rodziewiczówna maria - czarny bóg

79
MARIA RODZIEWICZÓWNA CZARNY BÓG

Upload: grazka1957

Post on 06-Sep-2015

19 views

Category:

Documents


0 download

DESCRIPTION

To opowieść o trójce młodych mężczyzn, których drogi rozchodzą się od razu po zakończeniu studiów. Jeden zostaje lekarzem na polskiej wsi, będącej wtedy jeszcze pod zaborem rosyjskim. Drugi, dzięki swemu ojcu, wysoko postawionemu urzędnikowi carskiemu, trafia do kręgów władzy i daje się unieść życiu pełnemu zabaw i uciech. Ostatni angażuje się bez reszty w sprawy socjalizmu. Wydawałoby się, że wybierając tak różne drogi kariery nigdy się nie spotkają. A jednak...

TRANSCRIPT

  • MARIA RODZIEWICZWNA

    CZARNY BG

  • I NOWY ROK

    Szed kto szybko po schodach szed i gwizda. nieg, nazbierany na ulicy, pokrywa jego czapk i ramiona, rce wetkn w kieszenie, gow wtuli w wytarty barankowy konierz i spieszy widocznie. Min wszystkie porzdne drzwi i pitra, wgramoli si na strych, w egipskich ciemnociach znalaz jakie drzwi i wszed.

    Powita go gromadny okrzyk. Izba wicej zawieraa dymu ni powietrza i ciepa. Niead rwna si chyba z brudem, a

    sprzty nieliczne nie miay ani jednego caego egzemplarza. Jedna lampka dogorywaa na oknie, wicej dajc swdu ni blasku, naprzeciw niej w elaznym piecyku arzyy si wgle.

    Trzech mczyzn ju si znajdowao w izbie. Jeden siedzia na stole i piewa, drugi lea na ku i pali papierosa, trzeci klcza przed piecykiem i grza rce, zapatrzony w bkitnawe smugi aru.

    Nowy Rok idzie! Uha! wrzasn na widok wchodzcego ten, co siedzia na stole. Chwaa mu i cze! Skd macie ogie w piecu? Z krzesa. A ty przyniose cokolwiek? A jake! Caych dziewi rubli! Hurrah! Zeskoczy ze stou jeden, od pieca zbliy si drugi, tylko ten, co lea, ani si ozwa ani

    poruszy. Teraz lampka owietlia ich nieco. piewajcy mia twarz adn, mod, troch bezczeln i cyniczn; ten, co grza rce, by

    garbaty, szpetny, o krtkich, pakowatych nogach, zapadej piersi i twarzy zalkej, chorowitej; ten, co wszed, by szczupy, nerwowy, ywy, o prostym, szczerym wejrzeniu siwych oczu, troch marzycielskim zakroju ust.

    Wyj z kieszeni gar asygnat i rzuci obojtnie na st. Rbcie z tym, co chcecie. Ja si zmczyem rzek. Ja chc tytoniu rzek cynik. Lampa ganie! wtrci kaleka. Ja bym chtnie co wypi gorcego! No, to tak. Trzeba nafty, herbaty, cukru, araku, tytoniu, chleba, kiebasy, wdki i

    ledzia! Niech Maksymow idzie! Kiedy bal to po formie! Syszysz, Gregor? Sysz, tylko Maksymow nie pjdzie. eby go Bg stworzy na posaca, miaby proste

    nogi. Ty sam id, Sewer. To powiedziawszy lecy powsta, aby zapali drugiego papierosa, wrci do ka, ale ju

    nie leg, tylko usiad, rkami obj gow i zamyli si. Sewer wcale nie protestowa, wzi czapk i wybieg. Maksymow wydoby samowar z kta

    i wod go napenia. Czy otruty, Gregor? spyta kapitalista. O bestie! ebym ja ich mia w rku! z niedajc si opisa wciekoci tamten

    zamrucza. Kogo? Profesorw? A tych wszystkich, co si wadz nazywaj! Pewnie znw heca o Kwiatek Lnu? A jake! Zodziej ma siedem paszportw, a chodzi bezkarny! Ona, dobra i cicha, niech

    si cho do domu rozpusty zapisze, kiedy nie ma papierw! To prawo! Trzy dni dali jej zwoki, a potem won z mieszkania, z miasta, moe won ze wiata! O psy!

  • Podnis gow i pici. By mody, pikny, dziki. Zbudowany przepysznie wysoki smuky brunet, twarzy cigej i smagawej, majcej w sobie dziwny, pocigajcy urok, a na czole i w oczach pitno rzadkiej potgi i myli. Tacy musz panowa, wada, rzdzi, bo do tego stworzeni.

    Nawa myli bucha mu na usta, wicej ni chcia wyrazi; pohamowa si, twarz znowu w donie ukry i znieruchomia.

    Co robi? I to minie! smutno, z rezygnacj nad lata jego starsz, westchn towarzysz.

    Co minie? Tamten si achn. Bieda! To nie bieda, to krzywda! Masz racj, wida, i to musi min. wida gow dziwnie pokiwa. Musi, nie musi odpar powoli, a marzce jego oczy szy w dal nieokrelon.

    eby ziemi na wylot przekopa, ta grudka, co na wierzchu, i ta, co na najgbszym spodzie, ten wyraz ci powie: krzywda! Tre ziemi ten wyraz stanowi.

    To j zepchn w prni, niech ginie! Tytani ju skaami przywaleni le pobici! Milcz, bo ci powiem, e i ty pies niewolnik. Powiedz, jam jest! zdawionym gosem szepn towarzysz. Sewer wpad z haasem i

    piewem, z okrutn fantazj. Masz, mapo! krzykn obrzucajc Maksymowa pakunkami. Zacz wnet papieros krci i trzepa ze miechem: Jak Kijw Kijowem, nie mieli studenci takiej uczty. Zaprosiem po drodze

    mczennikw z awry, niech przychodzi Chmielnicki ze swymi rabusiami, starczy dla kadego kiebasy i wdki. C wy? piewacie? Wszystko gupstwo wobec wiecznoci, a wieczno wobec kwaszonego ogrka. Kto tu gospodarz? Mog by i ja. Gdzie bdziemy ucztowali? Na pododze? O siedzenia nie bdzie sporu.

    We dwch z Maksymowem zajli si rozoeniem zapasw i przyrzdzeniem biesiady. Dwaj tamci siedzieli na ku, nie wtrcali si do niczego myleli.

    Suchaj, wida, jeli mi tu zaraz nie zapiewasz, to ci zarn! krzykn Sewer nalewajc pierwszy kieliszek.

    Wypili wszyscy i czci lec, to klczc otoczyli zapasy. Gregor tylko nic nie jad, a pi za dwch.

    Przy trzecim kieliszku Sewer zaproponowa: Kady najmilsze zdrowie! Nie mam nikogo! rzek wida. Ja Gregora! bkn Maksymow. Ty Kwiatka Lnu, a ja piosnki wesoej. Masz przecie matk zauway wida. Mog ci j ustpi za byle co, nawet gratis ofiarowa. Ty gdzie rodzicw podzia? Jednego dnia ich pobito w powstaniu naszym! A ty, Gregor, czy kukuczy syn, kozaczy? Nic ciekawego mrukn Gregor. Owszem. yjemy razem, dobrze czasem pogada o swoich stronach, o swoich ludziach.

    Dobrze pogada o swoich rojeniach, ot, byle codzienn bied odepchn. My ze wid niedaleko si rodzili. Przynajmniej tak moje papiery opiewaj. Sewer Adrianw Sawicz. Ojca nie widziaem, bo gdzie umar, a matki take nigdy nie widziaem, bo mnie rzucia temu szelmie Stockiemu na opiek. Pienidzy podobno przysya tyle, em dotd nie zdech, a sama gdzie za granic siedzi. Ot, ja kukuczy syn, bracia! Ale to nic. Zobaczycie, e kiedy het, u wierzchu bd!

  • To jakim sposobem? spyta wida. Bo chc! Dobrze powiedziane! bkn Gregor. Szczliwy, kto ma iluzje! rzek wida. Ty czemu ich nie masz? Bo nic z tego nie bdzie. Pie myl jak, kochaj, no j w gowie i sercu tyle twego.

    Ksztatw ona nie przyoblecze, nie stanie przed tob, nie wypadnie jej jedna z tob droga, a gonic j, eb roztrzaskasz!

    Nagle Gregor si porwa, stan przed Polakiem i jak w kleszcze porwa jego rami. Ty milcz! krzykn strasznym gosem. Mylisz tak, to po co yjesz? Id, Dniepr

    niedaleko. Mieje t moc ustpi z drogi ywym, ty trupie. Nie zabieraj nam powietrza, nie truj. Won!

    Zielonawym, tygrysim byskiem pony jego demoniczne renice. Pijany by. wida spokojnie na spojrza. Posuchaj, Gregor! Wiesz ty, kto ja! zawoa zapalajc si. Ja Polak! Et nos

    fuimus!* Tak, mielimy kraje od morza do morza i pierwsz po rzymskiej republik rwno, wolno, potg. Krlami byli ojcowie, orami, lwami. A ja kto? Za ide ojciec mj skona pod szubienic, matka ducha oddaa pod pletniami sodactwa, kat wzi mienie, a ja kto, Polak. W gimnazjum s stypendia, na uniwersytecie s pomoce, na wiecie s posady, prace, kariery, a na drzwiach do tych miejsc pomocy, na kadym szczeblu spoecznej drabiny wypisane stoi: z wyjtkiem osb polskiego pochodzenia. Nas, wchodzcych w ycie, pitnuj: katolik, nielojalny i tak id w wiat. Poddany pastwowy jeste, podatek zapa, sub wojskow wypenij, a zreszt poza tym ty nielojalny, niepotrzebny, zawadzajcy tym, ktrzy ze Wschodu do twego kraju przyszli i na gruzach buntu, za waleczno w tej wojnie, zajli ziemi, urzdy. Ty parias, nigdzie niepotrzebny. Powiedzcie mi, szczliwsi Czerkiesi! Wypdzono ich gromad z wasnego kraju. Pod armatami wygnano, pletniami pdzono, po co nas zostawili? Poczekaj, Gregor, nim mi i std won powtrzysz. Chwa, saw, cywilizacj, dorobek, czyny wielkie tylu pokole ja odziedziczyem, czuj si panem tych moich panw, a od stu lat kade pokolenie daje w klskach moce, bohaterstwa, zdrowie, krew i marzenia. Co chcesz, ja ostatni skd mam mie moc, zrodzony na zgub, w matki wntrznociach ju skazany? Teraz mi powtrz won, Gregor! Czowiek, ktry nie ma dla czego y i pracowa, tylko dla siebie jednego, zaprawd, niewart ycia, bo nie jednostk jest wielkiej cyfry, ale zerem.

    To powiedziawszy wida ku drzwiom si skierowa, ale mu Gregor drog zastpi i prawic wycign.

    Daruj! rzek powanie. Przyskoczy Sewer, przykua! Maksymow, cisn kady do pariasa, ale nastrj uczty

    utraci niefrasobliwy ton i kady gboko si zamyli. Wrd tej ciszy rozleg si gboki gos Gregora. Gos to by przepyszny, o niewyczerpanej

    skali tonw, porywajcy, jak on cay porywajcy by. A ja co? Ja Grzegorz Romanowicz Zachareko! Ja Maorus, co kniaziom swoim suy,

    gdy tam, na Wschodzie, po panach moich teraniejszych Tatarzy deptali nogami jak bydl po gnoju! Mnie kto pyta, czy jarzma chc? Futor, co jeszcze Chmielnickiego pamita, mieli rodzice. Spodoba si gubernatorowi. eby go dosta, wpltali ojca w proces zodziejski o rabunek cerkiewny i poszed w katorg; matce, gdy z alu i desperacji szalaa, dowiedziono, e jednym sowem obrazia wadc i pognano te w Sybir. Mnie oddano do ochronki podrzutkw, ograbiono z mienia i nazwiska. Zachareko ja, co carw bizantyjskich imi nosz! Siedem lat wtedy miaem, a pamitam, i konajc takim bd.

    Tedy nam sobie do poda trzeba! rzek wida. Przed nami ju tylko jedna zguba, spodlenie. Ta pami chway to jedna obrona.

    * E t n o s f u i m u s ! (ac.) I my bylimy!

  • A czyn? Sewer sucha zwarzony i ponury. Rkami wosy zwichrzy i desperacko si odezwa: To otcha. I skd ratunek? Kady malkontent, kady cierpi i ginie! A zda si, cierpi

    miliony przeciw setkom. Zda si atwo granice skasowa, wojsko, wadz wybra, a nie znosi i wiat by ody.

    To mao! rzek Gregor. Da kademu y i pracowa na swej ziemi, po swojemu do Boga i braci mwi!

    doda wida. To mao! powtrzy Gregor. eby nie byo pienidzy, a ludy nie politycznie a etnograficznie si czyy! szepn

    dotd milczcy Maksymow. To mao! Wyjaowione grunty rodz chwasty, wycieczone organizmy rodz

    kalectwa, wyyte spoeczestwa rodz potwory. Siekiery i puga! Ognia i krwi! T ca ziemi zrwna, zgadzi, wytpi! A potem na odrodzonej sia nowe ziarna!

    Wic mord znowu, znowu krzywda, znowu samowolna wadza! gdy tamci ze zgrozy umikli, podj Maksymow. Czy ty ju zapomnia, Gregor, ten hymn do biaego Boga Zendawesty?

    I gdy nikt si nie odezwa, kaleka swym gosem schorowanym powoli mwi: Ahuramazdo, jeeli czowiek porwany przez namitno podrani ci myl, mow lub

    uczynkiem, a upokorzony woa, aby mu by przyjacielem, uczy to, ty wielki, ty wity, ty niemiertelny, ty najdoskonalszy, jako ja przyjaciel bd czowiekowi, ktry mnie ukrzywdzi, a przeprasza w pokorze. Biay Bg, dobry Bg! doda Maksymow.

    Ten dobry, co da mi cho jeden tryumf. Ten mj bdzie, ten wielki, najdoskonalszy! ponuro si ozwa Gregor.

    Zwariowae, Maksymow! krzykn Sewer. Wic ty sobie roisz, e lepi przejrz, a kty ci przeprosz moe?

    Moe synowie ich przejrz, wnuki. Im w dusz ziarna rzuca! Apostoowa ten myli, idiota! Wic c czyni? Naprzd donie sobie da, eby pamita, e nas czterech byo. Pjdziemy w wiat,

    nieche cho kady wie, e trzech braci ma, e nie sam jest. I poprzysic, e aden z nas si nie spodli i krzywdy na dusz nie wemie, gdzie by nie by, w najgorszej i najlepszej doli.

