cena tego zeszytu 50 gr. orli lot -...

21
RGK XIII. Cena tego zeszytu 50 gr. L U T Y 1932. Nr. 2. ORLI LOT MIESI^CZNIK KRAJOZNAWCZY ORGAN КОL KRAJOZNAWCZYCH MLODZIEZY POLSKIEGO TOWARZYSTWA KRAJOZNAWCZEGO KAPLICZKI W „MIEJSCU SWI^TEM" WE WSI JASKI W PARAFJI RACZKI w pow. suwalskim.

Upload: phamtram

Post on 01-Mar-2019

215 views

Category:

Documents


0 download

TRANSCRIPT

RGK XIII.

Cena tego zeszytu 50 gr. L U T Y 1932. Nr. 2.

ORLI L OTM IESI^CZN IK KRAJOZNAW CZYORGAN КОL KRAJOZNAWCZYCH MLODZIEZY POLSKIEGO TOWARZYSTWA KRAJOZNAWCZEGO

KAPLICZKI W „M IEJSCU SW I^TEM " W E W SI JA SK I W PA RA FJI RACZKIw pow. suwalskim.

Sprawozdanie Komisji Kot Krajoznawczych Mtodziezy Szkolnejod 1. stycznia do 31, grudnia 1931.

Zarzqd Komisji К. К. M. Sz. odbyt w r. 1931 szesc zebran w Kra- kowie. Walne zebranie Komisji odbyto si$ dnia 1 1 . IV. w Warszawie.

Sktad Zarzqdu w 1931 r.: prezes prof. W^grzynowicz, zast. prezesa prof. Galas, skarbnik prof. Urbanski, zast. skarbnika p. W^grzynowi- czowa, sekretarka prof. Berggruen, zast. sekretarki p. J . Klimaszewska, cztonkowie Zarz^du: dr. Dobrowolska, dr. Medwecka, dyr. Richterowna i dr. Seweryn.

Dziatalnosc Komisji szta zasadniczo w tych samych kierunkach, со w ubiegtych latach, tylko znacznie si$ rozszerzyta. Liczba Kot Krajo­znawczych Mtodziezy, nalezcjcych do Komisji, wzrosta do 270-ciu — skupiajq one okoto 15000 miodziezy szkolnej.

Za najlepsze prace krajoznawcze przyznata Komisja 26. II. 1931 na- grody Kotom, ktore wymieniono w zeszycie 2 . O. L. z ub. r.

Wprowadzono po raz pierwszy oprocz nagrod pieni^znych i ksiqz- kowych „Dyplomy uznania“ i „Listy pochwalne“. Jako tematy prac Kot obowi^zuj^ce uznata Komisja: k a p l i c z k i , W i e l k a n o c , s t a r e d r z e w a ( k w e s t j o n a r j u s z O c h r o n y P r z y r o d y ) , z b i e r a n i e w i a d o m o s c i о z y c i u i g r o b a c h z a s l u z o n y c h i z b i e r a ­n i e n a z w g e o g r a f i c z n y c h d l a „ S t o w n i k a G e o g r a f i c z - n e g o“. Organem Kol Krajoznawczych Mtodziezy jest nadal „Orli L ot“, ktory wychodzi pod redakcjq prezesa Komisji prof. W^grzynowicza. — Nowosci^ jest tegoroczny dodatek bezplatny do „Orlego Lotu“ p. n. ,,Skarbiec“, poswi^cony ochronie zabytkow sztuki i kultury, wydawany z zasitku Departamentu kultury i sztuki, oprocz tego jak w roku ubie- gtym dodatek „Ochrony P rzy ro d y w y d aw an y z zasitku Panstw. Rady Ochr. Przyrody.

Wydano jako osobne odbitki: „Historj^ Kota Kraj. przy Panstw. Gimn. zensk. w Krakowie“ prof. Berggruen, i „Niedziel^ , Palmow^ z kwestjonarjuszem wielkanocnym" asyst. U. J . p. Klimaszewskiej. Poza wydawnictwami Komisji ukazata si$ w druku praca A. Kutrzebianki, cztonkini K. Kraj. przy Panstw. Gimn. zensk. w Krakowie p. t. „Budow- nictwo drewniane Zawoi“, ktor^ wydato Muzeum Etnograficzne.

Korespondencja Komisji z Kotami, Opiekunami, Towarzystwami i t. p. dochodzita do 3000 listow i przesytek.

Urzqdzono dwie wystawy: wystawq Ochrony Przyrody l^cznie z Panstw. Rad^ Ochrony Przyrody w izbach swietlicy krajozn. i wystawy prac krajozn. Kot okrqgu krakowskiego w zwi^zku z obchodem 25-cio- lecia Pol. Tow. Krajoznawczego. Wystawa Ochrony Przyrody byta otwarta przez 2 tygodnie i zwiedzito jq 4500 uczenic i uczniow roznych szkol krakowskich.

Dla Zrzeszenia Kot krakowskich udato si^ Komisji uzyskac dwie izby obok dotychczasowej swietlicy, со pozwala na urz^dzanie tam wy- staw i zebran Kot mtodziezy. — Dla Prezydjum Komisji oddata Gmina m. Krakowa w Miejskim Domu Wycieczkowym malutkq salk^ na II-giem pi^trze, w ktorej miescic si^ b^dzie Prezydjum Komisji.

Obchod 25-ciolecia Pol. Tow. Krajoznawczego urz^dzita Komisja wraz z Krak. Oddz. P. Т . K. dnia 22. XI. 1931. Na program ztozyty

— 18 —

— 19 —

si^: Akademja, na ktorej przemawiali: p. p. dr. E. Nowicki, kurator Okr. Szk. Krak., dr. W . Medwecki, prezes Oddz. P. Т . K., prof. U. J . dr. K. Rouppert, dr. T. Seweryn, a nast^pnie otwarcie wystawy prac Kol Krajozn., zjazd okr^gowy opiekunow kot i wieczornica Kot miodziezy krakowskiej i uczenic sem. z Zywca — ze spiewami, tancami, obrazami obrz^dow lud. i przemowieniem dra Seweryna, objasniaj^cem istotne znaczenie obrzqdow, przedstawionych na wieczornicy (Marzanna, Gaik, Dozynki).

W dziatalnosci organizacyjnej Komisji wysun^ta si^ na pierwsze miejsce w tym roku sprawa organizacji Kot mtodziezy w szkotach po- wszechnych. Prezes Komisji prof. W<?grzynowicz organizowat i prowadzit przez lipiec 4-rotygodniowy kurs geogr.-krajoznawczy, wprowadzony przez Kuratorjum Okr. Szk. Krak. dla nauczycieli szkot powszechnych catej Polski. Dla uczestnikow tego kursu wydaje prezes Komisji mie- si^czny ,,Biuletyn“, w ktorym sq omawiane rozne zagadnienia krajoznaw- czo-organizacyjne.

Krakowska Rada Szkolna Miejska wydata okolnik do nauczyciel- stwa tutejszych szkot powszechnych, zalecaj^cy zaktadanie Kol krajozn. mtodziezy. W l^cznosci z tern zorganizowata Komisja odczyty dla nau- czycielstwa: Krajoznawstwo w szkotach powsz. omowit prof. W^grzy- nowicz, Metodyk^ pracy krajoznawczej — dr. Niemcowna. Urz^dzono zebranie zapoznawcze z opiekunami nowych Kot szkot powsz., na ktorem omowiono sprawy organizacji Kot miodziezy w specjalnem zastoso- waniu do szkot powszechnych.

Swietlica Kot krakowskich zyskata w tym roku nowego gospodarza w osobie dra Cz. Skopowskiego. Z jego pomoc^ pocz^ly krakowskie Kota krajoznawcze wydawac wtasny tygodnik krajozn. p. t. „Nowiny Kra- joznawcze“. W grudniu 1931 r. nabyto Zrzeszenie r^czn^ drukark^, na ktorej drukuje Nowiny. Nowosciq w zyciu Swietlicy jest tez chor kra- joznawczy Zrzeszenia Kot krakowskich, ktory wyst^pit poraz pierwszy na imieninach prezesa К. К. K., a nast^pnie na Akademji i wieczornicy w dzien obchodu 25-ciolecia P. Т. K.

Zjazd Kot Mtodziezy, ktory miat bye w tym roku potqezony ze Zjazdem jubileuszowym P. Т . K. w Warszawie, wobec odtozenia uro- czystosci 25-ciolecia — nie odbyt si^.

SEW ERYN UDZIELA.F

Miejsce Swi^te w puszczy augustowskiej._ W lesie swierkowym z przymieszkq sosny przy ujsciu rzeki Rozpudy

do jeziora Jatowego znajduje si^ tak zwane tutaj „Miejsce Swi^te“ juz na terytorjum wsi Jaski w parafji Raczki w powiecie suwalskim.

Jest to grupa krzyzy drewnianych i kapliczek na stupach umieszczo- nych oraz zatkni^tych na wierzchu krzyzy zelaznych. Najciekawszy to jest stup wykuty z jednej sztuki kamienia, a przedstawiaj^cy pien drzewa 2 metry wysoki, a 4 decymetry srednicy maj^cy. Nasladuje jak najdoktadniej pien sosny; u dotu widac wydostajqce si^ z ziemi

orzeme, kora wykuta jest z drobiazgowq doktadnosci^, na pniu rosnie u a i mny grzyb z czapk^; gorna cz^sc rowno sci^ta i w ni^ zatkni^ty

krzyz zelazny. Najwazniejszq z posrod tych kapliczek jest ta, na ktorej u Sfoty znajduje si$ fig-ura sw. Jana Chrzciciela, rzezbiona w drzewie, okoto 6 dm wysoka. Inna ma wprawiony za szktem obraz Matki Boskiej, a inna Pana Jezusa Ukrzyzowanego.

