kwantologia ... - "grawitacja" (mamy cię)

16
Kwantologia stosowana - kto ma rację? Czyli o wyższości filozofii nad fizyką (lub odwrotnie). część ... - "grawitacja" (mamy cię). - I co ty na to? - Nic. - Nie doceniasz, nie podziwiasz, nie podkreślasz osiągnięcia? Nie zachwyca cię precyzja eksperymentu? - Doceniam - podziwiam - podkreślam... - Ale?... - Ale widzę to inaczej. Nie fundamentalnie inaczej, ale inaczej. W pewnych detalach inaczej. - Przecież wynik jest jednoznaczny. - Jeżeli mamy poważnie o tym porozmawiać, to w "pierwszych słowach mego listu" musi paść, że do pomiaru nic nie mam, doświadczenie jest faktem, a ja z faktami nie dyskutuję. - Podziwiam, jak powiedziałem, to niewątpliwie wielkie osiągnięcie techniczne. I budzi szacunek. - Więc o co chodzi? - O interpretację wyniku. O abstrakcje, którymi znakuje się uzyskany w taki sposób wynik. - Przecież zaobserwowano falę... - Czekaj. Zanotowano fakt fizyczny, wszystko pięknie, ale czy falę? I to falę grawitacyjną? Zastanów się. - Dla mnie jest to jednoznaczne potwierdzenie teorii. - I znów muszę zastrzec, że nie neguję wzorów i wynikających z nich przewidywań, wzory nie kłamią. Problem z objaśniaczmi takich znaków na niebie i ziemi. - Chyba nie chcesz... - Chcę... Jednak rozpocznę od tego, że nasza rozmowa toczy się niemal tuż po zaistnieniu pomiaru i po jego ogłoszeniu - dlatego, wybacz, musi być nieco chaotyczna, to nieuniknione. A zarazem uzbierało się sporo tematów powiązanych z zagadnieniem i trzeba się do nich jakoś odnieść, więc może to przebiegać nieskładnie. - Rozumiem. - Na początek, zanim o "grawitacji", przypomnienie, jak prezentuje się "wszechświat" w zobrazowaniu kwantowym - taki szkic sytuacyjny, który podpowiada kwantologia stosowana. - Naprawdę to konieczne? Mówiliśmy o tym wielokrotnie. - Cieszy mnie, że pamiętasz. Jednak upieram się, że takie krótkie przywołanie kiedyś powiedzianego jest niezbędne - bez tego dalsza rozmowa nie ma sensu. - Skoro aż niezbędne... - Nie grymaś, postaram się maksymalnie skrótowo. - Jest Kosmos, COŚ i NIC - i zmiana, ruch czegoś w tym owym nic. Czyli nieskończony ruch w ramach nieskończoności Kosmosu, to tworzy bezkresną wieczność. W jakimś punkcie nieskończoności, acz nieprzypadkowo, jako powiązanie i sumowanie się dokładnie ośmiu linii zdarzeń w postaci strumienia czegoś - w tym punkcie i w takim złożeniu buduje się sfera. Stabilna sfera, którą dociska z każdej strony "pole rodzicielskie" w postaci docierających tu ośmiu strumieni-warstw kwantów... Dalszy proces to wciskanie-dociskanie jednostek czegoś w taką sferę, i zawsze dzieje 1

Upload: lozowski-janusz

Post on 15-Apr-2017

116 views

Category:

Science


0 download

TRANSCRIPT

Page 1: Kwantologia ... -  "grawitacja" (mamy cię)

Kwantologia stosowana - kto ma rację?Czyli o wyższości filozofii nad fizyką (lub odwrotnie).

część ... - "grawitacja" (mamy cię).

- I co ty na to?- Nic.- Nie doceniasz, nie podziwiasz, nie podkreślasz osiągnięcia? Nie zachwyca cię precyzja eksperymentu?- Doceniam - podziwiam - podkreślam...- Ale?...- Ale widzę to inaczej. Nie fundamentalnie inaczej, ale inaczej. W pewnych detalach inaczej.- Przecież wynik jest jednoznaczny.- Jeżeli mamy poważnie o tym porozmawiać, to w "pierwszych słowach mego listu" musi paść, że do pomiaru nic nie mam, doświadczenie jest faktem, a ja z faktami nie dyskutuję. - Podziwiam, jak powiedziałem, to niewątpliwie wielkie osiągnięcie techniczne. I budzi szacunek.- Więc o co chodzi?- O interpretację wyniku. O abstrakcje, którymi znakuje się uzyskany w taki sposób wynik.- Przecież zaobserwowano falę...- Czekaj. Zanotowano fakt fizyczny, wszystko pięknie, ale czy falę? I to falę grawitacyjną? Zastanów się.- Dla mnie jest to jednoznaczne potwierdzenie teorii.- I znów muszę zastrzec, że nie neguję wzorów i wynikających z nich przewidywań, wzory nie kłamią. Problem z objaśniaczmi takich znaków na niebie i ziemi.- Chyba nie chcesz...- Chcę... Jednak rozpocznę od tego, że nasza rozmowa toczy się niemal tuż po zaistnieniu pomiaru i po jego ogłoszeniu - dlatego, wybacz, musi być nieco chaotyczna, to nieuniknione. A zarazem uzbierało się sporo tematów powiązanych z zagadnieniem i trzeba się do nich jakoś odnieść, więc może to przebiegać nieskładnie.- Rozumiem.- Na początek, zanim o "grawitacji", przypomnienie, jak prezentuje się "wszechświat" w zobrazowaniu kwantowym - taki szkic sytuacyjny, który podpowiada kwantologia stosowana.- Naprawdę to konieczne? Mówiliśmy o tym wielokrotnie.- Cieszy mnie, że pamiętasz. Jednak upieram się, że takie krótkie przywołanie kiedyś powiedzianego jest niezbędne - bez tego dalsza rozmowa nie ma sensu.- Skoro aż niezbędne...- Nie grymaś, postaram się maksymalnie skrótowo. - Jest Kosmos, COŚ i NIC - i zmiana, ruch czegoś w tym owym nic. Czyli nieskończony ruch w ramach nieskończoności Kosmosu, to tworzy bezkresną wieczność. W jakimś punkcie nieskończoności, acz nieprzypadkowo, jako powiązanie i sumowanie się dokładnie ośmiu linii zdarzeń w postaci strumienia czegoś - w tym punkcie i w takim złożeniu buduje się sfera. Stabilna sfera, którą dociska z każdej strony "pole rodzicielskie" w postaci docierających tu ośmiu strumieni-warstw kwantów... Dalszy proces to wciskanie-dociskanie jednostek czegoś w taką sferę, i zawsze dzieje

1

Page 2: Kwantologia ... -  "grawitacja" (mamy cię)

