niebywałe suwałki nr 1-2/2012

16
styczeń/luty 2012, nr 2, cena 2 zł www.niebywalesuwalki.pl ISSN 2084-3003 Gdzie ukrywa się kultura? s. 3 Co słychać na rynku nieruchomości? Co słychać na giełdzie? s. 6-7 Kariera sera z Wiżajn s. 8 Slow Food w Carnevale s. 10 Występowała już ze Stroblem, Nahornym i Jagodzińskim, teraz nagrywa płytę s. 11 Teatr, muzyka, literatura, film – recenzje s. 15 Śledź akcję „Metamorfozy – Zmieniamy Twoje Życie na Lepsze” na Facebooku

Upload: niebywale-suwalki

Post on 22-Feb-2016

234 views

Category:

Documents


0 download

DESCRIPTION

Niebywałe Suwałki to czasopismo o tematyce kulturalno-społecznej.

TRANSCRIPT

Page 1: Niebywałe Suwałki nr 1-2/2012

styczeń/luty 2012, nr 2, cena 2 zł www.niebywalesuwalki.pl

ISSN 2084-3003

Gdzie ukrywa się kultura? s. 3

Co słychać na rynku nieruchomości? Co słychać na giełdzie?

s. 6-7Kariera sera z Wiżajn

s. 8Slow Food w Carnevale

s. 10Występowała już ze Stroblem,

Nahornym i Jagodzińskim, teraz nagrywa płytę

s. 11Teatr, muzyka, literatura, film

– recenzje s. 15

Śledź akcję „Metamorfozy –

Zmieniamy Twoje Życie na Lepsze”

na Facebooku

Page 2: Niebywałe Suwałki nr 1-2/2012

2 styczeń/luty 2012

OD REDAKCJINie złamaliśmy obietnicy. Trzyma-

cie Państwo w rękach kolejny numer „Niebywałych Suwałk”, w którego tworze-niu uczestniczył całkiem spory – jak na na-sze możliwości – zespół redakcyjny. Wśród autorów tekstów są też Czytelnicy miesięcz-nika, którzy postanowili zaznaczyć swoją obecność na łamach naszej gazety. Tak jak zapowiadaliśmy, przygotowaliśmy wydanie grubsze od poprzedniego. Mamy nadzieję, że także ciekawsze.Piszemy – zupełnie przypadkiem – o „bu-

rzonych” domach kultury, ale i o przedsię-biorczych kobietach, pasjonatach arche-ologii doświadczalnej, którzy w zgłębianiu tajemnic Jaćwingów potrafią zjednoczyć się z przyrodą nawet przy 30-stopniowym mrozie. Przedstawiamy przepisy na karna-wałowe przekąski, ale i sposoby na opano-wanie sytuacji na rynku nieruchomości i... giełdzie. Prezentujemy też zupełnie subiek-tywne oceny spektaklu, książki, płyty i fil-mów.Zachęcamy do śledzenia poczynań uczestni-

ków akcji „Metamorfozy” na naszej stronie: www.niebywalesuwalki.pl oraz na Facebo-okowym fanpage’u. Najbliższa prezentacja programu przemian odbędzie się w centrum Suwałki Plaza z okazji Walentynek. Już te-raz zapraszamy Państwa do zapoznania się z profilami uczestników i do trzymania kciuków za ich postępy.W imieniu Redakcji życzę przyjemnej lek-tury,Iwona Danilewicz

REKLAMA

Redakcja: „Niebywałe Suwałki”, ul. Energetyczna 10, 16-400 Suwałki, www.niebywalesuwalki.pl, e-mail: [email protected]: Agencja Wydawniczo-Reklamowa „Media Service”, ul. Energetyczna 10, 16-400 Suwałki, tel. +48 724 668 626, +48 663 905 477 Redaktor naczelna: Iwona DanilewiczNakład: 2000 egzemplarzyProjekt graficzny, skład i łamanie: Jan Czerniecki, www.cyjan.netDruk: Drukarnia „Ghaj”, ul. Przytorowa 19, 16-400 SuwałkiZdjęcie na okładce: Marcin Marczak – www.photomim.com (bardzo dziękujemy Malwinie za udział w sesji)Przy tworzeniu numeru współpracowali: Zula Busińska, Marta Mikielska, Jacek Tomczak, Michał Grnyo, Małgorzata Erenc, Dawid Łukaszewicz, Marta Grzymkowska, Mariusz Kalinowski, Anna Tylenda, Bartosz Żyliński, izkos

STOPKA REDAKCYJNA

DRUKARNIAnajlepsza jakość w regionie!

najszybsza produkcja!niskie ceny!

introligatornia · studio projektowe · studio fotograficzne

najtańsze w mieście artykuły do biura i szkoły

„GHAJ” Krupińscy Sp. J.16-400 Suwałki, ul. Przytorowa 19tel/faks: 87 566 58 49, 87 566 68 12

www.ghaj.ple-mail: [email protected]

Page 3: Niebywałe Suwałki nr 1-2/2012

niebywalesuwalki.pl

3styczeń/luty 2012

Ogólnopolski system informacji o kul-turze działa od 2009 r. To Obserwa-

torium Kultury. W tej chwili na stronie in-ternetowej projektu dostępne są różnorodne opracowania i wyniki badań. Jednym z cie-kawszych narzędzi jest „Kultura na mapie” – ogromna baza danych, która stała się przy-czynkiem do sprawdzenia, gdzie obecnie „skrywa się” kultura. Domy i ośrodki kultury, kluby i świetlice to jej filary, o szczególnym znaczeniu na tzw. prowincji.

Zacznijmy od porównania. Liczba im-prez realizowanych przez placówki kultury i kluby w całym naszym województwie jest jedną z najniższych w Polsce. Nasz region znajduje się w tym zestawieniu dopiero na trzecim miejscu od końca. Statystyka jest nieubłagana. Według wyliczeń w Suwał-kach w ciągu roku odbywa się około 170 imprez, podczas gdy w niewielkim Olecku – ponad 320. Sytuacja Gminnych Ośrodków Kultury również do najlepszych nie należy, bywa, że roczny budżet tych instytucji jest kilka razy mniejszy od budżetu jednego tyl-ko festiwalu bluesowego odbywającego się w Suwałkach.

Szkoda, bo jak wynika z raportu Funda-cji Kultury Polskiej, wydarzenia artystyczne to najlepsza promocja. Do takiego wniosku doszli uczestnicy badania „Kulturalne po-tencjały i deficyty miast powiatowych”1 – ci sami, którzy uznali, że dobra oferta kultural-na musi być tania, na każdą kieszeń, łatwo dostępna, dostosowana do różnych grup społecznych, a także dobrze wypromowana i poprzedzona dobrą informacją. Respon-denci badania zdefiniowali również braki w ofercie kulturalnej niewielkich miast. Okazuje się, że młodzi ludzie – bo to ich przepytywano – narzekają na zbyt małą licz-bę koncertów, ciekawych imprez dla mło-dzieży, brak klubów muzycznych, teatrów i miejsc do rozwijania swoich pasji. Gdyby dostęp do „wysokiej kultury” był łatwiejszy, a oferta bogatsza, wiele osób zdecydowałoby się powrócić po studiach do rodzinnego mia-sta. Takiej odpowiedzi udzieliło prawie 40 proc. ankietowanych (akurat przy tej kwestii nie można pominąć również szans na znale-zienie zatrudnienia w danym mieście, co też brali pod uwagę eksperci z UAM).

Deficyty to jednak nie tylko brak miejsc, oferty. Oprócz ilości ważna jest też jakość.

Pisze o tym w podsumowaniu projek-tu „Żyjemy razem”2 Krzysztof Czyżewski z sejneńskiego „Pogranicza”. „Pogranicze” wymieniam tu celowo – według danych Obserwatorium Kultury w Sejnach odbywa się rocznie ponad 400 imprez. W uzyskaniu takiego wyniku „Pogranicze” ma swój zna-czący udział. Krzysztof Czyżewski wspo-mina w opracowaniu o nieustannym braku czasu. „Kulturze odebrano czas, skracając go niemiłosiernie. Od greckiego, a potem łacińskiego cultivare doszliśmy do angiel-skiego event. Już w okresie mojej aktywności w kulturze alternatywnej lat 70. i 80. bardzo doskwierała mi krótkotrwałość, incydental-ność, naskórkowość powoływanych przez nas do życia zdarzeń. Dotyczy to zwłaszcza spotkań z innymi kulturami, z ludźmi in-

nych światów, do których tak nas wówczas ciągnęło (…). Ile one trwały? Kilka dni, miesięcy... A potem, jakoś niepostrzeżenie, dla mnie wtedy boleśnie, kończyły się one na festiwalach, pozostawiając za sobą miej-sca i ludzi, którzy ledwie zdążyli się otwo-rzyć, a już zostali rozpoznani i pożegnani. Coś, co ledwie się rozpoczęło i zachęcało do podróży w głąb, zyskiwało surogat zwień-czenia w postaci spektaklu, wystawy foto-graficznej czy koncertu prezentowanych na wielkomiejskich scenach”.

Czas jest kluczowy. Pośpiech „wymusił” wykształcenie nowych przystani kultury. Nie bez znaczenia jest fakt, że centra han-dlowe, powszechnie zwane galeriami, mają w swojej ofercie nie tylko zakupy i ogląda-

nie sklepowych witryn. Połączenie biznesu i sztuki udało się m.in. Grażynie Kulczyk, która w Starym Browarze prezentuje także własne zbiory sztuki współczesnej. Stary Browar trudno porównać do jakiegokolwiek innego centrum handlowego. Idea synergii sprawdza się jednak i w innych miejscach, w których ten przykład dobrej praktyki wcielany jest w życie w znacznie węższym wymiarze. Jak choćby u nas, gdzie w zabyt-kowym budynku Suwałki Plaza funkcjonuje galeria, pełniąca różnorakie funkcje. Pre-zentowane są tam nie tylko zdjęcia i obrazy, to miejsce spotkań, akcji społecznych, kon-certów. Plazę odwiedza około 10 tys. osób dziennie – niech nawet promil wstąpi na chwilę do galerii, to będzie już coś.

Jak wskazuje Mieczysław Osys, dyrektor CHR Suwałki Plaza – pomysł utworzenia w Plazie przystani dla kultury pojawił się wraz z otwarciem obiektu. „Biurowiec sztu-ki” - wystawa, w której wzięło udział kilku-dziesięciu ludzi z artystycznym zacięciem, na dobre zapoczątkował cykl spotkań z kulturą. Jak dodaje dyrektor – już w chwili inaugu-racji galeria w zabytkowym budynku stanęła otworem również dla amatorów, którzy nie mieliby szans zaistnienia w profesjonalnych przestrzeniach wystawienniczych. – To alternatywa dla instytucji kultury w mie-ście. Uzupełniająca niejako ofertę, jednak bez współpracy z Młodzieżowym Domem Kultury i Regionalnym Ośrodkiem Kultu-ry i Sztuki nie do zrealizowania – twierdzi Mieczysław Osys. Od chwili otwarcia gale-rii odbyło się w niej ponad 60 imprez. Były to m.in. koncerty, wernisaże, warsztaty wo-kalne, spotkania. W eventowym miszmaszu każdy ma szansę natrafić na coś interesują-cego.

Może ma rację Jacek Kwiatkowski3, który parafrazując wypowiedź Jacka Kuronia do-tyczącą komitetów, nawołuje: „nie burzcie domów kultury, twórzcie swoje!”. Galeria w Plazie nie pretenduje do miana domu kultury, jednak stwarza pewną alternatywę, wpisuje się w aktualną tendencję. Z „Rapor-tu o stanie i zróżnicowania kultury miejskiej w Polsce”4 wynika, że „rewolucja kulturowa już się dokonuje: nie tylko uczestnictwo, lecz i samo środowisko kulturowe się zmie-nia. Coraz bardziej zbliżamy się do odinsty-tucjonalizowania kultury. Coraz więcej re-

Gdzie ukrywa się kultura?

