wyspa niesłychana

27
EDUARDO MENDOZA Eduardo Mendoza potrafi być rozbrajająco komiczny i śmiertelnie poważny. W każdej z tych ról pozostaje świetnym pisarzem. PIOTR KOFTA Wyspa niesłychana

Upload: siw-znak

Post on 15-Mar-2016

241 views

Category:

Documents


7 download

DESCRIPTION

Eduardo Mendoza; Wyspa niesłychana

TRANSCRIPT

Page 1: Wyspa niesłychana

CCeCeCCeCeCCeCCeCCeCeCeCCCeCeCeCeCeCeCeCeCeeeCeCeCCCCeCCCeeCeCeCeCeCeCeCeCeCeCeCCCeeCCeCCCeCeCCCCeCeCCeCCeCeCeCCCCeCeCCeCeCeCeCeCCeCeCeCeCCeCeeeCeCeCCeCeCeCeCeCCeCeCeCeCCeCeCeCeCCCeCeCCCeCeCeCCCCCeeeeeeCeCeCCeCeCeCeCCeCeeeCeCCCeCeCeCeCeeeCCeCeCCCeeCeeCeCeCeCCCCeeeCeCeCeCeCeCeCeCeCCCCCeeeCeeCCCeeCeCCeCeCCC nnnnnanananananananananananananaanannnnnnanananananananannananananaaananananannananannnnanannnnanannnnnananananannnananananannananananannnnnannnnnananananannnnnaan dddddddddddddddddddddddddddddddddddddddddddddddddddddddddddddddddddddddddddddddddddddddddddddddddddddddddddddddddddddddddddddddddddddddddddddddeteteteteteeteteeteeetetettetetetetetteteteteteteeteteeteeeeteeteteteteeteeteteteeteteteteeeteteteteteteteteeeeteteeeeteteeeteteteteetetetetteetttttteettttteettttttteeeeettttteeeetttetteteetetttalaalaalalalalalalalalalalalallalalalaalalalalalalalalalalaalalalalalallalalllallalalllalalalalalalalalalallalalallalalallalallllalalallllllalalallalallalalallaallalaalalaalaaalaallalaallaaaalalaaaaaaaaalalaaaaaaaaaaaaaaaaalaaaaalaallaaalalaaaa ................. ... .. .... 373737373737373737373737373737373737373737373737373737373737373737737373737373377373733377373737373377373737377373737337737337377373737373777737377377377773737337373733737373333773737377373733777737377773737377777777773337373737,9,9,9,9,9,9,9,9,9,99,9,9,99,9,9,9,9,9,9,9,,9,99,99,99,9,9,9,9,9,9,9,999,9,9,9,9,99,99,,9,9,9,9,99,99,9,9999,9,9,99,9,9,99,9,999999,999,999,,9,,999, 0 000 00000 0 00000 0 000 00 00 0000 00 00 000000000000000000000000000000000000 złzłzłzłłzłzłzłzzłzłzłzłzłzłzłzłzłzłzłzłzłzłzłłzłzłzłzłzłzłłzłzłzłzłzłzłzłzłzłzłzłłzłzłzzzłzłzłzłzłzłzłzzzłzłzłzzłzzzłzzłzłzłłzłzłzłzłzzłzłzłzłzłzzłzłzłzłzzłzłzzłzzłzzłzłzłzzzłzłzłzzzłzzłzzłłzzzzzzłzłzzzłzłzłłzzzzłz

isbn 978-83-240-1641-9

EDU

ARD

O M

END

OZA

Wysp

a niesłych

ana

Grzechem jest nie mieć marzeńFábregas rzuca wszystko – rodzinę, fi rmę, kochankę. Przeznaczenie lub przypadek prowadzi go do Wene-cji. Dla niego to miejsce niezwykłe, pełne sekretów i tajemniczych postaci – świętych od zaskakujących cudów, morderców grasujących po ulicach, kurtyzan zamieszkujących sypiące się pałace. Miasto hipnotyzuje, budząc głód spóźnionego odkry-wania, przeżywania i smakowania życia. I wtedy na drodze Fábregasa staje tajemnicza kobieta, która ni-czego od niego nie chce. Wenecja daje schronienie kruchej namiętności.

EdEdEdEdEdEdEdEE uauauauauauauardrdrdrdrdrdrddooooooo MeMeMeMeMeMeMeMMeMMMMeMeendndndndnddddddndndndnddozozozozozozo aaaaaaaaa ––––– wywwywyywywywywybbbibibbibibbibbibibibitntntntttntntntnnyyyyyyy wswswswswswwsswswswswspópóópópóóópópópópópółcłcłłcłcłcłłcłłcłcłłcł zezzezezezezezesnsnsnsnsnsnsny y y y y y yy ipiipiiiipipipipipisasasasasasasasasarzrzrzzrzrzrzrzrz hhhhhhhisisisisisiszpzpzpzpzpppz ańańańańńańańssksks i.i.i.i.. A A A AAAutututututututororororororo mmmmmmmięięięięięięęi dzdzdzdzdzdzdzdzd y y y y y y y inininininini nynynynynynynyymimimimimimimim MiMiMiMiMiMiMiM asasasasasastatatatatataa ccccccududududududówówówówówóww ororororororo azazazazazazz NNNNNNieieieieieieewiwiwiwiwiwinnnnnnnnnnnnnnośośośośośoo ciciciiii zzzzzzagagagagagagububububioioio--nenenenenenenenenenenennenej jj j j j jjj wwwwwwwwwww dedededededdededdedeszszszszzzzzzszczczczczczczczczczczzzczczu.u.u.u.u.u. WWWWWWW PoPoPoPoPoPoPoPoPoPoPoPoP lslslslslslslslssscecececececece nnnnnnnajajajajajajajajajjjbababababababardrdrddrdrdrdziziziziziziziejejjejejejej zzzzzzzzznanananananananaan nynynynynynyny zzzzzzz ninininininin ezezezezezezeze rórórórórórór wnwnwnwnwnwnnwnanananananananejejejejejejee ttttttryryryryryry-----lololololoolllogigigigigigiggigigggg i:i:i:i:i:i:i:i:: PrPrPrPrPrPrP zyzyzyzyzyzyzygogogogogogogogodydydydydydydyy fffffffryryryryryryryyyzjzjzjzjzjzjzjjjjerererererere a a aa a aa dadadadadadadaddd msmsmsmsmsmsmskikikikikikikiegegegegegegegegggo,o,o,o,o,o, SSSSSSSekekekekekekeke rererererereetututututututuutuuuuuu hhhhhhhhhhhhisisisisisisisisisszpzpzpzpzpzpzpzpzpzpzpzzpz ańańańańańańańńańńńńńskskksksksksksksksksskieieieieieieieiej j j j j jj j pepepepepepensnsnsnsnsnsn jojojojojojojo----nanananananannanaan rkrkrkrkrkrkrkrkrkrr i i i iiiiiiiiiii iiiiiiiiii OlOlOlOlOlOlOllOlOlOlOlOlOlOlOOlOOOOlOlO iwiwiwiwwwwiwiwiwiwiwiiwiiiwwkokokokokokokookokoowewewewewewewewwww gogogogogogogoggg llllllllllababababababbbbabbbabiriririrriiiirrynynynynynynynntutututtttututututuu.......

