fabryka slowa
DESCRIPTION
a poem bookTRANSCRIPT
2
fabryka słowa
www.homopoeticus.net/fabryka
ISBN 978-83-928625-1 -2
@2009 grupa literacka �Piekary24�pewne prawa zastrze¿onecreative commons uznanie autorstwa u¿ycie niekomercyjnehttp://creativecommons.org/licenses/by-nc/3 .0/deed.pl
opracowanie graficzne i sk³ad: mariusz s³onina
fotografie na stronach tytu³owych autorów:M. Jó�wiak (s. 7), M. £apiñski (s. 43), M. S³onina (s. 53),J . Wolski (s. 77), V. VanGogh �Para butów�www.vggallery.com (s. 23), HaoJen CC-BY-NC,www.fl ickr.com/photos/haoz/351 22881 06 (s. 63)
wydanie IToruñ, pa�dziernik 2009
4
grupa literacka „Piekary24”
ukonstytuowa³a siê w wakacje 2009 drog¹ esemesowo-mailow¹, kiedy to mateusz.lapinski (to nie jest blaga!)wyszed³ spod prysznica z my�l¹ zainicjowania takiegoprzedsiêwziêcia. Podzieli³ siê t¹ ide¹ z Kasi¹ Wi�niewsk¹i Mariuszem S³onin¹ i tak wysz³o. W jej sk³ad wchodz¹ludzie, którzy dot¹d dzieli l i siê swoj¹ twórczo�ci¹ na³amach okazjonalnika akademickiego �Podaj Dalej�,a poni¿szy e-tomik jest prób¹ zebrania Tego, Co Uznali ZaNajlepsze ¯eby Siê Tym Z Wami Podzieliæ. MagdaJó�wiak, Pawe³ Lubrañski, Kuba Wolski oraz wspomnianatrójka ¿ycz¹ owocnej lektury!
Autorski wieczór literacki grupy �Piekary24� odby³ siê28.1 0.2009 w Toruniu, w Cafe Katarynka, przywspó³udziale Eweliny Motylewskiej (zagra³a na fleciepoprzecznym), Tomka Cienkowskiego (gitara) oraz AnnyCaban (grafika, pokaz slajdów). Go�cinnie wyst¹pi³o. Wojciech Werner SJ .
8
Z wykszta³cenia anglistka. Pracuje jakolektorka jêzyka angielskiego w szkolejêzykowej. Od 16 lat zajmuje siê fotografi¹,przede wszystkim pejza¿em. Poezj¹ parasiê od siódmego roku ¿ycia. Szczególnieceni krótkie, a bogate w tre�æ formypoetyckie. Lubi te¿ reporta¿, zarównofotograficzny, jak i poetycki. Za pomoc¹aparatu fotograficznego i pióra stara siêutrwaliæ to, co przemija, st¹d swoje praceokre�la czasem mianem �zatrzymanejchwil i�. Pisuje felietony.Kontakt:fotomagdalenajozwiak@gmail .com
9
Dłoń
gro¿êbijêodpycham z si³¹chwytam, by dusiæpiê�ci¹ ok³adamodbieram godno�ædzielêkradnêniszczêrazy wymierzamkrzywdzê i raniêwciskam spust bronizadajê cios �miertelny
a mia³am
otuchy dodawaæos³aniaæprzygarniaæratowaæ
1 0
b³ogos³awiæ³zê ocieraæwitaæzwa�nione godziæ stronykarmiæbudowaæczu³o�æ wyra¿aæchroniæ i pielêgnowaæuczyæ, wskazywaæserce na sobie dawaæ
kiedy tak bardzo siê zmieni³amjawci¹¿ ta samaludzkai o piêciu palcach
1 1
***
Mickiewiczowi
