kk4913926 dlaczegodill? andrzejki - kopernik...

4
20/listopad ʻ2010 O początkach DILLa z Kasią Cieliczko rozmawia Agata Drewniak Dlaczego DILL? Agata Drewniak: Zacznijmy od początku. Katarzyna Cieliczko: Wszystko zaczęło się tydzień przed zebra- niem Rady Pedagogicznej w spra- wie ocen rocznych końcowych. Z jednej strony zawsze lubiłam robić coś dodatkowego, a z drugiej - mo- tywacją była ocena..:) Pierwszy numer stworzyłam głównie z Ry- szardem Cichym z mojej klasy. Wiele pomysłów podrzuciła mi też mama - zresztą często podczas or- ganizowania różnych apeli, akcji szkolnych „przegadywałyśmy” plan imprezy – była to taka “burza móz- gów”. Nie miałam żadnego pro- blemu ze znalezieniem chętnych do pisania.. Jak już wspomniałam, to był czas wystawiania ocen...:) A. D.: Jak to wyglądało od kuchni? Były jakieś problemy z za- łatwianiem? K. C.: Nie miałam problemu ze zgodą, Dyrekcja szkoły przychylnie patrzyła na ten projekt. Pamiętam jednak jak w czasie tworzenia DILLa do sali informatycznej przy- szedł major Handke i stwierdził, oczywiście żartobliwie, że daje nam parę numerów.. Bo był KOPERnick (chyba tak się to nazywało), ale upadł i tu będzie tak samo:) A tu pro- szę, mamy już trzecią naczelną! Bardzo się cieszę. A. D.: Dlaczego właśnie nazwa 'DILL'? K. C.: Nie chciałam odnawiać KOPERnicka, tylko zrobić coś no- wego - zaczęłam od nazwy. Zbudo- wałam na zasadzie luźnego skojarzenia: DILL to po angielsku koperek, nasz patron Kopernik. Do- datkowo dill brzmi troszkę jak inte- res, radzić sobie po angielsku, czyli deal. A. D.: Jaki był odbiór pierwszego numeru wśród społeczności szkol- nej? K. C.: Jaki był odbiór... Z tego co pamiętam, to wydrukowaliśmy tylko 100 sztuk, więc szybko się rozeszło. Nie obeszło się bez pomyłek czy li- terówek, ale jak na czas przygoto- wań, brak doświadczenia jestem nadal bardzo dumna. Muszę przy- znać, że bardzo ucieszyłam się wi- dząc, że wydaliście(my) już 19 numerów! Serdecznie gratuluję i życzę dalszych sukcesów! A. D.: Nie dziękuję;) K. C.: Bardzo dziękuję Panu Do- minikowi za współpracę i życzę mu, aby znalazł kolejną wspaniałą na- czelną - za jakiś czas oczywiście. powered by edubractwo IILO Mamy już za sobą 19 numerów DILLa. Wielu z Was go czyta, część bierze udział w tworzeniu gazety, ale nie wszyscy wie- dzą chyba jak to się stało, że istnieje. Miałam okazję rozma- wiać z Katarzyną Cieliczko, absolwentką naszej szkoły, główną inicjatorką postania DiLLa i pierwszą redaktor pro- wadzącą. Pierwszy numer DILLa Kasia Cieliczko (fot. archiwum) UWAGA! JUŻ W STYCZNIU KOLEJNA EDYCJA TURNIEJU MASTER OF DYNA BLASTER ZAPISZ SIĘ! KOD KLASY: KK4913926 Do turnieju przyjmujemy pierwsze 24 osoby! Wróżby andrzejkowe były trak- towane niczym wyrocznia! Wróżono tylko pojedynczym osobom, a przede wszystkim nie zdradzano wyniku wróżby, ponie- waż wierzono, że opowiadanie o tym będzie złym omenem. Ciekawostką jest fakt, iż daw- niej udział we wróżbach andrzej- kowych mogły brać tylko niezamężne kobiety. Andrzejki były świętem wyłącznie kobiecym, mężczyźni wróżyć mogli sobie we Wigilię święta św. Katarzyny, czyli podczas tzw. katarzynek. Dopiero w XIX tradycja wróżb zeszła z gruntu czysto matrymo- nialnego i stała się jednolitym świętem wróżb. W andrzejki dziś wróżą sobie zarówno kobiety, jak i mężczyźni. Wiecie, że…? Święty Andrzej był jednym z 12 apostołów. Był jednym z tych, któ- rzy wiernie towarzyszyli Jezusowi, a po Jego Wniebowstąpieniu po- szedł głosić Słowo Boże na teren Azji Mniejszej. Za swe nauki apos- toł Andrzej został skazany na śmierć męczeńską, którą poniósł w greckim Pátrai (obecnie Patras). Zmarł na krzyżu wykonanym w kształcie litery x. Święty Andrzej jest uważany za patrona Grecji, Rosji i Szkocji. Wigilię Świętego Andrzeja obchodzi się 30 listo- pada. Jest ona bardzo ciekawym dniem, a jego wieczorowa pora jest uznawana - zwłaszcza było tak w odległych wiekach - za czas ma- giczny. Tradycja świętowania tego dnia pochodzi najprawdopodobniej ze Szkocji. Właśnie w Szkocji do dziś obchodzi się ją bardzo bogato. Szczególnymi zwyczajami, które cechowały ten dzień, były wróżby. ANDRZEJKI Jak to wyglądało kiedyś... Od zawsze ludzie starali się doj- rzeć swoją przyszłość: obserwowali zjawiska przyrody, pró- bowali czarować, patrzyli w gwiazdy, wierzyli w przesądy i cudowne amulety. Doskonałym dniem według nich była wi- gilia Świętego Andrzeja. Prawdopodobnie ich tradycja po- chodzi ze starożytnej Grecji. Pa- nuje przekonanie, że w tym kraju miało to związek z imieniem An- dreas i grecką nazwą mężczyzny. Dziś andrzejki z roku na rok coraz bardziej tracą na znaczeniu. Niewiele osób już leje tradycyjny wosk, niewiele też jest innych wróżb. Starszym się już nie chce, młodzi natomiast uważają tego typu zabawę za zabobony i nie widzą w tym sensu. Tradycja wigi- lii św. Andrzeja znacznie traci i za kilkadziesiąt lat będzie to już zapo- mniana część naszej kultury. Andrzejkowe przysłowia: 1.Dziś cień wosku ci ukaże, co ci życie niesie w darze. 2. Śnieg na Andrzeja, dla zboża zła nadzieja. 3. Gdy Andrzej zwiąże ziemię łyczkiem, to Katarzyna rzemycz- kiem 4. Gdy Andrzej się zjawi, to i zimę postawi, 5. Której but na progu stanie - pierwsza panna na wydanie. 6. Święty Andrzej wróży szczę- ście i szybkie zamęście. 7. Święty Andrzej Ci ukaże, co Ci los przyniesie w darze. MICHALINA WIELEBIŃSKA, 1A Chcesz się przyłączyć do ekipy DILLa? napisz do nas [email protected]

