dorota jędruch, z sobą czy u siebie

8
pudła i pudełeczka Równiutkie rzędy jednakowych skrzyneczek, dwuspadowe daszki, wypielęgnowane traw- niczki, saloniki dla samochodów, każdemu woń grillowanego mięsa, gipsowy krasnolu- dek, drzewko, klombik – miniaturowy luksus i oszczędny, skromniutki dobrobyt. Gdzie indziej rozstawione w nieporządku, w niekończącej się przestrzeni, majestatycz- ne pudła, „kondensatory społeczne”, groźne machiny złożone z regularnego stosu prosto- kątnych komórek, długich, niskich koryta- rzy, klaustrofobicznych dźwigów osobowych. I tu, i tam ludziki, jeden obok drugiego, jeden nad drugim, wykonują w tym samym czasie te same czynności. Takie dwa modele zamieszkiwania pozostawiła nam tradycja architektoniczna, która powstała na potrzeby miasta przemysłowego. Wcześniej wszystko było proste – uczyliśmy się o tym w przedszkolu – Eskimos mieszkał w igloo, In- dianin w wigwamie, Afrykańczyk w szałasie, Dorota Jędruch z sobą czy u siebie założenia ideowe mieszkalnictwa indywidualnego i wspólnotowego Europejczyk w domu z dwuspadowym dachem (takim, jaki rysują dzieci), rycerz w zamku, bogacz w pałacu, mieszczanin w kamienicy, chłop w chałupie, nędzarz w ziemiance. Każdy organizował sobie jakoś przestrzeń życiową. W XIX stuleciu poprzez mieszkanie zaczęto organizować mieszkańców. Budowano domy dla anonimowych użytkowników, z wpisanym scenariuszem społecznym, domy, których ce- lem było zbawienie, wychowanie, rozwiązanie galopujących wraz z industrializacją proble- mów cywilizacji. Nie tylko chętnie dziś kryty- kowane racjonalistyczne zespoły funkcjonal- nych bloków, których w retorycznym zapale Pierre Francastel nie zawahał się porównać do obozów koncentracyjnych, ale i wyśnione mi- niaturowe eldorado uroczych, zmultiplikowa- nych domków i wypielęgnowanych ogródków są dziś pozostałością socjalnych idei mijającej epoki industrializacji. byt i świadomość Miasto przemysłowe – puchnące przestrzen- nie i demograficznie, obudowane dzielnicami nędzy, karmiące się konfliktami i nierówno- ściami społecznymi, wstrząsane rewoltami – stanowiło dla wielu myślicieli społecznych najwyrazistszy obraz problemów swoich czasów. O mieście pisali Blanqui, Villermé, Fourier i Considérant, Marks i Engels, filozo- fowie, lekarze, filantropi, pisarze, politycy, przemysłowcy, księża, działacze ludowi, nawet sam cesarz Napoleon III. Byli przeko- nani, że w tragicznej sytuacji mieszkaniowej dużej części mieszkańców metropolii tkwi zarzewie buntu, potencjał rozpadu znanego systemu. Tanie, zdrowe, higieniczne miesz- kanie stało się więc ważnym argumentem wszystkich ówczesnych ideologii – konser- watywnych i rewolucyjnych, liberalnych i socjalistycznych (od radykalnie lewicowych po socjalizm chrześcijański). Dla jednych było artylerią rewolty, dla innych – bastio- nem przeciw ludowym rozruchom. Diagnoza brzmiała: wczorajszy chłop z pro- wincji, dzisiejszy robotnik zagubiony w bez- dennych czeluściach miasta staje się istotą autoportret 2 [31] 2010 | 28

Upload: malopolski-instytut-kultury

Post on 26-Jun-2015

814 views

Category:

Documents


0 download

TRANSCRIPT

Page 1: Dorota Jędruch, Z sobą czy u siebie

pudła i pudełeczka Równiutkie rzędy jednakowych skrzyneczek, dwuspadowe daszki, wypielęgnowane traw-niczki, saloniki dla samochodów, każdemu woń grillowanego mięsa, gipsowy krasnolu-dek, drzewko, klombik – miniaturowy luksus i oszczędny, skromniutki dobrobyt.

