"fabryka słowa" - podaj dalej nr 33

20

Upload: podaj-dalej

Post on 10-Mar-2016

221 views

Category:

Documents


1 download

DESCRIPTION

 

TRANSCRIPT

Page 1: "Fabryka słowa" - Podaj Dalej nr 33

Poeta zgubiony w SieciI-vi-es bez wstydu

Roma, tam i z powrotemNie ma jak w domu

www.podaj-dalej.info

...bo warto!

Page 2: "Fabryka słowa" - Podaj Dalej nr 33

W numerze:

www.e-studenci.plwww.radar.up.lublin.pl

Partnerzy medialni:

Poeta zgubiony w Sieci 4

Pod prąd, SłowoPisanie jest dobre... 6 Słowo (nie) zając... 6

Pod prąd, Słowo

I-vi-es bez wstydu 8

Studenci

Warsztat 11 Kulturalnik 14

Kawa raz?Roma, tam i z powrotem 12

Na trasie

MWDB w Toruniu jest już 5 lat! 16

WolontariatBądź grzecz(sz)ny 15 Nie ma jak w domu 18

Studnia

Wkrótce

28.1 0

wieczór autorski grupy literackiej "piekary24"

premiera e-tomiku poetyckiego "fabryka słowa"

1 9 – 20.1 1

warsztaty dziennikarskie

moją odpowiedzialnością jest słowo

1 6.1 2

premiera e-tomiku poetyckiego mariusza słoniny

"próba słowa"

szczegóły na naszej stronie:

www.podaj-dalej . info

www.da.umk.pl Skyway'09, 9 – 1 6.08.2009

W wakacyjnym obiektywie...

fot. M. Słonina

Page 3: "Fabryka słowa" - Podaj Dalej nr 33

Fabryka Słowa

Katarzyna Wiśniewska,red. naczelna

Podaj DalejOkazjonalnik Akademicki DA Studnia,ISSN 1 732-9000Fabryka Słowa [33], październik 2009

Wydawca:Duszpasterstwo Akademickie Ojców Jezuitów

www.da.umk.pl

Adres:ul . Piekary 24, 87-1 00 Toruń

tel . 056 6554862 wew. 25

e-mail : [email protected]

www.podaj-dalej.info

Redakcja:Katarzyna Wiśniewska (redaktor naczelna),

o. Krzysztof Dorosz (opiekun),

Al icja Kaczmarek (korekta), Anna Wosiak (ko-

rekta), Aleksandra Zimmer (korekta), Anna Ca-

ban (grafika), Mariusz Słonina (grafika, skład)

Stale współpracują:Olga Mądrowska, Magdalena Jóźwiak, Marta

Lis, Paweł Lubrański, Tomasz Kul icki, Mateusz

Łapiński, o. Grzegorz Dobroczyński SJ, Jakub

Wolski

Logo/Koncepcja graficzna:Mariusz Słonina, Anna Caban

Okładka: Kyle van Horn,fl ickr.com/photos/kvh/31 1 7621 085, CC-BY

Pytania, propozycje i uwagi prosimy kierować

na adres: [email protected]

Reklama:Pytania i oferty prosimy kierować

na adres: [email protected]

Aktualny cennik:

www.podaj-dalej.info/reklama

Zastrzegamy sobie prawo do skracania

i adiustacji tekstów oraz zmiany tytułów.

Wykorzystane materiały są własnością ich

autorów.

O ile nie zaznaczono inaczej, publ ikacja

na stronie www oraz numery archiwalne ob-

jęte są l icencją Creative Commons Uznanie

Autorstwa Użycie Niekomercyjne 3.0

http://creativecommons.org/l icenses/by-

nc/3.0/. W celu komercyjnego użycia opubli-

kowanych materiałów prosimy

o kontakt z Redakcją.

Autorzy mają prawo zmiany l icencji .

Podaj Dalej jest składane w Scribusie(www.scribus.net), z pomocą Gimp'a

(www.gimp.org) i Inkscape'a (www.inksca-

pe.org)

Archiwalne numery:www.podaj-dalej.info/archiwum

Czytaj i komentuj numer w Sieci:www.podaj-dalej.info/node/898

. . .bo warto!

Jakie było tegoroczne lato? Fantastyczne! Zdążyłampowiedzieć, a z radioodbiornika popłynęły słowa piosenki:Nic nie może przecież wiecznie trwać.. . Stare i jakżeaktualne (sic!). Zamknęłam album. Czas wrócić do domu.Wszak za wszystko przyjdzie kiedyś nam zapłacić, za„życie w stylu summer sale” także. Może dlatego pierwszywczesnojesienny podmuch budzi lęk? (Wrzesień – wspo-mnienie szkoły?) Jest coś jeszcze. Jasna strona związanaz zamknięciem letniego sezonu to powrót do słowa.Zapisałam nim wiele stron. Staram się nie kłamać („XI

przykazanie: nie cudzosłów” – St. J. Lec). Szukam go.Wszędzie. Bo słowo musi brzmieć. Coś znaczyć. Byćbarometrem emocji. Zwięzłym, czytelnym, prostym. „Jakłzy, musi być szczere”. Nie wystarczy przyglądać sięsylabom. W ich składaniu w wyrazy, zdania trzebauczestniczyć, by nie pozwolić na przemianę w bełkot. Staćna straży. To ważna lekcja odpowiedzialności za słowa,które kierujemy do drugiego człowieka. Bo redakcja tomikropaństwo. Razem można dotknąć nieba. Praca tuwiąże się z wieloma różnymi aktywnościami, ale u pod-staw zawsze jest to, co najważniejsze, czyli słowo. Siedzimydo późna, by podzielić się z Wami tym, co nas porusza – copiękne, ale i trudne. To udręka i ekstaza. Jak w labo-ratorium, gdzie pod mikroskopem oglądamy mikrosłowa,próbując odczytać ich makrosens. Staramy się odkrywać to,co niewidoczne gołym okiem. Służenie słowu to cennedoświadczenie. Ono staje się w czasie realnym. W tejprzestrzeni między drukiem a Twoimwzrokiem: teraz, gdyto czytasz, gdy coś zapamiętasz, gdy nie pozostanie bezodpowiedzi.Kładziemy przed Wami nasze słowo. Pełni niepokoju,

pełni nadziei. Że wyda owoc męstwa i odwagi myślenia,odwagi patrzenia poza horyzont beznadziei. Że połączy zesobą tych, którzy stoją daleko od siebie, naprzeciw.Na początek, jak znalazł, dobry uczynek, chciejmywylansować słowo – dobre i mądre. Ono robi dużozamieszania. Czy robi wielką karierę? Czy odnosi sukces?Słowo musi być skuteczne: skoro zrodzone z myślenia,skoro pojawia się w mediach. Żyjemy, więc piszemy. Bosłowo to wynik refleksji, (za)dumania, filozofowania. Tonie jest obciach! To nasza wspólna misja.

Jedynka

Podaj Dalej 33: Fabryka Słowa, www.podaj-dalej .info 3

Page 4: "Fabryka słowa" - Podaj Dalej nr 33

fot. Turboalieno, flickr.com/photos/459177276, CC-BY-NC-SA

JJeszcze do niedawna o wartości twór-czości danego autora stanowić mogływyniki w konkursach literackich,rzetelna krytyka, rzadziej popular-ność tomiku, zwłaszcza u młodychtwórców, gdzie nietrudno o wydłu-żony proces publikacji. Dziś, o warto-ści artystycznej wiersza, świadczyćmoże liczba anonimowych wizytna stronie internetowej (mniej lubbardziej z przypadku), liczba komen-tarzy czytelników (często kompletnieniezwiązanych z tematem), ich oceny,rzadziej fachowa krytyka literacka.To, jak w praktyce działa taki mecha-nizm, można uzmysłowić sobiena przykładzie piosenki Hurt „Nowypoczątek”, której – owszem – chwy-tliwej melodii odmówić nie można,dobrego tekstu natomiast, w rozu-mieniu autora tego artykułu, szukaćze świecą. Internetowe komentarzezwracające na to uwagę można poli-czyć na palcach jednej ręki.

Licencja na poezję

Po raz pierwszy w historii literaturytwórcy (poeci, pisarze itp.) mająszansę na natychmiastowąpublikacjęswoich dzieł. W klasycznym modeluautor przekazuje maszynopis do wy-dawcy, ten decyduje o publikacjibądź odrzuceniu danego materiału.Proces ten w skrajnych przypadkachmógł ciągnąć się latami. Obecnie wy-dawca w klasycznym rozumieniu niejest potrzebny. Numer ISBN możeuzyskać za darmo każdy, kto wypeł-ni odpowiedni wniosek, a dzieło niemusi być drukowane na papierze –wystarczy, że będzie dostępne w ja-kimkolwiek elektronicznym forma-cie i umieszczone do ściągnięcia bądźkupienia przez Internet. Nawet jeśliautor zdecyduje się na współpracęz internetowym wydawnictwem,koszty przygotowania książki (e-bo-oka) są znacznie niższe niż w przy-padku wersji papierowej, proces jejwydania znacznie szybszy i, uprasz-czając, jest to dla obu stron czystyzysk, niezależnie od ilości sprzeda-

Poeta zgubionyw SieciInternet zmienił oblicze literatury. Na dobre.Jest szansą dla młodych autorów na szybką i łatwąpublikację ich twórczości. I zagrożeniem, ponieważich twórczość może nigdy nie zostać odkryta.

