riviera 08 2009a.indd

16
Rok IV Nr 08 (41) 15 września – 14 października 2009 MYŚL GLOBALNIE – CZYTAJ LOKALNIE Gdańsk sprzed sześciu dekad Do woja marsz! >> S. 10 Anna Rogowska mistrzynią świata Złota sopocianka nagrodzona >> S. 16 Kamień węgielny pod Gdański Teatr Szekspirowski wmurowany Gdańsk Szekspirem gadający K onkretyzuje się idea budo- wy Teatru Szekspirowskie- go w Gdańsku. Przede wszystkim są pieniądze na budo- wę, która ma kosztować około 80 milionów złotych. 50 milio- nów wyłoży Unia Europejska, resztę da miasto i Urząd Marszał- Narodowego Bogdan Zdrojewski, Marszalek Województwa Pomor- skiego Jan Kozłowski, dyrektor Gdańskiego Teatru Szekspirow- skiego prof. Jerzy Limon i Prezy- dent Miasta Gdańska Paweł Ada- mowicz. Na uroczystości obecny był także premier Donald Tusk. ka, Piotr Gąsowski, Krzysztof Globisz, Olgierd Łukaszewicz, Anna Mucha, Cezary Pazura, Je- rzy Radziwiłowicz, Dorota Seg- da, Andrzej Seweryn, Maria Se- weryn, Wojciech Siemion, Jerzy Stuhr, Leszek Teleszyński, Zbi- gniew Zamachowski, Ewa Ziętek począć z najbliższą wiosną, bu- dynek otworzy swe podwoje w połowie 2012 roku. Teatr, w za- leżności od rozmieszczenia trzech scen i widowni, będzie mógł pomieścić ok. 400-500 osób. (as) kowski. W tej sprawie 14 wrze- śnia podpisana została stosowana umowa. Budynek Teatru stanie w historycznym miejscu, na dział- ce przy ulicy Bogusławskiego, gdzie w roku 1610 powstała pierwsza scena, na której grano sztuki genialnego Anglika. 14 września o godzinie 13.30 aktu wmurowania kamienia węgielne- go dokonali m.in. twórca projektu architektonicznego Renato Rizzi, Minister Kultury i Dziedzictwa Fundacja eatrum Geda- nense zaprosiła również 70 naj- wybitniejszych polskich aktorów. Na półtorej godziny przed wmu- rowaniem kamienia węgielnego, w samo południe artyści recyto- wali fragmenty dzieł Williama Szekspira z 22 przedproży Długie- go Targu. Na starówce pojawili się m.in. Mirosław Baka, Grażyna Barszczewska, Teresa Budzisz- Krzyżanowska, Agata Buzek, An- drzej Chyra, Magdalena Cielec- i Krystyna Łubieńska. Nad cało- ścią imprezy czuwał Andrzej Wajda, który obserwował wyda- rzenie z dachu hotelu Radisson. Fragmenty spektakli obejrzało kilkanaście tysięcy osób, głównie młodzieży. Happening rozpoczę- ła i zakończyła fanfara „Oskar” skomponowana przez Wojciecha Kilara i dedykowana Andrzejowi Wajdzie. Prace budowlane Teatru Szekspirowskiego mają się roz- fot. kmz W uroczystości wmurowania kamienia węgielnego pod budowę Teatru Szekspirowskiego w Gdańsku wzięło udział ponad 70 aktorów, obecny był także, premier Donald Tusk i reżyser Andrzej Wajda.

Upload: krzysztof-maria-zaluski

Post on 10-Mar-2016

237 views

Category:

Documents


7 download

DESCRIPTION

 

TRANSCRIPT

Page 1: riviera 08 2009a.indd

Rok IV Nr 08 (41) 15 września – 14 października 2009

M YŚ L G L O B A L N I E – C Z Y T A J L O K A L N I E

Gdańsk sprzed sześciu dekadDo woja marsz!

>> S. 10

Anna Rogowska mistrzynią świataZłota sopocianka nagrodzona>> S. 16

Kamień węgielny pod Gdański Teatr Szekspirowski wmurowany

Gdańsk Szekspirem gadającyK

onkretyzuje się idea budo-wy Teatru Szekspirowskie-go w Gdańsku. Przede

wszystkim są pieniądze na budo-wę, która ma kosztować około 80 milionów złotych. 50 milio-nów wyłoży Unia Europejska, resztę da miasto i Urząd Marszał-

Narodowego Bogdan Zdrojewski, Marszalek Województwa Pomor-skiego Jan Kozłowski, dyrektor Gdańskiego Teatru Szekspirow-skiego prof. Jerzy Limon i Prezy-dent Miasta Gdańska Paweł Ada-mowicz. Na uroczystości obecny był także premier Donald Tusk.

ka, Piotr Gąsowski, Krzysztof Globisz, Olgierd Łukaszewicz, Anna Mucha, Cezary Pazura, Je-rzy Radziwiłowicz, Dorota Seg-da, Andrzej Seweryn, Maria Se-weryn, Wojciech Siemion, Jerzy Stuhr, Leszek Teleszyński, Zbi-gniew Zamachowski, Ewa Ziętek

począć z najbliższą wiosną, bu-dynek otworzy swe podwoje w połowie 2012 roku. Teatr, w za-leżności od rozmieszczenia trzech scen i widowni, będzie mógł pomieścić ok. 400-500 osób. (as)

kowski. W tej sprawie 14 wrze-śnia podpisana została stosowana umowa. Budynek Teatru stanie w historycznym miejscu, na dział-ce przy ulicy Bogusławskiego, gdzie w roku 1610 powstała pierwsza scena, na której grano sztuki genialnego Anglika. 14 września o godzinie 13.30 aktu wmurowania kamienia węgielne-go dokonali m.in. twórca projektu architektonicznego Renato Rizzi, Minister Kultury i Dziedzictwa

Fundacja Th eatrum Geda-nense zaprosiła również 70 naj-wybitniejszych polskich aktorów. Na półtorej godziny przed wmu-rowaniem kamienia węgielnego, w samo południe artyści recyto-wali fragmenty dzieł Williama Szekspira z 22 przedproży Długie-go Targu. Na starówce pojawili się m.in. Mirosław Baka, Grażyna Barszczewska, Teresa Budzisz-Krzyżanowska, Agata Buzek, An-drzej Chyra, Magdalena Cielec-

i Krystyna Łubieńska. Nad cało-ścią imprezy czuwał Andrzej Wajda, który obserwował wyda-rzenie z dachu hotelu Radisson. Fragmenty spektakli obejrzało kilkanaście tysięcy osób, głównie młodzieży. Happening rozpoczę-ła i zakończyła fanfara „Oskar” skomponowana przez Wojciecha Kilara i dedykowana Andrzejowi Wajdzie.

Prace budowlane Teatru Szekspirowskiego mają się roz-

fot. k

mz

W uroczystości wmurowania kamienia węgielnego pod budowę Teatru Szekspirowskiego w Gdańsku wzięło udział ponad 70 aktorów, obecny był także, premier Donald Tusk i reżyser Andrzej Wajda.

Page 2: riviera 08 2009a.indd

Kalendarium Imprez Kulturalnych15 września – 14 października 2009

15.09 g. 16.00 „Wtorkowe czytanie” głośne czytanie dzieciom, zabawy – MBP, Filia Nr 7

15.09 g. 17.00 „Książka na piątkę” głośne czytanie dzieciom, zabawy plastyczne – MBP, Filia

Nr 5

16.09 g. 16.30 Spotkanie Dyskusyjnego Klubu Książki, Imre Kertesz „Dziennik galernika” oraz

Daniel Kalder „Zagubiony kosmonauta” – MBP, Biblioteka Główna

18.09 g. 18.00 „Z bajką mile spędzamy chwile” zajęcia literacko-plastyczne dla dzieci: dobre

maniery ułatwią ci życie, czyli savoir-vivre dla dzieci; wyświetlanie filmów retro, zaję-

cia plastyczne z zastosowaniem różnych technik – MBP, Filia Nr 6

18.09 g. 19.00 John Moran i Saori Tsukada prezentują spektakl John Moran… And His Neigh-

bor, Saori – Scena Off the Bicz

18 – 20.09 g. 20.00 Ravel live set Klub Atelier – Scena Off the Bicz

19.09 g. 12.00 – 15- lecie Eurek – Skwer Kuracyjny – KMS

19.09 g.16.00 koncert M. Chlewińskiego – Towarzystwo Przyjaciół Sopotu

19.09 g. 19.00 Good Girl Killer „Delia” koncept: A. Steller, choreografia i wykonanie: J. Kraw-

czyk, A. Steller muzyka: R. Dętkoś, G. Welizarowicz – Scena Off the Bicz

20.09 od g. południowych – Turniej rodzinny – Sopockie Towarzystwo Tenisowe

20.09 g. 17.00 ARCHÉpelag Grotowskiego – J. Grotowski – milczenie – słowo spotkanie z L.

Flaszenem – Scena Off the Bicz

21.09 g. 17.30 „Słuchamy bajek i bawimy się” głośne czytanie dzieciom, zabawy i zajęcia –

MBP, Filia Nr 2

22.09 g. 16.00 „Wtorkowe czytanie” głośne czytanie dzieciom, zabawy – MBP, Filia Nr 7

22.09 g. 17.00 „Książka na piątkę” głośne czytanie dzieciom, zabawy plastyczne – MBP, Filia Nr 5

24 – 30.09 ARCHÉpelag Grotowskiego Thomas Richards – spadkobierca Grotowskiego – Scena Off

the Bicz

25.09 g. 18.00 „Z bajką mile spędzamy chwile” zajęcia literacko-plastyczne dla dzieci: dobre

maniery ułatwią ci życie, czyli savoir-vivre dla dzieci; wyświetlanie filmów retro, zaję-

cia plastyczne z zastosowaniem różnych technik – MBP, Filia Nr 6

26.09 g. 12.00 – Festyn charytatywny na rzecz dzieci z chorobami serca – Skwer Kuracyjny – KMS

26 – 27.09 od g. południowych – zamknięcie sezonu letniego – Turniej par deblowych – Sopockie

Towarzystwo Tenisowe

28.09 g. 17.00 Finał konkursu plastycznego „Na fali – moja przygoda z morzem” i uroczyste

rozdanie nagród – MBP, Biblioteka Główna

29.09 g. 16.00 „Wtorkowe czytanie” głośne czytanie dzieciom, zabawy – MBP, Filia Nr 7

29.09 g. 17.00 „Książka na piątkę” głośne czytanie dzieciom, zabawy plastyczne – MBP, Filia Nr 5

29.09 g. 18.00 „Wędrówki Pomorskie” prelekcja A. Masłowskiego (przewodnika po Gdańsku,

rektora Akademii Rzygaczy) – MBP, Filia Nr 2

Październik

do 3112 Spotkania literackie Sopockiego Klubu Pisarzy i Przyjaciół Książki im. J. Tomaszkiewi-

cza „Brodwino” – MBP, Filia Nr 7

2.10 g. 18.00 – „Z bajką mile spędzamy chwile”, zajęcia literacko-plastyczne dla dzieci:

dobre maniery ułatwią ci życie, czyli savoir-vivre dla dzieci, filmy retro, zajęcia pla-

styczne z zastosowaniem różnych technik – MBP, Filia Nr 6

3.10 „Okręgowy Rajdowy Puchar Prezydenta Sopotu” III – Automobilklub Orski

3 – 4.10 Mistrzostwa Okręgu Pomorskiego RS: X, FW Techno 293 RCB, UKS Deska – SKŻ

3.10 „Okręgowy Rajdowy Puchar Prezydenta Sopotu” III – Automobilklub Orski

4.10 g. 18:00 G. F. Haendel – Muzyka sztucznych ogni, Wręczenie honorowego obywatelstwa

L. van Beethoven – V Symfonia c-moll – PFK Sopot

5.10 g. 17.00 Spektakl Teatrzyku „Pacynka” pt. „Apolejka i jej osiołek”, zajęcia plastyczne

– MBP, Biblioteka Główna

6.10 g. 16.00 „Wtorkowe czytanie” głośne czytanie dzieciom, zabawy plastyczne – MBP, Filia Nr 7

6.10 g. 17.00 „Książka na piątkę” głośne czytanie dzieciom, zabawy plastyczne – MBP, Filia Nr 5

8.10 g. 17.00 Spotkanie autorskie z Danielem Odiją – pisarzem, dziennikarzem i publicystą

– MBP, Biblioteka Główna

8.10 g. 19.00 – Koncert z okazji Święta Miasta, podczas uroczystości zostaną wręczone do-

roczne nagrody Prezydenta Miasta Sopotu w Dziedzinie Kultury i Sztuki oraz Nauki

„Sopocka Muza” – PFK Sopot, Dom Zdrojowy

9.10 g. 18.00 „Z bajką mile spędzamy chwile” zajęcia literacko-plastyczne dla dzieci: dobre

maniery ułatwią ci życie, czyli savoir-vivre dla dzieci; filmy retro; zajęcia plastyczne z

zastosowaniem różnych technik – MBP, Filia Nr 6

9.10 Otwarcie wystawy: „Historia Frankenthalu” – Muzeum Sopotu

12.10 g. 17.30 „Słuchamy bajek i bawimy się” głośne czytanie dzieciom, zabawy i zajęcia –

MBP, Filia Nr 2

13.10 g. 16.00 „Wtorkowe czytanie” głośne czytanie dzieciom, zabawy plastyczne – MBP, Filia Nr 7

13.10 g. 17.00 „Książka na piątkę” głośne czytanie dzieciom, zabawy plastyczne – MBP, Filia Nr 5

14.10 g. 16.30 Spotkanie Dyskusyjnego Klubu Książki – MBP, Biblioteka Główna

2 www.riviera24.plInformacje Urzędu Miasta SopotuKurort znowu na czele rankingu

Sopot potrafiJak podaje tygodnik „Wspólnota. Pismo Samorządu Terytorialnego”, w roku 2008 Sopot zajął pierwsze miejsce w Polsce w wykorzystaniu środków Unii Europejskiej w przeliczeniu na jednego mieszkańca.

Suma wydana z funduszy eu-ropejskich na inwestycje (już uwzględnionych w bu-

dżecie, a nie dopiero planowa-nych) przekroczyła 135 milio-nów złotych. Od początku roku 2008 do dziś najwyższe dofi nan-sowanie uzyskało porządkowa-nie gospodarki wodno-ściekowej w mieście – 32 miliony złotych. Na drugim miejscu znalazła się przebudowa Opery Leśnej – 28 milionów. Kolejne miejsca za-jęły: budowa przystani jachtowej przy molo – 25 milionów, wypro-wadzenie sopockich potoków w głąb Zatoki Gdańskiej – 20 mln., rewitalizacja Hipodromu

– 13 mln., prace wykończeniowe w Domu Zdrojowym (Państwowa Galeria Sztuki, informacja tury-styczna, pijalnia wód) – 5 mln., budowa ścieżek rowerowych – 5 mln., rewitalizacja Parku Pół-nocnego – 3,7 mln. i budowa pa-wilonu edukacyjno-wystawienni-czego na Grodzisku – 3,6 mln.

– Recepta na skuteczne apli-kowanie o fundusze zewnętrzne

to przede wszystkim bardzo do-brze przygotowane projekty – mówi wiceprezydent Sopotu Pa-weł Orłowski. – Nie są one two-rzone ad hoc, jedynie dla popra-wy budżetu, lecz przemyślane, wypływające ze strategii rozwoju miasta. Kluczem do sukcesu jest praca zespołowa, oraz zarządza-nie projektami. Dla każdego z nich powołujemy zespół,

w skład którego wchodzą nie tyl-ko specjaliści od funduszy unij-nych, ale także architekci, inży-nierowie, prawnicy, specjaliści w danej dziedzinie, osoby zaj-mujące się promocją, oraz fi nan-siści. Często korzystamy też z opinii zewnętrznych eksper-tów. W efekcie osobistego, często wykraczającego poza ramy pracy urzędowej członków zespołów, każdy projekt jest kompleksowo przygotowany i przemyślany. Pa-trząc na zmieniający się Sopot mamy świadomość, że jest to sukces nie tylko osób zaangażo-wanych w miejskie inwestycje, ale wszystkich Sopocian. (bs)

Sopockie mieszkania komunalneZ dniem 30 września br. mija

termin składania wniosków dla osób pragnących zamieszkać w domach stanowiących wła-sność Miasta Sopotu. Budynki te znajdują się w nowym osiedlu przy alei Niepodległości 650-656 i przy ulicy Zacisze 30. Władze miasta opracowały regulamin, któ-rym będą się kierowały przy roz-patrywaniu podań o przydział mieszkania. Mieszkanie komunal-

ne mogą otrzymać osoby zamiesz-kałe na stałe w Sopocie i z miastem tym trwale związane. Pierwszeń-stwo mają małżeństwa z dziećmi, lub osoby wychowujące dzieci. Do-datkowe punkty otrzymają także osoby niepełnosprawne, mieszka-jące w budynkach prywatnych, oraz rodziny z domów komunal-nych przeznaczonych do rozbiórki. Szczegółowe dane na temat regula-minu można uzyskać na stronie internetowej Urzędu Miasta: www.sopot.pl. (bs)

Urząd Marszałkowski pomożePaństwowa Galeria Sztuki, Pi-

jalnia Wód, oraz Informacja Tury-styczna, które wiosną przyszłego roku zostaną otwarte w Domu Zdrojowym w Sopocie uzyskają dotację z Urzędu Marszałkow-skiego Województwa Pomorskie-go. 7 września br. marszałek woje-wództwa Jan Kozłowski i prezy-dent Sopotu Jacek Karnowski podpisali umowę o przyznaniu na realizację tego projektu 5 milio-nów złotych. Stanowi to 40 % ca-

łości kosztów urządzenia powyż-szych placówek. Sopocka Pań-stwowa Galeria Sztuki to jeden z najnowocześniejszych obiektów tego typu nie tylko w Polsce. Bę-dzie to zespół sal wystawowych wyposażonych w nowoczesne urządzenia multimedialne. Prócz wystaw i instalacji można tam bę-dzie organizować także pokazy teatralne, koncerty itp. w Galerii znajdzie się także sala wykłado-wa, czytelnia, oraz biblioteka z księgozbiorem dzieł z zakresu sztuki. (bs)

Jeszcze jedna sopocka elewacja odnowiona9 września zakończył się re-

mont pochodzącej z końca XIX wieku kamienicy przy ul. Haff nera 35/37. Uroczystego jej odbioru, w obecności właści-cieli i mieszkańców kamienicy, dokonał Paweł Orłowski, wice-prezydent Sopotu.

– To już 158. w całym progra-mie, a pierwsza w tym roku ele-wacja wykonana w oparciu o do-fi nansowanie z budżetu miasta Sopotu – powiedział wiceprezy-dent Orłowski. – Całkowity koszt remontu wyniósł 366 345 zł. 30 proc. czyli 109 903 złote wy-niosło dofi nansowanie miasta. Udział fi nansowy gminy był jed-nak wyższy, gdyż posiada ona w budynku 81 proc. udziałów.

W okresie 11 lat obowiązywa-nia programu dopłat do moder-

nizacji sopockich kamienic, wy-remontowano już 212 budynków, w tym 158 kamienic w ramach programu dofi nansowania do re-montu elewacji, 42 nieruchomo-ści w ramach programu dofi nan-sowania całkowitych remontów, wraz z uporządkowaniem oto-czenia. W tym okresie 12 wspól-not mieszkaniowych skorzystało z kredytu na remont całkowity, od którego odsetki były spłacane przez gminę Sopot.

– Sopot w ciągu 11 lat prze-znaczył na pomoc wspólnotom mieszkaniowym 9 mln 902 tys. zł – powiedział wiceprezydent So-potu. – W roku bieżącym w bu-dżecie miasta zagwarantowano na dofi nansowanie dla wspólnot mieszkaniowych ponad 3.200.000 zł, z czego wykonane zostaną re-monty elewacji w 18 kamieni-cach, a remonty całkowite w 20 budynkach. (bs)

Wszystkie szkoły z halamiUroczystość inauguracji roku

szkolnego w Sopocie miała tym razem miejsce w Gimnazjum Nr 2 przy ulicy Wejherowskiej. Była ona połączona z poświęce-niem nowej hali gimnastycznej z pełnym wyposażeniem sporto-wym, trybunami na 192 widzów, oraz zapleczem socjalnym. Przy szkole powstało także boisko do gier zespołowym, z nawierzch-nią tartanową. Koszt inwestycji wyniósł 6.636.400 złotych, z cze-

go dwa miliony pochodzi z dota-cji Ministerstwa Sportu, a pozo-stałą część sfi nansowało Miasto Sopot.

Jak przypomniał w swoim wystąpieniu wiceprezydent Pa-weł Orłowski, Gimnazjum Nr 2 było ostatnią sopocką szkołą bez pełnowymiarowej sali gimna-stycznej. Obecnie władze miasta chcą się skupić na budowie boisk przyszkolnych, oraz zbudować dla dzieci i młodzieży specjalną halę sportową o profi lu lekko-atletycznym. (bs)

Do Multikina z rabatemZ dniem 11 września sopockie

Multikino wprowadziło karty ra-batowe na wszystkie seanse. Przeznaczone są one dla miesz-kańców Sopotu oraz dla sopoc-kich uczniów i studentów, a tak-że osób związanych zawodowo z miastem. Kartę można odebrać w kasach sopockiego Multikina oraz w punkcie informacyjnym Urzędu Miasta Sopotu. Przy jej

odbiorze należy okazać dowód osobistym, prawo jazdy, legity-mację szkoloną lub studencką oraz ewentualnie inny dokument poświadczający związek z Sopo-tem. Karta umożliwia kupno bi-letów zgodnie z cennikiem pro-mocyjnym. Każda osoba posłu-gująca się tym dokumentem może kupić na dany seans mak-symalnie cztery bilety. Karta za-chowuje ważność do 31 czerwca 2010 r. (as)Kamienica przy ul. Haffnera 35/37, jako 158 w ciągu 11 lat otrzymała nową elewację.

fot. k

mz

fot. k

mz

Dzięki dotacji Urzędu Marszałkowskiego Dom Zdrojowy będzie miał Państwową Galerię Sztuki, Pijalnię Wód, oraz Informację Turystyczną na prawdziwie europejskim poziomie.

