stowarzyszenie absolwentów akademii wychowania fizycznego...

23
Stowarzyszenie Absolwentów Akademii Wychowania Fizycznego we Wrocławiu Biuletyn Absolwenta nr 32 Kwiecień 2005 Profesor Bogdan Berezecki

Upload: vukhanh

Post on 01-Mar-2019

233 views

Category:

Documents


0 download

TRANSCRIPT

Page 1: Stowarzyszenie Absolwentów Akademii Wychowania Fizycznego ...absolwenci.awf.wroc.pl/biuletyn/ba-32.pdf · Profesor Bogdan Berezecki. 2 Biuletyn Absolwenta nr 32 Biu l e ty nAbso

Biuletyn Absolwenta nr 32 1

Stowarzyszenie AbsolwentówAkademii Wychowania Fizycznego we Wrocławiu

Biuletyn Absolwentanr 32

Kwiecień 2005

Profesor Bogdan Berezecki

Page 2: Stowarzyszenie Absolwentów Akademii Wychowania Fizycznego ...absolwenci.awf.wroc.pl/biuletyn/ba-32.pdf · Profesor Bogdan Berezecki. 2 Biuletyn Absolwenta nr 32 Biu l e ty nAbso

2 Biuletyn Absolwenta nr 32 Biuletyn Absolwenta nr 32 3

Spis treści

Jan Paweł II - jedność myśli i czynu ...................................................... 3Więcej optymizmu ................................................................................ 4Modlitwa optymistki i recepta na zdrowie ............................................... 6Wiosna w Szczecinie ............................................................................ 7Wywiad z Karmeną Stańkowską (c.d.) ................................................ 10Z życia UczelniKolejne wybory władz uczelni .............................................................. 18Dostojny jubileusz prof. Berezeckiego ................................................. 20V Ogólnopolska Konferencja Naukowa (przedruk z „Życia Akaemickiego”) ......2110 numer nowej edycji Życia Akademickiego ....................................... 21Z życia OrganizacjiApel Jubileuszu 60 lecia ...................................................................... 22Honorowy Sponsoring ......................................................................... 23Wspomnień czarWyjątkowy zjazd ................................................................................ 25Bujny życiorys wuefiaka (16 i ostatni) .................................................. 27MarAntem po Mazurach... ................................................................... 33Sprawozdanie z Krótkiego Obozu Zimowego (M.Fiłon) ......................................37Sport ................................................................................................. 38Aforyzmy ........................................................................................... 41Humor ............................................................................................... 42

Dyżury w sekretariacie Stowarzyszeniaul. Paderewskiego 35 (Stadion Olimpijski)

wtorki, godz. od 12.00 do 14.00

Biuletyn Absolwenta (32)Kolegium redakcyjne:Antoni Kaczyński, Tadeusz Bober,Ryszard Jezierski, Krzysztof Słonina

Adres:Stowarzyszenie AbsolwentówAkademia Wychowania Fizycznegoul. Paderewskiego 3551-612 Wrocławtel. (71) 347-32-19

Konto bankowe:52 1020 5242 0000 2902 0114 0680Ważne telefony (we Wrocławiu)prezes: Ryszard Jezierski 345-26-43v-prezes Halina Jezierska 349-42-00v-prezes elekt: Władysław Kopyś 368-14-44sekretarz: Marian Klimkowski 357-14-28skarbnik: Leszek Buczyński 352-40-95red. biuletynu: Antoni Kaczyński 328-54-48red. techniczny: Krzysztof Słonina 789-91-40

Internet: strona w budowiee-mail: [email protected]

Jan Paweł II - jedność myśli i czynuMens sana in corpore sano

„W zdrowym ciele zdrowy duch”, a dokładniej według Juvenala (Satyry):„Bogów prośmy tylko o zdrowy rozsądek w zdrowym ciele”. Sentencja ta przychodzi na myśl przygotowującym do druku kolejny nu-mer Biuletynu Absolwentów AWF w momencie, gdy Papież Jan Paweł IIpożegnał się z ziemskim żywotem. Jan Paweł II był osobowym wzorem harmonijnej jedności myśli i czynu,nauczania i praktyki, porządku serca i rozumu. Papież w praktyce dniacodziennego pokazał jak ważna jest dbałość o kondycję ludzką, zarówno wwymiarze duchowym, jak i cielesnym. Dowartościowanie doczesnego życiaczłowieka i jego somatyki w wymiarze kulturowym, społecznym i teologicz-

nym jest niezmiernie istotne dla reali-zacji celów wychowawczych i dydak-tycznych. W wychowaniu najbardziej przeko-nywującym argumentem jest zawszeosobisty przykład. Dzięki dokumental-nym zdjęciom, filmom, relacjom tele-wizyjnym oraz wspomnieniom współ-uczestników wydarzeń wiemy, żeUczeń, Student, Ksiądz, Biskup, Kar-dynał Karol Wojtyła – Papież JanPaweł II zawsze był aktywny ruchowo

- grał w piłkę nożną, siatkówkę, jeździł na nartach, uprawiał turystykę wodnąi wspinaczkę górską. W dużej mierze dzięki znakomitej kondycji fizycznej, Ojciec Święty dziel-nie zmagał się z chorobami i szybko wracał do zdrowia, co szczególniebyło widoczne po zamachu na Jego życie, a także po stawianiu czoła nie-mocy związanej z postępującą chorobą Parkinsona. W nauczaniu, Jan Paweł II, w tekstach wygłaszanych i publikowanychpodkreślał, że ciało człowieka wyraża również jego ducha. Ciało pełne jestgodności, przynależy bowiem do osoby ludzkiej. Jest wpisane w strukturęczłowieczeństwa, nie stanowi czegoś zewnętrznego wobec osoby ludzkiej.Jest źródłem zarówno wartości witalnych, jak i moralnych. Człowiek może rozwijać i potęgować swoje wrodzone zdolności równieżpoprzez sport, rekreację i turystykę. Czynić to może nie tylko dzięki spraw-nemu ciału, ale także dzięki wysiłkowi umysłu – intelektowi i siły woli. Takwięc aktywność fizyczna jest ilustracją kondycji bytowej człowieka, w któ-rej ma miejsce wzajemne powiązanie ducha i ciała.

Papież na nartach

Page 3: Stowarzyszenie Absolwentów Akademii Wychowania Fizycznego ...absolwenci.awf.wroc.pl/biuletyn/ba-32.pdf · Profesor Bogdan Berezecki. 2 Biuletyn Absolwenta nr 32 Biu l e ty nAbso

4 Biuletyn Absolwenta nr 32 Biuletyn Absolwenta nr 32 5

Znakomitym wzorem tej jedności był nasz Wielki Rodak - Papież JanPaweł II.

RedaktorzyW tekście zacytowano:- List Konferencji Rektorów AWF-ów do Jana Pawła II, Gdańsk 28.06. 2000.- K. Zieliński, Antropologia adekwatna i sport, w: Antropologia sportu, pracazbiorowa pod redakcją Z.Dziubińskiego, Warszawa 2002.

Więcej optymizmu !

…Mamy wiosnę, idzie lato, śnieżnazima za nami, dnia przybywa, a znim więcej światła i słońca. I już tyl-ko to nastraja optymistycznie. War-to spotkać się z najbliższymi lub zna-jomymi na grillu w ogrodzie, na dział-ce czy też na małym wypadzie pozamiastem. A może zabrać dzieci czywnuki do Zoo, do parku, na plac za-baw, lub po prostu na spacer. Czło-wiek nabiera werwy i chęci do życia,gdy przebywa w otoczeniu tętniącymżyciem, emanującym radością i wolączynu. Wiem, wiem ... nie te lata,nie to zdrowie, nie te siły. Wielu po-wtarza sobie to jak zaklęcie i rze-czywiście w ich wypadku to działa.Jeden z leciwych ale dziarskich wu-efiaków przestrzegał mnie, abym zaszybko nie przeszedł „w krok posu-wisty” - powłóczenia nogami z przy-garbioną sylwetką. A więc głowa dogóry, wyżej nóżka, bo jak powiadaKol. Kaczyński, „starzejemy się niew metryce, a w stawach”. Można byćstaruszkiem, ale dziarskim i rado-snym, a można też być zgorzknia-łym młodzieńcem. Mówię to z oglą-du otoczenia, spotykając radosne-go i pełnego werwy Słupika, Nagla-ka, Haleczkę, Kaczyńskiego i wielu

im podobnych, a z drugiej strony nie-których zgorzkniałych studentów,których pytam czy przypadkiem niesą już emerytami ? Sam widzę po sobie, że po zaję-ciach ze studentami i studentkami(tym bardziej !) ożywiam się i wy-chodzę z dodatkową porcją energii.I nie jest to tylko pusta frazeologia,gdyż naprawdę coś w tym jest. Podjednym warunkiem, trzeba auten-tycznie a nie tylko pozornie mieć wsobie chęć i wolę przyswajania tejenergii. Niestety spotykam takich,których młodość męczy, denerwujei odbiera siły. Ale oni idą na spotka-nie z młodzieżą z nastawieniem, żeto tak się dzieje i jest to objaw „samosprawdzającej się przepowiedni”. Niedotyczy to tylko nauczycieli akade-mickich, ale także wielu innych na-uczycieli, rodziców czy dziadków.Poza ewidentnymi przypadkami na-prawdę schorowanych osób, najczę-ściej jest to efekt zamykania się wewłasnym kokonie, koncentrowaniasię na sobie, swoich chorobach, do-legliwościach, kłopotach i zmartwie-niach. Wszystko jest dla ludzi, kło-poty i zmartwienia także, ale światnie jest tylko szary i smutny, mimoże tak zwane „mass-media” tak go

malują. W tej „globalnej wiosce” non-stop bombardowani jesteśmy wiado-mościami o wojnach, terroryźmie,chorobach, nieszczęściach, prze-krętach, aferach. Jak powiadał ks.Tischner zło epatuje, jest pociągają-ce, a dobro i normalność są nudne,nie ekscytują, nie budzą zaintereso-wania. Mas-media żyją z sensacji iczęsto same je nakręcają. Nie daj-my się zwariować. Zauważajmy iradosne strony życia, spoglądajmyna świat własnymi, a nie cudzymioczami. „Każdy z nas jest kowalem swe-go losu”, jak powiada popularne przy-słowie. Jeśli kowalem, to koniecz-nie należy wykrzesać z siebie siły,brać do ręki ten symboliczny młot i„kuć żelazo póki gorące” – póki jestco kuć i póki są siły, a jak ich brakto podsycać je optymizmem. Jeżelilos będzie wykuwany bez naszegozaangażowania, to może się samwykuć ale „garbaty los”. Optymizm iradość życia są niezbędne do ak-tywnego i kreatywnego stylu życia.Przeciwstawnymi pojęciami są: pe-symizm, schematyzm, stagnacja,marazm, nuda. A któż by chciał pę-dzić taki żywot ? Jeszcze raz zachęcam do korzy-stania z uroków życia, bez względuna wiek, a może właśnie nawet zewzględu na wiek (zaawansowany).Spędzajmy jak najwięcej czasu wtowarzystwie ludzi radosnych, ak-tywnych, chcących coś zrobić nietylko dla siebie, ale i dla innych. Je-żeli spotkamy się w gronie krew-nych, znajomych, przyjaciół, to nie

frustrujmy się wiadomościami zeświata polityki, tak zwanych elit (ha,ha!), bo oni stworzyli sobie swój wir-tualny świat i „upupiają” się nim. Anam nic do tego. Oni świetnie sobieradzą bez nas, tym bardziej my beznich. Jak wykazały publikowane nie takdawno ogólnoeuropejskie badania,jesteśmy jednym z bardziej optymi-stycznych narodów Europy. Tak naswidzą inni i opisują w obiektywnychbadaniach, więc sami nie dodawaj-my czarnych barw do tego obrazu. No więc, krzyknijmy wraz: NIEDAJMY SIĘ ZWARIOWAĆ! Aby nie dać się zwariować, wartoprzestudiować poniższy tekst z roku2002, który podrzucił nam kiedyśKol. Adam Rybicki, absolwent Rocz-nika 1965.

Godna zastanowienia myśl (wopracowaniu Tomasza Jankowskie-go)

…Jeżeli dałoby się zmniejszyć Zie-mię do rozmiarów wioski, którą za-mieszkuje dokładnie stu mieszkań-ców, zachowując proporcje wszyst-kich ras, mieszkałoby w niej mniejwięcej: 57 Azjatów, 21 Europejczy-ków, 14 osób z Zachodniej Półku-li(północnej i południowej), 8 Afrykań-czyków; 52 kobiety, 48 mężczyzn;30 białych; 70 nie-białych, 30 chrze-ścijan, 70 nie-chrześcijan; 6 osóbposiadałoby 59 % bogactwa całegoświata i wszystkie 6 byłyby ze Sta-nów Zjednoczonych; 80 osób żyło-by po niżej standardu; 70 osób nie

Page 4: Stowarzyszenie Absolwentów Akademii Wychowania Fizycznego ...absolwenci.awf.wroc.pl/biuletyn/ba-32.pdf · Profesor Bogdan Berezecki. 2 Biuletyn Absolwenta nr 32 Biu l e ty nAbso

6 Biuletyn Absolwenta nr 32 Biuletyn Absolwenta nr 32 7

umiałoby czytać; 50 osób cierpiało-by z powodu niedożywienia; 1 oso-ba byłaby bliska śmierci; 1 (tak tyl-ko jedna) miałaby wyższe wykształ-cenie; 1 osoba posiadałaby kompu-ter. Kiedy spojrzy się na Świat z tejperspektywy, potrzeba akceptacji,zrozumienia i edukacji staje się bar-dzo wyraźna. Godne uwagi jest również, co na-stępuje Jeżeli dzisiaj rano wstałeś z łóżkaraczej zdrowy niż chory, masz więk-sze szczęście niż milion ludzi, któ-rzy nie przeżyją tego tygodnia. Jeżeli nigdy nie doświadczyłeś nie-bezpieczeństw wojny, samotności,więzienia, tortur ani głodu, jesteś wlepszym położeniu, niż 500 milionówludzi na świecie. Jeżeli masz dach nad głową, ubra-nie na grzbiecie, jedzenie w lodów-ce i masz gdzie spać, jesteś bogat-szy niż 75 % ludzi. Jeżeli masz pieniądze w banku itrochę drobnych w portfelu, jesteś

wśród 8 % światowych bogaczy. Jeżeli twoi rodzice żyją i ciągle sąmałżeństwem... jesteś wyjątkowąrzadkością. Jeżeli możesz przeczytać tę wia-domość, otrzymałeś podwójne bło-gosławieństwo: ktoś o tobie myśli,a co więcej, jesteś szczęśliwszy niżdwa miliardy ludzi, które w ogóle nieumie czytać.Pracuj, jakbyś nie potrzebował pie-niędzy. Kochaj jakby nikt cię nie zra-nił. Tańcz jakby nikt nie patrzył. Śpie-waj, jakby nikt nie słuchał

Ż y j, j a k b y t o b y ł on i e b o n a Z i e m i !