Mariusz Słonina

Wypowiedz się!Czytaj i komentuj artykuł w Sieci :www.podaj-dalej .info/node/1147

4 Temat numeru

Page 5: "Fabryka słowa" - Podaj Dalej nr 33

nych egzemplarzy. Zaradny autormoże nawet spróbować sam wypro-mować swoją twórczość na wielu po-rtalach literackich i zdobyć uznanieczytelników. Właściwie za darmo.Możliwość publikacji tekstu w In-

ternecie ma każdy – czy to na swojejstronie www, na blogu, czy na jed-nym z wielu portali literackich. Ko-rzystają z tej szansy codziennie milio-ny internautów na całym świecie,w tym coraz liczniejsze grono mniejlub bardziej początkujących i mło-dych literatów. Klasyczne spotkaniarobocze w grupach literackich zosta-ły zastąpione przez system komenta-rzy i ocen danego utworu, a tradycyj-na szuflada, która zwykła zawieraćnie tylko dopracowany materiał, alerównież utwory „wymagające pra-cy”, została wyparta przez blogowywpis. Zaletą takiego rozwiązania jestniewątpliwie „elastyczność kalenda-rza”. Nie musimy przecież fizyczniespotykać się w celu omówienia tek-stów – wystarczy, że utniemy sobiemałą poGGawędkę w Sieci. Wadą,zwłaszcza w przypadku złego usys-tematyzowania utworu lub jego bra-ku (względem tagów i kategorii), jestilość tekstów, przez które trzeba się„przekopać”, żeby znaleźć choćbyten jeden dobry.By się przekonać o tym problemie,

wystarczy przeprowadzić mały eks-peryment – przeszukać Internet podkątem współczesnej poezji polskiej,przeliczyć ilość portali, autorów i tek-stów. Liczba stu tysięcy opublikowa-nych w Sieci wierszy nikogo nie po-winna dziwić, a jest to tylko kropla,która przepełnia Internet. Ponieważlicencia poetica dopuszcza co najmniejtyle kombinacji słów, środków styli-stycznych, ilu autorów, tym trudniejhistorykom literatury wyłowić bę-dzie w niedalekiej przyszłości literac-kie perełki. Stosuje się co prawdaograniczenia w ilości publikacji da-nego autora, np. jeden tekst dzienniealbo tygodniowo, nie broni to jednakprzed wzrostem poziomu grafomań-stwa.

Filtr słowa

W klasycznym, papierowym ujęciu,na półkach księgarni pojawiały siędotychczas w większości te utwory,które wydawca i autor uznali nie tyl-ko za nadające się do publikacji, alerównież w jakiś sposób opłacalne dlaobu stron. O ile więc papier mógł być

swego rodzaju filtrem treści, o tylew dobie Internetu takiego filtra jużbrak.Kiedyś znajoma poetka, przygoto-

wując się do wydania tomiku, powie-działa, że chce wybrać tylko te teksty,których po latach nie będzie się wsty-dzić. Umiejętność takiego wyboruwydaje się kluczowa szczególniew przypadku publikacji w Interne-cie. Pamiętajmy, że opublikowanatwórczość z Sieci nigdy nie zniknie,a ludzie zawsze będą mieli do niejdostęp. Istnieje więc spora szansana to, że z nieprzemyślanej twórczo-ści artysta będzie się musiał tłuma-czyć. Zniknięcie papieru jako natu-ralnego nośnika treści wcale bowiemnie zwalnia autora z odpowiedzial-ności za to, co napisał.Artysta musi się nauczyć dystan-

su do własnej twórczości, który nieprzychodzi ani łatwo, ani od razu.Pomaga on jednak oddzielać lepszeutwory od tych mniej udanych, po-maga przyjmować krytykę i odpo-wiadać na nią. Natychmiastowa pu-blikacja tekstu może uniemożliwi-wać nabycie takiego dystansu przezmłodego literata, zwłaszcza gdy trak-tuje on swoją wczesną twórczośćw kategoriach artystycznego „być”albo „nie być”. Zmierzenie się z faląkomentarzy czytelników wcale prze-cież nie należy do najłatwiejszychi najprzyjemniejszych, a to właśniew dużej mierze od nich zależy pozy-cja tekstu w rankingu. Podczas prze-glądania portali literackich podświa-domie wybieramy przecież te z nich,które albo mają największą liczbę ko-mentarzy, albo najlepsze noty. W tensposób z jednej strony naturalnemuodrzuceniu ulegają teksty o rzeczy-wiście niskich walorach artystycz-nych, z drugiej – odpadną również tenie do końca lubiane bądź niezrozu-miane przez portalową społeczność,ale prezentujące wysoki poziom lite-racki.Internetowa przestrzeń literacka

stanowi więc nie tylko szansę, alerównież spore zagrożenie dla młode-go twórcy. Można spróbować wy-snuć nawet dość śmiałą tezę: znamydzieła Mickiewicza czy Słowackiegonie tylko ze względu na ich waloryartystyczne, ale również dlatego, żeci autorzy, jako jedni z nielicznych,mieli okazję, szansę wybić się i zapre-zentować twórczość szerokiej pu-bliczności (nie umniejszając przy tym

roli, jaka przypadła wydarzeniom hi-storycznym). Nietrudno sobie prze-cież wyobrazić artystę, który z róż-nych polityczno-społecznych przy-czyn nie mógł w tamtym okresie pu-blikować. Obecnie twórczość nieźlezapowiadającego się autora możezginąć w fali nieprzychylnych, częstochamskich komentarzy, niezrozu-mienia czytelników, bądź zwykłegointernetowego trollowania.

Dzbanek rozbity

Ostatnie pięć lat istnienia Internetuupłynęło pod znakiem tworzenia sięi rozwoju portali społecznościowych.Ich literackie odpowiedniki równieżpomagają zawiązać pierwsze literac-kie znajomości, umożliwiają dotarciedo wydawców, rodzą się równieżna nich literackie antagonizmy. Swojeteksty publikują tam nie tylko po-czątkujący artyści, ale również do-świadczeni, często tacy, którychokres artystycznego dojrzewaniaprzypadł na czasy przed upowszech-nieniem się Internetu i odkryli oniw nim znacznie większy potencjałniż w przypadku tradycyjnego rynkuwydawniczego. Druk papierowy jestco prawda uważany jeszcze za elitar-ny, jednak wraz z rozwojem technikcyfrowych (np. e-readerów) i on odej-dzie do lamusa.Wydaje się, że serwisy literackie

skutecznie zastępują tradycyjne gru-py literackie. Ich członkowie starająsię publikować nie tylko w pismachinternetowych, traktują literaturę ja-ko rzemiosło, które powinno się roz-wijać, doskonalić. Jeśli tylko dobrzewykorzystają możliwości jakie dajeInternet, uda im się zdobyć popular-ność i uznanie czytelników. Droga tajednak nie jest wcale usłana różami.Z pewnością pogawędki w Sieci niezastąpią tradycyjnych form spotkańliterackich w postaci np. wieczorówautorskich, związanych z promocją e-tomiku, stanowić będą jednak inte-gralną część życia literackiego.Poszukiwanie inspiracji, nowych,

ciekawych literackich rozwiązań mo-że okazać się nie lada wyzwaniem,zwłaszcza dla młodego autora. Po-nieważ nie istnieje skuteczna metodaobrony przed internetowym grafo-maństwem, zadanie to jest dodatko-wo utrudnione. Pozostaje więc wal-czyć o to, by publikowana w Siecitwórczość nie była ani rozbitymdzbankiem, ani świtaniem tapet.

Pod prąd, Słowo

5Podaj Dalej 33: Fabryka Słowa, www.podaj-dalej .info

Page 6: "Fabryka słowa" - Podaj Dalej nr 33

Pisanie jest dobre na wszystko

...pod warunkiem, że jesteś pozbawiony

wyobraźni, która podpowiadałaby ci, że

coś jest niemożliwe.

Znowu to samo. Ta frustrująca szarpanina.Spokój tam! Myśli moje kochane, ubierzciesię w końcu – w słowa, zdania, akapity.A one, jak na złość: rozebrały się do nagai bawią się ze mnąw chowanego. Próbowa-łam już chyba wszystkiego. Właśnie wróci-łam z kolejnego spaceru. Jesień jest piękna.W tym roku szczególnie. To ciepłe powie-trze, które jeszcze przed chwilą unosiło wi-rujące na wietrze barwne liście: tańczyłyjak szalone.. . (ech, jak my w młodości, pa-miętasz kochany?) napełnia jakimś tajem-niczym spokojem. Nieśmiało przedzierają-ce się promienie słońca sprawiają, że ażchce się odwzajemnić uśmiech przechod-niów. Zaraz, chwileczkę, a skąd wiadomo,że nieśmiało? A może próbują przedostaćsię do nas ostatkiem sił walczących serc,błagając: pozwólcie nam tu zostać, chcemyrozgrzewać wasze twarze – o, na przykładjak w parku tam, na ławce obok, gdzie flir-tują rozpromienieni do czerwoności chło-pak i dziewczyna (Kto powiedział, że tylkowiosna jest romantyczna? Kto nadał jej,i dlaczego, ten przywilej?).

Pisanie to koszmar!

Im ciekawszy temat, tym trudniej cokol-wiek napisać. Głoski nie odpowiadają natelefony (co dopiero, żeby maile odbierały),sylaby unikają spotkań, myśli zwodzą...Kiedy już je dopadniemy, nie chcąmówić.Siedzą cicho jak mysz pod miotłą. Czasem

pisną tylko – akurat wtedy, gdy nie maszprzy sobie kartki i długopisu (o laptopienie wspominając). A gdy już się uda napi-sać choć jeden akapit, biuro ochrony alfabe-tyzacji żąda usunięcia go zgodnie z obo-wiązującym prawem autoryzacji: 160 zna-ków w kolumnie. Ech.. . I znów d... ! Mijająkwadranse, mijają godziny, a ja nic.. . „Zacałą herbatę Chin” – nie wiem, od czego za-cząć. Mam tego dość! Wychodzę! Nie, niemogę. Nie mogę wyjść z siebie – mogę niewrócić. Siadam do komputera i w tym wła-śnie momencie, przypominam sobie o To-bie, od dawna nieobecnym w moim życiu,wykrzykując część bolesną litanii wniebo-głosy: dlaczego mi to robisz, Boże?! Jak mo-żesz odbierać mi jedyne, co mi zostało(prócz zaległych długów z powodu niedo-trzymanych terminów...) – to minimumumiejętności i tę iskrę Bożą, o jakże niemi-łosierną... Może zamiast do milówki, dowiśniówki wróć moja ty długo oczekiwanazdolności składania słów w zdania, rymo-wania, puentowania. Zakotwiczonaw miejscu – także w sensie fizycznym, bojuż nawet przestaje odczuwać potrzebęwstawania od komputera, wychodzenia dołazienki, jedzenia etc. i wszystkie inne zaję-cia mi zbrzydły (tak, tak w pewnej fazie ak-tu twórczego nawet sprzątanie wydaje sięatrakcyjniejsze niż ślęczenie nad tekstem),włącznie z imprezą – poddaje się autotera-pii: wyciągam nogi na krześle, fotelu, łóżku(niepotrzebne skreślić) i niczym w gabine-cie u dziadka Freuda na kozetce zastana-wiam się: skoro pisanie to męka, to po jaką

Kiedyś waćpanna, dzisiaj laska. Dawniej

wielmożny panie, dzisiaj ej facet. Na zaję-

ciach panie profesorze, po zajęciach…

wszyscy wiemy, jak to wygląda.