Barbara Bubula: Przeciętny Polak wydaje na kulturę cztery razy mniej od niemieckiego bezrobotnego. Ta rażąca dyspro-porcja pomiędzy nami a naszym zachodnim sąsiadem nie wynika tylko z różnicy w poziomie zamożności. Przez ostatnie 20 lat myślenie zbiorowe Polaków, zaproponowane przez elity mówiło o tym, że kultura, jako „koszt”, coś nadprogramowego, nieproduktywnego ekonomicznie, ma być zredukowana. Zdegradowano ją w hierarchii potrzeb. Los kultury w TVP i Polskim Radiu jest tego pokłosiem. Nie zarabia, więc darmozjadkę trzeba odrzucić.

fot.

ww

w.fre

edig

italp

hoto

s.ne

t

Page 4: Niebywałe Suwałki nr 1-2/2012

4 styczeń/luty 2012

niebywalesuwalki.pl

prezentantów instytucji kulturalnych zdaje sobie z tego sprawę i usiłuje się przed tym bronić, gwałtownie się unowocześniając”.

Jaka więc będzie przyszłość kultury? Okazję do dyskusji na ten temat z Mini-strem Kultury i Dziedzictwa Narodowego – Bogdanem Zdrojewskim mieli niedawno słuchacze seminarium z serii „Kultura na Granicy”. Jeden z uczestników debaty odby-wającej się w stolicy – dr Dominik Batorski z Uniwersytetu Warszawskiego przedstawił m.in. wyniki badań nad korelacją między użytkowaniem Internetu i uczestnictwem kultury. Udowodnił, że osoby korzystają-

ce z informacji w sieci częściej partycypują w kulturze w życiu realnym. Metakultu-ra – sfera informacji o kulturze, w coraz większym stopniu przenosi się bowiem do Internetu. To daje ogromne możliwości w sferze inwentaryzacji kultury w Interne-cie i stworzeniu wyczerpujących informacji o zasobach kultury. Nie oznacza to jed-nak, że sieć zastąpi udział w wystawie czy koncercie. Jak podkreślił minister Bogdan Zdrojewski – kontakt z obrazami Picassa w Internecie nie może równać się auten-tyczną partycypacją.

Iwona Danilewicz

1 Kulturalne potencjały i deficyty miast powiatowych, Piotr Landsberg, Marcin Poprawski, Przemysław Kie-liszewski, współpraca: Michał Mękarski.2 Wydawnictwo podsumowujące projekt realizowany przez Urząd Marszałkowski Województwa Podlaskie-go „Żyjemy razem”.3 Jacek Kwiatkowski, „Samorządowe instytucje kultury: peryferia czy centra aktywności kulturalnej? Nowe for-my uczestnictwa w kulturze na terenie gmin wiejskich i miejsko-wiejskich”.4 „Raport o stanie i zróżnicowania kultury miejskiej w Polsce”, Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Naro-dowego.

Autor: Jacek Kwiatkowski, FRDL Małopolski Instytut Samorządu Terytorialnego i Administracji, fragment tekstu „Po co dom kultury? Rola i znaczeniesamorzą-dowych instytucji kultury w rozwoju lokalnym gminy”. Artykuł ukazał się w opracowaniu Fundacji Rozwoju Demokracji Lokalnej „Samorządowe instytucje kultu-ry: peryferia czy centra aktywności kulturalnej? Nowe formy uczestnictwa w kulturze na terenie gmin wiej-skich i miejsko-wiejskich”.

(...) Cywilizacja ma w sobie skłonność do standaryzacji, upraszczania, powszechności, egalitaryzmu, umasawiania (globalizacji) wszystkiego, co jest jej wytworem. Kultura z kolei ma charakter nieco elitarny, wyma-gający przygotowania, skupienia. Kultura wartościuje wszystko co jej dotyczy wedle kryteriów aksjologicznych, cywilizacja – wedle kryteriów utylitarnych. Oba pojęcia mimo swych różnic nie mogą już współ-cześnie istnieć zupełnie osobno – kultura warunkuje rozwój cywilizacyjny świata, ten z kolei wpływa na kulturę: na twórczość, stosowane w niej instrumentarium i formy oraz techniki uczestniczenia. Warto tu tylko zaznaczyć ową dychotomię pomiędzy cy-wilizacją a kulturą oraz wzajemne związki między nimi. W jaskrawy sposób odbijają się one w działalności domów kultury. Bo zasadnym staje się pytanie: na ile w dzia-łalności domu kultury ma być akcentowana cywilizacja operująca często powierzchow-nością, multiplikacją form i akceleracją zda-rzeń z ich szybkim przemijaniem, a na ile ma być kultywowana tradycja, działanie na wyobraźnię, rozwój cnót humanistycznych (w tym obywatelskich), wrażliwość na kody kulturowe dające szansę odczytania wytwo-rów twórców bez względu na czas powstania dzieła.

(...) Rewolucja technologiczna miała od początku ogromny wpływ na kulturę. Za

każdym razem, kiedy pojawiała się jakaś nowinka techniczna, była ona przedmiotem eksperymentów artystów. Z tego rodziły się nowe obszary twórczej aktywności; jed-ne pozostawiające trwały ślad w kulturze, inne dość szybko obumierające, dawały przestrzeń do powstawania nowych eks-perymentów. Świetnie te procesy w sztuce opisuje Edmont Couchot w eseju „Sztuka medialna: hybrydyzacja i autonomia”. War-to w tym miejscu przytoczyć ostatnie zdanie z tego eseju. Couchot pisze: „Kultury na ca-łym świecie starają się utrzymać i wzmocnić swoją autonomię, podczas gdy globalizacja technologiczna, gospodarcza i polityczna zmusza je do otwarcia i hybrydyzacji z in-nymi kulturami. Mamy zatem do czynienia ze swoistym synkretyzmem kultur, ich form, znaczeń, kodów. Z jednej strony jest to swe-go rodzaju zagrożenie, gdyż trudno wte-dy określić faktyczne źródło pochodzenia oraz wartość wytworzonego dzieła; jednak z drugiej strony owe szanse twórcze, jakie daje nowoczesna technologia, pozwalają na ogromne poszerzanie możliwości twór-czych, przesuwających znane dotąd grani-ce eksperymentu twórczego”. (...) Świetnie w tym znajdują się młodzi ludzie, choć obecnie cezura wieku nie jest już zbyt istot-nym wyróżnikiem rozgraniczającym nowa-torskie od tradycyjnego w sztuce i – szerzej – w kulturze. Nowoczesne technologie dają nieporównywalnie większe szanse tworze-nia i uczestnictwa w kulturze, które dotąd nie marzyły się właściwie nikomu. Pojęcie takie jak frekwencja nabiera przy tym zu-pełnie innych znaczeń, gdyż nie można jej mierzyć tylko liczbą zajętych krzeseł w operze (...). Podaję ten przykład, gdyż coraz częściej nawet multipleksy w Polsce oferują swym widzom transmisje na żywo lub choćby retransmisje oper z największych

teatrów operowych świata. (…) Te nowe możliwości instytucje kultury działające na obszarach wiejskich wykorzystują nader skromnie, żeby nie powiedzieć wcale. A dają one niewiarygodną możliwość integrowania członków społeczności lokalnej wokół no-wych form uczestniczenia w kulturze. (...)

Współczesna kultura nie abstrahuje – po-dobnie jak ta antyczna i oświeceniowa – od stawania się i bycia obywatelem, czyli tym, który jest istotą demokracji.

Współczesny świat potrzebuje w szaleń-czym zawirowaniu globalizacyjnym zako-rzenienia w tym, co lokalne, czasami ar-chaiczne, ale dające świadectwo przeszłości i prawo do kreowania przyszłości. (...)

Zatem obraz współczesnego świata to globalizacja polityczna, kulturowa, gospo-darcza i społeczna, dla której równowagę lub przeciwwagę stanowić ma rozwijająca się w sposób zrównoważony i trwały demo-kracja lokalna wykorzystująca zdobycze technologiczne i bazująca na lokalnych potencjałach: ludziach, historii, zasobach, położeniu, warunkach. Umiejętne łączenie kultury ze zdobyczami cywilizacyjnymi dla potrzeb rozwoju lokalnego i danej wspólnoty w imię budowania i utrwalania społeczeń-stwa obywatelskiego i demokracji lokalnej – to są rzeczywiste wyzwania, przed jakimi stoi dziś współczesna instytucja kultury. Bo dom kultury daje poczucie tożsamości, wię-zi, sensu, przynależności, szacunku i akcep-tacji oraz samorealizacji jednostki we wspól-nocie i całej wspólnoty. Jeżeli dom kultury, z którym mamy dzisiaj do czynienia, nie spełnia tych warunków – nie burzmy go, lecz twórzmy swój, alternatywny, bardziej dopasowany do charakterystyki zbliżającej się współczesności.

Po co nam dom kultury?

Page 5: Niebywałe Suwałki nr 1-2/2012

niebywalesuwalki.plZMIEŃ SWOJE WNĘTRZE

5styczeń/luty 2012

W 1999 roku magazyn „Metropolis” napisał: „614 marketingowców zgro-

madzonych w Hotelu Sheraton w Mont-realu już zdecydowało, jaki będzie Twój następny ulubiony kolor. Kupujesz?”. Jedna z kilku znaczących na świecie organizacji zajmujących się prognozowaniem tenden-cji barwnych, czyli Color Marketing Group zakończyła wtedy konferencję. Jak co roku mamy prognozę na najbliższy – 2012.

Na blogu CMG czytamy: „Boyz-n-Berry oznacza głównie fioletowy. Jest to kolor kre-atywności i lekceważenia (braku szacunku jednocześnie), sięgając do tradycyjnych ko-rzeni. Od biura (czy domu), od młodzieżo-wych marketów do rynku towarów luksuso-wych, fiolet odnosi się zarówno do męskich i żeńskich upodobań. Zarówno pewne sie-bie kobiety jak i prawdziwi mężczyźni ubie-rają się na fioletowo!”.

Boyz-n-Berry skłania się delikatnie w swym odcieniu w kierunku czerwieni, dzięki czemu świetnie współgra z żółtym

musztardowym, cytryną i odcieniami sza-rości. W połączeniu z czarnym jest ciepły i bogaty, z białym staje się chłodny i moder-nistyczny.

Prognozowanie tendencji, czy trendów barwnych stanowi wynalazek drugiej po-łowy XX wieku i jest związane z rozwojem marketingu. Jak głosi slogan CMG: Kolor sprzedaje, a właściwie kolory sprzedają naj-lepiej. W wielu branżach, m.in. wyposaże-niu wnętrz w dużym stopniu kolor wpływa na ostateczną decyzję zakupu. W społe-czeństwie konsumpcyjnym odpowiedź na pytanie o upodobania kolorystyczne jest ściśle związane z wymiernymi zyskami firm. Minęły czasy, kiedy produkty pojawiały się w ulubionych kolorach żony prezesa. Każdy, kto obserwuje przez dłuższy czas kolory do-stępnych na rynku produktów, może stwier-dzić, że niektóre z nich przeżywają okres popularności, a inne w tym czasie prawie nie występują. Może to być przykre dla osoby, która bezskutecznie poszukuje koloru nie-

mieszczącego się w aktualnie obowiązującej palecie barwnej.

