apokalypsis '89 - jarosław maślanek

32

Upload: darmowe-e-booki

Post on 30-Mar-2016

235 views

Category:

Documents


0 download

DESCRIPTION

Niniejsza darmowa publikacja zawiera jedynie fragment pełnej wersji całej publikacji. Achtung! Banditen! Andrzej Bart Joanna Bator Szymon Bogacz , , Daniel Odija , , , Wojciech Stamm Magdalena Tulli , , , Copyright © by Wydawnictwo W.A.B., 2010 Wydanie I Warszawa 2010 Mariuszowi Ojciec zdech Ada (14.45) Najlepiej wspominam chwile, w których nie byo mnie tam, gdzie mnie oczekiwano. Uchylny, tak mnie na- zwa Antykwariusz – i chyba mia racj. To by mój 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16

TRANSCRIPT

Page 1: Apokalypsis '89 - Jarosław Maślanek
Page 2: Apokalypsis '89 - Jarosław Maślanek

Niniejsza darmowa publikacja zawiera jedynie fragmentpełnej wersji całej publikacji.

Aby przeczytać ten tytuł w pełnej wersji kliknij tutaj.

Niniejsza publikacja może być kopiowana, oraz dowolnierozprowadzana tylko i wyłącznie w formie dostarczonej przezNetPress Digital Sp. z o.o., operatora sklepu na którym możnanabyć niniejszy tytuł w pełnej wersji. Zabronione sąjakiekolwiek zmiany w zawartości publikacji bez pisemnej zgodyNetPress oraz wydawcy niniejszej publikacji. Zabrania się jej od-sprzedaży, zgodnie z regulaminem serwisu.

Pełna wersja niniejszej publikacji jest do nabycia w sklepieinternetowym E-ksiazka24.pl.

Page 3: Apokalypsis '89 - Jarosław Maślanek
Page 4: Apokalypsis '89 - Jarosław Maślanek

Achtung! Banditen!

Andrzej BartJoanna Bator

Szymon Bogacz

,

,

Daniel Odija

, ,

,

Wojciech Stamm Magdalena Tulli , , ,

Page 5: Apokalypsis '89 - Jarosław Maślanek
Page 6: Apokalypsis '89 - Jarosław Maślanek

Copyright © by Wydawnictwo W.A.B., 2010Wydanie I

Warszawa 2010

Page 7: Apokalypsis '89 - Jarosław Maślanek

Mariuszowi

Page 8: Apokalypsis '89 - Jarosław Maślanek
Page 9: Apokalypsis '89 - Jarosław Maślanek

7

Ada (14.45)

Siatka ma posmak rdzy, starej olejnej farby i kurzu. Cofam j zyk. Spogl dam w gór , s o ce zmusza do zmru enia oczu. Na powiekach czuj ciep o. Pochylam g ow ; u stóp kupka zesch ych li ci próbuje oprze sipodmuchom wiatru. Wci gam powietrze.

Chc , by ta chwila wry a mi si w pami , by ma-tryca wspomnie jak najwierniej odcisn a ten mo-ment w mózgu.

Od syna dzieli mnie ogrodzenie, bie nia i boisko z dzieciakami rozgrywaj cymi mecz. Zosta o mi nie-wiele wi cej ni czterdzie ci pi minut. No, chyba eb dzie dogrywka.

Ojciec zdech

Najlepiej wspominam chwile, w których nie by o mnie tam, gdzie mnie oczekiwano. Uchylny, tak mnie na-zwa Antykwariusz – i chyba mia racj . To by mój

Page 10: Apokalypsis '89 - Jarosław Maślanek

8

sposób na syndrom roku ’89; roku, który mo na na-zwa przedwio niem lub przedzimiem; jak kto woli albo jak komu by o dane.

Wtedy, w czerwcu, wielu da o si ponie fali ogólnonarodowego entuzjazmu, wielu wyci o z ga-zet wizerunek or a w koronie i oprawi o w ramki po komunijnych obrazkach, weselnych portretach, sana-toryjnych pami tkach.

W moim przypadku prawdziwe uwalnianie rozpo-cz o si jednak wraz ze mierci ojca.

– Prosz pa stwa, czwartego czerwca tysi c dzie-wi set osiemdziesi tego dziewi tego roku sko czysi w Polsce komunizm – powiedzia a Joanna Szczep-kowska w telewizyjnym studiu.

– O kurwa!!! – us ysza em zawo anie ojca, który samotnie prze ywa upadek komuny.

– S yszeli cie! – Wybieg na korytarz, uchyli drzwi do mojego pokoju. – Nareszcie, teraz ju mo nawszystko!

Od o y em ksi k , przyciszy em muzyk i podnio-s em si z ó ka.

– Co mo na?Ojciec sta w drzwiach, jedn r k trzyma si fra-

mugi, drug przyciska do piersi. Lekko sykn . Ale za chwil znów mia twarz rozpromienion u miechem.Nie mog em sobie przypomnie , kiedy ostatni raz widzia em go miej cego si . Tak szczerze, bez skr -powania, prezentuj cego ostatnie dwa z by. Zapusz-czone, t uste i zszarza e ze staro ci w osy opada y mu

Page 11: Apokalypsis '89 - Jarosław Maślanek

9

na czo o. Poplamiony podkoszulek opinaj cy brzuch, gatki ledwo widoczne pod opadaj cym sad em.

