ngs b.e.s.t. | styczeń 2012

28

Upload: ngs-best

Post on 29-Mar-2016

243 views

Category:

Documents


5 download

DESCRIPTION

Numer styczniowy

TRANSCRIPT

Page 1: NGS B.e.s.t. | Styczeń 2012
Page 2: NGS B.e.s.t. | Styczeń 2012

fot. Zbychow

iec

redakcyjaAdres redakcji: ul. Kamienna 59, Wrocław, bud. B/F pok. 8/9, tel./fax: (071) 36 80 648 Adres do korespondencji: NGS „B.e.s.t.” Uniwersytet Ekonomiczny we Wrocławiu, ul. Komandorska 118/120, 53-345 WrocławInternet: [email protected], http://best.ue.wroc.pl | Facebook: http://tiny.cc/ngsbestRedaktor Naczelna: Aleksandra Kler ([email protected]) | Zastępca Red. Nacz.: Dorota Dziuruń ([email protected]) | Redaktorzy: Zbigniew Ostrowski, Jakub K, Piotr Semeniuk, Aleksandra Kler, Magdalena Zygmunt, Dorota Dziuruń,Aleksandra Łukaszewska, Filip Wójcik, Olka Chojenta, Rafał Ćwiertnia, Kasia Kindlik, Anastazja Zadorożna,Paweł Bednorz, Marlena Dąbrowska, Tomasz Markowski, Dorota Fiedorek, Marta Doniec | Korekta: Zbigniew Ostrowski, Magda Pleskacewicz, Ewa Popowicz, Emilia Wojciechowska, Tomasz Markowski | Marketing: Aleksandra Kler, Dorota Dziuruń, Katarzyna Miś, Cezary Pirek | HR: Zbigniew Ostrowski, Piotr Semeniuk, Ewa Popowicz, Marlena Dąbrowska | Foto & Grafika: Zbigniew Ostrowski, Jakub K, Alicja Koryś, Katarzyna Miś, Andrzej Przybylski, Kasia Kindlik, Anastazja Zadorożna, Paulina Gajewska | Skład DTP: Bartosz Burek, Jakub Knoll | Webmaster: Michał Hudy, Zbigniew Ostrowski | Finanse: Bartosz Burek, Marta Rewera, Andrzej Przybylski Współpraca: Jarosław Adam, Patrycja Jakubowska, Joanna Latusek | Okładka: Paulina GajewskaRedakcja zastrzega sobie prawo wyboru, dokonywania skrótów i poprawek stylistycznych w dostarczanych materiałach.Opinie zawarte w artykułach i korespondencjach nie muszą być zgodne z poglądami Redakcji.

Czas na zmiany…Potrzebujemy ich. Są nieodłączną czę-

ścią naszego życia. Zarówno te „na lepsze”, jak i te „na gorsze”. Według mnie działają na zasadzie kontrastu, naprzemiennej fali. Aby móc się z czegoś cieszyć, najpierw trze-ba coś stracić. Musi wpierw przejść tak zwa-na „burza”, aby zaświeciło słońce. To moja wersja. Mogę nawet powiedzieć, że całkiem sprawdzona. Co ciekawe, obalona ostatnio przez mojego dobrego przyjaciela, który stwierdził, że aby być szczęśliwym wcale nie trzeba się smucić. Można być po prostu raz bardziej szczęśliwym, raz mniej. Można i tak… :)

Dlaczego o tym piszę? Początek nowego roku zawsze był, jest i będzie związany z propagandą noworocznych postano-wień, zmianami na lepsze oraz innymi górnolotnymi pomysła-mi na to, co by można było poczynić, aby kolejny rok stał się bardziej różowy i abyśmy się w jakiś sposób przybliżyli do na-szej własnej wyśnionej historii idealnego życia. Interesujące jest to, że każdą takową receptę „na szczęście” czytamy z za-partym tchem licząc na to, że odnajdziemy w niej konkretne wskazówki pozwalające nam wreszcie odnaleźć się w codzien-nej gonitwie za czymś, czego tak naprawdę większość z nas nie potrafi precyzyjnie określić.

To właśnie w styczniu nasza lista życzeń sięga zenitu, gdyż do standardowych, ambitnych planów dołączamy zdaną se-sję, najbardziej szaloną imprezę karnawałową, znalezienie lepszej/nowej pracy, stażu, praktyk, odnalezienie „drugiej po-łówki” lub poprawę dotychczasowego związku. Ogólnie rzecz biorąc B.e.s.t.-a by nie starczyło jak bym chciała to wszystko tutaj wymienić. Pytanie tylko czy stawianie sobie aż tylu celów na raz jest dobre. Może czasem lepiej jest zainspirować się sło-wami piosenki Kuby Sienkiewicza i zaczekać ze zmianami na właściwy moment, niekoniecznie 1.01.2012:„Poczekam, po-patrzę, zrozumiem więcej i wtedy wreszcie sam[a] też włą-czę się do akcji”.

spis treściGłosy zUE

4 Never Zestless StoryInternational

5-6 Raining in paradiseEKOnomia

7 Droga do inwestowania8 Po bankructwie też jest życie9 eee...Deklaracje?10 Reklamować każdy może

Felietuńczyk11 System Boloński sucks!

WSJO haraszo!12 Il Carnevale in Italia12 Las posadas en las fiestas navideñas en México13 Słowniczek

Coolinaria14-15 Rzut Oka Żarłoka/Zwycięski przepis

Kultura picia piwa15 Leżajsk Pszeniczne - cieszynanin z Podkarpacia

Miejsca16-17 Przywracają miastu dawny blask

Subiektwyny punkt widzenia17 Nowy (k)ROK18 Szminki, drinki, fatałaszki

REALacje19 Lenny Valentino

TeART20 Inspicjent - prawa ręka reżysera

Trochę kultury?!21 Empik22 Recenzje23 Kulturalny rozkład jazdy

Opowiadanie 25 Baśnie z klasztoruSport 26 „Nie wymiękaj - idź na łyżwy”

Szukaj nas w sieci:best.ue.wroc.pl, a tam wszystkie teksty z gazety, najnowsze informacje z Uczelni, Wrocławia, Polski,

świata i Drogi Mlecznej.Facebook, gdzie znajdziesz wiele konkursów, najświeższych informacji oraz kontakty do nas i innych

bestowiczów (link skrócony: http://tiny.cc/ngsbest).Twitter, gdzie na bieżąco możesz śledzić co u nas słychać, czytać nasze wpisy i pisać [email protected], po prostu napisz, jeśli trapi Cię jakiś problem, coś ciekawego dzieje się na

Uczelni lub gdziekolwiek indziej lub jeśli po prostu chcesz nam posłodzić.

Aleksandra Kler

SprostowanieW numerze grudniowym dał się nam we znaki chochlik DTP-owy (dale-

ki krewny chochlika drukarskiego), który bezlitośnie zjadł logo Finance News przy artykule „Czy leci z nami pilot? Czyli kryzys zadłużenia” Jakuba Ma-zurka. Serdecznie przepraszamy za wyrządzone przez to złośliwe stworzenie szkody, jednocześnie informując, iż nasza współpraca bynajmniej na tym nie ucierpiała i w tym numerze zapraszamy do lektury kolejnego artykułu od Fi-nance News „ Droga do inwestowania” Michała Gulewicza. Oczywiście po-staramy się w przyszłości nie dopuścić wcześniej wymienionego szkodnika do naszego druku.

Page 3: NGS B.e.s.t. | Styczeń 2012

3NGS B.e.s.t. | styczeń 2012 | best.ue.wroc.pl

„PRaktykuj za granicą”– opis konkursu

PRaktykuj za granicą to konkurs orga-nizowany przez Instytut Monitorowa-nia Mediów od 2003 roku. Dotych-

czas odbyło się osiem edycji. W tegorocznej, IX edycji studenci przygotują strategie ko-munikacji dla Fundacji ITAKA, a autorzy 3 najlepszych pojadą na staże do agencji PR w Londynie i Brukseli - partnerami konkursu są agencje Fleishman-Hillard, LEWIS PR oraz SolskiBurson-Marsteller.

Jest to jedyny tego rodzaju konkurs w Polsce, zarazem wspierający organizację po-żytku publicznego i umożliwiający młodym ludziom zdobycie międzynarodowych do-świadczeń. Nad stroną merytoryczną konkur-su będą czuwać organizacje branŜowe PSPR i ZFPR.Dla kogo?

Projekt jest otwarty dla studentów dzien-nych, wieczorowych i podyplomowych wszystkich kierunków studiów, ale kieruje-my go szczególnie do studentów interesują-cych się zagadnieniami public relations i ko-munikacją społeczną. Jego zwycięzcy mają szansena poszerzenie swojej wiedzy w zakre-sie PR podczas wakacyjnych praktyk w reno-mowanych agencjach PR w ich biurachza-granicznych, m.in. w Londynie, Brukseli czy Monachium.Organizatorzy

IMM jest głównym organizatorem pro-jektu. Każda z edycji konkursu jest tworzona w ścisłej współpracy z organizacją non-pro-fit. Dotychczasowe edycje wspierały: Polską Akcję Humanitarną (I edycja), Fundację Ko-munikacji Społecznej (II), Amnesty Interna-tional (III), WWF (IV), Fundację Anny Dym-nej „Mimo Wszystko” (V), Fundacją Hospi-cyjną (VI), Fundację Ewy Błaszczyk Akogo? (VII) oraz Fundację Dzieci Niczyje (VIII). Od strony merytorycznej konkurs wspie-ra Polskie Stowarzyszenie Public Relations (PSPR) oraz Związek Firm Public Relations (ZFPR).Prace konkursowe

Zadanie konkursowe dla uczestników polega na opracowaniu strategii komunikacji na jeden z trzech zadanych tematów związa-nych z działaniami wspieranej organizacji po-zarządowej. Dzięki temu konkurs umoŜliwia pozyskanie ciekawych pomysłów na rozwój działalności PR danej fundacji.Przebieg konkursu

Konkurs składa się z trzech etapów. W

pierwszym uczestnicy konkursu przygoto-wują projekt pracy konkursowej (3 str.). Jury wybiera 15 najlepszych projektów, których autorzy w II etapie tworzą pełne strategie kon-kursowe (max. 15 str.). W trzeciej finałowej części – podczas prezentacji multimedialnej oceniane są zdolności komunikacyjne kandy-datów, a zwłaszcza styl prezentowania pomy-słów, swoboda, umiejętności przekonywania i autoprezentacji.Jurorzy

Projekty studentów ocenia kilkuosobowe jury (pięcioosobowe w I i II etapie, siedmio-osobowe w III etapie) złożone z cenionych praktyków PR i ekspertów w dziedzinie ko-munikacji. W poprzednich latach skład jury był następujący: Gerald Abramczyk, specja-lista ds. komunikacji strategicznej, Piotr Czar-nowski, prezes agencji First PR, językoznaw-ca z Uniwersytetu Śląskiego dr Jacek War-chala, przedstawiciel IMM oraz przedstawi-ciel wspieranej fundacji. W końcowym eta-pie konkursu do jury dołączają przedstawicie-le PSPR oraz ZFPR.Nagrody

Twórcy 3 najlepszych strategii są nagra-dzani staŜami w europejskich biurach agen-cji PR. Ponadto otrzymują nagrody rzeczowe (w poprzednich edycjach były to m.in. pro-gramy Microsoft czy bilety lotnicze do miast, w których odbywały się staże). Zazwyczaj IMM funduje dodatkowo nagrodę pienięŜną dla zwycięzcy. W poprzednich edycjach lau-reaci byli przyjęci na staże do zagranicznych oddziałów agencji Fleishman-Hillard, Weber Shandwick, Hill&Knowlton, Lewis PR oraz Burson-Marsteller. Studenci wygrali wyjaz-dy do Londynu, Mediolanu, Berlina, Dubli-na, Brukseli i Monachium.

Prawdopodobny terminarz IX edycji· koniec stycznia – rozpoczęcie konkursu· do 31 marca – I etap; do 6 maja – II etap,

między 27 a 30 maja 2012 – III etap· do końca maja 2012 – zakończenie

PRaktykuj za granicą – uroczyste wręczenie nagród

· lipiec - wrzesień 2012 – laureaci odbę-dą staże

Obecnie 1,2 miliarda ludzi żyje za mniej niż 1 dolara dziennie, 800 mln jest niedożywionych, po-

nad miliard nie ma stałego dostępu do wody pitnej, ponad 40 mln żyje z HIV/AIDS. W najbiedniejszych krajach co piąte dziecko nie chodzi do szkoły. 575 mln kobiet nie potrafi czytać i pisać. Co roku prawie 11 milionów dzieci umiera na uleczalne choroby, pół miliona kobiet w ciąży w wyniku braku opieki medycz-nej ponosi śmierć.

Każdego dnia ludzie walczą o godne życie, o dostęp do tego co w dzisiejszych czasach jest niezbędne do istnienia- po-żywienia, wody, opieki zdrowotnej, czy edukacji.

W 2000 roku, przywódcy 189 państw wyszli naprzeciw tym problemom. Na szczycie Organizacji Narodów Zjedno-czonych, w Deklaracji Milenijnej zobo-wiązali się do 2015 roku spełnić osiem Milenijnych Celów Rozwoju. Postano-wienia te dotyczą redukcji ubóstwa i gło-du, zapewnienia równego statusu kobiet i mężczyzn, poprawy stanu zdrowia, po-prawy stanu edukacji, walki z AIDS, ochrony środowiska naturalnego, a także budowy globalnego partnerstwa między narodami na rzecz rozwoju.

Od chwili kiedy świat zobowiązał się realizować te szczytne cele, minęło już 12 lat. Jednak wciąż wielu ludzi nie sły-szało nawet o Deklaracji Milenijnej, a tym bardziej o tym czego dotyczy. Chcąc to zmienić, międzynarodowa organiza-cja AIESEC, we współpracy z ONZ pod-jęła się realizacji projektu „Make !t po-ssibile”, którego misją jest rozbudze-nie świadomości wśród gimnazjalistów i licealistów na temat Milenijnych Ce-lów Rozwoju. Już w lutym, ludzie z ta-kich krajów jak: Serbia, Grecja, Rumu-nia, Włochy i Portugalia, przybędą do Polski, aby zachęcić uczniów do zmiany ich punktu widzenia, aby pokazać im z iloma problemami walczą ludzie każde-go dnia, aby uświadomić ich, że świat to coś znacznie więcej niż to co nas otacza, a Polska jest rajem dla 1,2 miliarda naj-biedniejszych mieszkańców naszego glo-bu. Chcemy, aby każdy wiedział czym są Milenijne Cele Rozwoju. „Nie wolno zo-stawiać świata takim, jakim jest.”

Koordynatorem projektu jest Marta Cieślak,

[email protected]. +4822 378 37 77, 698 634 593

Lepszy świat - czy to możliwe ?

Page 4: NGS B.e.s.t. | Styczeń 2012

NGS B.e.s.t. | styczeń 2012 | best.ue.wroc.pl4

Głosy zUE

Never Zestless StoryWiedz, że coś się dzieje!

KINGA DOLEGA

W Niezależnym Zrzeszeniu Stu-dentów działającym przy na-szej uczelni, ubiegły rok minął

w szalonym tempie! Czas płynął od pro-jektu do projektu, a tych mieliśmy niema-ło! Pracując i bawiąc się przy ich tworze-niu, nawet nie zauważyliśmy gdy nadszedł 2012 rok, a wraz z nim moc nowych po-mysłów i wręcz nieposkromiony zapał do ich realizacji.

Zaraz po sesji zimowej zaczyna-my z grubej rury, czyli prawdopodobnie najchętniej obleganym przez studencia-ków UE projektem. W dniach 21-23 luty (a później: 25-26.04) odbędzie się kolejna edycja Wampiriady! Frekwencja w listo-padzie była niesamowita. Poprzez hono-rowe oddawanie krwi, wspólnie przyczy-niliśmy się do zrobienia czegoś napraw-dę wielkiego - uratowania niejednego ży-cia. Wierzymy, że i tym razem podniesie-my poprzeczkę i zgłosi się jeszcze więcej dawców!

Wraz z pierwszymi dniami marca za-czynamy węszyć, aby spośród studentów wybrać prawdziwe perełki, które zasilą na-sze szeregi. To czas właśnie dla Ciebie! Po-zwól sobie pokazać, że studia to nie tylko lawirowanie między książkami a impreza-mi! To ostatni dzwonek na zrobienie cze-goś totalnie innego. Czegoś, co być może otworzy przed Tobą nową stronę życia.

Gdy tylko wzbogacimy się w nowicju-szy, których potencjał obudzi w nas jesz-cze większe pokłady kreatywności, pełną

parą zabieramy się za Ogólnopolski Kon-kurs Fotografii Studenckiej. Wśród ża-ków z całego kraju będziemy poszukiwa-li prawdziwych artystów - ludzi, którzy w magiczny sposób za pomocą obiektywu potrafią przedstawić codzienność.

Zaraz potem z kulturalnych wyżyn zej-dziemy na ziemię, aby zadać sobie nie-zmiernie ważne pytanie: „co tak właści-

wie chcę w życiu robić”? Odpowiedź na-sunie się sama po skorzystaniu z warszta-

tów organizowanych w ramach projektu Drogowskazy Kariery! Będzie to nie tyl-ko wspaniała okazja do określenia swoich preferencji, ale także możliwość rozejrze-nia się wśród potencjalnych pracodawców.