się to "do przodu" - więc w tym przypadku "do środka", do wnętrza. I w efekcie, w tejże sferze, narasta gęstość. Po prostu odległości między elementami maleją, wzrasta ciśnienie - a w pewnym momencie, też nieprzypadkowym, oddalenie kwantów czegoś jest tak niewielkie, że kolejne, jak to lubię określać, "dopompowanie" sfery - to skutkuje "zapłonem", "wybuchem", fizycznym "początkiem". Ilość etapów, które wiodą do tego widocznego już dla fizyka stanu jest znacząca, dlatego tylko o tym wspominam, przecież pamiętasz nasze wcześniejsze o tym pogadanki... Istotne w tym obrazie jest to, że ten proces biegnie, ciśnienie-dociskanie idące z zewnątrz się utrzymuje - a rezultatem jest budowanie się kolejnych poziomów rzeczywistości. Aż po taki już maksymalny poziom, czyli komórkę rozumu. - I nasze istnienie, co nie wymaga chyba szczególnego zaznaczania.- Rozgadałeś się.- Co za maruda. Powtarzam, to konieczne. Przecież skracam, zachowaj cierpliwość. - Co tu wymaga jeszcze podkreślenia? Położenie osobnika obserwującego. Czyli sławetne umiejscowienie obserwatora. Raz jako bytu wewnętrznego i zawartego w zmianie, czyli fizyka - a raz bytu logicznego, filozofa, umieszczonego zewnętrznie do zmiany. Zwracam ci też kolejny raz uwagę na to, że takie umiejscowienie determinuje to, co każdy z tych obserwator może zarejestrować. Proces dokładnie jest ten sam, jednak pozyskany obraz jest diametralnie inny - wydaje się krańcowo odmienny. Raz przebiega jako stopniowalne i policzalne narastanie zagęszczenia, co skutkuje budowaniem się całej piramidy zdarzeń, czyli wszystkich elementów, które jako fizyk wyróżniasz w otoczeniu (plus tych, których nie sięgasz pomiarem) - a raz objawia się jako zdarzenie nagłe, czyli z początkiem w formule "wybuchu", i tym samym zaistnienia fizyki oraz jej treści; raz widać wszystko, a raz wszystko fizycznie obserwowane... Co więcej i co wymaga mocnego podkreślenia, poprawny, więc pełny obraz zjawisk - to jest suma tych obserwacji, nigdy nie może być wyborem któregoś z zobrazowań... A, tak nawiasem, podejście, że to zawsze jest wielość spojrzeń oraz ich łączna suma, to w naszej dzisiejszej rozmowie będzie ważnym motywem przewodnim - nie jeden punkt obserwacji, ale dwa łącznie stanowią o poprawności ujęcia. Czyli fizyka i filozofia pospołu w objaśnianiu tego wszystkiego.- Miało być krótko. Chcę o grawitacji.- Nie mogę. Ale się z ciebie zrobił... Spokojnie - grawitacja może sobie poczekać, nie zając, nie ucieknie. A bez tych przypomnień nie dopadniesz jej tak, jakby na to zasługiwała i jakbyś chciał... Ale nich ci już będzie, teraz idę w skróty absolutne... Więc jak już w tym "wszechświecie" jest odpowiednia gęstość, jak docisk-nacisk nie ustaje, czyli docierają tu kolejne warstwy kwantów, a jednocześnie proces ciągle tak do przodu się toczy - to teraz ciśnienie scala w coraz większe bryły owe kwantowe jednostki. I dąży, pamiętasz?, do stanu osobliwego - do równie sławetnego punktu. Czyli zmiana idzie tak długo, jak może - zapada się w siebie tak długo, jak jest to w tych okolicznościach możliwe. A to na końcu oznacza, że jest sobie "na dole" (jednak zarazem wszędzie) osobliwość - tu przywoływana w formule maksymalnego zbiegnięcia. Maksymalnego, czyli nie ma w tak zaistniałym stanie-fakcie żadnego składnika wyróżnionego. - To może być wielkie jak całość świata, ale to jest punkt. I ten punkt, już w następnym kroku-tyknięciu, zaczyna się rozpadać do stanu takich

2

Page 3: Kwantologia ... -  "grawitacja" (mamy cię)

samych jednostek - owych "cegiełek tworzących", które logicznie można i trzeba wprowadzić do analizy o rzeczywistości, ale których żadnym sposobem jako fizyk nie pochwycisz w swoim badaniu. I to trwa aż do zakresu maksymalnego, opisywanego tu w formule "chmury" kwantów. - Aha...- I teraz najważniejsze...- Brzeg.- O, jednak słuchasz, a już myślałem, że zasypiasz. - Tak, chodzi w tym momencie o zakres brzegowy. Albo, jak zamiennie to określałem w poprzednich naszych rozmowach, tło.- Albo "eter", albo "czasoprzestrzeń", albo "zakres podprogowy"...- Wolnego, nie rozpędzaj się... Masz rację, to synonimy tego, tak istotnego w rozumieniu zakresu. Choć nieopatrzenie w tym momencie przywołujesz "czasoprzestrzeń", ponieważ w tym kontekście, czyli w odniesieniu do brzegu, tego jeszcze nie omawialiśmy. Co nie znaczy, że popełniasz błąd. Czasoprzestrzeń, tak jak dziś w fizyce się to pojmuje - czyli "byt geometryczny" - to nic innego, jak właśnie owo tło-brzeg - ale do tego, mam nadzieję, dojdziemy w trakcie tutejszej opowiastki. Dodam jeszcze do wymienionych nazw tego obszaru, że to jest również "pole kwantowe", to jest dokładnie to samo, o co chodzi w ujęciu "polowym". Podejście inne, ale "treść" ta sama.- Dużo tego.- Owszem, dużo - ale zarazem o czymś to świadczy: że dochodzi się do takiego wyniku na różne sposoby i różnymi drogami. To jest to samo, w takich zobrazowaniach chodzi o ten sam zakres rzeczywistości, ale wychodzi się w opisie z innego miejsca, co innego jest zastosowane wstępnie jako elementarny składnik rozumowania - i w efekcie, to po drugie, w końcowym definiowaniu inne szczegóły są wyróżnione. I te szczegóły, oczywistość, mogą zaciemniać całościowy obraz, powodują, że logiczne połączenie tych ujęć w jedność wydaje się trudne albo nawet niemożliwe - ale to faktycznie jest ten sam zakres. Jest inne spojrzenie, inne elementy opisu i inne punkty odniesienia - ale to jest to samo, w głębokim rozumieniu chodzi o to samo.... Tylko że, tego chyba nie muszę podkreślać, nie tylko chodzi o to samo, ale że pełne zrozumienie i opis opiera się na wszystkich zobrazowaniach - przecież nie ma jednej drogi prowadzącej do wyniku.- No.- Co tu jest takiego istotnego? Konieczność wprowadzenie progu. A więc stanu-punktu, od którego lub do którego ty, jako fizyk, możesz prowadzić swoje eksperymenty.Właściwie nie wiem, jak mocno mam ten fakt zaakcentować, żeby przebić się do ciebie z tą oczywistością - to zagadnienie fundamentalne, w rozumowaniu o świecie absolutnie podstawowe. Dlaczego? Ponieważ sytuacja na dziś wygląda tak, że swoim badaniem fizycznym jesteś w bliskości brzegu, dążysz do granicy - a tej, tak po prostu, nie można osiągnąć. Poznałeś już wszystko, co można było w takim procedowaniu poznać, i więcej nie osiągniesz. Co nie znaczy, że nie próbujesz, nawet z sukcesem. Przecież zawsze coś więcej można na tej drodze do brzegu pozyskać, jakiś drobiazg do skarbonki dodać - to zrozumiałe. A jeszcze dochodzi poziom konstrukcji logicznych, również tobie nieobcy, takiego dopasowywania danych do teorii, żeby się to zgadzało - na tej drodze też są osiągnięcia, tylko podziwiać. Problem jednak w tym, że działasz w ramach świata i wewnętrznie - w

