relacje z doświadczeń podróżniczych, „na które nie masz w słowniku ludzkim wyrazu”. rec.:...

188
1/2015 Edytorstwo a cenzura (XIX–XX wiek) pod redakcją Kamili Budrowskiej i Elżbiety Dąbrowicz Sztuka Edycji studia tekstologiczne i edytorskie

Upload: umk

Post on 30-Nov-2023

0 views

Category:

Documents


0 download

TRANSCRIPT

1/2015

Edytorstwo a cenzura (XIX–XX wiek)

pod redakcjąKamili Budrowskiej i Elżbiety Dąbrowicz

Sztuka Edycjis t u d i a t e k s t o l o g i c z n e i e d y t o r s k i e

Rada Naukowa

Kajsa Andersson (The University of Örebro)

Jacek Brzozowski (UŁ)

Tomasz Chachulski (IBL PAN i UKSW)

Andrea De Carlo (Universita degli Studi di Napoli „L’Orientale”)

Janusz Degler (UWr)

Grażyna Halkiewicz-Sojak (UMK)

Maria Kalinowska (UW)

Roman Loth (IBL PAN)

Zbigniew Przychodniak (UAM)

Redaktor Naczelny

Mirosław Strzyżewski

Sekretarz Redakcji

Agnieszka Markuszewska

Tłumaczenie streszczeń

Anna Mądry

Projekt okładki i opracowanie graficzne

Tomasz Jaroszewski

W numerze wykorzystano materiały ilustracyjne ze zbiorów Działu Starych Druków i Rękopisów Biblioteki Publicznej m.st. Warszawy oraz Biblioteki Głównej Województwa Mazowieckiego.

www.sztukaedycji.umk.pl

Pierwotną wersją prezentowanego numeru „Sztuki Edycji” jest wersja elektroniczna dostępna w systemie Open Access.

ISSN 2084-7963

Printed in Poland

© Copyright by Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu Mikołaja Kopernika

Toruń 2015

WYDAWNICTWO NAUKOWE UNIWERSYTETU MIKOŁAJA KOPERNIKARedakcja: ul. Gagarina 5, 87-100 Toruńtel. +48 56 611 42 95, fax +48 56 611 47 05e-mail: [email protected] Dystrybucja: ul. Reja 25, 87-100 Toruńtel./fax: +48 56 611 42 38, e-mail: [email protected]

Druk na zlecenie: Wydawnictwo Naukowe UMKul. Gagarina 5, 87-100 Toruń

3

Spis treści / Contents

Wstęp / Preface 5

ARTYKUŁY I ROZPRAWY / TREATISES AND ARTICLESTeresa Winek„Długi mój pobyt w Rosji nauczył mię zbytniej ostrożności…”. Pisarze wobec cenzury w latach trzydziestych XIX wieku / “My long stay in Russia taught me overmuch caution...”. Writers towards censorship in the 1830s 9

Małgorzata RowickaStosunek carskiej cenzury zagranicznej do twórczości Juliusza Słowackiego w latach 1865–1914 / The attitude of tsarist foreign censorship towards Juliusz Słowacki’s writing in the years 1865–1914 21

Agata Grabowska-KuniczukPrus, Dzieci i cenzura / Prus, Dzieci and censorship 33

Beata Utkowska„Poskreślać, opuścić, nie drukować…”. Autocenzura Zamieci Stefana Żeromskiego / “Remove, omit, do not print…”. Self-censorship of Zamieć by Stefan Żeromski 39

Kamila BudrowskaWykluczanie tradycji. Cenzurowanie międzywojennej literatury kobiecej w latach czterdziestych i pięćdziesiątych XX wieku (na przykładzie twórczości Zofii Nałkowskiej) / Excluding tradition. Censoring the interwar women’s writing in the 1940s and 1950s (the case of Zofia Nałkowska’s literary production) 49

Wiktor GardockiCenzura PRL-u wobec tematu powstania warszawskiego w literaturze polskiej. Przykład Szpitala powstańczego Bronisławy Magdaleny Ochman / Censorship of Polish People’s Republic towards the topic of the Warsaw Uprising in Polish literature. The example of Szpital powstańczy by Bronisława Magdalena Ochman 59

Agnieszka Kramkowska-DąbrowskaŚniadanie u cenzora. Wybrany aspekt edycji dramatów Janusza Krasińskiego / Breakfast with the censor. A chosen aspect of the edition of dramas by Janusz Krasiński 69

Elżbieta DąbrowiczRojsty 1956/2010. Kilka uwag o piętnie sprawczym cenzury / Rojsty 1956/2010. Remarks on the causative stigma of censorship 77

ŹRÓDŁA I DOKUMENTY / EDITORIAL SECTIONCenzura PRL-owska we wspomnieniach profesor Jadwigi Czachowskiej (przygotowała Alicja Szałagan) / Censorship of Polish People’s Republic in reminiscences of professor Jadwiga Czachowska (edited by Alicja Szałagan) 89

Jak polska Pyza ujawniała tajemnicę państwową. Baśń Hanny Januszewskiej w dokumentacji GUKPPiW (przygotowała Barbara Tyszkiewicz) / How Polish Pyza revealed a state secret. Hanna Januszewska’s fairy tale in the records of GUKPPiW (edited by Barbara Tyszkiewicz) 95

Cenzor zdezorientowany. GUKPPiW po Październiku (przygotował Kajetan Mojsak) / The confused censor. GUKPPiW after Polish October (edited by Kajetan Mojsak) 105

Cenzorskie perypetie Dramatów Witkacego (przygotował Kajetan Mojsak) / Censorial vicissitudes of Witkacy’s dramas (edited by Kajetan Mojsak) 113

Listy Feliksa Wrotnowskiego do Eustachego Januszkiewicza z lat 1859–1868 (wstęp i opracowanie tekstologiczne Urszula Klatka) / Letters from Feliks Wrotnowski to Eustachy Januszkiewicz written during the years 1859–1868 (preface and editing by Urszula Klatka) 125

PRZEGLĄDY I SPRAWOZDANIA / REVIEWSWiktor Gardocki, W drodze do wolności. Rec.: Niewygodne dla władzy: ograniczanie wolności słowa na ziemiach polskich

Spis treści / Contents

w XIX i XX wieku, pod red. D. Degen i J. Gzelli, Wydawnictwo Naukowe UMK, Toruń 2009 161

Konrad Szamryk, „Lancetem, a nie maczugą”. Rec.: „Lancetem, a nie maczugą”. Cenzura wobec literatury i jej twórców w latach 1945–1965, pod red. K. Budrowskiej i M. Woźniak-Łabieniec, Wydawnictwo IBL PAN, Warszawa 2012 164

Agnieszka Kloc, Nie po myśli władzy. Rec.: Nie po myśli władzy. Studia nad cenzurą i zakresem wolności słowa na ziemiach polskich od wieku XIX do czasów współczesnych, pod red. D. Degen i M. Żyndy, Wydawnictwo Naukowe UMK, Toruń 2012 166

Beata Larenta, Rachunek pamięci. Rec.: Rachunek pamięci, wstęp M. Głowiński, przypisy, noty, indeksy P. Kądziela, Biblioteka „Więzi”, Warszawa 2012 168

Bartłomiej Kuczkowski, Mickiewicz – romantyk odzyskiwany. Rec.: A. Mickiewicz, Prose artistique. Contes, essais, fragments / Proza artystyczna. Opowiadania, szkice, fragmenty, wstęp i opracowanie

J. Pietrzak-Thébault, Wydawnictwo IBL PAN, Warszawa 2013 173

Magdalena Kowalska, Relacje z doświadczeń podróżniczych, „na które nie masz w słowniku ludzkim wyrazu”. Rec.: Ziemia Święta w dobie romantyzmu. Antologia, oprac. D. Kulczycka, Oficyna Wydawnicza Uniwersytetu Zielonogórskiego, Zielona Góra 2013 175

Mirosław Strzyżewski, Dzieje Biblioteki Polskiej w Paryżu. Rec.: J. Pezda, Historia Biblioteki Polskiej w Paryżu w latach 1838−1893, Towarzystwo Wydawnicze „Historia Iagellonica”, Kraków 2013 179

Teresa Winek, Imponujące dzieje wydawnicze i cenzuralne. Rec.: M. Rowicka, Wydawnicze i cenzuralne losy twórczości Adama Mickiewicza w okresie zaborów, Biblioteka Narodowa, Warszawa 2014 181

Informacje o Autorach 185

5

Wstęp

W badaniach nad piśmiennictwem polskim XIX i XX wieku, dotyczących zarówno pro-cesu twórczego, jak i historii literatury funkcjonującej publicznie, kwestia cenzury stanowi zagadnienie o znaczeniu fundamentalnym, wciąż jednak niedoszacowanym w refleksji naukowej. A przecież wystarczy pomyśleć, że przez owych dwieście lat na ziemiach pol-skich wolność słowa czy wszelkiej ekspresji twórczej przeważnie podlegała surowej kontroli ze strony instytucjonalnej cenzury prewencyjnej, rzadziej restrykcyjnej, mniej inwazyjnej aniżeli ta pierwsza, ale również utrudniającej rozwój piśmiennictwa. Instytucjonalna cen-zura nie dość, że niejedną miała postać legislacyjną, to z różną surowością bywała wykony-wana. Inne regulacje prawne oraz praktyki obowiązywały w każdym z trzech zaborów, inne w dwudziestoleciu międzywojennym, jeszcze inne w czasach pozornej suwerenności poli-tycznej zdobytej (narzuconej) po 1944 roku. Zróżnicowanie chronologiczno-geograficzne cenzurowania kultury polskiej nastręcza wielu problemów badawczych, co unaoczniają rozwijane po 1989 roku badania naukowe poświęcone różnym aspektom dziejów kontroli aktywności artystycznej, obiegu informacji oraz wyrażania opinii.

Sygnowany tytułem „cenzura a edytorstwo” numer „Sztuki Edycji” ma w naszej inten-cji uzmysłowić konieczność rozpisania tego zagadnienia na liczne przypadki indywidual-ne – pisarzy i dzieł. Rysem wspólnym jednak, który – mimo różnic wynikających z „epoki, poetyki, tematyki”, a także miary autorskiego talentu – pozwala usytuować poszczególne teksty i ich edytorskie dzieje na wspólnej płaszczyźnie, jest właśnie sytuacja wobec dzieł zewnętrzna, w której wolną myśl czy wolny akt twórczy próbuje się poddawać regułom i działaniom służącym narodowej i społecznej opresji.

Analiza poszczególnych przypadków, jak wynika ze zgromadzonych przez nas artyku-łów, przebiega dwufazowo. Po pierwsze, dąży się do zrekonstruowania skomplikowanych i częstokroć wielokrotnych działań przeprowadzanych na tekście przez cenzora/redakto-ra/wydawcę, a nieraz i autora w ramach autocenzury. Po wtóre, wymaga rozstrzygnięcia pytanie, co począć z wiedzą, wynikającą z owej analizy, jak ją wykorzystać w reedycjach dzieł przygotowywanych dzisiaj. O ile bowiem pierwszy postulat żadnych wątpliwości nie budzi – jego wartość poznawcza jest niewątpliwa – o tyle kwestia ewentualnego przywra-cania czy zaznaczania miejsc, w których możemy dopatrzeć się cenzuralnych działań – już nie jest tak bezdyskusyjna. Na ogół przecież utwór nawet dotkliwie przez cenzurę pocięty został w końcu przez autora do druku zaakceptowany. Zgodnie więc z edytorskimi zasa-dami powinien być traktowany jako tożsamy z jego autorską wolą. Z drugiej strony, gdy badaczowi udało się dotrzeć do bezspornych materialnych dowodów, że intencja autora poniosła uszczerbek i że odczuł to jako narzucenie cudzej woli, żal byłoby owych usta-leń i źródeł w edycji nie pokazać. Pytanie tylko, jak technicznie problem ten rozwiązać. Wydaje się, że sprawa jest i ważna, i zawiła, a w związku z tym wymagająca szerokiej debaty. Mamy nadzieję, że zamieszczone tu wypowiedzi przyczynią się do jej zintensyfikowania.

Sztuka Edycji 1/2015

Wstęp

Zebrane w prezentowanym numerze artykuły, szkice i opracowania źródeł są zwykle wynikiem wieloletnich prac autorów nad poszczególnymi zagadnieniami. Znaczne nakła-dy czasowe wymusza tyleż specyfika pracy tekstologicznej, co badanie wpływu cenzury instytucjonalnej i pozainstytucjonalnej na tekst w wersji dopuszczonej do publikacji. Niewiele da się tu zrobić pod presją krótkich terminów, bez pogłębionej wiedzy źródłowej oraz umiejętności rozpoznawania mechanizmów instytucjonalnych, istotnych dla procesu twórczego i wydawniczego. Łączność poszczególnych tekstów budujących nasz numer „Sztuki Edycji” widziałybyśmy właśnie w ich związku z wieloletnimi, zanurzonymi w ar-chiwaliach, własnymi badaniami autorów, w podobnym stosunku do materiałów źródło-wych, wreszcie w powściągliwym formułowaniu daleko idących propozycji badawczych. Autorzy tu zgromadzeni raczej poprzestają na rekonstruowaniu sytuacji wyłaniającej się z pracochłonnej kwerendy: lektury źródeł archiwalnych, epistolografii, porównywania wielu wersji tego samego utworu literackiego, brulionowych, drukowanych i przedruko-wywanych. Badawcza pokora granicząca z pedanterią może ograniczać polot interpretato-rowi, lecz w przypadku tekstologa czy edytora naukowego jest niewątpliwie cnotą, chroni przed pójściem na skróty.

Układ prezentowanych artykułów odpowiada chronologii omawianych zjawisk: w pierwszej kolejności zmagań z cenzurą zaborczą (głównie carską), dalej z cenzurą PRL-owską. Do grupy „zaborowej” należą teksty: Teresy Winek o stosunku do cenzu-ry najwybitniejszych pisarzy polskich w latach trzydziestych XIX wieku, Małgorzaty Rowickiej o działaniach carskiej cenzury zagranicznej w latach 1865–1914, wymierzonych w dzieła Juliusza Słowackiego, Agaty Grabowskiej-Kuniczuk o rujnujących spójność tekstu zmianach dokonanych pod wpływem nakazów cenzury w późnej powieści Bolesława Prusa, Beaty Utkowskiej – o autocenzurze w Zamieci Stefana Żeromskiego, dokonanej tak skrupulatnie, że niepozwalającej obecnie na odtworzenie pierwszej (a zgłoszonej do druku w 1914 roku) wersji powieści.

Do grupy PRL-owskiej należą artykuły: Kamili Budrowskiej, która rekonstruuje „cenzuralne dzieje” powojennych edycji kobiecych utworów Zofii Nałkowskiej, Wiktora Gardockiego, prezentującego zapomniany (nie bez udziału GUKPPiW) tekst o powsta-niu warszawskim, Agnieszki Kramkowskiej-Dąbrowskiej, która opisuje zmiany dokonane w rozrachunkowym dramacie Śniadanie u Desdemony Janusza Krasińskiego, Elżbiety Dąbrowicz, zastanawiającej się nad dwoma wydaniami Rojstów Tadeusza Konwickiego, tym z 1956 roku, przetrzymanym osiem lat przez stalinowską cenzurę, i tym z 2010 roku, owe zmiany eliminującym, Kajetana Mojsaka o zmaganiach edytorów o pierwsze wydanie dramatów Witkacego oraz Barbary Tyszkiewicz, rekonstruującej zmiany dokonane w słyn-nym utworze dla dzieci, który miał zdradzać w 1951 roku tajemnice państwowe.

Dopełnieniem owych artykułów jest „autentyczny” głos prof. Jadwigi Czachowskiej, która u schyłku życia przypomina własne – jako redaktorki fundamentalnych dla pokoleń polonistów dzieł: Słownika współczesnych pisarzy polskich i Polskiej bibliografii literackiej – zmagania z urzędem cenzury i jego reprezentantami.

W obrębie poszczególnych wypowiedzi można wyłonić kwestie istotne nie tylko dla ustaleń związanych z konkretnym twórcą czy utworem, ale i dla budowania spójnego ob-razu literatury polskiej XIX i XX wieku rozumianej jako element społecznej komunikacji, a więc podlegającej wszelkim jej prawom i regułom. I w takim sensie można myśleć o uni-wersalności sytuacji piśmiennictwa poddanego – w każdym czasie i ustroju – kontroli, ograniczaniu, naciskom, czyli jak chce Vilfredo Pareto, ważnym instrumentom panowania klasy dominującej. Chciałybyśmy wymienić w tym miejscu „ponadjednostkowe” zagad-

7

Wstęp

nienia podjęte w artykułach: stosunek do cenzury twórcy, redaktora, wydawcy, księgarza, cenzurę polityczną i obyczajową, autocenzurę wymuszoną przez organa władzy, ale i przed-sięwziętą z własnej woli, sprawę zmian tekstowych większych (Stefan Żeromski, Bolesław Prus) czy mniejszych ( Janusz Krasiński) i postawienie pytania (a czasem i odpowiedź): jak dzisiaj wydawać teksty dawniej ocenzurowane?

Nie udało się poruszyć wszystkich tematów, które przychodzą na myśl, gdy zestawiamy pojęcia „edytorstwo” i „cenzura”. Można by jeszcze opisać krytyczne wydania niwelujące ingerencje cenzury (bo takie już się pojawiły), sprawdzić, co na ten temat piszą autorzy podręczników edytorskich, omówić poszczególne inedita zatrzymane przez cenzurę, zastanowić się nad tym, jak wydawać utwory z licznymi cięciami obyczajowymi (zarzut pornografii), a jak te z cięciami politycznymi (tu kłopot z dezaktualizacją), zbadać kwestię „tekstu potencjalnego”, nieukończonego, zarzuconego w związku z działaniami organów kontrolnych lub z powodu złej atmosfery, „nagonki” na pisarza. Można też opisać bardziej szczegółowo i na innych przykładach autocenzurę, porównać pierwsze i drugie wydania, ze zwróceniem szczególnej uwagi na wydania „poprawione i uzupełnione”, opisać utwory zatrzymane na kilka lat, tzw. powieści szufladowe (określenie Romana Zimanda), wyraźnie rozróżnić instancje kontrolujące (cenzor – redaktor – autor), odtworzyć autorskie gry z cenzurą, zobaczyć wreszcie sposoby istnienia cenzury w okresach, gdy konstytucja gwa-rantuje wolność słowa (odczuwanie presji rynku jako nowej cenzury). Przynajmniej część z nich być może znajdzie rozwinięcie w którymś z kolejnych numerów „Sztuki Edycji”.

Kamila BudrowskaElżbieta Dąbrowicz

9

DOI: http://dx.doi.org/10.12775/SE.2015.001

ługi mój pobyt w Rosji nauczył mię zbytniej ostrożności...”Pisarze wobec cenzury w latach trzydziestych XIX wieku

Zagadnienia związane z dziewiętnastowieczną cenzurą nie są podejmowane często1 i ograniczają się zazwyczaj do omawiania zasad funkcjonowania tej instytucji nacisku politycznego oraz skutków społecznych jej działania. Na opracowanie czekają nato-miast tematy badające stosunek do urzędu nadzoru narzuconego przez zaborcę osób poddanych bezpośrednio jego restrykcjom: wydawców i innych pracowników książki, a przede wszystkim pisarzy. A temat ten jest ważny – świadomość istnienia różnorod-nych ograniczeń politycznych determinowała przecież działania twórcze, zmuszała do szukania rozwiązań przeciwstawiających się odgórnym restrykcjom, wpływała na formy kontaktów z organizatorami i uczestnikami życia kulturalnego. Poznanie świadomości społecznej poszczególnych pisarzy oraz ich stosunku do cenzury okazuje się konieczne dla zrozumienia wielu zjawisk literackich.

Ta praca jest tylko wstępnym rozpoznaniem zagadnienia, wskazuje problemy typowe dla lat trzydziestych XIX wieku, okresu szczególnie trudnego dla Polaków, naznaczonego bowiem przekształceniami dużej części form przedpowstaniowego życia społecznego i kulturalnego.

Przed powstaniem listopadowym nadzorem cenzuralnym zostało objęte słowo dru-kowane we wszystkich trzech zaborach i na terenie ziem zabranych, w każdym jednak miejscu w innym wymiarze. Tak np. w Królestwie Polskim wolność druku była gwaran-

Tere

sa W

inekAR

TY KUŁY I ROZ PRA WY

DIn

styt

ut B

adań

Lite

rack

ich

PAN

, kon

takt

: ter

esa.w

inek

@ib

l.waw

.pl

Teresa Winek

Sztuka Edycji 1/2015

towana artykułem szesnastym Konstytucji, ale już w 1819 roku została wprowadzona cenzura prewencyjna, nadzorowana przez Biuro Cenzury, początkowo pod kierownictwem Kalasantego Szaniawskiego2. Instytucja ta była negowana i ośmieszana przez zdecydowaną większość społeczeństwa, także później-szych bohaterów powstania: niższych wojskowych, młodzież, literatów. Na terenie ziem włączonych do Rosji obowiązywały ustawy Cesarstwa Rosyjskiego, natomiast w Galicji podstawę prawną działalności cenzorskiej stanowił wiedeński kodeks karny z 1803 roku. Mimo nieustannych prac legislacyjnych nad instytucją nadzoru cenzuralnego (ustawy z lat: 1819, 1824, 1837) formy jej działalności w Księstwie Poznańskim pozosta-wały stosunkowo łagodne3, restrykcje policyjne w tym zaborze narastały dopiero od połowy lat czterdziestych.

Powstanie rozbudziło pragnienie wolności, również w ob-szarze swobody prasowej i wydawniczej4. Rząd Tymczasowy pod przewodnictwem ks. Adama Czartoryskiego na wniosek Joachima Lelewela ogłosił 11 grudnia 1830 roku likwidację Wydziału Cenzury przy Komisji Rządowej Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego jako sprzecznego z artykułem szes-nastym Konstytucji z 1815 roku. Owocowało to gwałtownym rozwojem publikacji: czasopism, broszur, dzieł literackich, pism politycznych. Sytuację tę dobrze oddawał artykuł Jana Nepomucena Janowskiego zamieszczony w „Kurierze Polskim” z 15 grudnia tegoż roku, a zatytułowany: Cenzura skonała, w którym znajdujemy znamienną deklarację: „Piszemy więc, drukujemy i przedrukowujemy to, czego nam czytać, pisać i drukować nie dozwa-lała taryfa byłej komory celnej na wyroby umysłowe”5. W następnych miesiącach pojawiały się co prawda głosy sugerujące potrzebę ograniczenia wolności druku, np. pod pretekstem zachowania tajemnicy wojskowej (ich wyrazem była Ustawa o Warszawie w stanie ob-lężenia z 20 lutego 1831 roku), ale pochodziły od zwolenników kapitulacji i powrotu przedpowstaniowego status quo. Zarówno obrady sejmowe, jak też ciągłe dyskusje prasowe potwierdzały, że zdecydowana większość narodu pragnęła całkowitej wolności druku, przeciwna jakimkolwiek ograniczeniom cenzuralnym.

Rozbudzone ambicje wolnościowe zostały zmiażdżone w chwili upadku powstania, następne miesiące odsłaniały zaś działania zaborców zmierzających do całkowitego zniszczenia ideałów narodowościowych; jednoznacznym wyrazem tych działań było przywrócenie w Królestwie cenzury prewencyjnej już 11 lutego 1832 roku, jak się wkrótce okazało: w nieustannie nowelizowanych formach. Jeszcze wcześniej, bo 11 grudnia 1832 roku, Komitet Cenzury powołał Senat Wolnego Miasta

Krakowa, w którym zatrzymywali się uczestnicy powstania; tamtejsza cenzura podlegała żądaniom rezydentów dworów opiekuńczych i w latach trzydziestych wykazywała dużą gorli-wość w schlebianiu państwom zaborczym. Procesy rusyfikacyj-ne narastały na Litwie i na pozostałych ziemiach włączonych do Rosji, a przejawem tych działań były m.in. zwiększone re-strykcje cenzuralne, na indeksy ksiąg zakazanych trafiały nawet publikacje wydane oficjalnie w Królestwie Polskim. Wszystkie te działania miały doprowadzić do zastraszenia, a następnie zniewolenia polskiego społeczeństwa; ich naturalną konse-kwencją był opór znacznej części narodu.

„Pewnym, że mi zawsze połowę dzieła wymażą cenzory…”

Pisarzem, który bardzo szybko zareagował na próby ograni-czania wolności druku, był Zygmunt Krasiński – niespełna dwudziestoletni i przebywający z dala od ojczystej ziemi. Jego korespondencja zawiera dużo ważnych i niezwykle dramatycz-nych wypowiedzi, dowodzących, że przyszły autor Irydiona dobrze orientował się w sytuacji politycznej kraju. Fakt ten nie powinien dziwić, ma chyba łatwe do wskazania przyczyny. Jak pamiętamy, Krasiński wyjechał do Szwajcarii dla konty-

nuowania studiów uniwersyteckich i rozwijania ogólnej edukacji, swą przyszłość wiązał jednak z działalnością pisarską w kraju. Wyjeżdżając, miał za sobą pierwsze publikacje6 oraz sporo utworów i pomysłów literackich czeka-jących na druk. Sytuacją wydawniczą

w Królestwie był więc zainteresowany osobiście. Wydaje się też, że syn generała Wincentego Krasińskiego stosunkowo dobrze orientował się w działaniach zaborcy zmierzającego do całościo-wego podporządkowania sobie pokonanego po raz kolejny na-rodu7. Uwagi o cenzurze znajdujemy przede wszystkim w jego listach do Konstantego Gaszyńskiego, przyjaciela i powstańca, przebywającego we Francji, a więc z dala od okupowanego przez zaborców kraju, co pozwalało na dużo większą swobodę wypowiedzi niż z bliskimi pod berłem cara.

Ówczesną postawę Zygmunta Krasińskiego dobrze charakteryzuje list do Konstantego Gaszyńskiego z 9 marca 1832 roku. Stanowi on swoistą deklarację ideową młodego pisarza, przytłoczonego niemożnością udziału w powstaniu, ale przede wszystkim lękiem przed powrotem „tam, gdzie brzęczą kajdany, »do krainy mogił i krzyżów«. Tam na grobie Polski modlić się będę! Mam przeczucie, że nie dotrzymam

| |Utwory Krasińskiego

po 1832 roku były wydawane bez nazwiska autora na karcie tytułowej

11

„Długi mój pobyt w Rosji nauczył mię zbytniej ostrożności...”

oburzeniu mej duszy. Sybir mnie czeka. Tam zastanę roda-ków”8. Osiem dni później Krasiński uzupełnił swe wyznanie: „[…] związane mam ręce, czuwają nade mną, paszportu mi nie dadzą, szpiegów tu niemiara – niechże się choć raz wynurzę!” (s. 37; list z 17 marca 1832 roku). Dramatyzm popowstaniowej sytuacji Krasińskiego odsłaniają kolejne listy; i tak np. w kore-spondencji z 2 kwietnia odnajdujemy wyrazy lęku przed przy-szłością: „Przyzwyczajonemu żyć europejskim życiem okropnie będzie wrócić znów do barbarzyńskiego obyczaju, do udawania, do tajenia swych myśli, do karmienia wśród ciemności zemsty i nienawiści” (s. 45). Charakteryzując swą twórczość z ostatnich miesięcy, poeta pisał sceptycznie, że większość tych dzieł „teraz drukiem się nie wybije, bo pełne przekleństw na Moskali” (s. 46). To właśnie w liście z 2 kwietnia 1832 roku, a więc sto-sunkowo wcześnie, znajdujemy jedną z najbardziej dramatycz-nych wypowiedzi autora Irydiona o cenzurze:

W Polsce, jeśli będzie można co pisać, to będę pisał. Czuję w sobie źródło bijące i niejedną falą poezji mógłbym zalać serca rodaków, ale pod cenzurą, ale wśród przymusów pisać nie potrafię. Poecie trzeba wolności jak ptakowi powietrza, a kiedy skrzydeł całkiem rozciągnąć nie sposób, nie warto ich rozwijać na ćwierć lub połowę przyrodzonej długości; zresztą zobaczym, zobaczym (s. 46)9.

Ten lęk przed życiem w popowstaniowej ojczyźnie, a przede wszystkim obawa przed niemożnością pisania i drukowania dzieł, powracała wielokrotnie w ciągu dwóch kolejnych lat, tak np. 26 maja 1832 roku poeta pisał z Wenecji:

Teraz w Polsce o kwiatkach tylko i pasztetach pisać można, wszelkie silne uczucie jest podejrzanym, jeśli jednak będzie można co zrobić, to spróbuję; pewnym, że mi zawsze połowę dzieła wymażą cenzory. Zresztą, lepiej się przed czasem nie wydawać, niech mnie za głupca mają (s. 52–53).

W kontekście późniejszej twórczości i praktyki pisarskiej Krasińskiego istotna wydaje się ta ambiwalencja postawy emocjonalnej i twórczej: z jednej strony – depresyjny lęk przed niemożnością publikowania swych dzieł, z drugiej – przekona-nie o konieczności działania niejawnego. Jak wiemy, to ta druga postawa zwyciężyła i kierowała autorem Przedświtu w jego życiu twórczym.

W następnych latach liczba wypowiedzi Krasińskiego o cenzurze systematycznie malała, aż do zaniku. W korespon-dencji pojawiały się natomiast informacje świadczące o wypra-cowywaniu przez poetę metod funkcjonowania w rzeczywi-

stości zdeterminowanej organem nadzoru nad myślą i słowem pisanym. Niektóre z tych metod są powszechnie znane, jak chociażby podstawowa dla naszego zagadnienia anonimo-wość twórczości Krasińskiego. Jak wiemy, utwory pisarza po 1832 roku były wydawane bez nazwiska autora na karcie tytułowej, za to bardzo często z sugestiami innej atrybucji. Planując wydanie Irydiona, poeta wymyślił np. bogatą mistyfi-kację:

Bezimiennie [dzieło – T. W.] powinno być wydrukowane, nikt nie powinien domyślić się autora. Słyszysz, Konstanty, jeśli mnie kochasz, ten wyraz usta Ci na kłódkę zamknie, nieprawdaż? A rzecz ułożysz następującym sposobem. Pan Jędrzej Firlej umarł w Korsyce, kiedyś i Ty tam był. Młody to był Polak, umierając, powierzył Ci manuskrypt ten, pro-sił o wydrukowanie. Przyszlij mi swój adres, odpisz, czy się podejmujesz tajemnicy, a przesłanym Ci dzieło zostanie. Pamiętaj, że mnie kochasz, pamiętaj, że żadne względy nie mogą Cię zniewolić do wydania tego, co Ci przyjaciel po-wierza (s. 63).

Wyraziście zapisaną konsekwencją przyjętej strategii wy-dawniczej pozostał natomiast ciągły lęk pisarza przed ujawnie-niem autorstwa jego dzieł. W listach do przyjaciół, zaangażo-wanych w publikowanie jego utworów, znajdują się zdania będące gramatyczną odmianą poniższych słów: „Co do  Nieb. kom., proszę Cię i zaklinam, byś przeczył zawsze i wszę-dzie [autorstwu Krasińskiego – T. W.]” (s. 114); „a kiedy piszesz o Irydionie, to pisz I wielkie – dosyć na tym” (s. 115)10.

Po opublikowaniu swych dramatów: Nie-Boskiej komedii w 1835 oraz Irydiona w 1836 roku, poeta zmienił swój stosu-nek do rzeczywistości literackiej. Stał się poetą emigracyjnym – w tym znaczeniu, że druk swych utworów związał z najważ-niejszym ośrodkiem polskiego wychodźstwa politycznego. Także swe prywatne życie łączył coraz częściej z pobytem poza krajem. Lęk przed carską cenzurą stał się tylko jedną z przytła-czających go obaw. Udane publikacje paryskie i sława poetycka uwalniały stopniowo autora Przedświtu od paraliżującego lęku przed restrykcjami politycznymi, objawianego na początku lat trzydziestych. Korespondencja z następnego okresu zawiera sporo informacji o konkretnych działaniach podejmowanych wbrew cenzorskim ograniczeniom11. Poeta oswoił się z faktem istnienia cenzury w całej Europie (7 lipca 1836 roku przestrze-gał Gaszyńskiego: „Że zaś w Niemczech listy czytelników mają, o tym nie wątp, tak samo jak we Włoszech, Francji i wszędzie”, s. 127)12. Nauczył się nawet pisać o niej z humorem: „Miniatura Twoja zapewne doszła, kiedy po rozpieczętowaniu listu poznali

Teresa Winek

Sztuka Edycji 1/2015

arcykapłani tajemnic, że nic w niej wylewem Nilu grożącego nie ma” (s. 136). Pozwolił sobie także na krytykę działalności spo-legliwego politycznie warszawskiego wydawcy: „Dmochowski wciąż spekulacje księgarskie robi; przyznaj, że trza mieć ge-niusz, by wynaleźć co do wydrukowania w miejscach, w których Walter Scott zakazanym bywa” (s. 91).

Tak jak wszyscy emigranci, Krasiński korzystał ze spraw-dzonych dróg utrzymywania kontaktów z bliskimi w kraju. Listy do Edwarda Jaroszyńskiego wysyłał „pod opaską” listu do jego siostry przez zaufanego kuriera pośredniczącego w Brodach, rozbudowywał swe kontakty emigracyjne, sławę li-teracką swego imienia odkładał do lepszych czasów. Pod koniec lat trzydziestych praktykami życia literackiego i towarzyskiego zbliżył się do Juliusza Słowackiego.

„Ty go, Matko, nieprędko może czytać będziesz”

Przygody z cenzurą autora powstańczych hymnów zaczęły się wkrótce po jego wyjeździe z kraju w marcu 1831 roku. Pierwszym wymiernym znakiem działania instytucji nadzoru nad słowem były trudności w utrzymywaniu więzi z bliskimi pozostałymi w ojczyźnie. Już po dwóch miesiącach pobytu za granicą w liście do matki Słowacki wyraził podejrzenie, że jego listy nie docierały do najbliższych; przejawy tego nie-pokoju powtarzały się jeszcze wielokrotnie, ale autor Kordiana bardzo szybko znalazł sposób przezwyciężenia tej kłopotliwej sytuacji: poczynając od maja 1831 roku, swą korespondencję do Krzemieńca kierował pod adresem bankiera Hausnera w Brodach (w zaborze austriackim), włączając go w dalsze ekspediowanie przesyłek13. Warto pamiętać, że przez dziesiąt-ki lat Brody były centrum przerzutowym między emigracją a Polakami zamieszkującymi ziemie zabrane i zabór rosyjski; przez tamtejszą zieloną granicę przechodziła nie tylko kore-spondencja, ale przede wszystkim literatura wydawana poza krajem. Korzystanie przez Słowackiego z tej drogi kontaktu z rodziną już w maju 1831 roku dowodzi, że przyszły autor Anhellego był w bezpośrednich kontaktach ze środowiskiem emigracyjnym organizującym formy polskiego życia powstań-czego i popowstaniowego.

Obawiając się restrykcji policyjnych dla bliskich mu osób za utrzymywanie kontaktów z emigrantem14, Słowacki ogra-niczał korespondencję z dalszą rodziną i znajomymi, prosząc zazwyczaj matkę o przekazywanie im znaków jego pamięci. Przykładem tej taktyki są następujące słowa z listu do matki: „Hersylkę ściskając, proszę jej, ażeby do Olesi kilka słów ode

mnie grzecznych napisała – bo ja nie mogę jej dać znać o sobie” (s. 66). Licząc się z prawdopodobieństwem zatracania listów w drodze do adresatów, poeta często wyliczał te pisane wcześ- niej, dając niejako wykaz swej korespondencji15.

Słowacki pisał listy językiem szyfrowanym i aluzyjnym, treści niedozwolone i niebezpieczne politycznie przekazywał omownie16. W ten sposób wyrażał np. swe opinie i progno-zy związane z sytuacją ojczyzny, zwanej zawsze kuzynką lub siostrą – bardzo często chorą, więc potrzebującą lekarstwa i nadziei wyzdrowienia17. Gdy chciał przekazać, że wjeżdżając do Anglii, polecił wywiesić na statku polską flagę, napisał o fla-dze francuskiej. Przekazując matce swe optymistyczne przeko-nanie o rychłej zmianie sytuacji politycznej w Europie, umieścił je w wierszu napisanym w języku angielskim, jako wpisanym rzekomo do pensjonarskiego sztambucha18. Nigdy też nie pisał o swych kontaktach z ludźmi pełniącymi ważną rolę w powsta-niu i skazanymi na emigrację19.

Na początku lat trzydziestych Słowacki nie dramatyzował swego losu (pewnie nie chciał niepokoić matki), w pierwszych miesiącach wędrówki godził się na los wygnańca; „teraz jestem zupełnie wolny, mogę się, gdzie chcę, obracać” (s. 64) – infor-mował Aleksandrę Bécu 2 kwietnia 1831 roku. Paryż dawał mu możliwości swobodnych lektur, początkowo zapewniał też warunki tworzenia. Nie powinno więc dziwić, że 7 marca 1832 roku poeta pisał z dumą do matki: „Od tygodnia zajęty jestem drukiem moich poezji; za dwa miesiące będziesz je, Mamo, miała. To tak samo, jakbyś mnie zobaczyła – bo ja nie jestem niczym innym, jak moimi poezjami” (s. 95). Ten opty-mizm wydawniczy i korespondencyjny wynikał z przynależno-ści poety do najbardziej aktywnej części emigracji. Dzięki temu w ciągu dwóch lat stał się autorem trzech tomików poetyc-kich, przyjętych ze znacznym zainteresowaniem czytelników. Poniekąd usprawiedliwione było więc kolejne optymistyczne przeświadczenie młodego autora: „Mam już mojego księga-rza, który będzie moim księgarzem na zawsze, tak jak Murray Byrona, i będzie mnie oszukiwał” (s. 96). Słowacki, akceptując swą emigracyjność, złączony licznymi więzami z darzonym szacunkiem wychodźstwem, w pierwszych miesiącach pobytu w Paryżu widział swą przyszłość literacką niemal beztrosko.

Bardzo szybko jednak miał doświadczyć losu twórcy-emi-granta; złożoność sytuacji polskiego społeczeństwa uświado-miła mu przede wszystkim przeszkody związane z kolportażem jego tomików poetyckich: „Nie przyszlę wam wiele egzem-plarzy tych dzieł, bo się lękam – do kraju zupełnie posyłać nie będę” (s. 96) – uprzedzał matkę.

Tak jak inni emigracyjni autorzy, Słowacki liczył na zręcz-ną pomoc Eustachego Januszkiewicza, który od 1832 roku

13

„Długi mój pobyt w Rosji nauczył mię zbytniej ostrożności...”

współtworzył z Hektorem Bossange’em księgarnię wysyłkową. Próbował też przesłać swe Poezje znaną drogą przez Brody, co jednak zakończyło się niepomyślnie, część egzemplarzy (z dedykacjami dla najbliższych) zaginęła, poeta wysyłał je powtórnie kilka miesięcy później20; Słowacki miał nadzieję, że otrzymane tomiki matka będzie mogła sprzedać, reperując w ten sposób rodzinny budżet, co także przyniosło rozczaro-wania21. Optymizmem napawał go natomiast fakt, że o sprowa-dzenie Poezji do Warszawy zabiegał najbardziej rzutki w tym czasie wydawca, Natan Glücksberg, prosząc o nie w oficjalnej zawodowej korespondencji. Listy Słowackiego świadczą o dużej zapobiegliwości młodego autora o losy swych dzieł, tak np. na początku stycznia 1833 roku nawiązał on kontakt z wroc- ławskim księgarzem, Janem Bogumiłem Kornem, proponując mu komisową sprzedaż Poezyj: „[…] ja mu z ufnością powie-rzę jakkolwiek wielką ilość egzemplarzy, pewny, że WPan Dobr. wszystko, co będziesz mógł, dla wygnańca uczynisz. […] [Tomiki  – T. W.] złożone blisko mego rodzinnego kraju, łatwiej się do niego do-staną” (s. 170). Korespondencja przyniosła pożądany skutek: Korn zgodził się wziąć w komis sto egzemplarzy, autor planował zaś powierzenie mu kolejnych publikacji.

Dwa pierwsze tomiki zwróciły uwagę emigracji na młodego autora: „Winienem moim Poezjom, że ze wszystkich końców Francji znajomi moi przypominają się mi – wielu od skończenia szkół nie widziałem” (s. 124), infor-mował z dumą matkę w lipcu 1832 roku. Jako ceniony poeta Słowacki udzielał porad w sprawach wydawniczych innym piszącym, szukającym możliwości druku, m.in. Antoniemu Edwardowi Odyńcowi. Mimo jednak licznych optymistycz-nych znaków, rokujących bogaty żywot literacki Poezyj, Słowacki z niepokojem myślał o swej pisarskiej przyszłości. Martwił go przede wszystkim los tomików wysłanych do kraju; pytanie o ich pocztowe przygody powracało w każdym niemal liście, tak jak 26 maja 1833 roku: „Kochana Mamo, o nic teraz nie proszę Boga, tylko aby mnie doszła od was wiadomość, żeście już odebrali moje poezje – chciałbym koniecznie, aby was doszły. – Księgarze wysłali je do Polski” (s. 119)22. Przeszkodom narzucanym przez cenzurę towarzyszyły niekiedy trudności wynikające z nieznajomości zwyczajów panujących w innych krajach, o czym dowiadujemy się z listu pisanego 27 październi-ka 1833 roku:

Pisałem, że posyłam wam moje trzecie dziecko – nie dziwcie się, że nie doszło – odesłali mi go z granicy szwaj-carskiej, jako złym sposobem posłane, to jest, nie tyle się

zapłaty należało… mogłem je inną drogą posłać, ale wypa-dek ten uważałem jako przestrogę losu i wstrzymałem się. Przesądny jestem w niektórych rzeczach (s. 216)23.

W kontekście wspomnianych okoliczności nie powinien dziwić fakt, że już pod koniec 1832 roku poeta niepokoił się wydaniem, a w zasadzie kolportażem, pisanego wówczas Lambra; widział niecenzuralność utworu, zamykającą mu dro-gę do kraju. Ten niepokój dręczył Słowackiego w następnych miesiącach, znajdując swój wyraz w kolejnych listach, analogicz-nie jak w tym z przełomu stycznia i lutego 1833 roku: „Smutno mi, kiedy myślę, że ty go, Matko, nieprędko może czytać bę-dziesz. Smutno mi, że tak jak ludzie zupełnie obcy będziesz go musiała od księgarza sprowadzać” (s. 171). Stan ten był konse-kwencją świadomości, że narastające restrykcje cenzuralne coraz szczelniej zamykały drogę do kraju publikacjom emigracyjnym, tym samym coraz mocniej oddzielały popowstaniowych wy-

chodźców od rodziny i najbliższych, ale też pozostałych czytelników krajowych. Powoli docierała do poety prawda, że skazany jest tylko na nieoficjalny obieg czytelniczy swych dzieł. Jeszcze więcej niepokoju o bezpieczeń-stwo czytelników w kraju budził Kordian, cały o „chorobie kuzynki”, dlatego Słowacki

pytał matkę, na ile możliwe jest przesłanie jej tak niebezpiecz-nej publikacji. Krajowy żywot wydanego w lutym 1834 roku utworu uniemożliwiła na parę miesięcy rewolucja w Sabaudii, w której brał udział także polski Hufiec Święty, co skończyło się wzmożeniem represji wobec Polaków we wszystkich krajach europejskich, także zaostrzeniem restrykcji cenzuralnych w sto-sunku do przesyłek kierowanych na ziemie polskie24. Z tego m.in. powodu w marcu 1834 roku o swym szczęściu z osiągnięć literackich poeta pisał już w czasie przeszłym: „O Mamo, wierz, że najszczęśliwsza chwila dla mnie była ta, gdyś pierwsze moje książki otrzymała – teraz tylko rozwaga hamuje mię” (s. 234).

Początkowe nadzieje szybkiej sławy literackiej ujrzały swe przeciwne oblicze już w połowie 1833 roku. Słowacki infor-mował wtedy matkę o załamaniu się planów wydawniczych, o wydaleniu z Francji Januszkiewicza, o milczeniu wrocławskie-go Korna. Rozczarowania i lęki podyktowały mu jakże bolesne i niesprawiedliwe słowa: „[…] przekonywam się, że księgarze jest to najgorsza klasa ludzi, [wsz]yscy do Zawadzkiego po-dobni” (s. 208)25. Trudności wydawnicze i brak perspektyw pisarskich stawały się przyczyną narastającej depresji; 21 marca 1834 roku poeta napisał z przygnębieniem: „Dawniej – byłem jak mały ptaszek niespokojny w gnieździe – chciało mi się spró-bować skrzydeł – dziś przeleciałem wiele drogi – i prawdziwie,

| |Słowacki ograniczał

korespondencję z dalszą rodziną

i znajomymi

Teresa Winek

Sztuka Edycji 1/2015

że jestem znużony” (s. 234). Do Aleksandry Bécu napisał na-wet, że może Genewę „w pewnym względzie za rozległe uważać więzienie” (s. 239). Najbardziej dramatyczne wyznanie pojawi-ło się w liście do matki z 6 czerwca 1834 roku: „Czekam z nie-cierpliwością tej chwili, w której Mama poznasz moje ostatnie dzieci. Nie wiem, czy prędko nowe urodzę, bo teraz nie ma jak ich w świat puszczać… Wszystko zamknięte” (s. 247); infor-mując o tworzeniu Horsztyńskiego, dodawał sceptycznie: „Bóg wie, dla kogo piszę i kiedy wydrukuję […]. Kiedyś to wszystko – ktoś – wyda na świat – może mały Stasio, jak dorośnie” (s. 300). Literacki byt Słowackiego ograniczała także krajowa cenzura zewnętrzna, nadzorująca wymianę prasową. Z jej powodu poeta nie mógł przesłać najbliższym numeru „Revue Européenne”, w którym zamieszczono artykuł o jego Poezjach, „albowiem Hymn w nim zawarty zahaczyłby się. Rozdałem kilka egzem-plarzy moim znajomym, a resztę chowamy, czekając sposobnej pory do przesłania” (s. 179).

Od 1835 roku nastrój przygnębienia systematycznie nara-stał26, choroba kuzynki jawiła się jako „zaraza”, pojawiło się też przekonanie o niemożności powrotu do kraju – nawet Kraków wydawał się zamknięty po wyprawie Józefa Zaliwskiego. Być może ze środowiska paryskiego przedostawały się informacje o małym zainteresowaniu literaturą emigracyjną czytelników krajowych, skoro w maju 1835 roku poeta pytał z ironią, czy półki biblioteczek w salonach są zapełniane tylko przez kalendarze. Tym refleksjom towarzyszył lęk o najbliższych z powodu możliwych konsekwencji ujawnienia autorstwa Kordiana. Z niepokojem myślał poeta o Balladynie, czekającej „aż będę miał czym posmarować prasy drukarskie” (s. 280). Zamiast tak częstych wcześniej informacji o twórczości w li-stach Słowackiego zaczęły dominować opisy marzeń o domku i wspólnym zamieszkaniu z matką. Coraz częściej pojawiało się też pragnienie „sprzedania” dzieł księgarzowi, tak jak zdarzało się to wcześniej Adamowi Mickiewiczowi27. Poeta gotowy był pozbyć się prawa własności do swych „dzieci”, byleby zyskać jakąś formę zabezpieczenia materialnego.

W kontekście wspomnianych problemów podróż do Włoch w 1836 roku, a w następnym na Bliski Wschód, okazała się formą ucieczki od rzeczywistości, w której poeta nie widział miejsca dla swej twórczości. Kryzys widoczny wśród emigracji paryskiej i zamknięcie dróg do czytelnika krajowe-go doprowadziły do załamania się planów literackich autora Balladyny. Ale wyjazd do nowych miejsc i nowa forma wę-drówki (pielgrzymki) przyniosły nowe nadzieje oraz inspiracje twórcze. Problemy druku i cenzury zostały chwilowo pokonane (odłożone na później) przez wenę twórczą.

„Moim dawnym opiekunom nie ufam, znając dobrze ich długie ręce”

W kontekście postaw dwóch przywołanych wcześniej twórców interesującego materiału dostarcza nam piśmiennictwo najważ-niejszego pisarza emigracji, Adama Mickiewicza. Jak wiemy, poeta starszy od swych kolegów po piórze o ponad dziesięć lat, pracujący na swą sławę literacką od początku lat dwudzie-stych, mocy działania urzędu cenzorskiego doświadczał od pierwszych publikacji swych utworów w Wilnie, a następnie w Moskwie i Petersburgu. Dlatego też słowo „cenzura” i jego pochodne były obecne w jego pismach niemal od zawsze. Materiału dokumentacyjnego dla tego zagadnienia dostarcza Słownik języka Adama Mickiewicza, rejestrujący występowanie interesującego nas wyrazu ponad pięćdziesiąt razy, ale niemal wyłącznie w odniesieniu do lat dwudziestych. Po zamieszkaniu poety na zachodzie Europy wypowiedzi dotyczące cenzury pojawiały się już rzadziej, ale w bardzo ważnym kontekście.

Sytuacja mieszkającego w Paryżu Mickiewicza na początku lat trzydziestych była zdecydowanie inna niż podróżującego po Europie Zygmunta Krasińskiego i emisariusza rządu po-wstańczego, Juliusza Słowackiego. Już 29 kwietnia 1832 roku autor Konrada Wallenroda informował brata Franciszka: „Ja nigdy pod rząd rosyjski nie wrócę, nigdy, nigdy nie miałem tego zamiaru”28. Decyzji pozostania z emigrantami towarzyszyła wysoka ranga poety jako rodzącego się wieszcza, ale też oso-by ważnej politycznie. Opinie Mickiewicza były znaczące dla wychodźców, o czym świadczą pisane w 1833 roku artykuły dla „Pielgrzyma Polskiego”. Mickiewicz, któremu już w 1828 roku wydrukowano w Paryżu jego pierwsze „dzieła zebrane”, miał realne podstawy, by liczyć w tym mieście na kolejne publikacje. Emigracyjnemu życiu sprzyjała też nietypowa sytuacja rodzinna poety: jego korespondencja pokazuje, że w latach trzydzie-stych nie nawiązywał on niemal żadnych kontaktów listowych z mieszkańcami zaboru rosyjskiego i ziem zabranych. Więzi utrzymywał jedynie z bratem Franciszkiem i jego opiekunem z Księstwa Poznańskiego, Józefem Grabowskim. Listy te po-świadczają występowanie tych samych problemów, jak w przy-padku korespondencji Słowackiego, inny był natomiast stosunek do nich autora Dziadów. W lipcu 1833 roku pisał on do brata:

Odebrałem parę biletów, w których mię ostrzegano, żebym was listami częstymi nie nawiedzał, bo w teraźniejszych burzliwych czasach korespondencje z zagranicą obudzają podejrzenie. Wstrzymałem się od pisania, zwłaszcza że jak widzę z twoich listów, poprzednie moje pisma zaginęły; nie

15

„Długi mój pobyt w Rosji nauczył mię zbytniej ostrożności...”

wiem dlaczego, bo w moich pismach oprócz braterskiego pozdrowienia i kilku słów o interesach nic nigdy nie bywało (s. 221).

Poeta wyrażał swe zdziwienie cenzuralnymi konsekwen-cjami sytuacji politycznej, nosząc w pamięci doświadczenia przedpowstaniowe. Szybko jednak dostosował się do okolicz-ności, korzystając tak jak inni „z okazji”29; ale równie szybko przekonał się też o niedogodnościach takiego sposobu komu-nikowania się z bliskimi; pisał więc do Franciszka 28 września 1835 roku: „Przed dwoma miesiącami odebrałem okazją z Niemiec parę listów twoich razem, z których jeden blisko przed rokiem pisany” (s. 300)30, dlatego prosił: „[…] pisz pocz-tą, nie okazjami” (s. 301).

Wiadomo, że niekiedy docierały do poety listy od bra-ta Aleksandra z Kijowa i od dawnych przyjaciół, np. Józefa Jeżowskiego. Jak na nie odpisywał? Dowody się nie zachowały. Znaczący jest natomiast fakt, że dopisywał się jednym kurtu-azyjnym zdaniem do listów wysyłanych na ziemie pod berłem rosyjskim, np. pisanych do rodziny przez żonę (list do Heleny Malewskiej, żony dawnego przyjaciela filomaty i towarzysza ro-syjskiego wygnania). W pierwszym okresie po upadku powsta-nia, paląc za sobą mosty, Mickiewicz z właściwą sobie energią włączył się w działania środowisk emigracyjnych, m.in. planując prace wydawnicze dla rozbudzania i podtrzymywania ducha narodowego.

Lata 1832–1834 były dla Mickiewicza okresem wyjątkowo ko-rzystnym wydawniczo, bez szczególnych zabiegów opublikował trzy najpo-czytniejsze dzieła, nic więc dziwnego, że patrzył w przyszłość z ufnością, nie dostrzegając przeszkód uniemożliwiających realizację dalszych planów. Ósmego grudnia 1832 roku napisał do Odyńca przeby-wającego w Dreźnie: „Tomik [zawierający Dziadów część III – T. W.] wyszedł, weź go u Todwena lub gdzie znajdziesz, bo sam nie wiem dobrze, jak go wysłano. Drukowałem tu broszurkę stylem biblijnym pod tytułem Księgi narodu i pielgrzymstwa polskiego; wkrótce mieć je będziesz” (s. 178). Styl tej wypowie-dzi dobrze oddaje stosunek do swej przyszłości literackiej poety, który w Paryżu znalazł środowisko zainteresowane wyda-waniem jego utworów, troszczące się o nie i zabezpieczające jego plany. Dlatego na początku następnego roku informował Franciszka Mickiewicza o możliwości sprzedania swych dzieł za dożywotnią pensję. Pomagał też w realizacji drukarskich zamierzeń swym kolegom: Antoniemu Edwardowi Odyńcowi i Hieronimowi Kajsiewiczowi. Działania tego okresu scharakte-

ryzował w liście do Stefana Garczyńskiego: „Emigracja okrop-nie piśmienna; samych dzienników cztery drukuje, a cóż dopie-ro broszur, poszyj etc. Drukarnia jedna, autorowie siedzą tam i wyrywają sobie prasy” (s. 199). Nic więc dziwnego, że w takiej atmosferze powstała parafraza wiersza Horacjusza Exegi muni-mentum…, w której poeta zamieścił dumne przeświadczenie:

Bo od ponarskich gór i bliźnich Kowna wód Szerzę się sławą mą aż za Prypeci bród.Mnie w Nowogródku, mnie w Mińsku czytuje młódźI nie leniwa jest przepisać wiele-kroć.W folwarkach łaskę mam u ochmistrzyni cór,A w braku lepszych pism czyta mnie nawet dwór!Stąd mimo carskich gróźb, na złość strażnikom ceł,Przemyca w Litwę Żyd tomiki moich dzieł31.

Choć kilka miesięcy później cała twórczość Mickiewicza została objęta zakazem jakiegokolwiek rozpowszechniania32, autor Pana Tadeusza nie dostrzegał skutków rozporządzenia carskiej cenzury, liczył na niejawny żywot swych utworów.

Bardziej niepokoił natomiast poetę stan emigracji pa-ryskiej; w listopadzie 1833 roku w liście do Odyńca zawarł zdanie: „Czasy teraz złe dla literatury” (s. 243), a w powstałym prawdopodobnie w tym samym czasie memoriale [Do przyja-ciół galicyjskich] przedstawił swe ówczesne poglądy na sytuację

polityczną i społeczną w Europie i na ziemiach historycznie polskich, propo-nując równocześnie, przede wszystkim mieszkańcom Galicji, „jak działania krajowe urządzić i kierować”33. Wśród różnorodnych zaleceń w artykule znalazły się również sugestie dotyczące

polityki wydawniczej. Zaskakuje wśród nich Mickiewiczowskie preferowanie druków oficjalnych, wydanych „za pozwoleniem cenzury rządowej”, drukowanych i kolportowanych przez osoby „dobrze od rządu widziane”. Autor Konrada Wallenroda i pierwszych druków paryskich, znający od zaprzyjaźnionego z nim Eustachego Januszkiewicza perypetie emigracyjnego wydawcy, był przekonany, że szeroki rezonans społeczny mogą zyskać tylko druki akceptowane cenzuralnie, docierające w le-galnym kolportażu do różnorodnych środowisk czytelniczych. Po klęsce powstania, po pierwszych doświadczeniach życia emigracyjnego Mickiewicz przestrzegał przed publikacjami, które „rządu podejrzenie wzbudzają”, zalecał natomiast „dzieła na pozór niewinne: książki pobożne, pieśni pełne wspomnień narodowych i tchnące miłością ojczyzny”. Jego szczegółowy program prezentował się następująco:

| |Mickiewicz dostrzegł zabójcze dla literatury skutki panoszącej się

cenzury

Teresa Winek

Sztuka Edycji 1/2015

My za granicą, a kilku rodaków w kraju powinno zająć się robieniem wyboru i ogłaszaniem pism takowych bez hała-su, bez wyjawiania celów patriotycznych. Tajemnica takowa wydana niewielkiej nawet liczbie osób zniszczy skutek dzieła.

Zrobić wybór pieśni kantyczkowych, w których jest pełno wspomnień narodowych, wsunąć pomiędzy nie ostrożnie pieśni nowe tak, żeby się od dawnych odróżnić nie dały. Przedrukować w jak największej liczbie egzempla-rzy Śpiewy Niemcewicza, Pamiętniki Kilińskiego, skrócenie Pamiętników Dembińskiego, Wiesława Brodzińskiego, skrócenie dzieła O ustanowieniu i upadku Konstytucji 3 maja (t. 15, s. 318)34.

Cytat ten sugeruje, że zalecenia poety wynikały ze świado-mości realiów Polski przedpowstaniowej, jakże odmiennych od rzeczywistości znaczonej m.in. modyfikowanymi w każdym zaborze ustawami o cenzurze.

Potwierdza te przypuszczenia artykuł polemiczny w „Pielgrzymie Polskim” zatytułowany O artykule „Trybuny” tudzież o starej taktyce stronnictw. Wśród oskarżeń o kłamstwa prasowe Mickiewicz zamieścił znamienne zdanie: „Uczucie na-rodu było straszną cenzurą” (s. 284), sugerujące normalizujący społecznie wymiar łacińskiej censury jako sądu i krytyki społecz-nej. Wypowiedź poety była reakcją na toczoną w prasie – także francuskiej – walkę stronnictw politycznych, niekiedy za po-mocą kłamstw oraz inwektyw, negując te środki, odwoływała się do chlubnej polskiej wolności i swobody druku, której nigdy „nie nadużywano”.

Realne problemy, wynikające z faktu istnienia cenzury poli-tycznej, zaczęły się pojawiać w wypowiedziach Mickiewicza od połowy 1834 roku. W liście do Kajsiewicza z 31 października autor Pana Tadeusza ubolewał:

Z Jełowickim próżno było układać się; komunikacja z kra-jem coraz trudniejsza, a księgarze, których on tysiącami woluminów zarzucił, odpisują, żeby więcej nie przysyłać nic – kary za przewożenie książek odstraszają czytelników (s. 286).

W podobnym tonie pisał kilka miesięcy później do Odyńca:

Trudność wpuszczania książek do kraju straszy [ Jełowickiego – T. W.], nie bardzo tedy chce płacić za ręko-pisma. […] Wydania paryskie podejrzane są rządom i cho-ciaż chwytane od elegantów i elegantek, nie mogą rozejść się w wielkiej liczbie egzemplarzy (s. 296).