EDUARDO

MENDOZA

Eduardo Mendoza potrafi być rozbrajająco komiczny i śmiertelnie poważny. W każdej

z tych ról pozostaje świetnym pisarzem. PIOTR KOFTA

Wyspa niesłychana

wwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwww mmmme.me.me.mememe.me.me.me.meme.memme.mem.memm.m ndondondondondondodndondondodndodndondodndondondodndddddddndodondondondondondondondondoodooza.za.za.za.a.za.za.za.zaazaa.zazaz .za.a.intintintintintntintintintintintiintintintntintintiinintintntintininininninnnininintnniinninterierierierierierierierierierierierieriererierirriririririierieriieriee ire aaaa pa.pa.pa.pa.paaa.pa.paaaa.paaaa.pa.pa.pa.ppppllllllllllllllllllllll

Mendoza_Wyspa_okladka__DRUK.indd 1 2011-09-20 16:50

Page 2: Wyspa niesłychana
Page 3: Wyspa niesłychana

WyspaWyspaniesłychananiesłychana

Mendoza_Wyspa nieslychana_CS5.indd 1Mendoza_Wyspa nieslychana_CS5.indd 1 2011-09-02 14:49:082011-09-02 14:49:08

Page 4: Wyspa niesłychana

Mendoza_Wyspa nieslychana_CS5.indd 2Mendoza_Wyspa nieslychana_CS5.indd 2 2011-09-02 14:49:192011-09-02 14:49:19

Page 5: Wyspa niesłychana

tłumaczenieTomasz Pindel

Kraków 2011

Wyspaniesłychana

MendozaEduardo

Mendoza_Wyspa nieslychana_CS5.indd 3Mendoza_Wyspa nieslychana_CS5.indd 3 2011-09-02 14:49:192011-09-02 14:49:19

Page 6: Wyspa niesłychana

Książki z dobrej strony: www.znak.com.pl

Społeczny Instytut Wydawniczy Znak, 30-105 Kraków, ul. Kościuszki 37

Dział sprzedaży: tel. (12) 61 99 569, e-mail: [email protected]

Wydanie I, Kraków 2011

Druk: Drukarnia Wydawnicza im. W. L. Anczyca S.A., ul. Wrocławska 53, Kraków

Tytuł oryginału

La isla inaudita

Copyright © Eduardo Mendoza 1989

Copyright © for the translation by Tomasz Pindel 2011

Fotografi a na pierwszej stronie okładki

© Franck Guiziou/Hemis/Corbis/FotoChannels

Opieka redakcyjna

Ewa Bolińska-Gostkowska

Ewa Polańska

Adiustacja

Małgorzata Biernacka

Korekta

Katarzyna Onderka

Ewa Polańska

Łamanie

Irena Jagocha

ISBN 978-83-240-1641-9

Mendoza_Wyspa nieslychana__DRUK.indd 4Mendoza_Wyspa nieslychana__DRUK.indd 4 2011-09-20 12:222011-09-20 12:22

Page 7: Wyspa niesłychana

5

Od autora

Chociaż nigdy nie przystępowałem do pisania, mając klarowny schemat zaczynanej książki (prócz być może absurdalnej idei, że rezultatem musi być książka – albo nic), kiedy pojawił się po-mysł tego, co z czasem stało się Wyspą niesłychaną, owszem, miałem taki schemat, fabułę, sytuację wyjściową i kilka postaci. Tak naprawdę próbowałem napisać opowiadanie, gatunek ten zawsze mnie pociągał, ale wciąż się o niego rozbijałem, co za-raz unaocznię.

Tym razem byłem świeżo po ostatecznej przeprowadzce do Barcelony i choć cieszyłem się, że nie będę musiał ciągle podró-żować, tak jak w ciągu ostatnich lat, od czasu do czasu po-wracała do mnie nostalgia profesjonalnego podróżnika, który budzi się niekiedy, nie mając pojęcia, gdzie jest ani co tam robi, ani w jakim języku należy zwrócić się do pierwszej napotka-nej osoby, co jest wrażeniem niezbyt uspokajającym, acz sty-mulującym. Może stąd przyszła mi do głowy myśl, by napisać cykl opowiadań połączonych następującym motywem: niedole

Mendoza_Wyspa nieslychana_CS5.indd 5Mendoza_Wyspa nieslychana_CS5.indd 5 2011-09-02 14:49:192011-09-02 14:49:19

Page 8: Wyspa niesłychana

6

człowieka wyrzuconego poza swoje środowisko; chciałem też, żeby scenerię stanowiły bardzo różne miejsca: motel gdzieś w środku amerykańskiego Zachodu, wioska w południowo--wschodniej Azji, nadrzeczne miasto w tropikach, niemieckie centrum przemysłowe itd.

