melba magazine issue no. 07 glow

142
09 / 2014 issue no° 07 glow

Upload: melba-magazine

Post on 04-Apr-2016

240 views

Category:

Documents


4 download

DESCRIPTION

Melba Magazine issue no. 07 Glow This issue include amon others: Lukasz Jemiol, Katarzyna Gorecka, Lukasz Brzeskiewicz, Michal Chmielewski, Marcin Kosakowski, Piotr Niepsuj, Tatiana Pancewicz, Ola Walków, Ola Bydlowska, Michal Grochowiak, Joanna Piotrowska, Dorota Dobra Kobieta Boruń, Holly Herndon, Arobal, Ada Sokół, Alek 'Lis Kula' Morawski, David Marinos, Dorotka Kaczmarek, Karol Banach, Czosnek Studio, Hujcivoko

TRANSCRIPT

Page 1: Melba Magazine issue no. 07 Glow

09 /

201

4

issu

e no

° 07

glow

Page 2: Melba Magazine issue no. 07 Glow

2

REDAKTOR NACZELNAMagdalena [email protected]

DYREKTOR ARTYSTYCZNY Piotr Matejkowski [email protected]

REDAKTOR PROWADZĄCY Łukasz Nowosadzki

AUTORZYAlicja CabanKatarzyna CieślarMarta DybaSara ŁątkowskaEwa KoszAleksandra KrześniakZuzanna RadzimirskaAlicja RekśćMilena Soporowska

FOTOGRAFOWIEŁukasz BrześkiewiczOla BydlowskaMichał ChmielewskiMarcin KosakowskiPiotr NiepsujTatiana PancewiczOla Walków

ILUSTRATORZY Rachel ArchibaldArobalAda SokółAlek Lis Kula MorawskiDavid MarinosDorotka KaczmarekKarol BanachHucivokoKasia Przezwańska

MANAGER DS. KOMUNIKACJI Łukasz Nowosadzki [email protected]

MANAGER DS. REKLAMY Malwina Ż[email protected]

WEBMASTERAna Bee

PROJEKT GRAFICZNYAda SokółPiotr Matejkowski

www.melbamagazine.comwww.facebook.com/melbamagazinewww.melbamagazine.tumblr.cominstagram.com/melba_magazinesoundcloud.com/melba-magazinetwitter.com/melba_magazinevimeo.com/melbamagazine

Melba is self-published and composed with OTAMA.EP font by Tim Donaldson& Garamond by C. Garamond& Sofia Pro Light font by Mostardesign

Page 3: Melba Magazine issue no. 07 Glow

melba

3

Kosakowski zabawił się formą i barwą. Ola Wal-ków zgłębiła poetyckość morza. A zdjęcia Łu-kasza Brześkiewicza uwodzą wyrafinowanym chłodem. Wreszcie abstrakcyjną naturę przyro-dy ujawnia Michał Chmielewski.

Publikujemy rozmowy z awangardową artyst-ką dźwięku Holly Herndon, uwieczniającą na fotografiach rodzinne zależności Joanną Pio-trowską, igrającym z logiką obrazu Michałem Grochowiakiem, tworzącą nowe światy Dorotą Boruń oraz z Łukaszem Jemiołem o blaskach bycia projektantem.

Poza tym: Dirk Braeckman, Karl Lagerfeld, Willy Vanderperre, Monika Brodka, Yuri Patti-son. Zapraszamy do wizualnej podróży.

Melba Magazine nie przywiązuje się do jednej estetyki. Nie chcemy naśladować siebie, tym bardziej innych. Stąd pomysł na tematy prze-wodnie. Mają pchać nas w objęcia nieznanego. To wizja fotografów i wyobraźnia piszących de-cyduje o finalnym efekcie.

W rezultacie powstał chyba najbardziej odważ-ny do tej pory numer. Glow skrzy się kolorami, badając granice wizualnych schematów. Ale tak miało być. Chcieliśmy pokazać przenikane się w modzie świata komercji i sztuki.

Postawiliśmy na różnorodność. Piotr Niepsuj smartfonem sfotografował pociągającą brzydo-tę witryn Berlina. Tatiana Pancewicz sięgnęła po opalizację i rozszczepianie światła. Marcin

Łukasz Nowosadzkiredaktor prowadzący

Wszystkie teksty oraz obrazy opublikowane na łamach Melba Magazine są wyłącz-ną własnością poszczególnych autorów (fotografów, ilustratorów i współpracowni-ków) i podlegają ochronie praw autorskich. / Żadne zdjęcie i żaden tekst nie może być reprodukowany, edytowany, kopiowany lub dystrybuowany bez pisemnej zgo-dy jego prawnego właściciela. / Żadna część tej publikacji nie może być reproduko-wana w jakiejkolwiek formie (cyfrowej lub mechanicznej), drukowana, edytowana lub dystrybuowana bez uprzedniej pisemnej zgody wydawców.Wszystkie prawa zastrzeżone.fo

togr

afia

: Mar

cin

Kos

akow

ski

styl

izac

ja: A

licja

Frą

czek

Mod

elka

: Kar

olin

a /

Com

o M

odel

glow issue no° 07

Page 4: Melba Magazine issue no. 07 Glow
Page 5: Melba Magazine issue no. 07 Glow

melba

NIEPSUJ 8

Styl 20

HERNDON 22 / LOST IN TRANSLATION 26 / LĄDY PEŁNE PRZYGÓD 30

PANCEWICZ 40

Moda 50

JEMIOŁ 51 / EWA KOSZ 56 / GÓRECKA 60 /

ŁĄTKOWSKA 64 / HAUTE COUTURE 68

KOSAKOWSKI 72

Fotografia 82

PIOTROWSKA 83 / VANDENPERRE 92 / GROCHOWIAK 94 /

BRAECKMAN 102 / GLOW 106

WALKÓW 110

Ludzie 122

BORUŃ 124 / BRODKA 126 / PATTISON 130

BRZEŚKIEWICZ 134

Page 6: Melba Magazine issue no. 07 Glow

the glow issue 07

Page 7: Melba Magazine issue no. 07 Glow

melba

glowA computer graphics effect used in video games, demos and high dynamic range rendering to reproduce an imaging artifact of real-world cameras. The effect produces fringes (or feathers) of light extending from the borders of bright are-as in an image, contributing to the illusion of an extremely bright light overwhelming the camera or eye capturing the scene.

ilust

racj

a: K

atar

zyna

Prz

ezw

ańsk

a/

Czo

snek

Stu

dio

Page 8: Melba Magazine issue no. 07 Glow

8

the glow issue 07

Niepsuj

No to gdzie jest granica? Od pewnego czasu za-stanawiam się, jak szybko w dzisiejszych czasach niektóre słowa zmieniają swoje znaczenie. Świat biegnie w takim tempie, że nikt nie jest w stanie za nim nadążyć i potem tworzą się sytuacje, że słownik mówi jedno, a zdrowy rozsądek drugie. Wiadomo - słownika, podobnie jak prawa, nie można zmieniać od tak, raz na rok. Jakieś zasa-dy muszą być żelazne, bo inaczej świat w tym swoim pędzie pewnie by się przewrócił.

Więc co to znaczy ten glow? W sensie, że poświa-ta / łuna / poblask? Czy w znaczeniu – chcia-łem powiedzieć – kicz , ale w 2014 roku nie wiem, jak go interpretować i czy jeszcze wypada?

Nie wiem, co miał na myśli Melba Magazi-ne , ale ponad półtora roku temu, pracując nad ostatnim (R.I.P.) numerem PIG Quarterly, stanę-liśmy przed tym samym problemem. Nie moż-na przecież zaprosić artysty do udziału w nu-meru o kiczu, bo nawet Wikipedia mówi, że to z niemieckiego i znaczy lichota , tandeta , bubel , a na pewno nie chcemy nikogo obrazić.

Poza tym, razem ze światem i rozwojem techno-logicznym zmienia się też popularny gust i to co masowy odbiorca uważane za ładne. Lady Gaga to kicz? Ubrania Kenzo to kicz? Instagra-mowe filtry to kicz? Gdzie jest granica? Czym bardziej w to brnęliśmy, tym bardziej byliśmy skonfundowani.

Stanęło na Shock bo to był jedyny sensowny wniosek z całego naszego dochodzenia. Estety-ka zakreśliła koło i stanęła na głowie. Parę mie-sięcypóźniej K-Hole wprowadziła (na skutek jego nadużywania już prawie znienawidzony) termin normcore , który tez dość dobrze oddaje czasy w których żyjemy.

Z całym tym bagażem, krążyłem przez miesiąc po Berlinie z moim telefonem komórkowym, który teraz jest tez moim aparatem fotograficz-nym i nazywa się smartfon i szukałem glow’u . Po powrocie, obejrzałem wszystkie zdjęcia i szcze-rze, sam już nie wiem, które zrobiłem z myślą o tym numerze, a które bo podobało i się, co fo-tografowałem. Na pewno wszystkie coś w sobie mają.

Page 9: Melba Magazine issue no. 07 Glow

melba

Page 10: Melba Magazine issue no. 07 Glow
Page 11: Melba Magazine issue no. 07 Glow

melba

11

Page 12: Melba Magazine issue no. 07 Glow

12

the glow issue 07

Page 13: Melba Magazine issue no. 07 Glow

13

Page 14: Melba Magazine issue no. 07 Glow

14

the glow issue 07

Page 15: Melba Magazine issue no. 07 Glow

melba

15

Page 16: Melba Magazine issue no. 07 Glow

16

the glow issue 07

Page 17: Melba Magazine issue no. 07 Glow

melba

17

Page 18: Melba Magazine issue no. 07 Glow

18

the glow issue 07

Page 19: Melba Magazine issue no. 07 Glow

melba

19

fotografie: Piotr Niepsuj

Page 20: Melba Magazine issue no. 07 Glow

StylHOLLY HERNDON

LOST IN TRANSLATION

LĄDY PEŁNE PRZYGÓD

Page 21: Melba Magazine issue no. 07 Glow

melba

21

ilustracja: Rachael Archibald

Page 22: Melba Magazine issue no. 07 Glow

Holly HendronMUZYKA

Page 23: Melba Magazine issue no. 07 Glow

melba

23

Piekielnie zdolna i pracowita jak mrówka, czyli generalnie skazana na sukces. Cenią ją środowiska akademickie, szanują awangardowi twórcy i podziemie techno. Holly Herndon, obec-nie doktorantka na Uniwersytecie Stanforda, laureatka nagrody Elizabeth Mills Crothers dla najlepszego kompozytora w roku 2010 opowiada: o życiu, o sztuce i o tym, że marzy, aby muzyka reagowała na bieżąco na otaczający nas świat, stając się jego integralną częścią.

Pochodzisz z Południa, ale twoje serce na-leży do… San Francisco?To zabawne, ale nigdy, tak naprawdę, nie wybie-rałam świadomie życia w San Francisco. Począt-kowo przeprowadziłam się z Oakland do Berli-na, bo dostałam się na studia w Mills College. Mają wspaniały program z zakresu historycz-nej muzyki eksperymentalnej, można tam spotkać niezwykłych profesorów i studentów. Po studiach dostałam pracę w San Francisco, pracowałam przy oprawie wystaw muzealnych dla dzieci. Później zaproszono mnie do Stan-ford. I mimo, że nigdy nie był to wybór z rozmy-słem, Zatoka bardzo pozytywnie wpłynęła na moją pracę. W Mills dostałam dobre podstawy – warsztat i wiarę w to, co robię. San Francisco daje z kolei coś innego – jest jednym z najbar-dziej rozwiniętych, pozytywnych i otwartych miejsc, jakie znam. Cieszę się, że jestem częścią tego miasta i mogę się tu rozwijać. Doceniam też bardzo postępową politykę i obecne tu po-stawy. Oczywiście, jest taka część mnie, która zawsze będzie należała do Tennessee – jestem dumna ze swojego pochodzenia, z tradycji i do-

robku Południa. A dorobek ten rzadko bywa doceniany.

Spędziłaś trochę czasu w Berlinie, pozna-jąc niemieckie techno. Co tam jeszcze zna-lazłaś ciekawego? Berlin stwarza bardzo korzystną sytuację dla ar-tysty – zapewnia niezły poziom życia i dostęp do tych wszystkich wspaniałych rzeczy. Moż-na też poczuć się częścią międzynarodowego środowiska artystycznego i to jest bardzo waż-ne. Dokładnie rozumiem, dlaczego Berlin stał się tak popularny. Co prawda w czasach, kiedy ja tam mieszkałam, nie było jeszcze mody na Berlin, ale to miasto zawsze miało fajną energię. Z drugiej strony w San Francisco jest strasznie drogo i naprawdę czuć presję, ale to wyzwala pilność i instynkt przetrwania. Czasem są to wyzwania w kategorii motywacji i nowych po-mysłów. W Europie jest łatwiej. Macie większe zapotrzebowanie na taką muzykę, jaką się zaj-muję, poza tym państwo udziela jakiegokol-wiek wsparcia kulturze – w Stanach raczej się to nie zdarza.

Page 24: Melba Magazine issue no. 07 Glow

24

the glow issue 07

Odwiedziłaś może inne kraje w tej okolicy?Podróżowałam po Europie Wschodniej. Byłam w Polsce, na Litwie, na Słowacji, byłam w Rosji i Finlandii. W niektórych miejscach krócej, w niektórych dłużej, ale zawsze zwracałam uwa-gę na duże różnice kulturowe. Uderzył mnie i zafascynował optymizm Litwinów i pokocha-łam Kraków – pewnie dlatego, że bardzo szanu-ję historię i sztukę związaną z tym miejscem. Widziałam też wiele innych ciekawych miast, ale podróżując przy napiętym grafiku masz możliwość pobyć gdzieś tylko jeden dzień lub dwa. A chciałoby się w to wszystko bardziej za-nurzyć i dowiedzieć czegoś więcej.