Korespondencja z przebywającym w Dreźnie przyjacie-lem ujawnia jeszcze jeden problem: okazało się, że twórczość Mickiewicza nie kwalifikowała się do redagowanej przez Odyńca „Meliteli” – była niecenzuralna; „nie wiem, co napisać, żeby przeszło przez cenzurę” (s. 296) – żalił się coraz bardziej rozczarowany poeta. W tej sytuacji nie dziwi, że w 1836 roku szukał kontaktu z krakowskim kupcem-bankierem, trud-niącym się także przemytem książek, Janem Nepomucenem Bochenkiem, który trzy lata wcześniej był zainteresowany drukiem Mickiewiczowskich pism w Krakowie. Choć rzecz nie doszła do skutku, autor Konrada Wallenroda liczył na ten kontakt. W kontekście zasugerowanych problemów zagadkowo brzmią słowa Mickiewicza z listu do Bohdana i Józefa Zaleskich z końca lipca 1838 roku:

Jeżeli Bohdan ma rękopism gotów, trzeba, żeby przyjechał. Radziłbym nawet, ażeby i to poema nieskończone, tak jak jest, w ułamku wydrukował; kto wie, czy będziemy mieli czas wszystko pokończyć? A i to nic nie zaszkodzi, że pu-bliczność nieco zaczeka na koniec (s. 415).

W 1838 roku ukazała się kolejna edycja Pism Mickiewicza, zawierająca nieco nowych utworów, ale jeszcze więcej dzieł z poprzedniego wydania zalegającego magazyn, ozdobionych teraz nową okładką. Te tomy skorygowały optymizm z począt-ku lat trzydziestych. Korespondencja nie zostawia złudzeń: poeta dostrzegł zabójcze dla literatury skutki panoszącej się cen-zury. Bezradny, tak jak jego koledzy po piórze, uciekł w nowe obowiązki: lozańskiego profesora.

„Myśli myślą do Polski przekraść…”

Wyjątkowego materiału do interesującego nas zagadnienia dostarczają pisma Narcyzy Żmichowskiej. Szczególnie cenne wydaje się to, że pisała ona o działaniach cenzury, konsekwen-cjach społecznych tych działań, ale też metodach przeciwsta-wiania się im. W tej pracy interesuje mnie jedynie pierwszy, stosunkowo krótki, okres publicznego życia przyszłej pisarki: miesiące jej pobytu we Francji, gdy młoda Narcyza wchodzi-ła w życie towarzyskie i doświadczała problemów emigracji. Wcześniej obwiniała cenzurę głównie za rozrywanie kontaktów rodzinnych i społecznych (z powodu niemożności utrzymywa-nia regularnych kontaktów z bratem emigrantem), w Paryżu uznała ją także za narzędzie hamowania rozwoju kulturalnego narodu. Lęk przed cenzurą determinował kontakty paryskiej guwernantki z rodziną pozostawioną w kraju, żaliła się więc

17

„Długi mój pobyt w Rosji nauczył mię zbytniej ostrożności...”

Erazmowi: „Dobre siostry nie mogą wiedzieć, ile ci wdzięcz-ności winna jestem, bo nie śmiem do nich tego napisać przez pocztę” (s. 96).

Swe opinie o cenzurze Żmichowska wyrażała jakby mi-mochodem, w listach do dwojga korespondentów skazanych na emigrację: brata Erazma oraz Feliksa Michałowskiego – brata swej przyjaciółki z pensji, Zuzanny Wilczyńskiej. Wypowiedzi przyszłej pisarki miały informować listowych rozmówców (a właściwie doinformować) o znanej im, ale tylko w ograniczonym zakresie, sytuacji życia w kraju, rozpoczynały je więc zdania typu: „[…] bo ty nawet nie wiesz…”. Już w pierwszym liście wojażerka z konieczności udzielała swemu korespondentowi stosownych wyjaśnień:

Siostry Pana, dawno już nie mając żadnej na swój ostatni list odpowiedzi, lękały się, czy gdzie na poczcie nie zaginę-ła, co by znaczyć miało, że w niej się znajdowały myśli lub wyrażenia, które komory polskiej przejść nie mogą35.

Dwudziestoletnia Żmichowska zdawała sobie sprawę z restrykcji cenzuralnych narzuconych literaturze, dlatego próbowała im przeciwdziałać sposobami, które dziś wydają się oczywiste, pod koniec lat trzydziestych miały jednak dopiero swe początki, były w fazie wypracowywania, dlatego korespon-dencja Żmichowskiej pozwala śledzić właśnie ich początki.

Swój wolny czas guwernantka Zamoyskich wypełniała głównie lekturami; ponieważ w bibliotece pracodawczyni dominowały głównie romanse (francuskie), właściwe lektury Żmichowska uzyskiwała od brata:

Obiecałeś mi, Eraziu, wystarać się o jakie z tych zakaza-nych książek, o których tu ani słychać, np. Mickiewicza lub Mochnackiego, lub co tobie się podobać będzie. Nie zapomnij i, jeżeli możesz, przyślij ten posiłek dla duszy i myśli mojej, bo tu wznioślejszych wyobrażeń – grande disette36.

Erazm doradzał jej też wielokrotnie w zakupach lekturo-wych oraz wypożyczaniu książek. Dzięki jego zapobiegliwości przeczytała m.in. Wieczory pielgrzyma Stefana Witwickiego, wydane niewiele wcześniej przez Aleksandra Jełowickiego i Eustachego Januszkiewicza.

Po zaprzestaniu pracy guwernerskiej, pod wpływem brata Erazma, Żmichowska przystąpiła do intensywnej pracy samokształceniowej. Świadoma, że nie będzie mogła zabrać do kraju książek, uczyła się na pamięć ich fragmentów, traktu-

jąc pamięć jako najpewniejszy kufer podróżny. Informowała o tym brata:

Od kilku dni szczególniejsze sobie wynalazłam zatrudnie-nie. Uczę się na pamięć Memorie di Silvio Pellico, potem nauczony kawałek z głowy piszę, żeby się w sposób wysło-wienia i pisownię włoską wprawić. Nie dość na tym, tego samego sposobu używam dla nauczenia się na pamięć pięk-nych rozdziałów Księgi ludu. Całą umieć byłoby za trudno, przewieźć podobno, że bardzo niebezpiecznie, ale tak co główniejsze i mocniejsze myśli myślą do Polski prze-kraść, to by nieźle było (t. 1, s. 88).

Choć świadoma restrykcji cenzury zewnętrznej, pew-nie pod wpływem brata pozostającego w kontaktach z Eustachym Januszkiewiczem, współwłaścicielem Księgarni Polskiej, Żmichowska decydowała się na nielegalny prze-wóz książek do kraju, co sugeruje uwaga w liście do Feliksa Michałowskiego37: „O książkach Erazm pisać musiał, bo on się z p[anem] Januszkiewiczem widział, a ja mu w każdym liście przypominałam, żeby się z Panem naradził w tym względzie” (s. 476). W innym liście wyjaśniała jednak:

Co do sprawunków, tymi się zaraz zajmę. Jednak prócz jed-nej książki do nabożeństwa: Ołtarzyk złoty dla mamy, in-nych polskich, chociażby tłumaczonych, nie wezmę, z tym jest największa na granicy trudność. Francuskie łatwiej się dostaną do kraju. Zdaje mi się, że Imitation de Jésus-Christe, Evangiles i Paul et Virginie illustrés feront votre affaire [...] (t. 3, s. 480).

Korespondencja Żmichowskiej odkrywa jeszcze jeden aspekt jej wyjazdu do Paryża: przyszła autorka w podróżnym kufrze ukrywała swe pierwsze próby literackie i wraz z bratem myślała o ich opublikowaniu nad Sekwaną. Zamysłom tym towarzyszyły uczucia typowe dla mieszkańców kraju pod zaborami:

Otóż ja od tego zaczynam, że cię na wszystko w świecie proszę i błagam, żeby – jeżeli, jak mówiłeś, chcesz wydać na jaw moje pustoty – żeby przynajmniej nikt o imieniu nie wiedział. Najpierw w powrocie do kraju mogłoby to być niejednej przykrości powodem, bo nie uwierzysz, za jakie drobnostki tam prześladują, a potem to pierwsza próba, ja nie bardzo odważna z natury (t. 1, s. 77–78).

Tak jak wszyscy podróżujący, Żmichowska bała się prze-kraczania granic, powrót z Paryża i w tym aspekcie był dla niej

Teresa Winek

Sztuka Edycji 1/2015

dobrą szkoła, pozwolił jej poznać sposoby łagodzące ciężar kordonowych okowów:

[…] z Drezna bardzo mi radzą jechać przez Poznań i w Słupcach granicę przebywać, gdyż tam jest naczelni-kiem jakiś pan Borzęcki, znajomy, podobno że kuzyn nawet tych Borzęckich i który by mi bardzo mógł być pomocnym w przebyciu granicy. Przyznam ci się, że ten wzgląd mając na uwadze, łatwo bym się namówić dała, bo mnie najwięcej ta granica straszy (t. 1, s. 110).

Na marginesie opisanych zjawisk sytuuje się jeszcze jedno oblicze cenzury, o którym należy wspomnieć. Jak się oka-zało, a o czym Żmichowska początkowo nie wiedziała, jej listy z Francji były przejmowane na poczcie i czytane przez Konstantego Zamoyskiego. Działo się to zgodnie z norma-mi obyczajowymi, przy akceptacji czynników rządowych odpowiedzialnych za prawo pocztowe. Świadectw lojalności Zamoyskich wobec władz zaborczych mamy stosunkowo sporo i to oni w początkowym okresie paryskiego wyjazdu Żmichowskiej mieli być gwarantem „właściwej” opieki nad sio-strą polskiego emigranta. Jak wiemy, źle wypełnili swe zadanie.

Żmichowska wyjechała do Francji w okresie znacznego ograniczania podróży zagranicznych, nad Sekwaną nawiąza-ła kontakty z licznymi środowiskami polskich emigrantów i została wprowadzona w ich problemy, stało się to znaczącym obciążeniem dla jej dalszego życia, już w kraju, ale zdecydowało też o jej wyjątkowej pozycji w środowiskach patriotycznych38.

W drodze do domu spotkała ważne osobistości z wiel-kopolskiego środowiska patriotycznego, dzięki nim poznała nowe drogi korespondencyjne; korzystała z nich w kontaktach z Erazmem do końca jego życia, co potwierdza następująca uwaga:

Teraz proszę cię, bądź łaskaw listy adresować przez Trzemeszno do Skurbaczewa. Ciotka zmieni kopertę, mnie je z Polski już odeśle i nie będą ich czytać już w Warszawie, i będziesz mógł słówko jakie więcej przebąknąć (t. 1, s. 119).

Zdobyte w 1838 i 1839 roku doświadczenia Żmichowska wykorzystywała w następnych dziesięcioleciach swej działalno-ści pisarskiej i społecznej; przebywając na ziemiach polskich, podczas swych ciągłych przeprowadzek i zamieszkiwania w zmienianym nieustannie otoczeniu. Dla mieszkańców kraju nad Wisłą istotnym problemem było przezwyciężanie ograniczeń cenzury pocztowej i podtrzymywanie kontaktów

rodzinnych i przyjacielskich, a w późniejszym okresie także zawodowych i konspiracyjnych. W tej dziedzinie Żmichowska wypróbowała chyba wszystkie z dostępnych wówczas sposobów przeciwstawiania się zaborcom.

To właśnie „okazje” dawały jedyną możliwość przesłania Erazmowi kolejnych publikacji Żmichowskiej. Zwłaszcza w początkowym okresie twórczości pisarce zależało na opinii jej francuskiego mentora, dlatego np. w liście z lutego 1842 roku informowała brata o planowanym wyjeździe do Francji siostry Feliksa Michałowskiego, Antoniny Paszkowiczowej. „Prześlę ci też przez nią wydane czy niewydane moje dzieła” (t. 1, s. 131) – zapowiadała z dumą. Brata Erazma informowała też o zapaści kulturalnej, spowodowanej sytuacją polityczną i, w konsekwen-cji, cenzuralną. Autorka Szczęścia poety dobrze orientowała się w mechanizmach oficjalnego i niejawnego życia w kraju, w la-tach czterdziestych pisała o nich wielokrotnie, bez lęku przed restrykcjami cenzury.

Kilka uwag końcowych

Punktem wyjścia do podsumowania tego skrótowego przeglądu stanowisk najwybitniejszych polskich pisarzy wobec sytuacji narzuconej przez cenzurę w latach trzydziestych XIX wieku może być przeświadczenie Narcyzy Żmichowskiej wyrażone w liście do brata Erazma:

Zbyt wiele otwartości, wylania zostało się nam w puściźnie po przodkach, którzy źle czy dobrze, ale przynajmniej śmia-ło przy świetle dziennym działali. Trudno powiedzieć, czy ta niezdolność do tajemnicy jest ujemną lub dodatnią stro-ną narodu – teraźniejsze okoliczności zdają się jej wymagać, lecz zawsze bezstronne oko dostrzec jej powinno i według tego postępowaniem swoim kierować.

Przeświadczenie o potrzebie legalności życia, determino-wane jednak okolicznościami zaborów, kształtowało stosunek społeczeństwa do nadzoru cenzuralnego nad słowem i sposoba-mi kontaktów społecznych. Stąd wyraźna ambiwalencja postaw wybranych pisarzy. Potrzeba pisania, ujawniania mechanizmów cenzury wydawała się postulatem oczywistym, choć nie zawsze możliwym do wykonania. Bezpośrednie opinie o cenzurze mogły pojawiać się tylko w kontaktach poza obszarem objętym nadzorem cenzuralnym, gdyż krytyka urzędu zaborczego była zakazana. Podstawowym zadaniem wszystkich używających słowa pisanego było znalezienie takich form kontaktów środo-wiskowych, które wymykały się spod nadzoru zaborcy. Dlatego

19

„Długi mój pobyt w Rosji nauczył mię zbytniej ostrożności...”

korespondencja pisarzy stanowi ważną oraz interesującą doku-mentację zjawiska.

Prawidłowością wydaje się fakt, że najwięcej bezpośrednich wypowiedzi o cenzurze pojawiało się wówczas, gdy następowały jakieś zmiany w jej funkcjonowaniu (1832) lub gdy stawała się ona bezpośrednią przeszkodą dla osób wchodzących w ży-cie społeczne (Słowacki, Żmichowska). Wraz z narastaniem doświadczeń i przyswajaniem sobie metod przeciwstawiania się cenzurze malała liczba wypowiedzi na jej temat. Styl epistolar-nych wypowiedzi sugeruje też, że po latach życia pod nadzorem cenzora malał lęk przed tą władzą.

Summary: “My long stay in Russia taught me overmuch caution...”. Writers towards censorship in the 1830s

Key Words: Zygmunt Krasiński, Juliusz Słowacki, Adam Mickie-wicz, Narcyza Żmichowska, nineteenth century censorship, editorial works, publishing difficulties, mechanism of censors’ activity

Issues pertaining to the nineteenth century censorship are not raised very often; they usually concern the presentation of the institution and social results of its activity. The knowledge of particular writers’ attitude towards measures used by censorship is essential to edito-rial works and to the understanding of various historical and literary phenomena. The writer who very quickly reacted to attempts of limit-ing publishing freedom was Zygmunt Krasiński; his letters (mainly to Konstanty Gaszyński living in France) include many important and dramatic statements pertaining to Russian intentions. The poet’s letters are also the evidence of fear related to censorial repression. The decision to publish Nie-Boska komedia and Irydion anonymously in Paris was the consequence of Krasiński’s concerns. The author hid his authorship even from close friends and embarked on various undertakings that could mystify his literary situation. The positive reception of his dramatic works in the emigratory community gradu-ally nullified the poet’s fears concerning his literary future; therefore, in the following years, the number of his statements pertaining to cen-sorship decreased. In the letters the author included information about his life in the reality determined by the organization control-ling thoughts and words. Sometimes he also wrote about censorship in a humorous way.

Juliusz Słowacki’s attitude towards censorship was totally differ-ent. The poet, aware of political restrictions, hoped for constructing his literary future in emigratory structures. The success of his three poetic volumes intensified his optimism previously replaced by pessi-mistic information about political repression in the country. The situ-ation became worse because of inability to maintain correspondence with the closest family members and impossibility to involve them into his literary life. Publishing difficulties caused the poet’s creative depression. At the end of 1830s, in the reality marked with censorial control, the author of Kordian could not see the place for his creative output.

Adam Mickiewicz’s attitude towards censorship was similar to the stance represented by Słowacki. Mickiewicz’s experience from 1820s was the source of optimistic approach to his literary life. Furthermore, the poet broke almost all contacts with the country, decided to live abroad and became a privileged author of Polish publishers in Paris – during three years he published works which made him the national bard. The poet quickly realized (as well as Słowacki) that it is impos-sible to reach readers in his country and the failure of emigratory publishing movement deprived him of the hope for publishing his works and earning money.

Narcyza Żmichowska’s comments prove to be an interesting context for the Polish writers’ attitudes towards censorship. She ex-perienced censorial limitations; therefore, she wrote (in her letters to her brother, Erazm, and her friend’s brother, Feliks Michałowski) about social consequences of the restrictions and the ways in which people opposed, e.g. by memorizing the most significant excerpts from the works which were later written down. Moreover, the writer also presented ways in which the forbidden books were transported. Żmichowska’s travel experience gained during the journey to France was used by her in the next decades of the author’s literary and social activity. She repeatedly exceeded the limitations imposed on her by the annexationist and fearlessly wrote about them.

In the writers’ comments concerning censorship the ambiguity of attitudes is visible: on the one hand – fear, on the other hand – the need to present the mechanism of censors’ activity. The writers’ basic task was to find appropriate forms of literary message which would become impossible to control. Together with social experiences and inventing the ways of opposing censorial activity the number of statements concerning censorship decreased. The letters written by the above-mentioned writers are the evidence.

........................................................................

1 Zaskakują dysproporcje w liczbie literatury przedmiotowej poświęconej cenzurze

w dawnej Polsce i w XIX wieku. W odniesieniu do drugiego okresu aktualnymi wciąż prze-

wodnikami pozostają prace z początku lat dziewięćdziesiątych XX wieku i wcześniejsze.

Spośród nich przypominamy następujące: M. Ingot, Carska cenzura w latach 1831–1850 wo-

bec arcydzieł literatury polskiej, „Ze skarbca kultury” 1965; Z. Szeląg, Literatura zabroniona

1832–1862. Zjawisko – rynek – rozpowszechnianie, Kielce 1989; Z. J. Adamczyk, Cenzura,

hasło w: Słownik literatury polskiej XIX wieku, pod red. J. Bachórza i A. Kowalczykowej, Wroc-

ław 1991; Piśmiennictwo – systemy kontroli – obiegi alternatywne, t. 1–2, pod red. J. Kostec-

kiego i A. Brodzkiej, Warszawa 1992; B. Szyndler, Dzieje cenzury w Polsce do 1918 roku, Kra-

ków 1993.2 W. Zajewski, Wolność druku w powstaniu listopadowym 1830–1831, Łódź 1963.3 B. Szyndler, op. cit.4 Władysław Zajewski napisał, że sprawa „wolności druku stała się jednym z central-

nych zagadnień wewnętrznych powstania”; W. Zajewski, op. cit., s. 120. 5 Cyt. za: ibidem, s. 17.6 Grób rodziny Reichstalów ukazał się w 1828 roku. W 1830 roku wyszła drukiem po-

wieść Władysław Herman i dwór jego; młodzieńcze utwory Krasińskiego opublikował dopiero

Jan Czubek w 1912 roku w wydaniu zbiorowym Pism. 7 Trudno jednoznacznie wskazać źródła tej wiedzy. Jak wiemy, listy generała do syna

w większości zaginęły, nie da się więc określić zasobu informacji otrzymywanego przez auto-

ra Irydiona bezpośrednio od ojca. Większe znaczenie trzeba raczej przypisywać innym kon-

taktom poety.8 Z. Krasiński, List do Konstantego Gaszyńskiego z 9 marca 1832 roku, w: idem, Listy

do Konstantego Gaszyńskiego, opracował i wstępem poprzedził Z. Sudolski, Warszawa 1971,

s. 35 (lokalizacja dalszych cytatów bezpośrednio w tekście przez podanie stronicy).9 Cytat ten i następny przywołałam już w artykule: „Irydiona” boje z cenzurą (w druku).

Teresa Winek

Sztuka Edycji 1/2015

10 We wcześniejszym liście poeta wyjaśniał przyjacielowi: „[…] zważ, że pisząc do Cie-

bie, nie mam pewności matematycznej, iż mój list do Ciebie dojdzie; może być przypadek,

że go inne ręce pochwycą – a wtedy co? Bo mi tak zależy na tym, tam u Was, jak i u nas,

żeby to było pokryte milczeniem. Proszę Cię więc i zaklinam o nie!” (s. 102). 11 Postawa poety uległa zmianie w latach czterdziestych, gdy planował on druk swych

utworów także na ziemiach polskich, w czym pomagali mu kolejni przyjaciele.12 Kilka miesięcy później prosił przyjaciela: „Dowiedz no się, czy wolno do Francji prze-

syłać książki za granicą drukowane – podobno nie wolno, inaczej bym Ci przesłał Agaj-Hana,

którego edycję Korn powtórną rozpoczyna w Wrocławiu” (s. 132).13 Ten sposób utrzymywania kontaktu listowego poety z rodziną był niemal jedyny

do 1839 roku, w następnych latach poeta zyskał nowych pośredników. 14 W liście z 4 lipca 1832 roku wyjaśniał matce: „[…] boję się częstymi listami nadwerę-

żać jakimkolwiek sposobem tej drogi, przez którą się wzajemnie znosiemy z sobą. Każdy mój

list może być nieszczęśliwszym od innych”. Listy Słowackiego cytuję z jego Korespondencji,

t. 1–2, oprac. E. Sawrymowicz, Wrocław 1962, s. 121 (następne cytaty pochodzą z tomu

pierwszego, lokalizuję je bezpośrednio w tekście, podając stronicę). 15 I tak np. 12 kwietnia 1831 roku w liście do matki pytał o list wysłany z Wrocławia:

„Byłem tam pod ścisłą obserwacją i dlatego się o ten list pytam” (s. 62).16 Aluzje i szyfry zostały wskazane przez edytora Korespondencji – Eugeniusza Saw-

rymowicza. Ich odczytanie wymaga dużej znajomości języka i listów poety, gdyż pomysło-

wość opisów i aluzji okazuje się imponująca, czego dowodzi chociażby list do matki z 6 lipca

1831 roku, gdzie w relacji z doświadczenia z butelką lejdejską zostały ukryte nadzieje na klę-

skę wojsk rosyjskich (zob. s. 68).17 Zob. np.: „Siostrzyczka moja była trochę chora i chciała, żeby ją tamtejsi doktoro-

wie ratowali” – w ten sposób Słowacki przekazywał informację o swej misji dyplomatycznej

do Londynu (list z 6 sierpnia 1831 roku z Londynu do matki, s. 71).18 List z 20 października 1831 roku (s. 80–81).19 Choć utrzymywał regularne kontakty z Ludwikiem Platerem jako prezesem Towarzy-

stwa Litewskiego i Ziem Ruskich, matce przekazał wiadomość o spotkaniu tylko z jego żoną

(s. 72).20 Poeta prosił matkę o przesłanie tomików rodzinie i przyjaciołom w kraju, pozbawiony

stałych kontaktów i lękający się ich skutków. 21 Zob. listy z drugiej połowy kwietnia 1832 roku oraz z 3 września tegoż roku.22 Sawrymowicz opatrzył ten fragment listu przypisem: „Mowa zapewne o tomikach

wysłanych księgarzowi lwowskiemu Wildowi, o czym informuje notatka w rachunkach księ-

garskich poety” (s. 119); działania te dowodzą dużej operatywności paryskiego środowiska

księgarskiego.23 „Przesądy” narzucały lęk przed restrykcjami policyjnymi, jakie mogła ściągnąć na ro-

dzinę literatura emigracyjna. 24 Kordiana Januszkiewicz wysłał do czytelników ziem zabranych przez Kłajpedę, szla-

ki południowe były zablokowane.25 Podobne opinie pojawiały się w następnych listach, ich przyczyną była pogarszają-

ca się sytuacja finansowa emigracji paryskiej, także środowiska wydawniczego, co Słowac-

ki w pewnej mierze rozumiał, o czym świadczą następujące słowa z listu pisanego 5 lutego

1835 roku: „Zdaje mi się, że mię moi księgarze haniebnie oszukują, bo mi przestali przesyłać

rachunków i milczą jak krety w norze, czekając zapewne mojej osobistej wizyty. Prawdziwie,

że nikomu na świecie zaufać nie można, a mniej niż innym ufać trzeba ludziom, którzy nie

mają pieniędzy. W tym położeniu jest jegomość, który się trudni moimi książkami” (s. 280).

Podobne refleksje zawarł w liście z 1835 roku, a rozgoryczenie podyktowało mu słowa:

„[…] mają do czynienia z ludźmi najgłupszymi do interesów – z pisarzami” (s. 301). 26 Nastroju przygnębienia nie przełamały nawet wiadomości o dobrym przyjęciu Kordia-

na w Krakowie, w lutym 1835 roku poeta napisał: „Moje dziecię lęka mię” (s. 284).27 „Może co napiszę i przedam, jeśli uda mi się co interesującego napisać” – planował

w listopadzie 1835 roku (s. 321).28 Listy cytuję według edycji: A. Mickiewicz, Dzieła. Wydanie Rocznicowe, t. 15: Listy.

Część druga. 1830–1841, oprac. M. Dernałowicz, E. Jaworska i M. Zielińska, Warszawa 2003,

s. 154 (dalsze cytaty lokalizuję bezpośrednio w tekście, podając stronicę).29 „Będę wkrótce miał okazją powolną, ale pewną pisać do ciebie” – informował brata

19 kwietnia 1834 roku.30 Podobną informację znajdujemy w liście z 5 sierpnia 1834 roku: „Listy twoje daw-

niejsze, okazją leniwo idące, spotkały się tu z ostatnim twoim pismem, które pocztą z Drezna

w tej chwili odbieram” (s. 276).31 A. Mickiewicz, Dzieła. Wydanie Rocznicowe, t. 1: Wiersze, oprac. Cz. Zgorzelski, War-

szawa 1998, s. 374–375.32 Perypetie Mickiewiczowskiej twórczości z cenzurą w latach trzydziestych opisywali

m.in.: A. Semkowicz, Wydania dzieł Adama Mickiewicza w ciągu stulecia. O wydaniach orygi-

nalnych ogłoszonych za życia poety. 1822–1855, Lwów 1926; T. Syga, Te księgi proste. Dzie-

je pierwszych polskich wydań książek Mickiewicza, Warszawa 1956; J. Rudnicka, Mickiewicz

pod rządami Paskiewicza, „Pamiętnik Literacki” 1956, z. 1.

33 A. Mickiewicz, Dzieła. Wydanie Jubileuszowe, t. 6: Pisma filomackie. Pisma polityczne

z lat 1832–1834, Warszawa 2000, s. 318 (dalsze cytaty tamże). 34 Można dodać, że Mickiewicz zalecał też Odyńcowi wydawanie przekładów poema-

tów George’a Gordona Byrona i Thomasa Moore’a „w kraju, a przynajmniej w Galicji i Poznań-

skiem, co jest rzecz niemała dla handlu” (t. 15, s. 231). 35 N. Żmichowska, Listy, t. 3: Miodogórze, do druku przygotowała i komentarzem opa-

trzyła M. Romankówna, Wrocław 1967, s. 443 (dalsze cytaty są lokalizowane w tekście przez

podanie tomu i stronicy).36 Eadem, Listy, t. 1: W kręgu najbliższych, do druku przygotowała i komentarzem opa-

trzyła M. Romankówna, Wrocław 1957, s. 73 (dalsze cytaty są lokalizowane w tekście przez

podanie tomu i stronicy).37 O tym, że przed wyjazdem musiała „książki, co podostawała […], upakować”, wspo-

minała też w liście do brata z 5 września 1839 roku (s. 112). 38 Zagadnienie to podejmuję w artykule: Paryska wyprawa Narcyzy Żmichowskiej

(w druku).

21

DOI: http://dx.doi.org/10.12775/SE.2015.002

Celem tekstu jest analiza stosunku carskiej cenzury zagranicznej do tych samodziel-nych wydań utworów Juliusza Słowackiego, które w latach 1865–1914 usiłowano sprowadzić do Cesarstwa Rosyjskiego1. Artykuł składa się z trzech części. W pierw-szej odtworzę wielkość, geografię, chronologię i tempo importu. W drugiej omówię decyzje cenzury zagranicznej w odniesieniu do sprowadzanych edycji, natomiast w najobszerniejszej części trzeciej scharakteryzuję stosunek urzędników kontroli do poszczególnych dzieł poety: wskażę, które z nich kwestionowano w całości, a które we fragmentach2.

Import utworów Słowackiego

Na podstawie odpowiednich tomów Bibliografii polskiej XIX w. Karola Estreichera3, tomu specjalistycznej Bibliografii literatury polskiej „Nowy Korbut”4, a także kata-logów dużych bibliotek polskich, dysponujących zbiorami historycznymi5, można przyjąć6, że w latach 1830–1914 ukazały się dwieście osiemdziesiąt dwa osobne wydania dzieł Słowackiego w czterystu jeden tomach, w tym co najmniej sto dzie-więćdziesiąt cztery w dwustu osiemdziesięciu ośmiu tomach opublikowano poza za-borem rosyjskim. Ponieważ w badanym okresie do carskich urzędów kontroli trafiły osiemdziesiąt cztery zagraniczne i zakordonowe edycje utworów poety w stu trzy-dziestu czterech tomach, oznacza to, że wwieziono wówczas 43,3% wydań i 46,5% tomów wydanych poza Cesarstwem Rosyjskim. W porównaniu z importem dzieł innych wielkich romantyków było to dużo, gdyż spośród zakordonowych i zagra-

Mał

gorz

ata R

owick

a tosunek carskiej cenzury zagranicznej do twórczości Juliusza Słowackiego w latach 1865–1914

SBi

blio

teka

Nar

odow

a, ko

ntak

t: m

row

icka

@po

czta

.one

t.pl

Małgorzata Rowicka

Sztuka Edycji 1/2015

nicznych edycji ich utworów próbowano sprowadzić jedynie ponad jedną czwartą: w wypadku Adama Mickiewicza 26,0% edycji i 26,4% tomów, natomiast w wypadku Zygmunta Krasińskiego – 27,3% wydań i 30,9% tomów7.

Zdecydowana większość wwiezionych książek ukazała się w Galicji (siedemdziesiąt pięć edycji w stu dziewiętnastu tomach). Pochodziły one z dwóch ośrodków centralnych – głównie ze Lwowa (czterdzieści dwa wydania w sześćdziesięciu sześciu tomach)8 i Krakowa (odpowiednio dwanaście i dwadzie-ścia siedem)9, oraz czterech prowincjonalnych – Złoczowa10, Brodów11, Stanisławowa12 i Kołomyi13. Resztę sprowadzono z zagranicy (siedem edycji w dziesięciu tomach) – z Paryża, Lipska i Petersburga14, oraz z prowincji pruskich (dwa wydania w pięciu tomach) – z Poznania i Mikołowa15. Przedmiotem importu stała się więc: w wypadku Galicji – blisko połowa edycji (49,0%) i ponad połowa (55,4%) wy-danych tam tomów dzieł Słowackiego, w wy-padku dzielnicy pruskiej – jedna trzecia edycji (33,3%) i blisko jedna czwarta tomów (23,8%), a w wypadku zagranicy – po jednej piątej wydań i tomów (20,0% i 19,2%). Dane te świadczą o pewnej przezorności księgarzy, którzy niektórych edycji nawet nie próbowali sprowadzać, gdyż wiedzieli, że nie mają szans na wprowadzenie ich do obiegu. Tak np. z dziesięciu ówczesnych osobnych wydań Kordiana im-portowano tylko jedno wydanie, z dziewięciu wydań Anhellego oraz pięciu edycji Poema Piasta Dantyszka herbu Leliwa o piekle i Trzech poematów – po dwa wydania, a z siedmiu edycji Lilli Wenedy – pięć wydań. Oczywiście, niemal wszystkie te próby zakończyły się – jak zobaczymy – niepowodzeniem16.

Niewątpliwym przejawem ostrożności importerów było także to, że próby sprowadzania dzieł Słowackiego podejmowali oni ze stosunkowo dużym opóźnieniem w stosunku do daty publikacji poszczególnych książek, czekając prawdopodobnie na chwilowe złagodzenie sposobu cenzurowania. Tempo spro-wadzania utworów poety, mierzone długością okresu między datą edycji a datą decyzji cenzuralnej, było bowiem niższe od średniej dla całego importu. Z obliczeń Janusza Kosteckiego wynika bowiem, że w latach 1865–1904 nowości stanowiły 83,6% sprowadzonych druków polskich (63,8% trafiło do urzę-dów kontroli w roku wydania, a 19,8% przed upływem kolej-nych dwunastu miesięcy)17. Tymczasem wśród importowanych utworów Słowackiego udział nowości wynosił 62,2% (w roku wydania sprowadzono 40,6% tomów, w kolejnym 21,7%)18 i był niższy niż w wypadku sprowadzanych utworów zarów-no Krasińskiego (64,8%; odpowiednio 53,5% i 10,3%), jak i Mickiewicza (68,8%; odpowiednio 48,8% i 20,0% tomów).

Książki Słowackiego importowano niesystematycznie, gdyż aż w siedemnastu odcinkach rocznych (a więc jednej trzeciej wszystkich) nie sprowadzono ani jednej jego publi-kacji (najdłuższa przerwa – lata 1892–1897 – trwała sześć lat)19. W pierwszym dziesięcioleciu (1865–1874) próbowano wprowadzić do obiegu osiem edycji (w dziesięciu tomach), lecz znaczący przyrost importu nastąpił dopiero w drugiej dekadzie (1875–1884) badanego okresu, kiedy to do urzędów kontroli trafiło trzydzieści sześć wydań (w czterdziestu dwóch tomach)20, przy czym najbardziej pomyślnym był 1880 rok, gdy wwieziono ponad jedną trzecią edycji i ponad jedną czwarta to-mów z tego dziesięciolecia21. W trzeciej dekadzie (1885–1894) nastąpił jednak wyraźny spadek importu, gdyż sprowadzono wówczas jedynie dwie edycje w tyluż tomach. W kolejnych dekadach import znów wzrósł: w latach 1895–1904 próbowa-

no sprowadzić trzynaście wydań (w dwudziestu dziewięciu tomach), a w latach 1905–1914 – aż dwadzieścia pięć edycji w pięćdziesięciu jeden tomach, przy czym szczególnie ważny okazał się jubileuszowy 1909 rok, gdy do urzę-dów kontroli trafiło sześć wydań w dwudziestu dwóch tomach, czyli blisko jedna czwarta

edycji i ponad dwie piąte tomów spośród importowanych po rewolucji 1905 roku.

Największą część sprowadzanych wydań Słowackiego stanowiły osobne edycje poszczególnych utworów (czterdzieści pięć), nieco mniejszą – wydania zbiorowe, zawierające utwory reprezentujące różne gatunki literackie (trzydzieści sześć, w tym dwadzieścia cztery jednotomowe i dwanaście wielotomowych), najmniejszą zaś – zbiory korespondencji poety (trzy). Odnosząc owe wielkości do całości zakordonowej i zagranicznej oferty utworów Słowackiego, łatwo ustalić, że relatywnie największym zainteresowaniem importerów cieszyły się jednotomowe edycje zbiorowe i zbiory listów – próbowano sprowadzić po trzy piąte z nich22, oraz wydania wielotomowe (blisko połowę wydań i ponad połowę tomów)23, a najmniejszym – utwory wydawane osobno (niewiele ponad jedna trzecia edycji)24. Jak się wydaje, wysoki odsetek importowanych wydań jednotomowych wyni-kał z tego, że były to głównie zbiorki, w których skład wcho-dziły z reguły utwory niebudzące zastrzeżeń cenzury (poematy i wybrane wiersze liryczne). Zaskakuje natomiast stosunkowo duże zainteresowanie edycjami wielotomowymi, które zawie-rały przecież różnorodne, w tym niecenzuralne teksty poety, a w związku z tym próby ich wprowadzenia na rynek zaboru ro-syjskiego były – przynajmniej z handlowego punktu widzenia – niewątpliwie najbardziej ryzykowne. Dobitnie zresztą świadczy o tym to, że spośród dwunastu sprowadzonych edycji wieloto-

| |Książki

Słowackiego importowano

niesystematycznie

23

Stosunek carskiej cenzury zagranicznej do twórczości Juliusza Słowackiego w latach 1865–1914

mowych aż siedem zatrzymano w całości, a cztery dopuszczono po usunięciu z nich niepożądanych – z punktu widzenia car-skiej cenzury – fragmentów. Do rozpowszechniania dopuszczo-no tylko sześciotomowe Pisma, specjalnie spreparowane przez wydawców, Gebethnera i Wolffa.

Strategie cenzuralne

Spośród osiemdziesięciu czterech edycji (w stu trzydziestu czterech tomach) utworów Słowackiego, które w badanym okresie rozpatrywała rosyjska cenzura zagraniczna, ostatecznie25 do obiegu bez żadnych ingerencji trafiło dwadzieścia osiem wydań (trzydzieści dziewięć tomów), przy czym cztery z nich (w dziewięciu tomach) – o czym już wspomniałam – wydawcy zakordonowi dostosowali do wymagań cenzuralnych obo-wiązujących w Cesarstwie. W piętnastu edycjach (trzydziestu tomach) urzędnicy nakazali usunąć niektóre utwory bądź większe lub mniejsze ich fragmenty26, natomiast aż czterdzieści edycji (sześćdziesiąt pięć tomów) zatrzymali w całości. Mówiąc inaczej, blisko połowa sprowadzonych do Królestwa Polskiego edycji i tomów z tekstami Słowackiego nigdy nie trafiła do sprzedaży, a około jedną piątą z nich można było nabyć jedynie w wersji okaleczonej.

Choć tryb rozpatrywania publikacji importowanych nie zmieniał się, to jeśli chodzi o sposób cenzurowania, ważną cezurą okazał się 1905 rok. W wypadku utworów Słowackiego w latach 1865–1904 w ogóle nie dopuszczono do obiegu trzydziestu czterech z pięćdziesięciu dziewięciu rozpatrywa-nych wówczas edycji: w latach 1865–1874 – zatrzymano cztery z ośmiu, w latach 1875–1884 – dwadzieścia trzy (dwadzieścia siedem) z trzydziestu sześciu (czterdziestu)27, w latach 1885– –1894 – jedną z dwóch, a w latach 1895–1904 – sześć z trzy-nastu. Natomiast w okresie 1905–1914 – spośród dwudziestu pięciu importowanych wydań w całości zakwestionowano jedynie sześć. Jednakże wzrósł wówczas udział edycji/tomów dopuszczonych do obiegu warunkowo28.

Edycje dopuszczone do obiegu w całościJak już pisałam, w badanym okresie do obiegu czytelniczego bez żadnych ingerencji trafiło dwadzieścia dziewięć wydań, a wśród nich szesnaście oddzielnych edycji poszczególnych utworów, dziesięć zbiorów jednotomowych, dwa dwutomowe wydania ko-respondencji poety oraz wspomniana sześciotomowa edycja Pism.

Spośród oddzielnych wydań poszczególnych utworów pozwolono rozpowszechniać cztery edycje Marii Stuart:

w 1879 roku (Lwów 1878, „Biblioteka Mrówki”, t. 60), w 1881 roku (Lwów 1879, „Biblioteka Kieszonkowa”), w 1899 roku (Złoczów 1895, „Biblioteka Powszechna”, nr 168) i w 1910 roku (Warszawa–Kraków 1910, „Biblioteka Uniwersytetów Ludowych i Młodzieży Szkolnej”, nr 134); trzy wydania Mazepy: w 1881 roku (Lwów 1880, „Biblioteka Kieszonkowa”), w 1900 roku (Złoczów 1900, „Biblioteka Powszechna”, nr 168) i w 1902 roku (Brody 1902, „Arcydzieła Polskich i Obcych Pisarzy”, t. 9); dwie edycje Genezis z ducha: w 1872 roku (Lwów 1872) i w 1904 roku (Kraków 1903). Aprobatę cenzury uzyskały też: w 1868 roku – Żmija (Lipsk 1867), w 1881 roku – Balladyna (Lwów 1880, „Biblioteka Kieszonkowa”), w 1884 roku – Ojciec zadżumionych (Lwów 1884), w 1891 roku – Krytyka krytyki i literatury (Poznań 1891) oraz w 1907 roku – Król-Duch (Złoczów [1904], „Biblioteka Powszechna”, nr 475), Lilla Weneda (Złoczów [1904], „Biblioteka Powszechna”, nr 142) i Sen srebrny Salomei (Złoczów [1907], „Biblioteka Powszechna”, nr 618–619).

Z trzynastu zbiorów jednotomowych żadnych zastrzeżeń nie wzbudziły: w 1873 roku – Arab i Godzina myśli, wydane w tomiku Poezyj (Petersburg 1857)29; w 1877 roku – Ojciec za-dżumionych. W Szwajcaryi (Lwów 1874, „Biblioteka Mrówki”, t. 26); w 1881 roku – zbiory Hugo. Mnich. Arab (Lwów 1879, „Biblioteka Kieszonkowa”) i Hugo. Mnich. Arab. Ojciec zadżu-mionych (Lwów 1879, „Biblioteka Kieszonkowa”); w 1884 roku – Genezis z ducha. List do J. N. Rembowskiego. Wykład nauki. Dziennik z r. 1847–1849 (Warszawa– –Lwów 1884); w 1901 roku – Jan Bielecki. Hugo. Mnich. Arab (Złoczów 1901, „Biblioteka Powszechna”, nr 366); w 1907 roku – Trzy poemata: Ojciec zadżumionych. W Szwajcaryi. Wacław (Złoczów [1903], „Biblioteka Powszechna”, nr 185); w 1910 roku – Liryki (Warszawa– –Kraków 1910, „Biblioteka Uniwersytetów Ludowych i Młodzieży Szkolnej”, nr 147) i Utwory liryczne w układzie Stanisława Wyrzykowskiego (Warszawa–Kraków 1910, „Pod znakiem Poetów”), oraz w 1912 roku – Liryki w wyborze Artura Górskiego (Warszawa–Kraków [1912]).

Spośród edycji wielotomowych bez żadnych skreśleń dopuszczono do rozpowszechniania drugie wydanie Listów do matki (t. 1–2, Lwów 1883), a także dwukrotnie – w latach 1899 i 1913 – dwutomową edycję Listów wydaną z autografów przez Leopolda Méyeta (Lwów 1899) oraz wspomnianą sze-ściotomową edycję Pism (Warszawa–Kraków 1909), przysto-sowaną do wymagań cenzuralnych obowiązujących w zaborze rosyjskim, sprowadzaną w latach 1910 i 1912.

Małgorzata Rowicka

Sztuka Edycji 1/2015

Edycje zakwestionowane w całościNa przeciwnym biegunie znalazły się wydania, na które obo-wiązywał całkowity zakaz rozpowszechniania. Jak już pisałam, na rynek w zaborze rosyjskim nie dopuszczono przede wszyst-kim siedmiu z dwunastu sprowadzonych wielotomowych edycji twórczości poety. Już w 1866 roku zatrzymano trzytomowe Pisma pośmiertne, które ukazały się w tymże roku we Lwowie staraniem Antoniego Małeckiego. W 1882 roku zakazano roz-powszechniania czterech pierwszych tomów pięciotomowych Dzieł30 (Kraków 1882), a rok później wszystkich pięciu tomów tej edycji, sprowadzonej po raz drugi31. W 1898 roku nie dopuszczono do obiegu sześciotomowych Dzieł (Lwów 1894) opracowanych przez Henryka Biegeleisena, a dwa lata później trzech wydań: trzytomowych Pism pośmiertnych32 i czterotomo-wych Pism33 (oba ukazały się we Lwowie w 1885 roku nakła-dem Księgarni Gubrynowicza i Schmidta) oraz sześciotomo-wych Dzieł, wydanych przez Piotra Parylaka w Stanisławowie, prawdopodobnie w 1894 roku. Ostatnią edycją tego rodzaju były czterotomowe Poezye (Mikołów 1899), zakwestionowane w 1909 roku.

Jeśli chodzi o zbiory jednotomowe, to z dwudziestu czterech importowanych wydań zatrzymano jedenaście. Już w 1865 roku zakwestionowano paryski pierwodruk Lilli Wenedy z 1840 roku zawierający też wiersze: List do Aleksandra H. (pisany na łódce nilo-wej) oraz Ułamek z greckiej podróży. Grób Agamemnona. W 1878 roku nie dopusz-czono do obiegu tomu obejmującego Jana Bieleckiego i Grób Agamemnona, który ukazał się w tym samym roku w lwowskiej „Bibliotece Mrówki” (t. 56), a rok później zakwestionowano zbiór Hugo. Mnich. Arab opublikowany w tejże serii (t. 76) w 1879 roku. W 1880 roku zakazano rozpowszechniania dwóch edy-cji wydanych w 1879 roku w taniej lwowskiej „Bibliotece Kieszonkowej”: Hugo. Mnich. Arab. Ojciec zadżumionych oraz Jan Bielecki. W Szwajcaryi. W 1882 roku nie dopuszczono do obiegu Wacława, opublikowanego w tymże roku w Lipsku wraz z Marią Antoniego Malczewskiego. Rok później zakwe-stionowano zbiór pt. Wacław. Poezye ulotne, który ukazał się w 1881 roku w „Bibliotece Mrówki” (t. 98), a w 1884 roku – Złote myśli, zebrane z różnych utworów poety przez Józefę Cybulską-Bąkowską (Lwów 1884). Kiedy w 1903 roku do Warszawskiego Komitetu Cenzury trafił wydany w tym-że roku tom siedemnasty serii „Arcydzieła Polskich i Obcych Pisarzy”, w którym znalazły się Trzy poemata34, cenzor Nikołaj Pawłowicz Kuzniecow tak uzasadniał zakaz rozpowszechniania publikacji sygnowanej przez Feliksa Westa:

Książka została pomyślana jako podręcznik dla uczących się. W przedmowie poprzedzającej tekst trzech poematów Słowackiego autor wyjaśnia znaczenie poematu Wacław. Słowacki przedstawił w nim cierpienia duchowe zdrajcy ojczyzny, miał na myśli Szczęsnego Potockiego, głównego członka Konfederacji Targowickiej. Autor przedmowy, analizując na str. 8, 15, 16, 18 i 20 tekst poematu, rozwija temat zdrady ojczyzny i poucza czytelników o tym, jaką nienawiść żywił naród polski do tego syna hetmańskiego, który wykopał grób dla wolności Polski i Ukrainy (str. 20); (uosobieniem tej nienawiści w poemacie jest, zdaniem Chmielowskiego, mamka wiedźma). Ponieważ nie istnieje możliwość dokonywania jakichkolwiek skreśleń w książ-kach dla uczących się, proponowałbym zakazanie wymie-nionego dzieła w całości35.

W 1910 roku zatrzymano Wybór pism, ułożony, wstępem i objaśnieniami opatrzony przez Antoniego Januszewskiego (Kraków 1910), a w 1911 roku – Złote myśli, opublikowane w tymże roku w Kołomyi nakładem księdza Józefa Makłowicza.

Z czterdziestu pięciu osobnych wydań pojedynczych utworów Słowackiego nie pozwolono wprowadzić do obie-gu aż dwudziestu dwóch edycji piętnastu tekstów. Cenzura

zakwestionowała trzy wydania Lilli Wenedy: w 1875 roku wydanie z tego roku we lwow-skiej serii „Biblioteka Mrówki” (t. 39); w 1880 roku edycję z tegoż roku w tak-że lwowskiej serii „Biblioteka Kieszonkowa”; w 1902 roku wydanie w szkolnej serii „Arcydzieła Polskich i Obcych Pisarzy” (t. 3,

Brody 1902), sygnowane przez Feliksa Westa. W 1879 roku zatrzymano też poemat Żmija i powieść poetycką Lambro, które ukazały się w tymże roku w „Bibliotece Mrówki” (jako tomy 74 i 75), a rok później edycje tych utworów w serii „Biblioteka Kieszonkowa” (Lwów 1879). Nie pozwolono rów-nież rozpowszechniać dwóch wydań Anhellego: w 1881 roku opublikowanego w „Bibliotece Kieszonkowej” (Lwów 1879), a w 1913 roku w „Arcydziełach Polskich i Obcych Pisarzy” (t. 29, Brody [1905]). Podobnie potraktowano Poema Piasta Dantyszka herbu Leliwa o piekle: w 1865 roku edycję paryską z 1839 roku, a w 1879 roku wydanie w „Bibliotece Mrówki” (t. 58, 1878). Cenzura zakwestionowała także dwie edycje dramatu Horsztyński, które ukazały się nakładem Juliusza Miena w Krakowie w latach 1883 oraz 1886, które spro-wadzono w roku ich wydania36. Ponadto nie dopuszczono do obiegu po jednej edycji następujących utworów: O potrze-bie idei (Kraków 1869) – w 1873 roku; Ojciec zadżumionych

| |Cenzura

ingerowała sporadycznie

w listy Słowackiego

25

Stosunek carskiej cenzury zagranicznej do twórczości Juliusza Słowackiego w latach 1865–1914

(Lwów 1879, „Biblioteka Kieszonkowa”) – w 1879 roku; Wacław oraz Mindowe król litewski (Lwów 1879, 1880, „Biblioteka Kieszonkowa”) – w 1880 roku37; Król-Duch oraz Sen srebrny Salomei (Lwów 1881, „Biblioteka Mrówki”, t. 91 i 93–94) – w 1883 roku; Beniowski (Lwów 1881, „Biblioteka Mrówki”, t. 95–96) – w 1886 roku; Ksiądz Marek (Złoczów [1907], „Biblioteka Powszechna”, nr 647) i Kordian (Brody 1908, „Arcydzieła Polskich i Obcych Pisarzy”, t. 65/66) – w 1908 roku. Jak widać, większość zatrzymanych publikacji wchodziła w skład tanich serii wydawniczych, adresowanych do młodzieży oraz do innych czytelników o niskich kompeten-cjach czytelniczych. Edycje takie cenzura carska traktowała bar-dziej surowo niż pozostałe38. Anton Adamowicz Funkenstein w uzasadnieniu zakazu rozpowszechniania publikacji poety, wydanych w popularnej „Bibliotece Kieszonkowej”, pisał m.in.:

Biorąc pod uwagę, że, po pierwsze, wiele z wymienionych utworów Słowackiego cenzura zabroniła rozpowszechniać wśród publiczności; po drugie, wprawdzie pozwolono na drukowanie w Warszawie niektórych spośród nich, jed-nak po usunięciu pewnych miejsc, które w niniejszym, za-granicznym wydaniu zostawiono; i, po trzecie, niewłaściwe jest rozpowszechnianie w guberniach Królestwa Polskiego taniego, popularnego wydania dzieł Słowackiego w małych, oddzielnych książeczkach39.

Edycje dopuszczone do obiegu warunkowoPośrednią kategorię wydań stanowiły edycje dopuszczone do obiegu warunkowo. Znalazły się wśród nich zarówno osob-ne wydania poszczególnych utworów, jak też jednotomowe i wielotomowe zbiory tekstów. W pierwszym wypadku cen-zorzy ingerowali w: trzy wydania Beniowskiego (Paryż 1841 – sprowadzone w 1865 roku; Brody 1905, „Arcydzieła Polskich i Obcych Pisarzy”, t. 36, oraz Złoczów 1908, „Biblioteka Powszechna”, nr 707–708 – oba importowane w 1909 roku), a także dwie edycje Horsztyńskiego (Lwów–Złoczów [1910], „Biblioteka Powszechna”, nr 785; Brody 1912, „Arcydzieła Polskich i Obcych Pisarzy”, t. 80–81 – obie rozpatrywane przez cenzurę w roku wydania). W drugim wypadku – w trzy zbiory jednotomowe: Żmija. Lambro (Złoczów 1903, „Biblioteka Powszechna”, nr 459–460 – książka sprowadzona w 1904 roku); Anhelli. Do Księcia A. C., Do emigracji: o potrze-bie idei. Głos brata do Polaków (Złoczów [1902], „Biblioteka Powszechna”, nr 300 – publikacja importowana w 1907 roku); Żywot i wybór pism. W setną rocznicę urodzin (Lwów 1909 – druk sprowadzony w roku wydania). W trzecim wypad-ku – w czterotomowe wydanie Pism (Lipsk 1894–1898) –

w 1908 roku; w dziewięciotomową krytyczną edycję Dzieł (Lwów 1909), opracowaną przez Bronisława Gubrynowicza i Wiktora Hahna (z wydania składającego się z dziesięciu tomów nie sprowadzono tomu czwartego, z Królem-Duchem) – w 1909 roku; w siedmiotomowe Pisma. Zbiór utworów wyda-nych za życia i po śmierci autora (Kraków–Warszawa 1908) – w latach 1909 (t. 1–6) i 1913 (t. 7), a także w dwutomowe Dzieła przygotowane przez Tadeusza Piniego (Lwów [1909]) – w 1914 roku. Także tylko warunkowo dopuszczono do obiegu drugi tom Listów do matki (Lwów 1876).

Stosunek cenzury zagranicznej do poszczególnych utworów

Z braku miejsca pominę w tym artykule problem tekstów Słowackiego, które nigdy nie budziły zastrzeżeń cenzuralnych. Skupię się na pozostałych ich kategoriach: z reguły zatrzymy-wanych w całości oraz tych, które oficjalnie mogły trafić do rąk czytelników tylko w wersjach niepełnych, z których strony wskazane przez cenzora preser wycinał, a wersy lub słowa zama-zywał czarną farbą (rzadziej wyskrobywał).

Teksty prawie zawsze kwestionowane w całościUtworami konsekwentnie usuwanymi z importowanych edycji Słowackiego niemal przez cały badany okres były: Kordian, Rozmowa z Makryną Mieczysławską, Głos z wygnania do braci w kraju, a także liryki rewolucyjne z okresu powstania listopa-dowego: Hymn [Bogarodzico! Dziewico!], Kulik, Pieśń legionu litewskiego, Oda do wolności oraz wiersz Śmierć, co trzynaście lat stała koło mnie…40 Poza ostatnim z wymienionych tekstów utwory te dopuszczono po raz pierwszy do rozpowszechniania dopiero w połowie lipca 1914 roku, kiedy to sprowadzono wspomnianą dwutomową edycję Dzieł wydaną przez Piniego.

Teksty dopuszczane do obiegu warunkowoSpośród piętnastu (a właściwie szesnastu)41 edycji Beniowskiego, które próbowano sprowadzić w badanym okresie, aż ośmiu w ogóle nie dopuszczono do obiegu, siedem zaś trafiło tam w formie niepełnej. W 1865 roku w pierwodruku poematu cenzura zagraniczna – zgodnie z ówczesnym zwyczajem – za-kwestionowała całe strony. Było ich cztery: w pieśni I – s. 19, na której znalazły się m.in. aluzje do sporów, jakie wybuchły wśród emigrantów w dziesiątą rocznicę powstania listopado-wego na temat księcia Adama Czartoryskiego, który wysunął

Małgorzata Rowicka

Sztuka Edycji 1/2015

swoją kandydaturę na przyszłego króla Polski; w pieśni II – s. 53 z uwagami na temat Iwana Fiodorowicza Paskiewicza, któremu narrator, sugerując jego polskie pochodzenie, przypi-suje ironicznie wallenrodyzm; w pieśni III – s. 93 zawierającą m.in. dygresję dotyczącą dyskusji, prowadzonych na łamach czasopisma „Trzeci Maj” o przywróceniu w Polsce monarchii; w pieśni IV – s. 126, na której znalazły się m.in. niepochlebne uwagi księdza Marka pod adresem Moskali.

Nieco więcej – bo sześć stron – polecono usunąć ze sprowa-dzonego w 1908 roku trzeciego tomu Poezji (Lipsk 1894). Tym razem zastrzeżenia wzbudziły następujące ustępy poematu: w pieśni I – s. 279 zawierająca m.in. krytyczną aluzję na temat publicystów skupionych wokół „Młodej Polski”; w pieśni II – s. 315–316, na których znalazły się m.in. ostre słowa księdza Marka pod adresem zdrajców ojczyzny, w tym aluzje do rosyj-skich odznaczeń („ordery plugawe”) licznie przyznawanych przez cara po 1831 roku „lojalnym” Polakom, czy też passus dotyczący święcenia przez popów noży hajdamaków; w pieśni III – s. 325 zawierająca m.in. ironiczną uwagę pod adresem cara, obdarowującego tancerki kosztownościami, a tak-że s. 327 z passusem dotyczącym zabicia przez Beniowskiego kozaków oraz z lekceważącą uwagą na temat cara i prawosławia; w pieśni IV – s. 341, na której znalazła się krytyczna wypo-wiedź księdza Marka pod adresem niektórych przywódców konfederacji barskiej.

Mniej ingerencji było w edycjach dopuszczonych do rozpo-wszechniania w jubileuszowym 1909 roku. Z poematu zamiesz-czonego w tomie drugim Pism (Kraków 1908) cenzura poleciła wykreślić: – w pieśni I w. 225–228

I taką jak ma być co dzisiaj żyje?!I być ochrzczoną tą przeklętą wodą,Której pies nie chce, wąż nawet nie pije, Jeśli masz z twoją rycerską urodą;

– w pieśni II w. 217–224

Dziś zdrajcom łatwiej – jeśli ich pod lodemCar nie utopi – łatwiej ujść latarni.Krukowiecki jest miasta Wallenrodem, Demokratycznym jest Gurowski. – Czarni,Lecz obu wielka myśl była powodem,Oba chcą Polski, aby ujść bezkarni;Bo zna to dobrze ta piekielna para,Że łatwiej odrwić Polaków – niż Cara.

– w pieśni III w. 309–315

Grecko-Rosyjskiej; lecz co do mnie, tuszęI powiem, strofy nie chcąc robić wściekłą,Że w tej religii gdzie Car – jest i piekło.Pocieszająca myśl! – lecz nie dla Cara, Który wolałby może z tego względuWiększą bezpieczność. Jedna więc ofiara;

– w pieśni X w. 186

Od tatarskiego – możny Bóg Moskali!

Natomiast z krytycznego wydania Dzieł (t. 3, Lwów 1909) cenzura usunęła tylko: z pieśni I w. 227–228; z pieśni II  w. 217–218 i 223–224; z pieśni III w. 309–313. Niewątpliwym zaskoczeniem jest to, że jeszcze mniejszej liczby ingerencji cenzorskich dokonano w edycjach Beniowskiego, które ukazały się w tanich i popularnych seriach, zazwyczaj rozpatrywanych przez urzędników ze szczególną surowością. Tak więc z poe- matu, wydanego w 1905 roku w Brodach, w adresowanym do młodzieży cyklu „Arcydzieła Polskich i Obcych Pisarzy”, wykreślono tylko cztery wersy (pieśń III, w. 310–313), a ze złoczowskiej edycji w „Bibliotece Powszechnej” z 1908 roku – zaledwie o jeden wers więcej (w. 309–313).

