nr 18 (767) 4 maja 1975 r. · wojen — druga wojna światowa — zakończyła się w euro pie 9...
TRANSCRIPT
r o f z mT Y G O D N I K K A T O L I C K I NR 18 (767) 4 M AJA 1975 R.
CENA
2 ZŁ
W TELEGRAFICZNYM SKRÓCIE • W TELEGRAFICZNYM ®
UO06
t/l
2 > Z N U u. < 0fi O
iii
5
LU
Uo 0£l/ł
Z>ZNOE<ofiO
KRAJ ŚWIAT
UJ
UOacl/l
Z>ZNyul2O
U0OĆ*t/l
Z>ZISJylT<01O
N a p o c z ą tk u k w i e t n i a b r . p r z e b y w a ł a w P o ls c e n a z a p r o s z e n ie m i n i s t r a g ó r n i c tw a i e n e r g e t y k i z t y g o d n io w ą w iz y t ą d e l e g a c j a b r y t y j s k i e g o p r z e m y s łu w ę g lo w e g o p o d p r z e w o d n ic tw e m s ir D e r e k E z r a — p r z e w o d n ic z ą c e g o N a r o d o w e j R a d y W ę g lo w e j W ie lk ie j B r y t a n i i . C e le m w iz y ty b y ło o m ó w ie n i e s p r a w z w ią z a n y c h z d a l s z y m r o z w i j a n i e m i p o g łę b ia n i e m i s t n i e j ą c e j o d s z e r e g u l a t w s p ó ł p r a c y o b u k r a j ó w w p r z e m y ś le w ę g la k a m ie n n e g o .
1 k w ie t n i a z o s t a ły z a k o ń c z o n e o b r a d y m ię d z y r z ą d a m i d e l e g a c j i h a n d l o w y c h P R L i K u b y . W w y n i k u ty c h r o z m ó w p o d p i s a n o w W a rs z a w ie m ię d z y r z ą d e m P o l s k ie j R z e c z y p o s p o l i t e j P o l s k i e j a R e w o lu c y jn y m R z ą d e m K u b y p r o to k ó ł w s p r a w ie w y m ia n y h a n d l o w e j w r o k u 1975. W o p a r c i u o t e n p r o to k ó ł P o l s k a b ę d z ie d o s t a r c z a c n a K u b ę c z ę ś c i d o s a m o c h o d ó w , s a m o lo tó w i i n n y c h m a s z y n , w y p o s a ż e n ie d o s to c z n i , m a s z y n y b u d o w la n e , w y r o b y w a lc o w a n e , t e k s ty l i a , f a r m a c e u t y k i i i n n e t o w a r y . P o d s t a w o w y m i p o z y c ja m i e k s p o r t u z K u b y b ę d z ie c u k i e r , n i k ie l , r u d a c h r o m o w a i a r t y k u ł y k o n s u m p c y j n e .
V H O /M , W A R S Z A W A , N r 1531-9-79006 — to n u m e r k o n t aa k c j i „ N ie j e s t e ś s a m ” , z o r g a n i z o w a n e j p r z e z r e d a k c j ę „ E x p r e s - s u ” i P K P S . O b lic z o n o , ż e w s a m e j t y l k o W a r s z a w ie m i e s z k a o k o ło 30 t y s i ę c y s t a r s z y c h o s ó b z u p e łn i e s a m o t n y c h , p o t r z e b u j ą c y c h m o r a ln e g o i m a te r i a ln e g o w s p a r c i a . S a m o t n a s t a r o ś ć , u t r u d n io n a c i ę ż k im i w a r u n k a m i m a t e r i a l n y m i j e s t s z c z e g ó ln ie b o le ś n i e o d c z u w a n a . N a n u m e r k o n ta , k t ó r y p o d a l i ś m y n a p o c z ą tk u i n f o r m a c j i m o ż n a p r z y s y ła ć w p ła t y p ie n ię ż n e , k t ó r e p ó ź n i e j z o s t a n ą r o z d z i e lo n e j a k o z a p o m o g i w ś r ó d n a j b i e d n i e j s z y c h o s ó b s a m o t n y c h . L i c z y m y n a d o b r ą w o lę 1 ż y c z l i w o ś ć n a s z y c h C z y te ln ik ó w , n a ic h o f i a r n o ś ć i z r o z u m ie n ie .
W e d łu g o s t a t n i c h d a n y c h s t a t y s ty c z n y c h o s ią g n ę l i ś m y n a j w y ż s z y o d 10 la t p r z y r o s t n a t u r a l n y l u d n o ś c i . W k o ń c u r o k u 1974 b y ło n a s w P o ls c e 33.845,7 ty s ię c y . W p o ło w ie c z e r w c a u r o d z i ł s ię 3 4 -m i- I io n o w y P o la k . P o d w z g lę d e m z a lu d n i e n i a P o l s k a z a j m u j e o b e c n ie w E u r o p i e 7 m ie j s c e .
W z a k ła d a c h M e c h a n i c z n o - P r e - c y z y jn y c h „ M e r a — B ło n ie ” 8 k w i e t n i a b r . p o d p is a n o k o n t r a k t m i ę d z y P H Z „ M e t r a n e x ” i r a d z i e c k ą c e n t r a l ą „ E le k t r o n o r g t e c h - n i k a ” n a d o s ta w ę z P o ls k i d o Z S R R w 1976 r o k u d u ż e j p a r t i i d r u k a r e k w ie r s z o w y c h D W -3 , w c h o d z ą c y c h w s k ł a d j e d n o l i t e g o s y s t e m u e l e k t r o n i c z n e g o m a s z y n c y f r o w y c h . W a r to ś ć t e g o k o n t r a k t u — 15,G m i l io n a r u b l i — s ta n o w i c z ę ś ć d o s ta w w r a m a c h s z e r s z e j u m o w y . P r z e w id u j e s ię b o w ie m , ż e „ M e r a — B ło n i e ” d o s t a r c z y d o Z w ią z k u R a d z ie c k ie g o d r u k a r k i n a o g ó ln ą w a r to ś ć 30 m i l io n ó w r u b l i .
W s ie d z ib i e O r g a n i z a c j i N a r o d ó w Z j e d n o c z o n y c h r o z p o w s z e c h n i o n o ja k o d o k u m e n t o f i c j a l n y l i s t s ta łe g o p r z e d s t a w ic i e la Z S R R d o s e k r e t a r z a g e n e r a ln e g o O N Z , K u r ta W a ld h e im a . W l i ś c ie t y m c z y t a m y , ż e p r z e d s t a w ic i e l s tw o Z w i ą z k u R a d z ie c k ie g o d o m a g a s ię j a k n a j s z y b s z e g o z w o ła n ia ś w ia to w e j k o n f e r e n c j i r o z b r o j e n io w e j , w p r z e k o n a n i u , t e j e j p r z e p r o w a d z e n ie b ę d z i e i s t o t n y m w k ł a d e m w r o z w i ą z a n i e p r o b le m u r o z b r o je n ia .
•W w y n i k u b ł y s k a w i c z n e j o p e r a
c j i t a k t y c z n e j lu d o w e s i ł y z b r o j n e W ie tn a m u P o łu d n io w e g o w y z w o l i ł y D a N a n g i Q u i N in h . W y z w o lo n a z o s ta ła p r a w ie c a ła p r o w in c ja n a d b r z e ż n a B i n h D in h .
K o m i t e t C e n t r a l n y N a r o d o w e g o F r o n tu W y z w o le n ia W ie tn a m u P o łu d n i o w e g o i T y m c z a s o w y R z ą d R e w o l u c y j n y R e p u b l i k i W ie tn a m u P o ł u d n io w e g o o g ło s i ł y o d e z w ą d o n a r o d u p o łu d n i o w o w i e tn a m s k ie g o w z w i ą z k u z o d n i e s i o n y m i s u k c e s a m i s i l n a r o d o w o w y z w o le ń c z y c h z r e ż i m e m s a jg o ń s k im .
4 k w i e t n i a p r z y p a d a 30 r o c z n ic a w y z w o l e n i a W ą g ie r s p o d h i t l e r o w s k i e j o k u p a c j i . Z t e j o k a z j i n a c a ł y c h W ę g r z e c h o d b y w a j ą s ię u r o c z y s t e a k a d e m i e i m a n i f e s t a c j e o r a z s p o tk a n i a , n a k t ó r y c h w ie le u w a g i p o ś w ię c a s ię p r o b le m a ty c e X I Z j a z d u W ę g i e r s k i e j S o c j a l i s t y c z n e ) P a r t i i R o b o t n ic z e j , k t ó r y n i e d a w n o o d b y ł s ię w B u d a p e s z c i e .
M in i s t e r S p r a w Z a g r a n i c z n y c h Z S R R A n d r z e j G r o m y k o p r z y ją ł a m b a s a d o r a P o r tu g a l i i w Z S R R M a r io N e v e s a . Z i n i c j a t y w ą s p o t k a n ia w y s tą p i ł a m b a s a d o r p o r t u g a ls k i . D o k o n a n o w y m i a n y p o g lą d ó w n a t e m a t d a ls z e g o r o z w i ja n ia s t o s u n k ó w m i ę d z y Z w i ą z k i e m R a d z i e c k i m a P o r tu g a l ią .
W s z y s t k i c h m i ł o ś n i k ó w t u r y s t y k i w B u łg a r i i z a in t e r e s u j e f a k t , ż e w p o b l i ż u m ie j s c o w o ś c i w y p o c z y n k o w e j S ł o n e c z n y B r z e g , B u ł g a r z y r o z p o c z ę l i b u d o w ę h o te lu n a m o r z u , o d d a lo n e g o o 20 m e t r ó w o d b r z e g u . 6 - p ię t r o w y h o te l , k t ó r y n a z y w a ć s ię b ę d z ie „ J a w o r o w e s k a ł y ' 1 j u ż p o d k o n i e c te g o r o k u p r z y j m i e p i e r w s z y c h g o ś c i .
W k o ń c u 1974 r o k u l i c z b a l u d n o ś c i w J a p o n i i w y n o s i ł a 110.050.000 o s ó b . N a j w i ę k s z e m ia s to J a p o n i i — T o k io — l i c z y o b e c n ie n . 608.000 m i e s z k a ń c ó w , c z y l i n a j e d n y m k i l o m e t r z e k w a d r a t o w y m k o n c e n t r u j e s ię 5.344 o s ó b .
C z ło n e k B iu r a p o l i t y c z n e g o K C S E D , H e r m a n A x e n p r z y j ą ł R y s z a r d a F r e l k a , c z ło n k a S e k r e t a r ia tu i k i e r o w n i k a W y d z i a ł u Z a g r a n ic z n e g o K C P Z P R . P o d c z a s r o z m o w y , k t ó r a p r z e b ie g a ła w s e r d e c z n e j i p r z y j a c i e l s k i e j a t m o s f e r ze , o m ó w io n o z a g a d n ie n ia z w i ą z a n e z d a l s z y m p o g łę b ia n ie m b r a te r s k i e j w s p ó łp r a c y P Z P R i S E D o r a z P o l s k i i N R D .
9 m a ja w 30 r o c z n i c ę w y z w o le n ia o d f a s z y z m u , w R F N o d b y w a ć s ię b ę d ą , , u r o c z y s to ś c i d la u c z c z e n ia p a m ię c i” i „ s p o t k a n ia t o w a r z y s z y b r o n i” b y ł y c h c z ło n k ó w S S . W s z y s t k i e s p o tk a n i a b y ł y c h c z ło n k ó w S S p r z y g o t o w y w a n o z z w ie d z ą i z a z g o d ą o f i c ja l n y c h u r z ę d ó w R F N .
uO0£t/l
2>ztslUUL<OfiO
uOccSCl/l
2>ZNUU .<OfiO
UJ
UOaeco2>ZNUu.<Q£O
uoOfiU l
2>ZNU
OLU
—
W TELEGRAFICZNYM SKRÓCIE 0 W TELEGRAFICZNYM
WYZWOLENIEW 30 rocznicę wyzw olenia Polski spod hitlerowskiego ja rz
ma przypom nijm y ostatnie działania w ojenne W ojska Polskiego i A rm ii Czerwonej na terenach zachodnich Polski.
Na początku lutego 1945 roku lin ia frontu W ojska Polskiego i A rm ii Radzieckiej przybrała kształt klina, którego w ierzchołek znajdow ał się na zachodnim brzegu Odry w re jonie Kostrzyna i F rankfurtu . Po bokach tego klina Niemcy utrzym ywali się jeszcze na południu Dolnego Śląska i w Opolskiem oraz na północy Pomorza i w części P rus Wschodnich. I A rm ia W ojska Polskiego uczestniczyła w operacji pom orskiej, z jej szeregów zginęło w tych w alkach około 20 tysięcy żołnierzy. II A rm ia Wojska Polskiego pozostawała w tym czasie w odwodzie dowódcy 1 F rontu Białoruskiego, ze- środkow ana w rejonie na północ od Gorzowa W ielkopolskiego.
W alki trw ały. Była już połowa kw ietnia 1945 roku. N adzieja staw ała się pewnością. W ojna nieuchronnie i nareszcie zbliżała się ku końcowi.
Główne siły I F rontu U kraińskiego otrzym ały kolejne zadanie: sforsować Nysę Łużycką w rejonie Trzebieli, położonej o 35 km na zachód od Żagania, następnie rozw inąć n atarcie na Sprem berg i Belzig, poprzez Łabę do Drezna, a je dnocześnie częścią sił w spierać 1 F ront Białoruski przy zdobywaniu Berlina.
2 F ront Białoruski po akcji sforsowania Odry m iał zadanie rozwinięcia natarcia na zachód ł północ, by odciąć Berlin od niemieckiego zgrupow ania w M aklemburgii.
Dla nas, Polaków skończyły się działania w ojenne na te renach Ojczystych.
Nadszedł czas pomyślenia o przyszłym zbożu, czas pom yślenia o chlebie. o spokojnym niebie nad głowami dzieci — czas pokoju i radości. Jeszcze pola przerażały minami, a juz zaczynano je obsiewać. Późne były zasiewy 1945 roku, ale plon ich był najradośniejszy — bo w wolnym kraju.
3 m aja 1945 roku po raz pierwszy w wyzwolonej Polsce rozpoczęły się obrady K rajow ej Rady Narodowej. W tedy to powiedziano z pełną świadomością: „Bohaterska epopeja tej w ojny w pełni potw ierdziła nasze przewidywania, że Zw iązek Radziecki dzięki swej w artości i bohaterstw u zada śm iertelny cios faszyzmowi. Dziś cały naród widzi, że tylko sojusz ze Związkiem Radzieckim uchroni nas przed wszelką próbą agresji, że sojusz ten jest najlepszą gw arancją rozwoju naszej niepodległości”.
N ajbardziej bezwzględna i wyniszczająca ze wszystkich wojen — druga w ojna św iatow a — zakończyła się w Europie 9 m aja 1945 roku całkowitym zwycięstwem antyhitlerowskiej koalicji i bezw arunkow ą kapitu lacją faszystowskich Niemiec.
Naród Polski nie tylko w tej krw aw ej, ofiarnej walce obronił się przed zagładą, lecz także w skrzesił swój niezależny, suw erenny byt państwowy, na nowych ludowodemo- kratycznych zasadach.
Polska odrodziła się po wyzwoleniu jako państw o socjalistyczne, broniące interesów trw ałego pokoju na całym świecie.
W wyzwolonym Gdańsku
W y d a w c a : S p o łe c z n e T o w a r z y s tw o P o ls k ic h K a to l ik ó w . Z a k ła d w y d a w n ic z y „ O d r o d z e n ie ” . R e d a g u je K o le g iu r ti . A d r e s R e d a k c j i i A d m in is t r a c j i: u l.W ilc z a 31, 00—544 W a r s z a w a . T e le f o n y R e d a k c j i: 29-32-75, 28-64-91 d o 93, w e w n . 18; A d m in is t r a c j i: 28-64-91 d o 92, w e w n . 3 i 19. W a r u n k i p r e n u m e r a t y : P r e n u m e r a tę n a k r a j p r z y jm u ją u r z ę d y p o c z to w e , l i s t o n o s z e o r a z o d d z ia ły i d e le g a tu r y „ K u c h ” . M o ż n a r ó w n ie ż d o k o n y w a ć w p ła t n a k o n to P K O n r 1-6-100020 — C e n tr a la K o lp o r ta ż u P r a s y i W y d a w n ic tw R S W „ P K i f , u l. T o w fr o w a 28, 00-839 W a r s z a w a . P r e n u m e r a tę p r z y jm u je s i ę d o 10 d n ia k a ż d e g o m ie s ią c a p o p r z e d z a ją c e g o o k r e s p r e n u m e r a ty . C e n a p r e n u m e r a t y .
k w a r ta ln ie — 26 z ł ,p ó łr o c z n ie — 52 z ł , r o c z n ie — 104 z ł . Z le c e n ia n a w y s y łk ę „ R o d z in y ” za g r a n ic ę p r z y jm u je o r a z w s z e lk ic h in fo r m a c j i n a ten t e m a t u d z ie la B iu r o K o lp o r ta ż u W y d a w n ic tw Z a g r a n ic z n y c h E S W „ P K K , u l. W ro n ia 23, 00-840 W a r s z a w a . — N a d e s ła n y c h r ę k o p is ó w , fo to g r a f i i i i lu s t r a c j i r e d a k c ja n ie z w r a c a o r a z z a s tr z e g a s o b ie p r a w o d o k o n y w a n ia f o r m a ln y c h i s t y l i s t y c z n y c h z m ia n w t r e ś c i a r t y k u łó w . D r u k : PZ G ra.'.R S W „ P r a s a - K s ią ż k a -R u c h ” , W a r s z a w a , u l. S m o ln a 10. Z a m . 554. B - 101. N R IN D E K S U 37518/37477
Na okładce: Uroczys tość W niebow stąp ien ia Pana Jezusa.