bracie Adamiekocha³e� MarylêStepy Akermañskieci¹gn¹ce siê po horyzonti grykê kwitn¹c¹ na bia³obi³e� siê z my�l¹ wznios³¹chcia³e� �wiat ratowaæw odruchu Konrada walczy³e� o prawdêod stuleci prochem siê sta³e�i twój szkielet wgryz³ siê w ziemiêzosta³a my�l lotnai wiersz ironiczny jak lot komaranie jeste� mi zbyt bliskichoæ matecznik nied�wiedzia szczególnie chmury poranne zbieraj¹ce siê naburzê po³udniow¹zosta³y w mojej wyobra�nico z nas zostanie
1 2
piszê dwa wieki pó�niejwspomnienie podró¿negopoetyna trasiemiêdzy stacj¹ Warszawa CentralnaToruñ G³ównyXXI wiek, Adamiewszystko inaczeji wszystko podobnietylko bardziej odkrytepole pe³ne zbo¿a przed ¿niwamiz jednym drzewempo niebojak stepst¹d mój do ciebie wiersz
1 3
***
zdziwienie w oczach studenta,¿e ju¿ nienajm³odsza jestempejza¿owa balladasytuacji z poci¹gugdzie w przedzialeka¿dy swój d�wiga �wiatniekoniecznie obracaj¹c siê wraz z osi¹ ziemiid¹c zgodnie z kierunkiem wskazówek zegarazachodz¹c czasem ze s³oñcemdojrza³a balladai wci¹¿jeszcze zachwyt
1 7
droga autobusem do pracy
wyobrazi³am sobieczasy okupacjinagle przypadkowo zgromadzeni pasa¿erowieautobusukryj¹ siê w jednym schroniew�ród twarzy widzê piêciu s¹siadównawet ci, których towarzystwa niekoniecznieszukamstaliby siê �wiadkami codzienno�ciod najdrobniejszych szczegó³ówpo sprawy ¿ycia i �mierciod troski o higienêzaspokajania g³oduprzez sen mniej lub bardziej spokojnygodziny bezsennedziwactwazniechêceniebrak uprzejmo�ciziewanieból ¿o³¹dka
1 8
poznaliby jak siê modlêczasem ucieka³abym patrz¹c w �cianêi mojego wzroku nikt nie móg³by dogoniæmusia³abym zaprzyja�niæ siê z nimipokochaæ ichbyliby jak moja rodzinaprzygl¹dam siê kto mi siê trafi³kobieta o natarczywym, lecz nie z³o�liwym spojrzeniuojciec z dzieckiemopar³ brodê o g³owê dziewczynkipatrz¹ przed siebieze spokojemrównowaga ojcostwa i dzieciêctwadziewczynka trzyma przed sob¹ lalkêobejmuje jej rêce swoimi pi¹stkamiw tle, daleko za autobusemza jego tylni¹ szyb¹poci¹g unosi w dal pasa¿erów i ich d¹¿eniaopuszcza miastodzi� dobra pogoda na zdjêcia
24
Rocznik 83. Niedosz³y historyk i teolog.Do jesieni 2002 w Kole � to by³y piêknedni; od jesieni 2002 w Toruniu � i s¹ topiêkne dni! A kiedy i gdzie dalej nie wie,jeszcze nie wie, ale najlepsze dopierobêdzie.. . Autostopowicz na polskichdrogach. Gromadzi prasê, ksi¹¿ki i wieleinnych �drobiazgów� twierdz¹c, ¿e kiedy�to przeczyta i do czego� siê to przyda.Rado�ci¹ jest odkrywaæ Piêkno, Prawdêi Dobro.
25
Autoportret – bez poprawek
spowiadaæ siê?z czego?
przecie¿ tak daleko od ¿yciana marginesiebez wspó³czuciabez zadowolenia
nieujarzmiona Cisza,a w niej
mój be³kotwstrêt do swobody
poznajê bóluformowania z gliny
rozpoznajê Twojedr¿¹ce d³onieszukaj¹ce koj¹cej
27
Czas się wypełnił
Ostatnia walizkaju¿ domkniêta,jeszcze dopi¹æszelki
i ju¿ mogê wyruszyæw podró¿
w nieznane
a mo¿ezbyt wiele spakowa³em?