Spośród dwunastu (trzynastu) edycji zawierających Anhellego aż osiem zatrzymano, z trzech zaś polecono usunąć niektóre fragmenty. Pierwsza niepełna wersja poematu trafiła do rozpowszechniania dopiero w 1907 roku w edycji złoczow-skiej (1902, „Biblioteka Powszechna”, nr 380)42. Polecono usunąć z niej następujący fragment:

Powiadając, że car jest głową wiary i że w nim jest Bóg i że nic nie może rozkazać przeciwko Duchowi Świętemu, nakazując nawet rzeczy podobne zbrodniom, albowiem w nim jest Duch Święty,

gdyż według cenzora Nikołaja Pawłowicza Kuzniecowa zawie-rał on „obelżywe wyrażenia o Rosyjskiej Władzy Najwyższej”43. W 1909 roku ten sam werset wykreślono także z tomu drugie-go krytycznego wydania Dzieł. Bardziej surowo potraktowano zaś utwór w sprowadzonej w tym samym roku wspomnianej już krakowskiej edycji Pism, gdzie w tomie drugim zakwestionowa-no następujące fragmenty:

27

Stosunek carskiej cenzury zagranicznej do twórczości Juliusza Słowackiego w latach 1865–1914

– w rozdziale III

A we środku gromadki siedział pop na tatarskim koniu, mający u siodła dwa kosze z chlebem.

I zaczął owe dzieciątka nauczać podług nowej wiary ruskiej i podług nowego katechizmu.

I pytał dzieci o rzeczy niegodne, a pacholęta odpowia-dały mu, przymilając się, albowiem miał u siodła kosze z chlebem i mógł je nakarmić; a były głodne.

Więc odwróciwszy się ku Anhellemu, Szaman rzekł: powiedz! nie przebrałże miary ten ksiądz, zasiewając złe ziarno i każąc czystość dusz tych maleńkich?

Oto zapomniały już płakać po matkach swoich i tu się wdzięczą do chleba jak małe szczeniątka; szczekając rzeczy złe i które są przeciwko wierze.

Powiadając, że car […] jest Duch Święty.

– w rozdziale VIII

A nie godzien jest litości ten, którego ona ukochała; albo-wiem klęknąwszy przed cesarzem, błagał o życie, i dano mu je, pogardziwszy nim.

Tak mówiąc, poszli pod ścianę i przez kratę ujrzeli owych dwoje małżonków.

Spośród dziewięciu (dziesięciu) edycji Horsztyńskiego cztery wydania zakwestionowano w całości, a inne cztery do-puszczono do obiegu po usunięciu niepożądanych fragmentów. I tak, z dramatu zamieszczonego w szóstym tomie krytycznego wydania Dzieł polecono usunąć dwa fragmenty z aktu pierw-szego:– wypowiedź Karła

*Stary konfederat barski. Wpadł niegdyś w ręce Drewicza, i Moskale zaprowadzili go do kościoła – położyli krzyżem na wznak i gromnicami zapalonemi kapali na oczy*. Dziś nie potrzebuje okularów.

– w całości wypowiedź Horsztyńskiego, m.in. passus

[…] … dwóch Moskalów prowadzili mię do kaplicy – pa-miętam… cmentarz cały ocieniony lipami… na cmenta-rzu – okropnie!… dwudziestu *moich żołnierzy zakopani w mogiłach po szyję. Moskale kosili głowy… skoszone głowy toczyły się czasem pod moje nogi*… Jedna spojrzała na mnie, przysięgam wam, że spojrzała na mnie!... A pod wielką lipą ujrzałem jakiegoś białego człowieka… nagi –

stary. – Na piersiach miał wycięte mieczem wyłogi – w ciele wycięte wyłogi ułańskiego munduru. Spojrzał na mnie i rzekł: – żegnaj mi, panie Horsztyński […].

Oprócz tych samych fragmentów (w powyższych cytatach zaznaczonych gwiazdkami) w tomie czwartym krakowskiej edycji Pism zakwestionowano także inną wypowiedź tytułowe-go bohatera:

Czy ty myślisz Salusiu, że ten świat podobny do moskiew-skiego obrazu w cerkwi, gdzie Abraham ze strzelby mierzy do syna Izaaka, a zaś anioł z nieba leje dzbankiem wody na panewkę, aby się nie spaliło…

Toteż nie dziwi, że i w późniejszych, wspomnianych już, osobnych edycjach Horsztyńskiego, adresowanych do ludu i młodzieży (wydanych w „Bibliotece Powszechnej” oraz „Arcydziełach Polskich i Obcych Pisarzy”), które próbowano wprowadzić do obiegu w latach wydania, fragmenty opowia-dające o okrucieństwach Rosjan wobec konfederatów barskich także nakazano usunąć.

Spośród pięciu (sześciu) importowanych wydań Fantazego, które próbowano wwieźć do zaboru rosyjskiego, dwie edycje zatrzymano, z dwóch wydań zaś – tomu trzeciego krakowskich Pism i tomu siódmego krytycznej edycji Dzieł – polecono wy-kreślić kilka passusów: wypowiedź Stelli, wyrażającą dezaprobatę wobec Jana mówiącego po rosyjsku (akt II, scena 2), tłumacze-nie Jana księdzu Lodze, że w „moskiewskiej służbie” znalazł się wbrew własnej woli, gdyż za udział w powstaniu listopadowym wcielono go do armii rosyjskiej (akt II, scena 4), oraz dwa frag-menty z przedśmiertnego wyznania Majora, w młodości zbunto-wanego dekabrysty, który „sparaliżowany sakralnym autorytetem cara” – jak określiła to Alina Witkowska44 – nie podpalił lontu armaty wycelowanej w cesarza (akt 5, scena 4), m.in.:

Nu, a przed carem wtenczas jednym stchórzyłI tak jak dziecko darmo oddał szpadę,Gdy po nią przyszli. –

Z jedenastu (dwunastu) wydań Poema Piasta Dantyszka herbu Leliwa o piekle, które próbowano wprowadzić na rynek Królestwa Polskiego, osiem edycji zatrzymano, a dwa wydania dopuszczono w 1909 roku do obiegu po usunięciu z nich kilku fragmentów. W tomie drugim krakowskiej edycji Pism zakwe-stionowano w całości dedykację Ofiarowanie oraz następujące passusy:

Małgorzata Rowicka

Sztuka Edycji 1/2015

– na s. 161 (w. 272–274 i 293–295)

Zbliżam się – z kotła idzie krwawa para,Wonna – myślałem, że gotują CaraLub inną jaką potępioną liszkę;

I w morzu płaczów: i nam tu co rokuPosyła takich głów tysiące darem;Ojciec, co karmi tak, zowie się Carem;

– na s. 170 (w. 578–581 i 595–596)

Tu cię na wstępie powieści przerażę – Wieża piekielna oparta na Carze,Na jednym trupie, jak na zgniłym palu,Cała się trzęsie wisząc na moskalu.

A rzecz straszniejsza! każdy trup włóczęga,Carowi temu na wierność przysięga;

– na s. 174–175 (w. 744–747)

A ta rzecz drżąca i zgniła i szara,To musi serce być jakiegoś Cara:Musi być z Cara, albo z niewolnika,Bo drży wyjęte z piersi, bo się boi

oraz fragment z Objaśnień poety do poematu (zaznaczony gwiazdkami):

Czytelnik domyśli się, że tu jest mowa o Mikołaju. A Dantyszek mógłby powiedzieć, jak Dante, umieszcza-jąc w *piekle człowieka żywego jeszcze – że Car widziany na tronie znikomą jest tylko marą i trupem już, a praw-dziwie zaś z duszą swoją umarł i znajduje się w piekle. Twierdzenie* to Danta, tak przeraziło ową żyjącą jeszcze podówczas osobę, że sama zaczęła wierzyć w dwojaką swoją istność, i bać się o rzeczywistość ciała swego na ziemi.

W podobny sposób potraktowano poemat w sprowadzo-nym w tym samym roku tomie drugim krytycznej edycji Dzieł, z którego polecono usunąć pierwsze dwa cytowane wyżej frag-menty (znajdujące się odpowiednio na s. 296 i 304) oraz passus z Objaśnień (na s. 346), a ponadto w. 1–26 rozpoczynające utwór. Nie skreślono natomiast dedykacji i w. 744–747.

Spośród dziesięciu (jedenastu) importowanych edy-cji Księdza Marka aż siedmiu nie dopuszczono do obiegu,

a w dwóch wymienionych wyżej wydaniach – sprowadzonych, jak pamiętamy, w 1909 roku45 – zakwestionowano zaledwie jeden wers: „Nad trupami schizmatyków”.

Łagodnie potraktowano także poemat Lambro. Co prawda spośród trzynastu edycji aż siedmiu w ogóle nie dopuszczono do obiegu, ale tylko w jednej (chodzi o wspomniany już tom „Biblioteki Powszechnej”, w którym znalazła się także Żmija), sprowadzonej w 1904 roku, cenzor polecił usunąć następujący fragment ze s. 74:

Niegdyś nam północ miecz podała w dłonie, A potem chytra bezsilnych odbiegła.

Co ciekawe, w Przypisach do poematu „Lambro” na s. 125 pozostawiono objaśnienie do tego dwuwiersza brzmiące: „Mowa o Katarzynie carowej, która Greków podburzyła do po-wstania i zdradziła oczekujących od niej pomocy”. Oczywiście, mogło to wynikać z przeoczenia, ale w wydaniu popularnym nieskreślenie informacji o niechlubnej roli carycy świadczy raczej o niekonsekwencji cenzury.

Sporadycznie polecano też usuwać niepożądane fragmenty z kilku innych tekstów:

– z Grobu Agamemnona, zamieszczonego dwukrotnie w krakowskim wydaniu Pism46, cztery zwrotki

„O! Polsko! póki ty duszę anielskąBędziesz więziła w czerepie rubasznym;Póty kat będzie rąbał twoje ciałoPóty nie będzie twój miecz zemsty strasznym,Póty mieć będziesz hyenę na sobie,I grób – i oczy otworzone w grobie.Zrzuć do ostatka te płachty ohydne,Tę – Dejaniry palącą koszulę:A wstań jak wielkie posągi bezwstydne,Naga – w styksowym wykąpana mule,Nowa – nagością żelazną bezczelna – Nie zawstydzona niczem – nieśmiertelna.Niech ku północy z cichej się mogiłyPodniesie naród i ludy przelęknieŻe taki wielki posąg – z innej bryły,A tak hartowny, że w gromach nie pęknie,Ale z piorunów ma ręce i wieniec;Gardzący śmiercią wzrok – życia rumieniec.Polsko! lecz ciebie błyskotkami łudzą;Pawiem narodów byłaś i papugą;A teraz jesteś służebnicą cudzą.Choć wiem, że słowa te nie zadrżą długo

29

Stosunek carskiej cenzury zagranicznej do twórczości Juliusza Słowackiego w latach 1865–1914

W sercu – gdzie nie trwa myśl ani godziny:Mówię – bom smutny – i sam pełen winy;

– z wiersza Rozmowa z Piramidami z tomu pierwszego krytycz-nej edycji Dzieł dwa fragmenty

Piramidy, czy wy macieTakie trumny, sarkofagi,Aby miecz położyć nagi,Naszą zemstę w tym bułaciePogrześć i nabalsamować,I na późne czasy schować?Wejdź z tym mieczem w nasze bramyMamy takie trumny, mamy (w. 1–8).

Ażeby Polska zmartwychwstała? (w. 36)47

– niemal w całości (w. 29–144) Dumę o Hetmanie Rzewuskim z tomu pierwszego lipskiego wydania Pism (1894);– z wiersza Matecznik, zamieszczonego w tomie pierwszym krakowskich Pism48, w. 7 i 15–18

Żywe zwierzę, myślące o knucie i carze,

Pośrodku tron ujrzałem zbroczony i czarny,Na którym usiadł straszny duch – niedźwiedź polarny.Figura z krwi i ciała, ohydna i tłusta,»Mocarz« zapowiedziany w proroctwie oszusta.

– z utworu o incipicie Na jednej górze podczas zawieruchy z tego samego wydania wers ostatni

Dwaj doń moskiewscy przyskoczyli hycle…

– z artykułu Kilka słów odpowiedzi na artykuł pana Z. K. o poe- zyach Juliusza Słowackiego, zamieszczonego w tomie drugim krakowskiej edycji Pism i tomie dziesiątym krytycznego wyda-nia Dzieł, fragment zdania (zaznaczony gwiazdkami):

Do tej pierwszej i głównej przyczyny niech pan Z. K. doda trochę wyrachowanej obojętności, ze strony tych poetów naszych, którzy dość mają lekko zrobionej sławy, a wszelako stoją, *jak Koklesy na moście literatury i czekają, aż Car go zrąbie, *aby skoczyć w wodę…

Pełne wersje wspomnianych utworów trafiły do Królestwa Polskiego dopiero w drugiej połowie lipca 1914 roku49, gdy ze-

zwolono na rozpowszechnianie dwutomowej lwowskiej edycji Dzieł w opracowaniu Piniego.

Jeśli chodzi o korespondencję poety, to cenzura ingero-wała sporadycznie w jego listy prywatne: pisane do bliskich (przede wszystkim do matki – Salomei Słowackiej, i do wu-jostwa – Hersylii i Teofila Januszewskich) oraz do przyjaciół (np. Wojciecha Stattlera i Krasińskiego), dotyczące spraw codziennych (np. bytowych czy zdrowotnych) oraz problemów związanych z rolą pisarza (np. zmagań twórczych i kłopotów wydawniczych), a także zawierające relacje i wspomnienia z podróży.

Niewielkie ingerencje cenzury dotknęły także sprowa-dzone w 1876 roku pierwsze wydanie Listów do matki50. Tom pierwszy dopuszczono bez żadnych skreśleń, natomiast z tomu drugiego polecono usunąć dwa fragmenty. Pierwszy z nich pochodził z listu do matki (Paryż, 29 sierpnia 1848 roku):

W tej chwili odbieram list z Krakowa od jednego z mło-dych moich, w którym wyczytuję mnóstwo wieści o za-burzeniach w cesarstwie ross. List ten byłby mię bardzo zgorączkował nadzieją, gdyby nie data, która mi pokazuje że te wszystkie wieści są tylko kameleonem na mgłach pół-nocnych, promieniejącym się w kolory cudowne. Ty wiesz droga, że ja światłości, nie kolorów czekam.

Natomiast drugi – z listu do wuja poety, Teofila Januszewskiego (Paryż, 9 października 1848 roku). Co prawda polecono usunąć całą stronę (222), lecz chodziło jedynie o na-stępujące zdanie51:

Jeszcze nie czas na południowe prowincje. Ale już słońce wschodzi dla Polski.

Zakończenie

Z zaprezentowanego tekstu wyraźnie wynika, że w badanym okresie z zakordonowych i zagranicznych edycji twórczości Słowackiego w oficjalnym obiegu czytelniczym w zaborze rosyjskim miały szansę znaleźć się tylko nieliczne utwory, np. dramaty Balladyna, Maria Stuart, Mazepa oraz poematy Hugo, Arab, Mnich, Ojciec zadżumionych, W Szwajcarii czy też Godzina myśli. Inne ważne dzieła poety – Beniowski, Anhelli, Horsztyński, Fantazy – w wydaniach zakordonowych (na ogół w edycjach wielotomowych) zaczęły trafiać do rozpowszech-niania w zaborze rosyjskim dopiero po rewolucji 1905 roku i to jedynie w formie okaleczonej. Jeszcze inne teksty, np. Kordian

Małgorzata Rowicka

Sztuka Edycji 1/2015

czy też wspomniane wiersze rewolucyjne, czytelnicy królewiac-cy mieli szansę poznać dopiero w drugiej połowie 1914 roku.

Mimo to w plebiscycie przeprowadzonym w 1900 roku przez redakcję „Kuriera Warszawskiego” wśród ówczesnej elity intelektualnej i kulturalnej na temat najważniejszych osiągnięć kultury polskiej w kategorii najwybitniejszych poetów pol-skich Słowacki znalazł się na drugim miejscu za Mickiewiczem, a poematy W Szwajcarii i Król-Duch zajęły w rankingu trzecie i czwarte miejsce – po Panu Tadeuszu i Dziadach. Co więcej, Słowacki zwyciężył w dziale „literatura dramatyczna”, wyprze-dzając Mickiewicza i Krasińskiego, przy czym za najwybitniej-szy dramat polski w XIX wieku uznano Mazepę52.

Aby jednak w pełni przedstawić stosunek cenzury carskiej do twórczości Słowackiego, a także określić możliwość legal-nego dostępu do jego tekstów w zaborze rosyjskim, należałoby zbadać także miejscową ofertę jego utworów i prześledzić ingerencje cenzury wewnętrznej, która była surowsza od zagra-nicznej.

Summary: The attitude of tsarist foreign censorship towards Juliusz Słowacki’s writing in the years 1865–1914

Key Words: Juliusz Słowacki, tsarist foreign censorship, Russian Em-pire, editions of Słowacki’s works

The aim of the article is to analyze the attitude of tsarist foreign cen-sorship towards the editions of Juliusz Słowacki’s works which some people tried to import to the Russian Empire in the years 1865–1914. The article consists of three parts. Firstly, the author reconstructs the magnitude, geography, chronology and pace of import. Secondly, she discusses the decisions of tsarist foreign censorship concerning the imported editions. In the third and the most comprehensive part, she characterizes the attitude of control officers towards the poet’s particular works. It is indicated which ones were questioned as a whole and which were undermined only partly.

It can be assumed that in the years 1830–1914 there were 282 editions of Słowacki’s works in 401 volumes, including at least 194 in 288 volumes that were published outside the Russian rule. The vast majority of the imported books appeared in Galicia (75 editions in 119 volumes). They came from two central cities: Lviv and Kraków, and four provincial places: Złoczów, Brody, Stanisławowo i Kołomyja. Other books were imported from abroad (7 editions in 5 volumes) – Paris, Leipzig, Saint Petersburg, and from Prussian provinces (2 edi-tions in 5 volumes) – Poznań and Mikołów. The largest part of the imported editions of Słowacki’s writing was represented by separate editions of particular works (45), slightly smaller – collective editions with works representing different literary genres (36, including 24 sin-gle-volume and 12 multivolume editions), the smallest – collections of letters written by the poet. Out of 84 editions of the poet’s works (in 134 volumes), which were analysed by Russian foreign censors,

28 were published without changes (39 volumes) – 4 of them (in 9 volumes) the publishers adjusted to the censorial demands in the Russian Empire. In the case of 15 editions (30 vo- lumes) the officials ordered to remove some works – or at least their excerpts – and 40 editions (65 volumes) remained unchanged. In other words, at least half of editions and volumes with Słowacki’s texts imported to the Kingdom of Poland never went on sale. In the territories under Russian rule only some literary works written by Słowacki could be released, e.g. dramas Balladyna, Maria Stuart, Mazepa and poems Hugo, Arab, Mnich, Ojciec zadżumionych, W Szwaj- carii, Godzina myśli. Other significant literary works – Beniowski, Anhelli, Horsztyński, Fantazy – were published in a modified form in the Russian Partition after the Revolution of 1905. Moreover, Kordian, Rozmowa z Makryną Mieczysławską, Głos z wygnania do bra-ci w kraju and revolutionary lyrics from the period of the November Uprising, i.e. Hymn [Bogarodzico! Dziewico!], Kulik, Pieśń legionu litewskiego, Oda do wolności, and Śmierć, co trzynaście lat stała koło mnie… were perpetually removed from the imported editions. Although the works became known to Słowacki’s readers only in the second half of 1914, in a plebiscite announced by “Kurier War-szawski” the writer was ranked as the second most prominent Polish poet. Furthermore, Słowacki won in the category “dramatic literature”, defeating Mickiewicz and Krasiński, and Mazepa was named the most outstanding Polish dramatic work of the nineteenth century.

.................................................................................

1 W pracy nie zajmuję się natomiast reakcjami urzędów kontroli na teksty zamieszczane

w prasie i rozmaitych antologiach, a także na opracowania krytyczno- i historycznoliterackie

dotyczące dorobku poety. Pominęłam też – zarówno odnalezione w zbiorach bibliotecznych,

jak i znane tylko z bibliografii – nuty z tekstami drobnych utworów poety, gdyż z założenia nie

miały być przedmiotem lektury, np. Hymn 1831. [Bogarodzico! Dziewico!] z Chórem na Forte

Piano. Śpiewany przez Amatorów w Krakowie 28 marca, Ofiarowany dla Walecznych Pola-

ków i skomponowany przez Amalię Fritsche, Kraków 1831. Zweryfikowane opisy bibliogra-

ficzne książek Słowackiego sprowadzonych od upadku powstania styczniowego do wyda-

rzeń bezpośrednio poprzedzających wybuch rewolucji 1905 roku, wraz z decyzjami cenzury,

zawiera opracowanie Janusza Kosteckiego i Małgorzaty Rowickiej: Granice wolności słowa

w zaborze rosyjskim w latach 1865–1904. Wykaz publikacji polskojęzycznych zakwestiono-

wanych oraz dopuszczonych do obiegu przez carską cenzurę zagraniczną, t. 1–3, Warszawa

2006, natomiast opisy publikacji rozpatrywanych w latach 1905–1914 – miesięcznik „Ałfawit-

nyj Spisok Soczinienijam Rassmotriennym Inostrannoju Cenzuroju w miesjace […] goda”, re-

dagowany przez Centralny Komitet Cenzury Zagranicznej i wydawany w Petersburgu. 2 Z powodu ograniczonej objętości tekstu nie zdołam natomiast omówić obronnych

praktyk wydawców i księgarzy próbujących walczyć z ograniczeniami narzucanymi przez

cenzurę zagraniczną. Najczęściej preparowali oni wydawane teksty, by cenzorzy nie kwestio-

nowali ich fragmentów, gdyż wycinanie kart lub zaczernianie poszczególnych passusów psu-

ło wygląd książek i odstręczało od ich kupna. Usuwali więc całe utwory oraz te miejsca, któ-

re – ich zdaniem – mogłyby budzić zastrzeżenia cenzury, przy czym opuszczenia te albo

w pomysłowy sposób maskowali, albo – przeciwnie – eksponowali graficznie. W wypadku

twórczości Słowackiego znalazłam pięć takich wydań. 3 K. Estreicher, Bibliografia polska XIX stulecia, t. 4: R–U, Kraków 1878, s. 283–295;

idem, Bibliografia polska XIX stulecia, t. 7: Dopełnienia. (P–Ż ), Kraków 1882, s. 141–142; idem,

Bibliografia polska XIX stulecia. Lata 1881–1900, t. 4: R–Z, Kraków 1916, s. 179–181.4 Bibliografia literatury polskiej „Nowy Korbut”, t. 11: Juliusz Słowacki, oprac. H. Gaco-

wa, Wrocław 2000.5 Korzystałam z katalogów następujących bibliotek: Biblioteki Narodowej, Biblioteki In-

stytutu Badań Literackich Polskiej Akademii Nauk, Biblioteki Uniwersytetu Warszawskie-

go, Biblioteki Publicznej m.st. Warszawy i Biblioteki Muzeum Literatury Adama Mickiewicza

w Warszawie, Biblioteki Jagiellońskiej w Krakowie, Biblioteki Uniwersytetu Wrocławskiego,

Biblioteki Zakładu Narodowego im. Ossolińskich we Wrocławiu, Biblioteki Śląskiej w Katowi-

31

Stosunek carskiej cenzury zagranicznej do twórczości Juliusza Słowackiego w latach 1865–1914

cach, Biblioteki Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, Książnicy Kopernikańskiej

i Biblioteki Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, a także Książnicy Cieszyńskiej.6 Ustalenie w miarę pełnego wykazu wydań utworów poety z badanego okresu wyma-

gałoby – jak wskazują moje doświadczenia – autopsji wszystkich egzemplarzy książek znaj-

dujących się w co najmniej kilkudziesięciu największych bibliotekach polskich.7 Dane na temat wielkości, geografii i chronologii wydań obu poetów szczegółowo opi-

sałam we wcześniejszych pracach: Wydawnicze i cenzuralne losy twórczości Adama Mic-

kiewicza w okresie zaborów, Warszawa 2014, s. 20–88, 122–126 i in.; Carska cenzura za-

graniczna wobec twórczości Zygmunta Krasińskiego, „Sztuka Edycji. Studia Tekstologiczne

i Edytorskie” 2012, nr 1 (3): Autografy i edycje. Wokół tekstów Zygmunta Krasińskiego,

pod red. M. Strzyżewskiego, s. 59–67.8 Do dorobku Lwowa zaliczyłam też edycję wydaną w 1884 roku nakładem Księgarni

T. Paprockiego i Sp., ale odbitą we lwowskiej drukarni Edwarda Winiarza, a w związku z tym

rozpatrywaną przez cenzurę zagraniczną. Chodzi o Genezis z Ducha. List do J. N. Rembow-

skiego. Wykład nauki. Dziennik z r. 1847–1849, wydanie pierwsze z pośmiertnych rękopisów

poprzedzone wstępem i objaśnieniami przez H. Biegeleisena. Książkę sprowadzono do Kró-

lestwa Polskiego w roku wydania. 9 Do dorobku Krakowa zaliczyłam też pięć publikacji mających podwójne miejsce wy-

dania, ale wytłoczonych w tym mieście i w związku z tym rozpatrywanych przez cenzu-

rę zagraniczną. Były to: Pisma. Zbiór utworów wydanych za życia i po śmierci autora, t. 1–6,

z przedmową i w układzie A. Górskiego, Warszawa–Kraków 1909; Marya Stuart. Dramat

w 5 aktach, Warszawa–Kraków 1909 („Biblioteczka Uniwersytetów Ludowych i Młodzieży

Szkolnej”, nr 134); Liryki, Warszawa–Kraków 1909 („Biblioteczka Uniwersytetów Ludowych

i Młodzieży Szkolnej”, nr 147); Liryki, Warszawa–Kraków [1912]; Utwory liryczne, wybór i układ

S. Wyrzykowskiego, Warszawa–Kraków 1910 („Pod znakiem poetów”). Nakładcą czterech

pierwszych publikacji była warszawska firma Gebethnera i Wolffa, ostatnią wydał Jakub

Mortkowicz, wszystkie wytłoczono zaś w krakowskiej oficynie Władysława L. Anczyca.10 Choć w trzech z dwunastu edycji na karcie tytułowej jako miejsce wydania poda-

no także Lwów, to jednak nakładcą wszystkich wydań była znana złoczowska firma Wilhel-

ma Zukerkandla.11 Sprowadzono stamtąd siedem wydań.12 Ze Stanisławowa sprowadzono sześciotomowe wydanie Dzieł opracowane przez

Piotra Parylaka.13 Sprowadzono stamtąd tylko jedną edycję.14 Z Paryża sprowadzono trzy edycje utworów wydanych osobno, z Lipska – trzy wyda-

nia (w tym jedno wielotomowe), z Petersburga – jednotomowy zbiór utworów różnych auto-

rów zawierający teksty Słowackiego. 15 Z obu ośrodków sprowadzono po jednym wydaniu, w tym czterotomową mikołow-

ską edycję Poezyj.16 Po jednej edycji Lilli Wenedy i Trzech poematów dopuszczono bez skreśleń dopie-

ro w 1907 roku.17 J. Kostecki, Trudny okres przenikania. Carska cenzura zagraniczna wobec importu

publikacji w języku polskim w latach 1865–1904, Warszawa 2011, s. 149–183 i in. 18 Jako jednostkę obliczeniową przyjęłam decyzję podjętą w stosunku do tomu. Postą-

piłam tak dlatego, że: 1) niektóre wydania importowano i rozpatrywano dwukrotnie; 2) zda-

rzało się, że w stosunku do poszczególnych tomów edycji wielotomowych cenzura wydawała

różne decyzje; 3) niektóre wydania wielotomowe sprowadzano przez kilka lat.19 Żadnej publikacji nie sprowadzono także w latach: 1867, 1869–1871, 1874, 1885,

1888–1890, 1905–1906.20 Przy czym cztery edycje (siedem tomów) sprowadzono dwukrotnie.21 W 1880 roku próbowano wwieźć dwanaście edycji w tyluż tomach.22 Spośród czterdziestu zbiorów jednotomowych sprowadzono dwadzieścia cztery

tomy, a z pięciu dwutomowych wydań korespondencji – trzy.23 Spośród dwudziestu sześciu wydań sprowadzono dwanaście (ze stu piętnastu to-

mów – pięćdziesiąt dziewięć).24 Spośród stu dwudziestu trzech edycji sprowadzono czterdzieści pięć wydań.25 Biorę pod uwagę ostatni werdykt cenzury, gdyż wobec czterech wydawnictw zmie-

niono decyzje podjęte wcześniej. W 1880 roku zatrzymano dramaty: Marię Stuart (Lwów

1879), Balladynę i Mazepę (Lwów 1880), a także zbiór Hugo. Mnich. Arab (Lwów 1879), wy-

dane w popularnej serii „Biblioteka Kieszonkowa”. Rok później wszystkie je dopuszczono

do rozpowszechniania bez skreśleń. 26 Właściwie można mówić o trzynastu wydaniach i dwudziestu ośmiu tomach, gdyż

dwukrotnie zdarzyło się, że zastrzeżenia cenzury wzbudziły nie teksty Słowackiego, lecz inne

elementy edycji. Tak było w wypadku Balladyny i Mazepy, które ukazały się w „Bibliotece

Mrówki” (pierwszy z dramatów jako tom czterdziesty w 1877 roku, drugi jako tom pięćdziesią-

ty dziewiąty w 1878 roku) i zostały sprowadzone w roku ich wydania. Z dramatów nic nie wy-

kreślono, ale z obu wydań polecono usunąć okładki, na których wydrukowano spisy książek

wydawanych przez Adama Dominika Bartoszewicza (w „Bibliotece Mrówki” i „Taniej Bibliote-

ce Polskiej”), wśród których znalazły się m.in. zakazywane utwory Słowackiego.

27 W nawiasach podano faktyczną liczbę podjętych decyzji, gdyż wobec czterech wy-

dań zmieniono werdykt, a wobec jednej edycji go podtrzymano.28 W ostatnim dziesięcioleciu urzędy podjęły dwie trzecie wszystkich decyzji z całe-

go badanego okresu o warunkowym dopuszczeniu do obiegu wydań i ponad cztery pią-

te – o warunkowym dopuszczeniu poszczególnych tomów. W dekadzie tej zakwestionowano

fragmenty w dwóch piątych edycji i blisko w połowie rozpatrywanych wówczas tomów. 29 Chodzi tu o tomik: A. E. Odyniec, A. Czajkowski, J. Słowacki, T. Lenartowicz,

Poezye, Petersburg 1857 („Skarbczyk Poezyi Polskiej”, t. 12), wydany nakładem Maurycego

B. Wolffa, w którym na s. 35–46 znalazł się pierwszy z wymienionych teksów, a na

s. 47–61 drugi tekst.30 J. Słowacki, Dzieła, t. 1–5, wyd. K. Bartoszewicz, Kraków 1882. T. 1, s. 335 (Hugo,

Mnich, Arab, Jan Bielecki, Żmija, W Szwajcarii, Ojciec zadżumionych, Lambro, Anhelli, Wac-

ław, Poezje ulotne); t. 2, s. 322 (Mindowe, Maria Stuart, Pan Tadeusz, Sen srebrny Salomei,

Król-Duch); t. 3, s. 260 (Balladyna, Beniowski); t. 4, s. 286 (Lilla Weneda, Mazepa, Kordian,

O potrzebie idei). Nie sprowadzono natomiast tomu piątego (s. 263) zawierającego Księcia

Niezłomnego, Księdza Marka i Poema Piasta Dantyszka herbu Leliwa o piekle.31 Sądząc po liczbie stron importowanych tomów (t. 1 – s. 174, t. 2 – s. 137,

t. 3 – s. 141, t. 4 – s. 175, t. 5 – s. 102), sprowadzono wówczas jedynie ich pierwsze części.32 Było to, jak zaznaczono na karcie tytułowej, „wydanie 2 znacznie pomnożone stara-

niem A. Małeckiego” edycji z 1866 roku.33 Chodzi tu o nieco pomnożone, ale też inaczej ułożone wydanie drugie czteroto-

mowej edycji Pism chronologicznym porządkiem do druku ułożonych przez A. Małeckiego

z 1880 roku, której nie próbowano jednak sprowadzić.34 J. Słowacki, Trzy poemata. Ojciec zadżumionych. W Szwajcaryi. Wacław, oprac.

dla użytku szkolnego P. Chmielowski, Brody 1903.35 Świat pod kontrolą. Wybór materiałów z archiwum cenzury rosyjskiej w Warszawie,

wybór, przekł. i oprac. M. Prussak, Warszawa 1994, s. 114. 36 W uzasadnieniu decyzji o zakazie rozpowszechniania drugiej z tych edycji cenzor Pa-

wieł Iosifowicz Lachmanowicz pisał: „Jest to polsko-patriotyczny dramat z czasów Kościuszki.

Główny bohater Kossakowski za wierność Rosji został powieszony w Wilnie przez powstań-

ców”; ibidem, s. 62.37 Co prawda w 1880 roku zakwestionowano także edycje Marii Stuart z 1879 roku

oraz Mazepy z 1880 roku, obie wydane w serii „Biblioteka Kieszonkowa”, ale – o czym była

mowa w przypisie 25 – kiedy w 1881 roku sprowadzono je ponownie, zmieniono decyzje

i dopuszczono je do obiegu.38 Bardziej szczegółowo pisał o tym Kostecki, Trudny okres przenikania, s. 134–136,

215–216 i in.39 Świat pod kontrolą, s. 56. W podobnym duchu tenże cenzor wypowiedział się też

na temat zakazu wprowadzenia do obiegu utworów poety publikowanych w „Bibliotece

Mrówki” (s. 54).40 Wiersza tego nie wykreślono jedynie (być może przez pomyłkę) z tomu pierwsze-

go wydania krytycznego (Dzieła, Lwów 1909), sprowadzonego – jak pamiętamy – w roku wy-

dania. 41 Chodzi tu o wariant krakowskiej edycji Pism (o których mowa w przypisie 9), specjal-

nie przygotowany przez wydawców (z pominięciem kwestionowanych utworów i fragmen-

tów), sprowadzany do zaboru rosyjskiego w latach 1910 (t. 1–2) i 1912 (t. 3–6).42 Jak już pisałam, zawierała ona także trzy inne teksty Słowackiego. 43 Świat pod kontrolą, s. 159.44 A. Witkowska, R. Przybylski, Romantyzm, Warszawa 1997, s. 353.45 Co ciekawe, ze sprowadzonej w 1914 roku lwowskiej edycji Dzieł polecono usunąć

dramat w całości.46 W tomie pierwszym wiersz ten znalazł się na s. 183–184 w dziale Liryka jako Ułamek

z greckiej podróży, w tomie drugim zaś – na s. 116–117 jako element Podróży do Ziemi

Świętej.47 Bardziej surowo potraktowano ten wiersz w krakowskim wydaniu Pism, gdzie zakwe-

stionowano go w całości.48 Wiersz ten znalazł się na s. 75–76, natomiast drugą jego wersję, zamieszczoną

na s. 77, zakwestionowano w całości. Oba warianty tego utworu polecono usunąć z tomu

pierwszego krytycznego wydania Dzieł.49 Oczywiście poza wierszem Śmierć, co trzynaście lat stała koło mnie... i Księdzem

Markiem, które polecono usunąć z tego wydania w całości.50 J. Słowacki, Listy do matki, t. 1: 1830–1835, t. 2: 1836–1848, Lwów 1875–1876. W to-

mie pierwszym zamieszono czterdzieści pięć listów do matki, natomiast w tomie drugim –

osiemdziesiąt jeden listów do matki oraz do Teofila i Hersylii Januszewskich. 51 Świadczy o tym to, że w spreparowanej edycji wydawca usunął tylko cytowane

zdanie. 52 J. Kostecki, Dziewiętnastowieczne piśmiennictwo polskie w ocenie środowisk opi-

niotwórczych końca ubiegłego wieku, w: Książka pokolenia. W kręgu lektur polskich doby po-

styczniowej, pod red. E. Paczoskiej i J. Sztachelskiej, Białystok 1994, s. 191–196.

33

DOI: http://dx.doi.org/10.12775/SE.2015.003

Agat

a Gra

bows

ka-K

unicz

uk

Ostatnią ukończoną powieścią Bolesława Prusa są Dzieci („początkowy tytuł miał być Świt” – jak głosi notatka na kopercie, w której była przechowywana autorska korekta utworu1, pochodząca z wydruków gazetowych jedynie pierwszych czterdziestu dwóch odcinków (z wielokrotnie pomyloną numeracją) wyciętych z kolejnych numerów dziennika „Epoka. Echa Poranne” z 1907 roku).

W zbiorach Biblioteki Publicznej m.st. Warszawy zachował się obszerny frag-ment maszynopisu końcowych partii powieści, jakie zostały dopisane przez Prusa2 już po zakończeniu jego publikacji na terenie Królestwa Polskiego w „Epoce” (druk trwał od 3 czerwca do 17 października 1907 roku i nie został ukończony – nie opu-blikowano ostatniego fragmentu utworu) oraz zakordonowo w „Kurierze Lwowskim”, gdzie podzielony na pięćdziesiąt dwa odcinki pełny tekst ukazywał się od 30 września do 28 grudnia 1907 roku.

Od 4 stycznia do 26 grudnia 1908 roku publikowano go w „Tygodniku Ilustrowanym” pod zmienionym tytułem Dzieci i z nowym, dopisanym zakończeniem. Dopiero w 1909 roku nakładem wydawnictwa Gebethnera i Wolffa ujrzało światło dzienne wydanie książkowe powieści w wersji zbliżonej do tej, która ukazywała się na łamach „Tygodnika Ilustrowanego”, tyle że zachowały się dość wyraźne ślady swo-bodnego gospodarowania redakcji w tekście (czasem zmieniające wymowę fragmentów powieści, a tym samym intencję autora), a także poważne ingerencje w treść powieści poczynione przez wzgląd na cenzurę (po 1905 roku – represyjną)3. Miało to skutkować nałożeniem kary pieniężnej i/lub wycofaniem nakładu albo zamknięciem wydawnic-twa i aresztowaniem jego kierownictwa.

Skróty powieści podyktowane względami cenzury, których dokonywali edytorzy, w dużej mierze przyczyniły się do modyfikacji fabuły powieści w wielu jej częściach, co niewątpliwie osłabiło wymowę całości utworu. Wyeliminowano fragmenty z wyraź-nym podtekstem politycznym (m.in. cięte riposty bohaterów i przykłady ich odważnie

rus, Dzieci i cenzura*P

Inst

ytut

Bad

ań L

itera

ckic

h PA

N, k

onta

kt: A

gata

.gra

bow

ska-

kuni

czuk

@ib

l.waw

.pl

Agata Grabowska-Kuniczuk

Sztuka Edycji 1/2015

prezentowanych poglądów, obelgi wypowiadane pod adresem Rosjan czy też tytuły polskich książek). Najwięcej zmian po-czyniono (podobnie jak w przypadku powieści Lalka) w wer-sji książkowej wydanej nakładem wydawnictwa Gebethnera i Wolffa w 1909 roku, choć pewnych modyfikacji dokonano

także w odcinkach, ukazujących się na łamach pism „Epoka”, „Kurier Lwowski”4 czy „Tygodnik Ilustrowany”.

Poniższe zestawienie tabelaryczne przedstawia garść najcie-kawszych przykładów ingerencji cenzuralnych w tekst powieści Prusa:

Czasopisma Książka

Było Jest

(w wersji pierwotnej Świtu opublikowanej w dzienniku „Epoka”5 i w niemal identycznej wersji drukowanej zakor-donowo w „Kurierze Lwowskim” z 1907 roku)

(w nowej, rozszerzonej wersji powieści pod zmienionym tytułem Dzieci drukowanej w „Tygodniku Ilustrowanym” z 1908 roku w początkowych partiach powieści oraz w części nowego, dopisanego fragmentu koń-cowego – zachowany w zbiorach Biblioteki Publicznej m.st. Warszawy maszynopis Prusa sygn. 157 II)6

(w wydaniu książkowym Dzieci z 1909 roku opublikowanym przez wydawnictwo Gebethnera i Wolffa, ostatniej edycji kontrolowanej przez autora)

[Kazimierz Świrski – dop. A. G.-K.] czytał je [Dziady Adama Mickiewicza – A. G.-K.] podczas historii Rosji.[„E”, nr 130, z 10 sierpnia 1907 roku (odc. 35); „KL”, nr 524, R. 25, z 7 listopada 1907 roku (odc. 32 w rozdz. 6 powieści, omyłkowo oznaczonym tutaj jako „IV” [sic!])]

[W wersji identycznej jak obok „TI” = „E” = = „KL”]7

[ ][„TI”, nr 2, z 11 stycznia 1908 roku (odc. 2 po zmianie kompozycyjnej)]

[Kazimierz Świrski – A. G.-K.] czy-tał je [Dziady Adama Mickiewicza – A. G.-K.] podczas lekcji.[Dzieci, s. 9]

Zauważył to nauczyciel, podszedł na palcach do Świrskiego i… pochwycił książkę, na której ciążyły aż dwa śmiertel-ne grzechy: była nie tylko polska, ale i zakazana.[„E”, nr 130, z 10 sierpnia 1907 roku (odc. 35); „KL”, nr 524, R. 25, z 7 listopada 1907 roku (odc. 32)]

[W takiej samej wersji jak obok „TI” = „E”8 = = „KL”][ ][„TI”, nr 2, z 11 stycznia 1908 roku (odc. 2)]

Zauważył to nauczyciel, podszedł na palcach do Świrskiego i… pochwycił książkę. [W tym miejscu brak fragmentu zdania].[Dzieci, s. 9]

Naturalnie wytoczono śledztwo; ale chociaż Dziady w kancelarii gimnazjalnej zamieniły się na Odysseę przekładu Siemieńskiego, stryjowi Wincentemu poradzo-no, ażeby synowca wycofał z gimnazjum.[„E”, nr 134, z 13 sierpnia 1907 roku (odc. 35 [sic!], powinien być: 36); „KL”, nr 524, R. 25, z 7 listopada 1907 roku (odc. 32)]

[Poszczególne wersje nie różnią się między sobą „TI” = „E” = „KL”]9

[ ][„TI”, nr 2, z 11 stycznia 1908 roku (odc. 2)]

Po przeprowadzeniu śledztwa stry-jowi Wincentemu poradzono, ażeby synowca wycofał z gimnazjum.[Dzieci, s. 9]

Tu [w szkole handlowej – A. G.-K.] poznał innych na-uczycieli, innych kolegów, i tu zaczęły fermentować w nim nowe myśli. Dotychczas nie czuł różnicy między sobą a Rosjanami; dziś, po wyrzuceniu go ze szkoły za poe- mat Mickiewicza, zaczął nie tylko rozumieć, ale i od-czuwać, że Polacy znajdują się pod jakiemiś innemi prawami aniżeli reszta ludzi.[„E”, nr 134, z 13 sierpnia 1907 roku (odc. 35 [sic!], powinien być: 36); „KL”, nr 524, R. 25, z 7 listopada 1907 roku (odc. 32)]

[Wersja identyczna jak obok „TI” = „E” = = „KL”]10

[ ][„TI”, nr 2, z 11 stycznia 1908 roku (odc. 2)]

Tu [w szkole handlowej – A. G.-K.] poznał innych nauczycieli, innych kolegów, i tu zaczęły fermentować w nim nowe myśli. [W tym miejscu brak następnego zdania].[Dzieci, s. 9]

35

Prus, Dzieci i cenzura

Czasopisma Książka

Było Jest

Dlaczego – myślał – Rosjanin, Niemiec, Francuz, nawet żyd [sic!] może czytywać swoich autorów w swoim języ-ku, a nas Polaków wypędzają za to ze szkoły?… Kto ma prawo kontrolować: jakie ja książki czytam?… i pytać mnie: od kogo je dostałem?… Dlaczego w policji nie chcą mówić z nami po polsku, a w sądach i w szkole nawet kary za to wymierzają?… Cóż to ja jestem gorszy choćby od Iwana Skworcowa, albo Johana Szmidta? Tymczasem oni mają swój język, a ja nie mam go…[„E”, nr 134, z 13 sierpnia 1907 roku (odc. 35 [sic!], powinien być: 36); „KL”, nr 524, R. 25, z 7 listopada 1907 roku (odc. 32)]

[Wersja niemal identyczna jak obok „TI” = = „E” = „KL”]11

[ ][„TI”, nr 2, z 11 stycznia 1908 roku (odc. 2)]

[W tym miejscu brak całego akapitu]. [Dzieci, s. 9]

To też niech wielmożny pan spojrzy, jak wygląda straż-nik, a jak nasz?… Strażnik tłusty, czerwony, mieszka nieraz w dwóch albo i trzech pokojach, ma na przed-mieściu własny domek, albo plac, a jego żona parę krów, konia… A z czego to wszystko?… Z ludzkiej krzyw-dy!… [„E”, nr 5, z 5 czerwca 1907 roku (odc. 2); „KL”, nr 459, R. 25, z 2 października 1907 roku (odc. 3)]

[Wersja niemal identyczna jak obok „TI” = = „E” = „KL”]12

[ ][„TI”, nr 8, z 22 lutego 1908 roku (odc. 8)]

[W tym miejscu brak cytowanego obok – w sąsiednich kolumnach fragmentu tekstu].[Dzieci, s. 44]

Pańskie wypracowanie […].A ponieważ pan nie jest człowiekiem dojrzałym, więc daję panu dwójkę…[„E”, nr 134, z 13 sierpnia 1907 roku (odc. 35 [sic!], powinien być: 36); „KL”, nr 526, R. 25, z 11 listopada 1907 roku (odc. 33)]

Wasze wypracowanie […]. A ponieważ wy nie jesteście człowiekiem dojrzałym, więc daję wam dwójkę…[ ][„TI”, nr 2, z 11 stycznia 1908 roku (odc. 2, zamieszczono tutaj fragment tekstu już po zmianie; „TI” = wydanie książkowe z 1909 roku)]

[Wersja taka sama jak w kolumnie obok] „TI” = wyd. książkowe. [Dzieci, s. 10]

A po chwili śpiewowi dzwonów cerkiewnych odpowiedziały, niby westchnieniami, dzwony kościelne:– Ach-ach!… ach-ach!… ach-ach!…Pan Linowski uczuł ból w piersi, którą kiedyś przenizała kula.– Jestem tu… jestem tu… o, ja jestem tu!… – śpiewały dzwony cerkwi.[„E”, nr 2, z 3 czerwca 1907 roku (odc. 1 powieści Świt); „KL”, nr 455, R. 25, z 30 września 1907 roku (Świt, odc. 1)]

[Wersja niemal identyczna jak obok „TI” = = „E” = „KL”]13

[ ][„TI”, nr 7, z 15 lutego 1908 roku (Dzieci, odc. 7 – po zmianie kompozycyjnej początek rozdz. 3 (pierwotnie był to rozdz. 1; w tej wersji z fragmentu usunięto tylko trzeci wy-krzyknik, podobnie jak wcześniej w przekazie „KL”: „ach-ach!…”)]

A po chwili śpiewowi dzwonów cerkiewnych odpowiedziały, niby westchnieniami, dzwony kościelne:– Ach-ach!… ach-ach!…[Nie uwzględniono tutaj trzeciego wykrzyknienia i następującego po nim fragmentu tekstu].[Dzieci, s. 39]

Zamiast bitew – morderstwa…; zamiast zdobywania sztan-darów – rabunek kas… Gdyby to wreszcie kasy rządowe, czy bankowe! Ale oni nawet ograbiają ludzi prywatnych, zabierają po kilkanaście rubli.[„E”, nr 51, z 29 czerwca 1907 roku (odc. 9 [sic!], po-winien być: 10); „KL”, nr 469, R. 25, z 8 października 1907 roku (odc. 8)]

[Wersja taka sama jak obok „TI” = „E” = = „KL”][ ][„TI”, nr 11, z 14 marca 1908 roku (odc. 11)]

Zamiast bitew – morderstwa…; zamiast zdobywania sztandarów – rabunek kas… [W tym miejscu pominięto cytowany w sąsiednich kolumnach fragment tekstu]. Oni nawet ograbiają ludzi prywatnych, zabierają po kilkanaście rubli.[Dzieci, s. 60]

Agata Grabowska-Kuniczuk

Sztuka Edycji 1/2015

Czasopisma Książka

Było Jest

 – Ja zabiłem strażników!… Ależ ja muchy nie zabiłbym… nie zabiłbym nawet pułkownika żandarmskiego, nie [sic!] dopiero głupich strażników…[„E”, nr 102, z 25 lipca 1907 roku (odc. 24 [sic!], powinien być: 25); „KL”, nr 503, R. 25, z 28 października 1907 roku (odc. 24)]

[Wersja identyczna jak obok „TI” = „E” = = „KL”][ ][„TI”, nr 19, z 9 maja 1908 roku (odc. 11)]

– Ja zabiłem strażników!… Ależ ja muchy nie zabiłbym… [tutaj nie za-mieszczono fragmentu tekstu] nie [sic!] dopiero głupich strażników…[Dzieci, s. 110]

– Złodzieje!… psubraty!… mruczał zirytowany Jędrzejczak.– Im się zdaje, że mnie przestraszą śmiercią…[„E”, nr 110, z 30 lipca 1907 roku (odc. 26); „KL”, nr 503, R. 25, z 28 października 1907 roku (odc. 24)]

[„TI” = „E” = „KL”][ ][„TI”, nr 19, z 9 maja 1908 roku (odc. 11)]

[W tym miejscu brak jednej kwe-stii bohatera]. – Im się zdaje, że mnie przestraszą śmiercią… – mruczał zirytowany Jędrzejczak.[Dzieci, s. 111]

– I-i-i… nie… My, chłopi, nic nie podpisujemy. – Pan z chłopów?… – spytał starszy. – Pięknie wywdzię-cza się pan rządowi, że was wydobył z niewoli i obdaro-wał ziemią!…– Mój panie – odparł Jędrzejczak, – gdyby nas rząd wydobył z niewoli, to was nie byłoby tutaj… Nie mamy za co być wdzięczni!…[„E”, nr 110, z 30 lipca 1907 roku (odc. 26); „KL”, nr 573, R. 25, z 30 października 1907 roku (odc. 25)]

[„TI” = „E” = „KL”]14

[ ][„TI”, nr 19, z 9 maja 1908 roku (odc. 11)]

– I-i-i… nie… My, chłopi, [brak wyrazu] nie podpisujemy. [Usunięto dalszą część wypowiedzi].[Dzieci, s. 112]

[Tu kończy się wersja powieści Świt]

– Dajże spokój!… – rzekł. – Błogosławieni, którzy uwalniają niewinnych… Przecież Świętego Piotra anioł wyprowadził z więzienia… Zostaniesz u mnie, jak długo podoba ci się… Zaraz dadzą obiad… Poznasz oryginalnego człowieka, choć… radzę być ostrożnym… [BPW sygn. 157 II, k. 163; „TI”, nr 52, z 26 grudnia 1908 roku (odc. 52)]

– Dajże spokój!… – rzekł. – [W tym miejscu brakuje dwóch zdań tek-stu]. Zostaniesz u mnie, jak długo podoba ci się… Zaraz dadzą obiad… Poznasz oryginalnego człowieka, choć… radzę być ostrożnym…[Dzieci, s. 358]

– Przede wszystkiem ludzie porządni nie byliby ścigani, jak dzikie zwierzęta… Po wtóre, dla pozyskania reform społecznych nie robiłoby się krwawej rewolucji; wystar-czyłyby zwykłe agitacje i rozprawy w par-lamencie… Po trzecie, nie byłoby w kraju tylu złodziejów i bandytów… Po czwarte, robotnicy wprawdzie nie sądziliby, że mogą strajkować na koszt swoich pracodawców, ale za to mieliby na starość emeryturę… Po piąte, spokojny obywatel nie drżałby ze strachu, że może być aresztowanym, ob-łożonym karą pieniężną, a nawet zesłany… [BPW sygn. 157 II, k. 165; „TI”, nr 52, z 26 grudnia 1908 roku (odc. 52)]

– Przede wszystkiem ludzie porządni nie byliby ścigani, jak dzikie zwierzę-ta… Po wtóre, dla pozyskania reform społecznych nie robiłoby się krwawej rewolucji; wystarczyłyby zwykłe agitacje i rozprawy w parlamencie… Po trzecie, nie byłoby w kraju tylu złodziejów i bandytów… Po czwarte, robotnicy wprawdzie nie sądziliby, że mogą strajkować na koszt swoich pracodawców, ale za to mieliby na starość emeryturę… [W tym miejscu skrócono wypowiedź bohatera o jedno zdanie].[Dzieci, s. 360]

37

Prus, Dzieci i cenzura

Czasopisma Książka

Było Jest

Niemcy to praca, oparta na mądrości, to ścisłe połączenie energii nieugiętej z naj-wyższą wiedzą naukową… A wy tutaj co?… Nędzarze, ciemni, rozleniwieni, chaotyczni i tak zwyrodnieni niewolą, że już przesta-liście czuć jej obrożę… Ale mam nadzieję, że moi rodacy, zdolni z natury, choć zanie-dbani, spostrzegą się kiedyś, i zrozumieją, że w związku z Niemcami czeka ich wielka cywilizacja, wspaniały byt materialny i ludzka godność, a przy Rosyi tylko – więzienie, w którym zgniją…[BPW sygn. 157 II, k. 165; „TI”, nr 52, z 26 grudnia 1908 roku (odc. 52)]

Niemcy to praca, oparta na mą-drości, to ścisłe połączenie energii nieugiętej z najwyższą wiedzą nauko-wą… A wy tutaj co?… Nędzarze, ciemni, rozleniwieni, chaotyczni [w tym miejscu brakuje fragmentu tekstu]. Ale mam nadzieję, że moi rodacy, zdolni z natury, choć zanie-dbani, spostrzegą się kiedyś, i zrozu-mieją, że w związku z Niemcami cze-ka ich wielka cywilizacja, wspaniały byt materialny i ludzka godność. [Skrócona kwestia wypowiadana przez bohatera].[Dzieci, s. 361]

Cenzura w inny sposób traktowała teksty przeznaczone do publikacji w prasie, wydawnictwach książkowych i do wystawiania na scenie. Przedstawienia teatralne miały widow-nię, były więc publicznym zgromadzeniem, w którym ważną rolę pełniło żywe słowo, co można było odczytać jako formę agitacji.

Czasopisma zazwyczaj traktowano ulgowo15 zapewne ze względu na ograniczone możliwości istnienia w czasie (gazeta była czytana najczęściej do śniadania lub w ciągu dnia, a jej aktualność kończyła się właściwie po zmierzchu), a co za tym idzie – mające być może mniejszy wpływ na kształto-wanie świadomości odbiorców. Przynajmniej urzędnicy cenzury mieli tak myśleć… W praktyce bowiem lojalni czytelnicy pre-numerowali pismo po to, aby np. kolekcjonować wycięte z nich odcinki powieści swych ulubio-nych autorów16. Nie zawsze jednak udawało się zgromadzić wszystkie fragmenty upragnionego utworu. Z książki, która za-wierała komplet materiałów, można było korzystać niemal bez przerwy, kiedy tylko miano na to ochotę i czas. Można ją było kupić na własny użytek lub wypożyczyć od znajomych czy też z coraz liczniej powstających już pod koniec XIX i w po-czątkach XX wieku bibliotek publicznych. Tak oto, w dużym uproszczeniu, przedstawia się świadomość sposobów przekazy-wania publikowanych treści pod zaborami (głównie pod zabo-rem rosyjskim, w Królestwie Polskim, gdzie powszechnie zma-

gano się z działaniami Warszawskich Komitetów Cenzury). Z czasem nauczono się jednak radzić sobie w tej niełatwej rzeczywistości i obchodzić obostrzenia cenzury, wykorzystując słabość rosyjskich urzędników do przyjmowania łapówek: „Im lepsze było śniadanie, tym łagodniej wypadała cenzura; im więcej alkoholu, tym mniej czerwonego atramentu” – stwierdza Ferdynand Hoesick w swoich wspomnieniach17. Powszechnym było mniemanie, że „łapówka w Rosji zastępowała konstytucję, a czasami nawet dawała przedsmak wolności”18.

Działo się tak na początku XX wieku, kiedy Prus pisał swoją powieść, a efekty jego pracy były m.in. wypadkową

sytuacji społeczno-politycznej, w jakiej przyszło mu pracować.

Po latach odbiorcy, oceniając jego ostatnie autorskie kreacje, nie brali pod uwagę wszystkich aspek-tów zmian w kształcie powieści, a wynikały one przecież z koniecz-

ności dostosowania się do wymagań wydawcy, podlegającego presji cenzury i obawiającego się konfiskaty nakładu.

I tak np. w wywiadzie udzielonym w 2001 roku Stanisławowi Beresiowi – Stanisław Lem wytłumaczył fakt zaniechania prac nad pisaniem utworów beletrystycznych po 1989 roku tym, że boi się takiego końca, jaki miał miejsce w przypadku twórczości Bolesława Prusa, Stefana Żeromskiego czy Henryka Sienkiewicza. Swoją wypowiedź podsumował stwierdzeniem: „[…] pamięta pan chyba ich ostatnie powieści. […] Lepiej już nic nie pisać, niż pisać tak słabo”19.

| |Skróty powieści

podyktowane względami cenzury przyczyniły się

do modyfikacji fabuły powieści

Agata Grabowska-Kuniczuk

Sztuka Edycji 1/2015

Gdyby jednak Lem znał wersję ostatniej ukończonej powie-ści autora Lalki przed zmianami, zwłaszcza tymi, które poczy-niono z pobudek cenzuralnych20, może wówczas jego ocena pisarstwa Prusa w schyłkowym okresie nie byłaby tak surowa.

Summary: Prus, “Dzieci” and censorship

Key Words: Bolesław Prus, Dzieci, “Tygodnik Ilustrowany”, “Kurier Lwowski”, Gebethner and Wolff, censorship in Poland

In the years 1905–1909 Bolesław Prus worked on a novel primarily called Świt and its larger version which was later published under the title Dzieci. The book was devoted mainly to the issues of young people (sixteen- or eighteen-year-olds) entering life with “adult” prob-lems (e.g. generational differences, responsibilities, mental maturity tested in difficult social conditions) complicated by the political situ-ation of 1905.

In the collection of Biblioteka Publiczna in Warsaw one can find a lengthy 74-page manuscript of final parts of the novel, which were added by Prus after finishing the publication in “Epoka”, in the King-dom of Poland (it lasted from 3 June to 17 October 1907 and was not finished or released), and in “Kurier Lwowski”, in which the complete text divided into 52 instalments was published from 30 Septem-ber to 28 December 1907. From 4 January to 26 December 1908, the novel appeared in “Tygodnik Ilustrowany” under the changed title Dzieci and with a new ending. In 1909, a book version of the novel, similar to the one published by “Tygodnik Ilustrowany”, was released by Gebethner and Wolff. However, some significant marks of editorial interference (sometimes altering the meaning of the novel’s parts) could be seen, including important changes introduced because of censorship (that after 1905 became repressive). The omis-sion of necessary modifications could result in serious consequences, such as financial restrictions, the withdrawal of books, the dissolution of the publishing company or even the arrest of its management.

In 1908, Gebethner and Wolff publishing house decided to print the full text of the novel and publish it in instalments in “Tygodnik Ilustrowany”. In the following year, in which the book version was expected to be released, the company did not decide to do something similar. In all likelihood, the changes were introduced by the author himself as he remained under the pressure of the publisher fearful of censorial restrictions.