A „chodzi mi o to, aby język giętki powiedział

wszystko, co pomyśli głowa”, jak to kiedyśSłowacki, w Beniowskim, napisał.Żyjąc w XXI wieku, nadal dzielimy ję-

zyk na literacki i mówiony. Nikt nie zasta-nawia się, stojąc w kolejce na poczcie/w sklepie mięsnym/po bilet do teatru(hmmm… a może do kina, bo kto terazchodzi do teatru?), czy należy powiedziećz końmi czy koniami. A gdyby tak użytkow-nik języka polskiego poświęcił temu chwil-kę, wiedziałby, że użycie słowa koń zależyod tego, czy mamy na myśli żywe, cztero-nożne zwierzę, czy też może konie mecha-niczne, o których zapewne większąwiedzęposiadają panowie. Tak to właśnie dzisiaj

Słowo (nie) zając, (nie) ucieknie

cholerę to robię? No po co? Czyżby ujaw-niała się sadomaso-osobowość? Ale podob-no „tylko grafomani z rozkosząwylewająna papier potoki słów”. Tak, im lepszytekst, w tym większym rodzi się bólu?! Zajakie grzechy...

(Bez)wstyd

Pisanie jest jak striptiz. Albo jak burzenieświątyni. Zrzucasz z siebie kolejne war-stwy, grube kilogramy fałszu, przykryte co-dziennością. Niepoprawne? Może. Aleprawdziwe, szczere i naturalne – tak jakdziecko bawi się klockami, tak my żonglu-jemy słowami. Trudne? Czasem nauka dy-stansu, ale i odpowiedzialności trwa lata-mi. Poza tym, wystawić siebie na pokaz,pośmiewisko, odrzucenie, bo z poklaskiemrzadziej się spotykamy. Ale chyba to i le-piej. Bezbronne, ogołocone myśli, tworząceszkielet światopoglądu, wystawionena sprzedaż na rynku mediów. Świątyniamyśli, uczuć, jeśli dość ważna i mądra,obroni się sama. Nie potrzebuje zbędnegoadwokata sprostowań, wyjaśnień.. . Mojamała manufaktura słowa. Nawet, jeślichwilowo w elektrowni brakuje prądu, jestsiłą. Nie znoszę, gdy mnie zdradza, gdyodchodzi do konkurencji. Warto to prze-trwać!

Odzyskane marzenia

Zazwyczaj, gdy tekst jest na tzw. wczoraj,a praca przypomina zmaganie z czasemi tajny ruch pokonywania oporu, nawet nóżna gardle nie pomaga. Przeterminowane

wygląda. Nikt już nie używa zdań w stylu:Czy waćpanna pozwoli się dzisiaj odprowadzić

do domu? Wszak pogoda sprzyja pieszym wy-

cieczkom. Zamiast tego można usłyszeć:Słuchaj Ewka, chętnie odstawiłbym cię do chaty,

ale to nie po drodze. Sorry. Kto teraz zada so-bie trud i spojrzy do „Słownika poprawnejpolszczyzny”? Oj, ze świecą takich szukać.Tylko czy w dobie Internetu, telefonów ko-mórkowych, można wymagać korzystaniaz tradycyjnych książek? Przecież teraz, kie-dy nie wiadomo, jak napisać jakieś słowo,wystarczy wklikać je w Google i gotowe!Pewnego pięknego, wakacyjnego po-

ranka, byłam na placu zabaw – nie żebymsama się na nim bawiła. Moja rola ograni-czała się do patrzenia, jak dwaj rycerze(w zacnym wieku 3 i 6 lat) walczyli z po-tworami. Siedząc sobie na ławce, obserwu-jąc chłopców, do mych uszu dotarła szale-

nie interesująca rozmowa – usłyszałam jąmimo woli, naprawdę nie chciałam podsłu-chiwać – młody chłopak, w szerokichspodniach, luźnej bluzce, zamaszystymkrokiem zbliżał się w moją/naszą stronę.Jedna z jego rąk podtrzymywała telefon,przez który właśnie rozmawiał. Rozmowatrwała ok. 15 sekund i wyglądała tak: jo?(zdziwiony) o ja (ewidentnie zrezygnowa-ny) ty, weź nie gadaj! (powoli zaczął się de-nerwować), dobra, widzim się za chwilę, trzym

się (zirytowany pożegnał się z rozmówcą).Ręce opadają. Toć to kwiat polskiej mło-dzieży!Ostatnio w telewizji coraz więcej mówi

się o modzie. Widziałam nawet program,gdzie dwie kobiety maszerowały ulicą ja-kiejś europejskiej stolicy (a może to nie byłaEuropa?) i wyszukiwały ludzi, którzy po-pełnili zbrodnię przeciwko modzie. A mo-

6 Temat numeru

Page 7: "Fabryka słowa" - Podaj Dalej nr 33

www.podaj-dalej.info

/node/1

051

wydają się też triki: podwójny zestaw: ka-wa i.. . jeszcze raz kawa oraz dodatkowyzasób: duże ilości czekolady, lodów, spa-cerów, rozmów, lektur, słuchowisk.. . Gdyjuż ostatkiem sił człowiek szuka w ciem-nym, nocnym labiryncie drogi do łóżka,zjawiają się one.. . Wcześniej nie mogły-ście? Szit! No no, trzeba z nimi ostrożnie,bo mogą strzelić focha i zniknąć, więc.. .zgodnie z powiedzeniem „mowa jest sre-brem, a milczenie złotem” zamykam sięi grzecznie nasłuchuję, co mająmi do po-wiedzenia. Dlaczego nie zadaję pytań?Na tym etapie to niewskazane. Od tegojest korekta. Na początku jest słowo. Do-bre – złe. Bliskie – obce. Zwykłe – nieba-nalne. Łagodne – ostre. Dane – złamane.Słowo – dar. Słowo – klucz. Słowo – sym-bol. Brama do myślenia, odczuwania, ro-zumienia. Otwiera, rozjaśnia, znaczy. Jestniepowtarzalne. Poruszając, stwarza no-wą jakość. Jest drogą życia. Budzi wątpli-wości, jest zalążkiem poszukiwania sen-su.. . Lubię ten stan, gdy wszyscy śpią, a japiszę. Cisza jest dobra. Cisza pomaga.Nie wiem, co w tym dziwnego. Czasempo prostu nie można inaczej, więc niedziw się proszę, że kładę się, gdy ty wsta-jesz. I nie ma znaczenia, że już znówczwarta nad ranem. Ta radość się niezmienia, wszak chodzi o marzenia. Ichsens ukryty w każdym słowie dłutemwyrytym. Błagam, spraw bym pamiętała,gdy następnym razem znów będę słowaskładała: że moim zobowiązaniem jestsłowo. (Katarzyna Wiśniewska)

że idąc w tym kierunku, stworzyć nowy za-wód: STRAŻNICY POPRAWNEGO SŁO-WA. Ludzie tacy chodziliby po ulicachi słuchali, jakich słów używają przechod-nie. Nikt już nie odważyłby się powiedziećwłanczam zamiast włączam, dźwi zamiastdrzwi. Zewsząd słychać by było poprawnąpolszczyznę. W szkole nie byłoby gramaty-ki, a zyskany czas można by poświęcićna omawianie lektur, których nota bene i takjest coraz mniej. Można by też wprowadzićnowy przedmiot: LIKWIDACJA NIEPO-PRAWNYCH FORMW JĘZYKU OJCZY-STYM i dodać go do przedmiotów obo-wiązkowych, nie tylko na maturze, ale rów-nież w teście szóstoklasisty. Niech mło-dzież wie, że poprawne słownictwo, za-równo w mowie, jak i piśmie, przedewszystkim! Wszak nasz język nasząwizy-tówką. (Justyna Nymka)

www.podaj-dalej.info

/node/8

45

fot. Tim Duvendack, flickr.com/photos/eff/2941365630, CC-BY-NC-SA

Pod prąd, Słowo

7Podaj Dalej 33: Fabryka Słowa, www.podaj-dalej .info

Page 8: "Fabryka słowa" - Podaj Dalej nr 33

N

Wypowiedz się!Czytaj i komentuj artykuł w Sieci :www.podaj-dalej .info/node/865

Niektórzy to wstydu nie mają. No na-prawdę, żeby tak jechać do innegokraju, mieć opłacony bilet, mieszka-nie, wyżywienie. Ba! – jeszcze kie-szonkowe dostawać! I to za co! Za to,że się popracuje w jakiejś NGO przezteoretycznie 35h w tygodniu. Co gor-sza, w praktyce jeszcze mniej. I co toza praca?! Przeważnie taka, co ci jesz-cze przyjemność sprawia. I żeby jesz-cze za darmo pracować, w obcymkraju, bez przyjaciół, znajomego je-dzenia, gdzie ludzie może nawet go-rzej mówią niż po chińsku! Przecieżto się powinno w Polsce zostać, ro-dzinę założyć, pracować na to naszepolskie PKB. Podatki płacić. A nie –wojaży się zachciewa!Marta: I kto do tego wszystkiego za-chęca? Nikt inny, tylko starsza siostraUnia Europejska. A raczej jedna z jejpowierniczek – Komisja Europejskai program grantowy – Młodzieżw Działaniu.Justyna: A kto jest przeciw? Czyprzyjaciele, tak właśnie ci, którzy ka-rierę na „zmywaku robią”? Dodajmydo tego rodziców, tych, którzy nieprzesypiają nocy z powodu wizjistraty pracy w fabrykach, którym togrozi zamknięcie z powodu kryzysu.Czy te osoby mogą być dla nas mło-dych, którym „poprzewracało się”w głowach, autorytetem? Nie, bo ze

