eliza orzeszkowa - gloria victis. dziwna historia

17

Upload: grazka1957

Post on 06-Sep-2015

219 views

Category:

Documents


5 download

DESCRIPTION

Dzieło autorstwa Elizy Orzeszkowej. Eliza Orzeszkowa była zarówno jednym z pierwszych teoretyków pozytywizmu w Polsce, jak i najwybitniejszym twórcą tego okresu. Jej dzieciństwo przypadło na schyłek romantyzmu i w tym duchu została wychowana przez matkę. Jej nazwisko pojawiło się pośród kandydatów do Literackiej Nagrody Nobla W 1904 roku. W wewnętrznych dokumentach komitetu nagrody występowała często jako Elise Orzeszko. Jej kandydaturę zgłosił Aleksander Brückner, ówczesny profesor uniwersytetu berlińskiego. Kandydatura uzyskała poparcie Alfreda Jensena, który w opracowaniach na temat jej twórczości stawiał ją pod niektórymi względami nawet wyżej od Henryka Sienkiewicza. W 1909 r. Eliza ponownie była kandydatką do nagrody Nobla ale Szwedzi przeforsowali nagrodę dla swej rodaczki Selmy Lagerlöf.

TRANSCRIPT

  • Ta lektura, podobnie jak tysice innych, jest dostpna on-line na stroniewolnelektury.pl.Utwr opracowany zosta w ramach projektu Wolne Lektury przez fun-dacj Nowoczesna Polska.

    ELIZA ORZESZKOWA

    iwna historiat s no a o a oto a o i wiatr iatast s r t a to t s not

    Anima immaculata

    nr ir ntt Poezje

    Za oknami staa czarna noc listopadowa i wzdychaa podnoszcym si, to opadajcymszumem wiatru.

    W duym pokoju penym ksiek i obrazw panowaa cisza i dotykane dalekim wia-tem lampy mtnie majaczyy iskry pozot na ksikach i zarysy obrazw na cianach.

    Rozmowa nasza, coraz cichsza, staczaa si z rzeczy powierzchownych i powszednichku tym, ktre zwykle spoczywaj na dnie pamici bezsenne, lecz milczce i przemawiajtylko w wita ufnych rozrzewnie.

    Wysmuka, wta, siwiejca, ze ladami niedawnej jeszcze piknoci na opatkowejtwarzy, sieiaa obok mnie z czoem pochylonym i gbokim wejrzeniem oczu, w ktrychodbiy si na zawsze oblicza wielkich smutkw. Gdy mwia, drobne wargi jej podobnestaway si do drcych patkw pobladej w upaach ry.

    Wyrzekasz, e nie rozlegaj si i po wiecie czyny wielkie, majce moc obuaniawielkich myli. Skarysz si, e na wyobrani tw pospolito serc i losw lukich sypiemaki upienia, e jak wzrokiem zatoczy na nic nie ieje si piknego czy straszliwego,lecz wielkiego, iwnego.

    Moe nie masz susznoci; moe to wina nie tylko wiata, lecz i twojego wzroku.Moe w pobliu twoim iej si rzeczy straszliwe lub pikne, ktrych ty odkry nieumiesz w mgle pospolitoci. A pospolito, czy pewna jeste, e pospolitoci jest a dodna i na dnie swym nie ukrywa pierwiastkw, choby zacztkw takich, e gdyby jedostrzec potrafia, na widok ich oczy twe szeroko otworzyyby si od ziwienia?

    Szczeglniej o duszach lukich sdw rychych i wzgardliwych nie wydawaj nigdy, bodiamentw i piknoci, korali blu, uli poarw, ktre drzemi w ich jdrach tajemnych,ani domyla si czasem mona pod grub zason powszednich spraw i dni. Trzeba umiezason t odgarn ze statuy, a niekiedy odgarnia j wicher zdarze.

    Pragniesz historii iwnej Za oknami stoi czarna bezoka noc i wzdycha. Taka ciszaw tym pokoju i tam w gbi, to mtne migotanie pozot na oprawach ksiek Posu-chaj!

    Miaam lat dwaiecia. W braku roicw wczenie zmarych wychowywa i wy-ksztaci mnie brat. Wiesz dobrze, kim i jakim by brat mj. Umys niepospolity, leczstokro niepospolitszy jeszcze charakter. Stworzony na woa, przez krtki moment yciaswego by sawnym woem. Ale przedtem z czuoci niemal macierzysk i oddaniemzupenie ojcowskim przygotowa mnie do ycia. Nie ma te sw, ktrymi wypowieiebym moga, jak silnie byam do niego przywizana, jak byam mu wiczna za to, e

    http://www.wolnelektury.plhttp://wolnelektury.pl/katalog/lektura/gloria-victis-dziwna-historiahttp://www.wolnelektury.pl/http://www.wolnelektury.pl/http://nowoczesnapolska.org.plhttp://nowoczesnapolska.org.pl
  • gowie mej da wicej wiata, a sercu wicej ciepa, ni ich zazwyczaj miewaj iewcztamego wieku i mego stanu. Bo o tym, abym kiedykolwiek umysowe wiato swe na chlebpowszedni przerabia bya zmuszona, nikt ani pomyle nie mg. Bylimy bogaci.

    Jednak miaam lat dwaiecia, kiedy pomiy mn a tym najdroszym bratem,opiekunem i mistrzem moim, pad kamie obrazy. Nie przestaam kocha go, ale za-mknam przed nim serce. Nie wybuchnlimy widocznymi znakami pornienia, leczzwtlia si w nas ta najwaniejsza w harfie przyjani struna, ktr jest zaufanie.

    Przestaje by przyjacielem naszym ten, przed kim przestajemy otwiera na ocie sercei pokazywa wszystko a wszystko, co w nim jest. Przestaam serce otwiera przed bratem,poniewa wzgardliwie i niechtnie spojrza raz na to, co od brzegu do brzegu wypeniaje zaczynao i stawao mi si baro drogie. Raz tylko okaza swoj niech i wzgard;wystarczyo mi to do szczelnego ust zamknicia. A on pomimo szczelnie zamknitychust moich domyla si, co byo w moim sercu i obraony, zmartwiony milcza take.

    Mwilimy z sob o wszystkim oprcz tej jednej rzeczy, ktra obchoia nas najy-wiej; wic pomimo przebywania w cianach jednego domu i pomimo przeszoci czcejnas mnstwem wspomnie drogich, czulimy si dalekimi od siebie, rozczonymi.

    Oboje mielimy w sobie t obraliwo, ktra nie wylewa si w sowach, lecz owszem,zapadajc w milczenie, nabiera od niego trwaoci i goryczy.

    Przyczyn mojej obrazy bya wzgardliwa niech ku temu, co we mnie obuio po-cigi tak niezmoone, e przeci je moe tylko niezmoony rwnie n przeznaczenia.

    Wwczas to wanie zaczy rozlega si po wiecie hasa i woania, poprzeajcezazwyczaj ten huk gromowy, z jakim spadaj na luko tragiczne momenty jej iejw.

    Ku tragicznemu momentowi ycia naszego i iejw oglnych, ku jednemu z tychmomentw, ktre na nici pojedynczych istnie spadaj jak noe nieubaganych przezna-cze, ja i brat mj, ten brat najdroszy, ktrego imi sta si miao wkrtce

    O, sawne i drogie!Zblialimy si z duszami rozczonymi. I patrz tylko, patrz, jak ywioowo rwcym

    jest to uczucie, ktre od kraca do kraca wiata i od kresu do kresu wiekw choi pokwiatach, po motylach, po ptakach, po luiach i kto wie, moe po gwiazdach, jeeli nagwiazdach cokolwiek oddycha rozkosz i boleci ycia! Ono to rozlunio nasz zwizek,przedtem tak cisy

    Bo i o c nam poszo? Poszo nam o modego ssiadaBy to waciwie modszy brat jednego z naszych ssiadw, nie mieszkajcy w tej

    okolicy, mnie dotd nie znany, ktry w odwieiny przyjecha do domu brata. Raz wesogromadk wpadlimy do tego domu i zaledwie wpadszy wypadlimy znowu, aby pobiecdo lasu. Wtedy po raz pierwszy go spotkaam

    Czy syszysz, jak gboko westchna za oknami ta czarna noc? I teraz jeszcze toczysi to westchnienie coraz cichsze, coraz guchsze, coraz dalsze, a tu, w pobliu, wzdymasi poczyna nowe

    Zielony ie majowy. Las szmerami zefirw rozszeptany, mode pdy soniny jakpki wiec w kandelabrach wyprostowane i jasne w sonecznym zocie, na murawie usianejdeszczem jaskrw i bratkw, wysoki krzak ry ikiej w penym kwiecie.