Gdzie indziej rozstawione w nieporządku, w niekończącej się przestrzeni, majestatycz-ne pudła, „kondensatory społeczne”, groźne machiny złożone z regularnego stosu prosto-kątnych komórek, długich, niskich koryta-rzy, klaustrofobicznych dźwigów osobowych. I tu, i tam ludziki, jeden obok drugiego, jeden nad drugim, wykonują w tym samym czasie te same czynności.

Takie dwa modele zamieszkiwania pozostawiła nam tradycja architektoniczna, która powstała na potrzeby miasta przemysłowego. Wcześniej wszystko było proste – uczyliśmy się o tym w przedszkolu – Eskimos mieszkał w igloo, In-dianin w wigwamie, Afrykańczyk w szałasie,

Dorota Jędruch

z sobą czy u siebiezałożenia ideowe mieszkalnictwa indywidualnego i wspólnotowego

Europejczyk w domu z dwuspadowym dachem (takim, jaki rysują dzieci), rycerz w zamku, bogacz w pałacu, mieszczanin w kamienicy, chłop w chałupie, nędzarz w ziemiance. Każdy organizował sobie jakoś przestrzeń życiową. W XIX stuleciu poprzez mieszkanie zaczęto organizować mieszkańców. Budowano domy dla anonimowych użytkowników, z wpisanym scenariuszem społecznym, domy, których ce-lem było zbawienie, wychowanie, rozwiązanie galopujących wraz z industrializacją proble-mów cywilizacji. Nie tylko chętnie dziś kryty-kowane racjonalistyczne zespoły funkcjonal-nych bloków, których w retorycznym zapale Pierre Francastel nie zawahał się porównać do obozów koncentracyjnych, ale i wyśnione mi-niaturowe eldorado uroczych, zmultiplikowa-nych domków i wypielęgnowanych ogródków są dziś pozostałością socjalnych idei mijającej epoki industrializacji.

byt i świadomość Miasto przemysłowe – puchnące przestrzen-nie i demograficznie, obudowane dzielnicami

nędzy, karmiące się konfliktami i nierówno-ściami społecznymi, wstrząsane rewoltami – stanowiło dla wielu myślicieli społecznych najwyrazistszy obraz problemów swoich czasów. O mieście pisali Blanqui, Villermé, Fourier i Considérant, Marks i Engels, filozo-fowie, lekarze, filantropi, pisarze, politycy, przemysłowcy, księża, działacze ludowi, nawet sam cesarz Napoleon III. Byli przeko-nani, że w tragicznej sytuacji mieszkaniowej dużej części mieszkańców metropolii tkwi zarzewie buntu, potencjał rozpadu znanego systemu. Tanie, zdrowe, higieniczne miesz-kanie stało się więc ważnym argumentem wszystkich ówczesnych ideologii – konser-watywnych i rewolucyjnych, liberalnych i socjalistycznych (od radykalnie lewicowych po socjalizm chrześcijański). Dla jednych było artylerią rewolty, dla innych – bastio-nem przeciw ludowym rozruchom.

Diagnoza brzmiała: wczorajszy chłop z pro-wincji, dzisiejszy robotnik zagubiony w bez-dennych czeluściach miasta staje się istotą

autoportret 2 [31] 2010 | 28

Page 2: Dorota Jędruch, Z sobą czy u siebie

Różne typy ludzkich siedzib studiowane przez J.-B. Godina w poszukiwaniu idealnego modelu mieszkaniaj. b

. god

in, s

olut

ion

s soc

iale

s, pa

ris

– br

ux

elle

s 18

71

autoportret 2 [31] 2010 | 28

Page 3: Dorota Jędruch, Z sobą czy u siebie

aspołeczną: oderwany od miejsca, od rodziny, od więzów wspólnotowych, szuka tożsamości w zadymionych, ciemnych przestrzeniach podrzędnych kabaretów, w podejrzanych re-lacjach i niebezpiecznych zaułkach. Problem pojawia się w wielu ówczesnych pismach:

Jeśli prawdziwe życie rodzinne zanika wśród klas

pracujących, związane jest to często z ciasnotą

i brudem w mieszkaniach. Kabaret jest zatem

miejscem spotkań i wypoczynku: robotnik staje

się tu jednocześnie roszczeniowy i chciwy, zostaje

rewolucjonistą i sceptykiem, w rezultacie po

prostu – komunistą1.