Bilet w jedn¹ stronêpieczo³owicieprzechowywany w Bibli i �w Ksiêdze Psalmów:
Z³o¿y³em w Panu ca³¹ nadziejêz Psalmu 40
28
wers drugi
a jeszcze usi¹dêna chwilê.. .
rozgl¹dam siê po pokoju¿al to wszystko zostawiæ
wzrok utkwionyna krucyfiksie �ostatnio odkurzy³em...
na stopach dziuraweskarpetki.. . .
Ruszam...
wk³adam butybez sznurowade³.. .
30
Człowieku umęczonej historii
Nie bêdzie ju¿CzerwcaPa�dziernikaMarcaGrudnia
nie bêdzie drutu kolczastegokolejek spracowanych d³onii zadymionych serc
nie bêdzie Vivat ¯yciebez zapomnienia �
nie wzniesiesz w górê r¹kna znak wyzwolenianie uciekniesz st¹d,choæ pluto prosto w twarz
Nie zapomnisz tego,pu³apk¹ powrót jest �
31
otwarte drzwi i okno
pozostan¹ czerwone, brunatnekryszta³owe napisypopio³em manifesty wolno�cii wieczne pomniki
gdzie najwiêkszy monument?
Wejrzyj w swoje sercea ujrzysz trwa³¹ bezradno�æi strach skazanego
Nie zabijajPrawdy,Wolno�ci Sumienia,Sprawiedliwo�ci
jestem zbyt m³ody,by têskniæ
32
by przesz³o�æ przeklinaæ
Cz³owieku Historii �zmêczonego ¿ycia,popatrz S³oñce i Ksiê¿yc te same,lecz ludzi brak
gruzy przywali³y serca,które teraz nienawidz¹
33
Do Jana od Biedronki!
Ca³kiem na powa¿nie
W Kalendarzu PamiêciCz³owieka W¹tpliwo�cizapisano:Odszed³ KolejnyPrzyjaciel Boga
czy zd¹¿y³e� pokochaæ,Pasterzu?Czy strofy Twych wierszyrozpalone gorliwo�ci¹Prze³amanego Chlebadawanej ja³mu¿ny,przebaczy³y? �
nie zna³em tejMi³o�ci,oddechu Ewangeli i ,karmi¹cej Modlitwy
35
Sprawiedliwość dziejowa
Kolejna wielkaRocznica �z zakurzonego albumuwyci¹gniêtezdjêcia bohaterów ��wiadków Prawdy,Stra¿ników Prawa
a Ty?Oko w okoz ukrytym piêknemS³owa Prawdy
fa³sz Historiitak!Ona mo¿emówiæ...sprawiedliwo�æ dziejowa,gdy wystawiaszrachunek za honor �
36
bez policzkowania
spór � batalia � wojnawci¹¿ trwaj¹Kto� nadstawia karkuspêdza ¿ycie na wygnaniuna w³asn¹ rêkê ¿yje w traumie
nie ukrywaj siêprzede mn¹ �pozwól mi wstaæi byæ dumnym,¿e Oni stanêliw obronie
a Ty i Ja?tchórze w okopach�wiêtych sloganów,gdzie prze�ladowcyzamykaj¹ usta
38
W Ogrodach Jesieni
dzi� mo¿emy dokoñczyærozmowê �
przerwa³ j¹ szyderczyu�miech dozorcyipe³ne wyrzutówspojrzeniePana spod Szóstki �
dzi� dokoñczyæ mo¿emy,
mówiæ o pogodzie na jutroo wspólnej przysz³o�cio naszych szaleñstwacho �ciganiu sensu ¿ycia
jaka cena odwagii jaka cena mi³o�ci?
39
dzi� i tylko dzi�
w Ogrodzie,który Nas gorszy,czego mam strzec?