2
15 maja 1975 roku VI Ogólnopolski Synod Kościoła Polskokatolickiego
we WrocławiuP O R ZĄ D EK O BR A D S Y N O D U
Część I
godz. 9.45 - Spowiedź ogólna (ks. bp JulianPękala)
godz. 10.00 - Msza św. do Ducha Św. (ks. bpJulian Pękala)
- Kazanie (ks. bp Tadeusz Majewski)
— Komunia św.
godz. 11.00 - U R O C ZYSTA SESJA WSTĘPNA
1. Inauguracja i otwarcie Synodu, powitanie Gości (ks. bp elekt W alerian Kierzkowski)
2. Powołanie Prezydium Synodu i Sekretariatu Synodu (ks. bp Julian Pękala)
3. Modlitwa wstępna (ks. bp Tadeusz Zieliński)
4. Przemówienia okolicznościowe zaproszonych Gości
- Wspólna fotografia przed ka- tedrq
godz. 11.15
godz. 11.30-12.30 - Przerwa (śniadanie)
godz. 12.30
Część II
- SESJA PLENARNA SYN O D U(przy wejściu obowiqzujq mandaty i karty wstępu)
1.
2 .
Sprawozdanie przewodniczącego Komisji Mandatowej
Sprawozdanie przewodniczącego Rady Kościoła z działalności Kościoła (ks. bp Julian Pękala)
3 .
4.
5.
7.
8.
9.
10.
ścioła (ks. prob. Marcin Tym- czak)Propozycje zmian w liturgii Kościoła Polskokatolickiego (ks. bp elekt W alerian Kierzkowski)Deklaracja Komisji Wiary (ks. Edward Bałakier)Podstawowe Prawo Kościoła Polskokatolickiego, projekt zmian, nowelizacja (ks. Wiktor Wysoczański)Stosunek Kościoła Polskokatolickiego do Polskiego Narodowego Kościoła Katolickiego w Ameryce i Kanadzie, do Unii Utrechckiej, Światowej Rady Kościołów, Chrześcijańskiej Konferencji Pokojowej i Polskiej Rady Ekumenicznej (ks. administrator Benedykt Sęk)Wnioski Komisji Społeczno- Patriotycznej (ks. bp Tadeusz Majewski)
Ogłoszenie uchwał Rady Kościoła z sesji przedsynodalnej, elekcja biskupów, zatwierdzenie składu osobowego Rady Synodalnej
Przysięga zwierzchnich władz Kościoła, przewodniczącego Sądu Kościelnego i przewodniczącego Komisji Rewizyjnej (ks. bp Julian Pękala)
godz. 15.00-16.30 - Przerwa obiadowa
godz. 16.30
a. sprawy wewnętrzno-admini- 1.stracyjne Kościoła
b. sprawy personalne kleru2.c. statystyka kościelna
d. wychowanie kleru3.e. wyrażenie zgody na przej
ście ks. bpa Juliana Pękaliw stan spoczynku 4.
Sprawozdanie Komisji Rewizyjnej oraz udzielenie absolutorium zwierzchnim władzom Ko-
Część III
- SESJA K O Ń CO W A SYN O D U
Uchwalenie rezolucji synodalnej (ks. Benedykt Sęk)
Wysłanie depesz okolicznościowych (ks, Wiktor Wysoczański)
Pożegnanie uczestników i zamknięcie Synodu
Nabożeństwo dziękczynne z wystawieniem Najświętszego Sakramentu, Ciebie Boże chwalimy.
W k a p l i c y - m a u z o le u m K o ś c io ła P o l s k o k a to l i c k i e g o w R a d o m iu
OCALELIŚMY, BO TAKA BYŁA WOLA BOGAUroczyście obchodzimy dzisiaj w całej Eu
ropie 30 Rocznicę zwycięstwa nad faszyzmem. Ci, którzy przeżyli, ze wzruszeniem wspominają moment wyzwolenia, pełne grozy i lęku lata walki o życie własne i najbliższych. Świadkowie zbrodniczego faszyzmu, byli w ięźniowie obozów koncentracyjnych, dla których koniec wojny stanowił kres ich męczarni, tortur i poniżenia niegodnego człowieka, szczególnie gorąco i serdecznie wspominają tycli, którzy przynieśli im w darze największy skarb — wolność i życie...
Chrześcijanie na całym świecie dziękują Bogu, że tragedia sprzed 30 laty skończyła się zwycięstwem sprawiedliwym i zapanował pokój.
Redakcja „Rodziny” zamieściła w nr 12(761) z dnia 23 marca br. wywiad z byłym więźniem obozów koncentracyjnych: Pawiak, Oświęcim, Gross-Rosen, Dachau — panem Konstantym Fiodorowskim. Obecnie publikujemy list kapłana polskokatolickiego — również byłego więźnia.
☆
Dobyłych więźniów obozów koncentracyjnychi członków Związku Bojowników o W olność i D emokrację w Radomiu
K oleżanki i Koledzy!
Pisze do Was W asz kolega, jedyny w Radomiu kapłan katolicki, który dzielił wespół z W am i straszliw y los za drutam i kolczastymi w Oświęcimiu Brzezince (nr 121450), w Oranienburgu — Sachsenhausen (nr 113372) i M authausen (nr 134349), niosąc tam posługę religijną krzepiąc ducha, nie zw ażając na
konsekw encje ze strony oprawców hitlerow skich.
W szyscy ci, k tórzy nie przeżyli okropności pobytu w obozach koncentracyjnych, nie zdają sobie dokładnie spraw y z radości, jaką byli w ięźniow ie przeżyw ają w trzydziestą rocznicę w yzw olenia z „piekła na ziem i”.
Ocaleliśmy w brew zamiarom ciem ięży cieli, w brew logicznemu m yśleniu, w brew osłabionym silom fizycznym . Ocaleliśmy, bo taka była wola Boga Miłosiernego.
Teraz, w trzydziestą rocznicę oswobodzenia z obozów koncentracyjnych i zachowania nas aż dotąd, godzi się podziękować Bogu W szechmogącemu za tę w ielką łaskę, że ż y jem y i oglądamy naszą ukochaną O jczyznę coraz wspanialszą i zamożniejszą, że m ożem y m ówić jako św iadkow ie straszliwych przeżyć0 sku tkach zbrodniczego faszyzm u i wołać w im ieniu m ilionów spalonych w krematoriach1 w łasnym : „Nigdy więcej wojny!"
Jako kapłan zachęcam Was, Koleżanki i Koledzy, do wzięcia udziału w nabożeństwie dziękczynnym , które odprawione zostanie w kaplicy Kościoła Polskokatolickiego w Radomiu, przy ul. Słowackiego 35, w niedzielę dnia 4 m aja o godz. 11. Po nabożeństwie złożym y w ieniec w kaplicy — m auzoleum, w której złożone są prochy m ęczenników z Oświęcimia.
K oleżanki i Koledzy! Liczę na Was i W aszych bliskich, że spotkam y się przed ołtarzem Boga Wszechmogącego, by za w szystko podziękować i prosić Go o dalszą opiekę.
KS. CZESŁAW JANKOWSKI
Z żałobnej karty
ś .p .K a z im ie r a
W la z ło
i .p .T a d e u sz
S w id e r s k i
W d n iu 23 m a r c a b r . z m a r ła w Ł a g o w ie K a z im ie r a W la z ło — d łu g o l e tn i a c z ło n k in i p a r a f i i ś w . R o d z in y p r z y u l . R a d w a ń s k ie j w Ł o d z i, b a r d z o u c z y n n a p r z y o r g a n i z a c j i n a s z e j p a r a f i i w S z p r o ta w ie .
O b r z ą d u p o g r z e b o w e g o d o k o n a ł k s . T e o d o r E le r o w s k i . O r s z a k p o g r z e b o w y b y ł b a r d z o l i c z n y .
N ie p o w e to w a n ą s t r a t ę p o n io s ła p a r a f i a w T a r n o w ie . W w ie k u l a t 68 z m a r ł ś .p . J ó z e f L e n a r t . Z m a r ł y p r z e b y w a ł 40 l a t w A r g e n t y n i e , p o w y z w o le n iu z r a d o ś c i ą p o w r ó c i ł d o k r a j u . Z n a n y b y ł j a k o g o r ą c y p a t r i o t a , p r a c o w i t y o b y w a te l , a k t y w n y c z ło n e k K o ś c io ła . W ie le p r a c y w ło ż y ł w r e m o n t k o ś c io ł a p a r a f i a l n e g o ; n a b o ż e ń s t w a u p ię k s z a ł g r ą n a f i s h a r m o n i i . C z ło w ie k p r a w e g o c h a r a k t e r u . P o z o s ta n i e n a z a w s z e w p a m ię c i t y c h , k tó r z y g o z n a l i .
W d n iu 21 lu t e g o b r . o d s z e d ł d o P a n a ś .p . T a d e u s z S w id e r s k i , d łu g o le tn i p r e z e s R a d y P a r a f i a l n e j p a r a f i i k a t e d r a l n e j w W a r s z a w ie , c z ło n e k R a d y D ie c e z ja ln e j i R a d y K o ś c io ła . Z a o p a t r z o n y S a k r a m e n t a m i Ś w ię ty m i , o d s z e d ł d o w ie c z n o ś c i p o k r ó t k i e j , le c z c i ę ż k ie j c h o r o b i e . P o w o ła ł g o P a n ż n i w a z p o la p r a c y , w j e s i e n n y w ie c z ó r je g o ż y c ia , P a r a f i a d o tk l iw ie p r z e ż y ła s t r a t ę d o b r e g o , w y t r w a łe g o , o f ia r n e g o w y z n a w c y , r o z t r o p n e g o d o r a d c y w w ie lu s p r a w a c h n i e t y l k o p a r a f i a ln y c h , a l e d i e c e z j a ln y c h i o g ó ln o k o ś c i e l - n y c h . O d s z e d ł p o n a g r o d ę d o B o g a w 68 r o k u ż y c ia , w p o c z u c iu s p e łn io n e g o o b o w ią z k u .
W y r a z e m c z c i d la o f i a r n e g o ż y c ia ś .p . b r a t a T a d e u s z a b y ły u r o c z y s to ś c i p o g r z e b o w e , k t ó r e o d b y ły s ię 26 lu te g o w ś w i ą ty n i k a t e d r a l n e j , p r z y u d z i a le B i s k u p a N a c z e ln e g o K o ś c io ła P o l s k o k a to l i c k i e g o J u l i a n a P ę k a l i , b i s k u p a T a d e u s z a M a je w s k ie g o , 34 k a p ł a n ó w D ie c e z j i W a r s z a w s k ie j , r o d z i n y z m a r łe g o , p r z y j a c ió ł i w ie r n y c h p a r a f i i k a t e d r a l n e j . M sz ę ś w . c e le b r o w a ł O r d y n a r iu s z D ie c e z j i W a r s z a w s k ie j , k t ó r y te ż w s w y m p r z e m ó w ie n iu p o d k r e ś l i ł s z c z e g ó ln ie j s z e r y s y c h a r a k t e r u z m a r łe g o , j e g o p r z y w ią z a n ia d o K o ś c io ła , a t a k ż e u w y p u k l i ł te o lo g ic z n e r a c j e w i a r y K o ś c io ła w ż y c ie w ie c z n e i w e z w a ł o b e c n y c h d o m o d l i tw y z a s p o k ó j d u s z y ś .p . T a d e u s z a S w id e r s k ie g o . N a s tę p n i e p r o b o s z c z p a r a f i i k a t e d r a l n e j k s . d z i e k a n T o m a s z W o j to w ic z o d p r a w i ł m o d ł y l i t u r g i c z n e p r z y t r u m n i e i p r z e w o d n ic z y ł w m o d l i t w a c h p r z y o d p r o w a d z e n i u d o c z e s n y c h s z c z ą tk ó w z m a r łe g o n a C m e n ta r z K o m u n a l n y n a P o w ą z k a c h , g d z ie z n a j d u j e s ię k w a t e r a c m e n ta r z a K o ś c io ła P o ls k o k a to l ic k i e g o . N a d o tw a r t ą m o g i łą p r z e m ó w i e n ie p o ż e g n a l n e w y g ło s i ł k s . d z i e k a n T . W ó j to w ic z . k t ó r y w z ią ł z a m o t to s ło w a ś w . P a w ła „ . . . a l e t y b ą d ź c z u j n y w e w s z y s t k im , c ie rp , w y k o n u j p r a c ę e w a n g e l i s ty , p e łn i j r z e t e ln i e s łu ż b ę s w o ją . A lb o w ie m j u ż n ie b a w e m b e d ę z ło ż o n y w o f ie r z e , a c z a s r o z s t a n i a m e g o z ż y c ie m n a d s z e d ł . D o b r y b ó j b o jo w a łe m , b ie g u d o k o n a ł e m , w ia r ę z a c h o w a ł e m ; a t e r a z o c z e k u je m n i e w ie n i e c s p r a w ie d l iw o ś c i , k t ó r y m i w o n d z ie ń d a P a n , s ę d z i a s p r a w ie d l iw y . a n ie t y l k o m n ie , le c z i w s z y s t k im , k t ó r z y u m i ło w a l i p r z y j ś c i e J e g o ” (2 T y m . 4. 5—8).
4
W ie r n i w c z a s ie n a b o ż e ń s t w a w K o s a r z e w ie
Z życia parafii w Kosarzew ieW Lubelskiem , między Bychawą a Krzczo
nowem, w pobliżu telew izyjnej stacji p rzekaźnikowej w Bożym Darze, znajduje się pol- skokatolicka parafia w Kosarzewie. H istoria tej parafii sięga 1931 roku, kiedy to w dniu 21 stycznia ks. S tanisław Koc u stóp istn iejącego po dziś dzień przydrożnego krzyża odpraw ił pierw szą w ojczystym języku Mszę św. Dwa m iesiące potem zamieszkał w Kosarzewie ks. S tanisław Piekarz, który Mszę św. i nabożeństw a odpraw iał w rem izie miejscowej Straży Pożarnej. Tutaj w iosną następnego roku pierwszy związek m ałżeński zawarli: Jan B rum lak i Józefa Plew ówna, a także tu ta j ochrzczono pierwszego p ara fia n ina: W ładysław a Switka, syna Jan a i S tanisław y Switków.
W tym czasie zorganizował się K om itet P a rafialny w następującym składzie: prezes — Jan Sieczkarz, sekretarz — Rom an Embingier, skarbnik — Ja n Turyło oraz radn i: Kacper Jezierski, Józef Kowalczyk, Jan P aw lak i Leon Szacon. Dzięki ofiarności i inicjatyw om tych ludzi już jesienią 1932 roku licząca sto piętnaście rodzin m łoda parafia poświęciła d rew niany kościół oraz plac na cm entarz. W 1935 roku ze składek parafialnych zakupiono dom na plebanię.
Prężnem u rozwojowi placówki Kościoła Narodowego w Kosarzewie towarzyszyły różnorakie szykany ze strony ówczesnego rzym skokatolickiego duchowieństwa, k lątw y biskupa lubelskiego, nagonki granatow ej policji, procesy sądowe i kary, łącznie z więzieniem. Np. ks. F ranciszek Dobrucki za używanie szat liturgicznych podobnych do szat rzym skokatolickiego Kościoła został skazany na rok więzienia.
Ciemna noc hitlerow skiej okupacji zaham ow ała dynam iczny rozwój placówki w Kosarzewie. W koncentracyjnym obozie w Dachau zginął długoletni jej duszpasterz ks. H enryk Przystek.
Powojenny okres historii parafii w K osarzewie zaznaczył się duszpasterską działalnością ks. Tadeusza Balickiego (1952—1966) i ks. A ndrzeja Nadskakulskiego — ak tualnego, od półtora roku, proboszcza. W 1953 roku wzniesiono nowy, m urow any kościół oraz n a byto dwa piękne dzwony: Tadeusza i Eugeniusza. Jesienią 1961 roku para fia przeżyła w ielką uroczystość sprow adzenia prochów m ęczenników obozu koncentracyjnego w M ajdanku. Z kolei oddano do użytku proboszcza nową, m urow aną plebanię.
W ciągu czterdziestu czterech la t istnienia parafii, dłużej lub krócej, jako stali duszpasterze lub jako goście przebywali w Kosarzewie m. in.: ka. M arcin Tym czak (prob. 1934— —1935), ks. bp Franciszek Koc (prob. 1935— —1936), ks. Jerzy T ajstra (prob. 1969—1973), ks. bp Ju lian Pękala (w r. 1955 udzielał Sak ram entu Bierzmowania), ks. bp M aksymilian Rode (wizytował parafię), ks. bp Tadeusz M ajewski i ks. Edw ard Bałakier oraz ks. T adeusz Gotówka jako m isjonarz w r. 1961; nadto: ks. Benedykt Sęk — aktualny adm inis tra to r Diecezji K rakow skiej, ks. W iktor Wysoczański — aktualny sekretarz Rady Kościoła i ks. dziekan A ntoni P ietrzyk jako rekolekcjonista między 3—6 m arca bieżącego roku. W yjątkowym i też gośćmi K osarzew a byli: ks. bp Leon Grochowski i ks. senior Fryderyk Banaś z USA.
K s. d z ie k a n A n to n i P ie t r z y k g ło s i S ło w o B o ż e w Kosarzewie
Z kosarzewskiej parafii wywodził się ks. bp Józef Padew ski; w tej parafii prym icyjną Mszę św. odpraw ił ks. Ryszard Rawicki — aktualnie proboszcz w Sanoku.
