richard paul evans, "kręte ścieżki"

16
RICHARD PAUL Dzienniki pisane w drodze

Upload: siw-znak

Post on 22-Feb-2016

233 views

Category:

Documents


0 download

DESCRIPTION

 

TRANSCRIPT

Page 1: Richard Paul Evans, "Kręte ścieżki"

RICH

ARD

PA

UL

Dzienniki pisane w drodze

Idę, aby dowiedzieć się, co może mi jeszcze przynieść życie. Szukam nadziei. Nadziei na to, że nadal warto żyć.

Co może zrobić człowiek, który stracił wszystko?

Alan postanowił wybrać się na wędrówkę, bez szczególnego planu i celu. Nie wiedział, co go czeka i dokąd dojdzie. Nie spodziewał się, że po drodze spotka ludzi, którzy odmienią

go na zawsze i staną się dla niego nauczycielami życia.

Cena 32,90 zł

Kręte ścieżki to opowieść, która dowodzi, że aby być

prawdziwie wolnym, należy wybaczyć. Tego nauczył Ala-

na Leszek – Polak, który okazał nieznajomemu wędrowco-

wi serce i przyjął go pod swój dach. Jego historia stała się

dla Alana drogowskazem – czy podobny wpływ będą mia-

ły na niego panie ze Stowarzyszenia Czerwonych Kapelu-

szy? Czy uda im się wzbudzić w nim radość życia i czy ich

wskazówki okażą się pomocne w obliczu nowej, przykrej

dla Alana wiadomości?

Evans_Krete sciezki_okladka_druk.indd 1Evans_Krete sciezki_okladka_druk.indd 1 2014-03-31 12:02:172014-03-31 12:02:17

Page 2: Richard Paul Evans, "Kręte ścieżki"
Page 3: Richard Paul Evans, "Kręte ścieżki"

RICHARD PAULEVANS

Kręte ścieżki

tłumaczenie Hanna de Broekere

Kraków 2014

Page 4: Richard Paul Evans, "Kręte ścieżki"

Książki z dobrej strony: www.znak.com.plSpołeczny Instytut Wydawniczy Znak, 30-105 Kraków, ul. Kościuszki 37

Wydanie I, Kraków 2014Dział sprzedaży: tel. 12 61 99 569, e-mail: [email protected]

Druk: Drukarnia Abedik S.A., Poznań

Tytuł oryginałuThe Road to Grace

Copyright © 2012 by Richard Paul Evans

Copyright © for the translation by Hanna de Broekere 2014

Projekt okładkiMagdalena Zawadzka

Fotografia na pierwszej stronie okładkiCopyright © mehmetcan/Shutterstock.com

Opieka redakcyjnaJulita CisowskaEwa Polańska

Bogna Rosińska

Opracowanie tekstu i przygotowanie do drukuPracownia 12A

ISBN 978-83-240-2355-4

Page 5: Richard Paul Evans, "Kręte ścieżki"

13

Prolog

Ostatniej nocy śniło mi się, że przyszła do mnie McKale. „Gdzie jesteś?” – zapytała. „W Dakocie Południowej” –

odpowiedziałem. Patrzyła na mnie bez słowa i zrozumiałem, że nie chodziło jej o położenie geograficzne. „Nie wiem” –

stwierdziłem. „Nie zatrzymuj się – powiedziała. – Idź dalej”.Z dziennika Alana Christoffersena

G dy kilka lat temu szedłem przez centrum handlowe w  Seattle, kobieta sprzedająca bilety lotnicze po obni-

żonej cenie zawołała do mnie: – Przepraszam, jeśli ma pan chwilę, mogę pomóc panu

zaoszczędzić prawie połowę kosztów podróży. – Dziękuję – odpowiedziałem grzecznie – ale nie jestem

zainteresowany.Niezrażona zapytała: – Gdyby mógł pan udać się w podróż do każdego miejsca

na świecie, gdzie chciałby się pan znaleźć?Zatrzymałem się i spojrzałem na nią. – W domu.Odwróciłem się i odszedłem.

Page 6: Richard Paul Evans, "Kręte ścieżki"

14

*

Przypuszczam, że gorszego kandydata do przemierzenia w poprzek całego kraju nie bylibyście w stanie znaleźć. Nigdy nie dręczyło mnie, jak napisał Steinbeck, „pragnienie przeby-wania w innym miejscu”.