The tabular overview presents chosen extracts which were re-moved from the novel in its book form (in 1909) or modified and published in daily press (“Epoka”, “Kurier Lwowski”) and weekly ma- gazines (“Tygodnik Ilustrowany”). More than twenty extracts of dif-ferent lengths excised from the novel can be perceived as a crucial text that confirms the existence of many politically inappropriate implica-tions and the author’s concerns which referred to his previous expe- rience (Prus, at the age of 16, participated in the January Uprising). Also the reality did not present any positive examples of transition.

........................................................................

* Tekst w rozszerzonej wersji jest częścią komentarza pracy doktorskiej „Dzieci” –

ostatnia ukończona powieść Bolesława Prusa. Edycja krytyczna.1 Kolekcja wyciętych z gazety „Epoka” czterdziestu dwóch odcinków powieści i rze-

czona koperta z odciśniętą nań pieczątką: „Z księgozbioru Bolesława Prusa”, znajduje się

obecnie w zbiorach Działu Starych Druków i Rękopisów Biblioteki Publicznej m.st. Warszawy

Głównej Biblioteki Województwa Mazowieckiego (dalej zapisano jako: BPW) pod sygn. 156 II.2 Maszynopis na prawach autografu powieści Bolesława Prusa Dzieci, obejmujący sie-

demdziesiąt cztery karty (od karty 111 do 185, początkowe karty dopisanej części utworu

niestety nie zachowały się), został ukończony „16/ XII 1908 god. [sic!] 3 ¼ popoł.”, o czym in-

formuje odręczna notatka odautorska umieszczona pod tekstem; BPW sygn. 157 II.3 W rozdziale Warszawscy cenzorzy zamieszczonym w książce Świat pod kontrolą Ma-

ria Prussak pisze: „17/30 października 1905 roku manifest o wolności słowa, stowarzyszeń

i nietykalności osobistej zlikwidował w cesarstwie cenzurę prewencyjną. Zastąpiono ją cen-

zurą represyjną, czyli odpowiedzialnością karną wydawców, którzy wydrukowali teksty no-

szące znamiona przestępstwa”; M. Prussak, Świat pod kontrolą. Wybór materiałów z archi-

wum cenzury rosyjskiej w Warszawie, Warszawa 1994, s. 10.4 W sprawie druku Świtu w „Kurierze Lwowskim” zob. korespondencja Prusa z Redak-

cją i jej redaktorem naczelnym, Bolesławem Wysłouchem – listy z 9 i 22 oraz 15 września

1907 roku, w: A. Głowacki (B. Prus), Listy, oprac., komentarzem i posłowiem opatrzyła K. To-

karzówna, red. nauk. Z. Szweykowski, Warszawa 1959, s. 346–348.5 Nazwy czasopism dalej w tekście zapisano skrótami: „Epokę” oznaczono jako „E”,

„Kurier Lwowski” – „KL”, a „Tygodnik Ilustrowany” – „TI”.6 Przechowywany w zbiorach Działu Starych Druków i Rękopisów Biblioteki Publicznej

m.st. Warszawy maszynopis Prusa zaznaczono jako BPW 157 II.7 Wersje te różni jedynie sposób zapisu: „podczas historji Rosji” („E” i „KL”), „podczas

historyi Rosyi” („TI”).8 W pierwodruku Świtu zdanie kończy się wykrzyknikiem, w wersji „KL” i „TI” w tym

miejscu występuje kropka.9 W wersji „E” i „KL” zastosowano inny sposób zapisu („w kacelarji gimnazjalnej”, „gim-

nazjum”) niż w „TI” („w kancelaryi gimnazyalnej”, „gimnazyum”).10 Inny sposób zapisu w wersji „E” i „KL” („Rosjanami”, „nie tylko”) oraz w „TI” („Rosy-

anami”, „nietylko”).11 Odmienna pisownia nazw mieszkańców państw: w „E” – małą literą, w wersji „KL”

i „TI” – wielką. W „TI” również zapisem „Rosyanin” (przez „-y-”). Jedynie w przekazie „KL” jest:

„i pytać mnie”, w pozostałych dwóch zamiast spójnika „i” użyto innego: „albo”.12 W wersji „KL” nie występuje znak zapytania po zaimku „nasz” (pozostawiono tylko

wielokropek).13 Trzeciego wykrzyknienia: „ach-ach!…”, nie zamieszczono już w wersji drukowanej

w „KL” (potem również w „TI”), fragment ten został zatem usunięty na etapie właśnie tej re-

dakcji.14 W wersji „KL” i „TI” występuje wyrażenie w funkcji dopełnienia, którego zabrakło

w pierwodruku („E”): „za to”, po zwrocie: „wywdzięcza się pan rządowi”.15 Protokoły posiedzeń Warszawskiego Komitetu Cenzury (dalej oznaczony jako WKC)

zawierały informacje na temat przedstawianych do zatwierdzenia prospektów pism składa-

nych razem z prośbą o udzielenie zgody na ich druk. Podobnie było np. z „Epoką”: AGAD

nr zespołu 254/ II (WKC z lat 1842–1916), sygn. 47 [„Żurnal’ Warszawskogo Komiteta” 1907],

k. 195v i 196, poz. 849. Prospekt gazety „Epoka. Echa Poranne i Wieczorne”.

Najważniejsze były jednak zmiany, jakie dokonały się w ustawodawstwie po wydarze-

niach 1905 roku, kiedy to car podpisał manifest o wolności słowa, stowarzyszeń i nietykal-

ności osobistej (17 października). Miesiąc później redakcje warszawskich pism zostały za-

wiadomione o zniesieniu cenzury prasy. Stan taki jednak nie utrzymał się długo, bowiem już

w 1906 roku na łamach rzekomo wolnych pism drukowano specjalnie przygotowane wiado-

mości o sytuacji społeczno-politycznej i poczynaniach rządu. A już w 1907 roku – jak pisze

Franciszka Romanowska – „uruchomiono cały arsenał starych i nowych przepisów cenzu-

ralnych”; F. Romanowska, Sto lat „cenzury rządowej” pod zaborem rosyjskim, w: Piśmiennic-

two – systemy kontroli – obiegi alternatywne, t. 1, pod red. J. Kosteckiego i A. Brodzkiej, War-

szawa 1992, s. 172–173.16 W zbiorach Działu Starych Druków i Rękopisów znajduje się Prusowska kolekcja

wycinków początkowych fragmentów (czterdziestu dwóch odcinków) powieści Świt (BPW

sygn. 156 III).17 F. Hoesick, Ze wspomnień o cenzurze rosyjskiej w Warszawie, Warszawa 1929, s. 24.18 Ibidem, s. 44.19 Tako rzecze… Lem. Ze Stanisławem Lemem rozmawia Stanisław Bereś, Kraków

2002, s. 559.20 Ponad dwadzieścia wyciętych w powieści Prusa fragmentów

(od kilkuwyrazowych do kilkuzdaniowych), co stanowi znaczącą partię tekstu.

39

DOI: http://dx.doi.org/10.12775/SE.2015.004

Beat

a Utk

owsk

a

Stefan Żeromski należy do tych twórców przełomu XIX i XX wieku, nad którymi cenzura rosyjska (po 1945 roku również PRL-owska) roztoczyła szczególną opiekę1. W fatalistycznej interpretacji przyjaciela pisarza, Zygmunta Wasilewskiego, Żeromski już jako debiutant miał „pech do cenzury”2. Ten „pech”, przejawiający się w czujności (a z biegiem czasu i wraz ze wzrostem popularności autora Ludzi bezdomnych, nawet w przeczuleniu) cenzorów wobec jego dzieł, miał swoje źródło w sposobie pojmowania przez Żeromskiego roli pisarza i zadań literatury. Od początku rozumiał on twórczość literacką jako rodzaj społecznego i narodowego posłannictwa, zabierania głosu w naj-istotniejszych dla Polski i Polaków sprawach. Dlatego był niewygodny (bywał i niepo-żądany) dla władz – najpierw zaborczych, później partyjno-państwowych.

Społeczno-polityczna tematyka większości utworów Żeromskiego sprawiła, że pisarz niemal od początku, od zbioru Rozdzióbią nas kruki, wrony, miał problemy z uzyskaniem zgody na publikowanie w granicach byłego Królestwa. Niejednokrotnie był zmuszony wydawać swoje utwory poza zasięgiem carskiej cenzury – w prasie poznańskiej oraz w Krakowie i we Lwowie. Tak było m.in. w przypadku wspomnia-nego tomu nowel i opowiadań (Kraków 1895), Syzyfowych prac (Lwów 1898), Róży (Kraków 1909), Urody życia (Kraków 1912). Teksty, które otrzymywały zezwolenie na druk w Warszawie, często ukazywały się albo w postaci okrojonej (Wierna rzeka, Warszawa 1912), albo mocno zmienionej przez autora (Andrzej Radek, czyli Syzyfowe prace, Warszawa 1909) bądź redaktorów pism (ingerencje redaktora „Głosu” Józefa Karola Potockiego w debiutanckie nowele pisarza)3.

oskreślać, opuścić, nie drukować…” Autocenzura Zamieci Stefana Żeromskiego

PU

niw

ersy

tet J

ana K

ocha

now

skie

go, k

onta

kt: u

tkow

ska@

ujk.

edu.

pl

Beata Utkowska

Sztuka Edycji 1/2015

Żeromski, który z patriotycznego nachylenia swoich prac nie chciał zrezygnować, buntował się przeciwko konieczności dostosowywania tekstów do wymagań carskich urzędników. Męczył go przymus używania języka ezopowego, uciekania się do różnego rodzaju fabularnych i stylistycznych niedo-mówień i aluzji. Dziewiątego października 1890 roku zapisał w Dziennikach: „Boże, usuń z Warszawy cenzurę! Niepodobna pisać w tych kleszczach, trzeba smażyć mózg nad wynalezie-niem wyrazów, które by nic nie mówiły i które by mówiły wszystko. Najczęściej też wynajdzie się takie wyrazy, które nic i nikomu nie mówią”4.

Podobnie reagował na ingerencje cenzorów, na wymuszanie skreśleń i opuszczeń, które zniekształcały i kaleczyły jego utwory. W Dziennikach narzekał na „wyrżnięcie prawie wszystkiego” z młodzieńczej noweli Psie prawo5. W lipcu 1909 roku pisał do żony Oktawii o „masakrowaniu” Syzyfowych prac przez warszawski tygodnik „Sztandar”, który publikował pierwsze le-galne w zaborze rosyjskim wydanie powieści6. Trzy lata później w liście do Stanisława Piołun-Noyszewskiego oceniał „cenzural-ną”, czyli mocno skróconą i miejscami pozbawioną sensu, edycję Wiernej rzeki jako „nic niewartą”7.

Żeromski pisał i wydawał pod presją restrykcyjnej, ostrej rosyjskiej cenzury niemal dwadzieścia pięć lat. Cenzura nie-miecka, krótko obowiązująca na ziemiach dawnego Królestwa, objęła swoją kontrolą tylko dwie powieści pisarza: wydanie książ-kowe Nawracania Judasza (1916) oraz pierwodruk czasopiśmienni-czy i książkowy Zamieci (1916). Wykazała się wobec tych tekstów łagodnością – usunęła jedynie z Zamieci (i wyłącznie z jej edycji książkowej) jeden krótki fragment, zawierający ostrzeżenie przed ekspansją ekonomiczną Niemców na tereny górnicze Śląska i Galicji. Cenzurę urzędo-wą wspomógł jednak nieoczekiwanie autor, który obszedł się z pierwodrukami Zamieci niemal z taką samą bezwzględnością, jak cenzorzy rosyjscy z warszawskim wydaniem Wiernej rzeki.

Dzieje wydawnicze Zamieci – powieści opowiadającej historię obsesyjnej zazdrości Ryszarda Nienaskiego o Xenię Granowską – są o tyle wyjątkowe, że stanowią jedyny w twór-czości Żeromskiego przypadek autocenzury nie ze względów politycznych, tylko obyczajowych. W dodatku znaczne okale-czenie tekstu nie było wynikiem żądań czy choćby oczekiwań jakiejkolwiek instytucji, ale zostało przeprowadzone z inicjaty-wy autora. Z listu Żeromskiego do wydawcy Zamieci, Jakuba Mortkowicza, z 18 kwietnia 1916 roku wynika, że pisarzowi zależało na dostosowaniu tej powieści – w zasadniczym swym

kształcie przygotowanej jeszcze przed wojną – do warunków historycznych: autor chciał złagodzić brutalny język oraz wyeliminować jaskrawe erotyczne sceny, zupełnie niestosowne w obliczu wojennych doświadczeń czytelników („Przyszedłem do przekonania, że żadną miarą w dzisiejszym czasie nie można tego w całości drukować. Sceny miłosne trzeba poskreślać, o ile się tylko da. Są to rzeczy na teraz niemożliwe”)8. Choć ta mo-tywacja nie dziwi, to jednak zaskakuje strategia przyjęta przez Żeromskiego wobec własnego utworu: nagłość jego decyzji oraz ogromny zasięg – jak miało się później okazać – nieodwra-calnych ingerencji.

*

Żeromski uznawał Zamieć za powieść przedwojenną. Świadczy o tym informacja umieszczona pod drukowanym tekstem, nie-mająca nic wspólnego z rzeczywistym ukończeniem prac nad utworem: „Wyżnie Hagi, w lipcu 1914 roku”.

Nad brulionową wersją tekstu, wówczas jeszcze trakto-wanego nie jako samodzielna całość, ale drugi tom obszernej powieści zatytułowanej Walka z szatanem, pisarz pracował w Zakopanem od grudnia 1913 do 8 lutego 1914 roku. Brulion

całej Walki z szatanem, liczący sześć zeszytów, Żeromski za-brał ze sobą na początku marca do Florencji, gdzie rozpoczął przepisywanie, czyli przygoto-wywanie czystopisu pierwszego tomu (późniejszego Nawracania

Judasza). Wybuch wojny przerwał te prace: do sierpnia 1914 roku Żeromski zdążył przesłać Jakubowi Mortkowiczowi, z którym na początku roku podpisał umowę na wydanie Walki z szatanem, czystopis obejmujący około dwie trzecie tekstu pierwszego tomu.

Wybuch wojny zastał pisarza w Wyżnich Hagach po sło-wackiej stronie Tatr. Gdy w połowie sierpnia Żeromski stamtąd w pośpiechu wyjeżdżał, nie wziął ze sobą rękopisu Walki z sza-tanem – pozostawił go pod opieką właściciela hotelu, w któ-rym mieszkał, Aladara Polnischa. Autograf ten w listopadzie 1914 roku przeniósł przez góry przewodnik tatrzański, Jakub Wywrotko. Piętnastego listopada Żeromski wystawił mu pisane po polsku i po niemiecku upoważnienie:

Upoważniam przewodnika po górach Jakuba Wywrotkę do otrzymania od pana Aladara Polnischa, właściciela ho-

| |Żeromski buntował się przeciwko konieczności

dostosowywania tekstów do wymagań carskich urzędników

41

„Poskreślać, opuścić, nie drukować…”. Autocenzura Zamieci Stefana Żeromskiego

telu w Felsö-Hági (Hoche-Tatra, Komitat Zips), rękopisu mojego romansu pod tytułem Walka z szatanem, który to utwór literacki zostawiłem na przechowanie u p. Aladara Polnischa w sierpniu rb. Przewodnik Jakub Wywrotko ma przynieść do mnie rękopis rękopis [sic!] romansu Walka z szatanem do Zakopanego9.

Wszystko wskazuje na to, że dopiero zimą 1914 roku w Zakopanem Żeromski mógł rozpocząć przepisywanie drugie-go tomu Walki z szatanem (późniejszej Zamieci). Nie wiemy, jak przebiegały te prace, ale wydaje się, że do jesieni 1915 roku czystopis tych partii powieści nie mógł być jeszcze gotowy – gdy pisarz wznowił wówczas z Mortkowiczem rozmowy w sprawie druku Walki z szatanem, informował go o ciągłym przerabianiu rękopisu: „Część drugą [Walki z szatanem – B. U.] całą w rękopisie posiadam u siebie i ze trzysta razy ją poprawia-łem i przeczytałem”10.

Nie dysponujemy żadnymi dokumentami z tych ponow-nie podjętych rozmów wydawniczych, ale prawdopodobnie to Mortkowicz wpadł wtedy na pomysł, by Walkę z szatanem rozbić na dwie różne powieści, osobno tytułowane i wydawane. To, co wcześniej miało być tomem pierwszym Walki z szata-nem, stało się Nawracaniem Judasza, to, co miało być tomem drugim – Zamiecią. Ponieważ Mortkowicz miał już cały czy-stopis Nawracania Judasza, proces wydawniczy przebiegł dość sprawnie i w sierpniu 1916 roku powieść ukazała się na rynku. Dużo bardziej kłopotliwe i skomplikowane okazały się dzieje wydawnicze Zamieci.

Zapewne dopiero w grudniu 1915 lub w styczniu 1916 roku Żeromski przesłał Mortkowiczowi czystopis Zamieci. W zeszycie pierwszym miesięcznika „Myśl Polska”, którego Mortkowicz był redaktorem, ukazała się zapowiedź: „W następnym zeszycie »Myśl Polska« rozpocznie druk nowej powieści Stefana Żeromskiego pt. Zamieć”. Na anons zamiesz-czony w styczniowym numerze „Myśli Polskiej” zareagowali wydawcy krakowskiej „Nowej Reformy” – 28 lutego 1916 roku pisał do Żeromskiego Władysław Prokesch, prosząc w imieniu redakcji o zgodę na przedruk powieści i myląc jednocześnie jej tytuł:

Wyczytawszy w dziennikach warszawskich zapowiedź nowej pańskiej powieści Powódź [sic!], pospieszam zapytać w imieniu „N[owej] Reformy”, czyby Pan nie zechciał ofia-rować nam przedruku? Czytelnicy nasi stęsknili się za wa-szym piórem, więc z radością pragnęlibyśmy te tęsknoty ich uspokoić. W razie pomyślnej dla nas decyzji, zechciejcie łaskawie podać wasze warunki11.

List zawierający zgodę na przedruk Żeromski przesłał na ręce redaktora „Nowej Reformy”, Michała Konopińskiego, 2 marca 1916 roku. W liście tym ustalał wysokość honora-rium oraz sposób dostarczania tekstu. Ponieważ czystopis całej Zamieci przekazał Mortkowiczowi, który w zeszycie drugim (lutowym) istotnie rozpoczął publikację powieści, a odpisu – jak zapewniał – nie miał, proponował redaktorom „Nowej Reformy”, aby początek tekstu przedrukowali z „Myśli Polskiej” oraz zażądali od Mortkowicza arkuszy korekcyjnych dalszych odcinków12.

Konopiński odpowiedział 10 marca. Zgadzał się na warun-ki finansowe Żeromskiego, prosił jednak o pomoc w zdobyciu zeszytów „Myśli Polskiej”, których dystrybucję utrudniała wojna: „Druk Zamieci pragnęlibyśmy rozpocząć jak najrychlej, ale niestety nie mamy dotąd w ręku »Myśli Polskiej« za m[ie-siąc] luty i marzec, w których podobno mieści się początek powieści. Dlatego niezależnie od starań, jakie na własną rękę celem otrzymania »Myśli« poczynimy, bylibyśmy obowiązani, aby Pan zechciał także ze swej strony nam dopomóc i w razie otrzymania odnośnych nrów drogą prywatną bezzwłocznie nam ich udzielić”13.

Na prośbę albo redakcji „Nowej Reformy”, albo pisa-rza Mortkowicz zlecił sporządzenie maszynopisu Zamieci14 i w częściach wysyłał go – znów nie wiadomo – albo do redak-cji dziennika15, albo bezpośrednio do autora. Osiemnastego kwietnia Żeromski informował Mortkowicza: „Rękopis otrzy-małem w trzech przesyłkach i dziękuję za to”16.

Przesłanie „maszynowego rękopisu” Zamieci stano-wiło punkt zwrotny w procesie powstawania i wydawania powieści. Na otrzymaną kopię Żeromski spojrzał bowiem zupełnie inaczej niż na przekazany Mortkowiczowi zaledwie trzy–cztery miesiące wcześniej czystopis. Wiadomo, że pisarz oddawał do wydawnictwa utwory, których dojrzałości w da-nym momencie był pewien17. Brulion Zamieci – o czym była już mowa – powstał na przełomie 1913 i 1914 roku. Później wielokrotnie ten brudnopis sczytywał i poprawiał, by osta-tecznie, w grudniu 1915 lub w styczniu 1916 roku, ukończyć czystopis. Wydaje się, że ów czystopis nie odbiegał zbyt daleko od przedwojennej roboczej wersji powieści, że przez dwa lata pracy nad tekstem, kontynuowanej już przecież w dramatycz-nych warunkach wojennych, Żeromski nie zmienił zasadniczo ani jego treści, ani formy. Od początku była to przede wszyst-kim ekspresyjna, miejscami nawet wulgarna opowieść o miłości i zazdrości młodego idealisty, Ryszarda Nienaskiego, do pięk-nej, lecz zepsutej, adorowanej przez wielu mężczyzn Xeni Granowskiej.

Beata Utkowska

Sztuka Edycji 1/2015

Nagle teraz, w kwietniu, gdy trwa już pierwodruk cza-sopiśmienniczy Zamieci w prasie warszawskiej i właśnie rozpoczyna się przedruk w prasie krakowskiej, pisarz katego-rycznie zakazuje publikacji powieści w kształcie utrwalonym w czystopisie. Swoją decyzję uzasadnia tym, że w warunkach wojny nie może drukować powieści zdominowanej przez wątki miłosne, że w obliczu straszliwych zniszczeń i traumatycznych doświadczeń tysięcy ludzi zupełnie nie na miejscu jest ekspo-nowanie cierpień chorego z zazdrości Nienaskiego. Żeromski ma również poważne zastrzeżenia do formy ekspresji panującej w utworze – do brutalnego języka i dosadnych sformułowań powiązanych ze sferą erotyki i seksu.

Trudno powiedzieć, dlaczego wcześniej pisarza nie raziły dysproporcje zachodzące między światem przedstawionym Zamieci a światem realnym i rzeczywistością wojny. Jego de-cyzja, by poddać tekst daleko idącej cenzurze, mającej na celu usunięcie lub zatuszowanie kontrowersyjnych fragmentów, była jednak nieodwołalna. Nie mogąc osobiście dokonać skrótów (pisarz mieszkał w Zakopanem, „Myśl Polska” była wydawana w Warszawie), w liście z 18 kwietnia 1916 roku zażądał od Mortkowicza, by ten wykreślił lub zmienił wiele fragmentów tekstu – by wyeliminował całe rozdziały i zgodnie z własnym wyczuciem złagodził język powieści:

W rozdziale szóstym wydrukować do słów: „W sercu niósł śmierć, w oczach wielorakie zewnętrzne połyski…”. Potem wszystko do końca rozdziału skreślić, nie drukować. ( Jest to miejsce, gdzie Xenia ze swą towarzyszką wyszła z ka-wiarni, a Nienaski ją śledzi). W rozdziale siódmym zacząć dopiero od słów: „Był już ruch w mieście, gdy Nienaski…”. Ustęp poprzedzający te słowa opuścić i nie drukować. Rozdział ósmy i dziewiąty w całości opuścić i nie dru-kować. Wydrukować cały rozdział z opisem śmierci Ogrodyńca. Wydrukować opis wizyty Xeni i Nienaskiego u jej ojca w więzieniu. Wszystko, co potem następuje, aż do trzeciej części powieści, bezwarunkowo opuścić i nie drukować. Proszę o to najusilniej! Część trzecią całą wydrukować. Tylko opis śmierci Ogrodyńca, wizyty w więzieniu i całą trzecią część proszę przepisać i nadesłać do „Reformy”.

Proszę o dokonanie tych skreśleń wprost jako dowód życzliwości Pana dla mnie. W książce to się może potem ukazać w innym czasie, obecnie jednak i druku książki proszę nie zaczynać bez widzenia ze mną. Dla „Reformy” jeszcze to bardziej skreślam. […]

W tym, co pozostanie po skreśleniach, może Sz. Pan zechce wymazać wszelkie jaskrawizny w wyrażeniach albo

zwroty niepasujące do całości po dokonaniu skreśleń. Gdy sam tego zrobić nie mogę, upoważniam Sz. Pana do tych skreśleń18.

Żeromski naciskał na Mortkowicza, kilkakrotnie pona-wiał swoje żądania. Według świadectwa córki wydawcy wysłał wówczas, w okolicy 18 kwietnia, „szereg kartek pocztowych” do jej ojca. „Wszystkie pisane są po niemiecku, stosownie do rozporządzeń wojennych, wszystkie na jeden ton w skąpych zdaniach powtarzają rozpaczliwą prośbę o skróty” – pisze Hanna Mortkowiczówna19. Cytuje te, w których znów pojawia się żądanie wydrukowania rozdziału szóstego tylko do słów: „W sercu niósł śmierć. W oczach wielorakie zewnętrzne poły-ski”, oraz prośba o rozpoczęcie rozdziału siódmego dopiero od słów: „Był już ruch w mieście, gdy Nienaski…”20.

Wydaje się, że Mortkowicz niechętnie godził się na skreśle-nia. Z przytoczonej przez Mortkowiczównę ostatniej niemiec-kojęzycznej kartki pisarza wynika, że wydawca bezskutecznie zabiegał o cofnięcie zakazu druku naznaczonych fragmentów. W odpowiedzi na niezachowany list Mortkowicza Żeromski pisał:

Wielce Szanowny Panie!Otrzymałem list z 11 maja. Osobiście jest dla mnie absolutnie niemożliwe, abym mógł zezwolić na druk powieści w całości, bez tych skrótów, jakie poczyniłem. […] Uprzejmie i usilnie proszę więc Pana o usunięcie i nie-drukowanie wszystkiego, co zaznaczyłem do skreślenia21.

W „Myśli Polskiej” wyszły tylko cztery części Zamieci. Zeszyty z lutego i marca ukazały się, zanim Żeromski posta-nowił tekst skrócić do zeszytu kwietniowego, którego druk ukończono 2 maja 1916 roku, Mortkowicz żadnych zmian wprowadzić już nie zdążył. W kolejnych zeszytach „Myśli Polskiej” został więc zachowany tekst czystopisu – są to jedyne pełne, nieocenzurowane przez autora fragmenty powieści, jakie opublikowano.

Żądania Żeromskiego Mortkowicz mógł spełnić dopie-ro w zeszycie majowym, który z drukarni wyszedł z dużym opóźnieniem – 3 lipca 1916 roku. Ponieważ czystopis ani maszynowy odpis Zamieci nie zachowały się, trudno dziś ze stu-procentową pewnością ocenić skalę cięć dokonanych przez Mortkowicza w tym odcinku. Jest też prawdopodobne, że ów jedyny skrócony wobec czystopisu odcinek Zamieci w „Myśli Polskiej” (dalsze odcinki już się nie ukazały) był przedrukiem z „Nowej Reformy”. Na kopii rękopisu przeznaczonej dla krakowskiego dziennika Żeromski osobiście nanosił poprawki.

43

„Poskreślać, opuścić, nie drukować…”. Autocenzura Zamieci Stefana Żeromskiego

Choć początkowo, chcąc zapewne uspokoić Mortkowicza, zarzekał się, że „dla »Reformy« jeszcze to bardziej skreśla”, wkrótce okazało się, że gdy nie musiał nikomu zlecać mecha-nicznego usuwania całych rozdziałów, był w stanie częściowo scalić tekst: jeszcze w kwietniu uważał „druk tego utworu za druk wyjątków z całości”, ale już 2 czerwca wyrażał nadzieję, że po wprowadzeniu niezbędnych skreśleń zdoła jednak „urato-wać całą powieść”22. Dlatego w czerwcu prosił listownie wydaw-cę, by ten nie cenzurował już tekstu samodzielnie, ale „dalszy ciąg [w „Myśli Polskiej”] podał według tekstu »Reformy«”. Przekonywał przy tym, że – mimo pozorów przedruku – w rze-czywistości Mortkowicz nadal pozostaje dyspozytorem ręko-pisu, a cała sprawa dotyczy czysto technicznego „ułatwienia w otrzymaniu poprawnego tekstu”23.

Ów „poprawny”, czyli skrócony i złago-dzony, tekst Zamieci w całości opublikowała „Nowa Reforma”, a następnie – z dość dużymi zmianami, ale nie w zakresie objętości tek-stu, tylko języka – Mortkowicz opublikował w wydaniu książkowym, które ukazało się w październiku 1916 roku. Do żadnej z póź-niejszych edycji Zamieci autor nie przywrócił ocenzurowanych przez siebie fragmentów, choć miał taką możliwość. Tekst po-wieści utrwalił się więc w wersji okaleczonej, niepełnej, miejsca-mi nielogicznej, ale zaakceptowanej przez pisarza.

*Nie dysponujemy dziś czystopisem Zamieci, który pozwo-liłby zrekonstruować pełną wersję powieści. Zachowały się natomiast: brulion utworu24, początkowe nieocenzurowane fragmenty tekstu z „Myśli Polskiej” oraz szczątkowe relacje córki wydawcy, Hanny Mortkowiczówny, na temat czystopisu. Materiały te dają pewne wyobrażenie o pierwotnym kształ-cie Zamieci oraz o zakresie i kierunku wprowadzonych przez Żeromskiego zmian.

Wydaje się, że pisarz tonował przede wszystkim spo-sób kreacji Xeni Granowskiej. Zarówno w brulionowej, jak i w drukowanej wersji utworu kreacja ta jest uzależniona od perspektywy szalejącego z zazdrości Ryszarda Nienaskiego, który najpierw całymi tygodniami daremnie poszukuje Xeni w Paryżu, a następnie śledzi ją i upewnia się o jej niemoralności. Takie ujęcie sprawia, że Xenia – nawet w ocenzurowanym przez autora tekście – jest przedstawiana w bardzo niekorzystnym świetle. Wiosną 1916 roku Żeromski bezwzględnie jednak skreślał i usuwał te zdania oraz większe partie tekstu, które ów

wizerunek wyostrzały, które jeszcze w czystopisie sugerowały prostytuowanie się bohaterki i jej chorobę weneryczną, relacjo-nowały rozliczne przypadkowe i umówione spotkania dawnej narzeczonej Ryszarda z mężczyznami (w kabaretach, pod-rzędnych teatrzykach, restauracjach, na ulicach), opowiadały o kontaktach dziewczyny ze stręczycielką paryską i o jej wizycie w domu publicznym.

W zeszytach 2–4 „Myśli Polskiej”, w których był drukowany tekst czystopisu, znajduje się wiele określeń i zdań obraźliwych dla Xeni („Zginęła jedna kobieta, »puściła się« jedna więcej dziewczyna?”, z. 2; „Widział Xenię w osobie każdej narożnej ulicznicy – i omdlewał z rozpaczy”, z. 3) – z późniejszych wydań albo w całości usuniętych, albo zachowanych w neutralnym kontekście (w „Nowej Reformie” tylko: „Zginęła jedna ko-

bieta”). Kwietniowy zeszyt „Myśli Polskiej” zawierał sceny dialogowe między bohaterami, roztrząsające dość szczegółowo sprawę poca-łunków Xeni z przystojnym żonatym adwo-katem w samochodzie oraz w jego kancelarii, a także podejmujące temat erotycznych ekscesów Ryszarda w Posusze („Więc to pani

Saba i Lenta opowiadały pani, że je obiedwie naraz zaczepiałem w karecie… A którąż to najpierw? Nie mówiły tego?”, z. 4). Rozdziały Zamieci w miesięczniku nie były numerowane, ale z treści odcinka zamieszczonego w zeszycie czwartym wyni-ka, że ów rozdział szósty, którego druk Żeromski chciał prze-rwać na słowach „W sercu niósł śmierć. W oczach wielorakie zewnętrzne połyski” – został opublikowany w całości. To w tych fragmentach znajdują się wypowiedzi Nienaskiego sugerujące prostytuowanie się Xeni i jej chorobę weneryczną („To ona mnie na jutro… Na tę godzinę czwartą… Bagatela! A dziś ten! Teraz się tam właśnie przy nim rozbiera… […]. Nie, moja panno! Nic z godziny czwartej! Jeszcze bym ci się dał skusić… Jeszcze bym się tutaj w tym Paryżu zaraził… Zaraził… od Xeni…”). Do szó-stego lub siódmego rozdziału Zamieci należała też długa scena rozmowy Ryszarda z odźwierną domu, w którym mieszkały Xenia i fotografka, Teresa Neville. Scena ta kończy odcinek powieści drukowany w kwietniowym zeszycie „Myśli Polskiej”. Z wypowiedzi odźwiernej wynika, że do mieszkania Teresy i Xeni bardzo często przychodzą mężczyźni. A cały sens rozmo-wy jest taki, że Nienaski zadaje w końcu pytania o to, czy Neville wykonuje zdjęcia pornograficzne oraz czy Xenia, zameldowana jako Celide Boranelli, „jest osobą lekkich obyczajów”.

Porównanie odcinka Zamieci ogłoszonego w zeszycie piątym „Myśli Polskiej” z odpowiadającymi mu felietonami „Nowej Reformy” dowodzi, że w obu pismach ogłoszono tekst z tymi samymi opuszczeniami wobec jedynej wcześniejszej

| |Mortkowicz niechętnie godził się

na skreślenia

Beata Utkowska

Sztuka Edycji 1/2015

wersji dzieła, jaką dziś dysponujemy, czyli wobec brulionu. Do żadnego z czasopism nie wszedł zatem fragment, który w brudnopisie nie został przekreślony i znajduje się bezpośred-nio po scenie rozmowy Nienaskiego z odźwierną: wypełniają go gorzkie rozmyślania Ryszarda, przekonanego o rozwiązłości Xeni – są tu oskarżenia o oszustwo i cynizm Xeni, która uśmie-chem pokrywa „kloakę rozpusty”; rozterki, czy ratować jeszcze dziewczynę, czy też oddać ją „diabłu” i „paryskiej rozpuście”; refleksje o klęsce i przegranej25.

Hanna Mortkowiczówna, która widziała kopię czystopisu Zamieci, twierdziła, że w zeszycie piątym „Myśli Polskiej” „za-chowane […] zostały przed słowami: »Był już ruch w mieście, gdy Nienaski…« dwa drobne ustępy malujące jego stan ducho-wy po przekonaniu się o »rozpuście« Xeni, natomiast poprzed-ni dłuższy ustęp, będący gwałtownym wybuchem pogardy dla kobiet, skreślono zupełnie, nie wszedł on później nigdy do wy-dania książkowego”26. Ten ustęp jest jedynym fragmentem kopii czystopisu, jaki Mortkowiczówna w swoim artykule przedruko-wała, i z całą pewnością stanowi on rozbudowaną i stylistycznie zmienioną wersję przemyśleń Nienaskiego z brulionu:

We krwi kobiet leży rozpusta. Tak się zdaje… Skoro tylko raz poczują smak rozpusty, już ich nic nie może powstrzy-mać na tej pochyłej równi życia. Chciałoby się władać duszą kobiety! Cóż za naiwne uroszczenie! Przecie ona co dzień, a może i co godzina, mieć może nowy świat zachwytu z no-wym, nieznanym, coraz piękniejszym, coraz ciekawszym, coraz bardziej tajemniczym mężczyzną! Naucz się, poli-cjancie – mówił do siebie – że to, coś w zaślepieniu poczy-tywał za wybłysk promienia łaski bożej, za miłość świętą człowieka do człowieka, ukazującą swe oblicze raz na ży-cie – to było sztucznie zrobione oszustwo, wystudiowany figiel. W ten sposób ośle[pia] się oczy prostaków blaskiem i ukrywa pod nim kloakę rozpusty. Tego się dowiedz! […]

Można teraz było do woli rozmyślać nad pokonaniem tej niemocy, która człowiekiem ciska jak martwym pola-nem, to tu, to tam. Widział, że na tę niemoc nie ma w sobie tężnej siły. Jakże? Oddać Xenię? Oddać ją diabłu? Odstąpić i sprzedać miastu Paryżowi do codziennego użytku? Ją, tę samą, co w Luksemburskim Ogrodzie czegoś gorzko pła-kała, wręczyć paryskiej rozpuście? Zaczęło w nim wszystko kipieć i szaleć! Łkanie, jęk, potoki przekleństw. Uczucie, jakby pękały żyły i krew uchodziła.

A więc wydrzeć ją diabłu? Jak? Jakim sposobem? Co zrobić, żeby nie była sobą, żeby nie czuła szczęścia wte-dy i tam, gdzie i kiedy je czuje? Co zrobić, żeby nie była z tamtym, którego zwabiła do siebie? – Pusty śmiech.

Wolny jest przecie wybór. Ma przecie człowiek prawo do rozpusty. Może czuć rozkosz, gdy ją czuje. Więc jakże walczyć? Jaką bronią?27

Prawdopodobnie rozdziały ósmy i dziewiąty, które w kwiet-niu na żądanie pisarza Mortkowicz miał całkowicie wykreślić, po poprawkach autora w znacznej części ocalały i weszły do pierwodruków czasopiśmienniczych (a następnie również do wydań książkowych). Ponieważ tym razem Żeromski nie rezygnował z całych partii tekstu, tylko poddawał je przerób-kom – przeróbkom jednak pośpiesznym, bo redaktorzy „Nowej Reformy” ponaglali28 – ślady cięć są dużo wyraźniejsze zarów-no w zakresie fabuły, jak i struktury utworu. W obu pismach i w wydaniu książkowym wydrukowano skrócony względem brulionu rozdział opowiadający o dwuznacznym zachowywa-niu się śledzonej przez Ryszarda Xeni w kawiarniach, restaura-cjach, teatrach, kabaretach (z korespondencji z Mortkowiczem wynikałoby, że był to rozdział ósmy). Żeromski częściowo usunął, częściowo przerobił zdania i akapity zawierające zbyt dosadne oskarżenia Xeni o niemoralność i rozpustę. W brulio-nie zachował się np. nieprzekreślony, możliwe zatem, że prze-niesiony do czystopisu fragment:

Jadła obiad, rzucała powłóczyste spojrzenia w zamian za powłóczyste spojrzenia współbiesiadników. Stał w taki sposób za oknem na wprost Justyny [Xeni] siedzącej w głę-bi sali, że jej spojrzenie skierowane na jakiegoś młodzieńca, który siedział właśnie pod tym oknem, skierowane było jak gdyby w to okno.

Nienaski widział każde kokieteryjne wzniesienie jej oczu, każdy gest i minę nadobną. Była w tym pewna niedo-ścigła ujemna rozkosz. Nasycał się widokiem metody spoj-rzeń kuszących, studiował całą sumę sposobów wabienia, udawania uczuć, tworzenia sztucznych niby-wzruszeń, zata-piania wzroku we wzroku. Śmiał się serdecznie, mając taką wyborną lekcję owej panny Justyny [Xeni], takie bezwiedne zeznanie przez nią samą złożone, czym ona jest właściwie29.

W druku fragment ten, po niewielkich przeróbkach stylistycznych, kończy się na zdaniu: „[...] jej wejrzenie skie-rowane na jakiegoś młodzieńca, który wieczerzał właśnie pod oknem, zwrócone było jak gdyby w jego stronę”30. Przykłady podobnych skreśleń i eliminacji w drukowanym tekście Zamieci w porównaniu z wersją brulionową można mnożyć. Najbardziej radykalnie Żeromski zaingerował w przypuszczalny rozdział ósmy, w którym przerwał – w sposób automatyczny, wstawiając w to miejsce wielokropkową pauzę31 – scenę powrotu Xeni

45

„Poskreślać, opuścić, nie drukować…”. Autocenzura Zamieci Stefana Żeromskiego

i Teresy do mieszkania w towarzystwie jakiegoś blondyna. Na skutek tego zabiegu zatarła się motywacja wizyty uzbrojo-nego Nienaskiego u dziewczyny (z brulionu wynika, że Ryszard idzie w nocy z rewolwerem do Xeni, chcąc ją przyłapać z owym mężczyzną i w dramatyczny sposób zakończyć swoją udrękę), zniknęły też niektóre partie dialogowe w scenie nocnej rozmo-wy bohaterów.

Mniejsze skreślenia objęły przypuszczalny rozdział dzie-wiąty, przedstawiający pierwszą scenę miłosną między bohate-rami. Żeromski ocenzurował przede wszystkim te zdania, które mocniej odnosiły się do erotyki i cielesności („Panował nad nią, nad jej prześlicznym, rozżarzonym ciałem – mógł je pieścić bez oporu i bez protestu”)32, wyrzucił także kończącą rozdział, kompromitującą prośbę Xeni o pieniądze:

– Panie!– Słucham.– Niech mi pan da pieniędzy…

Te słowa zamroczyły go nie gorzej od uderzenia pałką w czerep. Cóż za rozczarowanie znowu! Jaki cios! Sięgnął do kieszeni, wydobył z pugilaresu sto franków i pokazał jej papier z pytaniem:– Czy wystarczy?

Skinęła głową dość pogardliwie. Głuche jakoweś uczu-cie ciemną barwą napełniło jej oczy33.

Te partie tekstu, których pierwodruk czasopiśmienniczy był kontynuowany tylko w „Nowej Reformie”, nie zawierają już żadnych nieaprobowanych przez pisarza fragmentów. Nie ma nawet tych akapitów czy zdań zachowanych w brulionie, które fabularnie wydają się konieczne, tłumaczą bowiem sytu-acje i motywują zachowanie bohaterów – przypuszczalnie były więc obecne również w czystopisie wysłanym do Mortkowicza na przełomie 1915 i 1916 roku. Tekst drukowany nie wy-jaśnia np., na czym polega wychwycona przez Xenię aluzja Nienaskiego do listu pani Sabiny Topolewskiej. W liście tym pani Sabina była uprzejma pouczyć Xenię: „Maleńka powinna co najmniej sześciu takich [jak Nienaski] drabów zedrzeć, zanim się takiemu odda na stałą żonę albo towarzyszkę”34, ale zdanie to zostało z druku usunięte. Aluzja ukryta w skar-dze Nienaskiego, że jest „»Złotym«, nim się na nic zedrze”35, pozostaje całkowicie niedostępna dla czytelnika. Niejasne jest także, skąd Nienaski zna treść korespondencji Xeni, po co i kiedy dziewczyna pokazywała mu „podskrobane” listy „jako pisane do siebie” – usunięty wcześniejszy fragment informował o tym, że Xenia, przekonana o podbojach mi-łosnych Ryszarda, chcąc wzbudzić jego zazdrość, wyłożyła

na stół rzekomo adresowane do siebie listy miłosne. Nie wiadomo również, dlaczego Nienaskiemu tak bardzo zależy na tym, by Xenia wyprowadziła się od Teresy Neville – do-piero z dwóch zachowanych w brulionie zdań dowiadujemy się, że fotografka wykonywała zdjęcia pornograficzne („Były to same nagości, pozy kuszące i sceny najzupełniej i najwy-szukaniej pornograficzne. Za głowę się chwytał, patrząc na to i myśląc, gdzie ta Xenia mieszka”)36.

Największy ubytek względem brulionu nastąpił w zakoń-czeniu części pierwszej Zamieci i dotyczył rozdziału – z całą pewnością przeniesionego do czystopisu – przedstawiającego spotkanie Xeni i Nienaskiego w domu schadzek u hrabiny Ravelsky37. W cytowanym już liście do Mortkowicza z 2 czerw-ca 1916 roku Żeromski pisał: „Nie widzę zupełnie »Myśli Polskiej« i nie wiem, w jakiej formie tam to jest drukowane, a to dla mnie jest formalną męczarnią. Za żadną bowiem cenę nie mogę i nie mógłbym się zgodzić na wydrukowanie pewnych scen, jak np. sceny u stręczycielki, hrabiny Ravelsky. Jest to czas absolutnie nie na takie rzeczy”38. Scena ta stanowi najmocniej-szy i jednocześnie ostatni akcent wątku „rozwiązłości” Xeni. Rozgrywa się w domu schadzek prowadzonym przez niejaką hrabinę Ravelsky, która aranżuje u siebie spotkania bogatych mężczyzn z ubogimi, niemającymi rodziny, ale atrakcyjnymi i młodymi dziewczętami. Nienaski spotyka się tam z Xenią – jak się ostatecznie okazuje – „niewinną dziewicą, niesplamioną męskim dotykiem”39, za to ciekawą świata i jego zakazanych uroków, gotową wypróbować nawet rolę kobiety do towarzy-stwa. Scena kończy się brutalnym pobiciem stręczycielki przez Nienaskiego i zabraniem Xeni z domu schadzek do kościoła Saint-Séverin40.

Z drukowanej wersji Zamieci ten długi, kilkunastostronico-wy fragment został całkowicie usunięty. Pozostałością wykreś- lonej sceny jest – zupełnie niejasny w kontekście opublikowa-nego tekstu, ale dobrze umotywowany w autografie – epizod z odźwiernym, który „drwiącym, cynicznym uśmiechem” odprowadza wychodzącą z domu schadzek parę.

Takich interwencji autorskich, czyniących z Zamieci utwór fragmentaryczny, niespójny, miejscami nielogiczny, jest znacz-nie więcej. Gdy w kwietniu 1916 roku Żeromski podejmował drastyczną decyzję o samocenzurze tekstu, był jego zniekształ-cenia w pełni świadomy. „Uważam druk tego utworu za druk wyjątków z całości” – pisał wówczas do Mortkowicza i zapowia-dał pełne wydanie powieści „w innym czasie”41. Nigdy jednak swojego zamiaru nie urzeczywistnił. O ile więc ocenzurowanie przez rosyjskich urzędników Wiernej rzeki czy Syzyfowych prac nie uczyniło tym powieściom bezpowrotnej szkody, w kultu-rze narodowej funkcjonują one bowiem w nieocenzurowanej

Beata Utkowska

Sztuka Edycji 1/2015

galicyjskiej wersji, o tyle Zamieć zachowała się tylko w postaci okrojonej i mocno zmienionej przez autora bądź działających z jego upoważnienia wydawców.

*

Zbigniew Goliński we Wstępie do pierwszego tomu wyda-nia krytycznego Pism zebranych Stefana Żeromskiego pisał, że dzisiejszy wydawca musi „starannie rozważyć, co rewindy-kować” w ocenzurowanych utworach pisarza, oraz że Zamieć – ze względu na autocenzurę – powinna zostać „wyjątkowo potraktowana”42. Nie do końca wiadomo, na czym ta wyjątkowa procedura miałaby polegać. Dostępne przekazy nie pozwalają na odtworzenie Zamieci w formie sprzed kwietnia 1916 roku: w egzemplarzach „Myśli Polskiej” zachował się tylko początko-wy fragment nieocenzurowanej powieści (do sceny rozmowy Ryszarda z odźwierną domu Xeni i Teresy Neville), a brulion zawiera roboczą, przedfinalną, wielokrotnie zmienianą wer-sję utworu. Brulion ten może i powinien stanowić przedmiot tekstologicznych badań, ale nie podstawę przywróceń usuniętych fragmentów.

Jedyna ukończona wersja Zamieci to wersja ocenzurowana. Swoją wolę wzglę-dem takiego kształtu powieści – w niektó-rych miejscach wyraźnie popsutej, ale pozbawionej najbardziej kontrowersyjnych fragmentów – Żeromski na różne sposoby potwierdził: najpierw wyraził ją w listach do Mortkowicza, później zrealizował w tekście osobiście skracanym i poprawia-nym dla „Nowej Reformy”, a ostatecznie utrwalił w pierwszym wydaniu książkowym powieści. Wprawdzie edycja Zamieci z października 1916 roku różni się od pierwodruku z „Nowej Reformy” i nie wiadomo, kogo obciążyć odpowiedzialnością za przeróbki: autora czy wydawcę, ale Żeromski milcząco zaakceptował wszelkie te zmiany i nigdy już później tekstu powieści nie modyfikował. Dlatego podstawą krytycznych wy-dań Zamieci jest pierwodruk książkowy, a podejmowane przez edytorów próby częściowej rekonstrukcji nieocenzurowanego tekstu Zamieci zawsze przebiegają obok tekstu głównego, są do niego jedynie dodatkiem.

Stanisław Pigoń w edycjach zbiorowych dzieł Żeromskiego wydawanych pod swoją redakcją dołączał do Zamieci aneks złożony z „ustępów wyłączonych przez autora”43. Rejestr ten przygotował na podstawie „Myśli Polskiej” oraz artykułu Mortkowiczówny i uwzględnił w nim osiemnaście usunię-tych fragmentów (pojedynczych wyrazów i zdań, ale także

dłuższych ustępów) – w tym fragment wyeliminowany przez cenzurę niemiecką. Jest to niejako alternatywny tekst Zamieci, ale bardzo cząstkowy: pełny tylko do owej sceny z odźwierną, a dalej ograniczony do dwóch fragmentów przytoczonych za Mortkowiczówną – do cytowanego przez nią ustępu z rozmyślaniami Ryszarda po rozmowie z dozorczynią oraz do streszczonej sceny u hrabiny Ravelsky. Tak szczątkowy aneks Pigonia wynika z faktu, że edytor nie wiedział o istnieniu brulionów Zamieci, był przekonany, że uległy one zniszczeniu podczas drugiej wojny światowej. Pigoń nie mógł więc prześle-dzić kierunku zmian ani skali skreśleń w tych partiach powieści, które Żeromski zdążył ocenzurować również w „Myśli Polskiej”.

Władysława Wasilewska, której śmierć przerwała prace nad wydaniem krytycznym Zamieci w ramach Pism zebra-nych pod redakcją Zbigniewa Golińskiego, także planowała przygotować taki aneks. Wstępna redakcja wariantów tekstu wskazuje, że Wasilewska zamierzała z rejestru odmian wyłą-czyć fragmenty zachowane w „Myśli Polskiej”, ale usunięte przez Żeromskiego z innych wydań. To one miały utworzyć

ów aneks – analogiczny jak u Pigonia, choć nie wiadomo, czy uwzględniają-cy również przytoczenia i streszczenia z artykułu Mortkowiczówny. Bruliony Zamieci, do których edytorka miała już dostęp, rozstrzygały jedynie o kwestiach filologicznych związanych z brzmieniem

tekstu głównego; wszystko wskazuje na to, że w żaden inny sposób Wasilewska nie zamierzała ich w swoim opracowaniu wykorzystać44.

Obecnie, w przygotowywanym na nowo wydaniu kry-tycznym Zamieci, postanowiono zachować tradycję aneksu, ale inaczej pomyślanego niż u Pigonia i Wasilewskiej. Tekst główny powieści oparto oczywiście na pierwodruku książ-kowym z października 1916 roku. Wszelkie pozostałe auten-tyczne przekazy drukowane, łącznie z nieocenzurowanymi początkowymi partiami Zamieci opublikowanymi w „Myśli Polskiej”, włączono jednak do analizy tekstologicznej na tych samych zasadach – i wszystkie one weszły do rejestru odmian tekstu.

W aneksach zdecydowano się umieścić wyłącznie ma-teriały z brulionu Zamieci. Są to fragmenty tekstu, które z pewnością lub przypuszczalnie znalazły się w przeznaczo-nym do wydania powieści autorskim czystopisie, a następ-nie – decyzją Żeromskiego – zostały w 1916 roku z druku wycofane i w żadnym z wydań Zamieci (ani w pierwodrukach czasopiśmienniczych, ani w edycji książkowej) się nie ukazały. Wszystkie te fragmenty należą do fabularnego wątku dziejów

| |Jedyna ukończona

wersja Zamieci to wersja

ocenzurowana

47

„Poskreślać, opuścić, nie drukować…”. Autocenzura Zamieci Stefana Żeromskiego

miłości i zazdrości głównego bohatera, podejrzewającego Xenię Granowską o zdradę. Nie ma wprawdzie stuprocento-wej pewności, że weszły one do czystopisu (z wyjątkiem sceny rozmyślań Nienaskiego po rozmowie z odźwierną oraz sceny u hrabiny Ravelsky – te partie tekstu cytowała bowiem lub streszczała Mortkowiczówna, wspominał też o nich pisarz w listach) – jest to jednak wielce prawdopodobne. Po pierw-sze, w brulionie ustępy te nie zostały przez autora przekreślo-ne, a więc jakby zachowane dla czystopisowej wersji tekstu, po drugie, leżą one na głównej linii autocenzorskich zabiegów autora. Dodatkowym argumentem przemawiającym za obec-nością tych fragmentów w czystopisie jest fakt, że fabuła wy-danej powieści wyraźnie do nich nawiązuje, to znaczy, że gdy-by trafiły one do tekstu opublikowanego, niektóre zachowania bohaterów byłyby bardziej zrozumiałe.

Sens włączenia do wydania Zamieci brulionowych redakcji tekstu zawiera się w fakcie, że są to jedyne (poza odcinkami „Myśli Polskiej”) dostępne dziś autentyczne fragmenty utworu sprzed jego ocenzurowania. Może nie wpływają one w zasadni-czy sposób na bieg zdarzeń – w obu wersjach, rękopiśmiennej i drukowanej – Xenia ostatecznie jest bowiem rehabilitowana, ale pozwalają na nieco inną interpretację powieści, naznaczając ją silnym piętnem mizoginizmu. Rekonstruowany czystopiso-wy tekst Zamieci dowodzi również natarczywości niektórych pomysłów literackich Żeromskiego, jak powracająca od mło-dzieńczego szkicu Z teki obiektywisty po późny dramat Biała rękawiczka scena spotkania rodzeństwa (tu: narzeczonych) w domu publicznym. Fragmenty z brulionu, które z dużym prawdopodobieństwem weszły do czystopisu, warto także opublikować po to, by pokazać, że epizodyczność i niespójność Zamieci wynika nie tylko z poetyki powieści modernistycznej, ale – w dużo większym stopniu – z autocenzury tekstu i skom-plikowanych losów wydawniczych dzieła45.

Summary: “Remove, omit, do not print…”. Self-censorship of “Zamieć” by Stefan Żeromski

Key Words: Stefan Żeromski, Zamieć, self-censorship, nineteenth century morality, Jakub Mortkowicz

For almost twenty-five years Żeromski created and published under the pressure of restrictive and harsh Russian censorship. German censorship, which was in force in the lands of the former kingdom, supervised two novels written by the author: the book version of Nawracanie Judasza (1916) and the first printing of Zamieć (1916). Censors were not very strict – they removed only from Zamieć (from its book version) one short excerpt with a warning regarding the economic expansion of the Germans in the mining

areas of Silesia and Galicia. Surprisingly, the censorship was supported by the author, who uncompromisingly treated the first printing of Zamieć – his action resembled the way in which Russian officials censored the Warsaw edition of Wierna rzeka.

The editorial history of Zamieć – a novel about Ryszard Niena- ski’s obsessive jealousy of Xenia Granowska – is exceptional as it pre- sents the only one example of Żeromski’s self-censorship for reasons relating to morality. Furthermore, the modification of the text was not the result of demands or expectations expressed by some institu-tions; it was the author himself who decided to introduce changes. In the letter addressed to the publisher of Zamieć, Jakub Mortkowicz, dated 18 April 1916, the author stated that he wanted to adjust the novel – prepared before the war – to the historical conditions: the writer wished to tone down the brutal language and erase erotic scenes which seemed inappropriate when correlated to the readers’ war experience. Although his motivation is not startling, the strategy adopted by Żeromski might be stupefying: the suddenness of his deci-sion and the great extent of his irreversible interference.

........................................................................

1 Zob. m.in. Z. J. Adamczyk, Carska cenzura wobec twórczości Stefana Żeromskiego,

„Rocznik Świętokrzyski” 1989, t. 16; K. Kościewicz, Intymistyka i cenzura – na przykładzie

pierwszego wydania „Dzienników” Stefana Żeromskiego, w: „Lancetem, a nie maczugą”. Cen-

zura wobec literatury i jej twórców w latach 1945–1965, pod red. K. Budrowskiej i M. Woźniak-

-Łabieniec, Warszawa 2012; B. Utkowska, Sporny wzorzec rusofobii. Stefan Żeromski wobec

Rosji i Rosjan w „Dziennikach”, „Pamiętnik Literacki” 2013, z. 2.2 Cyt. za: Z. J. Adamczyk, Uwagi wydawcy, w: S. Żeromski, Pisma zebrane, pod red.

Z. Golińskiego, t. 1: Opowiadania, oprac. Z. J. Adamczyk, Warszawa 1981, s. 333.3 Ibidem.4 S. Żeromski, Dzienników tom odnaleziony, oprac. J. Kądziela, Warszawa 1973, s. 213.5 Idem, Dzieła, pod red. S. Pigonia, wstęp H. Markiewicz, t. 6: Dzienniki, oprac. J. Ką-

dziela, Warszawa 1966, s. 250.6 Idem, Pisma zebrane, pod red. Z. Golińskiego, t. 37: Listy 1905–1912, oprac.

Z. J. Adamczyk, Warszawa 2006, s. 182.7 Ibidem, s. 437.8 S. Żeromski, Pisma zebrane, pod red. Z. Golińskiego, t. 38: Listy 1913–1918, oprac.

Z. J. Adamczyk, Warszawa 2008, s. 327–328.9 Cyt. za: ibidem, s. 285.10 Ibidem, s. 313.11 BN, rkps akc. 17 218/29.12 S. Żeromski, Listy 1913–1918, s. 319–320.13 BN, rkps akc. 17 218/29. 14 O tym, że był to maszynowy odpis, informowała Hanna Mortkowiczówna w artyku-

le Dramatyczne dzieje rękopisu, „Wiadomości Literackie” 1932, nr 25; przedruk (zmieniony)

w: H. Mortkowicz-Olczakowa, O Stefanie Żeromskim. Ze wspomnień i dokumentów, Warsza-

wa 1964, s. 263. 15 Dwudziestego szóstego maja 1916 roku Władysław Prokesch pisał do Żeromskiego:

„Przez pośrednictwo p. Terleckiego przesyłamy Wam resztę rękopisu, jaki otrzymaliśmy od

p. Mortkowicza”; BN, rkps akc. 17 218/29.16 S. Żeromski, Listy 1913–1918, s. 327.17 Z. Goliński, Wstęp, w: S. Żeromski, Pisma zebrane, pod red. Z. Golińskiego, t. 1:

Opowiadania, s. 92. 18 S. Żeromski, Listy 1913–1918, s. 328.19 H. Mortkowiczówna, Dramatyczne dzieje rękopisu.20 S. Żeromski, Listy 1913–1918, s. 326–327.21 Ibidem, s. 333.22 Ibidem, s. 336.23 Ibidem.24 BN, rkps akc. 13 665/4–6.25 BN, rkps akc. 13 665/4, k. 68–68v.