Upload: others

Post on 29-Jul-2020

2 views

Category:

Documents


0 download

TRANSCRIPT

Page 1: KK4913926 DlaczegoDILL? ANDRZEJKI - Kopernik Lesznocode.kopernik-leszno.pl/data/files/95/nr_20_listopad_2010.pdf · [2] gazetka@IILO.leszno.pl Kręcisię! K.M.:Skądwogólewziąłsię

20/listopad ʻ2010O początkach DILLa z Kasią Cieliczko rozmawia Agata Drewniak

Dlaczego DILL?

Agata Drewniak: Zacznijmy odpoczątku.

Katarzyna Cieliczko: Wszystkozaczęło się tydzień przed zebra-niem Rady Pedagogicznej w spra-wie ocen rocznych końcowych. Zjednej strony zawsze lubiłam robićcoś dodatkowego, a z drugiej - mo-tywacją była ocena..:) Pierwszynumer stworzyłam głównie z Ry-szardem Cichym z mojej klasy.Wiele pomysłów podrzuciła mi teżmama - zresztą często podczas or-ganizowania różnych apeli, akcjiszkolnych „przegadywałyśmy” planimprezy – była to taka “burza móz-gów”. Nie miałam żadnego pro-blemu ze znalezieniem chętnych dopisania.. Jak już wspomniałam, tobył czas wystawiania ocen...:)

A. D.: Jak to wyglądało odkuchni? Były jakieś problemy z za-łatwianiem?

K. C.: Nie miałam problemu zezgodą, Dyrekcja szkoły przychylniepatrzyła na ten projekt. Pamiętamjednak jak w czasie tworzeniaDILLa do sali informatycznej przy-szedł major Handke i stwierdził,oczywiście żartobliwie, że daje namparę numerów.. Bo był KOPERnick(chyba tak się to nazywało), ale

upadł i tu będzie tak samo:) A tu pro-szę, mamy już trzecią naczelną!Bardzo się cieszę.

A. D.: Dlaczego właśnie nazwa'DILL'?

K. C.: Nie chciałam odnawiaćKOPERnicka, tylko zrobić coś no-wego - zaczęłam od nazwy. Zbudo-wałam ją na zasadzie luźnegoskojarzenia: DILL to po angielskukoperek, nasz patron Kopernik. Do-datkowo dill brzmi troszkę jak inte-res, radzić sobie po angielsku, czylideal.

A. D.: Jaki był odbiór pierwszegonumeru wśród społeczności szkol-nej?

K. C.: Jaki był odbiór... Z tego copamiętam, to wydrukowaliśmy tylko100 sztuk, więc szybko się rozeszło.Nie obeszło się bez pomyłek czy li-terówek, ale jak na czas przygoto-wań, brak doświadczenia jestemnadal bardzo dumna. Muszę przy-znać, że bardzo ucieszyłam się wi-dząc, że wydaliście(my) już 19numerów! Serdecznie gratuluję iżyczę dalszych sukcesów!

