wez moja dusze

25

Upload: muza-sa

Post on 01-Apr-2016

231 views

Category:

Documents


0 download

DESCRIPTION

- kolejny bestsellerowy thriller islandzkiej autorki - skandynawscy recenzenci uznali te książkę za superthriller i nadali mu cztery gwiazdki w ich rankingu - bestialskie morderstwo dokonane w nadmorskim spa staje się początkiem serii złowieszczych odkryć z przeszłości Prawniczka Thora przyjeżdża do nadmorskiego hotelu, którego atrakcją jest stosowanie praktyk ezoterycznych. Jej znajomy, właściciel hotelu, ma problemy prawne związane z tą nieruchomością, ponoć nawiedzaną przez duchy. W trakcie pobytu Thory na pobliskiej odludnej plaży dochodzi do morderstwa Birny, architektki hotelu. Wkrótce w tajemniczych okolicznościach ginie hotelowy bioenergoterapeuta. Jaką tajemnicę kryje w sobie historia przeklętego miejsca…

TRANSCRIPT

Page 1: Wez moja dusze
Page 2: Wez moja dusze
Page 3: Wez moja dusze

Warszawskie Wydawnictwo Literackie MUZA SA

Page 4: Wez moja dusze

Tytu³ orygina³u: Sér grefur gröfProjekt ok³adki:Redakcja: Stanis³awa StaszkielRedakcja techniczna: Zbigniew KatafiaszKorekta: Julia Klimek

Zdjêcia wykorzystane na ok³adce: Raul Touzon /National Geographic /Getty Images iStockphoto.com /Selitbul

Yrsa Sigurðardóttir 2006. Published by agreementwith Salomonsson Agency.All rights reserved

for the Polish edition by MUZA SA, Warszawa 2008, 2014 for the Polish translation by Jacek Godek

ISBN 978-83-7758-860-4

Warszawskie Wydawnictwo LiterackieMUZA SAWarszawa 2014

4

Page 5: Wez moja dusze

Ksi¹¿ka dedykowana jestmojemu nowo narodzonemu wnukowi,

Nieochrzczonemu Mánasonowi.Specjalne podziêkowania otrzymuje

Páll Kjartansson – postrach listonoszy.Yrsa

5

Page 6: Wez moja dusze

6

Page 7: Wez moja dusze

Luty 1945

7

luty 1945

Page 8: Wez moja dusze

8

Page 9: Wez moja dusze

Dziewczynka czu³a, jak zi¹b ogarnia jej nó¿ki i rozchodzi siêpo plecach. Usi³owa³a wyprostowaæ siê na przednim siedzeniu auta,by lepiej widzieæ. Skoncentrowana obserwowa³a œnie¿nobia³¹ prze-strzeñ, lecz nigdzie nie mog³a dostrzec ¿adnych zwierz¹t. Za zim-no dla zwierz¹tek – pomyœla³a sobie i zapragnê³a wysi¹œæ z autai znów znaleŸæ siê w domu. Ba³a siê jednak odezwaæ. £za sp³ynê³ajej po policzku, w czasie gdy mê¿czyzna siedz¹cy obok stara³ siêuruchomiæ samochód. Zacisnê³a usta i odwróci³a od niego twarz, bytego nie widzia³. Bardzo by siê rozgniewa³. Spogl¹da³a na dom, przedktórym sta³ samochód, i szuka³a wzrokiem tej drugiej dziewczynki,ale jedyn¹ ¿yw¹ istot¹ zdawa³ siê piesek Snudur. Spa³ na schodach.Nagle podniós³ ³eb i spojrza³ na ni¹. Uœmiechnê³a siê smutno, a onznów po³o¿y³ ³eb i zamkn¹³ oczy.Silnik zaskoczy³ i mê¿czyzna wyprostowa³ siê w fotelu.– Nareszcie – odezwa³ siê posêpnym, szorstkim g³osem i wrzu-

ci³ bieg. Ukradkiem zerkn¹³ na dziewczynkê, która znów skiero-wa³a wzrok przed siebie. – No to ruszamy na ma³¹ wycieczkê.Dziewczynk¹ rzuca³o okropnie na nierównym, dziurawym pod-

jeŸdzie.– Chwyæ siê czegoœ – rozkaza³, nie patrz¹c na ni¹.Wreszcie samochód znalaz³ siê na drodze publicznej i przez chwilê

jechali w milczeniu. Dziewczynka wygl¹da³a przez szybê z nadziej¹,¿e zobaczy jakieœ konie, ale wszêdzie wokó³ panowa³a ta sama pust-ka. Jednak jej serduszko zabi³o mocniej, gdy zaczê³a rozpoznawaæokolicê.– Jedziemy do mojego domu? – spyta³a cienkim g³osem, z sze-

roko otwartymi oczami.

