krakowska masówka, wrzesień 2014

4
Gazetka Krakowskiej Masy Krytycznej • Wrzesień 2014 • Egzemplarz bezpłatny Tego, że powolutku kończy się lato, a zaczyna je sień, nie da się już ukryć. Poranne gołe łydki i łok cie to coraz rzadszy widok wśród dojeżdżających do pracy na rowerze. Coraz więcej widać za to rękawiczek, a nawet opasek i czapek. Nic na to poradzimy, taki mamy klimat. Natomiast, są spra wy, na które możemy coś poradzić i dlatego w Masówce piszemy o budżecie obywatelskim. Poza tym patrzymy na jesień i Kraków bystrym okiem p. Konrada Myślika, słuchamy doniesień naszej Korespondentki zza Wielkiej Wody oraz kontynuujemy wyprawę na trasie PrzemyślSuwał ki (po angielsku). Redakcja KMR na facebook’u: www.fb.com/KrakowMiastemRowerow • Oficjalna strona: www.kmr.org.pl Wsparcie finansowe dla KMR – numer konta: 14 1540 1115 2044 6070 0012 0001 Więcej rowerowych informacji z Krakowa: www.ibikekrakow.com Masówka online: issuu.com/krakowskaMasowka • Kontakt z redakcją: [email protected] Rynek Główny – Mikołajska Kopernika Blich Grzegórzecka Kotlarska HerlingaGrudzińskiego Klimeckiego Powstańców Wielkopolskich Wielicka Bieżanowska Ściegiennego Wallenroda Teligi Wielicka Kamieńskiego Kalwaryjska Legionów Józefa Piłsudskiego Krakowska Stradomska Św. Idziego Grodzka Rynek Główny (rowery w górę!) nie robimy przerw, jedziemy zwartą kolumną zostawiamy wolną lewą stronę dla porządkowych, Policji i karetek osoby jadące wolniej zapraszamy na czoło masy szanujemy innych, w tym także kierowców nie jeździmy po chodnikach, nie robimy wyścigów pamiętamy o prawidłowym oświetleniu roweru nie wyprzedzamy porządkowych wykonujemy polecenia porządkowych i Policji jedziemy z uśmiechem i na luzie

Upload: krakowska-masowka

Post on 04-Apr-2016

229 views

Category:

Documents


3 download

DESCRIPTION

 

TRANSCRIPT

Page 1: Krakowska Masówka, wrzesień 2014

Gazetka Krakowskiej Masy Krytycznej • Wrzesień 2014 • Egzemplarz bezpłatny

Tego, że powolutku kończy się lato, a zaczyna je­sień, nie da się już ukryć. Poranne gołe łydki i łok­cie to coraz rzadszy widok wśród dojeżdżającychdo pracy na rowerze. Coraz więcej widać za torękawiczek, a nawet opasek i czapek. Nic na toporadzimy, taki mamy klimat. Natomiast, są spra­wy, na które możemy coś poradzić i dlategow Masówce piszemy o budżecie obywatelskim.Poza tym patrzymy na jesień i Kraków bystrymokiem p. Konrada Myślika, słuchamy doniesieńnaszej Korespondentki zza Wielkiej Wody orazkontynuujemy wyprawę na trasie Przemyśl­Suwał­ki (po angielsku).

Redakcja

KMR na facebook’u: www.fb.com/KrakowMiastemRowerow • Oficjalna strona: www.kmr.org.plWsparcie finansowe dla KMR – numer konta: 14 1540 1115 2044 6070 0012 0001

Więcej rowerowych informacji z Krakowa: www.ibikekrakow.comMasówka online: issuu.com/krakowskaMasowka • Kontakt z redakcją: [email protected]

Trasaprzejazdu

Rynek Główny – Mikołajska ­ Kopernika ­

Blich ­ Grzegórzecka ­ Kotlarska ­

Herlinga­Grudzińskiego ­ Klimeckiego ­

Powstańców Wielkopolskich ­ Wielicka ­

Bieżanowska ­ Ściegiennego ­

Wallenroda ­ Teligi ­ Wielicka ­

Kamieńskiego ­ Kalwaryjska ­ Legionów

Józefa Piłsudskiego ­ Krakowska ­

Stradomska ­ Św. Idziego ­ Grodzka ­

Rynek Główny (rowery w górę!)