A już w kwietniu... Obowiązkowy

przystanek dla studentów przed sesją! Na-ucz się budować własną motywację i wy-wierać wpływ na innych za pomocą my-śli. Brzmi kusząco, ale niewiarygodnie? Przyjdź na Dni NLP i sam się przekonaj, jak wielką potęgę ma Twoja podświado-mość!

Aż wreszcie, po roku wytęsknionych oczekiwań, po 12 niemalże bezbarwnych w porównaniu z tym okresem miesiącach nadejdą ONE - Ekonomalia 2012! Wraz z Samorządem po raz kolejny zamieni-my kampus w miejsce niekończącej się uciechy! Co dla Was przygotowujemy? Przede wszystkim ma być głośno, więc dużo muzyki! Stawiamy nie tylko na na-sze uczelniane gwiazdy, ale także wyko-nawców z najwyższej ligi. Ponadto chce-

my choć na chwilę przenieść Was do krainy, która obecnie wydaje się nierzeczywista, a która ukształtowała pokolenia naszych oj-ców, dziadków. Odcięcie się na moment od współczesnej technologii i zaczerpnię-cie PRL-owskiej atmosfery również w tym roku będzie możliwe w miasteczku, które specjalnie dla Was powstanie na naszym kampusie. Uwaga, nie zapominamy też o tężyźnie fizycznej! Aquanalia to dziesiąt-ki gier i kompetencji wodnych, masa śmie-chu i radości. Zamiast przemierzać budzą-cym podziw stylem kolejną długość base-nu, poczuj się jak dziecko i pobaw z nami! W ramach Ekonomalii przygotowaliśmy jeszcze moc atrakcji, ale ciii! To niespo-dzianka!

Na koniec coś na uspokojenie. Zwień-czeniem roku akademickiego będzie Stu-dencki Nobel - prestiżowa gala, na któ-rej wybierzemy najlepszego studenta roku 2011/2012. Do wygrania przebojowe wej-ście na rynek pracy. Aplikuj! Być może snop reflektorów padnie właśnie na Ciebie!

Jak widać, w nadchodzącym cza-sie czeka nas, NZS-iaków, wiele pracy, lecz wszyscy patrzymy na ten grafik bardzo optymistycznie. I co najważniejsze - je-steśmy gotowi na przyjęcie kolejnych wy-zwań! Bo powiedzmy sobie szczerze: czy można nazwać coś, co się kocha pracą?

Page 5: NGS B.e.s.t. | Styczeń 2012

5NGS B.e.s.t. | styczeń 2012 | best.ue.wroc.pl

Raining in paradisePAWEŁ GLINIAK

Pierwszy raz wyjeżdżając do Azji południowo-wschodniej miałem mglistą wizję tego, co mogę zastać na miejscu. Oczywiście wiele słyszałem o szerzącej się tam wszech-obecnej biedzie. Jednak dłuższy pobyt w przeludnionej Dżakarcie otworzył mi oczy na permanentne tragedie, które z perspektywy Europy są słabo dostrzegalne, szczegól-nie, kiedy tak wiele mówi się o szybkim rozwoju państw regionu.

B ig Durian, jak własną stoli-cę nazywają Indonezyjczycy (Durian to owoc o bardzo in-

tensywnym i trwałym zapachu czosn-ku, sera oraz alkoholu), odkrywa cał-kiem inną twarz tego kraju, niż ta przedstawiona na folderach biur po-dróży.

Co prawda w Indonezji ciężko jest żyć bez bezpośredniego sąsiedz-twa spalin, jednak w Dżakarcie prze-chodzi to wszelkie granicę absur-du. Infrastruktura jest w całkowitym rozpadzie. Brak jest tak podstawo-wych elementów jak chodniki, przej-ścia dla pieszych czy jakichkolwiek udogodnień dla niepełnosprawnych Ze względów geologicznych władze nie zdecydowały się na budowę me-tra. Mniej lub bardziej sprawnie dzia-ła kolej miejska, która przecina całą metropolię i łączy centrum z przed-mieściami.. Kolej, co należy dodać, jest wiecznie spóźniona i przeładowa-na. Praktycznie nie istnieje tania al-ternatywa. Dlatego widok mężczyzn siedzących na dachu zdewastowanego wagonu jest tutaj standardem. Nieste-ty, praktycznie codziennie słyszałem o kolejnym śmiertelnym wypadku.

Jadącym pociągiem ukazuje się obraz slumsów, gdzie stłamszeni lu-dzie żyją między torami, a rzekami pełnymi śmieci i ścieków. Miejsca te są idealne dla rozwoju szczurów, wszelkiego rodzaju robactwa oraz ko-marów, które przenoszą śmiertelne,

szczególnie dla ludzi zachodu, choro-by tj. malaria, różnego typu żółtacz-ki oraz dengę. To dość tragiczne, ale profilaktyka mogłaby być bardzo pro-sta, wystarczyłoby położyć większy nacisk na edukację i skuteczne usuwa-nie śmieci. Niestety, nikt nie interesu-je się ludźmi wyrzuconymi na margi-nes. Nie interesują się nimi politycy, którzy tylko w trakcie wyborów od-wiedzają te tereny, rozdając tanie je-dzenie i namawiając do głosowania. Nie obchodzi to też nastolatków kla-sy wyższej, której głównym zajęciem jest spędzanie czasu w ogromnych ga-leriach handlowych.

Centrów handlowych w Dżakarcie jest mnóstwo i ogromna jest ich po-wierzchnia. Przedstawiciel indonezyj-skiej klasy wyższej (celowo nie uży-wam sformułowania klasa średnia, bo taka w tym kraju dopiero się rozwi-ja), szybko może poprawić sobie hu-mor popsuty widokiem slumsów. Wy-starczy, że wejdzie do jednego z wie-lu ekskluzywnych sklepów na zaku-py. Wybór zagranicznych marek jest dużo szerszy niż w Polsce. W sumie nie ma się czemu dziwić, że ogromny, 250-milionowy, ciągle rozwijający się rynek jest łakomym kąskiem dla kor-poracji międzynarodowych.

Dobrze sytuowany dżakartczyk nie musi się spieszyć. Doskonale zda-je sobie sprawę, że nieopodal czeka jego służący, który na każde skinie-nie będzie oddany swemu panu. Cało-

dobowa warta kierowcy wcale nie jest droga. Pensja waha się w okolicach 500zł, która przy krociach zarabianych przez bo-gatszą część społeczeństwa, jest niczym. Dodatkowo wra-cając do domu będzie mógł za-tankować dotowaną, państwo-wą benzynę, która kosztuje dwa razy mniej niż komercyjna i za-sadniczo powinna być przezna-czona dla biedniejszych miesz-

kańców. Jednak nikt tego nie spraw-dza. Litr paliwa kosztuje równowar-tość 1,5 zł.

Z łatwym powrotem do domu lek-ko przesadziłem. Każdy, kto wyru-sza autem w godzinach szczytu, musi liczyć się z korkami. Jednak w żad-nym stopniu nie są one porównywal-ne do tych polskich. Sam miałem oka-zję stać w takim zatorze samochodo-wym pięć godzin. Naprawdę, nic tak dobrze nie nauczyło mnie cierpliwo-ści jak spóźniona indonezyjska komu-nikacja oraz ten notoryczny, nieprze-rwany i uporczywy korek.

Na szczęście Indonezja nie ma problemu z bezrobociem, które wg ostatnich danych systematycznie spa-da. Świetnie, jednak czy powinniśmy zwracać uwagę tylko na suche eko-nomiczne wskaźniki? Czy praca, któ-ra pozwala jedynie na powolną egzy-stencję, bez opieki medycznej, ubez-pieczenia czy unormowanych godzin pracy, umożliwia rozwój i tworze-nie się klasy średniej, tak ważnej dla świeżej demokracji? Przecież Suhar-to, autokratyczny prezydent Indone-zji został pozbawiany władzy dopie-ro 1998r.?

fot. Paweł Gliniak

fot.

Paw

eł G

linia

k

International

Page 6: NGS B.e.s.t. | Styczeń 2012

NGS B.e.s.t. | styczeń 2012 | best.ue.wroc.pl6

International

Zasadniczym problem Indonezji jest szerząca się korupcja, która dra-stycznie dziurawi system społeczny tego wielkiego państwa. Sam, w trak-cie pobytu, byłem świadkiem wielkiej afery. Główną rolę odegrał w niej pro-minentny polityk, który został złapa-ny przed odlotem do jednego z kra-jów Ameryki Południowej. Oczywi-ście wcześniej transferując tam milio-ny dolarów. Sytuacja nie lepiej wyglą-da na ulicy. Korupcja szerzy się wśród wojskowych i policjantów, którzy są najbardziej niebezpieczni, szczegól-nie w stosunku do obcokrajowców.

Na koniec chciałbym dodać parę słów o pięknej indonezyjskiej przyro-dzie. Jest cudowna, o barwach wręcz

niewiarygodnie intensywnych. Jed-nak również o nią nikt nie dba, mało kto myśli w tym kraju o ochronie śro-dowiska. Ludzie dbają głównie o wy-żywienie najbliższej rodziny, nikt nie edukuje ich zresztą w zakresie ekolo-gii.

Wprawdzie lotnisko w Dżakarcie jest całkiem reprezentatywne, jednak główny port tego miasta to już praw-dziwy horror, a wizytowałem go w praktycznie pierwszym dniu swojego pobytu. Odór jest niesamowity, wyda-wało mi się, że jestem raczej wytrzy-małą osobą, ale ciągle zbierało mi się na wymioty. Połączenie zapachu naj-tańszej benzyny ze śniętymi rybami oraz wielkimi hałdami śmieci jest nie

do opisania. To trzeba przeżyć. Do tej pory nie mogę sobie wyobrazić jak w takim miejscu, wśród ogromnych, ob-ślizgłych szczurów i karaluchów wiel-kości otwartej dłoni może mieścić się popularny targ rybacki.

Dostając propozycję napisania ar-tykułu dotyczącego Indonezji nie wie-działem na co się zdecydować. Jest tak wiele interesujących i pięknych miejsc, a ja przedstawiłem tragiczną wizję kraju i społeczeństwa. Jednak dla mnie jako działacza pozarządowe-go i osoby wierzącej w idee wolno-ści, równości i demokracji, ważne jest postrzeganie społeczeństwa nie tyl-ko przez pryzmat rozbawionych i za-dowolonych z życia mieszkańców lo-kalnych kurortów, typu Kuta na Bali. Czasem należy spojrzeć oczami spo-łeczności wykluczonej. Sam nie po-siadam recepty na ich bolączki, ale taka refleksja nad rzeczywistością bywa niekiedy potrzebna.

Korupcja szerzy się wśród wojskowych i policjantów, którzy są najbardziej niebezpieczni, szczególnie dla obcokrajowców. ”

Opisz nam cel swojej wymarzonej podró-ży wraz z krótkim uzasadnieniem, a nagro-da Cię nie ominie! Wśród osób, które do końca stycznia podzielą się swoimi marze-niami i prześlą odpowiedzi na adres besto-wej poczty [email protected] wy-losujemy szczęśliwca, który otrzyma książ-kę Bear Grylls’a „Urodzony by przetrwać”.

fot.

Paw

eł G

linia

k

fot.

Paw

eł G

linia

k

Konkurs!

Page 7: NGS B.e.s.t. | Styczeń 2012

7NGS B.e.s.t. | styczeń 2012 | best.ue.wroc.pl

Ekonomia

Droga do inwestowania MICHAŁ GULEWICZ, [email protected], MKNB BANKIER, FINANSE

Niezależnie od tego, czy na rynkach panuje hossa i notowania giełdowe ozdabia zie-leń, czy też kryzys maluje je zwiastującym kłopoty kolorem czerwonym, nie chcemy aby nasze pieniądze leżały bezczynnie. Zwłaszcza kiedy pomyślimy o tym, że każde-go roku inflacja zabiera nam coraz większy procent naszych oszczędności.

Najprostszą metodą inwestowania pieniędzy są oczywiście lokaty i konta oszczędnościowe znajdu-

jące się w ofercie prawie każdego ban-ku. Pozwalają one na osiągnięcie około 3-5% zysku w skali roku, po odliczeniu wszystkich opłat i podatku Belki. Inny-mi słowy, taka forma inwestowania daje możliwość nieznacznego zwiększenia realnej wartości naszych oszczędności, które każdego roku są nadgryzane przez inflację. Trzeba też zadać sobie podsta-wowe pytanie: skoro bank może zagwa-rantować taką stopę zwrotu z pożyczo-nych od nas pieniędzy, to gdzie uzysku-je wyższe oprocentowanie? Możliwości i metody in-westowania

Istnieje wiele form inwestowania ka-pitału. Można inwestować w nierucho-mości, akcje, obligacje, bony skarbowe itd. Niestety dla zwykłych śmiertelni-ków znaczna część instrumentów inwe-stycyjnych jest niedostępna przez ogra-niczony budżet. W końcu, aby móc zain-westować w nieruchomość lub stworzyć portfel inwestycyjny, potrzebny jest ka-pitał, którego znaczna część młodych ludzi jeszcze nie posiada. W ten spo-sób dochodzimy do funduszy inwesty-cyjnych. Fundusze inwestycyjne zajmu-ją się lokowaniem powierzonych pienię-dzy (poprzez zakup jednostek uczest-nictwa w danym funduszu) na różnych rynkach, w różne pozycje inwestycyj-ne, co jest uzależnione od rodzaju fun-duszu. Daje to możliwość inwestowania osobom, które nie posiadają zaawan-sowanej wiedzy z zakresu inwestowa-nia ani wystarczających ilości kapitału do skorzystania z instrumentów używa-nych przez fundusz. Jednostki funduszu podlegają stałej wycenie i mogą zostać sprzedane po aktualnej cenie. Najważ-niejsze fundusze to fundusze akcji, ob-ligacji i rynku pieniężnego.

Fundusze akcji to te, które inwestu-ją głównie w akcje. Dynamika wzrostu wartości jednostek tych funduszy jest uzależniona od wzrostów (i spadków)

na giełdzie. Ponieważ w długim okresie rynki zazwyczaj rosną, fundusze te dają możliwość inwestowania długookre-sowego inwestorom, którzy są w sta-nie pogodzić się z okresowymi zmiana-mi cen akcji. W okresie hossy dają one największe zyski. Kiedy nadchodzi bes-sa indeksy zalewają się krwawymi łza-mi strat.

Fundusze obligacji i rynku pienięż-nego mają portfele złożone z takich in-strumentów jak lokaty, bony skarbo-we, obligacje skarbu państwa i obliga-cje emitowane przez przedsiębiorstwa. Tego typu fundusze inwestują pienią-dze w rynki „bezpieczne”. Są przezna-czone dla osób, które nie pałają miłością do ryzyka i chcą osiągnąć stabilny, choć mniejszy niż w przypadku funduszy ak-cyjnych, zysk.

W ten sposób uzyskujemy dwa kom-plementarne modele inwestowania. Je-den ryzykowny, który w krótkim okre-sie może przynieść duże zyski, jak i mo-del zabezpieczenia kapitału, który daje niewielkie zyski (domyślnie powinny być większe niż lokata bankowa) i słu-ży głównie do ochrony kapitału przed inflacją. Jak łatwo się domyślić w okre-sie hossy warto będzie posiadać jednost-ki funduszy akcji. Natomiast w okresie bessy, kiedy fundusze akcji będą nie-uchronnie przynosić straty, kapitał naj-lepiej będzie się czuł w funduszach in-westujących w mało ryzykowne instru-menty finansowe o w miarę pewnej sto-pie zysku. Zaletą takiego rozwiązania jest możliwość inwestowania bez ko-nieczności jednorazowego ponoszenia wysokich nakładów pieniężnych. Jeże-li jesteśmy w stanie systematycznie po-święcać niewielką kwotę na inwestowa-nie, możemy po dłuższym czasie, dzięki magii procentu składanego, uzyskać cał-kiem przyzwoitą stopę zwrotu. Kredyt studencki a in-westowanie

Warto przypomnieć tutaj o kredycie studenckim. Wypłata kredytu trwa mak-symalnie do 6 lat. Kredyt wypłacany jest

przez 10 miesięcy w każdym roku aka-demickim, a miesięczna transza wyno-siła do tej pory 600 zł. Jeżeli założymy, że przy odpowiednim szczęściu nasze skakanie z rynku akcji na rynek pienięż-ny będzie dawało stopę zwrotu w wy-sokości 10 % w skali roku, to przy po-mocy wujka Excela możemy policzyć, że w przybliżeniu po 60 miesiącach ta-kiego inwestowania uzyskamy saldo końcowe w wysokości około 46 000 zł (suma kredytu wynosi 36 000 zł). Jeże-li zdecydujemy się na studia doktoranc-kie i wypłata kredytu zostanie przedłu-żona o kolejne 4 lata to dalsze inwesto-wanie przyniesie saldo wynoszące oko-ło 90 000 zł (suma kredytu to 60 000 zł). Jest to kolejny powód by robić dokto-rat. Dodatkowo 5 % najlepszych stu-dentów może liczyć na umorzenie 20% wartości kredytu (kolejny dobry powód by się uczyć). Warto też pamiętać o tym, że kredyt studencki posiada bardzo ni-ską stopę oprocentowania (niecałe 2,5 % w chwili obecnej), jego spłata zaczy-na się 2 lata po ukończeniu studiów zaś okres spłaty jest dwukrotnie większy niż okres pobierania kredytu. Oznacza to, że w chwili rozpoczęcia spłaty war-tość inwestycji wyniesie około 130 000 zł. Jeżeli kwota kredytu wynosi 60 000 zł, jego oprocentowanie 2,5 % a okres spłaty to 20 lat, można obliczyć, że po całkowitym spłaceniu kredytu będzie-my posiadać około 700 000 zł. Pamię-tajmy bowiem, że choć co miesiąc bę-dziemy spłacać ratę kredytu, pozostała część 130 000 zł wciąż będzie pracować – przy stopie zwrotu 10 % rocznie za 20 lat da to właśnie ok. 700 tys. zł. Cała in-westycja zajmie łącznie 30 lat.