Obecnie polskokatolicka parafia w Kosarzewie przeżywa renesans, czego niezaprzeczalnym dowodem była tegoroczna, bardzo liczna frekw encja w iernych w rekolekcyjnych ćwiczeniach wielkopostnych. O fiarnie pracuje ks. proboszcz N adskakulski w raz z aktyw ną Radą Parafialną, k tórej przewodniczy pan Janusz Kister.
W ostatnich m iesiącach dużo zrobiono zarówno dla duchowego życia (codzienne n a bożeństwa i systematyczność w nauczaniu katechetycznym ), jak i dla m aterialnych potrzeb parafii (m. in. wybudowano przedsionek i chór kościelny, zakupiono cały szereg param entów liturgicznych, częściowo odnowiono plebanię). Wiele też pięknych i pożytecznych inicjatyw pozostaje w perspektywicznych planach księdza proboszcza i Rady Parafialnej, a wszystkie one m ają n a uw adze zbliżający się złoty jubileusz parafii.
KS. ANTONI PIETRZYK
Byłem w SerantonS te f a n K a lw a r a (p o d p o r t r e t e m k s . b p a Ł , G r o c h o w s k ie g o ) w ś r ó d k l e r y k ó w
i w ie r n y c h p a r a f i i s c r a n t o ń s k i e j )
P o la k ó w , k tó r z y o d w ie d z a ją A m e r y k ę , i n t e r e s u j e w ie le r ó ż n y c h s p r a w . J e d n i d o p y tu j ą s ię o lo s k r e w n y c h , p r z y b y ł y c h n a d a l e k i lą d p r z e d l a t y , i n n i p y t a j ą o m i e j s c a p o b y tu s ły n n y c h r o d a k ó w , j e s z c z e in n y c h n a j b a r d z i e j p o c i ą g a e g z o ty c z n y , b a r w n y k r a j o b r a z , t a k r ó ż n y o d o jc z y s te g o . M a ją c m o ż n o ś ć o d w ie d z ić m o ic h p r z y j a c ió ł za o c e a n e m , s z c z e g ó ln ie p r a g n ą ł e m u j r z e ć k a t e d r ę w S c r a n - to n — k o le b k ę P o ls k i e g o N a r o d o w e g o K o ś c io ła K a to l ic k i e g o — i n a w ła s n e o c z y z o b a c z y ć c o d z ie n n e ż y c ie b r a t n i e g o K o ś c io ła .
I b y łe m w S c r a n t o n . U k lą k ł e m z c z c ią w k a t e d r z e , w k t ó r e j p r z e d 75 l a ty k s . b p F r a n c i s z e k H o d u r p o r a z p i e r w s z y n a ś w ie c i e o d p r a w i ł M sz ę ś w . w j ę z y k u p o ls k im . W z ru s z y ł m n i e p o b y t w ty m c z c ig o d n y m m i e j s c u , a l e r ó w n ie ż u j ę ł a m n i e s e r d e c z n o ś ć , z j a k ą z o s ta łe m p r z y j ę ty . B i s k u p i , k a p ł a n i i w ie r n i z j e d n o c z e n i w P o ls k im N a r o d o w y m K o ś c ie le K a to l ic k im s t a n o w ią m i ł u j ą c ą s ię r o d z in ę . D a ło s ię to o d c z u ć w s z ę d z ie , a s z c z e g ó ln ie p o d c z a s w s p ó l n y c h r e k o le k c j i w k a t e d r z e s c r a n t o ń s k i e j . K o c h a j ą o n i s w ó j K o ś c ió ł , g d y ż z a w s z e b y ł o n d la n ic h o s to ją w i a r y i p o l s k o ś c i , a ta k ż e p o d p o r ą m a t e r i a l n ą w c i ę ż k ic h c h w i l a c h ż y c ia
M ia łe m m o ż n o ś ć o d w ie d z ić k i l k a p a r a f i i . W s z ę d z ie c z y s to ś ć , s c h lu d n o ś ć , p o r z ą d e k . K s i ą ż a p r o b o s z c z o w ie p o d k r e ś l a l i o f i a r n o ś ć i z a a n g a ż o w a n i e s w y c h p a r a f i a n . O ż y w o tn o ś c i K o ś c io ła ś w i a d c z y t ę tn i ą c e ż y c ie m S e m i n a r iu m D u c h o w n e , p r a c a r e d a k c j i w y d a j ą c y c h p i s m a r e l ig i j n o - s p o l e c z n e d la m i e j s c o w e j P o lo n i i , p a r a f i a l n e s z k o ły j ę z y k a p o ls k ie g o i tp . D z ia ła ln o ś ć K o ś c io ła j e s t w s z e c h s t r o n n a . W te j o w o c n e j d z i a ła ln o ś c i n ie c h P a n B ó g b ło g o s ła w i b i s k u p o m , k a p ł a n o m i w s z y s t k im w ie r n y m n a s z e g o K o ś c io ła w A m e r y c e i K a n a d z ie ,
STEFAN KALWARA
5
Mądrość Króla Salomona
Król Dawid zestarzał się, nieuchronnie nadchodził koniec jego życia. W szystko w skazywało na to, że następcą zostanie syn je go — Adoniasz. Za nim przem awiało prawo starszeństw a, po jego stronie opowiadali się wpływ ow i na dworze królew skim : dowódca wojska Joab oraz drugi arcykapłan A biatar. K iedy Adoniasz zdecydował się na zamach stanu, był już w zasadzie o krok od przejęcia władzy w państw ie Dawida. Jednak zam iary jego zostały udaremnione.
Energiczna akcja królowej Batszeby, przy czynnym poparciu ze strony proroka N atana i pierwszego arcykapłana Sadoka, spowodowała, że Dawid ustanow ił swoim następcą Salomona. Według opow iadania III Księgi Królewskiej „wydał król rozkaz: Weźcie ze sobą straż królewską, a następnie posadźcie Salomona, syna mego. na moją w łasną m ulicę (była to m ulica białej maści, według ówczesnych zwyczajów zarezerw ow ana w yłącznie dla panującego) i prowadźcie do Gichonu... tam nam aści go kapłan Sadok i prorok N atan na króla nad Izraelem ” (III Król. 1, 33—34). Tak więc jeszcze za życia ojca, zasiadł Salomon na tronie. Gdy praw o i siła stanęły po jego stronie, zwolennicy Adoniasza rozproszyli się. Niebezpieczeństwo zostało zażegnane.
N ajw iększym pragnieniem Dawida przez całe życie była budow a św iątyni Bogu-Jah- we. Nie mógł jednak tego zrealizować, ponieważ „był mężem w ojny i rozlew ał k rew ” (I Kron. 28, 2). Dlatego tuż przed śmiercią przekazał Salomonowi przygotow ane plany św iątyni oraz nagrom adzone potrzebne do tego m ateriały, polecając mu, by on dokonał tego wielkiego dzieła. Udzielił jeszcze Dawid swojem u synowi ostatnich napom nień, by „zachował posłuszeństwo Bogu... oraz przestrzegał Jego nakazów (III Król. 2. 2—4), poczerń dokonał swojego żywota.
* * *
Pierw sze czyny nowego władcy królestwa izraelskiego były realizacją poleceń um ierającego ojca. W ypełniając je. zm ierzał rów nocześnie Salomon do um ocnienia swej w ładzy. Ponieważ Adoniasz nie zrezygnował zupełnie z aspiracji do tronu. ^Wykorzystując nadarzającą się okazję Salomon polecił go zabić. Podobny los spotkał jego poplecznika Joaba. Sprzyjający im arcykapłan A biatar został usunięty z urzędu i skazany na wygnanie.
Biblia przekazuje nam wiadomość o Salom onie jako m ędrcu. Pobożność młodego króla m iała go skłonić do modlitwy, by Bóg d a ł m u „serce rozumne... zdolność słusznego
sądzenia... i rozróżniania dobra i zła” (III Król. 3, 9). O trzym ał tę łaskę o którą prosił, ale równocześnie dał mu Bóg bogactwo i sławę oraz nagrodził długim życiem. Stał się Salomon dobrym sędzią-psycholo- giem, którego nadzw yczajna mądrość objawiła się przy rozstrzygnięciu słynnego sporu pomiędzy dwoma m atkam i (III Król. 3, 16—28). Mądrość króla Salomona przejaw iała się w ciągu jego długoletniego panow ania nad Izraelem wielokrotnie, w różnych dziedzinach jego działalności.
W stosunkach ze sąsiednimi państw am i — w odróżnieniu od swego ojca w ojow nika — okazał się Salomon w ytraw nym dyplomatą. Stąd też już na początku swego panow ania „Salomon spowinowacił się z Faraonem , k rólem Egiptu, gdyż pojął za żonę córkę F araona” (III Król. 3, 1). Dobre stosunki z k ró lem Tyru-H iram em naw iązane jeszcze przez Dawida trw ały nadal i um acniały się.
Innym przejaw em m ądrej, dalekowzrocznej polityki Salomona był rozwój handlu z zagranicą. Przy pomocy H iram a zbudował Salomon flotę morską, k tóra w raz z fenic- kimi załogami zapuszczała się w dalekie kraje, przysparzając królowi bogactwa. Należy więc sądzić, że w izyta królow ej Saby w Jerozolim ie (por. III Król. 10. 1—13) m iała na celu głównie interesy handlowe, nie zaś tylko względy natu ry kurtuazyjnej.
Dzięki m aterialnem u wzbogaceniu się k raju , ustaniu wew nętrznych niepokojów, państw a sąsiednie odnosiły się do królestw a Izraelskiego z szacunkiem i respektem . Nic więc dziwnego, że po okresie w alk i niepokojów zewnętrznych za panow ania Dawida, nastały obecnie długie la ta trw ałego pokoju z sąsiadami. Obrazowo przedstaw ia to III Księga K rólew ska (rozd. 5, 5) gdzie czytamy: „Juda i Izraele mieszkali bezpiecznie, każdy pod swoją w inną latoroślą i pod swoją figą”.
W ielką działalność rozw inął Salomon jako budowniczy. W zniesiona na górze M ariah z w ielkim przepychem i w ystawnością św iątynia, zaliczana była do „cudów” ówczesnego św iata. Budowa jej trw ała 7 lat. Była to w ielka kam ienna budowla, w ykładana drzew em cedrowym, o rozm iarach zew nętrznych. 36 m (długość), 12 m (szerokość) i 18 m (wysokość). Świątynie otaczały dw a dziedzińce: dziedziniec kapłanów i dziedziniec dla ludu. W ew nętrzne urządzenie św iątyni odznaczało się rów nież niespotykanym bogactwem. Ściany i sufit pokryte były drzewem cedrowym, wszystko zaś było złocone. Większość sprzętu liturgicznego w ykonana była ze szczerego złota, pozostałe zrobiono z brązu. K iedy już wszystko było gotowe, w uroczystej procesji
przeniesiono arkę przymierza, którą ustaw iono w miejscu najśw iętszym . Wtedy „ukazał się obłok napełniający św iątynie Jahw y” (III Król. 8, 10), będący symbolem obecności Boga pośród synów Izraelowych i Jego opieki nad narodem w ybranym .
W ten sposób Izraelici otrzym ali trw ałe centrum życia religijnego. Odtąd tylko w Je rozolimie można było składać Bogu ofiary. Centralizacja kultu Bożego m iała przez w ieki ogromne znaczenie dla zachowania w iary w jednego Boga oraz u trzym anie mimo późniejszego podziału królestw a — świadomości narodowej.
Ponadto — jak przystało na dbającego o zewnętrzny splendor wschodniego m onarchę — zbudował sobie Salomon rozległy, w spaniały pałac, zw any dla wielkiej liczby kolum n „domem lasu L ibanu” (III Król. 7, 1—8a): oddzielną rezydencję otrzym ała też jego m ałżonka, córka faraona (III Król 8b—12). Umocnił również m ury obronne stolicy oraz przebudował szereg miast.
Mimo wielkich zasług, nie doprowadził S alomon do w ew nętrznej jedności w państwie. Przyczyną tego był fakt, że król rozm iłowany w przepychu dw orskim odsunął się od poddanych. U trzym anie ogromnego dw oru było bardzo kosztowne, nakładał w ięc w ładca na poddanych w ielkie podatki. Wywołało to rozgoryczenie narodu, a naw et doprowadziło do otw artego buntu , który wzniecił Jeroboam , poborca podatków w pokoleniu Efraim a.
Pod koniec panow ania spadło na Salomona jedno jeszcze nieszczęście. Pod wpływem swoich żon-poganek (wielożeństwo królów było w powszechnym zwyczaju) budow ał Salomon w Jerozolim ie i w okolicy ołtarze ku czci bóstw pogańskich. N aw et on sam popadł na pewien czas w bałwochwalstwo. . Zaczął bowiem czcić A sztartę — boginię Sydończy- ków i Molocha — bożka Ammonitów” (III Król. 11, 5). K res upadkowi króla położyła śmierć. Salomon, zw any „królem pokoju” zm arł w sześćdziesiątym roku życia, po czterdziestu latach panow ania nad Izraelem.
. .B o ja ź ń B o ż a p o c z ą tk ie m m ą d r o ś c i” (P s . 110—10) — u c z o n y P is m o ś w ię t e . S a lo m o n b o ją c y s ię B o g a d o k o n y w a ! n a p r a w d ę w ie lk ic h i w z n io s ły c h r z e c z y . K ie d y je d n a k p r z e s ta ł s z a n o w a ć i w y p e łn ia ć p r z y k a z a n ia , t o n a w e t p o p r z e d n ie z a a n g a ż o w a n ie n ie u c h r o n iło g o o d u p a d k u .
S łu s z n ie w ię c u p o m in a ś w . P a w e ł : „ N ie c h p r z e to t e n , c o s to i , b a c z y , a b y m e u p a d ł” (I K o r . 10, 12) T r w a n ie „ w s y n o w s k ie j b o ja z n i” , p r z e ja w ia ją c e j s ię w z a c h o w a n iu p r z y k a z a ń , b ę d z ie n a m p o m o c ą w d o c h o w a n iu w ie r n o ś c i B o g u i K o ś c io ło w i.
KS. JAN KUCZEK
6
4 maja 1975 r. —
8 maja 1975 r. —9 maja 1975 r. —
Piąta Niedziela po Wielkanocy
Wniebowstąpienie Pańskie
X X X Rocznica Zwycięstwa nad faszyzme
„Odpowiedział im : Nie wasza to rzecz znać czas i godzinę, którą O jciec ustanow ił powagą sw ej na jw yższej władzy. A le kiedy zstąpi na was Duch Św ięty, otrzymacie jego moc i św iadczyć będziecie o m nie (...) aż po krańce świata. Po tych słowach został w ich oczach uniesiony i obłok zasłonił Go przed ich wzrokiem ". (Dzieje Ap. 1,7—9).
Niebo — nadzieją człowiekaW życiu liturgicznym idziemy jakby stale
za Jezusem. Byliśmy z Nim w Nazarecie, przeniesieni tam m yślam i w święto Zw iastow ania NMP. W Boże Narodzenie byliśmy d u chem w stajence betlejem skiej, potem znowu w Nazarecie, gdzie w zrastał i spędzał swoją młodość, w Jerozolimie, gdzie się modlił, w Betanii, Sychem i wszystkich tych m iasteczkach, o których opowiadały nam Ewangelie. W czasie W ielkiego Postu podążyliśmy za Nim do Jerozolim y i staliśm y się św iadkam i Jego męki, weseliliśmy się, widząc Go zm artwychwstałego. Dziś w raz z apostołam i stoimy w tym miejscu, gdzie kończy się doczesna pielgrzym ka Boskiego Zbawiciela, żegnamy się z Nim i widzim y Go w stępującego do n ieba: „A P an Jezus potem, gdy przemówił, wzięty był do nieba i zasiadł po praw icy Bożej” (Mk 16, 19). Słowa te są pełne pociechy d la dusz naszych.
Zbawiciel z góry Oliwnej, m iejsca swego cierpienia, w stąpił do nieba. F ak t ten wiele nam mówi: los Chrystusa P ana jest naszym losem, droga Jego chwały prowadziła przez cierpienie, którego nie możemy uniknąć, jeśli chcemy osiągnąć szczęśliwość wieczną. W cierpieniu i niedoli naszej stara jm y się zrozumieć napom nienie Apostoła narodów : „Jeśliście pow stali razem z Chrystusem, zdążajcie do tego, co jest wzniosłe, gdzie i C hrystus zasiadł na praw icy Bożej. Miłujcie, co na szczytach jest, a nie co na ziemi” (Kol. 3, 1—2). Po pełnym trudów życiu ziemskim czeka nas żywot wieczny — oto jest pierwsze słowo pociechy, którą pozostawił nam w stępujący do nieba Chrystus.
P an Jezus jest naszym pośrednikiem u Boga Ojca, gdyż przez sam ą śm ierć na krzyżu wysłużył dla nas Jego łaski. Radosna to dla nas nowina, że Zbawiciel pośredniczy w n a szej spraw ie przed Stwórcą. Zwróćmy baczną uwagę n a pełne radości słowa św. Jana: „Dzieci moje, piszę wam to dlatego, żebyście nie grzeszyli. Jeśliby naw et ktoś zgrzeszył, m am y Rzecznika wobec Ojca — Jezusa Chrystusa spraw iedliw ego” (I Jan a 2,1). N aw et wśród najsm utniejszych cierpień, depresji ducha i wszelkich nieszczęść powinniśm y pam iętać, że u Boga w staw ia się skutecznie za nam i nasz najlepszy przyjaciel i b ra t — Jezus Chrystus.