Ryszard Jezierski

Post scriptum:Swoistym dopełnieniem do powyż-szych tekstów są myśli wyrażonewierszem przez Kol. S. Pasz-kowskiego, a także krótkie dopełnie-nia w „Modlitwie optymistki”(którąpodrzuciła Halinka Jezierska) i „Re-cepcie na zdrowie”

Modlitwa optymistki

Motto: Od optymizmu głupszy jest tylko pesymizm.

Wszystkim tym, którzy nawet jednego dnia nie mogą przeżyć bez biado-lenia, polecamy poniższą modlitwę.

Panie Boże dziękuję za:- budzik, który odzywa się każdego ranka, bo to oznacza, że nadal żyję,- trawnik, który muszę kosić, okna które muszę myć i sprzęty które muszęnaprawić, bo to oznacza, że mam dom,- podatki, które muszę płacić, bo to oznacza, że mam pracę,

- ubranie, które jest trochę przyciasne, bo to oznacza, że mam co jeść,- duży rachunek za ogrzewanie, bo to oznacza że jest mi ciepło,- panią, która zwraca mi uwagę w tramwaju, bo to oznacza, że mam dobrysłuch,- ciągłe narzekanie na rząd, bo to oznacza, że mamy wolność słowa,- stosy bielizny do prania i prasowania, bo to oznacza, że moi ukochani sąprzy mnie,- zmęczenie i obolałe mięśnie pod koniec dnia, bo to oznacza, że byłamaktywna. Warto odmawiać sobie tę modlitwę. Jeśli nic się nie zyska, to i nic się niestraci. A cóż zyskujemy ciągle biadoląc ? Odpowiedź jest jedna – starganenerwy i wrzody żołądka.

Recepta na zdrowie – przepis na cały rok

Należy wziąć 12 miesięcy, oczyścić je dokładnie z goryczy, skąpstwa,pedanterii i lęku. Potem podzielić każdy miesiąc na 30 lub 31 części,tak aby zapas wystarczył dokładnie na cały rok.Każdego dnia podaje się porcje z jednej części radości i humoru.Należy dodać do tego trzy pełne łyżki optymizmu, jedną łyżeczkętolerancji i małą kruszynkę ironii oraz szczyptę taktu.Na koniec całą tę masę należy oblać wielką ilością miłości.Na zakończenie całą potrawę nieco udekorować bukiecikiemserdecznej uwagi i podawać raz dziennie z uśmiechemi filiżanką dobrej, ożywczej i świeżo parzonej herbaty.

K.E. Goethe – Matka W. Goethego

Wiosna w Szczecinie

Szczecińskimi alejamiidą chłopcy z dziewczętamiprosto w słońce.Na bulwarach statków trapy,dzień wiosenny niesie zapachdrzew kwitnących.Mewy krzykiem życie budzą,to już wiosna, nie ma złudzeń.

Page 5: Stowarzyszenie Absolwentów Akademii Wychowania Fizycznego ...absolwenci.awf.wroc.pl/biuletyn/ba-32.pdf · Profesor Bogdan Berezecki. 2 Biuletyn Absolwenta nr 32 Biu l e ty nAbso

8 Biuletyn Absolwenta nr 32 Biuletyn Absolwenta nr 32 9

Więc nie zwlekaj,pędź po fiołki dla dziewczyny,szkoda każdej dnia godziny,Czas ucieka.

Wiosna, wiosna, w sercu maj –daj dziewczyno rękę, daj,chodź na spacer,przecież słońce darmo świeci.

Wiosną słowik śpiewa nam,z nim najsłodsze sam, na sam,nie odmawiaj, gdy zapraszapark w swój cień.

Wiosna, wiosna, w sercu maj,to dla zakochanych raj.Oszałamia nas świeżościąnasze miasto.

Szczecin żyje szumem drzew,Szczecin żyje krzykiem mew,w przyszłość mknie, w kosmiczną dal,ku lepszym gwiazdom.

Stanisław Paszkowski – Absolwent 1959&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&

Ukochana Diamentowa Jubilatko– „Słoneczna Uczelnio”

Niby tak wiele lat, ale i niewiele w porównaniu z wiekowymi uczelniami.Niezależnie od wieku, jesteś wciąż młoda i z roku na rok piękniejsza. Wroku Twoich narodzin miałem 9 lat i jako uczeń drugiej klasy szkoły po-wszechnej nie miałem pojęcia co to jest uczelnia. Z biegiem czasu przyby-wało nam lat, Ty Jubilatko rosłaś w siłę, ja powoli zacząłem dojrzewać.Nadszedł moment ukończenia powszechniaka i trzeba było poczynić dal-sze kroki, wejść w dorosły świat. Przypadkiem dowiedziałem się, że niedaleko mojego rodzinnego Sosnow-ca, w Katowicach, powstało (w 1952 roku) Technikum Wychowania Fizycz-nego (TWF), początkowo jako trzyletnia, a od 1954 roku jako pięcioletniaszkoła średnia. Ja znalazłem się wśród tych, którzy jako pierwsi rozpoczęlinaukę w 5-letnim TWF. Od tego czasu zaczęła się moja wielka przygoda zwuefem i sportem, bowiem w tym samym roku szkolnym, a następnym

kalendarzowym czyli w 1955, odbyły się w Warszawie na nowo otwartymStadionie X-lecia masowe pokazy gimnastyczne, inaugurujące ŚwiatowyFestiwal Młodzieży i Studentów. Wśród wybrańców naszego TWF, a byłonas tylko 30., w tym 15 dziewcząt, byłem i ja. Już pod koniec roku szkolne-go, od połowy kwietnia, zaczęliśmy ćwiczyć układy wchodzące w składcałości pokaźnej kompozycji. W pokazie tym uczestniczyli studenci AWF-u i WSWF-ów, grupy CRZZ, no i nieliczna grupa uczniów TWF-ów z Kato-wic, Gdańska-Oliwy i Szczecina. Pokaz trwał 90 minut, składał się z wieluczęści i wymagał dobrego zgrania. Nigdy wcześniej, ani później nie miałemokazji występować przed tak liczną widownią z całego Świata. Tym pamięt-nym dla mnie przeżyciem zakończyłem pierwszą klasę TWF. W tym miej-scu chciałbym nadmienić, że poza wyjazdem do Warszawy, uczestnic-twem w wielkiej międzynarodowej imprezie, po raz pierwszy zetknąłem sięze słuchaczami uczelni wychowania fizycznego, której po paru latach sambyłem studentem. Następne lata, to nauka, zajęcia sportowe i obozy. Obóz letni w Sierako-wie Wlkp., obóz zimowy w Zieleńcu. Na obozie letnim doskonaliliśmy umie-jętności nabyte w czasie roku szkolnego, zdobywaliśmy klasy sportowenawet w tak rzadkich dyscyplinach jak np. łucznictwo. Po pięciu latach nauki w TWF w roku 1959 dobrnąłem do matury. Otrzy-małem uprawnienia z prawem nauczania wszystkich przedmiotów w kla-sach I – IV w szkole podstawowej i wychowania fizycznego bez żadnychograniczeń. Niestety, niedługo cieszyłem się wolnością, bowiem jesieniąwcielono mnie do armii. Po odbyciu służby wojskowej powróciłem do uko-chanego zawodu, ale też nie na długo. Wśród wielu bliskich i znajomych wrodzinnym mieście nie było prawie nikogo, bo większość poszła na studia.Mnie nie pozostało nic więcej jak kontynuować naukę na obranym wcze-śniej kierunku, czyli wychowaniu fizycznym, więc zostałem studentemWSWF we Wrocławiu. A tym czasem w niegdysiejszym TWF w Katowicach zorganizowanoWSWF, a później AWF , w której rektorowali Wrocławianie prof. LeszekDec i prof. Stanisław Socha. Tak się plotą koleje losu. Ale czy los sprawił,że więcej absolwentów TWF studiowało na naszej uczelni, tego nie wiem.Do tej pory nie udało mi się ustalić czy ktoś taki w ogóle studiował, a o iletak, to kto, czy ilu ? Jeżeli absolwenci TWF studiowali na naszej uczelni,to bardzo proszę aby się zdekonspirowali, a ja chętnie nawiążę z nimi kon-takt. Uważam, że zbliżające się 60-lecie Uczelni jest znakomitą okazją donawiązania takiego kontaktu. Szanowne Koleżanki i Koledzy, nie wstydźcie się swojego edukacyjnegorodowodu, bo jako rodzynki przejdziecie do annałów naszej kochanej AlmaMater.

Page 6: Stowarzyszenie Absolwentów Akademii Wychowania Fizycznego ...absolwenci.awf.wroc.pl/biuletyn/ba-32.pdf · Profesor Bogdan Berezecki. 2 Biuletyn Absolwenta nr 32 Biu l e ty nAbso

1 0 Biuletyn Absolwenta nr 32 Biuletyn Absolwenta nr 32 11

Spoglądając w przeszłość doszedłem do wniosku, że gdybym się jesz-cze raz narodził, to wybrałbym jeszcze raz tę samą drogę życia, bo prze-cież nie ma piękniejszej Uczelni jak nasza. Ona dała mi szansę zaistnieniaw zawodzie, w społeczeństwie i satysfakcję z tego co robiłem. Kończąc, chciałbym złożyć hołd tym, którzy jeszcze są wśród nas,którzy przekazywali nam i nadal przekazują swoją bezcenną wiedzę mnie,moim kolegom i tysiącom wychowanków, tym, którzy tworzyli piękną trady-cję Uczelni, dodając Jej słonecznego blasku i wprowadzając na wysokipiedestał szkolnictwa wyższego w tej kategorii. Chciałbym jeszcze raz zacytować moim rówieśnikom fragment wierszapublikowanego w jednym z poprzednich Biuletynów.

Dobra radaDobra rada dla tych, którzy się starzeją:niech zacisną zęby i życia się śmieją.Kiedy wstaną rano, „części” pozbierają,niech rubrykę zgonów w prasie przeczytają,jeśli ich nazwiska tam nie figurują,to znaczy, że zdrowi i dobrze się czują.

Do zobaczenia w dobrym zdrowiu i nastroju na Jubileuszu 60-lecia Na-szej Kochanej Uczelni

Jerzy Śliwa - Rocznik 1967

Wywiad z dr n.med. Karmeną Stańkowskąprzeprowadzony przez dr Ryszarda Jezierskiego

w dniu 29 stycznia 2004 r.c.d.

Wracając do rozwoju żeglarstwa, opróczspraw specjalistycznych, owocowały Twojeukłady koleżeńskie, choćby z rektorem Jon-kiszem, rektorem Barańskim, Bogdanem Cza-bańskim i wielu innymi, którzy pełnili kierow-nicze funkcje na Uczelni i mieli wiele do po-wiedzenia.

Bardzo operatywna i przedsiębiorcza była ta pierw-sza kadra – Tolek Kaczyński, mój rozmówca Ry-szard Jezierski, Marian Golema, później TadziuKołacz i Wacek Petryński. Żeglarze i studenci

karczowali teren i pomagali stawiać hangar nad Jeziorem Górskim w Olejni-cy. W czasie uroczystości otwarcia meldowałam rektorowi J.Jonkiszowi ooddaniu nowej przystani do użytkowania. Udało się wprowadzić żeglarstwodo programu obozów letnich i rozwinąć do poziomu specjalizacji.

Dzisiaj Uczelnia ma możliwość nadawania stopni instruktorskich awcześniej trzeba było je zdobywać na specjalnych kursach pozaUczelnią.

Obecnie bardzo mocna jest pozycja żeglarstwa na naszej Uczelni. Mamykadrę z najwyższymi patentami, bo aż trzech kapitanów jachtowych, kilkutrenerów i kilku bardzo doświadczonych instruktorów. Oprócz szkolenia or-ganizujemy konferencje naukowe dotyczące żeglarstwa i będzie to owoco-wało przez szereg lat.

Warto też wspomnieć o organizowanych przez wasz zespół rejsachpo Bałtyku, Morzu Północnym a także po Adriatyku. Osobiście nigdynie zapomnę tej wspaniałej przygody sprzed trzech lat, gdy wspól-nie żeglowaliśmy wzdłuż wybrzeży Chorwacji.

Adriatyk to ciekawy ale łatwy akwen. Moim zdaniem żeglarze powinni naj-pierw popływać po Bałtyku i pokosztować tego „niedźwiedziego mięsa”.Wracając do naszej przystani w Olejnicy chcę podkreślić, że po latachposzukiwań udało nam się znaleźć znakomitego fachowca w osobie Stasz-ka Guza. Podobnie jak kiedyś za czasów Marka Piwowarczyka, przystańma dzisiaj znakomitego gospodarza, który wraz ze swoją żoną Marią two-rzy wspaniałą ciepłą atmosferę.

Kiedyś Marek Piwowarczyk gospodarzył na naszej przystani z całymoddaniem i po jego tragicznej śmierci długo szukaliśmy godnegonastępcy. Po kilku niezbyt udanych angażach udało się ściągnąć kpt.Guza, który z miejsca wrósł w nasze środowisko i gospodarzy „całągębą”. To chyba Ty go przyciągnęłaś jako dobrze Ci znanego żegla-rza?

Stasia Guza znaliśmy przede wszystkim z kontaktów w OZŻ. Wiesz jakiStasiu jest, nie można go nie polubić.