Beata Utkowska

Sztuka Edycji 1/2015

26 Cyt. za: H. Mortkowiczówna, Dramatyczne dzieje rękopisu. 27 Ibidem. 28 Dwudziestego szóstego maja, przesyłając pisarzowi rękopis do skrócenia, Prokesch

prosił „o jak najrychlejsze poprawienie i odesłanie przez okazję, aby zwłoka [w druku] nie była

zbyt długą”; BN, rkps akc. 17 218/29.29 BN, rkps akc. 13 665/4, k. 75v–76.30 S. Żeromski, Zamieć, Warszawa 1916, s. 83. 31 Ibidem, s. 85. 32 BN, rkps akc. 13 665/5, k. 10v. 33 Ibidem, k. 12v. 34 Ibidem, k. 25v. 35 S. Żeromski, Zamieć, s. 114. 36 BN, rkps akc. 13 665/5, k. 29. 37 Mortkowiczówna streściła ten rozdział w swoim artykule i jej streszczenie pokrywa

się z wersją brulionową.38 S. Żeromski, Listy 1913–1918, s. 335–336.39 BN, rkps akc. 13 665/5, k. 10v. 40 Ibidem, k. 62–72. Zob. też: Z. J. Adamczyk, Spotkanie w domu schadzek (nieopubli-

kowany fragment powieści „Zamieć”), „Twórczość” 2013, nr 4. 41 S. Żeromski, Listy 1913–1918, s. 328.42 Z. Goliński, Wstęp, s. 33–34 i 87.43 S. Żeromski, Pisma, pod red. S. Pigonia, t. 17: Walka z szatanem, t. 2: Zamieć, War-

szawa 1948, s. 236. Podobnie w późniejszych wydaniach Czytelnika z 1956 i 1966 roku. 44 Materiały Władysławy Wasilewskiej, BG UJK, rkps Przyb. 28/2011.45 B. Utkowska, Literackie i rodzinne tajemnice z Wielką Wojną w tle. O „Walce z szata-

nem” Stefana Żeromskiego, „Napis” 2013, seria 19.

49

Kam

ila B

udro

wska

DOI: http://dx.doi.org/10.12775/SE.2015.005

Tradycje literackie i kulturowe dwudziestolecia w latach czterdziestych i pięćdziesią-tych XX wieku, a zwłaszcza w okresie 1949–1955, zostały prawie całkowicie wyparte z oficjalnej przestrzeni. Kwestionowano je ze względów oczywistych historycznie, spy-chając w niepamięć nie tylko dorobek polityczny czy społeczny II Rzeczypospolitej, ale także idee estetyczne, i nazywając wszystko łącznie: wrogą, „burżuazyjną” ideolo-

ykluczanie tradycji.Cenzurowanie międzywojennej literatury kobiecej w latach czterdziestych i pięćdziesiątych XX wieku (na przykładzie twórczości Zofii Nałkowskiej)*

WU

niw

ersy

tet w

Bia

łym

stok

u, k

onta

kt: k

amila

budr

owsk

a@in

teria

.pl

Kamila Budrowska

Sztuka Edycji 1/2015

gią. Zagadnienie jest przez badaczy opisywane i komentowane1, choć nie doczekało się jeszcze ujęcia monograficznego. W tym szkicu pragnę zaprezentować perspektywę, której w stanie badań nie znalazłam, a która jest warta namysłu.

W latach 1918–1939 bujnie rozwinęła się w Polsce, doganiając trendy europejskie i światowe, literatura kobieca2, tworzona przez autorki tej miary, co Zofia Nałkowska, Maria Kuncewiczowa, Irena Krzywicka, Maria Pawlikowska- -Jasnorzewska, ale i przez całą plejadę gwiazd mniejszej wiel-kości: Anielę Gruszecką, Polę Gojawiczyńską, Wandę Melcer, Halinę Krahelską, Magdalenę Samozwaniec. Literatura ta wyrastała z zainteresowań i literackich doświadczeń wcześniej-szych pokoleń pisarek: Elizy Orzeszkowej, Marii Konopnickiej, Narcyzy Żmichowskiej, Gabrieli Zapolskiej, by wymienić tylko najwybitniejsze z nich, i podejmowała zagadnienia specyficznie „kobiece”, związane z ich losem, cielesnością, próbami emancy-pacji, wybijaniem się na niepodległość w niepodległej i gwaran-tującej im równe prawa ojczyźnie3:

Rozpiętość skali artystycznej bywała tu wprawdzie ogromna – pisze Ewa Kraskowska – od Nocy i dni Marii Dąbrowskiej po Dzikuskę Ireny Zarzyckiej – ale pomiędzy skrajnymi przypadkami znalazła się spora liczba książek na poziomie co najmniej przyzwoitym i atrakcyjnych w odbiorze. One to kształtowały gusty literackie czytelnika o rodowodzie inteligenckim, i to bynajmniej nie wyłącznie czytelnika płci żeńskiej4.

Po drugiej wojnie światowej fala twórczości kobiecej wyraź-nie słabnie, na pewien moment – nawet zamiera. Powodów jest wiele: śmierć i emigracja części artystek (Pawlikowska- -Jasnorzewska umiera w 1945 roku, Kuncewiczowa i Krzywicka emigrują), tragiczne doświadczenia wojenne, które zdominują ich twórczość i spowodują zmianę tematyki (Nałkowska), a tak-że – świadome działania decydentów kreujących życie literackie w Polsce Ludowej. Jak stwierdza badaczka:

Z tego barwnego obrazu [literatury międzywojennej – K. B.] gumka historii wytarła wyrazistość i kolory. W kul-turze PRL-u kobiecy głos właściwie zanikł, bo miała to być wszak kultura jednogłosowa. Literaturę popularną i rozryw-kową pisaną przez kobiety dla kobiet (romanse, kryminały) usunięto z zasobów bibliotek i księgarń […]. Pisarki walczące przed wojną o kobiecy ton w kulturze miały szansę odnaleźć swoje miejsce w szeregu (np. w Lidze Kobiet) – wspierając nowy system, który wszak równouprawnienie kobiet wypisy-wał na swoich sztandarach. Feministyczną potrzebę rewizji

wzorców kultury traktowano więc jako w pełni zaspokojoną; problem kobiecego widzenia i odczuwania świata stawał się burżuazyjną faramuszką w sytuacji, gdy kobietom oferowano poważną rolę towarzysza w pracy i w walce ideologicznej, a ciotki rewolucji (np. Melania Kierczyńska) tropiły z pasją kobiecą odmienność jako przesąd5.

I właśnie sprawa wpływu „czynników oficjalnych”, w tym wypadku Głównego Urzędu Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk (GUKPPiW), na zahamowanie czy wykluczenie tematyki kobiecej we wczesnych latach powojennych będzie tematem mojego tekstu.

Przygotowując artykuł, przejrzałam na nowo cenzorskie opinie na temat tekstów zgłoszonych przez najważniejsze polskie wydawnictwa publikujące literaturę piękną w la-tach czterdziestych i pięćdziesiątych; materiały PIW-u6, Książki i Wiedzy7, Iskier8, Czytelnika9, Naszej Księgarni10. Zgromadzony materiał okazał się ciekawy i – jak można się było spodziewać – niesłychanie bogaty. Znalazłam wiele przykła-dów cenzurowania tekstów Gojawiczyńskiej, Samozwaniec, Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej, Kuncewiczowej (na którą nałożono w latach 1948–1957 pełny „zapis”), Krzywickiej. Wyróżniającą się grupę, z racji liczby, stanowią oceny pisarstwa najwybitniejszej przedstawicielki przedwojennej prozy psycho-logicznej, jednocześnie – prozy kobiecej – Zofii Nałkowskiej. I jej „zmagania” z upaństwowioną kontrolą słowa, a także strategie przyjmowane przez urzędników GUKPPiW wobec jej tekstów, chciałabym uczynić przykładem ilustrującym przyjęte w artykule hipotezy. Mając jednak świadomość wagi materiału źródłowego, którego nie mogę wykorzystać w tym artykule, postuluję dalsze badania nad tematem.

Wybór Nałkowskiej jako exemplum nie jest oczywiście powodowany tylko liczbą zachowanych źródeł, choć w częstej przy badaniach nad cenzurą Polski Ludowej sytuacji po-ważnych luk w materiałach i tego argumentu nie sposób nie docenić. Nałkowska jest pisarką płodną, ważną dla historii literatury i – co istotniejsze dla decydentów w latach czter-dziestych i pięćdziesiątych – piszącą na najwyższym poziomie i po wojnie. Wprawdzie artystka Medalionów wysoko nie ceniła, dziełem swego życia pragnąc uczynić Węzły życia, lecz rangi wojennych opowiadań byli świadomi wszyscy, nawet najbardziej „żelazne” komunistyczne głowy (o wybitnych Dziennikach we wczesnych latach powojennych krążyły tylko opowieści). Nie bez znaczenia dla sposobu traktowania dorob-ku autorki Granicy było także wielkie uznanie, jakim cieszyła się w środowisku literackim, a o którego pozyskanie toczyła się przecież bitwa. W 1953 roku, w apogeum stalinizmu,

51

Wykluczanie tradycji. Cenzurowanie międzywojennej literatury kobiecej w latach czterdziestych i pięćdziesiątych XX wieku

przypadało pięćdziesięciolecie jej twórczości, z okazji którego przygotowano edycję zbiorową dzieł pisarki. Nawet Pisma wy-brane okazały się jednak książką na tyle niecenzuralną, że pere-grynowały w urzędzie cenzury przez trzy lata, „spóźniając się” ostatecznie na obchody rocznicowe.

Zatrzymam się zatem przy kilku najbardziej charakte-rystycznych opiniach dotyczących „kobiecych” utworów Nałkowskiej11, przywołując je zgodnie z chronologią zgłaszania do kontroli w GUKPPiW.

Niedobra miłość

Zastrzeżenia urzędników budzi powieść Niedobra miłość. Romans prowincjonalny (cenzorzy posługują się tylko pierw-szą częścią tytułu). Jej pierwodruk ukazał się w 1928 roku, wydano ją jeszcze trzy razy przed wojną, potem w „libe-ralnym” 1946 roku12, ale gdy trafiła do urzędu raz jeszcze w 1951 roku – zaczęły się problemy. W aktach zachowały się dwie opinie podpisane we wrześniu tego roku. Cenzor Piklikiewicz na początku obszernie streszcza Niedobrą miłość, potem przechodzi do oceny zasadności wznowienia:

Powieść jest słabą ilustracją okresu międzywojennego (jego początków) i z marksistowskiego punktu widzenia reprezentuje wartość niemal równą zeru, że zaś nie jest ona pod względem artystyczno-literackim poważniejszą pozy-cją polskiego piśmiennictwa, przeto wydaje się, że jedynym motywem czy argumentem przemawiającym na rzecz wydania tej książki jest możliwość pozyskania dla naszej twórczości talentu Nałkowskiej, jest nakaz walki o prze-ciągnięcie na naszą stronę zdolniejszych z grona starych pisarzy, którzy nie są zdecydowanymi wrogami nowego ustroju.

Na stronie 93, w zdaniu „rozmawiał nawet z Żydami”, należy słowo „nawet” zastąpić słowem „także”13.

Druga opinia jest znacznie ostrzejsza, cenzor Dobrzyński nie udziela zgody na skład. Warto zwrócić uwagę na złośliwą ocenę całokształtu dorobku Nałkowskiej:

Dziwną wydaje się propozycja wydania książki Niedobra miłość Zofii Nałkowskiej. Pozycja pozbawiona jakich-kolwiek wartości już nie tylko ideologicznych czy poli-tycznych, ale i literackich. […] Wątek miłosny bzdurny, zupełnie w stylu Nałkowskiej [wyróżnienie – K. B.]. Nie ma w zasadzie ani jednej nie tylko pozytywnej, ale chociaż

zdrowej społecznie postaci […]. Powieść nastawiona jest na gust przedwojennych pracownic domowych, w naj-lepszym razie drobnomieszczaństwa. I wydanie z 1946 r. wydaje się poważnym błędem, nie widzę powodu powta-rzania go. Reasumując, powieść w żaden sposób nie powin-na się ukazać14.

U dołu karty z pierwszą opinią widnieje jednak adnotacja zwierzchnika: „Udzielić zezwolenia na skład. Ing. na stronie 74 (uzgodniono z tow. Hofmanem – KC). 5 X 1951” (podpis nieczytelny). Wiadomo, że partyjna Książka i Wiedza opubli-kowała powieść w 1952 roku, wprowadzono też zmianę, o któ-rą upomina się cenzor (różnice stron – 93 albo 74, wynikają prawdopodobnie z nowego składu). Jednak w związku z poja-wiającymi się zastrzeżeniami oraz ogólnie nieprzyjazną at-mosferą wokół przedwojennego dorobku literackiego w lutym 1952 roku, a więc już po oficjalnej zgodzie na skład i zatwier-dzeniu sprawy na wysokim szczeblu partyjnym, Niedobra miłość trafia raz jeszcze w ręce urzędników GUKPPiW. Skierowanie powieści do ponownego czytania ma też związek z pozycją Nałkowskiej na literackim Parnasie, o czym wspomina bez ogródek cenzor Piklikiewicz: „[…] jedynym motywem czy argumentem przemawiającym na rzecz wydania tej książ-ki jest możliwość pozyskania dla naszej twórczości talentu Nałkowskiej”15. Urząd „potrzebuje” po prostu jeszcze jednej zatwierdzającej druk recenzji, stąd kolejna, trzecia już opinia. Cenzor Probołowska wywiązuje się z powierzonego zadania bez zarzutu. Wydobywa z Niedobrej miłości – wbrew intencjom i głównej tematyce tekstu – jej polityczne walory:

Powieść psychologiczna z okresu międzywojennego – jej zagadnieniem naczelnym jest miłość – jako uczucie od człowieka niezależne, wdzierające się siłą niszczycielską w życie rodzinne, odbierające spokój i szczęście tym, którzy jej się oddali z samozaparciem (Renata, Nina).

Powieść przesiąknięta jest duchem fatalizmu – czyny ludzkie, działalność poszczególnych osób są określone gra-nicami socjalnych i emocjonalnych czynników, nie dadzą się odwrócić – ludzie są ślepym narzędziem w rękach losu, który nimi się posługuje jak marionetkami (rola Renaty – kobieta, która wbrew swej naturze, wnosi ze sobą zło, przy-nosząc innym nieszczęście).

Autorka kreśli obraz życia warstwy ziemiańskiej, która w okresie po I wojnie światowej – na ziemiach wschodnich wyznacza politykę ucisku narodowościowego i klasowe-go – i znajduje się już na szczeblu swego rozpadu. Autorka ukazuje nam upadek moralny i intelektualny tej warstwy –

Kamila Budrowska

Sztuka Edycji 1/2015

ustępuje ona miejsca klasie kapitalistycznej, którą w powie-ści reprezentuje cudzoziemka (Fleur).

Uważam, że książkę można wydać, gdyż pomimo jej braków, daje ona jednak obraz warstw ziemiańskich i inteligencji, pokazuje nam, jak warstwy rządzące Polski sanacyjnej realizowały politykę nacisku względem chłopów i innych narodowości na ziemiach wschodnich16.

Jakie wnioski nasuwają się po analizie przytoczonego materiału? Po pierwsze, uwidacznia się, opisywana po wielekroć w stanie badań, zasada cenzurowania tekstu nie ze względu na treść, ale czynniki wobec niego zewnętrzne – w tym wypad-ku: pozycję autora17.

„Z twórcami tej miary [co Maria Dąbrowska – K. B.] trzeba było rozmawiać […] – pisze Konrad Rokicki – Władze liczyły, że z czasem objawią się nowe talenty, które zmienią hierarchię upodobań czytelniczych, a przy tym będą lepiej wy-pełniać zadania stawiane literaturze przez partię”18. Podobnie jak Dąbrowską traktowano i autorkę Granicy. Zastąpić ją kimś innym w artystycznym gwiazdozbiorze nie było łatwo, wyda-wać bez zastrzeżeń teksty – także nie można było tego robić. Nałkowskiej wybacza się więc liczne „błędy”, poszukując w utworach elementów, które można zinterpretować jako aktualne, w wypadku Niedobrej miłości: opis rozpadu świata kapitalistycznego, krytykę burżuazji, krytykę ucisku naro-dowego i społecznego. Powieść wykorzystuje doświadczenie biograficzne autorki, która lata 1923–1926 spędziła jako żona podpułkownika Gorzechowskiego w środowisku ziemiańskim na Kresach19. W bogatym w szczegóły tekście, ze starannie za-rysowanym tłem, bez trudu udaje się zatem odnaleźć elementy pożądane przez decydentów. To wniosek drugi: obserwacyjne mistrzostwo, wieloaspektowość i bogactwo znaczeń „obraca się” przeciwko powieści, którą można różnorodnie zinterpre-tować. Po trzecie, „kobiecość”, romansową tematykę, uznają urzędnicy GUKPPiW za poważną usterkę tekstu, jednocześnie przyznając, że jest to ujęcie typowe dla Nałkowskiej: „Wątek miłosny bzdurny, zupełnie w stylu Nałkowskiej” – stwierdza cenzor Dobrzyński. „Powieść nastawiona jest na gust przed-wojennych pracownic domowych, w najlepszym razie drobno-mieszczaństwa” – wtóruje mu Probołowska, wyliczająca liczne postacie kobiece: Renatę, Ninę Fleur. „Jej [powieści – K. B.] zagadnieniem naczelnym jest miłość – jako uczucie od czło-wieka niezależne, wdzierające się siłą niszczycielską w życie rodzinne, odbierające spokój i szczęście tym, którzy jej się oddali z samozaparciem. […] książkę można wydać, pomimo jej braków […]”. W niechętnym wobec podejmowania tema-tyki miłosnej stanowisku cenzorów można dostrzec przejawy

cenzury obyczajowej. Wprawdzie dekret z 5 lipca 1946 roku stanowił, że niedozwolone są jedynie treści naruszające dobre obyczaje20, ale praktyka kontroli była w tym względzie inna: znacznie surowsza. Pisałam o tym bardziej szczegółowo w in-nym miejscu21, tu tylko zaznaczę, że pod hasłem „nieszerzenia pornografii” nie wznawia się w latach czterdziestych i pięćdzie-siątych, a zwłaszcza w okresie 1949–1955, literatury „romanso-wej” (pod tym określeniem kryje się literatura kobieca), neguje naturalizm, nie dopuszcza do wznowień literatury zachodniej. Wyjątkiem będą lata „odwilży”, gdy wydawanie utworów śmielszych obyczajowo stanie się swoistym wentylem bezpie-czeństwa, prowadzącym do rozładowania społecznych napięć, co sygnalizuje w tytule programowy Poemat dla dorosłych Adama Ważyka. Po 1958 roku literatura będzie na powrót bardziej pruderyjna, co potrwa do końca lat sześćdziesiątych.

Niedobrą miłość opublikowano ostatecznie w 1952 roku. Nie weszła potem do pierwszego wydania Pism wybranych, które ukazało się pod redakcją Wilhelma Macha w 1954 roku, na kilka zaledwie miesięcy przed śmiercią Nałkowskiej. Pojawia się w wersji drugiej, poprawionej i uzupełnionej z 1956 roku. Na kolejną edycję utworu czytelnicy czekali potem prawie lat dwadzieścia.

Granica

Podobnie ułożyły się cenzuralne losy najsłynniejszego przedwojennego tekstu Nałkowskiej – Granicy. Urzędnicy GUKPPiW formułują przeciwko niej te same zarzuty jak w przypadku Niedobrej miłości, podobnie powieść interpretują (przez pryzmat spraw polityczno-społecznych), na koniec – zgadzają się na jej wydanie. Przy czym trudno porównywać popularność obu utworów: Granica (pierwodruk pochodzi z 1935 roku) miała w latach czterdziestych i pięćdziesiątych kilkanaście wznowień w Czytelniku22. W wypadku większości z nich cenzorzy nie sporządzali obszernych opinii, posiłkując się jedynie skróconą wersją formularza recenzyjnego, na któ-rym stwierdzali – często jednym zdaniem – że znana praca może iść do druku bez zastrzeżeń. Wyjątkiem były lata stali-nowskie, kiedy pieczołowicie sprawdzano i opisywano nawet najgłębiej utrwalone w tradycji utwory, w tym i Granicę.

Przyjrzyjmy się dwu charakterystycznym cenzorskim recenzjom z 1950 roku i 1953 roku.

Bardzo surowa zwykle Renata Światycka pisze opinię wtórną, oceniającą utwór po wydaniu z 1948 roku. Recenzja jest wysoce pozytywna, co nie przeszkadza autorce zapropo-

53

Wykluczanie tradycji. Cenzurowanie międzywojennej literatury kobiecej w latach czterdziestych i pięćdziesiątych XX wieku

nować trzech korekt, „drobnych zastrzeżeń”, jak je nazywa, które – niewyszczególnione konkretnie w opinii – najpraw-dopodobniej nie zostały wprowadzone. Światycka, mimo kuriozalnego wniosku o konieczności wprowadzenia zmian, trafnie analizuje znaczenia tekstu, skupiając się jednak, wedle obowiązujących dyrektyw, na kwestiach polityczno--społecznych. Na początku krótko streszcza tekst, po czym przechodzi do konkluzji: „Społecznie jest ta książka oskarże-niem […]. Autorka ani słowem nie określiła swego stosunku do omawianych zagadnień – ona tylko sprawy te dostrze-gła i opisała. Ale to, co opisała, świadczy samo za siebie. […] Problem obyczajowy w tej powieści ma również podkład społeczny [...]”23. W ocenie kontrolującej jedynym tematem Granicy jest oskarżenie sanacji, nie pisze nic na temat wątku miłosnego: historii zdrady i zemsty, czy opisu kobiecej kon-dycji rozpiętej między pustką a „niedobrą miłością”.

Podobnie ocenia powieść przy kolejnym wznowieniu cenzor Sowadski* (lekcja niepewna) 2 lutego 1953 roku. Na krótkiej recenzji, którą przytaczam w całości, widnieje też zgoda zwierzchnika na druk: „Powieść znanej pisarki postę-powej napisana w okresie międzywojennym. Jest to X wy-danie tej pozycji, zatwierdzone przez Ministerstwo Oświaty jako książka pożądana w bibliotekach nauczycielskich. Należy zwrócić uwagę wydawnictwu na konieczność prze-prowadzenia gruntownej korekty. Zastrzeżeń nie mam”24.

Warto zauważyć, że Nałkowską ochrzczono tu mia-nem „pisarki postępowej”, co w urzędniczej nomenkla-turze można odczytać jako prawdziwy komplement. Przypomnijmy, że w latach 1952–1954 autorka Medalionów angażowała się aktywnie w życie społeczno-politycz-ne: w 1952 roku wybrano ją posłanką na sejm, należała do Komisji Upowszechniania Książki przy Ministerstwie Kultury i Sztuki, działała w Komitecie Obrońców Pokoju, Lidze do Walki z Rasizmem, Związku Literatów Polskich. W 1952 roku odznaczono ją Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski, w 1953 roku – w związku z jubileuszem pięćdziesięciolecia pracy twórczej – przyznano Nagrodę Państwową za całokształt twórczości25. Z Dzienników wiemy, jak wszystkie te obowiązki i zaszczyty były niechciane, trudne, jakiego przysparzały cierpienia26; wzmiankowana Nagroda Państwowa, przypieczętowana ma-sowym (pięćdziesiąt tysięcy egzemplarzy) nakładem Granicy wywołała w pisarce niesmak („potworne te frazesy”) indok-trynującym wstępem27.

Mimo zastrzeżeń sformułowanych w cytowanych cenzor-skich opiniach nawet w apogeum socrealizmu Granica może być opublikowana po raz kolejny. To najbardziej hołubione

przedwojenne dzieło Nałkowskiej, jeden z niewielu utworów, który nie budzi poważniejszych zastrzeżeń: warto zauważyć częstotliwość wznowień, nakłady i wpisanie powieści na biblio-teczne listy. Granica jest jednak interpretowana przez cenzorów w sposób szczególny, z pominięciem innych niż polityczne i społeczne kontekstów. W ten sposób buduje się pewien wzór krytycznego, aprobowanego przez władze mówienia o tekście, niezgodnego co prawda z intencją autora, ale „dostosowujące-go” utwór do potrzeb epoki. Przyjrzyjmy się charakterystycznej ocenie Granicy zawartej w artykule naukowym wydrukowanym w 1953 roku w „Pracach Polonistycznych”:

[…] realizm w tworzeniu postaci ludzkich i ludzkich środo-wisk pojawiał się u Nałkowskiej tu i ówdzie, mimo wszyst-kich, silnych niestety, „naleciałości” schyłkowych poglądów epoki. Pojawiał się w uwzględnieniu, przynajmniej częścio-wym, społecznych, klasowych czynników wpływających na człowieka. Powieścią, w której ów realizm wystąpił w ca-łej pełni, jest Granica28.

W takiej perspektywie „psychologizm” czy „kobiecość” musi ustąpić pola innym odczytaniom.

Pisma wybrane

Sprawa edycji Pism wybranych wydaje się bardzo skomplikowana. Już to, że opublikowano dwie różne wersje Pism w odstępie dwóch lat (1954 i 1956 rok) oraz ich spóźnienie na pięćdziesię-ciolecie pracy twórczej Nałkowskiej, wskazuje na liczne napię-cia i trudności. Jak stwierdza monografistka, Nałkowska dostała pięknie oprawiony tom na posiedzeniu Rady Nadzorczej Czytelnika dopiero w dniu swoich imienin (a więc 15 maja 1954 roku) łącznie z bukietem dziesięciu róż29. Cenzorskie opinie na temat książki pojawiają się zarówno w teczkach z ma-teriałami partyjnej Książki i Wiedzy, jak i Czytelnika, który ostatecznie ją wydał, co odzwierciedla drogę, jaką przeszedł tekst w GUKPPiW.

Oficyna Książka i Wiedza zgłosiła Pisma do kontroli już w końcu 1951 roku, czyli tak, by zdążyć z drukiem na jubileusz. W obszernej recenzji podpisanej 12 listopada przez Renatę Światycką czytamy:

W tomie tym zebrano urywki ze wszystkich napisanych przez Nałkowską dzieł prozy. Nie wiem, czy wyboru do-konało wydawnictwo, czy też autorka – myślę, że raczej Nałkowska. Układ wskazuje, że w wyborze nie odgry-

Kamila Budrowska

Sztuka Edycji 1/2015

wała żadnej roli tendencja wykazania politycznego przeobrażania się autorki Granicy. Nie wszystkie dzieła Nałkowskiej znam – niektóre urywki z dzieł nieznanych mi wprawiają mnie w zakłopotanie. Trudno jest po-wiedzieć, czy urywek z powieści Narcyza lub Tajemnice krwi charakteryzuje ją i czy jest to naprawdę najlep-szy. Na przykładzie Granicy można jednak stwierdzić, że w wyborze bardzo często pominięto kapitalne z punk-tu widzenia politycznego i społecznego akcenty na rzecz nie najbardziej charakterystycznych dla tej powieści psy-chologistycznych [sic!] i filozoficznych rozważań (na przykład Ryby).

Największe wątpliwości nasuwają urywki z powieści Tajemnice krwi strona 47–49, 59–60 oraz powieści pt. Hrabia Emil – postać socjalisty Rutena, biorącego udział w ruchu nacjonalistycznym jest bardzo drastyczna (strona 70, 75–6). Urywek z Romansu Teresy Hennert jest nieszczęśliwie zakończony (strona 115) – urywek ten nie oddaje prawdziwej postawy „anarchizującego biesa drobnomieszczańskiego”, Andrzeja Laterny. Należy zaznaczyć, że wątpliwości te we wstępie nie zostały omó-wione – np. o Tajemnicach krwi i Hrabim Emilu – stro-na XVII.

W wyborze tym zamieszczono urywki z powieści Choucas. Politycznie są one prawie obojętne – ale czy należy zamieszczać ustępy z powieści, która teraz ukazać się nie może?

Ponieważ w urywkach pewne sformułowania inaczej brzmią niż w kontekście całej powieści – wydają mi się pewne ustępy wątpliwe – np. strona 250–251 (ury-wek z Granicy) oraz opowiadanie Człowiek jest mocny z Medalionów. Bohaterem jego jest Żyd, który grzebał innych Żydów, a wśród nich całą swoją rodzinę.

Z prac pisanych po Wyzwoleniu zamieszczono, poza Medalionami, kilka prasowych wywiadów itd. Zamieszczono również wspomnienia z Czechosłowacji, w których są grube polityczne błędy. Nałkowska suge-ruje, że w Czechosłowacji nie było żadnego społecznego przewrotu, że ten [jedno słowo nieczytelne] naród prze-szedł swą dawną demokratyczną dróżką do jakiegoś [jed-no słowo nieczytelne] porządku (strona 329–331).

Politycznie niesłuszne wydaje mi się przemówienie wy-głoszone na zebraniu Sekcji Prozy, w którym Nałkowska atakuje krytykę, zbytnio ingerującą według jej [jedno słowo nieczytelne] w sprawy „natchnienia”, niesłusznie ocenia samokrytyczny stosunek pisarzy do swej twórczości (strona 363) oraz istotę postulującej krytyki (strona 365).

Przedmowa Macha jest tak trudna, tak zawikłana, że trudno mi powiedzieć, jaka jest jej myśl przewod-nia. Jest to artykuł zamieszczony w „Nowej Kulturze”. M. Kierczyńska w tym czasopiśmie wytknęła Machowi niemarksistowskie stanowisko przy ocenie modernistycz-nych i młodopolskich pozycji Nałkowskiej, które autor wstępu omawia jako wyraz „buntu pokoleń”, szukania sa-modzielności itd. (strona III–IV). Niemarksistowskie jest również pojmowanie modernizmu jako reakcji na pozyty-wizm. Wstęp nie wyjaśnia, ale gmatwa w umyśle czytelnika zagadnienia poruszane w powieściach (przykład strona XXII, XXVII), co sprawia, że nie spełnia on swego zada-nia. Niemiłym jest również stałe apelowanie do czytelnika, by przebaczyć lub darować Nałkowskiej jej błędy (strona V, VI, IX). Sporo jest błędnych sformułowań, np. strona XIII. Pewną „kameleonowość” [sic!] Nałkowskiej, jej uleganie wpływom i kierunkom określa Mach jako wierność wobec epoki, tak jak gdyby pisarz, zajmujący konsekwentnie po-stępowe stanowisko, nie był wobec tej epoki wierny30.

Niepokój cenzorki budzą wszystkie składowe tomu: zarówno teksty Zofii Nałkowskiej, ich dobór, jak i przedmo-wa Wilhelma Macha. Formułuje zatem wniosek o udzieleniu zgody po dokonaniu ingerencji na wyszczególnionych w treści recenzji stronach. Zwierzchnicy tego postulatu nie lekce-ważą, sprawdzając wymienione ustępy nie tylko we wstępie, ale i w pracach pisarki. Ostatecznie akceptują większość utworów w ich integralnym kształcie (na czerwono kreślą propozycje Światyckiej), poza nieznanym z tytułu reportażem z Czechosłowacji, w którym poprawiają dwa miejsca (nie wiemy, które), ciężar ingerencji przerzucając na opracowa-nie Macha.

U dołu strony ołówkiem napisano: „[…] udzielić zezwole-nia na skład, redakcja ma załatwić przeredagowanie wstępu oraz usterek na stronach 325, 329–331. Przedmowa Macha czeka na decyzję dyrektora * [nazwisko nieczytelne]”. Podpis nieczy-telny, podpisane 23 września 1951 roku. Chciałabym zwrócić uwagę na niezgodność dat; opinia została sporządzona w listo-padzie, a oceniona przez zwierzchnika we wrześniu 1951 roku, trudno stwierdzić, czy to pomyłka, czy świadome redatowanie dokumentu.

Drugą recenzję, także jeszcze dla Książki i Wiedzy, spo-rządził cenzor Dobrzyński. Zgłoszenie do kontroli odbyło się 22 marca 1952 roku, podpisanie i zaakceptowanie przez kierownika – 27 marca 1952 roku. Trzeba zauważyć, że od sporządzenia opinii przez Światycką mijają – jeśli wierzyć datom – cztery miesiące, czas wystarczający, by autorka, wy-

55

Wykluczanie tradycji. Cenzurowanie międzywojennej literatury kobiecej w latach czterdziestych i pięćdziesiątych XX wieku

dawnictwo czy edytor dokonali zmian. Dobrzyński obszernie i negatywnie wypowiada się na temat wstępu Macha, utworom literackim poświęcając tylko jedno znamienne zdanie: „Wybór tekstów Nałkowskiej – bez zastrzeżeń”31. Na końcu opinii znajduje się konkluzja zwierzchnika: „Omówiono zastrzeżenia z red. Majskim, czeka na odpowiedź, 27 III 1952”. Peregrynacje cenzuralne utworu kończą się w listopadzie 1953 roku, a więc po półtorarocznej przerwie, gdy zostaje sporządzona ostatnia, teraz już jednoznacznie pozytywna, opinia na temat Pism ze-branych oraz przedmowy32. Cenzor Cecelski* (lekcja niepewna) nie ma zastrzeżeń co do wyboru dzieł Nałkowskiej, konkluduje także: „Wstęp Macha merytorycznie słuszny”. Na opinii figuruje nadal Książka i Wiedza jako oficyna zgłaszająca utwór do pu-blikacji.

Nie udało się odnaleźć recenzji tekstu sporządzonych między marcem 1952 roku a listopadem 1953 roku. Jest praw-dopodobne, że ich po prostu nie było, a czas ten wykorzystano na przeróbki przedmowy oraz negocjacje dotyczące doboru pism Nałkowskiej. Do druku skierowano dzieło na podstawie aprobującej opinii z 23 listopada 1953 roku, a że zgłaszającą oficyną stał się już w tym momencie Czytelnik, cenzor Cecelski przygotował jeszcze jeden dokument – powtórzoną i znacznie skróconą wersję recenzji z 23 listopada, co ciekawe – redatowa-ną o dwa tygodnie.

Półtoraroczną pracę nad ostatecznym kształtem dzieła możemy zatem odtworzyć tylko na podstawie oględzin jedno-tomowego wydania z 1954 roku oraz materiałów odautorskich. Do składu oddano Pisma wybrane w grudniu 1953 roku, skład i druk przygotowano w kwietniu 1954 roku. Tom zawiera fragmenty powieści Książę, Narcyza, tomu Koteczka, czyli białe tulipany, tomów Moje zwierzęta i Tajemnice krwi, w całości powieść Romans Teresy Hennert, w całości zbiory Charaktery dawne, wspomnienia Dom nad łąkami, zbiór Ściany świata i po-wieść Choucas zamieszczono we fragmentach, w całości dramat Dom kobiet oraz Granica (plus oryginalny komentarz pisarki do powieści), Droga wrześniowa (fragment Węzłów życia), w całości Medaliony, reportaże Moje drogi, kilka Charakterów ostatnich oraz teksty najnowsze: fragment książki o ojcu, wy-wiad i przemówienie na jubileuszu. Z oględzin wynika zatem, że dokonano bardzo dużych zmian w stosunku do wersji zgło-szonej do GUKPPiW w 1951 roku, jeśli chodzi o zamieszczone w książce utwory Nałkowskiej. Nie ma wcale budzącego opór urzędniczki fragmentu powieści Hrabia Emil, a z kolei Romans Teresy Hennert i Granica są wydrukowane w całości. Recenzja Światyckiej wskazuje też na istnienie „zapisu” na szwajcarską powieść Choucaus, lecz mimo wątpliwości fragmenty tekstu znajdą się w tomie. Widać więc, jak starannie go komponowa-

no i jak głębokich zmian dokonywano, by był z jednej strony reprezentatywny (o to dbał na pewno zaprzyjaźniony z autorką Mach), z drugiej – cenzuralny. A jeszcze Nałkowska musiała zgodzić się na jego kształt.

Zapis dziennikowy z 15 kwietnia 1954 roku nie pozostawia co do potraktowania przez partyjnych decydentów jej opinii żadnych złudzeń: „[…] przeogromna korekta Pism wybranych, zrobionych całkiem inaczej niż obie moje wersje, zrobionych przez tego Wilhelmiego, niemądrego i upartego. Przedmowa Macha też przerobiona znacznie na ich żądanie”33. Wydanie jubileuszowe dzieł pisarki o ugruntowanej pozycji literackiej, przez władzę hołubionej i odznaczanej, ukazuje się zatem w wersji przez nią nieakceptowanej.

Jaki obraz Nałkowskiej-pisarki wyłania się z wielokrotnie przekształcanego wyboru? Uderza przede wszystkim duża nadreprezentacja tekstów powojennych, w tym reportażo-wych. Ginie proza psychologiczna i powieści „kobiece”, nie ma przecież wcale Niedobrej miłości, Hrabiego Emila, Rówieśnic czy Węży i róż.

Obszerną przedmowę Macha, opartą na jego artykule O twórczości Zofii Nałkowskiej34, także poddawano wielo-krotnym przeróbkom. Można domniemywać, że to głównie kłopoty ze wstępem, a nie z zawartością wyboru, spowodowały tak znaczące opóźnienie publikacji oraz przeniesienie z partyj-nej Książki i Wiedzy do nieco bardziej liberalnego Czytelnika. Pierwsza, potępiająca cenzorska recenzja jest datowana, przypomnijmy, na 12 listopada 1951 roku, kolejna nega-tywna – na marzec 1952 roku, pozytywna – na 23 listopada 1953 roku, do składu idzie zaś książka w grudniu 1953 roku; czasu jest więc aż nadto, by ideologicznie ją doprecyzować. Przywołajmy charakterystyczne zarzuty (nowomowa!) cenzora Dobrzyńskiego, do których musiał odnieść się autor przedmowy:

Nie do poszczególnych sformułowań należy wnosić tu zastrzeżenia, krytyka wstępu Macha to krytyka radosnej twórczości w ocenie literatury, pisanej językiem zamknięte-go klanu tradycyjnych krytyków – formalistów. Nie wolno zapominać o zależności bazy od nadbudowy, o nieubłaga-nej dialektyce faktów, gdzie nic nie staje się przypadkowo niezależnie od polityczno klasowego zdeterminowania35.

We wspomnieniach Macha pojawia się motyw walki o integralny kształt tekstu: „Dyskutowałem na jego temat i broniłem go w trzech areopagach krytycznych, w trzech instancjach oceny – w redakcji »Nowej Kultury«, gdzie był najpierw drukowany, w wydawnictwie i wreszcie w Instytucie

Kamila Budrowska

Sztuka Edycji 1/2015

Badań Literackich”36. Ostateczny rezultat nie zadowolił chyba nikogo.

Opublikowana w tomie przedmowa wyraźnie ocenia dorobek Nałkowskiej, dzieląc go na „lepszy” – rewolucyjny, realistyczny, z Granicą na czele – i „gorszy”. Główną tezą jest, że po okresie ulegania „konwencji modernistycznej” Nałkowska przełamuje ją i zmierza ku realizmowi. Mach dość szczegóło-wo opisuje przedwojenny dorobek Nałkowskiej, co ciekawe, wzmiankując pisma, których w wyborze brak. Trochę miejsca poświęca też tekstom o kondycji kobiet, choć w tonie, któ-ry zadowala raczej Melanię Kierczyńską niż przedwojenną czytelniczkę Nałkowskiej. Wymieniając utwory: Koteczka, czyli białe tulipany, Lustra, Rówieśnice, Węże i róże, stwierdza zatem, że „stanowią istny magazyn nader osobliwych, wyszukanie skomplikowanych dusz, kobiecych zwłaszcza [wyróżnienie – K. B.]. […] zasadniczą swą treścią i przeważającym ciężarem zbłądziły one – wraz z określającą je ideologią mieszczańską – na manowce”37.

Zarzuty cenzorów w stosunku do tekstu Macha, te bardziej konkretne od nienapisania „o zależności bazy od nadbudowy”, są związane kilkoma kwestiami. Po pierwsze, błędami meryto-rycznymi w ocenie epoki, czyli pozytywną oceną modernizmu. Po drugie, z „gmatwającą” interpretacją dzieł Nałkowskiej, bra-kiem pokazania twórczości na tle przemian społecznych. Wadą kolejną jest opowiadanie się autora przedmowy „po stronie” pi-sarki, objawiające się np. „usprawiedliwianiem” psychologizmu i pesymizmu. Usuwając „wady” wstępu, Wilhelm Mach musiał oddalić się znacznie od jego pierwotnej postaci, co gorsza – oddalić także od intencji autorskiej Nałkowskiej i przesunąć w rejony postulatywności.

Zakończenie

Prezentowany szkic o próbach wykluczania przez cenzurę z obiegu czytelniczego międzywojennej literatury kobiecej otwiera szerszą refleksję. Powoduje to wybór egzemplifika-cji. Jest Nałkowska pisarką na tyle wybitną, osobowością na tyle znaczącą, że to jej pozycja, a nie dorobek, wpływa przede wszystkim na przyjęte schematy działania GUKPPiW. Urzędnicy cenzury piszą sążniste i niechętne opinie, po których sporządza się następne – już pozytywne; postulują zmiany, któ-re nie są wprowadzane. Czyli wykonują pracę pozorną. Tak cen-zurowano i innych wielkich dwudziestolecia: Juliana Tuwima, Leopolda Staffa, Jarosława Iwaszkiewicza, Marię Dąbrowską, traktując ich twórczość wybiórczo: utwory pasujące do przyję-tych po wojnie założeń ideologicznych hołubiąc, innych – nie

zauważając. Marginalizacja „kobiecych” powieści i opowiadań Nałkowskiej staje się zatem w takim ujęciu elementem szerszego planu: trzymania „starych mistrzów” w niepewności i takiego kształtowania ich wizerunku twórczego, by dać pozory, że i oni piszą jedynie na afirmujące rzeczywistość tematy.

Wykluczanie problematyki kobiecej ma jeszcze inny wymiar, a Nałkowska jest tu tylko przykładem jednym z wielu: pozorne równouprawnienie płci w Polsce Ludowej. W pro-pagandowym obrazie rzeczywistości nie było miejsca na opis odrębności kobiecej kondycji, bo nie można było zdawać relacji z jakichkolwiek dysproporcji społecznych38. A kobiece pisanie, zarówno przedwojenne, jak i nieśmiałe powojenne (przykładem jest tu ocenzurowany tomik Mieczysławy Buczkówny Chleb i obłok z 1955 roku)39, to często opis życia pełnego trosk, nędzy i doświadczanej przemocy. Drugi jego wymiar – tak ważny u autorki Granicy – to próba ujęcia doświadczenia trudnej, niszczącej miłości. Dla urzędników GUKPPiW jest to „wątek bzdurny, drobnomieszczański”. Oba najważniejsze (obok kwe-stii emancypacyjnych) tematy kobiecego pisania uznano więc w latach czterdziestych i pięćdziesiątych za zbędne.

Summary: Excluding tradition. Censoring the interwar women’s writ- ing in the 1940s and 1950s (the case of Zofia Nałkowska’s literary pro-duction)

Key Words: Zofia Nałkowska, PIW, Książka i Wiedza, Iskry, Czytelnik, Nasza Księgarnia, Niedobra miłość, Granica, censorship in Poland, women’s writing, Polish People’s Republic, GUKPPiW

The article raises the subject of censorship referring to Zofia Nałkowska’s pre-war works published in 1945–1956, against the background of considerations on women’s writing of that period in the communist reality. The bases of the article are censorial views concerning texts submitted by the most prominent Polish publishing companies specialising in fiction in the 1940s and 1950s, materials from “PIW”, “Książka i Wiedza”, “Iskry”, “Czytelnik”, “Nasza Księgarnia”.

Literary and cultural traditions of the interwar period in 1940s and 1950s, particularly during Stalinism, were questioned due to historically obvious reasons, pushing into oblivion not only political or social achievements of the Second Polish Republic, but also aesthetic ideas. In the years 1918–1939, women’s writing flour-ished, following European and international trends. It was created by such distinguished authors as Zofia Nałkowska, Maria Kunce-wiczowa, Irena Krzywicka, Maria Pawlikowska-Jasnorzewska, but also by an elite of less influential penmen. After the Second World War, the wave of women’s writing became significantly weakened; it even withered for a moment. Many reasons contributed to that situation: the death of some artists, writers’ emigration, tragic war experiences, which dominated their works and caused the change of matters raised by them, but also deliberate action of authorities

57

Wykluczanie tradycji. Cenzurowanie międzywojennej literatury kobiecej w latach czterdziestych i pięćdziesiątych XX wieku

who influenced the literary life in the Polish People’s Republic, including censorship.

Nałkowska was a prolific writer who became crucial for the his-tory of Polish literature and who even after the war period cre-ated works at the highest level. She received sufficient recognition in the literary milieu of her time, which was extremely difficult to achieve as penmen fought for its approval. In 1953, when Stalin reached the apogee of his power, on the occasion of the fiftieth anni-versary of the writer’s creative work, a collective edition of her works was prepared. The article describes the complicated editorial history of “female” novels: Niedobra miłość, Granica, but also Pisma wybrane (two different editions: 1954 and 1956). On the grounds of their re-construction, several conclusions were presented. Nałkowska was such a prominent figure that it was her status, not works, that influenced the activity of GUKPPiW. “Female” novels and short stories written by Nałkowska are marginalized in the 1940s and 1950s at the cost of post-war texts, which appears to be an element of a broad-based plan of “cultural assault”. In propagandistic images of reality there is no place for a description of the individuality of female condition as any social disparities cannot be depicted.

........................................................................

* Praca naukowa finansowana w ramach programu Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyż-

szego pod nazwą „Narodowy Program Rozwoju Humanistyki” w latach 2012–2017.1 E. Kraskowska, Piórem niewieścim. Z problemów prozy dwudziestolecia międzywo-

jennego, Poznań 2003; E. Paczoska, Na strychu i po kątach. Pisarki międzywojenne w cieniu

PRL-u. (Rekonesans), w: (Nie)ciekawa epoka? Literatura i PRL, pod red. H. Gosk, Warszawa

2008, s. 198–220; M. Wyka, Marginalizacja w świecie PRL-u. Legendy i prawda, w: PRL –

świat (nie)przedstawiony, pod red. A. Czyżak, J. Galanta i M. Jaworskiego, Poznań 2010,

s. 21–33; J. Fazan, (Nie)obecność Tadeusza Peipera w PRL-u, w: ibidem, s. 35–46. 2 Rozumiana jako: podejmująca tematykę związaną z kobiecym doświadczeniem,

z narratorem ujawniającym własną kobiecą perspektywę. Na ten temat zob. G. Borkowska,

Cudzoziemki. Studia o polskiej prozie kobiecej, Warszawa 1996, s. 5–20. 3 Na temat emancypacji kobiet w Polsce po pierwszej wojnie światowej zob. np. Ko-

bieta i edukacja na ziemiach polskich XIX i XX w. Zbiór studiów, pod red. A. Żarnowskiej

i A. Szwarca, Warszawa 1992; Kobieta i świat polityki. Polska na tle porównawczym w XIX

i początkach XX w. Zbiór studiów, pod red. A. Żarnowskiej i A. Szwarca, Warszawa 1994;

Kobieta i społeczeństwo na ziemiach polskich XIX w. Zbiór studiów, pod red. A. Żarnowskiej

i A. Szwarca, Warszawa 1997; D. Kałwa, Kobieta aktywna w Polsce międzywojennej, Kra-

ków 2001.4 E. Kraskowska, op. cit., s. 28.5 E. Paczoska, op. cit., s. 200–201.6 AAN, GUKPPiW, 152, 386, 603 i 630.7 AAN, GUKPPiW, 146, 376 i 598. 8 AAN, GUKPPiW, 597 i 644.9 AAN, GUKPPiW, 145, 375, 424, 425, 596 i 623.10 AAN, GUKPPiW, 148, 378, 601 i 629.11 Tu można dodać, że nie cała krytyka feministyczna uznaje Nałkowską w okresie

jej dojrzałości twórczej za pisarkę stricte kobiecą; G. Borkowska, Feminizacja kultury. Głę-

bia i powierzchnia. Literatura kobieca w latach 1900–1945, w: G. Borkowska, M. Czermińska,

U. Philips, Pisarki polskie od średniowiecza do współczesności. Przewodnik, Gdańsk 2000,

s. 87–88; A. Chałupnik, Sztandar ze spódnicy. Zapolska i Nałkowska o kobiecym doświadcza-

niu ciała, Warszawa 2004. Takich subtelnych rozróżnień GUKPPiW i prasa z epoki rzecz ja-

sna nie dostrzega. 12 A. Szałagan, Zofia Nałkowska, w: Współcześni polscy pisarze i badacze literatury.

Słownik biobibliograficzny, t. 6, Warszawa 1999, s. 21.13 AAN, GUKPPIW, 376, teczka 31/52, k. 151–152. W artykule przyjęłam następują-

ce zasady cytowania źródeł: modyfikacji interpunkcji i ortografii towarzyszy zachowanie ory-

ginalnej składni. 14 Ibidem, k. 153–154.15 Ibidem, k. 152.

16 AAN, GUKPPiW, 376, teczka 31/53, k. 536–537.17 Zob. np. A. Pawlicki, Kompletna szarość. Cenzura w latach 1965–1972. Instytucja

i ludzie, Warszawa 2001; J. M. Bates, Cenzura w epoce stalinowskiej, „Teksty Drugie” 2002,

nr 1–2, s. 95–120; K. Budrowska, Literatura i pisarze wobec cenzury PRL. 1948–1958, Biały-

stok 2009, s. 65–82.18 K. Rokicki, Literaci. Relacje między literatami i władzami PRL w latach 1956–1970,

Warszawa 2011, s. 21–22. Praca Rokickiego dotyczy okresu późniejszego niż moje rozważa-

nia, ale wiele uwag – zwłaszcza z części wstępnej – można potraktować jako komentarz i do

okresu sprzed 1956 roku. 19 E. Kraskowska, op. cit., s. 44–46.20 Dokumenty do dziejów PRL. Główny Urząd Kontroli Prasy, z. 6, oprac. D. Nałęcz,

Warszawa 1994, s. 28.21 K. Budrowska, Cenzura, tabu i wstyd. Cenzura obyczajowa w PRL-u (1948–1958),

„Napis. Pismo poświęcone literaturze okolicznościowej i użytkowej” 2012, seria 28,

s. 229–244. 22 A. Szałagan, op. cit., s. 22. 23 AAN, GUKPPIW, 145, teczka 31/25, k. 242–243. 24 AAN, GUKPPiW, 375, teczka 31/31, k. 249. 25 A. Szałagan, op. cit., s. 20. 26 Z. Nałkowska, Dzienniki, t. 6, cz. 1–3: 1945–1948, 1949–1951, 1952–1954, oprac.

i wstępny komentarz H. Kirchner, Warszawa 2000. 27 H. Kirchner, Nałkowska, albo życie pisane, Warszawa 2011, s. 739.28 D. Danielewicz, Dziwność świata i ludzi w utworach Zofii Nałkowskiej, „Prace Poloni-

styczne” 1953, seria 11, s. 237. 29 H. Kirchner, op. cit., s. 783.30 AAN, GUKPPiW, 376, teczka 31/53, k. 626–628.31 AAN, GUKPPiW, 376, teczka 31/54, k. 320–321. 32 AAN, GUKPPiW, 376, teczka XX, k. XX.33 Z. Nałkowska, Dzienniki, t. 6, cz. 3, s. XX. Nałkowska ma na myśli Janusza Wilhel-

miego, krytyka literackiego, późniejszego wysokiego urzędnika Ministerstwa Kultury. 34 W. Mach, O twórczości Zofii Nałkowskiej, „Nowa Kultura” 1951, nr 39–40, s. XX.35 AAN, GUKPPiW, 376, teczka 31–54, k. 320–321.36 W. Mach, Myśli o Nieobecnej, w: Wspomnienia o Zofii Nałkowskiej, Warszawa 1965;

cyt. za: H. Kirchner, op. cit., s. 783–784.37 W. Mach, Przedmowa, w: Z. Nałkowska, Pisma wybrane, Warszawa 1954, s. 12–13. 38 A. Titkow, Socjologiczne zastosowanie koncepcji stresu. Polska – studium przypadku,

w: eadem, Stres i życie społeczne. Polskie doświadczenia, Warszawa 1993, s. 179–365. 39 Pisałam o tym bardziej szczegółowo w innym miejscu; K. Budrowska, Portret rodziny

we wczesnych wierszach (publikowanych i niepublikowanych) Mieczysławy Buczkówny, „Na-

pis. Pismo poświęcone literaturze okolicznościowej i użytkowej” 2013, seria 19, s. 247–262.

59

Wik

tor G

ardo

cki

Przeglądając materiały archiwalne zgromadzone w Archiwum Akt Nowych, w których znajduje się maszynopis wspomnień Bronisławy Magdaleny Ochman, można odnieść wrażenie, że utwór ten jest zupełnie nieznany i oto odnaleźliśmy ineditum. Tymczasem prawda jest inna, ponieważ książkę uczestniczki powstania kiedyś już wydano. Próżno jednak szukać tej informacji choćby w katalogach Biblioteki Narodowej. Biblio- i bio-graficzne ślady, przez zaniedbanie, nieuwagę albo celowe działanie, zatarły się. Dzisiaj warto chyba zmierzyć się z próbą ich odtworzenia.

Niestety, nie sposób odnaleźć obszerniejszego biogramu autorki Szpitala powstań-czego1. Informacji nie dostarcza nawet książka Pielęgniarki i sanitariuszki w Powstaniu Warszawskim w 1944 roku2 Bożeny Urbanek. Autorka opracowania kilka razy cytuje i wymienia w przypisach Bronisławę Magdalenę Ochman, jednak ogranicza się jedynie do podania nazwiska sanitariuszki oraz adresów placówek, w których pełniła służbę podczas powstania warszawskiego (ulice: Widok 7 i Chmielna 28). Biogram Ochman jest dostępny na stronie internetowej Muzeum Powstania Warszawskiego3.

Na zawartość teczki o sygnaturze 664 (55/64) z zespołu GUKPPiW4 składa się maszynopis Szpitala powstańczego, zgłoszonego jako powieść do wydania w odcinkach

enzura PRL-u wobec tematu powstania warszawskiego w literaturze polskiej Przykład Szpitala powstańczego Bronisławy Magdaleny Ochman*

DOI: http://dx.doi.org/10.12775/SE.2015.006

CU

niw

ersy

tet w

Bia

łym

stok

u, k

onta

kt: w

ikto

rgar

dock

i@o2

.pl

Wiktor Gardocki

Sztuka Edycji 1/2015

na łamach „Słowa Powszechnego”, oraz jego recenzja. Sytuacja jest nietypowa – maszynopisy bowiem (szczególnie zachowane w komplecie) są w materiałach GUKPPiW rzadkością. Poza tym w teczce znajdują się recenzje innych utworów, pozbawio-ne jednak aneksów.

Utwór Ochman w żadnym wypadku nie jest nieudolny czy – jak się nierzadko zdarza w wypadku książek zatrzy-manych – grafomański; przeciwnie – Szpital powstańczy to sprawnie opracowane wspomnienia, bardzo interesujące, o wartkiej akcji i wartościowych opisach miejsc, zdarzeń, osób, odczuć i emocji. Parafrazując cenzora, można stwier-dzić, że utwór został napisany z talentem.

Szpital powstańczy powstał na podstawie dziennika, który autorka prowadziła podczas wojny. Dzięki temu, kiedy po latach próbowała odtworzyć to, co przeżyła i widziała w 1944 roku, mogła zrobić to niezwykle skrupulatnie, nada-jąc zapiskom odpowiedni dystans czasowy. Tym samym, dość paradoksalnie, dziennik przekształca się we wspomnienia, zaś narracja – początkowo pozbawiona dystansu – po odtworze-niu notatek i nadaniu im innej postaci – owego dystansu na-biera. Właściwie utwór Ochman przejawia cechy powieści. Autorka jednak, jak można wnioskować z jej zapisków, na pewno w taki sposób swojego dzieła nie określała.

Jak wynika z materiałów GUKPPiW, Szpital powstańczy zgłoszono do recenzji prawdopodobnie w 1961 roku (z tego okresu pochodzi teczka). Nie wiadomo jednak, dlaczego utwór znalazł się właśnie w redakcji „Słowa Powszechnego”. Zapewne przesłała go tam autorka. Warto zatem przyjrzeć się recenzji utworu. Cenzor, jak się zdaje, podszedł do niej z wielką starannością, skrupulatnie wyszczególniając wszelkie potencjalnie kontrowersyjne punkty i proponując odpowied-nie ingerencje:

Zgłoszona do druku w odcinkach przez redakcję „Słowa Powszechnego” praca B. M. Ochman posiada wartość dokumentu historycznego. Autorka na podstawie prowa-dzonych nieregularnie notatek odtwarza dzieje szpitala powstańczego, działającego przez cały okres powstania warszawskiego na Śródmieściu. Notatki te przeniesione przez obóz jeniecki mogła opracować dopiero teraz, z cze-go usprawiedliwia się na 2 s. przedmowy. Opracowanie literackie tekstu pozostawia wiele do życzenia.

Przez tekst książki przewija się żal i pretensja do armii czerwonej, że nie przyszła z pomocą walczącym powstań-com (s. 39, 90), … [nieczyt.] się sprawę internowania od-

działów AK z Wileńszczyzny (s. 57). Ingerencji wymaga również ustawienie sprawy z mianowaniem gen. Bora Naczelnym Wodzem polskich Sił Zbrojnych. Pozycja zawiera momenty wyjaśniające obecny stosunek autorki do dowództwa AK oraz surową ocenę politycznego zna-czenia wybuchu powstania dla emigracyjnego „Rządu”. Natomiast „Epilog” książki jest apoteozą bohaterstwa Akowców.

W okresie rocznicy powstania, w chwili, gdy wzmaga się prężność środowiska byłych akowców, nie wydaje mi się możliwe publikowanie tej książki w odcinkach „Słowa Powszechnego” – ze względu także na charakter redak-cji i bazy czytelniczej. Dyskutować można jedynie nad celowością wydania tej pracy w wydawnictwie książko-wym – oczywiście po opracowaniu redakcyjnym i prze-prowadzeniu ingerencji5.

Podpis pod recenzją jest nieczytelny. Co ciekawe – jak wynika z daty zamieszczonej na karcie (recenzję napisano na oddzielnej kartce i dołączono do formularza) – dokument

sporządzono 12 sierpnia 1961 roku, zaś oficjalnie włączono go do materiałów GUKPPiW dopiero 27 grudnia tego roku (notatka na formularzu recenzyjnym).

Ochman nie mogła liczyć na to, że pełen maszynopis jej książki „przejdzie” przez cenzorskie sito. Autorka Szpitala

powstańczego napisała nawet wstęp do swoich powstańczych wspomnień, mając nadzieję, że „usprawiedliwi” on treść książki. Przedmowa jednak brzmi momentami zbyt sugestyw-nie, dając do zrozumienia, że autorka doświadczyła po wojnie perypetii, o których nie wolno wspominać. Cenzor zwrócił uwagę (zalecił usunięcie) np. takich zdań ze wstępu:

Długie lata moje warunki tak się składały, że do opra-cowania swoich notatek nie mogłam się zebrać. Nie mogłam nawet pisać „do szuflady”, jak to czyniło wielu. Czekałam sposobnej chwili, a dokumenty żółkły, leżąc spokojnie w pszczelim ulu6.

Sprawę utrudniają wprawdzie wspomniane już biblio- oraz biograficzne „białe plamy”, brak konkretnych informacji czy choćby dat, które mogłyby powiedzieć więcej o po-wojennych losach Ochman. Można jednak wysnuć pewne przypuszczenia. Utwór traktujący o powstaniu warszawskim nie mógł ukazać się w okresie stalinowskim. Co więcej, jak wynika z notatek Ochman, autorka Szpitala bała się

| |Utwór Ochman

w żadnym wypadku nie jest nieudolny czy grafomański

61

Cenzura PRL-u wobec tematu powstania warszawskiego w literaturze polskiej

opracować zapiski sporządzone w czasie wojny. O sytuacji byłej sanitariuszki pisze, choć niezbyt szczegółowo, również cenzor: „[…] notatki te przeniesione przez obóz jeniecki mogła opracować dopiero teraz, z czego usprawiedliwia się na 2 s. przedmowy”7. Do materiałów, w których Ochman opisała powstanie dzień po dniu, które zresztą przewiozła naj-pierw do obozu jenieckiego w Niemczech, a później – po jego wyzwoleniu – zabrała z powrotem do Polski, mogła wrócić dopiero kilkanaście lat po wojnie8.