Co nie oznacza, że nigdy nie podróżowałem. Mam za sobą niejedną podróż, czego dowodem są pieczątki w paszporcie. Widziałem Wielki Mur Chiński, Ermitaż w  Rosji i  rzym-skie katakumby. Prawdą jednak jest, że nie odbyłem tych podróży z  własnej inicjatywy. Moja żona, McKale, chciała zwiedzać świat, a ja chciałem widzieć ją szczęśliwą. Właści-wie zależało mi, aby po prostu ją widzieć, więc godziłem się na jej propozycje. Zagraniczne krajobrazy stanowiły jedynie inne tła dla jej postaci.

McKale. Nie ma dnia, bym za nią nie tęsknił. Możliwe że jestem skrytym domatorem, jednak życie nauczyło mnie, że dom to nigdy nie był budynek. Dom to była McKale. W dniu, w którym ona umarła, utraciłem dom.

*

Aż do chwili, w której utraciłem McKale, wiodłem życie kłam- cy. Nie mówię tego jedynie dlatego, że pracowałem w rekla-mie (choć z tego powodu zaliczam się do zawodowych kłam-ców). Jak na ironię byłem denerwująco uczciwy w drobnych sprawach. Na przykład kiedyś dziewczyna w McDonaldzie w  okienku dla zmotoryzowanych wydała mi dziesięć cen-tów za dużo, więc poszedłem je oddać. Dopuszczałem się

Page 7: Richard Paul Evans, "Kręte ścieżki"

15

jednak oszustwa w sprawach największej wagi. Powtarzałem sobie, że McKale i  ja będziemy razem aż do późnej staro-ści  – że mamy zagwarantowane wspólne życie do momen-tu, aż wyczerpie się nasz ziemski czas, podobnie jak mleko, które ma określoną datę ważności. Możliwe, że pewna doza samooszukiwania się jest nam potrzebna, aby żyło się nam lżej. Jednak bez względu na to, co sobie wmawiamy, nic nie zmieni prawdy: fundamenty naszego życia stoją w piasku.

Do wiadomości tych, którzy dopiero teraz przyłączają się do mojej wędrówki: McKale, moja żona, którą pokochałem już w dzieciństwie, spadła z konia, złamała kręgosłup i  zo-stała sparaliżowana od pasa w dół. Cztery tygodnie później zmarła wskutek powikłań. W  czasie gdy się nią opiekowa-łem, Kyle Craig, mój partner biznesowy, ukradł mi klientów. Doprowadził mnie tym do ruiny finansowej i w rezultacie do utraty domu z powodu długu hipotecznego oraz do przejęcia moich samochodów przez komorników.

Po stracie żony, firmy, domu i samochodów chciałem ode-brać sobie życie. Nie zrobiłem tego jednak. Spakowałem kil-ka rzeczy, pożegnałem się z Seattle i rozpocząłem wędrówkę do najdalszego miejsca na mapie, do którego można dojść na piechotę: Key West na Florydzie.

Myślę, że gdybym był całkowicie uczciwy wobec samego siebie (a jak już stwierdziłem, nie jestem), musiałbym przy-znać, że w gruncie rzeczy wcale nie idę na Florydę. Key West jest dla mnie tak samo obce jak którekolwiek z miast, przez które do tej pory przeszedłem. Idę, aby dowiedzieć się, co może mi jeszcze przynieść życie. Szukam nadziei. Nadziei na to, że nadal warto żyć, oraz nadziei na łaskę pogodzenia się z brakiem tego, bez czego muszę żyć.

Page 8: Richard Paul Evans, "Kręte ścieżki"

Prawdopodobnie odnosi się to do nas wszystkich. Z całą pewnością nie jestem jedynym, który pragnie doznać takiej łaski. W trakcie mojej wędrówki spotkałem ludzi podobnie jak ja poszukujących nadziei. Na przykład starszy pan, Po-lak, w Mitchell w Dakocie Południowej, który mnie przyjął pod swój dach, na przykład młoda matka, u  której się za-trzymałem w Sidney w Iowa, na przykład starszy mężczyzna, którego poznałem w  Hannibal, chodzący po cmentarzach w  poszukiwaniu swojej żony, oraz kobieta, którą zobaczy-łem, wychodząc z hotelu w Custer w Dakocie Południowej. Ta opowieść jest również o nich.

A zatem jeszcze raz zapraszam do wspólnej wędrówki.