Co cię rozwija? Co cię ogranicza?Wydaje mi się, że przesuwam swoje granice, podejmując się dużej liczby projektów. Często wybieram takie, które będą wykonane dobrze dopiero wtedy, gdy nauczę się jeszcze czegoś po drodze. Ogranicza mnie czas i przestrzeń. Dużo żongluję między szkołą a pracą, jestem też zmuszona działać w studio wielkości małej łazienki. Nie przeprowadzaj się do San Franci-sco, jeśli potrzebujesz przestrzeni do pracy! Kto cię teraz inspiruje?Ostatnio zajmują mnie idee związane z inwi-gilacją oraz to, jak od pewnego czasu rewelacje National Security Agency kreują pojęcie wszyst-kiego, co jest online jako źródła potencjalnych danych. Poza tym, jak zawsze, robią na mnie wrażenie takie postacie, jak: Jacob Applebaum, Metahaven, Benjamin Bratton, Reza Negaresta-ni czy Benedict Singleton. To oni pomogli mi dojść do pewnych wniosków, które wpłynęły na jakość mojej pracy. Inspiruje mnie też mój kreatywny partner, Mat Dryhurst i społeczność Center for Computer Research in Music and Acoustics, gdzie lista świetlanych umysłów jest za długa, żeby ją tu zmieścić. Ostatnio praco-wałam z niesamowitą osobą, Kate Ray – to była naprawdę duża frajda. Zabrzmi to dziwnie, ale spędzam teraz mniej czasu na słuchaniu muzy-ki, mimo że naprawdę lubię wokale Young Thug i Future. To niesamowite, że obecnie można usłyszeć w radio coś tak abstrakcyjnego.

Czy często porównują cię do innych kobiet tworzących scenę elektroniczną tylko dla-tego, że jesteś kobietą? Jak to jest?Cały czas tak jest i to okropnie nudne. Żartuję sobie na ten temat z innymi dziewczynami mu-zykami, a z wieloma znam się naprawdę dobrze. Myślę, że ludzie intencjonalnie nakreślają takie założenia. Naturalnie, to ważne, że teraz tyle kobiet zajmuje się elektroniką. Sądzę jednak, że najmniej istotna jest w tym wszystkim płeć. Le-piej jest oceniać czyjąś pracę na podstawie wy-borów i decyzji związanych z estetyką.

Zostawmy na chwilę muzykę. Co, poza twoją pracą, pociąga cię najbardziej?Rozmowa. Zawsze otaczałam się ludźmi, któ-rzy mają naprawdę różne zainteresowania – dla mnie wartością jest inteligencja – bardziej niż konkretny gust muzyczny i tego typu sprawy. To działa tak, że jeśli już zaczniesz szukać towa-rzystwa ciekawych ludzi, zawsze znajdziesz ja-kiś fajny przekrój i inny punkt widzenia. A po-glądy różniące się od naszych są jak informacje z innych światów – na szczęście często można przełożyć je na swój język. Miałam to szczęście, że ostatnie kilka lat spędzi-łam na uczelni. Wiele osób, z którymi pracuję w CCRMA podchodzi do muzyki i dźwięku w sposób, którego nigdy nie brałabym pod uwa-gę. I to jest właśnie bardzo inspirujące. Uważam, że jednym z najczęstszych błędów jest otaczanie się ludźmi, którzy we wszystkim się z nami zga-dzają, taki szkolny zwyczaj. Ta sama muzyka, ta sama moda i cała reszta. I przez to powstaje póź-niej mnóstwo tego samego. Twoje uwielbienie dla technologii wydaje się naturalne, więc łatwo sobie wyobrazić, że taka pasja i zaangażowanie narodziły się dawno temu.Tak naprawdę kiedyś komputery mnie onieśmie-lały, aż pewnego razu poszłam do Mills College i nauczyłam się w końcu środowiska Max/MSP. Pokonałam w ten sposób strach. Im więcej do-wiadujesz się na temat technologii, tym bardziej uświadamiasz sobie, jak mało wiesz i jakim wy-zwaniem potrafi być najmniejszy techniczny

Page 25: Melba Magazine issue no. 07 Glow

melba

proces. Typowy stan dla każdego programisty to dłubanina połączona z niepokojem – to za-jęcie dla tych, którzy potrafią rozwiązywać pro-blemy z absolutną pewnością siebie. Kiedy już raz przyjmiesz do wiadomości, że obcowanie z tym narzędziem to relacja oparta nieustannie na sinusoidzie sukcesu i porażki, wtedy już jest z górki – stajesz się nagle optymistą względem swoich opcji. Ale ja naprawdę lubię dłubaninę i możliwości, które tworzą się przy manipulo-waniu elementami – wtedy możesz wykreować dźwięk lub wpaść na pomysł, którego wcześniej nigdy nie było i to właśnie mnie kręci.

Inne obszary muzyczne – czy jest tam coś ciekawego dla ciebie?Na wiele sposobów, najbardziej wpływową ce-chą muzyki jest to, że posiada zdolność do łą-czenia przeróżnych elementów i też różnych ludzi. Cieszę się, że istnieje taka spuścizna i od-powiednia do tego infrastruktura. Powiedz coś o swoim ulubionym projekcie. Co jest twoją największą chlubą?Jestem dość dumna ze wszystkiego, co do tej pory zrobiłam. Ciężko mi w tej chwili cokol-wiek wyróżnić. Tak naprawdę powodem do dumy jest to, że obecnie jestem w stanie praco-wać w sposób, który łącznie buduje pełen etat. Bardzo ciężko uzyskać stabilną sytuację w tej dziedzinie, dlatego jestem niezmiernie wdzięcz-na za możliwości, które otrzymałam. To czasem izolujące i stresujące życie, ale zdarza się też, że czuję satysfakcję, że udało mi się to wszystko przejrzeć i zbudować życie na swoich warun-kach. Jak widzisz przyszłość muzyki ekspery-mentalnej?Nie mam pojęcia! Mam nadzieję, że nie będzie miała nic wspólnego z tym, co mogłabym teraz przewidzieć. Fajnie by było, gdybyśmy mogli jeszcze inaczej niż teraz wchodzić w interakcje z dźwiękiem i gdyby można było poekspery-mentować z rolą dźwięku w innych, niż rozryw-ka dziedzinach życia. Wśród moich oczekiwań jest życzenie, żeby muzyka stała się bardziej za-

angażowana w rzeczywistość. Może będzie mo-gła reagować na nasze czynności i emocje. Praw-dziwa muzyka eksperymentalna niebawem opuści format albumowy, fizyczną publikację. Zacznie upominać się o swoje prawa i dojrzewać do praktyk etycznych, alternatywnych form ży-cia i interakcji ze światem. Moje przyszłe projek-ty będą kierować się w taką właśnie stronę. Na tyle, na ile jest to możliwe. Jakie jest twoje obecne największe marzenie?Dość skromne, jak sądzę. Byłabym przeszczę-śliwa, gdybym przez całe życie mogła uczestni-czyć w ciekawych projektach, utrzymać zdro-wie i przyzwoity standard życia. Chciałabym też cały czas spotykać inteligentnych ludzi i to byłby już wspaniały sukces. Nie zabiegam o luk-susy. Chcę po prostu mieć zawsze pod ręką coś interesującego, o czym mogę myśleć po przebu-dzeniu i komfort, żeby móc o tym myśleć tyle, ile trzeba!

25

rozmawiała: Katarzyna Cieślarilustracja: Arobal

Page 26: Melba Magazine issue no. 07 Glow

26

the glow issue 07

Sofia Coppola główną rolę męską napisała specjalnie z myślą o Billu Murray’u. Gdyby aktor nie zgodził się na jej propozycję, Lost in Translation nie zostałoby w ogóle nakręcone. A sam Murray nie stworzyłby Boba Harrisa, najlepszej postaci w swojej karierze.

Lost inTranslation FILM

Page 27: Melba Magazine issue no. 07 Glow

melba

27

Prosta historia. Dojrzały mężczyzna z 25-let-nim stażem małżeńskim i młoda dziewczyna, świeżo po studiach, dwa lata po ślubie. Oby-dwoje znudzeni, samotni, zagubieni, nie znają języka. Prosty film, niewielki budżet (w ekipie filmowej było tylko osiem osób ze Stanów Zjed-noczonych, resztę stanowili Japończycy). Nie ma tu nagłych zwrotów akcji czy spektakular-nych ujęć. Może właśnie dlatego warto spojrzeć na tło filmu – stolicę Japonii – jak na głównego bohatera?

Tokio to największa na świecie aglomeracja miejska, licząca prawie 32 mln mieszkańców.

Coppola przenosi nas do świata, który rządzi się swoimi prawami. Bob tych praw nie rozumie (widzowie prawdopodobnie też nie), dlatego nie jest w stanie stać się częścią tej rzeczywistości, jakkolwiek z nią związać, czy współtworzyć. Pierwszą i podstawową barierą wydaje się język. Jednak już w pierwszych minutach filmu razem z Harrisem zdajemy sobie sprawę, że problem leży gdzieś indziej i to znacznie głębiej.

Chaotyczne, wiecznie zakorkowane i świecące miasto zostało świetnie sfotografowane przez Lance’a Acorda – autora zdjęć m.in. do Być jak John Malkovich, czy Marii Antoniny, kolejnego

Page 28: Melba Magazine issue no. 07 Glow

28

the glow issue 07

Page 29: Melba Magazine issue no. 07 Glow

melba

29

filmu Sofii Coppoli. Wielka szkoda, że Ame-rykańska Akademia Sztuki i Wiedzy Filmowej nie zdecydowała się na chociażby nominację do Oscara za zdjęcia. Podobnie jest z bardzo dobrą ścieżką dźwiękową Kevina Shieldsa, irlandzkie-go gitarzysty i wokalisty zespołu My Bloody Valentine. Pomimo nominacji do Irish Film and Television Award, trudno oprzeć się wraże-niu, że soundtrack został mocno niezauważony.

Azjatycka popkultura i kanony piękna ukaza-ne są w filmie w krzywym zwierciadle. Z jed-nej strony może się to wydawać prześmiewcze, czy nawet pejoratywne, z drugiej dosyć wiernie odtwarza japońską rzeczywistość. W Tokio wszystko się świeci i połyskuje. Fluorescencyjne drinki, ubrania i tapety w kolorze jogurtu, ośle-piające neony. Kulminacją jest studio telewizyj-ne i prowadzony w nim talk-show, podczas któ-rego główny bohater ma udzielić wywiadu.

Moda tutaj ma wiele twarzy. Od zasady im wię-cej i dziwniej, tym lepiej, wyznawanej przez te-lewizyjnego prezentera, po jednostajną anoni-mowość w nocnym klubie, czy na ulicy. Także główni bohaterowie nie przywiązują do niej większej wagi – ot, muszę się w coś ubrać, a to

czynność, jak każda inna, nic więcej. Bob na imprezę zakłada t-shirt w pomarańczowe moro na lewą stronę, Charlotte (grana przez Scarlett Johansson) całe dnie spędza w bawełnianych majtkach lub dresie.

Lost in Translation to obraz pełen niedopowie-dzeń, które są jego największą siłą. Ostatnia scena filmu, moim zdaniem już kultowa, pod-czas której Bob szepcze coś do ucha Charlotte, doczekała się mnóstwa interpretacji. Na samym YouTubie można znaleźć kilkadziesiąt filmi-ków pokazujących ten fragment w zwolnieniu, oczyszczony z hałasu ulicy i z maksymalnie wyostrzonym głosem Murray’a. Podobno Cop-pola zostawiła aktorom wolną rękę i pozwoliła na improwizację. Ani Murray ani Johansson podczas wywiadów nigdy nie zdradzili, jakimi słowami Bob pożegnał Charlotte.

tekst: Aleksandra Krześniakfotografie: materiały prasowe

Page 30: Melba Magazine issue no. 07 Glow

Lądy pełne przygód

Page 31: Melba Magazine issue no. 07 Glow

melba

31

Lądy pełne przygódPODRÓŻ

Page 32: Melba Magazine issue no. 07 Glow

32

the glow issue 07

W rzeczywistości nie ma rzeczy bardziej niszczą-cej dla niespokojnego ducha niż pewna przyszłość. Podstawą życia ducha ludzkiego jest jego pasja przygody. Radość życia przychodzi z nowymi do-świadczeniami, a zatem nie ma większej radości niż mieć ciągle zmieniający się horyzont, każdego dnia inny i nowe słońce. Jeśli chcesz więcej dostać od życia musisz zrezygnować z zamiłowania do bezpieczeństwa. Chris McCandless

Przedzieraj się przez dżunglę , wspinaj się po ska-łach, przemierzaj pustkowia, odkrywaj nowe cu-downe lądy, miejsca i zjawiska

fotografie i tekst: Michał Chmielewski

Page 33: Melba Magazine issue no. 07 Glow

melba

Page 34: Melba Magazine issue no. 07 Glow
Page 35: Melba Magazine issue no. 07 Glow

melba

35

Page 36: Melba Magazine issue no. 07 Glow

the glow issue 07

Page 37: Melba Magazine issue no. 07 Glow

melba

Page 38: Melba Magazine issue no. 07 Glow

38

the glow issue 07

Page 39: Melba Magazine issue no. 07 Glow

melba

39

ilustracja: Alek Lis Kula Morawski

Page 40: Melba Magazine issue no. 07 Glow

Pancewiczzdjęcia: Tatiana Pancewiczasystent: Rafał Zajdelmodelki: Vincent Littlehat, Malwina Walczak

40

the error issue 06

Page 41: Melba Magazine issue no. 07 Glow

41

melba

Page 42: Melba Magazine issue no. 07 Glow

42

the glow issue 07

Page 43: Melba Magazine issue no. 07 Glow

43

melba

Page 44: Melba Magazine issue no. 07 Glow

44

the glow issue 07

Page 45: Melba Magazine issue no. 07 Glow

45

melba

Page 46: Melba Magazine issue no. 07 Glow

46

the glow issue 07

Page 47: Melba Magazine issue no. 07 Glow

melba

47

kurtka: Hermetic Square

Page 48: Melba Magazine issue no. 07 Glow

48

the glow issue 07

Page 49: Melba Magazine issue no. 07 Glow

melba

49

Page 50: Melba Magazine issue no. 07 Glow

Moda

JEMIOŁ

KOSZ

GÓRECKA

ŁĄTKOWSKA

HAUTE COUTURE

Page 51: Melba Magazine issue no. 07 Glow

melba

51

Moda

Page 52: Melba Magazine issue no. 07 Glow

52

the glow issue 07

JemiołPROJEKTANT

Zacznę od pytania prostego i trudnego zarazem. Co zrobić aby zabłysnąć na pol-skim rynku mody?Myślę, że jest to pytanie łatwiejsze niż dotych-czas, bo polska moda rozwija się i jest na nią dużo większy popyt niż kiedyś. Najważniejsze jest jednak aby zaprezentować odbiorcy swoją myśl projektową, która znajdzie swych odbior-ców. Ja staram się nie iść na skróty. Zależy mi na przekazywaniu estetycznych wartości, a nie jedynie na zbyciu łatwo sprzedawalnego pro-duktu i wypełnianiu ludzkich zapotrzebowań. Na pewno obydwie te rzeczy powinny iść ze sobą w parze, lecz to edukacja estetyczna jest dla mnie sprawą priorytetową.