Page 3: riviera 08 2009a.indd

Nr 08(41) 15 września – 14 października 2009 Sopot 3

Adres redakcji:81-838 Sopot, Al. Niepodległości [email protected]

Redaktor naczelny:Krzysztof M. Załuskitel. 058 553 93 09

Wydawca:PPHU RIVIERA SOPOTGabriela Łukaszuk81-838 Sopot, Al. Niepodległości 753

Adres do korespondencji:Riviera Literackaul. Mariacka 50/5280-833 Gdańsk

Druk:Polskapresse sp. z o.o.80-720 Gdańsk, ul. Połęże 3

Niezamówionych materiałów redakcja nie zwraca, zastrzega sobie także prawo do ich redagowania.Za treść reklam redakcja nie ponosi odpowiedzialności

Zarząd Towarzystwa Przyjaciół SopotuOgłasza konkurs na

Dyrektora Organizacyjno-Programowego

Odpowiedzialnego za sprawne funkcjonowanieTowarzystwa Przyjaciół Sopotu

orazCentrum artystyczno-kulturalnego

zlokalizowanego w Dworku SierakowskichW Sopocie ul. Czyżewskiego 12

Oferty powinny zawierać:* CV oraz list motywacyjny kandydata

* Długofalową koncepcję organizacyjno-programowąTPS-u oraz Centrum

* Zasady finansowania działalności stowarzyszenia* Koncepcję pozyskiwania dodatkowych środków

Ofertę należy złożyć do 30 września 2009 r w tymczasowej sopockiej siedzibie TPS-una ul. Obrońców Westerplatte 28/4, tel. (0-58) 551-0756

(tam też w dni powszednie w godzinach 10-14 można uzyskać dodatkowe informacje na tematinicjatyw i realizowanych projektów artystycznych TPS-u oraz remontu

Dworku Sierakowskich, którego zakończenie przewidziano na wiosnę 2010 rokuPodjęcie pracy – z dniem 1 stycznia 2010 roku

Putin w Grandzie i na moloJako jedyny szef zagranicz-

nych delegacji przybyłych do Trójmiasta na obchody 70 rocz-nicy wybuchu II wojny świato-wej, premier Rosji Władimir Pu-tin postanowił zatrzymać się w sopockim Grand-Hotelu. Pre-mier przyleciał na lotnisko w Rę-biechowie ze 150-osobową świtą. Cała delegacja rosyjska zatrzy-mała się w Grandzie, który oczy-wiście był w tym dniu zamknięty dla zwykłych gości i strzeżony zarówno od strony lądu jak mo-rza. Putin odwiedził także so-pockie molo, na spacer po któ-

rym zaprosił go premier Donald Tusk. Szefowie rządów rozma-wiali głównie po rosyjsku, i an-gielsku, oraz trochę po niemiec-ku. Podczas przechadzki między innymi została uzgodniona waż-na kwestia, dotycząca stosunków polsko-rosyjskich. Decyzją pre-miera Rosji otwarta została dla żeglugi międzynarodowej Cie-śnina Pilawska. Najbardziej ucie-szą się z tego mieszkańcy miast położonych nad Zalewem Wiśla-nym. Przede wszystkim skorzy-sta na tym Elbląg, którego nowo-czesny port morski, był do tej pory praktycznie martwy. (bs)

Stoczniowcy pod domem TuskaPrzez dwie doby, od 28 do

30 sierpnia, stoczniowcy zrze-szeni w „Solidarności” Stoczni Gdańskiej koczowali przed so-pockim domem Donalda Tuska. Na trawniku rozbili namioty, sprowadzili przenośne toalety toi toi, jedli, spali, wyrzekali na swój los i czekali aż szef rządu zechce z nimi porozmawiać. Chcieli za-dać premierowi dwa pytania. Pierwsze dotyczyło wysokości pomocy publicznej, jaką otrzy-mała stocznia. Drugie miało wy-jaśnić dlaczego zwalniani z pracy pracownicy Stoczni Gdańskiej

nie otrzymali, mimo składanych przez rząd obietnic, takich sa-mych odpraw, jakie przypadły stoczniowcom z Gdyni i Szczeci-na. Premier jednak się nie poka-zał. Wyjechał akurat na chrzest wnuka, o czym zresztą prasa pi-sała wcześniej i pikietujący mu-sieli o tym wiedzieć. Dom opu-ściła również pani Tuskowa. Tak więc pikiecie, której przewodni-czył szef Komitetu Obrony Stocz-ni Gdańskiej Karol Guzikiewicz, przyglądali się jedynie miesz-kańcy okolicznych domów współczując stoczniowcom, lub stwierdzając, że jak kto sobie po-ściele tak się wyśpi.

Mandala w Centrum HaffneraW dniach od 3 do 9 września

sopockie Multikino gościło nie-zwykłych gości. Grupa mnichów tybetańskich zaprezentowała kul-turę i obyczaje swego kraju. Goście przybyli nad Bałtyk na zaproszenie władz Sopotu. Honorowy patronat nad imprezą objął prezydent mia-sta Jacek Karnowski. Tybetańczycy prezentowali tradycyjne tańce i pieśni, odbywały się spotkania z medycyną i astrologią tybetań-ską, wyrocznią MO, a przede wszystkim sypanie mandali za po-myślność kurortu i jego obywateli.

W sanskrycie wyraz mandala oznacza „centrum i to, co wokół”.

Kiedyś mandale sypano z poko-lorowanego naturalnymi barwi-kami sera tybetańskiego. Obec-nie zamiast sera mnisi korzystają z kolorowego piasku. W ostat-nim dniu pobytu Tybetańczyków w Sopocie, 9 września piasek zo-stał z mola wsypany do Bałtyku. Mnisi, którzy przybyli na Wy-brzeże wywodzą się z klasztoru Gaden Jangtse, założonego z po-czątkiem XV wieku. Po aneksji Tybetu przez Chiny uciekli do Indii i w liczbie około 2 tysięcy osiedlili się w mieście Mund-god. Studiują filozofię buddyj-ską, ale także uczą się matematy-ki, języka angielskiego, nauk społecznych.

Ostatni festiwal przed remontemW dniach 22 – 23 sierpnia

Opera Leśna gościła uczestników 46. Międzynarodowego Sopot Festival 2009. Z polskich wyko-nawców jury wytypowało do fi -nału utwór „Do kiedy jestem” w wykonaniu Kasi Wilk. W fi na-łowej rozgrywce najwyżej została oceniona Australijka Gabriella Cilmi i jej piosenka „Sweet about me”. I ona też została uhonoro-wana nagrodą Bursztynowego Słowika. Inaczej oceniła wyko-nawców publiczność, swoją na-grodą obdarzając Niemkę Oce-anę, która zaśpiewała znany przebój „Cry, cry”. Pierwszy

dzień festiwalu nie stał na wyso-kim poziomie, zawiodły przede wszystkim tzw. „gwiazdy” z Dodą na czele. Ciekawszy był drugi dzień poświęcony pamięci Czesława Niemena.

Tegoroczny Sopot Festiwal był ostatnim organizowanym przez TVN. Umowa pomiędzy władzami miasta, a stacją telewi-zyjną wygasła, zaś Opera Leśna będzie przez dwa lata nieczynna, w związku z jej kompleksową przebudową. Jednak, jak zapo-wiedział prezydent Sopotu Jacek Karnowski, miasto z pewnością nie wyrzeknie się festiwali o na-grodę Bursztynowego Słowika.

Sopockie pożegnanie Z głębokim smutkiem odno-

towujemy śmierć Hanny Do-mańskiej, historyczki sztuki, pi-sarki, niestrudzonej badaczki przeszłości i teraźniejszości Gdańska, a przede wszystkim Sopotu. Urodzona w Poznaniu zaraz po wojnie zamieszkała nad morzem i pokochała Sopot na całe życie. Z zawodowym znaw-stwem opisywała sopockie ka-

mieniczki, a także ludzi, którzy je zamieszkiwali. Takie książki jak „Magiczny Sopot”, „Tajemni-czy Sopot”, czy „Sopockie rozma-itości” stanowią klasyczne już dokumenty dotyczące historii miasta. „Riviera” z uwagą śledzi-ła i odnotowywała w recenzjach dokonania pani Hanny. Autorka zmarła 13 września. Będzie nam Jej bardzo brakowało. (bs)

Off de BICZ na starym miejscuPodczas wakacji sopocka gru-

pa teatralna Off de BICZ wojażo-wała ze swymi spektaklami pod hasłem: „Teatr Zajechał”. Obecnie artyści powrócili na stare śmiecie, to znaczy do budynku przy Ła-

zienkach Północnych w Sopocie. Spektakl otwierający sezon te-atralny 2009/2010 to występ dwojga aktorów: Johna Morana i Saori Tsukada. Zaprezentują oni widowisko pt. „John Moran… and his neighbor Saori”. Premiera w piątek 18 września. (as)

fot. k

mz

fot. k

mz

W ceremonii kończącej sypanie mandali, prócz mnichów buddyjskich, wzięli udział mieszkańcy Sopotu i przedstawiciele Urzędu Miasta.

Władimir Putin i Donald Tusk podczas spaceru na sopockim molo.

fot. M

aciej

Kosy

carz

/ KF

P

Hanna Domańska podczas spotkania autorskiego zorganizowanego przez Urząd Miasta Sopotu i Miejską Bibliotekę Publiczną we wrześniu 2007 roku.

Związkowcy z gdańskiej stoczni rozbili miasteczko namiotowe pod sopockim domem premiera Donalda Tuska.

fot. K

rzys

ztof M

ystk

owsk

i / KF

P

Page 4: riviera 08 2009a.indd

4 Gdańsk www.riviera24.pl

70 lat po wybuchu wojnyTakiego zjazdu jeszcze

w Gdańsku nie było. Na uroczy-stości obchodów siedemdziesią-tej rocznicy wybuchu II wojny światowej przybyli przedstawi-ciele 31 państw, w tym premier Rosji Władimir Putin, kanclerz Niemiec Angela Merkel, premier Włoch Silvio Berlusconi, pre-mier Francji Francois Fillon. Przybyło też ponad tysiąc dzien-nikarzy z całego świata. Główne

uroczystości odbyły się rankiem 1 września na Westerplatte. O 17.30 premier Donald Tusk po-dejmował zagranicznych gości obiadem w Dworze Artusa. O go-dzinie 20.00 w Bazylice Mariac-kiej odbył się uroczysty koncert. Orkiestra Polskiej Filharmonii Bałtyckiej pod dyrekcją sir Ne-ville’a Marrinera, oraz chóry z Mińska i Oksfordu wykonały „Requiem wojenne” Benjamina Brittena. (as)

Rocznica pamiętnego sierpnia31 sierpnia minęła 29 roczni-

ca podpisania Porozumień Sierpniowych. Pod pomnik Pole-głych Stoczniowców przyszło mniej ludzi niż w ubiegłym roku i byli to głównie zwolennicy PiS-u. Lech Wałęsa złożył kwiaty wcześnie rano, gdy pod pomni-kiem było jeszcze pustawo. Pod-czas głównych uroczystości ludzie gwizdali i buczeli. Z dezaprobatą przyjęto marszałka Senatu Bog-dana Borusewicza, wicepremiera Waldemara Pawlaka, marszałka

województwa pomorskiego Jana Kozłowskiego, prezydenta Gdań-ska Pawła Adamowicza. Oklaski zebrał tylko prezydent Lech Ka-czyński. Prezydent skrytykował aktualny rząd, pozytywnie nato-miast ocenił okres, gdy premie-rem był jego brat. Przypomniał, że historia „Solidarności” rozpo-częła się w Stoczni Gdańskiej i zakład ten, jako symbol wolnej Polski nie może upaść. Po połu-dniu arcybiskup gdański Sławoj Leszek Głódź z okazji rocznicy odprawił mszę w kościele św. Brygidy. (as)

Kłopoty z kładkąCzy będzie zwodzona kładka

dla pieszych z Długiego Pobrzeża na Ołowiankę? To jeszcze nic pewnego. Projekt ma równie dużo zwolenników co przeciwni-ków. Gorącym zwolennikiem kładki jest Roman Perucki dy-rektor Filharmonii Bałtyckiej w Gdańsku, mającej swą siedzibę właśnie na Ołowiance. Protestuje Stowarzyszenie Armatorów Jach-towych i Żegluga Gdańska. Po przedstawieniu pierwszego wa-riantu projektu mostu zaprote-stował Marian Kwapiński, woje-wódzki konserwator zabytków. Jego zdaniem byłby on zbyt wy-soki i psuł wizerunek zabytkowej części Gdańska. W związku

z jego sugestiami projektanci ob-niżyli kładkę, którą miałoby dzielić od lustra wody nie 6,5, a 2,5 metrów. Budowa przeprawy na Ołowiankę miałaby się rozpo-cząć z początkiem 2011 roku i za-kończyć po sześciu miesiącach. Jej koszt to około 12 milionów złotych, z czego 9 milionów wy-łożyłaby EC Wybrzeże. Jeden z najbardziej zasłużonych znaw-ców zabytków gdańskich, profe-sor Andrzej Januszajtis uważa, że wydatkowanie takiej kwoty to rozrzutność. Kwestię skomuni-kowania Głównego Miasta z wy-spą Ołowianką najprościej i naj-taniej zapewniłby regularnie kursujący prom lub tramwaj wodny. (as)

Topienie ideałów12 sierpnia na jelitkowskiej

plaży otwarta została plenerowa wystawa fotografi czna „Poma-rańczowa Alternatywa. Rewolu-cja Krasnoludków”. Czym była Pomarańczowa Alternatywa wie-dzą tylko ci, którzy pamiętają ponure czasy stanu wojennego i reszty lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku. To dzięki niej komunizm stawał się bardziej śmieszny, tym samym mniej

groźny. Na wernisażu w Jelitko-wie pojawili się główni bohatero-wie krasnoludkowego świata: Waldemar „Major” Frydrych, Paweł „Konjo” Konnak i Krzysz-tof Skiba, który wygłosił referat pod tytułem „Topienie ideałów”. Wystawa, zorganizowana w ra-mach obchodów 20-letniej rocz-nicy transformacji ustrojowej czynna była do końca sierpnia i cieszyła się wielką popularno-ścią plażowiczów. (as)

Zawody ratownikówW niedzielę 23 sierpnia na

plaży w Brzeźnie odbyły się za-wody ratowników wodnych z Trójmiasta. Startowało pięć ekip męskich i trzy damskie. W kategorii mężczyzn zwyciężyli zawodnicy z Gdyni, wśród dziewcząt najlepsze były ratow-niczki z plaży w Jelitkowie. W tym sezonie na strzeżonych plażach Trójmiasta nikt nie uto-

nął choć nie obyło się bez inter-wencji ratowników w stosunku do osób, które lekkomyślnie od-daliły się zbyt daleko od brzegu i nie były w stanie dopłynąć do lądu o własnych siłach. W Gdań-sku istnieje 5 plaż strzeżonych o łącznej długości półtora kilo-metra. Na odcinkach tych praco-wało w tym roku w sumie 70 ra-towników. (as)

Jestem za a nawet przeciwTo słynne powiedzenie Lecha

Wałęsy pasuje jak ulał do prezesa fi rmy „Labaro” Julio Mateo, któ-rego fi rma miała zabudować pół-nocny cypel Wyspy Spichrzów w Gdańsku. Przed czterema laty jeden z największych inwestorów budowlanych w Hiszpanii fi rma „Martinsa-Fadesa”, poprzez spół-kę „Labaro” nabyła za 17 milio-nów złotych 0,7-hektarową dział-kę na Wyspie Spichrzów. Hiszpa-nie chcieli pobudować tam hotele i luksusowe kamienice mieszkal-

ne, co było sprzeczne z koncepcją zagospodarowania tego terenu. Przez cztery lata nic się na działce nie działo. Do dziś Wyspa Spi-chrzów straszy ruinami z czasów II wojny światowej. Prezes Mateo jest w zasadzie za zabudową po-siadanego przez „Labaro” terenu, ale jak się wydaje nie ma on w do-bie kryzysu możliwości kredyto-wych. Więc po wyrażeniu chęci do inwestowania, zaraz dodaje, że byłby gotów odprzedać działkę miastu. Kto wie, czy dla przyszło-ści Wyspy Spichrzów nie byłoby to najlepszym rozwiązaniem. (as)

Korzystna zamiana25 sierpnia br. Miasto Gdańsk

przejęło pięć budynków z 221 miesz-kaniami, wybudowanych przez biznesmena Macieja Grabskiego na Oruni i Zakoniczynie. Ich zasie-dlenie pozwoli zmniejszyć listę oczekujących na lokale komunalne w Gdańsku do 2500 osób. W wyni-ku umowy z Miastem Grabski otrzymał za owe budynki 3,5-hek-

tarową działkę przy alei Grun-waldzkiej, obok hali „Olivia”. Przedsiębiorca zamierza wybudo-wać na tym terenie największe w Trójmieście centrum biurowe. Stanie tam 7 budynków o łącznej powierzchni użytkowej prawie 120 tysięcy metrów kwadrato-wych. Pierwszy budynek ma zo-stać oddany do użytku już w końcu przyszłego roku. (as)

Ostatni przetargSpółka BIEG 2012 ogłosiła

ostatni przetarg na budowę Bal-tic Areny. Dotyczy on stadiono-wej elektroniki. Czyli dwóch lub czterech telebimów, elektronicz-nych bramek, ekranów LCD w pubach i restauracjach, moni-toringu, komputerów itp. Baltic Arena ma być gotowa 20 stycznia 2011 roku. Po tym terminie na-stąpią odbiory techniczne. Czas ich trwania obliczony jest na trzy miesiące. Wiosną 2011 roku na murawę stadionu będą więc już mogli wybiec piłkarze. Kto z kim rozegra pierwszy mecz jeszcze

nie wiadomo. Jest koncepcja to-warzyskiego spotkania między-państwowego, lub mecz Lechii z Juventusem Turyn, upamięt-niający występ piłkarzy z Turynu na Traugutta w roku 1983, kiedy to biało-zieloni reprezentowali kraj w Pucharze Zdobywców Pu-charów. Kontrowersyjny jest ko-lor krzesełek na widowni. Kibice Lechii z premierem Donaldem Tuskiem na czele chcieli by krze-seł biało-zielonych. Projektanci zaplanowali krzesła w różnych kolorach bursztynu, tak aby współgrały one z kolorem dachu stadionu. (as)

Będziemy szybciej jeździćW ciągu czterech lat po zmo-

dernizowaniu trasy kolejowej Gdynia – Warszawa mieszkańcy Gdańska zamiast 5 godzin będą podróżowali do stolicy 2,5 godzi-ny. Inwestycja prowadzona jest etapami. Jeden z nich to odcinek Gdynia – Pruszcz Gdański. Jego przebudowa pochłonie miliard złotych, przy czym wkład inwe-stora, czyli Polskich Linii Kolejo-wych wyniesie 350 milionów zło-

tych. To sporo i przy nienajlepszej kondycji fi nansowej PLK istniała obawa, czy fi rma zdecyduje się na realizację projektu. Plotki na ten temat zdementował rzecznik PLK Krzysztof Łańcucki. Potwierdził on wolę przebudowy rzeczonego odcinka. Przetarg na tę inwestycję ma być rozpisany w ciągu pół roku, a po zakończeniu prac po-ciągi na trasie Gdynia – Gdańsk rozwiną prędkość do 120 km/godz, a dalej w kierunku Pruszcza do 200 km/godz. (as)

Dzieci Ireny Sendlerowej31 sierpnia w kinie „Neptun”

przy ulicy Długiej w Gdańsku od-była się europejska prapremiera fi lmu Johna Kent Harrisona „Dzieci Ireny Sendlerowej”. Film powstał w kooperacji polsko-amerykańskiej. Tytułową rolę gra Anna Paquin laureatka Oskara. Filmową matką Ireny Sendlero-wej jest również laureatka Oskara – Marcia Gay Harden. Z polskich aktorów na uwagę zasługują Ma-ria Ostaszewska, Danuta Stenka,

Jerzy Nowak, Krzysztof Pieczyń-ski. Muzykę do fi lmu napisał Jan A. P. Kaczmarek. Akcja fi lmu roz-grywa się w okupowanej Warsza-wie, gdzie Irena Sendlerowa pra-cowała jako urzędniczka w wy-dziale opieki społecznej. Z nara-żeniem życia uratowała ona z warszawskiego getta około 2,5 tysiąca żydowskich dzieci. Sendlerowa odznaczona meda-lem „Sprawiedliwi wśród Naro-dów Świata” zmarła w ubiegłym roku, w wieku 98 lat. (as)

W gdańskim kinie Neptun odbyła się europejska premiera filmu „Dzieci Ireny Lendlerowej” w rezyserii Johna Kenta Harrisona. Premiera była jednym z punktów programu obchodów 70-tej rocznicy wybuchu II Wojny Światowej. Nz. Anna Paquin, nowozelandzka aktorka filmowa, laureatka Oscara za rolę drugo-planowa w filmie „Fortepian”, Johna Kenta Harrisona, reżyser filmu i Marcia Gay Harden (amerykańska aktorka, zdobywczyni Oscara za drugoplanową role w filmie „Pollock”.

fot. K

rzys

ztof M

ystk

owsk

i / KF

P

Obchody 70. Rocznicy Wybuchu II Wojny Światowej na Westerplatte. Nz. premier Donald Tusk wita kanclerz Niemiec Angelę Merkel.

fot. K

rzys

ztof M

ystk

owsk

i / KF

P

W rocznicę Porozumień Sierpniowych prezydent Lech Wałęsa złożył kwiaty pod historyczną Bramą nr 2 Stoczni Gdańskiej, towarzyszył mu m.in. Jerzy Borowczak

fot. M

aciej

Kosy

carz

/ KF

P

Budowa kładki łączącej Ołowiankę ze Starówką z pewnością ożywiłaby tą część miasta, niestety zwolen-nicy i przeciwnicy tej koncepcji nie są w stanie się porozumieć.

fot. k

mz

Krasnoludki Na Plaży – happening Pomarańczowej Alternatywy z udziałem Waldemara Fydrycha, lidera ruchu w latach 80. ubiegłego stulecia.

fot. K

rzys

ztof M

ystk

owsk

i / KF

P

Page 5: riviera 08 2009a.indd

Nr 08(41) 15 września – 14 października 2009 Gdynia 5

Filmowa gorączka w Gdyni po raz 34.