Wszystkie te kapliczki stojq blisko obok ,siebie w grupie, widac, ze s^ stare i one to tworzq owo „Miejsce Sw i^te“ znane i czczone przez ludnosc polskq, katolick^; w okolicy о promieniu kilkumilowym, uwazane jest za miejsce cudowne.

Tradycja utrzymuje, ze „Miejsce Swi$te“ jest bardzo dawne; naj- starsi ludzie powiadaj^, ze juz rodzice ich mowili, iz istnialo oddawna. To tez legendy о powstaniu jego s^ mgliste i ogolnikowe. Wszyscy mowi^, ze kiedys ukazala si^ tam Matka Boska na drzewie dziewczynie, pasqcej krowy, wi^c wystawiono na tem miejscu kapliczkq z Matk^ Boskq. Znowu chtopcu pastuszkowi ukazal si$ sw. Jan Chrzciciel, to tez inna kapliczka poswi^cona jest swi^temu Janowi. Potem ustawiono tam jeszcze kilka krzyzy drewnianych.

Nie podobaly si^ one kiedys jakiemus lesniczemu moskalowi i kazal je sci^c. Gdy jednak nikt nie odwazyt si$ wyciqc tych krzyzy, rozztoszczony sam poscinat je i zepchn^t do ptynqcej tu rzeki Rozpudy. Jednak krzyze nie poplyn^ty z wod^, ale nawet, gdy je dalej zepchni^to, wracaty tutaj, ptynqc pod wod^.r Ludzie, widz^c to, uznali ten cud za wskazowk^, iz krzyze chca na Swi^tem Miejscu pozostac, wyci^gn^li je nocq z wody i znowu postawili tu, gdzie staty dawniej.

Do tego cudownego Miejsca Swi^tego przychodz^ ludzie z modlitwa- mi о zdrowie, a w plyn^cym u stop krzyzy potoczku, wyplywaj^cym z § sqsiedniego jeziora Jatowego do rzeki Rozpudy obmywajq chore dzieci, zostawiaj^c zdj^te z nich koszulki i chusteczki, ktoremi obwi^- zuj^ krzyze.

Takze i starsi chorzy udajq si$ pod оріек^ Matki Boskiej i sw. Jana i odbywajq pielgrzymki do tego miejsca. Obmywajq si^ wodq, maczaj^ w niej chusteczki i okladaj^ schorzale miejsca. Oklady takie skuteczne s<*, gdy jakas wysypka okrywa cialo, gdy si^ tworzq wrzody, rany, gdy glowa boli. Widzialem matk^ prowadz^c^ do wody kulaw^ dziewczynkq, moze dziewi^cioletniq о jednej kuli.

W dzien sw. Jana Chrzciciela, 24 czerwca, odbywa si^ tu niby odpust, mowi^ niby, bo w miejscu niema kosciola, niema nawet takiej kapliczki, w ktorej znajdowalby si^ chocby maly oltarzyk, stuz^cy do odprawiania mszy swiqtej. Ksi^za tez nie bior^ udziaiu zadnego w tem swi^cie ludowem. Tylko wikarjusz z Raczek od niejakiego czasu przysyla koscielnego z puszk^ zelaznq do zbierania sktadek. Staje on pod figur^ sw. Jana, stawia puszk$ na dost^pnem i widocznem miejscu,, a obok niej krucyfiks koscielny.

Ludzie z calej okolicy przychodzq pieszo i przyjezdzaj^ wozami* Wszystkie wozy petne dzieci starszych, mniejszych i niemowl^t, bo dzisiejszy dzien, to swi^to dzieci; przeciez dzieciom ukazala si$ Matka Boska i sw. Jan.

Odpust jest tlumny, bywa nanim po kilka tysi^cy ludzi. Wozy zosta- wiajcj w lesie, a drozyn^, wiodqcq wsrod lasu do Swi^tego Miejsca, po obu stronach obstawiaj^ kramarze kramami. W kramach widzialem najwi^cej cukierkow, troch^ ciastek; sq kramy z butkami, kukielkami,.

- 20 —

21 —

Ш УЙЕ І С А ГіЛ Ш І r i ’ZVIHtOZSE ▼ IIILIC7 IVWAIK I AV«VfT»WA

ZEBRAL I N A RYSO W A L ST. BYK O W SK I.(Koto Krajoznawcze im. A. Janowskiego przy gimn. M. Kopernika w Bydgoszczy).

Krzyze nr. 8, 12 i 13 znajduj^ si^ w „Swiqtem Miejscu“.

22

z kielbasami; z dewocjonaljami byly tylko dwa kramy, zato w innych bylo piwo, woda sodowa i lody; par$ kramow z zabawkami dla dzieci, ale te wyroby fabryczne, nie miejscowych wyrobow ludowych.

Gromada zebrakow zawodzila piesni о Matce Boskiej i о sw. Janie i prosila о jalmuzn^.

Kazdy, kto przyszedl, кЦкаІ przed kapliczkami, pomodlil si$ i rzucal na ofiar^ grosz jaki do puszki. Kto by! chory, szedl potem do wody.

Ksi^za nie chcq wziqc pod swojq. opiek^ Swi^tego Miejsca, nie chcq si$ niem zajqc i ten ludowy odpust jakos zorganizowac, uswi^cic. Tak, jest to naprawd^ swi^to ludowe.

Dzien ten jest takze swi^tem pasterskiem.Pqdzqc bydlo do domu z przedpoludniowej paszy, kazdy pastuch

stroi je kwiatami polnemi, wieszajqc wianki z nich na rogach i na szyi kazdego bydlqcia. Dostaje tez dzisiaj od gospodyni w upominku tyle razy po 50 groszy, ile sztuk bydla pasie.

STAN ISLAW K RY STA SIA K .

„Per pedes Apostolorum” po Polesiu.Wrazenia z w^drownego obozu krajoznawczego wychowankow Bursy

Zwi^zku Osadnikow.

...Jedenastu nas bylo, ktorzysmy „оп^ slawnq" odbyli w^drowk^. Przeszlismy wskros puszcz^, brn^lismy przez biota, i gorsze stokroc od nich wyschni^te moczary; przez l^ki, zagaje i pola uprawne wila si$ nasza polna drozyna, lub tez szosa, prosta jak strzelil, ku tajemniczej, sinej dali nieprzeparcie nas wabila, coraz to inne nam oblicze kraju ukazujqc, w coraz to nowe wiodqc tarapaty. Bo bywalo roznie, owdzie cate rzesze kur i g^si rzni^to na czesc naszq, owdzie grzecznie nas si^ pozbywano, a gdzieindziej znowu wszystkiego najgorszego nam zyczono, bosmy niby innej i nacji i wiary, i roznym my Bogom sluzymy. Nie chciano nam wi^c sprzedac mleka, ani chleba i zle tylko, msciwe oczy za siolo nas wiodly, zyczqc nam poboznie: „Szczob wy, Lachy, z ho- todu pazdychali". Roznie byw alo; zbrodzilismy moc strumieni, rzek, kanalow, na poleskich z pali drogach rozbijalismy um^czone nogi i rz^- sistym potem skropilismy lotne piachy (tak, ta k !), о ktorych, ze sq na Polesiu, podr^czniki nic nie mowiq... W sie widzielismy z kurnych chat zlozone, z n^dznymi, jak widma, ludzmi. I takich widzielismy, со ostat- kiem nadziei i chtopskiej zaciqtosci rozpaczliwie si^ trzymajq kupionego szmata porostych rzadkim lasem blot, со zywiq si^ jak ptaki, byle czem, a mieszkajq w ziemiance о jednem, malenkiem okienku nad wejsciem, w blocie wygrzebanej. I widzielismy ideowcow, ktorych samozaparcie i uciqzliwa praca z zapadlej tam, na wschodzie, wsrod lasow i blot zakislej dziury uczynila nowoczesnq placowk^ cywilizacji, promieniujqcq kulturq na blizszq i dalszq okolic^. Rozpacz widzielismy i zniech^cenie ludzi nie- zaradnych, со zn^ceni tytulem „wtasciciela swego kawalka ziemi“ nie- wiadomo poco tam poszli... I widzielismy jak skrz^tnosc, zapobiegliwosc i znojna od podstaw praca, oparta na gruntownej znajomosci dziela, plon daje radosny, slodkq budzi ufnosc, ze jednak nie wszystko tam jeszcze stracone, mimo wrogich na kazdy k^s ziemi zakusow, a ze prze-

- 23 —

ciwnie, w znojnym trudzie pionierskiej pracy-walki osadnictwa kreso- wego dzisiejsza tarn narasta Polska, w obronie ktorej w kazdej chwili stanie huf rycerzy, z ziemi tej wyroslych, со lemiesz na or^z zmieniwszy, stwierdz^ raz jeszcze przed zdumionym swiatem, ze my nietylko bylismy, ale wci^z jestesmy owem niezlomnem, nieskruszonem antemurale christia- nitatis, broni^cem kulturalny, acz gnusny i samolubny Zachod przed za- lewem wschodniego barbarzynstwa. I widzielismy w ruinie dorobek po- kolen calych, panujqcej tu ongi warstwy spolecznej, oraz zniech^cenie i apatj^ starych tej kasty przedstawicieli, tudziez zapal i energj^ jej mlodziezy, ktora w oparciu о nowoczcsne ramy ustroju spolecznego szuka ratunku dla ocalalych szacownych resztek... Przez caly lipiec tak