Bieżącym tematem numeru jest Glow. My-ślę, że w twoim życiu jak i kolekcjach ostat-nio dużo jest błysku, szczególnie fleszy. Jak radzisz sobie z popularnością? Traktu-jesz ją jako element swojej pracy?To, co kocham to dyskretny błysk i raczej taki wzbudza moje zainteresowanie. Na szczęście, projektant w Polsce, nie jest gwiazdą rocka i mogę bez przeszkód chodzić po ulicy. Co prawda, faktem jest, że to właśnie twarz zazwy-czaj sprzedaje kolekcję, lecz to rozpoznawalność brandu jest dla mnie o wiele ważniejsza niż mo-jej osoby. To właśnie praca jest dla mnie istotna, a nie bywanie, na które z reguły nie mam czasu.

Glow effect wpisuje się także w twoją ostat-nią kolekcję Premium. Co było inspiracją do jej stworzenia?Staram się, kolekcjami sezonowymi Premium opowiadać pewną estetyczną historię. Lubię zmienność sezonów, dlatego bez problemu moż-na rozpoznać moje kolekcje – każda z nich ma swój motyw przewodni i definiuje ją odmienny styl. Tym razem, zainspirowałem sie prostymi formami z lat 60. i klimatem militarnym w wy-daniu de luxe . Lubię mieszać ze sobą skrajności, więc obok wełny, kaszmiru i jedwabiu pojawiły się swetry, pióra i elementy takie jak pagony, a także przeszycia oraz ciężkie metalowe guziki. Kocham mieszać ze sobą rożne faktury i odkry-wać nowe możliwości projektowe, bo właśnie to rozwija mnie jako projektanta.

Twoja linia Basic, przynajmniej moim zdaniem, promuje zupełnie inny typ oso-bowości. Czy poprzez markę Premium jak i Basic wyrażasz siebie w takim samym stopniu?Linia Premium i Basic doskonale się uzupeł-niają. Basic rozpręża linię Premium. Jest linią przeznaczoną do codziennego użytku i bardzo zróżnicowaną. Patrzę na nią bardziej komer-cyjnie niż na linię Premium, ale projektowanie jej sprawia mi tak samo dużą frajdę. Modę na Basic, myślę że nieskromnie mogę tak powie-

Page 53: Melba Magazine issue no. 07 Glow

melba

53

dzieć, stworzyłem jako pierwszy w Polsce. Po za-początkowaniu mody na Basic, powstało wiele firm, które zainspirowały się tym stylem. Jedno, w przypadku obu linii, pozostaje niezmienne – jest to jakość, na którą stawiam od lat. Tkaniny sprowadzane są z Włoch i Hiszpanii. Nie żału-ję pieniędzy na obróbkę produktów, na jakość szycia jak i wykończenia. Basic to super oferta na co dzień dla wszystkich, którzy chcą być ubrani, a nie przebrani. Dla tych, którzy cenią wygodę i przede wszystkim już wspomnianą ja-kość. Premium to moje artystyczne szaleństwo, to trochę jak latanie w chmurach.

Zauważyłam na twojej stronie, że w skle-pach stacjonarnych można kupić głównie linię Basic. Czy Polaków nie stać na luk-sus? A może ta linia to jakieś pójście na kompromis?Myślę, że Polaków stać na luksus. Basic jest bar-dziej popularną linią oraz przystępną cenowo, bo jest produkowana seryjnie. Przede wszyst-kim to rzeczy funkcjonalne i to one najlepiej sprawdzają się w codziennym życiu. Projekty z linii Premium to rzeczy na specjalne okazje – to wspaniałe i niepowtarzalne egzemplarze. Mimo, że linia Basic dostępna jest aż w ośmiu miejscach w Polsce, to także i po rzeczy z linii Premium sięgają klientki z całej Polski. Ideal-nym tego przykładem jest krakowski butik Lo-uve oferujący obydwie linie. Dopiero co obiegła świat informacja, że Je-an-Paul Gautlier nie będzie już robił kolek-cji prět-à-porter. Czy bycie projektantem, szczególnie w Polsce, w ogóle się opłaca? Czy polski projektant ma szansę z sieciów-kami?Polscy projektanci wciąż walczą z rynkiem. Sta-ramy sie tworzyć produkt charakterystyczny,

określony. To o wiele trudniejsze niż produko-wanie tylko rzeczy pod publiczkę, czyli w celu osiągnięcia jak największej sprzedaży. Projek-tant przekazuje w swym dziele część projekto-wej historii, a także i własnej, wypracowanej estetyki. Najczęściej kreuje takie rzeczy, które to właśnie jemu sie podobają. Jest to wspaniały zawód, bo cechuje go spora doza wolności, ale także i wysoki stopień ryzyka – ostateczna oce-na zależy bowiem od odbiorców. Wierzę w roz-wój estetyczny naszego kraju. Produkujemy mniejsze serie, z lepszych tkanin, niż zwykłe sieciówki. Mam nadzieję, że chętnych, na dobrą jakość i wysokogatunkową odzież przybywa. Mogę zaryzykować stwierdzenie, że wreszcie, mamy pewnego rodzaju modę na polską modę i trzymam za to zjawisko kciuki.

Czego szuka przeciętny klient w marce Łu-kasz Jemioł? Co przyciąga do ciebie klien-tów, czy wydaje ci się, że jest to związane z medialnym błyskiem?Mój klient szuka, przede wszystkim wygody, a także niepowtarzalności i wyjątkowości, ale także dobrze zaprojektowanej rzeczy, która spełni swoją funkcję. Myślę, że sukces medialny nie ma nic wspólnego z sukcesem posiadania klientów. Oczywiście, znana metka jest ważna, ale to właśnie po jakość i po dobry projekt wra-cają odbiorcy, a nie pod medialny błysk. Moda to nie tylko lans, czy rubryka towarzyska, w któ-rej występuje projektant. To także ciężka i rze-telna praca.

Jesteś w polskiej, modowej czołówce. Czy twoja kariera wymagała wielu wyrzeczeń lub pójścia na kompromis? Jesteś zadowo-lony ze swoich zawodowych decyzji?Od dziesięciu lat pracuję non stop. Najbliż-sze mi osoby wiedzą, że ten zawód wymaga

Page 54: Melba Magazine issue no. 07 Glow

54

the glow issue 07

ogromnej ilości poświęceń i wyrzeczeń. To praca w nieustającym rytmie i zgodnie z wy-znaczonymi terminami w kalendarzu. Trzeba wszystko odpowiednio zgrać z wyjazdami i pra-cą z konstruktorami w szwalni. Dobra ekipa to podstawa – bardzo trudno ją skompletować. Jeśli chodzi o rozwój, to wiem, że jest uwarun-kowany, przede wszystkim ciężką pracą. Roz-wój to praca, praca szczęście i jeszcze raz praca. Raczej nie żałuję żadnych zawodowych decyzji. Stworzyłem dwie linie i sieć sprzedaży. Myślę, że największy rozwój przede mną, bo szykuje-my w firmie coś specjalnego, ale lubię to, więc z przyjemnością podejmę kolejne wyzwanie do-tyczące rozwoju mojej marki.

Czy projektanci są szanowni w Polsce? A może już nie chodzi o szacunek, tylko o rozpoznawalność?Myślę, że szanuje sie tych, którzy nieustannie rozwijają się i pracują. Często, na swojej dro-dze, spotykam słowa uznania. To motywuje mnie do dalszego działania, ale myślę, że tak jest w każdym zawodzie. Rozpoznawalność to część naszego zawodu i jest wpisana w jego spe-cyfikę i nie ma sensu z tym walczyć. Jedni to lu-bią bardziej inni mniej, a niektórzy nie potrafią się w tym odnaleźć. Nie zapominajmy, że two-rzenie kolekcji czy pokazów mody, to element, który wiąże się z rozgłosem, gwiazdami i show biznesem. Tylko, że my projektanci, zazwyczaj patrzymy na to od kulis, mimo że blask fleszy niekiedy i nam towarzyszy, lecz to nie on jest podstawą naszej pracy i dnia codziennego.

Czy nagrody mają dla ciebie znaczenie? Czy wygrana w konkursie Złotej Nitki była dla ciebie przełomowa?Nagrody to potwierdzenie naszej ciężkiej pracy i zawsze są dla nas miłe. Złota Nitka to nagroda, którą otrzymałem na starcie mojej drogi zawo-dowej i na pewno, w pewnym sensie, dodała mi skrzydeł. Minęło jednak juz prawie dziesięć lat od tego momentu. Obecnie, każde, nowe miej-sce sprzedaży jest nagrodą za mają pracę. Gdybyś miał dać jedna radę początkują-cym projektantom, jaka byłaby to rada?Znalezienie DNA swojej firmy i znaku rozpo-znawczego projektanta. Trzymanie się swoich marzeń, mimo miliona przeszkód, a także i wiara w siebie. O pracy nie wspomnę, bo jest to 95 procent składowego sukcesu.

Jakie masz plany na przyszłość?Apetyt rośnie w miarę jedzenia. Chcę podbić świat, nie tylko polskiej mody. Trzymam kciu-ki, żeby tak się stało. Mam nadzieję, że jestem w stanie zaproponować coś nowego ludziom na całym świecie i czekam aż będą nosić moje ubrania.

rozmawiała: Zuzanna Radzimirska

Page 55: Melba Magazine issue no. 07 Glow

melba

55

fotografie: Filip Okopny

Page 56: Melba Magazine issue no. 07 Glow

56

the glow issue 07

Ewa KoszNic na to nie poradzę. Lubię wszystko to, co się błyszczy, świeci i jest kiczowate. Ale nie będę ukrywać ostatnio bardzo rzadko sięgam po tego typu środki wyrazu. Bo i dużo rzeczy, które wielu osobom wydają się być kiczowate, lub chociażby odrobinę przesadzone, nie ma już w mojej szafie.

Dobrych kilka lat temu zaczęłam sukcesywnie pozbywać się wszelkich tego typu ubrań i do-datków. Obecnie raczej preferuję kolor czarny i bezpieczny kamuflaż od czasu do czasu okra-szony wariacką odrobiną kiczu. Nie wiem dla-czego zrezygnowałam z noszenia kolczyków pudli, ozdabiania swetrów miliardami złotych broszek – bałwanków, krów, klaunów, psów, ko-tów i rybek. Kiedyś polowałam na takie rzeczy na ebay'u. Teraz czasami sięgam z sentymentu po broszkę-krowę. Nie sądzę, żebym się aż tak zestarzała, by wybierać bezpieczną transparent-

ność. Chyba po prostu teraz tak wolę. Ale kie-dyś było inaczej. Kiedyś byłam blogerką...Nie wiem, czy bycie blogerką równoznaczne jest z byciem kiczowatą. Ale był to na bank czas mo-jego umiłowania kolorów, sentymentalno-ubra-niowego wracania do moich ukochanych lat 80. i szalonej miłości do sztucznej biżuterii. Działo się. Nie wiem jak to wytłumaczyć. Tak po pro-stu było. I poniekąd pozostało. Moje zamiłowa-nie do kiczowatej muzyki nie wygasło. A wydaje mi się, że przeciwnie – rozbuchało się na maksa.

CO KICZ, A CO NIE KICZ...

Page 57: Melba Magazine issue no. 07 Glow

melba

57

ilust

racj

a: D

orot

ka K

aczm

arek

Page 58: Melba Magazine issue no. 07 Glow

58

the glow issue 07

W pewien sposób nawet ewoluuje – kiedyś ko-chałam tylko muzykę z lat 80. – teraz gustuję też w kiczowatych realizacjach ostatnich lat, czy nawet miesięcy. Rihanna? Oczywiście. Dla-czego by nie. Zwłaszcza, że mnie bawi. Chociaż w towarzystwie może być to przyjęte opacznie. Ale mało mnie to rusza.

Zastanawiam się też, dlaczego rozpatruję swoje zamiłowanie do kiczu w kategoriach większe-go lub mniejszego grzechu? Bo co jest kiczem? Czy przysłowiowy jeleń na rykowisku to dla mnie kicz, czy po prostu brzydki obraz? Bo chyba tutaj jest pies pogrzebany. Dla mnie kicz to świadome przerysowanie, ironia i pewna za-bawa konwencją. Bo w końcu nie myślę o kiczu w kontekście sztuki i akademickich rozważań określających co sztuką jest, a co kiczem, czyli tandetą.

Nazywanie tak błahych rzeczy, jak na przy-kład plastikowe, neonowe kolczyki, kiczowa-tym szmelcem wydaje mi się nadużyciem. Bo

po pierwsze takie liche świecidełka są lichymi świecidełkami, kiedy leżą na straganie odpusto-wym, ale założone przez świadomą ich lichoty osobę, nabierają innego kontekstu. Kto mógłby nazwać Annę Piaggi kiczowatą, szaloną starszą panią? Chyba tylko ktoś bez wyobraźni. Anna Piaggi była kampowa. I ja tak odczytuję kicz. Coś w złym guście, tak widziane przez ogół, niekoniecznie musi właśnie takie być, gdy nada się temu cosiowi odpowiedniego kontekstu.

Czy potrzebuję spisania swoich grzechów w przypadku czegoś, co większość może uznać za kicz? Próbuję to zrobić, zastanawiam się i nic mi z tego nie wychodzi. Bo najwyraźniej nie wstydzę się tego. Poza tym to bardzo subiek-tywne, co kicz, a co nie kicz. Wypadkowa za-interesowań, wiedzy, doświadczeń, środowiska, w którym się żyje. Nic, co współczesne nie da się wtłoczyć w miary tradycyjnej oceny wartość-tandeta . I dobrze, bo za dużo oceniamy bliź-nich. Lepiej nie oceniać, lecz patrzeć, obserwo-wać i akceptować.