    Na te sowa Sewera wida pierwszy do poda, za nim uczynili to Gregor i Maksymow. W teje chwili gdzie z wiey ozwa si zegar i uderzy dwanacie razy. Ot i Nowy Rok! zawoa Sawicz. Co on nam da? Moe dola kapryna zajrzy na strych, a niedola jdza na schodach nogi poamie z

    umiechem doda wida. Jeszcze mwi, gdy za drzwiami rozlegy si kroki i poszukiwanie klamki. Wreszcie drzwi

    si rozwary i zajrza posugacz hotelowy wahajce Czy tu jest ten pan? spyta bilet podajc. Sewer go porwa i przeczyta. To ja sam. Czego? spyta ywo. Chwaa Bogu! Na trzeciej kwaterze znalazem, mogem szuka do setnej! To jenera

    przybyy onegdaj prosi pana do siebie. Co za jenera? Z Petersburga przyjecha. Zaj trzy salony. Bogaty pan! Prosi, aby pan nie zwaajc

    na godzin zaraz przyszed. Awantury arabskie! Syszycie, koledzy? Ano moe to dola! umiechn si wida. Id! rzek Gregor.

  • Sewer raz jeszcze na bilet spojrza, wreszcie rk machn, palto na ramiona tylko narzuci i wyszed za posugaczem.

    Pozostali ruszyli ramionami. Ot i jeden ju uby! bezmylnie zamrucza Maksymow sprztajc resztki uczty. Gregor pocz chodzi po pokoju, wida usiad i zapatrzy si w prni. Myla, a raczej

    marzy, bo po chwili piewa pocz:

    Ory lec, gwiazdy wiec, Kraj w niewoli ty daleko, A wokoo zy.

    Tak si w swych wspomnieniach pogry, e nie spostrzeg, jak si drzwi znowu rozwary, ale tym razem nikt nie wszed, tylko wsuna si do czarna, maa rka wyrostka, rzucia na ziemi papier zmity i znika. Nawet Maksymow tego epizodu nie dojrza. Gregor widzia, nic nie rzek, nieznacznie papier podnis i do lampy z nim podszed. Byy na nim tylko dwa wyrazy i cyfra: Ulica Grna 11. Spojrza na drug stron, znowu jeden wyraz i dwie oderwane litery: Zaraz Z. W. Nieznacznie student papier nad lamp potrzyma i na doni spali, proch pozostay star i rzuci. Potem do Maksymowa przystpi.

    Pjd! rzek. Jeli jutro mnie nie bdzie, powiedz im, e wyjechaem ze Stefka; jeli za tydzie nie wrc, to i nie szukaj midzy ywymi, cicho sied!

    Gregor, to i ja z tob! Mwi zosta, syszae? O Gregor! To Czarny Bg! Mwi milcz! Syszae? Maksymow jak robak na ziemi si zwin i stkn gucho. Nieznacznie Gregor si ubra i

    wyszed. wida zamylony wci piewa.

  • II WERBUNEK

    Ulica Grna bya jednym z najgorszych zaukw padou. Dom, oznaczony numerem 11, drewniany, niski, posiada od frontu trzy sklepy: szynk peen stoecznych szumowin, ndzn nor tandeciarza i kramik z tytoniem owietlony kopcc lamp, brudny, zabocony, wstrtny. Gregor zawaha si chwil, gdzie i, wreszcie pchn furtk bramy, wiodc do ciemnych, wilgotnych sieni. Oprcz wrzasku pijanych w szynkowni i pisku rynsztokowych szczurw nic si nie odzywao w gbi tego ponurego domostwa. Dotykajc cian Gregor napotka drzwi i na chybi trafi zastuka do nich.

    Po do dugiej przerwie zajcza klucz. Na progu stan mczyzna wysoki, w czerwonej jedwabnej koszuli wygldajcej spod narzuconego niedbale surduta. wiato wiecy, drce od przecigu, padao nierwno na twarz jego blad, pokryt szwami po ospie, szpetn, ostr, z wyrazem owej martwoty i obojtnoci, jak chop pokrywa wszelkie namitnoci i wraenia. Policzki mia, mimo chudoci, potnie rozwinite, oczy zielone, mae, schowane gboko pod wydatnym, niskim czoem, usta wskie, pospnie zacinite, w prawym rku co dziery, kryjc pod koszul. By to jeden z tych ludzi lepo posusznych, jak elazo wytrwaych, zacitych, zimnych, niczym nieubaganych. Spojrza spode ba na gocia, prawic wyj spod koszuli, rewolwer bysn i wnet znikn w kieszeni, a on spyta przez zby:

    Gotw ty? Gotw. Oczy kacapa bysy radoci, usun si i za Gregorem drzwi zaryglowa. Stali w maej izdebce o trzech drzwiach, zawalonej achmanami tandeciarza, bo stanowia

    komrk przytykajc do sklepu. U stolika, na ktrym tlaa groszowa ojwka wetknita w szpar desek, sta mczyzna redniego wieku, szczupy, wyniosy, o ruchach czowieka wyszych sfer, cho mia na sobie kouch wyrobnika, pod nim perkalow row koszul i buty kolawe na nogach. Mao co wida byo jego twarzy szary achman mia na jednym oku, a zarost bujny czy si ze zdziczaymi wosami. Zauway Gregor, e w lewym uchu nosi prosty srebrny kolczyk, a na skroni blizn mia bardzo wie. Sta oparty o st i ostre oczy wpi w twarz nowicjusza, zazierajc do dna myli.

    Oto czowiek! rzek kacap w jedwabnej koszuli i cofn si w gb. Duo mi mwi o tobie Nikita Siemionow rzek starszy. Wierz ledwie w

    poowie, ale i tego dosy! Ja, co siebie lepiej znam ni Nikita, nie powiem nic odpar student zimno. Gotwe z nami i? Dokd? Cele bywaj rne. Do swobody i woli. Do boju z tyrastwem, wadz nieprawn, ohyd caej ludzkoci.

    Do wolnej myli, wolnej ziemi, nowego porzdku i praw! Rozumiesz ty, jako mci musimy miliony, jako odwet bra za wszystkie upodlenia?

    Jestem z wami! A wiesz, jak do tego wiata i nam trzeba? Krwi, zdrad, skrytobjstwem. Nie

    apostoem bdziesz, ale morderc, i bdziesz zwierzem tropionym przez psy, bdziesz co dzie o krok od mierci, a j wemiesz moe na szubienicy, a malkontentw miliony ci nie obroni, bomy pionierzy zaledwie.

    To wiem i gotwem! A wiesz ty, e z chwil obecn targasz wszystkie czowiecze uczucia i obowizki? Nikt

    pozosta nie powinien, kto by ci mg wol osabi: ani rodzina, ani druh, ani kochanka. Jednostk bdziesz, jednej idei poddan dusz, ciaem, si, myl wszystkim. Ka ci

  • podpala, judzi brata na brata, ojca na syna, burzy ustawy najpotniejsze, moe ci ka umrze za drugiego, potrzebniejszego nam, ka tru, dusi, kama, krzywoprzysiga, kra, przekupywa musisz by posusznym bez drgnienia albo si zabi. Pamitaj!

    Dla tego dnia, co przyjdzie, takim bd! wymwi Gregor ponuro. Podnis gow i patrzy na mwicego. Oczy jego stalowe migotay czarnymi byski. A wiesze ty jeszcze, e rozkazywa ci moe bdzie podpalacz, zodziej, wyrzutek

    spoeczestwa, z mtw dno same. Dla tego dnia, co przyjdzie, niech mi rozkazuje! A jeli zdradzisz, zabije ci jak psa parszywego ten sam, tu obecny, Nikita. Tego nie uczyni spokojnie rzek. Pamitaj i o tym, e ci ujm. Pamitaj o wizieniu, ledztwie, torturach, o obietnicach

    raju i katuszach piekielnych, pamitaj, e milcze musisz! Ja wiem, kdy moja droga i musi. Ot, patrzcie! Pi wycign nad pomieniem i trzyma, a ca izb napeni swd spalenizny. Co to znaczy! mrukn z pogardliwym umiechem. Masze ch jak dla siebie osobist? Jake! Chc ruiny starych bogw, rzdw, praw, dogmatw. Chc zmartwychwstania

    pokrzywdzonych i zdeptanych, chc nowego wiata i zwycistwa czowieka wolnego. Owego dnia chc, owego odrodzenia!

    Zamilk i chwil myla. Jeszcze jedno. Nikita, znasz Stefk? Znam! mrukn ospowaty. ona to twoja czy kochanka? spyta jednooki zimno. Ani jedno, ani drugie. Sierot wziem z ulicy, dziecko prawie. Teraz j zostawi.

    Chciabym jej da spokj. Ona nie ma adnej legitymacji! Jednooki, nie odpowiadajc, otworzy tylne drzwi izdebki i zawoa: Nikifor Iwanicz! Na to wezwanie wska figurka tandeciarza zjawia si w progu. Mia na sobie wytarty

    mundur piechoty, twarz bya uosobieniem azjatyckiej podlegoci rozkazom. Masz metryk i inne urzdowe papiery dla modej dziewczyny? Mam! Podaj tu zaraz. Sodat znikn. Jednooki wyj notesik z kieszeni i spojrza na Gregora. Student jeste? Tak, medyk, jako i Nikita. Na ktrym kursie? Na trzecim. Moe ju tu nie zostaniesz. Nikita Siemionow, oddaj ci go pod twoje rozkazy, a ty,

    mody, u nas bdziesz si nazywa Maorus. Tandeciarz wsun si znowu i pooy na stoliku par arkuszy papieru z rzdowymi

    pieczciami. Jednooki czyta: Maria Wasiliewna Achtarow, urodzona w chersoskiej gub. eta, etc. Dobra metryka,

    Nikifor? Dobra, panie. Cerkiew ta spalia si zeszego roku. Sam diabe nie sprawdzi. Dobrze, moesz i. Maorus, we to sobie. Gregor z gorczk zgarn papiery. A teraz zadam ci pierwsz prb. Syszae o zabjstwie andarma w Tul? Syszaem. Ten, co to uczyni, przemyka si za granic i przez nieuwag wpad w oko policji.

    Depesze z rysopisem lataj wszdzie. Nie mona go powici, bo wiezie wane papiery,

  • musi by w ytomierzu jutro. Telegraficzne druty ju tam zerwano, depesza idzie poczt. Ruszaj, i eby ta przeklta koperta nie bya przed rod w ytomierzu. Rozumiesz?

    Rozumiem. Oto masz pienidze na drog, przebierz si i nie bd trwony! Bdcie spokojni. Nie mnie gin w takiej ndznej okazji. O wicie odchodzi pocig,

    odnios jeszcze te papiery. W drog zatem, t wielk, t jedn, ktr razem ju i bdziemy. Hej! triumf przed

    nami! Doyjemy go; a nie my, to ci, co po nas przyjd! egnajcie! Ucisnli sobie donie.

    Nikita otworzy drzwi i poda mu rewolwer. We! Twj gorszy! mrukn. Gregor kiwn gow, bro na piersi ukry i wyszed. Sprawi si dobrze? spyta jednooki. Zapewne i to uczyni, ale to nie jego powoanie. On nie narzdzie, to bdzie wdz,

    organizator! Setki pjd za jego gosem, za t jego demoniczn si wzroku, wymowy, piknoci. Jego, nie zdajc sobie sprawy, ju teraz sucha cay uniwersytet. Jego sowo masami kieruje! On nas wszystkich kiedy przeronie.

    I pewny? Ot, jak kamie. Wy sami nawet przysigi od niego nie wzilicie. Nie miaem. Tak jest! A ta dziewczyna? Bdzie jego kochank. Pikna, ale dziecko. Pilnujcie jej! Bdzie nasz. A zatem ostatni interes zaatwiony. Ruszam dalej. Byle ju by za granic. Przeprowadzi was? Nie trzeba. Jest na rogu Iwan z dorok. Bywajcie zdrowi! Szczliwej wam drogi! Jednooki wysun si przez drzwi w gbi. Nikita Siemionow doby z kieszeni jaki papier,

    brudn prb drukarsk, i pochylony nad stoem, robi owkiem znaki i uwagi. Tak go zasta Gregor po godzinie. Spojrza na papier i rzek:

    Jutrzejszy numer Ziemi i Woli ty drukujesz sam? Nie, ona. Twoja? Moja. Nie mieszkacie razem? Nie. Ona pracuje u Kar stwa w sklepie, a noc gazety odbija. Jak mnie wezm, ona

    zostanie. Jest dziecko. Gdy to mwi, nawet i wtedy twarz mu si nie rozjania. Niewolnik to by swojej idei.

    Schowa makulatur do kieszeni i zawoa tandeciarza. Zabrano si do dziea. Gdy noc dobiega kresu, z bramy jedenastego numeru wyszed na ulic kacap mody, ryy, w typowym tuubie i obdartej czapce. W kieszeni mia paszport Jakowa Samonowa z pskowskiej gubernii, starowierca, mia n, pienidze, w cholewie mia rewolwer i pk kluczykw.

    Jednoczenie ze sklepu tandeciarza wyszed mody czowiek ubrany p po europejsku. Kacap szed przodem, student Nikita za nim. Tak dugo trwao. Wreszcie robotnik zwrci w stron dworca kolei, student poszed w przeciwn stron. Otarli si prawie o dwch policjantw, ktrzy ledzili psa podejrzanego o wcieklizn.

    Nikita ani razu si nie obejrza.

  • Kim ten by, ten starszy malkontent? Czy by wyrzuconym z ziemi pariasem, czy odartym z nazwiska potomkiem kijowskich kniaziw, czy Czerkiesem wygnanym armatami z rodzinnego auu? Czyme jego ten wadca znienawidzony ukrzywdzi? Ten wadca przed kilkunastu laty ojcw jego uczyni wolnymi kraju obywatelami, obdarowa szczodrze w ziemi i samorzd, pieci i dogadza jak ojciec najmodszemu dziecku. Odkryte mia przed sob Nikita: nauki, karier, nawet bezkarno zapewnion wzgldem dawnych panw Nikita by chopcem z miskiej gubernii, z ojcw zamonych i urzdnikw gminy. Czy marzy wadca ideolog, obdarzajcy miliony niewolnikw, e takiej wdzicznoci dozna ju w pierwszym pokoleniu? Uczyni dzieo wiekopomne, jednym zamachem pira o sto lat naprzd pchn ide rwnoci, z trzody chcia ludzi uczyni, a wyhodowa sobie katw. Tygrys, zrodzony w psiarni, bdzie przecie tygrysem.