Trzecie, najw iększe pocieszenie, k tóre zostaw ił nam w stępujący do n ieba Chrystus, jest to, że On nas tam oczekuje. Trzy słowa— „W stąpił na niebiosa” — jak w icher po
ryw ają naszą uwagę z niziny życia ziem skiego i k ieru ją wzrok ku niebu. Tak zrośliśmy się z ziemią, że trudno jest nam , ludziom XX wieku, uwierzyć w istnienie innego św iata. Jesteśm y zafascynowani geniuszem ludzkiego umysłu, niebywałym postępem techniki. Żydzi na pustyni złotem u cielcowi oddawali cześć boską , ale to w ydaje się drobiazgiem wobec powszechnego bałw ochw alstw a dzisiejszego św iata: Zbawiciel w stępujący do nieba, daje nam przykład, że nie należy życia ziem skiego uważać za jedyny cel istnienia, lecz tylko na środek do osiągnięcia życia wiecznego.
Wierność. Życie pozagrobowe. — Jak to dziwnie brzm i w uszach ludzi doby lotów kosmicznych. W szak świat, o którym Kościół ty le mówi, jest niewidzialny, niedostępny dla naszych zmysłów, więc trudno weń uwierzyć. Faktycznie, nie uw ierzyłbym w jego istn ienie, gdyby nam tego Chrystus nie udowodnił. Nie uwierzyłbym, że gdzieś, nie wiadomo w jakim kierunku, jest jakiś św iat, zwany przez chrześcijan niebem, gdyby Chrystus o tym nie nauczał, gdyby Chrystus nam nie pow iedział, że tam idzie, i stam tąd da nam znak za pośrednictw em Ducha Świętego.
Chrystus w stąpił do nieba i spełnił daną obietnicę. Dał apostołom moc w postaci Ducha Św. Mocą tego Ducha Apostołowie opow iadali Ewangelię po całym świecie, moc Ducha Św. pom agała im w ytrw ać podczas krw aw ych prześladowań, moc Ducha Św. przez XX wieków ożywia każdą duszę chrześcijańską w trudach i cierpieniach życia, w lew a otuchę w serce ludzkie naw iedzone sm utkiem , klęską i różnymi upadkam i moralnym i.
Rozum i serce ludzkie, zapatrzone w św iatło w iary, w idzą św iat przyszły niepom iernie większy od naszej ziemi. Przecież daleko w ięcej jest zm arłych, niż żywych. Gdzie jest ojczyzna zm arłych? Może tu koło nas żyją m iliardy istot zm arłych, a my o tym nie w iem y? Czy to m ożliwe? Gdzie jest św iat nad przyrodzony? Gdzie są zaśw iaty? Tam, gdzie m ieszka Bóg, i gdzie może się nam objawić, tam jest niebo, tam wieczna szczęśliwość; gdzie zaś nie m ożna widzieć Boga, tam jest piekło, miejsce wiecznego zątracenia. „Ojcze chcę, aby także ci, których mi dałeś byli ze m ną tam, gdzie ja jestem ” — modli się Chrystus (J. 17, 24), czyli tam ten św iat jest tam, gdzie przebywa Ojciec, a my z Nim.
Kiedy pewnego razu Pan Jezus w ybierał się do Judei, gdzie żydzi w czasie poprzedniego pobytu usiłowali Go ukam ienować, Tomasz rzekł do w spółuczniów : „Chodźmy także i my, aby razem z Nim um rzeć” (J. 11,16). Po W niebowstąpieniu możemy uzupełnić to powiedzenie Apostoła: Idźmy razem zaChrystusem, aby z Nim żyć”.
Chrystus w stąpił do nieba, ale nie przestał przebywać z nam i na ziemi. K to Go pokocha, ten nigdy swojej duszy nie oderwie od Niego. Od czasu, kiedy Ew angelia uczy o Nim, że „św iat poszedł za Nim” (J. 12, 19), od tej pory dusza nasza czuje niewym owne pragnienie innego, lepszego, wiecznego św iata, pragnie nieba. To zaś niebo jest naszą ojczyzną! „Bo ten św iat — jak mówi poeta — jest cm entarzem z łez, z krw i i b łota (...) Św iat ten jest wieczna każdem u Golgota!” A zatem tylko niebo jest wiecznym przybytkiem d la w iernych wyznawców Chrystusa, którego W niebowstąpienie jest zadatkiem tej w ielkiej nadziei. „Idę do Ojca — mówi Chrystus — aby wam przygotować m ieszkan ie” (J.14,2).
Czy my jednak to pojm ujem y? Czy zdajem y sobie spraw ę z tego, że jesteśm y powołani do pracy, aby osiągnąć po niej niebo? „Nie będą łaknąć ani pragnąć więcej, ani na nich słońce przypadnie, ani żadne gorąco” (Obj. 7,26), „otrze Bóg w szelką łzę z oczu ich, a śmierci dalej nie będzie ani sm utku, ani krzyku, ani żadnej boleści” (Obj. 21,4). W iemy
'z objawienia, że istota szczęścia wiekuistego polegać będzie na oglądaniu Boga tw arzą w tw arz! Zaraz więc po śmierci, gdy tylko „nasz ziemski dom zniszczeje, otrzym am y dom od Boga, dom nie ręką zrobiony, lecz wiecznie trw ały w niebie (II Kor. 5,1).
Potrzebna jest technika, potrzebne są fabryki, potrzebny jest nieustanny w ysiłek ducha, lecz nie zapom inajm y, że żadna um iejętność nie potrafi uwolnić nas od śmierci, po k tórej następuje tajem nicza, nieznana wieczność, droga pow rotna do Ojca niebieskiego. W tedy spełnią się słowa Chrystusa: „Jam jest Z m artw ychw stanie i żywot. Kto we m nie wierzy, choćby i um arł, żyć będzie” (J. 11,25). Apostołowie z niezm ienną tęsknotą patrzą za Nim w Niebo, gdzie im Jezus znikł z oczu. Nie poszli razem z Jezusem do n ieba. Czekało ich jeszcze zadanie do spełnienia: w alka o królestwo Boże na ziemi.
KS. MARIAN LEWANDOWSKI
7
PAMIĘTNY DZIEŃ ZWYCIĘSTWA
M aj 1945 — k o n ie c w o jn y J
Jest taki dzień w roku, w którym oczy całego św iata k ieru ją się w stronę żyjących jeszcze wśród nas uczestników minionej wojny, w stronę tych. którzy na rożnych jej frontach walczyli o wolność swojej O jczyzny. Wtedy są oni na pierwszym planie, ale nie tyj ko ci żyjący. Powracam y m yślą do Tych, milionów Bohaterów , którzy swój najcenniejszy skarb — życie— poświęcili dla wolności innych. Ten dzień, to każda lecznica zwycięstwa nad III Rzeszą. W dzień ten w łaśnie przypada 30 rocznica zwycięstwa nad faszyzmem.
Ilu jest obecnie w Polsce tych. którzy w to wielkie zwycięstwo wnieśli swój najdrobniejszy bodaj, ale konkretny, osobisty w kład? Chyba i w naczelnych w ładzach ZBoWiD trudno byłoby uzyskać dokładną odpowiedź na to pytanie. Po prostu dlatego, że nie wszyscy znajdu ją się w szeregach tej organizacji. P e w ne jest natom iast to, że ubywa ich z każdym rokiem, że rośnie liczba tych kom batantów , których wiek, stan zdrowia, ciężkie w ojenne przeżycia, zm uszają do przejścia na em eryturę lub rentę. To wrłaśnie oni dzień ten przeżyw ają najsilniej.
Dzień Zwycięstwa jest dniem radosnym. N aw et i lu dzie, dla których m iniona w ojna była jednym pasmem klęsk i zabrała im wszystkich najbliższych, uśw iadam iają sobie w tedy z całą jaskrawością, że również te klęski i ofiary złożyły się jednak na końcowy trium f. Dobrze więc, że dzień ten. szczególnie w tym roku, obchodzony jest w Polsce tak uroczyście. Z ogromną radością powitaliśm y wiadomość, że dzień 9 m aja będzie św iętem państwowym .
Na wszystkich frontach wojny antyhitlerow skiej — od pierwszych salw W rześnia 1939 — bił się żołnierz polski. Polacy uczestniczyli w w alce wszystkich innych okupowanych narodów. Była to praw dziw a ogólnonarodowa i najbardzie j powszechna w ojna wyzwoleńcza w naszych dziejach. Bohaterski w ysiłek narodu polskiego m iał doniosłe znaczenie m ilitarne i ogromną wagę m oralną, przyczyniał się do um ocnienia ducha oporu w całej Europie. N ajbardziej wyniszczająca ze wszystkich wojen, jak ie przeżyła ludzkość, zakończyła się w Europie 9 m aja 1945 r, całkowitym zwycięs
tw em koalicji antyhitlerow skiej. Faszystowskie Niemcy skapitulow ały bezwarunkowo. Przestało istnieć hitlerow skie państw o niem ieckie i jego siły zbrojne. Obrócone zostały wniwecz im perialistyczne plany h itleryzm u zdobycia panow ania nad światem , totalnego ujarzm ienia i unicestw ienia podbitych narodów. Terytorium Niemiec okupowały arm ie zwycięskich m ocarstw Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich, Stanów Zjednoczonych Am eryki Północnej, W ielkiej B rytanii i Francji.
Naczelne Dowództwo W ojsk Polskich (w rozkazie n r 88 na dzień zakończenia wojny) w następujący spo- sob oceniło w ysiłek polskich żołnierzy:
„...Wojsko Polskie dobrze przysłużyło się Ojczyźnie i ludzkości. Zrodzone z największych uczuć P olaka — żądzy w alki zbrojnej z okupantem — jednoczy w sobie odrodzone W ojsko Polskie najchlubniejsze trad y cje patriotyczne oręża polskiego. Bohaterstwo obrońców W esterplatte i W arszawy z w rześnia 1939 roku, heroizm pionierów w alki zbrojnej narodu z okupantem — bojowników partyzantk i Arm ii Ludowej, poświęcenie idących za porywem serca pow stańców w arszawskich z w rześnia 1944 roku, bezm ierna tęsknota za Polską, k tó ra w iodła do wielkich czynów pod Lenino i D arnicą Pierw szą Arm ię Polską w ZSRR, m ęstwo Drugiej A rm ii Polskiej — cała epopea naszej zbrojnej w alki o niepodległość, o honor Polaka, w ypisana jest na sławnych sztandarach Waszych, zatkniętych w Berlinie i dalej nad Labą.
Przeszliście w spaniałą, jedyną w naszych dziejach drogę chwały. Szlak Waszego bohaterstw a wyznaczyliście w łasną krw ią, mogiłami najlepszych, w iernych do ostatka. N ie szukaliście okólnych dróg do Polski. W polską ziemię w siąkła W asza krew ofiarna, w ziem ię Polski, k tó ra z tej k rw i powstała, by żyć (...)
Dzisiaj, gdy w ojna dobiegła zwycięskiego końca, zadaniem Waszym jest zabezpieczenie na w ieki naszych granic, zapew nienie w arunków dalszego niezakłóconego rozw oju potęgi Polski, opartej na zdobyczach de
mokracji. Po w ygranej wojnie musimy wygrać i zabezpieczyć Ojczyźnie godny pokój. To w inniśm y narodowi, to w inniśm y cieniom tych wszystkich, którzy padli w w alce o Polskę” (CAW, IV/L/3, t. 18, s. 217— —218).
Totalny charak ter wojny oraz ludobójcza, w yniszczająca działalność zaborcy hitlerowskiego spowodowały, że w łatach 1939—1945 poniosła Polska ogromne straty . N ajbardziej dotkliw e były stra ty w ludziach. W w yniku działań wojennych, a przede wszystkim eksterm inacyjnej polityki okupanta, Polska straciła ponad 6 m ilionów obywateli. S tra ty te w przeliczeniu na 1000 m ieszkańców były najwyższe ze wszystkich państw koalicji antyhitlerow skiej. W iosną 1945 roku na terytorium k ra ju znajdowało się niespełna 20 m in Polaków. K ilka milionów przebywało jeszcze poza je go granicam i. Społeczeństwo polskie było fizycznie w yczerpane i okaleczone następstw am i w ojny oraz okupacji (m. in. 1,1 min. ciężko chorych i 600 tys. inw alidów). Młodzież, pozbawiona norm alnej nauki, silnie odczuwała ujem ne skutki przeżyć okupacyjnych i w ojennych. Dotkliwe straty poniosła inteligencja polska; ocalała jedynie nieliczna kadra naukow a, pedagogiczna i inżynieryjno-techniczna. O kupacja w yw arła rów nież ujem ny w pływ psychiczny n a część społeczeństwa, pozostawiając ślady niejednokrotnie bardzo trw ałe.
Równie w ielkie były straty m aterialne. Wynosiły one p raw ie połowę m ajątku narodowego z 1939 r. Nie-
K a p i t u l a c j a h i t l e r o w s k ic h N ie m ie c
N a g r u z a c h B e r lin a
a
P o s z e ś c iu la ta c h w a lk I tu ła c z k i c l, c o p r z e ż y li p o w r a c a ją d o k r a ju
Ż o łn ie r z e p o ls c y — o b r o ń c y n a s z y c h g r a n ic , p o to m k o w ie T a m ty c h , k tó r y ms k ła d a m y h o łd
zwykłe w swych rozm iarach zniszczenie k ra ju sp rawiło, że usunięcie skutków w ojny i okupacji było n iezm iernie trudne. Wymagało ono od wyczerpanego n arodu ogromnego wysiłku, energii i woli odbudowy gospodarki niem al od podstaw, połączonego z koniecznością scalenia ziem z resztą kraju . Poza ZSRR żaden kraj nie był tak zniszczony i po odzyskaniu wolności nie stał przed tak różnorodnym i trudnym i problem ami pokojowej odbudowy. Polska odrodziła się jako państw o jednonarodowe, powróciła na ziemie piastow skie do historycznych siedlisk narodu, oparła swe g ranice o Odrę, Nysę i Bałtyk. Ziściły się odwieczne dążenia najśw iatlejszych synów narodu, zostały osiągnięte cele, o jakie przed 50 laty walczyli też pow stańcy wielkopolscy, i śląscy.
W ielkie i nie przem ijające są zasługi uczestników wojny wyzwoleńczej, więźniów obozów i ofiar rep re sji hitlerow skiej dla Polski, dla rozwoju jej gospodarki i siły obronnej, nauki i kultury, d la integracji n a rodu i um acniania patriotyzm u. I w łaśnie kombatanci m ają szczególny ty tu ł do tego, aby współtworzyć i upowszechniać najcenniejsze dziś i najbardziej pow szechne cechy społeczne i cnoty obyw atelskie — patriotyzm, internacjonalizm , poczucie obowiązku, rzetelność obywatelską, prawość życia i obyczajów.
Dziś, w 30 rocznicę zwycięstwa, składam y hołd wszystkim, którzy w czasie najwyższej potrzeby sta nęli mężnie do w alki o ocalenie narodu, o jego w olność i pokonanie ludobójczego hitleryzm u. Czyn Ich jaśnieć będzie zawsze w historii narodu blaskiem n a jcenniejszych w artości i najwyższych zasług. P ragniemy, aby młode pokolenie Polaków otaczało najwyższą czcią bohaterstw o w w alce o wolność Ojczyzny.
Niech nie ulegnie zapom nieniu ani jeden czyn patriotyczny, ani jedna ofiara, ani jedna kropla polskiej
krw i przelana za Polskę w w alce z najstraszliw szym wrogiem całej ludzkości — faszyzmem hitlerowskim . Pam iętać zawsze będziemy również o tym, że to zwycięska arm ia radziecka uratow ała Polskę przed biologiczną zagładą, przyniosła jej wolność.
W całym k ra ju odbyw ają się uroczystości związane z 30 rocznicą zw ycięstwa nad faszyzmem. Na cm entarzach żołnierskich oraz pod pom nikam i pamięci i wdzięczności, społeczeństwo polskie oddaje hołd p a mięci poległych w w alkach z hitlerow skim najeźdźcą. Gospodarze wielu województw goszczą uczestników w alk wyzwoleńczych. Wielu z nich udekorowanych zostanie odznaczeniami państw owym i i bojowymi. T radycyjnym zwyczajem w Dniu Zwycięstwa o godz. 12 oddany zostanie w W arszawie honorowy salu t 24 salw arty leryjskich oraz przed Grobem Nieznanego Żołn ierza odbędzie się uroczysta odpraw a w art.
W spomnijmy w tym Dniu jeszcze raz m om ent oznajm ienia, że trw ająca 6 la t okru tna w ojna została zakończona i uwieńczona zwycięstwem koalicji an tyh itlerow skiej i kap itu lacją III Rzeszy. Łzy wzruszenia i radości płynące po um orusanych, znękanych żołnierskich tw arzach, uściski, pocałunki, strzelanie na w iwat, składanie sobie naw zajem serdecznych życzeń w różnych językach, g ratu lacje — to wszystko nie sposób opisać. To trzeba było przeżyć — by wrócić do swoich, do Polski, by narodziły się nowe dzieci, które otarły łzy po stracie tam tych zamordowanych, ukochanych...
W spomnijm y o nich ... i może w tym Dniu czyjeś czułe serce zapali świecę na mogile poległych w tych tragicznych latach, czyjaś ręka położy kw iaty pod pom nikiem Bohaterów i Obrońców naszego K raju.
