richard paul evans, "list"
DESCRIPTION
ÂTRANSCRIPT
![Page 1: Richard Paul Evans, "List"](https://reader034.vdocuments.mx/reader034/viewer/2022051500/568ca5571a28ab186d8cc2f3/html5/thumbnails/1.jpg)
Nawet największa miłość może się zachwiać w cieniu tragedii.
MaryAnne i David przeszli razem niejedno, ale wciąż łączy ich szcze-re i trwałe uczucie. Małżonkowie mieszkają w urokliwej rezydencji,
otoczeni gronem serdecznych przyjaciół.
Los jednak wystawia ich na wielką próbę – umiera ich trzyletnia córeczka. Po tym przeżyciu David zaczyna uciekać przed emocjami w pracę. Chociaż jego miłość do MaryAnne jest głęboka, mężczyzna przez lata nie widzi swoich błędów – dopiero wyjazd ukochanej i pozostawiony przez nią list otworzą mu oczy i popchną go do wiel-
kich zmian w życiu.
Czy MaryAnne i David odnajdą drogę powrotnądo wspólnego szczęścia?
Czy Davidowi uda się pogodzić z przeszłością?
Czy pomagając innym, mężczyzna zdoła pomóc także sobie?
List Richarda Paula Evansa to inspirująca historia o nieprzemija-jącej sile miłości, która wzruszyła miliony czytelników. Opowieść przenosi nas w pełne kontrastów lata trzydzieste ubiegłego wieku, czas wystawnych przyjęć i początków big-bandów, a zarazem upad-
ku wielkich fortun i dotkliwej nędzy.
NIE POZWÓL ZGASNĄĆ MIŁOŚCI,TO ONA POZWOLI CI PRZEJŚĆ PRZEZ MROK.
LIST
RICH
ARD
PA
UL
Cena 34,90 zł
LIST
Evans_List_okladka_druk.indd 1 2014-09-30 14:39:15
![Page 2: Richard Paul Evans, "List"](https://reader034.vdocuments.mx/reader034/viewer/2022051500/568ca5571a28ab186d8cc2f3/html5/thumbnails/2.jpg)
![Page 3: Richard Paul Evans, "List"](https://reader034.vdocuments.mx/reader034/viewer/2022051500/568ca5571a28ab186d8cc2f3/html5/thumbnails/3.jpg)
RICHARD PAULEVANSList
tłumaczenie Hanna de Broekere
Kraków 2014
![Page 4: Richard Paul Evans, "List"](https://reader034.vdocuments.mx/reader034/viewer/2022051500/568ca5571a28ab186d8cc2f3/html5/thumbnails/4.jpg)
Książki z dobrej strony: www.znak.com.plSpołeczny Instytut Wydawniczy Znak, 30-105 Kraków, ul. Kościuszki 37
Wydanie I, Kraków 2014Dział sprzedaży: tel. 12 61 99 569, e-mail: [email protected]
Druk: Drukarnia Skleniarz
Tytuł oryginałuThe Letter
Copyright © 1997 by Richard Paul Evans
Copyright © for the translation by Hanna de Broekere
Projekt okładkiMagdalena Zawadzka
Fotografia na pierwszej stronie okładkiCopyright © Lee Avison/Arcangel Images
Opieka redakcyjnaJulita CisowskaAlicja GałandzijBogna Rosińska
Opracowanie tekstu i przygotowanie do drukuPracownia 12A
ISBN 978-83-240-2609-8
![Page 5: Richard Paul Evans, "List"](https://reader034.vdocuments.mx/reader034/viewer/2022051500/568ca5571a28ab186d8cc2f3/html5/thumbnails/5.jpg)
Książki z dobrej strony: www.znak.com.plSpołeczny Instytut Wydawniczy Znak, 30-105 Kraków, ul. Kościuszki 37
Wydanie I, Kraków 2014Dział sprzedaży: tel. 12 61 99 569, e-mail: [email protected]
Druk: Drukarnia Skleniarz
Podziękowania
M ówi się, że umysł pisarza jest jak kapelusz magika – nie można z niego wyjąć niczego, czego się wcześniej
do niego nie włożyło. Świadom tego faktu pragnę wymienić osoby, wobec których mam dług wdzięczności: C.S. Lewis, doktor Viktor E. Frankl, doktor M. Scott Peck oraz Neal A. Maxwell. Niech ich słowa nieustannie oświetlają nasze kręte ścieżki i prowadzą nas podczas naszych wędrówek.