    Nikita urodzi si w chacie starszyzny. Ojciec chytry lis, uchodzi za mdrka; obowi si te przy konfiskacie paskiego dworu; mia pola dwie wki, dobytku obfito. Sam niepimienny, marzy o rozumnym synu, ktry by kiedy pisarzem gminnym mg zosta, honoru i dochodu mu przysporzy. Dwch mia dziedzicw imienia i fortuny, ale starszy, Jarmoch, zda si ju w polu, a modszy, Mykita, gupowaty i wty, w sam raz na pysara! Wto i gupowaty wygld zdecydoway o losie Nikity. Poszed do miejscowej szkki, pod wadz wieo z Rosji sprowadzonego nauczyciela, proletariusza i socjalisty. Cztery lata spdzi pod jego rk i wpywem. Gupowato znika, rozbudzia si wczenie bezczelno, kracowo i cynizm. Przyswaja sobie prdko teorie nastawnika. Chaos mia w gowie, ale nie ten chaos, po ktrym zdrowe wiato wejdzie. Jak w soce patrza w mistrza, poera jego sowa, wierzy jak w Boga. Wic naprzd straci uszanowanie dla starszych, zuchwale nawet o karze si odzywa, gotw ojcowskiej wadzy si si oprze, wiary nie mia adnej, a wreszcie pogardzi swym stanem, marzc o wiecie dalekim i uyciu. Takim ju by, gdy po tych czterech latach, pewnego wiosennego wieczora przestpi z patentem w rku prg ojcowskiej chaty. Elegant by, a min mia hard i cyniczn. Wszed i zakrztusi si dymem i oparem napeniajcym izb, gdzie miecia si, wraz z rodzicami, rodzina oenionego ju od dwch lat brata Jarmocha.

    Zdrastwujtie! przemwi po rosyjsku, podajc ojcu chlubne wiadectwo skoczenia nauk.

    Ale stary czyta nie umia. Wetkn wiadectwo za wity obrazek na cianie i pokaza mis synowi.

    Perechresty, taj jesz! rzek. Nikita skosztowa, skrzywi si i yk pooy. C dalej bdzie, batku? spyta. Powstaa oywiona dysputa. Ojciec chcia go odda do powiatowego gimnazjum, brat si

    opiera, matka pakaa, a dzieci Jarmocha wrzeszczay wniebogosy. Nikita sucha i czerwienia, wreszcie wsta i zakl straszliwie.

    Cholera na was! To wy mylicie, e ja tu wam pastuchem bd i ratajem? e ja w tej smrodliwej norze usiedz i w tym bocie ywot zbd? Niedoczekanie wasze! Ty, bafku, pienidze mi dawaj, a ty, durny Jarmochu, milcz, bo ja ci poka! Mnie co innego sdzono ni chopem by! Jak po woli nie pucicie mnie w wiat, to i sam trafi!

    W ojcu mia poparcie, wic postawi na swoim. Stary Semen grosze da, a mentor nastawnik odwiz chopca do miasta i wrci z wieci, e go do trzeciej klasy przyjto.

    Mino lat pi i such o nim zagin. Nawet o pienidze si nie upomina, nie przysya wieci, nie przyjeda na wakacje. Zapomniano o nim jak o umarym. I znowu pewnego wiosennego wieczora drzwi chaty Semena rozwary si przed gociem obcym zupenie i rozlego si pozdrowienie:

    Zdrastwujtie! Mykita! krzykna matka jedna.

  • Tylko przeczucie matczyne odnalazo dawnego pastuszka w tym mczynie ubranym w czarny surdut, w czerwonej koszuli. Ospa zeszpecia do reszty ostre, brzydkie rysy. Tylko mu oczy pony dziko, spode ba patrzce. Wnet te zrozumiaa rodzina, e wszelkie wzy ycie zerwao na wieki, nie mieli o czym mwi nawet. Nikita nie sucha prawie wioskowych i gospodarskich kronik, krzywi si najado i czarny chleb, nie spojrza na dzieci Jarmocha, nie spyta o adnego z dawnych znajomych. Nie chcia nawet w chacie zamieszka, ale po godzinie poszed na nocleg do szkoy.

    Matka zapakaa, ojciec spojrza za nim ponuro, a Jarmoch, plotc apcie u komina, mrukn:

    Ja wam to przepowiedzia, batku. Nikita, wyszedszy na ulic wioskow, zapali papierosa i gwizda, rozgldajc si wkoo.

    Zajrza do karczmy, gdzie taczono i pogardliwie si zamia; spojrza na dwr i ponuro bysy mu renice; min cerkiew i mogiki bez uchylenia czapki.

    Wyszed za wie. Noc bya przecudna, wszystko kwito i pachniao, miesic wieci srebrzycie. Nawet Nikita odtaja i par razy pen piersi odetchn, czujc w sobie niebywa bogo i spokj. Nagle zatrzyma si i sucha. Gos dziewczcy, smutny, niedaleko nuci:

    Ty pjdziesz drog, ty pjdziesz drog, A ja ozami;

    Ty si zmyjesz wod, ty si zmyjesz wod, Ja mymi zami.

    Student podszed. Obok drogi pot si cign, za nim sad, domek bielutki i gospodarskie obejcie. U furtki drewnianej, pod osypan kwieciem jaboni, staa dziewczyna caa w miesicu. Ubrana bya ze szlachecka, zgrabna, smuka, twarzy licznej, czarnooka, cud, nie dziewka. Patrzya na przechodnia bynajmniej nie zalkniona, tylko smutna.

    Przystan u potu, zapatrzony w ni. Czemu tej piknej nocy smutno piewacie? spyta p po rosyjsku, p miejscowym

    narzeczem. W karczmie pij i tacz! Ja do karczmy nie chodz! I tego wam szkoda? Nie. Tak smutno czego! westchna. To ja was poauj! rzek agodnie. Dziw si sta z Nikita. Naprawd al mu byo dziewczyny, i cho j mg obj i

    wycaowa, tylko patrzy. A wy kto? Tutejszych znam, a was nie. Bo ja w gocin dzi przyjecha z Kijowa. Starszy syn, Nikita! Aha, syszaam co o was. Mwi, e wy bardzo uczony? A pewnie! zamia si. I znowu w ni si wpatrzy i gucho rzek: Nu, czy to miowanie bdzie, e mnie tak co za piersi uchwycio. Tyle widzia i

    przey, a ot od was na mnie przyszo. Krasa bo od was jak una bije! Kto wy? Ja Jzefa Kalinowskiego Helenka! Ojciec u dawnych panw lokajem by i t ziemi za

    dobr sub dosta. Teraz jednak macoch wzi i ja gorzej sieroty. Pozwlcie jutro przyj, na siebie popatrze. Dziw, jak mi do was serce skacze! Uroki

    czy co? Nie gadajcie bredni! szepna. Wstpcie jutro, ale do domu. Ojciec rad przyjmie.

  • Ruszya, aby odej, a jego naga gorco obja. Przechyli si, wp j obj i pocaowa. Szarpna si, potrcia ga jaboni. Deszcz nienych patkw osypa ich gowy, a on, odchodzc, zatoczy si jak pijany.

    Dwa miesice zabawi i pokochali si z dziewczyn zapamitale. Poszed otwarcie do starego Kalinowskiego i o crk uczciwie poprosi, ale natkn si na tak dumn i ubliajc odmow szlachcica, konserwatysty i katolika, e tylko zby zaci i zemst zaprzysig.

    Przyszo mu to atwo, bo dziewczyn opr ojca rozegzaltowa tak, e oddaa si kochankowi dusz ca i ognistym temperamentem.

    Jednak sprawy swej Nikita nie zaniedba. Dnie spdza w szkole i karczmie, skupiaa si przy nim modzie wioskowa, chciwie poerajc now nauk. Propaganda rozwijaa si wietnie. Niewola zaszczepia w nich wszystkie nikczemne instynkty, ciemnota uwodzia na bdne rozdroa. Pijani byli dz odwetu na wszystkim, co wadz si zwao, patrzyli na grunty dworskie jak na sw przysz wasno, bo Nikita przepowiada podzia rwny, zniesienie podatkw, darowywa im Rosj ca!

    Tymczasem stawali si bezczelni i hardzi. Czynili szkody i bezprawia, odgraali si buntem i zaborem, nie chcieli zarobkowa we dworze, szynkarzowi tukli szyby i odbijali wdk.

    Wieczory spdza Nikita w wyborowym towarzystwie. Byli tam popi, diaki, nastawnicy, pisarze, nisi urzdnicy. Tam ju si dysputy toczyy, plany rozwijay, rzucano coraz krwawsze zdania i pogldy. Byy to bratnie duchy studenta.

    Zdarzay si dla urozmaicenia prazniki i festy, wieczorki demokratyczne, jarmarki, pijatyki. Wesoe to byy wakacje.

    Nareszcie trzeba byo si rozsta. Pewnego wieczora Nikita w niezwykle dobrym humorze wszed do swego mentora.

    Czas wraca, Nikoaj Antonowicz! rzek ogldajc przy wiecy naboje rewolweru. yd da donos na mnie, a jutro ma policja aresztowa! No, bywajcie zdrowi! Przeprowadcie na trakt!

    Poszli bez drogi, poza ogrodami. Na Boga, Nikita! szepn nastawnikto ciebie zowi na uniwersytecie. Na jakim! zamia si student. Ty wiesz, skd ja przyjecha, dokd jad? A jeli

    ty nie wiesz, to kt? Oni? Te durnie, policjanty? Niech szukaj wiatru w polu. Niedaleko karczmy zatrzyma si, usiad na pocie, zapalili papierosy. Nikita nasuchiwa,

    rozglda si, wreszcie zapiewa:

    W maym siole Waka y, Waka y!

    Waka Tanku polubi, Polubi!

    Zanim piewa skoczy, nastawnik wyda okrzyk zgrozy, kby czarnego dymu objy karczm, a wnet i pomie bysn.

    Ot, ode mnie ydowi pamitka! rzek Nikita. Teraz ju pjd spokojny. Do zobaczenia za rok!

    Zeskoczy z potu i zamia si. Byleby yda ywcem upiekli, te bydlta! rzuci ostatnie yczenie i przepad w

    gszczu. Dotrzyma obietnicy, wrci po roku i nawet tym razem do ojca nie wstpi. Poszed do

    szkki. Co u was nowego sycha? zagadn po przywitaniu.

  • Ju ucicho. Byo sporo biedy z t karczm. yd si upiek, wiesz. Zwalono wszystko na tego krawca sodata, Osupa. Zuch chop, ani pisn, i poszed nieborak w aresztanckie roty.

    Nieborak zdrw i cay, handluje tandet, tylko nazywa si Nikifor. Suy doskonale. Z mojej racji nikt si nie marnuje!

    Tylko crka Kalinowskiego! Przyjechaem po ni, bo ju mam kawaek chleba. Umiowaem j na mier! We dworze suy. Po tej habie wygna j ojciec z domu, a bi, a pastwia si

    macocha Przeleaa u nas miesic! Przyjto j we dworze na pokojwk. Biedna, poowy jej nie stao.

    Nikita, sowa nie rzekszy, pocign do dworu. Wrci ponury, dziki i ruszy do dworku Kalinowskiego. Pozdrowi po rusku i nie bawi si w dugie przedmowy.

    Przyszedem po wasz crk, a moj kochank rzek patrzc na macoch jak godny wilk.

    Starzy oniemieli na jego widok. Chuda jego, szpetna twarz wyraaa zimn decyzj na wszelkie ostatecznoci. Syszysz mnie, ty babo! Marsz do dworu, dziewczyn przepro i do domu zabierz. Jutro

    ze swatami przyjd, jak kady cham, i wesele huczne mie chc Stoisz jeszcze? Id, bo nie ujrzycie, ani wy, ani ten folwark, dnia jutrzejszego, jeli moja wola si nie stanie! eby nie dziewczyny za wami proba, poznalibycie mnie innym! Teraz ja dobry! Starzy usuchali, zgnbieni.

    Hardy szlachcic przyj nazajutrz chopskie swaty. Nikita na zo mu woy wit i postoy, przychodzi co dzie do Helenki, pi, pali obrzydliw machork. Pastwi si nad pokonanym Lachem.

    Kaza sprosi wszystkich ppankw i koligatw Kalinowskiego na lub cerkiewny i na wesele; naprowadzi ze swej strony tuszcz pijanego, brutalnego chopstwa, aja, krzycza, poi, naigrawa si. Wreszcie, syt tryumfu, poegna rodzin, zabra on, zabraniajc wzi cokolwiek oprcz odziey, co miaa na sobie, i opuci na zawsze strony ojczyste.

    Przepad jak kamie w wodzie, na wielkim wiecie. I, rzecz dziwna, Helenka nie zapakaa nigdy na sw dol. Rzecz dziwniejsza, e Nikita, cynik, czowiek bez adnych zasad i poj moralnych, j szanowa, nigdy sowem nie urazi, najlepszym by mem. Pracowali oboje ciko, bili si z bied nieustannie, czsto przymierali godem, a przecie przez lata cae takiej psiej doli adne nie rzeko gorzkiego sowa. Wszystkie dobre uczucia tego czowieka skupiy si w niej jednej, poza ni tygrys to by.

    W hierarchii socjalnej stan wysoko. Gow by moskiewskiego nihilistycznego klubu, redaktorem ich dziennika; pomimo to uczy si wietnie, rok mu tylko pozosta do doktoryzacji, ile do zguby, katorgi lub mierci, tego nie wiedzia, lecz si nie troszczy.

    Takim by ten chopski syn, zdrajca swego dobroczycy.

  • III PIERWSZA PRBA

    Stacja pocztowa w Olszance bya, jak wszystkie, ydowskim domostwem, ktrego tyy zajmoway stajnie i remizy, a naprzeciwko, za botnist ulic, wieci szynk, zwyke schronienie pocztylionw.

    Pewnej nocy pisarz miejscowy zdawa koledze listy i pakiety do nastpnej stacji, a obadwa mieli mocno skwaszone miny. Ten, co zostawa, wolaby jecha, bo mia on sekutnic; ten co jecha, wolaby zosta, bo zakochany by w miejscowej popadiance. Na dworze zreszt wicher szala, pada nieg i wcale drogi nie byo.