mną jest wszystko w porządku, jawiem, co dla mnie jest lepsze. Nieszukam pieniędzy, nie szukam po-dziwu w niczyich oczach, nie tegooczekuję. Bo ja szukam szczęścia,czyli dla mnie tego co jest nowei sprawia mi przyjemność. Bo czymdla studentki, która skończyła Inży-nierię Chemiczną i Procesową, jestzmiana pieluch w żłobku? No czym?Jest tym, co kocham robić, bo wolębawić się z tymi dziećmi, niż siedziećw urzędzie, przewracać papierki.Marta: No niby tak, ale przecież tytym biednym Węgrom pracę zabie-rasz i chleb od ust odejmujesz! Pew-nie słyszałaś już i takie komentarze?A co jak co, ale nawet nosząc okulary5 dioptrii można ten demonizowanykryzys zauważyć.Justyna: Komu odbieram ten chleb?Pieniądze, które dostaję, nie pocho-dzą z mego miejsca zatrudnienia,wszystko opłacane jest z pieniędzyKomisji Europejskiej. Dzięki temu, żetam pracuję, moje przedszkole możeprzyjąć więcej dzieci, a co za tymidzie ich rodzice mogą pójść do pra-cy. Nie będę zważać na ludzi mnienierozumiejących. Nic nie poradzęna przepitych młodych, wyrzucają-cychmi teksty w stylu: „nie masz pra-wa używać mojego języka”, „nie mo-żesz przebywać na terenie mojego

kraju”, „zdradzasz mój kraj i swój”.Owszem, takie sytuacje mogą zała-mać. Wiem, że to, co robię jest słusz-ne, a uśmiech tych małych istot każ-dego dnia dodaje mi sił.Marta: Czyli w końcu zdradzasz tenswój kraj czy nie?Justyna: Tak, codziennie, tylko niewiem, czym? Nie wiem, jak możnazdradzać swój kraj.Marta:W sumie racja. Nie myślałam,że kiedyś to powiem, ale faktem jest,że tutaj można bardziej docenić swo-ją ojczyznę. To rozwija jakoś we-wnętrzny patriotyzm. Widzisz, coprawda piękny kraj, 3 linie metra(czwarta w budowie), ładne pociągi.Z drugiej strony jest mnóstwo rzeczy,które potrafią człowieka doprowa-dzić do szewskiej pasji – przedewszystkim ten węgierski chaos i brakorganizacji są dla mnie dobijające. Noi tęskni się jednak za prostymi rze-czami: piwem z sokiem, truskawka-mi po 1,5 a nie 15 złotych za kilogram,warzywami do obiadu, młodymiludźmi w kościele.Justyna: Za truskawkami nie tęsknię,za to w przeróżnych odmianachbrzoskwiń się rozsmakowałam. Mło-dzi ludzie w kościele? Ja pamiętamtych, co pod drzwiami w czasie mszypiwo popijają. Ja przestałam czuć sięPolką, straciłam złudzenia, do nie-

I-vi-es bez wstydu

Marta Lis, Justyna Lewandowska

EVS to szkoła życia.To sztuka budowania relacj i z ludźmi w obcym języku. To sztuka rozwiązywa-nia problemów, które czekają na każdym kroku.

fot. Szakacs Szilard, flickr.com/photos/488188808, CC-BY-NC-SA

8 Temat numeru

Page 9: "Fabryka słowa" - Podaj Dalej nr 33

dawna gdzieś tam we mnie chowane.Nie chcę, by patrzono na mnie przezpryzmat kraju, który jest wpisanyw mój dokument. Ja przedstawiamideały we mnie istniejące, a nie te pre-zentowane w Polsce.Zdradziłam swój kraj, bo jestem

wolontariuszem w innym kraju? Sko-ro mam taka okazję, by poznać innąkulturę, inny język, dlaczego mamz tego nie skorzystać? Chcę się rozwi-jać, chcę wiedzieć więcej i więcej.Kompetencje ludzi na Węgrzech nieróżnią się od tych w Polsce. W urzę-dach pracują ludzie, dla których naj-ważniejszym etapem dnia pracy jestprzerwa na kawę. Taki sobie szaryczłowiek czeka w kolejce po ich pora-dę, dokument. Jak szczęście mu do-pisze, to uda się mu rozwiązać swójproblem. Jakimże zdziwieniem jestpotem wezwanie do sądu na rozpra-wę, znalezione w skrzynce na listy,ponieważ pani w urzędzie była nie-douczona. Szkoda, że to nie ją będęskarżyć.Marta: Ale wracasz do Polski, czylijednak chcesz tam żyć?Justyna: Chcę żyć przy moich bli-skich, przy osobach, które dużo dlamnie znaczą. Nie jest ważne miejsce,tylko to, co będę tam czuła. Ważnejest, by obok była osoba, która zrozu-mie mój smutek, moje szczęście. Nienazwa kraju jest istotna, tylko uczu-cie, jakie się ma wchodząc do domu,do miejsca pracy, do przyjaciela. Za-pomniałam o podziałach, dla mnienie są ważne granice czy nazwy ko-lejnych krajów.Marta: Tutaj nie można się tak czuć?Justyna: Można, bo ja się tu, na Wę-grzech tak czuję. Mam wrażenie, żetu odnalazłam swój świat. Liczęjednak na to, że w in-nej części

Justyna – podczas swojego projektu EVS (European Volun-tary Service) pracuje w przedszkolu dla dzieci w wieku 1 -3

lat w Szekszárd, w południowych Węgrzech. Jej projekt trwa

1 1 miesięcy.

Marta – pracuje w organizacji proekologicznej w centrumBudapesztu. Jej projekt trwa 9 miesięcy.

świata również znajdę dla siebiemiejsce. EVS był piękny. Niestety,czas to zakończyć i poszukać nowychwyzwań. Wracam nie do swej Ojczy-zny, tylko do rodziców, przyjaciół.Ten program pomógł mi zrozumiećwiele spraw, pomógł mi uwierzyćw siebie. Teraz daje mi „kopa w ty-łek” i każe pójść dalej. Z nowymi do-świadczeniami. Czas bym odnalazłasama coś dla siebie. Nie zrobi tego jużza mnie moja organizacja czy Naro-dowa Agencja. Teraz czas na mnie.Marta: Pojechałabyś jeszcze razna EVS, gdybyś mogła?Justyna: Oczywiście, że tak i to na no-wo w to samo miejsce. Moja pracasprawia, że jestem szczęśliwa, widzęrównież, że inni są ze mnie zadowo-leni. Miła atmosfera w moim przed-szkolu sprawia, że chętnie tam cho-dzę, a zdarza się, że przy długich nie-obecnościach za nim tęsknię.Nauczyłam się, ze jestem silniej-

sza niż myślałam. Potrafię sama prze-żyć w obcym kraju, poradzić sobiew kryzysowych sytuacjach, jakna przykład: rozmowa z węgierskimhydraulikiem. Zrozumiałam, że je-stem dorosła i sama muszę podejmo-wać decyzje. A przede wszystkimuwierzyłam w siebie. W Polsce niedokonałabym tego. A ty, czy wyje-chałabyś jeszcze raz?Marta: EVS dla mnie był realizacjąmarzeń. Kolejnym krokiem w życiu.Długo to planowałam, chociaż na po-czątku nie wychodziło. Po prostubardzo chciałam wyjechać z kraju.Wiedziałam doskonale, że jak zacznępracę w Polsce, to już kaplica – zo-stanę tu na zawsze.Wiem,

jak się mówi, że to nie tak, ale takajest prawda. Praca, rodzina, dom i takw kółko. Ja jednak jestem zbyt nie-spokojny duch. I zawsze muszę zro-bić coś na przekór oczekiwaniom takzwanego społeczeństwa. Bardzochciałam wyjechać i decyzję podję-łam praktycznie jednego dnia. Węgry– nic nie wiedziałam o tym kraju. Alepomyślałam, że skoro dostałam sięna ten projekt to maczała w tym palcejakaś wyższa siła. Sama praca w or-ganizacji proekologicznej nie jest dlamnie szczególnie rozwijająca i popierwszym zachwycie przyszło roz-czarowanie, ale poznałam w Buda-peszcie naprawdę świetnych i inspi-rujących ludzi, którzy pokazali mi, żenaprawdę jeśli się tylko chce, to moż-na zmieniać świat w skali makro. Żeto możliwe, mimo tej beznadziei, któ-ra na Węgrzech jest o wiele bardziejuderzająca niż w Polsce. A takie pra-gnienie zawsze gdzieś we mnie było.Więc cieszę się, że jestem tu, gdzie je-stem, mimo że przyjaciele są bardzodaleko. Wiedziałam, że są alternaty-wy, ale dopiero tutaj poznałam jew namacalny sposób. EVS to szkołażycia. Nie tylko w obcym kraju – boto tylko taka bardziej długotermino-wa turystyka. Ale przede wszystkimsztuka budowania relacji z ludźmiw obcym języku, szkoła tolerancji (bożycie przez dłuższy czas w obcymkraju jest bardzo irytujące) no i prze-de wszystkim sztuka rozwiązywaniaproblemów, które czekają tutajna każdym kroku.