Przy rozbieżności celów działań dziewiętnasto-wiecznych reformatorów społecznych zaskaku-je pokrewieństwo rozwiązań, wynikająca z du-cha epoki wspólnota metod. Dominuje duch oświecenia – moralna słuszność, obywatelska powinność, racjonalny, metodyczny charakter działań muszą prowadzić do osiągnięcia zamie-rzonych celów. Jeśli byt kształtuje świadomość, kształtujmy ją, zmieniając warunki bytowe.

1 P. Leroy-Beaulieu, La Question ouvrière au XIX siècle, Paris 1872, cyt. za: N. Everson, Cent ans de travaux et d’urbanisme 1878-1978 – Paris. Les héritiers d’Haussmann, Grenoble 1983, s. 220 (tłum. D. J.).

Przestrzeń może się stać narzędziem wychowa-nia, perswazji, formowania mieszkańca według założonego wzorca.

przestrzeń i retoryka W jaki sposób te społeczne idee zostały wpisane w rozwiązania przestrzenne? Czy możemy, analizując kształt założenia architektonicznego, określić ideologię, która stała u podstaw jego programu funkcjonal-nego? Osiedla niewielkich domków, małe, prywatne ogródki, bramki i płotki bliższe są ideałowi liberalnego indywidualizmu; wielorodzinne, wielopiętrowe budowle – socjalistycznemu kolektywizmowi. Dwie wielkie koncepcje mieszkalnictwa socjalnego:

Różne typy domów robotniczych budowanych w drugiej połowie XIX wieku

e. c

ach

eux

, eta

t des

hab

itat

ion

s ouv

rièr

es a

la fi

n du

xix

sièc

le, p

aris

1891

autoportret 2 [31] 2010 | 30 autoportret 2 [31] 2010 | 31

Page 4: Dorota Jędruch, Z sobą czy u siebie

fourierowski falanster – sztandarowe dzieło utopijnej fazy socjalizmu i osiedla patronac-kie złożone z niewielkich domków – wyraz kapitalistycznego paternalizmu – zdają się potwierdzać ten podział. Idąc dalej: w kra-jach anglosaskich, o żywych tradycjach liberalnych, dominują przedmieścia złożone z indywidualnych, jednorodzinnych domków i dążenie do urbanistycznej decentralizacji, w krajach i kulturach o tradycji silnej inge-rencji państwowej spotkamy więcej założeń blokowych, wspólnotowych, w urbanistyce zaś skłonność do centralizacji i rozwiązań technokratycznych. Ale już teorie Williama Morrisa, znanego z socjalistycznych sympatii, czy miasto-ogród Ebenezera Howarda – przy swoim spółdzielczym programie zarządza-nia i idei wspólnotowej – przyczyniły się do rozsławienia zalet niewielkiego indywidu-alnego domku w tradycyjnym stylu. Przeciw założeniom kolektywnym wypowiadali się Zola i Kropotkin, z kolei cesarz Napoleon III ufundował w centrum Paryża tak zwane Cité Napoléon – będące dalekim powinowatym falansteru. Główna różnica między koncep-cjami liberalnymi i socjalistycznymi tkwi nie w przestrzennym kształcie osiedli, ale w sce-nariuszu kontaktów między mieszkańcami oraz kwestii własności.

zwyciężmy komunistów, czyniąc z nich właścicieli2 Robotnik, który jest właścicielem, rzadko uczęsz-

cza do kawiarni i kabaretów. Spieszy się bowiem

2 Zdanie przypisywane francuskiemu senatorowi Cha-stenetowi, wypowiedziane w 1928 roku.

po skończonej pracy, aby wrócić do siebie, i po-

święca każdą swoją wolną chwilę na utrzymanie

i udoskonalenie swojego domu, swojego ogródka:

cały czas wolny poświęca swojej rodzinie i swojej

własności3.