Dla kogo Złote Lwy? Sea Tower przyjmuje lokatorów W piątek 14 sierpnia br. na-

stąpiło ofi cjalne otwarcie naj-wyższego budynku mieszkalne-go w Polsce – Sea Tower w Gdy-ni. Podwójny wieżowiec został zbudowany tuż nad kanałem portowym przy Nabrzeżu Prezy-

denta. Budynek ma 125 metrów wysokości licząc do dachu i 141,6 metrów do szczytu masztu za-montowanego na wyższej wieży. Budowa Sea Tower trwała cztery lata. Część luksusowych miesz-kań i apartamentów jest już zaję-ta przez lokatorów. (as)

W kolejce do odstrzałuStocznia Marynarki Wojen-

nej w Gdyni zatrudnia 1300 pra-cowników. Od 8 lat budują oni wielozadaniową, trudną do wy-krycia przez radary i uzbrojoną (w projekcie) w rakiety korwetę typu „Gawron”. Korwet takich miało być siedem i miały koszto-

wać po 300 milionów złotych. Dziś już wiadomo, że kolejnych zamówień nie będzie, a nawet los prototypu nie jest pewny. Koszt ORP „Ślązak”, (taką nazwę ma nosić korweta) wzrósł w trakcie budowy do 1.5 miliarda złotych. Wodowanie okrętu jest przewi-dziane na 16 września, ale ka-dłub, to tylko ¼ jego wartości.

Sama elektronika ma kosztować 600 milionów. Tych pieniędzy MON nie dał i pewnie już nie da. Wśród ekspertów coraz częściej rozlegają się głosy, aby budowy korwety nie kończyć. W ten spo-sób stocznia znalazła się na skra-ju bankructwa. Mówi się o zwol-nieniu ponad 400 pracowników. 24 sierpnia stoczniowcy zaniepo-

kojeni pogłoskami o redukcji, manifestowali w Warszawie pod ministerstwami obrony i skarbu. Nie usłyszeli nic nowego, poza tym, że stocznia jest potrzebna Marynarce Wojennej. Na 9 wrze-śnia Ministerstwo Skarbu planu-je międzyresortową naradę na temat jej dalszych losów. (as)

Od 14 do 19 września br. do Gdyni zjedzie cała polska fi lmowa śmietan-

ka. W tym czasie w salach kina Silver Screen będzie trwał 34 Fe-stiwal Polskich Filmów Fabular-nych. Do konkursu głównego zgłoszono 39 obrazów. Jury, któ-rego przewodniczącym jest Krzysztof Krauze, 23 z nich za-kwalifi kowało do walki o Złote Lwy. Dla wybrzeżowych kinoma-nów szczególnie ciekawie zapo-wiada się „Miasto z morza” na-

kręcone na podstawie powieści sopockiej pisarki Stanisławy Fle-szarowej-Muskat „Tak trzymać”. Jest to rzecz o budowie przedwo-jennej Gdyni z wątkiem miło-snym w tle. Film ten nakręcił Andrzej Kotkowski. Z pewnością ciekawy będzie historyczny fresk Ryszarda Bugajskiego „Generał Nil”. Xawery Żuławski pokaże „Wojnę polsko-ruską” według książki Doroty Masłowskiej. Jan Jakub Kolski przyjedzie do Gdy-ni z fi lmem „Afonia i pszczoły”,

Feliks Falk z „Enenem”, Robert Gliński ze „Świnkami”, Agniesz-ka Holland z „Janosikiem. Histo-rią prawdziwą”, Janusz Morgen-stern z „Mniejszym złem”.

Równocześnie z konkursem głównym wystartuje konkurs kina niezależnego i konkurs młodego kina. Te dwa konkursy będzie oceniało jury pod prze-wodnictwem Janusza Zaorskie-go. W cyklu „Panorama polskie-go kina”, poza konkursami, za-prezentowane zostaną najnowsze

dzieła takich twórców jak An-drzej Wajda („Tatarak” według opowiadania Jarosława Iwaszkie-wicza), Krzysztof Zanussi („Re-wizyta”), Juliusz Machulski („Ile waży koń trojański”). Jako im-preza towarzysząca w Muzeum Miasta Gdyni otwarta zostanie wystawa twórczości Romana Po-lańskiego. Będzie też plenerowa wystawa „Sto lat polskiego kina”, a w Teatrze Miejskim przewi-dziany jest koncert muzyki fi l-mowej. (as)

Sea Towers – najwyższy budynek mieszkalny w Polsce

fot. k

mz

W Gdyni Kosakowie na terenie lotniska wojskowego Babie Doły powstanie lotnisko cywilne

Gdynia i Kosakowo zbudują lotnisko cywilne

Koniec batalii o Babie DołyDzień 16 września przejdzie do historii gminy Kosakowo. W tym dniu wójt Jerzy Włudzik otrzymał w Warszawie dokumenty, na mocy których Gmina otrzymuje od Skarbu Państwa teren dawnego lotniska wojskowego przy granicy Gdyni i Kosakowa. Ważność kontraktu opiewa na 30 lat.

Konrad Franke

W najbliższym czasie zwołane zostanie po-siedzenia zarządu ist-

niejącej już od lipca 2007 roku spółki Port Lotniczy Gdynia – Kosakowo, na którym powołany zostanie zespół odpowiedzialny za projekt nowego lotniska. Sa-morządowcy pragną, aby zespo-łem tym była rzeczona spółka. Projekt budowy lotniska będzie kosztował około stu milionów złotych i kwotę tę Gdynia gotowa jest wyasygnować ze swojego bu-dżetu.

Trochę historiiPomysł przystosowania wy-

korzystywanego przez Marynar-kę Wojenną lotniska w Gdyni Babich Dołach do celów cywil-nych powstał w kwietniu 2005 roku. Pod listem intencyjnym podpisał się ówczesny minister Obrony Narodowej Jerzy Szmaj-dziński, dowódca Marynarki Wojennej, marszałek wojewódz-twa i wojewoda pomorski, prezy-denci Trójmiasta, wójt gminy Kosakowo, na której terenie znajdowało się lotnisko, oraz prezes Portu Lotniczego w Rę-biechowie. Zakładano, że nowe lotnisko stanie się portem wspo-magającym w stosunku do Por-tu Lotniczego im. Lecha Wałęsy. Przejmie w znacznej mierze ob-sługę małych prywatnych samo-

lotów, czartery i cargo, oraz ruch pasażerski w przypadku przeprowadzania remontów w Rębiechowie.

W czerwcu 2006 roku gotowa była pierwsza analiza uzasadnia-jąca sens budowy lotniska dla Gdyni. Opracowała ją warszaw-ska spółka Polconsult. W analizie tej zwracano uwagę na korzystne w stosunku do miasta usytuowa-nie lotniska, dobre powiązania drogowe, możliwość wykorzysta-nia już istniejących urządzeń i budynków przekazywanych władzom cywilnym przez woj-sko. Specjaliści z Polconsult su-gerowali również, aby celem zmniejszenia kosztów obsługi nowego lotniska utworzyć dla Rębiechowa i Gdyni-Kosakowa jeden zarząd, ewentualnie struk-turę o charakterze holdingu.

W marcu 2007 roku projekt przekształcenia lotniska wojskowe-go na cywilne otrzymał pozytywną opinię wydaną przez przedsiębior-stwo Państwowe Porty Lotnicze. Po powołaniu spółki Port Lotniczy Gdynia-Kosakowo ustalono, że 60% udziałów w niej otrzyma Gdynia, a 40% Kosakowo.

Kiedy polecimy z GdyniAdaptacja lotniska wojskowe-

go do celów cywilnych potrwa minimum trzy lata. Podzielono je na trzy etapy. W pierwszym konieczne będzie uzgodnienie z Marynarką Wojenną wielkości terenu, jaki odstąpi ona cywi-lom. Mowa tu jest o 350 hekta-rach. Trzeba też będzie uzgodnić

z Agencją Mienia Wojskowego sposób użytkowania istniejących już budynków, pasa startowego i urządzeń nawigacyjnych.

W drugim etapie nastąpi ada-ptacja infrastruktury Babich Do-łów do potrzeb Portu Lotniczego Gdynia-Kosakowo, oraz począ-tek modernizacji drogi dojazdo-wej do przyszłego terminalu. Rozpocznie się także szkolenie personelu, zakup urządzeń i wy-

fot. K

acpe

r Kow

alski

/ KFP

posażenia, wreszcie rejestracja lotniska w ULC.

Trzeci najważniejszy etap obejmie opracowanie planu gene-ralnego, budowę terminalu pasa-żerskiego, zagospodarowanie te-

renu, dalszą rozbudowę infra-struktury drogowej, oraz dopro-wadzenie do portu lotniczego linii kolejowej. Wówczas, po uzyska-niu certyfi katu dla nowego portu, Gdynia-Kosakowo stanie się peł-

nowartościowym lotniskiem pa-sażerskim. Być może plan ten uda się zrealizować jeszcze przed Mi-strzostwami Europy w Piłce Noż-nej, czyli do roku 2012.

Page 6: riviera 08 2009a.indd

6 Kultura www.riviera24.pl

Sopot. Żuki, Grzegorz Marchowski i Maciej

Grzywacz w Muzeum Sopotu

Muza w MuzeumBartek Sasper

W ramach czwartkowych koncertów „Muza w Muzeum”, 3 września

w ogrodzie Muzeum Sopotu przy ulicy Poniatowskiego, wystąpiła grupa „Żuki”. Zespół zagrał w składzie: Piotr Andrzejewski i Adam Staniszewski (gitara, wo-kal), Marek Posieczek (gitara ba-sowa, wokal) i Jerzy Bołka (per-kusja). Grupa popularyzuje wiel-kie przeboje z lat ’60 i ’70 i, jak na „Żuki” przystało, gra przede wszystkim utwory Johna Lenno-na i Paula Mc.Cartney’a. W swo-im repertuarze „Żuki” mają tak-że piosenki „Led Zeppelin”, „Free”, oraz utwory Krzysztofa Klenczona. Zespół wojażował do wielu krajów, występując między innymi we Francji, Izraelu, Niemczech, Rosji, USA, Wielkiej Brytanii. „Żuki” wydały też płytę „Dom” z kompozycjami Krzysz-tofa Klenczona. Ostatnio grupa zaczyna również grać utwory o charakterze symfonicznym.

Kolejnymi muzykami, którzy wystąpią w ogrodzie Muzeum So-potu będą Grzegorz Marchowski i Grażyna Orlińska. 17 września o godzinie 20.00 artyści zaprezen-tują poetycki koncert pt.: „Zielony Księżyc”. Grzegorz Marchowski to jedna z legend trójmiejskiej poezji śpiewanej. Uczestnik i laureat nie-zliczonej ilości przeglądów i festi-wali. Od czasów studenckich zwią-zany z przeglądem piosenki w Szklarskiej Porębie, spotkaniami bazunowymi i Yappą. Od ponad dwóch lat występuje wspólnie

z warszawską poetką i autorką wielu popularnych piosenek – Grażyną Orlińską, która będzie mu towarzyszyć w trakcie sopockiego spotkania. Wspólnie tworzą nowy repertuar, zapraszając przyjaciół na swój „Zielony Księżyc”, będący zapowiedzią autorskiej, planowa-nej jeszcze w tym roku, płyty oboj-ga twórców.

Dwa dni później, 19 września w Muzeum grać będzie gitarzysta Maciek Grzywacz. Towarzyszyć mu będą Maciej Obara – sakso-fon, Michał Barański – kontrabas, Łukasz Żyta – perkusja. Zagrają oni utwory z płyty Grzywacza „Fourth Dimension”. Kompozytor pisał te utwory z myślą o swym nowym kwartecie. Maciej Grzy-wacz to znany w świecie artysta. Jest absolwentem Akademii Mu-zycznych w Warszawie i w Mona-chium. Ma na swym koncie autor-skie albumy i dwie płyty nomino-wane do „Fryderyka”. Koncerto-wał w większości krajów Unii Eu-ropejskiej, w USA, Kanadzie, Ro-sji, Izraelu. Początek koncertu 19 września o godzinie 20.00. Wstęp, jak zwykle w ogrodzie Muzeum Sopotu, bezpłatny. (as)

Sopot. Ogłoszenie laureatów Sopockiej Muzy

już 8 października

Kapituła wybrała 4

września br. obradowała ka-pituła przyznająca coroczne nagrody „Sopockiej Muzy”

w dziedzinie kultury i nauki. W jej skład wchodzili ludzie kultury, na-uki, sztuki, przedstawiciele Urzędu Miasta, oraz trójmiejscy dzienni-karze. W dziedzinie kultury do na-grody nominowani zostali: Iwona Borawska – Radio Gdańsk, Ga-briela Danielewicz – pisarka, Ja-dwiga Lesiecka – malarka, Krysty-na Łubieńska – aktorka i Barbara Marcinik – III Program Polskiego

Sopot sztuką tętniący

Ruszyła 6. edycja Ulicy Sztuki

Jak co roku sopocka jesień upływa pod znakiem sztuki. Projekt popularyzacji prac artystów niepełnosprawnych powstał w roku 2004 i od razu uzyskał znaczne wsparcie ze środków unijnych. Od tej pory impreza o nazwie „Sopot – Ulica Sztuki” odbywa się rokrocznie, a jej organizatorami jest Towarzystwo Przyjaciół Sztuki w Sopocie, Urząd Miasta, oraz Stowarzyszenie Na Drodze Ekspresji.

Wszystko zaczyna się w pracowni znanej so-pockiej malarki Iza-

belli Smolany przy ulicy Obroń-ców Westerplatte. Smolana pro-wadzi tam warsztaty plastyczne dla niepełnosprawnych, a uczest-nicy tych warsztatów mają moż-ność poznać tajniki sztuk pla-stycznych. Ich prace, oraz dzieła profesjonalnych artystów zwią-zanych trwale z Sopotem są po-tem eksponowane w mieście. Na trzy tygodnie sopockie sklepy, kluby, restauracje, kawiarnie za-mieniają się w swoiste galerie sztuki. Rzeźby, obrazy, grafi ki, fotografi e oglądać można w Krzy-wym Domku, w Urzędzie Miasta, w Teatrze Atelier, Galerii 63, Mandarynce, Złotej Rybce i wie-lu innych punktach Sopotu. Wy-stawom towarzyszą koncerty i pokazy fi lmowe.

Obok artystów sopockich udział w pierwszej edycji „Sopo-tu, Ulicy Sztuki” wzięli udział Brytyjczycy z partnerskiego mia-sta Southend-on-Sea, a w roku bieżącym grupa artystów z Litwy. Od roku 2005 impreza została rozszerzona dzięki wsparciu fi -nansowemu Ministerstwa Kultu-ry i Dziedzictwa Narodowego, oraz Urzędu Marszałkowskiego Województwa Pomorskiego.

Warto dodać, że w Sopocie mieszka ponad 4 tysiące osób z mniejszą lub większą niepełno-sprawnością fi zyczną bądź psy-chiczną. „Sopot Ulica Sztuki” jest próbą (jak najbardziej uda-ną) włączenia tych ludzi w ak-tywny tryb życia miejskiego, oraz zainteresowanie wszystkich mieszkańców ich losem, a także działalnością kulturalną.

Radia, prof. Elżbieta Rosińska i Anna Sawiska – Sopot Duo. Do „Sopockiej muzy” w dziedzinie nauki zebrani zgłosili: prof. dr hab. Marcina Plińskiego, biologa mo-rza, rektora Uniwersytetu Gdań-skiego w latach 1996 – 2002 i dr. hab. Piotra Trzonkowskiego – kie-rownika Zakładu Immunologii Klinicznej i Transplantologii Gdańskiego Uniwersytetu Me-dycznego. Kapituła dyskutowała również nad przyznaniem nagro-dy „Sopocka Muza dla Młodych

Twórców”. Nominacje uzyskały Łucja Brzozowska – konserwator sztuki i Anna Reinert – malarka. W tajnym głosowaniu kapituła wybrała swoich kandydatów we wszystkich trzech kategoriach. Te-raz muszą one jeszcze zostać za-twierdzone przez Prezydenta Mia-sta Jacka Karnowskiego. Ofi cjalne ogłoszenie nazwisk zwycięzców oraz wręczeniem nagród nastąpi podczas uroczystego koncertu, który odbędzie się 8 października br. o godzinie 19.00. (bs)

Maciek Grzywacz zagra w Muzeum 19 września.

fot. m

ater

iały p

romo

cyjne

Obradom kapituły przewodniczyli prezydenci Jacek Karnowski i Wojciech Fułek.

fot. k

mz

Program Sopot, ulica Sztuki 2009 lipiec – sierpień Warsztaty plastyczne dla osób niepełnosprawnych – Pracownia, ul. Obrońców Wester-

platte 28 11 września godz. 18.00 – uroczyste otwarcie, koncert zespołu Pawilon – Pracownia, ul. Obrońców

Westerplatte 28 11-27 września Wystawa prac artystów niepełnosprawnych i profesjonalnych, 13 punktów wystawienni-

czych 11-27 września Galeria uliczna prac artystów niepełnosprawnych ul. Obrońców Westerplatte 11 września godz. 20.30 – odsłona jednego obrazu Anny Reinert – Lalala, ul. Remieślnicza 42 12 września godz. 18.00 – „Kolory kobiety” – wernisaż wystawy malarstwa Beaty Kazany – Deja Vu,

ul. Boh. Monte Cassino 38/2 15 września godz. 18.00 – „Czarny kot, biały kot” – wernisaż wystawy prac Agnieszki Żelewskiej –

Książka dla ciebie, Krzywy domek, ul. Haffnera 6 16 września godz. 18.00 – Wernisaż wystawy „Teraz My!” – Mandarynka, ul. Bema 6 17 września godz. 17.00 – Murale – wspólne malowanie na ścianie – Lalala, ul. Remieślnicza 42 19 września godz. 17.00 – Koncert fortepianowy Maksymiliana Chlewińskiego, wystawa fotografii

Iwony Flisikowskiej „Nie o to chodzi, aby mieć oczy, ale aby widzieć” – Urząd Miasta Sopotu, ul. Kościuszki 25/27

27 września godz. 18.00 – Aukcja prac – Mandarynka, ul. Bema 6

Apel Zarządu Koła Sopot Platformy Obywatelskiej RP

N i e k a ra ć R a c h o n i a !Arystoteles mawiał „Kara jest także rodzajem lekarstwa”. Jeżeli choroba kogoś dopada - leczyć bezwzględnie go należy.

A co w przypadku kiedy i chory i lekarz źle rozpoznają symptomy i zastosują nieodpowiednie leczenie? Choroba może nadal się rozwijać, może również zarażać innych. A to już tylko krok do epidemii. Epidemii braku klasy, bezczelności i głupoty.

Z dużym zażenowaniem przeczytaliśmy w prasie informację o karze, jaką sopockie struktury Prawa i Sprawiedliwości postanowiły nałożyć na swojego rzecznika. Za paradowanie w przebraniu penisa z napisem PUTIN w dniu i miejscu wizyty Premiera Rosji, Pan rzecznik ma

przeprowadzić serię spotkań z młodzieżą... I czego ich nauczy? Nietolerancji, chamskiego zachowania, kpiny z prawa i dobrych obyczajów?Kara ma być przyznaniem się do błędu i swoistą pokutą za nie, ma przeciwdziałać podobnym czynom w przyszłości. Tymczasem

Pan Rachoń dostał nagrodę - ma spotykać się z młodymi ludźmi i lansować własną osobę. Będzie brylował, naciągał rzeczywistość, manipulował. Sam przecież na łamach prasy zapowiadał, że żadna to kara dla niego i wręcz się z niej cieszy. Niepokojem napawają

również wypowiedzi o ewentualnych ekspertach mających uczestniczyć w spotkaniach. Czy będą to politolodzy, historycy, rzeczywiste autorytety? Czy może tuby partyjne?

To kara dla Pana Rachonia, czy element nieustającej kampanii wyborczej?Apelujemy do struktur partyjnych PiS-u o wymierzenie rzeczywistej kary za nieobyczajne zachowanie tego młodego człowieka.

