ziarno prawdy january 2010-pol.pdf · podobnie jak doznawali tego prorocy w starym testamencie,...

44
Wszystko ma swój czas i każda sprawa pod niebem ma swoją porę. (Koheleta 3,1) 1 Mamy czas na wszystko Wróg wewnętrzny Dwie strony medalu Na początku Bóg stworzył. . . meduzę Boże fantastyczne stworzenie W Tym wydaniu Ziarno Prawdy Czasopismo chrześcijańskie • Nie na sprzedaż • styczeń 2010

Upload: buikiet

Post on 01-Mar-2019

213 views

Category:

Documents


0 download

TRANSCRIPT

Wszystko ma swój czas i każda sprawa pod niebem ma swoją porę. (Koheleta 3,1) 1

Mamy czas na wszystko

Wróg wewnętrzny

Dwie strony medalu

Na początku Bóg stworzył. . . meduzę

Boże fantastyczne stworzenie

W Tym

wydaniu

Ziarno PrawdyCzasopismo chrześcijańskie • Nie na sprzedaż • styczeń 2010

Wszystko ma swój czas i każda sprawa pod niebem ma swoją porę. (Koheleta 3,1) 3Wszystko ma swój czas i każda sprawa pod niebem ma swoją porę. (Koheleta 3,1) 3

Spis

TreściZiarno Prawdy

Wydawca:Christian Aid Ministries

PO Box 360Berlin, OH 44610 USA

Wydawane w Polsce przez:

Międzynarodowa Misja Anabaptystyczna

ul. Miłosza 805-300 Stara Niedziałka

www.ziarnoprawdy.pl

Komitet wykonawczy:David Troyer | Paul Weaver

Roman B. Mullet

Komitet rewizyjny:James Mullet | Joe Peachy

Johnny Miller | Jonas Miller Perry Troyer | Phil Beiler

Ernest Hochstetler

Redaktor naczelny:Alvin Mast

Zastępca redaktora naczelnego:

James K. Nolt

Skład komputerowy: Gloria Miller

Dorothy Yoder

Korektorzy:Robert Koss

Szymon Matusiak

Czasopismo jest bezpłatne. Dobrowolne ofiary można wpłacać na nasze konto:Fundacja „Dziedzictwo”

ING Bank Śląski nr:

© 2010. Nothing in this publication may be reproduced without written permission from Christian Aid Ministries.

Artykuł wstępnyMamy czas na wszystko . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 3

NauczanieZnieważanie proroka . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 5Wróg wewnętrzny . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 9

Dla rodzicówDwie strony medalu . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 13Budując silne domy. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 17

Część historycznaHistoria Johna Wesley . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 20Wiara, ktora zbawia . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 22Bogaty w łaskę . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 22

Część praktycznaPrzewidywanie pogody . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 23Na początku Bóg stworzył. . . meduzę . . . . . . . . . . . . . . . 24

Dla młodzieżyBoże fantastyczne stworzenie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 26Światełko w ciemnościach . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 28

Kącik dla dzieciBóg nas stworzył . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 31Kto będzie pierwszy? . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 32Przerażająca noc . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 33

Fragment książkiHistoria Sary Witcher . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 34

PoezjaSą takie chwile . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 43

Ostatnia stronaCodzienne skarby duchowe . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 44

91 1050 1894 1000 0022 9084 2752

Wszystko ma swój czas i każda sprawa pod niebem ma swoją porę. (Koheleta 3,1) 3Wszystko ma swój czas i każda sprawa pod niebem ma swoją porę. (Koheleta 3,1) 3

Artykuł wstępny

„Przyjmijcie zatem te moje słowa do swego serca i do swojej duszy i przywiążcie je jako znak do swojej ręki, i niech będą jako opaska między waszymi oczyma.”

Powt. Prawa 11,18

Mamy czas na wszystko—Gicu Cotleţ

„Mamy czas na wszystko:Na spanie, bieganie tam i z powrotemŻałowanie, że zbłądziliśmy i błądzenie na

nowo.Na sądzenie innych i usprawiedliwianie siebie

samych.Mamy czas na czytanie i pisanie,Na zmienianie i żałowanie tego, co

napisaliśmy.Mamy czas na snucie planów, których nigdy

nie realizujemy, Mamy czas na trwanie w snach i grzebanie w

ich popiołach dużo później.” Powyższy wiersz, napisany przez rumuńskiego

dziennikarza Octaviana Palera bardzo dobrze opisuje czasy, w których żyjemy. Jest to czas trudnych niewiadomych, które przygniatają nas swym ciężarem.

Patrząc wstecz na zeszły rok, musimy zobaczyć, w którym miejscu zbłądziliśmy, aby nie popełnić tych samych błędów w tym roku. Musimy osądzać samych siebie, zanim osądzimy innych, aby zobaczyć, co zrobiliśmy źle; poczynić nowe postanowienia i dotrzymać ich. Powinniśmy również zapytać siebie samych, dla kogo żyjemy i

inwestujemy swoje życie i energię?Nicolae Moldoveanu napisał: „Człowiek jest

harfą, na której gra Bóg albo szatan. Jest okrętem kierowanym przez Ducha Świętego albo przez złe duchy; jest piórem w służbie Prawdy lub też w służbie kłamstw”. Idąc tym tokiem myśli chciałbym Ciebie, drogi Czytelniku, zainspirować do rozważenia swoich planów na Nowy Rok w świetle celu, dla którego Bóg nas stworzył. Układamy wiele planów, przy czym niektóre są ważniejsze od innych, ale czas ucieka i łatwo zapominamy o obietnicach, które złożyliśmy Bogu.

Bóg bada dzisiaj nasze serca bardziej niż kiedykolwiek. Niepewność obecnych dni wywiera swój przytłaczający wpływ zarówno na królów, jak i żebraków, na chrześcijan, jak i niewierzących, na uczonych i niepiśmiennych. Jest coraz trudniej pozostać niewzruszonym. Trudniej jest być wiernym Bożemu Słowu i być zakorzenionym w Jego obietnicach. Często jesteśmy kuszeni, aby powiedzieć jak Gedeon: „Za pozwoleniem, panie mój. Jeżeli Pan jest z nami, to dlaczego spotkało nas to wszystko?” (Sędziów 6,13a). Trudniej jest zrozumieć, dlaczego szkolne budynki zawaliły się na dzieci w Chinach, dlaczego silny cyklon zniszczył Birmę, dlaczego w Stanach

4 The Seed of Truth • January 2010 Wszystko ma swój czas i każda sprawa pod niebem ma swoją porę. (Koheleta 3,1) 5Wszystko ma swój czas i każda sprawa pod niebem ma swoją porę. (Koheleta 3,1) 5

Zjednoczonych nastąpił kryzys gospodarczy i dlaczego jest tak wiele nieszczęść spowodowanych przez pogodę w Polsce i Europie. Lista tragicznych wydarzeń może się ciągnąć dalej, ale biorąc pod uwagę te wszystkie wypadki, możemy dostrzec, że Boża ręka porusza ludźmi, by ich otworzyć im oczy na rzeczywistość i przebudzić ich do zbawienia. Widzimy, że Bóg pozwala, byśmy na pewien okres czasu wpadli w ręce Midianitów. Potrzebujemy dziś takich ludzi jak Gedeon, którzy zburzą ołtarze Baala i zbudują ołtarze zwycięstwa Bogu Abrahama, Izaaka i Jakuba. Potrzebujemy ludzi napełnionych Duchem Pana, którzy zadmą w trąby, aby obudzić śpiących i tych, którzy powinni na nowo podjąć walkę z diabłem aż do ostatecznego zwycięstwa. Ci, którzy stanęli po stronie Króla królów muszą być codziennie gotowi stawiać czoła siłom ciemności.

W tych czasach Bóg nie potrzebuje letnich, tchórzliwych naśladowców, którzy będą szli na kompromisy i składali hołd bożkom Baala i Asztarte. Bóg potrzebuje ludzi oddanych Ewangelii i Prawdzie Pana Jezusa Chrystusa, gotowych do walki i szerzenia Słowa Bożego wśród tych, którzy żyją w ciemności i grzechu.

Zauważamy obecnie wśród Bożego ludu widoczną znieczulicę na sprawę Chrystusa, uśpienie wśród sług Ewangelii. Wielu obniżyło standardy w Kościele i w rodzinie. W społeczności Kościoła jest wielu znudzonych. Praca Ducha Świętego jest porzucona lub kwestionowana. Modlitwa została zaniedbana zarówno w Kościele, jak i w rodzinie, i zastąpiona innymi rzeczami. Pozwoliliśmy diabłu na kontrolowanie naszego czasu i często nie mamy go wystarczająco dla Boga.

Byłem pod wielkim wrażeniem patrząc na wytrwałość Gedeona w bitwie. Niewielu jest przywódców chrześcijańskich dzisiaj, którzy mieliby taką samą odwagę, by powiedzieć: „Patrzcie na mnie i róbcie to, co ja robię” (Sędziów 7,17). Niektórzy nie mogą tego powiedzieć, ponieważ sami zeszli z tej Drogi.

Podobnie, zauważymy, że Gedeon „przeprawił się [przez Jordan]… mimo zmęczenia [ścigając]

wroga” (Sędziów 8,4). To powinno być naszym mottem w tym roku. Musimy czuwać, aby rozpoznać ataki diabła. Czyż doświadczenie nas nie uczy, że jesteśmy najbardziej podatni na atak, kiedy jesteśmy nieuważni, pyszni z powodu naszych osiągnięć i kiedy myślimy o sobie jako już o zwycięzcach? Powodzenie naszych planów zależy od woli Bożej i musimy wytrwać na Jego drodze. Początek nowego roku jest ważny, ale ważniejszy jest jego koniec. Musimy badać, kto aktualnie gra na harfie naszego serca: Bóg czy diabeł. Kto kieruje statkiem naszego życia: Duch Święty, czy mamona? Czy wystarczająco dużo czasu spędzamy na czytaniu Słowa Życia, czy wolimy raczej najnowsze blogi lub czasopisma?

Czy w tym roku będziemy szukać rzeczy, które są w górze, czy rzeczy, które są na ziemi? Jeśli nie jesteśmy gotowi szukać Boga, nie możemy być niewzruszonymi żołnierzami dla Pana Jezusa Chrystusa. Niech Duch Boży zbada nasze serca i zmieni nasze priorytety i życie.

Gedeon był prostym, niewykształconym człowiekiem, jak większość z nas, ale Bóg wybrał go, aby wybawić Izraela i przez niego pokonać Midianitów. Bóg chce dzisiaj posługiwać się swymi ludźmi, by wybawić tych, którzy są niewolnikami grzechu lub stracili nadzieję. Jeśli wątpisz w to, że Bóg pragnie się tobą posługiwać, oddaj Mu się, a On będzie z tobą i uzdolni cię do pokonania akurat tego „Midianity”, z którym się zmierzysz. Bądź czujny na wroga i wytrwaj w bitwie, wypełniając tegoroczne postanowienia, a „Pan z tobą, mężu waleczny!”.

Zapomnij ‘o tym, co za tobą’ i ‘zdążaj do tego, co przed tobą, [zmierzaj] do celu, do nagrody w górze, do której [zostałeś] powołany przez Boga w Chrystusie Jezusie’. Każdy dzień jest dla ciebie białą kartą, gotową do zapisania. Pióro jest w twoim ręku i możesz napisać na niej Boże dzieła i prawdę, albo swoje codzienne błędy i upadki.

Zachęceni Bożymi obietnicami, powiedzmy zatem: „My zaś nie odstąpimy już od ciebie. Zachowaj nas przy życiu, a będziemy wzywali imienia twojego!” (Psalm 80,19).

Wszystko ma swój czas i każda sprawa pod niebem ma swoją porę. (Koheleta 3,1) 5Wszystko ma swój czas i każda sprawa pod niebem ma swoją porę. (Koheleta 3,1) 5

„Błogosławieni będziecie, gdy ludzie was nienawidzić będą i gdy was wyłączą, i lżyć was będą, i gdy imieniem waszym pomiatać będą jako bezecnym z powodu Syna Człowieczego. Radujcie i weselcie się w tym dniu; oto bowiem zapłata wasza obfita jest w niebie; tak samo bowiem czynili prorokom ojcowie ich” ( Łukasza 6,22).

Zgodnie z tymi słowami znoszenie zniewag jest elementem chrześcijańskiego życia. Naśladowcy Jezusa będą cierpieć zniewagę podobnie jak doznawali tego prorocy w Starym Testamencie, ponieważ oni służyli i identyfikowali się z największym Prorokiem.

Rozpoznanie oszczercówSą to w dużej mierze ludzie religijni.

W I Księdze Królewskiej 22 czytamy o doświadczeniu proroka Micheasza, który przybył do króla Ahaba. To spotkanie daje nam obraz ludzi, którzy hańbili wielu proroków, zmuszonych do zniesienia hańby.

Micheasz stał samotnie jako prorok Boży przeciwko 400 innym ludziom. Oni nie byli

„Wzoruj się na zdrowej nauce, którą usłyszałeś ode mnie, żyjąc w wierze i miłości, która jest

w Chrystusie Jezusie.” 2 List do Tymoteusza 1,13

Znieważanie proroka

nAuczAnie

zwykłymi doradcami, lecz także prorokami. Jeden z nich nawet uderzył Micheasza w twarz, gdy ten wyprorokował królowi Ahabowi śmierć, jaką poniesie podczas bitwy. Takie zachowanie jest dość typowe dla tak zwanych religijnych ludzi w ten sposób reagujących na poselstwo prawdziwego proroka.

W Ewangelii Łukasza 6,26 Jezus dalej mówi: „Biada wam, gdy wszyscy ludzie chwalić was będą. Tak samo bowiem przodkowie ich czynili fałszywym prorokom”. Doświadczenie Micheasza doskonale to obrazuje. Czterystu fałszywych proroków cieszyło się dobrą opinią i uznaniem, lecz Micheasz został obrzucony oszczerstwami i wrzucony do więzienia.

Oszczercy znajdują się poza kręgiem naśladowców Jezusa. Każda osoba ma potencjalne możliwości zhańbienia kogoś drugiego. Lecz Jezus mówił uczniom o ludziach, którzy nie byli Jego uczniami, jak jest to podkreślone w wersetach 20-26. Uczniowie Jezusa to wybrana grupa ludzi kochających Jezusa i naśladujących każdy Jego krok. Oni słyszeli i byli posłuszni Jego przykazaniom. Słyszeli

—Kevin Bicher

6 The Seed of Truth • January 2010 Wszystko ma swój czas i każda sprawa pod niebem ma swoją porę. (Koheleta 3,1) 7Wszystko ma swój czas i każda sprawa pod niebem ma swoją porę. (Koheleta 3,1) 7

nauczanie dotyczące tego, jak postępować w przypadku znieważenia, które z pewnością miało ich spotkać. Ludzie, którzy znieważają – czy to za czasów Jezusa, czy za naszych czasów, z pewnością nie są uczniami.

Wielu oszczerców to ludzie dobrze wyszkoleni. Nie są ignorantami, ani nieuczonymi, o co żydowscy przywódcy oskarżali uczniów Jezusa, prześladowanych po dniu Pięćdziesiątnicy. Ci prześladowcy byli dokładnie przygotowani i wiedzieli, czego naucza Pismo. Jednakże bardziej zależało im na ich pozycji przed ludźmi niż przed Bogiem.

Serca oszczerców nie są szczere wobec Boga. Z tego powodu ich zarzuty podkreślają dwie podstawowe rzeczy – po pierwsze: najważniejsze jest być dobrym, bez względu na to, co się robi. Mówią, że Bóg patrzy na serce, zna nasze intencje pomimo tego, iż nasze postępowanie nie jest zadowalające. To jest podstawowa wymówka, by nie być posłusznym Bożym przykazaniom. Często jest wyrażane w następujących słowach: „Nie musimy się posuwać aż tak daleko.” „Musimy mieć bardziej zrównoważony pogląd na życie.” „To już nie dotyczy naszych czasów.”

Drugą sprawą, na którą kładą nacisk jest wykonywanie dobrych uczynków, o których mogą opowiadać. Niewątpliwie, wielu

ludzi dzisiaj ma bardzo współczujące serce i dokonuje wielu dobrych uczynków na rzecz ludzkości. Ale bracia i siostry, nie ma takiej ilości dobrych uczynków, które przykryłyby złe uczynki. Faryzeusze byli ludźmi, którzy dokonywali wielu dobrych uczynków, ale ponieważ też popełniali złe uczynki, te dobre nie miały znaczenia.

Oszczercy potrzebują szczerego zainteresowania ze strony prawdziwych sług Bożych. Chociaż oszczercy są bardziej religijni niż duchowi, trzeba się troszczyć o ich stan duchowy, aby wierny prorok mógł dożyć tej chwili, gdy prześladowca przyjmie to, czemu wcześniej zaprzeczał. Ale w momencie, gdy jesteśmy znieważani, często zapominamy o tej prawdzie. Gdy ktoś przychodzi i udziela nam bolesnej, twardej lekcji, zazwyczaj próbujemy to przetrwać i idziemy dalej. Ale musimy wznieść się ponad to. Musimy rozeznać, co się dzieje za kulisami i musimy szukać głębszego rozwiązania.

Wydarzenia towarzyszące ukrzyżowaniu Jezusa dają nam piękny obraz takiej sytuacji. W Mateusza 27,41-43 jest napisane, że żydowscy przywódcy wyśmiewali Go, mówiąc: „Wybawiał innych, a samego siebie nie może wybawić”. Werset 44 mówi: „Tak samo urągali Mu złoczyńcy, którzy z Nim razem byli ukrzyżowani”. Ale w zapiskach Łukasza widzimy, że coś uległo zmianie. „Wówczas jeden z zawieszonych złoczyńców urągał Mu, mówiąc: Czy nie Ty jesteś Chrystusem? Ratuj siebie i nas. Drugi natomiast, odezwawszy się, zgromił tamtego tymi słowy: Czy ty się Boga nie boisz, choć taki sam wyrok ciąży na tobie? Na nas, co prawda sprawiedliwie, gdyż słuszną ponosimy karę za to, co uczyniliśmy, Ten zaś nic złego nie uczynił. I rzekł: Jezu, wspomnij na mnie, gdy wejdziesz do Królestwa swego. I rzekł mu: Zaprawdę, powiadam ci, dziś będziesz ze mną w raju” (Łukasza 23,39-43).Po tym, jak urągający Jezusowi obserwował Jego milczenie, uznał, że sam był w błędzie i wypowiedział słowa w obronie Jezusa. To by się nie wydarzyło, gdyby Jezus odpowiedział obelgą za obelgę. W hańbiącej nas sytuacji nigdy nie możemy zapomnieć, że nasi prześladowcy mają duszę i też mogą doznać Bożego dotknięcia.

Analiza zniewagiNie myślmy, że cierpimy dla Chrystusa tylko

dlatego, że jesteśmy znieważani. Pewnego rodzaju zniewag należy unikać za wszelką cenę.

Ale bracia i siostry, nie ma takiej ilości dobrych uczynków, które przykryłyby złe uczynki.

Wszystko ma swój czas i każda sprawa pod niebem ma swoją porę. (Koheleta 3,1) 7Wszystko ma swój czas i każda sprawa pod niebem ma swoją porę. (Koheleta 3,1) 7

Na przykład Paweł w I liście do Tymoteusza 3:7 mówi o biskupie, że „powinien też cieszyć się dobrym imieniem u tych, którzy do nas nie należą, aby nie narazić się na zarzuty i nie popaść w sidła diabelskie”. Chrześcijanie powinni żyć takim życiem, by nie dawać nieprzyjacielowi powodów do opowiadania historii na ich temat; a jeśli już będzie się o nich opowiadać, to by ludzie nie wierzyli tym wymysłom.