Mówiąc o obozach to chciałbym przypomnieć, że brałaś udział nietylko w obozach letnich naszej Uczelni ale także w obozach zimo-wych. Początkowo jako studentka SWF, później jako lekarz. Pamię-

Page 7: Stowarzyszenie Absolwentów Akademii Wychowania Fizycznego ...absolwenci.awf.wroc.pl/biuletyn/ba-32.pdf · Profesor Bogdan Berezecki. 2 Biuletyn Absolwenta nr 32 Biu l e ty nAbso

1 2 Biuletyn Absolwenta nr 32 Biuletyn Absolwenta nr 32 13

tam że na naszym obozie w Szczyrku podziwialiśmy młodą paniądoktor jak pięknie jeździła na nartach.Mam prośbę, abyś zechciała wspomnieć o ówczesnej kadrze, takznakomicie zgranej, stwarzającej niepowtarzalną atmosferę rado-ści, zapału do pracy i wręcz koleżeńskich stosunków ze słuchacza-mi. Kadra jeździła wtedy na obozy głównie dla atmosfery. Dawniejnie płacono za pracę na obozie, była to swoista kontynuacja zajęćdydaktycznych. Wspomnij proszę choćby Bogdana Czabańskiego,Włodka Wompla, z którymi tworzyłaś wspaniałe trio tworzące kuple-ty, satyryczne wiersze, piosenki obozowe itd.

Nasz kochany, wspaniały rektor Klisiecki zawsze nam wpajał, że jesteśmy„Słoneczną Uczelnią”, że tu studiuje się radośnie. Mnie to bardzo odpowia-dało, zawsze byłam towarzyska i w gronie wspomnianych przez Ciebie iwielu innych kolegów znakomicie się czułam. Lubiłam jeździć na nartach,byłam na wielu obozach, nawet kiedyś tam zdawałam na instruktora nar-ciarstwa. Dlatego aktywnie uczestniczyłam w zajęciach obozowych i niedziałałam tylko w gabinecie lekarskim. Jak pamiętasz na obozach progra-mowo przygotowywano słuchaczy również do prowadzenia zajęć o charak-terze kulturalnym, do umiejętnego i atrakcyjnego zagospodarowywania czasuwolnego młodzieży. Grupy prześcigały się między sobą, która zaprezentu-je ciekawszy program, zorganizuje atrakcyjniejszą wieczornicę, która zy-ska większy aplauz i uznanie.Mój kolega z roku Bogdan Czabański i kolega ze starszego rocznika Wło-dek Wompel (z którym znaliśmy się też z przystani żeglarskiej) oraz jatworzyliśmy swoisty zespół mający podobne ciągoty i zdolności poetyckie.W tej trójce ułożyliśmy kilka piosenek, kilka wierszyków, tworzyliśmy epi-tafia na temat ogólnie znanych osób. Zwykle Bogdan wszystko skrzętnienotował co tworzyliśmy, tak jeden przez drugiego.

Tak niedawno zmarły Bogdan Czabański był człowiekiem „renesan-sowym”, posiadał bardzo szerokie zainteresowania. Znakomicie jeź-dził na nartach, także żeglował. Wasze kontakty były takie wielowy-miarowe, długoletnie i trwałe.

Z Bogdanem rozumieliśmy się znakomicie. Właściwie niezbyt wiele rozma-wialiśmy ze sobą, ale w lot wiedzieliśmy, o co drugiej stronie chodzi. Bog-dan miał swoistą taktykę rozmowy i postępowania. Jak ja mówiłam białe toon mówił czarne, aby tylko sprowokować do dyskusji i wymiany myśli.Bogdan był urzeczony rejsem pełnomorskim w czasie, którego ogromnieprzeżywał kontakt z morzem. Nawet w nocy trudno go było oderwać od

steru. Rejs prowadził kpt. Wacek Petryński mój przyjaciel i doktorant. Sta-nowił wspaniały egzemplarz wuefiackiego żeglarza, mimo że był absolwen-tem Politechniki.Jeszcze do niedawna grywałam z Bogdanem w tenisa, a przede wszystkimspotykaliśmy się na naszych rocznikowych spotkaniach koleżeńskich.Razem z Bogdanem, zmarłym tuż po nim Mietkiem Drozdem i Milą Hor-nowską organizowaliśmy każdego roku spotkania opłatkowe i „jajeczka wiel-kanocne”. Często spotkania odbywały się poza Wrocławiem, np. w Zieleń-cu lub jak ostatnio pod Radunią koło Sobótki.Bogdan był niezwykle zrównoważony i zawsze wybierał właściwy sposóbpostępowania, zwłaszcza w sytuacjach trudnych, Taką niezwykle trudnąsytuację mieliśmy podczas tego ostatniego zjazdu pod Radunią. Jeden znaszych kolegów przyjechał na spotkanie rocznikowe aż z Krakowa, mimoże chorował na serce i był po zawale. W trakcie spotkania zmarł nagle.Razem z Bożeną Piechurową próbowałyśmy go reanimować zanim przyje-chała „r-ka”, ale wszystkie zabiegi były nieskuteczne. Bogdan natychmiastnawiązał kontakt telefoniczny z rodziną w Krakowie, wyjechał do Wrocła-wia na dworzec po żonę zmarłego kolegi, działał wręcz perfekcyjnie. Bywa-łam w wielu trudnych sytuacjach, ale zawsze podziwiałam jego spokój,rzeczowość i celowość działań.

Bogdan miał w sobie coś takiego wrodzonego, wyczulenie na sen-sowne, rozumne i skuteczne działanie.

O tak. Na pewno. Gdy ogłoszono „stan wojenny” Bogdan był we Francji.Pamiętam jak dziś, siedzieliśmy w pewnej grupie pracowników wraz z rek-torem A. Januszem w rektoracie zastanawiając się, co robić w zaistniałejsytuacji. W pewnym momencie, zupełnie nieoczekiwanie wszedł Bogdan wjakimś nazbyt obszernym swetrze, zarośnięty, zmęczony. Krzyknęłam: Bog-dan, co ty tu robisz, wszyscy starają się gdzieś czmychnąć, a ty, co?. A onodpowiada: przecież musiałem tu do was wrócić. Był poszarzały, niewy-spany a jednak wniósł swoisty optymizm w ten nasz zespół.

Bogdan umiał zagrzewać do działania, zawsze miał wiele cieka-wych pomysłów, czasami takich trochę na wyrost, bo wiedział, że wpraktyce wiele się z tego okroi, ale coś zostanie i zaowocuje. Niezapomnę go jako przewodniczącego Komisji Reformy ProgramuNauczania. Mimo oporu wielu przeciwników studia zostały zrefor-mowane, chociaż nie całkiem po jego myśli. Wydaje się jednak, żepierwotny zamysł studiów dwustopniowych dla ogółu studentów –na poziomie licencjackim i magisterskim – zostanie usankcjonowa-

Page 8: Stowarzyszenie Absolwentów Akademii Wychowania Fizycznego ...absolwenci.awf.wroc.pl/biuletyn/ba-32.pdf · Profesor Bogdan Berezecki. 2 Biuletyn Absolwenta nr 32 Biu l e ty nAbso

1 4 Biuletyn Absolwenta nr 32 Biuletyn Absolwenta nr 32 15

ny, bo takie są wymogi równania do systemu oświatowego Unii Eu-ropejskiej. Co mi u Bogdana najbardziej imponowało, to jego spokójw replikach, puszczanie mimo uszu wielu uszczypliwości, a częstoosobistych ataków na jego osobę, a nie na reprezentowaną przezniego ideę. W konkluzji często powiadał: zobaczycie, wcześniej czypóźniej wyjdzie na moje. I wychodziło.

Bogdan dbał o nadążanie za aktualnymi trendami w nauczaniu, a równo-cześnie starał się uchronić od zapomnienia wcześniejszy dorobek.

Stąd jego pomysł i doprowadzenie do skutku powołania CentrumHistorii AWF. Bogdan już dużo wcześniej starał się o powołanie ta-kiej komórki na Uczelni, ale zawsze coś stawało na przeszkodzie.Sprawę udało się sfinalizować po objęciu rektorstwa przez wycho-wanka Bogdana – prof. Tadeusza Koszczyca. Powstało Centrum po-siadające lokum, etatowego pracownika i jest zespół – Senacka Ko-misja Historii AWF. Miałem szczęście być w gronie kilku osób na ostat-nim przed jego śmiercią spotkaniu u niego w chacie w Wiszni Małej.Zdając sobie sprawę jak poważnie jest chory, ze spokojem i uśmie-chem na twarzy wydawał dyspozycje, rozdzielał zadania i z pełnąnadzieją w głosie podkreślał, że to tak istotne dla Uczelni dzieło,będzie kontynuowane.Przez dłuższą chwilę skupiliśmy się na osobie Bogdana i dobrze, bowart tego, ale chciałbym jeszcze wrócić wstecz do Twoich studiówmedycznych i pracy w tej profesji.

Po skończeniu studiów medycznych nie miałam większych szans na otrzy-manie nakazu pracy we Wrocławiu.

Tu musimy poczynić małą dygresję, że w tamtych czasach absol-wenci szkół wyższych otrzymywali nakazy pracy i byli z urzędu kie-rowani tam gdzie władza uważała za potrzebne, czy konieczne.

Tak, ale oczywiście odpowiednio notowane osoby, czy ze względów poli-tycznych czy społecznych, miały szanse na lepsze skierowania w miejscuzamieszkania. Aby nie opuszczać Wrocławia zmieniłam „resort” i podjęłampracę na WSWF-ie w Zakładzie Kontroli Lekarskiej, którym kierował mójstarszy kolega Leszek Dec (też absolwent medycyny i wf-u, późniejszyrektor AWF w Katowicach) – doskonały specjalista medycyny sportowej.Po kilku latach udało mi się otrzymać etat w klinice AM, mogłam podnosićswoje kwalifikacje lekarskie, otworzyć przewód specjalizacyjny. W uzyska-

niu zarówno pierwszego jak i drugiego stopnia specjalizacji z chorób we-wnętrznych patronował mi znakomity prof.Edward Szczeklik. Profesor po-wierzył mi dodatkowo zadanie zorganizowania poradnictwa kardiologiczne-go w Zagłębiu Turoszowskim. Przez czternaście lat w każdy wtorek wożo-no mnie samochodem lub samolotem sanitarnym na konsultacje do szpitaliw Zgorzelcu i Bogatyni oraz do kombinatu GE „Turów”. Moja praca doktor-ska oparta była właśnie na badaniach, które prowadziłam na tym terenie.Mój ówczesny dorobek naukowy obejmował różne dziedziny medycyny kli-nicznej, zwłaszcza hematologię, enzymologię i kardiologię. Z ramienia na-szej kliniki konsultowałam pacjentów poddawanych zabiegom kardio-chi-rurgicznym w klinice kierowanej przez prof.W.Brossa. Później uzyskałamrównież drugi stopień specjalizacji z medycyny sportowej, wróciłam naUczelnię i zostałam kierownikiem Zakładu Medycyny WF i Sportu, ale wszy-scy kojarzyli mnie z żeglarstwem. Zakład skupiał znakomity zespół pracowników kompetentnych i wszech-stronnych. Najdłużej pracowała dr med. Maria Goleń-Teter i Andrzej Bugaj-ski – chirurg, którego prowadziłam do specjalizacji z medycyny sportowej.Ja zajmowałam się medycyną sportową w ogóle, a kardiologią sportową wszczególności. Był cały zespół terapeutów z grona których wyrósł dzisiej-szy szef odnowy biologicznej na Uczelni – Rysiu Pawelec (już obecnie podoktoracie). Podporą Zakładu była nieodzowna pielęgniarka Maria Stefani-szyn, która dodatkowo przeszkoliła się w obsłudze ergospirometrów, apa-ratów EKG oraz EEG i która jako emerytka nadal pracuje w PrzychodniSportowo-Lekarskiej na Stadionie. Był to zespół bardzo mocno emocjonal-nie związany z Uczelnią, pracownikami i młodzieżą. W czasie strajku wgrudniu pamiętnego roku pozostałam ze studentami koczującymi na ciem-nej i nieogrzewanej hali sportowej w budynku Witelona 25a.

Podczas moich studiów nauczanie medycyny wf i sportu odbywałosię „na gadanego”, dopiero za Twojej kadencji Zakład Medycynypoważnie się rozbudował. Trzeba przyznać że wcześniej nie było nato lokum. Po rozbudowie lewego skrzydła w gmachu przy Witelona25a sporo pomieszczeń w przyziemiu przeznaczono dla „medycy-ny”. Wreszcie były przyzwoite pomieszczenia dla kierownika zakła-du, asystentów, duża sala ćwiczeń, pracownie i gabinety odnowybiologicznej.Sam doświadczyłem dobrodziejstwa zabiegów odnowy po sławet-nym wyrwaniu barku na wyciągu w Zieleńcu, gdy złapałem nie za tęlinę, co trzeba. Chirurdzy prorokowali, że w następstwie tej kontuzjibędę miał bardzo ograniczoną ruchomość ręki, a dzięki masażom(oj brutalnym) Olka Lewandowskiego i innym zabiegom wróciła mi

Page 9: Stowarzyszenie Absolwentów Akademii Wychowania Fizycznego ...absolwenci.awf.wroc.pl/biuletyn/ba-32.pdf · Profesor Bogdan Berezecki. 2 Biuletyn Absolwenta nr 32 Biu l e ty nAbso

1 6 Biuletyn Absolwenta nr 32 Biuletyn Absolwenta nr 32 17

niemal pełna sprawność.

