kazimierz tadeusz szpotaŃski (1887-1966) - monografia wydana
TRANSCRIPT
1
Kazimierz Tadeusz SZPOTAŃSKI
(1887-1966)
PIONIER POLSKIEGO PRZEMYSŁU ELEKTROTECHNICZNEGO
ZAŁOŻYCIEL, WSPÓŁWŁAŚCICIEL I DYREKTOR
JEDNEJ Z PIERWSZYCH W POLSCE FABRYK APARATURY ELEKTRYCZNEJ
DZIAŁACZ SPOŁECZNY, WSPÓŁTWÓRCA SEP
WIELOLETNI PREZES SEP, CZŁONEK HONOROWY SEP
Monografia powstała dla uczczenia 125 rocznicy urodzin Kazimierza Szpotańskiego
Stowarzyszenie Elektryków Polskich Warszawa 2012 rok
2
Komitet Redakcyjny monografii o Kazimierzu Tadeuszu Szpotańskim:
Przewodniczący: Jerzy Hickiewicz (Wstęp, Cz. I)
Członkowie: Zbigniew Filinger (Cz. II.2),
Ryszard Frydrychowski (Cz. III),
Jan Jagoda,
Danuta Merska
Ryszard Nodzyński (Cz. II.1),
przy współpracy z Jackiem Szpotańskim, synem Kazimierz Tadeusza Szpotańskiego
Dziękuję wszystkim Członkom Komitetu Redakcyjnego za ich wielkie zaangażowanie w
opracowaniu monografii mojego Ojca Kazimierza Tadeusza Szpotańskiego. Z prawdziwą
przyjemnością współpracowałem z nimi i udostępniłem im dokumenty i zdjęcia, jakie z wielką
starannością przechowuję w swoim domu, a duża część tych pamiątek po moim ojcu, nie była
dotąd publikowana. Również serdecznie dziękuję wszystkim kolegom z SEP-u oraz COSiW
SEP i sponsorom, dzięki którym monografia została wydana w formie książki.
- Jacek Szpotański -
Wydanie publikacji jest dofinansowane przez:
Polskie Sieci Elektroenergetyczne Operator S.A. Warszawa
PGE Elektrownia Bełchatów S.A.
Tauron Dystrybucja S.A. Oddział w Opolu
Polskie Towarzystwo Przesyłu i Rozdziału Energii Elektrycznej
ZPUE S.A. Włoszczowa
JM-Tronik
Instytut Energetyki
Instytut Elektrotechniki
Innsoft Sp. z o.o.
Związek Pracodawców Energetyki
Odział Warszawski SEP
Tauron Polska Energia
ZIAD Bielsko-Biała
Stowarzyszenie Rodu Duninów
3
Słowo Prezesa Stowarzyszenia Elektryków Polskich prof. Jerzego Barglika
Szanowni i Drodzy Czytelnicy!
Szanowne Koleżanki i Koledzy
Członkowie Stowarzyszenia Elektryków Polskich
Uchronić od zapomnienia, przypomnieć i być dumnym z dokonań naszych poprzedników to
jeden z istotnych celów statutowych Stowarzyszenia Elektryków Polskich. Zadanie
uchronienia od zapomnienia ważnych kart historii polskiej elektryki znakomicie spełnia
monografia, która właśnie trafiła do Waszych rąk. Na tle niezwykłej sylwetki wybitnego
Polaka i patrioty inż. Kazimierza Szpotańskiego przedstawione są początki rozwoju polskiego
przemysłu elektrotechnicznego i Jego dzieło życia – słynna Fabryka Aparatów
Elektrycznych.
Piszę te słowa w dniu 9 czerwca 2012 roku, a więc dokładnie w 93 lata po odbytym w
Warszawie Zjeździe Założycielskim Stowarzyszenia Elektrotechników Polskich, wracając
myślą do tamtych doniosłych chwil. Pamiętamy przecież, że jednym z kluczowych
uczestników tego Zjazdu był właśnie bohater niniejszej monografii, prezes Stowarzyszenia
Elektryków Polskich w latach 1938 – 1946, sprawujący tą funkcję w latach 1938-1939 do
Walnego Zjazdu Delegatów w Katowicach, a następnie przez kolejne siedem lat w ponurych
latach okupacji niemieckiej.
Inż. Kazimierz Tadeusz Szpotański może być dla nas niedoścignionym przykładem postawy
życiowej człowieka, który w sposób perfekcyjny potrafił łączyć działalność zawodową,
organizacyjną, społeczną i patriotyczną. Przyszło mu działać w trudnych, jeżeli nie w bardzo
trudnych czasach. Lata tworzenia polskiej państwowości po 123 latach niewoli, kryzys lat 30-
tych XX wieku, ciemne lata okupacji hitlerowskiej, dramatyczne przeżycia lat stalinizmu.
Wykazał się ogromną umiejętnością sprostania wyzwaniom nawet tym najtrudniejszym,
najbardziej dramatycznym. Ironią losu było to, że najbardziej przykry fakt z jego biografii;
konieczność opuszczenia ukochanej Fabryki zdarzył się w 1947 roku już w teoretycznie
niepodległej Ojczyźnie.
Stowarzyszenie Elektryków Polskich ma szczególne powody do bycia dumnym z
działalności swego wybitnego członka inż. Kazimierza Szpotańskiego. Dało liczne dowody
tej dumy. W 1969 roku Walny Zjazd Delegatów SEP w Warszawie nadał mu pośmiertnie
godność członka honorowego SEP. W kilka lat później decyzją Zarządu Głównego SEP
ustanowiony został medal Jego imienia nadawany za szczególne osiągnięcia dla rozwoju
polskiego przemysłu elektrotechnicznego. A już ostatnio, w czasie mojej pierwszej kadencji,
w listopadzie 2006 roku Zarząd Główny SEP nadał imię inż. Kazimierza Szpotańskiego Jego
macierzystemu Oddziałowi Warszawskiemu SEP.
Chciałbym wyrazić ogromne słowa uznania całemu zespołowi autorów, który podjął się
dzieła przygotowania tej niezwykłej, bardzo wartościowej monografii. Wymagało to
ogromnego wysiłku i konsekwentnego działania. Zebrany materiał stanowi bardzo cenny
zbiór dokumentów, fotografii, wspomnień nadających szczególny walor tej książce. Wyrazy
uznania kieruję pod adresem Przewodniczącego Centralnej Komisji Historycznej SEP,
członka honorowego Prof. Jerzego Hickiewicza, który przewodniczył Komitetowi
Redakcyjnemu. Niemniejsze słowa podziękowania należą się wszystkim członkom Komitetu
Redakcyjnego: Zbigniewowi Filingerowi, Ryszardowi Frydrychowskiemu, Janowi Jagodzie,
Danucie Merskiej i Ryszardowi Nodzyńskiemu.
Ale myślę, że powstanie tej monografii nie byłoby możliwe bez wkładu pracy i wysiłku
wybitnego elektroenergetyka, członka honorowego SEP, prezesa SEP w kadencjach 1981-
1987 i 1990 – 1994 Jacka Szpotańskiego, syna Kazimierza, który ogromną troską otacza
pamięć i przechowuje pamiątki po Ojcu. Rozdział monografii opracowany przez Jacka
4
Szpotańskiego to szczególnie cenny i wzruszający fragment monografii. Słowa
podziękowania należą się firmom i instytucjom sponsorującym to bardzo cenne
wydawnictwo. Jest to także dowód uznania ze strony firm i instytucji, które cenią zasługi
Kazimierza Szpotańskiego dla rozwoju przemysłu elektrotechnicznego i pamiętają
działalność i osiągnięcia Jego syna w powojennej energetyce.
Zapraszam do lektury książki!
Prezes SEP Jerzy Barglik
Warszawa, 9 czerwca 2012 roku
5
Słowo wstępne prof. dr hab. inż. Andrzeja Demenko
Kazimierz Tadeusz Szpotański był niezwykle twórczym inżynierem, wybitnym
organizatorem, jednym z pionierów polskiego przemysłu elektrotechnicznego, współtwórcą
Stowarzyszenia Elektryków Polskich (SEP). W 1918 roku założył polskie przedsiębiorstwo
„Fabryka Aparatów Elektrycznych K. Szpotański (FAE), które wkrótce po powstaniu
osiągnęło światowy poziom techniczny i z sukcesem konkurowało z takimi światowymi
potęgami branży elektrotechnicznej jak Simens i AEG. Dzięki wiedzy i zdolnościom
organizacyjnym K.T. Szpotańskiego FAE w doskonałej kondycji przetrwała światowy kryzys
gospodarczy. Doświadczenie z tym związane zawarł K.T. Szpotański na 22 stronach w
wydanej w 1932 r. książce „Electric Currency as a Measure for Combating Crises”, którą
jeszcze dziś można odnaleźć w archiwach światowych. W biurach FAE pracowało wielu
późniejszych pracowników naukowych i profesorów polskich uczelni technicznych, w tym
także przyszli członkowie Komitetu Elektrotechniki PAN.
Dynamiczną działalność K.T. Szpotańskiego przerwała II wojna światowa. Po wojnie tylko
przez dwa lata mógł realizować swoje plany rozwoju produkcji aparatów elektrycznych w
Polsce. Wkrótce po upaństwowieniu FAE został dyrektorem fabryki pod nową nazwą
Pierwsza Państwowa Fabryka Aparatów Elektrycznych (PPFAE). W listopadzie 1947 r. został
zmuszony do odejścia z PPFAE. Wówczas, ten wspaniały organizator, wielki społecznik i
patriota powiedział na pożegnanie „Przegrałem życie, bo dzieło rozpoczęte nie tylko nie mogę
kontynuować, lecz w znacznej mierze zaprzepaszczono je”. Jak bardzo się mylił mówiąc o
przegranym życiu świadczy ta książka. Ukazała się ona dzięki staraniom SEP i wielkiej pasji
oraz zaangażowaniu zespołu w składzie: R. Frydrychowski, Z. Filinger, J. Hickiewicz, J.
Jagoda, D. Merska, R. Nodzyński. Redaktorem całości był profesor Jerzy Hickiewicz, który
od wielu lat swoją działalność naukową, związaną z elektrotechniką, łączy z badaniami
historii polskiej techniki, a w szczególności polskiej elektrotechniki. Trzy lata temu w 2009
roku pod redakcją J. Hickiewicza ukazało się pierwsze wydanie książki „Polacy Zasłużeni
Dla Elektryki”. Prezes SEP prof. Jerzy Barglik w perspektywie, przypadającej w 2019 r.
rocznicy stulecia Stowarzyszenia, przykłada wielką wagę do utrwalania pamięci o wybitnych
polskich elektrykach. Z inicjatywy SEP ukazały się kolejno monografie: prof. S. Szpora, prof.
Alfonsa Hoffmanna, prof. Stanisława Fryzego. Kontynuując cykl poświęcony historii
polskiej elektrotechniki, teraz, w 125. rocznicę urodzin K. T. Szpotańskiego wymieniony
wcześniej zespół przygotował społecznie monografię poświęconą tej wielkiej postaci,
wieloletniego prezesa i członka honorowego SEP. W opracowywaniu monografii pomagał
syn K. T. Szpotańskiego, Jacek, który od dzieciństwa pozostawał w kontakcie z FAE i był
przygotowywany przez Ojca na następcę. Dzięki tej pomocy monografia stała się bardziej
wiarygodna. Należy cieszyć się, że działające w Polsce przedsiębiorstwa związane z
elektrotechniką i elektroenergetyką odnajdując w tej monografii ślady swoich korzeni,
wspomogły finansowo jej wydanie, czego przykładem jest główny sponsor wydania PSE –
Operator S.A. pod kierownictwem prezesa dr. inż. Henryka Majchrzaka.
Prof. dr hab. inż. Andrzej Demenko
Przewodniczący Komitetu Elektrotechniki PAN
6
Słowo wstępne prof. dr hab. inż. Krzysztofa Kluszczyńskiego
Szanowni i Drodzy Czytelnicy!
Na stronach tej wartościowej i – z głębokim przekonaniem używam tego słowa – pięknej
monografii odnajdziecie Państwo bogate dzieje życia prekursora i promotora rozwoju
polskiego przemysłu elektrotechnicznego inżyniera Kazimierza Tadeusza Szpotańskiego, ale
– co jeszcze ważniejsze i istotniejsze – wspaniałego Polaka i wielkiego Patrioty. Jego wkład
w rozwój polskiego przemysłu elektrotechnicznego i elektroenergetycznego był olbrzymi
i nieoceniony, albowiem spowodował, że w trudnym okresie międzywojennym polski rynek
aparatów elektrycznych stał się w znacznej mierze samowystarczalny. W niezwykłej
i pouczającej biografii Kazimierza Tadeusza Szpotańskiego najmocniej uderza i urzeka to, że
kluczowe i dominujące dzieło Jego życia – Fabryka Aparatów Elektrycznych narodziła się
wraz z II Rzeczpospolitą – wolną i niepodległą – i że wraz z nią w symboliczny sposób
rozwijała się, rosnąc w siłę, potęgę i znaczenie, aż po tragiczne wydarzenia II wojny
światowej.
Warto wczytać się z wielką uwagą i skupieniem – nie spiesząc zanadto – w kolejne strony
i ustępy tej mądrej książki, aby wyłowić piękne i wzajemnie splatające się wątki bogatego
życia bohatera monografii Kazimierza Tadeusza Szpotańskiego, odnoszące się do Jego
działalności zawodowej, badawczej, publicystycznej, społecznej i patriotycznej.
W miarę lektury tej monografii, która zawiera tak wiele tak trudnych do zdobycia
informacji, pamiątek, dokumentów i zdjęć, uważny czytelnik będzie coraz wyraźniej
dostrzegał to, co jest ukryte głęboko między wierszami i pośród cudem ocalałych fotografii, a
bez czego ta piękna książka nigdy by nie powstała – to wielka pasja, trud i ogromne
zaangażowanie wszystkich Autorów, którzy nie szczędząc czasu i pracy, doprowadzili to
dzieło do szczęśliwego końca. Słowa największego uznania należą się Profesorowi Jerzemu
Hickiewiczowi – Przewodniczącemu Komitetu Redakcyjnego oraz pozostałym współautorom
i członkom Komitetu Redakcyjnego: Zbigniewowi Filingerowi, Ryszardowi
Frydrychowskiemu, Janowi Jagodzie, Danucie Merskiej i Ryszardowi Nędzyńskiemu, jak też
- synowi Jackowi Szpotańskiemu, przechowującemu pieczołowicie cenne pamiątki po Ojcu.
Przy okazji edycji tej ważnej, kolejnej historycznej monografii, chciałbym podkreślić, że na
słowa wielkiego wyróżnienia zasługuje cała działalność historyczna Stowarzyszenia
Elektryków Polskich, prowadzona konsekwentnie od wielu lat z wielką sumiennością
i zaangażowaniem, a ukierunkowana na trwałe dokumentowanie przeszłości elektryki
w Polsce.
Prof. dr hab. inż. Krzysztof Kluszczyński
Przewodniczący PTETiS
7
Spis treści
Słowo Prezesa Stowarzyszenia Elektryków Polskich . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Słowo wstępne prof. Andrzeja Demenko . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Słowo wstępne prof. Krzysztofa Kluszczyńskiego . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Wstęp . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Część I. Życiorys Kazimierza T. Szpotańskiego
Część II. Działalność K. Szpotańskiego w Fabryce Aparatów Elektrycznych
1. Rozwój przemysłu elektrotechnicznego w Polsce w latach 1918-1951
1.1. Wstęp
1.2. Lata międzywojenne 1918-1939
1.3. Okres wojenny 1939-1945
1.4. Okres bezpośrednio po zakończeniu wojny
2. Historia powstania i działania fabryki K. Szpotańskiego
2.1. Wstęp
2.2. Początki fabryki
2.3. Rozbudowa fabryki na Kamionku
2.4. Działy wytwórcze fabryki na Kamionku
2.5. Fabryka w Międzylesiu
2.6. Inne budynki ufundowane przez K. Szpotańskiego
2.7. Opisy podstawowych produktów z FAE
2.8. Inne produkty z FAE
2.9. Znak fabryczny FAE
2.10. Kontrola jakości i stacja prób
2.11. Logistyka
2.12. Zastosowanie produktów z FAE w niektórych polskich inwestycjach w okresie
międzywojennym
2.13. FAE na wystawach, targach i innych pokazach
2.14. Wartości socjalne w fabryce K. Szpotańskiego
2.15.Działalnośc publicystyczna K. Szpotańskiego
2.16. Okres okupacji w fabryce FAE
2.17. Kazimierz Szpotański w fabryce po zakończeniu wojny
2.18. Działalność byłych pracowników fabryki Kazimierza Szpotańskiego w okresie
powojennym
2.19. Współczesne zdjęcia budynków Kazimierza Szpotańskiego
Część III. Działalność Kazimierza Szpotańskiego w Stowarzyszeniu Elektryków
Polskich
1. Okres organizowania się stowarzyszeń elektrotechnicznych na Ziemiach Polskich w
latach 1884-1919
2. Konsolidacja i rozkwit SEP w latach 1919-1939
3. Okres II wojny światowej
4. Lata powojenne
Część IV. Wspomnienia
1. Wspomnienia Jacka Szpotańskiego
2. Wspomnienia byłych pracowników i współpracowników FAE
Część V. Załączniki
8
1. Statut FAE
2. Referat inż. Kazimierza Szpotańskiego pt. „Widoki Rozwoju przemysłu
Elektrotechnicznego” ( IX Walne Zgromadzenie SEP 1937 r. )
3. Referat inż. Kazimierza Szpotańskiego pt. „Rola przemysłu w obronności państwa”
(XI Walne Zgromadzenie SEP 1939 r.)
4. Plan elektryfikacji Polski opracowany w latach 1941-1945 przez zespół SEP pod
kierunkiem Jana Obrąpalskiego.
5. Notatka Kazimierza Szpotańskiego z dnia 21-10-1947 r. do dyrektora Z.P.A.P.
6. Podziękowanie
9
WSTĘP
Kazimierz Tadeusz Szpotański był pionierem polskiego przemysłu elektrotechnicznego.
Był założycielem, a następnie współwłaścicielem i dyrektorem Fabryki Aparatów
Elektrycznych (FAE) „K.Szpotański i S-ka S.A.”, jednej z pierwszych w Polsce fabryk
aparatów elektrycznych. Jednocześnie był aktywnym działaczem w różnych organizacjach
społecznych, handlowych i przede wszystkim technicznych. Był współtwórcą Stowarzyszenia
Elektryków Polskich, a później jego prezesem przez kilka kadencji (1938-1946), łącznie przez
8 lat. W roku 1969, już pośmiertnie, został mianowany Członkiem Honorowym SEP.
Wywodził się z rodu Duninów jednego z najstarszych polskich rodów szlacheckich,
o wielowiekowych, historycznych tradycjach patriotycznych, legitymującego się herbem
Łabędź (fot. 1.1) .
1.1. Herb rodu Duninów
Według Jana Długosza ród wywodził się z Danii i stąd pochodził przydomek Dunin i
herb Łabędź. Późniejsi genealodzy przypisują mu jednak śląskie pochodzenie. Jego
protoplastą był Piotr Włostowic ożeniony z Marią, księżniczką ruską, możnowładca,
wojewoda i doradca Bolesława Krzywoustego, posiadający wielkie dziedziczne posiadłości
pomiędzy górą Ślęzą a Wrocławiem. Później Duninowie przenieśli się do Małopolski i
osiedlili w Sandomierskiem i Krakowskiem oraz na Mazowszu i Kujawach. W tym czasie
(XII-XIV wiek) na ich tarczy herbowej zaczyna się upowszechniać wizerunek łabędzia oraz
dwuczłonowa forma nazwiska. Drugi jego człon utworzony jest zazwyczaj od nazwy
miejscowości będącej główną siedzibą noszącego nazwisko, np. Dunin-Borkowscy (z
Borkowic), lub odnosi się do cechy posiadanej przez kogoś znacznego w rodzinie, np. Dunin-
Szpot (Szpotański). Z rodu Duninów wywodziło się wiele znakomitych osobistości. Obecnie
Duninowie zrzeszeni są w Stowarzyszeniu Rodu Duninów herbu Łabędź, z siedzibą w
Warszawie, - towarzystwie kulturalnym, które ma charakter genealogiczno-heraldyczny, i
spotykają na corocznych zjazdach. Ostatni XX zjazd odbył się w czerwcu 2012 r. w
Skrzynnie-Zbożennej. Członkiem Stowarzyszenia jest też Jacek Szpotański, syn Kazimierza.
10
Kazimierz Tadeusz Szpotański pierwsze imię odziedziczył po sławnym pradziadku
Kazimierzu (1787-1859), który był wachmistrzem szwoleżerów gwardii napoleońskiej(fot.
1.2.). Za męstwo w bitwie pod Lipskiem został odznaczony w dniu 28 XI 1813 r. Krzyżem
Kawalerskim Legii Honorowej1, a później - Medalem św. Heleny
2. Wszystkie te
odznaczenia (fot. 1.3) do dziś są przechowywane w domu rodzinnym Szpotańskich jako
cenne pamiątki. Sentyment do pamięci wielkiego, sławnego pradziadka nie przesłaniał
bohaterowi naszej książki trzeźwego spojrzenia człowieka XX wieku.
1.2. Kazimierz Szpotański, (1787-1859) pradziadek przyszłego właściciela FAE
1.3. Krzyż Kawalerski Legii Honorowej oraz Medal św. Heleny, przyznane wachmistrzowi
Kazimierzowi Szpotańskiemu
Kazimierz Tadeusz Szpotański uważał, że nie ma co liczyć na wyzwolenie Polski
wyłącznie drogą orężną. Osiągnięcie zaś prawdziwej niepodległości musi poprzedzić
wydźwignięcie się cywilizacyjne i kulturalne całego narodu, co da się urzeczywistnić jedynie
przez zdobycie przez Polskę mocnej pozycji gospodarczej. Równocześnie zdawał sobie
sprawę, że rozwój nowoczesnej gospodarki nie jest możliwy bez elektryfikacji całego kraju,
do tego zaś będą potrzebne duże ilości wszelkiego rodzaju aparatów elektrycznych, na zakup
których zagranicą nie będzie stać Polski podnoszącej się dopiero ze zniszczeń po pierwszej
wojnie światowej. Widział ogromną potrzebę stworzenia krajowego przemysłu
elektrotechnicznego. Wypełnianiu takiego zadania i takiemu pojęciu patriotyzmu był wierny
przez całe życie.
W monografii przedstawiamy Kazimierza Szpotańskiego jako inżyniera niezwykle
twórczego, jednego z pionierów polskiego przemysłu elektrotechnicznego, stosującego
nowoczesne metody zarządzania przedsiębiorstwem oraz działacza społecznego,
współtwórcę SEP, a przede wszystkim wielkiego patriotę, w najbardziej nowoczesnym
znaczeniu tego słowa, który przez całe życie konsekwentnie i pracowicie, nie zważając na
okoliczności, szczególnie bolesne dla Niego w okresie powojennym, realizował swoje plany,
nie odstępując od przyjętych zasad moralnych. Najdobitniej oddają to jego słowa:
1 Order został ustanowiony przez Napoleona, wówczas Pierwszego Konsula Republiki Francuskiej, 19 maja 1802 r. 2 Medal św. Heleny - odznaczenie ustanowione w roku 1857 przez cesarza Napoleona III dla uhonorowania żołnierzy walczących pod
sztandarami Napoleona w latach 1792-1815.Autorem projektu medalu był grawer Désiré-Albert Bane . Był on wykonany z brązu i miał
wymiary 50 x31 mm. Kolory wstążki: oliwkowa zieleń z pasami bordo kardynalska czerwień. Awers: NAPOLEON I EMPEREUR,
wizerunek głowy Napoleona I w wieńcu laurowym, pod głową symbol. Rewers: CAMPAGNES DE 1792 A 1815, A SES COMPAGNONS
DE GLOIRE SA DERNIRE PENSEE STE HELENE, 5 MAI 1812.
11
„Napoleoński Krzyż Legii Honorowej mego pradziada i historia powstań mówiły mi, że droga
wyłącznie orężna nie prowadzi do celu wyczerpanego gospodarczo i zrujnowanego przez
zaborców Narodu. Natomiast słusznym wydawało mi się mniemanie, że osiągnięcie
prawdziwej niepodległości poprzedzić musi podniesienie całego Narodu, a więc każdego
Polaka, podniesienie cywilizacyjne i kulturalne, co możliwe jest jedynie przy równoczesnym
zdobyciu mocnej pozycji gospodarczej w świecie”.
Aleksander Bocheński w 3 tomie swojej książki [13], tak pisze o nim: „Ale ani nie
chcę, ani nie muszę przedstawiać dziejów wszystkich polskich fabryk, nawet nie wszystkich
branż, na które się dzieliły. Wybieram te, do których mam materiały lub które wydają mi się
warte większej sławy. Do tej ostatniej kategorii należą na pewno fabryki Kazimierza
Szpotańskiego”.
Jako początkujący inżynier miał możliwość zetknięcia się z wybitnymi w owych
czasach elektrykami, takimi jak Michał Doliwo-Dobrowolski (1862-1919) oraz Aleksander
Rothert (1870-1926). Byli od Niego starsi (o 25 i 17 lat) oraz stanowili dla Niego pewnego
rodzaju przykład, wnieśli już bowiem wiele nowego do przemysłu elektrotechnicznego i jego
organizacji jako twórcy nowoczesnej elektryki prądu trójfazowego, konstruktorzy oraz
organizatorzy produkcji. Zatrudnieni byli jednak w dużych firmach dysponujących dużym
kapitałem i za swe nowatorskie pomysły ponosili mniejszą osobistą odpowiedzialność
finansową. Ostateczne decyzje o wprowadzeniu ryzykownych nowości podejmowały bowiem
kierownictwa firm. Natomiast Kazimierz Szpotański dysponował początkowo małym
kapitałem inwestycyjnym i od trafności jego decyzji bezpośrednio zależały losy całej firmy.
Porównując te trzy wybitne osobowości można powiedzieć, że Kazimierz Szpotański był
przede wszystkim wielkim praktykiem organizacji i zarządzania przedsiębiorstwem, który
wszystkie swe pomysły sprawdzał praktycznie, biorąc jednocześnie za nie pełną
odpowiedzialność. Ponosił zatem ogromne ryzyko, ale jego wiedza inżynierska,
wszechstronne umiejętności oraz zdolności przewidywania pozwoliły na tak dynamiczny
rozwój i sukcesy jego firmy. Od początku swej działalności miał wizję stworzenia wielkiej,
wielooddziałowej fabryki, która miała wytwarzać nowoczesne aparaty elektryczne i
jednocześnie być wzorem organizacji pracy, dbałości o pracownika, a tym samym
przyczyniać się do rozwoju elektrotechniki w wyzwolonej ojczyźnie. Miała być jedną z
wizytówek naszego kraju. Był wielce utalentowany jako inżynier i organizator, posiadał
szczególnie wyróżniającą Go zdolność doboru współpracowników i łatwość współpracy z
ludźmi. Te właśnie nadzwyczajne uzdolnienia pozwoliły Mu osiągnąć tak błyskotliwe
sukcesy w krótkim okresie dwudziestolecia międzywojennego.
Wielki Człowiek, Wielki Polak, a jednocześnie bliski ludziom, wrażliwy i reagujący
na ludzkie kłopoty. Swoje największe sukcesy odnosił w czasach gospodarki rynkowej. Były
to jednak inne - a może i trudniejsze - niż obecne czasy. Początkom tworzenia polskiej
państwowości po długim okresie niewoli towarzyszyły wielki trudności takie jak: różnice
wynikające z poprzedniej przynależności do trzech różnych systemów państwowych,
zniszczenia po I wojnie światowej, wielki kryzys światowy w latach 1928-1932, ogromne
rozwarstwienie społeczne, niski poziom oświaty i świadomości ludzi, a przede wszystkim
brak rozwiniętego systemu kredytowania, ubezpieczeń czy państwowego systemu wspierania
działalności gospodarczej. Wszystko to trzeba było dopiero tworzyć. Jednak dzięki
ogromnemu entuzjazmowi wynikającemu z odzyskania niepodległości udało je się pokonać.
Kazimierz Szpotański jest przykładem, jak można było tym wyzwaniom sprostać. Zasługuje
na pamięć, jest warty naśladowania, bo uczy nowoczesnego pojmowania patriotyzmu.
Niestety, przy końcu życia spotkało Go wiele ciosów, których ten racjonalnie i
perspektywicznie myślący Człowiek doznał od nieracjonalnego systemu.
12
CZĘŚĆ I. ŻYCIORYS
Kazimierz Tadeusz Szpotański urodził się 16 grudnia 1887 r. we Włocławku. Ojcem jego
był Kazimierz Roman Szpotański (fot. 1.4.) urzędnik bankowy Oddziału Banku Polskiego we
Włocławku, matką - Jadwiga z Jezierskich.
1.4. Kazimierz Roman Szpotański, ojciec Kazimierza Tadeusza
Miał siostrę Jadwigę, która później wyszła za mąż za inspektora budowlanego Mariana
Dubowskiego. Miała z nim 2 córki i 3 synów i zajmowała się rodziną.
W rodzinie Szpotańskich wielką wagę przykładano do uzyskania dobrego, nowoczesnego
wykształcenia, dlatego Kazimierz Szpotański naukę w szkole średniej rozpoczął już w
Warszawie. Szkołę tę ukończył w 1905 r. i zainteresował się nową dziedziną techniki,
elektrotechniką, która pociągała ludzi ciekawych nowości, lecz wymagała szczególnej
zdolności abstrakcyjnego myślenia. W tym czasie uważana też była za dziedzinę warunkującą
ogólny postęp techniczny. Kazimierz Szpotański studiował elektrotechnikę w Niemczech,
początkowo w Wyższej Szkole Technicznej w Mittweidzie (1905-1907), a następnie w
wyróżniającej się wysokim poziomem oddziału elektrotechnicznego Politechnice w Berlinie-
Charlottenburgu (1910-1911), gdzie uzyskał dyplom inżyniera elektryka. Wiedzę nabytą na
studiach uzupełniał praktyką inżynierską, która dała mu podstawy do późniejszych działań. W
latach 1907-1910 zdobywał ją w kilku fabrykach AEG, w Niemczech. Tam też zetknął się z
Michałem Doliwo-Dobrowolskim3.
Bardzo wcześnie i szczególnie mocno odczuwał Kazimierz Szpotański potrzebę
współpracy i stowarzyszania się inżynierów elektryków, bo niemal tuż po zakończeniu
studiów, w roku 1912, a więc w wieku 25 lat, brał już udział, wraz z 40 - osobową grupą
elektryków, w kilkusetosobowym Zjeździe Techników Polskich w Krakowie. Był jedynym
przedstawicielem Polaków z Berlina, stanowiących tam stosunkowo dużą grupę studentów
oraz pracowników różnych firm niemieckich. Wówczas miał pierwszy kontakt z Aleksandrem
Rothertem4, który w krakowskim Zjeździe przewodniczył obradom Sekcji Elektrotechnicznej.
Był on już wtedy znany jako autorytet międzynarodowy.
3 Michał Doliwo-Dobrowolski (1862-1919)był szczególnie utalentowanym wynalazcą-elektrotechnikiem, w 1889 r. był autorem patentu
asynchronicznego silnika klatkowego, który stał się z czasem najpopularniejszym elektrycznym silnikiem napędowym. Przyczynił się też
znacznie do zastąpienia prądu stałego prądem przemiennym. Miał też wielkie osiągnięcia w budowie elektrowni i sieci przesyłowych
wysokiego napięcia oraz w rozwoju trójfazowych systemów elektroenergetycznych prądu przemiennego. Michał Doliwo-Dobrowolski miał
ponadto duże zdolności organizacyjne, a od roku 1908 był dyrektorem berlińskiej fabryki aparatury elektrycznej koncernu AEG. 4 Aleksander Rothert (1870-1937) miał wielkie osiągnięcia w rozwoju teorii i konstrukcji maszyn elektrycznych (był m.in. twórcą określenia
„amperozwoje”) oraz w praktycznych dokonaniach z zakresu przemysłu elektrotechnicznego w zakresie projektowania instalacji
13
Po uzyskaniu dyplomu Kazimierz Szpotański początkowo (w latach 1911-13) powrócił do
pracy w AEG w Berlinie, później w jej oddziałach w Rosji, w Charkowie, w Rydze i
ponownie w Charkowie. Wykazał się dużymi zdolnościami organizacyjnymi. Do legendy
przeszła przeprowadzka zorganizowanego przez niego działu aparatów elektrycznych,
zatrudniającego ok. 600 pracowników. W 1916 r., w związku z działaniami wojennymi,
przeniósł ten dział z Rygi do Charkowa przy praktycznie zachowanej ciągłości produkcji. Tu
ponownie zetknął się z Aleksandrem Rothertem, który od roku 1916 pracował jako doradca
do spraw organizacji produkcji oddziału AEG w Charkowie.
W owym czasie Kazimierz Szpotański był już znany jako działacz charkowskiego oddziału
Stowarzyszenia Techników Polaków w Rosji, w latach 1917-1918 pełnił nawet funkcję
skarbnika. Kiedy w 1917 r. został zaaresztowany przez bolszewików i sądzony w Charkowie,
przed fałszywymi zarzutami i skazaniem wybronili go robotnicy z fabryki, w której pracował
w Charkowie.
Jeszcze w 1908 r. podjął decyzję, utworzenia własnej fabryki, lecz brakowało mu kapitału.
Jego słowa cytuje Aleksander Bocheński [13] „Widziałem-napisze później-szybki rozwój
przemysłu elektrotechnicznego w Niemczech, widziałem jego celowość i pożytek,
postanowiłem założyć fabrykę w Warszawie”. Udział w gospodarczym rozwoju Polski
rozpoczął Kazimierz Szpotański w wieku 31 lat, po powrocie do Warszawy w sierpniu 1918
r. Wykorzystał do tego nabytą wiedzę oraz niewielki kapitał z trudem zgromadzony dzięki
pracy w zakładach AEG. Nie sprzyjały temu warunki I wojny światowej. Zaledwie 10
listopada 1918 r. szczupłe oddziały polskie rozbroiły niemiecki garnizon warszawski, a już 15
listopada 1918 r. Kazimierz Szpotański otworzył warsztat w 2 pokojach mieszkania przy ul.
Mirowskiej 9, w Warszawie [13] . Zatrudnił w nim co prawda tylko 2 pracowników, ale
nadał mu perspektywiczną nazwę: Fabryka Aparatów Elektrycznych „K.
Szpotański”. Jednym z pierwszych zamówień w 1918 r. było wykonanie 14 odłączników 3kV
dla Politechniki Warszawskiej na zlecenie prof. Mieczysława Pożaryskiego. Początki nie
zapowiadały się najgorzej, skoro już w pierwszym numerze "Przeglądu Elektrotechnicznego"
(z 25 V 1919 r.), na drugiej stronie, znalazło się ogłoszenie o nowym producencie - właśnie
fabryce FAE.
W latach 1919-1923 zawiązał spółkę ze Stefanem Ciszewskim. Spółka o nazwie „Fabryka
Aparatów Elektrycznych – Inżynierowie K. Szpotański, S. Ciszewski i –Ska” Sp. z o. o. od
samego początku swej działalności wystawiała swe wyroby na Targach Poznańskich i
Targach Wschodnich we Lwowie.
Jednocześnie Kazimierz Szpotański nie zaniedbywał społecznej pracy stowarzyszeniowej,
bo już w 1918 r., zaraz po powrocie do Warszawy, został członkiem Koła Elektrotechników
przy Stowarzyszeniu Techników w Warszawie. W dniu 24 marca 1919 r. został wybrany
członkiem 6-osobowego Komitetu Organizacyjnego Ogólnopolskiego Zjazdu
Elektrotechników, któremu przewodniczył prof. M. Pożaryski (fot. 1.5). Zjazd ten odbył się w
dniach 7-9. czerwca 1919 r. w Warszawie, a w dniu 9 czerwca 1919 r. uchwalił powołanie
Stowarzyszenia Elektrotechników Polskich z tymczasowym 9-osobowym Zarządem, na
którego czele stanął prof. M. Pożaryski. Kazimierz Szpotański wszedł w skład zarządu z
zadaniem zarejestrowania stowarzyszenia i jego statutu oraz zorganizowania jego pracy.
Kazimierz Szpotański doskonale rozumiał potrzebę wzajemnego, społecznego współdziałania
trójfazowych i projektowania dźwigów. Pracował na kierowniczych stanowiskach w wielu europejskich fabrykach przemysłu
elektrotechnicznego. Był też pierwszym polskim członkiem niemieckiego stowarzyszenia elektryków VDE ( od 1930 r. był jego członkiem
honorowym) oraz brytyjskiego IEEE . W 1908 r. A. Rothert wyjechał do Stanów Zjednoczonych, gdzie zafascynowała go organizacja fabryk
Forda. W tymże roku został profesorem zwyczajnym i kierownikiem Katedry Elektrotechniki Konstrukcyjnej Politechniki Lwowskiej
Później po zakończeniu I wojny światowej A. Rothert zamieszkał w Warszawie i ograniczył swoją działalność do doradztwa i pracy na
uczelni. Był już wtedy wybitnym specjalistą i doradcą z zakresu organizacji pracy oraz motywacyjnych systemów płac. Od roku 1929 był
profesorem SGH w Warszawie, uważanym za szczególnie zasłużonego dla rozwoju teorii organizacji pracy w przedsiębiorstwach.
14
elektryków, bo przecież w czasie kiedy powstawało SEP tworzyła się polska elektryka, a
państwo Polskie dopiero powstawało z trzech zaborów. Była ogromna potrzeba tworzenia
jednolitego nazewnictwa, normalizacji, przepisów w dziedzinie elektryki, szkolenia,
nadawania uprawnień osobom o sprawdzonej fachowości, wreszcie wymiany doświadczeń i
spojrzenia w przyszłość. Wszystkie te zadania podjął społecznie SEP, a Kazimierz Szpotański
bardzo aktywnie od samego początku inicjował wiele z tych zadań.
1.5. prof. Mieczysław Pożaryski (1875-1945) 1.6. Maria, żona Kazimierza Tadeusza Szpotańskiego
W roku 1920 Kazimierz Szpotański ożenił się z Marią Miłkowską (fot. 1.6), urzędniczką
bankową. Maria była o dziesięć lat młodsza od swego męża, urodziła się w 1897 r., i
wyróżniała się nie tylko urodą, ale i dobrym charakterem. Pochodziła z wielodzietnej
rodziny, miała 2 braci i 3 siostry, z którymi rodzina Szpotańskich utrzymywała zawsze bliski
kontakt. Po ślubie małżeństwo zamieszkało w domu przy ulicy Mirowskiej 9. W 1923 r.,
młodemu małżeństwu urodziła się córka Krystyna. Po II wojnie światowej ukończyła ona
studia na Wydziale Architektury Politechniki Warszawskiej i jako inż. architektury urbanista
pracowała w zespołach urbanistów, m. in. w Biurze Odbudowy Stolicy BOS.
Po urodzeniu córki Maria Szpotańska przestała pracować zawodowo i zajęła się
prowadzeniem domu, którego stała się dobrym duchem, dzięki rozważnemu, spokojnemu, a
jednocześnie optymistycznemu charakterowi. Nastrój, który stwarzała w domu pozwalał
Kazimierzowi Szpotańskiemu zapomnieć o wysiłku, napięciach i zdenerwowaniu, jakie
związane były z prowadzeniem fabryki. Stabilna sytuacja rodzinna zapewniała Kazimierzowi
Szpotańskiemu możliwość odpoczynku i regeneracji, co ułatwiało mu koncentrowanie się na
opracowywaniu skutecznych, rozwojowych sposobów zarządzania fabryką oraz na
inicjowaniu nowych form pracy stowarzyszeniowej.
Fabryka stale się przekształcała i rozbudowywała. W grudniu 1920 r. Kazimierz
Szpotański zakupił kilkupiętrowy niewykończony budynek przy ul. Kałuszyńskiej 4, w
dzielnicy Kamionek na Pradze. W roku 1923 Stefan Ciszewski wystąpił ze spółki i założył w
Bydgoszczy własną samodzielną fabrykę sprzętu elektroinstalacyjnego. Z kolei w roku 1924
Kazimierz Szpotański przekształcił swoje przedsiębiorstwo w spółkę akcyjną, która
występowała pod nazwą: Fabryka Aparatów Elektrycznych „K. SZPOTAŃSKI i S-ka”,
Spółka Akcyjna (FAE). Taka operacja pozwoliła na emisję akcji i uzyskanie w ten sposób
kapitału na nowe inwestycje i rozwój przedsiębiorstwa. Inwestycje powiększały aktywa FAE,
zwiększały wartość fabryki oraz wartość akcji i stwarzały warunki do uzyskania wyższej ich
ceny. Dobre prosperowanie przedsiębiorstwa oraz rosnące ceny akcji FAE zwiększały
zaufanie do Kazimierza Szpotańskiego i jego sposobu zarządzania. Akcjonariusze traktowali
15
kupno akcji jako bardzo dobrą inwestycję długoterminową, dlatego godzili się na rezygnację z
dywidendy, przeznaczenie całości zysków na nowe inwestycje i z pełnym zaufaniem
powierzali zarządzanie firmą wyłącznie Kazimierzowi Szpotańskiemu.
Jednak dalszy rozwój fabryki wcale nie był łatwy, między innymi z uwagi na ograniczoną
wielkość kapitału inwestycyjnego. Przede wszystkim bardzo dużym zagrożeniem był wielki
światowy kryzys gospodarczy, który nastąpił w latach 1928-1932. W wyniku
ogólnoświatowej stagnacji gospodarczej wiele firm było wówczas zagrożonych likwidacją,
dużo firm upadło. Kazimierz Szpotański cieszył się jednak już wtedy tak dużym zaufaniem i
zrozumieniem dla swoich poczynań u pracowników FAE, że zdawali oni sobie sprawę, iż
koniecznym warunkiem przetrwania fabryki w warunkach kryzysu są pewne ograniczenia.
Pracownicy rozumieli, że fundusz płac nie może być zwiększany, że nie będzie premii i
wszelkich dodatkowych zarobków, ale w zamian nikt nie zostanie zwolniony z pracy. Ale, co
najważniejsze, Kazimierz Szpotański wykazał się wtedy wielką intuicją oraz odwagą, podjął
wówczas w fabryce produkcję nowych wyrobów. W pierwszej kolejności była to produkcja
liczników energii elektrycznej, początkowo oparta na licencji paryskiej firmy Compagnie de
Compteurs, później udoskonalana własnymi oryginalnymi rozwiązaniami najzdolniejszych
inżynierów z własnego Biura Konstrukcyjnego FAE. Realizacja tego zamierzenia nie była
łatwa, bo produkcja liczników nie miała tradycji w Polsce, była
technologicznie trudna i wymagała dobrze wyszkolonych pracowników. To udane
wprowadzenie na rynek nowego produktu (1928), którego produkcja wymagała precyzji,
znacznie przysłużyło się renomie fabryki i w dużym stopniu wspomogło fabrykę. Ponadto na
liczniki, niezbędne do rozliczeń za energię elektryczną, zapotrzebowanie stale rosło, gdyż
elektryfikacja kraju była prowadzona nawet w czasach kryzysu. Kazimierz Szpotański zrobił
wtedy to, czego uczy obecna ekonomia: kryzys zwalcza się przez wprowadzanie nowych,
doskonalszych technologii. Ten fakt wyraźnie podkreślał samodzielność, odwagę i
determinację Kazimierza Szpotańskiego w podejmowaniu decyzji.
W tym czasie nie istniała żadna polska firma produkująca, w sposób znaczący,
liczniki energii elektrycznej. Kazimierz Szpotański zdawał sobie sprawę, że Polska stanowi
doskonały rynek zbytu dla firm zagranicznych i postanowił się temu przeciwdziałać. Pomimo
swoich wcześniejszych powiązań z koncernem AEG, konkurującym z koncernem Siemensa,
nie chciał nawiązać współpracy z żadną z firm niemieckich.
Obecność placówki handlowej Siemensa w Warszawie, koncernu o dużym
doświadczeniu w produkcji liczników energii elektrycznej, stanowiła poważną konkurencję
dla FAE. Trudność konkurowania z koncernem Siemensa dodatkowo potęgowały ulgi
podatkowe, które w owym czasie posiadał Siemens w Polsce. Działania Kazimierza
Szpotańskiego w tym czasie były jednak na tyle skuteczne, że przyniosły mu sukces, bo
produkcja i sprzedaż liczników FAE stale rosła. Tu znów warto zacytować [13] K.
Szpotańskiego: „Gdy patrzę na liczniki Siemensa – mawiał - jednym okiem płaczę, a drugim
się śmieję” i komentarz A. Bocheńskiego: „Że kapitalista płakał, gdy konkurencja obniżała
mu ceny i podnosiła jakość, to zrozumiałe. Ale dlaczego drugim okiem się śmiał ? Gdyż
konkurencja zmuszała go do postępu w konstrukcji, a konstrukcje, nie pieniądze, były wielką
pasją życia Szpotańskiego. Tego samego wymagał i to samo znajdował u swych inżynierów.”
W 1926 r. małżeństwo Szpotańskich przeniosło się do domu przy ulicy Kałuszyńskiej
4 (fot. 1.7). W 1927 r. wydarzeniem w życiu Kazimierza Szpotańskiego były narodziny syna
Jacka. Był on jakby „dzieckiem fabryki”, bo jako kilkuletni chłopak (fot. 1.8) stale przebywał
w fabryce, „kursując” po jej całym terenie. Pracownicy zwracali baczną uwagę, aby jego
zainteresowanie fabryką i wszystkim co się w niej dzieje, było dla niego bezpieczne.
16
1.7. Dom Szpotańskich 1927r., przed rozbudową; 1.8. Syn K. Szpotańskiego Jacek w wieku 10 lat
Jacek otrzymał bardzo staranne wykształcenie, ojciec przygotowywał go do
zarządzania fabryką. W 1945 r. rozpoczął studia na kierunku elektrotechnika w Wyższej
Szkole Inżynierskiej im. Wawelberga i Rotwanda, które ukończył w 1950 r. Obowiązujący
wtedy nakaz pracy spowodował, że trafił do kopalni węgla kamiennego „Kleofas” w
Katowicach, gdzie pracował jako nadsztygar do 1952 r. W latach 1967-1971 studiował na
Uniwersytecie Łódzkim, uzyskując tytuł magistra ekonomii. Miał być następcą ojca w
fabryce. Losy potoczyły się inaczej. Z powodzeniem jednak kontynuował dzieło ojca w
Stowarzyszeniu Elektryków Polskich. Był trzykrotnie wybierany na prezesa SEP i cieszy się
w środowisku elektryków ogromnym uznaniem, szacunkiem i sympatią.
Szpotańscy mieli wielu przyjaciół, z którymi utrzymywali bliskie kontakty, często też
odwiedzali się wzajemnie. Ich dom był bardzo gościnny. Do szczególnie bliskich przyjaciół
należeli: Bolesław Jabłoński, Kazimierz Drewnowski, Jan Obrąpalski, Stanisław Szpor.
Bolesław Jabłoński (1890-1956) był inżynierem elektrykiem, następnie profesorem
pomiarów elektrycznych najpierw w Szkole Inżynierskiej Wawelberga i Rotwanda, a potem
w Politechnice Warszawskiej. Jego żona Alina była siostrą Marii Szpotańskiej. Jako
specjalista w dziedzinie pomiarów elektrycznych wspierał działania Kazimierza Szpotańskiego przy wprowadzaniu do produkcji liczników energii elektrycznej oraz
udoskonalaniu ich konstrukcji.
Kazimierz Szpotański był też zaprzyjaźniony z późniejszym profesorem Politechniki
Warszawskiej płk. dypl. Kazimierzem Drewnowskim (fot. 1.9), który w 1939 r. został
wybrany na rektora Politechniki Warszawskiej i za takiego był uznawany przez okres całej
wojny.
17
1.9. Prof. Kazimierz Drewnowski (1881-1952)
1.10. Prof. Jan Obrąpalski (1881-1958)
1.11. Prof. Stanisław Szpor (1908-1981)
Częstym gościem w domu Szpotańskich był Jan Obrąpalski, najpierw docent Politechniki
Warszawskiej, a potem, po II wojnie światowej, profesor Politechniki Śląskiej (fot. 1.10). Do
osób bardzo zaprzyjaźnionych należał też Stanisław Szpor (fot. 1.11), który w latach
przedwojennych nawet mieszkał w domu Szpotańskich. Stanisław Szpor był mocno
związany zawodowo z FAE, pod koniec zajmował stanowisko kierownika działu. Miał kilka
patentów polskich i niemieckich z zakresu transformatorów mierniczych WN i aparatów
rentgenowskich.
Kiedy w 1928 r. Zjazd Delegatów SEP opracował nowy statut, w którym ustanowiono
kategorię członków zbiorowych, to pod koniec 1929 r. FAE stała się pierwszym członkiem
zbiorowym SEP.
Kazimierz Szpotański nie ograniczał się do działania jedynie w SEP. Był również
członkiem i działaczem Polskiego Związku Przedsiębiorstw Elektrotechnicznych (PZPE)5, a
w kadencji od roku 1933 był nawet członkiem zarządu.
Kazimierz Szpotański jako przedsiębiorca i pracodawca miał bardzo nowoczesne
poglądy. W swoich koncepcjach dotyczących organizacji pracy oraz stosunków
międzyludzkich w fabryce wzorował się m.in. na Fordzie. Nie uznawał zróżnicowania na
terenie fabryki. Stołówka fabryczna była jedna, a wszelkie uroczystości wspólne. Zadbał o to,
żeby na terenie fabryki istniały: biblioteka, czytelnia, wielosekcyjny klub sportowy pod
nazwą „Fala”, sklep spożywczy, a od 1940 r. pracownicy mieli także ogródki działkowe.
Stosunki między Kazimierzem Szpotańskim a współpracownikami cechowało wzajemne
zrozumienie, szacunek, zaufanie, a nawet koleżeństwo. Mówiono o nim „Stary”, lub cieplej
„Nasz Stary”, witano uśmiechem, a nie obawą przed zwierzchnikiem. Ze specjalną
starannością dobierał nowych inżynierów. Poszukiwał do pracy zdolnych, ale bardzo
samodzielnych, nawet krnąbrnych, absolwentów politechniki. Młodzi nowo zatrudnieni
inżynierowie, aby poznać procesy produkcyjne i lepiej rozumieć pracę robotnika prawie
zawsze rozpoczynali pracę od przechodzenia po kolei przez wszystkie stanowiska
produkcyjne. Zdolni szybko pokonywali kolejne szczeble, a po zdobyciu pewnego
doświadczenia dostawali zwykle do opracowania pewien temat dotyczący produktów fabryki.
Opracowanie obejmowało omówienie właściwości danego produktu, wyniki badań,
porównania z podobnymi produktami innych firm, możliwości zastosowań itp. Gotowe
5 Związek ten został założony jeszcze w 1917 r. pod nazwą Związek Firm Elektrotechnicznych miasta Stołecznego Warszawy. W roku 1921
działalność jego została rozszerzona na cały kraj, a w roku 1923 zmieniono nazwę na Polski Związek Przedsiębiorstw Elektrotechnicznych.
18
opracowanie, firmowane przez FAE i autora, było wydawane w formie książeczki, około 30-
stronicowej, zwykle w nakładzie 2000 sztuk. Promowało to zarówno nowe myśli techniczne
pracowników, jak i samą firmę FAE oraz było dobrym informatorem dla użytkowników
produktów FAE.
Kazimierz Szpotański bardzo dbał o to, aby wszyscy pracownicy identyfikowali się z
fabryką, dlatego losy fabryki oraz pracowników traktowane były jako dobro wspólne,
stwarzało to wielką więź i motywację do pracy. Kazimierz Szpotański stworzył wraz z
pracownikami FAE „Wielką Rodzinę Fabryczną” i przykładał dużą wagę do tego, aby
panowała w niej zawsze wzajemna życzliwość. Dzięki temu ambicją pracowników, i to
niezależnie od zajmowanego stanowiska, było mieć osiągnięcia w swojej pracy, a przede
wszystkim nie zawieść zaufania dyrektora.
Kazimierz Szpotański bardzo cenił u pracowników samodzielność i stwarzał
możliwości rozwoju ludzkich inicjatyw, dlatego też ludzie zdolni, ambitni i pracowici
osiągali w FAE coraz wyższą pozycję, zadowolenie i satysfakcję materialną, a z kolei fabryka
miała dzięki temu bardzo dobrą i stabilną załogę. Również duże środki materialne
przeznaczone na szkolenie i podwyższanie kwalifikacji pracowników pozostawały w FAE, a
w żadnym przypadku nie wspomagały konkurencji, bo przeszkoleni pracownicy nie
przechodzili do firm konkurencyjnych. Taka troska o warunki pracy i warunki socjalne
pracowników nie było czymś łatwym do utrzymania w spółce akcyjnej, jaką było FAE. Rada
Nadzorcza reprezentująca interesy akcjonariuszy była zainteresowana przede wszystkim
zwiększeniem sprzedaży i wzrostem aktywów FAE. Kazimierz Szpotański, dzięki swej
bardzo silnej osobowości i szczególnemu talentowi przekonywania do swoich racji potrafił
zawsze wykazać członkom Rady Nadzorczej, że poprawa warunków pracy i życia
pracowników sprzyja wzrostowi sprzedaży i zwiększeniu rentowności FAE.
Jego zasługą było też i to, że w FAE wykształcili się pracownicy przemysłu
elektrotechnicznego nie tylko o wielkich walorach technicznych, ale i moralnych. Spośród
nich rekrutowali się przyszli pracownicy naukowi, w powstających po II wojnie światowej
polskich uczelniach technicznych w sumie 23. Wśród tych, którzy zasilili kadrę
pracowników naukowych byli m.in.: S. Dzierzbicki (fot. 1.12), Z. Grunwald, A. Hoffmann,
B. Jabłoński, W. Starczakow (fot. 1.13), S. Szpor, W. Szumilin (fot. 1.14).
1.12. Prof. Stanisław Dzierzbicki (1910-1988)
1.13. Prof. Walenty Starczakow (1906-1999)
1.14. Prof. Włodzimierz Szumilin (1901-1977)
Miarą nowoczesności Kazimierza Szpotańskiego jako przedsiębiorcy była otwartość na
współpracę międzynarodową. Korzystał z kilku licencji, co zwiększało dynamikę rozwoju
produkcji. Licencje te jednak były prędko udoskonalane, pozwalało to na konkurencyjną
obniżkę kosztów wytwarzanego produktu przy utrzymaniu jego doskonałej jakości. Nieobce
mu były też zasady nowoczesnego marketingu. FAE prowadziła aktywną działalność
informacyjną, wydawano katalogi, broszury, a nawet własne pismo pt. „Informacje dla
19
przyjaciół FAE”. W „Przeglądzie Elektrotechnicznym” wybitni specjaliści z FAE publikowali
artykuły i komunikaty techniczne na temat najnowszych produktów fabryki. Było już czym
się pochwalić, bo np. w numerze 14 tego pisma z 1938 r., wydanym z okazji X WZ SEP, na
liście publikacji z przemysłu składającej się z 37 pozycji 16 było zgłoszonych przez FAE.
Dobremu marketingowi sprzyjała wcześniej przyjęta i surowo przestrzegana zasada
najwyższych wymagań. Miały one odnosić się do: jakości, estetyki, ekonomiczności i
nowości. Pierwsze litery haseł dały nazwę funkcjonującą w praktyce jako system JEEN.
Wytwarzane produkty były demonstrowane na wystawach krajowych i zagranicznych (np.
Nowy Jork, 1939 r.), zdobywając liczne odznaczenia i wyróżnienia.
Za swoje osiągnięcia Kazimierz Szpotański otrzymał z rąk prezydenta I. Mościckiego
(fot. 1.15), na wniosek premiera E. Kwiatkowskiego, Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia
Polski. Uroczystość wręczenia odznaczenia odbyła się w dniu 11 listopada 1937 r. na Zamku
Królewskim w Warszawie.
1.15. Prezydent RP prof. Ignacy Mościcki (1867-1946)
Aż trudno uwierzyć, że w tym natłoku prac i wydarzeń Kazimierz Szpotański miał czas
na utrzymywanie kontaktów z kolegami ze studiów. Należał do Koła byłych
Mittweidczyków. Na drugim ich Zjeździe, w 1937 r., został nawet wybrany asesorem,
członkiem prezydium Zjazdu.
W maju 1937 r. na IX Walnym Zgromadzeniu SEP w Warszawie wygłosił też jeden z
głównych referatów pt. „Widoki rozwoju przemysłu elektrotechnicznego”. Nie byłby sobą,
gdyby w dyskusji na tematy gospodarcze nie przedstawił swoich daleko idących przemyśleń.
O tym jak trafnie oceniał ówczesną sytuację najlepiej świadczą następujące jego słowa:
„O ile firma ma kapitał 100 tys. zł i zarobi 10% zysku, płaci 7% podatku. Ale jeśli
powiększy kapitał do 2 mil. zł, to podatek wyniesie już 35%. To przestaje być podatkiem, a
zaczyna być grzywną. Grzywną za to, że ludzie zrzeszyli się, aby kupić kosztowniejsze
maszyny, za to, że konkurują udatnie ze wspaniale uposażonym przemysłem zagranicznym, że
przechodzą od prawie chałupnictwa na wyższy poziom cywilizacji wytwórczej”.
Na tym Zgromadzeniu został też odznaczony nowo ustanowioną Złotą Odznaką
Honorową SEP, a w listopadzie 1937 r. został wybrany członkiem Centralnej Komisji
20
Szkolnictwa Elektrotechnicznego. W 1938 r. na X Walnym Zgromadzeniu SEP w ogólno -
członkowskim referendum K. Szpotański został wybrany prezesem SEP.
W czerwcu 1938 r. Kazimierz Szpotański zakupił na własność żony i swoją 5-
hektarowy teren w Warszawie-Międzylesiu, gdzie po adaptacji dotychczasowej hali
fabrycznej została przeniesiona produkcja wyłączników pełnoolejowych i aparatów
elektrycznych na napięcie 150 kV. W kwietniu 1939 r. uroczyście otwarto tam nowy Oddział
FAE, w którym zatrudnionych zostało 250 osób. Przed wybuchem II wojny światowej w 1939
r. stan zatrudnienia w FAE przekroczył 1500 pracowników, w tym ok. 120 inżynierów.
Łącznie wytwarzano 38 grup wyrobów, ok. 400 aparatów różnego rodzaju oraz ponad 1000
asortymentów. FAE przyczyniła się do realizacji ogólnopolskiego planu budowy linii
przesyłowych, również i o najwyższym wówczas napięciu 150 kV oraz obiektów
energetycznych, takich jak: Gródek, Elektrownia Pruszków, Elektrownia Warszawa-Powiśle,
Gdynia, Starachowice (COP) i wielu innych. Produkty FAE były powszechnie stosowane w
całym, tworzonym w okresie międzywojennym w Polsce, systemie elektroenergetycznym.
Szczególnie pionierskim osiągnięciem w Polsce była produkcja zespołów
rentgenowskich (1938). Pierwsze ich prototypy zostały zaakceptowane przez komisję
najwybitniejszych radiologów polskich jako co najmniej dorównujące aparatom
zagranicznym. Dowodem wielkiej dynamiki rozwoju firmy było osiągnięcie na krajowym
rynku aparatów elektrycznych, w stosunkowo krótkim czasie, bardzo dużego udziału w
sprzedaży. W 1939 r., po upływie kilkunastu lat od wejścia na rynek, FAE uzyskała aż 50%
udziału w krajowym rynku aparatów elektrycznych.
Niesłychanie intensywna była tez dynamika wzrostu produkcji sprzedanej, w 1923 r.
było to 50 tyś. zł, w 1929 r. 2765 tyś. (w trakcie światowego kryzysu gospodarczego) w 1935
r., 3039 tyś. zł, a w 1938 r. 10 mln zł. Zatem w ciągu ostatnich trzech lat produkcja wzrosła
trzykrotnie. Również dynamiczny był wzrost zatrudnienia, który w omawianych latach
wynosił odpowiednio: 32, 202, 370, 1520 osób. Wzrostowi zatrudnienia i produkcji
towarzyszył wzrost kapitału zakładowego FAE, który wynosił w 1924 r. – 25 tyś. zł, a
następnie od 1927 r. - 100 tyś. zł, od 1930 – 250 tyś, a od 1934 r. aż 1,2 mln zł.
Kazimierz Szpotański w następnych latach planował też budowę nowych fabryk
aparatów elektrycznych w Lublinie, Kielcach i Sandomierzu, stworzenie ośrodka badawczo-
doświadczalnego do badań aparatury WN, na bazie własnego laboratorium prowadzonego
przez inż. Stanisława Szpora (miał to być zalążek przyszłego instytutu badawczego dla
energetyki i przemysłu) oraz wybudowanie przyfabrycznej szkoły przemysłowej, a także
uruchomienie pełnej produkcji podzespołów elektrycznych do samochodów. Plany te jednak
pokrzyżował wybuch II wojny światowej.
Tak szeroko zakrojone plany zawodowe nie umniejszały jego działań na polu
stowarzyszeniowym. Jako nowo wybrany (w 1938 r.) prezes SEP Kazimierz Szpotański,
wspólnie z prof. J. Groszkowskim (fot. 1.16), rozpoczął starania o stworzenie warunków do
połączenia Stowarzyszenia Elektryków Polskich, Stowarzyszenia Teletechników Polskich i
Związku Polskich Inżynierów Elektryków w jedną organizację elektryków polskich. Do
połączenia doszło na XI Walnym Zgromadzeniu w 1939 r., a powstała organizacja przyjęła
nazwę Stowarzyszenia Elektryków Polskich. XI WZ SEP, któremu przewodniczył Kazimierz
Szpotański oraz prezes Oddziału Zagłębia Węglowego SEP Jan Obrąpalski, odbyło się w
Katowicach i Cieszynie. Na otwarciu Zgromadzenia pisarz śląski, Gustaw Morcinek (fot.
1.17) powiedział między innymi:
„Dobrze się stało, że tegoroczny Zjazd SEP odbywa się na Śląsku. Zobaczycie tutaj
odrębną ziemię, która ongiś nazywała się Staropolską i spotkacie tutaj odrębnych ludzi,
21
którzy tworzą młodą Polskę, taką mocną, twardą i pełną prężności młodą Polskę. Ziemia ta i
ludzie serdecznie Was witają najpiękniejszym swym pozdrowieniem: „Szczęść Boże”.
1.16. prof. Janusz Groszkowski (1898-1984) 1.17. Gustaw Morcinek (1891-1963)
Po otwarciu obrad Kazimierz Szpotański wygłosił referat pt. „Rola przemysłu w
obronności państwa”, w którym była pokazana rola przemysłu w tworzeniu warunków do
obrony kraju. Towarzyszącą Zgromadzeniu wystawę otwierał Prezydent Rzeczypospolitej
Polskiej Ignacy Mościcki, członek honorowy SEP.
W kadencji 1938/39 Kazimierz Szpotański był prezesem, a w kadencji 1939/40 miał
pełnić funkcję I wiceprezesa. Wybrany na kadencję 1939/40 nowy prezes SEP, kpt. inż. A
Krzyczkowski, ze względu na ówczesną sytuację polityczną został zmobilizowany do wojska,
a następnie po zakończeniu kampanii wrześniowej przez Rumunię przedostał się do Wielkiej
Brytanii. Nie mógł więc objąć swej funkcji i dlatego Kazimierz Szpotański zgodnie ze
statutem pełnił społecznie funkcję prezesa SEP, w konspiracji przez całą okupację niemiecką
i w początkach okresu powojennego. Wszystkie zadania społeczne SEP, niezależnie od
okoliczności, Kazimierz Szpotański starał się realizować, skupiając wokół siebie wielu
wybitnych elektryków, takich jak np. S. Dzierzbicki, A. Hoffmann, J. Obrąpalski, S. Szpor,
S. Wachowski.
FAE nadal działała w trudnym okresie II wojny światowej. Kazimierz Szpotański uważał, że fabryka ocali kadrę fachowców i da oparcie okolicznym mieszkańcom oraz
członkom ruchu oporu. I tak się stało, szczególnie w trudnych dniach, we wrześniu 1939 r.
oraz w sierpniu i wrześniu 1944 r., fabryczne schrony, ambulatorium i stołówki były
udostępnione wszystkim potrzebującym. Z kolei przez organizowanie masowych praktyk dla
około 3000 uczestników Kazimierz Szpotański chronił młodzież przed wywózką na roboty do
Niemiec. On sam w dniu 11 listopada 1942 r. został aresztowany przez Gestapo i przez
pewien okres więziony na Pawiaku (opisał to w swych wspomnieniach pt. Nie ominął mnie
Pawiak, - Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, 1978). Kiedy sami Niemcy przekonali się, że
jego obecność w fabryce jest niezbędna dla jej funkcjonowania, zwolnili go z więzienia w
dniu 8 stycznia 1943 r.
W tym samym czasie na Pawiaku przetrzymywany był również znany polski krytyk
literacki, dramatopisarz i prozaik Adam Grzymała-Siedlecki ( 1876-1967). W swojej książce
pt. Sto jedenaście dni letargu. - Wspomnienia z Pawiaka z lat 1942/1943, wydanej przez
Wydawnictwo Literackie, Kraków 1966, opisał swój pobyt na Pawiaku, wspominając
znajdującego się tam w tym samym czasie Kazimierza Szpotańskiego. Pamięć o Nim
zachował do końca swojego życia, o czym może też świadczyć list kondolencyjny (fot. 1.18),
jaki napisał do Marii Szpotańskiej w 1966 r.
22
1.18. List Adama Grzymała-Siedleckiego do Marii Szpotańskiej
Kazimierz Szpotański zawsze otaczał opieką osoby represjonowane i ich rodziny.
Między innymi w FAE przetrwał wojnę wielki polski elektroenergetyk, twórca elektrowni
wodnych na Pomorzu, Alfons Hoffmann (fot. 1.19).
1.19. Prof. Alfons Hoffmann (1885-1963)
23
Gestapo poszukiwało Alfonsa Hoffmanna szczególnie za jego patriotyczną postawę.
Jeszcze podczas studiów na Politechnice Gdańskiej (1905-1911) znany był z krzewienia
polskości w kołach śpiewaczych w Gdańsku i na Kaszubach. W okresie międzywojennym w
pracy w Śląskich Zakładach Elektrycznych S.A., tzw. „Ślązelu” na Górnym Śląsku. A.
Hoffmann wprowadził Polaków do Rady Nadzorczej „Ślązelu” i doprowadził do jej
przejścia pod polski zarząd. Początkowo ukrywał się od 1941 r. we Lwowie, a następnie od
1941 r. u Kazimierza Szpotańskiego w FAE. Tu, pod zmienionym nazwiskiem jako Alfred
Hamerski, przebywał aż do czasu powstania w 1944 r. Pomimo długiego okresu ukrywania
konspiracja ta była aż tak perfekcyjna, że gdy już po wojnie A. Hoffmann przyjechał
podziękować Kazimierzowi Szpotańskiemu za uratowanie go, pracownicy fabryki nadal
uważali go za Alfreda Hamerskiego.
W latach 1941-42 przechowywał się u Szpotańskich także brat żony, Zygmunt
Miłkowski, dyplomowany podpułkownik kawalerii z Centrum Wyszkolenia Kawalerii w
Grudziądzu. Świadczyło to o dużej odwadze, ale i wielkich umiejętnościach konspiracyjnych
Kazimierza Szpotańskiego. W przypadku dekonspiracji Jemu oraz całej Jego rodzinie, a
zapewne też i całemu otoczeniu, groziła niechybna śmierć lub ogromne represje. Sukcesem
Kazimierza Szpotańskiego było też zwolnienie w grudniu 1944 r. ok. 70 osób z obozu
koncentracyjnego w Mauthausen, w tym dyrektorów fabryki FAE: Czesława Bartkiewicza i
Leona Gąsowskiego. Kazimierz Szpotański organizował też wysyłkę paczek dla
pracowników znajdujących się w niewoli i w obozach koncentracyjnych.
Kazimierz Szpotański szanował bardzo tradycje rodzinne i organizował zjazdy
rodzinne. Nie zaniedbywał ich nawet podczas wojny. W bardzo trudnym czasie, w 1942 r.
zorganizował zjazd rodzinny, w którym uczestniczyło ok. 30 osób.
W 1939 r. okupant niemiecki zdelegalizował organizacje techniczne i społeczne.
Pozostawił prawa działania organizacjom gospodarczym, w tym również Polskiemu
Związkowi Przemysłowców Metalowych (PZPM)6.
W PZPM Kazimierz Szpotański przewodniczył Grupie Elektrotechnicznej, a ponadto
od 1939 r. posiadał status sędziego handlowego PZPM. Pod szyldem tej organizacji SEP
podjęło nielegalną działalność i pod przewodnictwem Kazimierza Szpotańskiego przetrwało
przez cały okres okupacji. W latach 1940-44 odbyło się 167 zebrań odczytowych, w których
zwykle brało udział po ok. 70-80 osób. Działała Tajna Komisja Elektryfikacji Kraju pod
przewodnictwem prof. Jana Obrąpalskiego, która opracowała wieloletni program
elektryfikacji Polski, w którym zachodnie granice Polski przewidziane były już na Odrze i
Nysie. Działała też Centralna Komisja Normalizacji Elektrotechnicznej oraz niektóre działy
Centralnej Komisji Słownictwa Elektrotechnicznego. Część konspiracyjnej działalności SEP
odbywała się w FAE, a część w lokalu PZPM przy ul. Zielnej 49. Między innymi odbywały
się tam odczyty na tematy techniczno-przemysłowe oraz wieczorowe roczne Kursy dla
Elektromonterów - KES (2 kursy rocznie po 80 słuchaczy, przy 608 godzinach nauki).
Symbol kursów KES przypominał kształtem i formą graficzny znak SEP.
Po zakończeniu działań wojennych w Warszawie okazało się, że FAE była bardzo
zniszczona. Wojska niemieckie wycofując się wywoziły maszyny, urządzenia i surowce oraz
wysadziły w powietrze kilka budynków przy ul. Kałuszyńskiej. Na szczęście budynki
fabryczne w Międzylesiu ucierpiały w niewielkim stopniu w czasie przejścia frontu.
Kazimierz Szpotański po ustąpieniu frontu natychmiast zajął się odbudową fabryki. W 1945 r.
fabrykę upaństwowiono i nadano jej nową nazwę: Pierwsza Państwowa Fabryka Aparatów
6 PZPM było to ogólnopolskie zrzeszenie zawodowe przedsiębiorców wielkiego i średniego przemysłu metalowego, reprezentujące ich
interesy gospodarcze wobec instytucji rządowych oraz sprawy społeczne i robotnicze. Utworzone zostało w roku 1920 .
24
Elektrycznych, w skrócie PPFAE, a Kazimierz Szpotański został zatrudniony jako kierownik
działu elektrotechnicznego w Centralnym Zarządzie Przemysłu Metalowego, którego
dyrektorem był inż. Adam Kręglewski. W dniu 25 sierpnia 1945 r. Kazimierz Szpotański
został mianowany dyrektorem naczelnym Pierwszej Państwowej Fabryki Aparatów
Elektrycznych.
W marcu 1945 r. Kazimierz Szpotański wznowił działalność SEP. Wspólnie z
przedwojennym członkiem ZG SEP Włodzimierzem Szumilinem przeprowadzili, wymaganą
przez władze, ponowną rejestrację SEP, a następnie zaprosili do działania i utworzyli wraz z
przedwojennymi wybitnymi działaczami SEP Tymczasowy Zarząd SEP. Takiej sytuacji nie
tolerowały ówczesne komunistyczne władze państwowe- do Tymczasowego Zarządu SEP
dokooptowano 4 członków, zwolenników nowej władzy, którzy doprowadzili do
podporządkowania i włączenia SEP do struktur Naczelnej Organizacji Technicznej. Ta
sytuacja zmusiła Kazimierza Szpotańskiego do ustąpienia z funkcji prezesa SEP, pomimo
tego, że cieszył się ogromnym autorytetem wśród elektryków oraz był zawsze traktowany z
wielkim szacunkiem za swój patriotyzm, wiedzę, talent i doświadczenie.
W listopadzie 1947 r., w wyniku rozporządzenia ministra Przemysłu i Handlu
Hilarego Minca, Kazimierz Szpotański został zmuszony do odejścia z PPFAE. Jeszcze
większym paradoksem było to, że w tym samym 1947 r. min. Hilary Minc uzyskał godność
Członka Honorowego SEP „za zasługi dla rozwoju nauki i przemysłu w Polsce Ludowej”.
Trudno zatem dziwić się goryczy tkwiącej w słowach Szpotańskiego: „Przegrałem
życie, bo dzieło rozpoczęte nie tylko nie mogę kontynuować, lecz w znacznej mierze
zaprzepaszczono je”. Ale list, który wystosował do robotników i współpracowników,
odchodząc z fabryki i żegnając się z nimi, był pełen wielkoduszności, miłości do
stworzonego dzieła… i ogromnej mądrości życiowej. A oto co powiedział swoim
pracownikom na zakończenie:
„Między sobą bądźcie życzliwi i starajcie się unikać wzajemnego zwalczania się.
Pamiętajcie, że nie walka, a umiejętność wzajemnego zrozumienia się, współpracy i
współżycia z ludźmi – co jest daleko trudniejsze od walki – może dać wam spokój i względną
odrobinę szczęścia”.