Pierwsza odsłona tej serii, by jakoś to nazwać, miała rozgry-wać się w Wenecji i opowiadać historię barcelończyka o nazwis-ku Fábregas (nigdy nie wiedziałem, jak ma na imię), człowieka niezbyt lotnego i pozbawionego jakiejkolwiek ciekawości intelek-tualnej czy artystycznej, którego jakieś lekkie uczucie niepokoju skłania do podjęcia podróży, w jego przekonaniu dobroczynnej. W oryginalnym opowiadaniu Fábregas docierał do Wenecji i wpro-wadzał się do luksusowego hotelu, z którego nigdy nie udało mu się wyjść z powodu kiepskiej pogody. Uwięziony w pusta-wym hotelu Fábregas pozwalał upływać dniom i przesiadywał w barze, popijając koniak i słuchając gadaniny starego kelnera, który opowiadał mu apokryfi czne historyjki o Wenecji i aneg-doty z własnego życia hotelowego kelnera.

Nie wydaje mi się, żeby zbyt wiele cech charakteru łączyło mnie z Fábregasem (bo jest on pod wieloma względami ode mnie lepszy), ale pisarz musi znosić problemy swoich postaci, dla mnie zaś ten akurat był nie do zniesienia. Tak więc kazałem Fábregasowi wyjść z hotelu mimo deszczu i pogubić się z kre-tesem w weneckich uliczkach. A mnie pozostało już tylko śle-dzić jego kroki.

Do tego czasu opowiadanie o zagubionym podróżnym zmieni-ło się w powieść o człowieku, który szuka jakiejś pewności, acz odrzuca wszystkie, jakie są mu oferowane, docierające z naj-różniejszych stron. Dzieje się przeciwnie: wszystko, czego się dowiaduje, jeszcze wzmaga jego pomieszanie.

Mendoza_Wyspa nieslychana_CS5.indd 6Mendoza_Wyspa nieslychana_CS5.indd 6 2011-09-02 14:49:192011-09-02 14:49:19

Page 9: Wyspa niesłychana

7

Jako tło do tej historii Wenecja wydała mi się idealnym miej-scem. Pewnie przez to, że pierwotne opowiadanie zlokalizowa-ne było właśnie w Wenecji, wciąż zmierzałem w jej stronę. To trudne do zinterpretowania miasto, obcy niechybnie się w nim gubi (choć nigdy całkowicie), a klimat nie jest zbyt życzliwy. Jest to też miasto szczycące się imponującym dziedzictwem literackim. Pisanie o Wenecji, jeśli się nie jest wenecjaninem, bywa zwykle nierozważne. W moim przypadku dochodził do tego jeszcze czynnik obciążający, bo była to pierwsza moja powieść dziejąca się poza Barceloną, po której poruszałem się dotąd ze swobodą człowieka wiedzącego o miejscu więcej, niż na pierwszy rzut oka można zobaczyć. Paradoksalnie Wyspa niesłychana była pierwszą po Prawdzie o sprawie Savolty po-wieścią, którą napisałem w całości w Barcelonie, przy tym sa-mym stole, przed tym samym oknem, bez żadnych niespodzia-nek i niepokojów, w jakie obfi tuje nowość. Być może dlatego jest to książka bardziej introspekcyjna i bardziej świadoma upływu pór roku, stopniowej zmiany światła. Jedynym gwał-townym wydarzeniem podczas jej redagowania było zajście może trywialne, a może nie: wymiana maszyny do pisania, na której zacząłem pisać powieść, na komputer, na którym skoń-czyłem pracę. Nie natknąłem się jeszcze na żadną poważną analizę wpływu komputera na pisanie, ale bez wątpienia ja-kiś wpływ on ma, prócz zjawisk ewidentnych. Zawsze pisałem ręcznie i dalej tak robię, ale możliwość wprowadzania zmian bez najmniejszego wysiłku i to na każdym etapie pracy nad powieścią, jakakolwiek by ta powieść była wielka, siłą rzeczy musi wywierać znaczny wpływ nie tyle na końcowy rezultat, ile na uprzednie podejście tego, kto wie, że dysponuje taką możliwością.

Mendoza_Wyspa nieslychana_CS5.indd 7Mendoza_Wyspa nieslychana_CS5.indd 7 2011-09-02 14:49:192011-09-02 14:49:19

Page 10: Wyspa niesłychana

Wszystkie te okoliczności, zwłaszcza wiążące się z jakimś ry-zykiem, miały na mnie literacki wpływ. Prawdopodobnie Wyspa niesłychana jest spośród wszystkich moich powieści tą, która pozwoliła mi najdalej zajść w dywagacjach, na czym być może traci jej struktura, nieco chwiejna; i być bardziej świadomym fak-tu, że piszę, tego dziwnego aktu pisania; a także jest to, jak są-dzę, moja powieść o najbardziej wykończonej literac kiej materii.

Eduardo MendozaBarcelona, luty 1999

Mendoza_Wyspa nieslychana_CS5.indd 8Mendoza_Wyspa nieslychana_CS5.indd 8 2011-09-02 14:49:192011-09-02 14:49:19

Page 11: Wyspa niesłychana

Jak ten, co niesłychaną wyspę mija,

wzruszony, we śnie upragnionym,

w perle, co z żarem ślad jego odbija.