Wniosek nasuwa się sam: nie trzeba dużego kapitału by rozpocząć przygodę z inwestowaniem. Można natomiast ją skończyć z dużym kapitałem jeśli ma się dość odwagi, determinacji i wytrwałości w swym działaniu. Odrobina szczęścia także nie zaszkodzi.

Page 8: NGS B.e.s.t. | Styczeń 2012

NGS B.e.s.t. | styczeń 2012 | best.ue.wroc.pl8

Po bankructwie też jest życieAUTOR: PETER G. KLEIN ŹRÓDŁO: MISES.ORG TŁUMACZENIE: PAWEŁ KOT

Przyglądając się debatom na te-mat podniesienia progu zadłuże-nia, jestem zszokowany częstym

twierdzeniem, że zawieszenie spła-ty długu publicznego jest nie do pomy-ślenia z powodu „sygnału”, który w ten sposób zostałby wysłany. Jeśli nie mo-żesz polegać na obligacjach skarbowych USA, to na czym możesz polegać? In-strumenty dłużne zabezpieczane przez pełną wiarę i zaufanie mają być wol-ne od ryzyka — niemal magicznie — wznosząc się w jakiś sposób nad kapry-sami rynków. Innymi słowy: obligacja skarbowa stała się symbolem takim jak Konstytucja.

Ten sposób rozumowania jest nie-przekonujący. Obligacja skarbowa to obligacja jak każda inna. Przedsiębior-stwa, miasta czy inni emitenci często nie spłacają obligacji i nie prowadzi to do żadnej katastrofy.

Rynki finansowe od wieków restruk-turyzują długi i stały się w tym całkiem niezłe. Słuchając dyskusji na temat obli-gacji skarbowych, można pomyśleć, że nikt nigdy nie słyszał o premiach za ry-zyko. (Ten sposób rozumowanie wydaje się wynikać z amerykańskiego przeko-nania o własnej wyjątkowości — ludzie nie są szczęśliwi z powodu bankructwa Grecji, Irlandii i Portugalii, ale nikt nie uważa, że doprowadzi to do końca świa-ta).

Czy nie przyszedł czas na demitolo-gizację? Obligacje skarbowe to zwykłe obligacje. Nie ma w nich nic magiczne-go, mitycznego czy świętego. Ogłosze-nie niewypłacalności przez rząd Stanów Zjednoczonych nie jest mniej czy bar-dziej radykalne niż ogłoszenie niewy-płacalności przy jakimkolwiek innym rodzaju długu.

Jak zauważył Adam Smith: „To, co jest roztropnością w prywatnym życiu każdej rodziny, nie może być chyba sza-leństwem w życiu wielkiego królestwa”. Firmy po bankructwie, podobnie jak nie-wypłacalne rodziny, ciągle restruktury-zują swoje zobowiązania. Traktowanie obligacji skarbowych jak świętych reli-kwii zawsze wolnych od ryzyka przypo-mina mi bardziej religię niż ekonomię.

Poza tym istnieje jeszcze inna opcja dla podmiotów mających problemy ze

spłatą długu: sprzedaż aktywów. Ostat-nio zwrócili na to uwagę Robert Mur-phy, David Friedman i Steven Horwitz. Istnieje ogromna ilość literatury na te-mat finansów korporacyjnych zajmują-ca się sprzedażą aktywów jako źródłem płynności dla firm z problemami finan-sowymi oraz korzyściami i kosztami z nią związanymi.

Oczywiście, wyprzedaż aktywów po niskich cenach, gdy zmusiły nas do tego okoliczności, nigdy nie jest przyjemna. Literatura wskazuje jednak, że jest to często lepsze niż bankructwo lub likwi-dacja. Jednym z lepiej zbadanych skut-ków sprzedaży aktywów jest tendencja do podniesienia wartości firmy, gdy wy-przedaż prowadzi do koncentracji wo-kół pozostałych, lepiej wycenianych aktywów. Czy na prawdę byłoby to ta-kie złe, gdyby rząd USA sprzedał część swoich dewiz, obligacji zagranicznych, ziemi używanej komercyjnie, aktywów ze Strategicznej Rezerwy Ropy oraz in-nych elementów ze swojego wysoce zdywersyfikowanego i — nie wiadomo dlaczego — bardzo wypchanego port-fela?

Jeżeli sprzedaż aktywów jest nie-możliwa, to czy bankructwo rzeczywi-ście jest do przyjęcia? Czy światowy system finansowy jest zależny od dola-ra i ratingu AAA dla amerykańskiego długu? Czy może bankructwo jest „wy-kluczone”, tak jak utrzymuje prezydent Obama i przywódcy partii w Kongresie?

Jasne, że nie. Bankructwo i odmo-wa wypełnienia zobowiązań są możli-wościami, które maja swoje korzyści i koszty, (podobnie jak kontynuowanie pożyczania i zwiększania długu). Roz-sądni ludzie mogą nie zgadzać się co do danych wielkości, ale z pewnością trze-ba tu zastosować porównawczą anali-zę instytucjonalną. (Niestety, większość akademickiej dyskusji skupiła się całko-wicie na krótkoterminowych kosztach bankructwa, prawie w ogóle nie poświę-cając uwagi pewnym kosztom długoter-minowym).

Jestem zaskoczony, że nikt z komen-tatorów nie przywołał artykułu Willia-ma Englisha z 1996 roku pt. Understan-ding the Costs of a Sovereign Default: American State Debts in the 1840s, któ-

ry dostarcza bardzo ciekawych infor-macji na temat bankructw stanów USA. Nie jest to eksperyment w warunkach naturalnych, ale świetnie pokazuje róż-norodność przypadków bankructw i nie-uznania długów. Oto fragment:

Między 1841 i 1843 rokiem osiem stanów i jedno terytorium zależne ogło-siło bankructwo, a do końca dekady cztery stany i jedno terytorium nie uzna-ły całości lub części swoich długów. Po-mimo niezdolności wierzycieli do nakła-dania bezpośrednich sankcji, większość stanów USA spłaciła swoje długi. Wy-daje się, że robiły to, by utrzymać do-stęp do międzynarodowych rynków ka-pitałowych. Stany, które spłacały długi, mogły pożyczyć więcej w latach przed wojną secesyjną, podczas gdy te, które nie spłaciły, przez większość tego czasu nie miały takiej możliwości. Stany, które czasowo zawiesiły spłatę, odzyskały do-stęp do rynku kredytowego po rozlicze-niu się za starych zobowiązań. Co cie-kawe, dwa stany, które nie uznały części swojego zadłużenia, zdołały odzyskać dostęp do rynków kapitałowych po tym, jak przez pewien czas obsługiwały pozo-stałą części długu.

Zadziwiające, Ziemia nie zderzyła się ze słońcem, obywatele występnych stanów nie doświadczyli szarańczy czy spalenia. Oprocentowanie w tych sta-nach oczywiście wzrosło, ale nie do „katastrofalnych” poziomów. Zawiera-no skomplikowane układy, by minima-lizować straty.

Niedawny artykuł CNBC na temat Europy traktuje o „uświadomieniu so-bie, że ryzyko bankructwa państwa ist-nieje, a szczególnie, że istnieje ryzyko bankructwa państw rozwiniętych, po-nieważ większość [zadłużenia] świa-ta rozwiniętego było do tej pory trakto-wane zasadniczo jako wolne od ryzyka” — jak uważa dyrektor zarządzający w BlackRock Investment Institute. Dodaje on, że: „Z perspektywy czasu możemy powiedzieć, że… nigdy nie były wolne od ryzyka, po prostu żyliśmy w spokoj-nych czasach przez ostatnie 20 lat”.

Według mnie nie brzmi to jak koniec świata.

Ekonomia

Page 9: NGS B.e.s.t. | Styczeń 2012

9NGS B.e.s.t. | styczeń 2012 | best.ue.wroc.pl

eee...Deklaracje?TOMASZ BERLIŃSKI, KOŁO NAUKOWE RACHUNKOWOŚCI ZARZĄDCZEJ „CONTROLLER”

Koniec roku to z pewnością czas wielu przemyśleń i podsumo-wań. Nie inaczej jest z kwe-

stiami finansowymi. Mimo tego, iż ciężko jest pogodzić studia z pracą zawodową, część studentów decydu-je się na to arcytrudne zadanie. War-to więc przypomnieć, zwłaszcza tym, którzy w tym roku pracowali po raz pierwszy o obowiązku podatkowym i rozliczeniu się z fiskusem. Nie waż-ne, czy pracowaliśmy tylko w waka-cje czy na dłuższy okres, jeśli tylko odbyło się to z obowiązującym w Pol-sce prawem musimy zmierzyć się z naszym corocznym PIT-em. Ten arty-kuł ma na celu pokazać, że w dobie Internetu nie stanowi to już większego problemu i można to zrobić w 5 pro-stych krokach.

Po pierwsze musimy upewnić się, czy posiadamy już nasz NIP (co jest wielce prawdopodobne:)) oraz czy przy wypełnianiu wniosku podaliśmy swój numer rachunku bankowego. Je-śli nie, to musimy udać się do Urzędu Skarbowego i wypełnić tam NIP3 w celu aktualizacji naszych danych.

Krokiem drugim będzie oczeki-wania na PIT-11, który otrzymamy od (każdego) pracodawcy, który od-prowadzał w roku podatkowym w na-

szym imieniu zaliczkę na podatek do-chodowy. Z reguły pracodawca do-starcza go do końca lutego.

Trzecim krokiem będzie wizy-ta na stronie internetowej www.msf.gov.pl (lub bezpośrednio www.e-de-klaracje.gov.pl) i pobranie darmowe-go programu e-Deklaracje. Na stronie oprócz samego programu znajdziecie też rady i poradniki jak rozliczyć się z fiskusem.

Następnie uruchamiamy program tworzymy własny profil (prawie jak na facebook'u), wybieramy odpo-wiedni formularz (z reguły będzie to PIT-37), uzupełniamy go o dane z PIT-11 otrzymanego od pracodawcy oraz ewentualnie o posiadane ulgi lub inne dane. Sama obsługa formularza jest prosta (wygląda jak zwykłe ze-znanie podatkowe), gdyż nie pozwo-li on wysłać nam naszego PIT-u dopó-ki nie wyeliminujemy wszystkich błę-dów.

UWAGA! W celu weryfikacji po-datnika, który nie posiada podpi-sy kwalifikowanego (cyfrowego), na samym końcu zeznania podajemy „DANE AUTORYZUJĄCE” kwotę przychodu z roku poprzedniego (znaj-dziemy ją w naszym PIT-37 za rok 2012) jeśli jest to nasz pierwszy PIT

wpisujemy "0" (słownie zero).Ostatnim piątym krokiem, będzie

albo dopłata do podatku dochodowe-go lub zwrot nadpłaty wynikającej z naszego zeznania podatkowego. Jeśli chodzi o dopłatę można dokonać jej w Urzędzie Skarbowym lub przelewem (np. drogą elektroniczną), natomiast jeśli mowa o zwrocie dostaniemy go na nasze konto bankowe. Jeśli PIT rozliczymy przez Internet możemy li-czyć na pierwszeństwo jeśli chodzi o zwrot podatku, zwykle czas oczeki-wania na przelew to 14 dni.

Ekonomia

Jeśli spotkałeś się z bardziej skom-plikowanym problemem niż wy-pełnienie tegorocznego PITu - opo-wiedz nam o tym! Wyślij maila na ad-res [email protected] z dopi-skiem „eee...Deklaracje”. Najbardziej intrygujące problemy poruszymy w następnym artykule, a ich autorów na-grodzimy książkami, dzięki którym świat finansów nie będzie skrywał dla

nich więcej tajemnic.

Konkurs!

Page 10: NGS B.e.s.t. | Styczeń 2012

NGS B.e.s.t. | styczeń 2012 | best.ue.wroc.pl10

Reklamować każdy możeMARLENA DĄBROWSKA

Wiele osób boryka się z myślą, czy pójść do sprzedawcy z reklamacją. Zdarzają się pewni siebie, odważni i walczący o swoje prawa konsumenci. Z drugiej strony spora część osób macha ręką i odpuszcza lub po prostu obawia się odmowy.

Praw nabywców w Polsce strzeże Urząd Ochrony Konkurencji i Kon-sumentów, na czele którego stoi

prezes. Odpowiada on bezpośrednio przed Premierem. Do jego kompetencji w dzie-dzinie ochrony konsumentów należy pro-wadzenie postępowań w sprawach prak-tyk naruszających zbiorowe interesy, cze-go przykładem może być sytuacja, w któ-rej stworzono w placówce taki system, któ-ry uniemożliwia składania niektórych re-klamacji lub wszystkich. Prezes podejmu-je również działania zmierzające do wyeli-minowania niedozwolonych postanowień w umowach, które są sprzeczne z prawem lub dobrymi obyczajami, co ma negatyw-ny skutek dla kupującego. Czuwa on rów-nież nad tym, aby produkty nie zagraża-ły życiu lub zdrowiu. W takim przypadku może on wycofać produkt z rynku, czy też go oznakować lub opublikować ostrzeże-nie w prasie.Rzecznik Praw Konsu-menta

W sprawach indywidualnych bezpłat-ną pomoc prawną można uzyskać u miej-skiego lub powiatowego rzecznika konsu-mentów. Może ona występować do przed-siębiorców w sprawie ochrony praw i in-teresów nabywców. Powiatowego rzecz-nika można znaleźć przy ul. Podwale 28, a miejskiego przy ul. Świdnickiej 53. Za-wsze można się do niego zwrócić, kiedy nie udaje się nam rozwiązać problemu ze sprzedawcą.

Wbrew wszelkim mitom można re-klamować towar przeceniony, pomija-jąc wadę, która stała się przyczyną obniż-ki i o niej wiedzieliśmy, o ile takowa była. W sprawach spornych niestety nie może-my od razu żądać zwrotu pieniędzy, gdyż pierwsza w kolejności jest naprawa i wy-miana. Jeżeli sprzedawca nie jest w stanie nam tego zapewnić możemy odstąpić od umowy, co skutkuje zwrotem zapłaconej kwoty. Musimy jednak wykazać, że wada jest istotna, czyli w znaczący sposób unie-możliwia korzystanie z produktu.

- Kupiłam sobie sandały. Przez pierw-szy tydzień byłam zadowolona, jednak później podeszwa pękła na pół w okoli-

cy obcasa. Udałam się do sklepu z rekla-macją, która została uznana. Otrzymałam nową parę, jednak po miesiącu sytuacja się powtórzyła i tym razem paradoksalnie re-klamacja została odrzucona. Udałam się do miejskiego rzecznika praw konsumen-ta, który wysłał pismo do sklepu, który po jego interwencji zgodził się na kolejną wy-mianę, ale tym razem miałam sama wy-brać sobie inne w tej samej cenie, na zwrot pieniędzy nie było szans. W przeciwnym razie mogłabym wejść na drogę sądową, jednak zdecydowałam się tego uniknąć – opowiada pani Elżbieta.Gwarancja a reklamacja

Zdarza się, że sprzedawcy próbują wy-migać się od odpowiedzialności za trefny produkt, zasłaniając się gwarancją udzie-laną przez producenta. W ten sposób w większości przypadków łamią oni prawa konsumenta, gdyż mają obowiązek przy-jęcia każdej reklamacji, o ile jej podstawą jest naruszenie postanowień umowy doty-czącej danego towaru. Jeżeli konsument nie otrzyma odpowiedzi w ciągu 14 dni, zostaje ona uznana z mocy prawa. Nale-ży się jednak zabezpieczyć w takiej sytu-acji, prosząc sprzedawcę, aby na wniosku napisał, że odmawia jego przyjęcia i się podpisał. W ten sposób można dochodzić swoich praw w sądzie. Dokumentem, któ-ry opisuje ten fragment stosunków gospo-darczych jest Ustawa o szczególnych wa-

runkach sprzedaży konsumenckiej. War-to do niej zajrzeć przed składaniem rekla-macji, żeby przygotować się na wymów-ki sprzedawcy.

Dla wielu osób jedynym pewnikiem przy wadach towaru jest gwarancja. Nic bardziej mylnego. Jest ona jedynie dodat-kiem, który może wręcz pozbawić nas nie-których praw, gdyż jej treść jest ustalana przez samego producenta, co siłą rzeczy sprawia, że jest ona dla niego bardziej ko-rzystna, niż zasady reklamacyjne, na któ-re nie ma wpływu. Powołując się na gwa-rancję, jesteśmy na straconej pozycji, jeże-li ona naszej skargi nie obejmuje.