A. D.: Nie dziękuję;)K. C.: Bardzo dziękuję Panu Do-

minikowi za współpracę i życzę mu,aby znalazł kolejną wspaniałą na-czelną - za jakiś czas oczywiście.

powered byedubractwo IILO

Mamy już za sobą 19 numerów DILLa. Wielu z Was go czyta,część bierze udział w tworzeniu gazety, ale nie wszyscy wie-dzą chyba jak to się stało, że istnieje. Miałam okazję rozma-wiać z Katarzyną Cieliczko, absolwentką naszej szkoły,główną inicjatorką postania DiLLa i pierwszą redaktor pro-wadzącą.

Pierwszy numer DILLa

Kasia Cieliczko (fot. archiwum)

UWAGA! JUŻ W STYCZNIUKOLEJNA EDYCJA TURNIEJUMASTER OF DYNA BLASTER

ZAPISZ SIĘ!KOD KLASY: KK4913926

Do turnieju przyjmujemypierwsze 24 osoby!

Wróżby andrzejkowe były trak-towane niczym wyrocznia!

Wróżono tylko pojedynczymosobom, a przede wszystkim niezdradzano wyniku wróżby, ponie-waż wierzono, że opowiadanie otym będzie złym omenem.

Ciekawostką jest fakt, iż daw-niej udział we wróżbach andrzej-kowych mogły brać tylkoniezamężne kobiety. Andrzejki byłyświętem wyłącznie kobiecym,mężczyźni wróżyć mogli sobie weWigilię święta św. Katarzyny, czylipodczas tzw. katarzynek.

Dopiero w XIX tradycja wróżbzeszła z gruntu czysto matrymo-nialnego i stała się jednolitymświętem wróżb. W andrzejki dziśwróżą sobie zarówno kobiety, jak imężczyźni.

Wiecie, że…?Święty Andrzej był jednym z 12

apostołów. Był jednym z tych, któ-rzy wiernie towarzyszyli Jezusowi,a po Jego Wniebowstąpieniu po-szedł głosić Słowo Boże na terenAzji Mniejszej. Za swe nauki apos-toł Andrzej został skazany naśmierć męczeńską, którą poniósł wgreckim Pátrai (obecnie Patras).Zmarł na krzyżu wykonanym wkształcie litery x. Święty Andrzejjest uważany za patrona Grecji,Rosji i Szkocji. Wigilię ŚwiętegoAndrzeja obchodzi się 30 listo-pada. Jest ona bardzo ciekawymdniem, a jego wieczorowa porajest uznawana - zwłaszcza było takw odległych wiekach - za czas ma-giczny.

Tradycja świętowania tego dniapochodzi najprawdopodobniej zeSzkocji. Właśnie w Szkocji do dziśobchodzi się ją bardzo bogato.Szczególnymi zwyczajami, którecechowały ten dzień, były wróżby.

ANDRZEJKIJak to wyglądało kiedyś... Od zawsze ludzie starali się doj-rzeć swoją przyszłość: obserwowali zjawiska przyrody, pró-bowali czarować, patrzyli w gwiazdy, wierzyli w przesądy icudowne amulety. Doskonałym dniem według nich była wi-gilia Świętego Andrzeja.

Prawdopodobnie ich tradycja po-chodzi ze starożytnej Grecji. Pa-nuje przekonanie, że w tym krajumiało to związek z imieniem An-dreas i grecką nazwą mężczyzny.

Dziś andrzejki z roku na rokcoraz bardziej tracą na znaczeniu.Niewiele osób już leje tradycyjnywosk, niewiele też jest innychwróżb. Starszym się już nie chce,młodzi natomiast uważają tegotypu zabawę za zabobony i niewidzą w tym sensu. Tradycja wigi-lii św. Andrzeja znacznie traci i zakilkadziesiąt lat będzie to już zapo-mniana część naszej kultury.

Andrzejkowe przysłowia:1.Dziś cień wosku ci ukaże, co

ci życie niesie w darze.2. Śnieg na Andrzeja, dla zboża

zła nadzieja.3. Gdy Andrzej zwiąże ziemię

łyczkiem, to Katarzyna rzemycz-kiem

4. Gdy Andrzej się zjawi, to izimę postawi,

5. Której but na progu stanie -pierwsza panna na wydanie.

6. Święty Andrzej wróży szczę-ście i szybkie zamęście.

7. Święty Andrzej Ci ukaże, coCi los przyniesie w darze.MICHALINA WIELEBIŃSKA, 1A

Chcesz sięprzyłączyć doekipy DILLa?

napisz do [email protected]

Page 2: KK4913926 DlaczegoDILL? ANDRZEJKI - Kopernik Lesznocode.kopernik-leszno.pl/data/files/95/nr_20_listopad_2010.pdf · [2] gazetka@IILO.leszno.pl Kręcisię! K.M.:Skądwogólewziąłsię

[ 2 ] [email protected]

Kręci się!