Gabinet Odnowy Biologicznej tworzyliśmy od podstaw. Koncepcja rodzajuzabiegów, rozmieszczenie i wyposażenie poszczególnych pomieszczeń, anawet fizyczny udział w ich budowie (jak to miało miejsce w przypadkuwanien do masażu podwodnego) były zasługą naszego zespołu. OdnowaBiologiczna stała się nowym obowiązującym elementem wykładów, ćwi-czeń i egzaminów z medycyny sportowej. Aż do powodzi w roku 1997 gabinet odnowy był zawsze w pełnej gotowo-ści technicznej. Służył pracownikom i studentom, ale przede wszystkimjako warsztat naukowy. Dla dorosłych mieszkańców Wrocławia prowadzili-śmy trzymiesięczne turnusy usprawniająco-odnawiające. Na przestrzeni latponad 800 osób uczestniczyło w intensywnych ćwiczeniach fizycznych wspo-maganych zabiegami odnowy. Wszyscy byli objęci badaniami ekg, wydol-nościowymi i biochemicznymi. Wykazano korzystne oddziaływanie progra-mu na różne wykładniki zdrowia, zwłaszcza przemiany lipidowej. Na tymmateriale oparto wiele doniesień naukowych, prac magisterskich i rozprawędoktorską mojej doktorantki z Iraku. Przy współpracy z laboratorium kamienia drogowego znaleźliśmy w dol-nośląskich kamieniołomach skały perydotytu - najstarszą formę granitu,które okazały się identyczne ze sprowadzanymi z zagranicy tzw. kamienia-mi fińskimi, używanymi w saunie.Zakład ściśle współpracował z trenerami klubu AZS-AWF, udawadniając żeodnowa biologiczna powinna stanowić integralną część całorocznego planutreningowego. Pracowaliśmy głównie z lekkoatletami, piłkarzami ręcznymii judokami, a poza Uczelnią z kolarską i żużlową kadrą narodową.Wpływ poszerzonego programu wf w klasach sportowych na parametryzdrowotne i wydolnościowe ocenialiśmy badając uczniów jednej klasy szkołynr 45 na Sępolnie dwa razy w roku w czasie ich nauki od trzeciej do ósmejklasy. Koledzy z innych zakładów równolegle śledzili rozwój ich cech moto-rycznych. Szereg moich prac dotyczyło przeciążeń w obrębie różnych narządów,związanych z uprawianiem określonych dyscyplin sportowych. Badałamrównież poziom alfa1- antytrypsyny we krwi płetwonurków i ciężarowcóworaz sprawność układu termoregulacji u osób korzystających z sauny su-chej.Wraz z Wackiem Petryńskim zajmowałam się problemami bezpieczeństwaw jachtowej żegludze morskiej. W obszarze dotyczącym sportów wodnychnadal mamy znaczące osiągnięcia, organizujemy konferencje, prowadzimyprace magisterskie.Jest to nie tak częsty przykład Zakładu, gdzie teoria i praktyka były

ze sobą mocno powiązane. Z żalem trzeba stwierdzić, że w wieluzakładach teoretyzuje się bez przekładania tej wiedzy „na językpraktyki”. Nie wiem na ile ten styl pracy Zakładu Medycyny Sportujest nadal kontynuowany ale mam nadzieję że tak. Przypomnę żeprzyjmowałaś do pracy doc. Zdzisława Zagrobelnego, późniejsze-go rektora przez kilka kadencji.

W momencie, gdy prof. Z. Zagrobelny wrócił z Katowic do Wrocławia,faktycznie został przyjęty do naszego zespołu, ale wiadomo było że niezagrzeje tu dłużej miejsca i wkrótce obejmie własną placówkę, co sięniedługo stało – przeszedł na rehabilitację. Chyba około roku współpraco-wał z nami bardzo aktywnie i owocnie, szczególnie w badaniach lekar-skich wspomnianej kadry narodowej żużlowców.

Wówczas tak się zbiegło, że szef rehabilitacji prof.A.Rosławski prze-szedł na emeryturę i katedrę po nim przejął prof. Zagrobelny.Pod kierownictwem prof. Z. Zagrobelnego rehabilitacja (dzisiaj fi-zjoterapia) pięknie się rozwinęła do poziomu samodzielnego wy-działu.Mówiąc o Zakładzie Medycyny, chciałbym jeszcze na chwilę wró-cić do prof.L.Deca, dużej klasy medyka, naukowca i dobrego orga-nizatora, który rektorując w Katowicach wyprowadził skromnąWSWF do poziomu AWF z uprawnieniami do nadawania stopnidoktorskich.Osobiście pamiętam go jako człowieka niezmiernie pogodnego,wszystkim życzliwego, umiejącego cementować zespół. Ogromnąszkodą dla Uczelni było to, że nie został wybrany na rektora poRektorze Jonkiszu, bo moim zdaniem wiele spraw na uczelni poto-czyłoby się nieco innym torem, niż to wówczas miało miejsce.

Leszek Dec mój pierwszy szef medycyny sportowej był człowiekiem otwar-tym i wspierającym młodszych kolegów. Leszek starał się rozwijać za-kład, ale za jego czasów nie było specjalnych warunków ku temu. To comyśmy później stworzyli, w dużym stopniu zniszczyła sławetna powódźw 1997 roku. Zakład został przeniesiony na Stadion Olimpijski ale w dal-szym ciągu nie posiada takich warunków jak w dawnej siedzibie przy ulicyWitelona.

Jak widzimy, powoli cała Uczelnia przeniesie się na Stadion Olim-pijski i w niedalekiej przyszłości prawdopodobnie wszystkie zakła-dy będą miały należne im warunki. Kiedyś anatomia, fizjologia,

Page 10: Stowarzyszenie Absolwentów Akademii Wychowania Fizycznego ...absolwenci.awf.wroc.pl/biuletyn/ba-32.pdf · Profesor Bogdan Berezecki. 2 Biuletyn Absolwenta nr 32 Biu l e ty nAbso

1 8 Biuletyn Absolwenta nr 32 Biuletyn Absolwenta nr 32 19

biochemia, biomechanika itd. gnieździły się w skromnych pomiesz-czeniach a dzisiaj posiadają wspaniałe warunki.

Sądzę, że ludzie, którzy studiowali w tej Uczelni, a później pełnili i pełniąważne funkcje w jej kierownictwie, głębiej czują i z większym zaangażowa-niem realizują jej potrzeby niż osoby „z zewnątrz”.

Mamy przykład obecnego rektora, którego pamiętasz jako pilnegostudenta, działacza, uczestnika obozów letnich i zimowych, któryjak mało kto zna Uczelnię i żyje jej sprawami. Jako żeglarze wiemy,że u tego rektora nie trzeba się mocno dobijać o sprawy związane zżeglarstwem, bo je dobrze zna i rozumie.

Ogromnie cenimy sobie życzliwość Rektora Tadeusza Koszczyca – instruk-tora żeglarstwa. Co roku odbywają się w Olejnicy „regaty o puchar prze-chodni J.M. Rektora AWF” ufundowany jeszcze przez poprzedniego rekto-ra. W regatach bierze udział coraz więcej zawodników, również spoza Uczelni.Zapraszamy na najbliższy „puchar” 5 - 6 maja w Olejnicy.

Pięknie Ci dziękuję za zgodę na ten wywiad, za barwne opowieści,no i za pyszną kawę i równie pyszne ciasteczka.

Z życia UczelniKolejne Wybory władz Uczelnina kadencję 2005/06 – 2007/08

Jak wiadomo kadencja władz uczelni trwa trzy lata i co trzy lata odbywająsię, z większymi lub mniejszymi emocjami, wybory. Tegoroczne wybory wnaszej Uczelni nie wzbudzały zbyt wielkich emocji, gdyż większość stano-wisk piastować będą osoby, które są we władzach i sprawować będą swojefunkcje przez drugą (dozwoloną ustawą) kadencję.

Władze Uczelni w kadencji 2005/06 – 2007/08:Rektor Prof.dr hab. Tadeusz KoszczycProrektor ds Nauki Prof.dr hab. Tadeusz SkolimowskiProrektor ds Dydaktyki Dr hab. Krystyna Zatoń prof. nadzw.Prorektor ds Studenckich i Sportu

Dr hab. Juliusz Migasiewicz prof. nadzw.

Dziekan Wydziału WFProf. dr hab. Zofia Ignasiak

ProdziekaniDr hab. Teresa Sławińska-Ochla prof. nadzw.Dr Marek LewandowskiDr Grzegorz Żurek

Dziekan Wydziału Fizjoterapii Prof. dr hab. Marek WoźniewskiProdziekani

Prof. dr hab. Anna JaskólskaDr hab. Ewa Demczuk-Włodarczyk prof. nadzw.Dr Waldemar Andrzejewski

Jak widać, nadal swojefunkcje sprawować będą:Prof. T. Koszczyc, Prof. K.Zatoń, Prof. J. Migasie-wicz, Prof. Z. Ignasiak,Prof. T.Sławińska-Ochla. Nowe funkcje obejmą:Prof. T. Skolimowski, któ-ry pełni funkcję DziekanaWydziału Fizjoterapii, Prof.M. Woźniewski, będącyProrektorem ds Nauki iWspółpracy z Zagranicą. Gratulując wyboru,życzymy hartu ducha i wy-trwałości w dążeniu do dal-szego dynamicznego roz-woju Uczelni, podnoszeniaJej prestiżu w środowiskuakademickim. Całejspołeczności uczelnianejżyczyć należy zadowole-nia i satysfakcji z efektów

pracy wybranych Władz, których sukces w dużej mierze zależeć będzie odzaangażowania i współpracy pracowników oraz braci studenckiej Naszej„Słonecznej Uczelni”.

foto

: N

awar

a

Page 11: Stowarzyszenie Absolwentów Akademii Wychowania Fizycznego ...absolwenci.awf.wroc.pl/biuletyn/ba-32.pdf · Profesor Bogdan Berezecki. 2 Biuletyn Absolwenta nr 32 Biu l e ty nAbso

20 Biuletyn Absolwenta nr 32 Biuletyn Absolwenta nr 32 21

Dostojny Jubileusz Prof. Bogdana Berezeckiego 16 marca br Prof. Bogdan Berezecki obchodził 95 uro-dziny. Dostojnego Jubilata odwiedził kol. Ryszard Jegier-ski, który w imieniu Wuefiackiej Braci i swoim własnymwraz z bukietem wiosennych kwiatów złożył Mu z tejokazji serdeczne gratulacje oraz życzenia świąteczne. Profesor urodził się w Chełmnie, tam też ukończył szko-łę powszechną i średnią. W tym okresie uprawiał szeregsportów, a głównie gimnastykę, lekkoatletykę i pływa-nie. Po uzyskaniu świadectwa dojrzałości w 1931 roku

odbył w Krakowie służbę wojskową w Szkole Podchorążych Rezerwy. Na-stępnie wstąpił na CIWF w Warszawie, który ukończył w 1935r. W tymżeroku wrócił do rodzinnego Chełmna, gdzie objął posadę nauczyciela wf wGimnazjum im. Stefana Czarnieckiego. Po wybuchu wojny w 1939 roku,zmobilizowany – odbył w stopniu podporucznika Kampanię Wrześniowąbiorąc udział w obronie Warszawy. Wzięty do niewoli został osadzony woflagu IIC w Waldenbergu. Trudny okres niewoli wypełniała Mu organizacjai prowadzenie zajęć sportowo-rehabilitacyjnych z oficerami. Dbał też o własnąsprawność fizyczną uprawiając codziennie ćwiczenia fizyczne. Po wyzwoleniu w 1945 wrócił na krótko do Chełmna aby już w 1946 osie-dlić się we Wrocławiu gdzie podjął pracę w Liceum Pedagogicznym. Popowstaniu we Wrocławiu Studium WF przy Uniwersytecie i Politechnicezostał tam zwerbowany przez ówczesnego wizytatora kuratorium Zbignie-wa Skrockiego. Na Studium początkowo prowadził zajęcia ze sportów wal-ki a później z pływania i lekkiej atletyki. Równocześnie uzupełniał studiauzyskując stopień magistra i doktora WF. Od roku 1946 do emerytury w1975 piastował funkcję Kierownika Zakładu Lekkiej atletyki. W tym okresieprzekazywał swą bogatą wiedzę kilku pokoleniom studentów. Opracowywałprogramy szkoleniowe dla nauczycieli i trenerów. Udzielał się także jakosędzia i działacz LA. Ogromna pracowitość i systematyczność, przy tymniezwykła skromność i życzliwość zjednywały mu serca studentów, dlaktórych był niedoścignionym wzorem pedagoga i wychowawcy. W pejzaż Uczelni na zawsze wpisał się obraz „Bodzia” codziennie doniedawna jeszcze intensywnie ćwiczącego na Sali przy ul. Witelona. Takonsekwencja i systematyczność w uprawianiu ćwiczeń fizycznych orazspartański tryb życia, jaki prowadzi niewątpliwie jest źródłem fenomenuJego długowieczności przy zachowaniu sprawności, której mógłby pozaz-drościć Mu nie jeden czterdziestolatek.Żyj nam jeszcze długo Drogi Profesorze.

Antoni Kaczyński

V Ogólnopolska Konferencja Naukowa

"Wychowanie i kształcenie w reformowanej szkole" W dniach 27-28 listopada 2004 roku odbyła się we Wrocławiu V Ogólno-polska Konferencja Naukowa "Wychowanie i kształcenie w reformowanejszkole", zorganizowana przez pracowników Katedry Dydaktyki Wychowa-

nia Fizycznego Akademii Wy-chowania Fizycznego we Wro-cławiu. Kolejne, cykliczne jużspotkanie poświęcone było dia-gnozowaniu, ocenianiu, jak rów-nież unowocześnianiu działańedukacyjnych w reformowanejpolskiej szkole. Obecna konfe-rencja była niezwykle uroczysta,gdyż zbiegła się w czasie z ob-chodami 80-lecia urodzin Profe-sora Juliana Jonkisza oraz 52-

lecia Jego działalności zawodowej. Osoby Profesora Jonkisza nie trzebaprzedstawiać, gdyż jest to postać znana w Polsce wśród pedagogów nietylko uczelni wychowania fizycznego. Uczestnicy konferencji już w pierw-szym dniu konferencji otrzymali piąty tom z cyklu "Wychowanie i kształce-nie w reformowanej szkole", zawierający wszystkie publikacje uczestnikówkonferencji.

10 numer nowej edycji "Życia Akademickiego"(przedruk z „Życia Akademickiego”)

Numer 103 „Życia Akademickiego" jest dziesiątym numerem uczelnianejgazety w nowej edycji, w której mam zaszczyt pełnić funkcję redaktora

naczelnego. "Życie Akademickie" jest pismem infor-macyjnym, pełniącym zarazem rolę promocyjną wo-bec uczelni. Wysyłane jest do wszystkich akademiiwychowania fizycznego w Polsce oraz do ich filii, atakże do ponad 50 innych uczelni w Polsce (o róż-nym profilu: uniwersytety, politechniki, akademie rol-nicze, ekonomiczne, medyczne, artystyczne, woj-skowe), należących do Konferencji Redaktorów Cza-sopism Uczelnianych (w tym do wszystkich uczelniwrocławskich i opolskich) oraz do wielu wrocławskichmediów (radio, telewizja, prasa).

Page 12: Stowarzyszenie Absolwentów Akademii Wychowania Fizycznego ...absolwenci.awf.wroc.pl/biuletyn/ba-32.pdf · Profesor Bogdan Berezecki. 2 Biuletyn Absolwenta nr 32 Biu l e ty nAbso

22 Biuletyn Absolwenta nr 32 Biuletyn Absolwenta nr 32 23

Z okazji wydania 10 numeru chciałabym podziękować wszystkim Państwu,którzy przesyłali na adres redakcji jakiekolwiek materiały, przyczyniającsię do różnorodności problematyki poruszanej na łamach naszego uczel-nianego czasopisma. Byliście niewątpliwie jej współredaktorami! Drodzy Czytelnicy! Pamiętajcie, że każdy z Was może czynnie uczest-niczyć w powstawaniu kolejnych numerów "Życia Akademickiego", nieko-niecznie pisząc artykuły, ale nawet wskazując na rzeczy warte wyekspono-wania w naszej gazecie. Bardzo serdecznie zapraszam Was do współpra-cy!