Warto zaznaczyć, że sprzedawca nie ma obowiązku przyjmowania zwrotu to-waru i jeżeli go umożliwia, to wynika to je-dynie z jego dobrej woli. Istotnym faktem dla konsumentów jest, że czas na rekla-mowanie produktów jest ściśle określony. Mamy 2 miesiące od spostrzeżenia wady na powiadomienie o tym sprzedawcy.

Zdarza się, że konsumenci nie walczą o swoje prawa. Może być wiele przyczyn ta-kich postaw. Być może szkoda im czasu i nerwów. Z drugiej strony może nie są świa-domi swoich praw i gdy słyszą od sprze-dawcy, że reklamacji nie uznaje, najzwy-czajniej w świecie odpuszczają. Ma to same negatywne skutki, gdyż wiąże się to z dyskomfortem oraz w żaden sposób nie skłania producentów, jak również sprze-dawców do większej dbałości o jakość.

fot.

Kat

arzy

na M

Ekonomia

Page 11: NGS B.e.s.t. | Styczeń 2012

11NGS B.e.s.t. | styczeń 2012 | best.ue.wroc.pl

SYSTEM BOLOŃSKI SUCKS!PIOTR SEMENIUK

Powoli zbliża się do nas letni semestr. Obecnie studiujący na III roku studiów wiedzą co ich czeka w tym niedługim czasie. Pisanie pracy dyplomowej, ostatnie egzaminy, no i w końcu zdobycie (lub nie) tytułu zawodowego licencjata lub inżyniera. A gdy to już się stanie przyjdzie czas by zdecydować co wtedy ze sobą zrobić. Czy iść do pra-cy czy kontynuować studia na II stopniu? System boloński dał nam taką możliwość: idź studencie na coś nowego i zdobądź względnie nową wiedzę lub zostań na starych śmieciach i umieraj z nudów.

Deklaracja bolońska (bo tak się fa-chowo nazywa ustawa o systemie szkolnictwa wyższego w Euro-

pie które weszła w życie 19 czerwca 1999 roku), wprowadza jednolity system stu-diów: studia pierwszego stopnia – licen-cjackie lub inżynierskie oraz studia drugie-go stopnia – magisterskie. Ogólnie są dwie duże zalety tego systemu: student może skończyć naukę już po trzech latach i już wtedy podjąć dobrze płatną pracę (pole-mizowałbym) oraz ma możliwość studio-wania na innej uczelni, kierunku z możli-wością poszerzenia swojej wiedzy. Co jed-nak z tymi którzy już od I roku wiedzie-li że chcą studiować do końca ten sam kie-runek? Cóż...System boloński ma Was głę-boko w tyłku.

Już wyjaśniam co mam na myśli. Otóż wraz z wprowadzeniem możliwości przenoszenia się studentów różnych uczel-ni na inne, zmianie uległy programy tych studiów. Wydawałoby się, że na studiach magisterskich będziemy uczyć się przed-miotów już dużo bardziej konkretnych niż na studiach licencjackich, które bez owi-jania w bawełnę często przypominają li-ceum ogólnokształcące (czyli wszystko i nic). Nic bardziej mylnego. Aby, że tak to ujmę, zestandaryzować wiedzę studentów studiów magisterskich niezależnie od tego z jakiej uczelni do Nas przywędrowali, na I semestrze znów powitają nas przedmio-ty ogólne. Jest to oczywiście zrozumiałe: aby na dalszych semestrach niektóre oso-by nie miały żadnych braków, należy im tę wiedzę uzupełnić. Ale co z tymi, któ-rzy na danym kierunku już studiowali? A nic – uczyć się macie po raz dziesiąty tego samego! I to raczej nudnawej części „tego samego”...

Weźmy pod mikroskop takie Za-rządzanie na ZIFie, program I semestru oraz indeks z okresu trzech lat studiowania na tym samym kierunku i wydziale na UE. I zabawmy się w grę pt. „Znajdź różnice”.

Przedmiot nr 1: Koncepcje Za-

rządzania. Kolejny, teoretyczny przed-miot o zarządzaniu na II stopniu zakrawa o kiepski żart. Jasne, że może nowi studen-ci UE powinni liznąć nieco „historii” która właściwie do niczego się im nie przyda w przyszłej pracy. A starzy? Cóż po całej rze-szy przedmiotów z gatunku zarządzania: Podstawy Zarządzania, Nauki o organiza-cji, Nauka o przedsiębiorstwie, Zarządza-nie Pracą, Zarządzanie Jakością itd., moż-na tylko walnąć głową w mur. To powiela-nie po raz setny tej samej książki. I co wno-si do naszego poziomu wiedzy? Nic.

Przedmiot nr 2: Logistyka. No w tym przypadku przedmiotów może od gro-ma nie było, chyba że skończyłeś specja-lizację Logistyka. W tym przypadku taki przedmiot już tam był. Ale kogo to obcho-dzi – i tak trzeba to zdawać po raz drugi. W przypadku innych specjalizacji też logisty-ka jako przedmiot występowała – tyle że pod mylącą nazwą Decyzje menadżerskie. Bo jeśli chodzi o materiał, to przedmiot na I semestrze II stopnia jest może minimal-nie rozszerzony. Tyle dobrego że jest to w miarę konkretny przedmiot, a nie czysto teoretyczny.

Przedmiot nr 3: Projektowanie Systemów Zarządzania. Tutaj podobnie jak wyżej, przedmiotów w latach poprzednich nie było od groma. Był jeden: Zarządza-nia zmianami. Ale biorąc pod uwagę pro-gram zajęć i to co na tych zajęciach prze-biega, nazwy tych przedmiotów to synoni-my. No może ten pierwszy był ciekawszy, ale może dlatego że był pierwszy.

Przedmiot nr 4: Psychologia w zarządzaniu. Taak. Znowu psychologia...Fajnie nie?Co z tego że na licencjacie mie-liśmy przynajmniej trzy psychologie: zwy-kłą, ...w pracy zespołowej oraz ...w pra-cy kierownika. I każda zawierała wszyst-ko i pewnie ponadto co zawiera ta obec-na psychologia. Z jednej strony jest to sto-sunkowo prosty i zarazem ciekawy przed-miot, ale z drugiej strony stan psychiczny jaki posiada jednostka uczestnicząca w za-

jęciach można określić jednym słowem: zombie. Siedzisz, słuchasz ale to się odbija bo już o tym słyszałeś zbyt wiele razy i da-lej siedzisz. Nic nowego.

Przedmiot nr 5: Zarządzanie pro-cesami. No tutaj przyczepić znów mogą się tylko uczestnicy specjalizacji Logisty-ka, którzy zawartość tego przedmiotu już mieli i takie mają z tego korzyści tylko że jest im łatwiej. Dla reszty jest to stosunko-wo nowy przedmiot. Wow, w końcu coś nowego!

Przedmiot nr 6: Zarządzanie strategiczne. Też przedmiot który jest bar-dziej na plus, bo jest konkretny. Fakt meto-dy i analizy poznaliśmy już wcześniej na przedmiotach w stylu: Badania marketin-gowe, ale fakt że wiedza jaką teraz sobie utrwalamy to w sumie praktyczne analizy nie wieje tak nudą, jak to czysto teoretycz-ne przedmioty. Nie mniej wciąż za wiele nowego nie wnosi.

Podsumowując: na sześć przed-miotów pierwszego semestru – jeden względnie nowy, a cała reszta to takie ko-piuj/wklej. Super! Tylko pogratulować twórcy tego programu! A potem wykła-dowcy narzekają, że studenci nie chodzą na wykłady czy ćwiczenia. Mam chodzić? Nie ma sprawy! Tylko wezmę ze sobą do-brą poduszkę, a uczelnia niech zadba o do-bre łóżko. Nie zadba? To wole się wyspać w domu. Bo nuda jaka panuje w tym se-mestrze spowodowana niedociągnięciami wprowadzonego u nas systemu bolońskie-go jest ogromna. Ten program obraża lu-dzi którzy chcieli kontynuować studia na tym samym kierunku. I zniechęca do ucze-nia się czegokolwiek.

Studencie III roku! Jeśli myślisz nad kontynuowaniem tego co obecnie studiu-jesz na II stopniu – zastanów się nad tym po-rządnie. Nie sądzę byś znalazł tam nic nowe-go czego nie doświadczyłeś na I stopniu. Idź na inną uczelnię, na inny wydział czy kieru-nek, ale nie zostawaj na tym samym! Bo cze-kają Cię kolejne 2 lata licencjatu...

Felietuńczyk

Page 12: NGS B.e.s.t. | Styczeń 2012

NGS B.e.s.t. | styczeń 2012 | best.ue.wroc.pl12

Il Carnevale in Italia

Il Carnevale rappresenta il periodo prima della Quaresima e in Italia è festeggiato in ogni piccolo cen-

tro, ma inizia in periodi diversi. In al-cune città inizia il 26 dicembre, in altre a Capodanno o all’Epifania, in altre alla Candelora, ma finisce sempre prima delle Ceneri.

In tutte le regioni d’Italia si festeg-gia il Carnevale con le sfilate e balli, maschere tradizionali e fantastiche, carri allegorici con enormi caricature in cartapesta di uomini famosi nel campo della politica e della cultura.

Il Carnevale più famoso e affasci-nante è quello di Venezia quando tutta la città si riempie di maschere e turisti di

ogni parte del mondo. Tutti si masche-rano, in questo periodo, le distinzioni di ceto e di sesso non sono importanti, le maschere garantiscono l’incognito. Il costume che simboleggia il Carnevale è la « bautta » : un mantello, una cappa di merletto, un cappuccio di seta nera, uno cappello a tricorno e sul viso una maschera bianca. Oltre alla «bautta», i veneziani e anche i turisti creano dei costumi preziosi e particolarissimi, e an-che se con il passare del tempo alcune tradizioni sono andate perdute, altre si sono adeguate alle nuove abitudini del-la vita, il gusto del travestimento non cambia, e l’originalità del carnevale di Venezia è nelle sue maschere.

Las posadas en las fiestas navideñasen México

JOSÉ RAYMUNDO SERRANO MARÍNDOKTORANT II ROK, KATEDRA INWESTYCJII FINANSOWYCH I ZARZĄDZANIA RYZYKIEM

La Navidad en México es celebrada de manera muy distinta en compa-ración con otras partes del mundo,

en especial con Europa y por supuesto con Polonia.

En México la celebración de la Na-vidad inicia mucho antes del 24 de di-ciembre con las llamadas posadas Mexi-canas, las cuales al igual que la Navidad también son una celebración de carácter religioso. Las posadas son en total 9, las cuales se llevan a cabo del 16 al 24 de Diciembre. Una posada conmemora el viaje de la sagrada familia desde Gali-lea hasta Belén durante el cual se llevó a cabo la gestación de Jesús de Nazaret.

Las Posadas se inician con la pro-cesión encabezada por los peregrinos, representados por las figuras de José y María sobre un burro, las cuales son lle-vadas en andas sobre una superficie car-gada por dos o cuatro personas. La gente que acompaña a los peregrinos lleva con ellos velas o faroles encendidos. Duran-te la peregrinación los peregrinos reali-zan cantos y rezos religiosos en busaca

de posada, después de algunos intentos cuando alguna familia acepta dar posada en su hogar a los peregrinos, estos can-tan villancicos de alegría por tener don-de pasar la noche.

La celebración de cada posada es acompañada por los aguinaldos que se les dan a los peregrinos, dichos aguinal-dos constituyen una bolsa con dulces y frutas de temporada entre otros regalos. Por ultimo en la parte final de la posada se rompe la tradicional piñata en donde en su interior aguardan más dulces y sor-presas para los peregrinos (niños y adul-tos) en donde todos disfrutan la posada con cantos, música, aguinaldos, piñatas y comida.

Los significados más importantes de las posadas en México son:

• El pedir posada (con los cantos tradicionales)

• El rezar el Rosario• El romper la piñata• La cena y la convivencia

La cena normalmente está acompañada de alimentos tradicionales, tal como el ponche y el pozole, así como de música tradicional para bailar.

Las posadas en México es una tra-dición muy esperada por los mexicanos ya que anticipa la llegada de la Navidad y es la época para disfrutar y compartir tiempo con la familia.

Vocabolario:Quaresima (f) – Wielki PostCandelora (f) – świeto Matki Boskiej GromnicznejCeneri (f) - Popielecsfilata (f) – defilada cartapesta (f) – papier-mâchériempirsi – zapełniać sięmerletto (m) - koronka

al igual que – podobnie jak conmemorar – upamiętniaćla sagrada familia – święta ro-dzinala gestación – okres ciążyencabezada/o – przewodzo-na/yel peregrino – pielgrzymel burro – osiołla superficie – powierzchniael farol – latarniael rezo – modlitwala posada – zakwaterowanie, schronienie

wSJO haraszo

Page 13: NGS B.e.s.t. | Styczeń 2012

Min

i sło

wn

ik –

kar

naw

Page 14: NGS B.e.s.t. | Styczeń 2012

NGS B.e.s.t. | styczeń 2012 | best.ue.wroc.pl14

Coolinaria

„Rzut Oka Żarłoka, czyli subiektywny przewodnik po gastronomii wszelakiej –

Planet Pizza”FASOLA

Po długiej przerwie, walce ze sobą i odchudzaniem, Żarłok powraca – natury niestety nie da się oszukać. Tym razem nogi poniosły mnie nie tak znowu daleko od kampusu UE, a mianowicie do Planet Pizza – pizzerii przy ul. Drukarskiej 32. Czy wyszło mi to na dobre, czy bokiem? Przeczytaj.

Lokal, z zewnątrz niepozorny, w środku okazuje się bardzo prze-stronny. Wystrój jest utrzyma-

ny w klimacie prawdziwej amerykań-skiej pizzerii. Niestety mimo tego, iż dopracowany w każ-dym szczególe, jest nadgry-ziony już zębem czasu. O wiele korzystniej jawi się wieczorem, przy przy-ciemnionym oświetle-niu, niż w porze obia-dowej. Jednak, mimo wytartej tapicerki i wielu innych man-kamentów, klimat lokalu jest dość przyjemny (jak na osiedlową piz-zerię).

Karta jest bogata, znajdziemy tam i pizzę, i kuchnię amerykańską, meksykańską, włoską. No czego tam nie ma? Ceny są przystępne, szczegól-nie podczas happy hour w porze obia-dowej. W Planet Pizza stołowałam się wiele razy, z większym lub mniej-szym sukcesem. Dużym minusem jest fakt, że na pewno nie zjemy tam szyb-kiego posiłku. Jeśli masz pół godziny między zajęciami, nawet się tam nie

fatyguj, chyba że na herbatę… Zanim obsługa się zainteresuje gościem, da-nie zostanie zrobione, podane, zjedzo-ne i opłacone, minie około godziny.

Co do samych potraw… Kiedyś miałam nieszczęście trafić na

surową pizzę – w cie-ście wyraźnie wyczuć moż-

na było jesz-cze drożdże. Po

odesłaniu piz-zy do kuchni, z

zemsty dostałam później tak przeso-

loną, że nie dało jej się zjeść. Ale każ-

dy przecież może po-błądzić i każdemu na-

leży się druga szan-sa, więc idę i jem. Odno-

śnie do pizzy wiele się nie zmieniło, niestety. Jest na bardzo gru-bym cieście, nie można jej utrzymać w ręce, trzeba jeść sztućcami. Nie ma smaku, sos pomidorowy i przyprawy są używane bardzo oszczędnie, przez co całość jest mdła. Zdecydowanie nie polecam. Kolej na prawdziwego amerykańskiego burgera – The Big Mike Burger, czyli teoretycznie 100%

Wyciąg z menuHerbata

– 4,50 zł

Kawa

– 4,90 zł

Coca-cola 0,5 l – 6,50 zł

Piwo Piast

– 6 zł

Piwo Kasztelan – 6,50 zł

Pizza – od 9,90 zł do 35,90 zł

Chickenburger – 9,90 zł

Zestawy XXL Burgers – od 19,90 zł do

21,90 złBar sałatkowy – 6,90 zł

Zupa dnia

– 5,90 zł

Sałatka grecka – 14,90 zł

wołowiny, ser i świeże warzywa, a w zestawie również frytki i sałatka co-leslaw. Frytki były całkiem smaczne, szkoda tylko, że „pachniały” bardzo starym olejem. Co do sałatki też nie mogę jej wiele zarzucić, podano mi ją praktycznie w naparstku, więc i sma-kować za bardzo nie było czego. Bur-ger sam w sobie nie był aż tak kiep-ski. Spory wprawdzie kawałek mię-sa, ale niestety źle doprawiony. Bułka ledwo letnia, zimne warzywa wycią-gnęły całe ciepło z kotleta. Nie było to najgorsze danie, ale drugi raz nie za-mówiłabym tego jednak. Najbardziej w Planet Pizza smakował mi pieczony ziemniak, bo i cóż można w takim da-niu zepsuć? Chyba tylko sos, który na 99% był z butelki.

Generalnie Planet Pizza to dość przyjemnie miejsce, ale raczej do po-siedzenia wieczorem przy piwie ze znajomymi. Bardzo żałuję, że ich kuchnia w ogólnie nie przypada mi do gustu. Naprawdę szkoda, bo lokal ma swój klimat. Z przykrością stwier-dzam, że jeśli miałabym zdecydować, gdzie zjeść i to szybko, na pewno nie wybrałabym pizzerii Planet Pizza.