Liberalni filantropi i niektórzy przemysłow-cy zauważyli w XIX wieku, że mieszkanie może być elementem polityki zmierzającej w kierunku uspokojenia radykalnych nastro-jów. Izolując robotników w mikromiastecz-kach, do minimum ograniczając przestrzenie publiczne, które mogłyby stanowić miejsce agitacji, czyniąc zakład przemysłowy sym-bolicznym centrum osiedla i dostarczając możliwości stopniowego wykupu mieszkania na korzystnych warunkach kredytowych, wiązano ich z fabryką siecią niewidzial-nych zależności i zobowiązań. A wszystko to w warunkach cenzusu majątkowego, który przyznawał prawa wyborcze jedynie właści-cielom – tworzył w robotnikach, zwłaszcza lepiej sytuowanych, aspirację przynależenia do klasy średniej, dystans do tradycji ruchu robotniczego. Modelowym osiedlem tego typu było tak zwane Cité Dollfus w Miluzie w Alzacji, budowane od 1853 roku – zespół kilku typów domków o bardzo skromnym wyposażeniu (toaleta, która znajdowała się w każdym z nich, była prawdziwym luksu-sem). Tego typu rozwiązania – propagowane przez władze, pokazywane na wystawach światowych – stały się wkrótce typem do-minującym w budownictwie socjalnym (na

3 P. Leroy-Beaulieu, La Question ouvrière au XIX siècle, Paris 1872, cyt. za: N. Everson, dz. cyt., s. 220.

przykład jedno z najwcześniejszych Grand Hornu w Belgii z 1818 roku, Pullman City niedaleko Chicago z 1880 roku, Port Sunlight koło Liverpoolu z 1890 roku). Ekonomiczne i polityczne podstawy takich rozwiązań En-gels opisywał w sposób następujący:

Robotnicy nie tylko muszą płacić przemysłowco-

wi czynsz monopolistycznej wysokości, ale przy

okazji każdego strajku znajdą się bezzwłocznie bez

dachu nad głową, wyrzuceni przez właściciela na

bruk – co czyni wszelki opór bardzo trudnym4.

Jednocześnie osiedlom tego typu przyświecał cel moralny – przywrócenie tradycyjnych wartości rodzinnych związanych z istnie-niem ogniska domowego, upodmiotowienie rodziny jako podstawy społecznego ładu (postulowane przez konserwatywnych mo-ralistów jak Frédéric le Play), zachowanie stabilności istniejącego systemu.

Robotnik posiadający własny dom przechodzi

zupełną transformację [...]. Domek z ogródkiem

czyni z niego faktyczną głowę rodziny, godną

tego miana, staje się moralny, roztropny, czuje

się związany z miejscem, ma wpływ na swoich

najbliższych [...]. Wkrótce dom przejmuje nad nim

pełną „władzę”, oddziałuje na jego sposób prowa-

dzenia się, umacnia pozycję, kształtuje5.

4 Cyt. za: M. Ragon, Histoire de l’architecture et de l’urbanisme modernes. Idéologies et pionniers 1800-1910, Casterman 1986, s. 103.5 „Bulletin de la Société française des habitations à bon marché”, 27 sierpnia 1881, cyt. za: Historia życia prywatnego, t. IV: Od rewolucji francuskiej do I wojny światowej, Wrocław – Warszawa – Kraków 1999, s. 394.

autoportret 2 [31] 2010 | 30 autoportret 2 [31] 2010 | 31

Page 5: Dorota Jędruch, Z sobą czy u siebie

(jedynie) rezygnacji z nadrzędnego autorytetu kierującego zachowaniem jednostek.