Page 59: Melba Magazine issue no. 07 Glow

melba

59

ilust

racj

a: H

ujci

voko

Page 60: Melba Magazine issue no. 07 Glow

60

the glow issue 07

Page 61: Melba Magazine issue no. 07 Glow

melba

61

Projektantka tworzy modę, obserwując świat poprzez pryzmat własnych przemyśleń i doświadczeń. Zainteresowana psychologią, filozofią i duchowością, inspiracji szuka w świecie wewnętrznym.

fotografia: Malwina Sulimamake-up: Julia Motylinskamodelki: Amelia / GagaAleksandra / Vox

GóreckaPROJEKTANT

Z dziecięcą naiwnością filtruje przez własne emocje elementy popkultury, fenomeny inter-netu, własne lęki i wyobrażenia. Fascynuje ją człowiek i sztuczność otaczającego go świata. Jej projekty ukazują dziewczęcość w naturalnie uroczym aspekcie, podkreślając kontrast mię-dzy jasną, skorą do pozytywnych emocji du-szą a pełną bezwzględnych kliszy współczesną pseudorzeczywistością.

Page 62: Melba Magazine issue no. 07 Glow

62

the glow issue 07

Page 63: Melba Magazine issue no. 07 Glow

melba

63

fotografia: Malwina Sulimamodelka: Nathalie

Page 64: Melba Magazine issue no. 07 Glow

64

the glow issue 07

ŁątkowskaKicz jest z jednej strony łatwy i nieskom-plikowany, a z drugiej strony obejmuje tak rozmaite obszary rzeczywistości, że trudno go zdefiniować. Splata się z kulturą na wielu płaszczyznach, przyjmuje różne oblicza i… jarzy się, błyszczy. Nie sposób go nie zauważyć, a jednak idealnie stapia się z kulturą masową.

Czym (nie) jest kiczKicz jest określeniem pejoratywnym, przywo-dzącym na myśl zły gust i tandetę. To jednak najprostsza definicja kiczu, bo tak naprawdę kicz sytuuje się pomiędzy brzydotą a pięknem, między kulturą niższą a wysoką. W dodatku jego postrzeganie może zmieniać się z upływem czasu – to co w jednej epoce nazwane było ki-czem, w następnej może zyskać uznanie. Przy-kładem jest secesja, która w dwudziestoleciu międzywojennym odbierana była negatywnie, jako przykład złego smaku, a już w latach 60. wzbudzała podziw i zachwyt. Kicz to pojęcie otwarte, jak sztuka czy piękno, stąd tak trudno uchwycić jego istotę i określić jednoznacznie jego granice.

Z miłości do łatwiznyKicz jest przede wszystkim łatwy. W ocenie, w odbiorze, w produkcji. Nie ważne, czy mó-wimy o obrazie, który przedstawia jelenia na rykowisku (jeden z symboli kiczu), książce typu harlequin, piosence disco polo czy chwytliwym sloganie z PRL-u. Kicz to łatwizna. W dodatku wznosząca się ponad podziały na biednych i bo-gatych, niedouczonych i wykształconych, na jednostkę i masę. Każdy, kto ma łatwe upodoba-nia, może sięgnąć po kicz.

Czy Pan Bóg lubi kicz?W podręcznikach do estetyki i sztuki znajdzie-my definicje, które utożsamiają kicz z pięknem perfekcyjnym i wyidealizowanym na siłę. Przy-

NOTATKI O KICZU

Page 65: Melba Magazine issue no. 07 Glow

melba

65

kładów tak pojmowanego kiczu znajdziemy mnóstwo, od bajek Disneya, przez lalkę Barbie, po świątynię w Licheniu. Licheń wypełniony jest metaforyką i symboliką, do przesady nasy-cony złoceniami, wypełniony niepasującymi do siebie detalami, a mimo wszystko, lub przede wszystkim, uznany jest przez wielu za przykład piękna. Czy Pan Bóg w takim razie lubi kicz? Tego nie wiemy, ale z pewnością jego wierni, którzy modlą się do świecących figurek Matki Boskiej, uwielbiają.

Zamierzone kiczowanieCzy istnieje kicz zamierzony? Dzisiejszy kicz może być doskonały, dobrze wykończony i po-dobający się publiczności o wyrobionym guście – paradoksalnie w dobrym guście może stać się oglądanie rzeczy w złym guście. Nie braku-je również artystów, którzy używają kiczu jako środku wyrazu, od Jeffa Koonsa (nazywanego królem kiczu) zaczynając, przez fotografie Da-vida LaChapelle’a, po współczesne malarstwo figuratywne reprezentowane przez Lisę Yuska-vage i Johna Currina. Mirosław Pęczak propo-nuje rozróżnić te dwa rodzaje kiczu i o wytwo-rach mieszczących się w klasycznej jego definicji (np. brazylijskie telenowele, landszafty) mówić że są kiczowate , a o tych stworzonych w sposób zamierzony kiczowe .

Notatki o kampieTytuł tego artykułu zainspirowany jest głośnym esejem Susan Sontag Notes on camp z 1964 roku, bo kamp i kicz są ze sobą powiązane. Jak je roz-różnić? Według Sontag kamp definiuje sztucz-ność, brak naturalności i nadmierna stylizacja. W przeciwieństwie do kiczu, kamp może łączyć przesadne piękno z brzydotą. Sontag w ramach

przykładów wymienia Art Nouveau, przestyli-zowaną modę kobiecą w latach 20., opery Mo-zarta i Straussa, a nawet styl życia Oscara Wil-de'a. Czy mają cechy wspólne? Obu pojęciom trudno wyznaczyć sztywne granice. Dlatego tak wiele dzieł przez jednych historyków sztu-ki uznawanych jest za przykład kiczu, podczas gdy Sontag umiejscawia je na granicy kampu (np. niektóre obrazy Salvadora Dalego).

Ubierz się w futro KermitaKicz w modzie to żadna nowość. Sięga po nie-go wielu projektantów, a odkąd trendy obiegają świat z prędkością insta, a w sklepach pojawiają się tylko chwilę później, na ulicy aż roi się od kiczowatych ubrań. Jednym z najlepiej znanych przedstawicieli kiczu w modzie jest Jean-Char-les de Castelbajac, którego całe kolekcje skupiają się wokół kiczowatych nawiązań. Płaszcz przy-pominający Kermita, akcesoria wzorowane na Myszce Miki czy Snoopim, czy znana z filmu Prét-a-porter kreacja Madonny przypominają-ca pluszowego misia – to jego flagowe projekty. A co nosi ulica? Tanie kopie i podróbki, t-shir-ty z kiczowatymi nadrukami i biżuterię, która przypomina jarmarczną tandetę.

Kicz jarzy się i błyszczy, tworzony z myślą o po-kazywaniu wyidealizowanego piękna, przeja-skrawia tandetnie rzeczywistość. Mami, łudzi, kusi łatwością. A przede wszystkim na dobre zadomowił się w kulturze masowej. Bo jak pisał Milan Kundera: Nikt z nas nie jest nadczłowie-kiem i nie może w pełni ustrzec się kiczu. Choć-byśmy nie wiem jak nim pogardzali, kicz przy-należy do ludzkiego losu.

Page 66: Melba Magazine issue no. 07 Glow

ilustracje/stylizacja: Ada Sokółmodelka: Marta Lewandowska / Division

kolczyki: KTZ, Elaine Ho, golf: J. W. Anderson

Page 67: Melba Magazine issue no. 07 Glow

melba

Page 68: Melba Magazine issue no. 07 Glow

68

the glow issue 07

Pokazy haute couture (choć określenie pokaz jest w tym kontekście niepełne – powinniśmy raczej mówić o widowiskach) rządzą się swoimi prawami.

haute couture PROJEKTANT

Ich zwolennicy doceniają misterność wyko-nania, najwyższą jakość materiałów, dbałość o najmniejszy detal. Krawiecki majstersztyk. Sceptycy podają w wątpliwość funkcjonalność, a właściwie jej brak (chociaż należy pamiętać, że z założenia haute couture funkcjonalne być nie powinno). I jeszcze cena, dla większości irracjo-nalna: szczególnie za ubrania, które właściwie nie są do noszenia. Czołowe domy mody nie podają konkretnych wartości swoich projektów; jednak nieoficjalnie mówi się o kwotach zaczy-nających się od 40-50 tys. dolarów (suknie Dol-ce & Gabbana i Elie Saab). Warte swojej ceny, czy nie – z całą pewnością warte obejrzenia.

Punkt pierwszy: Chanel Fall / Winter 2014/2015. Karl Lagerfeld, kierujący marką od 1983 r., na pytania dotyczące inspiracji, odpo-wiada: Le Corbusier goes to Versailles! Nowocze-sność spotyka się tu z elementami barokowymi. Charles-Edouard Jeanneret-Gris, powszechnie znany, jako Le Corbusier to francuski architekt, urbanista, rzeźbiarz i malarz o szwajcarskich korzeniach, z przełomu XIX i XX wieku. Jeden z głównych reprezentantów modernistycznego stylu międzynarodowego. Dzięki kreatywności Lagerfelda wszystko jest tu możliwe. Zdaniem projektanta, prawdziwa nowoczesność i unika-towość Maison Chanel wynika z połączenia różnych stylów i epok. Kobieta sezonu jesień /zima 14 / 15 to Maria Antonina z punkową duszą.

Page 69: Melba Magazine issue no. 07 Glow

melba

Page 70: Melba Magazine issue no. 07 Glow

70

the glow issue 07

fotografia: materiały prasowe

Page 71: Melba Magazine issue no. 07 Glow

melba

71

Różnorodność materiałów, z których stworzo-no kolekcję, jest imponująca. Najmocniej uwagę przykuwa wełna bouclé. Popularna już w cza-sach Coco, tu – zgodnie ze standardami wyso-kiego krawiectwa – wykonana ręcznie, tkana na krosnach z połączenia wełny, metalicznych nitek i wstążek. Ponadto wykorzystano tweed, neopren, norki, kaszmir, pióra czy aksamit. A wszystko to ozdobione cekinami, kryształa-mi i perełkami.

Najwidoczniejszym elementem inspiracji Le Corbusierem są architektoniczne sylwetki. Spódnice w kształcie trapezu, długie suknie o li-nii A, corolla (korona kwiatu) w dopasowanych w talii garsonkach i szerokich ramionach lub biodrach, półokrągłe kołnierze na stójce, płasz-cze i suknie w kształcie jaja, o wąskich ramio-nach. Barwy to kolorystyka Wersalu. Od bieli, przez złoto i srebro we wszystkich wariacjach, po mocny burgund i czarny. Bezpieczne dłu-gości – jak na XVIII wiek przystało – do kostek, 7/8, ewentualnie do kolan. Nie znajdziemy tu prześwitów ani nagości.

Lagerfeld postawił na ponadczasową elegancję i jakość. Nieco inaczej na haute couture spojrzał duet Dolce & Gabbana. Kolekcja Alta Moda zo-stała zaprezentowana na włoskiej wyspie Capri, na którą modelki i starannie wyselekcjonowani goście przypłynęli łodziami. Wszyscy uczestni-cy byli zobowiązani do zachowania tajemnicy, wstęp zamknięty dla fotografów. Tu inspirację barokiem widać gołym okiem. Aksamitne gor-sety, balowe suknie z misternym kwiatowym wzorem, spódnice w szerokie pasy, odsłonięte ramiona i plecy, ciężkie płaszcze do kostek. Do tego połączenie ogromnej, złotej biżuterii, ko-ron, mocnego makijażu z futrzanymi czapkami i butami nasuwa skojarzenie z luksusowym wło-skim folkiem, dawną ceramiką i mozaikami. Pokazy haute couture można lubić lub nie, ale nie można zaprzeczyć, że to one podnoszą kra-wiectwo do rangi sztuki. Jak w każdym sezo-nie jedne kolekcje podobają się bardziej, inne mniej. Najbliższy mojej estetyce był Lagerfeld i Chanel, najmniejsze wrażenie zrobiły projek-ty duetu Victor & Rolf, fakturą przypominają-ce połączenie ręcznika i pluszowego koca. Nie zmienia to jednak faktu, że co roku na kolekcje wysokiego krawiectwa sezonu jesień/zima cze-kam z równie mocnym zainteresowaniem.

tekst: Aleksandra Krześniakilustracja: David Marinosdavidmarinos.tumblr.com

Page 72: Melba Magazine issue no. 07 Glow

the glow issue 07

72

Kosakowskifotografie: Marcin Kosakowskimodelka: Karolina / Como Modelstylizacja: Alicja Frączek

płas

zcz,

top:

Paj

onk

Page 73: Melba Magazine issue no. 07 Glow

melba

suki

enka

, ple

cak:

Mal

doro

r

Page 74: Melba Magazine issue no. 07 Glow

74

the glow issue 07

płas

zc b

luza

: Paj

onk,

spód

nica

: Mal

doro

r

Page 75: Melba Magazine issue no. 07 Glow

melba

75

kurt

ka: S

ylw

ia R

ocha

la, t

op: P

odsi

adlo

, spó

dnic

a: A

licja

Fra

czek

Page 76: Melba Magazine issue no. 07 Glow
Page 77: Melba Magazine issue no. 07 Glow

melba

pom

arań

czow

a ko

szul

a i s

podn

ie: M

aldo

ror,

kurt

ka: S

ylw

ia R

ocha

la, s

pódn

ica:

Alic

ja F

racz

ek

Page 78: Melba Magazine issue no. 07 Glow

the glow issue 07

spód

nica

: Syl

wia

Roc

hala

, top

: Alic

ja F

racz

ek

Page 79: Melba Magazine issue no. 07 Glow

melba

79

cało

ść: P

ajon

k

Page 80: Melba Magazine issue no. 07 Glow

80

the glow issue 07

Page 81: Melba Magazine issue no. 07 Glow

81

melba

suki

enka

Mal

doro

r

Page 82: Melba Magazine issue no. 07 Glow

PIOTROWSKA

VANDERPERRE

GROCHOWIAK

BRAECKMAN

GLOW

Fotogra-fia

Page 83: Melba Magazine issue no. 07 Glow

melba

83

Joanna Piotrowska, Untitled_s.w.a.l.k

Page 84: Melba Magazine issue no. 07 Glow

84

the glow issue 07

PiotrowskaCzy w Anglii miałaś wiele spotkań autor-skich, udzielałaś wielu wywiadów?Spotkań nie było wiele, ale jakieś się zdarzyły. Ostatnio, w lipcu odbył sie book launch w Hay-ward Gallery, podczas którego miałam rozmo-wę z Benem Burbridgem i w Calvert 22, gdzie mówiłam o swoich pracach w ramach studio visit. W Polsce miałam spotkanie promocyjne książki w Super Salonie. Wywiadów było trochę więcej, między innymi dla Dazed and Confused , Paper Journal , Packett Biweekly czy rosyjskiego Art Guide .Jeśli chodzi o rozmawianie o pracy to przede wszystkim myślę, że warto wspomnieć o tym, że odbywało się to w sposób ciągły przez dwa lata, podczas których projekt powstawał na uczelni. W Royal College of Art od początku pracy nad projektem toczy się nieustanny dialog pomię-dzy studentami i prowadzącymi program, a tak-że pomiędzy studentami a artystami, kuratora-mi i teoretykami spoza uczelni zapraszanymi przez uczelnię na rozmowy i wykłady. Dzięki regularnym prezentacjom grupowym wszyscy na roku maja wgląd w proces twórczy i sposób myślenia innych, co stymuluje wymianę także poza uczelnią. Dzienny program magisterski trwa dwa lata i większość osób pracuje przez ten czas nad jednym zagadnieniem, więc jest okazja do konfrontacji z odbiorcą na każdym etapie pracy. Czasem odbywają się tez między-wydziałowe prezentacje, co jest super zwłaszcza, że w RCA w przeciwieństwie do Goldsmith jest

wciąż podział na rzeźbę, malarstwo, fotografie etc. Myślę, że to jest coś, czego bardzo brakuje polskim uczelniom.