Zachowujesz milczenie?Nie pytaæ ju¿?
niech mi kto�zamknie gêbê
40
Żywot Wędrowca
Wêdrowiec �wygnany tu³aczw pamiêciz³odziej � zbrodniarz � k³amca
jego czynynie os¹dzone
kara?Zadrwi³ z niej
¿al tul i go do snumarsz spokojnych my�lizag³uszony
wina go zawstydzaunika hañbi¹cejniewoli
41
gdzie pójdzie dalej?czy pójdzie dalej?
Spe³nia siêTwoja MowaPrzebaczenia
wybiera prawo�æi szlachetno�æ
i idzie dalej
Wêdrowiec �Wierny S³uga
44
Pierwsze próby literackie odbywa³ podkuratel¹ K.I . Ga³czyñskiego, a jego mistrzemzwiêz³ej formy by³ J . Sztaudynger. Kolejneszlify z felietonistyki zdobywa³ podkierunkiem profesora NiezwyczajnegoWiecha, a ¿y³kê do pisania naci¹gnê³o muczasopismo �Podaj Dalej� oraz KabaretOKO. Poni¿szy e-tomik jest pocz¹tkiem jegoosza³amiaj¹cej kariery literackiej. Jegokandydatura do Nobla za rok 2012 przegra³ajednak z ma³o znanym pisarzemz Przyl¹dka Beznadziei, Dino Pitu-Pitu.
45
Cisza
Cisza dooko³aa w �rodku nie-pokójnie-kuchnia nie-posprz¹tananie-warto tak czekaæmo¿e z ranaco� siê odmieni siêtymczasemzasypiam w nie-pokojunie-sypialninie-wa¿negdziebyle
46
Nie karmić ptaków
przyleci toto niewiadomo sk¹dwiadomo natomiast po co:zje�æ i ozdobiæ pomniki. Impresjonistycznie.St¹d gdy obsi¹d¹ Stary Ryneki ka¿dy najmniejszy nawet budyneki choæby obiecywa³y tobie Bóg wie coi choæby nad twoj¹ g³ow¹ demonstracyjnieprzelec¹ty ze snu podnosz¹c skroñnie nakarm ichty bu³kê chroñw³a�nie dzi�.To nic, ¿e s³yszysz wci¹¿ dooko³a:hej go³êbie, wróble i kruki,szarpajmy bu³kê na sztukity tak zawo³aj:do ¿adnej darmojedz¹cej mordy ptakanie trafi okruch z bu³ki Polaka!
47
W sklepie
� dzieñ dobry, jestem zainteresowany�� czym, panie kochany?� chcia³bym nabyæ pó³ deko rozumu,dwa mili l itry irracjonalnych zachowañ t³umudwie sztuki sza³u na dyskotekê�� a przepraszam, dla kogo rozum?� dla dla dla kolegi.� a dla pana nie?� dziêkujê postojê.� dlaczego?� siê bojê.
48
pisanie to zajęcie plugawe
pisanie to zajêcie plugawegdy szukaj¹cego tre�ciwci¹¿ mamizwodz¹cy utworu autorrozcieñczonymi s³owami
bawi siê z nim jak myszk¹gdy on nieporadnie przebieraswymi ³apkamiw poszukiwaniu sensupomiêdzy danymi wersami
a autor tych to zamieszañtak jak hydraulik z³o�liwyrozkrêci³ ruryi pu�ci³ wodêna m³yn poszukiwañ straszliwych
miota siê taki poszukuj¹cy�ród wody, wodolejstwa, stopniowego
49
podwy¿szaniaci�nienia i napiêcia akcjiretardacji , wariacji ,komplikacji fabu³ynawet najtê¿sze musku³y umys³oweokazuj¹ siê nic nie wartea autor triumfuje:Evviva l�arte!
Sztuka dla sztukicieniutkie nieuki!Kto tre�ci szukaten znajdzie zbuka.God save the water!
Anty-bohater krzyczy ilejelejelejeleje
50
lejelejei �miejesiêkrzycz¹c: olé!
Takich to zgodnie z parytetamibez wzglêdu na p³eæ: panie z panamipoddaæ by trzeba wykastrowaniu:bez r¹k do pisanianie bêdzie lania.