Efekty działań powojennych władz i ówczesnego budowa-nia swoistej „recepcji” powstania warszawskiego – jak wyjaśnia Jacek Zygmunt Sawicki – przetrwały jeszcze wiele lat:

Tezy sformułowane przez PPR w latach 1944–1945 stały się kanonem oficjalnie uznawanej wiedzy o Powstaniu Warszawskim, przeniesionym następnie do publicystyki i historiografii, który, może nieco z upływem lat modyfiko-wany czy łagodzony, przetrwał w sumie cały okres PRL9.

Była to, rzecz jasna, sytuacja niekomfortowa dla twór-ców literatury. Pisarze borykali się z nieustanną świadomo-ścią, że ich utwory – prędzej czy później – zostaną uwikłane w kontekst polityczny10; będą czytane w pewien – odgórnie narzucony – sposób. Co więcej, owo pierwsze czytanie na eta-pie recenzowania utworu w GUKPPiW może zadecydować o jego losach na wiele kolejnych lat. Cenzorzy poszukiwali w literaturze traktującej o powstaniu warszawskim, kierując się „kryteriami”, które w utworze nie zawsze można było odnaleźć. Nic dziwnego, przyjęcie w tej kwestii punktu widzenia władzy, nawet kosztem późniejszej publikacji, okryłoby niesławą autora, szczególnie kogoś, kto w powstaniu walczył.

Oczywiście, we wspomnieniach spisanych przez Ochman padają słowa o błędach, klęsce i narodowej tragedii, wplatane zresztą w wypowiedzi bohaterów, lecz nie jest to ton oskarży-cielski, zawierający „elementy wymagane” przez powojenny porządek polityczny. Trudno sobie zresztą Szpital powstańczy – napisany w takiej poetyce – wyobrazić. Autorka nie wpisała się zatem w pewną tendencję zauważalną na początku lat pięć-dziesiątych. Ten okres z historii literatury polskiej Zbigniew Jarosiński charakteryzuje w taki sposób:

Powstała garść utworów, w których starano się stworzyć szerszy obraz wojennej przeszłości, zestrojony z oficjalną jej interpretacją. Należały do nich Wrzesień Putramenta i Dni klęski Żukrowskiego, poświęcone kampanii wrześniowej. […] Starali się upowszechnić przekonanie […] – że klęska wojenna Polski miała wymiar historycznej konieczności, bo

była upadkiem klasowego państwa wyzysku. […] Na rów-nie jaskrawych kłamstwach propagandowych oparta była relacja o Powstaniu Warszawskim w Człowiek nie umiera (1951). Brandys nie starał się nawet oblec ich w konkret fabularny, wygłaszał je w odautorskim publicystycznym ko-mentarzu, z którego czytelnik dowiadywał się, że AK była podziemiem „faszystowskim”, że dowództwo powstania starało się odciąć Warszawę od pomocy radzieckich wojsk ludowych, walczących o przyczółki na Wiśle, że ludność Warszawy wyklinała to dowództwo […]11.

Przyszła autorka Szpitala powstańczego wolała zapewne poczekać – nie wiedząc zresztą, jak długo – do momentu, kiedy czasy będą bardziej sprzyjające. Niestety, trudno było wówczas myśleć o publikacji i chociaż spóźnionym wpisaniu utworu w proces historycznoliteracki. A byłoby to szczególnie cenne, tym bardziej „że niektóre z doświadczeń wojennych przedsta-wiane są prawie wyłącznie przez pisarzy, którzy sami przez nie przeszli […]”12. Bronisława Ochman nie była uznaną autorką (w ogóle za autorkę nie uchodziła), w dodatku w jej życiorysie widniał udział w powstaniu warszawskim. Mimo wszystko nie należała do „pokolenia wojennego” czy też „rocznika 1920”13, jak nazywa się ludzi walczących w powstaniu – była odeń blisko dwadzieścia lat starsza; i tę różnicę autorka odczuwała, pisząc o tym również we wspomnieniach.

Mimo śmierci Józefa Stalina i złagodzenia działań cenzu-ry w połowie lat pięćdziesiątych w GUKPPiW wciąż bardzo „ostrożnie” podchodzono do tematu powstania. Chociaż warto zauważyć, że przy okazji recenzowania jednej z książek Jerzego Andrzejewskiego zastosowano pewien precedens. Jak pisze Kamila Budrowska:

W roku 1954 zastrzeżenia urzędu budzi dodany do dru-giego wydania zbioru Noc tekst Warszawianka, w którym zawarta jest „raczej pochwała powstania”. Zezwolenia udzielono jednak bez ingerencji, dnia 9 VIII 1954. Dwa razy publikowana wcześniej w prasie Warszawianka („Odrodzenie” 1945, nr 17, „Nowe Widnokręgi” 1945, nr 6) zasiliła ostatecznie wznowiony przez PIW zbiór, bę-dąc jednym z sygnałów zbliżającej się zmiany14.

Zauważalna liberalizacja kursu władzy wobec kwestii powstania warszawskiego nastąpiła w 1956 roku15, kiedy po raz pierwszy zorganizowano obchody rocznicy jego rozpoczęcia. Być może właśnie wówczas Bronisława Magdalena Ochman zrozumiała, że wreszcie bez żadnych przeszkód może opraco-wać wojenne notatki. Szansa na publikację miała pojawić się

Wiktor Gardocki

Sztuka Edycji 1/2015

później – dzięki konkursom zorganizowanym przez miesięcz-nik „Pielęgniarka i Położna”. Tymczasem ponowne zaostrzenie kursu wobec literatury akowskiej, już pod koniec lat pięćdzie-siątych, sprawiło, że Ochman znów musiała swoje wspomnienia odłożyć na półkę.

Powróćmy jednak do recenzji sporządzonej w GUKPPiW 12 sierpnia 1961 roku. Urzędnik uważa, że „Słowo Powszechne” nie jest najlepszym miejscem, by wydać utwór Ochman. Na przeszkodzie może bowiem stanąć „baza czytel-nicza” dziennika oraz zbliżająca się rocznica powstania, kiedy „wzmaga się prężność środowiska byłych akowców”. Cenzor zdawał sobie sprawę z tego, że utwór opublikowany w czasopi-śmie, po które sięgają byli powstańcy, może okazać się „kłopo-tliwy”, to znaczy niezrozumiany w taki sposób, jak wymagałaby „ogólnie przyjęta” recepcja. Wspomina także o nadchodzącej rocznicy powstania – pamiętając zapewne o jej obchodach choćby w latach 1956–1958, które miały charakter masowy, stając się manifestacją nie tylko pamięci o poległych podczas powstania, lecz również siły tych, którzy ocaleli16. Tym samym urzędnik zaleca zastanowienie się nad „celowością wydania tej pracy w wydawnictwie książkowym – oczywiście po opraco-waniu redakcyjnym i przeprowadzeniu ingerencji”17. „Słowo Powszechne” (czyli dziennik katolicki) nie było natomiast sto-sownym miejscem, by utwór opublikować. Takie uzasadnienie decyzji było częstym zabiegiem – odmawiając wydrukowania utworu w czasopiśmie, zalecano jednocześnie starania o pu-blikację książkową. W ten sposób kwestia wciąż pozostawała nierozstrzygnięta. Przytoczone fragmenty cenzorskiej recenzji wyjaśniają, dlaczego maszynopis wspomnień Ochman odłożo-no na półkę. Oczywiście, starania, by jednak wydać utwór, mo-gły zostać podjęte. Problem w tym, że właśnie w tym momencie ślad po Szpitalu powstańczym w materiałach GUKPPiW znika.

Warto – w kontekście opisanych wcześniej „kryteriów”, jakie utwór opowiadający o powstaniu warszawskim powinien spełniać – omówić także inne uwagi cenzora. Urzędnik zauwa-ża wprawdzie niemałą wartość utworu, lecz już w drugim akapi-cie swojej recenzji przechodzi do najbardziej drażliwych kwe-stii, które pod żadnym pozorem nie mogły znaleźć się w druku. Na kartach wspomnień przewijają się bowiem zdaniem cenzora treści niedopuszczalne, takie jak choćby „żal i pretensja do ar-mii czerwonej, że nie przyszła z pomocą walczącym powstań-com”18. Oprócz wynotowania odpowiednich stron w recenzji, cenzor zaznaczył w tekście kilka fragmentów traktujących o tej tematyce. Zasugerował, by usunąć zdania:

Przynieśli gazety. Mikołajczyk gada w Moskwie, narazie [sic!] bez rezultatów, prasa i radio z Londynu obiecują po-

zytywne rozstrzygnięcie. Nie tracimy nadziei. Świat by się chyba przewrócił do góry nogami, gdyby niemieckie łotro-stwo nie znalazło kary, a my pomocy. Tylko jaka jest praw-da polityczna […]. Boże, Boże, może to ofensywa radziecka i pomoc dla nas19.

Cenzor zwrócił ponadto uwagę na informację o internowa-niu żołnierzy AK przez Armię Czerwoną zarówno w recenzji, jak w tekście, podkreślając najbardziej niewygodne fragmenty. Najogólniej można stwierdzić, że zastrzeżenia budziły wszel-kie zdania, w których była mowa o ewentualnej pomocy Armii Czerwonej dla Polski oraz o oczekiwaniu na tę pomoc. Urzędnik GUKPPiW zalecił nawet usunięcie wzmianki na te-mat rosyjskiego samolotu, który ukazał się na niebie20.

Z jednej strony Bronisława Magdalena Ochman mogła wpleść w tekst fragmenty na temat Armii Czerwonej przypad-kowo, ponieważ np. w czasie powstania na taką pomoc rze-czywiście oczekiwano. Z drugiej jednak – istnieje możliwość, że uznane przez cenzora za problematyczne ustępy dopisała celowo, zaś działanie to przyniosło skutek odwrotny od zamie-rzonego. Urzędnik GUKPPiW nie docenił bowiem albo nie zauważył w tym wypadku „politycznych” starań autorki.

Właściwie, oprócz uwag tak oczywistych jak wymienione powyżej, cenzor nie ma wielu innych wątpliwości. Stwierdza przy tym ogólnie, że „opracowanie literackie tekstu pozostawia wiele do życzenia”21; jednak nie jest to zarzut, który mógłby przekreślić ewentualne wydanie wspomnień Ochman.

Na dokumentach GUKPPiW widnieje data 27 grudnia 1961 roku. Książka jednak, jak już wspomniano, trafiła do re-cenzji kilka miesięcy wcześniej, w sierpniu. Po wielomiesięcz-nym oczekiwaniu i uzyskaniu niejednoznacznej opinii cenzora autorka zaczęła prawdopodobnie szukać innych możliwości wydania utworu. Jej determinacja była pewnie tym większa, że w 1959 roku Szpital powstańczy uzyskał pierwszą nagrodę w konkursie miesięcznika „Pielęgniarka i Położna”.

Co zaskakujące, przeglądając wszystkie numery „Pielęgniarki i Położnej” z 1959 roku, nie można odnaleźć żadnego artykułu czy choćby niewielkiej notki, że ogłoszono konkurs na wspomnienia pielęgniarek, sanitariuszek czy położ-nych. Takiej informacji w miesięczniku wówczas nie zamiesz-czono. O konkursie poinformowano w innym czasopiśmie skierowanym do podobnej grupy odbiorców – „Pielęgniarce Polskiej”.

W podsumowaniu pierwszego konkursu, którego zwy-ciężczynią była Bronisława Magdalena Ochman, narzekano na małe zainteresowanie oraz niewielką liczbę nadesłanych prac. W artykule znalazło się również miejsce na kilka akapi-

63

Cenzura PRL-u wobec tematu powstania warszawskiego w literaturze polskiej

tów będących swego rodzaju recenzją nagrodzonych utworów. Warto przytoczyć obszerne fragmenty tego, co pisano, albo co można było wówczas napisać o Szpitalu powstańczym. Jest to doskonałe studium tego, na co mógł sobie pozwolić nie tyle autor książki, co redaktor czasopisma – recenzując w 1960 roku bardzo problematyczny z punktu widzenia wła-dzy tekst:

W napisanym z dużym talentem pamiętniku autorka przedstawia historię jednego ze szpitali powstańczych.

Niesłychanie ciężka i pełna ofiarności praca jego personelu, wielki hart ducha, olbrzymie poczucie od-powiedzialności za życie innych pozwoliło garstce ofiarnych ludzi prowadzić tę straszną i nierówną walkę ze śmiercią, ratując z jej szponów młode istoty ludzkie. Pamiętnik w słowach prostych podaje fakty bohaterskiej postawy pracowników służby zdrowia na posterunku, który, zdawało się, nie będzie w stanie egzystować w tak straszliwych wówczas warunkach. Mimo to garstka ludzi pracowała do ostatniego dnia walki, a po jej zakończeniu zdołała przeprowadzić ewakuację chorych w bezpieczne miejsce.

Pamiętnik zawiera również wiele cennego materiału historycznego, jak legitymacje powstańczej służby zdro-wia, rozkazy dzienne, odznaczenia wojenne, korespon-dencje komendanta szpitala z dowództwem itp. Autorka pamiętnika, obrazując pracę szpitala, pokazuje nie tylko bohaterstwo personelu sanitarnego, ale również i żoł-nierzy walczących o wolność Warszawy w beznadziej-nej walce z okupantem, walce, która przyniosła śmierć wielu tysiącom ludzi kochających nad życie swój kraj i swoją stolicę, przyniosła śmierć ukochanemu miastu – Warszawie – i która spowodowała niepowetowane straty w szeregach najbardziej ideowo wartościowej młodzieży, pogrążyła w żałobie matki, żony, dzieci.

Pamiętnik, aczkolwiek tragiczny w swej treści, jest niewątpliwie piękną kartką historii służby zdrowia. Ma on duże wartości wychowawcze i jest świetną lekturą dla młodych kadr pielęgniarskich, które mogą na podsta-wie opisanych przykładów kształtować stosunek do czło-wieka, rozwijać uczucie patriotyzmu i ocenić znaczenie pracy personelu medycznego w walce o życie22.

Drugą nagrodę w konkursie z 1959 roku zdobyła Waleria Kisielewska, trzecią natomiast – Danuta Kasina. Mimo niezadowolenia redakcji z liczby otrzymanych tekstów, plon konkursu określa się jako „różnorodny” i „jakościowo cie-

kawy”23. Na tym etapie nie mówi się jeszcze o ewentualnym wydaniu książkowym wspomnień pielęgniarek. Redakcja obiecuje jednak, że będzie na swych łamach drukować fragmenty nagrodzonych prac. Jako że był wówczas marzec 1960 roku, można by się spodziewać, że pierwsze teksty czytelnicy poznają najpóźniej w maju. Tymczasem fragment wspomnień Ochman wydrukowano dopiero w listopadzie tegoż roku pod tytułem Gloria victis. Czytelnicy mogli być zdezorientowani, biorąc pod uwagę fakt, że w spisie treści nie ma nazwiska Ochman, lecz jedynie wspominany tytuł. Co więcej, na dwudziestej i dwudziestej pierwszej stronie, gdzie opublikowano fragmenty utworu, nazwisko autorki również się nie pojawia. Umieszczono tylko tekst – zapiski z 1 sierpnia 1944 roku, a także kilka linijek wstępu, który Bronisława Magdalena Ochman przedłożyła ponad rok póź-niej w GUKPPiW. W druku znalazł się m.in. fragment, który w grudniu 1961 roku cenzor nakaże usunąć:

Dziś, kiedy historja [sic!] udostępniła nam już wiele źró-deł naszej klęski w Powstaniu, pragnę gorąco, żeby nigdy w dziejach naszego Narodu nie powtórzyły się dni, w któ-rych dzięki naiwności polityków Naród samochcący [sic!] rujnuje drogie miasto i własnymi rękami układa do gro-bów swoje dzieci24.

W „Pielęgniarce i Położnej” powyższe słowa ukazały się natomiast jedynie z poprawkami stylistycznymi, nie budząc wówczas – a przecież miesięcznik musiał zostać poddany kontroli25 – zastrzeżeń cenzury.

Na marginesie można jeszcze dodać, że fragmenty Szpitala powstańczego opublikowano w odcinkach właśnie w „Pielęgniarce i Położnej”. W przeciwieństwie do „Słowa Powszechnego” – na przeszkodzie nie stanął wówczas ani „charakter redakcji”, ani „baza czytelnicza” czasopisma.

W chwili ogłoszenia wyników pierwszego konkur-su w marcu 1960 roku redakcja miała zbyt mało ma-teriałów, by myśleć o opublikowaniu pracy zbiorowej. Prawdopodobnie to dlatego w kwietniu tego roku, a także dlatego, że konkurs pomyślano jako cykliczny – już na łamach „Pielęgniarki i Położnej” zamieszczono informację o kolejnym konkursie, może licząc na to, że tym razem redakcja otrzyma zdecydowanie więcej zgłoszeń. Tematyka pielęgniarskich wspomnień mogła być naprawdę dowolna, nie tylko wojenna, dotycząca konkretnych zdarzeń historycznych:

Sądzimy, że opublikowane pamiętniki mogą stać się cen-nym materiałem zawodowym, a niekiedy i historycznym,

Wiktor Gardocki

Sztuka Edycji 1/2015

rzucającym światło na rolę tych dwóch zawodów [pielę-gniarki i położnej – W. G.], na ich rozwój i ich osiągnięcia oraz wyłonią problemy specyficzne dla tego typu pracy w poszczególnych pionach służby zdrowia. […]

1. Tematem pamiętnika mogą być wspomnienia z każdego odcinka pracy zawodowej i społecznej (pra-ca w szpitalu, w przychodni, na wsi, w przemyśle itp.) z okresu obecnego, wojennego lub międzywojennego. Wspomnienia mogą również dotyczyć pobytu w szkole pielęgniarskiej lub w szkole położnych26.

Warto dodać, że prace konkursowe oceniało wówczas jury pod przewodnictwem ministra zdrowia i opieki społecznej Rajmunda Barańskiego. Ostateczny termin przesyłania tek-stów wyznaczono na 31 października 1960 roku.

Zainteresowanie drugim konkursem przerosło, jak się wydaje, oczekiwania organizatorów. Jeszcze w lutym 1961 roku na łamach „Pielęgniarki i Położnej” pisano, że jury jest dopiero po pierwszej lekturze tekstów (czterdziestu pięciu maszynopi-sów, każdy o objętości nawet sto stron). Wyrażano jednak na-dzieję na jak najszybsze rozstrzygnięcie konkursu, podkreślano również, że nadesłany materiał – nawet na tym etapie – można ocenić jako niezwykle cenny.

Co ciekawe, w kolejnym konkursie również najlepsza okazała się Bronisława Magdalena Ochman – tym razem zdo-bywając drugą nagrodę (pierwszej nie przyznano). Niestety, w artykule informującym o rezultatach konkursu nie podano tytułów nagrodzonych utworów. Prawdopodobnie chodzi o kolejną część wspomnień Ochman, Zeithein – relację sanita-riuszki z pobytu w obozie jenieckim w Niemczech. To właśnie ten utwór, obok Szpitala powstańczego, znalazł się w opubliko-wanej po konkursie pracy zbiorowej.

W 1962 roku nakładem Państwowego Zakładu Wydawnictw Lekarskich ukazały się Wspomnienia pielęgniarek pod redakcją Ireny Brzozowskiej, Haliny Stefańskiej (redak-tor naczelna „Pielęgniarki i Położnej”) i Stanisława Teofila Rybickiego (Dyrektor Państwowego Zakładu Wydawnictw Lekarskich). Na Wspomnienia złożyły się prace nadesłane na konkurs zorganizowany przez Zarząd Główny Związku Zawodowego Pracowników Służby Zdrowia, Państwowy Zakład Wydawnictw Lekarskich i miesięcznik „Pielęgniarka i Położna” w 1961 roku27. Do antologii włączono wówczas także Szpital powstańczy Bronisławy Magdaleny Ochman, czyli zwycięski tekst z poprzedniej edycji konkursu, ogłoszone-go w 1959 roku. Być może była to jedyna okazja, by ten utwór wydać. Co ciekawe, w swej recenzji urzędnik GUKPPiW nie wspomina ani słowem o konkursie.

W przeciwieństwie do innych nagrodzonych utworów obok tytułu Zeithein nie znalazła się informacja, że jest zdo-bywcą jakiegokolwiek miejsca w konkursie28.

Zeithein jest zapisem wspomnień i opowiada o dalszych lo-sach sanitariuszki już po powstaniu – transporcie do Niemiec, pobycie w obozie jenieckim, próbie przetrwania (przede wszystkim psychicznego) przy jednoczesnej chęci niesienia pomocy potrzebującym, czy wreszcie – dniu wyzwolenia, kiedy wycofujący się Niemcy opuszczają obóz i pewnego dnia można wrócić do domu…

Warto z pewnością przeczytać wstęp, który zaproponowa-ła autorka, czy prześledzić skreślenia będące efektem działań cenzury. Jest to swoiste, cenne uzupełnienie lektury Szpitala powstańczego czy Zeithein. W archiwalnej wersji książki znaj-duje się także dedykacja, pominięta w późniejszym wydaniu: „Bojownikom najsmutniejszego odcinka walki w Powstaniu Warszawskim, lekarzom, pielęgniarkom i służbie sanitarnej pracę swoją poświęcam”29. To zdanie jest nie tylko dedykacją, lecz również sugestią, jak Szpital powstańczy czy Zeithein należy czytać. W utworach nie ma mowy o martyrologii czy słusznej ofierze; oczywiście, miejscami pojawiają się – wśród uczestni-ków powstania – zróżnicowane opinie: czy warto było podjąć walkę. Bronisława Magdalena Ochman przytacza wiele z tych zdań, czy to w dyskusjach toczących się jeszcze podczas powsta-nia, czy w rozmowach prowadzonych już w obozie jenieckim w Zeithein, lecz – z perspektywy czasu – zdecydowanie odpo-wiada: nie. Ochman ze szczegółami przytacza obraz powstania z punktu widzenia sanitariuszki pracującej w zorganizowanym prowizorycznie, lecz dobrze zaopatrzonym szpitalu. Pracuje z pełnym poświęceniem. Po latach jednak określa sześćdzie-siąt trzy dni walki jako niepotrzebną ofiarę, a nawet wysłanie żołnierzy na śmierć. Symptomatyczny jest zwłaszcza akapit wieńczący niepublikowany wstęp do książki, w tym artykule przywołany już wcześniej, rozpoczynający się od słów: „Dziś, kiedy historja [sic!] udostępniła nam już wiele źródeł naszej klęski w Powstaniu…”30.

Pisząc o książkowym wydaniu Szpitala powstańczego, nie wolno pominąć jeszcze jednej kwestii. W tekście dokonano bowiem znaczącej ingerencji. O ile w maszynopisie zgło-szonym do wydania przez „Słowo Powszechne” znajduje się obszerny epilog, o którym zresztą wyraźnie wspomina cenzor jako o „apoteozie bohaterstwa Akowców”, o tyle ów fragment „znika” w pokonkursowym tomie. Epilog jest chyba ustępem, w którym najbardziej zaznacza się dystans czasowy, dzięki któ-remu jasno można stwierdzić, że Ochman swoje Wspomnienia opracowała po latach. Warto przywołać go tutaj w całości, jako że pojawia się jedynie w materiałach archiwalnych. Epilog

65

Cenzura PRL-u wobec tematu powstania warszawskiego w literaturze polskiej

przynosi również odpowiedź na pytanie, dlaczego fragmen-tom wspomnień Ochman nadano w czasopiśmie tytuł Gloria victis, jak też odnosi się do kilku istotnych w historii Polski wydarzeń, według autorki – równie tragicznych jak powstanie warszawskie:

O zmierzchu zamykają bramy cmentarza i Oni zostają tam sami. Płynie cichy szmer od kwatery do kwatery, od mogiły do mogiły. Gwarzą ze sobą Ci z Sześćdziesiątego Trzeciego i Ci z Dwudziestego i Ci z Dwudziestego Szóstego i Trzydziestego Dziewiątego, jacyś dziwnie boleśni i za-pomniani i na końcu Ci najmłodsi, Ci z Czterdziestego Czwartego. Mija noc, wschodzi piękne słońce i zaczynają się krzątać ludzie. I jest tak jak w szpitalu. Rozsądna i ser-deczna ręka spełnia jakieś celowe czynności, odmiata liście, sadzi kwiaty, tu coś poprawi, tam zagrabi ziemię. Leżą tu posłuszni i cisi.

A tam gdzieś dzieje się wielkie życie…Czasem, jak obchód lekarski w asyście studentów

przechodzą grupowe wycieczki młodzieży i robotników. Oprowadzający ich wymienia poszczególne daty i nazwy, jak znamienne przypadki chorobowe. Młodzi chodzą mię-dzy mogiłami i sami rozpoznają te bolesne miejsca:

„zginął dnia 30 sierpnia 1944 roku na Zakroczymskiej, lat 18”,

„poległ w gimnazjum Górskiego dnia 3 września 1944 roku”,

„zginęła na Chmielnej 28, lat 25”,„rozstrzelany przez Niemców dnia 17 października

1943 roku, lat 20”.Cichutko jest, czytają i uczą się bolesnych i bohaterskich

dziejów swojego Narodu.W niedzielę jest dzień odwiedzin. Cmentarz się zapeł-

nia i serca się do siebie zbliżają.A jest jeden taki dzień w roku, kiedy miłość i tęsknota

dokonują cudu. Cmentarz ożywa. To 1 sierpnia każde-go roku.

Pośród kwiatów i światełek długie rzędy krzyży i krzyży-ków, jednakowych, skromnych, a obok nich stoją wyczaro-wani rozpaczliwą wizją tęsknoty – prości, junaccy i piękni, pełni uśmiechu młodości, w panterkach, w hełmach, w małych alpejskich czapeczkach Ci ze Starówki. W grana-towych narciarkach Ci od Leliwy, to znów inni w beretach, a obok nich drobne, małe dzielne dziewczyny….. Stoją jak grenadierzy na paradzie, to najdziwniejsze wojsko….

Światełka na mogiłkach, świadectwo niewygasłej miło-ści, migocą…..

Idę długą, piękną aleją do wyjścia. Zmierzch otula cmentarz i słyszę czysty, silny śpiew:

„Hej chłopcy, bagnet na broń…Bo kto wie, czy jutro, pojutrze, czy dziś…Czuję, że serce moje nie jest złamane.Jest taki pomnik skromniusieńki, a na nim napis:

„ŻOŁNIERZOM ARMII KRAJOWEJ POLEGŁYM W WALKACH 1939–1945”, a obok: „GLORIA VICTIS”.

Nieprawda, nie jesteśmy zwyciężeni.Śpiewa najpiękniejsze z pięknych „Mazowsze”„Ukochany kraj, umiłowany kraj”……

Zawsze jednakowo i przez wszystkie pokolenia kolejno31.

*

Bronisława Magdalena Ochman miała wątpliwości, czy potrafi odpowiednio oddać to, co przeżyła podczas wojny:

Podejmując tę pracę obawiałam się, że czas zniekształci moje odczucia. Niewątpliwie w niektórych wypadkach tak jest, nie potrafiłam wydobyć ani potęgi grozy, ani wznio-słości chwil, ani przekomicznych i humorystycznych mo-mentów, których naprawdę nie brakowało w tych dniach wielkości i patosu. Cały jednak klimat wspomnień jest, jak sądzę, bardzo bliski prawdy uczuciowej i psychicznej32.

Ochman, jak się zdaje, zbyt surowo oceniała swoje możli-wości, skoro zdobyła dwie najcenniejsze nagrody w konkursach literackich i została tym samym doceniona jako autorka.

Sprawą, nad którą należałoby się zastanowić, jest z pewno-ścią także kwestia istnienia różnych postaci utworu Bronisławy Magdaleny Ochman. Obecnie dysponujemy dwoma pełnymi wersjami Szpitala powstańczego (wydanie książkowe oraz ma-szynopis w Archiwum Akt Nowych), szczątkową wersją utwo-ru – przedstawiającą pierwsze dziesięć dni powstania (fragmen-ty drukowane na łamach „Pielęgniarki i Położnej” pod tytułem Gloria victis) oraz jedną wersją Zeithein.

Różnice między nimi nie są zbyt duże, niemniej jednak warto przytoczyć niektóre z nich. We fragmentach opublikowa-nych w miesięczniku pojawia się kilka akapitów, które później usunięto z wydania książkowego. Jest wśród nich m.in. ten, pojawiający się na kartach początkowych:

O moi drodzy chłopcy i dziewczęta… Moje powstanie będzie się liczyć nie datami, nie rozdziałami o pięknych

Wiktor Gardocki

Sztuka Edycji 1/2015

i bohaterskich nazwach, ale Waszymi ranami. Moje akcje na poszczególne obiekty to będą Wasze Imiona, Wasze ope-racje i walka o Wasze życie…33

Z fragmentu zrezygnowano raczej ze względu na jego – ocenioną jako niską – wartość artystyczną. Trudno doszukiwać się tutaj świadomych działań cenzury, próbującej odnaleźć np. „niebezpieczne” aluzje – takowych tutaj nie ma. Podobny charakter mają pozostałe ingerencje.

Zastanawiający jest także niski nakład Wspomnień pielę-gniarek – zaledwie pięciotysięczny, co również mogło stanowić formę cenzury. Zapotrzebowanie „bazy czytelniczej”, jak ująłby to cenzor, było wówczas – jak można przypuszczać – nawet kilkukrotnie wyższe. Książkę tymczasem wydano, aby na za-wsze „zamknąć sprawę” i mieć ewentualne argumenty, gdy ktoś upomni się o utwory, których akcja toczy się w czasie powstania warszawskiego.

Powieść w odcinkach, ogłaszana na ła-mach „Słowa Powszechnego”, dotarłaby zapewne do znacznie większej rzeszy czytel-ników. Rzeczone pięć tysięcy Wspomnień pielęgniarek było liczbą tak niską, że słuch o książce szybko zaginął. Nie bez znaczenia było tu również pominięcie w słowach kluczowych nazwisk autorów i tytułów, tak jak to zrobiono w Bibliotece Narodowej. Uczestniczki konkursów ogłoszonych przez „Pielęgniarkę i Położną” skazano w ten sposób na anonimowość. „Ocalono” natomiast nazwiska redaktorów tomu, które dzisiaj – w kontekście wspomnień czy pamiętników napisanych przez pielęgniarki i sanitariuszki – na-prawdę niewiele mówią.

Autorki utworów, które złożyły się na Wspomnienia pielę-gniarek, ani przed ogłoszeniem konkursu, ani po nim nie były powszechnie znanymi twórczyniami. Z pewnością można było chociaż spróbować to zmienić, np. umieszczając ich nazwiska w katalogu Biblioteki Narodowej czy wreszcie – zawierając w wydanej książce jakiekolwiek biogramy. Tymczasem teksty są podpisane jedynie imieniem i nazwiskiem – losów autorek należy się chyba domyślić, czytając utwory. Jest to szczególne utrudnienie, zwłaszcza w wypadku wspomnień. Trudno prze-cież, posiłkując się jedynie tak wątłą podstawą, umieścić dany utwór w odpowiednim miejscu i czasie, w dodatku nie bardzo wiedząc, kto go napisał. Sytuacja byłaby pewnie odmienna, gdy-by temat był bardziej „wygodny”. O ile wspomnienia pielęgnia-rek pracujących w Polsce Ludowej były przez organizatorów konkursu oczekiwane, o tyle te – z okresu międzywojennego czy z czasu powstania warszawskiego – mogły okazać się dość kłopotliwe, zwłaszcza że w konkursie zwyciężyły wspomnienia

z trudnego z punktu widzenia władzy 1944 roku. Książka zo-stała wprawdzie opublikowana, lecz nietrudno dostrzec w tym miejscu pewną „zachowawczość”, o czym najlepiej świadczy wysokość nakładu. Taka forma cenzury dotknęła wszystkie autorki, których utwory weszły w skład Wspomnień.

Warto zaznaczyć, że książkę podzielono na trzy części: w pierwszej znalazły się zaledwie dwa utwory traktujące o pracy służb medycznych w okresie międzywojennym, w drugiej – losy pielęgniarek i sanitariuszek „w czasie wojny i okupacji”34, zaś w trzeciej – wspomnienia tychże służb spisane już w okresie Polski Ludowej.

Istotne są również daty. W czerwcu 1961 roku roz-strzygnięto drugi konkurs na wspomnienia miesięcznika „Pielęgniarka i Położna”, jednocześnie jego organizatorzy wyrażają nadzieję, że niebawem uda się wydać nagrodzone

teksty w formie książki zbiorowej. Ochman z pewnością o tym wiedzia-ła. Mimo to Szpital powstańczy pod koniec grudnia tego samego roku trafia do recenzji jako utwór mający ukazać się w odcinkach na łamach „Słowa Powszechnego”. Cenzor,

który jakby nic nie wie o konkursie ani planowanej pracy zbiorowej, sugeruje wydanie książkowe. Wreszcie, w maju 1962 roku, Wspomnienia pielęgniarek oddano do składania. Czy Bronisława Magdalena Ochman próbowała niemal w ostat-niej chwili ocalić swój utwór od zapomnienia, próbując ogłosić go w czasopiśmie? Niewykluczone. Jak wynika z materiałów archiwalnych, to właśnie Szpital traktowała priorytetowo; wy-danie Zeithein być może planowała później. Niestety, nie udało się. Utwór, mimo opublikowania, przepadł. Co więcej, odszu-kanie go, nawet dzisiaj, jest niezwykle trudne. Może wartość artystyczna Wspomnień, kilku-, kilkunasto-, a czasem nawet kil-kudziesięciostronicowych utworów – nie jest wysoka. Szkoda jedynie, że niewielką szansę, by to ocenić, otrzymali czytelnicy. Nie tylko ci z lat sześćdziesiątych, lecz również współcześni.

Summary: Censorship of Polish People’s Republic towards the topic of the Warsaw Uprising in Polish literature. The example of “Szpital powstańczy” by Bronisława Magdalena Ochman

Key Words: Bronisława Magdalena Ochman, Szpital powstańczy, censorship of Polish People’s Republic, Warsaw Uprising, Second World War, memoirs

The publication of a literary work which raised the subject of the Warsaw Uprising was in the post-war years virtually impossible. The authors who survived the war could not publish their novels,

| |Zastanawiający

jest także niski nakład

Wspomnień pielęgniarek

67

Cenzura PRL-u wobec tematu powstania warszawskiego w literaturze polskiej

short stories or memoirs; even studies on literary texts collected du- ring the war could be dangerous. In the case of Szpital powstańczy the situation was similar.

Its author, Bronisława Magdalena Ochman, took part in the War-saw Uprising as a paramedic. She participated in the acts of war that proved to be tragic for Warsaw. At the same time, she regularly made notes. In spite of the uprising’s downfall and her stay in a German labour camp, Ochman managed to save her notes.

Unfortunately, after the end of the Second World War and her return to Poland, the author could not even think about their pub-lication. The attitude of censorship towards issues associated with the uprising was ambiguous. As in the German camp, Ochman had to hide her notes.

The situation slightly changed in the second half of the 1950s. In 1956, for the first time, celebrations of the anniversary of the outbreak of the uprising were organized. Moreover, the liberaliza-tion of censorship towards the issues referred to the uprising was introduced.

Finally, Ochman could think about the publication of her work; therefore, in 1959, she prepared her notes and sent them for a lite- rary competition organized by a monthly magazine “Pielęgniarka i Położna”. The author won the first prize. However, the works award-ed in the competition were not published in a collective volume; the authors had to be patient. Excerpts from Ochman’s memoirs appeared in print only in “Pielęgniarka i Położna”.

Apparently, the author of Szpital powstańczy had no intention of waiting and in 1961 she set her work in the editor’s office of “Słowo Powszechne”. The work was supposed to be published in installments in the journal. Unfortunately, the efforts were not successful.

In 1961, “Pielęgniarka i Położna” organized another literary com-petition for nurses’ memoirs. Once again Ochman proved to be the best; she was awarded the second prize (the first was not given) for her work Zeithein.

The “odyssey” of Szpital powstańczy ended in 1962 when – along with Zeithein – it was published in a post-competition volume.

The activity of censorship in the 1950s significantly influenced the editorial history of the work.

........................................................................

* Praca naukowa finansowana w ramach programu Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyż-

szego pod nazwą „Narodowy Program Rozwoju Humanistyki” w latach 2012–2017.1 Utwór w momencie zgłoszenia do GUKPPiW nosił tytuł Wspomnienia, prawdopodob-

nie dopiero rok później autorka nadała mu tytuł Szpital powstańczy.2 B. Urbanek, Pielęgniarki i sanitariuszki w Powstaniu Warszawskim w 1944 roku, War-

szawa 1988.3 Pod nazwiskiem Bronisława Magdalena Suszyńska: http://www.1944.pl/historia/po-

wstancze-biogramy/Bronislawa_Suszynska (dostęp: 24.11.2014).4 AAN, GUKPPiW, sygn. 664 (55/64).5 Ibidem, k. 37–38.6 Ibidem, brak paginacji (wstęp).7 Ibidem, k. 37.8 Ibidem, brak paginacji (wstęp).9 J. Z. Sawicki, Bitwa o prawdę. Historia zmagań o pamięć Powstania Warszawskiego.

1944–1989, Warszawa 2005, s. 36.

10 Z. Jarosiński, Powstanie Warszawskie w powojennej literaturze pięknej, w: Powsta-

nie Warszawskie w historiografii i literaturze 1944–1994, pod red. Z. Mańkowskiego i J. Świę-

cha, Lublin 1996, s. 204.11 Idem, Nadwiślański socrealizm, Warszawa 1999, s. 91–92.12 Idem, Powstanie Warszawskie w powojennej literaturze pięknej, s. 208.13 Ibidem, s. 199.14 K. Budrowska, Literatura i pisarze wobec cenzury PRL. 1948–1958, Białystok 2009,

s. 125.15 J. Z. Sawicki, op. cit., s. 104 i 117. 16 Ibidem, s. 125.17 AAN, GUKPPiW, k. 38.18 Ibidem, k. 37.19 Ibidem, k. 32–33.20 Ibidem, k. 32–33.21 Ibidem, k. 37.22 H. Stefańska, Wyniki konkursu na „Pamiętnik Pielęgniarki”, „Pielęgniarka i Położna”

1960, nr 3 (17), s. 18.23 Ibidem, s. 19.24 AAN, GUKPPiW, brak paginacji (wstęp).25 Nie udało się dotychczas odnaleźć materiałów archiwalnych na ten temat. 26 Konkurs na pamiętnik pielęgniarki i położnej, „Pielęgniarka i Położna” 1960, nr 4 (18),

s. 19.27 Wspomnienia pielęgniarek, s. 4.28 B. M. Ochman, Zeithein, w: ibidem.29 AAN, GUKPPiW, brak paginacji (dedykacja).30 Ibidem, brak paginacji (wstęp).31 Ibidem, k. 125–126 (załącznik do recenzji).32 Ibidem, brak paginacji (wstęp).33 B. M. Ochman, Gloria victis, „Pielęgniarka i Położna” 1960, nr 1 (27), s. 27.34 Wspomnienia pielęgniarek.

69

Agni

eszka

Kra

mko

wska

-Dąb

rows

ka

DOI: http://dx.doi.org/10.12775/SE.2015.007

Pisarz, który w okresie stalinizmu został skazany na wieloletnie więzienie za do-mniemaną współpracę z wywiadem Stanów Zjednoczonych, musiał budzić czujność cenzury PRL, nawet jeśli nie istniał na jego nazwisko oficjalny zapis. Kiedy twórca ten zamierzał opublikować i wystawić dramat opisujący powrót do domu dwóch więź-niów, którzy opuścili swoje cele na mocy amnestii – z pewnością podlegał szczególnej opiece cenzorskiej. Było to założenie wstępne poczynione w trakcie prac edytorskich nad Śniadaniem u Desdemony, sztuką włączoną do tomu Krzak gorejący. Dramaty Janusza Krasińskiego (Warszawa 2013). Pozwalało ono domyślać się, że istnieją znaczą-ce różnice między maszynopisami autorskimi a przekazami drukowanymi, jak również między publikacjami. Można było także żywić nadzieję, że ślady prac cenzora nad sztu-ką zostały zapisane w dokumentach urzędu na ulicy Mysiej i w gąszczu w większości niezbadanych jeszcze teczek, które zawierają część akt GUKPPiW (Głównego Urzędu Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk), uda się odnaleźć potrzebne materiały.

Tytułem Śniadanie u Desdemony Janusz Krasiński opatrzył teksty pisane z myślą o odmiennych sposobach ich późniejszej realizacji: dramat radiowy oraz powstały w zbliżonym czasie dramat sceniczny, opatrzony dodatkowo podtytułem Sztuka w dwóch aktach. Słuchowisko na podstawie tego pierwszego tekstu zostało zrealizo-wane w październiku 1971 roku, natomiast dzieło sceniczne miało swoją prapremierę w Teatrze Ludowym w Warszawie miesiąc później. Sztukę w dwóch aktach ogłoszono drukiem w „Dialogu” (1971, nr 9) i przedrukowano w tomie Czapa i inne dramaty (Warszawa 1973). Dramat radiowy ukazał się w periodyku „Teatr Polskiego Radia”

niadanie u cenzora

Wybrany aspekt edycji dramatów Janusza Krasińskiego

ŚIn

styt

ut B

adań

Lite

rack

ich

PAN

, ko

ntak

t: irm

inak

ram

kow

ska@

wp.

pl

Agnieszka Kramkowska-Dąbrowska

Sztuka Edycji 1/2015

(1971, nr 4), został też wydany w zbiorze zawierającym inne sztuki radiowe Krasińskiego, nadając tytuł całemu tomowi1.

Na łamach pisma „Teatr Polskiej Telewizji” (1975, nr 2) opublikowano także autorski scenariusz spektaklu Teatru Telewizji, zrealizowanego w 1974 roku (premiera odby-ła się 6 stycznia 1975 roku). Publikacje są opatrzone tym samym tytułem, mają podobny trzon akcji i tych samych głównych bohaterów, ale są zauważalne zasadnicze różnice w poszczególnych scenach i doborze środków artystycz-nych. Odmienności te wynikają przede wszystkim z faktu, że Śniadanie u Desdemony Krasiński tworzył z myślą o dwóch różnych mediach: radiu i scenie teatralnej. To dlatego dramat radiowy, choć krótszy od dramatu scenicznego, ma więcej scen początkowych. Autor wykorzystał fakt, że w radiu możliwe są szybkie zmiany miejsca akcji – od depozytu więziennego, przez dworzec i kawiarnię po kościół. Natomiast Śniadanie sceniczne Krasiński zamyka w ścianach niewielkiego mieszka-nia, jednocześnie dodając sceny, które tam się rozgrywają, oraz pogłębiając i uszczegóławiając wątki już istniejące. Ponadto trudno oprzeć się wrażeniu, że dramat sceniczny jest nieznacz-nie późniejszy, widać w nim większą dojrzałość koncepcji ar-tystycznej (choć nie można nic zarzucić walorom estetycznym dzieła radiowego). Z kolei tekst opublikowany w periodyku „Teatr Polskiej Telewizji” jest późniejszą adaptacją dramatu scenicznego na potrzeby Teatru Telewizji, polegającą głów-nie na skróceniu dialogów. Można uznać, że różnice między radiowym Śniadaniem u Desdemony a Sztuką w dwóch aktach wynikają z odmienności gatunkowej dramatu radiowego i scenicznego. Różnice między drugim wydaniem dramatu ra-diowego w stosunku do pierwodruku były niewielkie, o wiele większe można było dostrzec między pierwodrukiem a prze-drukiem dramatu scenicznego. Trzeba w tym miejscu pod-kreślić, że zmiany widoczne w tekście zamieszczonym w anto-logii PIW-u można przypisać dążeniu autora do kondensacji wypowiadanych kwestii i do pogłębienia wątku dotyczącego relacji małżonków. Zachowane maszynopisy sztuki scenicznej pokazują podobny proces jeszcze na wcześniejszym etapie powstawania utworu.

Bez cenzury?

Zmiany w kształcie tekstu Sztuki scenicznej w dwóch aktach, tak łatwo tłumaczące się ewolucją koncepcji twórczej, mogą wywoływać wrażenie, że przekazy drukowane Śniadania u Desdemony były poddawane jedynie korekcie autorskiej. Dziwiła jednak przy tym zupełna otwartość w poruszaniu

tematu więzień stalinowskich. Tekst sprawia wrażenie, że spo-dziewanej interwencji cenzorskiej nie było. Objęty amnestią więzień o imieniu Tadeusz wraca do domu – do żony i dzieci. Towarzyszy mu młodszy kolega z celi – Szymon. W domu zastaje małżonkę i ich wspólnego przyjaciela. Rozpoczyna się dramat zazdrosnego męża, pełnej poświęcenia żony, oddanego przyjaciela. Ale równie silnie zaznaczają się w sztuce przeżycia więzienne i ich wpływ na zachowanie i psychikę obu uwolnio-nych. Sugestywnie jest także narysowana postać żony – prze-żywającej wyrok męża, odrzuconej społecznie i egzystującej na granicy biedy. Akcja jest dość wyraziście osadzona w miej-scu i czasie: mieszkanie znajduje się w świeżo odbudowanej Warszawie. Wiadomo jest także, że ani Tadeusz, ani Szymon nie zostali skazani za pospolite przestępstwa. Hanka opowiada Tadeuszowi o Adamie (ich wspólnym przyjacielu):

HANKA Tylko on przychodził tutaj upewnić twoje dzieci, że nikogo nie zamordowałeś. Tłumaczył im, że w więzie-niu nie siedzi się tylko za kradzież i zabójstwa. Raz nawet w szkole zrobił awanturę nauczycielce. Powiedziała Ju-reczkowi, że wyrośnie z niego takie samo ziółko jak tatuś. Okropnie ją zwymyślał. Potem oboje baliśmy się, że mogą być z tego nieprzyjemności2.

Jeszcze bardziej zadziwiająca jest scena, w której Tadeusz bierze do rąk płytę podpisaną Karioka. Okazuje się jednak, że nagrany jest tam utwór Luigiego Nono:

TADEUSZ Nono? A co to takiego?HANKA Włoski kompozytor. Adam przyniósł to tutaj jako pewną ciekawostkę. Podobno tak wygląda teraz nowo-czesna muzyka. Też uważam, że to okropne. Ale Adam się tym zachwyca.TADEUSZ Dobrze, a dlaczego to się nazywa karioka?HANKA To się wcale tak nie nazywa. To tylko taka na-lepka.TADEUSZ A co za dureń ją przykleił?ADAM Nie dureń, tylko student, od którego kupiłem tę płytę. Dostał ją skądś z zagranicy, a nalepkę przykleił dla niepoznaki. Zresztą i tak o mało nie wyrzucili go za to z uniwersytetu.TADEUSZ Za tę nalepkę?ADAM Nie, za płytę. Takich rzeczy nie wolno było grać. To był bardzo źle widziany formalizm.TADEUSZ I słusznie. Przecież to jest utwór wariata.ADAM (oburzony) O właśnie! To samo twierdzili ci, co wydawali te zakazy. Dokładnie to samo. Myślałem,

71

Śniadanie u cenzora

że masz nieco szersze horyzonty. Zaraz pewnie powiesz, że teoria Einsteina to też burżuazyjny wymysł. Że nie może być pojęć, które byłyby względne, bo to podważa zasady obowiązującej filozofii3.

Luigi Nono był w Komunistycznej Partii Włoch od 1952 roku, a więc jego nazwisko w 1971 roku nie mogło bu-dzić zastrzeżeń cenzury. Ale, jak wynika z dialogu, twórczość kompozytora była wcześniej zakazana jako „bardzo źle widzia-ny formalizm”. Jest to aluzja do socrealistycznej krytyki sztuki awangardowej. Jak pisze Grzegorz Wołowiec:

Formalizm był zwalczany na wszystkich odcinkach „fron-tu ideologicznego”, w 1949 r. oskarżono oń także sztukę cyrkową, jednak dziedziną najbardziej zaciętej walki z nim były literatura, muzyka oraz sztuki plastyczne. W muzyce za najjaskrawszy przejaw formalizmu uznawano dodekafo-nizm (Arnold Schönberg był prawdziwym szwarccharakte-rem stalinowskiej muzykologii)4.

Jest więc wielce prawdopodobne, że twórczość Nono, ucznia Arnolda Schönberga, mogła być nieakceptowana w dobie socrealizmu. Czytelnik może o tym swobodnie prze-czytać w wydaniu książkowym Śniadania u Desdemony oraz w „Dialogu”. W publikacjach tych nie została też usunięta wy-raźna kpina z marksizmu. Dopiero w scenariuszu telewizyjnym komentarz do zamienionej nalepki jest zgoła odmienny:

HANKA To się wcale tak nie nazywa. To tylko taka na-lepka.TADEUSZ A co za dureń ją przykleił?ADAM Nie dureń tylko student, od którego kupiłem tę płytę. A nalepkę przykleił dla kawału. Zresztą wtedy takich rzeczy nie należało grać. To był źle widziany formalizm5.

Teatr Telewizji z pewnością mógł liczyć na znacznie szerszą widownię niż spektakle na deskach miejskich teatrów. Masowy odbiorca nie usłyszał już jawnej kpiny z ideologii marksizmu, mógł jedynie dowiedzieć się, że sztuka awangardowa nie była wprawdzie zakazana, lecz jednak „źle widziana”. W dramacie radiowym tej sceny brak. Nie ma jej także w maszynopisach tej wersji, więc – być może – autor wymyślił ją podczas pisania dramatu scenicznego, a fragment ten okrojono dopiero na po-trzeby Teatru Telewizji w 1974 roku.

Słowo o metodzie

Porównanie pierwodruku oraz przedruku sztuki scenicznej z zachowanymi maszynopisami pozwoliło stwierdzić, że ma-szynopis, który Janusz Krasiński złożył w Muzeum Literatury6, różni się od pozostałych przekazów jednym, bardzo charakte-rystycznym sformułowaniem. Pojawia się ono w scenie, kiedy Tadeusz robi Adamowi swego rodzaju przesłuchanie, tzn. niedelikatnie badając jego potłuczone plecy, zadaje mu ból, a w tym samym czasie pyta o relacje z Hanką. Fragment ten w obu przekazach drukowanych Sztuki w dwóch aktach brzmi identycznie:

ADAM To jest despotyczna metoda.TADEUSZ Co jest despotyczna metoda?ADAM To, co ze mną robisz.HANKA Dobrze, ale co on robi? Co to za badanie?TADEUSZ Nie wtrącaj się.ADAM Despotyczna metoda... Gotów byłbyś skazać czło-wieka za jego ukryte myśli.TADEUSZ Aaaa!... Więc jednak przyznajesz się!ADAM Nie przyznaję się. Chcę tylko powiedzieć, że tego nie przewiduje żadne prawo. Tak właśnie do niedawna po-stępowało wielu oskarżycieli.TADEUSZ Bardzo możliwe. Więc co z tego?ADAM Jak to, co z tego? Posługujesz się metodami tych, którzy ciebie skazali. I to jest dla mnie niesłychane. Myślałem, że wyniesiesz stamtąd lepsze nauki7.

Powstała na podstawie dramatu scenicznego autorska ada-ptacja dla Teatru Telewizji została pozbawiona zdania: „Tak właśnie do niedawna postępowało wielu oskarżycieli”, oraz ostatniej kwestii Adama, co zupełnie stępiło oskarżycielskie ostrze tej sceny. O wiele jednak ciekawsza, bo jednowyrazowa, jest wspomniana już różnica między publikacjami dramatu scenicznego a jednym z jego przekazów niepublikowanych. Maszynopis złożony w Muzeum Literatury podaje, że metoda stosowana przez Tadeusza jest stalinowska. Adam mówi wprost: „To jest stalinowska metoda”8, Tadeusz powtarza to zdanie, Adam je potwierdza. Bez dodatkowych danych trudno jest usta-lić, czy słowo zostało zmienione przez autora – mielibyśmy więc do czynienia z autocenzurą (zwłaszcza że jeden z maszynopisów zawiera „poprawne” sformułowanie), czy przez oficjalną cenzurę albo też w wyniku ostrożności redakcji „Dialogu”.

Rozstrzygnięcie takie jest jednak kluczowe dla edytora, ponieważ wpływa na podjęcie decyzji o przywróceniu sformuło-

Agnieszka Kramkowska-Dąbrowska

Sztuka Edycji 1/2015

wania „stalinowska metoda” z najwcześniejszego zachowanego maszynopisu sztuki scenicznej lub pozostaniu przy wersji zmie-nionej w pierwodruku. Można wstępnie zakładać, że zmiana zo-stała dokonana przez osoby trzecie, ponieważ już od 1957 roku istniał zapis na słowo „stalinizm” (a więc i wyrazy od niego pochodzące) i było ono zastępowane przewidzianym wcześniej sformułowaniem: „okres miniony”9. Jak podkreśla Marta Fik, cały temat stalinizmu był „przez cenzurę szczególnie chroniony, i to jeszcze w połowie lat 80.”10. Autor mógł nie wiedzieć o ta-kim zapisie (bądź mimo to chciał użyć takiego określenia), stąd „stalinowska metoda” w najwcześniejszym maszynopisie. Wobec chwilowego fiaska poszukiwań dokumentów dotyczących tej sztuki w Archiwum Akt Nowych trudno rozstrzygnąć, czy wyraz został zmieniony przez redakcję „Dialogu” czy dopiero przez cenzora. Do PIW-u natomiast trafił już tekst poprawiony, o czym świadczy maszynopis przechowywany w domu pisarza oraz jego kopia, włożona do teczki Pięć dramatów IV, zawierają-cej sztuki włączone później do zbioru Czapa i inne dramaty.

Istotnym tropem wydaje się historia zamiany słów w drama-cie radiowym, w którym znajduje się identyczna scena. W jego pierwodruku pojawia się określenie „azjatycka metoda”11, nato-miast w przedruku „despotyczna metoda”12. Poprawiane okreś- lenie ma zatem warianty „azjatycka”/„despotyczna”, co może wskazywać, że zmiany były dokonywane przez różne osoby – cenzorów lub redak-torów. Wersja radiowa, zawierająca sfor-mułowanie „azjatycka metoda”, ukazała się zaledwie kilka miesięcy wcześniej niż pierwodruk dramatu scenicznego, w któ-rym widnieje określenie „despotyczna”, przedrukowane we wszystkich wydaniach. Pierwsza wersja poprawki mówiąca o „azjatyckiej metodzie” przeniknęła jeszcze do słuchowiska, którego premiera odbyła się 19 października 1971 roku. W mieszkaniu pisarza jest także przechowywa-ny maszynopis radiowego Śniadania u Desdemony, złożony w teczce razem z innymi dramatami radiowymi. W teczce znajduje się spis treści, po którym można wnioskować, że zebra-ne tam maszynopisy były pierwotnym zrębem tomu wydanego w 1976 roku. Maszynopisy złożone w teczce powstały zatem najpewniej już po ukazaniu się pierwodruku sztuki scenicznej w 1971 roku, a być może nawet po ukazaniu się zbioru PIW-u. W maszynopisie Śniadania u Desdemony z tej teczki, podobnie jak w maszynopisie z Muzeum Literatury, czytamy o „stalinow-skiej metodzie”. Bardzo istotny jest fakt, że Krasiński wrócił do wcześniejszego brzmienia fragmentu.

W zamianie słowa „azjatycka” na „despotyczna” w tomie dramatów radiowych (1976) można upatrywać ręki cenzorskiej,

co znajduje potwierdzenie w o wiele wcześniejszym sposobie ocenzurowania Jaskini filozofów Zbigniewa Herberta. Grzegorz Wroniewicz w nocie edytorskiej do Dramatów podaje, że w wersjach maszynopisowych sztuki Wysłannik mówi: „[…] w głębi Azji żyją plemiona, które składają ofiary z ludzi”13. Natomiast we wszystkich wydaniach widnieje zapis, że plemio-na te zamieszkują Afrykę. Zmiana doprowadziła do zatarcia aluzji do Imperium Rosyjskiego14. Negatywne skojarzenia ze wschodnim kontynentem były zatem usuwane nie tylko we wrześniu 1956 roku (kiedy ukazał się tekst Herberta), lecz również na początku lat siedemdziesiątych, kiedy publikowano sztukę Krasińskiego. W przypadku Śniadania u Desdemony zmiana była o tyle szczęśliwsza, że nie niweczyła aluzyjnego charakteru ocenzurowanego fragmentu.

Świadectwo autora

Podmiana słowa określającego metodę przesłuchiwania była jedynym śladem ingerencji zewnętrznej, ujawnionym podczas kolacjonowania przekazów. Pozostałe różnice wskazywały na autorską i najpewniej wydawniczą pracę nad kształtem sty-listycznym i artystycznym sztuki scenicznej, której ostateczna

wersja ukazała się w 1973 roku w zbiorze PIW-u Czapa i inne dramaty. Gdyby nie uwagi, które Krasiński dołączył do maszynopisu złożonego w Muzeum Literatury, można byłoby pozostać pod mylnym wrażeniem, że tekst nie wzbu-dził szczególnego zainteresowania urzędu

cenzury. Pierwsza notatka autora, z datą 1 grudnia 1992 roku (czyli niedługo przed przekazaniem maszynopisu do muzeum), odnosi się do kwestii Szymona z aktu pierwszego i zdania: „Więzienia były przepełnione i nie było miejsca na taki luksus”:

Przed wystawieniem sztuki Mysia zakwestionowała to zda-nie. Cenzor polecił mi je przeformułować. Nie wiedziałem jak, a cenzor sam mi podsunął myśl: więzienie, jedno wię-zienie było przepełnione. Aktor w czasie obecności cenzora w teatrze zastosował się do polecenia, później grał jak w tekście15.

Premiera Śniadania u Desdemony odbyła się 14 listopada 1971 roku, czyli dwa miesiące po ogłoszeniu sztuki w „Dialogu”. Nie ulega jednak wątpliwości, że prace nad spektaklem w war-szawskim Teatrze Ludowym musiały rozpocząć się o wiele wcześniej. Autor został wezwany do centrali GUKPPiW zapew-

| |Śniadanie u Desdemony

Janusz Krasiński tworzył z myślą

o dwóch różnych mediach

73

Śniadanie u cenzora

ne po zatwierdzeniu repertuaru przez odpowiednie urzędy16. Polecenie cenzorskie było nieprzestrzegane nie tylko na kolej-nych spektaklach, lecz również w publikacjach: wszystkie prze-kazy mówią o więzieniach, a nie jednym więzieniu. Najwyraźniej inny cenzor, dopuszczając tekst do publikacji, nie zaingerował w tym miejscu. Natomiast kolejny fragment, opatrzony w ma-szynopisie uwagą Krasińskiego, został opublikowany w wersji zmienionej podczas cenzurowania tekstu na potrzeby spektaklu. W akcie drugim Adam z Hanką wspominają noc, którą Hanka spędziła z prokuratorem, aby uratować męża przed karą śmierci. Notatka autora dotyczy fragmentu:

HANKA Przestań już. Nie mogę tego słuchać. Doprowadzisz mnie do tego, że pójdę i wypalę oczy temu knurowi. Niech mnie złapią i posadzą.ADAM (śmieje się ironicznie) Nie pójdziesz i nie wypa-lisz. Chyba że poprosisz o widzenie z nim. Ale musiałabyś się podać za jego żonę. Inaczej nie udzielą ci widzenia. Wybawca twojego męża zmienił się już z nim miejscami. I obawiam się, że nieprędko będziesz go mogła spotkać na ulicy.HANKA Siedzi?!ADAM Siedzi.HANKA Naprawdę?ADAM Naprawdę.HANKA (wzdycha) Daj Boże zdrowie jego prokurato- rowi17.