Anna Kiczko

Z życia Organizacji

Co z „Księgą wspomnień absolwentów AWF Wrocław”

„Księga” powoli (niestety) przybiera na objętości. Mimo osobistych za-pewnień i przyrzeczeń wielu Koleżanek i Kolegów jakoś nie widać obieca-nych opracowań. A szkoda, bo wiele dowcipnych i inteligentnych osób mo-głoby napisać wiele ciekawych, interesujących i zabawnych zdarzeń. Opi-sać wartych uwiecznienia kolegów, wykładowców, przywołać anegdotycz-ne sytuacje, które się zdarzyły na zajęciach, obozach, rajdach czy zawo-dach, zarówno z okresu studiów, jak i pracy zawodowej. Stosunkowo dużo mamy zebranych wspomnień z okresu SWF i WSWF,a bardzo mało z nowszych lat AWF. Wyraźny deficyt występuje w opraco-waniach z zakresu studiów zaocznych, a także kierunków rehabilitacji ru-chowej oraz turystyki i rekreacji. Drodzy absolwenci! Żałować należy, że nie chcecie skorzystać z tak zna-komitej okazji aby siebie i innych uwiecznić na kartach historii naszej„Słonecznej Uczelni”. To ostatni dzwonek dla tych, którzy chcą zdążyć. Cykl wydawniczy wy-maga pośpiechu, więc przed wakacjami musimy mieć zebraną całość do„pierwszej obróbki”. Tylko do końca maja czekamy na spóźnialskich!

Redaktorzy

Honorowy sponsoring

Honorowa listadotychczasowych sponsorów

Rok 1999 dyplom złotyindywidualne Bogdan Ostapowicz

Władysław Kopyśinstytucje Dwór Polski - Józef DziąskoRok 2000 dyplom srebrnyindywidualne Adam StockiRok 2000 dyplom brązowyindywidualne Kazimierz Kurzawski

Jerzy KosaStanisław RosołowskiElżbieta KubackaEugenia OstapowiczStanisław RażniewskiFerdynand WedlerBogdan From

Rok 2001 dyplom złotyindywidualne Jerzy PodborowskiRok 2001 dyplom srebrnyindywidualne Eugenia OstapowiczRok 2001 dyplom brązowyindywidualne Cenia Wieszczak

Roman ProszowskiJózef Kopeć

Rok 2002 dyplom złotyindywidualne Bogdan Ostapowicz

Władysław KopyśRok 2002 dyplom brązowyindywidualne Zbigniew Lipiński

Kazimierz Sojka

Rok 2003 dyplom złotyindywidualne Eugenia Ostapowicz

Bogdan Ostapowicz

Page 13: Stowarzyszenie Absolwentów Akademii Wychowania Fizycznego ...absolwenci.awf.wroc.pl/biuletyn/ba-32.pdf · Profesor Bogdan Berezecki. 2 Biuletyn Absolwenta nr 32 Biu l e ty nAbso

24 Biuletyn Absolwenta nr 32 Biuletyn Absolwenta nr 32 25

Rok 2003 dyplom srebrnyindywidualne E. K.

Adam StockiRok 2003 dyplom brązowyindywidualne Józef Kopeć

Jan PołatajkoKazimierz SojkaEugeniusz RolewskiGrzegorz FreusEdward HylaAlbin CzechRoman ProszowskiBogdan From

Rok 2004 dyplom złotyindywidualne Eugenia Ostapowicz

Bogdan OstapowiczLeszek DębickiEugeniusz Drozd

Rok 2004 dyplom srebrnyzespołowe Jubileuszowy rocznik 1954-58

Rok 2004 dyplom srebrnyindywidualne Eugeniusz Rolewski

Kazimierz WysmykAdam StockiPelagia Suntajs

Rok 2004 dyplom brązowyindywidualne Elżbieta Kubacka

Józef KopećRafał WołkRoman ProszkowskiRyszard HelemejkoCenia WieszczakZbigniew Lipiński

Rok 2005 dyplom srebrnyindywidualne Halina, Grzegorz AdamscyRok 2005 dyplom brązowyindywidualne Józef Kopeć

Wspomnień czarWyjątkowy zjazd

Od Redakcji: W drodze wyjątku dla starościny żeńskiej grupy rocznika 1958 przesym-patycznej Ziuty Nikolak-Mrożek, zamieszczamy spoźnione sprawozdanieze Zjazdu A.D. 2004. W rewanżu oczekujemy na obiecany tekst z buda-peszteńskiej przygody Jej i Ady, podczas podróży do Zagrzebia w 1957roku na Światową Gimnastriadę.

Kolejne święto Naszej Uczelni odbyło się 20 października 2004 roku, wprzepięknej, zabytkowej Auli Leopoldińskiej Uniwersytetu Wrocławskiego.„Pięćdziesięciolatkowie” – rocznik 1954 – 1958 czekają na odnowienieimmatrykulacji. Do Auli dostojnym krokiem wchodzi Rektor wraz z Senatem, zaproszenigoście, luminarze nauki. Wszyscy w galowych strojach – togi, birety, łań-cuchy, insygnia... Rozbrzmiewa Gaudeamus, Mater Polonia, w wykonaniuuczelnianego zespołu. Nastrój wyczarowany z lat młodości, który daje nampoczucie więzi z Uczelnią i nobilituje. Powitanie przez JM Rektora, następnie Jego przemówienie, z podkreśle-

Stowarzyszenie Absolwentów AWFapeluje o wspieranie finansowe

działalności statutowejklasy sponsorów osoby prywatne instytucje

brązowa 100 PLN 300 PLN srebrna 300 PLN 600 PLN złota 500 PLN 1000 PLN

Sponsorzy otrzymają honorowy dyplom a ich nazwiska (zazgodą) będą umieszczone w Biuletynie. Wpłacać można nakonto: 52 1020 5242 0000 2902 0114 0680 lub w sekretaria-cie podczas dyżurów lub w klubie na specjalnych spotka-

niach wtorkowych.

Page 14: Stowarzyszenie Absolwentów Akademii Wychowania Fizycznego ...absolwenci.awf.wroc.pl/biuletyn/ba-32.pdf · Profesor Bogdan Berezecki. 2 Biuletyn Absolwenta nr 32 Biu l e ty nAbso

26 Biuletyn Absolwenta nr 32 Biuletyn Absolwenta nr 32 27

niem zasług kolejnych rektorów od prof. Andrzeja Klisieckiego poczynając.W dzień Jego urodzin postanowiono obchodzić rokrocznie święto Naszej„Słonecznej Uczelni”. Licznemu gronu młodych naukowców wręczono dy-plomy doktorskie, rozdano odznaczenia i nagrody. Kolejnym punktem pro-gramu było odnowienie immatrykulacji naszego rocznika. Indywidualnie otrzy-mujemy okazałe dyplomy i dotknięciem berła rektorskiego jesteśmy „paso-wani”. Dyplomy głoszą: „ że w roku 1954 wstąpił(a) w mury Naszej AlmaMater i po odbyciu nauk w Roku Pańskim 1958 dyplom Jej ukończenia

otrzymał(a), co mocą berła rek-torskiego powtórnie uwierzytelnia-my” Na zakończenie uroczystościpięknie śpiewa Studentka II rokuAWF Wrocław Beata Lerach(zwyciężczyni konkursu piosen-ki studenckiej w Krakowie),wnuczka naszego kolegi z rokuZbyszka Leracha, który takżeśpiewał i grał na gitarze, za cootrzymał żartobliwy przydomek„nieślubnego dziecka Kiepury”. Pełni pozytywnych emocji ro-bimy sobie pamiątkowe zdjęcie ischodzimy do sali na parterze,gdzie przy lampce szampana iszwedzkim stole, wymieniamyswoje wrażenia. Musimy sięśpieszyć, bo w kawiarni uniwer-

syteckiej spotykamy się z naszym opiekunem roku prof. Julianem Jonki-szem, później wieloletnim rektorem i dr Ryszardem Jezierskim, ciut star-szym kolegą, niegdyś dziekanem naszej Uczelni, a aktualnie PrezesemStowarzyszenia Absolwentów AWF Wrocław. To, wyjątkowi, wspaniali na-uczyciele i wychowawcy. Serdeczni, zawsze gotowi służyć pomocą, pełniwewnętrznego ciepła i dobrego humoru. Spotkanie było radosne i pełne wspomnień. Nasi goście zmobilizowalinas do napisania wspomnień i podzielenia się doświadczeniami z pracypedagogicznej, sportowej i organizacyjnej, które będą zamieszczone w „Księ-dze wspomnień” przygotowywanej na Jubileusz 60-lecia w roku 2006. Po kawie i herbacie, spacer po pięknie odrestaurowanym Rynku. Zmę-czeni i pełni wrażeń, dzięki zmotoryzowanym koleżankom i kolegom, szyb-ko wracamy do bazy.

Tym razem, dzięki wypróbowanym i ofiarnym Wrocławiakom, mieszka-my, żywimy się i balujemy w Ośrodku WKS „Śląsk” na Książu Małym.Czas do wieczornego balu spędzamy na kameralnych rozmowach o tym,co się z nami działo w tak zwanym międzyczasie. Oglądamy zdjęcia, chwa-limy się dziećmi, wnukami i wciąż wracamy do wspomnień. O rany ! za godzinę bal ! Mało czasu ! I znów, jak w akademiku, kolejka dołazienki, bieganie, przebieranie, makijaż i ....gotowi ! Jednak sprawnośćniegdyś wypracowana pozostaje do jesieni życia. I chociaż tu i ówdzie łupie,chrupie, to nie dajmy się, trzymajmy się. Bawimy się, tańczymy (tylkotroszkę wolniej), jemy (ale tylko to, co nam służy), pijemy (ale w normie iwytwornie) i do końca jesteśmy w formie. Hej ! Gdzie te orły – sokoły ? Są! Są ! Tylko bardziej wyciszeni i dostojni. Bo gdy szron na głowie i wzrok jużnie ten, czas zacząć się szanować. Oszczędzamy się, aby znów za rokspotkać się. Te „słoneczne typy” tak mają, jak się zaprzyjaźnią w młodości,to bez siebie żyć nie mogą i są razem szczęśliwi, radośni i młodzi. Pożegnalne śniadanie, strzemienny (kto bez „konia”), uściski, buziaki ibardzo, bardzo serdeczne podziękowania dla Ryśka Łopuszańskiego, Jur-ka Baranowskiego, Ryśka Helemejki, Krysi Kustosik-Welon za wspaniałąorganizację rocznikowego XI zjazdu i cenny prezent, w postaci kolorowegoalbumu „Nasze Spotkania”. Piątka z plusem ! Dziękujemy !

Ziuta Nikolak - Mrożek

foto: Nawara

Bujny życiorys wuefiakaCzęść 16 i ostatnia

Powrót do Europy 15 maja 1992 roku przylecieliśmy samolotem z USA do Zurrichu z mię-dzylądowaniem w Genewie. Trzy ciężkie formy do wtryskarek, około tysią-ca złożonych i gotowych do sprzedaży Klip-klapów oraz półroczny samo-chód Toyota-Tercel przypłynęły statkiem do Bremerhaven. Europa powitałanas piękną wiosną. Z lotniska odebrali nas autem – moja siostra Eugenia(absolwentka naszej Uczelni) ze szwagrem Leszkiem. Jadąc z Zurichu doSingen w Niemczech, mijaliśmy pięknie na żółto ukwiecone pola i łąki. Posiedmioletnim pobycie w Ameryce, szczególnie mocno utkwiły mi w pamię-ci te nasze europejskie rozległe, rzepakowe „dywany”. W naturze rzadkospotyka się piękniejszy, głęboki i tak intensywny żółty kolor. Po serdecznym powitaniu z Mamą i resztą rodziny, rozlokowaliśmy sięchwilowo w Mamy mieszkaniu. Po kilkudniowym wypoczynku wsiedliśmyw pociąg aby się udać na północ Niemiec po odbiór samochodu. Po kilku

Page 15: Stowarzyszenie Absolwentów Akademii Wychowania Fizycznego ...absolwenci.awf.wroc.pl/biuletyn/ba-32.pdf · Profesor Bogdan Berezecki. 2 Biuletyn Absolwenta nr 32 Biu l e ty nAbso

