gombrowicz witold - Ślub

86
Witold Gombrowicz Ślub Osoby: IGNACY (Ojciec i Król) KATARZYNA (Matka i Królowa) HENRYK (Syn i Książę) WŁADZIO (Przyjaciel i Dworzanin) MANIA (Służąca i Księżniczka) PIJAK KANCLERZ SZAMBELAN SZEt POLICJI BISKUP PANDULF DYGNITARZ-ZDRAJCA DYGNITARZE, PIJACY, DWORZANIE, DAMY, ZBIRY, LOKAJE Człowiek jest poddany temu co tworzy się ,jmędzy" ludźmi i nie ma dla niego innej boskości jak tylko ta, która z ludzi się rodzi. Taki jest właśnie ten "kościół ziemski", który objawia się Henrykowi we śnie. Tu ludzie łączą się w jakieś kształty Bólu, Strachu, Śmieszności lub Tajemnicy, w nieprzewidziane me- lodie i rytmy, w absurdalne związki i sytuacje i, poddając się im, są stwarzani przez to, co stworzyli W tym kościele ziem- skim duch ludzki uwielbia ducha międzyludzkiego Henryk wynosi ojca swego do godności króla, a to izby oj- ciec udziehl mu ślubu; po czym sam ogłasza się królem i sam sobie pragnie udzielić ślubu. W tym celu usiłuje zmusić swych poddanych, aby napełnili go boskoscią: pragnie on stać się włas- nym swoim Bogiem. Ale to wszystko dokonywa się poprzez Formę: to znaczy,) że ludzie, łącząc się między sobą, narzucają sobie nawzajettf

Upload: kunegunda-kociambrzycka

Post on 01-Jul-2015

337 views

Category:

Documents


0 download

TRANSCRIPT

Page 1: Gombrowicz Witold - Ślub

Witold Gombrowicz

ŚlubOsoby:IGNACY (Ojciec i Król)KATARZYNA (Matka i Królowa)HENRYK (Syn i Książę)WŁADZIO (Przyjaciel i Dworzanin)MANIA (Służąca i Księżniczka)PIJAKKANCLERZSZAMBELANSZEt POLICJIBISKUP PANDULFDYGNITARZ-ZDRAJCADYGNITARZE, PIJACY, DWORZANIE,DAMY, ZBIRY, LOKAJE

Człowiek jest poddany temu co tworzy się ,jmędzy" ludźmii nie ma dla niego innej boskości jak tylko ta, która z ludzi sięrodzi.Taki jest właśnie ten "kościół ziemski", który objawia sięHenrykowi we śnie. Tu ludzie łączą się w jakieś kształty Bólu,Strachu, Śmieszności lub Tajemnicy, w nieprzewidziane me-lodie i rytmy, w absurdalne związki i sytuacje i, poddając sięim, są stwarzani przez to, co stworzyli W tym kościele ziem-skim duch ludzki uwielbia ducha międzyludzkiegoHenryk wynosi ojca swego do godności króla, a to izby oj-ciec udziehl mu ślubu; po czym sam ogłasza się królem i samsobie pragnie udzielić ślubu. W tym celu usiłuje zmusić swychpoddanych, aby napełnili go boskoscią: pragnie on stać się włas-nym swoim Bogiem.Ale to wszystko dokonywa się poprzez Formę: to znaczy,)że ludzie, łącząc się między sobą, narzucają sobie nawzajettf

Page 2: Gombrowicz Witold - Ślub

taki czy inny sposób bycia, mówienia, działania i każdyzniekształca innych, będąc zarazem przez nich zniekształ-cony.Stąd dramat ten jest przede wszystkim dramatem Formy.Tu nie idzie, jak w innych sztukach, o znalezienie najwłaściw-formy na oddanie jakiegoś konfliktu idei lub osób, ale o od- 99

100tworzenie wieczystego konfliktu naszego z samą Formą. Jeślibyw sztuce Szekspira ktoś krzyknął na ojca swego "świnio", dra-mat polegałby na tym, iż syn obraża ojca j gdy jednak to zdarzasię w sztuce niniejszej, dramat dzieje się między tym, kto krzy-czy a własnym jego krzykiem... gdyż krzyk ten może zabrzmiećdobrze lub źle, przyczynić się do wywyższenia swego twórcylub też, przeciwnie, wtrącić go w przepaść wstydu i hańby.Ta deformacja, której poddany jest w pierwszym rzędziegłówny bohater, Henryk, urzeczywistnia się jak następuje.Z jednej strony - świat wewnętrzny t Henryka deformujeświat zewnętrzny: jemu to wszystko śni się, on jest "sam",a te osoby są jedynie jego marzeniem i nieraz bezpośrednio wy-powiadają własne jego stany uczuciowe. Jeżeli więc ni stąd, nizowąd, scena staje się rozpustna, patetyczna lub tajemnicza,jeżeli dana osoba nagle staje się złośliwa lub smutna, to za spra-wą natężonej pracy jego ducha.Ale, z drugiej strony, to świat zewnętrzny narzuca się Hen-rykowi. Czasem, jak powiedzieliśmy, zdarza się, że osoby dra-matu zmieniają nagle ton i mówią coś nieoczekiwanego - po-nieważ tego właśnie oczekiwał od nich Henryk. Czasem jed-nak Henryk zachowuje się w sposób nie przewidziany i niezro-zumiały dla niego samego, ponieważ musi przystosować się doswych partnerów; oni dyktują mu styl.Jest to więc deformacja wzajemna - nieustanne zmaganiesię dwu sił, wewnętrznej i zewnętrznej, które nawzajem sięograniczają. Takiej podwójnej deformacji poddany jest wszelkiakt artystycznego tworzenia i dlatego Henryk upodabnia sięraczej do artysty w stanie natchnienia, niż do osoby, która śni.Wszystko tu bez przerwy "stwarza się": Henryk stwarza sen,a sen - Henryka, akcja też stwarza się nieustannie sama,ludzie stwarzają się wzajemnie i całość prze naprzód ku niezna-nym rozwiązaniom.Z powyższego wynikają następujące

Wskazówki dotyczące gry i reżyserii :1) Wszyscy ci ludzie nie wypowiadają siebie

Page 3: Gombrowicz Witold - Ślub

bezpośrednio;rawsze są sztuczni; zawsze grają. Dlatego sztuka jest koro-wodem masek, gestów, krzyków, mm... Powinna ona być zagranasztucznie", ale sztuczność ta nigdy nie powinna tracić związkuz tym normalnym ludzkim tonem, który wyczuwa się w tekś-cie.Dwa są elementy, które tej sztuczności nadają cechę istot-nego tragizmu: Henryk czuje, iż te fantazje me są niewinnązabawą, ale realnym procesem duchowym, który w nim się od-bywa; czuje także, iż jego słowa i akty są niejako zaklęciemtajemnych i niebezpiecznych mocy; czuje, iż forma go stwarza.Jest on reżyserem.2) Z podwójnej deformacji wytwarza się coś, co Witkiewicznazwałby "czystą formą". Osoby dramatu rozkoszują się tąswoją grą, upajają się nawet własnym cierpieniem, wszystkojest tylko pretekstem dla zespolenia się w takim czy innym efek-cie.Jedno słowo wywołuje drugie... jedna sytuacja inną... nie-raz jakiś szczegół pęcznieje albo, przez powtarzanie, zdanianabierają niezmiernego znaczenia... Jest więc ważne, ażeby do-brze został uwydatniony "żywioł muzyczny" tego utworu. Jego"tematy", crescenda i decrescenda, pauzy, sforzata, tutti i soląpowinny być opracowane jak tekst partytury symfonicznej. Każ-dy aktor powinien czuć się instrumentem w orkiestrze, a ruchpowinien łączyć się ze słowem. Sceny i sytuacje niech płynnieprzechodzą jedna w drugą, grupy ludzkie niech wyrażają jakiśsens tajemny.Studiując tekst normalnej sztuki, aktor może z treści zda-nia wywnioskować, jak to zdanie ma być wypowiedziane. Tu-taj sprawa jest bardziej skomplikowana: dialog jest tu bardziejsztuczny, nieraz najprostsze słowa nabrzmiewają sztucznością.i oza tym tok dialogu jest bardziej dynamiczny: np. gdy jednaosoba wypowiada coś cicho i rzewnie, druga odpowiada potężniei tubalnie, po czym trzecia przechodzi w wiersz i recytuje jakąśrytmiczną strofę. 101

3) Podobnie, jak Henryk oscyluje między Mądrością i Głu-

Page 4: Gombrowicz Witold - Ślub

potą, kapłaństwem i szaleństwem, tak też sama sztuka nie-ustannie jest zagrożona elementem tandety, śmieszności, idio-tyzmu. Przejawia się to również w języku bohaterów, zwłaszczagdy przemawiają wierszem. Nieraz sztuka przybiera charakterwyraźnej parodii Szekspira. Dekoracje, stroje i maski aktorówwinny wyrażać ów świat wiecznej gry, wiecznego naśladownic-twa, sztuczności i mistyfikacji.

Akcja . ..Dla ułatwienia czytania podaje się w skrócie przebieg akcji.

103Akt IWe śnie ukazuje się Henrykowi - żołnierzowi we Francjipodczas ostatniej wojny - jego dom w Polsce i rodzice.Dom wydaje się przemieniony w karczmę, rodzice - w karcz-marzy. Z trudnością rozpoznaje Henryk swoją narzeczoną,Manię, w karczemnej służącej. Ale oto wchodzi Pijak na czeleinnych Pijaków i - gdy Ojciec-karczmarz wzbrania mu do-bierać się do Mam - zaczyna prześladować Ojca.Ojciec, w strachu, krzyczy, że jest nietykalny... - Niety-kalny jak król! - wołają Pijacy. Wówczas Henryk, któryjuż od jakiegoś czasu znajdował się w stanie niezwykłego patosu,klęka przed ojcem i, oddając mu hołd, przemienia go w KrólaNietykalnego. Nietykalność ta chroni Ojca przed "dotknięciem"Pijaka i w ten sposób może on ujść jego prześladowaniu.Gdy Henryk zaczyna słabnąć w swoim uczuciu czci synow-skiej, Ojciec proponuje mu następujący układ: ty uznasz mniekrólem a ja, moją władzą królewską przywrócę twojej narzeczo-nej-dziewce godność i czystość, utracone w karczmie, przemieniaJĄ w "dziewicę nietykalną" i każę wam dać ślub "przyzwoity",który uświęci i oczyści wszystko...

Akt IIPrzygotowuje się "przyzwoity ślub" Henryka z Manią. Alewładza Króla jest zagrożona zdradą (spisek wśród dygnita-rzy).Henryk czuje, że wszystko zależy od tego, jak on sam od-niesie się do swego snu: ,jnądrze" czy też ,giupio". Wygłasza,/nądrą" przemowę i dzięki temu osiąga chwilową przewagęnad żywiołem Zdrajców.Ale, w chwili gdy ślub ]uż ma być udzielony, wdziera sięPijak (który zdołał wymknąć się z więzienia) i, przy poparciuZdrajców, ponownie uderza na Króla, usiłując "dotknąć" goswoim spotężmalym Palcem.Henryk biegnie na pomoc Ojcu i narzeczonej. Rzeczywistośćzatacza się między "głupotą" a ,^nądrością". Pijak, zwycię-żony ,.mądrością" Henryka, na pozór ustępuje... ale jedno-cześnie proponuje mu rozmowę na stronie, aby w inny sposób,

Page 5: Gombrowicz Witold - Ślub

podstępem, osiągnąć cel zamierzony.Scena przetwarza się w fwe o'clock. - Pomóż nam obalićtego Króla słabego i bezbronnego - kusi Pijak Henryka -a uczynimy cię królem i będziesz mógł sam sobie udzielić Ślubuwłasną twoją mocą.Henryk, rozbawiony, upojony me tyle winem, ile grą... co-raz bardzie] wciąga się w grę... i wreszcie jakby ulegał podszep-tom Pijaka: zdradzi Ojca, siebie ogłosi Królem! Jednakżew ostatniej chwili cofa się: nie zdradzi...Ale Król-Ojciec me może już opanować swego strachu, spo-tężmalego, "królewskiego"... Zaczyna bać się własnego synai ten strach przetwarza Henryka w prawdziwego zdrajcę:zwraca się przeciw ojcu, zrzuca go z tronu i ogłasza się Kró-lem. Teraz, na koniec, opanował sytuację! Teraz sam sobie,jako Król, udzieli ślubu fLecz Pijak, łącząc w sposób sztuczny wobec całego dworuMamę z Wladziem, przyjacielem Henryka, wtrąca nowegoKróla w piekło zazdrości.

Akt IIIRządy Henryka są rządami tyrana. Przygotowuje swójŚlub. Rozumiejąc, iż to inni ludzie przetwarzają człowiekaw istotę wyższą, obdarzoną władzą, a nawet w Boga, postana-wia zmusić swych poddanych, aby oznakami czci i posłuszeń-stwa "napompowali" go boskością. Wówczas zdoła udzielićsobie ślubu "naprawdę świętego", ślubu, który przywróci czy-stość i dziewiczość narzeczonej-dziewce.Ale zazdrość go osłabia. Rodzice, mszcząc się za prześla-dowanie i tortury, rozniecają jeszcze bardziej ogień jego podej-rzeń.Tylko śmierć Władzia mogłaby przywrócić mu spokój i silę.Ale na to, aby śmierć ta stalą się ostateczną afirmacją władzykrólewskiej, potrzeba, by Władzia sam się zabił z rozkazuHenryka. Henryk poddaje mu tę myśl, choć zdaje sobie sprawę,że to "właściwie nie jest na serio".W momencie decydującym, gdy już ma udzielić sobie ślubu,Król, dręczony wyrzutami sumienia i zazdrością, zaczyna słab-nąć pod ciosami Pijaka, który znów wystąpił do walki. Wów-czas ukazuje się trup Władzia: przyjaciel zabił się, aby spełnićwolę Henryka.Henryk nie wie, czy to wszystko ,Jest prawdą, czy nie jestprawdą". Widzi się wobec świata fikcji, snu, kłamstwa, świataformy. A jednak ten świat odpowiada jakiejś rzeczywistości,coś wyraża.Przygnieciony czynem (śmiercią Władzia), który popełnił,a którego jednak nie popełnił, czynem, który pochodzi z niego,a który jednak jest różny od niego, Henryk ogłasza się niewin-nym. Ale jednocześnie, poddając się formalnej logice sytuacji,temu naciskowi Formy, która wyznaczyła mu rolę mordercy,

Page 6: Gombrowicz Witold - Ślub

rozkazuje siebie uwięzić.

104

Akt Il Krajobraz przygniatający, beznadziejny. W mrokach frag-menty zniekształconego kościoła.)HENRYKZasłona wzniosła się... Niejasny kościół...I niedorzeczny strop... Dziwne sklepienie...A pieczęć tonie otchłań w otchłań czarnejZastygłej sfery sfer i kamień kamień...Tu wrota niemożliwe co wciąż przemyśliwamTam ołtarz zniekształcony obcego psałterzaZamknięty klamrą bezsensu kielichaCo w bezruch grążąc drąży się pasterza...Pustka. Pustynia. Nic. Ja sam tu jestemJa samJa samA może nie jestem sam, kto wie co jest za mną, może naprzykład, może coś... ktoś tu z boku, na uboczu, na uboczu,jakiś idio... idiota, nieokiełznany, nieopanowany, idioto-waty, idiodotykalny, który dotyka... i... (ze strachem) le- 107

108piej nie ruszać się... i nie ruszajmy się... bo jeśli ruszymysię... to on gotów ruszyć się... i dotknąć się .. (niepokójwzrasta) o, żeby coś, albo ktoś tu skądś gdzieś na przy-kład żeby... aha, tam coś... (wylania się WŁADZIO)Władzio! To Władzio!WŁADZIOHenryś!HENRYKWyobra? sobie, jaki sen okropny miałemŚnił mi się jakiś stwór nieludzki, a jaChciałem uciekać i nie mogłem!WŁADZIOTen gulasz, co nam dają na noc, dosyćNiestrawny jest i ciężki. Mnie takżeCzasem się śni...HENRYKAle ty przynajmniej jesteś z krwi i kości. A1 może i ty tak-że... śnisz mi się... Skąd się wziąłeś?WŁADZIOBo ja wiem.HENRYKWładzio, Władzio, Władzio, dlaczego jesteś taki prze-okropnie smutny?WŁADZIO

Page 7: Gombrowicz Witold - Ślub

A ty dlaczego jesteś smutny?HENRYKNic takiego.WŁADZIONic takiego.HENRYKCoś dziwnego stało się z nami. Gdzie się znajdujemy?Obawiam się, że ta okolica jest przeklęta... a my też je-steśmy przeklęci... Przepraszam cię, jakoś sztucznie mi sięmówi... nie mogę mówić w sposób naturalny...I stokrotny smutekO, żałość bezgraniczna i bezbrzeżnaI jakieś przygnębienie straszne, głuche, ciemne,

Opanowały duszę moją. Boże!Boże i Boże! '< •<n ,WŁADZIO (młodzieńczo)Na co ci Bóg, jeżeli masz mnie tutaj?Przecież widzisz, że jestem taki jak ty!Po diabła przejmować się majakami s ^Jeżeli ty i ja jesteśmy z krwi i kościI jeśli ty jesteś taki jak ja, a ja taki jak ty! '~iHENRYK (z radością)I jeśli ty jesteś taki jak ja, a ja taki jak ty! Ha! Wszystkojedno! Niech tam! Jak to dobrze, żeś tu się urodził, Wła-dzio! Z tobą to zupełnie co innego. Ale... gdzie my je-steśmy? Wydaje mi się, że jednak... gdzieś znajdujemysię... Tam... stamtąd coś... (wyłania się część ściany, kilkamebli... strzęp pokoju)HENRYKJa to już gdzieś widziałem.WŁADZIOJa także...HENRYK (dramatycznie):My gdzieś jesteśmyMy gdzieś się znajdujemy. Gdzie właściwie?Co to jest?(Wylania się pokój; pokój jadalny wiejskiego dworu w Pol-sce, ale jakby przerobiony na szynk.)WŁADZIO (z pewną trudnością)Słowo daję, ten pokój coś mi przypomina... Trochę po-dobny do jadalnego pokoju w Małoszycach... Podobnyi niepodobny... Zegar. Szafa. Tam był mój pokój, jak przy-jeżdżałem do was na wakacje...HENRYKTak, ale my nie znajdujemy się przecież w Małoszycach,tylko w północnej Francji na linii frontu - w północnejFrancji na linii frontu - w północnej Francji na liniifrontu. A jeśli tu się znajdujemy, to nie możemy tam się

Page 8: Gombrowicz Witold - Ślub

znajdować!

WŁADZIOPodobny i niepodobny... Niby to ten sarn jadalny, alejakby restauracja albo szynk... zajazd... gospoda... karcz-ma...HENRYKTen pokój jest zamaskowany i to wszystko jest anormal-ne.WŁADZIONie bądź głupi, nie rób trudnościCo cię obchodzi, że coś jest anormalneJeżeli my jesteśmy normalniI te krzesła są prawdziwe, z drzewa, a w bufecie pewniecoś się znajdzie...Ale dlaczego nikogo nie ma? Hola!HENRYK (w strachu)Nie krzycz! Czekaj! Lepiej nie krzyczeć!WŁADZIODlaczego nie miałbym krzyczeć?Hola! Jest tu kto? Wymarli wszyscy? Hola!HENRYKGłupiś! Zamknij gębę!Ucisz się! Ucisz się, mówię! Hola!Dlaczego nikt nie wychodzi? Ciszej. Hola!Hola i hola!WŁADZIOHola!HENRYKHola!WŁADZIO' Hola!(Wchodzi OJCIEC, stary, sztywny, sklerotyczny, podejrzli-wy...)HENRYKNa koniec ktoś... Przepraszam, tu, zdaje się, restauracja...(milczenie) Restauracja?OJCIEC770 A bo co?