9

Page 10: Wez moja dusze

– Mo¿na i tak powiedzieæ.Dziewczynka wyprostowa³a siê jeszcze bardziej i uwa¿nie przy-

patrywa³a otoczeniu. Przed nimi widnia³a znajoma zagroda, w oddalimajaczy³ kamieñ, o którymmama powiedzia³a, ¿e jest skamienia³¹trollic¹. Bezwiednie siê pochyli³a. Na niewielkim wzgórzu pojawi³ siêjad¹cy z naprzeciwka samochód. Widzia³a wyraŸnie, ¿e jest to autowojskowe. Mê¿czyzna zwolni³ i kaza³ jej siê ukryæ. Zrobi³a to bezwahania, w koñcu chowanie siê nie by³o dla niej niczym nowym. Tenpan najwyraŸniej zgadza³ siê z dziadkiem, który twierdzi³, ¿e spotka-nie z wojskiem nie wró¿y niczego dobrego. Mama szepta³a jej, ¿e¿o³nierze to zwyczajni ludzie, tacy jak dziadek. Tylko ¿e m³odsi.I ³adniejsi. „Tak jak ty”. Dziewczynka pamiêta³a, jak mama uœmie-cha³a siê piêknie, gdy to mówi³a.S³ysza³a, jak warkot nadje¿dzaj¹cego samochodu narasta, gdy

auta siê mija³y, a potem cichnie. Wierci³a siê w fotelu.– Mo¿esz usi¹œæ – powiedzia³ kierowca, a ona siê wyprostowa³a.

– Wiesz, ile masz lat? – spyta³.– Cztery – odpar³a, staraj¹c siê mówiæ tak wyraŸnie, jak uczy³ j¹

dziadek. Mê¿czyzna prychn¹³.– Strasznieœ anemiczna jak na czteroletnie dziecko. – Dziew-

czynka nie rozumia³a tego s³owa, choæ odgadywa³a, ¿e nie znaczyono nic dobrego. Nie odpowiedzia³a. Zapad³a cisza. – Chcesz siêspotkaæ z mamusi¹?Dziewczynka zrobi³a wielkie oczy i spojrza³a na mê¿czyznê. Je-

dzie do mamy? Ju¿ na sam¹ myœl o tym poczu³a siê lepiej. Gor¹cz-kowo pokiwa³a g³ow¹.– Tak i myœla³em – powiedzia³ mê¿czyzna, obserwuj¹c drogê.

– Wkrótce siê z ni¹ spotkasz.Dziewczynka nie czu³a nóg z zimna. Teraz wszystko znów bê-

dzie dobrze. Skrêcili w dró¿kê, któr¹ tak dobrze zna³a. Zobaczy³aswój dom i uœmiechnê³a siê po raz pierwszy od d³ugiego czasu.Samochód wolno podjecha³ pod zabudowania i zatrzyma³ siê. Dzie-wczynka, oczarowana, patrzy³a na wielki, solidny dom. Zdawa³ siêjakiœ opuszczony i smutny. ¯adnych œwiate³, ¿adnego dymu z ko-mina.– Mamusia tu jest? – spyta³a zdumiona. Jakieœ dziwne to wszyst-

ko. Kiedy ostatni raz widzia³a mamê, ta le¿a³a na ³ó¿ku w domu

10

Page 11: Wez moja dusze

mê¿czyzny. Chora. Tak jak kiedyœ dziadek. Chora. I nikt poza ni¹nie chcia³ mamie pomóc. Mo¿e mamusia wróci³a do domu tej nocy,kiedy znik³a z ³ó¿ka? Ale dlaczego ona zosta³a u tego pana? Mamaby jej tak nie zostawi³a.– No, niezupe³nie. Chocia¿ i tak siê z ni¹ spotkasz. I potem ju¿

zawsze bêdziecie mog³y byæ razem. – Uœmiechn¹³ siê, a radoœædziewczynki nieco os³ab³a. Ale nie œmia³a o nic pytaæ. Mê¿czyznawysiad³ z samochodu. Obszed³ auto z przodu i otworzy³ jej drzwi.– ChodŸ. Czeka ciê krótka przechadzka, zanim spotkasz mamusiê.– Ma³a ostro¿nie wysiad³a z auta. Rozejrza³a siê wokó³ w nadziei, ¿ezobaczy kogoœ lub coœ, co j¹ pocieszy. Nadaremnie. Mê¿czyzna po-chyli³ siê nieco i chwyci³ jej d³oñ otulon¹ w jednopalczast¹ we³nian¹rêkawiczkê. ChodŸ, coœ ci poka¿ê. – Poci¹gn¹³ j¹ za sob¹. Musia³abiec, aby nad¹¿yæ za jego wielkimi krokami.Minêli dom i skierowali siê ku zabudowaniom gospodarczym.

Fetor by³ straszny i wzmaga³ siê w miarê, jak zbli¿ali siê do obory.Dziewczynkamia³a ochotê zatkaæ sobie nos, ale zabrak³o jej odwagi.Mina mê¿czyzny œwiadczy³a o tym, ¿e tak¿e czuje ten smród. Kiedystanêli pod obor¹, mê¿czyzna zajrza³ przez okno, ale ona by³a zbytma³a, by iœæ za jego przyk³adem. Mê¿czyzna odwróci³ siê i z³apa³ siêza usta. Dziewczynka mia³a nadziejê, ¿e krowom nic siê nie sta³o.Zauwa¿y³a, ¿e z obory nie dochodz¹ ¿adne odg³osy. Krowy pewnoœpi¹. Mê¿czyzna znów poci¹gn¹³ j¹ za sob¹.– Co za ohyda – powiedzia³. Oddalili siê ju¿ nieco od obory, kie-

dy mê¿czyzna zatrzyma³ siê i spojrza³ na po³acie œniegu. Puœci³rêkê dziewczynki. – Gdzie to jest, do diab³a? – mamrota³ rozdra¿-niony, kopi¹c œnieg butem.Dziewczynka sta³a nieruchomo, podczas gdy mê¿czyzna roz-

grzebywa³ œnieg wokó³. Ju¿ siê nie cieszy³a. Mamy tu nie ma. Niemog³a byæ pod œniegiem. By³a chora. Zd³awi³a w sobie szlochi spyta³a:– Gdzie jest mamusia?– U Pana Boga – odpar³, nie przerywaj¹c poszukiwañ.– U Pana Boga? – spyta³a Kristin zmieszana. – A co ona tam

robi?Mê¿czyzna prychn¹³.– Umar³a. Wtedy cz³owiek idzie do Boga.