Z poważaniem,Zarząd Koła Sopot Platformy Obywatelskiej RP

Page 7: riviera 08 2009a.indd

Kultura 7Sopockie co nieco

Wszystko jest poezją

Wojciech Fułek

Edward Stachura jest dla mnie i mojego pokolenia w pante-onie naszej literatury współ-

czesnej postacią nie tylko wyjątko-wo oryginalną, ale i niezwykle waż-ną, która nie tylko swoimi książka-mi i pieśniami, ale – również „ży-ciopisaniem” (jak nazwał jego twór-czość wybitny krytyk, Henryk Be-reza) kształtowała naszą wrażli-wość na słowo i innych ludzi. Ba, nawet jego słynna, wojskowa kurt-ka „douglasówka” i podróżny chle-bak awansowały do rangi swoistych symboli pokoleniowych, nadając w pewnym sensie ton młodzieżo-wej modzie lat 70-tych. Nic więc dziwnego, iż to właśnie ta oryginal-na, wysłużona kurtka odegrała jesz-cze raz ważną rolę w sopockim dniu pamięci Edwarda Stachury w 30 rocz-nicę jego tragicznej przedwczesnej śmierci, obchodzoną w Sopocie w dniu 29 sierpnia cyklem wydarzeń, przygotowanych przez Państwową Galerię Sztuki, a przygotowanych przez wiernego Stachurze i jego pa-mięci od lat – Marka Gałązkę.

To jemu zawdzięczamy pomysł nietypowego plenerowego koncer-tu na podwórku z takimi wykonaw-cami jak Jerzy Stachura – Junior, Mirosław Czyżykiewicz i Jan Kon-drak. To również on zaprosił do współpracy Marka Wajdę, który przygotował nietypową, niezwykle ciekawą wystawę fotografi czną p.t. „Wyjątek czuły”, którą wciąż można oglądać w tymczasowej siedzibie PGS-u (już w przyszłym roku gale-ria przeniesie się do reprezentacyj-nych pomieszczeń w Domu Zdrojo-wym) w Sopocie przy ul. Marii Cu-rie-Skłodowskiej. Wystawę i koncert poprzedziło „wrzucenie” poetyc-kiego kamyczka do parkowego ogródka. Nieopodal kamienia Zbi-gniewa Herberta w Parku Północ-nym, upamiętniającego sopockie ślady „Księcia Poetów” znalazł się bowiem zwykły granitowy głaz, który mógłby w tym parku tkwić od stuleci. Ten kamień to przecież nie żaden pomnik, nawet nie rzeźbiar-ski akcent, ale po prostu nieco-dzienna pamiątka po ważnym – również dla Sopotu – poecie. Umieszczony na nim krótki cytat (pochodzący przecież nie tylko z piosenki Stachury): „Nie rozdzio-bią nas kruki ni wrony” to swoiste motto i memento jednocześnie. Rzucona na kamień wojskowa kurtka, jakby przypadkiem zosta-wiona tu niegdyś przez poetę przy-pominała też jego związki z Sopo-tem, mało do tej pory znane, a może nieco zapomniane? Może

warto je zatem przy tej okazji choć trochę przypomnieć, bowiem pio-senkarski recital, jaki Stachura przygotował kiedyś dla sopockiej Bałtyckiej Agencji Artystycznej no-sił właśnie taki sam tytuł, jak wyry-ta na kamieniu inskrypcja.

Sted w Sopocie bywał dość czę-sto, zatrzymując się zawsze w go-ścinnym domu przy ul. Bolesława Chrobrego, u zaprzyjaźnionej z nim poetki i nauczycielki języka polskiego z sopockiego I LO, do którego wtedy uczęszczałem, Inki Jerzak. Tam też, jeszcze jako lice-alista zaczytany w „Całej jaskrawo-ści” i „Siekierezadzie”, poznałem kiedyś Stachurę podczas jednego z takich sopockich pobytów, uczestnicząc później w kilku jego autorskich spotkaniach w studenc-kich klubach Sopotu i Gdańska. Tamto spotkanie pozostawiło trwa-ły ślad i fascynację osobowością Stachury oraz nieco późniejsze przyjaźnie z Jerzym Stachurą – Ju-niorem, Jerzym Satanowskim – kompozytorem i reżyserem (dziś związanym m.in. z Teatrem Atelier im. Agnieszki Osieckiej w Sopocie), czy też fantastycznie wykonującym piosenki Steda, Markiem Gałązką (wtedy towarzyszyła mu grupa bal-ladowa „Po drodze”). A nieocenio-na Inka Jerzak ośmieliła też mnie do publikacji swoich pierwszych prób literackich i była głównym sprawcą mojej debiutanckiej, peł-nowymiarowej audycji poetyckiej na antenie Radia Gdańsk. Dziś Inka Jerzak mieszka głównie w Amery-ce, namiętnie malując kolejne pięk-ne portrety i towarzysząc swojej córce, która jest wykładowcą i pro-fesorem na amerykańskiej uczelni, specjalizując się głównie w literatu-rze słowiańskiej. Czytelnicy ostat-niego numeru „Toposu” mogli przeczytać jej esej o Henryku Gryn-bergu, a tropiciele śladów Stachury – jego listy do Inki, umieszczone w jednym z wydawnictw. A pani prof. Katarzyna Jerzak co roku odwiedza Sopot ze swoimi dziećmi, nie tylko podziwiając zmiany, ale i korzysta-jąc z nich bezpośrednio, bowiem jej syn Aleksander brał np. w tym roku udział w letnich obozach, przygoto-wywanych przez Sopocki Klub Że-glarski Hestia-Sopot.

A ja, stojąc przy tym polnym kamieniu w Parku Północnym ze sporą grupką sopocian, którzy przyszli tam uczcić pamięć Edwar-da Stachury, pomyślałem, iż byłoby wspaniale, aby stworzyć w tym Par-ku taką literacką ścieżkę, dzięki któ-rej spacerujący mogliby natknąć się tam na kolejne (po Herbercie i Sta-churze) kamienne ślady takich osób, związanych z Sopotem jak Czesław Miłosz, Agnieszka Osiecka czy Rainer Maria Rilke. Deklaruję zatem czytelnikom „Riwiery” i mieszkańcom, iż zrobię wszystko, aby taki „poetycko-literacki” szlak w sopockim Parku Północnym po-wstał, stając się nową atrakcją tego miejsca. Kamienie Herberta i Sta-chury dały bowiem fantastyczny początek kolejnej sopockiej idei, która będzie stanowić trwały hołd pamięci wobec artystów, związa-nych w rozmaity sposób z Sopotem.

Trzy koncerty Polskiej Filharmonii Kameralnej

Sopocka jesień muzyczna

Początek muzycznego sezonu jesienno-zimowego w Sopocie zapowiada się niezwykle atrakcyjnie. PFK Sopot przygotowała program, w którym znajdą się m.in. arie z oper Ludwika van Beethovena i Ryszarda Wagnera.J

uż 20 września, oraz 4 i 8 paź-dziernika z trzema koncerta-mi wystąpi orkiestra Polskiej

Filharmonii Kameralnej Sopot. Pierwszy z owych koncertów od-będzie się w sali PFK na terenie Opery Leśnej i będzie stanowił zamknięcie obchodów stulecia leśnego amfi teatru. Będzie także pożegnaniem przed zamknię-ciem Opery na dwa lata ze wzglę-du na jej modernizację. Orkie-strę poprowadzi dyrygent An-drzej Straszyński, jako soliści wystąpią sopranistka Magdalena Baryłek, oraz pianista jazzowy Cezary Paciorek. Gośćmi wie-czoru będą wiceprezydent Sopo-tu Wojciech Fułek i pisarz Paweł Huelle. Zaprezentują oni książkę Wojciecha Fułka „Od Huzarów Śmierci do Eltona Johna”, będącą monografi ą stuletniej historii Opery Leśnej. W programie mu-zycznym znajdzie się aria Leono-ry z opery Ludwika van Beetho-vena „Fidelio”, „Idylla Zygfryda” Ryszarda Wagnera, oraz przeboje muzyki rozrywkowej. Początek koncertu godzina 18.00.

Honorowe obywatelstwo Sopotu dla arcybiskupa

Drugi koncert odbędzie się 4 października o godzinie 18.00. Stanie się on ukoronowaniem uro-czystości nadania arcybiskupowi Tadeuszowi Gocłowskiemu hono-rowego obywatelstwa Sopotu. Tym

razem orkiestrą Polskiej Filharmo-nii Kameralnej będzie dyrygował jej założyciel i dyrektor Wojciech Rajski. Repertuar koncertu ma się składać z utworów poważnych, ale szczegóły oraz wykonawcy nie są jeszcze znani.

W koncercie tym zadebiutuje sala Columbus. Znajduje się ona w nowym Domu Zdrojowym w So-pocie i zapoznanie się z jej wystro-jem, oraz własnościami akustycz-nymi będzie niewątpliwie dodatko-wym magnesem przyciągającym na koncert sopocką publiczność.

Święto miastaTrzeci koncert odbędzie się

w cztery dni później, 8 październi-ka, ale tym razem nieco później – o godzinie 19.00. Będzie nosił na-zwę „Święto Miasta” i zostanie po-łączony z uroczystością wręczenia dorocznych nagród Prezydenta Miasta Sopotu w dziedzinie nauki oraz kultury i sztuki – „Sopocka Muza”. I tym razem miejscem kon-certu stanie się sala Columbus. Dyrygować będzie Wojciech Raj-ski, jako solista wystąpi Janusz Ra-dek. A w programie wielkie prze-boje polskiej muzyki rozrywkowej.

Organizatorem wszystkich trzech koncertów jest Bałtycka Agencja Artystyczna BART.

Pod naszym patronatem

VII Sopocki Festyn Organizacji Pozarządowych5

września w godzinach od 12 do 16 Skwer Kuracyjny przy sopockim molo zapeł-

nił się uczestnikami VII Sopoc-kiego Festynu Organizacji Poza-rządowych. Patronat nad tą im-prezą objął prezydent miasta Ja-cek Karnowski. Festyn jest oka-zją do promowania działalności sopockich organizacji pozarzą-dowych, ukazania efektów ich pracy, wymiany doświadczeń i wspólnej zabawy. Od początku impreza ta cieszy się ogromną popularnością. Również w tym

roku na Skwer Kuracyjny przy-byli przedstawiciele ponad 50 or-ganizacji i instytucji społecz-nych. A także setki mieszkańców kurortu.

Festyn otworzyła, jak co roku, parada pozarządowa, której uczestnicy wyruszyli sprzed ko-ścioła św. Jerzego i przeszli ulicą Bohaterów Monte Cassino na Skwer Kuracyjny.

Ważnym i tradycyjnym już wydarzeniem Festynu było wrę-czenie nagrody Prezydenta Mia-sta Sopotu „Sopockie Serce”. Na-

grodę stanowi statuetka, oraz gratyfi kacja fi nansowa w wyso-kości 5 tysięcy złotych, które przyznawane są organizacji naj-lepiej służącej miastu i jego mieszkańcom.

W tym roku otrzymało ją So-pockie Stowarzyszenie na Rzecz Osób Niepełnosprawnych Inte-lektualnie „Tęczowy Dom”; wy-różnienie przypadło Stowarzy-szeniu „Sopocki Dom”.

W ramach Festynu odbyły się Targi Organizacji Pozarządo-wych TOP 2009, gry sportowe,

konkursy z nagrodami, zabawy fantowe, pokazy Sopockiej Stra-ży Pożarnej i grupy antyterrory-stycznej, warsztaty artystyczne i dziennikarskie, występy ta-neczne, koncerty. Pomoc w orga-nizacji festynu zapewniły: Kąpie-lisko Morskie Sopot, Sopockie Stowarzyszenie Profi laktyki i Promocji Zdrowia „Meander”, Caritas, ZHP. Całość została zre-alizowana przy wsparciu Urzędu Miasta Sopotu. (bs)

Arcybiskup Tadeusz Gocłowski Honorowym Obywatelem Sopotufot

. kmz

Felieton

Page 8: riviera 08 2009a.indd

8 Biznes www.riviera24.pl

Sopot. Ergo Hestia proponuje

Nowe pakiety ubezpieczeniowe Większość ludzi ma bardzo nikłe pojęcie gdzie, na co i od czego można się ubezpieczyć. Najczęściej mówimy: jakoś to będzie, a potem dochodzi do tragedii, kiedy pożar strawi nasz dom, powódź zaleje gospodarstwo, albo sami doznamy ciężkiej kontuzji po poślizgnięciu się na nieodśnieżonym chodniku, a w portfelu zabraknie pieniędzy na pokrycie szkód. Przed skutkami nieszczęść można się jednak zabezpieczyć. Pomocna w tym może okazać się sopocka Ergo Hestia, która przygotowała szeregi nowych pakietów ubezpieczeniowych. O szczegółach oferty rozmawiamy z jej pracownikami.

Konrad Franke

Naszym pierwszym roz-mówcą jest p. Małgorzata Sztabińska, dyrektor biu-

ra ubezpieczeń indywidualnych Ergo Hestii. Nasza rozmowa do-tyczy szkoły. Mało kto wie, że w polskich szkołach dochodzi w ciągu roku do około stu tysięcy wypadków. Złamanie kończyn górnych lub dolnych, stłuczona głowa, rany cięte – to najczęstsze przykłady brawury, lekkomyśl-ności, lub zwykłego zagapienia. W tym przypadku, gdy dochodzi do uszczerbku na zdrowiu, szko-ły oferują dzieciom ubezpiecze-nie zwane NNW (od następstw nieszczęśliwych wypadków).

Takie ubezpieczenie nie po-krywa jednak skutków wszyst-kich zdarzeń np. zniszczenia szkolnej umywalki, wybicia szy-

Sopocki ubezpieczyciel zajął drugie miejsce na rynku polis majątkowych

Hestia nie odczuwa skutków kryzysuW

pierwszym półroczu 2009 roku składki ubezpieczeniowe so-

pockiej Grupy Ergo Hestia wy-niosły jeden miliard 446,9 milio-nów złotych. W tym składki ubezpieczeń majątkowych to mi-liard 293,4 miliony, oraz ubez-pieczenia na życie 153,5 miliony. Tym samym dynamika sprzeda-

ży ubezpieczeń majątkowych Hestii wyniosła 120 %, przyno-sząc fi rmie 41,7 milionów zysku netto. Natomiast zysk z ubezpie-czeń na życie wyniósł 5,2 milio-nów złotych.

Drugie w Grupie Ergo Hestia Moje Towarzystwo Ubezpieczeń S.A. zebrało 207,9 milionów, ma-jąc dynamikę sprzedaży 133 %

i zysk netto 9,2 milionów zło-tych. Powyższe wyniki zapewni-ły Ergo Hestii drugie miejsce na rynku polis majątkowych.

– Ten sukces jest efektem 18 lat pracy i budowy przewag konkurencyjnych Ergo Hestii, wśród których szczególne znacze-nie ma konsekwentna dbałość o jakość świadczonych usług –

mówi p. Małgorzata Makulska, wi-ceprezes Zarządu Grupy Ergo He-stia. – Ma to swój konkretny wy-miar w procesie likwidacji szkód. Doskonalimy ten model we wszyst-kich obszarach biznesu. Jest już roz-poznawalny i wielokrotnie uznawa-ny za najlepszy na rynku. Mamy tutaj wiele dobrych doświadczeń i pomysłów na przyszłość.

Strategia działań sopockiego ubezpieczyciela na najbliższe lata przewiduje wykorzystanie potencjału drzemiącego w spół-kach tworzących Grupę Ergo He-stia. Firma zamierza w dalszym ciągu rozbudowywać sieć dostę-pu do oferty ubezpieczeniowej, oraz rozwijać wysokojakościowy serwis posprzedażowy. Działa-

niom tym będzie towarzyszyła szeroka komunikacja marketin-gowa z rynkiem. Pozycja wiceli-dera zdobyta dzięki dynamice sprzedaży, ma szczególny wy-miar w czasie, kiedy skutkiem kryzysu światowego spowolnie-niu uległy niektóre kategorie ubezpieczeń. (kf)

by podczas gry w piłkę, czy też kosztów leczenia kolegi, przy-padkiem zepchniętego przez roz-hukanego nastolatka ze schodów. Od płacenia za remont w szkole, czy za leczenie kolegi chroni na-tomiast ubezpieczenie OC.

Polisa dla urwisaPosiadanie polisy OC zapew-

nia rodzicom ochronę fi nansową za szkody wyrządzone przez ich dziecko zarówno w szkole i na boisku szkolnym, jak i w drodze na lekcje, oraz na szkolnych wy-

cieczkach, tak krajowych jak za-granicznych.

– Cena takiej polisy jest nie-porównywalnie niższa niż koszty, na jakie możemy być narażeni, gdy my lub nasze dziecko wyrzą-dzimy komuś szkodę – mówi dy-rektor Sztabińska. – Wśród Pola-ków rośnie świadomość, że mogą domagać się odszkodowania od sprawcy i że sami mogą być po-ciągnięci do odpowiedzialności. Należy pamiętać, że oferowana ochrona w ramach ubezpieczeń OC obejmuje nie tylko szkody po-

wstałe w związku z opieką nad dziećmi, lecz także szereg innych zdarzeń związanych z życiem prywatnym, na przykład użytko-wanie nieruchomości, czy też sprzętu sportowego.

Ubezpieczenie OC można wykupić dla wszystkich człon-ków rodziny, niezależnie od ich wieku. Pełnoletni uczniowie mogą nabyć taką polisę na wła-sną rękę. Polisa kosztuje mniej, gdy znajdzie się w pakiecie ra-zem z ubezpieczeniem domu lub mieszkania. Można ją jednak za-kupić jako samodzielny produkt. Jej posiadanie pokrywa także koszty wynagrodzenia rzeczo-znawców i koszty sądowe.

W ramach pakietu Hestia 7 koszt rocznego ubezpieczenia OC na kwotę 200 tysięcy złotych wy-nosi 30 złotych. Każda następna osoba ubezpieczona w ramach tego pakietu płaci składkę w wy-sokości 5 złotych. Za dzieci do 18 roku życia składka dodatkowa w ogóle nie jest pobierana. Nato-miast w przypadku ubezpieczenia poza pakietem płacimy rocznie 45 złotych i jesteśmy zabezpiecze-ni na kwotę 100 tysięcy złotych.

Ochrona dla restauratorów

Kolejnym naszym rozmówcą jest p. Damian Andruszkiewicz, dyrektor Biura Ubezpieczeń Ma-łych i Średnich Przedsiębiorstw Ergo Hestii. Dyrektor zwraca uwagę na zagrożenia, na jakie mogą być narażeni właściciele szkolnych barów i małych, osie-dlowych restauracyjek.

– Polacy coraz częściej pocią-gają do odpowiedzialności wła-ścicieli takich zakładów – mówi. – Brudne sztućce, przetermino-wane produkty, niedogotowane warzywa, a nawet zanieczyszcze-nie potraw kawałkami drewna czy gumy – to wszystko staje się przedmiotem rozpraw sądowych i może kosztować restauratora nawet kilka tysięcy złotych.

Kontrole lokali gastrono-micznych są bezlitosne. Inspek-torzy natrafi ają na przetermino-wane jedzenie, na produkty przechowywane w zbyt wysokiej temperaturze, na kaszlących i ki-chających kucharzy i kelnerów. Konsekwencje niewłaściwego przygotowywania i serwowania dań są nieraz bardzo bolesne.

Przekonali się o tym niedawno właściciele baru szybkiej obsługi w Australii. Rodzice 11-letniej dziewczynki, która zatruła się salmonellą po zjedzeniu kanap-ki, zażądali od właściciela lokalu odszkodowania w wysokości 10 milionów dolarów.

Mimo ewidentnego zagroże-nia bary i jadłodajnie rzadko za-bezpieczają się przed roszczenia-mi klientów. Choć taka możli-wość istnieje dzięki ubezpiecze-niu odpowiedzialności cywilnej z tytułu prowadzonej działalno-ści gospodarczej. Umożliwia to wykupienie polisy za szkody wy-rządzone osobom trzecim przez rzecz wypuszczoną do obrotu.

– Świadomość ubezpieczenio-wa wielu właścicieli, szczególnie Polisa dla urwisa to niewielki koszt, a korzyść może być ogromna

fot. W

ojtek

Jaku

bows

ki / K

FP

Właściciele wielu restauracji nie biorą pod uwagę, że rozmiar potencjalnej szkody wyrządzonej klientowi potrafi być olbrzymi.

fot. k

mz

Page 9: riviera 08 2009a.indd

Nr 08(41) 15 września – 14 października 2009 InwestycjeGdańsk. Nowa linia produkcyjna,

nowe miejsca pracy

Flügger inwestuje w Kokoszkach

Niewiele ponad rok trwała budowa hal fabrycznych duńskiego koncernu Flügger A/S, wiodącego w Europie producenta farb dekoracyjnych, lakierów i tapet. 3 września br. w gdańskiej dzielnicy Kokoszki, odbyło się oficjalne otwarcie nowego obiektu. W nowoczesnym budynku o powierzchni 7 500 m² znalazły się biura, centralny magazyn i hala produkcyjna. Tym samym Gdańsk stał się centrum logistycznym koncernu dla Europy Środkowej i Wschodniej.

Krzysztof M. Załuski

W uroczystości otwarcia no-wego obiektu koncernu Flügger w Gdańsku wzię-

ło udział ponad 150 gości z Polski i krajów skandynawskich, w tym ambasador Królestwa Danii Hans M. Kofoed-Hansen oraz dyrektor ge-neralny koncernu Flügger – Søren P. Olesen. Wśród gości znaleźli się także dwaj wiceprezydenci Gdańska Maciej Lisicki i Wiesław Bielawski oraz wiceprezydent Sopotu Woj-ciech Fułek. Obecny był również Mariusz Białek, prezes spółki Allcon, która wybudowała fabrykę.