HENRYK (styl podróżnego)Czy można i. • •-'Dostać coś do jedzenia?OJCIEC (styl karczmarza)Dostać możnaAle lepi bez krzyków.HENRYK (do Władzia)Glos ten wydaje mi się znajomy.WŁADZIO

Page 9: Gombrowicz Witold - Ślub

On jest bardzo podobny do twojego ojca... słowo daję,to on, chociaż czy ja wiem... nie jest podobny... Bo jawiem... I dobrze nie widać.HENRYKGłupiś. Gdyby to był mój ojciec, toby poznał nas przecież.Nie, zostawmy to. To nie jest mój ojciec. Siądźmy.(do Ojca)A, to zajazd tutaj? Można przenocować?OJCIEC (niechętnie')Przenocować można, bo to, panie, wynajmuje się nocleg.Ale trzeba z delikatnością.HENRYKA, z delikatnością...OJCIEC (crescendo}Z szacunkiem... z poważaniem.HENRYKA, z poważaniem...OJCIEC (krzyczy}Z poszanowaniem... z grzecznością!(Wchodzi MATKA, starsza kobieta, obdarta, wymęczona,i jej krzyk łączy się z krzykiem Ojca.)MATKAZ dobrym wychowaniem i żeby nie było awantur, bo mynie od tego... nam nic do tego!...WŁADZIO (do Henryka)To twoja matka.HENRYK (głośno)Tak by się zdawało Ul

112Ale nie jest to zupełnie pewne.To wszystko jakieś niejasne, ale ja toWyjaśnię!(do Władzia)Wybacz, że mówię tak sztucznie, ale jestem w bardzosztucznym położeniu.(podnosi lampę)Chodźcie tutaj bliżej •• • rZbliżcie się... Zbliżcie się, mówięBliżej, tu, bliżej... Słowo daję, mam takie wrażenie jakbymkury... kury wabił...Bliżej, jeszcze bliżej... NiechętnieZbliżają się. Bliżej, bo jeśli nie, to ja się zbliżęJa się przybliżę, a gdy ja się zbliżęTy się przybliżysz... Ach, ach, zupełnie jakbym ryby...ryby łowił na wędkę. Ale dlaczego tu tak cicho?Ojciec wynurza się z cieniówAle zmieniony do niepoznaki, tak iżTrudno rozpoznać.A poza tym milczący jakiś, tak iż właściwie

Page 10: Gombrowicz Witold - Ślub

Ja muszę mówić cały czas. Sam muszę mówićA wskutek tego przeobrażam się w coś w rodzajuKapłana ojca mojego!A tu matka nadpływa jak okręt,Ale właściwie niezbyt podobna do matki mojej.Lepiej możeZostawić to. DziwnieRozlega się mój głos. Zostawmy to, gdyż oniProszą, żeby ich zostawić.WŁADZ IOA może to wcale nie są oni?HENRYKTo oni są i ja wiem doskonale, że to są oni,Ale coś się stało z nimi i z jakiejś przyczynyOni udają, że nie są...A może zwariowali...

WŁADZIOPomów z nimi po prostu, Henryś.HENRYK...I nie mogę mówić po prostu, gdyż w tym wszystkimJest coś uroczystego i tajemniczegoTak właśnie, jakby rnsza się odprawiała!Śmiać mi się chce: jakże uroczysty jestem!Doniosłe brzmią moje słowa! Wprost mnie śmieszyŻe taki ważny i doniosły jestemAle zarazem drżę, a drżąc oświadczamŻe drżę - i wskutek tego oświadczeniaDrżę jeszcze silniej, a drżąc jeszcze silniej,Znowu oświadczam, że drżę jeszcze silniej... Ale komu?Komu oświadczam? Ktoś mnie słyszy...i1Lecz nie wiem kto - i właściwieJa jestem tutaj sam, zupełnie sam, bo was tu nie ma.Nie! Tu nikogo nie ma! Ja sam tylkoI sam, zupełnie sam... O, płacz, płakaćTak, łzy, bo to ja sam, ja sam!WŁADZIONie mów tego... Dlaczego mówisz takie rzeczy?...HENRYKJeżeli jednak to są moi rodzice, to muszę przecież jakośnawiązać z nimi i powiedzieć coś...Ojcze, mamo!Tatusiu i mamusiu! To ja, Henryk!Wróciłem z wojny!OJCIEC (niechętnie)Stara... to przecież Henryk!MATKAHenryś! Chryste Panie!

Page 11: Gombrowicz Witold - Ślub

HENRYK (gwaltmume)A, przemówili!MATKAA to kto mógł świętym przeczuciem tknięty przeczuć, że 113

114Ittcoś takiego, złotko moje, słonko moje, szczęście moje,o, że to ja stara, głupia, nie zmiarkowała, ale gdzie to jaoczy podziała, a ja oczy wypłakała, a ja myślała, że już cięnie zobaczą oczy moje, słonko moje, a to tu jest przedemną robaczek mój, ptaszyna moja, skarbek mój, a jak towyrósł, jaki to mężczyzna, alleluja, alleluja, pójdź niechcię uściskam, skarbek, ptaszyna, słonko, złotko moje tymoje, moje, moje...HENRYKPójdź, niech cię uściskam.MATKATak, tak, uściskajmy się.OJCIECAno, to uściskajmy się.MATKAPójdź, niech cię uściskam.OJCIECZara... Zara... Nie można tak.HENRYK (naiwnie')Przecie to mama!OJCIECMama nie mama, a lepi z daleka.HENRYKPrzecież ja... syn jestem.OJCIECSyn nie syn, a lepi z daleka... Pewnie że syn, ale kto tomoże wiedzieć, co się z syna przez te lata zrobiło. Zarazby tylko się ściskał, (ostro) A mnie nikt nie będzie ściskał,bo,ja nie tłomok żaden, żeby każden mnie po kątach ściskał,jak mu się żywnie podoba!HENRYK (do Władzia)Zwariowali.WŁADZIO (do Henryka)Zwariowali.OJCIECI ja na żadne takie podufałości nie pozwolę, bo z tego tylko

potem takie draństwo świńskie ostatnie, że po morrr...albo i co innego, żadnego poszanowania, żądny względ-ności, tylko się drań jeden z drugiem napcha (ciężko, skle-rotycznie) i dopiro po pysku dręczy, męczy, ach, okrop-

Page 12: Gombrowicz Witold - Ślub

nie prześladuje bez litości, bez miłosierdzia żadnego, aniwzględu na wiek, żonę, z tom złościom bezrniłosiernom,piekielnom...HENRYKZwariowali.WŁADZIOZwariowali.HENRYK (swobodnie, głośno, teatralnie) •Najwidoczniej nie wytrzymali i zwariowaliW ciągu tych długich i okropnych lat.Ano, to trudno. Ten świat j'Roi się od wariatów.WŁADZIO (idem)Roi się od wariatów. Co najmniej połowaOjców i matek powariowała, nie mogącWytrzymać cierpień, dolegliwości i choróbJa sam wiele znam takich wypadków.HENRYKJa również znam!(milknie zawstydzony) Ale przecież muszę jakoś dogadaćsię z nimi. (głośno, konwencjonalnie) Doprawdy, nie pozna-łem was w pierwszej chwili.MATKAMy także.HENRYKNie poznałem was, bo... bo... nie spodziewałem się... Alewszystko jedno. Nie o to chodzi. No, a jak wam się powo-dziło?OJCIECJako tako. A ty?HENRYKOwszem.

\\OJCIECAno to...HENRYKTak, tak...(milczenie)HENRYKCóż więc zrobimy? Bo przecież niepodobna tak staći nic...OJCIECNic.MATKANic. i • ł > tHENRYKNic. "IWŁADZIO (nieoczekiwanie)

Page 13: Gombrowicz Witold - Ślub

A ja bym co zjadł.MATKAAno, bo tyż to, bo to my tu gadu, gadu, a gdzie to ja głowępodziała, a naturalnie trzeba coś zagryźć, owszem, zaraz...w ten mig naszykuję, zapewne, takie święto, Henryś przy-jechał, przecie to piechotą nie chodzi, już tam coś się znaj-dzie do przekąszenia, zaraz, zaraz, tu jest stół, tu są stołki,czym chata bogata, tym rada, chociaż pewnie zbytków niema, nie przelewa się, alleluja, alleluja...OJCIECAno, naszykuj matka coś do zagryzienia, ale żeby przy-zwoicie, z poszanowaniem... jak się należy... Ano, w imięOjca i Syna, Matki i Syna, synu mój pozwól do stołu na-szćgo... Ale nie żeby do stołu byle jak dostąpić... Tam stół,a tu my jezdeśmy... no to podaj mnie ramię, synu, a ciebie,stara, niech poprowadzi ten młodzieńczyk, bo tak bywałood wieku wieków, amen, w naszy rodzinie. A teraz na-przód i jazda!HENRYKBardzo dobrze.'.16 (idą parami)

MATKAPamiętam, jak to dawniej mnie prowadziłKsiądz Dziekan podczas wielkanocnych świąt...A tam stół zastawiony, goście chóremPrzyjemne wiodą rozmowy!OJCIEC (tubalnie)Dawnymi czasy, panie, człek do stołu zasiadałPrzy czysto białym obrusie - i dopirożZupę grochowa wcinał, ale to wcinałJakby we dzwony bił, albo na trąbie gra!!WŁADZIOPrzyjemny to jest spacer i przyjemniePrzed siebie słowa wykrzykiwać w głosLecz jeśli długo tak będziemy się wiedliTo kiedy będziemy jedli?HENRYKTen pochód trochę jest niejasny. Nie wiemCzy to ja wiodę ojca, czy też ojciec prowadzi mnieI to spotkanie w dziwnej się odbywa formieLecz trzeba się dostroić do ogólnej atmosfery...WSZYSCYTak, trzeba się dostroić do ogólnej atmosfery!Niech każdy do każdego się dostraja! WówczasWybuchnie koncert!HENRYKDziwne!(siadają do stołu)

Page 14: Gombrowicz Witold - Ślub

MATKAWybacz, Henryś, a i ty, Władyś, skromność przyjęcia...Radziemy sobie jak możemy. To zupa z koński kiszkii koci szczyny.OJCIECMilcz, kobito, milcz, bo nie rozchodzi się o to. Pewnie,uważasz, Henryk, zastajesz nas w nieco przymusowympołożeniu w ty tu przydrożny karczemno karczemny karcz-mie - bo to, uważasz, burza wybuchła, śnieżyca, drogizawiało, pustka, rozdoły i grornby... Wstrzymaj się synu 117

118119z łyżką swoją, bo Ojciec twój jeszcze nie podniósł do ustłyżki swoi.HENRYKTa karczma... coś mi przypomina.OJCIECWyrzuć, zostaw.MATKA ' <••Nie ma.WŁADZIO . -Nie. - •' , ••* <HENRYKNic. < M-'- ', : /OJCIEC - •Przeinaczone. , . .f • n> >MATKAWykręcone.WŁADZIOZrujnowane.HENRYKWypaczone.Dobrze, dobrze, dobrze, powariowali. Ale oni nie moglizwariować, bo ich nie ma, a ja śnię... i najlepszy dowód,że ich nie ma, to iż mówię przy nich, że ich nie ma -i oni są tylko w mojej głowie - o, moja głowo! Ja cały czasmówię do siebie!WŁADZIOJak to ? Ty cały czas mówisz do siebie ?HENRYKWszystko jedno! (zaczyna jeść)OJCIECWstrzymaj się z łyżką, bo ja jeszcze nie podniosłem do ustmoich łyżki moji.HENRYKMatka, ojciec - jakież to męczące takie sny - matka,ojciec - nie dość mam własnych utrapień - matka, oj-ciec - a ja myślałem, że już dawno zdechli - a tu nietylko nie zdechli, ale ukazują mi się...

Page 15: Gombrowicz Witold - Ślub

OJCIECTy przywiązanym i zacnym jezdeś młodzieńcem, a zatemnie będziesz wyprzedzał w jedzeniu rodzica swojego,który cię spłodził...HENRYKI nie będę wracał do rodziny. Ja już nie mam rodziny. Jajuż nie jestem synem.OJCIEC (jakby kazanie mówi)...Bo nima ty czci, ty miłości, której by syn ojcu swojemunie był powinien, a bo Ojciec od wieku wieków amenmetykalnie świentem i uświenconem, ogromnem przedmio-tem synowskiego nabożeństwa jezd pod grozą kary wie-czystej...HENRYKJa jestem syn wojny!OJCIECA kto by na Ojca swojego rękę świętokradczą, ten zbrod-nię tak okropną, tak niewymowną, tak ach piekielną, dia-belską, nieludzką, że z pokolenia w pokolenie w krzykustrasznem, w jęku, we wstydzie, w udręczeniu od Bogai Natury wyklenty, przeklenty, wyrzucony, pozostawiony,opuszczony...HENRYKTen stary boi się, żebym go nie nabił...OJCIECDobra zupa.HENRYK (do Władzia}Mógłbyś pobić tego ojca?WŁADZIOJeżeli ty możesz, to i ja mogę.OJCIECDaj mi trochę soli.HENRYKI nie czułbyś z tego powodu wyrzutów sumienia?WŁADZIOJakbym sam był, tobym czuł, ale jak we dwóch co się robi,to nie, bo jeden drugiego naśladuje.

120OJCIECJa lubiałem flaków się najeść.HENRYK (do Władzia)Ha, ha, ha, dobrześ powiedział. To mi trafia do przekona-nia - to mi odpowiada - ha, ha, ha, to coś powiedziałodpowiada mi. Ale nie o to chodzi, (z wzrastającym nie-pokojem) Nie, wcale nie o to idzie. Tu idzie o coś zupełnieinnego. Do diabła, nie wiem, o co tu chodzi, ale to wszystkojest okropnie męczące, bo jest wykręcone - rozumiesz -

Page 16: Gombrowicz Witold - Ślub

zaszpuntowane i zakneblowane, tak, zakneblowane... i za-maskowane... ale zdaje się, że tu jeszcze jest ktoś oprócznas i ja zobaczę i wyjaśnię i odgadnę... (kieruje światłolampy w głąb pokoju.; ukazuje się MANKA, śpiąca nakrześle)HENRYK uCo to za dziewczyna?MATKA O"A... To dziewczyna do posługi.HENRYKDo posiugi rMATKASłużąca... służy... Mańka, przynieś ogryzki i ty wendlinykoci co na oknie... (Ojciec drapie się) Znowuż cię swędzi?HENRYKA propos, mówiąc tak po trosze o wszystkim... Znajomiżyją?OJCIECNiektórzy.HENRYKAle powiedzcież mi, ciekaw byłbym... co się też stałoz Manią, no chyba wiecie, z Manią? Z Manią, z którą za-ręczyłem się, która tu była... tu na wakacje przyjeżdżała...i ja z nią tu byłem...OJCIECTam nima ty wendliny.MATKAA może ją zwędził kto ?

MAŃKA (przybliża się)Na oknie nima.MATKAA to id? do salki, ale żebyś długo me siedziała, bo... Wpierwsprzątnij naczynie.HENRYKJak się nazywasz?MAŃKAMańka. ;.OJCIEC (dwuznacznie)Mańka.MATKA (idem)Mańka.OJCIECTo dziewczyna do posługi, Henryk. *MATKAZgodziliśmy ją... do wszystkiego... ; '/'OJCIECTo dziwka do służenia zwyczajnego. " lMATKA

Page 17: Gombrowicz Witold - Ślub

Ona służy. Gościom.OJCIECSłuży do posługi... Mańka...MATKAMańka...OJCIECMańka...HENRYK (do Władzia, cicho i smutno)Co myślisz o tym? l /-WŁADZIO (cicho i bezradnie)Bo ja wiem... Bo ja wiem...HENRYK (do Wladzia)A ja na pewno wiem!WŁADZIO (do Henryka)Jeżeli to ona, to dlaczego się nie odzywa... Przecież nie za-pomniała nas... Odezwij się do niej. 121

HENRYKNie.Jakże mam do niej się odezwać, jeżeliOna już już nie jestOna była...O, to świństwo!Jam ojca miał zacnego i matkęA także narzeczoną miałem, a terazOjciec w dziwacznej wieży, matka wątpliwaA narzeczona utopiona w dziewceZaszpuntowana i zabita dziewką, i na zawszeZamknięta w dziewce... O, to świństwo!To łajdactwo! To nikczemne! To podłe! Ale conajlepszeŻe mnie to wszystko jedno... PosłuchajJak lekko mówię: mnie wszystko jedno.WŁADZIO (lekka)Mnie także!HENRYK (lekko) °flDoprawdy,Nie wiem, jak się zachowaćZ narzeczonej dziewka się zrobiła.WŁADZI OCóż wielkiego!HENRYKCóż wielkiego!Otóż to właśnie: cóż wielkiego - gd>żTo wszystko szczegół.WŁADZI OSzczegół!Miliony dziewczyn ta samaSpotkała przygoda.

Page 18: Gombrowicz Witold - Ślub

HENRYKOtóż to właśnie!Miliony narzeczonych w tym samym co ja122 Są położeniu.

WŁADZIONa całym świecie!HENRYKW Warszawie i Pekinie!WŁADZIOW Moguncji i w Barcelonie!HENRYKW Paryżu i w Londynie!WŁADZIOW Pułtusku i w Kijowie!MATKAW Wenecji i w Koblencji!OJCIECW Piotrkowie i w Krakowie!WŁADZIOW Lublinie i w Konstancinie!HENRYKNo to zatańczmy!WSZYSCY (znienacka)Tak, zatańczmy!HENRYKSyn wrócił do rodzinnego domu, ale domJuż nie jest domemAni syn nie jest synem. Któż więcDo czego wrócił?Porzućcie wszelkie wspomnienia! Naprzóc !Niech nikt do niczego nie wraca!(cisza)Tu z nią siedziałem, a teraz znów tu siedzę - ale cóżstąd? Już nie ma. Przepadło. Jest coś innego i jutro znowubędzie coś innego. Powtarzać się nie warto.(cisza)WŁADZIOPowtarzać się nie warto!HENRYK (romantycznie)Czy widzisz krzesło to? Tu z nią siedziałemW pamiętny wieczór ten! Tu matka,

123

125124Tu ojciec siedział mój! Tak właśnieJak teraz siedzę.

Page 19: Gombrowicz Witold - Ślub

Czy pamiętacie ?Pamiętny wieczór ten, ostatniNasz wspólny wieczór?MATKAOj, pewnie że pamiętam, pewnie że pamiętam, synu...Ja właśnie tu siedziałam, a na kolację było kwaśne mliko...OJCIECJa tu siedziałem.WŁADZIOA ja tu... tutaj na tym krześle, bo patrzyłem w okno i mó-wiłem, że muchy. Jak to teraz wszystko się przypomina!HENRYKA ja tutaj... (siada) i masłem chleb smarowałem. A onatutaj obok mnie... Masłem chleb smarowałem, (do Władzia)Dlaczego byś nie miał usiąść? Usiądź. Masłem chleb sma-rowałem.I powiedziałem: - SzyryngZnów pytał o tę szprycę. Czy pamiętacie, cośmy mówilidalej ?OJCIECJa coś mówiłem, ale już mnie z głowy wypadło.MATKATy pamięci nie masz, ale ja mam... Coś mówił, ale co?A! Powiedział "rękaw"... nic tylko to "rękaw", bo akuratwtenczas rękawem o salaterkę zawadził.OJCIECTo, to, to! Powiedziałem "rękaw", słowo honoru! Nad-zwyczajną masz pamięć.HENRYKA ja wtenczas palcami zacząłem bębnić po stole i powie-działem: "za trzy miesiące mój ślub".MATKAPowiedział, ptaszyna moja, powiedział, te słowa z niegowydobyły się, tak się odezwał! A ja filiżankę odstawiłami jeszcze od muchy się opędziłam i mówię: "Henryś co też

ty? Co też wy? Zaręczyliście się? A przecie to..." Nie,najprzód powiedziałam: "Co mówisz Henryś?... Daj mniecukru".OJCIECTak, tak, a ja wtenczas mówię: "A niech im będzie nazdrowie, matka. Nie ma co płakać. Daj no jakiego trunku!Trochi za młodzi jesteście, ale niech tam! Ale się zaczerwie-niła. A to się zawstydziła jak piwonia, ha, ha, a to dopiero!"MATKAWtedy ona coś się odezwała.HENRYKTak, ona się odezwała, ale jej nie ma.Ślub przepadł. Skończył się. Nic.