Kazimierz Szpotański został jeszcze mianowany przez nowe władze doradcą ds.
inwestycji w Centralnym Zarządzie Przemysłu Elektrotechnicznego. W tym czasie
wykorzystując swych sprawdzonych specjalistów z FAE, wysyłał ich do uruchamiania
zdewastowanych przez działania wojenne i przejętych przez Skarb Państwa fabryk przemysłu
elektrotechnicznego. Przykładowo S. Dzierzbicki i S. Marchwicki, uruchamiali fabryki
aparatów elektrycznych w Łodzi, L. Gąsowski w Jeleniej Górze, a S. Hładki fabrykę
oświetleniową na Dolnym Śląsku. Funkcję doradcy pełnił jednak tylko do 1949 r. Wówczas
bowiem władze zaostrzyły kurs polityczny, Kazimierz Szpotański otrzymał zakaz
zajmowania stanowisk państwowych (wilczy bilet) przez okres 2 lat, a 4 marca 1950 r. dostał
nakaz opuszczenia wraz z rodziną własnego domu przy ul. Kałuszyńskiej 4 i wiadomość, że
dom ma zostać zburzony. Ekipa murarzy, która w dniu 4 marca przyszła, aby to wykonać,
ujrzała w mieszkaniu ogromny stół przygotowany na przyjęcie kilkudziesięciu gości. Był
bowiem zwyczaj, że w dniu imienin Kazimierz Szpotański przyjmował u siebie pracowników
fabryki. Murarze zorientowawszy się w sytuacji, odstąpili od burzenia domu. Jednak w
kilkanaście dni później nakaz ten wykonali. Od tego czasu rodzina Szpotańskich zamieszkała
w domu przy ul. Promyka 21. Dom ten w okresie międzywojennym był przeznaczony dla
byłych pracowników FAE bądź członków ich rodzin, wymagających opieki. Po Powstaniu
Warszawskim zamieszkało w nim wiele różnych rodzin, tzw. „dzikich lokatorów”. Rodzina
Szpotańskich rozpoczęła swój pobyt w tym domu, otrzymując do dyspozycji tylko jeden
pokój. Wszystkie te wydarzenia spowodowały, że rodzina Szpotańskich egzystowała w
25
ciężkich warunkach materialnych. W sierpniu 1951 r., dzięki staraniom kolegów elektryków
Kazimierz Szpotański otrzymał stanowisko naczelnego specjalisty-elektryka w Centralnym
Zarządzie Biur Projektów Budownictwa Przemysłowego, a w grudniu 1960 r. przeszedł na
emeryturę w wieku 73 lat.
Olbrzymie doświadczenia i wiedza Kazimierza Szpotańskiego nie zostały należycie
wykorzystane w okresie powojennym. Został odsunięty od produkcji aparatury elektrycznej i
od wpływu na rozwój przemysłu elektrotechnicznego, tak istotnego dla rozwoju polskiej
elektroenergetyki, pozbawiony domu, który wybudował – słowem nie zaoszczędzono mu
żadnego rodzaju goryczy, a przesądziły o tym względy polityczne.
Aż dziw, że wszystkie te nieszczęścia nie zdołały załamać tego Człowieka.
Najlepszym tego dowodem niech będzie fragment listu do bardzo zaprzyjaźnionego z całą
rodziną Bohdana Walentynowicza7. List jest prywatny, a więc wyznania w nim – szczere! A
oto on:
„ … Do rozwoju FAE przyczyniło się wielu naszych kolegów… Jeżeli więc traktować
założenia i prowadzenie FAE jako zasługę, to mnie należałaby się tylko jej cząstka, a i to nie
za bardzo, ponieważ wykonałem zaledwie początek zamierzonego programu. Czuje się jednak
szczęśliwym, ponieważ pracowałem ze stuprocentowym oddaniem się mojej pracy i nic nie
mam sobie do wyrzucenia. Moim olbrzymim zyskiem jest, że zyskałem sympatię i życzliwość
znacznej części kolegów, a nawet osób zupełnie mi nieznanych…”.
Na to szczęście mimo wszystko wpływ miało – być może – to, że ciągle otoczony był
życzliwymi i oddanymi mu ludźmi.
Przyjaźnie zawarte w okresie międzywojennym przetrwały wojnę i nadal trwały.
Nawet kiedy po wojnie prof. J. Obrąpalski opuścił Warszawę i zamieszkał na stałe w
Katowicach, przyjeżdżając do Warszawy, zawsze nocował w domu Szpotańskich, traktując
ich tak, jakby byli jego bliską rodziną. Trwałe były też kontakty z małżeństwem Heleną i
Kazimierzem Drewnowskimi. Po wojnie, po powrocie do kraju, urządzali oni „czwartki przy
kawie”, które odbywały się w ich mieszkaniu na terenie Politechniki Warszawskiej. W
spotkaniach tych uczestniczył również, jako jeszcze młody człowiek, syn Szpotańskich,
Jacek.
Bardzo zaprzyjaźniony ze Szpotańskimi Stanisław Szpor po powrocie z internowania
wojennego w Szwajcarii ponownie zamieszkał przez pewien czas razem z rodziną
Szpotańskich. Kiedy przeniósł się do Gdańska i został profesorem Politechniki Gdańskiej,
często powoływał się na cenne doświadczenie techniczne i naukowe zdobyte w FAE. Postępował tak, mimo że ówczesne władze uczelni nie tolerowały powoływania się,
szczególnie wobec studentów, na dobre doświadczenia z przedwojennych czasów gospodarki
kapitalistycznej. Nie było to dobrze widziane i przysparzało mu wiele kłopotów. Więzy
łączące rodziny Szpotańskich i Szporów były tak silne, że w 1962 r. uroczystości 75. urodzin
Kazimierza Szpotańskiego odbyły się w Gdańsku. Zorganizował je prof. S. Szpor, wraz z
żoną, z wielką starannością. Połączone były one z uroczystą mszą świętą w Katedrze
Oliwskiej w intencji pomyślności Jubilata.
Po zmianach politycznych, które zaszły po roku 1956, Kazimierz Szpotański jeszcze
udzielał się w SEP, był wybierany na członka Sądu Koleżeńskiego Oddziału Warszawskiego
SEP. W 1959 r., na Jubileuszowym Zjeździe 40-lecia SEP, został odznaczony Krzyżem
Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski.
7 Bohdan Walentynowicz (1912-1984) wielki przyjaciel Kazimierza Szpotańskiego, były pracownik Biura Konstrukcyjnego FAE,
późniejszy długoletni redaktor naczelny „Przeglądu Elektrotechnicznego”, pracownik PAN, zawsze z dumą podkreślający, że wywodzi się ze
„stajni Szpotańskiego”.
26
Kazimierz Szpotański zmarł 10 lipca 1966 r. w swym domu przy ul. Promyka 21 i
został pochowany (fot. 1.20.) w grobie rodzinnym na Starych Powązkach w kwaterze
53/VI/20.
1.20. Zdjęcie z pogrzebu Kazimierza Szpotańskiego, przemawia prof. Cz. Mejro
W 1969 r. na Zjeździe 50-lecia SEP został pośmiertnie wyróżniony najwyższą
godnością stowarzyszeniową - mianowany Członkiem Honorowym SEP, którą odebrali żona
Maria i syn Jacek. W 1986 r. został ustanowiony medal im. Kazimierza Szpotańskiego.
Szczególnie uroczysty charakter miały obchody 100-letniej rocznicy urodzin
Kazimierza Szpotańskiego w 1987 roku. Z tej okazji Poczta Polska wydała okolicznościową
kartę pocztową poświęconą Kazimierzowi Szpotańskiemu. Karta została wprowadzona do
obiegu w czasie XXIV Walnego Zjazdu Delegatów SEP odbywającego się we wrześniu w
Gdańsku. W dniu 16.12.1987 r. w kościele pod wezwaniem św. Aleksandra odbyła się Msza
św. w Jego intencji oraz uroczysta sesja naukowa i wspomnieniowa w Domu Technika w
Warszawie.
Również pracownicy ZWAR nie zapomnieli o swoim byłym dyrektorze. Wykonali
trzy metalowe tablice pamiątkowe, o identycznej treści, poświęcone Kazimierzowi
Szpotańskiemu. Jedna tablica została zainstalowana w budynku dyrekcji ZWAR, druga w
przeddzień urodzin została zabudowana na pionowo ustawionej płycie kamiennej, na ulicy
przyległej do zakładu ZWAR w Międzylesiu. Trzecia w dniu 4 marca 1988 r. została
umieszczona na ścianie domu rodzinnego Szpotańskich przy ulicy Promyka ( fot. 1.21.)
W roku 1989, uchwałą nr 36 z dnia 28 lutego Rady Narodowej miasta stołecznego
Warszawy, Jego imieniem została nazwana ulica przyległa do zakładu ZWAR w Międzylesiu.
Uroczystość nadania odbyła się w dniu 9 czerwca 1989 roku w miejscu zabudowania
dotychczasowej tablicy poświęconej Kazimierzowi Szpotańskiemu. Jednak na tą uroczystość
trzeba było wykonać nową tablicę, gdyż dotychczasową wykonaną z brązu, wykradziono.
Nowa tablica została wykonana ze stali (fot. 1.22.).
Na wniosek Zarządu Oddziału Warszawskiego SEP, uchwałą Zarządu Głównego
SEP, oddział otrzymał też w 2006 r. nową nazwę: Oddział Warszawski SEP im. Kazimierza
Szpotańskiego.
Po zmianach własnościowych w ZWAR, tablica pamiątkowa dotychczas zabudowana
w budynku dyrekcji, została przekazana do archiwum Muzeum Techniki w Warszawie.
Staraniem ZG SEP i zarządu OW SEP została przeniesiona do Domu Technika w Warszawie
i w dniu 17.08.2011 r. umieszczona na ścianie przy drzwiach do sali imienia Mieczysława
Pożaryskiego. Ceremonii odsłonięcia tablicy dokonali członkowie rodziny Szpotańskich:
27
Piotr Szpotański - wnuk Kazimierza wraz z Piotrem Jakubem – prawnukiem - i Olgą -
prawnuczką Kazimierza (fot. 1.23). Ze strony FSNT NOT w uroczystości udział wzięli: Ewa
Mankiewicz-Cudny - prezes, Jerzy Gumiński - sekretarz generalny, Jacek Kubielski - prezes
zarządu WDT, Wojciech Ratyński - były prezes, Ryszard Marcińczak - przewodniczący
GKR. SEP reprezentowali: Jerzy Barglik - prezes, Stanisław Bolkowski - były prezes,
Andrzej Boroń - sekretarz generalny, Miłosława Bożentowicz - prezes OW im. Kazimierza
Szpotańskiego, Lech Bożentowicz - przewodniczący Komisji Wyborczej WZD, Ryszard
Frydrychowski - z-ca przewodniczącego GKR.
1.21. Tablica pamiątkowa umieszczona na ścianie domu rodzinnego Kazimierza Szpotańskiego przy
ulicy Promyka 21, obok tablicy Jacek Szpotański, 1988 r.
1.22. Uroczystość odsłonięcia nowej tablicy pamiątkowej w Międzylesiu, na zdjęciu Irena Szpotańska,
żona Jacka i dyrektor ZWAR, 1989 r.
.
1.23. Uroczystość odsłonięcia tablicy pamiątkowej w Warszawskim Domu Technika
1.24. Jacek Szpotański ze statuetką Lwa, 2004 r.
28
Pamięć o Kazimierzu Szpotańskim podtrzymywana jest też na odbywających się co
roku w Bielsku Targach Energetyki ENERGOTAB. Przyznawana jest tam wyróżniającym się
polskim firmom nagroda w postaci „Lwa” Kazimierza Szpotańskiego (fot. 1.24).
W roku 1984 odeszła na zawsze żona Kazimierza Szpotańskiego Maria, która w całym
ich wspólnym życiu stale była przy nim. Szczególnie wspierała Go w trudnych dla Niego
okresach, odegrała w Jego życiu wielką rolę, a sukcesy które odnosił były też bezsprzecznie i
Jej dziełem.
Tak zakończyła się historia życia Kazimierza Szpotańskiego, który mógł być „Polskim
Siemensem”. Można tak uważać, z wielkim prawdopodobieństwem, biorąc pod uwagę cechy
osobiste Kazimierza Szpotańskiego oraz bardzo dobrą znajomość kilku języków. Najlepiej
jednak świadczą o tym jego niewiarygodne osiągnięcia w okresie międzywojennym. Oto
niektóre z nich:
1) Wzrost zatrudnienia w fabryce z dwóch osób w 1918 r. do ponad 1500 w
1939 r., a więc w ciągu 21 lat, przedzielonych wielkim kryzysem światowym.
2) Opanowanie w tym samym czasie 50% krajowego rynku aparatów
elektrycznych, przy jednocześnie stale wzrastającej produkcji. (Roczna
wartość produkcji FAE była porównywalna z całą roczną wartością produkcji
wszystkich fabryk maszyn elektrycznych w Polsce iw 1938 r. wyniosła 10 mln
zł. ).
3) Wielka dynamika wzrostu produkcji. Trzykrotny wzrost produkcji w trzech
ostatnich przedwojennych latach(1935-1938).
4) W latach 1927 do 1934, a więc w trakcie światowego kryzysu zwiększenie
kapitału zakładowego 12-krotnie (z 100 tys. zł. do1,2 mln zł.).
5) Rozpoczęte tworzenie fabryk filialnych oraz planowane utworzenie własnego
ośrodka badawczo-rozwojowego.
W czasie II wojny światowej rozwój fabryki został zatrzymany, ale fabryka trwała, a
pracownicy biura konstrukcyjnego opracowywali prototypy nowych doskonalszych aparatów
elektrycznych. Planowano uruchomienie ich produkcji po zakończeniu wojny.
Najbardziej groźnym dla rozwoju fabryki okazał się jednak okres powojenny, mimo
wzrostu produkcji w tym czasie. „Planowa gospodarka socjalistyczna” nie sprzyjała bowiem
rozwojowi nowych technologii oraz bardzo ograniczyła możliwości tworzenia własnej sieci
dystrybucyjno-handlowej. Sprzedaż produktów prowadzona była głównie przez Centralę
Handlu Zagranicznego, poprzez RWPG, w dużej części do Związku Radzieckiego. Z chwilą
upadku RWPG fabryka utraciła znaczący rynek zbytu. Dlatego po roku 1989, kiedy w
Polsce utworzyły się możliwości gospodarki rynkowej, fabryka nie sprostała konkurencji.
Przyczyną był przede wszystkim brak własnej, sprawnej sieci handlowej, która
umożliwiałaby skuteczne konkurowanie, na światowych rynkach produkowanych w FAE
aparatów elektrycznych, z produktami firm zagranicznych. W rezultacie państwowa fabryka
została sprzedana koncernowi ABB, a następnie jej produkcja zlikwidowana przez nowego
właściciela.
Źródła do Części I
[1] Informacje od syna Kazimierza Szpotańskiego, Jacka, i zapiski z archiwum rodzinnego.
[2] Kazimierz Szpotański 1887-1966, Wspomnienie pośmiertne. „Przegląd
Elektrotechniczny”1966 nr 10, s. 435-437.
[3] Historia Elektryki Polskiej, T. I, Warszawa 1976 WNT.
29
[4] Słownik polskich pionierów techniki, pod red. B. Orłowskiego, Katowice 1986, Wyd.
Śląsk.
[5] Stulecie urodzin Kazimierza Szpotańskiego 1887-1966, „Wiadomości Elektrotechniczne”,
1987 nr 7-8.
[6] Pawłowski W.: Kazimierz Szpotański – twórca i menadżer przemysłu aparatów
elektrycznych w Polsce międzywojennej, „Przegląd Elektrotechniczny” 1987 nr 9.
[7] Broszura COSiW SEP. N. 500 egz. Z.71/91s. 24.
[8] Raszewski J. Skarżyński T.: SZPOTAŃSKI Kazimierz Tadeusz (1887-1966), maszynopis,
6 s., z podpisami autorów. Warszawa 1997.
[9] Felicki J.: Kazimierz Tadeusz Szpotański, „Spektrum” 2003 nr 2-3, s. 22.
[10] Bielski W.M.: Niecodzienna saga rodu Szpotańskich. „Urządzenia dla energetyki”, 2006
nr 6, s. 68-71.
[11] Bielski W.M.: Kazimierz Szpotański współtwórca polskiego przemysłu
elektroenergetycznego, „Przegląd Energetyczny” 2007 nr 1, s. 22-23.
[12] Pinko L.: Inż. elektryk Kazimierz Szpotański, współtwórca polskiego przemysłu
elektrotechnicznego (1887-1966), „Śląskie Wiadomości Elektrotechniczne” 2007 nr 5, s.
44-46.
[13] Bocheński A.: Wędrówki po dziejach przemysłu polskiego, Warszawa t. 3, 1971
[14] Pustuła Z., Fabryka Aparatów Elektrycznych K. Szpotański i Ska S.A. w Warszawie, [w:]
Encyklopedia historii Drugiej Rzeczypospolitej, pod red. A. Garlickiego i in., Warszawa
1999
Opracował: Jerzy Hickiewicz
30
CZĘŚĆ II. DZIAŁALNOŚĆ KAZIMIERZA SZPOTAŃSKIEGO W FABRYCE
APARATÓW ELEKTRYCZNYCH
1. ROZWÓJ PRZEMYSŁU ELEKTROTECHNICZNEGO W POLSCE W LATACH
1918-1951
1.1. WSTĘP
Przechodząc do omówienia działalności Kazimierza Szpotańskiego jako założyciela i
dyrektora największej w Polsce fabryki wytwarzającej aparaturę elektryczną w okresie
międzywojennym i w czasie drugiej wojny światowej, należy zacząć od punktu wyjścia Jego
filozofii życiowej
K.Szpotański uważał, że osiągnięcie prawdziwej niepodległości musi poprzedzić
podwyższenie poziomu cywilizacji i kultury narodu polskiego, co możliwe będzie przy
równoczesnym zdobyciu mocnej pozycji gospodarczej w świecie. Założyciel FAE zdawał
sobie sprawę, że rozwój przemysłu krajowego oraz podwyższenie poziomu życia ludności i
obronności kraju nie będą możliwe bez elektryfikacji kraju. Do elektryfikacji zaś niezbędne są
aparaty elektryczne niskiego i wysokiego napięcia, na zakup których zagranicą w tak dużych
ilościach nie stać naszego kraju, podnoszącego się ze zniszczeń po pierwszej wojnie
światowej. To była podstawowa idea, która przyświecała K. Szpotańskiemu budującemu
fabrykę aparatów elektrycznych, produkującą coraz to nowsze, większe i doskonalsze
asortymenty urządzeń, przyczyniając się do rozwoju przemysłu elektrotechnicznego i
elektroenergetyki, a w efekcie do rozwoju gospodarki naszego kraju.
W części II przedstawiono kolejno:
rozwój przemysłu elektrotechnicznego w Polsce na tle rozwoju elektroenergetyki w latach 1918-1939, 1939-1945 i bezpośrednio po zakończeniu wojny;
historię powstania i działalności fabryki Kazimierza Szpotańskiego wraz z opisem
podstawowych produktów i ich zastosowania oraz osiągnięć na wystawach,
targach i innych pokazach, jak również inne informacje o działalności Kazimierza
Szpotańskiego w FAE.
1.2. LATA MIĘDZYWOJENNE 1918-1939
Przed 1918 r., w ówczesnych granicach Polski istniało tylko kilka fabryk związanych z
przemysłem elektrotechnicznym. Największą, zatrudniającą około 200 osób, była
Warszawska Fabryka Lamp Żarowych przy ul. Nowowiejskiej 7, uruchomiona w 1907 r.
Fabryka ta czasowo zaprzestała produkcję w latach 1916-1920, jednak ponownie została
uruchomiona z zmienioną nazwą uzupełnioną słowem „Cyrkon”. Inne firmy, jak np.:
wytwórnia Braci Borkowskich w Warszawie, fabryka inż. Józefa Massa oraz M.
Drutowskiego i J. Imasa w Łodzi, były bardziej warsztatami i często mieściły się w
kamienicach, w których do produkcji przeznaczano ledwie kilka pomieszczeń [1]. Urządzenia
elektryczne stosowane w przemyśle, usługach i gospodarstwach domowych w większości
były sprowadzane z zagranicy.
Tak więc przemysł elektrotechniczny na początku okresu międzywojennego rozpoczynał
swoją działalność prawie od stanu zerowego. Głównym motorem jego rozwoju była
intensywna elektryfikacja kraju. Ocenia się [2], że w 1918 r. istniało w Polsce 280 elektrowni
o mocy jednostkowej powyżej 100 kW i łącznej mocy ok. 211 MW. Elektrownie zasilały
małe obszary, które były określone w umowach koncesyjnych. Ponadto sieci przesyłowe w
poszczególnych obszarach miały różne napięcia robocze (np. 3, 5, 6 i 10kV), co w znaczny
sposób utrudniało możliwość współpracy między nimi.
31
W ówczesnych elektrowniach można było wyodrębnić 3 grupy:
- przemysłowe, zwane prywatnymi, wybudowane przede wszystkim dla potrzeb procesów
technologicznych w zakładach produkcyjnych; dodatkowo zasilały one co najwyżej
nieliczne domy usytuowane blisko fabryki, najczęściej tyko posiadłości właściciela;
- publiczne, zwane również miejskimi lub zawodowymi, zasilające w pierwszej
kolejności oświetlenie ulic i gmachów publicznych; w następnych latach przyłączano do
nich domy mieszkalne oraz sklepy, warsztaty, fabryki, tramwaje itd.;
- prywatne, o mocy jednostkowej poniżej 100 kW; w okresie największego rozwoju tych
elektrowni było ich ponad 1000, ale produkowały łącznie tylko około 1% energii
wytworzonej w kraju.
Elektrownie przemysłowe w zasadzie nie współpracowały z elektrowniami publicznymi.
Dopiero uchwalone w 1922 r. „ prawo elektryczne” zobowiązywało je do przystosowania
zasilania sieci publicznej w przypadku awarii elektrowni miejskiej.
Wkrótce po zakończeniu pierwszej wojny światowej zostały podjęte prace nad rozwojem
elektroenergetyki. Wydział Elektryczny Ministerstwa Robót Publicznych opracował program
elektryfikacji Polski na lata 1925-1930. Zaplanowano w nim wzrost mocy wytwórczej i
produkcji energii elektrycznej w elektrowniach cieplnych i wodnych, znormalizowanie
poziomu napięć, połączenie siecią wysokiego napięcia elektrowni śląskich z Łodzią i
Warszawą. Następne projekty rozwoju sieci zostały opracowane w 1929 r. (rys. 2.1) oraz w
1931 r.
Rys. 2.1. Program elektryfikacji Polski, plan rozbudowy sieci przesyłowych z czerwca 1929 r.
32
W 1919 r. moc zainstalowana we wszystkich elektrowniach na terenie Polski wynosiła
ok. 500 MW. Produkcja roczna energii elektrycznej wynosiła ok. 1050 GWh i w przeliczeniu
na jednego mieszkańca była jedną z najniższych w Europie. W wyniku podjętych działań
inwestycyjnych wzrost łącznej mocy jednostek w elektrowniach przedstawiał się następująco:
do 831 MW w 1925 r., do 1285 MW w 1929 r., 1551 MW w 1935 r. oraz do 1692 MW w
1938 r.[3].
Natomiast produkcja energii elektrycznej wzrosła do ok. 1800 GWh w 1925 r. i do 3048
GWh w 1929 r. Jednak już IV kwartale 1929 r., z każdym miesiącem następował spadek
zapotrzebowania na energię elektryczną o kilka do kilkunastu procent. Przede wszystkim
mniej energii zużywał przemysł, co było związane z kryzysem gospodarczym.
Zapotrzebowanie na energię elektryczną spadało aż do 1932 r., kiedy wyniosło tylko 2257
GWh, co stanowiło spadek produkcji o ok. 25 % w stosunku do 1926 r. [3].
Na podkreślenie zasługuje fakt, że mimo trwającego w tym czasie kryzysu
gospodarczego, elektryfikacja Polski była kontynuowana i zwiększała się moc zainstalowana
elektrowni.
Poziom produkcji energii elektrycznej z 1926 r. Polska osiągnęła dopiero w 1936 r.,
wytwarzając 3082 GWh , po czym nastąpił duży wzrost do ok. 4000 GWh w 1938 r. [3]. Na
wykresach 2.2. zostały przedstawione wielkości mocy zainstalowanej w elektrowniach
polskich oraz produkcja energii elektrycznej w latach 1925-1938 [4].
2.2. Moc zainstalowana elektrowni i produkcja brutto energii elektrycznej w latach 1925-1938
Poziom zużycia energii elektrycznej w przeliczeniu na jednego mieszkańca w Polsce w
1938 r. wynosił ok. 110 kWh i był dużo niższy w porównaniu do rozwiniętych krajów
europejskich, jak np. Szwajcaria ( ponad 1000 kWh), Niemcy ( ok. 1000 kWh), Wielka
Brytania ( ponad 600 kWh), Czechosłowacja (ok. 270 kWh). Wielu ówczesnych elektryków i
pracowników naukowych postulowało zwiększenie zużycia energii elektrycznej. Również K.
Szpotański, już jako prezes SEP, przekonywał, aby konsumpcja energii elektrycznej
zwiększała się przynajmniej o 20% w każdym kolejnym roku. Uważał, że wzmożona
33
elektryfikacja kraju i wzrost zużycia energii elektrycznej w konsekwencji uwielokrotnią
możliwości życiowe całego narodu [5].
Polski przemysł elektrotechniczny, dostarczający urządzenia zarówno dla rozwijającej się
elektroenergetyki, jak i dla użytkowników energii elektrycznej, obejmował wytwórców z
podstawowych branż elektrotechniki, takich jak: maszyny elektryczne, aparaty wysokiego
napięcia, aparaty niskiego napięcia, mierniki, ochrona odgromowa, aparaty dźwigowe i
trakcyjne, aparaty elektryczne dla motoryzacji, aparaty elektromedyczne, sprzęt gospodarstwa
domowego oraz innych grup wyrobów.
Po odzyskaniu niepodległości nastąpił żywiołowy rozwój wytwórczości w
poszczególnych gałęziach przemysłu, a wiec i w przemyśle elektrotechnicznym. Już w 1918 r.
powstało kilka firm, takich jak FAE Kazimierza Szpotańskiego, Elektrobudowa, Polskie
Towarzystwo Elektryczne. W latach 1921-1922 założono wiele innych przedsiębiorstw
elektroenergetycznych.
W okresie międzywojennym można wyróżnić 3 etapy rozwoju przemysłu
elektrotechnicznego [1]:
I etap - lata 1918-1929 – tworzenie się przemysłu elektrotechnicznego i początkowy jego
rozwój;
II etap - lata 1930-1933 – światowy kryzys gospodarczy i jego skutki w Polsce;
III etap – lata 1933-1939 – ponowny rozwój, zwłaszcza dużych zakładów.
Ocenia się [1], że wartość produkcji przemysłu elektrotechnicznego wynosiła ok. 20 mln
zł w 1925 r. i ok. 120 mln zł w 1929 r., po czym w kolejnych latach odnotowano spadek aż do
ok. 40 mln zł w 1932 r. Od 1933 r. nastąpił stopniowy wzrost produkcji do wartości ok. 120
mln zł w 1936 r. i do ok. 180 mln zł w 1938 r.
W latach 1929-1931 zanotowano spadek wartości produkcji urządzeń przyrządów
rozdzielczych niskiego i wysokiego napięcia o 25,5%. Natomiast w całym omawianym
okresie 1929-1938 r. wzrosła wartość produkcji liczników elektrycznych.
Zatrudnienie na stanowiskach robotniczych w całym polskim przemyśle
elektrotechnicznym w 1929 r. wynosiło ok. 7100 osób i spadło do ok. 4000 osób w 1932 r.,
natomiast w 1938r. wzrosło do ok. 18 000 osób [6].
Budowa i dynamiczny rozwój krajowego przemysłu elektrotechnicznego były możliwe
głównie dzięki działalności kilkunastu pionierów. Realizowali oni ideę gospodarczego
rozwoju produkcji w swoich zakładach w oparciu o:
- środki finansowe własne lub pozyskane w wyniku swoich działań biznesowych;
- wyszkolenie własnej kadry fachowców;
- współpracę ze stowarzyszeniami i wyższymi uczelniami technicznymi;
- wzajemną konkurencję.
Do wiodących pionierów rozwoju przemysłu elektrotechnicznego w tym okresie należy
zaliczyć: Kazimierza Szpotańskiego, Zygmunta Okoniewskiego, Stefana Ciszewskiego,
Szumilina Kleimana, Kazimierza Pustołę, Władysława Pustołę, Adolfa Horkiewicza, Alfonsa
Bortkiewicza, Braci Borkowskich, Braci Marciniak, Braci Jaroszyńskich i innych. Wszyscy
oni konsekwentnie dążyli do zmniejszenia uzależnienia rynku polskiego od produktów
wytworzonych poza granicami kraju w drodze rozwoju własnej produkcji.
W okresie międzywojennym powstawały również organizacje gospodarcze, mające na
celu popieranie rozwoju przemysłu i handlu, m.in. takie, jak: Polski Związek Przedsiębiorców
Elektrotechnicznych (PZPE) i Polski Związek Przemysłowców Metalowych (PZPM).
34
PZPE został założony w dniu 9 maja 1917 r. pod nazwą Związek Firm
Elektrotechnicznych m. st. Warszawy. Pierwszym prezesem Związku był inż. Jerzy
Hirszkowski. W 1921 r. działalność związku została rozszerzona na cały kraj, a w 1923 r.
zmieniono nazwę na Polski Związek Przedsiębiorstw Elektrotechnicznych (PZPE).W dniu 24
listopada 1931 r. został zmieniony statut Związku, uzupełniony i znowelizowany
odpowiednio do wymagań życia gospodarczego. Wybrano nowy zarząd, prezesem został inż.
Zygmunt Okoniewski, a jednym z członków zarządu Kazimierz Szpotański. Związek wspierał
przemysł elektrotechniczny przez cały okres kryzysu gospodarczego. Wydany przez PZPE w
1933 r. informator wykazywał działalność na terenie kraju 141 firm wytwórczych i 20
pracowni elektrotechnicznych.
PZPM został założony w 1920 r. Był ogólnopolskim zrzeszeniem zawodowym
przedsiębiorców wielkiego i średniego przemysłu metalowego, reprezentującym ich interesy
gospodarcze wobec instytucji rządowych, społecznych i robotniczych. W 1938 r. do PZPM
należało ok. 360 fabryk. Kazimierz Szpotański pełnił w nim funkcję przewodniczącego Grupy
Elektrotechnicznej.
Należy także zwrócić uwagę, że rozwój elektroenergetyki oraz przemysłu
elektrotechnicznego w Polsce został zapoczątkowany bez wydatnej pomocy ze strony
organizacji rządowych i państwowych instytucji finansowych. Natomiast interwencjonizm
państwowy - czyli bezpośrednią interwencję państwa w wolny rynek - można było
zaobserwować dopiero w 1934 r. w związku z realizowaną budową Centralnego Okręgu
Przemysłowego (1936-1939), końcowym etapem budowy nowego portu w Gdyni (1922-
1935), rozbudową przemysłu zbrojeniowego, elektryfikacją węzłów kolejowych oraz budową
dużych elektrowni zawodowych i energetycznych linii przesyłowych.
O wielkich planach rozwoju przemysłu rozpisywała się ówczesna prasa. Przykładem
może być artykuł zamieszczony w Codziennej Gazecie Handlowej z maja 1936 r. [7]:
„Jesteśmy świadkami nieznacznej, ale stale postępującej naprzód poprawy
gospodarczej. Zakupy olbrzymiej większości produktów i surowców w pierwszym
kwartale 1936 roku są znacznie większe, niż w pierwszym kwartale 1935 roku.
Poważna większość firm zgłasza do podatku dochodowego większy dochód, niż w
latach ubiegłych. a ilość firm, które wykazują deficyt jest znacznie mniejsza.
Wszystko to dowodzi, iż zwiększyła się w Polsce produkcja i polepszyła dochodowość
przedsiębiorstw przemysłowych i warsztatów rolnych. Owe pomyślne rezultaty,
przedstawione w trzech najważniejszych punktach skłoniły ministra Kwiatkowskiego do
wystąpienia z 4-letnim programem robót inwestycyjnych, który spowoduje wzmocnienie
naszego organizmu przemysłowo-gospodarczego i zlikwiduje bezrobocie.
W roku 1935 byto w Polsce w maju 442 tys. bezrobotnych, gdy w tym samym okresie
1936 roku - 320 tys.
Widzimy więc, że bezrobocie spadło o 122 tys. ludzi. Od lipca r.b. minister Kwiatkowski
rozpocznie wcielanie w życie swego nowego planu. W ciągu najbliższych czterech lat
zostanie wydana na inwestycje kwota jednego miliarda ośmiuset milionów złotych.
Rocznie sumy wydawane na ten cel będą stale zwiększane. W tym roku wydamy 340
milionów, za cztery lata już 590 milionów złotych. Inwestycje będą tak rozdzielone, by
uzgodnione zostały potrzeby rolnictwa i dzielnic oraz okolic bardziej pod względami
gospodarczemi zaniedbanych. W pierwszym rzędzie robione będą melioracje w dziale
komunikacyjnym, roboty wodne, elektryfikacja kraju, budownictwo oraz specjalnie
ważne działy w zakresie przemysłowego wyposażenia Państwa.
Minister Kwiatkowski uważa, iż plan ten po wcieleniu go w życie da rezultaty dobre we
wszystkich dziedzinach naszego życia gospodarczego, oraz spowoduje likwidację
bezrobocia.
35
Niezależnie od wspomnianych tu spraw, minister Kwiatkowski zaprowadził reformę
podatków w kierunku ich uproszczenia i bardziej celowego i sprawiedliwego rozdziału.
Możemy sobie wszyscy gorąco życzyć, by zamierzenia p. Ministra były jak najprędzej
realizowane i by dały jak najlepsze rezultaty dla Państwa i najszerszych mas ludności”.
W latach 1933-1939 można było zaobserwować następujące tendencje w rozwoju
przemysłu elektrotechnicznego [1]:
- znaczne zwiększenie produkcji w stosunkowo dużych fabrykach;
- istotną poprawę technologii związaną z przejściem produkcji jednostkowej na seryjną w
zakresie wyrobów typowych;
- poprawę jakości, jako m.in. skutek rozwijającej się działalności SEP i innych
stowarzyszeń w zakresie normalizacji i znaków jakości;
- wykorzystanie powiązań z przodującymi firmami zagranicznymi do zwiększenia
dynamiki produkcji i rozwoju własnych rozwiązań technologicznych.
W 1938 roku zarejestrowanych było blisko 200 zakładów przemysłu elektrotechnicznego.
Do największych i liczących się wytwórców należy zaliczyć między innymi:
- Fabryka Aparatów Elektrycznych S. Kleiman i Synowie w Warszawie. Firma została
założona już w 1898 r. pod nazwą Krajowy Przemysł El. SKW S.A. Szumilin Kleiman i
Synowie, zajmowała się instalacjami gazowymi, a dopiero później rozpoczęła produkcję
aparatów elektrycznych;
- Warszawska Fabryka Lamp Żarowych (od 1907 r.), z przerwą w latach 1916 -1921.
Wznowiła produkcję pod nazwą uzupełnioną słowem Cyrkon. Przez wiele lat
dyrektorem technicznym fabryki był bardzo ceniony w środowisku elektrotechników
inż. Edward Potempski;
- ELEKTROBUDOWA Wytwórnia Maszyn Elektrycznych S.A. w Łodzi, założona przez
braci Jaroszyńskich w 1917 r.. Jako spółka akcyjna od 1922 r. Od 1926 r.(po
zatrudnieniu Walentego Kopczyńskiego w 1923 r.) podjęła produkcję transformatorów;
- Fabryka Aparatów Elektrycznych K.Szpotański i S-ka w Warszawie na Kamionku z
oddziałem w Międzylesiu ( 1918 r.);
- Zakłady Elektromechaniczne Rohn-Zieliński S.A. – licencja Brown-Boveri, fabryki w
Żychlinie (1921 r.) i Cieszynie, założone przez Zygmunta Okoniewskiego;
- Polskie Zakłady Elektrotechniczne Era Sp. Akc. (od 1921 r.) w Warszawie;
- Fabryka Żyrandoli Elektrycznych A.Marciniak (od 1923 r.) w Warszawie i Żyrardowie;
- Fabryka Elektrotechniczna inż. Adolfa Horkiewicz (od 1926 r.) w Warszawie; Bracia
Borkowscy – Zakłady Elektrotechniczne S.A. (od 1930 r.);
- W. i K. Pustoła – Wytwórnia Maszyn i Aparatów Elektrycznych; później Wytwórnia
Elektryczna, Kazimierz Pustoła oraz Wytwórnia Elektromechaniczna, Władysław
Pustoła, Tadeusz Frankiewicz, sp. z o.o.;
- A. Poczymok - zakład elektromechaniczny, produkcja transformatorów w Warszawie;
- Polskie Towarzystwo Elektryczne S.A. w Warszawie z oddziałem w Katowicach;
- Górnośląska Fabryka Maszyn Elektrycznych Union Katowice;
- Polskie Zakłady Skoda w Warszawie;
- Inż. J. Imas, Fabryka Aparatów Elektrycznych w Łodzi;
- George Schwabe – Fabryka Maszyn Tkackich i Elektromotorów w Bielsku;
- Wysokoprąd, Wielkie Hajduki, produkcja transformatorów, Chorzów;
- Elin , spółka akcyjna, miała oddziały w Warszawie, Krakowie i Lwowie.
Polskie firmy w coraz większym stopniu eliminowały produkty sprowadzane z zagranicy,
o czym świadczą ówczesne statystyki dotyczące importu i eksportu towarów
elektrotechnicznych: w 1925 r. import towarów stanowił 76%, a eksport 24% udziału w rynku
36
wymiany z zagranicą; natomiast w 1935 r. import stanowił już tylko 29%, a eksport zwiększył
się do 71%, przy porównywalnej łącznej wartości wymiany ok. 115 mln zł zarówno w 1925 r.
jak i 1935 r. [1].
Co więcej polskie firmy zaczęły już konkurować pomiędzy sobą i w efekcie nastąpiła
likwidacja wielu małych firm.
Interesująco też przedstawiało się porównanie asortymentu wyrobów fabryki K.
Szpotańskiego z innymi wyrobami firm polskich. W praktyce wyroby tej fabryki nie miały
wyraźnej konkurencji wśród polskich producentów. Przede wszystkim dotyczyło to liczników
energii elektrycznej, aparatury rozdzielczej na napięcie 150 kV, wyłączników na specjalne
zamówienia fabryk, aparatów rentgenowskich. Ale były też produkty stanowiące poważną
konkurencję dla innych firm. Dla przykładu można tu przedstawić kilka porównań:
- FAE K.SZPOTAŃSKI i S-ka S.A. produkowała nieliniowe rezystory pod nazwą featyt i
na ich bazie uruchomiła produkcję iskiernikowych ograniczników przepięć, a firma
KLEIMAN i SYNOWIE produkowała ekspansywne ograniczniki ze spadkiem
katodowym „Katodex”. Obie firmy opatentowały swoje produkty. Na bazie rozwiązań
technicznych obu produktów, po wojnie ZWAR w Przasnyszu produkował ograniczniki
beziskiernikowe z własnymi warystorami tlenkowymi.
- FAE K.SZPOTAŃSKI i S-ka S.A. produkowała wyłączniki wysokiego napięcia
pełnoolejowe, małoolejowe i powietrzne. Konkurencją dla nich były wyłączniki
pełnoolejowe i ekspansyjne firmy KLEIMAN i SYNOWIE, gdzie zamiast oleju do
gaszenia łuku zastosowana była mieszanina gliceryny i wody. Wyłączniki te jeszcze w
1933 roku zostały uznane za najlepszy produkt krajowy do zabudowy w rozdzielniach
wnętrzowych. Z kolei fabryka Kazimierza Szpotańskiego była bezkonkurencyjna w
produkcji wyłączników pełnoolejowych do zabudowy w rozdzielniach napowietrznych
do 35 kV.
- FAE K.SZPOTAŃSKI i S-ka S.A. produkowała dławiki zwarciowe. Konkurencją dla
nich były m. in. dławiki produkowane przez zakłady Rohn-Zieliński S.A. Przykładowe
dławiki zostały zaprezentowane na fot. 2.3.
2.3. Dławiki przeciwzwarciowe produkcji polskiej: po stronie lewej z FAE typ 1036 na napięcie 15 kV, po
stronie prawej z zakładów Rohn-Zieliński na napięcie 30 kV.
37
FAE K.SZPOTAŃSKI i S-ka S.A. w 1939 r. osiągnęła ok. 50% udziałów swoich
produktów na rynku krajowym. W poszczególnych latach udział ten przedstawiał się
następująco [8]:
Firma: 1923 r. 1929 r. 1934 r. 1939 r.
K. Szpotański 18 % 25 % 30 % 50 %
S. Kleiman 22 % 25 % 25 % 20 %
Inni 60 % 50 % 45 % 30 %
Najbardziej poglądowa była konfrontacja wyrobów, która miała miejsce na targach i
wystawach krajowych ( Wystawy Powszechne Krajowe w Poznaniu - fot. 2.4. - później Targi
Poznańskie, Wystawy Przemysłu Metalowego i Elektroenergetycznego w Warszawie,
Wystawy Przemysłu Elektroenergetycznego z okazji zjazdów SEP). O poziomie polskich
wyrobów elektrotechnicznych mogą świadczyć nagrody przyznawane na tych wystawach i
targach. Dla przykładu można wymienić nagrody jakie zostały przyznane tym produktom
wytworzonym przez krajowy przemysł elektroenergetyczny i zaprezentowane na Wystawie
Przemysłu Metalowego i Elektroenergetycznego w 1937 r., świadczy to również poziomie
tych produktów w skali całego kraju:
DYPLOM HONOROWY
- Fabryka Aparatów Elektrycznych K. SZPOTAŃSKI i S-KA, S. A., Warszawa, za
wybitne postępy w produkcji aparatów elektrycznych;
- POLSKIE TOWARZYSTWO ELEKTRYCZNE S. A., Warszawa, za produkcję maszyn
elektrycznych;
- Zakłady Elektromechaniczne ROHN-ZIELIŃSKI - licencja Brown Boveri w Żychlinie,
za całokształt produkcji;
- ELEKTROBUDOWA w Łodzi, za produkcję transformatorów.
Złoty Medal
- BRACIA BORKOWSCY S.A., Zakłady Elektrotechniczne, Warszawa, za produkcję
przyrządów grzejnych i lamp kwarcowych;
- Fabryka Porcelany j Wyrobów Ceramicznych ĆMIELÓW S. A., Kraków, za produkcję
porcelany elektrotechnicznej;
- Fabryka Aparatów Elektrycznych S.KLEIMAN i SYNOWIE, Warszawa, za produkcję
aparatów elektrycznych;
- ST. CISZEWSKI w Bydgoszczy, za produkcję armatury elektrycznej;
Fabryka Żyrandoli Elektrycznych A.MARCINIAK S. A., Warszawa, za produkcję opraw
oświetleniowych
- K. i W. PUSTOŁA w Warszawie, za produkcję przetwornic do specjalnych celów;
- J. MAKAREWICZ i SYNOWIE w Warszawie, za całokształt produkcji.
Na wystawach organizowanych z okazji zjazdów Stowarzyszenia Elektryków Polskich
nagrody nie były przyznawane, jednak z uwagi na rangę spotkania, wystawcy prezentowali
najnowsze swoje wyroby i dodatkowo przedstawiali je w czasie wystąpień plenarnych.
W okresie międzywojennym bardzo dużym problemem było nierównomierne zużywanie
prądu przez odbiorców indywidualnych. W praktyce ograniczało się do oświetlenia elektrycznego, a to powodowało duże zużycie prądu w szczycie wieczornym i bardzo małe w
tzw. dolinie nocnej. Na przykład w Warszawie w dniu 17 lutego 1918 r. obciążenie szczytowe
wynosiło 5,2 MW, obciążenie doliny nocnej 0,9 MW; w dniu 21 grudnia 1927 r. roku
38
obciążenie szczytowe wynosiło 28,8 MW, a doliny nocnej 4,9 MW. Oznaczało to, że
wprawdzie przez kolejne lata produkcja i konsumpcja wzrosła w znacznym stopniu, ale
obciążenie w szczycie wieczornym było sześć razy większe od obciążenia w dolinie nocnej.
2.4. Powszechna Krajowa Wystawa Poznań 1929 r. – Pawilon 12 Elektrotechnika.
Wytwórcy prądu i producenci wyrobów elektrotechnicznych musieli rozpocząć dużą akcję
propagandową, nakłaniającą społeczeństwo do korzystania z energii elektrycznej nie tylko do
celów oświetleniowych. Wytwórcy prądu zaproponowali niższe taryfy za energię elektryczną
zużywaną w ciągu dnia na przykład do kuchenek elektrycznych. Producenci wyrobów
elektrotechnicznych i organizacje techniczne w dużych miastach otworzyli salony wystawowe
z elektrycznym sprzętem instalacyjnym i gospodarstwa domowego. Między innymi taki salon
otwarto w Warszawie przy ul. Krakowskie Przedmieście. Bardzo trafnym posunięciem
biznesowym było uruchomienie przez elektrownie własnych sklepów, w których kasy opłat
za energię elektryczną były dostępne po przejściu między ladami z wystawionym do
sprzedaży sprzętem elektrotechnicznym. Inną formą namawiania do korzystania z energii
elektrycznej były kursy organizowane dla ludności w zakresie obsługi sprzętu gospodarstwa
domowego. Najbardziej znane były kursy organizowane przez żonę Alfonsa Hoffmanna w
zakresie korzystania z kuchenek elektrycznych i innego sprzętu gospodarstwa domowego.
Kazimierz Szpotański wydawał różnego rodzaju publikacje informujące „przyjaciół”, jak to
ich nazywał, o nowych produktach. Również ciekawym przykładem było wydawanie i
rozpowszechnianie publikacji o najnowszych osiągnięciach młodych techników pracowników
fabryki FAE, co promowało elektrykę, twórców i samą fabrykę.
1.3. OKRES WOJENNY 1939-1945
Wybuch II wojny światowej i okupacja kraju radykalnie zmieniły warunki eksploatacji
elektrowni, sieci przesyłowych oraz zakładów produkcyjnych przemysłu elektrycznego i
39
elektroenergetycznego. We wrześniu 1939 r. w wyniku działań wojennych zakłady
przemysłowe zostały uszkodzone stosunkowo w niewielkim stopniu, tak że w ciągu
kilkunastu tygodni mogły wznowić działalność produkcyjną, ale w ograniczonych warunkach
okupacyjnych.
Zakłady o znaczącym potencjale produkcyjnym zostały podporządkowane
bezpośredniemu zarządowi niemieckiemu i zmuszone do produkcji wyrobów dla przemysłu
zbrojeniowego oraz innych potrzeb gospodarki niemieckiej. Duża część mniejszych zakładów
uległa likwidacji lub przestawiła się jedynie na naprawę urządzeń. Część fabryk w
zmniejszonym zakresie produkowała aparaturę do uzupełnienia wyposażenia elektrowni,
zakładów energetycznych, przemysłu i na potrzeby ludności. Ogólne zatrudnienie w
zakładach przemysłu elektrotechnicznego przeważnie zmniejszyło się.
W okresie wojennym wzrosło zapotrzebowanie na energię elektryczną, głównie w
przemyśle zbrojeniowym. To zmusiło okupanta do kontynuowania rozbudowy polskich
elektrowni i sieci przesyłowych rozpoczętych jeszcze przed wojną. W efekcie dokończono
inwestycje w elektrowniach na terenie Warszawy, Poznania, Górnego Śląska i Zagłębia
Dąbrowskiego. Również została zakończona budowa dwutorowej linii przesyłowej na
napięcie 150 kV na odcinku od Pilicy do Warszawy. Przed wojną została wybudowana linia
od Mościska do Pilicy [9].
Wzrost mocy wytwórczej elektrowni nie poprawił warunków zasilania w energię
elektryczną ludności i tak zwanych drobnych odbiorców. Dla nich energia była limitowana.
Okupant nie pozwalał na przestoje urządzeń do przeprowadzenia planowych remontów
średnich i kapitalnych. W efekcie po 1942 r. nastąpiło zmniejszenie mocy osiągalnej
poszczególnych elektrowni i zmniejszenie ilości wytworzonej energii elektrycznej.
W okresie okupacji nasiliło się zjawisko poza licznikowego poboru prądu przez ludność
cywilną i drobnych odbiorców. Podstawową przyczyną tego nielegalnego procederu było nie
tylko limitowanie zużycia energii elektrycznej, ale również jej wysoka cena i wzmożone
potrzeby, szczególnie zimą na ogrzewanie. Paradoksalnie w tym okresie bardzo rozwinęło się
grzejnictwo elektryczne, ponieważ była również ograniczona możliwość kupowania węgla
opałowego. Należy zaznaczyć, że nielegalny pobór energii elektrycznej był tolerowany przez
pracowników elektrowni, gdyż takie postępowanie zostało uznawane za działalność przeciw
okupantowi.
Natomiast okupant prowadził rabunkowy demontaż urządzeń wykonanych z metali
kolorowych. W praktyce dla liniach elektrycznych niskiego i średniego napięcia oznaczało to
wymianę dotychczas stosowanych przewodów miedzianych na aluminiowe i żelazne.
Zjawisko to zwłaszcza nasiliło się po 1943 r.
Szczególnie dotkliwe dla całego przemysłu elektrotechnicznego było wywożenie z fabryk
do Niemiec zapasu surowców, a w kolejnych latach narzędzi i całych urządzeń
produkcyjnych. Działania te nasiliły się pod koniec wojny. Wtedy też w wielu przypadkach
okupant po dokonaniu demontażu urządzeń wysadzał jeszcze budynki produkcyjne. W ten
sposób zniszczono m.in. fabrykę K. Szpotańskiego na Kamionku, fabrykę Kleimana, fabrykę
Horkiewicza, fabrykę Era. Straty w majątku zakładów i przedsiębiorstw elektrotechnicznych
w czasie II wojny światowej wynosiły ok. 54% [8].
Tak więc w latach 1939-1945 został znacznie zniszczony przedwojenny dorobek
polskiego przemysłu elektroenergetycznego oraz powstała luka ilościowa jak i
technologiczna, co w konsekwencji spowodowało zwiększenie się dystansu dzielącego nas od
poziomu światowego. Nie stało się to jednak powodem zaniechania działań
przyszłościowych. Wiele fabryk, w tym FAE K.SZPOTAŃSKIEGO S-ka S.A. opracowywała
40
i przygotowywała prototypy nowych urządzeń z zamiarem ich produkcji po zakończeniu
wojny
W okresie II wojny światowej powstało pięć projektów-programów elektryfikacji Polski
[9], opracowali je:
- Zespół składający się z członków SEP pod kierunkiem prof. J. Obrąpalskiego;
- Zespół ze Związku Elektrowni Polskich;
- Sekcja Brytyjska SEP, pod kierownictwem J. Podoskiego;
- Grupa inżynierów elektryków z obozu jenieckiego II C;
- Indywidualnie przygotowany przez prof. S. Kończykowskiego.
Okupant nie zdołał pokonać twórczego intelektu elektryków polskich. Mimo ciężkich
warunków okupacji znaleźli się ludzie, którzy działając w konspiracji myśleli o przyszłej
elektryfikacji kraju. Uczestniczyli w zdelegalizowanych stowarzyszeniach technicznych,
prowadzili tajne nauczanie, działali w ruchu oporu. Wielu z nich za taką działalność było
prześladowanych przez okupanta. Wielu też poniosło śmierć w walkach zbrojnych, bądź w
wyniku prześladowania. W pamięci o nich wszystkich można wymienić nazwiska
elektryków niemal z każdego większego zakładu przemysłu elektrotechnicznego. Oto
przykładowo niektóre z nich:
- Inż. Zbigniew Grabiński z fabryki w Żychlinie;
- Inż. Witold Witze z Polskiego Towarzystwa Elektrotechnicznego;
- Inż. Adolf Horkiewicz z Fabryki Elektrotechnicznej;
- Inż. Henryk Kowalczyk z Fabryki Kabli w Krakowie;
- Inż. Wacław Olczak z fabryki K.Szpotański i S-ka SA.
1.4. OKRES BEZPOŚREDNIO PO ZAKOŃCZENIU WOJNY
Przemysł elektrotechniczny w okresie II wojny światowej poniósł wielkie straty i
zniszczenia. Ocenia się, że wskutek zniszczeń budynków, uszkodzenia lub wywiezienia
wyposażenia, ograniczenia lub rozproszenia załóg oraz ogólnej dezorganizacji rzeczywista
zdolność produkcyjna polskiego przemysłu elektrotechnicznego po zakończeniu wojny nie
przekraczała 23% poziomu przedwojennego [11].
Natomiast zakłady przemysłowe ocalałe na odzyskanych ziemiach zachodnich były w
stanie nie nadającym się do szybkiego wznowienia produkcji i pozbawione w większości
załóg.
W wyniku działań wojennych zostało zniszczonych wiele elektrowni i zakładów
sieciowych, przy czym sieć elektroenergetyczna składała się z wielu nie połączonych ze sobą
lokalnych rejonów, co utrudniało ich zasilanie. Ocenia się, że zniszczenia wojenne
spowodowały straty w urządzeniach wytwórczych energii elektrycznej w wysokości 1174
MW, w tym na ziemiach odzyskanych 668 MW [9]. W pierwszej kolejności podjęto wiele
działań zmierzających do zapewnienia dostawy energii elektrycznej do zakładów
przemysłowych i osiedli mieszkaniowych.
Już w roku 1946 czynnych było 361 elektrowni o łącznej mocy 2553 MW i rocznej
produkcji 5840 GWh [9]. Elektrownie pracowały w systemie wyspowym. Dopiero około
1950 r. rozpoczęło się tworzenie krajowego systemu energetycznego, wtedy koordynowanego
przez Główny Zarząd Mocy.
Zadania w zakresie odtwarzania przemysłu elektrotechnicznego zostały podjęte jeszcze
przed całkowitym uwolnieniem kraju od okupanta niemieckiego. Ekipy w tzw. „Grupach
rewindykacyjnych i rozruchowych”, łącznie z miejscowymi załogami, przystąpiły do
41
zagospodarowania i uruchomienia produkcji. W styczniu 1946 r. produkowało już 47 fabryk,
zatrudniając ok. 7500 pracowników.
W 1945 r. większość dużych zakładów przemysłowych została upaństwowiona i przejęta
pod zarząd państwowy. Organem nadrzędnym był Centralny Zarząd Przemysłu
Elektrotechnicznego (CZPE). Taki los spotkał również fabrykę FAE K.SZPOTAŃSKI i S-ka
S.A. Mniejsze zakłady elektrotechnicznego zostały przejęte przez zarząd państwowy w latach
późniejszych, m.in. na podstawie zarządzenia Prezesa Centralnego Urzędu Drobnej
Wytwórczości z dnia 9 grudnia 1950 r. Przymusowy zarząd państwowy objął również m.in.
Wytwórnię Elektryczną Kazimierz Pustoła oraz Wytwórnię Elektromechaniczną Władysław
Pustoła i Tadeusz Frankiewicz sp. z o.o.
Przemysł elektroenergetyczny został podzielony na 5 zjednoczeń. W 1951 r. CZPE został
rozwiązany i na jego miejsce powołano dwa nowe zjednoczenia [11]:
- Zjednoczenie Przemysłu i Aparatów Elektrycznych (ZPiAE);
- Zjednoczenie Przemysłu Kabli i Sprzętu Elektrotechnicznego (ZPKiSE).
W późniejszych latach liczba i zakres działalności zarządów i zjednoczeń zmieniała się
kilkakrotnie, co znacznie utrudniało warunki rozwoju przemysłu elektrotechnicznego.
Rozwój elektroenergetyki i przemysłu elektrotechnicznego w okresie po zakończeniu
wojny, nie byłby możliwy bez doświadczenia i zaangażowana wielu ludzi pracujących w
przedwojennych prywatnych fabrykach polskich. Jednak ich praca nie była doceniana przez
ówczesne władze. Obserwował to Kazimierz Szpotański, kiedy to jeszcze pracował w swojej
byłej fabryce, wtedy funkcjonującej pod nazwą Pierwsza Państwowa Fabryka Aparatów
Elektrycznych. W notatce do ówczesnego dyrektora Z.P.A.E. napisał m.in.:
„ …Zwracali się do nas wszyscy po kolei majstrowie, że przy obecnej płacy
nie są w możliwości tak pracować jakby tego chcieli, że nie mogą się oddać
całkowitej pracy w fabryce, lecz muszą dorabiać, co w rezultacie jest szkodą dla
fabryki. Zwracali się inżynierowie i brygadziści. Odeszło kilku z żalem, a na
znacznie wyższą gażę…”
Pełny tekst notatki Kazimierza Szpotańskiego został przytoczony w Części V niniejszej
książki.
Dalsze osiągnięcia w rozwoju elektroenergetyki i przemysłu elektrotechnicznego nie
mogą przysłonić strat materialnych i ludzkich, które w imię „uspołecznienia” i
„upaństwowienia” oraz „gospodarki planowej” poniosły zakłady stworzone środkami, myślą
techniczną i wysiłkiem ich założycieli i pracowników. Między innymi usunięto najbardziej
fachowych i wartościowych pracowników zatrudnionych na kierowniczych stanowiskach w
fabrykach produkujących produkty poszukiwane na rynku i osiągające duży dochód w okresie
międzywojennym. Władze państwowe dokonały wiele kolejnych i niczym nieuzasadnionych
zmian i przekształceń organizacyjnych, które spowodowały chaos i ograniczenie myśli
technicznej oraz rozwoju nowych technologii.
Źródła do Części II. Rozdział 1.
[1] Historia Elektryki Polskiej. Tom IV. Przemysł i instalacje elektryczne. Część A. Rozdział
2. Przemysł elektrotechniczny w okresie międzywojennym (1918-1939). Warszawa 1972.
Wydawnictwa Naukowo Techniczne.
42
[2] Historia Elektryki Polskiej. Tom II. Elektroenergetyka. Część A. Rozdział 3. Organizacja
działalności państwa w zakresie elektryfikacji w okresie międzywojennym. Warszawa
1977. Wydawnictwa Naukowo-Techniczne.
[3] Mały rocznik statystyczny 1939 . Warszawa 1939 r. Główny Urząd Statystyczny
Rzeczypospolitej Polskiej.
[4] Historia Elektryki Polskiej. Stowarzyszenie Elektryków Polskich. Tom II.
Elektroenergetyka. Część A. Rozdział 24. Elektroenergetyka polska w świetle statystyki.
Warszawa 1977.Wydawnictwa Naukowo-Techniczne.
[5] Kazimierz Szpotański: Prezes Stowarzyszenia Elektryków Polskich. Sprawdzian
wyników naszej pracy. „Przegląd Elektrotechniczny”, 1939 r. Zeszyt 12.
[6] Mały rocznik statystyczny Polski wrzesień 1939 - czerwiec 1941. Londyn 1941 r.
Ministerstwo Informacji i Dokumentacji.
[7] Codzienna Gazeta Handlowa, maj 1936. Warszawa.
[8] Historia Elektryki Polskiej. Tom IV. Przemysł i instalacje elektryczne. Część A. Rozdział
4. Historie niektórych fabryk. Warszawa 1972.Wydawnictwa Naukowo-Techniczne.
[9] Historia Elektryki Polskiej. Stowarzyszenie Elektryków Polskich. Tom II
Elektroenergetyka. Część B. Elektroenergetyka w okresie okupacji. Rozdział 9. Sytuacja
w przedsiębiorstwach elektroenergetycznych. Warszaw 1977. Wydawnictwo Naukowo
techniczne.
[10] Historia Elektryki Polskiej. Stowarzyszenie Elektryków Polskich. Tom II.
Elektroenergetyka. Część A. Rozdział 4. Działalność Elektryfikacyjna Państwowa i
Samorządowa. Warszawa 1977. Wydawnictwa Naukowo-Techniczne.
[11] Historia Elektryki Polskiej. Tom IV. Przemysł i instalacje elektryczne. Część A.
Rozdział 3. Przemysł Elektrotechniczny w Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej.
Warszawa 1972. Wydawnictwa Naukowo-Techniczne.
Opracował: Ryszard Nodzyński
43
2. HISTORIA POWSTANIA I DZIAŁANIA FABRYKI KAZIMIERZA
SZPOTAŃSKIEGO
2.1. WSTĘP
Historia fabryki mogłaby stać się kanwą ciekawego scenariusza filmowego, pełnego
różnorodnych wątków i dużej dramaturgii. Zaczęło się od małego warsztatu zatrudniającego
dwóch pracowników, a skończyło na wielkim zakładzie przemysłowym z ponad 1500
pracownikami. Większość z ponad 400 rodzajów produkowanych wyrobów zostało
zaprojektowane w fabryce, a następnie wykonane w procesie technologicznym opracowanym
przez zatrudnionych w niej inżynierów. Kazimierz Szpotański był też otwarty na współpracę
z zagranicą. Chodziło mu nie tylko o pozyskanie kapitału inwestycyjnego, ale również o jak
najszybsze uruchomienie produkcji wyrobów nowoczesnych i zarazem potrzebnych dla
rozwijającego się przemysłu. Dla przykładu, produkcję liczników energii elektrycznej oraz
wyłączników na napięcie 150 kV rozpoczął na podstawie licencji francuskiej wprowadzonej
w ciągu 12 miesięcy.
K.Szpotański niemalże bez przerwy rozbudowywał swoją fabrykę. Wtedy kierował się
kilkoma podstawowymi zasadami; po latach sprecyzował je w swoich wspomnieniach
następująco:
Wytworzony produkt powinien być wysokiej jakości, trwały i musi wyprzeć z krajowego rynku podobny produkt sprowadzany z zagranicy.
Doświadczenia nabyte w czasie produkcji jednego rodzaju produktu, powinny
inspirować potrzebę stworzenia nowego rodzaju produktu.
Należy znać potrzeby odbiorców i z własnej inicjatywy starać się je zaspokoić.
Do rozpoczęcia produkcji nowego produktu potrzebni są zdolni i wykształceni pracownicy oraz ich osobiste zaangażowanie.
Bez pieniędzy nie da się rozwijać nowej produkcji.
Ciekawe są również losy fabryki w okresie powojennym – odbudowanej ze zniszczeń
wojennych przy osobistym zaangażowaniu Kazimierza Szpotańskiego, upaństwowionej przy
równoczesnej zmianie nazwy, na początku, na Pierwszą Państwową Fabrykę Aparatów
Elektrycznych, potem na Zakłady Wytwórcze Aparatury Rozdzielczej, przekształconej w
Spółkę Akcyjną Skarbu Państwa, a następnie wykupionej przez ABB. Obecnie co jest
najbardziej bolesne dla polskich elektryków - już od kilku lat fabryka ta nie prowadzi
działalności wytwórczej.
2.2. POCZĄTKI FABRYKI
Był rok 1913, Kazimierz Szpotański po ukończeniu studiów i stażu w Niemczech
przyjechał do Warszawy z zamiarem uruchomienia fabryki produkującej aparaty elektryczne.
Niestety, dysponował zbyt małymi środkami finansowymi i swoje marzenia musiał odłożyć
na kilka lat. Ponownie zatrudnił się w firmie AEG, został skierowany do pracy w fabrykach
AEG w Rydze i Charkowie. Wszystkie zarobione tam pieniądze postanowił przeznaczyć na
uruchomienie swojej fabryki i w sierpniu 1918 r. powrócił do Warszawy. W dniu 15 listopada
otworzył Fabrykę Aparatów Elektrycznych K.SZPOTAŃSKI o znaku firmowym „FAE”. Na
początku był to bardzo mały zakład produkcyjny dysponujący kilkoma maszynami
zainstalowanymi w dwóch pomieszczeniach mieszczących się parterze w kamienicy przy
ulicy Mirowskiej 9 m.1, w centrum Warszawy w ówczesnym Rejonie XII (fot. 2.5a.). Na
44
początku XX wieku taka lokalizacja małych zakładów produkcyjnych była bardzo częsta w
Warszawie.
Działalność gospodarczą rozpoczął od produkcji wyłączników do światła i tablic
elektrycznych niskiego napięcia. Fabryka zaczęła się szybko rozwijać. Rozpoczęła również
produkcję aparatury średniego napięcia. Zrealizowała pierwsze duże specjalne zamówienia,
na przykład wykonała 14 sztuk odłączników na napięcie 3 kV dla Politechniki Warszawskiej.
Niestety, z tego okresu nie zachowały się żadne fotografie przedstawiające wykonywaną
wówczas aparaturę.
W 1919 r., w celu dofinansowania firmy, K.Szpotański zawiązał spółkę ze Stefanem
Ciszewskim i zmienił jej nazwą na: Fabryka Aparatów Elektrycznych Inżynierowie K.
SZPOTAŃSKI S. CISZEWSKI i S-ka Sp. z ogr. odp.. Firma zatrudniała już 30
pracowników.
W 1920 r. spółka postanowiła rozbudować fabrykę. W grudniu tegoż roku zakupiła działkę
budowlaną przy ulicy Kałuszyńskiej 4 na Kamionku, na warszawskiej Pradze w Rejonie XV .
Działka miała powierzchnię 11 500 m2
i obejmowała północną część terenu usytuowanego
pomiędzy ulicami Gocławską – Kałuszyńską - Rybną (fot.2.5b.), przy czym od strony
południowej nie było wyznaczonej ulicy. Na zakupionym terenie mieścił się niewykończony
dwupiętrowy budynek produkcyjny, usytuowany w jego południowej części, a wzdłuż ulicy
Kałuszyńskiej stały wiaty magazynowe i parterowy domek mieszkalny wraz z przyległym
ogrodem
2.5a. Lokalizacja FAE na ulicy Mirowskiej, 1918 r.; 2.5b Lokalizacja FAE na Kamionku, 1924 r.
W ciągu kilku miesięcy firma zagospodarowała zakupiony teren na tyle, że już w 1921 roku
mogła tam przenieść całą produkcję fabryki. Zdjęcia (fot. 2.6 i 2.7) przedstawiają widok
budynku produkcyjnego fabryki, jaki był zamieszczony w katalogu firmy pt. „Aparaty
nizkiego i wysokiego napięcia” wydanym 15 XI 1922 r. (wtedy , w słownictwie elektrycznym,
urządzenia niskiego napięcia nazywano: „nizkiego napięcia”.
W 1922 r. asortyment aparatów elektrycznych produkowanych przez fabrykę był dość
bogaty. Jeżeli chodzi o urządzenia niskiego napięcia to były to: wyłączniki nożowe,
przełączniki nożowe, sworznie bezpiecznikowe, bezpieczniki słupowe, wstawki topikowe
(80, 160, 250, 400A), końcówki i złącza kablowe, śruby dołączeniowe, korki bezpiecznikowe,
w zakresie aparatów wysokiego napięcia do 6000 V były to odłączniki ( 200, 350, 600A),
podstawy do bezpieczników, patrony do bezpieczników do 100A, rożki odgromowe, cewki
dławikowe 200 i 350A, oporniki zaziemiające. Na zdjęciu (fot.2.8) została przedstawiona
jedna z hal produkcyjnych w 1922 r., a na następnych zdjęciach (fot.2.9 i 2.10) strony z
wspomnianego katalogu z zapowiadanymi produktami.
45
2.6. Budynek produkcyjny FAE stan z 1922 r. - widok od strony fabryki.
2.7. Widok fabryki od strony południowej, przyszłej ulicy Drewnickiej.
2.8. Jedna z hal produkcyjnych FAE w 1922 r.
2.9. Katalog produktów 1922 r. str. 10. 2.10. Katalog produktów 1922 r. str. 11.
46
W fabryce na Kamionku Kazimierz Szpotański miał zamiar produkować przede
wszystkim aparaturę rozdzielczą, jego wspólnik zaś był zwolennikiem rozwijania produkcji
osprzętu elektroinstalacyjnego i elektrycznego sprzętu domowego. W efekcie tych
kontrowersji w 1923 roku Stefan Ciszewski wystąpił ze spółki i założył własną firmę w
Bydgoszczy pod nazwą Fabryka Aparatów Elektrycznych inż. STEFAN CISZEWSKI. Od
1926 r. firma ta została przekształcona w spółkę po nazwą Fabryka Aparatów
Elektrotechnicznych inż. S. CISZEWSKI i S-ka Sp. z oo. Na początku II wojny światowej,
już po śmierci Stanisława Ciszewskiego, fabrykę wykupił gdański przemysłowiec Erhardt
Schmidt. Po wojnie upaństwowiona, a od 1957 r. znana pod nazwą ELTRA, jako pierwsza w
Polsce produkowała tranzystorowe odbiorniki radiowe.
Po odejściu wspólnika Kazimierz Szpotański utworzył Spółkę z ogr. odpowiedzialnością,
a następnie przekształcił ją w spółkę pod nazwą „Fabryka Aparatów Elektrycznych
K.Szpotański i Ska
SP. AKC.”, zatwierdzoną „Postanowieniem P. Ministra Przemysłu i
Handlu z dnia 24 lutego 1924 r.” i zarejestrowaną w Sądzie Okręgowym w Warszawie w
Dziale B/XVIII-3419 5 sierpnia 1924 r.
Firma rozwijała się. Rozpoczęła produkcję wyłączników pełnoolejowych na wysokie
napięcie. W 1928 r. produkowała już aparaturę elektryczną wysokiego napięcia do 35 kV.
Były to izolatory, odłączniki, bezpieczniki, aparaty zabezpieczające od przepięć, wyłączniki
olejowe, skrzynie przyłączowe wysokiego napięcia, aparaty dla linii napowietrznych. Na
zdjęciu 2.11 zostały przedstawione strony z katalogu wydanego w 1928 r. z przykładami
oferowanych produktów.
2.11. Przykładowe strony z Katalogu produktów, wydanie 1928 r.
2.12. Dom rodzinny, stan z 1921 roku, z widocznymi wiatami fabrycznymi
2.13. Dom rodzinny po dobudowie piętra
47
Dopiero po kilku latach K.Szpotański z całą rodziną ( żoną Marią i córką Krystyną)
przeprowadził się do domku na terenie fabryki, usytuowanego po prawej stronie bramy
wjazdowej od ulicy Kałuszyńskiej. W 1927 r. na prośbę swojej żony, spodziewającej się
drugiego dziecka, rozpoczął rozbudowę domu rodzinnego, dobudowując piętro (fot. 2.12 i
2.13).
2.3. ROZBUDOWA FABRYKI NA KAMIONKU
W 1927 r. od strony południowej działki została wyznaczona dotąd nieistniejąca ulica, która
została nazwana ul. Drewnicką. Wcześniej Kazimierz Szpotański, chciał aby otrzymała ona
nazwę ul. Aparatowa, ale nie zgodziły się na to władze miasta. Odtąd granice fabryki były z
każdej strony wyznaczone ulicami: Kałuszyńską od północy, Rybną od wschodu, Drewnicką
od południa i Gocławską od zachodu.
Kazimierz Szpotański w swoich zamierzeniach pragnął wybudować dużą nowoczesną
fabrykę aparatów elektrycznych z przestrzennymi halami produkcyjnymi. Jednak sam miał
dość skromne wymagania. Niemal przez cały czas uruchamiania i rozbudowy fabryki
urzędował w skromnym gabinecie mieszczącym się w pierwszym budynku produkcyjnym
(fot. 2.14).
2.14. K.Szpotański w swoim gabinecie, 1928 r.
Zbliżała się dziesiąta rocznica istnienia FAE i K. Szpotański postanowił wybudować
nowe budynki fabryczne tak, aby w jeszcze większym stopniu można było rozwijać produkcję
nowoczesnych aparatów i urządzeń elektrotechnicznych, a przede wszystkim wzbogacić ich
asortyment. W tym celu nawiązał kontakt ze znanym architektem Feliksem Sztompke, który
zaprojektował cały kompleks budowli w stylu modernistycznym. W końcowym efekcie na
terenie fabryki zostały wybudowane okazałe, nowoczesne i przestrzenne budowle z
konstrukcji żelbetonowych, wypełnionych szarą cegłą cementową. Budowa rozpoczęła się w
1927 r., a produkcja w ostatnim nowym budynku została uruchomiona w czerwcu 1939 r.
Przez cały czas budowy fabryka prowadziła działalność produkcyjną i w coraz to większym
stopniu zwiększała asortyment wyrobów. Do nowych obiektów przenoszone też były niektóre
działy produkcyjne ze starej części. Tu Kazimierzowi Szpotańskiemu przydały się
doświadczenia, jakie zdobył w pracy w fabrykach AEG na Ukrainie, kiedy to bez zatrzymania
produkcji, przeniósł ryski oddział aparatów elektrycznych do fabryki w Charkowie.
Pierwszy nowy budynek został wybudowany przy ulicy Drewnickiej. Produkcja została
uruchomiona w nim już latem 1928 r., a więc jeszcze przed dniem dziesiątej rocznicy
48
istnienia firmy. Wtedy też zatrudnienie w fabryce wzrosło do około 200 pracowników. W
1929 r. było już 350 pracowników, mimo że w całym przemyśle krajowym następował
spadek zatrudnienia związany z tzw. światowym kryzysem gospodarczym. O uruchomieniu
nowego obiektu K.Szpotański poinformował swoich odbiorców w specjalnym komunikacie:
„Niniejszym podajemy z przyjemnością do wiadomości naszych
Szan. Odbiorców, że rozszerzyliśmy naszą fabrykę o dalsze 2000 m2
powierzchni, co w połączeniu z przeprowadzoną ostatnio gruntowną
reorganizacją naszych biur: technicznego i handlowego pozwala nam
znacznie powiększyć zakres naszej dotychczasowej działalności i wszelkie,
ilościowo nawet bardzo poważne zamówienia wykonywać w stosunkowo
nader krótkiem terminie. Składy wyrobów gotowych zostały również
odpowiednio powiększone.