    Szlimy po murawie rozmawiajc, zrywajc jaskry i bratki, gdy on ujrzawszy nas,niespoiewanym spotkaniem ziwiony i zabawiony, stan u wysokiego krzaku ikiejry. A mnie od pierwszego spojrzenia przewina si po gowie myl, e jest mu w rachogromnie do twarzy.

    Gdy na powitanie nasze odkry gow, to z poyskami ciemnego zota we wosach,z czoem biaym, z oczyma i ustami rozbysymi od umiechw wydawa si wrd roz-radowanego obrazu wiosny wcielon radoci i yciem. Wydawa si bokiem tego lasupiknym i nie znajcym z ycia nic oprcz radoci.

    Szo nas tam razem rwienic kilka, lecz tak si jako zoyo, e przez krtk chwilrozmawialimy z nim u ranego krzaku tylko we dwoje.

    Powieiawszy mi swoje nazwisko doda, e w odwieiny do brata przyby na krtko,ale teraz wic, e okolica ta nie jest urokw pozbawiona, zabawi pewnie dugo.

    Niektre z r przekwitay i powiewami wiatru trcane zrzucay mi troch patkw narce i suknie. Jeden upad na jego zote wosy i dra tam jak rowy motyl.

    iwna historia

  • Potem szlimy ju razem. Ze swobod i wikiem ulubieca losu i wiata czyninam honory tego lasu, pokazujc cieki najkrtsze i do najcienistszych ustroni wiodce,drzewa najwyniolejsze, polany najbogatsze w soce i w kwiaty. Kwiatw, ktre dla naszrywa, miaymy pene rce, a cieki, ustronia i polany pene byy naszych jasnych sukieni wesoych gosw.

    Co do mnie, prawie nie wiiaam cieek, polan i ustroni, bo oczy moje on jedentylko napenia i wstyd mi wyzna, ale wyznam prawd, e w tym pierwszym ju spotkaniuzakochay si w nim moje oczy

    Spjrz, jak tam w gbi pokoju, w sabym dotkniciu dalekiego wiata lampy mtniemajaczy na obrazie pachta biaoci, a nad ni wisz biae plamy jak z prni patrzce oczybez renic

    Wiem! To obraz zimy. nieg na rwninie i na gaziach drzew kwiaty niegowenieg jak marmur twardy i pod niebem chmurnym matowo biay zaciela szerok

    rwnin, gdy kulig huczny, rozwoniony, rozemiany wypad z bramy naszego wiejskie-go dworu, piknego, wielkiego dworu. Bez celu, bez planu, na kilka goin w przestrzeszerok, w pd szybki, po gadkich marmurach, pod rzewe pocaunki lekkiego, mro-nego powietrza!

    Byo to zrzeniem wypadku czy jego zrcznoci, nie pamitam, a moe nie wie-iaam nigdy, ale jechalimy razem, tylko we dwoje. Konie jego, cztery konie stepowe,wp ikie, unosi poczy sanie z szybkoci tak niezmiern, e zdawao si, i nie do-tykajc ziemi, sun powietrzem. Lecz jeli byo w tej szalonej jeie niebezpieczestwojakie, mnie ono na myl nawet nie przyszo, tak zaja mi walka czowieka z tymi pot-nymi zwierztami, ktre w pogoni z wichrem mogyby, zda si, wicher przegoni i samejak cztery ogniste wichry piy, leciay z ciaami wyduonymi, z pomieniami grzywpuszczonymi na wiatry, wydajc z paszcz radosne czy grone chrapania, wyrzucajc spodkopyt odamy rozbitych marmurw lub iskry krzesane z drzemicych pod marmuramikrzemieni.

    Moe nie spoiewa si, e przyjie mu stoczy t walk, a moe chcia stoczyj przed moimi oczyma, nie wiem, ale u samego jej pocztku obrci ku mnie twarzzupenie spokojn i poprosi, abym si nie lkaa. Kilka sw tylko, lecz w spojrzeniu,ktre na mgnienie oka zatopi w mej twarzy, bysna sia tak pewna siebie, e uczuamsodycz ufnoci zupenej.

    Stojc obok mnie, w doniach, ktre wydaway si elaznymi, ciska woe dugiei tak wyprone, e wyglday jak czarne struny nacignite na biaej harfie powietrza,ktrego ostre wisty wydaway si ich dwikami.

    Pomimo szalonego pdu sa postawa jego ani na jedno mgnienie oka nie utracaaniezachwianej posgowoci swych linii, ani jedno drgnienie nie przebiegao twarzy po-bladej i tylko pod futrzan opask czapki zote brwi zbiegy si nad oczyma, w ktrychosiada i wiecia byskawica wytonej woli. Na wargach czerwonych mia ten wzgardliwyumiech, z jakim sia wiadoma siebie i skupiona poskramia niewiadome i rozkieznanesiy.

    Przebiega mi przez gow myl, e nie inaczej pewno Grecy przedstawiali sobie Fa-etona, gdy sonecznymi rumakami gna po sklepieniu niebieskim.

    W wistach powietrza, w piekcych pocaunkach mrozu, w stuku bryzgajcych spodkopyt koskich marmurw niegowych, w byskawicowym migotaniu manych drzew,lui, zasp nienych, lasw dalekich, ptakw wysoko leccych, z twarz w pomieniachi piersi pen iwnej rozkoszy, nie odrywaam oczu od jego twarzy pobladej, brwicignitych, ust umiechnitych ze spokojn wzgard, ramion potnych, a jednak spo-kojnych i kochay si, kochay w nim moje oczy.

    Wkrtce jechalimy ju w sposb zwyczajny, rozmawiajc zwyczajnie o rzeczach,o luiach, a nagle zamyli si, dugo patrza na skon nieba, ktry rbkiem seledy-nowosrebrnym roziela chmury szare od biaej ziemi i w oczach jego odmalowaa sibezbrzena tsknota. Wskaza mi wietlisty rbek.

    Jak tam jasno!Z twarz ku mnie zwrcon doda: I pani taka jasna jasna!

    iwna historia

  • Potem ze wzrokiem znowu utkwionym w dal wietlist rzek z cicha: S na wiecie luie pociemnieli, ktrzy pragn jasnoci tak pragn!I zaraz o czym zwyczajnym, powszednim mwi zacz, ale nie by ju wcieleniem

    radoci ycia. Jakby alem czy tsknot powiao na niego od jasnoci niebieskiej i mojej.Wtedy to po powrocie z tej dugiej zimowej przejadki rzuciam si bratu na szyj

    i chciaam powieie mu wszystko, ale przy pierwszych sowach moich zmarszczy brwigronie i niemal gniewnie zawoa:

    Jak to? Ten wietrznik, marnotrawca, prniak!Ramiona moje zesztywniay i opady z braterskiej szyi. Umilkam i odtd milczelimy

    o tym oboje.Zdanie brata mego poielaa w zupenoci tak zwana opinia publiczna. Uchoi po-

    wszechnie za czowieka z umysem pospolitym i z charakterem lekkim, sabym. Uchoiza jednego z tych, ktrzy w mowie potocznej nazywani s ludmi bez charakteru. Podob-no w adnej szkole i w adnej nauce nie dotrwa a do koca. Synem roiny majtnejbdc w ten sposb z jedynym bratem poieli si znacznym majtkiem, e jemu po-zostawi ziemi z ca surowoci trudw i szlachetnoci obowizkw do jej posiadaniaprzywizanych, a na swj ia zada i otrzyma t rzecz, dajc swobod wszystkimchciom, niechciom, om, kaprysom czowieka, ktr s pienie. Znaczn te ichcz straci ju w czasie niedugim i w stronach dalekich.

    Tych roinnych stron swych prawie nigdy dotd nie odwiea, a teraz przepaw nich ju miesice dugie, jak wszyscy odgadywali, z powodu owego spotkania w maju,u krzaku ikiej ry.

    Wszyscy to odgadywali i usiowali, wedug wyraenia pospolitego, otwiera mi oczy.U jednych nosi on przezwisko koniarza, z powodu namitnego rozmiowania w hodo-waniu i ujedaniu koni. Inni napomykali o licznych podbojach sercowych i gorzejjeszcze

    A ja? Ja wieiaam, e nikt nie kamie i e wszystko jest to prawd, ale nie ca.Wieiaam, e przypisywane mu niedostatki i przywary s w nim istotne, ale e jest teco nad to, czego prcz mnie nikt nie spostrzega.

    Czym byo to, co sama jedna w nim spostrzegam? cile okreli niepodobna. Do-mysy i przeczucia raczej ni spostrzeenia.