Jak to działa? Modne kolory nie są wy-myślane przez projektantów w przebłysku geniuszu. To precyzyjny plan ze ściśle okre-ślonymi terminami. Prognozowanie jest częścią szerszych analiz dotyczących stylu życia, ubioru, modnych miejsc i inspiracji. Zadaniem zatrudnionych grafików, histo-ryków sztuki, projektantów, dziennikarzy, muzyków, architektów jest wychwytywanie nowych tendencji w muzyce, plastyce, fil-mie, produktów, które ludzie chcą kupować i kolorów, które mogą się z nimi wiązać.

Fiolet, purpura i burgundy goszczą w na-szych domach już od jakiegoś czasu. Jednak wprowadzany kolor nigdy nie jest w iden-tyczny do koloru z poprzednich prognoz. Stanowi on modyfikację ostatnio stosowa-nych barw. Liczą się niuanse.Zainteresowanym trendami barwnymi polecam strony: www.colormarketing.org, www.internationalcolourau-thority.org, www.colorassociation.com

Cykl porad wnętrzarskich jest dostępny na stronie www.niebywalesuwalki.pl

Boyz-n-Berry, czyli kolor roku 2012

REKLAMA

OOŚŚRROODDEEKK  NNAARRCCIIAARRSSKKII  „„DDĄĄBBRRÓÓWWKKAA””  WW  SSUUWWAAŁŁKKAACCHH    

ZZAAPPRRAASSZZAA   WWyycciiąągg  nnaarrcciiaarrsskkii  ‐‐  990000  ooss..//ggooddzz..   DDłłuuggoośśćć  zzjjaazzdduu  330000mm   SSttookk  oośśwwiieettlloonnyy,,  sszzttuucczznniiee  

nnaaśśnniieeżżaannyy,,  rraattrraakkoowwaannyy   WWyyppoożżyycczzaallnniiaa  sspprrzzęęttuu  

nnaarrcciiaarrsskkiieeggoo   BBeezzppłłaattnnyy  ppaarrkkiinngg   BBaarr   SSzzkkoolleenniiaa  nnaarrcciiaarrsskkiiee  KKOONNTTAAKKTT::  AAddrreess::    uull..  DDąąbbrróówwkkaa  1100,,  1166‐‐440022  SSuuwwaałłkkii  TTeell..  008877  556633  0099  7788,,  550011  226699  888888  ee‐‐mmaaiill::  ddaabbrroowwkkaa..ssuuwwaallkkii@@wwpp..ppll  

wwwwww..ddaabbrroowwkkaa..ssuuwwaallkkii..ppll  

OOŚŚRROODDEEKK  NNAARRCCIIAARRSSKKII  „„DDĄĄBBRRÓÓWWKKAA””  WW  SSUUWWAAŁŁKKAACCHH    

ZZAAPPRRAASSZZAA   WWyycciiąągg  nnaarrcciiaarrsskkii  ‐‐  990000  ooss..//ggooddzz..   DDłłuuggoośśćć  zzjjaazzdduu  330000mm   SSttookk  oośśwwiieettlloonnyy,,  sszzttuucczznniiee  

nnaaśśnniieeżżaannyy,,  rraattrraakkoowwaannyy   WWyyppoożżyycczzaallnniiaa  sspprrzzęęttuu  

nnaarrcciiaarrsskkiieeggoo   BBeezzppłłaattnnyy  ppaarrkkiinngg   BBaarr   SSzzkkoolleenniiaa  nnaarrcciiaarrsskkiiee  KKOONNTTAAKKTT::  AAddrreess::    uull..  DDąąbbrróówwkkaa  1100,,  1166‐‐440022  SSuuwwaałłkkii  TTeell..  008877  556633  0099  7788,,  550011  226699  888888  ee‐‐mmaaiill::  ddaabbrroowwkkaa..ssuuwwaallkkii@@wwpp..ppll  

wwwwww..ddaabbrroowwkkaa..ssuuwwaallkkii..ppll  

OOŚŚRROODDEEKK  NNAARRCCIIAARRSSKKII  „„DDĄĄBBRRÓÓWWKKAA””  WW  SSUUWWAAŁŁKKAACCHH    

ZZAAPPRRAASSZZAA   WWyycciiąągg  nnaarrcciiaarrsskkii  ‐‐  990000  ooss..//ggooddzz..   DDłłuuggoośśćć  zzjjaazzdduu  330000mm   SSttookk  oośśwwiieettlloonnyy,,  sszzttuucczznniiee  

nnaaśśnniieeżżaannyy,,  rraattrraakkoowwaannyy   WWyyppoożżyycczzaallnniiaa  sspprrzzęęttuu  

nnaarrcciiaarrsskkiieeggoo   BBeezzppłłaattnnyy  ppaarrkkiinngg   BBaarr   SSzzkkoolleenniiaa  nnaarrcciiaarrsskkiiee  KKOONNTTAAKKTT::  AAddrreess::    uull..  DDąąbbrróówwkkaa  1100,,  1166‐‐440022  SSuuwwaałłkkii  TTeell..  008877  556633  0099  7788,,  550011  226699  888888  ee‐‐mmaaiill::  ddaabbrroowwkkaa..ssuuwwaallkkii@@wwpp..ppll  

wwwwww..ddaabbrroowwkkaa..ssuuwwaallkkii..ppll  

OOŚŚRROODDEEKK  NNAARRCCIIAARRSSKKII  „„DDĄĄBBRRÓÓWWKKAA””  WW  SSUUWWAAŁŁKKAACCHH    

ZZAAPPRRAASSZZAA   WWyycciiąągg  nnaarrcciiaarrsskkii  ‐‐  990000  ooss..//ggooddzz..   DDłłuuggoośśćć  zzjjaazzdduu  330000mm   SSttookk  oośśwwiieettlloonnyy,,  sszzttuucczznniiee  

nnaaśśnniieeżżaannyy,,  rraattrraakkoowwaannyy   WWyyppoożżyycczzaallnniiaa  sspprrzzęęttuu  

nnaarrcciiaarrsskkiieeggoo   BBeezzppłłaattnnyy  ppaarrkkiinngg   BBaarr   SSzzkkoolleenniiaa  nnaarrcciiaarrsskkiiee  KKOONNTTAAKKTT::  AAddrreess::    uull..  DDąąbbrróówwkkaa  1100,,  1166‐‐440022  SSuuwwaałłkkii  TTeell..  008877  556633  0099  7788,,  550011  226699  888888  ee‐‐mmaaiill::  ddaabbrroowwkkaa..ssuuwwaallkkii@@wwpp..ppll  

wwwwww..ddaabbrroowwkkaa..ssuuwwaallkkii..ppll  

fot.

ww

w.co

lorm

arke

ting.

org

fot.

ww

w.co

lorm

arke

ting.

org

Page 6: Niebywałe Suwałki nr 1-2/2012

6 styczeń/luty 2012

niebywalesuwalki.plNIERUCHOMOŚCI

Nowy rok sprzyja podsumowaniom, pla-nom i prognozom, zarówno tym ma-

łym, dotyczącym życia codziennego i spraw osobistych, jak i tym większym, związanym z gospodarką czy inwestycjami. Ja także chciałabym pokusić się o podsumowa-nie ubiegłego roku i próbę prognozy tego, co przyniesie ten, który właśnie się zaczął. Przyglądać się będę sytuacji na rynku nie-ruchomości – tym ogólnopolskim, ale także na suwalskim.

W roku 2011 ceny mieszkań i domów spadały. Szacuje się, że maksymalne spadki na rynku pierwotnym i wtórnym sięgnęły 7 procent (centrum analiz AMRON). Nic nie wskazuje na to, aby ta sytuacja miała się zmienić w roku bieżącym, choć nie nale-ży spodziewać się znacznych spadków cen ofertowych. Nabywcy oczekują obniże-nia cen, które zostały sztucznie zawyżone w okresie boom’u 2007/2008. Kupujący za-mienili się w „oglądających”, sprzedający zaś, jeśli chcą sprzedać, muszą dopasować swoje oczekiwania do ich potrzeb i możliwości. Te z kolei mogą się nawet zmniejszyć.

Rok 2012 przynosi kilka zmian, które zdominują polską „mieszkaniówkę” i mogą pogłębić stagnację na rynku nieruchomości. Pierwsza z nich to stopniowe wygaszanie programu „Rodzina na swoim”. Dla rynku ogółem, strata związana z wycofaniem tego programu będzie mniejsza niż mogłoby się zdawać (RnS promował tylko rynek wtór-ny), jednak dla klienta indywidualnego brak pomocy państwa w pierwszych latach kre-dytowania może okazać się decydujący przy zakupie własnego „M”. Kolejna ze zmian to wejście w życie nowej rekomendacji S. Wprowadzona przez Komisję Nadzoru Finansowego nowelizacja może znacznie ograniczyć zdolność kredytową kupujących. Zakłada ona bowiem, że wyliczając zdol-

ność kredytową, banki będą musiały brać pod uwagę 25-letni okres spłaty pożyczki (niezależnie od rzeczywistego okresu kre-dytowania), a wysokość raty w przypadku kredytów walutowych nie będzie mogła przekroczyć 42 procent dochodów. Obawy wydają się być nieco na wyrost, gdyż trzeba przypomnieć sobie, że część zapisów reko-mendacji była wprowadzana już w zeszłym roku i zdolność kredytowa zmniejszała się sukcesywnie od jakiegoś czasu. Trzecia z istotnych zmian to tzw. ustawa deweloper-ska, której zapisy wejdą w życie 29 kwietnia tego roku. Celem jej wprowadzenia jest za-pewnienie ochrony klientom firm dewelo-perskich i ograniczenie ryzyka związanego z zakupem lokalu na rynku pierwotnym. W związku z szeregiem nowych obowiąz-ków, które ustawa nakłada na deweloperów, jednocześnie zwiększając koszty działalno-ści – istnieje ryzyko, że firmy przerzucą je na kupujących, tym samym zwiększając ceny mieszkań.

Ogólnopolskie tendencje zauważyć moż-na również na naszym, suwalskim rynku. Klienci wyraźnie wstrzymują się z decyzją o zakupie mieszkania. Pomimo znacznych obniżek cen, nie zwiększyła się liczba trans-akcji, przeciwnie – klienci oglądają, spraw-dzają i… czekają. Ceny ofertowe na rynku wtórnym, z poziomu około 3000 zł/m2, spadły do poziomu nawet około 2000 zł/m2. Mimo to, widać wyraźny zastój na ryn-ku. Analitycy są jednak zgodni co do tego, że brakuje racjonalnych podstaw do prognozo-wania przeceny większej niż ta zauważalna w ostatnich latach, a inwestycja w nierucho-mości nadal wydaje się najkorzystniejszą z możliwych – podczas gdy spadek cen mieszkań w ostatnim czasie sięga kilku pro-cent, spadek giełdowego indeksu WIG20 to procent kilkadziesiąt.

Inwestowanie na rynku nieruchomo-ści większości z nas kojarzy się z zakupem mieszkania na wynajem. Warto zwrócić jed-nak uwagę na rynek gruntów. Ceny tychże od wejścia Polski do UE gwałtownie rosły. Od początku ubiegłego roku cena grun-tów rolnych sprzedawanych przez Agencję Nieruchomości Rolnych wzrosła o około jedną piątą. Obecnie widać wyraźną stagna-cję. Jednak można spodziewać się, że już za 4 lata, w 2016, kiedy zakończy się okres ograniczeń w obrocie gruntami rolnymi i leśnymi dla obcokrajowców, nadejdzie fala gwałtownych wzrostów cen. Na pewno zyskać mogą tez ci, którym uda się prze-kształcić ziemię rolną na działki budowlane, zwłaszcza w pobliżu miast.