Page 9: Richard Paul Evans, "Kręte ścieżki"

17

Rozdział 1

Nigdy nie wiadomo, co nas spotka na nowej drodze.Z dziennika Alana Christoffersena

C uster w  Dakocie Południowej to małe, schludne mia-steczko turystyczne w pobliżu Mount Rushmore oraz

pomnika Szalonego Konia. Spędziłem w  Custer dwa dni, odzyskując formę po długiej i psychicznie wyczerpującej wę-drówce przez wschodnie Wyoming. W niedzielę byłem go-towy, by ruszyć w dalszą drogę. Majowy ranek był chłodny. Wstałem o  wschodzie słońca, wziąłem prysznic i  ogoliłem się. Zdawałem sobie sprawę, że to sytuacja tymczasowa i już wkrótce będę musiał obejść się bez hotelowych luksusów. W  najbliższych tygodniach, idąc przez jałowe, puste tere-ny Dakoty Południowej, nie będę miał ani miękkiego łóżka, ani gorącej wody.

Rozłożyłem na łóżku mapę i studiowałem ją przez kilka minut, wytyczając trasę palcem. Gdy już byłem zdecydowa-ny, zaznaczyłem ją długopisem. Mój następny cel był odda-lony o dwa tysiące dziewięćdziesiąt dwa kilometry: Memphis w Tennessee, a wcześniej St. Louis. Postanowiłem z Custer iść na północ aż do międzystanowej I-90, potem kierować się

Page 10: Richard Paul Evans, "Kręte ścieżki"

na wschód przez Dakotę Południową, przez tereny pustyn-ne, około sześciuset pięćdziesięciu kilometrów do Sioux Falls.

Poprzedniego dnia wieczorem wyprałem pięć par skarpe-tek w  hotelowej umywalce. Wszystkie były zszarzałe, prze-tarte i nadawały się do wyrzucenia. Niestety, były również nadal wilgotne. Wrzuciłem je do worka na rzeczy do prania na sucho, który wziąłem z  hotelowej szafy, i  załadowałem do plecaka. Włożyłem na stopy zapocone skarpetki, w któ-rych chodziłem poprzedniego dnia, zawiązałem sznurowadła i skierowałem się do wyjścia z hotelu.

Gdy szedłem przez hotelowy hol, zauważyłem kobietę sie-dzącą na jednym z krzeseł przy recepcji. Była siwa, jednak wyglądała zbyt młodo, aby mieć aż tyle siwych włosów. Miała na sobie długi płaszcz z czarnej wełny, a wokół szyi ciemno-wiśniową apaszkę. Była piękna, albo kiedyś taka była, i  coś w jej wyglądzie przykuło mój wzrok. Było w niej coś znajo-mego. O dziwo, ona również przypatrywała mi się z podob-ną intensywnością. Gdy znalazłem się parę kroków od niej, powiedziała:

– Alan.Zatrzymałem się. – Słucham? – Alan Christoffersen?Przypatrując się jej twarzy, byłem pewien, że już się spot-

kaliśmy, jednak nie potrafiłem sobie przypomnieć gdzie. – Tak – odpowiedziałem.Wtedy zrozumiałem, kim jest.Zanim zdążyłem wydobyć z siebie głos, powiedziała: – Poszukuję pana od tygodni.

Page 11: Richard Paul Evans, "Kręte ścieżki"

19

Rozdział 2

Są nazwiska, na przykład Benedict Arnold czy Adolf Hitler, które stały się synonimami zła

i funkcjonują bardziej jako przymiotniki niż nazwy własne. Dla mnie synonimem zła jest imię Pamela.

Z dziennika Alana Christoffersena

K obieta była matką McKale. – Pamela – powiedziałem.

Imię to zawsze wymawiałem, czując ból lub złość – zwyk­le oba te uczucia jednocześnie – w czasach, gdy byłem chłop-cem, a  nawet gdy już dorosłem, było dla mnie symbolem wszystkiego, co najgorsze na świecie. Pamela była powodem największego cierpienia McKale  – wieczną zadrą w  jej ser-cu. Z oczywistych względów nie poznałem jej natychmiast. Widziałem ją tylko raz, krótko, na pogrzebie McKale, i po-wiedziałem jej to, co zawsze zamierzałem jej powiedzieć.

– Czego pani chce? – zapytałem. – Miałam nadzieję, że porozmawiamy. – O czym?Przełknęła nerwowo ślinę. – O wszystkim.

Page 12: Richard Paul Evans, "Kręte ścieżki"

20

– O wszystkim – powtórzyłem. Pokręciłem głową. – Nie. Nie mamy o czym rozmawiać.

Była poruszona, ale nieszczególnie zdziwiona moją reakcją.