Poniżej mamy zaszczyt zwrócić łsk. uwagę na
przedmioty naszej specjalności:
w dziedzinie niskiego napięcia:
okapturzone urządzenia rozdzielcze, skrzynki motorowe, wyłączniki
drążkowe, przełączniki z gwiazdy na trójkąt, sworznie bezpiecznikowe,
wstawki topikowe, rożki odgromnikowe i t. d.
w dziedzinie wysokiego napięcia:
urządzenia rozdzielcze, automatyczne wyłączniki olejowe, izolatory
wsporcze i przepustowe, odłączniki, rożki odgromowe, cewki dławikowe,
wyłączniki słupowe i t. d.
w dziedzinie materiałów izolacyjnych:
wszelkiego rodzaju części fasonowe, prasowane materiału
izolacyjnego „Izonit” i lakiery.
Z poważaniem
Fabryka Aparatów Elektrycznych
K. Szpotański i S-ka
Spółka Akcyjna
Warszawa, we wrześniu 1928 rok”
Budowla miała charakterystyczny półokrągły dach. W 1938 r. kondygnacja trzecia tej
budowli została przekonstruowana, a dach wymieniono na płaski. Kolejne etapy budowy
budynku zostały przedstawione na fotografiach (fot. 2.15 … 2.17).
2.15. Rozpoczęcie budowy budynku z półkolistym dachem
2.16. Pierwszy nowy budynek fabryczny, w głębi stare zabudowania fabryczne, widok od ulicy Drewnickiej
49
2.17. Nowy budynek z półokrągłym dachem i charakterystyczną zewnętrzną klatką schodową oraz stare
obiekty fabryczne, widok od strony fabryki 1929 r.
Równocześnie K.Szpotański zabiegał o dofinansowanie spółki poprzez wydawanie akcji.
Z uwagi na trudności z uzyskaniem kapitału krajowego oparł się również na kapitale
zagranicznym. Do 1930 r. wydane były trzy emisje akcji, a następnie wszystkie zostały
wymienione w 1932 r., w emisji czwartej. Na zdjęciu (fot. 2.18) została przedstawiona 1
akcja emisji IV o wartości 100 zł.
2.18. 1 Akcja IV emisji dla wymiany umorzonych akcji I-III emisji
50
W 1932 r. większość udziałów w spółce przejęła francuska firma Compagnie de
Compteurs, jednak Kazimierz Szpotański pozostał naczelnym dyrektorem i w dalszym ciągu
miał decydujący wpływ na produkcję i rozwój fabryki. Istotne też było porozumienie, jakie
wówczas zawarł z akcjonariuszami. Mówiło ono, że przez kolejne lata zysk z działalności
fabryki będzie przeznaczany wyłącznie na jej dalszy rozwój.
Dzięki temu K.Szpotański miał pieniądze na budowę następnych budynków i
wprowadzanie nowych technologii. Kolejny etap rozpoczął budową gmachu przy ulicy
Rybnej. Tam też uruchomił Laboratorium Wysokich Napięć, obiekt konieczny do
przeprowadzania badań wytrzymałościowych aparatury rozdzielczej najwyższych napięć.
Kolejny budynek stanął na miejscu wiat garażowych przy ulicy Kałuszyńskiej i był
budowany w dwóch etapach. Tu też została przeniesiona produkcja liczników energii
elektrycznej oraz biura i gabinet dyrektora.
Po wybudowaniu tego gmachu wygląd zewnętrzny fabryki zmienił się zasadniczo. Przy
ulicy Kałuszyńskiej od strony skrzyżowania z ul. Gocławską był piękny ogród i piętrowy dom
rodziny Szpotańskich. Dalej w kierunku ulicy Rybnej okazała brama wjazdowa do fabryki i
budynek administracyjno-produkcyjny, a następnie wzdłuż ulicy Rybnej budynek z
laboratorium wysokich napięć ( fot. 2.19 … 2.21).
2.19. Budynek przy ul. Rybnej, widok od strony ul. Drewnickiej róg Rybnej
2.20. Budynek przy ul. Kałuszyńskiej, widok od strony ulicy Rybnej róg Kałuszyńskiej, po lewej stronie
widoczny jest wcześniej postawiony budynek przy ulicy Rybnej
2.21. Brama wjazdowa z ulicy Kałuszyńskiej widziana od strony fabryki, po lewej stronie dom Szpotańskich,
po prawej budynek z pomieszczeniami biurowymi, garażami i przeniesioną produkcją liczników
Niezagospodarowanym terenem pozostał jedynie fragment narożny przy zbiegu ulicy
Rybnej z ulicą Drewnicką. W tym miejscu róg działki był w kształcie ostrego kąta, co
stwarzało trudności z zagospodarowaniem go. K.Szpotański postanowił wybudować tu
dwupiętrowy budynek na planie trójkąta z małym ścięciem (fot. 2.22 i 2.23)
51
2.22. Budowa budynku na rogu ulic Drewnickiej i Rybnej
2.23. Widok na fabrykę od strony ulicy Drewnickiej róg ulicy Rybnej
Tym sposobem cały teren działki na Kamionku został odpowiednio wykorzystany. Jednak
K. Szpotański nie rezygnował z dalszych planów rozwoju firmy. Postanowił wybudować
jeszcze jeden budynek produkcyjny na dotychczasowym terenie od strony ulic Gocławskiej
róg Drewnickiej, gdzie dotąd mieściły się korty tenisowe, garaże i część ogrodu, (fot. 2.24 i
2.25).
2.24. Widok na teren fabryki od strony ulicy Gocławskiej przed rozpoczęciem budowy
2.25. Budowa budynku na rogu ulic Drewnickiej i Gocławskiej
2.26. Zdjęcie wykonane od strony skrzyżowania ul. Kałuszyńskiej i Gocławskiej, po prawej stronie nowy
budynek na rogu ul. Drewnickiej i ul. Gocławskiej; po lewej stronie dom rodzinny Szpotańskich, brama
wjazdowa do fabryki i budynek biurowo-produkcyjny
Nowy budynek poza pomieszczeniami produkcyjnymi miał nową stołówkę zakładową,
szatnię, łaźnie, pomieszczenia socjalne, a ponadto schrony przeciwlotnicze.
W 1939 r. zabudowania fabryczne tworzyły już nieprzerwany ciąg budynków od ulicy
Gocławskiej róg Drewnickiej, dalej wzdłuż ulic Drewnickiej, Rybnej i Kałuszyńskiej,
zakończony domem rodzinnym Szpotańskich i ogrodem przy ulicy Gocławskiej ( fot. 2.26 ).
Budowie budynków produkcyjnych fabryki towarzyszył ciąg ustawicznych zmagań
formalnych z ówczesnymi urzędnikami. Całą atmosferę tych utarczek najlepiej opisał sam
K.Szpotański w liście otwartym do Magistratu, napisanym kiedy budowa ostatniego budynku
na rogu ulic Drewnickiej i Gocławskiej miała się ku końcowi.
„ BUDUJEMY NOWY GMACH FABRYCZNY…
10 miesięcy „zatwierdzamy” plany. Plany budowy
nowego gmachu fabrycznego wędrują od Annasza do Kajfasza
zupełnie programowo przez kilkanaście instancji tam
i z powrotem.
Wszystkie instancje odnoszą się życzliwie, wszyst-
kie pomagają, wszystkie rozumieją konieczność pośpiechu……
52
plany więc od dziesięciu miesięcy są pospiesznie przesyłane,
pośpiesznie sprawdzane, pośpiesznie odsyłane, pośpiesznie
uzgadniane przez wszystkich inspektorów, dyrektorów, naczel-
ników, kontrolerów, wizytatorów itd., itd., itd.
Trzy ministerstwa, Starostwo, Wydział Budowlany,
Wydział Przemysłowy, Inspekcja Pracy, są usilnie zajęte
i żądają wyjaśnień, objaśnień, opłat, dopłat, dopłat do
opłat, dopłat do dopłat, stempli…
Budynek ma schron, ma ubikacje, ma wentylację, ma
ambulatorium, ma jadalnię, ma szkołę, ma ubieralnię, ma
rozbieralnię, ma wannę, ma natryski, poczym z czterech
kondygnacji pozostała na warsztaty jedna na parterze, ale ta
jest potrzebna na nieprzewidziany w planach przewiew”,
„przedmuch”, i „podmuch”, więc budowę wstrzymano i
nałożono pieczęcie
Jak „odpieczętują” to „przewiew” i „przedmuch”
i „podmuch” będą, fabrykę zaś będzie należało budować obok.
300 ludzi więcej mogłoby pracować od kilku miesięcy,
ale lepiej, że ten oddział fabryki nie ruszył, bo pomoc
zimowa miałaby umniejszony teren działania. Pilne zamówie-
nia byłyby wykonane, a tak fabryka może się cieszyć, że ma
większy zapas zamówień. Znać troskę władz o dobrobyt i o
obywateli: obywatele się nie przemęczą, pracy też większy
zapas zostanie, a wiadomo, że praca to bogactwo.-
Serce rośnie, że możemy światu zaimponować rozkwitem
myśli biurokratycznej, niebywałym zapasem w Polsce nietknię-
tych, niewykonanych robót, naukową organizacją dezorgani-
zacji.
Wielcy ludzie patrzą w dal, a wiadomo, że czym słab-
szy będzie dziś przemysł, tym szersze, piękniejsze i roz-
leglejsze widoki jego rozwoju pozostają na przyszłość –
w dalekiej przyszłości będzie u nas dzięki tej dalekowzrocz-
ności na pewno dobrze; wielcy ludzie zawsze patrzą w przysz-
łość, a w urzędach u nas to jeden energiczniejszy od dru-
giego i geniusz geniusza pogania.-
Dobrobyt - to przesąd, cóż że dziadami jesteśmy,
z dziada pradziada dziadami byliśmy, a jeżeli ten i ów
chciałby złamać tradycję, sprzeniewierzyć się ustrojowi,
to przecież mamy nasz FISKUS, który stoi bohatersko na straży
tradycji, zawsze czujny, zawsze sprawny, zawsze rozumny
i przewidujący, jak to już zresztą Kryłow w jednej ze swych
bajek odmawiał.
A plany ” uzgadniają się”….
Kierownik co chciał ten nowy gmach do
fabryki dobudować, złościł się, irytował, pieklił, awantu-
rował, zżymał, że nie może rozszerzyć fabryki, zająć nowych
ludzi, wykonać zamówień, że nie może dać z siebie tego
wszystkiego, co zdawało mu się, mógłby dać z siebie, dla
podniesienia dobrobytu, przemysłu i techniki.-
53
Teraz kazał tylko na olejno jasno-perłowo prze-
malować otaczający budowę parkan i już nie złości się, nie
irytuje, nie zżyma, nie piekli, nie awanturuje, jeno patrzy
na opieczętowany gmach i uśmiecha się.-
Czyż więc praca naszych urzędów nie zasługuje na
podziw i uznanie, praca, która nawet ludzi o silnej woli
i dużej wytrwałości doprowadzić umiejętnie potrafi do
błogosławionej obojętności i spokoju ducha.-
własnoręczny podpis
Kazimierza Szpotańskiego”
W rzeczywistości postępowanie kierownika budowy inż. Feliksa Sztompke odbiegało od
opisanego w zacytowanym liście. Urzędowy nadzór budowlany zapieczętował drzwi
wejściowe do budynku. Na polecenie K. Szpotańskiego wybito dziurę w murze budowanej
hali i wtedy robotnicy wchodzili do budynku, pomijając zaplombowane wejście, prace były
kontynuowane.
W całej fabryce przy ulicy Kałuszyńskiej po zakończeniu budowy mieściło się 31 działów
wytwórczych, a ponadto biura, magazyny, pomieszczenia socjalne i szkoleniowe oraz
ambulatorium. Najbardziej wymownym jest wykaz działów wytwórczych fabryki na
Kamionku.
2.4. DZIAŁY WYTWÓRCZE FABRYKI NA KAMIONKU
Przewodnik po fabryce został wydany w 1937 r. Podawał on następujący stan zatrudnienia
w działach wytwórczych: 638 pracowników fizycznych oraz 42 inżynierów i technologów.
Nie zostały podane dane dotyczące zatrudnienia ponadprodukcyjnego.
Przewodnik po fabryce wymienia następujące działy wytwórcze:
Dział obrabiarek
Narzędziownia
Dział tłoczni
Dział prasowania materiałów izolacyjnych
Dział wyrobu i napraw form
Blachownia
Spawalnia
Kuźnia
Galwanizernia
Dział metalizacji natryskowej
Dział wyrobu śrub prasowanych
Dział wiertarek
Stolarnia
Montażownia aparatów wysokiego napięcia i niskiego napięcia
Montażownia wyłączników wysokiego napięcia i napowietrznych
Montażownia aparatury dla najwyższych napięć do 150 kV
Montażownia urządzeń rozdzielczych okapturzonych i tablicowych
Montażownia aparatury samoczynnej
Montażownia aparatury do elektropneumatycznego zamykania drzwi wagonowych
Piece i urządzenia do okuwania izolatorów porcelanowych wisiorowych
54
Nawijalnia cewek
Dział transformatorów mierniczych i jednofazowych specjalnych
Dział montażu liczników
Dział montażu aparatów mierniczych
Dział wyrobu FAETYTU i montażu ochronników przeciwprzepięciowych
Dział montażu aparatury do racjonalnej gospodarki ruchu
Stacja prób ogólna ( niezależnie funkcjonowały stacje prób wydziałowe)
Laboratorium do sprawdzania i legalizacji transformatorów mierniczych
Punkt legalizacji liczników energii elektrycznej
Laboratorium wysokiego napięcia ( z generatorem fal uskokowych i transformatorem o górnym napięciu 600 kV)
Laboratorium chemiczne.
2.5. FABRYKA W MIĘDZYLESIU
. Akcjonariusze francuscy bardzo dobrze oceniali dotychczasowe sukcesy produkcyjne i
finansowe firmy, jednak byli nieprzychylnie nastawieni do kolejnych planów K.
Szpotańskiego, dotyczących zamiarowi nowych terenów pod rozbudowę fabryki.
K.Szpotański zbytnio się tym nie przejmował. W czerwcu 1938 r. wraz z żoną zakupił
pięciohektarową działkę w Międzylesiu, po szwedzkiej fabryce walców drogowych Nils
Barren C.O., a następnie zakupioną działkę wydzierżawił spółce. Tego nie zabraniała mu
umowa z akcjonariuszami francuskimi. W tym czasie Międzylesie było osiedlem należącym
do gminy Falenica, rok później zostało administracyjnie przyłączone do gminy Wawer. Dziś jest osiedlem w warszawskiej dzielnicy Wawer. Na zdjęciu (fot. 2.27) przedstawiony jest plan
usytuowania działki byłej FAE w Międzylesiu wg stanu na 1998 rok.
2.27. Plan usytuowania działki byłej FAE w Międzylesiu (wg. stanu z 1998 r.)
Kazimierz Szpotański jeszcze w trakcie robót budowlanych w fabryce na Kamionku
szybko przeprowadził adaptację hal w Międzylesiu do potrzeb produkcyjnych fabryki i już
pod koniec roku przeniósł tam produkcję niektórych aparatów wysokiego napięcia. Oficjalna
uroczystość otwarcia zakładu - oddziału odbyła się w dniu 20 kwietnia 1939 r. Z nowym
oddziałem wiązał duże nadzieje na przyszłość. W swoim przemówieniu do pracowników w
dniu jego uruchomienia mówił:
„Jestem przeświadczony, że ta fabryka w Międzylesiu, dzięki
wspólnemu wysiłkowi Kierownictwa i Was wszystkich, będzie wzorem,
jak Polacy pracować umieją i jak w Polsce pracować należy”.
Do Oddziału FAE w Międzylesiu została przeniesiona produkcja wyłączników
pełnoolejowych oraz całej aparatury rozdzielczej na napięcie 150 kV. Powstało też nowe
55
biuro techniczne oraz przestronne pomieszczenia socjalne. Fotografie fot. 2.28…2.33)
przedstawiają fabrykę w Międzylesiu w okresie budowy i uruchomienia produkcji w latach
1938-1939.
2.28. Hala po byłej szwedzkiej fabryce walców drogowych, fot. z 1938 r.
2.29. Adaptacja hali do potrzeb nowej fabryki
2.30 Msza Święta w hali w Międzylesiu z okazji jej uroczystego otwarcia
2.31. Międzylesie, pracownicy przed halą produkcyjną
2.32. Budynki fabryki w Międzylesiu
2.33. Montaż aparatury rozdzielczej na napięcie 150 kV w Międzylesiu
Na terenie fabryki w Międzylesiu znajdował się również mały dworek, gdzie m.in.
zamieszkał dyrektor oddziału.
2.6. INNE BUDYNKI UFUNDOWANE PRZEZ KAZIMIERZA SZPOTAŃSKIEGO
Budynek socjalny. Niedaleko fabryki na ul. Kamionkowskiej 27 została wybudowana
kamienica przeznaczona do zamieszkania dla pracowników fabryki. Jest to budynek
dwupiętrowy, wybudowany z cegły takiej samej jak budowle fabryczne. Do dziś zamieszkały
przez kilkanaście rodzin (fot. 2.169).
56
Biblioteka 20-lecia. Z okazji XX rocznicy istnienia fabryki, Kazimierz Szpotański
postanowił sfinansować budowę nowej biblioteki. Wcześniej biblioteka fabryczna mieściła
się w pomieszczeniach fabrycznych. Pod koniec 1938 r. został wybudowany nowy gmach
Biblioteki 20-lecia przy ulicy Drewnickiej naprzeciwko zabudowań fabrycznych. Biblioteka
była wtedy dostępna nie tylko dla pracowników fabryki, ale również dla okolicznych
mieszkańców. Informację o nowej bibliotece przedstawiał specjalnie wydrukowany plakat
(fot. 2.34). We wrześniu 1944 r. budynek biblioteki nie został wysadzony przez Niemców, tak
jak budynki produkcyjne, jednak jej zbiory zostały rozgrabione ( fot. 2.166 ).
2.34. Informacja o nowej bibliotece
Dom mieszkalny-bliźniak na Żoliborzu. K.Szpotański zdawał sobie sprawę, że swoje
ambicje związane z budową wielkiej i nowoczesnej fabryki tworzy przy współudziale setek
pracowników. Podkreślał to niemal na każdym spotkaniu produkcyjnym. Dlatego uznał za
swój obowiązek konieczność stworzenia im jak najlepszych warunków pracy i wypoczynku.
Ale poszedł jeszcze dalej. Uważał, że w tak dużej grupie pracowniczej, znajdą się ludzie,
którzy z przyczyn losowych po przejściu na emeryturę pozostaną samotni, bez bliskiej
rodziny. Dla nich w 1938 r. na Żoliborzu, przy ul. Promyka 21, ufundował pół bliźniaka z
kilkoma mieszkaniami na parterze i piętrze. Dom wybudował inż. Feliks Sztompke,
budowniczy jego budynków fabrycznych. Nie przypuszczał zapewne, że późniejsze jego losy
tak potoczą się, że sam będzie musiał zamieszkać w tym budynku.
57
2.7. PRODUKTY Z FAE „K.SZPOTAŃSKI i S-ka Sp. Akc.”.
Dla Kazimierza Szpotańskiego bardzo istotnym było stworzenie nowoczesnego zakładu
produkującego wyroby o doskonałej jakości i wieloletniej trwałości. W przeważającej
większości przypadków produkt końcowy był montowany z elementów również
wytworzonych w fabryce. Dlatego już w 1924 r. K.Szpotański utworzył Sekcję Techniczną, w
kolejnych latach przekształconą w Biuro Techniczne na Kamionku i w Międzylesiu ( fot.2.35
i 2.36 ). Powołał również stanowisko projektanta formy, pracownika odpowiedzialnego za
wygląd wyrobów. Dziś zaliczylibyśmy takiego pracownika do działu wzornictwa
przemysłowego.
2.35. Fragment biura technicznego na Kamionku
Foto 2.36. Fragment biura technicznego w Międzylesiu
Zakres produkcji w fabryce był bardzo duży i obejmował ponad 400 rodzajów wyrobów,
co według katalogów obejmowało ponad 1000 różnych produktów. Czasami były to bardzo
krótkie serie wynikające z chwilowych potrzeb przemysłu. Dla przykładu można tu wymienić
bezpieczniki mocy, specjalnie skonstruowane, dla zabezpieczenia sieci trakcyjnej prądu
stałego na napięcie 3kV i wyprodukowane jednorazowo, w bardzo małej ilości. Takie krótkie
serie nie przynosiły dużych korzyści ekonomicznych, ale dawały dużo satysfakcji zarówno
dyrektorowi fabryki, jak i również konstruktorom i robotnikom.
Podstawowa lista produktów wytwarzanych w okresie międzywojennym i w czasie
wojny, przedstawiona w przewodniku fabrycznym, według oryginalnych nazw i zasad
pisowni, była następująca:
APARATY WYSOKIEGO NAPIĘCIA.
WYŁĄCZNIKI OLEJOWE WYSOKIEGO NAPIĘCIA:.
-dla instalacji wewnętrznych na wózku lub do zawieszenia w celkach oraz komorach przeciwwybuchowych.
-dla instalacji wewnętrznych na wózku.
-dużej mocy odłączalnej 500 MVA.
WYŁĄCZNIKI MAŁOOLEJOWE STRUMIENIOWE DO 150.000 V.WOLTÓW NAP. ROB.
WYŁĄCZNIKI POWIETRZNE BEZSPRĘŻARKOWE WYSOKIEGO NAPIĘCIA.
NAPĘDY DO WYŁĄCZNIKÓW OLEJOWYCH:
-ręczne kołowe lub dźwignicowe, bezpośrednie lub z odległości.
-napędy silnikowe.
-napędy silnikowe szafkowe do wyłączników 150.000 V.
SZAFY I ROZDZIELNIE WYSOKIEGO NAPIĘCIA.
APARATY DO URZĄDZEŃ WYSOKIEGO NAPIĘCIA:
-izolatory wsporcze i przepustowe wewnętrzne lub wyjściowe proste i pochyłe.
-Odłączniki 1-biegunowe do instalacji wewnętrznych.
-Odłączniki3-biegunowe z 6-ma lub 9-ma izolatorami wsporczymi.
-Odłączniki liniowe wiszące do instalacji wewnętrznych.
-Wyłączniki słupowe 3-b-biegunowe z bezpiecznikami lub bez.
58
-napędy ręczne dźwignicowe i linkowe do odłączników lub wyłączników.
-Zespoły odłączników, obracających się w płaszczyźnie poziomej, dla napięcia 150.000 V.
APARATY POMOCNICZE DO OBSŁUGI URZĄDZEŃ WYSOKIEGO NAPIĘCIA:
-drążki izolacyjne, drążki do uziemień.,
-kleszcze do bezpieczników.,
-drążki izolowane i t.p.
ZABEZPIECZENIA OD PRZECIĄŻEŃ I ZWARĆ:
-wyzwalacze nadmiarowe bezpośrednie o charakterystyce zależnej lub niezależnej od przeciążenia.
-wyzwalacze nadmiar. wtórne indukcyjne (wyrób C.d.C).
-wyzwalacze nadmiarowe termiczno-elektromagnetyczne.
-bezpieczniki jednobiegunowe rurowe i słupowe
-bezpieczniki olejowe typu Elektr. Warsz.
-bezpieczniki do ochrony transformatorów probierczych.
-mikrobezpieczniki do ochrony transformatorów probierczych.
-paski topikowe w rurkach szklanych.
APARATY PRZECIWPRZEPIĘCIOWE:
-ochronniki zaworowe.
-rejestratory przepięć.
APARATY NISKIEGO NAPIĘCIA.
TABLICE ROZDZIELCZE CAŁKOWICIE WYPOSAŻONE.
APARATY ELEKTRYCZNE DO TABLIC:
-wyłączniki i przełączniki do zmontowania z tyłu tablicy z napędem z przodu ora drążkowe z pokrywami
ochronnymi lub bez.
-wyłączniki samoczynne okapturzone, umieszczone z tyłu tablicy z napędem dźwignicowym lub kołowym z
przodu.
-bezpieczniki rurowe z patronami bakelitowymi, do zamocowania na tablicy izolacyjnej lub na konstrukcji
żelaznej.
-przełączniki do woltomierzy pokrętne.
-lampy sygnalizacyjne.
-zaciski laboratoryjne, płytki zaciskowe i t.p.
URZĄDZENIA ROZDZIELCZE OKAPTURZONE.
APARATY ELEKTR.. DO URZĄDZEŃ OKAPTURZONYCH.
-skrzynki szynowe, bezpiecznikowe, odłącznikowe, do obwodów świetlnych i t.p.
-wyłączniki oraz skrzynki przyłączowe zwykłe samoczynne z napędem ręcznym.
-przełączniki dwuobwodowe, z gwiazdy na trójkąt, kierunku obrotów, ilości obrotów i t.p.
-gniazda wtykowe i wtyczki trójbiegunowe.
-aparaty miernicze okapturzone.
-sprzęt pomocniczy.
WYŁĄCZNIKI I PRZEŁĄCZNIKI DO OCHRONY SILNIKÓW - STEROWANE ELEKTRYCZNIE.
-wyłączniki z wyzwalaczami termicznymi lub termiczno-elektro-magnetycznymi.
-przełączniki kierunków obrotów do 2 sieci zasilających i t.p.
-przełączniki samoczynne z gwiazdy w trójkąt, do okresowej zmiany kierunków obrotów, do światła
bezpieczeństwa O.P.L.-Gaz.
-rozruszniki samoczynne wirnikowe i statorowe
-przyciski do sterowania, wyłączniki ciśnieniowe, pływakowe, termostaty, i t.p.
APARATURA DO DŹWIGÓW I WIND:
-nastawniki młoteczkowe i opory do nich
-elektromagnesy luzujące
-portowe skrzynie kablowe wtykowe, głowice kablowe dla bębnów kablowych, ślizgowe zbieracze prądu dla
słupów centralnych, wyłączniki krańcowe prądu głównego i prądu sterującego, zbieracze prądu,
podtrzymacie drutów, izolatory odciągowe.
-przełączniki szybowe, korekcyjne, podłogowe, kasety z przyciskami i lampami sygnalizacyjnymi, przyciski
drzwiowe, wyłączniki zwisu liny, krzywki sterujące, transformatory zasilające i do lamp sygnałowych,
przekaźniki piętrowe i t.d.
59
OCHRONNIKI PRZECIWPRZEPIĘCIOWE ZAWOROWE.
DROBNY MATERIAŁ INSTALACYJNY:
-końcówki kablowe, nasadki do izolatorów.
-zaciski laboratoryjne, złącza izolowane gniazda wtykowe i t.p.
INNE RÓŻNE.
-sprzęgła do lamp ulicznych, transformatorki 24 woltowe do lamp ręcznych, latarnie projekcyjne
„Liliput”, materiały izolacyjne prasowane, papiery do aparatów rejestrujących i t.p.
APARATY MIERNICZE.
LICZNIKI:
-liczniki jednofazowe model BT4.
-liczniki trójfazowe transformatorowy model BT7.
-liczniki trójfazowe dla sieci z przewodem zerowym transformatorowy model BT8.
TRANSFORMATORY MIERNICZE:
-prądowe dla zakresu napięć do 150.000 woltów, dla zakresu prądów do 6000 amperów, suche lub olejowe
-napięciowe dla napięć do 150.000 woltów suche i olejowe, w wykonaniu zwykłym lub wzmocnionym,
odpornym na fale łuskowe i przepięcia.
GOSPODARKA LICZNIKOWA I TRANSFORMATORÓW MIERNICZYCH:
-tablice do sprawdzania liczników jednofazowych i trójfazowych.
-stanowiska laboratoryjne do sprawdzania przyrządów pomiarowych i wyzwalaczy prądowych
-mostki do pomiaru uchybów transformatorów prądowych i napięciowych.
-transformatory miernicze wzorcowe.
-transformatory i autotransformatory regulacyjne prądu i napięcia.
AMPEROMIERZE I WOLTOMIERZE ELEKTROMAGNETYCZNE.
WZORCOWANIE PRZYRZĄDÓW MIERNICZYC.
PIROMETRY PRZEMYŁOWE Z APARATURĄ POMOCMICZĄ.
REJESTRTORY PRZEPIĘĆ.
ZEGARY STERUJĄCE z napędem elektrycznym, lub sprężynowym, zwykłe lub z tarczą astronomiczną.
ZEGARY ŚCIENNE SYNCHRONICZNE.
GOSPODARKA OLEJOWA
-aparat do filtrowania oleju wraz z urządzeniami pomocniczymi.
-aparat do badania oleju na przebicie i do prób napięciowych.
KONTROLA PRZEKAŹNIKÓW I STANU IZOLACJI
-transformatorki dla kontroli przekaźników
-transformatorki do badania stanu izolacji
APARATY RENTGENOWSKIE DLA SŁUŻBY ZDROWIA
-stacjonarne
-przenośne
PROTOTYPY ELEKTRYCZNEJ APARATURY SAMOCHODOWEJ
-prądnice, regulatory napięcia
-startery, rozdzielacze, cewki zapłonowe
Do wyrobów fabryki należy również zaliczyć produkty wytwarzane nielegalnie dla ruchu oporu w okresie drugiej wojny światowej. Były to części do pistoletów i karabinów, lampy do
oświetlenia miejsc lądowania samolotów, podzespoły do radiostacji itp.
Należy szczególnie podkreślić bardzo dużą trwałość aparatury wykonanej w FAE w
okresie międzywojennym. Wiele egzemplarzy tej aparatury było eksploatowane jeszcze na
początku XXI wieku ( a może nawet są eksploatowane do dziś ?). Dowodem jest choćby tu
list, jaki otrzymał Jacek Szpotański, syn Kazimierza, w sierpniu 2007 r. od Dyrektora Rejonu
Dystrybucji Lubliniec ( fot. 2.37 ).
60
2.37. List, jaki otrzymał Jacek Szpotański w sierpniu 2007 r. od dyrektora Rejonu Dystrybucji Lubliniec
2.8. OPISY PODSTAWOWYCH PRODUKTÓW Z FAE
W niniejszej monografii przedstawimy tylko kilka nowatorskich produktów z fabryki
Szpotańskiego lub takich, które miały istotny wpływ dla gospodarki kraju w okresie
międzywojennym.
Bezpieczniki mocy
W 1931 r. fabryka skonstruowała nowy rodzaj bezpieczników mocy rurkowych
opatentowany świadectwem ochronnym nr 2683 (Fot. 2.38)
Dotychczas bezpieczniki mocy były produkowane w osłonie porcelanowej. Nowe miały
osłonę rurową wykonaną ze specjalnie dobranej mieszanki bakelitowej, sprasowanej pod
dużym ciśnieniem. Rury osłonowe były wykonywane w fabryce. O nowym produkcie tak
napisano w „Przeglądzie Elektrotechnicznym”:
„Łatwość prasowania bakelitu pozwoliła nadać bezpiecznikom taką formę, aby jak
najwięcej ułatwić czynności montażowe: można w nich, na przykład, gdyby tego zaszła
potrzeba, bez trudu wymienić sprężyny kontaktowe, również w sposób prosty odbywa się
wymiana pasków topikowych przy pomocy śrubokręta. Oprócz tego nie potrzeba pasków
zginać, jak to ma zwykle miejsce przy osłonach porcelanowych…. Zastosowanie bakelitu do
prasowania osłon stanowi poważny krok naprzód w samej fabrykacji: mianowicie odpada
konieczność stosowania kitu, następnie otrzymuje się wyrób nietłukliwy, a co może
najważniejsze - wszystkie bezpieczniki z osłonami bakelitowymi, prasowanemi pod wielkim
ciśnieniem i przy wysokiej temperaturze, nie tracą kształtu i posiadają dokładnie te same
wymiary”.
61
Nowy bezpiecznik miał jeszcze inne zalety – części metalowe, poza szczękami
stykowymi były umieszczone wewnątrz bakelitowej osłony, zastosowano też specjalne
przesłonki z otworami, co zapobiegało przeniesieniu łuku elektrycznego na podłączone
przewody (fot. 2.39.). Produkt ten był stosowany w przemyśle do końca XX wieku.
2.38. Świadectwo ochronne na patron rurowy do bezpieczników mocy, wydane przez Urząd Patentowy
Rzeczpospolitej Polskiej w 1928 r.
2.39.Bezpiecznik rurowy typ 574/P
Fabryka produkowała kilkanaście typów bezpieczników mocy niskiego i wysokiego
napięcia. Były też bezpieczniki wyprodukowane na specjalne zamówienia w niewielkich
ilościach. Taki przypadek zdarzył się w czasie prowadzenia prac elektryfikacyjnych
węzła kolejowego w Warszawie, wykonywanych przez firmę angielską. Budowana sieć
trakcyjna miała napięcie 3 kV prądu stałego, co w tych latach było rozwiązaniem
nowatorskim. Wtedy też wynikła konieczność zainstalowania odpowiednich
62
bezpieczników mocy, przystosowanych do pracy w sieci prądu stałego. Co ciekawe,
firmy zagraniczne odmówiły opracowania i wyprodukowania takich bezpieczników i
wtedy Anglicy zwrócili się do Kazimierza Szpotańskiego z propozycją skonstruowania i
wyprodukowania potrzebnych bezpieczników przez FAE. Fabryka opracowała prototyp i
wykonała ich niewielką ilość. Zdarzenie to dokładnie opisał ówczesny pracownik fabryki
Stanisław Dzierzbicki (fragmenty tych wspomnień zostały przedstawione w rozdziale IV
- Wspomnienia byłych pracowników i współpracowników FAE).
Skrzynki przyłączeniowe i rozdzielnice niskiego napięcia
W 1930 r. fabryka rozpoczęła produkcję skrzynek przyłączeniowych, nazywanych wtedy
bezpiecznymi skrzynkami przyłączowymi. Miały one zastosowanie w obwodach
zasilających takie urządzenia, jak szlifierki, wiertarki kolumnowe, tokarki, piły mechaniczne,
pompy itp. Najbardziej popularne były skrzynki oznaczone numerem fabrycznym 570,
produkowane na prądy robocze 60A,100A i 200 A. Skrzynki tego typu jeszcze do dziś
można spotkać w starych warsztatach mechanicznych.
W skrzynce przyłączeniowej zostały zainstalowane wyłącznik i bezpieczniki w układzie
trójfazowym. Oba elementy były zamontowane względem siebie pod niewielkim kątem.
Dzięki temu wewnątrz uzyskano miejsce na wałek, pokręcany z zewnątrz za pomocą rączki
z osłoną bakelitową. Noże wyłącznika były otwierane i zamykane za pośrednictwem trzech
dźwigienek izolowanych, osadzonych na wspólnym wałku. Nowością było tu uniknięcie
spinania noży wyłącznika izolowaną poprzeczką. W efekcie uzyskano miejsce na
zainstalowanie przegród izolacyjnych między nożami poszczególnych faz wyłącznika. We
wcześniejszych konstrukcjach poprzeczka była przyczyną powstawania łuku elektrycznego
między nożami wyłącznika.
W tych skrzynkach, po raz pierwszy w krajowym przemyśle elektrotechnicznym,
Szpotański zastosował blokadę mechaniczną. Polegało to na tym, że otwarcia pokrywy
skrzynki i wymiany bezpiecznika można było dokonać tylko w stanie wyłączenia
wyłącznika (fot. 2.40 i 2.41.).
2.40. Skrzynka przyłączowa typ 570; 2.41. Schemat skrzynki przyłączowej typ 570
W fabryce produkowanych było kilkanaście typów skrzynek przyłączowych.
Umieszczone w nich były bezpieczniki, wyłączniki, odłączniki, przyrządy pomiarowe itp.,
również wyprodukowane w fabryce.
Produkowano także modułowe rozdzielnice zasilające w energię elektryczną całe
procesy technologiczne. Na szczególną uwagę zasługuje rozdzielnica wykonana w 1929 r.
dla Państwowych Zakładów Związków Azotowych w Mościcach. W tym czasie była to jedna
z największych rozdzielnic żeliwnych w Europie (fot.2.42). Przykłady innych
produkowanych rozdzielnic przedstawiają fot. 2.43 i 2.44.
63
2.42. Rozdzielnica niskiego napięcia przyścienna wyprodukowana w FAE i zainstalowana
w Państwowych Zakładach Związków Azotowych w Mościcach, 1929 r.
2.43. Rozdzielnia niskiego napięcia zabudowana w wolnostojącej szafie
2.44. Rozdzielnica n.n. pyłoszczelna, przystosowana do automatycznego sterownia procesami
technologicznymi z odbiorami o dużej mocy
Liczniki energii elektrycznej
Sztandarowym produktem FAE były liczniki pomiaru energii elektrycznej. Niektóre z
nich wyprodukowane jeszcze przed 1939 r. można spotkać do dziś jako sprawne, choć
zastosowane tylko do wewnętrznych rozliczeń energii pomiędzy indywidualnymi odbiorcami.
Liczniki energii elektrycznej w Ameryce i Europie były produkowane już pod koniec
dziewiętnastego wieku. Między innymi niemiecki elektronik Herman Aron skonstruował oraz
opatentował w 1884 r. jeden z pierwszych liczników użytkowych i rozpoczął jego produkcję
w swojej fabryce H. Aron Elektrizitätszähler-Fabrik, GmbH (Spółka z ogr. odp.), z siedzibą w
Berlinie. W 1898 r. powstała filia tej fabryki na Dolnym Śląsku w miejscowości Świdnica -
wówczas Schweidnitz, gdzie początkowo została uruchomiona produkcja mechanizmów
zegarowych, a w następnych latach kompletnych liczników. W 1929 roku fabryka została
przekształcona w towarzystwo akcyjne o nazwie Aron-Werke Elektrizitäts Aktiengesellschaft.
Dalsza historia działalności fabryki jest równie ciekawa, jak historia FAE, tyle że fabryka w
Świdnicy w latach trzydziestych mieściła się poza granicami Polski, a po wojnie jako Fabryka
Aparatury Pomiarowej PAFAL SA do dziś produkuje liczniki. Fabryka ta po 1945 roku przez
kilka lat produkowała liczniki na podstawie dokumentacji uzyskanej z fabryki FAE.
Kiedy w 1928 r. do Polski dotarł tzw. światowy kryzys ekonomiczny, również dla FAE
nadszedł trudny okres związany ze zmniejszoną ilością zamówień na dotychczas wytwarzane
64
produkty. Wtedy K.Szpotański doszedł do wniosku, że mimo kryzysu gospodarczego
elektryfikacja kraju będzie rozwijać się i niezależnie od urządzeń rozdzielczych potrzebne
będą również liczniki energii elektrycznej. Pod koniec lat dwudziestych krajowe
zapotrzebowanie na liczniki jednofazowe wynosiło około 100 000 sztuk, a na liczniki
trójfazowe około 10 000 sztuk w skali roku. Były one sprowadzane z Niemiec, Francji,
Szwajcarii i Węgier.
Kazimierz Szpotański nie myślał o współpracy z fabryką w Schweidnitz, jak również
fabrykami AEG i Siemens, gdyż bezpośrednia współpraca z firmami niemieckimi nie miała
wielkich perspektyw zarówno ze względu na zarysowującą się sytuację polityczną, jak i
dlatego, że firmy niemieckie były głównie zainteresowane sprzedażą swoich produktów, a
nie wspomaganiem rozwoju nowo powstającej polskiej fabryki, której produkty stanowiły
dla nich konkurencję na pobliskim rynku. Dlatego K. Szpotański w 1929 r. postanowił
nawiązać współpracę z francuską firmą Compagnie de Compteurs i na podstawie jej licencji
przystąpił do produkcji liczników energii elektrycznej. Nie bez znaczenia było to, że w
Warszawie elektrownia publiczna i sieć miejska już od 1903 r. stosowały liczniki o podobnej
budowie.
Przy uruchamianiu produkcji liczników, jak i w kolejnych modernizacjach, K. Szpotański
miał wsparcie prof. Bolesława Jabłońskiego, ówczesnego wybitnego specjalisty w dziedzinie
pomiarów urządzeń elektrycznych.
W fabryce szybko opanowano skomplikowaną technologię, a przede wszystkim
konieczność wykonywania kilkuset czynności montażowych przy jednym liczniku, fot. 2.45.
Na początku wiele elementów było sprowadzanych z Francji i Szwajcarii. Jednak już po
kilkunastu miesiącach inżynierowie z fabryki znacznie zmodernizowali proces wytwarzania
liczników i opracowali produkcję prawie wszystkich elementów. W efekcie z zagranicy były
sprowadzane jedynie liczydła i kamienie łożyskowe ze sztucznego szafiru.
W przewodniku po fabryce wydanym w 1937 r. tak opisywano proces wykonania
licznika:
„Licznik jednofazowy składa się z 165 części - wymaga zastosowania 64
obrabiarek i urządzeń specjalnych - 824 form, sztanc, przyrządów itp. -
wymaga wykonania 2018 różnorodnych operacji, wreszcie każdy licznik
przechodzi przez 121 par rąk. Licznik jest przyrządem precyzyjnym, wymaga
starannego wykonania wszystkich części, dobrych surowców i troskliwego
montażu, a przy tym wszystkim kosztuje bez ocechowania tylko dwadzieścia
parę złotych”.
2.45. Jedno ze stanowisk montażu licznika
Na początku fabryka produkowała liczniki jednofazowe na napięcie 120 V, model BT3.
W tamtych latach napięcie jednofazowe 120 V było najczęściej stosowane w instalacjach
65
elektrycznych. Napięcie jednofazowe 220 V, model BT4, zostało wprowadzane stopniowo
dopiero w latach trzydziestych (fot. 2.46 i 2.47).
2.46. Licznik energii elektrycznej jednofazowy na napięcie 120 V, model BT3, nagrodzony Złotym Medalem
na Powszechnej Wystawie Krajowej w Poznaniu w 1929 r.
2.47. Licznik energii elektrycznej na napięcie 220 V, model BT4
W 1929 r. fabryka produkowała 30 sztuk liczników dziennie, ale w 1931 r. już 200, co
stanowiło 50% zapotrzebowania krajowego, aby w 1938 r. dojść do 400 sztuk dziennie.
Rozszerzał się również asortyment liczników, od 1932 r. produkowane były liczniki
trójfazowe bezpośrednie (model BT5), następnie półpośrednie (model BT8, fot. 2.48) i
pośrednie (model BT7, fot. 2.49). Liczniki przez cały okres produkcji były modernizowane i
powstawały kolejne modele. Od 1938 r. fabryka rozpoczęła produkcję liczników energii
biernej, zwanych wtedy licznikami energii bezmocnej, model BT7 BH.
2.48. Licznik trójfazowy półpośredni z pośrednim obwodem prądowym – model BT8 na napięcie 380/220V
2.49. Licznik trójfazowy z pośrednim pomiarem energii elektrycznej - model BT7.
Dopiero w 1931 r. inne fabryki polskie uruchomiły niewielką produkcję liczników. Były
to fabryki w Oświęcimiu, we Lwowie oraz w Warszawie, gdzie produkcję podjęła Państwowa
Fabryka Elektrotechniczna przy współpracy z firmą Siemens.
Liczniki K. Szpotańskiego z wielkim powodzeniem konkurowały na rynku polskim z
produktami zagranicznymi i krajowymi. Producenci zagraniczni widząc konkurenta zaczęli
stosować przeróżne metody dumpingu, aby osłabić zbyt krajowej produkcji. W szczególności
66
polegało to na obniżaniu ceny liczników. Tu również istotnym czynnikiem była wysokość
opłat celnych. W tamtych latach cło wwozowe na wyroby przemysłowe było wyliczane
według wagi towaru, zatem producenci zagraniczni zaczęli obniżać wagę licznika, co
jednocześnie spowodowało zmniejszenie odporności urządzenia na uszkodzenia zewnętrzne.
Niezależnie ministerstwo często stosowało ulgi w opłatach celnych dla towarów mających
wpływ na rozwój gospodarki i to dotyczyło również sprowadzanych liczników. Na uwagę
zasługuje przypadek wysokiego cła, jakie miała zapłacić FAE za sprowadzane ze Szwajcarii
kamienie łożyskowe do liczników. Cło zostało naliczone od wartości szmaragdu jako
kamienia jubilerskiego, a powinno być naliczone od wartości szmaragdu sztucznego, jako
materiału przemysłowego i dodatkowo objęte przysługującą ulgą. Spór wygrany przez
fabrykę trwał kilkanaście miesięcy.
Zgodnie z obowiązującymi przepisami liczniki były sprawdzane i legalizowane w fabryce
(fot. 2.50.). Ponadto K.Szpotański był w stałym kontakcie z odbiorcami, często występował
do nich o opinię i stosował się do zawartym tam uwag. W archiwach zachowały się opinie
odbiorców z lat trzydziestych, ale również z początku lat czterdziestych. Poniżej na zdjęciu
(fot. 2.51) przedstawiona jest opinia z 1933 r., z Elektrowni Okręgu Warszawskiego –
Elektrownia w Pruszkowie.
2.50.Cechownia i stanowiska legalizacji liczników, 1937 rok
Produkcja liczników w FAE w bardzo dużym stopniu wpłynęła na zmniejszenie importu.
Dla przykładu, w pierwszym półroczu 1931 r. do Polski sprowadzono około 25 t liczników i
przyrządów pomiarowych o wartości około 580 tys. zł. w skali miesiąca, ale już w drugim
półroczu tego roku sprowadzono ich miesięcznie tylko około 10 t. A produkcja liczników w
1937 r. w ilości około 400 sztuk dziennie niemal całkowicie pokrywała zapotrzebowanie
krajowe.
Większość Polaków, nawet nieinteresujących się przemysłem elektrotechnicznym,
fabrykę Kazimierza Szpotańskiego kojarzy właśnie z licznikami energii elektrycznej, bowiem
kiedyś były one zainstalowane w większości mieszkań. Ogromne znaczenie produkcji
liczników energii elektrycznej dla gospodarki kraju docenił minister Przemysłu i Handlu
Eugeniusz Kwiatkowski, nadając fabryce już w 1929 r. na Wystawie Powszechnej Krajowej
w Poznaniu odznaczenie „Złoty Medal”: „za całokształt produkcji, a w szczególności za
wprowadzenie wyrobu liczników energii elektrycznej: (fot. 2.52).
67
2.51. Opinia o licznikach z Elektrowni Okręgu Warszawskiego – Elektrownia w Pruszkowie, 1933 r.
2.52. Dyplom potwierdzający nadanie odznaczenia Złotym Medalem dla FAE na Wystawie Powszechnej
Krajowej w Poznaniu
Wyłączniki pełnoolejowe
Wyłączniki pełnoolejowe są najprostszymi wyłącznikami wysokiego napięcia. Pierwszym
producentem takich wyłączników była firma BBC. Podstawową wadą tych wyłączników było
zagrożenie pożarowe, jakie stwarzała duża ilość oleju umieszczona w zbiorniku razem ze
stykami wyłącznika. Po kilku latach firmy wprowadzały bezpieczniejsze konstrukcje
wyłączników – małoolejowe, powietrzne, a dziś próżniowe i gazowe. Tak też było w fabryce
K. Szpotańskiego. Rozpoczął od wyłączników pełnoolejowych, aby w następnych latach
produkować również wyłączniki małoolejowe i powietrzne.
W FAE produkowano kilka typoszeregów wyłączników pełnoolejowych wysokiego
napięcia. Pierwsze zostały wyprodukowane w 1924 r. i mogły być eksploatowane tylko w
pomieszczeniach zamkniętych (fot.2.53). Zbiorniki z olejem były wykonane z żeliwa. Pięć lat
później już w nowej hali uruchomiono produkcję wyłączników pełnoolejowych. typ 674 A,
na napięcie 35 kV i przeznaczonych do pracy w rozdzielniach napowietrznych. Ponadto
wszystkie elementy żeliwne w wyłącznikach zostały zastąpione żelazem (fot. 2.54).
Wszystkie elementy wyłączników, poza izolatorami przepustowymi, były wykonywane
w fabryce. Wymagało to zainstalowania wielu maszyn do mechanicznej obróbki przedmiotów
i stworzenia kilkudziesięciu stanowisk montażowych (fot. 2.55, 2.57, 2.58).
Każdy element wyłącznika przed zamontowaniem był badany w oddziale produkcyjnym,
co K.Szpotański nazywał kontrolą oddziałową. Po montażu każdy wyłącznik był badany w
stacji prób – kontrola ponadoddziałowa. Badań tych było dużo i obejmowały m.in.: próby
napięciowe izolatorów, sprawdzanie wymiarów poszczególnych elementów, badanie
68
jednoczesności i szybkości ruchu biegunów wyłącznika, badanie styków na przegrzanie,
badanie mechanizmu wyłączającego na wstrząsy oraz badanie całego wyłącznika na
przebicie.
2.53. Wyłącznik pełnoolejowy wnętrzowy na napięcie 6 kV (zbiornik żeliwny), 1924 r.
2.54. Wyłącznik pełnoolejowy na napięcie 35 kV (zbiornik stalowy) i jego konstruktor inż. Janusz Lesiowski,
1930 rok.
Już w latach 20. obowiązywały normy określające zakres badań, jakim powinny podlegać
urządzenia rozdzielcze przed ich zainstalowaniem. Między innymi obowiązywała już norma
określająca czas przerywania styków wyłącznika wysokiego napięcia. Dlatego w fabryce
zostało zainstalowane specjalne stanowisko do takich badań (fot. 2.56).
Początkowo fabryka miała kłopoty tylko z próbami mocy zwarcia wyłączników. Moc
wyłączeniową określano na podstawie badań analitycznych. Po kilku latach w fabryce
powstała nowa stacja prób z generatorem do badań zwarciowych.
2.55. Stanowisko montażu styków wyłącznika, 1930 r.
2.56. Próba szybkości otwierania styków, 1930 r. (badania wykonuje inż. Janusz Lesiowski – konstruktor)
69
2.57. Wycinanie z blachy miedzianej sprężynek kontaktowych do wyłącznika pełnoolejowego, 1930 r.;
2.58. Hala produkcyjna wyłączników w Międzylesiu, 1939 r.
W latach trzydziestych sieć przesyłowa na napięcia średnie 15-35 kV była bardzo mocno
rozbudowywana, co spowodowało ogromne zapotrzebowanie na wyłączniki małoolejowe.
Produkowały je również inne krajowe fabryki aparatów elektrycznych. Warto podkreślić, że
w fabryce K. Szpotańskiego produkcja tych wyłączników była zdecydowanie największa i
prowadzona nieprzerwanie począwszy od 1924 do 1944 r. Została wznowiona zaraz po
uruchomieniu fabryki po odbudowie ze zniszczeń wojennych.. W polskim przemyśle
wyłączniki pełnoolejowe FAE K. SZPOTAŃSKI S-ka S.A. były eksploatowane prawie do
końca XX wieku.
Wyłączniki powietrzne bezsprężarkowe
Były to wyłączniki pneumatyczne, typ 603. Fabryka podjęła się produkcji tych
wyłączników od 1936 r., w oparciu o licencję firmy Delle (fot. 2.59). Miały one następujące
parametry: napięcie znamionowe 20 kV, prąd znamionowy 600A. moc wyłączalna 200 MVA.
W 1938 r. fabryka rozpoczęła produkcję nowych typów tych wyłączników, w większym
stopniu przystosowanych do pracy w rozdzielniach przemysłowych, gdyż ich napięcie
znamionowe wynosiło 6 kV. Miały one przede wszystkim mniejsze gabaryty i były tańsze od
modelu produkowanego w poprzednich latach. Występowały w dwóch typach, oznaczonych
odpowiednio DL -604 o mocy wyłączalnej 33 MVA i DL-605 o mocy wyłączalnej 73 MVA.
Wyłączniki te miały wiele ciekawych rozwiązań konstrukcyjnych:
- do gaszenia łuku potrzebowały stosunkowo niskiego ciśnienia powietrza, które było
wytwarzane samoczynnie w komorach wyłączających, w związku z tym nie wymagały
instalacji oraz zbiornika sprężonego powietrza;
- miały zainstalowane opory ograniczające prąd zwarcia w czasie wyłączania;
- miały widoczną przerwę wyłączeniową;
- posiadały dwie niezależne sprężyny załączającą i wyłączającą.
Jednak podstawową zaletą tych wyłączników było wyeliminowanie oleju jako czynnika
gaszącego. Dlatego miały zastosowanie wszędzie tam gdzie, z uwagi na proces
technologiczny zakładu, występowało duże zagrożenie przeciwpożarowe.
Ożywioną dyskusję w środowisku energetyków wywołał temat wyposażenia
elektrycznego elektrowni parowej w Porcie Gdyńskim. Postanowiono wybudować rozdzielnię
wnętrzową o jak najmniejszych wymiarach, bezpieczną pod względem przeciwpożarowym i z
aparaturą wyprodukowaną w kraju. Wybrano wyłączniki produkcji FAE (foto 2.61).
70
2.59. Wyłącznik bezsprężarkowy typ 603 z wyzwalaczami pierwotnymi;
2.60. Wyłącznik bezsprężarkowy typ DL 604
2.61. Rozdzielnia wnętrzowa w elektrowni parowej w Porcie Gdyńskim z wyłącznikami typu 603
Wyłączniki powietrzne sprężarkowe
W 1938 r., fabryka, rozszerzyła swój asortyment o wyłączniki powietrzne typu 1020,
przeznaczone do pracy w rozdzielniach wnętrzowych 15 kV ( foto 2.62 i 2.63)
2.62. Włącznik powietrzny typ 1020 widok z przodu, 1938 r.
2.63. Wyłącznik widziany od tyłu
Wyłączniki małoolejowe na napięcie 30 kV
W 1939 r., fabryka, rozpoczęła produkcję wyłączników małoolejowych na napięcie 35
kV, typ DL-695/35, przystosowanych do eksploatacji w rozdzielniach napowietrznych oraz typu DL-699/35, przeznaczonych do eksploatacji w rozdzielniach wnętrzowych. Wyłącznik
składał się z zespołu trzech jednobiegunowych wyłączników zainstalowanych na wspólnej
71
podstawie lub wózku. Wyposażony był w jeden uniwersalny napęd silnikowy typu DL 692,
przystosowany do prądu zmiennego lub stałego na napięcia 110 lub 220 V. Załączanie
wyłącznika odbywało się przy pomocy napędu silnikowego, a wyłączanie za pomocą
elektromagnesu (fot. 2.64).
2.64. Wyłącznik małoolejowy, zewnętrzny, typ DL-695 na napięcie robocze30 kV.
Pierwszy egzemplarz wyłącznika typu DL-695/35 przeszedł próby zwarciowe zagranicą w
„N.V. tot Keuring van Electrotechnische Materialen” KEMA w Holandii. Próby zostały
przeprowadzone przy pełnej mocy wyłączalnej 500 MVA. W sumie dla badanego wyłącznika
wykonano 18 cykli załączenia i wyłączenia prądów zwarcia.
Aparatura rozdzielcza na napięcie 150 kV
W 1936 r. K.Szpotański rozpoczął produkcję aparatury na napięcie150 kV. W ten sposób
fabryka przyłączyła się do ogólnopolskiego planu rozbudowy linii przesyłowych na napięcie
150 kV, linia Rożnów -Warszawa . Fabryka produkowała wyłączniki, odłączniki,
przekładniki prądowe i napięciowe oraz izolatory liniowe. W 1939 r. ich produkcja została
przeniesiona do nowego Oddziału FAE w Międzylesiu. Ilustrują to fot. 2.65…2.68. Kilka
wyłączników na napięcie znamionowe 150 kV zostało zainstalowanych również w
rozdzielniach 110 kV (np. w Wyszkowie).
Przekładniki prądowe i napięciowe zostały zaprojektowane w biurze konstrukcyjnym
FAE, a wyłączniki były produkowane na podstawie licencji francuskiej firmy Delle. O
wysokim poziomie technologicznym fabryki świadczył fakt uruchomienia siłami własnymi -
bez pomocy licencjodawcy - produkcji wyłączników w ciągu 18 miesięcy od dnia podpisania
umowy licencyjnej,. Próby zwarciowe wyłączników zostały wykonane również w
laboratorium wielkiej mocy KEMA w Holandii i dały wynik pozytywny, co kolejny już raz
wzbudziło podziw ze strony przedstawicieli firmy Delle i potwierdziło wysoki poziom kadry
technicznej FAE K.SZPOTAŃSKI i S-ka, S.A.
Wyłączniki te miały strumieniową komorą gaszenia łuku elektrycznego. Na jednej
wspólnej ramie były umieszczone oddzielnie dla każdej fazy - komora wyłącznikowa,
odłącznik i przekładnik prądowy. Obok ramy była zainstalowana szafka sterownicza.
72
2.65. Przekładnik napięciowy 150 kV 2.66. Przekładnik prądowy na napięcie 150 kV
2.67. Odłączniki poziomo-obrotowe dwuprzerwowe na napięcie 150 kV
2.68. Hala Montażowa wyłącznika małoolejowego na napięcie 150 kV, typ 696 w Międzylesiu
Aparaty rentgenowskie
Pewnym zaskoczeniem dla ówczesnego środowiska elektryków było rozpoczęcie przez
FAE produkcji aparatów rentgenowskich. Co więcej, aparaty były szybko modernizowane. W
ciągu kilkunastu miesięcy fabryka opracowała kilka coraz to nowocześniejszych konstrukcji.
Wcześniej aparaty rentgenowskie były sprowadzane z zagranicy bądź montowane w kraju z
podzespołów m.in. firm VICTOR X-RAY CORPORATON (zakład Braci Borkowskich) oraz
SIEMENS-REINEGER i M. SCHAERER (zakład Inż. Kruze i Choroszczak). Po latach
K.Szpotański tak opisał genezę podjęcia decyzji o produkcji aparatów rentgenowskich:
„Wiele było przyczyn, które skłoniły mnie do rozpoczęcia
produkcji aparatów rentgenowskich na początku 1938 roku.
Przyczyną było, że mieliśmy doskonale opanowaną produkcję prze-
kładników tj. transformatorów jednofazowych dla najwyższych napięć, że wyrabialiśmy już tablicowe instrumenty pomiarowe oraz
łączniki ręczne i samoczynne, a więc dużą liczbę części
wchodzących w skład aparatów rentgenowskich.
73
Przyczyną było, że spieszyliśmy się do rozpoczęcia nowego działu
naszego programu tj. do działu produkcji Aparatów Elektro-
medycznych, ponieważ dział ten, jako odnoszący się bezpośrednio
do człowieka, interesował mnie bardzo.
Przyczyną było, że FAE posiadało odpowiednich współpracowników,
a przede wszystkim dr inż. Stanisława Szpora ( obecnie profesor
zwyczajny Politechniki Gdańskiej ) i można było Dział Aparatów
Elektromedycznych otworzyć i szeroko go rozwijać.
Przyczyną również było, że mieliśmy odpowiednią możliwość pienię-
żną i musieliśmy się śpieszyć, ponieważ daleko jeszcze było do
osiągnięcia liczby współpracowników jaka była w naszym progra-
mie pracy”.
2.69. Aparat rentgenowski, stacjonarny, 1938 r.
2.70. Strona z katalogu - aparat rentgenowski przenośny;
2.71 Aparat rentgenowski z ruchomym stołem
Aparaty rentgenowskie (fot. 2.69 … 2.71) produkowane w FAE zdobyły bardzo duże
uznanie w środowisku medycznym. Miały opinie równorzędnych ze sprowadzanymi z
zagranicy lub montowanymi w zakładach w Polsce. Dużym sukcesem dla fabryki był udział
w Pierwszej Polskiej Wystawie Szpitalnictwa w 1938 r. w Warszawie, gdzie FAE otrzymała
Złoty Medal za ich produkcję.
2.72. Złoty Medal przyznany na Pierwszej Polskiej Wystawie Szpitalnictwa
w Warszawie, za produkcję aparatów rentgenowskich, 1938 r.
74
Ochronniki zaworowe
FAE miała bardzo rozbudowany dział produkujący aparaty służące do ochrony sieci i
instalacji elektrycznych przed skutkami przepięć, jakie powstają w wyniku tzw. czynności
łączeniowych lub wyładowań atmosferycznych.
Pierwsze aparaty do ochrony produkowane były już na początku lat dwudziestych i były
to rożki odgromowe. Z biegiem lat fabryka skoncentrowała się na produkcji ochronników
zaworowych. Każdy z nich zawierał dwa podstawowe elementy: iskiernik i słup oporowy. To
co odróżniało produkty FAE od ochronników innych producentów znajdowało się w części
zwanej słupem oporowym. Zastosowano w nim materiał opracowany w laboratorium
fabrycznym popularnie nazwanym „faetytem” (fot. 2.73.). Miał on tę cechę, że przy wzroście
napięcia zmniejszał swoją oporność, powodując utrzymanie stałego napięcia na ochronniku,
w efekcie na urządzeniu chronionym. Fabryka produkowała ochronniki na napięcie niskie
typu 925 oraz ich odpowiednik przeznaczony dla trakcji elektrycznej (sieć prądu stałego) typu
945. Dla sieci wysokiego napięcia produkowała ochronniki typu 686 w wersjach na napięcia
3, 6, 15, 30 i 45 kV. Na zdjęciu (fot. 2.74) przedstawiona jest jedna ze stron z katalogu
ochronników zaworowych.
Ochronniki zaworowe były narażone na uszkodzenia w czasie przepływu długotrwałego
prądu. Dlatego dla ich ochrony fabryka zastosowała bezpieczniki ochronne typu 648. Były
one zabudowywane w układzie sieci elektrycznej, jak pokazuje to fot. 2.75.
Ciekawym urządzeniem były rejestratory przepięć typ 690 (fot. 2.76.). Wskazywały one
liczbę przepięć i czasach trwania. Rejestrator miał jedną elektrodę płaską nieruchomą i drugą
ostrzową, napędzaną mechanizmem zegarowym. Między elektrodami umieszczany był arkusz
papieru ze skalą czasową. W czasie zadziałania ochronnika następowało przebicie papieru w
miejscu określającym czas zdarzenia. Mechanizm rejestratora musiał być nakręcany co dwa
tygodnie.
2.73. Wnętrze ochronnika zaworowego, na pierwszym planie słup oporowy wykonany z faetytu
2.74. Karta katalogowa ochronników wysokiego napięcia, 1938 r.
75
2.75.Bezpiecznik ochronny dla ochronników zaworowych, typ 648
2.76.Rejestrator przepięć, typ 690.
2.8. INNE CIEKAWE PRODUKTY Z FAE
W fabryce produkowanych było około 400 różnych typów wyrobów. Poza aparaturą
rozdzielczą, licznikami energii elektrycznej i aparatami rentgenowskimi było wytwarzanych
jeszcze kilkadziesiąt innych wyrobów, takich jak: projektory, stoły do badań przyrządów
pomiarowych, mierniki elektryczne, dławiki ziemnozwarciowe oraz urządzenia elektryczne
do dźwignic, tramwajów i samochodów. Najlepiej ilustrują to fot. 2.77…2.87.
2.77. Projektor 2.78. Podgrzewacz wody
2.79. Urządzenie do filtrowania oleju transformatorowego
76
2.80. Prostownik mechaniczny, służący do odpylania gazów, 1938 r. 2.81. Wyzwalacz prądowy pierwotny
2.82. Mierniki tablicowe, produkowane od 1936 r.
2.83. Nastawniki dla napędów trakcji elektrycznej
2.84. Mufa kablowa na napięcie 6 kV, 3x35
2.85. Kolumna synchronizacyjna
2.86. Miernik induktorowy do pomiaru rezystancji uziemienia, wykonany na podstawie licencji francuskiej
2.87. Prototyp cewki zapłonowej do samochodu, 1939 r.
2.9. ZNAK FABRYCZNY FAE
Wszystkie urządzenia wyprodukowane w fabryce miały oznaczenia producenta,
najczęściej z pełną nazwą firmy. Dodatkowo był umieszczany znak graficzny fabryki
składający się z liter: FAE. Początkowo wyglądał on tak jak na fot. 2.88. Od 1931 r. został
zmieniony na taki jak przedstawia fot. 2.89.
77
2.88.Pierwszy znak graficzny FAE z 1918 r. był stosowany do 1931 r.
2.89. Powszechnie znany znak graficzny FAE
Niektórym produktom powstałym w fabryce nadawano nazwy skojarzone ze skrótem
„FAE”. Dla przykładu:
Faetyt : nieliniowy rezystor produkowany w fabryce i stosowany w odgromnikach
chroniących aparaty elektryczne przed przepięciami. Materiał ten charakteryzował się dużym
oporem elektrycznym przy napięciu roboczym i silnie malejącym oporze w przypadku
wzrostu napięcia ponad napięcie robocze.
Bilon FAE: kartki płatnicze wystawiane w fabryce. W czasie wojny okupant wycofał z
obiegu monety srebrne i bilon z brązu. Skomplikowało to wydawanie tygodniowych wypłat
wynagrodzeń dla pracowników. W fabryce wprowadzono dodatkowo - własne środki
płatnicze o nominale w groszach. Były to kartki o wymiarach 4x4 cm z widokiem fabryki
oraz wypisaną wartością pieniężną i podpisem kasjera pana Jana Kodyma. Pracownik w
kopercie otrzymywał wypłatę w pełnych złotych w pieniądzach będących w obiegu, a wartość
groszy w kartkach bilonu FAE. Po zebraniu kartek o wartości pełnych złotych można było
wymieniać je w kasie fabryki na pełne złotówki. Ciekawostką było, że bilon FAE stał się
również środkiem płatniczym przyjmowanym we wszystkich sklepach na Kamionku.
Dziś nazwę Fabryka Aparatów Elektrycznych i skrót FAE stosuje wiele firm w kraju,
założonych już w okresie powojennym:
- FAE FAMINA S.A.– Fabryka Aparatów Elektromechanicznych, założona w Przemyślu
w 1952 r.
- FAE-CENTRUM jako Organizacja Odzysku Sprzętu Elektrycznego i Elektronicznego -
Spółka Akcyjna, z siedzibą w Warszawie.
- FAE EMA-ELFA Sp. z o.o., z siedzibą w Ostrzeszowie, produkująca aparaty
elektryczne od 1954 r.
- FAE ZWARPOL Sp. z o.o., założona w 2002 r. przez menedżerów i techników
wywodzących się z Zakładów Wytwórczych Aparatury Wysokiego Napięcia – ZWAR
Obecnie skrótu FAE używają też firmy zagraniczne. Bardzo znana jest np. hiszpańska
firma FAE, działająca od 1952 r. i produkująca elektryczne części zamienne do samochodów.
Jej znak towarowy przedstawia fot. 2.90.
Również bardzo znaną marką posługującą się znakiem FAE jest włoski producent maszyn
do stabilizacji gruntu (fot. 2.91.). W Polsce produkty tej firmy są dość popularne w
szczególności maszyny typu FAE SSM/HP-225 wykonujące prace przy stabilizacji gruntu w
pasie o szerokości 228 cm i głębokości do 40 cm.
2.90. Znak graficzny firmy hiszpańskiej .91. Znak graficzny firmy włoskiej
78
FAE można spotkać również w innych nazwach: np.: jako skrót od Fetal Alkohol Effects
(zespół alkoholowy płodu) oraz skrót międzynarodowej organizacji Friends of Asian
Elephant,
2.10. KONTROLA JAKOŚCI I STACJE PRÓB
Kazimierz Szpotański przywiązywał bardzo dużą wagę do jakości i niezawodności
produktów wytwarzanych w fabryce. Wprowadził dwustopniową kontrolę produktu.
Pierwszym stopniem była kontrola wydziałowa każdego wytworzonego produktu. Drugim
stopniem była kontrola ponadwydziałowa w laboratoriach i stacjach prób. Stworzył własne
kryteria oceny stosowane wobec wytworzonych produktów: jakość - ekonomia - estetyka -
nowoczesność. W ówczesnym środowisku elektrotechników kryteria te znane były w skrócie
jako „JEEN”-y.
Charakterystyczne, że Kazimierz Szpotański jakby pominął kryterium trwałości
produktów. Ta cecha była dla niego tak oczywista, że stała na pierwszym miejscu i nie mogła
podlegać żadnej punktacji. Potwierdziło to się i aparaty elektryczne z FAE były
eksploatowane nawet przez kilkadziesiąt lat. Stosowanie się do tych kryteriów postawiło
wyroby oznaczone „K.SZPOTAŃSKI i S-ka S.A.” w czołówce firm produkujących aparaty
elektryczne i pozwoliło osiągnąć wielki sukces rynkowy.
Na szczególną uwagę zasługują ponadwydziałowe laboratoria i stacje prób, gdzie
wykonywane były badania: wytrzymałościowe mechaniczne (fot. 2.92), elektryczne (fot. 2.93
i 2.94) oraz w przypadku liczników elektrycznych – legalizacje.
2.92. Próba mechaniczna izolatora wiszącego
2.93. Sprawdzanie obwodu sterowania wyłącznika niskiego napięcia
2.94. Oscylogram badania bezpiecznika prądu stałego na napięcie 3 kV
Aparaty elektryczne zabudowane w sieciach elektrycznych były narażone na uszkodzenia
wynikające z samoczynnego powstawania tzw. przepięcia i prądu udarowego, powstających
79
w czasie czynności łączeniowych lub wyładowań atmosferycznych. W FAE badania nad
zjawiskami przepięć były prowadzone przez wybitnych specjalistów, m.in. dr. Stanisława
Szpora ( po wojnie prof. Politechniki Gdańskiej) i inż. Czesława Mejro ( po wojnie prof.
Politechniki Warszawskiej). Badanie prowadzone były w fabrycznym Laboratorium
Wysokich Napięć, gdzie została zainstalowana aparatura zaprojektowana i wykonana przez
pracowników FAE. W szczególności należy wymienić dwa urządzenia, które w tamtych
latach, w Polsce, uzyskiwały najwyższe napięcie probiercze:
- Transformator probierczy o napięciu do 600 kV (fot.2.95)
- Generator fal udarowych o napięciu do 1600 kV (fot. 2.96)
2.95. . Transformator probierczy 600 kV w czasie próby napięciowej izolatora liniowego 150 kV
2.96. Generator fal udarowych o napięciu do 1600 kV, wykonany w FAE. W grupie na zdjęciu trzeci od lewej
strony inż. Janusz Lesiowski (konstruktor), inż. Czesław Mejro i dr inż. Stanisław Szpor
2.11. LOGISTYKA
Pierwszym środkiem transportowym, jakim dysponowała fabryka, był wózek dwukołowy.
Z jego pomocą K.Szpotański przeprowadził się z warsztatu przy ulicy Mirowskiej do nowych
obiektów fabrycznych przy ul. Kałuszyńskiej (fot. 2.97). Później fabryka dysponowała już
dwoma osobowymi Fordami (fot. 2.99) i dwoma małymi ciężarówkami Chevrolet (fot.
2.100).
2.97. Kazimierz Szpotański przeprowadza firmę na ulicę Kałuszyńską, 1921 r.
2.98. Ekspedycja produktów z fabryki, 1925 r.
80
Na ogół produkty były wywożone z fabryki przez firmę zewnętrzną dysponującą
zaprzęgiem konnym (fot. 2.98). Później okazało się, że do transportu wyprodukowanych
aparatów na napięcie 150 kV, najsprawniejsze są w dalszym ciągu wozy z zaprzęgiem
konnym. Takim transportem była przewożona aparatura z fabryki na pobliską stację kolejową,
a dalej pociągiem ( fot. 2.101 … 2.104.).
W czasie okupacji Kazimierz Szpotański w dużym stopniu uniezależnił się od zewnętrznej
firmy transportowej. Zakupił konie i jeden z garaży polecił przerobić na stajnię. Z uwagi na
kłopoty z paliwem zakupił ciężarówkę przystosowaną na gaz drzewny, tzw. „holcgaz”, a w
dwóch dotychczas eksploatowanych ciężarówkach zainstalował silniki elektryczne.
Akumulator był umieszczony za kabiną kierowcy i jego pojemność wystarczała na jazdę
pomiędzy fabrykami na Kamionku i w Międzylesiu. W 1944 r. jeden z tych samochodów
zderzył się z lokomotywą kolejki wąskotorowej. Świadkowie zdarzenia nie mogli wyjść ze
zdumienia, kiedy zamiast silnika zobaczyli same styczniki i jakiś tam walec leżący w rowie
(fot. 2.104).
2.99. Samochód Ford - dyrektora; 2.100. Samochód ciężarowy
2.101. Transport odłączników 150 kV, 1937 r. Foto 2.102 Transport wyłączników, 1937 r.
2.103. Wyłączniki na napięcie 150 kV na wagonach kolejowych, 1937 r.
2.104. Samochód z silnikiem elektrycznym, za kabiną widoczna skrzynia z akumulatorem, 1940 r.
81
2.12. ZASTOSOWANIE PRODUKTÓW Z FAE W NIEKTÓRYCH POLSKICH
INWESTYCJACH W OKRESIE MIĘDZYWOJENNYM
Produkty z fabryki K. Szpotańskiego były instalowane w wielu domach i zakładach
przemysłowych, a nawet szpitalach. Na szczególną uwagę zasługuje ich zastosowanie w
elektrowniach oraz rozdzielniach i liniach przesyłowych w krajowym systemie
elektroenergetycznym oraz w Porcie Gdyńskim i Hucie Pokój.
Już w okresie międzywojennym obowiązywał przetargowy system wyboru dostawców. W
1933 r. Fabryka Aparatów Elektrycznych S. KLEIMAN i Synowie w Warszawie wygrała
przetarg na dostawę nastawników do urządzeń dźwigowych w budowanym Porcie Gdyńskim.
FAE rozpoczęła produkcję nastawników dopiero w 1936 r. i były to urządzenia
nowocześniejsze i o większej mocy. Dlatego też już w 1938 r. wygrała kolejny przetarg i jej
aparaty zostały zamontowane w nowych dźwigach w rozbudowywanym Porcie Gdyńskim.
Były to przede wszystkim nastawniki walcowe z napędem kołowym, nastawniki młotkowe z
napędem dolnym (fot. 2.105), wyłączniki krańcowe, hamulce, rozdzielnie dźwigowe
zainstalowane w portalu dźwigu (fot. 2.106), urządzenia rozdzielcze w kabinie, aparatura
kontrolna.