Carles Riba, Dzikie serce

Mendoza_Wyspa nieslychana_CS5.indd 9Mendoza_Wyspa nieslychana_CS5.indd 9 2011-09-02 14:49:192011-09-02 14:49:19

Page 12: Wyspa niesłychana

Mendoza_Wyspa nieslychana_CS5.indd 10Mendoza_Wyspa nieslychana_CS5.indd 10 2011-09-02 14:49:192011-09-02 14:49:19

Page 13: Wyspa niesłychana

11

Rozdział 1Rozdział 1I

Być może ze mną jest ten problem, że przez całe życie by-

łem marzycielem, pomyślał Fábregas pewnego wiosennego

poranka podczas golenia, patrząc uważnie w swoje odbite

w lustrze rysy, przywiędłe jeszcze po śnie, z pozoru sprzecz-

ne z błyskotliwością, z jaką właśnie sformułował w myślach

tę ideę. Potem kontynuował toaletę, ale ta przyjemna ruty-

na nie zdołała rozproszyć niepokoju nękającego go od kilku

godzin. Kiedy indziej taka myśl wcale by go nie wytrąciła

z równowagi: zawsze uważał się za człowieka praktycznego

i był zdania, że znajomość najmniej pewnych stron własnej

osobowości stanowi część tego pragmatyzmu; jednak nie

tym razem. A gdybym tak zrobił jakieś głupstwo?, zasta-

nawiał się. I nie snując już więcej rozważań na ten temat,

udał się jak codziennie do swojego biura i tam spotkał się

z doradcą prawnym pracującym dla jego fi rmy.

Mendoza_Wyspa nieslychana_CS5.indd 11Mendoza_Wyspa nieslychana_CS5.indd 11 2011-09-02 14:49:192011-09-02 14:49:19

Page 14: Wyspa niesłychana

12

– Riverola, wybieram się w podróż – oznajmił mu.

Adwokat kiwnął głową, nie podnosząc wzroku znad pa-

pierów trzymanych w rękach. Gestem tym chciał powie-

dzieć, że rzecz to niemożliwa, że sprawy fi rmy wykluczają

jakikolwiek wyjazd Fábregasa. Ten jednak nie zamierzał

rezygnować ze swoich planów.

– Nie pytałem cię o zgodę – odpowiedział. – Wyjeżdżam

i kropka.

Do diabła z fi rmą, pomyślał. Prócz tego przedsiębiorstwa

odziedziczonego po ojcu, któremu poświęcił całe swoje

życie aż do dziś i którym nigdy się nie interesował, nic nie

trzymało go w Barcelonie. Kilka lat wcześniej ożenił się pod

wpływem nagłego impulsu, który z pewnością niewiele miał

wspólnego z prawdziwą miłością; niewiele później rozstali

się z żoną w bardzo dobrej komitywie. Z małżeństwa został

mu syn, z którym widywał się sporadycznie. Krótka i nie-

rzeczowa intymna relacja z byłą żoną prawie nie zostawiła

śladu w jego pamięci – głównie w kontekście późniejszych

epizodów miłosnych, krótszych, ale za to intensywniejszych.

Relacje z przyjaciółmi stawały się coraz luźniejsze; nic nie

wzbudzało jego entuzjazmu. Od kilku miesięcy wplątany

był, niemal wbrew sobie, w bardziej burzliwy niż namiętny

związek z żoną fi nansisty bardzo znanego w handlowych

kręgach miasta, który zresztą, dość niespodziewanie i bez

związku z romansami swojej żony, bo o nich niczego nie

wiedział, stał się ostatnio jednym z głównych wierzycieli

fi rmy Fábregasa, dokładnie w chwili, kiedy ta zaczynała

nabierać wody. Teraz możliwość, że ucieczka pozwoli mu

zamknąć tę sprawę najeżoną wyrzutami, obawami i podej-

rzeniami, pozytywnie nastrajała Fábregasa.

Mendoza_Wyspa nieslychana_CS5.indd 12Mendoza_Wyspa nieslychana_CS5.indd 12 2011-09-02 14:49:192011-09-02 14:49:19

Page 15: Wyspa niesłychana

13

Tego samego wieczora poleciał z niewielkim bagażem

do Paryża. Stamtąd napisał raczej oschły list do swojej ko-

chanki, w którym omówił mętnie motywy wyjazdu i który

zakończył, choć niekoniecznie jedno z drugim miało jakiś

związek, tak: „Chyba nie powinniśmy żywić specjalnych

złudzeń co do przyszłości naszego związku”. Wysławszy

list, odczuł ulgę, niepozbawioną jednak wyrzutu sumienia.

Zastanawiał się, czy nie byłoby bardziej elegancko z jego

strony zadać ten cios własnym głosem i twarzą w twarz,

przyjmując na siebie konsekwencje tej decyzji, o ile takowe

by wystąpiły. Następnego ranka Riverola, który Bóg raczy

wiedzieć jakim sposobem namierzył jego miejsce pobytu,

przesłał mu faks wzywający do natychmiastowego powro-

tu. Jego nagłe i nieusprawiedliwione zniknięcie wywołało

atmosferę nieufności wobec fi rmy, a to mogło przyśpieszyć

kryzys, ku jakiemu zmierzała, który zażegnać mogłyby tyl-

ko radykalne rozwiązania pewnych spraw, jak informował

faks. Fábregas wyrzucił wydruk do kosza i widząc, że zo-

stał przyłapany, wyjechał z Paryża. Przez jakiś tydzień błą-

kał się po różnych miastach, nie znajdując w nich jednak

tego, czego szukał. Wreszcie pewnego wieczora w poło-

wie kwietnia dotarł do Wenecji. Niebo było rozgwieżdżo-

ne, a miasto zdawało się całkowicie opustoszałe. Fábregas

miał przeczucie: jeśli coś ważnego ma mi się przytrafi ć, to

będzie to tutaj, pomyślał.

Hol Gran Hotel del Moro, w którym zamierzał się za-

trzymać, także był pusty: pod kopułą rozbrzmiewały jego

kroki stawiane na gładkim marmurze; formalności reje-

stracyjne przeprowadzono sprawnie, niemal bez wypo-

wiadania słowa; wchodząc do pokoju, zobaczył, że jego

Mendoza_Wyspa nieslychana_CS5.indd 13Mendoza_Wyspa nieslychana_CS5.indd 13 2011-09-02 14:49:192011-09-02 14:49:19

Page 16: Wyspa niesłychana

14

bagaż został rozpakowany: teraz marynarki wisiały na

wieszakach, a koszule i bieliznę ułożono elegancko na pół-

kach w szafi e. Przed pójściem do łóżka otworzył okien-

nice i odsunął żaluzje, po czym oparł się łokciami o pa-

rapet. Na zewnątrz była wilgotna i zimna noc; panowała

absolutna cisza; tylko woda szumiała, lekko obmywając

kamień; kopuły i wieże zbijały się w jednolitą masę na tle

nieba. Jakiś zegar wybił tylko jeden raz. Fábregas położył

się do łóżka owładnięty nagłym poruszeniem i nie mógł

zasnąć aż do świtu.