Studenci, Na trasie

9Podaj Dalej 33: Fabryka Słowa, www.podaj-dalej .info

Page 10: "Fabryka słowa" - Podaj Dalej nr 33

Rondo ślimaka

Zapatrzyłam się na wzór muszli ślimakana poduszce. Niebieska spirala tworząca la-birynt. Idę po jej śladzie od zewnątrz dośrodka, aż dochodzę do punktu, gdzie dalejtak iść się nie da.To miejsce przypomina śle-pą uliczkę. Jest mi tam za ciasno. Mogęwyjść, wracając po wcześniejszym śladzie.Ta sama trasa, ale inna droga.

Postanawiam zawrócić. Idę aleją wyty-czoną niebieską krawędzią muszli. Ruch od-bywa się dookoła, jak po rondzie. Jestem co-raz bliżej wyjścia, choć wydaje mi się, żekręcę się w kółko. Promień okręgów, którezataczam, wędrując ku wyjściu, jest stop-niowo coraz większy, ale mnie trudno to do-strzec z perspektywy toru ślimaka.

W końcu oślepia mnie światło, wychodzęz tunelu, ale wciąż z przyzwyczajenia idępod kątem. Zataczam kolejny krąg. Wyzna-czam przedłużenie linii ślimaczej muszli.Nie ma już wokół mnie ścian ze skorupy, aleja nie potrafię jeszcze wytyczyć nowego to-ru. Połączona jestem niewidzialnie z epi-centrum wcześniejszej niemocy.

Odkrywam swój ruch obiegowy. Dostrze-gam jego znaczenie. Nawet bez ścian. Topierwszy krok ku temu, by zacząć iść poprostej .

Magdalena Jóźwiak

Madame-Ska

Madame-Ska udała się do sklepu z pończochamii skarpetami. Zrazu stanęła w kolejce i zaczęła spo-zierać po półkach. Przed nią stał młodzieniec, którytonem, zdradzającym pochodzenie z Poznańskiego,zapytywał sprzedawcę:— A czy są jakieś niskobudżetowe skarpety?Sprzedawca odwrócił się na pięcie, aby znaleźć ów

deficytowy towar, gdy zaciekawiona Madame-Skawypaliła znienacka w kierunku ekspedienta, z bły-skiem nadziei w oczach:— A te, no... te budżetowe to dobre są?

Mateusz łapiński

6 października – 6 l istopada

Fotografie Magdy Jóźwiak (wystawa)Foyer Hotelu Filmar

6 października

Kino Niebieski Kocyk: „Wojna polsko-ruska”Od Nowa

9 października

KULTOd Nowa

1 2 października

Jan Peszek „Scenariusz dla nieistniejącego, leczmożliwego aktora instrumentalnego”wg B. SchaefferaDwór Artusa

1 3 października

Kino Niebieski Kocyk: „Antychryst”Od Nowa

1 9 października

Bitwa WydziałówOd Nowa

20 października

Kino Niebieski Kocyk: „Tatarak”Od Nowa

22 października

„Twój pierwszy raz” – studencka imprezaintegracyjnawww.samorzad.umk.pl

24 października

XVI Międzynarodowy Festiwal Teatrów Lalek„Spotkania”Spektakl „Malediction” (reż. Neville Tranter)www.bajpomorski.art.pl

26 października

Slam PoetyckiOd Nowa

27 października

Kino Niebieski Kocyk: „Walc z Baszirem”Od Nowa

28 października

Piekary24, wieczór autorskiCafe Katarynka

www.homopoeticus.net

28-29 października

Ogólnopolska Konferencja Naukowa „Sztukai polityka – muzyka popularna”www.popmuza2009.umk.pl

29 października

Tymon & The TransistorsOd Nowa

4-5 l istopada

„Dziennikarstwo jako zawód i powołanie”www.dziennikarstwo2009.umk.pl

W kalendarzu...

Kalendarium10

Page 11: "Fabryka słowa" - Podaj Dalej nr 33

fot.r-z,

flickr.com/p

hoto

s/r-z/

536786101,C

C-B

Y

Wypowiedz się!Wyraź swoją opinię o wierszachwww.podaj-dalej .info/czytelnia/warsztat

Nie bój się duszo

nie bój się duszotwój kwiat rozkwitnie o właściwej porzew świetle świec odkryjesz bez zamierzonego odkrywaniaczym są ludzie, którzy siedzą przy jednym stolezbiór bogactwa tajemnicnazwanychi niewypowiedzianychczyjś uśmiech rozpromieni sięnie trzeba będzie nic mówićbędzie jak w domu

Magdalena Jóźwiak

Wiosną 2005 roku na łamach „Podaj Dalej” po raz pierwszypojawiła się rubryka poetycka Warsztat – przestrzeń,w której studenci mogli sprawdzić i promować swojeumiejętności literackie. Wtedy jeszcze nikt nie przypuszczał,że studenckie szuflady są pełne (a papier tego nie pomieści).Przez ten czas młodzi piszący wydeptali własne ścieżkisłowa, po których do tej pory chodzili sami. Teraz zapraszajądo wspólnej wędrówki nie tylko Czytelników pisma w wersj itradycyjnej , papierowej , ale także użytkowników Internetu.

Na stronie www.homopoeticus.net znajdziecie wierszepublikowane w „Podaj Dalej” jak i nowe autorówwspółpracujących z pismem. Czytaj , komentuj , oceniaj !

homopoeticus.net

Warsztat

11Podaj Dalej 33: Fabryka Słowa, www.podaj-dalej .info

Page 12: "Fabryka słowa" - Podaj Dalej nr 33

fot. Philipp Hilpert, flickr/photos/philograf/3870608542, CC-BY-NC-SA

W kalendarzu...

Bała się. Wyjazdu, opuszczenia, po-zostawienia niedokończonych spraw,przykrych niespodzianek... Jedno-cześnie czuła, że to ostatnia szansana uwolnienie się od wyniszczają-cych przywiązań. Obiecała sobie, żeto będzie czas dla niej.Szybko odnalazła się w nowej

grupie. Dobrze trafiła. Nie czuła pre-sji nieustannego bycia razem. To niew jej stylu. Czasem wracały słowa:„nie uciekaj, nie odchodź od ludzi”.To dla nich tam była. Oni – dla niej.Podziwiali świat. Tworzyli historię.Byli razem. W gorących kolejkach pa-lącego głodu nie narzekali, nikt niemarudził. Śmiali się najgłośniej.W tanecznym uścisku, nieporadniestawiane, dopiero co poznane krokimalowały na ich twarzach niekłama-

ną radość. Biła w dobrym rytmie.W dusznym oczekiwaniu nie traciliczasu na deszcz. Sami organizowalistrażacką ekipę butelkową, by ugasićpożądliwe pragnienia, wobec któ-rych nawet sprite przegrywał. Wysta-wiając się na pośmiewisko użytkow-ników komunikacji miejskiej, wy-śpiewywali wniebogłosy pieśni przy-szłości. Nie uciekali i wtedy, kiedy tonajtrudniejsze. Byli i w chwilach re-fleksji, gdy łzy wzruszenia kapałyna twardą posadzkę serc, kruszącgromadzone przez rok (przez lata?)doświadczenia, skrywane przed in-nymi. Niespełnione marzenia, poraż-ki, niezrealizowane plany, potknięcia,nieodwzajemnione uczucia, zawalo-ne fundamenty, z naiwnością sadzo-ne drzewa... Oglądała dzikość ostat-

Roma, tam i z powrotem

nich miesięcy jak klatki filmowe, któ-re ktoś odsłaniał w nowych, pozornieniezwiązanych z nimi miejscach.Wtedy na krótką chwilę oddzielałasię od grupy. Szła wzdłuż plaży.Przemierzała swoją prywatną pusty-nię w poszukiwaniu oazy. Czy pa-miętała, że i drogowskazy mogą zrobić z

szosy labirynt? Bała się wody. Para-doksalnie odnajdywała w niej teżukojenie. Zdawało się, że mogłabytak iść bez końca. Zatrzymała się jed-nak przy wielkich kamieniach. Dla-czego? Ze zmęczenia? Może dlatego,że były takie majestatyczne. Z ichszczytu widok był jeszcze piękniej-szy. Monumentalne skały i ona – kru-szynka, przejmująca od nich siłę.Czuła się pokrzepiona. Odrabiałajedną z tych lekcji, które musiała za-

Katarzyna Wiśniewska

– Mi scusi, é lontano da qui? (Przepraszam, czyto daleko stąd?)– Si, bisogna andare nella direzione opposta...(Tak, trzeba iść w przeciwnym kierunku...)

12 Temat numeru

Page 13: "Fabryka słowa" - Podaj Dalej nr 33

www.podaj-dalej .info/node/1065

pamiętać na całe życie. Zrozumiała,że czasem przypadek przestaje byćprzeszkodą. Może okazać się zba-wienny. Teraz wiedziała, że nie musi,że jeśli to ma tak wyglądać, to.. . nie,nie chcę, dziękuję. Wolała odejść.Na początku czuła się trochę nieswo-jo. Z czasem nabierała pewności codo słuszności decyzji. Nawet byładumna. Choć bardzo chciała.. . – wi-działa, że to było dobre. Nikt już niecierpiał, nikt nie musiał czuć się za-grożony. Widać można się pogodzić.Tamto lato przeszło już do historii.A jednak łatwo powraca to, co niewy-powiedziane: niewyrażone uderzaz podwójnąmocą. Ale już nie pali.Popatrzyła na znikające za hory-

zontem słońce. Wróciła do tych,z którymi tu przybyła. Powoli zbiera-

li się do odjazdu. Jedni pakowali głę-bie przeżyć, także religijnych, innibutelki wina i z dumą prezentowanąopaleniznę. Choć ostatnią noc wy-obrażali sobie inaczej, po całym dniuwchodzenia w italiańską kulturę zre-zygnowali z podboju tego brudnego,głośnego miasta. Siedzieli do późna.Była gitara i śpiewy. Rozmawiali, żar-towali, wznosili toasty (intencja: obo-wiązkowo!), snuli marzenia o kolej-nym spotkaniu.. . Razem patrzyliw gwiazdy. W ciszy. To była ichwspólna modlitwa. Pozbawionasłów, pozbawiona barier. Pożegnalisię. Rozeszli do pokojów. Tylko nie-liczni zdążyli się jeszcze położyć.. .o świcie. Nie było już czasu. Trzebabyło pakować rzeczy, podziękowaćgospodarzom i wyjeżdżać. Przed ni-

mi jeszcze długa droga.Wróciła. Pierwsze spotkanie na

moście. Pamięta tę scenę. Patrzyła, jakbitwa dogasa. Nie cofnęła się. Nie pła-kała. Robiła postępy. Dziwny to po-stęp, ale jednak... wychodziła na pro-stą. W jakimś sensie była szczęśliwa...Nic się nie zmieniło. O nic nie py-

tał. Ona też nie mówiła. Choć chciała.Chciała, by wiedział, jak fantastycznechwile przeżyła. Milczała. Przecieżczegoś się jednak nauczyła. Mogła tyl-ko apelować, żeby inni byli ostrożniej-si. Słowo to bowiem jest bardzo bliskoCiebie: na ustach Twych, ale czy iTwoim Sercu, byś mógł je wypełnić?Przed nami długa droga. Wierzę, żejeszcze się na niej spotkamy.