Podajemy kilka przyczyn, dla których prawdziwy prorok doświadcza zniewagi.

Prorok jest znany. Prorok jest najlepiej znany w swojej okolicy – wszyscy wiedzą o jego słabościach, jego mocnych stronach, jego niekonsekwencjach. Gdy żyje i pracuje wśród swoich sąsiadów, ewidentnie widoczne są cechy, które wymagają dopracowania lub jakieś plamy na charakterze. Tego rodzaju znieważenia musimy w naszym życiu doświadczyć, ponieważ jesteśmy tylko ludźmi, nawet, jeśli dokładamy wszelkich starań. Jezus powiedział ze „nigdzie prorok nie jest pozbawiony czci, chyba tylko w ojczyźnie i w domu swoim” (Mateusza 13,57).

A to z tego powodu, że jego ziomkowie znają go tak dobrze, że nie doceniają go tak wysoko jak by docenili kogoś obcego.

Zobowiązanie proroka. Prorok jest znieważany, ponieważ całkowicie poświęcił się Bogu, a nie dlatego, że jego cele i uczynki różnią się od światowych celów. Widzimy to w sytuacji, gdy „ze względu na Syna Człowieczego” uczniowie Jezusa zostają znieważeni i gdy doznają odrzucenia będąc nazywani demonicznymi. Identyfikowanie

się z Bogiem lub Jego Synem niesie ze sobą brzemię bycia znieważonym. Gdy jesteśmy Jego szczerymi uczniami, będziemy gotowi wziąć na siebie krzyż Jezusa i z Nim cierpieć.

Sprawiedliwe życie proroka. Sprawiedliwe życie potępia swobodne życie. Zasługujemy na każdą zniewagę, aby ją otrzymać za haniebne życie. Ale jeśli jesteśmy znieważani ze względu na Chrystusa, za głoszenie Jego słowa, za wiernie oddawanie się Biblijnym praktykom, za odrzucenie jak Józef grzechu przeciw Bogu – wówczas rzeczywiście możemy cieszyć się w takim dniu i skakać z radości, ponieważ zostaliśmy uznani za godnych cierpienia dla Jezusa.

Zachowanie się wobec zniewagiWielu z nas było znieważanych do

takiego stopnia, że doznawaliśmy skrajnego emocjonalnego cierpienia. Jak powinniśmy się zachować, gdy to się zdarza? Jaki jest najlepszy sposób postępowania wobec zniewagi?

Potraktuj zniewagę jako okazję do przeanalizowania swojego życia i celów. Zawsze rozważaj to w taki sposób: „Czy te oszczerstwa są uzasadnione, czy też stało się tak, ponieważ powiedziałem prawdę i wyraziłem swoje przekonania?”. Jeśli istotnie ta zniewaga nas spotkała ze względu na Jezusa, zaakceptujmy to jako drogę krzyża. Możemy czuć się odrzuceni i załamani. Ale zamiast pogrążać się w desperacji, zwróćmy się do Boga z pytaniem: „Panie, co chcesz abym uczynił?”. Nie uciekaj i nie unikaj tej sytuacji. Zapytaj Pana: „Dokąd teraz mam iść?”.

Potraktuj zniewagę jako okazję do potwierdzenia swojej decyzji w wytrwałym dążeniu za Bogiem. Mojżesz podejmował świadome wybory w tej sferze. „Przez wiarę Mojżesz, kiedy dorósł, nie zgodził się, by go zwano synem córki faraona, i wolał raczej znosić uciski wespół z ludem Bożym, aniżeli zażywać przemijającej rozkoszy grzechu, uznawszy hańbę Chrystusową za większe bogactwo niż skarby Egiptu; skierował bowiem oczy na zapłatę” (Hebrajczyków

Jezus powiedział ze „nigdzie prorok nie jest pozbawiony czci, chyba tylko w ojczyźnie i w domu swoim”.

8 The Seed of Truth • January 2010 Wszystko ma swój czas i każda sprawa pod niebem ma swoją porę. (Koheleta 3,1) 9Wszystko ma swój czas i każda sprawa pod niebem ma swoją porę. (Koheleta 3,1) 9

11,24).Mojżesz nie był przez nikogo popychany do

tej decyzji, to był jego wybór. Co on z tego miał? Moglibyśmy spojrzeć na jego życie i powiedzieć: „Cóż za strata”. On doświadczał frustracji za frustracją, próbując prowadzić nieposłuszny i butny naród. A w końcu nawet jemu samemu nie było dane wkroczyć do

Kanaanu. Jednakże Mojżesz patrzył dalej, ponad te

ziemskie sprawy: „Przez wiarę opuścił Egipt, nie uląkłszy się gniewu królewskiego; trzymał się bowiem Tego, który jest niewidzialny, jak gdyby Go widział” (Werset 27). Mojżesz nie miał nawet Nowego Testamentu. Nic nie wiedział o Jezusie ani o Jego nauczaniu, jednak dzięki wierze miał ponadczasowe spojrzenie i akceptował to, co życie mu przynosiło. Jeśli Mojżesz mógł znieść krytykę i zniewagę w swoich warunkach, z pewnością my potrafimy okazać się wierni w swoich.

Uznaj, że Boża łaska jest dla nas wystarczająca. Niektórzy wierzący doświadczyli tak wielkiej zniewagi, że nawet ich rodziny nie chcą mieć z nimi nic wspólnego. Takim ludziom można zaoferować obietnicę Jezusa, że „ … każdy, kto by opuścił domy albo braci, albo siostry, albo ojca, albo matkę, albo dzieci, albo rolę dla imienia mego, stokroć tyle otrzyma i odziedziczy żywot wieczny” (Mateusza

19,29). Czytanie o tym, co spotykało ludzi, którzy zginęli za wiarę może być bardzo pomocne. Jakkolwiek nie doznajemy tego rodzaju prześladowań w naszym dzisiejszym wolnym świecie, bycie chrześcijaninem ciągle wywołuje sprzeciw. Lecz ci, którzy zniosą zniewagi, doświadczą, iż łaska Boża jest dla nich wystarczająca. „Schronem pewnym jest Bóg wiekuisty, A tu na dole ramiona wieczne”. Powt. Prawa 33, 27

Poszukaj wsparcia wśród wierzących. Tak właśnie robił Piotr i Jan, jak czytamy w Dziejach Apostolskich 4,23: „A gdy zostali zwolnieni, przyszli do swoich i opowiedzieli wszystko, co do nich mówili arcykapłani i starsi”. Żydowscy przywódcy aresztowali Piotra i Jana po tym wydarzeniu, gdy sparaliżowany człowiek został uzdrowiony. Oni też nakazali uczniom, aby przestali nauczać w imieniu Jezusa. Ale gdy tylko zostali wypuszczeni, poszli do swoich przyjaciół, z którymi byli duchowo zjednoczeni i którzy mogli się z nimi identyfikować w znoszeniu tej zniewagi dla imienia Chrystusa. Jeśli dzielimy się swoimi brzemionami z braćmi i siostrami, możemy znaleźć pociechę.

Wytrwały wierzący, podobnie jak prorok w dawnych czasach jest gotowy znosić zniewagi dla Pana. „Albowiem sądzę, że utrapienia teraźniejszego czasu nic nie znaczą w porównaniu z chwałą, która ma się nam objawić” (Rzymian 8,18).

Zaczerpnięto z czasopisma The Christian Contender, kwiecień 2006

Rod and Staff Publishers, Inc.Wykorzystano za pozwoleniem

Przekład na język polski: Danuta Czerederecka

Jeśli Mojżesz mógł znieść krytykę i zniewagę w swoich warunkach, z pewnością my potrafimy okazać się wierni w swoich.

Albowiem sądzę, że utrapienia teraźniejszego czasu

nic nie znaczą w porównaniu z chwałą,

która ma się nam objawić.Rzymian 8,18

Wszystko ma swój czas i każda sprawa pod niebem ma swoją porę. (Koheleta 3,1) 9Wszystko ma swój czas i każda sprawa pod niebem ma swoją porę. (Koheleta 3,1) 9

Amos stał za kurnikiem, patrząc ze zdziwieniem i niesmakiem. - Znowu tyle stłuczonych jajek! Myślałem, że zastrzeliłem w ubiegłym tygodniu tego szopa, który sprawia tyle kłopotu. Te kradzieże jajek muszą się skończyć! Jego oczy badały płot otaczający wybieg dla kur. - Chyba muszę sprawdzić, czy nie ma jakichś dziur – mruczał.

Kury gdakały i podskakiwały protestując, gdy Amos przedzierał się między nimi, zbierając całe jajka spośród zgniecionych skorupek. Następnie obszedł dokoła płot, szukając słabych miejsc, przez które jakiś drapieżnik mógłby się wedrzeć do środka i narobić szkód.

Już od dwóch tygodni znikały jajka i Amos był w kropce; nie wiedział, co począć. Obawiał się, że jest tylko kwestią czasu, kiedy w końcu zaczną także znikać kury. Zrobił już wszystko, co mógł, aby ochronić swoje kury i ich jajka. Bagno za stodołą było pełne martwych zwierząt, które zabijały kury i niszczyły jajka. Ale tym, co najbardziej zastanawiało Amosa było to, w jaki sposób przedostawały się one przez solidne ogrodzenie.

Amos zacisnął zęby i wziął się do roboty. - Muszę się bardziej postarać – zdecydował. - Muszę pozbyć się tych szkodników, bo zrujnują cały mój program kurzej fermy.

Poszedł do szopy i wrócił z taśmą izolacyjną, zwojem drutu ogrodzeniowego oraz dwunastowoltowym pastuchem elektrycznym. Nagle doznał olśnienia – zwierzę mogło wspiąć się na ogrodzenie i przejść górą, zamiast robić dziurę w płocie. - To położy kres tym problemom

Wróg wewnętrzny – pomyślał. - Jeden dobry wstrząs załatwi to zwierzę, cokolwiek, by to nie było. Zaczął rozwijać drut wzdłuż ogrodzenia, coraz wyżej i wyżej, aż na wysokość trzech cali ponad siatkę. Rozciągnął go nawet nad wejściem, tak że gdyby chciał przejść, będzie musiał pochylić głowę.

Jednak, gdy Amos analizował całą tę sytuację, jedna rzecz nie miała sensu. Jajka były zjadane w ciągu dnia. Amos kazał swoim chłopcom, aby pozbierali jajka późno w nocy i wiedział, że przynieśli pełen koszyk brązowych jaj. - Szop nie buszuje w ciągu dnia – powiedział do siebie. - Może to jeszcze jakiś inny stwór się do nas włamuje?.

Amos właśnie miał zamiar włączyć prąd, gdy zobaczył dwóch swoich chłopców biegnących w podskokach do niego.

- Samuelu! – zawołał – Przynieś swój mały wagonik i wyjmij z niego baterię. Przynieś mi ją, Eli ci pomoże.

Chłopcy powiedzieli coś do Amosa, czego on nie zrozumiał, odwrócili się i poszli. Kilka minut później wrócili. Samuel pchał Eli na wagonie. Śmiali się i gadali, nie śpiesząc się zbytnio. Właściwie wyglądało na to, że szykują się na przejażdżkę w dół, do stodoły.

- Chłopcy! – zawołał Amos – Czy nie przyniesiecie mi baterii?

- Ty jesteś bliżej niej niż my – odpowiedział Eli i poszedł się bawić.

Amos zamarł. - Co się stało tym chłopcom? Wyglądało na to, że od chwili, gdy zaczęli chodzić do szkoły, stali się bezkarni. Nie lubił wydawać pochopnych opinii, ale wyraźnie było widać, że są pod

—Jonathan E. Stoll

10 The Seed of Truth • January 2010 Wszystko ma swój czas i każda sprawa pod niebem ma swoją porę. (Koheleta 3,1) 11Wszystko ma swój czas i każda sprawa pod niebem ma swoją porę. (Koheleta 3,1) 11

jakimś złym wpływem.Chłopcy w końcu przynieśli baterię, ale

to wcale nie uspokoiło Amosa. Zastanawiał się nad rodzinami innych dzieci, które chodziły do szkoły. To chyba synowie Shroka mieli taki wpływ na jego synów. Przecież codziennie idąc razem do szkoły pokonywali około dwa kilometry. Amos wiedział, że rodzina Shroków ma złą opinię. Jeden ze starszych synów opuścił dom, a nawet, przez jakiś czas był w więzieniu. Łamanie prawa to był przejaw buntu. Nic dziwnego, że takie postawy miały zły wpływ na jego chłopców.

- Muszę się postarać, bardziej chronić swoje dzieci przed złym wpływem – pomyślał Amos – To byłoby smutne, gdyby oni cierpieli przez moje zaniedbanie.

Wkrótce ogrodzenie było już podłączone do prądu. Amos nie czuł, że to jest odpowiedni moment, by zganić swoich synów, ale zastanawiał się nad tym, czemu się tak zachowali. Postanowił, że coś musi zrobić z tym złym wpływem, który deprawował jego synów.

Następnego ranka, zamiast czekać jak zwykle na chłopaków Shroka, Eli i Samuel wyszli do szkoły dziesięć minut wcześniej. Ojciec nakazał im, aby się nie guzdrali i nie czekali na innych kolegów. Chłopcy nie rozumieli, dlaczego nie mogą iść ze swoimi przyjaciółmi i nawet powiedzieli coś pod nosem, czego Amos wolałby nie usłyszeć. To tylko upewniło go w jego zamiarze chronienia swoich synów przed niepewnymi kontaktami.

Amos nie poczuł się lepiej, kiedy jego żona powiedziała mu, co jej siostra usłyszała w niedzielę po nabożeństwie w kościele. Zgodnie z jej relacją, Samuel powiedział swojej kuzynce krótki, szokujący wierszyk. Amos wiedział, że Samuel nie nauczył się go ani od niego, ani od jego żony, a więc ktoś inny zaśmiecał jego umysł.

Nieposłuszeństwo chłopców było już wystarczająco złe, a tu jeszcze ta sprawa...

To już było zbyt wiele dla Amosa. Jaką miał szansę na wychowanie swojej rodziny, gdy wokoło było tyle zła? Uznał, że nadeszła chwila, aby porozmawiać o tym ze swoją żoną.

Odnalazł ją w ogrodzie, gdzie wyrywała stare sadzonki pomidorów.

- Co chcesz z nimi zrobić? – zapytał. - Rzucę je kurczakom. Czemu

pytasz? Chcesz mi pomóc? – spytała z uśmiechem.

Amos zaczął pomagać żonie, jednocześnie dając upust swoim frustracjom.

- Wiesz Mabel, przecież tak bardzo uważamy na to, z czym stykają się nasi chłopcy. Tak rzadko jeździmy do miasta, nie zamawiamy codziennych gazet. Nawet anulowałem cotygodniowy magazyn farmerski ze względu na wątpliwe kawały. Skąd biorą się te problemy, jak myślisz? Czy niewystarczająco ich chronimy?

Żona Amosa kiwała głową, gdy mówił. Szli razem w kierunku kurnika, niosąc stare sadzonki pomidorów. Nagle coś zwróciło uwagę Amosa. Pięć lub sześć kur skupiło się w gromadce, zawzięcie coś dziobiąc. One zjadały swoje jajka!

Zanim Amos tam dotarł, nie zostało już nic, poza brązowymi skorupkami. Nagle dotarła do niego prawda. Nie było szopa ani łasicy. Nic nie przechodziło przez ogrodzenie ani pod nim. Nie było żadnego wroga spoza kurnika, jedynie same kury. To one robiły całą tą szkodę.

Amos spoglądał na swoją żonę. - Nie mogę uwierzyć, że byłem tak tępy

– przyznał – Tak bardzo byłem pewien, iż niebezpieczeństwo pochodzi spoza kurnika, że na myśl mi nie przyszło, iż może pochodzić od wewnątrz.

Stali tak przez kilka minut, zastanawiając się, gdy Mabel zaczęła:

- Czy jesteś pewien, że nie popełniamy podobnego błędu w wychowywaniu naszych chłopców?

Wszystko ma swój czas i każda sprawa pod niebem ma swoją porę. (Koheleta 3,1) 11Wszystko ma swój czas i każda sprawa pod niebem ma swoją porę. (Koheleta 3,1) 11

- Co masz na myśli? – zapytał Amos.- Myślę, że mamy powody, aby troszczyć

się o to, czy chłopcy są pod dobrym wpływem – powiedziała – Ale zastanawiam się, czy czegoś nie przeoczamy. Czyż Biblia nie mówi, że serce człowieka jest pełne zła od jego młodości? Co nas skłania do wniosku, że nasi chłopcy uczą się zła od innych? To, co widzimy, to ich zła natura. Nawet, jeśli będziemy ich trzymać z dala od wszelkiego zła, oni i tak będą musieli uporać się ze swoją cielesnością. Przed tym nie zdołamy ich ustrzec!

Amos nie wiedział, co powiedzieć. To była długa wypowiedź jak na jego żonę, ale to, co powiedziała miało głęboki sens. Podnosząc wzrok, Amos ujrzał Samuela i Eliego wracających przez pole w kierunku

stodoły. Pod wpływem nagłego impulsu zawołał:

- Chłopcy, czy możecie przyjść tu na chwilę?

- Co chcesz, tato? – spytali, patrząc z zakłopotaniem.

Amos zaczął wypytywać Samuela o ten wierszyk, który powiedział swojej kuzynce w kościele.

- Od kogo usłyszałeś ten wiersz, Samuelu? – spytał srogim tonem.

Samuel pochylił głowę, patrząc ze wstydem.

- Ja... ja... nie słyszałem go nigdzie, tato. Ja go sam wymyśliłem.

Amos podniósł wzrok na swoją żonę i ich oczy się spotkały.

Ogrodzenia nie są złą rzeczą. Bez dobrego płotu Amos mógłby stracić nie tylko jajka, ale także kury. Tak samo wysiłki mające na celu chronienie dzieci przed złem są uzasadnione. Dobry ojciec buduje solidne ogrodzenie, chroniące przed niebezpieczeństwem. Ale Amos mylił się sądząc, że może usunąć wszystkie zagrożenia. Na to, co jest wewnątrz, nie pomogą najmocniejsze na świecie ogrodzenia. I z pewnością Biblia ma rację mówiąc, że jest wystarczająco wiele zła wewnątrz ludzkiego serca.

Gdy słyszymy o kimś, kto wiedzie niemoralne i grzeszne życie, często szybko przypuszczamy, że wpadł w złe towarzystwo. Oczywiście tak może być. Ale nie możemy lekceważyć wewnętrznego wroga. Jezus wymienił siedem złych rzeczy pochodzących z serca człowieka: złe

Ogrodzenia nie są złą rzeczą.myśli, zabójstwo, cudzołóstwo, rozpusta, kradzież, fałszywe świadectwa, bluźnierstwa (Mateusza 15,19). Jest to szokująca lista. Amos był zaskoczony słysząc, że jego syn wymyślił nieprzyzwoity wierszyk!

Szatan jest źródłem wszelkiego zła – nie wolno nam o tym zapomnieć. Ale zło przejawia się w różnych formach. Niemiecki autor w pewnym hymnie wymienia trzech wrogów duszy. Dwóch z nich, diabła i świat, łączy on razem, gdyż pochodzą spoza nas. Szatan jest potężnym przeciwnikiem. Czy przychodzi jako ryczący lew, czy jako anioł światłości, jest esencją zła. Ale dopóki jest na zewnątrz, nie może nam wyrządzić krzywdy. Drugim wrogiem, jak mówi ten niemiecki hymn, jest świat. To także wróg z zewnątrz. Gdy szatan kusił Jezusa, pokazał mu ten świat.