MAŁGORZATA SUDENIS
9
KOŚCIÓŁ EWANGELICKI
W REPUBLICE MALGASKIEJ
Liczący przeszło 455 tysięcy wyznawców Ewangelicko-Lu- terański Kościół na wyspie M adagaskar przed ośmiu laty obchodził 100-lecie swego is tnienia. W 1867 r. zorganizowana została na tej wyspie p ie rwsza norw eska stacja m isyjna (m. Betafo). W 25 la t później na M adagaskarze rozpoczęła działalność druga m isja am erykańska (1892), szerząc E w angelię w południowej części wyspy, podzielonej w ten sposób na dwa pola m isyjne: „norw eskie” i „am erykańskie . Ten podział pól i akcji m isyjnej przez dw ie w istocie konkurencyjne organizacje n ie służył dobrze spraw ie: stąd od w ielu la t istniały wśród w yznawców dążenia do zorganizowania wspólnego Kościoła.
Dopiero po II wojnie św iatowej sta ła się możliwa realizacja tych dążeń. Wówczas pierwszym prezydentem Kościoła miejscowego pochodzenia został d r Rakoto A ndrianari- jaona, który był teologiem z prawdziwego zdarzenia (ukończył studia w Norwegii i F ran cji). Ten w ybitny działacz i organizator kościelny nadal prowadzi liczącą 3.000 człon- ków gminę kościelną oraz ponadto w ykłada teologię w Lu- terańskim Sem inarium Duchow nym w m. F ianarantsoa. Ostateczne ugruntow anie jedności organizacyjno-kościelnej nastąpiło w 1974 r. na Synodzie G eneralnym , który uchw alił totalną integrację działalności obcokrajowych m isjonarzy z działalnością K rajow ego Kościoła Luterańskiego M adagaskaru. Na Synodzie położono zręby nowej organizacji Kościoła, a mianowicie ustalono, że najwyższą w ładzą w Kościele jest Synod Gęneralny, w ładzą zaś wykonawczą p rezydent Kościoła, działający łą cznie z zarządem centralnym i sekretarzem generalnym . Na stanowisko sekretarża generalnego w ybrano d ra Rakoto Usiała.
BRAK TEOLOGÓW
W HANNOWERZE
O tej sytuacji w Ewange- licko-Luterańskim Kościele H annow eru (RFN) świadczy inform acja Służby Prasow ej Światowej Federacji L uterań- skiej pt. „1.002 nieteologów głosi kazania w Hannow e- rze”. Okazuje się, że klęska b raku powołań naw iedza nie tylko m ałe Kościoły, lecz i du że, potężne organizacje kościelne, jaką jest w konkretnym przypadku Ewangelicko- -Luterański K rajow y Kościół Hannoweru, liczący wg sta tystyki Światowej Federacji Lu- terańskiej w 1974 (N. 52/74) 3.856.000 członków. Jak stw ierdza pastor Dieter Vismann, nadradca kościelny, prow adzący spraw y personalne Kościoła, na liczbę 1.002 nieteologów, pracujących zastępczo w służbie duszpasterskiej, sk ładają się pomocnicy w odpraw ianiu nabożeństw : 797 lektorów, 173 kaznodziejów oraz 34 kaznodziejów pełniących specjalne zadania w zakresie duszpasterstwa.
Tym niezawodowym p ra cownikom kościelnym władze kościelne u ła tw iają pracę (głoszenie kazań) poprzez w ydaw anie gotowych tekstów k a zań, które lektor czy kaznodzieja, nie posiadający w ykształcenia teologicznego, odczytuje podczas nabożeństwa. Tego rodzaju prak tyka duszpasterstw a zastępczego nosi nazwę „kazań czytanych”. Dla podniesienia kw alifikacji zawodowych lektorów i kaznodziejów w okręgach kościelnych organizowane byw ają tzw. „konferencje lektorów ”.
KONGRES
EWANGELICZNYCH
CHRZĘŚCI JAN-
-BAPTYSTÓW
W połowie grudnia ub. r. odbył się w Moskwie kolejny W szechzwiązkowy K ongres ewangelicznych chrześ- cijan-baptystów , zwoływany zgodnie ze statu tem co pięć lat. Sprawozdanie z działalnoś
ci Związku za ubiegłą kadencję złożył sekretarz generalny Związku, pastor Aleksy Byczków. W ciągu minionych lat ochrzczono 26.000 wyznawców, przeprowadzono 2 kursy b ib lijne dla pracowników kościelnych (180 absolwentów), część studentów studiow ała w baptystycznych sem inariach teologicznych w H am burgu i Sztokholmie. Przy pomocy R ady do Spraw Kultów przy R adzie M inistrów ZSRR otrzym ano z NRD 20.000 Biblii. W ybrano nową Radę Naczelną (25 os.) z prezydentem P. Kli- menką na czele. Dotychczasowego prezydenta P. Iwanow a wybrano honorowym prezydentem Związku.
NOMINACJA
LUTERAŃSKIEGO BISKUPA
W FINLANDII
30 grudnia ub. r. prezydent F inlandii m ianował profesora Paavo K ortegangasa biskupem diecezji Kuopio Luterańskiego Kościoła Finlandii. Według sta tu tu Kościoła Fińskiego odbyw ają się wybory 3 kandydatów na stanow iska biskupa, m ających najw iększą liczbę głosów. P rezydent Republiki natom iast m ianuje jednego kandydata z przedłożonych przez Kościół. W tym w ypadku m ianow any został prof. P. Kortegangas, który otrzym ał mniej głosów, niż inny kandydat. Od czasu niepodległości F inlandii (1917) jest to piąty przypadek nom inacji kandydata nie posiadającego n a jwyższej liczby głosów w yboi- czych. Bp Paavo Kortegangas uzyskał doktorat teologii w 1956 r. Od 1966 do 1970 r. był dyrektorem ośrodka badań Kościoła. Następnie powołany został na stanowisko profesora historii Kościoła i socjologii religii na U niwersytecie w Helsinkach.
50-LECIE
KAPŁAŃSTWA
PATRIARCHY
GERMANA SERBSKIEGO
W niedzielę 5 stycznia br. patriarcha belgradzki Germ an obchodził pięćdziesiątą rocznicę swego kapłaństw a. Przed dwoma la ty serbski h ie ra icha obchodził inną rocznicę — piętnastolecie swego duszpas- terzow ania na stolicy patriar- chalnej w Belgradzie — pracy pełnej poświęcenia, ofiarnej dla swego Kościoła. Na szczególną uwagę zasługuje jego działalność ekum eniczna n a forum międzynarodowym, czego dowodem jest powołanie go na stanowisko jednego z w iceprezydentów Światowej Rady Kościołów,
OPUBLIKOWANIE
MANUSKRYPTÓW
Z GÓRY ATOS
Fundacja Muzykologii Bizantyjskiej w A tenach opublikow ała pierwszy tom (840 stron) z siedmiotomowej kolekcji pod tytułem „M anuskrypty Muzyki B izantyjskiej — G óra Atos”, stanowiącej sw oistą skarbnicę bizantyjskiej tradycji muzycznej zachowanej w klasztorach Atosu. Przedsięwzięcie na skalę gigantyczną, finansowana przez klasztor praw osławny „Penteli” koło Aten, zostało przeprowadzone w oparciu o w ieloletnie badania greckiego teologa-muzykologa, Grigorio- sa S tathisa. Jest to prawdziwy w kład w skarbnicę wiedzy o historii muzyki starożytnego Bizancjum w ogóle, a historii liturgii i hymnologii p raw osław nej w szczególności.
B izantyjskie m anuskrypty muzyczne zachowały się do dziś w bibliotekach i św iątyniach klasztornych Atosu w liczbie ok. 2.200 egzemplarzy (z ogólnej liczby 5.000 zewidencjonowanych na całym świecie). Pochodzą one z p ra wie tysiącletniego okresu, od roku 950 zaczynając. Kiedy w ydanie tej serii tomów zostanie ukończone, liturgiści i m uzykolodzy będą mieli obszerne pole do popisu: n iew ątpliwie wiele nowego znajdą w tym bogatym zbiorze.
ŚPIEWNIK EKUMENICZNY
„CANTATE DOMINO”
Po dwóch latach intensyw nej pracy kom isja mieszana — składająca się z muzykologów różnych w yznań: katolickiego, ewangelickiego i praw osław nego — w ydała już po raz d ru gi śpiew nik ekum eniczny pt. „C antate Domino”. W przedmowie do tego w ydania pastor F ilip Potter, sekretarz generalny Światow ej Rady Kościołów, podkreślił, że intencją wydawców tego śpiew nika było umieszczenie w nim n a jb a rdziej popularnych m odlitw i hym nów używanych podczas nabożeństw katolickich, p ra wosławnych i protestanckich, tworząc w ten sposób zbiór nowego typu o szerokim w achlarzu ku ltu ry duchowej św iata chrześcijańskiego.
Po raz pierwszy umieszczono w śpiewniku najbardziej rozpowszechnione na W schodzie m odlitwy i hymny, jak hym n „Chrystus zm artw ychw stał”, w ielkopostny „Tobie śpiew am y”, „Królu N iebiański” i inne, śpiewane m. in. podczas nabożeństw praw osławnych.
R ef leks je p r zed S y n o d e m Ogólnopo lsk im
T e o lo g ia i d u szp a ste rs tw oW poprzednim artykule zazna
czyłem, iż Synod nie będzie mógł podać gotowych form uł duszpas- terzowania, a zwłaszcza takich, które stanow iłyby dla duszpasterzy konkretne recepty na to, jak w tej czy innej parafii prowadzić parafię, by zapewnić jej stały rozwój. Nie znaczy to jednak wcale, że zajm ow anie się duszpasterstw em na Synodzie m ija się z celem i sta je się wobec tego bezprzedmiotowe. W yciąganie ta kiego wniosku byłoby z gruntu fałszywe. Zadanie Synodu bowiem sprow adza się do nakreślenia głównej idei, głównego przedmiotu, a naw et pewnej metody pracy i w ysiłku duszpasterskiego, określenie pewnego sposobu m yślenia teologicznego i nauczania w iary. Te ogólne zasady z kolei w inny się stać motywem do podejm ow ania praktycznych już decyzji w poszczególnych ośrodkach parafialnych.
Na tym m iejscu może jednak ktoś słusznie zapytać, czy wobec tego do tej pory kapłani naszego Kościoła i w spółpracujący z nimi radn i parafialn i byli pozbawieni głównego m otywu działania? D anie odpowiedzi jednoznacznej n a trafia tu na daleko idące tru d ności. Spraw ę bowiem należałoby potraktow ać numerycznie, odwołując się przy tym do szczegółowej analizy działalności poszczególnych parafii, co przerastałoby możliwości jednego artykułu, a także wykraczałoby poza kom petencje au to ra piszącego niniejszy artykuł. Z tego też względu całe zagadnienie po trak tu ję sum arycznie.
Od w ielu la t uczestniczyłem w różnego rodzaju konferencjach, zjazdach, posiedzeniach (dekanal- nych, diecezjalnych czy Rady Kościoła). N iejednokrotnie przysłuchiw ałem się — zawsze z uw agą — tym, którzy podnosili sp rawy duszpasterskie, a naw et apelowali do stosowania „nowoczesnych środków duszpasterzowa- n ia”
Padały naw et czasem jakieś konkretne propozycje, które zam ierały zresztą w raz z zakończeniem konferencji. Odczuwało się wyraźnie, że czegoś nam brakuje, że gdzieś tkw i przerażająca pustka będąca wynikiem braku podstawowych uzasadnień teologicznych. Brakow ało też głównego m otoru działania. To wszystko sprawiło, że wszelkie naw oływ ania do prow adzenia wzmożonej akcji duszpasterskiej, k tóre były „głosem w ołającym na pustyni”, zaczęto w reszcie odbierać jak zwykły slogan.
Na tym m iejscu w arto zatym zwrócić uwagę przede wszystkim na to, co w rozum ieniu teologicznym oznacza term in „duszpasterstw o i duszpasterzow anie”.
Duszpasterstwo nie polega bynajm niej na zyskiwaniu sobie ty l
ko i wyłącznie sym patii w iernych, na praw ieniu w iernym komplementów, na kierow aniu do nich uśmiechu, na ciągłym stosow aniu taryfy ulgowej i pobłażania. Duszpasterstwo — to spełnianie wobec w iernych tego, co spełniał sam Chrystus Pan. Głównym więc zadaniem duszpasterstw a jest głoszenie Praw dy Bożej, głoszenie C hrystusa i Jego Ewangelii; dodajm y tu jeszcze — głoszenie w sposób zręczny i w taki sposób, by P raw da ta stała się dostępna dla współczesnego człowieka. Jest to jasne, że Kościół poprzez swoich biskupów i kapłanów ma przede wszystkim
i nade wszystko głosić Ewangelię. Je st to główna i pierw sza zasada wszelkiego duszpasterzowania. Głoszenie Ewangelii m a być głoszeniem c z y n n y m , a nie tylko gołosłownym, m a dawać w ierzącym nie tylko sam ą doktrynę, ale nade wszystko żywego Jezusa Chrystusa. W ierni muszą bowiem odczuwać, że w całym naszym Kościele żyje Jezus, ten konkretny, a nie abstrakcyjny, że my żyjem y w Nim, z Nim i dla Niego. I tem u zadaniu należy podporządkować wszelkie m etody nowoczesnego duszpasterzowania. Doprowadzenie do perfekcji sztuki poprawnego języka (tego m ówionego i tego pisanego), stosow anie obrazów, symboli, form dostępnych współczesnemu człowiekowi, przyodziewanie starej doktryny w nowoczesne szaty, zapew nienie duszpasterzom w szelkich środków niezbędnych do prow adzenia tak zaszczytnej ale i trudrfej pracy, m a służyć jednem u celowi, m a daw ać człowiekowi w iarę, m a ułatw iać rozum ienie w iary i zasad ideologicznych naszego Kościoła.
Inna zasada, k tó ra w inna przyświecać przy podejm owaniu wszelkich akcji duszpasterskich, a naw et pow inna być motorem
tych akcji, to uświadom ienie sobie tego, że Kościół stanow ią w ierni, że Kościół to Lud Boży, społeczność w iernych. Oczywiście ważni są na pewno biskupi i k a płani. Toż już św. Ignacy A ntiocheński zw racał uwagę na w ażność istnienia w Kościele biskupów i kapłanów. Tw ierdził nawet, że bez biskupów nie m a Kościoła. Jest t o ' stw ierdzenie, którego nie można podważyć. Ale także p ra wdą jest, że bez w iernych rów nież nie m a Kościoła. Biskupi i kapłani m ają określone praw a i władzę, k tóre mogą sprawować jedynie nad w iernym i i dla dobra ich dusz. Stąd korzystanie z
przysługujących praw , władzy i przywilejów , m a o tyle sens, o ile służy to wiernym , ich zbudow aniu i przyw iązaniu do Kościoła.
Przedstaw iając jedynie w w ielkim zarysie zagadnienia zw iązane z duszpasterstwem , należy zwrócić uwagę na tak ważny a s pekt, jakim jest w iedza teologiczna. Bez solidnej wiedzy teologicznej, oparej na Piśm ie Świętym i Tradycji, uwzględniającej nowoczesne zdobycze teologii, nie może być nowy o nowoczesnym duszpasterstw ie Głoszenie Ew angelii, daw anie św iadectw a Chrystusowi P anu kontynuow anie dzieła Odkupienia i prowadzenie lu dzi do zbawienia, w ym aga od duchownych nie tylko znajom ości podstawowych praw d i to na poziomie katechizm owym , ale praw dziwej wiedzy, wiedzy rzetelnej, tej teologiczno-spekulaty- w nej, a więc doktrynalnej i tej praktycznej — duszpasterskiej. Aby głosić, trzeba wiedzieć co, trzeba umieć określać, organizować i tworzyć. I tu ta j dopiero jaskraw o okazuje się jak bardzo potrzebna, a naw et konieczna dla Kościoła jest teologia, rozum iana spekulatyw nie i praktycznie, i to nierozdzielnie.
Troską całego Kościoła pow inno być ustawiczne podnoszenie kw alifikacji teologicznych wszystkich bez w yjątku duchownych. Nie jest to oczywiście sprawa, która sta ła się ak tualna dopiero dziś. Istn ia ła ona zawsze i istnieć będzie tak długo, jak długo istniał będzie Kościół, jak długo będzie on prowadził m isję duszpasterską. Tylko jak tem u zadaniu sprostać? W ydaje się, że w iększy, niż to było dotychczas, n a cisk należy położyć na w ykształcenie i właściwe, kościelne ukie- runkowafiie tych, którzy przychodzą jako młodzi ludzie n a studia teologiczne, by po ich ukończeniu poświęcić się pracy duszpasterskiej w Kościele. Druga sprawa, to zorganizowanie przy cen tralnych w ładzach kościelnych specjalnego refera tu duszpastersko- -teologicznego. Zadania tego re feratu byłyby bardzo szerokie. W ymienię tylko niektóre:
— precyzyjne form ułowanie treści P raw dy Bożej, k tóra ma być przekazyw ana w sposób pełny i dobrze zrozumiały
— nakreślenie planu działania misyjnego dla całego Kościoła
— organizowanie przynajm niej kilka razy w roku kursów teo- logiczno-duszpasterskich w ścisłym tego słowa znaczeniu
— organizowanie rekolekcji dla duchowieństwa
■— organizowanie wszelkich pomocy katechetycznych: katechez, katechizm ów, obrazów, film ów itp.
— w ydaw anie przystępnych broszur o Kościele w celach mi- syjno-propagandowych.