Mimo to rankiem spotkało go rozczarowanie. Obudził go

uporczywy hałas, a kiedy wyszedł z hotelu, natknął się na

ulice zatłoczone turystami. Z całego dnia chodzenia zapa-

miętał tylko kolejki i tłumy. Absurdem byłoby się uskarżać,

bo przecież on sam też był turystą, powtarzał sobie, acz re-

fl eksja ta wcale nie zmniejszała jego irytacji, narastającej

wraz z upływem dni, podczas których nic się nie zmieniało.

Mam nauczkę, pomyślał. Dopiero nocami, kiedy oddalali

się ostatni hulacy i z powrotem zapadała cisza, odzyskiwał

to lekkie poczucie nieuchronności, jakiego doświadczył po

przyjeździe. Ciążyła mu też samotność: teraz sam siebie

zadziwiał, wspominając z sympatią pracę i życie towarzys-

kie, które tak go zmęczyły, oraz tęskniąc za zapomnieniem

i czułością, jakie ofi arowała mu owa kobieta, z której uczu-

cia przecież właśnie nieodwołalnie zrezygnował. Pogoda,

z początku stabilna, zrobiła się nieprzyjemna: niebo za-

krywały chmury i rzadko trafi ały się dni bez deszczu; wiał

porywisty, słony wiatr, a barometr wykazywał gwałtowne

zmiany nie wieszczące niczego dobrego.

Mendoza_Wyspa nieslychana_CS5.indd 14Mendoza_Wyspa nieslychana_CS5.indd 14 2011-09-02 14:49:192011-09-02 14:49:19

Page 17: Wyspa niesłychana

15

II

Fábregas był już w Wenecji od tygodnia, kiedy na środku

ulicy natknął się na katalońskiego biznesmena nazwiskiem

Marcet, którego znał powierzchownie i w innych okolicz-

nościach ograniczyłby się do pozdrowienia gestem. Teraz

jednak sytuacja, fakt, że obaj znajdują się daleko od Bar-

celony i przypadkowość spotkania, sprawiły, że Fábregas

okazał sporo serdeczności i nawet zaproponował Marce-

towi wspólny lunch, tyle że Marcet miał już inne zobowią-

zania. Marcet, który, jak mówił, choć nie miało to żadnego

związku, właśnie przyjechał z Mediolanu, dokąd wybrał się

z zamiarem spędzenia kilku dni, ale zatrzymał się na dłu-

żej z powodu nieoczekiwanych komplikacji, nie wykazywał

chęci na przedłużenie spotkania. Choć w swym środowisku

uchodził za ekstrawertyka i wesołka, tym razem sprawiał

wrażenie przybitego: na pytania Fábregasa odpowiadał wy-

mijająco i rozglądał się niepewnie wokoło. Nie wiem, dla-

czego miałby mnie traktować jak jakiegoś zadżumionego,

pomyślał Fábregas, widząc dziwne zachowanie drugiego.

Ale dokładnie w tej chwili, jakby los chciał potwierdzić jego

wątpliwości, otwarły się bardzo małe drzwiczki z ciemne-

go drewna, których jak dotąd Fábregas nie zauważył, bo

kryły się one w cieniu portalu, i wyszła nimi lekkim kro-

kiem wysoka i szczupła kobieta, okryta czarnym płaszczem

przeciwdeszczowym. Na jej widok Marcet uśmiechnął się

z przymusem. Ona uwiesiła mu się poufale na ramieniu,

a on dokonał pośpiesznej i niezgrabnej prezentacji. Fábre-

gas wymamrotał jakieś wytłumaczenie i się oddalił.

Mendoza_Wyspa nieslychana_CS5.indd 15Mendoza_Wyspa nieslychana_CS5.indd 15 2011-09-02 14:49:192011-09-02 14:49:19

Page 18: Wyspa niesłychana

16

A więc to dlatego taki był nieswój, myślał w drodze do

hotelu; bez wątpienia jakaś wynajęta przyjaciółka, ale co

mnie to w sumie obchodzi? Ba, po cóż on to tak ukrywał?

Jakbym nie miał innych spraw na głowie!, pomyślał. I rze-

czywiście miał, bo życie w Wenecji było tak drogie, że pie-

niądze przewidziane na początku podróży zaczynały mu

się powoli kończyć. Jadał tylko w hotelowej restauracji, a na

deser poprosił o telefon do stolika, zadzwonił do Riveroli

i polecił, by ten jak najszybciej przesłał mu środki. Słysząc

jego głos, Riverola zaczął wrzeszczeć jak opętany.

– Co cię ugryzło? Dlaczego nie odpowiedziałeś na faks,

który ci wysłałem do Paryża?!

Padał rzęsisty deszcz. Przez okno Fábregas widział konny

pomnik na piedestale; deszcz przysłonił pomnik; z łba, ogo-

na i boków konia ciekła woda. Deszcz ten, który w normal-

nych okolicznościach przyprawiłby go o rozpacz, sprawiał

wrażenie ochrony przed reprymendą, jaka spadała na niego

przez telefon. Rozumiał jednak, że jego obecność w Barcelo-

nie jest konieczna, nie tylko po to, by doprowadzić do skut-

ku konieczne działania, ale także by zdementować pogłoski

spowodowane jego zniknięciem. Trzeba odzyskać zaufanie

klientów i wierzycieli, usłyszał słowa Riveroli. Ten stanow-

czy ton wywoływał w nim efekt przeciwny do zamierzonego.