Polesie. Nasiennice wsrod zagajnika.Wyk. Fotoklub Ogniska 111 Z . Os.

swoich odbiezawszy, po cudzychesmy si$ gnietli kqtach, bawi^c si^ z we- sotymi, pracuj^c z pracuj^cymi, z ufnymi ufaj^c, zniech^conych кггерцс, bo i to mi^dzy innemi, bylo naszem zadaniem, nalozonem na nas przez macierzystq nasz^ instutucj^, Zwi^zek Osadnikow w Warszawie. Przyj- mowano nas tez prawie wsz^dzie nad wyraz goscinnie, serdecznie i zyczliwie, dla wielu bowiem bylismy jedynymi, od lat dziesiqciu pierwszy raz widzianymi, ,,rodakami“, z tych samych stron pochodz^- cym i; nic wiqc dziwnego, ze nieledwie nieba nam chcieli przychylic. Tam to zrozumiatem i zobaczytem со to jest tqsknota za rodzinnem gniazdem... To tez wspomniawszy obecnie owq lekkq, trem^, jaka przed rozpocz^ciem obozu pozbawila mi^ apetytu, poblazliwie usmiecham si^, bo w^drowk^ t^ zaliczam do najmilszych epizodow w zyciu.

...Zacz^to si$ zas wszystko bardzo pospolieie, jak caly szereg innych podobnych obozow. О 1 0 10 wyjechalismy z dworca Wschodniego przez Siedlce do Narewki, przyczem ostatnim odprowadzajqcym nas byt jakis poczciwy bociek, ktory zl^klszy si$ dymi^cego potwora, zerwal si^ z po- bliskiej кору siana i przez pewien czas wraz z nami leciat, cosmy oczy- wiscie za szcz^sliw^ wrozb^ dla siebie skwapliwie poczytali... Aczkolwiek

— 24 —

nami^tnie lubi^ obserwowac, jednak malo zwracam uwagi na krajobraz i mijane stacyjki, tem bardziej, ze jak slusznie ow cudzoziemiec z aneg1- doty zauwazyi, wszystkie jednako si^ zowicj: „Cukier krzepi“. Jedynie Fronotow zaj^t bardziej m3 uwag^ ze wzgl^du na przeplywajqcy tu Bug, ktory przecie za kilka tygodni mial mi$ niesc na mej todzi do kochanej, choc nieznosnej Warszawy... Tymczasem wszelako perspektywa calomiesi^cznej „per pedes Apostolorum“ w^drowki mocno zaprz^tala moj umysl, a gdzies na dnie duszy tail si^ Цк przed tajemnicz^, nie- znanq. przygod^ i niesmiafa ch^c kryjoma, by со si^ ma stac, juz si^ staJo nareszcie....

...Koto czwartej popotudniu stan^lismy w Narewce, gdzie pachniaty lipy i gorzato slonce zlotem i purpur^ na wierzchotkach sosen, a lsni^cq patyn^ na piaskach si$ kladto; muskato delikatnie fioletowe plamy won- nej macierzanki, piescilo modre oczka lnow ; posrod lanow zyta szperalo za swierszczami i pod brudno-zielone liscie ziemniakow ciekawie zazie- ralo. Posrod zboz psocit wiatr, a nad polem, nade drog’q, gdzies zgu- biony na niebiosach skowronek wydzwaniat wieczorn^ sw^ piesn... Od czasu do czasu drozyn^ mizernq mizerna szkapa przecztapata, poganiana przez chudego brodacza ,,tutejszego“, (ni Bialorus, nj Polak, on z puszczy), ci^gn^c malenki wozek, a w wozku rozparteg-o Zydka-geszefciarza, ot i obraz pelny. W dolinie, nad rzekq, miasteczko Narewka przysiadto siq skromnie wokot widocznych z daleka cerkiewki i boznicy. W miej- scowej szkole, na pozyczonej od batiuszki slomie, po sutym posilku i pokrzepiajqcej kqpieli w Narewce utozylismy si<§ na nasz pierwszy w tej podrozy nocleg.

Nazajutrz wczesnym rankiem marsz do Bialowiezy; podobno 17 km, podobno 16, podobno 21, podobno 23, a ja sklonny jestem wierzyc, ze chyba ze 100, choc naprawdq jest przeszlo 2 2 . Tu ze wstydem wy- znac muszq, iz z miejsca, ledwo wyszedlszy za Narewk^, zbtqdzilismy i miast na drog^ do Bialowiezy, wyszlismy na trakt do Hajnowki. Lecz wkrotce nas na wlasciwcj. skierowano drog^ i przy pomocy тар у , na- przelaj przez pola dobrn^lismy jakos do owej drogi, przyczem na samym wst^pie do puszczy trzej z nas ugrz^zli na ukrytem w g^szczu krzow, turzyc i skrzypow bajorze. Zm^czylismy si^ okrutnie, wci^z las i las, i pozatem zywej duszy; na drozynie slady racic, na polanach swieze siano i nigdzie nikog-o, jeno las i las, miejscami przeciqty, to znow zbity w g^stw^ nieprzebytq podszycia z jezyn, g-logow, mlodych olch, rokity, wilczego lyka i wysokich na dwa metry z gor^ pokrzyw. Mijamy nie- wielkq por$b$ z rzadkiemi na niej nasiennicami i szeregami sqgow drzewa, przeznaczoneg-o na w^giel drzewny. W dali, na skraju porqby i stareg-o boru unosz^cy si$ slup dymu wskazuje na obecnosc czlowieka w tej gluszy. Baczniej si^ przyjrzawszy, widzimy caly szereg dymi^cych kop- cow ziemnych, z ktorych mniej lub wi^cej intenzywnie dobywal siq dym. Sktadamy plecaki na ziemi, by nieco odpoczejc. Czqsc idzie odwiedzic owych puszczan tajemniczych, ktorzy si^ okazali bardzo milymi, choc ponurymi smolarzami, reszta zas rzuca si$ tapczywie na jagody, ktore w mnogosci wielkiej porastaJy podnoza nasiennic, a wszystkie czarne, soczyste, stodkie i ogromne. Post^kujqc, kladziemy na obolate ramibna nasze ,,cielaki“, со praz^ nam grzbiety i idziemy dalej. Pierwszy dzien w^drowki, wi^c ochota duza i nikt nie daje poznac po sobie zm^czenia,

Nr. 1. , , S K A R B I E C “ Rok 1932D O D A T E K „ O R L E G O L O T U “, P O S W I ^ C O N Y O C H R O N I E

Z A B Y T K O W K U L T U R Y I S Z T U K IW Y D A W A N Y Z Z A P O M O G I D E P A R T A M E N T U K U L T U R Y I S Z T U K I M. W . R. i O. P.

R E D A K T O R : D R . T A D E U S Z S E W E R Y N .

Mlodziez inwentaryzuje grodziska.

Od kilku Iat uka- zywaty si$ w „Orlim Locie" prace roznych czlonkow Kola Krajo- znawczego w Bochniо grodziskach i kop- cach przedhistorycz- nych w pow. bochen- skim. I tak w r. 1923 w Nr. 5 „Grodzisko w Lapczycy“, w r. 1926 w Nr. 8 „Grodziska w pow.^bochenskim", w r. 1930 w Nr. 2 „Grodzisko w Kopa- linach“ oraz praca zbio- rowa: „Корее w pow. bochenskim".

Obecnie zalqczamy шарк^, ktora wykazuje rezultat pracy inwen- taryzacyjnej, dokona- nej przez dzielnych kra- joznawcow bochen- skich. Mapk^ t$ uzu- petniat na ostatniej wy- stawie krajoznawczej w Krakowie obfity

zbior szczqtkow czerepow, jakie znaleziono w poszczegolnych grodziskach lub ich sqsiedztwie. Т е resztki, stanowiqee dzis naukowy materjat dla archeologow, zebrano nie przy pomoey specjalnych rozkopywan, bo tego ludziom niefachowym czynic nie wolno. Znaleziono je w urwiskach lub na powierzchni ziemi, zapewne wyorane plugiem rolnika.

Powyzsza praca wychowankow prof. P. G;alasa powinna bye dla innych Kot przyktadem i wzorem, godnym nasladowania.

Barbarzyncy.Ciemnota czyni ludzi barbarzyncami. Barbarzynca nie zna czci i sza-

cunku wzgl^dem zabytkow kultury. Z t^pq bezmyslnosciq gotow zniszczyc wszystko, со dla niego nie jest wartosciq. uzytkowq.

O to mamy przyktad znamienny: W Koniecpolu nad Pilicq budo- wano drog^, a piasek do prowadzonych prac brano z pobliskiego*

шыштлулхі. \ѵсЬос&лн

i /wjice /jvi<леМлл*$Ьл w ̂ іаитсіе Жсгспёшпіт i a>%wmcM.

2

piaszczystego wzgorza, Podczas wydobywania piasku, odkopali robotnicy przedhistoryczny grob cialopalny, potem drugi, trzeci, dziesiqty, setny — cale cmentarzysko. Wydobywano z grobow urny, rozbijano je rydlami, albo ciskano о ziemi^, niezmordowanie dzien po dniu — szukano w nich zlota. W zadnym jednak ,,garnku“ nie bylo pieni^dzy. Barbarzyncy ci zniszczyli tym sposobem kilkaset grobow oraz przedhistoryczne krema- torjum w postaci kamiennej podmurowki, na ktorej ukladano stos do palenia zwtok.

Kiedy starostwo w Radomsku dowiedziato si^ о tym fakcie, zawia- domito natychmiast Panstwowe Muzeum Archeologiczne w Warszawie, ktorego delegat zdotal juz tylko stwierdzic, ze bezmyslnosc ludzka zni- szczyta jedno z wi^kszych cmentarzysk luzyckich, pochodzqce z konca epoki bronzowej. Barbaryzm nie uszanowat prochow naszych praojcow i zgladzil nawet slady po ich doczesnych szczqtkach. Dla nauki prze- padty rowniez zabytki, ktore od zamierzchtych czasow spoczywaty w ciszy cmentarza.

W sprawie ochrony zabytkow prehistorycznych i antropologicznych L).

W ostatnich czasach wielokrotnie spotyka si^ w gazetach wzmianki0 odkryciu w rozmaitych stronach Polski starych, prehistorycznych cmen­tarzysk. Odkrycia te, przewaznie przypadkowe, stajq si^ podstaw^ ce- lowego i umiej^tnego rozkopywania danych cmentarzysk, prowadz^c w rezultacie do gromadzenia cennych materjalow do dziejow naszych z czasow przed- i wczesnohistorycznych. Niestety, nie nalezy siq tudzic, ze kazdy z obywateli Polski jest tak sumienny, by natrafiwszy na jakies popielnice, szcz^tki dawnej ceramiki, zwane nieraz przez laikow po- gardliwie „skorupami", czy tez szkielety, czaszki i t. p. pramieszkancow naszej Ojczyzny, donosit о tem odpowiednim czynnikom, ktore mogtyby si$ niemi zaopiekowac, wzglqdnie, о ile fundusze na to pozwalajq, odrazu zaj^c si$ ich wydobyciem i zbadaniem.

Pi^knym przykladem zrozumienia obywatelskiego obowiqzku w tym kierunku jest czyn p. inz. Romualda Kerna z Goszczyc koto Kocmy- rzowa, ktory, widzqc, ze przy robotach ziemnych, a nawet przy gtqbszej orce, odkrywa si$ cz^sto na terenie jego majqtku szkielety ludzkie1 szczqtki naczyn glinianych, zawiadomit о tem listownie Rektorat Uniw. Jagiell., zapewniaj^c jednoczesnie wszelk^ pomoc tym, ktorzy jako specja- lisci-naulcowcy, zechc^ zaj^c si^ zbadaniem tego terenu. Niestety, szczupie fundusze, ktoremi rozporzqdza Akademja Umiej^tnosci oraz Zaktady Uniwersyteckie, nie pozwolity w tym roku na doktadne badania w Go- szczycach. Przeprowadzono jedynie tymczasowe zbadanie terenu, zwtaszcza miejsc najwi^cej zagrozonych zniszczeniem, a juz i te badania ocality cenne zabytki z czasow przedhistorycznych i pozniejszych. Odkryto tam mianowicie osad$ neolitycznq, nast^pnie osad^ z czasow wptywow rzym- skich, a wreszcie groby rz^dowe i wczesnohistoryczne.

*) Antropologja jest naukq, zajmujqcq si'q badaniem czlowieka. Badania te prze- prowadza si§ zarowno na ludziach zywych, jak i na szkieletach, czaszkach i kosciach ludzi dawniejszych.

3

Oby ten przyklad pobudzil obywateli do nasladownictwa, oby kazdy, kto wie о ginqcych sladach prakultury i praczlowieka ziem naszych donosit о tem odpowiednim instytucjom, jak np. wojewodzkim urz^dom konserwatorskim, Akademji Umiej^tnosci w Krakowie lub najblizszemu uniwersytetowi. W ten bowiem tylko sposob potrafimy uchronic od bezpowrotnej zagtady dokumenty dziejow naszych z czasow, choc nie pisane, ale nie mniej wazne od historycznych. Pami^tac bowiem nalezy, ze nasi s^siedzi si^gajq az do tych tak dawnych czasow, by udowodnic swe rzekome prawa do ziem bezspornie stanowi^cych catosc z naszq Ojezyzncj, a takze i о tem, ze poszanowanie dawnych zabytkow swiadczyо zrozumieniu przez spoleczenstwo wartosci badan naukowych, a со za tem idzie i о jego obecnym poziomie rozwoju kulturalnego.

D r. Ludom ir Sedlaczek-Komorozvski.

Kornik i grzyb.Т е wrogi niszczq od wielu lat stare ksi^gi, r^kopisy i wiele cennych

zabytkow, jakie od wiekow gromadzono w Bibljotece Jagiellonskiej. W prochno i zmurszelin^ obracajq si$ skarby nasze. Zal nasz jest tem wi^kszy, ze kl^skq t^ uchylic moze tylko przeniesienie bibljoteki do in- nego gmachu, tymczasem czas ten szcz^sliwy oddala si$ od nas coraz bardziej. Po 10 letnich staraniach Senatu Uniw. Jagiell. zdawaio si^, ze budowa nowego graachu bibljo- tecznego urzeczywistniac si^ zacznie.Wszak 13 czerwca 1931 poswi^cono juz kamien w^gielny pod budow^.Stan^li do pracy inzynierowie i ro- botnicy, lecz juz w pazdzierniku za- legla cisza na placu wsrod rozkopisk ziemnych. Trudnosci finansowe pan- stwa i koniecznosc przeprowadzania daleko id^cych oszcz^dnosci w gos- podarce panstwowej staly si^ przy- czyn^, ze Bibljotece Jagiellonskiej nadal grozi zaglada, z powodu cias- noty, wilgoci, kornika i grzyba. Nie- dawno wstrzqsn^ta swiatem wiesc, ze w pewnem skrzydle Bibljoteki Watykanskiej zawaliiy si$ stropy, zabily kilku ludzi i zniszczyty kilka- nascie tysi^cy zabytkowych ksiqzek.Jest to dla nas grozne memento.

Czarne chmury nad Wawelem.Wielkie niebezpieczenstwo zawisto nad najcenniejszym naszym za-

bytkiem historycznym — wawelskim zamkiem. Budzet odbudowy Wawelu skurczony zostal w Ь іеЦ сут roku do tego stopnia, ze pieni^dze przezna-

4

czone na restauracji nie mogq pokryc nawet kosztow administracyjnych,. ktore wynosz^ rocznie 14.040 zt. О prowadzeniu jakichkolwiek prac restauracyjnych i konserwacyjnych niema wiqc mowy.

Co czynic aby nie dopuscic do rozpadania si$ w naszych oczach tego sanktuarium, drogiego sercu kazdego Polaka ? Czy pozwolic, aby to, со przetrwalo burze i nawatnice historji, rozpadalo si$ w ruin^ w czternastym roku istnienia zmartwychwstalej Rzeczypospolitej ? Kiedy w latach 1921— 1924 znalazt si$ Wawel w podobnem potozeniu, ofiarne spoleczenstwo masowym zakupem „cegietek wawelskich“ pospieszyto z pomoc^ zagrozonemu zabytkowi i czynem swym umozliwilo godn^ wielkiego narodu opiek^ nad polskim Akropolem.

Obecnie kierownik odbudowy Wawelu, dr. Adolf Szyszko-Bohusz, po raz drugi apeluje do spoleczenstwa, proponuj^c zbieranie z gory okreslonych к wot, potrzebnych do wykonczenia restauracji dziewi^ciu sal potnocnego skrzydta Zamku, przerwanej wskutek braku gotowki. Imi^ inicjatora zbiorki wraz z nazw^ instytucji lub organizacji, ktora potrzebnq kwot^ zbierze, b^d^ uwiecznione w danej sali na osobnej tablicy lub plakiecie. Dotychczas ruszyt si§ tylko Krakow, ale i w reszcie Polski niezawodnie apel ten nie pozostanie bez echa.

Izlisznieje usierdje.Piotrowi Wielkiemu przypisuj^ powiedzenie, ktore z upodobaniem

powtarzata rosyjska biurokracja, „Izlisznieje usierdje karajet’sia narawni z prastupkom“ — zbytniq gorliwosc karze si^ na rowni z przest^pstwem.

Ilez razy zbytni^ gorliwosc w zakresie opieki nad zabytkami trzebaby bylo karac przyktadnie, gdyby и nas obowiqzywato powyzsze prawo w odniesieniu do odnawiania i konserwowania wszystkich zabytkow kultury i sztuki, pozostawionych nam przez przodkow! Zle jest, gdy obywatele patrzq bezczynnie, jak niszczejq nasze skarby w opuszczeniu lub zapomnieniu, ale zle jest rowniez, jesli ludzie niepowotani zabieraj^ si$ do wykonywania obowi^zkow pieczy nad zabytkami. Czyni^ to za- pewne z dobr^ wol^ i z szczerego pietyzmu, niemniej dzialalnosc ich jest godn^ pot^pienia, jesli nie kieruje ni^ przedewszystkiem fachowa wiedza, na ktorq sktada si$ zarowno пайка о historycznej wartosci za- bytku, jak i znajomosc techniki restauracji. Moznaby przytoczyc tysi^ce przyktadow, obrazujqcych grzechy „zbytniej gorliwosci“. W obec tej fali zniszczenia, pytamy siq poco sq urz^dy konserwatorskie, a w nich urz^dnicy, optacani przez panstwo? Niestety, ktoz zwraca si^ do nich? Wszak wiadomo, do znawstwa sztuki maj^ pretensje wszyscy.

Zabytkow a dzwonica — na opal. W Mierzynie w pow. piotr- kowskim sprzedana zostata na licytacji ,,modrzewiowa“ dzwonica, sto- jqca obok starozytnego kosciola parafjalnego. Zniszczenie takiej pami^tki historycznej jest zaiste czynem wandalskim, to tez nie dziw, ze fakt sprzedazy tej starozytnej dzwonicy wywotat w Mierzynie oraz wsrod ludnosci okolicznej silne wzburzenie.

Czy czyn taki bytby mozliwy, gdyby zrozumienie wartosci naszych historycznych zabytkow — byto powszechne?

- 25 —

nuzy tylko trochq ta ciqgla, bloga, az usypiajqca rajska wprost zielonosc. Skonczyty si$ biota, a zaczqly piachy; drozyna nasza przedziera si^ przez mlody, g^sty zagajnik, a z tego znow wpada w bor potqznych, niebosi^znych, gonnych sosen-masztowek od wiekow znanych w Anglji i Hiszpanji. Brodaty poganin, dqb prastary, bozyszcze, do ktorego przodkowie tubylcow, Jadzwingowie, modly zanosili, objaty mu skladajqc krwawe, jedyny niedobitek ze swi^tego Perkuna gaju, powaznie, jak do modlitwy wnoszqc w niebo zyiaste swe ramiona, strzeze wst^pu do panstwa grabow i innej lesnej holoty, со cizbq wielkq wyrastajq. i gwal- townie pnqc si$ ku swiatlu, gluszq wszelkie wokol siebie zycie. A pod ich sklepieniem mrok wieczny kroluje, nie rosnie tu grzyb, ni zaglqdnie wqz, lis jeno czasem przemknie cicho i zboj-puhacz rad przed sloncem

Puszcza Biatowieska. Las miqszany.W yk. Fotoklub Ogniska 111 Z. Os.

szuka tu schronienia. Z uczuciem ulgi wyszlismy z ponurej krainy gra­bow i choc puszcza jeszcze si^ nie skonczyla, a plecaki nie zelzaty, z przyjemnoscia w nowq stref^ wkroczylismy, gdzie, chwytajqc liscmi lekki wiaterek, symfonjq lipcowego, skwarnego poludnia cicho brzmialy klony, brzozy i jesiony, i swierki smukle, strzeliste junaki; nad tern wszystkiem zas pospolstwem krolowala macierz miodu, praslowianska, wdzi^czna tak przez poetow ukochana lipa. Puszcza cala, jak pasieka miodem-lipcem tchn^la, a my szlismy wciqz zziajani, jak te muly pleca- kami objuczeni, prozno przerwy w zbitej g^stwie wypatrujqc, bo przerwa to wioska, odpoczynek, mleko, moze miod, zbaw ienieL. A poziomki przy drodze tak kuszq, tak wabiq, niczem rusalki-zwodnice nad strumy- kami g^sto siedzq, ze marsz na caly dzienby si^ rozciqgnql, wi^c przy- spieszam, zagaduj^ i idziemy; sypiq si^ dowcipy, dociriki i zarty na wszelkie tematy na czasie, ktorych istotnie kazda chwila mnostwo niesie. Zwlaszcza dyzurni z kociolkiem nie mogq siq zgodzic, bo kazdy chce isc skrajem drogi, gdzie rosnq poziomki. W i^c smiech dzwi^czy bez- ustannie, az dziwiq siq kraski i sojki, ze ktos im smie robic konkurencj^; i wilcze lyko wysuwa ciekawie z posrod pokrzyw swe zle, czerwone, acz sliczne jagody. Nareszcie skqds z oddali doszlo nas ujadanie psa.

— 26 —

Мара mowita, ze na prawo od naszej drogi lezy wies Budy, zas na lewo, tuz prawie przy drodze duza wies Pogorzelce. Przeszlismy jakis niewielki strumien, las zrzedt bardzo; wyszlismy na nieduzy wzgorek, na ktorym zrzadka kilka starych d^bow rosto. Przed nami rozposcierala siq wielka, polesna iqka, porosni^ta dose g^sto k^pami leszczyn i oleh. Dwaj chlopi uwijali si$ mi^dzy krzakami, zgarniaj^c i taduj^c na woz siano. (C. d. n.)

Emigranci polscy we Francji.Prawie 800-tysi^czna armja emigrantow polskich, przebywaj^ca we

Francji — rozsiana jest na obszarze catego panstwa. Wi^ksze skupienia rodzin polskich mozna znalezc w okr^gach fabrycznych i kopalnianych (gtownie departamenty potnocne). Poszczegolnych robotnikow spotyka si^ na fermach w poludniowej cz^sci Francji. Ale i pozatem, w najroz- maitszych miastach i wsiach — nieraz na drogach poprostu — spotyka si^ Polakow. Czasami rozmowa po polsku avywoluje usmiech na usta przypadkowego wspottowarzysza podrozy lub przechodnia. Usmiech, ktory jak okazuje si^ po nawi^zaniu rozmowy — byJ spowodowany ra- dosci^, ze oto tu, w tym obcym kraju slychac mow^ polskq, mow$ oj- czyst^. Nieraz doznaje si^ nieoczekiwanej pomocy lub objasnienia od takiego — przypadkowo spotkanego — Polaka.

W czasie jednej z wycieczek przyjechalismy do Dunkierki. Byio juz pozno. Przechodniow mato — a my koniecznie chcielismy si^ dostac na brzeg morza, zeby odrazu zobaczyc (pierwszy raz w zyciu!) przyplyw i odplyw. Zamowiwszy pokoje w hotelu i dowiedziawszy si$ о drog^ — idziemy. Po dtuzszym marszu ulicami miasta — wediug objasnien hote- larza — nie wiemy, gdzie isc. Jestesmy na jakims placu. Pozno — ni- kogo niema. S 3 doki okr^towe i kanal. W powietrzu czuc slonosc — zwiastuj^cq poblize morza. Ale w ktor^ strong kierowac si$ ? Namyslaj^c si^ i naradzajqc stoimy. Mija nas jakis cztowiek. Przeszedtszy kilka kro- kow zatrzymuje si^ i wola po polsku „nad morze, to tam“. Poszlismy ,,tam“ i po uptywie kiku minut bylismy juz na piasku i w blyskach latarni morskiej zobaczylismy potyskuj^ce fale przyptywu.

Zwiedzajqc Calais przechodzilismy, a raczej wal^salismy si§ krajo- znawczym sposobem po ulicach i uliczkach. Szukalismy ciekawych i in- teresuj^cych nas rzeczy. Skr^camy w jedn^ z bocznic. Szeroka, czysta ulica. Domy niewffelkie, ale schludne i wygl^daj^ce mile dla oka. Wtem radosny okrzyk — W arszawska! ulica W arszawska! — Czyzby ? pod- chodzimy do naroznego domu. Tabliczka z napisem „Rue de Varsovie“. Niby drobna i nic nie znacz^ca rzecz. A nam zrobilo si$ przyjemnie. To jakby taka mala odrobinka z Polski. Objawem naszej radosci byto fotografowanie tej znamiennej tabliczki i ulicy. 1 ta drobnostka — na- pozor — wywotala rowniez nasz usmiech, podobny do tych usmiechow, ktore byty spowodowane dzwiqkiem mowy ojezystej.

** *

Nie wiem, czy istnieje wiele panstw, ktorych obywatele znaliby tak dobrze geografjq swego kraju jak Francuzi. Opowiadaj^ nawet

— 27 —

anegdotk^, ze pewien Francuz zapytany о nazwy departamentow (a jest ich kilkadziesiqt) wyliczyl wszystkie bez zajqknienia. Zapytany nast^pnie, gdzie jest New-York odpowiedzial, po dluzszym namysle: „Napewno poza Francj^". — Francuzi kochajq. Francj^. Nie ujawnia si$ to w zad- nych specjalnych uroczystosciach, czy obchodach. Nie uzewn^trznia si^ w manifestowaniu tych uczuc. Nie. Kazdy Francuz zyje tem. Traktuje to, jako rzecz naturaln^ i oczywist^. Jako rzecz, о ktorej si^ nie mowi, bo kazdy о tem dobrze wie. I wtasnie jednym z wykladnikow tych uczuc patrjotycznych jest znajomosc geografji ojczystego kraju i znajomosc jego pi^kna, oraz propagowanie go nazewn^trz. Powtarzano mi zdanie jednego z ksi^zy francuskich, ktory powiedziat: „Pan Bog psuje nas Francuzow, daj^c nam tak^ pi^kn^ i bogatcj ziemi^“. O d najmtodszych lat, od najmiodszych klas — dzieci s^ otoczone i stykaj^ si$ ciqgle z widokami Francji. „Notre belle France" — (nasza pi^kna Francja), oto tytul tych popularnych widokow. W e wszystkich szkolach powszech- nych dzieci zapoznaj^ si$ z tem wydawnictwem. Handlowe firmy fran- cuskie wydaj^ caly szereg reklamowych wydawnictw (obrazki i pocz- towki), z reprodukcjami krajobrazow i krotkiemi opisami. Te wydaw- nictwa reklamowe rozprzestrzeniaj^ si^, со roku w tysiqcach tysi^cy (s^ przysytane do szkol, dla rozdawnictwa dzieciom i przyzwyczajaj^ — juz dzieci — do myslenia i do spostrzegania pi^kna). W ten sposob po- miqdzy najszerszym ogolem rozpowszechnia si^ znajomosc geografji oj- czystej. Tej znajomosci geografji towarzyszy wytwarzanie si^ opinji pu- blicznej, opinji, pi^tnuj^cej i pot^piajqcej tych, ktorzy nie posiadaj^ tej znajomosci i tych wiadomosci.

Uczucia swoje Francuzi objawiajq przez znajomosc swego kraju. Czy i u nas nie przydataby si^ szersza propaganda w tym kierunku ? Poznaj swoj k ra j! — ale nietylko przez wycieczki — przez poznanie kraj- obrazow i danych cyfrowych z dziedziny bogactw naturalnych i prze- mystowych kraju. Okazmy swoje przywi^zanie — nietylko przez uczucia i slowa lecz wiadomosci — i propaganda nazewnqtrz, poza granice.

W1NCENTY POL.

„Obrazy z zycia i natury“.(Ci^g dalszy).

Ziemia dzdzysta, mglista, lesna, a wi^c ziemia lesnych zvod, ktore juz kolorem гогпц siq od wod gorskich, polnych, stepowych i jezior- nych. W ody te zbierajq si§ po plytkich brodach, po zapadlych rudach, po czarnych bagnach i torfowych pustaciach, s^ rojowiskiem drobnych, mikroskopijnych zyj^tek, okrytych cieniutkiemi, pancerzami, ktore nie- dokwas zelaza tworzcj, a z przeci^giem wiekow poklady tak zwanych rud blotnych. Gdy si^ garbnik drzew i roslin w tychze samych wodach roztwarza, nadaje on poktadom tych zyj^tek kolor brunatny, w miar^ pot^czenia kawowy, a nawet i czarny. Sq potoki, strugi lesne, nawet rzeki sptawne tego koloru i wsz^dzie gdzie s^ tylko wielkie, podmokle lasy, powtarza si^ to zjawisko.

Narew, ktora z gl^bi Bialowieskiej puszczy wyprowadza wody lesne, moze postuzyc niejako za oryginalny typ tego zjawiska, bo nawet po

— 28 —

роЦсгепіи wod swoich z Wislq, nie zmienia swego koloru i na kilko- milowej przestrzeni trzymaj^ si$ czarne wody lesne Narwi pod prawym, a bialawe Wisly pod lewym brzegiem wislanego koryta.

Letuzua Zem e: tak tedy wyraza prosta nazwa kraju nature jego i nazwa ta jest niejako definicj^ i naukowem okresleniem catych jego zbiorowych przyrodzonych wlasnosci.

Litwa byiaby w matej tylko cz^sci krajem osiadtym, gdyby geolo- giczny poktad ziemi nie byi przesi^kaj^cy; ale rumowiska i zwiry skan- dynawskich granitow, wydmy i tawy kwarcowych piaskow, a w koncu gqbczaste poktady rud, halow i pustaci spozywajcj Ц wilgoc miejscowq z latwosci^ i to jest przyczynq, ze w przeci^gu wiekow, gdy si$ rzeki giowne ku morzu wylomami wyrobity, osuszyla si$ Litwa, bo wielkie jeziora podzielity si$ na mniejsze, a miejscami lezq dzis na dnie dawnych jezior fqki, rudy i pustacie, a szczq,tki statkow wodnych i kotwice, ktore nieraz juz na blotach znajdowano, swiadczq, ze wn^trze Litwy zapadtej l^czyto si$ niegdys zwierciadtem wod jeziornych z morzem otwartem.

W j ^ z у к u krajowym przechowata si$ tedy tradycja i nazwy miej- scowe daj^ tu na nowo swiadectwo fatom natury.

Auxtote — to Wysoka Litwa, to grzbiet P o j e z i e r z a litewskiego, na ktorem si^ dziel^ wody, u jezior biorqce pocz^tek: jedne plynq wprost do morza jako strugi pomorskie, inne nakladaj^c drogi, zlewajq si$ ku Niemnowi, ku Dzwinie, ku wjslanej Narwi i ku dnieprowej Prypeci.

Zamaj-Tisy Zemojten — to Zmujdz, to niz Litwy, ziemia morzu przylegla, zulawskie n a p l y w i s k o rzek.

Letgota-Zemme-GallaSy to koniec z i e m i dzdzystej (Semigalia), ziemia u kraju lez^ca, ukraina ziemi dzdzystej.

Pojuris — to Pomorze ziemi dzdzystej, a Jatwa od (jautisf wol czyli tur) to dziki Wotyn ziemi dzdzystej.

Do poj^cia typowych okolic i obrazow potrzeba klucza, a kluczem tym jest pogl^d miejscowego ludu na nature, j^zyk i tradycje narodu.

Tam, gdzie Dzwina plynie wytomem skalistym, tam, gdzie Niemen na przestrzeni od Grodna do Kowna przedart grzbiet Pojezierza litew­skiego, odkrywaj^ rzeki malowniczo wn^trze kraju. Rowniez plynie i W ilja doling poprzeczn^ prawie na calej przestrzeni biegu swojego i gl^boko wjada si$ je j koryto w grzbiet Pojezierza litewskiego.

Na wylomacb zmienia si^ roslinnosc i lisciaste lasy grupujq ma­lowniczo po naglych zboczach, lub pomi^dzy nagiemi skalami, ktore amfiteatralnie spadaj^c ku dolinom i wodom, zwierciedlq si^ w ich wst^gach.

Rzadko usmiechnie si^ natura na Litwie, ale pelen czarodziejstwa jest ten usmiech, w ktorym swe tajemne wdzi^ki rozkrywa.

Wody, ktore u cichych jezior pocz^tek swoj bior^, spadaj^ na za- brzezach tych gt^bokich dolin w przepysznych wodospadach. Po ska- listych zboczach i scianach pn^ si§ malownicze lasy listne, d^by, brzosty i rozsiadle lipniki. Zaledwie uwierzyc mozna, patrz^c z gl^bi tych dolin na linje petne ruchu i na cieniowanie kolorytu drzew, ze jest si$ na rowninie w ziemi dzdzystej i morzu przyleglej.

** ^

Martw^ jest natura bez czlowieka, i tyle tylko daje, ile czlowiek do niej wnosi; dlatego wprowadzam na kazdem tie typowem zywe

postacie, bo w nich przychodzi dopiero natura do poczucia oddechu zywej piersi i swiadomosci о sobie.

...Na matych katamazkach jednokonnych zrobilismy z Wilna wy- cieczk^ naukow^ w pi^ciu.

Czas byt pi^kny, serce peine nadzieji widzenia nowych rzeczy, umyst bez troski, a pewny naukowej zdobyczy, wi^c wesoto znaczyta si$ droga, bo konie parskaly, gdysmy juz Ponarskie gory przebyli i zwolna spuszczali si^ w Trockie.

Nocleg na ruinach zamku Trockiego Jeziora nie byt noclegiem, bo przy wielkiem ognisku przeczuwalismy i przegadalismy noc саЦ.

Dwoch byto botanikow, jeden mineralog, jeden badacz starozytnych zabytkow j^zyka litewskiego, a ja zbieratem wowczas piesni gminne, albo wtasciwiej mowi^c, wszystko i nic.

Prace na szerokiem polu rozpocz^te nienamtotne. Zawsze to, со lepsze i wazniejsze, zdaje si$ lezec gdzies za gorami, za lasami, za rzekami... a wiqc w tej nadzieji szlismy coraz dalej, i ten uszczkn^t kwiatek, a ow podj^t kamien, trzeci pytat о uroczyska i grodziska stare, czwarty rozmawiat z ludzmi, wypytuj^c si$ о pierwotnych mieszkan- cow, a ja, wyrazaj^c si$ pi^knie i po grecku — prowadzitem zycie pla­sty czne, to jest bytem doskonatym prozniakiem, ktory starych lirnikow i dudarzy szukat, ale nie znalaztszy po drodze, nie miat nic do zanotowania.

Z jednym tylko z towarzyszow owczesnej wycieczki widzialem si$ pozniej po przerwie lat wielu. Byt to uczen ze szkoty Jundzilla, pocz- ciwy Warszewicz. Wiadomosc о jego swiezym zgonie przej^ta mnie zalem. Zyt pn w pustyniach poludniowej Ameryki przez lat jedenascie i wyniost nowe i dotqd nieznane skarby dla naukowego swiata. Familia bogato kwitn^cej rosliny Varsevicia zostata na jego czesc nazwan^ i przechowa jego zaslugi w naukowym swiecie, a procz tego przywiozt on do Europy z sob^ nasiona i szkotki rzadkich roslin, ktore mu otworzyly drog$ do najpierwszych znakomitosci wieku naszego.

Kiedy po latach dtugiej pielgrzymki zapragn^t powrocic do kraju, polecat go Aleksander Humboldt listem swym usilnie Uniwersytetowi Jagiellonskiemu. Jakotez otrzymat posad^ dyrektora botanicznego ogrodu w Krakowie i podniost go do rz^du pierwszych tego rodzaju zaktadow w naukowym swiecie. (D. c. n.)

— 29 —

Z zycia Kol Krajoznawczych.Koto Krajoznawcze im. Aleksandra Janowskiego przy Miejskiem

Gimnazjum zenskiem im. Ы. Jolenty w Gnieznie. Podobnie, jak w la­tach ubiegtych, rowniez w roku 1931 pracowatysmy ch^tnie i z zapatem w Kolku Krajoznawczem. Odbyto si$ w roku tym 10 zebran, ktore zwykle rozpoczynafysmy piosenkami krajoznawczemi: »P r z ez c z a r n e p о 1 a . . .«, » Kt o c h c e z y c w e s o t o . u l u b i o n e m i nietylko przez nas, lecz rowniez przez malutkie kolezanki nasze, ktore z сЬ^сщ w wolnych chwilach ucz^ si$ ich spiewac z mysl ,̂ ze kiedys rowniez nalezec b$d^ do Kotka, ktorego czton- kinie tyle maj^ humoru i pogody.

Pisemko, przynosz^ce nam со miesi^c tyle nowosci m. in. zapoznaj^cy nas z dziaialnosci^ Kolek innych, to »Orli Lot«, abonowany w 19 egzemplarzach.

postacie, bo w nich przychodzi dopiero natura do poczucia oddechu zy wej piersi i swiadomosci о sobie.

...Na matych katamazkach jednokonnych zrobilismy z Wilna wy- cieczkQ naukowq w pi^ciu.

Czas byt pi^kny, serce petne nadzieji widzenia nowych rzeczy, umyst bez troski, a pewny naukowej zdobyczy, wi^c wesoto znaczyta si$ droga, bo konie parskaty, gdysmy juz Ponarskie gory przebyli i zwolna spuszczali si§ w Trockie.

Nocleg na ruinach zamku Trockiego Jeziora nie byt noclegiem, bo przy wielkiem ognisku przeczuwalismy i przegadalismy noc caI3 .

Dwoch byto botanikow, jeden mineralog, jeden badacz starozytnych zabytkow jqzyka litewskiego, a ja zbieratem wowczas piesni gminne, albo wtasciwiej mowiqc, wszystko i nic.

Prace na szerokiem polu rozpocz^te nienamlotne. Zawsze to, со lepsze i wazniejsze, zdaje si$ lezec gdzies za gorami, za lasami, za rzekami... a wiqc w tej nadzieji szlismy coraz dalej, i ten uszczkn^t kwiatek, a ow podjqt kamien, trzeci pytal о uroczyska i grodziska stare, czwarty rozmawiat z ludzmi, wypytuj^c si^ о pierwotnych mieszkan- cow, a ja, wyrazaj^c si$ pi^knie i po grecku — prowadzitem zycie pla- styczne, to jest bytem doskonatym prozniakiem, ktory starych lirnikow i dudarzy szukat, ale nie znalaztszy po drodze, nie mial nic do zanotowania.

Z jednym tylko z towarzyszow owczesnej wycieczki widzialem si^ pozniej po przerwie lat wielu. Byt to uczen ze szkoty Jundzitla, pocz- ciwy Warszewicz. Wiadomosc о jego swiezym zgonie przej^ta mnie zalem. Zyl pn w pustyniach potudniowej Д тегу к і przez lat jedenascie i wyniost nowe i dot^d nieznane skarby dla naukowego swiata. Familia bogato kwitn^cej rosliny Varsevicia zostata na jego czesc nazwan^ i przechowa jego zaslugi w naukowym swiecie, a procz tego przywiozt on do Europy z sob^ nasiona i szkotki rzadkich roslin, ktore mu otworzyty drog$ do najpierwszych znakomitosci wieku naszego.

Kiedy po latach dtugiej pielgrzymki zapragn^t powrocic do kraju, polecat go Aleksander Humboldt listem swym usilnie Uniwersytetowi Jagiellonskiemu. Jakotez otrzymat posad^ dyrektora botanicznego ogrodu w Krakowie i podniosl go do rz^du pierwszych tego rodzaju zaktadow w naukowym swiecie. (D. c. n.)

— 29 —

Z zycia K61 Krajoznawczych.Koto Krajoznawcze im. Aleksandra Janowskiego przy Miejskiem

Gimnazjum zenskiem im. bt. Jolenty w Gnieznie. Podobnie, jak w la­tach ubiegtych, rowniez w roku 1931 pracowatysmy ch^tnie i z zapalem w Kotku Krajoznawczem. Odbylo si$ w roku tym 10 zebran, ktore zwykle rozpoczynatysmy piosenkami krajoznawczemi: » P r z e z c z a r n e p о 1 a . . .«, » Kt o c h c e z y c we s o l o . . . « , ulubionemi nietylko przez nas, lecz rowniez przez malutkie kolezanki nasze, ktore z ch^ci^ w wolnych chwilach ucz^ si$ ich spiewac z mysl ,̂ ze kiedys rowniez nalezec b$d^ do Kolka, ktorego czlon- kinie tyle maj^ humoru i pogody.

Pisemko, przynosz^ce nam со miesi^c tyle nowosci m. in. zapoznaj^cy nas z dzialalnosciq Kolek innych, to »Orli Lot«, abonowany w 19 egzemplarzach.

— 30 —

Za temat najbardziej aktualny w referatach obratysmy p r z e m y s l gni e z - n i e n s к i, ktory poznatysmy podczas zwiedzania : garbarni, cukrowni, browaru i drukarni. Przybyto nam rowniez kilka nowych prac, jak np. m a p a 1 i n i j a u t o b u s o w y c h w powiecie gnieznienskim opracowana przez kol.-krajozn. z kl. IV, oraz т а р а p o w i a t u g n i e z n i e n s k i e g o wykonana przez kol. z kl. V. Kilka cztonkin opracowato w ostatnim czasie j e z i о r a, potozone w okolicy Gniezna, inne zas wykonczyty opis z a by t k o w h i s t o r y c z n y c h naszej bazyliki. Bardzo mit ̂ i ciekaw^ byta w y c i e c z k a K o t a do Gdan- ska, Gd y n i i na He l na pocz^tku czerwca. Stare zabytki Gdanska cieka- wity nas i podobaty si$ nam, lecz stokroc wi^ksze wrazenie i urok wywarto na nas morzc polskie, ktorego wody zdaj^ si$ szumiec odwieczn^, prastar^ legend^ mitosci swej ku nam Polakom. Koto nasze skorzystato z zaproszenia do W ^ g r o w c a do Seminarjum Nauczycielskiego wynosz^c z tej wycieczki niestychanie mite wrazenie, dzi^ki swietnemu rozplanowaniu dnia przez tam- tejsze Kotko Krajoznawcze z p. dyr. В a j e r 1 e i n e m na czele, wyzyskuj^ce kazdcj. chwil ̂ w mysl hasta krajoznawczego.

Pani Dyrektorka zakupita wycinanki (budowle historyczne Polski) dla mtod- szych kolezanek z Kotka, ktore z wielkiem zainteresowaniem wycinaj^ i klej^, gdy tylko т а woln^ chwileczk^ i ustawiaj^ je potem w swietlicy krajoznawczej.

Co czwartek sp^dzamy czas popotudniowy w » swietlicy «, ktory uprzy- jemniajcj nam gry krajoznawcze oraz lektura. Salk^ krajoznawcze upi^kszytysmy gablotk^ w ktorej znajduj ̂ si$ lalki w strojach ludowych, szaf ̂ oszklonq ze zbiorami z wycieczek krajoznawczych, szafk ̂ z bibljotek^ i grami towarzy- skiemi oraz zawieszonemi na scianach widokami Polski. Dwie cztonkinie Kota wykanczaj^ ze zbiorow, otrzymanych w garbarni tablice, ktoremi rowniez po Gwiazdce upi^kszymy nasz^ sal$.

Pracy u nas nigdy nie brak, jednq konczymy, juz druga rozpocz^ta. W Kotku jest 85 cztonkin, nastroj na zebraniach i w swietlicy panuje zawsze wesoty.

Tradycyjnym zwyczajem urz^dzitysmy i w tym roku c h o i n k ^ kr a j o- z n a w c z q i s l i c z n ^ s z o p k q p o l s k ^ h i s t o r y c z n ^ , budz^c^ zywy zacHwyt u mtodszych kolezanek. Malutkie buzie z podziwem patrz^, ze tyle, tyle ludzi spieszy do malutkiego Jezuska, mimo, ze on lezy w stajence w ubo- gim ztobku na sianie. Bo s^ tam krolowie polscy i przedstawiciele terazniej- szego rz^du, wiesniacy, urz^dnicy, zebracy, skauci, musiatysmy tylko dorobic harcerk^ i dziewczynkq w mundurku gimnazjalnym-krajoznawczyni^, aby i ona ztozyta Jezusowi w stajence pokton i uprosita Go, zeby »Orli Lot« wspomniat cos о naszem Kotku, bo i my przeciez pracy naszej nie zaniedbujemy.

Koto Krajoznawcze przy Gimn. im. Orzeszkowej w Wilnie. Koto, licz^ce w 1930 r. 50 cztonkin urz^dzito 5 odczytow z przezroczami i szereg wycieczek po miescie i okolicy. Koto posiada zbiory mineralogiczne, numizmatyczne, zielnik roslin puszczy Rudnickiej, тару, rysowane przez czton­kinie i bibljotek^. Opiekunka: prof. M. Andrzejewska.

Koto Krajoznawcze przy Szkole Wydz. w Obornikach zgtosit do Komisji opiekun Michat Siwak w lutym 1931 roku. A jak si$ tam rozwijata praca, jak Koto nie tracilo zbyt wiele czasu na organizacyjne sprawy, najlepszym dowodem jest to, ze po pot roku dziatalnosci Koto na- destato do Komisji sprawozdanie, dziesi^cin^, odpowiedz na kwestjonarjusz astronomiczny i przygotowato si$ do wycieczki nad morze. Sprawozdanie z niej, ilustrowane fotografjami nadeszto niestety wraz z zawiadomieniem

— 31 —

0 rozwi^zaniu Kota, z powodu likwidacji Szkoty. Oby kazde nowe Koto1 takim zapalem przyst^powato do pracy i wywi^zywato siq z obowi^zkow, jak Koto w Obornikach.

Z ksiqzek i czasopism.„W ierchy“. IX Rocznik poswi^cony gorom i goralszczyznie. Organ Pol.

Tow. Tatrzanskiego pod redakcj^ J. G. Pawlikowskiego i W. Goetla. Str. 2 2 1 + X C IX . Krakow, 1931 r.

Na tresc tego tomu sktadaj ̂ si$ dwa dtugie artykuty:1) » 0 S l ^ s k i m В e s к i d z i e«, b^dqcy monografjq. turystyczn^, popu-

larno-naukow^ obszaru, ktorym dotychczas mato si$ u nas zajmowano. Jest to praca zbiorowa, w ktorej udziat wzi^li: K. Sosnowski (Stowo wst^pne) G. Morcinek (Uroda Beskidu Sl^skiego), K. Simm (O przyrodzie Beskidu Slqskiego), J. Galicz (Turystyka w Beskidzie Sl^skim) i P. Zawada (Istebna). Jasno, przyst^pnie i zywo pisana, zawiera wiele cennych wiadomosci; ilustro- wana doskonatemi zdjqciami Kubisza i Swi^cha zajmie niew^tpliwie ezytelnika. Niestety duz ̂ lukq w tej pracy stanowi brak opisu fizjograficznego Beskidu Sl^skiego.

2) » 0 s t y l z a k o p i a n s k i w b u d o w n i c t w i e Z a k o p a n e g oi P o d h a l a« J. G. Pawlikowskiego. Zakopane, w ktorem rozwijat si§ przed wojnq owocnie, utworzony przez Witkiewicza »styl zakopianski«, w okresie szybkiego rozwoju powojennego, szpecone jest budowlami nowoczesnemi, kontrastujqcemi z pi^knem otoczeniem. Dla przyktadu autor podaje szereg ilustracyj przedstawiaj^cych te nowoczesne »maszyny do mieszkania«, wsuwajqc mi^dzy nie widoki pi^knych domow w »stylu zakopianskim«. Omawia sprawy budowy ratusza w Zakopanem i przytacza odpowiedzi kilkunastu architektowi znawcow na апкіеЦ w sprawie »stylu zakopianskiego«.

W » K r o n i c e « omowiono sprawy parkow narodowych, ochrony przyrody, podano spis prac faunistycznych dla Tatr, dalej szereg notateki informacyj tycz^cych turystyki, jej organizacji i post^pow. Ciekawym jest artykut St. Leszczyckiego p. t. » G r o t a l o d o w a na S t r z e b l u w B e s k i ­d z i e Wy s p o w y m « , w ktorym opisuje doktadnie (z planem) tq niewielkci a ciekaw^ jaskini ,̂ podaj^c jej genez^ i przyczyny zachowania si$ lodu przez caty rok. Bogaty dziat recenzyjny i »Rozmaitosci« zamykaj ̂ »Kronik$«.

W dodatku znajduje si$ obszerne S p r a w o z d a n i e Z a r z ^ d u G 1 o- w n e g o Pol. Tow. Tatrz., za okres roczny (do 31 III. 1931 r.),. w ktorem podane s^ sprawy organizacyjne, sprawozdania z czynnosci komisyj mi^dzy- oddziatowych, wykaz schronisk, szlaki znakowane w r. 1930, sprawy tury- styczne, wydawnicze, propagandowe i sprawozdania oddziatow P. Т. T. Rocznik wydany bardzo starannie z licznemi zdj^ciami z naszych gor, stanowi prawdziw ̂ skarbnic^ wiedzy turystycznej. J . Mastalerzozvna.

Dr. M. Ortowicz: Przewodnik po Poznanskiem i Pomorzu. »Polska — cz^sc potnocno-zachodnia«. Ilustrowany przewodnik kolejowy. Naktadem Ministerstwa komunikacji, str. 231.

Dr. Mieczystaw Ortowicz nalezy u nas do najbardziej zastuzonych pio- nerow turystyki. Dzis wyzszy urz^dnik ministerjalny w Warszawie, rozpocz^t jeszcze przed wojn^ sw ̂ dziatalnosc, wydaj^c kilka doskonatych przewodnikow turystycznych. On pierwszy bodaj, zacz^t wydawac przewodniki, ktore oparte о wzory zagraniczne, najzupetniej spetniaty swe zadanie. Nie od rzeczy b^dzie

— 32 -

tu przypomiec, ze wsrod licznych pi;ac krajoznawczych dr. Ortowicza jecjne z naczelnych miejsc zajmujq »Ilustrowany Przewodnik po Galicji« oraz wiejki »Ilustrowany Przewodnik po ziemiach dawnej Polski, Litwy i Rusi«, ktore do dzis nie stratify jeszcze swych wartosci. Juz po wojnie ukazafy si$ tak dosko- nate przewodniki autora, jak po Spiszu i Orawie oraz szereg innych prac. Pod wzgl^dem historycznym, historyczno-artystycznym oraz uktadu, przewodniki dr. Ortowicza nazwac mozna zawsze wzorowemi. Niema w nich nigdy bata- muctw lub btqdow, bo fakty i daty czerpie autor z wtasciwych zrodet. Теші samemi zaletami odznacza si$ takze nadestany naszej redakcji ilustrowany przewodnik kolejowy, obejmuj^cy swym uktadem c zq sc potnocno-zachodniq Polski, t. j. gtownie Poznanskie i Pomorze.

Uktad przewodnika, ktory nosi nazwQ kolejowego, uzalezniony jest oczy- wiscie od rozktadu sieci kolejowej. Autor opisuje miejscowosci lez^ce wzdtuz gtownych i bocznych linij. W ten sposob wszystkie godne widzenia miejsco­wosci Poznanskiego i Pomorza, zostafy wyczerpujqco opracowane. Ksi^zka wydana jest bardzo starannie, w catosci drukowana technik^ rotograwjurowq, liczy okoto 200 ilustracyj. Dwie przejrzyste тару dopetniaj^ tresci. Es,

Kolo Zakopianskie do wszystkich Кol.Najmtodsze wsrod Kot, jedyne na Podhalu Kolo Krajoznawcze w Zako-

panem, zatozone przez prof. Szumanskirgo w Panstw. Gimn. m$sk. przyst^pito ze 100 cztonkami do wspolnej pracy krajoznawczej. Witaj^c wszystkie Kola, gor^co zach^ca do cz^stego odwiedzania Zakopanego i Tatr, obiecuj^c stuzyc informacjami i pomoc^ wszystkim Krajoznawcom.

Zjazd w Warszawie.Zjazd Kot Krajoznawczych Mtodziezy Szkolnej odb^dzie sie w tym] roku

w dniach 2 i 3 maja i pol^czony b^dzie z uroczystosciami jubileuszowemi z okazji 25-lecia Polskiego Towarzystwa Krajoznawczego.

Dnia 30 kwietnia odbqdzie si ̂ Zjazd Opiekunow Kot, a dnia 1 maja Zjazd Delegatow Polskiego Towarzystwa Krajoznawczego.

Uzupelnienie. Wymieniajqc Kota, ktore wzi^fy udziat w przyj^ciu Zywczanek pomin^lismy K o t o S e m i n a r j u m T. S. L. im. Prei sl en- d a n z a.

Cena zeszytu pojedynczego (16-24 str.) z przesylk^ pocztow^ 50 gr., zeszytu podwojnego (32-40 str.) 1*— zt., bez przesylki 45 gr. wzgl. 90 gr. Przedplata

roczna 5*— zt.Poszczeg61ne numery mozna nabyw ac w Krakow ie w ksi^garni G ebethnera i Spki.

Cena ogtoszen : caia strona 50*— zt., p61 strony 30*— zt., 6w ier6 strony 16?— zt.

Wszelkie przesylki pieniqzne, zwroty niesprzedanych eg-zemplarzy, nalezy skierowac pod adresem: Ksi^jjarnia ,,O rbis“, Krakdw-Dqbniki, B arska 41. Najdogodniej jest wysylac pieniqdze czekiem P. K. O . na konto 409.870.

Na odpowiedzi zat^czyc znaczek pocztowy.

Redaktor nacz. i odpow.: Leopold W^grzynowicz, Krakow I., Krowoderska 74, II p. Administracja: Krakow-D^bniki, Ksi^g-arnia „Orbis".

Odbito w Tloczni Geo^raficznei „Orbis**. Krakow-D^bniki, Barska 41, pod zarz^dem Michaia Baranowskiego.