3

Page 4: Kwantologia ... -  "grawitacja" (mamy cię)

obszarze "namacalnym" (jakoś namacalnym, mniejsza o definiowanie - chyba rozumiesz, co mam na myśli). A to jest droga nie tyle błędna, bowiem innej nie ma, ale z ograniczeniami - właśnie z tą granicą w tle. - Skutkuje to tym, że przyjmując ciągłość badania aż "do dna", przyjmując za naczelną myśl, że choć może nie teraz, to kiedyś tego brzegu dojdziesz, że tylko potrzeba nakładów oraz machin, a wówczas wynik na pewno będzie - o ile w taki sposób podchodzisz do świata, to czeka cie rozczarowanie: nie dojdziesz. W innych obszarach wiedzy już to wzorami wypracowałeś i już wiesz, że pewnego progu nie pokonasz - ale jeszcze z tego nie wyciągnąłeś wiedzy, że jest fizyczny próg twojego badania. - Nie, że jest próg absolutny, który uniemożliwia poznanie, że coś narzuca ograniczenia - ale że istnieje próg fizyczny pomiaru dla wewnętrznego bytu - że można postrzec tylko od-do pewnego poziomu skomplikowania.W ramach Fizyki to punkt przejściowy skupienia elementów - jeden z wielu, od którego i do którego możliwy jest pomiar, banalna sprawa. Ale z konsekwencjami. W analizie pracy umysłu, na przykład, już się takie "podprogowe" podejście stosuje, nawet z pożytkiem. I ty, jako fizyk, również musisz się tego dopracować - przyjąć, że jest fizyczny zakres-poziom, a poza nim dalsze-głębsze. Także skomplikowane, także ważne i warunkujące tutejsze - ale już niepoznawalne eksperymentem bezpośrednim. Możesz się tego dopracować po skutkach, jednak nigdy bezpośrednio.Powtarzam, wprowadzenie progu fizycznego badania jest oczywistością i absolutną koniecznością. Po co? Żeby można było to wszystko sobie podzielić i zrozumieć. Podzielić na zakresy, wyodrębnić w pozornej ciągłości kwanty tworzące poszczególne poziomy - i na tej podstawie opisać wszystko. Bez takiego podziału na dnie jest nieskończoność, a tego, co zrozumiałe, policzyć oraz zbadać nie można inaczej jak logicznie. - Aha...- Jest zakres "eteryczny", czy "polowy", dopracujesz się go wzorami i logicznie, ale nigdy tego terenu nie spenetrujesz swoim badaniem, to niemożliwe. - Dlaczego? Ponieważ to "ściana", pojęciowa ściana i fizyczna ściana dla ciebie. To zakres tła - jednorodnych elementów tła, które tworzą dla ciebie płaszczyznę postrzegania. Doskonale to znasz, ponieważ próbujesz na co dzień przebić się w obserwacji do tak zwanego początku - i napotykasz ścianę, dosłownie ścianę, która ogranicza widzenie. I też już nawet wiesz, że tego nie przebijesz, bo jak?A przy okazji (i nawiasem), pomysł, żeby odrzucić "tło", więc myśl, że jest wobec fizycznego zakresu tło, które warunkuje i dopełnia, i wyznacza poznanie "treści" - ech, to doprawdy podejście godne dużej nagrody. Tylko nie za trafność. Jak tu bowiem odrzucić stan, który oznacza w maksymalnym ujęciu "zero", jedną drugą matematyki? A to przecież musiałoby zajść, gdyby poważnie potraktować postulat, że nie ma tła, że nie ma dopełnienia do "jedynki". - Jeżeli uznaję, że jest tylko treść badania, to powstaje oczywiste pytanie: dlaczego i jak to widać? Oczywiście można skupić się na treści i pominąć tło, i jako fizyk tak postępujesz, przecież zajmowanie się tłem jest dla ciebie zbędnym nadmiarem, ale w pewnej chwili i tak owo pogardzane tło i brzeg musisz wprowadzić w opis. - Bo dopiero coś i jego brak, a w najszerszym ujęciu COŚ i NIC, dopiero taki stan-fakt stanowi o

4

Page 5: Kwantologia ... -  "grawitacja" (mamy cię)

pomiarze i umożliwia zrozumienie - trzeba odnieść treść do czegoś, bez tego nie ma i pomiaru, i poznania - i, co z zrozumiałe, samego mierzącego. Jeżeli tego się nie pojmuje, cóż...- No...- I jeszcze kolejnym nawiasem - tak jakoś mi się skojarzyło. W tym momencie chciałbym nawiązać do poglądu, że "ziarnistość" świata to logiczna konieczność. Otóż chcę powiedzieć, że fakt, że prawda, że oczywistość - ale logiczna.Tak, w dzieleniu na elementy składowe i w poszukiwaniu elementarnej jednostki, takiej jedynki wszystkiego - że takie podejście jest jak najbardziej poprawne, słuszne i konieczne. Ale z ograniczeniami. I wynika to wprost z faktu istnienia zakresu brzegowego - czyli tła. Owszem, jest granica drobienia, ale z samego logicznego charakteru takiego "faktu", czyli jego "jedynkowości" - z tego wynika, że ten elementarny stan buduje "matematykę", czyli świat, ale przez to nie jest wyróżnialny w zakresie fizycznym; nie można poznać mniejszego od najmniejszego dostępnego. Ponieważ każdy obserwowany wewnętrznie poziom rzeczywistości jest skwantowany i posiada jednostkę tworzącą zjawiska tego obszaru - to tym samym musi być poziom fundamentalny w tym działaniu, musi być jednostka wszystkiego. Ale nie w zakresie fizyki, nie wewnętrznie w "obmacywanym" świecie. - Jedynka umożliwia takowe macanki, ale jej samej uchwycić nie można. Można sobie tutaj i nadprogowo wyznaczyć najmniejsze z najmniejszych, nazwać to i też odpowiednio stosować, ale to dalece nie najmniejsze z najmniejszych - podprogowo jest tego więcej. I do tego właśnie, mój drogi, potrzebny jest "próg", granica fizyki - choć nie filozofii.- Tak...- Tło-brzeg warunkuje istnienie fizyki - ale to Fizyka, zakres dla ciebie na zawsze ciemny, nierozpoznany i poniżej progu. Jednostki z tego obszaru, choć obecne wszędzie, same nie są poznawalne - są "tuż obok" oraz w fakcie, jednak poza pomiarem. - Są doznawane, ale niepoznawalne.- I są grawitacją, tak?- To miał być żart?...- Wyciągam wnioski z tego, co mówisz. Wbrew pozorom fizyk też swoje wie. To tak ku pamięci.- Niepotrzebnie bierzesz to do siebie. - Zresztą wielokrotnie była mowa o tym, że to fizyka, że "zakres zmysłów" jest decydujący, gdy chodzi o dostarczanie danych. To przecież przysłowiowa opoka, poza którą nic nie istnieje - trzeba to przemierzyć i pomierzyć, opisać, a także zestawić w tabelki. To wielka zasługa fizyki, podkreślam i wyróżniam ten etap, bez niego żadne uogólnienie nie jest możliwe.- Przeprosiny przyjmuję.- Konstatacja filozoficzna, że jest do zakresu fizycznego brzeg i że on nie jest poznawalny - choć jest jak najbardziej "czymś" - to wniosek absolutnie konieczny i zarazem zewnętrzny, wypracować można go tylko w oparciu o fizykę. I, żeby jeszcze oddać sprawiedliwość poznaniu fizycznemu, jest na różne sposoby postulowany - wcześniej przywoływane etykietki o tym świadczą. Ale bez dopełnienia obrazem zewnętrznym, filozoficznym, pozostanie to w sferze domysłów, nigdy tego się nie sprawdzi.- Eksperyment na/w brzegu?

5

Page 6: Kwantologia ... -  "grawitacja" (mamy cię)