Jaki zatem będzie 2012 rok na rynku nie-ruchomości? Czy warto inwestować? Na to pytanie każdy z nas musi znaleźć swoją odpowiedź. Jednak z analiz jasno wynika, że potencjał spadkowy na rynku nierucho-mości jest już na wyczerpaniu, a bieżący rok może być rokiem najkorzystniejszych za-kupów na rynkach UE. Może więc zamiast chować w skarpetę, warto poszukać kawałka gruntu albo mieszkania? Zaryzykować kre-dyt i spłacać własne „M”, zamiast wynaj-mować? Pozostaje mi tylko życzyć dobrych i odważnych decyzji w tym roku.

Kupować czy czekać? Inwestować w nieruchomości czy chować w skarpetę?

REKLAMA

projektowanie graficzne przygotowanie do druku strony internetowekilkunastoletnie doświadczenie . wysoka jakość . przystępne cenyw w w . c y j a n . n e t tel. 602 118 422e-mail: [email protected]

Page 7: Niebywałe Suwałki nr 1-2/2012

niebywalesuwalki.pl

7styczeń/luty 2012

GIEŁDA

REKLAMA

DJIA W tym miesiącu przyjrzymy się ame-rykańskiemu indeksowi giełdowemu Dow Jones oraz nakreślimy nasze oczekiwania i potencjalne szanse handlowe na rynkach EUR/PLN oraz SPOT GOLD. DJ CASH właśnie odbija się od ważnego poziomu 12700 i kieruje się do 12450. Generalnie, rynek wydaje się być bardzo „mocny”, dla-tego wszelkie próby dojścia do 12450 będą wykorzystywane na kupno kontraktów tego indeksu. Docelowo, traderzy będą oczekiwa-li ponownego testu 12700. Należy pamiętać, ze będzie tam zlokalizowana duża liczba „sell orders”. Jeśli uda się wyraźnie przebić ten poziom, następny kluczowy „stop level” to 13000. Jeśli natomiast cena spadnie poni-żej 12450, duże zlecenia kupna będą zlokali-zowane w granicach 12200.

EUR/PLN Nasza „złotóweczka” wyraź-nie się umacnia. Powód tego umocnienia? Cóż, są analitycy, którzy wierzą, że polska gospodarka „ma się dobrze”, ale nie można brać tego poważnie... Ale ja nie o tym. Cena po mocnych spadkach odbija się właśnie od 4.22. Jest to ważny poziom z punktu widze-nia analizy technicznej. Tzw. „momentum” dla EUR/PLN jest zdecydowanie „bearish” i każde rotacje w górę winny być wykorzy-

stywane do sprzedaży, czyli gramy na umoc-nienie naszej „złotóweczki”. Poziom, który zdecydowanie powinniśmy obserwować to 4.30. Tam czekają już zlecenia „sell limit”. Jeśli cena zacznie spadać z poziomu 4.30, ponownie testując 4.22, możliwe jest prze-bicie, a wtedy „droga wolna” aż do 4.12. Każ-de przebicie 4.30 w górę zmieni „short term momentum” z „bearish” na „bullish”.

GOLD Krótko o złocie. Cena rośnie? Rośnie. Wszyscy już chyba wiedzą, że złoto należy tylko kupować. Wniosek? Najwię-cej pieniędzy zarobimy tylko na sprzedaży złota! Wystarczy spojrzeć na wykres, żeby zauważyć, że wzrost o $100 zajmuje 2 ty-godnie, a spadek o $100 zajmuje ile? Całe 2 dni. Wróćmy jednak do analizy technicz-nej. Cena SPOT GOLD rośnie już od po-nad miesiąca. Być może przyszedł czas na tzw. „retracement to value”. Zwracam uwagę, że złoto wygląda bardzo „mocno”. Wszelkie „zjazdy” cenowe w granice $1680 będą wy-korzystywane do kupna, i tak aż do $1800. Momentum jest wyraźnie „bullish”, więc nikt nie powinien z rynkiem „walczyć”. To tyle ode mnie. Pamiętajcie, rynek to pozio-my wsparcia i oporu. Nic więcej. Handlujcie z głową!

Informacja o wyłączeniu z odpowiedzialności Informacje i materiały zawarte w miesięczniku „Nie-bywałe Suwałki” są prywatnymi opiniami autora tek-stu. Prezentowane treści mają charakter wyłącznie edukacyjny i nie stanowią porady inwestycyjnej ani rekomendacji w rozumieniu stosownych przepisów Rozporządzenia Ministra Finansów. Autor tekstu nie bierze odpowiedzialności za to, jak owe treści są wyko-rzystywane. Czytelnik miesięcznika podejmuje wszel-kie decyzje inwestycyjne na własną odpowiedzialność i własne ryzyko.

J. Guz

DJIA W tym miesiącu przyjrzymy się amerykańskiemu indeksowi giełdowemu Dow Jones oraz nakreślimy nasze oczekiwania i potencjalne szanse handlowe na rynkach EUR/PLN oraz SPOT GOLD. DJ CASH właśnie odbija się od ważnego poziomu 12700 i kieruje się do 12450. Generalnie, rynek wydaje się być bardzo „mocny”, dlatego wszelkie próby dojścia do 12450 będą wykorzystywane na kupno kontraktów tego indeksu. Docelowo, traderzy będą oczekiwali ponownego testu 12700. Należy pamiętać, ze będzie tam zlokalizowana duża liczba „sell orders”. Jeśli uda się wyraźnie przebić ten poziom, następny kluczowy „stop level” to 13000. Jeśli natomiast cena spadnie poniżej 12450, duże zlecenia kupna będą zlokalizowane w granicach

12200. EUR/PLN Nasza „złotóweczka” wyraźnie się umacnia. Powód tego umocnienia? Cóż, są analitycy, którzy wierzą, że polska gospodarka „ma się dobrze”, ale nie można brać tego poważnie... Ale ja nie o tym. Cena po mocnych spadkach odbija się właśnie od 4.22. Jest to ważny poziom z punktu widzenia analizy technicznej. Tzw. „momentum” dla EUR/PLN jest zdecydowanie „bearish” i każde rotacje w górę winny być wykorzystywane do sprzedaży, czyli gramy na umocnienie naszej „złotóweczki”. Poziom, który zdecydowanie powinniśmy obserwować to 4.30. Tam czekają już zlecenia „sell limit”. Jeśli cena zacznie spadać z poziomu 4.30, ponownie testując 4.22, możliwe jest przebicie, a wtedy „droga wolna” aż do 4.12. Każde przebicie 4.30 w górę zmieni „short term momentum” z „bearish” na „bullish”.

GOLD Krótko o złocie. Cena rośnie? Rośnie. Wszyscy już chyba wiedzą, że złoto należy tylko kupować. Wniosek? Najwięcej pieniędzy zarobimy tylko na sprzedaży złota! Wystarczy spojrzeć na wykres, żeby zauważyć, że wzrost o $100 zajmuje 2 tygodnie, a spadek o $100 zajmuje ile? Całe 2 dni. Wróćmy jednak do analizy technicznej. Cena SPOT GOLD rośnie już od ponad miesiąca. Być może przyszedł czas na tzw. „retracement to value”. Zwracam uwagę, że złoto wygląda bardzo „mocno”. Wszelkie „zjazdy” cenowe w granice $1680 będą wykorzystywane do kupna, i tak aż do $1800. Momentum jest wyraźnie „bullish”, więc nikt nie powinien z rynkiem „walczyć”. To tyle ode mnie. Pamiętajcie, rynek to poziomy wsparcia i oporu. Nic więcej. Handlujcie z głową!

J. Guz INFORMACJA O WYŁĄCZENIU Z ODPOWIEDZIALNOŚCI Informacje i materiały zawarte w miesięczniku „Niebywałe Suwałki” są prywatnymi opiniami autora tekstu. Prezentowane treści mają charakter wyłącznie edukacyjny i nie stanowią porady inwestycyjnej ani rekomendacji w rozumieniu stosownych przepisów Rozporządzenia Ministra Finansów. Autor tekstu nie bierze odpowiedzialności za to, jak owe treści są wykorzystywane. Czytelnik miesięcznika podejmuje wszelkie decyzje inwestycyjne na własną odpowiedzialność i własne ryzyko.

Co na giełdzie?

Page 8: Niebywałe Suwałki nr 1-2/2012

niebywalesuwalki.plW POGONI ZA PASJĄ

8 styczeń/luty 2012

Nie od dziś wiadomo, że o serach wie-dzą najwięcej Szwajcarzy, Holendrzy, Francuzi i... członkowie stowarzysze-nia „Macierzanka” z Wiżajn. Na końcu świata, na Polskim Biegunie Zimna przydomowe serowarnie działają peł-ną parą. Jedną z nich – nowoczesną i wybudowaną za pieniądze z Unii Eu-ropejskiej – prowadzi Barbara Żelisz-czak.

Niegdyś prawie każda gospodyni miała swój przepis na ser. Obecnie kultywowanie tradycji serowarskiej przejęły mleczarnie. W Wiżajnach jest inaczej. Ser z „Macie-rzanki” to chluba Suwalszczyzny, niedawno doceniona ofi cjalnie przez organizację Slow Food Polska. O rekomendację ruchu pro-mującego zdrową żywność nie jest łatwo. Rekomendację „Macierzanka” otrzymało niedawno, choć już od kilku lat wspiera ideę Slow Food’u.

Serowa idée fixe Każda opowieść, nawet ta o serach, musi mieć swój początek. Serowa tradycja Wi-żajn sięga 120 lat wstecz, jednak my skupi-my się na czasach współczesnych. Barbara Żeliszczak, prezes Stowarzyszenia „Macie-rzanka” i aktywna businesswoman inicjaty-wę wytwarzania serów przejęła po mamie. – Minęło sporo lat zanim na dobre zajęłam się tym biznesem. W 2006 roku przystą-piłam do grupy produkującej sery. Później powstało nasze stowarzyszenie – wspomina.

Barbara Żeliszczak działa aktywnie od początku istnienia organizacji. Z czasem domowa produkcja, tylko na własne potrze-by, przekształciła się w nieźle prosperującą fi rmę. – Od ubiegłego roku prowadzę wła-

sną działalność. Sery produkuję w nowej se-rowarni, która pozwala mi na wygodniejszą pracę – dodaje prezes „Macierzanki”.

Początki, jak to zwykle bywa, nie należały do najłatwiejszych. Zanim Barbara Żelisz-czak pomyślała o Funduszach Unijnych, musiała pokonać swoje wątpliwości. – Bar-dzo bałam się założenia własnej fi rmy. Mia-łam wielkie obawy, czy podołam takiemu wyzwaniu i czy produkcja, a potem sprze-daż tego sera, pozwoli mi w ogóle utrzy-mać fi rmę. Wiadomo, że z prowadzeniem działalności wiążą się dodatkowe ubezpie-czenia, podatki i inne wydatki – przyznaje Barbara Żeliszczak. Szybko okazało się, że strach ma wielkie oczy. Właścicielka jednej z niedawno otwartych serowarni w regionie twierdzi, że póki co, wszystko idzie dobrze. Firma ma stałych odbiorców, poza tym do Wiżajn często zaglądają turyści odwiedza-jący Zielone Płuca Polski.