Zasadyprzejazdu

• nie robimy przerw, jedziemy zwartą kolumną

• zostawiamy wolną lewą stronędla porządkowych, Policji i karetek

• osoby jadące wolniej zapraszamyna czoło masy

• szanujemy innych, w tym także kierowców

• nie jeździmy po chodnikach, nie robimywyścigów

• pamiętamy o prawidłowym oświetleniu roweru

• nie wyprzedzamy porządkowych

• wykonujemy polecenia porządkowych i Policji

• jedziemy z uśmiechem i na luzie

Jesień na rowerze

Page 2: Krakowska Masówka, wrzesień 2014

Od 27 września do 5 października będzie­

my mogli głosować nad podziałem środ­

ków w ramach krakowskiego Budżetu

Obywatelskiego. To wielka szansa na

przeznaczenie dodatkowych środków na

m.in. transport rowerowy w Krakowie, ale

wszystko zależy od naszej mobilizacji!

W głosowaniu może wziąć udziałkażdy mieszkaniec Krakowa (nie tylko oso­by zameldowane na stałe), a do rozdy­sponowania jest 4 500 000 złotych: po 100000 złotych dla każdej dzielnicy na projek­ty lokalne i 2 700 000 złotych na projektyogólnomiejskie. Każdy mieszkaniec Krako­wa może zagłosować na 5 projektówmiejskich i 5 dzielnicowych przyznając imod 1 do 5 punktów, natomiast projekty onajwiększej liczbie „punktów” będą reali­zowane do wyczerpania limitu środków(odpowiednio dla dzielnicy i miasta). Gło­sować będzie można w punktach „stacjo­narnych” (lista znajduje się na stronieWWW.krakow.pl/budzet/) oraz prawdo­podobnie „elektronicznie” przy użyciu In­ternetu. Można oddać JEDEN głos(weryfikowany numerem pesel), w przy­

padku większej liczby wszystkie będą nie­ważne! (oczywiście 1 głos = 10 propozycji)

Dzięki naszej mobilizacji możemy wy­walczyć dodatkowe środki na rozwój ru­chu rowerowego w Krakowie­ rozbudowaKMK Bike przekłada się na większą liczbęrowerzystów na ulicach, a co za tym idziewiększe bezpieczeństwo i większe „ciśnie­nie” na ZIKiT i Urząd Miasta Krakowa na fi­nansowanie infrastruktury rowerowej.Pozytywnych skutków ponad 2 tysięcy no­wych stojaków, czy drogi rowerowej odBłoń na Krowodrzą Górkę nie trzeba chy­ba nikomu wyjaśniać ;)

Projekty rowerowe (ogólnomiejskie):

Nr 8 „KMK BIKE w Nowej Hucie” ­ 25nowych stacji roweru miejskiego

Nr 39 „Stojaki rowerowe w całymKrakowie” ­ ustawienie 2015 nowych stoja­ków rowerowych

Nr 58 „Rozbudowa systemu rowerumiejskiego KMK BIKE w Dzielnicy VIII Dębni­ki” ­ 5 nowych stacji roweru miejskiego

Nr 82 „Ścieżka rowerowa wzdłuż al.Kijowskiej ­ Łączymy Parki Krakowa!” ­ Po­

łączenie Błoń, Młynówki Królewskiej i Par­ku Krowoderskiego drogą rowerową

A jako projekt 5ty proponujemy:

Nr 102 „Prosto do tramwaju” ­ bu­dowa tzw. przystanków wiedeńskich

Każdy głos jest ważny­zwłaszcza, żew przypadku zwycięstwa jakiegoś ogólno­miejskiego projektu wyczerpującego całąpulę ŻADNA INNA INWESTYCJA ogólno­miejska nie będzie realizowana! Stądszczególnie ważne będą głosy oddanena projekt nr 8, który ma szansę zdobyciawystarczającej liczby głosów, by wyżejwspomniane projekty pokonać.