K. M. :Skąd w ogóle wziął siępomysł wykonania takich zdjęć?

N. F. : Pomysł niewątpliwie na-rodził się z potrzeby zrobienia cze-goś nowego i nietradycyjnego.

Chodzi o zdjęcia obrotowe wykonane przez Natalię Fiebig,uczennicę klasy 3E. Zdjęcia te - ukazujące budynek szkoły iOrlik - są dostępne na stronie internetowej naszego liceum inie tylko.

Nieeleganckie byłoby nieprzyzna-nie się do tego, że idea wykonaniazdjęć obrotowych nie wypłynęła je-dynie z mojej strony. Przy realizo-waniu pomysłu spory udział miał

Dominik Sieciński. Uznaliśmy, żetaka forma zdjęcia może okazaćsię ciekawym “gadżetem” i chybanie myliliśmy się. Tym bardziej, żezleceń na tego typu zdjęcia wciążprzybywa.

K. M. :Narodził się on dawnoi był długo analizowany czymoże całkiem niedawno i nie-spodziewanie? Jaka była jegorealizacja?

N. F. :To świeży pomysł. Jegoanaliza okazała się krótsza niżchwycenie za statyw. Dzieje siętak chyba dlatego, że jeśli pojawiasię nietypowa koncepcja na pro-jekt, to po prostu wraz z Domini-kiem działamy w kierunku jegorealizacji, nie tracąc zbyt wieleczasu na jego analizę. Bynajmniejdo tej pory na takiej właśnie zasa-dzie opieraliśmy wszystkie pro-jekty, które udało nam się zpozytywnym efektem sfinalizować.A mamy już ich na swoim konciesporo.;)

K. M. :Myślę, ze był to dośćczasochłonny projekt… Czykosztowało Cię to dużo pracy?

N. F. :Z pewnością sprawiło todużą satysfakcję, co jest chyba wtym wszystkim najfajniejsze. Foto-grafia to bardziej pasja niżelipraca, więc nie wypada wspomi-nać tutaj o jakimkolwiek wysiłku.

Co do czasochłonności projektu -jest niewielka, pod warunkiem, żezdjęcia są wykonane starannie, astatyw grzecznie stoi w miejscupodczas naciskania migawki.

K. M. :Czy jesteś zadowolonaz efektów swojej pracy?

N. F. :Z genetycznie nabytą inieuleczalną skromnością stwier-dzam, że nie mnie powinno zostaćzadane to pytanie.;)

K. M. :Na tym koniec z tegotypu zdjęciami czy może to do-piero początek?

N. F. :Zdecydowanie początek.K. N. :Jeśli zamierzasz wyko-

nać jeszcze więcej takich zdjęć,to w takim razie, czy masz jużjakąś koncepcję? Chociaż kilkasłów zachęty… xD

N. F. :Cały czas je wykonuję.Te, które umieszczone zostały nawww naszej szkoły, to tylko zalą-żek całości. Koncepcja to już tylkoi wyłącznie kwestia miejsca czyobiektu, ale nie mogę narzekać najej brak. Z biegiem czasu uzupeł-nimy też obrotową galerię na stro-nie internetowej szkoły wdodatkowe miejsce. Zapraszam zajakiś czas do ich wirtualnego obej-rzenia.

KATARZYNA MACIEJCZYK, 1C

P.R. :Może Pan powiedzieć,skąd wziął się pomysł na „DynaDay”?

p.D.S.: Informatyka powinnabyć prowadzona trochę inaczej,nie ma to być sztywny przedmiot,tylko na luzie. Po to, żeby pokazaćuczniom, że informatyka to nietylko definicje, regułki, praca wwordzie czy excelu, ale też za-bawa, stwierdziliśmy, że trzeba cośfajnego zrobić. Długo zastanawia-liśmy się nad tym, co to by mogłobyć. Musiało to być coś, co będziezabawą i stworzy odpowiednieemocje. Po długich poszukiwa-niach wybór padł na pierwszą gręplatformową - Dyna Blaster z 1992roku. 3e - klasa “agentów” - po-ciągnęła temat - no i mamy IV edy-cję.

P.R. :Czy co roku turniej wy-gląda tak samo? Czy są jakieśzmiany, nowości?

p.D.S. :Co roku wprowadzamynowe elementy. Pierwszy turniejbył w ramach jednej klasy, drugibył międzyklasowy. W ostatniej

DYNA DAY5 października odbyła się w naszej szkole IV już edycja tur-nieju w grę Dyna Blaster. W tym roku organizacją „Dyna Day”zajęła się klasa 2e wraz z członkami Edubractwa. Opiekunembył p. Dominik Sieciński- nauczyciel informatyki w naszejszkole, z którym przeprowadziłam wywiad dotyczący DynaDay.

edycji, którą przygotowała klasa 2e, finały odbyły się w auli. W pla-nach jest konkurs międzyszkolnydla wszystkich szkół ponadgim-nazjalnych w Lesznie.