Page 20: Gombrowicz Witold - Ślub

Tam kryje się, koło szafy! Nie chce przyjść.Cóż! Pustka i próżnia obok mnie. Ona tam się boczy,I naprzód, naprzód!WSZYSCY (prócz Mani)Naprzód!OJCIECChoroba, psiakrew, a żeby to morowa zaraza.HENRYK {do Władzia}Nie ma rady, to jest zwyczajna służąca, rozumiesz?WŁADZIOSłużąca, no to służąca.HENRYKPewnie, że jak służąca, to służąca. < tr, r* tWŁADZIONawet, owszem... niczegowata... ^ , ,HENRYK " ,t>1Niczegowata, no to niczegowata. , fWŁADZIO ' ' '**"Czy ona tutaj śpi ?HENRYKCzy ona tutaj śpi? "r"WŁADZIO (figlarnie")Herbaty chciałbym napić się... &(do Mani) Pssst... pssst...

t t".'l127726OJCIECPo co te jakieś psykanie? Tu psyków nie potrzeba. Jakjeszcze czego potrzeba, proszę mnie powiedzieć. Tylkoproszę sobie nie pozwalać byle czego, bo tu nie karczma...o, o, widzieliście, już się zachciewa, a to tylko skaranieboże z tem tłomokiem, każden ją chce macać, każden byją tylko macał i macał do rosołu, a tak w dzień i noc wszyst-ko to samo bez przerwy, zaczypiać się, macać, miętolić,a z tego tylko awantury i awantury... (ostro) Proszę tylkosię nie awanturować!MATKA (wrzaskliwie)lgnąc!OJCIECProszę nie zaczepiać się!MATKASpokojnie lgnąc!OJCIECProszę żadnego świństwa z tom świniom świnia świńskiryj świniopas świntuch świnia!MATKAA to się zaślinił!

Page 21: Gombrowicz Witold - Ślub

OJCIECŚwinia, świnia, świnia!(Wtacza się PI]AK.)PIJAKMańka świnia!OJCIECProszę się wynosić!PIJAKMańka, świni mnie daj, daj mnie świniny!OJCIECJa sam przynieść!HENRYK (z drugiej strony, rozbawiony)Mańka świnia!OJCIEC (biegnie ku niemu)Ja podam!

PIJAKMańka świni mnie daj! -••'• 'vHENRYK (zażarcie)Mańka świnia!PIJAKŚwininy, świnia!HENRYK '-vi - • < •:Świńska! •* . ,- • r. - ;OJCIECO Jezus Maria! : i'PIJAKŚwinia!HENRYK (ciska w przestrzeń)Świnia! :-';''WŁADZI OŚwinia!MATKA (na boku)A tyż to nie daj Boże z tom świniom!OJCIEC (do Pijaka)Proszę wynosić się!PIJAKButelkę gorzki!OJCIEC (do Henryka)Proszę wynosić się! " ' • ">HENRYKButelkę gorzki!PIJAK (głośniej)Butelkę gorzki!HENRYK (głośniej)Butelkę gorzki!OJCIECO Jezus Maria!PIJAK

Page 22: Gombrowicz Witold - Ślub

Butelkę gorzki świni!HENRYKButelkę gorzki świni!

WŁADZIOButelkę gorzki świni!(Wchodzą PIJACY.)PIJACYKrym, rrym, rrym!OJCIECPanowie, trochi rozumu miejcie!Późna godzina nocna. Mańka, zamykaj!PIJACY (siadają przy stoliku)Angielkie z kropelkami! >-iBomba!Szalczeson!Czysta podwójna wzmocniona! - • \Mańka angielkie! Mańka kiełbasowi Mańka świniny!Mańka szalczeson!HENRYK (z boku)Mańka szalczeson!PIJACYAntek młody nosił lodyNa Bielanach r ach, ciach, dach! 'OJCIEC (do Mańki)Te... nie podawaj!PIJAKMańka chodź no tutaj, coś ci powiem, Maniusia...OJCIECNie chodź.PIJAKMilczy się w pysk... Ja wołam się na kylnerke, to nie maprawa się odmówić psiaciemagacie połamać, a jeżeli dziadubćhdziesz stawiał się na mnie, to ja napcham się i prze-pcham ci w sam krucyfiks!HENRYK (g boku)W sam krucyfiks!OJCIECZara. Zara. Za pozwoleństwem. Mańka, podawaj!PIJAK (przygląda mu się):128 Boja ma.

PIJACY (rzeczowo):Boja ma.HENRYK (z boku):Boja ma. -'PIJAKMilczyyyy...Formuj! Marsz! Marsz!

Page 23: Gombrowicz Witold - Ślub

Naprzód, dali go!(wściekły marsz) ' ..,PIJACYAntek młody nosił lodyNa Bielanach rach, ciach, ciachiRrym, rrym, rrym!(zatrzymują się przed Ojcem)PIJAKMilczyyy... świnia... .'J. Ł,"Świnia!Boja ma...Rzecz w tem, że ma boja jak wszyscy diabliBoja ma psiaciemać w gacie!2 PIJAK (ponuro)Boja ma. .. ,<"?3 PIJAKBać to się boi...PIJAKA jak on mnie się boja ma, to znakiem tego ja jemu dam.Nieprawdaż, panno Maniu?!PIJACYA to daj mu, daj mu!PIJAKA to dam mu!PIJACYA to daj mu, daj mu!PIJAKA dam mu1HENRYKA to daj mu, daj mu!

129

PIJAKA dam mu!MATKA (przeraźliwie)lgnąc, a to om dadzą ci, dadzą ci'PIJACYAno to dali go!PIJAKAno to dali go'(zbliżają się do Ojca) ^PIJACYAno to da) mu' ' ,< >PIJAK \ , >, A ,Ano to dam'(milczenie)PIJAKAno )a bym mu dal, ale psiaciemagacie bardzonieruchome ma mordę.

Page 24: Gombrowicz Witold - Ślub

Nie rusza się. morda. A jak nie rusza się, to ni...(do Mani) Mańka..Bo tu bardzo duża podłoga!PIJACY (ponuro} -vNie rusza się. (do Mam) MankaPIJAKI do tego cicho zrobiło się .. • -,HENRYK (do siebie, głośno)Tak, rzeczywiście, cicho zrobiło się...PIJAKRrym, rrym, rrym'(wściekły marsz) ł*.PIJACYAntek młody nosił lodyNa Bielanach r ach, ciach, ciach!Rrym, rrym, rrym!PIJAKAno to daj mu!PIJAK130 Ano to dam mu'

HENRYK (do siebie)Kiedy wreszcie to wszystko się skończy?PIJAK (na boku, innym tonem)Zaraz.HENRYK (do Pijaka)Co tam jest za oknami?PIJAK (jw.) .T -Tam są rozległe pola.(Pijacy podchodzą do Ojca)PIJAKAno to ja nasamprzod dam w facjatę jak się należy, a potemnapcham się, napluje, wycisnę, wyskwircze i przepchamsię bo nie boje się - Manka.Ale jemu morda bardzo nieruchoma!A jak nieruchoma, to nijako. .Ale ci to mordę ma, mordę!1 PIJAKMordę ma jak dom12 PIJAKJak ksiondz ma mordę'(milczenie)4 PIJAK (znienacka)Cię, ale jemu mucha na nos siadła!PIJAKNo to co?4 PIJAKA dlaczego jemu ty muchi nie klapniesz? Co będzieszjemu te muchę tulerował?

Page 25: Gombrowicz Witold - Ślub

Nieprawdaż, panno Manm?PIJAKMucha psiaciemac, mucha psiaciemac, mucha psiacie-mac...(zamierza się)OJCIEC (b cicho}Nie waz się ..HENRYK (z boku, dramatycznie)O, o, przemówił!

131

132OJCIEC (cicho)Nie waż się bo ja nie zniesęNie zmesęJa nie wytrzymamNie wytrzymam, bo me wytrzymamNie mogę wytrzymać!A jak nie wytrzymam to... to...Nie wiem co... ' >'j -PIJAK (poufnie} V, ,A ja mu dam, Mańka, dam mu!PIJACY (poufnie) "" '• 'A to daj mu, daj mu!OJCIEC (krzyk}Świnie!Wara ode mnie, bo ja was!Jeżeli kto mnie dotknie, to coś okropnegoJa wam mówię- coś okropnego!Ale to coś takiego, że ja nie wiem. Ryk, piekłoLoch, dyby, kat i tortura, przekleństwoWszystkiego świata kwik roztrzaskującyRozsadzający i zabijający, tak jest, tak jest,bo mnie nie wolno, bo mnie nie, bo nie, bonie, bo ja niedotykalny, niedotykalnyjezdemBo ja was przeklnę!PIJACYCię, cię, cię, król, król, król niedotykalny!PIJAK" Widzieliście króla!A to ja dutkne cię tem palcem! • . ,Nieprawdaż, panno Maniu ?OJCIEC (uciekając)Precz, bo ja cię przeklnę!HENRYK (nagle}Stać! Stójcie!•'(scena zamiera)

Page 26: Gombrowicz Witold - Ślub

HENRYKRzeczywiście nie wiem, jak mam zachować się... (do Wła-dzia} Wladek... Ale zdaje się, że będę musiał jakoś zacho-wać się--- (z żalem} Wybacz, że mówię tak sztucznie. Aleto wszystko jest sztuczne!WŁADZIO (świeżo, wyzywająco}Cóż wielkiego!Cóż cię obchodzi, że coś jest sztuczneJeżeli ty jesteś naturalny!HENRYKTak, jestem naturalny, chcę być naturalnyNie chcę być uroczysty! Ale w jakiż sposóbJa mogę nie być uroczysty, jeśli głos mójRozlega się uroczyście?(milczenie)Cisza straszna.Cisza, aż w uszach dzwoni.I zapewne dziwne, ach bardzoDziwne jest to że mówię.Ale gdybym milczałMilczenie moje też byłoby dziwne.Cóż mam robić?Przypuśćmy, że siądęTu na tym krześle(siada)...i zacznęSwobodnie dowcipkować, śmiać się, ruszaćNogami lub rękami... Nie, to na nic! SztucznaJest ruchów tych naturalność i one się w jakieśZaklęcie przemieniają... Przypuśćmy, że nogil ołożę na tym stole, głowę zadrę i papierosa wyciągnęi powiem: - Cóż mnie obchodzi, że biją ojca mojegoi gwałcić chcą moją byłą narzeczoną?... Po cóż to wyol-brzymiać?Nie przesadzajmy!Jeden mniej lub jeden więcej... Nie może wytrzymać? 133

Ale ja wytrzymuję to, że on nie może wytrzymać... Ojciec,ojciec...Cóż to jest ojciec? To jest zwykły ojciecTo najzwyklejszy ojciec... My wszyscy, jesteśmy najzwy-klejszymi ludźmi... Przypuśćmy, że powiem

Page 27: Gombrowicz Witold - Ślub

To wszystko i więcej jeszcze. Dobrze. PowiedziałemLecz to powiedzenieZnowu brzmi uroczyście, w jakieś OŚWIADCZENIEMnie się przemienia i tonie jak kamieńW tej ciszy... Aha, już wiem dlaczegoJa nie mówię, tylko oświadczam. Bo was tu nie maI jestem sam, sam, sam... Ja do nikogoNie mówię i muszę być sztucznyBo jeśli do nikogo nie mówię, a jednak mówię, to muszęByć sztuczny.Co robić? Siedzieć? Nie. Spacerować? Także nie miałobysensu. A jednak nie mogę zachowywać się, jakbym nie miałz tym wszystkim żadnego związku. Co się robi w podob-nych wypadkach? Mógłbym uklęknąć i, rzeczywiście,mógłbym uklęknąć... Naturalnie to byłoby dosyć... alemówię, że mógłbym uklęknąć... i choć to wyglądałoby do-syć... ale mówię, że mógłbym uklęknąć...(klęka nieco na boku]Ha, do diabła, ukląkłem, ale ukląkłem tak jakoś cichoi nie dla mnie, a dla nich, ale nie dla nich a dla mnie i jak-bym... jak ksiądz jaki, ksiądz... bo ja wiem od czego...OJCIEC (szybko, na strome)Bo ja wiem od czego.MATKA"Nie wiadomo czego.PIJAKNie ma nikogo.WŁADZIOTu nikt nic. 'HENRYKWszystko jedno!134 *>•< Ja tutaj klęczę przed nim! A teraz spróbujcie

Usunąć moje klęczenie, pominąćMoje klęczenie, wyrzucićKlęczenie moje stąd! (do Pijaka) Bij go!Ja przed nim będę klęczał!2 PIJAK ' <: 'Król! - " -MATKAKról! ,/ / v,ł< v, •' ' 'PIJAK . r , r. "-{ 'l- S>Król! , . . ,"... <j,...-!PIJACYKról! Król!HENRYKJak to król?PIJACY (zupełnie pijani)

Page 28: Gombrowicz Witold - Ślub

Król, bo król!(okrzyki "król, król" rosną w tempie przyśpieszonym)(Wchodzą DOSTOJNICY.)OJCIECHenrykuO, o, Henryku!MATKAO, Henryku!DOSTOJNICYHenryku!HENRYKO, Henryku! (wstaje)OJCIECDzięki ci, synu mój, hołd twój przyjmujęI jeszcze raz go przyjmuję i przyjmujęI nie mogę dość naprzyjmować się...(szczerze) Ja bardzo spragniony byłem czci.HENRYKCóż to za maskarada?(cisza)OJCIEC (z trudnością, zwalczając opór)Dostojnicy!

136DOSTOJNICYKról - król!OJCIECDostojnicy moi Osoby!DOSTOJNICYKról - król!OJCIEC:Mej dostojności dostojnicy! Niech więc kornym...Kornym pokłonem powitajcie księ... księciaKsiążęcia syna mojego Henryka co z dalekiejPowrócił wojny.HENRYKCóż to za bzdura?OJCIEC (ciężko, sklerotyczme)Rety! Rety!Jezusie mój Nazareński! Matko przenajświętsza ty moja!Anieli z nieba! O Jezus mój Jezus, o, rety, rety! A towłaśnie on, syn mój, nasienie moje, potomek mój prze-najświętszy przed chwilą wybawił mnieOd ty tu świński świni, która w zaślepieniuW oszołomieniu wódką, w rozwydrzeniuI w rozpasanm jakiemś nadzwyczajnemDo mnie doskoczył i moje osobę niedotykalne palcemswojemSwińskiemChciał dutknąć! Moje osobę! Moje osobę! Moje osobę

Page 29: Gombrowicz Witold - Ślub

niedoty... Nikt nie może dotknąć... bo nie wolno... Zabro-nione. Nikt!DOSTOJNICYO mój Jezus!OJCIECAle już nie dutknie!Ani me napcha się i nie wyskwirczy, nie napluje miBo Henryk, Henryk, o, Henryk!MATKA (triumfalnie)Henryś!

DOSTOJNICYO, Henryś! ' ''HENRYKO, Henryk! - ^ O -.n -if , J •>To coraz głupsze zaczyna się robić...OJCIECUklęknijUklęknij, Hendryś! "HHENRYK **• ••>> s!u .^'^..r,A bo CO? ^..t JJfiS "".,' ,T "\.MATKA (przeraźliwie')

J^(}Uklęknij, Henryk! " *, iOJCIEC nKlęknij, klęknij, ja tyż uklenkne. Klenknij;yNiech wszyscy klenkną... (klęka)(Dostojnicy klękają)HENRYKNie będę stał sam jeden... (rozgląda się nieufnie i klęka)Diabli wiedzą, o co tu chodzi, (spostrzega się, że klęczytwarzą w twarz z Ojcem) Ja przed nim klęczę, a on przedemną. To małpiarstwo. To małpa! (z rosnącą wścieklością)To obrzydliwość!OJCIECCzekaj, bo ja nie w tę stronę, (klęka tyłem do Henryka)Ja przed Panem Bogiem! Ja do Pana Boga! Ja Bogu Naj-wyższemu polecam się w Trójcy Sw. i Jego dobroci nie-wyczerpany, łasce najświętszy, opiece najwyższy... Oj,Henryś, Henryś... w niem schronienie, w niem pociecha,w niem ucieczka nasza...Ojcze mójJa synem twojem jezdem ,

Page 30: Gombrowicz Witold - Ślub

jTyś ojcem mojem...HENRYK jModli się.OJCIECTyś królem mojem! - 137

HENRYKTeraz nie mogę wstać, bo nie wypada.OJCIECPrzysięgam tobie, Ojcze mój, królu mójMiłośćCześćPoszanowanie.HENRYK " -Bogu przysięga, ale to tak jakbym to ja jemu przysięgał.(głośno} Już mi się znudziło, (wstaje)OJCIECHendryk, Hendryk... Ojcze mój, ja przy tobie, ja z tobą.Ja cię nie opuszczę, ojcze mój, a ty mnie za to... ty mnieza to przywrócisz dziewczynę moje, miłość moje, amen,amen, amen... żeby przyzwoicie... żeby jak się należybyło...HENRYKA to co? Bogu szepcze czy mnie na ucho?OJCIECNarzeczone moje mnie przywrócisz!HENRYKNarzeczoną moją mi przywróci?OJCIECŚlub mnie dasz!HENRYKŚlub mi da?OJCIECŚlub mnie dasz przyzwoity... porzondny ślub jak zawszew naszy rodzinie bywało... Jak dawniej! Wszystko jak zadawnych czasów! Ślub mnie dasz z czystą, nieskalaną,szanowną dziewicą moją, bogdanką moją... przyzwoityślub...(wszyscy wstają powoli)HENRYKŚlub?OJCIEC138 Ślub. i^ .

MATKAŚlub.HENRYK

Page 31: Gombrowicz Witold - Ślub

Ślub?OJCIECŚlub. <!MANIAŚlub.DOSTOJNIK • -T ;.,.:.,Ślub. ix. 'MATKA • /Ślub. j,,DOSTOJNIKŚlub.HENRYKŚlub? , ,(Ojciec i Matka spoglądają na niego uśmiechnięci, rozjaś-nieni, rozczuleni) <OJCIEC * .,<W imię OjcaI w imię Syna! Czy widzicie tTę tam dziewczynę, co z pozorów ^Zwykłą służącą być się mieni?Sługą karczemny karczmy ?DOSTOJNICYWidzimy, panie.OJCIEC (gzualtawiie, jakby narzucał się) °'!To nie żadnaDziwka ani tyż sługa! To zacna '•' " ~Skromna, niedotykalna panienka, co przez tych *Chamskich łajdaków została porwanaWięziona, umęczona i napchanaNapluta i służona, tfy, z obrazą jBoską i ludzką... Piorun, piorun! Świnie!To nie jest świnia! Ludzie, miejcieTrochi sumienia! Trochi zrozumienia!Miejcie trochi litości! Dlatego powiadam i rozkazuję, na- 139

141kazuję z całą siłą, powiadam raz na zawsze, powiadamwszem wobecŻe do godności ją dawny podnoszęI nakazuję, żeby ją szanowaćJak mnie samego i jak przenajświętsząPannę w czci swoi niedotykalną i w imięOjca i Syna!HENRYK (do Władzia)To sen li tylko, to sen jedynie... może nawet trochę na-"iwny, ale cóż mi to szkodzi.WŁADZIOPewnie! Cóż ci szkodzi, że sen, jeżeli ci sprawia przyjem-ność.HENRYK

Page 32: Gombrowicz Witold - Ślub

Przyjemność.(tymczasem otaczają go Ojciec, Matka, Mama oraz Do-stojnicy)MATKAO, jak się zarumienił!OJCIECHa, ha, ha, zawstydził się... No, no, no, Henryś, podnieśoczy, podnieś oczy...HENRYKBo co?OJCIECBo jutro ślub...HENRYKAle ja nie rozumiem... . "•._•OJCIEC (na stronie) 'Tsss... przecie nie bendziesz z kocmołuchem jakiemśw chlewie się macał, jak możesz się ożenić z przyzwoitąpanienką... W rodzinie naszy zawsze przyzwoite ślubybywały. Ja z matką ślub porządny wziąłem, to i tobie wy-pada... Zobaczysz, Hendryk, wszystko dobrze bendzie...(głośno) Dzięki ci, synu mój, za czułość twoje... prędko140 -<. nadejdzie wesele twoje i radość moja i matki twoji, żony

mój i, a co tam dawne takie przeszłe, umęczone i zatraconeto zniknij przepadnij, nie było, nie ma, nie...MATKA (bardzo głośno)Alleluja!(MUZYKA. MARSZ WESELNY. OJCIEC Z MATKĄ,HENRYK Z MANIĄ, WŁADZIO I DOSTOJNICYPRZEMIERZAJĄ SCENĘ W UROCZYSTYM I ROZ-CZULONYM POCHODZIE)HENRYK (bardzo głośno)Czy można wyobrazić sobie coś dziwniejszegoNiż ten figlarny cieniów marsz w oparach złudy?A jednak radość mnie zalewa i serce śpiewaBo pochód ten do dawnej wiedzie mnie dziewczynki.(do wszystkich) Wybaczcie, jestem wierszokleta.MATKAW takiej to chwili raduje się matczyne serceCo od tak dawna było w poniewierce!OJCIECMuzyka gra, a pary rzędem sunąJakby na balu jakiem! Dawne czasy!Za mną panowie moi! Z Bogiem!Nie ustawajcie! Następujcie!I naprzód, naprzód! Jazda, dalej!A całą siłą! A krok trzymać!Z życiem, panowie, i z fasonemNie ustępować! Następować!