Co było punktem wyjścia do myślenia o Frowst? Było kilka rożnych bodźców, które pojawiały się symultanicznie. Myślę, że poznanie metody terapeutycznej Berta Hellingera, które dało po-czątek zainteresowaniu innymi terapiami i ro-dzina w ogóle miały znaczący wpływ. Wcześniej gdzieś tam pojawiało się zainteresowanie napię-ciami w rodzinie. Często też rozmawiałam na tematy rodzinne ze znajomymi. Jak pracowałam nad 5128 to dużo myślałam o tym, jak wojna czy inne wydarzenia historycz-ne kształtowały relacje międzyludzkie na obsza-rach wysiedleń i jak traumatyczne wydarzenia przenoszą się z pokolenia na pokolenie. Potem kiedy poznałam terapię ustawień to ta wojna notorycznie wracała jako źródło jakiegoś obec-nego problemu w danej rodzinie. Więc można powiedzieć, że w pewnym sensie punktem wyjścia było zainteresowanie zabu-rzeniem w systemie rodzinnym i jakimś wyda-rzeniem z przeszłości, które jest jego źródłem, a także tym, że funkcjonowanie w rodzinie może być bardzo opresyjne dla poszczególnych jej członków, bo ten system jest taki ciasny i jest tam mnóstwo skomplikowanych, niejasnych i zależnych od siebie relacji, które bardzo wpły-wają na jednostkę i mogą bardzo uwierać.

Page 85: Melba Magazine issue no. 07 Glow

melba

85

Joanna Piotrowska, XXXIII

Page 86: Melba Magazine issue no. 07 Glow

the glow issue 07

Joanna Piotrowska, XXVI

Page 87: Melba Magazine issue no. 07 Glow

melba

87

Zaczęłam się tez przyglądać fotografii rodzin-nej, której język wydał mi się ciekawy. Z jednej strony bardzo ograniczony, bo występuje w nim określona ilość zachowań przed obiektywem, a z drugiej strony takie proste, spontaniczne, czułe czy nieczułe gesty i pozy, i sam akt pozo-wania wydały mi się mieć duży nieodkryty po-tencjał.

Czy projekty, które robiłaś wcześniej były związane z emocjonalnością lub relacjami międzyludzkimi?Nie do końca, ale nie zrobiłam też wielu pro-jektów. Pracuję bardzo wolno. Frowst powsta-wał przez prawie trzy lata. Poprzedni projekt podobnie. Kiedyś z moim byłym partnerem na rezydencji w Görlitz zrobiliśmy pracę, któ-ra dotyczyła relacji polsko-niemieckich i którą dosyć lubię, a po której nie ma absolutnie żad-nego śladu. Görlitz/Zgorzelec leży na granicy polsko-niemieckiej i w momencie, w którym przechodzi się most graniczny, miasto bardzo się zmienia, trochę tak jakby przechodziło się do innego świata. Zrobiliśmy instalację w prze-strzeni publicznej – w wejściu do jednej z naj-starszych kamienic na głównym placu, która miała taki element architektoniczny, taką jakby rynnę, do której można było mówić z jednej strony, a słuchać z drugiej. Zamontowaliśmy tam nagranie tego, co mówią o sobie nawzajem ludzie po obydwu stronach miasta. Były to do-syć ciekawe historie, np. o tym jak na niemiec-kiej stronie jest ciemno, bo tam nie dochodzi słońce, jak Niemcy mają ogromne zęby i dlate-go mówią tak niewyraźnie, o tym jak młodzi ludzie z Polski chodzą do niemieckiego szpita-la sprzedawać krew. Różne dziwaczne projekcje

na temat tej drugiej strony. Nie było tam może tematu emocjonalności, ale pokazanie relacji między mieszkańcami o wspólnej, niełatwej hi-storii.

Wracając do samego Frowst, to na ile twoje własne relacje z bliskimi miały wpływ na pracę i na to jak ona przebiegała? Czy zain-teresowanie metodą Hellingera jest związa-ne z twoimi przeżyciami w tej sferze?Hellinger mnie bardzo zaciekawił, dlatego że metoda ustawień jest tak kontrowersyjna i ta-jemnicza jak sama jego postać. On podobno nigdy nie ukończył żadnej uczelni. W dużej mierze zdobywał wiedze poprzez praktyczne obserwacje różnych kultur i środowisk np. prze-bywając w zakonie, na misji w RPA u Zulusów gdzie spędził 16 lat, eksplorując panujące tam życie społeczne i gdzie zainteresował sie szama-nizmem, którego elementy pojawiają sie w usta-wieniach. Studiował filozofię, pedagogikę, psy-choanalizę w Wiedniu, Gestalt w Niemczech. Pracował metodą terapii krzyku, której uczył sie u Arthura Janova. W jego koncepcji jest bardzo wiele elementów zaczerpniętych z różnych tech-nik psychoterapeutycznych, a on sam ciągle zdaje się być w ruchu, wciąż dodając coś nowego i modyfikując technikę pracy. Nie jestem jego bezkrytyczną fanką, ale alternatywne metody psychoterapeutyczne są mi bliższe niż klasycz-ne, akademickie podejścia, czyli psychoanaliza czy terapia behawioralno-poznawcza. U Hellingera zafascynowało mnie twierdzenie, że oddziałują na nas wydarzenia (np. historycz-ne), których nie doświadczyliśmy osobiście, ale które mają ogromny wpływ w sposób niebez-pośredni, a także uważność na sygnały płynące z ciała, które jest nośnikiem informacji także na sesji terapeutycznej.

Page 88: Melba Magazine issue no. 07 Glow

88

the glow issue 07

Moje relacje z bliskimi pewnie miały wpływ na zainteresowanie się tą tematyką. I ten projekt zakiełkował chyba wtedy, kiedy sama rozpo-czynałam terapię. To było kilka lat temu i to jest tez chyba taki moment życiowy (jak kończy sie dwadzieścia i jeszcze nie ma trzydziestu lat), w którym przechodzi się dużo zmian i zaczyna się widzieć różne rzeczy trochę inaczej, nabiera sie jakiejś namiastki świadomości siebie. I ja w tym okresie zaczęłam sie interesować re-lacjami w rodzinie i tym jak kształtują one oso-bowość, jaka jest zależność pomiędzy pewnymi schematami zachowań w grupie a potrzebami czy lękami indywiduum.

Autoterapia?Poniekąd, ale nie wiem czy przynosząca skutki i zmieniająca moje relacje w rodzinie.

A są złe?Ciężko powiedzieć co jest dobre, a co złe. Wiele relacji jest trochę jednym i drugim, w tym sa-mym momencie. Wydaje mi się, że właśnie to chciałam pokazać we Frowst. Że w parze z mi-łością idą też nadużycia. Nie mam na myśli tutaj oczywistych patologii, ale alienacje, nie-możność komunikacji, pasywną agresję, bez-refleksyjność wobec drugiego człowieka, prze-moc w białych rękawiczkach. Bardzo ciężko jest wszystkie wartości, o których marzymy wcielać w życie w idealny sposób.

Czy oprócz zainteresowania się spuścizną emocjonalną, którą nabywamy poprzez proces wychowania interesowałaś się rów-

nież wpływem na ludzi ich sytuacji ma-terialnej, tego, z czego wyszli, jaki zawód wykonują, jakie mają wykształcenie – jak to wszystko na nich wpływa i oddziałuje na ich relacje w rodzinie?Generalnie interesuje mnie takie zagadnienie, ale nie eksplorowałam tego w poszczególnych przypadkach rodzin, z którymi pracowałam, bo nie zależało mi na ilustrowaniu wyników prowadzonych badań (których zresztą nie pro-wadziłam), tylko na przekazaniu mojego su-biektywnego sposobu widzenia rodziny. Brak środków finansowych może przyczyniać się do wzrostu poczucia samotności tak samo jak ich nadmiar.

Czy badałaś sytuacje fotografowanych ludzi w jakiś sposób? Przed spotkaniem z nimi, przed robieniem zdjęć?No właśnie nie, bo nie poszukiwałam żadnej konkretnej rodziny, każda wydawała mi się od-powiednia.

Odkąd zobaczyłem twój projekt, najpierw w internecie, później w albumie, zastana-wiam się, jak edukacja i status człowieka wpływa na jego relacje w rodzinie, gdyż ludzie w różnych sytuacjach życiowych są bardziej lub mniej wyluzowani. To było oczywiście już badane na różne sposoby, ale wydaje mi się, że w twoim projekcie też to jest widoczne. Czyli mówiąc wprost – w dostatniej, szczęśliwej rodzinie trudniej będzie spowodować to napięcie, które ty chciałaś spowodować.Myślę, że zupełnie nie. Jest bardzo dużo czyn-ników, które powodują powstawanie napięć, a status materialny jest tylko jednym z nich.

Page 89: Melba Magazine issue no. 07 Glow

melba

89

Oczywiście. Mniej tak naprawdę chodzi mi o sprawę zamożności, ale załóżmy, że istnieją rodziny, w których ludzie są bar-dzo świadomi wszelkich możliwych rela-cji, kochają się w normalny sposób i trud-niej u nich o widoczne napięcie.Nie wiem, czy ludzie mogą być świadomi wszelkich możliwych relacji i co to znaczy ko-chać się w normalny sposób. Wydaje mi się, że napięcie czasem może być delikatniejsze na pierwszy rzut oka, co nie oznacza ze go nie ma. Myślę też, że u takich ludzi, którzy są bardziej świadomi i wykształceni, jest większa potrzeba kontroli własnego wizerunku. I do zamiatania pod dywan jest wtedy jeszcze więcej. Świetnie przedstawia to Haneke w kreacjach bohaterów pochodzących z klasy średniej w zachodnich, zamożniejszych społeczeństwach.

Czy wtłaczasz swoich modeli w rolę, w któ-rej chcesz żeby się znaleźli?Poniekąd. Role są fikcyjne, ale wkład osób, któ-re mi pozowały do sesji jest ogromny ponie-waż są to autentyczne rodziny z prawdziwymi relacjami i historiami. Myślę, że ten konglo-merat mojej projekcji na temat rodziny i tego co wnoszą niektóre postacie ze zdjęć tworzy tę pracę. Nie chodzi nawet o to, że korzystam z ar-chiwalnych fotografii rodzinnych tych osób, ale o to ze z niektórymi z nich znam sie od lat i nieustannie wymieniamy się komentarzami na temat swoich doświadczeń, co mnie bardzo inspiruje. Granica pomiędzy tym, ile jest w tym projekcie dokumentu, ile fikcji, ile mojego su-

biektywnego postrzegania relacji, a ile czegoś powszechnego, odczuwanego przez innych jest bardzo płynna. Jest np. takie zdjęcie, na którym dorosła córka siedzi na kolanach u swojego ojca i to zdjęcie jest dla mnie jednym z najbardziej dwuznacznych, niepokojących. Jednak atmos-fera tego spotkania była bardzo pozytywna i wydaje mi się, że oni się świetnie na tej sesji ba-wili, byli naturalni i dużo sie śmiali.

Zaczęłaś ten projekt w Anglii?Tak, ale tam niezbyt dobrze szedł. Nie miałam jeszcze wtedy żadnej metody. Spotykałam się z rodzinami, których nie znałam, przychodzi-łam do ich domu z aparatem, ale nie za bardzo wiedziałam jak uzyskać to, czego chcę. Schemat pozowania do zdjęć rodzinnych jest tak silny, że ciężko jest się z niego uwolnić. Po kilku sesjach miałam kolekcję naprawdę nud-nych zdjęć. To był jeszcze taki moment poszu-kiwań i w międzyczasie pojechałam do Polski sfotografować niektórych ze swoich znajomych i ich rodziny. I to jakoś szybko zaskoczyło, pew-nie też dlatego, że czułam sie z nimi super do-brze, podziwiam ich i im ufam i to chyba wy-generowało taką łatwość eksperymentowania i przepływ energii. W cyklu jest tylko jedna sesja zrobiona w Londynie, w której wziął udział mój przyjaciel będący Niemcem i jego mama, która go wtedy odwiedzała. To było wyjątkowe, kil-kugodzinne spotkanie, które odbyło się prawie w całkowitym milczeniu w ogromnym, wikto-riańskim i takim trochę freudowskim domu

Page 90: Melba Magazine issue no. 07 Glow

90

the glow issue 07

mojego przyjaciela. Efekt tej sesji to atmosfera tego spotkania, kiedy mama Philippa z łatwo-ścią przyjmowała i interpretowała sugestię każ-dego gestu i pozy, moje refleksje na temat ich wzajemnej relacji, a także to, co wydarzało się w mojej bardzo intensywnej przyjaźni z Phi-lippem w ciągu ostatnich dwóch lat. Wszystkie spotkania z rodzinami pamiętam bardzo do-brze, niektóre rozciągały sie nawet do dwóch dni. Spędzanie czasu z moimi modelami było najbardziej wzbogacającą częścią tego projektu.

Czyli wiele z tych osób to są twoi znajomi?Tak.

Gdzie w Polsce robiłaś te zdjęcia?W różnych miejscach. W Warszawie, Kielcach, Krakowie.