W przypadku projektów dzielnico­wych zachęcamy do głosowania w przy­padku braku projektów „rowerowych” napopieranie propozycji poprawy przestrzenipublicznej i uspokojenia ruchu (np. wDzielnicy I projekt nr 5 – rewitalizacja oko­lic biblioteki na Rajskiej).

Pamiętajcie ­ tym razem rozwój ro­werowego Krakowa zależy nie od urzęd­niczego widzimisię. Zależy od Naszejmobilizacji.

Grzegorz Konrad Marek

FelietonKonrada Myślika

Są kasztany.Jesień.

Młodzież w strojach sportowych kró­cej stoi pod blokami plując na ziemię(chłód wieczorny), młodzi Hiszpanie, Włosii Izraelczycy zastąpieni zostali przez star­szych Niemców w drogich okularach, ro­werowe gromady prowadzone przezprzewodników zniknęły z Plant i Rynku aspod kół strzelają nam ubranka kaszta­nów. Rosjanie odlecieli na wschód. Jesień.

Mamusie w SUV­ach ruszyły do szkółz pociechami, buraki wróciły z dresowychwakacji pełnych wódy i maryśki – i zrobiłosię niebezpiecznie. Młódź akademickaznów stoi w kolejkach po miesięczne – za­miast rozejrzeć się za jednośladem. Naszymzadaniem, zadaniem cywilizowanych ro­werzystów Krakowa jest przerobienie ichna nasz, bicyklowy elektorat. I tak będzie.Publika głosuje nogami a i moment jestkluczowy. Zauważalna mnogość rowerzy­stów generuje przy tym rozmaite, nieznanewcześniej konieczności: a to prawą stronąjeździć trzeba, a to tłum pasażerów naprzystankach gęstnieje i przejazd chodni­

kiem (dozwolony we wskazanych przypad­kach) wymaga większej ostrożności orazzwykłego taktu. Uczymy się też wyprze­dzać, bo poruszamy się z rozmaitymi pręd­kościami. Codzienność eliminuje teższajbusów, zwykle w kaskach tzw. hokejo­wych, którzy i na Masie się trafiają – nieste­ty, rządzących się zasadą „no risk – nofun”. Jazda na tylnym kole (pajacu!) do­zwolona jest u mamusi w kuchni lub ogród­ku, ew. w skateparku – a nie w kolumnierowerzystów. Pozdrowienia dla mamusi.Przy okazji przypnij sobie światełka z przodui z tyłu swojego akrobacyklu. To Ci nie za­szkodzi, bo zwykle ich nie masz. No chyba,ze przypinanie światełek jest „ałt­of­fe­szyn”. Wtedy jest kłopot. Twój.

Popularność roweru czyni w Krako­wie prawdziwe cuda. Oto przyjaciel, pre­zes firmy Hi­Tec z okolic ul. Wrocławskiej*płaci piątkę (5 PLN) dziennie każdemu,kto przyjedzie do pracy na rowerze. Jeśliczyta to jakiś inny światły prezes, to niech­że sobie rozważy, co mu się bardziej opła­ca: refundacja dojazdów i powrotów –czy piątka dziennie. Nie wspomnę tu tak­townie o pożytkach pobocznych w po­staci rzadszych L­4 i oddalonych w czasiestosuneczków z królestwem ZUS (to po­dobno skrót od porzekadła, ale nie wiemdokładnie ­ jakiego…). W piwnicach nie­małego urzędu państwowego, w którympracuje niżej podpisany, brakuje już miej­

sca na rowery. Z domowego budżetuzniknęła mi codzienna benzyna i biletyMPK. Wygoda połączona z oszczędno­ścią. Taka prawda.