– Nie ma ju komuny, jeste my wolni – wyse-pleni .

Skrzywi em si na widok poczernia ych resztek uz bienia. Chcia em, eby ju wyszed , eby swoj ra-do ci dzieli si z kim innym.

– No i co z tego. – Opad em na okcie, zerkn emna potencjometr magnetofonu. A jakbym tak podkr -ci g o no , eby nie s ysze , co mówi?

– Jak to co z tego? Spojrza em na niego, zgarbi si troch . Z twarzy

powoli znika entuzjazm, rozlu nione mi nie spra-wi y, e policzki si zapad y, podkre laj c bezz bnoszcz ki, worki pod oczami sta y si wyra niejsze.

– Daj mi pos ucha muzyki – powiedzia em.– Synu, to historyczna chwila, nie rozumiesz, nie

ma ju komuny! – jeszcze próbowa podtrzyma roz-mow , wci gn w polityczn dyskusj .

– Ci gle pieprzysz o tej komunie, a le ci by o?– Po o y em si na ó ku. Si gn em po paczk moc-nych, wytrz sn em jednego, zapali em. Zza pierwsze-go dymka spojrza em na ojca. – Nawet nie by e na wyborach.

Machn r k . Zobaczy em jeszcze, jak si skrzy-wi . Dotkn piersi i delikatnie pomasowa klatk .

Deski pod ogi skrzypn y, kiedy si wycofywa .Si gn em do magnetofonu i podkr ci em g o no .I jeszcze bardziej, jeszcze troch . Pokój wype ni a mu-

Page 12: Apokalypsis '89 - Jarosław Maślanek

10

zyka. Mimo to nie mog em zapomnie widoku ojca, który tak bardzo zmieni si w ci gu ostatnich pi ciulat, e niewiele mia wspólnego z ojcem, jakiego zna-em z dzieci stwa.

Bo tamten ojciec by kim zupe nie innym. Ojciec sprzed emerytury, sprzed rozwodu, by muzykiem, z zawodu i z wykszta cenia. Gra na tr bce, uko czyakademi muzyczn , chyba nawet z ca kiem niez ymiwynikami. Tak przynajmniej wspomina przy okazji k ótni z matk .

Przeprowadzili si do naszego miasta, kiedy do-sta posad w orkiestrze zak adowej przy wytwórni p yt d ugograj cych, dzia aj cej przy naszym kom-pleksie chemicznym. A wtedy, w latach pi dzie-si tych, to by niez y awans – z nauczyciela muzyki w podkrakowskiej wiosce na etat do pr nie rozwi-jaj cego si o rodka przemys owego, z niez pensji, co najwa niejsze, trzypokojowym mieszkaniem. Matka, z któr pozna si na studiach, zosta a nauczy-cielk w tutejszej podstawówce.

Ojciec ulepiony by jakby z dwóch osobowo ci.Pochodzi z krakowskiej rodziny z tradycjami; od dziadka, przedwojennego ku nierza, nas ucha siopowie ci o wy szych sferach, inteligencji, finansje-rze, któr ten obs ugiwa ; babka wpoi a mu zasady dobrego wychowania i zaszczepi a mi o do muzyki. Oboje zgin li w Auschwitz, jedynak zosta wychowa-ny w sieroci cu, ju w duchu mi o ci do zabu a skie-go dziadka z w sami. Te dwie rzeczywisto ci – kilku

Page 13: Apokalypsis '89 - Jarosław Maślanek

11

ostatnich lat przedwojennego dzieci stwa i m odo ciup ywaj cej w czasach betonowego socrealizmu – chyba przez ca e ycie toczy y wojn o dusz mojego ojca.

Wydawa o si , e skoro sko czy szko muzyczn ,to zwyci y w nim tradycja sanacyjna. Ojciec, jakiego zapami ta em z dzieci stwa, to m czyzna schludnie ubrany, zadbany, je li nie w garniturze i koszuli, to w reprezentacyjnym mundurze zak adowej orkiestry. Pami tam uczucie dumy, gdy odbiera mnie z przed-szkola w galowym uniformie. Szczup y, u miechni -ty, troch sztywny, górowa nad wychowawczyniami, a dzieciaki, zawsze skupiaj ce si przy nas, si ga y mu najwy ej do kolan. Patrzy em na nie z wy yn ojcow-skich ramion i by em przekonany, e do ko ca ycianikt mi nie podskoczy.