Zwycięski przepisLauretka konkursu o nicku „Doma”

otrzymała od nas książkę „Jedz to, co kochasz. Kochaj to, co

jesz.”

Page 15: NGS B.e.s.t. | Styczeń 2012

15NGS B.e.s.t. | styczeń 2012 | best.ue.wroc.pl

P rzeczytałam artykuł o sushi, a pod nim informację o konkur-sie kulinarnym i postanowiłam

podzielić się z Wami przepisem na inną, równie ciekawą azjatycką potra-wę – bulgogi (prosto z Korei).

Składniki

mięso (np. filet z kurczaka, szyn-ka, polędwica wołowa bądź ryba a na-wet krewetki – wedle uznania, a w za-sadzie wszystko co nadaje się na grill) ilość zależna od liczby pałaszujących, liście sałaty i kapusty pekińskiej, pi-kle wszelkiego rodzaju wedle uzna-

nia, sos sojowy, odrobina octu jabłko-wego i oleju sezamowego.

Wykonanie

Mięso kroimy na małe kawałki (na jeden kęs) i bez przyprawiania gril-lujemy. Liście sałaty i kapusty myje-my i ustawiamy w miseczce na stole. Pikle kroimy na małe kawałki i rów-nież podajemy na stół. Dla każdego z pałaszujących ustawiamy miseczkę z mieszanką sosu sojowego, octu jabł-kowego i oleju sezamowego – na tzw. maczankę. Bierzemy kawałki mięsa wprost z grilla, zanurzamy w maczan-

ce i wraz z piklem zawijamy w liść sa-łaty bądź kapusty i taki „pakunek” od razu zjadamy!

Przepis jest dość luźny i łatwo do-stosować go do własnych smakowych preferencji. Zamiast sałaty czy kapu-sty możemy spróbować ze szpinakiem (dla odważnych!).

Smacznego!

Leżajsk Pszeniczne – cieszynianin z Podkarpacia

ZBYCHOWIEC (ZBYCHOWCOWO.BLOGSPOT.COM)

ce piwo prezentuje się wspaniale. Barwę ma nieco ciemniejszą niż Książęce, pia-nę potężną i - jak mi się zdaje – odrobi-nę trwalszą. Na pierwszy rzut oka da się zauważyć liczne bąbelki, które po zaczerp-nięciu pierwszego łyka miło masują pod-niebienie.

W smaku wyczułem lekki posmak ba-nanowy, ale bardzo delikatny, trochę jakby trunek był rozwodniony. Pojawił się za to typowy dla produktów cieszyńskiego Bro-waru Zamkowego posmak żelaza, co po-twierdza moim zdaniem tezę o pochodze-niu tego piwa. Ogólnie rzecz biorąc, na-pój jest bardzo orzeźwiający i pijalny, to-też powinien świetnie sprawdzić w cieplej-sze wiosenne i letnie miesiące (za którymi pewnie wiele osób już tęskni). Zdecydo-wanym plusem jest cena, wręcz niespoty-kana, jeśli chodzi o piwa tego gatunku – za Leżajska zapłacimy jedyne 2,69 zł!

Leżajsk Pszeniczne nie jest, jeże-li wierzyć doniesieniom piwnych blogerów, tym, za kogo się poda-

je. Według ustaleń Kopyra (www.kopyr.wordpress.com) bowiem trunek ten Leżaj-ska nie widział nawet z daleka, a uwarzo-ny był… w Cieszynie (oczywiście po pol-skiej stronie). Tutaj również mamy do czy-nienia rzecz jasna z zabiegami czysto mar-ketingowymi (Leżajsk jest marką Grupy Żywiec dedykowaną dyskontom). Wygląd butelki (całe szczęście, że nikt nie wpadł na pomysł puszkowania tego piwa!) jest w zasadzie niemal identyczny jak innych Le-żajsków. Jedyną różnicą jest chyba tylko kolor i napis „Pszeniczne” pod logo bro-waru. Ale w końcu to produkt dyskonto-wy, więc czego więcej wymagać?

Z otwartej butelki wydobył się deli-katny zapach, na tyle jednak delikatny, że wręcz ledwo wyczuwalny. W szklan-

Coolinaria | Kultura picia piwa

Na naszej stronie internetowej (www.best.ue.wroc.pl) znajdziecie zestawienie obu pszeniczniaków, które ostatnio zrecen-zowałem.

To ja się podzielę z Wami moim au-torskim przepisem na Calzone.

Aby wykonać farsz do bułeczki:Na oleju zeszklić cebulę razem z pie-

czarkami, później wrzucić do tego mię-so (kurczak drobno krojony), pokrojoną drobno paprykę i brokuł. Całość dusić, aż będzie miękkie. Przyprawić do smaku solą i pieprzem i dodać curry. Mocno wygłod-niali mogą do farszu dodać również goto-wany ryż.

Aby wykonać bułeczkę:Potrzebujemy mąkę pszenną, wodę,

sól i cukier (do smaku). Należy to wszyst-ko wymieszać, zagnieść, rozwałkować i na tak przygotowane ciasto położyć farsz i złożyć w kształt dużego pieroga. Następ-nie należy zapiec w piekarniku i gotowe. Smacznego! :)

Michał

Co dobrego szykujecie w stycznio-we zimowe wieczory?

Czyżby jakieś ciepłe specjały prosto z pieca (tudzież akademikowego piekar-nika)?

Czy ranki poświęcacie na odsypia-nie po szalonych karnawałowych im-prezach i raczej zwykle darujecie sobie śniadania, przechodząc do wystawnego i zarazem ekonomicznego obiadu, czy jednak wstajecie skoro świt i to właśnie wasze poranne posiłki są wyjątkowe?

Czekamy na Wasze przepisy na best.ue.wroc.pl!

Najlepsze zamieścimy w lutowym Beście!

W numerze grudniowym miałem przyjemność opisywać piwo Książęce Pszeniczne. W styczniowym postaram się przybliżyć Drogim Czytelnikom smak jego dyskontowego konkurenta.

Page 16: NGS B.e.s.t. | Styczeń 2012

NGS B.e.s.t. | styczeń 2012 | best.ue.wroc.pl16

Przywracają miastu dawny blaskMARTA DONIEC

D la turystów jasne jest, że wi-zytówką Wrocławia są kra-snale. Wystarczy jednak cho-

ciaż odrobinę poznać miasto, żeby zrozumieć, w jak ogromnym błędzie są przyjezdni. Już spacerując po rynku dostrzegamy, że powodów do dumy mogą dostarczyć nam piękne rene-sansowe kamienice. Takie perełki ar-chitektury są też schowane w mniej uczęszczanych miejscach… W ja-kich? Żeby się przekonać, trzeba zbo-czyć z utartych przez wycieczki szla-ków i zajrzeć w miejsca na pierwszy rzut oka mniej reprezentacyjne, takie, na których tle nikt nie robi sobie zdjęć z uśmiechem od ucha do ucha.

Każdy kojarzy Jasia i Małgosię oraz inne pięknie odrestaurowane ka-mienice w centrum. Wydaje się jed-nak, że takie ,,wycackane” budyn-ki nie mogłyby być uznane za wizy-tówkę miasta. Są bardziej jak atra-py, ładne rekwizyty wykonane z kar-tonu, nie ukazujące jednak prawdzi-wego oblicza wrocławskich kamienic. Aby znaleźć kamienice z prawdziwe-go zdarzenia, trzeba się trochę nacho-dzić, a przy okazji nieźle nagłowić. Przypomina to trochę poszukiwanie skarbów. Nagroda jest warta zacho-du – odszukanie takiego zapomniane-go przez świat arcydzieła architektury sprawia sporo satysfakcji. Wrocław to miasto kamienic. Są niemalże wszę-dzie. Duża część zabudowy przypo-mina istny labirynt z tych właśnie sę-

dziwych budynków. Tych najpiękniej-szych nie jest w stanie dostrzec każ-dy. Trzeba wykazać się umiejętnością zauważenia piękna tam, gdzie inni go nie widzą, przebicia się wyobraź-nią przez grubą warstwę kurzu, ulicz-nych spalin i odpadających ze ścian tynków. Dlaczego? Dlatego, że wie-le wrocławskich kamienic nadal cze-ka na generalny remont.

Stare, obdarte, brudne, często śmierdzące kamienice mają w sobie pewien urok, niepowtarzalną magię, której nigdy nie będą miały nowe bu-dynki. Ich tajemnica, która mogłaby być obiektem zazdrości innych części zabudowy miasta, tkwi chyba właśnie w tym, że są nieco niedostępne, ale też trochę niebezpieczne, zakazane, niedoceniane. Dlatego, jeśli chcecie sprawić znajomym alternatywną wy-cieczkę po zabytkach miasta, zabierz-cie ich właśnie w takie mniej znane rejony.

Nagrodą będą piękne, misternie rzeźbione detale, płaskorzeźby wy-łaniające się z poniszczonych, sypią-cych się ścian, imponujące wielkością drewniane (oczywiście też rzeźbione) drzwi wejściowe, mroczna, ale taka bajeczna klatka schodowa, przykurzo-ne, powywijane klamki, wykręcone w półkole schody z robiącymi wrażenie ,,zamkowych” poręczami, ogromne, często niestety powybijane okna oraz wiele zdobień, które po prostu trzeba zobaczyć na własne oczy.

Okazuje się, że nie jestem pierw-szą osobą, która dostrzegła urok wro-cławskich kamienic. Co więcej, zna-leźli się także tacy, którzy postano-wili zadbać o to, żeby polepszyć ich stan. Na stronie zzk.wroc.pl możemy poczytać o bardzo ciekawym przed-sięwzięciu: ,,Program remontowy pod symboliczną nazwą "Sto kamienic" ruszył wiosną 2007 roku. Dzięki nie-mu kilkaset gminnych budynków od-zyska swój blask. Zarząd Zasobu Ko-munalnego do renowacji kwalifikuje kamienice, które mają ciekawą archi-tekturę lub znajdują się w ważnych, reprezentacyjnych punktach miasta. Także takie, które od lat czekały na remonty, ale nie było na nie środków. Do tej pory ZZK przeprowadził kapi-talne remonty w ponad stu kamieni-cach. W kolejnych kamienicach przy-gotowana jest dokumentacja projekto-wa potrzebna do remontu. W zakres prac remontowych w ramach progra-mu wchodzą: remont więźby dacho-wej wraz z pokryciem dachu, remont elewacji wraz z wymianą okien, re-mont piwnic wraz z wykonaniem izo-lacji przeciwwilgociowej ścian, re-mont instalacji sanitarnych i elek-trycznych, remont klatki schodowej wraz z wymianą i ujednoliceniem drzwi zewnętrznych, zmiana systemu ogrzewania, likwidacja istniejących, wspólnych sanitariatów znajdujących się poza lokalami mieszkalnymi i wy-konanie ich w obrębie lokali”.

fot.

Pau

lina

Gaj

ewsk

a

fot.

Pau

lina

Gaj

ewsk

a

Miejsca

Page 17: NGS B.e.s.t. | Styczeń 2012

17NGS B.e.s.t. | styczeń 2012 | best.ue.wroc.pl

Program ruszył już parę ładnych lat temu i dziś możemy obserwować jego efekty (na stronie ZZK znaj-dziemy spis kamienic wyremontowa-nych w poszczególnych latach, gale-rię zdjęć, mapę z zaznaczonymi na niej obiektami). Na początku poja-

wiały się głosy dość sceptyczne, wy-tykające poważne błędy w realizacji przedsięwzięcia: ,, Program remontu 100 gminnych kamienic miał być wi-zytówką Wrocławia. Dziś mieszkań-cy czynszówek są wściekli, bo twier-dzą, że część budynków wyremonto-wano tylko na pokaz, dla turystów. A w środku króluje wilgoć, łuszczą-ca się farba na klatkach schodowych i odpychające zapachy”- czytamy na wrocław.naszemiasto.pl.

W przypadku tak ambitnych pro-jektów zawsze należy się spodziewać, że znajdą się przeciwnicy, lub po pro-stu osoby niezadowolone z wyników prac. Czy warto jest remontować te rozsypujące się kamienice? Do nie-dawna tworzyły niemalże naturalne ,,środowisko” miasta. Stały tak sobie, porozrzucane po różnych zakątkach, piękne, ale dla większości niewidzial-ne. Może tak właśnie powinno pozo-stać? Mogłoby to niestety spowodo-wać ich całkowite wyniszczenie. My-ślę, że ich odnowienie nie pomniejszy

posiadanych przez nie walorów este-tycznych, a może uratować je przed kompletnym zniszczeniem.

Mimo, że mieszkanie w starej ka-mienicy ma z pewnością wiele minu-sów (są trochę niebezpieczne, zanie-dbane, ciężko ogrzać bardzo wyso-kie wnętrza), wiele osób (też studen-tów) decyduje się na przeprowadzkę do takich budynków. Dla innych życie w starym budownictwie to nie ozna-ka prestiżu, ale zwyczajnie – brak luk-susu. Do której grupy Wy należycie? Wybór byłby o wiele łatwiejszy, gdy-by lokalizacja zabytkowych kamienic była nam lepiej znana, bardziej do-stępna.

W sklepiku z pamiątkami na ryn-ku już za kilka złotych możemy do-stać mapkę, na której rozrysowane jest rozmieszczenie kultowych już krasnali. Może warto by stworzyć po-dobną mapę, ale przedstawiającą naj-piękniejsze wrocławskie kamienice?

Nowy (k)ROKXELA

Papierosy – miejsce pierwsze. Tuż za nimi systematyczne odkładanie pieniędzy (zno-wu na to samo), dościgane przez obgryzanie paznokci. Kolejny ranking postanowień noworocznych…Od czego najlepiej by tu zacząć? Od SEKRETU !

Jeżeli to czytasz to albo rzeczywi-ście planujesz coś zmienić w swoim ży-ciu, z okazji jakże przełomowej, albo po prostu z czystej ciekawości jakież to jeszcze brednie można napisać na temat prawie tak oklepany jak „Last Christ-mas” w radio.

Po pierwsze: chcesz zmiany? Zmień myślenie! Każde postanowienie czy to noworoczne (w sumie trafnie na-zywane, bo ogranicza się w swej inten-sywności jedynie do Nowego Roku) czy jakiekolwiek wymaga wiary w to, że uda się je spełnić. Nieistotne czy pierw-sze na liście będzie rzeczywiście rzuce-nie palenia, czy wyprzedzi je wypcha-ny portfel (w tym przypadku drobniaka-mi) –bo postanowiłeś sobie, że po pro-stu zamienisz Marlboro na tańsze Vice-roy-e. Wiara w to, że ci się uda to pod-stawa, czy wręcz fundament każdora-zowego przebłysku chęci odmiany. Bo myślenie pozytywne w starciu na ringu

ze swym rywalem zdecydowanie trium-fuje. I dla poszukiwaczy bredni dodam, że fakt iż myślenie negatywne posiada mniej energii ,czy też „mocy sprawczej” jest dowiedzione naukowo –czyli praw-da.

SZCZĘŚCIE i SUKCES. Nie znam nikogo kto nie chciałby używać tych rzeczowników w opisie własnego życia. Korzystając z okazji tego nieszczęsnego boomu charakterologicznych rewolucji, chciałam przedstawić ci nowego życio-wego towarzysza. Sekret – to właśnie jego treść poznasz i to właśnie on po-może ci zmieniać i wprowadzać w esej o sobie słowa rozpoczynające akapit. Rhonda Byrne, to ona zaczęła zarażać świat Sekretem a ja chce zarazić ciebie. Słysząc poradnik odkładasz książkę na półkę? Tę włóż do koszyka, a jak to zbyt duży wydatek (bo jeszcze aż tyle z ra-dykalnej zmiany papierosowej marki się nie uzbierało) polecam film. Sekret na-

prawdę zmienia życia. ŻyciA bo zmie-nił nie tylko moje, ale i wszystkich lu-dzi, którym go zdradziłam. Wszystkich, którzy go zrozumieli i do niego wracali za każdym razem gdy przez szparki wąt-pliwości wkradały się okrutne negatyw-ne wirusy.

Zmiana? TAK – wiec do dzieła! Weź swoje życie i po prostu spraw żeby było… ekstra ! Takie jak sobie wyma-rzyłeś kiedyś tam gdy popuściłeś wodze wyobraźni. I mimo, że pan J.W. Goethe bardziej kojarzy się z cierpieniem niż myśleniem w jakimkolwiek stopniu po-zytywnym to jego słowami właśnie za-kończę tę metamorficzną nagonkę:

„Cokolwiek możesz zrobić lub ma-rzysz o tym, że możesz, zacznij to robić. Śmiałość zawiera w sobie geniusz, ma-gię i siłę.”

POZNAJ SEKRET I BĄDŹ SZCZĘ-ŚLIWY – CODZIENNIE !

Miejsca | Subiektywny punkt widzenia

Page 18: NGS B.e.s.t. | Styczeń 2012

NGS B.e.s.t. | styczeń 2012 | best.ue.wroc.pl18

Szminki, drinki, fatałaszki czyli karnawał czas zacząć!