12 The Seed of Truth • January 2010 Wszystko ma swój czas i każda sprawa pod niebem ma swoją porę. (Koheleta 3,1) 13Wszystko ma swój czas i każda sprawa pod niebem ma swoją porę. (Koheleta 3,1) 13

To było coś poza nim. (Pomimo, że miłość do świata pochodzi z serca, sam świat, tak jak szatan, jest na zewnątrz i dookoła nas).

Jakże inna byłaby historia ludzkości, gdyby nie trzeci wróg. Autor hymnu pisze dalej: „Także moje własne ciało, moja krew”. Trzeci wróg to ten, którego Amos prawie przeoczył w życiu swoich dorastających chłopców. Może nie wygląda tak strasznie, jak szatan lub świat, ale jest tak samo niebezpieczny i wszędzie obecny.

Były grupy ludzi, które obierając życie w jaskiniach próbowały odizolować się od świata i uciec od zła, które było wokół nich. Ale pomimo tego i oni, po jakimś czasie, odkryli, że między nimi pojawiło się zło. Przynieśli je ze sobą, każdy z nich nosił w sobie zamiłowanie do grzechu. Ucieczka od tego trzeciego wroga jest daremna, tak samo jak budowanie ogrodzenia lub ściany, aby go powstrzymać.

Nawet apostoł Paweł, duchowy gigant, czuł się przytłoczony swoim ciałem. „Nędzny ja człowiek” – wołał – „Któż mnie wybawi z tego ciała śmierci?” (Rzymian 7,24). Paweł już wiedział, że nikt nie może uwolnić się od starego człowieka. Naszą jedyną nadzieją jest osiągnięcie takiego stanu, kiedy dzięki Bożej łasce stary człowiek będzie pokonany i zupełnie martwy.

Kościoły także muszą pamiętać o wielkim zagrożeniu od wewnątrz. Jako chrześcijanie jesteśmy szczególnie skłonni do zachowywania się jak Amos. Uważamy świat za zagrożenie i mamy ku temu słuszne powody. Żyjemy w czasach, gdy zewnętrzne presje są szczególnie potężne. Dzięki Bogu, wiele wspólnot rozpoznaje niebezpieczeństwa i zajmuje wobec nich odpowiedzialne stanowisko. Zasady oparte na Słowie Bożym podobają się Bogu i jeśli są konsekwentnie stosowane, stanowią dobre ogrodzenie. Tak jak dawne miasta, Boży Kościół posiada bramy i mury. Ale

nie wolno nam zapominać, że destrukcja może rozpocząć się wewnątrz murów.

Gdy armia rzymska w 70 roku otoczyła Jerozolimę, mury tego wielkiego miasta powstrzymały wrogów od najazdu. Bramy były mocne, a ludzie wewnątrz murów odważni. Obrońcy walczyli z Rzymianami z samego szczytu murów. Worki z sianem, opuszczane z góry na linach, zmniejszały siłę uderzenia taranów. Gorący tłuszcz, kamienie i strzały skutecznie powstrzymywały Rzymian. Mury Jerozolimy stały mocno. Trzymający wartę czuwali na wieżach, a strażnicy przy bramach pilnowali, aby wrota miasta były zaryglowane. Ale oblężenie się przeciągało. Mijał dzień za dniem. W końcu, ku swojemu zadowoleniu, Rzymianie spostrzegli, że coś się zaczyna psuć za tymi niezdobytymi murami. Wśród Żydów tworzyły się stronnictwa, które zaczęły między sobą prowadzić zażarte spory. Codziennie słychać było złowrogie hałasy, a z murów spadały martwe ciała.

Kto wie, jak by się dalej potoczyły losy, gdyby Żydzi pozostali zjednoczeni przeciw najeźdźcom. Ale historia mówi, że w końcu Jerozolima upadła, osłabiona przez wroga z wewnątrz miasta.

Jako rodzice, pastorzy i zwykli członkowie Kościoła, możemy prowadzić walkę z siłami, które nas otaczają z zewnątrz. Ale w końcu, jeśli nie będziemy walczyć z całym złem i samolubstwem wewnątrz naszych kościołów, domów i społeczności, a nawet wewnątrz naszych własnych serc, to poniesiemy porażkę. Dopóki z pomocą Bożą nie pokonamy wroga wewnątrz nas, pilnowanie bram i murów będzie daremne.

Zaczerpnięto z czasopisma Family Life, październik 2006r.

Wydawnictwo Pathway PublishersWykorzystano za pozwoleniem

Przekład na język polski: Danuta Czerederecka

Wszystko ma swój czas i każda sprawa pod niebem ma swoją porę. (Koheleta 3,1) 13Wszystko ma swój czas i każda sprawa pod niebem ma swoją porę. (Koheleta 3,1) 13

„Napisałem wam, ojcowie, gdyż znacie tego, który jest od początku. Napisałem wam, młodzieńcy, gdyż jesteście mocni i Słowo Boże mieszka w was, i zwyciężyli-

ście złego.” 1 List Jana 2,14

Dla rodziców

Jako rodzice nie chcemy być zbyt surowi dla naszych dzieci, ani też zbyt pobłażliwi i przyzwalający. Gdzie jest złoty środek? Jeśli chodzi o wychowanie dzieci, z pewnością istnieją dwie skrajności.

Celem wszystkich chrześcijańskich rodziców jest wychowanie dzieci na szczęśliwych, zdrowych, normalnych, dobrze przystosowanych chłopców i dziewczynki. Chcemy kształtować w nich dobre nawyki i zdrową postawę – aby byli bezinteresowni i opiekuńczy, chętni do pracy fizycznej, aby byli odpowiedzialni, sumiennie czynili to, co właściwe, a unikali, tego co złe. Chcemy, by byli przyjacielscy i mieli przyjaciół, którzy będą na nich wywierać dobry wpływ. Chcemy, by dojrzewali i dokonywali właściwych wyborów w życiu.

W jaki sposób rodzice mogą tego dokonać? Oczywiście nie własną siłą i rozumem. Boży rodzice modlą się za swoje dzieci jeszcze przed ich narodzeniem i trwają w bezustannych modlitwach na każdym etapie życia dziecka, od niemowlęctwa do dorosłości. Aby mieć przyjazną atmosferę w domu, nie trzeba mieć dobrego oświetlenia. Z pewnością jedną z najważniejszych spraw jest znalezienie

Dwie strony medalurównowagi pomiędzy miłością a dyscypliną. Żadne z nich nie może funkcjonować samo.

Recepta na zachowanie złotego środka

Tak wiele spraw w życiu pozbawionych jest równowagi. Bardzo łatwo jest popaść z jednej skrajności w drugą. Jeśli nie będziemy czujni, możemy faworyzować jedną zasadę tak bardzo, iż zaniedbamy inne, równie ważne.

Sprawdza się to szczególnie w kwestiach dotyczących wychowania dzieci. Jeśli rodzice skupiają się na jednej sprawie i stale ją drążą, to skazani są na różnego rodzaju zranienia.

Nie oznacza to, że ich ulubione przekonanie nie jest ważne. Bez wątpienia, jest ono istotne, ale tylko wówczas, kiedy zlewa się w harmonijną całość z wieloma innymi prawdami. Tym, co ma znaczenie jest integralna całość, a nie pojedyncze elementy, które się na nią składają.

Na przykład, załóżmy, że młody piekarz zdecydował, iż upiecze ciasto. Przepis zawiera wiele składników, które stają się odpychające, gdybyśmy zdecydowali się zjeść je pojedynczo. Surowe jaja (O nie, dziękuję). Kwaśne mleko (Blee!). Proszek do pieczenia (Ależ gorzki!).

14 The Seed of Truth • January 2010 Wszystko ma swój czas i każda sprawa pod niebem ma swoją porę. (Koheleta 3,1) 15Wszystko ma swój czas i każda sprawa pod niebem ma swoją porę. (Koheleta 3,1) 15

Mąka tortowa (bez smaku i mączna w ustach, a klejąca, kiedy jest mokra). Cukier (Na koniec coś kuszącego, ale poproszę tylko odrobinę). Ale wymieszaj wszystkie składniki, upiecz ciasto w gorącym piekarniku i spójrz, oto przepyszne ciasto, które wszystkim smakuje. Ale gdyby piekarz upierał się, aby użyć jedynie kwaśnego mleka, albo zbyt dużo kwaśnego mleka, to ciasto nie byłoby jadalne. Tak naprawdę, to nie byłoby nawet ciasto.

Ta sama zasada funkcjonuje, jeśli chodzi o wychowanie dzieci – musimy korzystać ze zrównoważonej recepty, która jest sprawdzona i prawdziwa. Jeśli odrzucimy którykolwiek ze składników, jesteśmy skazani na porażkę. Pragniemy, by nasz dom był szczęśliwym domem, gdzie dzieci czują się kochane i bezpieczne i gdzie mogą rozwijać swoje cnoty i nawyki chrześcijańskie. Jeśli tak ma być, to musimy użyć zrównoważonej mieszanki dwóch składników – miłości i dyscypliny. Miłość i dyscyplina pasują do siebie i powinny być całkowicie zintegrowane. Miłość bez karności nie jest prawdziwą miłością, a karcenie bez miłości nie jest prawdziwym chrześcijańskim dyscyplinowaniem.

Jeśli oddzielimy od siebie te dwa składniki i wyróżnimy jeden kosztem drugiego, rezultatem będzie nieład w naszym domu. Nie osiągniemy równowagi, a zamiast niej popadać będziemy z jednej skrajności w drugą. Rezultaty na pewno będą tragiczne. Wyobraźmy sobie kilka scenek wziętych z życia:

Siostry bliźniaczkiJedną skrajnością jest nie szczędzenie

jednemu dziecku miłości i pozwalanie mu na robienie tego, na co ma ochotę. Molly i Polly, siostry bliźniaczki, obydwie są winne owej skrajności, chociaż ich sposób wychowania różni się w pewnych szczegółach.

Pozwólcie, że najpierw przedstawię wam Molly, która jest nadopiekuńcza. Okrywa ona trójkę swoich przedszkolaków jak kwoka swoje małe pisklątka, nigdy nie pozwalając

im zniknąć z pola widzenia nawet na chwilę, aby nie spotkała je żadna krzywda. Poświęca im bardzo dużo uwagi, ale ma zbyt miękkie serce, by złamać ich wolę. Za bardzo je kocha. Zamiast tego, manipuluje sobą, by spełnić każde ich życzenie i zachciankę.

Niestety mąż Molly wychodzi do pracy, zanim dzieci się obudzą. Wraca do domu późno, zbyt zmęczony, by zajmować się dziećmi, tak więc cały ciężar wychowania spada na delikatne ramiona Molly. Oczywiście ma ona jak najlepsze intencje. Przewija swoje dzieci, przytula je, ściska i tak naprawdę otacza je miłością, ale bez żadnej dyscypliny. Wprawdzie czasami jest tak poirytowana, iż podnosi głos na jej najmłodsze dzieci , ale zaraz potem przeprasza i robi dla nich coś szczególnego.

Dzieci Molly dorastają, i nie tylko są rozpieszczone, ale z powodu pobłażliwości matki są emocjonalnymi inwalidami. Relacja pomiędzy mamą a dziećmi jest wręcz uzależnieniem emocjonalnym, a nie normalną lub zdrową relacją. Tak naprawdę Molly czerpie od swoich dzieci nienaturalne emocjonalne zaspokojenie i satysfakcję. Potrzebuje wzmocnienia swojego ego, które sprawia, że są one od niej całkowicie uzależnione.

Molly, chcąc zrekompensować brak dyscypliny w domu i utrzymać swoje dzieci pod kontrolą, często ucieka się do pewnych form przekupywania dzieci lub do stosowania pogróżek. „Jeśli przestaniesz płakać, mama da ci cukierka” – targuje się z nimi. Kiedy to nie działa, straszy: „Czy chcesz, żeby mamusia była zła na ciebie?”.

Ale teraz musimy odwiedzić dom Polly, która jest siostrą bliźniaczką Molly. Również w jej domu mąż jest rzadko i brakuje jego wpływu. Polly nie przytłacza dzieci swoją miłością tak jak Molly, jednakże jest jeszcze gorzej, ponieważ nie stawia ona swoim dzieciom żadnych ograniczeń. Tytuł pobłażliwa Polly pasuje do niej doskonale.

Mały pięcioletni Johnny, który jest najstarszy, powinien być większą pomocą dla swojej

Wszystko ma swój czas i każda sprawa pod niebem ma swoją porę. (Koheleta 3,1) 15Wszystko ma swój czas i każda sprawa pod niebem ma swoją porę. (Koheleta 3,1) 15

mamy. On wie, jak manipulować nią jęczeniem i czarowaniem, aż postawi na swoim. Jego dwie siostry nie są gorsze od niego i doskonale wiedzą, jak kontrolować mamę o słabej woli.

Dzieci Polly również dorastają na prawdziwych urwisów, rozpieszczonych od stóp do głów, pochłoniętych swoimi egoistycznymi małymi słówkami. Już nie są to szczęśliwe dzieci. W żadnym wypadku. Podświadomie wołają o poczucie bezpieczeństwa i postawienie granic, ale nikt im ich nie wyznacza.

To nie wszystko. Przyjdzie czas, kiedy małe skarby Polly odważą się wyjść z domu w wielki świat, gdzie są nauczyciele i policja oraz prawomocny sąd. Jedyną nadzieją na przyszłość jest to, że inne władze przytną im skrzydełka, zanim będzie za późno, i w jakiś sposób wpoją im szacunek do prawa i porządku. Szkoda tylko ich nauczycielki, ale miejmy nadzieję, że będzie potrafiła dać im to, czego nie potrafili zapewnić im ich rodzice.

Ale posłuszeństwo to ciężka lekcja. Jest dużo łatwiej nauczyć się jej na kolanach mamy i taty. Jeśli dzieci tych oto bliźniaczek, Molly i Polly, nie nauczą się uległości w domu ani w szkole, prawdopodobnie staną się młodocianymi przestępcami spędzającymi czas w barach. Poza tym, w rzeczywistym świecie nikt nie może po prostu spełniać ich egoistycznych zachcianek.

Zbyt srogi ojciecAle istnieje skrajne przeciwieństwo

pobłażliwej i przytłaczającej miłości. Herman jest przykładem takiego przeciwieństwa. Prowadzi on swój dom żelazną ręką. Kiedy zaczyna wprowadzać swoje prawa, jego dzieci kulą się ze strachu i zaczyna je boleć brzuch (jego żonę również!). Herman nie toleruje żadnych niedorzeczności. Żadnych. Pomimo tego, że jest miły w towarzystwie, w domu staje się tyranem. Jest to dość dziwne, ale nie jest pewne, czy on sam zdaje sobie z tego sprawę. W istocie, on myśli że wszystko jest dobrze. Herman, jest człowiekiem religijnym i bardzo poważnie traktuje swoje wierzenia.

Wzmacnia on swoje zasady czytając dzieciom o wszystkich moralnych kwestiach, z którymi mogą się kiedykolwiek skonfrontować. Cytuje wersety biblijne jeden po drugim i karmi nimi swoją rodzinę, tak że aż się nimi krztuszą. Ojciec przestrzega ich przed strasznym losem tych wszystkich dzieci, które są nieposłuszne przykazaniom Bożym. Kiedy w najmniejszej sprawie powinie im się noga, ojciec musztruje ich bezlitośnie.

Herman podejmuje wszystkie decyzje za swoje dzieci. Jako głowa rodziny postrzega tę kwestię jako Boży obowiązek. Nigdy nie chwali ich, aby nie stali się dumni. Te dzieci już sygnalizują głód miłości i czułości, a ich proces rozwoju emocjonalnego został zahamowany. Nigdy nie zostali nauczeni, jak podejmować najmniejsze samodzielne decyzje. Tato mówi im, co robić, a czego nie czynić. Dzieci Hermana są w środku przekonane, że są gorsze od innych dzieci. Zmagają się z poczuciem braku własnej wartości. Co więcej, są pewne, że nigdy nie zadowolą Boga, bo czyż Bóg nie jest jak ich ojciec – surowa, marszcząca brwi postać, która tylko szuka okazji, by ich ukarać?

Biedne dzieci Hermana są dyscyplinowane bez miłości. Jeśli wkrótce nie otrzymają pomocy, skończą jako emocjonalne wraki.

W poszukiwaniu równowagiPrzedstawione zostały tu dwie skrajności,

być może trochę przerysowane, by przedstawić jasno nasz punkt widzenia. Rzadko w prawdziwym życiu istnieją rodzice tak winni, jak ci z przedstawionych przykładów. Ale jeśli miłość i dyscyplina nie idą ze sobą w parze, mogą pojawić się bardzo nieprzyjemne konsekwencje.

Autor książki, Dare to Discipline, [James Dobson], poczynił obserwacje na temat zbyt surowych rodziców: „Jeśli dziecko jest traktowane zbyt surowo, czuje się poniżone i całkowicie zdominowane. Atmosfera w domu jest zimna i przykra, a dziecko żyje w ciągłym

16 The Seed of Truth • January 2010 Wszystko ma swój czas i każda sprawa pod niebem ma swoją porę. (Koheleta 3,1) 17Wszystko ma swój czas i każda sprawa pod niebem ma swoją porę. (Koheleta 3,1) 17

strachu. Nie jest w stanie podejmować własnych decyzji, a jego osobowość jest stłumiona butem rodzicielskiego autorytetu ... dzięki jasnemu określeniu uzależnienia od rodziców i okazywaniu życzliwości można wyjść obronną ręką z przygniatających opresji”.

Ale ten sam autor jest tak samo krytyczny w stosunku do drugiej skrajności, jak widzieliśmy to w domach dwóch sióstr, Molly i Polly.

Odwrotne stanowisko, krańcowa pobłażliwość, jest równie tragiczne. Według tego poglądu, dziecko jest panem siebie samego już od pierwszych dni życia. W takim domu panują anarchia i chaos, a mama jest najbardziej nerwową i sfrustrowaną kobietą w okolicy. Długotrwała niedojrzałość emocjonalna jest często konsekwencją nadopiekuńczości.

Całe szczęście, że jest złoty środek. Równowaga pomiędzy ostrą dyscypliną z jednej strony, a pobłażliwą miłością z drugiej strony. Musimy mieć się na baczności, by nie przejąć kontroli nad życiem dziecka, ale z drugiej strony, by nie zatraciło się w pogoni za spełnianiem wszystkich swoich zachcianek.

Dzieci muszą dorosnąć, brać na siebie odpowiedzialność, być godne zaufania. Potrzebują pewnęj dawki wskazówek, aby

czuć się bezpiecznie, ale nie powinniśmy być „krążącymi rodzicami”, którzy wiszą nad dziećmi i nigdy nie pozwalają im zrobić nic po swojemu.

Musimy wychowywać je (Księga Przysłów 22,6), szkolić je (Powtórzonego Prawa 6,7), kochać je (Tytusa 2,4) i zaspokajać ich wszystkie potrzeby (1Tymoteusza 5,8). I tak jak Anna w swej starości musimy modlić się za nasze dzieci, a prawdopodobnie jest to najważniejsza rzecz, którą możemy zrobić.

I jako rodzice musimy modlić się również za siebie, by Bóg udzielił nam mądrości i zrozumienia, byśmy wiedzieli, jak właściwie wychowywać nasze dzieci. Jest tu również miejsce na pokorę i uniżoność, ponieważ jeśli będziemy zbytnio ufać swoim rodzicielskim umiejętnościom, to prawie na pewno upadniemy. Istnieje duchowa równowaga związana z naszymi dziećmi. Niech Bóg pomoże nam ją znaleźć i zastosować w naszych domach, a wszystko to ku Jego chwale i czci. Amen.