Flügger A/S jest duńską spółką akcyjną notowaną na giełdzie w Ko-penhadze. Firma została założona w Hamburgu w roku 1783 przez J. D. Flüggera. W roku 1890 Flügger roz-począł działalność w Danii. Obec-nie koncern posiada fabryki w Da-nii, Szwecji i Islandii oraz ponad 400 sklepów na terenie Danii, Nor-wegii, Szwecji, Polski i Chin.

Gdańska inwestycja jest waż-nym elementem w nowej długo-terminowej strategii rozwoju kon-cernu. Supernowoczesna fabryka, wyposażona w dwie kompletne li-nie produkcyjne będzie zaspakajać popyt na tapety nie tylko w Polsce, lecz także w północnej, środkowej i wschodniej Europie, oraz w Azji, w tym również w Chinach.

Na budowę fabryki duński koncern otrzymał 23 miliony złotych dotacji, pochodzących z unijnego programu „Innowa-cyjny Program Ekonomiczny”. Przy budowie fabryki użyto naj-nowszych technologii, dzięki którym możliwa będzie szybka i elastyczna produkcja okładzin ściennych. Nowe kolekcje będą drukowane w Gdańsku, nato-miast produkcja istniejących już kolekcji będzie kontynuowana w fabryce w Faaborg w Danii. Produkcja tapet w Polsce roz-pocznie się wiosną 2010 roku.

W Kokoszkach poza halą produkcyjną umiejscowiono również centralny magazyn, z miejscem na 3200 palet, co pozwoli gdańskiej fabryce stać się centrum logistycznym dla całej Europy Środkowej i Wschodniej. W części admini-stracyjnej budynku mieścić się będzie między innymi nowe centrum edukacji. Po urucho-mieniu pełnej produkcji kon-cern Flügger stworzy w sumie 175 nowych miejsc pracy.

W Polsce koncern posiada obecnie 41 sklepów, a ich liczba stale wzrasta.

tych małych restauracji, jest niska i niemały procent z nich nie posia-da ubezpieczenia OC – mówi dy-rektor Andruszkiewicz. – Nie bio-rą pod uwagę, że wszelkie roszcze-nia będą musieli pokryć z własnej kieszeni. A rozmiar potencjalnej szkody potrafi być olbrzymi.

Dzięki posiadanej polisie od-powiedzialność za naprawienie szkody i pokrycie jej kosztów przechodzi na fi rmę ubezpiecza-jącą. Ona pokrywa także honora-rium rzeczoznawców i koszty obrony sądowej. Oferta skierowa-na jest zarówno do przedsiębior-ców prowadzących od lat działal-ność gastronomiczną, jak i do właścicieli sezonowych fast-fo-odów, czy też budek z lodami. Oni mogą wykupić ubezpieczenie od-powiedzialności cywilnej w wersji krótkoterminowej. Oczywiście

cę zastępczego. Właściciel samo-chodu, który uległ wypadkowi, zepsuł się, lub został skradziony, może na okres do dwóch tygodni otrzymać pojazd zastępczy. Pasa-żerowie nie posiadający prawa jazdy mogą też liczyć na kierow-cę zastępczego, w przypadku, gdy prowadzący auto zachorował lub z powodu odniesionych ob-rażeń nie może zasiąść za kie-rownicą. Zastępca dowiezie ich bezpiecznie do miejsca zamiesz-kania. Jeśli kierowca lub pasaże-rowie znajdują się w stresie po kraksie, ubezpieczyciel zapewni im fachową opiekę psychologa.

Reasumując we wszystkich wariantach ubezpieczenia klient Hestii może liczyć na dowóz pali-wa, naprawę auta na miejscu, transport przyczepy, infolinię sa-mochodową. Dodatkowo można

w takim przypadku składka jest niższa, proporcjonalna do długo-ści okresu ubezpieczeniowego. I tak przykładowo roczne ubez-pieczenie OC zakładu gastrono-micznego na kwotę 100 tysięcy złotych kosztuje 130 złotych.

Udogodnienia dla kierowców

Z dniem 1 września Ergo He-stia wprowadziła szereg udogod-nień dla kierowców samocho-dów, którzy z takich czy innych przyczyn znaleźli się w opałach. I tak asystenci Hestii załatwią holowanie samochodu na długo-ści do 500 kilometrów, zapewnią opiekę psychologa, oraz kierow-

wykupić następujący zestaw usług: psychologa, parking strze-żony, złomowanie pojazdu nie nadającego się do remontu, od-biór i dostarczenie samochodu po naprawie, transport lotniczy powyżej tysiąca kilometrów.

Atak piratówPorwanie statku przez pira-

tów do niedawna wydawało się Polakom wydarzeniem egzotycz-nym i kojarzyło się z dalekimi rejonami Azji czy Afryki. Nie-dawny atak na statek rosyjski wykazał jednak, że również na Bałtyku może nas spotkać cał-kiem niemiła i niebezpieczna przygoda. O tym jak zabezpie-

czyć siebie i ładunek przed napa-ścią morskich rozbójników roz-mawiamy z p. Marcinem Ługow-skim z Biura Ubezpieczeń Pod-miotów Gospodarczych Ergo Hestii.

– Do niedawna tego rodzaju pakiety oferowały jedynie zagra-niczne towarzystwa ubezpiecze-niowe. Obecnie oferują je także polskie fi rmy, między innymi Ergo Hestia. Nasze ubezpiecze-nie chroni właściciela ładunku między innymi od zniszczenia mienia przez piratów, którzy na-padli statek podczas rejsu – mówi Marcin Ługowski. – A tych napaści jest coraz więcej. Najbar-dziej niebezpieczne są akweny rejonu Zatoki Adeńskiej, wy-brzeża somalijskiego i wejścia na Morze Czerwone. A także Zatoka Gwinejska, wybrzeża Nigerii,

delta rzeki Niger. Na piratów na-tknąć się można również w Cie-śninie Malakka, pomiędzy Indo-nezją a Malezją, oraz w rejonach Półwyspu Indyjskiego, szczegól-nie pomiędzy Indiami, a Sri Lan-ką. Wykupienie ubezpieczenia dla transportu jest oczywiście kosztowne, ale należy pamiętać, że cena takiego ubezpieczenia jest nieporównywalnie mniejsza względem wartości szkody wy-wołanej atakiem piratów. Dlate-go warto pomyśleć o polisie. Tym bardziej, że w Ergo Hestia nie podnosimy stawek za ubezpie-czenie transportu w rejonach szczególnie zagrożonych działal-nością piratów.

fot. k

mz

Ergo Hestii zapewnia nie tylko holowanie uszkodzonego samochodu, lecz także cały szereg innych udogodnień

fot. M

aciej

Kosy

carz

/ KF

P

O tym jak niebezpieczna może być morska podróż przekonują się coraz częściej nie tylko armatorzy przedsiębiorstw żeglugowych, dlatego nim ruszymy w morze warto ubezpieczyć siebie i ładunek.

Fabryka Flügger A/S w Gdańsku wyposażona jest w dwie supernowoczesne linie do produkcji tapet.

fot. k

mz

fot. k

mz

Po części oficjalnej w fabrycznej hali pojawiły się modelki ubrane w… tapety! Wszystkie sukienki projektu Marty Trojanowskiej zainspirowane były motywami cieszącymi się największym uznaniem klientów koncernu Flügger.

9

Page 10: riviera 08 2009a.indd

10 Historia www.riviera24.pl

Gdańsk sprzed sześciu dekad

Do woja marsz!Życie studenta, chyba we wszystkich epokach i pod każdą szerokością geograficzną, nacechowane jest beztroską. Po latach, nawet najcięższe egzaminy zdawane z trudem u najsurowszego profesora wydają się idyllą w porównaniu z monotonią codziennej pracy i obowiązkami rodzinnymi. Oczywiście pod warunkiem, że żyje się w normalnym kraju. A Polska na przełomie lat 40. i 50. krajem takim na pewno nie była. Czym jest komunistyczny totalitaryzm studenci Politechniki Gdańskiej mieli się przekonać z chwilą wprowadzenia do programu zajęć Studium Wojskowego. Stało się to w roku akademickim 1949/1950.

Stanisław Załuski

Władze Polski Ludowej, zwłaszcza w pierwszej połowie lat pięćdzie-

siątych ubiegłego wieku, jako najważniejsze zadanie uznały rozwój przemysłu ciężkiego z ukierunkowaniem na przemysł zbrojeniowy. Wkrótce w Polsce zadymiły tysiące kominów fa-brycznych. Równocześnie, w związku ze straszliwymi znisz-czeniami wojennymi, konieczna stała się odbudowa infrastruktu-ry miejskiej. Miliony ludzi wy-rwanych ze wsi i skierowanych do pracy w kopalniach, hutach i stalowniach musiały mieć za-pewniony dach nad głową. Jeśli nie własne mieszkanie, to przy-najmniej łóżko w hotelu robotni-czym. Stąd wynikało olbrzymie zapotrzebowanie na inżynierów różnych branż.

Wkrótce okazało się, że kraj będący satelitą imperium rzą-dzonego przez Józefa Stalina, równie pilnie potrzebuje ofi ce-rów. Narastająca od paru już lat zimna wojna, lada dzień mogła przeobrazić się w gorącą, a wtedy nowo upieczeni inżynierowie po-winni byli mieć za sobą prze-szkolenie wojskowe. Do roku 1949 absolwenci wyższych uczel-ni odbywali trwającą rok służbę wojskową, przechodząc do cywi-la w randze podporuczników. Opóźniało to jednak start zawo-dowy młodych mężczyzn i na ta-

kie opóźnienie Polska Ludowa nie mogła sobie pozwolić.

Zdecydowano więc połączyć jedno z drugim. Do i tak już przeładowanego programu skró-conych do trzech lat studiów po-litechnicznych, dołączono jesz-cze jeden przedmiot: Studium Wojskowe. Wygospodarowano nań jeden dzień w tygodniu, czy-li sześć godzin wykładów i w ni-kłym zakresie ćwiczeń polo-wych. Brak ćwiczeń miał być zrekompensowany zajęciami na poligonie podczas wakacji po drugim i trzecim roku studiów. Wszystko to oznaczało znaczne ograniczenie czasu na naukę przedmiotów fachowych, oraz letnie praktyki studenckie, ale takimi drobiazgami nikt sobie nie zawracał głowy.

Studium zniewoleniaStudium Wojskowe zostało

wprowadzone do programu stu-diów na początku roku akade-mickiego 1949/1950. Dla mnie i moich kolegów, rozpoczynają-cych w tym czasie studia, było więc okresem pionierskim i dzię-ki temu w pewnym sensie ulgo-wym. Przede wszystkim nie po-myślano, aby nas zaopatrzyć w mundury. W biednych powo-jennych latach prawie każdy młody człowiek dysponował jed-nym, przeważnie mocno już zno-szonym garniturem. Przywdzie-wał go zarówno idąc na uczelnię, na randkę z dziewczyną, na po-chód pierwszomajowy, na nie-dzielną mszę i oczywiście rów-nież na zajęcia Studium Wojsko-

wego. Te cywilne łachy sprawiły, że nasz rocznik ominęły takie miłe ćwiczenia, jak czołganie się w błocie lub śniegu, czy też ko-menda: „lotnik, kryj się!”, po któ-rej należało natychmiast paść na ziemię w miejscu, gdzie się aku-rat stało lub szło, na przykład po środku kałuży. Po jakimś czasie niedogodność ta (przykra zwłasz-cza dla zawodowych kaprali i sierżantów, którzy chętnie „po-bawiliby się” ze studencikami) została naprawiona. W dniu ćwi-czeń wydawano uczestnikom Studium jakieś sprane i połatane drelichy, ale te wydarzenia nie dotyczyły już naszego rocznika.

Niemniej Studium od samego początku stało się najbardziej nielubianym, zarazem jednym z najważniejszych przedmiotów, bijąc w tym zakresie matematy-kę, wytrzymałość materiałów, budownictwo stalowe czy też żel-betowe. Politechnika Gdańska miał pierwotnie kształcić ofi ce-rów wojsk saperskich, ale po paru miesiącach przeniesiono nas do pionu łączności. Dowódcą Studium został podpułkownik Grzenia Romanowski, później-szy kontradmirał i szef politycz-ny Marynarki Wojennej. Do po-mocy miał kapitana Oleszkiewi-

cza, którego ze względu na wzrost i posturę przezwaliśmy Rososzką (rososzka, to w gwarze wojskowej długi kij z widełkami na końcu, służący do podwiesza-nia na gałęziach drzew przewo-dów telefonicznych).

Bardzo prędko pułkownik Grzenia został głównym politru-kiem uczelni. Jego władza prze-wyższała władzę rektora, dzieka-nów i profesorów. Wystarczało jedno jego słowo, aby student, który podpadł na zajęciach Stu-dium, wyleciał z uczelni. Na szczęście przypadki takie były sporadyczne, co być może wyni-kało z ogólnej linii politycznej „wyprodukowania” maksymal-nej ilości inżynierów. Nie jest także wykluczone, że pułkownik, który jak mówiono, miał poza sobą szlak bojowy 1 Armii Woj-ska Polskiego, nie był tak strasz-nym komunistą, jakim nam się wydawał.

38 równoleżnikRealnym zagrożeniem stała

się wojna koreańska, która wy-buchła 25 czerwca 1950 roku. Komuniści ogłosili, że południo-wi Koreańczycy zaatakowali Pół-noc, przekraczając linię demar-kacyjną na 38. równoleżniku. Ale

Przyszli inżynierowie i oficerowie J. Gocławski i S. Garus. Beniaminów – lipiec 1951r.

Grupa studentów Inżynierii Lądowej i Wodnej Politechniki Gdańskiej na ćwiczeniach wojskowych, Beniaminów 1951 r.

for. a

rchim

um au

tora

for. a

rchim

um au

tora

Page 11: riviera 08 2009a.indd

HistoriaNr 08(41) 15 września – 14 października 2009 11Recenzja. Gabriela Danielewicz

– „Pamięci powojennego Gdańska-Wrzeszcza”

Madzia Brzeska maluje Wrzeszcz

Bohaterka „Emancypantek” Bolesława Prusa kocha wszystkich ludzi. W każdym doszukuje się ukrytego Piękna i Dobroci. To co u Prusa było ironią, Gabriela Danielewicz potraktowała serio. Jej ostatnia książka, to zbiorowa biografia około 800 ludzi, którzy po II wojnie światowej zasiedlili górny Gdańsk-Wrzeszcz. Czyli Jaśkową Dolinę z przyległościami.

Stanisław Załuski

W tej okolicy autorka spę-dziła prawie całe do-tychczasowe życie. Z

tych ośmiuset osób, o których pi-sze, większość to jej znajomi, lub znajomi znajomych. Niemal wszyscy należą do warstwy inteli-genckiej. Mnóstwo tu profesorów, zwłaszcza z Politechniki Gdań-skiej, wielu lekarzy, adwokatów, przedstawicieli kupiectwa – ci ostatni to pogardzana przez wła-dze PRL „prywatna inicjatywa”.

Idąc śladem Madzi Brzeskiej Danielewicz maluje sielsko-aniel-ski obraz tej społeczności. Wszystkie panie są co najmniej przystojne, eleganckie, dystyngo-wane, przy tym opiekuńcze – prawdziwe dobre duchy rodziny. Panowie są inteligentni, kultural-ni, pracowici. Wielu z nich zajmu-je eksponowane stanowiska, za-wdzięczając je jedynie własnym zdolnościom, tak jakby nie istnia-ły układy, nomenklatura partyjna i przynależność do PZPR.

Sprawiedliwie trzeba przy-znać, że wiedza Danielewicz o górnym Wrzeszczu jest imponu-jąca. Zna tu nie tylko ludzi, ale niemal każde drzewo, każdy kwiat, każdy dom ukryty w ziele-ni. I maluje ten świat z ogrom-nym sentymentem, choć jako się rzekło – przesłodzonym.

Mankamentem książki jest jej ogólnikowość. Pisząc o swych ośmiuset bohaterach autorka zale-dwie w paru przypadkach wycho-dzi poza stereotypy. Bo to, że pani chodziła na spacery z pieskiem, a pan lubił grać w szachy, to napraw-dę niewiele o nich mówi.

Autorka popełniła parę drob-nych, ale ewidentnych błędów. Ka-mienica przy alei Grunwaldzkiej 25/27, w której mieściła się restau-racja „Bachus” nie została rozebra-na, jak pisze Danielewicz, w roku 1948, lecz znacznie później, w trakcie poszerzania Grunwaldzkiej i budowy drugiej jezdni. A znana pianistka Krystyna Jastrzębska nie mieszkała przy ulicy Sienkiewicza 8, lecz 9. Wiem o tym, ponieważ zajmowałem lokal w tym samym domu co rzeczona artystka.

Kryteria, jakimi kierowała się Danielewicz w wyborze owych 800 bohaterów nie są jasne. Gdy już mowa o Sienkiewicza nr. 9 (a nie 8!) nie wiadomo, dlaczego autorka pisze właśnie o Jastrzęb-skiej, a pomija mieszkającego w tym samym domu profesora Le-cha Kadłubowskiego, głównego projektanta odbudowy Główne-go Miasta w Gdańsku, czy istnie-

jącą na parterze budynku „Ce-rownię artystyczną” pani Ko-smatko. Był to jeden z nielicz-nych zakładów krawieckich wrzeszczańskiej „prywatnej ini-cjatywy”, który zdołał przetrwać czasy stalinowskie i prosperował do późnej starości jego właści-cielki. Takie przykłady można mnożyć, praktycznie każdy kto miał sąsiadów wybijających się ponad przeciętność mógłby wy-stąpić z podobnym zarzutem.

Marginalnie potraktowana zo-stała wrzeszczańska gastronomia. W rozdziale pt. „Przybytki Lukullu-sa” Danielewicz wymienia szereg lokalików-efemeryd, które powsta-ły tuż po wojnie i w krótkim czasie zawiesiły działalność. „Warsza-wianka”, „Bristol”, Moulin Rouge”, „Pod Orłem” jeśli istniały, to nie dłużej jak do końca lat czterdzie-stych. Z „kultowych” lokali peere-lowskiego Wrzeszcza usytuowa-nych przy alei Grunwaldzkiej autor-ka pisze o kawiarni „Morskiej”, wspomina o restauracji „Pod Ko-minkiem”, oraz o „Akwarium”, któ-re nie wiadomo dlaczego jawi się jej jako siedlisko marynarzy obcych bander i prostytutek (jako osoba dobrze wychowana nazywa je „Có-rami Koryntu”). W rzeczywistości „Akwarium” było dancingiem, ze świetną jak na tamte czasy muzyką taneczną, gdzie bez awantur i inter-wencji milicji bawiła się wrzesz-czańska (i nie tylko wrzeszczańska) młodzież.

W książce nie ma ani słowa o równie eleganckiej kawiarni „Olimp” na szczycie „dewizowca” u zbiegu alei Grunwaldzkiej i Par-tyzantów. Ani o największym kombinacie gastronomicznym (re-stauracja, kawiarnia i bar samoob-sługowy) „Cristal”, czy o bardzo popularnej restauracji „Współcze-sna” usytuowanej, również na Grunwaldzkiej pomiędzy ulicami Konopnickiej i Waryńskiego. Au-torka myli się też pisząc, iż dniami bezmięsnymi w peerelowskich za-kładach gastronomicznych były wtorek i czwartek. Dniem tym był oczywiście poniedziałek, co społe-czeństwo przyjmowało jako złośli-wość wymierzoną w Kościół (dla-czego poniedziałek, a nie piątek?).

Pisanie o przeszłości zawsze niesie za sobą ryzyko błędów. Opi-sując swój nostalgiczny Wrzeszcz z pierwszych dziesiątków lat istnie-nia PRL Danielewicz powinna była mniej polegać na pamięci własnej i swoich przyjaciółek, a więcej czasu poświęcić wertowaniu dokumen-tów, choćby tylko roczników „Dziennika Bałtyckiego”, „Głosu Wybrzeża” i „Wieczoru Wybrzeża”. Pisma te miały rozbudowany dział miejski i nie pomijały ważnych dla miasta i dzielnicy wydarzeń. W ten sposób książka zyskałaby na atrak-cyjności i wiarygodności.

Gabriela Danielewicz – „Pamięci po-wojennego Gdańska-Wrzeszcza”, Dru-karnia „Apis” 2009 r., s. 202, cena 20 zł.

już 29 czerwca komunikat wo-jenny donosił o zdobyciu Seulu. Trzeba było wielkiej naiwności, aby uwierzyć, że w ciągu trzech dni agresorzy, nie tylko zostali odparci przez niczego nie spo-dziewające się wojska ludowe, lecz zostali również sromotnie pobici i zmuszeni do opuszcze-nia swojej stolicy.

Wkrótce z jednej strony do boju stanęła armia USA, a z dru-giej Chińczycy w liczbie około miliona tzw. „ochotników”, oraz nieznana ilość radzieckich do-radców. Zapowiadała się więc wojna na dużą skalę, jakby prelu-dium do bezpośredniego starcia dwóch super-mocarstw. Wielu moich kolegów ogarnął wtedy strach przed wysłaniem nas w ramach polskiego kontyngen-tu do Azji. Jako uczestnicy Stu-dium Wojskowego byliśmy czyn-nymi żołnierzami. Wystarczyło zebrać batalion na dziedzińcu przed głównym gmachem uczel-ni, pomaszerować na stację i za-ładować towarzystwo do wago-nów. Do tego na szczęście nie do-szło. A o tym jak wygląda życie w mundurze mieliśmy się przeko-nać dopiero podczas następnych wakacji, w lipcu 1951 roku.