2.105. Nastawnik młotkowy z napędem dolnym
2.106. Rozdzielnia dźwigowa w portalu dźwigu
FAE wyposażała w swoją aparaturę również elektrownie. Aparaty wysokiego i niskiego
napięcia oraz urządzenia sterujące zostały zainstalowane w nowej elektrowni parowej w
Porcie Gdyńskim (fot. 2.107), Elektrowniach Górniczych „Zelgów” (fot. 2.108), Elektrowni
Warszawskiej i innych.
2.107. Rozdzielnia FAE w elektrowni w Porcie Gdyńskim
2.108. Rozdzielnia FAE w elektrowni „Zelgów”
82
W 1937 r. FAE, jako pierwsza polska firma, wykonała i dostarczyła aparaturę sterowniczą
dla urządzeń wielkiego pieca w Hucie Pokój w Nowym Bytomiu (2.109).
2.109. Wnętrze maszynowni wyciągu wielkiego pieca. W głębi okapturzona rozdzielnia, a przed nią nastawnik
sterujący, z lewej strony opornik rozruchowy silnika wyciągu.
Poniżej zostały zamieszczone zdjęcia wykonane na terenie obiektów, których była
zainstalowana aparatura FAE. Pierwsze pochodzi z albumu rodzinnego Kazimierza
Szpotańskiego i opatrzone jest jego własnoręcznym opisem (fot. 2.110), kolejne z Jeziornej
(fot. 2.111 i 2.112), a następne ze stacji Szczęśliwice (fot. 2.113) oraz podstacji 150 kV (fot.
2.114).
2.110.K. Szpotański w Gródku.
2.111. Stacja energetyczna w Jeziornie 2.112. Aparatura z FAE w stacji Jeziorna
83
2.113. Rozdzielnia napowietrzna 35 kV w stacji Szczęśliwice 2.114. Podstacja 150 kV
2.13. FAE NA WYSTAWACH , TARGACH I INNYCH POKAZACH
Produkty z fabryki były prezentowane na licznych targach, wystawach i pokazach w kraju
i zagranicą. Na początku FAE, jeszcze jako firma Szpotańskiego i Ciszewskiego, swoje
wyroby prezentowała na wystawach krajowych w Poznaniu i we Lwowie.
Kazimierz Szpotański zdawał sobie sprawę, jak wielką rolę w rozwoju technologicznym i
handlowym zakładu ma uczestnictwo w wystawach, targach i pokazach. Na wystawy razem z
produktami udawała się liczna grupa specjalistów z fabryki, aby z jednej strony prezentować
wyroby własne, ale z drugiej strony podpatrywać produkty konkurencji.
Przede wszystkim fabryka wystawiała swoje produkty na Wystawie Krajowej, a później
Targach w Poznaniu (fot. 2.115). Ponadto uczestniczyła w wystawach m.in. Przyrządów
Elektrycznych Wyrobu Krajowego ( Katowice 1930 r.), kilkakrotnie - Przemysłu Metalowego
i Elektrotechnicznego w Warszawie, Pierwszej Krajowej Wystawie Szpitalnictwa (1938 r.)
oraz ekspozycjach z okazji Zjazdów Stowarzyszenia Elektryków Polskich.
2.115. Stoisko FAE na Targach Poznańskich w 1938 r.
Produkty fabryki były też często wyróżniane i nagradzane. Już we wrześniu 1929 r.
fabryka otrzymała złoty medal na Powszechnej Wystawie Krajowej w Poznaniu. Ostatnim
wyróżnieniem, jakie otrzymała fabryka, w czasie kiedy kierował nią Kazimierz Szpotański,
był srebrny medal na Światowej Wystawie w Nowym Jorku w 1939 r.
Fabryka była otwarta dla wszystkich chcących zapoznać się z jej produkcją i
osiągnięciami technicznymi. Często odwiedzali ją przedstawiciele różnych organizacji
technicznych (fot. 2.116), wyższych uczelni, politycy, oficerowie Wojska Polskiego (fot.
2.117) i przemysłowcy.
84
2.116. Delegaci SEP na wycieczce w fabryce, na pierwszym planie, po lewej stronie prof. Roman Podoski.
2.117. Wycieczka oficerów Wojska Polskiego w fabryce
Fabryka wystawiała swoje produkty również na wystawach międzynarodowych, np. w
Lipsku i Nowym Jorku. Takie wystawy K.Szpotański traktował także jako szkolenie i
możliwość zapoznania swoich pracowników z najnowszymi osiągnięciami światowego
przemysłu elektrotechnicznego. Dlatego zawsze delegował na wystawy dużą grupę
specjalistów z fabryki. Część z nich wyznaczał osobiście, ale każdy mógł zgłosić się, podać
zakres zainteresowania wystawą. W większości przypadków zgłaszający uzyskiwał zgodę na
wyjazd. Koszty wyjazdu pokrywała fabryka. Często były to bardzo duże wydatki, jak w
przypadku ostatniej przedwojennej Światowej Wystawy w Nowym Jorku (fot. 2.118).
2.118 a. Afisz informujący o udziale w wystawie w Nowym Yorku, 1938 r.
85
Pamięć o obecności Kazimierza Szpotańskiego na wystawach krajowych podtrzymuje
jego syn Jacek. Od wielu lat jest fundatorem i członkiem kapituły nagrody ”Złoty Lew” im.
Kazimierza Szpotańskiego, przyznawanej w czasie corocznych Targów ENERGETAB w
Bielsku-Białej. Nagroda przyznawana jest wyrobowi polskiego przemysłu
elektrotechnicznego za jakość, ekonomikę, estetykę i nowoczesność wyrobów, czyli za
najwyższe JEEN-y liczone wg skali oceny wyrobu stworzonej przez Kazimierza
Szpotańskiego w jego fabryce. W obecnych latach jest to jedyna prestiżowa nagroda za
najlepszy wyrób krajowej produkcji eksponowany na targach energetyki. Początkowo był to
puchar, a obecnie jest to statuetka - odlew z mosiądzu.
Dotychczas „Złoty Lew” ( do 2001 r. puchar ) został przyznany następującym firmom:
W 1998 r. – ABB Zwar S.A. Warszawa za Przekładnik kombinowany typu JUK110;
W 1999 r. – Instytut Tele. i Radiotechniczny za Urządzenie automatyki
elektroenergetycznej MUPASZ 2000;
W 2000 r. – POZYTON Sp z o.o. Częstochowa za System handlowej obsługi odbiorców komunalnych „SHOOK”;
W 2001 r. – JM-Tronik Sp. z oo. Warszawa za System zdalnego odczytu i sterowania liczników komunalnych ZoNET (fot 2.118 b.);
W 2002 r. – Zakłady Sprzętu Instalacyjnego POLAM NAKŁO S.A. za Wtyczkę
szybkozłączną izolacyjną IP44 220/380V 16A 3P+N+Z;
W 2003 r. – HUBIX-ELMA Izabela i Jerzy Nowikow za Wdrożenie do seryjnej produkcji narzędzi i sprzętu pod napięciem do 30 kV;
W 2004 r. – APATOR S.A. za Ogranicznik przepięć z odłącznikiem typu ASA-A
W 2005 r. – Zakład Produkcji Urządzeń Elektrycznych B. Wypychewicz S.A. za
Rozłącznik z próżniowymi komorami gaszeniowymi typu RPN III S 24/400 z napędem
(fot. 2.118 c.);
W 2006 r. – Zakład Doświadczalny Instytutu Energetyki w Białymstoku za Jednobiegunowe wskaźniki napięcia i uzgadniacie faz w zakresie napięć do 1 kV
W 2007 r. – APATOR S.A. za ”AMR system APATOR”;
W 2008 r. – Przedsiębiorstwo Aparatów i Konstrukcji Energetycznych ”ZMER” Sp. z o.o. za Rozłączniki napowietrzne SN sterowane zdalnie napędem elektrycznym nowej
generacji;
W 2009 r. Zakłady Porcelany Elektrolitycznej ZAPEL S.A. za Izolatory kompozytowe
wsporcze WN z rdzeniem szkło-epoksydowym i rdzeniem ceramicznym.
2.118 b. Jacek Szpotański wręcza puchar w 2001 r. 2.118 c. Statuetka Lwa z 2005 r.
86
2.14. WARTOŚCI SOCJALNE W FABRYCE K.SZPOTAŃSKIEGO
Kazimierz Szpotański rozpoczął swoją działalność produkcyjną w małym zakładzie,
zatrudniając tylko dwóch pracowników. Jednak ich liczba szybko rosła w miarę rozwoju
firmy. Kiedy firma weszła we współpracę z wspólnikiem Stefanem Ciszewskim zatrudniała
już około 30 pracowników. Po uruchomieniu produkcji w pierwszym nowym budynku
fabryki przy ulicy Kałuszyńskiej liczba zatrudnionych wzrosła do około 200, a w roku 1933
do 350. Z tego okresu zachowało się bardzo mało dokumentów, na podstawie których można
opisać warunki socjalne w firmie. Jednak w albumie rodzinnym Szpotańskich można
obejrzeć kilka wymownych zdjęć. Fotografie, opisane przez Kazimierza Szpotańskiego, z
wycieczek pracowników zorganizowanych w 1930 roku (fot. 2.119 i 2.120) są świadectwem
tego, że mimo powszechnego kryzysu gospodarczego, w fabryce były organizowane
zbiorowe formy wypoczynku lub jak to dziś jest modnie określane - spotkania integracyjne.
2.119. Pracownicy fabryki na spływie kajakowym, 1930 r. 2.120. Pracownicy na wycieczce w Zegrzu, 1930 r.
K.Szpotański nie tylko myślał o produkcji aparatów elektrycznych. Kiedy budował nowe
obiekty i zwiększał zatrudnienie, pracownikom udostępniał nowe przestrzenne i dobrze
wyposażone pomieszczenia biurowe i socjalne (fot. 2.121, 2.122, 2.123).
2.121. Fragment biura handlowego, 1937 r.
87
2.122. Stołówka w Międzylesiu 2.123. Fragment łaźni w Międzylesiu.
Fabryka miała też własną przychodnię lekarską . Przychodnia mieściła się w nowym
budynku produkcyjnym na rogu ulic Drewnickiej i Gocławskiej. Jej kierownikiem była pani
dr Halina Kuczyńska.
Kazimierz Szpotański jako pracodawca rozumiał, że efekty fabryki zależą również od
starannego doboru personelu, a następnie od troski szefa firmy o rozwój kwalifikacji i
osobowości załogi. Na szczególną uwagę zasługuje jego aktywność w tworzeniu dobrych
relacji pomiędzy samymi pracownikami i między pracodawcą a pracownikami. W czasie
codziennych obchodów fabryki rozmawiał z pracownikami nie tylko na tematy produkcyjne,
ale przede wszystkim o ich sprawach osobistych. Często też prowadził bezpośrednie
indywidualne rozmowy. Przedstawiał wtedy zarówno swoje wymagania, jak i plany, jakie
wiązał z pracownikiem i jego dalszą pracą w fabryce. Te rozmowy zachowały się w pamięci
wielu członków załogi FAE. Opisują je w swoich wspomnieniach, których fragmenty zostały
zamieszczone w części IV.
W fabryce organizowano również spotkania całej załogi. Okazji było dużo: uruchomienie
produkcji w nowym budynku (fot. 2.124) , wprowadzenie nowej dużej technologii, jubileusze
pracowników, zmieniająca się sytuacja gospodarcza i polityczna kraju, jak też zbliżające się
święta (fot. 2.125).
2.124. Spotkanie Kazimierza Szpotańskiego z załogą w Międzylesiu, 1939 r.
2.125. Spotkanie wigilijne w Biurze Technicznym, 1943 r.
Rola Kazimierza Szpotańskiego jako inicjatora wielu przedsięwzięć socjalnych kończyła
się jednak na ich wprowadzeniu. Ich codzienną kontynuację pozostawiał już samym
pracownikom na zasadach dobrowolności. Tak było w przypadku biblioteki (fot. 2.127),
klubu sportowego, domu socjalnego, domu spokojnej starości, domu wypoczynkowego w
Konstancinie, ogródków działkowych, spółdzielni spożywców. Spółdzielnia Spożywców
Pracowników FAE prowadziła również sklep spożywczy w budynku naprzeciwko fabryki,
88
przy ulicy Kałuszyńskiej róg Rybnej ( fot. 2.124.) Fabryka poniosła koszty wyposażenia
sklepu, a w okresie okupacji organizowała dostawę podstawowych artykułów spożywczych.
2.126. Fabryczny sklep spożywczy, 1939 r. Foto 2.127.Pracownice z biblioteki FAE
Fabryczny klub sportowy o nazwie „Fala” miał kilka sekcji: piłki nożnej, kolarstwa oraz
siatkówki z zespołem męskim i kobiecym. Sportowcy z fabryki brali też udział w imprezach
organizowanych przez miasto, np. udział w Spartakiadzie zorganizowanej w dniu 31 maja
1937 r. na Stadionie Wojska Polskiego, co potwierdzają zdjęcia przechowywane w albumie
rodzinnym Szpotańskich (fot. 2.128 - 2.131.).
2.128. Sekcja kolarski 2.129. Falanki
2.130. Mistrzynie siatkówki 2.131. Mistrzowie siatkówki
89
Działalność sekcji sportowych była kontynuowana również w okresie okupacji, choć w
tym czasie sportowcy nie uczestniczyli w spotkaniach pozafabrycznych.
2.15. DZIAŁALNOŚĆ PUBLICYSTYCZNA KAZIMIERZA SZPOTAŃSKIGO
Niezależnie od działań biznesowych, produkcyjnych i socjalnych K.Szpotański poświęcał
wiele cennego czasu na prezentację swojej firmy na forum publicznym. W 1928 r., kiedy na
X rocznicę istnienia firmy wybudował nowy budynek produkcyjny, równocześnie
opublikował zdjęcie przedstawiające najważniejsze osoby w firmie, z którymi wszedł w nowe
dziesięciolecie (fot. 2.132).
2.132. Zdjęcie wykonane z okazji X-lecia FAE 2.133. Okładka broszurki wydanej w 1932 r.
W 1932 r. wydał małą broszurkę pt. „Kryzys” (fot. 2.133). To wydanie można jeszcze
dzisiaj spotkać na giełdzie internetowej (w 2010 r. za 20 zł).
Jednak najważniejsza dla K.Szpotańskiego była publicystyka związana bezpośrednio z
produkcją fabryki. Były to informacje i katalogi opisujące nowe produkty oraz przewodnik po
fabryce opisujący budynki fabryczne, oddziały produkcyjne i najciekawsze jej wyroby.
„Informacje dla przyjaciół” wydawane były w latach 1937-1939 i skierowane do załogi
oraz osób interesujących się zagadnieniami z zakresu przemysłu elektroenergetycznego.
Łącznie wydano 10 numerów w nakładzie od 2000 do 6000 egzemplarzy (fot. 2.134).
W „Informacjach” były też zamieszczane wiersze i fraszki napisane przez pracowników
fabryki. Przykładem mogły być fraszki inż. Zygmunta Tałandziewicza zamieszczone w nr 5 z
lipca 1938 r.:
FRASZKA 1
„Śmiał się synchroniczny z asynchronicznego,
Że się wiecznie spóźnia, że jest do niczego,
A ten mu odpowie: Mój ty wielki zuchu,
Jam jest niepodległy, a ty na łańcuchu”
FRASZKA 2
„ Prąd stały był niemocem. Wołano doktora
Iże ulżyć słabemu w słabości jest pora.
Medyk długo się właśnie z onym nie turbował
Robić nie dał, a jeno gadać ordynował”.
90
Przewodnik po fabryce opisywał budynki fabryczne, oddziały produkcyjne oraz
najciekawsze produkty i był przeznaczony dla osób zwiedzających fabrykę (fot..2.135).
Pełną informację o produktach zawierały katalogi np. (fot. 2.136). W pamiątkach
przechowywanych przez Jacka Szpotańskiego zachowały się katalogi jeszcze z 1922 r. Co
ciekawe, ukazywały się one również w czasie okupacji. W ten sposób K.Szpotański
informował odbiorców o dalszym postępie myśli technicznej w zakładzie, mimo trudnej
sytuacji politycznej w kraju (fot. 2.140).
2.134.Okładka „Informacji dla Przyjaciół” - wydanie specjalne z okazji X WZ SEP, czerwiec 1938 r.
2.135. Fragment z Przewodnika po fabryce, wydanie 1937 r.
Foto 2.136. Jeden z katalogów wyrobów wydany przez FAE
91
W „Przeglądzie Elektrotechnicznym” często ukazywały się artykuły dotyczące fabryki.
Przeważnie były to artykuły dokładnie opisujące nowe wyroby i technologię ich wytwarzania
(fot. 2.137). Były też zamieszczane wywiady, w których K.Szpotański przedstawiał plany
rozbudowy fabryki, jak również swoje stanowisko na temat rozwoju przemysłu
elektroenergetycznego w kraju (fot. 2.138).
2.137. „Przegląd Elektrotechniczny”, 1933 r. prezentował wyroby FAE
2.138. Fragment strony z „Przeglądu Elektrotechnicznego” nr 7 z 1931 r., z zamieszczonym wywiadem z
Kazimierzem Szpotański
K.Szpotański prowadził szczegółową dokumentację fotograficzną swojej fabryki, jej
wyrobów, osiągnięć i otrzymanych opinii. Pozostawił kilka tysięcy zdjęć. Część z nich
92
opisywał własnoręcznie i umieścił w albumach przechowywanych do dziś przez jego syna
Jacka.
Około trzech tysięcy fotografii zostało utrwalone na płytkach szklanych i umieszczone w
archiwum fabrycznym w Międzylesiu. We wrześniu 2006 r. Grupa ABB, która od 1998 r.
stała się właścicielem firmy ZWAR, cały zbiór zachowanych zdjęć przekazała do Archiwum
Państwowego M. St. Warszawy. Jednocześnie utrwaliła blisko 1000 sztuk zdjęć w formie
zapisu elektronicznego. W 2006 r. część z tych zdjęć wydała w formie albumu pt.
Podróż do źródeł polskiej elektrotechniki
Fabryka Aparatów Elektrycznych
K.Szpotański i S-ka S.A.
Archiwum zdjęciowe 1928-1942
2.16. OKRES OKUPACJI W FABRYCE FAE
Już pod koniec 1938 r. i na początku 1939 r. w podświadomości mieszkańców Warszawy
czaiła się groźba wojny z Niemcami. Wprawdzie miasto tętniło jeszcze normalnym życiem –
w FAE uroczyście uruchomiono nowy oddział w Międzylesiu, fabryka zaprezentowała swoje
produkty na wystawach w Katowicach i Nowym Jorku – ale już z każdym miesiącem miasto
coraz bardziej przygotowywało się do ewentualnego oblężenia. Kazimierz Szpotański
przygotowywał do niego również swoją fabrykę. Zakupił środki opatrunkowe, zapasy
żywności, a przede wszystkim duże ilości mąki. Koło kotłowni polecił wybudować piec
chlebowy. Zakupił konie, a jeden z garaży zagospodarował na stajnię.
Wszystko to miało zostać wykorzystane już niebawem, we wrześniu, podczas oblężenia
Warszawy. W czasie ostrzału artyleryjskiego i bombardowań w schronach przebywali nie
tylko pracownicy fabryki, ale również okoliczni mieszkańcy. Wszyscy też mogli liczyć na
chleb wypiekany w fabrycznym piecu chlebowym. Schrony fabryczne zostały udostępnione
mieszkańcom miasta również później - w czasie Powstania Warszawskiego.
Na okres oblężenia warszawskie fabryki zobowiązały się do udzielania pomocy
szpitalom, gdzie mogliby przebywać ranni żołnierze. Raz w tygodniu z fabryki K.
Szpotańskiego wyjeżdżał do szpitala polowego w Łazienkach zaprzęg konny z żywnością,
środkami opatrunkowymi i lekarzem zakładowym, panią Haliną Kuczyńską. Tę akcję pomocy
prowadzono do grudnia 1939 r.
Na szczęście dla fabryki, we wrześniu 1939 r., budynki na Kamionku i w Międzylesiu nie
uległy zniszczeniu. Jedynie na niektórych murach widać było ślady od kul z karabinów
maszynowych (fot. 2.139).
W czasie okupacji niemieckiej FAE prowadziła normalną działalność produkcyjną. W
dalszym ciągu fabryką kierował K. Szpotański, choć okupant wyznaczył „Treuhändera”, do
nadzoru nad fabryką. Niemcy doskonale zdawali sobie sprawę z konieczności utrzymania
produkcji w zakładach przetwórczych i przemysłu zbrojeniowego na terenach okupowanych.
Te zakłady wymagały energii elektrycznej i wszędzie tam była instalowana aparatura z FAE.
Na zdjęciu z prospektu FAE, wydanego w 1942 r. (fot. 2.140), pokazane są wyłączniki
olejowe. Fabryka uruchamiała też nowe technologie, między innymi produkcję odgromników
wydmuchowych.
Kazimierz Szpotański nie zapomniał też o swych dotychczasowych odbiorcach. Starał się
utrzymywać z nimi ścisłe kontakty handlowe. Wysyłał im katalogi, zapraszał do fabryki,
organizował wycieczki. Jedno z takich spotkań, na które zaprosił dyrektorów z okręgu
energetycznego Zeork, uwiecznił na zdjęciu (fot. 2.142) z dopiskiem „ wycieczki 1942 r.”.
93
Kazimierz Szpotański miał pełną świadomość, że produkty z fabryki są potrzebne
okupantowi do utrzymania ciągłości dostaw energii elektrycznej do zakładów
przemysłowych, a przede wszystkim zbrojeniowych. Potrafił to wykorzystać przy rozmowach
z Niemcami na temat dodatkowych dostaw urządzeń, twierdząc, że jego pracownicy są głodni
i nie mają sił do pracy. W ten sposób wymuszał dodatkowe przydziały artykułów
żywnościowych dla załogi. Dzięki temu do fabryki dostarczono cukier, ziemniaki itp. (fot.
2.142).
2.139. Budowa pomieszczeń piwnicznych w 1940 r., na budynku rodzinnym Szpotańskich widoczne ślady po
kulach z broni maszynowej 2.140. Okładka z katalogu FAE w 1942 r.
2.141. Wycieczka dyrektorów Zeorku w Międzylesiu, 1942 r.
2.142. Rozdzielanie dodatkowo przyznanych ziemniaków
2.143. Plony przywiezione przez działkowiczów w prezencie dyrektorowi
94
Nie tylko na taką pomoc mogli liczyć pracownicy FAE. W 1940 r. kilkudziesięciu
pracownikom K.Szpotański przydzielił do użytkowania działki ogrodowe w znanym w
Warszawie kompleksie w Al. Waszyngtona (fot. 2.143.). W Konstancinie wynajął od gminy
willę „Jasia” przy ulicy Jasiowej, gdzie wypoczywali pracownicy fabryki w latach 1943 -
1944. Uczestnicy poszczególnych turnusów wypoczynku prowadzili też pamiętnik, gdzie
opisywali swój pobyt w ośrodku (fot. 2.145 i 2.146).
2.144. Strona z pamiętnika, 1943 r.; 2.145. Strona z pamiętnika, 1944 r.
Jedna z uczestniczek turnusu wypoczynkowego do pamiętnika wpisała bardzo znaczące
zdanie:
‘‘W czasie wojny można tu zapomnieć o gestapo”
Okres okupacji to czas ciągłego ocierania się o śmierć człowieka. Ludzie ginęli w wyniku
prześladowań, licznych chorób, umierali też w sposób naturalny. Kazimierz Szpotański przez
kilka miesięcy zastanawiał się, w jaki sposób załoga fabryki powinna oddać ostatnią posługę
zmarłym współpracownikom, kolegom z pracy. W 1941 r. wprowadził następujące
zarządzenie, które nie wymaga komentarza:
„Warszawa,24.5.1941r.
Zawiadomienie
Nie zawsze i nie wszyscy możemy oddawać ostatnią posługę zmarłym
współpracownikom pracy.
W celu uczczenia pamięci Tych co od nas odeszli na wieki, zostaje
zaproponowany stały zwyczaj minuty ciszy.
W celu uczczenia
ś.p. Pawła Orlińskiego
w momencie rozpoczęcia nabożeństwa żałobnego w sobotę dn. 24 b.m. od godz.
9.30 i o godz. 9.31 będą dane dwa sygnały.
95
W czasie pomiędzy sygnałami obowiązuje bezwzględna cisza.
Motory mają być wyłączone, wszelkie rozmowy wstrzymane, wszyscy
stojąc na baczność z odkrytymi głowami pozostają w miejscu, na którym zastał
ich sygnał.
Ś.p. Paweł Orliński pracował w fabryce naszej od czerwca 1938 r.,
jako ślusarz narzędziowy na Sali Nr 15; umarł na gruźlicę gardła.
Cześć Jego Pamięci”
W czasie okupacji w fabryce zdarzały się też miłe wydarzenia. Niewątpliwie takim było
spotkanie załogi w celu uhonorowania dwudziestolecia pracy głównego konstruktora
wyłączników inż. Janusza Lesiowskiego w 1943 r. W pamiątkach przechowywanych przez
Jacka Szpotańskiego jest notatka z treścią przemówienia, jakie K.Szpotański wygłosił na tym
spotkaniu:
„Pan Janusz Lesiowski mówił nam o rozwoju technicznym wyłączników
olejowych w naszej firmie, lecz niedostatecznie podkreślił kapitalny udział swój
w tej pracy.
Doskonale wszyscy wiemy, że nie tylko w dziale budowy wyłączników
małoolejowych najwyższych napięć, nie tylko w dziale wyłączników
powietrznych, lecz w ogóle we wszystkich działach produkcji fabryki udział
pracy pana Jana Lesiowskiego jest ogromny.
Dla wszystkich tu obecnych, za wyjątkiem pani Anieli wówczas Pieńkowskiej a
obecnie Tycowej, data wstąpienia do fabryki pana Janusza Lesiowskiego jest
datą przedhistoryczną, natomiast wszyscy bez wyjątku wiemy jakie zasługi ma
pan Janusz Lesiowski i wszyscy Go szanujemy i kochamy.
Toteż kiedy na zasadzie badań archiwalnych zostało stwierdzone, że upłynęło
dwadzieścia lat pracy Jego w fabryce, stało się potrzebą serc nas wszystkich,
ażeby moment ten podkreślić, choćby w tym rozmiarze na jaki zdobyć się obecni
jesteśmy w możliwości.
Dwadzieścia lat temu, a dokładnie 8 marca 1923 roku, pewien młodzieniec,
przerwawszy studia w P.S.B.M. i El. rozpoczął pracę jako kreślarz w fabryce.
Tym młodzieńcem był nasz przyjaciel serdeczny, obecnie zasłużony filar nie
tylko FAE, ale filar Elektrotechniki Polskiej - inżynier Janusz Lesiowski.
Pan Janusz Lesiowski od pierwszej chwili swojej pracy zrósł się z fabryką,
fabryka pociągnęła go mocniej niż szkoła, tak, że oscylując pomiędzy fabryką i
szkołą, więcej czasu i pracy poświęcił fabryce i dlatego ukończył studia dopiero
w 1926 roku”.
Przed wojną, jeszcze w czerwcu 1939 r. w FAE było zatrudnionych około 1200
pracowników, w tym ok. 200 inżynierów, ale już w pierwszych miesiącach okupacji ich
liczba wzrosła do 1500. To zwiększenie zatrudnienia wynikało nie tyle z potrzeb
produkcyjnych co przede wszystkim z utrzymywania fikcyjnych stanowisk, jakie
K.Szpotański wprowadził, aby zatrudnić i uchronić swoich przyjaciół, znajomych i członków
rodzin pracowników przed prześladowaniami ze strony okupanta. Ci nowi pracownicy, w
większości, byli zatrudnieni pod zmienionymi nazwiskami. Jednak najważniejsze dla nich
były dokumenty jakie otrzymywali jako zatrudnieni w fabryce. Były to tzw. „ausweisy”,
potwierdzające pracę w zakładzie wytwarzającym produkty dla gospodarki niemieckiej, co
chroniło przed łapankami i przypadkowymi zatrzymaniami przez okupanta. Z takiej
ochronnej pracy w FAE skorzystali m.in.:
96
- inż. Alfons Hoffmann, przed wojną działacz na rzecz powrotu Pomorza do Polski,
dyrektor Pomorskiej Elektrowni Krajowej Gródek; po wojnie profesor Politechniki
Gdańskiej, aktywny działacz w SEP;
- inż. W. Puciata, specjalista budownictwa, były pracownik MSW;
- inż. J. Tymowski, były dyrektor tramwajów w Bydgoszczy;
- inż. S. Wachowski, były dyrektor tramwajów Warszawskich;
- podpułkownik dyplomowany Zygmunt Miłkowski.
Co więcej, niektórzy z nich również nocowali na terenie fabryki. Między innymi inż.
Alfons Hoffman ( poszukiwany przez Gestapo ), od 1941 r. był zatrudniony, pod zmienionym
nazwiskiem Hamerski, na stanowisku kierownika kuźni i mieszkał w małym dworku na
terenie oddziału FAE w Międzylesiu. Jego syn Marian ( miał wtedy ok. 20 lat ) mieszkał w
domu rodzinnym Szpotańskich.
Fikcyjne zatrudnienie mieli również działacze zdelegalizowanej organizacji -
Stowarzyszenie Elektryków Polskich. Pracując w fabryce zajmowali się m.in. pomocą dla
elektryków, którzy znaleźli się w trudnych warunkach materialnych. Na szczególną uwagę
zasługuje tu działalność inż. Józefa Junoszy Podoskiego – sekretarza generalnego SEP. Na
początku wojny utworzył on biuro pomocy dla elektryków. Został zatrudniony przez
Kazimierza Szpotańskiego w dziale zakupów, ale zajmował się rozprowadzaniem funduszy
pomocy. We wrześniu 1940 r. wyemigrował na zachód i później do Stanów Zjednoczonych.
K.Szpotański, z pełną świadomością, zatrudniał też uczestników ruchu oporu. Największą
grupę stanowili członkowie Armii Krajowej, ok. 30 osób. W fabryce byli pracownikami
służby ochrony zakładu. Mieli własne wydzielone pomieszczenie w budynku od ul.
Drewnickiej i stamtąd często wyruszali bezpośrednio na akcje.
W zasadzie Kazimierz Szpotański bezpośrednio nie kierował żadną komórką ruchu oporu.
Mimo to doskonale wiedział, kto bierze udział w konspiracji i kiedy wykonuje pracę dla
fabryki, a kiedy dla organizacji. W czasie porannego obchodu, wizytując stanowiska pracy,
omijał te, przy których wytwarzane były produkty przydatne dla ruchu oporu, jak np. latarki
do oświetlenia miejsc lądowania samolotów, części do pistoletów i karabinów.
Mając na uwadze przyszłość swojej fabryki, a nawet przyszłość krajowego przemysłu
elektrotechnicznego, przez cały czas okupacji pamiętał o potrzebie szkolenia
elektrotechników na każdym poziomie wykształcenia.. Organizował liczne odczyty i
spotkania w ramach izby gospodarczej lub nielegalnie działającego Stowarzyszenia
Elektryków Polskich. W porozumieniu z funkcjonującymi w podziemiu działaczami SEP
utworzył rodzaj szkoły przyzakładowej, powszechnie znanej jako KES - Kursy
elektrotechniczne Szpotańskiego (fot. 2.146). Dyrektorem kursów był Stanisław Wachowski,
a wykładowcami inżynierowie Kotelewski, Kwiatuszyński, Panufnik, Sarnowiec i inni (foto
2.147).
Mimo okupacji, Kazimierz Szpotański nadal snuł plany budowy nowych fabryk. Myślał
już o zakupie nowych działek w Lublinie i innych miastach. W archiwach zachowały się
mapy działki w Lublinie, którą zamierzał zakupić. Na planie nieruchomości jest widoczna
pieczęć urzędnika niemieckiego z datą 2 marzec 1944 r.(fot. 2.148).
Mimo dużej ostrożności i przebiegłości w kontaktach z okupantem, K. Szpotański nie
uniknął szykan. W dniu 11 listopada 1942 r. został aresztowany i osadzony na Pawiaku, gdzie
był przetrzymywany do 8 stycznia1943 r.
Po wyjściu z Pawiaka K.Szpotański nie zaprzestał swojej działalności i w dalszym ciągu
interweniował w gestapo w przypadku aresztowania pracowników fabryki. Co więcej,
97
poszkodowanym wypłacał jak gdyby odszkodowania, co określał jako wsparcie moralne i
rzeczowe dla pracownika.
2.146. Ogłoszenie o kursach KES dla elektromonterów, 1943 r.
2.147. Kazimierz Szpotański z uczestnikami i wykładowcami kursu oraz pracownikami fabryki.
2.148. Plan działki w Lublinie, gdzie Szpotański planował lokalizację kolejnej fabryki, 1944 r.
Jednak część pracowników fabryki nie uniknęła represji ze strony okupanta. Wielu zostało
uwięzionych w obozach koncentracyjnych i kilkudziesięciu tam tragicznie zginęło. Na końcu
tego rozdziału zostały przedstawione listy pracowników fabryki, którzy ponieśli śmierć w
98
kampanii wrześniowej, zmarli w obozach, zginęli w czasie powstania. Wśród nich było wielu
kierowników oddziałów oraz pracowników technicznych średniego szczebla. Jednak w
fabryce byli następcy, co pozwoliło na prowadzenie działalności produkcyjnej fabryki przez
prawie cały okres okupacji, tj. do sierpnia 1944 r.
Powstanie Warszawskie wybuchło w lewobrzeżnej Warszawie. Fabryki K. Szpotańskiego
mieściły się na prawym brzegu Wisły, gdzie nie były prowadzone bezpośrednie działania
powstańców. Jednak na terenie fabryki była utworzona formacja wojskowa - pluton 239
działający w ramach II Zgrupowania 3 Rejonu II Odwodu Żoliborz Batalionu „Żubr”. Ich
znaczek przedstawia fot. 2.149. Dowódcą plutonu liczącego 24 pracowników fabryki był inż.
Zdzisław Grunwald, w konspiracji ppor. ”Zych”. Ponadto jeszcze w powstaniu walczyło
dwóch pracowników w ramach plutonu 248 III Zgrupowania oraz inż. Marian Redwan w
randze porucznika jako dowódca IV Zgrupowania, a później 3. Kompanii. Wielu
pracowników wzięło samoczynny udział w działaniach zbrojnych na barykadach Powstania i
tam też wielu z nich zginęło.
2.149. Znaczek żołnierzy Zgrupowania A.K. „Żubr”
Niestety, pluton 239 został rozbity już na początku sierpnia, gdy wraz z innymi plutonami
II Zgrupowania wpadł w zasadzkę pod Boernerowem ( inaczej Babice – osiedle na skraju
Puszczy Kampinoskiej) . Zginęło ok. 60 powstańców, w tym wielu pracowników fabryki.
Pozostali przy życiu przeszli do innych plutonów lub przeprawili się przez Wisłę i powrócili
do pracy w fabryce.
Lista pracowników fabryki – żołnierzy Zgrupowania „Żubr”:
- z plutonu 239 w II Zgrupowaniu
1. H. Andrzejewski, strz.; działał w konspiracji, nie uczestniczył w powstaniu
2. Z. Bagiński, szer. pseud. „Gniew”; zginął 2 sierpnia pod Boernerowem
3. Czajkowska, łączniczka pseud. „Tola”; działała tylko w konspiracji
4. J. Dąbrowski, szer., pseud. „Jastrząb”; zginął 2.sierpnia pod Boernerowem
5. T. Dobrski, pchor., d-ca drużyny, pseud. „Aga”; zginął 2.sierpnia pod Boernerowem
6. H. Józefkowicz, plut. podch., pseud. „Józwa”; walczył pod Boernerowem
7. J. Józefowicz, szer., pseud. „Ignac”; walczył pod Boernerowem
8. J. Gała, strz., pseud. „Janek”; poległ 29 września w Straży Pożarnej
9. Z. Grunwald, ppor., d-ca plutonu, pseud. „Zych”; walczył pod Boernerowem, ranny
30 września, a następnie wywieziony do obozu pracy
10. S. Malinowski, kpr., pchor. pseud. „Skarbek”; zginął 2. sierpnia pod Boernerowem
11. S. Marciniak, strz., pseud. „Skafander”
12. J. Mączyński, kpr., pseud. „Modrzew”; zginął w Mauthausen
13. S. Medalis, strz., pseud. „ Lapus”
99
14. J. Michalski, szer., pseud. „Klon”; zginął 2 sierpnia pod Boernerowem
15. W. Leszkiewicz, strz., pseud. „Wojciech”; zginął 10 sierpnia w Puszczy
Kampinowskiej
16. S. Potempski, szer., pseud. „Wrzos”; zginął 2.sierpnia pod Boernerowem
17. W. Rode, plut. pchor., pseud. „Rewski”; ”; zginął 2.sierpnia pod Boernerowem
18. E. Rożnowski, kpr., pseud. „Eros”; walczył pod Boernerowem
19. S. Tałandziewicz, szer., pseud. „Młotek”; walczył pod Boernerowem
20. D. Tuzówna, łączniczka, pseud. „Anna”; zginęła 2.sierpnia pod Boernerowem
21. J. Wawrykiewicz, st. szer., pseud. „Czarny”; walczył pod Boernerowem
22. L. Zatorski, pchor., pseud. „Michał”; ”; zginął 2.sierpnia pod Boernerowem
23. J. Zieliński, pchor., pseud. „Mirek”; ”; zginął 2.sierpnia pod Boernerowem
- z plutonu 248 w III Zgrupowaniu
1. M. Maksiusczak, strz., pseud. „Robert”
2. S. Ślązakowski, kpr., pseud. „Mściciel”
- z IV Zgrupowania 1. M. Redwan, por., dowódca Zgrupowania, pseud.. „Ojciec Marian”; zginął 30 sierpnia na
Żoliborzu.
W lewobrzeżnej Warszawie powstanie jeszcze trwało, ale w praskiej części Warszawy
Niemcy zdemontowali większość urządzeń w fabrykach i wywieźli je do Niemiec lub Austrii.
Urządzenia technologiczne z FAE zostały wywiezione do fabryki ELIN w Wiedniu. Wraz z
urządzeniami pojechała też ponad 100-osobowa grupa pracowników fabryki, aby
zdemontowane urządzenia zainstalować w fabryce niemieckiej. Jednym z wywiezionych był
m.in. inż. Czesław Mejro, późniejszy profesor Politechniki Warszawskiej. Jednak dla
Niemców był to tylko pretekst do wywiezienia pracowników z fabryki. W rzeczywistości aż
ok. 80 z tej grupy zostało osadzonych w obozie koncentracyjnym w Mauthausen i
zmuszonych do pracy w kamieniołomach lub innych obozach pracy.
W tym czasie K.Szpotański przebywał w Brwinowie koło Warszawy, gdzie został
wywieziony z fabryki przez Niemców na początku września, tuż przed wyzwoleniem Pragi
przez wojska radzieckie. Od Treuhänder - już wtedy nieurzędującego niemieckiego zarządcy
nadzorującego FAE - K.Szpotański dowiedział się o umieszczeniu jego pracowników w
obozie, interweniował w sposób sobie tylko znany. W dniu 22 grudnia 1944 r. pracownicy
FAE zostali przeniesieni z obozu do pracy w fabryce ELIN. Po wojnie każdy z uwięzionych
w obozie otrzymał „wsparcie” finansowe w wysokości 300 marek. Niestety, nie wszyscy
pracownicy przeżyli okres pobytu w obozie. W takim przypadku wsparcie otrzymała rodzina.
Pracownicy FAE, którzy zginęli w czasie kampanii wrześniowej
1. Seweryn Lenkiewicz, inż. w dziale urządzeń rozdzielczych, zginął w czasie działań
wojennych
2. Gwiazda, pracownik warsztatowy
3. Lipiński, majster szklarski
4. Jan Wyczałkowski, zginął w Komorowie
5. Zygmunt Tałandziewicz, inż. wydziału ruchu
6. Wolski, pracownik warsztatowy
7. Franciszek Żeglarski, zginął w czasie działań wojennych, pełniąc służbę w Straży
Obywatelskiej przy ul. Jagielońskiej; pochowany w mogile prowizorycznej przy ulicy,
następnie ekshumowany przez kolegów z fabryki i pochowany na Cmentarzu
Bródnowskim.
100
Pracownicy FAE, którzy zmarli w obozach
1. Zygmunt Brzeziński, inż., zginął w Katyniu
2. Kazimierz Cholewicki, praktykant, zmarł w szpitalu w 1945 r. w Mauthausen
3. Jan Grzybowski, pracownik działu gospodarczego, zmarł w Oświęcimiu
4. Heinrich Stefan, pracownik działu zakupów, zmarł w Oświęcimiu
5. Eugeniusz Jarzyński, inż., kierownik Działu Publikacji Technicznej, zmarł w obozie
na Majdanku w 1943 r.
6. Ludwik Dworzyński, pracownik warsztatu mechanicznego, zmarł w obozie
Mauthausen 26.02.1945 r.
7. Adam Falkiewicz, pracownik działu gospodarczego, więziony na Pawiaku a następnie
w Oświęcimiu, gdzie zmarł
8. Jagodziński, zmarł w Oświęcimiu
9. Darosław Kowalczewsk, inż., kier. biura sprzedaży, zmarł w obozie we Flosenburgu
10. Bohdan Kuliński, współpracownik FAE w dziale aparatów rozdzielczych, zginął w
Katyniu
11. Adolf Morawski, prof. Politechniki Warszawskiej i współpracownik FAE, zginął w
Katyniu
12. Wacław Olczak, inż. kierownik działu transformatorów, rozstrzelany w Stuthofie
13. Jerzy Ostaszewski, współpracownik FAE, rozstrzelany w Warszawie na ulicy Solec
14. Edward Poprawski, pracownik działu gospodarczego, zmarł w obozie w Mauthausen
15. Mieczysław Plaskota pracownik kuźni, rozstrzelany w więzieniu pod Błoniem
16. Julian Piotrowski, zmarł w Mauthausen 14 02 1945 r.
17. Ryszard Świętochowski, inż., współpracownik FAE w redakcji wydawania
„Informacji dla Przyjaciół”, zmarł w Oświęcimiu
18. Jan Terach, kierownik działu księgowości, zmarł w Mauthausen 2 02 1945 r.
19. Jan Traczyk, zmarł w szpitalu w Mauthausen 26 04 1945 r.
20. Artur Tyc, kier. magazynu wyrobów gotowych, zmarł w Mauthausen 2 12 1944 r.
21. Władysław Płatek, zmarł w Mauthausen 25 02 1945 r.
22. Wieczorkiewicz, pracownik wydziału montażowego, zmarł w Oświęcimiu
23. Ryszard Winsze, inż., kierownik oddziału montażu wyłączników wysokiego napięcia,
zginął w Katyniu.
Pracownicy FAE, którzy polegli w czasie Powstania Warszawskiego
1. Z. Bagiński, pracownik, powstaniec
2. J. Dąbrowski, pracownik, powstaniec
3. Tadeusz Dodrski, kierownik warsztatu narzędziowego, powstaniec
4. Emil Koppe, inż., kierownik biura konstrukcyjnego, zginął na barykadzie przy ul.
Nowogrodzkiej
5. Franciszka Lipska, pracownica warsztatowa, zginęła w czasie nalotu na Pragę
6. Tadeusz Malinowski, inż. pracownik warsztatu licznikowego, powstaniec
7. Janusz Michalski inż. kierownik działu konstrukcyjnego narzędziowego –
powstaniec
8. Włodzimierz Oleszkiewicz, pracownik działu transformatorów
9. Panufnik, inż., sekretarz i wykładowca szkoły fabrycznej
10. Roman Lenkiewicz, inż. pracownik dział konstrukcyjnego aparatów mierniczych
11. Wandalin Puciata inż. twórca i kierownik biblioteki fabrycznej
12. S. Potempski, pracownik, powstaniec
13. Marian Redwan, kierownik działu montażu tablic rozdzielczych, powstaniec
14. Marian Rode, inż., konstruktor wyłączników wysokiego napięcia, powstaniec
15. D. Tuz, inż., pracownik wydziału aparatów mierniczych, powstaniec
101
16. Jan Tymowski, kierownik biura rozdzielczego
17. Stanisław Wachowski, dr. inż., dyrektor szkoły fabrycznej, zginął w ostatnim dniu
powstania
18. Herman Wędrowicz-Wend, inż., konstruktor aparatów mierniczych
19. Andrzej Wojno, student Politechniki Warszawskiej i pracownik wydziału
transformatorów
20. Jan Wróblewski, pracownik, rozstrzelany
21. Leszek Zatorski, inż. z wydziału ruchu, powstaniec.
22. Janusz Zieliński, inż. z wydziału zakupów, powstaniec
Powyższe wykazy pracowników fabryki zostały zestawione na podstawie przekazu byłych
pracowników fabryki. Zawarte dane są na tyle pełne i wiarygodne, na ile można ufać pamięci
ludzkiej.
2.17. KAZIMIERZ SZPOTAŃSKI W FABRYCE PO ZAKOŃCZENIU WOJNY
We wrześniu 1944 r. 125 korpus Armii Radzieckiej przystąpił do działań wojennych
mających na celu wyzwolenie Pragi Południe - południowej części prawobrzeżnej Warszawy.
W dniu 10 września wycofujące się wojska niemieckie, po założeniu ładunków
wybuchowych, wysadziły dużą część budynków fabryki na Kamionku. W tym samym dniu
wojska radzieckie wyzwoliły Międzylesie. Tu zabudowania FAE ocalały, a uszkodzenia były
niewielkie. W dniu 13 września została wyzwolona cała Praga. Niestety, w czasie działań
wojennych ostrzał artyleryjski dodatkowo zniszczył wcześniej wysadzone budynki fabryki na
Kamionku. Po wojnie ocalały jedynie dwa budynki produkcyjne ( najstarszy od ul.
Drewnickiej i najnowszy na rogu ulic Drewnickiej i Gocławskiej) oraz domek rodzinny
Szpotańskich, a w połowie był zburzony budynek od ul. Kałuszyńskiej.
W dniu 20 października 1944 r. FAE została przejęta przez zarząd państwowy.
Rozpoczęły się prace przy uruchamianiu produkcji w Międzylesiu i odgruzowywaniu terenu
fabryki na Kamionku. K.Szpotański natychmiast po wyzwoleniu Warszawy przybył na teren
swoich fabryk.
W tym czasie w Polsce zostało zmienione prawo własności majątkowych.
Konsekwencją tego dla FAE było to, że fabryka mająca dotychczas status Spółki Akcyjnej
została upaństwowiona i 23 sierpnia 1945 r. zmieniła nazwę na Pierwsza Państwowa Fabryka
Aparatów Elektrycznych, w skrócie PPFAE. Na początku, na kilka miesięcy, dyrektorem
państwowej fabryki został mianowany Kazimierz Szpotański, ale ówczesne władze polityczne
w Polsce uznały go za wroga ustroju i pozbawiły nie tylko funkcji dyrektora fabryki, ale
również pracy w samej fabryce. Dyrektorem fabryki został wyznaczony były pracownik inż.
Leszek Szteinduchert, który powrócił z oflagu w Woldenbergu.
Produkcję aparatów elektrycznych w Międzylesiu uruchomiono już po kilku miesiącach,
jeszcze w 1945 r. Odbudowa na Kamionku, w stopniu umożliwiającym choćby uruchomienie
początkowej produkcji trwała do połowy 1946 roku. Na zdjęciu (fot. 2.150.) widać płot
odgradzający czynną część zakładu od terenu odgruzowywanego. Widać też budynki fabryki
jakie pozostały po niszczących działaniach wojennych: od strony ul. Kałuszyńskiej, rodzinny
Szpotańskich i od strony ulicy Gocławskiej Podstawowe prace przy odgruzowywaniu
prowadzone były jeszcze przez cały następny rok (fot 2.151…2. 153).
Według informacji zawartych we wspomnieniach pana Włodzimierza Grabowskiego,
pracownika PPFAE, w odgruzowywaniu fabryki na Kamionku brało udział ok. 180 osób, w
tym połowę stanowiły kobiety. To one wydobyły z gruzów i oczyściły 53 tysiące cegieł i 37 t
kształtowników żelaznych. Z gruzów wydobyto też kilkanaście maszyn i różnych materiałów,
102
których Niemcy nie wywieźli. Wszystko to zostało wykorzystane do odbudowy fabryki i
produkcji.
2.150. Teren odbudowy odgrodzony od pracującej części fabryki;
2.151. Odbudowa budynku produkcyjnego usytuowanego przy ulicy Drewnickiej.
2.152. Rozpoczęcie odbudowy budynków od strony ulicy Rybnej;
2.153. Kobiety pracujące przy odgruzowywaniu fabryki.
Kazimierz Szpotański przez kilka miesięcy był bez pracy. Jednak dzięki poparciu
przyjaciół otrzymał zatrudnienie w Centralnym Zarządzie Przemysłu Metalowego na
stanowisku kierownika Działu Elektrotechnicznego.
W październiku 1946 r. Komitet Ekonomiczny Rady Ministrów podjął nieopublikowaną
uchwałę o powołaniu przedsiębiorstw państwowych i Centralnych Zarządów Przemysłu,
wprowadzoną formalnie do stosowania dekretem z dnia 3 stycznia 1947 r. Na początku tegoż
roku w Centralnym Zarządzie Przemysłu Elektrotechnicznego przeforsowano decyzję, aby
dla dobra krajowego przemysłu elektroenergetycznego Kazimierz Szpotański powrócił do
fabryki i został mianowany jej dyrektorem naczelnym. W tym okresie przy produkcji w
Międzylesiu pracowało już 480 pracowników. Na Kamionku przy odbudowie fabryki
zatrudnionych było około 180 osób i kilkadziesiąt na kilku oddziałach produkcyjnych.
Jednak już w listopadzie 1947 r. zwyciężyła polityka ówczesnych władz skierowana
przeciwko tzw. „ reliktom kapitalistycznej przeszłości”. Hilary Minc - działacz
komunistyczny, Minister Przemysłu i Handlu - wydał rozporządzenie zabraniające
zatrudniania byłych właścicieli w ich dawnych fabrykach. W odniesieniu do Kazimierza
Szpotańskiego skutkowało to koniecznością opuszczenia fabryki po raz drugi.
103
Znamienny w swej wymowie był list pożegnalny, jaki Kazimierz Szpotański
wystosował do pracowników fabryki na Kamionku oraz w Międzylesiu w dniu 17 XI 1947 r.
List w pełnej treści przedstawiony jest na zdjęciu (fot. 2.154).
Przy pożegnaniu pracownicy fabryki wręczyli Kazimierzowi Szpotańskiemu statuetkę
(fot. 2,155.) z umieszczonym napisem na niej następującym napisem:
„Naszemu Kochanemu Dyrektorowi
na pamiątkę wielu lat
niezapomnianej z nim pracy
Współpracownicy
Warszawa 18 XI 1947.”
2.154. Reprodukcja listu pożegnalnego Kazimierza Szpotańskiego do pracowników PPFAE, 1947 r.
104
2.155. Statuetka jaką pracownicy fabryki wręczyli Kazimierzowi Szpotańskiemu, kiedy na stałe musiał
opuścić swoją ukochaną fabrykę.
Po przymusowym opuszczeniu fabryki PPFAE K.Szpotański otrzymał pracę w
Centralnym Zarządzie Przemysłu Metalowego na stanowisku doradcy do spraw
organizacyjnych.. Jednak w dalszym ciągu interesowały go aparaty elektryczne. Efektem tego
było złożenie w dniu 24 stycznia 1948 r. wniosku w Urzędzie Patentowym w zakresie
wynalazku dotyczącego „ Łącznika elektrycznego”. W opisie patentowym K.Szpotański
umieścił zdanie:
„Celem wynalazku jest uproszczenie łączników i potanienie ich wyrobu”
W dniu 10 lutego 1949 roku Urząd Patentowy udzielił Kazimierzowi Szpotańskiemu
imienny patent nr 33 476 oznaczony numerem aktu P 71480 (fot. 2.156).
2.156. Reprodukcja dokumentu udzielenia patentu nr 33476, str.1, 1949 r.
Jednak K.Szpotański nie popracował zbyt długo w Centralnym Zarządzie. Już w 1949 r.
w wyniku zatargu służbowego z ministrem Hilarym Mincem otrzymał zakaz pracy w
przedsiębiorstwach państwowych na okres dwóch lat.
Pozostał nie tylko bez pracy, ale również bez żadnego konkretnego zajęcia. Pomógł mu
przypadek. Jeden z jego przyjaciół przyjechał ze Stanów Zjednoczonych i przywiózł
105
zabawkę. Była to figurka ptaszka, który wprowadzony w ruch schylała się do kieliszka i pił
wodę. K.Szpotański nie rozbierając jej zrozumiał zasadę wykonywania ruchu. Sam
skonstruował około 30 takich figurek. Rozdał je znajomym, ale postanowił działać dalej.
Również na Kamionku założył nową małą fabrykę i zatrudnił w niej całą swoją rodzinę. Ta
mała fabryka została zarejestrowana pod nazwą „LABOREL” i produkowała papier
nasiąknięty olejem, stosowany jako materiał impregnowany w transformatorach oraz
przekładnikach prądowych i napięciowych. Po niecałym roku fabryka musiała zakończyć
swoją działalność. K.Szpotański nie mógł sprzedać wyprodukowanego materiału
izolacyjnego, bo ówczesne władze wydały rozporządzenie zakazujące zakładom państwowym
kooperacji z prywatnymi fabrykami i warsztatami.
W 1950 r. władze państwowe opracowały plan rozbudowy zakładu na Kamionku.
Między innymi postanowiły wybudować nowy budynek produkcyjny w miejscu, gdzie
dotychczas stał dom rodzinny Szpotańskich. Termin rozpoczęcia rozbiórki domu został
wyznaczony „złośliwie” na 4 marca, dzień imienin Kazimierza Szpotańskiego. Doszło do
incydentu. Przy drzwiach wejściowych do domku spotkały się dwie grupy robotników.
Pierwszą stanowili pracownicy fabryki, którzy przyszli złożyć życzenia imieninowe dawnemu
właścicielowi fabryki, drugą grupa robotników, którym polecono rozebranie domu. Dom
rozebrano w kilka tygodni później. Rodzina Szpotańskich musiała przenieść się do
przydzielonego im mieszkania na Muranowie, skąd po kilku miesiącach przeniosła się do
swojego domu-bliźniaka przy ul. Promyka 21.
Po likwidacji swojej fabryki LABOREL, dzięki staraniom ze strony przyjaciół
K.Szpotański znowu otrzymał pracę w instytucji państwowej. Tym razem w Centralnym
Zarządzie Biur Projektów Budownictwa Przemysłowego na stanowisku specjalisty elektryka,
pracował tam do przejścia na emeryturę w 1960 roku .
PPFAE została przemianowana na Zakłady Wytwórcze Aparatury Rozdzielczej im.
Georgii Dymitrowa, w skrócie ZWAR, a po kilku latach na Zakłady Wytwórcze Aparatury
Wysokiego Napięcia. Władze państwowe przystąpiły do rozbudowy fabryki przy ulicy
Kałuszyńskiej. Nowe budynki produkcyjne powstały w miejscu dotychczasowego domu
rodzinnego Szpotańskich oraz na terenie przyłączonym do fabryki pomiędzy ulicami Rybną i
Wawerską. Wtedy też uruchomiono nową bramę wjazdową od ulicy Gocławskiej.
W kolejnych latach do ZWAR dołączono zakłady w Lęborku, Przasnyszu (1976 r.) i
Ostrołęce. Przedsiębiorstwo zatrudniało ok. 3500 pracowników i produkowało przede
wszystkim produkty na rynek krajowy i do ZSRR.
W rok po śmierci Kazimierza Szpotańskiego ZWAR wydał pamiątkowy medal
upamiętniający założyciela fabryki (fot. 2.157 i 2.158).
2.157. Medal ZWAR wydany w 1987 r. – awers 2.158. Medal ZWAR – rewers
106
W 1997 r. ZWAR został przekształcony w spółkę skarbu państwa, a w 1998 r. zakupiony
przez firmę ABB i przyjął nazwę ABB Zwar.
Grupa ABB powstała w 1988 r. jako połączenie 2 dużych firm z branży elektroenergetycznej:
ASEA (Allemana Svenska Elektriska Aktienbolaget), założonej w 1883 r;
BBC ( Brown Boveri Company), wcześniej występująca pod nazwą Brown Boveri &
Cie, założonej w 1891 r.
W 1990 roku ABB rozpoczęła aktywną działalność biznesową w krajach Europy
wschodniej. W Polsce przejęła również zakłady we Wrocławiu (ABB ALSTOM POWER
Generators Sp. z oo. 1999-2001 ) w Elblągu (ABB Zamech) i w Łodzi (ABB Elta sp. z
oo.).
ABB Zwar szybko przystąpił do reorganizacji firmy. W pierwszej kolejności została
zamknięta produkcja w fabryce przy ulicy Gocławskiej. W 2000 r. podjęto decyzję o
likwidacji produkcji w zakładzie w Lęborku. W następnych latach została zlikwidowana
produkcja w Międzylesiu.
W 2002 r. część byłych pracowników ZWAR utworzyło prywatną firmą Fabrykę
Aparatów Elektrycznych ZWARPOL Sp. z o.o. Fabryka mieści się tylko w jednym z
budynków fabryki w Międzylesiu i produkuje m.in.: aparatury probiercze średniego i
wysokiego napięcia, aparaturę laboratoryjną wysokiego napięcia oraz kompletne stanowiska
do prób probierczych sprzętu ochrony osobistej i sprzętu elektroizolacyjnego.
W marcu 2002 r. ABB Zwar połączył się z ABB Elta i została utworzona nowa spółka
ABB Sp. z o.o. z siedzibą w Międzylesiu.
Spółka prowadzi działalność produkcyjną i serwisową w kilku zakładach na terenie Polski
w dziedzinie aparatury elektroenergetycznej, m.in. w Łodzi, w Przasnyszu, we Wrocławiu
oraz w dwóch nowych zakładach w Aleksandrowie Lubelskim.
Niezależnie firma ABB w Polsce ma Regionalne Biura Sprzedaży w: Aleksandrowie
Łódzkim, Katowicach, Krakowie, Lublinie, Gdańsku, Poznaniu, a w Krakowie - Centrum
Badawcze (od 1997 r.), Centrum Systemów Informatycznych ABB (od 2001 r.) i Biuro Stacji
i Systemów Elektroenergetycznych.
W 2010 r. firma ABB w Polsce zatrudniała łącznie ok. 2300 pracowników zatrudnionych w
zakładach produkcyjnych, serwisie, marketingu i biurach badawczych.
Budynki produkcyjne byłej fabryki K. Szpotańskiego pozostają praktycznie biorąc puste.
Tylko w części budynków na Kamionku działała Wyższa Szkoła Psychologii Społecznej
mająca wejście od ulicy Wawerskiej. W Międzylesiu przy ulicy Żegańskiej 1 swoją siedzibę
ma zarząd ABB Sp. z oo. Natomiast FAE ZWARPOL Sp. z oo. w jednym z budynków
prowadzi niewielką działalność produkcyjną, współpracując również z firmą ABB.
Hale produkcyjne w Międzylesiu zostały wpisane do rejestru zabytków m. st. Warszawy
jako Fabryka Aparatów Elektrycznych Kazimierza Szpotańskiego.
2.18. DZIAŁALNOŚĆ BYŁYCH PRACOWNIKÓW FABRYKI KAZIMIERZA
SZPOTAŃSKIEGO W OKRESIE POWOJENNYM
Działalność byłych pracowników w przemyśle
Kazimierz Szpotański stwarzał doskonałe warunki do indywidualnego rozwoju swoich
pracowników. Stosował przeróżne bodźce, aby zachęcić ich do podnoszenia swoich
kwalifikacji. W większości przypadków nie były to zachęty finansowe, ale każdy z nich mógł
107
liczyć na pracę zgodnie ze swoimi zainteresowaniami, awans, wyjazd na wystawę krajową
lub zagraniczną. Stały kontakt z pracownikami naukowymi Politechniki Warszawskiej oraz
podpatrywanie nowych rozwiązań technicznych na świecie pomogły Kazimierzowi
Szpotańskiemu w utworzeniu kadry technicznej – projektowej i technologicznej – na
najwyższym europejskim poziomie. W okresie przedwojennym fabryka stała się kolebką
ludzi mających bardzo duży wpływ na techniczny i technologiczny rozwój polskiego
przemysłu elektrotechnicznego. Po wojnie wielu pracowników, po upaństwowieniu FAE,
kontynuowało pracę w innych przedsiębiorstwach na stanowiskach kierowniczych,
badawczych, wielu spośród nich stało się twórcami nowych technologii i patentów z
dziedziny aparatów elektrycznych. Można tu wymienić takich inżynierów, jak: Janusza
Lesiowskiego, Leszka Szteinducherta, Romana Pacewicza (fot. 2.160 i 2.161.).
Janusz Lesiowski w fabryce K. Szpotańskiego został zatrudniony jeszcze przed
ukończeniem studiów na Politechnice Warszawskiej. Po ukończeniu studiów szybko
awansował na stanowisko konstruktora wyłączników wysokiego napięcia, w szczególności
pełnoolejowych. Po wojnie pracował kolejno w PPFAE, w Zakładach Remontowych
Energetyki Poznań, Zakładach Produkcji Części Zapasowych w Mikołowie i ZWAR w
Warszawie. We wszystkich tych zakładach zgłosił kilka wynalazków w Urzędzie
Patentowym, jako twórca lub współtwórca; wszystkie dotyczyły wyłączników
pełnoolejowych, np.:
1. Nr 36719 KI. 21 c, 36/01; ; twórca wynalazku: inż. Janusz Lesiowski, właściciel
patentu Zakłady Produkcji Części Zapasowych Urządzeń Energetycznych Mikołów;
dotyczy wyłącznika wysokiego napięcia i bardzo wysokiego napięcia z tłokową
komorą gasikową; patent udzielono z mocą od 24 czerwca 1953 r.; Zastrzeżenia
patentowe: wyłącznik małoolejowy wysokiego i bardzo wysokiego napięcia z tłokową
komorą gasikową, znamienny tym, że komora gasikowa (posiada tłok dwustopniowy
(U, 10) uruchamiany ciśnieniem, powstałym na skutek palenia się łuku itd…
2. Nr 58121 KI. 21 c, 40/50 MKP H 01 h 3/5,4 UKD; współtwórcy wynalazku: inż.
Janusz Lesiowski, inż. Tadeusz Dworski, inż. Marceli Kasprzak, inż. Mirosław
Poznaniak, inż. Leszek Szteinduchert; dotyczy: siłownika napędu do łączników
elektrycznych; właściciel patentu: Zakłady Energetyczne Okręgu Zachodniego
Przedsiębiorstwo Państwowe (Zakład Remontowy Energetyki Poznań); zastrzeżenia
patentowe: skonstruowanie siłownika napędu nie wymagającego dodatkowych
amortyzatorów itd…
3. Nr 115410 Int. Cl.2 HÓ1H 9/26 HÓ2H 5/08; współtwórcy wynalazku: inż. Janusz
Lesiowski, Kazimierz Nowicki, Roman Skrocki; dotyczy wyłącznika pełnoolejowego;
właściciel patentu: Zakłady Wytwórcze Aparatury Wysokiego Napięcia, Warszawa;
zastrzeżenia patentowe: urządzenie do zabezpieczania małoolejowych wyłączników
wysokiego napięcia przed samoczynnym, niezamierzonym załączeniem
spowodowanym gwałtownym wzrostem ciśnienia na zewnątrz wyłącznika itd…
Janusz Lesiowski zmarł w Warszawie w 1990 r. Na zdjęciach Janusz Lesiowski z żoną i
kolegami z fabryki (fot. 2.160) oraz Roman Pacewicz (fot 2.161).
Leszek Szteinduchert inż. elektryk, w fabryce zatrudniony był w Biurze Technicznym, w
okresie okupacji był internowany w oflagu w Woldenbergu. Po wojnie przez władze
państwowe został mianowany dyrektorem PPFAE. W następnych latach pracował w
Zakładach Energetycznych Okręgu Zachodniego Przedsiębiorstwo Państwowe - Zakład
Remontowy Energetyki Poznań. Razem z Januszem Lesiowskim i innymi był twórcą patentu
nr 58121, opisanego powyżej.
108
2.159. Od prawej: inż. Leszek Szteinduchert, Janusz Lesiowski z żoną, Nowiński, Holc
2.160. Roman Pacewicz
Roman Pacewicz (1905-1980) inż. elektryk (PW), członek Korporacji Akademickiej
„Sparta”; kurator Korporacji Akademickiej Polesia w 1927 r. Był z-cą dyrektora
technicznego, członkiem Zarządu FAE. Współorganizator budowy Huty Stalowa Wola, a po
wojnie dyrektor CHZ ELEKTRIM.
Działalność byłych pracowników FAE w nauce i szkolnictwie wyższym
Wielu byłych pracowników FAE uczestniczyło we współtworzeniu szkolnictwa wyższego
w powojennej Polsce. Fabryka K. Szpotańskiego może pochwalić się ponad dwudziestoma
pracownikami, którzy po wojnie pracowali na wyższych uczelniach w kraju i za granicą na
stanowiskach profesorskich. Kilku z nich pełniło funkcje dziekana lub prodziekana
wydziałów elektrycznych. Można tu wymienić:
1. Inż. Kazimierz Auleytner – prof. Politechnika Warszawska i współpraca na Politechnice
Lubelskiej;
2. Inż. Roman Barański – Politechnika Śląska, doc. Politechnika Łódzka;
3. Inż. Stanisław Dzierzbicki – prof. Politechnika Łódzka;
4. Inż. Mieczysław Eisele – prof. Uniwersytet Warmińsko-Mazurski;
5. Inż. Włodzimierz Gogolewski – doc. Politechnika Wrocławska;
6. Inż. Zdzisław Grunwald – doc. Politechnika Łódzka, prof. Politechnika Warszawska.,
współpraca na Politechnice Białostockiej i Politechnice Lubelskiej;
7. Inż. Alfons Hoffmann – prof. Politechnika Gdańska;
8. Inż. Adam Kaszuba – prof. Politechnika Gdańska;
9. Inż. Witold Kotowski – doc. Politechnika Warszawska;
10. Inż. J. Lechosław Maksiejewski – Politechnika Łódzka, doc. Politechnika Warszawska;
11. Inż. Czesław Mejro – prof. Politechnika Warszawska;
12. Inż. Kazimierz Monikowski – prof. Akademia Medyczna w Łodzi;
13. Inż. Stefan Nowicki – prof. Politechnika Łódzka i I.B.J.;
14. Inż. Stanisław Nurek – Politechnika Gdańska, doc. I.El.;
15. Dr Leonard Sosnowski – prof. Uniwersytet Warszawski;
16. Dr inż. Jerzy Ignacy Skowroński – prof. Politechnika Wrocławska;
17. Inż. Walenty Starczakow – prof. Politechnika Łódzka;
109
18. Dr hab. inż. Stanisław Szpor – prof. Politechnika Gdańska;
19. Inż. Bohdan Walentynowicz – prof. P.A.N.;
20. Inż. Zbigniew Woynarowski – prof. Politechnika Gdańska;
21. Inż. Tadeusz Żarnecki – W.S.I., prof. Politechnika Warszawska;
22. Inż. Wacław Żmigrodzki – I.El;
23. Inż. Józef Junosza Podoski – wyemigrował na stałe z Polski jeszcze w okresie okupacji;
dr ekonomi na Uniwersytecie Kalifornijskim, „associate profesor” Los Angeles State
College, pracownik Biblioteki Kongresu Stanów Zjednoczonych. Pośmiertnie w 2011 r.
otrzymał tytuł Honorowego Członka SEP.
24. Inż. Jan Kożuchowski (w fabryce odbywał tylko staż) – prof. Politechnika Wrocławska,
Politechnika Warszawska
Na szczególną uwagę zasługuje tu prof. Stanisław Szpor (fot. 2.161.), który w okresie pracy
w FAE mieszkał w domu rodzinnym Szpotańskich, a w okresie powojennym, mimo że
mieszkał w Gdańsku, utrzymywał stały serdeczny kontakt z całą rodziną Szpotańskich.
Stanisław Szpor po ukończeniu studiów na Wydziale Elektrycznym na Politechnice
Warszawskiej w 1932 r. przez rok pracował na uczelni jako asystent. W 1933 r. rozpoczął
pracę w FAE, kontynuując współpracę z Politechniką. Już w 1934 r. uzyskał stopień doktora
nauk technicznych za rozprawę pt. „ Nowe metody badania fal uskokowych” – promotorem
pracy był prof. Kazimierz Drewnowski. Pracując w FAE specjalizował się w konstrukcji
transformatorów mierniczych, odgromników i lamp rentgenowskich. Opracował kilka
wynalazków opatentowanych w kraju i w Niemczech. Doszedł do stanowiska kierownika
Działu Transformatorów Mierniczych i Aparatów Rentgenowskich (fot. 2.162).
2.161. Medal prof. Stanisław Szpor (1908-1981)
2.162. Dr inż. Stanisław Szpor (pierwszy z lewej) ze współpracownikami FAE
110
W 1939 roku obronił pracę habilitacyjną pt. ”Nowe rozwiązania w dziedzinie suchych
transformatorów mierniczych”. Brał czynny udział w obronie Warszawy, za co otrzymał
odznaczenie. Po kapitulacji Warszawy udał się przez Węgry do Francji. Brał udział w
walkach na terenie Francji, za co również otrzymał odznaczenie. Internowany w obozie w
Szwajcarii przebywał do końca wojny. Po wojnie pracował we Francji w firmie DELL w
dziale zwarciowni. W lutym 1947 r. powrócił do Warszawy. Krótko pracował na Politechnice
Warszawskiej i ponownie w fabryce Kazimierza Szpotańskiego. Pod koniec 1947 r. przeniósł
się do Gdańska, gdzie prowadził działalność organizacyjną i naukową na Politechnice
Gdańskiej . Na uczelni wybudował zwarciownię. W szczególności zajmował się badaniami
wytrzymałościowymi aparatury elektrycznej, lampami rentgenowskimi oraz badaniami nad
wyładowaniami atmosferycznymi. Tytuł profesora zwyczajnego otrzymał w 1956 r.
Za swoje przekonania polityczne został przeniesiony na wcześniejszą emeryturę już w 1968
r. z zakazem prowadzenia działalności dydaktycznej wśród młodzieży akademickiej. Jednak
do końca swojego życia nie zaprzestał działalności naukowej.
W 1963 roku z okazji minionych 75. urodzin (16 grudzień 1962 r.) Kazimierza
Szpotańskiego prof. Stanisław Szpor zorganizował w Gdańsku towarzyskie spotkanie jubilata
z byłymi pracownikami fabryki i kadrą Wydziału Elektrotechniki i Automatyki Politechniki
Gdańskiej (fot. 2.163.).
2.163. Spotkanie z okazji urodzin Kazimierza Szpotańskiego, Gdańsk 14 lipiec 1963 rok Zdjęcie wykonał
prof. Stanisław Szpor; od lewej Maria Szpotańska, Kazimierz Kopecki, Tadeusz Lipski, Bogdan Walentynowicz,
Kazimierz Szpotański, Stanisław Trzetrzewiński, Roman Pacewicz, Roman Sączka i pani Kopecka.
111
2.19. WSPÓŁCZESNE ZDJĘCIA BUDYNKÓW KAZIMIERZA SZPOTAŃSKIGO
2.164. Dom rodzinny Szpotańskich przy ulicy Promyka 21. Na rogu domu umieszczona jest tablica
pamiątkowa poświęcona Kazimierzowi Szpotańskiemu
2.165. Widok na zabudowania byłej fabryki ZWAR na Kamionku. Wjazd na teren od ulicy Gocławskiej
12. Zdjęcie współczesne, w głębi budynek Wyższej Szkoły Psychologii Społecznej
2.166. Budynki produkcyjne byłej FAE fabryki od strony ulicy Drewnickiej, w głębi po lewej stronie ulicy
budynek byłej biblioteki 20-lecia
2.167. Budynki byłej FAE usytuowane przy ulicy Drewnickiej, zdjęcie od strony fabryki.
2.168 Budynek na rogu ulic Kałużyńska i Rybnej w którym mieścił się sklep fabryczny FAE
2.169. Budynek mieszkalny przy ulicy Kamionkowej nr 27, wybudowany przed wojną przez Kazimierza
Szpotańskiego jako budynek socjalny dla pracowników FAE
112
Źródła do Części II. Rozdział 2
[1] Informacje uzyskane od Jacka Szpotańskiego syna Kazimierza Szpotańskiego;
[2] Materiały z archiwum rodzinnego udostępnione przez Jacka Szpotańskiego:
Pamiętnik prowadzony przez Kazimierza Szpotańskiego i inne maszynopisy;
Maszynopisy - dokumenty fabryki z okresu międzywojennego;
Zdjęcia rodzinne;
Zdjęcia z fabryki i innych spotkań Kazimierza Szpotańskiego przechowywane w domu rodzinnym;
Publikacje FAE: katalogi, „Informacje dla Przyjaciół”
Publikacje wydane staraniem FAE, w tym: K.Szpotański i S-ka S.A. na wystawie elektromechanicznej w Katowicach, 1939 r.
Pamiętnik prowadzony przez pracowników FAE w okresie ich pobytu w willi „Jasia”
Zdjęcia przekazane Jackowi Szpotańskiemu z uroczystości wspomnieniowych o
Kazimierzu Szpotański, kilku autorów
[3] Informacje zawarte w „Przeglądzie Elektrotechnicznym” – rocznik 1931.
[4] Informacje zawarte w „Codziennej Gazecie Handlowej – rocznik 1936.