DOROTA FIEDOREK

No to się zacznie! Moje drogie… Czas najwyższy pomyśleć o trendach tegorocznego karnawału. Czy to domówka, czy wyjście do klubu, my kobiety zawsze chcemy być olśniewające. Przyciągać pożądliwe spojrzenia (przystojnych) mężczyzn i zazdrosne zerkanie kobiet. Czy modnie równa się ładnie? Bardzo często niestety nie. Zawsze warto jednak szukać złotego środka. Na szczęście karnawał to taki czas w roku, kie-dy można zaszaleć i nieco bardziej puścić wodze fantazji.

Paleta barw godna van Gogha!

Przede wszystkim na staranny maki-jaż karnawałowy poświęć więcej cza-su. Cudów nie wyczarujesz w 10 minut. W pośpiechu bardzo łatwo, żeby ręka z tuszem do rzęs omsknęła się i upaćka-ła całą twarz, a potem… wiado-mo: zmywanie, nerwy i byle zdą-żyć (bo koleżanka/chłopak maru-dzą za plecami) malujemy się już na szybko i niestarannie. Zamiast tego zasiądź wygodnie w dobrze oświetlonym miejscu i zrelakso-wana przystąp do czarowania. Na co warto sobie pozwolić w zakrę-conym czasie radości z nowego roku?

Twarz: Rozświetl kości po-liczkowe pudrem z delikatnie po-łyskującymi drobinkami. Jeśli je-steś artystyczną, nieposkromioną duszą chwyć eyeliner i pociągnij pędzelkiem po twarzy tworząc fantazyjny wzorek.

Oczy: Nie bój się koloru. Śmiało możesz nałożyć na powie-ki sporą ilość cieni do powiek. W tym sezonie niekoniecznie czarne smoky eyes. Postaw na kolor! Je-śli boisz się zbyt teatralnego wy-glądu zdecyduj się na cieniutką kreseczkę na górnej powiece, ale koniecznie w neonowym kolorze. Im bardziej rzucający się w oczy – tym lepiej. Niezwykle modne będzie okra-szanie wewnętrznych kącików oczu bar-dzo jasnym, srebrzystym lub perłowym cieniem.

Usta: Ciekawą propozycją jest połą-czenie dwóch odcieni szminki. Na przy-kład malując wargi pomadką w kolorze pomarańczowo-czerwonym środek za-

akcentuj błyszczykiem w kolorze fuk-sji. Rozetrzyj, aby nie było widać granic między kolorami i ciesz się efektownie pomalowanymi ustami!

Pamiętaj, aby nie łączyć wszystkich szalonych pomysłów na raz. Jeden wy-strzałowy makijażowy trick na twarzy wystarczy, resztę pozostaw neutralną.

Zmień zasłonę w sukienkę!

Jeśli impreza jest „przebierana” – problem z głowy… Moda nie zagra tu pierwszoplanowej roli. Jeśli jednak idziesz na imprezę do największej fa-shion-victim na uczelni, zastanów się

dobrze co założyć (tiaa jasneee, wca-le nie zależy Ci na opinii innych… ;) ). Pierwsza opcja to sukienka ze zdrową dawką falbanek np. przy wykończeniu dołu, ewentualnie zdobiące dekolt i ra-miona. Innym rozwiązaniem mogę być barokowe sukienki. Wcale nie długie, a króciutkie, za to w kolorach złota i czer-

ni, mroczne, najlepiej z grubej ta-fty i z florystycznymi wzorami. Pozostając przy epokach w sztu-ce zapraszam w podróż do goty-ku. Koronki, ażurowe wykończe-nia, ponure, ciemne, ale przede wszystkim zagadkowe i sexy. Jak na karnawał przystało mamy też świetliste cekinowe sukienki. Ko-niecznie obcisłe!Pij, pij, będziesz… WESELSZA!

Drinki też mogą być modne. Nawet te robione w domu (na stu-dencką kieszeń ). Oczywiście naj-prościej połączyć wódkę z colą, Jeśli jesteś fanką niebanalnych smaków zainwestuj np. w Marti-ni Rosato i twórz ciekawe kombi-nacje. Dodaj gazowany napój po-marańczowy, kilka kawałków te-goż owocu i udekoruj plasterkiem cytryny. W innej konfiguracji do-daj po prostu sok z granatów. Dla kotków lubiących mleczko pole-cam drink chiquita: wódka, nieco

mniej likieru bananowego, dopełnione mlekiem z dodatkiem lodu.

Skoro już mamy i strój i makijaż, a nawet drinki… Ciocia Dorotka prze-strzega: Pij z umiarem, aby zachować fason i nie zepsuć olśniewającego wra-żenia jakie zrobiłaś, wchodząc na im-prezę, niczym bogini na melanż u Zeu-sa.

fot. Alicja Koryś

Subiektywny punkt widzenia

Page 19: NGS B.e.s.t. | Styczeń 2012

19NGS B.e.s.t. | styczeń 2012 | best.ue.wroc.pl

REALacje

Lenny Valentinorelacja z ostatniego koncertu

RAFAŁ ĆWIERTNIA

Kończąca działalność zespołu trasa koncertowa zawie-rająca pięć miast na terenie całej Polski dobiegła koń-ca. Koncerty odbyły się w ekskluzywnej scenerii. Ostat-ni z nich przypadł na Wrocław, i miał miejsce w Centrum Sztuki Impart mieszczącej się na ul. Mazowieckiej. Sala, w której z każdego miejsca doskonale widać było scenę oraz miejsce siedzące dla każdego widza pozwoliły słu-chaczom skupić się wyłącznie na przyswajaniu muzyki płynącej ze sceny. A była to muzyka wyjątkowa.

Na wstępie przypomnę w dwóch zdaniach czymże jest jedno-płytowy projekt o nazwie Len-

ny Valentino. Pomysł na nagranie pły-ty zrodził się w roku 1998 z inicjatywy Artura Rojka (Myslovitz) oraz Mietal-

la Walusia (Negatyw), po kilku rosza-dach skład zespołu zasilili trzej muzy-cy ze Ścianki: Maciej Cieślak (gitara), Arkady Kowalczyk (perkusja) oraz Jacek Lachowicz (klawisze). Jesie-nią 2001 roku, po połączeniu stylów, wrażliwości oraz doświadczeń wszyst-kich panów powstała płyta Uwaga! Je-dzie tramwaj zawierająca 10 utworów utrzymanych w klimatach głębokiej psychodelii oraz rocka alternatywne-go. Płyta zebrała niemal wyłącznie pozytywne recenzje, nagrody (m.in. nagrodę MTV), była porównywana,

a nawet stawiana wyżej od takich al-bumów jak Kid A czy OK Computer zespołu Radiohead. Po wydaniu pły-ty Lenny Valentino zakończyło dzia-łalność by reaktywować się 3-krotnie: w roku 2006 występując na Off Festi-valu, w 2010 by ponownie tam wy-stąpić oraz w 2011 by, dla uczczenia 10 rocznicy wydania tego ponadczaso-wego albumu, ruszyć w trasę po pięciu największych miastach Polski. I tak właśnie docieramy do dnia 17 grud-nia, kiedy muzycy zagrali w Imparcie.

Zespół wyszedł z około 15-minu-towym opóźnieniem, co jest rzeczą na-turalną, co by dać chwilę czasu spóź-nialskim widzom na usadowienie się. I się zaczęło. Artur Rojek z resztą mu-

zyków zagrali całą płytę od początku do końca zachowując nawet kolejność utworów jaka jest na albumie. Widać było emocjonalne zaangażowanie mu-zyków, którzy jakby w transie gra-li kolejne utwory nadając im brzmie-nie dużo głębsze niż na płycie, co w połączeniu z klimatem wytwarza-nym przez oświetlenie oraz unoszą-cy się dym dawało niezwykły efekt. Tylko co pewien czas Rojek skromnie dziękował widzom by od razu wrócić

do poprzedniego stanu. Co do wokali-sty, to dało się u niego zauważyć nie-co inne zachowanie niż to jakim przy-zwyczaił nas w Myslovitz. W Len-ny Valentino zacho- wywał się nieco inaczej, mianowi- cie re-agował na niemal każdy dźwięk. Od melancho-lijnego buja-nia się z ręka-mi w kiesze-ni do niemal h e a d b a n -gingu rodem z metalowych kon-certów. Po odegraniu ostatnie-go utworu z płyty wokalista podzię-kował fanom za obecność, za dziesięć lat, które istnieli oraz obiecał, że jest to już ostatnia reaktywacja zespołu i wrocławski koncert jest już naprawdę ostatnim. Po długich oklaskach i przy publice, która w końcu wstała muzycy wyszli na bis grając W-21- utwór, któ-ry nie znalazł się na płycie oraz cover zespołu Low pt.: Over The Ocean, któ-ry to razem z Rojkiem zaśpiewał Cie-ślak. Na koniec gitarzysta również po-dziękował oraz uświadomił nas, żeby-śmy byli dumni z obecności na ostat-nim koncercie Lenny Valentino. Panie Cieślak, byliśmy dumni!

Słowem zakończenia i osobiste-go podsumowania to nie powiem za wiele, gdyż trzeba było tam być i czuć to wszystko żeby zrozumieć mój za-chwyt. Koncert sponiewierał emocjo-nalnie. Jeśli już musieli zakończyć działalność, to zrobili to idealnie.

Page 20: NGS B.e.s.t. | Styczeń 2012

NGS B.e.s.t. | styczeń 2012 | best.ue.wroc.pl20

TeART

Za kulisami…Inspicjent – prawa ręka reżysera

DOROTA FIEDOREK

„Jeśli chcesz wejść za kulisy, porozmawiać z pracownikami, musisz mieć dobre ukła-dy z inspicjentem.” Taki groźnie brzmiący przykaz otrzymałam na początku realiza-cji cyklu „Za kulisami…”. Pierwsze spotkanie w celu umówienia wywiadu odbyło się w tempie ekspresowym. Kilka zdań, upomnienie, pożegnanie i pan inspicjent wskakuje na swój rower, znikając szybko z pola widzenia. Domyśliłam się, że mam do czynie-nia z rzeczowym, acz rygorystycznym człowiekiem.

Na wywiad szłam z duszą na ra-mieniu. Okazało się, że przy bliższym poznaniu surowy in-

spicjent staje się przesympatycznym panem w sile wieku, mającym wiele in-teresujących historii do opowiedzenia. Jeśli ciekawi was czego dowiedziałam się m.in. o bezpieczeństwie na scenie i dlaczego niegdyś widzowie nie bywali głodni w czasie spektakli, zachęcam do przeczytania rozmowy z panem Wojcie-chem Kupczyńskim.

Wiem, że inspicjent to prawa ręka reżysera, ale proszę przybliżyć mi i naszym czytelnikom, na czym dokład-nie polega Pana praca.

W dawnych czasach, w historii te-atru, było tak, że sztukę pisał autor-dra-maturg, a potem już na próbach obecny był tylko inspicjent. Miał on didaskalia i zgodnie z nimi ustawiał artystów. Te-raz jest tak, że reżyser do premiery szy-kuję spektakl, a potem wszystko zo-stawia w rękach inspicjenta. Inspicjent musi znać intencje i ustalenia reżyse-ra po to, aby egzekwować to co zostało

ustalone, nie zaniża-jąc poziomu. Podsu-mowując jest to ktoś taki, kto musi ko-ordynować wszyst-kie działania techniki (czyli pracowników technicznych sceny, akustyków, elektry-ków od świateł) z ar-tystami. To wszystko razem daje efekt koń-cowy, który nazywa się spektaklem.

Pamięta Pan, któryś ze swoich najcięż-szych do zorganizo-wania spektakli?

Było ich dużo, ale to jest kwestia pewnej praktyki, rutyny. Przygotowy-wałem spektakle w teatrze lalek, drama-tycznym, w teatrze telewizji, a teraz w muzycznym. Jak człowiek pracuje w te-atrach przez ponad trzydzieści lat, to nie ma dla niego spektakli trudnych. Zdarza-ją się oczywiście sytuacje, że nie mamy swojej sceny i gramy na nieprofesjonal-nej, tak jak teraz przy Frankensteinie. Graliśmy kilka plenerowych przedsta-wień, gdzie nie było nagłośnienia, a kuli-sy były bardzo umowne, a dawaliśmy so-bie radę. Nie ma trudnych spektakli. Są tylko ciekawe i mniej ciekawe.

Czy takie sytuacje, gdy w grę wchodzi np. obrotowa scena, albo mo-menty na linach, są uciążliwe?

Bardzo często u nas występują sce-ny, gdzie artyści pracują na jakiejś wy-sokości, są podnoszeni, mają loty i to jest pewnego rodzaju niebezpieczeń-stwo. Zdarzyło nam się, że artystka spa-dła z wysokości czterech metrów, ale nie z przyczyny, że lina się zerwała, tylko nie wytrzymała barierka na której stała.

Na szczęście tancerka była bardzo wy-gimnastykowana, przeżyła nic jej się nie stało i gra do dzisiaj. Natomiast obroto-wa scena to jest tylko usprawnienie, któ-re trzeba umieć opanować.

Ciekawi mnie również sprawa przesądów scenicznych. Czy są one nadal żywe wśród aktorów i pracow-ników teatru?

Tak. To są tradycje. Ja zawsze mó-wię, że nie wierzę w przesądy, ale wolę nie kusić losu. W teatrze funkcjonują ta-kie rzeczy jak przydepnięcie tekstu (któ-ry upadł na podłogę) po to, żeby nie za-pomnieć. Niektórzy mają nawet taki od-ruch, że jak okulary spadną, to też przy-depną, co nie zawsze wychodzi na do-bre okularom. Nie wchodzi się na sce-nę w innym nakryciu głowy niż wyma-gane w czasie spektaklu. Nie gwiżdże się przed premierą, po to, żeby spektakl nie został wygwizdany, chociaż wydaje mi się, że mamy coraz bardziej kultural-nych widzów w naszym teatrze. W zasa-dzie nie ma już takiego stricte wygwiz-dania. Kiedyś ludzie rzucali pomidora-mi, jajkami, czyli musieli je umyślnie przynosić. Jak przychodzili na spektakl, który trwał cztery godziny (tak jak na-sze Dzieje grzechu) to przynosili ze sobą koszyki z jedzeniem i nie byli głodni.

Na koniec chciałabym się dowie-dzieć, czy ta praca daje Panu dużo sa-tysfakcji?

Gdyby nie dawała to pewnie już dawno bym nie pracował. To jest ten je-den z niewielu przypadków, kiedy praca jest również przyjemnością. Dodatko-wym plusem takiej pracy jest to, że te-atr ma długa przerwę wakacyjną pomię-dzy sezonami i można sobie zaplanować długie wakacje.

Page 21: NGS B.e.s.t. | Styczeń 2012

21NGS B.e.s.t. | styczeń 2012 | best.ue.wroc.pl

Trochę kultury?!Ferie w Empiku

poniedziałkiAKADEMIA MAŁEGO AKTORA16, 23 stycznia,godz. 11.00, 16.00empik Renoma, Wrocław,ul. Świdnicka 40

Akademia Małego Aktora to warsz-taty, na których młody artysta poprzez zabawy integracyjne, ruchowe, śmiesz-ne ćwiczenia dykcyjne i kalambury te-atralne, pozna warsztat aktorski, nabie-rze pewności siebie, rozwinie i pobudzi swoją wyobraźnię. Chcesz się doskona-le bawić i jednocześnie poznać tajniki aktorskiej sztuki? Przyjdź na Warsztaty Małego Aktora.

wtorkiKRAINA FILCU17, 24 stycznia,godz. 11.00, 16.00empik Renoma, Wrocław,ul. Świdnicka 40

Warsztaty polegać będą na własno-ręcznym tworzeniu ozdób z filcu, ich zdobieniu i kształtowaniu. Uczestnicy będą mieli okazję pod okiem instrukto-ra wykonać niepowtarzalne korale, kol-czyki, breloczki, broszki lub ozdoby do włosów – zależnie od oczekiwań i fanta-zji uczestników.

środyPRZECINEK I KROPKA18, 25 stycznia, godz. 11.00empik Renoma, Wrocław,ul. Świdnicka 40

Zapraszamy dzieci w wieku: 5-8 lat do magicznego świata książek i poznania ich tajemnic podczas autor-skich warsztatów empiku pt. Przecineki kropka. Dzieci poznają historię alfabe-tu, pisma, druku a także proces powsta-wania książek. Na zakończenie lekcji każde dziecko otrzymuje dyplom oraz wyjątkową książkę o… książkach. Pole-camy stronę: www.przecinekikropka.pl

ŚRODY Z GRAMIPLANSZOWYMI18, 25 stycznia, godz. 17.00empik Renoma, Wrocław,ul. Świdnicka 40

W środowe popołudnia animato-rzy warsztatów udowodnią wszystkim uczestnikom, że gry planszowe mogą być ciekawsze od swoich komputero-wych odpowiedników. Zapewniamy

ANDZEJ KOWALSKI7 stycznia, godz. 17.00empik Renoma, Wrocław,ul. Świdnicka 40

Gościem wrocławskiego salonu Em-pik Renoma będzie Andrzej Kowalski - autor kryminalnej powieści Biały kruk. Książka opowida o tym jak życie Kamila Maja zmieniło się diametralnie po spotka-niu z tajemniczą Leną. Od tego momen-tu młody student musi uciekać przed płat-nym mordercą, organizacją religijną oraz warszawską policją.