28 Biuletyn Absolwenta nr 32 Biuletyn Absolwenta nr 32 29

godzinach wysiedliśmy na dworcu głównym w Bremie. Brema (Bremen)jest najmniejszym krajem związkowym w Niemczech. Składa się z miastaBremy i Bremerhaven. Te dwa miasta oddzielone są od siebie przez obszarDolnej Saksonii. Brema jest bardzo starym, zabytkowym miastem niemieckim. Początko-wo siedziba biskupstwa, a od 845 roku arcybiskupstwa. Liczy ponad pólmiliona mieszkańców i leży nad rzeką Wezerą. Bremerhaven, to młodsze miasto Bremy, liczące około 130 tysięcy miesz-kańców, ulokowane u ujścia Wezery wpadającej do Morza Północnego.Swój wielki rozkwit zawdzięcza między innymi Ameryce, która po powsta-niu USA rozpoczęła regularną wymianę handlową i stałą komunikację morską.Od tego momentu rozpoczyna się nieprzerwany rozwój Bremerhaven, którystał się jednym z największych i najważniejszych portów niemieckich.Rozwinął się tu potężny przemysł okrętowy i wszystkie pochodne gałęzie,założono instytut morski i powstały wyższe uczelnie. Wyjeżdżając z USA musiałem wymeldować samochód i akurat skończy-ło mi się ubezpieczenie. Istnieje taki przepis, który mówi, że przynajmniejpół roku należy posiadać samochód w USA, aby go przewieźć do Niemiecbez opłat celnych. Zabrakło mi dosłownie dwa tygodnie, aby go zarejestro-wać bez cła. Dopiero po zarejestrowaniu można auto ubezpieczyć. Posta-nowiliśmy te dwa tygodnie przeczekać i w tym czasie wybraliśmy się nazaproszenie szwajcarskiego przyjaciela do Portugalii. Pomyślałem sobie„przejechaliśmy w Stanach prawie 15 tysięcy km bez wypadku, przejedzie-my i te 3 tysiące.” Niestety ! Srogo się pomyliłem. Dosłownie 15 km przedcelem naszej podróży, jadąc zmęczony nocą, przysnąłem za kierownicą.Nie ubezpieczony, półroczny samochód, wart 35 tysięcy DM , stał się wra-kiem. Jadzia – moja druga żona, która poślubiłem w Los Angeles, miałarozbitą głowę. Pomimo ciemności (była trzecia nad ranem), zauważyłem,że krew zalewa jej twarz. Skoczyłem do bagażnika, który na szczęście dałsię otworzyć i złapałem coś białego, wydawało mi się, że to ręcznik, abyzatamować krew. A Jadzia na to: Co robisz ? Zniszczysz moją najlepsząspódniczkę tenisową ! Ja ratuję jej życie, a ona załamuje ręce nad jakimśkawałkiem materiału. Takie są kobiety ! W miejscowym szpitalu założonojej 6 szwów. Muszę tu wspomnieć, że kiedy na pierwszym w jej życiu tre-ningu tenisowym w Los Angelos próbowałem ją czegoś nauczyć, to tylkowestchnąłem o Boże !, co za antytalent sportowy. Jadzia po studiach zo-stała asystentką na Wydziale Pedagogiki UJ. Była jedną z najlepszychstudentek i dosyć szybko zrobiła doktorat z filozofii. Całe życie była „mo-lem książkowym”, nie mając wiele kontaktów ze sportem. Po trzecim tre-ningu zmieniłem zdanie. Szybko i poprawnie zaczęła wykonywać wszyst-kie ćwiczenia i robić znaczne postępy. Dzisiaj grywa w reprezentacji na-

szego klubu (klasa wojewódzka). Do jej największych sukcesów należyzdobycie I miejsca (złoty medal) w XIV Światowym Turnieju TenisowymPolonii w Sopocie w 2002 roku, w grze mieszanej z kolegą klubowym Klau-sem Steinhoffem, urodzonym w Olsztynie i mieszkającym w Singen. Wroku 2004 na Tenisowych Mistrzostwach Świata Lekarzy w Poertschach(Austria), Jadzia zdobyła brązowy medal w grupie żon lekarzy (spouse).Mój ś.p. stryj Zbigniew, dzięki któremu dostałem się na AM, powtarzał za-wsze, że jestem wielkim szczęściarzem, że znalazłem tak wspaniałą życiowąpartnerkę. Ja Jadzię wprowadziłem w świat sportu, zaś ona mnie w światkultury i artystów. Dzięki niej poznałem osobiście wielu sławnych, polskichaktorów, których nigdy bym nie poznał. Wracając do wypadku w Algarve, za rozbity niemal doszczętnie samo-chód, który sprowadziłem do Niemiec, nie chciano mi dać nawet 3 tysiąceDM. Naprawa miała kosztować w jednym warsztacie około 14 , a w drugim17 tysięcy DM. Korzystniej było za tę kwotę kupić nowy samochód. Naszczęście spotkałem Waltera „złotą rączkę”, który zaofiarował się napra-wić go za 3 tysiące, plus części, co ostatecznie kosztowało mnie w sumie7 tysięcy DM. Po remoncie samochód chodził lepiej, jak przed wypad-kiem. Z radości, że tak dobrze go wyszykował dodałem Walterowi dodatko-wo 500 franków szwajcarskich. Algarve W Portugalii, Zeno, szwajcarski przyjaciel, który bywał w Polsce jakotrener reprezentacji Szwajcarii na batucie, namówił mnie na kupno pomiesz-czeń i otwarcie praktyki dentystycznej. Pomyślałem sobie, dlaczego naemeryturze nie popracować sobie trochę tam gdzie inni spędzają urlop.Urządziłem więc czwartą w moim życiu, ale za to najładniejszą jaką posia-dałem praktykę. Była pięknie zaplanowana i urządzona przez architektawnętrz. Leżała w centrum Carvoeiro – ośrodka wczasowo-turystycznego,położonego nad samym morzem w Algarve. Włożyłem w nią 320 tysięcymarek, zatrudniłem młodego niemieckiego asystenta, który zamieszkał wCarvoeiro i codziennie przyjmował pacjentów. Ja zaś raz w kwartale lecia-łem na 2 tygodnie do Portugalii, aby sprawdzić czy wszystko gra, bo jakpowiadał Lenin „zaufanie to dobra rzecz – kontrola jeszcze lepsza”. Szcze-gólnie zimą chętnie tam leciałem, bo przy okazji mogłem pograć w tenisana wolnym powietrzu. Sielanka trwała do czasu kiedy wykryłem, że asy-stent mnie okrada. Przyjmował pacjentów na swój rachunek nie odprowa-dzając gotówki do kasy. Poza tym nadwyżki zamawianych materiałów den-tystycznych zabierał do domu, bo szykował się do otwarcia własnej prakty-ki po drugiej stronie ulicy. W umowie o pracę podpisał, że kiedy zrezygnujez pracy u mnie nie będzie mógł otworzyć praktyki konkurencyjnej w promie-niu 30 km. Portugalski adwokat powiedział mi, że sprawę w sądzie mam w

Page 16: Stowarzyszenie Absolwentów Akademii Wychowania Fizycznego ...absolwenci.awf.wroc.pl/biuletyn/ba-32.pdf · Profesor Bogdan Berezecki. 2 Biuletyn Absolwenta nr 32 Biu l e ty nAbso

30 Biuletyn Absolwenta nr 32 Biuletyn Absolwenta nr 32 31

stu procentach wygraną. Kiedy go zapytałem jak długo by to trwało, odpo-wiedział: „krótko – 8-10 lat”. Zrezygnowałem więc z oskarżenia. Zatrudni-łem nowego asystenta. Po kilku latach starań o zezwolenie na pracę wPortugalii otrzymałem z Porto (siedziby Izby Lekarskiej) odpowiedź, żePolska nie należy do UE i mój polski dyplom lekarza stomatologii w Portu-galii nie jest uznawany. W związku z tym nie mam prawa wykonywaniazawodu we własnym gabinecie stomatologicznym. Jeżeli dalej będę tampracował, to policja odstawi mnie do granicy. Podejrzewam, że przysłużyłmi się mój pierwszy asystent, który jako rodowity Niemiec nie miał proble-mu z uzyskaniem licencji i chciał mieć patent na całą okolicę. To mu sięjednak nie udało, bo mój następny asystent znał perfekt portugalski i byłlepszym fachowcem od niego. Ja jednak zmuszony byłem sprzedać mojewypieszczone gabinety. Uzyskałem za nie 160 tysięcy marek, czyli połowętego co włożyłem. Była to jeszcze jedna moja plajta biznesowa. Mój szwa-gier śmieje się, że do interesu to ja mam wyjątkową głowę, „wiem ile stracićaby na czymś zarobić”. Na tym skończyła się moja pięcioletnia przygoda z Portugalią ! Emerytura i sport. Sprzedałem więc „Portugalię” i w Singen dotrwałem do emerytury. Niewypadłem całkiem z zawodu, bo od czasu do czasu biorę koleżeńskie za-stępstwa. Ciągle jestem fanem sporu. W tenisa zacząłem grać w wieku 45lat, ale od kiedy połknąłem tego bakcyla, nie rozstaję się z tenisem do dziś.Do moich największych tenisowych sukcesów zaliczyć mogę: I miejsce ipiękny puchar, wręczony przez Jolantę Kwaśniewską na Światowym Tur-nieju Tenisowym Polonii w grze pojedynczej panów w grupie wiekowej 60+w Sopocie w 1995 roku. Gazety napisały pomyłkowo, że puchar zdobyłnajstarszy uczestnik turnieju, choć wcale nim nie byłem. Rok później, pooficjalnym otwarciu światowego turnieju i po koncercie Maryli Rodowicz,czekaliśmy z Jadzią na znajomych z USA przy głównym wyjściu z kortów.Nagle jakieś zamieszanie ! Wśród tłumu wychodzących ludzi szła PaniPrezydentowa w obstawie „goryli”. Kiedy nas zauważyła skręciła w nasząstronę i podając mi rękę spytała: „jak się czuje nasz najstarszy zawodnikturnieju” Odrzekłem: „dobrze, to pani mnie pamięta ?” „Oczywiście, w ubie-głym roku wręczałam panu puchar” Ja na to: „ale wtedy nie była pani jesz-cze pierwszą damą Rzeczpospolitej !”. „Wtedy nie wiedziałam, że nią zo-stanę.” Po wzajemnych życzeniach wszystkiego najlepszego i „cmoknię-ciu w mankiet”, pożegnaliśmy się. Trzeci raz rozmawialiśmy z Panią Pre-zydentową, kiedy dwa lata później wybrano nas z Jadzią „najsympatycz-niejszą parą” Światowego Turnieju Tenisowego Polonii. Nagrodę w postaciporcelanowej wazy wręczała nam pani Agata Konarska z Telewizji Polskiej.Wówczas schodząc ze sceny podeszliśmy do stolika gdzie siedziała Jo-

lanta Kwiaśniewska, aby się z nią przywitać. W tamtych czasach, na turniej zjeżdżało się od 130 do 180 uczestnikówz całego świata, z Chile, Australii, Madagaskaru, Południowej Afryki, USA,Kanady i z całej Europy. Na kortach walczyliśmy przez tydzień, bawiąc sięrównież na imprezach towarzyszących, które organizowano z wielką pompą. Stirling (Szkocja) Na światowych Igrzyskach Medycyny i Służby Zdrowia w roku 2003 wStirling, zdobyłem złoty medal w tenisie, w grze pojedynczej panów (65+)oraz czwarte miejsce w szachach. Otwarcie Igrzysk odbyło się w starym,zabytkowym zamku, gdzie pod gołym niebem witano przybyłych z całegoświata, około 4 tysięcy sportowców. Przygrywała orkiestra szkockich du-dziarzy ubranych w tradycyjne, kolorowe mundury ze spódniczkami. Więk-szość konkurencji odbywała się na oddalonym około 3 km od Stirling tere-nie przepięknie położonego Uniwersytetu. Stirling leży pośrodku między szkockim płaskowyżem, a zachodnio-pół-nocnymi górami, około 40 km od stolicy Edenburga i mniej więcej tyle samood Glasgow, które też zwiedziłem. W tym rejonie znajduje się wiele zam-ków, historycznych miejsc oraz jezior. Atrakcją tych okolic są wycieczkistatkiem po jeziorach Loch Katrin, Loch Ness (gdzie od czasu do czasupojawia się sławetny potwór z Loch Ness) lub Loch Lemond, największy inajbardziej znany fiord Szkocji. Szkocja jest „krainą tysiąca jezior” i prze-pięknych zielonych łąk i pól. Inne starty i zawody. W podobnych zawodach uczestniczyłem rok później w Garmisch Parten-kirchen, a także w II Ogólnopolskich Igrzyskach Lekarzy w Zakopanym,gdzie zająłem czwarte miejsce w szachach. W Mistrzostwach Świata Lekarzy w tenisie brałem udział cztery razy:Włochy, Węgry, Czechy i Austria. W dwóch pierwszych turniejach odpa-dłem już w pierwszej rundzie, trafiając na późniejszych zwycięzców lubfinalistów pochodzących z USA. W Czechach przegrałem w tie-bracku wćwierćfinale z Japończykiem. Ciekawostką tych mistrzostw jest to, że coroku przyjeżdża z Japonii na te zawody trzech lekarzy, startujących w gru-pie wiekowej 85-90 lat. W roku 2000 w Gryfinie zostałem tenisowym Mistrzem Polski Lekarzy wdeblu panów (60+) wspólnie z dr Polikowskim. Wygrałem też Pol-Med-Cup,międzynarodowy turniej tenisowy w Singen, w grupie panów (65+), organi-zowany przez nas dla lekarzy polskich, szwajcarskich i niemieckich. Od lat startuję we wszystkich ważniejszych turniejach na terenie Polski iNiemiec, gdzie zarówno w singlu, jak i w deblu należę (nie chwaląc się) doczołówki w grupie „dziadków”. Na II Ogólnopolskich Igrzyskach Lekarskich w Zakopanem – w 2004

Page 17: Stowarzyszenie Absolwentów Akademii Wychowania Fizycznego ...absolwenci.awf.wroc.pl/biuletyn/ba-32.pdf · Profesor Bogdan Berezecki. 2 Biuletyn Absolwenta nr 32 Biu l e ty nAbso

32 Biuletyn Absolwenta nr 32 Biuletyn Absolwenta nr 32 33

roku, jako najstarszy zawodnik zdobyłem 5 medali: 3 złote – tenis, pływa-nie, ping-pong; dwa srebrne – 100 m i pchnięcie kulą. O moim sukcesiewspominała „Gazeta Lekarska” Nr 11 z 2004 roku. Poertschach (Austria) W roku 2004 , po raz pierwszy zdobyłem brązowy medal w grze podwój-nej panów (70+) wspólnie z dr Z. Frenszkowskim z Olsztyna. Poertschach leży nad dużym ciepłym jeziorem Kartnen, gdzie są dosko-nałe warunki do czynnego wypoczynku, uprawiania sportów i turystyki.Największym powodzeniem cieszą się tu sporty wodne: windsurfing, żeglar-stwo, narty wodne i nurkowanie. Poza tym piłka plażowa, tenis, golf, jazdana rowerach i wrotkach, lotniarstwo. Jest tu mnóstwo specjalnych ścieżek,i dróg dla pieszych, biegaczy i rowerzystów. Odbywały się tu imprezy oznaczeniu światowym: Davis Cup, Tenisowe Mistrzostwa Europy, Świata, aostatnio Lekarzy.