11

Page 12: Wez moja dusze

Dziewczynka nie bardzo wiedzia³a, co to znaczy. Nigdy nie spo-tka³a nikogo, kto by umar³.– Bóg jest dobry, prawda? – zapyta³a, choæ dobrze zna³a odpo-

wiedŸ. Mama i dziadek czêsto jej o tym mówili. Bóg jest dobry.Niewyobra¿alnie dobry. – A czy ona wróci od Pana Boga? – Spojrza-³a na mê¿czyznê z nadziej¹.Ten wyda³ z siebie radosny rechot i przesta³ grzebaæ w œniegu.– Tutaj. Nareszcie. – Schyli³ siê i j¹³ odgarniaæ œnieg rêkami

w skórzanych rêkawiczkach. – Nie, od Pana Boga nikt nie wraca.Jeœli chcesz siê spotkaæ z mamusi¹, musisz sama do Niego pójœæ.Dziewczynka zesztywnia³a. O co mu chodzi? Patrzy³a, jak mê¿-

czyzna odgarnia œnieg ze stalowej pokrywy w³azu na ³¹ce, w miejs-cu, w którym mama zabrania³a jej siê bawiæ. Ale Pana Boga chybanie ma tam na dole?Mê¿czyzna wyprostowa³ siê na moment, po czym znów siê po-

chyli³, by podnieœæ ciê¿k¹ klapê. Skierowa³ wzrok na dziewczynkêi po raz drugi siê uœmiechn¹³. Wola³aby, ¿eby ju¿ siê nie uœmiecha³.Skin¹³ na ni¹. Z wahaniem ruszy³a w jego stronê, zbli¿aj¹c siê dowielkiej czarnej dziury, któr¹ jeszcze przed chwil¹ zas³ania³a po-krywa.– Czy Bóg jest tam z mamusi¹? – spyta³a dr¿¹cym g³osem.Mê¿czyzna wci¹¿ wykrzywia³ twarz w uœmiechu.– Nie, nie ma go tam, ale nied³ugo przyjdzie po ciebie. ChodŸ.

– Z³apa³ dziecko za wychudzone ramiona i poci¹gn¹³ w kierunkudziury. – Jak to dobrze, ¿eœ zosta³a ochrzczona. Bóg nie przyjmujedo siebie tych, co nie s¹ ochrzczeni. Ale miejmy nadziejê, ¿e bêdzieo tobie pamiêta³, bo przecie¿ nie odszuka ciê w ksiêdze parafialnej.– Uœmiech na jego ustach sta³ siê jeszcze zimniejszy. – Mo¿e byœmysiê tak zabezpieczyli i dla pewnoœci powtórzyli zabawê. Nie chcia³-bym, ¿eby Pan Bóg ciê do siebie nie przyj¹³. – Zarechota³ cicho.Ma³a nie wiedzia³a, o co mu chodzi, i niczym zahipnotyzowana

patrzy³a w czeluœæ. Jej mama nigdy nie wesz³aby do takiej dziury.Jakby przez mg³ê s³ysza³a, ¿e mê¿czyzna mamrocze coœ o „skró-conym chrzcie”, ale podnios³a wzrok dopiero wtedy, gdy zwróci³siê ku niej, przy³o¿y³ d³oñ pe³n¹ œniegu do jej czo³a, zamkn¹³ oczyi powiedzia³:– Chrzczê ciê w imiê Ojca i Syna, i Ducha Œwiêtego. Amen.

12

Page 13: Wez moja dusze

Otworzy³ oczy i patrzy³ na dziewczynkê. Choæ czu³a przeszywaj¹cyból czo³a z powodu zimna, spojrzenie mê¿czyzny bola³o bardziej.Odwróci³a wzrok i w³o¿y³a rêce do kieszeni palta. Przemarz³a doszpiku koœci, a we³niane rêkawiczki nie stanowi³y ju¿ ¿adnej ochro-ny. W prawej kieszeni wyczu³a jakiœ przedmiot i przypomnia³a sobieo kopercie. Nag³y, zwi¹zany z tym niepokój na chwilê os³abi³ strach.Obieca³a mamie, ¿e odda list w³aœciwej osobie, a teraz wygl¹da³o nato, ¿e s³owa nie dotrzyma. To by³a ich ostatnia rozmowa i dziewczyn-ka doskonale pamiêta³a, jak mamie na tym zale¿a³o. Czu³a, jak ³zasp³ywa jej po policzku. Nie mog³a przekazaæ koperty temu cz³owie-kowi, bo mama wyraŸnie tego zakaza³a. Dziewczynka przygryz³adoln¹ wargê, nie wiedz¹c, czy ma coœ powiedzieæ, czy milczeæ. Mocnozacisnê³a powieki, wyobra¿aj¹c sobie, ¿e nie stoi tu, lecz le¿y obokmamy, i wszystko jest takie jak kiedyœ. Potem otworzy³a oczy i nadalby³a tu z tym mê¿czyzn¹. Ogarnê³o j¹ uczucie beznadziei i cichozap³aka³a, pozwalaj¹c ³zom sp³ywaæ po policzkach na szalik.Mê¿czyzna chwyci³ j¹ za ramiona.– Teraz ju¿ Pan Bóg ciê przyjmie. Znasz jakieœ modlitwy? – Dzie-

wczynka skinê³a g³ow¹. – To dobrze. – Zajrza³ w otwór. – Zaraz ciêtam wsadzê, a potem przyjdzie po ciebie Pan Bóg. Pamiêtaj, ¿ebyœmodli³a siê do jego przybycia, bo to ci siê op³aci. Bêdzie ci zimno, alena pewno zaœniesz i zanim siê obejrzysz, bêdziesz w niebie przyswojej mamusi.Dziewczynka nagle zaczê³a szlochaæ, choæ robi³a co w jej mocy, by

powstrzymaæ ³zy. Nie powinno tak byæ. Dlaczego Bóg nie mia³by poni¹ po prostu przyjœæ, skoro jest taki dobry? Dlaczego mia³a wejœædo tej dziury? Ba³a siê ciemnoœci, a to by³a z³a dziura. Mama jej tomówi³a. Dziewczynka spojrza³a na mê¿czyznê i wiedzia³a ju¿, ¿epójdzie do dziury czy tego chce, czy nie. Sta³a jak sparali¿owana.Mê¿czyzna chwyci³ j¹ za ramiona i uniós³. Dziecko odwróci³o g³owê,by po raz ostatni zobaczyæ dom i ze zdziwieniem patrzy³o na oknopoddasza wychodz¹ce w ich stronê. Ktoœ tam sta³ i wszystkiemu siêprzygl¹da³. Okno by³o brudne i znajdowa³o siê zbyt daleko, by dziew-czynka mog³a siê zorientowaæ, kto to taki. Kiedy znalaz³a siê w dole,ogarnê³y j¹ ciemnoœci. Próbowa³a przezwyciê¿yæ strach. Bóg jestdobry. Ten ktoœ w oknie to nie duch. Bóg jest dobry. Mama takmówi³a.

13

Page 14: Wez moja dusze

W dole dziewczynka trzês³a siê z zimna jeszcze bardziej ni¿ nagórze. Chcia³a usi¹œæ, ale klepisko by³o o wiele zimniejsze ni¿ fotelw aucie. Oplot³a siê ramionami. Zanim klapa siê zatrzasnê³a, us³y-sza³a, jak mê¿czyzna mówi:– Powodzenia. Pozdrowienia dla mamusi. I Boga. I pamiêtaj

o modlitwach.Wszystko utonê³o w czerni. Dziewczynka stara³a siê z³apaæ od-

dech, ale szloch jej to utrudnia³.Najbardziej ¿a³owa³a tego, ¿e koperta nie dotrze do w³aœciwej

osoby. Mocno zacisnê³a powieki, bo kiedy wyobrazi³a sobie, ¿e jestjasno, stawa³a siê spokojniejsza. Mo¿e ktoœ po ni¹ przyjdzie, napewno ten ktoœ w oknie j¹ uratuje. Niech przyjdzie, niech przyjdzie,niech przyjdzie. Nie chcia³a ju¿ tu byæ. Zacisnê³a pi¹stki:

Zamykam swoje oczy,Litoœci¹ byœ otoczy³,Ochroni³ mnie w tê noc.Anio³a zeœlij, Bo¿e,By czuwa³ nad mym ³o¿em,Spokoju da³ mi moc.

14

Page 15: Wez moja dusze

Wtorek, 6 czerwca 2006

15

6 czerwca 2006wtorek,

Page 16: Wez moja dusze

16

Page 17: Wez moja dusze

Rozdzia³ 1

– Wrzutnia na listy – poprawi³a rozmówców Thora i uœmiechnê³asiê grzecznie. – W ustawie jest mowa o „wrzutni na listy”. – Wskaza³awydruk spoczywaj¹cy przed ni¹ i przekrêci³a tekst w kierunkuma³¿onków siedz¹cych po drugiej stronie biurka. Ich usta jeszczebardziej siê wykrzywi³y, wiêc Thora szybko mówi³a dalej, by niedopuœciæ mê¿czyzny do g³osu. – Kiedy ustawa numer 505/1997„O podstawowych us³ugach pocztowych” zosta³a zast¹piona ustaw¹numer 364/2003 „O us³ugach i wykonywaniu us³ug pocztowych”,zlikwidowany zosta³ punkt dwunasty dotycz¹cy skrzynek poczto-wych i otworów na listy.– Widzisz! – wrzasn¹³ mê¿czyzna i triumfuj¹co spojrza³ na ¿onê.

– Nie mówi³em? Nie mog¹ tak po prostu przestaæ dorêczaæ nampoczty. – Odwróci³ siê w kierunku Thory, wyprostowa³ i skrzy¿o-wa³ rêce na piersiach.Thora chrz¹knê³a delikatnie.– Niestety, a¿ tak proste to nie jest. Nowe regulacje powo³uj¹ siê

na „Ustawê o prawie budowlanym” w zakresie otworów na listyi ich umiejscowienia. Zgodnie z tym prawem wrzutnie na listy maj¹byæ umieszczone w taki sposób, by odleg³oœæ ich dolnej krawêdzi odpodstawy gruntu nie by³a wiêksza ni¿ tysi¹c dwieœcie milimetrówi nie mniejsza ni¿ tysi¹c milimetrów. – Thora zrobi³a krótka pauzê,by zaczerpn¹æ powietrza, bacz¹c jednakowo¿, by jej nie przeci¹gaæ,bo facet móg³by wejœæ jej w s³owo. – W ustawie 12/2002 „O us³ugachpocztowych” jest zaœ mowa o tym, ¿e urz¹d pocztowy mo¿e odsy³aæprzesy³ki, jeœli wrzutnia na listy umiejscowiona jest niezgodniez prawem budowlanym.Wiêcej nie uda³o jej siê powiedzieæ, bo facet mia³ ju¿ doœæ.

17

Page 18: Wez moja dusze

– Chcesz powiedzieæ, ¿e nie bêdê wiêcej otrzymywa³ pocztyi nie mam ¿adnychmo¿liwoœci obrony przed tymi durnymi przepi-sami? – Wzdycha³ dramatycznie i wymachiwa³ rêkami, jakby bro-ni³ siê przed atakiem niewidzialnych biurokratów.Thora wzruszy³a ramionami.– Móg³byœ oczywiœcie przenieœæ wrzutniê nieco wy¿ej.Facet spojrza³ na ni¹ z ¿¹dz¹ mordu w oczach.– Szczerze mówi¹c, mia³em nadziejê, ¿e wiêkszy bêdzie z ciebie

po¿ytek, zw³aszcza i¿ twierdzi³aœ, ¿e zapoznasz siê ze spraw¹ przednaszym spotkaniem.Zamiast porwaæ z biurka wydruk z ustaw¹ i cisn¹æ nim w czer-

won¹ gêbê faceta, Thora tylko zacisnê³a zêby.– Co te¿ zrobi³am – odpowiedzia³a spokojnie i uœmiechnê³a siê

fa³szywie. Spodziewa³a siê, ¿e ma³¿onkowie doceni¹, jak sumien-nie zapozna³a siê ze spraw¹ i jak p³ynnie recytuje z pamiêci nu-mery ustaw. Ale te¿ mog³a siê domyœliæ, ¿e bêdzie to jeden z tychnudnych przypadków, kiedy trzeba siê nagimnastykowaæ zupe³-nie bez sensu. Rozgor¹czkowanie w g³osie faceta, kiedy dwa dniwczeœniej zadzwoni³ do kancelarii, powinno by³o uruchomiæ dzwo-nek alarmowy. Za¿yczy³ sobie porady prawnej w sporze z listono-szem i poczt¹. Dopiero co ma³¿onkowie wprowadzili siê do nowegodomu zbudowanego z gotowych elementów. Rzecz w tym, ¿e ka¿-dy element zosta³ sprowadzony z Ameryki – miêdzy innymi drzwiwejœciowe z nieprzepisow¹ wrzutni¹ na listy. Pewnego dnia ¿onawróci³a do domu i zasta³a przytwierdzon¹ do drzwi odrêcznie napi-san¹ kartkê z informacj¹, i¿ poczta nie bêdzie im dostarczana, po-niewa¿ wrzutnia ulokowana jest zbyt nisko. Od tej chwili powinniodbieraæ pocztê w urzêdzie. – Mogê jedynie poradziæ wam, co w tejsytuacji nale¿y zrobiæ. Proces z Poczt¹ Islandzk¹, jak sam zauwa-¿y³eœ, nic wam nie da, a tylko poci¹gnie za sob¹ koszty postêpo-wania. Nie doradzam równie¿ procesu z Ministerstwem Budow-nictwa.– Ale zmiana drzwi wejœciowych to spory koszt, a nie da siê

przenieœæ wrzutni wy¿ej. Mówi³em ci ju¿. – M¹¿ i ¿ona spojrzeli posobie triumfalnie.– Drzwi wejœciowe kosztuj¹ o wiele mniej ni¿ jakikolwiek pro-

ces, tyle wiem. – Thora wyci¹gnê³a ostatni z dokumentów, jakie dla

18

Page 19: Wez moja dusze

nich przygotowa³a. – Oto pismo, które sporz¹dzi³am w twoim imie-niu. – Ma³¿onkowie siêgnêli równoczeœnie po papier, ale m¹¿ by³szybszy. – Urz¹d pocztowy lub listonosz nie post¹pili zgodnie z obo-wi¹zuj¹cymi zasadami. Powinieneœ, czy raczej powinniœcie, otrzymaæpoczt¹ polecon¹ formalne pismo z informacj¹, i¿ wrzutnia znajdujesiê na niezgodnej z prawem wysokoœci, i powinni wam byli wyzna-czyæ termin naprawienia usterki. Dopiero po up³ywie tego terminumogli zaprzestaæ dorêczania poczty.– List polecony – wtr¹ci³a siê ¿ona. – A jak mieliby go dostarczyæ,

skoro nie wolno nam dorêczaæ poczty! – Spojrza³a na mê¿a, zadowo-lona z siebie. Jego reakcja nie by³a jednak taka, jakiej siê spodzie-wa³a, tote¿ jej twarz na powrót przybra³a ów wyraz niezadowolenia,jaki mia³a od chwili wejœcia do kancelarii.– S³uchaj, stara, daj sobie spokój z tymi wymys³ami – skarci³ j¹

ma³¿onek. – Listów poleconych nie wrzuca siê przez drzwi, trzebakwitowaæ ich odbiór. – I zwróci³ siê do Thory: – Kontynuuj.– W piœmie nalegam, aby poczta postêpowa³a zgodnie z prawem

i wys³a³a list polecony, wyst¹pi³a o poprawki i zaproponowa³a wamuczciwy termin. Zgodzimy siê na dwamiesi¹ce – podkreœli³a, wska-zuj¹c pismo, które ma³¿onek ³askaw by³ skoñczyæ czytaæ i poda³po³owicy. – Po up³ywie tego terminu niewiele bêdziemymogli wskó-raæ i proponujê, byœcie w tym czasie dostosowali wysokoœæ wrzutnido wymogów prawa. Jeœli jednak wolicie zachowaæ drzwi w niezmie-nionym kszta³cie, zawsze macie mo¿liwoœæ zainstalowania skrzynkina listy. Pamiêtajcie tylko, ¿e otwór, przez który listy s¹ wrzucane,powinien byæ ulokowany na tej samej wysokoœci, która dotyczywrzutni. Jeœli siê na to zdecydujecie, doradzam skorzystanie zmetrów-ki, aby zapobiec ewentualnym przykroœciomw przysz³oœci. – Uœmiech-nê³a siê powœci¹gliwie do ma³¿onków.Facet przymru¿y³ oczy i zastanawia³ siê chwilê. Nagle dozna³

olœnienia i jego usta wykrzywi³y siê okrutnie.– Okej, rozumiem. Wyœlemy list, dostaniemy odpowiedŸ pole-

conym i zyskamy dwa miesi¹ce, podczas których listonosz bêdziemusia³ dostarczaæ nam pocztê bez wzglêdu na wysokoœæ wrzutni.Mam racjê? – Thora skinê³a g³ow¹. Facet wsta³ z miejsca z trium-faln¹ min¹. – Ten siê œmieje, kto siê œmieje ostatni. Zaraz st¹dwyjdê i nadam list na poczcie. Ale jak tylko wyznacz¹ mi termin,

19

Page 20: Wez moja dusze

przeniosê wrzutniê tu¿ nad próg. A przed koñcem terminu zamon-tujê skrzynkê. Idziemy, Gerda.Thora odprowadzi³a klientów do drzwi, a oni podziêkowali jej

za poradê i po¿egnali siê.Podekscytowany ma³¿onek chcia³ jak najszybciej nadaæ list po-

lecony, by wreszcie zaczê³a siê druga po³owa jego meczu z listono-szem. Wracaj¹c za biurko, Thora krêci³a g³ow¹, nie mog¹c nadzi-wiæ siê ludziom. Co te¿ przychodzi im do g³owy! Mia³a nadziejê, ¿elistonosze s¹ porz¹dnie wynagradzani, choæ rozs¹dek kaza³ jejw to mocno w¹tpiæ.Nie zd¹¿y³a jeszcze usi¹œæ, kiedy Bragi, g³ówny wspólnik w ich

niedu¿ej kancelarii, wsun¹³ g³owê w drzwi. Bragi specjalizowa³ siêw rozwodach, a Thora nie potrafi³a sobie wyobraziæ, by sama mog-³a zaj¹æ siê czymœ takim. W³asny rozwód wystarczy jej na ca³e ¿y-cie. Za to Bragi czu³ siê w tych sprawach jak ryba w wodzie i potra-fi³ rozwi¹zywaæ najbardziej skomplikowane problemy ma³¿eñskie,t³umacz¹c ludziom, ¿e lepszy jest dialog ni¿ rêkoczyny.– No? I jak tam wrzutnia? Jest nadzieja na sprawê preceden-

sow¹ przed S¹dem Najwy¿szym?Thora siê uœmiechnê³a.– Nie, chc¹ siê jeszcze zastanowiæ. Ale musimy pamiêtaæ, ¿eby

wys³aæ im rachunek kurierem. Nie mam pewnoœci, czy bêd¹ imdorêczaæ pocztê.– A ja bym chcia³, ¿eby siê rozwiedli – odpar³ Bragi, zacieraj¹c

rêce. – To by dopiero by³ seks w wielkim mieœcie. – Wyczarowa³¿ó³ty sticker i poda³ go Thorze. – Telefonowa³, kiedy siedzieli u cie-bie ci od wrzutni. Prosi³, ¿ebyœ zadzwoni³a, jak znajdziesz chwilkê.Thora spojrza³a na karteluszek i westchnê³a, kiedy przeczyta³a

nazwisko. Jonas Juliusson.– Ale fajnie – rzek³a, patrz¹c na Bragiego. – Czego w³aœciwie

chcia³? – Ponad rok wczeœniej pomaga³a temu krezusowi w œrednimwieku zawrzeæ umowê kupna ziemi i gospodarstwa na pó³wyspieSnaefellsnes. Jonas szybko wzbogaci³ siê za granic¹, gdzie wyspecja-lizowa³ siê w kupnie podupadaj¹cych stacji radiowych, z którychdemontowa³ sprzêt i sprzedawa³ z ogromnym zyskiem. Thora niemia³a pojêcia, czy by³ dziwakiem od zawsze, czy to pieni¹dze uczyni-³y zeñ ma³pê. Pozna³a go jako zagorza³ego wyznawcê filozofii New

20

Page 21: Wez moja dusze

Age, który nosi³ siê z zamiarem wybudowania ogromnego oœrodkaczy hotelu spa, gdzie ludzie mogliby za sowit¹ op³at¹ leczyæ swedolegliwoœci cielesne i duchowe niekonwencjonalnymi metodami.Thora pokrêci³a g³ow¹ na samo wspomnienie.– Ukryta wada, jeœli dobrze zrozumia³em. Nie jest zadowolony

z nieruchomoœci. – Bragi uœmiechn¹³ siê do niej. – Zadzwoñ. Zemn¹w ogóle nie chcia³ rozmawiaæ. To ciebie uwa¿a za dobrego prawnika,bo jesteœ spod Wenus w znaku Raka. – Bragi wzruszy³ ramionami.– Solidny wykres astrologiczny to nie gorszy papier ni¿ dobry dyp-lom z prawa. Ale co ja tam wiem?– Co za brednie – powiedzia³a Thora i siêgnê³a po telefon. Jonas

zacz¹³ z ni¹ kontakty od tego, ¿e zamówi³ jej profil astrologiczny,który okaza³ siê dla niej korzystny. Dlatego j¹ zatrudni³. Thorapodejrzewa³a, ¿e du¿e kancelarie odmówi³y mu ujawnienia go-dziny urodzenia swoich prawników, st¹d zmuszony zosta³ doszukania w mniejszych firmach. Inaczej nie da³o siê wyt³umaczyæjego decyzji o zaanga¿owaniu kancelarii prawnej zatrudniaj¹cejtylko czwórkê pracowników. Rozszyfrowa³a nabazgrany przez Bra-giego, numer wybra³a go i skrzywiwszy siê okropnie, czeka³a napo³¹cznie.– Halo. – Us³ysza³a mêski g³os. – Jonas.– Czeœæ, Jonas, tu Thora Gudmundsdottir, „Œródmiejscy Praw-

nicy”. Dosta³am wiadomoœæ, ¿eby do ciebie zadzwoniæ.– Zgadza siê. Jak¿e siê cieszê, ¿e ciê s³yszê – wydysza³.– Bragi, z którym wczeœniej rozmawia³eœ, wspomnia³ coœ

o ukrytej wadzie. O co chodzi? – spyta³a, zerkaj¹c na Bragiego.Ten skin¹³ g³ow¹.– Mogê ci powiedzieæ, ¿e to jest coœ potwornego. Wysz³a na jaw

znacz¹ca wada ukryta. Uwa¿am, ¿e sprzedaj¹cy o niej wiedzia³, aleto przede mn¹ zatai³. Myœlê, ¿e to mo¿e pokrzy¿owaæ wszystkiemoje plany zwi¹zane z tym miejscem.– I na czym ta wada polega? – zapyta³a Thora zdumiona. Przed

sfinalizowaniem transakcji dzia³ka zosta³a gruntownie sprawdzonaprzez uznanych bieg³ych, a ona osobiœcie przegl¹da³a ich raport.Nie znalaz³a w nim nic, czego nie mo¿na by siê by³o spodziewaæ.Wielkoœæ dzia³ki odpowiada³a deklaracji sprzedawcy, wszelkie pra-wa do nieruchomoœci zosta³y skrupulatnie wyliczone w umowie

21

Page 22: Wez moja dusze

hipotecznej, a dwa gospodarstwa, które sta³y na dzia³ce, by³y takstare, ¿e wymaga³y generalnego remontu. Wszystko przebieg³ojak nale¿y.– Jeden ze starych domów, ten, przy którym postawi³em hotel,

Kirkjustett, pamiêtasz?– Tak, pamiêtam – odpowiedzia³a Thora i doda³a: – Wiesz, ¿e

w przypadku zakupu nieruchomoœci wada ukryta musi obni¿yæ jejwartoœæ co najmniej o dziesiêæ procent, by wyst¹piæ z roszczenia-mi odszkodowawczymi? Nie mogê po prostu wyobraziæ sobie, ¿ebyjakakolwiek ukryta wada w tym starym domu by³a a¿ tak powa¿-na, choæ jest on niew¹tpliwie wielki i okaza³y. Ponadto ukryta wa-da musi w³aœnie tak¹ byæ: ukryt¹. Raport bieg³ych wyraŸnie okreœ-la³, ¿e domy wymagaj¹ generalnego remontu.– Ale ta wada w zasadzie czyni ten dom nieu¿ytecznym dla

mojej dzia³alnoœci – rzek³ Jonas zdecydowanie. – I absolutnie niema w¹tpliwoœci co do tego, ¿e jest ukryta i biegli nie mogli jej za-uwa¿yæ.– To co to w³aœciwie za wada? – spyta³a zaciekawiona Thora.

Przysz³o jej do g³owy, ¿e pod pod³og¹ wytrysnê³o gor¹ce Ÿród³o, takjakmia³o to podobnomiejsce w Hveragerdi lata temu, ale nie przy-pomina³a sobie, ¿eby te tereny obfitowa³y w Ÿród³a geotermiczne.– Wiem, ¿e nie jesteœ specjalnie otwarta na materiê duchow¹

– spokojnie wycedzi³ Jonas. – Dlatego te¿ bêdziesz mocno zdziwiona,kiedy siê dowiesz, co tu nie gra, ale bardzo ciê proszê, abyœ uwierzy³aw to, co powiem. – Zamilk³ na chwilê, zanim wydusi³ z siebie: – Tomiejsce jest nawiedzone przez duchy.Thora przymknê³a oczy. Duchy. W³aœnie.– A wiêc to tak – rzuci³a w s³uchawkê, palcem wskazuj¹cym

kreœl¹c kó³ka na skroni, by daæ Bragiemu do zrozumienia, ¿e spra-wa Jonasa jest mocno dziwaczna. Bragi przysun¹³ siê bli¿ej, chc¹cus³yszeæ, o czym peroruje Jonas.– By³em pewien, ¿e bêdziesz sceptyczna – wymamrota³ Jonas.

– Niemniej to prawda i ka¿dy w okolicy o tym wie. Sprzedaj¹cyte¿, ale nie poinformowali nikogo podczas transakcji. Uwa¿am, ¿eto nieuczciwe, zw³aszcza ¿e znali moje plany dotycz¹ce domu i zie-mi. Mam tu nad wyraz wra¿liwych ludzi, zarówno klientów, jaki pracowników. Oni Ÿle siê tu czuj¹.