PIOTR R. FRANKOWSKI13 stycznia, godz. 18.00empik Renoma, Wrocław,ul. Świdnicka 40

Piotr R. Frankowski będzie promował swoją najnowszą książkę Jeździć szybko! podczas spotkania autorskiego w salonie Empik Renoma. Autor publikacji jeździł setkami wyjątkowych aut, nierzadko ist-niejących w jednym egzemplarzu. W Jeź-dzić szybko! dzieli się doświadczeniem zdobytym w różnych sytuacjach drogo-wych oraz zachęca czytelników do anali-zowania własnej techniki jazdy.

MICHAŁ SZPAK21 stycznia, godz. 16.00empik Renoma, Wrocław,ul. Świdnicka 40

Michał Szpak, finalista pierwszej polskiej edycji pro-gramu X - factor, odwiedzi wrocławski salon Empik Re-

noma. Uczestnicy spotkania będą mogli do-wiedzieć się jak powstawało pierwsze debiu-tanckie wydawnictwo artysty oraz poznać jego muzyczne plany w nadchodzącym roku.

szczegółowy instruktaż oraz możliwość uczestnictwa w pasjonującej rozgryw-ce. Zapraszamy dzieci i dorosłych do wspólnej gry.

czwartkiORIGAMI19, 26 stycznia, godz. 17.00empik Renoma, Wrocław,ul. Świdnicka 40

Kwiatki, ptaszki, samoloty. Autor-skie zajęcia manualne wykorzystują-ce technikę origami prowadzone przez Agnieszkę Kasperską skierowane do dzieci i młodzieży.

piątki„OD PAPIRUSA DOE-BOOKA”20, 27 stycznia, godz. 11.00empik Renoma, Wrocław,ul. Świdnicka 40

Zajęcia poświęcone historii książki i roli, jaką pełni w życiu każdego czło-wieka na przestrzeni lat. Zajęcia są bar-dzo ciekawe i zaplanowane na interak-cję i zabawę z uczniem. Warsztaty odby-wają się w systemie cyklicznym i skie-rowane są do dzieci i młodzieży.

MAKARON NA WESOŁO - WARSZTATY ANIMACJI20, 27 stycznia, godz. 17.00empik Renoma, Wrocław,ul. Świdnicka 40

Teatr może być wszędzie - wystar-czy tylko szczypta wyobraźni i więk-sza ilość makaronu. Zapraszamy dzieci na zajęcia z techniki animacji makaro-nu. Podczas warsztatów uczestnicy na-uczą się jak za pomocą popularnych ko-lanek lub muszelek opowiedzieć cieka-wą historię. Poznane techniki uplastycz-nią umysł dziecka oraz rozwiną jego wyobraźnię.

sobotyWYTWÓRNIA BIŻUTERII21, 28 stycznia, godz. 17.00empik Renoma, Wrocław,ul. Świdnicka 40

Zapraszamy do stworzenia swojej wymarzonej biżuterii. Przy specjalnych stołach warsztatowych będzie można doskonalić swoje umiejętności i two-rzyć indywidualne autorskie dzieła z ko-ralików. Zapraszamy dzieci od 5 roku życia z rodzicami lub opiekunami.

fot. G. Oleksa

Page 22: NGS B.e.s.t. | Styczeń 2012

NGS B.e.s.t. | styczeń 2012 | best.ue.wroc.pl22

- cover utworu reggae z 1963 r. (lata 60. to były ulubione lata Amy, stąd często czerpa-ła inspirację). Piosenka miała ukazać się na albumie Frank (2002 r.), ale została odło-żona na lepsze czasy. Tak samo się zdążyło z utworem Will You Still Love Me Tomor-row - hitem grupy Shirelles z 1960 roku.

Trudno uwierzyć, że poza czysto ko-mercyjnym powodem wydawcy mie-li jakiś cel artystyczny. Chociaż Lioness: Hidden Treasures jest doskonale dobra-nym albumem pod względem spójności utworów, ale uważam, iż Amy nie byłaby zbyt dumna z tej płyty. Dla wiernych fa-nów Brytyjki będzie to miłe wspomnie-nie po ich idolce, ale nie powinni oczeki-wać, że poczują te same emocje co przy re-gularnych płytach. Tym z kolei, którzy do-tąd z muzyką Winehouse styczności nie mieli, zdecydowanie ten album nie bę-dzie wydawał się nadzwyczajnie świeży. Po prostu jeszcze trochę piosenek na po-żegnanie. Trzeci i ostatni album odzwier-ciedla jej wrażliwą osobowość i pokazu-je, że bez względu na ciągłe życie Amy na krawędzi, miała ona fenomenalny talent i charyzmę. I właśnie w ten sposób należy ją zapamiętać. / Anastazja Zadorożna

80 milionów - numer stuleciareż. Waldemar Krzystek

Kiedy pierwszy raz usłyszałam o filmie pomyślałam, że tytułowe 80 milionów do-tyczy siły liczebnej Solidarności, tudzież ma jakieś wzniosłe znaczenie symbolicz-ne. Nie przyszło mi nawet do głowy, że może chodzić o przekręt kasowy. Szczerze spodziewałam się, że zobaczę produkcję w stylu Czarnego Czwartku, o którym złe-go słowa nie powiem, ale muszę przyznać, że wpisuje się w schemat ponurego i trud-nego sposobu opowiadania o ciężkich cza-sach. Krzystek (Mała Moskwa) odstawił martyrologię na plan dalszy, a tym samym udowodnił, że ważne nie musi być pate-tyczne.

Oparte na prawdziwych wydarze-niach 80 milionów, to historia trzech mło-dych działaczy dolnośląskiego okręgu So-lidarności, którzy obserwując narastające w kraju napięcie (akcja dzieje się w 1981 przed wybuchem stanu wojennego) decy-dują się na przeprowadzenie ryzykownej akcji wyciągnięcia z wrocławskiego banku związkowych pieniędzy. Z pozoru legalna czynność wobec okoliczności historycz-nych urasta do rangi brawurowego skoku.

Podczas akcji funkcjonariusze SB depczą naszym po piętach. Do końca nie jest się pewnym wyniku rozgryw-ki, podobnie jak intencji niektórych po-staci. Jednym słowem od pierwszej do ostatniej sceny czuje się dreszczyk emo-cji i nie sposób ziewać. Nieprzewidywal-ność to tylko jedna z mocnych stron fil-mu. Po pierwsze postacie przedstawio-ne bez przerysowania czy gloryfikacji. Główni bohaterowie są owszem walecz-ni i gotowi do poświęceń, ale nie można ich nazwać posągowymi. To raczej swoje chłopaki, a przy tym charyzmatyczni in-teligenci (nie tylko klasa robotnicza wo-jowała!).

Ciekawym urozmaiceniem są ak-centy humorystyczne. Najbardziej śmie-szą genialnie obmyślone sceny, w któ-rych cwaniaczki z SB-cji zostają zrobio-ne w bambuko. Mistrzostwo! Na koniec trzeba wspomnieć o klimacie. Twórcom udało się odtworzyć atmosferę tamtych czasów do tego stopnia, że podczas sce-ny przejścia przez most Grunwaldzki sta-tyści naprawdę chcieli bić ZOMO. Kie-dy się ogląda sceny zbiorowe, zwłaszcza ostatnią, ma się nieodparte wrażenie, że to się działo naprawdę.

Nastrojowi sprzyjają też oprawa mu-zyczna. Tu otrzymaliśmy solidną dawkę polskiego rocka w postaci takich kawał-ków jak Chciałbym być sobą Perfectu czy Dorosłe dzieci Turbo. Wreszcie nie da się zaprzeczyć, że spojrzenie na Wrocław pod takim kątem i odkrycie jego nieznanych epizodów działa jak jakiś fantastyczny wehikuł. Tak więc tutejszym i wrocławia-nom z zamiłowania polecam szczególnie! / Kasia Kindlik

mu

zyka

| fi

lm

Amy WinehouseLioness: HiddenTreasures

Mimo, iż Amy zmarła w wieku 27 lat, a jej imię w prasie częściej było powiązane z alkoholem i narkotykami, niż z sukcesami w świecie muzycznym, należy przyznać się do faktu, że Amy to jedna z najbardziej utalentowanych piosenkarek tego stule-cia. Ciarki przechodzą po skórze, kiedy się słucha jej potężny kontralt, a ekscentrycz-ny styl i niesamowite wykonanie utworów w stylu R&B, soul i jazz pokazują jej wy-jątkowość i niepowtarzalność. Niewie-le osób wie, że Amy Winehouse we-szła do księgi rekordów Guinnessa jako pierwsza i jedyna brytyjska piosen-karka, która w 2008 r. otrzymała 5 na-gród Grammy w sześciu nominacjach. W 2011 r. jej album Back to Black zo-stał uznany za najbardziej udany album XXI wieku w Wielkiej Brytanii.

Nawet po śmierci o Amy nie da się za-pomnieć – 05.12.2011 ukazała się jej trze-cia płyta pod tytułem Lioness: Hidden Treasures. Zawiera w sobie 12 wcześniej nie wydawanych utworów łącznie z nowy-mi piosenkami Halftime i The Girl From Ipanema oraz jazzowym singlem Body and Soul. Krążek składa się w większości z demo i różnych fragmentów. Zbiór ma-teriałów dla stworzenia albumu dokonali producenci Mark Ronson i Salaam Remi. Część dochodów ze sprzedaży przezna-czona jest na wsparcie Funduszu Chary-tatywnego do walki z narkomanią wśród młodzieży, który został założony przez ojca Amy po jej śmierci. Najciekawsze jest to, że nowy album w ciągu sześciu mi-nut zajął pierwsze miejsce na iTunes pod względem liczby pobrań.

Ze znajdujących się na płycie utworów najbardziej wyróżnia się jazzowa piosenka pod tytułem Body and Soul. Amy Wineho-use tuż przed śmiercią nagrała ją w duecie ze słynnym jazzmanem Toni Bennettem. Utwór w duchu lat 60. w wykonaniu dwóch utalentowanych piosenkarzy przynosi nie-samowitą harmonię i spokój oraz budzi tkliwe wspomnienia o dawnej miłości. Z albumu można również odsłuchać pierw-sze wersje kilku utworów, między innymi Tears Dry oraz Valerie z wydania deluxe Back To Black. Różni się tutaj warstwa mu-zyczna – od razu można zwrócić uwagę na bogatszą aranżację i zapisany w inny spo-sób wokal. Ale płyta w większości zawiera w sobie już nagrane, ale niewydawane wcześniej utwory, np. Our Day Will Come

Trochę kultury?!

Jesteś fanem rock’a? Uwielbiasz nietuzinkowe brzmienia pełne mrocznej i zarazem metaforycznej poezji? Spraw sobie z B.e.s.t.em noworoczny prezent! Mamy specjalnie dla Ciebie płytę Clo-sterkeller „Aurum”. Twoje zadanie: napisz nam co najbardziej podoba Ci się w Twojej ulubionej muzyce, komen-tując obecny numer w wersji on-line na naszej stronie internetowej:

best.ue.wroc.pl

Konkurs!

Page 23: NGS B.e.s.t. | Styczeń 2012

23NGS B.e.s.t. | styczeń 2012 | best.ue.wroc.pl

kultu

ralny rozkład

jazdy

Więcej szczegółów znajdziesz na stronie best.ue.wroc.pl w zakładce Kultura / Rozkład Jazdy.

Gastronomia20, 21, 22.01.2012 godz. 19.00Scena Kameralna TP

Osąd24, 25, 26.01.2012 godz. 19.00Scena na Świebodzkim

Ucisz serce6.01.2012 godz. 19.00

Oskar i Pani Róża13.01.2012 godz. 19.00

Edyta Stein. W pośpiechu do nieba20.01.2012 godz. 19.00

Świątynia. Dybuk – legendy żydowskie27.01.2012 godz. 19.00

Złota kaczka-przedstawie-nie dla dzieci6, 9.01.2012 godz. 9.30 i 12.007.01.2012 godz. 15.00

Wernisaż wystawy Marianny Stuhr i Pauliny Mager9.01.2012 godz. 19.00

Mariusz Lubomski – koncert13.01.2012 godz. 19.00

Katarzyna Groniec – kon-cert14.01.2012 godz. 19.00

FEDRA – spektakl17, 18.01.2012 godz. 19.00

Przegląd dokumentalnych filmów tajwańskich20, 21.01.2012 godz. 18.00

Wieczór kolędSpirituals Singers Band6.01.2012 godz. 18.00

Jacek Kaspszyk – dyrygentJakub Jakowicz – skrzypceOrkiestra Symfoniczna Fil-harmonii Wrocławskiej7.01.2012 godz. 18.00Walce wiedeńskie8.01.2012 godz. 16.00 i 19.00

Radosław Pujanek – skrzyp-ceAgata Szymczewska – skrzypceKatarzyna Budnik-Gałązka – altówka Marcin Zduni – wiolonczela Marcin Sikorski – fortepian14.01.2012 godz. 18.00

Vladimir Kiradjiev – dyry-gentLudmil Angelov – fortepianOrkiestra Symfoniczna Fil-harmonii Wrocławskiej20.01.2012 godz. 19.00

Koncerty noworoczne21, 22.01.2012 godz. 18.00

Katarzyna Drogosz – piano forteSoliści Wrocławskiej Orkie-stry Barokowej22.01.2012 godz. 18.00

Agnieszka Franków-Żelazny – dyrygentMalwina Lipiec – harfaChór Filharmonii Wrocław-skiej27.01.2012 godz. 19.00

Koncert karnawałowy „Z chórem po świecie”28.01.2012 godz. 18.00

Od habanery do tanga29.01.2012 godz. 18.00

Trochę kultury?!

SCENA KAMERALNAMayday6, 7, 8, 10, 11.01.2012 godz. 19.00

Dwadzieścia Najśmieszniej-szych Piosenek na Świecie13, 14, 15.01.2012 godz. 19.00

CZYNNE PONIEDZIAŁKICZYTANIEKwiaty dla mnie w twoje urodziny23.01.2012 godz. 19.00

Blanche i Marie25, 26, 27.01.2012 godz. 19.00

CZYNNE PONIEDZIAŁKIMAGIEL SZTUKMagiel teatralny30.01.2012 godz. 19.00

SCENA NA ŚWIEBODZKIMUtwór o Matce i Ojczyźnie6, 7, 8.01.2012 godz. 19.00

Biesy13, 14, 15.01.2012 godz. 19.00

Poczekalnia.028, 29.01.2012 godz. 18.00

Monologi waginy – spektakl23, 24.01.2012 godz. 19.00

Spotkanie z mistrzem zen – Aleksander Poraj-Żakiel24.01.2012 godz. 18.00

Debiuty jazzowe w Impar-cie. Jarek Śmietana poleca: Ola Trombola Quintet25.01.2012 godz. 19.00

Leningrad – spektakl mu-zyczny26, 27.01.2012 godz. 19.00

Stankiewicz & Hołownia – koncert28.01.2012 godz. 19.00

Page 24: NGS B.e.s.t. | Styczeń 2012

Raz

jak

u W

ieni

i Pie

trow

ycza

w

Sylw

estra

strz

elal

i, to

poc

iągn

ął

z K

ałac

ha

i po

mśc

ił ko

legę

.

trzy

maj

pozi

om

Jak

będ

ą z

nas

kie

dyś

żar

tow

ać..

.

Info

rmat

yk p

odry

wa

lask

ę:-

Chc

esz

herb

aty?

- N

ie-

Kaw

y?-

Nie

!!-

Hm

, m

oże

wód

ki?

- N

IE!!

!-

Dzi

wne

, st

anda

rdow

e st

erow

niki

nie

pas

ują.

Ilu

spec

jalis

tów

SEO

pot

rzeb

a, a

by z

mie

nić

ża-

rów

kę o

świe

tleni

e św

iatło

żaró

wka

zm

iana

tan

io.

Dla

czeg

o ks

ięgo

wa

przy

pom

ina

bila

ns?

Dla

tego

, że

jak

się

nie

zga

dza

to s

ię n

ie z

gadz

a,

ale

jak

się

zgad

za

to w

e w

szys

tkic

h po

zycj

ach.

..

Przy

chod

zi f

acet

do

skle

pu z

oolo

gicz

nego

i p

rzy-

gląd

a si

ę zw

ierz

akom

na

wys

taw

ie. W

mię

dzyc

za-

sie

wch

odzi

inn

y kl

ient

i k

upuj

e m

ałpę

z k

latk

i ob

ok.

Face

t sł

yszy

cen

ę: 5

000

eur

o.-

Cze

mu

ta m

ałpa

tak

a dr

oga?

- O

na p

rogr

amuj

e bi

egle

w C

... w

ie p

an..

. sz

ybki

, cz

ysty

kod

, ni

e ro

bi b

łędó

w..

. w

arta

jes

t te

j ce

ny.

Obo

k st

ała

drug

a kl

atka

, a

tam

cen

a: 1

0 00

0 eu

ro.

- A t

a m

ałpa

cze

mu

taka

dro

ga?

- Bo

ta m

ałpa

pro

gram

uje

obie

ktow

o w

C+

+,

moż

e te

ż pi

sać

w V

isua

l C+

+,

troc

hę w

Jav

ie..

. w

ie p

an..

. te

go t

ypu.

Bar

dzo

przy

stęp

na c

ena.