    Czasem w oczach zazwyczaj wesoych jakie chwilowe zapatrzenie si w dal i w tymzapatrzeniu si wyraz tsknoty bezbrzenej. Jakby pod byszczcymi prochami pustegoycia, w sercu rozpala si rubin krwawy i piek serce tak, e a oczy w dal biegy poratunek.

    To znowu wrd rozmowy pospolitej albo pochej kilka sw odskakujcych od niejiwnie, kilka sw tylko, lecz zabrzmiaa w nich nuta czci albo litoci, albo wzruszenia,w ktrym zaama si i uton gos.

    Jakie stopienie si miechu w westchnienie, jakie ciepo w postpku czy sowie, doskrytej pieszczoty podobne Czy ja wiem? Chwilki przelotne, promyki drobne, dwikiwnet milknce, same przeczucia, same domysy, lecz ktre iskrami sypay si w serce.

    Mylaam, e musz, musz prej czy pniej opa z niego ze prochy ycia; e musi,musi on prej czy pniej stan przede mn i przed wiatem wyszym, czystszym nadwasne swe ycie.

    Nieprdko potem przeczytaam w jakiej ksice zdanie, e luie bywaj czasem gor-si, a czasem lepsi od wasnych swych postpkw, ktre czsto, wbrew ich najgbszej na-turze, zrzone s przez rne wypadki i wpywy. Nie umiaam jeszcze wwczas mylejasno, ale zdanie to byo we mnie, wicej w uczuciu ni w myli. Czuam, e w tym lek-komylnym czowieku z yciem marnotrawnym i prniaczym istnieje jaki popd w dali w gr, e istnieje w nim jaka ao i tsknota.

    Po czym ao? Za czym tsknota?Przysza chwila, e powieia mi to sam. Wkrtce po owym szalonym kuligu przysza

    pikna chwila brylantowych szronw na drzewach, a zotych snw w upojnych szczciemsercach naszych.

    iwna historia

  • Podaj mi ten wiersz modego poety, ktrymy czytay i razem:

    W przestrzeni przez soce zalanejCienie si ciel bkitnie,Na ziemi w puch biay przybranejGazka kada szkem kwitnie

    Bkitne cienie say si po biaych puchach zacielajcych las i na nieruchomychwierkach kada gazka szkem kwita, gdymy si spotkali u drzwi otoczonego wier-kami domku lenika.

    Czy wypadkiem? Tak si zdawao, lecz w rzeczywistoci i tu leay na dnie domysyczy przeczucia moje i jego. Faktem jest niejasnym moe, lecz najzupeniej prawiwym,e z oddalenia, bez porozumienia si gosem czy okiem, odgadywalimy nawzajem swojemyli i zamiary. Nie po raz to pierwszy ju wieiony tym odgadywaniem zamyswi upodoba moich przybywa tam, gie byam i nie po raz pierwszy ja ze swej stronyodgadywaam, e on przybie

    Wic cho nie oczekiwaam, jednak nie ziwiam si, gdy w biaej alei lenejJecha alej nien, tworzc razem z piknym wierzchowcem swym i biaoci lasu

    obraz z zimowej czy z rycerskiej bani.Za chwil dowieie si miaam, jak baro, jak wcale nie by dumny; pniej w szacie

    z grozy i rozpaczy przyj do mnie miaa wiadomo, jak baro, jak niezmiernie bysaby. Ale wwczas, gdy wrd cichych szkie szronu i marmurw niegu zblia si kulenemu domkowi, bia z niego sia i duma syna rycerskiego rodu. We krwi mie je musiarazem z rycerskim wikiem; mylaam, e musi rwnie mie je w duszy. Patrzc nazbliajcego si mylaam, e tu, tu jeiec wycignie silne rami i dokona wielkiegoczynu lub w turniejowej gonitwie zwycizca, na ostrze miecza przyjmie wieniec chway.

    Byy to tylko pozory, zuenia? Tak! Nie! I tak, i nie.Zeskoczy z konia i w mgnieniu oka znalaz si u stp moich, na klczkach. Krzyk-

    nam ze ziwienia, bo dotd nie byo pomiy nami nic Zarczay si dotd z sobpromienie cz naszych, umiechy ust, brzmienia gosw, ale powieianego nie byo nic

    Teraz rce moje uwizione byy w jego doniach, a z ust mu pomiennym potokiemlay si sowa mioci i rozpaczy.

    Rozpaczy? Czowiek ten mody, pikny, bogaty, ktry tam u ranego krzaku wydami si upostaciowaniem samej tylko, samej jednej radoci ycia, rozpacza.

    Bledszy ni wtedy, gdy walczy z szaem swych stepowych koni, ze zot brwi boleniecignit i oczyma do ciemnych otchani podobnymi mwi, jak mocno, jak gbokomnie kocha i jak gboko, rozpacznie czuje si mojej mioci niegodny.

    Domek lenika chwilowo opustoszay by ze swych mieszkacw; bylimy sami. Byli-my sami w biaej izbie, za ktrej maymi oknami ciko na gaziach wierkowych wisiaywielkie kwiaty niegu i tylko niewiialna, w ciemnym kcie jego duszy zaczajona, byaz nami straszna nasza dola.

    Lecz jakimkolwiek by i cokolwiek w przyszoci popeni mia ten czowiek, wiia-am go wtedy szczerym a do dna. Wyznawa przede mn wszystko, co w nim i w minio-nych dniach jego byo saboci i win, a pokora tych wyzna miaa w sobie przejmujcekrzyki cierpienia.

    Cierpia. Te niepochwytne drgnienia duszy, ktre spomiy lui wszystkich samajedna w nim spostrzegaam czy przeczuwaam, byy alem palcym, tsknot bezbrzen.

    Czy pamitasz ostatni strof tego wiersza modego poety?I tskno za dol, za zot,Co j jak oki wiatr zmiata,Jest skryt za tob tsknot,ni a i a ata

    Czowiecz prawd, gbok, cho rzadk, zamkn w strofie tej mody poeta.Byam wwczas wiadkiem palcej tsknoty czowieka za postradan czystoci swej

    duszy, niezmiernej aoci jego nad tym, e w dniach prniaczych i pochych przepadamu jego ani a i a ata.

    iwna historia

  • To upragnienie czystoci i te namitne rzuty ducha ku podwigniciu si z nizin nawyyny byy najgbsz przyczyn rozkochania si jego w iewczynie tak doskonale czy-stej i myli swe na wyynach trzymajcej, jak podwczas byam. Serce jego uczepio simnie jak nici, po ktrej wspi si mogo do krain wietlistych. Z probami o szczciemieszay si mu na ustach proby o wsparcie, o takie wsparcie, jakiego kropla rosy uy-cza rolinie okrytej przydron kurzaw. Marzy, e gdy mu podam rk, podwignie siz kurzawy. O czynach dobrych, o trudach wytrwaych, o cnocie czystej roi tyle prawie,co o raju mioci poielonej.

    Odsaniao si w nim przede mn ogromnie tkliwe rozrnianie strony ycia ciemnejod jasnej i ogromne podanie przebywania po stronie jasnej. Dlaczeg tyle razy zsuwasi z niej na ciemn?

    Z jake rozumn i z jake dobr pokor wyznawa przede mn te braki natury i tewpywy wiata, ktre wobec pokus i pont rozmaitych czyniy go sabym! Bo nie byz rzdu tych sabych, ktrzy nie maj w sobie siy, lecz z tych, w ktrych z si razemmieszka sabo.

    I ta wanie sia jego, truta, paraliowana, zwyciana przez sabo, przerabiaa sina palc tskno za marzonymi wiecznie i wiecznie niedociganymi strefami wiata, naao za umknionym z doni, za znikym w odmtach ycia, za postradanym tym ptakiemniebieskim, o skrzydach z lazuru i krysztau, ktremu na imi: ani a i a ata.

    Suchaam i sowa jego uderzay o najwysze niebiosa mego serca.Mylaam, e tylko czowiek z dusz wielk moe tak dobrowolnie i a do dna uka-

    zywa swoj mao przed istot, ktra mu jest droga i ktrej poda; mylaam, e tarozierajca mowa jego jest czynem piknym i e do ycia piknego zdolno niezmiernposiada musi ten, kto posiada tak aosne jego upragnienie.

    Wic odpowiadaam mu zrazu zami tylko, ale potem uczuam, e myl moja dostajeskrzyde i pomiennym natchnieniem porwana mwi mu zaczam wszystkie te so-wa mowy lukiej, ktre pocieszaj, koj, pieszcz, kochaj, dwigaj wszystkie dobre,pikne, jasne, gorce sowa mowy lukiej

    I wtedy to, wrd tej rozmowy, zakochaa si w nim moja duszaA zmierzch, od wiszcych za oknami kwiatw niegowych biay, znalaz nas na awie

    lenego domku siecych obok siebie z poczonymi domi i owinitych lazurami takichmarze, jakich bezchmurnie sucha by mogo lazurowe oblicze nieba.