- Jest jak najbardziej możliwy, choć fizycznie zawsze pośrednio. I stąd moje zaskoczenie, kiedy powiedziałeś, zupełnie słusznie, że to grawitacja. Tak, to jest tak zwana "grawitacja", twój wniosek jest absolutnie poprawny.- Dlaczego?- Dlaczego grawitacja? Do tego jeszcze kilka zdań trzeba powiedzieć i kilka obrazów słowami namalować, bez tego się nie obejdzie.- Skoro się nie obejdzie...- Jesteśmy obecnie w takim momencie szkicowania "wszechświata", że mamy maksymalnie zapełnioną kwantami czegoś sferę - maksymalnie, po brzegi zapchaną, tu przysłowiowego palca więcej nie wciśniesz. Już pomijam te wszystkie stany pośrednie, które opisujesz jako materię albo promieniowanie, chodzi o ten dwoisty stan: że jest dostępny dla ciebie fizyczny zakres - oraz podprogowy, postulowany jako "pole", brzeg i tło (czy kiedyś "eter"). Lub grawitacja i czasoprzestrzeń. Jako fizyk widzisz-mierzysz wszystko, ale już wiesz, bo to wychodzi w pomiarach, że jest jeszcze coś, co bezproblemowo przenika całość obserwowaną, zakrzywia się wokół mas oraz działa na każdy element. A od niedawna masz nawet pewność, że wcześniej jedynie postulowana przez wzory zmarszczona podprogowość istnieje, przecież to złapałeś w pomiarze.- Zgadza się.- Problem tylko w tym, mój drogi, że sam nie wiesz, co złapałeś.- Grawitację.- A nie, nie grawitację. Tylko, co najwyżej, jej cień. - Badanie nie informuje o falach grawitacyjnych, jak to jest przedstawiane, ale o zmianie, którą rejestrujesz w zakresie fizycznie dostępnym - a to z zasady nie jest brzeg - to nie jest "zakres grawitacji". Pomiar tu ma charakter wyłącznie pośredni, zaobserwowane fakty to skutek tej zaburzonej i podprogowej strefy, to efekt "marszczenia" się, jak to ładnie fizycy nazywają, "czasoprzestrzeni".I znów dygresja, dziś się bez tego nie obejdzie. Pojęcie, które się przyjęło określać "czasoprzestrzenią", to oddanie tego najniższego zakresu - to niezbędny w opisie termin. Ale trzeba go rozumieć tak, że w obrębie fizyki widać tylko i wyłącznie rozbudowane, wielkie w rozmiarze skutki przemieszczania się "cegiełek" czegoś; to ruch (i to wielu jednostek łącznie) tworzy element poznania - zmiana licznego zbioru "jednostek logicznych", to razem tworzy jednostkę fizyki. I w tym rozumieniu "czasoprzestrzeń" to uboczny efekt przemieszczania się jedynki czegoś w niczym; tam, "na dole", pędzi i zapętla się, a mu tu sobie o czasie lub przestrzeni dyskutujemy.- Sam przed chwilą mówiłeś, że inaczej tego nie można poznać, więc nie rozumiem, dlaczego się czepiasz.- Ależ się nie czepiam. Tylko głośno to podnoszę. Jeżeli nie można poznać bezpośrednio, a nie można, to potwierdzenie pośrednie jest równie istotne - a nawet, powiem więcej, bardzo istotne. Bowiem ma znaczenie na przyszłość. Skoro już wiadomo, że "grawitacja" jest i że wpływa na rzeczywistość, jeżeli przeszło to już z obszaru tylko postulowanego do zaistniałego faktu, to można na tej podstawie się pokusić o kolejne kroki. I nie tylko takie, że się "prześwietli" w pomiarze okolicę - jak to się relacjonuje - ale że w oparciu o ten eksperyment potwierdzi się znacznie ważniejsze sprawy.- Czyli?

6

Page 7: Kwantologia ... -  "grawitacja" (mamy cię)

- Wracamy do opisu "wszechświata" jako zapełnionego "zbiornika".- Znowu?- Zauważ, że używam tym razem słowa "zbiornik", to nie przypadkowo. Ponieważ na tym etapie chciałbym wprowadzić pewne zobrazowanie, bo ma znaczenie w analizie "grawitacji", i to w tych ważnych rejonach. Wyobraź sobie duży pojemnik wypełniony czymś ziarnistym. To może być rzeczywiście wypełnione ziarnem lub ziarenkami piasku - lub czegoś w tym stylu. Chodzi właśnie o "ziarnistość", o kwanty, które mają w tym obrazie symbolizować ziarnistość "wszechświata", tę powszechnie postulowaną ziarnistość rzeczywistości. A w przypadku ziaren zboża, ze względu na ich wielkość, a także na to, że jest to dość naturalne i bliskie skojarzenie do naszego życia (a już wiesz, że im bliższe odniesienie do naszego świata, tym lepsze zrozumienie modelowanych zjawisk) - w takim przypadku procesy w "zbiorniku" są postrzegane maksymalnie dobrze.- Widzę...- Dobrze. To teraz sobie wyobraź, że tworzysz ujście - otwierasz po prostu w dnie zbiornika zawór, przez który wysypuje się zboże, czyli ziarenka tego czegoś, co jest w zbiorniku.- Wyobrażam to sobie.- I co?- Nic. Sypie się. Nic ciekawego. - I ty mówisz, że to nic ciekawego? Kolego fizyku, bójcie się.- Sypie się, i co z tego?- A podstawcie wy sobie, kolego, pod ten obraz osobliwość w miejsce owego "zaworu". Potraktujcie to jako zapadanie się w punkt "ziaren" wszechświata - takie wpychanie-dociskanie w ten-taki punkt kwantów czegoś. - Przecież tu widać, w tym modelu widać wszystko, o czym na różne sposoby mówicie jako o grawitacji. Czy o czasoprzestrzeni, bo to to samo.- Osypuje się, gdzie tu grawitacja?- W tym osypywaniu się - w tym zapadaniu do tak wyróżnionego w tle wirującego centrum (bo to przecież jest energetyczny wir). - Zauważ, że w tym tle, w tym logicznie brzegowym zakresie, który jest w twoim ujęciu "czasoprzestrzenią" - czyli "bytem geometrycznym" albo polem kwantowym - że w tym zakresie tworzy się, skutkiem takiego osypiska, "fala" zdarzeń, tam "na dnie" się zapada, a w okolicy wszystko się z tego powodu przemieszcza. I ty, jako fizyk, to rejestrujesz - można to poznać po skutkach. Bo wszystko, wszystko w tym wszechświatowym "zbiorniku ziaren" się przemieszcza, przesuwa na nowe miejsce.Jak w sferze świata uwolnił się tor - jak powstało wolne miejsce - jak w zapchanej do tego momentu i aż do maksimum "bańce" zaistniał pusty, a przez to umożliwiający ruch fakt - to w tym kierunku, i to na zasadzie koniecznej, wszystko inne musi się przemieścić, nie ma wyjścia. Dlaczego? Ależ to oczywiste: dociska-ciśnie całość świata. Tu, lokalnie, coś się zapada do stanu osobliwości, ten "zawór" jest odkręcony i "się sypie" - ale ogólnie, ale w całości świata musi to zostać odczute, wszystko inne musi zostać poruszone; wcześniej była stabilizacja i zapełnienie, a teraz okoliczności się zmieniły - więc całość "zadrgała" w tym przemieszczaniu się jednostek-ziaren. To w tę stronę wszystko inne musi się przemieścić. I tym samym, zauważ, zostaje w każdą stronę rozprzestrzenione zaburzenie. Zaburzenie w "zbiorniku" jest odczuwane wszędzie. W każdym punkcie.

7

Page 8: Kwantologia ... -  "grawitacja" (mamy cię)