Oferta fi rmy Barbary Żeliszczak i Stowa-rzyszenia „Macierzanka” nie zamyka się na produkcji sera. Działania kulinarne w słow-niku mieszkańców Wiżajn to między inny-mi szkolenia i zajęcia edukacyjne w wiosce tematycznej „Biegun Zimna i Sera”. To prawdziwa atrakcja w tej części kraju. – Nie chcemy szkolić innych w robieniu sera, cho-ciażby dlatego, że w stowarzyszeniu mamy taką niepisaną umowę dotyczącą zacho-wania receptury w tajemnicy. Chodzi nam o zajęcia dla grup zorganizowanych, pod-czas których młodzież i dorośli robią sery w formie zabawy, ubijają masło – tłumaczy Barbara Żeliszczak.

Podstawy serwowane podczas takich krótkich szkoleń bywają zaskakujące. Cza-sem informacja, że masło ubija się ze śmie-tany, wywołuje prawdziwe zdziwienie. Jak

na razie idea założenia wioski tematycz-nej sprawdza się świetnie. „Biegun Zimna i Sera” powstał w 2009 roku. Oferta edu-kacyjna wioski idzie w parze z dobrą zaba-wą. Każdy, kto przyjedzie do Wiżajn, może wziąć udział w zajęciach praktycznych, ale i grze terenowej, dawnych zabawach na po-dwórku, a także przejechać się wozem.

Wiedzę i umiejętności Barbary Żelisz-czak wykorzystali m.in. uczniowie suwal-skiej podstawówki, którzy uczestniczyli w ogólnopolskim projekcie badawczym „Food Factor – elementy żywności”, realizo-wanym przez Fundację „Fabryka Talentów”.

Unia wspiera serowarówPołączenie tradycji i nowoczesności w Wi-żajnach sprawdza się znakomicie. „Macie-rzanka” realizuje liczne projekty wspierane środkami z Unii Europejskiej. Wśród nich można wymienić: „Okryj tradycje Wi-żajn” Priorytet IX – „Rozwój wykształce-nia i kompetencji w regionach” Działanie 9.5 – „Oddolne inicjatywy edukacyjne na obszarach wiejskich”, „Naukę języka litew-skiego w gminie Szypliszki i Rutka Tartak” dofi nansowaną z Europejskiego Fundu-szu Społecznego, „Wyzwanie liderów lo-kalnych” – projekt kulturalny realizowany przy współpracy z Suwalskim Uchem Mu-zycznym, inicjatywę „Mobilna kobieta za kółkiem” ze środków POKL priorytet 7.3, a także „Agroturystyczną podróż w czasie” ze środków POKL priorytet 9.5.

Wielkim sukcesem jest rzecz jasna sero-warnia Barbary Żeliszczak. Projekt inwe-stycyjny był naprawdę dużym wyzwaniem. – Decyzja o budowie serowarni zapadła wtedy, gdy musiałam wynieść się z po-mieszczenia w domu. Stało się dla mnie zbyt małe, pracowało mi się tam niekom-fortowo. Mijałam się z domownikami, sta-rałam się robić sery w czasie, kiedy dzieci były w szkole. Bardzo potrzebne było mi oddzielne miejsce do pracy – wspomina Barbara Żeliszczak. Szczęśliwy traf chciał, że w tym czasie zostały ogłoszone konkursy na różnicowanie działalności pozarolniczej. Z tego programu skorzystała właśnie Bar-bara Żeliszczak. – Jestem na dobrej drodze. Podpisałam już umowę, złożyłam pierwszy wniosek o płatność – dodaje. Jej niewielka fi rma z Wiżajn odzyska około 50 proc. war-tości całej inwestycji. To duże pieniądze, bo w stworzenie serowarni Barbara i Mariusz Żeliszczak włożyli około 100 tys. złotych.

Nawet rygorystyczne warunki, które trze-ba było spełnić, z perspektywy czasu nie wyglądają już tak strasznie. – Początkowo mnie przerażały, a chcieliśmy, by serowar-nia spełniała wszystkie wymogi sanitarne – dodaje przedsiębiorcza kobieta. Barbara

Kariera sera z WiżajnFestiwal Sera w Wiżajnach w 2011 r.

fot.

Krys

tyna

Mal

isze

wsk

a

Page 9: Niebywałe Suwałki nr 1-2/2012

niebywalesuwalki.plW POGONI ZA PASJĄ

9styczeń/luty 2012

Żeliszczak przyznaje, że to wyzwanie było dodatkowym impulsem do działania.

Sery made in PolandInwestycja w serowarnię rodzinie Żelisz-czaków na pewno się opłaci. Już teraz ich sery można znaleźć na jarmarkach ze zdro-wą żywnością i na targach w największych miastach Polski – mimo ograniczonego pola działania – jak mówi Barbara Żelisz-czak. Rzecz w tym, że producenci serów mają możliwość sprzedawania produktów w naszym regionie i w sąsiednich, ale tylko w powiatach przylegających do wojewódz-twa podlaskiego. – Zazwyczaj ktoś sery od nas kupuje, a potem sprzedaje je na targach zdrowej żywności. Inną sprawą jest ciągły brak czasu. Rzadko wyjeżdżam. Mam go-spodarstwo i bydło, którego muszę dopilno-wać – dodaje.

Być może o serach z Wiżajn dowiedzą się już niebawem producenci z innych krajów. Członkowie stowarzyszenia bardzo poważ-nie podeszli do rejestracji sera z Wiżajn jako produktu regionalnego chronionego w Unii Europejskiej. Państwo Żeliszczak starają się porozumieć z uniwersyteckimi ekspertami, którzy przeprowadzą potrzebne badania.

Kiedy już asortyment nabiałowy z Wiżajn dotrze poza granice naszego kraju, będzie w czym wybierać. – Robimy sery nawet na indywidualne zamówienie. Spełniamy za-chcianki klientów. Kiedy mąż wyjeżdża na jarmark lub targi, przygotowuję tylko kilka rodzajów sera. Staram się wtedy ograni-czać do podstawowych ziół, żeby ludziom nie zakręciło się w głowach. Najczęściej dodaję bazylię, mieszankę oregano, bazylii i tymianku, ale też czosnek, kminek. Przy-gotowuję ser podwędzany i naturalny – wy-mienia Barbara Żeliszczak.

Smakowy zawrót głowy wychodzący spod ręki gospodyni z Wiżajn docenił szybko Michał Grnyo ze Slow Food Vigrensis. Państwo Żeliszczak w ruchu naturalnej żywności i zdrowego stylu życia odnaleź-li się niemal natychmiast. – W convivium działamy od początku. Daje nam to przede wszystkim satysfakcję. Sami popieramy taki tryb życia i takie podejście do żywno-ści. Bardzo lubimy comiesięczne spotkania członków convivium. Staramy się bywać na nich regularnie. Pamiętamy, że na pierwsze spotkania przychodziło 5-6 osób, teraz bywa na nich i 40-50. Bardzo nas to cieszy – prze-konuje Barbara Żeliszczak.

Budowanie obustronnego zaufania opła-ciło się z nawiązką. Smakami Suwalszczy-zny delektują się goście z zagranicy, którzy przyjeżdżają, by z członkami Slow Food Vigrensis pichcić pyszne dania. Dzięki temu wieści o produktach – nie tylko z Wiżajn –

docierają coraz dalej. Nic dziwnego, że sery z „Macierzanki” otrzymały rekomendację Slow Food Polska.

Stowarzyszenie z Wiżajn ma na swoim koncie jeszcze wiele wyróżnień, m.in. Perłę 2005 za ser dojrzewający w konkursie Nasze Kulinarne Dziedzictwo, a także wyróżnie-nie Wojewody Podlaskiego za dni otwar-te wioski tematycznej. Barbara Żeliszczak może poszczycić się też nagrodą Marszałka

Województwa Podlaskiego za najlepszy ser z Festiwalu Sera w Wiżajnach.

Sukces „Serów Basi” to wizja, konse-kwencja i serce włożone w przygotowanie każdego produktu. Jeśli do tego dołączy się środki unijne, chyba nic nie może stanąć na drodze do budowy małego Królestwa Serów – nawet w tak odległym miejscu Polski jak Wiżajny.

Iwona Danilewicz

Barbara Żeliszczak

„Sery Basi” dostępne nawet w wersji z orzechamifo

t. N

Sfo

t. N

S

Page 10: Niebywałe Suwałki nr 1-2/2012

niebywalesuwalki.plGOTOWANIE

10 styczeń/luty 2012

Tańce, hulanki, swawole, bale i maska-rady – to właśnie karnawał. Dobrej

zabawie towarzyszyć powinien również wy-śmienity poczęstunek. Nie ma jednak obo-wiązku, by były to dania wyszukane. Slow Food Vigrensis, Ulica Smaczna, Fontanny Czekoladowe „Bąbelek” i Niebywałe Suwał-ki proponują tym razem przekąski w wersji karnawałowej – pysznej, szybkiej i pomysło-wej. Tak jak i poprzednim razem przygoto-waliśmy fi lmy – instrukcje kucharskie, które dostępne są na stronie: www.niebywalesu-walki.pl

Łódeczki z cykorii z doskonałym bala-stemSkładniki: liście cykoriicebulaolej rzepakowy (np. z Lipówki)sól, pieprzpaprykabakłażanpieczone pomidorywędzona rybaser dojrzewający – najlepiej z Wiżajnikra z sielawymarchewkaświeże oregano

Przygotowujemy na talerzu kilka liści cykorii. Kroimy cebulę,którą następnie wrzucamy na patelnię z rozgrzanym ole-jem rzepakowym z Lipówki, dodajemy sól i pieprz. Kolejnymi składnikami będą pa-pryka i bakłażan pokrojone w kosteczkę. Do nadania charakteru grillowanym warzywom używamy pieczonych pomidorów. Warzy-wa układamy na przygotowanych wcześniej łódeczkach z cykorii. Dodajemy kawałki

wędzonej ryby (mogą to być wędzone ryby z Suwalszczyzny, jak również ryby mor-skie – w naszej przekąsce wykorzystujemy makrelę). Na kilku łódeczkach rozkładamy rybę, na innych dojrzewający ser z Wiżajn. Pomidory łączymy z serem, a makrelę z ikrą z sielawy – ryba doskonale komponuje się z „kawiorem”. Talerz ozdabiamy marchewką, którą za pomocą obieraka kroimy w podłuż-ne plasterki. Następnie rozdrabniamy ją w tzw. żulienkę (drobne paseczki, słupki). Ca-łość posypujemy świeżym oregano.

Bagietka z kumpiakiem podlaskimSkładniki:W roli głównej: kumpiak podlaski (wpisany na listę produktów tradycyjnych z naszego regio-nu) – szynka dojrzewająca w okraśniku nie-daleko Sokółki przez rokbagietkaczerwona cebulaolej rzepakowy z Lipówkisól, pieprzząbek czosnkukwaszone ogórki

Bagietkę kroimy i rozkładamy na ruszcie w celu zarumienienia. Aby dodać bagietce przyjemnego aromatu, smarujemy ją sosem z oleju rzepakowego z Lipówki i odrobiną poszatkowanej czerwonej cebuli z solą, pie-przem i ząbkiem czosnku. Bagietkę wkła-damy na 5 minut do piekarnika nagrzanego do 250 st. Celsjusza. W międzyczasie przy-gotowujemy tzw. „górne dekoracje” – wy-śmienitą szynkę dojrzewającą spod Sokółki, którą kroimy bardzo cienko. Lekko przy-pieczoną bagietkę wyjmujemy z piekarnika i ozdabiamy kumpiakiem. Do tartinek do-dajemy kwaszone ogórki.