P.R. :Skąd środki na organi-zację takiego turnieju ?

p.D.S.: Od pierwszej edycjiDyna Day sponsorem jest Edub-ractwo, bo jest to organizacja po-wołana do wspierania fajnychpomysłów. Jej działania obecnekoordynują Natalia Fiebig i Mate-usz Dubicki z 3e. Ze swoimi pomy-słami należy się do nich zgłaszać..

P.R. :Kiedy po raz pierwszyzostał zorganizowany turniej?Jaka była reakcja uczniów?

p.D.S.: Gdyby odbiór nie byłfantastyczny, to nie mielibyśmy Vedycji. Dyna Blaster to przedewszystkim emocje. Mimo że cho-dzi się tylko "pamperkiem" i roz-kłada bomby, to emocje są bardzoduże i każdy chciałby zostać "Ma-ster of Dyna Blaster". Od pierwszejedycji król jest tylko jeden - TomekSiwarski- oczywiście z 3e. :)

P.R. :Może Pan zdradzić, cojest planowane na V edycję?

p.D.S.: Poza finałem w auli napewno konkurs dla klas na zbudo-wanie największej bomby, możena najlepsze przebranie Dyna Bla-stera i tradycyjnie dużo pączków ioczywiście nieodłączna piosenka„Rock me Amadeus”, towarzy-

sząca każdemu turniejowi. Reszta,póki co, pozostaje tajemnicą.

P.R. :Dziękuje Panu bardzoza odpowiedzenie na pytania.Oczywiście ze zniecierpliwie-niem będziemy wyczekiwać zbli-żającej się V edycji!

PAULINA ROSIEK, 1E

Szkolny król Dyna Blaster - Tomek Siwarski (po lewej) podczasostatniej walki finałowej.

Page 3: KK4913926 DlaczegoDILL? ANDRZEJKI - Kopernik Lesznocode.kopernik-leszno.pl/data/files/95/nr_20_listopad_2010.pdf · [2] gazetka@IILO.leszno.pl Kręcisię! K.M.:Skądwogólewziąłsię

[ 3 ][email protected]

P.M.: Czym jest 'Szkoła podżaglami'?

Z.W.: Ideą 'Szkoły pod żaglami'jest przede wszystkim nauczeniemłodych ludzi współpracy, pozatym jest to kształtowanie charakte-rów poprzez połączenie obowiąz-ków żeglarskich z nauką. Jest tooczywiście niesamowita podróż:)

P.M.: Co trzeba zrobić, abybyć uczestnikiem takiego przed-sięwzięcia?

Z.W.: Żeby się tam dostać, naj-pierw trzeba przekonać rodziców,później wychowawcę i dyrektoraszkoły, gdyż wymagana jest pi-semna zgoda. Następnie trzebaudać się do lekarza, od któregootrzymuje się zaświadczenie, żejest się "zdolnym" do uczestnictwaw takim rejsie. Poza tym, obowią-zuje zasada kto pierwszy ten lep-szy, gdyż miejsca sąograniczone… Przede wszystkimtrzeba chcieć;)

P.M.: Czy trzeba mieć do-świadczenie żeglarskie?

Z.W.: Doświadczenie żeglar-skie jest brane pod uwagę tylkopodczas obsadzania funkcji, już nasamym żaglowcu, mam na myślifunkcje np. starszych wacht.

P.M.: Jak wyglądał zwykłydzień na pokładzie?

Z.W.: Trudno powiedzieć.Każdy dzień jest inny. Grafik wachtjest ustalany odgórnie. Ma sięwachtę nawigacyjną, gospodar-czą, bosmańską albo się po prostuśpi :). Wachtę gospodarczą przej-muje się co 4 dni, z wachtą nawi-gacyjną bywa różnie, czasamiodstęp między nimi to 8 godzin,czasami ponad dobę. Są stałe ele-menty dnia: pobudka jest o godzi-nie 7 (poza wachtą nawigacyjnąktóra jest na pokładzie od 4 rano iwachtą gospodarczą, która musizrobić śniadanie na godzinę 7. 30).Tak więc śniadanie jest o 7.30(wachta nawigacyjna niestetymusi poczekać aż ktoś ich zmieni,bo każdy chce zjeść:)). O godzinie8 jest apel i podnoszenie bandery.Na apelu są przedstawiane planlekcji oraz trasa jaka nas czeka.(Bosman krzyczy, że nie prze-strzegamy ciszy nocnej, a cookmarudzi, że nie zmywamy szkla-nek). Od godziny 10 do 13 są lek-cje (lekcje są tylko wtedy, gdyjesteśmy na morzu). Od godziny13 jest czas wolny - oczywiście dlatych, którzy nie mają wachty. Ciszanocna - 23.00. O różnych porachdnia i nocy można się spotkać zalarmem do żagli bądź alarmemopuszczenia statku(zdarzały sięćwiczenia o 23.00). Jeśli warunki

Zuzia Wilk, uczennica klasy 2f od 15 października do 15 listopada brała udział w Szkole Pod Żaglami. Kilka dni po powrocieZuzi udało mi się z nią porozmawiać, czego namiastkę możecie przeczytać poniżej.