- Fala.- Nie, mój drogi kolego, zaburzenie.- Przecież to fala.- Masz rację, to fala - ale i ja mam rację, kiedy definiuję to jako zaburzenie.- Nie rozumiem, fala jest przecież zaburzeniem.- Jeżeli tak to ujmujesz, zgoda. Tylko że chodzi mi w tym momencie o coś innego, znaczenie ważniejszego. O kierunek rozchodzenia się tego zaburzenia.- Przecież to widać: od źródła. Czyli od powstającej osobliwości, aż do brzegu. A jak fala wielka, to od tego brzegu się odbije. Może i nawet po wielekroć tak przewędruje.- Wniosek poprawny - ale błędny.- Żarty sobie stroisz?- Jakbym śmiał. Wróć do wyobrażenia zbiornika z usypującymi się na zewnątrz (poza fizykę) ziarenkami, co widzisz?- Sypie się.- Potraktuj to bardzo poważnie, chodzi o ten osuwający się w ramach zbiornika strumień "ziarenek". Nie to, że gdzieś-tam się sypie (do tego, gdzie to się przemieszcza, może wrócimy w dalszej części), ale o ten wewnętrznie w zbiorniku dziejący się proces. - Zwróć uwagę, że to jest zaburzenie idące do lub od źródła. Zależenie od tego, co i jak obserwujesz - w jakim miejscu ustawiasz swój punkt odniesienia (więc zewnętrznie wobec zmiany lub wewnętrznie), to uzyskujesz inny obraz takiego procesu, tu w formule "osypiska" kwantowego.- Fala idzie od, to widać jednoznacznie.- Dla ciebie, jako fizyka, tak to się prezentuje, zgoda. Dlatego w poprzednim akapicie o tym wspomniałem. Rzeczywiście możesz sobie w dowolnie dostępnym zakresie, fizycznym zakresie, ustalić, że takie zaburzenie oddala się od centrum i porusza - "zakrzywia-wykrzywia" coraz dalej położone byty. I możesz to zdefiniować jako rozchodzącą się falę. - Ale postaw się obecnie w roli obserwatora zewnętrznego, który rejestruje wszystkie zjawiska... I co?- To samo.- Ależ nie, doceniam twoją inteligencję. Przecież teraz już wyraźnie widać, że proces biegnie nie "od" źródła, tego, co za źródło sobie uznałeś, ale "do" niego. - Zauważ, że kiedy "zawór" się otworzył, a ty zarejestrowałeś początek zmiany w "zbiorniku", to poruszyła się pierwsza i centralna warstwa ziarenek, kiedy ta się "osypała", czyli zapadła w osobliwość, to dalej poruszyła się druga, trzecia - i tak dalej, aż do wyróżnionego brzegu. Osypuje się, osuwa, zapada - ale w stronę "do" osobliwości.- Oddala się.- Zaburzenie się oddala, porusza coraz dalsze rejony - ale, dobrze to zanalizuj, strzałka zmiany jest "do" - do centrum. Logicznie mam tu zmianę do osobliwości, "osypywanie" się, zapadanie "do" centrum, a nie od centrum.- Pachnie mi to nieciekawie, to dzielenie włosa na czworo.- Nie i nie, to ma zasadnicze znaczenie. Fizycznie traktujesz zmianę jako rozchodzącą się od źródła, ale logicznie, w poszerzonym ujęciu, to zaburzenie, które jest skierowane do wyróżnionego obiektu - i to każdego obiektu, które możesz postrzegać. Przecież zasada, że to się zapada i zarazem rozpada - to dotyczy wszystkiego, nie ma wyjątków.

8

Page 9: Kwantologia ... -  "grawitacja" (mamy cię)

A przy okazji wyjaśnia to, dlaczego "grawitacja" ma zawsze kierunek "do masy". - I co z tego?- Jeżeli nie uwzględnisz tego w swoim obrazie - jeżeli nie widzisz tego jako "osypującego" się "ziarnkami" zaburzenia - to masz już w etapie wstępnym abstrakcję, która wprowadza cię w błąd. Ty widzisz falę oddalającą się od osobliwości, a to zaburzenie, które zmierza w wyróżnionym kierunku. Wyróżnionym samym procesem zapaści.- Może.- Nie może, ale tak jest. A po drugie, kolejny raz przypominam, że oba obrazy łącznie są oddaniem prawdy, nie jeden z nich. I dlatego powiedziałem, że poprawnie odczytujesz zmianę, a jednocześnie jest to błąd. Wiedza, że jest to "osypywanie" się do osobliwości, czyli wciskanie-dociskanie jednostek tworzących tło do zakresu skrajnego w ewolucji - to jest wiedza zewnętrzna, możliwa do wypracowania na bazie fizycznego postrzegania. Ale zarazem jest to dopełnienie do fizycznego ujęcia, bez którego, właśnie dla ciebie jako fizyka, nie ma poprawnego zrozumienia. Bo pozostając na gruncie tylko fali, na tym obszarze sam z siebie "grawitacji" nie wyjaśnisz, zapędzisz się w takie skomplikowane tłumaczenia, że pobłądzisz.- Przesada, dajemy sobie radę.- W zakresie fizycznym, wewnętrznie we wszechświecie, tu zgoda, jest pomiar i jest wynik. Ale teraz omawiamy brzeg, skrajny fizycznie i logicznie teren. I sam sobie nie poradzisz - bez urazy. Przecież w twoim oglądzie, kiedy nie możesz zaobserwować "ziarnistości" świata - a nie możesz - to tylko to zaburzenie się liczy, czyli fala. I na dokładkę rejestrowana pośrednio - jako skutek przechodzenia zmiany w środowisku. Z braku tła w twojej obserwacji znika we wnioskowaniu ważny, najważniejszy element, który tworzy oraz warunkuje tę "falę", więc jak ją możesz poprawnie zdefiniować? Nie możesz, bez urazy. I jest to wniosek ostateczny.- Bez urazy....- Dobrze, etap wstępny i teoretyczny omówiliśmy - mam nadzieję, że w miarę przystępnie. Teraz pomówmy o teraźniejszości. Czyli o tym, co też to fizycy w swoim zapale badawczym zarejestrowali.- Trzymając się twojego tłumaczenia, zanotowali zaburzenie, które doskonale potwierdza założenia teorii.- Przyznaję, że ten pomiar jest dla mnie problemem. Nie z uwagi na kłopot z jego wytłumaczeniem, ale z uwagi na skutki, które już są - a zwłaszcza na te, które będą.- Skutki? To poszerzenie wiedzy, i to znaczące.- Nie o tym mówię, chodzi mi o interpretację oraz o pojęcia, chodzi o abstrakcje. Jak wspomniałem na początku, z faktami nie ma żadnej dyskusji. Z mojego punktu widzenia ten wynik jest zagrożeniem, ale zagrożeniem w analizach. - Dlatego, że utwardza stosowane pojęcia, "betonuje", i to na długo, zaistniałe zobrazowania z "grawitacją" i podobnymi abstrakcjami w tle. - Powtarzam, ten wynik eksperymentu, sam z siebie poprawny i wielorako przydatny, poprzez tę poprawność, ustala - i to na dłuższy czas - "oczywiste rozumienie" grawitacji i czasoprzestrzeni - i zjawisk wszechświatowych. I to jest kłopot.- Nie rozumiem.- Już widzisz, że otoczenie - to, co za "wszechświat" się uznaje -

9

Page 10: Kwantologia ... -  "grawitacja" (mamy cię)

że to jest "zbiornik ziaren" kwantowych. To nawet ty, jako fizyk, w swoich "polowych" i czasoprzestrzennych obrazach przyznajesz - ale bez wiedzy, co to jest; stosujesz, ale na zasadzie "licz, i się nie zastanawiaj". I teraz, zauważ, przychodzi moment, zresztą kolejny na tej drodze, kiedy takie "zliczanie" według wzoru się potwierdza - i to spektakularnie, do któregoś miejsca po przecinku. I co, poddasz to pod wątpliwość?- Nie.- I o to chodzi. Sprawdza się, więc jest poprawne. Nawet nie mając pojęcia, dlaczego aż tak dobrze się sprawdza, trzeba się pozyskanego w taki sposób wyniku trzymać. I rzeczywiście trzeba, przyznaję to z całą stanowczością. Tylko że warto by jeszcze wiedzieć, czemu i dlaczego się sprawdza. Dla mnie postawa w stylu, że "tak jest, bo tak jest" - wybacz, ale uważam, że to mało ambitna postawa. Ja chciałbym wiedzieć. Mam nadzieję, że również i ty.- Chciałbym.- Miło mi to słyszeć... Tylko że pada to kameralnie, w rozmowie, o której pewnie nikt nie usłyszy, a sprawa jest najcięższego kalibru, ma skutki dalekosiężne. I być może na lata. Przecież za chwilę tych potwierdzeń będzie sporo i dużo - jak już twoi koledzy dorwali się do urządzenia i dotacji, to nie ma co się dziwić, że wyniki sypną i będzie co omawiać. - I dobrze, nic przeciwko dotacjom nie mam (no, może trochę). Ale to jednocześnie gwarantuje odsunięcie potrzebnej obecnie dyskusji (tu: o głębokiej treści "grawitacji") na lata, aż do zakrętu - aż do wykrycia, że jednak coś tu jeszcze nie jest do końca poznane. Bo ten moment przecież nastanie, to oczywiste.- Wzniosę się na filozoficzne szczyty - taka kolej rzeczy.- Masz rację, życiowa mądrość. - Usiądziesz i będziesz podziwiał?- To "za moment", jeszcze chcę kilka spraw wykrzyczeć. Po pierwsze: gdzie nośnik?!- W tej fali, proste i oczywiste. Fali-zaburzeniu.- I tak, i nie. Że to jest coś, że to nie pustka, że to nie byt w sobie matematyczny a niematerialny - fakt, prawda, zgadza się. Jest zaburzenie i jego rejestracja, jest więc nośnik. - Tylko, pytam się z maksymalnym natężenie - gdzie? Gdzie ten osławiony "grawiton"? - Dajcie mi nośnik, a uwierzę.- Cierpliwości, nie napinaj się. Ledwo co i z trudem można było się dopracować potwierdzenia, że takie zjawisko jest faktem, a ty już się gorączkujesz o jednostkę tworzącą. Za rok, za stulecie można o tym będzie porozmawiać. O ile te wspomniane dotacje będą.- I widzisz, to jest ten mój problem - o to "stulecie" chodzi. Tyle minęło od wyprodukowania wzoru, z którego "grawitacja w krzywiźnie" wychynęła - więc podobnie może być z potwierdzeniem, czy nośnik tej formy zaburzeń jest czy go nie ma. I do tego czasu abstrakcje się w najlepsze utwardzą, i to tak na dogmat, na aksjomat - aż tak już po wszystko.- Dramatyzujesz.- Pewnie, cóż to wobec wieczności. - A poważnie mówiąc, rzeczywiście problem jest. Przecież tego nośnika, z uwagi na to, że chodzi już o zakres tła-brzegu, tego nośnika nigdy się badaniem nie wykryje, to oczywiste. Że będzie to czynione - a pewnie, i to po wielekroć. Jak