Roladki z bakłażana nadziewane szyn-kąSkładniki:bakłażanolej rzepakowy z Lipówkiczosnekpieprz, sóltwarożek wiejski ze śmietanąświeża szałwiaselerpaprykacykoriakiełbasa kuriańska z Dowspudycukinia kwaszona z liściem dębupieczarki

Bakłażan kroimy w cienkie plasterki, aby łatwo było je grillować. W niewielkim po-jemniczku mieszamy posiekany czosnek z olejem z Lipówki. Solimy bakłażany, żeby zmiękły. Z dwóch stron smarujemy plasterki olejem z dodatkiem czosnku i układamy na patelni. W trakcie smażenia przygotowuje-my twarożek wiejski ze śmietaną, dodajemy szynkę, pieprz do smaku. Smak mieszanki wzbogacamy szatkowaną szałwią. Przygo-towujemy seler, który poprawi smak roladek z bakłażana. W roladkach zawijamy seler naciowy z twarożkiem, w innych paprykę. Roladki posypujemy rocznym dojrzewają-cym twarogiem spod Sokółki. Do roladek na talerzu dokładamy łódeczki z cykorii, które wypełniamy pieczarkami lub boczniakami delikatnie obsmażonymi na patelni wraz z kiełbasą kuriańską z Dowspudy. W trakcie smażenia nie dodajemy soli i pieprzu. Kieł-basa jest wystarczająco wyrazista i pikantna. Do dekoracji używamy cukinii kwaszonej z liściem dębu, którą kroimy w słupki. Smacznego!

Filmy wideo z gotowania z udziałem Michała Grnyo ze Slow Food Vigrensis i Małgorzaty Erenc z fi rmy Fontanny Czekoladowe „Bąbelek” dostępne są na na-szej stronie: www.niebywalesuwalki.pl

Slow Food w CarnevaleŁódeczki z cykorii

Bagietka z kumpiakiem, roladki z bakłażana

fot.

NS

fot.

NS

Page 11: Niebywałe Suwałki nr 1-2/2012

niebywalesuwalki.plW POGONI ZA PASJĄ

11styczeń/luty 2012

Niebywałe Suwałki: Kiedy muzyka stała się ważną częścią Pani życia?Anna Stankiewicz: Trudno określić kon-kretną datę mojej fascynacji muzyką. Można uznać, że początkiem drogi było rozpoczęcie nauki w Szkole Muzycznej w Suwałkach w klasie skrzypiec. Naturę mam jednak po-szukującą, więc kilka lat później zaczęłam uczęszczać do Młodzieżowego Domu Kul-tury, który był chyba w Suwałkach jedynym miejscem, gdzie można było realizować swoją przygodę z muzyką rozrywkową. I tak pod koniec lat 90. zostałam laureatką kilku ogólnopolskich konkursów piosenki poetyckiej. Na jednym z nich poznałam Ja-nusza Strobla. Tak się zaczęło.

A w tej chwili na jakim etapie „muzycznej ścieżki” znajduje się Pani? Nagrywa Pani płytę, koncertuje, może planuje Pani wy-jechać za granicę?Koncertów nigdy dość. Nie narzekam na brak pracy. Im jest jej więcej, tym mam większą motywację do działania i natchnie-nie do realizacji dalszych pomysłów. Co do wyjazdów za granicę, nie wiąże ich z zawo-dem. Chyba, że koncertuję dla środowisk polonijnych, a to dlatego, że z wyboru śpie-wam po polsku. Śpiewam teksty poetyckie, które bardzo trudno jest przetłumaczyć w taki sposób, żeby oddać sens, jaki za sobą niosą i wrażliwość autora – to wszystko, co jest między wierszami. Jeśli chodzi o moją drogę muzyczną, to niewiele się zmieniło, jestem tylko na innym jej etapie. Poszuku-ję nadal, z tym, że zupełnie innych rzeczy niż na początku. Rzeczywiście, przede mną praca nad płytą. Pracę nad tym materiałem zaczęłam już jakiś czas temu. Jest to płyta zawierająca piosenki Janusza Strobla do

tekstów Jonasza Kofty i Jana Wołka. Będzie to pierwsza płyta, która scala piosenkarską twórczość Janusza Strobla. Co ciekawe – w większości zawierać będzie utwory, które wcześniej nigdy nie były realizowane, pomi-mo iż Jonasz Kofta nie żyje już od 24 lat. Cieszę się, że Janusz Strobel trzymał je tak długo w przysłowiowej szufl adzie. Niezwy-kle nobilitujący jest dla mnie fakt, że Jan Wołek kilka nowych piosenek na tę płytę napisał specjalnie dla mnie.

Czy płyta ma już tytuł?Na razie został jej nadany tytuł: „Strobel Kofta Wołek – piosenki w wykonaniu Anny Stankiewicz”. Wiem, że te nazwiska na pew-no pojawią się na okładce płyty.

Jak się Pani współpracuje z tak znanymi artystami? Czy można porównać to do-świadczenie z pracą w Suwałkach?W Suwałkach nie pracowałam z profesjo-nalistami. Była to raczej grupa nie tyle ama-torów, bo to słowo niesie za sobą negatywne konotacje, ile młodych osób, które chciały grać. Współpracowałam z pianistą Radkiem Szulcem i Wiesławem Jarmocem, który jako instruktor z MDK wziął to pod swoją opie-kę. Moje profesjonalne śpiewanie zaczęło się od współpracy z Januszem Stroblem. Za tym otworzyła się furtka do grania z takimi artystami jak Włodzimierz Nahorny, An-drzej Jagodziński i jego trio, Mariusz Bog-danowicz, Piotr Biskupski, Henryk Miś-kiewicz, Mariusz „Fazi” Mielczarek, Robert Majewski. Z większością z nich aktualnie nagrywam płytę.

Czy można tę pracę rozpatrywać w kate-goriach wyzwania?

Oczywiście. Praca z tak wybitnymi, legen-darnymi wręcz muzykami to wyzwanie i przeżycie. Muzyka jest w pewnym sensie językiem, jest zapisywalna, można ją od-twarzać. Wyzwaniem jest tworzenie, a nie odtwarzanie tego, co zapisane. Myślę, że tak jest zarówno dla instrumentalistów, którzy „rozkodowują” nutowy język i dla piosenka-rzy, którzy – poza muzyką, przekazują na-pisany tekst. Ja mam szczęście obserwować, jak wspaniałą muzykę Janusza Strobla two-rzą wybitni artyści, sama zaś mam przyjem-ność tworzyć siebie w znakomitych tekstach Jana Wołka i Jonasza Kofty.

Gdzie jest w tej chwili Pani „miejsce na ziemi”?Mam naturę podróżnika. Od wielu lat jedną nogą jestem tu, na Suwalszczyźnie – w Sta-rym Folwarku, gdzie znajduje się mój dom, a drugą nogą jestem umocowana w Warsza-wie, gdzie pracuję. Ta profesja z założenia niesie za sobą podróże, bo poza pracą stu-dyjną opiera się na koncertach, a występuję w wielu różnych miejscach.

Czy często koncertuje Pani w naszym re-gionie?Tutaj występuję najrzadziej. Chyba tak jest, że nie doceniamy tych, których mamy pod ręką. Ci w oddali wydają się być bardziej atrakcyjni, nawet egzotyczni. „Cudze chwa-licie…”. Owszem, zdarza mi się koncerto-wać w naszym regionie, najbliżej chyba jed-nak w Białymstoku. W Suwałkach ostatni koncert zagrałam kilka lat temu. Odbył się on z inicjatywy Piotra Bagińskiego. To było duże przedsięwzięcie połączone z wystawą fotografi czną. W koncercie tym wziął udział również Marian Opania, Andrzej Ponie-dzielski, Włodzimierz Nahorny i Janusz Strobel ze swoim trio. W wystawie towa-rzyszącej koncertowi wziął udział nieżyjący już, niestety, wybitny fotograf mieszkający w Suwałkach – Stanisław Woś i wielu innych znakomitych artystów.

Czy można Panią usłyszeć na festiwalach jazzowych?Nie zajmuję się stricte muzyką jazzową. Moje koncerty odbywają się z udziałem wybitnych muzyków jazzowych. Nie o jazz tu jednak chodzi. Bliższe jest mi występowanie na fe-stiwalach piosenki literackiej, poetyckiej.

Gdyby miała Pani wybrać miejsce w Pol-sce, w którym występuje Pani najchętniej, jakie byłoby to miasto?Dla mnie ukochanym miejscem jest estrada, niezależnie od tego, gdzie się znajduje. Nie będę jednak ukrywać, że lubię występować w małych miejscowościach, a to dlatego, że

Zaśpiewać poezję

Janusz Strobel, Włodzimierz Nahorny, An-drzej Jagodziński, Mariusz Bog danowicz,

Piotr Biskupski, Henryk Miś kiewicz, Mariusz „Fazi” Mielczarek, Robert Majewski to

dla Anny Stankiewicz nie tylko nazwiska znanych muzyków, to nazwiska znajomych

i współpracowników, z którymi dane jej było występować.

O muzycznej drodze życia z Anną Stankiewicz rozmawiała

Iwona Danilewicz.

fot.

Arch

iwum

pry

wat

ne A

nny

Stan

kiew

icz

Page 12: Niebywałe Suwałki nr 1-2/2012

niebywalesuwalki.plW POGONI ZA PASJĄ

12 styczeń/luty 2012

zauważyłam pewną prawidłowość. Ludzie z niewielkich miast są bardzo spragnieni – nazwijmy to umownie – wydarzeń arty-stycznych. Współgranie artysty z publicz-nością jest wtedy najbardziej odczuwalne. Taka publiczność dostaje stosunkowo nie-wiele na co dzień. Ci ludzie nie mają do dys-pozycji wachlarza różnorodnych wydarzeń. Taki koncert to jest dla nich wielka sprawa. O nim się myśli, kupuje się wcześniej bilet, czeka się. Jest to wydarzenie, które u wie-lu słuchaczy na długo pozostaje w pamięci. To budujące, że widzę w ludziach potrze-bę obcowania z muzyką, której to potrzeby współczesny świat nie jest w stanie zabić ani niczym zastąpić.

Pani muzyka nie jest dla tłumów.Piosenka, którą się zajmuję, zapewne nie jest na stadiony. Do jej odbioru potrzebny jest pewien klimat, wyciszenie, oddanie się refleksji. Żeby ją zrozumieć, potrzebne jest zaangażowanie. Tej muzyki się słucha. To twórczość niszowa i właśnie dlatego jest to dla mnie powód do dumy.

Czy jest artystka, z której twórczości czer-

pie Pani inspirację?Na to pytanie trudno mi odpowiedzieć. To wszystko jest raczej potrzebą danej chwili. Nie mam swoich ulubionych piosenkarzy, chociaż wielu cenię. Mam swoich ulubio-nych instrumentalistów i kompozytorów. Wolę ich jednak nie wymieniać, aby nikogo nie pominąć.

Dlaczego wybrała Pani jazz?Ja nie wybrałam jazzu. Nie jestem piosen-karką jazzową. Mogę zastosować pewną analogię do Łucji Prus, która również nie będąc piosenkarką jazzową, współpracowała wyłącznie z jazzowymi muzykami. W moim przypadku to wyszło bardzo naturalnie. Się-gając po interesujące mnie w piosence war-tości poetyckie, miałam szczęście rozpocząć współpracę z muzykami, którzy są ściśle związani z jazzem.