[5] Polski Przemysł Elektrotechniczny, Warszawa 1933. Wydawnictwo PZPE.
[6] Zdjęcia pochodzące z archiwum FAE, a następnie zapisane w formie elektronicznej przez
ABB.
Opracował: Zbigniew Filinger
113
Część III. DZIAŁALNOŚĆ KAZIMIERZA SZPOTAŃSKIEGO
W STOWARZYSZENIU ELEKTRYKÓW POLSKICH
1. OKRES ORGANIZOWANIA SIĘ STOWARZYSZEŃ
ELEKTROTECHNICZNYCH NA ZIEMIACH POLSKICH
W LATACH 1884 – 1919
Okres powstawania organizacji zrzeszających elektrotechników przypada na
kilkanaście ostatnich lat XIX w. [1...4; 21,22]. Był to okres dzieciństwa Kazimierza
Szpotańskiego.
W 1884 r. powstał w Warszawie Oddział Towarzystwa Popierania Rosyjskiego
Przemysłu i Handlu (TPRPiH). Nazwa organizacji była związana nie tyle z zakresem
działalności, co z możliwością jej zarejestrowania. Odział miał osiem Sekcji, w tym Sekcję
Techniczną.
Największy rozkwit Sekcja Techniczna osiągnęła w latach 1894–1901, kiedy jej
przewodniczącym był jeden z najbardziej zasłużonych polskich techników - inż. Kazimierz
Obrębowicz. Do głównych osiągnięć Sekcji należy zaliczyć jej inicjatywy w sprawie
powstania Politechniki Warszawskiej oraz budowy Elektrowni Warszawskiej wraz z
infrastrukturą dystrybucji elektryczności w mieście. Projekt elektrowni – opublikowany w
1898 r. - opracował William. H. Lindley. Sekcja bardzo szczegółowo przeanalizowała go i
zaopiniowała – w postaci 11 koreferatów – oraz wniosła wiele korygujących postulatów,
mających na celu uwzględnienie interesów mieszkańców i rozwoju miasta.
Rozległe perspektywy rozwojowe w nowej dziedzinie, jaką była wtedy elektrotechnika,
spowodowały naturalną potrzebę wydzielenia z Sekcji Technicznej grupy specjalistów
działających w obszarze elektrotechnicznym. I tak w 1899 r. rozpoczęła działalność Delegacja
Elektrotechniczna Warszawska wyłoniona z Sekcji Technicznej. Spośród 14 jej założycieli
należy wymienić przede wszystkim aktywistów: jej przewodniczącego Kazimierza
Obrębowicza i sekretarza Mariana Lutosławskiego. Wkrótce do Delegacji przystąpili liczni
członkowie, a wśród nich najbardziej znany i zasłużony Mieczysław Pożaryski. (Kazimierz
Szpotański kończył wtedy 12 lat i rozpoczynał naukę w warszawskim gimnazjum).
Delegacja zajmowała się sprawami wykorzystania i magazynowania elektryczności (nowe
modele lamp łukowych, akumulatory bezołowiowe), słownictwem elektrotechnicznym,
organizowaniem kursów dla elektromonterów oraz opracowaniem programów nauczania
elektryczności w Szkole Wawelberga i Rotwanda. Ogół techników polskich został
poinformowany o pracach Delegacji Elektrotechnicznej Warszawskiej na IV Zjeździe
Techników Polskich w Krakowie w dniu 8 września 1899 r. [21,22]. Tam właśnie inż.
Lutosławski zakomunikował, że to Delegacja Elektrotechniczna Warszawska rozpoczęła
żmudną, ale niesłychanie cenną wtedy pracę nad wydaniem polskiego słownika
elektrotechnicznego.
W tym samym roku Delegacja podjęła prace nad polskimi przepisami bezpieczeństwa,
wzorując się na opracowaniach niemieckich. W wyniku tego wydano w 1901 r.
przetłumaczony z niemieckiego - z niewielkimi zmianami w stosunku do oryginału –
dokument pt. „Przepisy bezpieczeństwa dla instalacji elektrycznych o prądach silnych”.
Również z oryginału niemieckiego przetłumaczono instrukcję pt. „Doraźna pomoc w
nieszczęśliwych wypadkach, którym ulegają osoby obsługujące przyrządy i urządzenia
elektryczne”.
W roku 1901 Delegacja Elektrotechniczna Warszawska liczyła 30 osób. Na jej czele stał
zarząd w składzie: K. Gnoiński – przewodniczący, T. Ruśkiewicz – wiceprzewodniczący i
114
Mieczysław Pożaryski – sekretarz. Prowadzono ożywioną działalność szkoleniową,
zwłaszcza wśród monterów. W latach 1901-1904 wygłoszono 76 wykładów, z tego 65 -
ściśle związanych z elektrotechniką. W tych wykładach wykorzystywano już takie
podręczniki, jak: „Prąd elektryczny” – M. Lutosławskiego, „Oświetlenie elektryczne” – B.
Szapiry, „Tramwaje i koleje elektryczne” – T. Ruśkiewicza i inne, wydane przez członków
Delegacji Elektrotechnicznej. W roku 1902 podpisano umowę z Lwowskim Towarzystwem
Politechnicznym w sprawie zasad tworzenia wspólnego polskiego słownictwa
elektrotechnicznego.
W wyniku reorganizacji Sekcji Technicznej Delegacja Elektrotechniczna zmieniła w
1904 r. nazwę na Koło Elektrotechników. Stały dział „Elektrotechnika” wychodzący w
„Przeglądzie Technicznym” został organem wydawniczym Koła. W końcu 1905 r., w
związku z wypadkami politycznymi po przegranej wojnie Rosji z Japonią, dział
„Elektrotechnika” w „PT” uległ zawieszeniu na 5 lat. (W tym samym roku Kazimierz
Szpotański zdał maturę w warszawskim liceum i rozpoczął studia elektrotechniczne w
Wyższej Szkole Technicznej w Mittweidzie (Niemcy)). Od roku 1910 „Elektrotechnika”
wydawana była już bez przeszkód, aż do roku 1919 – czyli do powstania SEP i rozpoczęcia
wydawania „Przeglądu Elektrotechnicznego”[9,25].
W 1907 r. Koło Elektrotechników zostało włączone do Stowarzyszenia Techników w
Warszawie, organizacji założonej w 1898 r. Rada Stowarzyszenia Techników w 1901 r.
podjęła decyzję o budowie gmachu przy ulicy Włodzimierskiej 3/5 (obecnie Czackiego).
Kamień węgielny pod budowę wmurowano w dniu 4 września 1903 r. Zakończenie budowy
nastąpiło w listopadzie 1905 r. Dziś budynek jest siedzibą wielu stowarzyszeń technicznych,
w tym również Oddziału Warszawskiego Stowarzyszenia Elektryków Polskich.
Koło Elektrotechników miało 3 sekcje: naukową, przemysłową i szkolną. Przewodniczącymi
Koła do końca jego istnienia byli kolejno inżynierowie: Tomasz Ruśkiewicz, Mieczysław
Pożaryski, Ksawery Gnoiński i Stanisław Odrowąż-Wysocki.
W tym czasie Kazimierz Szpotański dalej przebywał w Niemczech. Ukończył właśnie I etap
studiów i rozpoczął praktykę zawodową w Fabryce AEG w Berlinie.
W 1908 r. została utworzona - w ramach warszawskiego Koła Elektrotechników -
Komisja Statystyczna . W roku 1910 Koło Elektrotechników liczyło 32 członków.
(W tym samym roku Kazimierz Szpotański przerwał pracę zawodową w zakładach AEG, by
kontynuować studia wyższe na Wydziale Maszynowym Politechniki w Charlottenburgu k.
Berlina. Studia ukończył w 1911 r. i z dyplomem inżyniera wrócił do pracy w AEG w
Berlinie).
Działalność Koła Elektrotechników rozwijała się dynamicznie, przybywało członków, rosła
liczba zebrań szkoleniowych i inicjatyw. Między innymi założono własną bibliotekę, na
którą w 1916 r. przeznaczono 50 rubli w złocie.
W 1917 r. odbył się w Warszawie Nadzwyczajny Zjazd Techników Polskich.
Przewodniczącym Komitetu Organizacyjnego został wybrany inż. Alfons Kuhn. Wśród 944
uczestników zjazdu było ok. 70 elektryków. Ten Zjazd zapoczątkował istnienie przy Kole
Elektrotechników w Warszawie Centralnej Komisji Słownictwa Elektrotechnicznego, która
funkcjonowała nieprzerwanie aż do II wojny światowej. Powołano także nowe komisje:
Elektryfikacyjną i Przepisową.
Inż. Kazimierz Szpotański w latach 1913– 1915 pracował w oddziale firmy AEG w
Charkowie. Następnie został przeniesiony do oddziału AEG w Rydze, gdzie pracował do roku
1916, a potem ponownie w Charkowie (do roku 1918).
115
Podczas pobytu w Charkowie inż. K. Szpotański był działaczem tamtejszego Oddziału
Stowarzyszenia Techników Polskich w Rosji; w latach 1917 – 1918 pełnił funkcję skarbnika.
W roku 1918 powrócił do Warszawy (fot. 3.1) i natychmiast włączył się do pracy
stowarzyszeniowej w warszawskim Kole Elektrotechników.
3.1. Inż. Kazimierz Szpotański, 1919 r.
W roku 1918 w kole trwała już ożywiona działalność szkoleniowa. Podjęto
uchwałę w sprawie utworzenia Urzędu Elektryfikacyjnego. Na początku 1919 r. Koło
Elektrotechników liczyło 71 członków, a w ciągu tego samego roku przyjęto następnych 12.
Zarząd Koła stanowili: S. Wysocki – przewodniczący, M. Pożaryski – zastępca
przewodniczącego, S. Szybalski – sekretarz. Komisja Elektryfikacyjna wydała książkę pt. „W
sprawie elektryfikacji Polski”. Komisja Przepisowa, w składzie której działał Kazimierz
Szpotański, opublikowała przepisy bezpieczeństwa dla urządzeń elektrycznych o napięciu do
250 V, które wyszły nakładem Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej. W tym samym roku
Urząd Elektryfikacyjny uznał Komisję Przepisową za instancję, której postanowienia miały
rangę przepisów państwowych.
Oprócz Warszawy elektrotechnicy polscy organizowali się także w innych wielkich
miastach.
W 1901 r. powstała Sekcja Elektrotechniczna przy Towarzystwie Politechnicznym we
Lwowie. Jej założycielami i aktywistami byli m.in. Józef Tomicki, Gabriel Sokolnicki,
Kazimierz Drewnowski, Tadeusz Gayczak i inni. Jedną z najaktywniejszych sekcji
prowincjonalnych Warszawskiego Oddziału Towarzystwa Popierania Rosyjskiego Przemysłu
i Handlu była Sekcja VII Górniczo – Hutnicza. Sekcja ta była podzielona na dwie delegacje:
Delegację Okręgu Zachodniego z siedzibą Zarządu w Dąbrowie Górniczej i Delegację
Okręgu Wschodniego w Skarżysku. W roku 1911 elektrycy z Zagłębia utworzyli Koło
Elektrotechników, do którego należeli m.in.: Jan Obrąpalski, Jan Brzostowski, Tadeusz
Gurtzman, Kazimierz Gayczak, Aleksander Rothert i inni.
W Krakowie środowiskiem, w którym krystalizowała się organizacja elektryków, było
Krakowskie Towarzystwo Techniczne. Zainteresowanie elektryką szczególnie wzmogło się z
chwilą rozpoczęcia budowy elektrowni miejskiej w Krakowie - uruchomionej w 1905 r. W
tym roku zaczyna się tam wygłaszanie odczytów na tematy elektrotechniczne. W roku 1908
wśród działaczy Krakowskiego Towarzystwa Technicznego pojawia się na stałe aktywny
elektryk - dyrektor elektrowni miejskiej - inż. Stanisław Bieliński. Liczba elektryków wśród
działaczy towarzystwa też szybko wzrasta. W 1910 r. grupa elektryków krakowskich podjęła
116
się zorganizowania Zjazdu Elektrotechników w ramach VI Zjazdu Techników Polskich.
Komitet Zjazdowy, na czele którego stanęli inż. Wilhelm Hertz i inż. Leonard Zgliński,
ogłosił w maju 1912 r. odezwę wzywającą ogół elektryków polskich we wszystkich trzech
zaborach do udziału w Zjeździe i w jego pracach. Ta odezwa z pewnością dotarła również do
młodego Kazimierza Szpotańskiego, który prosto z Berlina – jako jedyny przedstawiciel
dużej grupy Polaków zamieszkujących wówczas w Berlinie - przyjechał do Krakowa, aby
uczestniczyć w tym ważnym wydarzeniu.
Zjazd odbywał się w dniach 11 – 15 września 1912 r. i uznał za potrzebne:
- utworzenie Związku Elektrotechników Polskich,
- utworzenie Krajowego Biura Elektrotechnicznego,
- wydanie statystyki elektrowni miejskich na ziemiach polskich,
- opracowanie Statutu Związku Elektrotechników Polskich.
Wybuch I wojny światowej zmienił ambitne plany ówczesnych elektrotechników i ich
realizację trzeba było odłożyć na 7 lat.
W Poznaniu istniało Towarzystwo Przyjaciół Nauk, w ramach którego działał Wydział
Przyrodników i Techników. To właśnie ten wydział, od roku 1906, szerzył wiedzę na temat
możliwości wykorzystania elektryczności w komunikacji publicznej, budowy prądnic,
wykorzystania sił wody i wiatru do celów przemysłowych. W 1909 r. do Zarządu Wydziału
wszedł pierwszy elektryk – inż. Stanisław Domagalski. W 1911 r. powstało Stowarzyszenie
Techników Polskich w Poznaniu. Po I wojnie światowej utworzono w tym stowarzyszeniu
osiem wydziałów, w tym Wydział Elektrotechników.
W Łodzi działała założona w 1890 r. Sekcja Techniczna Łódzka przy Warszawskim
Oddziale TPRPiH. Na przełomie wieków, w związku z uruchomieniem tramwajów miejskich
i kolejek dojazdowych do Zgierza i Pabianic oraz budową elektrowni miejskiej, zaczęli się
skupiać w Sekcji m.in. inżynierowie elektrycy. Rozwijali oni tam swoje zainteresowania, ale
rychło okazało się, że ramy prawne tej Sekcji są zbyt krępujące i w roku 1909 powstało
Stowarzyszenie Techników, liczące już w chwili zawiązania 160 osób. Do pierwszego
Zarządu Stowarzyszenia weszli elektrycy - inż. Wiesław Gerlicz i inż. Tadeusz Sułowski.
Wobec wzrastającej liczby elektryków w Stowarzyszeniu postanowiono zawiązać przy nim
Koło Elektrotechników. Ukonstytuowało się ono w 1918 r .
W dniach 24 marca i 7 kwietnia 1919 r. odbyły się posiedzenia warszawskiego Koła
Elektrotechników z udziałem delegata krakowskiego inż. Burzackiego, poświęcone
omówieniu spraw związanych z organizacją Zjazdu Elektrotechników w Warszawie.
Wybrano Komisję, przekształconą następnie w Komitet Zjazdu. W skład komitetu wchodzili:
K. Gnoiński, B. Jabłoński, R. Podoski, M. Pożaryski, M. Sikorski i K. Szpotański .
W dniach 7-9 czerwca 1919 r. w Warszawie odbył się Zjazd Elektrotechników, na którym
powołano do życia Stowarzyszenie Elektrotechników Polskich. Z chwilą powstania tej
ogólnopolskiej, samodzielnej organizacji elektryków istniejące dotychczas przy
stowarzyszeniach technicznych koła i sekcje elektrotechniczne straciły rację bytu i stopniowo
zaczęły się przekształcać w koła SEP. Koła Elektrotechników w Warszawie , Lwowie,
Krakowie, Łodzi oraz Poznaniu i Sosnowcu weszły do SEP jako koła założycielskie.
Zjazd powołał tymczasowy zarząd SEP w składzie: M. Pożaryski - przewodniczący i
członkowie: J. Bieliński, S. Domagalski, K. Drewnowski, K. Gnoiński, R. Podoski, G.
Sokolnicki, K. Szpotański, J. Tomicki.
W projekcie statutu stowarzyszenia sformułowano następujące cele i zadania:
117
a) wspólna praca nad całokształtem zagadnień elektrotechnicznych oraz współpraca z
pokrewnymi instytucjami zagranicznymi;
b) krzewienie wiedzy elektrotechnicznej, popieranie uczelni elektrotechnicznych,
popieranie i rozpowszechnianie piśmiennictwa fachowego;
c) tworzenie zbiorów, bibliotek, laboratoriów, urządzanie zjazdów, wycieczek
technicznych, wystaw, odczytów itp.;
d) opracowywanie przepisów i prace nad słownictwem elektrotechnicznym;
e) współdziałanie w rozwoju rodzimego przemysłu elektrotechnicznego;
f) rejestracja fachowych sił elektrotechnicznych.
Jest rzeczą godną podkreślenia, że wśród uchwał zjazdowych znalazły się m.in.uchwały w
sprawach:
- upaństwowienia komunikacji telefonicznej,
- upaństwowienia źródeł energii,
- wywłaszczenia gruntów pod budowę elektrowni i linii elektrycznych.
Warszawskie Koło Elektrotechników istniało jeszcze w dawnej postaci do dnia 25 marca
1920 r. Tego dnia, na ogólnym zebraniu została jednomyślnie podjęta uchwała, na mocy
której Koło Elektrotechników przy Stowarzyszeniu Techników Polskich zostało
zlikwidowane i wszystkie aktywa, pasywa, inwentarz oraz archiwum zostały przekazane
przez dotychczasowy zarząd – Zarządowi Koła Warszawskiego Stowarzyszenia
Elektrotechników Polskich [5].
2. KONSOLIDACJA I ROZKWIT SEP W LATACH 1919 – 1939
Myślą przewodnią przy zakładaniu Stowarzyszenia Elektrotechników Polskich było
skoncentrowanie działalności społecznej na polu elektrotechniki [6...8]. Celu tego nie udało
się jednak od razu osiągnąć, gdyż na początku lat dwudziestych powstało wiele organizacji
elektrotechnicznych o celach zbliżonych do celów SEP. W latach 20. SEP czasowo zawiesił
swoją działalność, a jego członkowie przeszli do tworzącej się armii polskiej.
W latach 1919 – 1922 powstały następujące organizacje: Koło Teletechników przy SEP,
przekształcone w 1926 r. w samodzielne Stowarzyszenie Teletechników Polskich,
Stowarzyszenie Radiotechników, Związek Elektrowni Polskich, Związek Tramwajów i Kolei
Dojazdowych, Polski Związek Przedsiębiorstw Elektrotechnicznych. W 1924 r. powstał
Polski Komitet Elektrotechniczny, który, mimo że działał w uzgodnieniu z SEP, to
prowadził działalność zbliżoną, zajmując się sprawami: norm, przepisów, słownictwa,
współpracą zagraniczną i reprezentowaniem elektrotechników polskich za granicą.
Okoliczności te spowodowały ograniczenie działalności Stowarzyszenia
Elektrotechników Polskich, które w latach 1926 – 1927 przeżywało głęboki kryzys. Z
inicjatywą wyjścia z tego kryzysu wystąpił Zarząd Koła Warszawskiego w styczniu 1928 r.,
który na Walnym Zebraniu Koła zaproponował kierunki wyjścia z impasu, między innymi
przez zwiększenie roli organizacji terenowych.
Na Zjeździe Delegatów SEP w Toruniu, w czerwcu 1928 r., zmieniono dotychczasową
nazwę Stowarzyszenia Elektrotechników Polskich na Stowarzyszenie Elektryków Polskich,
określono założenia do zmian w statucie, zamiast kół powołano oddziały terenowe z
odpowiednią autonomią, zorganizowano sekretariat generalny, ustalono nową kategorię -
członków zbiorowych, powołano Centralną Komisję Normalizacji Elektrotechnicznej itp.
118
Kazimierz Szpotański był w składzie Zarządu Głównego do stycznia 1921 r., czyli do I
Zjazdu Delegatów. Od roku 1918, w którym założył fabrykę, koncentrował się na jej
organizowaniu, prowadzeniu i rozwoju. Jednak działalności stowarzyszeniowej również
poświęcał czas, głównie w ramach Zarządu Sekcji Przemysłowej. Pod koniec roku 1929, gdy
po raz pierwszy wprowadzono do Statutu SEP pojęcie członka zbiorowego, Kazimierz
Szpotański natychmiast zgłosił akces swojej firmy FAE, dając tym samym przykład innym
firmom - małym i dużym - do przystępowania w tej formie do SEP. Reprezentantami FAE –
jako członka zbiorowego - na Walnym Zjeździe SEP i Walnym Zgromadzeniu Oddziału
Warszawskiego SEP byli Kazimierz Szpotański i Zygmunt Ostaszewski. Do końca 1929 r.
zarejestrowanych było już 12 członków zbiorowych SEP. Oto niektórzy spośród nich, w
nawiasach podajemy nazwiska reprezentantów:
- Polskie Zakłady Elektryczne BROWN BOVERI SA., Warszawa , (Zygmunt
Okoniewski i Edward Podemski);
- W. BRYGIEWICZ, M. ZUCKER i S-ka SA., Warszawa ( Michał Zucker i Kazimierz
Jackowski);
- Elektrownia Okręgowa w Pruszkowie SA. (Kazimierz Straszewski i Henryk
Tarnawski);
- Elektrownia w Brześciu nad Bugiem ( Zygmunt Norbert);
-Polska Akcyjna Spółka Telefoniczna, Warszawa (Kazimierz Siwicki i Aleksander
Olendzki);
- Fabryka Żyrandoli Elektrycznych A.MARCINIAK S.A. Warszawa (Antoni Marciniak i
Bronisław Zabłocki);
- Tramwaje Miejskie (Ludwik Fuks);
-Powszechne Towarzystwo Elektryczne AEG (Tadeusz Podkólnicki i Władysław
Brokman).
Nowy Statut SEP został zatwierdzony w styczniu 1929 r. Zgodnie z nim w tym samym
roku nastąpiło przyłączenie do SEP dwóch organizacji: Polskiego Komitetu
Elektrotechnicznego oraz Stowarzyszenia Radiotechników Polskich. Kazimierz Szpotański
był wielkim zwolennikiem integracji środowiska elektryków i również działał w tej intencji.
Pierwsze Walne Zgromadzenie Członków Stowarzyszenia, zgodnie z nowym statutem,
zebrało się w Poznaniu w czerwcu 1929 r. W tym samym czasie w Poznaniu była
zorganizowana Powszechna Wystawa Krajowa, na której Kazimierz Szpotański
zaprezentował produkty swojej fabryki. Stało się to zwyczajem kolejnych zjazdów SEP w
latach 1933, 1937 i 1939, a nawet weszło do innych branż, np. służby zdrowia (fot. 3. 2).
SEP przywiązywało dużą wagę do organizacji różnych form szkolenia. Centralna Komisja
Szkolnictwa Elektrotechnicznego zajmowała się organizowaniem kursów i wykładów
dokształcających na różnych poziomach, zarówno dla monterów, jak i inżynierów. Były to
kursy nie tylko z dziedziny elektrotechniki, ale także z zakresu: fizyki, mechaniki oraz
ekonomii i skarbowości. Kazimierz Szpotański gorąco popierał różne formy dokształcania
elektryków. Oprócz Wieczorowych Kursów Dokształcających dla monterów elektryków oraz
tele i radiomechaników uruchomił już w 1940 r. jako jawną szkołę przyfabryczną wieczorowe
Kursy Elektromonterskie przy FAE na Kałuszyńskiej 4 w Warszawie, w skrócie nazywane
KES, połączone także z praktykami zawodowymi. Miały one służyć jako pretekst do ochrony
młodzieży przed wywózką na roboty do Niemiec, ale także umożliwiać przyswojenie
programu w zakresie mechaniki i elektryki. W gmachu fabryki K. Szpotańskiego znalazło się
miejsce dla sal wykładowych, szkolnego warsztatu ślusarskiego, laboratorium do ćwiczeń
elektrotechnicznych, ale także udało się skompletować wykładowców o dobrym
przygotowaniu fachowym i pedagogicznym. Nazwiska niektórych z nich znalazły się później
w historiach różnych uczelni.
119
3. 2. Dyplom Polskiego Towarzystwa Szpitalnictwa nadany FAE K. SZPOTAŃSKI i S-ka S.A. z okazji
zdobycia przez nią Złotego Medalu na I Polskiej Wystawie Szpitalnictwa w Warszawie, 1938 r.
Kazimierz Szpotański nie ograniczał się do działalności w Sekcji Przemysłowej SEP,
występował też na różnych forach, jak np. zjazdy SEP oraz zebrania środowiskowe
przemysłowców, wszędzie zgłaszając propozycje wspomagania rozwoju przemysłu. I tak np.
na IX Walnym Zjeździe SEP Kazimierz Szpotański wygłosił referat pt. „Widoki rozwoju
polskiego przemysłu elektrotechnicznego”, który wzbudził wielkie zainteresowanie i
ożywioną dyskusję [10]. Warto przytoczyć jego fragment, zawiera się w nim bowiem całe
credo życiowe tego Człowieka:
„Nie będę przytaczał i powtarzał tego co powiedziałem już wcześniej i co zresztą
wydrukowane jest już w „Przeglądzie Elektrotechnicznym”. Zaznaczam, że jeśli pozwoliłem
sobie na naszym zebraniu plenarnym zabrać Szanownym Kolegom trochę czasu, to dlatego, że
chciałem zainteresować ich sprawami przemysłu, który uważam za fundament nie tylko
obronności, ale i dobrobytu naszego kraju. Jeżeli tak jest, jeżeli praca nad rozwojem
przemysłu jest pracą nad ugruntowaniem obronności i dobrobytu ogólnego, to praca taka
uważana być powinna jako spełnienie obowiązku społecznego. Tymczasem jednak panuje
niepodzielnie przeświadczenie, że praca w przemyśle jako jedyny i wyłączny bodziec ma
osiągnięcie osobistego zysku materialnego i że to jest jej jedynym celem i zadaniem. Trzeba
przyznać , że to zapatrywanie panuje niemal niepodzielnie zarówno w całym społeczeństwie,
jak i w samym przemyśle. Dziś bilans przedsiębiorstwa jest jedynym sprawdzianem
pożyteczności placówki przemysłowej. Wszystko co wielkie, co piękne i co dobre, to „nie
kalkuluje się”, a my nauczyliśmy się z ołówkiem w ręku przystępować w ogóle do wszystkiego.
„Kalkuluje się”- to znaczy przynosi procenty od włożonego kapitału i pracy. Doszliśmy więc
do absurdu, że należy wykonywać nie tę pracę, która w rezultacie swoim daje dzieła wielkie,
dobre i piękne, i dla całego ogółu pożyteczne, lecz jedynie tę pracę, która dorzuca procenty.
Nasz mechanizm gospodarczy nastawiony na cel: „kalkuluj się” i zgrzytający wysokimi
odsetkami zmusza do szybkiego obrotu kapitału. Kapitał obracający się powoli nie zawsze
jest w możności zadowolić kapitalistów; kapitał, ażeby dawał odsetki musi się szybko
obracać. Toteż ideałem obecnej gospodarki jest afera, tj. interes, który dziś rozpoczęty, jutro
120
jest zakończony. Praca twórcza obliczona na dłuższą metę „nie kalkuluje się”, toteż epoka
nasza w Polsce nie obfituje w dzieła twórcze o dalszym zasięgu.
A teraz pozwolę sobie przytoczyć słowa napisane przez Stanisława Szczepanowskiego w tej
sprawie przed 40- tu laty, słowa , które do dziś dnia nie straciły ani na jotę na swej
aktualności:
„Nie ma pospolitszej i grubszej omyłki, jak ta, która przypuszcza, że rozwój sił
ekonomicznych jest wyłącznie wypływem egoizmu, łakomstwa i chciwości. Gdyby tak było,
jakiż to rozkwit ekonomiczny powinien by u nas panować od 20 lat! Gdyby rozwój
gospodarstwa krajowego miał tylko zależeć od egoizmu, łakomstwa i chciwości, od braku
skrupułów i sumienia, od przezwyciężenia wrodzonej szlachetności polskiej, tośmy z
pewnością w tym okresie przyswoili sobie w niezwykłej mierze te siły ekonomiczne i
prześcignęli nie tylko szczepy aryjskie, ale i semickie w tych przymiotach! Kompletność
nawrócenia się na nową wiarę nic nie pozostawia do życzenia. Wyrzekliśmy się do szczętu
wszystkich naszych mrzonek i szaleństw. Paulus nie różnił się bardziej od Saula, jak
teraźniejszy trzeźwy, praktyczny, po polsku mówiący Galicyanin od dawnego niepraktycznego
Polaka, marzyciela i rewolucjonisty. A gdzie żniwo, gdzie bogate plony tych cennych sił
ekonomicznych, tego gwałtu zadanego naturze polskiej? Chciwość i łakomstwo mogą
prowadzić do lichwy, do gry giełdowej, do stolika z kartami, do polowania za posadami, za
synekurami, do sprzedawania nazwiska na parawan brudnych interesów; ale przenigdy do
rozwoju ekonomicznego. Rozwój ekonomiczny nigdzie na świecie jeszcze się nie pojawił bez
współudziału przynajmniej uczciwości, pracowitości i umiejętności sił zdrowych i dodatnich.
Dlatego też w społeczeństwie chorym, zgangrenowanym nie brak egoizmu, ale brak tych
zdrowych i rzetelnych podstaw, bez których o rozwoju sił ekonomicznych mowy być nie
może”.
Po wczorajszym odczycie ktoś mi zarzucił, że patrzę zbyt czarno, że jestem pesymistą. Jakżeż
mylnym jest to mniemanie, przecież jestem nie tylko optymistą, ale jestem niepoprawnym
optymistą! Ja wierzę w przemysł, który daje mi tyle codziennych radości, przecież to jest
niemal nieograniczone pole do urzeczywistniania wszelkiego rodzaju pomysłów twórczych.
Dziś bezpośrednia twórcza praca techniczna usunęła się z mojego zasięgu, lecz cieszę się jak
widzę, że praca ta pali się wprost w rękach młodego pokolenia. Jeżeli wczoraj wskazywałem
na to, że nam potrzeba 150 lat na wyszkolenie personelu sztabu technicznego, to
podkreślałem wyraźnie: „przy obecnym tempie”. Jestem przekonany, że nas stać na
wielokrotnie szybsze tempo , ale trzeba się obudzić z letargu i zdawać sobie wyraźnie sprawę
z wielkości przeszkody do pokonania. Przeszkody są po to, ażeby je pokonywać. Jestem
optymistą, toteż nawet sprawa niezbędnych kapitałów bynajmniej mnie nie zatrważa. Trzeba
jednak chcieć, aby móc. Stawanie przed każdą sprawą i rezygnowanie z jej wykonania z
powodu braku pieniędzy do niczego nas nie doprowadzi. Czekanie na pieniądze, które nam
ktoś pożyczy na procent, sprowadza się do roli dziadów żebraczych. Nie tu miejsce do
rozważania jak to zrobić, ale musimy sobie wyraźnie powiedzieć, że chcemy żyć, a nie chcemy
kłaść się do trumny z powodu braku złota w Banku Polskim i z tego powodu, że już nikt
łaskawie nawet na procent nam pieniędzy pożyczyć nie chce. Odbiegłem trochę od tematu,
lecz do niego powracam.
Narzucone nam pojęcie o celach przemysłu nie jest dla nas atrakcyjne i nie potrafiło i nie
potrafi wykrzesać zamiłowania do przemysłu. Przemysł, który zostaje stale spychany do roli
narzędzia przy różnego rodzaju spekulacjach, nas Polaków nie pociąga. Z chwilą kiedy
zostanie przywrócona należna rola przemysłowi, kiedy nastąpi zrozumienie, że przemysł jest
fundamentem obronności i dobrobytu naszego kraju, kiedy dotychczasowe nastawienie całego
społeczeństwa do przemysłu ulegnie zmianie, wówczas będziemy mogli z całym optymizmem
spojrzeć w przyszłość.
121
Jako wniosek naszej wspólnej konferencji proponuję następującą uchwałę: „IX Ogólny Zjazd
Elektrotechników Polskich w rozwoju polskiego przemysłu elektrotechnicznego widzi jeden z
ważnych fundamentów obronności i dobrobytu kraju”.
Uchwała została przyjęta przez aklamację.
Na zebraniu Sekcji Przemysłowej IX WZD SEP, który odbywał się pod hasłem: „Postępy
polskiego przemysłu elektrotechnicznego”, dr inż. S. Szpor w imieniu firmy FAE K.
SZPOTAŃSKI i S-ka S.A. zgłosił 4 komunikaty. Już same ich tytuły sygnalizują powstanie
nowych produktów fabryki:
1. Transformator probierczy na 600 kV,
2. Transformator prądowy kaskadowy 150 kV,
3. Transformatory napięciowe suche,
4. Wielordzeniowe transformatory prądowe pętlicowe z izolatorami kondensatorowymi.
Jednocześnie K. Szpotański czuwał, by jego firma była przykładem, jeśli chodziło o
wspieranie finansowe słusznych inicjatyw i przedsięwzięć zarówno gospodarczych, jak i
obronnych kraju. Powołanie z inicjatywy SEP na VII Walnym Zgromadzeniu Funduszu
Stypendialnego Polskiej Elektrotechniki im. J. Piłsudskiego spowodowało, że jedną z
pierwszych firm, które zgłosiły przystąpienie do tej inicjatywy i jej poparcie była FAE.
K. Szpotański nie zaniedbał także jej reklamy. I tak w nr 22 „Przeglądu
Elektrotechnicznego” z 1938 r. czytamy:
„Zarząd Funduszu Stypendialnego Polskiej Elektrotechniki im. Marszałka Józefa
Piłsudskiego zawiadamia, że od dnia 1 kwietnia do 15 listopada 1938 r. na Fundusz
Stypendialny PE im. Marszałka J. Piłsudskiego wpłynęło 16. 122 zł od osób prywatnych,
elektrowni i firm. Na liście firm ofiarodawców znajduje się FAE K.SZPOTAŃSKI i S-ka,
Spółka Akcyjna”.
Dowodem obywatelskiej postawy było propagowanie i wspieranie materialne wszelkiego
rodzaju działań społecznych dobrze służących Ojczyźnie. Mieściły się tu i wspieranie prac
Polskiego komitetu Normalizacyjnego i subskrypcja w pożyczce na rzecz obrony
przeciwlotniczej, i udział w przedsięwzięciach ubezpieczeń społecznych . Świadczą o tym
choćby tylko niektóre z dokumentów z tamtych lat, które się zachowały (fot. 3. 3...3.5).
3.3. Zaświadczenie Polskiego Komitetu Normalizacyjnego
3.4. Zaświadczenie o wsparciu przez FAE obrony przeciwlotniczej kraju
122
3.5. Zaświadczenie Instytutu Spraw Socjalnych
Jest rok 1938. Stowarzyszenie Elektryków Polskich przygotowuje się do
jubileuszowego X Zjazdu [11,12]. Trwają prace podsumowujące działalność Stowarzyszenia
w całym dziesięcioleciu, od Toruńskiego Zjazdu Rady Delegatów SEP, który odbył się 1
czerwca 1928 r. Dziesięć lat działalności wykazało, że zmiany statutu wprowadzone na
zjeździe w Toruniu były trafne. SEP rozwijał się znakomicie. Według oceny Józefa
Podoskiego - ówczesnego sekretarza generalnego – rozwój stowarzyszenia osiągnął poziom,
na jaki nie zdobyło się żadne inne stowarzyszenie techniczne w Polsce [13]. Na koniec roku
1937 SEP liczył 1130 członków indywidualnych i 74 członków zbiorowych [14]. Roczne
wpływy i wydatki były bliskie ćwierć miliona złotych. Prezesem SEP w kadencji 1937/38 był
Alfons Hoffmann, a I wiceprezesem Janusz Groszkowski. Kazimierz Szpotański w tej
kadencji działał nadal jako członek Zarządu Sekcji Przemysłowej. Sekcja prowadziła studia
nad zagadnieniami technicznymi i specjalnymi zagadnieniami przemysłowymi. Poza tym
Sekcja koncentrowała się na współpracy z innymi organizacjami społecznymi w celu
podnoszenia obronności Państwa oraz na informowaniu społeczeństwa o przemyśle i
postępach jego pracy.
Mimo tego, Stowarzyszenie funkcjonowało w owym dziesięcioleciu w ustawicznie
zmieniających się warunkach, zarówno zewnętrznych, jak i wewnątrz kraju, i samo życie
podyktowało potrzebę dostosowania statutu do aktualnych potrzeb.
Przede wszystkim coraz wyraźniejsza stawała się potrzeba skonsolidowania
inżynierskiego świata elektrotechnicznego. Obok SEP istniały bowiem dwie inne organizacje
elektryków: Stowarzyszenie Teletechników Polskich i Związek Polskich Inżynierów
Elektryków [19]. Ponadto dla umożliwienia każdorazowemu prezesowi stowarzyszenia
123
bardziej perspektywicznego planowania swojej działalności ułatwienia realizacji tych planów
należało przedłużyć kadencje urzędowania prezesa z 1 roku do 2 lat.
W lipcu 1938 r. odbył się X Zjazd SEP. Ten Zjazd był jedynym w swoim rodzaju.
Prezes Alfons Hoffmann wspólnie z Kazimierzem Szpotańskim zorganizowali go na statku
flagowym Marynarki Polskiej m/s „Józef Piłsudski”. Zjazd składał się z części plenarnej,
która odbyła się w Gdyni i na Bałtyku oraz z części wycieczkowej do Szwecji - do zakładów
produkcji aparatów elektrycznych ASEA w Vesteros i Ludvika - dzięki pomocy elektryków
szwedzkich, a głównie przyjaciela Polski inżyniera Normana [18].
Na X Zjeździe bardzo ciekawa była dyskusja w Sekcji Przemysłowej. Wynikała z niej
wielka troska SEP o rozwój polskiego przemysłu, zwłaszcza przemysłu elektrotechnicznego
[15]. „Przegląd Elektrotechniczny” w numerze 24 z roku 1938 tak relacjonował obrady
Sekcji Przemysłowej z udziałem Kazimierza Szpotańskiego:
„Posiedzenie Sekcji Przemysłowej odbyło się w dniu 29 lipca 1938 r. na M/S „Piłsudski”
Jednogłośnie przyjęto następujący porządek obrad:
1. Omówienie zgłoszonych referatów na tematy ogólne.
2. Omówienie komunikatów przemysłowych.
Porządek obrad (punkt 1) obejmował tylko jeden referat - kol. L. Gąssowskiego pt. „O
warunkach niezbędnych dla rozwoju przemysłu elektrotechnicznego”, wygłoszony na
otwarciu Zjazdu w Gdyni [12]. Ponieważ ten referat był obszerny i poruszał zagadnienia o
wielkiej doniosłości, którego dokładne rozważenie powinno stać się przedmiotem osobnego
spotkania, przewodniczący obrad (inż. J. Roman) zaproponował odłożenie punktu 1. porządku
zebrania aż do zwołania specjalnego zebrania w Warszawie. W dyskusji inż. Kazimierz
Szpotański podkreślił, że jego zdaniem, Sekcja Przemysłowa powinna uznać wnioski zawarte
w referacie inż. Gąssowskiego za swoje własne i starać się przeprowadzić je u odpowiednich
władz, bowiem nastawienie władz wobec przemysłu jest dalekie, niestety, od dostatecznej
życzliwości i należytego zrozumienia potrzeb przemysłu. Jak stwierdził dalej mówca – cofamy
się z poziomem uprzemysłowienia. Liczba przedsiębiorstw przemysłowych , zamiast wzrastać
– maleje; ilustrują to dane zawarte w Roczniku Statystycznym za rok 1938. (Jak wynika z tych
danych:
Np. w roku 1928 liczba przedsiębiorstw przemysłowych I kat. wynosiła 266; II kat. –
188, a w roku 1937: I kat. – 200; II kat. - 117)”.
W dyskusji inni mówcy poparli pogląd inż. Kazimierza Szpotańskiego, wnioskując
aby zredagował swój wniosek jako postulat całej sekcji i – dla nadania mu większej wagi –
podda się go pod głosowanie na plenum zjazdu. Sekcja przyjęła to jednomyślnie, akceptując
następujące sformułowanie:
„Sekcja Przemysłowa X Zjazdu Stowarzyszenia Elektryków Polskich na posiedzeniu w dniu 29
lipca 1938 r., w związku z wygłoszonym na otwarciu Zjazdu referatem inż. L. Gąssowskiego,
postanowiła zobowiązać Zarząd Główny Stowarzyszenia Elektryków Polskich do podjęcia
odpowiedniej akcji w imieniu Zjazdu celem usunięcia przeszkód tamujących rozwój przemysłu
elektrotechnicznego”.
W punkcie 2. porządku obrad Sekcji Przemysłowej omówiono 37 komunikatów.
Prezentowały one nowe wyroby oraz postęp technologiczny wdrażane w poszczególnych
firmach elektrotechnicznych. Wśród wymienionych komunikatów aż 16 pochodziło z FAE
K. SZPOTAŃSKI i S-ka S.A. Za „Przeglądem Elektrotechnicznym” nr 14 z 1938 r.
wymieniamy ich tytuły. W nawiasach podano nazwiska autorów komunikatów:
- Wielozakresowy transformator napięciowy (inż. W. Starczakow),
124
- Suche transformatory napięciowe typu „nieoscylującego” (inż. W. Starczakow),
- Suche transformatory prądowe talerzowe (W. Olczak, inż. K. Sokalski),
- Suche transformatory prądowe garnkowe (inż. J. Dobrski),
- Transformatory miernicze wielkoprądowe (inż. K. Sokalski, inż. T. Żarnecki),
- Nowe modele transformatorów mierniczych olejowych (inż. W. Starczakow),
- Transformatory niskiego napięcia odporne na zwarcia (inż. Z. Sułkowski),
- Bezpieczniki ochronnikowe (inż. K. Sokalski),
- Aparat do badania wytrzymałości elektrycznej oleju (inż. J. Dobrski, inż. Z. Sułkowski),
- Wyłączniki powietrzne wnętrzowe sprężarkowe wysokiego napięcia ( inż. E. Koppe),
- Bezpieczniki wielkiej mocy odłączalnej typu 1014 i 1015 (inż. S. Dzierzbicki),
- Dławiki przeciwzwarciowe (inż. K. Monikowski),
- Styczniki suche do sterowania silnikami większych mocy (inż. M. Ławrynowicz),
- Nastawniki walcowe (inż. Z. Grunwald),
- Rozdzielnie dźwigowe (inż. B. Walentynowicz),
- Postępy fabrykacyjne w dziedzinie tablic rozdzielczych (inż. Cz. Mejro).
Na posiedzeniu w dniu 3 września 1938 r. Zarząd Główny SEP dokonał wyborów i
ukonstytuował się w następującym składzie: prezes inż. Kazimierz Szpotański, wiceprezes
inż. Alfons Hoffmann, sekretarz generalny inż. Józef Podoski i inni [16].
Po wyborze na prezesa SEP Kazimierz Szpotański powiedział m.in.:
„Dziękuję Szanownym Kolegom za zaszczyt i zaufanie jakim raczyli mnie
obdarzyć. Wiem, że posiadam cały szereg braków, aby spełniać tak poważne funkcje, jakimi
są funkcje przewodniczącego tak licznej i poważnej instytucji, jak SEP. Rola moja będzie
trudna; postaram się ją wykonać w miarę sił i możliwości najlepiej. Rola moja jest dlatego
trudna, że wszystkie rzeczy , które można było w Stowarzyszeniu przeprowadzić, już poprzedni
Zarząd zaczął realizować.....
Sprawa, która została przez mojego poprzednika i przez poprzedni Zarząd całkowicie prawie
przeprowadzona , to sprawa konsolidacji świata naszego, to jest zjednoczenie wszystkich
elektryków polskich w Stowarzyszeniu Elektryków Polskich. Ja ze swej strony będę się starał
skończyć tę sprawę, tzn. dokonać jej formalnie , doprowadzić do formalnego jej
zrealizowania. Rola moja jest tu bardzo skomplikowana, ale postaram się ją wykonać dzięki
współpracy i działalności Kolegów, których mamy dzisiaj przyjemność widzieć przy stole
prezydialnym.
Jedną z ważniejszych spraw , której urzeczywistnienia pragnę, to jest ta, aby życie w
oddziałach prowincjonalnych było bardziej żywe, by kontakt z Warszawą był ściślejszy i
mocniejszy. Mam wrażenie, że pod tym względem będzie można to i owo poczynić. Chciałbym,
aby o ile możności wymiana prelegentów była jak najczęstsza, chciałbym osiągnąć ten kontakt
przy pomocy odwiedzania oddziałów prowincjonalnych przez Sekretarza Generalnego i
członków Zarządu.
Jest jeszcze jedna sprawa, do której podchodzę z pewną obawą, że ona przerasta
wielokrotnie nasze siły i możliwości. Ale cóż, kiedy i ta sprawa została przez poprzedni
Zarząd doprowadzona do pewnej granicy. Jest to sprawa posiadania własnej siedziby.
Jesteśmy dziś Stowarzyszeniem tak dużym, że sprawa ta wysuwa się na czoło wszystkich
innych spraw. Została ona już zapoczątkowana i ja chciałbym wszystkie swe wysiłki
skierować w tym kierunku, aby ją choć trochę popchnąć naprzód. Rozumiem, że nie uda mi
się dokonać tego całkowicie, chciałbym jednak, aby wszyscy koledzy tą sprawą się przejęli i
żeby byli łaskawi mi jak najwięcej pomóc (oklaski).
125
Nie chcę Kolegom zajmować czasu, tym bardziej że jesteśmy wszyscy zmęczeni po tej
wspaniałej wycieczce, która – i znów to muszę podkreślić – urzeczywistniona została dzięki
inicjatywie starego Zarządu. Następne zebranie nie będzie mogło być tak efektowne, ponieważ
nie będziemy mogli mieć do rozporządzenia tego pięknego statku, morza i tej uroczej Szwecji.
I tutaj więc pozostaje nam tylko wzorować się na starym Zarządzie i starać się urządzić
następny zjazd tak, by on przynajmniej nie pozostawał całkowicie w cieniu zjazdu obecnego.
Raz jeszcze dziękuję Szanownym Kolegom za obarczenie mnie tą zaszczytną pracą i raz
jeszcze zwracam się z prośbą, aby Koledzy byli łaskawi pomagać nam tak, jak dotychczas, a
może jeszcze w większym stopniu, abyśmy wszyscy w Zarządzie mogli należycie kierować
sprawami Stowarzyszenia”.
Wiele firm i instytucji przyczyniło się do usprawnienia organizacji X WZ SEP. Jak
wiadomo, organizacja natrafiała na poważne trudności z uwagi na jego specjalny charakter, a
mianowicie połączenie Walnego Zjazdu z wycieczką morską. Ze względu na poważne
koszty wynajmu statku i stosunkowo wysokie ceny biletów okrętowych, zachodziła obawa, że
poważna część miejsc na statku pozostanie niewykorzystana. Szczęśliwie udało się tego
uniknąć, dzięki czemu, mimo ogromnych problemów organizacyjnych, jakie zjazd musiał
pokonać, udało się zamknąć finansowanie imprezy bez deficytu. Kilka firm wydało z okazji
WZ SEP specjalne znaczki i wydawnictwa. Należała do nich także Fabryka Aparatów
Elektrycznych KAZIMIERZ SZPOTAŃSKI i S-ka S.A, która wydała okolicznościowy
album.
Kadencja 1938/1939 pokazała, jak skutecznym prezesem był Kazimierz Szpotański.
Udało Mu się osiągnąć to, co dotychczas wydawało się być niemożliwe. Po długich
rokowaniach nastąpiło połączenie SEP ze Stowarzyszeniem Teletechników Polskich (STP) i
Związkiem Polskich Inżynierów Elektryków (ZPIE). Atmosferę panującą wokół tego
doniosłego wydarzenia najlepiej charakteryzują przemówienia głównych aktorów tego
wydarzenia – prezesów trzech działających wtedy oddzielnie organizacji inżynierskich.
„Przegląd Elektrotechniczny” z 1939 r. tak relacjonował to wydarzenie:
„W dniu 17 grudnia 1938 r. odbyło się wspólne posiedzenie prezydiów SEP, STP i ZPIE,
na którym omawiano sprawy dotyczące połączenia się trzech organizacji.
Za stołem prezydialnym zasiedli prezesi trzech stowarzyszeń. Zebranie zagaił prezes SEP
inż. Kazimierz Szpotański, który wygłosił następujące przemówienie:
Szanowni Koledzy !
Nasze posiedzenie dzisiejsze jest świętem elektrotechniki polskiej. Pod wspólnym dachem, dla
wspólnych obrad zebrały się prezydia trzech elektrotechnicznych zrzeszeń polskich, które
postanowiły utworzyć jedno wspólne Stowarzyszenie. Prezydia zgromadzonych tu trzech
zrzeszeń reprezentują niemal bez reszty wszystkich polskich inżynierów elektryków.
Dzień dzisiejszy jest więc uroczystością niepowszednią. W jedności jest siła, a my wspólnie
dziś tę jedność i tę siłę osiągnęliśmy.
Jako przedstawiciel SEP witam więc serdecznie prezesa Stowarzyszenia Teletechników
Polskich kol. Ignatowicza oraz prezydium Stowarzyszenia Teletechników,
witam prezesa Związku Polskich Inżynierów Elektryków kol. Todtlebena oraz wszystkich
członków prezydium Związku.
Dowodem tego, jak szczerze i serdecznie są witani wszyscy koledzy ze Związku oraz koledzy
teletechnicy, dowodem, jak chcieliśmy ze swej strony zrobić wszystko, co tylko zrobić było
126
można, ażeby dać wyraz naszej radości, jest fakt, że wszystkie podlegające nowym wyborom
miejsca Zarządu, w liczbie 6, postanowiliśmy dać im do dyspozycji, a ponieważ i pomiędzy
obecnymi członkami naszego Zarządu Szanowni Koledzy mieli również swoich członków, więc
cały Zarząd naszego nowego SEP będzie z ducha i ciała naszym wspólnym Zarządem.
Zarząd Oddziału Warszawskiego SEP postanowił in corpore podać się do dymisji, aby
wspólnie z Kolegami ułożyć nową wspólną listę i zwołać z tej okazji Walne Zebranie już w
lutym br.; a w tych Komisjach, które mają swoje odpowiedniki w Waszych Stowarzyszeniach,
nastąpi analogiczna reorganizacja. Nam chodziło o to, aby nasze 3 stowarzyszenia połączyły
się całkowicie i bez reszty. Aczkolwiek formalna strona nie jest jeszcze zupełnie załatwiona,
będziemy od dnia dzisiejszego wspólnie pracowali, będziemy ponosili wspólnie
odpowiedzialność za dalsze losy wspólnego naszego Stowarzyszenia i muszę powiedzieć, że
byłbym szczęśliwy, gdyby już od dziś zatarły się na zawsze wszelkie dzielące nas różnice.
Na porządku dziennym prac SEP mieliśmy w tym roku kilka spraw większej wagi i
poważniejszego na dłuższy okres czasu znaczenia; decyzję w tych sprawach, stosownie do
jednogłośnego postanowienia całego Zarządu SEP, odkładaliśmy ze względu na mające
nastąpić połączenie Stowarzyszeń do momentu, kiedy wspólnie nad sprawami tymi
obradować będziemy mogli. Dział słaboprądowy, reprezentowany w SEP przez Sekcję
Radiotechniczną, po połączeniu się STP z SEP bardzo poważnie się powiększy. Dzięki
przystąpieniu STP nowy SEP w stosunku do starego SEP zyska nowy poważny dział, którego
staremu SEP brakowało. Nasi koledzy teletechnicy wnoszą do nowego SEP znaczne wartości
wiedzy i pracy.
Otwarte przed tygodniem Muzeum Teletechniczne, które jest pierwszym krokiem w kierunku
zobrazowania wysiłków teletechników polskich, uzmysławia fragment, ale jakiż bogaty, tych
wysiłków, które zostały wykonane przez Teletechników Polskich. Wysoki poziom naukowy
teletechniki polskiej bez wątpienia przyczyni się wybitnie do podniesienia naukowego ciężaru
gatunkowego nowego SEP.
Ze ZPIE również nic nas nie dzieli, a wszystko zbliża. Związek w dorobku swoim ma poważną
pracę w organizowaniu NOI, którego był wybitnym współtwórcą. Troską Związku była
dbałość o powagę i znaczenia stanu inżynierskiego, jak również obrona tytułu inżyniera.
Troska ta, jak to wykazała ankieta SEP, była również troską członków SEP, toteż praca w tym
kierunku będzie teraz wspólnie kontynuowana, co da tym owocniejsze rezultaty.
Rozumiemy przecież, że te wysunięte troski o przywilej i o tytuł to tylko strona zewnętrzna
sprawy, zasadniczą zaś stroną jest nie zajęcie uprzywilejowanego stanowiska, nie troska o
przywileje, ale o skonsolidowanie się świata inżynierskiego i zmobilizowanie go dla tym
wydatniejszej pracy dla Polski. Będziemy odtąd wspólnie walczyli o przywileje i obowiązki.
Dziś, kiedy praca inżyniera jest pracą nie tylko techniczną, ale społeczną i gospodarczą, dziś,
kiedy praca inżyniera to praca nad rozwojem dobrobytu Polski, kiedy praca inżyniera to
praca nad pomnożeniem potęgi państwowej, musimy dbać o należyte poszanowanie i należytą
godność tej pracy.
My, w SEP, dbaliśmy zawsze o godność pracy technicznej, ale teraz wspólnie będzie nam
łatwiej osiągnąć pożądane rezultaty. Rozumiemy wspólnie, że komu więcej dano, od tego
więcej wymagano. Państwo więc nam dało, państwo ma prawo więcej też od nas wymagać, a
tę kontrolę, czy wypełniamy nasze obowiązki, musimy sprawować sami.
ZPIE obok komisji technicznych posiadał komisje, które teraz będą naszymi wspólnymi
komisjami, a które za zadanie mają dbanie o wysoki poziom pracy i etyki inżynierów
elektryków. W Polsce pracy do wykonania dla inżynierów elektryków jest moc nieskończona i
tę moc nieskończoną musimy wykonać tak liczebnie słabymi siłami. Toteż rozumiem, że
127
dążność Związku, żeby każdy inżynier elektryk co rano pytał się sam siebie, czy dość godnie
nosi przyznany mu tytuł, czy wypełnił ciążące na nim z tego tytułu obowiązki, czy przyczynił
się do podniesienia godności imienia inżyniera polskiego, czy przyczynił się do podniesienia
dobrobytu i obronności Polski, będziemy wspólnie się starali rozpowszechniać i zaszczepić
pomiędzy wszystkimi członkami naszego wspólnego Związku, nowego SEP.
Będziemy wspólnie czuwali nad tym, ażeby godność inżyniera elektryka była należycie
szanowana, będziemy też wspólnie dbali o to i na to jeszcze większy niż dotychczas położymy
nacisk, aby każdy z inżynierów elektryków dał Polsce maksimum tego, co dać jest w możności.
Będziemy wspólnie pracowali nad usunięciem tej najgorszej wady, jaką jest bierność.
Inżynier elektryk musi być aktywny, musi być twórczy, musi pracować, ażeby tytuł inżyniera
elektryka był synonimem dużej wiedzy i ofiarnej pracy.
Pozwalam sobie zaznaczyć, że konsolidacja trzech stowarzyszeń, grupujących niemal bez
reszty wszystkich polskich inżynierów elektryków, daje nowemu SEP w sumie siłę i potęgę
znaczenie większe, aniżeli suma wypływająca ze zwykłego dodawania trzech wielkości;
wszyscy zatem na tym połączeniu korzystamy, ażeby jednak doprowadzić do tej konsolidacji,
trzeba było poświęceń i dużo dobrej woli, które w tak dużej mierze wykazali zarówno koledzy
ze Związku, jak i koledzy Teletechnicy.
Formalna strona połączenia trzech Stowarzyszeń łączy się z zatwierdzeniem nowego statutu
SEP i zostanie załatwiona w najbliższym czasie, od dziś jednak jesteśmy razem, od dziś ten
lokal nie jest lokalem starego SEP-u, a naszym wspólnym lokalem, od dziś komisje naszego
nowego Stowarzyszenia będą wspólnymi naszymi komisjami, a ich prace i wysiłki, naszymi
wspólnymi wysiłkami.
Na zakończenie i dla wyrażenia serdecznych uczuć w momencie zjednoczenia, pozwalam
sobie uścisnąć serdecznie prawicę kol. Ignatowiczowi i kol. Todtlebenowi”.
Prezes STP inż. Stanisław Ignatowicz powiedział:
„ Szanowni Koledzy !
Przede wszystkim pragnę stwierdzić, że całokształt dotychczasowych prac, związanych z
połączeniem trzech bratnich organizacji polskich elektryków, przeprowadzony został w
atmosferze szczerej życzliwości. Szczególnie godnym uwypuklenia jest tu szereg znanych nam
wszystkim serdecznych i subtelnych akcentów, przejawionych przez Stowarzyszenie
Elektryków Polskich jako organizację – Macierz, której zasady statutowe i struktura posłużyły
za podstawę do opracowania zrębów nowej wspólnej organizacji elektryków.
Obecnie należy uważać, że prace zasadnicze o charakterze ideowym zostały już wykonane.
Pozostaje jeszcze do opracowania kilka zagadnień natury technicznej i przeprowadzenie
spraw formalnych. Rzetelność i staranność prac wykonanych daje na przyszłość rękojmię
dobrego i harmonijnego współżycia elektryków w ramach nowego SEP, a szybkie tempo
opracowania poszczególnych zagadnień i zapał, z jakim praca ta odbywała się, świadczy
najlepiej o tym, że konsolidacja polskich elektryków jest zagadnieniem całkowicie dojrzałym
oraz pilnym.
Na zakończenie składam szczere podziękowanie Panu Koledze prezesowi Kazimierzowi
Szpotańskiemu za serdeczne słowa skierowane w jego przemówieniu pod adresem kolegów
teletechników i deklaruję, że wszyscy dołożymy sił i starań, aby razem z kolegami elektrykami,
zgrupowanymi dotychczas w organizacjach SEP i ZPIE, w dalszym ciągu współpracować
owocnie dla jak najszerzej pojętego dobra polskiej elektrotechniki”.
128
Prezes Związku Polskich Inżynierów Elektryków inż. T. Todtleben powiedział:
„ Szanowni Koledzy !
Dzisiejsze posiedzenie wspólne prezydiów trzech organizacji elektrotechnicznych ma
znaczenie specjalne, znaczenie wybiegające poza ramy stanu inżynierskiego
elektrotechnicznego. Hasła rzucone po raz pierwszy ZPIE - a zwłaszcza obrony godności
tytułu inżyniera – Polaka, czuwania nad etyką jego pracy zawodowej, walki o polskość
przemysłu elektrotechnicznego i elektryfikacyjnego – zyskały prawo obywatelstwa w szerokim
społeczeństwie elektrotechnicznym i stały się obok wytężonej pracy nad postępem
elektryfikacji i rozwojem przemysłu czołowymi zadaniami przyszłej wspólnej organizacji
elektrotechnicznej. Hasła te, postawione przez młode pokolenie inżynierów elektryków,
początkowo uważane były za nierealne wizje idealnej przyszłości. Początek wprowadzenia ich
w czyn przekonał i starszych naszych kolegów co do ich realności. I w tym momencie, przy
jednoczesnym usunięciu jednostek oportunistycznych poza nawias życia organizacyjnego,
istniała możliwość połączenia rozproszkowanych sił elektrotechnicznych dla wspólnego
marszu ku wspólnemu celowi: obecnie konsolidacja dochodzi do skutku.
Symbolika dzisiejszej uroczystości polega na tym, że przy zachowaniu odpowiednich
proporcji i rozszerzeniu terenu na całokształt życia polskiego otrzymamy właściwą drogę do
konsolidacji żywiołów uczciwie myślących po polsku dla budowy wielkiej i potężnej Polski.
Muszę tu wyrazić uznanie dla tych kolegów starszych, którzy potrafili zrozumieć szczerość
intencji i dążeń młodego pokolenia elektrotechnicznego, jak również podziękować tym
rówieśnikom naszym, którzy współdziałaniem i wytężoną pracą doprowadzili do
sfinalizowania aktu zjednoczenia.
Mam niepłonną nadzieję, że nowy okres wytrwałej pracy we wspólnej organizacji doprowadzi
w niedługim czasie do stanu takiego, kiedy inżynierowie – elektrycy pracować będą wyłącznie
w czysto polskich organizacjach gospodarczych, dążących bezkompromisowo do wzmożenia
potęgi Narodu Polskiego”.
Polski Komitet Wielkich Sieci Elektrycznych (PKWSE), afiliowany przy CIGRE,
współpracował ściśle z SEP. W 1938 r. PKWSE posiadał w swoim gronie 13 członków
zbiorowych i 5 członków indywidualnych. W gronie członków zbiorowych było
Stowarzyszenie Elektryków Polskich oraz Fabryka Aparatów Elektrycznych KAZIMIERZ
SZPOTAŃSKI i S-ka S.A.
Również wart podkreślenia jest fakt, że w Stowarzyszeniu Elektryków Polskich panowała
zasada solidarności. Jeśli członkowi SEP stawała się ewidentna krzywda, pozostali
występowali w jego obronie. Tak było w roku 1938, kiedy nie wiadomo jakimi intencjami
kierowana grupa pseudo naukowców, próbowała w sposób niegodny atakować prof. Janusza
Groszkowskiego, byłego prezesa SEP w kadencji 1936/1937. Wówczas prezes SEP
Kazimierz Szpotański i sekretarz generalny Józef Podoski ogłosili w „Przeglądzie
Elektrotechnicznym” 1938 nr 22 komunikat następującej treści [17]:
„Od pewnego czasu pojawiają się w niektórych czasopismach artykuły, skierowane pod
adresem p. Profesora Dr Inż. Janusza Groszkowskiego, krytykujące Jego techniczną
działalność na polu radiotechniki. Są one krzywdzące i uwłaczają Jego czci.
Nie wolno nam, jako organizacji społecznej, zezwalać na bezkarne napastowanie członków,
którzy tę organizację stanowią. Członkowie Stowarzyszenia winni czuć, że są członkami
mocnej i zwartej organizacji, i że organizacja ta jest z nimi i stoi za nimi tak w chwilach dla
nich pomyślnych, jak i w chwilach ciężkich, i że w chwilach potrzeby gotowa jest nieść im
129
zarówno pomoc materialną, jak i stokroć nieraz cenniejszą pomoc moralną, dającą poczucie
opieki i solidarności koleżeńskiej.
Przed kilku laty obdarzyliśmy Profesora Groszkowskiego naszym najwyższym zaufaniem,
wybierając Go na Prezesa Stowarzyszenia. Nie wolno nam obecnie pominąć milczeniem akcji,
posuwającej się do szarpania Jego czci. Zarzut „hamowania prac w kierunku stworzenia
polskiej wytwórni lamp elektronowych”, tłumaczony bliskimi kontaktami z firmą „Philips” –
należy napiętnować z całą stanowczością.
Wieloletnia działalność p. Profesora na terenie Politechniki Warszawskiej, Państwowego
Instytutu Telekomunikacyjnego, Stowarzyszenia Elektryków Polskich i innych jest jaskrawym
zaprzeczeniem podobnym zarzutom.
W Politechnice Warszawskiej Profesor Dr Inż. J. Groszkowski przyczynił się w bardzo dużym
stopniu do wykształcenia licznych kadr inżynierów – elektryków, wyspecjalizowanych w
radiotechnice, stojąc na czele Zakładu Radiotechniki, w ciągu kilkunastu lat ofiarnej pracy,
prowadzonej początkowo w niebywale ciężkich warunkach, rozwinął i rozbudował Zakład,
postawiwszy w nim pracę pedagogiczną i naukową na poziomie podobnych instytucji
zagranicznych. Stanowi to jedną z licznych chlubnych kart działalności p. Profesora Dr Inż. J.
Groszkowskiego.
Wybitne zdolności, zapał i niebywała pracowitość pozwala Profesorowi Dr Inż. J.
Groszkowskiemu prowadzić równie wydajną pracę na kilku odcinkach życia techniczno–
naukowego.
Stworzony, przy wybitnym współudziale i pod bezpośrednim kierownictwem Prof. Dr Inż. J.
Groszkowskiego w trudnych warunkach gospodarczych, Instytut Radiotechniczny
zadokumentował z miejsca swą żywotność cennymi i licznymi pracami. Pozwoliło to rozwinąć
w krótszym czasie późniejszy Państwowy Instytut Telekomunikacyjny, którego dzisiejszy
dorobek jest współmierny z najbardziej znanymi podobnymi instytucjami zagranicznymi.
W szczególności rozwój badawczego działu lamp elektronowych stanowi bardzo poważne
osiągnięcie nauki polskiej.
Działalność Profesora Dr Inż. J. Groszkowskiego na terenie Stowarzyszenia Elektryków
Polskich, jako jego prezesa, charakteryzuje się dążeniem do scalenia organizacyjnego trzech
oddzielnych pokrewnych stowarzyszeń, skupiających elektryków polskich, oraz
zorganizowaniem szeregu sekcji fachowych, dających możność w bardziej wydatny sposób
zwiększyć wykorzystanie walorów Stowarzyszenia Elektryków Polskich przez jego członków i
przez instytucje z nim współpracujące.
Liczne publikacje naukowe w pismach krajowych i zagranicznych oraz napisanie kilku
podstawowych dzieł z zakresu radiotechniki uzupełniają wielostronną, a jakże owocną
działalność Profesora Dr Inż. J. Groszkowskiego.
W świetle tych faktów krzywda moralna, wyrządzona Profesorowi Dr Inż. J. Groszkowskiemu,
jest krzywdą wyrządzoną całemu zespołowi elektryków, a w szczególności inżynierów
radiotechników, toteż jak najostrzej oszczerczej akcji się przeciwstawiamy i piętnujemy
niegodne metody walki przeciw zasłużonemu członkowi naszego Stowarzyszenia.
(-) Inż. Kazimierz Szpotański
Prezes SEP
(-) Inż. Józef Podoski
Sekretarz Generalny SEP”
130
Zarząd Główny SEP utrzymywał kontakty z Prezydentem Rzeczypospolitej Polskiej
prof. Ignacym Mościckim, który w roku 1930 otrzymał godność członka honorowego SEP. W
styczniowym numerze „Przeglądu Elektrotechnicznego” z 1939 r. czytamy, że
Prezes SEP inż. Kazimierz Szpotański i sekretarz generalny inż. Józef Podoski udali się w
dniu 8 stycznia na Zamek Królewski celem złożenia życzeń noworocznych w imieniu
Stowarzyszenia Elektryków Polskich Panu Prezydentowi RP. Prof. Ignacemu Mościckiemu ,
Członkowi Honorowemu SEP.
Kiedy procedury połączenia trzech bratnich organizacji –STP, ZPIE i SEP- zostały
zakończone, do zawiadomienia o tym wszystkich członków wykorzystano okres Świąt
Bożego Narodzenia i Nowego Roku 1939. Sekretariat generalny SEP wysłał bowiem z datą
1 stycznia 1939 r. życzenia noworoczne do wszystkich członków: SEP, STP i ZPIE
podpisane przez prezesów trzech stowarzyszeń. W odpowiedzi nadeszło wiele listów z
wyrazami radości z powodu dokonującej się konsolidacji polskiego świata
elektrotechnicznego. Oto niektóre z nich:
„Z prawdziwą radością dowiedziałem się z otrzymanej dziś karty „W Jedności Siła” o
dokonanej konsolidacji Stowarzyszeń, grupujących polskich inżynierów elektryków. Jako
jeden z tych, którzy przed laty przeprowadzili wcielenie do SEP Polskiego Komitetu
Elektrotechnicznego, odczuwałem zawsze potrzebę podobnej konsolidacji, starałem się ją
ułatwić, ale wówczas to się nam nie udało. Osiągnięcie obecnie tak pomyślnego rezultatu
uważam za wielki sukces Zarządu Głównego SEP i z tej okazji przesyłam szanownym
Kolegom najserdeczniejsze gratulacje.
Prof. Leon Staniewicz
członek honorowy SEP”.
„Z prawdziwą radością dowiedziałem się z okólnika W. Panów z dnia 1 stycznia 1939 r. o
połączeniu się SEP, STP i ZPIE w jedno Stowarzyszenie. Przy tej okazji życzę W. Panom, aby
tak szczęśliwie zapoczątkowane Zjednoczenie wydało jak najlepsze owoce i przyczyniło się do
dalszego pomyślnego rozwoju polskiej elektrotechniki.
Inż. Alfons Kuhn
dwukrotny prezes SEP”.
Fabryka Kazimierza Szpotańskego była celem licznych wycieczek technicznych. Jechali
tam członkowie SEP, studenci i uczniowie szkół technicznych. Jedną z nich opisał
dziennikarz „Przeglądu Elektrotechnicznego” w komunikacie wydrukowanym w nr 3 „PE” z
1939 r.:
„Oddział Warszawski SEP zorganizował w dniu 10 lutego 1939 r. wycieczkę techniczną do
Fabryk K. SZPOTAŃSKI i S-ka S.A. w Warszawie. Wycieczka liczyła 65 osób. Zwiedzono
fabrykę warszawską firmy K. Szpotański na Kamionku oraz przygotowywany do
uruchomienia Oddział Fabryki w Międzylesiu ( oddział został uruchomiony 29 kwietnia).
Wycieczce zgotował niezwykle serdeczne przyjęcie prezes Kazimierz Szpotański, podejmując
uczestników obiadem w przerwie między zwiedzaniem obu fabryk” (fot. 3. 6).
Wiosną 1939 r. trwały przygotowania do XI WZ SEP, organizowanego na XX-lecie
istnienia stowarzyszenia [23,24]. Z tej okazji w dniu 11 maja 1939 r., prezydium
Stowarzyszenia Elektryków Polskich w osobach: prezesa inż. Kazimierza Szpotańskiego,
wiceprezesa inż. Alfonsa Hoffmanna i sekretarza generalnego - inż. Józefa Podoskiego
przyjęte zostało na audiencji u pana prezydenta RP prof. dr Ignacego Mościckiego, członka
honorowego Stowarzyszenia.
131
3.6. Uczestnicy wycieczki SEP podczas obiadu w FAE na Kamionku
3.7. Prezydium SEP na audiencji u Prezydenta RP, od lewej: prezydent RP Ignacy Mościcki, prezes SEP
Kazimierz Szpotański, I wiceprezes SEP Alfons Hoffmann, sekretarz generalny SEP Józef Podoski
3.8. Wpis prezydenta RP do księgi pamiątkowej na targach w Katowicach.
Delegaci Stowarzyszenia zaprosili Pana Prezydenta na XI Walne Zgromadzenie i na
Wystawę Elektromechaniczną SEP, organizowaną w czasie od 18 do 29 czerwca 1939 r. w
Katowicach. Prezydent Ignacy Mościcki obiecał wziąć udział w zjeździe i dokonać osobiście
otwarcia wystawy, o ile nie przeszkodzą mu w tym nieprzewidziane okoliczności, i wyraził
zgodę na opublikowanie tej wiadomości w komunikatach zjazdowych. Komunikat ukazał się
wraz z wspólną fotografią, która powielana jest wielokrotnie w wielu dokumentach
historycznych i przechowywana do dnia dzisiejszego (fot 3.7.). Prezydent przyjechał do
Katowic i swoją obecność na wystawie potwierdził wpisem do księgi pamiątkowej ( fot. 3.8.).
Przed zbliżającym się XI WZ SEP i z okazji rocznicy XX - lecia Stowarzyszenia prezes
SEP Kazimierz Szpotański opublikował następujący apel do wszystkich członków SEP:
132
„Święcimy uroczystość XX – lecia naszej organizacji, a zarazem uroczystość połączenia się
trzech zrzeszeń elektryków polskich w jedno wspólne Stowarzyszenie. Skupiamy obecnie
wszystkich niemal bez wyjątku elektryków Polskich, stając się najliczniejszym
stowarzyszeniem technicznym w Polsce.
Nasza chlubna przeszłość i obecna liczebność nie powinny być jednak tylko wawrzynem
zasług. Stanowią one również poważne zobowiązanie. Jedno z zadań, jakie mamy do
wykonania, posiada charakter zasadniczy.
Wiemy wszyscy, że wzmożona elektryfikacja oznacza zasobny dobrobyt, rozkwit cywilizacji i
potęgę obronności. Wzmożona konsumpcja energii elektrycznej zwielokrotnia możliwości
życiowe całego narodu. Dzięki upowszechnieniu energii elektrycznej w postaci energii
mechanicznej, świetlnej i cieplnej, a także dzięki możliwościom telekomunikacyjnym, stajemy
się czynniejsi i dzielniejsi.
Energia elektryczna pomnaża i wyzwala energię ludzką.
Obowiązkiem naszym jest praca nad uprzystępnieniem każdemu Polakowi korzystania z
dobrodziejstw energii elektrycznej. To jest właśnie zasadniczym zadaniem każdego elektryka,
a łączność nasza w jednym Stowarzyszeniu powinna pracę naszą ułatwiać i koordynować.
W chwili obecnej roczna konsumpcja energii elektrycznej wynosi u nas skromną liczbę około
100 kilowatogodzin na mieszkańca. Niech konsumpcja ta wzrasta chociażby o 20 % w
stosunku do każdego roku poprzedniego, a za lat pięć – w XXV– lecie naszego Stowarzyszenia
– osiągniemy liczbę 250 kilowatogodzin rocznie na mieszkańca. Jest to wprawdzie nadal
liczba niedostateczna i w porównaniu z innymi krajami nikła, stanowi ona jednak możliwość
w naszych warunkach zupełnie realną.