    Pod oknem, przylepiony do ciany, sta czowiek i przyglda si przez szybk robocie, przysuchiwa si lakonicznym uwagom.

    Ot, policyjna depesza do gubernatora, syszelicie, telegraf popsuty! Psia robota. Jeszcze i za telegraf obowizek speniaj! mrukn drugi urzdnik

    wsuwajc papier do torby. Czowiek podpatrujcy odlepi si od ciany i poszed do szynku. Urzdnicy zasiedli do herbaty. W p godziny potem na dziedziniec stajenny yd dzierawca si wychyli, drc z zimna. Iwan! krzykn. Aha! odpar z gbi chrapliwy gos. Zaprzgaj! Powieziesz sumk. Aha! Po krtkim oczekiwaniu dzwonek jkliwy rozleg si przed gankiem. Urzdnik wyszed otulony w burk i baszyk, rzuci z pasj torb na spd bryczki, skuli si

    na siedzeniu, szabl obok siebie umieci, nog kopn wonic. Ruszaj, kanalio! burkn wcieky na wiat cay. Odgos dzwonka wnet w wichrze

    uton. Wio, wiooo! wrzeszcza od czasu do czasu pocztylion, wiczc szkapy bez

    miosierdzia. Urzdnik ju i oczy zakry, tak go ten wiatr siek po twarzy. Usypiao go leniwe stpanie

    koni, monotonny krzyk chopa, chlupanie bota. Wreszcie zasn. Pocztylion spojrza na raz i drugi, potem fajk zapali, przechyli si naprzd, przysun

    do siebie torb i wzi j na kolana. Kwadrans moe tak manewrowa. Potem, wiecc sobie fajk, obejrza zameczek, sign do cholewy, doby pk kluczykw i dobiera je po kolei.

    Wio! wiooo! krzycze nie ustawa. Min znowu kwadrans gorczkowy. Nareszcie znalaz pasujcy kluczyk, otworzy, zajrza

    do wntrza. wiecia mu le maa iskierka fajki i trudna bya robota. Urzdnik kiwa si zawzicie, moe mu si nio, e taczy ze sw mi na prazniku. Ockn si na jakie gwatowniejsze stuknicie, odkry oko, spojrza na szabl i torb przede wszystkim: inwentarz kazionny by w caoci. Znowu go ogarna wcieko na t drog i niepogod, kopn obcasem wonic.

    Pojedziesz ty prdzej, botna gadzino! Nagle inny duch wstpi w konie, ruszyy sporym truchtem. Po godzinie urzdnik znowu na innej stacji zabiera poczt i rozgrzewa skostniae czonki. Wonica ani chwili nie popasa, z powrotem gna biedne szkapy. W zanadrzu mia

    przemok, sin kopert, a biedny urzdnik w tej chwili ani przeczuwa, e za par dni straci posad, byt, wpadnie do wizienia, poegna si z rojeniem o piknej popadiance. Sina koperta

  • wracaa do Olszanki, a zbieg nihilista, za dni par bezpieczny, przewinie si przez szmat kraju, niosc epidemi dalej i zniknie za granic.

    Szkapy ustaway zupenie i dzie si robi, gdy pod sam Olszank wonica spotka idcego ku sobie parobczaka.

    Daj wam Boe zdrowie! woa dobrodusznie. I poczstowali jak brat, i poratowali jak brat. Lea ja pijany, jak koda; eby wy mnie nie zastpili, stracibym miesiczn pensj. Dzikuj! Wgramoli si na kozio, zastpca zosta na drodze.

    * * *

    Nikita preparowa trupa w sali anatomicznej, gdy Gregor do trafi z raportem. Rozmwili si oczami, sina koperta przesza w rce Siemionowa. Przeczyta j i zamia si.

    Diabe by go nie pozna wedug tego rysopisu. No, sprawie si gracko na pierwszy raz.

    Mog pj do siebie? Moesz, wieczorem zaprowadz ci do klubu. Wzi znowu narzdzie do rk, gdy sobie co przypomnia i zawoa wychodzcego: Suchaj no, onie trzeba w drukarni pomocy. Oddaj tam twoj Stefk, bdzie

    bezpieczna Gregor bystro na spojrza. Kaesz? krtko spyta. Nie, radz! To nie chc. Za moda ona na to. To co? Ja cham, kobiet rozumiem tylko jako wsplniczk i pomocnic. Moda, tym

    lepiej, wczeniej twe cele obejmie i zrozumie. Ty co, chcesz z niej mie zabawk? Nie, ale jej nie mam do sprzedania ni stracenia. Gupio robisz! Rozpustnik Sewer ju j przezwa Kwiatkiem Lnu. Zabibym go za to,

    ale tobie kwiatek dogadza to wstyd, a potem bdzie nieszczcie. Gregor brwi zmarszczy. Od nikogo pociechy nie poprosz mrukn przez zby i wyszed. Zmczony by, wic spieszy na strych, gdzie miecili si od roku we czterech. On i wida

    byli medykami, Sewer sucha prawa, Maksymow filologii; poza studiami pracowali rozmaicie: dawali korepetycje, przepisywali akta, chwytali byle jak robot, eby y. Sewer miewa zasiki od opiekuna, Maksymowem zajmowa si jaki pop, daleki krewny, wida i Gregor dawali sobie sami rad.

    Gdy Gregor wszed do stancji, zasta wid zajtego nauk, Maksymowa czytajcego w kcie.

    Brako piewu Sewera. Filolog powita przyjaciela umiechem tak szczliwym i radosnym, e a zami jego

    szpetot; wida badawczo spojrza mu w oczy. Leg Gregor spa, ale mu czego brako, wreszcie zrozumia powd swego niepokoju.

    Ziewn i rozejrza si. Gdzie Sewer? spyta. Nie ma! To widz, sysz i czuj. Bywa tu kiedy tak cicho przy nim, ale gdzie si powlk? Bdzie ju zawsze tak cicho! mrukn zadowolony Maksymow, a wida doda: Kaza ci poegna, wyjecha zupenie. Mwi to tak niechtnie, e zaj Gregora. Co si stao? Zabra go ten genera do Petersburga. Jaki genera?

  • Ten, co do niego posya hotelowego na Nowy Rok! Zabra, po co? Na opiek. Dlaczego? Krewny to jego? Dugo by gada mrukn wida. Jak si zowie ten genera? Glebow, szef andarmw! Gregor si zerwa i zbiela jak ciana. Glebow, dawny gubernator? Glebow, umierzyciel polskiego buntu ponuro doda wida. Stali naprzeciw siebie tak wzruszeni, e nie mogli sowa rzec. Maksymow, ktremu

    przeszkadzali wertowa sanskryt, zatkn uszy i czyta pgosem. I za tym Glebowem on poszed? wyjka wreszcie Gregor. Poszed. Sza go ogarn. Podobno ma go dostojnik ten nawet usynowi. Sewer wpad

    tu do nas nieprzytomny z dumy. Kariera, woa, bogactwa, uycie, wszystko mam! Nikt z nas sowa nie rzek do zalepionego. Poszed, obiecujc nam swe aski kiedy.

    Co to znaczy? Kim jest dla niego ten Glebow? Rozumiesz ty cokolwiek? Ja rozumiem. Pamitasz przecie, e sam mwi, emy niedaleko si rodzili. Ale czy

    warto mwi niesawy? Poszed, nie spotkamy go wicej. Owszem mw, mw. Ten Glebow wic i u was si krwi zapisa? Tak. Stary mj opiekun nieboszczyk opowiada o tej sprawie. Dzieckiem byem, ale mi

    to w pamici zostao jako haba. W owe czasy byo wielu bohaterw u nas, byli i sabi, ale taka ohyda na Litw ca bya jedna. Adrian Sawicz by porzdny czowiek, mia majtek od jeziora ogromnego, pod samym dworem, zwany Jezierna, liczy si do najbogatszych wacicieli, rzdzi si rozumnie. Zaczto sarka na od oenienia. Wzi kobiet bardzo pikn, wietn, ale zego rodu. Na naszej konserwatywnej ziemi wierz w rodow tradycj cnoty lub wystpku. Bya ona Sawicza z rodu zych kobiet, wrono mu le zatem. I tak si stao. Jezierna si zmienia. Bale szy po balach, goci byo peno, obcych, znajomych pani z szerokiego wiata. Sawicz sponurza, usun si od obywatelstwa, nawet z czasem przesta si pokazywa w paacu. Caa okolica mwia gono o skandalicznych romansach pani, po imieniu nazywajc kochankw. On musia to sysze i rozumie, ale milcza, nie pilnowa, nie sdzi i nie mci si.

    Wybucho powstanie. W paacu by bal, i teje nocy gospodarz poszed w las, na mier. Pikna pani zostaa na asce Moskali, a przecie min miesic, a na Jeziern nie spadaa konfiskata. Dziwili si ssiedzi, a wreszcie dziwi si przestali. Pewnej nocy, w gbi puszczy, gdzie z parti obozowa, dowiedzia si Sawicz, jaki to glejt mia dom jego przodkw, gniazdo uczciwych Polakw. Przyszed kto wiey, do braci osaczonych i przy ogniu rozpowiada:

    Tego wzili i tego, i tamtego. Ten dwr spalono, ten zaorano, ten skonfiskowano. A Jezierna? spyta Sawicz. Opowiadajcy go nie zna, wic odpar bezwzgldnie: Jezierna bezpieczna! Strzee

    puk piechoty, no a pukownik kochanek pani! Kto on? Jaki petersburski elegant. Rol gospodarza dobrze odgrywa. Ze dworu puk idzie na

    nas obaw jutro! Wsta Sawicz od ognia, strzelb wzi i poszed. Chop rybak przeprowadzi go noc przez

    jezioro, szed olep na zgub. Podobno pukownik mia nazajutrz obwizan rk. Boe, strzelba w pokoju niewygodna bro. Wezwa ludzi, eby usunli trupa z sypialni pani. Trup mia dwie rany od kul pistoletowych, a na sobie powstacze achmany. U pani w kilka miesicy potem urodzi si syn. Nie zaprzeczy nikt, gdy go nazwano Sawiczem, ale te nikt

  • w to nie wierzy. Pukownik ruszy dalej w swej zwyciskiej walce i wicej si w Jeziernie nie pokaza. Sawiczowej jednak glejt pozosta, ale usiedzie nie moga w tamtych stronach. Sprzedaa majtek, za granic bawi stale. Chopaka wywioza i rzucia obcym ludziom, wyhodowa si bez matki i domu, bez wspomnie i tradycyj. Taki zosta! Teraz nie wiem, dlaczego ten ojciec prawdziwy go sobie przypomnia.

    Ten ojciec, Glebow! Tak. Spojrzeli na siebie z jednakim wstrtem i ohyd. Potem wida bolenie si umiechn, a

    Gregor zamrucza: I stanie si, e ja z jego rki padn albo on z mojej. Jedna droga, ha, jedna droga! Zamia si i on gorzko.

  • IV NOWICJAT

    Klub, do ktrego wszed Gregor, mia za szyld ludow garkuchni i najgorszego gatunku sal taneczn. Wrd wrzawy, toku na oczach policji spiskowano najspokojniej. Za restauracj i sal zabaw byo kilka stancyj dla graczy i palaczy. Stancje te miay mao znaczne boczne wyjcie, miay czujn stra i najlegalniejsze pozory. W najdalszej prezydowa sam zarzd klubu. Gregor przeszed wszystkie stopnie wtajemniczenia. Obcowa z haastr nie zdajc sobie sprawy z wasnych dz, z zapalecami sucymi za narzdzia, wreszcie ze starszyzn. Bawi tydzie, gdzie inni rok spdzaj. Po miesicu zna wszystkich i kadego, poj organizacj i siy. Duo plew byo i duo mtw. Czu byo modo, nowo instytucji fermentowao, burzyo si, wrzao gorczkowo. Ledwie kilku rozumiao cele, gotowych byo do walki, reszta przynosia tylko wstyd i szkod. Nieatwe mia zadanie Nikita, rzdzi t niesforn zgraj. Trzeba byo i gadzi, i pobaa, i kara, a przede wszystkim imponowa. Gregor niedugo patrzy i uwaa, a pozna wnet braki wodza. By wiadkiem star gwatownych, niesnasek, poza klubem wciekoci Nikity; nienawidzi swych podkomendnych, nie mogc ich ujarzmi. Siemionow do czynu si zda, administracji podoa nie mg. Mwi le, unosi si atwo, brutalizowa delikatnych, ustpowa przed warchoami, lka si pici i jzykw szui zuchwaej. Gregor jeden by mu lepo posusznym, na mieszanych zgromadzeniach wcale nie dysputowa, zachowywa si chodno i rozwanie, nie ubliy nigdy przywdcy. I stao si, e Nikita pewnego dnia wyzna mu sw niezaradno, poprosi pomocy.

    Gregora znali dotd tylko z artykuw w Ziemi i Woli artykuw wietnych, penych rozumowa cisych i planw potnych. Wertowano je w klubie, w ciasnych gowach nawet czyniy one jasno, sprowadzay najsprzeczniejsze ywioy do jednej idei i celu. Artykuy te miay dziwn moc spokoju, uszanowania i logiki. Wtedy to na jednej z burzliwych sesyj, gdy debatowano nad propagand wrd wojska, a Nikita daremnie chcia ad zaprowadzi, kilku najburzliwszych rzucio si do Gregora.

    Ty, powiedz, co mylisz? Jak ty, tak my! woano. Gregor pierwszy raz powsta i przemwi wrd ciszy, ktrej klub nie zna:

    Kim my jestemy? Czonkami klubu czy nie? Jeli nie, jestemy zgraj; jeli tak, powinnimy jednego sucha. Ja w imieniu wszystkich przepraszam Nikit!

    Nikt ju tego wieczora gosu nie podnis. Nazajutrz przyszli do Gregora trzej socjalici, najtsi, najpowaniejsi z grona: Dmitri Achaczeko, Fiodor Mayczew i Iwan Satin.

    Suchaj! rzek Achaczeko ma nami kto kierowa, to tylko ty, Nikity sucha nie chcemy.