Page 33: Gombrowicz Witold - Ślub

I jazda, jazda, dalej, dalej!(spostrzega Pijaka)Stać, stać, stać! On tutaj stoi! Tu wgapia się!Zaaresztować, złapać i do lochu • .Ciemnego, obskurnego, pokątnegoI zamkniętego! Ja ciebie!Ja ciebie!PIJAK (gwałtownie)Ja ciebie!

\OJCIECTy?Mnie?PIJAKJa ciebie jeszcze dutkne...(do Mani) Nieprawdaż, panno Mańciu?!OJCIECŚwinio'PIJAK > MŚwinio'OJCIECŚwinio' •*>"} ± /\t/KURTYNA

Akt II(Półmrok w wielkie] sali.)HENRYK (wsparty o kolumnę)OdgadnąćSens snu ..(w półcieniu przechodzą parami Dostojnicy i wstępują poschodach na podwyższenie, które ginie w mroku)1 DOSTOJNIKSługa służyła do posługi'2 DOSTOJNIKA król karczemny karczmarz namacalny!(przechodzą)3 DOSTOJNIKŚlub się odbędzie zaraz4 DOSTOJNIKŚlub? To farsa!(przechodzą)5 DOSTOJNIKDługoż jeszcze będziemy się wygłupiać, wypinając głu-

Page 34: Gombrowicz Witold - Ślub

głupotę naszą w sromotę sługi służącej ?6 DOSTOJNIKA ten pijak uciekł z dybów i krąży w pobliżu.(przechodzą)(zbliża się Ojciec) > < < - 143

145144HENRYKOjciec!OJCIECTo ja jezdem, Henryk... Ślub się szykuje. Zara ci zadamytaki ślub, że oko zbieleje... (pokazuje palcem w ciemność}Tam już szykuje się ślub. Tylko trzymaj się ostro!HENRYKAle co to za ślub, kto go będzie dawał, gdzie, jak?OJCIECKto? Biskup. Biskupa sprowadziłem, żeby jak należybyło i wszystko dobrze obmyśliłem, ale trzymaj fasonHendryś, trzymaj fason... żeby się broń Boże nie zbłaźnić,bo ślub diabli wezmą... Pamiętaj, że tu nie tylko o twojegoOjca rozchodzi się, ale i o twoją bogdankę...HENRYK (przed siehe)Czasem wydaje mi się, że to wszystko bardzo mądre,a czasem, że...OJCIECTsss... Hendryś, tylko ty mnie nie zdradź, bo tu nie brakzdrajców... Nie wystaw mnie na pośmiewisko, Hendryk...bo tu zdrada... zdrada... zdrada... Zdrada! (oddala się,wstępuje na podwyższenie')HENRYK fJa nie znam swoich uczuć!(ŚWIATŁO. WYŁANIA SIĘ OJCIEC NA PODWYŻ-SZENIU, OTOCZONY RADA I DWOREM. TWARZEDOSTOJNIKÓW WYRAZISTE DO GRANIC KARY-KATURY, MĄDRE - SZYDERCZE - STROJEWSPANIAŁE, ALE GRANICZĄCE Z BŁAZEŃ-STWEM)HENRYKCóż to za potęga! ,(wychodzi przed tron)Jestem! .±~OJCIECHendryku!

RADA i DWÓRO, Henryku!HENRYK

Page 35: Gombrowicz Witold - Ślub

O, Henryku! , ^OJCIECHendryku, synu mój, przystępujemyDo aktu zaślubin twoich. Za chwilę ' *'; "^Orszak dziewiczy wprowadzi dziewicęZ którą połączysz się na wieki wiekówI amen, amen.MATKA (żarliwie)Amen.KANCLERZ (mądrze i zacnie}Amen.To ważne i wzniosie oświadczenie. (, \;DOSTOJNIK-ZDRAJCA (na strome}Amen.To głupie i śmieszne oświadczenie.OJCIEC (jakby się bat)PowiadamŻe zaraz się odbędzie. Za chwilę. Bo musi się odbyć, boja tak nakazałem, oświadczyłem...A jakby kto chciał przeszkodzić!... Precz, precz, nikczemnepsy, precz, precz, łajdaki!O, o, panowie rajcy moi! Jak wiadomoNie brak jezd podłych nikczemno karczemnychPijaków świńskich zaświnionych zaślinionychCo już napadły mnie i chciały dudtknącMoi osoby!RADA i DWÓRO mój Jezus!OJCIECChociaż ja Królem jezdem!RADA i DWÓRO mój Jezus!

10

146OJCIECChoć jezdem niedotykalny!RADA i DWÓRO rany Jezusa!OJCIEC (ciężko, sklerotyczme)O rety, rety, okropne świętokradztwo i bluźnierstwo niedo zniesienia, nie do pomyślenia, nie do przebaczenia.A do tego podobnież ten świnia pijak świński wyrwałsię z dybów i nogę dał, bo się straż popiła... Kanclerzumoji Rady każ zamknąć bramy i żeby się straż miała nabaczności, bo z wódką we łbie to nic nie wiadomo! Swędzimnie. Każ zamknąć bramy.DOSTOJNIK-ZDRAJCA (znienacka i bezczelnie')

Page 36: Gombrowicz Witold - Ślub

Ha, ha, ha, to być nie możeI ha, ha, ha!ZDRAJCY *I ha, ha, ha 5OJCIECA bo co?DOSTOJNIK-ZDRAJCAWybacz, N. Panie, wybacz, N. Panie, ale N. Pan nie możezamykać bram swych przed byle pijakiem, bo to by ozna-czało, że N. Pan obawia się byle pijaka, a myśl taka jestnie do pomyślenia, bo stanowi obrazę majestatu N. Pana,a N. Pan nie może obrażać majestatu N. Pana...ZDRAJCYDobrze mówi!OJCIECCo, co, co?Ja* tylko tak wspomniałem, bo ten pijak świnia już nabrałśmiałości... ale jak nie można, to nie można. Ha, świnie,tylko sobie za dużo nie pozwalajcie... Już ja wiem, co w tra-wie piszczy!Nie potrzebuję ja takich sposobówBo ten obrzondek tak bendzie wspaniałemGodnem i zacnem i majestatycznem

W swem majestacie monarszem, że nań sięNie porwie byle ćwok... (upojony) Grzmijcie trąbyBo syn ku chwale ojca w stan małżeńskiAktem mojem królewskiem, o, o, mojemAktem najwyższem, naprzód, naprzódDali go!RADA i DWÓR (wstają z furią)Naprzód, naprzód!Dali go!!OJCIECStać, stać, bo trzeba najprzód wszystko obmyślić, żebydobrze było... Swendzi mnie. Kanclerzu moji Rady po-drap mnie. Gdzie jest płaszcz cyremonialny? Nałóżciesynowi mojemu płaszcz cyremonialny, kapelusz wielko-książęcy i przypaszcie mu świenty miecz!2 DOSTOJNIKAmen.3 DOSTOJNIKTo mądre.DOSTOJNIK-ZDRAJCA (na strome)To głupie jak but!2 DOSTOJNIKPotężnie i wspaniale będzie wyglądał w tym stroju ten

Page 37: Gombrowicz Witold - Ślub

za-cny młodzieniec.DOSTOJNIK-ZDRAJCAKomicznie i idiotycznie będzie wyglądał, ale to jego spra-wa.(pauza)HENRYKJa mam to włożyć na siebie? (Władzia podaje mu szaty)A, to ty jesteś?WŁADZIOTo ja.HENRYK )joKim jesteś - to jest, czym jesteś?WŁADZIO (niezręcznie, jakby się wstydził)Jestem przydzielony do służby twojej, ksią... książę...147

HENRYKNie mogę mówić z tobą. Jestem skrępowany... czuję sięskrępowany... Daj mi kapelusz. Dziwnie wyglądam., co?WŁADZIO:Tak sobie.HENRYKPrzypasz mi święty miecz. To farsa, ale wszystko jedno.Grunt, że się z nią ożenię.(i naraz ten dialog "na stronie" staje się głośny i jawny,jakby zapomnieli o obecności Króla i Dworu)WŁADZIOPewnie, że wszystko jednoNajważniejsze, że z nią się ożenisz.HENRYKMuszę się przystosować do okoliczności, ale nie myślŻe ja na serio biorę tę hecę... Z ciekawościRaczej to robię, zobaczęCo z tego wyniknie, cóż mi szkodziPobawić się...WŁADZIONaturalnieLepiej jest bawić się, niżNudzić się...HENRYKOtóż to właśnie!(zwraca się ku Królowi w swoim stroju ceremonialnym;śmiech Zdrajców; padają ostre szydercze wyzwiska)1 ZDRAJCAPajac! ':2 ZDRAJCABłazen!3 ZDRAJCAWariat!

Page 38: Gombrowicz Witold - Ślub

OJCIEC (ordynarnie)Ciszyyy!Stul pysk jeden z drugiem! Głosu nie udzielam!148 Udzielam głosu synowi mojemu

Niech się odezwie, (ze strachem) Odezwij się, Hendryk.HENRYKCo mam powiedzieć?OJCIEC (w najwyższym strachu)Hendryk, odezwij się, ale na miłosierdzie Boże, żebyś mon-drze się odezwał... Żebyś mondrze się odezwał! Milczyyyświnie, już wy zobaczycie, jak się odezwie syn mój... onwam uprzytomni, gdzie znajdujecie się i przed kim, onwas nauczy. Odezwij się, Hendryk, ale mondrze, mondrzeodezwij się... bo jak nie to... zbłaźnimy się.HENRYK 'To co?OJCIECS.Oni tylko na to czekają!(oczekiwanie)DOSTOJNIK-ZDRAJCAOn głupio się odezwie, bo głupio wygląda. f2 DOSTOJNIK jOn mądrze odezwie się - patrzcie, jak mądrze wyglajda.(oczekiwanie) >HENRYK (z wolna) jDoprawdyNie wiem, co mam powiedzieć, lecz zaraz się doWiemCo powiedziałem.1 GRUPA iTo świetna myśl! i2 GRUPA iTo myśl idioty! )HENRYK (zamyślony)Głupi jestemA jednak mądrze mam mówić...WSZYSCYOto wyznanie... I>,~HENRYK (szczerze)Znowu słowo mojePrzedziwnej nabiera mocy, gdy ja tutajSam jeden do was przemawiam. Cóż jednak mam powie- 149

151dzieć? (do siebie] Jeżeli odezwę się mądrze, to to będziegłupie, bo jestem głupi. A jeśli głupio coś powiem...OJCIECNie, nie, Hendryk!

Page 39: Gombrowicz Witold - Ślub

HENRYK (do siebie)Jeżeli nie zdołam utrzymać się na wysokości tego maje-statu, to ten majestat stoczy się na niziny mojej farsy.Nie mogę wymyślić nic mądrego. Same tylko nędznemyśli i nędzne słowa... Zaraz! Już wiem, co powiem.(do wszystkich) Nędzne moje słowaAle one echem się odbijają od was i rosnąWaszą powagą - powagą nie tegoKto mówi, a tego kto słucha.l GRUPA . t, *Dobrze powiedział!Mądrze powiedział!HENRYKL Głupio mówięAle wy mądrze mnie słuchacie, i dlategoMądry się staję.RADA i DWÓRMądrość! Mądrość!MATKAA co! To głowa!HENRYKJa nie mam godnościDawno straciłem godność. Ale mój ojciecDo nowej godności mnie powołał. I tak ja się stajęMądrzejszy i godniejszy, niż jestem. I ja to przyjmuję,'Tak jest, ja to przyjmuję. I oświadczamŻe chcę wziąć wyższy ślub. Dalej go! Gdzie ona?!Wprowadźcie ją i naprzód, naprzód!RADA i DWÓR (wstają, z furią)Mądrość, godność, ślub! Dalej go,Naprzód, naprzód, naprzód!OJCIEC (tubalnie)150 Z niezmierną godnością i z wysoką mądrością odezwał

się syn mój! Otwórzcie wrota i wprowadźcie narzeczo-ną oraz świętego Biskupa, a trąby niech trąbią w samosedno natury calem rykiem swojem przepotężnem, żebyprzestraszyć i odstraszyć jakby kto jakie świństwo, bo świńnie brak i świnia, świniaaa... świniaaa...(Trąby; wchodzi MANIA z orszakiem dziewic, we wspa-niałym stroju; trąby; drugimi drzwiami wchodzi biskupPANDULF z orszakiem.)OJCIEC lHendryku! y ^RADA i DWÓRO, Henryku!HENRYKO, Henryku!^

Page 40: Gombrowicz Witold - Ślub

OJCIEC (zdławionym głosem, jakby się bał}Zaczyna się... W naszy rodzinie tylko przyzwoite śluby by-wały. Nie płacz, matka, (do Mam i Henryka} Stańcie notutaj razem... pochylcie głowy... (głośno} Przystępujemydo św. aktu małżeńskiego w imię Ojca i Syna... (na stro-me} Przyklęknijcie i tromby niech trombiom... Niech tedruhny podejmom ogon... Kanclerzu daj mnie berło...wsadźcie mnie koronę... (głośno} W imię Ojca i Syna...(na strome} A tera niech Ksiądz zwiąże rence św. szar-fom na znak aktuDokonanego, przygniatającegoWszechmogącego, roztrzaskującegoPod majestatem naszem! Tromby grzmijcie!Podajcie świentom szarfę! Na kolana!O Jezus Maria! Rety! Ludzie!Tak ma być! Tak się odbendzie! To akt mój!To wola moja!DOSTOJNIK-ZDRAJCA (głośno, bezczelnie}Zdrada!(Wtacza się PIJAK.)OJCIEC (głupio}Cieee... a co?(długa chwila ciszy)

Dobrze już, dobrze,*~jL Masz szczęście, chłopie, króla zobaczyłeśA tera idź do domu się przespać,j Smutna, panowie, ta plaga pijaństwa!v Co się nad naszym znęca ludem!DWÓR152 O tak, zaiste!i153PIJAKZa pozwoleństwem... Nic takie...Ja tylko tak...OJCIEC (w strachu)Zapytać mi się tego człowieka, kto jemu pozwolił tu wejśći usunąć mi go z ty sali.PIJAKButelka czysty, jeden litr, wiśniówka, cztery bombyi śledź!GŁOSPijany... -J2 GŁOSW sztok...(śmiechy, ulga)HENRYKTen człowiek jest mi nie znany, a jednakWydaje mi się znany...

Page 41: Gombrowicz Witold - Ślub

(z uroczystą łagodnością)Ale rzecz to pewnaŻe nic z tego, co tutaj się dzieje,Może mi być nie znane...OJCIECPijany...Wyrzucić i opróżnić, żeby nie było...KANCLERZ (podchodzi do Pijaka)Skąd się wziąłeś, człecze, i czy nie wiesz, że znajdujeszsię przed obliczem N. Pana?PIJAKi Hy... A to Król Najjaśniejszy! Matko Boska!OJCIEC

KANCLERZWeź to na wódkę i wynos się .. •' ^Dlaczego się me wynosisz?(tych kilka odezwań, które teraz następują, powinn\ miećw sobie coś tępego - mechanicznego)DOSTOJNIK-ZDRAJCADlaczego się nie wynosisz? 'PIJAK ,' ' -A bo nie mogie. " * ,2 DOSTOJNIKNie możesz? '' ''PIJAKA nie mogie. •' ' -3 DOSTOJNIKA dlaczego me mogie? ' ' 'PIJAK vA bo nijako się mnie zrobiło.KANCLERZ (do Ojca)Zawstydził się chłopina, me może się ruszyćNie wie co zrobić ze sobą, ha, ha, ha'OJCIECHa, ha, ha'KANCLERZHa, ha, ha1(wskazując palcem drzwi)Wynos się, mówię'PIJAK (z podziwem)Palie!KANCLERZ , , ^Wynos się! . JiSPIJAKPalie! \'\KANCLERZWon'PIJAK

Page 42: Gombrowicz Witold - Ślub

Ale to pahc'

154DWÓRHa, ha, ha, palie, palie! >'•<>'• >PIJAK (ogląda swój palec)Nie taki jak mój... Mój marny, czarniawy... taki ta pa-lie domowy, chłopski... w sam raz do dłubania w no-sie.l śmiech)Grubawy palie, chamski... a to nawet wstyd pokazać ta-kiem osobom...KANCLERZWynosić się1PIJAKA dyć idę, ale nie mogie, bo się wszyscy na mój palie za-patrzyły.DOSTOJNIK-ZDRAJCADlaczego go nie schowasz do kieszeni?GŁOSYWsadź go w ucho!Albo w oko!PIJAKJa bym schował, ale nie mogie, bo się wszysc\ na niegopatrzom!A niech rylko ja tem palcem gdzie wskaże 'od niechceniawskazuje nu Henryka} a zara wszyscy tam się spojrzom.HENRYK (cicho)Świnio...PIJAK (cicho)Świnio...(głośno') A to się na mój palie zapatrzyły, jakby on nadzwy-czajny był! A czem bardziej się patrzom, tem bardziejon nadzwyczajny, a czem bardziej nadzwyczajny, tem bar-dziej się patrzom, a czem bardziej się patrzom, tem bar-dziej nadzwyczajny, a czem bardziej nadzwyczajny, tembardziej się patrzom, a czem bardziej się patrzom, tembardziej Nadzwyczajny...To nadzwyczajny palie!To silny Palie!

A to mnie palie napompowały!I jakbym ja kogo tera tem palicem mojem tak... dutkn...OJCIECMilcz!PIJAK...choćby i jakie niedotykalne osobę...OJCIECMilcz!

Page 43: Gombrowicz Witold - Ślub

PIJAK (brutalnie) \ ^A jak raz dudtkne, to napeham się! *' 'TŁ'ZDRAJCYDali go! Naprzód! Naprzód!OJCIEC (krzyk)Świnio!PIJAK (krzyk)Świnio!OJCIEC (b. spokojnie)Ludzie, panowie Rady mój i i osobyOsoby mój i...(wybucha) Trzymajcie mnie, bo ja roztrzaskam!(przerażony własnym wybuchem) Wybuchnę...i roztrzaskam...Wybuchnę gniewem tak przerażającemPrzestraszaj ącem, że... o... o... o... przestrach, strach!(słabnie) Słabo mi...MATKAIgnacy! Osłabł!DWÓRKról osłabł! Król jest chory!OJCIEC (słabo, błagalnie)Hendryku...DWÓR i RADA (potężnie)O, Henryku!HENRYKO, Henryku!Henryku, w imię Ojca, w imię SynaI w imię Ojca i Syna! /55

757l Henryk podchodzi do Pi/aka, którego palec dominu/e >/adsceną)HENRYKŚwinio'PIJAKŚwinio! ' >HENRYK (ipokonne}Świnio'Schowaj ten palec!PIJAK (piiany] . • ..Ja ta nic nie wiem 'HENRYKSchowaj, bo ja .1 go siłą schowam' >PIJAKButelka czysty.HENRYKSchowaj go, bo ja się rzucę na niego i schowam ci go...Rzucę się. .(po chwili} Idiotycznie sterczy. . W sam>m środku... Nie,

Page 44: Gombrowicz Witold - Ślub

ja nie mogę rzucie się... bo to wszystko bzdura... to zbytgłupie.ZDRAJCY (ostro)Głupie1Głupie jak but1HENRYKStójcie, stójcie, ja nie jestem głupi, a t>lko ten palec jestgłupi1 On umyślnie wyciągnął ten palec, żeb\ wszystkow głupotę przemienić - a ze mnie zrobić wariata!PIJAK (zuskazn/e palcem na Henryka}' Wariat1ZDRAJCYWariat'HENRYKOstrożnie ze mną... Bo jeśli zanadto mnie zmęczycie, toja zbudzę się. . i wszyscy znikniecie..do Mani" T\ także zniknies/ ..156 (Cisza. Scena zamiera.)