Nasze mieszkanie odzwierciedla o rygor panuj cyw jego garderobie – nie by o mowy o brudzie, ba aga-nie czy nieporz dku. Meble dobrane w miar mo liwo-ci w stylu przedwojennym, oczywi cie jak na standar-

dy peerelowskiego designu. Ciemna imitacja drewna, przeszklone witryny rega ów, masywne krzes a i sto y, sporo zdj na wysokich cianach, yrandole obwie-szone plastikowymi ezkami podrabiaj cymi kryszta .Wystrój doskonale pasowa do stylu mieszkania, któ-re znajdowa o si w przedwojennej siedzibie dyrek-cji fabryki. Dwukondygnacyjny budynek w kszta cielitery E pozbawionej rodkowego j zyczka wyró niasi czerwieni ceg y. Tylko on osta si ze starej archi-

Page 14: Apokalypsis '89 - Jarosław Maślanek

12

tektury, zast pionej w centrum miasta betonowymi bry ami industrialnego hurraoptymizmu.

W dbaniu o czysto mieszkania nie by oby nic z ego, gdyby ogranicza o si to jedynie do sprz tania.Jednak przez ca e dzieci stwo y em w prze wiad-czeniu, e zabieram si do czego , co i tak nie spe nioczekiwa ojca.

Co najmniej raz w tygodniu nadzorowa porz dki,zlecaj c mi (dopóki po hucznie obchodzonej osiem-nastce nie postawi em si i nie powiedzia em, e b dsprz ta tylko swój pokój) odkurzanie wszystkich po-mieszcze . Matka w tym czasie my a pod ogi, ciera akurze, pra a. Ojciec oddawa si natomiast swojemu ulubionemu zaj ciu – gotowaniu. Potrafi przez pódnia pichci co w kuchni, a od czasu do czasu spraw-dza jako naszych wysi ków, wodz c palcem po naj-bardziej niedost pnych zak tkach mebli. Przywi zy-wa wag zw aszcza do swojej biblioteczki, w której sondowa nawet przestrzenie mi dzy rz dami ksi ek.Je eli znalaz strz pki kurzu lub niedok adnie wytarte powierzchnie, nie robi co prawda adnej awantury, nie krzycza , nie z o ci si , nawet nie przeklina , o ja-kiejkolwiek domowej przemocy nie wspominaj c, po prostu zwraca uwag , e tak si nie robi.

– Synu, chod no tu – przywo ywa mnie. – Tak nie mo e by – t umaczy . – Je eli zawieramy umow , je-eli podejmujesz si jakiego zadania, musisz, podkre-lam, musisz, je wykona nale ycie. Rozumiesz?

Page 15: Apokalypsis '89 - Jarosław Maślanek

13

– Tak, tato – odpowiada em. – Zaraz to poprawi .– To nie wystarczy.Wiedzia em, e nie tak atwo zby ojca, je eli ju

dopatrzy si nieprawid owo ci. Upomnienie to bydopiero pocz tek umoralniaj cej pogadanki. Potem obejmowa mnie ramieniem, prowadzi do pokoju, sa-dowili my si po przeciwnych stronach awy i nast po-wa a kilkunastominutowa lekcja odpowiedzialno ci,sumienno ci, pracowito ci i pos usze stwa.

Och, jak ja go wtedy nienawidzi em! Moja niechdo nauk przeplatanych gaw dami o honorze i tyra-dami o szkodliwo ci komunizmu ust powa a tylko torturom zwi zanym z przymusem s uchania jego ulu-bionej muzyki. Ju wo a bym, eby przyla mi w dup– zamiast pó godziny, mia bym zmarnowane kilka minut.

Ojcowskie metody wychowawcze sprawdza y si ,dopóki nie podros em i nie zacz em si buntowa .Ale zanim to nast pi o, przez wiele lat z poczuciem winy, ze zwieszon g ow i z sumiennym postanowie-niem poprawy wychodzi em z pokoju i zabiera em sido naprawiania spartolonej roboty.

Domowe porz dki sko czy y si wraz z rozwo-dem rodziców. Z tego, co wiem, nie chodzi o o zdra-d , przynajmniej adne z nich nie podnosi o tego tematu w k ótniach ani podczas rozpraw rozwodo-wych. Wydaje mi si , e po prostu nie mogli ze sobd u ej wytrzyma , co bior c pod uwag fakt, e po

Page 16: Apokalypsis '89 - Jarosław Maślanek

14

rozwodzie nadal musieli mieszka razem, zakrawa ona zemst losu za wieloletnie udawanie mi o ci. Ca ymój okres dorastania to czas coraz ostrzejszych spo-rów rodziców o najmniejsze pierdo y – potrafili k ócisi ze sob nawet o to, czy przed rokiem nieg spadju pod koniec pa dziernika, czy dopiero w po owielistopada.

Pierwsza wybucha a matka. By a przeciwie stwemojca – wiecznie w ruchu, wci co robi a, mówi a,chodzi a. Przy ojcu, uosobieniu spokoju (w obecno cimatki przeradzaj cego si w wynios o ), wydawa-o si , e wr cz przeszkadza, pl cze si pod nogami i gdera. Spory zaczyna y si od krzyku matki. Ojciec w tym czasie przechodzi od fazy spokojnego wyja -niania, przez coraz bardziej nerwow gestykulacjwspieran podniesionym g osem, a po wyrzucone w twarz matki pojedyncze przekle stwo, które, jak wentyl bezpiecze stwa, powodowa o nag e uj cie z o-ci i wyciszenie k ótni. I zawsze by o to przekle stwo

bezosobowe, nieukierunkowane, tak jakby nie chcia ,aby odebra a je osobi cie.