Pogoria - szkoła pod żaglami

pogodowe sprzyjały, były organi-zowane zmagania wacht, w któ-rych miedzy innymi bywały quizy"znajdź linę". Na karteczce byłonapisane "prawa gejtawa marslagórnego" i trzeba było szybko zna-leźć ową linę, a lin na statku jestponad 140. Innym razem mieliśmyskonstruować „jajo łap” -coś za po-mocą czego złapiemy jajko z naj-wyższego punktu na statku i niestłucze sie ono, a najwyższy punktna statku to top-32 m. Takichzadań było mnóstwo.

P.M.: Wiem,że żeglujesz jużod dawna. W związku z tymmoje pytanie: Czy mimo Two-jego doświadczenia coś Cię za-skoczyło?

Z.W.: Trudno powiedzieć, czycoś mnie zaskoczyło, bo mimo że

pływałam wcześniej na morzu, todługość łódki nie przekraczała kil-kunastu metrów, a tu nagle żaglo-wiec, który ma prawie 1500 m2żagla i 47 m długości. Czymśnowym było dla mnie wspinaniesię na reje. Naprawdę niesamo-wite uczucie. Czasami człowiekwchodził tam na górę na 32 metryi patrzył przed siebie, zapominająctak naprawdę po co tam jest. Go-rzej było kiedy fala była większaniż metr, wtedy wchodziło się zmyślą że chce się zejść i zwymio-tować gdzieś za burtą.

Wszystko było inne, wszystkobyło większe..

P.M.: Czego się nauczyłaśpodczas tej przygody?

Z.W.: Ciężko mi było zaakcep-tować lenistwo innych, wymagana

jest praca całej załogi. Niestetywszyscy ze swoich obowiązkówsię nie wywiązywali więc np.trzeba było wtedy kogoś zastąpić istać 2 godzinę przy sterze, mimoze jest zimno i każdy chciałby juzzejść na dół i się ogrzać. Przeztakie sytuacje nauczyłam się cier-pliwości. Kiedy weszłam na po-kład, nie znałam nazw wszystkich140 lin ani nawet ich funkcji, pomiesiącu nie było to juz dla mnieproblemem, a takie czynności jakbrasowanie czy po prostu stawia-nie żagli nie było dla mnie czymśobcym.

P.M.: Dziękuję za rozmowę : )Z.W.: Ja również.

PAULINA MIAŁKOWSKA, 2F

W nocy z 22 na 23 paź-dziernika w naszym liceumodbył się maraton filmowy.Każdy miłośnik dobrych fil-mów mógł znaleźć coś dlasiebie.

W szkolnej auli wyświetlanofilmy takie jak Wszystko co ko-cham, Bękarty wojny czy DzieckoRosemary. W Sali 6A serwowanoWyśnione życie aniołów, Być jakJohn Malkovich no i oczywiście

Wojnę polsko- ruską. Każdy, ktozainteresowany był czymś niecopoważniejszym, mógł odwiedzićsalę 8A, gdzie zapewniano dosko-nały wachlarz filmów dokumental-nych. Na górze, czyli w sali 13A, zogromnym zainteresowaniemobejrzeliśmy kontrowersyjny filmreżyserii Stanleya Kubricka pt. Me-chaniczna pomarańcza - w roligłównej Malcolm McDowell. Na-stępnie po chwili na komentarzedotyczące filmu, ekipa z sali 13A

obejrzała polski film z MarkiemKonradem pt. Plac Zbawiciela.

Każdy, kto był w chwilowej nie-dyspozycji, mógł odpocząć na ma-teracu, bądź karimacie. Całymaraton uświetniły konkursy zor-ganizowane przez dziewczyny zklasy IIIa, sprawdzające nasząwiedzę filmową. Dodatkowo każdymógł zamówić sobie pizzę, którado szkoły dojechała równo o pół-nocy. Cała impreza udała się w stuprocentach, więc chyba nikt wów-czas obecny nie miał wyrzutów su-mienia, że noc z piątku na sobotęspędza w szkole…

PAULINA NOWAKOWSKA, 1A

Filmy nocą

Page 4: KK4913926 DlaczegoDILL? ANDRZEJKI - Kopernik Lesznocode.kopernik-leszno.pl/data/files/95/nr_20_listopad_2010.pdf · [2] gazetka@IILO.leszno.pl Kręcisię! K.M.:Skądwogólewziąłsię

[ 4 ] [email protected]

Miesięcznik „DILL” - red. naczelny: Dominik Sieciński, red.prowadzący: Agata Drewniak. Redakcja: 64-100 Leszno, ul.Prusa 33, sala 24a II LO. Kontakt: gazetka@IILO. leszno.pl, Wy-dawca: kółko dziennikarskie II LO. Nakład wydania 50 egzempla-rzy + online. Sponsoring: EduBractwo IILO.