Pochodzisz z?Urodziłam się w Warszawie, większość ży-cia spędziłam w Krakowie, a teraz mieszkam w Londynie.

Kiedy pierwszy raz widziałem te zdjęcia, to było przy okazji twojego wywiadu dla Da-zed, bardziej je odczuwałem jako studium, oczywiście zainscenizowanej sytuacji, ale popartej czymś, co ty widziałaś lub przeży-łaś. Jak rzeczywiście jest? Czy przychodząc do swoich modeli, wiedząc, jak wyglądają wiedziałaś, co z nimi będziesz robić?Na zdjęciach są pozy i gesty wzięte z albumów rodzinnych tych ludzi, których fotografowa-

łam, czasem są trochę zmodyfikowane. Nie-które pomysły pochodzą z książek Hellingera, niektóre z mojej fantazji, niektóre są propono-wane przez modeli. Czasami wiedziałam, czego chciałabym spróbować na sesji, a czasami ekscy-towałam się tym, że nie mam żadnego wyobra-żenia ani pomysłu i idę nieprzygotowana.

Twoje fotografie są, przynajmniej dla mnie, bardzo mocne, zarówno pojedyncze jak i w cyklu, w którym się zresztą znajdu-ją. Pokazujesz je też na wystawach?Tak, pomysł ze można je zaprezentować w for-mie książki przyszedł później, jak już wszyst-kie prace były zrobione. Po zakończeniu RCA najważniejszą wystawą był udział w New Con-temporaries w ICA w Londynie i Spike Island w Bristolu. Biorę teraz udział w dwóch wysta-wach, jedną z nich jest grupowa wystawa o mi-łości w Hayward Project Space, druga to solowa wystawa we wrześniu w Northern Gallery of Contemporary Art w Sunderland. Chciałabym pokazywać swoje prace także poza ścianami instytucji i bardzo miło wspominam wystawę grupową, która odbyła się w prywatnym domu w Londynie i była kuratorowana przez jego mieszkańców Philippa Dorla i Suzanne Posthu-mus.

rozmawiał: Piotr Matejkowski

Page 91: Melba Magazine issue no. 07 Glow
Page 92: Melba Magazine issue no. 07 Glow

92

the glow issue 07

WillyVanderperreŻyje i tworzy w kontrastach swojegokraju i kultury. Przepisem na sukces jest dla niego szczerość i naturalna ekspresja. Przy pracy zawsze zadaje sobie pytanie, czy dane zdjęcie mówi coś więcej, czy przekazuje jakieś emocje. Bo piękne zdjęcie ubrań to dla Vanderperre’a za mało.

FOTOGRAF

Szóstka z Antwerpii i Martin Margiela Willy Vanderperre urodził się w 1971 roku w Belgii. Dorastał w niewielkim miasteczku w południowo-zachodniej części kraju, przy granicy z Francją. Młodość na prowincji i moc-no zakorzenione katolickie obyczaje wywrą później wpływ na wrażliwość i postrzeganie świata i sztuki. Od zawsze chciał robić coś kre-atywnego, czasami to przeczucie stawało się wręcz jego obsesją. Kiedy miał 18 lat, u szczytu sławy znalazła się słynna Szóstka z Antwerpii –

grupa projektantów, którzy ukończyli w latach 1980-81 Królewską Akademię Sztuk Pięknych, a studiowali pod kierunkiem Lindy Loppa. Byli to ówcześni pionierzy dekonstrukcji i awan-gardy. Cały świat mody zwrócił wtedy oczy na Antwerpię. To były też czasy Martina Margieli, który na początku lat 90. robił pokaz za poka-zem, o których mówili wszyscy. I do tego począ-tek flirtu, a później romansu mody z fotografią i sztuką. To wszystko pchnęło młodego Vander-perre’a do studiowania projektowania mody na

Page 93: Melba Magazine issue no. 07 Glow

melba

93

tekst: Alicja Caban

Królewskiej Akademii w Antwerpii. Szybko jed-nak przekonał się, że to fotografia jest dla niego właściwym medium. Proces tworzenia ubrań był dla Willy’ego za długi. Wydawało mu się, że przekazanie emocji jest łatwiejsze i efektywniej-sze za pomocą zdjęć. Szukanie obrazów, uwiecz-nianie ich i w pewien sposób kreowanie świata ostatecznie okazało się bardziej atrakcyjne niż sama moda.

Surowa ekspresjaW akademii Vanderperre poznał swoich póź-niejszych wieloletnich współpracowników: Rafa Simonsa, Oliviera Rizzo i Petera Philipsa. W czasie studiów prawie wszystkie weekendy spędzali na swoich sesjach zdjęciowych. Rizzo stylizował, Philips robił make-up, a Vanderper-re fotografował. Później dołączył do nich Si-mons – wykorzystywali jego projekty i łączyli je z rzeczami w stylu vintage. To były bardzo suro-we zdjęcia. Willy korzystał tylko z naturalnego, rozproszonego światła, pozowali nieustannie ci sami modele, najczęściej w ich wspólnym salo-nie. Willy’emu zależało przede wszystkim na ekspresji uczuć i odzwierciedleniu tego, co bę-dzie wyrażało ich epokę i pokolenie. Nikt nie spodziewał się komercyjnego sukcesu, po pro-stu robili zdjęcia. W końcu jedna z prac z week-endowej sesji zdjęciowej trafiła na wystawę. Tam zauważył ją Terry Jones z i-D Magazine i zdecy-dował się na publikację. I tak Vanderperre sam zaczął wysyłać fotografie do i-D, za każdym ra-zem zadając pytanie, czy na tyle im się podoba-ją, że zechcieliby je opublikować. I na szczęście podobały się bardzo. Podobnie było z V Ma-gazine. Alix Browne szukała kogoś z Antwer-pii, kto pokaże zdjęcia w nowopowstającym magazynie. Alix przez przypadek wpadła na

Willy’ego i trochę też przez przypadek wybrała jego prace. I tak i-D i V Magazine pokazywały kolejne sesje czwórki znajomych. Zaczęło się od czystej frajdy, która z czasem przerodziła się w bardziej komercyjne zajęcie. Dziś zdjęcia Van-derperre’a publikuje m.in.: Arena Homme Plus , Another Magazine , i-D, Pop, Vogue , a zlecenia wykonuje dla: Calvina Kleina, Jasona Wu, Jeana Paula Gaultiera czy Christiana Diora.

Mroczny romantyzmAkademia i otaczający ją klimat miały olbrzy-mi wpływ na twórczość Vanderperre’a. Duże miasto, renesansowe rzeźby i ciężkie mury szko-ły, w których czuć ducha historii, robiły wraże-nie na chłopaku z prowincji. Na początku lat 90. pojawił się jeszcze grunge i muzyka elektro-niczna, a do tego wróciła dawna fascynacja fla-mandzkimi malarzami. W takich kontrastach żyje i nieustannie tworzy Vanderperre. Jest dziś mocno związany ze swoją ojczyzną, jej kulturą i narodową introwertyczną mentalnością. Przy-znaje, że inspiruje go malarstwo, rzeźba i taniec, szczególnie belgijskich artystów. Spoza ojczy-zny wybiera Roberta Mapplethorpe’a. W wyda-niu wiosna/lato magazynu Dazed & Confused Vanderperre dostał aż 50 stron na prezentację swojego portfolio. Ta publikacja była kwinte-sencją jego stylu: mroczny romantyzm, przeła-manie minimalizmu, nieco grunge’u, a przede wszystkim duch dualistycznej Antwerpii. I do tego jego ulubione modelki, muzy i belgijscy artyści. Trochę surowo, trochę na bogato. Tak szczerze, jak zawsze u Vanderperre’a.

Page 94: Melba Magazine issue no. 07 Glow

the glow issue 07

94

GrochowiakWYWIAD

foto

graf

ia: O

la B

ydlo

wsk

a

Page 95: Melba Magazine issue no. 07 Glow

melba

95

Przeglądanie twojego portfolio daje wra-żenie zupełnej harmonii oka i aparatu fotograficznego. Nawet te fotografie, któ-re zdają się być efektem przypadku noszą znamiona ogromnej intuicji i wyczucia. Od jak dawna interesujesz się fotografią, od kiedy robisz zdjęcia?Muszę się chwilę zastanowić… to będzie już osiemnaście lat. Studiowałem przez chwilę w Katowicach w szkole filmowej. Miałem zo-stać operatorem, stąd wziął się aparat w moim ręku. Z różnych względów trafiłem potem na Akademię Sztuk Pięknych, wówczas poczułem chyba największą radość z możliwości pracy z nieruchomym obrazem, bez konieczności polegania na wszystkich postronnych osobach niezbędnych do tworzenia filmu. W przypadku pojedynczego obrazu czujesz się zań odpowie-dzialny, możesz kreować go do woli. Robienie filmu wiąże się z kompromisami i niesie za sobą ryzyko schematów w sferze obrazowania, np. w filmie jest dialog i trzeba go rejestrować, kierować kamerę z jednego aktora na drugiego. Chyba wolę tworzyć obrazy, które odpowiadają same za siebie i są niezależne od jakiejkolwiek dodatkowej fabularno-linearnej treści.

W swoim ostatnim cyklu To się nie liczy prezentowanym w Galerii Starter igrasz z logiką, drażnisz się z mechanicznie zako-dowanymi przyzwyczajeniami. To kwestia wrodzonej przekory czy raczej skłonność do doszukiwania się innych perspektyw patrzenia, zmuszenia widza do porzucenia komfortu automatyzmu? Już sam tytuł cyklu jest naprowadzający – jest to bowiem rodzaj gry, a dokładniej łamanie jej za-sad, ruch nieprzewidziany w instrukcji. Jeśli wi-zualność ma swoje zasady, to chodzi o złamanie owych zasad. Oczywiście nie brak w tym ironii, wszakże nikt nie uwierzy w to UFO. Jest tam

dużo igrania z zepsutą metafizyką – obrazy te bowiem mogłyby być metafizyczne, ale współ-czesne kody kulturowe nie pozwalają nam od-czytywać ich jako czegoś realnie niezwykłego, co wynika z różnych źródeł: internetu, telewi-zji, wiadomości, etc. Kluczową kwestią są tu zatem pułapki logiczne, czy też pułapki wizual-ne. Cykl jest bardzo osadzony w medium i jego postrzeganiu, chodziło mi o coś, co można na-zwać logiką wizualną i naginaniem jej granicy – pokazaniu tego, że ta granica istnieje i część obrazów będziemy czytać jako nieprawdziwe.

Bardzo często w twoich fotografiach poja-wiają się albo chmury, czy inne lewitujące w przestrzeni kłęby dymu, czy pary wodnej (np. cykl Breath) albo ogień. To jakaś oso-bista symbolika, czy formalna fascynacja?To prawdopodobnie wynika z poszukiwania owej metafizyki obrazowej, z której wypływa też mój ostatni cykl. Zarówno wcześniej, jak i teraz zdarza mi się szukać momentów granicznych, kiedy obraz nie jest do końca czytelny albo jest czytelny w sposób, do którego nie jesteśmy przy-zwyczajeni. Dla mnie bardzo ważne jest to, że wszystkie wydarzenia, które fotografuję dzieją się przed kamerą naprawdę, tzn. mogą być one zainscenizowane, ale nie są stworzone digital-nie, nie są wytworem komputerowym. Sprawia to, że mam swoiste poczucie, że tworząc takie sytuacje, które trwają choćby sekundę bądź jej sto dwudziestą piątą część, powstaje obraz dość ciągły i owe chmury i kłęby dymu zostają tam na zawsze. Jest w tym swego rodzaju tęsknota za czymś nieprzewidywalnym, co czasem nam się zdarza, a obraz fotograficzny pozwala nam taką sytuację spetryfikować. Stąd od dłuższe-go czasu inicjuję taki sztuczny dym, bawię się w prestidigitatorstwo.

Page 96: Melba Magazine issue no. 07 Glow

96

the glow issue 07

Pierwszymi twoimi pracami, jakie miałam szansę obejrzeć był cykl Silence z 2008 roku – portrety odwróconych tyłem postaci na tle kolorowych tapet. Od razu pomyślałam o bezbrzeżnej historii rozmaitych manier i wytycznych obowiązujących w malar-stwie portretowym na przestrzeni dziejów. Miałeś pokusę na bardziej zdecydowane nawiązania do tradycji czy historii sztuki? Czy interesuje cię bezpośredni dialog z tra-dycją? I tak i nie. Bardziej interesuje mnie dialog z hi-storią fotografii. Natomiast rzeczywiście tak jest, że moje prace od początku do końca są two-rzone z dbałością o walory estetyczne. Dla mnie jednym z ważniejszych elementów opracowania fotograficznego jest to, by miało zachowaną wartość dekoracyjną. Zależy mi na dopracowa-niu i swego rodzaju pięknie, na malarskości mo-ich prac, w kolorystyce, w kompozycji i w narra-cji. Nie powiem, żebym się inspirował jakimiś konkretnymi artystami i nie ma sensu wymie-niania jakichś hiperrealistów, o których mówi każdy zainteresowany malarską estetyką foto-graf. Trudno wymienić mi jakichś klasycznych artystów z którymi koresponduję, może za wy-jątkiem obecnego na jednej z fotografii wiszące-go jajka z cyklu To się nie liczy, które jest trawe-stacją przeciągniętego zegarka Dalego.

Dlaczego akurat Dalego?Sposób w jaki Dalí dowcipnie łamał zasady rze-czywistości i grawitacji w swoim malarstwie wy-dał mi się zbieżny z tym, co chciałem unaocz-nić za pomocą fotografii w tym cyklu.

Cykl Water and Gas powstał podczas podró-ży do Stanów Zjednoczonych. Jest pewien sposób opisywania Ameryki. Jak to na cie-bie wpłynęło? Czy zobaczyłeś coś innego? Faktycznie jadąc do Stanów Zjednoczonych

wiedziałem, że nie da się ich inaczej sfotografo-wać, aniżeli tak, jak już zostały sfotografowane, czy to przez fotografów, czy kinematografów. Z drugiej strony głównym celem było dla mnie powąchanie, dotknięcie i zrozumienie tego, czym jest Ameryka i wytłumaczeniem tego so-bie samemu. Chciałem zebrać taką ilość infor-macji wizualnych, które będą w jasny sposób opisywały moje postrzeganie Ameryki, które pomimo ich telewizyjnej schematyczności, będą też nacechowane subiektywnymi emocja-mi.