Zaczerpnięto z czasopisma Family Life, marzec 2006r. Wydawnictwo Pathway Publishers

Wykorzystano za pozwoleniem Przekład na język polski: Danuta Czerederecka

—Tennyson

Wiedza przychodzi szybko, ale mądrość zawsze marudzi . . .

Wszystko ma swój czas i każda sprawa pod niebem ma swoją porę. (Koheleta 3,1) 17Wszystko ma swój czas i każda sprawa pod niebem ma swoją porę. (Koheleta 3,1) 17

List do Efezjan jest przesłaniem do świętych (Zobacz Efezjan 1,1). Rozdziały 1-3 zawierają inspirujące myśli dla świętych. Instrukcje dla świętych znajdują się w rozdziałach 4-6. Większość tych poleceń odnosi się jednak do wszystkich w Kościele.

Jednakże, List do Efezjan 5,22-6,9 podaje szczegółowe instrukcje dla poszczególnych ról, które święci pełnią w Kościele — żon, mężów, dzieci, ojców, sługi i panów. Rozdział 5,22-33 mówi o tym, jak święci budują i utrzymują silne domy.

Niektórzy myślą, iż budowanie domu jest zadaniem wykonanym w trakcie zalotów, a mającym swoje spełnienie w dniu ślubu. Jednakże Salomon, mądry człowiek z doświadczeniem w budowaniu rodzinnych relacji, napisał, że „mądrość kobiet buduje ich dom, lecz głupie własnoręcznie go burzą” (Przypowieści Salomona 14,1). „Gdzie wielkie lenistwo, tam dach się zapada, a gdzie ręce opieszałe, tam dom zacieka” (Księga Kaznodziei Salomona 10,18). Żadna Boża rodzina nie znajdzie zadowolenia zaprzestając budowy domu i pozwalając na jego rozkład.

Silne domy już dziś przynoszą korzyści rodzinom, a są inwestycją w jutrzejsze domy Kościoła. Wierni rodzice, zaspokajając dzisiaj potrzeby rodziny, demonstrują również sztukę budowania domu dorastającemu pokoleniu.

1. Mocne domy mają mocne fundamenty. Tak, jak przy budowie domu, mądrze jest położyć fundamenty najpierw — przed małżeństwem, a nie po tym, jak dom jest już uformowany. Co tworzy fundamenty pod mocne domy?

Boży plan (5,31). Małżeństwo jest zaprojektowane dla dojrzałych osób. Człowiek opuszcza swojego ojca i matkę. Bóg ukształtował kobietę i przyprowadził ją do

Budowanie silnych domów—Simeon V. Rudolph

Adama jako żonę. Boży dom składa się z jednego mężczyzny i

jednej kobiety związanych razem na całe życie. To wymaga nie tylko wyjątkowego oddania, ale również wyjątkowego zainteresowania drugą osobą. W przeciwieństwie do poglądów świata, niepodważalna małżeńska wierność

buduje domy, które są owocne i spełnione.Jezus Chrystus kamieniem węgielnym (5,24).

Tak jak święci poślubiają inne osoby „jedynie w Panu” (1 List do Koryntian 7,39), tak też zawierają związki małżeńskie w oparciu o Pana.

Każdy wymiar chrześcijańskiego domu daje wyraz panowaniu Chrystusa. Każdego dnia oddaje się Mu cześć. Każda osoba odbija Jego obraz; każde serce wypełnione jest Jego miłością. Wszystkie słowa są pod Jego kontrolą, każda czynność jest Jemu oddana i każdy cel zmierza do Jego chwały. „Albowiem fundamentu innego nikt nie może założyć [pod silne domy] oprócz tego, który jest założony, a którym jest Jezus Chrystus” (1 List do Koryntian 3,11).

Czystość moralna (5,25-27). Niskie morale w okresie zalotów można naprawić przez pokutę, a nie przez zawarcie małżeństwa. Czystość nie jest rezultatem małżeństwa; czystość jest wymogiem dla małżeństwa, kiedy buduje się mocne domy.

W narzeczeństwie poziom czystości moralnej ukazuje jakość miłości. Miłość i czystość idą ze sobą w parze, podobnie jak pożądliwość i nieczystość. Kiedy kieruje nami prawdziwa

Każdy wymiar chrześcijańskiego domu daje wyraz panowaniu Chrystusa.

18 The Seed of Truth • January 2010 Wszystko ma swój czas i każda sprawa pod niebem ma swoją porę. (Koheleta 3,1) 19Wszystko ma swój czas i każda sprawa pod niebem ma swoją porę. (Koheleta 3,1) 19

miłość, to wysokie moralne standardy są utrzymane, ponieważ miłość jest z Boga. Niskie morale charakteryzuje relacje oparte na pożądaniu.

Charakter miłości bądź pożądania w okresie zalotów kształtuje fundamenty relacji budowanego domu. Tam, gdzie miłość przynosi czystość w zalotach, czystość przynosi miłość w małżeństwie i rozwijają się silne domy. Kiedy pożądanie kładzie podwaliny pod nieczystość, tworzone są słabe domy.

Wsparcie Kościoła i rodziców (5,30-31). Solidne, stabilne relacje w domu i w Kościele przed małżeństwem przygotowują młodzież do dobrych relacji między mężem a żoną. Owszem, człowiek musi opuścić ojca i matkę, aby zbudować nowy dom, ale jest ważne, aby iść z ich błogosławieństwem.

2. Mocne domy mają mocną konstrukcję. Życiowe nawałnice nigdy nie zagrażają małżeńskim fundamentom, ale są sprawdzianem siły i wytrzymałości konstrukcji domu. Jak domy mogą tworzyć mocną strukturę?

Buduj według wzoru (5,23-24). Przykład

Chrystusa i Kościoła tworzy doskonały wzorzec dla relacji mąż - żona. W silnych domach starannie szanuje się zwierzchnictwo Boga. Jego Słowo i wola są w najwyższym poszanowaniu. Chrystus jest czczony jako Głowa. Ojciec przewodzi, a Matka jest mu uległa, bowiem oboje żyją i pracują w harmonii, mając błogosławieństwo Boże.

Związani razem miłością (5,25.28.33). Domy stają się chrześcijańskie wówczas, gdy ludzkie serca pulsują boską miłością — bezinteresowną, ofiarną i mocną. Oddanie tworzy małżeńską więź, ale aby pozostała ona silna, więzy zobowiązania muszą być wzmocnione powrozami miłości. Małżeństwo nie jest czasem sprawdzania oddania; to jest trwająca całe życie szansa udowadniania sobie siły miłości.

Buduj wokół rodzinnego ołtarza. Rodzinne uwielbienie jest duchowym sercem w chrześcijańskich domach. Tutaj płonie ogień Boży i prawda, która codziennie oświetla i ogrzewa dom. Regularne uwielbienie jest widocznym ogniwem z Bogiem, które zakotwicza naszą lojalność wobec Niego i

Oddanie tworzy małżeńską więź.

Wszystko ma swój czas i każda sprawa pod niebem ma swoją porę. (Koheleta 3,1) 19Wszystko ma swój czas i każda sprawa pod niebem ma swoją porę. (Koheleta 3,1) 19

wzmacnia rodzinne więzi. „Rodzina, która razem się modli, razem się trzyma” (przysłowie angielskie – przypis tłumacza).

Chroń dom oddzielając się od świata. Chrześcijańskie rodziny dwudziestego pierwszego wieku są otoczone przez zło i bezbożność. Ta presja ma mały wpływ na chrześcijańskie rodziny, jeśli świat jest trzymany z dala od domu. Kanały bezbożności — radio, telewizja, dostęp do Internetu i wiele świeckich magazynów są celowo zamknięte. Wiele innych dróg wpływu jest ostrożnie chronionych. Chronienie rodzinnej pobożności jest ważnym kluczem do zachowania silnych domów.

Otocz dom kościelną społecznością. Silne domy są kościelnymi domami. Kościół jest „miastem położonym na górze”. Jego domy stoją razem, wspierają się i chronią nawzajem. Inspiracja przepływa i siła rośnie, gdy chrześcijańskie rodziny budują i utrzymują silne domy obok siebie.

3. Silne domy mają piękne wnętrza. Najlepsze fundamenty i najmocniejsza konstrukcja nie będą przydatne, jeśli są zimne i puste wewnątrz. Co tworzy piękne domowe wnętrza?

Boża obecność wewnątrz. Wiele rodzin zna Boga Niebios, ale nie w domu. Rodziny, które chodzą z Bogiem i z Nim rozmawiają, cieszą się Jego stałą obecnością i otaczającą Go chwałą. Ta promienna poświata w Bożych domach emanuje niezrównanym pięknem.

Uprzejme rodzinne relacje. Wszystkie dobre relacje zaczynają się na krzyżu. Bezinteresowność uzdalnia każdego do życia dla innych, a wszystkich do życia dla Boga. Z ego ofiarowanym na ołtarzu, a Bogiem na tronie, serca przepełnia przebaczenie pełne

miłości, wyrozumiałość, łagodność, dobroć, uprzejmość i cierpliwość. Takie podobieństwo do Chrystusa pielęgnujemy dzięki wspólnocie z Bogiem i wymianie myśli z innymi członkami rodziny.

Mężowie kochający żony jak samych siebie (5,28.33). Kochający mąż żyje według Złotej Reguły. Miłość i lojalność jego żony zwraca się pełną miarą. Ona żyje, aby pomagać jemu, a on kocha jej pomagać — przy dzieciach, zmywaniu naczyń, czy w ogrodzie. Ona uważa, iż jego harmonogram jest najważniejszy, ale on łagodnie się z nią nie zgadza. Nic nie przysłuży się bardziej silnemu domowi, niż mąż i ojciec, który kocha tak, jak Chrystus kochał.

Żony, które szanują swoich mężów (5:33). Nie, mąż nie jest bogiem dla swojej żony, ale wskazanym przez Boga przywódcą w jej życiu i domu. Ona myśli i mówi o nim z szacunkiem. On jest darzony największym szacunkiem, jaki ona okazuje jakiemukolwiek mężczyźnie. Szacunek żony dla Boga wpływa na jej szacunek wobec męża.

W dniu ślubu chrześcijańska żona z szacunkiem oddaje mężowi swoją rękę, serce i życie. Żaden Boży mąż nie traktuje takiego zaufania lekko ani nie czuje się na siłach, by samemu nie zawieść tego zaufania. On potrzebuje łaski Boga i pomocy innych członków Kościoła.

Światło z jego okna przenika ciemność. „Wy jesteście światłością świata” (Ew. Mateusza 5:14). Pośród szczątków, ruin i ciemności, który tworzą otaczające nas domostwa, silne chrześcijańskie domy są oazą błogosławieństwa i sygnałem nadziei. Poza udzielaniem schronienia Bożym rodzinom, promieniują one przekonywującym ewangelicznym przesłaniem i stoją jak pomniki na cześć łaski Boga.

„Jeśli Pan domu nie zbuduje, próżno trudzą się ci, którzy go budują” (Psalm 127,1).

Przedruk z czasopisma Home HorizonsEastern Mennonite Publications

Wykorzystano za pozwoleniemPrzekład na język polski: Edyta Mazur

Podobieństwo do Chrystusa pielęgnujemy dzięki wspólnocie z Bogiem i wymianie myśli z innymi członkami rodziny.

20 The Seed of Truth • January 2010 Wszystko ma swój czas i każda sprawa pod niebem ma swoją porę. (Koheleta 3,1) 21Wszystko ma swój czas i każda sprawa pod niebem ma swoją porę. (Koheleta 3,1) 21

„Panie! Słyszałem od ciebie wieść, widziałem, Panie, twoje dzieło. W najbliższych latach

tchnij w nie życie, w najbliższych latach objaw je! W gniewie pomnij na miłosierdzie!”

Habakuka 3,2

Choć nie należał do wysokich mężczyzn, pastor John Wesley przewyższał wszystkich ludzi żyjących w jego czasach. Bóg użył Johna i jego brata Charlesa, autora hymnów, aby potrząsnęli Anglią za pomocą Biblii i jej ewangelicznymi prawdami o łasce, wierze, pokucie, sprawiedliwości i uświęcaniu. Przebudzenie w głównej części miasta rozprzestrzeniło się z Londynu na tysiące wiosek, miasteczek i miast, na całe Wyspy Brytyjskie, a nawet za ocean Atlantycki, aż na amerykańskie kolonie.

John Wesley urodził się w 1703 roku w Epworth, w Lincolnshire, w dużej, anglikańskiej rodzinie duchownego. Studiował na Oksfordzie i został ordynowany na pastora anglikańskiego.

Podczas podróży misyjnej do Georgii, spotkał Braci Morawskich, których pełna prostoty i pobożności wiara zrobiła na nim głębokie wrażenie. Kiedy powrócił do Londynu, bardzo wspierał go Peter Bohler, Morawianin. W 1738 roku John doniósł mu, iż „doznał dziwnego rozgrzania serca”, kiedy wysłuchał „Wstępu do listu do Rzymian” Marcina Lutra. Powiedział, że wie, iż Bóg, z powodu Chrystusa, przebaczył

mu grzechy.Niezwłocznie, z nowym zapałem zaczął

gorliwie nauczać, aż do momentu, kiedy przestał być dopuszczany za kazalnice. Zachęcany przez pastora Georga Whitefielda, rozpoczął „cykl kazań”, z którymi docierał do najbardziej zaniedbanych klas społeczeństwa angielskiego. Tysiące słuchaczy słuchało jego nauk. Kilkakrotnie słuchał go tłum liczący ponad 30 tysiące osób.

Przez ponad pięćdziesiąt lat, Wesley podróżował po północy i południu Anglii, Walii i Szkocji; wielokrotnie przeprawiał się przez morze do Irlandii. Nieprzerwanie zwiastował ewangelię i napisał wiele tomów. Zgromadzał również wierzących i zainteresowanych w „społeczności”, które regularnie odwiedzał podczas podróży misyjnych, lub też wyznaczał nauczycieli, którzy z nim współpracowali. Później, po jego śmierci, społeczności te stały się podwaliną Kościoła Metodystów.

Przebudzenie Wesleya czerpało swoją moc z kładzenia przez Johna i Georga nacisku na doświadczanie żywej wiary, co ujawniało się w nauczaniu i pieśniach. John nieustannie powtarzał iż „wiara połączona z miłością”

HISTORIAJohna Wesley

Część

HistorycznA

Wszystko ma swój czas i każda sprawa pod niebem ma swoją porę. (Koheleta 3,1) 21Wszystko ma swój czas i każda sprawa pod niebem ma swoją porę. (Koheleta 3,1) 21

powoduje zmianę serca i życia; duchową i zewnętrzną świętość. Pomimo tego, iż odpowiadał ostro na krytykę publiczną, John Wesley nie skupiał się na filozofowaniu lub teologicznych spekulacjach. Był zbyt zajęty ostrzeganiem ludzi, aby „ratowali się ucieczką przed gniewem, który nadchodzi” i nakłanianiem ich, aby podążali całym sercem, duszą, umysłem i siłą za doskonałą miłością – kochającym Bogiem.

John Wesley zmarł w Londynie w 1791

roku. Przed śmiercią wyszeptał: „Boże, bądź miłościw mnie grzesznemu”, po czym odszedł do obecności Pana, wołając: „Najlepsze jest to, że Bóg jest z nami”.

Zaczerpnięto z Renew My Heart, Daily Wisdom from the Writings of John Wesley

Zebrał: Alice Russie© 2002 Barbour Publishing, Inc.

Wykorzystano za pozwoleniemPrzekład na język polski: Dorota Zima

„Myślałem, jestem stworzeniem dnia, mknącym przez życie jak strzała przez powietrze. Jestem duchem który przyszedł od Boga, oraz powraca do Boga: tylko unoszącym się nad wielką otchłanią; aż, parę chwil później, już mnie nikt nie ujrzy; wpadam w niezmienną wieczność! Chcę poznać jedną rzecz- drogę do nieba; jak wylądować bezpiecznie na tym szczęśliwym brzegu.

„Sam Bóg uniżył Siebie by nauczać tej drogi; dla tego właśnie celu zszedł On z nieba. Spisał On to w książce. Oh dajże mi tę książkę! Za jakąkolwiek cenę, dajcie mi księgę Boga! Mam ją: Tutaj jest dla mnie wiedzy pod dostatkiem. Pozwólcie mi być homo unius libri (człowiek jednej książki).

„Jestem więc tu, daleko od zapracowanych ludzkich dróg. Siadam samotnie; Tylko Bóg tu jest. W Jego obecności otwieram i czytam Jego książkę; w celu znalezienia drogi do nieba. Czy istnieją jakieś wątpliwości dotyczące znaczenia tego co czytam? Czy cokolwiek zdaje się być zaciemnione bądź zawiłe? Wznoszę serce me do Ojca Światła: ‘Panie czyż to nie są Twoje słowa, „Jeśli komukolwiek brakłoby mądrości, niechże prosi o nią Boga”? Ty „dajesz wszystkim chętnie i nie wymawiając”. Ty żeś powiedział „Jeśli ktokolwiek będzie chciał wypełnić Twoją wolę, to ten otrzyma poznanie”. Ja chcę ją wykonywać, pozwól mi poznać Twoją wolę.’

„Potem dociekam, poszukuje i biorę pod uwagę analogiczne fragmenty Pisma, ‘porównując duchowe rzeczy z duchowymi.’

Rozważam je i rozmyślam nad nimi tak uważnie, tak sumienie i tak żarliwie na ile tylko pozwala mi na to mój umysł. Jeśli mimo tego pozostają we mnie jakiekolwiek wątpliwości, zaciągam rady u tych którzy mają doświadczenie w sprawach Bożych; w tekstach ich ręką napisanych, mimo iż są martwi, jednak przemawiają. Tego czego się w ten sposób nauczę, tego właśnie nauczam.

„Jednakże jak dalece miłość, nawet ta z wieloma błędnymi poglądami, powinna być preferowana przed prawdą samą w sobie, jednakże pozbawioną miłości! Jak wielu umiera bez znajomości wielu prawd a mimo to zostali zaniesieni na łono Abrahama. Jednak jeśli umieramy bez miłości, to jakiż pożytek przyjdzie nam z mądrości? Dokładnie taki sam jaki pożytek mają z niej diabeł oraz jego aniołowie.

„Bóg miłości zabronił byśmy kiedykolwiek próbowali takiego rozwiązania! Niech On przygotuje nas na poznanie wszelkiej prawdy, przez napełnianie naszych serc Jego miłością, oraz pełnią szczęścia oraz pokoju w wierze!”

Zaczerpnięto z Renew My Heart, Daily Wisdom from the Writings of John Wesley

Zebrał: Alice Russie© 2002 Barbour Publishing, Inc.

Wykorzystano za pozwoleniemPrzekład na język polski: Dorota Zima

Z WSTęP DO KSIąŻKI NAPISANEJ PRZEZ JOHNA WESLEYA

Kazania na różne okazje,1746

HistorycznA

22 The Seed of Truth • January 2010 Wszystko ma swój czas i każda sprawa pod niebem ma swoją porę. (Koheleta 3,1) 23Wszystko ma swój czas i każda sprawa pod niebem ma swoją porę. (Koheleta 3,1) 23

“Albowiem łaską zbawieni jesteście, przez wiarę i to nie z was: Boży to dar” (Efezjan 2,8).