Po raz kolejny składam podziękowania moim dwóm Laurie: redaktor Laurie Chittenden, za jej przenikliwość i spokój, oraz Laurie Liss, mojej nadzwyczajnej agentce, za wszystko. Dziękuję również Brandi Anderson za pomoc w researchu oraz JoAnn Bongiorno z hotelu Drake z Chi-cago za gościnność i pomoc. Z wielkim smutkiem żeg-nam Celeste Edmunds, moją drogą przyjaciółkę i sekre-tarkę, jedną z pomysłodawców fundacji Christmas Box i pierwszych posiadaczy bransolet. Dziękuję ci za wszyst-kie lata zaangażowania i pracy, Cel. Szczęśliwej podróży.
Pragnę też wyrazić wdzięczność, niezmienną, mojej Keri, za jej postawę i wsparcie. Oraz trzem małym dziewczynkom, dzięki którym kręci się mój świat.
![Page 6: Richard Paul Evans, "List"](https://reader034.vdocuments.mx/reader034/viewer/2022051500/568ca5571a28ab186d8cc2f3/html5/thumbnails/6.jpg)
![Page 7: Richard Paul Evans, "List"](https://reader034.vdocuments.mx/reader034/viewer/2022051500/568ca5571a28ab186d8cc2f3/html5/thumbnails/7.jpg)
Ojcu
![Page 8: Richard Paul Evans, "List"](https://reader034.vdocuments.mx/reader034/viewer/2022051500/568ca5571a28ab186d8cc2f3/html5/thumbnails/8.jpg)
![Page 9: Richard Paul Evans, "List"](https://reader034.vdocuments.mx/reader034/viewer/2022051500/568ca5571a28ab186d8cc2f3/html5/thumbnails/9.jpg)
(…) te mroczne dni będą warte kosztów, które poniesiemy, jeśli nauczą nas,
że naszym prawdziwym przeznaczeniem nie jest to, by nam służono, ale byśmy służyli sami sobie
i naszym braciom.Franklin Delano Roosevelt,
przemówienie inauguracyjne, 4 marca 1933
![Page 10: Richard Paul Evans, "List"](https://reader034.vdocuments.mx/reader034/viewer/2022051500/568ca5571a28ab186d8cc2f3/html5/thumbnails/10.jpg)
![Page 11: Richard Paul Evans, "List"](https://reader034.vdocuments.mx/reader034/viewer/2022051500/568ca5571a28ab186d8cc2f3/html5/thumbnails/11.jpg)
11
Prolog
K iedy człowiek pierwotny był po raz pierwszy świadkiem zaćmienia Słońca, z pewnością czuł śmiertelną grozę –
świetlistą kulę pochłaniał drapieżny księżyc, światło stopnio-wo gasło i ziemię ogarniały ciemności. Aborygeni padali na ziemię, płacząc z powodu utraty płomienia na niebie i z lęku przed wieczną nocą.
Bliższe naszym czasom, bardziej oświecone pokolenia lękały się tego zjawiska w nie mniejszym stopniu. Niektó-re z nich, jak te w wiekach ciemnych, trwały przez stule-cia, inne, na szczęście, mijały szybko. Nie jestem pewien, co przysparzało ludziom większej udręki: dramatyzm sytuacji czy niepewność, kiedy skończą się ciemności, w czasie któ-rych wołali w stronę niewzruszonego nieba: jak długo, Pa-nie? Jak długo?