22

Page 23: Wez moja dusze

Thora przerwa³a mu ten s³owotok.– A jak siê objawiaj¹ te duchy?– Po prostu w domu panuje obrzydliwa atmosfera. Mogê jako

przyk³ad podaæ, ¿e znikaj¹ rzeczy i s³ychaæ niewyt³umaczalne ha-³asy w œrodku nocy. Poza tym ludzie widzieli dziecko.– I co w tym dziwnego? – zapyta³a Thora. Nie dostrzeg³a nicze-

go szczególnego. U niej w domu ci¹gle ginê³y rzeczy, najczêœciejkluczyki samochodowe, ha³asy s³ychaæ ca³ymi dniami i nocami,a dzieci s¹ jak najbardziej widoczne.– Tu nie ma dziecka, Thoro. Ani nigdzie w okolicy. – Umilk³ na

moment. – To dziecko nie jest z tego œwiata. Ukaza³o siê za moimiplecami, kiedy spojrza³em w lustro, i ¿adne s³owa nie opisz¹ jegowygl¹du – istny ¿ywy trup.Thora poczu³a na plecach lekki dreszcz. W g³osie Jonasa by³o

coœ, co sprawi³o, ¿e nie w¹tpi³a, i¿ on sam w to wierzy, ¿e uwa¿a,i¿ widzia³ coœ ponadnaturalnego, bez wzglêdu na to, co ona o tyms¹dzi.– Co mam zrobiæ w tej sprawie? – spyta³a. – Porozmawiaæ z by-

³ymi w³aœcicielami i za³atwiæ upust? O to chodzi? Bo jedno jestpewne: nie mogê ciê ani uwolniæ od duchów, ani poprawiæ atmo-sfery w domu.– PrzyjedŸ tu na weekend – zaproponowa³ znienacka Jonas.

– Chcê ci pokazaæ to i owo, i zastanowiæ siê razem z tob¹, czy jest toistotne w tym kontekœcie. Mam wolny apartament i przy okazjibêdziesz mog³a siê zrelaksowaæ. Wzi¹æ masa¿ kamieniami i skorzys-taæ z innych zabiegów. Do domu wrócisz odnowiona. A poza tym,oczywiœcie, wynagrodzê ciê sowicie.Thorze przyda³aby siê odnowa, choæ dostrzega³a pewn¹ dwu-

znacznoœæ w proponowanym przez Jonasa wypoczynku w rzekomonawiedzonym domu. Ostatnio jej ¿ycie szaleñczo wirowa³o, kr¹¿¹cg³ównie wokó³ spodziewanego wnuka, którego jej syn sp³odzi³, nieukoñczywszy szesnastego roku ¿ycia, i wokó³ kiepskich kontaktówz jej by³ym, który wbi³ sobie do g³owy, ¿e dziecko to zosta³o poczête,poniewa¿ ona nie nadaje siê na matkê. Jego zdaniem hormonysyna nie mia³y udzia³u w samym akcie i jego skutkach – wszystkoto jej zas³uga. Pogl¹d ten dzieli³ z rodzicami m³odej, zaledwie piêt-nastoletniej, matki in spe. Thora westchnê³a. Naprawdê potrzeba

23

Page 24: Wez moja dusze

mocarnych kamieni, ¿eby wymasowaæ niezliczone troski z jej po-strzêpionej duszy.– Co to za „to i owo”, które chcesz mi pokazaæ? Nie mo¿esz mi

po prostu tego przys³aæ?Jonas zaœmia³ siê ch³odno.– Nie, w zasadzie nie. Mam tu niezliczon¹ iloœæ kartonów ze

starymi ksi¹¿kami, rysunkami, zdjêciami i ró¿nymi spisami.– A dlaczego uwa¿asz, ¿e te starocie maj¹ coœ wspólnego z wa-

d¹? – spyta³a Thora bez przekonania. – I dlaczego sam siê tym niezajmiesz?– Nie mogê. Próbowa³em, ale jest w tych rzeczach coœ, co napa-

wa mnie lêkiem. Nie mogê siê nawet do tego zbli¿yæ. Ty z pewnoœ-ci¹ solidniej st¹pasz po ziemi i potrafisz przejrzeæ to wszystko naspokojnie.Z tym Thora w³aœciwie mog³a siê zgodziæ. Aury, elfy, duchy i te-

mu podobne do tej pory nie spêdza³y jej snu z oczu. Kul¹ u nogiby³o dla niej to, co namacalne, nie musia³a wiêc niczego szukaæpoza sfer¹ rzeczywistoœci.– Jonas, daj mi chwilê do namys³u. Nie obiecujê niczego poza

tym, ¿e zorientujê siê, czy bêdê mog³a przyjechaæ. Zadzwoniê dociebie jutro po po³udniu. W porz¹dku?– Jasne. Zadzwoñ koniecznie, bêdê tu ca³y dzieñ. – Jonas za-

waha³ siê na chwilê, nim znowu siê odezwa³: – Pyta³aœ, dlaczegouwa¿am, ¿e te starocie maj¹ znaczenie.Thora potwierdzi³a.Jonas znów pomilcza³ chwilê, po czym powiedzia³:– W kartonie, którego zawartoœæ zacz¹³em przegl¹daæ, znalaz-

³em stare zdjêcie.– No i?– Jest na nim dziewczynka, któr¹ widzia³em w lustrze.

24

Page 25: Wez moja dusze