Oczywiście, re jestr wszelkich zadań jest tu niepełny, a naw et zbyteczny. Jeżeli podałem kilka tylko punktów , to tylko dlatego, aby uwypuklić potrzebę istnienia takiego referatu. Jest bowiem rzeczą zrozumiałą, że obowiązkam i i odpowiedzialnością za w łaściwie prowadzoną akcję duszpasterską nie można obarczać tylko i wyłącznie biskupów, którzy z racji swego urzędu biskupiego są stróżam i w iary, ale którzy też z racji tegoż urzędu zaabsorbowani są więcej adm inistracją kościelną i załatw ianiem koniecznych spraw codziennych. Ciężar odpowiedzialności za prowadzenie i powodzenie m isji Kościoła musi być proporcjonalnie rozłożony na wszystkich, nie w yłączając tu naw et świeckich. Istnienie takiego refera tu na pewno w wielkim stopniu przyczyniłoby się do ożywienia całej pracy duszpasterskiej, tym bardziej, że re fera t ten służyłby Kościołowi, tem u, co dotyczy J e go funkcji nauczycielskiej i pasterskiej.
KS. TOMASZ WOJTOWICZ
11
odgłos, gdy dziecko nim stuka, zmienia miejsce, gdy nim rzuca.
Dlatego w łaśnie zabaw ka m anipulacyjna zabaw ia dziecko i dziecko się nią bawi, że pie jest ona przedm iotem nieruchomym, m artwym , ale w trakcie zabawy, dostarcza dziecku aktyw nie różnych wrażeń.
Tu odsłania się nam głębsze znaczenie zabaw m anipulacyjnych. Dziecko nie poznałoby św iata przedm iotów nie m anipulując. A poznanie to jest konieczne dla dalszego jego praw idłow ego rozwoju umysłowego. A bstrakcje, w yobrażenia oderw ane mogą wytworzyć się dopiero wtedy, gdy w doświadczeniu z realnym i przedm iotam i dziecko zdobędzie w pierw podstawowe, konkretne wyobrażenia i treści.
Z prostego pierw otnego przedm iotu m anipulacyjnego pow staje stopniowo zabawka, k tóra jest przedm iotem specjalnie tylko do celów zabawy przeznaczonym i odpowiednio przez dorosłych skonstruowanym . W pewnej m ierze każda zabaw ka jest przedmiotem m anipulacyjnym . Dla dziecka zabaw ka nie jest i być nie powinna, jak to się czasem dzieje z drogimi zabawkam i, któ-
Zabaw ka została wynaleziona przez dziecko, a nie przez dorosłego człowieka. Człowiek dorosły tworząc i p ro jek tu jąc zabawki przystosowuje je do potrzeb i psychiki dziecka. Od tysiącleci, jak mówią nam wykopaliska a r cheologiczne, w których spotykamy przedm ioty służące do zabawy dzieciom w zam ierzchłej przeszłości, człowiek w ytw arzał zabawki dla swych dzieci, n ie zdając sobie oczywiście wówczas sprawy, jakie głębsze znaczenie ma zabaw ka w życiu dziecka.
A utorem właściwym zabawki jest jednak dziecko, a nie dorosły, gdyż oprócz zabaw ek tw orzonych specjalnie dla dzieci istnieje także zabaw ka natu ra lna, czyli po prostu jakikolw iek przedmiot, który dziecko znajduje w swym otoczeniu i którym się bawi. Może to być patyczek, łyżka, pokrywka, garnek, kam yk czy kasztan. N atu ra lna zabaw ka została stworzona przez natu rę czy człow ieka dla innych celów niż te, dla jakich posługuje się nią dziecko. Spontaniczna, oryginalna twórczość dziecka w dziedzinie zabaw ek polega na odrębnym, swoistym odnoszeniu się do otaczających je przedmiotów, na przekształceniu tych przedmiotów w przedm iot zabawy.
Co znaczy — bawić się? Oczywiście wiemy, że znaczy to, n a jogólniej, spędzać przyjem nie, w pogodnym nastro ju czas, ale dla dziecka bawić się to również bezw iednie uczyć się. Dziecko bawiąc się przeistacza każdy przedm iot w zabawkę, wydobywa z niego, a często nadaje mu, takie funkcje zabawowe, jakich p rzedm iot ten nie posiada.
Znany psycholog prof. S. Szu- m an określa przedm ioty „zaba- wowo przyjem ne dla dziecka, ja ko in teresujące jego umysł, a przez to samo pouczające”.
Chcąc zrozumieć to stw ierdzenie trzeba się zapoznać z n a jwcześniejszym typem zabaw dziecięcych, tak zwanym i zabawami
D z i e c k o i z a b a w km anipulacyjnym i.. Obiektem tych zabaw jest realny, nam acalny, konkretny jakikolw iek przedmiot. Zabawy te obejm ują okres życia od 8 do m niej więcej 24 miesięcy życia dziecka. Przedm iot m anipulacji angażuje zmysł wzroku i dotyku. Nie jest to przedm iot je dynie obserw acji wzrokowej, m usi być spostrzeżony, następnie uchwycony, obracany w rączkach, oglądany ze wszystkich stron, gładzony, gnieciony, którym dziecko stuka, który upuszcza, którym rzuca. Jednym słowem jest to przedm iot żywy o tyle, że się w rączkach dziecka porusza, zm ienia sw7ój wygląd ukazując się z różnych stron, że w ydaje
rych dziecku praw ie, że nie wolno dotknąć, by .,nie zepsuło”, czymś dalekim , do oglądania i podziw iania, lecz jest zawsze przedm iotem.
Już w drugim roku życia zabaw ki dla dziecka sta ją się przedm iotam i, k tóre baw ią nie tylko dzięki swym właściwościom m anipulacyjnym , ale stają się „zabaw ne” i „zabaw iające” przez to, że w yobrażają inne przedm ioty i istoty. Dziecko w zabaw ach odtw arza i przeżyw a św iat dorosłych, św iat realny, do którego nie ma jeszcze dostępu. Z abaw ki wr w ielkiej m ierze są m in ia tu ram i rzeczywistości: la lka jestm iniaturą człowieka, samocho
dzik — m iniaturą samochodu, m iniaturow e garnuszki są rea lnym sprzętem kuchennym m iniaturow ej kuchenki. Dziecko z klocków czy układanek zabawro- wo, ale jednak rzeczywiście, bu duje domy, staw ia w iadukty czy garaże.
Ta funkcja reprezentująca i zastępcza zabawek ma również swe zasadnicze znaczenie dla psychiki dziecka.
Dla prawidłowego rozwoju osobowości człowieka jest konieczne działanie aktywne, dające pole dla pracy umysłu, wyobraźni, fantazji. Otóż św iat zabawek dla dziecka jest światem , w którym może ono działać, tworzyć, być czynnym. Między rzeczywistością a dzieckiem tw orzą zabawki ogniwo pośrednie, przejściową rzeczywistość, k tóra stw arza pole działania, a przez to równocześnie w arunki prawidłowego rozwoju psychicznego.
Zabaw ka m a dziecko zabawiać, ale równocześnie, bez jego w iedzy, kształcić je. Dlatego pow inno się wiedzieć, jakie funkcje w danym w ieku dziecka należy rozwijać.
Zabaw ka jest w zasadzie przedmiotem, z którego dziecko samo, aktyw nie m a wydobywać to, co je uczy i rozwija. Nie należy więc dawać dziecku zabaw ki tak skonstruow anej, aby trzeba było dopiero je mozolnie uczyć, jak nią się m a bawić, lecz muszą to być przedmioty, które w danym w ieku same zaciekawią dziecko i które samodzielnie potrafi ono opanować. Z tego wynika, że zabawka, zupełnie jak szkolne zadanie, n ie może być ani za łatw a, ani za trudna, bo dziecka nie b awi to, co jego umysł już zupełnie opanował, ale i nie za trudna, bo nie może się stać dla dziecka zabaw ą to, czego samodzielnie nie może odkryć. A każda zabawka, gdy jest polem samodzielnych odkryć dziecka, wówczas spełnia swe zadanie wychowawcze.
AM
C z y t a j m y „ P o s ł a n n i c t w o "Uprzejm ie inform ujem y, że ukazał się n r
3—4/74 „Posłannictw a” — kw arta ln ika teologiczno-filozoficznego wydawanego pod redakcją ks. W iktora W ysoczańskiego w Zakładzie W ydawniczym „Odrodzenie” w W arszawie. N um er zaw iera następujące artykuły:
9 Dylematy ekumeniczne (Starokatolickie studium historyczno-teologiczne) — ks. Wiktor Wysoczański
• Stulecie Chrześcijańskokatolickiego Wydziału Teologicznego Uniwersytetu w Bernie — M. Sudenis
0 Chronologiczno-bibliograficzny przegląd pertraktacji zjednoczeniowych między Kościołem Prawosławnym Wschodu a Starokatolickim Kościołem Unii Utrechc- kiej
• Cypryjski Kościół Prawosławny — Spec- tator
• Prawosławny Patriarchat Gruziński — Spectator
• Patriarcha Sergiusz i jego wkład do międzywyznaniowego dialogu ze staroka
tolikami i anglikanami — ks. J. Be- lewcewProblem Filioąue w ujęciu rosyjskiego teologa prawosławnego
9 Podstawowe starokatolickie dokumenty i materiały źródłowe
9 Z pomocą katechecie 0 Noty i bibliografiaZainteresow anych kw artaln ik iem teologicz
no-filozoficznym „Posłannictw o” inform ujemy, że cena pojedynczego num eru wynosi 5 zł. Pojedyncze num ery można zamawiać bez uprzedniej w płaty należności w Zakładzie W ydawniczym „Odrodzenie”, ul. W ilcza 31, 00-544 W arszawa. W ysyłka następuje za zaliczeniem pocztowym. P renum eratę „Posłannictw a” zamówić można wyłącznie za pośrednictw em „Ruchu”, w płacając w urzędzie pocztowym kwotę 20 zł n a prenum eratę roczną na konto PKO W arszawa n r 1-6-100020 C entrala Kolportażu Prasy i W ydawnictw RSW „PK R”, ul. Tow arowa 28, 00-839 Warszawa.
12
Ideologia ( współczesnych
rodzinIndustrializacja powodowała i powoduje
proces urbanizacji: w zrost liczby m iast i liczby ludności m iejskiej zatrudnionej w zakładach przemysłowych. Miasto przemysłowe jest specyficznym środowiskiem dla rodziny — w pływ a na jej przeobrażenia. Nadto na przeobrażenia życia w rodzinie poważny wpływ w yw arł również żywiołowy rozwój środków masowego przekazu oraz kultury masowej. W ystępujące w kulturze masowej modele życia małżeńskiego i rodzinnego oraz stosunków międzyludzkich — upowszechniane przez kino, radio, telewizję, beletrystykę— nie pozostają bez wpływ u na wzory życia rodziny tradycyjnej (instytucjonalnej). W tym stanie rzeczy obserw uje się również pew ną niejednolitość poglądów na tem at współczesnej ideologii rodziny; w ystępują w niej zróżnicowania, w zależności od szerszych ideolo- giczno-społecznych kontekstów.
Jest faktem (jak to zresztą słusznie zauw aża A nna Olszewska-Ładyka w pracy pt. „Rodzina '’), że n a rodzinę mogą w yw ierać lub wyw ierają w pływ takie grupy społeczne, jak państwo, społeczność lokalna i grupy relig ijne. Rodzina, mimo że jest podstawową grupą społeczną, wchodzi w skład wymienionych grup.
G rupa religijna skupia wyznawców określonej religii. Prżynależność do grupy religijnej człowiek dziedziczy podobnie jak przynależność klasową. W początkowym okresie życia jednostki jej przynależność relig ijna jest identyczna z przynależnością do grupy religijnej rodziców. W przeciw ieństw ie jednak do dziedzicznej pozycji klasowej, przynależność do grupy religijnej można zmienić znacznie ła tw iej, gdyż na ogół grupy religijne są o tw arte, nastaw ione n a przyjm ow anie ciągle nowych wyznawców. Toteż można opuszczać je dną grupę religijną, stając się członkiem d ru giej, czy też nie należeć do żadnej. Na ogół każda grupa relig ijna dąży do opanow ania całego życia swych wyznawców, usiłuje regulować wszystkie jego strony. Głównym sposobem oddziaływ ania grupy religijnej na w yznawców jest p resja m oralna ze strony kierowników grupy, a także współwyznawców, oraz system kar i nagród, których wyznawca danej religii może doświadczyć wtedy, kiedy postępuje zgodnie z założeniami lub kiedy sie z nich wyłam uje.
Życie rodzinne, struk tu ra rodziny, system zależności członków rodziny — są również częścią każdej religii. Każda religia operuje więc dość w yraźnym modelem rodziny. Według np. religii rzym skokatolickiej rodzina m a być odbiciem Rodziny Świętej. Zawarcie m ałżeństw a nie jest spraw ą pryw atną, lecz spraw ą w yznania i stanowi jeden z głównych sakram entów. M ałżeństwo w zasadzie nie m oże być rozwiązane. Główną jego funkcją jest posiadanie potom stwa i wychowanie tego potom stw a na gorliwych wyznawców religii. W rodzinie m ają istnieć w yraźne stosunki podporządkowania żony i dzieci mężowi. Ogólna postaw a cierpliwego znoszenia przeciwności życiowych, postaw a pokory obowiązują w życiu rodzinnym. W ym agania form ułowane przez grupę relig ijną w odniesieniu do życia rodzinnego są w yraźnie sprecyzowane i nie om ijają najintym niejszych jego stron. Wiete religii np. form ułuje zasady związane z ku ltu rą seksualną.
Dzisiejsze nasze społeczeństwo jest zróżnicowane pod względem światopoglądowym. Zróżnicowane są również poglądy na tem at ideologii rodziny. B arbara Łobodzińska („Manowce m ałżeństw a i rodziny’’) wyróżnia czte
ry kategorie stanow isk na tem at rodziny w spółczesnej:
1-. Stanowisko katolickie tradycyjne (rzymskokatolickie), sugerujące boskie pochodzenie m ałżeństw a pojmowanego jako sakram ent, podkreślające jego nierozerwalność, konieczność miłości i wierności małżeńskiej, koniecz-* ność wychowywania dzieci w duchu religii katolickiej.
2. Stanowisko katolickie postępowe (rzymskokatolickie). podkreślające społeczny charak ter małżeństwa. M ałżeństwo w połączeniu z w iernością „stw arza najlepsze w arunki doskonalenia współżycia i kontaktu dwojga lu dzi oraz służy rozwojowi duchowemu w spółmałżonków. Nierozerwalność m ałżeństw a zobowiązuje współmałżonków do możliwie n a jlepszego ułożenia sobie współżycia. Zakaz pozamałżeńskich stosunków seksualnych w ynika z nakazu nieczynienia krzyw dy opartego na kanonie miłości bliźniego. Pełna akceptacja życia seksualnego połączona jest z n akazem samodyscypliny i sublim acji popędów”.
3. Stanowisko laickie, staw ia na pierwszym miejscu szczęście obojga małżonków; posiadanie dzieci jest celem w tórnym , ale ich w ychowanie jest zadaniem bardzo ważnym . Rozwody są dopuszczalne w w ypadku b raku pomyślnego współżycia, nie powinny jednak n a ruszać szczęścia dzieci.
4. Stanowisko m arksistow skie, naw iązuje do laickiego, kładzie jednak znacznie w iększy nacisk na społeczną rolę m ałżeństw a i rodziny i szczególnie podkreśla wychowawczą rolę rodziców; eksponuje w spółodpowiedzialność małżonków za losy rodziny, szczególnie dzieci, uznaje za pryw atną spraw ę w ybór współmałżonka, p referu jąc bezinteresowne motywy jego w yboru: w uzasadnionych przypadkach akceptuje rozwód.
W ydaje się trochę dziwne, że autorka przeoczyła ten „drobiazg”, iż w Polsce obok w yznania rzymskokatolickiego (którego stanowisko pretenduje bezpodstawnie jako katolickie tradycyjne i postępowe) funkcjonują in ne wyznania, w tym również polskokatolic- kie, które m ają również swoje stanowisko na tem at współczesnej rodziny — i to wcale nie identyczne z zaprezentowanym i wyżej.
W tym stanie rzeczy w ydaje się słuszne pokusić się na zaprezentow anie stanow iska pol- skokatolickiego na tem at współczesnej rodziny, w oparciu o wypowiedzi teologów i’ m oralistów zamieszczane w postaci publikacji w „Rodzinie” i „Posłannictw ie”. Stanowisko to ująć m ożna następująco:
— przyjm uje sakram entalny charak ter m ałżeństwa.
— uznaje za konieczne wierność i miłość małżeńską,
— posiadanie i należyte wychowanie dzieci uznaje jako bardzo poważne i ważne zadanie m ałżeństwa, jednak liczba dzieci w rodzinie w inna być uzależniona od w arunków poszczególnych rodzin,
— rozwody trak tu je jako tzw. zło konieczne i tylko jako takie dopuszcza, podkreślając przy tym potrzebę nierozerwalności małżeńskiej.
Uważam za słuszne zastanowić się w tym miejscu nad tym, k tóre z zaprezentowanych stanow isk na tem at współczesnej rodziny przeważa u nas, w Polsce. P rzyjm ując — w oparciu o w yniki różnych badań em pirycznych nad religijnością naszego społeczeństwa— że większość, bo 80—90°/o (w zależności od środowisk i regionów) ludności deklaruje się jako wierzący, należałoby przyjąć, że przew ażają w Polsce dw a pierwsze stanowiska. Tak jednak w rzeczywistości nie jest. Na to w skazują w łaśnie również w yniki badań em pirycznych nad praktykam i religijnym i i akceptacją norm rzym skokatolickiej moralności ro dzinnej. Okazuje się, że poważny procent n a szego wierzącego społeczeństwa, uznający boskie pochodzenie m ałżeństw a pojmowanego jako sakram ent i odnoszący się z wielkim szacunkiem do propozycji nierozerwalności małżeństwa, akceptuje rozwód w ważnych okolicznościach. Ci sam i ludzie, staw iając posiadanie dzieci jako główne zadanie m ałżeństwa, uzależniają liczbę dzieci od w arunków poszczególnych rodzin, podkreślając przy tym ważność dobrego wychowania dzieci w ro dzinie.