    Bez ogldania si na lukie zadania i opinie, na ch czy niech najdroszego midotd czowieka, mielimy cicho i skromnie zalubi si w maju, miesicu pierwszegospotkania si naszego i rozkwitania po lasach ikich r.

    A potem ile naiei, ufnoci, sodyczy, postanowie wielkich i niemal bohaterskich ach! niemal witych zamiarw!

    Nut bohaterstwa, niemal witoci, on pierwszy wla w te rojenia nasze. Mniema,e za przeszo jego odebraa mu prawo do szczcia, do tak wielkiego szczcia, ja-kie posiad wraz z moim kochaniem i e t z przeszo odkupi mu potrzeba jakimwyrzeczeniem si, jakim trudem, dokonaniem jakiego czynu czy zadania.

    Myl ta bya tak surowa, e nie mogam zrazu wyrozumie jej do gbi. Odkupienieza przez dobro? Pokuta? Dobrowolne zadawanie sobie cierpie na onie szczcia? Leczgdy wyrozumiaam, wzlecielimy razem ku tym najwyszym strefom, na ktrych rzadkobaro bywaj lukie marzenia.

    Mielimy majtki nasze rozda na iea mioci i miosieria, a sami y zaledwie bezniedostatku, nie podajc i nie szukajc adnych uciech innych oprcz tej niewymownej,e naleymy do siebie, e jestemy z sob, e trzymamy si za rce i e dusze nasze trzymajsi za skrzyda

    Mielimy wzba myli nasze ku najwyszym szczytom wiey, a serca rzuca w ogni-ska uczu najszerzej po ziemi rozpostartych. Mielimy wsplnymi siami czyni to, czegonikt nie uczyni, i zaj tam, kdy nikt nie zaszed, nie przez dum, lecz przez pokorwanie i z wicznoci za to szczcie niewymowne, e jedno dla drugiego jestemy naziemi

    O, modoci! O, wiaro i sio modoci! Raju serc! Locie dusz! O, oczy niegowychkwiatw, ktrecie przez drobne szybki patrzay w nasze rozpromienione ogniem wi-tym oczy! O, szumie lasu, ktry o zmierzchu z cicha wtrowa pocz sodkim naszym

    iwna historia

  • szeptom. Czyli to wszystko zueniem tylko byo, mar tylko, ponnym okamywaniemsi ponnych dusz czowieczych?

    Tak! Nie! i tak, i nie!Domek lenika opuciam z zarczynowym pocaunkiem na ustach i z dusz w eks-

    tazie.AleDaj chwil spocz przed spojrzeniem w przepa!Ale w maju nie wziam lubuUmwilimy si, e przyjie on wkrtce do brata mego, aby mu o zamiarach naszych

    oznajmi i o zgoenie si na nie prosi. Wymaga tego nie tylko obyczaj powszechny;wymagao tego serce moje, nie mogce przecie wyrzuci z siebie uczu wicznoci,przywizania i obowizku.

    Myl o tym spotkaniu si ich i o tej rozmowie napeniaa mnie trwog niewypowie-ian. Pomiy dwoma tymi ludmi stao co na ksztat nienawici, do wytumaczeniawcale nie trudnej. Wobec surowych zasad moralnych i obywatelskich brata mego, wobecjego doskonale czystej i baro czynnej przeszoci, przeszo czowieka, ktry marniealbo i wystpnie dotd trwoni lata, siy i majtek, bya achmanem godnym tylko wzgar-dy. Ten drugi za zazdroci, strasznie zazdroci tamtemu nieskazitelnoci, powagi, nieurzeczywistnionych jeszcze, lecz ju przewidywanych przeznacze, z ktrych przegldaoblade i moe krwawe, lecz ukoronowane oblicze bohaterstwa.

    Ta wzgarda z jednej strony i ta zawi z drugiej, ktre leay na samym dnie wzajem-nych dla siebie uczu tych dwch lui, pozostayby pewnie bierne i niewypowieianena zawsze, gdyby nie wzmaga ich, nie rozjtrzy i ostatecznie do krzyku nie pobuiwypadek, ktrego ja byam przyczyn.

    Ach, nie myl, e by to krzyk rozgniewanego, grubiaskiego gosu! Byli obaj ludmidobrze wychowanymi i najlejsze podniesienie gosu, adne sowo obraliwe czy obelywenie dosigo pokoju ssiedniego, zza zamknitych drzwi pracowni mego brata. I iwniekrtko trwaa toczca si za tymi drzwiami rozmowa; i nie wiem, w ktrej sekunie tychkilku minut pad grom, ze zwarcia si dwch tych chmur wystrzelony

    Ale gdy drzwi si otworzyy, zobaczyam na twarzy czowieka kochanego poraenie odgromu. Co osupiaego i razem namitnie obraonego, co zego i zarazem tragicznegorozlewao si po jego miertelnie zbladej twarzy i wiecio w sztyletach oczu bolesnychi ostrych.

    Rzuciam si ku niemu, ale gestem rki powstrzyma mnie z dala od siebie i biaymiwargami wyszepta:

    Tutaj nie! Pod dachem tego czowieka nigdy! Jeeli wytrwasz, jeeli zechcesz,to gie iniej

    Nie mia prawie oddechu w piersi. Nieprzytomnie prawie cisn mi obie rce, zdajesi, e bez ez zaka i wybieg z domu.

    Stanam przed bratem caa w dreniu i w pomieniu, zamierajcym gosem pytajc,co mu powieia.

    Tak samo jak tamten blady i w oczach rozgorzay, ale zawsze panujcy nad sob,zawsze silny i stanowczy, nic mi nie powtrzy, z niczego si nie tumaczy, tylko z wielkimspokojem w postawie i gosie rzek, e acniej by umar, niby przysta na to, abym zostaaon tego otrzyka.

    Nie odpowieiaam ani sowa, lecz nazajutrz nie byam ju pod dachem swojego ro-innego domu. Byam pod dachem swojej bliskiej krewnej, kobiety nieskazitelnej, alewyrozumiaej, kochajcej mnie, agodnej. Byo to owo gie iniej, o ktrym w strasz-nej chwili wspomnia i za ktre po dniach paru z radoci niewypowieian, z wicz-noci bez granic, na klczkach mi ikowa.

    Trwaam wic. Pomimo e kade wspomnienie o bracie rozierao mi serce, trwaamw uczuciach swoich i w zamiarach, i nade wszystko, o Boe! ty wieia, e nade wszystkotrwaam w pragnieniu, w namitnym i zachwyconym pragnieniu ratowania, wznoszenia,zabawiania tej duszy ukochanej, tak sabej i razem tak silnej, tak poplamionej i tak zaczystoci stsknionej, ktra wszystkie swoje saboci, siy, plany i tsknoty tak prostoi szczerze, pokornie i wzniole zwierzya sercu memu i doniom mym powierzya, pomocyich wzywajc.

    iwna historia

  • Ale w maju nie wziam lubu, bo wanie gdy po lasach rozkwity re ikie, bratmj i on zniknli mi z oczu. Porwa i unis ich wiatr wypadkw. Wtedy to imi bratamego rozbrzmiao po wiecie saw krtk, lecz gon i wit

    Nie powieiaam ci za jeszcze, jak nazywa si tamten. Odwr oczy! Nie patrz namnie, gdy imi to wymawia bd A gdy wymwi je, miej lito!

    Stefan NiegiryczNie miaam litoci i krzyknam: Zdrajca!A ona, jakby wieiaa, e cios tego sowa spa na ni musi, ani drgna, tylko na

    dug chwil umilka: po czym z westchnieniami czarnej nocy zczy si znowu jej cichygos.

    e mia w przyszoci sta si czym innym jeszcze, o tym wiemy my dwoje, jai mj brat, a ty dowiesz si zaraz. Ale prawd jest, co powieiaa. Zdrai towarzyszai woa swego, ktrym by brat mj. Sta si przyczyn srogich cierpie i miertelnychjego niebezpieczestw. Imi swoje od pierwszej do ostatniej goski okry hab.

    Co nim spowodowao w tej chwili fatalnej, gdy przed ludmi majcymi rozstrzygalosy ich obydwch sta si tak wszystkomownym? Trudno rozbiera i straszno dochoi.

    Podobno w tych grubych cianach, wrd ktrych przebywali razem, co chwila wy-buchay pomiy nimi spory krtkie, lecz miertelne jak zatrute ostrza, paday sowaranice sroej od kul i mieczy Albo wiem wszystko? Domylam si tylko wielkociobraz po okropnoci zemsty. Domylam si te rozstroju nerww i mzgu, nagle prze-rzuconych z szampaskiej czary uycia w cykut trwg i udrcze. Nikt mi o tym nieopowiada dokadnie. Jedne tylko usta, raz jeden, miay odwag cz winy przypisaofierze zbrodni Moe nie myliy si. Nie wiem. Niech Bg to osi.