Wiara ta, dzięki której mamy zbawienie, to po pierwsze wiara w Chrystusa. Skierowana jest na Chrystusa i Boga w Chrystusie, co całkowicie odróżnia ją od wiary starożytnych czy obecnych pogan.

Różni się od wiary diabelskiej tym, iż: nie jest hipotetyczna, racjonalna, martwa, nie jest wyuczonym sposobem myślenia; ale postawą serca. Biblia mówi: „Jeśli więc ustami swoimi wyznasz, że Jezus jest Panem i w sercu swoim uwierzysz, że Bóg go wskrzesił z martwych, osiągniesz zbawienie”(Rzymian 10,9).

Wiara, która zbawia różni się również tym, od wiary którą mieli apostołowie Jezusa, iż uznaje Jego śmierć jako jedyną rzecz potrzebną nam do zbawienia, a Jego zmartwychwstanie

„Więc nie zależy od tego, kto go chce… ale od Boga, który okazuje miłosierdzie.” (Rzymian 9,16).

Zbawienie z wiary jest niewygodna doktryną dla osoby sprawiedliwej we własnych oczach. Diabeł przemawia tak jakim on sam jest (bez prawdy czy wstydu) kiedy wyraża on niewygodę tej doktryny, gdyż zbawienie przez wiarę jest jedyną wygodną doktryną, pełną pocieszenia, dla wszystkich którzy sami siebie zniszczyli oraz dla tych którzy sami siebie potępili jako grzesznicy. Ktokolwiek w Niego wierzy nie zostanie zawstydzony: oraz ten sam Pan ponad wszystkimi jest bogaty w stosunku do wszystkich którzy do Niego wołają. W tym leży pocieszenie, wysokie jak niebiosa, silniejsze od śmierci!

Co! Łaska dla wszystkich? Dla Zacheusza, złodzieja pieniędzy publicznych? Dla Marii Magdaleny, pospolitej prostytutki? Wtedy ktoś mógłby powiedzieć, „Wtedy i ja, nawet ja, mogę liczyć na łaskę!” Tak ty też może strapiony

traktuje jako przywrócenie do życia i wieczności. Ponieważ był On złożony za nasze grzechy i powstał z grobu dla naszego usprawiedliwienia.

Chrześcijańska wiara, ta która zbawia, jest nie tylko zgodzeniem się i zaaprobowaniem całej ewangelii Jezusa, ale również pełnym zaufaniem, poleganiem na krwi Chrystusa – wiarą w znaczenie Jego życia, śmierci, zmartwychwstania, opieraniem się na Nim jako na naszym przymierzu i naszym życiu – jako dany nam aby żyć w nas. I w rezultacie, kończąc z Nim, wiernie trwając przy Nim jako przy naszej „mądrości, sprawiedliwości, świętości i odkupieniu” lub jednym słowem, naszym zbawieniu.

Zaczerpnięto z Renew My Heart, Daily Wisdom from the Writings of John Wesley

Zebrał: Alice Russie© 2002 Barbour Publishing, Inc.

Wykorzystano za pozwoleniemPrzekład na język polski: Dorota Zima

Wiara, ktora zbawia

Bogaty w łaskę człowiecze którego nikt nie pocieszał! Bóg nie odtrąci twojej modlitwy. Możliwe że powie On w już w następnej godzinie, „Bądź dobrej myśli, twoje grzechy zostały ci odpuszczone.” Tak przebaczone, że nie będą już więcej nad tobą panowały. Tak, a Duch Święty będzie świadkiem twojemu duchowi, że jesteś dzieckiem Boga.

Szczęśliwe wieści wielkiej radości, wysłane wszystkim ludziom! Do każdego kto pragnie, niech przyjdzie do wód: a wy którzy nie posiadacie pieniędzy, chodźcie, kupujcie i spożywajcie (zobacz Izajasza 55,1). Nawet jeśli twoje grzechy są czerwone jak szkarłat, nawet jeśli są liczniejsze niż włosy na twojej głowie, wróć do Pana, a On będzie miał łaskę w stosunku do ciebie; oraz do naszego Boga, gdyż On w pełni ci wybaczy.

Zaczerpnięto z Renew My Heart, Daily Wisdom from the Writings of John Wesley

Zebrał: Alice Russie© 2002 Barbour Publishing, Inc.

Wykorzystano za pozwoleniemPrzekład na język polski: Dorota Zima

Wszystko ma swój czas i każda sprawa pod niebem ma swoją porę. (Koheleta 3,1) 23Wszystko ma swój czas i każda sprawa pod niebem ma swoją porę. (Koheleta 3,1) 23

Pewnego razu Jezus zganił faryzeuszów i saduceuszów mówiąc: „Wieczorem mówicie: Będzie piękna pogoda, bo niebo się czerwieni, rano zaś: Dziś burza, bo niebo się czerwieni i jest zasępione. Wygląd nieba umiecie rozpoznawać, a znaków czasu nie możecie?” (Mateusza 16,2-3 Biblia Tysiąclecia). On wiedział, że posługiwali się wnikliwością w doczesnych sprawach, takich jak pogoda; dlaczego nie korzystali z niej w sprawach duchowych, które są ważniejsze?

Proste prognozy, o których wspomniał Jezus, sprawdzają się z powodu stałości wschodnich wiatrów, które przeważają w średnich szerokościach geograficznych. Nawet jeżeli wiatr na poziomie gruntu wieje w innym kierunku, wiatry na większych wysokościach, takie jak prądy silnych wiatrów wysoko nad ziemią, zazwyczaj wieją od zachodu ku wschodowi, co po większej części kształtuje pogodę. Czerwone, wieczorne niebo wskazuje na to, że niebo na zachodzie jest czyste, ale chmury, będące nad głowami odbijają czerwone światło wschodzącego słońca. Zachodnie wiatry prawdopodobnie przepchną chmury bardziej na wschód, przynosząc czyste niebo. Jednakże, kiedy niebo jest czerwone z poranku, czyste niebo znajduje się na wschodzie i jest właśnie zastępowane chmurami z zachodu.

Patrzenie na chmury pozostaje wciąż ważną częścią prognoz pogody. Ale współcześni meteorologowie posiadają wiele instrumentów, których nie mieli ludzie w pierwszym wieku, takich jak: termometry, barometry i urządzenia do pomiaru wilgotności powietrza.

Współczesne sposoby łączności wpłynęły na poprawę dokładności prognoz pogody. Prawie tak szybko jak został wynaleziony telegraf, ludzie zaczęli słać telegramy o pogodzie. Obecnie profesjonalni meteorologowie porównują pomiary z całego świata, aby mieć pełny obraz tego, co dzieje się w pogodzie.

Meteorologowie często rysują mapy podsumowujące informacje, które zostały zebrane. Czasami aktualizują je kilkakrotnie w ciągu dnia. Jest o wiele łatwiej dostrzec szablony w pogodzie na mapie niż patrząc na listę liczb.

Mapy pogodowe różnią się pod względem szczegółów, jakie zawierają, ale prawie wszystkie zawierają zapis ciśnienia i frontów atmosferycznych. Izobary to linie używane do pokazania różnic w ciśnieniu atmosferycznym. Są podobne do linii konturowych na mapach topograficznych, ale pokazują ciśnienie atmosferyczne zamiast wysokości. Front jest linią oddzielającą masy powietrza o różnych

Przewidywanie pogody—Andrew Balholm

continued on page 25

„Byłem młody i zestarzałem się, A nie widziałem, żeby sprawiedliwy był opuszczony, Ani

potomków jego żebrzących chleba.” Psalmów 37,25

Część

prAktycznA

24 The Seed of Truth • January 2010 Wszystko ma swój czas i każda sprawa pod niebem ma swoją porę. (Koheleta 3,1) 25Wszystko ma swój czas i każda sprawa pod niebem ma swoją porę. (Koheleta 3,1) 25

i z woli twojej

Ty stworzyłeś wszystko,

i zaisTniało. (objawienie 4,11)

zostało stworzone,

Meduza jest jednym z najbardziej bezmózgich zwierząt jakie przychodzą mi na myśl. Tak, dobrze słyszeliście, to zwierze jest totalnie odmóżdżone. Z meduzy nawet nie jest żadna ryba, jakby wskazywała na to jej angielska nazwa (jellyfish - ryba galaretowa). Nie jest też zrobiona z galarety. Meduza jest zwierzęciem i nie posiada mózgu – przynajmniej większość gatunków takowego nie posiada. Parę innych części również jej „brakuje”, w porównaniu do innych zwierząt. Nie posiada kości, które mogłyby zostać złamane - nie posiada szkieletu, nie posiada układu oddechowego z płucami, nie posiada centralnego układu nerwowego, nie posiada układu krwionośnego ani serca, czy krwi. Oczy większości meduz nie są wstanie tworzyć obrazów, są wstanie reagować tylko na bodźce świetlne. Potrafią nimi odróżniać światło od ciemności.

Bez serca, bez krwi, bez płuc, jak one w ogóle są wstanie przeżyć?

Skóra meduzy jest tak cienka, że absorbuje tlen całą swoją powierzchnią ciała. Posiadają dwie warstwy membran, a pomiędzy nimi znajduje się gruba, przezroczysta, podobna do galarety substancja. Większość meduz żywi się rybami oraz małymi zwierzątkami, które zostaną złapane w ich trujące macki. Ich układ trawienny nie jest całkowity tak jak u

innych zwierząt, dlatego ich otwór gębowy jest używany zarówno po to, by przyjmować pokarm, jak i pozbywać się niestrawionych resztek.

Meduzy poruszają się zwykle poprzez unoszenie się w wodzie, chodź potrafią również pływać.

Wiele meduz jest przezroczystych, co wielce utrudnia ich dostrzeżenie. Ten fakt może okazać się śmiercionośny dla pływaków, którzy wejdą w kontakt z jedną z rzadkich trujących odmian tego gatunku. W ogrodach zoologicznych, kolorowe tło w połączeniu z światłem oświetlającym meduzy od jednej strony sprawia, że są łatwiejsze do dostrzeżenia niż zwykle w naturze.

Meduzy można znaleźć we wszystkich oceanach, od zimnych regionów Arktyki aż po gorące obszary wokół Tropików. Zakłada się, że może istnieć nawet dwa tysiące gatunków meduz. Niektóre, takie jak kostkowce (rodzaj meduzy), są niezwykle trujące i mogą spowodować śmierć człowieka w przeciągu paru minut od poparzenia swojej ofiary. W Australii kostkowce zabijają około 65 osób rocznie – to więcej niż osób ginie od ataków rekinów, węży oraz krokodyli.

Na początku Bóg stworzył

Meduzę—Kevin Shank

Wszystko ma swój czas i każda sprawa pod niebem ma swoją porę. (Koheleta 3,1) 25Wszystko ma swój czas i każda sprawa pod niebem ma swoją porę. (Koheleta 3,1) 25

(objawienie 4,11)

Meduzie faktyŚrednica meduz wynosi od 2,5cm do •prawie dwóch metrów.Jeden gatunek meduzy z morza •arktycznego potrafi dorastać do 2 metrów szerokości i posiadać macki długie na 36 metrów.Dorosła meduza składa się w 94-98% z •wody.Żeglarz portugalski, w przeciwieństwie •do tego, co się powszechnie uważa, nie jest meduzą, jest raczej kolonią polipów z gromady stułbiopławów.Gdy niektóre meduzy zostaną •zaniepokojone w nocy, zaczynają emitować substancje foto fosforyzującą, czyli zaczynają „świecić w ciemnościach”.

temperaturach. Fronty są rysowane z „guzami”, by pokazać, w którą stronę się poruszają oraz czy niosą ze sobą zimniejsze, czy też cieplejsze powietrze.

Nawet jeśli nie posiadasz aktualnej mapy pogodowej, pomocne może okazać się rozważenie, w jaki sposób pogoda wyglądałaby na mapie. Obręcze wokół słońca i księżyca często są znakami nadchodzących ciepłych frontów. Jeśli temperatura dzisiaj jest choćby trochę wyższa niż wczoraj o tej samej porze, ciepły front prawdopodobnie już przeszedł. Ponieważ fronty często nadchodzą parami, zimny front nadchodzi zazwyczaj kilka dni po ciepłym. Chmury i opady są najbardziej powszechne wzdłuż frontu niskiego ciśnienia i

w jego sferze.Bóg uczynił pogodę czymś uporządkowanym,

ale skomplikowanym, i ta złożoność jest tym, co czyni studiowanie pogody i ustalanie jej prognozy tak interesującym zajęciem. Uporządkowanie czyni studium i przewidywanie możliwymi, ale złożoność gwarantuje, że zawsze istnieje coś, czego musimy się uczyć, ponieważ nigdy nie można dowiedzieć się o niej wszystkiego.

Przedruk z czasopisma Home HorizonsEastern Mennonite Publications

Wykorzystano za pozwoleniemPrzekład na język polski: Paweł Szulik

Przewidywanie pogody continued from page 23

Z Nature Friend Magazine • © Dogwood Ridge Outdoors • Wykorzystano za pozwoleniem • Przekład na język polski: Piotr Nowak

26 The Seed of Truth • January 2010 Wszystko ma swój czas i każda sprawa pod niebem ma swoją porę. (Koheleta 3,1) 27Wszystko ma swój czas i każda sprawa pod niebem ma swoją porę. (Koheleta 3,1) 27

„Niechaj cię nikt nie lekceważy z powodu młodego wieku; ale bądź dla wierzących wzorem w postępowaniu,

w miłości, w wierze, w czystości.” 1 Tymoteusza 4,12

Przypuśćmy, że patrzysz na piękne, intrygujące dzieło sztuki. Ktoś stojący nieopodal mówi, „Czyż to nie wspaniałe? Moim zdaniem krople farby, które znajdowały się na podłodze zostały porażone piorunem i w ten sposób powstało dzieło sztuki!”. Prawdopodobnie pomyślelibyście, że coś jest z nim nie w porządku! Wiecie przecież, że piękne dzieło sztuki musi mieć swojego twórcę!

Słowo Boże powiada: „Albowiem od stworzenia świata niewidzialne Jego przymioty - wiekuista Jego potęga oraz bóstwo - stają się widzialne dla umysłu przez Jego dzieła, tak że nie mogą się wymówić od winy” (Rzymian 1,20).

Sam nasz układ słoneczny jest konstruktor-skim cudem. Planety krążące wokół słońca znaj-dują się w stosunku do siebie w odpowiedniej odległości. Nasza planeta jest jedyną, która jest położona w odpowiedniej odległości od słoń-ca tak, że nigdy nie bywa na niej zbyt gorąco lub zbyt zimno, by mogło istnieć na niej życie. Bóg uczynił słońce i księżyc, by dawały nam światło. Podziwiaj Jego niesamowite wschody słońca i pełne gwiazd niebiosa i zachwycaj się, jaki niezwykły jest Bóg!

Pełna miłości opieka i troska BogaTak jak widzimy dowody na istnienie inte-

ligentnego, troskliwego, oraz wszechmogą-cego Boga w bezmiarze Jego stworzenia, tak też widzimy je w rzeczach małych. Przy użyciu mikroskopu naukowcy odkryli miliony mikro-bów, bakterii, oraz wirusów, które wszystkie są przyczyną jakiś procesów, które mają miejsce. Bóg stworzył nawet pył, który wypełnia naszą atmosferę. Bez niego, nasze niebo nie byłoby przepięknie kojąco niebieskie, lub wspaniale purpurowe przy zachodzie słońca - ale byłoby zupełnie czarne, tak jak to jest na księżycu.

Ziemia daje świadectwo o pełnej miłości opiece i trosce Boga. Jej klimat, atmosfera, oraz grawitacja są idealne dla naszej egzystencji. Bóg dał naszej ziemi wodę, światło słoneczne, drzewa, kwiaty, zwierzęta, oraz ryby. Te dostarczają nam wspaniałą różnorodność pożywienia, ubioru, schronienia, oraz piękna. (Następnym razem, gdy wgryziesz się w soczyste jabłko lub powąchasz różę, pomyśl o tym!).

Znaczna część naszej ziemi pokryta jest oceanami i morzami, które Bóg wypełnił mnogością cudów i skarbów. Są one skarbnicą życia, minerałów oraz pożywienia dla ludzkości. Biblia naucza, że ci, którzy wyruszyli statkami na morze, widzieli dzieła Pana, i Jego cuda wśród głębin (Psalm 107,23-24).

Boże

Fantastyczne Stworzenie—Dr. Muriel Larson

MłodzieżyDla

Wszystko ma swój czas i każda sprawa pod niebem ma swoją porę. (Koheleta 3,1) 27Wszystko ma swój czas i każda sprawa pod niebem ma swoją porę. (Koheleta 3,1) 27

Przypatrz się złożonej, perfekcyjnej budowie rozmaitych kwiatów. Pomyśl o niesamowitej różnorodności owoców, orzechów, oraz warzyw, które Bóg zapewnił nam, po to byśmy mogli się nimi cieszyć. Rozważ również to, że każde zwierzę, każdy gad, płaz, każda ryba, oraz każdy ptak pozostają w unikalnej i wspaniałej kompatybilności ze swoim otoczeniem. W Biblii czytamy, „Zapytaj zwierząt - pouczą. I ptaki w powietrzu powiedzą… pouczą cię i ryby w morzu. Któż by z nich tego nie wiedział, że ręka Pana uczyniła wszystko: w Jego ręku - tchnienie życia i dusza każdego człowieka” (Hioba 12,7-10).

Istoty ludzkieMalutkie niemowlę – ludzka istota – przyszła

na świat. Na każdej malutkiej dłoni znajdują się cztery malutkie paluszki oraz przeciwstawny kciuk. Przy pomocy tych palców i kciuków człowiek będzie zdolny chwytać rzeczy, trzymać je, poruszać nimi, spisywać swoje myśli, tworzyć piękne dzieła sztuki, używać narzędzi do budowy domów oraz maszyn, ubierać się i karmić się, grać w gry, szyć, oraz wykonywać ogrom innych czynności, których żadne inne niższe stworzenie nie jest wstanie ogarnąć.

Popatrz teraz na słodką małą buzię. Dwa niebieskie oczka patrzą do góry – nie trzy! To tyle, ile każdy normalny człowiek kiedykolwiek

miał lub potrzebował. Ta para oczu ukazuje mistrzowski poziom złożoności konstrukcji. Soczewki, tęczówki, rogówki, mięśnie, czopki siatkówki, wszystkie one są częścią mechanizmu, który przewodzi obrazy i kolory do mózgu.

Do malutkich ust niemowlaka będzie wędrowało jedzenie potrzebne mu do wzrostu. Z nich dochodzić będzie płacz informujący nas o jego potrzebach. Później zaczną tworzyć się słowa, przy współudziale języka, podniebienia, oraz strun głosowych, wspaniale współpracujących, by tworzyć zrozumiałe dźwięki oraz dźwięczne melodie.

W Księdze Rodzaju 1:27 czytamy, że Bóg stworzył człowieka na swoje własne podobieństwo. W jaki sposób jesteśmy jak Bóg? Posiadamy osobowość, która składa się z samoświadomości, inteligencji, oraz wolnej woli. Pierwszy człowiek Adam, potrafił mówić, i był na tyle inteligentny, że nadał imiona wszystkim zwierzętom. Został stworzony czystym i prawym, ale ponieważ zgrzeszył, wszystkie istoty ludzkie rodzą się od tego czasu z grzeszną naturą.

Jakże niesamowite jest to, że pomimo naszej grzeszności, Bóg tak bardzo nas ukochał, że Jego Syn stał się człowiekiem tak, iż mógł umrzeć za nasze grzechy i pojednać nas znów ze Sobą! Kiedy przyjmujemy Jezusa Chrystusa, jako naszego Pana i Zbawiciela, zostajemy obmyci i

przemienieni w nowe stworzenia. Czyż to nie fantastyczne, że nasz potężny Stwórca tak nas kocha?