Ogłoszenia parafialne:

1. DDR pod Centrum Kongresowymrozwiązano z głową;

2. Twardowskiego otwarta na całejdługości – od Wyłomu do Bułhaka ­ dobryskrót z Ruczaju na Most Grunwaldzki;

3. Uwaga na przejazd Łobzowską wpoprzek Alei, można się wyp. na kole­inach;

4. Sądząc po znakach to przejazdtunelikiem przez stopień Dąbie jest do­zwolony ­ ale zabroniony;

5. Kierowcy ze Świętokrzyskiego nieznają zjawiska „rowerzysta na jezdni”,trzeba uważać;

6. DDR po północnej, wyremonto­wanej (nieomal) stronie Mogilskiej nie mazakończenia przy Kieleckiej (to taka miej­scowa tradycja) i po siódme: redakcjaGazety Wyborczej w Krakowie przeniosłasię na Cystersów. Doradzamy rowery.

Konrad Myślik

* jeśli kto ciekawy, to podam nazwęfirmy.

Krakowski budżet obywatelskiczas na rowerowe przyśpieszenie

Page 3: Krakowska Masówka, wrzesień 2014

Rowerowa KaliforniaJesień już się zaczęła, ale nikt nie zabroni

nam pomarzyć o jakimś dalekim, jeszcze

po trosze wakacyjnym, miejscu. A jak

wiadomo, najlepsza do snucia marzeń

jest Kalifornia. Dajmy się więc ponieść

California dreamin’...

Santa Cruz w Kalifornii to zaprzecze­nie stereotypu, jakoby kraj hamburgerów iHollywood był skrajnie nieprzyjazny rowe­rom. Miasteczko, w którym przyszło mi za­mieszkać po „przeprowadzce życia”, niejest oczywiście jedynym na tej chlubnej li­ście – na stronie bicycling.com można za­poznać się z listą miejscowości w USAprzyjaznych rowerom i rowerzystom (linkdo artykułu: http://tinyurl.com/235yvxo).W rankingu wzięto pod uwagę jedyniemiasta o populacji powyżej 100.000 miesz­kańców, jednak jestem pewna, że gdybyobniżono ten parametr o połowę, SantaCruz znalazłoby się w pierwszej dziesiąt­ce... nooo, może dwudziestce.

Trzeba przyznać, że kalifornijska po­goda to wymarzone środowisko dla rowe­rów: przez większość roku jest tu słoneczniei sucho, a temperatura rzadko wykraczapoza przedział 5­25 stopni Celsjusza. Jedy­nym minusem, którego można by się do­szukiwać, jest zimny oceaniczny wiatr – aleten przecież skutecznie odgania od rowe­rzystów spaliny samochodowe, więc moż­na go nawet zaliczyć na plus.

Rowerom sprzyja także klimat świa­topoglądowy – środkowa Kalifornia toostoja amerykańskiego liberalizmu, a tenzakłada odchodzenie od tradycyjnegoskupienia się na „świętym” prawie jed­nostki do własności, jak również powiąza­nym z nim postrzeganiem przestrzeni jakoalbo prywatnej i odgrodzonej od prze­strzeni innych, albo obcej. Można zauwa­żyć mocno obecny w społeczeństwiepostulat tworzenia przestrzeni wspólnych,a także szukania alternatywnych w sto­sunku do samochodów sposobów poru­szania się po mieście. Wymusza to napewno gęste (w porównaniu z resztą kra­ju) zaludnienie Doliny Krzemowej, jak rów­nież wysoka świadomość ekologiczna,przedkładająca przyjazność dla środowi­ska nad wygodę i „luksus” poruszania siępojazdem oddzielającym nas od otocze­nia. Santa Cruz posiada również specy­ficzny „hippisowski” klimat, sprzyjającywszelkiego rodzaju alternatywom.