– Nie mam ci tego za złe, ale przebyłam bardzo długą drogę…

Patrzyłem na nią przez chwilę, po czym uniosłem plecak. – Ja też mam za sobą daleką drogę.Odwróciłem się od niej i wyszedłem z hotelu.W Custer roiło się od turystów, na ulicach panował duży

ruch, chodnikami wzdłuż Mount Rushmore Road ciągnęły tłumy tych, którzy przyjechali zobaczyć pomnik. Zaplano-wałem, że tego dnia przejdę około trzydziestu dwóch kilome-trów, więc powinienem był najpierw zjeść śniadanie, muszę jednak przyznać, że widok Pameli nieco odebrał mi apetyt.

Nie mogłem uwierzyć, że mnie szukała. O czym mogła-by chcieć ze mną rozmawiać? Po przejściu niecałych stu me-trów od hotelu obejrzałem się za siebie. Ku memu przeraże-niu zobaczyłem, że Pamela idzie za mną w pewnej odległości po tej samej stronie ulicy. Na głowie miała daszek chroniący oczy przed słońcem oraz wielką różową torbę przewieszoną przez ramię. Przeszedłszy kilkanaście metrów, zobaczyłem Songbird Café – restaurację, którą polecił mi recepcjonista w hotelu.

Lokal był mały i zatłoczony. Właśnie siadałem przy okrąg-łym stoliku w rogu, do którego przyprowadziła mnie kelner-ka, gdy rozległ się dzwonek nad drzwiami i weszła Pamela. Czekając na miejsce, obiema rękami ściskała torbę i rzucała mi ukradkowe spojrzenia. Na szczęście kelnerka zaprowa-dziła ją do stolika po przeciwnej stronie sali. Ucieszyłem się,

Page 13: Richard Paul Evans, "Kręte ścieżki"

21

że nie podeszła do mnie. Gdyby to zrobiła, wstałbym i wy-szedł z restauracji.

Zjadłem śniadanie – dużą stertę naleśników na maślance oraz dwa jajka sadzone z trzema plastrami dobrze wysmażo-nego boczku i filiżankę kawy. Zapłaciłem rachunek, zarzu-ciłem ciężki plecak na ramię i wyszedłem. Pamela nadal sie-działa przy stoliku i popijała kawę. Czułem, jak odprowadza mnie spojrzenie jej ciemnych oczu.

Przeszedłem na drugą stronę ulicy i ruszyłem z powrotem w kierunku hotelu, mijając kilka przecznic. W środku miasta skręciłem na północ, w drogę numer szesnaście prowadzącą do pomnika Szalonego Konia. Z Custer do autostrady I-90 można się dostać również innymi drogami, jednak autostra-da numer 16 biegła w pobliżu pomnika, co, nawet jeśli nie oznaczało krótszej trasy, wydało mi się bardziej interesujące.

Gdy dotarłem na szczyt wzgórza wznoszącego się nad Custer, obejrzałem się, aby popatrzeć na miasto. Trudno mi było w to uwierzyć, ale w odległości około pół kilometra za sobą zobaczyłem Pamelę. Pokręciłem głową. Czyżby napraw-dę zamierzała iść za mną? Wątpiłem, aby miała tak dobrą kondycję fizyczną, by za mną nadążyć. Nawet nie miała od-powiednich butów. Jeśli sądziła, że się zatrzymam i  na nią zaczekam, czekało ją wielkie rozczarowanie.

Za Custer pierwszy odcinek drogi liczący około pięciu kilometrów biegnie prawie cały czas pod górę, więc odleg-łość między mną a Pamelą szybko się zwiększała i wkrótce straciłem ją z oczu. Przed upływem pół godziny od wyjścia z Custer nie było jej w polu mojego widzenia. Przyszło mi do głowy pytanie, co McKale pomyślałaby o tej sytuacji. Goniła mnie jej matka, za którą ona tęskniła całe życie.

Page 14: Richard Paul Evans, "Kręte ścieżki"

22

Mniej więcej sześć kilometrów za Custer dotarłem do miejsca, w którym od autostrady odchodzi droga o nazwie Avenue of the Chiefs. Wciąż byłem (i zawsze będę) zauro-czony dziełem Korczaka Ziółkowskiego, więc zboczyłem z trasy i podszedłem do wejścia do parku. Opłata za wstęp wynosi dziesięć dolarów, a  ja nie miałem czasu ani chęci, aby dojść do pomnika, więc jedynie zatrzymałem się przy wejściu i podziwiałem monument z oddali. Zastanawiałem się, czy potężna rzeźba zostanie ukończona za mojego życia. Miałem taką nadzieję. Byłem pewien, że nawet jako starzec chciałbym ponownie tam przyjechać i  zobaczyć ukończo-ne dzieło. Nagle poczułem ukłucie w sercu. Myśl o starze-niu się bez McKale napełniła mnie uczuciem dojmującego osamotnienia. Wróciłem do autostrady i  ruszyłem w  dal-szą wędrówkę.

