nowy sĄcz t krynica t limanowa t ... - winnica eden

16
NOWY SĄCZ t KRYNICA t LIMANOWA t STARY SĄCZ t PIWNICZNA t MSZANA DOLNA t MUSZYNA piątek, 4 lipca 2008 www.nowysacz.naszemiasto.pl www.krynica.naszemiasto.pl www.limanowa.naszemiasto.pl Zobacz nas: www.tygodnikgn.gk.pl MILIONY DLA SANDECJI Przekazywanie dla klubu pieniędzy bez pełnej kontroli nad tym jak są wydawane nie ma sensu. Może nie warto utrzymywać drużyny za wszelką cenę ∑ str. 3 RAPORT FOT. PRZEMYSŁAW KIMALA WÓJT MA NAS W NOSIE W Chełmcu ludzie nie mogą dojechać do pracy, a wójt spokojnie wypoczywa na urlopie. Na razie dostają się do miasta okazją albo wspólnie z sąsiadami organizują transport ∑ str. 6 WAŻNE SPRAWY FOT. RAFAŁ KAMIEŃSKI IPN WKRACZA DO SĄCZA Na razie historycy nie będą lustrować dawnych sądeckich opozycjonistów. Chcą jednak odkrywać bolesne dla Sącza momenty najnowszej historii ∑ str. 7 ROZMOWA TYGODNIA FOT. SŁAWOMIR WRONA ZAKŁADAMY WINNICĘ Doradzamy gdzie i jak na Sądecczyźnie można uprawiać winorośl. Produkcja wina może sprawić wiele satysfakcji ∑ str. 10 LUDZIE I ICH PASJE FOT. RAFAŁ KAMIEŃSKI Dwaj mężczyźni podejrzani o śmiertelne pobicie Stanisława K. na wolności. Odsiedzieli tylko dwa miesiące w areszcie. Mieszkańcy Mszany Górnej są zbulwersowani STR.8 DLACZEGO GO ZABILI? REKLAMA 0134598/A/BEDAG

Upload: khangminh22

Post on 09-Jan-2023

1 views

Category:

Documents


0 download

TRANSCRIPT

NOWY SĄCZ t KRYNICA t LIMANOWA t STARY SĄCZ t PIWNICZNA t MSZANA DOLNA t MUSZYNA

piątek, 4 lipca 2008

www.nowysacz.naszemiasto.pl www.krynica.naszemiasto.pl www.limanowa.naszemiasto.plZobacz nas: www.tygodnikgn.gk.pl

MILIONY DLA SANDECJIPrzekazywanie dla klubupieniędzy bez pełnej kontrolinad tym jak są wydawane niema sensu. Może nie wartoutrzymywać drużyny za wszelkącenę

∑ str. 3

RAPORT

FO

T. P

RZE

MYS

ŁAW

KIM

ALA

WÓJT MA NAS W NOSIEW Chełmcu ludzie nie mogą dojechać do pracy, a wójtspokojnie wypoczywa na urlopie. Na razie dostają się domiasta okazją albo wspólnie z sąsiadami organizujątransport ∑ str. 6

WAŻNE SPRAWY

FO

T. R

AFA

Ł K

AM

IEŃ

SK

I

IPN WKRACZA DOSĄCZANa razie historycy nie będąlustrować dawnych sądeckichopozycjonistów. Chcą jednakodkrywać bolesne dla Sączamomenty najnowszej historii

∑ str. 7

ROZMOWA TYGODNIA

FO

T. S

ŁAW

OM

IR W

RO

NA

ZAKŁADAMYWINNICĘDoradzamy gdzie i jak naSądecczyźnie można uprawiaćwinorośl. Produkcja wina możesprawić wiele satysfakcji

∑ str. 10

LUDZIE I ICH PASJE

FO

T. R

AFA

Ł K

AM

IEŃ

SK

I

Dwaj mężczyźni podejrzani o śmiertelne pobicie Stanisława K. są na wolności. Odsiedzieli tylko dwa miesiące w areszcie. Mieszkańcy Mszany Górnej są zbulwersowani STR.8

DLACZEGO GO

ZABILI?

REKLAMA 0134598/A/BEDAG

Gazeta Krakowskapiątek4 lipca 2008

2

Na górze Paproć rozpoczęto sezon turystyczny ziemi limanowskiej. Mszę św. w intencji tury-

stów odprawiali ks. dziekan Ryszard Stasik – proboszcz parafii w Łososinie Górnej oraz ks.

Stanisław Opocki. Po nabożeństwie rozpoczęła się zabawa przy tańcu i śpiewie. Wystąpił Ze-

spół Regionalny Spod Kicek z Mordarki, młodzieżowa grupa Consonans z Zespołu Szkół

nr 1 w Limanowej, grupy taneczne Jambo i Twenty Angels, Leśne Skowronki z repertuarem pio-

senki turystycznej oraz Mila ze Starej Wsi. Kazimiera i Marek Piwowar z Męciny serwowali

chleb z łopaty oraz kołacze, Czesław Kaim z Rupniowa zapraszał na przejażdżki konne, lima-

nowscy ratownicy GOPR przywieźli z sobą ściankę wspinaczkową, a pracownicy Gminnego Ze-

społu Użyteczności Publicznej w Limanowej zaprosili do konkursów z nagrodami. W konkursie

plastycznym pierwsze miejsce zdobył Mateusz Uryga z Kaniny, w konkursie wiedzy o regionie

nagrodzone zostały Marta Zięba z Piekiełka oraz Dominika Talarczyk ze Starej Wsi, a w symul-

tanie szachowej najlepszy był Kazimierz Golonka z Piekiełka. W konkurencjach sprawnościo-

wych mistrzem okazał się Daniel Kapitan z Sowlin. (IK) FOT. ARCHIWUM

Nie zdziw się, gdy w najbliż-szym tygodniu na ulicy zasko-czą cię Cyganie z aparatem,prosząc o wspólne zdjęcie.

Od 4 do 11 lipca Stowarzy-szenie Przyjaciół Rodzinyw Nowym Sączu wspólniez Martą Kotlarską, antropolo-giem kultury i fotografem,i grupą Romów z Krakowa bę-dzie realizować projekt romski„Pstryk” – akcja fotograficzna„Zróbmy razem zdjęcie”.

– Takie nieszablonowe ak-cje są bardzo potrzebne – mó-wi Andrzej Burkat, prezes sto-warzyszenia, od dwóch latopiekujący się romską świetli-cą na osiedlu przy ul. ZawiszyCzarnego. – Podobna akcja od-była się już w Szaflarach i uwa-żam ją za sukces w przełamy-waniu barier miedzy Romamii Polakami. –

Finansowany w ramachprogramu dla tolerancji Fun-dacji Batorego projekt ma daćmłodym Romom szansę pod-niesienia poczucia własnejwartości i ma być dla nich al-ternatywą na konstruktywnespędzenie czasu w wakacje.

Dwudziestka młodych Cy-ganów w wieku od 7 do 16 latzrobi aparaty fotograficznez tekturowych pudełek, tzw.camera obscura.

Potem za ich pomocą zilu-strują trzy romskie bajki napi-sane przez Jana Mirgę – Romaz Czarnej Góry.

Warsztaty zakończy happe-ning uliczny.

– Będzie dotykał nadal aktu-alnej problematyki wyjściaz tradycyjnego zamkniętegoświata Romów – uważa Bur-kat. – Dzieci romskie będą za-

praszały przypadkowych prze-chodniów do wspólnego zdję-cia.

Każde ze zdjęć same opa-trzą komentarzem. Fotografiepowstałe podczas happeninguzostaną udostępnione na stro-nie internetowej www.Akade-miaPstryk.pl

Powstałe podczas warszta-tów ilustracje zaprezentuje sta-rosądecka galeria Pod Piątką.

– Romski „Pstryk” organi-zowaliśmy najpierw w Szafla-rach i cieszył się olbrzymim za-interesowaniem wśród Ro-mów – mówi Marta Kotlarska.– Wiadomość o projekcie roze-szła się różnymi kanałami. Ro-mowie z kolejnych miejscowo-ści zapraszali nas, byśmy, jeżelitylko będziemy mieli możli-wość, także u nich poprowa-dzili podobne zajęcia.Do współpracy zaprosili nasmiędzy innymi asystenci rom-scy z Czarnej Góry, CzarnegoDunajca i Warszawy. Nama-wiał nas też na współpracęwójt z Zawiszy Czarnego i po-stanowiliśmy korzystać z jegogościny.

Nad przebiegiem warszta-tów czuwała będzie równieżMałgorzata Mirga, Romka, ab-solwentka krakowskiej Akade-mii Sztuk Pięknych. Obecniestudiuje pedagogikę. Jestwspółpracowniczką romskie-go stowarzyszenia edukacyjne-go Harangos, animatorką dzia-łań ze społecznością romskąw Czarnej Górze i Szaflarachi współkoordynatorką zakoń-czonego powodzeniem zeszło-rocznego romskiego „Pstry-ka”.(RAF)

Sądeccy Romowiebędą nam naglepstrykać zdjęcia

WĘDRUJCIE Z BŁOGOSŁAWIEŃSTWEM

Cygańskim dzieciom spodobała się akcja „Pstryk”FOT. RAFAŁ KAMIEŃSKI

Kiedy u wrót Sądecczyznypojawił się książę Albert

Saski wraz z małżonką El-mirą, włodarzom NowegoSącza i powiatu nowosądec-kiego jego wizyta zapewneskojarzyła się z lipcową rocz-nicą zburzenia Bastylii. Za-tem mając w myślach żyweidee republikańskie, żebynie powiedzieć socjalistycz-ne, nie przybyli na bankietwydany z okazji tak podnio-słej wizyty w podsądeckimRytrze. Jeśli pojawiłby siękról, cesarz, a może chińskiburmistrz... byłoby pewnieinaczej.

Przodkiem księcia Alber-ta był znany bawidamek Au-gust II Mocny. Ten, którygiął podkowy niczym cienkidrucik aluminiowy.

To do czasów jego panowa-nia historycy odnoszą zawo-łanie szlachty: „Za króla Sa-sa jedz, pij i popuszczaj pa-sa! ”. Monarchiści z konfe-deracji spiskiej, którzy takskrzętnie przypominają hi-storię, chyba wolą nie pa-miętać o tych niezbyt chlub-nych epizodach w dziejachPolski związanych z monar-chią, głosząc, że brat księciaAlberta, książę Maria Ema-nuel z Wettinów, jest prawo-witym spadkobiercą pol-skiego tronu...

Natomiast władze Sączazwiązane z Prawem i Spra-wiedliwością wyraźnie po-kazały przy okazji wizytyksiążęcej pary swoje repu-blikańskie oblicze.JERZY WIDEŁ

Tydzień w „Nowosądeckiej”

Republika sądecka

Warto zobaczyć...

Gangi sejmikW najbliższą niedzielę w podsądec-kiej Kamionce Małej odbędzie siędoroczna impreza Lato w Dolinie Ka-mionki. W tym roku gwiazdą progra-mu będzie zespół Gang Marcela, któ-ry wystąpi na estradzie o godz.18.30.Na festyn bogaty w atrakcje zapra-sza tradycyjnie Gminny Ośrodek Kul-tury. Będą tańczyć i śpiewać Mszal-niczanie, Mystkowianie, Kamion-czanki, zespół Barvinok z zaprzyjaź-nionej słowackiej Kamienki, gościzabawi także kabaret Masztalscy.Prócz występów estradowych w pro-gramie jest także kiermasz sztuki lu-dowej. Nie zabraknie gorących i zim-nych pyszności oraz napojów.***Zespół regionalny Koronka z Bobo-wej oraz Grupa Obrzędowa Stowa-rzyszenia Kół Gospodyń Wiejskichz Męciny będą reprezentować naszregion na dwudniowym XXIV Mię-dzywojewódzkim Sejmiku WiejskichZespołów Teatralnych, który rozpo-czyna się jutro w Bukowinie Tatrzań-skiej. Wystąpi 11 zespołów reko-mendowanych przez wojewódzkieośrodki lub domy kultury z czterechwojewództw: małopolskiego, ślą-skiego, podkarpackiego i opolskie-go.Najlepsze zespoły pojadą na XXVCentralny Sejmik Teatrów Wsi Pol-skiej, który odbędzie się w Tarnogro-dzie 17 października.Współorganizatorem imprezy jestMałopolskie Centrum Kultury Sokółw Nowym Sączu. (IK)

Miejski Ośrodek PomocySpołecznej w Nowym

Sączu realizuje na osiedluKochanowskiego pilotażo-wy projekt pod nazwą Cen-trum Aktywności Lokalnej.Ma on na celu integracjęmieszkańców pod hasłem:„Jak dobrze mieć sąsiada”.

W najbliższą niedzielęw ogródku jordanowskimw ramach tego projektu od-będzie się po południu osie-dlowy festyn, na który

MOPS wraz z innymi insty-tucjami zaprasza wszyst-kich mieszkańców „Piekła”,aby przy wspólnej zabawielepiej się poznali.

Atrakcji będzie mnó-stwo. Między innymi grillo-wanie, pokazy sprawnościo-we, tańce i zabawa. Jeśli po-mysł okaże się strzałemw dziesiątkę, będzie realizo-wany również na innychosiedlach.(YES)

Poznaj sąsiada

REKLAMA 0135074/A/ZAJMA

REKLAMA 0132681/A/JANMIN

- Wybierz OFE WARTA

Zadzwoń: 793 505 373

Dojazd nawet do domu.

REKLAMA 0132214/A/BABEW

REKLAMA 0136868/A/GARAN

Gazeta Krakowskapiątek

4 lipca 20083RAPORT

Przeszkody padają jednapo drugiej i dziś jest wła-ściwie pewne, że Sande-cja w nowym sezonie

przystąpi do rozgrywek w zre-formowanej II lidze. Dla kibi-ców płynie z tego pewnie rado-sne przesłanie, ale jest jeszczeinne, które dotyczy wszystkichmieszkańców Nowego Sącza.Po pierwsze, wszyscy bez wyjąt-ku mają w tym wydarzeniuswój udział, bo płacąc podatki,zrzucili się na kwoty, jakie są-decki samorząd łoży na klubod wielu miesięcy. Po drugie,wygląda na to, że są to udziałydługoterminowe, bo klub bezwsparcia miasta nie jest w sta-nie utrzymać się sam. Te udzia-ły obarczone są przy tym ryzy-kiem i budzą szereg pytań, któ-re na Kilińskiego przyjmowanesązniechęcią, ale zktórymi mu-si liczyć się Ryszard Nowak, de-klarując dalsze utrzymywaniesądeckiej piłkarskiej tradycji.

Miliony z naszych kieszeni

Deklaracja prezydenta Ry-szarda Nowaka jest konkretna.Prezydent godzi się z faktem,że nie udało się znaleźć dla klu-bu sponsora strategicznegoi w tej sytuacji jedynym roz-wiązaniem jest wsparcieze strony miasta. Konkretnakwota nie padła, ale R. Nowaknie wyklucza, że może to byćnawet ok. 2 mln zł. To wsparcieobwarowane jest jednak szere-giem warunków, jakie klubmusi spełnić. Pierwszym kro-kiem musi być sporządzeniemożliwie najbardziej precyzyj-

nych szacunków wydatków.Określone mają być w nich nietylko cele, na jakie będą wyda-wane miejskie środki, ale takżeich uzasadnienie. Dotyczyto zarówno kosztów związa-nych z pensjami zawodnikówi pracowników administracyj-nych, jak i kosztów bieżących,na przykład wyjazdów na me-cze, noclegów itd.

– To ma być też połączoneze zbilansowaniem wpływówpozabudżetowych, czyli pie-

niędzy od drobnych sponso-rów czy wpływów z innej dzia-łalności, jaką prowadzi Sande-cja – mówi prezydent Nowak.– Moja propozycja jest taka, że-by nie tworzyć pewnej fikcjiz przekazywaniem Sandecji ja-kichś parkingów czy placu tar-gowego w zarządzanie. Z tegosą określone wpływy, teraztrzeba je obliczyć, dodać kwo-tę, jaką przekazujemy w ciąguroku na sport kwalifikowany,i to musimy zabezpieczyćw budżecie.

Ta operacja jest o tyle po-trzebna, że miasto nie możewyłączyć specjalnej kwoty dlaklubu z Kilińskiego. Te pienią-dze muszą być wpisane w pulęplanowaną co roku na sportkwalifikowany, czyli na wspar-cie dla budżetów wszystkichdziałających w mieście klu-bów. Całość musi być zatemna tyle duża, żeby się nie oka-zało, że Sandecja weźmie nie-mal wszystko. Kolejnym wa-runkiem, jaki musi spełnićklub, by uzyskać deklarowanądotację, ma być zwołanie w cią-gu dwóch miesięcy walnegozgromadzenia członków sto-warzyszenia i powołanie no-wego zarządu. Dopiero wów-czas prezydent zamierza pod-jąć próbę przekonania sądec-kich radnych, by wyrazili zgo-dę na tak wysokie wsparcie dlaSandecji, a to wcale nie będziełatwe.