Na trasie

13Podaj Dalej 33: Fabryka Słowa, www.podaj-dalej .info

Page 14: "Fabryka słowa" - Podaj Dalej nr 33

fot. zle7e, flickr.com/photos/eyedeaz/3285181823, CC-BY-NC-SA

Katarzyna Wiśniewska

To efekt spotkania dwóch kobiet: dzienni-karki Katarzyny Wiśniewskiej (zbieżnośćnazwiska z autorką tekstu przypadkowa –przyp. red.) z siostrą, zwaną zakonnicą odprostytutek, Anną Bałchan, która w 2002roku założyła w Katowicach Stowarzysze-nie im. Maryi Niepokalanej na rzecz Pomo-cy Dziewczętom i Kobietom. Po co? By za-oferować doraźną pomoc tu i teraz, a dlakobiet (choć zdarzają się i mężczyźni) zde-cydowanych na zmianę sposobu życia –schronienie i doradztwo. Jako „streetwor-kerka” podawała kubek gorącej herbatytym, na które wielu z nas patrzy z litością,z pożałowaniem. Nadal, kiedy inni ucieka-ją ze strachu i obrzydzenia, s. Anna siadana dworcu i czeka na to, aż prostytuującesię kobiety będą gotowe przyjąć pomocnądłoń. Gdy już któraś chce porozmawiaćz zakonnicą (chociażby z ciekawości, coktoś taki robi na dworcu; s. Anna zawszewychodzi w habicie), siostra nie potępia,nie wydaje wyroków, nie skazuje, nie mo-ralizuje. Patrzy na kobietę siedzącą oboknie jak na dwunasto- (najmłodsza prosty-tutka, jaką spotkała s. Anna była uczennicąIII klasy szkoły podstawowej), trzydziesto-,czy pięćdziesięcioletnią prostytutkę. Do-strzega w niej człowieka, nastolatkę, matkę,żonę, emerytkę. Nie próbuje zrozumieć,a przyjąć osobę z konkretną historią życia.Słucha sercem, ale zachowuje otwarte oczy.Nie czaruje dziewczyn, które w pewnymmomencie swojego życia wybrały złą dro-gę. Jasno przedstawia warunki, nie obiecu-je gruszek na wierzbie. Bywa ostra. Tak trze-ba – mówi pracująca jako wysłannik Boga,który proponując inną drogę życia, mówił:„Jeżeli chcesz.. .” i dodaje: Na mus idą tylko

jabłka do ciasta. Nie ma złudzeń, że prosty-tucja to samobójstwo: zabija ciało i ducha,ale to też zaledwie wierzchołek góry lodo-wej. Stwarza im szansę powrotu do nor-malności. I pozwala decydować. Nie zmu-sza, nie namawia. To one wybierają. S. An-na, choć nie rozumie, szanuje wolność tych,które tzw. porządni obywatele nazywająpustymi porcelanowymi lalkami. I to, żeulegają pokusie łatwych rozwiązań. Nieudaje, że ma przepis na cudze życie. Jest

przekonana, że przekraczając granicę wol-ności, poniża się człowieka i wywyższa sie-bie. Siostra nie nawraca, nie ewangelizuje,biegając po dworcu i wykrzykując, że PanJezus kocha każdego człowieka. Miłość

przemawia sama – opowiada, dodając: staramsię tak żyć, żeby skłaniać ludzi do zastanowie-

nia, do zadziwienia, a nie zapewniać kogoś, bo

żywa wiara jest zaraźliwa, ale możesz ją mieć

tylko wtedy, jeśli doświadczysz miłości. Samaodpowiadając na pytania o wybór drogi ży-ciowej, o powołanie wspomina: do sióstr by-łam nastawiona pozytywnie, byle na odległość

(śmiech). Posłuszeństwo zawsze było dla mnie

bolesną sprawą, jestem kłótliwa baba /Na co

dzień pytań „dlaczego” to ja sama mam cały

strych / i maniakalnie depczę Bogu po piętach.

S. Anna Bałchan wspomina ludzi, któ-rzy wystąpili z inicjatywą akcji pomocyprostytutkom – ówczesnego prezydentaKatowic Henryka Dziewior, doradcę Ad-riana Kowalskiego z „Domu Aniołów Stró-żów”. Opowiada o trudach tworzenia orga-nizacji, biurokratycznych absurdach, brakuśrodków na finansowanie projektów. Niewypomina, nie żali się. Po prostu mówio tym, co nie działa tak, jak powinno, o ko-nieczności dotowania przez państwo placó-wek, wspierających kobiety w powrocie donormalnego życia. S. Anna wie, że najtrud-niejsza i najważniejsza walka toczy się nieprzy urzędniczym biurku, a w sercu czło-wieka, wplątanego, zniewolonego złem,grzechem, słabością. Obala mit prostytucjijako zjawiska dotykającego tylko patolo-gicznych rodzin. Przytacza wstrząsająceprzykłady. Ma świadomość bycia żucz-kiem w tej wielkiej machinie skorumpowa-nego świata, pełnego okrucieństwa, twar-dych reguł gry, psychicznego i fizycznegodręczenia, a nawet śmierci. Jest niezwyklepokorna. Jednocześnie nie boi się śmiałoi odważnie głosić niewygodnych poglądównp. gdyby nie było klientów, nie byłoby tych ko-

biet. Przy tym nie osądza, nie ocenia czło-wieka. Próbuje pokazać, że nikt nie ma mo-nopolu na prawdę, a zobojętnienie, brakwrażliwości i wyobraźni prowadzi do han-dlu ludźmi, którego nie waha się porównaćdo obozu koncentracyjnego. Właśnie to

sprawia, że w tej bylejakości powierzchow-nie traktowanego świata, s. Anna przycią-ga. Czym? Ciepłem, dystansem, poczuciemhumoru (które jest świetnym egzorcyzmem),ale przede wszystkim siłą dobra, którączerpie z solarium łaski. Nie boi się krytycz-nie patrzeć na oferty hedonistycznegoświata i odpierać ich niepopularnymi prze-konaniami (m.in. przeciwstawia samotnośćchorobie na „misie”). Nie ucieka od niewy-godnych pytań K. Wiśniewskiej (np. Dlacze-

go nie rozdajecie prezerwatyw? Dlaczego kobie-

ta, siostra zakonna, jako duszpasterz akademicki

budzi zdziwienie? Czy chrześcijanin to pokorna

trusia, która nadstawia drugi policzek?).Publikacja-wywiad zawiera także opo-

wieści kobiet ulicy o chorobie ciała i duszyoraz tekst Ireny Dawid-Olczyk z fundacjiLa Strada o seksbiznesie i handlu ludźmi.To uzupełnienie szerzej pokazuje problemprostytucji.Książka napisana jest prostym języ-

kiem, może ktoś powie, że sporo w niej ba-nałów. Chociażby takich jak stwierdzenie,że każdy chce być kochany, a nie używany (bo

człowiek nie jest maszyną!). Ale jest w nichniezwykła siła, przekonanie i charyzma,które uderzająw czytelnika. Bo miłość to

wielka bomba. Czy zburzy stereotyp na te-mat prostytucji? Czy po przeczytaniu tegowywiadu, ktoś zapyta siebie, co zrobiłem,żeby zapobiec kupowaniu miłości? Czy toczytelnicze spotkanie z s. Anną Bałchanzmieni sposób myślenia, że nic nie da sięzrobić? Przecież zawsze warto spróbować.Książka zasiewa zbawienny niepokój, pro-wokuje niewygodnymi pytaniami, budziz letargu łatwego i przyjemnego życia (nieczujesz bólu, ale i nie czujesz szczęścia). Odsła-niając inne możliwości, staje się błogosła-wieństwem. Daje także nadzieję na życietym, którzy umierają za życia. Radykalnazmiana życia budzi lęk, ale postawa ludzitakich, jak s. Anna Bałchan, dla których po-maganie to coś więcej, to bycie z drugimczłowiekiem, pokazuje, że warto zaryzyko-wać, by zasiać ziarno refleksji, które mamoc przemieniania.

Szarlotka: wypiek cudzołóstwa?