Droga za Szalonym Koniem biegnie dość stromo w dół. Pobocza są szerokie, a przy szosie stoi zaledwie kilka budyn-ków, znajduje się tam między innymi siedziba firmy oferują-cej loty helikopterem do pomników.

Zatrzymałem się w Pennington County i zjadłem lunch, który miałem w  plecaku. Mój posiłek składał się z  jabłka, batonu z  granoli oraz lekko zgniecionej kanapki z  szynką i serem, którą kupiłem poprzedniego dnia w sklepie spożyw-czym w Custer.

Gdy jadłem, znowu zacząłem myśleć o Pameli – i odżył mój gniew. Byłem ciekaw, jak daleko zdołała zajść, zanim za-wróciła. Ciekawiło mnie również, jak mnie znalazła. Po kilku minutach zaniechałem rozważań o Pameli. Myśl o tym, że ta kobieta za mną idzie, napawała mnie obrzydzeniem. Skoń-czyłem jeść i wróciłem na szlak.

Page 15: Richard Paul Evans, "Kręte ścieżki"

Przez kilka następnych godzin szedłem w warunkach ide-alnych dla pieszej wędrówki – gładkie, nowe drogi z czarnym asfaltem, szerokie pobocza, czyste powietrze oraz piękna gór-ska sceneria – coś, co zacząłem bardziej cenić po długiej wę-drówce przez pustkowia wschodniego Wyoming.

Słońce zaczynało chylić się ku zachodowi, gdy usłyszałem chrzęst żwiru pod kołami zatrzymującego się samochodu. Odwróciwszy się, ujrzałem starego turkusowego chevroleta pikapa z częścią mieszkalną w tym samym kolorze. Pojazd zatrzymał się około piętnastu metrów ode mnie. Otworzyły się drzwi od strony pasażera i z samochodu wysiadła Pamela. Powiedziała coś do kierowcy, po czym zarzuciła torbę na ra-mię i zaczęła iść w moim kierunku. Jęknąłem. Jest tak samo nieustępliwa jak McKale, pomyślałem. Możliwe, że nieustę-pliwość jest dziedziczna. Gdy McKale czegoś chciała, nie przestawała o to zabiegać, dopóki tego nie dostała.

Gdy pikap odjechał, Pamela zawołała: – Alan, musimy porozmawiać. – Nie, nie musimy – odkrzyknąłem, nie patrząc na nią. –

Zostaw mnie w spokoju.Przyspieszyłem kroku. Gdy godzinę później dotarłem do

Hill City, Pameli nie było w zasięgu mojego wzroku.

Page 16: Richard Paul Evans, "Kręte ścieżki"

RICH

ARD

PA

UL

Dzienniki pisane w drodze

Idę, aby dowiedzieć się, co może mi jeszcze przynieść życie. Szukam nadziei. Nadziei na to, że nadal warto żyć.

Co może zrobić człowiek, który stracił wszystko?

Alan postanowił wybrać się na wędrówkę, bez szczególnego planu i celu. Nie wiedział, co go czeka i dokąd dojdzie. Nie spodziewał się, że po drodze spotka ludzi, którzy odmienią

go na zawsze i staną się dla niego nauczycielami życia.

Cena 32,90 zł

Kręte ścieżki to opowieść, która dowodzi, że aby być

prawdziwie wolnym, należy wybaczyć. Tego nauczył Ala-

na Leszek – Polak, który okazał nieznajomemu wędrowco-

wi serce i przyjął go pod swój dach. Jego historia stała się

dla Alana drogowskazem – czy podobny wpływ będą mia-

ły na niego panie ze Stowarzyszenia Czerwonych Kapelu-

szy? Czy uda im się wzbudzić w nim radość życia i czy ich

wskazówki okażą się pomocne w obliczu nowej, przykrej

dla Alana wiadomości?

Evans_Krete sciezki_okladka_druk.indd 1Evans_Krete sciezki_okladka_druk.indd 1 2014-03-31 12:02:172014-03-31 12:02:17