Z Companions, sierpień 2008r.Wykorzystano za pozwoleniem autora

Przekład na język polski: Jarosław Wachowicz

—Dr. Muriel Larson

Młodzieży

28 The Seed of Truth • January 2010 Wszystko ma swój czas i każda sprawa pod niebem ma swoją porę. (Koheleta 3,1) 29Wszystko ma swój czas i każda sprawa pod niebem ma swoją porę. (Koheleta 3,1) 29

„Myślę, że dzisiejszego poranka powinienem iść na połów” – powiedział Henri do swojej żony Rebeki – „To będzie piękny dzień”.

„Och, wspaniale byłoby mieć świeże ryby. Zjedliśmy już prawie wszystkie”.

„Przy zmiennej pogodzie trudno jest łowić przez dłuższy czas, ale dziś niebo jest bezchmurne. Jestem pewny, że to będzie dobry połów”. Henri spojrzał na jezioro. Gładka, niczym nie przerwana tafla wody, tworzyła jedynie delikatne fale przy brzegu. Lekki wietrzyk wplątał się w gałęzie drzew, a ich rozłożyste konary rozpościerały się ponad wodą. Przyglądał się niebu, w poszukiwaniu najmniejszych chmur burzowych, ale jedynie maleńkie pojedyncze chmury płynęły gdzieś wysoko. Gęsi cichutko gęgały, wzbijając się ku niebu.

„Do zobaczenia wieczorem, kochanie”. Henri ucałował swoją żonę na pożegnanie.

„Uważaj na siebie” – Rebeka przyciągnęła go do siebie, aby go mocno przytulić – „Będę czekać i tęsknić, aby znów cię zobaczyć”.

Henri uśmiechnął się i ruszył ścieżką w dół do zatoki. Jego mała zakotwiczona łódka poruszała się delikatnie na wodzie. Była gotowa do żeglugi. Kiedy nie było pogody, Henri spędził wiele godzin naprawiając łódkę. Sprawdził wiosła i wiązania. Zwinięta kotwica leżała pod tylnym siedzeniem. Mocne sieci rybackie starannie złożone leżały na dnie łodzi. Skrzynka z całym wyposażeniem, niezbędnym do łowienia ryb, stała zamknięta pod jego siedziskiem.

Ostatni raz przed wypłynięciem spojrzał na czyste niebo.

Henri wiosłując zawsze śpiewał. Ponieważ znał jezioro doskonale, nie czuł lęku. Wiedział, jak niebezpieczne są nagłe burze, ogarniające całe jezioro. Ale dziś jego serce było pełne wdzięczności Bogu za to, że dał mu tak wspaniały dzień do łowienia. Ryby, które dzisiaj złowi będą stanowiły główne pożywienie dla jego rodziny przez kilka najbliższych miesięcy. „Panie” – modlił się Henri – „proszę, daj mi dzisiaj dobry połów. Ty wiesz, jak bardzo potrzebujemy tego mięsa, a nie wiem, kiedy znów będzie tak piękna pogoda”.

„To tu” – powiedział do siebie po chwili. Odłożył ciężkie wiosła i zarzucił kotwicę. Wspiął się ostrożnie na swoje siedzisko i zarzucił sieci, które powoli zanurzały się w wodzie. Mechanicznie otworzył pokrywę koszyka, który stał obok niego. Powoli zjadł rybę i ziemniaki, które przygotowała mu kochająca żona. Oparł się i westchnął z zadowoleniem, sprawdzając od czasu do czasu sieci. Słyszał jedynie ciche chlupotanie, za każdym razem kiedy zapuszczał sieć.

Nagle zerwał się na równe nogi. Czarne chmury zbliżały się w jego kierunku. Usłyszał grzmoty i błyskawice pojawiające się na niebie. Natychmiast zwinął sieci i kotwice. Ostry wiatr prawie zrzucił go z łodzi.

Fale stawały się coraz większe. Henri zaczął wiosłować w panice. Niebo stało się granatowe. Strumienie deszczu zalewały łódź. „Panie, pomóż mi!!!” – błagał.

Światełko w ciemnościachhistoria oparta na faktach

—Laura Smucker

Wszystko ma swój czas i każda sprawa pod niebem ma swoją porę. (Koheleta 3,1) 29Wszystko ma swój czas i każda sprawa pod niebem ma swoją porę. (Koheleta 3,1) 29

Henri walczył z falami wiosłując. Jego ręce były już omdlałe, ale Henri wiedział, że w tym momencie jego życie leży w sile jego rąk. Nie mógł się poddać. Wypatrywał czegoś w ciemności. „Nie widzę żadnego brzegu”. Wiosłował dalej, ale stracił orientację, gdzie jest. Otaczała go jedynie ciemność, toń i wiatr, który szarpał łodzią na wszystkie strony. „Co mam teraz zrobić? Dlaczego nie przyjrzałem się bliżej niebu” – wyrzucał sobie. „Teraz już nigdy nie wrócę

do domu! O Rebeko, wybacz mi proszę!!” – krzyczał w ciemności.

Burza była coraz większa. Henri nie wiedział, jak długo jeszcze łódka utrzyma

się na powierzchni. Musiał wiosłować tylko po to, by utrzymać się na powierzchni. Był przemoczony do suchej nitki. Zaczął się trząść z zimna. Och, dlaczego nie wziąłem swojej kurtki?

Czuł, że zaczyna się poddawać. „Po co ja to robię? Wszyscy na brzegu śpią smacznie w swoich ciepłych, suchych łóżkach, a ja nawet nie wiem, gdzie jestem! O Panie, miej litość nade mną!!” – wykrzykiwał.

Właśnie w tej chwili, gdy tracił już wszelką nadzieję i resztkę sił, daleko w oddali, pomiędzy jedną falą a drugą, zobaczył, że coś miga. „Co to może być?” – powiedział do siebie. Kiedy pokonał następną falę spojrzał uważnie jeszcze raz. „Światło!” – wykrzyknął – „Ale skąd?”. Jedynie garstka ludzi mieszka tutaj, a nikt

„Teraz już nigdy nie wrócę do domu!”

30 The Seed of Truth • January 2010 Wszystko ma swój czas i każda sprawa pod niebem ma swoją porę. (Koheleta 3,1) 31Wszystko ma swój czas i każda sprawa pod niebem ma swoją porę. (Koheleta 3,1) 31

poza Rebeką nie wiedział, że wypłynął na jezioro. Znów zaczął wiosłować.

Za każdym razem, kiedy spoglądał w tamtym kierunku, widział światło. Wiosłował więc wytrwale. Kiedy walczył z zalewającymi go falami, tracił nadzieję, ale gdy fala opadała a światełko w ciemności stawało się bardziej wyraziste, jego odwaga i nadzieja wzrastały. Jego łódeczka była rzucana przez wiatr i deszcz na wszystkie strony, ale Henri wytrwale pilnował, aby nie zgubić kierunku.

Kiedy podpłynął blisko, zobaczył, iż światełko pochodzi z małego okna. Henri dotarł wreszcie do brzegu i bezpiecznie zakotwiczył łódkę. Ostrożnie i powoli zbliżał się do małej chatki. Dostrzegł, iż na parapecie okiennym migocze płomień świecy. Podniósł swoje ciężkie, zmęczone ręce i zapukał do drzwi.

Skrzypiące drzwi otworzyły się powoli i wyjrzała przez nie stara, koścista staruszka. „Słucham?” – zapytała. „Zo-o-obaczyłem światełko w pani oknie” – powiedział Henri – „Zgubiłem się na jeziorze podczas burzy i myślałem, że już nigdy nie dotrę do brzegu. Nagle, w oddali, zobaczyłem płomień pani świeczki”. Twarz kobiety rozpromieniła się. Otworzyła szeroko drzwi. „Wejdź, wejdź, przyjacielu” – powiedziała, sadzając go na krześle przy kominku – „Siadaj, proszę tutaj. Zaraz zrobię ci gorącej herbaty”. Zniknęła i po chwili była z powrotem.

Włożyła gorący kubek z herbatą w skostniałe ręce Henriego.

„S-s-skąd pani wiedziała, że by-by-byłem na jeziorze?” – zapytał Henri, szczękając z zimna zębami.

„Nie wiedziałam” – odpowiedziała kobieta, a jej oczy napełniły się łzami. Zawsze, kiedy jest burza myślę sobie, że może jest ktoś na jeziorze, kto się zgubił i nie może znaleźć drogi powrotnej. Więc zapalam świeczkę i stawiam na oknie, mając nadzieję, że zagubiony dojrzy światełko. Dziś prawie o tym zapomniałam. Nie

przypuszczałam, że ktokolwiek mógłby być na jeziorze w taką burzę. Ale tak bardzo się cieszę, że zapaliłam świeczkę na czas i że ją dostrzegłeś” – powiedziała.

„Ja też” – powiedział Henri, pijąc powoli herbatę – „Na zawsze zapamiętam odwagę jakiej nabrałem, widząc to małe światełko”.

Kobieta odsłoniła zasłony i wyjrzała przez okno. „Wygląda na to, że najgorsze minęło” – powiedziała, oddychając z ulgą. Usiadła przy Henrim i wzięła jego ręce w swoje szorstkie dłonie. „Fakt, że uratowałam twoje życie, był warty wszelkiego zachodu”.

Henri delikatnie uścisnął jej dłoń. „Nigdy nie wyrażę mojej wdzięczności” – powiedział, ocierając spadającą łzę.

Kobieta wstała. „Cieszę się, że taka stara kobieta, jak ja, mogła jeszcze komuś pomóc” – uśmiechnęła się. „Bardzo cieszyłabym się, gdybyś został dłużej i dotrzymał mi towarzystwa, ale jestem pewna, że nie możesz się już doczekać, żeby popłynąć do domu, do swojej rodziny, teraz, kiedy sztorm już się skończył”.

„Tak, muszę płynąć do domu. Rebeka czeka i martwi się”. Wyszedł szybko z chatki i wszedł w ciemną noc. Obejrzał się czule za siebie. Staruszka stała w drzwiach. Mały płomień świeczki wciąż tlił się na parapecie jej okna.

Oczy Henriego napełniły się łzami. Pomachał kobiecie na pożegnanie. „Dziękuję, Panie” – wyszeptał.

Z Partners, grudzień 2007r.Wykorzystano za pozwoleniem autoraPrzekład na język polski: Dorota Zima

„Nigdy nie wyrażę mojej wdzięczności.”

Wszystko ma swój czas i każda sprawa pod niebem ma swoją porę. (Koheleta 3,1) 31Wszystko ma swój czas i każda sprawa pod niebem ma swoją porę. (Koheleta 3,1) 31

- Marto, siedź cicho - upominała matka po raz trzeci.

- Próbuję mamo - odpowiedziała siedmioletnia Marta, ze łzami w oczach. Dlaczego moje włosy są zawsze tak potargane?

- Ponieważ, Bóg dał ci długie, gęste włosy - odpowiedziała cierpliwie mama - Możesz być zadowolona, że twoje włosy nie są aż tak potargane jak Judy.

- Właśnie! - przytaknęła dziewięcioletnia Judy - Moje są o wiele gorsze, gdyż są pokręcone. Ciesz się, że masz proste włosy.

- Mamo, dlaczego moje włosy są proste i jasne, podczas gdy Szeila i Judy i Szarlen mają kręcone i ciemne włosy, i ty także takie masz? - spytała Marta.

- Proste i jasne włosy pochodzą ze strony rodziny taty - powiedziała matka, zakładając ostatnią spinkę na włosach Marty.

- Ale tata nie ma jasnych włosów - Marta była zdezorientowana.

- Nie ma - zgodziła się mama - Tata nie, ale wujek Józef ma.

- Acha - westchnęła Marta - Jestem zadowolona, że moje włosy nie są tak potargane jak Judy i innych dziewcząt. I jestem zadowolona, że moje włosy są jasne.

„Jezus zaś przywołał je i rzekł: Pozwólcie dzieciom przychodzić do mnie i nie zabraniajcie im. Albowiem do takich

należy Królestwo Boże.” Łukasza 18,16

- To dobrze. Widzę, że akceptujesz siebie taką, jaką Bóg cię stworzył - skomentowała mama.

- A ja, kiedyś, chciałam mieć takie proste włosy, jak Lisa - powiedziała Szeila - A Lisa z kolei chciała mieć kręcone włosy.

Mama zaśmiała się. - Właśnie tacy są ludzie. Niekiedy trawa po

drugiej stronie płotu wygląda bardziej zielono.- Co to znaczy? – spytała sześcioletnia

Szarlen.- To znaczy, że często chcemy mieć to, co

inni mają lub chcemy robić to, co inni robią - wytłumaczyła mama.

- Ja chcę być zadowolona z moich jasnych włosów - zdecydowała Marta.

- A ja ze swoich kręconych - jak echo dodała Szarlen.

- Ponieważ, właśnie takimi stworzył was Bóg - dokończyła mama.

Z “Wee Lambs” wrzesień 2007r.Wydawnictwo Rod and Staff Publishers, Inc.

Wykorzystano za pozwoleniem.Przekład na język polski: Danuta Czerederecka

Bóg nas stworzył—Larissa E. Mast

Kącik dla

dzieci

32 The Seed of Truth • January 2010 Wszystko ma swój czas i każda sprawa pod niebem ma swoją porę. (Koheleta 3,1) 33Wszystko ma swój czas i każda sprawa pod niebem ma swoją porę. (Koheleta 3,1) 33

- Pobawmy się w chowanie klamerek - zasugerował sześcioletni Lesiu.

On i jego brat, Natan, właśnie skończyli układanie ręczników i ścierek, dla mamy, w łazienkowej szafce.

- Dobrze, pobawmy się - zgodził się Natan. Szybko pobiegł do pralni po klamerkę. - Ja chcę chować pierwszy - powiedział do Lesia.

- No nie, przecież ostatnio chowałeś pierwszy - powiedział Lesiu. - Teraz moja kolej.

Właśnie wtedy, ze schodów, zeszła trzyletnia Maria Anna, trzymając w ręku swoją lalkę.

- Mamo, już się obudziłam - powiedziała i przybiegła do kuchni, do mamy.

- To dobrze - Mama odgarnęła opadające kosmyki włosów z czoła. - Chłopcy, myślę że Maria Anna chciałaby się z wami pobawić.

- Ja pomogę jej chować klamerkę - powiedział Lesiu - Chodź tu Mario Anno! Czy chcesz, abym ci pomógł?

- Tak - uśmiechnęła się radośnie Maria Anna i dołączyła do chłopców.

- Ale ja chcę pierwszy chować - upierał się Natan, ściskając klamerkę w ręku.

Lesiu wyglądał na nieszczęśliwego. - Powinieneś pozwolić Marii Annie chować

pierwszej, ponieważ ona jest najmłodsza - powiedział.

- Nie! - Natan zaczął płakać. - Ja chcę chować pierwszy.

- Mamo! - zawołał Lesiu. - Natan nie chce się ładnie bawić.

Mama wkroczyła do bawialni. - Chłopcy, wygląda na to, że żaden z was nie

bawi się ładnie. Chcę, abyście obydwaj przyszli do kuchni. Będziecie siedzieć tu, na podłodze, dopóki nie ustalicie, kto pierwszy będzie chował klamerkę.

Lesiu i Natan nie wyglądali na szczęśliwych, gdy usiedli obok siebie na podłodze. Natan w dalszym ciągu trzymał klamerkę w dłoni. Przez chwilę żaden nie wypowiedział ani jednego słowa.

- Pozwól mi pierwszemu chować - powiedział po chwili Natan.

- Nie - Lesiu zmarszczył się - teraz moja kolej, żebym był pierwszy.

- Chłopcy, obydwaj jesteście samolubni - powiedziała do nich mama - Dajcie mi tę klamerkę. Musicie postanowić, że będziecie mili dla siebie, zanim pójdziecie się bawić. Jeden z was musi ustąpić i pozwolić drugiemu być pierwszym.

Lesiu i Natan siedzieli cicho przez następnych kilka minut. W końcu Lesiu powiedział:

- Mamo, czy możesz pomóc Marii Annie schować tę klamerkę? Ona może być pierwsza, a my obydwaj możemy szukać.

- Czy ty też tak chcesz, Natanie? - spytała mama.

- Tak! - zawołał uszczęśliwiony Natan i podskoczył na równe nogi.

- Kto będzie następny? - spytała mama.- Natan może być - odpowiedział Lesiu. - On

jest młodszy ode mnie.- To miło - pochwaliła go mama. - Więc teraz

możecie iść do pokoju i się bawić. Ja pomogę Marii Annie schować klamerkę tu w kuchni.

Dzieci bawiły się zgodnie jeszcze pół godziny. - Dzieci! - zawołała mama. - Tata niedługo

wróci na kolację. Proszę odłóżcie klamerkę i przyjdźcie nakryć do stołu.

- Było wesoło! - powiedział Lesiu do mamy, rozkładając talerze.

- Widziałam! - zgodziła się mama - Zawsze będzie wam miło, gdy nie będziecie samolubni , lecz uprzejmi dla siebie nawzajem, tak jak mówi o tym Biblia.

Z “Wee Lambs” sierpień 2006r.Wydawnictwo Rod and Staff Publishers, Inc.

Wykorzystano za pozwoleniem.Przekład na język polski: Danuta Czerederecka

Kto będzie pierwszy?—M. J. H.

Wszystko ma swój czas i każda sprawa pod niebem ma swoją porę. (Koheleta 3,1) 33Wszystko ma swój czas i każda sprawa pod niebem ma swoją porę. (Koheleta 3,1) 33

Kayla przekręciła się na łóżku i zakasłała. Westchnęła głęboko i znów zakasłała. Chwilę potem otworzyła oczy, ale nic nie widziała w ciemności.

Nadal kaszląc, przyłożyła dłoń do gardła i zaczęła płakać.

Mama weszła do jej pokoju i włączyła światło.

- Co się dzieje? - zapytała dotykając czoła Kayli, aby sprawdzić, czy ma gorączkę.

- Boli mnie gardło i trudno mi oddychać.- Rozumiem.Znowu chrypiący kaszel wstrząsnął Kaylą,

której gardło było bardzo obolałe.- Zaraz wrócę - powiedziała mama.Po chwili przyniosła latarkę i lekarstwo

na bolące gardło i płuca Kayli. Miała też termometr.

- Masz spuchnięte gardło - powiedziała mama, wyłączając latarkę - Sprawdźmy też temperaturę.

Termometr pokazał wysoką gorączkę. Kayla zakasłała, zapłakała i ponownie zakasłała. Mama nasmarowała lekarstwem bolącą klatkę piersiową i gardło Kayli. Dziewczynka wciąż kasłała i z trudem łapała oddech.

Do pokoju wszedł tata. Mama zapytała:- Czy powinniśmy zabrać ją do szpitala?Tata pomodlił się, prosząc o zdrowie dla

córki, ale Kayla wciąż kasłała.- Mam nadzieję, że nie sprawimy kłopotu

naszemu pastorowi - powiedziała mama do taty.

- Trudno, nic na to nie poradzimy - odpowiedział ojciec.

Kayla uwielbiała wizyty pastora w domu. Po wieczornym nabożeństwie z przyjemnością słuchała jego opowieści. Miała nadzieję, że nie obudzi go swoją chorobą.

- Może pomoże para? - zaproponował tata - Moja mama tak mnie czasem leczyła, kiedy byłem mały.

Tata przygotował gorącą parę w łazience i pomógł Kayli w tej kuracji. Po jakimś czasie dziewczynka już tak mocno nie kasłała i położyła się do łóżka. Była senna i po chwili zasnęła.

Rano tata powiedział:- Dobrze, że nie trzeba było jechać do

szpitala, ale chciałbym Kayla, żeby zobaczył cię lekarz.

Dziewczynka spojrzała na pastora, który uśmiechnął się.

- Słyszałem cię w nocy i modliłem się za ciebie - Kayla rozpromieniła się.

Kiedy wrócili od lekarza, Kayla podniosła buteleczkę z lekarstwem, aby pokazać tacie.

- Co powiedział lekarz? - zapytał tata.- Powiedział, że mam bardzo chore gardło -

odpowiedziała.- A pielęgniarka powiedziała, żebyśmy

wyparzyli szczoteczki do zębów i zdezynfekowali umywalki w łazienkach - dodała mama. - To bardzo zaraźliwa choroba.

Dzięki szczególnej trosce i uwadze nikt inny nie zachorował, a sama Kayla wyzdrowiała.

- Bóg wysłuchał naszych modlitw, Kayla - powiedział tata.

- Dziękuję Ci Boże za Twoją pomoc, gdy byłam chora - pomodliła się Kayla. Wiedziała, że Bóg bardzo ją kocha.

Z “Story Mates” styczeń 2007r.Wykorzystano za pozwoleniem autora

Przekład na język polski: Jarosław Wachowicz

—M. J. H.

Przerażająca noc—Janis Good

34 The Seed of Truth • January 2010 Wszystko ma swój czas i każda sprawa pod niebem ma swoją porę. (Koheleta 3,1) 35Wszystko ma swój czas i każda sprawa pod niebem ma swoją porę. (Koheleta 3,1) 35

“Wysłuchaj końcowej nauki całości: Bój się Boga i przestrzegaj jego

przykazań, bo to jest obowiązek każdego człowieka..” Koheleta 12,13

Część 1

Uwaga autorkiCzy to prawda? Oto pytanie, które

zadałam sobie, gdy po raz pierwszy przeczytałam historię Sary Whitcher w księdze opowieści ludowych New Hamp-shire. To musi być prawda, pomyślałam kilka lat później, gdy przeczytałam ją ponownie w „Historii Warren, New Hamp-shire”, napisanej przez Williama Little i wydanej w 1870 roku. Rozdział siódmy nosi tytuł: Jak Sara Whitcher Zgubiła Się W Lesie; Co Się Wydarzyło I Jak Jej Poszukiwano, Oraz Niezwykły Sen I Jak Zniknął Buszel Fasoli.

Trzy wątki tworzyły historię, każdy istot-ny: odwaga i zaradność zagubionej dziew-

—Elizabeth Yates

czynki, niezłomna wiara jej ojca, który wypowiedział słowa „Zaufaj Panu”, a które stały się niczym lina bezpieczeństwa dla nurka, każdemu biorącemu udział w poszukiwaniach, a także posłuszeństwo wobec snu, który przyśnił się nieznajome-mu, Panu Heath. To była historia, którą powinno się także dzisiaj opowiadać dzie-ciom. Tak więc przeczytałam wiele książek z tegoż okresu, rozmawiałam z mężczy-znami i kobietami z Warren – potomka-mi wczesnych osadników, i napisałam ją, zachowując zgodność ze znanymi faktami, dodając tylko tyle opisów i rozmów, ile trzeba było, by pozostała aktualna.

Odpowiedź na to dręczące mnie pytanie przyszła pewnego dnia, kilka miesięcy po tym, jak książka została wydana i zaczęła trafiać do czytelników. Zadzwonił

Sary Whitcherh i S t o r i a

Fragment

książki

Wszystko ma swój czas i każda sprawa pod niebem ma swoją porę. (Koheleta 3,1) 35Wszystko ma swój czas i każda sprawa pod niebem ma swoją porę. (Koheleta 3,1) 35

telefon. - Czy rozmawiam z Elizabeth Yates? –

zapytał delikatny głos.- Tak, rozmawiasz.- Mówi Alicja Westneat, jestem

praprawnuczką Sary Whitcher – mój oddech zamarł, podczas gdy przeszłość zdawała się opanowywać teraźniejszość. – Właśnie przeczytałam twoją książkę i chcę, byś wiedziała, że opowiedziałaś tę historię dokładnie tak, jak słyszeliśmy ją jako dzieci, tak jak zwykliśmy opowiadać ją naszym dzieciom i wnukom.

Alicja Westneat i ja zostałyśmy wkrótce przyjaciółkami. Opowiedziała mi więcej o Sarze, lub Sally jak zawsze nazywano ją w rodzinie. Mała dziewczynka dorosła i wyszła za Richardsona French, farmera. Mieli jedenaścioro dzieci, a Sara dożyła siedemdziesięciu dziewięciu lat. Przez lata podpisałam wiele książek dla ich potomków, a ostatnią dla Tomiego i Jesse Merrill, praprapraprawnuków Sary Whitcher-French.

Historia taka jak ta jest częścią dziedzictwa naszej pionierskiej przeszłości i należy do nas wszystkich, szczególnie zaś do dzieci i tych, którzy wierzą w cuda.

Od świtu do zmierzchu- Saro! – głos taty był ostry i czysty

niczym odgłos jego siekiery, wbijającej się w pień drzewa. I znaczył jedno.

Odłożywszy wióry drzewa, którymi się bawiła, Sara pomknęła w kierunku chatki. Oli – wielki, czarny pies, biegł susami tuż obok niej.

Tata stał w wejściu, dzierżąc róg obiadowy w swej dłoni. Inne dzieci szybko reagowały na dźwięk rogu, lecz w przypadku Sary potrzeba było głosu taty.

Podbiegła do niego. Jednym zwinnym ruchem zgarnął ją z ziemi i resztę drogi

pokonała jadąc na jego ramionach.- Co robiłaś?- Budowałam domek, taki jak ty

wybudowałeś dla nas.- Czy Oli nie powiedział ci, że to czas na

południowy posiłek?- Oli spał.Weszli do środka chaty i tata posadził

Sarę na ławce przy stole na kozłach, gdzie zebrała się reszta rodziny.

Josef, młodszy o rok i lubiący naśladować Rubena we wszystkim, skarcił wzrokiem swoją siostrę. Mały ośmioletni John, głodny, zabębnił łyżką w stół.

- Dzieci – powiedziała delikatnie mama – nie zachowujemy się w ten sposób w sabat – jej ręka, ledwie dotykając kołyski stojącej nieopodal stołu, nie przestawała kołysać malutkiego Henry’ego.

- Mamo, ale my jesteśmy głodni – poczęła lamentować pięcioletnia Betsi.

Oli wcisnął się pod stół, by oblizywać jedną po drugiej kołyszące się tam gołe stopy, po czym ułożył się do snu.

Gdy tylko tata usiadł, głowy pochyliły się, a ręce znieruchomiały w oczekiwaniu, aż wypowie dziękczynienie.

- Dziękujemy Ci, Panie, za wszystkie dobre rzeczy, które nam dałeś, zjemy te pokarmy, by rosnąć w siłę w twej służbie. Amen.

„Amen” wypowiedziane chórem zostało zagłuszone dźwiękiem drewnianych łyżek uderzających w drewniane miski.

Niedziela różniła się od pozostałych dni czymś więcej niż tylko rodzajem posiłku, nie tylko w chacie Witcherów, w pobliżu grzbietu Pine Hill, lecz w każdym domu, który tworzył osadę Warren. Praca była odkładana na bok zarówno w lesie, polu jak i domostwie.

Josef przerwał posiłek by zapytać:- Dlaczego składamy dzięki za to

jedzenie? Dziękowaliśmy za nie wczoraj,

książki

36 The Seed of Truth • January 2010 Wszystko ma swój czas i każda sprawa pod niebem ma swoją porę. (Koheleta 3,1) 37Wszystko ma swój czas i każda sprawa pod niebem ma swoją porę. (Koheleta 3,1) 37

gdy było ciepłe, teraz jest zimne.Odpowiedź taty była krótka i nie

podlegająca dalszej dyskusji, gdyż jego słowa płynęły prosto z Biblii.

- Za wszystko dziękujcie.Większość z około setki ludzi z

miasteczka, mieszkała w chatach wybudowanych na polanach zbocza góry. Tylko nieliczni mieszkali w dolinie, przez którą płynęła rzeka Baker. Tam, gdzie krzyżowały się ślady wozów i szlaki dla zwierząt jucznych, stał młyn zbożowy, gdzie osadnicy składowali swą pszenicę, oraz tartak dla bali drewna. Nie było jednak miejsca na niedzielne nabożeństwo. Do czasu aż wybudowano dom zgromadzeń, każda rodzina obchodziła sabat po swojemu. Konie mogły rżeć, bydło ryczeć, owce beczeć, kury gdakać, lecz nie dało się słyszeć odgłosu pracy.

Ruben zapytał ojca, dlaczego tak się dzieje, a jego odpowiedź była tak pewna, jak wszystkie odpowiedzi taty.

- To zasada życia. Sześć dni pracujemy od świtu do zmierzchu, siódmego odpoczywamy.

- Ale nie od świtu do zmierzchu.- Niezupełnie – przyznał jego ojciec,

uśmiechając się do Rubena.Zawsze były jakieś niezbędne obowiązki,

które musiały być dopilnowane, nawet w niedzielę. Każdy przy nich pomagał, a jako że było ich niewiele, każdy mógł spędzić sporą część dnia w sposób, na jaki miał ochotę. Ta część zaczynała się dla Whitcherów po południowym posiłku, gdy tata czytał na głos Biblię.

Drewniane miski zostawały wkrótce opróżnione, kwaterki mleka osuszone i wszystko lądowało w koszyku, by zostać później umyte w potoku. Wtedy rodzina gromadziła się w luźnym kręgu przy uśpionym palenisku. Nie było potrzeby rozpalania ognia, ale właśnie to miejsce było zawsze wybierane jako odpowiednie

na czytanie i słuchanie. Ciepłym niczym czerwcowa pogoda popiołom nigdy nie pozwalano całkowicie wygasnąć, jako że ogień był częścią życia w chacie osadnika.

Mama uniosła maleńkiego Henry’ego i otuliła go swymi ramionami. Betsi usiadła blisko, pochyliwszy się ku maminej spódnicy. Josef i Ruben usiedli plecami do siebie. Mały John zajął swe ulubione miejsce blisko komina. Ręce, które innego dnia mogłyby być zajęte gręplowaniem lub struganiem, złożone były na kolanach lub wsunięte głęboko w kieszenie. Sara leżała na podłodze obok Oliego. Przytuliwszy się do niego głaskała jego kudłate włosy.

- Co masz zamiar nam przeczytać tato? – zapytał Josef obserwując ojca zdejmującego z półki wielką Biblię.

- Doszliśmy do księgi Joba, od tego miejsca dziś zaczniemy.

Tata przeczytał dwa pierwsze rozdziały. Job był dobrym człowiekiem i tata go rozumiał. Miał wspaniałą żonę i rodzinę, ziemię i zasoby, ale historia tak naprawdę nie rozpoczęła się aż do chwili, gdy szatan powiedział Bogu, że Job nie byłby takim dobrym człowiekiem, jeżeli Bóg nie byłby dla niego taki miły. Bóg dał szatanowi sposobność, by sprawdzić Joba i, jedna po drugiej, zaczęły następować katastrofy. Wkrótce Job pozostał z niczym. Szatan chciał kolejny raz wypróbować dobroć Joba i jego zaufanie w Panu. Bóg powiedział szatanowi, by robił, co chce, lecz by oszczędził życie Joba.

- Job musiał wyglądać strasznie – tata oderwał wzrok od strony – teraz biedny, bez domu, pokryty wrzodami, musiał czuć się podle. Nawet jego żona powiedziała mu, by się poddał – tata znów spojrzał na stronę i zaczął czytać dalej – „Dobre przyjmujemy od Boga, czy nie mielibyśmy przyjmować i złego?”. Oto, co Job odpowiedział swojej żonie.

- Czy on umarł tato? – zapytał Ruben.

Wszystko ma swój czas i każda sprawa pod niebem ma swoją porę. (Koheleta 3,1) 37Wszystko ma swój czas i każda sprawa pod niebem ma swoją porę. (Koheleta 3,1) 37

- Nie, nie umarł. Cóż to by była za historia? – Ręce taty szybko przekładały strony. Dzieci lubiły, gdy tak przeskakiwał by pchnąć historię do przodu. – Trójka jego przyjaciół przyszła, by się z nim zobaczyć, a później jeszcze czwarty – kontynuował tata – długo przemawiali, ponieważ uważali, że Job sam na siebie ściągnął te kłopoty. Job także miał wiele do powiedzenia, lecz ani razu nie rzekł niczego przeciwko Panu.

- Co się stało?- Słuchajcie, to jest najlepsza część

księgi. Zaczyna się w trzydziestym ósmym rozdziale i trwa aż do samego końca. „Potem Pan odpowiedział Jobowi spośród zawieruchy i rzekł” – tata czytał z tak wielkim zapałem, jakby Pan mówił bezpośrednio do niego samego.

Sara przestała bawić się włosami Oliego, by obserwować swego ojca. Trzej chłopcy utkwili w nim wzrok. Mama spoglądała przez twarz niemowlęcia i czubek głowy Betsi, jej wzrok spoczywał na oczach męża, patrzyła tak i słuchała.

- „Wtedy Job odpowiedział Panu, mówiąc: Wiem, że Ty możesz wszystko” – pozostało tylko kilka wersetów więcej i tata czytał wolniej sprawiając, że trwały dłużej. „I rozmnożył Pan Jobowi w dwójnasób wszystko, co posiadał… błogosławił ostatnie lata Joba więcej aniżeli początkowe” – Kiedy historia dobiegła końca tata powiedział: To pewne, że Pan może czynić wielkie rzeczy.

Mama westchnęła.- To była wspaniała historia, John.- Ale – powiedział Josef patrząc z

przejęciem na tatę – co Job zrobił?- Zaufał, synu. Nieważne co się

wydarzyło, wiedział, iż Bóg sprawi, że wszystko dobrze się zakończy.

- I sprawił – powiedziała Sara, chociaż bardziej do Oliego niż do kogokolwiek innego.

Zamknięcie księgi było sygnałem do rozejścia się, lecz tata trzymał ją otwartą, więc dzieci czekały.

- Mamo – powiedział. Spojrzał na nią ponad głowami chłopców, każdą z włosami tak rudymi jak jego własne – pójdźmy na Szczyt, by zobaczyć się z Chase i Hannah.

Zadowolona z pomysłu, mama przytaknęła.

- Wrócimy o zachodzie słońca, – tata spojrzał na Rubena – więc upewnij się, że inwentarz jest zadbany i nakarmiony. Josef, miej oko na ogień. Przypilnuj, by popioły zbytnio nie wygasły i żeby przy kominku było drewno na noc. Mały John, masz pilnować młodszych od siebie – Betsi, Sary i niemowlęcia. Oli pomoże.

- Tak tato – zakrzyknęli chórem chłopcy.

Po odłożeniu na półkę Biblii, tata położył swą dużą umięśnioną dłoń na głowie każdego z chłopców, jednego po drugim. To był pierwszy raz, gdy dał im taką szarżę. Przyjęli ją, każdy świadom jego szczególnej odpowiedzialności. Następnie wybiegli z chaty, by przystąpić do swoich zajęć.

- Betsi – powiedziała mama kierując swą uwagę na córkę – dopilnuj by miski i łyżki zostały umyte, zadbaj dobrze o malutkiego Henry’ego i przypilnuj, by Sara nie wpadła w żadne tarapaty.

- Tak mamo – Betsi odebrała niemowlę z ramion matki. Dumnie i ostrożnie, zaniosła je do kołyski.

Sara stała przy kominku z jedną ręką wokół Oliego.

- Chcę iść z tobą – poprosiła.- Nie Saro – mama była stanowcza –

musisz zostać z innymi. Oli pobawi się z tobą, jeżeli chłopcy będą zbyt zajęci, a my przyniesiemy coś dobrego dla wszystkich. – Mama sięgnęła po swój wiklinowy koszyk. Nigdy nie opuszczała domu bez

38 The Seed of Truth • January 2010 Wszystko ma swój czas i każda sprawa pod niebem ma swoją porę. (Koheleta 3,1) 39Wszystko ma swój czas i każda sprawa pod niebem ma swoją porę. (Koheleta 3,1) 39

niego, jako że zawsze trafiało się coś, co nadawało się do zjedzenia, użycia lub jako ozdoba.

Tata podniósł Sarę i uniósł ją wysoko w powietrze. Ona również była ruda, lecz jako jedyna w rodzinie miała błękitne oczy. Czasami, gdy w nie spoglądał, czuł się jakby patrzył na swoje własne odbite we szkle. Reszta miała ciemne oczy ich matki, a Betsi miała czuprynę brązowych loków. Posadził Sarę na progu, chwycił mamę pod ramię, radując się z dnia oraz jej towarzystwa, i poszli. Ruszyli dziarsko pod górę, ani razu się nie oglądając, następnie pobiegli w dół ścieżki opadającej w kierunku Berry Brook.

Oli przytulił się do Sary, gdy stali w wejściu, ich głowy znajdowały się niemal na tym samym poziomie. Ze środka chaty doszedł dźwięk głosu chłopców. Oli oblizał się po pysku, następnie odszedł powoli, machając ogonem. Otarł się o Sarę i pobiegł wokół chaty, by przyłączyć się do chłopców.

Sara, poruszając się tak cicho jak Oli i trzymając się blisko ściany chaty, podążyła za nim. Kiedy dotarła do rogu, wyjrzała zza niego, by zobaczyć co robili chłopcy. Zajęci pracą, mocowali krążki drewna, które tata dla nich oheblował, do jakichś desek, które zbili do kupy, by zrobić wózek.

- Jak tylko to skończymy – mówił Ruben – sprawimy, że Oli to pociągnie.

Mały John przygotowywał uprząż z kawałków skóry.

- Oli – zawołał – chodź tu do mnie, żebym mógł sprawdzić, czy to na ciebie pasuje.

Sara uznała, że to nie jest zabawa, w której mogłaby wziąć udział, więc wycofała się zza rogu chaty, by zobaczyć, co może robić Betsi.

Stojąc w wejściu i przyglądając się swojej siostrze, szybko zdała sobie sprawę, że

Betsi była zbyt zajęta, by zainteresować się zabawą. Łkanie malutkiego Henry’ego zmieniło się w krzyk żądający jej uwagi i Betsi musiała się nim zająć.

- Jesteś mokry Henry, zupełnie jakbyś siedział w Berry Brook, ale musisz tak zostać, dopóki nie znajdę czegoś suchego dla ciebie. Betsi przemierzyła pokój, by znaleźć coś do przebrania Henry’ego w wielkiej skrzyni mamy.

Każdy był zajęty. Każdy miał coś do roboty. Poza Sarą.

Obróciła się i spojrzała na ptaka podskakującego wzdłuż ścieżki tuż przed nią. Zatrzymał się, pogrzebał w ziemi, a następnie przekrzywił głowę prosto na nią. „Pójdź ze mną”, zdawał się mówić, gdy rozpostarł skrzydła i odleciał do pobliskiego lasu.

Sara postanowiła udawać, że jest tatą z czasów, gdy po raz pierwszy przybył do Pine Hill. Miał siekierę, ale ona nie mogła jej mieć. Jego siekiera była prawie tak wysoka jak Sara i nigdy by jej nie uniosła, ale mogła znaleźć udawaną siekierę. Poszukując kawałka drewna, podążyła za ptakiem. Jak tylko znalazła patyk, który był właściwego rozmiaru i leżał jej wygodnie w dłoni, nie była już Sarą, lecz tatą i historia, którą tak często opowiadał, zaczynała w niej ożywać.