– Kurwaaaaa!!! – wrzeszcza . – Pierdol to!!! –A cza-sami: – Sram na to!!! – Zdarza o si te : – Wali to!!!

Najcz ciej by a to w a nie „kurwaaa!”, przy czym w wykonaniu ojca brzmia o to jak „kurWAAA!”, zaczy-na o si spokojnie, by przej w krzyk, dla wzmocnie-nia efektu wspierany pokazem dwóch zaci ni tychpi ci.

Page 17: Apokalypsis '89 - Jarosław Maślanek

15

Te przekle stwa czy y go z naszym czasem, z tu i teraz, z tym, co od lat próbowa wypleni ze swoje-go ycia. Wyrzucane w przyp ywach gniewu przypo-mina y o tym, kim próbowa nie by , o tym, e kiedysko czy si iluzja ycia wed ug przedwojennych zasad i przyjdzie zmierzy si z tradycj sieroci ca.

Po kulminacyjnym bluzgu spór dobiega ko ca.Oboje wydawali si przestraszeni tym, do czego sytu-acja zmierza, zdawali sobie spraw , e ju tylko krok dzieli ich od granicy, której przekroczenie oznacza ko-niec ma e stwa. Wtedy mi dzy rodzicami nast powa-o kilka dni cichej, zimnej wojny, gdy ojciec przenosisi do pokoju odgrywaj cego rol salonu, a jedno i dru-gie, mijaj c si w korytarzu czy kuchni, stara o si nie ociera o wspó ma onka. A w ko cu ojciec na sta ezago ci w trzecim pokoju. Przypiecz towa przepro-wadzk , zast puj c go cinn sof now wersalk . Na-dal mieszkali razem, nadal ze sob rozmawiali, nadal si k ócili, ale spali w osobnych pokojach.

To, na co zapowiada o si od dawna, przyspie-szy a sprawa z kie bas krakowsk such . Mo na po-wiedzie , e rozwód mia pod o e masarskie. Ojciec przygotowywa sobie kanapki – na stole roz o ony bybochenek chleba, mas o w maselniczce, umyte i osu-szone pomidory, cebula, pokrojona ju w talarki, sol-niczka i od kilku minut stygn ca herbata, tak by uzyskapo dan przez ojca temperatur oko o pi dziesi ciustopni. To mia by jeden z ostatnich tak pieczo owicie

Page 18: Apokalypsis '89 - Jarosław Maślanek

16

przygotowywanych przez niego posi ków. Od incy-dentu z kie bas krakowsk such do dnia, w którym w poplamionym podkoszulku i z dwoma z bami cie-szy si z ko ca komuny, min o mniej wi cej pi lat. W ci gu pi ciu lat z reprezentacyjnego tr bacza stasi zapuszczonym facetem, który tr bk co najwy ejmóg sobie wetkn mi dzy opustosza e dzi s a.

Matka kr ci a si przy kuchni, przeszkadzaj c mi w przygotowywaniu herbaty. Nawija a te ca y czas o jakiej Ba ce z pracy, która co tam próbowa a za at-wi , ale nic jej nie wychodzi o, a jak w ko cu wysz o,to ca kiem na odwrót, ni planowa a, wi c w ogóle nie powinna si za to zabiera , bo ona zawsze jak cozacznie, to nie sko czy, a jak sko czy, to le dla niej albo dla tego, z kim to co próbowa a za atwi . Sta-em przy kuchni, patrzy em, jak smu ka pary wydoby-wa si z czajnika i z chaotycznego k bu zamienia siw strumie gor ca rozbijaj cy si o cian , i czeka em,a gwizd zag uszy wywód matki. Na nieszcz cie ode-zwa si ojciec:

– O jakiej ty Ba ce mówisz? To ta od przyrody?– Jakiej przyrody? Nie wiesz, o kim mówi ? To

ona Wie ka, tego pijaka, co go ostatnio ci gn -li z wie y ko cielnej, jak chcia si zabi , nie wiesz? Mieszkaj tam przy rynku, w tych starych blokach, niedaleko Siechowskich, tych od mleka, wiesz, tych, co rozwo mleko co rano. Ten stary z synem; uka z plandek maj . Przecie ju ci o niej opowiada am,o tej Ba ce, a ta od przyrody to Marta.

Page 19: Apokalypsis '89 - Jarosław Maślanek

17

– Poczekaj, zaraz. – Ojciec od o y nó , którym kroi kie bas krakowsk such w plasterki. – Kocha-nie, ja nie wiem, kto to jest Wiesiek, a Siechowskich kojarz , owszem, ale nie mam poj cia, w którym blo-ku mieszkaj .