HENRYKA możeTo nie sen, a tylko rzeczywiście - ja zwariowałemI może wcale tu nie stoję i nie mówię, a tylko w rzeczy-wistości leżę w jakimś szpitalu i tam, gestykulując, majaczę,że na stoję... Któż wie, co mogło mi się przytrafić?Może kula uszkodziła mi mózg?Albo wybuch ?Albo złapano mnie i męczono, a możeRzuciłem się na coś - albo coś rzuciło się na mnieA może z nudów... i już nie mogłem więcej...A może kazali mi - posłali mnie - zmusili mnie - doczegoś, czego już nie wytrzymałem. Nie, nie ma rzeczy,która by nie mogła mi się przytrafić - wszystko i więcejniż wszystko jest możliwe. Ale przypuśćmy, że nie znaj-duję się w szpitalu i że nic anormalnego mi się nie przy-trafiło. Dobrze... a jednak... W iluż szaleństwach już bra-łem udział? O...Choćbym był najzdrowszy... najrozsądniejszy...Najbardziej zrównoważonyTo przecież inni zmuszali mnie do popełnianiaCzynów okropnych... zabójczych, a takżeSzalonych, idiotycznych, tak, tak, rozpasanych...Nasuwa się proste pytanie: czy, jeśli ktoś w ciągu parulat pełni funkcję szaleńca, nie jest szaleńcem? I cóż z tego,że jestem zdrowy, jeżeli moje czyny są chore... Władziu?Ale ci, którzy zmuszali mnie do tego szaleństwa, równieżbyli zdrowiI rozsądniI zrównoważeni... Przyjaciele, towarzysze, bracia, tyle

Page 45: Gombrowicz Witold - Ślub

ZdrowiaA tak chore postępowanie? Tyle rozsądkuA jednak tyle szaleństwa? Tyle ludzkościA jednak tyle nieludzkości ? I cóż z tego, że każdy, po-szczególnie biorąc, jest całkowicie trzeźwy, rozsądny, zrów-noważony, jeżeli wszyscy razem jesteśmy jednym olbrzy-mim szaleńcem, co z furią

159158Tarza się, ryczy, wije, naprzód pędziNa oślep, granice własne przekraczającI wyrywając siebie z siebie... Sza! naszJest poza nami, na zewnątrz... Tam, tam, na zewnątrzTam, gdzie się kończę ja, tam się zaczynaMe wyuzdanie... I chociaż spokojnieJa w sobie mieszkam, to jednak zarazemPoza mną błądzę i na ciemnychDzikich przestrzeniach, na nocnych obszarach,Jakiejś bezgraniczności się oddaję!KANCLERZTo marsz żałobny!OJCIECTo marsz żałobny!HENRYKTak, to żałobny marsz!Znowu się odezwali. I ja się odezwałem,A ten palec sterczy tutaj pośrodku, jak palec wariataA tu ja mówię do siebie i gestykuluję w zupełnejsamotności jak wariat...PIJAKWariat!ZDRAJCYWariat!(następują na Henryka)HENRYKStać! Ja z rozkazu króla tu jestem!PIJAKKról wariat! VHENRYKStójcie!Przypuśćmy, że ojciec mój zwariował - ale on w swoimszaleństwie broni cnoty i godności - więc jednak nie jestwariatem!Tak, to prawda, to najprawdziwsza prawda - i stąd tauroczystość, ta mądrość i powaga, które mnie nawiedziły.Patrzcie, jak mądrze tu stoję. Mądrość i godność moja jest

• wyciężona! A on stoi ze swoim palcem jak idiota!

Page 46: Gombrowicz Witold - Ślub

Spróbujcie dotknąć mnie!OJCIECHenryku!RADA i DWÓRO, Henryku!HENRYKO, Henryku!...Wyrzucić mi tego pijaka!(Dostojnicy następują na Pijaka)PIJAK (z wolna, chowając palec)No, no, nie tak ostro... bo ja tyż swój rozum mam.(i naraz staje się głęboko rozumny; do Henryka)Bo ja taki głupi nie jestem...(po chwili) Ano, to może byśmy tak pogadali na osobnoś-ci... jak mondry z mondrym...HENRYK (zaskoczony) r -O czym?PIJAKTo się zobaczy. Mondrze pogadamy...(do wszystkich) Bo ja tyż jestem mondry...HENRYK (waha się)Nie. Chociaż...Jeżeli mądrze chce mówić...DOSTOJNIK-ZDRAJCA (wyzywająco) ' 'Jeżeli mądrze!DWÓR (sennie}Jeżelijeżelimądrze...HENRYKDobrze!(FIVE O'CLOCK. LOKAJE WNOSZĄ KAWĘ I CIA-STECZKA. DOSTOJNICY TWORZĄ NIEWIELKIEGRUPKI. DAMY WACHLUJĄ SIĘ WIELKIMI WA-CHLARZAMI)

160DWÓRJak miło jest w dyskrecjonalnej formieWieść lekki, towarzyski flirt u króla na f we o'clockuAch, mężczyzn tors i kobiet gors upaja i odurzaSam Najjaśniejszy Pan robi honory domu!Może tych ciasteczek. Dziękuję najmocniej. Cóż za wspa-niałe zebranie! Najmocniej przepraszam. Do nóżek sięścielę. Cóż za wspaniała toaleta!GŁOS OJCA (w glębi)Ano, to dajcie i mnie herbaty!DAMA (do Dostojnika, przechodząc)Któż to jest ten dziwaczny jegomość, który rozmawiaz księciem następcą tronu?

Page 47: Gombrowicz Witold - Ślub

DOSTOJNIKTo zagraniczny poseł, albo i ambasador.HENRYKAno, to dajcie i mnie herbaty, (do Pijaka) Może tych cia-steczek.PIJAKDziękuję najmocniej. Chiba nikt nie usłyszy.HENRYKOch, jak pan widzi, oni robią co mogą, żeby ułatwić namtę rozmowę... z całą dyskrecją...(obaj odchodzą ze sceny}PIJAKAno, to już powiem co mam na wątrobie... Ja pijany takinie jezdem, a tu hece odstawiam, żeby króla powagęosłabić, bo tu spisek przeciw królowi jezd... Wielu do-stojników przeciw niemu spiskuje i oni mnie z więzieniaz3 łeb wyciągnęli... Ale książę pan z taką mądrością...HENRYKPochlebia mi...PIJAK...że na nic moja robota. Jedno tylko mnie trochi głupiew ty mondrości się wydaje... Ksionże pan w Boga wierzy?HENRYK (przed siebie-)On mnie zapytał i muszę powiedzieć, że nie.

PIJAKNo to jak ksionże może od króla ślub przyjmować? JeśliBoga nima, to jakiż król z niego?... Bo przecie jego władzaod Boga ma być. A ten biskup tyż przecie nie sam z sie-bie biskup.HENRYKJa już powiedziałem... ja już na to odpowiedziałem...Chociażby nawet ojciec był zwykłym szaleńcem, którytylko wyobraża sobie, że jest królem, to przecież bronicnoty i godności... a ja choć w Boga nie wierzę, wierzęw Prawo Moralne i w Godność Człowieczą na ziemi. /Jak uroczyście to zabrzmiało!PIJAKA kto to prawo ustanowił, jeśli Boga nie ma?...HENRYKKto? Ludzie. ! IPIJAKNo, to po cóż tak się z tem uroczyście cylebrowśie, jeślHletaki sam ludzki wytwór, jak wszystko inne?HENRYK (zawstydzony}W istocieDo pewnego stopnia ma słuszność. Ja nie wierzęW to wszystko... Ja się zachowujęTak, jakbym wierzył, a jednak nie wierzę

Page 48: Gombrowicz Witold - Ślub

Szanuję, a jednak nie szanuję... KlękamAle nie klękam... Korzę sięA jednak wcale się nie korzęI wiem, że wszystko to farsa. A zatemIm większa mądrość moja, tym straszniejszaMoja głupota... Tss... tss... cicho... cicho...Niech on się o tym nie dowie!PIJAKPo cóż ksionże ma tego króla uznawać nad sobą, jeżelito ksionże sam na króla go wyniósł?HENRYK (do siebie)To prawda. A jeśli on nie jest królem moim, to ja nie je-stem księciem swoim. 161

l n

163762PIJAKI także samo z narzeczonom. Jeżeli ksionże króla miano-wał, a król ją do godności dziewicy podniósł, to znaczysię, ksionże sam z ni dziewice zrobił... I cóż to za dzie-wica taka?HENRYKJa sam sobie z niej dziewicę zrobiłem. Ten pijak trzeźworzecz sądzi... A jednakJeżeliby to było takie proste, to dlaczegóżJa tak się czuję, jakbym celebrowałJakąś dostojną mszę ?PIJAK . .K .. ,. "Mszę?HENRYK " • . -. , ! ,--" ,;, nyf -Mszę.PIJAK .x >Mszę?HENRYK 3, i •--,-;Mszę. ; ,•/• v(poważnie) Odejdź ode mnie: ja jesiseBtókapłanem...PIJAK (powoli}Ja też kapłanem jestem...DWÓRAch, mężczyzn tors i kobiet gors upaja i odurzaSam Najjaśniejszy Pan robi honory domu!HENRYK (smutno}Przedrzeźnia mnie - przedrzeźnia mnie, żeby ze mnieidiotę zrobić. Przed chwilą mówił do rzeczy, a teraz znówodezwał się głupio...PIJAKGłupio? sHENRYK (zamyślony}

Page 49: Gombrowicz Witold - Ślub

Głupio. Myślałem, że mądrzej...PIJAKMądrzej ?HENRYKMądrzej.

PIJAKMądrzej ?HENRYK •"•Mądrzej!PIJAK (wybucha)Mądrzej ci powiem, jakiej to religiiJestem wraz z tobą kapłanem. Między namiBóg nasz się rodzi i z nasI kościół nasz nie z nieba, ale z ziemiReligia nasza nie z góry, lecz z dołuMy sami Boga stwarzamy i stąd się poczynaMsza ludzko ludzka, oddolna, poufnaCiemna i ślepa, przyziemna i dzikaKtórej ja jestem kapłanem!(gwałtowne i patetyczne gesty obu Kapłanów)HENRYKKtórej ja jestem kapłanem?Lecz... nie rozumiem.PIJAKNie rozumieszA jednak jakoś rozumiesz. RozumieszBo ja rozumiem.HENRYKRozumieszBo ja rozumiem. Ty? Ja? Któż z nasDo kogo mówi? Nie widzę...Nie, nie, nie widzę jasno...PIJAKCzy widziszPalec ten? (pokazuje palec)HENRYKCzy widziszPalec ten? (pokazuje palec)PIJAKTak, widzęWidzę ten palec!

165164HENRYKI ja też go widzę!O cóż za głębia, cóż za mądrość! JakbymW tysiącu widział się luster! Twój-mój palec!

Page 50: Gombrowicz Witold - Ślub

PIJAKMój-twój, twój-mój!... MiędzyTo między nami! Czy chcesz, bym cię palcemNamaścił na kapłana?HENRYKCzy chcesz, bym cię palcemNamaścił na kapłana?PIJAKOwszem, bardzo chętnie.HENRYKOwszem, bardzo chętnie. j! '(Pijak chce go dotknąć)Znowu ten palec! Świnio!PIJAKŚwinio!HENRYKŚwinio!On by się macał tylko! • -''(hamując się) Może tych ciasteczek?DWÓRJak milo jest w dyskrecjonalnej formieWieść lekki towarzyski flirt u króla na fwe o'clockuAch, mężczyzn tors i kobiet gors upaja i odurzaSam Najjaśniejszy Pan robi honory domu!HENRYK (do siebie)Ach, dałem się nabrać na słówka, a tu tylko idzie o to, żebysię macać. Dotknąłbym tego durnia, który ze mnie durniarobi... dotknąłbym i wyrzuciłbym, ale za dużo tu świateł,kobiet i dygnitarzy, (zamierza się, ale Zdrajcy interweniują)l ZDRAJCA (do Pijaka)Kochany ambasadorze!

DAMA (przechodząc)Któż to jest ten zagadkowy jegomość, z którym tak długorozmawia książę następca tronu?DOSTOJNIK (z naciskiem)To zagraniczny poseł, albo i ambasador.DAMAAmbasador! u1 ZDRAJCA -Kochany ambasadorze! '•'•.,•2 ZDRAJCADrogi ambasadorze! 'n ' :3 ZDRAJCASzanowny ambasadorze!PIJAK (wykwintnie')A, witam, witam, drogich, kochanych panów!DAMADrogi ambasadorze pełnomocny!

Page 51: Gombrowicz Witold - Ślub

PIJAKDo stopek ścielę się drogiej pani!(ceremonialne uklony)HENRYKHm... Z pijaka na ambasadora wyskoczył. Dotknąłbym go,ale nie chcę się zbłaźnić... Tu idzie o zachowanie pozo-rów.PIJAKWybaczcie, droga pani i wy, kochani panowie, ale miał-bym jeszcze dwa słowa do powiedzenia księciu następcytronu. Natychmiast służę.ZDRAJCYNie przeszkadzamy.(wielkie uklony, oddalają się)PIJAK (do Henryka}Cóż za wspaniałe przyjęcie!HENRYKW istocie.

DWÓRAch, mężczyzn tors i kobiet gors upaja i odurzaSam Najjaśniejszy Pan robi honory domu!(na tle wykwintnego fajfu ambasador przechadza się z księ-ciem)PIJAK (styl dyplomaty)Bo to, uważa książę, w związku z tyrn cośmy mówili...Proszę mi wierzyć że, aczkolwiek cudzoziemskim jestemambasadorem, niezwykle gorące żywię uczucia czci i przy-wiązania dla osoby Najjaśniejszego Pana... Z drugiejstrony wszakże, właśnie ta miłość, ta cześć, rzekłbym,sprawia, iż obawiam się... obawiam się... albo raczej prze-czuwam... a nawet nieomal wiem... iż wielu wybitnychdygnitarzy oddaliło się ostatnio od tronu...HENRYK (dyplomatycznie)Ach, tak?PIJAKUważałbym nieomal za swój obowiązek donieść o tymw trybie konfidencjonalnym księciu, jako szczery przy-jaciel i oddany sługa domu królewskiego.HENRYKNiezmiernie jestem zobowiązany.PIJAKOjciec twój, książę, niewątpliwie, rzekłbym, nieomal wiel-kim jest monarchą... ale być może, obawiałbym się, jegokoncepcja władzy nie całkiem harmonizowałaby z nowo-czesnym duchem czasu.l ZDRAJCA ,,Doskonale ujął to pan ambasador.PIJAKJest to, bez kwestii, posągowy mąż... ale nazbyt silny jest

Page 52: Gombrowicz Witold - Ślub

anachronizm jego koncepcji, anachronizm właściwy sta-rym osobom, (poufnie) Wierzyć w jakiś raz na zawszeustalony kodeks moralności i przyzwoitości? Między namimówiąc, człowiek nowoczesny niepomiernie bardziej gięt-766 kim być musi; człowiek nowoczesny wie, iż nie ma nic

stałego, nic absolutnego, a wszystko w każdej chwili stwa-rza się--- stwarza się między ludźmi... stwarza się...HENRYKNie mogę odmówić panu giętkości... i nieustannego stwa-rzania się...PIJAKRozumując trzeźwo... Ale może napijemy się?... ZdrowieN. Pana!ZDRAJCAZdrowie N. Pana!HENRYKZdrowie N. Pana! •PIJAKO czym to mówiliśmy? Aha... Z tej to przyczyny wieludostojników jak gdyby oddaliło się... Ha, ha, ha, ale naj-większym wrogiem N. Pana jesteś ty, książę...HENRYKJa?PIJAKI ha, ha, ha! Gdyż podziw dla twoich przymiotów...HENRYKPochlebia mi.PIJAK (poufnie)Wiele osób tutaj uważa, iż tobie należy się władza... Ale <napijmy się... Zdrowie N. Pana!ZDRAJCAZdrowie N. Pana. Niezłe wino! Wiele osób tutaj tylko ma-rzy o tym, że - po najdłuższym życiu N. Pana - ty,książę, obejmiesz władzę...PIJAKA wówczas mógłbyś książę dać sobie ślub... a nawet i bezślubu i ha, ha, ha - zamiast poddawać się tym prze-starzałym ceremoniom!ZDRAJCAJeszcze kieliszek! A to mocne wino... Człowiek się chwie->e--- jak król na swoim tronie...

167

PIJAKI ha, ha, ha! Rzeczywiście wydawałoby się, że wystarczytrącić!ZDRAJCA

Page 53: Gombrowicz Witold - Ślub

Trącić w obecności całego dworu!PIJAKŻe jeśliby ktoś trącił króla... • ." ..M:,ZDRAJCAZnienacka!PIJAKTrącił...ZDRAJCATrącił ot tak sobie, przy wszystkich! Żeby wszyscy wi-dzieli !PIJAKI ha, ha, ha! Nikt jednakże nie trąci, gdyż wszyscy oba-wiają się gniewu i mądrości księcia. Naturalna to rzecz, żesyn ojca broni...ZDRAJCAJeszcze kieliszek! A gdyby tak książę sam... sam książępodszedł i... Nie mówię tego na serio, ale korci... przyznamsię, jak widzę taką niedotykalną... niedotykalną osobę...to, psiakrótka, nie wiem dlaczego zawsze mnie chętkabierze tak... podejść i... tego... trącić, co? Palcem. Hm,hm...PIJAKI ha, ha, ha, ha, ha! A tam za nim narzeczona stoi i tyż,psiakrótka, panie, niedotykalna... Niedotykalna! Oj, żebyto" przynajmniej jednym palcem, jednym palcem, och,och, och i ha, ha, ha! Och, och, och i ha, ha, ha!HENRYKPalec!(spokojnie} Znowu ten idiotyczny palec!Świnio!PIJAK (ponuro')168 Świnio!

HENRYK ,Świnio! -' " - " 'Może tych ciasteczek? ->DWÓRJak milo jest w dyskrecjonalnej formie f'-Wieść lekki towarzyski flirt u króla na fwe o'clockuHENRYKA, wam o to idzieŻebym ja trącił króla... palcem... Bo jeśli go trącęTo wy go także trącicie, nieprawdaż... Do zdradyMnie namawiacie...OBAJO,o!My tylko tak przy winie... Mocne wino...Mówi się byle co!HENRYK

Page 54: Gombrowicz Witold - Ślub

Przeklęty pi)aku świński, ty mnie chcesz spoić... ale jazaraz wykażę wam i sobie, że jestem trzeźwy... tak, trzeź-wy jestem.To idiotyczna intryga! Ale ta idiotyczność to także pod-stęp. Bo ta intryga tak jest niedorzeczna, tak oczywistaw swojej sztuczności, że nawet gdybym odrzucił waszenaiwne propozycje, to toby mnie w tym samym stop-niu ośmieszyło, a nawet zbłaźniło, co gdybym je przy-jął. O to wam chodzi, nieprawdaż? Dlatego oświadczamwam i sobie: nie biorę na serio ani was, ani tej rozmo-wy, ani tej godności... niespodziewanej godności panaambasadora... który przed chwilą był zwykłym pija-kiem. Ja kpię sobie z tego! A jeśli stoję tu z wami i roz-mawiam, zamiast rzucić się na was i dotknąć was, totylko dlatego, że chcę zachować pozory i, póki co, niechciałbym wywoływać skandalu... A co? Jestem trze-źwy!PIJAKBurgund albo i Tokaj!ZDRAJCATokaj albo i Oporto!