    Gregor przez chwil tylko patrzy na nich tak, e spucili oczy. Czy Nikit narzucono wam? spyta. Wybralimy sami, bo wwczas by najstarszy! Teraz my dorolimy i przerolimy

    jego I przeto jestecie zdrajcami. Nie wy uczynicie co wielkiego! Ja jeszcze nie dorosem

    niczego oprcz posuszestwa Nikicie. Wysacy poszli zawstydzeni. Nikita tego samego dnia wiedzia o tym przez szpiegw. Gregor spotka go w drukarni

    Ziemi i Woli, gdzie przyszed z artykuem. Ponury by Siemionow i ledwie mu do ucisn. Nikita, tobie nie wolno by czowiekiem. Sobacze miso! burkn chop zawstydzony. Jeli ci chodzi o mj szacunek, to daj do! Nie nam myle o takiej ndzy!

  • Ju pojednani, zczeni cilej i powaniej, ruszyli do klubu. wida i Maksymow weszli do jednoczenie z Gregorem. Kaleka nie zajmowa si adnymi nowoytnymi sprawami, ale za Gregorem poszedby w

    pieko. wida wola w klubie spdza wieczory ni samotnie na strychu. Tam sucha, patrzy, ale zdania swego dotd nie wyrazi. Po zgodzie zawartej z Nikita Gregor omieli si da mu par rad.

    Za wiele ich jest! Ja bym na twym miejscu zdecentralizowa klub i rozdzieli wadz. Motochowi rzucibym czowieka z bycz piersi i gardem. Wybranych zebrabym cilej.

    Wybranych? Jeste jeden pewny? gorzko wdz mrukn. Jest dziesiciu. Tych bym zorganizowa, i ju gotowych rzuca midzy ludzi. Przy tym

    mniej gadania, wicej czynu. Dysputy rozwadniaj kwesti. Zreszt my ju wiemy, czego chcemy.

    Powiedz to im! cicho rzek Nikita. Uznawa si tedy bezsilnym. Do klubu nie wchodzili przez garkuchni. Na ciemnym zauku wpadli w jak sie wsk.

    Tdy by odwrt zapewniony w razie zejcia policji. Tylko Nikita je zna i chopak wyrostek, Iluszka, ktry tu nocn wart odprawia. Wchodzcy natykali si na niego, cichy gwizd i Iluszka znika spokojny. Tego dnia zatrzyma Nikit.

    Okropnie tam wrzeszcz! szepn. Ja skocz, zobacz, co to znaczy. Zaczekajcie! Zostali, a on po kilku minutach wrci. Nic to. Bawi si! oznajmi. W ostatnim pokoju kilku starszych czytao gazety lub pisao na skrawkach pospiesznie. W

    nastpnym suchano jakiego obcego i przegldano broszury litografowane, dalej panowa wrzask oguszajcy.

    Nikita spojrza na obcego, zamienili z sob milczcy ucisk doni i odeszli na stron. Gregor skierowa si na ten haas, tknity przeczuciem. Przez kurz, par i plecy ludzkie

    zrazu nic nie ujrza; skupiony tu by tum modziey. Wreszcie dosta si do rodka i spostrzeg jednego z klubowcw, syna kupca, Fiodora Chwastowa, przedstawiajcego jak dziwaczn pantomim.

    Student, wielki drgal, zrobi sobie garb olbrzymi, podkurczy jedn nog, rozburzy wosy, umalowa na to twarz i wrd strasznych kontorsyj, pijany, skaka udajc, e taczy i wy faszywie jak bezwstydn piosenk. Bya to karykatura Maksymowa, tak udatna, e widzowie bili brawo i wtrowali huraganem miechu.

    Orygina, trzymany na rkach przez dwch drabw, asystowa wijc si jak w i prawie paczc w bezsilnej zoci.

    Gregor przyskoczy do Chwastowa, porwa go za kark, wstrzsn i przed sob postawi. Co ty robisz? spyta zimno. Bawi si! burkn student. To id si bawi gdzie indziej, do podobnych tobie. My, co do swobody dymy, do

    wolnoci i rwnoci, nie pozwolimy nad sabszym si pastwi. Tam id, gdzie saby ofiar; u nas .aby jest godnym szacunku, bo my rycerze biednych, maych, pokrzywdzonych! Id od nas, czynowniki niech ci bd mistrzami!

    Chwastow milcza, Maksymow uczu si wolnym, tum cofn si i mala. Umykali lepsi, wstydem zdjci.

    Gregor wtedy pierwszy raz przemwi, rk na ramieniu Maksymowa trzymajc. Zdao si, e blask soneczny go owieca, taka pikno, sia i zapa ze biy. Mwi swym metalicznym gosem, co mia raz po raz to stali zgrzyty, to dzwonw dwiki, to organw powag.

    Sowa mu biegy jak rzeka, zwroty mia to grone i dzikie, to bagalne; a przed oczyma suchaczy rozwija si obraz caej ludzkoci, tej zdeptanej ndza, rany, krzywdy. A gos

  • jak w trb uderzy, trb do boju, do powstania, do wynagrodzenia, a potem w modlitwie jakby skoczy, w probie o zgodn prac, o wytrwa walk, o szlachetne braterstwo, o zgod i jedno. Bo dzieo wielkie jest i przeklty, co mu przeszkadza, gupi, co za sob go nie widzi, nieszczsny, ktry je zdradza!

    Ju przesta mwi, a jeszcze dugie minuty cisza trwaa taka, e nawet szmer oddechw usta, potem ledwie szepty zadrgay, a wreszce rzucili si do niego wszyscy, porwali na ramiona, wyli podnieceni do szau, zelektryzowani na bohaterw.

    Zdumieni cisz, z dalszych izb ukazali si starsi, wszed wreszcie Nikita z tym obcym i suchali tej nadzwyczajnej wymowy.

    Wic to wasz Moorus! szepn obcy. Zobaczymy go wysoko. To demon! Wicej takich, a sprawa nasza wygrana.

    Taki stworzy sobie podobnych! zawoa Nikita przejty. Odtd Gregor przemawia czasami i odtd on by rzeczywistym zwierzchnikiem. Doszo

    do tego, e Siemionow nie zdecydowa nic bez porady z nim. Pozna tedy Gregor wszystkie tajemnice i wszystkich ludzi ide z nim zczonych, i tylko dotd widy nie przejrza.

    Polak by to czowiek spokojny i cichy, zgnbiony swym pooeniem wyjtkowym, rzetelny pracownik, marzyciel w chwilach wolnych. Wtedy piewa albo czyta poezje swoje narodowe. Ceni go Gregor i zjedna chcia. Czeka, e on zacznie o tym rozmow, ale wida o tym zdawa si nie myle.

    Wic raz zaczepi go sam pewnej wolnej niedzieli wieczorem. No i c, i ty z nami? rzek. Myla wahanie spotka, ale wida kategorycznie odpar: Nie. Jake! Pogodzie si ze wiata porzdkiem? Nie, ale w wasz plan nie wierz tutaj. Jak to, tutaj? To znaczy na wiecie w ogle, a w Europie w szczeglnoci. Nie ziemski to plan i nie

    ludzki. Idea szczytna dla wybranych. Kup wysepk ma i zaludnij j tymi wybranymi i to zadanie nad siy, i ci si rozprzegn! A ty marzysz o wiecie takim, i to w Europie starej, przeludnionej, zgrzybiaej w swej nieprawoci, wiekami uprawnionej. I marzysz co: rwny podzia ziemi i bogactwa, swobod zda i myli, wolno obyczajow, moraln, religijn! Jeste to moliwe? Nazajutrz ju jeden straci, drugi przysporzy, jeden pracowa bdzie, drugi nie. To koniec rwnego podziau. A swoboda zda i myli? Jeden powie, e dzie, drugi, e noc, wezm trzeciego na sdziego i oto spr gotw, oto dwa ju stronnictwa. Marzysz wolno obyczajow i moralnwydrzyje ludziom swoim nerwy, wytocz krew, zniszcz dze, swawole i fantazje, bo inaczej drugi wit wolnego wiata ujrzy znowu mordy, naduycia, stare rany odnowione!

    Jak to, wic nie wierzysz w dojrzewanie duchw i spoeczestw? Nie wyksztacamy ludzi?

    Nie, bo rodki wasze s haniebne! Kto sieje wiatry, zbiera burze. Kto skada wasz parti? Teoretycy i utopici, uwaajcy ludzi wedle jakich ksikowych formuek; szalone gowy, dne wrzawy i ekscesw, i masa brudna, chcca si obowi!

    A mnie do kogo zaliczasz? Ty si urodzi o dwiecie lat za wczenie, jak ja o dwiecie za pno. Dlatego

    zmarnujemy si obydwa! Wic ty czego pragniesz, do czego dysz? Czycie ju tak zupenie niewol spodleni,

    e adnej iskry w was nie zostao? wida poczerwienia.

  • Ja osobicie nic ju burzy nie chc. Krlobjcw nie byo w naszym narodzie. Zmczony, skrzywdzony, cierpi cicho! Chciabym do ziemi swej wrci, i na niej ywot zby pracujc. Ach, kawaek ziemi!

    Gregor pogardliwie splun. A ziemia ta? Uwaasz, e twoja? Kazionna ona, czynownicza, popia, a nie twoja! Moja! dumnie podnoszc gow rzek wida. Moja, bo na niej ojciec mj pad w

    otwartej walce, bo w niej moja matka ley, ktra mi t oto jedn pami po sobie zostawia, zaszyt w szkaplerzyk.

    Sign medyk do piersi i pokaza blaszk srebrn jak medalik. Orze i Pogo byy na jednej stronie, Bogarodzica na drugiej.

    Ot, mj sztandar. Mnie idei ni walki szuka nie trzeba. Pod ten znak pjd albo pod aden. Nie wolno mi te po nocy walczy i tradycji burzy mnie, starego rodu synowi i nie stan z tymi, co w Boga nie wierz, bom Tej Krlowej poddany! Wy, mody nard, y i dziaa poczynacie. Nie brudcie rzezi pierwszej karty waszej modzieczej historii. Wieki z was tej plamy nie zmyj. Bez wiary jestecie, prdko moc stracicie. Mnie was al!

    Wic c czyni mamy? Biernie znosi gwat nad duchem i czowieczestwem? Nie, lecz wychowywa! Wychowajcie urzdnikw uczciwych; uczonych o szerokim

    pogldzie; nauczycieli mdrych i dobrych; kobiety powane i wiate. Niech stan wasi legalnie u steru rzdu, niech nie krwi zalej kraj, ale swoj wasn jasnoci. Macie ludzi, ktrzy napisz konstytucj, wychowajcie jeszcze takich, co by j rozumnie, gboko pojli. A nie tykajcie dwch rzeczy: Boga i rodziny. Gdy to zwalicie nie ujrzycie swej przyszoci!

    Gregor gow potrzsn. Zaiste, urodzie si o dwiecie lat za pno, lunatyku! rzek ponuro. Tak, dla

    ciebie nie ma wrd nas miejsca! My nie moemy czeka lat na wyzwolenie, nam i trzeba krokami olbrzyma, walczy broni, jak si da, wierzy w czarnego, mciwego Boga! W kadym razie wierz ci, i skoro przejrzysz, przychod do nas miao!

    Nie zdradz was za cen ycia nawet, ale nie pjd, za cen wolnego kraju! odpar spokojnie wida.

    I ju wicej nigdy o tym nie mwili. Czas bieg, przygotowania do egzaminw pochony wszystkich. wida koczy kursy,

    mia pracowa na doktoryzacj. Gregor nawet wieczory w domu spdza. Nikita przychodzi do niego, skoro interes si trafi.

    Klub zamknito na czas jaki, wskutek nagej rewizji w lokalu, ktrej ofiar pad restaurator, Bogu ducha winien, niczego nie wiadomy, i odsiedzia miesiczny areszt. Uczynia si tedy wielka cisza. Gazety rozpisay si szeroko o stumieniu nihilistycznego ducha w Kijowie, gubernator dosta order, policja pienin nagrod.

    Biedny Iluszka co wiedzia o tym zwycistwie policji. Straci sw nocn posad, a natomiast musia Ziemi i Wol roznosi po mieszkaniach, i co tydzie gdzie indziej obwieszcza punkt zborny, wedle rozkazu Nikity. Wskutek rozgosu sprawa zyskaa kilku dobrych czonkw, ktrzy dotd o niczym nie wiedzieli, a emisariusz z zagranicy przywiz pene skrzypce polece dla wodza.

    Skrzypce te przynis Nikita do Gregora i przejrzeli zawarto. By przekaz na bank, na pidziesit tysicy rubli. Na zapomogi jednym, na przekupstwa drugich, na druki, na podre, na propagand byy te pienidze.

    Patrz, jacy my bogaci! rzek Nikita do widy, ktry u tego stou pisa sw rozpraw.

    Polak obojtnie na stos pienidzy spojrza: Moja Litwa bogatsza. Przez dwadziecia ju lat paci rocznie sze milionw

    kontrybucji za powstanie! Stado! burkn Nikita zwracajc si do Gregora.

  • I my std pjdziemy. Dla ciebie jest rozkaz stawienia si w Genewie, mnie poruczono przekradzenie z zagranicy faszywych asygnat. Tedy ruszymy za dni par. Skoczye egzaminy?

    Skoczyem. Zabierz swe papiery. Kto wie, czy wrcisz tutaj. A teraz do dziea. Trzeba z gotowymi

    rozkazami dla wszystkich by dzisiaj na sesji. Och! katorga wakacyjna, ile to ginie przez te dwa miesice, jeden o drugim nie wiedzc!

    Zasiedli do dziea. Nikita wzi na siebie przekradzenie faszywych asygnat, tszych rozsyano na propagand po caym Cesarstwie, sabych oddawano pod zarzd zorganizowanych klubw, rzucano ow zaraz ducha wszdy, by toczya spoeczestwo.

    Zaatwiwszy t czynno wyszli, zostawiajc Polaka w mieszkaniu. Wczesna wiosna opanowaa ju niebo i ziemi. Latarnie uliczne nie rozjaniay ju ulic.

    Rozjania je liczny ksiyc i gwiazd miliony na wypogodzonym odwitnie szafirze niebios. Dniepr szumia potny, a wiatr nanosi w nozdrzach wieej ziemi rzewo, pobudza krew do grania.

    Tak idc, wspomnieli o sobie. onk mi rzuci trzeba! rzek Nikita. Ostatni wieczr tu bawi. Jutro Nikifor

    tandeciarz paszporty nam przygotuje i pjdziemy. Kobieta zostanie sama. Chopskim obyczajem podrapa si za uchem i przez zby zagwizda. Zabierz j z sob rzek Gregor. Aha! A drukarni kto dopilnuje? Ona tu obowizkiem przykuta, ja gdzie indziej. Z

    faszywymi asygnatami ca Rosj trzeba przej. eby chocia wrci. Jeli zgin, to moe j bracia przygarn, eby dziecko podhodowa moga!