– Nie wrócę, jeśli nie wyślesz mi pieniędzy – powiedział

po chwili ciszy pełnej niechęci – bo nie mogę uregulować

rachunku za hotel tym, co mi zostało.

Riverola zapytał go, w jakim się zatrzymał hotelu, ale

Fábregas odmówił ujawienia tych danych.

– Nie wywalaj wszystkiego na śmietnik  – powie-

dział Riverola raczej przygnębionym niż surowym gło-

Mendoza_Wyspa nieslychana_CS5.indd 16Mendoza_Wyspa nieslychana_CS5.indd 16 2011-09-02 14:49:192011-09-02 14:49:19

Page 19: Wyspa niesłychana

17

sem. – Z pieniędzmi możesz robić, co chcesz, ale nie zapo-

minaj, że życie wielu rodzin zależy od twojej fi rmy.

Deszcz lał intensywnie do końca dnia i całą noc. Fábre-

gas słyszał uderzenia kropli o okiennice i nie mógł spać.

Nie wiem, co się ze mną dzieje, myślał; kiedyś spałem jak

dziecko, teraz byle co mnie budzi. Wiercąc się w łóżku, nie

przestawał myśleć o słowach Riveroli. Bez wątpienia Rive-

rola miał całkowitą rację, myślał.

III

Następnego dnia rozchmurzyło się, ale miasto okazało

się niemal całkowicie zalane wodą. Hotel oferował dużych

rozmiarów kalosze umożliwiające brodzenie po ulicach, acz

Fábregas chodził w nich jak kaczka. Turyści skakali, prze-

mieszczając się gęsiego po deskach ustawionych niepewnie

na cegłach; niektórzy lądowali jedną albo obiema stopami

w wodzie, śmiejąc się i piszcząc. Na mokrych ulicach od-

bijały się budynki, osoby i mleczne niebo emitujące jedno-

lite i oślepiające światło. Fábregas przez kilka godzin kręcił

się po mieście, choć nie było to łatwe. W południe usiadł

w kawiarni i wstając, zapomniał z powrotem wsunąć no-

gawki w cholewy, ledwie wyszedł na ulicę, a już je przemo-

czył. Ale to nie dlatego wrócił do hotelu: perspektywa ko-

lejnego dnia bez towarzystwa wydawała mu się nieznośna,

więc nieświadomie kręcił się po najbardziej uczęszczanych

miejscach w nadziei na spotkanie Marceta. Jednak przez

cały dzień nie udało mu się trafi ć na niego ani na żadną inną

znajomą osobę. Gdyby dysponował gotówką, wyjechałby

Mendoza_Wyspa nieslychana_CS5.indd 17Mendoza_Wyspa nieslychana_CS5.indd 17 2011-09-02 14:49:192011-09-02 14:49:19

Page 20: Wyspa niesłychana

18

z Wenecji bez zwłoki. Spędził kolejną bezsenną noc i do-

piero o świcie kilka razy na chwilę przysnął. Jako że w ciągu

ostatnich lat zrobił się nieco hipochondryczny, był prze-

konany, że od tego przemoczenia złapie jakąś chorobę, ale

prócz lekkiego drapania w gardle nie odczuwał żadnych

symptomów przeziębienia. Recepcjonista w hotelu zapy-

tał go, czy źle się czuje.

– Źle sypiam – powiedział. – To pewnie klimat.

– Hotel zapewnia szanownym gościom opiekę medycz-

ną – powiedział recepcjonista. – Można by panu przepisać

jakiś lekki środek nasenny.

Przed podjęciem decyzji, czy uznać ofertę recepcjonisty

za dosłowną, czy też jego słowa kryją w sobie coś niejasne-

go, odpowiedział, że nie ma się już co przejmować, bo tak

czy inaczej musi zakończyć swój pobyt w Wenecji.

– Tak naprawdę chciałem poprosić, żeby mi pan zaczął

przygotowywać rachunek – powiedział.

– Miał pan pecha z pogodą – stwierdził recepcjonista,

wertując plik formularzy.

– To prawda – przyznał Fábregas. – Wrócę za godzinę.

– Jeśli pan sobie życzy, zlecę, żeby panu spakowano wa-

lizkę – zaproponował recepcjonista. – I niech pan nie

zapomni o kaloszach, jeśli pan wychodzi.

– Dobrze – odparł Fábregas.

Przed podjęciem pieniędzy, które miał mu przesłać Rive-

rola, i jako że podrażnienie gardła jakoś nie chciało ustą-

pić, zajrzał do apteki. Tam, kiedy czekał, aż zostanie ob-

służony, pozdrowiła go ta kobieta; poznał ją po czarnym

płaszczu. Kolejny zbieg okoliczności, pomyślał; najpierw

Marcet, a teraz ona. Dwa dni wcześniej, kiedy zostali sobie

Mendoza_Wyspa nieslychana_CS5.indd 18Mendoza_Wyspa nieslychana_CS5.indd 18 2011-09-02 14:49:192011-09-02 14:49:19

Page 21: Wyspa niesłychana

19

niezręcznie przedstawieni, uczucie, że przeszkadza, nie

pozwoliło mu się jej przyjrzeć; potem, już na osobności,

jego pamięć błędnie odtworzyła jej postać: wysoka sylwetka

sprawiła, że przypisał jej więcej lat; czarny strój skojarzył

mu się z wyrazistszymi rysami. Tak naprawdę była bar-

dzo młoda, o łagodnych rysach i bardzo bladej cerze. Mu-

siałem się mylić, uznając ją za zawodową damę do towa-

rzystwa, pomyślał Fábregas podczas wymiany trywialnych

zdań. A może jednak nie, stwierdził; nigdy nie wiadomo.

Kiedy wyszli na ulicę, żadne nie wiedziało, jak się po-

żegnać. Żeby przerwać milczenie, Fábregas powiedział, że

idzie do urzędu pocztowego, gdzie ma odebrać przekaz.