– Ty w ogóle nie interesujesz si moimi sprawa-mi, nie wiesz nawet, z kim pracuj . – Matka coraz bardziej nerwowo przeciera a szklank , ju czyst . – Jezu, wcale ci nie obchodz – doda a, jeszcze spokoj-nie, jeszcze w miar cicho.

– Z otko, po prostu zamiast wyja ni , zaciemniasz spraw , a ja nadal nie wiem, która to ta Ba ka.

– Przecie opowiada am ci o niej chyba z tysi crazy. – Matka odstawi a szklank i podesz a do sto u,na którym ojciec przeprowadza operacj przygotowa-nia posi ku. – wiat nie kr ci si tylko wokó ciebie. – Pochyli a si nad nim, opieraj c o blat lew r k owi-ni t cierk , któr przeciera a przed chwil naczynie.

– Nie zaczynaj znowu. – Ojciec spojrza do góry. D onie z o y jak do modlitwy i podpar podbródek. Przymkn oczy, wypu ci powietrze. – Po prostu nie skojarzy em, e to o ni chodzi.

Przeczuwa em, co si wi ci. Zestawi em czajnik z palnika kuchenki i nie czekaj c, a zacznie wy na alarm, zala em herbat . Kiedy wychodzi em z kuchni, tyrada matki nabiera a rozp du, a ojciec z przymkni -tymi powiekami zbiera si do odparcia ataku. Za-mkn em drzwi od pokoju i w czy em muzyk , pod-wiadomie czekaj c na wie cz cy awantur wybuch

Page 20: Apokalypsis '89 - Jarosław Maślanek

18

ojca. Ostro nie unios em szklank i zdmuchiwa empar z gor cej herbaty. Przebieg ani tre rodzinnych k ótni ju od dawna mnie nie interesowa y, nie wiem, dlaczego teraz ich pods uchiwa em.

Gdyby ojciec nie mia wtedy w zasi gu r ki p takie basy, gdyby przyrz dza mniej przydatny w prze-mocy domowej twaro ek ze szczypiorkiem i mieta-n , który przecie tak lubi , nast pne lata mo e poto-czy yby si zupe nie inaczej.

Po jakich pi ciu minutach k ótni, która jak zwykle przerodzi a si w monolog matki, us ysza em jej krzyk i p acz.

– Chcia e mnie zabi ! – wrzeszcza a matka. – Zo-bacz, leci mi krew! Chcia e mnie zabi !

Odstawi em szklank i wybieg em z pokoju. Przed wej ciem do kuchni przystan em, opar em d oo drzwi, jakbym chcia je przymkn i pozosta poza tym, co tam zobacz .

Po chwili zajrza em do rodka. Matka siedzia a na krze le, a ojciec pochyla si nad ni i próbowa przytu-li . Odepchn a go, podnios a si i podesz a do zlewu. Zobaczy em krew ciekn c z jej nosa. Odkr ci a zimnwod i zmoczy a cierk , któr próbowa a zatamowakrwotok. Ojciec sta za ni , z opuszczonymi r kami, sflacza y, przygarbiony. Spojrza na mnie. Nic nie zosta-o z wynios ego, sztywnego faceta z zasadami.

Sta o si – zdawa si mówi .– Mog e mnie zabi ! – ka a matka.

Page 21: Apokalypsis '89 - Jarosław Maślanek

19

– Przepraszam, prosz , wybacz mi, nie chcia em,nie kie bas – zapewnia ojciec.

Z przebiegu rozprawy rozwodowej dowiedzia emsi , e narz dziem pobicia by a kie basa krakowska sucha.

Tego dnia w ojcu co p k o, pu ci a wewn trzna tama, która odgradza a go od wiata, chroni a przed sza-rzyzn , pozwala a y w prze wiadczeniu, e mo nasi oprze naporowi codzienno ci. Ta jego poza – na przedwojennego d entelmena – powodowa a, enasza rodzina by a szanowana, mo e nawet trochpodziwiana. W proletariackiej zalewie, w mie cie po-wsta ym wokó fabryki, w którym wi kszo miesz-ka ców mog a poszczyci si rodowodem z pod-miejskiej wiochy, byli my traktowani jak pi knie po-malowane i udaj ce pisank zepsute jajko – proszpodziwia z zewn trz, ale lepiej podchodzi ostro -nie, bo skorupka mo e p kn i b dzie mierdzie .Jak si okaza o, znajomi mieli nosa, a przyt pione ty-toniowym smogiem zmys y w tym wypadku by y nad wyraz wyostrzone.

Chyba pierwszy zauwa y em, e co jest nie tak. Zapewne oznak by o du o wi cej i pojawi y si wcze -niej, jednak akurat wtedy sko czy em studia i zacz -em swoj pierwsz prac , trudno by o wi c wymaga ,ebym w takim czasie bacznie obserwowa ojca lub

matk . A zreszt po zako czeniu sprawy rozwodowej

Page 22: Apokalypsis '89 - Jarosław Maślanek

20

w domu nareszcie zapanowa spokój, nie mia em wi cpowodu zajmowa si stanem adnego z rodziców. Za o y em, e dostali to, co chcieli, a ja jako bonus otrzyma em wieczorn cisz .