    Oyskawszy mono rozporzania si swoj osob i swoim majtkiem opucistrony roinne i znikn. Z pocztku ten i w jeszcze tu lub wie zobaczy go lubo nim usysza, lecz po paru latach zgina wszelka wie. Moe na drug pkul wiataodjecha, moe umar. Nie wieia nikt i nie dowiadywa si nikt. Lej staje si na ziemii piersiom lukim, gdy taki czowiek znika.

    Kiedy brat mj przez nawyczajny zbieg okolicznoci strasznej mierci uniknwszyodjeda na kresy innej czci wiata, ja ziemi u stp jego wosami swymi zamiotam,z krwawym paczem bagajc, aby mi krwaw omyk moj przebaczy

    W gbi pokoju, dotykane dalekim wiatem lampy, majaczyo na obrazie niade ramiwycignite z toporem nad ciaem bielejcym u kamiennego otarza.

    Kain! szepnam. e mia w przyszoci dalszej sta si czym innym jeszcze, wiemy dotd my dwoje

    tylko, ja i mj brat, a ty zaraz si dowiesz

    Jak yam w pierwszych latach, ktre potem nastpiy, ten tylko zrozumie, kto samprzez czas dugi coiennie usypia i bui si w zach.

    Bywaj czasem momenty z takim nagromaeniem nieszcz, e gry tej starannieodmalowywa nie potrzeba, bo ktokolwiek pierwsze zarysy jej zobaczy, uczu musi nasobie jej cie.

    Z gniazda zielonego nad polami szerokimi, nad strumieniami przeczystymi, nad mu-rawami aksamitnymi i alejami drzew odwiecznych zawieszonego wypadam na bruk miej-ski, pomiy mury miejskie, w zgiek, w tok, w kurzaw, w zaduch, w czst obawgodu ciaa, w cigy gd serca.

    Nikt z moich najbliszych w pobliu moim nie pozosta; najbliszy, a teraz po dwa-kro, po trzykro najdroszy brat mj cierpia w oddali nieprzejrzanej. On znikn zewiata i gdyby znikn by z mojej pamici! Ale nie.

    W kad noc bezsenn i w kadej chwili bezczynnej jak w ciemn topiel rzucaam siw niepojt, w przeraliw zagadk jego duszy i jego przeznacze

    iwna historia

  • Czy pewna jeste, e po zabiciu Abla Kain, na kresy wiata odchoc, o kadymwschoie soca nie upad twarz na ziemi ze wstydu przed socem i zgrzytajcymizbami nie gryz ziemi z rozpaczy, e jeszcze wii soce? Czy nie przypuszczasz, enocami choio za Kainem widmo Abla i oddechem swym skrcao mu wosy na gowie,w ksztat wcego si w mkach pomienia?

    Jeeli mniemasz, e wielcy winowajcy s zawsze ostatnimi wrd lukoci, jestew bie. Ten z nich, ktrego serce cho raz w yciu miao sen o cnocie, to krl narzy.

    Po niezliczone razy oczyma wyobrani wiiaam go na jakich dalekich drogach,upadajcego twarz na ziemi ze wstydu i gryzcego ziemi z rozpaczy. Po niezliczonerazy nawieaa mi mara winowajcy, krry w noc ciemn iie ze zjeonymi jak pomiewosami nad gow, gdy tu za ni id nieubaganie blade widma jego ofiar.

    Czasem z pogard odpychaam te wienia, czujc wstrt ku samej sobie za to, enawiea mnie one mog i e o, cikie wyznanie! krzesz mi w sercu lito.A czasem z si opada i do walki niezdolna, dawaam folg litoci i jakim rzutom ser-ca bolesnym, w ktrych woao ono, e chce poiela z winowajc brzemi jego habyi razem z nim i jednym szlakiem ciemnym, pod jednym paszczem strasznego kr-lowania nad wszechn ziemi i i dusz jego z plam obmywa wiernym pomimowszystko kochaniem, a moe z obmytej, z oczyszczonej dobywa znowu te pikne wiata,o ktrych wieiaam, e w niej byy.

    Wieiaam, e byy i nic nie mogo zabi we mnie tej wiary, a przecie nieraz poktach sypialni prnej snu, a penej ciemnoci, chichotaa najstraszliwsza towarzyszkabezsennych nocy czowieka: ironia.

    Moe w jakiej dalekiej stolicy, zamiast wi si w mczarniach, pawi si on w roz-koszach, moe nie ponury paszcz krla narzy, lecz wykwintny ak balowy ma naramionach, moe ze zotymi poyskami we wosach, w tych licznych wosach, na kt-rych tam w domku lenym kadam kojce i bogosawice donie, u warg czerwonychtrzyma puchar upoje i znowu jest podobnym do boka radoci ycia, ohydnej terazradoci?

    Takich chichotw ironii suchajc, twarz tonam w mokrej od ez poduszce i casiebie rzucaam w dalek dal, pod stopy brata bohatera, hymnami serca wielbic cnotczyst, pocaunkami omywajc rany witego cierpienia.

    Ale potem znowuO, wierz! Bya to mka wielka!Lecz ycie powszednie, a zwaszcza ycie powszednie lui ubogich, to szary, mo-

    notonny deszczyk, ktrego krople malutkie a niezliczone padaj, padaj, padaj na myli serce, a skrzyda myli przyb do ziemi i serca rubiny pogasz.

    Z majtnej crki wiejskiego dworu staam si biedn iewczyn, ktra w ciasnych iz-debkach domku stojcego nad rynsztokiem miejskiego zauka caoienn prac zarabiaana coienny kawaek chleba.

    Po miastach, po miasteczkach wiele nas wwczas byo takich gobic wypadychz gniazd puchem wysanych na ostre kamienie bruku. Trzeba byo na kamieniach wigniazda z ostw i piounw. Wiy je, jak umiay, gobice, zrazu drce od strachu, blu,gniewu, lecz wkrtce pod rk Bo ukorzone, coraz mniejsze i na koniec spokojnetym spokojem, ktry panuje w dni monotonnych, szarych deszczykw.

    Soca nie ma, na szczytach wieyc zote iglice pogasy, wiat szary, skrzyda duszyopade i tylko kdy na dnie pamici czerwieniej ary wspomnie o naiejach, o tczach,o lotach pod gwiazdy.

    Mieszkania tych przybyszek od pl, k, lasw i ogrodw rozkwieconych w najta-szych ielnicach miasta i w najniszych domkach tych ielnic pozna mona byo poobfitoci rolin kwitncych za maymi oknami, po dobywajcej si zza okien muzyce for-tepianowej, po wybieganiu z drzwi lub bram domkw postaci kobiecych, czsto adnychi zgrabnych, zawsze ciemno i tanio ubranych, pieszcych do pracy.

    Pracoway, jak mogy: szyy, uczyy, wiele jeszcze robt rnych czy ja wiem? By-leby yjc mc na wiat patrze okiem czystym, cho niezmiernie prdko i wczenieutrcajcym blaski modoci.

    Ja uczyam. Nieprzeliczone s te ikczynienia, ktre w mylach i listach posyaambratu za to, e sama umiaam tak wiele i dobrze. Mieszkay razem ze mn w trzech

    iwna historia

  • malutkich pokojach dwie dalekie krewne moje, z ktrymi w momencie przeomowymmocno wziymy si za rce, aby siami wsplnymi znosi ycie. Bo nie byo ju dla nasmowy ani myli o czymkolwiek innym, jak tylko o znoszeniu ycia.

    Z pocztku bywao nam czsto trudno, godno i chodno, ale potem uoyy si jakosprawy nasze we wzgldn i sta pomylno. Ja i Cesia biegaymy z lekcji na lekcj,Rzia sieiaa za hafciarskimi krosnami i dogldaa nieduego gospodarstwa. Goiny,podobne do kropel monotonnego deszczyku, skaday dni, z dni powstay lata, ktretworzyy iesitki lat

    Jednak na te dugie lata nasze oprcz kropelek szarego deszczyku sypay si takedrobniutkie kwiatki uciech. Tak ju stworzony jest czowiek, e z piounw choby wy-dobywa sobie musi krople miodu; mymy je wydobyway z tkwicych nam we krwiupodoba i z serc, ktre stwardnie ani zamarzn nie mogy.

    Wic sabe echa od roinnych ogrodw naszych, te roliny u okien, ktre oczymacoraz nowych koron kwiatw patrzay w nasze zmczone oczy, troch muzyki o szarejgoinie, troch czytania w ie witeczny, ubogie ieci, uboy starcy

    Tych ostatnich wprowaiy nam w ycie zote serce i praktyczna rka Rzi. Bya onapord nas Mart posiadajc sztuk wypiekania iesiciu chlebw z jednej garci mkii zarazem Mari olejki nieskoczonego miosieria wylewajc pod stopy lukiej ny.

    Wszystko to razem nadawao yciu barwy niewietne wprawie, lecz chronice ycieprzed bladoci trupi. Ze wszystkiego te tego wyniko, e przyszed do nas ten niemytracz

    Ten niemy tracz, ktrego Rzia przyprowaia raz z ulicy, aby ogrza si i posili,wyda si nam zrazu czowiekiem iwnym i mnie nawet troch przestraszy.

    Trzymajc w rku list od brata przed chwil otrzymany, weszam do jadalnego poko-iku i nie spostrzegajc obecnoci czowieka obcego poczam gono ieli si z towa-rzyszkami treci listu, gdy nagle one krzykny ze ziwienia, a ja cofnam si z prze-strachem, bo kto mi do ng upad.

    Nie wiec ani kto, ani co, ani dlaczego, wiiaam tylko zwyczajn siermig robot-nicz, rzemieniem przepasan, jak gow osiwia i jakie rce sine, ylaste, szramamii guzami okryte, ktre usioway pochwyci brzeg mojej usuwajcej si sukni. W miarjak usuwaam si, siermiga peza ku mnie po podoe, rce latay w powietrzu jak licieprzez wiatr targane i czoo jakie pomarszczone, krwi nabiege, kilka razy uderzyo o de-ski podogi. Sycha byo przy tym kania czy wykrzyki, czy jki chrapliwe i przerywane,jakby kto ryk mordowanego zwierzcia na drobne kawaki posieka.

    Towarzyszki moje, do silne fizycznie, prdko podniosy z ziemi i na stron niecousuny tego czowieka, a gdy on, nagle ucichy i spokorniay stan u okna, zobaczyambaro zwyczajnego pokornego biedaka w siermie wyrobniczej, w grubym i onie-onym obuwiu, z twarz tak ukryt w gstwinie zarostu, e wida byo tylko krwawoczerwone powieki i nad krzaczastymi brwiami czoo zke, pene zmarszczek. Wo-sy spltan gstwin okrywajce gow, ogromny zarost twarzy i zwisajce na powiekikrzaki brwi miay barw ciemnego popiou.

    Narz! Tym wikszy narz, e niemowa.Rzia, ktrej litociwy wzrok od do dawna ju ciga go wrd miejskiego ubstwa,

    powieiaa nam, e czowiek ten such posiada, ale mow wskutek wypadku jakiegopodobno utraci ju od dawna, e widywaa go przedtem piujcego drzewo na znajomychjej podwrkach, lecz e teraz chory, pracowa nie moe, wic

    Ale naturalnie, ma si rozumie, niech przychoi jak najczciej! Tylko co znaczyata iwna scena? Poniewa niemym bdc nie by guchym, wic po cichutku szepnymysobie do uszu, e zapewne troch obkany.

    Tym wikszy narz.A kiedymy pomiy sob szeptay, on wyj zza siermigi bia tabliczk i owkiem

    co na niej skreliwszy poda j Rzi. Zobaczyymy jeden tylko wyraz: Przepraszam.Litery byy niezgrabne i zygzakowate. C iwnego? Prosty tracz! I w dodatku mia rcezsiniae od zimna i szramami, guzami okryte od piy czy moe i od innych jeszcze narzicikiej pracy.

    iwna historia

  • nieg tego dnia lea na ziemi, na dachach, zasypywa powietrze, oblepia szyby okien,napenia wntrze domu matowym biaym wiatem.

    Pamitam! W biaym powietrzu pokoju niemy tracz sieia przy maym stole nadumieszczon przed nim ywnoci i dugo nie jad. Gowa jego nisko pochylona i twarzgsto obrosa tak wyglday, jakby je okrywaa gruba warstwa popiou, a posta zgarbiona,od grubej siermigi bryowata, odrzynaa si na nienym tle okna plam ciemn, cik,smutn

    Pamitam, e w chwili owej nie wieie skd, moe od nienej biaoci tego dniazalatywa ku mnie zaczy echa z dalekiej przeszoci, z wczesnej modoci!

    Las zasany marmurem siniejcych niegw, szklane kwiaty szronu po drzewach,w biaej alei jeiec na piknym koniu za maymi oknami wielkie oczy niegw nagaziach wierkowych, u kolan moich zota gowa moieca:I tskno za dol, za zot,Co j jak oki wiatr zmiata

    Ach, pozwl zamilkn na chwil, odpocz.Umilka. Cisza napeniajca duy pokj, koczya:

    Jest skryt za tob tsknot,ni a i a ata

    List dnia owego otrzymany przynis mi nieskoczenie radosn wie, e za kilkamiesicy zobacz brata. Po dwuiestu kilku latach nieobecnoci mia przyby, aby nazawsze ju w pobliu moim pozosta. Roina jego bo tam, daleko, zalubi jednz dalekich krewnych naszych i mia liczne podobno ieci przybie nieco pniej,a on j wyprzei w celu urzenia wygodnego roinnego gniazda. Wygodne, piknegniazdo dla roiny swej usa moe, bo wraca z majtkiem znacznym.

    Pierwszy pocztek nowego tego majtku napenia mnie zawsze wicznoci dlajakiego bezimiennego, wielkiego serca. Bo przed wielu laty kto przysa bratu me-mu znaczn sum pienin, tak zrcznie imi swoje ukrywajc, e pomimo stara jegoi moich odkry go byo niepodobna. Daru tego zwrci nikt nie mg, poniewa niktnie wieia, kdy znajdowao si i jakie byo jego rdo. Fakt w zreszt, jakkolwiekniezwyky, nie by w gruncie rzeczy baro iwny i wiadczy tylko o tym, e bywajna ziemi serca wielkie, zdolne do uwielbienia, wspczucia i niesienia czynnej pomocyprzedmiotom tych uczu.

    W rozumnych i energicznych rkach brata mego z pierwszej tej cegy wyrs obszernygmach. Mniejsza o to, co budowa, ale e w prac sw wkada jedn ze swych cechnajbariej znamiennych, ktr bya do zacitoci posunita stao uczu i de, wicuwieczya j pomylno. A e przy tym posiada szczcie roinne

    Wicher nieszczcia chosta przez czas do dugi odwan t gow i biczem ogni-stym zacina te silne ramiona, lecz pod Bo rk ucich potem i gowa podniosa siznowu z peni swych myli niezomnych, a ramiona wypryy si do trudw i do roz-koszy ycia, z peni swych si niepospolitych.

    Od otrzymania listu owego dugie miesice przeminy, zanim w pokoikach naszychrozleg si krzyk szalonej radoci, z jak upadam w szeroko przede mn rozwarte objciabrata.

    Przepyn po nas strumie czasu i obojgu przysypa wosy srebrem, mnie przed-wczenie, jemu tak piknie, e zdaway si by koron promienn, ktra zwieczya jegotroch tylko zmczone czoo. Zdrowym ujrzaam go, silnym, penym dawnych niezom-nych myli i uczu, prawie modym.

    Bywaj takie supy, ktre z wichrzystej burzy dobywaj si proste, nienaruszone,z gowicami tak jak przed burz dumnie i strojnie podniesionymi ku niebu; lecz s tosupy wykute z jednej bryy drogocennego kamienia. Biada wrd wichrw i byskawictym, ktrych wntrznoci tocz odamy piknych kruszcw w roztokach lichej gliny!

    iwna historia

  • Z gwarem zapyta, opowiada, miechu zmieszanego z paczem, wykrzykw radoci,roztapiajcych si w westchnienia, wprowaiymy gocia drogiego do maej jadalni na-szej i razem z nim zasiadymy u tego stou, przy ktrym przez lata dugie po niezliczonerazy smutne usta nasze z utsknieniem i uwielbieniem imi jego wymawiay.

    By to jeden z tych obiadw, ktrych nikt je nie chce, bo wszyscy nasyceni s przezrado i ktrych nikt je nie ma czasu, bo wszystkie usta zajte s mwieniem. Zdajesi, e z pocztku wszyscy czworo mwilimy razem, zaledwie si nawzajem rozumiejci cho potem rozmowa staa si porzdniejsza nieco, gorczkowego ttna dugo utracinie moga.