171170HENRYKJasne! Jestem trzeźwy! Ja w każdej chwili mógłbym zbu-dzić się i unicestwić was - ale nie chcę psuć tego wspa-niałego... upajającego przyjęcia... i zresztą wtedy ona takżeby zniknęła, ulotniła się... Zrozumiano?PIJAK , , "Burgund, burgund!ZDRAJCA i ,Tokaj, tokaj! , ,-HENRYKJestem najtrzeźwiejszy w świecie! Dostrajam się do was,ale z pełną świadomością, na trzeźwo, ha, ha, ha... Do-strajam się, bo właściwie to wszystko... sprawia mi przy-jemność..., A Łechczą słowa, a myśli głaszczą, piętrzą się uczuciaWszystko się toczy... wszystko gra i dźwięczy...i Ach, morze świateł i wachlarzy, słów oceanA ja w tym tonę, tonę... Jak pijak(Ha, widzicie, jak jestem trzeźwy!)Jak pijak niezupełnie stoję, w głowie mi się troiNieswojo słyszę i niepewnie widzęI niby to rozumiem, ale nie rozumiem... Szum. Szum.A w tym szumieTa jedna myśl uparta • zachowaj pozoryNie daj po sobie poznać, żeś pijany, ha, ha (widzicie, jakjasno zdaję sobie sprawę) i niech nikt nie pozna, żeś pi-

Page 55: Gombrowicz Witold - Ślub

jak.Więc jeśli kto mnie uprzejmie zagadnie, to ja do niegoz całą uprzejmością, ach, ach, tak, tak!A*jeśli ktoś z powagą do mnie, to ja do niego z całą powagą,ho, ho, w rzeczy samej, tak, tak!A jeśli ktoś po pijanemu do mnie, to i ja po pijanemu,bum, bum, hoc, hoc! (Widzicie, że doskonale zdaję sobiesprawę...)PIJAK (pijany)Psiakre... kur... cze pieczoneGacie!

HENRYKZaraz, zarazJeszcze jaśniej wykażę wam trzeźwość moją.Przypuśćmy,Ze wy też jesteście zalani - i wszyscyTutaj przytomni są nieco... hm... Jeden upija siędrugimLecz każdy pragnie trzeźwego udawać, tak jak ja. Ha,ha!Ależ w takim razie to farsa!Jeden pijak, aby trzeźwego udawać, przystosowuje się dopijaństwa drugiego pijaka, który, aby trzeźwego udawać,przystosowuje się do pijaństwa innego pijaka, który...A zatem wszystko to kłamstwo! Każdy mówiNie to co chce powiedzieć, lecz to co wypada. SłowaZdradziecko łączą się za plecamiI to nie my mówimy słowa, lecz słowa nas mówiąZdradzając naszą myśl, która też zdradzaNasze zdradzieckie uczucie, ach, ach, zdrada!(pijany} Nieustająca zdrada!PIJAK (podchwytuje)Tak, zdrada!ZDRAJCAZdrada! Precz z królem!Precz z królem!ZDRAJCY (otaczając ich, pólglosem)Precz z królem!HENRYKZdrajcy! Ja nie to chciałem powiedzieć!l ZDRAJCA (styl spiskowca)Panowie, książę jest z nami! Precz z królem!Niech żyje nowy król!ZDRAJCY -Niech żyje!PIJAKNa króla!(Spiskowcy z Henrykiem idą do Króla. Rozsuwa się tlum

Page 56: Gombrowicz Witold - Ślub

173Gości, otwierając perspektywę na Króla, który wrazIową i Mamą pije herbatę. W pobliżu Władzw iHENRYKJa nie to chciałem powiedzieć!DWÓRJak miło jest w dyskrecjonalne; formieWieść lekki towarzyski flirt u króla na fme o'clockuAch, kobiet tors i mężczyzn gors upaja i odurzaSam Najjasme/szv Pan robi honory domu!OJCIEC (zaniepokojony, widząc nadchodzącego Pi/aka)A ten co znowu?HENRYKTo zagraniczny poseł albo i ambasador'OJCIECAmbasador, co? No, byle się nie zbłaznic... \gtosno)nam powitać ekscelencję pod dachem naszym.PIJAKZaszczyt to dla mnie i honor, (klama \ię Mani] Pnajpiękniejsza z dziewic, iż zawieszę kwiat rycerskichmoich nad krawędzią twej drużby.MANIADziękuję.OJCIECŻyczenie jezd moje, panie ambasadorze, żebymiędzy naszemi mocarstwowemi państwami w zgod^iez harmonią i współpracą międzynarodową ku utrwalę*1111i zabezpieczeniu, a także pokój wieczysty, co od wiek"wstanowi postulat, oraz w interesie całej ludzkości. Je5'1'świnia, mnie trącisz, to ja cię w pysk i w dyby.PIJAKZabezpieczenie i utrwalenie oraz ludzkość w duchu wsp°pracy i w interesie pokoju stanowi niezłomny i naczelnypostulat naszego pokojowego dążenia ożywionego duch^111porozumienia. Ja cię trącę i napcham się i cię świnia trtceprzepcham się.OJCIEC172 Może tych ciasteczek.

PIJAKDziękuję najuniżeniej. (do Henryka, na stronie) Teraz go!Palcem w sam kałdun!HENRYKOjca?PIJAKSam będziesz królem!HENRYK (zamyślony)Ja?

Page 57: Gombrowicz Witold - Ślub

(scena zamiera)Nie mówię tego tak naprawdę... Ale gdyby... Obalić tegoojca i objąć władzę. Opanować! Opanować!Jak strasznie wszystko mi się wymyka! Nad niczym niepanuję. Jestem igraszką igraszki. Opanować! Ach, gdybymmógł opanować!Zapanować!Nie, nie mówię tego tak naprawdę... ale gdyby obalićkróla tego? Na co mi potrzebny? Ja wywyższyłem go,żeby ślub mi dał. Ale dlaczegóż mam brać ślub z cudzejręki? Gdy stanę się panem, sam dam sobie ślub i naj-czystszy, najprzyzwoitszy. Ja wtedy będę ustanawiał pra-wo. I ustanowię sobie świętość i czystość, i sakrament -jak będę chciał!Boże! Gdybym mógł zapanować!Bóg! Jaki Bóg? Ojciec! Jaki ojciec? Ja sam ich sobie usta-nowiłem. Oni z łaski mojej, z mojej woli! Po cóż klękaćprzed nimi? Dlaczego nie klęknąć przed sobą, sobą, sobą,jedynym źródłem prawa mojego?Tssss... Nie mów tego. Po co to mówisz? Mówisz, co on(wskazuje na Pijaka) ci powiedział.Co z tego, że on powiedział? Jego także zniszczę!Ja stwarzam królów!Ja powinienem być królem!Jestem najwyższy! Nic wyższego ode mnie!Ja jestem Bogiem! ty^I to palec mój, palec mój, którym... (przerażony) Nie-

OJCIEC (cicho)Tss... Henryk...HENRYK174 Co?775prawda! Ja tylko tak to mówię! To nieprawda! Za nicnie zdradzę ojca mojego! Króla mojego!(do Pijaka)Nie zdradzę!PIJAKNie zdradzisz... świnio?OJCIEC (zasłyszawszy}: ' '""Co, co, co?.-. Zdrada?... ''''^HENRYKJa nie to chciałem powiedzieć!OJCIECNie podchodź!HENRYK ;Ja nie podchodzę!OJCIECNie ruszaj się! Niech nikt się nie rusza!HENRYK

Page 58: Gombrowicz Witold - Ślub

Ja się nie ruszam!(zrozpaczony)Dlaczego boisz się mnie?OJCIECJa? Hendryś, synu, dziecko moje, jakżebym ja mógł baćsię ciebie, przyjaciela mego, obrońcy, podpory? Nie, nie,Hendryś, ja się nie boję...HENRYKUspokój się...OJCIECPopraw mi szarfę moją, o, o, popraw'Popraw mi szarfę...HENRYK (poprawiając szarfę)On drży i serce mu bije, a pot zraszaJego policzki...t-f

OJCIEC -'Lepiej, żebyś odszedł... Odejdź.HENRYKDlaczego?OJCIECHenryś, gdzieżbym ja się ciebie bał?... Tylko może odro-binę, tylko tak troszeczkę... tylko tak ciut, ciut, na wszelkiwypadek... Ale królem jestem, Henryk, więc ty lepiejodejdź, bo, choć to małe, ale królem mi rośnie... królemolbrzymieje, Henryk... i może być wybuch! Król możemnie ponieść!HENRYKOpanuj się...OJCIECJak ja się opanuję, kiedy jestem większy... od siebie!HENRYKCiszej! Nie krzycz!OJCIECJa nie krzyczęTo głos mój krzyczy! Tsss... (głośno) Dzięki ci, synu,dzięki za twą wierność! Ja wiem: nie ma w twym sercusynowskim zdrady. Nie ma! Nie mam najmniejszych wąt-pliwości. Nie, nie mam... a jeśli to mówię, że nie mamwątpliwości, to nie dlategoAbym je miał; a jeśli zaznaczam,Że nie dlatego to mówię, to jedynieBy nikt nie myślał, że do tego wracamZ innej jakiej przyczyny. Ale to że teraz powiedziałem,to ostatnie wyjaśnienie i zastrzeżenie moje, także nie po-winno być rozumiane jako objaw jakiśMej nieufności, (do Dostojników') PrzestańcieSłuchać mnie! Dlaczego

Page 59: Gombrowicz Witold - Ślub

Słuchacie mnie bez przerwy? DlaczegoNie przestajecie wlepiać się we mnie? Czy myślicie, że toPrzyjemnie tak być słuchanym, oglądanym? Wynoście się,Precz, precz!,Nie, nie, zostańcie! Ja

Nic nie mam do ukrywania. I jeśli wam mówię,Żebyście się wynosili, to wcale nie znaczy,Abym miał coś do ukrywania. Nie, nie, nie mam wątpli-wości co do syna mojego, wiem, że nie zdradza, nie mamwątpliwości, nie, nie mam... Bo gdybym miał choćbynajmniejszą w tym względzie wątpliwość, choćby ot, tyletylko, to ta wątpliwość mała, maleńka pod spojrzeniamitylu, tylu osób i wobec oczekiwania tylu, tylu osób... tawątpliwość, powiadam, tak drobna, nieznaczna... stałabysię większa... troszki większa... a ta większa wątpliwośćwywołałaby lekkie drżenie, lekkie drżenie, które, będąckrólewskim drżeniem, wywołałoby wielką trwogę... i je-szcze większą... i większą niż ja... i ta trwoga by mnieponiosła, bo Król mnie ponosi!! A jeśli Król drży, to janie mogę mu przeszkodzić! A jeśli Król krzyczy, to janie mogę go ściszyć! A Król, Król, Król krzyczy: Zdraj-ca! Zdrajca! Zdrajca!DWÓRZdrajca!HENRYK f - "''Zdrajca!OJCIECNa pomoc! Straż! Straż!(wpadają Strażnicy)On ma palec!Ach, zdrada, zdrada, zdrada!HENRYK (palcem dotykając Ojca)Aresztować* Aresztować mi tego ojca! I do lochuCiemnego i obskurnego, podziemnegoI wilgotnego!(zrozpaczony)Ja nie to chciałem powiedzieć!PIJAK (uszczęśliwiony}Dudtknąl go! Dudtknął w sam kałdun!176 (chce rzucić się na Ojca)

HENRYK (do Władzia, wskazując Pijaka):ZaaresztujMi świnię tą! I do lochu!(do wszystkich) 'Nie wiem, jak to się stałoAle się stało! Zdradziłem

Page 60: Gombrowicz Witold - Ślub

Ojca mojego!(do Pijaka)Która godzina? r' iPIJAKSiódma.OJCIEC (jęk)Hendryś...DWÓR (potężnie) '•O, Henryk!HENRYK (potężnie)O, Henryk!Teraz ja jestem królem!Zwiążcie go, złamcie, stratujcie!(Straż aresztuje Ojca)MATKA (przeraźliwie)Co robisz, Henry ś?HENRYK: -v ŁJa teraz będę rządził! Ja sam!Ja sam ten ślub sobie dam! I nikt mi nie przeszkodzi!Ten stary już aresztowany. Ten pijak aresztowany. Japanuję, ja opanuję i ja sam sobie dam!...Dość już tych bredni! Czy myślicieŻe jestem ślepy? Że nie widzęJak wy mnie nabieracie? Ale dość już, już się skończyło.Nie chcę tańczyć, jak wy zagracie. Nie będę pajacem u wasna sznurku. Zmuszę was do uszanowania mojej woli. Je-żeli ten stary boi się być królem, jeżeli nie może udzielićmi ślubu, to ja sam sobie udzielę. Gdzie jest moja narze-czona?(widząc zbliżającą się Mamę) 17J

179Ach, już nadchodzi, niejasnaJa ją wyjaśnię! Ja ją wyprowadzę!Ja sam ten ślub sobie dam! Ja sam!Niech nikt nie wtrąca się do mnie! Ja sam!Bo ja tu jestem sam, sam tu jestemI was tu nie ma!(POCHÓD. HENRYK Z MANIĄ W PIERWSZEJ PA-RZE. MARSZ WESELNY)HENRYKJa pierwszy idę... Cóż z tegoŻe oni za mną wloką się jak ogonJa ich nie widzę: przede mnąNajczystsza przestrzeń, pusta próżniaPo którą idę...(spostrzegając Pijaka pod strażą Władzia)A tego idiotę usunąć, wyeliminować... Żeby nie było...Ze mną nie pójdzie ci tak łatwo. Skażcie go na śmierć!PIJAK (styl żebraka]

Page 61: Gombrowicz Witold - Ślub

Panie... Panie...HENRYKJak głupio to zabrzmiało... ale już nic mi nie zrobisz!PIJAKNajjaśniejszy królu! Ano, cóż robić! Ano, trudno! Niechtai tak bendzie!(do wszystkich) Powieszą, to powieszą! Tylu już nawie-szali w ostatnich latach.O jedno bym upraszał przed skonaniem. Żebym ja mógłna nią przed skonaniem mojem popatrzeć.HENRYKNa kogo?PIJAKNa tę królową moją.HENRYKZdaje się, że znowu chce się wygłupiać. Ale teraz już sięnie boję - teraz ode mnie wszystko zależy.Owszem, popatrz.178 Przecież widzisz.

PITAK (do siebie)Oj, Mańka, Mańka, ale tyz i cieb ie w"odka! . lHENRYK (do siebie)Ha, ha, ha! ' " '>-'""•" ' *PIJAK '"Ja ciebie nie poślubił, l^anka, a to kt-;o inny cię poślubi.HENRYK JNiech mówi, co mu si? spodoba, (des Władzia] Pilnuj godobrze.PIJAKŻebym tego chłopaka nie miał na kar "ku, żebym tem chło-pakiem me był aresztowany, tobyrm wiedział jak sobieciebie z tobą ja.HENRYK ' "v sTo jakiś bełkot.PIJAKJa obraz liczka twojego cudnego cdo cszterech desek trumnygrobowy wezmę, z tefl obrazem ja zdechnę . (do Hen-ryka) O tę łaskę dopisszam się, żeboy ten chłopak kwiatz wazonu wzion i ji tio^11 nad gEłówfcą potrzymał, a ja siępatrzał bende.HENRYKTo jakiś nowy idiotyzfli a'e gdyt>ym odmówił, pomyślanoby, że ze strachu... KIL odmóvwię szatem. (do Władzia)Weź ten kwiat i pot0ina) (do Mami) Wyrządź tę łaskębiednemu szaleńcowi, Ji°ga moja Manrio.PIJAKO, Królowo moja! Z teff1 obrazem w o oczach chcę skonać...Dopraszam się, żeby ticcrilten kvwiat niży... żeby na oczy

Page 62: Gombrowicz Witold - Ślub

trochi spadał... (Wład'J> zniża/ąc kwi.at, obejmuje Marię)Jeszcze niży... tera w sJP raz--- O-., krćolowo moja!HENRYKCóż on w tym widzi ? TO nic nie j. est!DOSTOJNICY (ocknęli %Nic w tym nie maTo naiwne!

Biledny czlowieczyna!Too zabawne. łPIJAKZa poozwoleństwem, jeszcze mży... Żeby ten kwiat jjz góryv na szyjkę spadał... O, teraz w sam raz... A to upoje-nie...DOSTOJfNICYPo .dziwiąc trzeba cierpliwość naszego Pana.Paun nasz me tylko sprawiedliwy, ale łaskawy.Po" dziwiąc trzeba cierpliwość naszej Pani.Paani nasza niezmiernie łaskawa!PIJAK (f^nespodziewame, ciężko)A ters me ruszać się, bo ja ten kwiat wyjmę, (wyciągakwiat iż ręki Władzia) Nie ruszać się...MANIATo jak; do fotografii.HENRYKi (do Władzia i Mam}Poczelczaj jeszcze chwilę, (do siebie) Cóż z tego' (do WładziaNie rtnszaj się. (do siebie} O co jemu chodzi5To bzcdura. Myślałem że mądrzej...PIJAKiVI_ądrzej.HENRYKIA"lądrzej ?PIJAKJVlądrzej...HENRYKLJak to -- mądrzej ?Cóż w- tym mądrego? Kwiat już wyrzucony, a oni stojąw fej sztucznej pozycji... Mądrzej?PIJAKM_sądrzej...HENRYIC^/lądrzej ?Cos? z tego? Stoją razem... i co? Razem stoją...A, cani stoją razem... On z nią, a ona180 1 nim... Cóż stąd? Razem

Ale bez sensu... Sztucznie stoją... Zaraz.Cóż z tego?... Stoją, a my wszyscyNa to patrzymy się... jak oni stoją...

Page 63: Gombrowicz Witold - Ślub

Świnio!Tyś ich skojarzyłTy połączyłeś ich niższymOkropnym ślubem. Tyś im ślub dałKapłanie świnio!PIJAKŚwinio!HENRYKŚwinio!(śmiech Dostojników)KURTYNA

Akt III(Sala zamkowa, HENRYK i KANCLERZ.)KANCLERZPanuje spokój. Wszystkie elementy buntownicze - za-aresztowano. Parlament także został zaaresztowany. Pozatym sfery wojskowe i cywilne także obłożone zostały bez-względnym aresztem, a szerokie koła ludności też siedzą.Sąd Najwyższy, Sztab Generalny, Dyrekcje i Departa-menty, władze publiczne i prywatne, prasa, szpitale,ochronki, wszystko siedzi. Zaaresztowano też wszystkie Mi-nisteria, a także wszystko i w ogóle wszystko. Policja teżzostała zaaresztowana. Spokój. Spokojnie. Wilgoć.HENRYKRzeczywiście, spokój panuje. Jak spokojnie.KANtLERZAno, cóż? Jesień.HENRYKGdzie szef policji?KANCLERZCzeka.HENRYK182 Jeżeli czeka, niech czeka. A mój ojciec, były król?