Tak jak impulsem do rozwodu by a kie basa krakow-ska sucha, tak dla mnie oznak , e z ojcem dzieje sico z ego, zosta a zupa pomidorowa, a nawet nie tyle sama zupa, co przecier pomidorowy domowej roboty. Ojciec, jako zapalony kucharz, w czasach permanent-nych braków zaopatrzeniowych wiele przetworów przygotowywa sam. Co roku latem i jesieni kuchnia zamienia a si w bulgoc ce, zaparowane, gor ce i wy-pe nione po brzegi s oikami laboratorium, a po domu roznosi y si zapachy kompotów, powide , grzybków i przecieru pomidorowego.

To by o par miesi cy po rozwodzie. Ju wtedy rodzice prowadzili osobne gospodarstwa domowe w jednym mieszkaniu. Ja podczepi em si pod jad o-spis matki, uciekaj c od ojcowskich, przesadnie za-anga owanych potraw ku minimalizmowi wiecznie zagonionej rodzicielki. Dzi ki temu mia em spokój ze zmywaniem góry naczy , sprz taniem zapaskudzonej kuchni, a zamiast ociekaj cych t uszczem i za bardzodoprawionych obiadów ojca dostawa em chudziutki rosó lub ledwo wzbogacony mi sem bigos matki. Po kilku miesi cach pichcenia wy cznie dla siebie ojciec chyba si zorientowa , e nie ma to wi kszego sensu, i skupi si na przygotowywaniu na przemian roso uprzerabianego po kilku dniach na pomidorow oraz

Page 23: Apokalypsis '89 - Jarosław Maślanek

21

jajek sadzonych, ewentualnie eberek lub gulaszu. I w a nie kiedy chcia wzbogaci nie pierwszej juwie o ci rosó przecierem pomidorowym domowej

roboty, czerwona papka zachlapa a bu garski, pami t-kowy podkoszulek, który przywióz z wyst pów nad Morzem Czarnym, gdzie w ramach wymiany mi dzybratnimi socjalistycznymi narodami pojecha z naszprzyzak adow orkiestr . Takie wyjazdy by y, oprócz cosobotnich cha tur na weselach, dodatkowymi profita-mi z bycia zawodowym tr baczem. Z woja y przywiózwtedy kilka drobiazgów, mi dzy innymi dwie koszulki w marynarskie pasy. Kiedy zak ada te niebiesko-bia ewdzianka, wygl da , jakby dopiero co zszed ze stat-ku po dalekomorskim rejsie. Bardzo je lubi i zawsze zabiera na rodzinne wakacje. Po paru latach jedna po-przeciera a si i postrz pi a, wyl dowa a wi c w koszu. Drug , spran , ale z wci widocznymi pasami, cz stozak ada . Tego dnia, kiedy przecier poplami ca y przód ojcowego podkoszulka, by em akurat w kuchni. Ojciec zakl i zacz wyciera pomidory zmywakiem do na-czy , rozmazuj c plam . W ko cu da za wygran i po-szed si przebra .

Po kilku dniach ponownie zarejestrowa em po-plamiony podkoszulek na ojcowskim torsie. Jeszcze wtedy nic to dla mnie nie znaczy o, skojarzy em fakt i pozwoli em pami ci przykry go stosem karteluszek z równie bezu ytecznymi wra eniami. Do pami cio-wego archiwum musia em si gn mniej wi cej po tygodniu, kiedy po powrocie z pracy przywita o mnie

Page 24: Apokalypsis '89 - Jarosław Maślanek

22

to samo marynarskie wdzianko, upstrzone pomido-rowym ornamentem – z ojcem w rodku. Makulaturaw mojej g owie troch si przetasowa a, spychaj cz wierzcho ka teczk z napisem NOWA PRACA, a wy-suwaj c na wy sze poziomy wspomnienia z zup po-midorow . Zaraz, zaraz, kiedy to by o, kiedy ojciec zachlapa si przy gotowaniu pomidorówki? Dobre dwa tygodnie temu. OK, to jeszcze nie tragedia. Co prawda do tej pory raczej nie paradowa w przepo-conej bieli nie, o zabrudzonym ubraniu nie wspomi-naj c, ale mog o mu si zdarzy , e w o y przeprany, ulubiony podkoszulek. Jednak za ka dym razem, gdy przychodzi em do domu, wspomnienie o przecierze pomidorowym na bu garskim podkoszulku natr t-nie powraca o. Ojciec, ju wtedy na emeryturze, wi-ta mnie zawsze w tej samej bieli nie. Co si z nim dzia o.

Wkrótce zauwa y em, e przesta opuszcza deskna sedes po za atwieniu potrzeby. Jeszcze kilka mie-si cy temu by o to nie do pomy lenia, a ojciec wielo-krotnie wywo ywa mnie z pokoju, napominaj c, kiedy taka niezr czno przydarzy a si mnie. Teraz nie tylko nie opuszcza deski, lecz tak e systematycznie j ob-sikiwa , pozostawiaj c mocz w zag bieniach. Coraz cz ciej w azience czu by o zapach przetrawionego alkoholu.