Fotografowałeś stacje benzynowe i opu-stoszałe drogi. Przywiodło mi to na myśl zdjęcia Roberta Adamsa, czy malarstwo Eda Ruschę. Interesowałeś się typowo ame-rykańską sztuką? Jeśli na przykład chodzi o Eda Ruschę, zrobił on cykl prac pokazujących stacje benzynowe – Twentysix Gasoline Stations , a ja w swojej podró-ży z premedytacją użyłem tego samego fortelu. Moje stacje nie działały od dłuższego czasu. Być może był to znak kryzysu, który wówczas Sta-ny przechodziły, był to bowiem 2011 rok. To, co mnie zainteresowało, co zresztą postanowiłem zamknąć w tytule tego cyklu, to przeświadcze-nie, że ten kraj jest oparty na tych dwóch pły-nach – wodzie i benzynie, które są dla niego i dla podróży po nim najważniejsze. Możemy to czytać wielotorowo, ruszając w podróż są one konieczne, z drugiej zaś strony takie miasto jak Los Angeles żyje dzięki stworzonej sztucznie rzece. Zaś sprawa benzyny dotyczy w ogóle roz-woju tego kraju, czy to gorączki związanej z wy-dobyciem ropy, czy z upadkiem Detroit, zwią-zanego z przemysłem samochodowym. Najważniejszy w Stanach jest jednak krajobraz, zwłaszcza jeśli chodzi o stany zachodnie, te

Page 97: Melba Magazine issue no. 07 Glow

melba

97

foto

graf

ia: O

la B

ydlo

wsk

a

Page 98: Melba Magazine issue no. 07 Glow

the glow issue 07

wschodnie bowiem przypominają bardzo Eu-ropę. Doświadczanie przestrzeni, ziemi i skał, architektury natury i miast, do których nie przywykliśmy jest chyba najciekawszym, co mi się przytrafiło w Stanach.

Gdzie widzisz się za dziesięć lat? To jest bardzo trudne pytanie. Chciałbym, żeby nie zabrakło mi zapału i pomysłów, żebym na-dal czuł przed sobą wyzwania. Ostatnimi czasy widzę bowiem, jak niezwykle szybko zmienia się fotografia w porównaniu do jej systematycz-nego rozwoju od początku, stąd być może jakiś strach przed wyczerpaniem. Jestem współre-daktorem nowego magazynu fotograficznego Magenta i ostatnio oglądam dużo projektów fotograficznych, o ile jeszcze chwilę wcześniej broniłem się przed tym i nie chciałem się ni-czym sugerować, tak obecnie czuję się na tyle odpowiedzialny i pewny siebie, że nie mam już żadnych obaw. Chciałbym mieć ten komfort utrzymywania się jedynie z pracy artystycznej, projektów fotograficznych czy okołofotogra-ficznych, nie jest to łatwe. Za dziesięć lat będę mieć więcej cykli, a przy każdej następnej wysta-wie chciałbym móc podchodzić do swoich prac w równie świeży sposób, układać te same zdjęcia na zasadzie języka – na nowo, w zupełnie innej formie. Pociągają mnie ostatnio fotoobiekty, zobaczymy co w tej materii się wydarzy.

A nie boisz się komercji?Ja uciekam od komercji. Jeśli zdarza mi się coś komercyjnego robić, dbam o to, by tych prac nie podpisywać, żeby nikt ich nie mógł wygooglować razem z tymi, na których mi zależy.

Marzy ci się jakaś instytucja?Mój ulubiony wakat pracy to dyrektor Centrum Kultury Polskiej w Nowym Jorku. Gdyby ktoś zaproponował mi objęcie tej funkcji, chętnie przyjmę, sądzę że mam z różnych względów niezłe kwalifikacje do tej pracy. Oczywiście traktujmy tę wypowiedź w kategoriach żartu, to się nigdy nie zdarzy. Chodzi mi o to, że obok własnej działalności, egoistycznego interesowa-nia się swoją formą ekspresji, na sercu leży mi także wspieranie i uczestniczenie.Jestem teraz na studiach doktoranckich. Być może zatem za dziesięć lat będę wykładowcą akademickim. Jest też teraz jeszcze Magenta, która ma na celu promocję działań i środowisk fotograficznych, zatem chyba optymalnym roz-wiązaniem byłoby kontynuowanie pracy w sek-torze kultury przy zachowaniu przestrzeni na własną pracę twórczą.

rozmawiała: Alicja Rekść

Page 99: Melba Magazine issue no. 07 Glow

melba

99

foto

graf

ia: M

icha

ł Gro

chow

iak

Page 100: Melba Magazine issue no. 07 Glow

100

the glow issue 07

Page 101: Melba Magazine issue no. 07 Glow

melba

101

fotografie: Michał Grochowiak

Page 102: Melba Magazine issue no. 07 Glow

102

the glow issue 07

RozbłyskUrodzony w Belgii fotograf, Dirk Braeckman te-matem swoich prac czyni to, co banalne i błahe. Wnętrza, meble, różnego rodzaju materiały, fak-tury, reprodukcje obrazów i fotografii stają się elementem niekończącego się wizualnego conti-nuum. Braeckman tworzy bez określonego planu. Nie interesuje go konstruowanie zamkniętych ciągów. Wszystkie kadry łączy, jak mówi, specjal-ny rodzaj doświadczenia1. Doświadczenia, które jest obecnością skumulowaną w pozornie roz-poznawalnym obrazie.

FOTOGRAFIA

Wraz z ucieczką od porządku i struktury Bra-eckman odrzuca fotografię rozumianą w kon-tekście dokumentu. Zaś leżąca u podstaw tego medium referencyjność staje się dla niego punktem wyjścia do tworzenia tajemniczych narracji. Bazując na jednostkowym, indywidu-alnym wrażeniu, Braeckman dokonuje zapisu dialogu [artysty] z rzeczywistością 2 . To próba utworzenia nowego, autonomicznego świata od wewnątrz3, bez konieczności manipulacji jego elementami. Wszystkie ujęcia to napotkane

w sposób naturalny, intuicyjny i spontaniczny gotowe scenografie , których ukryty potencjał wydobyty zostaje za pomocą fotografii. Wy-korzystując złudne podobieństwo, obietnicę uspokajającej identyfikacji, artysta powołuje do życia surrealistyczne miraże. Ta ławka jest tą ławką ; w łazience masz wannę 4. Co to jednak naprawdę oznacza?

Breackam pracuje głównie na filmach czarno-białych. Nie ucieka się do inscenizacji, za to

Page 103: Melba Magazine issue no. 07 Glow

melba

103

ogromną uwagę przywiązuje do kadrowania. Jego odbitki pokazują rzeczywistość w skali 1:1. Wielkoformatowe, pozbawione szklanej opra-wy. Wszystko ciemne, mgliste, na matowym papierze. Nie robi stykówek. Selekcji dokonuje na podstawie samego negatywu. Traktuje go w sposób szczególny. To dla niego abstrakcyj-ny zbiór czarnych i szarych połaci, które tylko z pozoru przypominają rzeczywistość. Staje się ona niefiguratywną, płaską powierzchnią – ob-razem, któremu daleko do statusu obiektywnej rejestracji.

Jego twórczość często porównywana jest do ma-larstwa. Wielkość odbitek, bogata gama szaro-

ści, podejmowane tematy – wszystko to sprawia, że niekiedy przypisywana jest mu rola malarza z kamerą. Niektórzy w jego pracach doszuku-ją się odwołań do tradycyjnych tableaux , inni określają je jako action painting przy użyciu wy-woływacza5. Ich impresyjny charakter Isabel De Beats łączy zaś z realistycznym modelem obra-zu Courbeta. Obrazu rozumianego jako wynik personalnego przeżycia artysty. Obaj skupiają się na tym, co pospolite i typowe, marginalne i niezauważalne. Obaj kwestionują dominującą w ich czasach koncepcję reprezentacji. Ostatecz-nie wiąże ich głównie owa wierność doświadcze-niu, konkret doznania.

Page 104: Melba Magazine issue no. 07 Glow

the glow issue 07

Relacje Braeckmana ze sztukami pięknymi znaj-dują swoje odzwierciedlenie również w fotogra-ficznych reprodukcjach dzieł innych artystów, m.in. malarzy. Jedną z jego najsłynniejszych prac jest C.O.-I.S.L.-94, nazywana po prostu The Mountain . Przedstawia ona fragment górskiego landszaftu dość przeciętnej jakości. To jedna z pierwszych odbitek wykonanych na potrze-by albumu z.Z(t). Jednocześnie jest to również początek serii przedstawiającej pozbawione ludzkiej obecności miejsca. Choć wykonana aparatem wielkoformatowym, wygląda jak zro-biony mimochodem snapshot , łączący pozorną niedbałość kadru z nachalnością szczegółu. Początkowo zawierająca ramę oraz inne elemen-ty otoczenia, fotografia została drastycznie przycięta. Tym, co widzimy pozostaje jedynie rzeczywistość pejzażu. Nie jest to jednak zwy-kła reprodukcja. Tony Godfrey zwraca uwagę na światło [które] łapie nierówność powierzchni obrazu6. Ten intensywny, gwałtowny rozbłysk ujawnia pionowe linie blejtramu. Widzimy po-rowatą, wyboistą fakturę farby. Wszystko staje się uporczywie namacalne.

Ten sam rozbłysk pojawia się w wielu innych pracach Braeckmana, choć jego funkcja, w za-leżności od portretowanego motywu, czę-sto ulega modyfikacjom. W fotografii tapety [E.H.-E.H.-01] subtelne światło może być po-strzegane jako element anegdotyczny, symbo-lizujący obecność artysty. Można go również interpretować w kategoriach czysto formalnych – to dyskretny akcent czyniący z przedstawia-nej sceny płaski, abstrakcyjny obraz. Podobnie w przypadku fotografii lakierowanych drzwi [V.F.-V.F.-01]. To z nim, ku uciesze samego Bra-eckmana, nie może poradzić sobie belgijski po-wieściopisarz, poeta i dramaturg Peter Verhelst.

Nie znajdując słów do jego opisania, pozostawia obraz obrazem. Niedef iniowalny odblask 7 negu-je deskryptywny charakter fotografii.

To ostre światło działa w dwojaki sposób. Gdy skonfrontowane z innym obrazem, ujawnia jego płaskość i umowność, jednocześnie eks-ponując materialny charakter samego obiektu. Gdy zestawione jest z rzeczywistością, czyni z niej dwuwymiarową kompozycję, sprowadza-jąc rzeczy do nieweryfikowalnych plam szaro-ści. To, co realne zmienia się w obraz. To, co jest obrazem okazuje się zwykłą atrapą. Czym więc jest sam rozbłysk?

W tym amorficznym, białym fragmencie sku-pia się obecność fotografa. Jednak nie w rozu-mieniu narracyjnym, jako zwykłe świadectwo tu i teraz czy raczej wtedy i tam. To obecność tego, który zbiera obrazy, balansując pomię-dzy dwoma ich przeciwległymi biegunami. Od ujawniania do przesłaniania. Od identyfikacji do abstrakcji. Braeckman wykorzystuje indek-sykalne właściwości medium, by zwrócić uwagę na pozorność semantycznych rozpoznań. Moż-na by znowu przytoczyć cytat artysty: Ta ławka jest tą ławką (…), dodając przy tym kolejny: Ob-raz jest tam, i to tyle 8.

tekst: Milena Natalia Soporowskaprace dzięki uprzejmości artysty

Page 105: Melba Magazine issue no. 07 Glow

melba

105

1 Erik Eelbode, Conversation with Dirk Braeckman, Dirk Braeckman: z.Z(t). Ludion, Ghent / Amsterdam, 1998.

2 Isabelle De Baets, Dirk Braeckman: Photography as a Real Allegory, broszura towarzysząca wystawie z.Z(t). Volume I. (’94–’01) S.M.A.K., Ghent, 18 August – 18 November 2001

3 Ibid.

4 Erik Eelbode, Conversation with Dirk Braeckman, op. cit.

5 Ibid.

6 Tony Godfrey, Painting Today, Phaidon, London/New York, 2009.

7 Erik Eelbode, Conversation with Dirk Braeckman, op. cit.

8 Ibid.

Page 106: Melba Magazine issue no. 07 Glow

106

the glow issue 07

GlowDla mnie temat przewodni tego numeru glow w pierwszej kolejności przywodzi na myśl Nicka Knighta i jego ShowStudio.Wszystko, co kryje się w tym pojęciu w modzie odbija się w każdej ich produkcji. Jeszcze wskazałabym Nicolasa Coulomba, w skojarzeniu bardzo dosłownym, bo u niego na planie ciągle się świeci i żarzy. A czym jest glow dla fotografów współpracującychz Melba Magazine?

PYTANIA

Page 107: Melba Magazine issue no. 07 Glow

melba

107

Katarzyna Balicka

Jak słyszysz glow, jaki obraz widzisz?Brokat, jednorożce, hologramy...

Jeśli miałabyś sfotografować glow (dostała-byś taki temat), co by to było?Coś w rodzaju współpracy Tima Walkera z Til-dą Swinton obsypane brokatem.

Który fotograf/zdjęcie przychodzi ci na myśl, jeśli tematem jest glow?Juergen Teller.

Paweł Fabjański

Jak słyszysz glow, jaki obraz widzisz?Widzę rybę głębinową ze świecącym wyrost-kiem. Coś przerażającego i pięknego jednocze-śnie.

Jeśli miałbyś sfotografować glow (dostała-byś taki temat), co by to było?Kiedyś chciałem zrobić serię o osobie, która świeci przez skórę… ale to było kiedyś. Teraz już chyba nie chciałbym tego fotografować.

Który fotograf/zdjęcie przychodzi ci na myśl, jeśli tematem jest glow?Ostatnio jedyny fotograf, jaki przychodzi mi do głowy to Nick Knight. Jeśli chodzi o hasło glow to ma na swoim koncie parę realizacji, któ-re opisałbym tym słowem.

Kasia Bielska

Jak słyszysz glow, jaki obraz widzisz?Dziś widzę wodę.

Jeśli miałabyś sfotografować glow (dostała-byś taki temat), co by to było?Też woda. Światło, szum, zmrok, woda.