KANCLERZPod strażą.HENRYK • ' ."• '•' ł M ' ' ".:*A ten... pijaczyna? - .<>,.- s i •, • tonKANCLERZPod strażą. , ^! K>, UVHENRYK (ponuro, gorzko)Dziś zostanie zawarte moje rn^żgństwo... jSó4{jza ponurydzień! b "? *i ". f.KANCLERZDzień )ak wszystkie. ,, f- oHENRYKJesteś stary.KANCLERZ

Page 64: Gombrowicz Witold - Ślub

Tak.HENRYKWładzę osiągnąłemI mniejsza z tym, w jaki sposób. SytuacjęOpanowałem... i tak będzieJak ja rozkażę... Rozkazuję zatem !Niech wszyscy tu się zgromadzą, w tej sali, gdyż królsobieUdzieli ślubu. Wziąć za mordy i staszczyć!KANCLERZSłucham.HENRYK !Sprowadzić mojego ojca pod strażą. Za mordę. Chcęwziąć ślub w jego obecności.KANCLERZSłucham.HENRYKI moją matkę też sprowadzić. Wziąć za mordę.KANCLERZSłuchamHENRYKtego pijaka., ale związanego, rozumiesz? Chcę dać sobieślub wobec nich wszystkich; nie boję się nikogo; nikt mc 183

mi nie zrobi; ja sam wiem, co mam robić i basta; ja mamwładzę i tak ma być, jak ja chcę; ja panuję; ja panuję nadsytuacją. Jeżeliby ktoś spiskował albo sabotował, to wziąć-v za mordę... Czy szef policji sprowadził zbirów? Zawołajich.(Wchodzi SZEF POLICJI i 3 ZBIRÓW.)HENRYKTego mi było potrzeba! Co za mordy! Ha, te mordywezmą za mordę! Tak! Jeżeliby kto zachowywał się nie-właściwie albo w jakikolwiek sposób utrudniał i przeszka-dzał, to wziąć za mordę i dać po mordzie na oczach wszyst-kich... niech wszyscy widzą...KANCLERZObawiam się, N. Panie... co to ja chciałem...HENRYKJa trzeźwo myślę. Posłuchaj mego rozumowania. Proszęcię, posłuchaj mego rozumowania. Ja już straciłem nie-winność. Mnie odebrano dziewictwo. Dużo, dużo ostatnioprzemyślałem. I całą noc nie spałem!Świętość, majestat, władza, prawo, moralność, miłość,śmieszność, głupota, mądrość, wszystko to wytwarza sięz ludzi, jak alkohol z kartofli. Jak alkohol, rozumiesz?Ja opanowałem sytuację i zmuszę tych bydlaków, żebywytworzyli wszystko, co mnie się zachce; a gdy już dosta-tecznie napompują mnie potęgą i majestatem, dam sobieślub. A jeśliby to było śmieszne, to ja śmieszność też

Page 65: Gombrowicz Witold - Ślub

wezmę za mordę. Jeżeliby to było głupie, to ja głupotę teżwezmę za mordę. A mądrość też wezmę za mordę! A jeślibyBóg, stary, przedawniony Bóg coś miał przeciwko temu, toteż wezmę za mordę!...KANCLERZ i SZEF ,, , ,r,Tak jest, N. Panie!ZBIRYTak jest, N. Panie!HENRYK184 Tak jest, N. Panie! {

WSZYSCY *Tak jest, N. Panie!(Wchodzi PANDULF.)PANDULF :Nie!HENRYK ' 'Nie? < ~" '- - ;PANDULF • - ,- ."'Nie! - ' • 'HENRYK '*'•Słowo honoru! Biskup! J ' > , 'PANDULFJestem PandulfKardynał Kościoła rzymskiego i to oświadczamCi w twarz, nikczemny uzurpatorze: Bóg istnieje,A ślub, którego Kościół nie udzieli,Nie ślubem jest, ale występkiem!HENRYK x "'"Ha, ha, ha, Pandulf, Pandulf!(drwiąco)Kochany Pandulfie, ; '•> JPandulfem jesteś, nieprawdaż?PANDULFTak, jestem Pandulf.HENRYKA... i kardynałem •'Też jesteś, co?PANDULF "i*-Jestem sługą bożymJam sługa boży, Pandulf...HENRYKMój drogi Pandulfie, czyś ty się przypadkiem nie... upiłUpiłUpiłSwoim Pandulfem? Co? Drogi kardynale, czyś ty sięnie zalałZalał

18

Page 66: Gombrowicz Witold - Ślub

5

116ZalałSwoim kardynałem? Tobie kardynał uderzył do głowy.SznapsSznapsSznaps.Ależ mój kochany Pandulfie, ty się w sztok zalałeś PanemBogiem i świętym Kościołem rzymskim. Jesteś ordynarnypijak. A, wstyd! Znam ja to! Jeden kieliszek, drugi, a potemjuż na całego i jazda! Nie jesteś normalny facet. Jesteśpijak!PANDULFPrzeklinamCię!HENRYKCo? Znowu pociągasz? Przekleństwem własnym się upi-jasz w mojej obecności. Ha, tego już za dużo. Dotknęcię. (dotyka go)PANDULFBoże...HENRYKPijanego klechęKlechę zaaresztować. Dalej, zbiryZłapcie za mordę go!(Zbiry wynoszą Pandulfa)Cóż za ponury dzień!KANCLERZTak, dzień ponury...HENRYKJa panuję...KANCLERZTak, N. Panie.HENRYK " ' !:=Ja opanuję...KANCLERZTak, N. Panie. ><T . - ^ 'HENRYK/Ja wszystkich będę dotykał!V______ _^

KANCLERZTak, N. Panie. ' 'HENRYKMnie nikt nie dotknie... A proposKochany Kanclerzu-( Powiedz mi, proszę, czy ludzie się ze mniej Przypadkiem trochę nie śmieją?...

Page 67: Gombrowicz Witold - Ślub

KANCLERZ ^O, o, o! ..... ,SZEF "^; "j. ,^_JV 'O,o,o!HENRYK "'/,,'•Czy nie mówiąGdzieś za moimi plecami, a takżeZa ich własnymi plecami, że... że... że, na na przykładŻe ja zazdrosny jestem, ha, ha! Co? A to byByło zabawne!KANCLERZO,o,o!SZEF |O,o,o!HENRYK. _• ł ;t"r,.ZapytujęZe względu na to niemądre zdarzenieZ tym kwiatem, ha, ha, ha! AluzjafTego nędznego pijaka była dość wyraźna ,I mogła przysporzyć żeru brudnym, śliskimJęzykom, ha, ha, ha!KANCLERZ ' ,Ja nic nie wiem!SZEFMy nic nie wiemy!HENRYKBo jeżeliOn ich skojarzył w tak dziwnej pozycjiTo oni są skojarzeni... i być może

189188Ludzie kojarzą ich... ją z nim, a znów jegoZ nią... A co? Mów! Być możeNikt nie ośmiela się mówić wyraźnieAle uśmiechy, aluzje, spojrzeniaZnaki tajemne, porozumiewawcze, ha, ha...W gardle mi zaschło. Zasycha mi w gardle. Hej, służbaprzynieść mi jabłko! Zjem sobie jabłko, (do Kanclerza)A co? A co?KANCLERZN. Panie, właściwie wszyscy zachowują się właściwie, aleJ właściwie może i niewłaściwie, kto to co może wiedzieć,• może i są jakie znaki, a może i nie ma, bo ja wiem, stary' jestem, wzrok mam przykrótki, niedobrze widzę...HENRYKŚlepy koń! Ślepa kura!SZEFI ja też wzrok mam przykrótki.

Page 68: Gombrowicz Witold - Ślub

HENRYKJa napcham się na was... (do Służącego, który przyniósłjabłko) Stój, czekaj, niech ci się przypatrzę. Kto wie coten człowiekMyśliU siebie, tam... Cóż to za ciemny umysł, mętny typ.Któż wie? MożeOn sobie coś wyobraża. W myślach swoichKojarzy...Kojarzy ich tam...Być może on mnie u siebie ośmieszaI on mnie zdradza... z nim... i z nią... A zdrajcy!Oni zdradzają mnie! To wszystko sami zdrajcy! Nieruchomata twarz. Ale któż może wiedzieć, czy on w tej właśniechwili tu przede mną nie pozwala sobie na jakieś szy-derstwo, aluzję, i czy wewnętrznie nie ryczy ze śmiechu...To jabłko jest między nożem i widelcem. Nóż i widelec.Dlaczego jest między nożem i widelcem? Ha, wiem, żezawsze tak się podaje jabłka, gruszki albo brzoskwinie...Nie, zresztą to nonsens! Przecież Władzio nigdy nic

nie miał z nią... To wszystko z palca wyssane ha, ha,ha, z palca... Wiem, że to bzduraA jednak muszę to mówić... i mówiącTo wypowiadam... >KANCLERZ (do Szefa)Pan nasz ^.Jakoś się dziwnie zadumał... , -,, • ,•J MSZEFWidać • .,Dręczą niezdrowe go sny.HENRYK (do siebie) , <" ,,, j,, ,Nie chcę pić więcej ^ , ... -,,,,{,•,,Nie będę więcej pił... '^u/L/KANCLERZ (na slrome)Oj, wódka, wódka! ,HENRYK (do siebie)Być może WładzioDotąd nic nie miał z nią, ale terazGdy wszyscy ich kojarzą, i on takżeZ nią się kojarzy... A kojarząc sięDotyka jej...KANCLERZHej, hej, hej, wódka, wódka...HENRYK (do siebie)Słyszę, co sam mówię,I słyszę to, co on mówi. Wiem dobrzfex,'Że co mówimy, to czysta komedia,

Page 69: Gombrowicz Witold - Ślub

A jednak muszę mówić... ' 'KANCLERZ (z uciechą głośno)Schlał się! '--'''<•HENRYK (do Kanclerza)Stul pysk. (uderza Szefa w twarz)SZEFDlaczego mnie?!!HENRYKAżeby trudniej było zgadnąć! Ja w tej chwiliPotrzebuję nieco brutalności - i jej poszukam

191790Na- rwo j ej twarzy! Gdybym kanclerza uderzył, byłbymtylko sprawiedliwy. Ale ja chcę być brutalny! Ja tu za-prowadzę porządek! (krzyki) A tam co znowu?MATKA (za sceną)Puszczajcie mnie - puszczajcie!(wpada)Henry ś, Henrysiek, ojciec, ojciec, ojciec!HENRYKCzy zwariowała?MATKAHendrysiek, ojciec krzyczy, ojciec ryczy,Rzęzi i pluje, jak nie człowiek, skaczeI podskakuje!HENRYKA więc zwariował!MATKA (dramatyczno-sielska)Chciał się wyrwać, uciekać chciałHej, hej, za lasy!To go złapałyI tera bijom go i z niem tańcujom!Hendrysiek, ojciec ci tańczy!HENRYKTo i co z tego?MATKAO nóż, nóż, nóż!HENRYKJa tylko tak go trzymam.MATKA (przerażona} . ;•,Jezusie Mario, Hendryk!!Ja jestem matka!!HENRYKA rzeczywiście - jesteś matką - i to nawet dobrze sięskłada... (podchodzi) Chcę cię uściskać, pocałować, mamo-(obejmuje ją)MATKACo robisz, Heniek?

Page 70: Gombrowicz Witold - Ślub

HENRYKJa ciebie ściskam. ,- i ,MATKAZostaw mnie lepiej...Dziwne jest twoje ściskanie, nie, nie, daj pokój!KANCLERZDziwy to, dziwy...SZEF ' "~fDziwne, niemiłe...(Wpada OJCIEC, za mm ZBIRY.)OJCIECRatunku, bo mnie biją!MATKAZbóje!OJCIEC (cicho)Pobili mnie...(głośniej-) Pobili mnie...(krzyk) Mnie, mnie pobili!!MATKAChodź do mnie, bo on i mnie pobił.OJCIEC (krzyk)Co? Co? On ciebie pobił? ' >>-"• -i- -MATKACicho, cicho, sza... i, • --, ;OJCIEC (ciszejA to ja jego przeklnę... ,,fMATKASza, sza, cicho...OJCIEC '•'Jak? Jak powiedziałaś?On ciebie pobił? L-'"" •HENRYKDobrze, że mam ten nóż...WSZYSCYBoże!

HENRYKNie, cóż za pomysł ! Nikogo nie będę zabijał,(Zaostrza mnie !Nikogo nie zabiję - tylkoPo prostu dotknę...(dotyka Ojca i Matkę)Przerażająca i przeklinającaOkropna para! Ojciec i matka! Świętość! AleJa ich dotykam.Patrzcie, jak ich dotykam, jak ich ruszam, jak grzebięw nich.KANCLERZCzegoś podobnego

Page 71: Gombrowicz Witold - Ślub

Nie widziały dotąd oczy mojeStare...SZEFNigdy mnie przez głowę ' • 'Coś podobnego' nie przeszło!ZBIR' A to sfbmota! '•OJCIECŻebyś skonał! ,, 4 "MATKAŻeby cię matka poroniła ! " •OJCIECŻeby cię ojciec zadusił!MATKAf •t Żebyś dziecka swojego nie miał!OJCIECŻeby cię dzieci wygoniły !MATKAŻeby cię dzieci zadusiły !OJCIEC792 Żeby cię dzieci oślepiły !

HENRYKUsunąć tych pijaków, pijanych ojcem i matką! Ja jestemtrzeźwy!(Zbiry podchodzą do Rodziców)OJCIEC '' -- .-''Hendryś!...HENRYK - - '>'" ".n - r. < f .Co takiego? > iOJCIECHendryś...Hendryś, Hendryś, ja rozumiem, żeś ty mnie króla pozba-wił... ale ojciec przecie ci jezdem... na miłosierdzie Bożeojca ty mnie nie pozbawiaj, bo ziemia rozpęknie się nadrobne kawałki z hukiem rozpękującym...HENRYKOjciec to taki sam urząd, jak król. Czy nie możesz mówićjak człowiek prywatny? Czy zawsze musisz stroić się w ja-kieś dostojeństwa?Spać mi się chce. Zabierajcie ich.OJCIECTemi słowami i i iOtwierasz wrota strasznemu nieszczęściuCo z głębi samy dmie... Boże...MATKAZmiłuj się...KANCLERZ

Page 72: Gombrowicz Witold - Ślub

Nad nami, grzesznymi... (wyciąga gazetę z kieszeni)Wojna!HENRYKCo? Jaka wojna?KANCLERZPrzed chwiląTę otrzymałem gazetę.(cisza)(daleki strzał armatni)HENRYKA rzeczywiście: strzelają.

HENRYKNie, cóż za pomysł! Nikogo nie będę zabijał, ghoć nóż.ten(_Z^ostrza mnie! • ^Nikogo nie zabiję - tylkoPo prostu dotknę...(dotyka Ojca i Matkę) . oPrzerażająca i przeklinającaOkropna para! Ojciec i matka! Świętość! AleJa ich dotykam.Patrzcie, jak ich dotykam, jak ich ruszam, jak grzebięw nich.KANCLERZCzegoś podobnegoNie widziały dotąd oczy mojeStare...SZEFNigdy mnie przez głowęCoś podobnego nie przeszło!ZBIRA to sromota!OJCIECŻebyś skonał! • (MATKAŻeby cię matka poroniła! 'OJCIECŻeby cię ojciec zadusił! t -MATKA * *"'Żebyś dziecka swojego nie miał!OJCIECŻeby cię dzieci wygoniły!MATKAŻeby cię dzieci zadusiły! ^ r;OJCIEC192 Żeby cię dzieci oślepiły!

HENRYK

Page 73: Gombrowicz Witold - Ślub

Usunąć tych pijaków, pijanych ojcem i matką! Ja jestemtrzeźwy!(Zbiry podchodzą do Rodziców)OJCIEC /' ,.<"Hendryś!..-HENRYK , ',;, ,r r. -, JCo takiego?OJCIECHendryś...Hendryś, Hendryś, ja rozumiem, żeś ty mnie króla pozba-wił... ale ojciec przecie ci jezdem... na miłosierdzie Bożeojca ty mnie nie pozbawiaj, bo ziemia rozpęknie się nadrobne kawałki z hukiem rozpękującym...HENRYKOjciec to taki sam urząd, jak król. Czy nie możesz mówićjak człowiek prywatny? Czy zawsze musisz stroić się w ja-kieś dostojeństwa?Spać mi się chce. Zabierajcie ich. ..>,OJCIECTerm słowami i 11Otwierasz wrota strasznemu nieszczęściuCo z głębi samy dmie... Boże...MATKAZmiłuj się...KANCLERZ JNad nami, grzesznymi... (wydqga gazetę z kieszeni)Wojna!HENRYKCo? Jaka wojna?KANCLERZ " .Przed chwilą r,.Tę otrzymałem gazetę. j. '-,(cisza)(daleki strzał armatni) >HENRYK "rA rzeczywiście: strzelają. , 193

195OJCIECTak coś, jakby za lasem... ł(nastrój niepokoju)MATKA • ",L ,Lepiej rzeczy spakować.KANCLERZW razie czego można zejść do piwnicy.OJCIECArtyleria to nic. Najgorsze gazy. Trzeba zapasy robić...(do Matki) Kup, co się da, bo sklepy zamkną.MATKAGdzieś ja miałam maski gazowe... ale gdzie? Gdzieś ja

Page 74: Gombrowicz Witold - Ślub

* miałam te maski, ale zapomniałam... w której szufladzie...(wzrastający niepokój] Gdzie ja je miałam?(strzał)SZEF -rBliżej.KANCLERZCzy wydasz, panie, .,Rozkazy ?HENRYKŻadnych nie wydam rozkazów, gdyż wiem, że tonieprawda!Nieprawda! Ale i prawda!(nasłuchu/e) .. ?.' -O, jak się biją!OJCIECCo będzie z nami? Co teraz będzie z nami? Nieszczęście,pożoga, gwałt, męczarnia i sromota...HENRYKTo zawracanie głowy! To pijackie 'Jakieś fantazje! Aż buchaOd nich wódką! Wyrzucić ich!OJCIEC (pijany]Hip... Pijany jezdem... Hip... Niech i tak będzieTo syn mnie mówi... Ano, trudno... Ale194 Jeśli pijany jezdem, to ja z tobą,

Zanim mnie wtrącisz do lochu, chciałbym się napićJeden kieliszek... Coś ci powiem! Coś ciTakiego szepnę, że do głowyCi to uderzy...MATKA (pijana)Trą, la, la... ,± .,OJCIECTy się z niom nie żeń! - • ;J(Bo prawdę mówił pijak stary. OnaZ Władziem puszczała się dawnemi czasy.HENRYKNieprawda!OJCIECA ja ci mówię!Nie chciałem ci tego mówić, bo mnie wstydno trochibyło, ale tera już i tak wszystko diabli wezmom...Właśnie w ten dzień, kiedyOna się z tobom zaręczyła, ja ichZdybałem w krzakach, wlazłem na nich w krzakach?Nogą wdeptałem w nich! • ,HENRYK -NNieprawda!Ale i prawda!

Page 75: Gombrowicz Witold - Ślub

MATKAJa tyż ich zdybałamJak się macały pod studniom w dzień białyI on się na niom, a ona do niegoDo niego, Heniek! Ty się nie żeń!(strzał)HENRYKZnów wali! \ H.OJCIEC (spoglądając przez okno)Wojsko.KANCLERZWojsko.MATKAA wszystko młode chłopcy. To szczeniaki.

197196OJCIECSzczeniaki, ale już krwawią.MATKAHeniek, ty się nie żeń!Bo ona się do młodszych uśmiechałaZ młodszemi się zadawała!OJCIECZ młodszemi od siebieOna krwawiła się! •••,•>MATKA : ,;>. ,I pod krzakiemAlbo pod drzewem jakiem, albo w żOJCIECAlbo w piwnicy!MATKAAlbo ty ż na strychu!OJCIECLub może w stajni! "-"•' •MATKAAlbo tyż w stodole ' •Albo w wozowni!OJCIECW majtkach możeMoże bez majtek! (patrząc przez okno) Hy, hy, jak godusiI jak go gniecie, jak go męczy, teraWbił jemu bagnet!MATKAPożoga, ruina! VOJCIECLepiej zasłonić czem okno, bo jak nas zobaczom albo świa-tło, to mogom tu skoczyć i wtenczas do nas się zabio-rom.