Zero idealizmu. Żadne mędrkowanie czy fantazjowanie. Pozbawiony medialnego szu-mu. Konkret. Brutalny. Przejmujący. Autentyczny. Poruszający. Otwierający oczy.

www.podaj-dalej .info/node/1048

KatarzynaWiśniewska, „Kobieta nie jest grzechem”, Znak 2007

14 Kulturalnik

Page 15: "Fabryka słowa" - Podaj Dalej nr 33

Czy nie są to słowa, które słyszałeś najczę-ściej jako mały chłopiec, mała dziewczyn-ka? W domu, w szkole, w… kościele! „Nierób tego. Bądź grzeCZny!”. „Nie dotykaj.Bądź grzeCZny!”. „Nie wolno. Bądź grzec-CZny!”. Myślałeś, że może szkoła pozwolici odetchnąć. Tu następował jednak ciągdalszy tej bajki: „Jasiu, nie rozmawiaj. BądźgrzeCZny”. „Nie wolno biegać po koryta-rzu. Bądź grzeCZny!”.Pan Jezus bardzo kocha dzieci – mawia-

ła Pani katechetka – po czym dodawała, żetrzeba być grzeCZnym, bo Pan Jezus kochagrzeCZne dzieci. W kościele z ambonypodczas kazania ksiądz machał palcem,mówiąc, że trzeba być grzeCZnym dziec-kiem. Jakby to był warunek bycia dobrymchrześcijaninem! Bo ileż na każdym krokumoralizowania! A my nie chcemy słuchaćmorałów. Naturalnie się blokujesz, gdy jesłyszysz – to normalne. Gdzie tu jest prze-kaz wiary? Czyż nie chodzi bowiem o to,byś miał wiarę, byś w każdej (też trudnej)sytuacji chciał słuchać Słowa Bożego, którerzuca światło na wydarzenia, byś zwracałsię w cierpieniu/trudzie o pomoc do Du-cha Świętego? A tu wokół rozbrzmiewa:„Bądź grzeCZny!”. „Jak będziesz grzeCZ-ny, dostaniesz lizaka” – słyszy się w kolejcedo kasy w supermarkecie. GrzeCZny,grzeCZnie, grzeCZnym, grzeCZnie. STOP!

Czy myśmy powariowali?

Zobacz, taki 20-letni Jasio pójdzie na studiaalbo nie, do szkoły średniej i co z nim bę-dzie? Powiem ci – schizofrenii się nabawi!Chce bowiem jednego, tego, co mu wbijanodo głowy całe dzieciństwo, a czyni zupeł-nie coś odwrotnego. Jak to ujął św. Paweł:„Nie rozumiem bowiem tego, co czynię, bonie czynię tego, co chcę, ale to czego niena-

Bądź grzecz(sz)ny

widzę – to właśnie czynię (…) Jestem bo-wiem świadom, że we mnie, to jest w moimciele, nie mieszka dobro; bo łatwo przycho-dzi mi chcieć tego, co dobre, ale wykonać –nie. Nie czynię bowiem dobra, któregochcę, ale czynię to zło, którego nie chcę”(List do Rzymian 7, 15.18.19). Dlaczego? Bojesteś grzesznikiem. Mówiąc językiem bi-blijnym, tam, gdzie spotka się dwóchgrzeszników (nawet odkupionych), tamprędzej czy później dojdzie do spięcia!I co? Gdzie się podziała owa „grzecz-

ność”, którą podawano w dzieciństwie Ja-siowi za przykazanie numer jeden? NaszJasiu żyje po to, by wszystkich ZADOWO-LIĆ, bo przecież nie może nikomu proble-mu sprawić, czyż nie tak?

Zadowolenie, zadowolona, zadowolić!

Aż Jasiu sam zacznie siebie zadowalać,wchodząc w samozadowolenie, w samo-gwałt! A przecież Jasiu jest taki grzeczny.Nasz Jasiu nigdy…Dajmy żyć naszemu Jasiowi, który

mieszka we mnie i w tobie, a który chcei tęskni do tego, by być sobą! Pozwólmy mupopełniać błędy, doświadczać pomyłek.Pozwólmy mu być grzeSZnym! Nie zro-zumcie mnie źle. Nie nakłaniam nikogo dogrzechu. Proszę, byś po prostu zobaczyłw sobie grzesznika. Masz do tego prawo.Prawdą jest, że nie jesteś grzeCZny, alegrzeSZny (bo jak ŚWIĘTY Paweł się do tegoprzyznał, to czemu nie ja?). A to jest dużobardziej wspólnoto-twórcze, bo pojawiająsię szansa na nawracanie, praktykowaniewybaczenia, jednania, szansa na miłość.Wtedy przychodzi ta wola/pragnienie, bynie popełniać tego konkretnego grzechu,bo widzisz, jak on niszczy, jakie niesie zesobą konsekwencje. Zatem, ODWAGII!

Agnieszka Szczepańska

www.podaj-dalej .info/node/1093

„Nie rób tego. Bądź grzeCZny!”. „Nie dotykaj. BądźgrzeCZny!”. „Nie wolno. Bądź grzecCZny!” GrzeCZny,grzeCZnie, grzeCZnym, grzeCZnie. STOP!Czy myśmy powariowali?

Kulturalnik, Studnia

15Podaj Dalej 33: Fabryka Słowa, www.podaj-dalej .info

Page 16: "Fabryka słowa" - Podaj Dalej nr 33

Rok 2004: „Siewca wyszedł siać

swoje ziarno..” (Łk 8, 5)

W grodzie Kopernika spotkały sięinicjatorki grupy lokalnej Międzyna-rodowego Wolontariatu Don Bosco(MWDB): Danusia, Agnieszka i Ka-sia. Pierwsza z nich, idąc w ślady św.Jana Bosko... miała sen, w którym wi-działa, że jest na misjach.. . śniłao Ekwadorze. Jak się później okazało– rzeczywiście znalazła się w Amery-ce Południowej, ale kawałek dalej,w Peru. Jednak zanim to nastąpiło,działała w grupie misyjnej przyDuszpasterstwie oo. Jezuitów.Minęło pięć lat. Pojawia się pyta-

nie: Na jaką glebę rzucono ziarno?Nie padło na drogę, bo nie zostałopodeptane, ani wydziobane przezptaki. Nie padło na skałę, ponieważnie uschło. Nie padło też pomiędzyciernie, które mogłyby je zagłuszyć.Czyżby padło na ziemię żyzną?

Czy wydało plon stokrotny?Już niedługo po powstaniu grupy

pojawili się ochotnicy, którzy wyje-chali na Ukrainę, aby doświadczaćbogactwa misji. Jednak wyjazdy krót-koterminowe są tak naprawdę tylkopoczątkiem, aby stać się dla Pana Je-go długoterminowymmisjonarzem...

Rok 2005 – 2006: ziarno spadło

na ziemię...

Danusia jest na rocznym wolontaria-cie misyjnym w Calce, w Peru. W li-ście pisała: „Dla mnie jest to czas wy-prowadzenia na pustynię, jak mówiprorok Ozeasz: „Dlatego zwabię jąna pustynie i przemówię do jej serca”(Oz 2, 16). Jednocześnie jest to teżczas doświadczenia konieczności za-ufania Bogu i konsekwentnego przy-

jęcia Jego warunków”.Nasza grupa formowała się pod-

czas cotygodniowych spotkań i wy-jazdów formacyjnych w Aleksandro-wie Kujawskim oraz w Warszawiew Salezjańskim Ośrodku Misyjnym.Modliliśmy się, zgłębialiśmy ducho-wość ignacjańską i salezjańską, niezapominając również o dobrej zaba-wie. Prowadziliśmy różaniec misyj-ny, grudniową akcję sprzedaży anioł-ków, podjęliśmy się adopcji na odle-głość dzieci ze szkoły w Korr w Kenii;zaprosiliśmy Siostry Białe –Misjonar-ki Afryki do prowadzenia warszta-tów liturgiczno – afrykańskich. Podkoniec roku akademickiego kolejneosoby wyjechały na Ukrainę, gdziew sercach rozbudziły się misyjne re-fleksje. Agnieszka pisała: „Bóg wspa-niale wykorzystuje pragnienia, którew każdym głęboko tkwią. Kiedy zo-stałam animatorem i odkryłam całebłogosławieństwo służby, przeszłomi przez myśl, że jeżeli jest powoła-nie animatorskie, to ja je otrzymałam.Potem zdałam sobie sprawę z tego, żeprzecież misjonarz to ten, który staleożywia, towarzyszy i wspiera – nietylko w sprawach duchowych, alei prostych troskach i radościach co-dzienności – jak animator”.

Rok 2006 – 2007: ziarno zapusz-

cza korzenie...

Zza Oceanu powróciła do nas Danu-sia, a do wyjazdu długoterminowe-go, również do Peru, przygotowywa-ły się kolejne dwie osoby: Agnieszkai Michalina. Nie zabrakło także tych,którzy podjęli decyzję wyjazduna wolontariat krótkoterminowy, abyw okresie wakacyjnym wspomagać

przygotowanie kolonii dla dzieciw Obwodzie Kaliningradzkim orazw Libanie.Już na początku nowego roku

wielu z nas miało swój własny obrazmisji, który staraliśmy się ubogacać.Dla jednych Misją jest Chrystus (Ka-sia), dla drugich Misja – to Powoła-nie, to być człowiekiem nauki (Danu-ta), dla trzecich – Misja to Człowiek(Maria), dla jeszcze innych – Misja toMiłość ku większej jedności (Ag-nieszka), przywracanie Godności(Łukasz), bądź też niesienie światła(Ania). Na spotkaniach zastanawiali-śmy się szczególnie nad swoim po-wołaniem. Pomocne były nam: wy-kład o. Tomasza Kota SJ, spotkaniez ks. Jackiem Gniadkiem SVD – Mi-sjonarzem Afryki, wolontariuszkamiKasią Tadl i KasiąWnuk, które praco-wały na placówce w Kenii oraz mo-dlitwa w intencji polskich salezja-nów, pracujących na misjach.Fundamentem misji jest modli-

twa. Bez niej nie będzie misjonarzy.Misjonarz bez modlitewnego zaple-cza nie jest misjonarzem. Nie tylko onuczestniczy w misyjnym dziele Ko-ścioła, lecz towarzyszy mu caławspólnota lokalna, z której się wywo-dzi. Danuta Prot przypomina, że taksamo jest z wolontariuszami: „wo-lontariusz jest przedstawicielemwspólnoty Kościoła lokalnego, jejwysłannikiem, jedzie jeden, ale caławspólnota wyjeżdża jakoby dziękiniemu. Do bycia misjonarzami zapro-szeni są wszyscy. W Kościele nic nierobi się indywidualnie, wszystkodzieje się dzięki wspólnocie i na jejkonto”. „Wolontariusze są darem dlamisji od tego konkretnego Kościoła

MWDB w Toruniujest już 5 lat!