Kolejnych znaków przybywa o z ka dym dniem, co zacz o krusze w wizerunku ojca, tak jakby od-

Page 25: Apokalypsis '89 - Jarosław Maślanek

23

pada y z niego elementy kamufla u i nie by o nic pod spodem. Ojciec wycofywa si . Ogranicza przestrzezajmowan w mieszkaniu i zamyka si w swoim po-koju. Po up ywie kolejnych tygodni, a potem miesi cyznikn z kuchni, przenosz c jedzenie z lodówki na balkon, którego wyj cie znajdowa o si w jego poko-ju. Kupi elektryczn kuchenk i odt d herbat , kawi czasami obiad gotowa u siebie. W ko cu zamontowazamek w swoich drzwiach, które zamyka za ka dymrazem, gdy wychodzi z domu. Szcz k klucza dobie-ga mnie tak e przed snem. Odg os zapadki z ka dymtygodniem zagrabia kolejne godziny, pocz tkowo niczym kurant wieszcz c jedenast , by coraz bezczel-niej uszczupla dob do dziesi tej, dziewi tej, ósmej, a w ko cu do siódmej. Ostatecznie ojciec sp dza za-mkni ty w swoim pokoju ca e wieczory, nie daj c mi szansy na sprawdzenie, czy bu garski podkoszulek wci jest na swoim miejscu. Wychodzi dopiero noc ,gdy matka i ja le eli my ju w ó kach, spali my lub próbowali my zasn . Czasami s ysza em stukot pe -nych butelek, które wynosi do toalety. Zastanawia omnie to na tyle, e przycisza em muzyk , gdy dobiegamnie skrzyp otwieranych drzwi. Nas uchiwa em i pró-bowa em rozszyfrowa , co oznaczaj te d wi ki.

Którego dnia zapomnia zamkn drzwi do swo-jego pokoju, a ja z ciekawo ci zajrza em do pomiesz-czenia, którego nie widzia em ju chyba z rok. Powitamnie zaduch niewietrzonego wn trza. W powietrzu

Page 26: Apokalypsis '89 - Jarosław Maślanek

24

czu by o intensywn wo niemytego m skiego cia a,zapach potu i nie wie ej bielizny.

Przez zabrudzone szyby wpada o wiat o, zagar-nia o wn trze – balkon i okna zajmowa y ca ciannaprzeciw drzwi. Zmru y em oczy. Kiszk pokoju za-lewa blask, a ka dy o wietlony szczegó rzuca ciewyd u ony popo udniow por .

Pokój by zawalony ubraniami. Koszulki, slipy, skarpetki – pomieszane, wymi dlone, rzucone w k t,pod cian , zebrane w kupki na pod odze, sprasowane na fotelach stoj cych przy awie. By a pó na wiosna, a na ko cu sto u dosuni tego do ciany le a a zimowa kurtka, spod której wygl da y bia e kalesony. Bieliz-na przylega a do kuchenki elektrycznej. Poczernia ep yty pokrywa a skorupa spalonych i przypieczonych potraw – nie mog em rozpozna , czy to efekt odparo-wania zupy, wykipia ego mleka, czy mo e wody z go-towanych ziemniaków. Na pod odze, mi dzy wersalka biblioteczk , le a y ksi ki, niektóre otwarte, kilka przytulonych zapisanymi stronami do zakurzonego dy-wanu, par wsuni tych pod ó ko. Pozosta e niedbale powk adane do biblioteczki, która nie przypomina aju uporz dkowanego alfabetycznie i tematycznie ar-chiwum, jakim by a kilkana cie miesi cy wcze niej.Widok ksi ek zalegaj cych wsz dzie, opartych o sie-bie pod ró nymi k tami, by dla mnie prawdziwym szokiem. Pami ta em jeszcze katusze, jakie przecho-dzi em, gdy musia em odkurza zastawione równiut-ko pó ki, oczekuj c ojcowskiej inspekcji z nadziej

Page 27: Apokalypsis '89 - Jarosław Maślanek

25

na pochwa , ale i z przeczuciem, e co na pewno przeoczy em. A teraz – porz dek alfabetu obróci siw chaos.

Podszed em do balkonu i otworzy em drzwi. wie-e powietrze mozolnie torowa o sobie drog , wypie-

raj c zaduch. Siad em na roz o onej wersalce, przesu-waj c k by zmi dlonej po cieli. Wydawa a si jeszcze ciep a, ale by o to raczej z udzenie wywo ane wido-kiem zszarza ego, brudnego prze cierad a, jakby cia owygrzeba o si spod niego dopiero przed chwil .

Dotar o do mnie, jak bardzo ma e stwo trzyma oojca w ryzach, nie pozwala o na ujawnienie tej drugiej, obcej mi osoby, która, schowana, czeka a, by zast piznanego mi od dzieci stwa m czyzn . Zastanawia-em si , którym z nich bardziej gardzi em – ojcem nu-mer jeden, porz dnisiem, który katowa nas wymy l-nymi rytua ami, czy ojcem numer dwa – flejtuchem, zamykaj cym si przed rodzin w pokoju, z urazem do ca ego wiata, schowanym pod zwa ami brudnych ubra .