– A zna pan drogę? – zapytała kobieta, patrząc mu w oczy

w sposób dość tajemniczy.

Fábregas, któremu hotelowy portier podał szczegóło-

we instrukcje, jak dotrzeć do celu i nie pobłądzić, odpo-

wiedział, że nie. Ona natychmiast zaproponowała, że go

odprowadzi.

– Nie chciałbym zmieniać pani planów czy zabierać cza-

su – powiedział.

– Nie mam nic do roboty – odpowiedziała.

– Naprawdę nic? – zdziwił się Fábregas.

Ona odpowiedziała, jakby pytanie to zostało zadane bez

cienia złośliwości, że choć jest wenecjanką z urodzenia, to

właśnie wróciła do Wenecji po długiej nieobecności: teraz

nie ma pracy i przyjaciół prawie też nie.

Na poczcie zrobiła się kolejka i Fábregas obawiał się, że

ona, uznawszy, że wywiązała się z obowiązku uprzejmo-

ści, tutaj go zostawi. Choć wytężał umysł z całej siły, nie

znajdował żadnego pretekstu, żeby ją zatrzymać, kobieta

Mendoza_Wyspa nieslychana_CS5.indd 19Mendoza_Wyspa nieslychana_CS5.indd 19 2011-09-02 14:49:192011-09-02 14:49:19

Page 22: Wyspa niesłychana

20

jednak stała z nim z całą naturalnością. Jeśli jest profesjo-

nalistką, pomyślał Fábregas, zainteresuje się, ile pieniędzy

podejmę. Stojąc w ogonku, gawędzili dalej, nie bacząc na

ludzi wokoło. Pomieszczenie poczty było prostokątne, małe

i z niskim stropem; ściany pokrywały ciemne plamy. Fábre-

gas uskarżał się na wenecki klimat, astronomiczne ceny

i wszechobecne tłumy. Ona broniła rodzimego miasta, ale

nie czuła urazy: powiedziała, że tłum turystów nie stanowi

wyłącznie cechy Wenecji; była ostatnio w Londynie, jeździ-

ła także w miarę regularnie do Rzymu i w obu tych miej-

scach sytuacja prezentowała się identycznie.

– Dziś wszyscy podróżują – powiedziała, wzruszając ra-

mionami.

Przyznała, że pogoda w ciągu ostatnich dni była kiepska,

ale wszystko zdawało się wskazywać, że chmury się roz-

proszą: niedługo zaświeci słońce i będzie można oglądać

niezrównane niebo Wenecji, dodała.

– Co do powodzi – mówiła, wskazując na jego kalosze

i swoje czarne gumowe obuwie – to zdarzają się ciągle.

Szybko pan do nich przywyknie.

Fábregas nie mógł powstrzymać drżenia, słysząc te sło-

wa. Chciał powiedzieć: za kilka godzin wyjeżdżam z We-

necji; ale brakło mu odwagi. Kiedy przyszła jego kolej, dys-

kretnie oddaliła się od okienka. Na szczęście nie wie, jak

bardzo obraziłem ją moimi podejrzeniami, pomyślał. Za-

łatwiwszy wszystkie formalności, co okazało się procesem

długim i skomplikowanym, zaczął się za nią rozglądać –

ale nie zobaczył jej. Poszła sobie, pomyślał. Czekała jednak

na ulicy, oparta o murek otaczający fontannę. Sprawiała

wrażenie pogrążonej w kontemplowaniu płynącej wody,

Mendoza_Wyspa nieslychana_CS5.indd 20Mendoza_Wyspa nieslychana_CS5.indd 20 2011-09-02 14:49:192011-09-02 14:49:19

Page 23: Wyspa niesłychana

21

ledwie jednak Fábregas do niej podszedł, obróciła ku nie-

mu uśmiechniętą twarz.

– Już myślałam, że pana tam aresztowali – powiedziała.

– Mało brakowało – odpowiedział Fábregas, pokazując

jej pokwitowanie. – I muszę jeszcze iść do banku, żeby

podjąć gotówkę.

Wychodząc z banku, czuł gruby plik banknotów w kie-

szeni spodni i pomyślał, że jest w tym coś obscenicznego;

ona jednak zdawała się nie zwracać na to uwagi.

– Dobrze – powiedziała, kiedy oboje znaleźli się na ma-

łym placyku, na którym czekała. – Skoro już tu jesteśmy,

chciałabym pokazać panu pewien kościół z interesujący-

mi malowidłami. To niedaleko, a przewodniki o nim nie

wspominają, tak że nie natkniemy się na te tak pana iry-

tujące tłumy.

Przeszli kawałek bez słowa i dotarli pod drzwi zamknię-

te na trzy spusty. Obeszli budynek dookoła, ale pozostałe

wejścia też zamknięto. Wreszcie jakaś staruszka, obserwu-

jąca ich od jakiegoś czasu z pobliskiej bramy, powiedzia-

ła, że kościół otworzy się dopiero na popołudniową mszę.

Rano rzeczywiście jest otwarty dla zwiedzających, powie-

działa, mniej więcej między dziewiątą a dwunastą. Fábre-

gas zapytał, czy zagląda tu wielu turystów, na co staruszka

odparła, że tak.

– Głównie Japończycy – uściśliła.

Ubrana była żałobnie, ale na nogach miała kalosze o in-

tensywnie zielonej barwie, niemal fl uorescencyjne. Fábre-

gas z trudem hamował śmiech.

– Nie powinien pan sobie z niej pokpiwać – zwróciła mu

uwagę jego towarzyszka, kiedy się oddalili. – Wenecjanie

Mendoza_Wyspa nieslychana_CS5.indd 21Mendoza_Wyspa nieslychana_CS5.indd 21 2011-09-02 14:49:192011-09-02 14:49:19

Page 24: Wyspa niesłychana

22

są bardzo czuli na swoim punkcie. A zwłaszcza wene-

cjanki.

– Ale pani się do tej grupy nie zalicza, z tego co widzę –

powiedział Fábregas.