Z powyższego w ynika wniosek wydający się na pierwszy rzut oka nieprawdopodobny, ale w rzeczywistości prawdziwy. Otóż w społeczeństwie naszym przeważa na tem at ro dziny stanowisko polskokatolickie. Mimo że to stanowisko nie jest w ym ieniane w żadnej literaturze pod taką w łaśnie nazwą, to je dnak w społeczności ludzi wierzących — w większości rzymskokatolików, którzy z pol- skokatolicyzmem nie m ają nic wspólnego czy też go w ogóle nie znają — znajduje ono akceptację. Innym i słowy, stanowisko polskokatolickie na tem at współczesnej rodziny n a leży uznać jako najbardziej uzasadnione i odpow iadające naszym czasom, a jednocześnie zgodne z nauką Chrystusa — a więc i Kościoła.
KS. TADEUSZ PIĄTEK
13
*
Ja, chrześcijanin, zabiłemNa półkach księgarskich ukaza
ła się znakom ita powieść historyczna pióra w ybitnej pisarki flam andzkiej M arii Rosseels, pt.: Ja, chrześcijanin, zabiłem ”. Akcja powieści rozgrywa się na przełomie IV i V wieku, w okresie rozpadania się im perium rzymskiego i szerzenia przez O jców Kościoła w ielkiej myśli chrześcijańskiej.
Głównym bohaterem powieści jest M arek A leksander Aureliusz — młody patrycjusz rzymski, gorący chrześcijanin. Jego przeżycia i tragedia zw iązana z zabójstw em dokonanym na przyjacielu — cesarzu Ju lian ie Apostacie, wrogu chrześcijaństw a — opisane są w sposób niezwykle sugestywny i plastyczny.
Powieść napisana jest w formie spowiedzi bohatera; ukazuje p roces sam ooskarżenia człowieka, który w imię w iary zbyt jednostronnie pojętej dopuścił się jej nadużycia, w imię miłości — n ienawidził, w imię życia idei — zabił człowieka. N ękany w yrzutami sum ienia i wątpliwościami bohater szuka drogi ku w ierze pełniejszej i prawdziwszej, bliższej istocie chrześcijaństw a. Pociechę znajduje u biskupa Hippo- ny — św. Augustyna.Maria Rosseels: Ja, chrześcijanin, zabiłem. Oryg. flam., z niemieckiego przełożył Zygmunt Lichniak, PAX, Warszawa 1975, s. 392, wyd. I, zł 45.—
Legenda o świętej SofiiJest to powieść jednego z n a j
wybitniejszych współczesnych p isarzy bułgarskich, zm arłego k ilka la t tem u S to jana Zagorczino- wa. W książkach tego au to ra zauważyć można w ybitne podkreślenie problem ów etycznych, a także zainteresow anie ’ przełomowymi okresam i w historii swego kraju.
£igci)di 'o SiaietEjSafii
Akcja powieści „Legenda o świętej Sofii” rozgrywa się w VI w. po Chrystusie, w okresie w ojen Cesarstw a Bizantyjskiego ze Słowianami. Jest to powieść his- toryczno-psychologiczna. Główną bohaterką jej jest Sofia — córka cesarza Justyna II — nieszczęśliwie zakochana w wodzu Słowian. Od im ienia bohaterki powieści wzięła obecną nazwę stolica B ułgarii, daw niejsza Serdika.
Interesujące w ydanie książki zachęca do jej nabycia.
Stojan Zagorczinow: Legenda o świętej Sofii. Z bułgarskiego przełożyła Teresa Dąbek-Wigro- wa. PAX. Warszawa 1975, s. 144. wyd. I, zł 20.—
Co nowego w księgarniach?Antologia tragedii greckiej —Ajschylos, Sofokles, Eurypides. Tł. z grec. WL 1975, s. 475, piast. 60 zł B -ka Klasyki Polskiej i obcej.
Młodość Achillesa — Żylińska J.; KAW 1974, s. 60. 9 zł.O parta na mitologii greckiej opowieść największego bohatera wojny tro jańskiej — Achillesa. Dla młodzieży.
Matka i Syn — Ewa Szelburg-Zarem bina. Poezje. Wyd. 4. PAK 1974, s. 68, pł. 25 zł. W znowienie tomu wierszy o tem atyce relig ijnej. Tem atem utworów jest m acierzyństwo i jego najpiękniejszy symbol — M atka Chrystusa.
Savoir — vivre dla nastolatków— Kam yczek J . : Horyzonty 1974. s. 324. il. zł. 30. Zbiór porad dla młodzieży dotyczących sposobu odpowiedniego zachowania się w szkole, w domu, na zabawie i w miejscach publicznych.
Powyższe książki można nabywać we wszystkich księgarniach Domu Książki lub zamawiać pod następującym adresem: Powszechna Księgarnia Wysyłkowa, ul. Nowolipie 4, 00-150 Warszawa.
TADEUSZ DOLĘGA-MOSTOWICZ
Profesor W ilczur
Łucja odstąpiła o krok. Krew uderzyła jej do twarzy. Zanim jednak zdążyła coś powiedzieć, u jrzała za Dobraniecką K olskiego. Opanowała się:
— Proszę. Niech państw o wejdą.Postaw iła lam pę na stole i stała obok
wyprostow ana z zaciśniętymi szczękami. Z jaw ienie się tu tej kobiety było wręcz cynizmem. W zbudziło w Łucji z daw na mocą całą fazę nienawiści.
Pani N ina zbliżyła się do niej i w yciągnęła rękę:
— Nie przyw ita się pani ze m n ą '! — zapytała pokornie.
Po chwili w ahania Łucja podała jej końce palców, lecz ruchem tym wyraziło tyle pogardy, ile je j m iała w sobie. N iem al równie obojętnie podała rękę K olskiemu. W obawie, by rozm owa nie obudziła profesora, przeprow adziła ich do am bulatorium i po zam knięciu drzwi, zapytała:
— Czy państw o nie otrzym ali depeszy’— Otrzymaliśm y, ale... — zaczęła Dob-
raniecka.— Szkoda było tracić czas na podróż.
Mogę powtórzyć pani tylko to samo, co było w depeszy.
— A czy zastałam profesora W ilczura? Za dw ie godziny najpóźniej musimy w yjechać. by zdążyć na samolot.
Łucja w zruszyła ram ionam i:— Nie zatrzym uję. Tym bardziej, ze
pani nie może zobaczyć profesora W ilczura. Jest późno noc. Profesor śpi po dniu pracy i nie mogę go budzić.
Dobraniecka cała się trzęsła:
— Błagam panią. Błagam, Tu chodzi o życie mego męża.
Oczy Łucji zwężyły się:— A czy pani i pani mąż wtedy, kie
dy nie potrzebowaliście W ilczura, um ieliście znaleźć dlań choć iskierkę ludzkiego uczucia? Jakim prawem , z jakim czołem przychodzi pani tu ta j do człowieka, któregoście skrzywdzili, któregoście w yzuli ze wszystkiego, i omal nie zabiliście m oralnie! Tak, bo to wy! Bo to pani mąż i pani sam a byliście źródłem tych wszystkich łajdactw , którym i oplątano profesora. I teraz błagacie o łaskę? O! wiem dobrze, co o w as sądzić. Ja wiem i profesor W ilczur wie. Jeżeli się czemu dziwię, to tylko temu, że tak późno dotknęła was zasłużona kara. Trzeba nie mieć poczucia w stydu, by po tym w szystkim co zaszło, zjaw ić się tu, w domu profesora! Trzeba być cynicznym zw ierzęciem, nie człowiekiem, żeby prosić goo ratunek!
Pani Dobraniecka ścisnęła skronie w obu rękach i pow tarzała cicho: .
— Boże, Boże... Boże.Kolski milczący i blady stał opierając
się o poręcz krzesła, w patrzony w iskrzące się nienaw iścią oczy Łucji. Nie słyszał tego co mówiła. Chłonął w siebie jej obecność, upaja ł się tym, że ją widzi.
— Niegodna jest pani, by przestąpić próg tego domu. Każde pani dotknięcie jest brudem i obrazą. Na próżno pani tu przyjechała, bo brzydzę się naw et tym, że widzę pan ią upokorzoną. Nie zobaczy p ani profesora!...
— Jakże okropnie pani się mści! — wyszeptała Dobraniecka.
— To los się mści na was. Los nie ja.— Więc dlaczego pani nie chce umoż
liwić mi zobaczenia profesora? Czyż to nie zemsta dyktu je pani tę nieustępliwość?
Łucja zm ierzyła ją pogardliwym spojrzeniem :
— Nie zemsta, bo w ie pani, co wczoraj pow iedział profesor? Powiedział, że nie odmówiłby pomocy naw et największem u zbrodniarzowi.
— Więc czemuż nam jej odm awia?— Bo jej dać nie może. Nie obud^ę
profesora i naw et mu nie wspom nę o tym, że pani tu była. Nie chcę m u z a k ł ó cać spokoju. Och, wy. z w aszą chciwością i zazdrością, naw et nie rozumiecie tych szlachetnych wyżyn, tego bezm iaru dobroci, tego poświęcenia, których pełna jest dusza pokrzywdzonego przez was człowieka. Poznaję panią już w tym, że pani tu przyjechała. Bo oczywiście me uw ierzyła pani słowom mojej depeszy Sądziła pani. że to jest tylko wymysł. Co?... P raw da? M yślała pani, że to k łam stwo. Że profesor W ilczur chciał przez to dać do zrozumienia, że nie odmówiłbv pomocy, pomimo doznanych krzywd, gdyby tylko mógł? Otóż m yli się pani. W obec pani nie jestem zobowiązana do żadnych w yjaśnień, ale powiem pani. Niedaw no wściekły pies pogryzł rękę profesora i od tego czasu chociaż przeprow adzono potrzebną kurację, lewa ręka znajduje się w nieustannym drżeniu. Czy te raz rozum ie pani, że profesor na prawrdę nie może podjąć się operacji?
Pani Dobraniecka chciała coś powiedzieć, lecz Łucja przerw ała jej ruchem rę k i:
— Nie, Niech pani nie mowi. Niech p ani nic nie mówi. Boję się, że usłyszę ja kieś plugawe podejrzenie. Bo z tych ust, w których rodziły się najgorsze potwa- rze i oszczerstwa, niczego innego się nie spodziewam. Nie macie po co tu dłużej zostawać. Niech pani jedzie. Niech pani jedzie zaraz i pozwoli nam zapomnieć o sobie i swoim mężu!...
Dobraniecka niespodziew anie rzuciła się przed nią na k o la n a :
— Litości... Litości. — jęczała i w ybuchała łkaniem.
cdn. (98)
14
Pan Henryk A. z powiatu jeleniogórskiego w imieniu własnymi kolegów pyta: „Czy to prawda, że na II Soborze Watykańskim pozbawiono świętości: św. Stanisława, św. Magdalenę i św. Krzysztofa?”
•Drogi Czytelniku! O którego
S tanisław a chodzi? K tórą M agdalenę m ieliście na uwadze? Spróbujem y uzupełnić Wasze pytaniei dać możliwie prostą, choć nie k ró tką tym razem odpowiedź.
Sobór W atykański II nie za jm ował się rew izją pocztu św iętych. Owszem, w Kościele Rzymskokatolickim obowiązuje ak tua lnie nowy kalendarz liturgiczny, ale został on opracowany dopiero w w yniku realizacji soborowej K onstytucji o liturgii. K alendarz ten ogłosił dnia 14 lutego 1969 r. papież Paw eł VI. Obowiązuje od1 stycznia 1970 r.
Papieska R ada dla Realizacji K onstytucji o L iturgii oraz rzym ska Kongregacja dla Spraw K ultu Bożego, opracowuje nowy k alendarz, naw iązany do wytycznych zaw artych w soborowej K onstytucji o liturgii. W K onstytucji tej czytamy m. in. „Zgodnie z trad y cją Kościoła oddaje cześć Świętym i m a w poważaniu ich autentyczne relikw ie oraz wizerunki... aby uroczystości Św iętych nie przesłaniały świąt, k tórych treścią są m isteria zbawienia, należy wiele tych uroczystości pozostawić Kościołom partykularnym , narodom i rodzinom zakonnym, rozciągając na cały Kościół tylko te, które w spom inają Świętych o praw dziwie powszechnym znaczeniu” (KL U l).
Wytyczne K onstytucji o liturgii stanow ią dla teologów rzymsko-
RozmowyzCzytelnikami
katolickich bazę argum entacyjną d la uzasadniania posunięć w zakresie reform y kalendarza kościelnego. Tam tylko, gdzie zachodzi konieczność obrony wspom nianych posunięć, w yw ołujących zresztą wśród w iernych liczne dyskusje o zrozum iałym posm aku praw dziwej sensacji, apo- iogetyka rzym skokatolicka w ydaje się być m ało przekonująca.
Nie chcemy jednak polemizować ani tu, ani na innym m iejscu z argum entam i teologów rzym skokatolickich. Jest napraw dę wiele innych istotnych problemów na tym padole, niż podejm owanie dyskusji na tem at choćby szacownych świętych, k tórych istnienia historycznego nie da się udowodnić lub których Kościół Rzymskokatolicki bardzo świadomie, wiedziony zresztą duchem postępu i dziejową koniecznością, n iejako zepchnął do kościelnej „podświadomości”.
Dajm y jednak wreszcie głos źródłom kościelnym.O pieram y się na łacińskim Mszale Rzymskim (Missele Romanum. Editio typica. Typis polyglottis vaticanic. XCMLXX) zatw ierdzonym K onstytucją Apostolską p apieża P aw ła VI z 3 kw ietnia 1969 roku, a prom ulgowanym n a podstaw ie tejże papieskiej decyzji Dekretem Kongregacji d la Spraw K ultu Bożego z 26 m arca 1970 r. Mszał ten w Kościele Rzymskokatolickim obowiązuje od 1 N iedzieli A dw entu 1970 r.
Co oznacza w ydanie typiczne? Oznacza, że jest wyłącznym w zorcem. który m a być podstaw ą tłu m aczenia na inne języki. Tym sam ym jest oficjalnym niejako szyldem prezentującym aktualny stan kultowy świętych. W tym to w ydaniu typicznym zaw arty jest interesujący nas Ogólny Rzymski
Kalendarz. Poddam y go bardzo pobieżnej lustracji wyłącznie po to, aby zaspokoić ciekawość P ana H enryka i Jego przyjaciół.
Gdy chodzi o S tanisław a Szcze- panowskiego, zm arłego w 1079 r. (niektórzy poważni historycy dowodzą, że był on zdrajcą Polski za czasów Bolesława Śmiałego), to w Ogólnym Rzymskim K alendarzu umieszczony jest pod datą11 kw ietnia. W Polsce rzymsko- katolicy poświęcają m u dzień 8 maja.
S tanisław K ostka w tym kalen darzu, obowiązującym w całym Rzymskokatolickim Kościele, nie figuruje! W Polsce czczą go 13 listopada.
Św. M aria M agdalena P okutnica (postać z Nowego Testam entu) zachowała należne sobie miejsce w .kalendarzu kościelnym pod d atą 22 lipca. Inna M aria M agdalena, de’Pazzi, czczona jako dziewica, zm arła w 1607 r., uhonorow ana została, jak dotąd, w om aw ianym kalendarzu w dniu 25 m aja. W kalendarzach polskich figuruje ona pod datą 29 maja.
Św. Krzysztof, czczony dotąd jako m ęczennik i umieszczony dziejowo w III wieku, zszedł z Ogólnego Rzymskiego K alendarza, pozostawiając cały dzień 25 lipca niew ątpliw ie historycznej postaci, bo nowotestam entowej, św. Jakubow i Apostołowi (Starszemu) — bratu św. Jana Apostoła.
Jak widzimy, ostał się S tan isław Szczepanowski, choć z urodzenia starszy od S tanisław a Kostki przeszło 500 lat, a stażem k anonizacyjnym niewiele mniej, boo 472 lata. Nieustępliwość biskupa krakowskiego wobec króla- -władcy ziemskiego widocznie bardziej odpowiada Kościołowi Rzymskokatolickiemu, niż postaw a młodziutkiego jezuity, przyjmującego w Rzymie z rąk św. B arbary Kom unię w chwili konania. W Polsce oczywiście nadal czczony.
Inform acje naszych Czytelników na tem at „pozbawienia św iętości” św. M agdaleny nie są, jak z powyższego w yn ika ,. praw dziwe. Odnośnie św. Krzysztofa są prawdziwe. Istn ienia Krzysztofa
po prostu nie można udowodnić. Fakt ten potw ierdza też Ogólny Rzymski Kalendarz. W przeciw nym przypadku jako postać z III w ieku byłby niew ątpliw ie czczony we wszystkich Kościołach typu katolickiego. Nie należy w ykluczyć jednak możliwości lokalnej czci świętego, noszącego piękne imię Krzysztof, zwłaszcza że Kościół Rzymskokatolicki w p rak ty ce nie burzy „przeszłości ołtarzy". Pobożni czciciele św. Krzysztofa mogą m u w dalszym ciągu oddawać dowolnie cześć. Kościoły n a dal zachow ują ty tu ł tego św iętego, którego ani autentycznych re likwii, ani w izerunku nigdzie nie ma. Mimo to, nie można oficjalnem u dokum entowi Kościoła Rzymskokatolickiego, jakim jest Ogólny Rzymski Kalendarz, odmówić obiektywizmu. O tym obiektywizm ie świadczy bowiem w ykreślenie z kalendarza rzym skiego w ielu jeszcze innych św iętych. Św. B arbara, św. Filomena, św. Florian, św. Jerzy, św. Zofiai inni święci — postacie ożywiane dotąd jedynie przez ludową pobożność — podzielili los św. Krzysztofa.