Nie popadajmy jednak w nadmier­ny zachwyt. Nawet najbardziej liberalnymokolicom USA pod względem zrównowa­żonego transportu daleko do Amsterda­mu czy Kopenhagi. A jak wypadaporównanie z Krakowem? Całkiem nieźle,choć trzeba podkreślić pewne różnice wogólnie pojętej organizacji tych miast i

kulturze transportowej. Santa Cruz jest 8razy mniejsze od Krakowa, a jego popula­cja wynosi 12 razy mniej, niż populacjaKrakowa. To znaczy, że na 1 kilometrzekwadratowym Santa Cruz mieszka średnioo ok. 1/3 mniej ludzi, niż na takiej samejpowierzchni w Krakowie. Przy dość luźnym(w porównaniu z polskimi warunkami) za­ludnieniu i niewielkiej powierzchni, rowerstanowi wymarzony środek codziennegotransportu, i tak też jest tutaj traktowany.

Już w 1994 roku miasto opracowałodokument, w którym sformułowano po­trzebę stworzenia spójnej sieci tras rowero­wych w obrębie miasta oraz połączeniajej z miastami sąsiadującymi, jak równieżzintegrowania transportu rowerowego zkomunikacją miejską poprzez tworzenierozwiązań typu Park&Ride. W konsekwen­cji, dziś prawie każda ulica w mieście po­siada wydzielone pasy ruchu dla rowerów,umieszczone pomiędzy pasem ruchu dlasamochodów a miejscami parkingowymidla samochodów (o ile istnieją). Pasówtych nie ma jedynie przy najbardziej ruchli­wej ulicy, będącej przedłużeniem drogiszybkiego ruchu, oraz przy drobnych ulicz­kach niemal pozbawionych ruchu samo­chodowego. Co ciekawe, prawie nieistnieją tu osobne drogi dla rowerów – je­dyna taka „ścieżka” tylko dla rowerówbiegnie wałami rzeki San Lorenzo. Rozwią­zaniom tym daleko oczywiście do ideału –moim ulubionym „kwiatkiem” jest coś, cowygląda na śluzę dla rowerów służącą doustawienia się na właściwym pasie w celujazdy prosto, która kończy się... na wysep­ce dla pieszych. Ale i tak jest nieźle – bosystemowo i spójnie.

Pewien problem w „przestawianiusię” z Krakowa na Santa Cruz sprawiły mispecyficzne dla Ameryki skrzyżowania zeznakiem STOP po wszystkich stronach. We­dług przepisów każdy nadjeżdżający dotakiego skrzyżowania pojazd ma obowią­zek zatrzymać się przed znakiem STOP iustąpić pierwszeństwa wszystkim pojaz­

dom, które stały tam przed nim. Opróczfaktu, że tego typu skrzyżowania spotykasię dość często (w związku z czym częstotrzeba się zatrzymywać), to jeszcze wielukierowców nie traktuje rowerów jako peł­noprawnych pojazdów i przepuszcza jebez kolejki, co bywa kłopotliwe, bo pod­jeżdżając do skrzyżowania nie wiem, cze­go się spodziewać. Na początku trochęmnie to irytowało, bo wolałabym żebywszyscy stosowali się do przepisów, ale zczasem się z tym pogodziłam – w końcukażdy uprzejmy kierowca to mniej czeka­nia.

Santa Cruz to także autobusy przy­stosowane do przewozu rowerów orazcałkiem niezła liczba stojaków (choć do­biegające z Krakowa informacje o no­wych stojakach pozwalają mi sądzić, żemieszkańcy grodu Kraka mogą mieć sięlepiej pod tym względem).

Tak przyjazna infrastruktura i dużaliczba rowerzystów znajduje odzwiercie­dlenie w biznesie rowerowym. Miastousiane jest sklepami rowerowymi i warsz­tatami. Posiada także lokalną firmę pro­dukującą rowery, o dość oczywistejnazwie Santa Cruz Bicycles.