Jeden z najdłuższych okresów mroku, które spowiły świat, ochrzczony w annałach historii jako wielki kryzys, rozpoczął się w tragicznym październiku 1929 roku. Jego początkiem był krach na giełdzie nowojorskiej. Chyba nie było zakątka na tej ziemi, w którym nie odczuwano by grozy i skutków spowodowanych upadkiem tej wielkiej instytucji.
![Page 12: Richard Paul Evans, "List"](https://reader034.vdocuments.mx/reader034/viewer/2022051500/568ca5571a28ab186d8cc2f3/html5/thumbnails/12.jpg)
12
O tragizmie tamtych czasów mogą wiedzieć jedynie ci, którzy byli świadkami i ofiarami upadłości banków odbie-rających milionom ludzi miejsca pracy, domy i nadzieję.
Jednak wśród opowieści pełnych rozpaczy są również hi-storie cichego heroizmu, opowiadające o sklepikarzach prze-dłużających kredyty swoim klientom, którzy nie mieli nigdy szansy ich spłacić, o właścicielach niedomagających się czyn-szu za wynajmowane domy i mieszkania i doprowadzających się tym samym do nędzy. Często zdarza się, że w najgor-szych chwilach życia ujawniają się w ludziach ich najlepsze cechy – w najzwyczajniejszych spośród nas budzą się naj-wznioślejsze odruchy.
W to, że okoliczności wyzwalają w człowieku wielkość ducha, wierzę tak samo jak w to, że płótno czyni artystę. Niedola tworzy jedynie tło, na którym malujemy wierną po-dobiznę naszej duszy. Gwiazdy najlepiej widać, gdy niebo jest najciemniejsze.
W czasie tamtych ponurych dni w pewnym zakątku świata – na cmentarzu w Salt Lake City – u stóp zaśnieżo-nej figurki aniołka na grobie małej dziewczynki znaleziony został list.
Natrafiłem na ten list zimą 1949 roku. Tkwił pomiędzy stronami dziennika, który należał do ojca zmarłej dziew-czynki, i na pierwszy rzut oka wydał mi się bez znaczenia. Dopiero po przeczytaniu dziennika zrozumiałem, jak waż-ny był to list i jakie spowodował wydarzenia.
Dziennik – ostatni tom z serii oprawnych w skórę bru-lionów opisujących życie Davida i MaryAnne Parkinów – stał się moją własnością tuż po śmierci MaryAnne. Jej mąż, David, zmarł czternaście lat wcześniej.
![Page 13: Richard Paul Evans, "List"](https://reader034.vdocuments.mx/reader034/viewer/2022051500/568ca5571a28ab186d8cc2f3/html5/thumbnails/13.jpg)
13
MaryAnne Chandler Parkin była piękną Angielką o mą-drych i smutnych oczach, świadczących o tym, że zaznała i szczęścia, i cierpienia. Nawet w jesieni swego życia nadal była piękną kobietą, choć z perspektywy czasu nie jestem pewien, czy jej uroda była wyłącznie cielesna, czy może bar-dziej duchowa, wynikająca z godności i dobroci cechujących jej osobowość. Bez względu na to, jaka była prawda, Mary-Anne uosabiała współczucie – a miłość wszystko czyni na-dobnym.
Moja żona Keri i ja wynajmowaliśmy mieszkanie w rezy-dencji wdowy Parkin do chwili jej śmierci w wigilię Bożego Narodzenia 1948 roku. Tamte zimowe dni miały na zawsze pozostać w naszej pamięci.
Z zapisków w dzienniku Davida Parkina dowiedziałem się wielkiej prawdy o życiu – i o wszystkich związkach mię-dzyludzkich – mianowicie takiej, że nawet największa mi-łość może się zachwiać w cieniu wielkiej tragedii. Jestem przekonany, że historia Davida i MaryAnne to po prostu historia miłości, jednak pozbawionej wydumanego romanty-zmu z wierszy i szmatławych czytadeł. Nie wierzę w miłość od pierwszego wejrzenia. Uważam, że miłość, w swej naj-prawdziwszej postaci, to nie chodzenie z głową w chmurach i przeżywanie katuszy, ale uczucie o wiele bardziej naturalne, wymagające pielęgnacji i czasu, aby mogło się w pełni rozwi-nąć, i dlatego w swej najlepszej formie objawia się nie w okre-sie nieopierzonej młodości, ale pomarszczonej dojrzałości.
Kochający się ludzie napotykają na drodze życiowej licz-ne przeszkody i, zmagając się z nimi, poznają prawdziwe ob-licze swojego uczucia. Istota autentycznej miłości to dużo więcej niż burza namiętności, to lojalność i szczera przyjaźń.
![Page 14: Richard Paul Evans, "List"](https://reader034.vdocuments.mx/reader034/viewer/2022051500/568ca5571a28ab186d8cc2f3/html5/thumbnails/14.jpg)
I chociaż uczucie to może być chwilowo osłabione przeciw-nościami, nigdy nie gaśnie ani się nie poddaje, trwając przy wzniosłych ideałach, które wykraczają poza tę ziemię i ten czas, podczas gdy namiastka miłości w obliczu problemów się kończy; ludzie, którzy myśleli, że łączy ich coś trwałego, stwierdzają, że się pomylili, i szybko uciekają, żeby znaleźć prawdziwe uczucie.
*
Oto historia miłości Davida i MaryAnne Parkinów.
![Page 15: Richard Paul Evans, "List"](https://reader034.vdocuments.mx/reader034/viewer/2022051500/568ca5571a28ab186d8cc2f3/html5/thumbnails/15.jpg)
15
Rozdział 1
Spotkanie na cmentarzu
Grabarz to osobliwy człowiek, zniewolony rytuałem i stałością. Zajęcie wybrał sobie dobre,
jako że nic nie jest tak niezawodne jak śmierć.Z dziennika Davida Parkina, 29 stycznia 1934
Cmentarz Salt Lake City, 1933
K iedy nad smaganych lodowatym wiatrem cmentarzem zapadł zmrok, grabarz mozolnym ruchem artretycz-
nych rąk włożył płaszcz, czapkę i szalik, zapalił knot świecy w latarni, po czym wyszedł ze swojej chatki na zaśnieżony cmentarz, aby zamknąć na łańcuch bramy cmentarne z oba-wy przed rabusiami okradającymi groby. Do grabieży doszło tylko raz, czterdzieści siedem lat wcześniej, na początku jego pracy. Mężczyzna uznał wtedy, że teren jest zagrożony, i za-czął zamykać bramy, a był niewolnikiem własnych przyzwy-czajeń, zarówno w myśleniu, jak i w działaniu.
Starzec ruszył w kierunku północnym po zasypanej śnie-giem alejce, aż doszedł do miejsca, skąd na tle ciemnego
![Page 16: Richard Paul Evans, "List"](https://reader034.vdocuments.mx/reader034/viewer/2022051500/568ca5571a28ab186d8cc2f3/html5/thumbnails/16.jpg)
16
nieba było widać sylwetkę marmurowego aniołka na oświet-lonym księżycową poświatą wzgórku. Figurkę postawiono przy mogile trzyletniej dziewczynki, jedynego dziecka Da-vida i MaryAnne Parkinów, zamożnego małżeństwa z Salt Lake City. Aniołek stał się punktem orientacyjnym dla gra-barza, który przed dwudziestu laty celowo zaczął odbywać poranny obchód terenu ze wschodu na zachód, by nie na-trafić na matkę dziecka płaczącą u stóp figurki.
Wszedłszy na wzgórek, grabarz, ku swemu zaskoczeniu, zobaczył kobietę kucającą u podnóża aniołka. Mężczyzna uznał ten widok za dziwny, ponieważ od chwili gdy marmuro-wa rzeźba zaczęła zdobić jego cmentarz, piękna matka dziew-czynki nigdy nie przychodziła na jej grób po zmierzchu.
Zwolnił kroku, mając nadzieję, że słabe światło latarni lub skrzypienie jego butów w śniegu obwieszczą jego na-dejście, nie powodując przestrachu u kobiety, która, pogrą-żona w smutku, nie była świadoma tego, co się wokół niej dzieje. Zatrzymał się pięć metrów przed nią. Cicho padał śnieg. Mężczyzna niecierpliwym gestem wyciągnął zegarek kieszonkowy, przyjrzał mu się w migotliwym świetle latar-ni, wsunął go z powrotem do kieszeni, po czym, czując, że ustalony porządek jest zagrożony, głośno odchrząknął. Para z jego ust utworzyła w mroźnym powietrzu mglisty obłok.
Kobieta podniosła głowę. – Pani Parkin, muszę zamknąć cmentarz.Postać poruszyła się niezgrabnie, z trudem dźwigając się
z ziemi. Ku wielkiemu zaskoczeniu grabarza nie była to peł-na gracji, smukła matka zmarłej dziewczynki, ale starsza od niego, tęga kobieta o pomarszczonej twarzy. Jej włosy o stalowym odcieniu, obwiązane cynobrową chustką, były
![Page 17: Richard Paul Evans, "List"](https://reader034.vdocuments.mx/reader034/viewer/2022051500/568ca5571a28ab186d8cc2f3/html5/thumbnails/17.jpg)
17
splątane nad czołem. W świetle latarni na jej twarzy zalśni-ły ślady łez. Oszołomiona kobieta zwróciła na niego wzrok.
– Przepraszam panią. Myślałem, że to ktoś inny… Szare oczy nieznajomej się rozszerzyły. – Jest po zmroku, muszę zamknąć cmentarz – ciągnął
grabarz.Kobieta pokiwała wolno głową, po czym wytarła policz-
ki otwartą dłonią. – Już sobie idę – powiedziała głosem równie żałosnym jak
jej wygląd. Odwróciła się ponownie w stronę aniołka i głęboko westchnęła, a jej zgarbione plecy uniosły się i opadły.
Grabarz spojrzał na granitową podstawę figurki, na której leżał dar kobiety: koperta, a na niej szkarłatna róża.
– Czy wieczorem odjeżdża jeszcze jakiś tramwaj? – Ostatni kurs do zajezdni o dziewiątej czterdzieści
pięć. – Dozorca ponownie zerknął na zegarek kieszonko-wy. – Ma pani jeszcze dwadzieścia minut.
– Dziękuję – wymamrotała kobieta. Idąc ze zwieszoną głową pomiędzy drewnianymi i ka-
miennymi tablicami nagrobnymi, skierowała się w stronę bramy, brnąc w sięgającym do połowy łydki śniegu i po-zostawiając za sobą szerokie ślady. Po chwili zniknęła za zagajnikiem wierzb płaczących.
Nie tracąc czasu na rozmyślania, grabarz ruszył na dalszy obchód cmentarza. Przy północnej bramie znalazł się sześć minut i trzynaście sekund później, niż miał to w zwyczaju.
W odróżnieniu ode mnie MaryAnne często odwiedza grób naszej córki – nierzadko z cotygodniową regularnością.
![Page 18: Richard Paul Evans, "List"](https://reader034.vdocuments.mx/reader034/viewer/2022051500/568ca5571a28ab186d8cc2f3/html5/thumbnails/18.jpg)
18
Nie wiem, co jej daje ten rytuał, nie mam też pojęcia o jego szczegółach, ale po powrocie do domu moja żona ma podpuchnięte oczy i słaby głos. MaryAnne uzewnętrz-nia pamięć o tragedii, natomiast ja ją głęboko skrywam. Powiedziałbym, że każdego dnia nasze serca coraz bardziej oddalają się od siebie, nie jestem tego jednak całkowicie pewien.
Z tak wielkiej odległości trudno zauważyć, jak przybywa kolejnych centymetrów.
Z dziennika Davida Parkina, 11 października 1933
MaryAnne Parkin stała przed marmurowym aniołkiem niemal tak nieruchoma jak posąg. Padający od długiego czasu drobny śnieg utworzył warstwę sięgającą już powy-żej kostek jej sznurowanych trzewików ze skóry. Promie-nie wschodzącego słońca oświetlały połowę twarzy i szaty aniołka, podczas gdy jego druga część pozostawała jeszcze w mroku, upodabniając figurę do księżyca w kwadrze. Na śniegu były widoczne liczne ślady stóp, pozostałości po po-przednich wizytach, biegnące ku podstawie pomnika, gdzie utworzyły zagłębienie. MaryAnne wiedziała, że nie wszyst-kie ślady zostały wydeptane przez nią, ponieważ, gdy weszła na cmentarz, spotkała grabarza, a ten powiedział jej o star-szej kobiecie, którą zastał dwa dni wcześniej wieczorem klę-czącą przy aniołku i którą mylnie wziął za nią. MaryAnne nie zwróciła zbyt wielkiej uwagi na słowa grabarza, jako że jej umysł był zajęty poważniejszymi myślami.
Czuła, jakby serce miało jej pęknąć. – Do widzenia, słodka Andreo – wyszeptała. – Nie
wiem, czy kiedykolwiek tu wrócę. – Ostatnie słowa oznaczały
![Page 19: Richard Paul Evans, "List"](https://reader034.vdocuments.mx/reader034/viewer/2022051500/568ca5571a28ab186d8cc2f3/html5/thumbnails/19.jpg)
19
nieodwracalność i MaryAnne zadrżała. Uniosła dłoń w rę-kawiczce, aby otrzeć łzy, które napłynęły jej do oczu. – Dłu-go modliłam się o odpowiedzi. Nie rozumiem, dlaczego Bóg jest taki milczący. Wybacz, jeśli sprawiłam ci zawód, ale nie potrafię znieść milczenia dwóch istot, które kocham. Nie wi-dzę innego rozwiązania.
Pochyliła głowę i załkała, a jej ciałem wstrząsnął spazm. Nie pamiętała, kiedy po raz pierwszy pomyślała o opusz-
czeniu domu. Możliwe, że myśl ta pojawiła się już na pogrze-bie jej córeczki. Jednak dopiero kiedy MaryAnne w pełni zdała sobie sprawę z oddalenia i obcości ukochanego męż-czyzny, możliwość ta objawiła się jej z całą mocą.
Jest rzeczą znaną, że mężczyźni reagują na tragedię inaczej niż kobiety, i choć w innych, nawet o wiele po-ważniejszych sprawach różnica ta nie ma większego zna-czenia, to jednak w wypadku śmierci jedynego dziecka daje ona o sobie znać wyjątkowo boleśnie. MaryAnne nosiła swoją żałobę na zewnątrz tak, jak nosiła żałob-ne stroje – czarne welony i peleryny, widoczne symbole śmierci bliskiej osoby – David natomiast swoją ukrywał w zakamarkach duszy, za murami stoicyzmu, które rosły z dnia na dzień. Mury jednak, uczuciowe lub innego ro-dzaju, nie potrafią rozróżnić tego, co otaczają, i chronią więcej, niż przewidział ich budowniczy. Odgradzając się murem, David ukrył nie tylko swój ból, ale również miłość do MaryAnne.
MaryAnne nikomu nie powiedziała o swoim planowa-nym odejściu, ponieważ ciągle czekała na stosowny moment. Z upływem czasu uświadomiła sobie, że nie istnieje stosowny moment na oznajmienie takiej decyzji, i zwątpiła w celowość
![Page 20: Richard Paul Evans, "List"](https://reader034.vdocuments.mx/reader034/viewer/2022051500/568ca5571a28ab186d8cc2f3/html5/thumbnails/20.jpg)
20
poinformowania o tym męża, ponieważ była pewna, że bła-gałby ją, by została – a ona nie wiedziała, czy umiałaby się tej prośbie oprzeć. Przez ostatnie trzy lata MaryAnne czu-ła się jak ktoś, kto tkwi nad krawędzią głębokiej przepaści i odwleka nieunikniony skok do czasu, kiedy czekanie sta-nie się bardziej bolesne od skoku, którego chciała uniknąć. Ślub jej brata w Anglii stwarzał idealną okazję do odejścia. Nadszedł czas, by skoczyć.