Komentarz Krasińskiego znajduje się na oddzielnej kartce:

Ta wstawka to warunek cenzury. W trakcie rozmów na Mysiej sam wpadłem na ten pomysł, by wsadzić prokura-tora i w ten sposób uratować sztukę. J. Krasiński 1 XII 1992 r.18

Krótka notatka sugeruje, że Krasiński musiał spotykać się z cenzorem wielokrotnie (wspomina przecież o „rozmowach”). GUKPPiW miał zapewne dwa wyjścia: zatrzymać sztukę lub odpowiednio ją przeredagować. Wybrano tę drugą możliwość, a Śniadanie pojawiło się na scenie i w druku dzięki dopisaniu krótkiej wymiany zdań. Najważniejsze okazało się wyjaśnienie, dlaczego Tadeusz, który przecież nie został skazany ani za kra-dzież, ani za morderstwo, przesiedział tyle lat w więzieniu, początkowo czekając na wykonanie wyroku śmierci. Otóż, zna-lazł się on tam z powodu nieuczciwości i podłości prokuratora, którego jednak dosięgła socjalistyczna sprawiedliwość. Całe zło stalinizmu (albo lepiej: „minionego okresu”, jak chciała cenzura)

było winą nieuczciwych jednostek, a nie wcielanej w życie ideologii. Stąd również poprzednia sugestia cenzora: „więzienie było przepełnione” – niechlubny wyjątek mógł się zdarzyć, ale nie można czynić z tego reguły.

Decyzje edytorskie

Notatka Krasińskiego dołączona do maszynopisu z Muzeum Literatury jest potwierdzeniem rozpoznania dokonanego wiele lat temu przez Martę Fik: „[…] szereg rzeczy załatwiano przez telefon (co nagminne, gdy idzie o teatry, szczególnie warszawskie), często nawet w trakcie osobistej rozmowy”19. Brak jakichkolwiek pozostałości w dokumentacji po tego typu konsultacjach zupełnie nie dziwi, podobnie jak nieuchwytność takich ingerencji w maszynopisach, w których autor osobiście dokonał zmian. Zjawisko to jest wielkim utrudnieniem w pracy edytorów, którzy zmagają się z pytaniem, czy – i w jaki spo-sób – przywracać pierwotne wersje fragmentów zmienionych przez cenzurę. W przypadku Śniadania u Desdemony nale-żało wczytać się w treść świadectwa, które autor postanowił przekazać do muzeum. Mowa jest w nim o nacisku ze strony cenzury przed wystawieniem sztuki w teatrze. W dokumen-tacji nieistniejącego już warszawskiego Teatru Ludowego znaleziono egzemplarz reżyserski i inspicjencki oraz dołączo-ny do nich egzemplarz cenzorski20. Ten ostatni – opatrzony pieczęcią „GUKPPiW zezwala na wykonanie” z datą 9 sierpnia 1971 roku i podpisem cenzora – charakteryzuje się większą liczbą ingerencji niż te, które pisarz zaznaczył w maszynopisie przekazanym do Muzeum Literatury. Cenzor skreślił np. zdanie: „Posługujesz się metodami tych, którzy ciebie skazali”, zmienił słowa dotyczące zadośćuczynienia za więzienie: „przeprowa-dzisz rehabilitację” na „wystąpisz o odszkodowanie”, przere-dagował zdanie dotyczące obrońców: „Nie ufam obrońcom, którzy współpracują z oskarżycielem” na „Nie ufam niektórym obrońcom” oraz wykreślił fragment, w którym Tadeusz opowia-da, że na rozprawie przytoczono jego pierwsze zeznanie, które odwołał jeszcze w czasie śledztwa i musiał je odwoływać po raz drugi w sądzie.

Najbardziej interesująca jest jednak ingerencja dotycząca „stalinowskiej metody” – cenzor zmienił ją na „niedopusz-czalną”. Słowa to najprawdopodobniej wypowiadali aktorzy podczas spektaklu, gdyż poprawka została naniesiona również na egzemplarz reżyserski (egzemplarz suflerski nie zachował się, natomiast inspicjencki zawiera tylko uwagi techniczne naniesione na nieocenzurowaną wersję maszynopisu). Jest to więc trzecia wersja tego samego sformułowania, co wskazu-

Agnieszka Kramkowska-Dąbrowska

Sztuka Edycji 1/2015

je, że tekst, bez względu na to, czy był dopuszczany na scenę, do radia, telewizji czy do publikacji, w tym miejscu ani razu nie zachował redakcji pierwotnej. Jest to o tyle istotne, że w innych miejscach ingerencje (te udokumentowane w maszynopisie cenzorskim z Teatru Ludowego i te, których można się do-myślać, analizując wersję telewizyjną i radiową) są rozbieżne w zależności od tego, w jaki sposób tekst miał być rozpowszech-niany. W tekście opublikowanym jest ich najmniej – znajduje się w nim jedynie uzgodniony z cenzorem odpowiedzialnym za widowiska dopisany fragment o uwięzieniu prokuratora oraz ingerencja dotycząca „stalinowskiej metody”. Nie mając w ręku egzemplarza cenzorskiego z adnotacją o dopuszczeniu do dru-ku bądź jakiejkolwiek notatki cenzora związanej z publikacją sztuki, nie można mieć pewności, na jakim etapie sformułowa-nie to otrzymało brzmienie „despotyczna metoda”. Można by przypuszczać, że wprowadził je autor nauczony wcześniejszym doświadczeniem dotyczącym spektaklu. Przeczy temu jednak maszynopis z Muzeum Literatury, zawierający dodatkowy frag-ment wymuszony przez cenzora odpowiedzialnego za widowi-ska, a jednocześnie zachowujący „stalinowską metodę”. O wiele bardziej prawdopodobne jest, że to właśnie w takim kształcie pisarz złożył Śniadanie u Desdemony u pierwszego wydawcy. Zmiana mogła więc powstać na etapie prac wydawniczych, jeśli redakcja „Dialogu” chciała zachować ostrożność. Nawet jednak w tym wypadku byłaby to zmiana nieautorska, dokonana ze względów cenzuralnych.

W podjęciu decyzji edytorskiej dotyczącej brzmienia tego sformułowania najważniejszy okazał się więc maszyno-pis złożony w Muzeum Literatury ad futuram rei memoriam, w którym widnieje sformułowanie „stalinowska metoda”, ale nie jest ono opatrzone żadną uwagą. Być może Krasiński, przeglądając maszynopis w latach dziewięćdziesiątych, nie zauważył tego fragmentu lub jego brzmienie nie wzbudziło w nim żadnych zastrzeżeń. Maszynopis nie stał się podstawą edycji dramatu w 2013 roku, ponieważ to wydanie PIW-u było ostatnią, nieznacznie przepracowaną przez autora wersją. Jednocześnie jednak wersja opublikowana przez PIW zawie-rała problematyczne sformułowanie „despotyczna metoda”. Autor nie złożył w muzeum maszynopisu z wersją ostateczną sztuki, ponieważ takiego nie miał. Zachowany w mieszkaniu pisarza maszynopis i jego kopia są wprawdzie zbliżone do wersji opublikowanej w 1973 roku, ale ich niestaranność i specyficz-ne błędy w pisowni pozwalają sądzić, że nie zostały wykonane przez Krasińskiego. To z pewnością przesądziło o tym, że autor wybrał wcześniejszy maszynopis, aby go opatrzyć uwagami i od-dać pod muzealną opiekę. Zapisane tam sformułowanie „stali-nowska metoda”, obecne również w analogicznym fragmencie

maszynopisu dramatu radiowego i niejednakowo zmieniane w kolejnych publikacjach, zostało uznane za zgodne z intencją autorską i przywrócone w edycji w 2013 roku – pierwszym wyborze dramatów Krasińskiego, który ukazał się po zlikwi-dowaniu cenzury w Polsce21. Zdecydowano się natomiast nie wykreślać fragmentu o uwięzieniu prokuratora, który został do-pisany pod wpływem rozmów pisarza z cenzorem. Przekazując maszynopis do muzeum, Krasiński opisał okoliczności powsta-nia dodatkowego fragmentu, ale go nie przekreślił. Pozwala to domyślać się, że gdyby pisarz miał możliwość reedycji drama-tu po 1989 roku, prawdopodobnie pozostawiłby to miejsce bez zmian. Dlatego też fragment ten nie został usunięty w edycji przygotowanej w 2013 roku, a jedynie opatrzony przypisem informującym o notatce pisarza.

Summary: Breakfast with the censor. A chosen aspect of the edition of dramas by Janusz Krasiński

Key Words: Janusz Krasiński, Krzak gorejący. Dramaty, Śniadanie u Desdemony, GUKPPiW, censorship in Poland, censorial copy, editing

The article discusses a chosen aspect of the edition of Janusz Krasiński’s dramas (Krzak gorejący. Dramaty, Wydawnictwo IBL 2013), i.e. censorial interference in a play entitled Śniadanie u Des-demony. The biography of the writer (who was imprisoned during the Stalin period) and the subject matter of the work – the release of two prisoners under the amnesty – enabled to suspect that the plans of publishing the drama (first edition: 1971) could particu-larly interest Główny Urząd Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk.

The attempts to find in Archiwum Akt Nowych a censorial copy or information about the censorial interference in the planned publi-cation were futile. The comparison of editions with typescripts kept in the author’s house showed significant differences in the text only in two cases: in rephrasing the words “Stalinist method” and ad- ding the fragment in which the protagonist informs about the ar-rest of a dishonest prosecutor. In the typescript placed in Muzeum Literatury im. Adama Mickiewicza in Warsaw, the writer noted that the form of the play was influenced by his conversation with a censor on the subject of performing the play at the Ludowy Teatr in Warsaw (premiere: 1971).

Krasiński noted that the fragment about the prosecutor was cre-ated under the influence of the author’s visit to the office in Mysia street. However, giving the typescript to the museum in 1990s, he did not decide to cross out that part of his play; therefore, the writer expressed his intention. The typescript from Muzeum Literatury in-cluded the phrase “Stalinist method”, as opposed to the first printing, in which one can see the words “despotic method”, or the radio ver-sion of the play, in which “Asian method” appears. No additional in-formation that could indicate the interference of the censor was given to the phrase. On the other hand, the censorial copy with a permit to performance at the Ludowy Theatre includes the change of “Stali- nist method” into “unacceptable method”. The correction signals that

75

the term “Stalinist” could be perceived as “unprintable”; however, it does not give an unambiguous answer whether “despotic method” appeared in the first edition after the direct interference of the censor who gave permission to publish the play or as a result of the writer’s self-censorship. The history of the phrase and its editing – as well as the presence of its original version in the typescript donated by the au-thor to Muzeum Literatury – allowed to perceive the words “Stalinist method” as consistent with the author’s intention and reintroduce them in the edition from 2013 – the first selection of Krasiński’s dra-mas which was published after the dismantling of censorship in Po-land.

........................................................................

1 J. Krasiński, Śniadanie u Desdemony. Słuchowiska radiowe i dramaty, Warszawa

1976.2 Tekst podaję za wydaniem: J. Krasiński, Śniadanie u Desdemony. Sztuka w dwóch

aktach, w: idem, Czapa i inne dramaty, Warszawa 1973, s. 220. Cytaty z tego wydania ozna-

czam skrótem „PIW” i numerem strony.3 PIW, s. 198–199. 4 G. Wołowiec, Nowocześni w PRL. Przyboś i Sandauer, Wrocław 1999, s. 17.5 „Teatr Polskiej Telewizji” 1975, nr 2, s. 18.6 J. Krasiński, „Śniadanie u Desdemony. Sztuka”, maszynopis z odręcznymi dopis., Mu-

zeum Literatury im. Adama Mickiewicza, inw. 4252. Odwołania do tego maszynopisu ozna-

czam dalej skrótem „ML, inw. 4252”.7 PIW, s. 232–233. 8 ML, inw. 4252. 9 M. Fik, Cenzor jako współautor, w: Literatura i władza, pod red. B. Wojnowskiej, War-

szawa 1996, s. 139.10 Ibidem, s. 137. 11 „Teatr Polskiego Radia” 1971, nr 4, s. 52.12 W zbiorze Śniadanie u Desdemony. Słuchowiska radiowe i dramaty, Warszawa 1976. 13 G. Wroniewicz, Nota edytorska, w: Z. Herbert, Dramaty, Warszawa 2008, s. 242. 14 Wroniewicz zwraca przy tym uwagę, że Herbert nigdy nie skorzystał z możliwości

przywrócenia pierwotnego brzmienia fragmentów zmienionych przez cenzurę po 1989 roku.15 ML, inw. 4252.16 Repertuar teatrów był zatwierdzany przez Wydział Kultury Wojewódzkiej Rady Naro-

dowej, a następnie sztuki przekazywano do lokalnych urzędów cenzury; P. Perkowski, „Dzia-

łalność Głównego Urzędu Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk w latach siedemdziesiątych”,

maszynopis rozprawy doktorskiej, Gdańsk 2005, s. 147; cyt. za: K. Budrowska, „Do wyższych

ja rzeczy urodzon…” – nieznany dramat przypisany Zofii Kossak, w: „Lancetem, a nie maczugą”.

Cenzura wobec literatury i jej twórców w latach 1945–1965, pod red. K. Budrowskiej

i M. Woźniak-Łabieniec, Warszawa 2012, s. 61.17 PIW, s. 258–259.18 ML, inw. 4252.19 M. Fik, op. cit., s. 132.20 Teczka z maszynopisami Śniadania u Desdemony z archiwum Teatru Ludowego

w Warszawie znajduje się w zbiorach Instytutu Teatralnego im. Zbigniewa Raszewskiego:

Akta A, sygn. 1/99. 21 J. Krasiński, Krzak gorejący. Dramaty, wybór i wstęp W. Zwinogrodzka, oprac. tek-

stów A. Kramkowska-Dąbrowska, Warszawa 2013.

77

DOI: http://dx.doi.org/10.12775/SE.2015.008

Elżb

ieta D

ąbro

wicz

Edycja historyczno-krytyczna

W numerze „Przeglądu Politycznego” poświęconym setnej rocznicy wybuchu pierwszej wojny światowej Łukasz Musiał komentuje z atencją krytyczne wydanie1 In Stahlgewittern Ernsta Jüngera, „Homera europejskiego wieku żelaza”2. Rzecz istotnie godna odnotowania, bo dzieło to – kluczowa pozycja wojennego kanonu europejskie-go – stanowiła dla edytorów wyzwanie karkołomne. Jünger wielokrotnie tekst prze-kształcał. Przeformułowania schodziły zaś tak głęboko, że siedem kolejnych wersji utwo-ru (Musiał pisze o sześciu wersjach), sporządzonych między 1920 a 1978 rokiem, należy traktować jako samodzielne dokonania ideowo-artystyczne. Wydanie z 2013 roku skrupulatnie dokumentuje ową metamorficzność dzieła3. W omówieniu Musiała pada pytanie nurtujące wszystkich komentatorów eposu W stalowych burzach: jak wyjaśnić autorską uporczywość w nawracaniu do tekstu? Przejaw to koniunkturalizmu pisarza czy też raczej, łagodniej rzecz ujmując, niestałości jego poglądów? Autor artykułu proponuje wykładnię jeszcze inną: „[…] można to nazwać […] obsesją nadawania formy temu, co zawsze wymyka się formie: niszczącemu doświadczeniu śmierci, z którą tylekroć Jünger stawał oko w oko. I doświadczeniu żałoby”4. Ponawiany wciąż akt twórczy zostaje więc utożsamiony z przepracowywaniem traumy wojennej. Jest to niewątpliwie rozwiązanie poręczne; umożliwia Musiałowi pozostawienie nieco z boku lektury kontekstowej, w tym przypadku niesłychanie pracochłonnej i trudnej do przeprowadzenia w ciasnych ramach artykułu prasowego. Takie ujęcie ma jednak zasadniczy mankament. Nazbyt marginalizuje to, co w związku z wydaniem In Stahlgewittern wydaje się najistotniej-

ojsty 1956/2010

Kilka uwag o piętnie sprawczym cenzury

RU

niw

ersy

tet w

Bia

łym

stok

u, k

onta

kt: e

.dab

ro@

wp.

pl

Elżbieta Dąbrowicz

Sztuka Edycji 1/2015

sze i ważne również w odniesieniu do literatury polskiej. Jego wielokształtność sprzyja bowiem postawieniu kwestii z pozoru banalnej, lecz w praktyce często lekceważonej: związku interpre-tacji z konkretną edycyjną postacią utworu. Musiał zdaje sobie z tego sprawę, nie na tyle jednak, by ze wskazaną zależnością konsekwentnie się liczyć we własnych poczynaniach anali-tycznych5. Z jednej strony chwali wzorową niemiecką edycję z 2013 roku, z drugiej zaciera kontury poszczególnych wersji, starając się znaleźć klucz uniwersalny, w jakimś stopniu pasujący do każdej z nich. Niekonsekwencji tej na dobrą sprawę nie mógł uniknąć choćby z tego względu, że pisząc o dziele traktującym wprawdzie o wojnie światowej, doświadczeniu zdecydowanie ponadlokalnym i ponadnarodowym, lecz o dziele pochodzącym z niemieckiego kręgu językowego, zwracał się do czytelnika pol-skiego, który nawet jeśli sięgnie po oryginał, będzie skazany na lekturę w mniejszym lub większym stopniu powierzchowną. Cóż bowiem z tego, że obcokrajowiec przyswoi sobie wiedzę na temat źródła tytułu In Stahlgewittern. Jünger, używając sformułowania z Eddy, nie domagał się od swego czytelnika wiedzy encyklope-dycznej, lecz uruchamiał – nieraz milczące czy nieoczywiste – złoża tradycji wspólnej piszącemu i publiczności6. Kulturowa bariera nie stanowi jednak przeszkody, by o wydaniu, które przed polskim czytelnikiem (i każdym obcym) stawia zbyt wysokie wymagania, pisać z poczuciem głębokiego sensu. Wystarczy edy-cję taką potraktować jako przedsięwzięcie modelowe. Wartość bowiem największa owego wydania historyczno-krytycznego polega na tym, że pozwala na śledzenie twórczego przedsięwzię-cia od wersji pierwszej do ostatniej oraz na metodyczną analizę różnic między wersjami kolejnymi. Dzięki obserwacji zmian jaśniej widać nie tyle autorską obsesję, ile intencję, za każdym razem uobecnianą inaczej w literackiej materii, inaczej wikłaną w konteksty bieżące i historyczne. Edycja tego rodzaju jest zaś – owszem – dziełem pomnikowym, co autor artykułu podkreśla, lecz może być także silnym impulsem recepcyjnym, skłaniającym do przemyślenia na nowo większych fragmentów bądź warstw zbiorowego dziedzictwa.

Wychodząc od artykułu o proteuszowym dziele, które udostępniono w optymalnej formie wydawniczej, chcę roz-ważyć zagadnienie podobne, choć związane z całkiem inną inicjatywą edytorską. W 2010 roku pod szyldem Biblioteki „Gazety Wyborczej” ukazało się pierwsze zbiorowe (lecz jeszcze niekompletne) wydanie dzieł Tadeusza Konwickiego. Książki wybrane otworzyła powieść Dziura w niebie. W drugim tomie opublikowano Sennik współczesny, dalej Wniebowstąpienie i Zwierzoczłekoupiora. W tomie piątym znalazły się: Nic albo nic i Kronika wypadków miłosnych. W szóstym: Kalendarz i klepsydra oraz Kompleks polski. W siódmym: Mała apoka-

lipsa. W ósmym: Wschody i zachody księżyca. W dziewiątym: Rzeka podziemna, podziemne ptaki tudzież Nowy Świat i okolice. W kolejnym: Bohiń. W jedenastym: Zorze wieczorne i Czytadło. W tomie finalnym, dwunastym, Pamflet na siebie, ostatni utwór pisarza, połączono z Rojstami – jego niedoszłym debiutem książkowym.

Edycja Agory zasługuje na uwagę nie tylko dlatego, że jest pierwszą próbą tego rodzaju w odniesieniu do twórczości Konwickiego. Jej walor podstawowy polega na tym, że edytor sięgnął do autografów, poprawił błędy i omyłki, a co najistot-niejsze, przywrócił partie tekstów niedopuszczone do druku w edycjach PRL-owskich7. Czytelnik ma zatem wreszcie moż-liwość poznać teksty głośnych swego czasu utworów w innych wersjach niż te, które wcześniej weszły do publicznego obiegu. Jest to niewątpliwie praktyka wydawnicza, którą należałoby objąć wszystkich ważniejszych twórców PRL-owskich (nie rezygnując dla wątpliwych oszczędności z komentarza krytycz-nego!), co od chwili zniesienia cenzury wielokrotnie postulo-wano, lecz bez spektakularnych efektów. Konkretne propozycje z tego zakresu zgłosiła ostatnio Kamila Budrowska, optując za „edycjami przywróconymi”, w których znalazłyby się na powrót fragmenty wykreślone czy zmienione przez cenzurę, odpowied-nio zaznaczone i skomentowane8. Celem editio restituta – jak badaczka nazywa proponowany typ wydania – byłaby próba „odtworzenia autorskiego zamysłu”, zatem postaci tekstu sprzed „jakichkolwiek udokumentowanych nacisków”9. Chodziłoby więc o to, by – na ile to możliwe – przywrócić autorowi stan względnej swobody twórczej. Ale nie tylko o to, bo przecież oznaczając miejsca dotknięte interwencją cenzorską, odsłoni-łoby się zarazem przed czytelnikiem – co wydaje mi się szcze-gólnie poznawczo cenne – pole negocjacji między pisarzem a wydawnictwem i urzędem cenzorskim. Dzieło opublikowane pod cenzurą okazywałoby się efektem czy też skutkiem uzgod-nień między pisarzem a instytucjami, od których był zależny. Broniłabym tezy, że na piśmiennicze dziedzictwo po PRL-u, jakkolwiek by je oceniać, składa się zarówno to, co zostało wów-czas opublikowane, jak i to, co wykreślono, przeformułowano, zastąpiono czymś innym. Nowe edycje, te „przywrócone”, w od-różnieniu od publikacji PRL-owskich, powinny udostępniać zarówno dzieło wynegocjowane, jak i to, które doznało zmian prostujących intencje autorskie.

Edycję dorobku Tadeusza Konwickiego w postaci Książek zebranych z pewnością trzeba zaliczyć do kategorii editio restituta z tym zastrzeżeniem jednak, że rozwiązanie, które przyjęto, jest nader dyskusyjne. Jest to wprawdzie wydanie po-pularne, nie krytyczne, ale okoliczność ta bynajmniej nie działa na korzyść wydawcy. Całą pracę edytorską pozostawiono bo-

79

Rojsty 1956/2010. Kilka uwag o piętnie sprawczym cenzury

wiem bez komentarza, wskutek czego, nie znając poprzednich wersji utworów, czytelnik (zwłaszcza młodszy, nie pamiętający PRL-u) nie zorientuje się w skali i znaczeniu różnic między wersją przywróconą a ocenzurowaną. Edycja tak pomyślana pokazuje wprawdzie, że cenzura przekłamała intencje autora, ale ogranicza szanse rozpoznania w lekturze charakteru i zasię-gu kontrowersji dzielących elitę władzy oraz opinię publiczną w czasach publikacji PRL-owskiej.

Zważywszy na istotną rolę cenzury jako czynnika współtwo-rzącego ówczesną kulturę polską, również wydania popularne literatury tamtych czasów powinny zawierać informację o do-konanych ingerencjach. PRL nie skończył się przecież z dnia na dzień. Odwleczone skutki ówczesnej polityki kulturalnej trapią nas do dzisiaj. Rozwiązaniem ze wszech miar pożądanym byłaby więc krytyczna – historyczno-krytyczna – edycja łącząca dwie wersje tekstu: dopuszczoną do obiegu w PRL-u i nieocenzuro-waną. Minimalnym wymogiem w tym względzie powinno stać się oznaczanie owych zmian w tekście udostępnianym czytelni-kowi; w tekście głównym, a przy rozleglejszych skreśleniach – w przypisach. Jak wiadomo, cenzura dokonywała nieraz zmian bardzo głębokich, a ich wiarygodne oszacowanie wymagałoby analizy porównawczej dwóch (jeśli nie więcej) wersji utworu, traktowanych jako osobne w gruncie rzeczy teksty. Nie ma sensu postulowanie takiego trybu edytorskiego w stosunku do wszyst-kich wznawianych utworów, które wskutek cenzury ucierpiały. Z góry wiadomo, że projektu tak szeroko zakrojonego nie dałoby się zrealizować nie tylko ze względu na ograniczenia finanso-we, ale też z powodu niekompletności dokumentacji. Byłaby natomiast do pomyślenia seria wydawnicza złożona z dziesię-ciu – powiedzmy – starannie wybranych utworów, należących do kanonu literatury PRL-owskiej, wydanych pod jedną okładką w dwóch wersjach, co pozwoliłoby każdą z nich przeczytać jako integralny tekst od początku do końca, z solidnym komentarzem oraz przedrukiem recenzji cenzorskich tudzież oficjalnych, pisa-nych często również na odgórne zlecenie.

Pośród kandydatur nie do pominięcia w postulowanej tu serii widziałabym Rojsty Tadeusza Konwickiego. Z kilku powodów. Najpierw dlatego, że powieść niedopuszczoną do druku w 1948 roku wydano w 1956 roku z licznymi zmianami w stosunku do wersji pierwotnej. Dlatego również, że dotyczyła niewygodnego w PRL-u tematu partyzantki antybolszewickiej, który trwale naznaczył całą twórczość autora Rojstów, a po 1989 roku odżył jako pamięć o „żołnierzach wyklętych”, budząc zresztą niemałe kontrowersje. Dlatego też, że jest to powieść o ciekawej recepcji literaturoznawczej, by wspomnieć wypowie-dzi Kazimierza Wyki, Marii Janion, Hanny Gosk czy Dariusza Skórczewskiego. Dlatego wreszcie, że niedawno ponownie we-

szła do obiegu, lecz w wersji autorskiej, odmiennej od wydania z 1956 roku i bez objaśnienia tych różnic.

Rojstom w Książkach wybranych wyznaczono ważną pozy-cję – umieszczono je na końcu wydania, przez co jako utwór chronologicznie pierwszy stały się swego rodzaju klamrą dla całej twórczości pisarza. Ten zabieg kompozycyjny podkreśla znacze-nie powieści, ale też maskuje do pewnego stopnia pominięcie wczesnych utworów pisarza, najbardziej skażonych ideologicz-nie, co zresztą uważam za decyzję karygodną, bo fałszującą cały dorobek Konwickiego. Za Rojstami, chociaż powstały w późnych latach czterdziestych, przemówiła pewnie ich ówczesna niecen-zuralność tudzież odwilżowa aura towarzysząca pierwszemu wydaniu, przede wszystkim zaś „wileńskość”, która przenika nie-omal całe pisarstwo autora Sennika współczesnego. Nieobojętne były też z pewnością referencje udzielone tej powieści przez Marię Janion10. Biorąc jednak pod uwagę świadectwa recepcyjne, niecenzuralności Rojstów nie traktowano jako specjalnego tytułu do chwały autorskiej. W recenzjach z 1956 roku wskazywano na problematyczność decyzji zamykającej Rojstom drogę do publikacji w 1948 roku11. W najnowszej interpretacji powieści, skoncentrowanej na analizie wizerunku relacji między Polakami a Rosjanami, Skórczewski dowiódł zaś, jak dalece utwór ten (analizował tekst wydany w 1956 roku) potwierdzał i utrwalał hegemonię sowiecką na „Kresach Wschodnich”12.

Postulując namysł nad dwoma wersjami powieści: do-puszczoną do druku w 1956 roku oraz nieocenzurowaną, nie szukam argumentów ani za Rojstami, ani przeciw nim. Chciałabym jedynie wykazać, jak dalece ingerencja cenzury Rojsty zmieniła. Analiza porównawcza dwóch wersji utworu przemówi – jak się spodziewam – na rzecz jego edycji w po-dwojonej postaci, z wyraźnym oznaczeniem miejsc zmienio-nych w wydaniu odwilżowym.

Rojsty i Rojsty

Rojsty, które odtworzył z autografu Przemysław Kaniecki, róż-nią się w wielu miejscach od tekstu edycji odwilżowej, ale tylko jeden raz odstępstwo zostaje czytelnikowi zasygnalizowane, mianowicie rozdział osiemnasty – nieistniejący we wcześniej-szych wydaniach – został opatrzony informacją o jego rekon-strukcji na podstawie rękopisu. Moje dalsze rozważania będą odnosiły się do zamieszczonego niżej zestawienia fragmentów różniących dwie wersje utworu z konsekwencjami dla jego ar-chitektury, stylu, konstrukcji postaci, konsekwencjami idącymi więc bardzo daleko, co sprawia, że Rojsty zrekonstruowane są w gruncie rzeczy powieścią inną aniżeli te z 1956 roku.

Elżbieta Dąbrowicz

Sztuka Edycji 1/2015

Rojsty 1956 Rojsty 2010

1. Ja byłem tylko miesiąc w oddziale. Przyłączyłem się do piętnastej brygady. (18)13

Ja tylko w akcji na Wilno brałem udział. Przyłączyłem się wtedy do piętna-stej brygady. (153)

2. Myślałem, że się rozchoruję, kiedy przyszła wieść, że Ruscy weszli na Pragę. (19) Myślałem, że się rozchoruję, gdy przyszła wieść o kapitulacji. (153)

3.– Białorusini pójdą z nami – zgasił mnie brunet. – Myśmy te ziemie kolonizowali od kilkuset lat. Niech Pan się przejdzie po Wilnie. (19)

– Białorusini pójdą za nami – zgasił mnie brunet. – Kultura nasza wywarła tu swój wpływ. Myśmy te ziemie kolonizowali od kilkuset lat. Niech się Pan przejdzie po Wilnie. (153)

4. Polak od Polaka żył o dziesiątki kilometrów. (19) Polak od Polaka był o dziesięć kilometrów. (154)

5.

Pamiętam – skapitulowałem. Teraz młodzieńcy w długich butach zaczęli wspominać ostatnie swoje przewagi, wcześniejsze też czasy, czasy rozkwitu partyzantki. (20)

Pamiętam – skapitulowałem.Wiesz, Edek – Ewa odłożyła książkę – tu w naszej dzielnicy był jeden taki młodzian, który siedział w piwnicy podczas akcji na Wilno, bo mu mama nie pozwoliła.Zaśmieliśmy się.– To my, starzy – przerwał pan Skrzyniewicz – ganiliśmy wtedy pod kulami, kobiety oddawały chłopcom ostatnie buty, a taki wszarz siedział w piwnicy. Młodzieńcy w długich butach zaczęli wspominać akcję na Wilno, wcześniej-sze też czasy, czasy rozkwitu partyzantki. (154)

6. Podobno dowództwo AK odbyło jakąś konferencję koło Ruskiej Puszczy. (20) Podobno dowództwo odbyło jakąś konferencję koło Ruskiej Puszczy. (154)

7. Znacznie bardziej niż piłsudczyków nienawidził Piwoń komunistów. (22)

Czasem zdarzało mi się zastanawiać, kogo Piwoń bardziej nienawidził: piłsudczyków czy komunistów. (156)

8.Na pogrzebie nie było księdza, paru oficerów-berlin-gowców odprowadzało go na cmentarz, aby pochować w nieświęconej ziemi. (22)

Na pogrzebie nie było księdza, paru oficerów (tzw. berlingowców) odprowa-dzało go na cmentarz, aby pochować w nieświęconej ziemi. (157)

9.

[…] a inni chronili się przed poborem do wojska fał-szywymi „personalausweissami”. Bolszewicy nie zdążyli jeszcze wydać swoich dokumentów, a wszystkie niemiec-kie pieczątki i formularze wpadły w ręce AK. (23)

[...] a tysiące chroniły się przed poborem do wojska fałszywymi personalau-sweissami, gdyż bolszewicy nie zdążyli jeszcze wydać swoich dokumentów, a wszystkie niemieckie pieczątki i formularze wpadły w ręce AK. (157)

10. […] fala zdeterminowania zalała ponownie mój rozsądek. (24)

[…] fala zdeterminowania zalała ponownie mój rozsądek, iż byłem gotowy do jak najbardziej szaleńczego szturmu na nieprzyjacielskie pozycje. (158)

11. Strzelało się białoruskich chłopów, posądzonych o sympa-tie lub wprost o współpracę z bolszewikami. (29)

Strzelało się, prócz żołnierzy, z którymi sprawa była niełatwa, białoruskich chłopów posądzanych o sympatie lub wprost współpracę z bolszewikami. (162)

12. […] Aktor wyciął w pień posterunek milicji i spalił grana-tem chałupę. (33)

[…] Aktor wyciął w pień posterunek milicji białoruskiej i spalił granatem ich chałupę. (165)

13.Przy rozpętanym żarliwym patriotyzmie łamałem się dodatkowo ze swoim wrażliwym i czułym usposobieniem. (35)

Przy rozpętanym żarliwym patriotyzmie, kipiącym w naszych kresowych sercach, łamałem się dodatkowo ze swoim wrażliwym i czułym usposobie-niem. (168)

14. Rąbnę mu w łeb – zaszeptał zawzięcie. (37) Pierdolnę mu w łeb – zaszeptał zawzięcie. (169)

15. […] a za niemieckich czasów był nawet wyrzucony z od-działu Korbuta. (37–38)

[…] a za czasów niemieckich był nawet wyrzucony z oddziału Narbuta. (170)

16. Nominację na plutonowego otrzymałem po akcji na Ławaryszki. (39) Nominację na plutonowego otrzymałem po akcji na Wilno. (171)

17. Od czerwca ich nie widziałam. (44) Od samej akcji na Wilno nie widziałam ich. (176)

18. No, a jeśli zrobią tu plebiscyt? (45) No a jeśli będzie tu plebiscyt? (177)

19. Nie znosiłem tego cynika. Panna Celinka podniosła fiołkowe oczy […]. (45)

Nie znosiłem tego cynika. Przypuszczałem, iż był w kontakcie z NKWD, mówiłem nawet o tym z Kwiatkiem. Panna Celinka podniosła fiołkowe oczy […]. (177)

81

Rojsty 1956/2010. Kilka uwag o piętnie sprawczym cenzury

Rojsty 1956 Rojsty 2010

20. Boją się. Powiadają, że w czterdziestym roku dali im bolszewicy, ale zaraz przyszli Niemcy […]. (47)

Nie chcą brać. Powiadają, że w czterdziestym roku dali im bolszewicy, ale zaraz przyszli Niemcy […]. (178)

21. Wszystkich się bali. (48) Wszystkich jednakowo nienawidzili. (179)

22. A taki Łupaszko to nawet poszedł z Niemcami za Niemen. (50)

A taki Kuraszko to nawet na akcję wileńską się nie zgodził. Poszedł z Niemcami za Niemen. (181)

23. Nie stchórzymy. (51) Nie stchórzymy, do ostatka. (181)

24. Część z nich ukrywała się przed poborem do wojska, resztę zagarnięto na patrolach. (55)

Ukrywali się przed poborem do wojska i w ten sposób chcieli przetrwać do wiosny. (185)

25. Po akcji na Ławaryszki przypięto mu czerwono-białą rozetkę Krzyża Walecznych. (57)

Po akcji na Wilno przypięto mu czerwono-białą rozetkę Krzyża Walecznych. (186)

26.[…] i od razu, nadużywając gramatyki rosyjskiej, wygłosił przemowę do drużyny.Poszedłem na koniec wsi […]. (58)

[…] i od razu, nadużywając gramatyki rosyjskiej, wygłosił przemowę do drużyny.– A jebi waszu mać, to wy co myślicie? Ja wam pokażę wojsko. Wiecie, kto ja jestem? Obergefreiter, skatina jebana w rot…Nie wiedziałem, czy ostatnie słowa stanowią nader krytyczną samoocenę, czy odnoszą się do drużyny.Poszedłem na koniec wsi […]. (187)

27. – Nie rozmazuj się, nie jesteś dziewicą – mruknąłem opryskliwie. (65)

– Nie rozmazuj się, nie jesteś dziewicą w ciąży – mruknąłem opryskliwie. (193)

28. – Stójcie, taka wasza mać – wrzasnąłem wściekły na szperaczy. (72) – Stójcie, jebiona mać – wrzasnąłem wściekły na szperaczy. (198)

29. – Taka mać, zabiłem przyjaciela. (73) – Kurwa mać, zabiłem przyjaciela. (199)

30.

Konie były jak zwykle zmęczone, obojętne, mokrymi chrapami szukały worka z owsem. Jakiś świetlny pocisk wystrzelił daleko za lasem i zgasł w kołach Wielkiego Wozu. (73)

Konie były jak zwykle zmęczone, obojętne, mokrymi chrapami szukały wor-ka z owsem. Dla mnie wszystko się skończyło, nie widziałem nowego. Nie znałem wówczas owej złotej mądrości, że wszystko mija, że człowiek wytrzy-muje wszystko z wyjątkiem własnej śmierci. Jakiś świetlny pocisk wystrzelił daleko za lasem i zgasł w kołach Wielkiego Wozu. (199–200)

31. Przyszedłem tu dla plutonu, chociaż pod śniegiem leżał mój przyjaciel. Wróciwszy do sań, wybuchnąłem: […]. (75)

Przyszedłem tu dla plutonu, chociaż pod śniegiem leżał mój przyjaciel, który już teraz nie miał mi za złe tego nieszczęsnego strzału. Żółty trójkąt światła księżycowego łamał się na świeżym grobie. Stefan przy wnoszeniu go do chaty, zamroczony bólem, klął mnie od skurwysynów. Pytał nie wiadomo kogo: – Dlaczego ten drań do mnie strzelił?Wróciwszy do sań, wybuchnąłem: […]. (200)

32. Skręciliśmy na trakt. [koniec rozdziału ósmego – E. D.] (75) Skręciliśmy na trakt. Za nami pod księżycem została chata. (201)

33. Przypominał mi się Stefan. Coraz rzadziej mówili o nim chłopcy. Bonza zaopiekował się mną […]. (76)

Przypominał mi się Stefan. Zabiło mi serce, gdy po paru dniach na piersi Sułtana pojawił się jego ryngraf; ale nie miałem nic do powiedzenia. Bonza zaopiekował się mną […]. (202)

34. Wierzyliśmy, że nasze silne, dobrze uzbrojone oddziały potrafią zdobyć miasto. Stało się inaczej. (81)

Wierzyliśmy, że nasze silne, dobrze uzbrojone oddziały potrafią zawsze utrzymać miasto. Stało się inaczej. (206)

35.

Urządzanie defilad, mszy polowych i różnych innych uroczystości wojskowych okazało się fałszywym wykładni-kiem siły. Takie myśli niewyklarowane i chaotyczne […]. (81)

Urządzanie defilad, mszy polowych i różnych innych uroczystości wojsko-wych okazało się fałszywym wykładnikiem siły. Po akcji na Wilno, w chwili próby, powtórzył się wrzesień 1939 roku. Wojna u nas była ciągiem spon-tanicznych, egzaltowanych zrywów i bolesnych rozczarowań. Takie myśli, niewyklarowane i chaotyczne […]. (206)

36.

Odsuwałem je od siebie ze wstrętem. Nie czas było roztrząsać sprawy należące do tych, którzy w konspiracyj-nych mieszkaniach w zaułkach wileńskich kierowali naszą akcją. (81)

Odsuwałem je od siebie ze wstrętem. Walczyliśmy bezkompromisowo. Nie czas było roztrząsać sprawy należące do tych, którzy w konspiracyjnych mieszkaniach w zaułkach wileńskich kierowali naszą akcją. (206)

Elżbieta Dąbrowicz

Sztuka Edycji 1/2015

Rojsty 1956 Rojsty 2010

37. Więcej sprytu i żadnych sentymentów. – Tak, tak – pota-kiwałem. (83)

Więcej sprytu i żadnych sentymentów. Każdy bolszewik to nasz wróg. – Tak, tak – potakiwałem. (208)

38.Nasze sprawy, zdające się ostatecznymi i najprostszymi, wydały mi się teraz jakoś egzotyczne między murami miasta. (85)

Nasze sprawy, zdające się ostatecznymi i najprostszymi, były tylko fragmen-tem życia Wileńszczyzny. (210)

39. Po kąpieli wysmarowałem się obficie szarą maścią, sku-teczną rzekomo i na świerzb. (87)

Po kąpieli wysmarowałem się obficie szarą maścią, skuteczną rzekomo nie tylko na mendy, ale i na świerzb. (212)

40. […] ale my zostaniemy i wytrwamy do chwili, kiedy można będzie wkroczyć do wolnego Wilna […]. (94)

[…] ale my zostaniemy i wytrwamy do chwili, gdy wkroczymy do wolnego Wilna [...]. (216)

41. […] naklejaliśmy je na słupach telefonicznych. Stefana nie było. (96)

[…] naklejaliśmy je na słupach telefonicznych. Pomagaliśmy w tym ludziom prześladowanym. Ojciec Stefana powtarzał często, że rząd nasz był proży-dowski. Stefana nie było. (218)

42. Zginął, chociaż omyłkowo za sprawę. Nad Wilią było cicho. (96)

Zginął, chociaż omyłkowo za sprawę. Ale czy miał często wracać w moje życie? Nad Wilią było cicho. (218)

43. Przed wymarszem cyrograf siwego majora ukryłem w pa-pierowej wkładce do buta. (97)

Przed wymarszem dokument siwego majora ukryłem w papierowej wkładce do buta. (219)

44. […] a dziewczyna, jego żona, funkcjonariuszką komso-mołu w Mińsku. (102) […] a dziewczyna, jego żona, przewodniczącą komsomołu w Mińsku. (224)

45. – Jaka pani chuda – szepnąłem, żeby jej zrobić przykrość. (110) – Ma pani brzydki biust – szepnąłem, żeby jej zrobić przykrość. (231)

46. – Nigdy za dużo ofiar – sprzeciwił się Orzeszek. Pani Korsakowa siąkała nosem. (112)

– Nigdy za dużo ofiar – sprzeciwił się Orzeszek. – Czy chce Pani, żeby to plugastwo bezcześciło nam kościoły? Pani Korsakowa siąkała nosem. (232–233)

47.Z Pogoniami na czapkach. Musztra u nich jakaś niemiecka. Całe szczęście, że wieczorem niepostrzeżenie odjechaliśmy. (117)

Z Pogoniami na czapkach. Całe szczęście, że wieczorem niepostrzeżenie odjechaliśmy. (237)

48.Wierzyliśmy jednak, że do Berlina Rosjanie nie dojdą, już wcześniej staną, znużeni długim marszem i wykrwawieni w walkach z Niemcami. (126)

Wierzyliśmy jednak, że do Berlina Rosjanie nie dojdą, już wcześniej staną, znużeni i tak długim marszem na amerykańskim sprzęcie. (245)

49.Nie miałem bagażu, przy pasie wisiało tylko parabellum Bonzy. Broni mieliśmy w bród. Ludzie tylko wykruszali się jak topniejący na polach śnieg. (127)

Nie miałem bagażu, przy pasie wisiało tylko parabellum Bonzy. Fatalną pepeszę zostawiłem po cichu gospodarzowi na piecu, gdyż broni mieliśmy w bród. Ludzie tylko wykruszali się jak topniejący na polach śnieg. (245– –246)

50. […] poskładali torby i karabiny. Słychać było łoskot spadających z sufitu kropel. (134)

[…] poskładali torby i karabiny. Tak się powtarzał trzeci wrzesień. Słychać już było łoskot spadających z sufitu kropel. (251)

51. […] bielmo na oku skryło się w gęstej sieci zmarszczek. – Nu sztoż, synok, charoszaja? (139)

[…] bielmo na oku skryło się w gęstej sieci zmarszczek. Przypominał mi mego dziadka. – Nu sztoż, synok, charoszaja? (255)

52. Dawaj, dawaj durak, ja posmatriu. (141) Dawaj, dawaj, durnyj, ja posmatriu. (256)

53.

Ruszyliśmy ciężko wąską ścieżynką do kładki nad Solczą, wstydząc się naszej słabości. Podczas krótkiego postoju koło Wiśniczy Bonza zwalił się ciężko obok mnie. – No co, zabrakło wam jakoś oddechu, starzy wygrzewają sobie spokojnie kości pod piecem. Uniosłem brwi prawie obojętnie. – Litość – rzekłem krótko. Bonza zaśmiał się chropawo. – To chyba gorzej jak litość. Dzieci tracą grunt pod nogami, a bez żarliwej wiary trudno udawać Skrzetuskiego. (142)

Ruszyliśmy ciężko wąską ścieżynką do kładki nad Solczą, wstydząc się naszej słabości. (258)

83

Rojsty 1956/2010. Kilka uwag o piętnie sprawczym cenzury

Rojsty 1956 Rojsty 2010

54. – Koledzy po fachu – mruknął Bonza. – Tylko z małą różnicą. Kwiatek zbladł. (144) – Koledzy po fachu – mruknął Bonza. Kwiatek zbladł. (259)

55. Minutową ciszą czciliśmy pamięć poległych. (146) Minutową ciszą, my spadkobiercy ich tradycji czciliśmy pamięć swoich poprzedników. (260)

56.– A stara Korsakowa niepotrzebnie nosiła żałobę po synach-partyzantach. Napisali niedawno do niej z Białegostoku. Są już w Polsce i handlują dolarami. (149)

Napisali niedawno do niej z frontu, są w armii Berlinga. (263)

57.

[…] pokornie i usłużnie odpowiadali po litewsku. Był to okres prosperity na Nowastrojce. Zapobiegliwi jej mieszkańcy żyli wtedy nie najgorzej, gdyż utworzono niedawno getto i po dziesiątkach tysięcy Żydów zostały piramidy ciuchów: ubrań, pierzyn, naczyń i obuwia. Jeśli się ktoś bał kraść niepilnowane mienie, mógł bez wielkich kłopotów kupować to wszystko za psi grosz w specjalnie przez Niemców utworzonych sklepach. Sułtan chlubił się swoim nowastrojskim pochodzeniem […]. (150)

[…] pokornie i usłużnie odpowiadali po litewsku. Sułtan chlubił się swoim nowastrojskim pochodzeniem […]. (264)

58. […] która mi tak zawadzała jeszcze za czasów niemieckich w akcji na Taboryszki. (153)

[…] która mi tak zawadzała jeszcze za czasów niemieckich w akcji na Wilno. (266)

59. Podczas okupacji w naszej sferze były tylko dwa gatunki młodzieży: […]. (153) Podczas okupacji były tylko dwa gatunki młodzieży: […]. (266)

60. – Ale bogaty sukinsyn. (155) – Ale bogaty skurwysyn. (267)

61. […] zemsta rozsierdzonego dowódcy obwodu AK, rot- mistrza Orzeszka. (156) […] zemsta rozsierdzonego dowódcy obwodu, rotmistrza Orzeszka. (269)

62.

Jakiś siwy pułkownik, któryś tam z rzędu piastujący stanowisko dowódcy AK, wyparł się nas, chociaż jesienią zgodnym, patriotycznym jazgotem razem z innymi nie-przejednanymi wygonił nas do lasu. (171)

Jakiś siwy pułkownik, któryś tam z rzędu piastujący stanowisko dowódcy, wyparł się nas, chociaż jesienią zgodnym, patriotycznym jazgotem razem z innymi nieprzejednanymi wygonił nas do lasu. (281)

63.

Wyszliśmy na twardy trakt. Na fioletowych polach posuwały się wolno zgarbione konie, a za nimi pochyleni nad pługiem oracze. Wychudłe wrony podskakiwały na kleistych skibach, poszukując pokarmu. Za jasnozielony-mi tumanami młodych drzew czerwienił się dach jakiegoś dworu. – Ot widzisz – podrzucił brodą Bonza – chłopi jednak ziemię wzięli i orzą. – Et – westchnąłem. Pod no-gami skrzypiał żółty żwir. Przed wsią przeżyliśmy pierwszą emocję. (171)

Wyszliśmy na twardy trakt. Przed wsią przeżyliśmy pierwszą emocję. (281)

64. Ścieżką przy szerokim trakcie poszliśmy do Wilna. (172)

Ścieżką przy szerokim trakcie poszliśmy do Wilna. XVIIIW domu przyjęła mnie matka, zdumiona i szczęśliwa. Ja także byłem wytrą-cony z równowagi takim zakończeniem naszej walki. […] Podjąłem lewą ręką kamuszek z trawy i niezdarnie cisnąłem w dół. Woda przyjęła go z cichym pluskiem, a po gładkiej, zarumienionej tafli przebiegły kręgi drobnych fal i zaraz zgasły. (282 i 285)14

Zestawienie dostarcza materiału do analizy, którą należało-by prowadzić w wielu kierunkach. Z konieczności ograniczę się do najważniejszych różnic (powyższe zestawienie uwzględnia wszystkie wykryte różnice, poza odmiankami o charakterze

czysto językowym) między wersją restytuowaną a opubli-kowaną. Sprawiły one, że Rojsty wydane w wersji autorskiej w 1948 roku byłyby zupełnie inną powieścią aniżeli ich sobo-wtór z 1956 roku.

Elżbieta Dąbrowicz

Sztuka Edycji 1/2015

Ostatnia powieść kresowa

Kazimierz Wyka w artykule o świeżo wydanych Rojstach, za-mieszczonym w 1956 roku na łamach „Życia Literackiego”, za-tytułowanym intrygująco, a zarazem prowokacyjnie – Ostatnia powieść Orzeszkowej – z lektury utworu Konwickiego odniósł mieszane wrażenia. Przede wszystkim nie poczytał pisarzowi za szczególne osiągnięcie obrazu partyzantki:

Jako opowiadanie o partyzantce i jej bojowej oraz psy-chologicznej egzotyce, o gwałtownym obnażaniu się typu moralnego i charakteru człowieka w obliczu kul, wilków i partyzanckiego „chodzenia” – Rojsty nie są jakąś rewela-cją. Przez autentyczne wspomnienia za dużo przebiega lite-rackiego szwu i mimowolnej ściągaczki szkolnej15.

Pisząc o „ściągaczce”, krytyk miał na uwadze m.in. kalki z Wiernej rzeki16. W dziedzinie partyzanckiej wyżej cenił zaś książkę Władysława Machejka Rano przeszedł huragan o „pod-halańskiej bandzie”17. W Pograniczu powieści przychylnie odniósł się natomiast do żołniersko-partyzanckich opowiadań Wojciecha Żukrowskiego (Z kraju milczenia), widząc w nich odnowienie tradycji sienkiewiczowskiej18.

O ile opinię krytyka odnośnie do ujęcia partyzantki w Rojstach z 1956 roku można przyjąć bez większych zastrze-żeń, to powieść w wersji autografowej wypadałoby potraktować łagodniej.

Autor Pogranicza powieści z 1948 roku odnotowywał nikłą frekwencję utworów powieściowych w literackim pokłosiu wojny i okupacji oraz ich artystyczną miałkość. Pisał wów-czas o powieści Jana Dobraczyńskiego W rozwalonym domu: „Popularny i dydaktyczno-moralizujący schemat położony na tragedię powstańczą, dziwnie zgrzyta swoim niedopasowaniem do tematu”19. W zestawieniu z Dobraczyńskim Konwicki ze swoją powieścią musiałby wypaść nie najgorzej z tego względu, że również mierzył się z nie lada tragedią – likwidacją wileńskie-go ruchu niepodległościowego i – więcej jeszcze – polskości na ziemiach za linią Curzona.

W odróżnieniu od Rojstów z 1956 roku ich autografowa wersja nie była w żadnym razie jeszcze jednym świadectwem „schyłku polskiej partyzantki”20, jak zauważył Wyka w swoim komentarzu z „Życia Literackiego”, ale powieścią o partyzantce ściśle określonej co do miejsca i czasu, prowadzonej też w in-nych warunkach aniżeli partyzantka „w Polsce”. Jeden bowiem z zabiegów manipulacyjnych przeprowadzanych na materiale całego utworu w drodze do publikacji polegał na konsekwent-

nym usuwaniu wzmianek o „akcji na Wilno” (fragmenty: 1, 5, 16, 17, 25, 35, 58 i 64), czyli operacji „Ostra Brama”, której celem miało być opanowanie miasta siłami akowskimi21. Faktograficznie rzecz biorąc, operacja nie przyniosła siłom polskim zwycięstwa, a próba współdziałania z Armią Czerwoną zakończyła się aresztowaniami dowódców oraz rozbrajaniem oddziałów partyzanckich. Z tekstu powieści akcja wileńska (przywoływana bez żadnych szczegółów) została wymazana, w paru miejscach wprowadzono zaś fałszujące obraz zamienni-ki – akcję „na Ławaryszki” (16 i 25) bądź „na Taboryszki” (58).

Ingerencja ta nie jest zabiegiem, który czytelnik mógłby sobie zrekompensować domyślnością. Stanowi przy tym bardzo poważne naruszenie całej konstrukcji tekstu. „Akcja na Wilno” jest bowiem w wersji nieocenzurowanej utworu wydarzeniem granicznym: oddziela czasy „niemieckie” partyzantki od czasów „bolszewickich”, czasy jej rozkwitu od fazy likwidowania. Wzmianki o „akcji na Wilno” nadają powieściowej przedakcji rozmach i wymiar historyczny. Fabuła stanowi jedynie odprysk tamtych wydarzeń. Bez „akcji na Wilno” przedstawiona w po-wieści partyzantka nie ma swojego punktu kulminacyjnego, spektakularnego wyjścia z lasu; rozpada się na wiele rozsianych bezładnie po okolicy potyczek. Przejście z fazy „niemieckiej” do „bolszewickiej” dokonuje się płynnie, bez wyraźnego progu.

Co istotne, „akcja” została usunięta nie tylko jako wyda-rzenie o znaczeniu historycznym, ale też jako punkt zwrotny w biografii głównego bohatera i zarazem narratora – Żubra. W tekście autografowym „akcja na Wilno” była momentem jego inicjacji bojowej. Żubr nie znał więc z autopsji partyzant-ki czasów „niemieckich”. Legenda o niej stanowiła natomiast źródło kompleksów względem starych partyzantów, a potem i narastającego rozgoryczenia, kiedy jego własne doświadczenia leśne coraz bardziej rozchodziły się z uprzednimi wyobraże-niami. „Akcja na Wilno” podkreślała inne jeszcze napięcie w świecie powieści, mianowicie antagonizm wileńsko-war-szawski, dochodzący do głosu w rywalizacji między Żubrem a przybyszem z Warszawy – Aktorem. W wersji pierwotnej Rojstów konflikt między bohaterami został uwikłany w napięcie między powstaniem warszawskim i „akcją na Wilno”. W wersji utworu pozbawionej odniesień do próby zdobycia Wilna „mę-czeńska krew” warszawska straciła swój wileński kontrapunkt. Skreślenie ostatniego, osiemnastego rozdziału spowodowało z kolei, że ów antagonizm nie znalazł ujścia w gorzkim odnarra-torskim komentarzu, w związku z powrotem Aktora do Polski razem z eksnarzeczoną Żubra, Ewą:

Ciekawiło mnie, czy Aktor mógł się znaleźć w nowych wa-runkach. Ale chyba tak. Z pewnością chował w szufladach

85

Rojsty 1956/2010. Kilka uwag o piętnie sprawczym cenzury

wstążki orderowe, wspomnienie wojennej chwały, do której doszedł jeszcze mit walki z bolszewikami. Był kryty na obie strony. Mógł teraz na dobrej posadce służyć rządowi lubel-skiemu, a w razie czego, gdyby tam ktoś na białym koniu wjechał do Warszawy, można było wydobyć zdobyte krzyże i powołać się na nieugiętą walkę z bolszewizmem. Uderzyć się z dumą w pierś. Ale w czyją? Chyba naszą, tych, którzy walcząc w lasach białoruskich, marzyli o mocarstwie, jesz-cze w maju 1945 roku22.

Powyższy cytat zwraca uwagę na odmienność sytuacji kombatantów walk z Niemcami i tych, którzy zdążyli uczestni-czyć jedynie w partyzantce antybolszewickiej. Ci drudzy, jeśli przeżyli, musieli o swoim szlaku bojowym milczeć. Można się zastanawiać, czy z autografowej wersji Rojstów nie dałoby się wyczytać autorskiego dążenia, żeby mimo wszystko – wbrew układowi politycznemu – wprowadzić do zbiorowej pamięci „akcję na Wilno” i jej następstwa23. Deheroizację, groteskowość niektórych postaci i zdarzeń, drwinę czy samoponiżenie można by wówczas interpretować nie tylko jako reakcję na klęskę24, ale w owej deprecjonującej przedmiot poetyce zobaczyć sposób na przemycenie do obiegu publiczne-go tematu skreślonego, odesłanego na całkowite zapomnienie. Byłby to więc sposób analogiczny do romantycznego historyzmu maski.

Doceniając autorski manewr, nie można jednak pomijać jego ciemniej-szej strony, wychodzącej na jaw, kiedy usytuuje się powieść Konwickiego w jej macierzystym kontekście. Kiedy Rojsty powstawały, partyzantka niepodległościowa nie była jeszcze tematem historycznym. Przeciw nowej władzy nadal walczyły niedobitki oddziałów leśnych. Odbywały się procesy złapanych partyzantów, wykonywano wyroki25.

Wracając do oryginalności ujęcia partyzantki w wersji autografowej, polega ona jeszcze niewątpliwie na związku tematu partyzanckiego z akcją likwidacyjną polskości na Wileńszczyźnie, czyli z tzw. repatriacją. Właśnie o repatriację upominał się Wyka, komentując Rojsty w 1956 roku, i dlatego też zatytułował swój artykuł Ostatnia powieść Orzeszkowej:

Partyzantowi dla jego politycznego rozrachunku sumienia potrzebny był tylko groteskowy aspekt problemu i intelek-tualna prowokacja. Więcej nie dał i dać zapewne nie mógł. Jednocześnie po liniach kolejowych przekraczanych noca-mi przez oddział Kwiatka toczą się pociągi repatriantów wyjeżdżających do Polski. Wyjeżdżających, a nie powraca-

jących, bo przecież tam po białoruskich wsiach i w Wilnie, urodzili się oni, tam żyli ich przodkowie i zaludnili cmenta-rze. Odbywa się proces, który subiektywnie kosztował wiele łez, wiele żalu, który w sercach i przywiązaniach nie daje się w jednym pokoleniu zagoić. Sprawy, o których nie wolno literaturze milczeć pod groźbą fałszu i lakiernictwa. Ziemie nie były rdzennie polskie, lecz jakże głęboko przepojone naszą kulturą i wspólną historią – miasto celi bazylianów, Wielkiej Improwizacji. Rojsty musiały o tym zamilczeć26.

W Rojstach autografowych repatriacja stanowi mocny akcent w rozdziale ostatnim, który rozgrywa się w Wilnie po rozproszeniu oddziału. Wersję z 1956 roku zamykał epizod na drodze do Wilna – pierwszego pokojowego spotkania zdemo-bilizowanych partyzantów, Żubra i Bonzy, z „bolszewikiem”. W wersji rękopiśmiennej Żubr wraca do domu, z którego już prawie wszyscy wyjechali, a jego matka pakuje rzeczy na po-dróż. Odbywa się bez łez i innego demonstrowania „subiektyw-nych” – jak to ujął Wyka – kosztów. Zamiast tego toczy się roz-mowa rozrachunkowa między Żubrem a Bonzą, którzy ostatni pewnie raz spotykają się na przechadzce poza miasto. Ważna

jest sceneria dialogu: widok na zbocze wzgórza nad Wilenką, gdzie pochowano poległych w „akcji na Wilno”.