Page 76: Gombrowicz Witold - Ślub

HENRYKNędzny, przesyconyNałogiem swoim starcze i ty buchającaSmrodliwą zgagą starko rozhuśtana

Rozchybotana... Nazbyt byłemPobłażliwyI nazbyt względnyDla waszej niskiej butelki! Ale terazPoznacie gniew mój! Precz! Precz! Precz! Ja sam!Okujcie ich w kajdany! ^\r(Zbiry zabierają Ojca i Matkę) 'OJCIEC v ,,/.. -Zmiłowania!HENRYKJa sam ten ślub sobie dam! Ja z nią wezmę ślub, ja ś liiten dam sobie własnymi rękami! To wszystko pijane, pcdłe majaczenia! Bełkot! Bełkot! Zawołajcie moją narzeczoną! Chcę z nią omówić szczegóły uroczystości ślubne,Ale...KANCLERZAle...HENRYKAle... ''"''KANCLERZ ''' '" M *Ale...HENRYK :AleZawołajcie też mego dworzanina, tego... Władysławatak... Władysława, dworzanina... MuszęPomówić z nim... i z nią...(wychodzą)...a teraz zobaczymy, czy coś między nimi jest... i jeżdcoś jest, to...(Wchodzi WŁADZIO.)...zapanujemy nad tym. (do Wladzid) A, Władzio, jak s(masz?WŁADZIOJako tako.HENRYKJako tako, jako tako i ja także jako tako! Obawiam sljżeśmy wpadli w jakąś... niemiłą awanturę... \

WŁADZIOMnie wszystko jedno. Wolę to, niż być w wojsku.HENRYKKtóra godzina?WŁADZIOWpół do szóstej. '• • >•' -'

Page 77: Gombrowicz Witold - Ślub

HENRYKSkąd masz ten zegarek ?WŁADZIO f-i"S'"<Kupiłem go w Antwerpii.HENRYK .<<H -Co tam mówią ludzie? PodobnoPw0jffla'Xvybuchła?WŁADZIO : "{Ul fPodobno. • "-'v' "" ' 'HENRYKAle na pewno nie wiesz.WŁADZIOCo to można wiedzieć na pewno? Wiesz, Henryk, mniesię zdaje, że tu nikomu me można wierzyć... Wszystkojakieś skłamane, udane...HENRYKTak, właściwie to niepoważne... tu wszyscy udają siebiesamych... i kłamią, żeby prawdę powiedzieć... To nawetzabawne... Ale już się przyzwyczaiłem. A ty... czy takżejesteś trochę... hm... pod gazem?WŁADZIOJa?HENRYKTu'każdy czym innym się upija. Więc myślałem, że i tymoże... napiłeś się tzego. 4,WŁADZIONie.HENRYK - At,No to dlaczego jesteś taki smutn> ?WŁADZIO198 Ja? Wcale nie jestem smutny. Wprost przeciwnie.

HENRYK (smutno)Na pozór nie jesteś, a jednak jesteś... i smutek twój czaisię w pomroce... Hola, hola, wyjdź, wyjdź!(Wylania się MANIA.)No co tam słychać?MANIANic. \-'HENRYK ••• < •"./,' • ,. •• ->',•> K*.Dobrze się czujesz?MANIADobrze.HENRYKMuszę wam coś powiedzieć... wam obojgu... Wyobraźciesobie, że od czasu kiedy ten pijaczyna was złączył tymkwiatem, ha, ha, ha, w jakąś dziwaczną figurę, w posąg,ha, ha, ha, nie mogę opędzić się wrażeniu, że międzywami coś jest... że coś między wami się święci... ha, ha,ha!

Page 78: Gombrowicz Witold - Ślub

Ha, ha, ha!Ha, ha, ha!Bo ja wiem!WŁADZIOTo niby znaczy, że co? Że jesteś zazdrosny?HENRYKDo mnie mówisz, ale dla kogo mówisz?WŁADZIONie rozumiem.HENRYKStoisz niby to sam - ale razem z kim stoisz? (do Mani)Dlaczego me patrzysz na niego?MANIADlaczego miałabym patrzyć?HENRYKJeżeli nie patrzysz, to jednak nie patrzysz... na niego.MANIA (teatralnie)Henryk, ja ciebie kocham!

201HENRYKTak, kochasz mnie, a on jest moim przyjacielem. Kochaszmnie i jesteś porządną dziewczyną... ale do czego służyłaś?(do Władzia) A ty do czego służyłeś?WŁADZIO ..: -Jak to?HENRYKCzy nie służyłeś okropności? Więcej masz na sumieniumorderstw niż zwykły morderca. Jesteście porządni, nie-winni, jesteście dziećmi z dobrego domu... ale do czegosłużyliście? Wobec tegoSłuż teraz jej, a onaNiech tobie służy!MANIA (teatralnie] , t/.O, nie męcz mnie! , >,HENRYKI ty, i on mnie kochacie... ale to wtedy gdy jesteście każdez osobnal Ale oboje... ale oboje razem... We dwoje jesteściezgoła czymś innym niż każde z osobna!WŁADZIOMy we dwoje nie jesteśmy niczym i w ogóle przestań so-bie i nam zawracać głowę!HENRYKNam! Nam! Dlaczego mówisz "nam"? Ach, ach, dziw-nie się plecie na tym bożym świecie!Wyobraź sobie, że kiedy on ten kwiat odrzucił, to od razustało się widoczne, że wy jesteście razem... i wy takżemusieliście to zrozumieć... A teraz wszyscy nieustanniewas łączą i ja was łączę... w myślach, naturalnie... i corazściślej jesteście złączeni!

Page 79: Gombrowicz Witold - Ślub

O, ten człowiek rzeczywiście w jakiś dziwny sposób udzie-lił wam ślubu... To kapłan! To kapłan bezbożny dziwnegoobrządku... To kapłan psychologiczny!WŁADZIOCo z tobą się dzieje? Jesteś podniecony. '<"HENRYK200 Jestem? Zaczynam wątpić czy ja w ogóle jestem. Wyda-

wałoby się, że to ja czuję, ja myślę, ja decyduję... ale na-prawdę nic nie rozstrzyga się we mnie, a wszystko roz-strzyga się między... między nami... Między nami wytwa-rzają się siły, czary, natchnienia i bóstwa, które miotająnami jak słomką... A my zataczamy się...WŁADZIOJak to? iHENRYKPatrz na przykład co mnie się zdarzyło. On jakoś waszłączył, was spiętrzył, was pomnożył jedno przez drugie -czy też dołączył ciebie do niej, a ją do ciebie - i wytwo-rzył z was coś co mnie podnieca... co mnie upaja tak da-lece, że ja (z groźbą) nie spocznę póki z nią nie wezmęślubu. Zapamiętaj to sobie.WŁADZIOJa ci nie będę przeszkadzał.HENRYKDlaczego moja natura do tego mnie przywiodła? Dla-czego po tak mętnej.•• mętnej podróży... do tego przybi-łem portu? Jak wytłumaczyć to zjawisko? A może istniejewe mnie jakaś skłonność do ciebie - skłonność podziemna,nielegalna, amoralna i anormalna.WŁADZIOWielkie rzeczy!HENRYKA może zawsze byłem podświadomie zazdrosny o nią...z tobą... i uważałem ciebie za rywala?WŁADZIOTo też nic takiego---HENRYKKtóż wie jednak czy mężczyzna... czy mężczyzna w ogólemoże zakochać się w kobiecie bez współudziału, bez po-średnictwa, że tak wyrażę się, innego mężczyzny. Byćmoże mężczyzna w ogóle nie odczuwa kobiety inaczej,jak tylko poprzez innego mężczyznę. A może to jakaśnowa forma miłości? Dawniej było we dwoje, a dziś jestwe troje?

203WŁADZIOMnie się zdaje, że przesadzasz.

Page 80: Gombrowicz Witold - Ślub

HENRYKA może jest to coś narzuconego mi od zewnątrz i możeja wcale tego tak głęboko nie czuję, a tylko muszę zacho-wywać się tak, jakbym to czuł. W głowie mi się kręciod tych krętych... zawiłych... dróg... którymi idę i idę...bez przerwy, bez wytchnienia... Ciężka to brama. Przy-> gniatający strop. Dziwne, zagadkowe Niebo.Ach, ten pijak mnie upił. Ach, ten kapłan naprawdę jestkapłanem. On palcem swoim... palcem swoim... zrobiłz was bóstwo... przed którym ja muszę klęczeć i ofiary••' składać, jak we śnie.Nie, do diabła!A jednak ja jestem królem! Ja panuję!Ja opanuję! O, Henryk, Henryk, Henryk! Ja sam!Ja sam ten ślub sobie dam! Henryku!Nie daj się opanować, ty sam panuj!Henryku, bogi swe zdruzgocz, zniszcz te czaryy I na tron własny wstąp!• Jak dziwnie to zabrzmiało. Ba! Żebym tylko tak sztucz-nie nie mówił. A ona tu stoi... przy nas... i słucha.MANIA (teatralnie}Dlaczego dręczysz mnie i siebie?!!HENRYKCóż za nachalna aktorzyca! Czasem miałbym ochotę-(gest jakby uderzał)MANIA (ordynarnie)j,^No, proszę tylko bez takich!HENRYKOdejdź.( Muszę pomówić z nim na osobnościNie odchodź jednak zbyt daleko. Każ niech•f Służba ci poda herbatę.; (MANIA wychodzi)202 A teraz

Zabierzmy się do dzieła. Doprawdy nie wiem, jak towypadnie.Cóż za cisza okropna...Milczą te ściany i w ogóle wszystko milczy, oczekującTego co powiem.Dawno nie miałem takiej tremy (do Władzia)A, Władzio, jak się masz.WŁADZIODobrze.HENRYKMuszę pomówić z tobą.Usiądź. * • '<KlsWŁADZIODobrze. 'f i

Page 81: Gombrowicz Witold - Ślub

HENRYKMuszę ci powiedzieć coś niemiłegoA być może nawet trochę anormalnegoW tym sensie, że nie jest zupełnie potoczne i zwykłe 'A raczej odchyla się od normalnego toku.WŁADZIOCóż mnie obchodzi, że coś jest anormalne,Jeżeli ja jestem normalny!HENRYKIdzie o to, że gdybym ci to powiedział zwyczajnieRzecz nie byłaby przekonywająca. Wszystko zależyOd tego, jak mówimy. DlategoMuszę ci to powiedzieć w sposób nieco, być może,Sztuczny.I prosiłbym cię, abyś ze swej strony nie odpowiadał mizwyczajnie, ale - byś zachowywał się tak, jak ja ci po-wiem. Tu nikt nie wejdzie.Zamkniemy te drzwi na klucz.WŁADZIOMnie wszystko jedno.HENRYKJa wiem. Ty już tyle... dziwnych rzeczy musiałeś robićpomimo swojego młodego wieku. Ale zapewniam cię, że

204205to nie jest kaprys, a coś poważniejszego. Jak wiesz, kocha-ny Władziu, ja obaliłem ojca mego, króla, i sam stałem siękrólem, a dziś postanowiłem sam sobie udzielić ślubuz moją narzeczoną, księżniczką Marią. Powiedz: tak jest,wiem o tym.WŁADZ IOTak jest, wiem o tym. - >tHENRYKCóż jednak z tego, że ja z nią wezmę ślub, choćby naj-bardziej formalny, jeżeli cały dwór będzie pomawiał was,ją i ciebie, o jakieś poufne stosunki... i jeśli ja sam, jasam, będę wyobrażał sobie - słusznie czy niesłusznie -że wy... Powiedz: tak.WŁADZIOJeśli ci na tym zależy, mogę powiedzieć: tak.HENRYKNie, nie, powiedz "tak" bez komentarzy. Wprawdzie niktnas nie słucha... ale my słuchamy nas samych... Powiedz"tak".WŁADZIOTak.HENRYKNaturalnie mnie łatwo byłoby... usunąć cię... usunąć cię,aresztować, jak to zrobiłem z tym pijakiem. Mógłbym

Page 82: Gombrowicz Witold - Ślub

nawet cię zlikwidować, zabić, przypuśćmy. Ale choć-bym nawet to zrobił, nic by się nie zmieniło, bo... bozawsze podejrzewałbym, przeczuwałbym, wiedziałbym,że ona właściwie nie do mnie, a do ciebie należy. Powiedz"tLk".WŁADZIO w 'Tak.HENRYKTe kotary są niemożliwe. Nie mogę zrozumieć, że ten pa-łac taki tandetny i źle utrzymany. Tyle służby, a brudy.Będę musiał zabrać się do tego. Nic nie mów! Jeszcze jabędę mówił. / v;;Co myślisz o mnie? " *•• . . ,s

WŁADZIO :'1" - 'Myślę, że jesteś chory. ''' " "HENRYKWyjaśnię ci pewne rzeczy o tyle, o ile je można wyjaśnić.Odkąd zostałem w to wszystko wplątany, waham się mię-dzy dwoma biegunami: odpowiedzialności i nieodpowie-dzialności, prawdy i fałszu. Z jednej strony wiem, że to,co się tu zdarza, jest niepoważne, nieodpowiedzialne,sztuczne, byle jakie... Z drugiej biorę to niezwykle poważ-nie i czuję się tak, jakbym ponosił ostateczną odpowiedzial-ność za wszystko.Nie mogę się powstrzymać od sztucznych frazesów.A zarazem wydaje mi się, że te frazesy mniej są sztuczneniż sama prostota.Wiem, że nie jestem naprawdę królem.A jednak czuję się królem.Co chwila bawię się jak dzieckoAle wiem zarazem, że ta zabawa nie jest wcale taka nie-winna, jak się zdaje. Czuję się tak, jak gdybym, udając coś,naprawdę to coś wywoływał i jakbym każdym moim sło-wem i czynem zaklinał coś i stwarzał coś... coś potężniej-szego ode mnie.Co myślisz o tym?WŁADZIOTo dosyć mgliste.HENRYKTak, ale ty sam zachowujesz się czasem tak, jakbyś cośo tym wiedział - i inni to samo... Co wy wiecie? Czy wie-cie więcej ode mnie, czy mniej ?Nie, ja nie zwariowałem. Jestem trzeźwym, nowoczesnymczłowiekiem. Dlaczego właściwie ja chcę wziąć z nią ślub?Dlatego, że chcę ją mieć taką jak była dawniej - i wiemi Jestem przekonany, że gdybym posiadł ją bez ślubu, toposiadłbym nie dawniejszą narzeczoną moją, ale zdzi-wczałą dziewkę... Chcę, żeby ten ślub, który dam sobie

Page 83: Gombrowicz Witold - Ślub

i jej, był naprawdę święty. Czy jednak myśl ta jest mistycz-na lub szalona? Czy ja nie mogę zdobyć się na akt święty?

206O cóż tu idzie, w ostatniej instancji? O innych ludzi. Je-żeli inni ludzie uznają świętość tego aktu, to on będzieświęty - święty dla nich. Jeżeli uznają ją za czystą i god-ną królowę moją, to ona stanie się królową - dla nich.A jeżeli dla nich, to i dla mnie.WŁADZ IOTrzeźwo myślisz, ale robisz dziwne wrażenie.HENRYKZaraz. Ja nie jestem władny wymazać z jej przeszłościtego tam... gdy była dziwką w karczmie... z pijakami. Alejeśli zmuszę wszystkich, nie wyłączając siebie, aby tenślub uroczysty, uświęcający moją miłość i jej cześć, zostałj przyjęty za dobrą monetę - to on stanie się dobrą mo-netą. Bo wszystko rozstrzyga się między ludźmi.! Wszyst-ko z ludzi!A teraz posłuchajTylko uważnie: jak wiesz, ja za chwilęDokonam tego aktu... Potrzebuję siłyTy zaś osłabiasz mnie...WŁADZIOAha.HENRYKWyjaśnię ci mój plan działania. Jest to plan niezmiernieprosty i nawet oschły.Kazałem zwołać wszystkich na bal dworski.Na balu tym ja i ona wytworzymy między sobą jak naj-większą ilość miłości za pomocą spojrzeń, uśmiechów,pieszczot etc. Wytworzymy między sobą miłość, czystośći wierność... jak dawniej między nami bywało.n Jednocześnie zmuszę tę bandę, żeby za pomocą objawówczci i uwielbienia napompowała mnie boskością- i wówczas•i najspokojniej dam sobie i jej ślub, który zalegalizuje i uświę-ci wszystko... Cóż w tym dziwnego? Nic., Nic.Nic. Ale rozumiesz, że ja najprzód muszę przezwyciężyćto, co między wami się wytwarza... i co mnie osłabia.••Potrzebuję siły.

Ty zaś odbierasz mi ją...Więc teraz ci powiemCoś dosyć niespodziewanego: będziesz musiałZabić siebie samego - i to jedynieZ tego powodu, że ja ci to każęI że mnie się tak zachciało...WŁADZIO J;.

Page 84: Gombrowicz Witold - Ślub

Też propozycja!HENRYKJa wiem, że to trochę... niemądre... Myślisz, że się niewstydzę? Okropnie to jest sztuczne.Ale ja to mówię tylko tak... na próbę... Jestem ciekawy,jak też to zadźwięczy - rozumiesz? NaturalnieTo wszystko nie jest na serioKtóż by to brał poważnie!Mnie idzie tylko o to, żeby posłuchać własnego głosu.Ale chciałbym też posłuchać, jak brzmi to, co ty powiesz.Dlatego cię proszę:Pochyl głowę i zegnij trochę ręce i nogi, skurcz się niecoI powiedz: "Jeżeli chcesz, Henryk, to tak, bardzo chętnie".WŁADZIOJa nie jestem aktor.HENRYKWyobraź sobie, że się uczysz na pamięć wiersza.WŁADZIONie chcę sobie wyobrażać.HENRYKWyobraź sobie, że jesteś kapłanem, który wymawia formułęjakiegoś zaklęcia.WŁADZIONie chcę sobie nic wyobrażać.HENRYKCzy nie myślisz, że za lat tysiąc ludzie będą rozmawialize sobą zupełnie inaczej, niż my dzisiaj?WŁADZIOBardzo możliwe. 207

208HENRYKI że ich rozmowy będą nieskończenie bogatsze? Wielejest takich melodii, których śpiewnik nasz dzisiejszy nieobejmuje. Cóż ci szkodzi powiedzieć na próbę te słowa?I pochyl głowę.WŁADZIOCóż ci przyjdzie z tego, że ja to wyrecytuję. Słowa to nieżaden fakt.HENRYKOczywiście, że nie. Nie, nie, nie myśl, że ja wierzę w jakieśmagiczne zaklęcia. Ja nowoczesnym jestem umysłem. Ale- co ci to szkodzi powiedzieć... i zobaczyć, jak będziesz sięczuł z tym powiedzeniem. Mnie idzie o to, żebyś skoszto-wał, spróbował siebie samego z tym powiedzeniem, z tymisłowami na ustach... żebyś zobaczył, jak to jest... To nawetdo pewnego stopnia naukowe. Słowa wyzwalają w naspewne stany psychiczne... kształtują nas.^ stwarzaJąTrnędzynami rzeczywistości..^. Jeżeli ."ty powiesz coś takiego...

Page 85: Gombrowicz Witold - Ślub

dziwnego... to i ja mogę powiedzieć coś dziwniejszegojeszcze, i tak, wzajemnie podpierając się, możemy zajśćdaleko... No, no, no, widzisz, że to nie takie trudne anitakie niedorzeczne, jak się zdawało. We dwóch zrobi sięwszystko. A przy tymCóż cię obchodzi, że coś jest anormalne,Jeżeli ty jesteś normalny!WŁADZIOOstatecznie, jeżeli ci na tym zależy.HENRYKCzekaj, czekaj, stań tutaj obok mnie. Nikt nie widzi, co?Przez dziurkę od klucza nie widać. To między nami.Tfy, cóż za cisza. Niby nic, a człowiek się czuje niewy-raźnie. Usiądź. Nie, lepiej stań tutaj, przy tym krześle,pochyl głowęI ręce opuść. Teraz ja do ciebiePodchodzę i tutaj staję przy tobie i starsząMą rękę na twój kark zakładam młodszy. Zimno!Chłodno, nieprawda? Ja ciebie dotykam...

MÓJ DROGI WŁADZIU... Nie, nie, to jest zbędne...ten wstęp jest niepotrzebny... TY MUSISZ SIĘ ZABIĆ,BO MNIE SIĘ TAK ZACHCIAŁO. Odpowiedz terazto, co wiesz.WŁADZIODobrze. JEŻELI CHCESZ, TO BARDZO CHĘTNIE.HENRYKBĄDŹ OBECNY NA ŚLUBIE MOIM I GDY BĘDZIETRZEBA, ZABIJ SIĘ NOŻEM TYM. (daje mu nóż)WŁADZIODOBRZE.HENRYKNo co tam słychać? Dobrze cię karmią przynajmniej?WŁADZIONieźle.HENRYKKtóra godzina? -JWŁADZIOWpół do dziewiątej.HENRYKTen zegarek wart przynajmniej dwa razy tyle, ile za niegozapłaciłeś - jeżeli dobrze sobie przyppminam...WŁADZIOZrobiłem na nim interes.HENRYKTo ładny zegarek. Tymczasem. Do widzenia.WŁADZIODo widzenia.(wychodzi) '

Page 86: Gombrowicz Witold - Ślub

HENRYK (sam)IgraszkaPrzypuśćmy, że to była igraszkaAle... co to było? O ile mogą być niebezpieczne teigraszki ?Chciałbym wiedzieć, jaki jest właściwie zasięg słów ?Jaki jest mój zasięg?Sen? Tak, tak, sen... dzieciństwo... W9