Organizuje się tu też wiele bardzointeresujących imprez kulturalnych ipokazów. Oglądaliśmy niezapomnianywieczorny pokaz na nartach wodnychz efektownymi akrobacjami, jednak naj-większe wrażenie wywarła na nas ol-brzymia trzypiętrowa piramida akroba-tyczna z pochodniami. Pulsujące noc-ne życie dla młodych i dla tych którzychcą się młodo czuć, bardzo przypo-mina nocne życie krajów południowych. Lubimy z Jadzią brać udział w tychimprezach sportowych, bo przy okazjizapoznajemy się z historią i kulturą da-nego kraju czy regionu oraz poznaje-my bardzo dużo nowych ludzi, z któ-rymi nawiązujemy kontakty i przyjaź-nie. Na koniec pragnę serdecznie po-

dziękować Kol. dr Antoniemu Kaczyńskiemu, redaktorowi Biuletynu, zażmudne odczytywanie i korektę moich „bazgrołów” (czytaj – rękopisów). Do grobowej deski będę Mu wdzięczny za to, że przez tydzień na stokachszwajcarskich Alp „męczył” mnie parę lat temu, aby zrobić ze mnie na starelata prawdziwego narciarza. Owocem tego jest zajęcie przeze mnie III miej-sca w slalomie gigancie na Mistrzostwach Lekarzy, które odbyły się wSchwarzwaldzie w marcu 2005 roku. Dzięki Ci za to Tolku !! Chciałbym, dopóki jeszcze sił i energii starczy, pozwiedzać świat i po-

startować na wielu imprezach spor-towych. Zależeć to będzie, od tegoczy posiadam geny po ojcu, czy pomatce. Dziadek „po mieczu” i ojciec,a także najmłodszy brat ojca zmarliw wieku 76 lat. Mam więc jeszczeprzed sobą 4 lata życia. O ile jednak,odziedziczyłem geny po mamie, tobędę żył jeszce ponad 20 lat. Kto wie?

Może się uda ! Pożyjemy zobaczymy ! „W starym piecu diabeł pali”.K o n i e c

Bogdan Ostapowicz

MarAntem po Mazurach

Żeglarstwem zostałem zauroczony jeszcze przed wojną w Wilnie. Pierw-sze kroki stawiałem na jeziorach Trockich, w sławetnej harcerskiej „CzarnejTrzynastce”. Stopień żeglarza uzyskałem już w PRL-u w roku 1951 najeziorze Sławskim podczas uczelnianego obozu letniego. Później było żeglo-wanie w Sierakowie, Drawsku i Boszkowie, gdzie uzyskałem patent sterni-ka jachtowego, a także instruktora PZŻ. Na morza i oceany nie ciągnęłomnie – za dużo tam wody, wiatrów, „pawi” i ciężkiej harówki. W pierwszym dwudziestoleciu Uczelni, jak wiadomo, w programie obo-zów letnich nie było żeglarstwa, więc my asystenci prowadziliśmy spływykajakowe, między innymi po Krutyni, Czarnej Hańczy oraz Wielkich Jezio-rach Mazurskich. Podczas jednego z nich na Śniardwach z trudem przebi-jaliśmy się przez grzywacze na jeziorze i klęliśmy Neptuna, wiosłując ni-czym galernicy, walcząc z przeciwnym wiatrem. Tymczasem obok nasśmigały piękne białe jachty, lecąc z wiatrem jak na skrzydłach, a w nich„zejmani” grający nam na nosach, w towarzystwie roznegliżowanych panie-nek, śmiejących się z nas – fizycznych. Wtedy to, twardo postanowiłemsobie – koniec z galerami ! Słowa dotrzymałem, bo już w 1974 zostałemwspólnie z Marianem Golemą właścicielem jachtu. Łódź nabyliśmy stosun-kowo tanio od Adama Rybickiego. Była to prawie nowa łajba klasy „Ram-bler”, z ożaglowaniem „Omegi” – samoróbka. W jej konstrukcję Adam wło-żył wiele pracy i serca. Zbudował łódkę solidną, dzielną i podobno nie wy-wracalną, co wkrótce okazało się mitem. Przed dobiciem targu, popłynęliśmy z Adamem na próbny rejs. Wiaładwójka w porywach. Przy którymś manewrze, świadomie przebalastowanana burtę łódź, pod wpływem nagłego podmuchu wiatru – położyła się. Trze-ba było widzieć okrągłe jak spodki oczy Adama, kiedy zamoczony bulgotał:

Autor wspomnień - Bogdan Ostapowicz

Page 18: Stowarzyszenie Absolwentów Akademii Wychowania Fizycznego ...absolwenci.awf.wroc.pl/biuletyn/ba-32.pdf · Profesor Bogdan Berezecki. 2 Biuletyn Absolwenta nr 32 Biu l e ty nAbso

34 Biuletyn Absolwenta nr 32 Biuletyn Absolwenta nr 32 35

jak to zrobiłeś ? Dalszy ciąg był wręcz humorystyczny. Przepływająca obokharcerska „Omega”, po wzięciu na hol, mozolnie wlokła nas do niedalekie-go brzegu. Adam siedząc okrakiem na przewróconej łodzi nieopatrznie zacząłgłośno korygować sternika. Druh, stary wyga, nie zdzierżył i huknął: patała-chy nie żeglarze ! mało, że umoczyli dupy przy „dwójce”, to jeszcze po-uczają, oddać hol ! Przełknąwszy gorzką, acz słuszną pigułkę, z trudemdobrnęliśmy do brzegu. Po osuszeniu łajby i postawieniu żagli, dobiliśmydo macierzystej przystani w Bogaczewie na jeziorze Bocznym. Była tojedyna wywrotka tej jednostki, a moja druga w całej żeglarskiej karierze. Wkrótce zmieniliśmy nazwę jachtu z „Coopera” na „MarAnta” – od skrótuimion nowych właścicieli; Mariana i Antoniego. Bazując mniej więcej w środkuWielkich Mazurskich Jezior odbyliśmy na „MarAncie” wiele rejsów na „Pół-noc” i „Południe”. Były to wyprawy rodzinne (ostatnio trzypokoleniowe), to-warzyskie, a nawet samotne. Zdarzały się też czartery dla zaprzyjaźnio-nych osób. Wkrótce okazało się, że jacht przy wielu zaletach ma też wady.Stała płetwa kilowa utrudniała dojście do płytkich z reguły mazurskich brze-gów, bezodpływowy kokpit w czasie ulewy zamieniał się w wannę, a wciasnej kabinie mogły spać na dmuchanych materacach tylko trzy osoby.Nie było też silnika.

Podczas tych rejsów zdarzyło się namsporo przygód, niektóre z nich na granicybezpieczeństwa. Kiedyś nocując na jezio-rze Mikołajskim, bujające łódką na płyciź-nie fale spowodowały wyłamanie płetwy ki-lowej. Nieświadomi tego, bezproblemowo,bo najpierw półwiatrem, a na Śniardwachbaksztagiem, dopłynęliśmy na biwak przyCzarciej Wyspie. Nazajutrz rano, przy sil-nym wietrze, mimo kilku prób nie mogli-śmy wyjść na szeroką wodę. Po stwier-dzeniu awarii, mocno dryfując, milowymihalsami i przy pomocy pagai osiągnęliśmyjezioro Mikołajskie dopiero pod wieczór.Odnalezienie płetwy i zamontowanie uszkutnika w Mikołajkach pozwoliło załodzena kontynuowanie rejsu. Ta pechowa płe-

twa dwukrotnie jeszcze była przyczyną niemiłych zdarzeń na jeziorze Dar-gin, cieszącym się złą sławą z powodu występujących tam dennych gła-zów. Zaprzyjaźniony Niemiec, któremu Marian wyczarterował jacht nie wie-dząc, że na Darginie należy pływać oznakowanymi szlakami, nadział siępłetwą na skałki, powodując jej utratę.

Podobna historia o mało i nam się nie wydarzyła na tym jeziorze. Płynącz żoną, dufny w swoją znajomość akwenu, lekkomyślnie zboczyłem z ozna-kowanego toru, a wiała dobra czwórka. Siedząc za sterem obserwowałembujające się na falach mewy i w pewnym momencie zwróciłem uwagę, żekilka z nich zastygło w bezruchu na rozfalowanej powierzchni jeziora. Nagledotarła do mojej świadomości mrożąca krew w żyłach prawda, że ptaki niekołyszą się, bo stoją na głazach, a my płyniemy prosto na nie. Wykonałemgwałtowny zwrot, ale nie uniknąłem kolizji, całym pędem wjeżdżając naskałki. Usłyszeliśmy świdrujący uszy zgrzyt żelaza o kamienie, a zastopo-wany w biegu jacht pod naporem wiatru gwałtownie przechylił się, tak żewzięliśmy wodę. Żona nie umiejąca pływać (!) wpadła w panikę . Na szczę-ście przytomnie wyskakując na płyciznę, odciążyłem łódź, co pozwoliło jejwyjść na głęboką wodę. Byliśmy uratowani i nie straciliśmy płetwy kilowej.Gdy ucichły emocje, ze skruchą wysłuchałem perory najlepszej z żon, któ-ra oznajmiła, że nie siądzie już więcej ze mną do łódki. Słowa dotrzymała,bo był to nasz ostatni wspólny rejs. Kiedyś na jez. Kotek podczas rejsu z pp. Czabańskimi, byliśmy świad-kami pożaru pięknego jachtu klasy „Venus”, którego rodzinna załoga spani-kowana wybuchem paliwa z niesprawnego silnika, zamiast go gasić wy-skoczyła do wody. Z daleka obserwowaliśmy słup ognia bijący w niebo iakcję ratowniczą z sąsiednich łódek. Kiedy dopłynęliśmy na miejsce trage-dii z pięknego jachtu na wodzie zostały dopalające się szczątki. Rodzice zdziećmi w wieku szkolnym tylko w kąpielówkach, trzęśli się pod kocamiratowników. Stracili wszystko. Mieliśmy także i my z synem i Słupikiemjuniorem przygodę z ogniem. Na którymś z biwaków, wieczorem pozosta-wiliśmy nieopatrznie w kabinie zapaloną lampę naftową i zażywaliśmy ką-pieli w spokojnej toni jeziora. Przepływająca obok na pełnym gazie moto-rówka wytworzyła dużą falę, która rozbujała zakotwiczoną łódź i spowodo-wała upadek oraz rozbicie wiszącej lampy. Ujrzawszy buchający z kabinypłomień, chłopcy pobili chyba rekord świata prując kraulem na ratunek łodzi.Na szczęście zdążyli i obyło się bez większych strat. Brzydko przyznać się do złośliwej satysfakcji jaką mieliśmy innym ra-zem, kiedy to motorówka była ofiarą pewnego zdarzenia. Płynąc rodzinnie,pod koniec dnia mozolnie halsowaliśmy pod wiatr, aby zdążyć przed zmro-kiem na zaplanowany biwak. Żona zazdrosnym okiem odprowadzając mija-jące nas w pędzie śmigłe motorówki utyskiwała: a my się tak wleczemy.Właśnie wyprzedził nas ryczący pełnym gazem jakiś rasowy czerwony bolid.Nagle usłyszeliśmy jak wysoki gang silnika zamienia się w wycie. Po chwiliłódka stanęła dęba, i zniknęła w toni. Zobaczyliśmy tylko kołyszące się nafali kolorowe kapoki załogi. Byliśmy za daleko aby ratować rozbitków, zro-bili to inni. Okazało się, że przyczyną tragedii była urwana śruba z przecią-

Autor na „MarAncie” przy kei

Page 19: Stowarzyszenie Absolwentów Akademii Wychowania Fizycznego ...absolwenci.awf.wroc.pl/biuletyn/ba-32.pdf · Profesor Bogdan Berezecki. 2 Biuletyn Absolwenta nr 32 Biu l e ty nAbso

36 Biuletyn Absolwenta nr 32 Biuletyn Absolwenta nr 32 37

żonego silnika, która rozpruła dno łodzi nie dając załodze żądnych szans.W oka mgnieniu stracili luksusową motorówkę ze wszystkim co na niejbyło. Przypomniałem wtedy rodzinie znane rosyjskie przysłowie: „Tisze je-dziesz, dalsze budziesz” A na biwak dopłynęliśmy. Bohaterem humorystycznej historii był sympatyczny niemiecki profesorz Kilonii, który wraz z żoną w ramach rewizyty gościł u pp. Czabańskich.Bogdan po uzgodnieniu ze mną, zaprosił profesora na kilkudniowy rejs poMazurach. Ja kapitanowałem. Wystartowaliśmy z portu macierzystego na„Północ” i po przepłynięciu Niegocina czekała nas przeprawa przez kanał.Nie mając silnika, musieliśmy zastosować metodę „burłaka” wzorem nad-wołżańskich chłopów ciągnących linami barki pod prąd. Tak ktoś z naszejzałogi idąc brzegiem musiał przeholować jacht przez kanał. Chwytającemuszarmancko linę Bogdanowi, bez zastanowienia palnąłem: oddaj hol „Krzy-żakowi”, przegrał wojnę niech ciągnie, ty sterujesz. Ze zgrozą usłyszałemjak Bogdan dosłownie tłumaczy profesorowi moją odzywkę. Myślałem żesię zapadnę pod ziemię. Takie foux paux, to po prostu klęska. Tymczasemprofesor, potężne chłopisko, śmiejąc się odparł: ja, ja naturlich... chwyciłlinę i nie dał jej sobie odebrać do końca długiego przecież kanału. Tak,dzięki poczuciu humoru profesora niezręczna sytuacja została rozładowa-na i rejs do końca przebiegał w niezmąconej niczym miłej atmosferze. Go-ście z Niemiec byli zachwyceni urodą i nieskażoną wpływem cywilizacjiprzyrodą Mazur, czemu dali wyraz po powrocie do siebie w dziękczynnymliście. Pod koniec lat 80-tych zmieniłem wspólnika. Marian Golema odstąpił swójudział w jachcie Kazikowi Klementowskiemu (adiunkt w Zakładzie Turysty-ki i Rekrecji), który wniósł w posagu silnik „Wietierok”. Tym razem nie zmie-niliśmy nazwy jednostki. Razem i osobno odbyliśmy na „MarAncie” jesz-cze kilka rejsów, teraz bardziej komfortowo, bo z silnikiem, który zwłasz-cza na kanałach lub podczas flauty był bardzo przydatny. W końcu stara łajba zaczęła się sypać. Nie wystarczała jej już doraźnakonserwacja, łódka wymagała generalnego remontu. „MarAnt” został prze-wieziony do Wrocławia i zlokalizowany w hangarze AWF na Niskich Łąkach.Zbiegło się to z rezygnacją Kazika ze spółki, który mało, że eleganckozrzekł się swego udziału, to jeszcze wspaniałomyślnie podarował zakupio-ny przez siebie metalowy maszt z bomem. Wziął tylko silnik. Zostałemwięc jedynym właścicielem jachtu. Do remontu i modernizacji łodzi namó-wiłem młodzież: syna Tadeusza i Wojtka Słupika, którzy na „MarAncie”odbyli już kilka samodzielnych rejsów. Chcecie pływać – róbcie. Młodziwzięli się ostro do roboty tak, że w końcu z jachtu została tylko oskrobanaz farby skorupa kadłuba i osprzęt. Wkrótce jednak uszła z nich para i ska-pitulowali. Przypuszczam, że zniechęcił ich ogrom czekającej pracy i nie-

bagatelne koszty. Skorupa łodzi została zaparkowana na posesji pp. Słupi-ków na Biskupinie, gdzie prowizorycznie zabezpieczona przezimowała podchmurką. Sprawę wziąłem w swoje ręce. Wiedząć, że sam nie podołam,znalazłem nowego wspólnika w osobie ppłk-a Edka Radzyniaka, byłegopracownika AWF, który będąc na emeryturze szefował stolarni będącej wła-snością Kol. Adama Dziąski przy ul. Traugutta (niegdyś własność WyższejSzkoły Sztuk Plastycznych) Okazało się to strzałem w dziesiątkę. Mieli-śmy miejsce, dostęp do drewna i maszyn oraz „złota rączkę” jakim okazałsię Edek. Po sporządzeniu przeze mnie planów remontu i modernizacjiłodzi, robota ruszyła. W „stoczni”, jak nazwałem obszerną wiatę, niby Fe-niks z popiołów powstała nowa jednostka, ale to już całkiem inna historia.C.d.n.