Czy ma Pani sprecyzowane plany arty-styczne na najbliższe lata?Nigdy nie robię takich dalekosiężnych pla-nów. Aktualnie pracuję nad zakończeniem płyty dla Studia RMT w Warszawie. Za tym idą koncerty promocyjne. To jest dla

mnie na dzień dzisiejszy najważniejsze. Mam nadzieję, że wszystko ułoży się po-myślnie. Zdaję sobie sprawę, że tworzenie takiego materiału bardziej jest rejestracją fo-nograficzną naszej twórczości niż potrzebą rynku. Na jednym z koncertów Janusz Stro-bel powiedział, że teraz można by nagrać właściwie jedną płytę i to całkowicie „dzię-ki” Internetowi zaspokaja potrzeby rynku. Jeszcze kilka lat temu posiadanie płyty mia-ło znaczenie, tak jak posiadanie książki. To było ważne, na płytę się czekało. Jeśli oprócz płyty udało się zdobyć autograf artysty, to już było wydarzenie. Teraz wszystko krąży w wirtualnej przestrzeni. Jest łatwe do zdo-bycia. Nie nadaje się temu takiej emocjonal-nej wartości jak dawniej. Mimo wszystko wierzę, że powstająca płyta wzbudzi w lu-dziach chęć posiadania jej. Umacnia mnie w tym przekonaniu jedna z piosenek do tek-stu Jonasza Kofty – „Trzeba marzyć”.

Życzę Pani w takim razie spełnienia ma-rzeń.Ja również sobie tego życzę.

Dziękuję za rozmowę.

REKLAMA

Page 13: Niebywałe Suwałki nr 1-2/2012

niebywalesuwalki.plWASZE TEKSTY

13styczeń/luty 2012

Najpierw osoba odpowiedzialna za logi-stykę wybiera miejsce, oczywiście w le-

śnej głuszy, daleko od dzisiejszej cywilizacji. Dzisiejsi Jaćwingowie kompletują później potrzebny ekwipunek, bez żadnych współ-czesnych przedmiotów. Wędrując przez vildnis1, wybierają w końcu miejsce nadają-ce się na nocleg, gdzie budują schronienie. Powiedzieć trzeba, że wyruszają na wyprawy o każdej porze roku – ostatnia miała miej-sce na początku grudnia. Tak więc nocleg w ekstremalnych warunkach, krzesanie ognia czy sporządzanie potraw na bazie rzecznej wody to tzw. „standard”. Dlatego wyprawy stanowią połączenie żywej lekcji historii, którą można odczuć na własnej skórze oraz „survivalu”. Grupa musi być przygotowana na wszystko, a zaśnieżony dziki las bardziej przypomina wroga niż przyjaciela. Mimo tego członkowie „Przed-świtu Jaćwieży”, bo o nich mowa, właśnie wtedy czują prawdziwą wolność.

Jak sami mówią – podczas tych „wy-cieczek” doświadczają w jak ciężkich wa-

runkach żyli średniowieczni i wcześniejsi mieszkańcy dzisiejszej Suwalszczyzny, po-trafią odtworzyć tę prawie mistyczną więź, która łączyła niegdyś człowieka z dziką puszczą czy szerzej przyrodą. A to nie jest łatwe w dzisiejszych czasach. Tysiąc lat roz-woju cywilizacji – najpierw cegła, potem żelazo i beton zakłóciły relację człowieka z otaczającą go naturą. Powstały fizyczne i psychologiczne bariery, cywilizacyjne przyzwyczajenia. Lecz kilka dni obcowania z dziką przyrodę potrafi to zmienić.

– Mimo częstego posiłkowania się wiedzą książkową, nieporównywalnie więcej nasz obecny stan tożsamości zawdzięczamy wła-śnie tym setkom godzin spędzonym pośród drzew, przy blasku ognia, podczas zimo-wych wypraw przy trzydziestostopniowych mrozach, jak i letnich wypadów w skwarne dni. Do dzisiaj kilka godzin spędzonych z przyjacielem przy blasku ogniska w le-śnym zaciszu znaczy dla mnie po stokroć więcej niż nawet największej wagi debata prowadzona z możnymi głowami spętanymi

jarzmem krawatów – uważa Albynus.Ważny jest też element poznawczy. Jak

mówi Dagis: – Gdy ubrany jak Jaćwing sta-ram się odtworzyć codzienne życie i prze-mierzam las po pagórkowatym ternie, albo tonę w śniegu, na własnej skórze doświad-czam jak ciężko się kiedyś żyło. Uważam, że mieszkanie na naszym terenie kształtowało charakter i miało bardzo duży wpływ na sposób życia.

Drogi do „Przedświtu” były różne. Pierw-sze kontakty i fascynacja Jaćwieżą, jej dziejami, przyszły z wielu stron. Czasem korespondowało to ze światopoglądem nie-których członków „Przedświtu”, u innych przyszło wraz z budzącą się świadomością i patriotyzmem lokalnym. Wszyscy jed-nak wyczuwali magię i piękno naszej kra-iny. Szukali odpoczynku od stresu, jak sami twierdzą – piękno ziemi suwalskiej pobu-dzało zmysły i roztaczało przed nami obraz chwalebnej przeszłości tych stron. Ziemia przemawiała do nas, odsłaniając swoją hi-storię. Jako inspirację wskazują również

Przedświt Jaćwieży

fot.

Arch

iwum

pry

wat

ne c

złon

ków

Prz

edśw

itu J

aćw

ieży

Page 14: Niebywałe Suwałki nr 1-2/2012

niebywalesuwalki.plWASZE TEKSTY

14 styczeń/luty 2012

Muzeum Okręgowe w Suwałkach i jego zabytki jaćwieskie.

– Zaczęło się około 17 lat temu. Histo-rią naszego regionu zainteresowałem się w szkole średniej. Kolega pożyczył mi książ-kę „Życie codzienne Prusów i Jaćwięgów w wiekach średnich - IX-XIII w”. Stwierdzi-łem, że nasz region ma unikatową mitolo-gię, wspaniałych bohaterów i barwną histo-rię – wspomina Dagis.

Z czasem członkowie grupy poszerzali swoją wiedzę, ich więź z naszą piękną, pa-górkowatą krainą rosła. Wtedy pojawiły się pierwsze próby rekonstrukcji przedmiotów, strojów, których mogli używać pradawni Bałtowie. Ich rozwój jako grupy niestety został przerwany przez to, co zazwyczaj nie pozwala poświęcić się pasji, czyli przez prozę dorosłego życia. Nie oznacza to, że fascyna-cja wypaliła się w ich sercach. Po kilkunastu latach znów wkroczyli na ścieżkę praojców. Zarazili swą pasją wybranki serc, poszerzyli też swoje grono o nowych członków – braci, m.in. członków bractwa „Pera Sudinoi”. W dziejach grupy zaczął się nowy okres. Ak-tualnie zajmują się odtwarzaniem strojów i wyposażenia Jaćwingów, sztuką wojenną, rzemiosłem, wytwarzaniem ozdób. War-

to zaznaczyć, że to wszystko wykonywane jest z oryginalnych materiałów i sposobami, których używali mieszkańcy tych ziem we wczesnym średniowieczu. Fascynuje ich też badanie dziejów Sudowii, zbieranie wiedzy, wymiana myśli i opinii. Przede wszystkim liczą się jednak wyprawy, podczas których współcześni Jaćwingowie sprawdzają nabyte wiadomości, wyprodukowane sprzęty.

To decyduje o ich wyjątkowości, bo istnia-ły i istnieją inne inicjatywy, ruchy „jaćwie-skie”, m. in. odtwarzające techniki walki. Wydaje się, że jednak „Przedświt” wzniósł archeologię eksperymentalną Jaćwieży na bardzo wysoki poziom. Poziom niedostęp-ny na pewno dla osób rozpoczynających przygodę z rekonstrukcją historyczną. Żeby się o tym przekonać, wystarczy wejść na fo-rum grupy i zagłębić się w pierwszą z brze-gu dyskusję, np. dotyczącą autentyczności przedstawień jaćwieskich.

– Robiliśmy to w zasadzie dla samych siebie i wszystko pozostawało w tzw. pod-ziemiu. Sytuacja zmieniła się wraz z założe-niem klubu, który ma na celu rozszerzanie działalności i rekrutowanie nowych człon-ków. Aby klub był atrakcyjny dla różnych ludzi oraz prężnie działał, został podzielony

na współdziałające, aczkolwiek niezależne człony: Wyprawy, Zbrojnych i Rzemieślni-ków – mówi Albynus.

Jak widać grupa ewoluuje. Pozostaje wierzyć, że dzięki takim ludziom pamięć o przodkach nie zginie, duch wodzów tej krainy i jej wajdyli2 będzie inspirował na-stępne pokolenia.

Dawid Łukaszewicz

Więcej na stronie: www.pirzdaustra.pun.plJaćwingowie ( Jaćwięgi, Jadżwingowie) – wymarły lud z grupy Bałtów, zamieszkujący do późnego średnio-wiecza ziemie między jeziorami Mamry i Śniardwy, a rzekami Biebrzą, Niemenem i Szeszupą. Od przeło-mu X i XI wieku byli poddani ekspansji polskiej i ru-skiej. Po okresie względnego spokoju w XIII wieku stali się przedmiotem rywalizacji krzyżacko-polsko-ruskiej, która doprowadziła do zniszczenia ich rozwijających się proto- państwowych struktur w 1283 roku. Najbar-dziej znane miejsca związane z nimi to Góra Zamkowa koło Szurpił, gdzie znajdowało się duże grodzisko oraz cmentarzysko szwajcarskie, będące miejscem pochów-ku lokalnego możnego, przodka Jaćwingów.1 Vildnis z języka litewskiego: dzika, niezamieszkana puszcza2 Wajdyl– jaćwieski kapłan

REKLAMA

Page 15: Niebywałe Suwałki nr 1-2/2012

niebywalesuwalki.plRECENZJE

15styczeń/luty 2012

Egzotyczna podróż z suwalskim te-atrem

W baśni zawsze jest dobro i zło. Są też trzy życzenia, cztery pory roku albo siedmiu braci. Z baśni zawsze wypływa mądrość, a zło zazwyczaj zostaje ukarane. „Podróż nocna do najbardziej szlachetnego miejsca” to też baśń, ale taka, która nie do końca przestrzega tych reguł.

Spektakl, zrealizowany przez kilkoro artystów zwią-zanych ze Stowarzyszeniem „Nie Po Drodze”, powstał na podstawie kilku baśni tatarskich. Przekazywali je sobie z pokolenia na pokolenie Nogajowie – potom-kowie Ordy Nogajskiej, zamieszkujący obecnie Kaukaz Północny. Dla widza, przyzwyczajonego do Andersena czy Grimmów, „Podróż...” wydaje się opowieścią nie-dokończoną, pourywaną, zagadkową. W dusznej, te-atralnej sali można poczuć się jak w środku pięknego, ulotnego, ale i niepokojącego snu. Betrybek, główny bohater spektaklu, wędruje po światach, za którymi tę-sknią i po których błąkają się jego dusza, cień i oddech. W zasadzie nie wiadomo, jaki jest cel tej podróży, gdzie jest jej początek i koniec. Klimat egzotycznej, tajem-niczej opowieści tworzą też niezwykłe lalki. Spektakl zrealizowany został w technice teatru cieni, a rucho-me, kolorowe postaci, animowane przez trójkę aktorów, wyglądem wyraźnie nawiązują do estetyki orientalnej.

Spektakl „Podróż nocna do najbardziej szlachetnego miejsca powstał jako produkcja 6. Suwalskich Teatr--Akcji 2011 – na południe. Jego premiera odbyła się 6 sierpnia w siedzibie Teatr-Akcji przy ul. Sejneńskiej 18. Dotychczas widowisko pokazywane było w Teatrze Academia w Warszawie.

Najbliższy spektakl: 11 marca, Pałac Pod Blachą na Zamku Królewskim w Warszawie (dokładną godzinę będzie można znaleźć na stronie www.niepodrodze.org).