Pluton, odlać się! 30 czerwca, tuż po zakończe-

niu sesji egzaminacyjnej, o piątej rano pułkownik Grzenia Roma-nowski wygłosił do nas przemó-wienie, przypominając zasadę, że „im więcej potu na ćwicze-niach, tym mniej krwi w boju”. Z walizkami w rękach pomasze-rowaliśmy na rampę przy Bramie Oliwskiej, skąd towarowymi wa-gonami powieziono nas do Le-gionowa, a następnie na leśny przystanek Dąbkowizna, na tra-sie z Legionowa do Radzymina. Kwaterowaliśmy w sosnowym

borze, niedaleko wsi Beniami-nów.

Na początek zapędzono nas do łaźni, następnie wydano woj-skowe łachy. Każdy otrzymał sta-ry sprany mundur, kalesony, podkoszulek, kamasze podbite gwoździami i onuce. Dostaliśmy także sienniki, które trzeba było wypchać słomą, po dwa koce i prześcieradła, oraz zagłówek, również wypchany słomą. Na-mioty mieściły po 24 osoby, czyli pluton szeregowców, plus dowo-dzącego nimi podofi cera.

Żołnierski dzień trwał od 5 rano do 22. 17 godzin harówki, przeplatanej obijaniem się i 7 go-dzin snu. Trochę za mało na sen, zważywszy, że zawsze był jakiś ruch po capstrzyku, a już na kil-kanaście minut przed piątą, co bardziej nerwowi lub gorliwi zrywali się z legowisk, w oczeki-waniu na sygnał do codziennych zajęć.

– Pobudka! Pobudka! – Cały las rozbrzmiewał jednym sło-wem. Podofi cerowie upajali się nim, jak tenorzy arią, którą chcą oczarować i podbić widownię. Na pół przytomni, w kalesonach, podkoszulkach i butach wybie-galiśmy z namiotów na łąkę.

– Pluton, odlać się! – padał pierwszy rozkaz.

Kilkadziesiąt strumyków ury-ny spływało bezszelestnie na sre-brzącą się rosą trawę. Po tym za-biegu i krótkiej rozgrzewce na-stępowało mycie i golenie się pod prysznicami w zimnej wodzie (ciepła była raz na tydzień, w so-botę), oraz porządkowanie na-miotów. Szarża ogromną wagę przywiązywała do równego za-ścielania łóżek, a wieczorem układania odzieży w tzw. kostkę. Wystarczył mały wzgórek, drob-na zmarszczka na kocu, aby wo-bec delikwenta, a czasem całej

drużyny stosowano sankcję, zwaną „pilotem”. Koce, przeście-radła, sienniki fruwały w powie-trzu, trzeba je było błyskawiczne pozbierać, ułożyć z powrotem na miejsce, wyrównać.

Kadra kochała się również w śpiewie. Kiedyś stało się to przyczyną małego buntu, no może świadomej niesubordyna-cji. Po ćwiczeniach maszerowali-śmy do stołówki, nad kompanią unosił się tuman kurzu, pył wci-skał się do nosa, do ust, śpiew zamierał w wyschniętych gar-dłach. Już byliśmy blisko stołów-ki, gdy prowadzący nas podofi -cer dał komendę: „W tył zwrot”, a następnie: „Śpiew!” Parę ni-kłych głosów tylko go rozwście-kliło. Maszerowaliśmy w tę i na-zad, śpiew był coraz cieńszy, gło-sy protestu coraz donioślejsze. Ktoś z ofi cerów to zauważył, dał polecenie wprowadzenia kompa-nii do stołówki.

Praca, sen i grochówkaJedzenie z reguły było podłe.

Nieśmiertelna grochówka z su-chym chlebem, czarna zbożowa kawa do wszystkich posiłków, od święta jajko na twardo. Narzekań na wyżywienie było sporo. Oczy-wiście skargi wypowiadaliśmy we własnym gronie. Byliśmy praktycznie ubezwłasnowolnie-ni. Wszystko odbywało się na rozkaz: praca, jedzenie, sranie, odpoczynek, sen.

Na początku trzeciego tygo-dnia pobytu w obozie odbyła się uroczystość przysięgi. W trzy-dziestostopniowym upale bata-lion przedefi lował przed pułkow-nikiem Grzenią Romanowskim i kilkoma innymi ofi cerami. Po-tem był obiad, nieco lepszy niż na co dzień. Każdemu wydano także stugramową porcję najpo-dlejszej wódki.

W rok później, na kolejny obóz wywieziono nas do Draw-ska, na największy poligon woj-skowy w Polsce. Tam traktowano nas ulgowo. Już nie byliśmy re-krutami, lecz kandydatami na ofi cerów, w przeddzień promo-cji. Trzy tygodnie upłynęły na żołnierskich zajęciach, z których w pamięci pozostał mi szturm piechoty na wzgórze zajęte przez „nieprzyjaciela”. Dano nam po kilka ślepaków do karabinów, więc huk był duży. Każdy chciał sobie postrzelać, ot zabawa doro-słych dzieci. Ostatni tydzień mi-nął na przygotowaniach do egza-minu końcowego. Nasza znajo-mość środków łączności była w tym czasie nie najgorsza. Inna sprawa na ile przeszkolenie uwzględniało postęp techniczny dokonujący się w świecie. Sprzęt, jakim posługiwaliśmy się pocho-dził z czasów II wojny światowej i był rozpaczliwie przestarzały. Jeśli nie na miarę armii polskiej, to na pewno w stosunku do tego, czym posługiwały się wojska USA, a nawet ZSRR.

Koniec obozu wspominam nostalgicznie. Rozstawałem się wówczas nie tylko z nie lubia-nym wojskiem, ale także z ży-ciem studenckim. Przede mną była już tylko czteromiesięczna praktyka dyplomowa i egzamin inżynierski. W samym środku „stalinowskiej nocy” czekało na młodych ludzi nowe życie.

Autor wspomnień w mundurze i w kamaszach. Drawsko Pomorskie, lipiec 1952 r.

for. a

rchim

um au

tora

Page 12: riviera 08 2009a.indd

12 Trójmiasto czyta www.riviera24.pl

Opowiadanie dla dorosłych

Mały KsiążeKrzysztof Maria Załuski

Nikt nie wie, kto po raz pierwszy tego garbatego karła przezwał Małym

Księciem. Nawet on chyba nie bardzo wiedział skąd się to wzię-ło. Być może kupcy, handlujący na rynku przed Katedrą warzy-wami, nazywali go tak z wrodzo-nej przekory. Albo stało się tak z powodu pospolitej perfi dii, która każe ludziom małym i sła-bym pastwić się nad jeszcze mniejszymi i jeszcze słabszymi od siebie.

Mały Książę był zamiataczem ulic. Był cudzoziemskim śmie-ciem, któremu ponoć od chwili urodzenia nie udało się wytrzeź-wieć… Mały Książę miał poma-rańczową marynarkę i brązową, wiklinową miotłę. Miał również pomarańczowy blaszany wózek z pięknie wymalowanym ogrom-nym zielonym liściem klonu. Do obowiązków Małego Księcia na-leżało zbieranie śmieci, segrego-wanie butelek i puszek oraz za-miatanie deptaku pomiędzy Ra-tuszem a placem targowym przed Katedrą.

Każdego dnia w południe Mały Książę przerywał pracę i zatrzymywał się przed Ratu-szem, z którego wychodzili bla-dzi urzędnicy ubrani w czarne garnitury i niebieskie koszule. W chwilę potem zbudowany z różowawego piaskowca budy-nek opuszczały praktykantki, se-kretarki i księgowe w stalowo-szarych żakietach. Mały Książę próbował się do nich uśmiechać, ale one odpowiadały mu tylko przypadkowym, przelotnym spojrzeniem pełnym pogardy. Wiedział, że tak samo patrzyły-by, gdyby miały przed sobą szczura z przetrąconym kręgo-słupem, albo jakieś inne mon-strum, któremu nic już nie po-może, a które mimo to żal dobi-jać… Nienawidził je za to, a jed-nocześnie pożądał.

Bezrobotni Rosjanie, Turcy i Polacy, którzy od rana pili tutaj piwo, namawiali go nie raz, żeby podbiegł do którejś z nich i zła-pał za krocze, albo za dumnie sterczące piersi… Ale on nigdy się na to nie odważył. Opierał się niższym ramieniem o wózek i grzebał śrubokrętem przy po-żółkłych, wykrzywionych jak pa-zury lwa paznokciach. Na koniec spluwał w kierunku Ratusza i od-chodził mamrocząc coś pod no-sem. Potem zwykle wlekł się pod Katedrę, gdzie, w jednej z bud z grzanym winem i piernikami, upijał się do nieprzytomności.

Któregoś z takich dni spotkał go ojciec Amedee, siwobrody ka-płan Naturalnego Kościoła Słoń-ca, Gwiazdy i Krzyża. I to wła-

śnie ojciec Amedee pozwolił Małemu Księciu uwierzyć, że jest takim samym człowiekiem, jak ci wszyscy urzędnicy, przemy-słowcy, bankierzy czy dziennika-rze… A może nawet lepszym, bo Bóg naznaczył go kalectwem, jako piętnem miłości.

Mały Książę pił grzane wino i słuchał z otwartymi ustami wszystkiego, co o życiu i śmierci miał mu do powiedzenia ojciec Amedee. Słuchał go z taką uwa-gą, że nie zauważył nawet ani kiedy minęła przerwa obiadowa, ani kiedy zapadł zmrok i wysta-wy sklepów rozbłysły feerią świateł.

– Znam ja was wszystkich maluczkich tego świata: gastar-beiterów, azylantów, wypędzo-nych do raju, wykolejeńców, stu-k¬niętych z tęsknoty za kawał-kiem kobiecego ciała… Ciebie też znam zapijaczony przybłę-do… – ojciec Amedee spojrzał Małemu Księciu prosto w oczy. – Powiedz psie niewierny, co zrobiłeś, aby ta faszystowska ma-fi a, która rządzi światem, ci wszy-scy skin-headzi z Wall-Street, przestali nas mordować i okra-dać? Co ty, synu karlicy i diabła zrobiłeś, aby nie gwałcili już na-szych praw? No odpowiedz, co zrobiłeś w tej sprawie?! Potrafi cie jedynie milczeć i łasić się do pań-skich nóg w nadziei na ochłapy!

Mały Książę spuścił głowę. Było mu ciepło i czuł się bez-piecznie. Od świata znowu od-dzielała go półprzezroczysta, ak-samitna przestrzeń, pachnąca goździkami i cynamonem. I po-myślał, że tak mogłoby być już zawsze… A jednak coś go niepo-koiło. Pchając swój pomarańczo-wy wózek, pomyślał, że musi znaleźć odpowiedź na pytanie, które postawił mu ojciec Ame-dee. Czuł wyraźnie, że jeśli tego nie zrobi, do końca życia nie za-zna już spokoju.

Przez następne dni Mały Książę starał się omijać plac przed Katedrą. Robił to, chociaż wiedział, że ojciec Amedee tam na niego czeka… Na rynku zja-wiał się dopiero około czwartej po południu, kiedy handlarze za-czynali powoli składać swoje stragany i nikt nie zwracał już na nikogo uwagi. Snuł się więc z miotłą pomiędzy stoiskami. Mijał złocone obrazki z jakimiś niebiańskimi landszaft ami, stosy bałkańskich dzbanuszków i arab-ską biżuterię. Przeciskał się mię-dzy budą z chińskimi zabawka-mi, a strzelnicą wypełniona plu-szowymi maskotkami, pomiędzy barami z tortellini, späzleami, hot-dogami i kanapkami ze śle-dziem i cebulą… Przygryzając zatłuszczone wąsy, rozbierał w wyobraźni mijane kobiety. Jego oczy błądziły między no-rymberskimi piernikami, obla-nymi białawym lukrem, a udami

całkiem młodych dziewcząt o zbyt szerokich, jak na ten wiek biodrach. Ocierał się o ukryte w baranich kożuchach piersi i pośladki, oblizywał na myśl o karminowych wargach.

Mały Książę uwielbiał patrzyć na kobiety, podglądać je przez dziurkę, którą wydłubał którejś nocy w wiórowej ścianie, oddzie-lającej jego komórkę od bazaro-wej przymierzalni. Lubił obser-wować, jak mierzą biustonosze, halki i koronkowe majtki. Wi-dząc je, rozpinał spodnie i zaczy-nał się onanizować.

Ale teraz czuł na sobie wzrok ojca Amedee, coś jakby niewi-dzialne tchnienie Wyższej Istoty Prawdy, o której wspominał mu duchowny. I to przypominało mu posłanie, które ojciec Ame-dee do niego skierował:

– Musisz obudzić świat! Mu-sisz skompromitować te nazi-stowskie świnie!

Te słowa grzechotały Małemu Księciu gdzieś w głowie jak odłamki pustej butelki, pękającej w nocy na bruku.

A potem znowu śledził wzro-kiem kobiety, które obiecał mu dać w raju ojciec Amedee, i po-myślał, że może to głupie i obrzy-dliwe, ale dla tej krótkiej chwili, kiedy mózg eksploduje zwierzę-cą rozkoszą, warto zrobić wszyst-ko… I wtedy znowu poczuł pod-niecenie, ale nie takie jak zwykle, gdy podglądał urzędniczki z Ra-tusza. Tym razem była to ta świę-ta Moc, która napełniła jego du-szę tamtego dnia, gdy po raz pierwszy spotkał ojca Amedee…

Mały Książę znowu czuł w so-bie siłę, dzięki, której był w sta-nie wypełnić Wielką Misję.

O godzinie osiemnastej w Ka-tedrze zaczęto dzwonić na Anioł Pański. O tej samej porze Mały Książę dopijał w swojej norze bu-telkę ciepłej wódki. Kilka godzin później napełnił ją benzyną i za-winął we fl anelową szmatę. Po zmroku wpełzł przez wąskie go-tyckie okno do wnętrza Katedry. Podchodząc do ołtarza poczuł zapach śmierci.

Następnego dnia strażacy znaleźli w pogorzelisku zwęglo-ne ciało garbatego karła. Wszyst-ko wskazywało na to, że to wła-śnie on był bezpośrednim spraw-cą podpalenia. Wątpliwości poli-cji budził jedynie motyw prze-stępstwa. W pomarańczowym wózku śmieciarza, znaleziono coś w rodzaju manifestu. Tekst kończył się zdaniem: „A więc zbrodnia z bezsiły, gwałt z nie-mocy… Ale czyż mógł istnieć inny, lepszy sposób, by ten bez-duszny świat zwrócił wreszcie uwagę na Zło i Przemoc, które się dzieje tu i teraz?”

Po tym odkryciu Małego Księcia uznano za niepoczytal-nego psychicznie.

Antologia sopockich poetów

Odgłosy Jednego Świata Poezja to sztuka ciszy i skupienia. Trudno jej przebić się przez medialny wrzask XXI wieku. Dlatego też wielu sopocian nigdy pewnie nie słyszało o inicjatywie Tomasza „Lipi” Lipskiego, który ósmy już rok prowadzi w Stowarzyszeniu „Jeden Świat” warsztaty literackie. Owocem jego pracy jest wydana właśnie antologia wierszy „Odgłosy”

Bartek Sasper

Począwszy od roku 2002 w każdy czwartek, (z wyłą-czeniem miesięcy letnich)

w siedzibie Stowarzyszenia „Je-den Świat” przy alei Niepodle-głości 874/3 w Sopocie odbywają się warsztaty literackie skupiają-ce ludzi kochających poezję, lub samemu próbujących pisać wier-sze. Pierwsze w nadchodzącym jesienno-zimowym sezonie spo-tkanie Stowarzyszenia odbyło się 11 września. Było połączone z prezentacją antologii wierszy uczestników spotkań. Zamiesz-czone są w niej utwory kilkuna-stu osób – wiersze zarówno wspólnie napisane przez uczest-ników jak również ich prace in-dywidualne. Tom pod tytułem „Odgłosy” został wydany przy pomocy fi nansowej Samorządu Województwa Pomorskiego.

– Podczas Czwartkowych Spotkań Poetyckich staram się podzielić z innymi ludźmi pięk-nem, jakie niosą w sobie słowa –

pisze we wstępie do tomiku Lip-ski. – Pragnę wyzwolić wśród ludzi radość z mówienia, radość ze słuchania.

Wojciech Fułek, wiceprezy-dent Sopotu, lecz w tym wypad-ku przede wszystkim poeta i au-tor przedmowy, dodaje: – Te po-etyckie warsztaty uczą nie tylko szacunku dla słowa mówionego i pisanego, ale i pokory autora wobec gęsto uplecionej ze słów materii.

To mądre, mocne zdania. Z pewnością nie wszyscy słucha-cze Tomasza Lipskiego zostaną autentycznymi wieszczami. Druk jednego wiersza nie pasuje jeszcze autora na poetę. Jeżeli jednak ze wszystkich osób, które przychodzą na czwartkowe so-pockie spotkania i których utwo-

ry znalazły się w antologii, przy-najmniej jedna lub dwie pójdzie śladami Wisławy Szymborskiej i Czesława Miłosza, to „Lipi” bę-dzie mógł uznać, że jego praca nie poszła na marne.

Stanisław Załuski & Mirosław Stecewicz

Ziózio i Funio postanowili zbudować dom. Tylko dla siebie. Nieduży, za to z wi-

dokiem na całą wyspę Umpli Tumpli. Gdzie taki dom można postawić? Oczywiście na górze Ptasie Ucho. Ciocia Titli kupiła im płyty na ściany, blachę na dach, okna, drzwi, a nawet ma-leńką łazienkę z prysznicem. To wszystko chłopcy załadowali na wózek i poprosili Osiołka Pimpo-lina, aby zawiózł ich na szczyt Ptasiego Ucha. Wspinali się dłu-go po stromym stoku, ale do celu podróży nie dotarli. W pewnej chwili Pimpolin zadarł łeb, popa-trzył w górę na ledwie widoczny w chmurach szczyt, potem obej-rzał się za siebie – w dół i stanął.

– Iiiihhhaaaa! – zaryczał. – Nie jestem górską kozicą, żeby skakać po skałach i żlebach. Da-lej nie pójdę. Nie mam zamiaru zlecieć razem z wózkiem w prze-paść.

Co było robić? Wiadomo, że osły są najbardziej upartymi stworzeniami na świecie i kiedy coś sobie postanowią, nie ma sposobu, aby je przekonać. Wo-bec tego Ziózio i Funio rozłado-wali wózek i przystąpili do wzno-szenia domu.

– Posłuchaj mnie – powie-dział ostrożny Funio. – Czy jesteś

Bajki z Wyspy Umpli Tumpli

Ziózio i Funio budują dompewny, że to dobre miejsce na dom? Ze zbocza góry tryskają co pewien czas gorące, wodne gej-zery. Co będzie jak zostaniemy pokropieni ukropem?

– Nie ma strachu – roześmiał się Ziózio. – Gejzery nie są groź-ne. Mogą nawet przydać się, gdy-byśmy chcieli ugotować jajka.

Wkrótce dom był gotowy. Chłopcy wbiegli do środka, sta-nęli przy oknie i popatrzyli w dół. Widok był wspaniały. Wy-spa leżała pod nimi, niby placu-szek na błękitnej tafl i morza. Widać było miasto Turmo, cienką jak niebieska niteczka rzekę Bulk-Pulk, las Siekierowo-Piłowy, Za-tokę Wulkaniczną. Wszystko to przypominało zabawki, zaś lu-dzie i zwierzęta wyglądali z tej wysokości jak maleńkie ruchliwe kropeczki.

– Hurrra! – wykrzyknął Zió-zio, podskakując z radości. – Oto najlepsze na świecie miejsce do mieszkania!

– Hurrra! – powtórzył za nim Funio i podskoczył aż pięć razy. – Domek maleńki, ale takich wi-doków nie ma nikt na wyspie.

– Cieszę się, że jesteś tego sa-mego zdania, co ja. Ale teraz przestań skakać, bo od twoich podskoków podryguje cały dom.

– Ależ, Zióziu – odparł ura-żony Funio. – O czym mówisz? Podskoczyłem pięć razy i to wszystko. Natomiast dom skacze bez przerwy i coraz wyżej. Może to nie dom, tylko helikopter szy-kujący się do lotu?

Wtem spod podłogi wyleciał kłąb pary, a dom podskoczył tak gwałtownie, że na chwilę zawisł w powietrzu. Ziózio złapał się za głowę.

– Miałeś rację, Funiu! – za-wołał. – Popełniliśmy pomyłkę. Zbudowaliśmy dom na gejzerze. Dlatego tak skacze. Gejzer jest bardzo gorący i parzy go w fun-damenty.

– Co teraz? – załamał ręce Funio. – Dom nie może stać w takim miejscu. Ale jak go przesunąć? Jest bardzo ciężki. O wiele za ciężki na nasze siły.

– Jest na to sposób. Dobudu-jemy mu dwie pięty, dwie pode-szwy i dziesięć palców. Czyli dwie stopy. A wtedy dom sam przejdzie tam, gdzie będzie mu wygodniej.

I tak się stało. Zaraz po dobu-dowaniu stóp i podsunięciu ich pod fundamenty, dom przestał podskakiwać, tylko prędko po-dreptał po pochyłości w dół. Szedł i szedł, aż wreszcie zmę-czony przycupnął na pustej grządce w ogrodzie Cioci Titli.

– Widzisz Funiu – rzekł Zió-zio wyglądając przez okno. – Te-raz już wiemy, jak należy budo-wać domy. Są dwa sposoby. Jeśli dom ma zwyczajne fundamenty, wtedy trzeba uważać, gdzie go się stawia. Natomiast gdy pod domem znajdują się dwie bose nogi, można stawiać byle gdzie, nawet na gejzerze. Wiadomo, że taki dom z nogami sam da sobie radę.