    Znowu zagwizda. Jednakowo bez niej prdzej bym zgin. Czowiek brnie na olep, nikogo za sob nie

    majc. Ano, jak swe szczeni mae wspomni, chytrzej postpuje! Ty si nie oeni? Nie. To si oe przed odjazdem. Kto wie, kiedy wrcisz. Wicher daleko wolny li niesie, a

    kochanka jak wolny li. ona co innego! Gregor nic nie odpar. Nie wywntrza si nigdy ze swych spraw osobistych. Moe si

    wstydzi kochania jak saboci, moe si ba ludziom o swym raju opowiada Raj ten sam sobie stworzy.

    Przed kilku laty, w chodny marcowy wieczr, zerwa to kochanie swoje jak kwiat tajemniczej, wielkiej mocy. Dziewczyna to bya, co sprzedawaa fioki na rogach ulic, sama jak kwiatek adna i delikatna w swych achmanach. Jaka wiedma, ktra j wychowaa dla wystpku, jak towar, wysyaa j co rano z wizankami kwiatw, uczc w ten sposb wczgi i ebrania. Owego wieczora, u drzwi kawiarni, czatowaa dugo, skulona na marcowej socie, bojc si wrci bez zarobku do domu. W kawiarni studenci grali w bilard i dokazywali z usugujcymi dziewcztami, a w kcie, obojtny na kobiety, obojtny na stuk kul, Gregor czyta gazety. Ilekro drzwi si rozwary, na dziecko zzibnite buchao ciepo przesike zapachem jada i dymu, i ukazyway si twarze miejce. Czekaa na tych spnionych goci, oywiona nadziej groszowego zarobku, godna jak zwierz czsto bite, cierpliwa.

    Nareszcie zaczli wychodzi, potyka si prawie o ni, opdza si od jej prb aosnych, wreszcie kl. Przeprowadzia ich jednak do rogu, a j ktry nastraszy policj. Wtedy ustpia zalka i paczc wrcia do owietlonego okna, postanawiajc tam nocowa we wgbieniu muru. Gzyms j nieco osania od szarugi. Zgarbia si w kbek i znieruchomiaa, wyczerpana godem, zmczeniem, zimnem i paczem. Wtedy Gregor wyszed ostatni. Dolecia do jego uszu pisk jakby porzuconego kociaka, dostrzeg t drobin w achmanach.

    Czego paczesz? spyta.

  • Bi bd i je nie dadz! Nikt kwiatw nie chcia. Ile chcesz za kwiaty? P rubla, panie! Wstaa i wtedy j ujrza w wietle okna. Chude to byo, ndzne, sine z zimna. Gwka

    tylko miaa ju skoczon doskonao form, przedziwn karnacj i wyraz. Ciemniejsze od fiokw byy oczy, nad wiek gbokie i sodkie; zocistsze od zboa roztargane, bujne wosy; jak kwiat czerwone usta. Gregor poczu gorco w piersi i oczu dugo od niej nie mg oderwa. Budzi si w nim kult zmysw, pocig nieprzeparty do pikna, zachwyt dla zotowosego ideau kobiety.

    Chod ze mn! rzek bezwiednie prawie. Posza spokojnie, trzymajc go za rk. W doni jego rozpalonej rozgrzaa sw skostnia rczyn i dreptaa milczca. Zaprowadzi j do garkuchni, kdy jada, nakarmi, wypyta o przeszo. Gdy, posilona i wypoczta, umiechna si do raz pierwszy z bezmiern czuoci, poczu, e bez umiechu tego y nie potrafi i rzek porwany potg, ktra o yciu caym stanowi:

    Chod ze mn. Nie dam si nikomu krzywdzi! Bdziesz moj! Dziewczyna rozemiaa si znowu rozkosznie. Jedn rk oddaa mu swe fioki, drug

    woya w jego prawic i przytulona do posza o nic nie pytajc. On te dotrzyma sowa. Prac niestrudzon, odejmujc sobie od ust, stworzy jej byt

    spokojny, za legitymacj sprzeda swe ycie, woy w ni wszystkie swe ideay i nadzieje. Przez te kilka lat wyrosa na liczn kobiet, promieniaa modoci, kras, szczciem. Mao kto j zna z kolegw Gregora. Skarb swj on trzyma w ukryciu. Tylko Sewer ciekawy wyszpiegowa czarodziejk i wida o niej co wiedzia.

    Mieszkaa u starej emerytki, wdowy po oficerze, i zajmowaa si robieniem kwiatw, bardziej dla zabawy ni z potrzeby, bo Gregor paci za ni komorne, ubiera, karmi, dogadza nawet kaprysom. Kosztowaa go bezsenne noce, prace caodzienne; odmawia sobie wszystkiego dla niej. Przyjmowaa to nieopatrznie, sprawy sobie nie zdajc z jego ofiar, jako rzecz sobie nalen to biorc. Kochaa go za to i bya wiern. Powicaa si nawet, bo nauczya si wielu nudnych rzeczy, byle mu dogodzi. Wprawdzie on sam profesorem by. Sztuk pisania, czytania, rachunkw ode poja, zaznajomi j z geografi i histori, nauczy myle i sdzi. Powicenie to byo dla jej natury ywej, swawolnej, wesoej, mk dla ruchliwego umysu! Przecie wybrna z suchych teoryj i nawet umiaa sucha, gdy jej czytywa powane rzeczy, chocia wolaa mu piewa jak ptaszek, wolaa si z nim pieci jak kotek. Natura to bya jak wosk mikka; urobi sobie ten wosk, jak chcia, i szczliwy z ni by nad wyraz wszelki. Ona jedna znaa jego miech, widziaa oczy jego agodne, syszaa jego serdeczne sowa. W tej izdebce, co raj jego zawieraa, on by czowiekiem jak inni, tam ten demon zrzuca sw moc i nienawi: by dobrym, sabym, wesoym! Za wszystko mu starczya: za rodzicw, za rodzestwo, za wiar, za dom, za marzenie!

    Teraz j opuci mia. Gdy otrzyma rozkaz wyjazdu do Szwajcarii, z wtpliw perspektyw powrotu, poczu miertelne zimno w sercu i cho si ni sowem, ni dreniem nie zdradzi, cierpia nieznonie. Nie pojmowa ycia bez niej, a jednak szed j poegna.

    Przed chwil poegna druhw w klubie. Wobec ich entuzjazmu i uwielbienia dla siebie nie mg si pozby owego chodu w duszy. Przeczucie to mierci byo, mierci czowieczestwa dla idei. Powoli, ciko wszed na dobrze sobie znane schd; prowadzce do mieszkania Marty Iwanowny Czymbajew, opiekunki dziewczyny.

    Nikita rozsta si z nim, dajc urlop parogodzinny zaledwie potem mieli si spotka na dworcu kolei i rusza w sw drog.

    Stan Gregor u drzwi mieszkania i we waciwy sobie sposb zapuka. Wewntrz lekki krok si rozleg i gos srebrny dziewczcia spyta:

    To ty? Ja! odpar gucho.

  • Rozwary si drzwi i ramiona go objy za szyj, i poczu serce bijce u swej piersi, i usta gorce na swej skroni. Wp j ramieniem ogarn, gibk, smuk, i tuli do siebie mylc, e chyba lepiej tak w objciu skona ni odej na zawsze moe!

    Dugi czas w pokoiku rozlegay si tylko szepty gorcych sw i szmery pocaunkw. Nic o czasie nie chcia wiedzie, nic o rzeczywistoci. Po rozpaczy swej, jej bl cenic, myla odej jak zwykle, nic nie rzekszy; to znw czu, e powiedzie musi. Bo przecie dotd ona jedna jego ble dzielia, jak dzielia szczliwoci.

    Przemoc od ust si jej oderwa, od uroku. Ty wiesz, e ja dzisiaj odjedam! zawoa dziko, wciekle. Gdzie? Na dugo? zapytaa bez tchu. Za granic, nie wiem na jak dugo. Ty wiesz, e sucha musz! O Boe! A ja? zawoaa. Ty! O moje szczcie Suchaj, mwi mi kolega, ebym przed odjazdem oeni si z

    tob. Nie chc, za nic nie chc! Rozumiesz, nie chc adnych pt ci nakada ani ci bodaj nazwiskiem swym naraa. Spokojna masz by, bezpieczna, dusz tylko ze mn zwizana i wasn wol. Jake mi si oddaa, a jam ci opiek przysig i wiar, tak ci j dochowam. Gdziekolwiek mnie losy rzuc, o swj los bd spokojn. Jeste mi jedn i pozostaniesz. Nie do ony mnie rwa bdzie, ale do szczcia, nie o obowizku pomyl, ale o yciu. ycie moje to ty!

    Umr bez ciebie! jkna rozpacznie. Zabierz mnie lepiej. Wrc, teraz sam i musz! Ale ja ci kocham! O Gregor, nie zostawiaj tak mnie! Boj si! Czego? Daleki czy bliski, bd przy tobie. Opiek moj co dzie czu bdziesz, a nie

    zawiedziesz mnie przecie, bo ci wierz, bom czowieka uczyni z ciebie, bo wiesz e mnie zabijesz, gdy zapomnisz i zdradzisz. Bstwem jeste, ktre czcz; ide, ktr szanuj; krwi moj, okiem, dusz i jedyn wasnoci. Zginie czowiek, co by ci skrzywdzi, a ten, co by si o ciebie pokusi, nie bdzie y, pki ja jestem na wiecie. Teraz odchodz, wrc za rok moe, za dwa, za trzy. Ale ci odnajd wszdy!

    Kochasz mnie? O Gregor Nie potrafi y bez ciebie! Nie mw, tak, nie mw! O mocy moja! Ustami jej zamkn usta i zrozpaczeni oboje, szaleli, chcc bl zaguszy. Gdy godzina odejcia nadbiega, bez gosu byli, bez si, znkani, nieszczni. Jeszcze raz j

    wzi w ramiona i szeptem dzikim spyta: Nie dasz mi ycia straci? Zastan ci swoj? O Gregor! Jedyny! szeptaa wrd ka. Adres ci przyl i wieci czste. Tylko ty mnie nie zabijaj. Bez ciebie ja zwierz bd i

    szatan! Daj mi czowiekiem by! Do mierci wiern bd, do mierci! Ale ty wracaj prdko! O, nie zostawiaj mnie! Zemdlaa mu w objciu. Nieprzytomny odda j w opiek Marcie Czymbajew; poleci staraniom, prosi o pami

    yczliw i uciek zatykajc uszy, zataczajc si jak pijany. By ju wielki czas. Na dworcu czekano na niego. Nikita z on si egna, niby obojtnym

    gosem dajc jej polecenia, tylko co chwila czyni ruch taki, jakby go febra trzsa. wida i Maksymow przyszli druhw raz jeszcze ujrze i przeprowadzi. Garbus zostawa w Kijowie, on nigdy nie miewa wakacyj, ani kogo swego, by na odpoczynek pojecha. wida wybiera si do krewnych dalekich, w strony swoje.

    Przez chwil patrzc w wierne oczy Maksymowa Gregor chcia mu dziewczyn poleci, ale go zwyka skryto przemoga i zamilcza.

  • Poegnanie krtkie byo i cikie, cho, jak na zuchw przystao, spokojne. Nikita czapk zdj, dziecko do siebie podnis, pocaowa i matce odda.

    Nu, kobieto rzek szorstko jak by mnie utukli, to ci moe koledzy poratuj. A jeli nie bd pamitali, to sama nie daj si atwo biedzie zje. Znasz j nie od dzisiaj, a jak chopiec z ni si wczenie pozna, to albo go umorzy prdko, albo zahartuje. Ot, wiadomo, psia dola nasza. Moe jeszcze wrc. Nie pacz, gupia, bo mi wstyd! Ot i bben si drze, jakby to co rozumiao! Bywajcie zdrowi, koledzy.

    Ucisnli sobie donie, wsiedli odjedajcy do wagonu. Dwch studentw i kobieta z dzieckiem na rku stali milczcy na platformie, patrzc w okno. Tum ich popycha obojtny.

    Gregor zaszy si w kt awki. Nikita w oknie si rozpar i gwizda przez zby. Oczy jego bdziy po niebie i dachach, czasem je przymyka i ukradkiem na on spoziera, tak ostronie, aby nawet ona tego nie spostrzega.

    Dopiero gdy pocig ruszy i turkota, chop gow wysadzi i zawoa: Helenka, a wspominaj mnie, zoto! Przeraliwy gwizd zaguszy go i Kijw zosta w mroku. Dugo towarzysze wyprawy nie odzywali si do siebie. Siemionow spa, Gregor czyta.

    Przebyli spokojnie granic. Potem zaczli rozmawia o obojtnych przedmiotach. Na jednej z maych stacyj Nikita wycign do do kolegi.

    Tu si rozstaniemy. Wysiadam! Wysid i ja, przeprowadz ci z pienidzmi za granic. We dwch bezpieczniej. A pewnie. Ale ciebie nie wolno naraa! Mniejsza o to! I tobie, i mnie nie sdzono gin w takiej podej przeprawie. Czeka nas

    co lepszego od mierci! Wyskoczyli tedy i poszli ze stacji pieszo, zagbiajc si w parowy, ocierajc si o zboa,

    odpoczywajc nad strumykami. Zmczone ich piersi chony chciwie swobod i spokj. A stanli we wsi duej, o ktrej nazw spyta Nikita i rzek:

    To tutaj! Potem wicej si o nic nie dowiadywa, tylko surdut swj zdj, podszewk na zewntrz

    wywrciwszy, zarzuci na rami i tak, z pozoru rzemielnik wdrowny, z czapk na bakier, rkami w kieszeniach, ruszy po ulicy, z ukosa wszdy zazierajc.

    Gregor, idcy za nim, pocz si bacznie owej podszewce surduta przypatrywa, ale nic nie dojrza, to tylko, e bya atana i cerowana troskliwie.

    Po chwili czowiek jaki, palcy fajk przed domostwem, gdy go mijali, wsta i pocz i za nimi. Tak przeszli we trzech wie, wcale si nie odzywajc. Na drodze obcy wyprzedzi Nikit i on ich prowadzi teraz. Wsunli si w gsty bukowy gaj, potem w dbin, gdzie ju tylko cieka si wia.

    Nikita zagwizda, przewodnik zawtrowa mu i Gregor t sam melodi powtrzy. Uczuli si spokojni, e trafili. Wreszcie br si rozrzedzi i ukazaa si leniczwka.