Przy tym wydaniu pomogli: Michalina Wielebińska, Kata-rzyna Maciejczyk, Paulina Rosiek, Paulina Nowakowska, MagdaMościpan, Tobiasz Jankowski.

Samobójstwoi co dalej?

Historia mówiła o dwóch przy-jaciółkach. Jedna z nich popełniłasamobójstwo. Jej matka nieświa-doma problemów, z jakimi musizmierzyć się córka, niczego nieprzypuszczała. Potem przyszły wy-rzuty sumienia.

–To było takie dobre dziecko(…), jak mogłam nie dopatrzyćtego, że miewa problemy?- obwi-niała się.

Mimo, że historia była fikcją,nietrudno zauważyć podobneprzypadki w codziennym życiu.Policyjne statystyki mówią, że wroku 2009 na swoje życie targnęłosię ok. 5,9 tys. ludzi. Dlaczego?Odpowiedzi na to pytanie jest nie-

W piątek, 12 listopada odbył się w naszej szkole profilak-tyczny spektakl dotyczący zapobiegania samobójstwomwśród młodzieży. Trwającą ponad 1 godzinę lekcyjną scenkęprzedstawiły dziewczyny, których imion szczerze mówiąc niepamiętam.

malże tyle, ile prób samobójczych.Jednakże po głębszej analiziemożna dostrzec kilka podstawo-wych przyczyn. Wśród młodychludzi najczęstszym problemem jestbrak akceptacji ze strony rówieśni-ków. To z kolei można rozbić nakilka innych czynników takich jaknp.: zawód miłosny brak poczuciawłasnej wartości czy problemypsychiczne. Śmierć z własnej woli,mimo, że jest totalnym tchórzos-twem, stanowi dla nich ucieczkęod rzeczywistości. Ucieczkę, któranie ma drogi powrotnej. Owszem,zawsze jest możliwość przeżycia,ale i to może zrzucić na niedo-szłego samobójcę ciężar kalectwa

bądź innej patologii. Odebraniesobie życia przez młodą osobęrównież dla rodziny stanowi nielada zmartwienie (i nie chodzi mi tuo kwestię wydatków związanych zzaplanowaniem pochówku). Poja-wia się wyżej wspomniane poczu-cie winy, poczucie, które niepozwala na swobodne egzystowa-nie, wypełnianie swych obowiąz-ków. Ujawniają się też smutek ijednocześnie złość oraz wiele in-nych negatywnych emocji, utrud-niających codzienne życie.

Zapytałam kilka osób, cosądzą o przedstawieniu i wnios-kach z niego płynących:

-Najbardziej spodobał mi siękontakt głównej bohaterki z pub-licznością, bo rzadko miewałamtaki na tego typu przedstawie-niach. Nie mam pewności, czy tadziewczyna przedstawiając swojąhistorię mówiła prawdę, ale mimowszystko spodobała mi się jej gra izrobiła ona na mnie wrażenie. A je-żeli chodzi o samą kwestię samo-bójstw, to przeraziły mnie statystki,których do końca chyba nie byłamświadoma.~ Ada, (Ia)

- Uważam, że przedstawieniebyło dobrą lekcją o samobójstwie,ukazaniem, że ten problem doty-

czy nas wszystkich. Pomogło namzrozumieć, że powinniśmy rozma-wiać z innymi na ten temat, gdyż,popełnić samobójstwo możenawet osoba, która nie pokazuje,że jest przytłoczona problemami.Jednak była to dość krótka lekcja,oznajmiająca nam, że naszymobowiązkiem jest rozmowa z ro-dzicami o samobójstwie, o na-szych problemach, gdyż nikt innynie pomoże nam lepiej jak właśnierodzice lub my sami.~ Tobiasz,(Ib)

-Spektakl poruszył młodzieżukazując prawdziwe realia i pro-blemy osób żyjących w rodzinach,gdzie na pierwszym miejscu jestnałóg. Społeczność uczniowskamogła także wysłuchać autentycz-nej historii dziewczyny, która doz-nała krzywdy w rodzinie~ Kinga(1h)

Samobójstwo nie daje wiecznejchwały. Sprawia, że niczym nieróżnisz się od miliardów resztek le-żących pod ziemią. Życie? Spójrz,ilu ludzi o nie walczy, ilu z nich od-dałoby za nie wszystko, byle bytylko było.

MAGDA MOŚCIPAN, 1A

9 Listopada, kiedy pojawiliśmysię w szkole, zaskoczyły nasdziwne kartki poprzyklejane prak-tycznie wszędzie. Na schodach,drzwiach od sal, toalet oraz gabine-tów, koszach na śmieci… Niektórzynie potrafili przeczytać tego, co jestna tym napisane! A inni, już wie-dzieli, że chodziło o naukę „szkol-nego” słownictwa w językuhiszpańskim, ponieważ tego dnia,poczuliśmy hiszpański tempera-ment!