pałace czy koszary? Ideał życia we wspólnocie opakowanej w funkcjonalny i samowystarczalny budy-nek-miasto, mimo swej genezy tkwiącej w li-terackiej utopii, jest oparty na założeniach pragmatycznych. Zamiast drogich, indywi-dualnych domków z ich oddzielną infra-strukturą, pożerających ogromną przestrzeń – jedna wspólna, ekonomiczna konstrukcja, zapewniająca pełnię funkcji miejskich i so-cjalnych: pralnie, jadalnie, biblioteki, salony, osłonięte przed deszczem i wiatrem ulice-ko-rytarze. Idea takiego zgrupowania odpowia-da definicji pierwszej fazy socjalizmu, tak zwanemu utopijnemu dążeniu do skupienia ludzi w niewielkich wspólnotach, mniej lub bardziej samorządnych, łączących program mieszkaniowy z organizacją pracy, życia spo-

Ambiwalencja tego typu programów polega na rozdarciu między liberalnym kultem wolności indywidualnej a programem moralizatorskim wpisanym w osiedle. Wbrew podstawom ideowym, wiele założeń posiadało rozbudowany program socjalnej asysty – szkołę, przedszkole, sklep sprzeda-jący produkty w cenach hurtowych, gabinet lekarski, jadłodajnię, hotel dla pracowników nieposiadających rodzin. Złożony regulamin nie pozwalał w dodatku „właścicielom” na dowolne dysponowanie swoją „własnością” – nakazywał utrzymanie czystości, określone zachowania, dyscyplinę. Mimo tych zbieżno-ści z programem socjalistycznym osiedla pa-tronackie wyróżnia konsekwentna separacja i izolacja mieszkańców, znajdująca odzwier-ciedlenie w kształcie przestrzennym osiedli złożonych z regularnych rzędów domków, bez wyraźnej dominanty czy hierarchii – pod-danie zasadzie decentralizacji, symbolicznej

Plany familisteru opublikowane przez J.-B. Godina w jego najbardziej znanej pracy teoretycznej Solutions sociales. Od góry: plany mieszkań w części głównej familisteru, przekrój przez główny pawilon, plan ogólny założenia. Poniżej: widok ogólny zespołu

j. b

. god

in, s

olut

ion

s soc

iale

s, pa

ris

– br

ux

elle

s 18

71

Page 6: Dorota Jędruch, Z sobą czy u siebie

łecznego. Modelem był tu falanster wyśniony przez Charlesa Fouriera dla pomieszczenia idealnej społeczności opartej na harmonii temperamentów i potrzeb mieszkańców. Victor Considérant, najbardziej znany pro-pagator idei Fouriera, tak pisał o budynku wspólnotowym:

Kiedy Ludwik XIV zapragnął wznieść schronienia

dla swoich 5 000 weteranów, ani on, ani żaden

z jego architektów nie wpadli na absurdalny

pomysł wybudowania małego domku dla każdego

żołnierza [...]. Palais Royal w Paryżu jest to

cywilizowana budowla, która ma najwięcej cech

wspólnych z falansterem [...] zadajmy sobie py-

tanie, co jest bardziej opłacalne, jako mieszkanie

dla populacji, która może osiągnąć 1800 czy 2000

osób, budowa wielkiego wspólnotowego budynku

czy 350-400 małych izolowanych domków [...]

dodając zewnętrzne ogrodzenie, ogródeczki,

dziedzińce, oszczędzicie na 400 kuchniach, 400

jadalniach, 400 strychach, 400 piwnicach, 400

stajniach, 400 stodołach [...]. Poza oszczędnością

miejsca pomyślcie o dwóch czy trzech tysiącach

drzwi, okien, odrzwi, zawiasów, stolarek, części

żelaznych, pomyślcie o rujnującym utrzymaniu

każdego z tych domków6.