To było dawno temu, gdy tata żył w Salisbury w stanie Massachusetts, wiele mil na południe. Był wielkim człowiekiem i pragnął żyć między górami. Pewnego dnia powiedział pannie Sarze Marston, że udaje się na wyżyny, by znaleźć dobrą ziemię i wybudować solidną chatę. Sara zatrzymała się i przedstawiła się brzozie.

Udając, że jest tatą, mówiła do niej, jakby to była mama. Stała bardzo prosto i przełożyła siekierę do lewej ręki, aby wyciągnąć prawą do drzewa. Ukłoniła się i powiedziała do drzewa głębokim, śmiałym tonem:

Wszystko ma swój czas i każda sprawa pod niebem ma swoją porę. (Koheleta 3,1) 39Wszystko ma swój czas i każda sprawa pod niebem ma swoją porę. (Koheleta 3,1) 39

- Ma panna ochotę zamienić wzgórza na góry, panno Marston?

Wiatr wprawił liście w drżenie, co mogło służyć za odpowiedź, lecz Sara chciała udzielić jej sama. Odłożyła patyk i stanęła plecami do brzozy.

Teraz była mamą. Wygładziła dłońmi swoją spódnicę, tak jak mama zwykła to robić. Stawiając jedną nóżkę za drugą, dygnęła i wysokim uprzejmym głosem powiedziała:

- Tak, panie Whitcher, zamienię wszystko poza tobą.

Sara odstąpiła od drzewa i podniosła patyk. Znów była tatą z siekierą w ręce, maszerując ku górom, z głową wysoko, machając wolną ręką. Zanim się oddaliła, odwróciła się, aby jeszcze raz spojrzeć na brzozę.

- Jeszcze tu wrócę – powiedziała tak głębokim tonem jak tylko mogła.

Rok minął zanim tata wrócił do Salisbury. Przyniósł mamie wieści o tym, że oczyścił ziemię i wybudował chatę w osadzie Warren, gdzie góry były duże, a potoki zimne i sześć innych rodzin miało swe domy.

To sprawiło, że Sara poczuła się odważna i silna, gdy pomyślała o tym wszystkim, czego tata dokonał na Pine Hill.

Zatrzymała się na chwilę, by przyjąć postawę, taką, jak tata, gdy ona jest z nim, i pomaszerowała w dół zbocza, a następnie zaczęła brodzić w Berry Brook. Zimna woda była przyjemna, ale nie stała w niej zbyt długo, gdyż była tatą i miała pracę do wykonania.

Na drugim brzegu strumyka drzewa rosły tak wysokie, że zdawały się dotykać nieba. Odnalazła drogę między nimi, co chwilę przeskakując nad sosnowymi igłami i plackami mchu, często biegnąc, jako że nie było tam poszycia, które mogłoby ją zatrzymać. Od czasu do czasu stawała i unosiła głowę, by spojrzeć na niebo, lecz

gałęzie drzew spotykały się wysoko ponad nią, tak że nie mogła dostrzec nieba poprzez gęstą zieleń.

Po chwili dotarła do polany, gdzie rosły dzikie trawy. Były pomiędzy nimi kwiaty i Sara postanowiła zabrać trochę kwiatów do domu, dla mamy. Zbierając je, zauważyła coś rosnącego nisko przy ziemi, co było nawet lepsze niż kwiaty. Poziomki! Grube jak gwiazdy na niebie, znajdowały się ponad ziemią, szczególnie w miejscach, gdzie trawa była rzadka. Sara sięgnęła w dół, by zerwać jedną. Ich smak był dojrzały i słodki. Odkładając na ziemię swój pęk kwiatów i patyk, zrywała i jadła poziomki aż była pełna. Wtedy pomyślała, by zebrać trochę dla mamy.

Nie miała niczego, w co mogłaby je włożyć, więc spróbowała zrobić koszyczek z trawy. Widziała często, jak mama to robiła, ale trawa była śliska. Nie mogła sprawić, by źdźbła pozostały razem, gdyż nawet supełki, które wiązała, nie trzymały. Sara podniosła swój pęk kwiatów i zaczęła rozglądać się za patykiem, ale nie mogła go znaleźć.

- Nie potrzebuję go już – powiedziała do siebie. To była siekiera niezbędna do ścięcia drzew, by na ich miejscu utworzyć polanę i wybudować chatę, ale tu nie było drzew. Tacie spodobałaby się ta słoneczna łąka dla inwentarza. Mama polubiłaby ją ze względu na kwiaty i poziomki. Teraz nie mogła wrócić do domu, by powiedzieć o tym im obojgu.

Słońce, unoszące się na czubku pobliskiej góry, opadło powoli. Chmury, które zbierały się na zachodzie poczęły przemierzać niebo, a ich szarość nie była bez znaczenia. Nadchodząca noc i zapowiadający się deszcz były zawsze powodem do poszukiwania schronienia. Gdy słońce zniknęło, Sara, świadoma tej zmiany, zaczęła biec w kierunku dużych drzew.

40 The Seed of Truth • January 2010 Wszystko ma swój czas i każda sprawa pod niebem ma swoją porę. (Koheleta 3,1) 41Wszystko ma swój czas i każda sprawa pod niebem ma swoją porę. (Koheleta 3,1) 41

Było pomiędzy nimi ciemniej niż na łące. Sara biegła jeszcze szybciej, dopóki nie straciła oddechu. Zatrzymała się na chwilę i uświadomiła sobie, że dotarła donikąd. Las wciąż ją otaczał wysokimi drzewami i wiatrem szumiącym pomiędzy nimi. Nasłuchiwała, lecz nie mogła usłyszeć dźwięku Berry Brook, który powiedziałby jej, że znajduje się blisko domu.

- Tato! – zawołała. Wysoko nad jej głową deszcz zaczął bębnić o liście.

Gdzie jest Sara?Gdy zmierzch, wraz z szybko

podążającym za nim deszczem, dotarł do chaty, Josef i Ruben dorzucili drwa do ognia. Mały John umieścił blaszaną latarnię w otwartym wejściu. Henry, pozbawiony swej matki zbyt długo, zaczął kwilić. Betsi robiła co mogła, by go pocieszyć.

Stojąc w wejściu tuż za latarnią, trzej chłopcy spoglądali w noc.

- Możliwe, że deszcz zaczął padać wcześniej w Summit – Ruben próbował znaleźć wytłumaczenie dla spóźnienia rodziców.

- Możliwe, że ścieżka obok rzeki jest śliska – dodał Josef.

- Możliwe, że… – Mały John nie mógł wymyślić żadnego wytłumaczenia, więc objął Oliego i go przytulił.

I wtedy spośród nocy doszedł dźwięk, który tak pragnęli usłyszeć, mocarny okrzyk taty. Chłopcy odpowiedzieli chórem okrzyków, a Oli zaszczekał w podnieceniu. Wkrótce dostrzegli tatę i mamę wychodzących z ciemności lasu w snop światła rzucany przez latarnię. Schodząc energicznym krokiem z grzbietu góry, śpieszyli, by zbliżyć się do dającej schronienie chaty.

- Gdzie jest Sara? – zapytał Ruben, gdy spostrzegł, że tylko dwoje, a nie troje ludzi

powróciło do domu.- Nie zabraliśmy jej z nami. Chciała

pójść, ale kazaliśmy jej pozostać w domu.- Sary tu nie ma… – rozpoczął Josef.- Sary nie było przez całe popołudnie –

dodał Ruben.Zaległa cisza. Betsi zaczęła płakać.

Mama postawiła swój koszyk jagód na ławce przy drzwiach i sięgnęła szybko, by zabrać niemowlę w swe ramiona, zanim Betsi je upuści. Małego Johna, który przypomniał sobie, że miał obowiązek zajęcia się młodszymi dziećmi, ogarnął wstyd i strach.

- Czy Sara zaginęła? – mama zwróciła się do taty.

Jego twarz była surowa, a usta ściągnięte.

- Jeżeli zabłądziła, wkrótce ją znajdziemy – zwrócił się do swojej żony tak, jakby nikt inny nie był obecny i wypowiedział dwa słowa, których nie mogła zapomnieć - Zaufaj Panu.

Niemowlę zaczęło zanosić się płaczem. Mama przytuliła je mocniej, układając wygodnie. Spojrzała ponad głową Henry’ego, by obdarzyć swojego męża delikatnym uśmiechem. Przez wszystkie lata ich znajomości nigdy nie zwątpiła w jego słowo. Teraz też nie zwątpi.

Tata spojrzał na dzieci, wzywając je po imieniu, jedno po drugim, i przyciągając ich wzrok.

- Ruben, weź róg obiadowy i zadmij w niego mocno. Jeden długi dźwięk, następnie policz do dziesięciu i zadmij ponownie.

- Tak tato.- Josef, idź do Richardsonów i powiedz,

że potrzebujemy pomocy.- Tak tato. I na dół do Patchów?Tata kiwnął głową przytakując.- Betsi, rób to, co mama karze ci

zrobić. Jeżeli nie znajdziemy szybko Sary,

Wszystko ma swój czas i każda sprawa pod niebem ma swoją porę. (Koheleta 3,1) 41Wszystko ma swój czas i każda sprawa pod niebem ma swoją porę. (Koheleta 3,1) 41

będziemy potrzebować czegoś do jedzenia. – odwrócił się i wyszedł w ciemność. Następnie powrócił, gdy unoszone przez wiatr krople uderzyły o chatę. - To ciepły deszcz – powiedział – i porywisty. Nie potrwa długo.

Mały John pociągnął za bryczesy ojca, następnie schował w nich swoją głowę.

- Tato, powiedz mi, co mogę zrobić, proszę, tato.

- Zostań tu synu. – duża dłoń sięgnęła w dół, by uspokoić drżenie chudych ramion. - Wychodzę szukać Sary.

Tata poszedł z latarnią. Wzywając nieustannie imię Sary, przeszukał obydwie strony Berry Brook, głównie miejsca, gdzie Sara lubiła się bawić, oraz głębokie baseny pod wodospadami, gdzie często pomagała swej matce przy zmywaniu.

Stojąc kilka kroków od chaty, Ruben dął w róg obiadowy z całych sił. Wiedział, że dźwięk, rozbrzmiewający szeregiem długich, powtarzających się nawoływań, może być usłyszany z dużej odległości. Nawet o tak późnej i deszczowej porze, jak dziś ci, którzy go usłyszą, odpowiedzą.

Josef pognał w dół wzgórza do najbliższej chaty, krzycząc, gdy się zbliżał.

- Sara zaginęła… zaginęła.Samuel Richardson nie zadawał pytań.

Nakazał swej żonie pilnować dzieci i ruszył ze swej chaty w górę zbocza do Whitcherów.

Słysząc głos rogu, Josef Patch wyszedł ze swej chaty w samą porę, by powitać Josefa Whitchera.

- Pali się chłopcze?- Nie… – Josef ciężko walczył o oddech

by przemówić - Chodzi… o… Sarę… ona… zaginęła.

Josef Patch zwrócił się do swojej żony w kilku słowach, następnie podążył za chłopcem w noc.

W przeciągu godziny, dziewięciu

mężczyzn przybyło, by dołączyć do poszukiwań. Niektórzy odpowiedzieli na naglące nawoływanie rogu obiadowego, inni usłyszeli wieści mknące od chaty do chaty.

- Wkrótce ją odnajdziemy – mówili, by uspokoić mamę i dzieci - Te małe nóżki nie mogły odejść za daleko.

Wołając do siebie nawzajem, wołając do Sary, niektórzy pracowali powoli, na obszarze do kilometra od chaty Whitcherów. Zaglądali pod krzaki, w szczeliny, pod pnie i zwalone kłody. Kierowali swe latarnie w stronę każdego schronienia, w którym dziecko mogłoby schować się i zasnąć. Niektórzy poszli znacznie dalej.

W trakcie poszukiwań mama i chłopcy rozpalili ogień na zewnątrz chaty. Później mama wysłała ich wszystkich do łóżek. Protestowali, ale była stanowcza.

Betsi zapytała, czy mogłaby postawić kołyskę obok siebie.

- Nie chcę stracić z oczu malutkiego Henry’ego.

Mama zaśmiała się, by rozweselić zarówno siebie, jak i dzieci. Przytuliła Betsi.

- Henry nie potrafi zrobić nawet kroczka, ale może tak samo potrzebować opieki.

Mały John zwlekał.- Mamo, będę pilnował wszystkich w

chacie.- Ty także się prześpij, Mały Johnie.

Jutro wszyscy będziemy pracować.Oli podążył za dziećmi, a mama

dorzuciła więcej drew do ognia.Tata, powróciwszy ze swych bezowocnych

poszukiwań, spotkał nad Berry Brook dwóch mężczyzn.

- Byliśmy aż pod wielką skałą – powiedział jeden.

- Nie mogła zajść aż tak daleko!- Właśnie że mogła – odpowiedział drugi

42 The Seed of Truth • January 2010 Wszystko ma swój czas i każda sprawa pod niebem ma swoją porę. (Koheleta 3,1) 42

– ale to nora szkodników, nie pozostałaby tam długo.

Tata starał się podnosić wszystkich na duchu.

- Zasnęła gdzieś, chodźcie i ogrzejcie się przy ogniu.

Dziewięciu mężczyzn stało wokół ognia wraz z mamą i tatą, opowiadając gdzie byli, tłumacząc fakt, że nie znaleźli Sary ciemnością i przyrzekając znaleźć ją, gdy tylko nadejdzie poranek.

- Tak – zgodził się tata – spiszemy się lepiej mając światło dnia do pomocy i lepszą pogodę. Uniósł głowę, by złapać kierunek wiatru. - Wiatr z północy wkrótce przegoni deszcz.

Jeden po drugim, mężczyźni podnieśli swe latarnie, by wrócić do domów.

- Powrócimy o poranku.- Usiądę przy ognisku – powiedziała

mama – John, musisz wypocząć do jutra. Idź do domu.

- A co z tobą?- Będę wyglądała Sary.Tata dorzucił jeszcze dwie kłody do

ognia, kłody, które miały wystarczyć na kilka godzin, następnie opuścił mamę. Będąc już w chacie, wyjął kołdrę ze skrzyni i rozłożył na podłodze przy palenisku. Przez otwarte drzwi dostrzegał swą żonę obrysowaną płomieniem ogniska, a za nią ciemne pnie drzew. Gdzieś w lesie, schroniła się jego córka.

Zamknął oczy z determinacją. Mama miała rację, mężczyzna potrzebuje snu, jeżeli chce następnego dnia zrobić swoje, jak należy. Tata jednak dawno temu nauczył się spać lekko. Jeżeli słyszy cokolwiek, błyskawicznie wkracza do akcji.

Noc przyniosła mamie wiele dźwięków, a każdy z nich stawiał ją na nogi. Gdy usłyszała szepty na krawędzi lasu, szybko ku nim pobiegła, potykając się w ciemności…

- Saro, Saro – wzywała, wyciągając ręce, by objąć swe dziecko.

Nie było odpowiedzi, a mama musiała pogodzić się z tym, że dźwięk był dziełem liści poruszanych przez wiatr.

Innym razem wytężyła słuch, gdyż dźwięk płynącego Berry Brook zdawał się być śmiechem małej Sary. Chciała rzucić się w ciemność, ale powiedziała sobie, że dziecko nigdy nie śmiałoby się o takiej porze.

Spoglądając z ukosa ku chacie, zobaczyła swego męża rozciągniętego we śnie na ciepłych popiołach. Po chwili zakradła się do chaty sprawdzić, czy dzieci śpią głęboko. Trzej chłopcy leżeli na łóżku polowym. Betsi, śpiąc z jednej strony dużego łóżka, miała rękę opartą o kołyskę, w której leżało niemowlę. Gdzieś tam spała również Sara, pomyślała mama, i gdy nadejdzie kolejna noc, będzie leżeć bezpiecznie w łóżku, obok swojej siostry. Ta myśl pocieszyła mamę, więc powróciła do siedzenia przy ogniu. Wyczekując poranka, wrzuciła kilka patyków, by rozjaśnić płomień. Miała nadzieję, że światło przemówi do światła i przyśpieszy nadchodzący dzień.

W końcu, długą ciszę przerwał ptak nawołujący w lesie. Wkrótce można było usłyszeć odpowiedź, następnie las ożył śpiewem, skrzeczeniem, szeleszczeniem. Światło poczęło przesączać się przez drzewa. Czerń ustąpiła szarości. Dziwne kształty stały się znanymi. Owce poczęły beczeć, by je wypuszczono na pastwisko, krowy muczeć, by je wydojono, kury gdakać, by je nakarmiono.

– ciąg dalszy nastąpi

Z „Historii Sary Whitcher” ©1994 BJU Press

Przetłumaczone oraz wydrukowane za zgodą BJU PressPrzekład na język polski: Dominik Jędryś

Wszystko ma swój czas i każda sprawa pod niebem ma swoją porę. (Koheleta 3,1) 43

Są takie chwile, gdy wnikając w swoje wnętrze dla odkrycia wszechświata dostrzegam w mej duszy czystą miłość, wyjątkową wrażliwość niespełnione marzenia i sny.

Są takie chwile, gdy płacząc w samotności me łzy widzi tylko Bóg. On zawsze jest bliziutko mnie tuż ukaja każdy mój ból, ociera łzy i wlewa w me serce swą miłość bym dalej potrafiła żyć.

I wówczas w mym życiu nadchodzą chwile spontaniczności. Ma romantyczna dusza wzbija się w niebo jak najszybszy ptak. Czuję się wówczas taka leciutka i wolna niczym wiatr. I wtedy już wiem po co mam żyć - choćby dla tych niepowtarzalnych chwil.

Są takie chwile

—EwaFurmańska

Wiersz pochodzi z debiutanckiego tomiku poezji chrześcijańskiej pt. Odnalazłam szczęście w Tobie. Tomik poezji można zakupić drogą wysyłkową kontaktując się z autorką elektronicznie: [email protected]

Wszystko ma swój czas i każda sprawa pod niebem ma swoją porę. (Koheleta 3,1) 44

Popularne jest spoglądanie w przeszłość i mówienie: „To były stare, dobre dni”. Wędrując przez pustynię i zapominając o batach ciemiężców, Izraelici mówili: „Obyśmy byli pomarli z ręki Pana w tej ziemi”. Dla nich, to były te stare dobre dni. Na wygnaniu kilka stuleci później, ich potomkowie pytali: „Jakże mamy śpiewać pieśń Pana na obcej ziemi?”. Myśleli o Jeruzalem i starych, dobrych dniach. Mimo, iż właściwie i słusznie jest spoglądać w przeszłość i dziękować Bogu za minione łaski, Chrystus jest przywódcą, który idzie przed nami i z nami, w wyścigu, w którym biegniemy. Z Jego pomocą możemy biec z cierpliwością i pewnością.

Najpierw musimy pojednać się z Bogiem, w przeciwnym razie przynoszenie ofiary przed Jego ołtarz okaże się drwiną.

Modlitwa: O Panie, nasz Boże, dziękujemy Ci za wszystkie przeszłe rzeczy. Ufamy Tobie odnośnie wszystkiego, co nadejdzie. Daj nam odwagę, aby podążać tam, dokąd prowadzi nas Twój Syn. Poprowadź nas w końcu do Twojego wiecznego pokoju. Przez Tego, który jest naszym Zbawicielem. Amen.

Z Codzienne Skarby DuchoweWykorzystano za pozwoleniem

—Lester Troyer

codzienneSkarbyduchowe