Na 5 godzinie lekcyjnej odbył sięapel, którego celem było zapozna-nie nas z kulturą oraz językiemHiszpanii, a jego motyw przewodnibrzmiał „El español es fácil”, czyli„Hiszpański jest łatwy”. Tej go-dziny spotkało nas wiele atrakcji.Była relacja z meczu nauczycielevs. uczniowe, który odbył się 5 lis-topada na Orliku, była prezentacjagorącego tańca prosto z Hiszpanii,a także dowiedzieliśmy się co niecoo tym, jak wyglądają lekcje hisz-pańskiego w naszej szkole;) Ucie-leśnili także stereotypy Hiszpanów iw ten sposób mogliśmy zobaczyćjak wygląda m.in. ʻlovelasʼ w rze-czywistości! Oprócz tych wszyst-kich atrakcji wybraliśmynajlepszego Zorro oraz tancerkęflamenco naszej szkoły. Usłysze-liśmy klasyczne hiszpańskoję-zyczne przeboje w wykonaniuzespołu szkolnego, czyli „Quanta-namera”, wszystkim znane z filmu„Desperados”, czyli „Canción Del

Mariachi”, a także „La Bambę”!Dzień później, kiedy wszystkich

opuścił już hiszpański nastrój, odgodziny 17 aż do 21 bawiliśmy sięprzy corocznie organizowanymOldies Party. W tym roku usłysze-liśmy głównie muzykę z lat 90ʼ, aleoprócz tańców w naszym (czasamikiepskim, ale kto by się tym przej-mował?) wykonaniu, zobaczyliśmypokaz tańca klasycznego przeboju„Y.M.C.A” oraz wspólnie zatańczy-liśmy „Macarenę”. Warto teżwspomnieć o prowadzących im-prezę, którzy świetnie się spisali!;)Ale oprócz tańców, tak jak na DniuHiszpańskim, przygrywał nam ze-spół szkolny i mogliśmy usłyszećhity z dawnych lat, takie jak „BlackVelvet”, „Sweet Child Oʼ Mine” czypiosenkę uznawaną za początekmuzyki rockowej, czyli „Rock Aro-und The Clock” Billa Haleya!Oprócz starych hitów usłyszeliśmyznany wszystkim utwór, czyli „DaniCalifornia” a pod koniec wszyscyśpiewaliśmy „Whisky”;) W tym rokuodbył się konkurs na najlepszeprzebranie damskie i męskie, agłówną nagrodą był bon o wartości50 zł do wydania w leszczyńskich„Delicjach”.

TOBIASZ JANKOWSKI, 1B

Działo się!21 października, o godzinie 17

w Sali Balowej rydzyńskiegozamku rozpoczęło się niezwykłewydarzenie muzyczne dla na-szego regionu. Odbył się koncertz okazji trwającego Roku Chopi-nowskiego i 200 rocznicy urodzinChopina, zorganizowany przezSzkołe Muzyczną w Lesznie,sponsorowany przez władzemiast Leszna, Rydzyny i Osiecz-nej oraz regionalne przedsiębior-stwa.

Akurat w tym samym dniu, wtym samym czasie trwał w TeatrzeWielkim Opery Narodowej uroczy-sty koncert laureatów konkursu, wktórym wystąpiła też tegorocznazwyciężczyni Julianna Awdiejewa.Sala Zamku w Rydzynie była prze-pełniona ludźmi w róznym wieku.Byłi uczniowie Szkoły Muzycznej,ale też naprawdę wielu pasjonatówi fanów Chopina. Dużo osób stało,zabrakło miejsc, a organizatorzy nieprzewidzieli, że koncert będzie się

cieszył takim zainteresowaniem. Zdrugiej strony świadczy to o nasbardzo dobrze, że nie zapomnie-liśmy o korzeniach naszej klasycz-nej muzyki narodowej, bo Chopinjest dla nas naprawdę powodem dodumy i wielu ludzi z regionu to po-kazało. Podczas koncertu możnabyło usłyszeć muzyków z bardzoznanej i grającej na bardzo wysokimpoziomie poznańskiej orkiestry 'Or-kiestra Nova' pod dyrygentura Mar-cina Sompolińskiego. Jednakgłowna gwiązdą wieczoru był młody,bo zaledwie 23-letni (a w środo-wisku pianistycznym osiągnięcie takwysokiego poziomu gry w tak mło-dym wieku jest naprawdę rzadkie),francuski pianista Christophe Alva-rez. Razem z orkiestrą wykonał dwakoncerty fortepianowe Chopina e-mol i f-mol. Nie obeszło się bezkwiatów, podziękowań i imponują-cego odbioru koncertu przez pub-liczność - naprawde długimibrawami. Mimo iż i dla mnie niestarczyło miejsca siedzącego, tobyłam pod dużym wrażeniem;)

AGATA DREWNIAK

KoncertChopinowski