Wątpliwości radnych

Wprawdzie Ryszard Nowakmoże liczyć na bezpieczne„arytmetyczne” zaplecze, ja-

kie daje mu mający większośćklub radnych PiS, ale i w nimmogą się pojawić wątpliwości.– Jeśli taka propozycja do naswpłynie, na pewno poważnieją rozważymy, ale ja nie usły-szałam jeszcze oficjalnieod prezydenta, że zamierzadać Sandecji aż 2 mln zł. Dlate-go nie mogę dziś powiedziećani tak, ani nie – mówi prze-wodnicząca klubu PiS BarbaraJurowicz. Zapytana, czy jakomieszkanka Nowego Sącza sa-ma gotowa byłaby zaakcepto-wać taką wersję, B. Jurowiczprzyznała, że także u niej poja-wiają się wątpliwości.

– Są za i przeciw. Na pewnojest to klub z tradycjami i jed-nak chluba miasta – o to trzebadbać. Natomiast słyszę od panao sporej kwocie z publicznychpieniędzy, a nad takimi decy-zjami trzeba się zawsze mocnozastanowić – mówi szefowaklubu radnych, wcielająca sięw rolę statystycznego miesz-kańca Nowego Sącza.Dosadniej wątpliwości formu-łuje szef opozycyjnego w ra-dzie klubu PO Piotr Lacho-wicz.

– Sądzę, że zdania będątu bardzo podzielone. Druga li-ga drugą ligą, ale Sandecja niemoże być studnią bez dna– mówi wprost lider opozycjiw radzie. Zdaniem Lachowi-cza jeśli nie powstanie pro-gram naprawczy przywracają-cy w Sandecji normalność,to istnieje bardzo poważnaobawa, że będziemy mieli, jaksię wyraził, „jednorazową dru-gą ligę, a potem znowu spa-

dek”. W takiej sytuacji zasad-ność wydawania sporych kwotz budżetu jest mocno wątpli-wa. Lachowicz nie przekreślaszansy na poparcie wizji prezy-denta Nowaka, chce jednak nietylko deklaracji, ale gwarancji,że powołany zostanie zarząd,który będzie można rozliczaćz każdej decyzji i który jegozdaniem powinien się zająćszukaniem strategicznegosponsora innego niż miasto.

– Proszę zauważyć,że my już dokładamy do San-decji ponad milion złotychco roku. Teraz te pieniądze ma-ją być większe, a do tego trzebajeszcze doliczyć środki, jakiemiasto poprzez MOSiR łożyna utrzymanie obiektów. Ja tyl-ko przypomnę, że most na Ka-mienicy kosztował ok 6 mlnzł – dodaje radny.

Opierając się na opinii swo-jej i klubowych kolegów, La-chowicz dodaje, że rozumie ro-lę, jaką odgrywa Sandecja, pro-mując sport i kulturę fizycznąw ogóle, także tradycję, którawkrótce zamknie się 100–le-ciem, ale jego zdaniem wartosię też zastanowić nad propor-cjami pomiędzy pieniędzmi,jakie miasto wydaje na sportwyczynowy, a budżetem, na ja-ki mogą liczyć mniejsze klubyczy ogniska, w których młodziludzie mogą uprawiać dowol-ne dyscypliny.

Działacze milczą

Bardzo trudne jest uzyskaniekomentarza do tych wątpliwo-ści u najbardziej zainteresowa-nych. czyli osób dziś kierują-

cych Sandecją. Pełniący funk-cję kuratora Witold Wąsik uni-ka kontaktów z dziennikarza-mi, twierdząc, że jest za wcze-śnie na konkrety. Nawet zakła-dając, że kompetencje kurato-ra są ograniczone i w dodatkujego misja wkrótce dobiegniekońca, to jednak taka postawana pewno nie poprawia atmos-fery wokół Sandecji.

Bardzo trudne okazuje siędziś uzyskanie precyzyjnej in-formacji, ile dokładnie wyno-szą długi Sandecji wobec ZUSi urzędu skarbowego. Nikt niechce też ujawnić, ile w sumieklub musi jeszcze wypłacić za-wodnikom. Jedyne co wiado-mo, to że tylko w tym rokumiasto wsparło Sandecję kwo-tą ok. 840 tys. zł, a premia, jakązawodnicy mają dostać za II li-gę, to 150 tys. zł. Tych informa-cji udziela sam prezydent Ry-szard Nowak, zapewniając,że wszystko zostanie ujawnio-ne, bo do tego zmuszają prze-pisy.

– Dokładna informacja mu-si być ujawniona, a okazją bę-dzie walne zgromadzenie, któ-re wyłoni nowy zarząd – spo-dziewa się Nowak, przyznając,że wszyscy mieszkańcy, skorotak spora kwota z ich podat-ków ma być przekazana San-decji, mają pełne prawo do rze-telnej informacji. Czy to prawobędzie aktualne równieżw przyszłości?

Rozliczcie się z pieniędzy

Prezydent i przy takim pyta-niu powołuje się na przepisy,które każą wszystkim stowa-rzyszeniom bardzo skrupulat-nie rozliczać każdą złotówkę.Jednak przykładem, który pa-radoksalnie uspokaja i niepo-koi zarazem, jest sytuacja z po-przedniego sezonu, kiedydo rozliczenia miejskiej dotacjizabrakło 160 tys. złotych. Klubrzeczywiście zwrócił do kasymiasta brakujące pieniądze,na które nie było żadnych fak-tur ani rachunków, odbyło sięto jednak w tajemniczych oko-licznościach. Jedyne, czegomożna się było dowiedziećod ówczesnych działaczy,to stwierdzenie, że odbyła sięzrzutka wśród sympatykówklubu. Taki model rozliczaniaklubowej kasy jest niewątpli-wie nie do przyjęcia i pozostajemieć nadzieję, że ścieżkauzdrawiania sytuacji w klubiezostanie utrzymana i kolejneinformacje dotyczyć będą wy-łącznie sukcesów sportowych,a nie kolejnych zmian zarzą-dów i kolejnego wyciąganiaklubu z zapaści.

SŁAWOMIR WRONA

Kibice Sandecji gotowi są sami zrzucić się na utrzymanie swojego klubu FOT. PRZEMYSŁAW KLIMALA

Radość z awansu do II ligi jest wielka, ale czy potrwa długo?

FOT. ARCHIWUM

Od 1,5 do 2 milionów złotych deklaruje prezydent Nowego Sącza jako wsparcie dla Sandecji w II lidze.

Czy warto wydawać naszepieniądze na piłkarzy?

Gazeta Krakowskapiątek4 lipca 2008

4 NOWOSĄDECKIENIE PRZEGAP

W sobotę o godz. 18 do Nowe-go Sącza dotrze XIX Wyścig So-lidarności i Olimpijczyków.Meta ustawiona zostaniena al. Piłsudskiego. Kolarzeprzekroczą ją po pokonaniu li-czącego ponad 230 km etapu,który rozpocznie się na rynkuw Krośnie.Do godnego przywitaniauczestników wyścigu zachęca-ją sądeczan zarówno prezy-dent miasta Ryszard Nowak,jak i jeden z głównych działa-czy niegdyś sądeckiej, a dziśmałopolskiej „Solidarności”Andrzej Szkaradek.– Serdecznie zapraszamwszystkich na al. Piłsudskiegow pobliże ronda Solidarności– mówi A. Szkaradek. – Pierw-si zawodnicy powinni dotrzećok. godziny 18.20. Oczekującna uczestników wyścigu, bę-dzie można spotkać wielu zna-komitych polskich sportow-ców.Wśród nazwisk, jakie wymie-niają organizatorzy, są m. in.Jan Tomaszewski, Irena Sze-wińska i Zbigniew Pietrzykow-ski, polski bokser medalistatrzech olimpiad z Melbourne,Rzymu i Tokio.Międzynarodowy Wyścig Soli-darności i Olimpijczyków jestjedną z dwóch najbardziej pre-stiżowych imprez kolarskichorganizowanych w Polsce. Po-dobnie jak bodaj najbardziejznany Tour de Pologne, wyścigSolidarności ma najwyższąmiędzynarodową klasę UCI2.1. To oznacza wpisanie im-prezy w kalendarz najważniej-szych wyścigów w Europiei gwarantuje start wielu zna-nych ekip.(WROS)

Sądeckie kino Sokół zapraszana komedię romantyczną

„Dwa dni w Paryżu”. Film bę-dzie wyświetlany do 10 lipca.Seanse rozpoczynają się o go-dzinie 19.

Widzowie poznają historięfrancuskiej fotografki Marioni amerykańskiego projektantaJacka, którzy postanawiają oży-wić swój związek romantycznąpodróżą doEuropy. Ich „podróżżycia”okazuje się jednak pa-smem kłótni i nieporozumień.Wdrodze powrotnej zatrzymująsię nadwa dni wParyżu, urodzi-ców Marion. Ten postój okazujesię pretekstem dopokazania róż-nic kulturowych między Ame-rykanami i Francuzami. Jackazadziwiają wielogodzinne roz-mowy o seksie, pijani taksówka-rze, a także byli kochankowie je-go dziewczyny, którzy zdają sięwyskakiwać z każdego kąta...

To, co przeżywa mężczyznaw rodzinnym domu swojej żo-ny, nie wróży dobrze przyszło-ści francusko–amerykańskiejpary... Czy miłość zwycięży?

Dla naszych Czytelnikówmamy kilka zaproszeń na film„Dwa dni w Paryżu”. Dostanąje szczęśliwcy, którzy jakopierwsi pojawią się dziś w połu-dnie w naszej nowosądeckiejredakcji z aktualnym wyda-niem „Gazety Nowosądeckiej”.

Sądeccy NiemcyWczoraj z Sądecczyzny wyje-

chała ostatnia grupa Niem-ców, którzy gościli w rodzin-nych stronach. Przyjechalina otwarcie i poświęcenie ko-ścioła ewangelickiego w sądec-kim parku entograficznym.Wydarzenie było wzruszającezwłaszcza dla tych, którzyuczęszczali do kościoła w Sta-dłach, gdzie do stycznia 1945 r.mieszkali. Świątynia w skanse-nie została przeniesiona wła-śnie z tej wsi.

– Na uroczystość przywró-cenia kultu religijnego w ko-ściele ewangelickim przyje-chała grupa 24 Niemców, po-tomków kolonistów józefiń-skich, z których większość uro-dziła się przed II wojną świato-wą w Stadłach, Gołkowicachi Podrzeczu – mówi StanisławBanach ze Stadeł, który wystą-pił w roli przewodnika.– Wśród gości byli między in-nymi prof. Gertrude Thiele,pastor Ulrich Rasch i 91–letniaEmilie Hinz. Pierwsza grupakolonistów przybyła do Stadełz Palatynatu już w 1786 rokuna mocy dekretu cesarza au-striackiego Józefa II wydanegow 1783 roku. Założyli parafięewangelicką, zbudowali ko-ściół, szkołę. W ostatnim mie-

siącu wojny na mocy rozkazuHitlera musieli opuścić swojąmałą ojczyznę. Profesor Thielemiała wtedy 10 lat, a ReinholdBrunner – siedem. Staraniemmieszkańców i strażaków Sta-deł odnowiony został cmen-tarz ewangelicki. Odbyła siętam uroczystość zasadzeniatrzech symbolicznych lipna znak pojednania i przyjaźninarodów. Za kopanie dołkówpod drzewka ochoczo zabralisię wójt Podegrodzia StanisławŁatka, przewodniczący radygminy Stanisław Banach i Re-inhold Brunner.

Szczególnym wydarzeniembyło spotkanie po latach miesz-kanki Stadeł sędziwej Kune-gundy Szabli z ReinholdemBrunnerem. Pani Kunegundaw czasie wojny pracowała u oj-ca Reinholda Johana w gospo-darstwie i zajmowała się wy-chowaniem kilkuletniegowówczas Reinholda. Kunegun-da Szabla bardzo ciepło wspo-mina rodzinę Brunnerów.

– Dobrzy ludzie byli, a Re-nuś był zawsze bardzo grzecz-ny – mówi. – Wyrósł na porząd-nego człowieka.

Pani Kunegunda Szablana spotkanie ze swoim wycho-wankiem Reinholdem przy-

szła do kościoła ewangelickie-go w skansenie w sukiencez materiału, który w czasie woj-

ny podarowała jej matka Rein-holda.JERZY WIDEŁ

WUrzędzie Gminy w Msza-nie Dolnej odbyła się uro-

czystość związana z obchoda-mi 50–lecia pożycia małżeń-skiego kilkudziesięciu parmieszkających w gminie. Spo-tkanie w urzędzie poprzedziłamsza św. w kościele pod we-zwaniem św. Michała Archa-nioła w Mszanie Dolnej, gdziejubilaci odnowili przysięgęmałżeńską. Miłość, wiernośći uczciwość małżeńską ślubo-wali sobie po raz kolejny: Tere-sa i Adam Baranowie, Annai Antoni Blecharczykowie, We-

ronika i Jan Chorągwiccy, Ste-fania i Stanisław Cieluszako-wie, Anna i Józef Cieżowie,Aniela i Władysław Drelicho-wie, Zofia i Jan Drągowie, Zo-fia i Michał Filipiakowie, Hele-na i Jan Kaletowie, Katarzynai Eugeniusz Kościelniakowie,Maria i Józef Łabędziowie, Ma-ria i Władysław Muchowie, Jó-zefa i Józef Nowakowie, Zofiai Jan Nowakowie, Stefania i Jó-zef Nowakowie, Janina i KarolOgielowie, Helena i Józef Pał-kowie, Janina i Jan Potaczko-wie, Genowefa i Józef Pyrzo-

wie, Zofia i Stanisław Satero-wie, Rozalia i Andrzej Stożko-wie, Władysława i Jan Śmiałko-wie, Julia i Józef Trzeciakowie,Maria i Stefan Trzepaczkowie,Zofia i Władysław Węglarzo-wie oraz Anna i Józef Wojtycz-kowie.

Po mszy św. wójt TadeuszPatalita w imieniu prezydentaRP wręczył medale za długolet-nie pożycie małżeńskie. Gratu-lacje przekazali wojewoda Ma-łopolski Jerzy Miller i metropo-lita krakowski ks. kardynał Sta-nisław Dziwisz. (YES)

Przysięga raz jeszczeMSZANA DOLNA. Szczęśliwe pary małżeńskie

Małżonkowie–jubilaci z Mszany Dolnej FOT. ARCHIWUM

Rozdajemybiletyna romansz problemami

Niemcy z Gołkowic byli wzruszeni spotkaniem po latach

FOT. JERZY WIDEŁ

REKLAMA 0135965/A/PACDO

Gazeta Krakowskapiątek

4 lipca 2008NOWOSĄDECKIE 5

GOŁKOWICEWyrzucili pieniądze w trawę

Mieszkańcy Gołkowic koło Starego Sącza są oburzeni.Chodniki, które niespełna dwa lata temu wyłożono no-

wą kostką brukową, teraz zarastają trawą.– Mam wrażenie, że pieniądze zostały wyrzucone w bło-

to, a raczej w trawę – mówi mieszkanka Gołkowic. Jedenz pracowników firmy zajmującej się układaniem kostki po-wiedział nam, że problemu można było łatwo uniknąć, kła-dąc pod kostkę specjalny materiał izolacyjny, np. geowłók-ninę.

– Zapewne gmina chciała zaoszczędzić i nie położonoizolacji. W efekcie chodnik wygląda teraz paskudnie – wy-jaśnia. Urząd Miasta Starego Sącza, do którego terytorial-nie należą Gołkowice, odpiera jednak zarzuty i całą odpo-wiedzialnością obarcza... nasiona traw, które wyjątkowointensywnie rozsiewają się w Gołkowicach. – Geowłókninaw tym przypadku nie rozwiąże problemu, ponieważ tra-wy, które tam wyrosły, nie są zakorzenione w podłożu, tyl-ko w spoinie – tłumaczy fachowo Paweł Dybiec z UMiGw Starym Sączu. Burmistrz Starego Sącza Marian Cycońobiecuje, że przy kolejnych tego typu inwestycjach zadbao odpowiednie zabezpieczenie. – Okropnie to wygląda, dla-tego dopilnuję, aby pod kostkę brukową wszędzie kładzio-no geowłókninę i w przyszłości unikniemy takich proble-mów – zapewnia. Doraźnie problem w Gołkowicach ma zo-stać rozwiązany w najbliższych dniach. Oczyszczeniechodnika zostanie zlecone bezrobotnym, których gminaStary Sącz zatrudnia do utrzymania porządku przy dro-gach.MONIKA LESZKO

Wczoraj do Muzeum Regional-nego Towarzystwa Miłośni-

ków Piwnicznej powróciły z Toru-nia po rekonstrukcji trzy najstar-sze zachowane dokumenty kró-lewskie spisane na pergaminach,zaświadczające o prawach i przy-wilejach Piwnicznej.