    Przewodnik wszed do domku, studenci pooyli si na trawie, z ca abnegacj czekajc dalszego cigu.

    Gregor patrzc na schludne budowle, ad i dobrobyt tej osady, rzek ponuro: Doyj te wnuki twoje, eby rodziny, co gnij po piwnicach, marzn po poddaszach,

    miay kada tak ferm i zdrowie? Ten wiek idzie! Czas gni i marzn panom! odpar chop, dziko yskajc oczami. Przewodnik ukaza si we drzwiach i patrza na nich. Wstali tedy i podeszli. Ludw dzwon? rzek leniczy. Ziemia i Wola! odparli obadwa. Znak! Nikita n doby, konierz surduta odpru, wyj spod szwa skrawek brudnego papieru. Stao na nim: Nikanon Hryncewicz Nikicie Siemionow odda towar.

  • Spocznijcie i posilcie si. Zaraz pak przynios! Usiedli przy stole zastawionym przeksk i jedli jak wilki zgodniae. Potem bez ceremonii pokadli si na awach i usnli kamiennym snem.

    O zmroku zbudzi ich Hryncewicz. Gotowe! rzek. Oto towar, granica o mil, noc bdzie chmurna. Ruszajcie z

    Bogiem. Nikita do puda zajrza i jedn z krasnych dziesiciorublwek obejrza. otry dobrze robi. Ani ladu, e ten Micha Romanw Samozwaniec! Zamia si. Wypakowa faszywe asygnaty w dwie torby, ktre sobie przez rami przewiesi, obejrza

    rewolwer, zapali papierosa i wyszed. Granica tam? spyta rk wskazujc. Mog was zaprowadzi! ofiarowa si Hryncewicz. Nie trzeba czyni wicej nad rozkaz! Zrobie swoje, id spa! Reszta do nas naley.

    Pjdmy, Gregor. Nie poegnali nawet leniczego. Jak widma przepadli w gstniejcym mroku. Rycho wydostali si z lasu. awa pustego, sfalowanego wiatcem piasku bya midzy nimi

    a czerniejcymi het lasami Woynia. Na tle tym czarnym gdzieniegdzie byskay ognie posterunkw granicznych i majaczyy jaowcowe krzaki rozrzucone po piaskach.

    Nikita nie zdradza najmniejszego niepokoju. Zielone jego oczy szperay kady cie i ruch; weszli w miaki piasek. Krok ich gin bez szelestu, tamowali oddech. Minli aw jasn, dotarli krzakw.

    Udao si! szepn Nikita. Domawia tych sw, gdy krzak si zarusza. Czarna sylwetka granicznika stana przed

    nimi. Gdzie idziecie? Paszport! spyta przepitym, chrypliwym gosem. Idziemy, gdzie nam trzeba. Ustp! odpar Gregor wysuwajc si naprzd, by uwag

    draba zwrci na siebie. Ruszajcie na posterunek! Nie mamy czasu! Nikita, korzystajc ze zwoki, rzuci si w bok i przepad za krzakiem. Stranik podnis do ust sygnaow gwizdawk, Gregor pi podnis i uderzy go w

    twarz. Czowiek si zachwia, ale i on poj, e ten, co uchodzi, zwierzyn by. Oguszony razem, nie odpowiada napastnikowi, lecz strzelb z ramienia zdj i za zbiegiem poskoczy. Dojrza go przemykajcego jak zwierz wrd zaroli, z byskawiczn szybkoci wzi na cel. Z byskawiczn te szybkoci poskoczy za nim Gregor. Lew rk, nie patrzc, uderzy po lufie, praw rewolwer wydoby i do boku granicznika przytkn. Dwa strzay i dwa jki rozlegy si jednoczenie. Stranik bro z rk wypuci, za bok si chwyci i pad twarz do ziemi. Gregor machinalnie do ust lew sw rk podnis, czujc bl wcieky. Dwa palce kula mu urwaa, nim kdy w piaskach ugrzza. Zaciwszy zby spojrza, szukajc Nikity. Nigdzie go wida nie byo. Tedy na stranika oczy zwrci. Na ziemi si wi, peznc bezwiednie, drapic rkami piasek, bekocc; za nim pozostawaa droga czarna, krew! Wyglda jak krab potworny, wyrzucony na piasek.

    Tam, w dali odzyway si gwizdy, ttent, gosy. Strzay zaalarmoway ca lini stray. Biegli towarzyszowi z pomoc. Instynkt zachowawczy zbudzi si w Gregorze. Zawrci wstecz i uchodzi spiesznie pod opiekucze skrzyda boru, cisnc do boku okaleczaa rk, z gardem zaschym, sercem bijcym i straszn zgroz tej pierwszej ofiary jego idei, ofiary niewinnej, narzdzia, ktre zdruzgota!

    Ten czowiek, pezajcy w ostatnich odruchach konania, zosta mu gboko w pamici. Ju nad nim, tryumfujcy, roztacza sw moc ponur Ahryman Zendawesty!

  • V STARY I MODY GLEBOW

    Sewer Sawicz pocz wierzy we wrki i czarodziejw, w zakltych krlewiczw, w fantastyczne przygody bohaterw arabskich bajek. Droga z Kijowa do Petersburga snem mu si zdaa, a przyjazd do stolicy upoi go. Gdy wysiedli, on i genera Glebow, gowy poczy si chyli, karki gi, andarmi salutowa, a z tuzin galonowej suby otoczy ich wnet, z ust odgadujc chci. Szpaler policji utworzy si i rodkiem ciby, zalkej, ciekawej, przechodzi potentat ledztwa i szpiegw, nadty, ponury, a za nim modzieniaszek bardzo adny, przebrany ju w wykwintn odzie i ledwie troch tylko niemiay.

    Naczelnik trzeciego wydziau by pyszny. W dzie wyjazdu do Kijowa odkryto tajn rewolucyjn drukarni, zapano chopca

    rozlepiajcego socjalistyczne plakaty, ujto podejrzan osobisto obadowan prochem, sowem policja dotara do jdra kwestii, i jak pisay dzienniki, pozbawia nihilizm gowy i przywdcw. Genera Glebow omieli si tedy prosi monarch o prawo adoptowania nieprawego syna i uzyskawszy t ask, wyjecha.

    Tymczasem chopiec od szewca, dziewczyna zecerka i drab o fizjognomii cyklopa idioty siedzieli gboko pod ziemi, narzdzia podruzgotane, ywi, a ju umarli! Wraca teraz potentat i mia na obwisych wargach zjadliwy umiech, w oczach, pod cikimi powiekami, tawe byski tygrysiej zoliwoci, w caej postawie tryumf dokonanej zemsty. Ilekro spojrza na Sewera, nadyma si jeszcze bardziej i sapa w radoci okrutnej. Czowiek ten hodowa dwom namitnociom: ledztwu i piknym kobietom. Teraz uczu trzeci: rozkoszowa si rozpacz swych spadkobiercw na wie o tym synu, ktrego sobie przyswoi. Zdawao mu si, e syszy syk gadzinowy swych bratowych, ktre go wymieway, bratankw modych, ktrzy mu sprzed nosa sprztali kochanki i w klubach opowiadali o jego niedostwie. Teraz on z nich zadrwi.

    Sanie pyszne, zaprzone w trjk karych rysakw, czekay u peronu dworca otoczone kozakami i sub. Genera otuli si w sobole, podobne kamerdyner poda Sewerowi i ruszyli szalonym pdem do paacu.

    Tam w przedsionku, Glebow gos podnis: Lewe skrzydo dla modego pana. Marszaek niech idzie za mn po rozkazy. Suba z azjatyck czoobitnoci obstpia Sewera. Zaprowadzono go do jego

    apartamentw, opadli go fryzjerzy, krawcy, szewcy, jak lalk poczli stroi. A wszdy bezmierna uniono, pochlebstwa, spojrzenia bagajce o ask.

    Mody pan! Mody pan! biego z ust do ust z podziwem, lkiem, nadziej. Sewer, z gitkoci sobie waciw, przej now rol. Ten ndzarz onegdaj, potrafi

    uchwyci ton wielkiego pana, potrafi dostosowa do paacu swe ruchy, wyraz twarzy, nabra w jednej chwili pewnoci siebie i nie nacieszywszy si jeszcze zbytkiem, ju min mia, jakby si nim przesyci i lekceway jako rzecz sobie nalen.

    Wystrojony, wypiknia i urs. Gow zadar, usta w grymas pogardliwy uoy, na cygara rublowe si krzywi. W jednej chwili sta si Glebowem junior i niczym si nie zdradzi, niczego niestosownego nie popeni.

    Gdy go wezwano do gabinetu generaa, biedny student kijowski ustpi miejsca eleganckiemu paniczowi, na ktrego Glebow popatrzy z widocznym zadowoleniem.

    Siedzia w fotelu ociay, spasiony, z umiechem starego fauna na misistych wargach, w rkach, okrytych piercieniami, przerzucajc papiery. Odoy je i wskaza krzeso Sewerowi.

  • Diable! patrzc na ci, widz siebie sprzed trzydziestu laty. adny chop byem i wciekle do kobiet szczliwy. Takie miaem kdzierzawe wosy jasne i oczy bkitne. Uderzajco jeste do mnie podobny.

    Sewer spojrza na niego i nieznacznie si skrzywi. To dowd, jak moja matka dobrze pana zapamitaa! odpar do swobodnie. Genera si rozemia. Podobaa si despocie niefrasobliwo modego. Nie nazywaj mnie panem. Czy nie wygldam na ojca dorosego syna? Zestarczysz mnie

    wobec kobiet, ale c robi. Grzeszki modoci! Zreszt, niech moi spadkobiercy si wciekaj. Nazywaj mnie jak najczciej ojcem! Dlatego mam jeszcze par kwestyj z tob do zaatwienia. Ochrzczono ci po katolicku?

    Sewer gow skin. Trzeba to zmieni. Cest mal vu!* Mody sekund si zawaha. Przez t sekund migna mu w myli sylwetka widy

    klkajcego codziennie do pacierza, znoszcego z dumn godnoci przeladowanie swego wyznania, chepicego si cierpian niesprawiedliwoci.

    C to, dewot jeste, fanatyk, baba? zamia si ironicznie genera. Cha, cha! Prowincja cuchnie od siebie!

    Sewer poczerwienia, dotknity w prnoci. Ja i wyznanie! To mieszne zestawienie! Jakakolwiek religia jest dla mnie martw

    liter. Nie wierz w adn i dlatego nie cierpi wszelkich ceremonij odbywajcych si w kociele, mniejsza w ktrym!

    Ale o tym mowy nie ma! To si zaatwi tutaj, w tym samym gabinecie. Chodzi o to, aby nalea do panujcego kocioa. Dalej zwolniony jeste od wszelkich religijnych ceregieli. Dobre to dla posplstwa.

    Naturalnie! potwierdzi z przejciem Sewer. Nastpnie, z aski najjaniejszej, przyjty jeste jako kornet do Zotej Gwardii. aska to

    wielka, dla mnie uczyniona. Ju w zbroi wiernego sugi i poddanego, przedstawi ci najwyszemu obliczu! Cha, cha! Marzye ty kiedy o podobnym szczciu?

    Znowu Sewer sekund milcza. Druga sylwetka przemkna mu w myli, olbrzyma Gregora, demonicznie pikna, miaa zapa bohaterstwa i wielkiego swobody ruchw odrodzenia.

    Machinalnie, czujc wzrok generaa na sobie, potwierdzi: Tak, nie marzyem! Ale oczu nie podnis dug chwil. Te dwie rzeczy zaatwiwszy, jeste flot* w Petersburgu. Zanim ci nie poznam,

    czerpa moesz bezkarnie u mego bankiera i robi, co si podoba. Dwch rzeczy nie znosz: kart i demokracji. Jeli si tego strzec bdziesz, pozostaniemy w najlepszej komitywie. Jeli nie, stracisz wszystko, odel ci do dbr w Samarze i tam odpokutujesz, ile mi si podoba. To koniec mych rad i wymaga. Masz swe apartamenty, konie, sub, pienidze, modo, pikno. Un, deux, trois, capitaine et roi!* Koledzy ci naucz reszty, kobiety nie dadz prnowa, ja za zamawiam ci tylko niekiedy na oficjalne wizyty.

    Sewer wsta i odrzuci gow ruchem dumy wyzywajcego zuchwalstwa. Ano, dam sobie rad. Dzikuj ojcu. Jeszcze jedno. Masz imi nieprawowierne. Moe si drugie w metryce znajdzie. Eje,

    nie nazwaa ci matka Piotrem? Nie. I imienia nie oddam ojcu! Zanadto je kobiety lubi!

    * C e s t m a l v u ! (fr.) To le widziane!

    * f l o t (fr.) wolny jak ptak.

    * U n , d e u x (fr.) Raz, dwa, trzy, z kapitana krl.

  • Przed tak racj, czoem! Mniejsza, mao kto potrzebuje wiedzie imi modego Glebowa. A zatem jestemy w porzdku. Chodmy na obiad.

    Opar si ciko na modym ramieniu i poszli owietlonymi salonami do pysznej jadalni. Taki by wstp do nowego ycia. Po tygodniu odbya si abiuracja wiary, przyjcie do puku, pasowanie nowicjusza na

    rycerza salonw i nie salonw. Nic si nie szczepi atwiej jak rozpusta, nic nie zaraa gorzej jak towarzystwo. Po paru

    miesicach z dawnego Sewera i atomu nie zostao, ani pamici nawet poprzednich idei i stosunkw, ani drgnienia charakteru, ani sekundy rozmysu. Zreszt on nie mia czasu myle. Rajszula, suba, stosunki towarzyskie, teatry, pwiatek, pijatyki z kolegami, noce strawione na hulance, dni gorczkowe. Pochlebiao mu, e zwalcza paniczw zuytych we wszelkich ekscesach; pijany by powodzeniem, pochlebstwy, nadskakiwaniem caego wiata, askami kobiet, nimbem swego nowego nazwiska.

    Lubiono go te i dla niego samego. Za wieo si, za wesoe, artobliwe usposobienie, za atwo, z jak zastosowywa si do kadego, za niewyczerpany zapas projektw hulanek i konceptw. lizga si przez ycie nikogo nie obraajc, sam, zda si, razom niedostpny. Ojcu by posuszny. Nie gra w karty i obraca si tylko w koach najwyszych, wszystko co mae, biedne i podwadne traktujc bezwzgldnie i pogardliwie.