– Jestem wenecjanką tylko w połowie – odpowiedziała

z tym swoim wzruszeniem ramion; Fábregas nauczył się

rozpoznawać ten gest, ale jeszcze nie udało mu się rozgryźć

jego znaczenia. – Kiedyś opowiem panu moją historię, a te-

raz, na co miałby pan ochotę?

– Nie wiem. W sumie, choć jest trochę wcześnie, mogli-

byśmy pójść coś zjeść, to by nam pozwoliło uniknąć tłu-

mów – stwierdził Fábregas.

– Dobrze – zgodziła się.

Klientela gospody, do której go zaprowadziła, przyjmu-

jąc mimochodem rolę przewodniczki, zdawała się składać

wyłącznie z mieszkańców dzielnicy, co bardzo ucieszyło

Fábregasa. Zadowoliła go też jakość jedzenia i jego cena,

znacznie niższa od tego, ile zwykł płacić.

– Jakie wszystko staje się inne, kiedy się człowiek wyrwie

poza turystyczne trasy – stwierdził.

– To święta prawda – przyznała – ale jeśli tak bardzo prze-

szkadza panu turystyka, po co wybrał się pan do Wenecji?

Fábregas zaczął wymieniać z grubsza niektóre z powodów,

które jego zdaniem pchnęły go w tę podróż, ale w miarę jak

mówił, zaczynał zdawać sobie sprawę, że te przyczyny to

tylko czcza gadanina. Powoli jego relacja nabierała innego

charakteru i ostatecznie sam się zdziwił, mówiąc z wielką

swadą o sobie samym, o porażce swego emocjonalnego ży-

cia i wynikającej z niej utracie dziecka, choć był to temat, do

którego nigdy nie nawiązywał i starał się za dużo o nim nie

Mendoza_Wyspa nieslychana_CS5.indd 22Mendoza_Wyspa nieslychana_CS5.indd 22 2011-09-02 14:49:192011-09-02 14:49:19

Page 25: Wyspa niesłychana

23

myśleć. Prawdę mówiąc, zwykł pocieszać się po tej stracie

myślą, że to sytuacja przejściowa i z czasem zostanie napra-

wiona. W dzieciństwie miał bardzo ograniczony kontakt

z ojcem. Pamiętał, że jako dziecko ciągle trzymał się mat-

czynej spódnicy. Potem, nie wiedząc jak, stopniowo oddalał

się od matki i coraz mniej od niej zależał, nawiązując inten-

sywniejszą relację z ojcem, z którym zaczęły łączyć go pew-

ne zainteresowania, aż ostatecznie na swój sposób został do

niego przypisany, kiedy dołączył do kadr rodzinnej fi rmy.

Oczywiście nie umykał mu fakt, że obie te sytuacje, dawną

i obecną, łączą jedynie powierzchowne podobieństwa: nie

tylko obyczaje rodzinne aktualne w jego czasach radykalnie

się zmieniły, ale także, choć nie było między nimi idealnej

harmonii, jego rodzice wyraźnie zawsze byli razem. Mimo

to owo niejasne skojarzenie stanowiło dla niego pociechę.

– Nie mogę się skarżyć na to, jak potoczyły się moje spra-

wy, i nie skarżę się – powiedział na zakończenie – ale nie

mogę też nic poradzić na to, że od czasu do czasu ogarnia

mnie przemożna melancholia. Przy takich okazjach rze-

czywistość zdaje mi się bardziej nierealna niż sen.

Słuchała z uwagą, jakby podzielała jego pesymistyczny

pogląd na życie. To, co wygaduję, musi być kompletnie

pretensjonalne, pomyślał Fábregas.

– Obawiam się, że zanudzam panią tym marudzeniem –

stwierdził.

– Nie, w żadnym razie – odpowiedziała. I widząc, że

Fábregas zamilkł wstydliwie, dodała: – Proszę mówić dalej.

– Powiedziałem wszystko, co miałem do powiedzenia,

a może nawet więcej – odparł, odzyskując swobodniejszy

ton, jakiego trzymał się wcześniej podczas posiłku.

Mendoza_Wyspa nieslychana_CS5.indd 23Mendoza_Wyspa nieslychana_CS5.indd 23 2011-09-02 14:49:192011-09-02 14:49:19

Page 26: Wyspa niesłychana

24

– Ale wciąż nie odpowiedział mi pan na pytanie – za-uważyła.

– Jakie pytanie? – Dlaczego przyjechał pan do Wenecji. – A, na to odpowiedź jest prosta – powiedział Fábre-

gas. – Pewnego ranka zobaczyłem się w lustrze i moje włas-ne spojrzenie mnie zaskoczyło. Zrozumiałem, że moje co-dzienne życie stało się nieznośne, spakowałem walizki i oto jestem, zawracam głowę pani, która niczemu nie jest winna.

Kiedy kelner przyniósł rachunek, ona wyjęła z torebki skórzany portfelik. Fábregas wykonał autorytarny gest.

– Mowy nie ma – powiedział.

IV

Wyszli z gospody i zobaczyli, że się rozchmurzyło; ła-godne światło popołudniowego słońca złociło wilgotne kamienie.

– Chce pan zobaczyć, czy otwarto już ten kościół, który chciałam panu wcześniej pokazać? – zapytała.

Tak jak mówiła staruszka w fosforyzujących butach, po której tym razem śladu nie było, drzwi kościoła otwarto, ale ani w przedsionku, ani we wnętrzu nie było nikogo, nic też nie wskazywało na mające się tu odbyć nabożeństwo. Po chwili pojawił się kapłan i zapytał, czy może w czymś pomóc. Sutanna księdza zlewała się z ciemnością wnętrza, a jego głowa, okrągła i siwawa, sprawiała wrażenie, jakby unosiła się w powietrzu. Cóż za dziwny widok, pomyślał Fábregas.

Mendoza_Wyspa nieslychana_CS5.indd 24 2011-09-02 14:49:20

Page 27: Wyspa niesłychana