Konserwacji pergaminów pod-jęli się specjaliści z Torunia. Wcze-śniej krakowscy konserwatorzyuznali zadanie za zbyt trudne i od-mówili.

Radości nie kryje Barbara Ta-lar, kustosz Muzeum Towarzy-stwa Miłośników Piwnicznej. Piw-niczna jest jednym z nielicznychmiast w Małopolsce, gdzie zacho-wały się tak wartościowe doku-menty.

– Szczególnie zależało namna tym, by w 425. rocznicę bitwypod Wiedniem wróciły do nasz Torunia dokumenty nadanemiastu przez Jana III Sobieskiegow Żółkwi 4 lutego 1649 roku– mówi Barbara Talar. – Wszakkról Sobieski wracał po wiktoriiwiedeńskiej do Polski przez Piw-niczną.

Oprócz pergaminów Sobie-skiego toruńscy specjaliści doko-nali renowacji dwóch dokumen-tów wydanych przez króla Zyg-munta III Wazę w Krakowie5 marca 1596 roku i 26 lipca 1602roku.

JERZY WIDEŁ

Jeśli warunki, w jakich przy-szło działać towarzystwom

budownictwa społecznegow kraju, się nie zmienią,to grozi im zagłada. Ten loszgotowany przez ustawodaw-ców i rynek materiałów bu-dowlanych Andrzej Kita, pre-zes Sądeckiego TowarzystwaBudownictwa Społecznego,określa krótko – wykańczaniebudownictwa czynszowegoi duszenie go aż do skutku.

Sądeckie TBS istniejew tym mieście jako spółkaze stuprocentowym udziałemmiasta już ponad 10 lat. Sztan-darowym osiedlem jest osiedleBłonie przy ulicy 29 Listopada.Mieszka w nim obecnie ponad1500 osób. Pierwszy budynekoddano tam do użytku w 2004roku. – We wrześniu tego rokuzamierzamy przekazaćdo użytku kolejne dwa budyn-ki z 61 mieszkaniami, w przy-gotowaniu są dwie kolejne in-westycje, pierwsza dotyczy bu-dowy do 2010 roku trzech bu-dynków, zaś do 2012 kolejnychośmiu – wylicza prezes zarzą-du Andrzej Kita. – I wtedy na-stąpi koniec budownictwaczynszowego na Błoniach.Na te przedsięwzięcia mamygotową dokumentację i pozwo-lenia na budowę.

Prezes Kita znany jest po-wszechnie z okazywania nad-miernego optymizmu. Ale kie-dy zaczyna się skarżyć, w ja-kich warunkach przyszłomu teraz stawiać prognozyco do przyszłości firmy, którąod początku kieruje, opty-mizm z jego twarzy znika.

– W 2004 roku rząd SLD,wprowadzając nowe zapisyustawy o budownictwie czyn-szowym, właściwie je wykoń-czył – mówi bez krztyny dyplo-macji. – Proces inwestycyjnywydłużył się wtedy od trzechmiesięcy do półtora roku.Zmieniono jednostopniowądrogę składania wnioskówo kredyty do trzech stopni.Bank Gospodarstwa Krajowe-go przyjmuje je tylko raz w ro-ku, i to we wrześniu, i nawet je-śli mamy przygotowane doku-menty pozwolenia budowla-nego w styczniu, to musimyczekać do września. Co to ozna-cza, nie muszę chyba dodawać.Kiedy zatem można ogłaszaćprzetargi w sytuacji horrendal-nego wzrostu cen materiałówbudowlanych i braku firm wy-konawczych na rynku?

To tylko niektóre elementyduszenia STBS–ów. Rośnie in-flacja, ludzie się coraz bardziejzadłużają w bankach. Trzy la-

ta temu jeden metr kwadrato-wy mieszkania wraz z infra-strukturą kosztował 1,8–2 ty-sięcy złotych. Dzisiaj ponad3,5 tysiąca złotych. Prawie stoprocent, a zarobki ludzi bynaj-mniej nie miały takiego wzro-stu.

– Od lat Izba GospodarczaTowarzystw BudownictwaSpołecznego w kraju występu-je o nowelizację rozporządze-nia z kwietnia 2004 rokuw sprawie warunków i trybuudzielania kredytów i poży-czek ze środków KrajowegoFunduszu Mieszkaniowego,a także wymagań dotyczącychlokali finansowanych przyudziale tych środków – tłuma-czy prezes Kita. – Kolejne rządynie potrafiły tego problemurozwiązać. Mimo tak niepew-nej sytuacji co do przyszłościSTBS popyt na mieszkania niemaleje.

– W tej trudnej sytuacjina rynku mieszkań czynszo-wych moim zdaniem najlep-szym wyjściem z sytuacji było-by powiększenie grona udzia-łowców o inne gminy podsą-deckie – twierdzi prezes Kita.– Tak jak się to stało w przypad-ku też miejskiej spółki Sądec-kie Wodociągi.JERZY WIDEŁ

Ludzie zadłużeni, ceny materiałów budowlanych rosną, terenów brak

Koniec sądeckiego TBS?

Zrekonstruowalipergaminy

Atrakcjaw Piwnicznej

Mimo trudnej sytuacji Sądeckie Towarzystwo Budownictwa Społecznego wybudowało najwięcejmieszkań FOT. JERZY WIDEŁ

Świeżo położona kostka bardzo szybko zarasta trawąFOT. MONIKA LESZKO

Wzasłużonym dla kulturymuzycznej Ognisku Mu-

zycznym działającym przyGminnym Ośrodku Kulturyw Łącku rozpoczęły się przy-gotowania do jubileuszu 50-–lecia. Z tej okazji cenny pre-zent ognisko otrzymałood Ministerstwa Kulturyi Dziedzictwa Narodowego– pieniądze na zakup nowychinstrumentów. – Na zakończe-nie roku szkolnego dziecii młodzież dały koncert – mó-wi Barbara Moryto, dyrektor-ka Gminnego Ośrodka Kultu-

ry. – Zaprezentowały piosenkii melodie ludowe, a najlepsiabsolwenci wykonali utworymuzyczne Bacha, Haydna,Ogińskiego. Każde z grona56 dzieci, które ukończyły rokszkolny, otrzymały od Barba-ry Morytowej pamiątkowecenzurki. Ognisko Muzycznezałożył długoletni nauczyciel,założyciel i dyrygent tamtej-szej orkiestry dętej TadeuszMoryto, patron orkiestry.Ognisko jest kopalnią talen-tów, umożliwiającą naukęmuzyki zdolnym łąckim dzie-

ciom na miejscu w Łącku.Uczęszczało do niego ponadtysiąc uczniów. Wielu z nichzasiliło renomowane orkie-stry symfoniczne w krajui za granicą, ale przedewszystkim z niego pochodząmuzycy grający w kapelachludowych, we wspomnianejOrkiestrze Dętej im. TadeuszaMoryty. W sierpniu swoje 15-–lecie obchodzić będzie ze-spół regionalny Górale Łąccy.Jego członkowie też kiedyśuczyli się muzyki w ognisku.JERZY WIDEŁ

Ognisko muzyczne z Łącka docenione

Jubileuszowy prezent od ministra

REKLAMA 0136038/A/SUWPI

Rozstrzygnięcie konkursu ofert nastąpi w terminie nie dłuższym niż 14 dni

od daty składania ofert. Pozostałe warunki konkursu pozostają bez zmian.

REKLAMA 0135049/A/JANMIN

Nowy Sącz, ul.Kolejowa - dawny plac PKP rozładunku węgla

przed przejazdem kolejowym

(w kierunku ul.Zielonej) godz.8-16 s.8-14

stalowego, żeliwametali kolorowych

„Scrap-metal”

CENY - sprawdź nas !

REKLAMA 0133331/A/JANMIN

Powszechna

Spółdzielnia Spożywców

w Krynicy - Zdrój

Bliższe informacje

pod tel.

REKLAMA 0135418/B/JANMINREKLAMA 0071460/C/STRIW

Gazeta Krakowskapiątek4 lipca 2008

6

Odkąd autobusy nowosą-deckiego MPK jeżdżącedotąd po chełmeckichwioskach zawracają

z powrotem przy granicy mia-sta, trwa odbijanie piłeczkimiędzy Urzędem Miasta i MPKa chełmeckimi urzędnikami.

Obie strony obwiniają sięwzajemnie o zerwanie umo-wy, na stronach urzędowychpojawiają się sążniste wyja-śnienia.

Wątpliwe, by mieszkańcymieli jednak czas i ochotę zgłę-biać ich treść, tym bardziejże drogę do Nowego Sączaprzychodzi im teraz pokony-wać pieszo.

Na środowym spotkaniuz przewoźnikami, zamknię-tym dla mieszkańców, którzy,a jakże, pojawili się w urzędziedomagać się zapewnienia ko-munikacji, nie padły żadnekonkrety.

Wątpliwe, że MiejskiePrzedsiębiorstwo Komunika-cyjne, tak jak to się stało w in-nych gminach, zastąpi PKS,bo nikt z przedsiębiorstwana rozmowach się nie pojawił.

Do rozmów przystąpionoo pół roku za późno. Już wtedy

problem wisiał w powietrzu,bo gmina jako jedyna z wszyst-kich ościennych gmin pod-miejskich podpisała umowęz Urzędem Miasta tylko na półroku.

– Przypominamy jedynie,że zapewnienie komunikacjimieszkańcom jest ustawowymobowiązkiem gminy – mówiJózef Dąbrowski z PiątkowejGaju. – Oczywiście każde za-stępstwo będzie mile widzia-ne, ale busy pozostawiają na-prawdę wiele do życzenia. Do-piero teraz będą zapchanedo granic możliwości. Strachpomyśleć, co będzie w raziewypadku. Choć mam samo-chód, to często korzystałemz autobusów i pasażerów niebyło wcale tak mało – dodaje.

Zdaniem Józefa Dąbrow-skiego likwidacja połączeńMPK ma jeszcze inny aspekt.Mianowicie ekologiczny. Każ-de miasto czy gmina powinnodążyć do ograniczenia samo-chodowego ruchu, i to nie tyl-ko w centrum. Tym bardziejdotyczy to ciasnego NowegoSącza. Pozbawieni transportumieszkańcy postawieni zostalipod ścianą i kupią tanie samo-

chody albo będą organizowaćsię po kilka osób. Do pracy do-jeżdżać przecież muszą.– Po prostu się cofamy – uważapan Józef.

Tomaszowi Smoleniowiz Marcinkowic też nie podobasię ciasnota w busach. – Ow-szem, są konkurencyjne. Fi-remki nie mają rozbuchanejadministracji i mniejsze kosz-ty pracy – mówi Smoleń. – Ależony z niemowlęciem busemnigdzie bym nie posłał – twier-dzi mieszkaniec Marcinkowic.

Z likwidacji linii niezado-woleni są też mieszkańcy sa-mego miasta. Gros osóbma w gminie rodziny, któreczęsto odwiedza. – Te autobusynaprawdę były potrzebne. Mójsyn chodzi do szkoły średniejw Marcinkowicach, mam tamrodzinę – opowiada HalinaChlipała – To tak jakby oddzie-lić dwie miejscowości murem.Kursy busów dobrze że są, alew weekendy, gdy studenciwrócą z zaocznych studiów,wieczorem do domów nie bę-dą mieli się czym dostać.

Główna wada busów to zda-niem pasażerów mniejsza licz-ba kursów w soboty i niedzie-le, a w dni powszednie szybkiekończenie pracy jak na komu-nikację zbiorową. Ostatnieprzejazdy koło godziny 19.

Sytuacji niestety nie da sięrozwiązać szybko i nie będzieto wina przewoźników. Więcejkursów to konieczność przyję-cia do pracy nowych kierow-ców, a być może i rozbudowataboru. A chętnych do jazdybusem znaleźć będzie trudno.

Dopłaty, o które rozbija sięcała sprawa, dotyczą pieniędzydokładanych do biletów ulgo-wych i osób uprawnionychdo bezpłatnego podróżowania.

Oświadczenie Urzędu Mia-sta wyraźnie mówi, że jużod dawna nie ma rentownychlinii MPK za sprawą szerokiegozakresu uprawnień do bezpłat-nych przejazdów i systematycz-nie rosnących cen paliw.

Każda gmina korzystającaz usług MPK dopłaca, i to na ta-kich samych zasadach.

Pomijając już to, co byłoprzyczyną zawieszenia kur-sów, pozostaje bez odpowiedzipytanie, jak sobie mają pora-dzić chełmczanie.

– Wójt ma nas w nosie,a my czekamy na konkretnerozwiązania – mówi RyszardLewandowski. – Będziemy do-chodzić swego aż do rozwiąza-nia sprawy. –

Władze gminy Chełmiecwykazują w tej sprawie wyjąt-kową indolencję. Wedługmieszkanców szczytem aro-gancji jest fakt, że w dniu, kie-dy przestały jeździć autobu-sy, wójt poszedł sobiena urlop.

Wicewójt natomiast złożyłdoniesienie na jednego ze zde-sperowanych mieszkańców,który w szamotaninie zerwałmu krawat.

Jak podaje zwięzły komuni-kat policji, „poprzez złapanieza koszulę i krawat oraz odpy-chanie naruszono nietykal-ność cielesną zastępcy wójtagminy” i komenda w Chełmcuprowadzi w tej sprawie postę-powanie.

Mieszkańcy Chełmca pró-bują się tymczasowo zorgani-zować i nawzajem podwozićsamochodami. Apelują do kie-rowców dojeżdżających auta-mi z odleglejszych miejscowo-ści, by brali „na okazję” stoją-cych przy drodze mieszkań-ców chełmieckich wiosek.

Wszystko, zdaniem ludzi,wygląda na farsę, ale do śmie-chu im nie jest. Czują się oszu-kani i porażeni niefrasobliwo-ścią i brakiem kompetencjiswoich lokalnych władz.

Mają nadzieję, że przynaj-mniej do końca wakacji znaj-dzie się jakieś rozwiązanie,bo co zrobią z dziećmi jeżdżą-cymi do szkoły?(RAF)

Wójt Chełmca ma nas w nosie

N O W Y R O Z K Ł A D J A Z D Y

Linia 3 – zmiana trasy, 4 – likwidacja, 5 – skrócona do przy-

stanku Wielopole ARGE; 9 –wydłużona z Rynku do os. Helena,

14 – skrócona do Falkowska Sklep; 17 – nie zatrzymuje się

w Chełmcu – wydłużona (za linię nr 20) do Jana Pawła;

20 i 21 – likwidacja, 25– do przystanku Mystków Most;

27 – kursuje do Piątkowej Łęg (granica miasta), zwiększona

liczba kursów; 29 –likwidacja, 30 – nie zatrzymuje się

w Chełmcu, 42 – zmiana trasy: z Węgierska Carbon do Cheł-

miec Marcinkowicka skrzyżowanie.

Mieszkańcy Chełmca dawali ostro wyraz swemu niezadowoleniu FOT. RAFAŁ KAMIEŃSKI

Twierdzenie, że absol-went Zasadniczej SzkołyZawodowej po jej ukoń-czeniu znajduje pracę

z dnia na dzień, okazuje sięnieprawdziwe. Tak samo mi-tem można nazwać to, że zawo-dówka jest najłatwiejszą szkołąponadgimnazjalną i trzebado niej kierować tych, którzynie radzą sobie z nauką. Mię-dzy bajki należy też włożyć opi-nie, że szkoły zawodowe są ce-lowo likwidowane, bo polskiewładze oświatowe mają ambi-cję, by wszyscy młodzi ludziezdawali maturę. Jaka jest za-tem prawda o zawodówce? Jakto wygląda w Nowym Sączu?Trudno dziś ustalić, jak wieluabsolwentów sądeckich gim-nazjów wybrało w tym rokunaukę w Zasadniczej SzkoleZawodowej. Z danych kurato-rium oświaty wynika, że nie

będzie tu jakiejś rewolucji. Po-dział ustalił się już w poprzed-nich latach i wahania są nie-wielkie. Najwięcej, bo niecoponad 50 proc., młodych ludziwybiera naukę w liceach ogól-nokształcących, ok. 35 proc. de-cyduje się na technika, pozo-stałe 15 proc. to właśnieuczniowie, którzy trafiajądo Zasadniczych Szkół Zawo-dowych.