51
Vermeer dziś
jest taki obraz mistrza z Delft:nalewaj¹ca mlekojak s³oñce przez oknotak mleko siê s¹czy do garnka
dziewczyna ani ³adna ani brzydkaw dawnym stroju holenderskimrobi to, co zwykle. starannie.wiadomo, ¿e Mona Liza doczeka³a siêwielu wariacji , ma³o jej kaftanem nie skrêpowaliKot Leonarda kr¹¿y pomiêdzy nogami uczniów,zebranych wokó³ ostatniej wieczerzy i myszkimikidziewczyna ani ³adna ani brzydkaw dawnym stroju holenderskimrobi to, co zwykle. Starannie.
z dzbanka leci. Zawsze kokakola.
54
Rocznik 84. Astronom. Maratoñczyk. D¹¿ydo minimalizmu, prostoty s³owa i formy,bez zbêdnych ubarwieñ i ozdób. Czasempogrywa na gitarze, czasem na djembe.Lubi robiæ zdjêcia, wiêc ma ich du¿o, alena ma³o którym sam jest. W czasiestudiów zajmowa³ siê wieloma rzeczami,które dawa³y mu twórcze spe³nieniei satysfakcjê. Naj³atwiej odnale�æ gow Sieci: www.mariusz-slonina.pl.
55
tylko
bo przecie¿ nie umiemy inaczej
potrafimy jedynie rozmijaæ siê o minutê lub dwiew rozk³adzie
to takie proste powiesiæ fotografiêna pustej �cianie
na pustej �cianiepomruk lampki
tylko
56
za 1 0 dwunasta
przychodzisz w ciszy
po bia³ej dworcowej l ini iw kropli jeziora rozbitej o mur
krêtymi uliczkami sumienia
Lozanna, 31.12.2007
57
e-ro.ty-k
a tam � tyo twarzy twej na ³amach pisz¹czo³a pot i go³¹b sercana zdjêciach
a w nich � tyw twoich rêkach bil lboardy wisz¹jak ¿ycie twedo wynajêcia
w tobie � japowa¿ny panw sztruksach i trampkachdo wziêcia
58
astronomowie
Astronomowie nie �pi¹ w nocykieruj¹ swoje teleskopy gdzie nie odkryte �wprost na pajêczynê na poddaszu
ma³ym o³ówkiem dodawaj¹ do siebienieomylne ruchy mrówek na posadzce
nastawiaj¹ radioodbiorniki ¿eby s³uchaæszelestu li�ci na podwórzu
i � w bladym pomruku porannego s³oñcauparcie trzymaj¹ kurtynê nocy
59
z herberta
i dzbanek rozbityi �witanie tapet
popatrz �uginam siê pod ciê¿aremtanich klawiatur
my�la³em �p³acz kochanków mo¿e byæ piêknynawet w przypadkowej kombinacjiklawiszy
a tymczasemprzegrywam dwa � zerojak niejeden Wojaczekw brudnym hotelu Sieci
60
nie widziałem
nie widzia³emczterolatka z karabinem w rêkuale sze�ciolatka z fajk¹ w piaskownicymówi¹cego: pierdolê was chuje
nie widzia³emzabitych w ataku bombowymani noworodków wyrzuconych na �mietnikale pijanego mê¿czyznê katuj¹cego swoje dziecko
nie widzia³empustynnych ogninie s³ysza³em huku armatale szept umieraj¹cych w podrzêdnym szpitalugdzie na swoj¹ �mieræ czeka siê w kolejce
nie widzia³emg³odnych dzieci Afrykiale ¿ebraków na dworcu g³ównymi nie maj¹cych na chleb dla swoich dzieci rodziców
61
***
noc¹,gdy wszyscy �pi¹rozpalamy g³odne ogniska wspomnieñjutratañcz¹c z ch³odem �cianzastygli w bezruchu samo�wiadomo�ci
62
tak dobrze
nie mów ¿enie ma ju¿ mnie¿e w oknachnie ma ju¿ szybna niebie gwiazdi �wiate³ miasttak dobrzenie wiedzieæ nic
64
Rocznik 86. Dziecko szczê�cia. Studentkapedagogiki. Niedosz³y plastyk. Kiedy�tak¿e wolontariuszka. Skoncentrowanana rozwi¹zaniach. Mi³o�niczka s³owa(pisanego). I fi lmu. Antytalenciemuzyczne. Ambiwertyczka. Spokojna � doczasu. Czekoladowy potwór. Marzycielka.Lubi spacery, wêdrówki, podró¿e. Odczasu do czasu tañczy. Fotografie �chêtnie ogl¹da i podziwia. Du¿o surfuje.. .w Sieci. Ma s³abo�æ do (niektórych)zwierz¹t i morza, choæ woli góry.W planach m.in. nauka p³ywania i jêzyków.Hobby: my�li kosmate. I Cz³owiek. Ca³e¿ycie w drodze.