10

Page 11: Kwantologia ... -  "grawitacja" (mamy cię)

to ma miejsce w poszukiwaniu "ciemnej energii", tak samo będzie to się działo w przypadku "grawitonu".- Przecież to to samo.- O, kolejny raz mnie zadziwiasz, jednak nasze rozmówki nie idą na marne. - Fakt, to to samo, dokładnie to samo. Już wiadomo, ile tego jest, tylko jakoś to się nie "styknęło" powszechnie w umysłach, że chodzi o to samo. Że to i ciemna energia, grawitacja, brzeg-tło - i czasoprzestrzeń na dokładkę.- I pole kwantowe...- A jak, i pole.- Jeżeli jesteś tak pewnym swojego, to zrób zakład, podobno to jest możliwe. Nie będziesz potrzebował dotacji.- Żebyś wiedział, że warto się założyć. Stawiam orzechy przeciw - wiadomo przeciw czemu. Tylko że, widzisz, jest tenże wzmiankowany problem: wypłata będzie na/w brzegu - czyli nigdy.- I to tak zostanie? Będzie się gonić i gonić?- Zasadniczo tak to widzę, choć jest pewien cień szansy.- Więc?...- Cóż, wracamy do naszego eksperymentu myślowego - tu w formule: z jaką prędkością rozchodzi się "zaburzenie grawitacyjne"?- Światła.- I trafiony. Ale nie zatopiony.- Coś nie tak?- Widzisz, tu znów się odzywa ten dwoisty punkt widzenia, prędkość zaburzenia zwanego "falą grawitacyjną" - to nie takie jednoznaczne do ustalenia jakby się wydawało.- Są wyniki.- Są, zgadza się - ale, zauważ, jest jeszcze ten nasz eksperyment.- Niczego nie widzę.- To się przyjrzyj, ale uważnie. Masz "zbiornik" z ziarenkami - no i one się osypują. Warstwa po warstwie, na skutek tworzenia się w strukturze wolnego toru ruchu, przemieszczają się do środka, czyli do osobliwości - a ty to sobie notujesz jako falę odchodzącą od tej wyróżnionej i wirującej "czarnej dziury". Tylko że, przyjrzyj się, te kolejne warstwy, w trakcie osypywania się "w dół", przemieszczają się z prędkością "upiorną". - Tak, tu i w tym obrazie masz to tak sławne "upiorne oddziaływanie na odległość". To ani oddziaływanie, ani upiorne, ani na odległość - ale jest jak najbardziej, działa, a ty to sobie notujesz jako splątanie.- Nie jestem pewien.- Czego? To oczywiście jest oddziaływanie na odległość, ale to nie oddziałanie na dowolną odległość, tylko w zakresie "do zakrętu". A więc do stanu, w którym może się utrzymać wzmiankowane splątanie. I nie jest to naturalnie działanie natychmiastowe, ponieważ jednak w tym przesuwaniu się ziarenek zbiera się "czas", to dzieje się dość szybko, to prawda, ale jednak zajmuje pewien "okres czasu"; dzieje się poniżej progu, "upiornie" wobec prędkości granicznej świata - ale dzieje się tylko szybciej, a nie nieograniczenie szybko. Nawet w zakresie Kosmosu nie dzieje się to dowolnie szybko - nawet w tak pojmowanym tle-brzegu nie ma prędkości nieskończonych, choć muszą być niebywale wielkie. Tym bardziej w brzegu-tle wszechświata nie ma dowolności, jest "nieco" szybciej od "c".To jest oddziaływanie na odległość - jednak z tym bardzo istotnym

11

Page 12: Kwantologia ... -  "grawitacja" (mamy cię)

zastrzeżeniem, że to nie jest przenoszenie sygnału, ale zaburzenia i nacisku. Nie można w tym obszarze przenieść informacji, to dzieje się tylko w zakresie fizycznym, na/w brzegu-tle jest wyłącznie ruch ziarenek, i trzeba mieć to na uwadze.- Z jaką szybkością to się dzieje?- A, widzisz, tu mnie masz. Nie wiem. - Co nie znaczy, że nic o tym nie mogę powiedzieć. Owe "ziarenka" osypują się szybko i szybciej, ale osypują się w kolejności warstw - więc jest to proces bardzo i bardzo skwantowany. Inny zresztą być nie może. A to dalej oznacza, że prędkość takiego zaburzenia nie jest w żadnym przypadku dowolną wartością czy przypadkową, ale wynika z kwantowania. Czyli że musi to być wielkość proporcjonalna do "c" i liczb kwantowych.- Czyli?...- Mogę się założyć - tym razem już poważnie - że chodzi o wartość ośmiokrotną do prędkości światła (acz zmienną w historii, zależnie od momentu ewolucji wszechświata). Nie mam oczywiście żadnych danych empirycznych, jednak logicznie to się dobrze układa. Przecież jest dostępny w pomiarze rytm zmian i tu, w obszarze fizycznym, graniczną prędkością składania się kwantów w coś dostępnego-namacalnego jest prędkość światła - to jest pewnik i punkt odniesienia. Ale ponieważ tutejsze jest zależne od "tamtejszego", to w "zakresie grawitacji", więc brzegu-tła - tutaj, na skutek samej istoty tej "ziarnistości", tutaj prędkość przenoszenia się zaburzenia musi być pochodną wobec "c". - A raczej, żeby trzymać się proponowanego sposobu definiowania procesów z dwu kierunków, tak wyznacza wartość "c" jest pochodną i skutkiem przemieszczania się zaburzenia w tle, wszak promieniowanie to zakres wewnętrzny wobec "grawitacji".- Bo ja wiem?...- Wiem, wiem, nie może być inaczej. - Dla ciebie, dla fizyka, jest dostępne mierzenie prędkości granicznej, i nigdy się poza ten fakt nie wychylisz, choć sam fakt jest wartością zmienną. I dlatego też, zauważ, w swoich pomiarach odnoszących się do "grawitacji", a można to przeprowadzić, taki wynik musisz uzyskać - bo innego dla ciebie po prostu nie ma. Jest wartość fizycznie brzegowa i maksymalna - i tym musisz się zajmować. Koniec, kropka. Ale w/na brzegu, a to jest aktualnie sednem rozumowania, wzmiankowane "osuwanie" się elementów biegnie szybciej, musi biec szybciej - bo inaczej by nie było także "upiornego działania na odległość", nie byłoby "splątania". A skoro jest i potwierdza to eksperyment - jest szybsze przemieszczanie się "ziarenek" w zakresie dla fizyki podprogowym. Czyli wystarczy tylko "pchnąć", nacisnąć, a w "balonie" zaburzenie się roznosi-przenosi. Jak wspomniałem, nie dowolnie daleko, ponieważ te "ziarenka" hamują nacisk, czy po prostu trą o siebie, ale na pewno na spore i wielkie odległości. Skoro światło, budujące się z takich jednostek, przenosi się na wielkim dystansie, to tym bardziej "zaburzenie grawitacyjne" - acz nie dowolnie daleko, jak padło. - Przy czym stabilne, łączne i funkcjonalne splątanie (niezaburzone), to dzieje się do wspomnianego "pierwszego zakrętu", więc nieodlegle. Mówiąc inaczej, prędkość grawitacji jest większa od "c", ale wiedza - ale informacja o tym zjawisku może dotrzeć do obserwatora tylko z prędkością światła. Na skutek zawierania się w zmianie i w zakresie naprogowym, wiedza o procesach i ich poznanie-badanie może dokonać się wyłącznie z tu dostępną prędkością graniczną, czyli z "c"; nie