Który fotograf/zdjęcie przychodzi ci na myśl, jeśli tematem jest glow?Ryan McGinley. Zdjęcie nieba w nocy z serii So-mewhere Place, a zaraz po tym drugie, bardziej dosłowne – Hysteric Fireworks.

rozmawiała: Alicja Caban

Page 108: Melba Magazine issue no. 07 Glow

ilust

racj

a: K

arol

Ban

ach

Page 109: Melba Magazine issue no. 07 Glow
Page 110: Melba Magazine issue no. 07 Glow
Page 111: Melba Magazine issue no. 07 Glow

Wal

ków

melba

mod

elki

: Alin

a Ty

chko

va,

Jeon

g Eu

n, C

haew

on L

ee

Page 112: Melba Magazine issue no. 07 Glow

the glow issue 07

Page 113: Melba Magazine issue no. 07 Glow
Page 114: Melba Magazine issue no. 07 Glow

114

the glow issue 07

Page 115: Melba Magazine issue no. 07 Glow
Page 116: Melba Magazine issue no. 07 Glow
Page 117: Melba Magazine issue no. 07 Glow
Page 118: Melba Magazine issue no. 07 Glow
Page 119: Melba Magazine issue no. 07 Glow
Page 120: Melba Magazine issue no. 07 Glow
Page 121: Melba Magazine issue no. 07 Glow

melba

Page 122: Melba Magazine issue no. 07 Glow

Ludzie

BORUŃ

BRODKA

PATTISON

Page 123: Melba Magazine issue no. 07 Glow

melba

123

Ludzie

ilustracja: David Marinosdavidmarinos.tumblr.com

Page 124: Melba Magazine issue no. 07 Glow

124

the glow issue 07

BoruńWYWIAD

foto

graf

ia: Z

uza

Kra

jew

ska

Skąd ksywka dobra kobieta? To Twój pseu-donim artystyczny czy byłaś dobra zanim zajęłaś się set designem?Bycie dobrym człowiekiem od zawsze sprawiało mi przyjemność. Po pierwszym roku studiów, po serii różnych emocjonalnych wydarzeń zo-stało to sformalizowane wyryciem na barkach Good Woman , to takie moje pagony. Często obcy mi ludzie, dziękując za coś, mówią: Dzię-ki, dobra kobieto!, nie wiedząc o pagonach. Mam nadzieję, że słusznie. Set design nie ma z tym nic wspólnego.

Weszłam na stronę twojej agencji (LAF), żeby sobie trochę o tobie doczytać, ale

w zakładce bio świecą pustki. To celowe czy takie małe niedopatrzenie?Bardzo nie lubię pisać o sobie Dlatego w agen-cji bio dalej świeci pustkami, pomimo usilnych prób wyciągnięcia tych informacji ode mnie przez agencję.

Z innych źródeł niż LAF można się dowie-dzieć, że studiowałaś na ASP w Poznaniu. Co ci dała ta szkoła? Czy jak zaczynałaś swoją edukację wiedziałaś już, że pójdziesz w kierunku set designu?Poznałam bardzo fajnych ludzi, z którymi mam kontakt do teraz. Akademia pokazała mi różnorodność i możliwości dalszego rozwoju.

Page 125: Melba Magazine issue no. 07 Glow

melba

125

Drogę musiałam wybrać już sobie sama. Jak za-czynałam edukację na ASP nie miałam pojęcia, że zostanę scenografem. Chciałam zostać foto-grafem. Po dwóch latach zorientowałam się, że bardziej lubię przygotowywać to, co ma się zna-leźć przez aparatem niż sam proces rejestracji sytuacji.

Opowiedz jak to się wszystko zaczęło. Skąd pomysł na set design, jak wyglądał twój po-czątek pracy w zawodzie?Wszystko zaczęło się od lustrzanych butów, któ-re wykonałam. Najpierw wystąpiły w jeden sesji, później w kolejnej, a następnie zadzwoniono do mnie, czy byłabym w stanie wykonać inne buty… A później już poszło to wszystko z im-petem samo.

A jak trafiłaś do LAF-u?LAF chciał mnie, ja chciałam do LAF-u. Wy-szło dosyć naturalnie. Bardzo się cieszę z tego wyboru.

Co cię najbardziej kręci w twojej pracy?Na szczęście prawie wszystko.Dość często pracujesz przy sesjach stricte modo-wych, współpracujesz z projektantami, stylista-mi.

Czujesz się mocno związana z branżą mody czy to raczej nie do końca twoje kli-maty?Przy sesjach modowych często można pozwolić sobie na kreację scenografii wykraczającą poza odzwierciedlenie rzeczywistości. Nie ma gra-nic. Bardzo często przy realizacjach tego typu mamy do czynienia z bardzo małym budże-tem, dlatego wyobraźnia musi pracować jeszcze mocniej, w czym się świetnie odnajduję.

Wiem, że to dość banalne pytanie, ale li-czę na dobrą odpowiedź – przy czym do tej pory ci się najlepiej pracowało? Co najmi-lej wspominasz?Każde zlecenie jest inne, ma inną energię, in-nych ludzi. Nie mam zdecydowanych fawory-tów. Wspominam wiele sytuacji, szczególnie ta-kich, przy których się wiele nauczyłam. Za jakiś czas zadam sobie pytanie, co z tego wszystkiego wspominam najlepiej, ale jeszcze nie teraz. Te-raz rozwój jest dla mnie najważniejszy.

Myślisz, że mogłabyś się zajmować w życiu czymś innym? Planujesz kiedyś zmianę za-wodu?Od dziecka chciałam być prawnikiem i prak-tycznie do klasy maturalnej robiłam wszystko w tym kierunku. Później poszłam na Akademie Sztuk Pięknych, zostałam scenografem. Cieszę się, że wszystko ułożyło się w ten sposób. Mam nadzieję, że przez całe życie będę miała wystar-czająco dużo siły i zdrowia, aby realizować swo-je dalsze plany. Niczego nie wykluczam.

Jakie masz plany na najbliższą przyszłość? Nad czym teraz pracujesz?Chciałabym pojechać gdzieś daleko na mie-sięczne sportowe wakacje. Zawodowe? Realizu-jemy event, przygotowujemy się do kampanii odzieżowej, projektuje set i maski dla kolekty-wu DJ-skiego. Za chwilę otwieram rekwizytor-nię Warsaw Props Store, dużo sprzątania, do-kumentacji i układania rzeczy na półkach… Poza tym, przy odrobinie wolnego czasu, mam do zrealizowania projekty mebli, które póki co swój kształt mają zaledwie na kartce. Będzie się trochę działo.

Rozmawiała Magdalena Nowosadzka

Page 126: Melba Magazine issue no. 07 Glow

126

the glow issue 07

Brodka

Blask wpisany jest w istnienie gwiazd. Mają się wyróżniać, mają przyciągać uwagę, mają być w jej centrum. Chcąc uzyskać ten efekt sięgają po stroje niedostępne dla zwykłych śmiertelników. Po ekstrawagancję, błysk i wzory. Balansując na cienkiej granicy dzielącej dobry gust od przesady, pozwalają sobie na ryzykowne stylizacje.

STYL

Page 127: Melba Magazine issue no. 07 Glow

melba

127

Page 128: Melba Magazine issue no. 07 Glow

128

the glow issue 07

Page 129: Melba Magazine issue no. 07 Glow

melba

129

Wydaje się, że własny styl jest oznaką dojrzało-ści. Wraz z rozwojem muzycznym przychodzi rozwój wizerunkowy. Ostre kolory, grafika, błysk. Ewolucja stylu Moniki Brodki to prze-skok ze świata młodej dziewczyny w wygod-nych ubraniach, po mającą własny gust kobietę.

Po pierwsze – wzoryWzory wyda ją się być podstawą jej szafy. Od kwiatów do czystej geometrii – piosenkarka nie boi się sięgać po żaden z nich.

Fryderyki 2011 należały do niej – nagrodzić by można nie tylko za osiągnięcia muzyczne, ale i za stylizacje. Różowe spódnico-spodnie w kwiaty to jednak dopiero początek zabawy z wzorami i aplikacjami, którą serwuje artystka. Na pokazie Gosi Baczyńskiej I feel love poja-wiła się w sukience, która oprócz pasków uroz-maicona była drobnymi, wypukłymi kwiatami i złotymi elementami na ramionach.

Paski potrafi łączyć również z kratą, czego naj-lepszym dowodem była stylizacja na pokazie mody Macieja Zienia. Poza łączeniem wzorów, łączy ze sobą projektantów, sieciówki oraz ubra-nia z second handu. Żółta sukienka z lumpeksu nie wyklucza w przyszłości ubrania kreacji pro-jektu Mary Katrantzou dla Topshopu.

Po drugie – zabawaMonika Brodka nie jest jedną z tych gwiazd, dla których konsekwencja i ścisłe trzymanie się przyjętego stylu jest celem nadrzędnym. Piosenkarka swoimi stylizacjami puszcza oko do publiczności. Zabawa może tkwić choćby

w detalach – barwnej plamie na nodze czy nie-codziennym makijażu, czasem jednak pozwala sobie na całkowitą ekstrawagancję w stroju.

Ta widoczna jest przede wszystkim na scenie – niezwykłe nakrycia głowy, feeria barw, nietypo-we kroje. Występ na gali Fryderyków 2012 zosta-nie zapamiętany również przez strój – niebieską sukienkę z białymi dodatkami. Całość przyję-ła kształt niezwykłej bryły. Sukienka z przodu miała natomiast aplikację przypominającą gor-set.

Po trzecie – błyskPiosenkarka błysku się nie boi. Złoto to dla niej dobry element makijażu, idealny kolor butów. Chętnie sięga po kreacje z cekinów. Potrafi łączyć ze sobą elementy proste i te, które mo-mentalnie przykują uwagę. Jeśli nie całością, to drobnym detalem. Złotą opaską na głowie, zde-cydowaną biżuterią.

Błysk bywa wywołany kontrastem. Miszmasz barw wywołuje ciekawy efekt. Kontrast wydaje się być podstawą. Niebieski z czerwonym, biel z czernią. Całość na niebiesko? Możliwa, przy użyciu różnych odcieni.

Nie da się zdefiniować stylu Moniki Brodki i za-mknąć go w kilku zdaniach. Nie da się przejść obok jej kreacji obojętnie. Błyszcząc jak praw-dziwa gwiazda, balansuje na krawędzi. I jest to balans zakończony sukcesem.

tekst: Marta Dybafotografie: materiały prasowe

Page 130: Melba Magazine issue no. 07 Glow

130

the glow issue 07

Yuri

Pat

tiso

n, F

amili

arity

bree

ds co

nten

tmen

t

Page 131: Melba Magazine issue no. 07 Glow

melba

131

Yuri PattisonINTERNET

Internet kontra rzeczywistość. Gdzie jest miejsce na sztukę współczesną?Tu i tu. Internet jest częścią olbrzymiej rewolucji technologicznej, porównywalnej w proporcjach do rewolucji przemysłowej, więc ma bardzo rze-czywiste efekty (np. w 2013 roku internet wyko-rzystywał 10 procent światowej energii). Wszyst-ko jest teraz naznaczone internetem w taki albo inny sposob, co zmieniło nasze podejście do in-formacji i kultury. Więc sztuka, żeby mogła być efektywna, musi to negocjować przez komento-wanie tego oraz znajdowanie na to miejsca.

Czy dostrzegasz coś ciekawego w Polsce? Zrobileś kilka brutalistycznych zdjęć ar-chitektury w Londynie. Polska jest znana ze swojej modernistycznej architektury.Mam w planach zwiedzenie Muzeum Techni-ki i Przemyslu oraz oczywiście Pałacu Kultury i Nauki. Ale jestem także bardzo zainteresowa-ny budynkami i planami miasta powstałymi po 1989 roku.

Jakbyś zdefiniował swój społecznościowy projekt?Mam dwie prace na wystawie Private Settings. Outsourced views, visual economies jest trwają-cym projektem, prezentującym fotografie i fil-my zrobione przez pracowników sieci Amazon Mechanical Turks z okna miejsca, w którym na

co dzień pracują. To tworzy portret tej wielkiej niewidzialnej społeczności cyfrowych pracow-ników.Inna praca familiarity breeds contentment jest przekształconą wyszukiwarką Google z zaimle-mentowaną spamową stroną, która będzie fi-zycznie działać w przestrzeni. Podczas wystawy strona ta będzie dostępna poprzez publiczny adres IP muzeum (http://83.144.97.243/). Będzie ona samoistnie przeczesywać internet w celu wyszukania słów kluczowych opartych o tema-tykę wystawy, a następnie je postować w wyniku procesu zwanego spinning , który jest powszech-ną operacją spamową, z której korzysta wiele stron w sieci.90 procent danych na całym świecie powstało w ciągu ostatnich dwóch lat. Wielka część tych danych to bezużyteczny spam wytworzony przez komputery. Większość rzeczy ogląda-nych w sieci jest przekierowywanych z wyszu-kań Googla – to są niektóre z kontekstów, do których ta praca się odnosi.

Czyj komputer chciałbyś zhakować? Bardziej się przejmuję tym, co dzieje się z mo-imi własnymi danymi!

rozmawiała: Ada Sokółprace dzięki uprzejmości artysty

Page 132: Melba Magazine issue no. 07 Glow

132

the glow issue 07

Page 133: Melba Magazine issue no. 07 Glow

melba

133

Outsourced Views

Page 134: Melba Magazine issue no. 07 Glow
Page 135: Melba Magazine issue no. 07 Glow

135

Brześkiewiczfotografie: Łukasz Brześkiewicz

modelka: Antonina / United 4 Modelsstylistka: Paulina Bolko

make-up: Patrycja Lukrecjawłosy: Gor Duryan / Dvision Art

set design: Kat&Zuasystent fotografa: Zbyszek Szych / Studio Las

melba

THE WAY EYE SEE IT

Page 136: Melba Magazine issue no. 07 Glow

136

the glow issue 07

na p

raw

ej st

roni

e, b

luzk

a: H

&M

Stu

dio

Page 137: Melba Magazine issue no. 07 Glow

melba

137

Page 138: Melba Magazine issue no. 07 Glow

the glow issue 07

sukienka: COSbransoletka: Pola Zag

naszyjnik: Ale.

Page 139: Melba Magazine issue no. 07 Glow

melba

139

Page 140: Melba Magazine issue no. 07 Glow

koszula: ZARAbransoletka: Ale.

Page 141: Melba Magazine issue no. 07 Glow

melba

Page 142: Melba Magazine issue no. 07 Glow