Sam Fourier zaś twierdził, że: „indywidualne gospodarstwo jest luksusem bogaczy, tak jak jazda w karecie”. Taka ekonomiczna rachu-ba – jako chwyt retoryczny dla jednych, a jako podstawowy argument dla drugich – stała u podstaw wznoszenia budynków wspólnotowych. Godin, właściciel fabryki kotłów grzewczych w Guise, był fundatorem tak zwanego familisteru – wybudowanego w latach 1858-1877 (a funkcjonującego do 1968 roku) w nawiązaniu do koncepcji Fouriera. Wielofunkcyjny pojemnik dla pracowników fabryki, z pewnymi elementami osiedla patronackiego, miał być instytucją zarzą-dzaną spółdzielczo przez mieszkańców- -akcjonariuszy. Opisując koncepcję budowli, Godin wymienia funkcje wspólnotowe –

6 Cyt. za: M. Ragon, dz. cyt., s. 74.

Zgromadzenie uczniów familisteru na dziedzińcu pawilonu głównego, 1890

Kojec w żłobku usytuowanym w głównej części familisteru, 1906 h

abit

er l’

utop

ie: l

a fam

ilis

tère

godi

n à

guis

e, e

d. t

. paq

uot

, m. b

édar

ida,

par

is 2

004

hab

iter

l’ut

opie

: la f

amil

istè

re go

din

à gu

ise,

ed

. t. p

aqu

ot, m

. béd

arid

a, p

aris

200

4

Page 7: Dorota Jędruch, Z sobą czy u siebie

żłobek, przedszkole, jadalnię – jako „ekwi-walenty bogactwa”. Uwolnienie robotników od uciążliwych codziennych obowiązków miało być odpowiednikiem prac wykonywa-nych dla bogaczy przez służbę domową. Te właśnie usługi spotkały się z krytyką myśli-cieli liberalnych – wychowanie dzieci przez wspólnotę i zapewnienie pożywienia przez kucharzy jest zamachem na instytucję rodzi-ny – odebraniem matce jej podstawowych powinności. Wiele przestrzeni wspólnych pod jednym dachem, spotkania, sąsiedztwo innych pracowników rodzą też niebezpie-czeństwo tworzenia się związków zawodo-wych i roszczeń socjalnych. Krytykowano nadmiar opieki socjalnej jako ograniczenie indywidualnej wolności. Jeden z liberalnych krytyków tak pisał o familisterze, który zwiedzał w 1866 roku:

Zastanówmy się – a jest to naszym zdaniem naj-

bardziej poważny szkopuł – czy ta opieka w każ-

dym momencie, rozciągająca się na wszystko, co

ważne dla robotnika, na edukację jego dzieci już

w pierwszych momentach życia, pozwalająca mu

zapomnieć o zmianach pogody, o żłobku, szkole,

placach zabaw i czytelniach itd., które sąsiadu-

ją z przeszklonymi galeriami i dziedzińcami,

opieka, która dotyczy produktów spożywczych

– tu się bowiem decyduje o ich cenie, jakości,

przewiduje wszystko, myśli o wszystkim, tak

samo o przedmiotach, jak o metodach naucza-

nia, o najbardziej intymnych szczegółach życia

rodzinnego. Zastanówmy się, czy ta troskliwość,

która niemalże pozbawia robotnika konieczno-

ści myślenia o sobie samym i swoich bliskich,

nie osłabi w nim odczuć moralnych i poczucia

Osiedle patronackie wzniesione przez Société Anonyme des Mines de Czeladz w Czeladzi Piaskach (woj. śląskie). Najstarsze domy robotnicze pochodzą z lat osiemdziesiątych XIX w. Właściciele związani z nurtem francuskiej filantropii katolickiej (w latach 1905-1931 dyrektorem kopalni był Victor Vianney, krewny francuskiego świętego Jeana Vianneya) wyposażyli kolonię w elementy programu socjalnego – szkołę, przedszkole, łaźnię, ambulatorium, wspólną jadalnię, kościół.fo

t. m

. jęd

ruch

arch

iwu

m d

. jęd

ruch

Page 8: Dorota Jędruch, Z sobą czy u siebie

obowiązku. Co właściwie od niego zależy? Ależ to

prawdziwa manna z nieba! Jest w tym przybytku

Bóg wszechmogący, który myśli za niego. Jeszcze

jeden krok, a mógłby poczuć na karku oddech

komunizmu [...]7.