Rozmowa przebiega po myśli obo-wiązujących wymogów ideologicznych. Jeśli było w niej coś nie do przyjęcia z punktu widzenia cenzury, dałoby się to

zapewne bez trudu wyretuszować. O wycięciu całego rozdziału zadecydowało raczej nie to, co bohaterowie do siebie mówią, ale na co patrzą i co zapamiętali:

Na zboczu wzgórza stromo spadającego do Wilenki, mię-dzy sosnami zieleniały porosłe już trawą groby. Na zmytych przez deszcz krzyżach widać było jeszcze ślady napisów. Minął już prawie rok od czasu, kiedy zwożono tu chłopców, wyszukiwanych w zielonych żytach. Układano ich rzędami, a koledzy identyfikowali poległych. Na krzyżach chwiały się podziurawione hełmy. Pokryły się już dobrze rdzą. W dole gaworzyła Wilenka27.

Obok rozprawiających bohaterów przemawiają w tej scenie mogiły – wrośnięte już w krajobraz, po części znaturalizowa-ne, a zarazem wtopione w pejzaż kulturowy Wileńszczyzny jako ziemi od pokoleń ponawianych (pordzewiałe hełmy!) walk niepodległościowych. Mogiły te bowiem tworzą pomost między 1863 rokiem, upamiętniony w powieści krzyżem, przy

| |W Rojstach

autografowych repatriacja stanowi mocny akcent w rozdziale ostatnim

Elżbieta Dąbrowicz

Sztuka Edycji 1/2015

którym partyzanci zatrzymują się w lesie, a ich oporem wobec bolszewików28. „Gaworząca” Wilenka kojarzy się nie tylko z „wierną rzeką” Stefana Żeromskiego, ale i z „domową” Adama Mickiewicza29. Ostatni fragment powieści mówi o wyjeździe z Wilna, ale też o trwającym przez wiele generacji zakorzenie-niu – biologicznym i duchowym.

Wycięcie z powieści ostatniego rozdziału mocno ingeruje również w relacje między bohaterami. Co więcej, radykalnie zmienia wizerunek jednego z nich, mianowicie Bonzy. Dopiero bowiem w usuniętym rozdziale osiemnastym odsłaniały się głębsze motywacje „cynika”30. Bonza, w obu wersjach powieści od początku irytujący bohatera swoimi drwiącymi docinkami i sceptycyzmem wobec sensowności partyzanckiego „chodze-nia”, w ostatnim rozdziale okazuje się przedwojennym lewicow-cem, asystentem na uniwersytecie, intelektualistą:

Podczas okupacji poprzestałem na sympatiach lewicowych i sceptycyzmie. To wystarczało, żeby uważano mnie za bol-szewika. Potem przyszli Rosjanie. Podziemie rozpoczęło wyroki na naszych komunistach […]. I po prostu stchórzy-łem. Kiedy dostał w kołnierz Kubelski, zacząłem się wahać. Miałem swoje intelektualne zastrzeżenia do bolszewików, trochę poddałem się nastrojom naszego kochanego społe-czeństwa, a trochę uległem tchórzostwu, ot i tak pewnego dnia znalazłem się w oddziale. A dalej to już zwykle31.

W scenie tej rozwiewają się podejrzenia – również prze-zornie wykreślone z tekstu przed publikacją – jakie bohater żywił wobec Bonzy, domyślając się w nim wtyczki NKWD (zestawienie cytatów nr 19). Finałowa rozmowa ekspartyzan-tów pokazuje zbliżenie stanowisk Bonzy, zakamuflowanego lewicowca, i Żubra – do niedawna żarliwego zwolennika oporu „do ostatka”, a co do opcji politycznej partyzanta o skłonności endeckiej. W świetle ostatniej sceny zrozumiały też staje się ton narracji, prowadzonej z dystansu, bezlitosnej dla złudzeń i patriotycznych wmówień. Ostania scena pozwala czytelnikowi zrozumieć, że ów ton narrator przejął właśnie od Bonzy jako nowego mentora i że spogląda na partyzantkę z pozycji lewi-cowych. Usunięcie ostatniego rozdziału likwiduje przejście od cynizmu do lewicowości, tym samym zaś przemiana postawy bohatera i narratora zarazem ogranicza się wyłącznie do dezilu-zji, spełnia się natomiast w szyderstwie z własnych złudzeń.

W wersji opublikowanej w 1956 roku zarażony cynizmem bohater skłania do niepokoju o jego los. Wychodzi z lasu na drogę do Wilna – tak kończy się powieść – w stanie skrajnego zagubienia, konfrontując się od razu z dobrotliwym bolszewi-kiem, na widok którego reaguje najpierw przerażeniem, potem

konsternacją. Takie zakończenie powieści zostawiało czytelnika z pytaniem, co dalej. Czy ekspartyzant znajdzie swoje miejsce w powojennej rzeczywistości? Zakończona rozdziałem osiem-nastym wersja rękopiśmienna nie skłaniała do obaw o boha-tera, ale raczej wskazywała jemu podobnym wyjście z leśnego labiryntu ku przyszłości: otóż za błędy partyzanckiej młodości należało obwinić terror patriotyczny. W tej wersji powieść mówiła zatem nie tylko o absurdzie schyłkowej fazy partyzant-ki niepodległościowej, ale też instruowała, jak z niego wyjść. Wielu akowców drogę taką odbyło, Konwickiego nie wyłączając.

Summary: “Rojsty” 1957/2010. Remarks on the causative stigma of censorship

Key Words: Tadeusz Konwicki, Rojsty, Książki wybrane, Polish People’s Republic, differences between the editions, censorship in Poland

In 2013, an impressive critical edition of In Stahlgewittern by Ernst Jünger, bringing seven further authorial versions from the years 1920–1978, was published in Germany. The author of the article cor-relates that undertaking with the publication of Konwicki’s Książki wybrane under the auspices of Agora. Some parts of the text removed by censors became restored but not marked. The thread of editorial considerations is followed by the author’s demand to prepare editions of at least ten works from universally acclaimed canon determined in the Polish People’s Republic, which would be critically annotated and make both integral versions of the text available under one cover. Considering the interpretation of both versions of Rojsty: published in 1956 and the one issued in 2010, which is identical to the original work published in 1948, the author meticulously juxtaposes the most crucial differences between the editions. She states that censorship removed all references to Operation “Ostra Brama” from the novel. In the author’s version these references give the novel a deeper historical breath. After removing Operation “Ostra Brama”, the guerrilla present-ed in the novel lost its climax: the fateful coming out from the forest, and it fell apart into a number of grotesque episodes. Due to Operation “Ostra Brama” present in the novel it is possible to see in various narra-tive techniques, which depreciate military effort, the tribute repaid by the writer to the authorities in return for the opportunity to inject into public circulation an issue doomed to oblivion.

........................................................................

1 W oryginale wydanie to określa się jako „historyczno-krytyczne”.2 Ł. Musiał, Porucznik Jünger w okopach wielkiej wojny, „Przegląd Polityczny” 2014,

nr 125, s. 154. 3 Dwutomowe „historyczno-krytyczne” wydanie In Stahlgewittern reklamuje się w sieci

jako sensację edytorską. W „Przeglądzie Politycznym” zamieszczono taką oto jego charakte-

rystykę: „Tysiąc dwieście stron z okładem, rzeczowe wprowadzenie o rozmiarach monografii,

absolutnie wszystkie wersje książki skomentowane w najdrobniejszych szczegółach, łącz-

87

nie z graficznym wyszczególnieniem kolejnych zmian, jakie autor nanosił w tekście między ro-

kiem 1922 a 1978. Do tego dokładny, kilkusetstronicowy opis poszczególnych wariantów,

bogate materiały dotyczące recepcji zarówno w Niemczech, jak i za granicą, w tym przedru-

ki co ważniejszych omówień i recenzji od lat dwudziestych po współczesność, mapy ukazu-

jące przebieg walk frontowych, w jakich brał udział Jünger, wykaz fachowych pojęć z historii

wojskowości i oczywiście literatura przedmiotu, w której nie zabrakło najwybitniejszego pol-

skiego znawcy i tłumacza tej twórczości, Wojciecha Kunickiego, na którego ustalenia kilka-

krotnie powołuje się redaktor książki, heidelberski badacz literatury Helmuth Kiesel”; ibidem,

s. 152–153. 4 Ibidem, s. 156. 5 W przypisach Musiał powołuje się zresztą wyłącznie na drugi polski przekład (au-

torstwa Wojciecha Kunickiego) W stalowych burzach z 1999 roku, którego podstawę stano-

wi ostatnia, najbardziej ze wszystkich zdemilitaryzowana wersja utworu z 1978 roku. O prze-

kładzie Jana Gaładyka z 1935 roku, zatytułowanym Książę piechoty (przetłumaczono trzecią

wersję tekstu), jedynie wspomina, zaś w ogóle nie informuje, że wydanie to powtórzone zo-

stało w 1938 roku z podtytułem W nawałnicy żelaza.6 Eddę próbował popularyzować na gruncie polskim Joachim Lelewel, Maurycy Moch-

nacki propagował zaś mitologię północną jako źródło polskiej poezji romantycznej. Obaj au-

torzy nie odnieśli jednak znaczących sukcesów na tym polu. 7 W anonsie Książek wybranych pisano: „[…] pierwsze zbiorowe wydanie dzieł Tade-

usza Konwickiego i zarazem pierwsze tak drobiazgowo zrekonstruowane na podstawie ręko-

pisów, pozyskanych z archiwum Autora oraz z Biblioteki Ossolineum we Wrocławiu i Bibliote-

ki Narodowej w Warszawie. Dzięki temu są to też – w wielu wypadkach – pierwsze wydania

z przywróconymi fragmentami, które wycięła cenzura, oraz z poprawionymi błędami, które

zaistniały w poprzednich edycjach. Wszystkie zmiany zostały uzgodnione z Autorem”; http://

www.agora.pl/agora/1,112542,7721980,_Ksiazki_wybrane__Tadeusza_Konwickiego___

nowa_seria.html (dostęp: 17.09.2014). Czy „uzgodnione z Autorem” znaczy tyle co zaaprobo-

wane przez autora?8 K. Budrowska, Zatrzymane przez cenzurę. Inedita z połowy wieku XX, Warszawa

2013, s. 26–27.9 Ibidem. 10 M. Janion, Tam gdzie rojsty, w: eadem, Projekt krytyki fantazmatycznej. Szkice o eg-

zystencji ludzi i duchów, Warszawa 1991.11 Zob. m.in. R. Zimand, Dlaczego nie osiem lat temu?, „Nowa Kultura” 1956, nr 25. 12 D. Skórczewski, Narracja jako proces subordynacji (Tadeusz Konwicki, „Rojsty”),

w: idem, Teoria – literatura – dyskurs. Pejzaż postkolonialny, Lublin 2013, s. 293–306.13 T. Konwicki, Rojsty, Warszawa 1956, s. 18. Wszystkie pozostałe cytaty w kolum-

nie lewej pochodzą z tego wydania. Kolumnę prawą wypełniają fragmenty wyjęte z wydania:

T. Konwicki, Rojsty, w: idem, Pamflet na siebie. Rojsty, Warszawa 2010. Numer strony poda-

ję bezpośrednio po cytacie.14 Przytaczam tu jedynie pierwsze i ostatnie zdanie rozdziału.15 K. Wyka, Ostatnia powieść Orzeszkowej, w: idem, Pogranicze powieści, Warszawa

1989, s. 453–454. 16 Wśród dalekich krewnych w związku z tradycją powstania styczniowego rozważała-

bym powinowactwo Rojstów z Kryjakami. 17 K. Wyka, op. cit., s. 454.18 Ibidem, s. 100–112.19 Ibidem, s. 142.20 Ibidem, s. 453.21 W bieżącym roku przypada siedemdziesiąta rocznica akcji wileńskiej.22 T. Konwicki, Rojsty (2010), s. 282.23 Kazimierz Wyka, omawiając opowiadania Z kraju milczenia Wojciecha Żukrowskie-

go – „najpełniejszą książkę o pięciu latach walki i okupacji” – stwierdzał: „Ten cykl siedmiu

opowiadań ujmuje i odtwarza wszystkie najważniejsze ogniwa lat 1939–1944, ujmuje je po-

nadto i odtwarza w wyborze i układzie, w jakim się utrwaliły w pamięci zbiorowej”; K. Wyka,

op. cit., s. 100.24 W takim duchu Konwicki tłumaczył genezę Rojstów w wywiadach.25 Znamienne, że w wydaniu z 1956 roku pojawia się Łupaszka (jako Łupaszko), pseu-

donim Zygmunta Szendzielarza, dowódcy 5 Wileńskiej Brygady AK, aresztowanego w czerw-

cu 1948 roku, straconego w 1951 roku. Zob. zestawienie cytatów nr 22.26 K. Wyka, op. cit., s. 457.27 T. Konwicki, Rojsty (2010), s. 285.28 W wersji z 1956 roku z fragmentu powieści, gdzie mowa o krzyżu powstańczym, za-

brakło odnarratorskiego wskazania na poczucie więzi z tradycją 1863 roku; zob. zestawie-

nie cytatów nr 55. 29 „Domową rzeką” Mickiewicza jest oczywiście Niemen; A. Mickiewicz, Do Niemna,

w: idem, Dzieła wszystkie, t. 1, cz. 2, oprac. Cz. Zgorzelski, Wrocław 1972, s. 8. 30 T. Konwicki, Rojsty (1956), s. 45.31 Idem, Rojsty (2010), s. 284.

89

DOI: http://dx.doi.org/10.12775/SE.2015.009

Cenzura PRL-owska we wspomnieniach

profesor Jadwigi Czachowskiej

(przygotowała Alicja Szałagan)

Profesor Jadwiga Czachowska, której zasług dla prac bibliograficzno-dokumentacyj-nych, prowadzonych w Instytucie Badań Literackich Polskiej Akademii Nauk, nie sposób przecenić, osiągnęła tak wiele w swoich licznych przedsięwzięciach naukowych nie tylko dzięki kompetencjom merytorycznym, ale także niesłychanemu zaangażo-waniu, również emocjonalnemu, w prowadzone przeszło sześćdziesiąt1 lat badania. W latach, kiedy w działalności naukowej dużo do powiedzenia miał także Główny Urząd Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk, prof. Czachowska wkładała dużo wysiłku, aby – na ile to możliwe – uratować przygotowane publikacje przed ingeren-cją cenzorów i bolała nad okaleczeniami w podstawach warsztatu bibliograficznego, który powinien mieć walor ponadczasowy, nienacechowany ideologicznie. W artykule Zmagania z cenzurą słowników i bibliografii2 opisała dość szczegółowo, jakie szkody poniosły opracowywane w IBL bibliografie i słowniki z powodu bezprawnych działań cenzury wspieranych przez totalitarne państwo. Być może dlatego we wspomnieniach o swojej pracy, które kilka miesięcy przed śmiercią nagrała w ramach projektu „Instytut Badań Literackich w życiu naukowym, kulturalnym i społecznym PRL w latach 1948–1989. Postawy inteligencji wobec przemian społecznych i politycznych”3, nie

1 Profesor Czachowska pierwsze prace dla IBL podjęła w 1949 roku, a ostatnią książkę Autorzy bibliografii w Instytucie

Badań Literackich PAN wydała w 2010 roku. 2 J. Czachowska, Zmagania z cenzurą słowników i bibliografii, w: Piśmiennictwo – systemy kontroli – obiegi alternatywne,

t. 2, pod red. J. Kosteckiego i A. Brodzkiej, Warszawa 1992, s. 214–236.3 Projekt, finansowany w ramach Narodowego Programu Rozwoju Humanistyki, jest realizowany w IBL PAN pod kie-

runkiem prof. Elżbiety Kiślak. Jadwiga Czachowska nagrywała swoje wypowiedzi kilkakrotnie między majem a sierpniem

2012 roku; zapis opracowany przez Alicję Szałagan znajduje się w Archiwum IBL PAN. Wszystkie cytaty ze wspomnień Jadwi-

gi Czachowskiej pochodzą z tego źródła.

ŹRÓ DŁA I DO KU MEN TY

Inst

ytut

Bad

ań L

itera

ckic

h PA

N, k

onta

kt: a

licja

.szal

agan

@ib

l.waw

.pl

Alicja Szałagan

Sztuka Edycji 1/2015

rozwijała tematu starć z cenzurą, ale poruszyła kilka razy ten problem, przedstawiając go od strony emocjonalnej i osobistej raczej. Szczególnie przykrym wspomnieniem było dla niej doświadczenie związane z udziałem w pracach nad serią bibliograficzną IBL „Materiały do Dziejów Postępowej Publicystyki” (Wrocław 1952–1955). Czachowska, która pracowała nad kilkoma czasopismami międzywojennymi z tzw. wówczas nurtu postępowego, wyjąt-kowo przeżywała losy opracowanej przez nią bibliografii zawartości i antologii wybranych utworów z lwowskiego czasopisma „Sygnały”, przy czym trzeba tu przypomnieć, że Jadwiga Czachowska urodziła się we Lwowie, gdzie spędziła dzieciństwo i młodość, łącznie z okre-sem wojennym, i z którym uczuciowo pozostała na zawsze w bliskiej więzi. Ten okres swojej pracy tak wspominała:

Bardzo starannie zostało według nas opracowanych ok. 30 czasopism lewicowych, które też było bardzo trudno zestawić, bo już nie wiadomo było w tym czasie, co było lewicowe i postępowe, a co lewicowe i niepostępowe. […] Dlaczego mówię o tych do-świadczeniach, wiążących się z tymi czasopismami postępowymi. Otóż ja opracowałam „Sygnały”. „Sygnały” było to pismo lwowskie, opracowałam je z ogromnym przejęciem, bo rzucały dla mnie światło na tę część życia we Lwowie, którego w ogóle nie znałam, na środowisko, którego nie znałam, na sprawy, które dopiero tam zobaczyłam. To, według mnie bardzo lewicowe i bardzo postępowe pismo, a także pisma wileńskie: „Karta” i „Oblicze Dnia”, stały się przedmiotem bardzo ostrych ingerencji cenzury. Był to zresztą ten sam moment, r. 1952, w którym bardzo ostrą krytykę naszego t. V4 przeprowadzali opiniodawcy partyjni. Wszystko to stworzyło określony bardzo ob-raz sytuacji w bibliografii w tamtym okresie. Otóż naprzód była kontrola wewnątrz Instytutu: sprawował ją sekretarz Instytutu, Samuel Sandler, który ingerował, natu-ralnie bez porozumienia z autorami, w zawartość bibliografii, zamieniając np. pełne zestawienie zawartości na wybór ważniejszych pozycji, przy czym ważniejszych to było określenie fałszywe, nieprawdziwe, nie były to ważniejsze pozycje. Wśród tych ważniejszych pozycji np. nie znalazły się ani teksty Brzozowskiego, ani teksty wielu lewicowych postaci francuskich. Był to po prostu wybór pod kątem ideologicznym, bardzo bolesny dla samych autorów, którzy znaleźli się w takiej sytuacji, jakby to oni byli twórcami selekcji, dokonanej z tego punktu widzenia. W okresie, o którym dotąd mówiłam, moich początkach pracy w IBL, Instytut był dla mnie właściwie głównie instytucją, która miała realizować budowę wielkiego warsztatu dla badań historyczno-literackich. Wydawało mi się to rzeczą wspaniałą, bo moje doświadczenia osobiste po-twierdzały jasno, że właściwie dla takich szerszych badań jest tylko dzieło Korbuta, które doprowadzało informacje, i to nie zawsze podawane bardzo ściśle, do r. 1914. Potrzebę bibliografii retrospektywnej, bibliografii bieżącej, wszyscy, a ja również, uważali za rzecz niezwykle pilną. Naturalnie, że uświadamiałam sobie w pewnym stopniu te inne zada-nia Instytutu, zadania polityczne, ideologiczne, zwalczenie, według wypowiedzi w cza-sopismach i na różnego rodzaju spotkaniach i zjazdach naukowych twórców IBL-u, przestarzałej burżuazyjnej nauki uniwersyteckiej. Zdawałam sobie sprawę z funkcji, jaką mają te publikacje podręcznikowe, zbiory publicystyki, przekłady prac radzieckich odegrać w przeobrażeniu świadomości społecznej, ale nie przykładałam właściwie do

4 A więc przewidzianego jako piąty, uzupełniający tom do nowego wydania Literatury polskiej Korbuta, którego dzieło skończy-

ło się na informacjach z 1914 roku. Tom ten przekształcił się później w czterotomowy Słownik współczesnych pisarzy polskich, wyda-

ny pod redakcją Ewy Korzeniewskiej w latach 1963–1966.

91

Cenzura PRL-owska we wspomnieniach profesor Jadwigi Czachowskiej

nich wagi. Wydawało mi się, że nie mogą znaleźć wielu osób, które będą zajmować podobne stanowisko. Same wydawały mi się tylko naśladownictwem nauki radzieckiej i mało twórcze.

Tak że moje doświadczenie związane z lwowskim pismem „Sygnały”, którego kilka numerów widziałam przed wojną i miałam do niego specjalny sentyment, dostarczyły mi dosyć bolesnych przeżyć. Był to r. 1952. Ukazały się jako pozycja druga serii5, choć pozycja pierwsza – bibliografia „Nowych Widnokręgów” za lata 1941–1946, również czasopisma lwowskiego, którą opracowałyśmy razem z panią Korzeniowską6, w ogóle nie została dopuszczona do druku przez cenzurę. Zostały oddane do wydawnictwa w 1954 r. po prowadzonych przez panią Korzeniewską rozmowach z czołówką par-tyjną, ale ostatecznie się nie ukazały. Podobnie7 wyglądały dotknięte cenzurą tomy następne8: „Oblicze Dnia”, „Karta”, „Po prostu” z lat 1935–1936. […] W gruncie rzeczy przy najlepszej dobrej woli, aby była to obiektywna, pełna ustalonych faktów historia „Sygnałów”, to z antologią wybranych tekstów nie jest to dziś pozycja, która miałaby pełną moją akceptację.

Następne bolesne rozczarowania Jadwigi Czachowskiej i jej kolegów z zespołu autor-skiego dotyczyły Słownika współczesnych pisarzy polskich, nad którym w początkach lat pięćdziesiątych prace toczyły się jako nad, wspomnianym wyżej, tomem piątym Nowego Korbuta, czyli tomem obejmującym okres historii literatury polskiej po 1918 roku, nieobjętym przez Literaturę polską Gabriela Korbuta. W dużej mierze chodziło tak jak i w wypadku bibliografii zawartości czasopism o charakterystyczną dla tych lat wewnętrzną cenzurę instytutową, która zakwestionowała podstawowe założenia Korbutowe – bio-gram podający fakty z obiektywizmem wykluczającym wszelkie oceny i pełna bibliografia. Tak omawiała ten czas Jadwiga Czachowska:

Następna pozycja, przy której pracowaliśmy, Nowy Korbut, była znów pozycją szcze-gólną, jeżeli chodzi o te doświadczenia dotkliwe. Z jednej strony było to dzieło, któ-rego wartości nie można było zaprzeczyć, realizowane według koncepcji, któreśmy akceptowali, a te koncepcje tworzyli tak wybitni ludzie, jak kierownicy poszczególnych działów: Tadeusz Mikulski, Zygmunt Szwejkowski, Roman Pollak, Kazimierz Wyka, którzy się opowiadali za faktograficznym ujęciem biogramów. Z drugiej strony poka-zała, jak właśnie tak wykonane prace są zdyskredytowane kompletnie przez partyjną krytykę, która atakuje i wyraźnie bardzo nie chce dopuścić ani do doboru haseł, reali-zującego tezę o jedności kultury Polski w kraju i za granicą, która domaga się wyrzuca-nia reakcyjnych pisarzy, która wreszcie atakuje „obiektywizm burżuazyjny”. To też doświadczenia w tym zakresie uzyskane przy obu tych przedsięwzięciach, o których była mowa, były z jednej strony uświadomieniem sobie, czym w tym ustro-ju jest cenzura jako narzędzie totalitarnego państwa i że żadna z tych prac nie była bibliografią, były pewnymi opracowaniami, które można dziś podciągnąć pod jakąś

5 „Sygnały” 1933–1939, oprac. J. Czachowska, Wrocław 1952 („Materiały do Dziejów Postępowej Publicystyki”, 2).6 Ewa Korzeniewska, ówcześnie kierowniczka Zakładu Historii Literatury Polskiej Epoki Imperializmu IBL, gdzie powstawały

prace bibliograficzne.7 Wszystkie te opracowania bibliograficzne wyszły w tzw. wyborze ważniejszych pozycji.8 „Oblicze Dnia”. 1936, wstęp i antologię oprac. M. Puchalska, wykaz ważniejszych pozycji bibliograficznych oprac. J. Ką-

dziela, Wrocław 1953 („Materiały do Dziejów Postępowej Publicystyki”, 1); „Poprostu” – „Karta”. 1935–1936, wstęp i antologię

oprac. B. Winkiel, wykaz ważniejszych pozycji bibliograficznych oprac. J. Stradecki, Wrocław 1953 („Materiały do Dziejów Postępo-

wej Publicystyki”, 3).

Alicja Szałagan

Sztuka Edycji 1/2015

bardzo szeroko ujętą dokumentację, ale która w tamtej sytuacji politycznej niosła za sobą zmianę opracowań naukowych w opracowania robione na użytek ówczesnej wizji ideologicznej. […] Kiedy w r. 1952 oddane zostały do wydawnictwa PIW tomy Nowego Korbuta, w tym również maszynopis t. V, pojawił się problem bardzo kiepskich recenzji, sporządzonych z punktu widzenia realizmu socjalistycznego i polityki władz, m.in. przez Mariana Toporowskiego. Były one druzgocące, krytykowały niezwykle napastliwie „obiektywizm burżuazyjny” naszego dzieła, domagały się ustawiania pisa-rzy. Najważniejszą rolę w cementowaniu tego naszego zespołu9 odegrało również to, że zrozumieliśmy, że żyjemy w państwie, którego narzędziem działania jest cenzura i ta cenzura przyjmuje całkiem inne zasady bibliografii niż te, które myśmy uważali za słuszne. To znaczy, że można nie tylko dodawać, ale można również skreślać i pomijać, przekształcając prawdę i dopasowując materiał do potrzeb ideowych. To było też ele-mentem bardzo ważnym w cementowaniu naszego zespołu, i co więcej w zaintereso-waniu bibliografią. Wszyscy uczuliśmy, po pierwsze, a walka zawsze cementuje, że jeśli nawet nam się nie uda, to trzeba robić swoje, zabiegać o to, aby co się da wywalczyć, i że znaczenie bibliografii polega na tym, że pozwala utrwalić wiedzę o wielu sprawach, które nie mogą znaleźć wyrazu w jakichś opracowaniach historycznoliterackich. I tak powoli trudności w opracowaniu, konflikty i walka z cenzurą, nasze towarzyskie przy-jaźnie spowodowały, że rzeczywiście ten zespół się jeszcze mocniej utrwalił i stał się bardzo ważnym elementem naszego życia. Mieliśmy do siebie pełne zaufanie, jeśli cho-dzi o przekonania i postawę ideową, tu nigdy nie było najmniejszych napięć. Zdarzały się konflikty na gruncie naukowym, takich jak brzydka recenzja10, w zakresie poglądów politycznych mieliśmy do siebie pełne zaufanie, a zaufanie w tamtych latach to było coś niezwykle cennego. I tak dotrwaliśmy do r. 1956, pracując jeszcze ciągle bez decy-zji, czy w ogóle nasz tom wyjdzie, czy nie wyjdzie, co będzie dalej z tymi skreśleniami, przeciw którym oponowaliśmy nie tylko my. I to zmieniło bardzo wiele w całym słow-niku. Zaczęły być gromadzone materiały również dotyczące pisarzy emigracyjnych. Udawało się jakoś, naturalnie nieoficjalnie, kontaktować z tymi pisarzami. Mogłam to robić jako osoba, która trzykrotnie uzyskała paszport w latach 1956, 1958 i 1964. Dostępne coraz bardziej były zestawienia bibliograficzne i same dzieła pisarzy emigra-cyjnych. Kiedy w latach sześćdziesiątych przygotowywaliśmy kontynuację słownika, mieliśmy już przekonanie, że to dzieło mimo różnych braków, spowodowanych dzia-łalnością nadrzędnych organów władzy, przyjmuje już kształty, dzięki którym będzie mogło służyć nauce o literaturze.

Wartość informacyjna Słownika współczesnych pisarzy polskich wzrosła m.in. przez umieszczenie tam nazwisk autorów emigracyjnych, których hasła (niestety później opa-trzone wymuszonymi przez cenzurę ocenami, określającymi ich jako reakcyjnych i wrogich Polsce Ludowej) zostały przygotowane w pełniejszej formie, dzięki nawiązaniu przez prof. Czachowską bezpośrednich (i niekontrolowanych) kontaktów ze środowiskami polo-nijnymi w czasie wzmiankowanych jej wyjazdów do Francji. Tak je wspominała:

9 W skład zespołu autorskiego Słownika współczesnych pisarzy polskich wchodzili obok Jadwigi Czachowskiej: Zofia Bi-

łek, Maria Brykalska, Jerzy Kądziela, Ewa Korzeniewska, Feliksa Lichodziejewska, Roman Loth, Janusz Stradecki, Barbara Winkiel;

w późniejszych latach współpracowali także: Andrzej Z. Makowiecki i Maria Wosiek.10 Chodzi o krytyczną recenzję monografii bibliograficznej Barbary Winklowej Tadeusz Żeleński (Boy). Twórczość i życie (War-

szawa 1967) ogłoszoną przez Janusza Stradeckiego w „Pamiętniku Literackim” (1970, z. 1), tamże polemikę w obronie pracy

pt. Brzydka recenzja (1971, z. 1) zamieścili Jadwiga Czachowska i Roman Loth.

Mieliśmy do siebie pełne zaufanie, jeśli chodzi o przekonania i postawę ideową, tu nigdy nie było najmniejszych napięć

93

Cenzura PRL-owska we wspomnieniach profesor Jadwigi Czachowskiej

W r. 1956 w tej nowej odwilżowej atmosferze zaczęły się poszukiwania, dotyczące gromadzenia materiałów o pisarzach emigracyjnych. Był to okres, kiedy zaczęto znów wydawać zgodę na wyjazd za granicę. Gdy w marcu tego roku zostałam zaproszona przez nieznanych mi bliżej, okazało się fikcyjnych, przyjaciół, bo byli to naprawdę moi rodzice11, dostałam paszport do Francji. Pozwoliło to mi, dzięki dużej aktywności na emigracji moich rodziców, na nawiązanie kontaktów z ogromną ilością pisarzy prze-bywających po wojnie z powodów politycznych poza granicami Polski. Nawiązawszy je, nie jako emisariusz Instytutu, lecz jako osoba budząca ich zaufanie ze względu na sytuację rodzinną, poznałam cały zespół pisarzy zgromadzonych wokół „Kultury” paryskiej: Giedroycia, Czapskich, Zygmunta Hertza, Watów, grono profesorskie mieszkające stale w Paryżu. Tak że obarczona torbami pełnymi książek i czasopism emigracyjnych wróciłam do kraju, aby po dwu latach w 1958, a potem w 1962 r., dwukrotnie jeszcze uczestniczyć w gromadzeniu materiałów do haseł pisarzy emigra-cyjnych. Razem z mężem woziłam gotowe hasła w maszynopisie, pisarze na miejscu autoryzowali i przywoziliśmy je z powrotem do kraju.

Kolejnym dziełem, o które przyszło walczyć prof. Czachowskiej, była Polska bibliogra-fia literacka (PBL), której w 1967 roku została redaktorem naukowym. W tym czasie ze strony Instytutu otrzymywała wsparcie, ale boje trzeba było toczyć z cenzurą GUKPPiW i przede wszystkim z wewnętrzną cenzurą w wydawnictwach:

Ingerencje wewnętrznej cenzury [Instytutu] do prac w toku nie istniały, a jeżeli chodzi o ingerencje cenzorskie dokonywane przez Główny Urząd Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk, to często ze strony dyrekcji doznawaliśmy pomocy i poparcia. Mogę o tym mówić z całkowitym przekonaniem, bo jednym z moich podstawowych zadań jako redaktora naukowego PBL było zmaganie się z cenzurą. Dostawałam strony, na których ingerencje cenzury były zaznaczone, czasem były to jeszcze naprzód ingerencje wydawnictwa, potem urzędu cenzorskiego. Zaczynało się w każdym razie na tym po-ziomie i wtedy trzeba było po prostu, właśnie korzystając z różnego rodzaju powiązań osobistych, koleżeństwa, przyjaźni, znajomości u partyjnych pracowników IBL-u, naj-częściej zresztą po dość żmudnych pertraktacjach, jakoś zabiegać o poszczególne skreś- lenia, aby były przywrócone właściwe sformułowania. [Zabiegi obrony PBL] przed ingerencjami cenzury, które były mimo niskiego nakładu dzieła bardzo dotkliwe […], wymagały dużej pomysłowości i orientacji, dokąd czy gdzie trzeba uderzyć i przy czyjej pomocy zmienić decyzję w tym zakresie. Jeśli podsumować wyniki tych zabiegów, to mogę stwierdzić, że nie były one daremne. Zdarzało się osiągnąć pewien rezultat, choć najczęściej był to rezultat połowiczny. Bardzo trudny pod tym względem był rocznik 1968, wydany w 1971, do czego przyczyniali się teraz cenzorzy w wydawnictwach, skreślając kilkanaście haseł, ale zdołaliśmy jakoś przywrócić połowę z nich. W wyniku tego działania zespół autorski [PBL] obdarzył mnie wspaniałym medalionem z kości słoniowej z rysunkiem parasola i napisem: Dicere auso. PBL 1968–1969.

11 Jadwiga Czachowska była córką Antoniego Nowaka-Przygodzkiego, adwokata i działacza politycznego, oraz Zofii z Gumow-

skich, lekarki. Jej ojciec działał czynnie w czasie drugiej wojny światowej w konspiracji, a po powstaniu warszawskim został wywie-

ziony do obozów jenieckich na terenie Niemiec, do Polski już nie wrócił. Mieszkał w Paryżu, tam był zaangażowany w działalność na

rzecz Polonii, m.in. wykładał w polskiej Szkole Nauk Politycznych i Społecznych, kierował studiami Polskiej Sekcji Międzynarodowe-

go Uniwersytetu w Strasburgu.

Razem z mężem woziłam gotowe hasła

w maszynopisie, pisarze na miejscu

autoryzowali i przywoziliśmy je

z powrotem do kraju

Alicja Szałagan

Sztuka Edycji 1/2015

Ostatnim bodaj etapem walki z cenzurą prof. Czachowskiej była inicjatywa przygoto-wania, rozpoczętej w 1988 roku, a więc jeszcze w czasach aktywności GUKPPiW, pierw-szej bibliografii literackich wydawnictw poza cenzurą12.

Przytoczone tu fragmenty wspomnień prof. Czachowskiej nie obrazują w pełni ani ogromu prac, jaki podjęła jako autorka bądź inicjatorka i redaktorka, ani zakresu starań o zminimalizowanie wpływu cenzury na te prace. Sądzę, że dają jednak pewne świadectwo sposobu przeżywania trudnych lat, w których wybitna uczona była zmuszona do pertrak-towania o integralność prowadzonych prac z cenzurą. Mimo że czas ten trwał przez dwie trzecie jej naukowego życia, to ani przez moment nie zrezygnowała ze swoich przekonań i systemu wartości, starając się budować warsztat polonistyczny dla literatury współczesnej na wysokim poziomie, choć z ograniczeniami narzuconymi przez historię.

Summary: Censorship of Polish People’s Republic in reminiscences of professor Jadwiga Czachowska

Key Words: Jadwiga Czachowska, Polish studies, censorship in Poland, Polish People’s Republic, GUKPPiW

Professor Jadwiga Czachowska (1922–2013) – a bibliographer, a documentalist, a prominent expert on methodology and history of her discipline, an organizer of great projects creating basic practice related to Polish studies. During her whole professional life she was associated with Instytut Badań Literackich PAN. Professor Czachowska initiated the idea that the history of the institute should be preserved through the records of memories belonging to individuals important for the institution. The idea was mirrored in the project created by professor Elżbieta Kiślak, entitled “Instytut Badań Literackich w życiu naukowym, kulturalnym i społecznym PRL w latach 1948–1989. Posta- wy inteligencji wobec przemian społecznych i politycznych” and financed by Narodowy Program Rozwoju Humanistyki. Among people whose memories from the years of work in IBL became recorded, professor Czachowska was in the first place. One of the subjects which occurred in her extensive narrative concerned the fight against censorship pertaining to the integrity of her works and teams under her guidance. In that context, she recalled her first bitter disappointment, at the beginning of 1950s, related to the censorial interference in the bibliographical study of pre-war journals “Sygnały”, “Karta” and “Oblicze Dnia”, which raised her awareness concerning censorship in totalitarian countries. She recreated in the memory her struggles for the fact character of entries in Słownik współczesnych pisarzy polskich and the possibility of publishing entries by emigratory writers. Czachowska talked about efforts undertaken to save every record from Polska bibliografia literacka questioned by Główny Urząd Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk or internal censorship of the publishing house. She argued with satisfaction that those difficulties cemented the group of documentalists from the institute and allowed to demonstrate the resistance to the ideologization of bibliographical works.

12 J. Czachowska, B. Dorosz, Literatura i krytyka poza zasięgiem cenzury 1977–1989. Bibliografia druków zwartych, Wrocław

1991.

95

DOI: http://dx.doi.org/10.12775/SE.2015.010

Jak polska Pyza ujawniała

tajemnicę państwową Baśń Hanny Januszewskiej

w dokumentacji GUKPPiW*

(przygotowała Barbara Tyszkiewicz)

Jesienią 1950 roku został dopuszczony do druku wierszowany cykl przygód mazo-wieckiej kluski, którą od bez mała dwóch dziesięcioleci opisywała Hanna Januszewska. Tom pt. Jak polska Pyza wędrowała potraktowano jako wznowienie pierwszej z trzech części Baśni o wędrującej Pyzie1. Decyzja ta nie została uzasadniona na piśmie, ale wy-dała się oczywista, bo rzecz o takim tytule ukazała się już wcześniej w kraju, a później przypomniano ją na emigracji2. Ślad po procedurze cenzurowania edycji zgłoszonej przez prywatną krakowską oficynę zachował się w dokumentacji Głównego Urzędu Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk w Warszawie (GUKPPiW), dostępnej obecnie w stołecznym Archiwum Akt Nowych w Warszawie (AAN), w zespole nr 1102.

W teczce opatrzonej w sygnaturę 197 i numerem wytwórcy 33/32 znajdują się 392 foliowane karty formatu A-4. Niektóre mają nagłówki warszawskiej cen-trali GUKPPiW, inne – oddziałów wojewódzkich w Bydgoszczy, Katowicach, Krakowie, we Wrocławiu i w Łodzi. Zostały wytworzone w Departamencie Publikacji Nieperiodycznych w 1950 roku, a dotyczą pozycji przedłożonych do kontroli przez tych wydawców, których nazwy mieściły się w przedziale alfabetu K–Z. Janina

* Praca naukowa finansowana w ramach programu Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego pod nazwą „Narodowy Pro-

gram Rozwoju Humanistyki” w latach 2012–2017.1 H. Januszewska, Jak polska Pyza wędrowała, Kraków 1951. Pozostałe części cyklu (wydane przed 1951 rokiem): cz. 2:

Idzie Pyza borem lasem, Warszawa 1939 [właśc. 1938]; cz. 3: Pyza na Starym Mieście, Warszawa 1948.2 Eadem, Jak polska Pyza wędrowała, Warszawa 1938 [właśc. 1937]. Wydanie następne: Bari: Dział Wydawniczy Dele-

gatury P.C.K. przy 2 Korpusie 1946.Inst

ytut

Bad

ań L

itera

ckic

h PA

N, k

onta

kt: b

arba

ra.ty

szki

ewic

z@ib

l.waw

.pl

Barbara Tyszkiewicz

Sztuka Edycji 1/2015

Zborowska, krakowska cenzor, której powierzono baśń Januszewskiej, spisała swoje uwagi na formularzu z numerem 255. Wypełniła go obustronnie, według podanego drukiem po-rządku (tu wyodrębnionego mniejszą czcionką i prostym krojem). Zasadniczo posługiwała się maszyną do pisania (tutaj sygnalizowanej kursywą), tylko w pozycjach: 6 i 8 oraz 10 i 11 użyła pióra (co zaznaczono „odręcznym” krojem czcionki).

Na podstawie różnych odcieni atramentu, odmiennego kształtu liter oraz poczynionej ołówkiem adnotacji (w prawym dolnym narożniku rewersu, z datą 23 listopada 1950 roku) można wnioskować, że poza recenzentką o książce Hanny Januszewskiej wypowiadała się jeszcze dwójka jej przełożonych. Parafowali swe decyzje tylko nieczytelnymi autografami. Pierwszy z nich poparł końcowy wniosek Zborowskiej (z nakazem przeredagowania strofek zdradzających fakt umiejscowienia zapory na rzece Bóbr), drugi – anulował tę ingerencję. Moc wiążącą miała zapewne ostatnia dyspozycja („Udzielić zezwolenia na druk – ingerencja niesłuszna”). Tom, który opuścił drukarnię 30 czerwca 1951 roku, nie rozstrzyga tej kwestii definitywnie. Są w nim wszystkie zwrotki zawierające kontrowersyjne wzmianki o „zapo-rze”, ale w nieznacznie zmienionej postaci. Różnica sprowadza się do niuansów w układzie graficznym oraz przestawienia kolejności wersów. Zborowska podawała je w brzmieniu:

Wędrowała i śpiewała,Nóżki sobie udeptała.Więc przysiadła, ot, nieboże,Koło Bobru, przy zaporze.

Zamachała nóżeczkamiKoło zapory.– Takiej wody nie widziałamAż do tej pory!

Siedziała przy tamieNa rozległym Bobrze.Ale nóżki łamie –Ze zdrowiem nie dobrze.

W książce początek nowego rozdziału wyznaczają słowa (na s. 78):

Więc przysiadła, ot, nieboże, Koło Bobru, przy zaporze.

– Takiej wody nie widziałamAż do tej pory!Zamachała nóżeczkamiKoło zapory.

Siedziała przy tamieNa rozległym Bobrze.Ale nóżka łamie –Ze zdrowiem nie dobrze3.

3 Eadem, Jak polska Pyza wędrowała, Kraków 1951, s. 78.

97

Jak polska Pyza ujawniała tajemnicę państwową

Zmianę w środkowej części można tłumaczyć zarówno omyłką recenzentki popełnioną podczas cytowania, jak też autorską czy wydawniczą korektą, dokonaną bez żadnych ze-wnętrznych przynagleń4. Wskazówki nie dostarcza wcześniejsze wydanie. Teksty ogłoszone w 1938 i 1951 roku łączyła zasadniczo tylko wspólna bohaterka. Przed wojną Januszewska pokazywała Pyzę zeskakującą z łyżki na Mazowszu, a potem prowadziła ją wzdłuż Wisły do Sandomierza, dalej na Kujawy i do wielkopolskich Gniezna i Kruszwicy, na południe – w Tatry i do Krakowa oraz Wieliczki. Koniec wędrówki wypadał na Kresach Wschodnich, a na trasie były Lwów i Cmentarz Łyczakowski, Wilno z cmentarzem na Rossie i Ostrą Bramą, podziwianie Niemna, wizyta w Grodnie i popas w okolicach Augustowa.

Powojenne, krakowskie wydanie rozpoczynało się opisem okrętu, którym polscy żoł-nierze wracali do rodzinnego kraju. Samotny, starszy kapral snuł wspomnienie o matczy-nej bajce, powtarzanej w mazowieckiej chacie w czasie, gdy gotowały się pyzy. Spełniając głośno wypowiedziane życzenie wiarusa, postać kluski materializowała się w Szczecinie, by oprowadzać go po odrzańskich brzegach i pokazywać „pamiątki słowiańskie” (milcząc o wszystkim, co niemieckie). W czasie spływu węglową barką po Odrze Pyza wymykała się niepostrzeżenie w okolicach Gryfina. Sama już przemierzała ziemię lubuską, odwiedziła Kostrzyn i Świebodzin, razem z harcerzami wydawała walkę chwastom, a potem wskakiwa-ła na traktor i orała pola. Maszerując wzdłuż Nysy, mijała Zgorzelec, była w Karkonoszach i w Zachodnim Beskidzie, docierała do huty szkła w Jeleniej Górze i do koksowni w Wałbrzychu. Po przygodach na Bobrze i w Cieplicach mijała Wrocław i Opole, była gościem na śląskim weselu i w kopalni w okolicach Rybnika, eksplorowała źródła Wisły i zdobywała tatrzańskie szczyty. Na jej trasie były Nowy Targ i Czorsztyn oraz Kraków z Wawelem, widziała, jak wydobywa się sól w Wieliczce, a na koniec zimowała w chacie pod Sandomierzem.

Nawet jeśli w wydaniach z 1938 i 1951 roku pojawiały się nazwy tych samych punk-tów na mapie, to ich opisy wyglądały zupełnie inaczej5. Konfrontacja tych treści wystar-cza, by zrozumieć kierunek zmian w tekście, umożliwiający uzyskanie zgody na druk w 1950 roku. Zagadką pozostaje przyczyna różnic między cytatem zanotowanym przez Zborowską, a późniejszym brzmieniem analogicznych strof. Niewykluczone, że to efekt żądanego „przeredagowania”, tylko że sprowadzonego do formalnego minimum, bez uszczerbku dla pierwotnego sensu. Stopień ujawnienia „tajemnicy wojskowo-komunika-cyjnej” w obu wersjach wydaje się identyczny, ale ukłon w stronę cenzora został wykonany.

Recenzja podpisana przez Janinę Zborowską nabiera dzisiaj charakteru anegdoty, lecz zarazem prowokuje do refleksji nad sposobem działania państwowej cenzury w PRL-u i wynikających stąd konsekwencjach dla ukazujących się wówczas druków. Kim była osoba, która oceniała twórczość Januszewskiej? Czy reprezentowała standardy obowiązu-jące wówczas w GUKPPiW? Na jakim etapie zawodowej kariery wydała opinię o Pyzie? Czy jej kompetencje potwierdzało dość rozpowszechnione mniemanie o lukach w edukacji cechujących pierwszych cenzorów?6

4 Zmianą, niewymuszoną przez cenzurę, jest np. pominięcie numerowania (z rzymskim oznaczeniem cyfr) kolejnych rozdziałów

utworu. O tym, że takową postać tekstu przedłożono do cenzurowania, świadczy uwaga Zborowskiej dotycząca pomocy w żniwach.5 Szczegółowa analiza porównawcza obu tekstów wykracza poza ramy podjętej tu problematyki, ale z całą pewnością zasłu-

guje na oddzielne omówienie. O ile w podobnych sytuacjach zwykło się szukać różnic w zestawianych wariantach tekstu, tutaj na-

leżałoby skoncentrować się na wskazaniu miejsc wspólnych. Nie ulega wątpliwości propagandowy charakter poczynionych zmian.

Powojenna Pyza wystąpiła w roli popularyzatorki pojałtańskich porządków w Europie Wschodniej, tłumaczonych jako powrót do hi-

storycznych granic.6 Pismo Okólne Nr 1 „w sprawie ścisłego przestrzegania obowiązku posiadania przez pracowników działalności podstawo-

wej dyplomu ukończenia szkoły wyższej” prezes GUKPPiW, Józef Siemek, wystosował dopiero 21 września 1972 roku. Ta regula-

cja pozostawiała wszakże furtkę dla tych, którzy zechcą podjąć naukę lub „w szczególnie uzasadnionych przypadkach” otrzymają od

Recenzja podpisana przez Janinę Zborowską

nabiera dzisiaj charakteru anegdoty

Barbara Tyszkiewicz

Sztuka Edycji 1/2015

Jeśli porównać to lakoniczne omówienie utworu ze współczesnym hasłem słow-nikowym, zamieszczonym w fachowym kompendium7, to okaże się, że w obu wypad-kach zostały docenione podobne walory. Zborowska uważała za atut rozległość wiedzy o Polsce, którą wraz z przygodami tytułowej bohaterki otrzymywali najmłodsi czytelnicy. Współczesna badaczka literatury dziecięcej, Jolanta Kowalczykówna, pisała, że „poemat przygodowo-krajoznawczy” Januszewskiej „dostarcza małemu odbiorcy treści poznaw-czych i patriotycznych, prezentując widziany oczyma małej podróżniczki ojczysty pejzaż i folklor, zabytki i pomniki dawnych dziejów”. Chwalone w 1950 roku wartości dydak-tyczne po upływie półwiecza zastąpiła peryfraza: „[…] utwór ma również charakter lekcji geografii ziemi ojczystej”. Uznanie dla formy, wyrażone w leksykonie wyliczeniem mno-gości współgrających ze sobą środków artystycznego wyrazu, krakowska cenzor oddała aż nadto znaczącym gestem. W dobie dominacji doktryny socrealizmu – ze względu na „bardzo ładny wiersz” – wspaniałomyślnie darowała autorce „zdezaktualizowane” passusy o zachwaszczonych polach, na których jeszcze niedawno toczyły się walki. Dla dopełnienia obrazu warto przytoczyć te strofy:

…a w pobok drogi – ugory,gra dzikie zielsko szumiące,z ostami szumi w głos chórem,unosi harde łby w słońce.

– Pleńcie się osty po boju!Pleńcie się chwasty w pokoju!Rośnijcie dzikie, sierdziste,grajcie z wichry poświstem! –

Przystanie Pyza i słuchaPrzyłoży rękę do ucha.Przystanie w polu drużyna:– Czego tam słuchasz, Pyzina?

Zły głos się niesie tu, młodzi!Zły szum się tędy rozchodzi!Srogo się ugór odzywa,dawno nie było tu żniwa!

Trzeba rąk tutaj pomocnych,jak nasze młodych i mocnych!Niech zmilkną chwastów złe głosy!Niechaj zagrają tu kłosy!

Ja pól znam mowę! Mnie wierzcie!Do pracy tu się zabierzcie!

tego obowiązku zwolnienie; GUKPPiW, sygn. 1046, t. 146/2 (Zarządzenia wewnętrzne, instrukcje, komunikaty. Pisma okólne Preze-

sa, 1966), k. 88.7 J. Kowalczykówna, Pyza na polskich dróżkach, w: Słownik literatury dziecięcej i młodzieżowej, Wrocław 2002, s. 166.

Zborowska uważała za atut rozległość wiedzy o Polsce, którą wraz z przygodami tytułowej bohaterki otrzymywali najmłodsi czytelnicy

99

Jak polska Pyza ujawniała tajemnicę państwową

Spójrzcie, chłopaki dokoła:Pomocy dziki łan woła! –

Hukną chłopcy: – Nie inaczej!Słuszność polski ma Kołaczyk!W górę Pyzę! Wiwat! Chórem! –I unoszą Pyzę w górę!8

Pominąwszy niuanse, między oddalonymi o półwiecze ocenami utworu pozostaje jedna, zasadnicza różnica. Stanowi ją nakaz wyretuszowania zdawkowego napomknienia o największym akwenie w Sudetach Zachodnich, Jeziorze Pilchowickim, gdzie dzięki gigantycznej zaporze do dzisiaj jest generowany prąd ogromnej mocy. Obowiązek ochro-ny tajemnic PRL-owskiej energetyki okazał się dla recenzentki nadrzędnym priorytetem. Nie mogły z nim konkurować ani względy estetyczne, ani „socjalistyczny” realizm, wyma-gany wówczas nawet od baśniowej opowieści. Zborowska ignorowała fakt, że konstruk-cja elektrowni była zasługą niemieckich budowniczych, a uroczystego otwarcia obiektu dokonał w listopadzie 1912 roku cesarz Wilhelm II Hohenzollern. Czy była to naturalna konsekwencja milczenia o wszystkim, co burzy mit piastowskich ziem odzyskanych? Czy może ta wiedza była jej nieznana? Narzucające się podejrzenie o kompromitujący poziom wykształcenia niekoniecznie musi być słuszne.

Wśród nieopracowanego jeszcze zasobu AAN zachowała się teczka personalna9 Janiny Zborowskiej. Urodzona w 1923 roku w rodzinie urzędniczej krakowianka, maturę zdała w 1946 roku, a w lutym 1949 roku, gdy podejmowała pracę w GUKPPiW, była na ostatnim roku studiów w Szkole Nauk Politycznych przy Wydziale Prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego; studiowało także jej rodzeństwo. Dyplom odebrała w grudniu tegoż roku, a w ankiecie złożonej u pracodawcy deklarowała biegłą znajomość języka francuskiego i słabsze opanowanie niemieckiego i angielskiego. W chwili pisania recenzji o utworze Januszewskiej miała już więc za sobą ponad półtoraroczne doświadczenie zawodowe i za-pewne doskonale orientowała się, czego oczekiwali od niej bezpośredni przełożeni i jakie miała obowiązki wobec socjalistycznej ojczyzny. Nie bez znaczenia była też jej sytuacja ro-dzinna. Jako wdowa z malutkim dzieckiem musiała dokładać starań, aby nie stracić posady i głównego źródła utrzymania. Wykazując wzmożoną czujność i nadgorliwość, ryzykowała znacznie mniej, niż dopuszczając do druku kontrowersyjne teksty.

I kwestia najistotniejsza dla wyjaśnienia tego humorystycznego – zdawałoby się – epizodu: „[…] instrukcja o zachowaniu tajemnicy wojskowo-komunikacyjnej nr 76/48 – III – 2 s.”. Ten konkretny dokument jest, niestety, dzisiaj niedostępny10. Pozostają wszakże inne archiwalia, które oddają skalę problemu. Gdy dekretem Rady Ministrów z 5 lipca 1946 roku utworzono GUKPPiW, to w artykule pierwszym podporządkowano go Prezesowi Rady Ministrów, a w artykule drugim napisano:

Do zadań Głównego Urzędu należy: 1) nadzór nad prasą, publikacjami i widowi-skami w zakresie przewidzianym w szczególnych przepisach prawnych, 2) kontrola rozpowszechniania wszelkiego rodzaju utworów za pomocą druku, obrazu i żywego

8 H. Januszewska, Jak polska Pyza wędrowała, s. 44–45.9 GUKPPiW (Janina Zborowska. Akta osobowe). Materiały w opracowaniu.10 Niewykluczone, że odpis zachował się w jakimś innym fragmencie zbiorów AAN albo wśród materiałów urzędów wojewódz-

kich przechowywanych poza Warszawą. Do czasu ukończenia tego artykułu nie udało się go odnaleźć.

Barbara Tyszkiewicz

Sztuka Edycji 1/2015

słowa. Kontrola ta ma na celu zapobieżenie: a) godzeniu w ustrój Państwa Polskiego, b) ujawnianiu tajemnic państwowych [wyróżnienie – B. T.], c) naruszaniu międzyna-rodowych stosunków Państwa Polskiego, d) naruszaniu prawa lub dobrych obyczajów, e) wprowadzaniu w błąd opinii publicznej przez podawanie wiadomości niezgodnych z rzeczywistością11.

Jak widać, tylko „godzenie w ustrój” mogło stanowić wówczas większe zagrożenie niż naruszanie tajemnicy państwowej. Te cenzorskie priorytety zasadniczo pozostały bez zmian aż do 1990 roku. Instrukcje, wciąż doskonalone i aktualizowane, miały przeciwdziałać „przeciekom” tajnych i zastrzeżonych informacji, nie tylko wojskowo-komunikacyjnych, ale także prawnych (np. wyroki sądowe, o których nie należało pisać), handlowych (np. dane statystyczne o eksporcie deficytowych towarów), gospodarczych (np. problemy z realizacją planów w poszczególnych branżach), naukowych (np. nowatorskie projekty narażone na kopiowanie) czy określanych jeszcze inaczej. Zborowska w chwili pisania recenzji podlegała presji, typowej dla ostatnich lat stalinowskich. Postępująca później polityczna odwilż złago-dziła restrykcyjność działań podejmowanych w urzędzie, ale tylko przejściowo.

Teczki opisane jako „Instrukcja o zachowaniu tajemnicy państwowej i służbowej” albo „Instrukcja Cenzorska w sprawie ochrony tajemnicy państwowej, w publikacjach jawnych” stanowią w obecnym inwentarzu GUKPPiW w AAN kilkadziesiąt pozycji (datowa-nych już po 1950 roku). W statucie urzędu zatwierdzonym 3 sierpnia 1966 roku pojęcia „tajemnicy” nie trzeba było przywoływać. Wystarczyło, że wśród struktur organizacyjnych zostały wymienione – Departament Instruktażu i Kontroli oraz Samodzielny Wydział Wojskowy12. Zatrudnieni w tych jednostkach pracownicy wyspecjalizowali się w ustawicz-nym modyfikowaniu i doprecyzowaniu instrukcji, dbali o ich wewnętrzny kolportaż oraz nadzorowali skuteczność wykonania. Działania te prowadzili już wcześniej, bo np. w grud-niu 1965 roku przekazali kolegom do wglądu i zaopiniowania „Przegląd ingerencji z za-kresu tajemnicy państwowej Nr 1/65”, określany jako wznowienie zarzuconej przed kilku laty inicjatywy13. Znalazł się tu m.in. rozdział Energetyka, w którym wspominano „pkt. 34 Instrukcji, który często jest stosowany za szeroko”. Ilustrował to przykład zbędnej ingerencji w piśmie „Widnokręgi” (1965, nr 43), w artykule dotyczącym wsi Mechowiec w powiecie Kolbuszowa. Nadgorliwy cenzor wyciął tu passus o społecznym projekcie doprowadzenia linii niskiego napięcia do miejscowego młyna, powziętym z nadzieją, że w przeciągnięciu linii wysokiego napięcia pomogą władze powiatowe. „Tego rodzaju informacje można zwalniać. Punkt 34 chroni lokalizację linii przesyłowych, a nie sieci wysokiego napięcia”14 – przypominał instruktor z Wydziału Wojskowego.

U schyłku lat gomułkowskich system ochrony ważnych dla kraju informacji wychwyty-wał winnych wykroczeń już nie tylko wśród dziennikarzy, publicystów, naukowców i litera-tów. Cenzorzy mierzyli się ze znacznie potężniejszym przeciwnikiem. Szczegóły wyłuszczał prezes, Józef Siemek, w piśmie z 17 stycznia 1969 roku, adresowanym do prezesa Rady Ministrów, Józefa Cyrankiewicza. Czytamy tu m.in.:

11 AAN, Zespół: Prezydium Rady Ministrów, sygn. 16/25, s. 187. 12 GUKPPiW, sygn. 893, t. 112/2 (Organizacja Głównego Urzędu Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk, 1964–1968), s. 22. Czy-

tamy tu: „W skład Głównego Urzędu wchodzą: 1) Gabinet Prezesa, 2) Departament Prasy, Radia i Telewizji, 3) Departament Publika-

cji Nieperiodycznych, 4) Departament Widowisk, 5) Departament Instruktażu i Kontroli, 6) Departament Budżetowo-Administracyjny,

7) