pamietnik bialoszewski

96
 1 sierpnia we wtorek 1944 roku by ło niesłonecznie, mokro, nie było za  bard zo cie pł o. W południe chyba wyszedłem na Chłodną  (moja ulica wtedy, numer 40) i pami ę tam, że było dużo tramwajów, samochodów, ludzi i że zaraz po wyjściu na rogu Żelaznej uświadomił em sobie datę   1 sierpnia — i pomyślałem sobie chyba słowami: „ 1 sierpnia — świę to słoneczników". —Tyle że to pamię tam odwrócony w Chłodną  w stronę  Kercelaka. A na jakim skojarzeniu s łoneczniki? Bo że wtedy kwitną  i nawet przekwitają , bo dojrzewają ... I to, że byłem wtedy  bardziej naiwny i s entymentalny, nie wycwaniony, po czemu i czasy były, naiwne, pierwotne, nieco beztroskie, romantyczne, podziemne, wojenne... Wię c — ale ten żółty kolor musiał w czymś być światło tej niepogody z dobijaniem się  (i jednak z przebitk ą ) s łońca na tramwajach czerwonych,  jak to w Wars zawi e.  Bę dę  szczery, przypominają cy sobie siebie tamtego w fakcikach, mo że za dok ładny, ale za to tylko prawda bę dzie. Teraz mam czterdzieści pięć lat,  po tych dwud zie stu trze ch lat ach, le żę  na tapczanie cały, żywy, wolny, w dobrym stanie i humorze, jest październik, noc, 67 rok, Warszawa znów ma milion trzysta tysię cy mieszkańców. Miałem siedemnaście lat, kiedy raz się  położyłem do łóżka i pierwszy raz w życiu usłyszałem artylerię . To był front. I to był chyba 2 września 1939. Miałem wtedy rację , że się  bardzo  przerazi łem. Pięć lat potem - tak dobrze znani Niemcy chodzili w mun- durach po ulicach.  (Używam tu określenia „Niemcy", i nie tylko tu, bo inaczej wypadnie sztucznie. Tak jak własowców miało się  wtedy czę sto za Ukraińców. Wiedzieliśmy,"że hitlerowcami byli nie tylko Niemcy. Nawet widzieliśmy. W 1942 roku po likwidacji małego getta pamię tam Łotyszów. Z karabina- mi. Cali na czarno. Stali wzd łuż Siennej. Gę sto. Na aryjskim chodniku. I całymi dniami i nocami wypatrywali w oknach żydowskiej strony Siennej. To byty resztki szyb w futrynach, zatkane pierzynami. Trupie puchy. Ulic ą   tą  jedną  ulicą  — szedł  od Żelaznej do Sosnowej nie mur, ale druty kolczaste. Wzdłuż. Jezdnia, kocie ł  by -po tamtej stronie miały już wysokie  bady le i komos y — z dążyły zeschnąć się  i zszarzeć na wę giel. A jednak ci aż  przyku cali. Tak mier zyli. I pamię tam, jak jeden co i raz strzelał. W te okna.) Wię c tego 1 sierpnia o jakiej ś drugiej po południu Mama powiedziała, żebym poszedł po chleb do kuzynki Teika na Staszica; widocznie brak ło chleba, a one się  o to umówiły. Poszedłem. I kiedy wracałem, pamię tam, że ludzi było bardzo dużo i było ju ż zamieszanie. I mówili:  — Na Ogrodowej zabili dwóch Niemc ów. 

Upload: rel123

Post on 11-Jul-2015

116 views

Category:

Documents


0 download

TRANSCRIPT

5/11/2018 pamietnik bialoszewski - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/pamietnik-bialoszewski 1/96

1 sierpnia we wtorek 1944 roku było niesłonecznie, mokro, nie było za

 bardzo ciepło. W południe chyba wyszedłem na Chłodną  (moja ulica

wtedy, numer 40) i pamiętam, że było dużo tramwajów, samochodów,ludzi i że zaraz po wyjściu na rogu Żelaznej uświadomiłem sobie datę 

 — 1 sierpnia — i pomyślałem sobie chyba słowami: 

„ 1 sierpnia — święto słoneczników". —Tyle że to pamiętam odwróconyw Chłodną w stronę Kercelaka. A na jakim skojarzeniu słoneczniki? Bo że

wtedy kwitną  i nawet przekwitają , bo dojrzewają ... I to, że byłem wtedy

 bardziej naiwny i sentymentalny, nie wycwaniony, po czemu i czasy były,

naiwne, pierwotne, nieco beztroskie, romantyczne, podziemne, wojenne...

Więc — ale ten żółty kolor musiał w czymś być — światło tej niepogodyz dobijaniem się (i jednak z przebitk ą ) słońca na tramwajach czerwonych,

 jak to w Warszawie. 

Będę szczery, przypominają cy sobie siebie tamtego w fakcikach, możeza dok ładny, ale za to tylko prawda będzie. Teraz mam czterdzieści pięć lat,

 po tych dwudziestu trzech latach, leżę na tapczanie cały, żywy, wolny,

w dobrym stanie i humorze, jest październik, noc, 67 rok, Warszawa znówma milion trzysta tysięcy mieszkańców. Miałem siedemnaście lat, kiedy raz

się położyłem do łóżka i pierwszy raz w życiu usłyszałem artylerię. To był front. I to był chyba 2 września 1939. Miałem wtedy rację, że się bardzo

 przeraziłem. Pięć lat potem - tak dobrze znani Niemcy chodzili w mun-

durach po ulicach. 

(Używam tu określenia „Niemcy", i nie tylko tu, bo inaczej wypadnie

sztucznie. Tak jak własowców miało się wtedy często za Ukraińców.Wiedzieliśmy,"że hitlerowcami byli nie tylko Niemcy. Nawet widzieliśmy.

W 1942 roku po likwidacji małego getta pamiętam Łotyszów. Z karabina-

mi. Cali na czarno. Stali wzdłuż Siennej. Gęsto. Na aryjskim chodniku.

I całymi dniami i nocami wypatrywali w oknach żydowskiej strony Siennej.To byty resztki szyb w futrynach, zatkane pierzynami. Trupie puchy. Ulicą   — tą  jedną ulicą — szedł od Żelaznej do Sosnowej nie mur, ale drutykolczaste. Wzdłuż. Jezdnia, kocie ł by -po tamtej stronie miały już wysokie

 badyle i komosy — zdążyły zeschnąć się i zszarzeć na węgiel. A jednak ci aż  przykucali. Tak mierzyli. I pamiętam, jak jeden co i raz strzelał. W te okna.) 

Więc tego 1 sierpnia o jakiejś drugiej po południu Mama powiedziała,żebym poszedł po chleb do kuzynki Teika na Staszica; widocznie brak ło

chleba, a one się o to umówiły. Poszedłem. I kiedy wracałem, pamiętam, żeludzi było bardzo dużo i było już zamieszanie. I mówili:  — Na Ogrodowej zabili dwóch Niemców. 

5/11/2018 pamietnik bialoszewski - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/pamietnik-bialoszewski 2/96

5/11/2018 pamietnik bialoszewski - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/pamietnik-bialoszewski 3/96

5/11/2018 pamietnik bialoszewski - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/pamietnik-bialoszewski 4/96

5/11/2018 pamietnik bialoszewski - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/pamietnik-bialoszewski 5/96

11 

5/11/2018 pamietnik bialoszewski - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/pamietnik-bialoszewski 6/96

5/11/2018 pamietnik bialoszewski - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/pamietnik-bialoszewski 7/96

5/11/2018 pamietnik bialoszewski - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/pamietnik-bialoszewski 8/96

5/11/2018 pamietnik bialoszewski - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/pamietnik-bialoszewski 9/96

5/11/2018 pamietnik bialoszewski - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/pamietnik-bialoszewski 10/96

5/11/2018 pamietnik bialoszewski - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/pamietnik-bialoszewski 11/96

5/11/2018 pamietnik bialoszewski - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/pamietnik-bialoszewski 12/96

5/11/2018 pamietnik bialoszewski - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/pamietnik-bialoszewski 13/96

5/11/2018 pamietnik bialoszewski - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/pamietnik-bialoszewski 14/96

5/11/2018 pamietnik bialoszewski - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/pamietnik-bialoszewski 15/96

5/11/2018 pamietnik bialoszewski - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/pamietnik-bialoszewski 16/96

5/11/2018 pamietnik bialoszewski - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/pamietnik-bialoszewski 17/96

5/11/2018 pamietnik bialoszewski - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/pamietnik-bialoszewski 18/96

5/11/2018 pamietnik bialoszewski - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/pamietnik-bialoszewski 19/96

5/11/2018 pamietnik bialoszewski - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/pamietnik-bialoszewski 20/96

5/11/2018 pamietnik bialoszewski - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/pamietnik-bialoszewski 21/96

5/11/2018 pamietnik bialoszewski - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/pamietnik-bialoszewski 22/96

5/11/2018 pamietnik bialoszewski - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/pamietnik-bialoszewski 23/96

5/11/2018 pamietnik bialoszewski - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/pamietnik-bialoszewski 24/96

5/11/2018 pamietnik bialoszewski - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/pamietnik-bialoszewski 25/96

48 49 

5/11/2018 pamietnik bialoszewski - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/pamietnik-bialoszewski 26/96

5/11/2018 pamietnik bialoszewski - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/pamietnik-bialoszewski 27/96

5/11/2018 pamietnik bialoszewski - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/pamietnik-bialoszewski 28/96

5/11/2018 pamietnik bialoszewski - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/pamietnik-bialoszewski 29/96

5/11/2018 pamietnik bialoszewski - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/pamietnik-bialoszewski 30/96

5/11/2018 pamietnik bialoszewski - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/pamietnik-bialoszewski 31/96

5/11/2018 pamietnik bialoszewski - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/pamietnik-bialoszewski 32/96

5/11/2018 pamietnik bialoszewski - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/pamietnik-bialoszewski 33/96

5/11/2018 pamietnik bialoszewski - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/pamietnik-bialoszewski 34/96

5/11/2018 pamietnik bialoszewski - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/pamietnik-bialoszewski 35/96

5/11/2018 pamietnik bialoszewski - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/pamietnik-bialoszewski 36/96

5/11/2018 pamietnik bialoszewski - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/pamietnik-bialoszewski 37/96

»*# *   

azek do góry. 

ięty Krzysztof nas z tej toni wyprowadzi.

y. 

szczu zaczęła mówić, monotonnie, ale tak, że dochodziłowo, z całym sensem: 

Kto się w opiek ę odda Panu swemu, 

a całym sercem szczerze ufa Jemu, 

śmiele rzec może: mam obrońcę Boga, nie przyjdzie na mnie żadna straszna trwoga. 

Obok mnie. Pod filarem. Wycie. I wtedy usłyszeliśmy, że

k. Zgasło światło. Coś drgnęło. Zaczęło się trząść nad

drugiego piętra oberwało się na pierwsze. 

On ciebie z łowczych obierzy wyzuje 

i w zaraźliwym powietrzu ratuje, 

w cieniu swych skrzydeł zachowa cię wiecznie,  pod jego pióry uleżysz bezpiecznie. 

Osypywało się jeszcze. Tylko cały czas kobieta w płasz-

Aniołom swoim każe cię pilnować,

gdziekolwiek stą  pniesz, będą cię piastować... 

się posypało.

y.  Na r ękach nosić, abyś idą c drogą na

ostry krzemień nie ugodził nogą ...  

miejscu urwała. 

ię dygot. Osuwanie się z szumem. Coraz większym. Swen

ą  za kolano. Ja wciskałem w siebie oczy i wtuliłem

„Więc już? to już? tak, trudno, tylko czy ściśnie od głowy?

y? i żeby tylko pr ędko." Dwa sklepienia razem runęły

a na parter, więc teraz my. Swen wciskał głowę gdzieś podatka Swena stała bez zmiany. Było cichutko. Byłaylko coś szumiało, osypywało się, jeszcze osypywało się,

tym, że się k łę biło. 

  Nagle... zrozumieliśmy, że nas nie zmiażdży. I dopierozaczęli się krztusić, dusić, kasłać, ktoś krzyknął: 

 —  Drzwi! są drzwi?! —  Drzwi! zobaczcie! czy nas nie zasypało? drzwi! —  Zapałki! kto ma zapałki? —  Drzwi?! chyba zasypało! okienko zasypało! zapałki!Zbyszek, kaszlą c, zapalił pierwszą zapałk ę:

 —   Nic nie widać...Drugą , podchodzi:

 — Nie, chyba nie ma drzwi — zasypało! Nie! są ! są ! otwiw porzą dku, w porzą dku... 

Zbombardowany blok A od strony Rybaków oglą dalidopiero na drugi dzień. Ze Swenem. Tego, co było po zbomnad nami, nikt nie szedł oglą dać. Na drugi dzień też nie.ciekaw. Aż mnie to dziwiło. Ze światłem było chyba niewy  pewnie jeszcze było. Tam, gdzie nie były przerwane prz

 pamiętam, jak na ten drugi dzień powiedzieli, że na parterz prysznice. Z zimną wodą . Trudno było wymagać ciepłej. Swemiał chęci na zimną wodę. Ja też jestem zmar źlak. Ale było gotym uważałem, że te czynne prysznice —po takim czymś —są  okazją do wyk ą  pania się — w jakiejś spokojnej porze — po nadrugi dzień —pod wieczór —bo przecież te prysznice były gdzia pod nami — wiadomo co? — więc jak to właściwie wyglą da

Okr ążyłem korytarz, schody, wyjście i stanąłem przed naszod podwórza, tego drugiego. Nawet wszedłem na ten parter.

Przecież te prysznice tam naprawdę były. I były czynne. Ni kabiny. I można było —bo nikt tak się do tych myć nie pchał rozebrać się do naga i pok ą  pać. A jak wyglą dała reszta? Resztadwa sklepienia oberwane, zlepione w jeden betonowy grzyb,się dalej z resztą parteru —nasz schron był właśnie tam, gdzie  jama z prysznicami, a zaczynało oklapywanie grzyba i prz parteru. 

Tego właśnie dnia, drugiego po zbombardowaniu i p bombardowaniach od rana do wieczora, po mojej k ą  pieli, wiesię uspokoiło, przynajmniej od bomb, przybiegł do nas ksią dz.nas. Bo i do innych schronów. I nie pierwszy ksią dz. I nie piPrzybiegł, żeby każdemu schronowi udzielić tak zwanycsakramentów. Przybiegł tak, jak stał. Nie miał ze sobą nic. Ws już wyczerpane albo przysypane. Piszę o tym, bo to też jest j

5/11/2018 pamietnik bialoszewski - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/pamietnik-bialoszewski 38/96

5/11/2018 pamietnik bialoszewski - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/pamietnik-bialoszewski 39/96

5/11/2018 pamietnik bialoszewski - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/pamietnik-bialoszewski 40/96

5/11/2018 pamietnik bialoszewski - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/pamietnik-bialoszewski 41/96

5/11/2018 pamietnik bialoszewski - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/pamietnik-bialoszewski 42/96

5/11/2018 pamietnik bialoszewski - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/pamietnik-bialoszewski 43/96

5/11/2018 pamietnik bialoszewski - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/pamietnik-bialoszewski 44/96

Jdi///. 

, zrobiła — mówi Swen., nie da się chyba jeść — mówię.próbują .ę.

dla odmiany. No i nie wyszło.a się to. Dostajemy co innego. Może kawę z sucharami., dostawało się w szklanych słoikach. Przynajmniej tu

ętam. Czy były znalezione już na Rybakach, czy zarazrowe. Zielone. Br ą zowe. I może trochę pogięte. Odiczki. e na Miodowej — w popiele, bo strasznie tu się grzęzłotylatora sypały się —jak tylko huknęło —kupy sadzy.ście było zaraz popsute; i zaraz dalej i w kó łko psute

ruszaliśmy się. No bo gdzie? Jesteśmy w gruzach., tego jednego, jest. Albo trafi akurat w nas, albo nie.je. Tu — już cudów nie ma. Więc siedzimy. Walą . j. W skarpę, w Długą , w Podwale. W Miodową . Nawet  jedzenia. Nauczyliśmy się tu zupełnie jedzenia niee już bardzo bliskie bomby. To na chwilę człowiek się wali. Mama modliła się. Zaproponowała różaniec na. Potem z Lusią  i Swenem myśleliśmy, co robić. Czy, czy Lusia. Lusia wpadła chyba na to, żeby grać we troje. Ze Zbyszkiem. Ale chyba Zbyszek siedział 

yły wygodne. Duże. I dziwnie poprzeginane w przegu-nie chciało się wstać z wózka. Leżała, czyli wisiałatą  nóg. I była zadowolona. Pamiętam, że karty byłyaszych deskach. I że dużośmy się nie nagrali. Bo już 

 przerwało. Niby nic. Odleciały. Graliśmy dalej. Znówmby. Znów patrzenie w sufit — tak dla wszystkiego.

yło przynieść wody. Dla Mamy. Do gotowania. Dlaińskiej, Do mycia. Do różności. Woda jest — trzeba

zbankiem i z kubłem do tej ciemnicy z rannym z żoną  tam się nabierało w sekundę. Poleciałem zaraz tam się . I prać koszulę. Mydła nie było. Ale kto tam marzył arna. Przyleciała na ten pomysł zaraz Celina. Też prać.

dziwił. Że tak pierzemy. A może dziwił się dopiero ba prało się niejeden raz. Po każdym grubszym 

zakurzeniu. Czy wybuchu sadzy. Suszyło się w dziesięć minWłaśnie to gor ą co. Nie do wytrzymania. I chyba —według pzwyczaju —chodziliśmy w różnych strojach; pamiętam, że tasiedziała tam w tej ciemnicy pod wodospadem w halce.wzruszała halka? Natychmiast się ustaliło, że do pokoju, tegza tym najbliższym za nami, będzie się chodziło na kup

wychodzenie na podwórze było bardzo ryzykowne. Nawet wschodki, przynajmniej te wyższe. A wychodziło się na scmożna było wytrzymać z gor ą ca. Oczywiście woda. Mocztrzeba i powietrza. Jak się ściemniło, zaczęliśmy obsiadywać nisko było za gor ą co, tak jak na dole. A od połowy mniwlatywały odpryski z pocisków. To zauważyliśmy. Więc w

środkowe stopnie. Tam gdzie już można łapnąć  łyk powiodłamki już nie dolatują . 

Poszło się spać. Położenie się spać polegało na usią dnię

w swoim fotelu, wózku, na rozłożeniu się na płaszczu na kupcLusia z Mareczkiem. Albo, jak my ze Swenem — w tym, w ca  było się w jednym — na dechach. Czyli na tym samym, namiejsc zaraz, ale to zaraz — i to wszyscy naraz — po wejściu

Tę pierwszą  noc przespałem nie na deskach koło S

żelaznym łóżku z gołą  siatk ą , bo tak sobie stało obok pusthamak. A że niemożliwe tu było być w ogóle w marynarce, jedna cienka koszula i już siatka, żelazna, w drobną kratk ę.

ilu godzinach i czy już o świcie, czy wcześniej, wstałem i wróciCałe plecy miałem w drobną kratk ę, w kolczugę. Był jeszczewyjąć i położyć kratę, samą siatę znaczy, na dechach. I na tymnie. Też źle. Co lepszego od desek? Zostało się na deskach.

Pierwsza noc i te nastę  pne, i cały chyba czas Miodoksiężycu. Dymy dymami. Pożary pożarami. A tu jakoś — z przez okienko — widać było górną część wnęki bramy pałacufryz. W księżycu — bo pogoda to była, chyba że coś z przesłoniło — ta wnęka. Szarobura — przypominam sobie.

W nocy więc miała kolor przestałych do wyschnięcia zatajcie, że było wciąż sucho w gę bie). I ten fryz. Z postaciami.Postacie były płaskie, ale dawały cienie. Jednak. Do tegoPatrzałem na to godzinami. Zaintrygowany. Zdawało mimniej. Trochę miałem o to do niego głośną pretensję. Zacier Wszystko wtedy było suche, mąkowate, zacierkowane,

5/11/2018 pamietnik bialoszewski - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/pamietnik-bialoszewski 45/9689 

5/11/2018 pamietnik bialoszewski - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/pamietnik-bialoszewski 46/96

5/11/2018 pamietnik bialoszewski - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/pamietnik-bialoszewski 47/96

5/11/2018 pamietnik bialoszewski - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/pamietnik-bialoszewski 48/96

ŚŚ

5/11/2018 pamietnik bialoszewski - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/pamietnik-bialoszewski 49/96

 H ŚŚ  I  

Jeżeli miasta Pan nie strzeże z góry,

 próżno straż czujna opasuje mury. 

iętam, tyle: 

...(coś) odpowiada,

gdy do swych w bramie nieprzyjaciół gada. 

zrozumiałem, że to brama obronna, taka z Podwala

znego rzymskiego dramatu Szekspira. Tam się wypycha-rzez tak ą bramę. Ja wtedy myślałem — naNowolipkach,

Piwnej, w tłoku, pod palmami, że to taka brama jak na

znańskiej 37, w ogóle jakich pełno było. Brama frontu.

isem „Handlarzom, ś  piewakom, muzykantom i żebra-

niony". Z wnękami po bokach, z Mikołajami z żelaza.

W kratę, w kwiaty. A dalej, w środku, przed wejściem

órze-studnię, sfinksówna na nenufarach, olejna, nad

Albo kafle. W girlandy. Pompeje. 

a Boska Piwna. Kto by myślał, jak wtedy się tak 

e sienie, bramy (zbuduje —pilnuje, dom Boży —mnoży),

cę z kubłem szukać wody na Podwale, to zobaczę ten

ugi, w gruzach, siwy, czerwony, „dom nasz, dom Boży"

owie, po starcach, co w sieni ,,siędą i lud są dzić będą ", że

ustianów. Tyły. Od Podwala. Zburzone. Już nie ma

Palm. Tłoku. Ś piewania żydowskich spraw. Był zachód

ał. I te cegły, rozwaliska, siwe, popielate, kamień na

i, gruzem, z brzękiem kubła, pustego, mojego, i innych,rzy mi się zachód słońca. Wdrapywanie się na Podwale.

. Coraz wyżej. Na zwały czegoś. Już ogólnego. To byłaoznawało się po tym, że krzywa. Bo to była ścieżka,

im piętrze, ze zbitych cegieł. Czyli domów. Tyle już 

tą Rycersk ą . Brzęczą kubły. Puste. Nigdzie wody. Tylko

znalazł. Patrzę nagle. Za krzywymi iluśset metrami, po

rwonym, leci kobieta, coś niesie, w kuble, w dzbanku.

ę: niesie. Bo nie brzęczy tak. A trochę na jedną  stronę Doganiam. Pytam: 

.. 

o ona patrzy na mnie i w kubeł. I ja w kubeł patrzę. A to

cią gu powojennych opowiadań moim przyjaciołom 

tego, ta zupa była jagodowa, to nie wiem. Dopiero po dwudz

czyli ostatnio, zastanawiałem się, sk ą d jagody? W końc

I w końcu Starówki? W ogóle tu? Wtedy? I tyle. Tej zupy. A prz

czarna. 

  No nic. Rozminąłem się. Lecę. Dolatuję. Zlatuję w c

Skr ęcam. Piekarska. Bo ja wiem. Znów ludzie. Kubły. I nic.

Bomby. Nie ma co myśleć o schowaniu się. Bo kiedy i gdzie. I

Wybuchy. I nastę pne. I znów nadlatują . Zniżanie. Wycie. Boco można było zrobić, to jeszcze szybciej lecieć. Z kubłem. Ws

  jak najszybciej. Z kubłami. Dzbankami. Ale to nic nie p

sytuację. Tylko żeby odróżniło się lecenie bez bomb od lecenia

Fakt, że zbombardowali coś blisko. I dużo. Bo się kurzyło. D

rude, siwe, cegłowe — te Pompeje, popioły. I nagle gruchnęłaSzerokim Dunaju trysła woda. Z rury. Od bomby. W tej chwili.

I lecimy wszyscy. Tam. W te pyły. W Wą ski Dunaj. Po pagór 

Szerokiego. Tu się

zleciało. I nagle cud —wida

ć, faktycznie —  jak fontanna, z grubej rury, przebitej, wypchniętej z ziemi. R 

 Nabieranie. Brzęk. A że dużo wody naraz, piorunem. I każPrzyleciałem na Miodową . Szczęśliwy. Z żywym dowodem

  pokazania. I do picia. Od razu. Mama była uradowana. A

Potem noc. Hałas. Huki. Różańce. Księżyc na Pacu. Fryzie.

Rano ruch. Nalot. Framugi. I wtedy patrzymy, co ciotk 

A ciotka nie żyje. 

  — No, nieżyje tyle już 

czasu.-1 kiedy? 

Wynieśli ją . Te one, znaczy. Ta rodzina. Na podwórze. Ale

walili, to tylko tak położyli szybko, prawie rzucili u wylo

Trochę z boku. Tak, że leżała w kucki. Rozkraczona. Cały dzi

I dalej. Bo naprawdę nie było jak i kiedy pochować. Niby. 

 Nie wiem, czy to tego dnia pod wieczór, czy poprzedniego,

z Celink ą i Swenem na dwóch środkowych schodkach i zaczęli

czy przeżyjemy.  — Wiesz — u śmiechała się Celinka — ja mam takie prz

 przeżyję. 

 —  Ja też — powiedział Swen.

Celinka na to z uśmiechem:

T k l j k l ż k ó ił t i i ł

5/11/2018 pamietnik bialoszewski - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/pamietnik-bialoszewski 50/96

mmi*

5/11/2018 pamietnik bialoszewski - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/pamietnik-bialoszewski 51/96

 mmi*

na pewno postaniu we framudze postanowiliśmy zeukać. Jedzenia. Jak? 

zieś coś znajdzie...

o trzeba kraść.

kraść — powiedzieliśmy sobie na głos.

schodkach — od mierzenia upału i bezpieczeństwa —nanęliśmy za drzwiami nad rozkraczonym półsiedzą cym

iotki. Na jakim odruchu? Staliśmy i przyglą daliśmy się ę na palcu. Dopiero po wojnie jeden drugiemu przyznał j obr ą czce. Ale czy obr ą czka by wtedy poszła — to też  pienią dze nie były ważne. że od dawna nie lubiłem 1 września. Może to zrobiłak wmawia w siebie przeczucia? A może ten dzień sobie na długo przedtem niepokój? Prawie na pewno

dnia — oprócz tego wyjścia za szukaniem jeść wygnałoego. Po długim staniu nad ciotk ą  tych bab zaczęliśmymi, podwórzami Miodowej w stronę placu Krasińskich., że kr ążymy nie my jedni. Że niepokój. Że koniec. Starestatkiem sił. Ale i ludzi coraz mniej. I jeść nie ma co.mają . A tu idzie atak. Z różnych stron. Huki. Walenia.ich piwnic. Słońce się podwyższało na niebie. Upał nia się. I cywilów, i powstańców. Bezradność. Nie wiem,

ić, że Niemcy wchodzą  już na Freta. I że kapitulacja

my do naszej piwnicy. Coś tam się mówiło, radziło. Alewnie o to, że Niemcy o którejś godzinie wpadną  dorzucać granaty. Znów te filary. Pomyślałem: byle być za

załatwi sprawę? Czy w ogóle nasze gadanie, ustalanie coś huk, kr ętanina, narady, dymy, bo się paliło i paliło, ta

oraz większy niepokój. I znów wyszliśmy. We dwóch.szek też. Nie pamiętam dok ładnie —co było od odejściatych pierwszych wieści. A potem od pierwszych wieści

eta do spotkania naszego wspólnego znajomego, Henia.durze powstańczym, czyli w czymś poniemieckim,

tariuszem — powiedział; i usiedliśmy na podwórzu

tym domu za Bazylianami. Na jakimś schodku pod 

ścianą , może tylko pod ścianą , może nawet pod resztkami czeg

wejścia z daszkiem. 

 — Słuchajcie — powiedział Henio — wycofujemy się d

kanałami,

ciężko rannych się zostawia, ale porucznik ma pupila, ciężi trzeba go przenieść. Zgodzicie się? 

-Tak!    — Możecie tylko we dwóch, bo mogę powiedzieć, że trze

na

zmianę, bo trzeba go nieść na plecach. Swena bolała wciąż ta noga. Kolano. 

 —To nic, to ja go będę niósł —powiedziałem —a ty mi troch

 —Ale nas jest trzech, słuchaj — na to Swen do Henia.

 —Trzech? To gorzej.

 —Mój kuzyn, nie możemy go tak zostawić.

 —To się nie da.

 —   No trudno — odezwałem się (jak to łatwo z kogoś zrez

Ale Swen był solidarny.

 —   Nie, bez Zbyszka nie pójdziemy.

Henio zaczął ustę pować.

 — No, to nie ode mnie zależy, bo jakby ode mnie, ale m

spróbuję 

wytłumaczyć... albo po prostu powie się o dwóch, a trzeci się 

nic, przyjdźcie we trzech, na Długą (tu chyba podał adres), na leKrasińskich. Tam jest szpital. I ten ranny. Tam jest w ogóle pu

 Niemcy zdobywają Stare Miasto, ale będzie osłona. Właz je

Krasińskich. Nic ze sobą nie bierzcie. Bo do włazu nie puszczaj

rzeczami. Najwyżej chlebak. 

 Nie śmieliśmy jeszcze uwierzyć w te kanały. To było nas

Przejść do Śródmieścia. Legenda o kanałach, o wejściu za prze

znajomości, i to w wyższych sferach, zrobiła swoje. A że w ka

 być źle, że się topili, że gubili drogę, że z Mokotowa, tego

klęczkach, bo dziewięćdziesią t centymetrów, że niektóre

  Niemcami i otwarte, że Niemcy wrzucają  granaty, to nas n

 przerażało. Byleby stą d! Zostaną same kobiety, a im zawsze

 — Tego rannego — (tu podał nam jego pseudonim, nie p

 jaki) 

imani

5/11/2018 pamietnik bialoszewski - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/pamietnik-bialoszewski 52/96

imani, 

lecieliśmy szybko do naszych. Że wpadliśmy z wielkimUff. była szczęśliwa, że i Zbyszek. Zbyszek też był a Swena. O nas. Choć i Mamie, i Ciotce, i Celince, i Lusi

iężko z nami się rozstawać. Szczególnie Mamie Swena. bą dź na niewiadome. Tyle, że w Śródmieściu na Żurawieja Ciotki. Więc Zbyszek i Swen mieli tam Dank ę. A ja Ojcawszystkim — mieliśmy Halinę. 

iedzieliśmy, że wychodzi się na rogu Nowego Światuęc Ojciec, Zocha i Halina najbliżej. Bo Chmielna 32.Marszałkowsk ą . Więc do nich. Wszyscy trzej. Najpierw. 

kanałami po tych beznadziejnych godzinach było takieiałały na nas naloty, pociski, których musiało być właśniego jeszcze więcej niż codziennie, choć skala już się dawno

zwany ostateczny ma swoje specyficzne cechy, znane mił antyśrodek: kanały. 

historyczny dzień. Upadek Starówki. Starówka była już 

lsce. I w obozach. I w Anglii. I kanały, te ze Starówki, byłyszawa wiedziała, że to historyczny dzień. Tylko że toie było świetne. 

h udzielił się i reszcie. Szczególnie Matce i Ciotce. Czyli

z, zaczekajcie!

z, jeszcze to...

? Nie, chyba. One po prostu przez ten czas szybciutkoś zupełnie ostatnich zapasów dla nas na drogę po dwa

e. Takie, jak to się wtedy piek ło. I nie na blasze.omniałem. Na tych trzech cegłach za filarem. To wyszło jakeśmy się  żegnali. Wtykały nam do kieszeni. Nieliśmy do Śródmieścia. A im się zabierało ostateczki. Aleć. wszystkie kobiety jakoś niezwykle. A Mama Swenaa każdemu z nas po kolei robi ły krzyżyki na czoleyło może najbardziej wzruszają ce żegnanie się z kimś łaka

ły. Ostatecznie Mama Zbyszka nie zobaczy

ła go ju

ż Żyje w Anglii. Ale... Żona, bo się ożenił, listy przysyła. Za

yje? Chyba tak. Ale dlaczego to tak?  

y z piwnicy. Z Miodowej 14. Tyłami. Prawą stroną . Do. Tu przeszło się Miodową . Za barykadę. W Długą . I już od murami można było rozpoznać punkt zborny. 

Stoi dziś ten dom. Znów. Pierwszy od rogu. Chyba wtedy

z wnęk ą . A może mi się tak wydaje? Najdziwniejsze, że i wtedy

Jeszcze. Przynajmniej w części. Było w nim jak w ulu. Napra

I chyba nie zmyślam, że i na piętrach. Przynajmniej na p

 pierwszym. Bo przecież chyba wchodziliśmy na schody. WłaśnHenio nam pokazał. Gdzie iść. Czekać. Co robić. Aż dziwne

z nim znaleźli. Bo nie myślcie, że cywilów tam nie było. Kupa

i kupa cywilów. Na schodach wlatywania i zlatywania. Nikt

uwagi na bomby. Okazało się, że kanały na wszystkich t

Dobrze, że bomba w nas nie wpadła. No, ale nie wpadła.

0 poś  piech. O każdą godzinę. Bo atak przybierał na sil

kosztowała. A skoro zostawiało się w zasadzie ciężko rannych i

cywilów, to przynajmniej musieli zdążyć wycofać się wszyscy p

końcu i ći z obrony, co mieli bronić już tylko włazu i siebie. A

 jeszcze czekało dużo-dużo. W dodatku, jak zobaczyłem, niej

ranny. I kupa cywilów, naprawdę. Przemycanych tak jak my.1 po znajomości. A to wszystko wydłużało wycofywanie.

wszelk ą cenę pilnowano planu. Porzą dku. Dlatego nie było już banie się. 

Sala, do której wlecieliśmy za Heniem, była roztrajkotana iPrzede wszystkim ruchem. Poza tym ludźmi. I poza tyPiętrowymi. No i różnymi rzeczami. Szykowanie noszy.rzędem pod ścianą  jakichś — czyż by plecaków? Plecaków nietaszczyć. Więc to musiało być coś o wiele mniejszego i koniec

  Na pryczach siedzieli, leżeli, ubierali się i ubierani byliróżni ludzie. Znaczy —powstańcy, łą czniczki, sanitariuszki. I

rodziny. Dodatki. W tej ca łej metodzie było szaleństwoz poś piechem. Ale nad tym znowu panowała sprawa kolejności Nasz ranny leżał na pryczy parterowej. Nie pamiętam, czy gczy to zrobiły już powstańczynie. Pamiętam, że miałem włoży pantofle. No i zasznurować. Samo zabieranie się do tego trwMój ranny był wychudzony, bardzo młody. I postrzelony

miejscach. Pomyślałem, że trudno będzie za niego udawaw porzą dku. Był pół przytomny. Jęczał. Bolało go wszystko. 1 nCo zacząłem zak ładać mu pantofel, to jęczał, krzywił się, cofał mówiłem. Łagodziłem. Odczekiwałem. I znów próbowałem.się działo na dworze, czyli na niebie i na mieście. Par ę porucznik Rados ław ale nie ten słynny Blondyn Po trzydzie

5/11/2018 pamietnik bialoszewski - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/pamietnik-bialoszewski 53/96

5/11/2018 pamietnik bialoszewski - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/pamietnik-bialoszewski 54/96

mmii*

5/11/2018 pamietnik bialoszewski - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/pamietnik-bialoszewski 55/96

 mmii*

...

-wa-ga...

gle zrobiło się bliskie, szybko idą ce, chlupot też szybki. 

waga — to łą czniczka.

świeczk ą . 

az, nie wiadomo, czy nie otwarty.

az...któryś nie był otwarty. Ale przeszło się wolniej, ciszej. Dla

bardzo przez ten miesią c przyzwyczailiśmy się do uciszań,

y podsłuchują " i do udawania, że nas nagle nie ma. 

 już teraz tych słupków światła pod otwartym włazem.

. Z daleka były podobne do świeczki. Taki sam efekt. Coś ś zaświeciło. Szło. W naszą stronę. 

waga... 

hyba chłopak. Bo mijała nas ta łą czność kilka razy. Razchyba nawet więcej. 

  jest Miodowa, to się dziwiliśmy. O zabłą dzeniu nie byłoatła, i strzałki. I znawcy. I to, że nas było bez końca.

 Na rogu Nowego Światu i Wareckiej od dawna ludzie już 

hodzili. A na placu Krasińskich wciąż jeszcze wchodzili.

mieli wchodzić. My trafiliśmy na dobr ą  por ę. Teik 

ostatkami, już zupełnie w nocy. Musieli iść szybciej i po

ili. W ogóle Niemcy rzucali im granaty. Z góry. Zrobił się 

u doszli i wyszli. Ale nie wszyscy. wili znów wziąłem rannego. Był już i zmęczony, i roz-

hciało mu się pić. Bolało go wszystko. Jęczał. Ja go

co z tego? Pić mu się chciało. A wody nikt nie miał. Ani

ie też nie było lekarstwa. Trzeba było go nieść. Czyli

lu miejscach dotykany. I tak dobrze, że trzymał się mnie,

 ję. A ja mu r ękami trzymałem nogi. 

zasie zaczęła iść od przodu wiadomość , że skr ęcimy

że tam nie będzie już tak wysoko i szeroko. Czyli że nieć już tak swobodnie. Obchodziło to szczególnie mnie.

o nieśli na barana rannych. Człowiek był o przeszło głowę 

cież z kolei ja nie byłem wysoki. 

ciekawi tego rozwidlenia. Tego skr ętu. Tej nowości. e!

 —Krakowskie! —Krakowskie!Może to tutaj dopiero był ten pierwszy otwarty właz. Bo

 było opanowane przez Niemców. Ale i Miodowa od KrakoKoziej też była już chyba ich, skoro podjeżdżali tam do nas p przy Kapucynach. I w ogóle —skoro siedzieli w siedmiopiętro

Koziej. Wreszcie jest. Rozwidlenie. To ważne. Skr ęcamy w praw

razu inny. Mniejszy. I tylko owalny. Bez tych ław. Troszeczk ę  poprzygarbialiśmy. Ale nie było tak źle. To znaczy —przygarbina pewno. Nie pamiętam już, na ile. Ranny i tak mi już ciążył.się komuś zmienić. Zbyszkowi. Czy komuś trzeciemu. Z odd

Potem znów rannego wziąłem. Trzymałem go za kolana,trzymał niżej głowę. I wcale tak nie wystawał. Bo głowa m bardzo chciała trzymać. Więc mu opadała. Aż opadła. N a tył m

 —Pić! —jęczał. —No nie ma wody, co zrobić, jeszcze trochę, niedługo dojd

 ja tak pocieszałem.

Ale on jęczał:   — Pić... piić... Znów mu tłumaczyłem. Za chwilę znów wołał:  —Pić... nie wytrzymam... —Niedługo dojdziemy, niedługo dojdziemy...

Zaczął się jeszcze więcej obniżać, głowa mu leciała w dół i pewnej chwili chciałem, przy jakimś zatrzymaniu się, bo czyzwolnienie kroku, czy nas ktoś mijał, a tu ciaśniej, to trzeba b

 —  więc chciałem oprzeć się troszk ę r ęk ą o ścianę. Opar łemI dłoń mi zjechała po zielonej na grubo mazi w dół. NiWiedziałem, że to jest przecież półokr ą głe i zielone, ale zdziwiłena tyle — zarośnięte — tym czymś. Bo chyba mi w to wlazłagar ść. I zjechała. Z poślizgiem. „Więc i z opierania się nic" —p

 —   bo wciąż jeszcze niby oszczędzało się ubrania, o naiwnoścRuszyliśmy dalej. chlup — chlup — chlup...  buuuuu — słychać było znów powstanie na górze — bu

 — uuuuuu — uu... 

-Piiić.. .

5/11/2018 pamietnik bialoszewski - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/pamietnik-bialoszewski 56/96

5/11/2018 pamietnik bialoszewski - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/pamietnik-bialoszewski 57/96

t i Ś S I  

5/11/2018 pamietnik bialoszewski - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/pamietnik-bialoszewski 58/96

To kuzyn Swena —przedstawiam Zbyszka —przyszliśmy na razie do

. ze Starówki.. . kanałami.. . 

Oczywiście, wchodźcie, wchodźcie...

 prowadzają  nas , sadza ją , da ją  jakieś taborety, krzesła .

Zaraz dam wam jeść , chcec ie s ię umyć? Jak wy wyglą dacie!

udzi się Stacha, matka Haliny, Halina. W łóżkach. Lec imy do nich.

lam się po ciemku nad Haliną . Ja ten z kanałów; ona, ta pod kołdr ą ,a. Całuj ę ją . 

Mieliśmy się zobaczyć pierwszego sierpnia —mówię —no to o równyą c później. 

a l ina zaspana , pomału się rozglą da . 

Jak ty wyglą dasz , Boże , włosy z lepione , Zocha , t rzeba mu zmienić  

ie , Swen, jak wy wyglą dacie! 

ażdy z nas dos ta ł coś do przebrania . Rozbiera l iśmy się chyba na

ach. Potem kole jne mycie s ię w przedpokoju. Zrobi ł się ruch,

wanie, wstawanie, gadanie, gotowanie wody, jedzenia. Wszystko

o.  st eśmy w tej chwili szczęś liwi. Gadamy bez przerwy. Naraz. Wszyscy

Oni też . 

ycie trwało dwie godziny. Chyba jednak najpierw coś się z jadło.

te michy. Gor ą ce wody. Najdłużej włosy. Nie chciały się rozlepiać .

ga l i nam.  

Ubranie do ognia .

Tak, od razu do ognia — decyduje za mnie Zocha z Ojcem. I buch

uchnię . Kapc ie t eż . Wszs tko , co było na mnie . Po tem to j edzenie

nie. Potem szykowanie nowych posłań . Bo przecież taka duża zmianaim ma łym mieszkaniu. Jeszcze gadania . . . I nagłe zaśnięc ie .

udz imy s ię r ano . G łodni . Ha l ina już nam szykuje t r zy michy

zonego makaronu. Podaje . Jemy. 

Zaraz wam ugotuję coś nastę  pnego. Zenek jest w AK. Jest na mieście.

a na kwaterze . Prowadzi kuchnię .  

enek to mój Ojciec.) 

nów coś j emy . Pe łne michy . Okra szone . Coś szumi . Dozorca?

a ta? Wyglą damy przez okno. Tak. a l ina znów nam coś gotuje i podaje . Co godzinę , pół tore j . Teraz

ro to Stare Mias to zaczyna wyłaz ić .  a r az ie an i S ta rówka n ie j e s t p rawdz iwa , an i kanały , an i to

mieśc ie . N ic . Wszys tko n ieprawdz iwe . Ty lko chce s ię jeść . Różne  

zdziwienia. Halina. My. I to poczucie spokoju i szczęś cia C

godz inę . A może da s ię do końca t ego dn ia . 1 na noc . Do

  Nie pamiętam, czy coś było. Chyba to wtedy - p ie rw

Halina powiedziała w pewnym momencie :  —  Zejdźmy lepiej do piwnicy. 

Ale nic strasznego. I nie na długo. Było wciąż lato, up

Sobota . Jak pięć lat temu. W 39 roku. Po po łudniu art

wyjaśnia:  —  O te j godzinie zaczynają  Wiemy, jakie ul ice , bo maj

Te raz Złota i Zgoda . Tam za Marszałkowsk ą  mają  gorze j

Chyba już tego dnia z Haliną  postanowiliśmy douczać się 

francuskim. Halina wycią gnęła   La symphoniepastorale Gide'

ku. Z zapałem przeczytaliśmy całą  pierwszą  stronę . Co nie

 by ła gęsta. A po dużo słów trzeba było zaglą dać do słownika.

  przy każdym za jrzeniu od razu s ię t ra f ia . 

Ojciec powiedział , że tu w Śródmieśc iu obowią zuje zn

i odzewu, które się zmienia codziennie. Przed gołę biarzami.wieczorem po ściemnieniu. Że jest godzina policyjna. Że r 

zatrzymywania przechodniów. Do prac publicznych. Do

 barykad. Że dowództwo AK jest w tej chwili tu, na rogu Śi Marszałkowskiej, w gmachu PKO. Że na razie, przyna

Śródmieściu środkowym i południowym, jest jako tako, czy

obrona i porzą dek. Że wobec tego wystara się nam tu gdzieś  

si ę coś robi. Coś obowią zuje. 

To wszystko nas tego głupawego dnia radości i dziwiło, i baliśmy się roboty, Do tego się przywyk ło. Do czego się n

Tylko chyba mie l iśmy w sobie pod pos łodzonym nastr  

niepewność o to wszystko. Nawet pewność na nie. Ale na r 

tak. 

1 tak między sobą  rozmawia l iśmy juz o przystą  pieniu d

 —  Myś la łam o tym — mówi ła Hal ina .

 —   No właśnie ~ powiedziałem -jak chcesz, możemy, wła już wszystko jedno.

Halina powiedziała, że jej jest już też wszystko jedno 

I tak zostało. Na tej bierności. Jak się zresztą okazało, ni

albo przyjmowali niechę tnie , bo nie było broni.  

Chyba tego samego wciąż dnia po i luś jedzeniach Zoch

 przyjść najedzenie na swoją  kwater ę Blisko. Róg Chmielnej

5/11/2018 pamietnik bialoszewski - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/pamietnik-bialoszewski 59/96

5/11/2018 pamietnik bialoszewski - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/pamietnik-bialoszewski 60/96

5/11/2018 pamietnik bialoszewski - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/pamietnik-bialoszewski 61/96

5/11/2018 pamietnik bialoszewski - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/pamietnik-bialoszewski 62/96

5/11/2018 pamietnik bialoszewski - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/pamietnik-bialoszewski 63/96

5/11/2018 pamietnik bialoszewski - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/pamietnik-bialoszewski 64/96

5/11/2018 pamietnik bialoszewski - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/pamietnik-bialoszewski 65/96

5/11/2018 pamietnik bialoszewski - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/pamietnik-bialoszewski 66/96

5/11/2018 pamietnik bialoszewski - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/pamietnik-bialoszewski 67/96

5/11/2018 pamietnik bialoszewski - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/pamietnik-bialoszewski 68/96

5/11/2018 pamietnik bialoszewski - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/pamietnik-bialoszewski 69/96

134 135 

5/11/2018 pamietnik bialoszewski - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/pamietnik-bialoszewski 70/96

5/11/2018 pamietnik bialoszewski - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/pamietnik-bialoszewski 71/96liilii J  

5/11/2018 pamietnik bialoszewski - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/pamietnik-bialoszewski 72/96

sobą Kleina. Dobre mury. Trochę szyn. I te sześć pięter.

kuszami. Wygięciami. Wisiorami. Sześć pięter. Plus cała. Osiem kondygnacji. Ale tylko siedem do przebicia. Bo

iedmiu nie powinno przebić. Były wyją tki. Czasem. Ale

rmę. A jeżeli bomba pójdzie więcej z ukosa i trafi nie

tro niżej? To tylko sześć. Też nie powinno przebić. Ale

arte piętro? A i tak bywało w tych wielkich kamienicach.

rzypadku PKO. To wtedy zostaje pięć. Tylko że ta

n. A jeżeli „krowa" wyrwie nagle od trzeciego w dó ł?er i wychapie coś? Z piwnicy? Głupia „krowa"? Albo

co się niby bierze mniej pod uwagę. Albo wystarczy, że

 przegródk ę. I utr ą ci kogoś z nas. Rodzinę czy jednego.

ło się o swoich. O tych obok, ale dalej —trochę mniej, ale

szcze dalej, ale od tego adresu —jeszcze mniej, ale jeszcze

dnią kamienicę? Czy z przeciwka? Nie chodzi o przejęcie.

ebie, jak nas przysypie? —Oni. —To kto ich? —My. —Noi dalszymi całkiem? To dziwne obliczenia. Które każdy

miejscu. Wedle możliwości. A ilu już tych, co tak 

? No, ilu? Nikt nie wiedział. Ale przeraźliwa proporcja.

 bę rannych, ocalonych, odgrzebanych. Im nas więcej — 

Bo rozk łada się możliwość tak zwanych wypadków (bo

iorem nieszczęśliwych wypadków, a powstanie — wybu-

ięcej. Czyli powinniśmy ginąć rzadziej. Tymczasem —co

s będzie w tej piwnicy 300 czy 500, jeżeli nas zagrzebie na

e? W getcie było strasznie dużo. Nie 500. Nie 5000. Nie

00.1 prawie wszystko poszło z tych, co nie uciekli. Śmier ć 

większą  możliwością . Prawie jedyną . Prawie jako sto

ielu —prawie i bez tego. To też — błą d statystyki. Poza

az walą bomby, to znaczy ginie ktoś. Od każdego takiego

ali się coś. Powiedzmy — nie od każdego. Bo niewypały.

w jezdnię. Czy w trawnik. Czy w środek podwórka. Poza

coś, to może się zwalić i nie przebić do piwnic. Mogą być 

ie ranni. Tyle że do odgrzebania. Co też jest ryzykowne.szej Wilczej 23 odwalać? Kto da radę? I ile ludzi? I czym?

oże być uduszenie. Albo co. A brak wody? I przez ten czas

opoty. Teraz dalej. Jeżeli tylko jest część zasypana do

ania, a tylko część zginęła, a reszcie w ogóle nic — na ten

 jak kto ginie? Nawet dziesięć osób tylko? I czy ten drugi raz ncałej reszty końcem? A przecież przypadek może się uwziąć.

razy w to samo. Poza tym —zależy wszystko od ilości bomb. Atylko wielkie ilości. I na obszar nie tak ogromny. Pewnie, że d jeszcze Mokotów. Tamto Śródmieście. Żoliborz. Czerniaków.

też są domy. Pod domami ludzie. Nie mówią c o powstańcZ gorszą osłoną . Albo bez. Im nas więcej ubywa, tym gorzej. BI z punktu widzenia statystyki —też gorzej. Bo teraz na mniejsz przypadać tyle samo bomb. Albo więcej. A inne bronie?A rozwalania? Ustały podobno. A wywózki do obozu? 

A teraz jeszcze niszczenia osłon. Jak naruszy ten dom, jak g

mamy gorsze szansę. A potem może go jeszcze ubyć. I jeszczeindziej iść? Gdzie? Wszędzie ubywa. I tłok. Giną . To racja. Ale i

Albo pożary. Bo są . Sam pożar to jeszcze nic. W p

z bombami. Od pożaru można uciec. Ludzie siedzą w piwnicy,na parterze. Dopiero są siedzi wołają : 

 — Wychodźcie! Już się pali parter! 

I wychodzą . Ale wtedy traci się osłonę. A osłona? Im lepsza, tym więcej

że zostanie. Zdawałoby się. Ale za to, jak zdarzy się przypad

fatalny, to wtedy całe dobre idzie na złe. 

I w kółko tak można liczyć, myśleć, badać, uciekać. 

Swen nie przyszedł. Jeden dzień. Nic dziwnego. I Roman Żi też nie przyszedł. Może coś wypadło? Akqa? A zresztą te nal

drugi dzień też ich nie ma. Czekamy. No, przyjdą ... Ch

zastanowiło. 

Siedzimy zarośnięci. Nie myjemy się. Czasem. Przeważn

Troszk ę. Co nieco. Nie ma mowy o wymyciu się całemu. Wod

 jest. W tej dolinie od Kruczej. Ale tam duży obszar. I walą . Al

Powinni wszyscy czekać do zmroku. Tylko że o zmroku sza

moździerze, „berty", „krowy". Na podwórzu ważność broni jtylko bomby się liczą , ale i ta reszta. I to bardzo. Mimo to l

wodę. W ten dzień idzie i Ojciec. Bierze kubeł. Opaska na r ęk ę.

Reszta: Zocha, Stacha, Halina, pan Stanisław, pani Trafna

Od państwa Wi. też wszyscy siedzą . Ojca długo nie ma.

5/11/2018 pamietnik bialoszewski - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/pamietnik-bialoszewski 73/96

5/11/2018 pamietnik bialoszewski - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/pamietnik-bialoszewski 74/96

5/11/2018 pamietnik bialoszewski - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/pamietnik-bialoszewski 75/96

5/11/2018 pamietnik bialoszewski - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/pamietnik-bialoszewski 76/96

5/11/2018 pamietnik bialoszewski - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/pamietnik-bialoszewski 77/96

5/11/2018 pamietnik bialoszewski - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/pamietnik-bialoszewski 78/96

5/11/2018 pamietnik bialoszewski - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/pamietnik-bialoszewski 79/96

5/11/2018 pamietnik bialoszewski - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/pamietnik-bialoszewski 80/96

5/11/2018 pamietnik bialoszewski - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/pamietnik-bialoszewski 81/96

5/11/2018 pamietnik bialoszewski - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/pamietnik-bialoszewski 82/96

5/11/2018 pamietnik bialoszewski - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/pamietnik-bialoszewski 83/96

5/11/2018 pamietnik bialoszewski - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/pamietnik-bialoszewski 84/96

5/11/2018 pamietnik bialoszewski - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/pamietnik-bialoszewski 85/96

5/11/2018 pamietnik bialoszewski - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/pamietnik-bialoszewski 86/96

5/11/2018 pamietnik bialoszewski - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/pamietnik-bialoszewski 87/96

5/11/2018 pamietnik bialoszewski - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/pamietnik-bialoszewski 88/96

5/11/2018 pamietnik bialoszewski - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/pamietnik-bialoszewski 89/96

5/11/2018 pamietnik bialoszewski - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/pamietnik-bialoszewski 90/96

5/11/2018 pamietnik bialoszewski - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/pamietnik-bialoszewski 91/96

5/11/2018 pamietnik bialoszewski - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/pamietnik-bialoszewski 92/96

5/11/2018 pamietnik bialoszewski - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/pamietnik-bialoszewski 93/96

5/11/2018 pamietnik bialoszewski - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/pamietnik-bialoszewski 94/96

 

■HfHH

TO P P 3 S 2' « 

5/11/2018 pamietnik bialoszewski - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/pamietnik-bialoszewski 95/96

a oa- I-* 

s s  

O ^ N N 

a °H 

3 o" 52.  o' 

C - P9 N ~  J er ' ŁS. o- 3 

sr & g- o

%%Q.* R 2 & 

O N B 

5/11/2018 pamietnik bialoszewski - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/pamietnik-bialoszewski 96/96