65
Jak to jest
Jak to jestNie czuæ nic.Patrzeæ i nie widzieæS³uchaj¹c nie s³yszeæByæ nieobecnym w bycie(a mo¿e raczej� byæ obecnym w nie-bycie?!)Czy to jest jeszcze ¿ycie?
66
Miejskie ZOO
prosty cz³owiek my�li o d¿ungli
d¿ungla jest dla niego niebem
dlatego �wiat zdominowali wojownicy
67
T jak komar
wkomponowa³e� nasw kolorystkêniebawygrywaj¹c melodiêna co drugiej struniedziurawej gitaryozonowejnie dziw siênie mo¿emy z³apaæ rytmuporwanitañczymy na krawêdzi kosmicznej przestrzeni
i tylko têsknotadowodem na blisko�æ gwiazd
68
Na płótnie
na alabastrowym p³ótnie mej skórymieszasz farbyodcienie naszych emocjiiskrz¹ce ogniem naszych uczuæstarannie sprawdzasz grunta gdy podk³ad jest ju¿ gotowydelikatnie muskaj¹c pêdzlemnak³adasz pierwsz¹ warstwê farbymierz¹c proporcje³agodniewype³niasz puste poletakby ca³a powierzchnia nabra³a odpowiedniego koloruto wyj¹tkowe dzie³onie zapalasz papierosarozpalony namiêtno�ci¹ tworzenianie odczuwasz zmêczeniaw perspektywienieustaj¹cego aktu twórczegotatuujesz mnie mu�niêciem warg wi�niowych
69
o poranku s³odko-gorzkich dnina dobry ka¿dy pocz¹teknaszego wspólnego ma³ego arcydzie³aw którym zamiennie gramy rolemistrza i uczniaartysty i muzy
70
Na deskach teatru
ku Tobie wysz³amzza ciemnej, ciê¿ko opadaj¹cej na deskinaszego teatru kurtynysz³am ku Tobieze zgaszonej, mrocznej scenyprowadzi³o mnie tylkoma³e �wiate³ko� promyk nadziei �i wiaraw to, ¿e czekasz� jak po ka¿dym przedstawieniu �przed garderob¹z kwiatamiby przywitaæ mniepoca³unkiem topi¹cym moje maski
wiesz dobrzeznów ciê zdradzê
71
Step by step
naucz mnie chodzeniapo ziemiale tak by g³owa wci¹¿ opiera³a siêsi le grawitacjii zadziera³a do górypróbuj¹c wedrzeæ siê przez otwarteokno niebaniczym przez dziurkê od kluczapodgl¹daj¹cto, conie tak oczywisteatak mo¿liwenie w nibylandiia tu i teraz
72
od Dyskusji do Dialogu
Znów ciê s³yszêniezniszczalny rytmiez dolinyecho niesie mnie na wy¿ynymówisz mi:wstañ i id�!D³ugo chodzi³em takwzd³u¿ i wszerzstarannie omijaj¹c niektóre dzielnice ³ez.Dok¹d szed³em?Nie wiedzia³em.Chodzi³em takod zmierzchu do �witui znówod �witu do zmierzchutocz¹c wojnê na s³owawydeptuj¹c �cie¿kê wokó³ profesorskiego biurkadrepta³em w miejscu.Chodzi³em tak d³ugoa¿ wesz³o mi to w krew.
74
listy z frontu
czytamznównad brzegiem rzeki przeznaczenialistyod ciebiepisane z frontujeszcze ciep³e jak �wie¿e bu³eczki wspomnieñjeszcze gor¹ce od po¿egnalnych poca³unkówjeszcze p³on¹ce ogniem bombjeszcze mokre od ³ez têsknoty i lêku�niecierpliwie wygl¹dam ciebiezawsze myl¹c nadchodz¹c¹ postaæz tob¹ � tym, który ju¿ nie nadejdziei tylko czasemprzychodzê tugdzie siedzieli�my razem wpatrzeni w gwiazdyi modlê siê krzykiem niezrozumieniawzywaj¹c by Pan Nasz i Sprawca tegozabra³ mnie tamgdzie ty jeste�
75
a mnie jeszcze nie maraz na zawsze zamkn¹³e� oczylecz gwiazda twoja mrugaj¹ca nie zga�nienim ¿ycie moje dobiegnie koñca
wiem ¿e czekasz
76
Po co
Po co tu jestem?Pytam ciê.Po cholerê to wszystko!Czego siê spodziewa³em�?Zawsze w takich chwilach milczyszTy, Pan i Ksi¹¿ê pokojuwys³a³e� mnie na wojnêJedyne co zrobi³e�:uzbroi³e� moje serceprzed k³amstwem¿e nie warto kochaæ cz³owiekaCo to da³o?Co zmieni³o?Nie wiem.Przynios³o �mierætego, którydzi� stoi przed Tob¹zupe³nie nagi, ale ju¿ nie zawstydzonyi patrzy na swe odbicie w lustrze sumieniatwarz rozpostart¹, lecz nie rozmyt¹�wyra�n¹, jasn¹ i czyst¹�To naprawdê ja?
78
Rocznik 85. Student fi lozofii , rozdartymiêdzy �morzem� i �b³otnist¹ ka³u¿¹�z wiersza Rimbaud. Osobowo�ænarcystyczna ze sk³onno�ci¹ do skrajno�cii urojonego heroizmu. Znamienna s³abo�ædo Boga Jedynego i Prawdziwej Mi³o�ci.
O swoich wierszach:Rodz¹ siê ze wstydu, ¿e mo¿na ¿yæ bezpoezji i w ci¹g³ej pogoni za spó�nion¹proz¹. S³owa kluczowe: elf, cyborg;gwiazdy, knieje; p³omieñ, popió³; Elohim,Jahwe.
79
***
ciemny cz³owiek jasne my�lispuszcza w noc jak psy ze smyczyby tropi³y i zagryz³y to, co ¿ywe samo przez siê
ciemny cz³owiek jasne my�liciska w oczy jasnym ludziomgdy sie dziwi¹ kiedy S³oñcechce ogl¹daæ w �wietle sztucznym
ciemny cz³owiek jasne my�liparzy w napar si³ tajemnychktóre w dr¿eniu r¹k garbatychgro¿¹ ¿yciop³onnym tryskiem
ciemny cz³owiek jasne my�li³yka na poczucie winyaby w bezdeñ jego ³onaopa�æ martwym dziecka p³odem
80
ciemny cz³owiek jasne my�li�ni w krê krwist¹ na pos³aniektóre krzy¿em pieczêtujena liturgie nocnych gwiazd
81
Perła
Przyjació³ce
Zanurkowa³ w lagunê muzyki intymnejktór¹ ukochanemu swemu da³a na drogêku pokrzepieniu
P³yn¹³ przez fale i barwy b³êkitu jej ³ona coraz g³êbieja¿ do bezdechu dna
Tam w s³odkozimnym cieniu odnalaz³Per³ê jej skryt¹...
wyrwa³
Wyp³yn¹³ i leg³ per³¹k³adzionyjak chorob¹ �mierteln¹w pier�
Kraków, marzec 2009
82
***
Szed³em nad dolin¹ Wis³yPatrzy³em na sw¹ twarzjak siê s³ania przekorniew promieniach s³oñcaSpieszy³em przed siebieNaprzódBy st¹d popatrzeæ na swój spokojny rze�ki krok
Powiewa³em potemMimo bezwietrznej pogodyjak ga³êzie drzew na wietrzeJak ¿agiel latawca ³opota³y mi p³uca
A w oczach zamkniêtych jak muszleszumia³ mi blask
I potem szed³em dalejPatrzy³em jak nogi czesz¹ trawêI ziemi kijem godzonej raz na trzy krokijêków t³umionych s³ucha³em
83
i w dziw mnie wprawi³a ta ziemi cierpliwo�æ...
I nagle rozla³o mi siê �wiat³em u stópKrólestwo z tej ziemiI G³os przemówi³ s³owami poety:Rozpostar³em Ci swe marzenia u stópSt¹paj ostro¿nieSt¹pasz po moich marzeniach
84
Sześć łez
Sze�æ ³ez, po trzy na oko, to wszystko na co mnie staæ.Liczê pojedynczo, bo parami wysz³o by tylko trzy. Trzy toma³o by, po kropelce na g³owê, ugasiæ gniew Trójcy. Japowinienem mieæ najmniej dziesiêæ za wszystkie z³amaneprzykazaniai kolejnych sto za wszystkie z³amane serca...Ju¿ nie lec¹, sumienie mi schnie tak szybko na wieczór.Widocznie jestem odwodniony po dniu. Nic to, ¿e spi³emtrochê krwi z Matki, Ojca i psa Marco, rodzima krewzawsze krzepnie mi w gardle. Spi³bym mo¿e z jakiej�dziewczyny. U�miecha³a siê dzi� do mnie taka m³odana osiedlu widz¹c, jak siê s³aniam od s³oñca...Zazdroszczê gargulcom na ko�cio³ach, oswojonymdemonom, co siedz¹ w najczarniejszym cieniu sacrum jakpies w przy budzie. Gdzie zimne �ciany �wi¹tyñ t³umi¹brzask �wiêtego Alleluja, s³oñce nie wyciska ³ez z oczua ksiê¿yc nie zalewa ich krwi¹.Ukochana nocy, co otwierasz szeroko oczy �lepe, czujejak przychodzisz.. .
1 wrze�nia 2008
85
Czoło jak rewolwer
dla Zuzi
Przy³ó¿ mi do skroniczo³o zimne jak rewolweri trzymaj jêzyk na spu�cietak by zamar³y my�li
Obwi¹¿ mnie sob¹jak drutem kolczastymi pora�paznokci pr¹demwzd³u¿ labiryntu ¿y³
A gdybym jednak spróbowa³ zbiecPrzysuñ mi do uchaust ¿elaznych pier�cieñi szeptem...rozwal mi ³eb
86
Dla kogo wiersz...
Dla kogo wiersz?
Dla Ciebie?Przecie¿ Ty go znasz ju¿ od zawsze
Dla Niej?Przecie¿ Ona nie zrozumie nicpoza tym, ¿e jest ³adna
Dla Sztuki?Kiedy Sztuka przecie¿ umar³a na Krzy¿u Chrystusowymi razem z Jezusem z ziemi wziêta spoczê³a w niebietrzeciego dnia
Dla Mi³o�ci?kiedy Mi³o�æ przecie¿ nie zna s³ów
87
Dla Siebie?A przepraszam, a na chuj mi ten wiersz?
Dla �wiêtego spokoju?Kiedy wierszem w³a�niewypowiedzieæ chcê wojnê
Grenoble 13 czerwca 2008