Istnieją także inicjatywy niekomer­cyjne. Jedną z nich jest Bike Church ­ bez­płatny warsztat rowerowy, w którymwolontariusze pomagają w samodziel­nych naprawach. Pracownicy tego miej­sca organizują także tematyczneprzejazdy rowerowe, tzw. „bike parties”,podczas których można poznać innychrowerzystów, pobawić się, a nawet za­tańczyć na przystankach.

Santa Cruz uczestniczy także w wy­darzeniach promujących ideę miastaprzyjaznego mieszkańcom, takich jakOpen Streets (znane także jako Ciclovia).Dwa lata temu z inicjatywy lokalnychdziałaczy powstało stowarzyszenie zajmu­jące się organizacją corocznych przejaz­dów rowerowych połączonych zpiknikami, koncertami oraz wyłączeniempewnego (atrakcyjnego) obszaru miasta zruchu samochodowego. Specyficzną ce­chą tego wydarzenia jest współpracaurzędu miasta z organizacjami pozarzą­dowymi – miasto dostarcza środków fi­nansowych, pracowników i ochronępolicji, zaś działacze miejscy zajmują sięstroną organizacyjną.

Tak w dużym skrócie wygląda życierowerowe w małym miasteczku nad Pa­cyfikiem. Jeśli ktoś miałby ochotę do­świadczyć go na własnej skórze,zapraszam w odwiedziny!

Tekst ze zdjęciami pojawi się równieżna ibikekrakow.com.

Magda

Page 4: Krakowska Masówka, wrzesień 2014

Egzotyczna Polska na rowerach cz.3

Cycling East Poland

Kontynuując nasz cykl o rowerowaniu po wschodniej Polsce,

będący również ukłonem w stronę Obcojęzycznych uczestników

Masy, zapraszamy do lektury kolejnej, już trzeciej, części

rowerowej wyprawy z Przemyśla do Suwałk. Tymczasem, dla

przypomnienia: w poprzednim odcinku przejeżdżaliśmy przez

Wielkie Oczy, uzdrowiskowy Horyniec i Susiec (w towarzystwie

bocianów i jaskółek) doceniając dobrodziejstwa jakimi dla

rowerzystów są wiaty przystanków autobusowych oraz prysznice.

Bit of a detour today as we really want to check out therenaissance/polish fusion architecture of Zamość and its fine fortand grand market square. A hidden gem of the east ­ Icompletely fell in love. It was an elusive spot for invading armiesand almost impossible to capture. But what a sight awaited thevictors. What Krakow must have been like 30 years ago? Theevening light radiated off the buildings and it was as if they wereon fire. I couldn’t believe we brought the wrong lense for ourcamera! We stayed in a campsite ­ again. Greeted by the owneron arrival who exclaimed “at last, real tourists!”. Bit unfair Ithought but wallowed in the sham achievement of getting there“na rowerach” and how morally superior we were than otherswho drove there. Losers. Not the cheapest campsite at 16zl perperson but only a ten min stroll to the Rynek. Lots of foreignershere (the campsite I mean ­ not Zamość). I’m always amazed athow few Poles (apart from youngsters) camp. It seems to be aniche for the more quirky western Europeans and their ubiquitouscamper vans. Overpriced hotel/B&B vs overpriced piece ofground to lie on for the evening with the sound of screamingteenagers getting drunk just over the fence where you lay yourhead? No contest.

First day that dawns where it looks like the weather mightbe a bit wet. Put the tent away and find some shelter for an hourwhile we plan our route. Our guidebook’s maps are basic. Weare also using Karolina’s phone and its GPS, but the roads we aretaking sometimes don't even appear on it. Lesson 1 ­ get aproper detailed map for every region you are visiting on thebikes. No skimping. Also ­ phones go dead which means aconstant search for charging facilities. Donning the waterproofs(a large blue piece of plastic in which you sweat profusely), wewere on the “Highway to Chełm” as it was referred to by a fellowcycling enthusiast. Pun machine that he is, it is actually a bitchallenging. Lots of hills and a very main and busy road. But theweather held up and we did a little detour through small villages,buying bread off mobile bakeries (haven’t seen these since I wasa kid) and greeting the bemused locals with a silly sweaty grin. Bythe time we get to Chełm, a mere 70 km from Zamość, I wascompletely done in and my arse hurt. The downhill parts weren’tacute enough to pick up any speed for the grueling uphills andthe road was a potholey mess. Chełm seems like a pretty enoughtown but the lamb kebabs by the Egyptian guy on the Rynekwere much more impressive and bloody delicious. “Al Jazeera” isthe place to go for some decent middle­eastern cuisine in theeast. My opinion was in no way influenced by my ferociousappetite and the comfort of a soft seat. Karolina was hell bent oncontinuing to the little hamlet of Wola Uhurska ­ another 40 kmfrom Chełm. It was getting dark and I wasn’t convinced as tothe soundness of this idea ­ cycling in the dark in the Polishcountryside (particularly on a Saturday night) can be fraught withdanger. There was little traffic on the road though and we had

only a bit over an hour in the dark until we reached ourdestination. The town turned out not to have a campsite at allbut a field at the back of a local school but it did the job. All Icould see was a picture of Saint John Paul II beaming down atme from inside the school as I made a quick hot dinner ofChinese noodles, bread and the little sausage (yes moresausage) we had left over to stave off the hunger after our 110km odyssey today. Portable gas stoves rock. Never leave homewithout one ­ ever. That is all.

Dzień Europejski beckoned us today. The river Bug is anatural border between Poland and Ukraine (and further northbetween Belarus) in this region. We followed a sandy track alongthe river and came to some sort of cultural border exchangefestival replete with local characters in traditional dress, regionalarts and crafts, home­cooked food, excellent and ridiculouslycheap nalewkas and musical performances ­ on the Polish side atleast. Ukrainian side? A plethora of tawdry tents selling cheapvodka and cigarettes with the most gruesome disco pop po­ukrainsku blaring you can imagine. They had opened thefootbridge crossing for locals of both countries for the day. Itseemed natural to nip across to Ukraine and see how itcompared to the Polish side. What an eye­opener it was. I got theusual inquisition from the Ukrainian border guards about carryingdrugs and the prerequisite scrutiny of my old tatty passport. In myexperience, there is no welcome in Europe quite like a Ukrainianone. Well at least I bought a great bottle of cognac which was alife saver over the three weeks of remote camping.

Seamus O'Donnell

Rowerowe wieściMożemy cieszyć się nowymi rowerowymi kontrapasami: na

ulicy Smolki w Podgórzu i na ul. Senatorskiej na Salwatorze.

Przy okazji budowy centrum kongresowego (ICE KrakówCongress Centre) przy Rondzie Grunwaldzkim przedłużono o kil­kadziesiąt metrów na południe ścieżkę rowerową (wzdłuż ul. Ko­nopnickiej do Ronda Matecznego). Ma ona czerwoną,antypoślizgową nawierzchnię, a od przystanku autobusowego iczekających na komunikację miejską oddzielają ją przemyślnebarierki.

W Czyżynach u zbiegu ul. Dąbrowskiej i Medweckiegootwarto miasteczko rowerowe, gdzie najmłodsi mogą uczyć sięjazdy na rowerze zgodnie z przepisami. Pomóc mają im w tymznaki rowerowe, zarówno te poziome jak i pionowe umieszczonena alejkach imitujących ulice.

Pojawiły się także kolejne samoobsługowe stacje napraw­cze dla rowerów – Poczta Główna, pl. Inwalidów, pl. BohaterówGetta, Błonia, PKP Łobzów.

annouk