- A t

a m

ałpa

? -

pyta

fac

et,

wsk

azuj

ąc n

a kl

atkę

z

ceną

50

000

euro

.-

Taaa

a? N

igdy

nie

wid

ział

em,

by c

oś r

obiła

, al

e m

ówi,

że jes

t ko

nsul

tant

em.

Stu

dent

w s

klep

ie:

- Je

st d

enat

urat

?-

Nie

ma.

- N

o to

pop

rosz

ę ja

kieg

oś t

anie

go jab

ola.

Adm

inis

trat

ora

syst

emu

pow

ołan

o do

w

ojsk

a.

Sto

i głu

chą

nocą

na

war

cie

i nag

le w

idzi

maj

aczą

-cą

w c

iem

nośc

iach

syl

wet

kę.

- H

asło

! -

woł

a ad

min

.O

dpow

iada

mu

cisz

a.-

Has

ło!

- w

oła

pono

wni

e ad

min

.Zno

wu

cisz

a.-

Has

ło!

- w

oła

raz

jesz

cze.

Po t

rzyk

rotn

ym w

ezw

aniu

bez

odp

owie

dzi,

adm

in

ścią

ga z

ram

ieni

a ka

łasz

niko

wa.

Kró

tka

seria,

syl

-w

etka

upa

da.

- U

ser

unkn

own.

Acc

ess

deni

ed..

. -

mru

czy

do

sieb

ie z

adow

olon

y ad

min

istr

ator

...

Stu

dent

prz

ed D

niem

Mat

ki:

- Je

st c

ukie

r w

kos

tkac

h?-

Nie

ma.

- To

pop

rosz

ę in

ną t

anią

bom

boni

erkę

.

Prze

d są

dem

sta

je m

ężcz

yzna

. Sęd

zia

pyta

:-

Czy

to

praw

da,

że o

skar

żony

spr

zeda

wał

sok

po

mid

orow

y w

but

elka

ch,

twie

rdzą

c, ż

e to

elik

-si

r m

łodo

ści?

- Ta

k, W

ysok

i Sąd

zie.

- A c

zy o

skar

żony

był

już

wcz

eśni

ej z

a to

kar

any?

- Ta

k, w

rok

u 13

23,

1556

i 17

28..

.

Dyr

ekto

r w

chod

zi r

ano

do s

ekre

tariat

u i p

yta:

- Ja

ki t

o dz

isia

j m

amy

dzie

ń, p

anno

Kas

iu?

- N

iest

ety

płod

ny,

pani

e dy

rekt

orze

...

Dyr

ekto

r fir

my

do p

rzeb

ywaj

ąceg

o na

w

czas

ach

prac

owni

ka n

apis

ał p

ism

o.-

PPPP

PPP

- W

odp

owie

dzi o

trzy

mał

list

od

teg

o pr

acow

nika

- D

UPA

.Po

pow

roci

e dy

rekt

or z

apra

sza

go n

a dy

wan

ik:

- To

ja

pisz

ę el

egan

cko:

Po

Przy

znan

ą Pr

emię

Pro

szę

Przy

jech

ać P

ośpi

eszn

ym

Poci

ągie

m,

a Pa

n m

i tu

wul

gary

zmy

?-

Ja?

Ale

ż ja

od

pisa

łem

D

zięk

uję

Upr

zejm

ie P

rzyj

adę

Aut

obus

em.

Sta

ły i

nfor

mat

or d

yrek

tora

kab

luje

na

szef

a dz

iału

.-

On

o pa

nu

dyre

ktor

ze

opow

iada

, że

nie

ma

pan

mat

ury,

że

używ

a pa

n zw

rotó

w o

bcoj

ęzyc

znyc

h ni

w p

ięć,

ni

w d

zies

ięć,

no

i w o

góle

nie

nad

aje

się

pan

na t

o st

anow

isko

.-

Pow

iedz

mu

pan,

ze

moż

e m

nie

w

d*pę

poc

ałow

ać i

vice

ver

sa.

Page 25: NGS B.e.s.t. | Styczeń 2012

25NGS B.e.s.t. | styczeń 2012 | best.ue.wroc.pl

O!powiadanie

W pierwszej części, Ojciec Piotr zostaje oderwany od stołu gospody przez Woj-ciecha, którego gospo-darstwo zostało zaatako-wane przez „czorta”. Na miejscu, demon okazu-je się smokiem, który po zdemolowaniu stodoły, porywa dziewoję (teścio-wą Wojciecha) i odlatuje. Kiedy Brat Albert dociera na pobojowisko, okazuje się, że wie coś o pojawie-niu się potwora. Tu za-czyna się jego opowieść.

- Było tak…

***

Ostry kaszel męczył mnie już dru-gi dzień. Niestety, w klasztornych za-pasach zabrakło ziół, na bazie których mógłbym przygotować lekarstwo. Pod wieczór, pokonawszy swoje leni-stwo, ruszyłem w zimne i deszczowe ulice. Dżdżące kropelki wpadały za mój kaptur, wywołując nieprzyjemne dreszcze.

Kiedy wreszcie dotarłem na miej-sce, byłem cały przemoczony i char-czałem jak stara kobyła. Dom Al-chemika stał w mało ciekawej ulicz-ce, obok zagadkowo osmalonej ruiny. Czyżby uczony, swoimi eksperymen-tami wykańczał już sąsiedztwo? Z ko-mina, na całą okolicę, spływał gesty, gryzący dym. Zakołatałem do starych drzwi.

Zabrzmiały kroki, trzasnęły zamki i stanął przede mną Wincent. Stary Al-chemik, był chudy jak szkielet, miał żółtą, pomarszczoną skórę, zapadnię-te oczy i resztki włosów, sterczące w kępkach, niczym krzaki w wysokich górach. Ten obrazek dopełniała rzad-ka kozia bródka.

- Ach, to ty Albercie.

- Szczęść Boże, Wincencie. Mogę wejść?

- Właściwie, to jestem dość zaję-ty…

My, słudzy Pańscy, jesteśmy zobo-wiązani do wypleniania niebezpiecz-nych herezji i plugawych kultów, to-też uznałem, że skontrolowanie Win-centa będzie jak najbardziej słuszne. Wszak, już kilkakrotnie ocierał się o granice naszego Świętego Prawa. A nie daj Boże, trzeba będzie zarekwi-rować jakiś gąsiorek…

- Nie zajmę ci dużo czasu – i z tymi słowami, minąłem Alchemika w drzwiach.

- Ekhm, tak… Usiądź wygodnie.Wskazał mi miejsce w pomiesz-

czeniu przywodzącym na myśl salon – w gąszczu ksiąg, naczyń oraz rze-czy wszelakich, ciężko to było stwier-dzić na pewno. Gospodarz zniknął na chwilę, aby szybko wrócić z parują-cym naczyniem herbaty.

- Co cię tu sprowadza? – spytał, patrząc na mnie niespokojnie.

- Trzeba mi – i w tym momen-cie wybuchnąłem paskudnym kasz-lem, niemal zwijając się w pół – tro-chę ziół.

Podałem mu kartkę, na której na-kreśliłem nazwy potrzebnych składni-ków.

- Taaak… Zdaję się, że wszystko mam. Już niosę.

Kiedy zniknął za drzwiami, ro-zejrzałem się po izbie. Zatrzymałem wzrok na herbacie, wspominając na-sze wyśmienite, beczkowane piwo, z którego po powrocie przyrządzę roz-grzewający ciało i pokrzepiające du-szę grzaniec. W tym wszystkim, uwa-gę przykuwały metalowe drzwi, za-mykające piec. Przeciekały przezeń smużki brudnożółtego dymu. Zaintry-gowany podszedłem doń, czując od-pychający smród. Co ciekawe, broniła ich potężna zasuwa, na której to zwi-sała otwarta kłódka.

Owinąłem dłonie lnianą szmat-ką, a potem mocno szarpnąłem rygiel. Ustąpiło. Ogromny żar oraz kłęby pa-

lące oczy i gardło, przez chwilę za-słoniły wszystko. Mocno trąc ślepia, uparcie próbowałem sforsować gęstą zasłonę.

Na palenisku, wśród płomieni spo-czywał brunatnoczarny, owalny ka-mień wielkości tłustej kury. Ciarki przeszły mi po plecach. Coś podobne-go widziałem dotąd tylko raz – w jed-nej z zakazanych ksiąg naszej biblio-teki. Smocze jajo!

Pełen niepokoju, chwyciłem leżą-cy obok pogrzebacz…

- Stój! – Wincent wbiegł do po-mieszczenia i rzucił się na stalowe drzwi.

Nie przeraził mnie ciężki łomot zatrzaskiwanego metalu, nie przeraził mnie wrzask oparzonego Alchemika. Przeraził mnie huk wewnątrz pieca i przeszywający uszy skrzek.

C. d. n.

Baśnie z klasztoru

Smoczątko – cz. 2WÓJCIK (WWW.WPIEPRZY.PL)

Page 26: NGS B.e.s.t. | Styczeń 2012

NGS B.e.s.t. | styczeń 2012 | best.ue.wroc.pl26

,,Nie wymiękaj – idź na łyżwy” MARTA DONIEC

Jeśli podczas zimowego sprzątania zdarzy Wam się natrafić gdzieś na strychu, czy w garażu na starą, obdartą, zakurzoną i zapomnianą parę łyżew – nie wyrzucajcie ich. Przydadzą się. Specjalnie dla Was o tym dlaczego łyżwy to najbardziej ekstremalny i niebezpieczny, a zarazem najprzyjemniejszy, po prostu najlepszy z najlepszych spor-tów zimowych.

Przygoda z łyżwami zazwyczaj zaczy-na się w dzieciństwie i kończy po pierwszym bolesnym upadku, któ-

ry jest często wystarczająco przekonujący, żeby skutecznie zniechęcić do dalszego śli-zgania się na twardej tafli lodowiska. Są jed-nak tacy, których potknięcia mobilizują tylko do dalszej nauki, a o łyżwiarstwie pamiętają jeszcze nawet w dorosłym życiu. Jeżeli ma-cie nieszczęście należeć do tych, którzy ostat-ni raz mieli łyżwy na nogach w szkole pod-stawowej, albo w ogóle po raz pierwszy wy-bieracie się na lodowisko (bo wcześniej mie-liście stracha), to przyda wam się kilka wska-zówek, żeby nie tylko jakoś tam przetrwać, ale przetrwać z mistrzowską klasą. Łyżwy to samo zdrowie. Godzina jazdy na łyżwach to spalony obiad w McDonald's. Co więcej, jest prawdą powszechnie znaną, że każdy szanu-jący się student chociaż raz w sezonie na łyż-wach pojawić się musi.

Przede wszystkim trzeba zdecydować się na miejsce. We Wrocławiu wybór jest spory. Do dyspozycji mamy wiele obiektów, ale naj-bardziej popularne to z pewnością lodowiska Spiska i Orbita. Pojeździć można też na sezo-nowo otwartych ślizgawkach (czasami są one organizowane na rynku, albo w okolicach Pergoli). Na miejscu zazwyczaj znajduje się wypożyczalnia sprzętu (niestety nie zawsze spełniającego stuprocentowo nasze wymaga-nia). Odpowiedni ubiór może okazać się rów-nie ważny, co same łyżwy. Najlepiej przy-odziać się ciepło, ale nie aż tak, żeby wyglą-dać jak kula śnieżna, bo tak raczej ciężko bę-dzie nam się poruszać. Podstawa to rękawicz-ki – nie tylko zamortyzują upadek, ale też ochronią dłonie jeśli ktoś przypadkowo Wam po nich przejedzie… - oraz czapka – uszy nie odpadną od mrozu.

Okazuje się jednak, że sam ekwipunek to pestka w porównaniu z przeszkodami, ja-kie czekają nas już na samym lodowisku. Tu-taj zapewne najwięcej atrakcji dostarczą nam inni ,,łyżwiarze”. Mimo, że jest ich za każ-dym razem bardzo dużo, z pewnością wystar-czy kilka wypadów na lodowisko, aby prze-konać się, że każdego z nich jesteś w stanie przypisać do pewnej kategorii. Ludzie na lo-dowisku dzielą się na grupy. Wśród nich od

razu zauważysz między innymi: zakocha-ne pary, które trzymając się za ręce, za bar-dzo zajęte są sobą, żeby widzieć kogokolwiek innego. Od nich lepiej trzymać się z daleka, ponieważ chwila nieuwagi może skończyć się niemal tak tragicznie, jak zetknięcie z ko-lejną, chyba najgroźniejszą grupą – kamika-dze… Są to zazwyczaj chłopcy z LO, popisu-jący się szybką jazdą wokół lodowiska. Wy-mijają Cię z prędkością światła, traktując jak słupek w slalomie, a powiew powietrza spra-wia, że wlatujesz na najbliższą barierkę. Na-stępna kategoria to ludzie, którym wydaje się, że są mistrzami świata w jeździe figurowej na lodzie, a nie są. Zajmują środkową część ta-fli i nieudolnie próbują wykonywać różnego rodzaju akrobacje (piruety, wyskoki). Czę-sto kończy się to dla nich bardzo nieszczęśli-wie (gdy np. upadają wbijając zęby w twardy jak kamień lód). Kolejny typ jest też dość eks-tremalny. Są to ludzie jadący pod prąd (przy-czyna takiego zachowania na zawsze pozo-stanie dla nas zagadką). Odnotowano rów-nież liczne przypadki całych rodzin jeżdżą-cych wspólnie na łyżwach. Jest to o tyle nie-bezpieczne, że nie dociera do nich indywidu-alność tego cudownego sportu i przez bitą go-dzinę jadą trzymając się za ręce, uniemożli-wiając innym manewr wyprzedzania. Ostat-niej kategorii nie sposób w ogóle zaliczyć do szlachetnego grona łyżwiarzy, bo przez ¾ czasu siedzą na ławeczkach stękając z powo-du bolących nóg. Bez względu na to z którą grupą będziecie mieć niemiłe starcie, pamię-tajcie, że najważniejsze to szybko się pozbie-rać, otrzeć łzy i pędzić dalej.

Nasze ukochane łyżwy wymyślono już około pięć tysięcy lat temu. Płozy były wte-dy wykonywane z wyostrzonych kości zwie-rząt i przywiązywane rzemieniami do butów. Taka bardzo prymitywna wersja służyła ra-czej jako środek komunikacji, niż rozrywka. Ułatwiały sprawne i szybkie poruszanie się po zamarzniętych jeziorach. Z czasem do-strzeżono w łyżwiarstwie wiele innych zalet i zaczęły cieszyć się ogromną, niegasnącą po czasy obecne popularnością.

Łyżwiarze pojawili się nie tylko na igrzy-skach olimpijskich, ale także na ekranach kin, dzięki czemu na stałe zapisali się w naszej

świadomości i popkulturze. Motyw łyżwiar-stwa bardzo chętnie wykorzystują całe rzesze filmowców. Jest sporo produkcji, gdzie łyżwy są pokazywane nie tylko epizodycznie( jak w ,,Cast Away”, gdzie Tom Hanks na bezlud-nej wyspie, oprócz ,,Wilsona” ma też łyżwę, której używa jak noża). Czasem odgrywa-ją główną rolę, a cała akcja toczy się właśnie wokół tematyki zawodów, kontuzji, pięknych choreografii . Do ,,łyżwiarskich” filmów naj-bardziej wartych polecenia należą z pewno-ścią te z Sonją Henie w roli głównej, które za-chwycają nie tylko niezwykłą techniką kino-wą, ale przede wszystkim talentem samej ak-torki. Są też amerykańskie wyciskacze łez w stylu ,,Ice castles”, czy biograficzny o Oksa-nie Baiul. Wysiłek jaki trzeba włożyć w jazdę figurową na lodzie świetnie podkreśla ,,The cutting edge”, podczas gdy Disneyowska ,,Ice Princess” przy swojej banalnej, infantyl-nej fabule nie udaje nawet, że sili się na am-bicje. Powstały też oczywiście kinowe paro-die łyżwiarstwa, np. ,,Blades of glory”. Łyż-wy zrobiły też karierę w telewizjii (pamięta-cie ,,Gwiazdy tańczą na lodzie”…?).

Jak widać ostre jak brzytwa płozy wy-jechały daleko poza teren lodowisk i dosta-ły się do wielu dziedzin naszego życia. Wyj-ście na łyżwy ma swoje plusy (nic nie sma-kuje tak, jak gorąca czekolada na lodowisku) i minusy (puszczana muzyka niekoniecz-nie trafi w Wasze gusta). Ale mimo wszyst-ko warto spróbować, bo jeśli tylko nauczycie się jeździć na łyżwach (co polega mniej wię-cej na tym: II I\ /I I\ …itd.- prawda, że banal-ne?), otworzy się przed Wami cała masa in-nych możliwości (jazda figurowa, hokej na lodzie). W czekające nas mroźne dni gorąco polecam!

Sport

Odpowiedz na jedno pytanie i wy-graj wejściówkę na lodowisko!

Jak się nazywa polska para sporto-wa, która w 1999 roku w Helsinkach na Mistrzostwach Świata w Łyżwiarstwie Figurowym zdobyła brązowy medal?

Odpowiedzi przesyłajcie na [email protected] do końca stycz-nia, w tytule wpisując Konkurs –łyżwy.

Konkurs!

Page 27: NGS B.e.s.t. | Styczeń 2012
Page 28: NGS B.e.s.t. | Styczeń 2012

....Anna M

.

.....

5

Bez nazwy-1 1 2011-12-13 09:19:40