Zabudowę wspólnotową porównywano do wojskowych koszar, ze względu na surowe re-gulaminy panujące w tego typu założeniach, ich rygorystyczną geometrię i wspólnotowe nieindywidualistyczne rozumienie roli mieszkańców.

pozorny triumf bloku Mimo sceptycyzmu towarzyszącego takie-mu rozwiązaniu, to właśnie ten ekono-miczny, samowystarczalny model bloku miał zmienić kształt architektury w XX stuleciu. Poszukiwania architektów mo-dernistycznych dotyczące tanich mieszkań były związane zarówno z modelem indywi-dualnym, jak i wspólnotowym. Ten dzie-więtnastowieczny spór przeciwstawił sobie Ernsta Maya i Waltera Gropiusa podczas II kongresu CIAM we Frankfurcie. Sam Le Corbusier pozostawił wiele planów indywi-dualnych, tanich domów dla robotników. Wygrała jednak retoryka oszczędności. Także miasta-ogrody pozbawiono podstaw socjalnych, zamieniając w zespoły skrom-nych domków z niewielkimi ogródkami. Le Corbusier tak pisał o tej lubianej przez konserwatystów koncepcji:

7 J. Moreau, Des cités ouvrières en général..., 1866, cyt. za: Habiter l’utopie: le familistère Godin à Guise, ed. T. Paquot, M. Bédarida, Paris 2004, s. 193-194.

Miasto-ogród prowadzi do indywidualizmu.

W rzeczywistości jest to jednak indywidualizm

niewolniczy, jałowa izolacja jednostki. Prowa-

dzi ona do zniszczenia ducha życia społeczne-

go, rozbicia sił wspólnoty, zaniku woli życia

wspólnotowego. Materialnie przeciwstawia się

zastosowaniu osiągnięć nauki, ogranicza wygo-

dę, zwiększając ilość straconego czasu – zagraża

zatem wolności8.

Gdzie indziej piętnuje decydentów, którzy

marzą, aby nas wysłać na pola [cites-jardins], aby-

śmy tam drapali w ziemi wokół hipotetycznych

porów i przeżywali na nowo marzenia Jeana-Ja-

cquesa Rousseau9.

Jednak i zwycięstwo bloku, nieco na wyrost przypisane ideom Le Corbusiera,

8 Le Corbusier, La ville radieuse. Eléments d’une doctrine d’urbanisme pour l’équipement de la civilisation machiniste, Paris 1964, s. 38. 9 Tamże, s. 136.

okazało się pyrrusowe. W powojennych zespołach stopniowo redukowano wszyst-kie elementy programu społecznego. Po dziewiętnastowiecznych programach so-cjalnych pozostały dziś jedynie puste pudła i pudełeczka oraz niechęć do hałaśliwego sąsiada. Podstawowe pytanie o typ miesz-kania i związane z nim społeczne konse-kwencje zachowało wiele z argumentów tamtego sporu.

wybrana literatura:• Historia życia prywatnego, t. IV: Od rewolucji francuskiej

do I wojny światowej, red. M. Perrot (rozdział: Sceny i miejsca. Obszary prywatne, M. Perrot, R. H. Guerrand), Wrocław – Warszawa – Kraków 1999.

arch

iwu

m d

. jęd

ruch

Kurs kroju i szycia zorganizowany przez firmę Singer dla żon górników mieszkających w kolonii Piaski. Dziewczynka po prawej na pierwszym planie to Zenobia Koćma (po mężu Jędruch), w drugim rzędzie, przy ścianie jednego z domów robotniczych, czwarta od lewej Mieczysława Koćma – ta pierwsza to babcia, a druga – prababcia autorki.