Anna Żurawska

16

Page 17: "Fabryka słowa" - Podaj Dalej nr 33

fot.Agniesz

kaJa

rosz

ewicz

lokalnego. Każdy, kto przychodzi dokościoła oo. Jezuitów może czuć sięich wysłannikiem, w nich mieć swo-jego przedstawiciela. Z tym wiąże sięteż odpowiedzialność: koniecznośćwsparcia modlitewnego jego osobyi dzieła, do którego został posłany”.Agnieszka, która wróciła po wa-

kacjach z Obwodu Kalingradzkiegorównież dzieli się swoimi refleksjamina temat bycia misjonarzem: „Patrzącz perspektywy czasu, gdy wybiera-łam się na wyjazd bardzo się bałam,że nie dam rady. Teraz wiem, że z Bo-giem mogę zdziałać wszystko. Wy-jazd misyjny pokazał mi, ze nie marzeczy niemożliwych z Bogiem. My-ślę sobie, że wolontariusz –misjonarzto taka osoba, która odkryła, że Bógnie jest gdzieś daleko, tylko na wycią-gnięcie ręki.”

Rok 2007 – 2008: ziarno zaczyna

kiełkować....

Dla Michaliny i Agnieszki to rokobecności na rocznym wolontariaciew Peru. Agnieszka pisała: „Wycho-dzę z pustymi rękoma ku moim bra-ciom, by napełnić je ich doświadcze-niem i ich radością. Trzeba zejśćz wyżyn ideałów na boisko do koszy-kówki i przekonać się o swojej słabo-ści, by odkryć, że z odczuwalnej pust-ki fizycznej i myślowej mogą zrodzićsię całkiem dobre rozgrywki sporto-we. Innymi słowy: być.. . i być sobą.I odkrywać siebie na nowo”.Dla nas, obecnych w Toruniu, był

to czas dzielenia się doświadczenia-mi z wyjazdów krótkoterminowych,poznawania encykliki RedemptorisMissio, pracy na misjach: w Albanii –oczami ks. Michała, w Peru – oczami

Anety Franas, kontynuacji miejsco-wych inicjatyw wolontariackich orazprzygotowywania się do wyjazduwakacyjnego na Węgry, aby tam pro-wadzić półkolonie dla dzieci.

Rok 2008 – 2009: ziarno zaczyna

wzrastać...

To czas powrotu Agnieszki i Michali-ny oraz czas przygotowywania się dokolejnych wyjazdów: do Afryki – dlaMoniki na okres wakacji, a dla Tomkai Ewy na cały rok; z powrotem do Pe-ru – dla Agnieszki na okres wakacji,a dla Michasi na pół roku. Czym kie-rują się, podejmując decyzję o wyjeź-dzie? Tomek, po otrzymaniu krzyżamisyjnego, mówi: „Pragnę wyjechaćna placówkę misyjną, by mieć udziałw wysiłku misyjnym Kościoła, alew sposób właściwy dla mnie – przezwspomaganie misjonarza w zwyczaj-nych pracach. To on został powołanydo ewangelizacji. Jednak, aby sku-tecznie wypełniać to zadanie, potrze-buje współpracowników (.. .). Ja zna-lazłem dla siebie słowa, określającemoją rolę przez co najmniej najbliż-szy rok: chcę być Pomocnikiem Sale-zjańskim”.Był to również bogaty czas anga-

żowania się tu, na miejscu, w różnegorodzaju inicjatywy: Etno – śledzikparty, „Spacer po Afryce” z SiostramiBiałymi, spotkania tematyczneo uchodźcach, spotkanie z ks. Grze-gorzem Tworzewskim, współpracaze szkołą salezjańską oraz z PAHem.Czy ziarno zapału misyjnego nie-

wielkiego grona osób rzeczywiściepadło na żyzną glebę? Odpowiedźbrzmi: Tak. Ale czy wyrosło? Myślę,że nasz wolontariat jest na etapie doj-

rzewania. Jedni wolontariusze od-krywająw sobie powołanie do wyjaz-dów długo- lub krótkoterminowych,inni do pozostania na miejscu. To bło-gosławiony czas, który przyniesieowoce. Ci, którzy wrócą, będą moglipodzielić się swoim doświadczeniemmisyjnym, ci zaś, którzy pozostają namiejscu, mogą tworzyć wspólnotę,która modli się, prowadzi animacjemisyjne i dojrzewa do podejmowaniadecyzji wyboru własnej drogi doświętości. Tak też było ze mną. Doj-rzewałam do decyzji, gdy inni wyjeż-dżali, a ja zostawałam. Teraz wyjeż-dżam również ja. Czeka mnie wyjazddługoterminowy, jednak już niena rok i nie w charakterze wolonta-riuszki, ale kandydatki do Zgroma-dzenia Sióstr Misjonarek NMP Królo-wej Afryki – Sióstr Białych.I dziękuję Panu za tę szansę bycia

misjonarzem – gdziekolwiek jeste-śmy. Jesteśmy misjonarzami – żyjąctu, na miejscu, w Toruniu – wspiera-jąc tych, którzy wyjeżdżają. Tak samomożemy być misjonarzami w każ-dym innym miejscu, jeśli tylko ze-chcemy.Niech jubileusz wolontariatu bę-

dzie okazją do głębszego wniknięciaw istotę powołania misyjnego, którekażdy z nas otrzymał. Pozostaje tylkopytanie: Jak odpowiemy na to we-zwanie? Nie bójmy się na nie odpo-wiedzieć szczerze, a wszystko po to,aby w przyszłości móc zakosztowaćdojrzałych owoców. Ufam, że będzieich bardzo dużo. Jeśli tylko wytrwa-my, będziemy mogli powtórzyć sło-wa: „Siewca wyszedł siać swoje ziar-no (.. .) i gdy wzrosło, wydało plonstokrotny” (Mt 8, 5.8)

www.podaj-dalej.info

/node/1

097

Studnia, Wolontariat

17Podaj Dalej 33: Fabryka Słowa, www.podaj-dalej .info

Page 18: "Fabryka słowa" - Podaj Dalej nr 33

fot. Justyna Rochon

Pod takim właśnie hasłem od 18 do 26 lipcaw Świętej Lipce na Mazurach przebiegały Jezu-ickie Dni Młodzieży.Do pięknego sanktuarium maryjnego, perły

Warmii i Mazur, przyjechało w tym roku po-nad 300 studentów z prowadzonych przez jezu-itów duszpasterstw akademickich z całej Pol-ski. Gdy 10 lat temu zorganizowano po razpierwszy takie spotkanie, aby świętowaćwspólnie Wielki Jubileusz Roku 2000 jako znakjedności braci studenckiej, nikt nie przypusz-czał, że ta inicjatywa wpisze się na stałe zarów-no w życie Świętej Lipki, jak i w plany jezuic-kich ośrodków. A jednak to, co się tak sponta-nicznie zaczęło dekadę temu, trwa i rozwija się.Hasłem tegorocznego spotkania były słowa

„Nie ma jak w domu”. Jak podkreślił o. Jaro-sław Kuffel, dyrektor tegorocznych dni mło-dzieży, nieprzypadkowo spotykamy się od 10lat w świętolipskim Domu Bożym, którego Go-spodynią jest Maryja. „Wierzę, że każdy znaj-dzie tutaj swoją przestrzeń, swój czas, aby po-układać osobiste sprawy, aby budować czyprzebudować Dom własnego serca. Chciałbym,aby zapanowała pośród nas domowa atmosferażyczliwości i zrozumienia” – mówił o. Jarek,duszpasterz z Warszawy.Tygodniowy pobyt w Świętej Lipce miał jak

zawsze charakter formacyjno-wypoczynkowy.Modlitwa łączyła się z zajęciami intelektualny-mi i z zabawą. W programie znalazły się konfe-rencje tematyczne i spotkania dyskusyjne. Go-ścił tam m. in. red. Cezary Gawryś z „Więzi”,który podzielił się swoim doświadczeniem by-cia w Kościele. Podejmowano też tematy ojco-stwa, macierzyństwa, uporządkowania we-wnętrznego. Uczestników spotkania odwiedziłtakże ks. bp Jacek Jezierski z Olsztyna, którysprawował uroczystą mszę św. w świętolip-skim sanktuarium. W programie spotkaniaznalazł się również koncert Tomka Kamińskie-go, znanego wykonawcy muzyki chrześcijań-skiej z Torunia. Warto nadmienić, że tegorocz-ne Jezuickie Dni Młodzieży były finansowowspierane w ramach projektów Starostwa Kę-trzyńskiego i Gminy Reszel.Uczestnicy spotkania mieli możliwość roz-

wijania swoich talentów na zajęciach warszta-towych. Prowadzone były warsztaty: medyta-cyjne, rozeznania drogi życia, przygotowaniado małżeństwa, misyjne, psychologiczne, for-mowania liderów, pomocy medycznej, muzykigospel, tańca liturgicznego i irlandzkiego, gierintegracyjnych, malarskie, rzeźbiarskie, teatral-ne, fotograficzne, a nawet samoobrony czy hi-storyczno-wojskowe.Na zakończenie młodzież zaprezentowała

osiągnięcia swojej tygodniowej pracy. Kilkazdjęć z tegorocznego JDM-u na stronie obok.Zapraszamy również do galerii na stroniewww.da.umk.pl.

Nie ma jak w domu

www.podaj-dalej.info

/node/1

098

o. Krzysztof A. Dorosz

18 Studnia, JDM

Page 19: "Fabryka słowa" - Podaj Dalej nr 33

fot. Justyna Rochon

Nie ma jak w domu, JDM 2009

fot. Justyna Rochon

Skupienie...

Zabawa...

Rozwój...

Page 20: "Fabryka słowa" - Podaj Dalej nr 33