Mit pierwszy– Wcale nie jest tak łatwo zna-leźć pracę po zawodówce. Wie-lu pracowników rzeczywiścieszuka dziś wykwalifikowa-nych robotników, takich jakmurarz, spawacz czy elektro-mechanik, ale wcale nie cho-dzi o absolwentów zawodówek– mówi Stanisława Skwarło,dyrektor Powiatowego UrzęduPracy w Nowym Sączu. Przed

zatrudnieniem pracodawcapyta przede wszystkim o do-świadczenie, a z tym zarazpo szkole bywa zwykle nie naj-lepiej. Młody człowiek ze świa-dectwem z zawodówki może li-czyć zatem najwyżej na stażi dopiero po nim zabiegać o za-trudnienie na dłużej. Jak tłu-maczą doradcy zawodowi, po-ziom wykształcenia czy spe-cjalność nie decydują o tym,jak szybko absolwent szkołyponadgimnazjalnej znajdziepracę. Przede wszystkim waż-na jest motywacja i gotowośćdo ewentualnej zmiany profi-lu.

– Musimy też pamiętać,że zmienił się rynek pracyi dziś na przykład sądecki Ne-vag, który niedawno szukałślusarzy i spawaczy, ma unor-mowane zatrudnienie i nie sły-szymy, by potrzebował kolej-

nej dużej grupy pracowników– przyznaje S. Skwarło.

– Nikt celowo nie likwidujezawodówek – podkreśla bar-dzo mocno Waldemar Szudek,dyrektor delegatury Małopol-skiego Kuratorium Oświatyw Nowym Sączu, przyznającprzy tym, że w ostatnich latachzainteresowanie tą formąkształcenia spadało. Głównyskutek tego trendu to odejścieze szkół wielu nauczycielipraktycznej nauki zawodu.To powoduje, że nawet jeśliszkoły byłyby gotowe przywró-cić likwidowane wcześniej od-działy, to nie są w stanie zebraćpotrzebnej kadry.

Niewidzialna rękarynkuPodsumowując, pozycja za-wodówki w ostatnich latach

mocno się zmieniła. Niemożna jednak jednoznacz-nie powiedzieć o ich schyłkuczy potrzebie otwierania no-wych tego typu szkół. Jakwynika z opinii specjali-stów, bardziej przydałabysię elastyczność i zdolnośćdo szybkiego reagowaniana zapotrzebowania rynku.Chodzi głównie o urucha-mianie takich specjalności,jakie są najbardziej poszuki-wane. Dla przykładu po-twierdza się informacjao tym, że wielu młodych lu-dzi, słysząc o rozkwitającymrynku budowlanym, chcekształcić się w tym kierun-ku, wybierając właśnie po-ziom szkoły zawodowej.W sądeckim Zespole SzkółBudowlanych istnieją dziśdwie klasy zawodowe o spe-cjalnościach murarz i mon-

ter instalacji sanitarnych.Dodatkową klasę murarzyw ZSB organizuje OHP.– Mamy bardzo duże zaintere-sowanie, trafiło do nas ok. 120podań do każdej z dwóch klasi nierzadko młodzi ludzie de-klarowali naszą szkołę jakoszkołę pierwszego wyboru– mówi Maria Ochoda, zastęp-ca dyrektora ZSB ds. dydak-tycznych. To oznacza, że ko-nieczna będzie selekcjai uważne liczenie punktówuzyskanych na egzaminiekończącym gimnazjumi za świadectwo. Paradoksal-nie, może się nawet okazać,że odpadną uczniowie z liczbąpunktów, która wystarczyłabydo wpisania na listę uczniówniektórych liceów czy techni-ków.

SŁAWOMIR WRONA

Przez lata zawodówki traktowane były jako coś gorszego, potem jako deficytowa forma kształcenia – teraz obie te opinie okazują się chybione

Prawda o zawodówkach

Gazeta Krakowskapiątek

4 lipca 20087

∑ – Co Pana zdaniem powin-no być głównym zada-niem sądeckiego IPN?– Przede wszystkim w IPN

istnieje pion edukacyjny i są-dzę, że biorąc pod uwagę nie-wielką przecież liczbę osób, ja-kie mogą tutaj pracować, tymwłaśnie należałoby się zająć.To może być choćby dotarciedo młodzieży z informacją,czym jest IPN. To mogą być lek-cje dotyczące stosunkowo nie-odległej historii prowadzonetutaj na miejscu czy też wyjaz-dy do siedziby krakowskiejIPN w Wieliczce. Cały czas ak-

tualna jest też kontynuacjakonkursu historycznego dlamłodzieży.

∑ – Ten konkurs odbywałbysię pod szyldem IPN?– Nie wszystko mamy

tu do końca uzgodnione. Jestsenator Stanisław Kogut, któryoferował połowę swojej dietysenatorskiej jako nagrodęw tym konkursie. Natomiastnaszą rolą w organizacji tegokonkursu mogłoby być sporzą-dzenie regulaminu, zachęca-nie młodych ludzi do udziału,a potem przechowywanie ich

prac. Kwestia tematyki po-szczególnych edycji konkursujest otwarta. Pomysłów jestsporo, już zgłasza się do mniewiele osób z propozycjami.

∑ – Jak Pan myśli, co w histo-rii Nowego Sącza mogłobybyć interesującym tema-tem do badań dla młodychludzi?– Myślę, że wcale nie musi

to być coś oczywistego w sty-lu losów opozycji z lat 80. czydziałania aparatu represji.Zastanawiam się, czy nie mo-głyby to być sprawy dawniej-sze, na przykład czym żyłamłodzież po ‘68 roku aż do lat80.? Jakie opowiadała sobiedowcipy? Jakiej muzyki słu-chała i jakie czytała książkiczy też, co wydaje się bardzointeresujące, jakiej muzykinie mogła słuchać i jakichksiążek nie mogła czytaći dlaczego?

∑ – Czyli myśli Pan bardziejo koncentrowaniu sięna wątkach obyczajowychniż politycznych?– Nie zawsze politycznych.

Na polityczne wątki, kiedyokrzepniemy, w sensie sądec-kiej komórki IPN, też pewnieprzyjdzie czas.

∑ – Jak rozumiem, zadaniemIPN w Nowym Sączu niebyłaby jedynie organizacjakonkursu dla młodzieży?– Oczywiście nie. Rolą osób

zatrudnionych w punkcie,a nie wiemy jeszcze, jak możesię to rozwinąć, byłoby teżna przykład gromadzenie do-kumentów nazywanych przezhistoryków wywołanymi.To mogą być wywiady, repor-taże, jakieś zdjęcia, dokumen-ty archiwalne, które IPN powi-nien przechowywać. Wiem,że takie materiały istnieją,bo wiele osób przychodziłodo nieistniejącej już stacji Pol-skiego Towarzystwa Historycz-nego i deklarowało przekaza-nie dokumentów z rodzinnycharchiwów. Te materiały doty-czą różnych okresów, nie tylkolat powojennych, ale także sa-mej okupacji, o której niewszystko zostało jeszcze po-wiedziane. Wiem o wielu pa-miętnikach, które są w sądec-kich domach, ale nie zostałyjeszcze opublikowane.

∑ – Musi Pan jednak zdawaćsobie sprawę z tego, że ha-sło IPN budzi też bardzokonkretny apetyt związa-ny z tą najbliższą historią,na przykład oczekiwanie,

że zajmiecie się zbada-niem kontrowersyjnychżyciorysów ludzi związa-nych z sądecką opozycją.Te oczekiwania są nieuza-sadnione?– Nie mam prawa mówić,

że nie są uzasadnione, nato-miast czy powinniśmy być ad-resatami tych oczekiwań?W świetle tego, czym zajmujesię IPN tak, ale ani kadrowo,ani pewnie merytoryczniena razie nie będziemy gotowido tego, żeby wyniki takichbadań za rok czy dwa przed-stawić. To jest żmudna i cięż-ka praca, jaką musi wykonaćhistoryk, zanim poważy sięna opublikowanie odpowie-dzi na nurtujące społecznośćpytania. Ja raczej przestrze-gam przed takimi apetytami.Nie uchylamy się od tego zada-nia, ale to jest przyszłość ra-czej dalsza niż bardzo bliska.Na pewno warto taką pracęwykonać, tym bardziejże w Wieliczce jest naprawdędużo materiałów dotyczącychNowego Sącza, i o czym samsię przekonałem, a także sły-szałem od tamtejszych histo-ryków, są one naprawdęświetnie zachowane. Możnaw związku z tym sądzić,że opracowania oparte na ta-kim materiale będą bardzoprecyzyjne i wiarygodne.

∑ – Pańskim zdaniem jakohistoryka, jaki momentw historii Nowego Sączazasługuje przede wszyst-kim na zbadanie?– Nieżyjący już pan Mieczy-

sław Smoleń, kiedy spacero-waliśmy kiedyś po mieście,powiedział do mnie: – Nie zda-je pan sobie nawet sprawy,co przeżyłem. Opowiedziałmi wówczas o swojej wizyciew sądeckim więzieniu, gdziena jednej ze ścian zobaczyłdwa napisy. Jeden z nichbrzmiał: „O matko moja, ginę.Jestem zabrany przez gesta-po”, i niemal identyczny na-pis, ale jego autorem był wię-zień zabrany przez Urząd Bez-pieczeństwa, który kończyłsię słowami: „... pewnie jutrozostanę stracony”. Są to prze-cież jakieś miary ostateczne,które muszą historyka inspi-rować.

∑ – Czyli jednak ta niedawnahistoria jest wyzwaniemwartym podjęcia?– Na pewno tak. Natomiast

trzeba pamiętać, i ja to zawszepowtarzam, świat, w którymżyjemy, jest wielobarwny. Cie-kawe jest i to, jakie były moty-wy ludzi, którzy podejmowalipracę w aparacie represji. Dla-czego to robili? Czy była w tymideologia, czy szukanie chleba?To moim zdaniem też zasługu-je na zbadanie.SŁAWOMIR WRONA

Nie należy się spodziewać, że utworzony w Nowym Sączu punkt konsultacyjny IPNodpowie na wszystkie pytania o trudne momenty historii miasta i jego mieszkańców

Krok do prawdySenator Stanisław Kogut dopiął swego, choć jaksię okazuje tylko w połowie. W Nowym Sączupojawi się szyld IPN, ale na razie będzieto jedynie punkt konsultacyjny zajmujący sięgłównie edukacją historyczną młodzieży. Czytakże trudne karty sądeckiej historii, choćbyz okresu PRL, i zawiłe życiorysy niektórychsądeczan doczekają się zbadania? Jeszcze nieteraz, ale na pewno warto – mówi w rozmowiez „Gazeta Krakowską” Michał Zacłona,najprawdopodobniej pierwszy z historykówsądeckiego IPN.

REKLAMA 0104341/D/GARAN

Gazeta Krakowskapiątek4 lipca 2008

8 REPORTAŻ

To nie była żadna bójka aninawet pobicie. Ja myślę,

że to było zaplanowane mor-derstwo – mówi zapłakana ko-bieta z Mszany Górnej, oskar-życiel posiłkowy w toczącej sięprzed sądeckim sądem spra-wie, która ma wyjaśnić oko-liczności śmierci 25–letniegoStanisława K. z Mszany Gór-nej. Gdy rok temu w lipcu zna-leziono go pod mostkiem,dwieście metrów od domuw mszańskim osiedlu Bolsęgi,jeszcze żył. W szpitalu okazałosię, że ma śledzionę w strzę-pach, uszkodzoną wątrobę, po-łamane żebra i wewnętrznykrwotok. Lekarze podjęli wal-kę o jego życie, ale przegrali.Dwaj mężczyźni podejrzanio śmiertelne pobicie Stanisła-wa K. są na wolności. Odsie-dzieli tylko dwa miesiącew areszcie.

Potrójny dramat

– To skandal. Drobnych zło-dziejaszków traktuje się bar-dziej surowo od tych dwóch– mówi jeden z mieszkańcówMszany Górnej.

Na początkowym etapieśledztwa rozważano, czy obra-żenia, jakich doznał StanisławK., są wynikiem pobicia czy teżupadku z mostka. Mostekma około dwóch metrów wyso-kości. Czy można zabić się, ska-cząc z dwóch metrów?

Wątpliwości rozwiał lekarz– biegły z Krakowa, który ze-znał, że to nie wchodzi w ra-chubę. Prawdopodobnie Stani-sław K., który wedle opinii le-karza był przed feralnymdniem okazem zdrowia, zostałpobity i zrzucony z mostka.

Z prokuratorskich zarzu-tów tłumaczą się przed sądemdwaj młodzi ludzie z Lubomie-rza – Józef N. i Stanisław N.Obaj nie przyznają się do winy.Ale to ich właśnie wskazał tużprzed dramatycznymi wyda-rzeniami zmarły Stanisław.

– Ratuj, bo mnie gonią!– wołał przez telefon komórko-

wy do jednego ze swoich przy-jaciół. Wymienił powszechnieznane w okolicy ksywki dwóchlubomierzan, którzy bawili sięw tej samej dyskotece, z którejwracał.

Zarówno w Mszanie Gór-nej, jak w Lubomierzu huczyod plotek i domysłów. Trzy ro-dziny przeżywają dramat. Bli-scy ofiary tragicznych wyda-rzeń sprzed roku do dziś nieotrząsnęli się z bólu. Są przeko-nani, że lubomierzanie plano-wali zabójstwo Staszka. Podej-rzewają, że czekali na niegonieopodal domu i miejsca,gdzie rozegrała się tragedia.

Rodziny oskarżonych – 31-–letniego Józefa i dwa latamłodszego Stanisława – w nie-pewności czekają na wyrok.Mężczyznom grozi nawet kil-kanaście lat odsiadki. Jedenz nich niedawno został ojcem.Czy to oni śmiertelnie pobilimłodego człowieka, a jeśli tak– dlaczego? Czy prawdą jest,że odwieczny konflikt dwóchwsi – Mszany Górnej i Lubo-mierza – doczekał się śmiertel-nej ofiary?

Józefa N. i Stanisława N.broni rodzina, dając im alibi– wspólne grillowanie w go-spodarstwie jednego z nich.

Wojna w stodole

Dramat rozegrał się 16 lipcaw nocy z niedzieli na ponie-działek. Około drugiej.W mszańskiej dyskotece Ekwa-dor, w której bawił się tej nocyStaszek, było podobno spokoj-nie. W Ekwadorze byli także tejnocy obaj mężczyźni z Lubo-mierza. Znał ich, a oni jego.Nie była to miła znajomość.

– W 2004 roku w nieistnieją-cym już klubie Stodoła doszłodo awantury. Burdę próbowaliwywołać właśnie ci dwaj. Wy-startowali do ojca właścicielalokalu. Staszek stanął w jegoobronie. Stąd mieli z nimna pieńku – słyszymy od jedne-go ze świadków w procesie.Czy to zajście sprzed trzech lat,

po którym wszyscy bohatero-wie tej historii musieli tłuma-czyć się przed wymiarem spra-wiedliwości, mogło wywołaćaż tak wielką żądzę zemsty?

Wyroki i krewni w policji

Staszek musiał się czegoś bać,skoro poprosił dziewczynę,aby po dyskotece odwiozłago do domu.

– Prosił też o to jednegoz braci, ale ten wcześniej wypiłtrochę i nie chciał jechać nie-trzeźwy. Do dziś nie może so-bie wybaczyć... – płacze starszasiostra Staszka, pani Elżbieta.

Wysiadł z samochodu okołodwustu metrów od domuw przysiółku Bolsęgi. Odebrałjeszcze telefon od przyjaciela,któremu mówił, że jest ścigany,iprosił oratunek. Znajomy przy-

jechał na wezwanie we wskaza-ne miejsce. Szukał Staszka. Naj-pierw znalazł jego telefon, po-źniej w rowie ofiarę tragedii.Przywiózł Staszka do domu,skąd szybko zabrało go pogoto-wie. Wszystko rozegrało sięw niespełna pół godziny.

– Wcześniej grozili Staszko-wi, są na to świadkowie, miałpowody, aby się obawiać tychludzi. Obaj mają już zresztąpo kilka wyroków na koncie.Między innymi za pobicia, kra-dzież i za prowadzenie samo-chodu po pijanemu. Widzia-łam w aktach sprawy. Zawiasydostali za tamte przestępstwa,ale i tak czują się bezkarni. Mo-że dlatego, że jeden ma sio-strzeńca, który pracuje w policjiw Krakowie, a drugi kuzyna...też w policji – mówi kobieta.