12

Page 13: Kwantologia ... -  "grawitacja" (mamy cię)

ma pomiaru większego od możliwego. Żeby był możliwy pomiar, musi się pojawić, zebrać w jednostkę element tego pomiaru - a to trwa, długo trwa w stosunku do zakresu podprogowego. - W podszewce świata, w/na brzegu, procesy pędzą, ale na powierzchni (wewnętrznie i nadprogowo) - tu jest w miarę spokojnie. "Na dole" zaburzenie roznosi się szybko i daleko (i "hałaśliwie"), a tutaj widać-czuć słabe echo.- I co z tego?- Skoro zmiana w zakresie podporogowym nie roznosi się ani dowolnie daleko, ani w dowolny sposób, to powstaje oczywiste pytanie: co też takiego zaobserwowano-odnotowano we wzmiankowanym (i tak głośnym w publikatorach) eksperymencie ustalającym ponoć "fale grawitacyjne"? Namiar, jak podano, był na konkretny obiekt - i konkretne tym samym jego oddalenie. A skoro "fala" rozchodzi się z inną prędkością niż "c", to pojawia się naturalnie pytanie o treść takiego pomiaru - co zmierzono? Pozostając zawsze w środku zmiany oraz w ramach fizyki, masz zawsze do dyspozycji to, co masz. A więc piramidę zjawisk "wystających" z tła ponad próg. Jednak w pogłębionej analizie (czyli w zakresie już "kwantowego pola") w tle-brzegu dzieje się, i to licznie się dzieje - tam również jest cała piramida stanów, które z samej zasady zmian na/w brzegu są nie do obserwacji; jest zbiór zjawisk, ale dla ciebie to jedność. Pojęciowa i funkcjonalna jedność. W tym zakresie także są różne prędkości, przecież różne "zbrylenia" będą się "osypywały" z różną prędkością, dlatego pytanie o to, co było sednem pomiaru, to pytanie ma sens. Również znacząca jest odwiedź, ponieważ może, jest taka szansa, może wpłynąć na pojmowanie - na abstrakcje, które się w tym opisywaniu stosuje.- Dlaczego?- Jest otóż szansa na potwierdzenie (lub zaprzeczenie), i to w dwu zakresach jednocześnie, ujęć "grawitacji" - jej pojmowania.Wyjść trzeba od tego, że skoro przyjmuje się dla fal grawitacyjnych prędkość światła, a tak dziś pojmuje się rozchodzenie zaburzenia w środowisku - to skutkiem powodzenia dokonanego pomiaru, właśnie na skutek tego, że udało się go pozyskać - skutkiem tego pojawia się myśl oraz wniosek, że wytypowany w badaniu układ osobliwości, który to stał się jedną osobliwością - że skoro to jest prędkość światła, to tym samym informacja o "zlaniu" się tych obiektów jest zarazem informacją aktualną. Że to jest wiedza z "teraz".Czyli, mówiąc inaczej, skoro doszła tu - podkreślam - z prędkością światła informacja, że to się stopiło (zlało, scaliło, zbiegło, czy zderzyło) w jedność - to tym samym, również z prędkością światła, ta wiedza tu dotarła. Wiedza, że jest jeden obiekt. Wcześniej to była wiedza, że są dwie blisko siebie wirujące osobliwości, a teraz musi być wiedza, że to jest jeden osobliwy obiekt.- Za dużo wymagasz. Na to potrzeba czasu.- Mam tego świadomość, stąd te problemy. Ale podejście, przyznasz, jest jak najbardziej logiczne. - Skoro to prędkość światła tu i tu, skoro informacja o zjawisku rozchodzi się w obu zakresach (jak to chce fizyka) z jednakową prędkością - to pozyskanie wiedzy o tym, co się zdarzyło, pozyskanie jej w ramach jednego eksperymentu musi być, choćby dla pewności, potwierdzone w drugim. Czyli obserwacja w zakresie promieniowania jest wielce wskazana. - Owszem, to może być plus-minus, to może być za ileś okresów, jednak to musi się w takim

13

Page 14: Kwantologia ... -  "grawitacja" (mamy cię)

podejściu potwierdzić; że to wymaga czasu, prawda, chodzi przecież o wielkie dystanse, ale musi się potwierdzić.- A jak się nie potwierdzi?- Tak, i tu jest pies pogrzebany. - Jeżeli się potwierdzi, to powyżej zaprezentowane ujęcie w całości można wyrzucić na półkę, i niech się pokrywa kurzem. (No, może nie w całości, bez przesady, nie będę się w tym momencie spierał o detale.) Ale jeżeli się nie potwierdzi - o, tu, mój drogi, otwiera się pole do poważnych interpretacji. Oraz do analizy brzegu-tła, tego jak najbardziej - i po wielokroć - ważnego w każdym rozumieniu zakresu świata.Bo jeżeli się nie potwierdzi - a jestem tego pewien (prawie) - to oznacza, po pierwsze, że prędkość fal grawitacji nie jest równa "c", że jest inna. A po drugie, że zaobserwowane obiekty może i kiedyś w jedność się zespolą (lub aktualnie się zlewają skoro to przebiegało na granicy) - ale to nie był ten moment, który odnotowano i o którym się mówi. Prawda, coś w tym badaniu zastosowane filtry przesiewowe dopasowały do zaobserwowanego, to nie podlega dyskusji, jednak co to konkretnie jest - a przede wszystkim, jak daleko to się znajdowało - o, to już musi być pieczołowicie sprawdzone. Fakt jest, ale jego objaśnienie, jego interpretacja dopiero się rozpoczyna.To oczywiście były fale-zaburzenie grawitacyjne, czasoprzestrzenne jak najbardziej, ale z jakim faktem to się wiąże, co oznacza i jak, i skąd tu dotarło - o tym dopiero trzeba zacząć dyskutować. To na pewno nie jest finał sprawy. - Skoro logicznie wyznaczona prędkość rozchodzenia się "zaburzenia grawitacyjnego" w środowisku nie jest równoważna prędkości światła, to wytypowany na podstawie "c" obiekt nie mógł dostarczyć takiej informacji - strony tego równania się nie zgadzają.- Co to mogło być?- Prędkość przemieszczania się zaburzenia w tle-brzegu jest większa, to wynika wprost z przyjętego modelu, ale nie jest także wartością oszałamiająca - czyli zaburzenie, które zostało zauważone, to musi się lokować bliżej, ośmiokrotnie bliżej niż wytypowane. Lub jeszcze bliżej. Że zgadza się kierunek? Biorę to pod uwagę i przyjmuję, że wyznaczono to prawidłowo, nie mam powodów podważać tego działania - jednak zgłaszam powyższe wątpliwości, przecież logicznie umocowane. Jestem przekonany, że pomiar dotyczył czegoś znacznie bliższego - i że tym samym ilość podobnych faktów będzie szybko przyrastać, wszak czułość przyrządu będzie rosła. Czyli sfera poddana obserwacji też będzie rosła.Sfera, to tak kolejnym nawisem, ponieważ (odmiennie od przykładowego "zbiornika") we wszechświecie to "osuwisko" jest wszechkierunkowe, jak ciśnie-dociska osobliwość, to z każdego kierunku. I dlatego fala grawitacyjna, żeby już tego terminu się trzymać, ona rozchodzi się też wszechkierunkowo, zapadlisko osobliwe jest dopełniane z każdego kierunku....- Mam pewne zastrzeżenie, pytanie.- Tak?- W pomiarze mowa jest o rotujących względem siebie obiektach oraz zderzeniu, w którym nadmiarowość zostaje odrzucona. Dlaczego swój opis prowadzisz z uwagi na jeden obiekt?- Odpowiedź jest prosta: dla mnie to ciekawsze, ma znaczące skutki