    Z gorczkowymi rumiecami na policzkach suchaam brata mwicego o zamiarachswych osiedlenia si w wielkim miecie i rozpoczcia tam jakiej trudnej i ogowi uy-tecznej pracy, gdy krztajca si dokoa stou Rzia dotkna mego ramienia z cichymszeptem:

    Spjrz! Niemy!Spojrzaam w kierunku wskazywanym i oczy moje, z ktrych przez brzegi wylewaa

    si rado, ujrzay widok, z ktrego przez brzegi wylewa si ciki smutek.Przy maym stoliku u okna sieia niemy tracz, ktrego obecnoci nikt z nas, oprcz

    Rzi, w zawierusze wzrusze nie spostrzeg. Bya to zreszt istota tyle w yciu naszymznaczca, ile dla czowieka znaczy moe wrbel godny i zziby, ktremu on przez oknosypnie z litoci gar ziaren czy okruchw. Od roku prawie przychoi tu do czsto,a nie znaymy jego imienia, mwic o nim zwykle: niemy tracz albo wprost: niemy.Spotykaam go te niekiedy na ulicach miasta, ale nigdy nie prosi mnie o jamun. Rzi,owszem, prosi w sposb do iwny i ktry j wzrusza, bo nie wyciga nigdy rki aniwydawa tych przykrych skomle, ktre zazwyczaj wycho z garde lui pozbawionychmowy, lecz tylko wte ciao jego w grubej siermie i gowa osypana popioem chyliy siw pokonie jak grb milczcym i w ktrym Rzia wyczytywaa pokor gbok i bolesn.Zdawao si, e przez ten rok opad ju by na ostatnie dno ny. Zarabia na chlebnie pozwalaa mu choroba dawna, ktr uproszony przez nas lekarz uzna za nieuleczaln.Wieiaymy, e jeli nie dni, to miesice lub tygodnie ycia tego narza byy policzone.

    Teraz przy maym stolikuTen may stolik by miejscem, na ktrym zwykle Rzia ywia naszych ubogich goci.

    Ilu ich najrozmaitszych: kobiet i mczyzn, starcw i ieci siadywao przez te dugielata tam, u okna zawieszonego z zewntrz zieleni ciasnego podwrka w lecie, a biaocijego w zimie!

    Teraz bya jesie i klon rosncy za oknem zawiesza je firank z pokych lici, naktrej tle ciemn, cik plam odrzynaa si posta niemego tracza, iwna w tej chwiliposta!

    Sieia tak zgarbiony i z tak nisko pochylon gow, e twarzy jego wcale wida niebyo; tylko opadaa mu z niej na piersi puszcza wosw twarz obrastajcych, przez coi gowa, i pier jego wydaway si grubo osypane popioem. Rce niedue, sine, opuche,szramami i guzami okryte leay na siermie okrywajcej kolana, a spod obwisychkrzakw brwi kapay na siermig, na kolana i na rce due, rzsiste zy. Paday one w ciszykamiennej. Czowiek ten cay wydawa si w tej chwili wykutym z ciemnego kamieniai mona by myle, e w tej kamiennej postaci co tajao i wyciekao z niej cikimi,cichymi kroplami.

    Ani kania, ani westchnienia, ani najlejszego poruszenia. Tylko ze zgarbionych ple-cw zwisajca ta gowa osypana popioem i spod obwisych brwi padajcy na pokaleczonerce ten deszcz cikich, cichych ez

    Rzia szybko przybliya si ku niemu i zacza baro cicho zapytywa go czy po-ciesza, a on gowy nie podnoszc, wyj zza siermigi swoj bia tabliczk i rk, ktratrzsa si jak li na wietrze, ledwie czytelnymi znakami napisa znowu jeden tylko wy-raz: Przepraszam!. W kilka minut potem nie byo go ju w pokoju. Rzia chciaa wyjza nim, zapyta, moe pocieszy, ale przemwi do niej o czym najdroszy go nasz,wic pobiega ku niemu z odpowiei, zapominajc

    Wszyscymy po kilku minutach zapomnieli o niemym traczu, pacz jego przypisujctemu blowi, jaki w czowieku wszechstronnie nieszczliwym obua musi widok lui

    iwna historia

  • szczliwych. A mymy byli dnia tego tak weseli i szczliwi, e nie spostrzeglimy nawet,i wiadkiem tej wesooci i tego szczcia naszego jest ten narz.

    Wkrtce te zapomnielimy o jego istnieniu i gdy dni upyway, a on nie przychoi,jedna tylko Rzia zatroszczya si czasem o to, co si z nim ieje, lecz i ona, zatrosz-czywszy si na chwil, zapominaa.

    W rozmowach z bratem, we wzajemnych spowiadaniach i zwierzaniach, w przywo-ywanych z przeszoci wspomnieniach wsplnych, w ukadaniu zamiarw na przyszojeszcze dug szybko przemkny mi tygodnie, prawie miesice, gdy w tej jasnej pogoie,tak dla mnie nowej, ycie znowu przeraliwie zazgrzytao.

    Goina bya przedwieczorna i bylimy w domu sami tylko z bratem, gdy kto z do-mowych poda mi list przez jak biedn iewczynk z przedmiecia podobno przynie-siony, z tego najbiedniejszego przedmiecia, co to po skonie wybrzea opuszcza ku rzeceszary rj chatek, lepianek. List nieksztatny, szorstki, z moim nazwiskiem na kopercie,skrelonym pismem nieksztatnym, zygzakowatym.

    Takie pismo gie ju wiiaam nie pamitam! A! na tabliczce niemego tracza.Wic on to zapewne albo kto baro do niego podobny pisze z prob

    Rozdaram kopert, otworzyam arkusz grubego papieru, wzrok mj przypadkiemupad najpierw na podpis i jakby mnie kto w plecy obuchem uderzy, tak porwaamsi z sieenia. Musiaam baro zmieni si na twarzy, bo brat przyskoczy do mnie,pytajc z niepokojem:

    Co to? Co ci jest?Tyle tylko miaam przytomnoci, aby mu pokaza podpis na licie i krzykn: Patrz! Patrz!Wtedy i on krzykn take: Stefan Niegirycz! Kto? Skd? Gie?A ja z dawicymi si w gardle woaniami: Gie? Gie? Gie? biegam do kuchni, w ktrej zapewne bya ta iewczyn-

    ka. Brat szed za mn.iewczynka niedua, podlotek chudy i blady jak gd, suszya przy kuchennym piecu

    swe zmoke od deszczu achmany. Przez dwoje naraz lui z wielkim gwatem zapytywana,zalka, ledwie moga odpowiada.

    Niemy tracz prosi zanie przed mierci Umar? Czy ja wiem? Gadali, e zaraz umrze Wic jeszcze yje? Czy ja wiem? Moe ju umar Lemy! Co tchu wystarczy, lemy! Moe jeszcze moe jeszcze Okrciam si

    na miejscu, chwytajc i opuszczajc z rk rne oiee, dopadajc ju drzwi w jednejsukni

    Ale brat, powieiawszy iewczynce, aby nie odchoia bez nas, opasa mnie ra-mieniem i zaprowai do pokoju, gie poda mi list.

    Trzeba przeczyta rzek.Prawda! Trzeba przeczyta. Moe tu jakie danie, wyjanienie W oczach co chwil

    stawao mi si ciemno, jednak czytaam, a brat sta przy mnie z twarz litociw, wcimnie ramieniem opasujc.

    Nie jestem niemy. aden wypadek nie pozbawi mnie mowy; odjemj sobie sam. Wkrtce potem, gdy mow zgubiem siebie i innych, zaczemszarpa sobie wosy na gowie, krzyczc do Boga: czemu mi pierwej mowynie odebra? Z tego przysza mi myl, e mog j teraz sam sobie odebra za pokut!

    Tak uczyniem. Postanowiem, e nigdy ju w yciu nie przemwi ad-nego sowa do adnego czowieka i dotrzymaem. Ju wicej ni dwaiecialat mino, odkd do adnego czowieka, adnego sowa

    Niememu czowiekowi ciko y, ale dla mnie w tej cikoci bya jedynapociecha, bo mylaem sobie, e to taka kpiel, ktra obmywa moj plam,

    iwna historia

  • nie przed ludmi, ale przed moj wasn boleci. Im trudniejsze byo ycie,tym mniejsz stawaa si bole. Bez tego nie zdoabym jej znie

    Moe le si wyraam i pani mnie nie zrozumie, ale zapomniaem juwiele sw i jak trzeba je ukada Przepraszam, e tak le i niezrozumialepisz, ale zapomniaem pisa

    Wielki Boe! jkn brat mj i silniej ogarn mnie ramieniem, bo musiauczu, e nogi pode mn dr i mog upa.