Antoni Kaczyński

Sprawozdanie z „Krótkiego Obozu ZimowegoPo 40-tu latach”

Karpacz 4-6 marzec 2005

Obóz zgodnie z wcześniej ustalonym programem odbył się w zaplanowa-nym terminie. Ze względu na niemożność odbycia go dokładnie w tym sa-mym miejscu co 40 lat temu, w DW „Urocza”, zajęliśmy pensjonat „Stokrot-ka” – 300 m od „Uroczej”. Przyjechało 21 osób, co stanowi zbliżoną liczbędo spotkania w Nowej Wsi (lato – 2003). Pierwszy weekend po sezonie okazał się nadspodziewanie śnieżny imroźny, co pozwoliło nam na autentyczne odtworzenie atmosfery panują-cej w roku 1965, kiedy odbywaliśmy swój studencki obóz. Atmosfera, zresztą, była podsycana od pierwszych naszych spotkań przezto, co w górach smakuje najbardziej, a na drugi dzień nie ma się kaca. Wieczornica, która odbyła się w piątek w kawiarence DW „Stokrotka”przy obficie zastawionym stole i doskonałych trunkach przypominała: tobiesiadne spotkanie rodzinne, to przyjęcie towarzyskie, a w porywach roc-kendrolowa zabawę z lat 60-tych. Dobrze dobrana muzyka do tańca; od tej, przy której bawiliśmy się 40 lattemu np.: „jesteśmy na wczasach w tych góralskich lasach” W. Młynar-skiego do najbardziej modnych przebojów współczesnych pozwoliła namzachować wigor i dobry nastrój do późnych godzin nocnych. Następny dzień, przy pięknej słonecznej pogodzie odbyliśmy poranny apelprzed „Uroczą” i w grupach zainteresowań (mniej lub bardziej sportami śnie-żnymi), udaliśmy się na wędrówki (niektórzy dotarli aż do „Samotni”) a nie-

Page 20: Stowarzyszenie Absolwentów Akademii Wychowania Fizycznego ...absolwenci.awf.wroc.pl/biuletyn/ba-32.pdf · Profesor Bogdan Berezecki. 2 Biuletyn Absolwenta nr 32 Biu l e ty nAbso

38 Biuletyn Absolwenta nr 32 Biuletyn Absolwenta nr 32 39

którzy zeszli – stoczyli się w dół zwiedzając po drodze co atrakcyjniejszepunkty żywnościowe. Droga powrotna nie była łatwa!Dobrze, że był z nami przewodnik górski Antek Okniański, który, jako miesz-kaniec Karpacza zadbał o nasze bezpieczne powroty do miejsca zakwate-rowania, gdzie czekała na nas dobra kolacja no i wesołe rozmowy przylampce. W niedzielę, od rana zaczęły się pożegnania i po odkopaniu ze śniegunaszych samochodów mogliśmy powrócić do domów. Niektórzy zostali dowtorku, bo trudne warunki nie pozwalały na kierowanie pojazdami drogowy-mi zgodnie z przepisami. Czas wspólnie spędzony dał nam chwile odprężenia i wiele satysfakcji, oczym świadczyły najczęściej wypowiadane słowa pożegnań: „do następne-go spotkania”. Zatem DO ZOBACZENIA! Został do odrobienia Obóz Wojskowy (może w Iraku? – tam cieplej!)

Mirosław Fiłon

Sport(przedruk z „Życia Akademickiego”)

Wyniki XII Plebiscytu "Życia Akademickiego"na najpopularniejszego sportowca i trenera AWF we

Wrocławiu w 2004 roku W klubie muzycznym "Związki" – Rynek Ratusz 24 w dniu 20 styczniabr. odbyło się uroczyste ogłoszenie wyników XII Plebiscytu "Życia Akade-mickiego" na najpopularniejszego sportowca i trenera AWF we Wrocławiu

w 2004 roku, połączone z Ba-lem Sportowca.W plebiscycie wzięło udział629 osób. Zwycięzcą plebiscy-tu został Robert Andrzejuk –zawodnik sekcji szermierkiAZS AWF Wrocław, zdobyw-ca dwóch medali na mistrzo-stwach Europy: brązowego wturnieju indywidualnym i srebr-nego w drużynowym, złotymedalista drużynowych mi-strzostw Polski.

Na następnych pozycjach uplasowali się równie wspaniali sportowcy:

2. Małgorzata Górnicka, zawodniczka judo, akademicka wicemistrzyni świataw kategorii open, złota medalistka mistrzostw Polski, 3. Tomasz Motyka,szermierka: srebrny medal mistrzostw Europy w drużynie, 11 miejsce indy-widualnie w mistrzostwach Europy, złoty medal mistrzostw Polski, złotymedal mistrzostw Polski w drużynie, 4. Tomasz Adamczyk, akrobatykasportowa: zawodnik z klasą mistrzowską międzynarodową, brązowy meda-lista mistrzostw Europy w skokach, akademicki mistrz Polski w skokach,brązowy medalista mistrzostw Polski, 5. Marta Chrust-Rożej, lekkoatletkaz klasą mistrzowską międzynarodową, uczestniczka halowych mistrzostwświata w lekkiej atletyce, srebrna medalistka mistrzostw Polski w biegu na

400 ppł, 6. Małgorzata Gem-bicka, pływaczka z mi-strzowską klasą sportową,trzykrotna medalistka mi-strzostw Polski (2 srebrne i lbrązowy) w stylu motylkowymna dystansie 50, 100 i 200 moraz zdobywczyni dwóch me-dali – srebrnego i brązowego– w sztafetach, W kategorii trenerów zwycię-żył Adam Medyński – trenerm.in. tak świetnych szermie-rzy, jak: Robert Andrzejuk czy

Tomasz Motyka. Tuż za nim uplasowali się: 2. Kazimierz Witkowski – tre-ner judo, 3. Arkadiusz Szymczak – trener akrobatyki sportowej.

JM Rektor Tadeusz Koszczyc dekoruje Monikę Grocholę (7m.).

fot.

Koc

zko

J. Migasiewicz (z prawej) i P. Kowalski(w środku) dekorują A. Medyńskiego.

fot.

Koc

zko

Michał Bieniek halowymmistrzem Polski

Na halowych mistrzostwach Pol-ski w Spale (19-20.02.br.) Michał Bie-niek, student II roku AWF we Wro-cławiu, odniósł wspaniały sukceszdobywając złoty medal w skokuwzwyż wynikiem 2,30 m, kwalifiku-jącym go do reprezentacji kraju naHalowe Mistrzostwa Europy w Ma-drycie. Złoty medal w biegu na 400m z czasem 54,52 s zdobyła rów-nież zawodniczka AZS AWF Wro-

cław – Marta Chrust-Rożej, uzysku-jąc miejsce w reprezentacyjnej szta-fecie 4x400 m na Mistrzostwa Euro-py w Madrycie.

Złoto MałgorzatyGórnickiej

Małgorzata Górnicka z AZS AWFWrocław zwyciężyła w turnieju zcyklu "Puchar Świata", rozegranymw fińskim Tampere 5-6 marca br. Stu-dentka V roku AWF we Wrocławiu

Page 21: Stowarzyszenie Absolwentów Akademii Wychowania Fizycznego ...absolwenci.awf.wroc.pl/biuletyn/ba-32.pdf · Profesor Bogdan Berezecki. 2 Biuletyn Absolwenta nr 32 Biu l e ty nAbso

40 Biuletyn Absolwenta nr 32 Biuletyn Absolwenta nr 32 41

nie dała szans przeciwniczkom i jakojedyna Polka w reprezentacji zdobyłazłoty medal w kategorii +78kg.

Judocy AZS AWF wczołówce

Maciej Kostrzewa (AZS AWF Wro-cław) i Łukasz Błach (Gwardia Wro-cław, II rok AWF), zajęli pierwszemiejsce w turnieju o Grand Prix Opo-la, rozgrywanym w dniach 26-27 lu-tego br., zaliczanym do polskiegorankingu seniorek i seniorów.

Zwyciężają studentki AWF

Na rozegranych we Wrocławiu 6lutego br. mistrzostwach Polski stu-dentka Wrocławskiej AWF i zawod-niczka Śląska Wrocław – Małgorza-ta Mazur zdobyła dwa złote medalew strzelaniu do ruchomej tarczy z20 i 40 metrów. Triumfatorką mi-strzostw kraju w konkurencji karabi-nu pneumatycznego została dwu-krotna medalistka igrzysk olimpij-skich – Renata Mauer-Różańska,zawodniczka "Śląska" Wrocław, stu-dentka Podyplomowych Studiów Tre-nerskich AWF we Wrocławiu.

Memoriał Bronisława Haczkiewicza

6 marca br. w Zieleńcu odbył się XIX Memoriał im. Bronisława Haczkiewi-cza, organizowany tradycyjnie przez pracowników Zespołu Rekreacji Zimo-wej pod kierunkiem dr. Janusza Lesiewskiego. Regionalne zawody w nar-ciarstwie zjazdowym zgromadziły na starcie 36 zawodniczek oraz 54 za-wodników, którzy w ramach rywalizacji demonstrowali kilka ewolucji nar-ciarskich, m.in. skręt z półpługu, śmig, jazdę terenową, oraz ścigali się natrasie slalomu giganta. Nagrody najlepszym zawodnikom wręczyła prof.Krystyna Zatoń – prorektor ds. nauczania.

Aforyzmy

Pogoda ducha jest niebem,pod którym wszystko pomyślnie się rozwija

Jean Paul

Nie wystarczy urodzić się człowiekiem,trzeba jeszcze nim być

Stefan Wyszyński

Życie dobrze użyte jest długie.

Leonardo da Vinci

Kiedy pogrążysz się w smutku,wyleczenia szukaj w pracy

Abraham Lincoln

Lepiej nic nie mówić,niż mówić o niczym

Tadeusz Kotarbiński

Kiedy naród ma dobre obyczaje,prawa staja się proste

Monteskiusz

Wielkość człowieka polega na tym,aby mieć świadomość swojej małości.

Blaise Pascal

Człowiek jest większy,im bardziej jest sobą.

Antoine de Saint Exupery

Page 22: Stowarzyszenie Absolwentów Akademii Wychowania Fizycznego ...absolwenci.awf.wroc.pl/biuletyn/ba-32.pdf · Profesor Bogdan Berezecki. 2 Biuletyn Absolwenta nr 32 Biu l e ty nAbso

42 Biuletyn Absolwenta nr 32 Biuletyn Absolwenta nr 32 43

Zęby czasu

Do Tolka Prosiłeś mnie o limeryki

niedosłyszałam – wyszły „haiki”i japońszczyzna jak mydlana bańkaz trzydziestojedno sylabowymi „tanka”*/że też w głowie takie bziki...

Kokietka dziśDawniej jak wybierała się na przyjęcierzęsy przyklejała z przejęciemteraz gdy zna już kulinarne mękiidąc z wizytą przykleja szczękii nie jada z takim zawzięciem

O jednejZ piękności znana na całą okolicęmiała gładką twarz i marszczone spódnicedziś gdy umykają jej już smaczne kęskina pomarszczoną twarz i spódnice wąskie ale jeszcze udaje dziewicę

Podeszły wiekW starym piecu diabeł paligdy ciśnienie w dach ci waliwiele rzeczy wtedy się chcea nie wolno nic na p... bo cię zaraz w ziemię wali

Nina Ostrowska – absolwentka 1955

*/ „tanka” –najstarsza forma poezji japońskiej

Wiosna AD 2005

Patrzę przez okno- a tu śniegu kupa.Wzorem polityków wiosna pali głupa.Jakby na to nie patrzeć – Sejmowe Komisjespełniają jak mogą swe społeczne misje.Odkrywają bezwstydnie, jaki to intelektposiada co trzeci narodu elekt.Tu głąb, tam kiep, zakuty łeb,w amnezji pogrążona kupa rżnie głupa.Każdy jest chory, ma zanik pamięci,jest mały, niekompetentny, tu skłamie, tam przekręci,taka bez jaj krowa świętażyje nadzieją, że będzie nietknięta.Cuda, niewida, z głową bida.Jakim cudem ta głucha i ślepa elitazdołała doczołgać się do koryta ?

Tu „grupa trzymająca władzę”,tam znowu z szafy wyciągają władzy trupa.a wiosna na to patrzy i też rżnie głupa.I wreszcie kulminacja – Prezydent Całego Naroduwoli tokować na wzgórzach Jerozolimy,unikając politycznego smrodu. Nie ma odwagi stanąć przed Polakiem,Ryknąć: chudopachołki, Giertychy, takie owakie,jam czysty, bez skazy,nie trzymam trupa w pałacowej szafie,wara od majestatu, nie ma białych plam na mojej mapie.A wiosna, choć lepiej wie,patrzy, cierpliwie czeka i głupa rżnie. A potem lato przejmie steri do jesieni przeprowadzi team złodziejskich sfer.W końcu jesienne wyborypokażą, kto z nowych też jest chory.Dla ciebie zaś Polaku, jak zwykle cienka zupa.Chcesz sobie ulżyć – też rżnij głupa.

Stanisław Paszkowski – Absolwent 1959

Humor

Page 23: Stowarzyszenie Absolwentów Akademii Wychowania Fizycznego ...absolwenci.awf.wroc.pl/biuletyn/ba-32.pdf · Profesor Bogdan Berezecki. 2 Biuletyn Absolwenta nr 32 Biu l e ty nAbso

44 Biuletyn Absolwenta nr 32

Wiosna! Wiosna!