Krewkie charaktery

Pani Elżbieta jest rozżalona.– Tutaj straszne rzeczy się

dzieją. Mam dorastające dzie-ciaki. I jak ja mam je puścićna dyskotekę? W samej dysko-tece jest owszem ochrona i mo-nitoring, ale co się dziejepo wyjściu z lokalu, tego jużżadna kamera nie uwieczni.Skąd w ludziach tyle nienawi-ści i agresji? – płacze kobieta.

Czy to nienawiść wsi? Opi-nie są różne.

– To nie jest tak, że cała wieśnienawidzi sąsiedniej. Samamam przyjaciół wLubomierzu,poczciwych ludzi, więc nie moż-na wszystkiego wrzucać do jed-nego worka, ale między młody-mi taka wojna zbyt często się to-czy – mówi pani Elżbieta.

Nie od dziś mówi się, że gor-czańscy górale mają krewki

charakter i nie przepuszczą, je-śli ktoś im podpadnie.

– To hasło: wojna wsi, najczę-ściej pojawia się jako tłumacze-nie powodów bójek, gdy uczest-nicy tłumaczą się przed policjąalbo przed sądem, ale myślę,że to nie jest jednak przyczyna.Znacznie częściej chodzina przykład o poderwaną przezkonkurenta z sąsiedniej wioskidziewczynę albo o inny dysho-nor – mówi komendant komi-sariatu w Mszanie Górnej Ma-rek Szczepański. Dodaje,że te konflikty z rękoczynaminie zdarzają się tylko pomiędzymłodymi krewkimi mieszkań-cami Mszany i Lubomierza.

– W ubiegłym roku mieli-śmy taki majowy festyn z pi-wem w mieście Mszanie,na którym ekipa młodych lu-dzi z Niedźwiedzia próbowaławymierzać dziką sprawiedli-wość grupie z Mszany Górnejza pomocą kijów bejsbolo-wych. Jedna „armia” liczyłaośmiu, druga dziesięciu.I co się okazało? Dwóch pokłó-ciło się właśnie o dziewczynę,jeden przywiózł ze swojej wsikolegów, żeby„wesprzeć” siłąswoje argumenty, i mieliśmymałą wojnę. Ale takie bijatykiz naszymi interwencjami niezdarzają się często. Myślę,że są i takie, do których niewzywa się policji, ale nicna to nie poradzimy – mówi ko-mendant Szczepański. – Jeślichodzi o samą dyskotekę, fak-tycznie jest już taki monito-ring, jaki przydałby się w mie-ście, i taka ochrona, któradzwoni na policję, nawet gdyktoś krzywo na kogoś innegopopatrzy.

Potrzebna prawdai życzliwość

Większość tych małych wojenna froncie Mszana – Lubo-mierz kończy się niegroźnymidla życia „pamiątkami” na cie-le.

W przypadku Staszka byłoniestety inaczej.

– Bardzo prędko wyłączyli-śmy się z tej sprawy i dobrze sięstało, między innymi ze wzglę-du na tych policjantów związa-nych z osobami, których spra-wa dotyczy – mówi komendantSzczepański.

Rodzina Stanisława K. oba-wia się, że to właśnie możebyć przyczyną stosunkowo ła-godnego potraktowania po-dejrzanych, którzy od wrze-śnia ubiegłego roku są na wol-ności.

– Myślę, że wielu ludzi wie,co naprawdę się stało, tylko boisię świadczyć w sądzie. Dopókikogoś nie spotka takie nie-szczęście, nie rozumie, co prze-żywamy – mówi pani Elżbieta,siostra Stanisława.

Podkreśla, że dla dobrawszystkich mieszkańcówMszany i Lubomierza trze-ba, aby wszyscy poznaliprawdę.

– Trzeba też, żeby i młodzi,i starzy zaczęli patrzeć na sie-bie życzliwiej i chować urazy,a nie od razu rzucać się do gar-deł – mówi jeden z naszych roz-mówców.

Mniej więcej to samo po-wiedział ksiądz na pogrzebieStaszka.

Młodzi ludzie mają prawosię bawić, ale nie tak... nie z ta-kim finałem.IWONA KAMIEŃSKA

MAJĄ PRAWO SIĘ BAWIĆ, ALE NIE TAK...

Nienawiść na śmierć

Stanisław K. miał przed sobą całe życie. Kochającą rodzinę, dziewczynę, licznych przyjaciół... FOT. ARCHIWUM

REKLAMA 0134620/A/BEDAG

Gazeta Krakowska

piątek

4 lipca 20089NOWOSĄDECKIE

– Zawsze lubiłam szybkość i nie bałam się jej, mimo że każdy błąd mógł wyrzucić mnie wraz z sankami z toru. Kiedyś zjechałam, będąc w piątym miesiący ciąży i byłam lepsza od facetów. Mknąć tuż nad lodem, 100 km na godzinę,tego się nie zapomina – mówi Maria Semczyszak-Haszczakowa, mistrzyni świata w saneczkarstwie, która marzy, by znów mogła pomknąć w dół w lodowej rynnie na swym szczęśliwym torze w Krynicy

Pierwsza dama saneczekWdzieciństwie nawet do głowy by jej nie przy-

szło, że zostanie mistrzem świata. Nie ma-rzyła o saneczkarskich laurach i nie trenowałaod najmłodszych lat. Kto by tam zresztą pchałdzieci do kariery sportowej, gdy tuż po wojniew beskidzkich wioskach ciężko było je wyżywić.Do sportu trafiła, jak mówi, w sposób naturalny,bo mieszkała w Krynicy. I naturalnie znalazłasię w czołówce polskich saneczkarzy.

W latach 50. i 60. tory były wyższe i bardziejkręte niż teraz. Budowano je z desek, na którenakładano mokry śnieg. Taką śniegową papkęwyrównywano i polewano wodą, żeby sanecz-karze ślizgali się po gładkiej lodowej powierzch-ni. Najlepsi rozpędzali się do ponad stu kilome-trów na godzinę, rekordzista na krynickim to-rze zjechał z 1609 metrów w 59 sekund.

– Po latach byłam zdziwiona, że nasi następ-cy startowali z mniejszej wysokości – mówi Ma-ria. – Tor w Krynicy skrócono do 1135 metrów.

Najtrudniej jest na wirażach. – Jeśli zawodnik źle wszedł w zakręt, uderzał

o deski albo wypadał z toru – mówi Marek Skow-roński, trener kadry narodowej saneczkarzy.

Wypadków śmiertelnych w Krynicy nie by-ło, ale zdarzały się poważne urazy i złamania.Nie było o nie trudno, bo sportowców chroniłtylko kolarski kask.

– Na szczęście udawało mi się unikać wypad-ków – wspomina mistrzyni. Udawało się, bo Ma-ria posiada to coś, co Skowroński określa jakogłębokie „czucie” w saneczkarstwie. – Zawod-nik w czasie zjazdu nie może widzieć, gdzie je-dzie – mówi Skowroński. – Jest w pozycji leżącej.Działa na niego siła odśrodkowa, którą musi wy-czuć i w najbardziej odpowiednim momenciewejść w zakręt – wyjaśnia. Kiedy jest ten mo-ment? – Nie ma reguły. Odpowiednio dla każde-go zakrętu – dodaje.

Maria ma też drugą niezbędną dla saneczka-rzy cechę. – To specyficzna dla tego sportu odwa-ga – mówi Skowroński. Gdy podczas mistrzostwświata stała na wieży górnej stacji toru sanecz-kowego na krynickiej Górze Parkowej, czekającna sygnał do startu, świetnie potrafiła zapano-

wać nad emocjami. – Oczywiście, byłam zdener-wowana – wspomina. – Ale przede wszystkimskupiona i skoncentrowana.

Potrafiła również utrzymać nerwy na wodzy,gdy w czasie zjazdu za kolejnym zakrętem na to-rze pojawiła się przeszkoda. – Na środku leżałapłoza – wspomina. – Ale miałam szczęście. Prze-jechałam nad nią, znalazła się dokładnie po-środku pod sankami i nie zahaczyłam o nią mo-imi płozami – mówi. Już na dole zastanawiałasię, czy nie protestować, zgłaszać, że przecieżprzeszkoda zmniejszała jej szanse na medal,mogła spowodować wypadek. Nie miała po coprotestować. I tak wygrała. Czy wie, kto mógłpodrzucić płozę? – Mam swoje podejrzenia, alenie chcę o tym mówić – ucina.

Gdy teraz odwiedza swój dawny klub sporto-wy i pochyla się nad gablotą, w której leży jej me-dal sprzed pięćdziesięciu lat, pracownicy Kry-nickiego Towarzystwa Hokejowego wpatrują sięw nią jak urzeczeni. – To jest prawdziwa historia– mówi Jarosław Golonka. Wyjmuje pamiątkipani Marii, fotografie 25-letniej mistrzyni, dy-plom, zdjęcia Krynicy, podczas tamtych zawo-dów przystrojonej jak na wielkie święto. – Cie-szymy się ogromnie, że nas pani odwiedziła –zapewnia Halina Pajda przy pożegnaniu. I niemoże się powstrzymać, by nie powiedzieć: – Ty-le lat, a pani tak pięknie wygląda.

– Wiecie, jaki komplement dzisiaj usłysza-łam? – powie potem Maria do swoich braci. – Żestara baba i tak świetnie się trzyma – śmieje się.

– Nieustannie w ruchu – mówi o Marii jejbrat Jan, gdy siedzą w kuchni przy stole w jegokrynickim mieszkaniu. – Ciągle gdzieś chodzii chodzi, jakby nie mogła chwilę posiedzieć – do-daje. Jan nigdy nie uprawiał sportu, bo jak przy-znaje, jest zbyt leniwy. Zresztą on tego jej sanecz-karstwa nigdy nie lubił i nie rozumiał, co w tymtakiego fascynującego. Ale wtedy, w 1958 roku,oczywiście był wśród publiczności. – Ogromniesię cieszyliśmy, kiedy wygrała – mówi. – Nikt sięnie spodziewał, że uda jej się wywalczyć pierw-sze miejsce.

Triumf Polaków

Na sankach jeździła jak każde dziecko, bo prze-cież urodziła się w górach. W Andrzejówce, ma-

łej wsi położonej w Beskidzie Sądeckim nad Po-pradem, między Muszyną a Żegiestowem. Alew dzieciństwie o wiele bardziej fascynowały jąwyprawy ze starszym bratem Julianem do Mu-szyny albo Nowego Sącza. Szczególnie w 1945,gdy z Andrzejówki wyjeżdżali Łemkowie.

– Julek odwoził ich do Nowego Sączai okropnie chciałam z nim pojechać – wspomi-na. – Ale powiedział, że mnie nie zabierze, po-jechał sam na dół wsią. Poleciałam za nim, gó-rą, obok cerkwi, i wybiegłam na drogę. W koń-cu wziął mnie z sobą.

Wysiedlenia głęboko zapadły w pamięć,tym bardziej że sama pochodzi z mieszanej ro-dziny. Ojciec był Łemkiem, matka Polką. – Gdywidziałam na stacji to straszne zatrzęsienie lu-dzi i zwierząt, te rozłąki rodzin… – urywaw połowie zdania.

Tato zginął w Oświęcimiu, dlatego po wojnieona i jej młodszy brat Jan zostali zabrani do do-mu dziecka w pobliskim Żegiestowie. Utworzo-nym w budynku sanatorium specjalnie dla sie-rot wojennych, których rodzice zginęli. – Dziad-kowie wyjechali na Ukrainę, mama zachorowa-ła, było biednie, więc zamieszkaliśmy w siero-cińcu Robotniczego Towarzystwa PrzyjaciółDzieci. Tak się to nazywało – mówi.

Szkoda jednak było pięknego żegiestowskie-go sanatorium na dom dziecka. – Przenieśli nasna Śląsk. Później poszłam do technikum han-dlowego w Strzelcach Opolskich.

Po ukończeniu szkoły przez krótki czas pra-cowała w Żaganiu, by wreszcie w 1952 roku wró-cić w rodzinne góry. Zamieszkała w Krynicy.I zapisała się do klubu sportowego. – Zaczyna-łam od narciarstwa alpejskiego i klasycznego –opowiada. – Zresztą do dzisiaj lubię narty.

Później była sekcja saneczkarska. – Moim tre-nerem był pan Witkowski. Wprowadził świetnąatmosferę. Wszyscy razem dobrze się czuliśmy.Cudownie wspominam treningi, wyjazdy naobozy, zgrupowania kadry i zawody. To przy-niosło efekty w 1958 roku.

Krynickie mistrzostwa to był ogromny suk-ces polskich saneczkarzy. Złoto zdobył wtedytakże Jerzy Wojnar, słynny pilot szybowcowyi saneczkarz Olszy Kraków oraz klubu w Zako-panem. Srebrne medale wywalczyli Ryszard

Pędrak-Janowicz (jedynki) i H. Szubert (jedyn-ki), Janina Łuszczewska i Jerzy Koszla (dwójkimieszane), zaś brązowe – Barbara Gorgoń--Flont (jedynki) oraz Helena Łacheta i RyszardJanowicz-Pędrak (dwójki mieszane). Polacyzdobyli siedem na dziewięć możliwych dozdobycia medali.

Maria, oprócz tytułu mistrzyni świataz 1958 roku, ma na swoim koncie jeszcze jed-no, dla niej bardzo ważne, zwycięstwo. Gdy,mieszkając już na Słowacji, zrezygnowała zesportu, poproszono ją, by została sędzią. – Zor-ganizowano też kurs dla trenerów – wspomi-na. – Na zakończenie były zawody. Miałam naj-lepszy czas, chociaż byłam jedyną kobietą i by-łam też… w piątym miesiącu ciąży. Mój syn za-wsze opowiada swojej córce, jak wcześnie za-czął jeździć na sankach – śmieje się.

Stara, drewniana rynna

Czy nie brakowało jej zjazdów, treningów i at-mosfery zawodów, gdy w 1962 roku wyszła zamąż, zamieszkała w Czechosłowacji i porzuciłasaneczkarstwo?

– Na początku na pewno – mówi. – Potem jużnie miałam czasu o tym myśleć, kiedy urodziłysię dzieci. Mój mąż uważał, że to niebezpiecznysport, i nie chciał, bym go dalej uprawiała.

Ślub odbył się w styczniu w Krynicy. – Byłobardzo dużo ludzi. Ze Słowacji przyjechał całyautobus. Pojawił się też dyrektor KTH razemz żoną – opowiada. Nie mogła od razu wyjechaćna Słowację. – Musiałam czekać, póki w mini-sterstwie w Warszawie nie wydano mi pozwole-nia na wyjazd na stałe. Trwało to trzy miesiące– opowiada. Po mężu przyjęła słowackie nazwi-sko – Haszczakowa.

Na Słowacji ukończyła studia pedagogicznei pracowała w szkole jako nauczycielka. Uro-dziło się dwoje dzieci, starszy Grzegorz i młod-sza Maria. Grzegorz mieszka w Preszowie, ra-zem z żoną Gabrielą prowadzi biuro turystycz-ne. Często podróżuje po świecie. Maria wstąpi-ła do Zakonu Sióstr Służebniczek BogurodzicyDziewicy Niepokalanie Poczętej w Dębicy. – Ja-ko dziecko zawsze mnie pytała, kto w przyszło-ści zamieszka z rodzicami, ona czy Grzegorz –wspomina pani Maria. – Odpowiadałam, że je-śli wyjdzie za mąż za biednego, zostanie z na-mi, jeśli za bogatego, zostanie z nami jej brat.Teraz moja córka mówi, że wyszła za najbogat-szego na świecie.

Mimo iż po ślubie zamieszkała zaledwie kil-kadziesiąt kilometrów od swoich rodzinnychgór, okazało się, że to odległość bardzo trudnado przebycia. – Podróż ze słowackiego Sabinowado Krynicy to była wielka wyprawa. Najbliższeprzejście graniczne było w Zakopanem. Musieli-śmy jechać cały dzień okrężną drogą. Dlategoz otwarcia przejścia w Leluchowie koło Muszy-ny chyba najbardziej cieszyłam się ja.

Tor, na którym wygrywała tyle razy, od wielulat popada w ruinę. Ocalała tylko dolna częśći tam trenują saneczkarze. Jednak już niedługoruszy w Krynicy budowa nowoczesnego toru sa-neczkowo–bobslejowego. Ma mieć 1846 metrówdługości, będzie to pierwsza taka inwestycjaw Europie Środkowo–Wschodniej. Nowocze-snych torów jest mało: cztery w Niemczech, dwaw USA oraz po jednym we Włoszech, Francji, wAustrii, Norwegii, Kanadzie i Japonii. Kolejnypowstaje w Rosji. Jeśli powstanie w Krynicy, bę-dzie mogła odrodzić się saneczkarska tradycjatego miasta. Stara, drewniana konstrukcja po-wstała w 1928 roku. W 1935 rozegrały się na niejmistrzostwa Europy, a po drugiej wojnie dwa ra-zy mistrzostwa świata.EDYTA TKACZ

Maria Semczyszak często odwiedza swój tor. Patrzy na podniszczone belki, drewnianą rynnę,

która kiedyś była słynna na cały świat. – Mam nadzieję, że sport będzie się tu rozwijał – mówi.

Czy zjedzie z nowego toru, gdy powstanie? – Oczywiście! – zapewnia. – Bez wahania

FOT. JACEK KOZIOŁ

Podczas zawodów kilkadziesiąt lat temu

Gazeta Krakowskapiątek4 lipca 2008

10 LUDZIE I ICH PASJE

Zakładamy winnicęGdzie posadzić winorośl, jakie wybrać odmiany i jak o nie dbać,by mieć z nich pożytek. Dziś wszystko o zakładaniu przydomowejwinnicy na Sądecczyźnie. Naszym czytelnikom doradza RyszardMotawa, sądecki winiarz, właściciel doświadczalnej winnicy w Ła-zach Brzyńskich koło Jazowska.– Na Sądecczyźnie winnicę można założyć niemal wszędzie. Klu-czem jest dobry dobór odmian do stanowiska. Tu służę pomocą.Testuję do naszych warunków klimatycznych około 130 odmian.Wiele już się sprawdziło. Bardzo dobre warunki do sadzenia win-nych krzewów są w tradycyjnych rejonach sadowniczych – Łącko,Łososina, Łukowica. Ale odmiany o krótszym okresie wegetacji,które wcześniej dojrzewają, sprawdzą się i w chłodniejszych miej-scach, jak okolice Muszyny czy Szczawnicy. Swoje krzewy sprzeda-wałem do Grywałdu, a to już przecież Podhale, gdzie nie ma takie-go mikroklimatu jak na Sądecczyźnie. Trzeba pamiętać, by wybie-rać w miarę możności stanowiska słoneczne, bo winorośl to krzewciepłolubny. Im więcej będzie miał słońca, tym lepsze i słodszewyda owoce. Najlepsze są stoki o wystawie południowo–zachod-niej.Nagrzane stoki oddają długo ciepło, a winorośl nie znosi gleb zim-nych i podmokłych ani terenów wietrznych. Unikajmy kotlin i ni-sko położonych niecek, gdzie tworzą się mrozowiska.Przed sadzeniem winorośli zastanówmy się, jaką funkcję w ogro-dzie ma ona pełnić. Czy zależy nam na dużych owocach? Czy woli-my wino, czy też soki? A może marzymy o bujnym pnączu porasta-jącym altanę? Sadzonki można sadzić w październiku, ale najlep-szym terminem zakładania plantacji jest wiosna. Rok wcześniejtrzeba glebę nawozić wapnem. Bo z moich badań wynika,że większość naszych gleb jest zakwaszonych. Przy wiosennym sa-dzeniu krzewy mają czas się zakorzenić, a winorośl robi to bardzoszybko. W pierwszym roku nawet najbardziej odporne odmianytrzeba przy suszy takiej jak teraz podlewać. Na zimę korzenie wo-kół każdego młodego krzewu trzeba obsypać ziemią do wysokości30 cm. Jeśli mamy odmiany mieszane i zmarzną, jest szansa,że odbiją z nowych pąków. Natomiast odmiany Vitis vinifera, czyliwinorośli właściwej, są szczepione na odporniejszych podkład-kach innych odmian. Gdy przemarzną, stracimy krzew. Trzeba po-święcić zatem im więcej zachodu.Sadząc na jesień, nie zaprawiajmy ziemi nawozami bogatymiw azot, bo niepotrzebnie przedłużymy wegetację i narazimyna mrozy. Krzewy posadzone wiosną, we wrześniu przechodząw fazę spoczynku letniego i stopniowo drewnieją. Aby miećw szpalerze fachowo posadzoną roślinę, trzeba w pierwszym rokuuszczyknąć jej szczyt, gdy osiągnie 1,5 metra. To będzie podstawaprzyszłego krzewu. Cięcia wiosenne przeprowadzamy, gdy ustą-pią mrozy, ale jeszcze przed ruszeniem wegetacji. Warto równieżwyciąć wszystkie zbędne, cienkie gałęzie (tzw. pasierby) niepo-trzebnie zagęszczające krzak oraz usunąć żółknące, chore liście,a także grona porażone chorobami grzybowymi.Ryszard Motawa testuje około 130 odmian. Jego wiedza popartajest praktyką 17 lat pracy w winnicach Niemiec i Francji. Do sadze-nia u nas w cieplejszych miejscach dobre są odmiany na wina: Re-gent, Rondo, Bianca. Do chłodniejszych okolic pan Ryszard polecaAurorę, Casacade. Natomiast sprawdzone odmiany deseroweto Kodrianka, Arkadia, która posadzona przy ścianie może daćgrona o wadze do 1,5 kg, i Festivee.Ceny sadzonek od 8 zł w górę.TEKST I ZDJĘCIE RAFAŁ KAMIEŃSKI

Dla ludzi z fantazjąJuż od 13 lat tworzą swoje drzewo genealogiczne. W poszukiwaniuprzodków Czaplińscy z Czaplina doszli do XIV w.

Podróż do korzeniSetki godzin w BiblioteceJagiellońskiej, wertowanieskryptów i herbarzy,żmudne poszukiwaniekrewnych na niemalwszystkich kontynentach– poszukiwanie swoichkorzeni to praca na lata dlakilku osób. Modana genealogię ma corazwiększą rzeszęzwolenników, ale to robotadla najcierpliwszych.

Alojzy Czapliński z Grybowa,absolwent prawa UJ i Akade-mii Ekonomicznej w Krako-wie, już podczas studiów zagłę-bił się w gąszcz rodzinnych ko-ligacji. Razem z kuzynami, An-drzejem Czaplińskim z Wro-cławia i Januszem Czapliń-skim z Lublina, poważnie zaję-li się kopaniem w dokumen-tach jakieś 13 lat temu.

Herb za uratowanie króla

– W te wakacje z Andrzejemchcemy usystematyzowaći uzupełnić wiedzę – mówiAlojzy Czapliński, potomekśredniowiecznych rycerzy.– Herb naszym dalekim przod-kom nadał Władysław Łokie-tek. Napadnięty w górskim wą-wozie, został uratowany przeznaszego przodka Stanisława.

Potem z racji braku świa-dectw pisanych dokumento-wanie przodków Czaplińskichjest utrudnione, a nici rodzin-ne porwane.

Kompletne drzewo zaczynasię od Jana Czaplińskiego, ur.ok. roku 1600 dowódcy Lisow-czyków, który za męstwo pod-czas walk w Prusach w latach1625–1628 przeciw Szwedombył drugi raz herbowany.Otrzymał od króla odmianęherbową. Zamiast strusichpiór na hełmie wstawiona zo-stała korona i zbrojne ramięz mieczem.

Rodzinna duma

– Poszukiwanie odsłania nie-zwykłą historię rodzinną,o której można opowiadać go-dzinami – uważa pan Alojzy.– W naszej rodzinie byli ryce-rze, profesorowie, urzędnicycelni, jezuici, masarze, kożusz-nicy, burmistrzowie, garnca-rze i kapelmistrze, stolarzei komendanci straży ogniowej.Ginęli na wojnach, w Oświęci-mu, Katyniu, przepadali w Ar-gentynie i innych zakątkachświata. Trudno to wszystko ob-jąć, ale każdy odnalezionyto wielka radość. Daje jeszczemocniejsze zakorzenieniew teraźniejszości i poczucie du-my.

Czaplińscy herbu Drogo-sław wzięli swoje nazwiskood Czaplina w ziemi czerskiejna Mazowszu.

W końcu XVII w. synowieMichała, potomka Jana Cza-plińskiego, przenoszą się na Li-twę. Dwóch z nich, Szymoni Michał, walczą w szeregach

konfederatów barskich. Przy-parci do granic Rzeczpospoli-tej konfederaci upadli, a braciaznaleźli schronienie w Grybo-wie.

Tu zaczyna się opowieśćo Czaplińskich nierozerwal-nie związanych od tego czasuz Grybowem. Szymon i Mi-chał kupują od właścicieladworu Hoscha nieużytki nadpotokiem Strzylawka i tam za-kładają rodziny, zamieniającmiecz i konia na warsztat rze-mieślniczy. Liczne potomstwoosiedlało się przy rodzicach,ziemię dzielono, ród potęż-niał.

– Niedługo trzeba było cze-kać, aż urosło gęsto zaludnioneprzedmieście, zaścianek sa-mych Czaplińskich – przypo-mina dzieje pan Alojzy, idącwybrukowaną ulicą Węgier-ską. – Mateusz z żoną Tekląmiał sześciu synów. Dwaj naj-starsi poszli do szkół w świat,przy rodzicach zostali Piotr,Karol, Jan, Kazimierz. Jakwszyscy na przedmieściu żyliz roli i rzemiosła.

Piotr był garncarzem i ka-pelmistrzem orkiestry, Karol,mój stryjek, masarzem i bur-mistrzem, Jan stolarzem i ko-mendantem straży ogniowej.

Kazimierz zostaje wysłanydo Krakowa do gimnazjum.

Tam za namową kolegi Nar-cyza Jankowskiego zaciąga siędo powstania w 1863 r. Potemwraca do Krakowa i zostajeurzędnikiem celnym.

Tak powstaje linia krakow-ska Czaplińskich, bo Kazi-mierz zakłada tam rodzinęi z Emilią Popiel ma dziewię-cioro dzieci – siedmiu synówi dwie córki.

Jeden z nich Emil kończyuniwersyteckie studia, potem,pociągając za sobą brata Wła-dysława, wstępują do Legio-nów. Z wojny wracają w stop-niach oficerskich: Władysław– kapitana, a Emil – majora.W międzywojniu awansujądo stopni podpułkownikai pułkownika. Po wybuchuII wojny światowej Władysławdostają się w ręce Sowietówi ślad po nim ginie. Emil z nie-mieckiej niewoli wraca i doży-wa 84 lat.

Wspomnień czar

Tymczasem linia grybowskażyje sobie swoim rytmemdo dziś i choć Grybów to już zu-pełnie inne miasteczko, panAlek tak dużo o nim wie,że mógłby napisać encyklope-dię grybowską. Alojzy Czapliń-ski doczekał się trzech synówi wnuka. A na wakacje przyjadądo niego bratankowie Wojteki Andrzej. Będzie im miało czym opowiadać. Opowieim o Grybowie, którego już niema, pokaże stodoły z początkuXIX wieku, powspomina o ry-bach łowionych na rękę w głębi-nach Strzylawki, po których niema dziś śladu, i nauczy kosićtrawę tradycyjną kosą. Kupił ta-ką specjalnie i sam naklepał.Chce, żeby młodsi choć trochędotknęli bogatej przeszłości.RAFAŁ KAMIEŃSKI

Jak stworzyć swoje drzewo genealogiczne?Zacznij od siebie, swoich rodziców, dziad-

ków i rodzeństwa. Potem zajmij się wujkamii ciotkami.

Aby uprościć gromadzenie danych, podzieldrzewo na fragmenty.

Możesz podzielić rodzinę wielopokolenio-wą na rodziny monogamiczne. Można użyć go-towych formularzy publikowanych np.na Genpolu.

Trzeba spisywać wszystkie dodatkowe in-formacje. Ważne są miejsca i daty wszystkichważnych wydarzeń. Każda drobna wskazówkamoże doprowadzić do większych pokładów in-formacji.

Trzeba przejrzeć rodzinne archiwa. Wszel-kiego rodzaju akty własności, legitymacje, pa-miętniki, prasowe wycinki, publikacje.

Przede wszystkim jednak rozmawiaj z ro-dziną i nie zapomnij zacząć od najstarszych.Oni pamiętają najwięcej.

Sprawdź, czy ktoś już w rodzinie nie prowa-dzi podobnych badań. Razem zdziałacie wię-cej.

Warto odwiedzić tych, co odeszli, i spisać in-formacje z nagrobnych tablic.

Skorzystaj z internetu, czasem okazuje siępomocny.

Z pomocą w tropieniu przyszłości przycho-dzi nowoczesna technologia. Dzięki amery-kańskiej stronie www.ellisisland.org wieleosób znalazło ślady swoich bliskich. To cudow-ne źródło informacji. Zamieszczone są tam ca-łe księgi pokładowe: imiona, nazwiska, kto pły-nął z jakiego kraju i dokąd, a bywa, że nawetstan zdrowia pasażera.

Źródłem informacji mogą być bazy danychzawierające indeksy metrykalne, np. Genete-kę, Przodkowie. com, Pomorskie TG. Więcej in-formacji szukaj na stronie Genealodzy. pl.

Dlaczego genealogia jest dziś taka modna?Przed 1989 rokiem nikt specjalnie nie szczyciłsię szlacheckim pochodzeniem albo tym,że jest spadkobiercą właściciela fabryk, z wia-domych względów.

Teraz jest inaczej, szukamy protoplastów,by poznać siebie i się samookreślić. Odkrywa-nie przeszłości to nie zajęcie dla kogoś, ktona siłę szuka swoich protoplastów wśródszlachty.

Bo w genealogii najważniejsza jest prawda,a ta bywa czasem zaskakująca.

Stwórz swoje drzewo

Alojzy Czapliński herbu Drogosław, nadanego jego rodzinie

przez Władysława Łokietka FOT. RAFAŁ KAMIEŃSKI

Gazeta Krakowskapiątek

4 lipca 2008REKLAMA 11

REKLAMA 0135461/A/JANMIN

33-300 Nowy Sącz, ul.Krakowska 92tel.: 018/4430561, 4431063, kom.507115027, 509330016 fax: 0184430561

•Laboratorium i certyfikowana zakładowa kontrola produkcji

•Producent galanterii betonowej•Beton towarowy + gruszki + pompa

REKLAMA 0135368/A/JANMIN

REKLAMA 0135063/A/JANMIN

Ginekolog - położnikOrtopedaUrologEndokrynolog

DermatologLaryngologAlergologNeurolog

OkulistaChirurgInternistaMedycyna pracy

REKLAMA 0135054/A/JANMIN

GRATIS

REKLAMA 0135052/A/JANMIN

REKLAMA 0135046/A/JANMIN

ww

w.d

ue

t-sz

afy

.pl

REKLAMA 0134192/A/SUWPI

Nowy Sącz, ul. Nawojowska 16, Tel. 018 444 28 28Tarnów, ul. Krakowska 73 A, Tel. 014 621 16 53

PHUAATTMMAA

REKLAMA 0131963/A/SUWPI

REKLAMA 0131281/A/SUWPI

ZAMIEŃ DROŻSZE KREDYTY NA JEDEN Z NIŻSZĄ RATĄ.

OFERTY WIELU DOBRYCH BANKÓW!

Nowy Sącz (obok Pasoń Meble)

NA KAŻDĄ KIESZEŃ!SZYBKA POŻYCZKA

GOTÓWKOWA

REKLAMA 0130879/A/SUWPI

REKLAMA 0127378/A/SUWPI

poszukujemy pracownikówna stanowisko:

MASARZ - WYKRAWACZ MIĘSA

Kontakt telefoniczny:0600 033 017 lub 018 475 14 70

REKLAMA 0126889/A/JANMIN

Firma produkcyjno - handlowa

•duża dyspozycyjność (pracaw terenie),

•duża samodzielność•gotowość do odbywania częstych

podróży służbowych,•prawo jazdy kat B•doświadczenie handlowe będzie

dodatkowym atutem

•satysfakcjonujące wynagrodze-nie,

•możliwość rozwoju,•pracę w miłej atmosferze

CVproszę przesyłać na [email protected]

REKLAMA 0124892/A/SUWPI

PROMOCJA!

1990

Promocja trwa od 16 czerwca do końca sierpnia i obejmuje bramy segmentoweLPU z przetłoczeniami poziomymi, o wymiarach: szer. 250 x wys. 212,5 cm.

ul. Tarnowska 39, 33-300 Nowy Sącztel. 018 444-36-60. e-mail: [email protected]

Autoryzowany Partner:

REKLAMA 0119352/A/BABEWREKLAMA 0119069/A/BABEW

REKLAMA 0115012/C/BANBE

REKLAMA 0111419/A/BABEW

O K N ARolety, Żaluzje

Markizy Moskitiery

REKLAMA 0104286/A/JANMIN

REKLAMA 0102121/A/JANMIN

tel. 018 443 84 79 * transport

SKUP ZŁOMUALU-MET hurtowe ceny!