    Cay majtek swj oddaem temu, ktry cierpia z mojej winy. C mo-gem wicej? Rozdabym, pokroiwszy, samego siebie, gdyby to byo na copotrzebne, ale e nie, wic oddaem majtek. Nie zaraz to zrobiem. Z po-cztku mylaem, e bd mg y tak, jak pierwej. Ale nie. Wszystkiegoprbowaem i wszystko mi byo coraz gorsz trucizn

    A ta trucizna laa si we wszystko ze mnie samego, z tych plam, ktre namnie byy, a zwaszcza z tej ostatniej. Byem pomiy ludmi, ktrzy o nichnie wieieli i luie zreszt prdko zapominaj ale ja sam wieiaem i niemogem zapomnie

    Spowied kocielna nie wystarczya. Ta pokuta, ktr ksi po spowie-i mi wyznaczy, nie bya adnym cierpieniem, a jam cierpie poda, jakczowiek nieczystociami oblany poda strumienia czystej wody. Wic bezmowy i bez majtku puciem si w dalekie strony za t win i za wszystkieinne i za to, e nie dotrzymaem tego, co tobie, pani! przyrzekaem w tymdomku lenym

    Tu nastpowao co baro trudnego do wyczytania, bo rka od saboci drca, odpisania odwyka, od narzi cikiej pracy guzami okryta, skrcia litery w zawikanywze kresek i zygzakw. Jednak po chwili wyczytaam:

    Czy pamitasz?

    Rce prawie nieprzytomne ku gowie podnoszc, list na ziemi upuciam, ale bratmj podnis go i gow m na piersi swej opierajc czyta dalej:

    Jako czowiek ubogi i niemy pojechaem w strony dalekie i szukaempracy. Pan Bg mnie nie opuci. Na kawaek chleba zarabiaem zawsze naj-czciej jako robotnik po fabrykach albo tragarz, albo tam co innego, doczego mowa najmniej potrzebna

    Ubogi czowiek bez mowy musi wiele cierpie, zwaszcza jeeli by pier-wej bogaty i prnujcy; ale ja mogem ju tylko y cierpic! Bez tegoroztrzaskabym sobie gow kul rewolwerow albo o jaki mur. I z pocztkubaro mylaem, aby tak zrobi, ale potem zawstyiem si tego myleniajak nowej plamy. Uciekbym tym sposobem od samego siebie, ale wstpi-bym do grobu tak samo, jak byem: poplamionym.

    Kilka lat temu zaczem sabn i opanowaa mnie ta choroba, z ktrejteraz umieram. Wtedy zapragnem strasznie zobaczy raz jeszcze w yciuswoje roinne strony. Nie miaem pieniy na drog, wic troch pieszo,troch o goie, troch o ebranym chlebie dostaem si tutaj i zaczemnajmowa si do piowania drzewa. Ale ju nie zdoaem dugo. Nie jestemtak stary, jestem modszy od twego brata, pani, ale czasem jedno ycie tyleznaczy, co iesi.

    Bg da mi to szczcie, e ciebie zobaczyem. Nie potrafiem tego szcz-cia znie po cichu, bo byo ono pene boleci Za to, e upadem wtedyprzed tob na ziemi i e krzyczaem z okropnej trudnoci powstrzymaniasi od mowy, ktrej miaem pene piersi i pene usta przepraszam!

    I za to przepraszam, e list ten pisz. Przez wiele dni go pisz, bo tak mitrudno ale odel przed sam mierci. Miaem postanowienie, aby nigdynie dowieiaa si, co si ze mn stao i kim by niemy tracz. Ale zabrakomi siy do pozostania na zawsze czarnym w twojej pamici Nie mogem!

    iwna historia

  • Boe mj! ty wiadkiem, e tego jednego nie mogem! Niech ona nie myli,e po wszystkim, co stao si i gdym j utraci, piem szampana i rne taminne

    I ty mi przebacz! Tyle lat przeszo, jestem teraz jak ci proci luie, ktrzyprawie nie umiej pisa Wszystko stoi mi przed oczyma, jak gdyby wczorajbyo Ten kulig, moje stepowe konie, taki jasny rbek nieba nad niegiemdomek leny

    Jeszcze dwa wiersze pisma, prawie zupenie ju nieczytelnego. Kilka sw tylko dopoowy wynurza si z chaosu znakw.

    Bg moe do grobu z czyst dusz

    Jak przez mg zobaczyam poblad twarz brata. Silny ten czowiek obu rkoma ci-ska gow, zbielaymi usty szepcc:

    Boe! Boe! Boe wielki!A potem zawoa: Chodmy! Nie! Jedmy! Prej!Jadc trzymaam na kolanach chud iewczynk, ktra wskazywaa drog. Wkrtce

    przybylimy do miejsca, od ktrego jechanie stao si niepodobne i pucilimy si pieszo,biegiem spiesznym, w gstym ju zmierzchu, przez labirynt uliczek, podwrek, ruder,potw, mietnisk, a przewodniczka nasza zawoaa:

    Tu! Tu!I we wntrzu niskiej chaupy znikna.Maa izdebka z ciemnymi cianami i w wietle nnej lampki, mtnie majaczce

    postacie lukie, z ktrych jedna ujrzawszy nas wchocych, stumionym gosem rzeka: Ju! Ju!W tym nawet siedlisku ny mona byo po uciszonych postaciach i gosach rozpo-

    zna, e mier ju tu jest; kto milczcym gestem wskaza zamknite, niskie drzwiczki.Prosiam brata, aby na chwil tu pozosta, bo chc by sama jednaOtworzyam niskie drzwiczki i cicho je za sob zamknam.Tam nie izba ju bya, lecz nora bez okna, z wilgotn ziemi zamiast podogi. I nie

    lampka ju choby nna, lecz gliniany kaganek z tym pomykiem nad odrobintuszczu. Dym kaganka szed w ciemno, a pomyk jego czerwon plam znaczy sprch-nia cian.

    Pod plam czerwonego wiata grubym okryciem zasonite martwe na niskim lego-wisku wzdymay si ksztaty czowiecze. Cikie, kamienne ksztaty, z twarz ginc wewosach osypanych popioem.

    Oparam si o niskie odrzwia i staam zmartwiaa jak ten trupBy niegdy zielony ie majowy Las, mode pdy soniny jak pki wiec w kan-

    delabrach jasne w sonecznym zocie, deszcz jaskrw na murawie, wysoki krzak ry i-kiej Patki rane padaj mi na rce i sukni jeden upad na jego zote wosy i dryjak rowy motyl

    Pierwsze spotkanie nasze.I oto jak spotkalimy si po raz ostatni.

    Umilka. W gbi pokoju, dotykane dalekim wiatem lampy, mtnie majacz iskrypozot na ksikach i zarysy obrazw na cianach. Za oknami stoi bezoka noc listopadowai w czarnym onie toczy westchnienia coraz gbsze, coraz guchsze, coraz dalsze

    iwna historia

  • Ten utwr nie jest objty majtkowym prawem autorskim i znajduje si w domenie publicznej, co oznacza emoesz go swobodnie wykorzystywa, publikowa i rozpowszechnia. Jeli utwr opatrzony jest dodatkowymimateriaami (przypisy, motywy literackie etc.), ktre podlegaj prawu autorskiemu, to te dodatkowe materiayudostpnione s na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa Na Tych Samych Warunkach . PL.

    rdo: http://wolnelektury.pl/katalog/lektura/gloria-victis-iwna-historiaTekst opracowany na podstawie: Eliza Orzeszkowa, Gloria victis, Czytelnik, wyd. , Warszawa Publikacja zrealizowana w ramach projektu Wolne Lektury (http://wolnelektury.pl). Reprodukcja cyowawykonana przez Bibliotek Narodow z egzemplarza pochocego ze zbiorw BN.Opracowanie redakcyjne i przypisy: Aleksandra Sekua, Izabela Erdmann.Okadka na podstawie: Leithcote@Flickr, CC BY .

    s r o n t rWolne Lektury to projekt fundacji Nowoczesna Polska organizacji poytku publicznego iaajcej na rzeczwolnoci korzystania z dbr kultury.Co roku do domeny publicznej przechoi twrczo kolejnych autorw. iki Twojemu wsparciu biemyje mogli udostpni wszystkim bezpatnie.a o s o

    Przeka % podatku na rozwj Wolnych Lektur: Fundacja Nowoczesna Polska, KRS .Pom uwolni konkretn ksik, wspierajc zbirk na stronie wolnelektury.pl.Przeka darowizn na konto: szczegy na stronie Fundacji.

    iwna historia

    http://creativecommons.org/licenses/by-sa/3.0/http://wolnelektury.pl/katalog/lektura/gloria-victis-dziwna-historiahttp://redakcja.wolnelektury.pl/cover/image/1345http://www.wolnelektury.pl/wesprzyj/http://nowoczesnapolska.org.pl/pomoz-nam/wesprzyj-nas/