    Zreszt Glebow senior mao si synem zajmowa. Po tryumfie opady go niepowodzenia. Owi trzej tak trudno zdobyci i drogocenni socjalici pewnej piknej nocy zniknli jak kamfora, w osupieniu pograjc swych strw, drwic z rygli i murw i uwodzc z sob dozorc wizienia. Tego dnia Glebow znalaz w swej karecie drukowan odezw, w ktrej przemytnik prochu, zecerka i terminator szewski skadali mu podzikowanie za wygod i kwater, jako te stanowcze poegnanie. Generaa wprawio to w sza wciekoci.

    Sdny dzie dzia si w jego kancelarii. Pazowano i bito strw, zdegradowano jednych, wsadzono do kozy innych, pojmano tysice niewinnych osb, cigano zeznania z kadego, kto si nawin, zrewidowano tysice mieszka, powikszono liczb tajnej policji, zapisano tomy sprawozda i wreszcie ogoszono drukiem, e socjalizm to towar zagraniczny, w Rosji nie produkowany ani znany.

    Wszystko tedy odbyo si dawnym trybem i powrcia cisza. Genera tylko naci w pamici nowy karb na nihilistw, a nie majc wieych ofiar, wyrobi obostrzenie kary tym, ktrzy nie mieli wicej wiata Boego oglda w yciu i gnili pomau.

    A na wiecie panowaa cisza gucha, ponura! Ciszy tylko Sewer nie czu. Lato mino szybko i jesie przyniosa znowu bale, znowu zamt, ktrym poowa wiata

    zabija czas, prni ycia, czsto rozpacz lub sumienie. Hula Sewer na zabj, tygodniami caymi nie pokazywa si w domu, by wszdzie i nigdzie.

    Pewnego ranka, po caonocnej biesiadzie w jakim zimowym ogrodzie podmiejskim, zmczony, pywy, otrzyma wezwanie od ojca, by si stawi w wanym interesie. Pismo przynis andarm i wedle rozkazu nie ustpi, a go usadowi w powozie. Po przybyciu do domu, Agafon, przyboczny suga generaa, czekajcy w przedsionku, nie da mu chwili wytchnienia.

    Jego wysoko raczy czeka! rzek dobitnie. Sewer poszed ziewajc, w najgorszym usposobieniu, rozalony na tak krzywd, ktr

    wyrzdzano jego swobodzie. I genera wyglda, jakby si nie kad tej nocy. Mia na sobie mundur paradny i wszystkie

    ordery. Bodaje ci! Od wieczora czekam i szukam. atwiej zoczyc wytropi ni ciebie! To dowd, e ojca wyy nie maj wchu. Uywam stale jednych perfum! odpar

    apatycznie mody rzucajc si w fotel.

  • Ale zmachae si! zamia si genera patrzc na niego. Patrzcie na tych modzikw. Do czego to podobne po p roku!

    Niech mi ojciec nie mwi impertynencyj. Trochem nie dospa i basta. Cieszy mnie to jednak, e mnie policja znale nie umie. Co za pyszny byby ze mnie nihilista.

    Ziewn miejc si. Rzeczywicie, zanadto yjesz! Czas nieco si uspokoi. Co? Ju? Chce mnie ojciec wysa do Samary? Moe nie jeli wybierzesz drugie. Tak! A to drugie? Musisz si oeni! Oeni? Ale z matk! Nie cierpi panien! Tiens, tiens! gwizdn cynicznie stary. Ja za dotychczas lubi tylko panny! Ojciec widocznie lubi kurczta i cielcin, ja za wytrawnego burgunda i angielski

    befsztyk! Ano, to szczliwie, nie bdziemy rywalizowali! Oeni ci z pann! Po co? Niech ojcu suy. Przecie ojciec te moe sobie na ten zbytek, on, pozwoli.

    Ja bym nawet wola ojca ni siebie, bdc pann. Ano, jam proponowa, ale wybrano ciebie. Przyjmij twj los z pokor. Jak to! Wybrano mnie? Kt to taki? Hrabianka Gizella. Hrabianka Gizella! powtrzy Sewer. Umilk, pomyla, spojrza na ojca i wreszcie rozemia si bezczelnie w twarz starego. Ano, to inna kwestia. Po co ten wstp cay? Ojciec traktuje mnie istotnie jak naiwn

    pann. Mwmy jak ludzie dojrzali. Mam by kulis, nazwiskiem i osob pokry gon tajemnic, zatrzyma hrabiank w Petersburgu, nie wtrca si do niej, zamkn oczy i uszy, i y dalej, jak yem? Co za szyld bdzie ze mnie! Ciekawym, co te dostan w zamian?

    Rang, ask nieograniczon i milion funduszu panny! Zreszt jednym zamachem i mnie zobowiesz! Wziem na si ten interes. Pojutrze bal maskowy u hrabiostwa. Wtedy si zbliysz i poznasz. Dalej pjdzie jak z patka.

    Dlaczeg wic dzisiaj ojciec mnie t nudn histori truje? Bdzie jeszcze tyle czasu. Dalibg, nie pamitam, jak ta dziewczyna wyglda.

    Pikna jest, przepyszna! To si rozumie! Dla pospolitej nie robi si tyle zachodu i tak dugiego wstpu. Aaaa!

    Jak mi si spa chce. Dobranoc ojcu! Przecign si i wyszed. Teraz dopiero z mnstwa kobiecych twarzy poczy mu si uwypukla rysy owej

    przeznaczonej. Bya to jedynaczka, crka zagranicznego magnata, ktrego obowizki subowe chwilowo zatrzymyway w Petersburgu. Powoli przypomnia sobie Sewer, kto najgorliwiej koo niej si uwija, a potem i to mu przyszo na myl, e mwiono o rychym wyjedzie magnata z powodu wanie do dwuznacznych plotek i komentarzy. Gdy zasypia, jak ywa, w p nie, p jawie, stana przed nim smuka posta bardzo modej dziewczyny o marzcych aksamitnych oczach. Te oczy czsto spotyka utkwione w siebie na balach. Taczy rzadko z ni i zaledwie par sw banalnych zamieni. Nie wydaa mu si ani pontn, ani zabawn w porwnaniu do wiatowych, dojrzaych dam.

    Zreszt i wrd tych dam bya jedna, ktrej zalotno i wdzik szataski pochony nawet nieuchwytnego Sewera. Od jesieni trzymaa go, wabia, drania, doprowadzaa do szau. Optany by ten lew salonw. Wobec tego uroku co znaczya modziutka, sentymentalna dziewczyna? Dowiedziawszy si, e jego wybraa, e go dostanie oficjalnie, e moe dumn bdzie z tego posiadania, uczu do niej nienawi i odraz za to, e to nie tamta bya. Usn z silnym postanowieniem odmwienia ojcu stanowczo. Nazajutrz jednak oswoi si z t myl,

  • a raczej zapomnia, porwany wirem ycia. Otrzyma mas bilecikw anonimowych na bal maskowy, to go ostatecznie pocigno na t zabaw, majc by wstpem do maestwa. Gdy ojciec do wstpi nazajutrz wieczorem, pozna po twarzy modego, e zbyt jest czym innym zajty, by mie siln wol oporu. Kapicy od zota gwardzista nakada ju rkawiczki; obok, na stole, starannie przechowana w wilgotnym mchu, leaa gazka bzu perskiego.

    Czy to kwiat od kogo, czy dla kogo? spyta stary libertyn. Sewer mocno poczerwienia. Przysano mi bez nazwiska! Nie wiem! odpar chowajc spiesznie kwiat do kieszeni. Moe chcesz, moim wyom daj do powchania. Odnajd rycho ofiarodawczyni! Ech, nie warto! zbywajco rzuci Sewer. Jedziemy zatem w swaty! Ach, prawda! Prosz ojca o swobod do jutra! Potrzebujesz si poradzi kogo? Owszem. Gdy weszli, salony ju byy pene. Glebow chcia doprowadzi syna do hrabianki, ale

    chopak mu zgin w toku masek i mundurw. Lawirujc, opdzajc na wszystkie strony od zaczepek, kierowa si gwardzista do oranerii, obszed zaktki pomaraczowe, zajrza na awki osonite rwnikowymi paprociami i wreszcie stan, niby w podziwie, przed jakim kwiatem. Opodal na awce dwoje ludzi rozmawiao z cicha i bardzo ywo. Bya to sprzeczka. Kobieta uderzaa wachlarzem po liciach, potrzsaa gow, przeczya; mczyzna co jej przekada, o co nalega. Maska okrywaa oczy damy, ale miaa na sobie liliowe domino i gazk perskiego bzu u ramion. Sewer znalaz, czego szuka.

    Kobieta miaa ksztaty nadzwyczaj pikne, arystokratyczne rce i karnacj bladej ry; spod koronki byskay mocno psowe usta, zza maski wida byo demonicznie pikne oczy. Ujrzaa i ona Sewera, i koczc rozmow podniosa gos do ssiada:

    Tymczasem dosy tego, Platonie. Zarzynasz mnie twymi dowodzeniami. Jeli mi si uda, i owszem, ale niczego nie obiecuj! Id sobie, chc si bawi.

    W kadym razie nie zapomnij o mnie, siostrzyczko! Nie zawiodam ciebie dotd! Mczyzna wsta, ucaowa jej rk i odszed. Dama powolnym ruchem zdja mask i

    spojrzaa na Sewera. Podszed i skoni si. Omal si hrabia nie spni rzeka z dsem. Zaraz odjedam. Mam obiecany kotylion. O, ja lubi dotrzymywa tylko tego, czego nie obiecywaam. Zreszt Platon mi zatru

    wieczr. A zatem wierny i w nieasce, par sw tylko rzuc. Hrabina wie, e si eni? Bardzo auj przyszej ony hrabiego. Kt to? Hrabianka Gizella! Ha, ha, ha! Wic to na hrabiego przypad los konserwatora drogocennych depozytw?

    Jeste osob wzbudzajc a tak wysokie zaufanie? Winszuj! Dzikuj pani! Sewer znowu si skoni, rozdraniony szyderstwem. Wieci t myla zwalczy chodn

    kokietk. Myla, e zechce skorzysta ze swego wpywu i zabroni mu. Zawiedziony, ostyg nagle. Guchy gniew w nim wzbiera.

    Kobieta patrzya na drwico. Nie rbe, hrabio, takiej wciekej miny. Przygotuj si do nowej roli, agodnego,

    bezstronnego wiadka, a tymczasem usid, prosz! Usucha nadsany. Zalecia go zapach perfum; na ciasnej kanapce opierali si prawie o

    siebie. I to wszystko, co mi pani powie? mrukn poczynajc dre. C wicej? ruszya ramionami. miej si!

  • Patrzc, e ja cierpi! Wol sama nie cierpie! I nie kocha? Naturalnie! Pani jest gorsz od kata! Doprawdy? Dzikuj za porwnanie. Pan za jest naiwniejszy od dziecka. Dlaczego? Bo pan cierpi nad moj wesooci. ebym ja panu wybieraa on, wybraabym tylko

    hrabiank Gizell. To mi dogadza. Bo? Moe si pan domyla i kombinowa. Syszy pan, co graj. Czas nam si ukaza.

    Ruszaj pan i pomw z hrabiank. Ma zote domino na sobie. Wstaa, woya mask, i zanim si opamita, ju jej w cieplarni nie byo. Ruszy opieszale ku salonom, gdy mu drog zastpi generaojciec. Mwiem ju z hrabi! rzek. Laffaire est dans le sac!* Ty zaatwie si z

    dziewczyn? Wcale nie i straciem ochot. Jak chcesz, ale jutro wyjedziesz do Samary bez grosza! Nie znosz artw w powanej

    sprawie! Sewer popatrzy mu w oczy i zadra. Zrozumia, e by wzity w sie bardzo mocn,

    trzymano go tym, bez czego ju by y nie potrafi pienidzmi. Schyli gow pobity i pokorny. Zapac jej za to! zamrucza wcieky, kierujc si w stron zotego domina. Zapanowa jednak rycho nad sob, zaczepi z umiechem zamaskowan i zamieniwszy

    par sw banalnej rozmowy, zaprosi do walca. Po przetaczeniu poda rami i poczli si przechadza. Dziewczyn nie bawio udawanie,

    milczca bya i jakby zalka. Wreszcie niemiao si odezwaa: Pan hrabia mnie pozna. Ja tak nie lubi udawania. Prosz wic by sob i rozmawia

    nie z mask. Co za gsitko! pomyla z niesmakiem. Jakie szczcie, e ja jej wyznania miosnego nie

    bd czyni. W ogle rozmowa si nie kleia. On by znuony, ona widocznie zbyt przejta. Nie

    wiedzia, e patrzya na rozmarzonymi, tsknymi oczami pierwszego serdecznego zajcia. Patrzya i potem, gdy odszed pozbywszy si obowizku, cigaa go w kotylionie. On ju o jej istnieniu zapomnia, roznamitniony tacem z hrabin Zit. Zdyszani oboje, rzucali sobie krtkie sowa i spojrzenia. Rami Sewera zaciskao si wokoo jej toczonej kibici. Ju si nie miaa. Usta jej pony ogniem, oczy obiecyway rozkosz. W p kotyliona zabrako tej pary.

    Po ustach wielu taczcych przewin si dyskretny umieszek, tylko Gizella niczego nie poja.

    W par dni potem genera znowu wezwa do siebie syna. Czas ju, by si osobicie owiadczy. Hrabia tego czeka! rzek z naciskiem. Jeeli si to nie moe beze mnie obej, to su! Schowaj do kieszeni sw min ofiary. Musisz przecie zjedna sobie dziewczyn, okaza

    i powiedzie, e kochasz! Jest podobno sentymentalna. Ty za potrafisz na obstalunek rozkocha j!

    Naturalnie, to adna fatyga. Niech mnie tylko po lubie ni nie traktuj. O to si nie troszcz. Poszed tedy Sewer z owiadczynami. Rodzice przyjli jedynaka milionera bardzo

    skwapliwie, a po trzech wizytach wyznaa Gizella matce, e jest nad wyraz szczliw. * L a f f a i r e (fr.) Spraw mamy w kieszeni!

  • Narzeczony znosi kwiaty i ksice podarki, by correct w kadej chwili, okazywa troskliwo i zajcie.

    Jednoczenie romans Sewera i hrabiny Zity sta si faktem jawnym i bajk modnego wiata stolicy. Nie zadawali sobie nawet trudu ukrywania. U hrabin