Zwiększenie co najmniej 20- procentowe konsumpcji energii elektrycznej w
stosunku do każdego roku poprzedzającego postawmy sobie za cel i
sprawdzian krańcowy wyników naszej pracy.
Jest to zadanie wspólne, zadanie nie tylko dla przemysłu budującego elektrownie, lecz
również dla prac przemysłu elektrotechnicznego, dla wysiłków szkolnictwa oraz dla
twórczości na polu wiedzy”.
(-) Inż. Kazimierz Szpotański
XI Walny Zjazd Delegatów SEP (ostatni przedwojenny) odbył się w dwóch
miejscowościach jednocześnie, w Katowicach i Cieszynie w dniach 18 – 21 czerwca 1939 r.
Kazimierz Szpotański podsumował na nim obfitującą w sukcesy kadencję 1938/39 i wygłosił
referat statutowy pt. „Rola przemysłu w obronności kraju”. Pełny tekst referatu zamieszczamy
w Cz. V niniejszej Biografii. Porusza on bardzo aktualne zagadnienia w sytuacji, w jakiej
nasza Ojczyzna wówczas się znajdowała. Została też zorganizowana Wystawa
Elektromechaniczna, uroczyście otwarta przez Prezydenta RP, prof. Ignacego Mościckiego.
Na stoisku Fabryki Aparatów Elektrycznych K. SZPOTAŃSKI i S-ka S.A. został m.in.
wystawiony wyłącznik małoolejowy na napięcie 150 kV (fot.3. 9) Nowym prezesem
stowarzyszenia został wybrany kpt. inż. Antoni Krzyczkowski, I wiceprezesem zaś
Kazimierz Szpotański, a sekretarzem generalnym Józef Podoski. W momencie wyboru
Kazimierz Szpotański jeszcze nie wiedział, że będzie musiał jako p.o. prezesa przeprowadzić
SEP przez trudne lata II wojny światowej. Wybrany bowiem na prezesa Antoni Krzyczkowski
– jako żołnierz - został niebawem zmobilizowany, udał się w rejon koncentracji wojsk, skąd
wyruszył na front. Do działalności SEP-owskiej w kraju już nie mógł powrócić.
133
3.9. Wyłącznik małoolejowy 150 kV prezentowany na ostatniej przedwojennej wystawie SEP w Katowicach,
18-20 czerwca 1939 r.
3. OKRES II WOJNY ŚWIATOWEJ
Zachowały się wspomnienia Kazimierza Szpotańskiego napisane do wydawnictwa
książkowego [1], gdzie przedstawił On najważniejsze działania, jakie podejmował i
realizował wraz z kolegami SEP-owcami jako p.o. prezesa SEP w okresie II wojny
światowej. Przytaczamy je w całości:
Jest koniec 1939 roku. Warszawa leży w gruzach. W potopie nieszczęść i nasza łódź
SEP-owska została doszczętnie zniszczona. Lokal Stowarzyszenia przy ul. Królewskiej 15
został całkowicie spalony, a wraz z nim zginęła biblioteka i dokumenty związane z
przeszłością elektrotechniki w Polsce. Z laboratorium Biura Znaku Przepisowego SEP nie
pozostało śladu.
W końcu 1939 roku wszystkie stowarzyszenia polskie , a więc i SEP, zostały przez Niemców
zdelegalizowane, a dalsze ich istnienie zabronione. Władze okupacyjne tolerowały jedynie
zrzeszenia gospodarcze, do których należał między innymi Związek Przemysłowców
Metalowych; jego wyjątkowo niezniszczony lokal przy ulicy Zielnej stał się schronieniem dla
nielegalnie działającej warszawskiej grupy członków SEP.
Tradycje SEP, wyrobione wśród kolegów, zamiłowanie do wspólnej pracy społeczno-
zawodowej, myśl, że po zakończeniu wojny trzeba będzie rozpocząć na nowo pracę nad
rozwojem elektryfikacji kraju, polskiego przemysłu i szkolnictwa elektrotechnicznego,
wreszcie konieczność wzajemnego informowania się i podtrzymywania na duchu sprawiły, że
nie tylko w Warszawie, lecz również poza granicami Polski, na Wschodzie i Zachodzie, a
134
nawet w niemieckich obozach koncentracyjnych, członkowie SEP starali się utrzymać choć
iskierki tlącego się życia Stowarzyszenia. Mieli wszyscy głęboką wiarę w lepszą przyszłość,
jak również w odbudowę i przekonanie, że jego istnienie i praca będą znów potrzebne
społeczeństwu. Druga grupa warszawskich członków SEP odbywała swe cotygodniowe
zebrania w lokalu Związku Przemysłowców Metalowych na Zielnej jako Grupa
Elektrotechniczna tegoż Związku. Zebrań tych odbyło się w czasie okupacji 167, uczestniczyło
w nich od 30 do 60 osób, w zależności od stopnia niebezpieczeństwa poruszania się po
mieście. Na zebraniach tych informowaliśmy się wzajemnie o rozgrywających się wokół nas
wypadkach, wspominaliśmy tych co zostali oderwani od nas na zawsze, a równocześnie
staraliśmy się kontynuować SEP-owską działalność.
SEP było niemal jedynym Stowarzyszeniem w Warszawie, które nie zamarło przez cały czas
trwania okupacji niemieckiej i w regularnych odstępach odbywało swoje zebrania.
Wygłoszono 162 odczytów, prowadzono prace nad projektami przyszłego powojennego
rozwoju elektryfikacji, przemysłu i szkolnictwa elektrycznego, prace nad przepisami i
słownictwem, prowadzono kursy dla mistrzów elektrotechnicznych, organizowano praktyki
wakacyjne i pomoc koleżeńską.
Wszystko to można opisać, ale niemożliwe jest oddanie tego ducha i tych nastrojów, jakie
panowały na naszych zebraniach. W Warszawie, tak jak w całym Kraju, trwało w potwornych
rozmiarach rozbestwienie Niemców, nocne aresztowania, uliczne łapanki, masowe publiczne
egzekucje, wyrzucania z mieszkań. Nikt nie był pewny, jaki los czeka go w najbliższych
godzinach.
W takiej atmosferze, patrząc przez okna sali zebrań przy ulicy Zielnej, widzieliśmy czworobok
do cna zniszczonych domów od strony Marszałkowskiej i Królewskiej i dalej aż do kościoła
ewangelickiego morze ruin, a równocześnie słuchaliśmy odczytów lub omawialiśmy rozwój
elektrotechniki w przyszłej wolnej Polsce.
Połączenie suchej treści technicznej odczytów z tłem, na którym się to wszystko rozgrywało
powodowało specyficzną atmosferę zebrań, tak że nieraz licznie zebranym słuchaczom
ściskały się gardła i szkliły się oczy. Miało to specjalne miejsce w czasie odczytu kol. dr inż.
Stanisława Wachowskiego pt. „Tramwaje i autobusy miejskie w Warszawie przed wrześniem,
we wrześniu i po wrześniu 1939 r.”, wygłoszonego w dniu 30 kwietnia 1940 roku.
W chronologicznym porządku odmalowane zostało niszczenie taboru i urządzeń
tramwajowych i autobusowych oraz bohaterska postawa całego personelu starającego się
pod gradem bomb utrzymać tak niezbędną dla życia miasta komunikację. Odczyt kol.
Wachowskiego jest bardzo wartościowym przyczynkiem do historii Warszawy we wrześniu
1939 r., tym cenniejszym, że popartym danymi liczbowymi. Choć minęło 19 lat od chwili jego
wygłoszenia, świetnie odtworzony w nim obraz potwornego, systematycznego niszczenia
Warszawy nic nie stracił ze swej mocy. Stanisław Wachowski zginął w pierwszym dniu
Powstania Warszawskiego, dnia 1 sierpnia 1944 r.
Jednym z odczytów nawiązującym do przyszłości był odczyt prof. Pomianowskiego o regulacji
Wisły. Omówił on metodę odmienną od dotychczas praktykowanej polegającą na budowie
całego szeregu poprzecznych zapór (stopni wodnych) zamiast dotychczasowego sposobu
polegającego na zwężeniu koryta rzeki. Opracowanie i ujęcie tej metody było tak
przekonywające, że stworzyło rewolucję w sposobie naszego myślenia w tej ważnej dziedzinie
techniki.
Do przyszłości nawiązywały te odczyty kol. Alfonsa Hoffmanna. Jeden z nich dotyczył
własnego opracowania kol. Hoffmanna na temat uzbrojenia konstrukcji drewnianych linii
wysokich napięć, które wykluczały możliwość zetknięcia się przewodów przy
135
nierównomiernym ich oblodzeniu. Konstrukcja ta pozwala na zastosowanie znacznie
większych od dotychczas stosowanych rozpiętości. Po odczycie, który odbył się w Międzylesiu,
zademonstrowany był montaż na słupach konstrukcji i mocowania izolatorów i przewodów.
Inny referat kolegi Hoffmanna „Systematyczne kształcenie woli” był specjalnie na czasie,
ponieważ wierząc w przyszłość Odrodzonej Polski, trzeba było ćwiczyć i hartować wolę.
Należy podziwiać, że w tak trudnych i przygnębiających warunkach kol. Hoffmann, ten wielki
w swych poczynaniach człowiek, nie tracił energii i potrafił intensywnie pracować z
niezłomną wiarą w jasną przyszłość Polski. Inż. Alfons Hoffmann w okresie okupacji ukrywał
się pod nazwiskiem A. Hamerski i pracował w fabryce Kazimierza Szpotańskiego.
Cykl odczytów inżyniera Witkowskiego, referującego opracowania kolegów zajmujących się
przyszłą organizacją szkolnictwa zawodowego i programami nauczania wzbudził również
duże zainteresowanie.
Odczyty na tematy przemysłowe, połączone z demonstracjami, łatwiej było urządzić w
Fabryce Aparatów Elektrycznych na Kałuszyńskiej, aniżeli w centrum miasta na Zielnej. Z
serii tych odczytów wymienić można odczyty: kolegi Tadeusza Stępniewskiego - kierownika
fabryk „Chodzież” i „Boguchwała” o wyrobie porcelanowych izolatorów wysokiego
napięcia; inż. Domańskiego - kierownika produkcji firmy „Norblin, Buch i Werner” o
materiałach przewodowych, ich walcowaniu i przeciąganiu na blachy i profile; inż. A.
Niedźwiedzkiego z fabryki w Starachowicach o spiekach na noże do ścinania stali i żeliwa.
Odczyty te były dostępne dla wszystkich członków SEP, a przyjeżdżali ci, których dany temat
interesował.
Monumentalną pracą SEP w czasie okupacji był „Program elektryfikacji Polski”. Z
inicjatywą w tej sprawie wystąpił prof. Jan Obrąpalski, który w czasie okupacji niemieckiej
zamieszkiwał w Warszawie. Prof. Obrąpalski przedstawił wstępny program pracy w
zakreślonych, przewidywanych przez siebie granicach geograficznych powojennej Polski z
zachodnią granicą na Odrze i Nysie Łużyckiej i zaproponował utworzenie Komisji SEP, która
miałaby z nim współpracować przy szczegółowym opracowaniu projektu.
Warto przytoczyć w tym miejscu przedstawiony SEP-owi przez prof. J.Obrąpalskiego w 1940
r. pogląd co do przewidywanych powojennych granic Polski.
„W roku 1940, w okresie przymusowej bezczynności i rozważań na temat ostatecznego
wyniku wojny, postanowiłem opracować projekt elektryfikacji przyszłej wielkiej Polski.
Potrzebne do tej pracy materiały statystyczne i mapy znalazły się w Warszawie. Na samym
początku pracy powstało zagadnienie granic rozpatrywanego terytorium: czy poprzestać na
dobrze znanych terenach kraju w granicach 1939 roku, czy zaryzykować próbę sięgnięcia
wyobraźnią w niedaleką przyszłość i opracować program w ramach państwa bardziej
rozległego ?
Ale jaka będzie nasza granica zachodnia ? Dotychczasowa była wręcz absurdalna. Połowa
roku 1940 ukazywała perspektywy tragiczne, lecz wierzyłem głęboko, że wojna zakończy się
zupełną zagładą Niemiec hitlerowskich, że po tysiącu lat roli biernej dojdzie do głosu i
skieruje swe dążenia na Zachód cała Słowiańszczyzna, że przyjdzie dobra koniunktura dla
Polski, że przejściowo zgermanizowane prasłowiańskie ziemie nadodrzańskie wrócą do
Polski, że chwilowe trudności a nawet ewentualne niepowodzenia przy opanowaniu
wysokiego poziomu przemysłowego tych ziem nie mogą powstrzymać wielkich przemian
dziejowych.”
SEP wyraził całkowitą zgodność zapatrywań i łącznie z prof. Obrąpalskim wytypował
kandydatów do Komisji. Członkami Komisji byli: Czesław Mejro jako główny referent, Stefan
136
Kwiatkowski, Ryszard Kontkiewicz, Jan Kryński, Stanisław Kamiński, Tadeusz Kahl, Karol
Przanowski i Kazimierz Herniczek oraz członkami wspierającymi: Zygmunt Wierzbowski,
Bohdan Walentynowicz, Czesław Nielubowicz i Włodzimierz Szumilin (w większości
pracownicy fabryki Kazimierza Szpotańskiego).
Opracowany i ukończony przed końcem wojny projekt zawiera ustalenie rozwoju zużycia
energii dla poszczególnych okręgów elektryfikacyjnych, program i koszt budowy elektrowni
zawodowych, potrzebnych do pokrycia tego zapotrzebowania, program i koszt budowy sieci
elektrycznych dla przesyłania i rozdziału energii i obliczenie przeciętnej ceny energii
elektrycznej dla głównych grup odbiorców. Przy ustalaniu liczb programu zapotrzebowania
energii oparto się na dotychczasowej dynamice elektryfikacji kraju, wprowadzając poprawki
związane z przewidywanymi zmianami struktury gospodarczej i stopnia zaludnienia
poszczególnych dzielnic. Przewidywano duże nakłady na elektryfikację wsi, która odegra
niezawodnie ważną rolę w podniesieniu poziomu kulturalnego i potencjału gospodarczego
mas ludowych oraz w decentralizacji rzemiosła i przemysłu. Komisja nie brała pod uwagę
ubytku ludności i stopnia zniszczenia kraju przez wojnę, jako liczb nie dających się ustalić
prawie do końca wojny; operowano w tym zakresie jedynie analogiami z pierwszej wojny
światowej. Program obejmował 36 stron maszynopisu formatu A4 wraz z 42 tabelami i mapą
sieci 220 i 110 kV oraz rozmieszczenia elektrowni.
Praca ta jest cenną dla historii rozwoju elektroenergetyki w Polsce i była w granicach
możliwości wykorzystana wraz z projektem elektryfikacji Polski, opracowanym przez
członków SEP w Wielkiej Brytanii, przy pracach programowych rozwoju elektryfikacji Polski
w pierwszych latach po wojnie już w Niepodległej Polsce.
Prof. Obrąpalski udostępnił jej treść w formie odczytów wygłoszonych przez Niego w
Stowarzyszeniu w dniach 4 grudnia 1945 r. w Warszawie i 7 marca 1946 r. w Katowicach.
Do prac SEP należy również prowadzenie w latach 1940 – 1944, a więc niemal w ciągu całej
okupacji niemieckiej, wieczorowych kursów dla elektromonterów. Z inicjatywą wznowienia
prowadzonej w tym zakresie akcji wystąpił w początku 1940 r. kol. Stanisław Wachowski,
jeden z najbardziej czynnych w okresie przedwojennym działaczy na polu szkolnictwa
elektrotechnicznego. Propozycja ta w warunkach okupacji niemieckiej była zaskakująca.
Znając jednak zdolności fachowe i pedagogiczne kol. Wachowskiego oraz jego zapał i
poświęcenie, uznano jego argumenty za słuszne, a prowadzenie kursów za specjalnie ważne i
celowe właśnie w okresie okupacji. Ponieważ nie można ich było organizować pod firmą
zdelegalizowanego SEP, zdecydowaliśmy się je otworzyć w formie jeszcze tolerowanej, tj.
jako szkołę przyfabryczną przy Fabryce Aparatów Elektrycznych w Warszawie przy ul.
Kałuszyńskiej 2/6. W krótkim czasie zostały urządzone sale wykładowe, szkolny warsztat
ślusarski, laboratorium do ćwiczeń z elektrotechniki, a co najważniejsze zebrany został przez
kol. Wachowskiego komplet wykładowców o dużych walorach pedagogicznych i fachowych.
Byli to inżynierowie: Tadeusz Gede, Wacław Grabowski, Mieczysław Ejsele, Antoni Kiliński,
Witold Kotowski, Darosław Kowalczewski, Józef Kozłowski, Jarosław Kwiatuszyński,
Kazimierz Monikowski, Władysław Rode, Ludwik Sarnowiec, Włodzimierz Słojewski oraz
instruktorzy warsztatowi Mieczysław Gietling, Alfred Janson, Piotr Kowalski. Pomocnikiem
kol. Wachowskiego jako kierownika kursów był wysoce uzdolniony i zamiłowany w pracy
pedagogicznej inż. Mirosław Panufnik. Kursy były prowadzone od września 1940 r. do
wybuchu Powstania, tj. do sierpnia 1944 r. i przez te cztery lata szczęśliwie nie mieliśmy
żadnej „władzy” na terenie szkoły. Szkoła legitymowała się symbolem K.E.S. (Kursy
Elektryczne Szpotańskiego). Mieściła się ona na terenie fabryki K. Szpotańskiego na
Kamionku.
137
Prowadzono równolegle dwa kursy: mechaniczny i elektryczny. Ogólna liczba godzin pracy
wynosiła 608 godz. rocznie na każdym kursie. Specjalna uwaga była zwrócona na ćwiczenia
w pracowniach mechanicznej i elektrycznej, które były wyposażone w pełne komplety
niezbędnych urządzeń. Specjalnie trzeba tu podkreślić zasługi kol. Jarosława
Kwiatuszyńskiego w zorganizowaniu i kierownictwie pracownią elektrotechniczną na
kursach, która mogłaby być wzorem dla analogicznych pracowni w przyszłości. Na każdym z
kursów było po 80 słuchaczy, co było górną granicą możliwości technicznych szkoły.
Opuszczanie wykładów wynosiło zaledwie kilka procent, co biorąc pod uwagę panujące
warunki okupacyjne było wynikiem nieoczekiwanym, spowodowanym ogromnym zapałem ze
strony słuchaczy i zasługą wykładowców. Prowadzenie kursów, w czasie okupacji niemieckiej
nie było pozbawione niebezpieczeństwa, o czym mówi urywek z przemówienia jednego z
absolwentów kursów: „...za stworzenie dla nas szkoły tej - jesteśmy wdzięczni całym sercem.
Gdy bierzemy pod uwagę warunki, w jakich ta szkoła powstała, uczucie wdzięczności łączy
się z uczuciem podziwu. Większość naszych szkół zmiótł bowiem rok 1939. A nasza szkoła
mimo wszelkich przeciwności trwa jeszcze...”
W wyniku porozumienia kolegi Wachowskiego z Izbą Rzemieślniczą absolwenci kursów
mechanicznego i elektrotechnicznego, począwszy od roku 1942, mogli składać egzamin przy
Izbie Rzemieślniczej na czeladników w zawodzie elektromechanika. Poza wszystkim innym
kursy opracowały również szczegółowy wzorcowy program dla przyszłych kursów
powojennych.
Do prac SEP w okresie okupacji niemieckiej zaliczyć należy zorganizowanie praktyk dla
młodzieży szkół zawodowych.
Przed wakacjami szkolnymi 1941 r. władze niemieckie ogłosiły, że studenci Wyższej Szkoły
Budowy Maszyn i wszystkich egzystujących szkół zawodowych zobowiązani są do odbycia
praktyk w zakładach wytwórczych, a ci którzy tych praktyk sami nie potrafią zdobyć są
obowiązani do zameldowania tego i otrzymają przydział praktyk w Niemczech. Groziło to
naszej młodzieży wywiezieniem do Niemiec z bardzo wątpliwym powrotem po „takich
wakacjach” do Polski. Z inicjatywy niestrudzonego kol. inż. Wandalina Puciaty – pracownika
FAE, Grupa Elektrotechniczna Związku Przemysłowców Metalowych, działająca stale w
zastępstwie SEP, postanowiła nie dopuścić do wywiezienia młodzieży do Niemiec, to jest
pomimo ciężkiego stanu przemysłu znaleźć tyle praktyk wakacyjnych, ile ich będzie potrzeba.
Motorem tej akcji był kolega Wandalin Puciata. On ją zorganizował i dzięki niemu praktyki te
odbyło około 3000 osób.
Liczba przyjmowanych przed wojną przez fabryki praktykantów nie przekraczała nigdy 3 %
stanu zatrudnienia. Aby zapobiec wysyłce młodych elektryków do Niemiec, przemysł
metalowy i elektrotechniczny powinien przyjąć na praktyki około 3 tysiące osób. Ta bardzo
trudna i wysoce patriotyczna akcja dała całkowicie pozytywne rezultaty; nawet drobni
wytwórcy zatrudniający często nie więcej niż 3 – 4 pracowników pisali „damy tyle miejsca
praktykantom i na takich warunkach, jakie będą potrzebne”. W ostatecznym wyniku około 3
tys. młodzieży znalazło praktykę w zakładach elektrotechnicznych i metalowych. A byli
również i tacy, którzy otrzymali praktyki inną drogą, tak, że ogólna liczba praktyk była jeszcze
większa. Należy podkreślić, że nie było ani jednego wypadku, żeby zgłaszającemu się
odmówiono praktyki. Opanowanie w sposób racjonalny napływu tak dużej ilości
praktykantów nie było rzeczą łatwą. Chodziło przecież o to, żeby nie tylko załatwić sprawę
formalnie, lecz żeby młodzież nie zmarnowała czasu i nauczyła się możliwie dużo.
W Fabryce Aparatów Elektrycznych opracowano system, który miał służyć potem jako
wzorzec. Polegał on na powolnym, ale wnikliwym zwiedzaniu poszczególnych części fabryki i
odbywaniu zajęć drobnymi grupami. Przed zwiedzaniem miał miejsce wykład o pracy danej
138
części fabryki, a po zwiedzeniu, które trwało normalnie około godziny dziennie, dalszy ciąg
wykładu był połączony z dyskusją. Praktykant następnie miał obowiązek napisania
sprawozdania z każdej takiej wycieczki. System ten obciążał mocno personel fabryki, lecz
wykonywany był chętnie i z zapałem. Trzeba było przeczytać te sprawozdania. Duża liczba
była takich, z których biła inteligencja i niepowszednia spostrzegawczość, co już wystarczyło,
aby nie żałować włożonej pracy.
Prace nad słownictwem elektrycznym były prowadzone w działach wytwarzania i przesyłu
energii, kolejnictwa elektrycznego, oświetlenia elektrycznego i grzejnictwa elektrycznego.
Prace normalizacyjne objęły projekt „Przepisów na przyłączenia urządzeń odbiorczych”
(późniejsza PNE-104), projekt „Przepisów na linie elektryczne napowietrzne prądu silnego”
(późniejsze PNE-101) wraz z komentarzami, nowelizacją normy PNE-10 „Przepisy budowy i
ruchu urządzeń elektrycznych prądu silnego”, prace nad normami: „Znakownictwo literowe
elektryczne”, „Przekładniki”, „Silniki tradycyjne prądu stałego”, „Linie kablowe
podziemne”, „Uziemienia i zerowania”.
Sprawozdanie z życia SEP w okresie okupacji byłoby niepełne, gdyby nie zostały
podkreślone kolosalne straty osobowe, jakie poniosło nasze Stowarzyszenie w
zamordowanych lub poległych w tym czasie członkach.
Nie posiadamy pełnego i miarodajnego spisu Kolegów zmarłych i poległych na terenie Polski
i poza Jej granicami.
Poniżej podajemy posiadaną ich listę. Pełna liczba jest na pewno znacznie większa:
Kazimierz Bieliński (prezes Oddziału Wybrzeża Morskiego SEP), Zygmunt Brzeziński,
Aleksander Brzuzek, Kazimierz Jackowski (twórca i dyrektor Muzeum Przemysłu i Techniki),
Eugeniusz Jarzyński, Stefan Heinrich (administrator wydawnictwa „Przegląd
Elektrotechniczny”), Zbigniew Grabiński (z zakładu Rohna i Zielińskiego w Żychlinie),
Andrzej Goriaczkowski, Piotr Drzewiecki, Zygmunt Ostaszewski, Emilian Koppe, Darosław
Kowalczewski, Tadeusz Malinowski, Janusz Miłodrowski, Adolf Morawski, Witold Moroński,
Ryszard Quandt, Wandalin Puciata, Adolf Horkiewicz, Jan Rzewnicki (członek honorowy SE),
Zygmunt Hałandziewicz, Stanisław Kozłowski, Zdzisław Rychlik, Witold Wize, Tadeusz
Kuliński, Ryszard Winne, Marian Boj, Stanisław Gołębiowski, Marian Karłowski, Stefan
Gieszczykiewicz, Stanisław Maciejowski, Antoni Dąbrowski, Jan Tymowski, Roman
Plenkiewicz, Mirosław Panufnik, Władysław Rode, Marian Radwan, Stanisław Wachowski,
Ludwik Sarnowiec, Seweryn Dankiewicz, Ryszard Świętosławski, Wacław Olczak, Herman
Wendt (Wędrowicz), Anna Kuz, Janusz Zieliński, Lech Zaborski, Andrzej Wojno, Jerzy
Michalski, Tadeusz Dobrski, Włodzimierz Lenkiewicz, Jan Wróblewski, Wojciech Bobiński,
Aleksander Rondthaler.
Cześć Ich pamięci!”
Kazimierz Szpotański
Prezes SEP
4. LATA POWOJENNE
Na początku 1945 r. kilku dawnych działaczy SEP, z pełniącym obowiązki prezesa SEP
Kazimierzem Szpotańskim na czele, rozpoczęło starania o reaktywację Stowarzyszenia.
Wpisanie SEP do Rejestru Stowarzyszeń Naukowo – Technicznych nastąpiło w dniu 28
sierpnia 1945 r., przy czym do czasu uchwalenia nowego Statutu miał nadal obowiązywać
przedwojenny, uchwalony w Toruniu w 1928 r.
139
W skład pierwszego Zarządu Tymczasowego SEP weszli dwaj członkowie Zarządu
Głównego SEP z 1939 r.: Kazimierz Szpotański i Włodzimierz Szumilin (późniejszy prezes
SEP w latach 1948, 1949) oraz: Jan Obrąpalski (prezes SEP w latach 1934, 1935), Janusz
Groszkowski (prezes SEP w latach 1936, 1937), Moszczyński, Wiktor Przelaskowski,
Kazimierz Straszewski (prezes SEP w latach 1930, 1931 oraz 1946, 1947), Felicjan Karśnicki
(prezes SEP w latach 1931, 1932), Tadeusz Czaplicki (prezes SEP w latach 1932, 1933). Za
najpilniejsze zadania uznano sporządzenie spisu członków stowarzyszenia, zorganizowanie
sekretariatu i pozyskanie funduszy na finansowanie wszelkiej działalności.
W dniu 15 grudnia 1945 r. powstała Naczelna Organizacja Techniczna, nawiązująca co
prawda do przedwojennej organizacji techników, ale realizująca swoje zadania na bazie
wzorów sowieckich. Ówczesne władze państwowe chciały, aby wszystkie stowarzyszenia
techniczne były podporządkowane organizacji centralnej, jaką była NOT . Władze SEP,
pracując nad projektem nowego statutu, z dużą rezerwą odnosiły się do proponowanych
zmian. Odbywały się burzliwe dyskusje. Szczególny charakter tego okresu wynikał z
konieczności dostosowania struktury organizacyjnej i zakresu działania do zasadniczo
zmienionych stosunków politycznych, gospodarczych i społecznych naszego kraju.
W dniach 17-18 maja 1946 r. w Warszawie odbył się zjazd Zarządów Oddziałów SEP,
gdzie dyskutowano nad sprawami bieżącymi, ale przede wszystkim nad nowym statutem i
przyłączeniem do NOT. Decyzja w tej sprawie miała zapaść na najbliższym Walnym
Zgromadzeniu Nadzwyczajnym Członków SEP (WZNC).
W dniach 22-24 września 1946 r. w Łodzi odbył się XII zjazd - pierwsze powojenne
Walne Zgromadzenia Nadzwyczajne Członków SEP. Dyskutowano nad projektem nowego
statutu. W rezultacie odbytych narad i sporów, a głównie w wyniku odgórnego
dokooptowania do składu Zarządu SEP czterech zwolenników powiązania organizacyjnego z
NOT, zredagowano i przyjęto projekt nowego statutu, który zgodnie z obowiązującą ustawą –
przekazano do akceptacji władzom NOT.
Kazimierzowi Szpotańskiemu nie odpowiadały zmiany w statucie i nowo powstała
atmosfera w SEP. Podobnie jak i większość członków zarządu tymczasowego zrezygnował z
kandydowania na prezesa, jednak uczestniczył w dalszych pracach SEP. Na XIII
Zgromadzeniu Członków SEP we Wrocławiu, w czerwcu 1947 r., prezesem SEP wybrano
Kazimierza Straszewskiego (1946, 1947). Wznowiono działalność Centralnej Komisji
Normalizacji Elektrycznej i Centralnej Komisji Słownictwa Elektrycznego. Reaktywowano
także wydawanie „Przeglądu Elektrotechnicznego”, którego redakcję objął Tadeusz Czaplicki
(prezes SEP w latach 1932, 1933).
Nowy statut SEP, akceptowany przez NOT, został wprowadzony w 1947 r. Zawierał on
bardzo istotne zmiany w stosunku do statutu z 1928 r. Wprowadzał pewne uzależnienie od
władz NOT, jednak ustanawiał jako najwyższą władzę stowarzyszenia zjazdy delegatów oraz
wymóg corocznego odbywanie walnych zgromadzeń członków. Zjazdy delegatów miały
prawo udzielania absolutorium ustępującym władzom i wybierania nowego zarządu. Zmiany
statutu zmierzały również do utrwalenia znaczenia kół zakładowych, usamodzielnienia się
zarządów oddziałów i podniesienia rangi sekcji naukowo – technicznych. Powszechnie też
tworzono w zakładach przemysłowych koła zakładowe SEP, będące płaszczyzną wspólnych
działań i współpracy z polskim przemysłem elektroenergetycznym i elektromaszynowym, co
było myślą przewodnią Kazimierza Szpotańskiego od wielu lat.
IX Zjazd Delegatów SEP obradował w Krakowie w dniu 21.09.1956 r. i odbywał się w
okresie głębokich zmian politycznych w kraju. W oparciu o referat sprawozdawczo –
programowy prezesa Kazimierza Kolbińskiego przyjęto wnioski, które dotyczyły: zmian
organizacyjnych, zmierzających do zwiększenia samodzielności i odpowiedzialności SEP
140
oraz jego oddziałów, opracowania nowego statutu, powołania Izby Rzeczoznawców,
przywrócenia odznaki SEP itp.
Kazimierz Szpotański był optymistą i wierzył, że zachodzące przemiany polityczne i
zmiany w działalności SEP prowadzą do urzeczywistnienia zgłaszanych dotychczas
wniosków i dezyderatów oraz wykorzystania możliwości technicznych, organizacyjnych i
politycznych w rozwoju polskiego przemysłu elektromaszynowego i elektroenergetycznego.
Zaczął znów częściej bywać i dyskutować w SEP, służąc swą radą i pomocą. Niezależnie od
pracy zawodowej często służył SEP radą i swoim doświadczeniem. Opracował opinie
techniczne dla zakładów przemysłowych. Niektóre były proste w swojej wymowie i bardzo
charakterystyczne dla Szpotańskiego. Na przykład w opinii dla jednego z zakładów o
ogniwach taśmociągu wyraził się dość lapidarnie: „będą w dalszym ciągu bardzo awaryjne,
remont i ciągła naprawa nic nie pomoże, urządzenie jest tak stare i wyeksploatowane, że
trzeba je wymienić na nowe”.
XII Jubileuszowy Zjazd Delegatów SEP odbył się w dniach 11 – 14 czerwca 1959 r. w
Warszawie. Na zjeździe uczczono 40- lecie stowarzyszenia. Dyskutowano nad
„Wytycznymi rozwoju gospodarczego Polski na lata 1959 – 1965” w aspekcie zamierzeń
dotyczących rozwoju elektroenergetyki. Na zjeździe tym Kazimierz Szpotański został
odznaczony Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski oraz nowo ustanowioną Złotą
Odznaką Honorową SEP ( Krzyż Kawalerski otrzymał, na wniosek premiera Eugeniusza
Kwiatkowskiego w 1937 r. z rąk prezydenta I. Mościckiego, na Zamku Królewskim w
Warszawie).
W dniu 28 marca 1966 r. odbył się WZD Oddziału Warszawskiego. Na zjeździe wybrano
nowego prezesa OW, został nim prof. Władysław Latek, a Kazimierz Szpotański został
wybrany na członka Sądu Koleżeńskiego. Była to jego ostania funkcja, jaką sprawował w
organizacji, którą współtworzył.
Kazimierz Szpotański zmarł 10 lipca 1966 r. w Warszawie, w domu rodzinnym przy
ulicy Promyka 21. Został pochowany na Cmentarzu Powązkowskim (fot. 3. 10).
3. 10. Przedstawiciele Zarządu Oddziału Warszawskiego SEP (kadencja 2010-2014) przy Grobie Kazimierza
Szpotańskiego na warszawskich Powązkach; od prawej: Miłosława Kujszczyk – Bożentowicz prezes OW SEP,
Lech Bożentowicz przewodniczący GKW SEP, Wanda Rachaus – Lewandowska członek Zarządu OW SEP.
141
W uznaniu zasług Kazimierza Szpotańskiego, z okazji 50- lecia Stowarzyszenia
Elektryków Polskich, na XVIII Walnym Zjeździe Delegatów SEP w dniach 6 i 7 czerwca
1969 r. Kazimierz Szpotański został pośmiertnie odznaczony najwyższą godnością
Stowarzyszenia Elektryków Polskich – tytułem członka honorowego SEP.
W 1986 r. Zarząd Główny SEP ustanowił Medal SEP im. Kazimierza Szpotańskiego (fot.
3. 11), przyznawany twórcom za wybitne osiągnięcia w dziedzinie aparatury elektrycznej.
3. 11. Medal SEP im. Kazimierza Szpotańskiego
W 1987 r. Stowarzyszenie Elektryków Polskich było głównym organizatorem
uroczystości 100- lecia urodzin Kazimierza Szpotańskiego. W ramach tych obchodów odbyły
się spotkania byłych pracowników FAE i obecnych pracowników ZWAR . Miały miejsce
okolicznościowe spotkania w wielu oddziałach SEP, a Politechnika Warszawska poświęciła
Jubilatowi uroczyste posiedzenia Rady Wydziału Elektrycznego.
W dniach 25-27 września 1987 r. w Gdańsku obradował XXIV WZD SEP pod hasłem:
„Elektryka nośnikiem postępu”. Na tym Zjeździe, z okazji 100-letniej rocznicy urodzin
Kazimierza Szpotańskiego, została wydana okolicznościowa karta pocztowa, dodatkowo
stemplowana datownikiem na stoisku filatelistycznym (fot. 3. 12).
3. 12. Okolicznościowa karta pocztowa z okazji 100. rocznicy urodzin Kazimierza Szpotańskiego wraz z
datownikiem z okazji XXIV WZD SEP w Gdańsku.
W grudniu 1987 r. w ZWAR w Międzylesiu została odsłonięta tablica pamiątkowa
poświęcona Kazimierzowi Szpotańskiemu. Podobna tablica, w dniu 4 marca 1988 r., w dzień
142
imienin Kazimierza Szpotańskiego, została odsłonięta na ścianie domu rodzinnego przy ul.
Promyka 21 w Warszawie (fot. 3. 13). Tablice wykonali pracownicy ZWAR. Po 23 latach
tablica z Międzylesia została przeniesiona do Warszawskiego Domu Technika NOT,
wmurowana i odsłonięta w dniu 17 sierpnia 2011 r. przy wejściu do Sali im. Mieczysława
Pożaryskiego.
3.13. Uroczystość odsłonięcia tablicy pamiątkowej na ścianie domu Szpotańskich na Żoliborzu (1988 r.).
Odsłonięcia tablicy dokonuje Stanisław Nurek prezes OW SEP - były pracownik FAE. Pierwszy z prawej -
syn Kazimierza Szpotańskiego – Jacek.
3.14. Tablica pamiątkowa umieszczona na kamieniu przy ul. Kazimierza Szpotańskiego w Warszawie
Międzylesiu, obok budynków d. FAE K. SZPOTAŃSKI i S-ka S.A.
W dniu 9 czerwca 1989 r. odbyła się uroczystość nadania, przez Radę Narodową Miasta
Stołecznego Warszawy (uchwałą nr 36 z dnia 28 lutego 1989 r.), nazwy ulicy przyległej do
zakładu ZWAR w Międzylesiu imieniem Kazimierza Szpotańskiego. Obok skrzyżowania
ulic Kazimierza Szpotańskiego i Żegańskiej w Międzylesiu – z inicjatywy ZWAR - został
umieszczony głaz, a na nim przytwierdzono tablicę pamiątkową (fot. 3. 14).
Stało się tradycją, że w czerwcu, podczas odbywających się od kilku lat w Instytucie
Elektrotechniki w Międzylesiu konferencji z okazji Międzynarodowego Dnia Elektryki i
rocznicy powstania SEP - delegacje SEP składają pod tym kamieniem kwiaty. (fot. 3.15).
3. 15. Delegacja SEP składająca kwiaty pod tablicą pamiątkową Kazimierza Szpotańskiego z okazji
Międzynarodowego Dnia Elektryki, 9 czerwca 2011 r. w Warszawie Międzylesiu. Od lewej: Lech
Bożentowicz przewodniczący GKW SEP, Ryszard Frydrychowski wiceprzewodniczący GKR SEP,
Miłosława Kujszczyk - Bożentowicz prezes OW SEP, Jerzy Barglik prezes SEP, Małgorzata Gregorczyk
kierownik w Biurze SEP, Janusz Okólski dyrektor BBJ SEP
143
W miesiącu wrześniu 2006 r. Zarząd Oddziału Warszawskiego podjął uchwałę w zakresie
wystąpienia do Zarządu Głównego SEP o uznanie Kazimierza Szpotańskiego za patrona
oddziału. Zarząd Główny SEP przychylając się do prośby oddziału w dniu 16 listopada 2006
r. podjął uchwałę o zmianie nazwy oddziału. Od tego czasu OW SEP nosi nazwę:
Oddział Warszawski Stowarzyszenia Elektryków Polskich
im. Kazimierza Szpotańskiego
Chociaż minęło już wiele lat od śmierci Kazimierza Szpotańskiego, żyje jeszcze dość
liczne grono SEP-owców, którzy pamiętają swego byłego Prezesa i Kolegę. Miło jest
rozmawiać z ludźmi, którzy pamiętają Go z udziału w Zjazdach, ze spotkań w OW SEP i ze
spotkań towarzyskich.
Wszyscy wspominają Go jako człowieka o wyjątkowej kulturze, który potrafił słuchać i
uszanować każdego rozmówcę, nawet debiutanta i dyletanta w świecie techniki i nauki.
Kazimierzowi Szpotańskiemu to, że domeną Jego życia była sfera techniki i przemysłu, w
niczym nie umniejszyło Jego cech wielkiego humanisty. Pozostaje wzorem doskonałego
organizatora życia stowarzyszeniowego i niedościgłego eksperta w dziedzinie elektrotechniki,
a także nowoczesnego menadżera i pracodawcy z niezwykłą umiejętnością zarządzania
ludźmi.
Kontynuatorem działalności Kazimierza Szpotańskiego w Stowarzyszeniu Elektryków
Polskich w latach późniejszych był Jego syn Jacek Szpotański, wieloletni aktywny działacz i
ekspert w zakresie przemysłu elektroenergetycznego i elektrotechnicznego, który trzykrotnie
pełnił funkcję Prezesa SEP, w latach: 1981 – 1984; 1984 - 1987 oraz 1990 – 1994 [4].
Źródła do CZĘŚCI III
[1] Historia Stowarzyszenia Elektryków Polskich 1919 – 1959, WCT NOT, Warszawa
1959 r.
[2] Historia Elektryki Polskiej, Tom II – Elektroenergetyka, WNT, Warszawa 1977 r.
[3] Historia Elektryki Polskiej, Tom II – Elektroenergetyka, WNT, Warszawa 1992 r.
[4] Historia Stowarzyszenia Elektryków Polskich 1919 – 1999, COSiW SEP, Warszawa
1999 r.
[5] Regulamin Warszawskiego Koła SEP, Przegląd Elektrotechniczny Nr 15/1921 r.
[6] Sprawozdanie z II Zjazdu Elektrotechników Polskich w Toruniu, „Przegląd
Elektrotechniczny” Nr 21/1921 r.
[7] Kilka słów o wystawie polskiego przemysłu elektrotechnicznego na Zjeździe
Toruńskim, „Przegląd Elektrotechniczny” Nr 22/1921 r.
[8] Statut Stowarzyszenia Elektrotechników Polskich, „Przegląd Elektrotechniczny” Nr
20/1922 r.
[9] Siedemnaście lat pracy prof. Mieczysława Pożaryskiego w „Przeglądzie
Elektrotechnicznym”, „PE” Nr 1/1938 r.
[10] Dyskusja nad referatami zgłoszonymi na IX Walne Zgromadzenie SEP, „PE” Nr
5/1938 r.
[11] A. Hoffmann – W jedności potęga, „PE” Nr 14/1938 r.
[12] L. Gąssowski – O warunkach niezbędnych dla rozwoju przemysłu
elektrotechnicznego, „PE” Nr 14/1938 r.
144
[13] J. Podoski – Stowarzyszenie Elektryków Polskich w roku 1937/38, „PE” Nr 14/1938
r.
[14] Sprawozdanie z działalności SEP w roku 1937/38, „PE” nr 14/1938 r.
[15] X Walne Zgromadzenie SEP, Postępy Polskiego Przemysłu Elektrotechnicznego,
„PE” Nr 14/1938 r.
[16] Sprawozdanie z X Walnego Zgromadzenia SEP odbytego na Bałtyku w dniach 26 –
30 lipca 1938 roku, „PE” Nr 18/1938 r.
[17] Komunikat Prezesa SEP i Sekretarza Generalnego SEP w sprawie Prof. Janusza
Groszkowskiego, „PE” Nr 22/1938 r.
[18] X Walne Zgromadzenie SEP – Protokół, „PE” Nr 22,23/1938 r.
[19] Prace nad połączeniem SEP-STP-ZPIE, „PE” Nr 24/1938 r.
[20] Dyskusja nad referatami zgłoszonymi na X Walne Zgromadzenie SEP, „PE” Nr
24/1938 r.
[21] T. Żerański, M. Pożaryski, W. Moroński, J. Podoski – Historia SEP (1899 – 1939),
„PE” Nr 12/1939 r.
[22] J. Podoski – Organizacje Elektrotechników Polskich (1899 – 1939), „PE” Nr 12/1939
r.
[23] Komunikaty zgłoszone na XI Walne Zgromadzenie SEP w imieniu FAE K.
Szpotański i S-ka S.A. w Warszawie, „PE” Nr 12/1939 r.
[24] Sprawozdanie z działalności Stowarzyszenia Elektryków Polskich w roku 1938/39,
„PE” Nr 12/1939 r.
[25] R. Podoski – Historia wydawnictwa „Przegląd Elektrotechniczny”, „PE” Nr 12/1939
r.
Opracował: Ryszard Frydrychowski
145
CZĘŚĆ IV. WSPOMNIENIA PRACOWNIKÓW I WSPÓŁPRACOWNIKÓW FAE
1. JACEK SZPOTAŃSKI – WSPOMNIENIE O OJCU
„Być Narodowi użytecznym ...”
/ St. Staszic /
Ja, Jacek Szpotański, urodziłem się 17 sierpnia 1927 r. na Kamionku, w dzielnicy
Warszawa –Praga, w domu wybudowanym na terenie ogrodu graniczącego z terenem fabryki
mego Ojca. Ojciec miał wtedy 40 lat. Był On średniego wzrostu, krępej budowy ciała, o
gęstej ciemnej czuprynie, strzyżonej krótko. Był ruchliwy, o niespożytej energii i wielu
zainteresowaniach, szerokich znajomościach, znający kilka języków obcych, praktycznie nie
mający urlopów, a jeśli wypoczywał, to czynnie i krótko. Ojciec już wtedy był uznanym
autorytetem, z dużą praktyką przemysłową.
Jego żona Maria - moja Matka - to była piękna kobieta, wysoka, zgrabna, o dużych
wyrazistych niebieskich oczach, szatynka o gęstych bujnych włosach, łagodnych rysach,
spokojnego usposobienia i cichym melodyjnym głosie, nie podnosząca go wcale. Zajmowała
się dziećmi, tj. córką Krystyną (architekt - urbanista) i synem, astmatycznym urwisem, który
przyniósł sobie imię Jacek (to ja). Matka, poza wychowywaniem dzieci, zajmowała się
domem, który był otwarty i pełen ludzi, a także przyległym ogródkiem.
Było jeszcze trzecie dziecko, którym zajmował się Ojciec, była to Jego fabryka. Od
samego początku nadał jej perspektywiczną nazwę „FABRYKA APARATÓW
ELEKTRYCZNYCH KAZIMIERZ SZPOTAŃSKI”. Pochłaniała ona Ojca bez reszty i
wykorzystywała Jego zdolności organizacyjne, menedżerskie oraz szerokie kontakty
personalne. Jego niezłomny charakter i wizjonerstwo skutkowały tym, że fabryka nie tylko
mogła się rozwijać, ale także zapewniała stabilność zatrudnienia załogi. Atmosfera pracy w
fabryce była przyjazna, relacje międzyludzkie były wręcz rodzinne. Ojciec wierzył, że tylko
z dobrą, zadowoloną i ambitną załogą, utożsamiającą się z fabryką, można dużo osiągnąć.
Jako właściciel i dyrektor miał niekwestionowaną władzę absolutną, zwłaszcza w sprawach
produkcji i zamierzeń inwestycyjnych. Nie mając dostatecznych kapitałów własnych, do
realizacji swych planów poszukiwał wspólników. Początkowo zawiązał spółkę z inż.
Stefanem Ciszewskim. Kapitału jednak nadal było za mało. Starania o kapitał państwowy nie
dały rezultatu. Rozważał więc zawiązanie spółek z udziałem wspólników zagranicznych.
Znane Mu było dobrze niemieckie AEG, w którym pracował przez wiele lat, niemiecki
SIEMENS oraz rynek rosyjski z okresu pracy w AEG – Charków. Z uwagi na panujące
wówczas stosunki polityczne i gospodarcze doszedł do wniosku, że wspólników należy
szukać w przyjaznej Francji. Być może podświadomie zadziałał „Dziadek Napoleończyk”. W
rezultacie poszukiwań zawarł spółkę z Francuzami odstępując im większościowy pakiet akcji,
lecz pozostając przy prowadzonym przez siebie jednoosobowym decyzyjnym kierownictwie
fabryki, utrzymując nadal absolutną władzę odnoszącą się do spraw ekonomiczno –
finansowych, produkcyjnych i rozwojowych firmy. Nic nie mogło się dziać w fabryce bez
Jego inicjatywy, czy bez porozumienia się z Nim, nie tylko w sprawach finansowych ale też
w sprawach socjalnych, gospodarczych czy ogólnych, takich nawet jak: biblioteka, stołówka,
uroczystości okolicznościowe, czy zagospodarowanie pomieszczeń. Fabryka była ambicją,
celem i radością Jego życia. Uruchomił ambulatorium, stołówkę - z której korzystali wszyscy,
fabryczny sklep spożywczy, wielosekcyjny klub sportowy o nazwie „Fala”.
Uzyskał licencję od akcjonariusza na produkcję liczników energii elektrycznej i
wyłączników wysokiego napięcia. Te wyroby wkrótce po wejściu do produkcji były
modernizowane przez własne biuro konstrukcyjne i nie podlegały wymaganiom licencyjnym.
146
Fabryka musiała sobie radzić z naciskami konkurencji, niestety nie zawsze zdrowej
konkurencji. Tak było np. przy produkcji liczników energii elektrycznej. Podjęcie przez
fabrykę produkcji liczników spotkało się z ogromnymi trudnościami czynionymi przez
obecnego wówczas na polskim rynku Siemensa, który miał ulgi podatkowe dla
importowanych przez siebie części oraz przyzwolenie do stosowania cen dumpingowych.
Tworzyło to ogromne trudności dla rodzimej produkcji liczników.
Jak mawiał Ojciec - wtedy jednym okiem płakał, a drugim śmiał się -. Trudności jednak
zostały pokonane i doprowadzono do wydajności fabryki na poziomie 400 sztuk liczników
dziennie. Za całokształt produkcji - z podkreśleniem produkcji liczników - fabryka otrzymała
wyróżnienie, a Ojciec na wniosek Ministra Eugeniusza Kwiatkowskiego został odznaczony
przez Prezydenta RP Ignacego Mościckiego Krzyżem Kawalerskim Orderu Polonia Restituta.
Rosnąca produkcja wyrobów wymagała dalszych pomieszczeń. Ojciec uznał za niezbędne
dalsze zwiększanie przestrzeni produkcyjnej. Wobec tego, na Swoje i Matki imię, kupił starą,
nieczynną fabrykę w Międzylesiu k/ Warszawy i w 1939 r. wyremontował tam budynki, a
następnie przeniósł produkcję aparatów wysokiego napięcia, głównie dla 150 kV. Nazywano
Go wtedy „Lee Iacocca z Międzylesia”. Stale wyłaniały się nowe problemy i kłopoty, które
dzielnie zwalczał. Przykładem może być zaplombowanie nowego budynku na Kamionku,
gdzie miał zamiar uruchomić produkcję i zatrudnić 250 ludzi oraz umieścić bibliotekę i działy
socjalne. Kopia listu w tej sprawie jest zamieszczona w niniejszej książce. Mimo tych
przeszkód powstawały nowe budynki, a w nich wytwarzano nowe produkty. Od początku
ustalono kryteria, którym podlegały wyroby. Przyjęto szwajcarski szereg typizacyjny.
Ustalono, że wyrób musi spełniać kryteria JEEN (jakość, ekonomia, estetyka i nowoczesność
wyrobów), obecnie – takie ISO. Wprowadzono także tabelę płac. Ojciec miał zwyczaj
codziennie, z samego rana, w granatowym fartuchu, dokonywać obchodu wszystkich
stanowisk pracy. Był to właściwy czas na to aby każdy pracownik mógł z Nim porozmawiać i
przedstawić swoje radości i ewentualne smutki. Pracownicy nazywali Go „naszym Starym”
albo „Starym”, bez względu na wiek. „Stary” w swoim biurze, w ciągu dnia, załatwiał sprawy
związane z funkcjonowaniem fabryki i jej produkcją. Do 1939 r. teren na Kamionku, przy ul.
Kałuszyńskiej, był już zabudowany siedmioma budynkami produkcyjnymi spełniającymi
warunki sanitarne i BHP. W produkcji było 40 asortymentów, przy zatrudnieniu ok. 1600
osób, w tym 200 inżynierów i techników. Produkty końcowe, za które odpowiadały całe
działy, miały swoich kierowników. Produkty poddawane były kontroli jakości. Kierownicy
działów kandydowali i sukcesywnie mogli być awansowani na stanowiska dyrektorów,
samodzielnych wydzielonych jednostek o przewidywanym zatrudnieniu od 200 do 250 osób.
Bezpośrednio po wybuchu wojny z fabryki do wojska odeszło wielu pracowników.
Fabryka została zbombardowana i ostrzelana, ale szczęśliwie straty były stosunkowo
niewielkie, zarówno na Kamionku, jak i w Międzylesiu. W czasie działań wojennych
natychmiast otwarto bramy schronów dla potrzebujących ukrycia się. Uruchomiono też
wypiek chleba dla pracowników i okolicznej ludności. Po upadku obrony Warszawy fabryka
włączyła się w udzielanie pomocy Szpitalowi Łazienkowskiemu w postaci dożywiania
chorych oraz oddelegowała do szpitala fabryczny personel medyczny z p. dr Haliną
Kuczyńską na czele. Wielu pracowników zginęło w walkach lub dostali się do obozów -
oflagów i stalagów. Opieką otaczani byli nie tylko pracownicy, ale i ich rodziny. To uczucie
wzajemnego zaufania, więzi, solidności i solidarności pracowniczej spotęgowało się
zwłaszcza w okresie okupacji. Wracali pracownicy, zaczynali też napływać nowi,
pozbawieni miejsc pracy lub tacy, którzy musieli się ukrywać przed okupantem. Ojciec
przyjmował wysiedlonych, pozbawionych pracy i wielu innych, którzy potrzebowali
wsparcia, czy wręcz ukrycia się przed najeźdźcami. Fabryka przygotowywała produkcję
licząc na przewegetowanie i na dalszą działalność już w wolnej Polsce. Ojciec był nadal
147
władczym dyrektorem, w czym dodatkowo pomagała Mu nie tylko znajomość branży, ale i
znajomość kilku języków obcych. W latach 1938 - 1946 prezesował Stowarzyszeniu
Elektryków Polskich. W konspiracji – podczas wojny - SEP prowadziło szereg tematów, a w
tym Projekt Elektryfikacji Polski na lata 1941-1960, w granicach Rzeczypospolitej z sierpnia
1939 r. - na wschodzie; a na zachodzie - ze względów historycznych - na Odrze i Nysie
Łużyckiej.
Praca w fabryce w znacznym stopniu chroniła ludzi przed wywózką na roboty
przymusowe do Niemiec, a często i przed aresztowaniem przez gestapo. Chyba pierwszym
przykładem takiej ochrony było uratowanie inż. Hwedoruka, po którego przyszło gestapo, a
któremu zorganizowano ucieczkę z fabryki i dzięki temu szczęśliwie przeżył wojnę.
Następnym przykładem może być osoba inż. Alfonsa Hoffmanna, za którego głowę Niemcy
wyznaczyli nagrodę. Szczęśliwie dotarł on do mego Ojca w Warszawie, a ten ukrył go w
Międzylesiu. Alfons Hoffmann stwarzał ogromne zagrożenie dla wielu osób, ale pod
„opiekuńczymi skrzydłami” szczęśliwie przeżył całą wojnę. Takich osób było wiele, w
Warszawie i w Międzylesiu, często też występujących pod zmienionymi nazwiskami i pod
zmienionym rodzajem pracy. Przykładem tego może być nocna straż fabryczna złożona z
chłopców AK i mająca też noclegownię w fabryce.
Ojciec został aresztowany przez gestapo w listopadzie 1942 r. Będąc w celi na Pawiaku z
innymi współwięźniami podtrzymywał ich na duchu. Ten temat był przedmiotem kilku
książek, w tym i autorstwa Adama Grzymały-Siedleckiego, np. „111 dni letargu”. Gdy trafił
na Pawiak miał ciemne włosy, a wrócił do domu w 1943 r. zupełnie siwy. Wszyscy żyli w
stałym napięciu, niepewni dnia jutrzejszego. Dla uzyskania możliwości chwilowego
zapomnienia o wojnie Ojciec wynajął w Konstancinie willę o nazwie „Jasia” aby stworzyć
rodzinom fabrycznym małą bazę dla relaksu (1943-1944 r.).
Nadszedł sierpień 1944 r. Znaczna część pracowników zgłosiła się do szeregów Armii
Krajowej. Wkrótce odcięto Pragę od lewobrzeżnej Warszawy. Wywożono z fabryki maszyny
i materiały. Pozostałych pracowników wywożono do Mathausen, a część z nich do fabryki
Elin w Wiedniu. Fabrykę Ojca uznano za niebezpieczną, jako konkurencję dla zniszczonych
Niemiec. W efekcie budynki fabryczne na Kamionku zostały wysadzone w powietrze i
podpalone.
Zdarzenia okresu okupacji niemieckiej i sowieckiej znalazły swój opis w wielu
publikacjach, ale z pewnością pozostało jeszcze wiele „białych plam”. Rok 1944 był
dramatyczny. Cofający się okupant dokonał ogromnych zniszczeń w Warszawie, ale nie
tylko. Pod gruzami legło wiele polskich miast i miasteczek, fabryk i innych obiektów
gospodarczych i przemysłowych. Według słów Ojca, jego fabryka poniosła dwa ciosy:
pierwszy, to zniszczenie budynków i zrabowanie maszyn oraz materiałów, a drugi – jeszcze
większy cios - to Ludzie, którzy zginęli w walkach, zostali zamordowani w obozach,
względnie wywiezieni na wschód.
W oswobodzonej w styczniu 1945 r. Warszawie, a następnie wiosną już w całej Polsce,
zaczęli do fabryk powracać dawni pracownicy. Podobnie było z fabryką mego Ojca. Wrócił
On do swojego domu na Kamionku i bez reszty zaangażował się w odbudowę zniszczonej
fabryki oraz w organizowanie zaczątków produkcji. Niebawem fabryka została
znacjonalizowana i nadano jej nazwę: Pierwsza Państwowa Fabryka Aparatów Elektrycznych
(w skrócie: PP FAE). Ojciec został mianowany na krótko dyrektorem swojej dawnej fabryki.
W 1947 r. pod naciskiem komunistycznych władz został zmuszony opuścić swój zakład. Na
ostatnim spotkaniu z pracownikami fabryki (16 listopada 1947 r.) wypowiedział pożegnalne
słowa: „....Między sobą bądźcie życzliwi i starajcie się unikać wzajemnego zwalczania się.
Pamiętajcie, że nie walka, a umiejętność wzajemnego zrozumienia się – co jest daleko
148
trudniejsze od walki - może dać Wam spokój i względną odrobinę szczęścia”... Obowiązki
dyrektora fabryki przekazał dawnemu pracownikowi FAE inż. Leszkowi Sztejnduckertowi,
który powrócił z internowania w obozie oficerów wojennych. Ojciec został mianowany
dyrektorem ds. przemysłu elektrotechnicznego w Centralnym Zarządzie Przemysłu
Metalowego, którego naczelnym dyrektorem był p. Adam Kręglewski były dyrektor w
zakładach H.C. w Poznaniu. Głównym zadaniem Ojca w CZPM było obsadzanie i
uruchamianie warsztatów i opustoszałych fabryk elektrotechnicznych. Mianował więc m.in.
inż. Smoluchowskiego dyrektorem fabryki na ul. Przędzalnianej w Łodzi. Oddelegował
również ze swojej fabryki na stanowiska kierownicze w Polsce wielu inżynierów, a w tym W.
Starczakowa, D. Walentynowicza, St. Marchwickiego i innych. W fabryce na Kałuszyńskiej
ówczesne władze państwowe wprowadziły daleko idące zmiany. To był też cios w jego
serce. Dyrektorem został „czerwony” majster H. Manio. Dokonano zniszczenia i spalenia
ocalałej w fabryce dokumentacji technicznej jeszcze produkowanych w FAE aparatów, a
także tych które miały być dopiero produkowane w wolnej Polsce. Z pożaru ocalały tylko
nieliczne dokumentacje, które znalazły schronienie w naszym domu. Za obsadzenie
stanowiska dyrektora fabryki w Bielsku został odwołany przez Ministra Przemysłu ze swego
stanowiska i dostał „wilczy bilet”, który przez około 2 lata uniemożliwiał Mu znalezienie
pracy na właściwym stanowisku. Moralnie i materialnie niszczony, dla wypełnienia nadmiaru
wolnego czasu „produkował” szklane ptaki, które wykonywały ruchy wahadłowe, pozornie
nie zużywając energii. Rozdawał później te intelektualne gadżety swoim znajomym. W
Polsce - w tym czasie - występowały problemy z zaopatrzeniem zakładów pracy w materiały.
Brakowało m.in. papieru izolacyjnego do produkcji transformatorów. Uruchomił więc
produkcję tego papieru w założonej przez siebie fabryce o nazwie „Laborel”. Jak się później
okazało, ten papier był bardzo dobrej jakości. Wkrótce jednak wydano zarządzenie
zabraniające jednostkom państwowym dokonywania zakupów w firmach prywatnych. To był
następny cios, który odczuł On i wielu innych prywatnych producentów, którzy wykazywali
inwencję i inicjatywę, aby być obecnym na rynku. Szykan i ciosów nie było końca.
Dnia 4 marca 1950 r., w dniu imienin Kazimierza, do naszego domu przy ul.
Kałuszyńskiej weszła brygada budowlana z poleceniem rozbiórki domu, w którym się
urodziłem i nadal mieszkaliśmy. Działający „wilczy bilet” i wysiedlenie, a następnie
zburzenie domu, które ostatecznie nastąpiło po 2 tygodniach dopełniło czary goryczy. Energia
Go jednak nie opuszczała. Po przejściach zamieszkaliśmy całą rodziną w pokoju z kuchnią w
zajętym przez dzikich lokatorów domu przy ul. Promyka 21, który był hipoteczną własnością
Ojca. Nie opuścili Go jednak przyjaciele, i w końcu otrzymał pracę jako doradca w
Ministerstwie Budownictwa Przemysłowego. Była to Jego ostatnia posada. Z ministerstwa
przeszedł na emeryturę. Zmarł na atak serca 10 lipca 1966 r. Został pochowany na Starych
Powązkach. Żegnali Go w kościele i przy grobie tłumnie zgromadzeni dawni pracownicy i
przyjaciele. Nie dożył - może na swoje szczęście - likwidacji „trzeciego dziecka”, czyli swej
fabryki przy ul. Kałuszyńskiej i w Międzylesiu, która nosiła wtedy nazwę ABB - ZWAR.
Nastąpiło to po transformacji ustrojowej, pod koniec lat 90. XX wieku. W 2005 r. powstała
inicjatywa: burmistrza dzielnicy Warszawa Praga Południe, rektora Szkoły Wyższej
Psychologii Społecznej oraz redaktora naczelnego dzielnicowej gazety „Mieszkaniec” mająca
za cel budowę pomnika mojego Ojca. Minęło kilka lat od opublikowania tego zamiaru, ale
pomnik do dziś jeszcze nie powstał.
Mgr inż. elektryk Jacek Szpotański – syn Kazimierza
Warszawa, maj 2012 r.
149
2. WSPOMNIENIA BYŁYCH PRACOWNIKÓW I WSPÓŁPRACOWNIKÓW FAE
Wspomnienia byłych pracowników i współpracowników FAE zostały opublikowane
przez Wydawnictwo COSiW SEP, ZESZYT 71/91 w 1991 roku. Poniżej załączamy
wypowiedzi skanowane z ww. Publikacji.
WACŁAW ŻMIGRODZKI
“...W FAE pracowano sumiennie i z zapałem, było to bowiem nieustające tworzenie
czegoś nowego, ponadto estetycznego, co sprawiało satysfakcję każdemu.
Inż. Kazimierz Szpotański często korzystał z okazji, by wyjaśnić nam motywy swego
postępowania i uzasadniał ekonomiczną stronę sprawy.
...Pamiętam, że wkręty do montażu pobierano z magazynu w miarę wyczerpywania się
podręcznego zapasu, bez ich liczenia. Inż. Kazimierz Szpotański uważał bowiem, że czas
stracony na dokładne przeliczanie wkrętów w magazynie i sprawdzanie przez montera przy
ich pobieraniu kosztuje więcej niż kilka czy kilkanaście wkrętów.
Inż. K. Szpotański był przeciwny utrzymywaniu kontrolera, który miałby zapobiegać
ewentualnym kradzieżom miedzi, np. w postaci detali miedzianych. W tej kwestii inż. K.
Szpotański utrzymywał, że pensja kontrolera, rzędu co najmniej 500 zł, wypadłaby
niewspółmiernie duża w stosunku do przypuszczalnych strat przy ówczesnej cenie miedzi ok.
2 zł za kg, bo „ileż kilogramów można wynieść". Istotnie kradzieże nie zdarzały się w
fabryce.
...W latach 1938-1939 połączenia telefoniczne z Oddziałem w Międzylesiu realizowane
były przez centralę „podmiejską". Było to uciążliwe, ponieważ wymagało zamawiania każdej
rozmowy i oczekiwania na połączenie. Odrywało to personel kierowniczy oraz konstruktorów
od normalnych zajęć. Inż. Kazimierz Szpotański znalazł proste rozwiązanie. Zaabonował
połączenia dokonywane codziennie o każdej pełnej godzinie. Zawsze były one
wykorzystywane w obu kierunkach i usprawniały pracę.
...W stołówce fabrycznej zainstalowano elektryczne kotły, kuchnie, piekarniki itp.
utrządzenia grzejne wyprodukowane przez „Gródek". W związku z tą inwestycją inż.
Kazimierz Szpotański wyjaśnił nam, że moc czynna pobierana przez te urządzenia wpływa na
poprawę ogólnego współczynnika mocy (chodziło o cosinus większy od 0,8) tak, że w
rozliczeniach za energię elektryczną przypadała, według ówczesnych taryf, bonifikata, która
w niedługim czasie spłaciła koszt urządzeń kuchennych.
...Z chwilą wycofania przez okupanta monet srebrnych i bilonu brązowego powstały w
fabryce trudności przy kopertowaniu tygodniowych wypłat dla pracowników. Wtedy inż.
Szpotański polecił sporządzenie zastępczego bilonu FAE. Użyto fragmenty kolorowych kart
reklamowych z widokami Fabryki lub aparatów. Kartki te o wymiarze ok. 4 x 4 cm z
dodrukowaną wartością w groszach i podpisem kasjera, p. Jana Kodyma, uprościły sprawę
wypłat. Po uzbieraniu przez pracownika odpowiedniej liczby tego bilonu do wartości pełnych
złotówek dokonywano wymiany w kasie fabrycznej. Inż. Szpotański i Jego Fabryka cieszyły
się takim szacunkiem i zaufaniem w okolicy, że ów tekturowy „bilon" przyjmowano również
w kioskach i sklepikach.
...Kiedy w 1942 roku okupacyjny „Treuhander" zajmujący się fabryką i równocześnie
Elektrownią Pruszkowską wspomniał, że przydzielił pracownikom elektrowni 16-pokojową
willę w Konstancinie, a oni nie potrafili skorzystać z tej możliwości inż. Kazimierz
150
Szpotański załatwił niezwłocznie przydzielenie willi FAE. Willa o nazwie „Jasia" została
wyposażona w żelazne łóżka i sienniki, a budynek - w licznik elektryczny a następnie
przekazana przez inż. Kazimierza Szpotańskiego - pracownikom FAE. Pobyt i energia były
nieodpłatne. Willa od wiosny do jesieni była w pełni wykorzystywana.
...Inż. K. Szpotański nie tylko dążył do wytwarzania dobrych urządzeń elektrycznych,
lecz także chciał, aby trafiły one do rąk świadomych użytkowników. Wielokrotnie
słyszeliśmy, że fabryka powinna najlepiej wiedzieć, czego klient potrzebuje i powinna służyć
mu życzliwą radą, dopomóc w wyborze najwłaściwszego rozwiązania i podać propozycję jak
małemu dziecku „na łyżeczce".
...Wydawnictwa opracowywane w fabryce wyróżniały się estetycznym wyglądem (papier,
czcionka) oraz treścią na dobrym poziomie technicznym. Były to katalogi, instrukcje obsługi
i tzw. „Informacje dla przyjaciół". Nazwa ta była wyrazem stosunku fabryki do istniejących i
potencjalnych odbiorców. Hasło przyjaźni obejmowało także członków załogi FAE. I dziś
jeszcze dawni pracownicy FAE uważają się za bliskich sobie, bez względu na swoją
dawniejszą pozycję w fabryce. Było to na pewno wielkim osiągnięciem społecznym inż.
Kazimierza Szpotańskiego, który nigdy nie stosował zasady „dziel i rządź", lecz dążył do
zintegrowania całej załogi FAE. Nawet na legitymacjach fabrycznych widniał napis: „dbaj o
honor własny, swej rodziny, fabryki i kraju".
...Inż. Kazimierz Szpotański wdrażał w fabryce, zwłaszcza wśród konstruktorów,
potrzebę stosowania znormalizowanych wymiarów w konstrukcjach, np. tablic
rozdzielczych, a także wartości prądów znamionowych aparatów, wyłączników,
przekładników, połączeń szynowych itp. Wartości liczbowe przyjmowano zgodnie ze
znormalizowanym szeregiem liczb Renarda. Dla upowszechnienia tej reguły, z polecenia inż.
Kazimierza Szpotańskiego wydrukowana została tabela tych liczb z odpowiednimi
instrukcjami stosowania, typizacja wymiarów poszczególnych detali umożliwiała stosowanie
ich w kilku zupełnie różnych wyrobach. Na przykład zbiornik oleju stycznika typu 589/8T
był wykorzystywany, po wycięciu dodatkowego otworu, jako przednia osłona licznika BT4.
...W kwietniu 1945 roku otrzymałem z FAE zaproszenie do podjęcia pracy. Mieszkałem
wówczas w Brwinowie. Komunikacja z Warszawą wtedy nie istniała, kolejka EKD
kursowała tylko do Opacza i tylko do godz. 1600
. Dalszą drogę odbywało się pieszo. Inż.
Kazimierz Szpotański znalazł dla mnie i jeszcze kilku inżynierów miejsce w swoim
gościnnym domu i przy swoim stole.
Teren fabryki prezentował się żałośnie. Budynki od ul. Kałuszyńskiej były wypalone i w
połowie zburzone (bud. 2), budynek od ul. Rybnej (bud. 3) oraz narożny od ul. Drewnickiej i
sąsiedni (bud. 4 i 5) przedstawiały stos gruzów, sterczała samotnie tylko wieża klatki
schodowej. Mury budynku najstarszego (bud. 6) zachowały się, pozostał nieuszkodzony
budynek od ul. Gocławskiej oraz mieszkalny inż. Szpotańskiego. Niemcy mieli za zadanie
niszczenie tylko pomieszczeń i budynków produkcyjnych, na inne nie tracili czasu.
Do fabryki zgłaszali się dawni pracownicy. Niezwłocznie przystąpiono do odgruzowania
terenu, do odzyskiwania żelaza zbrojeniowego oraz do oczyszczania zachowanych cegieł.
Pod gruzami odnajdywano różne materiały, blachy stalowe a nawet dobrze zachowane,
pomimo papierowego opakowania, delikatne sprężynki do mierników wskazówkowych.
...Inż. Kazimierz Szpotański wystąpił o rewindykację naszych surowców, maszyn i
aparatów wywiezionych przez okupanta. Zestawienia dotyczące rodzaju i liczby obrabiarek,
urządzeń laboratoryjnych, kształtowników miedzianych, mosiężnych i stalowych oraz
półfabrykatów i wyrobów gotowych, robiliśmy z pamięci.
151
Z wielkim żalem żegnaliśmy inż. Kazimierza Szpotańskiego jesienią 1947 roku. Nie było Mu dane
doprowadzenie odbudowy fabryki do końca.
STANISŁAW DZIERZBICKI
...Pragnę opisać charakterystyczny przypadek, który sprawił mi wiele satysfakcji. Do
elektryfikowanego prądem stałym 3 kV kolejowego węzła warszawskiego Anglicy
dostarczyli bardzo przestarzałe, niepewnie działające bezpieczniki, zamknięte dla
bezpieczeństwa w ogromnych skrzyniach żeliwnych. Strona Polska nie chciała ich przyjąć,
przez co przesuwał się termin rozpoczęcia liczenia okresu gwarancyjnego. Żadna firma
europejska nie chciała podjąć się dostarczenia takich bezpieczników, gdyż sieć trakcyjna 3
kV była wówczas w Europie prawie nieznana, przez co nie było możliwości prowadzenia
potrzebnych badań. W końcu za radą strony polskiej Anglicy zwrócili się do inż. Kazimierza
Szpotańskiego. Nie mając większego pojęcia o teorii i praktyce działania bezpieczników dla
trakcji, rozpoczęliśmy próby sieciowe, oczywiście w nocy. Zjeżdżała się na nie cała kadra
inżynierska fabryki, mimo że nie miała z tego powodu żadnych korzyści. Wydłużyliśmy
korpusy (rury) wkładek bezpiecznikowych licencyjnych i zastosowaliśmy jako wypełniacz
nie kwarc, a sproszkowany marmur. I o dziwo, tak przekonstruowane bezpieczniki działały
poprawnie.
Nie mogę opisać swojej ogromnej satysfakcji i zdumienia Anglików, gdy w ich obecności
przeprowadziliśmy z wynikiem dodatnim próbę zwarciową bezpieczników w miejscu o
największych prądach zwarcia, u wylotu mostu kolejowego na Powiślu. Przytaczam ten
drobny fakt nie tylko dla zilustrowania postawy inż. Kazimierza Szpotańskiego i jego
popierania wszelkiego postępu technicznego w fabryce, ale i nastroju, który dzięki Niemu
panował w FAE.
...Jakie było w FAE tempo pracy przedstawię na przykładzie wyłączników
pneumatycznych 35 kV. W chwili montażu nie miałem ich rysunków zestawieniowych, gdyż
nie sporządziło ich jeszcze biuro konstrukcyjne firmy Delie, na montażu musiałem
kombinować, jak zestawić poszczególne zespoły, aby wyszedł z nich wyłącznik.
Firma Delie zamieściła w swoim katalogu nasz oscylogram prób zwarciowych
wyłączników pneumatycznych, gdyż próby wykonaliśmy w neutralnym laboratorium KEMA
wcześniej niż licencjodawca.
Należy przy tym pamiętać, że to wszystko działo się w fabryce zatrudniającej około 1600
ludzi (w tym jednak ponad 100 inżynierów i techników), w okresie ogromnej przed samą
wojną koniunktury, gdy fabryka nie była w stanie w pełni pokryć zapotrzebowania na aparaty
produkowane od wielu lat, o dotartej technologii, a przez to bardzo dochodowe.