Page 13: riviera 08 2009a.indd

sztukaSopot. 13 pokazów festiwalowych w Multikinie

Festiwal Polskich Filmów Fabularnych także w kurorcie

Odbywający się w Gdyni w dniach 14–18 września 34 Festiwal Polskich Filmów Fabularnych będzie miał swój sopocki epizod i… to wcale znaczny.W

sopockim Multikinie można będzie obejrzeć 13 przygotowanych na

Festiwal fi lmów, dzieł takich re-

żyserów jak Janusz Morgenstern, Andrzej Kotkowski, Xawery Żu-ławski i inni. Wszystko za 75 zło-tych (karnet normalny), lub 60 złotych (karnet ulgowy). Bile-ty na pojedyncze projekcje kosz-tują odpowiednio 18 i 16 złotych. Projekcjom fi lmowym będą to-warzyszyły spotkania z reżysera-mi i aktorami. Spotkania te po-prowadzą Grażyna Torbicka i To-masz Raczek.

Interesująca uroczystość przewidziana jest na wtorek 15 września. Tego dnia na ścianie domu przy ulicy Generała An-dersa 11 w Sopocie (róg ulicy Ar-mii Krajowej) zostanie odsłonię-ta tablica poświęcona Zbyszkowi Cybulskiemu i Bogumiłowi Ko-bieli. Pomysłodawczynią upa-miętnienia obu artystów jest za-mieszkała w tymże domu pani Joanna Posmyk. Po tej uroczy-stości w sopockim klubie SPATIF odbędzie się konferencja praso-wa, na której zostaną omówione sopockie wydarzenia 34 FPFF. (kmz)

PROGRAM XXXIV FESTIWALU POLSKICH FILMÓW FABULARNYCHPokazy dla publiczności replik filmów konkursowych – Multikino Sopot

Poniedziałek, 14 wrześniag. 19.30 „Wojna polsko – ruska”, reż. X. Żuławski

Wtorek, 15 wrześniag. 15.00 „Miasto z morza”, reż. A. Kotkowskig. 17.00 „Platige Image”, reż. T. Bagińskig. 19.30 „Handlarz cudów”, reż. B. Pawica

Środa, 16 wrześniag. 17.00 „Trzeba zabić tę miłość”, reż. J. Morgensterng. 18.00 „Do widzenia do jutra”, pokaz z udziałem J. Morgensterna (na zaproszenia)g. 19.00 „Do widzenia do jutra”, reż. J. Morgensterna (na zaproszenia)

Czwartek, 17 wrześniag. 15.00 „Nigdy nie mów nigdy”, reż. B. Pawicag. 17.00 „Wszystko co kocham”, reż. J. Boruchg. 19.15 „Dom zły”, reż. W. Smarzowski

Piątek, 18 wrześniag. 17.00 „Zero”, reż. P. Borowskig. 19.30 „Mniejsze zło”, reż. J. Morgensterng. 21.00 „LUC- słuchowisko”

Szczegóły na www.multikino.pl

Café del Arte, czyli Kawiarnia sztuki

Takich miejsc już nie ma?Café del Arte – Kawiarnia w galerii – istnieje od ponad czterech lat. Mieści się w Sopocie, na parterze Krzywego Domku. Café del Arte to lokal artystyczny, który pokochali szczególnie ludzie wrażliwi na sztukę, artyści, muzycy, aktorzy, poeci… Pokochali z wzajemnością. Café del Arte daje im możliwość nie tylko wytchnienia od codzienności przy dobrej herbacie, kawie lub lampce wina, lecz także możność zaprezentowania swojej twórczości szerszej publiczności.

W Café del Arte organi-zowane są wystawy malarstwa, fotografi i

oraz koncerty, recitale, działa tu także… Café Teatr. Podczas kon-certów można tu usłyszeć muzy-kę eksperymentalną grana na gongach i misach, występujący muzycy grają blues, jazz, a nawet muzykę klasyczną z akompania-mentem pianina lub gitary kla-sycznej. Nie są to bynajmniej wy-darzenia sporadyczne, lecz cy-kliczne ujęte w wydawane przez lokal miesięczne kalendarium.

Najczęstszą opinią, które słyszy obsługa Café del Arte to słowa: „Ta-kich miejsc już nie ma”. W księdze pamiątkowej można także przeczy-tać takie opinie: „Sprzyjająca at-mosfera konsumpcji wymianie myśli a co najważniejsze – kontem-placji ” – napisał aktor, Jerzy Zelnik; albo: „Café del Arte jest PERFECT” – to wpis lidera zespołu „Perfect”, Grzegorza Markowskiego.

W Sopocie powstało w ostatnim czasie dużo nowych lokali, ale Café del Arte pozostaje ta jedyna i niepo-wtarzalna. Ma na to wpływ wystrój lokalu, który jednocześnie stanowi ofertę Galerii. Takiego bogactwa rzeźb, obrazów i przedmiotów sztu-ki użytkowej trudno szukać w in-nym miejscu. Mimo to Café del Arte jest lokalem dla każdego.

Każdy klient Kawiarni Sztuki znajdzie coś dla siebie – i coś dla ciała i coś dla ducha. Możne wypić aromatyczną kawę serwowaną na wiele sposobów, niepowtarzalną w smaku herbatę, hiszpańskie

wino… a wszystko to w otoczeniu pięknych przedmiotów i w nostal-gicznej atmosferze „kawiarenki” z minionej epoki. Co najważniej-sze, niepowtarzalny klimat tej Ka-wiarni – Galerii można zabrać ze sobą do domu, lub podarować bli-skiej osobie, wszystkie bowiem obiekty znajdujące się w galerii, począwszy od rzeźb i obrazów, a na dekoracyjnych kanapach i fotelach skończywszy – można kupić.

Café del Arte zaprasza gości codziennie. Choć ceny, jak na so-

pocką kawiarnię są tutaj umiar-kowane, to bez wątpienia jest to lokal dla Klientów Wyjątkowych.

Café del Arte – Kawiarnia w Galerii Sopot – Krzywy Domek – parter / trzeci lokal po prawej stronieTel: 0- 58 55 55 160, 0 602 707 961www.cafedelarte.pl,www.myspace.com/cafedelartee-mail: [email protected]. otwarcia: Niedziela- Czwartek: 11,00- 23,00Piątki, Soboty: 11-...

Café del ArteProgram Imprez artystycznych od 18 września do 17 października

18.09 PIĄTEK g. 19:00 „Folk & Blues” – śpiew, gitara i harmonijka- Johnny Blues *22.09 WTOREK g. 18:00 „Przenikanie” – wieczór poezji M. Szumkowskiej, słowo wstępne: G. Szubstarska, prowadzenie: L. Tomaszew-

ska (wstęp wolny) 25.09 PIĄTEK g. 19:00 – „Romanse A. Wertyńskiego, B. Okudżawy, S. Jesienina, Wł. Wysockiego” – Lech Miądowicz- śpiew i gitara,

Hanna Małas- akompaniament – pianino *26.09 SOBOTA g. 17:00 – „Co piękne, co ważne”- wieczór autorski Tomasza Żółtka – śpiew + gitara (www.tomekz.com.pl) *2.10 PIĄTEK g. 19:00 - „Georgia w mej pamięci…” – Koncert podyplomowy E. Kropiewnickiej, absolwentki Akademii Muzycz-

nej w Gdańsku. W programie standardy jazzowe oraz polskie piosenki do tekstów A. Osieckiej i J. Cygana, akompania-ment – W. Czajkowski – pianino, prowadzenie, opracowanie całości – M. Kieniewicz-Kopcińska *

9.10 PIĄTEK g. 19:00 – „Zielony Księżyc” – G. Marchowski – vocal i akompaniament na gitarze. Recital złożony z piosenek do wierszy min.: G. Orlińskiej, M. Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej i W. Chylińskiego. *

1010 SOBOTA g. 17:00 – „Kobieta w sztuce” – I. Jędruch – gong, Małgorzata Rynarzewska – malarstwo *16.10 PIĄTEK g. 19:00 – „Opowieści z Lasku Wiedeńskiego ”- M. Sitek – ocal, St. Deja – pianino *17.10 SOBOTA g. 17:00 – „Koncert na harfie” – B. Karlik – vocal i harfa *23.10 PIĄTEK g. 19:00 – „Jan Paweł II – Tryptyk Rzymski” – monodram w wykonaniu M. Samsela, aktora – absolwenta PWST

w Krakowie

SOBOTY od g. 19:30 – „Muzyka na żywo, zapraszamy do tańca” – Lech Miodowicz – gitara, klarnet saksofon, Hanna Małas – pianino (wstęp 5 zł)

NIEDZIELE od g. 16:00 – „Muzyka na żywo- zapraszamy do tańca”, śpiew: Ewa Dorawa – Jurkiewicz, pianino: Ewa Pralicz (wstęp 5 zł)

OD PONIEDZIAŁKU DO CZWARTKU od g. 19:00 – „Muzyka na żywo” – na pianinie grają: Ewa Pralicz, Hanna Małas (Jeśli w kalendarium nie ma innego

wydarzenia w tym terminie)

Program może ulec zmianie z przyczyn niezależnych od lokalu* Imprezy oznaczone gwiazdką wstęp – 20 zł (w tym 8 zł konsumpcja) Rezerwacja stolików ważna do g.18:0

Café del Arte, Sopot, ul. Monte Cassino 53 / Krzywy Domek / parter- trzeci lokal po prawej stronieTel. 0-58 55 55 160, www.CafeDelArte.pl, www.myspace.com/cafedelarte, [email protected]

13

fot. k

mz

fot. k

mz

Po raz pierwszy pokazy festiwalowe odbywać się będą również w sopockim Multikinie.

film

Page 14: riviera 08 2009a.indd

14 Kultura www.riviera24.pl

Gdańsk. Wystawa Iwony Murawskiej w Klubie Pisarza „Riviera Literacka”

Dimenticati czyli Zapomniani

Grzegorz Niewiadomy

Dawnymi czasy (no, może nie tak bardzo dawnymi – zaledwie wiek z małym

okładem temu…) do żelaznego kanonu edukacji artystycznej na-leżało kopiowanie antycznych rzeźb. We wszystkich liczących się akademiach młodzi adepci sztuki malowali, rysowali i ryto-wali to, co powszechnie uważano za niezrównany wzorzec piękna.

z teki dyletanta…

Ożenek Gogola według Orzechowskiego

Mogłoby się wydawać, że prakty-ka ta, przeciw której buntowało się pokolenie Moneta i Fałata dawno odeszła w zapomnienie. A tymczasem…

Iwona Murawska, młoda gdańska artystka, studentka ostatniego roku ASP, będąc na stypendium twórczym w Me-diolanie, swoistym przypad-kiem trafiła do muzealnego ma-gazynu, który sama nazwała „cmentarzyskiem sztuki”. Leża-ły w nim porzucone, jakby niko-mu już niepotrzebne rzeźby – kopie antycznych posągów, peł-ne ekspresji dzieła epoki manie-ryzmu i baroku, starożytni he-rosi obok chrześcijańskich świętych. Jedni i drudzy po rów-no zapomniani i nikomu już niepotrzebni, choć jeszcze nie-dawno ich widok cieszył oczy przechodniów podziwiających fasady mediolańskich willi i pa-łaców, bywalców salonów, spa-cerowiczów w parkach… Ale wrażliwa artystka dostrzegła w nich nie tylko „szczątki mi-nionej chwały”, ale przede wszystkim – LUDZI. Ludzi z ich wszystkimi przypadło-ściami, namiętnościami, re-fleksjami. Swoje wrażenia po-stanowiła przelać na płótno – i tak powstał cykl obrazów za-tytułowanych „Herosi”. W peł-nych ekspresji, a i swego rodza-ju zadumy pracach pojawiły się twarze, torsy, pełne postacie wyczarowane niegdyś dłutami dawnych mistrzów. Pod pędz-lem Iwony Murawskiej nabrały

nowego blasku, nowego zna-czenia. Piękno ocalone…

Fascynacja artystki sztuką dawnych mistrzów – i tych z cza-sów rzymskich, i tych nieco póź-niejszych, renesansowych, bez trudu da się zauważyć w kolej-

Zdaje się, że miała to być tak zwana popisówka – sam dyrektor Orzechowski wziął na widelec Ożenek Gogola… W rolach głównych nasi najlepsi aktorzy, w dodatku wszyscy uhonorowani w tym roku nagrodami za wybitne osiągnięcia i długi staż na scenie – wymienić wystarczy Stanisława Michalskiego obchodzącego 55-lecie pracy artystycznej czy świętującą jubileusz 50 lat w Teatrze Wybrzeże Krystynę Łubieńską.

Paweł Niewiadomy

Powodów by wybrać się na ten spektakl jest mnóstwo. Premiera przypadła wpraw-

dzie w samym szczycie sezonu ogórkowego, a jednak śmiało moż-na powiedzieć, że będzie to jedna z ważniejszych pozycji w tegorocz-nym repertuarze Teatru Wybrzeże.

Tym, co od razu rzuca się w oczy jest konsekwentnie stoso-wany przez Orzechowskiego mi-nimalizm scenografi czny. Trud-

no pozbyć się wrażenia, że reży-ser stara się maksymalnie otwo-rzyć przed widzem, że ściąga ze sceny „Wybrzeża” maskę sceno-grafi i i odsłania jej domagające się modernizacji wnętrze. W przy-padku „Ożenku” nasz wzrok do-trzeć może jeszcze dalej, niż w podobnie zaaranżowanym „Blaszanym bębenku” Grassa czy „Pieszo” Mrożka. Przy okazji sztuki Gogola widz obserwuje przestrzeń pozasceniczną przy-pominającą zakulisowy bufet. Być może kolejnym krokiem bę-dzie otworzenie przed widzem garderoby… Przed tym jednak stanowczo bym przestrzegał, gdyż w przypadku Katarzyny Kaźmierczak czy Marii Mielni-kow-Krawczyk taki zabieg mógł-by kompletnie odciągnąć uwagę widza od zdarzeń na scenie. Ten ascetyzm scenografi czny nie sta-nowi bynajmniej mankamentu. Najważniejszą bronią Orzechow-skiego okazuje się bowiem praca z tekstem. Reżyser „Ożenku”

bardzo sprawnie manipuluje dramatem Gogola, tworząc gęstą sieć stosunków międzyludzkich i relacji, których w oryginale wła-ściwie nie ma. To właśnie tu, w zderzeniach bardzo silnych, wy-raźnych postaci i ich, jakże często odmiennych spojrzeniach na pro-blem małżeństwa, rodzą się naj-ważniejsze dla reżysera pytania: o samotność człowieka, jej do-puszczalne granice i swoiste doj-rzewanie do refl eksji o coraz szybciej uciekającym czasie.

Ale przecież Ożenek to także kąśliwa satyra na stosunki spo-łeczne, a szczególnie problem konwenansów i manipulacji. Zja-wisko działalności „serdecznych krewnych” i wszędobylskich swa-

tek ogniskuje się w gdańskiej in-scenizacji na wspaniałym duecie męskim. Z jednej strony grany przez Mirosława Krawczyka Koczkariew – urodzony kombi-nator, któremu wytężone starania nad zeswataniem Iwana Kuźmi-cza nie pozwalają nawet na mo-ment zastanowienia i odpowiedź na pytanie: po co ja to właściwie robię? Drugi biegun to sam Iwan Kuźmicz, żyjący niemal mecha-nicznie urzędnik, jak ognia boją-cy się jakiejkolwiek zmiany – w tej roli niezniszczalny Krzysztof Gordon. Kreowany przez niego Kuźmicz to nie tyle ofi ara mani-pulacji, co zagubiony człowiek, podświadomie krzyczący o to, by ktoś wziął w swoje ręce jego los.

Kiedy bowiem, wiedziony za rękę przez swojego swata, zdoła się oświadczyć, pozostanie mu jesz-cze przekonanie samego siebie do słuszności wyboru. To jednak okaże się zadaniem ponad jego siły. W swym ostatnim monolo-gu, wychwalający nad wszystko decyzję ożenku, Kuźmicz nagle załamuje się i pozwala wyjść na powierzchnię wszystkim swoim podświadomym lękom, uniemoż-liwiającym mu dalsze działanie.

Właściwie z całego tego pa-noptikum zalotników wszela-kich, najbardziej pewnym siebie wydaje się być egzekutor Jajecz-nica (Zbigniew Olszewski). Dla niego to bowiem związek z Aga-fi ą Tichonowną oznaczałby

prawdziwe małżeństwo z rozsąd-ku, bo cóż może być rozsądniej-szego od dobrego interesu.

Gdyby pokusić się o w miarę zwięzłą recenzję tego spektaklu, należałoby powiedzieć, że to sztu-ka świetnie napisana i świetnie zagrana, lecz chyba nie sięgająca na wyżyny rzemiosła reżyserskie-go. Wniosek taki musi chyba sam się narzucać na widok chwytów inscenizacyjnych, które w trój-miejskich scenach stały się już, zakrawającą na nudę, regułą. Co-raz trudniej doszukać się na sce-nie przy Targu Węglowym czegoś, co nie byłoby tak na wskroś „wy-brzeżowe” – począwszy od suro-wych, sześciennych instalacji a skończywszy na „przeerotyzo-wanym” ruchu scenicznym (za który odpowiedzialny był tu sam Bernard Szyc…). No cóż, nie ma chyba sensu robić z tego większe-go zagadnienia, bo kiedy Tacy aktorzy grają Taką sztukę, jakie-kolwiek próby narzekania są zwy-kłym „czepialstwem”.

Iwona Murawska (ur. w 1985 r. w Gdańsku) – malarka i grafi czna, studentka ostatniego roku malarstwa w gdańskiej ASP, dyplomantka w pracowni prof. Ma-cieja Świeszewskiego. Studiowała także w Accademia di Belle Arti di Brera w Mediolanie. Miała kilkana-ście wystaw indywidualnych w kra-ju i za granicą (m.in. w Holandii, w Skandynawii, w Austrii i we Wło-szech), brała kilkakrotnie udział w wystawach zbiorowych. W 2009 r. otrzymała III nagrodę w organizo-wanym przez GTPS konkursie na Gdańską Grafi kę Roku 2008.

nym cyklu obrazów – tym razem surrealistycznych, pełnych nie do końca jasnych metafor i od-niesień do sztuki klasycznej. Świadczą one nie tylko o wielkiej wrażliwości, ale i swego rodzaju malarskiej erudycji, powiedzmy

sobie szczerze: rzadkiej u tak młodych twórców. Do tego do-chodzi znakomita technika ma-larska, również oparta o klasycz-ne wzorce. Przykładem jej jest m.in. Autoportret rzymski – do cna realistyczny, a jednocześnie poprzez zamkniętą w nim nutę nostalgii za mijającym czasem jakby odrealniony, jakby pocho-dzący z innego, może nawet lep-szego świata.

Zgoła odmienny nastrój ema-nuje z kilku niewielkich obraz-ków należących do cyklu „Ma-ski”. Na płaskich, neutralnych tłach widzimy – wizerunki daw-nych… hełmów bojowych: staro-żytny, średniowieczny i nowożyt-ny. Kiedyś ich kształty miały bu-dzić przerażenie wrogów – dziś oscylują na krawędzi groteski. Mimo woli nasuwa się jednak pytanie: jak wyglądać mogły skryte za nimi twarze dawno za-pomnianych wojowników? Jak naprawdę wyglądali ci, którzy w imię ważnych dla siebie, a dla nas – być może – już niezrozu-miałych spraw zakładali tak oso-bliwe maski?

Okazją do zastanowienia się nad tymi i innymi pytaniami będzie wystawa obrazów Iwony Murawskiej w gdańskim Klubie Pisarza „Riviera Literacka” przy ul. Mariackiej 50-52. Autorka nadała jej tytuł „Dimenticati” – „Zapomniani”. I choć nazwa ta odnosić się ma przede wszyst-kim do wspomnianego wcze-śniej cyklu „Herosi” – z powo-dzeniem można rozciągnąć ją

na wszystkie prezentowane dzieła. Bo jest w nich i zapo-mniana technika, i zapomniane (albo tylko gdzieś po drodze za-gubione) wartości estetyczne – jest wreszcie zapomniana tęsk-nota za tym, co przez całe wieki uznawano za kanony piękna. To wszystko warto czasem sobie przypomnieć.

Page 15: riviera 08 2009a.indd

ludzieMy tu gadu gadu, a…

Granda pod Grandem

Krzysztof M. Załuski

Data 1 września może się różnie kojarzyć – dobrze i źle. Jednym z począt-

kiem roku szkolnego, innym z wybuchem II wojny światowej, jeszcze innym z Dniem Wetera-na, albo Dniem Mikro-blogera. Libijczykom z pewnością dzień ten przypomina wydarzenia z 1969 roku, kiedy to umiłowany przywódca Muammar al-Kadafi obalił króla Idrisa I i ogłosił utworzenie Libijskiej Republiki Arabskiej. Libańczykom z kolei data ta bez wątpienia przypomi-na utworzenie przez Francuzów państwa Liban. Singapurczycy obchodzą tego dnia Dzień Na-uczyciela, a mieszkańcy Erytrei rocznicę wybuchu zbrojnego po-wstania przeciwko Etiopii.

Okazuje się, że są też i tacy, którym dzień pierwszego wrze-śnia kojarzy się z genitaliami, a konkretnie z chłopskim pisior-kiem, zwanym przez ludzi wy-kształconych penisem, albo phallusem. Asocjacja ta najwy-raźniej była tak silna, że osobni-cy owi postanowili przebrać się za penisa i przemaszerować w samo południe pod sopockimi hotelami Grand i Sheraton.

Sopoccy działacze Prawa i Sprawiedliwości nie od dziś zna-ni są z nieszablonowych form dys-kusji z rzeczywistością. W ostat-nich latach przeprowadzili sze-reg mniej lub bardziej spektaku-larnych akcji, których chyba nie warto przypominać, ponieważ nigdy nie wyrastały ponad po-ziom politycznego żłobka. Tym razem jednak problem jest o wiele głębszy, bo dotyczy wzwodu na cześć premiera Rosji, Władimira Putina, który przeby-wał akurat w Sopocie na zapro-szenie Donalda Tuska. Chłopcy z PiS nazwali Putina „mordercą” i „penisem”, za co jednemu z nich, byłemu sopockiemu rad-nemu, Jakubowi Ś. prokuratura postawiła zarzut publicznego znieważenia przywódcy obcego państwa, co zagrożone jest karą do 5 lat więzienia.

Ojcem happeningu nie był bynajmniej Jakub Ś. Był nim Mi-chał Rachoń, rzecznik prasowy Ministerstwa Spraw Wewnętrz-nych i Administracji z okresu rządów Prawa i Sprawiedliwości, który tym razem wystąpił w ko-stiumie męskiego członka. Towa-rzyszyli mu znany sopocki per-former Michał Stróżyk, oraz sio-stra byłego radnego, która sie-dząc na ramionach Rachonia odegrała rolę żołędzi rzeczonego penisa.

Według ustaleń policji były radny Ś. stał spokojnie z boku i przyglądał się manifestacji. W pewnym momencie jednak nie zdzierżył i wykrzyknął pod adresem premiera Rosji: „Putin to penis”. Były rzecznik MSWiA, dorzucił jeszcze: „Putin – mor-derca”.

Policja nie interweniowała. Manifestanci zostali zatrzymani dopiero po zakończeniu happe-ningu. Troje z nich przewiezio-nych zostało do Komendy Miej-skiej w Sopocie. Powodem za-trzymania było podejrzenie o chęć użycia środków pirotech-nicznych. Ponadto Rachoń miał przechodzić przez jezdnię w nie-dozwolonym miejscu i odmówił policjantom okazania dowodu tożsamości. Cięższe zarzuty usłyszał były radny. Po spędze-niu nocy w areszcie prokuratura postawiła mu zarzut popełnienia przestępstwa z art.136, paragraf 3 Kodeksu Karnego.

Nie wiedzieć dlaczego akcja sopockich PiS-owców nie przypa-dła do gustu członkom ich wła-snej partii. Wyciągnięcie konse-kwencji zapowiedział już rzecznik prasowy Prawa i Sprawiedliwości Mariusz Błaszczak, który stwier-dził, że taka forma protestu jest niedopuszczalna. Jeden z obser-watorów grandy pod Grandem skomentował całe zajście nastę-pującymi słowami: „Chłopcy przebrali się wreszcie za samych siebie, a Ś. igrał z ogniem, igrał i tym razem się doigrał”.

Moim zdaniem jednak cho-dzi o coś zupełnie innego…

Akcja „chłopców z PiS” była czynem na wskroś patriotycz-nym, była próbą wskrzeszenia lokalnej tradycji… Bo czyż Sopot nie jest od zawsze miastem dzi-waków – mniej lub bardziej po-zytywnie zakręconych Parasolni-ków, Peterów Konfederatów, tu-dzież Dżordżów Kanada? Myślę, że Rachoń & Company szukali rozpaczliwie swojego miejsca w panteonie sopockich dziwolą-gów. I chyba tym razem znaleźli je na stałe. A za to należy się nie pięć lat, lecz wieczność.

felieton 15

Gdańsk. Biuro Promocji Kultury Marka Wysoczyńskiego

Pokonać zło uśmiechemBiuro Promocji Kultury powstało w 1998 lat w Gdańsku. Jego pomysłodawcą a zarazem dyrektorem jest historyk, aktor i animator kultury, Marek Wysoczyński. BPK zajmuje się organizowaniem występów artystycznych, wystaw oraz koncertów. Artyści z nim związani występowali już m.in. w Rumunii, Mołdawii, Słowenii, Chorwacji, Bośni i Hercegowinie, Izraelu, Gruzji, Turcji, Egipcie, Tunezji, Syrii, Portugalii, Palestynie i Francji. Od roku 1980 Wysoczyński zbiera autografy a od 2000 także „uśmiechy” rysowane przez artystów, polityków i aktorów, które potem prezentowane są dzieciom na wszystkich niemal kontynentach. Najbliższa wystawa ma zostać pokazana w stolicy Iranu, Teheranie.

Krzysztof M. Załuski

Kiedy Marek Wysoczyński uruchamiał swój program „Wygraj Uśmiechem”, tylko

nieliczni wierzyli, że akcja zbiera-nia szkicowanych przez znanych ludzi uśmiechniętych „buziek”, przyniesie sukces. Po latach okaza-ło się, że pomysł gdańszczanina jest przysłowiowym strzałem w dzie-siątkę. Kolekcja, licząca już ponad 10.000 autogramów, pokazywana jest od kilku lat w szpitalach, do-mach dziecka, hospicjach, szko-łach i galeriach na całym świecie.

– Chciałbym, aby te ulotne pa-miątki kontaktu z wybitnymi oso-bistościami uświadomiły możliwie największej grupie ludzi, jak złym zjawiskiem jest przemoc i nietole-rancja, i że bezwzględnie należy je eliminować z naszego życia – tłu-maczy Marek Wysoczyński. – Zbierając autografy pomyślałem, że powinienem podzielić się moją radością z innymi. Pierwszy raz udało mi się to w roku milenijnym Gdańska. Powstała wówczas wy-stawa zatytułowana „1000 auto-grafów na 1000-lecie miasta Gdań-ska”. Obserwowałem ludzi, którzy tłumnie ją odwiedzali. Widziałem ich radość i zaskoczenie. Rodzice pokazywali artystów starszego po-kolenia swoim dzieciom. Młodzież „edukowała” dorosłych z muzy-ków rockowych.

Przyszedł mi wtedy do głowy pomysł, by zbierając autografy, pro-sić VIP-ów o dorysowanie uśmiech-niętych buziek, które można by po-tem pokazywać dzieciom w szpita-lach. Okazało się, że uśmiechy nary-sowane np. przez jordańską królo-wą, Krzysztofa Pendereckiego czy Lizę Minelli sprawiają radość rów-nież dorosłym. A co najważniejsze również samym rysującym.

Do swojej idei Wysoczyńskie-mu udało się już przekonać tysią-ce ludzi, w tym tak znane postaci jak: patriarcha Konstantynopola Bartłomiej, premier RP Donald Tusk, Roman Polański, Zbigniew Zapasiewicz, Maciej Orłoś, Izabe-la Trojanowska czy członkowie grupy Budka Sufl era. Ostatnio do programu „Wygraj Uśmiechem” przystąpiła także grupa posłów, którzy postanowili założyć w Sej-mie Parlamentarną Grupę z Uśmiechem. W akcję włączył się osobiści minister Radosław Si-korski, który zbiera uśmiechy wśród najważniejszych świato-

wych polityków – do tej pory udało mu się zdobyć autogramy Hilary Clinton i Angeli Merkel.

Okazją do zbierania uśmie-chów były również niedawne wy-darzenia związane z 70. rocznicą wybuchu II Wojny Światowej oraz 29. rocznica podpisania Porozu-mień Sierpniowych, organizowana w ramach Festiwalu Solidarity of Arts. W ich trakcie Wysoczyński dostał uśmiechy od aktorów grają-cych w fi lmie „Dzieci Ireny Sendle-rowej”. „Buźki” narysowali mu także Maria Kaczyńska, Ewa Jun-

czyk-Ziomecka, Andrzej Przewoź-nik, Bogdan Zdrojewski, Michael Schudrich i Krzysztof Materna.

– 1 września po wykonaniu „Requiem Wojennego” Benjami-na Brittena, dyrygent sir Neville Mariner nie tylko narysował swo-ją „buźkę”, lecz także, kiedy do-wiedział się, że wystawa „Uśmiechnięta Polska” ma być pokazana w Teheranie, gdzie dzieci perskie będą rysowały uśmiechy dla dzieci polskich, po-wiedział: „wszyscy potrzebujemy uśmiechu, ale dzieci potrzebują go najbardziej” – mówi Wyso-czyński.

Największym marzeniem Marka Wysoczyńskiego jest stwo-rzenie pierwszego w Polsce i naj-prawdopodobniej jedynego na świecie „Archiwum Uśmiechów Świata”. Nie jest to zadanie proste, niemniej, widząc determinację i konsekwencję, z jaką od 11 lat Wysoczyński prowadzi swoje Biu-ro, można być pewnym, że jest ono wykonalne.

Gdańsk. Znamy laureatów Gdańsk Press Photo 2009

Grand prix dla Renaty DąbrowskiejRozstrzygnięty został XIII Pomorski Konkurs Fotografii Prasowej Gdańsk Press Photo 2009 im. Zbigniewa Kosycarza. 13 września w Ratuszu Staromiejskim nastąpiło uroczyste rozdanie nagród. Grand prix Marszałka Województwa Pomorskiego powędrowało w ręce Renaty Dąbrowskiej, reporterki Gazety Wyborczej.

Bartek Sasper

W tegorocznej edycji wzięło udział 62 foto-grafi ków – amatorów

i profesjonalistów z województw zachodniopomorskiego i pomor-skiego. W sumie nadesłano 852 zdjęcia, z których jury w składzie: Anna Brzezińska – Redaktor Naczelna Redakcji Fo-tografi cznej Polskiej Agencji Pra-sowej, Wojciech Druszcz – Klub Fotografi i Prasowej, Zbigniew Furman – artysta fotografi k, Wi-told Węgrzyn – Wykładowca Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku, Wojciech Rzążewski – Szef Działu Foto dziennika Fakt, wybrało i nagrodziło naj-lepsze prace.

Grand prix Marszałka Woje-wództwa Pomorskiego, za zdję-cie zatytułowane „Lech Wałęsa podczas konferencji prasowej na UG w rocznicę Okrągłego Stołu”, otrzymała Renata Dąbrowska. W kategorii „Wydarzenie” naj-lepsza okazała się Beata Kitow-

ska i jej praca „Obchody 25 rocz-nicy przyznania Lechowi Wałę-sie Nagrody Nobla”. W kategorii „Ludzie” nagroda przypadła Da-mianowi Kramskiemu za fotore-portaż „Tczew. Portret seniorów biorących udział w wyborach Miss i Mistera złotego wieku”, a wyróżnienie Renacie Dąbrow-skiej, za pracę „Lech Wałęsa pod-czas konferencji prasowej na UG w rocznicę Okrągłego Stołu”. W kategorii „Życie i świat wokół nas” zwyciężył Kacper Kowalski i jego fotoreportaż „Wyspa”, zaś wyróżnienia otrzymali Magdale-na Ubysz za fotoreportaż „Człon-kowie Gdańskiego Klubu Mor-sów podczas zimowej kąpieli w Bałtyku”, oraz Kacper Kowal-ski za zdjęcie „Bielik”. W katego-rii „Kultura” nagrodę przyznano Adamowi Bogdanowi za pracę „Teatro Del Silencio. Festiwal Te-atrów Ulicznych Feta”. Za autora

najlepszego zdjęcia sportowego („Finał play off PLK) uznany zo-stał Wojciech Figurski; w tej kate-gorii jury przyznało także wyróż-nienie, przypadło ono Rafałowi Malko za fotoreportaż „Puchar Polski – Lotos Gdynia kontra Wisła Kraków”. W kategorii „Fo-tografi a spoza regionu” nagroda przypadła Maciejowi Moskwa za cykl zdjęć „Kurdystan. Święto Pir Shaliar”.

Nagrodzone i wyróżnione prace do 22 września oglądać można w Galerii NCK. Następnie zostaną one przeniesione do Wrzeszcza do Centrum Handlo-wego Manhattan, gdzie ekspono-wane będą od 23 września do 14 października. Do gdyńskiego Urzędu Miasta trafi ą w dniach od 15 października do 18 listopada. Na zakończenie wystawa prezen-towana będzie w Gminnym Ośrodku Kultury w Luzinie

i Gminnym Ośrodek Turystyki i Sportu w Gniewinie.

Organizatorami XIII Pomor-skiego Konkursu Fotografi i Pra-sowej Gdańsk Press Photo 2009 im. Zbigniewa Kosycarza są: Nadbałtyckie Centrum Kultry, Kosycarz Photo Press, Centrum Handlowe Manhattan, Gminny Ośrodek Kultury w Luzinie, Gminny Ośrodek Kultury i Spor-tu w Gniewinie. Mecenat nad imprezą objęli: Urząd Marszał-kowski, UM w Gdańsku, UM w Gdyni, UM w Sopocie.

fot. R

enat

a Dąb

rows

ka

Lech Wałęsa podczas konferencji prasowej na UG w rocznicę Okrągłego Stołu”.

Swój uśmiech Markowi Wysoczyńskiemu podaro-wał m.in. Roman Polański

fot. k

mz

Page 16: riviera 08 2009a.indd

16 Sport www.riviera24.pl

było niezarchiwizowanych, pozbawionych jakiegokolwiek opisu. Tysiące godzin spędzone przed ekranem komputera, mrówcza, często niemalże detektywistyczna praca przyniosła jednak efekt – bo oto mamy trzeci już album „Fot. Kosycarz…” – niezwykłą, lecz jakże bliską opowieść o Gdańsku, Sopocie i Gdyni, powojenną historię Trójmiasta „pisaną” obiektywem ojca i syna – Zbigniewa i Macieja Kosycarzy.

Zdjęcia: Zbigniew i Maciej KosycarzRedakcja i opracowanie: Maciej Kosycarz Kosycarz Foto Press / KFP, Gdańsk 2008 ISBN 978-83-913709-5-7cena detaliczna 59 zł.

„FOT. KOSYCARZ – NIEZWYKŁE ZWYKŁE

ZDJĘCIA CZĘŚĆ III”Maciej Kosycarz pracował nad trzecią edycją albumu niemal rok. Przekopał setki tysięcy negatywów i zdjęć – zakurzonych, fascynujących, tajemniczych. Wiele z nich

W sobotę 29 sierpnia so-pocki żeglarz, kapitan Roman Paszke wypły-

nął ze Świnoujścia do Gdyni z za-miarem pobicia własnego rekordu szybkości na tej trasie. Marszruta, wiodąca wzdłuż polskiego wybrze-ża, ma 370 kilometrów i przed dziesięcioma laty Paszke ze swoją załogą pokonał ten odcinek w 13 godzin, 40 minut i 11 sekund.

Obecny rejs żeglarze odbyli na ważącym 10 ton katamaranie „Gemini 3”. Jacht został zbudo-wany w Szwecji w roku 2007, a jego portem macierzystym jest Sopot. „Gemini 3”, to jeden z naj-szybszych żaglowców na świecie. Potrafi płynąć z prędkością 38,6 węzłów (71,5 km/godz.). Łączna

powierzchnia jego żagli wynosi niemal 700 metrów kwadrato-wych. Z poprzedniej „rekordo-wej” załogi towarzyszyło kapita-nowi Paszke dwóch ludzi: nawi-gator Robert Janecki i aktor Bo-gusław Linda. Do załogi dokoop-tował także prezydent Sopotu Ja-cek Karnowski. Próba bicia re-kordu zakończyła się sukcesem. Do Gdyni katamaran dotarł po 13 godzinach i 6 minutach. Tak więc poprzedni rekord został po-bity aż o 34 minuty.

Rejs ze Świnoujścia do Gdyni był elementem przygotowań do samotnego rejsu dookoła świata. W rejs ten kapitan Paszke zamie-rza wyruszyć w końcu bieżącego roku. (as)

Po ucieczce koszykarzy „Pro-komu” do Gdyni władze Sopotu nie skapitulowały,

lecz przystąpiły do budowy nowej drużyny basketu, o nowej, a wła-ściwie starej i tradycyjnej nazwie „Trefl Sopot”. W środę 2 września w hali Stulecia odbył się pierwszy, ofi cjalny trening drużyny. Popro-wadzili go trenerzy Karlis Mu-iznieks i Adam Prabucki. W tre-ningu udział wzięli między inny-mi Ivo Kitzinger, Paweł Kowal-

czuk, Marcin Stefański, Paweł Malesa, Jakub Kietliński i Jakub Załucki. „Trefl Sopot” po wyku-pieniu „dzikiej karty” został zgło-szony do tegorocznych rozgrywek Polskiej Ligi Koszykówki. Jeśli młoda drużyna szczęśliwie prze-brnie swą pierwszą próbę ognio-wą, już w przyszłorocznym sezo-nie będzie miała do dyspozycji największą w Polsce halę sporto-wo-widowiskową na granicy So-potu i Gdańska. (as)

W trzecim tegorocznym wyścigu VII edycji pły-wackich zawodów Ti-

mex Cup dookoła sopockiego mola padł rekord frekwencji. Star-towało 172 uczestników i uczestni-czek. Zawodnicy byli podzieleni na sześć kategorii wiekowych. Od dziesięcioletnich Hanny Nurskiej i

Krzysztofa Żłobińskiego po prawie osiemdziesięcioletniego pana An-toniego Wisterowicza z Sopotu. W wyścigu zwyciężyli Ewa Wijas z „Jordana” Kraków, oraz Filip Za-borowski z „Floty” Gdynia. Oni także stali się tryumfatorami kate-gorii open klasyfi kacji generalnej Timex Cup 2009. (as)

Anna Rogowska mistrzynią świata

Złota sopocianka nagrodzonaN

ajwybitniejsza polska tycz-karka, Anna Rogowska, zdobyła na Lekkoatletycz-

nych Mistrzostwach Świata w Ber-linie złoty medal. Stało się to 17 sierpnia br. W fi nale swej kon-kurencji Rogowska pokonała po-przeczkę zawieszoną na wysokości 4,75 m. Zawodniczka reprezentuje klub sportowy SKLA Sopot. Jej tre-nerem, a zarazem mężem jest Ja-cek Torliński.

Rogowska urodziła się w Gdy-ni, ukończyła II liceum Ogólno-kształcące w Sopocie, a następnie Akademię Wychowania Fizyczne-go i Sportu w Gdańsku-Oliwie. Obecnie mieszka na stałe w Sopo-cie. Jej wielka kariera zaczęła się

Morskie Mistrzostwa Polski Katamaranów

Grad medali dla NavigoW

dniach od 21 do 23 sierp-nia br. pod auspicjami Uczniowskiego Klubu

Sportowego Navigo odbyły się w Sopocie Morskie Mistrzostwa Polski Katamaranów we wszyst-kich klasach do 6 metrów długości kadłubów. Żeglarzom dopisała po-goda. Świeciło słońce i wiał wiatr o sile 2–4 stopni w skali Beauforta. Zawody zakończyły się tryumfem

przed pięcioma laty na Olimpia-dzie w Atenach. Zdobyła wtedy brązowy medal skokiem na wyso-kość 4,70 m. Kilkakrotnie popra-wiała rekord Polski pań w skoku o tyczce, osiągając w roku 2005 na mityngu Złotej Ligi w Brukseli wy-nik 4.83 metry. Potem przyszło długie załamanie, spowodowane kontuzjami. Na Olimpiadzie w Pe-kinie Rogowska była dopiero dzie-siąta, skacząc tylko 4,55 m. Po try-umfalnym powrocie z Berlina, za-wodniczka została przyjęta przez prezydenta Sopotu. Jacek Karnow-ski pogratulował jej mistrzowskie-go tytułu, oraz wręczył pamiątko-wy dyplom, kwiaty i nagrodę wy-sokości 10 tysięcy złotych. (bs)

gospodarzy, którzy zgarnęli naj-więcej złotych medali. W poszcze-gólnych biegach zwyciężali: dwu-krotnie (w klasie Open TR i F-18) Adam Skomski i Jakub Kopyło-wicz, Jacek Noetzel (w klasie A-cat), Wojtek Kaliski i Daniel Do-łęga (w klasie K-20), Krzysztof Presz i Bartek Janiszewski (w kla-sie Hobie Cat 16), Adam Lenkow i Bernard Afeltowicz (w klasie

Topcat Open), Mateusz Kobylań-ski i Olaf Jersak (w klasie Mło-dzież), Marcin Badzio (w klasie Młodzież A-cat), Tomasz Wieteska (w klasie Finn) i Mariusz Kraś (w klasie OK. Dinghy).

Sponsorem tegorocznych mi-strzostw było miasto Sopot, oraz fi rma NDI S.A. Patronat nad im-prezą sprawował prezydent Jacek Karnowski, a patronami medial-

nymi była TVP Gdańsk, oraz re-dakcje „Żagli”, „Kuryera Sopoc-kiego” i „Riviery”.

Jak zauważyli obserwatorzy po-ziom organizowanych przez UKS Navigo zawodów katamaranów z roku na rok staje się coraz wyższy. Zawodnicy klubu dysponują coraz lepszym sprzętem i coraz częściej startują z powodzeniem w między-narodowych imprezach. (bs)

Rekordzista Roman Paszke

Trefl zmartwychwstały

Timex Cup dookoła mola

Prezydent Sopotu Jacek Karnowski spotkał się z mistrzynią świata w skoku o tyczce Anną Rogowską i jej trenerem Jackiem Torlińskim.

fot. K

rzys

ztof M

ystk

owsk

i / KF

P

Start do Morskich Mistrzostw Polski Katamaranów we wszystkich klasach do 6 metrów długości kadłubów.

fot. m

ater

iały p

romo

cyjn

e Nav

igo