Zestaw świętych w Ogólnym Rzymskim K alendarzu tłum aczy się spraw iedliw ym podziałem bądź to geograficznym, bądź to czasowym. Na tej zasadzie K ongregacja dla Spraw K ultu Bożego odmówiła czci ogólnej S tan isławowi Kostce. Według geograficznego rozdziału zachowała kult polskich wyznawców: m. in. S ta nisław a Szczepanowskiego i Jana Kantego. Charakterystyczne, że na zajm owanym m iejscu (kanonizowanych Włochów w Ogólnym Rzymskim K alendarzu jest i tak sporo) pozostała M aria Goretti. Czyżby dlatego, że pobożność lu- krow atą S tanisław a Kostki zdystansow ała męczeńską obroną dziew ictw a? Chyba tak.
Pana oraz wszystkich Czytelników gorąco pozdrawiamy.
KS. KAZIMIERZ BONCZAR
Słowniczek medyczny Odpowiedzi prawnikaM a c i c a j e s t to n a r z ą d r o z r o d c z y . s i ln i e u m ię ś n io n y , w y s t ę p u j ą c y u w s z y s
t k i c h s s a k ó w . M a c ic a k o b i e c a s k ła d a s i ę z t r z o n u } d o k t ó r e g o m a ją u jś c ia o b a j a j o w o d y , z n i e w ie l k i e g o p r z e w ę ż e n ia z w a n e g o c i e ś n ią m a c ic y i z s z y j k i . D łu g o ś ć m a c ic y u k o b i e t y , k t ó r a n ie r o d z i ła w y n o s i p r z e c i ę tn i e 7,5 c m , u w ie - l o r ó d e k j e s t d łu ż s z a o i — 1,5 c m . C ię ż a r m a c ic y w y n o s i o k c ło 60 g r a m ó w , a w o k r e s ie c i ą ż y w z r a s ta d a 1000 g r a m ó w .
M a r t w i c a — to i n a c z e j m ó w ią c m ie j s c o w a ś m i e r ć t k a n e k ż y w e g o u s t r o ju . Z a c h o d z i o n a p o d w p ł y w e m r ó ż n y c h c z y n n i k ó w , n a p r z y k ł a d o d m r o ż e n ia , o p a r z e n ia , d z ia ła n i a s i l n y c h k w a s ó w i s o l i , ja d ó w b a k t e r y j n y c h , a r ó w n ie ż m o ż e b y ć s k u t k i e m n a g łe g o p r z e r w a n i a k r w i , j a k d z i e j e s ię to w p r z y p a d k u z a w a łu . Z a c z y n a ją c a s ię m a r t w ic a t k a n k i o b ja w ia s ię g w a ł t o w n y m , b a r d z o s i l n y m b ó le m . Z a p o b ie g a n i e i l e c z e n i e m a r t w i c y to p r z e d e w s z y s t k i m u s u n ię c i e j e j p r z y c z y n i p r z y w r ó c e n i e p r a w id ło w e g o k r ą ż e n ia k r w i .
M e n e p a u z a j e s t t o c z a s , g d y k o b i e ta n i e m i e s i ą c z k u j e z p o w o d u c a ł k o w i t e g o i o s ta te c z n e g o u s ia n ia d z ia ła ln o ś c i j a j n i k ó w . M e n o p a u z a n a s t ę p u j e p o o k r e s i e p r z e k w i t a n t a , c z y l i p o k l i m a k t e r i u m .
M i a z g a z ę b a to j e s t z a w a r t o ś ć k o m o r y i k o r z e n ia z ę b ó w . G łó w n ą c z ę ś ć m ia z g i s t a n o w i t k a n k a łą c z n a , k t ó r a z a w ie r a w s o b ie n a c z y n i a k r w io n o ś n e , l i m f a t y c z n e o r a z w łó k n a n e r w o w e . C z ę s to s p o t y k a n e , i b o le s n e , z a p a le n i e m ia z g i z ę b a p o w s t a j e w n a s t ę p s t w i e n ie l e c z o h e j p r ó c h n ic y i j e s t w y w o ł a n e z w y k l e b a k t e r ia m i ( g r o n k o w c e , p a c i o r k o w c e ) p r z e n i k a j ą c y m i d o k o m o r y z ę b a .
M i g r e n a j e s t to c h o r o b a , k t ó r e j z a s a d n i c z y m o b j a w e m .są n a p a d o w e b ó le g ło w y . W y s t ę p u j e z n a c z n ie c z ę ś c i e j u k o b i e t n i ż u m ę ż c z y z n . P r z e d n a p a d e m b ó ló w c z ę s to w y s t ę p u j ą z a b u r z e n i a w id z e n i a i m d ło ś c i , a c z a s e m , w c z a s ie n a p a d u , r ó w n ie ż w y m i o t y . B ó l g ło w y j e s t t ę t n i ą c y i b a r d z o p r z y k r y . N a p a d b ó lo w y t r w a o d p a r u d o k i l k u n a s t u g o d z in . P r z y c z y n ą m i g r e n y są z a b u r z e n ia n a c z y n i o w o - r u c h o w e , k t ó r y c h p o c h o d z e n i e n i e j e s t c a ł k o w ic i e j a s n e . Z w y k l e u k o b i e t w o k r e s i e p r z e k w i t a n i a n a p a d y m ig r e n o w e u s t ę p u j ą c a ł k o w ic ie .
P a n K le m e n s S z. w W ło d a w y o p i s u j e , ż e w m a j u 1971 r . o n s a m i in n i p r a c o w n ic y t a r t a k u z M r u l i s ię , p r a c u j ą c p r z y d r z e w ie , k t ó r e — j a k s ię o k a z a ło — b y ło s p r y s k a n e ś r o d k a m i o w a d o b ó jc z y m i . M im o , ż e i n s p e k t o r s a n i t a r n y s tw ie r d z i ! i s t n i e n i e c h o r o b y z a w o d o w e j , to w Z a k ła d z i e U b e z p ie c z e ń S p o ł e c z n y c h a n i w C h e łm ie , a n i w L u b l in ie , „ n i e u z n a l i n i c ” , ż a l i s ię P a n K le m e n s i z a p y t u j e c z y o r z e c z e n ie p r z e z w o je w ó d z k ie g o i n s p e k t o r a s a n i t a r n e g o i s t n i e n i a c h o r o b y z a w o d o w e j m o ż e b y ć p o p e w n y m c z a s i e , p r z y p u ś ć m y p o t r z e c h l a t a c h , n i e w a ż n e ? C z y n ie n a l e ż y s ię o d s z k o d o w a n ie i r e n t a in w a l id z k a ?
P r a w o d o o d s z k o d o w a n ia i d o r e n t y in w a l id z k i e j p r z y s ł u g u j e w t e d y ty lk o , j e ś l i z p o w o d u c h o r o b y z a w o d o w e j p r a c o w n i k s t a ł s i ę i n w a l id ą , t j . o s o b ą c z ę ś c io w o lu b c a łk o w ic ie n ie z d o ln ą d o w y k o n y w a n ia z a t r u d n i e n i a w w y n i k u s t a łe g o lu b d łu g o t r w a łe g o n a r u s z e n i a s p r a w n o ś c i o r g a n i z m u . W o je w ó d z k i i n s p e k to r s a n i t a r n y s tw ie r d z i ł u P a n a i j e g o k o le g ó w i s t n i e n i e c h o r o b y z a w o d o w e j . O r z e c z e n ie t o j e s t n i e t y l k o w a ż n e , a l e i w ią ż ą c e d l a o r g a n ó w Z U S . K o m is je l e k a r s k i e Z U S , n a k t ó r e k o l e jn o b y ł P a n k i e r o w a n y , t j . o b w o d o w a w C h e łm ie L u b e ls k im i w o je w ó d z k a w L u b l in i e n i e m o g ły -w ięc j u ż o r z e c i n n e j p r z y c z y n y c h o r o b y . N a le ż a ło j e d n a k d o n ic h u s t a l e n i e , c z y s t w ie r d z o n a p r z e z i n s p e k t o r a s a n i t a r n e g o c h o r o b a z a w o d o w a p o c i ą g a z a s o b ą a ż in w a l id z tw o . N e g a t y w n y w y n ik o r z e c z e ń k o m i s j i l e k a r s k i c h Z U S m o ż e w y w o ł y w a ć tz w . u c z u c ia m i e s z a n e : n a l e ż y s ię c i e s z y ć , ż e z a t r u c i e , c h o ć s p o w o d o w a ło c h o r o b ę , n i e s p o w o d o w a ło j e d n a k a ż i n w a l i d z t w a ; z m a r tw ie n i e , ż e n i e m a a n i o d s z k o d o w a n ia , a n i r e n t y . . .
O d n e g a ty w n e j d e c y z j i Z U S , w y d a n e j n a p o d s t a w ie o r z e c z e ń k o m i s j i l e k a r s k i c h m o ż n a b y ło w c i ą g u d w ó c h m i e s i ę c y (co j e s t u w id o c z n io n e n a d e c y z j i ) od je j d o r ę c z e n ia o d w o ła ć s ię do o k r ę g o w e g o s ą d u u b e z p ie c z e ń s p o łe c z n y c h . N ie s k o r z y s t a n i e z t e g o ś r o d k a k o ń c z y s p r a w ę .
15
Tom asz w ierzy
Gdy Jezus ukazał się po swoim zm artw ychw staniu apostołom zgromadzonym w W ieczerniku, Tomasza nie było w ich gronie. W rócił dopiero po niedzieli. Zdumiał się i zgorszył zarazem widząc rozprom ienione oblicze kolegów, bo nie wiedział, że oni oglądali żywego Mistrza. Zaczęli mu gorączkowo tłum aczyć wszystko, co w idzieli i słyszeli w czasie wizyty Pana. Tomasz słuchał i nie chciał uwierzyć.
— Co mi tu będziecie opowiadać niepraw dziw e rzeczy — powiedział. Jeśli nie ujrzę na rękach Jego znaku gwoździ i nie włożę palca mego w miejsce gwoździ, i nie włożę ręki mojej w Jego przebity bok, nie uwierzę.
Zasm ucili się apostołowie uporem kolegi. Ten i ów zawołał: N iewierny Tomaszu!— ale dali m u spokój.
Po ośmiu dniach do zgromadzonych w W ieczerniku apostołów znów przyszedł J e zus przez zam knięte drzwi. Tomasz był r a zem z kolegami. Uczniowie otoczyli Mistrza ciasnym kręgiem, w itając Go. Tylko Tomasz stał pod ścianą roztrzęsiony i niepew ny co począć. W tem Jezus popatrzy ł na Tomasza i zbliżył się do niego.
— Masz tu m oje dłonie, Tomaszu. Włóż palec swój w rany po gwoździach, wyciągnij rów nież rękę i włóż w mój bok otw arty włócznią żołnierza i n ie bądź bez wiary, lecz wierz!
Tomasz zaczerw ienił się ze wstydu. Upadł n a kolana i przyciskając tw arz do stóp ukochanego m istrza zawołał: Panmój i Bóg mój!
Życzliwie, chociaż nie bez cienia nagany w głosie, powiedział Jezus do Tomasza tak ie słowa:
— Tyś m nie zobaczył Tomaszu, dlatego uwierzyłeś, a ja ci powiadam, że błogosławieni są ci, którzy m nie nie widzieli, uwierzyli.
KSIĄDZ ŁUKASZ
Znaczenie wiaryNasze życie opiera się na wierze. Ciągle
musimy kom uś wierzyć. W ierzymy przede wszystkim rodzicom i nauczycielom. W ierzymy im, bo są starsi, m ądrzejsi, więcej wiedzą i nie chcą nas okłamywać. A je dnak czasem naw et najm ądrzejsi ludzie mylą się. Jedynie Bóg się nie myli nigdy, gdyż jest wszystkowiedzący i nie może błądzić ani kłamać, bo jest praw dom ów ny. Skoro wierzymy ludziom omylnym i błądzącym, jakże mocno powinniśm y w ierzyć Bogu, który zna wszelką praw dę i część tej praw dy nam objawił.
W ierzę w Ciebie, Boże żyw y,W Trójcy jedyny, praw dziw y, Wierzę, coś objawił, Boże.Twe słowo m ylić się nie może!
M a jZa przykładem naszych ojców miesiąc maj
poświęcamy czci M atki Bożej. Codziennie w ieczorem w kościele i kaplicach śpiewamy prześliczną litanię i pieśni o M atce naszego Zbaw iciela. Idziemy codziennie na m ajów kę — tak się nazywa wieczorne nabożeństwo majowe.
Pieśnią wesela w itam y,O Maryjo, miesiąc Twój.M y Ci z serca cześć składamy,Ty nam otwórz łaski zdrój.
W tym miesiącu ziem ia cala Życiem , W onią, w dziękiem lśni.W szędzie Twoja dźw ięczy chwała,Gdy m ajow e płyną dni.
Gdy Jezus żył na ziemi
Pastuszka z Beth— Co ty robisz — spytał Dan widząc
Thersę sam ą na drodze, kiedy ludzie odprow adzający Jezusa już się rozeszli. Thersa ocknęła się z zamyślenia. Ucieszyła się na w idok brata.
— O Dan ja muszę iść do A riela bar Hesli. Muszę koniecznie, zaraz teraz...
— Po co ty tam chcesz iść? — zapytał Dan z niedowierzaniem — Cóż ty możesz mieć do niego za interes?
— Muszę m u coś powiedzieć...— Nie w trącaj się w nie swoje sprawy
Thersa.— Ale ja nie o tobie chcę z nim mówić,
ani o tym ■ srebrnym denarze co ci zapłacił. Nie ja chcę z nim mówić o nim samym.
— On nie będzie wcale z tobą rozmawiać, wiesz...
— W łaśnie, że będzie, zobaczysz!— Thersa nie bądź głupia, chodź wreszcie
do domu. W róciłem się specjalnie' po ciebie, wszyscy się już rozeszli, a ty stoisz tu i stoisz.
— Nie, nie, ja najp ierw pójdę tam, a później dopiero wrócę do domu. — Pójdę! — w ołała z uporem i żywo zaw róciła w k ierunku drogi biegnącej pod górę.
— Thersa już późno, zanim dojdziesz będzie wieczór, a nim wrócisz do domu zapad-
Nimra (4)nie noc. Thersa przystanęła zaw ahała się przez k ró tką chwilę.
— Dan ja cię proszę, chodź ze mną, dobrze? Chodź!
— Nie chcę widzieć Ariela.— Poczekasz przy bram ie. Psy pew nie jesz
cze nie spuszczone, to dalej pójdę sama.— Ach ty figo zatracona, no już dobrze pój
dę z tobą, ale powiedz mi wreszcie co ty chcesz powiedzieć Arielowi?
— Widzisz ja muszę m u powtórzyć osta tnie słowa Jezusa z N azaretu, których nie słyszał, bo odszedł.
Zmrok już zapadł gdy doszli do bram y prowadzącej do posiadłości A riela bar Hesli. Gdy zajrzeli przez szparę ujrzeli idących ku b ra mie A riela z przyjacielem . Widocznie odprow adzał go do bram y, przyśw iecając lam pą oliwną. Młodzi ludzie zatrzym ali się o parę kroków od bram y kończąc ożywioną rozmowę. O statnie zdanie Dan i Thersa słyszeli dokładnie.
— Ariel, czy ty już nie masz innych s tra pień jak rozważać to co ci powiedział Jezus. Albo to pierwszy raz takie rzeczy opowiada jakiś Rabbi? — mówił przyjaciel Ariela.
— A nie słyszałeś ty o Jezusie znad Jo rdanu przezwanym Chrzcicielem — dodał zaraz. — Czegóż nie opowiadał on przeciw bogaczom.*! cóż Herod kazał go ściąć. I gdzie jest teraz jego wołanie.
A riela słowa przyjaciela widać nie przekonały, zaczął bowiem mówić głosem cichym, zgnębionym, jakby nie do rzeczy.
— Porzucić jezioro, łodzie sieci, ryby k tórych się nie hoduje tylko łowi, to nie takie trudne. Ale porzucić te daktylow e sady k tóre mój pradziad i dziad zakładali, te oliwki, które ojciec sadził, te w innice, które jużem ja odnawiał, to całkiem inna sprawa. Ale kto w ie czy tak w łaśnie postąpić nie trzeba. Czy to nie dla wiecznej szczęśliwości?
— Ariel, A riel , przestań myśleć o tym. Czego ty chcesz? O co ci idzie?
— O zbawienie, Jonaszu, mój przyjacielu, o zbawienie!
— Nie mów już więcej o tym Ariel. Po co tego słuchałeś, po co o tym myślisz. Idź spać spokojnie. P oranek przyniesie ci lepsze m yśli... Zaskrzypiała bram a. Jonasz rzucił jeszcze parę wesołych słów na pożegnanie przyjacielowi i odszedł szybkim krokiem nie dostrzegając przyczajonego w załomie m uru ro dzeństwa.
cdn.
16