Na pewno więc uruchamianie nowych wyrobów dawało inż. Kazimierzowi
Szpotańskiemu głównie satysfakcję moralną, zaspokajało Jego ambicje twórcze, a nie dawało
proporcjonalnych do włożonego przez fabrykę wysiłku, korzyści ekonomicznych. Ta pasja
ukierunkowana na rozwój techniczny fabryki udzielała się wszystkim pracownikom,
pozwalając im wyżyć się zawodowo i tworzyć niepowtarzalną atmosferę.”
WŁADYSŁAW GRABOWSKI
fragmenty prelekcji na sesji w SEP, 16 grudnia 1987 r.
“...Pomimo trudnych warunków w latach 1940 - 1944 inż. Kazimierz Szpotański zatrudniał w FAE wielu nowych ludzi, specjalistów różnych dziedzin, szczególnie tych,
którzy ze zrozumiałych powodów nie mogli pozostawać na dotychczasowych swoich
152
stanowiskach, a niektórzy musieli pracować pod zmienionymi nazwiskami. Ich także
chroniły fabryczne „ausweisy", np. inż. Alfons Hoffmann poszukiwany przez Niemców -
pracował pod nazwiskiem Hamerski, przeżył okupację, zostając po wojnie profesorem
Politechniki Gdańskiej.
...Wielu młodych ludzi korzystało z „ausweisów" FAE. Ogólnie liczba wystawionych w
tym czasie zaświadczeń fabrycznych, odpowiednio ostemplowanych, przekraczała
dwukrotnie liczbę rzeczywiście zatrudnionych osób.
W początkowym okresie po ustaniu działań wojennych w 1939 r. pracownicy
otrzymywali małe wypłaty za tydzień pracy, ale jakoś nikt nie sarkał, nie buntował się,
wszyscy rozumieli, że to jest nasza fabryka i musimy ją chronić, aby później przywrócić jej
pełne życie.
Wielu pracowników, wobec braku środków lokomocji, chodziło do pracy pieszo z
podwarszawskich terenów pokonując kilkanaście kilometrów dziennie.
Dzięki inicjatywie inż. Kazimierza Szpotańskiego i Jego żony Marii utworzono fundusz
pomocy dla rodzin jeńców wojennych, więzionych w stalagach, oflagach oraz obozach
koncentracyjnych.
Regularnie raz w tygodniu były wypłacane zapomogi bezzwrotne, wydawano deputaty
żywnościowe oraz udzielane były pożyczki, obowiązek spłacania których był często
anulowany przez inż. Kazimierza Szpotańskiego. Na potrzeby stołówki fabrycznej i
deputatów w Oddziale w Międzylesiu hodowane były świnki. Ich mięso i tłuszcze trzeba było
na Kałuszyńską przemycać różnymi sposobami, często wewnątrz większych aparatów, np. W
wyłącznikach pełnoolejowych. Zorganizowana stołówka, mieszcząca się w budynku nr 6
ratowała głodnych pracowników, rezerwistki z dziećmi i często głodujących, obcych ludzi, a
wszystkie koszty utrzymania stołówki pokrywane były z kasy FAE z akceptacją inż.
Kazimierza Szpotańskiego. Każdego miesiąca wysyłano do obozów paczki zawierające
tłuszcze, cukier, cebulę i lekarstwa.
...Kilku pracowników, a wśród nich brygadzista Henryk Mania, już w 1939 r. trafili do
obozów pracy jako jeńcy cywilni. Niezwłocznie rozpoczęte starania inż. Kazimierza
Szpotańskiego doprowadziły do zwolnienia ich w ciągu paru miesięcy, jako niezastąpionych
specjalistów, co było zgodne z prawdą.
Interwencje inż. Kazimierza Szpotańskiego w gestapo na ul. Szucha w sprawie
zwolnienia pracowników FAE z Pawiaka, bądź z obozów koncentracyjnych były wielkim
ryzykiem, groziła mu utrata wolności, a nawet życia. Jak sam opowiadał, w przypadku jednej
z takich interwencji, kiedy chodziło o zwolnienie z Pawiaka inż. Zdzisława Grunwalda,
dwukrotnie podnosił z podłogi dokumenty i podanie, które urzędnik gestapo z wściekłością
zrzucał ze swego biurka i podawał je ponawiając swoją argumentację. Jego spokój i
opanowanie przynosiły zwykle pozytywny skutek.
...Okres od 10 listopada 1942 r. do stycznia 1943 r., kiedy inż. Kazimierz Szpotański był
więziony na Pawiaku, był dla wszystkich straszny. Zostaliśmy jak rodzina bez ojca, nie było
komu obronić nas, gdyby Niemcy zarządzający FAE chcieli wywieźć pracowników do
obozów w głąb Rzeszy.
Dnia 7 stycznia 1943 r. rano ktoś zobaczył dyr. Kazimierza Szpotańskiego w asyście
oficerów niemieckich, idących do biura FAE. Błyskawicznie wiadomość ta obiegła całą
załogę, stanęły maszyny i wielu pracowników zgromadziło się na korytarzu przed wejściem
do gabinetu dyrektora. Sekretarka zameldowała nas, po chwili wyszedł dyr. Kazimierz
153
Szpotański, a za Nim Niemcy. Wyglądał opłakanie, był głęboko wzruszony, poruszał
wargami, usiłował coś powiedzieć, ale nie mógł, pochylił głowę, a po twarzy spływały Mu
łzy. Zapadła głęboka cisza, pracownicy płakali, Niemcy zdjęli czapki.
Sądzę, że ci, którzy wówczas stali w korytarzu na pewno nie zapomną nigdy tej chwili:
wszyscy odetchnęli z ulgą po Jego powrocie....
...Wkrótce po wyzwoleniu Warszawy dyr. Kazimierz Szpotański z wielkim zapałem i
energią oraz poświęceniem przywracał życie FAE, organizował produkcję aparatów
elektrycznych, pragnąc jak najszybciej dostarczyć je uruchamianym zakładom w kraju.
Jednakże zarządzeniem Ministra Przemysłu został pozbawiony stanowiska dyrektora FAE w
dniu 16 listopada 1947 r. Napisał piękne pożegnanie z załogą FAE, które jest zamieszczone
w niniejszym opracowaniu.”
Prof. ZDZISŁAW GRUNWALD
fragmenty wspomnień wygłoszonych na posiedzeniu Rady Wydziału Elektrycznego
Politechniki Warszawskiej w dniu 2 grudnia 1987 r.
...W lipcu 1939 r., gdy po zawarciu małżeństwa zostałem zaproszony do Dyrektora FAE
po odbiór przyznanej mi podwyżki, złożył mi krótkie życzenie: „Wie pan, ja w życiu
niewiele zrobiłem mądrych rzeczy, ale że się ożeniłem, to było bardzo mądre. Dam panu
jedną radę - unikajcie drobnych zatargów, bo tych dużych każdy świadomie stara się unikać".
Zapamiętałem tę mądrą radę.
Jest rok 1941. Po agresji niemieckiej na Rosję zjawia się w FAE Treuhänder z
tłumaczem, w sprawie odbudowy części urządzeń elektrycznych w dużej cukrowni na
Podolu, zniszczonej przez wycofujących się Rosjan. Było lato, zbliżał się termin kampanii
cukrowniczej. Dyrektor wezwał do swego gabinetu kilku kierowników wydziałów i
prowadził z Niemcem rozmowę w formie „my naturalnie wszystko, ale są trudności".
Treuhänder - czy fabryka podejmie się odbudowy urządzeń elektrycznych w terminie do
czasu ruszenia kampanii cukrowniczej? Dyrektor - mamy zamówienia wojskowe, to
wymagałoby 3-zmianowej pracy, zaciemnienia fabryki i przepustek nocnych dla ludzi.
Treuhander - a jeśli to załatwimy? Dyrektor - z cukru da się zrobić każdy aparat.
Niemiec nie zrozumiał żądania, nie mieściło się to w jego mentalności. Tłumacz powtarza
i wyjaśnia o co chodzi. Pada odpowiedź „unmöglich" (niemożliwe). Dyrektor mówi „schade"
(szkoda) i robi gest kończenia rozmowy. Po uzgodnieniu z tłumaczem Treuhander pyta
„wieviel" (ile)? Dyrektor odpowiada - wagonik. Niemca omal krew nie zalała, taki był z
wściekłości czerwony. Powiedział, że musi się porozumieć. Po trzech dniach ekipa
inżynierów z FAE wyjechała do cukrowni, a następnie wagon cukru w kostce zasilił deputaty
fabryczne załogi oraz paczki wysyłane do obozów.
...Któregoś dnia telefonicznie ostrzegają nas z sekretami że na wydział idzie komisja
złożona z niemieckiego generała i pracownika „Arbeitsamt’u"(urzędu zatrudnienia). Chcą, po
rozeznaniu, wybrać trochę ludzi do fabryk niemieckich. Niemiec zapytuje — czemu cewki
kładą na nawijarkę dwie osoby, a nie jedna? Dyrektor odpowiada, że cewki są ciężkie, a
ludzie osłabieni. Na to generał, że trzeba zdobywać „Kraft durch Freude" (siłę przez radość),
na co dyrektor — „Wir haben schon keine Kraft und keine Freude” (my już nie mamy ani
siły, ani radości). Niemiec osłupiał, pokiwał głową, no i poszli bez zabrania ludzi.
154
Wizyty Dyrektora na wydziałach fabrycznych były dość częste oraz charakterystyczne.
Energicznie otwierane drzwi, krępa postać w granatowym fartuchu (tzw. kitlu) pochylona
nieco do przodu, ręce założone do tyłu i szybki, drobny krok. Nagle Dyrektor zauważa
nawijacza, starego-dziadkowatego pracownika, który siedząc przy maszynie czyta książkę
trzymaną na kolanach. Podchodzi szybko, bierze książkę, odwraca na stronę tytułową i czyta
„Przewodnik po Powązkach".
Zestawienie było tak szokujące, że Dyrektor roześmiał się, machnął ręką i bez słowa
odszedł. A nawiasem mówiąc, to ów pracownik był starym POW-iakiem i konspiratorem, a
studiował ten przewodnik celem wyszukania grobów odpowiednich do składania chowanej
broni i amunicji AK....
.. .W Łodzi przy ul. Kopernika, w fabryce „Elektrobudowa" elektryfikowaliśmy (dla inż.
W. Kopczyńskiego) suwnicę na hali transformatorów. Była to moja specjalność. W Łodzi
(ówczesny „Litzmannstadt" mieszczący się w tzw „Reichu") mieszkał, jeszcze przed
wywiezieniem, mój ojciec. Miałem z FAE kilka okresowych przepustek granicznych i wiele
razy jeździłem do Łodzi. Dyr. Kazimierz Szpotański domyślał się, że nie były to jedynie
wyjazdy fabryczne, czy rodzinne, ale miały i inne przeznaczenie, w ramach pracy
podziemnej. Nigdy jednak nie dał poznać po sobie, że się domyślał. Zapytał jedynie kiedyś
mimochodem, czy jeżdżę ciągle tą samą trasą. Odpowiedziałem, że nie, bo mnie zbyt często
rewidują.
...Na zjeździe jubileuszowym na 40-lecie SEP w 1959 roku dyr. Kazimierz Szpotański
otrzymał wysokie odznaczenie państwowe, Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski.
Poprosił o głos, chcąc podziękować, powiedział krótko: „Jestem zaskoczony, bo nie uważam,
abym na nie zasłużył, a to z trzech powodów: 1) robiłem to, co uważałem za swój obowiązek,
2) jeśli coś osiągnąłem, to dzięki temu, że udało mi się zgromadzić takich ludzi z jakimi
pracowałem i 3) dlatego, że rozpoczętej pracy nie pozwolono mi ukończyć". Wypowiedź ta
przyjęta została burzą oklasków na sali Zjazdu.
...Na rok lub półtora przed śmiercią Dyrektora, spotkałem Go na jednym z zebrań w SEP-
ie. Witając się, powiedziałem: „Cieszę się, że pan Dyrektor tak dobrze wygląda". Na to
Dyrektor pochyliwszy się ku mnie powiedział szybkim i nieco przyciszonym głosem:
„Zdradzę panu pewną tajemnicę. To jest ostatnia rzecz, którą jeszcze dobrze robię".
To była ostatnia moja rozmowa z Dyrektorem inż. Kazimierzem Szpotańskim.
LEONID KACEJKO
pracownik zakładu LUBZEL
Troska obywatelska o zelektryfikowanie województwa lubelskiego spowodowała, że w
1936 roku powstał Lubelski Międzykomunalny Związek Elektryfikacyjny, obejmujący
zasięgiem swojej działalności 9 południowych powiatów województwa.
Udziałowcami utworzonego przedsiębiorstwa były samorządy miejskie powiatowe.
Ambitne zamierzenia LUBZELU przekraczały znacznie możności finansowe niebogatych
udziałowców.
Jednym ze źródeł finansowania inwestycji, obok kredytów bankowych, była licząca się
pomoc Fabryki Aparatów Elektrycznych K. Szpotański i S-ka w postaci dostaw kosztownej
155
aparatury rozdzielczej, niezbędnej dla wyposażenia budowanych stacji, której spłaty były
rozłożone na długoterminowe raty. Pracując od 1937 roku w LUBZELU odbierałem i
instalowałem wiele wyłączników, liczników, mierników itp, dostarczanych przez fabrykę.
Utrwaliło się w mojej pamięci przekonanie o wysokiej jakości dostarczanej aratury oraz o
daleko idącej pomocy w rozwiązywaniu problemów technicznych, przekazywanej
niedoświadczonym elektrykom LUBZELU. Wyróżniało to FAE znacząco spośród innych
dostawców. Zasługuje również na uwagę fakt każdorazowo szybkiej reakcji Fabryki na
reklamowane drobne usterki, natychmiastowe przyjazdy specjalistów połączone z
ewentualną wymianą uszkodzonych elementów.
W ramach realizacji dostawy aparatury bywałem również w fabryce K. Szpotański w
Warszawie.
Podczas pierwszej bytności zaimponowała mi skromność i uprzejmość Dyrektora i
współwłaściciela fabryki, inż. Kazimierza Szpotańskiego. Odwiedzał poszczególne wydziały
ubrany w skromny, czarny fartuch roboczy. Zapamiętałem również z pierwszej wizyty w
fabryce porządek, czystość, atmosferę rzetelnej pracy załogi oraz sprawną i uprzejmą obsługę
interesantów.
Pomoc inż. Kazimierza Szpotańskiego w elektryfikowaniu Lubelszczyzny nie skończyła
się z wybuchem wojny. Kontynuowana była dostawa aparatury, mimo trudności
spowodowanych ograniczeniami okupacyjnymi. Z okresu okupacji na wzmiankę, moim
zdaniem, zasługuje fakt materialnej pomocy świadczonej dla licznych elektryków. Polegała
ona na umożliwieniu prywatnego zakupu przez nich łączników i innych aparatów
produkowanych przez fabrykę. Aparaty te sprzedawane były następnie elektryfikującym się
gospodarstwom rolnym. „Operacja" ta umożliwiała uzupełnienie głodowych zarobków
elektryków w czasie okupacji.
Ostatnie moje bliższe spotkanie z inż. Kazimierzem Szpotańskim miało miejsce w
styczniu lub lutym 1945 r. Przyjechaliśmy z dyrektorem LUBZELU, J. Czerwińskim, do
prawobrzeżnej Warszawy (już wyzwolonej) dla załatwienia różnych spraw, między innymi
dostaw aparatury. Znaleźliśmy się w sytuacji takiej, że nie mieliśmy gdzie przenocować ani
wrócić do Lublina. Inż. Kazimierz Szpotański przyszedł nam z pomocą zapraszając nas na
nocleg do jego prywatnego mieszkania. Spędziliśmy wspólnie parę godzin na sympatycznej
rozmowie. Rano pożegnaliśmy uprzejmego gospodarza, przed którym już rysował się
przykry okres upaństwowienia fabryki.”
BOHDAN PASZKOWSKI
prezes SEP (fragmenty wypowiedzi na sesji w SEP, 16 grudnia 1987 r.)
“...Na II Zjeździe Elektrotechników w Krakowie w dniu 12-18 września 1912 r. podjęto
uchwałę podkreślającą konieczność powołania do życia ogólnopolskiej organizacji
elektryków.
Zjazd organizacyjny miał miejsce w Warszawie w dniach 7-9 czerwca 1919 ku. Przez
pięcioosobową komisję, w której pracach brał udział inżynier Kazimierz Szpotański,
opracowany został statut i regulamin działalności Stowarzyszenia Elektrotechników
Polskich. Statut ten został zatwierdzony przez ówczesne władze 7 sierpnia 1919 roku. Lista
założycieli Stowarzyszenia obejmowała 358 osób, wśród których w porządku alfabetycznym
156
na pozycji 307 widniało nazwisko inż. Kazimierza Szpotańskiego, zamieszkałego w
Warszawie przy ul. Mirowskiej 9 m 1.
...W akcji integracyjnej wszystkich elektryków polskich główną rolę odgrywał inż.
Kazimierz Szpotański. Najlepszym dowodem jest fakt, że po wyborze Go na Prezesa SEP w
1938 r. podjął zdecydowane działanie, ukoronowane 17 grudnia 1938 r. na wspólnym
posiedzeniu prezydiów: SEP, Stowarzyszenia Teletechników Polskich oraz Związku Polskich
Inżynierów Elektryków podjęciem decyzji połączenia tych trzech organizacji. Z posiedzenia
tego zachował się protokół, w którym m.in. zawarta jest wypowiedź Prezesa SEP-u inż.
Kazimierza Szpotańskiego o następującej treści:,,Konsolidacja trzech Stowarzyszeń,
grupujących niemal bez reszty wszystkich polskich inżynierów elektryków, daje nowemu
SEP-owi siłę, potęgę i znaczenie większe, aniżeli suma wypływająca ze zwykłego dodawania
trzech wielkości".
Współdziałanie dające taki efekt określił prof. Tadeusz Kotarbiński w 1971 r. pojęciem
“Synergii”.
...Należy zwrócić uwagę na fakt, że inż. Kazimierz Szpotański nie tylko odkrył to prawo
na przeszło trzydzieści lat przed wprowadzeniem tego pojęcia do indeksu pojęć
filozoficznych, lecz go w praktyce wykorzystywał, tworząc nowoczesne Stowarzyszenie
Elektryków Polskich.
Inż. Kazimierz Szpotański był prezesem SEP w latach od 1938 do 1946, a więc w okresie
obejmującym okupację hitlerowską. Działalność SEP trwała jednak nieprzerwanie. W czasie
okupacji, jak obliczono, odbyło się około 1670 spotkań SEP-owców w kołach, oddziałach,
sekcjach i grupach. Akcji tej patronował SEP z prezesem inż. Kazimierzem Szpotańskim.
Powstał wtedy, jeszcze w 1941 r. kompleksowy plan elektryfikacji kraju, zakładający
przyszłe granice Polski na Odrze i Nysie.
Nasuwa się pytanie, jakim był Prezes inż. Kazimierz Szpotański? Był człowiekiem
energicznym, umiejącym wartościować ludzi i ich postawy oraz efekty ich działania.
Wymagającym, ale również chroniącym swych współpracowników i przyjaciół przed często
nieoczekiwanymi kłopotami, represjami i trudnościami.
Należy tu wspomnieć, że inż. Kazimierz Szpotański jako kierownik konspiracyjnych prac
SEP wypracował warunki do ochrony swoich kolegów, przyjaciół, a przede wszystkim
młodzieży, tworząc w swojej fabryce stanowiska pracy, a przez to chroniąc ludzi przed
wywożeniem do Niemiec na przymusowe roboty.
...A oto kilka cytatów z wypowiedzi inż. Kazimierza Szpotańskiego, charakteryzujących
Jego sposób pojmowania roli i zadań inżyniera. W jednej z wypowiedzi dotyczącej postaw
inżynierów powiedział: „Inżynier elektryk musi być aktywny, musi być twórczy i musi
pracować, aby tytuł inżyniera elektryka był synonimem dużej wiedzy i ofiarnej pracy".
Z okazji otwarcia oddziału Fabryki Aparatów Elektrycznych w Międzylesiu w kwietniu
1939 roku powiedział: „Jestem przeświadczony, że fabryka ta będzie wzorem, jak Polacy
pracować umieją i jak w Polsce pracować należy".
I jeszcze jedno zdanie zawarte w liście inż. Kazimierza Szpotańskiego do wicepremiera
Eugeniusza Kwiatkowskiego, do którego zwracał się z prośbą o przyspieszenie otwarcia
jednego z działów fabryki. Zdanie to brzmi: „Praca to bogactwo".
...Na legitymacjach pracowniczych FAE widniało hasło: „Dbaj o honor swój, swojej
rodziny, fabryki i kraju".
157
JAN KODYM, RYSZARD KOZIARSKI, WACŁAW SAGANOWSKI
Inżynier Kazimierz Szpotański może być brany za przykład, gdy chodzi o umiejętne
wykorzystanie w praktyce wiedzy zdobytej podczas studiów i jej pogłębiania w toku
wszechstronnej działalności zawodowej. Każda decyzja Kazimierza Szpotańskiego i jego
działania były do końca przemyślane, a w postępowaniu kierował się zasadą, aby eliminując
chaotyczność precyzyjnie zmierzać do wyznaczonego celu.
Interesował się dosłownie wszystkim, zarówno wyrobami FAE na etapie ich
projektowania w biurze konstrukcyjnym, wykonawstwem najdrobniejszych części, jak też
poziomem intelektualnym i psychiką pracowników. Doskonale wiedział, że dobre wyniki w
pracy można osiągnąć tylko wówczas, gdy wykonawcy reprezentują odpowiedni poziom, gdy
są zdrowi i nasyceni oraz gdy uczciwie pracując otrzymują odpowiednie wynagrodzenie.
Dlatego Kazimierz Szpotański dbał o doszkalanie pracowników swej fabryki, a w
zorganizowanej szkole przyzakładowej zatrudniał jako nauczycieli wybitnych specjalistów
spośród załogi FAE. Istnienie tej szkoły, tzw. Kursów Elektrotechnicznych Szpotańskiego,
miało szczególne znaczenie w okresie okupacji.
Dyrektor Kazimierz Szpotański interesował się sytuacją materialną pracowników FAE i w
miarę możliwości dopomagał im. Nasuwa się pytanie, kiedy odpoczywał, skoro wszystko Go
interesowało, wszędzie docierał, organizował narady, udzielał konsultacji, a wieczorami na
pewno snuł plany rozwoju fabryki.
Był dobrym Polakiem, wielkim patriotą. Sam głęboko religijny nie odgradzał się od
dobrych pracowników o odmiennych zapatrywaniach. Przeciwnie, pomagał, zwłaszcza
podczas okupacji, wszystkim pracownikom, z którymi wiązał nadzieję na współudział w
odbudowie i dalszym rozwoju FAE po zakończeniu wojny. Wypłacał tym pracownikom tzw.
„miesięczne kieszonkowe" według listy, którą sam ustalał.
Po stwierdzeniu przez Niemców w 1939 r., że FAE jest fabryką spółki z przeważającym
udziałem kapitału zagranicznego, dla zabezpieczenia tego mienia został z urzędu
ustanowiony Treuhänder dla FAE w Warszawie. Ów Niemiec był dość przychylnie
nastawiony do inż. Kazimierza Szpotańskiego, cenił Go jako niezawodnego, twórczego
działacza przemysłowego, jako dyrektora FAE i dlatego uprzedzał Dyrektora o każdej z
częstych wizytacji Niemców w fabryce. Kazimierz Szpotański zręcznie wykorzystywał tę
znajomość dla zapewnienia pełnego bezpieczeństwa pracownikom zakładu i ich rodzinom.
Wiedział, że znaczna część pracowników była zaangażowana w różne prace konspiracyjne,
że w zakładzie wykonywano w konspiracji wiele detali do różnych urządzeń, np. radiowych.
Nie biorąc czynnego udziału w tych pracach ze względu na bezpieczeństwo fabryki i jej
załogi, ale nie zwalczając ich, biernie współpracował.
Pewnego dnia pracownicy zaangażowani w wykonawstwo części do konspiracyjnej
produkcji pozostawili koło nożyc arkusz blachy aluminiowej, oznakowany w sposób
świadczący o jej pochodzeniu z niemieckiej fabryki zbrojeniowej. Zaistniało wielkie
niebezpieczeństwo, gdy do tego miejsca zbliżała się grupa Niemców wizytujących wówczas
fabrykę. Towarzyszący grupie inż. Kazimierz Szpotański zorientował się w
niebezpieczeństwie, lecz za późno było na zmianę trasy. Od katastrofy uchroniła wszystkich
przytomność umysłu jednego z pracowników, który udając nieudolność przewrócił stos
innych blach powodując przykrycie owej blachy aluminiowej. Inż. Kazimierz Szpotański
ledwie mógł iść dalej ze zdenerwowania, a jednak nie było później reprymendy do
nierozważnego pracownika, który spowodował to niebezpieczeństwo.
Współdziałając z Treuhänderem dla dobra zakładu Kazimierz Szpotański nie angażował
się w sytuacje mogące świadczyć o jego sympatii dla okupanta. Przeciwnie - opóźniał
158
wykonywanie prac dla Niemców na ile to było możliwe. Jako przykład może posłużyć
pozorowanie obróbki odlewów przeznaczonych do polowych sieci telefonicznych. Specjalna
brygada transportowa dowoziła te odlewy do stanowiska obróbczego na okres pobytu
Niemców w fabryce, a po ich odejściu ponownie odstawiano odlewy na pobliskie miejsce
składowania.
Tak upływające życie codzienne zakładu zmieniło się w sierpniu 1944 r. Zakończenie
działań powstańczych na terenie prawobrzeżnej Warszawy nastąpiło w pierwszych dniach
sierpnia. Niemcy zaplanowali wysiedlenie mieszkańców Pragi. Rozpoczęły się demontaże
zakładów przemysłowych, wywożono maszyny, wyroby i surowce, a zabudowania
niszczono. Podobny los spotkał Fabrykę Aparatów Elektrycznych K. Szpotański. Jej majątek
ewakuowano do fabryki ELIN w Wiedniu.
Około osiemdziesięciu pracowników FAE wywieziono do obozu koncentracyjnego w
Mauthausen. Transport dotarł tam w dniu 1 września 1944 r. W obozie każdy odbywał
obowiązkową kwarantannę połączoną z pracą w sławnych kamieniołomach. Po okresie
kwarantanny grupę pracowników FAE rozesłano do różnych obozów pracy, będących filiami
centralnego obozu w Mauthausen. Przedtem dokonano ewidencji więźniów. Pracownicy
FAE, którzy pełnili w kraju funkcje urzędnicze, byli rejestrowani jako robotnicy
niewykwalifikowani i w ten sposób, np. Jan Kodym został przydzielony do fabryki
samochodów w Steyermark. Koledzy Ryszard Koziarski i Wacław Saganowski zostali
przydzieleni do zakładów HERMAN GOERING WERKE w Linzu i pracowali przy
nawijaniu silników elektrycznych. W połowie grudnia 1944 r. wywołano podczas apeli i
rejestrowano więźniów - byłych pracowników FAE. Nikt nie zdawał sobie sprawy, dlaczego
to robią. Sam fakt napawał nas z jednej strony lękiem, bo dalszy ciąg tej sprawy mógł być
tragiczny, z drugiej strony pozwalał mieć nadzieję, że ktoś interweniuje w naszej sprawie.
Znając operatywność i zaangażowanie inż. Kazimierza Szpotańskiego w działaniu na rzecz
ochrony pracowników FAE, liczyliśmy na rychłe uwolnienie z obozu. Tak też się stało. Dnia
22 grudnia 1944 r. odwieziono do centrali w Mauthausen wszystkich tych pracowników
fabryki, którzy pozostali przy życiu. Przebrani z „pasiaków" w cywilne ubrania zostaliśmy
przewiezieni do fabryki ELIN w Wiedniu. Tam dowiedzieliśmy się, że nasze uwolnienie
zawdzięczamy wyłącznie inż. Kazimierzowi Szpotańskiemu. Na podkreślenie zasługuje to,
że w styczniu 1945 r. każdy z pracowników zwolnionych z obozu otrzymał bezzwrotną
zapomogę w wysokości 300 marek. Również najbliższe rodziny pracowników FAE,
uwięzionych w obozie koncentracyjnym w Mauthausen otrzymały pomoc finansową. Nikt
nie wiedział wówczas, skąd pochodziły te pieniądze.
BRONISŁAW OPACKI
/ fragment z listu napisanego przez Bronisława Opackiego do Jacka Szpotańskiego w
marcu 2012 r./
Wspomnienia z podróży do Rożnowa
Na przełomie lat 50. i 60. dyrektor Zbigniew Tarłowski ze Zjednoczenia Energetyki
polecił mi zorganizowanie podróży dla pana Kazimierza Szpotańskiego do elektrowni
wodnej Rożnów na Dunajcu. Między innymi tam, w rozdzielni 150kV uruchomionej w
1942 roku, była zainstalowana aparatura łączeniowa wyprodukowana w Fabryce
Aparatów Elektrycznych K. Szpotański i Sp. Pan Kazimierz Szpotański chciał zapoznać
się z aktualnym stanem tej aparatury.
159
Sytuacja była delikatna, bo w ramach działań władz RP i PRL po drugiej wojnie
światowej fabrykę odebrano właścicielowi, a Jemu samemu nie ułatwiano życia, jeżeli
użyję tu najłagodniejszego określenia. Z drugiej strony w wytwarzaniu, przesyle i
rozdziale energii elektrycznej znalazło zatrudnienie wielu inżynierów z dawnej Fabryki
Aparatów Elektrycznych, którzy zachowali szacunek dla dawnego pracodawcy i jego roli
w tworzeniu polskiego przemysłu w okresie międzywojennym.
Ja w tamtym okresie nie znałem nikogo z rodziny Szpotańskich, ale wiedziałem
oczywiście o istnieniu fabryki i jej produktach, bo liczniki energii elektrycznej K.
Szpotański spotykało się na każdym kroku. A w pewnym okresie życia zajmowałem się
instalacjami elektrycznymi.
Nasza podróż rozpoczęła się wieczorem na Dworcu Warszawa Główna Osobowa, przy
ulicy Towarowej, pełniącym wówczas rolę głównego dworca miasta stołecznego.
Jechaliśmy wagonem sypialnym pierwszej klasy do Tarnowa, aby stamtąd
samochodem elektrowni udać się w dalszą drogę. Wagon miał przedziały dwuosobowe,
co zapewniało swobodę rozmowy. Cel naszej podróży sprowadził rozmowę na produkcję
aparatów elektrycznych w Polsce międzywojennej, po 123 latach zaborów, które
doprowadziły do opanowania tych terenów przez takich dostawców sprzętu
elektrycznego jak AEG, czy Siemens - Schuckert. Oczywiście rozwinięcie produkcji
lokalnej stanowiłoby ograniczenie ich rynków zbytu i dlatego też, bardzo energicznie
zaczęli zwalczać podjęcie produkcji liczników energii elektrycznej przez FAE, które
mogły liczyć na masowy zbyt.
Ze wspomnień pana Kazimierza Szpotańskiego, pozostały w mojej pamięci,
szczególnie wysiłki firmy Siemens, która nie mogąc wykazać wyższości technicznej
swoich produktów stosowała obniżkę cen zbytu, poniżej kosztów własnych produkcji.
Na co mogła sobie pozwolić mając ustalony znacznie większy rynek zbytu poza Polską.
Po wielu działaniach podjazdowo-obronnych wszystko skończyło się szczęśliwie i
produkcja polskich liczników energii elektrycznej w FAE mogła się rozwinąć.
Wiedziałem wówczas znacznie mniej o działalności pana Kazimierza Szpotańskiego,
poza Fabryką o której też moje informacje były wyrywkowe, przy dzielących nas ponad
40 latach życia tym bardziej ceniłem sobie Jego wspomnienia, przekazywane w trakcie
rozmów w podróży.
Ta ostatnia przebiegła dobrze, mieliśmy czas na obejrzenie sprzętu, który był celem
naszej podróży, a ja wysłuchałem licznych informacji na temat oryginalności
zastosowanych rozwiązań, pozwalających na uniknięcie roszczeń patentowych.
Chociaż minęło od tamtego czasu pięćdziesiąt parę lat widzę przed sobą sylwetkę Pana
Kazimierza Szpotańskiego i zachowuję w pamięci to spotkanie.
mgr inż. Bronisław Opacki, CEng., FIET
Emerytowany Sekretarz Generalny UNIPEDE
23-03-2012, Londyn
160
CZĘŚĆ V. ZAŁĄCZNIKI
1. STATUT FAE
Niniejszy statut został skanowany z publikacji „Przedruk z Dziennika Urzędowego
”Monitor Polski” No 93 z dnia 22 kwietnia 24 r.”, wydanej i opublikowanej przez Drukarnię
Państwową ul. Miodowa 22. za No 24327, 24-IV 1924 r.
STATUT
S P Ó Ł K I A K C Y J N E J
POD FIRMĄ
„Fabryka Aparatów Elektrycznych K. Szpotański i S-ka, Sp. Akc.”.
Warszawa
1924.
P O S T A N O W I E N I E
Ministrów Przemysłu i Handlu oraz Skarbu w przedmiocie zatwierdzenia statutu Spółki Akcyjnej pod firmą: „Fabryka Aparatów Elektrycznych „K. Szpotanski i S-ka , Spółka Akcyjna", z siedzibą w Warszawie.
Na zasadzie art. 1 Ustawy z dnia 29 kwietnia 1919 roku o zatwierdzaniu i zmianie statutów spółek akcyjnych, zatwierdzamy dołączony do niniejszego statut Spółki Akcyjnej pod firmą: „Fabryka Aparatów Elektrycznych „K. Szpotanski i S-ka”, Spółka Akcyjna “, z siedzibą w Warszawie.
Minister Przemysłu i Handlu: ( — ) J. Kiedroń. Minister Skarbu:
w z. (—) C. Klamer: Podsekretarz Stanu.
Warszawa, dnia 29 lutego 1924 r.
S T A T U T
Spółki Akcyjnej pod firmą:
„FABYKA APARATÓW ELEKTRYCZNYCH
K. SZPOTAŃSKI i S-ka, SPÓŁKA AKCYJNA”.
I. Zakres działalności., nazwa i siedziba Spółki.
§ 1. W celu nabycia, rozbudowy i dalszego prowadzenia przedsiębiorstwa fabrycznego,
należącego do Spółki z ogr. odpowiedzialnością „Fabryka aparatów elektrycznych, K.
Szpotański i S-ka" i znajdującego się w Warszawie (na Pradze) przy ul. Kałuszyńskiej Nr. 2-
4-6, zawiązuje się na mocy niniejszego statutu Spółka Akcyjna pod firmą: „Fabryka
Aparatów Elektrycznych, K. Szpotański i S-ka, Spółka Akcyjna".
161
§ 2. Spółka ma prawo nabywać na własność przedsiębiorstwo fabryczne, w § 1
wymienione, wraz z całym majątkiem nieruchomym i ruchomym, podług spisu inwentarza
uprzednio sporządzonego, tudzież z aktywami i pasywami umowami i zobowiązaniami.
Szacunek i warunki nabycia, określone będą na mocy porozumienia sprzedawców z
pierwszem Zgromadzeniem Walnem akcjonarjuszów.
W razie niedojścia w tym względzie do porozumienia Spółka poczytywać się będzie za
niedoszłą do skutku.
§ 3. Spółka ma prawo działać zarówno w obrębie Państwa Polskiego, jako też i zagrani-
cą, z zachowaniem postanowień obowiązujących w państwach obcych. Spółka ma prawo,
celem prowadzenia swych interesów, otwierać i prowadzić zakłady przemysłowe, oddziały,
składy, biura, ajentury w kraju i zagranicą. Spółce służy prawo zakładania wszelkich
przedsiębiorstw, wchodzących w zakres jej celów, a mianowicie służących do wyrobu
aparatów i wszelkiego rodzaju wyrobów elektrotechnicznych i metalowych, jak również
prawo nabywania na zasadzie obowiązujących praw patentów i licencji na tego rodzaju
wyroby i aparaty, oraz brania udziału w kapitale i w prowadzeniu takich przedsiębiorstw.
§ 4. Spółka jest osobą prawną, może nabywać i dzierżawić nieruchomości, potrzebne dla
osiągnięcia swych celów, oraz wszelki majątek ruchomy, zawierać umowy, występować i
bronić swych interesów w sądach i wszelkich urzędach.
§ 5. Siedzibą Spółki jest miasto stołeczne Warszawa. Spółka posiada pieczęć ze swą
firmą.
§6 . Statut Spółki winien być ogłoszony w „Monitorze Polskim".
Po odbyciu Zgromadzenia Organizacyjnego, Spółka winna być zarejestrowana w miej-
scowym Sądzie Okręgowym.
O zawiązaniu się Spółki Zarząd tejże, a o niedojściu jej do skutku - założyciele, czynią
odpowiednie ogłoszenia i zawiadamiają Ministra Przemysłu i Handlu.
II. Kapitał Zakładowy.
§ 7. Kapitał zakładowy Spółki określa się na złotych polskich 25.000 (dwadzieścia pięć
tysięcy), podzielonych na 2.500 akcji po 10 złotych pol. każda. Akcje mogą być drukowane
w odcinkach pojedynczych i zbiorowych: po 1, 5, 10 i 25 sztuk.
§ 8. Oznaczoną w § 7 ilość akcji, rozdziela się pomiędzy założycieli i osoby zaproszone
przez nich do udziału w Spółce.
§ 9. Za przekazany Spółce majątek właściciele jego mogą otrzymać zamiast pieniędzy ak-
cje Spółki po cenie nominalnej, w ilości określonej na zasadzie porozumienia się z
Organizacyjnem Walnem Zgromadzeniem akcjonarjuszów. Przypadająca za akcje suma, z
wyjątkiem tych akcji, które będą wydane za nabyty dla Spółki majątek, powinna być
wniesiona nie później, jak w przeciągu 3 miesięcy od dnia ogłoszenia niniejszego statutu w
“Monitorze Polskim” całkowicie bez częściowego podziału, z zapisem opłat w odpowiednie
księgi i za wydaniem pokwitowań z odbioru pieniędzy z podpisem dwóch uprawnionych
spośród założycieli, a w następstwie - ale w każdym razie nie później, niż w przeciągu 3-ch
miesięcy od rozpoczęcia działalności Spółki, i samych akcji lub świadectw tymczasowych.
Otrzymane za akcje pieniądze wnoszone zostają przez założycieli, jako depozyt do Polskiej
Krajowej Kasy Pożyczkowej, gdzie pozostają do czasu zażądzania przez Zarząd Spółki.
Następnie po przedstawieniu Ministrowi Przemysłu i Handlu zaświadczenia o tem, że do Pol-
skiej Krajowej Kasy Pożyczkowej wpłynęły otrzymane za akcje pieniądze, po odbyciu Wal-
nego Zgromadzenia i zarejestrowaniu się sądowem, Spółka rozpoczyna swą działalność.
162
W razie niewypełnienia powyższego Spółka uważaną jest za niepowstałą, a wpłacone za
akcje pieniądze zostają zwrócone, komu należy. Książki do zapisywania sum wnoszonych za
akcje winny być osznurowane i opieczętowane przez właściwy sąd. Przypadające dla założy-
cieli za przekazany Spółce majątek akcje winny być wniesione przez władze Spółki na
przechowanie do Polskiej Krajowej Kasy Pożyczkowej. Akcje te nie mogą być wydane
założycielom, ani też przekazane osobom trzecim, aż do czasu zatwierdzenia w trybie
właściwym sprawozdania za pierwszy okres działalności Spółki, który trwać ma nie mniej,
niż 12 miesięcy.
§ 10. Spółka na mocy uchwały Zgromadzenia Walnego akcjonarjuszów może powiększyć
swój kapitał zakładowy przez wypuszczenie nowych akcji tej samej wartości nominalnej, co
akcje dawne, pod warunkami przez Rząd zatwierdzonymi.
Za każdą akcję nowej emisji nabywca winien zapłacić oprócz jej wartości nominalnej
premię, określoną przez Zgromadzenie Walne akcjonarjuszów, w wysokości conajnmiej tej części funduszu zasobowego, jaka przypada podług ostatniego bilansu na każdą akcję poprzednich emisji. Premie te powiększają kapitał zasobowy.
§ 11. Pierwszeństwo do nabycia akcji nowych emisji przysługuje właścicielom akcji po-
przednich emisji, w stosunku do ilości posiadanych przez nich akcji.
§ 12. Akcje Spółki będą na okaziciela. Akcje winny być wycięte z księgi, w której pozo-
stają grzbiety, oraz zaopatrzone numerem bieżącym, podpisami 2-ch członków Zarządu, bu-
chaltera i kasjera, oraz pieczęcią Spółki. Z podpisów powyższych podpisy buchaltera i
kasjera winny być własnoręczne.
§ 13. Do każdej akcji dołącza się arkusz kuponów dla odbioru dywidendy w ciągu kolej-
nych lat 10-ciu oraz talonu; na kuponach oznacza się numer akcji, do których one należą,
oraz lata kolejne. Po upływie każdych 10-ciu lat właściciel akcji otrzymuje w zamian za talon
nowe arkusze kuponów na następne 10 lat.
§ 14. Za właściciela akcji uważa się osobę, w której rękach akcja się znajduje, chybaby
orzeczenie sądowe inaczej stanowiło. Przelew pokwitowań i świadectw tymczasowych przez
jedną osobę na rzecz drugiej uskutecznia się zaznaczeniem cesji na wymienionych dokumen-
tach, które winny być przedstawione z odpowiednią deklaracją Zarządowi Spółki dla
oznaczenia przelewu w księgach.
Kupony nie mogą być odstępowane oddzielnie od samych akcji, z wyjątkiem kuponów
za czas ubiegły i bieżący; przelew kuponów następuje przez oddanie ich.
§ 15. W razie zagubienia pokwitowań i świadectw tymczasowych winien właściciel ich
zawiadomić Zarząd pisemnie, podając ich numery Zarząd zaś ogłasza o zagubieniu na koszt
właściciela. Jeżeli w przeciągu 6-ciu miesięcy od dnia rzeczonego ogłoszenia nie będzie
otrzymana żadna wadomość o zagubionych dokumentach, wówczas wydaje się nowe,
opatrzone temi samemi numerami, co zgubione.
W razie zagubienia kuponów za czas przyszły lub akcji, winien właściciel ich, celem
zachowania swych praw, zastosować się do obowiązującej w tej mierze ustawy o
zagubionych tytułach na okaziciela. O zagubieniu kuponów, za czas ubiegły i bieżący
Zarząd żadnych zastrzeżeń nie przyjmuje i właściciel, który je zgubił, traci prawo do
otrzymania dywidendy.
III. Władze Spółki.
§ 16. Władzami Spółki są: a) Walne Zgromadzenie Akcjonarjuszów, b) Zarząd
i-c) Komisja Rewizyjna.
163
a) Walne Zgromadzenie.
§ 17. Zgromadzenia Walne akcjonarjuszy bywają zwyczajne i nadzwyczajne.
Zgromadzenie zwyczajne zwołuje Zarząd corocznie, nie później, jak w miesiącu maju, dla
przejrzenia i zatwierdzenia sprawozdania i bilansu za ubiegły rok operacyjny, budżetu
wydatków i planu działalności na rok następny, tudzież dla wyboru członków Zarządu i
Komisji Rewizyjnej.
Zgromadzenia nadzwyczajne Zarząd zwołuje albo według własnego uznania, albo na
żądanie akcjonarjuszów, reprezentujących łącznie nie mniej jak 1/20 część kapitału
zakładowego, lub wreszcie na żądanie Komisji Rewizyjnej. Przy żądaniu zwołania
Zgromadzenia należy ściśle wskazać sprawy, podlegające rozpatrzeniu.; żądanie zwołania
Zgromadzenia nadzwyczajnego Winno być wykonane najdalej w ciągu miesiąca.
§ 18. Zgromadzenie Walne decyduje we wszystkich sprawach, dotyczących interesów
Spółki.
Decyzji Zgromadzenia Walnego wymagają bezwarunkowo sprawy następujące:
6) wybór i usunięcie przed upływem kadencji członków Zarządu, Komisji Rewizyjnej i
Komisji Likwidacyjnej;
7) zatwierdzenie i zmiana instrukcji dla Zarządu;,
8) rozpatrzenie i zatwierdzenie sprawozdań rocznych, podział zysków, zatwierdzenie
budżetu, oraz określenie wynagrodzenia dla Zarządu i Komisji Rewizyjnej;
9) kupno, sprzedaż i obciążenie hipoteczne majątku nieruchomego;
10)zmiany lub uzupełnienia statutu;
11) powiększenie lub zmniejszenie kapitału zakładowego;
12) rozwiązanie i likwidacja Spółki.
Uchwały w sprawach wymienionych w p. 5 i 6 wymagają zatwierdzenia właściwych
władz.
§ 19. O zwołaniu Zgromadzenia Walnego ogłasza się conajmniej na 21 dni przed
terminem Zgromadzenia w „Monitorze Polskim" i jednym dzieniku miejscowym. W
ogłoszeniu winny być wyszczególnione: a) dzień i godzina, na które się zwołuje
Zgromadzenie, b) miejsce, w którem ma się ono odbyć, c) porządek dzienny obrad Walnego
Zgromadzenia.
§ 20. Sprawy podlegające rozpoznaniu Zgromadzenia Walnego winny być przedstawio-
ne Zgromadzeniu przez Zarząd z jego opinją. Akcjonarjusze pragnący zgłosić wniosek, winni
złożyć go Zarządowi na piśmie conajmniej na 10 dni przed Zgromadzeniem Walnem.
Wniosek złożony we właściwym czasie przez akcjonarjuszów reprezentujących łącznie
przynajmniej 15 głosów, Zarząd obowiązany jest wraz ze swemi uwagami przedstawić
najbliższemu Zgromadzeniu Walnemu.
§ 21. Każdy akcjonarjusz ma prawo osobiście lub przez swego pełnomocnika brać udział
w Zgromadzeniu Walnem i uczestniczyć w rozważaniu wniesionych na Zgromadzenie
spraw. W rozstrzyganiu spraw jednakże może brać udział jedynie akcjonarjusz z prawem
głosu. W razie jeśli akcjonariusz występuje na Zgromadzeniu przez swego pełnomocnika,
Zarząd winien być powiadomiony o tem piśmiennie. Pełnomocnikiem może być tylko
akcjonarjusz; jedna osoba nie może mieć więcej jak dwa pełnomocnictwa.
§ 22. Każde 5 akcji daje prawo do jednego głosu, lecz jeden akcjonarjusz na podstawie
swych akcji nie może posiadać więcej głosów ponad tę ilość, do jakiej upoważnia posiadanie
jednej dziesiątej kapitału zakładowego. Poszczególni akcjonarjusze, posiadający mniej, niż 5
164
akcji, mogą się łączyć wzajemnie, wydając ogólne pełnomocnictwo w celu otrzymania
jednego lub więcej głosów, lecz w granicach wyżej wskazanych.
§ 23. Właściciele akcji korzystają z prawa głosu na Zgromadzeniu Walnem, o ile złożą je
Zarządowi najmniej na 7dni przed terminem Zgromadzenia Walnego, przyczem zamiast akcji
mogą byc składane zaświadczenia depozytowe lub zastawowe instytucji państwowych i miej-
skich, lub prywatnych, działających na zasadzie zatwierdzonych przez Rząd statutów, oraz
instytucji kredytowych zagranicznych, desygnowanych na ten cel przez Zgromadzenie
Walne, a zaaprobowanych przez Ministerstwo Skarbu. W zaświadczeniach winny być
zaznaczone numery akcji.
§ 24. Akcjonarjusze, będący członkami Zarządu, Komisji Rewizyjnej lub Likwidacyjnej
nie korzystają z prawa głosu ani osobiście, ani też jako pełnomocnicy innych
akcjonarjuszów, przy decydowaniu spraw pociągnięcia ich do odpowiedzialności lub
zwolnienia od niej, i odsunięcia ich z zajmowanych stanowisk, określenia ich wynagrodzenia
i zatwierdzenia podpisanych przez nich sprawozdań. Również przy uchwale o zawarciu
przez Spółkę umowy z osobą, będącą akcjonariuszem, osoba ta nie korzysta z prawa głosu
ani osobiście, ani jako pełnomocnik innych akcjonarjuszów.
§ 25. Jeżeli akcje drogą spadku lub inną przejdą na wspólną własność kilku osób, to pra-
wo uczestniczenia i głosu na Zgromadzeniu Walnem przysługuje tylko jednej z nich podług wyboru właścicieli. Instytucje państwowe, społeczne i prywatne, jak również stowarzyszenia
i spółki, oraz nieletnich, upadłych i ubezwłasnowolnionych zastępują ich prawni
przedstawiciele.
§ 26. Sporządzoną przez Zarząd listę akcjonarjuszów, mających prawo uczestniczenia w
Zgromadzeniu, z wykazaniem numerów należących do nich akcji, wywiesza się w lokalu Za-
rządu na 4 dni przed Zgromadzenim Walnem.
Kopję tej listy wydaje się na żądanie każdemu akcjonariuszowi.
§ 27. Przed rozpoczęciem Zgromadzenia Walnego Komisja Rewizyjna sprawdza
sporządzoną przez Zarząd listę akcjonarjuszów. Na żądanie przybyłych na Zgromadzenie
akcjonarjuszów, reprezentujących nie mniej niż 1/20 część kapitału zakładowego,
sprawdzenie tej listy winno odbyć się i na samem Zgromadzeniu przez wyłonioną z pośród
akcjonarjuszów Komisję w składzie najmniej 3 osób, z których przynajmniej jedna winna
być wybrana przez tę grupę akcjonarjuszów, która zażądała sprawdzenia listy.
§ 28. Zgromadzenie otwiera prezes Zarządu lub jego zastępca. Pierwsze Zgromadzenie
otwiera jeden z założycieli. Po otwarciu Zgromadzenia akcjonarjusze, mający prawo głosu,
wybierają ze swego grona przewodniczącego.
§ 29. Do ważności uchwał Zgromadzenia Walnego wymagna jest obecność
akcjonarjuszów lub ich pełnomocników, reprezentującyh łącznie co najmniej 1/5 część
kapitału zakładowego; dla rozstrzygnięcia zaś kwestji, tyczących się zwiększenia lub
zmniejszenia kapitału zakładowego, zmiany statutu lub likwidacji Spółki, wymagana jest
obecność akcjonarjuszów lub ich pełnomocników, reprezentujących conajmniej połowę
kapitału zakładowego.
§ 30. Uchwały Zgromadzenia Walnego zapadają prostą większością głosów, wyjąwszy
uchwały w przedmiocie zmian statutu, powiększenia i zmniejszenia kapitału zakładowego i
likwidacji Spółki, do których rozstrzygnięcia wymagana jest większość 2/3 głosów,
oddanych przez obecnych na Zgromadzeniu akcjonarjuszów.
§ 31. Jeżeli zebrani na Zgromadzeniu Walnem akcjonarjusze lub ich pełnomocnicy nie
będą reprezentowali tej części kapitału zakładowego, przy której Zgromadzenie uważa się za
165
prawomocne, to nie później, jak w ciągu 4 dni Zarząd ogłasza o zwołaniu i termnie
powtórnego Zgromadzenia Walnego, które winno odbyć się nie wcześniej, jak po upływie 14
dni od daty ogłoszenia. Powtórne Zgromadzenie uważa się za prawomocne, a uchwały
powzięte za ostateczne, bez względu na liczbę akcji, reprezentowanych przez akcjonarjuszów
lub ich pełnomocników, uczestniczących na tem Zgromadzeniu. Warunek ten winien być
zaznaczony w tekście ogłoszeń. Na powtórnem Zgromadzeniu mogą byc roztrząsane tylko te
kwestje, które miały byc rozpatrywane, lub które nie zostały rozstrzygnięte na Zgromadzeniu
w pierwszym terminie.
§ 32. Akcjonarjusz, nie zgadzający się z większością, ma prawo zgłosić do protokółu
swoje odrębne zdanie, a w ciągu dni 7-iu szczegółowe wyjaśnienie i umotywowanie.
§ 33. Na życzenie chociażby jednego z akcjonarjuszów, mającego prawo głosu,
głosowanie odbywa się za pomocą zamkniętych kartek (tajne). Balotowanie tajne jest
obowiązujące przy wyborach i usunięciu członków Zarządu, Komisji Rewizyjnej oraz
Likwidacyjnej, jak również przy pociąganiu ich do odpowiedzialności.
§ 34. Przebieg i uchwały Zgromadzenia Walnego winny być protokołowane. Przy
wyszczególnieniu uchwał Zagromadzenia winno być wskazane, jaką większością głosów
uchwały zapadły, oraz zaznaczone zdania odrębne. Protokół prowadzi osoba, zaproszona
przez przewodniczącego z grona akcjonarjuszów lub osób postronnych, przyczem
przewodniczący odpowiedzialny jest za ścisłość protokółu i dokładne przytoczenie
powziętych uchwał. Zgodność protokółu zaświadcza swym podpisem przewodniczący i inni z
pośród obecnych akcjonarjuszów w liczbie nie mniej, jak 3-ch. Każdy akcjonarjusz powinien
na żądanie otrzymać zaświadczoną przez Zarząd kopję protokółu Zgromadzenia Walnego,
zgłoszonych zdań odrębnych i wszelkich załączników, do nich należących.
Protokóły Zgromadzeń Walnych akcjonarjuszów, za wyjątkiem tych, które wymagają
załatwienia notarjalnego, sporządzają się w księdze, uprzednio należycie poświadczonej i o
parafowanej.
b) Zarząd.
§ 35. Prowadzenie interesów Spółki należy do Zarządu, złożonego co najmniej z 3, a
najwyżej 7 członków, oraz 2 zastępców, wybieranych na trzy lata przez Zgromadzenie Walne
akcjonarjuszów, które określi też liczbę członków Zarządu. . Zarząd wybiera ze swego grona
niezwłocznie po rocznem Zgromadzeniu Walnen prezesa oraz jego zastępcę i dokonywa
między sobą podziału zajęć.
§ 36. Osoba wybrana na członka Zarządu lub jego zastępcę, z chwilą objęcia
obowiązków winna posiadać na swoje imię conajmniej 50 akcji, które aż do zatwierdzenia
sprawozdań przez Zgromadzenie Walne za cały czas sprawowania przez nią urzędu
przechowują się w kasie Zarządu i nie mogą być nikomu odstępowane, ani obciążane.
§ 37. Po upływie I-go roku od dokonanych wyborów członków Zarządu i ich
zastępców, corocznie ustępuje, z początku przez losowanie, a następnie według starszeństwa
wyboru, trzecia część członków Zarządu i jeden zastępca, na ich miejsce wybierani są nowi
członkowie Zarządu i zastępcy; ustępujący mogą byc wybierani ponownie. Zastępca sprawuje
urząd członka Zarządu do upływu czasu, na jaki był wybrany członek, którego zastępuje, nie
dłużej jednak, jak do końca własnej kadencji.
§ 38. Zarząd zbiera się w miarę potrzeby, lecz co najmniej raz na miesiąc. Dla ważności
uchwał Zarządu wymagana jest obecność więcej jak połowy członków. Uchwały zapadają
prostą większością głosów. W razie równości głosów przeważa głos przewodniczącego.
Członek Zarządu, który nie zgadza się z zapadłą uchwałą, może zażądać zaprotokołowania
166
swego odrębnego zdania i w tym razie unika odpowiedzialności za zapadłą uchwałę.
Protokóły posiedzeń Zarządu sporządzają się w księdze, uprzednio należycie poświadczonej i
oparafownaej.
§ 39. Zarząd prowadzi wszystkie interesy Spółki i rozporządza jej funduszami w
granicach niniejszego statutu i stosownie do postanowień Zgromadzenia Walnego
akcjonarjuszów. Zarząd reprezentuje Spółkę wobec władz i osób trzecich.
§ 40. Wszelką korespondencję w imieniu Spółki podpisuje jeden członek Zarządu.
Weksle, pełnomocnictwa, umowy, kontrakty notarjalne i hipoteczne, czeki i w ogóle
wszelkie mne dokumenty, podpisują dwaj członkowie Zarządu, względnie jeden, w razie
otrzymania od Zarządu upoważnienia, Do odbioru z poczty, dróg żelaznych, komór
celnych itp. pieniędzy, przesyłek wartościowych i dokumentów wystarcza podpis jednego
członka Zarządu.
§ 41. Do bezpośredniego zarządzania interesami Spółki lub poszczególnych oddziałów
Zarząd mianuje za zgodą Zgromadzenia Walnego w razie potrzeby z grona członków Zarządu
lub osób postronnych jednego lub więcej Dyrektorów Zarządzających i określa ich
kompetencje oraz wynagrodzenie.
W razie potrzeby Zarząd może wyznaczyć też innych odpowiedzialnych
funkcjonarjuszów Spółki i udzielać im prokury.
§ 42. Członkowie Zarządu otrzymywać będą za swoją pracę, niezależnie od stałego
wynagrodzenia w wysokości, określonej przez Zgromadzenie Walne akcjonarjuszów, do
podziału część zysków, stosownie do § 47 statutu.
c) Komisja Rewizyjna.
§ 43. Dla sprawdzenia sprawozdania i bilansu wybierana jest na rok z góry przez Zgro-
madzenie Walne akcjonarujszów Komisja Rewizyjna, złożona z 5 akcjonarjuszów, nienależą-
cych do Zarządu i nie piastujących żadnego urzędu w Spółce. Osoby, reprezentujące 1/5 część
ogólnej ilości akcji, należących do obecnych na Zgromadzeniu Walnem akcjonarjuszów, mają
prawo wybrać jednego członka Komisji Rewizyjnej, lecz w takim razie nie biorą już udziału
w wyborach pozostałych członków tej Komisji. Członkowie Zarządu i dyrektor zarządzający
nie mogą być wybrani do Komisji Rewizyjnej w ciągu lat 2-ch od złożenia swych mandatów.
Komisja Rewizyjna ma prawo powoływać rzeczoznawców do wykonywanych przez nią
czynności. Komisja Rewizyjna obowiązana jest co najmniej na miesiąc przed dniem
Zgromadzenia Walnego rozpocząć sprawdzanie kasy i kapitałów i rewizję wszelkich,
mających jakikolwiek związek ze sprawozdaniem i bilansem ksiąg, rachunków, dowodów i w
ogóle działalności Spółki. Komisja Rewizyjna po ukończeniu swych prac komunikuje swą
opinję o sprawozdaniu i bilansie Zarządowi, który wraz ze swemi uwagami przedstawia je
Zgromadzeniu Walnemu. Komisja Rewizyjna w komplecie przynajmniej 3-ch osób może
dokonywać oględzin, przeprowadzać rewizję całego majątku Spółki, a także sprawdzać
wszelkie wykonywane przez Spółkę prace i wydatki na nie poczynione. Zarząd winien
ułatwiać pracę Komisji Rewizyjnej przez udzielanie jej wszelkich wskazówek, danych i
dokumentów potrzebnych do wykonywania czynności. Komisja ma prawo żądać od Zarządu,
w razie potrzeby przez nią uznanej, zwołania Nadzwyczajnego Zgromadzenia Walnego.
Komisja Rewizyjna ze swych czynności sporządza protokół, w którym notowane być winny
odrębne zdania poszczególnych członków Komisji Rewizyjnej, różniące się treścią od zdania
większości Komisji. Protokół ten, a także wnioski i sprawozdania Komisji Rewizyjnej Zarząd
ze swemi objaśnieniami przedstawia najbliższemu Zgromadzeniu Walnemu.
167
IV. Rok operacyjny, bilans, podział zysków.
§ 44. Rok operacyjny Spółki trwa od 1-go stycznia do 31 grudnia, z wyjątkiem I-go okre-
su operacyjnego, który trwa od dnia rozpoczęcia działalności Spółki do 31 najbliższego gru-
dnia, o ile wyniesie conajmniej 6 miesięcy, w przeciwnym razie — do 31 grudnia roku
następnego. Zarząd układa za każdy rok ubiegły szczegółowe sprawozdanie z działalności
Spółki i bilans z obrotu sum i podaje je rozpatrzeniu i zatwierdzeniu zwyczajnego
dorocznego Zgromadzenia akcjonarjuszów. Każdy akcjonarjusz, który zgodnie z § 23 złożył
swe akcje, może na żądanie otrzymać w biurze Zarządu na tydzień przed Zgromadzeniem
Walnem egzemplarze sprawozdania i bilansu. Na tydzień przed Walnem Zgromadzeniem
dostępne być winny dla akcjonarjuszów w godzinach biurowych w Zarządzie wszystkie
księgi z rachunkami i dowodami, oraz załącznikami, dotyczącemi sprawozdania i bilansu.
§ 45. Sprawozdanie winno zawierać pozycje następujące:
a) stan kapitału zakładowego, zapasowego i amortyzacyjnego, przy czem kapitały Spółki,
umieszczone w papierach procentowych, winny być wykazne w cenie giełdowej w dniu
zamknięcia bilansu, nie wyżej jednak ceny ich nabycia;
b) ogólny przychód i rozchód okresu sprawozdawczego;
c) rachunek wydatków na pensje personelu Spółki i inne wydatki na administrację;
d) rachunek rzeczywistego majątku Spółki i należących do niej zapasów;
e) rachunek należności, przypadających Spółce od osób trzecich i tym ostatnim od Spółki;
f) rachunek zysków i strat;
g) rachunek czystego zysku i projektowany jego podział.
§ 46. Wyciąg ze sprawozdania i bilansu po zatwierdzeniu ich przez Zgromadzenie Walne
podaje się do wiadomości publicznej i przesyła się do Ministerstwa Przemysłu i Handlu.
§ 47. Z czystego zysku rocznego, jaki okaże się po potrąceniu wszystkich wydatków i
ewentualnych strat, wydziela się przede wszystkiem co najmniej 5% na kapitał zapasowy, a
następnie kwotę, określoną przez Zgromadzenie Walne na amortyzację ruchomego i
nieruchomego majątku Spółki. Jeżeli pozostałość nie przewyższa 6% kapitału zakładowego,
to pozostałość tą przeznacza się całkowicie na dywidendę dla akcjoniarjuszów. Jeżeli zaś
pozostałość zysku przewyższa 6% kapitału zakładowego, to po potrąceniu 6% na dywidendę
wydziela się do 15% jako tantjemę dla Zarządu, reszta zaś wypłaca się w formie
superdywidendy i na inne cele podług uznania Zgromadzenia Walnego.
§ 48. Obowiązkowe potrącanie części zysków na kapitał zapasowy trwa, dopóki kapitał
ten nie dosięgnie połowy kapitału zakładowego. Obowiązkowe potrącanie wznawia się, jeżeli
kapitał ten lub jego część została wydatkowana. Kapitał zapasowy powinien być
umieszczony w ten sposób, aby realizacja jego mogła odbywać się bez żadnych przeszkód.
Kapitał zapasowy przeznacza się wyłącznie na pokrycie strat i nieprzewidzianych wydat-
ków. Wydatkowanie z kapitału zapasowego może nastąpić jedynie z decyzji Zgromadzenia
Walnego.
§ 49. O terminie i miejscu wypłaty dywidendy Zarząd czyni stosowne ogłoszenia.
§ 50. Dywidenda, po którą nikt się nie zgłosił w przeciągu lat 5-ciu, przechodzi na
własność Spółki, z wyjątkiem, gdy przedawnienie, na mocy praw obowiązujących, uważane
jest za przerwane. Od nieodebranej z kasy Spółki należności dywidendy procenty wydawane
nie będą.
168
V. Likwidacja Spółki.
§ 51. Czas istnienia Spółki jest nieokreślony. Likwidacja Spółki następuje na skutek uchwały Zgromadzenia Walnego w wypadkach następujących:
1) jeżeli z powodu stanu interesów Spółki likwidacja tejże będzie uznaną za konieczną;
2) obowiązkowo, jeżeli bilans Spółki wykaże stratę 2/5 kapitału zakładowego, a
akcjonariusze nie pokryją tej straty w ciągu pół roku od dnia zatwierdzenia przez
Zgromadzenie Walne sprawozdania, które tę stratę wykazało.
Jeżeli w razie straty 2/5 kapitału zakładowego Zgromadzenie Walne akcjonarjuszów po-
stanowi uzupełnienie tego funduszu, a którykolwiek z akcjonarjuszów w ciągu powyżej okre-
ślonego półrocznego terminu nie wpłaci przypadającej na niego, w stosunku do ilości
posiadanych akcji, dodaktowej kwoty, to akcje, których jest posiadaczem, uważa się za
unieważnione, o czem Zarząd ogłasza, a na ich miejsce wydaje się nowe z temi samami
numerami. Akcje te Zarząd Spółki sprzedaje przez miejscowego maklera giełdowego. Z
sumy, otrzymanej po zapłaceniu kosztów sprzedaży, ogłoszeń itp. część, równająca się
dodatkowej wpłacie za akcje, przeznacza się na uzupełnienie kapitału zakładowego,
pozostałą zaś otrzymuje posiadacz unieważnionych akcji.
§ 52. Po powzięciu uchwały o zlikwidowaniu działalności Spółki, Zgromadzenie Walne
akcjonarjuszów wybiera ze swego grona przynajmniej 3 osoby do Komisji Likwidacyjnej i
określa jej siedzibę, a także sposób zlikwidowania Spółki. Siedziba Komisji Likwidacyjnej
może być zmieniona na skutek uchwały Zgromadzenia Walnego. Komisja Likwidacyjna po
objęciu spraw Zarządu wzywa przez ogłoszenia i awizacje wierzycieli Spółki, czyni wszelkie
starania, aby pretensje ich zaspokoić, realizuje majątek Spółki, prowadzi układy z
wierzycielami i zawiera komplanacje z osobami trzeciemi na podstawie uchwał i w
granicach, określonych przez Zgromadzenie Walne. Sumy, należące niezgłaszającym się po
spłaty wierzycielom Spółki, oraz sumy na pokrycie pretensji spornych, Komisja
Likwidacyjna wnosi do depozytu Kasy Skarbowej; do czasu wniesienia tych sum nie mogą
nastąpić wypłaty, przypadające na rzecz akcjonarjuszów z tytułu akcji. Komisja
Likwidacyjna składa Zgromadzeniu Walnemu sprawozdanie ze swej działalności w
terminach przez nie ustalonych, oraz ogólne sprawozdanie po ukończeniu likwidacji. Jeżeli w
okresie likwidacji nie wszystkie sumy zostaną odebrane przez osoby, którym się należą,
wówczas ostatnie Zgromadzenie Walne uchwala, dokąd sumy te mają być oddane na
przechowanie do czasu i wypłaty i co z niemi uczynić należy w razie nieodebrania ich przez
właścicieli przed upływem terminu przedawnienia.
§ 53. O przystąpieniu do likwidacji Spółki oraz o siedzibie Komisji Likwidacyjnej, jak
również o ukończeniu likwidacji, winny być zawiadomione Władze Rządowe oraz
poczynione ogłoszenia.
§ 54. Ogłoszenia przez prawo i statut wymagane, winny być pomieszczane w „Monitorze
Polskim", w dwóch dziennikach miejscowych, podług wyboru Zgromadzenia Walnego akcjo-
narjuszów, oraz w czasopiśmie „Przemysł i Handel" w Warszawie.
§ 55. Założycielami Spółki są:
1. Kazimierz Szpotański, inżynier.
2. Jerzy Gosiewski, inżynier.
3. Zygmunt Ostaszewski, inżynier.
4. Władysław Psarski, przemysłowiec.
Administracja Monitora Polskiego
169
2. REFERAT INŻ. KAZIMIERZA SZPOTAŃSKIEGO
pt. “Widoki rozwoju przemysłu elektrotechnicznego”.
Referat został wygłoszony na otwarciu IX WZ SEP w 1937 r., został skanowany z publikacji
wydanej przez S.A.Z.G. Drukarnia Polska, Warszawa, ul. Szpiatalna 12 w dzierżawie Spółki
Wydawniczej Czasopism, Sp. z oo., pod nr 105/37, jako odbitka z “Przeglądu
Elektrotechnicznego” 1937 Nr.10’
WIDOKI ROZWOJU PRZEMYSŁU
ELEKROTECHNICZNEGO
Zabieranie głosu w sprawach ogólnoprzemysłowych stało się utartym zwyczajem na
zjazdach, przy tym notorycznie powtarzają się te same zjawiska: prelegent skarży się i
udawadnia liczbami kłopoty przemysłu, władze obiecują rozważyć sprawę, ogół nie docenia,
a częściej nie słucha wcale przytoczonych argumentów.
W rezultacie sytuacja pozostaje niezmieniona: nadal jesteśmy uprzywilejowanymi przez
życie „wybrańcami losu", nadal trwają rozważania i dyskusje o naszych „nadmiernych"
dochodach i nadal pozostajemy na szarym, jeśli nie na czarnym, końcu w rozwoju
przemysłowym państw Europy.
Zaznaczam z całym naciskiem, że słów tych nie kieruję pod jakimś określonym adresem,
lecz są one zwrócone do całego społeczeństwa, które dla wielu powodów, związanych z jego
przeszłością, nie wytworzyło w swej psychice ani zrozumienia, ani zamiłowania do
przemysłu.
Przemysł jest u nas, niestety, niepopularny, a już dalszym skutkiem tej niechęci ogólnej
są odnośne ustawy, krępujące rozwój przemysłu i nieustający opór, jaki przemysł spotyka
przy wszelkich swych poczynaniach.
Nic nie pomogą proroctwa, które sprawdzają się z roku na rok, nikogo nie przekonają
katastrofy w rodzaju np. stanu motoryzacji krajowej. Bez najmniejszego wrażenia
przechodzą likwidacje zasłużonych placówek przemysłowych, nikogo nie wzruszają
straszliwe dane statystyczne, ogłaszane w rocznikach i przez prasę.
Sądzę jednak, że obecnie nadarza się sposobność niezwykła, która umożliwi
wykorzystanie obecnego przychylnego ustosunkowania się do spraw elektryfikacji, dla
usunięcia choćby w małej mierze obojętności powszechnej i dla zainteresowania stanem i
widokami rozwoju przemysłu elektrotechnicznego.
Trudno, proszę panów. Musimy się z tym zgodzić, że nawet w sprawach niesłychanie
logicznych i naturalnych istnieje moda.
Całe lata trwała obojętność i brak zrozumienia wartości i pożytku elektryfikacji, aż
wreszcie w pewnym okresie, a sądzę z wielu objawów, że właśnie teraz to nastąpiło,
nastawienie dla elektryfikacji staje się przychylne.
Przychylny stosunek ogółu dla spraw elektryfikacji jest poważną rękojmią, że
poruszenie sprawy łączącej się bezpośrednio z elektryfikacją, tj. sprawy przemysłu
elektrotechnicznego, obudzi echo, że zwrócona zostanie uwaga na przytaczane liczby, na
warunki pracy, na ustawy obowiązujące a wadliwe, na wartość społeczną rozwoju przemysłu
elektrotechnicznego.
Mając więc na celu omówienie widoków, jakie ma w przyszłości rozwój przemysłu
elektrotechnicznego w Polsce, spróbujmy rozplanować zagadnienie w sposób naturalny.
170
Rzecz prosta, na plan pierwszy wysuwają się kwestie elektryfikacyjne, bo bez elektryfikacji
kraju zbędnym byłby rozwój przemysłu elektrotechnicznego. Dopiero po rozważeniu
trudności elektryfikacyjnych, po analizie kapitalnych braków w rozwoju przemysłu elek-
trotechnicznego, dopiero wtedy możemy stawiać horoskopy na przyszłość.
Nie pesymizm lub optymizm powinien nami kierować, lecz rachunek „za" i „przeciw",
bilans sił, które pozwolą zrealizować pewien zamiar. Dodam tutaj: wielki i nieodzowny
zamiar.
Z dawna już myśl gospodarcza poszukiwała sposobu, w jaki można by określić stan
cywilizacyjny względnie ekonomiczny danego kraju. Bez liku było tych prób i poszukiwań.
Pisano o ilości zużytego mydła na głowę mieszkańca, lecz okazało się, że warunki
klimatyczne plączą rachunki. Pisano o konsumpcji chleba, żelaza, węgla, lnu i bawełny, przy
czym, zdaje się, były to sprawdziany najbliższe rzeczywistości, aczkolwiek niedostatecznie
ścisłe.
Powyższego zagadnienia nie rozstrzygnęło ani spożycie cukru czy soli, ani pokup
książek czy gazet, ani wytwórczość przemysłowa czy rolnicza.
Oczywiście, wszystkie te wskaźniki razem wzięte mogłyby dać odpowiedź. Nasuwała
się jednak trudność zebrania olbrzymiego materiału statystycznego ze wszystkich dziedzin
życia, a następnie określenia wzajemnego stosunku tych współczynników cywilizacji.
Dopiero w ostatnim dziesiątku lat powstał projekt — może niedoskonały i nie
bezwzględnie ścisły — ale w każdym razie dużo dogodniejszy dla stawiania diagnozy.
Mianowicie, za wykładnik dobrobytu gospodarczego, a co za tym idzie stanu cywilizacji,
uznano ilość zużytej energii elektrycznej.
Do jakiego stopnia ten pogląd jest sugestywny, pozwolę sobie przytoczyć opinię Lenina,
który ją podał w swoim dziele gloryfikującym komunizm. Otóż komunizm podług niego jest
to socjalizm plus elektryfikacja. Ani dla szanownego audytorium, ani dla mnie autorytet
Lenina nie jest powabny. Natomiast wysoce charakterystycznym pozostaje fakt, że w
światoburczych projektach, aby przez przemysł dokonać przewrotu o największej skali,
właśnie elektryfikację wysunięto na plan pierwszy.
Można by tutaj zauważyć, iż o ile jest oczywistym fakt zużycia prądu elektrycznego przez
mieszkańca miasta w postaci oświetlania mieszkań, jazdy tramwajem, windą, itd., o tyle nie
ma mowy o zużyciu prądu przez chłopa na Polesiu lub na Huculszczyźnie. Byłby to jednak
wniosek błędny. Poleszuk również zużywa prąd elektryczny, korzystając z jakiegokolwiek
wyrobu — np. bibułki do papierosów — wytwarzanego w fabryce kosztem energii
elektrycznej. Zużycie wobec tego staje się powszechne, a jego miara, oznaczona średnią
ilością kilowatogodzin na mieszkańca, staje się dla nas wskaźnikiem poszukiwanym.
Ani przykłady powyższe, ani rozważania ekonomistów nie rozwiązują tego problematu
ostatecznie.
Nam wystarczy hipoteza, pewnego rodzaju przybliżenie, że zużycie kilowatogodzin,
przypadające średnio na jednego mieszkańca kraju, świadczy wyraźnie o poziomie
gospodarczym i cywilizacyjnym tegoż kraju.
Przechodzę do liczb statystycznych.
Zużycie energii elektrycznej w Polsce w czteroleciu 1926 -1929 wynosiło średnio 82
kWh na mieszkańca, w następnym czteroleciu 1930 - 1933, pomimo niskiego poziomu,
spadło jeszcze niżej i wynosiło 79 kWh na mieszkańca, w roku 1936 podniosło się
nieznacznie i wynosiło 90 kWh na mieszkańca.
171
Z powyższego widzimy, że w ciągu całego ostatniego dziesięciolecia nie tylko poziom
spożycia, wahający się w granicach 79 - 90 kWh/mieszkańca, był bardzo niski, ale i
tendencja wzrostu była bardzo słaba.
Na liście odbiorców energii elektrycznej, ogłoszonej w “Roczniku Statystycznym” 1936,
zajmowaliśmy trzecie miejsce z końca przed Rosją Sowiecką i Rumunią, obecnie zaś, jak
nam wszystkim już wiadomo, spadniemy na przedostatnie miejsce, mając już za sobą tylko
Rumunię.
Zużycie energii elektrycznej na 1 mieszkańca jest w Czechosłowacji więcej niż 2-
krotnie, w Italii 3-krotnie, we Francji 4-krotnie, w Niemczech 5-krotnie, w Belgii 8-krotnie, a
w Szwajcarii 15-krotnie większe od zużycia w Polsce.
We wszystkich krajach, oprócz Polski, obserwujemy tendencję poważnego wzrostu
spożycia energii elektrycznej, toteż różnice spożycia energii elektrycznej w Polsce, w
porównaniu do innych państw, stają się coraz większe.
Wszyscy niemal poszli naprzód, my tylko w zużyciu energii elektrycznej prawie nie
ruszyliśmy się z miejsca.
Od roku 1928 do roku 1935 moc maszyn zainstalowana w elektrowniach wzrosła o 50%,
zrobiono znaczny wysiłek, ażeby pozyskać nowych konsumentów, ale zużycie z powodu
ciągłego ubożenia kraju wzrosło w tym samym czasie z 2,6 do 2,8 miliardów kWh, tj.
zaledwie o 8%. Liczby powyższe są wprost przerażające! Robimy wysiłki, a nie posuwamy się naprzód.
Stoimy na tak niskim poziomie konsumpcji energii elektrycznej, jaki na pewno nie odpowiada
innym przejawom naszego życia społecznego.
Poślednie miejsce w szeregu państw europejskich nie tylko dowodzi strasznego
zacofania przemysłowego, lecz stwierdza również uwstecznienie potrzeb, z czym można i
należy walczyć. Polska w dziedzinie elektryfikacji nie jest przecież pustynią beznadziejnie
jałową, lecz terenem, który w odpowiednich warunkach mógłby być urodzajnym.
Przechodząc do omówienia dotychczasowego stanu przemysłu elektrotechnicznego
przytoczę wykres, ilustrujący produkcję krajową (Foto 5.2.)
5.2. Produkcja krajowa przemysłu elektrotechnicznego w latach 1928-1936
Krzywa produkcji krajowej, aczkolwiek absolutne cyfry mikroskopijnie małe i dochodzą
w najlepszym dotychczas roku 1936 do sumy zaledwie 122 milionów, daje nam powód do
zadowolenia, że jednak idziemy naprzód. Jest jednak małe „ale". W cyfrze z 1932 roku apara-
ty radiowe figurowały sumą tylko 1,8 milionów zł, a w 1936 r.- sumą 32 milionów zł, kable i
przewody w r. 1932 figurowały sumą tylko 8,7 milionów, a w 1936 r. - sumą 34,5 milionów
zł. Wzrost produkcji kablowej - to dalekosiężne, słaboprądowe kable teletechniczne, a wzrost
produkcji radioaparatów mniej mnie cieszy niż np. cieszyłby wzrost produkcji maszyn
elektrycznych.
172
Dla ilustracji wskazałem na tym samym wykresie przybliżoną krzywą produkcji
elektrotechnicznej bez radia i bez kabli.
Otrzymałem cyfry następujące:
1929 - 68,0 milionów
1932 - 28,5 milionów
1936 - 56,5 milionów.
Jeżeli zastanowimy się, że w cyfrach powyższych zawarte są maszyny, transformatory,
aparaty i urządzenia rozdzielcze, akumulatory, ogniwa, liczniki, rury izolacyjne, przyrządy
domowego użytku, aparaty telefoniczne, żarówki, aparaty elektromedyczne, porcelana
elektrotechniczna, wyroby z bakelitu itd., itd., to postęp produkcji w stosunku do r. 1929,
nawet biorąc pod uwagę spadek cen, jest znikomy. Aparatów radiowych produkuje się w
Polsce za sumę 4 razy wyższą, aniżeli maszyn, motorów i transformatorów razem wziętych;
nie jest to, co prawda, dowodem, że wysokość produkcji przemysłu radiowego jest znaczna,
tylko że spożycie w tak ważnym z punktu widzenia gospodarczego dziale
motorowotransformatorowym jest znikome.
W roku 1935 cała produkcja elektrotechniczna łącznie z radiem wynosiła 90 milionów
zł, a w tym samym roku wypalono tytoniu w Polsce za więcej niż 5-krotną sumę.
Jeszcze większej jaskrawości nabiera zestawienie cyfr, w którym produkcję polską
porównamy z produkcją zagraniczną. Zestawienie takie zawiera nie tylko moc prze-
konywującą dla przemysłowca, ale również mieści w sobie groźbę zastanawiającą każdego
obywatela.
W przemyśle elektrotechnicznym w Niemczech pracuje 350 000 osób, w Polsce - 12 000
osób.
W kierunku elektryfikacji Niemcy stale idą i to szybko idą naprzód. W niemieckim
wytwórczym przemyśle elektrotechnicznym pracowało
w r. 1934 - 236 000 osób;
w r. 1935 - 269 000 osób;
w r. 1936 - 310 000 osób;
a obecnie
w r. 1937 – 350 000 osób.
Gdybyśmy chcieli stanąć na tym samym poziomie, na jakim obecnie stoją Niemcy, to
potrzeba by nam — odpowiednio do dwukrotnie mniejszego zaludnienia — dwukrotnie
mniejszej ilości pracowników w przemyśle elektrotechnicznym; doszlibyśmy więc do
wniosku, że u nas dla zaspokojenia potrzeb pracować powinno nie 12 000 osób, a 175 000
osób, tj. „tylko" o 163 000 osób więcej. Ilość pracujących osób, a co za tym idzie wytwór-
czość i obroty, w stosunku do obecnych powinny być w przemyśle elektrotechnicznym
zwiększone niemal 15-krotnie. Powiększenie 15-krotne jest sprawą więcej niż trudną i
wymagającą kolosalnego nakładu pracy i bardzo długiego czasu.
Zaznaczam, że produkcję niemieckiego przemysłu elektrotechnicznego pochłania
zapotrzebowanie wewnętrzne, a eksport obecnie nie przekracza 15% wartości produkcji.
Ambicja osiągnięcia w przyszłości, i to raz jeszcze powtarzam, przyszłości bynajmniej
nie bliskiej, ponieważ 15-krotne powiększenie łatwo i prędko osiągnąć się nie da, obecnego
stanu zapotrzebowania i produkcji w Niemczech jest ambicją więcej niż skromną.
Pozwolę sobie rozpatrzyć możliwości osiągnięcia powyżej wskazanego poziomu
przemysłu elektrotechnicznego z różnych punktów widzenia.
Przede wszystkim rozważymy możliwości rozwoju z punktu widzenia dopływu sił
fachowych. Politechnika Warszawska, Lwowska i Gdańska oraz dwie Wyższe Szkoły
Budowy Maszyn i Elektrotechniki, jedna w Warszawie, druga w Poznaniu, wypuszczają
razem rocznie około 160 inżynierów i technologów-elektryków. Nie będę zapewne daleki od
rzeczywistości, jeżeli przyjmę, że 30% z tej liczby zajmie elektrotechniczny przemysł
173
wytwórczy, reszta zaś znajdzie zajęcie w przemyśle elektrownianym przy budowie nowych
elektrowni, przy budowie nowych linii, przy elektryfikacji hut, kopalni i zakładów
przemysłowych, poza tym część zostanie zajęta w urzędach państwowych, część w handlu
elektrotechnicznym, i t. p. Przemysł elektrotechniczny może zatem liczyć zaledwie na
dopływ rocznie około 50 inżynierów i technologów.
W tak zróżnicowanym i skomplikowanym przemyśle, jakim jest przemysł
elektrotechniczny, w przemyśle wymagającym ciągłych badań i studiów, na jednego
inżyniera przypada 15 - 20 robotników, roczny zatem wzrost robotników może wynosić przy
wszystkich innych sprzyjających warunkach około 750 ~ 1 000 robotników.
Rozumowanie powyższe odnosi się do przemysłu elektrotechnicznego kierowanego
polską myślą techniczną; obraz ten mogą zaciemnić nieco np. zagraniczne montownie,
prowadzone na szerszą skalę, gdzie myśl techniczna i potrzeba pracy technicznej jest
zredukowana stosowaniem metod kolonialnych niemal całkowicie.
W chwili obecnej zatrudniamy w Polsce 12 000 pracowników w przemyśle
elektrotechnicznym. Gdyby elektrotechniczny przemysł niemiecki nie posuwał się szybko
naprzód, a zaskrzepł w obecnym swym stanie, zatrudniając „tylko" 350 000 pracowników,
gdybyśmy chcieli osiągnąć połowę tej liczby pracowników, to przy obecnym tempie, jak to
wypada z prostego rachunku, na osiągnięcie tego rezultatu potrzebowalibyśmy skromną ilość
około 150 lat.
Rozpowszechnione jest zdanie, które zresztą z tej katedry wygłoszone było w roku 1934,
że mamy pod dostatkiem co do ilości i jakości elektryków, a przyrost ich przekracza nawet
zapotrzebowanie rynku wewnętrznego. Bynajmniej tak nie jest; zdanie to słuszne jest tylko
przy całkowitej martwocie i zacofaniu gospodarczym, jeżeli natomiast ujrzymy cień cienia
poprawy gospodarczej, to przekonamy się, jak mylne jest to mniemanie.
Rozumie się, że przy większym zapotrzebowaniu produkcja inżynierów i technologów
się zwiększy, powiększenie jednak nawet dwukrotne umożliwi zwiększenie roczne ogólnej
liczby pracowników zaledwie o 1 500 – 2 000 osób. Odpowiada to powiększeniu obrotu w
przemyśle elektrotechnicznym zaledwie o 12 - 16 milionów złotych, co bynajmniej nie jest
współmierne ani do potrzeb, ani do naszego mocarstwowego stanowiska.
Miejmy nadzieję, że rozwój przemysłu wpłynie na rozwój wyższego szkolnictwa
elektrotechnicznego i viceversa, jednakże musimy sobie zdawać z tego sprawę, że rozwój
przemysłu elektrotechnicznego, jak zresztą całego przemysłu metalowego, napotka na swej
drodze bardzo poważną przeszkodę w postaci braku sił fachowych.
To co mówiłem o braku inżynierów i technologów odnosi się również, bodajże jeszcze w
daleko wyższym stopniu w stosunku do naprawdę wykwalifikowanych i wyszkolonych
rzemieślników.
Na wyszkolenie odpowiednich zastępów wykwalifikowanych rzemieślników potrzebna
jest cała otchłań trudnej i znojnej pracy.
Rozpoczynając, nareszcie, myśleć o programie elektryfikacji Polski, musimy pamiętać o
konieczności szybkiego rozwoju szkolnictwa technicznego na wszystkich jego szczeblach.
Z tego, co powiedziałem, może niejeden elektryk wysnuć wniosek, że ekonomiczne
położenie elektryków ogromnie się poprawi i że będą rozchwytywani, na wagę złota.
Kolegom-elektrykom życzę, żeby tak było, żeby praca ich była oceniona i wynagrodzona, ale
dopływ sił fachowych - to jeszcze nie wszystko, możność zatrudnienia w przemyśle zależy
również od dostatecznego dopływu kapitału.
Jakże przedstawia się sprawa dopływu niezbędnego kapitału?
W programowym przemówieniu swoim minister przemysłu i handlu p. A. Roman
wypowiedział zdanie, że Polska nie tylko jest spóźniona pod względem elektryfikacji o jakieś
25 lat w stosunku do Europy zachodniej, lecz nawet nie odrabia swoich zaległości w tej
dziedzinie.
174
Zdanie to, płynące z ust miarodajnych, jest gorzkie i smutne, ale na nieszczęście więcej,
niż w 100% prawdziwe. W naszym zacofaniu elektryfikacyjnym, a co za tym idzie i
przemysłowym, jesteśmy opóźnieni więcej, niż 25 lat .
Przed 25 laty przemysł elektrotechniczny niemiecki zatrudniał 160 tys. osób, a nie 12
tys. osób, jak obecnie zatrudnia nasz przemysł; 12 tys. osób przemysł niemiecki zatrudniał 45
lat temu.
W wyścigu pracy nie doganiamy Europy, przeciwnie — pozostajemy na szarym i to
bardzo szarym końcu, coraz to dalej.
Przypuśćmy, że przemysł elektrotechniczny niemiecki ze względów kurtuazyjnych,
których zresztą oczekiwać nie mamy prawa, zatrzymał się w swym rozwoju, np. na długą
ilość 25 lat, tj. na długość aktywności jednego pokolenia, chcąc dać przemysłowi polskiemu
możność wyrównania poziomu.
W założeniu przyjęliśmy, że chcielibyśmy osiągnąć u nas nie równe siły, lecz tylko
równy poziom, t. j. nie liczbę 350 tys. osób zajętych w tym przemyśle, a tylko połowę tej
liczby. Potrzebny kapitał na danie zajęcia 1 pracownikowi, tj. kapitał niezbędny na budynki,
maszyny, surowce, wreszcie kapitał obrotowy, wynosi obecnie na pracownika około 6 000 zł.
W ciągu 25 lat musiałby wpłynąć do polskiego przemysłu elektrotechnicznego kapitał 6000 x
(175 000 — 12 000) = 978 milionów złotych, t. j. rocznie suma około 40 milionów złotych.
Ażeby osiągnąć za 25 lat połowę tej potęgi, jaką obecnie posiada niemiecki przemysł
elektrotechniczny, musiałby przemysł ten inwestować rokrocznie 40 milionów złotych.
Można mi zarzucić, że porównanie przeprowadzam z najsilniejszym przemysłem
elektrotechnicznym w Europie, ale właśnie z tym przemysłem porównywać go jesteśmy
zmuszeni. Nie chcę i nie mogę porównywać naszego przemysłu z uprzemysłowieniem np.
Abisynii. Tu nasuwa się refleksja, że gdyby Abisynia w odpowiednim czasie swoje dane
statystyczne porównywała z danymi statystycznymi Italii, to może i dziś byłaby państwem
niezależnym.
Jesteśmy narodem o połowę mniej licznym od naszych sąsiadów zachodnich; przy
mniejszej liczebności powinniśmy górować potęgą przemysłu, a ja przy wszystkich
obrachunkach brałem jedynie osiągnięcie za 25 lat połowy tego, co dziś już mają Niemcy.
Z tego, co widzimy w Polsce, bynajmniej nie zanosi się na to, ażeby był cień nadziei, że
w przemyśle elektrotechnicznym ktokolwiek zdoła i zechce zainwestować w ciągu długiego
okresu czasu rok w rok sumę 40 milionów złotych.
Zdawałoby się, że zrozumienie konieczności szybkiego rozwoju przemysłu —
konieczność dużych inwestycji - powinno być powszechne, że przemysł powinien się cieszyć
opieką władz i całego społeczeństwa. Przemysł bowiem jest nie tylko fundamentem
obronności kraju, przemysł jest jeszcze czymś znacznie większym, jest źródłem dobrobytu
kraju. Jeżeli zrozumianą została potrzeba i znaczenie armii, to - zdawałoby się - powinna
byłaby być zrozumiana potrzeba i konieczność przemysłu. Jednakże jak dalecy jesteśmy od
tego zrozumienia!
Rozwój przemysłu to przecież zwiększony dobrobyt społeczny, mocny fundament
obronności kraju, wreszcie zwiększone wpływy skarbowe. O rozwój przemysłu powinno we
własnym interesie dbać całe społeczeństwo, rozumiejąc jego wartość i znaczenie społeczne.
Tymczasem panują u nas warunki, które utrudniają, niemal uniemożliwiają egzystencję, jak
również rozwój przedsiębiorstw przemysłowych. Na przedsiębiorstwa przemysłowe nakła-
dane są coraz to nowe ciężary, którym przemysł nie jest w możności sprostać i dlatego
rozwój przedsiębiorstw przemysłowych jest zahamowany względnie uniemożliwiony.
Nie będę tu mówił o wszelkiego rodzaju socjalnych obciążeniach przemysłu, nie będę
mówił o nieskończonej ilości przepisów utrudniających wszelką inicjatywę, nie będę mówił o
tej nieskończonej ilości różnych obciążeń podatkowych. Dla ilustracji warunków pracy w
przemyśle wezwę tylko jeden jedyny podatek, tzw. podatek od zysków przemysłowych.
175
Podatek ten, jak wiemy, jest progresywny i zależy jedynie od absolutnej wielkości
zysku, nie bierze zaś pod uwagę wielkości przedsiębiorstwa. Przypuśćmy, że
przedsiębiorstwo przemysłowe po zapłaceniu nieskończonej litanii różnych podatków i opłat
wyszło zwycięsko i otrzymało pomimo wszystko pewien zysk. Jeżeli to jest przedsiębiorstwo
o kapitale np. 100 000 zł. i zarobiłoby 10%, to zapłaciłoby podług skali podatkowej 7,4% od
osiągniętego bilansowego zysku. Jeżeli jednak to samo przedsiębiorstwo, widząc możność
zwiększenia produkcji, powiększyło drogą dobrania wspólników swój kapitał, np. do 2 mln
zł. i osiągnęło również 10% bilansowego zysku, to wówczas zapłaci nie 7,4% od
osiągniętego zysku, a 35%.
Z powyższego widzimy, że jeżeli małe przedsiębiorstwo, pomimo stawianych przeszkód
stanie się większym - jak w przytoczonym wypadku - to natychmiast zostanie i to dotkliwie
ukarane zwiększeniem 4-krotnym stopy procentowej podatku.
To już, proszę panów, przestaje być podatkiem, a zaczyna być grzywną. Grzywną za to,
że ludzie zrzeszyli się, aby kupić kosztowniejsze maszyny, że konkurują wydatnie ze
wspaniale uposażonym przemysłem zagranicznym, że przechodzą od prawie chałupnictwa na
wyższy poziom cywilizacji wytwórczej. Toteż można sobie wyobrazić, że pod brzemieniem
takiej grzywny trwają przedsiębiorstwa dawniejsze, których likwidacja byłaby zupełnym
bankructwem dla właścicieli, ale niepodobna przypuścić, aby łatwo powstawały nowe —tak
potrzebne przy wzmożeniu tempa w projektowanej elektryfikacji.
I chociaż tego rodzaju struktura podatkowa paraliżuje ruchy każdej działalności
zespołowej i niewątpliwie prędzej czy później wypleni wszelką inicjatywę prywatną o
szerszym rozmachu, tym niemniej jednak przemysł już ugruntowany, zjadając sam siebie,
żyje jeszcze z zapasów dawniejszych.
Tymczasem przemysły in statu nascendi, owe projektowane dopiero warsztaty pracy, nie
mogą rozpoczynać kariery od konsumowania własnej substancji, nie mogą liczyć na rezerwy,
których nie nagromadziły, nie mogą rozpoczynać działalności przy założeniu nierentowności
przedsiębiorstwa. Dla wytrwania i wegetacji biernej nie potrzeba dużo zapasów energii, ale
dla rozkwitu, dla dynamizmu rozwojowego, dla przezwyciężenia trudności pracy przy
zdobywaniu nowych terenów działalności, potrzeba niejako rezerwy energetycznej.
Można się przystosować do letargu, w jakim trwa wiele naszych przemysłów, ale
niepodobna z tymi samymi siłami iść naprzód i walczyć.
Chociaż wygląda to nieprawdopodobnie, lecz w Polsce również inwestycje przemysłowe
są utrudnione, bo obłożone są wysokim podatkiem. Ażeby zrozumieć słuszność tego
mniemania, wystarczy stwierdzić, jak obliczane są podatki od zysków przedsiębiorstwa.
Zysk przedsiębiorstwa należałoby określić jako dochód, który otrzymali akcjonariusze
względnie udziałowcy przedsiębiorstwa.
Zupełnie inaczej jednak zapatrują się na zysk władze skarbowe; zyskiem
przedsiębiorstwa jest każda ewentualna nieściągalna należność przedsiębiorstwa, której
nieściągalności nie można dowodami sądowymi udowodnić; zyskiem jest każda inwestycja
czy to w postaci maszyny, czy budynku.
Przedsiębiorca, który miał odwagę przeprowadzić inwestycje, gorzko tego będzie
żałował i drogo za swą chęć postępu technicznego zapłaci; jeżeli to jest małe
przedsiębiorstwo i skala podatkowa jest niższa, to da sobie jeszcze radę. Jeżeli to jest
natomiast większe przedsiębiorstwo, opłacające skalę podatkową 35%, to wówczas opłacenie
35% w gotówce od papierowego zysku bilansowego może stanowić o istnieniu
przedsiębiorstwa.
Udziałowiec przedsiębiorstwa przemysłowego, jeżeli zgodził się na poczynienie
inwestycji, jest przykładnie karany, w Polsce bowiem rozszerzanie placówek przemysłowych
i dawanie ludziom pracy nie znajduje podłoża w ustawodawstwie fiskalnym.
176
Inwestycje są bowiem opodatkowane na równi z wypłatą dywidendy. Jeżeli więc
przemysłowiec z osiągniętego zysku kupi np. tokarnię za 10 000 zł, to za to, że kupił
maszynę, przy której da zajęcie nowemu pracownikowi, opłaci grzywnę na rzecz skarbu w
wysokości zł 3 500. Kupiona tokarka jest w ten sposób w Polsce o 35% droższa, niż np. w
Niemczech, gdzie inwestycje nie są uważane za zysk, od którego należy się opłata.
Wiemy dobrze, że w chwili obecnej są stosowane ulgi dla budujących domy. Jeżeli
przemysłowiec z ewentualnego osiągniętego zysku wybuduje kamienicę czynszową, to nie
zapłaci podatku, jeżeli natomiast - co byłoby znacznie naturalniejsze, celowsze i bardziej
zdawałoby się pożądane - wybuduje nowy gmach fabryczny, to od kosztu tego gmachu
zapłaci podatek-karę za rozwój przedsiębiorstwa.
Wegetacja, trwanie bierne, inaczej mówiąc zabezpieczenie mieszkania obywatelowi
znalazło zrozumienie w ustawodawstwie. Ale ruch, dynamizm, inaczej mówiąc
zabezpieczenie pracy obywatelowi nie znalazło zrozumienia w tym samym ustawodawstwie.
Dom mieszkalny - i owszem. Fabryka - nie! Powiedzmy lepiej: dotychczas jeszcze nie!
Jeżeli zważymy, że akcjonariusz już po zapłaceniu 35% od bilansowego zysku przez
przedsiębiorstwo płaci po raz wtóry tytułem osobistego podatku dochodowego 15 czy 25%, a
ew. nawet 35%, to łatwo zrozumieć, że chcieć, żeby rozwinęła się inicjatywa prywatna, to
chcieć rzeczy niemożliwych.
Stosownie do obowiązujących ustaw, straty z lat poprzednich nie mogą być potrącane od
zysku roku podatkowego.
Przyjmiemy dla przykładu, że przedsiębiorstwo przemysłowe w ciągu 2 lat poniosło
stratę po 200 tys. zł a w trzecim roku zysk bilansowy wyniósł również 200 tys. zł.
Przedsiębiorstwo takie jako rezultat trzechletniej pracy ma stratę 200 tys. zł., a
równocześnie zostanie obciążone podatkiem od „zysków" w wysokości 70 tys. zł.
O ile więc lata przynoszące straty były dla powyżej wskazanego przedsiębiorstwa
ciężkie, o tyle taki rok pomyślniejszy, ze względu na ciężar podatku i na bezwzględność
stosowaną do przedsiębiorstw przynoszących „zyski", może być katastrofalny.
Skarb więc po wzięciu całego szeregu podatków, począwszy od podatku
przemysłowego, a skończywszy na obrotowym, pobiera znaczny podatek od „zysku", od
przedsiębiorstwa, które przynosi właścicielom jego poważne straty, więc musimy się
zgodzić, że przy tego rodzaju fiskalnym podłożu obciążeń podatkowych istnienie
przedsiębiorstw przemysłowych prywatnych opiera się na bardzo niepewnym gruncie i tytuł
własności pozostał tylko niezałatwioną kwestią formalną.
Nastąpiła specjalnego typu nieoficjalna etatyzacja wszystkich nieco większych
przedsiębiorstw przemysłowych.
Nie będę tu kopii kruszył za istnienie przemysłu prywatnego, stwierdzam tylko fakty i
nie dziwię się, że będąc w tych warunkach, przemysł prywatny o nieco szerszym zakresie nie
rozwija się i nie rozwinie.
W Polsce przy obecnych warunkach ma przed sobą względną przyszłość tylko
chałupnictwo i drobne zakłady przemysłowe.
Większe przedsiębiorstwa ani polskie, ani zagraniczne, o ile są oparte na fundamencie
pracy, dłuższy czas się nie ostoją i muszą albo zginąć, albo przejść stopniowo na własność
Państwa.
Możliwość istnienia mają również zakłady przemysłowe zagraniczne, które służyć będą
jako montownie przy sprowadzaniu dużej ilości gotowych półfabrykatów; po zabraniu im tej
możności i montownie te zlikwidują się automatycznie.
Dla nikogo nie jest tajemnicą, jak się odbija na wydajności przemysłowej tego rodzaju
polityka gospodarcza.
Można tu wskazać na upadki, ruiny i liczne bankructwa firm, zdawałoby się dawniej,
niewzruszonych.
177
Pomimo względnie taniej robocizny koszty własne produkcji są u nas często znacznie
wyższe niż za granicą, gdzie wyposażenie mechaniczne pozwala na produkcję ekonomiczną.
Zwłaszcza przemysły, gdzie inwestycje pochłaniają znaczne sumy, znalazły się w
położeniu fatalnym, nieraz w przededniu katastrofy. Gdybyśmy nie znali praktyki życia, to
nawet teoretycznie można by przewidzieć przeraźliwe rezultaty, bo nie ma ani maszyn, ani
narzędzi, ani budynków wiecznych, a ponadto ulepszenia techniczne zjawiają się w naszej
epoce w niesłychanie szybkim tempie.
Nie ma asekuracji od wynalazków!
Każdy przemysł jest wciągnięty, chcąc czy nie chcąc, w walkę konkurencyjną, gdzie
zwycięża lepiej uzbrojony.
Biada temu z walczących, który nie może sobie kupić broni nowoczesnej. I znowu, jak
w poprzedzającym wypadku, wszystko to wyjaskrawia się nadmiernie, jeśli zastosujemy
obowiązujące normy prawne do rozwijających się przemysłów, a więc do przemysłu
elektrotechnicznego.
Tutaj kwestia inwestycji staje się szczególnie ostra.
To nie o to chodzi, że dana wytwórczość niedomaga, że może być pokonana w walce
konkurencyjnej, że niszczy swoje rezerwy i dąży ku zagładzie, lecz o to, że jej nigdy nie
będzie, że nie jest w stanie narodzić się. Tylko marzyciele mogą mniemać, że fabryka
powstaje od razu doskonała i długie lata zdoła zaspokoić potrzeby rynku bez zmian, bez
rozszerzania się, bez inwestycji.
A jeśli nawet przy pomyślnej koniunkturze powstanie placówka wytwórcza, jeśli znajdą
się kapitaliści na tyle nieuświadomieni czy ryzykujący, to realizm gospodarczy szybko
ostudzi ich zapały i sprowadzi do poziomu nędznego wegetowania.
W ogóle zakładów przemysłowych, zatrudniających ponad 200 robotników, mamy w
całej Polsce niespełna 700 i liczba ta w ostatnim dziesięcioleciu się zmniejsza, co jest
ilustracją tego, co powiedziałem powyżej.
W przemyśle elektrotechnicznym, ze smutkiem trzeba to stwierdzić, znaczna część
placówek przemysłowych znajduje się w rękach obcych.
I nawet dziś widzimy, i to nie w jednym tylko wypadku, że przedsiębiorstwa, stworzone
polskim wysiłkiem i polską pracą techniczną, przedsiębiorstwa mające w swoich zarządach
ludzi ogólnie znanych i poważnych, ludzi patriotycznych i ofiarnych, nie mogą znaleźć w
Polsce ratunku dla zagrożonych placówek.
Dziś i zagraniczne poważne przedsiębiorstwa nie są skore do rozpoczynania pracy w
Polsce.
Znamy fakt zlikwidowania dwóch placówek założonych w Polsce przez bardzo poważne
zagraniczne firmy światowe.
Ja jednak obawiam się, że koniec końców znajdą się obce przedsiębiorstwa, które
przyjdą do nas i albo przejmą chwiejące się placówki polskie, albo założą nowe własne.
Zbyt kompetentne audytorium mam przed sobą, aby nie zauważyło tutaj pozornego
braku konsekwencji.
Bo jeśli warunki pracy są u nas tak nieznośne, jeśli owe podatki progresywne i trudności
inwestowania są tak olbrzymie, że polski przemysł słabnie i załamuje się, to skąd ta obawa,
że przyjdzie przemysł i kapitał obcy?
Czyżby miał przywileje? Czyżby był sprawniejszy, wytrzymalszy, bardziej
przystosowany do przezwyciężania przeszkód?
Odpowiedź na to jest sprawą delikatną.
Mógłbym powiedzieć jeden wyraz „Żyrardów", mógłbym przypomnieć nazwisko,
związane z Żyrardowem: „Cohen po francusku, a Kohn po polsku", a wszyscy zrozumieją
głęboki sens tych wyrazów.
178
Muszę zaznaczyć, że znam przykłady, gdzie kapitał zagraniczny, kapitał aryjski,
poprawnie i pożytecznie wykonuje swoje obowiązki, jednakże wysunę argument o
charakterze ogólnym:
Interes państwa i obywateli winien dążyć do produkcji rodzimej w najpełniejszym
znaczeniu tego słowa.
Dobiegam do końca.
Rekapitulacja wniosków jest po prostu przygnębiająca. Cóż za widoki mogą być na
przyszłość dla rozwoju przemysłu elektrotechnicznego, jeśli stwierdzamy niesłychane
opóźnienie w stosunku do innych krajów, jeśli braknie fachowców kierowniczych i
wykonawczych, jeśli nie ma kapitałów dostatecznych dla wzmożenia ruchu, jeśli ustawa o
podatku dochodowym i opodatkowanie inwestycji hamują wszelką inicjatywę, jeśli szereg
drobniejszych warunków ustawowo przeszkadza naturalnemu pędowi ku poprawie, jeśli
nawet sam przemysł nie jest bez winy, ulegając często wskazaniom spekulacyjnym.
Jednakże nie ma tak ponurej sytuacji, w której nie znalazłoby się stron jaśniejszych.
Na pierwszym miejscu stawiam uświadomienie narodowe i państwowe, że jest źle, że
trzeba szukać pośpiesznie środków zaradczych.
Ten głos powszechny rozlega się coraz mocniej, a że wszelkie ustawy są w ostatecznym
wyniku tylko funkcją potrzeb ogólnych, przeto prędzej czy później muszą nastąpić zmiany
pod naciskiem konieczności życiowej.
Następnym czynnikiem potężnym jest coraz bardziej aktualna i coraz wyraźniejsza dla
wszystkich kwestia obrony narodowej.
Wiadomo już powszechnie, że obrona kraju stała się integralna i nie ma takiego
przemysłu, którego usług nie potrzebowałaby w całości.
A cóż dopiero mówić o przemyśle elektrotechnicznym, o elektryfikacji, o setkach
urządzeń elektrycznych, bezpośrednio nieodzownych dla armii.
Zagadnienia obrony wysuną z konieczności już nie pożytek, nie potrzebę, ale zwykły
mus rozwoju przemysłu, dotychczas zaniedbanego.
Dalej, dobroczynny wpływ wywierać będzie fakt, że Polska jest znakomitym rynkiem
zbytu i terenem eksploatacji.
To zachęca.
Nieubłagane prawo popytu i podaży musi oddziaływać stale i chociaż trudno dzisiaj
określić sposoby, jakich użyje dla omijania lub przełamania stawianych jej przeszkód, to
jednak można być pewnym, że w końcu - jako prawo naturalne - zwycięży.
Nie bez znaczenia są inne naturalne warunki w Polsce.
Wprawdzie ilość energii wodnej, najprzydatniejszej do przetworzenia jej na elektryczną,
nie jest w kraju duża, bo wynosi zaledwie 3 mln kWh w całym zapasie, to jednak i tę
wyzyskano tylko w granicach 3%. Posiadamy ponadto ropę, gazy ziemne - prawie wcale niewyzyskane - i znaczne ilości
węgla.
Innymi słowy posiadamy surowiec energetyczny, a to już samo przez się jest
znakomitym warunkiem do dalszej działalności elektryfikacyjnej i do rozwoju przemysłu
elektrotechnicznego.
Jeśli mówiłem na wstępie, że będzie nam brak fachowców wszelkiego typu, to wcale to
nie oznacza, aby nam brakło materiału ludzkiego do wytworzenia fachowców przedniego
gatunku.
Na zasadzie osobistych doświadczeń i obserwacyj stwierdzam, że zarówno personel
niższy, jak i wyższy stoi na wysokim poziomie technicznym.
To samo potwierdza wartość dotychczasowej produkcji polskiej, która technicznie
wytrzymuje różnorodną konkurencję.
179
Jakżeż miło nam jest, gdy zdajemy sobie sprawę, że jednak posiadamy fabryki, które
budują pierwszorzędne motory i transformatory, że nawet transformatory na 12 000 kVA i
165 000 V o wadze 75 ton/szt. są budowane w Polsce.
Jakżeż nam miło, kiedy wiemy, że w każdym dziale produkcji, czy to będzie drobny
materiał instalacyjny, czy przyrządy nagrzewalnicze, czy akumulatory, czy telefony, czy
kable, czy radio, posiadamy wyroby nie tylko dobre, ale doskonałe.
Dużo pracy i dużo technicznego wysiłku włożono w zaczątki naszego przemysłu
elektrotechnicznego, toteż naszym wspólnym obowiązkiem jest wskazywać na jego
doniosłość społeczną i przyczyniać się do jego rozbudowy.
Możemy bardzo łatwo oderwać się od importu, nie tego minimalnego importu, który jest,
lecz tego dużego, który może być w przyszłości potrzebny, a w dalszej perspektywie
projektować rozwinięcie eksportu.
Gdy tylko warunki przyjazne powstaną, to rozwinie się natychmiast szerzej
wynalazczość polska, inicjatywa prywatna i rozkwitną przytłumione dotychczas zdolności.
Pozwolę sobie zakończyć niniejszy referat następującą uwagą: ogólna świadomość i
docenianie istniejących braków jest już zadatkiem poprawy.
Wystarczy połączyć uświadomienie ogółu, dobrą wolę rządu i wysiłki pracowników,
ażeby usunąć nawet tak wielkie trudności, jakie ma przed sobą sprawa należytej
rozbudowy elektryfikacji i należytego rozwoju przemysłu elektrotechnicznego.
3. REFERAT INŻ. KAZIMIERZA SZPOTAŃSKIEGO pt. “Rola przemysłu w
obronności państwa”
Referat – jako odczyt prezydialny został wygłoszony przez prezesa SEP inż. Kazimierza
Szpotańskiego na otwarciu XI WZ SEP w Katowicach dnia 18.06. 1939 r., tu został
skanowany z publikacji wydanej przez Druk L. Bruś, Warszawa, sierpień 1939 r., pod nr.
159/39.
ROLA PRZEMYSŁU W OBRONNOŚCI KRAJU
Znajdujemy się na ziemi wybitnie przemysłowej. Rozpoczynam referat bezpośrednio
związany z przemysłem. Przemawiam do Szanownego Zgromadzenia w ten czy inny sposób
zainteresowanego wytwórczością przemysłową. Stanowimy zjazd techniczno- przemysłowy.
Otwieramy wystawę przemysłową. I właśnie dla tych wszystkich przyczyn będę mówił o
wojnie.
Gdybyśmy chcieli ująć w definicję ścisłą, co to jest wojna, to znamienne cechy
dawniejsze okazałyby się zawodne. Minęły czasy, kiedy jeden król posyłał drugiemu królowi
dwa miecze z zawiadomieniem o napadzie. Przeżyły się również formy dyplomatyczne, jak to
widzimy na dalekim wschodzie, gdzie Japonia od dwu lat zapewnia o swoich pokojowych i
przyjacielskich uczuciach względem Chin. Wojna zatem stała się pojęciem nieporównanie
obszerniejszym, jak gdyby szczytową formą rywalizacji narodów na każdym polu.
W czasach obecnych integralność wojny obejmuje wszystkie dziedziny życia, tak samo
walkę krwawą, jak manewry przygotowawcze, tak samo ostrzelanie pociskami, jak i
fabrykację pocisków, fabrykację armat i fabrykację butów, tj. wszystkie procesy wytwórcze
całego walczącego narodu. Byłoby znacznie trudniej, jeśli nie zupełną niemożliwością,
wskazać na taki zakres życia jednostki i narodu, który by w ten czy inny sposób nie dotyczył
wojny.
180
Jeśli więc żyjemy w epoce szczytowej rywalizacji, w której każde osłabienie jest kwestią
życia i śmierci, jeśli nie można być pewnym ani traktatów, ani paktów, ani praw nabytych,
ani ustaleń historycznych i etnograficznych, ani dnia i godziny w korzystaniu z podpisanego i
zaprzysiężonego spokoju chociażby na lat dziesięć, jeśli trzeba mieć na widoku nie
rozbudowanie cywilizacji i powiększenie sumy szczęścia ludzkiego, co jest naszym
kapitalnym zadaniem, lecz musimy przejawiać nieustanną gotowość odparcia napadu, to
trudno inaczej mi określić nasze prace przemysłowe i projekty, jak problematem wojennym.
Wojna ma swoje prawa i swoje wymagania zupełnie różne od polityki gospodarczej
obliczonej na długą metę. Prof. Heydel słusznie podkreślił w artykule „Wytyczne gospodarki
wojennej", że wojna jest „zaprzeczeniem rozsądku gospodarczego". Wprawdzie wyraźnie
rozgranicza moment przygotowania od momentu formalnego wybuchu, ale nawet i w tym
wstępnym okresie musimy się porozumieć, musimy celowo z punktu widzenia interesów
wojny przedstawić nasze znaczenie, potrzeby i zamiary.
My, technicy i przemysłowcy, mniej wierzymy w intuicję tudzież improwizację, a więcej
w doświadczenie i rachunek ścisły. Doświadczenia nam nie brak. Żyjemy w stanie oblężenia
wewnętrznego od dawna. A ponadto eksperymenty wojenne w tak olbrzymiej skali, jak lata
1914-1918, i w tak różnorodnych warunkach, jak cała kula ziemska, dostarczyły niesłychanie
dużo materiału poznawczego. Wnioski praktyczne leżą na powierzchni, są dostępne, łatwe do
zrozumienia. Błędów popełniono wiele i wszędzie, a z nich naukę czerpać możemy pełną
garścią.
Doświadczenia wielkiej wojny, tego najstraszliwszego i najkosztowniejszego
eksperymentu, jaki znają dzieje ludzkie, dostarczyły wiele nieprzewidzianych wyników.
Przede wszystkim objawy wtórne, które na początku nie zajmują szczególnej uwagi,
zaznaczyły się tak wyraźnie i tak mocno, że niepodobna ich pominąć w rozważaniach,
Wiemy więc dzisiaj, że w momencie rozpętania burzy wojennej zjawiają się fale
wspaniałego entuzjazmu, które porywają za sobą wszystko i narzucają uczuciowe metody
nawet wtedy, kiedy bardziej owocną byłaby metoda chłodnego rozumowania.
W Anglii, w rezultacie samorzutnego procesu dobrowolnej rekrutacji, uciekając od swych
warsztatów pracy, zapisywali się do armii czynnej najdzielniejsi, najgoręcej odczuwający
inżynierowie, technicy, górnicy, robotnicy, rzemieślnicy kwalifikowani, co w rezultacie
zdezorganizowało istniejący w Anglii, a przecież niedostateczny dla potrzeb wojny,
przemysł. Zabrakło w fabrykach specjalistów. Poryw szlachetnego entuzjazmu utrudniał
zwycięstwo i przygotował grunt do walk nieracjonalnie prowadzonych, wyczerpujących,
nadmiernie krwawych, skutkiem czego następowało coraz większe rozgoryczenie i
opóźnienie ostatecznego wyniku. Nie inaczej było na początku wojny we Francji. Wprawdzie bez dobrowolnej rekrutacji, ale tak
samo szli do szeregów bezpośrednio walczących najwybitniejsi, a czasami jedyni na świecie
specjaliści i kopali rowy, przenosili rannych, podczas gdy armia krwawiła z powodu właśnie braku
tych czynników, jakie tylko ci specjaliści mogli dostarczyć. Rzecz prosta cofnięto się potem i
właściwi ludzie powrócili na właściwe miejsca, lecz zarazem zapłacono za to doświadczenie
cenę krwawą.
Dowiedzieliśmy się także z doświadczenia wojennego, że przekonanie o potędze państw
trzeba często poddawać rewizji i elementy czysto wojskowe na lądzie i morzu trzeba
uzupełniać w znacznie szerszy sposób. Toteż zrozumiałe są dla nas słowa Lloyd George'a,
który w ten sposób analizuje niedopatrzenia angielskiego społeczeństwa i dowództwa:
„Zrozumieliśmy na końcu, że nowoczesna sztuka wojskowa jest w znacznie większym
stopniu niż dawniej wojną, w której przemysł odgrywa dominującą rolę.
...Nawet najmężniejsze i najlepiej prowadzone wojska okazały się w nowoczesnych
warunkach bezsilne, o ile nie były zaopatrzone w odpowiednią, postawioną na właściwym
poziomie artylerię (wraz z olbrzymimi ilościami pocisków), w karabiny maszynowe, w służbę
lotniczą i inne pomoce techniczne... W ten sposób kwestia zaopatrzenia w sprzęt wojenny
181
stawała się kamieniem węgielnym wojny. Stało się niebawem jasne, że jeżeli nie potrafimy
rozwiązać, i to rozwiązać szybko sprawy zaopatrzenia armii - będziemy z pewnością skazani
w wojnie na bezsilność".
W dalszym ciągu pamiętników Lloyd George informuje, że przedstawienie jasno sytuacji
pociągnęło za sobą zdecydowane czyny. Dla ilustracji przytoczę tylko taki fakt, że do końca
wojny państwo angielskie założyło powyżej 200 ogromnych fabryk, a inicjatywa prywatna
wielokrotnie więcej, albo wspomnę, że produkcja pocisków armatnich wynosiła w Anglii do
końca wielkiej wojny 40 143 300 sztuk. Jeśli zapoznać się z tymi liczbami i na innych, często
pozornie drobnych, odcinkach frontu bojowego, jeśli zbadać astronomiczne liczby wytworów
przemysłowych fabryk amerykańskich, francuskich, włoskich, japońskich itd., to dopiero
wtedy widzimy dokładnie, że nowoczesna wojna jest wojną przemysłu, a zwycięstwo
przypadło w udziale potężniejszemu przemysłowi, jaki koalicja sił zorganizować może.
Ale znamy także i przykłady błędów, których nie udało się naprawić. Tragicznym
przykładem była podczas wojny światowej Rosja. Jeżeli Rosja załamała się w walce, to nie
skutkiem niedostatecznej liczebności armii czynnej, a z powodu niedostatecznie rozwiniętego
i zorganizowanego przemysłu. Rosjanie niejednokrotnie nie mogli wyzyskać swych
zwycięstw z powodu braku pocisków dla artylerii polowej i braku karabinów. Ataki
rosyjskich żołnierzy nie były poprzedzane dostatecznym ogniem artyleryjskim, toteż ginęli na
nietkniętych zasiekach z drutu kolczastego, gdzie padali pod nieprzerwanym ogniem
karabinów maszynowych. Niedostatek zaopatrzenia technicznego był tak potworny, że po 5
żołnierzy oczekiwało w kolejce na karabin i buty po zabitym towarzyszu. Nieustanne porażki,
świadomość, że straszliwe ofiary są zupełnie bezużyteczne, że się jest bezradnym wobec
potężniejszego przemysłowo przeciwnika doprowadziły do znanej katastrofy. Gdyby Rosja
posiadała bardziej rozwinięty i przygotowany do wojny przemysł, to jej losy zapewne
szczęśliwszą potoczyłyby się koleją.
Wiemy, że również załamywały się szybko inne kraje, które nie posiadały przemysłu i
technicznie nie były w stanie zorganizować dłuższego oporu.
Państwa zwycięskie zapłaciły krwawy okup za początkowe braki zaopatrzenia
technicznego. Głównodowodzący marszałek Foch niejednokrotnie wspomina, że
niedostateczne przygotowanie koalicji pod względem mobilizacji wysiłków przemysłowych
wpłynęło na długotrwałość zmagań i było powodem porażek w pierwszych latach wojny oraz
śmierci setek tysięcy żołnierzy francuskich.
Wojna stawia tak wysokie wymagania w stosunku do przemysłu, że nawet w Anglii nie
zabezpieczał on na początku wszystkich potrzeb. Głównodowodzący armią brytyjską gen.
French, opisując bitwę pod Festuber w dniu 9 maja 1915 roku, tak pisze:
„... Nic tak głęboko nie podziałało na mnie jak ten okropny brak amunicji i artylerii.
Widziałem jasno ogromną nierówność sił artylerii, jedno po drugim załamywały się nasze
natarcia, a brak dostatecznego przygotowania artyleryjskiego podwajał i potrajał nasze
straty w ludziach".
Nierozerwalny związek, jaki istnieje pomiędzy wojną i przemysłem dawał się zauważyć
nie tylko na początku rozprawy orężnej, lecz także przy jej końcu. Doświadczyliśmy tego w
Polsce, gdzie Niemcy planowo i systematycznie niszczyli wszystkie placówki przemysłowe
nawet w ostatnich tygodniach wyraźnie już dla nich przegranej kampanii.
Dla stwierdzenia tych faktów, mogę powołać się na ustęp z mowy wygłoszonej w
Reichstagu dnia 25 października 1918 r. przez Wojciecha Korfantego, bojownika za polskość
Śląska i posła tej ziemi.
Oto jego słowa:
„Nie będę tu kreślić obrazu cierpień narodu polskiego w czasie wojny. Przypominam
tylko o zupełnym splądrowaniu przemysłu polskiego, o wywożeniu i zdemolowaniu maszyn,
o zagarnięciu wszystkich surowców i wyrobów gotowych. Interweniującym fabrykantom
182
łódzkim wyższy urzędnik niemiecki w Warszawie oświadczył z uśmiechem: „Na co wam jest
potrzebny przemysł? My wam dostarczymy wszystkich towarów taniej..."
Można się tutaj słusznie oburzać w imię moralności, ale nie należy dziwić, w imię
racjonalnej walki. Niemcy niewątpliwie pomniejszyli swój rozgrom przez to, że zachowali
wszystkie warsztaty pracy nienaruszone, a natomiast zrujnowali kraje przeciwników. Dalszy
rozwój wypadków, aż po dzień dzisiejszy, dzień nowej grozy wojennej, wykazuje z całą
oczywistością i brutalnością, że rola przemysłu w czasie pokoju i w czasie wojny decydująco
ciąży na losach narodów.
Można by mi postawić zarzut, że wyolbrzymiam rolę przemysłu, ponieważ jestem jego
reprezentantem. O tyle byłoby to niesłuszne, iż nie rozwijam potęgi różnorodności przemysłu,
lecz analizuję ogólne pojęcie siły zbrojnej. Termin „siła zbrojna" jest najszerszy, obejmuje
nie tylko kadry armii, lecz mieści w sobie wszystkie energetyczne wartości, jakimi
rozporządza naród.
Do broni staje cała jego cywilizacja i kultura. Ma rację szewc, który twierdzi, że jego rola
jest olbrzymia, bo bez dobrych butów trudno by było wygrać wojnę. Ma rację poeta, że jego
rola jest ogromna, bo podtrzymuje entuzjazm i kult bohaterstwa. Ma rację nauczyciel, który
według słów Moltkego wygrał wojnę francusko-pruską w 1871 roku. Ma rację producent
armat i producent wentylów do opon samochodowych. Mechanizm wojny jest tak
wszechobejmujący i tak wzajemnie ze sobą zazębiony, że niepodobna wyjąć jakiegokolwiek
kółeczka z całości, ażeby reszta nie odczuła tego dotkliwie i natychmiast.
Tak, to wszystko prawda. Ale przecież musi istnieć jakaś hierarchia nieodzownych
potrzeb i ich znaczenia w organizowaniu siły zbrojnej. Bez wahania zgadzamy się wszyscy,
ażeby na pierwszym miejscu postawić siłę czysto wojskową. To jest armia numer 1. Ale tuż
za nią, a więc armią numer 2 musimy z całą bezstronnością nazwać przemysł.
Zarówno przytoczone przeze mnie doświadczenia wojen ubiegłych, zarówno poglądy
wszystkich ekonomistów, badaczów, autorytetów wojskowych i cywilnych, jak i
przekonywująca siła faktów zupełnie wystarczają, aby już nie powtarzać jeszcze raz, nie
powtarzać aż do znudzenia banału, że nowoczesna siła zbrojna zależy od rozwoju i
sprawności przemysłu. Wiemy, znamy to, jak bajeczki pana Jowialskiego. Jeżeli jednak rolę
przemysłu obronności kraju należy podkreślać na każdym kroku, to dlatego, że przyczyny
niedoceniania roli przemysłu leżą nie w dziedzinie rozumowań, lecz posiadają podkład
uczuciowy. Emocje są najbardziej upartym wrogiem przemysłu.
Tradycje rolnicze Polski, tradycje szlacheckie i tradycje ochotniczego wojska wzajemnie
oddziaływały na siebie, tworzyły łatwe hasła, uproszczone a powierzchowne sądy i w
rezultacie urobiły pogląd, że w czasie wojny tylko armia broni kraju, a przemysł na wojnie
zarabia. Te dwa pojęcia „przemysł" i „armia", które w gruncie rzeczy są mocno ze sobą
zwarte, rozbija się przez nie dość przemyślaną i wysoce szkodliwą propagandę.
Bezkrytycyzm mas widzi z jednej strony żołnierza bohatera, z drugiej zaś dostawcę
przemysłowca. Jeden ginie, a drugi ładuje worki złota. Inżynier, rzemieślnik i robotnik,
wyrabiający całokształt pancerza ochronnego dla Ojczyzny, są uważani za jednostki
„dekujące" się na tyłach w obawie przed niebezpieczeństwem,
Nie mogę twierdzić, ażeby tego rodzaju sądy były ogólnie przyjętym poglądem,
aczkolwiek spotykaliśmy się z nimi w bardzo eksponowanych organach prasowych.
Natomiast twierdzę, że niedoceniony jest jeszcze w Polsce dostatecznie ani pożytek prze-
mysłu, ani jego szczytna i dominująca rola w obronie kraju.
Ten zły wpływ trzeba przełamać i tę atmosferę nieprzychylności trzeba zmienić. Byłem w
roku 1920 świadkiem masowej dezercji, ale nie z wojska, tylko do wojska, tych, co byli winni
pozostać przy warsztatach swej pracy przemysłowej i którym pod presją nieujętego w karby
rozumu, czyli zbałamuconej opinii, zabrakło do tego odwagi.
183
Każda armia, a więc i armia przemysłowa, ma swoje wymagania warunków, w których
najsprawniej może działać. Niepodobne dużo żądać od Kopciuszka, któremu odmawia się
nieustannie. Musi istnieć wzajemne zaufanie, a stąd wyniknąć powinna wiara w nasze
doświadczenie i uwzględnienie naszych potrzeb. Stoimy na stanowisku w ciężkiej chwili i nie
opuścimy naszych placówek, ale przecież nie chodzi o bohaterską śmierć, lecz o zwycięskie
życie. Zresztą, nasze żądania są nawet skromne. W chwilach poważnych należy je otwarcie i
szczerze wypowiedzieć,
Zapewne większość zgromadzonych na sali przypuszcza, że odczytam teraz długą litanię
lamentów przemysłowych, w których słowa „podatek dochodowy i obrotowy", biurokratyzm,
stosunek do inwestycji itd. powtórzą się często.
Nie, proszę Panów, wcale nie chcę twierdzić, że te niedomagania zniknęły i że kiedyś nie
będziemy musieli zająć się znanymi bolączkami ponownie. Jednakże w chwilach napięcia
wojennego i powszechnej gotowości do wspólnego wysiłku wspomnę wyłącznie o potrzebach
istotnie związanych z obecną chwilą.
Przemysł w czasie wojny musi być czynny i to wielokrotnie czynny w tym okresie
nadmiernych zapotrzebowań. A więc naszym hasłem jest teraz: dajcie nam pracować! Do
pracy zaś potrzebni są ludzie i potrzebne są środki.
Naprzód - ludzie. Proszę nie zapominać, że armia nr 2 musi być dużo liczniejsza od armii
nr 1. Według zgodnych twierdzeń wszystkich badaczów, każdy żołnierz w polu powinien
mieć odpowiednik w przemyśle minimum 5 robotników. Gdyby nawet 3, to i wtedy armia Nr.
2 staje się organizacją olbrzymią. W takiej organizacji fachowcy są nieodzowni. Nie należy
popełniać błędu szczególnie jaskrawego we Francji, o czym wspomniałem, gdzie entuzjazm
przekreślił wszystkie obliczenia.
Większość Szanownych Zgromadzonych wie z pokojowego doświadczenia, jak w Polsce
brak jest specjalistów, jak trzeba ich czasami sprowadzać z zagranicy. Nawet zawodowe
szkoły nie zdołają zaradzić, bo każda wytwórczość posiada swoje indywidualne cechy i
trzeba się do roboty włożyć, trzeba kilka lat stanowisko zajmować, ażeby w danym miejscu i
w danych warunkach doprowadzić do najwydatniejszej produkcji.
Jeśli te argumenty są przekonywujące w czasie pokoju, to cóż dopiero mówić o chwilach
tragicznego napięcia wysiłków. Niewykonanie w odpowiednim czasie powziętego zadania
staje się szkodą niepowetowaną. Źle wykonana praca w czasie pokoju sprowadza dokuczliwe
skutki; w czasie wojny - katastrofę. Zachodzi taka różnica, jak pomiędzy źle wykonaną
portmonetką, gdzie najwyżej grozi zguba pieniędzy i źle wykonaną maską gazową, którą w
boju nakłada na siebie żołnierz.
Naszą pierwszą prośbą skierowaną do Państwa winna być prośba o pozostawienie
oficerów i szeregowych naszej zbyt jeszcze dziś nielicznej armii nr 2, a więc specjalistów
przemysłowych, na ich odpowiedzialnych i wysoce pożytecznych stanowiskach. Nie
dezorganizujmy doniosłej dla wszystkich pracy!
Hasło „dajcie nam pracować" zawiera w sobie jeszcze drugi postulat, postulat
niezbędnych środków.
Nie jesteśmy państwem bogatym. Wyobrazić sobie, że finansowanie wielkiej i specjalnej
wytwórczości poza potrzebami rynków może się odbyć wyłącznie kosztem inicjatywy
prywatnej, byłoby zupełnym nieliczeniem się z rzeczywistością.
Wybitny ekonomista Feliks Młynarski twierdzi słusznie, że wielkim błędem
gospodarczym jest prowadzenie polityki wojennej w czasie pokoju i na odwrót. W czasie
pokoju trzeba gromadzić zapasy tłuszczu, na rachunek którego będziemy chudli w czasie
wojny.
Otóż stawiam pytanie, kiedy my wprowadzaliśmy politykę gospodarczo - pokojową od 20
lat? Skąd mamy wziąć tych rezerw tłuszczu odżywiającego nas w momencie nadmiernego
wysiłku wojennego? Jeżeli jeszcze nadomiar złego jesteśmy poddawani forsownej kuracji
184
odchudzającej, to mogą się zdarzyć wypadki „zmęczenia przemysłowego", to jest
zmniejszonej sprawności.
Zgadzamy się najzupełniej, że kredyt państwowy zużyty na przykład na cele tezauryzacji
byłby zjawiskiem w najwyższym stopniu karygodnym tak, jak karygodną jest wszelka
bierność w czasie wojny, ale ten sam kredyt, zużyty na wytwórczość bojową i ochronną,
będzie zjawiskiem ze wszechmiar pożytecznym. Niech Państwo w dowolny sposób operuje
wszelkimi zyskami przemysłu, kanalizując je przez podatki czy pożyczki, ale niech
jednocześnie powiększa, a już w żadnym wypadku nie pomniejsza żywotnych soków
pracującego organizmu, który powinien być wielki i potężny.
Herbert Dawson, pisząc o potędze imperium brytyjskiego, mówi obrazowo:
„Każdy kilometr w marszu armii oznacza, że trzeba zastąpić nowymi - tysiące butów,
każdy wystrzał oznacza zmniejszenie zapasów w arsenałach państwowych; każdy dzień
oznacza zmniejszenie zapasów żywności w składach prowiantowych to też potęgę narodów
należy mierzyć według możności utrzymania tych zapasów na właściwym poziomie".
Obok więc armii czynnej, armii Nr. 1, walczącej bezpośrednio w polu, wyrasta armia przemysłowa, armia Nr. 2, której liczebność musi przewyższać kilkakrotnie kadry bojowe.
Można powiedzieć, że ten ogrom pracy armii Nr. 2 jest niedostrzeżony, a już co najmniej
niedoceniony. Nie zmienia to jednak wcale obowiązku armii przemysłowej, ażeby
zaopatrywać do walki we wszystko najlepsze tych ludzi, którzy poszli na spotkanie śmierci.
W najgłębszym i nieustannym zrozumieniu tej prawdy leży wielki sens zaopatrzenia
technicznego armii.
Nie wyobrażajmy sobie jednak, ażeby przemysł mógł oddać państwu, po pierwsze,
wszystkich swoich specjalistów, po drugie, środki finansowe w postaci najwyższych stawek
podatkowych i najwyższych obciążeń pożyczkowych, ażeby, po trzecie, nie otrzymał
kredytów na specjalną i wzmożoną produkcję, ażeby, po czwarte, pracował według wskazań
doświadczenia biurokratycznego, a nie doświadczenia własnego i w tych warunkach, żeby ten
przemysł wykonał nałożone nań obowiqzki wojenne.
Byłoby błędem i niesprawiedliwością, gdybyśmy przyznali, że stosunek nieprzychylny do
przemysłu pozostaje wciąż bez zmiany. Poprawa postępuje powoli, bardzo powoli, lecz tu i
ówdzie daje się stwierdzić bez wątpienia. Zwyciężają nowe poglądy, czy to przy
organizowaniu Centralnego Okręgu Przemysłowego, czy to przy ocenie tej roli dominującej,
jaką odgrywa Śląsk w życiu państwowym. Nawet w stosunku do względnie drobnych spraw,
jaką jest nasza Wystawa przemysłu elektrownianego i elektrycznego, odczuwać się daje
życzliwe zainteresowanie Władz oraz całego społeczeństwa.
Korzystam teraz z rzadkiej okazji przemawiania do tak wysoce kompetentnego
audytorium i z tak zaszczytnej trybuny, aby oświetlić także i naszą Wystawę z tego
specjalnego punktu widzenia, który sobie wybrałem do referatu.
Dotychczas pomijałem z całą świadomością wszelkie liczby i wszelkie dane statystyczne,
związane ze znaczeniem przemysłu w obronności kraju. Wprawdzie osłabiło to moc
przekonywującą argumentów, sądzę jednak, że pobudki są aż nadto wyraźne i uspra-
wiedliwione.
Tutaj chodzi o co innego. Ważne są dla nas tezy główne, ważną jest rzeczowość w pracy
wyjątkowej i w okresie czasu wyjątkowym.
Normalnie rzecz biorąc, wystawa jest specyficzną postacią propagandy. Przedstawienie
dorobku z pewnego okresu czasu głosi społeczeństwu, czego od przemysłu można wymagać i
jaka przyszłość w cywilizacji technicznej otwiera się przed nami. W dzisiejszych jednak
czasach wystawę trzeba także oceniać z punktu widzenia obronności kraju i uważać ją za
arsenał wojenny.
185
Te cechy posiada ona w stopniu wysokim. Napróżno doszukiwałoby się w niej przewagi
efektów popularnych, które są zbędne dla fachowców, a tak miłe i nawet konieczne dla
szerszego ogółu.
Na próżno doszukiwałoby się wśród eksponatów wiadomo ilościowych, dotyczących
zdolności produkcyjnej przemysłu elektrotechnicznego. Natomiast cała rzeczowość naszej
pracy, cc strona jakościowa występują tutaj w pełni skali i - ośmielę się twierdzić - w
chlubnej formie.
A jeśli jeszcze uprzytomnimy sobie, że przywieźliśmy z całej Polski sprawdziany naszej
gotowości aż na kraniec Rzeczypospolitej na Śląsk, który jest najwspanialszym bastionem
gospodarczym i obronnym Ojczyzny, to wtedy istotnie wystawa nabiera dostateczną ilość
znamion arsenału wojennego.
Czyż istnieje fabryka pracująca na potrzeby armii, która obywałaby się bez motorów i bez
transformatorów, bez aparatów i urządzeń rozdzielczych, bez przewodów i żarówek? Czy
istnieje samochód, czołg lub samolot, które obyłyby się bez akumulatora i skomplikowanej
instalacji, tworzącej całą elektrownię w miniaturze? Czy oddział wojska mógłby się obyć bez
telefonów, bez radia? Czy szpital wojskowy mógłby skutecznie ratować bez aparatów
elektromedycznych? Czy byłaby możliwa walka, bez tych źródeł mocy, bez elektrowni?
Przemysł elektrowniany wysuwa się na plan pierwszy przy pomocy swych maszyn, swych
rozdzielni i linii przesyłowych, rozprowadzając energię elektryczną po całym kraju. Energia
elektryczna uwielokrotnia i upraszcza ludzkie wysiłki, umożliwiając pracę armii
przemysłowej na potrzeby armii czynnej.
Energia elektryczna wtargnęła jeszcze zbyt mało do cywilizacji polskiej, ażeby spocząć na
laurach, ale już dostatecznie, abyśmy zrozumieli jej potęgę i pożytek. Uwypukla się to
szczególnie jaskrawo przy potrzebach armii. Bo w czasie pokoju można pracować przy
lampie naftowej, albo z listem posłać umyślnego gońca. Ale w czasie wojny trzeba
przeszukać reflektorami niebo w poszukiwaniu nieprzyjacielskich samolotów, albo trzeba
utrzymać służbę łączności przy pomocy radia lub telefonu i niepodobna byłoby się wyrzec
takich udogodnień i takich sposobów dla osiągnięcia zwycięstwa.
Nie chciałbym wywołać wrażenia, że przemysł jest tylko funkcją , tylko pomnożycielem
siły zbrojnej. Tak nie jest. Przemysł ma, poza obrębem zagadnień wojskowych, swoje własne
cele, a przecież jest ekspensem i nie można jej zaliczać do prac złych. Tymczasem przemysł
jest inwestycją płodną, a całą działalność cechuje postęp cywilizacyjny. Im wyższa i bogatsza
cywilizacja kwitnie w jakimś kraju, tym potężniejszy przemysł posiada ów kraj.
Niechże ta Wystawa, jako część cywilizacji polskiej i jako część potencjału polskiej siły
zbrojnej, poucza zwiedzających o możliwościach naszego przemysłu, niech mówi o
horyzontach, otwiera się na przyszłość, niech budzi przede wszystkim nadzieje rozkwitu
cywilizacji, a wówczas nie wątpię, że przeżywany teraz okres stanie się kiedyś
błogosławieństwem, o ile zmobilizujemy uczucia i wysiłki, które nie zginą na marne, lecz
wzbogacą nas do dalszego postępu.
4. PLAN ELEKTRYFIKACJI POLSKI opracowany w latach 1941-1945 przez zespół
SEP pod kierunkiem Jana Obrąpalskiego
W okresie II-Wojny Światowej zostało opracowanych 5 projektów elektryfikacji Polski.
Jednym z nich był projekt wykonany przez grupę członków SEP pod kierownictwem doc.
Jana Obrąpalskiego, po wojnie mianowanego na stopień profesora.
Jan Obrąpalski tak wspominał genezę powstania projektu:
„W roku 1940, w okresie przymusowej bezczynności i rozważań na temat
ostatecznego wyniku wojny postanowiłem opracować projekt elektryfikacji przyszłej
wielkiej Polski. Potrzebne do tej pracy materiały statystyczne i mapy znalazły się w
186
Warszawie. Na samym początku pracy powstało zagadnienie granic
rozpatrywanego terytorium: czy poprzestać na elektryfikacji dobrze znanych
terenów kraju w granicach 1939 r., czy zaryzykować próbę sięgnięcia wyobraźnią
w niedaleką przyszłość i opracować program w ramach państwa bardziej
rozległego.
……Po wstępnym sumarycznym opracowaniu programu w obranych granicach
przedstawiłem go władzom SEP-u…”.
W 1941 r. w Stowarzyszeniu Elektryków Polskich, działającym w konspiracji pod
przewodnictwem Kazimierza Szpotańskiego, została powołana komisja elektryfikacyjna do
szczegółowego opracowania projektu elektryfikacji kreaju. W skład komisji zostali powołani
doc. Jan Obrąpalski – przewodniczący, inż. Czesław Mejro (pracował w FAE) – główny
referent oraz członkowie czynni: inż. Stefan Kwiatkowski, inż. Ryszard Kontkiewicz, inż.
Jerzy Kryński, inż. Andrzej Kamiński, inż. Tadeusz Kahl, inż. Karol Przanowski, inż.
Kazimierz Herniczek, inż. Ryszard Kontkiewicz. W pracach komisji brali udział również
członkowie współpracujący: inż. Czesław Nielubowicz, inż. Włodzimierz Szumilin, inż.
Bohdan Walentynowicz (pracował również w FAE), inż. Zygmunt Wierzbowski.
Zespół przyjął następujące założenia programowe:
Elektryfikacją został objęty obszar Polski obejmujący za zachodzie granicę na Odrze i Nysie, a na wschodzie, w pierwszej wersji, dotychczasowe granice z 1939 r.. Cały
obszar został podzielony na dzielnice;
Czasokres objęty opracowaniem programu elektryfikacji 15 lat po zakończeniu
wojny;
Energetyka zawodowa powinna być upaństwowiona;
Podstawowe moce wytwórcze to elektrownie okręgowe do 300 MW z jednostkami generatorów o mocy 50 MW;
Sieć przesyłowa byłaby eksploatowana na napięciu 110 kV, ale sieć przesyłowa z
Zagłębia Węglowego na północ kraju na napięciu 220 kV tworząc pierścień
Zagłębie Węglowe – Łódź – Włocławek – Warszawa – Starachowice – Zagłębie
Węglowe;
Sieć rozdzielcza byłaby eksploatowana na napięciach 30 i 15 kV;
Zużycie energii na jednego mieszkańca w 1960 r. wyniosłoby średnio 265 kWh, co oznaczałoby konieczność wyprodukowania ponad 21 mld kWh w elektrowniach
zawodowych i przemysłowych.
Program elektryfikacji kraju obejmował eksploatację dotychczasowych elektrowni
zawodowych 44 parowych i 16 wodnych oraz budowę nowych 14 parowych i 12 wodnych.
Największa wodna elektrownia wodna miała powstać we Włocławku o mocy 150 MW.
Mniejsze w Krakowie i Lwowie po 15 MW. Moc zainstalowana wszystkich elektrowni
zawodowych w 1960 roku miała wynosić 5581 MW, co dałoby roczną produkcję w ilości 17
mld kWh.
Bardzo ciekawie przedstawiał się program elektryfikacji w odniesieniu do miasta
Warszawy. Przewidywał on na 1960 r. obciążenie w szczycie na poziomie 727 MW i jak
okazało się po latach była to wielkość niewiele odbiegająca od rzeczywiście uzyskanej.
W programie zaplanowano też bardzo duży zakres elektryfikacji wsi ponieważ założono
zwiększoną intensyfikację produkcji rolnej. Tu program elektryfikacji wsi przewyższył
rzeczywistość. W 1960 r. w Polsce było zelektryfikowanych tylko 59% gospodarstw
indywidualnych.
187
Ponadto autorzy projektu przedstawili przewidziany wzrost zapotrzebowania na energię
elektryczną w rozbiciu na dzielnice, podali też koszty budowy elektrowni i sieci
elektroenergetycznych oraz prognozy taryf.
Pierwszy wariant programu elektryfikacji został ukończony już w 1942 r. Na fotografii 5.3.
został przedstawiony pierwotny plan rozbudowy sieci 110 kV i 220 kV na lata 1960-1965,
jeszcze w granicach wschodnich z 1939 r. Długość linii 110 kV i 220 kV miała wynosić 4845
km. W zasadzie komisja zakończyła projekt tuż przed wybuchem Powstania Warszawskiego.
Projekt został przedstawiony już po wojnie w Katowicach (7-03-1945) i w Warszawie (4-12-
1945). Na fotografii 5.4. został przedstawiony plan rozbudowy sieci przesyłowej na trenie
Polski już w nowych granicach.
Autorzy projektu nie planowali budowy linii przesyłowych na wyższe napięcia. W Polsce
pierwszą linię o napięciu 400 kV. (Mikułowa-Joachimów) zbudowano dopiero w 1963 r., a w
1984 pierwszą i jedyną linię o napięciu 750 kV (Widełka-granica RP).
5.3. Projekt elektryfikacji Polski opracowany pod przewodnictwem doc. Jana Obrąpalskiego, plan rozbudowy
sieci przesyłowych na lata 1960-65 opracowany w 1942 r.
188
5.4. Projekt elektryfikacji Polski opracowany pod przewodnictwem doc. Jana Obrąpalskiego”, plan rozbudowy
sieci przesyłowych na lata 1960-65 opracowany dla terytorium Polski w nowych granicach
189
5. NOTATKA Kazimierza Szpotańskiego do pana A.Wejkerta dyrektora ZPAP, z dnia
21 października 1947 r.
190
Podziękowanie
Jesteśmy bardzo usatysfakcjonowani, że mogliśmy brać udział w opracowaniu monografii
pokazującej życie wybitnego polskiego elektryka Kazimierza Tadeusza Szpotańskiego -
"Polskiego Siemensa" oraz dzieło Jego życia o niespotykanej dynamice rozwojowej.
Monografia przekazuje, przede wszystkim młodemu pokoleniu, jak wiele można zdziałać
mając jasno określony cel, wolę jego osiągnięcia, pracowitość i talent. Monografia ta jest też i
przestrogą jak łatwo jest zniszczyć nawet najbardziej rokujące przedsięwzięcie.
Jednak mimo naszej pracy i naszego największego zaangażowania monografia nie
mogłaby się ukazać gdyby nie zostały pokryte koszty jej wydruku.
Autorzy dziękują głównemu sponsorowi :
- Zarządowi PSE Operator S.A. z prezesem dr inż. Henrykiem Majchrzakiem
Autorzy dziękują również Zarządom:
- PGE Elektrownia Bełchatów S.A. z prezesem Jackiem Kaczorowskim;
- TAURON Dystrybucja S.A., Oddz. w Opolu z dyrektorem Leszkiem Kosiorkiem;
- Polskiego Towarzystwa Przesyłu i Rozdziału Energii Elektrycznej z dyrektorem
Andrzejem Pazda;
- ZPUE S.A. Włoszczowa z prezesem Bogusławem Wypychewiczem;
- JM-Tronik z prezesem Jerzym Matjakowskim;
- Instytutu Energetyki z dyrektorem dr hab. inż. Jackiem Wańkowiczem;
- Instytutu Elektrotechniki z dyrektorem prof. dr hab. Wiesławem Wilczyńskim;
- Innsoft Sp. z o.o. z prezesem Markiem Leskier;
- Związku Pracodawców Energetyki z prezesem Jerzym Orłowskim;
- Oddziału Warszawskiego SEP z prezesem Miłosławą Kujszczyk-Bożentowicz;
- Turon Polska Energia S.A. z prezesem Dariuszem Lubera;
- ZIAD Bielsko-Biała z dyrektorem Ryszardem Migdalskim
- Stowarzyszenia Rodu Duninów z kanclerzem Bożydar Dunin-Kozickim.
Autorzy dziękują Wszystkim którzy udzielili swego wsparcia materialnego i wszelkiej
pomocy przy wydaniu monografii.
Serdeczne dzięki,
Autorzy monografii