Mi dzy fotelem, stoj cym przy zagraconej awie,a biblioteczk zauwa y em rz d butelek po piwie. Te ustawione pod cian by y puste, ale cz stoj c bli-ej mnie wype nia y p yny. Podnios em si i si gn em

po najbli sz . Wyj em zwitek gazety zatykaj cy szyj-k i pow cha em. Odrzuci o mnie – to by mocz! Od-stawi em szybko butelk i cofn em si troch . Klapn -em na tapczan. Dotar o do mnie, e ojciec, zamykaj csi w pokoju, musia gdzie za atwia swoje potrzeby

Page 28: Apokalypsis '89 - Jarosław Maślanek

26

fizjologiczne. Coraz trudniej by o mu utrzyma mocz do czasu, a ja z matk u niemy. Tak bardzo nie chciasi z nami widzie , a tak unika mijania nas w kory-tarzu czy kuchni, e za atwia si do pustych butelek, które opró nia w toalecie pó no w nocy.

– Co tu robisz? – us ysza em. Ojciec sta w drzwiach. W s onecznym blasku padaj cym przez okno wygl dajak po ó k a mumia. Pierwszy raz dostrzeg em, jak bardzo pomarszczon ma twarz.

– Co si z tob dzieje? – Nie podnios em si z po-s ania. Ojciec przysiad na brzegu fotela, opieraj cokcie na kolanach. Wygl da na zm czonego.

– To znaczy, co ma si ze mn dzia ?– Nie udawaj g upiego, yjesz jak w chlewie. –

Wsta em. – Zawsze tak cisn e z tym sprz taniem,a teraz co? Masz to gdzie ?

Nie odpowiedzia .Przyjrza em mu si . Od miesi cy nie by u fryzjera,

od tygodni nie korzysta z k pieli. W wyci gni tym, sta-rym swetrze, zapi tym na jedyny ocala y guzik, w be o-wych spodniach z kolekcj plam na udach, w sanda ach,przez które prze witywa y brudne stopy, wygl da ,jakby zosta przez pomy k naklejony na ojca, którego zna em.

– Spójrz na siebie, zaczynasz przypomina zwyk-ego ula. Co, jak matka ci nie pilnuje, to wysz oszyd o z wora?

– Rozwód – powiedzia tylko. Po chwili doda : – To ju nic nie znaczy.

Page 29: Apokalypsis '89 - Jarosław Maślanek

Spis tre ci

Ada (14.45) 7

Ojciec zdech 7

Ada (14.50) 39

Dwie matki 40

MDWS 42

MZMN 45

Rozr bujemy ryje na miejscu 50

Tomek Bez Ko ci 57

Zaopiekuj si tob 76

Ada (15.02) 88

Dzi ki Bogu za „Padlink ”! 89

Sucha ko kurczaka 111

Ada (15.10) 132

Uchylny 134

Ada (15.15) 156

Jacek Siateczka 158

Nie w tpi 179

Zielono 193

Siedem kroków, siedem fal 211

Ada (15.25) 231

Frencz i Smerf staj si py kami 232

Katalog usterek 245

Ada (15.30) 253

Page 30: Apokalypsis '89 - Jarosław Maślanek

Redaktor serii: Dariusz So nickiRedakcja: Beata Frankowska

Korekta: Ma gorzata Denys, Dominik WódzRedakcja techniczna: Anna Gajewska

Projekt ok adki i stron tytu owych: Mariusz Filipowicz, www.360stopni.com.pl

Fotografia autora: © Katarzyna Skoczy ska-Ma lanek

Wydawnictwo W.A.B.02-386 Warszawa, ul. Usypiskowa 5

tel./fax (22) 646 01 74, 646 01 75, 646 05 10, 646 05 [email protected]

Sk ad i amanie: Komputerowe Us ugi PoligraficznePiaseczno, ó kiewskiego 7

Druk i oprawa: Bia ostockie Zak ady Graficzne S.A.

ISBN 978-83-7414-846-7

Page 31: Apokalypsis '89 - Jarosław Maślanek
Page 32: Apokalypsis '89 - Jarosław Maślanek

Niniejsza darmowa publikacja zawiera jedynie fragmentpełnej wersji całej publikacji.

Aby przeczytać ten tytuł w pełnej wersji kliknij tutaj.

Niniejsza publikacja może być kopiowana, oraz dowolnierozprowadzana tylko i wyłącznie w formie dostarczonej przezNetPress Digital Sp. z o.o., operatora sklepu na którym możnanabyć niniejszy tytuł w pełnej wersji. Zabronione sąjakiekolwiek zmiany w zawartości publikacji bez pisemnej zgodyNetPress oraz wydawcy niniejszej publikacji. Zabrania się jej od-sprzedaży, zgodnie z regulaminem serwisu.

Pełna wersja niniejszej publikacji jest do nabycia w sklepieinternetowym E-ksiazka24.pl.