REKLAMA 0098686/A/SUWPI

KURSY OCHRONY

REKLAMA 0096017/A/BABEW

•Klimatyzacja pomieszczeń•Klimatyzacja postojowa•Lodówki samochodowe•Części chłodnicze

P.H.U. „MET-COOL”Nowy Sącz, ul.Krakowska 21

Tel. 018 443 16 66, 0600 880 204www.metcool.pl

Montaż - Serwis - Sprzedaż

REKLAMA 0093610/A/SUWPI

OKNADRZWI

Nowy Sącz ul.Siemiradzkiego 9tel.01844219 97 kom.502458992

REKLAMA 0088194/A/JANMIN

Nowy Sącz, ul.Żywiecka 13tel./fax 18 441 72 96, kom. 609 333 [email protected] www.marko.sacz.pl

budujemy pod klucz

•inst.: CO, elektr., wod.-kan.•systemydociepleń, systemy solarowe

REKLAMA 0087752/A/BABEW

REKLAMA 0066924/A/SUWPI

okna? drzwi?wysoka jakość w niskiej cenie

Gazeta Krakowskapiątek4 lipca 2008

12 REKLAMAREKLAMA 0131546/A/BABEW

Gazeta Krakowskapiątek

4 lipca 200813

Składkę sympatyków Sande-cji na rzecz klubu w wyso-

kości po 100 złotych proponu-je Zbigniew Szewczyk, sympa-tyk piłkarskiego zespołu.Do naszej redakcji przysłałlist, w którym deklaruje,że będzie pierwszą osobą, któ-ra wpłaci do kasy wspomnia-ne pieniądze. Szewczyk liczyna to, że uda się zebrać pół mi-liona, które stanowić będziepoważny procent w budżeciena nowy sezon.

Senator Stanisław Koguti Jarosław Wróblewski, prezesStowarzyszenia Kibiców San-decji, popierają pomysł, aleobawiają się, że trudno będziezebrać 5 tysięcy osób chętnychdo wyłożenia po 100 złotych.

– Pomysł Szewczyka jestgodny uwagi, ale chyba zbytoptymistyczny – mówią.

„Jestem wiernym kibicemSandecji od 1952 roku – pisze

do naszej redakcji ZbigniewSzewczyk. – A więc to już56 lat, czyli trochę więcej niżpołowa historii klubu, które-go dopinguję. Cieszę się bar-dzo, że przed jubileuszem100–lecia drużyna awansowa-ła do drugiej ligi. Radość mo-ją zmąciły informacje o kłopo-tach klubu wynikające z za-dłużenia. Miasto Nowy Sączprzeżywające podobno roz-kwit może wyasygnować dlaSandecji półtora miliona.To mało. Wiem, że od kilku latklub bezskutecznie poszukujebogatego sponsora”.

Zbigniew Szewczyk piszedalej: „To jest wstyd dlawładz miasta (niedawno wo-jewódzkiego), że małe mia-steczko Muszyna ma mistrzaPolski w siatkówce kobiet,a gminny Klub Sportowy Ko-lejarz Stróże wprowadził dru-żynę do drugiej ligi i nie

ma takich problemów finan-sowych jak wielkomiejski, li-czący 85–tysięcy mieszkań-ców Nowy Sącz. Władze mia-sta opracowują wielkie pro-gramy promocji miasta dlaprzyciągnięcia turystów i in-westorów. Sandecja dała wła-dzom miasta jak na przysło-wiowym talerzu doskonałąpromocję w postaci rozgry-wek drugiej ligi. Trzeba zro-bić wszystko, aby klub spłaciłzadłużenie i otrzymał licen-cję na udział w rozgryw-kach”.

Zbigniew Szewczyk propo-nuje: „A może by tak pomócSandecji w postaci honoroweji dobrowolnej składki sympa-tyków zasłużonego klubusportowego. Na przykład 5 ty-sięcy sympatyków złoży siępo 100 złotych – da to pół mi-liona złotych. Ja już zarezer-wowałem tę w sumie symbo-

liczną kwotę – deklaruje naszCzytelnik.

O zdanie na temat propo-zycji Zbigniewa Szewczyka za-pytaliśmy senatora Stanisła-wa Koguta i kibiców.

– Na pewno jest to jakieśrozwiązanie i dobry pomysł– odpowiada senator. – Tylkoczy znajdzie się aż pięć tysięcyosób chętnych do wyłożeniapo 100 złotych? Jeżeli ktośma w rodzinnym budżecie800 czy 1000 złotych,to ta kwota stanowi poważnąsumę w wydatkach, bynaj-mniej niesymboliczną.

Głos zabrał też JarosławWróblewski, prezes Stowarzy-szenia Klubu Kibica Sandecji.Członkowie tego Stowarzysze-nia składają się miesięczniepo 10 złotych, proponowanaprzez Szewczyka suma jest10 razy większa.

– Pomysł pana Szewczykajest ciekawy – mówi Wróblew-ski. – Obawiam się jedynie, czyznajdzie się aż tylu chętnychdo wyłożenia stu złotych. Pięćtysięcy osób to duża liczba,tym bardziej że na mecze San-decji chodzi po 2000 osób. Spo-ro kibiców wyjechało za grani-cę, wielu nie przychodzina stadion z różnych powo-dów. Jeżeli ten pomysł został-by odpowiednio nagłośnionyi, co najważniejsze, pewne oso-by przyrzekłyby, że pieniądzete nie będą zmarnowane,to warto poprzeć taką ideę.

Piłkarze Sandecji rozpo-częli już przygotowania. Inau-guracja ligi nastąpi pod ko-niec miesiąca. A później dru-żynę czekają długie, naweti 700–kilometrowe, wyjazdy.Przy tym wciąż nie jest jasne,czy degradacja Korony Kielcenie spowoduje degradacjiSandecji. W tej sprawie wciążbrak ostatecznego rozstrzy-gnięcia, choć ani kibice, anidziałacze nie dopuszczają my-śli, by sądecki klub poniósłkonsekwencje związanez nadużyciami w Koronie.DARIUSZ GRZYB

Kibic Sandecji proponuje społeczną zbiórkę pieniędzy

Stówa dla klubu?

Piłkarze Sandecji znajdują się na utrzymaniu miasta, czy wkrótce będą również

na utrzymaniu kibiców FOT. DARIUSZ GRZYB

Senegalczyk pomożeGlinikowi GorliceTRANSFERY

Sądeczanin Maciej Korzym,zamiast w Turcji, jak ostat-

nio głosiły ogólnopolskie me-dia, podpisał kontrakt z OdrąWodzisław Śląski. Piłkarz zo-stał wypożyczony z warszaw-skiej Legii, gdyż trudno byłobymu w nowym sezonie przebićsię do pierwszego składu tegoklubu. Z innych ciekawostekodnotujmy, że trener MarianTajduś z Tymbarku otrzymałwstępną propozycję ze StaliRzeszów, III–ligowego zespołu,który na finiszu nie zakwalifi-

kował się do nowej drugiej ligi.Tajduś znajduje się równieżw kręgu zainteresowania Gli-nika/Karpatii Gorlice. W gor-lickim klubie ciągle nie podję-to decyzji w sprawie szkole-niowca. Skoro mowa o Glini-ku, pierwszym nowym zawod-nikiem, który podpisał kon-trakt w tym klubie przed III–li-gowym sezonem, jest 22–letniSenegalczyk MouhamadouTraoré. Dzisiaj na zajęcia przy-jedzie Konrad Podobiński,ostatnio grający w Zagłębiu So-snowiec – Młodej Ekstraklasie.(DG)

Do I–ligowego GKS Jastrzębieprzymierzano trenera Mi-

rosława Hajdo. Zamiast szkole-niowca Kolejarza w tym ślą-skim klubie występować bę-dzie piłkarz drużyny ze StróżJarosław Wieczorek. Zawod-nik od kilku dni uczestniczyw treningach jastrzębskiejdrużyny prowadzonej przezJerzego Wyrobka.

– Nie mam jeszcze podpisa-nej umowy z GKS – zastrzegaWieczorek. – Ale wszystkowskazuje na to, że zostanęw tym klubie. Trenuję i rozma-wiam z działaczami.

Przypomnijmy, że Wieczo-rek ma za sobą grę w OdrzeWodzisław Śląski oraz KoronieKielce. W Kolejarzu Jarek miałwszystkie należności regulo-wane na czas, bo to klub stabil-ny finansowo, czego niestetynie da się powiedzieć o Jastrzę-biu–Zdroju. Do tego grałw pierwszym składzie Koleja-

rza. Co więc skłoniło go do wy-jazdu z Małopolski?

– Do gry w Jastrzębiu prze-konują mnie tylko występyw wyższej klasie rozgrywko-wej. Kolejarz awansował dodrugiej ligi, a GKS gra w pierw-szej – dodaje Wieczorek. – Fi-nansowo na pewno jest lepiejw Kolejarzu.

Przed sezonem sporo mówi-ło się na temat zatrudnieniaw GKS Jastrzębie MirosławaHajdo. W śląskiej prasie pojawi-ły się już nawet teksty informu-jące o tym, że od nowego sezo-nu poprowadzi on zespół z Ja-strzębia. Tymczasem Hajdospokojnie odpowiadał, że napierwszym miejscu stawia dru-żynę ze Stróż. I tak się stało. Wewtorek trener Mirosław Hajdonie poprowadził co prawda za-jęć z Kolejarzem (odbierał licen-cję szkoleniową), ale już dzieńpóźniej zabrał się za trening.DARIUSZ GRZYB

Rozmawializ trenerem, wzięli zawodnika

Ghańczyk, Senegalczyk, Sło-wacy, Serb – takie międzyna-

rodowe towarzystwo zamierzamieć w swojej kadrze zespół be-niaminka Iligi Kolejarza Stróże.

Do Kolejarza przychodzą odnowego sezonu: Jarosław Kan-dyfer, Michał Gryźlak i RafałZawiślan, wszyscy z SandecjiNowy Sącz. Co prawda nie pod-pisali oni jeszcze umowy, alema to nastąpić za tydzień.

Nowymi zawodnikami bę-dą występujący dotychczasw Kmicie Zabierzów Ghań-czyk Ali Ibrahim i Senegalczyk

Cheikh Tidiane Niane, którzyzwiązali się z Kolejarzem rocz-nymi kontraktami.

Ibrahim jest doskonale zna-ny na naszym terenie. Był bo-wiem piłkarzem Glinika/Kar-patii Gorlice, ale zapytany o tenklub, niezbyt chętnie się wypo-wiada. Można sądzić, że nie byłto dla niego najlepszy okresw przygodzie z piłką. W Koleja-rzu ma być zupełnie inaczej.

Zauważyliśmy również, żez drużyną Kolejarza Stróżećwiczą ponadto młodzieżowybramkarz Piotr Towarnicki

z Arki Gdynia, najskuteczniej-szy napastnik Glinika/Karpa-tii Gorlice i czwartej ligi RafałGadzina, utalentowany juniorGrybovii Jakub Niepsuj (ostat-nio w juniorach Sandecji, de-biutował i w seniorach tegoklubu) i Kamil Thiel z UKSSMS Łódź. Wkrótce na testyprzyjadą Słowacy i Serb.

Sztab szkoleniowy klubu zeStróż został powiększony o Jó-zefa Stefanika, prowadzącegoostatnio Igloopol Dębica. To oj-ciec piłkarza Kolejarza – Marci-na. (DG)

Kolejarz wzmacnia szeregiPo awansie do II ligi nadal mierzą wysoko

TRENERZY

Z LICENCJAMI

Jarosław Araszkiewiczi Mirosław Hajdo,szkoleniowcy prowadzącyodpowiednio Sandecjęi Kolejarza Stróże, odebraliw Polskim Związku PiłkiNożnej licencjeuprawniające ich doprowadzenia II–ligowychzespołów. Oba sądeckiekluby powinny zagrać w tejklasie rozgrywkowej.Powinny, bo los Sandecji niejest jeszcze jasny w związkuz degradacją Korony Kielce.Decyzje muszą zapaśćszybko. Jeszcze w tymmiesiącu nastąpiinauguracja II ligi. (DG)

Jarosław Wieczorek, od nowego sezonu piłkarz

Jastrzębia-Zdroju? FOT. DARIUSZ GRZYB

Gazeta Krakowska

piątek4 lipca 2008

14

Niemal bez echa przeszłowalne zgromadzenie człon-

ków Klubu Sportowego KTHKrynica Zdrój. W skromnymgronie spotkali się działacze,delegacja drużyny z treneremMarkiem Bialikiem i kilkusympatyków.

Z uwagą czekano na głosw sprawie finansów KTH. Mi-mo wielu trudności ostatni rokudało się zamknąć na plusie,co należy uznać za sukces.

Wielką pomoc okazalisponsorzy i osoby wspierającedziałalność klubu. Trwają roz-mowy ze sponsorami w spra-wie pozyskania kolejnych firmdo współpracy. Na walnymrozmawiano też o nowym se-zonie. Wiadomo, że zespół,który przystąpi do rozgrywek,będzie miał poważnie zmie-niony skład kadrowy. Zdecydo-waną większość stanowić będąwychowankowie. To właśniena nich opierać się będzie ze-

spół prowadzony przez MarkaBialika.

W KTH znajdzie się trzechzawodników bardzo dobrzeznanych w uzdrowisku, są toAdrian Chabior (ostatnio grają-cy w Zagłębiu Sosnowiec),bramkarz Daniel Kachniarz(ostatnio w Toruniu) i MateuszDubel (ostatnio Cracovia). Wy-mienieni stanowić będą solid-ne wzmocnienie drużyny.W kadrze krynickiego klubudojdzie także do ubytków.Dwóch hokeistów – RobertBrocławik i Artur Zieliński– podpisało nowe kontraktyw Sanoku, młody obiecującybramkarz Nikifor Szczerbai Tomasz Cieślicki przenieślisię do Krakowa, Kamil Pawliki Bartłomiej Pociecha trafią doSzkoły Mistrzostwa Sportowe-go w Sosnowcu. Klubów szuka-ją Marcin Hak i Michael O’Don-nell.DARIUSZ GRZYB

Krynicki hokejstawia na młodychwychowanków

Na torze wyścigowymGrand Prix w czeskim

Brnie zadebiutowała SądeckaGrupa Motocyklowa w skła-dzie: Paweł Górka, MichałCzup i Mariusz Migacz. Nasimotocykliści wzięli udziałw Memoriale Frantiśka Stast-neho, zaliczanym do mi-strzostw Polski i mistrzostwEuropy.

– Stanęliśmy do walki z naj-lepszymi zawodnikami w Eu-ropie. Ranga zawodów byławysoka, podobnie jak i po-ziom – mówi Mariusz Migacz.

Sądeczan prześladował jed-nak pech. W pierwszym dniuMichałowi pękła uszczelkai wyciekł olej, ale dzięki pomo-cy Marka Szkopka z teamu Dia-log udało się uporać z awarią.

W drugim dniu podczastreningu Paweł i Michał zali-czyli wywrotki (na tym sa-mym okrążeniu) i uszkodzilimotocykle.

– Mimo że udało się namprzygotować motory do kwa-lifikacji, od których zależałstart w głównym wyścigu,niestety wyścig uniemożliwi-ła nam pogoda – dodaje Mi-gacz.

Po dwóch godzinach, kiedyprzestało padać, sądeczanieprzygotowali się do drugiegoetapu kwalifikacji i jedynejszansy na start w wyścigugłównym. W kwalifikacjachwzięło udział 68 zawodnikówz całej Europy. Do startu głów-nego zakwalifikowano 53,w tym całą naszą ekipę.

– Już to można było uznaćza sukces. Przy tak wysokimpoziomie zawodów znaleźli-śmy się wśród najlepszych– dodaje Migacz.

Jako ciekawostkę podajmy,że ostatnim motocyklistą, któ-ry zakwalifikował się do głów-nych zawodów, był wspo-mniany Mariusz Migacz, któ-ry wygrał zaledwie o sekundęz utytułowanym Czechem Ji-rzim Kozelką z ACCR MS Ra-cing.

Niewątpliwie „czarnymkoniem” wyścigów miał byćPaweł Górka, prowadzącyw klasyfikacji generalnej mi-strzostw Polski. Niestety, pod-czas jazdy na trzecim okrąże-niu będącemu w ścisłej czo-łówce Pawłowi odmówiła po-słuszeństwa skrzynia biegów,co uniemożliwiło mu ukoń-czenie wyścigu, a tym samymmiejsce na podium.

Pomimo kłopotów Pawełznajduje się nadal w pierw-szej trójce w klasyfikacji gene-ralnej mistrzostw kraju, cojest niewątpliwie dużym suk-cesem tego utalentowanegozawodnika. O sporych postę-pach może mówić równieżMichał Czup, startujący po razpierwszy w klasie Rooki(wcześniej klasa Pretendent).W rywalizacji mistrzostw Eu-ropy zajął 21. miejsce, a w mi-strzostwach kraju jest 7.

Mariusz Migacz startującyrównież po raz pierwszy w Ro-oki ukończył wyścig na 43.miejscu w mistrzostwach Eu-ropy, a 17. w mistrzostwachkraju.

– Na pewno można byłouzyskać lepsze wyniki, alestres, pogoda i niepowodze-nia z motocyklami nie pozo-stały bez wpływy na samopo-czucie naszych kierowców wy-ścigowych. Niemniej startw Brnie należy uznać za bar-dzo udany – dodaje MariuszMigacz.

Za tydzień sądeccy zawod-nicy wystartują w Poznaniuw czwartej rundzie mi-strzostw Polski i teraz zaczniesię walka o punkty. Dzięki na-szej sądeckiej trójce w świeciewyścigów motocyklowych za-częto mówić o Nowym Sączu.To niewątpliwy sukces nasze-go miasta. Nowy Sącz madwóch zawodników w czołów-ce mistrzostw Polski w klasieRooki 1000. Niewiele jest klu-bów w Polsce, które mogą siętym pochwalić. Najlepszy czasna torze w Brnie osiągnął Alex

Yoonga. Jego wynik to 1min47 sek.

Najlepszym polskim za-wodnikiem jest Paweł Szko-pek – 1,58. Wyniki sądeczan:Paweł Górka – 2,14, MichałCzup – 2,18, Mariusz Migacz– 2,34. Szybkości uzyskiwanena torze w Brnie plasują sięw granicach 102–290 km/h.

Mariusz Migacz poinfor-mował nas, że wszyscy sądec-cy motocykliści opłacająsprzęt oraz starty z własnychpieniędzy. Jest to niezwykledrogie hobby. Prowadzone sąrozmowy z firmami w spra-wie sponsoringu.

DARIUSZ GRZYB

Sądeccy motocykliści próbują podbić Europę

Dwieście na godzinę

Na pierwszym planie sądeczanie, motocyklowi uczestnicy

mistrzostw Polski i Europy FOT. ARCHIWUM

Jerzy Gasparski, prezes Klu-bu Sportowego Beskid No-

wy Sącz, poinformował nas, żeistnieją duże szanse na to, żeklub awansuje do pierwszej li-gi. Beskid po spadku z pierw-szej ligi borykający się z kłopo-tami finansowymi i kadrowy-mi grał szczebel niżej. Młodedziewczęta przed nowymi roz-grywkami postawiły przed so-bą ambitne plany. Tymczasemdecyzja Związku może spra-wić, że o awansie Nowy Sączdowie się już za kilka dni.

Prawdopodobnie powsta-ną dwie pierwsze ligi: północ

i południe. To bardzo rozsąd-na decyzja z ekonomicznegopunktu widzenia. Zespołyz południa nie będą już mu-siały jeździć na północ, abyrozgrywać swoje mecze. Naj-dalszymi wyjazdami byłybypodróże w okolice Warszawyi Kielc. Beskid zyska w tymprzypadku awans. Nowy se-zon rozpocznie w pierwszej li-dze.

– Sportowo jesteśmy przy-gotowani na grę w wyższej kla-sie rozgrywkowej – zapewniaGasparski. – Mamy ciekawymłody zespół, który poprowa-

dzi trener Włodzimierz Strze-lec.

W kadrze Beskidu zapo-wiada się poważna zmiana ka-drowa. Katarzyna Wańczyk,młodzieżowa reprezentantkaPolski, szybka skrzydłowa,otrzymała propozycję gryw klubie w stolicy i prawdopo-dobnie tam przeniesie się nastudia.

W najbliższym czasie spo-dziewane jest też zebraniew Beskidzie. Słychać głosy, żeklub poszerzy swoją działal-ność o nową sekcję...(DG)

Emocje rozpoczną się wewrześniu

Beskid zagra w I lidze?Niespodziewana szansa dla nowosądeckich piłkarek ręcznych

HOKEJ

Dziewięć zespołów, w tym KTHKrynica Zdrój, wystąpi w no-

wych rozgrywkach pierwszej ligihokeja na lodzie. Inauguracja na-stąpi 20 września.

Najpoważniejszym kandyda-tem do awansu jest Unia Oświę-cim, spadkowicz z PLH. Stawkęuzupełnia siedem drużyn z ubie-głego sezonu oraz dwie nowe: re-zerwy Cracovii i gdańskiego Stocz-niowca. Wycofały się natomiast re-zerwy Naprzodu Janów. Sezon za-sadniczy oficjalnie rozpocznie się20 września, ale wcześniej cztery

spotkania awansem rozegrają ho-keiści SMS IPZHL. Mecze przełożo-no z grudnia ze względu na przy-gotowania i udział reprezentacjiU–20 wmistrzostwach świata. Ligapotrwa do 26 października. Póź-niej będzie dwutygodniowa prze-rwa, a po niej hokeiści powrócą nalód 15 listopada. Zakończenie sezo-nu zasadniczego nastąpi w poło-wie lutego. Zaraz po tym zespołyprzystąpią do rozgrywek play–off.Mistrza pierwszej ligi poznamyw połowie marca przyszłego roku.KTH rozpocznie sezon meczamiu siebie. 20 września zmierzy sięz UKS ZSME Sosnowiec. (DG)

HOKEJ

Działacze KrynickiegoTowarzystwaHokejowego postanowilizrezygnować w tym rokuz udziału w rozgrywkachPucharu Polski. Ma to nacelu ograniczeniewydatków i skupienie siętylko na ligowejrywalizacji. W Krynicypodkreślają, że walkao awans do ekstraligihokeja na lodzie jestnajważniejsza. Powrótdo krajowej elity trwa oddwóch lat. Możenajbliższy sezon będzietym udanymi przełomowym?

(DG)

Hokeiści KTH znają już termin rozpoczęcia ligi. Pozostaje im

teraz dobrze przygotować się do sezonu FOT. DARIUSZ GRZYB

Gazeta Krakowskapiątek

4 lipca 200815

Marlena Mieszała spędziłapięć lat w uzdrowisku.

Z gór przenosi się nad morze.Będzie występować w GedaniiGdańsk. Była kapitan muszyń-skiego klubu z sentymentemrozstaje się z Muszyną. – Niemówię, że już nigdy nie za-gram w Muszyniance Fakro.Kto wie, może jeszcze kiedyśtutaj wrócę?

– Chciałabym serdeczniepodziękować tym wszystkimosobom, które mi dobrze ży-czyły, ale i tym, które nie byłymi przychylne. Muszynę za-chowam niezwykle miłow swoim sercu. Przede wszyst-kim chcę podziękować nianiMichała Angelice Jurczyńskieji jej rodzinie. To moja serdecz-na przyjaciółka. Brakuje misłów, aby opisać to wszystko, coteraz czuję, kiedy przyszłonam się rozstać. MałgorzataMirek ze szkoły, do którejuczęszczał mój syn, kibice i pa-ni Marysia przeżywająca emo-cjonalnie każdy nasz mecz – to

kolejne osoby, którym chcę po-dziękować.

Marlena nie ukrywa, że jestjej przykro, że nie zdążyła oso-biście pożegnać się z prezesMuszynianki Marią Janas.

– Od pani prezes wiele sięnauczyłam, wiele jej zawdzię-czam, podobnie jak klubowi,dyrektorowi Grzegorzowi Je-żowskiemu i prezesowi Bog-danowi Serwińskiemu. Pię-ciu wspólnie spędzonych latnie da się wymazać z pamię-ci. To były dla mnie piękne la-ta.

Zawodniczka stonowałaswoje nastroje. Jeszcze nie takdawno czuła żal, że w klubiepodziękowano jej za dalsząwspółpracę.

– Wiem, że w życiu następu-ją zmiany i kiedyś musiał na-stąpić koniec mojej gry w Mu-szynie. Żegnam się z tym mia-stem, ale i cieszę, że trafiłamdo Gdańska, klubu stabilnegofinansowo.DARIUSZ GRZYB

Marlena Mieszałaz żalem żegna sięz Muszyną

Hit transferowy w Muszynie.Joanna Kaczor, znajdująca

się na trzecim miejscu wśródnajlepiej punktujących za-wodniczek po dwóch weeken-dach World Grand Prix (98pkt) za Turczynką TokatliogluSeda (117) i Chinką ZhaoRu-irui (100), podpisała dwuletnikontrakt z Muszynianką Fa-kro Muszyna.

Prezes i zarazem trener mu-szyńskiego zespołu BogdanSerwiński nie ukrywa, że tentransfer planowano od dawna.

– Obserwowaliśmy postę-py, jakie Aśka czyniła, grającw USA. Podczas Grand Prixwe Wrocławiu upewniliśmysię, że nasz wybór był bardzodobry. Kaczor należała do gro-na najlepszych zawodniczekpolskiej kadry.

Propozycja z MuszyniankiFakro nie była jedyną dla Jo-

anny Kaczor. Otrzymała bo-wiem oferty z Rosji, Włoch,Niemiec, a nawet Japonii.

Do tej rywalizacji przystą-piła też Gwardia, ostatni klubzawodniczki, ale bez powo-dzenia.

W Muszyniance Fakro Ka-czor czeka trudna walkao miejsce w pierwszej szóstce.Bogdanowi Serwińskiemuudało się zmontować niezwy-kle silny zespół, w którym żad-na z zawodniczek nie możebyć pewna gry od początkudanego spotkania.

– To podniesie rywalizacjęw zespole – mówi szef klubu.

W przyszłym sezoniew Muszyniance Fakro graćbędzie druga libero – Moni-ka Targosz z Wisły Kraków.Jest to zawodniczka, którąod dziecka zna drugi trener„mineralnego” klubu Ry-

szard Litwin. Jego zdaniemsiatkarka ta zasługuje, bydać jej szansę gry w wyższejklasie rozgrywkowej. Na ra-zie Monika będzie jedyniezmienniczką Marioli Ze-nik, najlepszej libero w kra-ju.

Dwie pozostałe nowe siat-karki to Milena Rosner z Fop-py Bergamo oraz Ivana Plcho-tova, ostatnio występująca wewłoskim Unicom KerakollSassuolo.

28–letnia Rosner po dwóchlatach wraca do uzdrowiska.Po wyjeździe z Muszyny zwią-zała się z hiszpańską TeneryfąMarichal. Milena już przed ro-kiem była chętna do powrotudo Muszynianki Fakro. Wów-czas nie podpisano stosowne-go porozumienia. W styczniunawiązano ponownie kon-takt.

Trener Serwiński nie ukry-wa, że liczy na doświadczeniesiatkarki i jej ogranie w zagra-nicznych ligach.

Nową postacią w Muszy-niance Fakro będzie środko-wa Ivana Plchotova. Czeszkagrała we włoskim KerakollSassuolo. To jedyna zagranicz-na siatkarka w drużynie Mu-szynianki.

– Ivana mówi po polsku,a ja biegle posługuję się sło-wackim w mowie i piśmie– zaznaczał ostatnio Serwiń-ski w jednym z wywiadów.– Nie będzie problemów z ko-munikacją.

Nowe siatkarki zastąpiąopuszczające zespół MarlenęMieszałę (wybrała grę w Geda-nii Gdańsk), Agatę Karczma-rzewską (AZS Białystok) i Ga-brielę Wojtowicz (Farmutil Pi-ła). Celem Muszyniankiw tym sezonie oprócz obronytytułu mistrzowskiego będzierównież osiągnięcie jak naj-lepszego wyniku w rozgryw-kach Ligi Mistrzyń i PucharzePolski.

Na koniec wspomnijmyo innych siatkarkach, któreznajdowały się na liście ży-czeń „mineralnego” klubu.

Muszynianka Fakro na po-zycję środkowej chciała pozy-skać Eleonorę Dziękiewiczz Winiar Kalisz, ale nie byław stanie przebić oferty z Biel-ska. Duży wpływ na transferDziękiewicz miał i trener IgorPrielożny, za którym siatkar-ka podążyła z Kalisza do Biel-ska–Białej.

Drużyna z uzdrowiskachciała także sprowadzić Ma-rię Liktoras. Rozmawianoi z Anną Woźniakowską z Wi-niar. Siatkarka ta była chętnado zmiany klubu, ale w Mu-szynie ostatecznie nie wylądo-wała.

Nie udało się także porozu-mieć z Anną Barańską, którapodobnie jak Dziękiewicz za-mieniła Kalisz na Bielsko–Bia-łą.DARIUSZ GRZYB

Muszyna okazała się bardziej atrakcyjna od Japonii, Rosji czy Niemiec

Kadrowe roszady

Dzisiaj wieczorem siatkarki Muszynianki Fakro poznają swoje rywalki w Lidze Mistrzyń. Skład

„mineralnych” jest silniejszy niż dwa lata temu. Czy sukcesy będą większe? FOT. DARIUSZ GRZYB

Dzisiaj w wiedeńskim Ratu-szu odbędzie się uroczysta

ceremonia losowania poszcze-gólnych grup Ligi Mistrzyń.Do Austrii udała się delegacjamistrza Polski MuszyniankiFakro Muszyna. My skontakto-waliśmy się z Aleksandrą Jagie-ło (panieńskie nazwisko Przy-bysz), kapitanem „mineralne-go” zespołu, pytając o losowa-nie.

– Na pewno wylosowaniektórejś z włoskich drużyn niebyłoby dla nas dobre. To zespo-ły niezwykle silne. Życzyła-bym sobie natomiast, abyśmy

trafiły na Turczynki, chociażi w tamtejszych klubach poczy-niono spore wzmocnienia. Je-żeli chodzi natomiast o połą-czenie gry z turystyką, to była-bym całym sercem za tym,abyśmy trafiły na Hiszpanki.W tym kraju jeszcze nie byłam,więc nadarzyłaby się znakomi-ta okazja do poznania tamtychpięknych terenów.

Co ciekawe, życzenia przedlosowaniem naszej kapitan sądokładnie odwrotne niż tre-nera Bogdana Serwińskiego.On marzy o wylosowaniuWłoszek, natomiast chce

uniknąć gry z tureckimi dru-żynami...

Aleksandrę Przybysz zapy-taliśmy także o poczynioneostatnio wzmocnienia w mu-szyńskim klubie.

– Cieszę się, że działacze po-zyskali wartościowe zawod-niczki. Przed nami bardzo dłu-gi sezon – gra w Lidze Mi-strzyń, Pucharze Polski i LidzeSiatkówki Kobiet. Znam do-brze Czeszkę Ivanę Plchotovąto bardzo dobra siatkarka, któ-ra w lidze włoskiej była wysokoceniona za swoją grę.DARIUSZ GRZYB

Bielsko będzie nam

poważnie zagrażać

Losowanie Ligi MistrzyńZawodniczki chcą do Turcji albo do Hiszpanii. Trener woli Włoszki

RYWALE MUSZYNY

Rywale Muszynianki Fakrokompletują skład. Trener

Igor Prielożny, który od nowe-go sezonu będzie pracowałw BKS Aluprof Bielsko–Biała,poczynił transfery. Z poprzed-niego klubu Winiar Kaliszsprowadził cztery zawodnicz-ki: Helenę Horkę, EleonoręDziękiewicz, Annę Barańskąi Agatę Sawicką. Przychodząponadto Berenika Tomsia

z Gedani i Katarzyna Skorupaz Farmutilu Piła.

W Pile nowe zawodniczki toJoanna Frąckowiak z AZS AWFPoznań, Gabriela Wojtowiczz Muszynianki Fakro, PaulinaMaj i Edyta Kucharska, obiez Aluprof Bielsko–Biała.

Borykające się z problema-mi finansowymi Winiary spro-wadziły Anitę Chojnacką, Do-minikę Sieradzan i EwelinęToborek z Gwardii Wrocław.(DG)

MIODOWY MIESIĄC

Aleksandra Jagiełło,bardziej znana podpanieńskim nazwiskiemPrzybysz, kapitan siatkarekMuszynianki Fakro,miodowy miesiąc spędziw Bułgarii. Zawodniczka,wykorzystując przerwęw ligowych spotkaniach,korzysta z uroków wakacji.W Muszynie ostro pracują zato dyrektor klubu GrzegorzJeżowski i prezes BogdanSerwiński. Dopinane sąrozmowy m.in. zesponsorami, ustalaneszczegóły gry w nowymsezonie.(DG)

Marlena Mieszała i jej syn Michał zapamiętali niezwykle

serdecznie muszyński klub, działaczy i kibiców

FOT. DARIUSZ GRZYB

Gazeta Krakowskapiątek4 lipca 2008

16 REKLAMAREKLAMA 0130335/A/PACDO