14

Page 15: Kwantologia ... -  "grawitacja" (mamy cię)

logiczne. "Osuwisko" w postaci zapadania się czarnej dziury to bardzo ważny element tworzenia się i działania "wszechświata", to fundament ewolucji, skutki funkcjonowania takiego obiektu są obserwowane na różnych poziomach - aż po stan "ciemnej energii". Aż po zadziwienie, że to wszystko tak przebiega (a nawet utrzymuje w stabilizacji mimo zachodzących oraz narastających zmian). - Zagadnienie tworzenia się "fali grawitacyjnej" w trakcie rotacji wielkiej czy małej masy, też istotne, względem zasadniczego elementu rozumowania, tu: osobliwości - to rzeczywiście sprawa drugorzędna. I jeżeli nie obrazisz się, to ten element poznania zostawiam tobie.A jeżeli chcesz dodatkowo i gratis poradę, jak to poznawać w każdym detalu, bo przecież masz niebywałe problemy zliczeniowe - zwłaszcza kiedy w grę wchodzą dwa, a tym bardziej liczne obiekty - to zbuduj sobie taki model, w którym rolę "ośrodka grawitacyjnego" doskonale spełni wsypana czy wlana do wielkiego zbiornika "ciecz ziarnista", coś w ten deseń. - Oraz poumieszczaj w niej sobie obiekty badawcze i przemieszczaj je w dowolnym kierunku - i obserwuj efekty. Bo one będą, i to pięknie detaliczne. Zaobserwujesz sobie zagięcia, ciągnięcie, czy inne fakty w ramach czasoprzestrzeni (i grawitacji). Wszak nie ma znaczenia, jakich użyjesz jednostek, najważniejsze, że to zawsze są jednostki. Taki model po prostu spełni swoje zadanie doskonale i naocznie zobaczysz to, co inaczej pozostanie dla ciebie (na zawsze) skryte, ciemne, nieoznaczone. Lub pokaże się wielce skomplikowanymi wzorami, mocno kłopotliwymi w interpretacji.Rozumiesz?...- I to wszystko? Załatwiłeś "grawitację"?- Jeszcze ci mało? Dobrze, to będzie na deser.Po pierwsze - podsumowanie.Grawitacja, czasoprzestrzeń, tło, brzeg ewolucji, eter, podprogowy zakres, pole kwantowe, ciemna energia, kwant logiczny, płaszczyzna i ściana początku oraz końca, jednowymiarowy hologram, oddziaływanie upiorne na odległość (itd., itp.) - to wszystko to samo. Wszystkie wymienione określenia odnoszą się do tego samego zakresu świata - są tym samym. A przecież w prezentowanym zbiorze nie umieściłem jeszcze na przykład odniesień religijnych czy popularnych, na różne sposoby popularnych (choćby tak zwanej "telepatii"). - Drogi dojścia do tego obszaru-zakresu są wielorakie, jednak zbiegają się w tym brzegowym rejonie rzeczywistości - wszystkie drogi wiodą do tego samego.A ponieważ to jest ten sam zakres, ale na tak różne sposoby badany - to pokazuje, że jest niebywale ważny, że w nim się wszystko zaczyna i w nim się kończy. Co innego w konkretnych ujęciach jest istotne, inne szczegóły są wysuwane na plan pierwszy, analiza przebiega pod innym kątem i w innym układzie odniesienia - ale to to samo; w każdym z wymienionych obszarów elementy tworzące są te same (kwanty) oraz jest ta sama "mechanika". I warto z tego wyciągnąć wnioski. Po drugie."Grawitacja" - to, co masz za taki fakt w świecie - to złudzenie. - To ostanie złudzenie zmysłowego-fizycznego postrzegania świata, nie ma czegoś takiego, co by było "przyciąganiem". - Jest wzmiankowana czasoprzestrzeń i jej zakrzywienia wokół mas, to poprawne i wielce użyteczne zobrazowanie zjawiska - jest brzeg-tło, pole i eter, ale nie ma grawitacji w dzisiejszym rozumieniu. I dlatego-stąd są takie

15

Page 16: Kwantologia ... -  "grawitacja" (mamy cię)

kłopoty z pogodzeniem, złączaniem tego oddziaływania z pozostałymi. Wynika to z tego, że to jest coś innego - że treść nie zgadza się z abstrakcją. A nie zgadza się od przypisywanej zjawisku prędkości, aż po fizyczną postać i znaczenie.Dalej - złudzeniem, wielkim złudzeniem jest, że to słabe, maksymalnie słabe i pomijalne oddziaływanie - wręcz przeciwnie, to maksymalnie silne oddziaływanie. Tylko fizycznie, wewnętrznie w świecie tak to się dla ciebie prezentuje - bo jest poza pomiarem. Jak można uznać, że to słabe, skoro zajmuje w całości 64 procent (lub 96, o ile to zliczyć po całości, poza jakoś widocznym) - no jak? Jeżeli uznajesz większość za słabiznę, to popełniasz wielki błąd; fizycznie jest to dostępne "ubocznie", stąd wypada blado w pomiarze. Ale prawdą także jest, że cała fizyka to zdarzenie w czasoprzestrzeni, w brzegu-tle uboczne - i niebywale skromne, przecież "wielkość" 4 procent z tej całości musi budzić zadumę, i to nawet u najbardziej zatwardziałego w wyróżnianiu widocznego. Przecież to "ciemne" fizycznie, a jasne jak najbardziej logicznie, bo Fizyczne brzegowe zachodzenie ewolucji - to stanowi o wszystkim, o tym jak wygląda każda cząstka, i każde zbrylenie, które można na tym dnie oceanu kwantowego zaobserwować. - To wszystko dlatego jest tak dociśnięte-ściśnięte, że jest to tło i że ono jest aktualnie na takim etapie, że jest stabilne. Ale to już się zmienia, wiesz o tym, to ucieka stąd do nieskończoności. Elementy tła oddalają się, każdy od każdego i bezpowrotnie ucieka - ale całość, mimo wszystko, jest jeszcze stabilna; ciśnienie i zagęszczenie jednostek w funkcjonalnej normie - tylko że to już rozłazi się w szwach. Jeszcze braki sztukuje zakres osobliwy oraz jego zanikanie, podprogowo ciągle dokonuje się zapełnianie ziarnistego usypiska, ale tak, jak w klepsydrze piasek przesypuje się ze strony na stronę, tak i w takiej "wszechświatowej klepsydrze" już spory czas temu środek ogólnej zmiany ewolucyjnej minął i aktualnie przesypuje się "po drugiej stronie". Czyli - do nieskończoności.

Jeszcze się przesypuje, ale już coraz szybciej. Coraz szybciej...

cdn.

Janusz Łozowski

copyright © 2016 by Janusz Łozowskiwszelkie prawa zastrzeżoneISBN [email protected]

16