Kilka chwil później, kiedy MaryAnne podniosła wzrok, na postumencie dostrzegła wystającą spod śniegu zeschnię-tą zieloną łodygę. Wolno przykucnęła i pochyliła się do przodu. Drobną dłonią w rękawiczce chwyciła kwiat i przyłożyła go do nosa. Był to nierozwinięty pąk róży, skuty mrozem, który zabił i jednocześnie zakonserwował kwiat. Spojrzawszy w dół, MaryAnne zauważyła, że pod różą leży jeszcze jedna rzecz. Odgarnęła śnieg i zobaczy-ła kopertę. Na pieczęci z burgundowego laku odciśnięto wizerunek pąka róży, wokół którego wiły się w misternym wzorze ciernista łodyga i liście. MaryAnne podniosła ko-pertę, otworzyła ją, wyjęła pergaminową kartkę i zaczęła ją czytać, a delikatne płatki śniegu spadały na papier, top-niały i zlewały się z atramentem.
MaryAnne gwałtownie wciągnęła powietrze.Przyciskając kartkę do piersi, ukradkiem potoczyła wzro-
kiem po cichym cmentarzu, choć było oczywiste, że list przetrwał mroźną noc i opady śniegu. Cmentarz był, nie licząc jego martwych mieszkańców, pusty, jak zawsze o świ-cie. MaryAnne szczelnie otuliła się szalem aż po samą bro-dę, położyła różę u stóp aniołka, po czym wsunęła list do kieszeni obszytej futrem kurtki.
![Page 21: Richard Paul Evans, "List"](https://reader034.vdocuments.mx/reader034/viewer/2022051500/568ca5571a28ab186d8cc2f3/html5/thumbnails/21.jpg)
Po raz ostatni spojrzała w twarz aniołka i zeszła po swoich śladach ze wzgórka i przez zachodnią część cmen-tarza skierowała się do drewnianej furtki pomiędzy dwo-ma zniszczonymi upływem czasu kamiennymi słupkami. Wyszła na drogę biegnącą do swego domu, który teraz była gotowa opuścić.
![Page 22: Richard Paul Evans, "List"](https://reader034.vdocuments.mx/reader034/viewer/2022051500/568ca5571a28ab186d8cc2f3/html5/thumbnails/22.jpg)
Nawet największa miłość może się zachwiać w cieniu tragedii.
MaryAnne i David przeszli razem niejedno, ale wciąż łączy ich szcze-re i trwałe uczucie. Małżonkowie mieszkają w urokliwej rezydencji,
otoczeni gronem serdecznych przyjaciół.
Los jednak wystawia ich na wielką próbę – umiera ich trzyletnia córeczka. Po tym przeżyciu David zaczyna uciekać przed emocjami w pracę. Chociaż jego miłość do MaryAnne jest głęboka, mężczyzna przez lata nie widzi swoich błędów – dopiero wyjazd ukochanej i pozostawiony przez nią list otworzą mu oczy i popchną go do wiel-
kich zmian w życiu.
Czy MaryAnne i David odnajdą drogę powrotnądo wspólnego szczęścia?
Czy Davidowi uda się pogodzić z przeszłością?
Czy pomagając innym, mężczyzna zdoła pomóc także sobie?
List Richarda Paula Evansa to inspirująca historia o nieprzemija-jącej sile miłości, która wzruszyła miliony czytelników. Opowieść przenosi nas w pełne kontrastów lata trzydzieste ubiegłego wieku, czas wystawnych przyjęć i początków big-bandów, a zarazem upad-
ku wielkich fortun i dotkliwej nędzy.
NIE POZWÓL ZGASNĄĆ MIŁOŚCI,TO ONA POZWOLI CI PRZEJŚĆ PRZEZ MROK.
LISTRI
CHA
RD P
AU
LCena 34,90 zł
LIST
Evans_List_okladka_druk.indd 1 2014-09-30 14:39:15