Marta Grzymkowska

Czereśnie nie tylko na zimę„Niesamowite opowiadania Pana Czereśnie” to debiut literacki Karoliny Ciejki. Książką tą autorka pragnie udowodnić, że kraina magii istnieje wokół nas. Nie wszyscy jednak mają do niej dostęp, dlatego potrzeb-ny jest wysłannik specjalny, łączący dwa światy. Na poszukiwanie tajemnic wyrusza więc bajkopisarz Pan Czereśnie.

W książce aż roi się od bajkowych postaci, od ma-gicznych przedmiotów. Na kolejnych kartach „Nie-samowitych opowiadań Pana Czereśnie” czytelnik spotyka gadający czajnik, smoka Dionizego, w którego menu obowiązkowym napojem jest whiskey. Opowia-

dania polecałabym nieco starszym „tropicielom magii”. Jest tam wątek sensacyjny – porwanie, jest i zdrada oraz zakazana miłość, próba przejęcia władzy w STOWA-RZYSZENIU, portale do podróży w czasie, duchy, bez-imienni bogowie, klątwa i... magiczna kraina szachów.

Ostatni rozdział książki to historia o miłości, lojal-ności, rodzinie i poświęceniu. W tej opowieści pojawia się dziewczyna, która trafia do magicznej krainy od lat pogrążonej w wojnie między białymi i czarnymi figu-rami szachowymi. Sophie-Zofia, wcielająca się w rolę białego pionka, musi dostać się na drugą stronę sza-chownicy – pola bitwy i zostać białą królową. Czy nie czytaliście już podobnej historii?

Nawet jeśli, „Niesamowite opowiadania Pana Cze-reśnie” to świetna odskocznia od codzienności. Histo-rie bajkopisarza zajmują i uniemożliwiają „kodowanie” marzeń. Dzięki wyobraźni autorki w książce powstał zupełnie nowy, fascynujący świat.

iva

Blood Dries First „Turbulent mindsca-pes”

Nie wiem, od czego zacząć, ponieważ zwyczajnie mnie zatkało po przesłuchaniu ich płyty. Zatkało w jak naj-bardziej pozytywnym tego słowa znaczeniu, bo ten materiał po prostu wysadził mnie z fotela i jak tak dalej pójdzie, to następna ich produkcja ma spore szanse zro-bić niezłe zamieszanie.

BDF to nie jest kolejny „metalowy” zespół, a ich muzykę trudno jest określić jednoznacznie jako jakiś konkretny rodzaj metalu, core’a, czy czegoś tam inne-go. Mógłbym to bardziej opisać jako równanie mate-matyczno-fizyczne, czyli niezłą dawkę przemyślanej, ambitnej, ciężkiej, zmiennej, zaskakującej, wciągającej, po prostu niebywałej muzyki. Mamy tu niesamowite brzemienia wyciśnięte z 8-strunowych gitar i 6-struno-wego basu, świetne wokale czy rewelacyjnie podbijającą perkusję, co wszystko razem daje piorunujący (tak, to odpowiednie słowo) efekt. Polecam szczególnie fanom takich brzmień jak Dilinger Escape Plan, Nyia, Neaera czy Norma Jean. Nad całością produkcji czuwał suwal-czanin – Jarek Gałkiewicz, będący jednocześnie gita-rzystą BDF. Dobra robota i świetny zespół. Znajdziecie ich na „fejsie” oczywiście.

mc

Co nowego w Cinema Lumiere?Rozpoczął się już wyścig po najważniejszą nagrodę w przemyśle filmowym, Oscary. Niejednemu produ-centowi, reżyserowi czy aktorowi śni się pewnie, że wchodzi na słynną scenę Kodak Theatre w Hollywood

po ową statuetkę. Niejeden pisze już pewnie listę po-dziękowań, tak na wszelki wypadek. Czy takową mowę wygłosi Agnieszka Holland - okaże się 26 lutego, ale sam fakt, że jest na to szansa wydaje się wręcz nierealny. Pozostaje nam jedynie trzymać za film „W ciemności” kciuki.

W suwalskim kinie „Cinema Lumiere” ten film był wyświetlany kilka tygodni, wiec wierzę, że większość go widziała. Na co jeszcze warto się wybrać w najbliższych tygodniach? Choćby na „Dziewczynę z tatuażem”. Ja to zrobię bardziej z ciekawości i dla porównania z wer-sją szwedzką, którą osobiście uważam za bardzo udaną. W tym przypadku za ekranizację powieści wziął się David Fincher i to niewątpliwie przemawia na korzyść tej wersji. Reżyser takich filmów jak m.in. „Siedem”, czy „Podziemny krąg” każdy film naznacza niezapo-mnianym klimatem. Nie inaczej jest w przypadku filmu „Dziewczyna z tatuażem”.

Także w lutym będzie można zobaczyć znakomite i głośne polskie filmy, jak m.in. „Róża” z Marcinem Dorocińskim i Agatą Kuleszą. Opowiada historię pewnego dramatycznego związku. On, mężczyzna po przejściach, były żołnierz AK, któremu wojna zabrała wszystko i ona, wdowa po niemieckim żołnierzu, któ-rego śmierci był świadkiem. Nie będzie to z pewnością film lekki, łatwy i przyjemny ale taki, który na długo zagości w naszej pamięci. Będzie go można oglądać od 3 lutego. Innym ciekawym filmem będzie dramat „Ki” z Romą Gąsiorowską. Będzie to tylko jednorazowy seans w cyklu Babskie Wieczory, dlatego warto już te-raz zaplanować sobie wieczór 8 lutego. A kto to jest Ki? To młoda kobieta, matka 2-latka. Żyje chwilą, nie bawi się w konwenanse, to taki trochę symbol naszych czasów.

Z kolei 10 lutego na ekrany suwalskiego kina wcho-dzi „Żelazna dama”, film biograficzny, z absolutnie za-chwycająca Meryl Streep w tytułowej roli. Wcieliła się w postać osławionej premier Wielkiej Brytanii - Mar-garet Thatcher. Jak wyglądała jej droga do najważniej-szego urzędu w UK – trzeba ją prześledzić na ekranie.

O ciekawych filmach, które wyświetla Cinema Lu-miere w Suwałkach, mogłabym pisać godzinami, wspo-mnę tylko że duży ekran powraca odświeżona „Piękna i Bestia” w 3D, a 17 lutego na ekrany wchodzi dramat Małgorzaty Szumowskiej „Sponsoring”. Do zobacze-nia w kinie!

izkos

Na czytelników „Niebywałych Suwałk” czeka nie-spodzianka. W filmowym konkursie można wygrać 3 podwójne wejściówki na wybrany seans. Wystar-czy odpowiedzieć na pytanie, który film otrzymał najwięcej nagród Amerykańskiej Gildii Aktorów Filmowych i odpowiedź wysłać mailem na adres: [email protected] Wygrywają te osoby, które prawidłowej odpowiedzi udzielą najszybciej.

Page 16: Niebywałe Suwałki nr 1-2/2012

niebywalesuwalki.plBAJKA

16 styczeń/luty 2012

Najgorzej było wieczorem i w nocy, gdy strachy wyłaziły zewsząd. Kwiaty do-

niczkowe stawały się czaszkami. Zabawka pozostawiona na dywanie przeistaczała się w bazyliszka lub diabła z rogami. Wszędzie pojawiały się potwory i przerażające gnomy.

Kuba starał się zasnąć jak najszybciej. Próbował nie otwierać oczu, chował się pod kołdrą, ledwie oddychał, bo strachy go osa-czały i dręczyły. Jednak im bardziej się bał, tym więcej strachów było dookoła niego.

Nic nie pomagało, chociaż starał się roz-mawiać przed snem z mamą. Mama mu czytała na dobranoc pogodne bajki, z do-brym zakończeniem. Zdawało mu się, że strachy tylko czyhały, żeby został sam i wte-dy zaczynały go atakować. Nie mógł nawet wołać, miał gardło ściśnięte strachem, gdy potwory siadały na łóżku, próbowały się-gnąć swymi oślizgłymi łapami ręki, twarzy, czoła, włosów.

Wtedy krzyczał z całych sił, a mama wbiegała przerażona do pokoju. Tuliła go i uspokajała. Czasem zasypiała obok, trzy-mając go za rękę. Kuba wiedział doskonale, że psuje mamie wieczór. Nie mógł jednak przestać się bać.

Aż pewnego wieczora Kuba, który jak zwykle leżał w łóżku w trakcie, gdy mama czytała mu bajkę, zobaczył krasnoludka. Skrzat siedział tuż obok niego. Był taki śmieszny, miał przekrzywioną czerwoną czapeczkę. Krasnal machał do Kuby – poka-zywał, żeby chłopiec był cicho. Przybysz nie chciał, by zauważyła go mama.

Kuba powiedział wtedy: – Dziękuję Ci, mamo. Już będę spał, możesz iść – mama pocałowała go w czoło i wyszła z pokoju, na wszelki wypadek nie domykając drzwi.

– Mamo, możesz zamknąć drzwi? – za-pytał Kuba. Mama – choć zdziwiona – tak uczyniła.

Nareszcie Kuba mógł porozmawiać z kra-snoludkiem.

– Jestem Niestraszek – przedstawił się krasnal.

– A ja mam na imię Kuba.– Wiem, wiem – machnął ręką Niestra-

szek. – I wiem, jak mocno boisz się strachów nocnych, słyszę te twoje wrzaski. Zawsze tak krzyczysz, że muszę uszy zatykać. W ogó-le nie słyszę swoich myśli. Oczy zaciskasz tak mocno, że mnie nie widzisz, gdy siedzę obok i próbuję Ci jakoś pomóc – Niestra-szek pokiwał głową zafrasowany.

– To Ty jesteś zawsze ze mną? – ze zdu-mieniem spytał Kuba

– No pewnie, każde dziecko ma swoje-go opiekuna, tylko Ty jesteś tak skupiony na tym, że się boisz, że niczego więcej nie widzisz i przez ten twój krzyk mój głos nie może się przebić. Gdybyś tak się nie bał, to moglibyśmy co jakiś czas odwiedzać zacza-rowane miejsca, piękne i radosne.

– A co mam zrobić, żeby się nie bać? – za-pytał rezolutnie Kuba.

– Po prostu się nie bać. Zamykasz oczy i oddychasz spokojnie, by już po chwili prze-nieść sięw do zaczarowanej krainy, pełnej śmiechu i słońca. Nawet nie wiesz, co tracisz – z powagą pokiwał głową Niestraszek.

– To ja tak zrobię, zamknę oczy – powie-dział Kuba. Niestraszek pomachał nad nim zaczarowaną różdżką i już po chwili Kuba smacznie spał.

Gdy mama zajrzała do pokoju, chłopiec uśmiechał się przez sen.

Od tej pory Kuba szybko zasypiał, nie krzyczał w nocy, wstawał uśmiechnięty i zadowolony. Czas koszmarów odszedł bezpowrotnie. A to wszystko dzięki Nie-straszkowi.

Pamiętajcie dzieci, zawsze obok siebie macie takiego Niestraszka. Nie bójcie się, Niestraszek potrafi wszystkie strachy prze-gonić, tylko wy – dzieci musicie tego chcieć.

tekst: Anna Tylendarysunki: Bartosz Żyliński

Bajka o Niestraszku

REKLAMA

Nagrody: • romantyczna kolacja Walentynkowa dla 2 osób

w Restauracji Einstein• okulary Solsken• karnety zjazdowe W programie: konkurs, ognisko, poczęstunek (kiszka, kartacze, kawa)

8 Suwalska Drużyna Harcerek „Sagitta”

Niebywale Smaczny Stok zawody w jedzeniu sękacza na czasWyciąg narciarski Dąbrówka, 11 lutego 2012 (sobota), godzina 13.00

Organizatorzy: