catwalk #7

124
Catwalk erwiec 2014 #7 MICHAŁ SZULC KAS KRYST PAULINA PTASHNIK ZWYRD PJOTR OLIVIA KIJO

Upload: catwalk-magazine

Post on 07-Mar-2016

245 views

Category:

Documents


1 download

DESCRIPTION

Catwalk #7

TRANSCRIPT

Page 1: Catwalk #7

Catwalkczerwiec 2014#7

MICHAŁ SZULCKAS KRYST

PAULINA PTASHNIKZWYRD

PJOTROLIVIA KIJO

Page 2: Catwalk #7

C

Page 3: Catwalk #7

REDAKCJA

Redaktor Naczelna: ANNA PAJĘCKAZastępca Redaktor Naczelnej: JUSTYNA PAJĘCKA

Skład i oprawa graficzna: ANNA PAJĘCKA

Redaktorzy:JUSTYNA PAJĘCKAŁUKASZ ZASŁONAADRIAN ZWIERZCHOWSKIMARTYNA MIERZEJEWSKAMICHAŁ STRZELECKINATALIA MILERANNA PAJĘCKA

Edytoriale:MAŁGORZATA TWARDOWSKAMACIEJ CIOCHMAGDA PIETRUSZKADAWID H. GROŃSKI

Zdjęcie z okładki:Fotograf: MAGDA PIETRUSZKAModelka: ANNA JAROSZEWSKA

KONTAKT: redaktor naczelna: [email protected]: [email protected]: [email protected]: [email protected]

facebook.com/MagazineCatwalkinstagram.com/catwalkmagazine

Partner Technologiczny: FUTURE HOST

Page 4: Catwalk #7

SPIS TREŚCI

6 FashionPhilosophy Fashion Week Poland| Małgorzata Twardowska26 Michał Szulc| Wywiad32 Na ściance| Felieton Natalii Miler36 Sandra| edytorial Małgorzata Twardowska44 Paulina Ptashnik| Wywiad48 Hangary, bramki z metra i mężczyźni w opałach| Łukasz Zasłona54 Does Not Exist In The Light...| edytorial Dawid H. Groński72 Kas Kryst| Wywiad76 Polska moda w japońskim wydaniu| Michał Strzelecki80 Imperfect| edytorial Magda Pietruszka88 Wyjdź na miasto| Łódź94 Pjotr| wywiad100 Media Cię nie zbawią...| felieton Justyny Pajęckiej102 Olivia Kijo| wywiad108 Grzegorz Marcisz/ Zwyrd| wywiad115 |edytorial Maciej Cioch

Catwalk|4

Page 5: Catwalk #7

WSTĘPNieco późno, ale z wielką ulgą zamykamy temat dziesiątej edycji polskiego tygodnia mody. W tej odsłonie Catwalku, o wrażeniach, oczekiwaniach i dalszych planach rozmawiamy z Michałem Szulcem, Kas Kryst oraz de-biutującymi na łódzkiej imprezie Pauliną Ptashnik, Pjotrem i Grzegorzem Marciszem, reprezentującym markę Zwyrd. Także, choć nieco mniej mo-dowo, piszemy o Łodzi i naszych ulubionych miejscach, w które wybierz-cie się koniecznie, odwiedzając Miasto Włókniarzy. A jeśli o Łodzi mowa, to właśnie stąd pochodzi Olivia Kijo, czyli twórczyni mojego ulubione-go bloga variacje. Rozmowę z nią przeczytacie na kolejnych stronach. Jak zwykle, nie zabraknie też znakomitych edytoriali, które tym razem przy-gotowali dla nas: Małgorzata Twardowska, Magda Pietruszka, Dawid H. Groński i Maciej Cioch. Przyjemnej lektury.

Anna Pajęckaredaktor naczelna

Page 6: Catwalk #7

FashionPhilosophy Fashion Week

Poland vol.10

fot. Małgorzata Twardowska

Page 7: Catwalk #7
Page 8: Catwalk #7
Page 9: Catwalk #7

Nenukko

Sowik Matyga

Page 10: Catwalk #7
Page 11: Catwalk #7

Paulina Ptashnik

Page 12: Catwalk #7
Page 13: Catwalk #7

Kas Kryst

Page 14: Catwalk #7
Page 15: Catwalk #7

MMC

Page 16: Catwalk #7
Page 17: Catwalk #7

Pjotr

Page 18: Catwalk #7
Page 19: Catwalk #7

Nenukko

Page 20: Catwalk #7
Page 21: Catwalk #7

Magda Floryszczyk

Page 22: Catwalk #7
Page 23: Catwalk #7

Bola

Page 24: Catwalk #7
Page 25: Catwalk #7

MMC

Page 26: Catwalk #7

Michał Szulc: Nie mogę powiedzieć o sobie

„niszowy”rozmawiał: Adrian Zwierzchowski

fot. Łukasz Szeląg/Moda Forte

Catwalk|26

Page 27: Catwalk #7

Skąd tyle tej czerni...

Warszawska kolekcja, ta z Mysiej 3, była czarna. Z kolei w tej zaprezentowanej w Łodzi, czerń była zminimalizowana. Pierwszy raz w życiu zrobiłem kolekcję, gdzie praktycznie nie było tego koloru. Czerń była absolutnym tłem, a przecież jest ona niesamowicie wygodna, sprzedaje się na rynku. Czarne ubrania skazane są na to, żeby być, powiedzmy... „bardziej eleganckie” od reszty. Nieważne, jaką tkaniną czy dzianiną się posłużymy i czy uszyjemy coś z grubego, czy cienkiego materiału, to i tak to, co czarne, będzie wyglądało znacznie lepiej.

Masz już jakieś pomysły na kolejny sezon?

Póki co nie mam żadnych planów. Nie chcę zapeszać. Nie wiem, czy w kolejnej kolekcji pojawi się czerń, chociaż na pewno łatwo się nią operuje, zestawia sylwetki. Pośród czarnych sylwetek nie jest ani nudno, ani jednostajnie. Druga sprawa... nie wyobrażam sobie kolekcji bez czerni.

Podczas Tygodnia Mody odeszliśmy od industrialnej, klimatycznej Łodzi. Fashion Week odbył  się w nowoczesnej Hali EXPO. Jak oceniasz ostatnią edycję, nowe miejsce, przestrzeń?

Nowe i jednocześnie stare miejsce, 1. edycja FashionPhilosophy Fashion Week Poland odbyła się przecież w Hali EXPO. Ja byłem pozytywnie zaskoczony, dobrze się tam czułem. Długi wybieg jednak nie był trafionym pomysłem, pokazy trwały krótko, wszystko działo się bardzo szybko. Poza tym, mam spore wątpliwości, jeśli chodzi o showroom. Wydaje mi się, że cała ta przestrzeń była pozbawiona wyrazu i charakteru.

Uważasz się za nowoczesnego projektanta?

W ogóle nie myślę w takich kategoriach. Tak naprawdę działam bardzo spontanicznie, wręcz intuicyjnie: projekty powstają bardzo szybko. Po pierwsze, chcę żeby całe to projektowanie było dla mnie przyjemne. Po drugie, trzymam się sezonu, na potrzeby którego tworzę. W kolekcjach na sezon wiosna-lato nie znajdziecie u mnie grubych futer.

Trudno mi wyjść poza pewne tendencje, rzeczy, które są mi bliskie i które często powtarzam.

Masz na swoim koncie wiele pokazów, niedawno było także otwarcie showroomu w Warszawie, wreszcie pokaz na Mysiej 3. Czym jest dynamiczny rozwój marki Michała Szulca, co jest następnym krokiem?

Warszawska kolekcja, w porównaniu do łódzkiej, była jasnym przekazem: chcemy wejść w sprzedaż, trzeba się na to przygotować, zdecydować, co dalej. Współpracując od niedawna z agencją PR, nagle pojawiło się mnóstwo pytań, kwestii, o których ja sam nigdy bym nie pomyślał. Muszę znaleźć na nie odpowiedź. Głównym celem jest na pewno regularna sprzedaż, ale zobaczymy, co z tego wyniknie. Nie chcę robić wielkiej rewolucji, chcę trzymać się charakteru, zgodnie z którym projektowałem do tej pory. Nie mogę powiedzieć o sobie „niszowy”, w żadnym razie.

Chciałbyś kiedyś zrobić rewolucję w modzie?

To w ogóle nie jest w moim stylu. Nie umiem robić rzeczy rewolucyjnych, źle się w tym czuję.

A coś rewolucyjnego do noszenia?

Wydaje mi się, że wszystko tak na dobrą sprawę zostało już zrobione. Jedyne, czym możemy się zająć, to zmianą proporcji, możemy używać tkanin, których do tej pory nikt nie używał. Ja sam posługuję się materiałami odzieżowymi, nie zależy mi na rewolucji. Zresztą sam nie wiem, jak ona miałaby wyglądać. Nie myślę o tym.

Dużo czasu potrzebujesz na przygotowanie kolekcji, pokazu?

Łódź „uszyła się” w trzy dni. Projekty narysowałem, siedząc na szwalni w poniedziałek po długim weekendzie, tydzień przed pokazem. Znacznie dłużej z kolei gromadzę materiały, kupuję je w wielu różnych miejsach, korzystam także ze swojego składu w Łodzi. Konstrukcja pochłania sporo czasu, ale mając wycięte już próbki i wiedząc ile tego materiału potrzeba, zaczyna się tworzyć kolekcja.

Page 28: Catwalk #7

fot. Łukasz Szeląg/Moda ForteCatwalk|28

Page 29: Catwalk #7

Często stawiają Cię na równi z młodymi projektantami, między innymi z dyplomantami łódzkiej Akademii Sztuk Pięknych, na której wykładasz. Chcesz być postrzegany w taki sposób?

Znam bardzo zdolnych studentów z łódzkiej Akademii, widzę w nich potencjał i zaangażowanie. Z drugiej strony, obok tych dobrych przymiotów, pojawia się - o ironio! - rewolucja w kupowaniu polskiej mody. Osoby na drugim, trzecim roku podejmują się... produkcji T-shirtów. Wchodzą w regularną produkcję T-shirtów, co ja zrobiłem chyba dwa razy w życiu po dziesięciu latach pracy. To niebezpieczne zjawisko. Im wcześniej podejmiesz się standardowej produkcji, tym szybciej zabijesz w sobie to, co świeże i co pozwala Ci próbować się rozwijać, wyciągać wnioski na przyszłość. Tak naprawdę, jest mnóstwo osób, które, wcześniej nie mając nic wspólnego ze szkołą artystyczną, są projektantami i, co najważniejsze, świetnie sobie radzą; zarabiają przyzwoite pieniądze. Każdy kreator mody powinien znaleźć swoją niszę na rynku. Z osobami, które są młode i świeże, i które „produkują”... nie chcę się utożsamiać; z kolei z takimi, które są młode, świeże i nie „produkują”, mogę się jak najbardziej identyfikować.

Co w takim razie potrzebuje młody projektant na dobry początek?

Ja sam miałem starą maszynę i resztki tkanin, jakieś ścinki, materiały kupowane za śmieszne pieniądze. Eksperymentalnie konstruowałem ubrania, metodą prób i błędów. Ważne jest, żeby na samym początku mieć kogoś, kto wskaże ci drogę, powie, czy idziesz w dobrym kierunku. Im wcześniej odkryjesz automaty, którymi się posługujesz, tym gorzej dla ciebie. Autorski styl powinien pojawić się po znacznie dłuższym czasie niż tym, przeznaczonym na wykonanie pięćdziesięciu projektów odzieży.

Jest coś, czego zaprojektowania byś się nie podjął?

Sukienki. Sukienki mi nie wychodzą, chociaż... raz zdarzyło mi się zaprojektować jedną na

zamówienie.

Klientka była zadowolona?

Tak, ale ja kompletnie tego nie czuję. Kurtki, płaszcze, spodnie, spódnice, ale nie sukienki! Z drugiej strony, w przemyśle odzieżowym należałoby - ba, trzeba - robić wszystko.

W październiku obchodzisz 10. jubileusz marki. Jakie wnioski, wydarzyło się przez te 10 lat coś spektakularnego, coś, z czego jesteś szczególnie dumny?

Podsumowanie ostatniego półrocza; pokaz w Warszawie, który zawsze był „daleko”, nigdy nie był czymś namacalnym.

Z uwagi na brak czasu?

Zawsze uważałem, że taki pokaz to coś, na co trzeba poczekać; i czekać, czekać, czekać... dochodzić do tego bardzo powoli tak, żeby w dniu prezentacji kolekcji to smakowało jeszcze lepiej.

Łódź czy Warszawa?

Zdecydowanie wolę Łódź. Tam się urodziłem i wychowałem, tam też mam mnóstwo znajomych. Sama Warszawa nie przywitała mnie z otwartymi ramionami, kojarzy mi się przede wszystkim z pracą.

Uważasz się za mentora, dużo osób się Tobą inspiruje?

Na Akademii jest bardzo mało praktyków, dlatego sporo osób przychodzi do naszej pracowni na konsultacje. Szkolna społeczność, trzeba przyznać, jest bardzo mała, wszyscy dużo o sobie wiedzą. Na przestrzeni lat rozprzestrzeniła się taka fama, że pracuję w przemyśle, robię też swoje autorskie rzeczy. Zachęcam tym swoich studentów do działania. Nie traktuję tego tak, że chcę być ich „mentorem”. Staram się panować nad ilością zaangażowania, jakie wykorzystuję we współpracy ze studentami, nie chcę ich blokować, ani tym bardziej mówić, jakimi projektantami mają być.

Page 30: Catwalk #7

Uważasz, że polska moda idzie w dobrym kierunku?

Studenci muszą liczyć się z tym, że na ich drodze pojawią się sytuacje, kiedy oni sami zderzą się z rzeczywistością. Pierwszym takim momentem, najbardziej bolesnym, jest moment, kiedy zdajesz sobie sprawę, że studia projektowe to zupełnie coś innego, niż to sobie do tej pory wyobrażałeś. Myślisz „rysuję sukienkę, ktoś ją uszyje, sprzedam ją za dwa tysiące”, nic bardziej mylnego... Drugim „zderzeniem” jest moment, kiedy należałoby zbalansować komercję, a projektowanie, to, co jest ukryte głęboko w nas i co warto byłoby wydobyć, by stworzyć dobrą modę. Różni ludzie zatrzymują się na różnych etapach. Osoby, z którymi miałem okazję współpracować i które do tej pory projektowały dojrzałe rzeczy, nagle, okazuje się, nastawione są tylko na komercję i sprzedaż. Ludzie, który tworzą, projektują, są bardzo wrażliwi. Często jeden komentarz czy nieprzychylna recenzja po pokazie jest w stanie podciąć skrzydła artyście. Trudno jest więc przewidzieć, co się stanie z tą polską modą i czy rzeczywiście zmierza ona ku dobremu.

Kto pojawia się na polskim Fashion Week?

Polski Tydzień Mody to igrzyska. Patrząc na jego gości, nie masz pojęcia, jaki związek mają oni z modą, po co przyszli, jakie wnioski wyciągną z uczestnictwa. Bynajmniej nie wyglądają na osoby, które kupują rzeczy rodzimych marek, projektantów. Im niżej sięgasz wzrokiem, kierując go ku pierwszym rzędom, wszystko robi się bardziej klarowne. Niewątpliwie, mamy zaplecze dziennikarskie, ale co z kupcami? Polski rynek mody dopiero się kształtuje. Na tę chwilę nie możemy liczyć, że wśród obecnych 1500 osób będziemy mieli samych profesjonalistów, dziennikarzy, kupców, sympatyków tej branży.

Oczekiwaliśmy rewolucji, a przecież było nudno...

Nie wiem, jakiej rewolucji moglibyśmy spodziewać się po Fashion Week. Idealnym rozwiązaniem, według mnie, byłoby zespolenie Łodzi z Warszawą. Dałoby to wiarygodny obraz tego, co w polskiej modzie piszczy...

fot. Łukasz Szeląg/Moda Forte

Catwalk|30

Page 31: Catwalk #7
Page 32: Catwalk #7

NA

ŚCIANCEfelieton/zdjęcia: Natalia Miler

bemyphotononsense.tumblr.com

Catwalk|32

Page 33: Catwalk #7

Ostatnio, całkowicie przypadkiem i z ust pewnej osoby dowiedziałam się, po co idzie się na Fashion Week. Gdyby ktoś się jeszcze nad tym zastanawiał, idzie się po to, aby zrobić sobie zdjęcie „na ściance” i wstawić je na facebook (lub inny portal społecznościowy). W przeciągu kilku pierwszych sekund po usłyszeniu tego zdania pomyślałam – coś w tym jest. Ale potem podświadomość podpowiedziała mi pytanie – czy ta osoba była kiedyś w ogóle na Fashion Weeku? Odpowiedź tutaj w gruncie rzeczy nie jest istotna, ale jak mówi chyba jedno z mądrzejszych przysłów: zawsze są dwie strony medalu. Jak sądzę, z jednej strony sytuują się stereotypy na temat mody, które wciąż tkwią w społeczeństwie. Z drugiej strony jest sama moda – dziennikarze, projektanci, fotograficy i każdy, kto swoją działalnością ma wkład w tworzenie tego przemysłu.

Moda to nie pierwsze lepsze skojarzenie z łaszkami, ciuszkami i photoshopem. Dobre zdjęcie nie jest równoznaczne z przerobionym zdjęciem, a pokaz mody to nie są tylko wychudzone modelki, które ktoś miałby niedbale pomalować. Na swój sposób mamy tutaj do czynienia ze sztuką i to w dosłownym znaczeniu, zaznaczywszy, że powstają nie tylko książki na temat mody, ale również muzea organizują wystawy poświęcone tej tematyce – stroje, zdjęcia, biżuteria i wiele innych. Czasami nawet wystawy poświęcone są danym osobom, projektantom i modelkom – tak było między innymi z Kate Moss. Jeśli ktoś mówi, że moda go nie interesuje, po części tak jest, ale nigdy w stu procentach. Dlaczego? Bo każdy z nas musi się w coś ubrać, a ubrania kupowane w sklepach są „w tym sezonie” i kupowanie w lumpeksach, second handach, vintage shopach nie czyni różnicy, bo jest równie popularne i czasem nawet modniejsze (jeśli można coś określić w takiej kategorii), więc chcąc nie chcąc każdy z

nas stąpa jedną nogą – lub przynajmniej stoi – w modzie. Ale powracając do wątku Fashion Weeku. Jak to w końcu jest? Czym jest i jak wygląda? Nie chciałam przytaczać bezpośredniego tłumaczenia z języka angielskiego, jednakże zamiennie mówi się Fashion Week i Tydzień Mody. Czasem „tydzień” należy traktować z przymrużeniem oka, bo nie musi to oznaczać dokładnie siedmiu dni. Jest to największe wydarzenie w świecie mody, a najbardziej prestiżowe z nich odbywają się w Nowym Jorku, Paryżu, Mediolanie i Londynie. Ale lista miejsc nie zawiera tylko kilku pozycji, popularne są Fashion Weeki w Berlinie, Stockholmie i coraz częściej w krajach takich jak Australia, Brazylia czy Dubai, w którym zresztą odbył się ostatni pokaz Chanel Cruise 2014/15. Przez te kilka dni można przeżyć modową gorączkę, która pobudza wszystkie zmysły swoich miłośników. W Łodzi możemy nie tylko zobaczyć pokazy najnowszych polskich trendów, ponieważ jest przewidzianych wiele innych „atrakcji” dla gości, między innymi wystawy fotograficzne, szkolenia w różnym zakresie związane z modą, konferencje prasowe, konkursy, „przyjęcia”, ale na FashionPhilosophy Fashion Week Poland zapraszane są osoby z całego świata i również obce marki prezentują się na wybiegu.

Nie trzeba mieć szczęścia, aby wpaść na kogoś znanego, kto odpowie ci uśmiechem na uśmiech. Co jest najlepsze w tym wszystkim? Każdy, kto przyjdzie może tego doświadczyć, każdy może spotkać ulubionego projektanta, każdy może poczuć niepowtarzalną atmosferę przedsięwzięcia, przechadzając się po showroomie w poszukiwaniu niepowtarzalnej rzeczy z polskiego rynku mody. Fashion Week pozostawia po sobie wrażenia na kilka dni po zakończeniu, inspiruje, być może niektórych motywuje do działania, jeszcze innym pomaga zdecydować się

Page 34: Catwalk #7

na podjęcie współpracy w następnym sezonie. A każdy sezon jest inny, każdy Fashion Week klimatyczny i w pewien sposób niezapomniany. Być może, jeśli raz przyjdziesz na Tydzień Mody, nie będziesz mógł nie przyjść następnym razem i zobaczysz, jak wszystko wygląda „od środka”. Zobaczysz ciężką pracę i wysiłek organizatorów i projektantów, zobaczysz radość i zadowolenie z

każdego sukcesu i powodzenia, zobaczysz ambicję jego uczestników i może okaże się, że moda i moda mają różne znaczenia i oblicza. Dlatego tak, można zrobić sobie zdjęcie „na ściance” i wstawić je na jakikolwiek portal społecznościowy – gwiazdy też to robią – ale zdjęcie pozostaje zdjęciem, które nie powie wszystkiego.

Catwalk|34

Page 35: Catwalk #7
Page 36: Catwalk #7

SANDRAfotograf: Małgorzata Twardowskamodelka: Sandra/ECManagementmakijaż: Anna Kantorekstylizacja: Małgorzata Twardowska&Patrycja Robakpomoc: Anna Lenarcik

Page 37: Catwalk #7
Page 38: Catwalk #7
Page 39: Catwalk #7
Page 40: Catwalk #7
Page 41: Catwalk #7
Page 42: Catwalk #7
Page 43: Catwalk #7
Page 44: Catwalk #7

Paulina Ptashnik:Przed nami

podwójne zadanierozmawiała: Anna Pajęcka

Choć Paulina Ptashnik prezentowała się na wybiegu łódzkiego tygodnia mody po raz pierwszy, oczekiwania wobec jej pokazu były większe niż w przypadku spo-rej części debiutantów. Rok temu podczas konkursu ‚Złota Nitka’ pokazała bar-dzo emocjonalne show i równie dobrą kolekcję ‚Blind’. Goście Fashion Weeka też z pewnością nie byli rozczarowani widowiskiem, które mogliśmy zobaczyć kilka tygodni temu. Obecność projektantki na branżowym rynku cieszy tym bardziej, patrząc na to, że temat mody konceptualnej jest w naszym kraju jeszcze dość świe-ży, a to jest właśnie ten kierunek w którym powinna zmierzać polska moda. Takie kolekcje jak „01:23:58” to duży krok w tę stronę. Mody pełnej emocji, niosącej coś

więcej niż dobry design.

Catwalk|44

Page 45: Catwalk #7

Skąd wziął się koncept kolekcji inspirowanej wy-darzeniami w mieście Prypeć?

Ponad rok temu tworzyłam kostiumy do spek-taklu „Bieżeńcy” w reżyserii Marcina Brzozow-skiego. Sztuka była oparta na reportażu Swiet-łany Aleksijewicz „Czarnobylska Modlitwa”. Po przeczytaniu książki postanowiłam opowie-dzieć tę historię używając medium jakim jest moda.

Jak należy pokazywać modę konceptualną w Pol-sce? Ty stworzyłaś prawie teatralną oprawę ze znakomitą muzyką i ciekawą sekwencją finałową.

Zawsze interesował mnie teatr, gra aktorska. Tworząc kostiumy teatralne, stylizacje do spek-takli jestem bliżej tej dziedziny sztuki z czego się bardzo cieszę. Przedstawienie historii ludzi, którzy przeżyli straszną tragedię jest bardzo trudne, zwłaszcza kiedy jest to wybieg, modelki i kolekcja ubrań. Nie ma tam aktorów, słów. My-ślę, że tej historii, historii miłości i śmierci, nie dało się inaczej opowiedzieć.

Ciężko pracujesz nad swoimi kolekcjami. Do ko-lekcji „BLIND” przygotowywałaś się m.in. przez eksperymenty w ciemności i rozmowy z niewi-domymi. Udowadniasz tym samym, że tworze-nie mody to jest sztuka i stoi za tym także szereg przeżyć i doświadczeń, które później przekładają się na dojrzałość kolekcji. Jak przygotowywałaś się do stworzenia najnowszej kolekcji?

Staram się poznać temat zanim podejmę się przełożenia go na kolekcję. Myślę, że bez do-głębnej analizy tematu i bez zaangażowania emocjonalnego nie powstanie kolekcja koncep-tualna. Znam też wiele osób, które skupiają się na części estetycznej, a na końcu dopisują jakąś ideologię, ale czuje się, że jest to naciągane.

Nawiązując jeszcze do mody konceptualnej. Co sądzisz o pojawiających się recenzjach takich ko-lekcji? Przyznam Ci się, że ja mam z tym problem, szczególnie, kiedy czytam, że narracja przysłoni-ła kolekcję, bo uważam, że modę konceptualną powinno się oceniać inaczej niż przez pryzmat

fot. Łukasz Szeląg/Moda Forte

Page 46: Catwalk #7

funkcjonalności, podobnie jak jest ze sztuką kon-ceptualną, nie wolno skupić się jedynie na przed-miocie, narracja jest równie ważna. Sprowadza-jąc to do pytania: oceniać czy interpretować?

Zdecydowanie interpretować. Mamy podobne odczucie, co do odbioru kolekcji konceptual-nej. Czasem boli, kiedy czyta się takie recenzje, zwłaszcza pisane przez wydawałoby się, wy-kształconych dziennikarzy modowych, pracu-jących w branżowych magazynach.

Tworzenie mody konceptualnej oznacza wejście w dość zaangażowany dialog z odbiorcą. Czy pol-ski odbiorca mody jest Twoim zdaniem gotowy na taki dialog?

Polska moda bardzo szybko się rozwija w ostat-nim czasie. Mam więc nadzieję, że przyjdzie czas, kiedy zwiększy się świadomość ludzi na te-mat szerzej pojętej mody, a ten dialog z odbior-cą będzie łatwiejszy. Mam poczucie, że artyści jeszcze się modą „brzydzą”. Wynika to oczywi-ście z kojarzenia mody z „hermetycznym, próż-nym światkiem”. Przed nami podwójne zadanie: zachęcić artystów do dziedziny sztuki jaką jest moda, a bywalców nauczyć czegoś nowego.

W przypadku mody konceptualnej, ubranie sta-je się nośnikiem idei, które nie zawsze musi być funkcjonalne, ale też nie wyklucza funkcjonal-ności, mimo to bardzo często myli się ją z modą awangardową. Jak oceniasz odbiór swoich kolek-cji pod tym kątem?

Po pokazie usłyszałam dużo pozytywnych opi-nii. Wiele osób powiedziało, że było wzruszo-nych, inni mówili o skrajnych emocjach, które im towarzyszyły. Nikt jednak nie pominął re-cenzji kolekcji. Wydaje mi się, że osiągnęłam to, co chciałam osiągnąć. Może ludzie nie są świadomi różnicy między modą konceptualną, awangardową czy komercyjną, ale mam wraże-nie, że jednak te emocje, które chciałam wzbu-dzić przez kolekcję i jej prezentację, zostały wzbudzone.

Catwalk|46

Page 47: Catwalk #7

fot. Łukasz Szeląg/Moda Forte

Od czego rozpoczęłaś przygotowanie tej kolekcji?

Od przeczytania książki „Czarnobylska modli-twa” i pracy przy spektaklu. Z perspektywy czasu mogę stwierdzić że już wtedy rozpoczął się pro-ces pracy nad kolekcją, nie zdając sobie nawet z tego sprawy. Temat pochłonął mnie bez resz-ty. To właśnie wtedy wiem, że dany temat chcę przedstawić w kolekcji.

Z moich obserwacji wynika, że niewielu jest w Pol-sce projektantów-artystów, natomiast więcej rze-mieślników. Kogo na polskim rynku mody okre-śliłabyś mianem artysty?

Projektantów którzy wnoszą coś ponad ciekawą modę, o czym nie zapominajmy, że też jest bardzo ważne w Polsce, jest niewielu. Duet IMA MAD porusza się w ciekawej tematyce, a kolekcje są wynikiem głębokich analiz. Ich kolekcje ogląda się jak „instalacje w ruchu”. Dominika Cybulska to również osoba, która rozumie na czym polega moda konceptualna.

Jednoczesne wypuszczanie kolekcji konceptual-nych i basic świadczy o niesamowitym wyczuciu rynku. Kiedy zdecydowałaś się na tworzenie rów-nolegle tych dwóch linii?

Linia basic jest kolekcją typowo sprzedażową. Pozwala mi zapewnić stałość finansową, dzięki której mogę tworzyć kolekcje konceptualne. Poza tym każdy kto projektuje chce widzieć na ulicach swoje ubrania.

Jako że tematem przewodnim naszego najnowsze-go numeru jest Łódź, zapytam Cię na koniec, czy Łódź inspiruje Cię jako artystkę?

Łódź albo się lubi albo nienawidzi. Ja nie lubiłam Łodzi, działała na mnie wręcz depresyjnie, aż w końcu ją pokochałam (nie wiedząc kiedy). Łódź może być miejscem sprzyjającym twórczości, tyl-ko trzeba wiedzieć jak z tego korzystać.

Page 48: Catwalk #7

Hangary, bramki z metra

i mężczyźni w opałach tekst: Łukasz Zasłona

Ten, kto urodził się, mieszkał, bądź z różnych przyczyn spędził dłuższy lub krótszy czas w Łodzi, ten wie, że jest to miejsce o dość specyficznej naturze. Im więcej pracy i wysiłku władze miasta angażują w planowanie projektów urbanistycznych, tym chaotyczniej przebiegają następnie ich realizacje... Nie ma znaczenia czy mówimy o przebudowie dworca kolejowego zakrojonej na szeroką skalę, trasie „szybkiego” ruchu komunikacji miejskiej czy też o pró-bach ratowania zagrożonych festiwali filmowych, w większości przypadków końcowe efekty są zazwyczaj podobne. Łódź jest trudną do zdefiniowania me-tropolią wielkiej improwizacji, w której to, co organizowane jest spontanicznie i wiedzione najczęściej kreatywnością garstki zapaleńców, a nie dotacjami z urzędu miasta, zazwyczaj wypada najlepiej. Ten zatem, kto liczył na fajerwerki związane z pieczołowicie przygotowywaną, bo jubileuszową wszakże, dziesią-

tą edycją polskiego tygodnia mody, musiał niestety obejść się smakiem.

Catwalk|48

Page 49: Catwalk #7

Chęć poszczycenia się dynamicznym roz-wojem miasta umiejscowiła główną część tego-rocznych pokazów, tworzących segment Designer Avenue, w nowo wybudowanej hali Expo. Ol-brzymi, przeszklony hangar przypominający no-woczesny dworzec kolejowy, tudzież lotnisko, na którego teren wkraczało się mijając obstawione ochroną, stalowe bramki pożyczone zdaje się ze stacji metra, okazał się skrajnie surową przestrze-nią pozbawioną jakiejkolwiek tożsamości. Budy-nek, będący modelowym przykładem nie-miejsca, jakich wiele w każdej rozwijającej się metropolii, szumnie anonsowanym gościom z zagranicy, nie mówił niczego o historii miasta, którego promo-cja, jak czytamy w statucie, jest jednym z głów-nych priorytetów imprezy. Zupełnie zapomniano o malowniczych fabrykach, doskonale znanych z wcześniejszych edycji. A szkoda, gdyż ich wy-pełnione zagadkową maszynerią, industrialne przestrzenie cieszyły się niekiedy większym zain-teresowaniem gości, niż prezentowane kolekcje. I choć wprawdzie czasami zdarzało się tak, że przy dudniącej muzyce pokazów, tynk sypał się nam na głowę, toalety nie pachniały fiołkami, a wyso-kie obcasy grzęzły w okolicznym błocie, to miej-sca te posiadały coś, czego nie można kupić za żadne pieniądze - niepowtarzalną atmosferę. Tym razem zrezygnowano zresztą nie tylko z nich, ale też z dobrych kilku pokazów, gdyż jubileuszowa edycja polskiego ‚tygodnia’ mody trwała zaledwie niepełne cztery dni...

Pewne aspekty pozostały jednak nie-zmienne. Nie zawiodła dość precyzyjna organi-zacja pokazów, które rozpoczynały się zgodnie z harmonogramem, początkujące modelki, odro-binę zbyt często potykające się na wybiegu (od zwyczajowych w takich momentach oklasków za-grzewających do walki o doczłapanie się do koń-ca wybiegu, mogły spuchnąć ręce), wszędobylscy przebierańcy próbujący „siać ferment” oraz -last but not least- kwiat młodzieży polskiej zasilający gwardię wolontariatu, w którego zastępach, jak zwykle znalazły się jednostki, które na lekcjach z kindersztuby, miast słuchaniem, prawdopodob-nie zajęte były dodawaniem fot na instagram.

Przejdźmy jednak do meritum całego za-mieszania, do samej mody, a dokładnie jej męskiej części, która to, z powodu posiadanej płci oraz zainteresowań piszącego, stanowi podstawę tej mini-relacji. Fashion Week Poland znany dotych-czas z dbałości o silną reprezentację projektantów szyjących dla panów, zaserwował nam w tej kwe-stii... kubeł lodowatej wody. Kolekcji w całości męskich obejrzeliśmy tym razem, aż dwie sztuki, w dodatku wcale nie były najlepsze. W nadcho-dzącym sezonie polska moda męska oferuje dwie opcje: robinhood’iadę lub niedopracowane efekty specjalne.

Pierwsza z wizji okazała się tworem debiu-tującej na łódzkim tygodniu mody marki Zwyrd, za którą, niczym za grubym pniem drzewa z lasu Sherwood, skrywa się początkujący projektant Grzegorz Marcisz. Kolekcję zatytułowaną ‚Core’

Page 50: Catwalk #7

zbudował z wielowarstwowych sylwetek poskła-danych ze sztywnych, grubych, niewdzięcznych materiałów dynamizowanych różnorodnością geometrycznych cięć. Zastosowana paleta ko-lorystyczna, skupiona wokół czerni, granatu, wypłowiałego fioletu oraz brązu o barwie rdzy, przywodziła na myśl pesymistyczny, melancholij-

ny krajobraz jesiennego lasu oraz rozległych, za-mglonych wrzosowisk.

Przy pomocy perforacji, pikowań oraz nonszalan-ckich zagnieceń, ambitny twórca starał się odcis-nąć własne, artystyczne piętno na trudnych tkani-nach i nadać kolekcji lekkości. Niestety, w wyniku tych zabiegów, paradoksalnie, całość zyskała wy-gląd nadmiernie skomplikowanej bielizny rycer-

skiej z minionej epoki. Prezentowane na wybie-gu peleryny i kaptury o archaicznych formach przypominały garderobę członków grup rekon-strukcji historycznej. Choć wprawdzie w Polsce, z niejasnych przyczyn, istnieje ich zaskakująco wiele, to trudno orzec czy to one akurat stanowią wymarzony target projektanta... Mimo całego, godnego szacunku trudu, jaki Marcisz włożył w próby przekształcania tkanin użytych w kolekcji, na wybiegu najlepiej prezentowały się oszczędne zestawy ubrań utrzymane w monochromatycznej czerni oraz te, które ozdobił nadrukami imitują-cymi poskręcane włosy. Nowoczesny i bezpreten-sjonalny charakter tej części pokazu, świadczący o potencjale projektanta, grubą kreską odcinał się od kostiumowego kolorytu całości. Dlatego też z wyrokiem wstrzymujemy się do następnej, let-niej, a zatem prawdopodobnie bardziej optymi-stycznej prezentacji. Być może wówczas na tym zachmurzonym niebie wreszcie zaświeci słońce.

Druga i ostatnia, w całości męska kolekcja zaprezentowana na łódzkim wybiegu, autorstwa Anny Kołodziejskiej, okazała się doskonałą ilu-stracją przysłowia mówiącego o tym, że dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane. W tym przy-padku porażka nie wynikała bowiem z niefor-tunnie obranego kierunku, lecz z ograniczonego budżetu i źle rozłożonych akcentów. Innowacyj-na próba wykorzystania nowych technologii w projektowaniu odzieży, wyjątkowo niekorzystnie wpłynęła na estetykę powstałych ubrań. Moty-wem przewodnim kolekcji okazały się trójwymia-rowe nadruki przedstawiające skomplikowane wnętrza zegarów, nawiązujące do surrealistycz-nych płócien Dalego, którymi projektantka po-kryła niemal wszystkie prezentowane ubrania. Dodatkowo zdobiły je także wszelkiego rodza-ju nity, sprzączki i zaszewki, potęgujące niemiłe wrażenie estetycznej kakofonii. Przed rozpo-częciem prezentacji wyposażono nas w papiero-we okulary, przy pomocy których doświadczyć mieliśmy modowego absolutu. Niestety w trakcie pokazu, ów kosmiczny przyrząd optyczny okazał się właściwie bezużyteczny (i to nawet wówczas, gdy modele opuściwszy wybieg, przechadzali się wśród gości). Zgromadzona w sali publiczność, w okularach na nosach, sprawiała dość komicz-

Catwalk|50

Page 51: Catwalk #7

ne wrażenie grupy ludzi wyczekującej na zaćmie-nie. I faktycznie obcowaliśmy z zaćmieniem, tyle tylko, że zamiast na niebie, miało ono miejsce na wybiegu. Nadszarpniętą reputację męskiej mody, z różnym skutkiem, starali się ratować projektan-ci tworzący łączone kolekcje. Najjaśniejsze gwiaz-dy jubileuszowej edycji - teleportowany prosto z Portugalii Miguel Vieira oraz reprezentant ro-dzimej mody Łukasz Jemioł - w nadchodzącym sezonie zaproponowali, co następuje. Pierwszy, wprawdzie doskonale skrojoną i uszytą z mate-riałów najwyższej jakości, jednak mocno zacho-wawczą modę, której bliżej do luksusowej wersji Zary, niż do awangardowej twórczości mogącej na dłużej pozostać w pamięci. Kolekcja Jemioła wywołała podobne wrażenie. Mimo że projek-tant znalazł udany sposób na rozwinięcie mniej prestiżowej linii swej marki, proponując bardziej zróżnicowaną wersję męskiego casualu, to także i w tym przypadku nie wyszliśmy poza obręb sie-ciówki. Tym razem jednak, odwróceni plecami do zakątka z garniturami, spozieramy na wieszaki działu basic. Kontrowersyjny duet projektantów, Odio i Jakub Pieczarkowski, po różnie przyjętej poprzedniej kolekcji, której, nie bez podstaw, za-

rzucano zbytnie podobieństwo do mody tworzo-nej przez Marjana Pejoskiego, tym razem porzucił graficzne, czarno-białe nadruki, by dokonawszy stylistycznej rewolty, przenieść nas do miejsca, które należałoby ochrzcić mianem multikoloro-wego wysypiska mody. Równie skomplikowane, jak tytuł i opis kolekcji „II +ow3rs”, która, jak czy-tamy, „jest kontynuacją, a zarazem drugą częścią tryptyku”, okazały się zawarte w niej ubrania. Pa-tchworkowe, ekscentryczne sylwetki, pozszywane ze skrawków przeróżnych materiałów, połączono według estetycznego kodu znanego wyłącznie projektantom. Ten wyskokowy koktajl, którego spożycie może wywołać różne nieprzewidziane skutki, stał się bez wątpienia jednym z najcie-kawszych punktów tegorocznego programu. A że odrobinę zbyt wiele w tym wszystkim bałaganu? Dzięki doświadczeniu zdobywanemu wraz z każ-dym kolejnym sezonem i nad chaosem uda się wkrótce zapanować. Poczekajmy pół roku do na-stępnej kolekcji będącej, jak łatwo wydedukować, kontynuacją, a zarazem finalną częścią tryptyku! Ten swego rodzaju postmodernistyczny, palimp-sestowy sposób tworzenia mody, zadomowił się także na wybiegu jednego z weteranów Fashion

fot. Łukasz Szeląg/Moda Forte

Page 52: Catwalk #7

Week Poland - marki Nenukko. Najnowsza kolek-cja „Ctrl+C -- Ctrl+V”, a mówiąc prościej „Kopiuj/Wklej”, stanowi powrót do estetycznych korzeni brandu, który od debiutu w 2008 roku, słusznie znajduje się w czołówce miejskiej, uniseksualnej mody.

Tym razem łódzkim wybiegiem zawładnęły po-pisowe numery marki, uwspółcześnione i zebra-ne w spójną całość, w której pobrzmiewają echa ideologii i estetyki projektów Yoshijego Yamamo-to tworzonych dla marki Adidas. Zaprezentowa-na kolekcja przypomniała nam, za co tak bardzo cenimy sobie Nenukko. Bynajmniej nie za wie-lobarwny eklektyzm i rozbuchane wzornictwo, które, na szczęście jednorazowo, marka próbo-wała wprowadzić w poprzednim sezonie (jego wspomnieniem okazała się pojedyncza sylwetka wesołego trola, który przemaszerował wybiegiem w finale prezentacji), lecz za monochromatyczny, skupiony na niebanalnej formie, oszczędny mini-malizm o sportowym zacięciu.

To on nieodmiennie stanowi najmocniejszą stro-nę projektów Nenukko. I niech tak zostanie.

Piotr Górski, finalista programu „Projek-tanci na start” tworzący pod pseudonimem Pjotr, zadebiutował kolekcją zbudowaną wokół mo-tywu czarno-białej kraty. Rdzennie grunge’owy charakter wzoru podkreślił masywnymi glanami, a całość osadził w ryzach błyszczącej skóry, roz-gwieżdżonej wiekami i zamkami błyskawicznymi, o współczesnej, nieco industrialnej proweniencji. Doskonałą alternatywą dla powłóczystych płasz-czy wykończonych obszernymi kapturami, po-wstałych ewidentnie po ciemnej stronie mocy, okazały się akcenty oliwkowego beżu i wybla-kłych pasteli, dzięki którym całość nie wydawała się zbyt jednolita i pretensjonalnie mroczna. Jed-nak i tutaj znajdzie się miejsce na zarzuty. Jedynie ślepiec nie dostrzegłby bowiem w prezentowanej kolekcji (zarówno w ubraniach, jak i w stylizacji modeli z pokazu noszących na głowach tlenio-ne blond peruki przewiązane bandażami), dość

Page 53: Catwalk #7

jednoznacznych wpływów estetyki promowanej przez amerykańską markę Hood by Air. Te, mo-mentami odczytywane zbyt dosłownie, lecz w gruncie rzeczy właściwe i niebanalne inspiracje, miejmy nadzieję, że uda się w przyszłości rozwi-nąć młodemu twórcy, w bardziej oryginalną, au-torską estetykę.

Na mniejszej, z założenia awangardowej scenie Fashion Week Poland - OFF OUT OF SCHEDULE, umiejscowionej w niewielkiej, choć całkiem przytulnej salce na Akademii Sztuk Pięk-nych w Łodzi, honoru męskiej mody dzielnie broniły dwie projektantki: Kas Kryst oraz Paulina Ptashnik. Pierwsza z nich, podobnie jak duet Ne-nukko, po sezonie eksperymentów z kolorem i od-ważnym wzornictwem zdaje się wraca do źródeł. W nowej kolekcji w udany sposób łączy inspiracje czerpane z niedawnej przeszłości, przełomu lat 80/90 minionego wieku (uwidocznione w charakterystycznie rozdmuchanych proporcjach zarówno damskich, jak i męskich sylwetek), ze światem przyszłości, pobrzmiewającym stalowymi dźwiękami w futurystyczych kurtkach i płaszczach przypominających kosmiczne ska-fandry. Wspólnym mianownikiem nadchodzą-cego sezonu okazały się wszystkie odcienie, uko-chanej przez projektantkę czerni. W przypadku Kas Kryst ograniczona paleta barw nie oznacza jednak popadania w banał. Bohater nowej kolek-cji stał się ucieleśnieniem wizji człowieka z przy-szłości, tej wyobrażanej w filmach science fiction z lat 80. To zanurzony w cyberpunkowych, dysto-pijnych przestrzeniach bezdusznych metropolii łowca znany chociażby z twórczości Ridleya Scot-ta.

Pełne surrealistycznego uroku, postapo-kaliptyczne wesele w przeciwgazowych maskach u bram skażonego wybuchem elektrowni ato-mowej Czarnobyla, zorganizowała nam z kolei Paulina Ptashnik, wplatając jeden z najbardziej tragicznych wypadków z historii współczesnej Europy, w strukturę pokazu najnowszej kolekcji autorskiej marki. Męską część prezentacji Ptash-nik zbudowały precyzyjnie skrojone, skrajnie mi-nimalistyczne formy, których surowy charakter uwydatniły umiejętnie dobrane barwy i zasto-sowane faktury materiałów. Ubrania o sztywnej,

architektonicznej konstrukcji wyglądające ni-czym szlifowane atomowym pyłem, projektantka urozmaiciła odważnym krojem (głęboko rozcięte t-shirty pomysłowo eksponujące męskie plecy) oraz stonowanymi dodatkami w postaci widocz-nych szwów, sprzączek oraz klamerek utrzyma-nych w kolorach tworzących kontrast względem monochromatycznej całości utrzymanej w barwie rozbielonego cementu. Mimo nadal obecnych na scenie łódzkiego tygodnia mody przejawów no-watorstwa i kreatywności, trudno nie odnieść wrażenia, że ogólny poziom zaprezentowanych kolekcji, tym razem nie do końca zachwycał. Sy-tuacji z pewnością nie pomaga coraz wyraźniej rysująca się tendencja polegająca na opuszczania formatu przez projektantów, którzy wspólnymi siłami budowali tożsamość eventu. Ci z kolei, któ-rzy zdecydowali się zostać, kierowani chyba wy-łącznie sentymentem, odnotowali spadek formy. Prezentowali, nadal intrygujące co prawda, ale jednak spady z kolekcji, których trzon debiutował gdzieś indziej. Podczas, gdy damska moda, mimo odczuwalnych braków w reprezentacji, może po-chwalić się kilkoma obiecującymi nazwiskami (Sowik Matyga, Kubatek, Monika Gromadzińska, Katarzyna Górecka czy Magda Floryszczyk), to stan męskiej, która uchodziła dotychczas za moc-ny punkt imprezy, drastycznie spada! Co stało się bowiem z krojącą najpiękniejsze męskie płaszcze Moniką Ptaszek, lub niesłychanie precyzyjną, a przy tym wyrafinowaną formalnie Joanną Star-tek? Gdzie podziewa się utylitarny szyk Wojtka Haratyka, artystycznie zaangażowana twórczość Pauliny Plizgi lub kontrowersyjny Maldoror? Czemu z kolei ci, którzy rozbudzając modowe apetyty, wydawali się wracać na łódzkie wybiegi, po przygotowaniu pojedynczych prezentacji nag-le ponownie znikają (Podsiadło, Filip Roth)? A co najważniejsze i być może najbardziej przerażają-ce, czemu na ich miejsce nie pojawiają się nowi?! Czyżby wszyscy postanowili nagle śpiewać, kręcić fikołki lub zakładać restauracje przed kamerami Tvn-u? A może nagle zabrakło talentu w naro-dzie? Mamy nadzieję, że nie jest to, jak zdawała się sugerować Paulina Ptasznik, efekt Czarnobyla. W tym przypadku łódzkiej scenie mody groziłaby apokalipsa...

Page 54: Catwalk #7

Does Not Exist In The Light of Something U Can

Not See In The Dark

Page 55: Catwalk #7

Does Not Exist In The Light of Something U Can

Not See In The Dark

Fotograf: Dawid H. GrońskiProjektant/Stylista: Sebastian Łuszczek Kolekcja : ShadowsMUA i Fryzury: Marlena Kulpa | Jakub Ziemirski AtelierModele: Dagmara Pleszyńska | Reklamex Agencja Modelek i Promocji ModyKacper Kowalewski | IVORY MODELSProdukcja Sesji: Katarzyna StefanikMiejsce : Galeria Starmach

Page 56: Catwalk #7
Page 57: Catwalk #7
Page 58: Catwalk #7
Page 59: Catwalk #7
Page 60: Catwalk #7
Page 61: Catwalk #7
Page 62: Catwalk #7
Page 63: Catwalk #7
Page 64: Catwalk #7
Page 65: Catwalk #7
Page 66: Catwalk #7
Page 67: Catwalk #7
Page 68: Catwalk #7
Page 69: Catwalk #7
Page 70: Catwalk #7
Page 71: Catwalk #7
Page 72: Catwalk #7

Generacja X według KAS KRYSTrozmawiał: Michał Strzelecki

Jeszcze niedawno można było spotkać się z opinią, że młoda polska moda to głów-nie bluzy i t-shirty. Jak się okazuje, ci którzy tak twierdzili, niekoniecznie mieli ra-cję. Podczas 10. edycji FashionPhilosophy Fashion Week Poland mogliśmy zaobser-wować zupełnie inną tendencję. Strefa Off po raz kolejny udowodniła, że świeżego spojrzenia na modę nie brak. Szczególnie tym, którzy doskonale wiedzą, w którym kierunku ma zmierzać ich marka. Znakomitym przykładem jest młoda polska pro-jektantka KAS KRYST. Wyróżniona nagrodami w konkursach dla projektantów, a także przez wiele magazynów modowych. Specjalnie dla Catwalk Magazine opo-

wiada o swojej kolekcji i planach na przyszłość.

Catwalk|72

zdjęcia: Daniel Jaroszek

Page 73: Catwalk #7

Ponieważ jesteśmy tuż po kolejnej edycji Fa-shion Week Poland, zacznijmy od Twojej ko-lekcji. Jak się do niej przygotowywałaś, gdzie szukałaś inspiracji i skąd pomysł wzięcia na warsztat lat 80. i 90. ?

Zawsze mi się wydaje, że inspiracje znajdują mnie, a nie ja je, bo nie potrafię przypomnieć so-bie momentu w którym zdecydowałam, co będzie motywem przewodnim kolekcji. Uznaję więc, że to się dzieje samo, a ja przeglądając zdjęcia, albu-my, książki, słuchając muzyki, ciągnę tę historię i składam w jedną całość.

Skąd wziął się pomysł na taką nazwę - kolekcja „X”?

Od terminu Pokolenie X (przyp.red. Według róż-nych ujęć terminem tym obejmuje się pokolenie urodzone pomiędzy 1961 a 1985 rokiem.  Obej-muje on swoim znaczeniem, określoną grupę ludzi dorastających i wchodzących w życie w ukształtowany pod koniec dwudziestego wie-ku postindustrialny i ponowoczesny układ spo-łeczny. Pokolenie X doświadcza życia w czasach kryzysu tradycyjnych instytucji, głębokich prze-obrażeń struktury społecznej, wzrastającej roli konsumpcji i mediów w życiu społeczeństwa i jednostki.)

Nie obawiałaś się zrobić kolejnej kolekcji w ca-łości składającej się z czerni? Wbrew pozorom jest to dość trudny kolor. Poza tym mogliśmy zaobserwować mnóstwo kolekcji, w których dominowła ta barwa.

Czerń to jedyny kolor, którego się nie obawiam. Zdaję sobie sprawę, że duża część projektantów tworzy w czerni, ale nie umiem stwierdzić czy to kwestia bezpieczeństwa, braku polotu, czy gwa-rancji sprzedaży. Ja tworzę w czerni zdając sobie sprawę jak wielkie pole do popisu mi daje i jak ogromny posiada potencjał. Przeglądając zdjęcia z wybiegu możesz zauważyć jak wiele barw, dzię-ki użytym fakturom, wyłania się w mojej kolekcji.

W jakim kierunku chcesz rozwijać swoją markę? Co ma być tym, co wyróżnia ją spo-śród innych? Od samego początku starasz się nadać jej jakąś tożsamoś. Czy są to na ra-

zie próby mające dookreślić własny styl?

Chcę iść dalej w kierunku w jakim idę. Myślę, że KAS KRYST z sezonu na sezon staje się coraz bar-dziej rozpoznawalna i charakterystyczna. Chcę przede wszystkim tworzyć ubrania wyjątkowe, wyróżniające się konstrukcją, ciekawą fakturą, awangardowe. Jednocześnie funkcjonalne i do chodzenia na co dzień.

Czy droga do zaprezentowania się na strefie OFF była długa? Jak ją pokonałaś? Jakie miała-byś wskazówki dla tych, którzy chcą się pokazać na polskim tygodniu mody?

W moim przypadku była całkiem krótka, czego się zupełnie nie spodziewałam. Zrobiłam ko-lekcję, poznałam wspaniałego fotografa Danie-la Jaroszka, który zrobił mi niesamowite zdjęcia (i z którym współpracuję do dnia dzisiejszego), wysłałam formularz i się dostałam. Co pół roku powtarzam schemat. Radzę postawić na jakość i profesjonalizm. Począwszy od konstrukcji, szycia, materiałów, przez dobrej jakości zdjęcia i czystą, schludną prezentację.

Wychodzę z założenia, że każdy detal jest ważny i kiedy rada programowa zobaczy moje zgłoszenie, to ma nie mieć wątpliwości co do tego czy jestem profesjonalna, czy naprawdę wiem po co się zgła-szam i co chcę przekazać.

Co sądzisz o pomyśle organizatorów Fashion Week, żeby zorganizować pokazy w segmencie „studio”? Myślę, że Twoja kolekcja z powodze-niem mogłaby znaleźć się na Designer Avenue, co z pewnością uatrakcyjniłoby tę aleję.

Ja się na Aleję nie zgłaszałam, więc to nie jest kwe-stia tego, że się na nią nie dostałam i czekam, aż w końcu mnie docenią. Zawsze powtarzam, że OFF to nie jest poczekalnia, to nie jest coś gorszego i coś mniej ważnego. Często na tej właśnie scenie pokazują się projektanci mający wiele więcej do zaoferowania niż ci na DA. Studio jest dla mnie dziwnym tworem, trochę nie rozumiem po co powstało, bo teraz wszyscy i tak mylą je z OFFem i może w przyszłych edycjach się to wyklaruje. Ja chcę dalej tworzyć modę w duchu OFF, więc ni-

Page 74: Catwalk #7

gdzie indziej się nie wybieram.

Czy dobre recenzje w prasie przekładają się na sprzedaż kolekcji? Da się to w jakiś sposób do-strzec ?

Ciężko powiedzieć. Z pewnością przybywa fanów i zwiększa się ogólne zainteresowanie, ale nie wy-daje mi się żeby to recenzje napędzały sprzedaż. Są pewnego rodzaju wskazówką, ale czy negatyw-na recenzja osobie której rzeczy danej marki się podobają, zmusi ją do rezygnacji z zakupów? Nie sądzę.

Jak przebiegała współpraca z organizatorami. Fakt, że pojawiłaś się rok temu miał wpływ na to, że pokazałaś się w tym roku?

Nie miał żadnego wpływu. Zgłoszenia w dalszym ciągu były anonimowe i wszystko przebiegało tak samo jak przed rokiem. Organizacja była general-nie sprawna i nie mam większych zarzutów.

Uważasz, że od strony promocyjnej FW jest im-prezą, która daje duże możliwości ?

Na ten moment nie znam imprezy, która dawałaby większe. Dla młodego projektanta jest to pewnego rodzaju trampolina. Bardzo dobre miejsce by się pokazać i wypromować.

Czy o działania PR troszczysz się sama, czy ktoś Ci pomaga? Masz jakąś strategię, co do tego typu przedsięwzięć?

Od początku działam sama i robię to bardzo in-tuicyjnie. Nie do końca wiedziałam jak się za to zabrać, ale starałam się robić to jak najlepiej potra-fię. Prowadzę markę z myślą o moich odbiorcach. Wrzucam rzeczy, które sama bym chętnie czytała lub oglądała. Radzę się również Tobiasza Kujawy (Freestyle Voguing), który wspiera mnie i daje wiedzę, której nie posiadam.

Uważam, że tego typu imprez, a także wszelkich konkursów z nagrodami pieniężnymi powinno być jak najwięcej. W tym roku zabraknie Złotej Nitki, co nie jest optymistyczną wiadomością dla tych, którzy zaczynają. Konkurs ten był, tak-że możliwością startu dla Ciebie. W jaki sposób inni młodzi projektanci mogą zatroszczyć się o swój początek drogi w tym świecie?

Catwalk|74

Page 75: Catwalk #7

Również żałuję Złotej Nitki. Są jeszcze dwa więk-sze konkursy FDA i OFF Kielce na których mło-dzi projektanci mogą próbować swoich sił. Poza tym, mogą wystawiać się na targach, których jest teraz zatrzęsienie. Wysyłać swoje portfolio do re-dakcji. Oraz zgłaszać się na FW.

Jesteś pomysłodawczynią showroomu Młodych Polskich Projektantów na Brackiej 23/52, dzięki czemu masz możliwość zaobserwowania tego w jakim kierunku podąża polska moda. No właśnie w jakim? Jak widzisz jej przyszłość?

Myślę, że w dobrym, ale ciągle za mało czasu mi-nęło. Jest boom i szał na modę. To taki czas, że dzieje się tak dużo, że nie wiadomo co za tym pójdzie. Ja marzę by wyklarowało się kilkanaście wspaniałych młodych nazwisk i żeby zaczęli pod-bijać Polskę, a najlepiej świat.

Myślisz o własnym autorskim butiku, w którym będzie tylko marka Kas Kryst?

Chwilowo skupiam się na promocji MPP i Kas Kryst w MPP, dlatego nie myślę o przejściu zu-pełnie na swoje. Tu gdzie jestem, jest mi na chwilę obecną dobrze.

Page 76: Catwalk #7

Polska moda w japońskim wydaniu

Tekst: Michał Strzelecki

Wszystko zaczęło się w latach 80. ubiegłego wieku. Mowa o „japonizacji” zachodniej mody, w szeregi której wkroczyli tacy projektanci jak Kenzo Takada, Kansai Yamamoto. Potem dołączyli do nich Yohij Yamamoto, Is-sey Miyake i Rei Kawakubo. Czemu tutaj o nich wspominam? Ponieważ dziś projektanci czerpią z ich spuścizny całymi garściami. Jak mogliśmy się przekonać, inspiracje ich projektami zauważalne są także na polskim

tygodniu mody.

fot. Łukasz Szeląg/Moda Forte

Catwalk|76

Page 77: Catwalk #7

Zacznijmy jednak od przypomnienia do-robku wyżej wymienionych twórców. Wywarli oni bowiem ogromny wpływ na wzornictwo i este-tykę mody w Europie i Stanach Zjednoczonych. Japońscy projektanci doprowadzili do zrewido-wania powszechnie przyjętych norm dotyczących kobiecej sylwetki, projektując ubrania, które na-rzucały ciału własne zasady.  Połączenie wartości i tradycji japońskich z kulturą zachodnią znalazło swoje odbicie w tym co możemy dziś oglądać na wybiegach mody. Nie trudno dostrzec czerpania z tego wypracowanego do perfekcji subtelnego stylu. Objawił się on przez eksperymentowanie z nowymi włóknami i sposobami konstruowania ubrań. Dzięki temu powstały m.in. tuniki i szale z plisowanej przędzy syntetycznej i metalicznej, kapelusze wykonane z pianki poliuretanowej (z której dziś można ubrać się od stóp do głów) i prochowce przypominające bardziej spadochrony niż ubrania. Yamamoto, mistrz kroju, był jednym z ojców minimalizmu. Jego nakładanie na siebie kilka warstw tkanin, które luźno oplatały sylwet-kę, wówczas było nieznane zachodniej kulturze.  

Idąc dalej dostrzec można osobliwy styl zwany „hiroshima chic”, czyli asymetria, czerń, bezkształtność, dwuwymiarowość, które inspi-rowały wiele przyszłych pokoleń projektantów. Dodatkowo Rei Kawakubo to kopalnia innowacji w branży modowej. Jej „antymoda”, „ antyperfu-my” (np. Odeur 53 pachnące mieszanką m.in. tle-nu, metalu, węgla, lakieru do paznokci, celulozy, palonej gumy i innymi) „guerilla stores”, a także totalny brak reklam w prasie czy telewizji to jed-ne z najbardziej znanych koncepcji na markę w historii mody. Jak powiedział kiedyś Miyake: „Na zachodzie ubranie kroi się w oparciu o kształt cia-ła, natomiast w Japonii krój determinuje tkanina”. Jest, to bardzo ważne zdanie za pomocą którego dziś możemy określić tożsamość niejednego pro-jektanta. Na przełomie lat 80. i 90. wyodrębniają się kolejne style wywodzące się z Harajuku i Shi-buya, jak „gothic lolita”, „sweet lolita”, „gyaru”, itp.. Były one wyrazem nie tylko pop-kultury tamtych czasów, ale także przemian społecznych i sposo-bu postrzegania rzeczywistości przez młodych ludzi. Do projektantów młodej generacji, którzy często ukończyli także uczelnie zagraniczne i już zaznaczyli swoją obecność na zachodnich poka-zach należą m.in. Jun Okamoto Naoki Takizawa,

Yasutoshi Ezumi i Yoshio Kubo. Za gra-nicą znani są nie tylko japońscy projektanci, ale także artyści ocierający się o modę jak Takashi Murakami i Yayoi Kusama. Dlatego dziś na całym świecie możemy obserwować jak japoński sposób patrzenia na modę, przenika do kolekcji europej-skich projektantów.  Także w Polsce odnajdziemy inspiracje ich twórczością. Przykładem tego jest Fashion Philospohy Fashion Week Poland, na którym mogliśmy oglądać tych, którzy nie boją się eksperymentować z tkaniną, ubiorem i brać na warsztat inną kulturę.

Pierwszego dnia moją uwagę zwrócił po-kaz MoMi - Ko. To marka założona przez Monikę Misiak – Kołust, która zdecydowała kontynuować swoją wizę w stronę kultury i mody japońskiej. Jej poprzednia kolekcja również nosiła znamię inspi-racji tym klimatem. Aktualnie świetnie połączy-ła motyw lolity i uczennicy. Wpływ na projekty miała technika orgiami, która ukazuje się w kon-

Page 78: Catwalk #7

strukcji ubrań i dodatków. Modelki prezentowały na sobie szkolne mundurki, plisowane spódnice, spodnie a’la chłopczyca i leginsy. Tkaniny o od-miennych fakturach jak wełna, organza i jedwab zostały ze sobą połączone. Odważnie też podeszła do kolorów. Jaskrawa zieleń zestawiona z bielą stanowiły dla siebie mocny kontrast, ale w pełni ze sobą współgrały. Można było odnieść wrażenie, że przyglądamy się japońskiej grupie uczennic idących ulicami Tokio. Ponadto od strony prak-tycznej, każdy element ubioru Moniki oderwany od stylizacyjnego zestawu można wykorzystać w połączeniu z innymi dodatkami stylizacyjnymi. Jej projekty mogą nosić zarówno modowi znaw-cy, chcących wyznaczać na ulicach trendy, jak i ci, którzy nie mają takich ambicji, a chcą po prostu dobrze wyglądać.

Kolejną trafną realizacją urzekła Katarzy-na Górecka. Jej kolekcja „Hotaur”, balansowa-ła w swej wymowie na granicy kiczu i wysokiej estetyki. Po wybiegu kroczyły seksowne i prowo-kujące dziewczyny. Wszystko za sprawą ubrań i dodatków: krótkie spódniczki, asymetryczne od-krywające ciało sweterki, podkolanówki, peruki i buty na platformie. Nabrało, to dwuznacznych skojarzeń, ale cały czas zachowując granicę do-

brego smaku. Kolorem dominującym w ubiorze była czerń, dzięki której świetnie kontrastowały kolorowe dodatki w postaci plecaków. Myślę, że spódniczki jak i swetry z powodzeniem znajdą rzeszę wielbicielek. I tutaj nie obyło się bez sko-jarzeń nawiązujących do Kraju Kwitnącej Wiśni. Wspomniane podkolanówki, plisowane krótkie spódniczki, peruki o prostym geometrycznym cięciu, japońskie znaki na sweterkach – to wszyst-ko sprawiło, że można było poczuć klimat niczym z mangi.

Swobodną interpretacje dalekowschodniej tradycji dostrzec można było u Moniki Groma-dzińskiej. Proste obszerne bluzy, przypominające kufajki , jakie nosili japońscy chłopi i luźne ubra-nia o zakładanych połach, podobne do strojów zawodników japońskich sztuk walki. Poza tym minimalistyczne kroje w stylu Yamamoto, tak w mojej ocenie rysuje się jej kolekcja. Oszczędna kolorystyka, która ograniczyła do bieli, czerni, od-cieni błękitu i fioletu idealnie podkreśliła lekkość i konceptualny charakter kolekcji. Oczywiście projektantka swój proces twórczy upatruje w po-czątkach etapu tworzenia kolekcji, kiedy ze szki-ców i notatek powstaje konkretny obraz projektu. Chociaż historia ta jest spójna z całością kolekcji

fot. Łukasz Szeląg/Moda ForteCatwalk|78

Page 79: Catwalk #7

to, nie brak w niej odwołań właśnie do nurtu ja-pońskiego. Kolekcja zdecydowanie broniła się bez dodatkowej historii. Była to , z pewnością jedna z najlepszych kolekcji wśród pokazów OFF.

Ostatnim przykładem uwzględnienia este-tyki japońskiej w swojej prezentacji jest duet pro-jektantek Sowik Matyga. Zanurzone w stylistyce nowoczesnego wzornictwa, ceniące nietypowe rozwiązania konstrukcyjne, zdają się czerpać ze współczesnej japońskiej ulicy. To na niej może-my zaobserwować młodych ludzi, których gust dyktowany jest przez mieszankę tradycji i no-woczesności. Spoglądanie na modę europejską paradoksalnie przyczyniło się do wyodrębniania stylu charakterystycznego dla młodzieży japoń-skich metropolii. U polskich projektantek w ko-lekcji wyróżnić można buty na platformach, do tego obowiązkowo skarpetki, plisowane elementy odzieży i cukierkowy róż. Aby w tym wszystkim odnaleźć równowagę, dziewczyny zdecydowały się o proste, nieco zgeometryzowane sylwetki. Nie dosłownie, lecz w niuansach udało im się uchwy-cić pop kulturowy styl japońskiej ulicy.

Jak się można było przekonać kultura Da-lekiego Wschodu w różnym stopniu stała się in-spiracją dla młodych polskich twórców. W ten sposób na łódzkim Fashion Weeku mogliśmy przyglądać się temu co obecne jest na światowych wybiegach. Motywy japońskie, które pojawiły się w najnowszych kolekcjach, wywodzą się nie tylko z nurtu klasycznego, statycznego minima-lizmu, ale także z współczesnej mody ulicznej i mangi. Podsumowując w nadchodzącym sezonie modne będą m.in.: krótkie spódniczki a’la uczen-nica, plisowania, buty na platformach, skarpety do kostek, podkolanówki i bardziej złożone kon-strukcje zbliżone formą do orgiami. Wszystko po-dane z dozą odpowiedniego dystansu i umiaru, co pokazuje, że na polskim rynku coraz więcej jest osób umiejętnie posługujących się doskonałym wzornictwem i techniką szycia. Opisane przeze mnie kolekcje łączą w sobie  orientalną nutę, któ-ra organicznie łączy się z europejskim wyczuciem stylu. Oby tak dalej!

Page 80: Catwalk #7

IMPERFECTFotograf: Magda PietruszkaProjektantka: Marta HankusWłosy & Make up: Anna KantorekModelka: Anna Jaroszewska

Page 81: Catwalk #7
Page 82: Catwalk #7
Page 83: Catwalk #7
Page 84: Catwalk #7
Page 85: Catwalk #7
Page 86: Catwalk #7
Page 87: Catwalk #7
Page 88: Catwalk #7

Skład Rzemiosł Pięknych T’ one

Umiejscowiony na OFF Piotrkowskiej multibrandowy butik promuje twórczość młodych artystów. W sprzedaży są m.in.: akcesoria, rękodzieło, grafika, biżuteria. W stylowym wnętrzu znajdziemy również ubrania od polskich projektantów i marek: Ani Kuczyńskiej, IKI, Joanny Litwy czy Magdy Hasiak. Za-łożony przez Basię Reinhold, Agatę Stolarską i Sashe Kushnirenko Skład Rzemiosł Pięknych jest nadal

świeżym, ale znaczącym punktem na modowej mapie Łodzi.

https://www.facebook.com/tonereinhold

Wyjdź na miasto

Łódź

Catwalk|88

Page 89: Catwalk #7

Pracownia 61

Pracownia 61, umiejscowiona w bramie ulicy Piotrkowskiej, pod numerem 61 mieści się w lokalu po butiku Fashion Freak. Zakupicie tam projekty: Bags by Lenka, Marty Si-todruk, Pu-Si, dzky. i KOMBOKOLOR. Czasami, jak to było przy okazji majowej edycji FashionPhilosophy Fashion Week, przez kilka dni znajdziemy tam gościnnie projekty

innych twórców.

https://www.facebook.com/Pracownia61

S IVORY

Butik S IVORY to jedna z praktyczniejszych pro-pozycji w naszym zestawieniu, ponieważ gromadzi w jednym miejscu – łódzkiej Manufakturze – wie-lu twórców mody. Można w nim znaleźć kolekcje projektantów biorących udział w polskim tygodniu mody. Obecnie zakupimy tam projekty m.in.:. Na-tashy Pavluchenko, Mility Nikonorov, Malgrau, Michała Szulca, Grome Design, Kamili Gawroń-skiej-Kasperskiej, Kamila Sobczyka, Delikatessen, DUD.ZIN.SKA, Marii Wiatrowskiej, Aleksandry

Kmiecik czy Kędziorek.

https : / /www.facebook.com/pages/S-IVO-RY/220404294771172

Page 90: Catwalk #7

Trzypotrzy

Trzypotrzy to jednocześnie pracownia i sklep, prowadzony przez trzy dziewczyny: Kamilę Ostrowską, Agatę Rabose i Polę Chrobot. Umiejscowiony na OFF Piotrkowskiej łączy modę i design. Zakupimy tam ubrania, biżuterię i akcesoria m.in.: ROWK, Mokave, colorowo,

Flokett.

https://www.facebook.com/TRZYPOTRZYstore

+concept

To kolejna kreatywna inicjatywa we wnętrzach dawnej Fabryki Ramischa, dzisiejszej OFF Piotrkowskiej. Przestrzeń +concept łączy modę, projektowanie wnętrz i działal-ność kreatywną. Znajduje się tam Atelier Agaty Wojtkiewicz, Oshi pracownia pro-jektowania wnętrz Oli i Kajetana Hungerów oraz ART CODE, czyli szeroko pojęta

działalność eventowa Katarzyny Dubik.

https://www.facebook.com/plusconcept

Catwalk|90

Page 91: Catwalk #7

Nubee

Autorski showroom marki Nubee to bardzo świeże miejsce na łódzkiej mapie mody. Umiejscowiony w Pasażu Schille-ra działa od 12 kwietnia. Właściciele za-powiadają, że dodatkowo będą odbywa-ły się cykliczne wernisaże, działa także strefa mody, do której gościnnie zapra-szani są zdolni, młodzi twórcy. Można także napić się pysznej kawy, a to wszyst-ko w industrialnym wnętrzu. Piotrkow-

ska 112 (Pasaż Schillera).

https://www.facebook.com/Nubee.Po-lishBrand

zmianatematu.

Umiejscowiona przy Piotrkowskiej 144 (na rogu Roosvelta) klubokawiarnia zmianate-matu. ma świetny design, dobrą nazwę, a latem najlepszą lemoniadę w mieście. Za dnia to znakomite miejsce do spotkań ze znajomymi (częściej kilka godzin niż szyb-ka kawa), a wieczorem na imprezę przy dobrej, wyselekcjonowanej muzyce. Jest to również sprawdzona lokalizacja naszych

redakcyjnych spotkań.

https://www.facebook.com/zmianatematu

Page 92: Catwalk #7

mebloteka YELLOW

Działający na OFF Piotrkowskiej concept store to jednocześnie pracownia, sklep, kawiarnia, przestrzeń promująca sztukę. Właściciele obrali za cel stworzenie miejsca na miarę londyńskich i berlińskich, promujących niszowych twórców, limitowane kolekcje i vintage. Sam wystrój to tzw. drugie życie rzeczy, jest naprawdę różnorodnie. Miejsce sprzyja zarówno spotkaniom to-warzyskim jak i pracy, co sprawdziła redakcja Catwalk, niejednokrotnie wybierając YELLOW,

jako przestrzeń pracy nad materiałem do poprzednich numerów naszego magazynu.

https://www.facebook.com/meblotekayellow

W te pędy

Łódzcy wegetarianie i weganie mogą narzekać na brak miejsc przyjaznych naszym kulinarnym wyborom. Na szczęście na ulicy Traugutta 14 znajduje się restauracja W te pędy, która wychodzi naprzeciw oczekiwaniom serwując urozmaicone, roślinne menu po bardzo przystępnych cenach. Z pewnością do tamtejszej kuchni przekonają się również ci,

którzy na co dzień preferują mięsne dania.

https://www.facebook.com/wtepedy

Catwalk|92

Page 93: Catwalk #7

Drukarnia Skład Wina & Chleba

Restauracja, która znajduje się w przestrzeni OFF Piotrkowskiej to miejsce dobrze znane łodzianom, lubiącym zestawienie dobrej kuchni i designu. Trochę surowe, ale jednocześnie bardzo przyjemne, przestronne wnętrze Drukarni jest wypełnione gośćmi, o każdej porze dnia. Szczególnie w porze lun-chowej, trudno o wolny stolik. Świadczy to jedynie o samych zaletach miejsca: wysokiej jakości ser-wowanych potraw, znakomitej lokalizacji i pysznym pieczywie, które jest wypiekane na oczach gości.

https://www.facebook.com/DrukarniaSkladWinaChleba

Breadnia

Umiejscowiona pod numerem 86 Bread-nia to jeden z bardziej estetycznych loka-li przy ulicy Piotrkowskiej. Działając pod hasłem „galeria, wino, chleb” restauracja słynie wśród łodzian przede wszystkim z najlepszych bajgli i wina, które w menu jest podstawowym trunkiem. Do tego de-sign lokalu wpisuje się w trochę skandy-nawski, minimalistyczny nurt. W Breadni co jakiś czas odbywają się wernisaże i wy-

stawy młodych twórców.

https://www.facebook.com/Breadnia

Page 94: Catwalk #7

Pjotr: Stawiam na to, co wrażliwe. Moda potrafi być bardzo powierzchowna

rozmawiał Adrian Zwierzchowski

Marka Pjotr powstała w 2011 roku. Wtedy to Piotr Górski postanowił swoje autorskie projekty skupić wokół czerni. I mimo że o modzie mówi „przystępna”, jest zdania, że to istotne aby nie każdy się z nią wiązał: „Nie możemy przecież wszystkim kazać ubierać się w zgodzie z trendami. Dlaczego nie?! Bo to dopiero byłaby nuda”. W polskiej blogo-sferze brakuje mu klasy, FashionPhilosohopy Fashion Week Poland ocenia dość dobrze, mimo powtarzalności kolekcji i podobnego sposobu myślenia wielu projektantów. Jako zwycięzca programu „Projektanci na start”, w czerwcu pojawi się w mediolańskim Isti-tuto Europeo Di Design. Nam mówi o inżynierii środowiska, spadających wieszakach i

konsekwencji, dzięki której chciałby dotrzeć na szczyt polskiego świata mody.

Catwalk|94

Page 95: Catwalk #7

Inżynieria środowiska. Skąd pomysł na tego typu studia?

To był rok czasu poświęcony na szukanie siebie i swojej drogi. Miałem być lekarzem. Rzeczy, któ-rych nie zrobiliśmy w swoim życiu są tymi, któ-rych najbardziej żałujemy pod jego koniec. Jestem zwolennikiem twierdzenia, żeby robić wszystko co nas uszczęśliwia. Trzeba jednak pamiętać o jednej rzeczy - żeby nikt przez nas nie płakał.

Ja żałuję, że nie było to technikum odzieżowe, bo w liceum byłem w klasie o profilu biologiczno--chemicznym. Brałem też udział w konkursach na poziomie wojewódzkim. Liceum jest takim trudnym okresem w życiu każdego z nas. Czło-wiek chce intensywnie doświadczać. Wchodzi w pierwsze związki. Buduje pierwsze relacje z dru-gim człowiekiem. Nie skupia się na nauce, ale na

poznawaniu świata przez dotyk. Nie myśli per-spektywicznie.

Jak to było z Tobą?

Każdy z nas ma inne priorytety, szczególnie będąc nastolatkiem. Jednak później to się bardzo szybko weryfikuje. Rok spędzony na Politechnice War-szawskiej zaprowadził mnie do pytania „co ja tu robię?” A więc wróciłem. Modę kochałem zawsze. To był mój konik. Ale mam dwóch młodszych braci, mieliśmy ważniejsze priorytety. Wszystko zmieniło się, kiedy dostałem własne, zarobione pieniądze. Wtedy zaczęło się kompletowanie sza-fy, cała moja przygoda z modą. Zrezygnowałem z Politechniki i znalazłem Międzynarodową Szkołę Kostiumografii i Projektowania Ubioru w War-szawie. Tak zacząłem budować nowe doświadcze-nia związane z modą. Dotarłem dzięki temu do

fot. Łukasz Szeląg/Moda Forte

Page 96: Catwalk #7

miejsca, w którym znajduję się teraz, chociaż... swoją przygodę zacząłem troszeczkę inaczej niż wszyscy. Bardzo sobie cenię ten fakt.

Jako sprzedawca w H&M...

Tak, początkowo rzeczywiście był to szwedzki H&M, który dzisiaj stanowi dziewięćdziesiąt pro-cent mojej szafy. Uważam, że osoby, które mówią o nim „tandetny” i „beznadziejny” pokazują wy-łącznie swój brak kreatywności. Ja chodzę ubrany cały w H&M i nikt o tym nie wie, bo wszystko zależy tylko od tego, jak zestawimy te rzeczy. Poza tym umówmy się, że rzeczy z H&M mimo jakości w którą wszyscy tak powątpiewają i tak są uszy-te lepiej niż niejednego polskiego projektanta, bo jest to przemysł, a nie chałupnictwo. Następnym krokiem była MaxMara - szkoła życia jeśli chodzi o odzież ekskluzywną. Znakomite doświadcze-nie, na podstawie którego wiem, jak pracuje się z klientem wymagającym, w jaki sposób tworzy się wizerunek marki odzieżowej z poziomu sprze-daży, visual merchandisingu, PR. MaxMara to kontakt z odbiorcą, który ma konkretne oczeki-wania, z którym trzeba pracować indywidualnie. Należy doskonale znać standardy ISO w obrębie obsługi. Tutaj mamy styczność w dużej mierze ze sprzedażą, gdzie obok odpowiedniej prezentacji produktu w salonie, ważna jest również stylizacja, pomoc i doradztwo, kompletny anturaż towarzy-szący pojawieniu się potencjalnego nabywcy. Cała ta psychologia wokół klienta jest absolutnie nie-współmierna do tego, co spotyka się w tak zwa-nych „sieciówkach”. Ważne jest także wyczucie momentu, w którym do odwiedzającego sklep można podejść, nie narzucając się. Trzeba pozo-stać zawsze w cieniu: jeśli rzecz spada z wieszaka, to powinniśmy być pierwszymi, którzy ją prze-chwycą, zanim wyląduje na podłodze lub zanim sam klient będzie starał się ją podnieść. Nic tu nienaturalnego. Tym bardziej kiedy płaci on za sukienkę czy płaszcz parę tysięcy złotych.

Wtedy ma prawo tego wymagać?

To nie jest kwestia tego, że on może tego wyma-gać, to obsługa czuje się zobligowana. Przynaj-mniej ja czułem, że chcę postępować w taki spo-sób. Myślę, że klientowi się to po prostu należy i nie zapominajmy, że to obsługa w każdym sklepie

jest dla klienta, a nie na odwrót. Zawsze starałem się robić wszystko, żeby potencjalny nabywca czuł się absolutnie wyjątkowo, niezależnie od tego, jak na mnie patrzy - bo przecież mamy do czynienia zarówno ze wspaniałą klientelą, jak i tą skrajnie snobistyczną. Zawartość portfela nie wpływa na to, jakim człowiekiem jesteś. Należy pamiętać, że każdego winniśmy obsługiwać w taki sam spo-sób. Moja przygoda z butikiem MaxMara była dla mnie ogromną lekcją pokory.

Działalność sceniczna. Twoi dziadkowi tworzy-li w Stanach. Jak Ty to postrzegasz? Uważasz, że Twoja rola w świecie mody wynika z „powrotu do korzeni”?

Moi dziadkowie pokładali we mnie ogromne na-dzieje, paradoksalnie chcieli żebym był lekarzem. Dziadkowie ze strony taty reprezentowali branżę krawiecką, mieli swoją pracownię na poziomie Warszawy, szyli też w Stanach Zjednoczonych. Tworzyli „ciężką” modę, bo głównie futra, kożu-chy, płaszcze. Ale siedząc na moim pokazie, (mó-wię o wszystkich dziadkach) widząc moje sukcesy w ciągu ostatniego roku, wydaje mi się że zmieni-li zdanie i zaakceptowali mój wybór, nawet się z niego ciesząc. Swoją firmę Civilian Forms Group założyłem w dniu 79 urodzin mojego dziadka krawca. Jestem bardzo sentymentalny i przykła-dam ogromną wagę do takich detali. A rodzina jest dla mnie najważniejsza. Sam nie wiem, czy jest to powrót do korzeni... Być może. Niejedno-krotnie obserwowałem, jak dziadkowie tworzą odzież, w jaki sposób pracują. Mam na pamiąt-kę manekina z ich pracowni. Swoją własną pra-cownię planuję stworzyć w ciągu roku. Uważam, że teraz jest czas, żeby się tym zająć. Chce dalej tworzyć markę, ale z tą różnicą że chce odszywać swoje wzory do sprzedaży jako brand za którym stoi polski projektant. Praca z klientem indywidu-alnym - może z czasem. Szycie na miarę jest bar-dzo kosztowne. Paradoksalnie bardziej opłaca się uszyć kilka sztuk według rozmiarówki niż jedną zupełnie spersonalizowaną.

Zawsze mówiłeś o sobie „rzemieślnik”. Kiedy dojrzałeś do bycia „projektantem”?

Przy ogromnej ilości samozwańczych projektan-tów na polskim rynku, status „projektanta” nie

Catwalk|96

Page 97: Catwalk #7

fot. Małgorzata Twardowska

Page 98: Catwalk #7

fot. Łukasz Szeląg/Moda ForteCatwalk|98

Page 99: Catwalk #7

wydawał mi się szlachetny. Projektantem poczu-łem się po tym, jak wróciłem do domu po nagra-niu programu „Projektanci na start”, jako zwy-cięzca.

Było konfetti, niespodziewana impreza, transpa-renty z napisem „Witaj, zwycięzco!”. Sam program to były dantejskie dni, kiedy nie spaliśmy nawet po 72 godziny. Miałem jednak ten luksus, że oprócz ogromnego wsparcia mojej cudownej i niezastą-pionej krawcowej Asi, sam wiedziałem, ile mogę z siebie wydobyć. Dlaczego nie mogę powiedzieć o sobie „projektant”, jeśli sam szyję, projektuję, do-bieram materiały, potrafię pracować na linii pro-dukcyjnej w oparciu o wiedzę merytoryczną, do-datkowo nadzoruję produkcję w szwalniach innej firmy? Tak, to chyba jest czas, żeby powiedzieć sobie „Jestem projektantem”.

Co masz na myśli, mówiąc „samozwańczy pro-jektanci”? Masz na myśli polską branżę mo-dową, z którą mamy styczność na co dzień czy uczestników programu „Projektanci na start”?

Na poziomie programu były to osoby, które stu-diowały, kształciły się na kierunkach artystycz-nych związanych z modą. Nie mogę powiedzieć o nich, że nie byli „projektantami”. Liczba tych „sa-mozwańczych” kreatorów w tej chwili jest ogrom-na - nie chcę rzucać nazwiskami. To są ludzie, którzy nie mają pojęcia o szyciu, nie wiedzą nic o technologii produkcji, ani jak wygląda produk-cja odzieży, jakie są procedury, czym jest rysunek techniczny, a czym żurnalowy. Dziwią się że po uszyciu wymyślonej przez siebie rzeczy nie wy-gląda ona jak na rysunku. Cóż mogę powiedzieć wychodzi chociażby brak wiedzy z materiało-znawstwa. Oczywiście są osoby takie jak chłopcy z Bohoboco którzy nie mają wykształcenia kie-runkowego, ale są bezbłędni, bo oni podobnie jak ja swoją wiedzę zdobywali pracując na początku dla innych. Pamiętajmy jednak i o tym, o czym nigdy nie wolno zapomnieć, że wszystkie te arcy-dzieła poza pomysłem tworzą ręce znakomitych krawcowych, szwaczek i konstruktorów. Bez nich nic by nie powstało.

Unikasz słowa „kolekcja”...

Na poziomie linii basic, unikam słowa „kolekcja”, rzeczywiście. W każdym sezonie wypuszczam

multifunkcjonalny basic. Natomiast to, co widzie-liśmy podczas 10. edycji FashionPhilosophy Fa-shion Week Poland było linią pokazową.

Skąd pomysł na uniwersalizm?

Przede wszystkim ze względu na wnikliwą ana-lizę rynku, jest to konsekwencja jego obserwacji, odpowiedź na to, jak możemy funkcjonować na polskiej scenie modowej. Nie płaczmy nad tym, że polskie ulice zalewane są szarością i czernią. Ja to uwielbiam. Może po prostu Polacy nie lubią kolorów. Dajmy im do tego prawo!

Czym był dla Ciebie program, którego jesteś zwycięzcą?

Program stanowił wyjście poza moją strefę kom-fortu: praca przed kamerami jest uciążliwa, szcze-gólnie dla osoby, która nie akceptuje swojego wi-zerunku, tego, kim jest i jak ludzie go postrzegają na co dzień.

Cichy, ale konsekwentny...

Staram się, żeby to, co robię mówiło za mnie i było na tyle czytelne, żeby można było to inter-pretować jednoznacznie. Jestem też konsekwen-tny, mam swój pomysł na markę i, mimo że wiele osób podrzuca mi częstokroć szereg „dobrych” rozwiązań, to ja działam raczej instynktownie. Moje przeczucie jeszcze nigdy mnie nie zawiodło, dlatego staram się nieustannie za nim podążać. I znów, cały ten instynkt jest nabyty, oparty na ana-lizie rynku i feedbacku, który otrzymuję ze strony ludzi z branży. Moje decyzje oparte są na wielu wypracowanych dotąd schematach.

Page 100: Catwalk #7

Media Cię nie zbawią, a Glamour nie powie

jak żyćFelieton Justyny Pajęckiej

fot. Natalia Miler

Catwalk|100

Page 101: Catwalk #7

Każda edycja polskiego tygodnia mody przynosi nowe odpowiedzi i jeszcze więcej pytań o stan branży. Dzisiaj nie myślę o kolekcjach, nie zastanawiam się nad jakością tkanin, nie obchodzą mnie smutni ludzie z czerwonego dywanu. W głowie ze zwielokrotnioną prędkością robrzmiewa mi tylko jedno słowo, a raczej dwie litery: PR. Wszyscy przyzwyczailiśmy się już, że żyjemy w czasach w których wszystko możemy kupić. Nawet dobrą opinię. To nie tak, że specjaliści od wizerunku robią coś złego, bo w końcu trzeba jakoś zarobić na czynsz, a jeśli są w czymś dobrzy to już w ogóle pełnia szczęścia.Chcę tylko zwrócić uwagę, że w modzie coraz mniej artyzmu, a coraz więcej kalkulacji. Jeżeli kupię coś tanio, a sprzedam drogo, bo wmówię Ci, że połowa zysku idzie na biedne dzieci to ja mam kasę, a Ty jesteś naiwny. Tak, jesteśmy łatwowierni. I bardziej liczymy się z czyimś zdaniem niż własnym. Później dziwimy się, że zamiast figury Chodakowskiej mamy tysiące kompleksów. Nie jest łatwo się oprzeć, bo wszystko jest takie kolorowe, a liczby mieszają nam w mózgu. Hasła reklamowe przypominają spoty wyborcze. Zaufały nam tysiące Polaków. Wszyscy jesteśmy równi. Liczy się tylko Twoja satysfakcja. Wierzymy, chwalimy, idziemy za tłumem albo wybieramy mniejsze zło, a i tak ostatecznie czujemy się oszukani. Rachunek sumienia wychodzi ujemny, podobnie jak stan konta. Szukamy odpowiedzi w popularnych czasopismach, pytamy o zdanie celebrytów z pierwszych stron gazet, blogerów o wątpliwym guście, kreatorów, którzy już dawno przestali kreować coś poza własnym wizerunkiem. Media Cię nie zbawią, a Glamour nie powie jak życ. Nawet sukienka od Armaniego nie sprawi, że poczujesz sie lepiej we własnym ciele, a bilety na największy event w stolicy nie uczynią Cię wartościowym człowiekiem. Naprawdę wierzysz w te bzdury, które od lat wpajają Ci tabloidy? W tym sezonie promujemy anoreksję, za miesiac modny będzie rozmiar 44, ale w lipcu znowu musisz być fit. Jesli lubisz Felliniego to pamiętaj, że teraz jest passe, bo ‘it’ jest Woody Allen, ale jesienią będziemy się z niego śmiać. Wyrzuć swój nowy telefon, oddaj psa, zerwij z facetem, bo nie

wpisuje się w kanon. Nie chcę generalizować, nie mówię, że prasa jest zła, a telewizja zawsze kłamie. Warto jednak zwrócić uwagę na to jak łatwo pozwalamy sobą manipulować. Powtarzamy znane slogany, ignorujemy źródła, nieświadomie kupujemy coś za co ktoś mógł zapłacić godnością. Nie pamiętamy, że po drugiej stronie mogą stać ci dla których ważniejszy niż nasz komfort jest mimo wszystko zysk. Bo przecież gdzieś przeczytaliśmy coś innego. Szczególnie w kwestii wyglądu, jakoś łatwiej wierzymy innym niż sobie. Z jednej strony mówimy o szukaniu własnego stylu, z drugiej coraz częściej przypominamy sklepowe manekiny. No i co z tą modą, panie Lagerfeld? A może pan, panie Elbaz powie mi coś więcej? Niestety, instrukcji nie udzieli nam nawet Anna Wintour. Tę ostatnią zresztą winię trochę za niedorzeczny kult celebryty, który podsyciła tylko umieszczając znane twarze na swoich okładkach. Nie oceniam Cię jeśli twierdzisz, że ciuchy z popularnych katalogów, listy do czytelników czy ścianki sponsorskie są super, a ja nie mam racji. Ale może spróbuj nowego Vogue’a zamienić na książkę i niech nie będzie to ‘10 sposobów na modę’, idź do kina albo na spacer po parku, porozmawiaj z kimś kto żyje inaczej. Otwórz oczy. Nie twierdzę, że od razu znajdziesz odpowiedź, ale jeśli szukasz czegoś ponadczasowego, polecam samodzielne myślenie. Zapomnijmy na chwilę o banerach, okładkach i rankingach. W modzie warto doszukiwać się czegoś więcej niż stylizacja tygodnia czy must have sezonu. Dobrze na moment zanurzyć się w historii, wejść głębiej. To o wiele bardziej wartościowe niż porady znanego stylisty na ostatnich stronach magazynu. Nie musimy wyglądać idealnie. Kto zresztą ma prawo określać co znaczy idealny wygląd. Jeżeli nie żyjesz w zgodzie ze sobą, nie pomoże kiecka za kilka tysięcy czy błyszczyk z najnowszej linii znanej marki. Może to wszystko brzmi banalnie, ale wcale nie chcesz wyglądać jak znana aktorka ani błyszczeć na przyjęciu jak gwiazda Hollywod. Pomyśl o tym przez chwilę. Kopiowanie idoli jest fajne, kiedy masz szesnaście lat. Kiedy masz trochę więcej fajniejsze jest własne zdanie.

Page 102: Catwalk #7

Olivia Kijo:

„Modę kocham bardziej

niż kiedyś, ale zdecydowanie

mniej kupuję”rozmawiała: Martyna Mierzejewska

Catwalk|102

Page 103: Catwalk #7

Olivia Kijo, autorka bloga Variacje. Jedna z najbardziej stylowych blogerek, która hipnoty-zuje swoim niekonwencjonalnych podejściem do mody. Pojawiła się w lookbooku włoskiej marki MARIOS, a także stała się twarzą ich koszulek. Specjalnie dla nas opowiada o swoich faworytach z 10 edycji FashionPhilosophy Fashion Week Poland, podejściu do mody i zmianach, które pojawiły się po założeniu bloga.

Bloga prowadzisz już od 6 lat. Skąd wziął się po-mysł na jego założenie? To było tak dawno, że tak naprawdę mało pamię-tam. Odkryłam wtedy blogi zagraniczne i z przy-jemnością je śledziłam.. W międzyczasie okazało się, że w Polsce również powstały blogi, na któ-rych dziewczyny pokazywały swoje perełki z szafy. Ja modą interesowałam się od zawsze, a pięknych ubrań w mojej szafie nie brakowało, więc założe-nie bloga było kwestią czasu.

Co zmieniło się w Twoim życiu przez ten czas? Blog dał mi wiele wspaniałych znajomości nie tylko w świecie wirtualnym. Dzięki temu co robię poznałam świetnych ludzi. Często dzieli nas róż-nica wieku, ale to w niczym nie przeszkadza, bo pasja jest wspólna. Gdyby nie blog, nie miałabym wielu serdecznych znajomych, z którymi uwiel-biam spędzać czas.

W jaki sposób zmieniło się od tej pory Twoje podejście do mody i tego co kupujesz? Modę kocham jeszcze bardziej niż kiedyś, ale zdecydowanie mniej ubrań kupuję. Każdy zakup jest bardziej przemyślany, dzięki czemu pod ko-niec sezonu moja szafa nie jest przepełniona nie-potrzebnymi ubraniami. Zwracam też uwagę na materiały. Dzięki blogowi poznałam również pol-skich projektantów i właśnie u nich coraz częściej zaczęłam kupować.

Lubisz proste, ale nieszablonowe połączenia. Skąd czerpiesz inspiracje? To pytanie pada bardzo często, a tak naprawdę nie ma na nie jednoznacznej odpowiedzi. Inspiruje mnie wszystko od fotografii, przez film, modę uliczną i sesje w magazynach o modzie.

Page 104: Catwalk #7

Jak uważasz, co może być Twoim znakiem roz-poznawczym? Długie włosy i buty na obcasach, chociaż ostat-nio mam w planach wizytę u fryzjera, a w spor-towych butach chodzę coraz częściej. Myślę, że bardziej niż znak jest rozpoznawalny mój styl – ubrania codzienne uwielbiam nosić z elegan-ckimi.

Niedawno dobiegła końca 10. już edycja Fa-shionPhilosophy Fashion Week Poland. Jak ją wspominasz? Jubileuszową edycję FashionPhilosophy Fashion Week Poland mogę zaliczyć do udanych dzięki kilku pozytywnym chwilom. Oczywiście mogło-by być ich więcej, ale cieszę się, że wciąż jakieś są. Inaczej to największe wydarzenie wspierające modę nie mogłoby istnieć. Z kwestii organiza-cyjnych warto wspomnieć, że ta edycja przywi-tała nas nowym miejscem, nową halą EXPO w Łodzi. Muszę przyznać, że to bardzo pozytywna zmiana. Wreszcie pokazy miały świetną oprawę, a showroom wabił by spędzić w nim więcej cza-su. Na szczęście oprócz odpowiednich wnętrz są jeszcze projektanci, którzy przyciągają. Do Łodzi przyjechało wielu moich znajomych, a czas spę-dzony z nimi zawsze należy do udanych.

Które pokazy zrobiły na Tobie największe wra-żenie? Niekwestionowanym królem Polskiego Tygodnia Mody i moim ulubionym polskim projektan-tem jest Michał Szulc. Co sezon zaskakuje mnie jeszcze bardziej. Z najnowszej kolekcji „Fire” chciałabym mieć dosłownie wszystko. Wszystkie modele kurtek zaprojektowane przez Michała zachwycają konstrukcją i detalem. Klimat i ko-lorystyka kolekcji hipnotyzują. Oprócz kolekcji Michała Szulca za wyjątkowo udane uważam po-kazy MMC i Moniki Kubatek. Ich projekty trafia-ją 100% w moją estetykę, a oglądanie ich na wy-biegu Fashion Weeku to sama przyjemność. W tym roku moje serce skradli również projektanci ze sceny Out Off Schedule. Bezkonkurencyjna Kas Kryst z wariacją na temat czerni, Paulina Ptashnik z kolekcją pełną przepięknych dzianin i Magdalena Floryszczyk z fantastyczną kolekcją

„The Game”.

W tym roku udało Ci się wyjechać na Fashion Week do Londynu. Często udaje Ci się gościć na zagranicznych pokazach? Co najbardziej zapamiętałaś z wyjazdu? Wyjazd do Londynu to była bardzo spontanicz-na decyzja. Był to również mój pierwszy pobyt na zagranicznym Fashion Weeku. Udało mi się zdobyć zaproszenia na kilka pokazów, więc nie mogłam zmarnować takiej szansy. Na miejscu okazało się, że sama impreza nie różni się zna-cząco od tego co dzieje się w Łodzi. Pokazy w Londynie oprócz kilku wyjątków odbywają się tak jak i w Polsce w jednym miejscu, słynnym Somerset House. Masa dziwnie wyglądających osób to norma, ale ilość fotografów ulicznych była powalająca.

Do jakiego miasta chciałabyś najbardziej wyje-chać na Fashion Week? Paryż i Nowy Jork, mam nadzieję, że to marzenie wkrótce się spełni.

Gdybyś miała nieograniczony budżet to na ja-kie marki byś postawiła? Moją absolutnie ukochaną marką jest Celine. Pod sterami Phoebe Philo stała się jeszcze bar-dziej pożądana. Oczywiście oprócz Celine jest wiele projektantów i domów mody polskich i zagranicznych, których ubrania chciałabym mieć w swojej szafie. Są to min. Alexander Wang, Pro-enza Schouler, Stella McCartney, Acne Studios, Michał Szulc, Ania Kuczyńska, MMC.

Czego na pewno nie może zabraknąć w Twojej szafie w tym sezonie? Co sezon lista jest podobna, ale oprócz dżinsów, ciemnych okularów i małej torebki na łańcuszku, będą to skórzane spodnie, t-shirty w czarno-białe paski, mule (czyli klapki na obcasach), topy na cienkich ramiączkach i Adidasy Superstar.

Zakupy robisz spontanicznie czy każdy Twój zakup jest dokładnie przemyślany? Jeden i drugi sposób na zakupy przeplata się ze sobą, ale zdecydowanie częściej staram się wcześ-

Catwalk|104

Page 105: Catwalk #7
Page 106: Catwalk #7

Catwalk|106

Page 107: Catwalk #7

niej planować to co kupuję. Wiele razy byłam w sytuacji, kiedy nie byłam zadowolona z zakupu po tygodniu, miesiącu lub po pierwszym założe-niu. Niepotrzebne ubrania piętrzyły się w szafie, a to zawsze rodzi frustracje.

Których polskich projektantów cenisz najbar-dziej? Najbardziej cenię tych których znam i kupuję, czyli Michała Szulca, MMC, Anię Kuczyńską. Jest również wiele innych, których podziwiam i których prace wywierają na mnie duże wrażenie.

Co uważasz za swój największy sukces? Pojawienie się w lookbooku włoskiej marki MARIOS w kolekcji jesień-zima 2012 i na koszulce z obecnej, wiosennej kolekcji. Koszulkę

można kupić w sklepach na całym świecie, a świadomość, że nosi ją wiele ludzi jest niesamowita.

Co chciałabyś osiągnąć prowadząc bloga? Spotkało mnie więcej wspaniałych rzeczy niż mogłam sobie wymarzyć, a marzenia pozostawię dla siebie, może kiedyś się spełnią.

Trzymamy kciuki za Olivię i wierzymy, że z taką konsekwencją zrealizuje wszystkie swoje marzenia.

oliwiora.blogspot.com

Page 108: Catwalk #7

fot. Łukasz Szeląg/Moda ForteCatwalk|108

Page 109: Catwalk #7

ZWYRD:Warstwy mody

rozmawiała: Justyna Pajęcka

Podczas ostatniej edycji Fashionphilosophy Fashion Week Poland bardzo brakowało typowo męskich kolekcji, które do tej pory były mocną częścią imprezy. Wśród nielicznych prezentacji w pełni poświęconych tej części mody pojawia się marka Zwyrd. Za jej sterami stoi Grzegorz Marcisz, student drugiego roku ASP. Młody projektant ubrany w koszulkę Mastodona przykuł moją uwagę, kiedy na spotkaniu z mediami opowiadał o inspiracjach lasem liściastym. Nie śledzi świata celebrytów, modę traktuje jak sztukę. Rozmawiamy zbyt długo, żeby wszystko przekazać na kilku stronach, a ja przekonuję się, że jego twórczość warto śledzić. Niezależnie w którą stronę postanowi pójść. Niedługo ze swoją kolekcją pojawi się na Międzynarodowym Festiwalu Mody Fashionclash Maastricht w Holandii. Może jeszcze nie jest idealnie, ale to dopiero początek, a widać, że stać go

na wiele.

Page 110: Catwalk #7

Nie zauważyłam, żebyś gdzieś to wyjaśniał, więc zacznę dość tendencyjnie. Skąd wzięła się nazwa ‚Zwyrd’?

Właściwie to określenie powstało już parę lat temu. Wymyśliliśmy je z kolegą w liceum. Miało ono określać jakby agresywny rodzaj muzyki. Mówiłem tak na ostry metal albo coś co mi się podobało. Ja byłem pewien, że wykorzystam tę nazwę. Też nie od razu zacząłem zajmować się modą.

Patrząc na Twój fanpage, ‚Zwyrd’ na początku to były rysunki i malarstwo

Tak. Nie mówię, że jestem człowiekiem renesansu, ale trochę rzeczy związanych ze sztuką robię. Nie tylko malarstwo, ale też rzeźby, instalacje. Nie wszystko pokazuję. Teraz skupiłem się głównie na modzie dzięki temu że dostałem się na Fashion Week. Moje malarstwo było dość undergroundowe, dzisiaj prawie nikt nie kupuje obrazów, a moda to sztuka użytkowa. W ten sposób łatwiej dotrzeć do ludzi.

Wybierając studia od początku wiedziałeś, że to będzie ASP w Łodzi?

Zastanawiałem się pomiędzy projektowaniem ubioru w Łodzi, a malarstwem w Poznaniu. Mam tam rodzinę. Poza tym mój tata jest rzeźbiarzem i ukończył ASP w Poznaniu na tym kierunku.

Jak to było z tą kolekcją? Od początku to miał być OFF?

To wyszło jakoś tak intuicyjnie. Pół roku wcześniej miała tutaj pokaz Paulina Matuszelańska. Poszedłem na niego i pomyślałem, że fajnie by było spróbować. Mieliśmy uszyć dwie sylwetki na zaliczenie semestru w Pracowni. Postanowiłem, że uszyję pięć i wyślę zgłoszenie. Stworzyłem kolekcję, która jest poniekąd dzika. Są elementy eksperymentalne i są takie, które można nosić na co dzień. Gdyby nie to, że część materiałów nie jest dostępna mógłbym stworzyć całą serię, która mogłaby się sprzedawać.

Page 111: Catwalk #7

Z jednej strony patrzysz pod kątem sztuki, z drugiej też pod kątem rynku.

Chcę to połączyć. Modę eksperymentalną z modą użytkową, do noszenia. Są momenty, kiedy widzę, że mogę się wyżyć na konkretnej sylwetce, stworzyć ją bardziej wizyjną. Przy projektowaniu najbardziej zwracam uwagę na to czego brakuję w obecnej modzie.

Planujesz pojawiać się tutaj co sezon?

Chciałbym tworzyć kolekcję co pół roku. Pierwsze projekty już są, nawet jest ich dosyć dużo, więc mam w czym wybierać. Planuję pokazać także damskie sylwetki. W modzie męskiej brakuje mi w pewnym sensie delikatności. Następna kolekcja na pewno nie będzie tak ciężka jak ta. Chociaż przez ciężkość widać tutaj wszystko co mnie inspirowało. Doom metal, metal core, las liściasty...

Powiedz mi, co z tym lasem liściastym? W zestawieniu z modą brzmi to dość abstrakcyjnie.

Wychodzę z założenia, że te rzeczy, które pozornie wydają się niezbyt inspirujące są bardzo potrzebne w tworzeniu, bo pomagają mi wytworzyć jakąś konkretną wizję. Słuchałem utworów zespołu, który można było usłyszeć na moim pokazie - Uncle Acid and The Deadbeats – od razu stworzyła mi się wizja ciemnego lasu, wieczorem, w porze jesiennej, tak też powstała kolorystyka.

Stworzyłem też tkaninę, była ona wykorzystana w trzech sylwetkach, na której były naszywane fragmenty materiałów, które imitowały korę. Nazwa kolekcji ‚Core’ wzięła się stąd, że chciałem opowiedzieć o ludzkiej psychice, która pod natłokiem problemów zostaje przykryta, zatracona. To jest najgłębsza definicja tej kolekcji.

Właśnie miałam pytać o ‚Core’.

Chodziło o rdzeń i przykrycie tego rdzenia tymi warstwami problemów. Tutaj za pomocą kory drzewa miałem na celu pokazanie tych warstw.

Czytałam też, że chciałeś odnieść się do nietolerancji.

To prawda. Pochodzę z Poraja, małego miasta pod Częstochową, a tolerancja w takich miejscach jest znikoma. Szczególnie jeśli chodzi o mężczyzn. Nie mówię, że spotkałem się z jakimiś przejawami agresji, ale wybiegałem ze swoim ubiorem poza to, co było ogólnie przyjęte i czułem się w pewien sposób niezrozumiany. Kiedy pojechałem do większych miast zobaczyłem, że ludzie się dobrze ubierają, w moich rejonach tego brakowało. To mnie zachęciło do tworzenia swoich rzeczy. Powstała we mnie determinacja.

A kiedy pierwszy raz pomyślałeś, że chcesz zająć się modą?

Nigdy tak naprawdę nie pomyślałem, że fajnie byłoby zostać projektantem czy malarzem. Wiedziałem tylko, że chcę coś tworzyć. Nie umiem usiedzieć w miejscu.

Jeśli chodzi o metal to patrząc stereotypowo, osoby słuchające tej muzyki często nie chcą mieć nic wspólnego z modą.

Właśnie o to chodzi, dziwię się bardzo, że jest tak niewiele osób, które wykorzystują taką muzykę przy swoich pokazach. Ja słuchając tych utworów, nie mówię, że od razu mam jakąś wizję, ale widzę konkretne kolory, obrazy. Najpierw jest muzyka, dopiero później tworzę ubrania.

Widzę, że oprawa pokazu jest dla Ciebie równie ważna jak sama kolekcja.

Dla mnie najlepsze jest właśnie to, że mogę tworzyć pewnego rodzaju performance, ukazujący konkretny klimat. Największym komplementem było dla mnie to kiedy różne osoby mówiły mi, że animacja, muzyka i ubrania były spójne.

Wiem, że muzyka to był Twój wybór. A jeśli chodzi o modeli, choreografię i podobne elementy, też ingerowałeś?

To była wspólna wizja ekipy przygotowującej pokaz. Bardzo pomagała mi pani Małgorzata Czudak, która miała świetny kontakt z osobami na backstage’u. Wszystko wyglądało dokładnie tak jak planowałem. Na przykład chłopak, który otwierał pokaz. Kiedyś szukałem modela do sesji zdjęciowej, on zgłosił się po czasie, ale chciałem,

Page 112: Catwalk #7

żebyśmy byli w kontakcie. Planując całość, widziałem na wybiegu właśnie kogoś takiego. Długie włosy, broda. Trochę ciężkie klimaty.

Muzyka jest dla Ciebie bardzo ważna. Myślałeś kiedyś, żeby pójść w tę stronę?

Gram na gitarze elektrycznej, ale traktuje to bardziej jako hobby. Mógłbym zaprojektować ubrania dla jakiegoś zespołu do teledysku albo na trasę koncertową.

Podczas tej edycji byłeś jednym z nielicznych projektantów, którzy pokazali w pełni męską kolekcję. Jak w ogóle zapatrujesz się na modę męską w Polsce? Uważasz, że jest dobrze czy coś trzeba poprawić.

Uważam, że jest bardzo źle. Jest tego za mało. Moda uliczna jest ok. Ona podąża swoim utartym torem. To jest modne co jest bardziej promowane przez popularne firmy.

Nie do końca mi się to podoba, dlatego też chciałem, żeby moja pierwsza kolekcja była w całości męska. Bo brakuje tutaj bardzo dużo. Chcę wypełnić tę lukę. Jest już coraz lepiej, ale potrzeba jakiś 30-40 lat, żeby ten poziom był dobry.

Twoim zdaniem to dobrze, że pojawiają się takie programy jak ‚Project Runway’ czy ‚Projektanci na start’?

W pewnym sensie tak, bo to uświadamia większej liczbie osób, że istnieją takie osoby jak projektanci i to co tworzymy nie powstaje taśmowo. Nawet te osoby, które nie mają o tym zielonego pojęcia mogą zdać sobie sprawę czym jest moda.

A nie uważasz, że mimo wszystko tworzy to bardziej celebrytów niż artystów?

Tak, też. To jest taki efekt uboczny. Taki wpływ ma telewizja. To jest zamierzony cel każdego programu, żeby wytworzyć osoby, które będą rozpoznawalne, stworzyć problemy, wokół których wszystko się kręci. Podbić oglądalność. Ale myślę, że dzięki takim programom ludzie

będę widzieli, że warto inwestować w ciuchy od projektantów. Zmieni się to postrzeganie.

Wystartowałbyś w takim programie?

Zastanawiałem się nad tym, ale ciężko mi odpowiedzieć. Już bez brania udziału widzę kilka negatywnych aspektów, więc nie wiem czy byłoby to dobre. Ludzie są inaczej przedstawiani niż są w rzeczywistości.

Oglądasz pokazy mody? Śledzisz poczynania konkurencji?

Oglądam, może nie jestem może jakoś bardzo zorientowany, ale myślę, że to nie jest problem. Podążam za swoimi ulubionymi projektantami. Rick Owens, Alexander Wang i inni. Jednak unikam inspirowania czyjąś kolekcją. Skupiam się na własnej wizji.

Wśród polskich projektantów bardzo duży wpływ miało na mnie Nenukko. Kiedy zobaczyłem ich ubrania poczułem, że moda w Polsce może być naprawdę interesująca.

Masz jakiś pomysł na odbiorcę?

Pomysł mam, ale nie myślę, żeby się jakoś tego trzymać, bo wiele osób coś zakładało, a w praktyce okazywało się coś innego. Myślę, że to osoby pomiędzy 17, a 30 rokiem życia. Chociaż wiem, że niektóre starsze osoby też potrafiłyby założyć takie ubrania.

A Ty? Nosisz ciuchy z metką ‚Zwyrd’?

Raczej nie i nie chodzi o to, że nie czuję tego, co robię. Chcę, żeby inni je nosili. Niekoniecznie na ulicy, ale na jakieś specjalne okazję. To też jest bardzo fajne jeżeli ludzie widząc jakąś kolekcję, będą chcieli to odtworzyć, zainspirować się, bo też nie każdy ma środki, żeby kupić coś od projektanta.

A jak się ubierasz na co dzień?

Ja jestem strasznie wybredny, kiedy kupuję ciuchy. Jak wchodzę do Zary czy River Island

Catwalk|112

Page 113: Catwalk #7

fot. Łukasz Szeląg/Moda Forte

Page 114: Catwalk #7

to bardzo wybrzydzam, ale kupuję właśnie tam ze względu na to, że już nie potrzebuję ubierać się bardzo awangardowo, bo tę potrzebę rozładowuję w moich projektach. Nie podoba mi się to, że w sieciówkach wszystko jest do siebie takie podobne, ale od takich miejsc zaczęło się moje myślenie, że moda może być czymś więcej dla mnie. Pamiętam, że kiedyś wymalowałem sobie napis na koszulce, ale nie spodobało mi się to, bo dla mnie bardzo ważna jest jakość ubrań, żeby były one profesjonalnie wykonane. Mam też dużo koszulek zespołów. Jest to moje oczko w głowie jeśli chodzi o moją garderobę, lubię je kolekcjonować. Poza tym noszę głównie basic.

Tworzenie ‚basiców’ twoim zdaniem nadal jest sztuką?

Modą na pewno, czy sztuką. Poniekąd tak. To zależy od tego co mamy w głowie, czy tworzymy coś więcej, bo jest to jakaś nasza wizja, czy robimy to tylko po to, żeby to sprzedać. Kwestia sumienia. Tylko projektant tak naprawdę wie z jaką myślą to było stworzone.

Myślisz, że obecna ‚moda na polską modę’ pomoże Ci w sprzedaży ubrań?

Teraz może być trudno, bo to dopiero początek, ale w przyszłości na pewno. Na Fashion Weeku sprzedałem już jedną rzecz. Osoba, która ją kupiła chciała cały komplet, ale niestety nie zabrałem ze sobą wszystkich rzeczy. Nie myślałem o sprzedawaniu. Chciałem, żeby ludzie się przekonali i dotknęli kolekcji z bliska.

Studiujesz też na specjalizacji związanej z projektowaniem obuwia

Jest taka skateboardingowa firma - Supra, ma ona model buta (skytop zaprojektowany przez Chada Muskę), bardzo mi się podoba do tej pory. Ale w tamtym czasie to było dla mnie coś co było wręcz święte. Wtedy wydawało mi się, że pójdę właśnie w tym kierunku.

Wykładowcy nie odradzali Ci, nie twierdzili, że drugi rok to za wcześnie na debiut?

Nie, zupełnie nie. Nikt mi czegoś takiego nie powiedział, na szczęście. Sam czułem, że to odpowiedni czas. Albo się uda albo się nie uda. A doświadczenie zawsze jest bardzo ważne.

Zakładałeś że może się nie udać?

Zawsze są dwie opcje. Wiedziałem, że chcę to zrobić dokładnie jak jest w mojej głowie. Odtworzyć konkretny klimat. Nie chciałem iść na kompromisy. To było dla mnie najważniejsze.

Lubisz w ogóle świat mody?

Trochę lubię, a trochę nie. Trochę jest fałszu w nim. Ale fajne jest to, że tak jak w innych dziedzinach sztuki jak np. malarstwo brakuje tej promocji, a w modzie jest obecnie dość popularna.

A jeżeli chodzi o Twój wizerunek. Chciałbyś, żeby ludzie kojarzyli Cię jako osobę. Czy ważniejsza jest promocja marki?

Przede wszystkim zależy mi na tym, żeby ludzie kojarzyli tę nazwę. Kiedy zgłaszałem się na Fashion Week wiedziałem, że nie będę się przedstawiał jako Grzegorz Marcisz, ale właśnie użyję nazwy Zwyrd. Ona brzmi agresywnie, jest charakterystyczna. Chciałbym, żeby ludzie wiedzieli, że to co tworzę jest szczere. To co jest dla mnie najważniejsze w projektowaniu to stworzenie konkretnego klimatu.

Co najbardziej byś chciał osiągnąć jako projektant?

Chciałbym pokazywać się regularnie na Fashion Weekach, nie chciałbym stanąć w miejscu, chcę cały czas się rozwijać.

Catwalk|114

Page 115: Catwalk #7

fot. Łukasz Szeląg/Moda Forte

Page 116: Catwalk #7

Fotograf: Maciej CiochModel: Tomasz BielińskiMUA & Fryzury: Klaudia Majewska Stylizacje: Monika Zielińska

FLORAL PRINT

Page 117: Catwalk #7
Page 118: Catwalk #7
Page 119: Catwalk #7
Page 120: Catwalk #7
Page 121: Catwalk #7
Page 122: Catwalk #7
Page 123: Catwalk #7
Page 124: Catwalk #7

www.catwalkmagazine.plfacebook.com/MagazineCatwalk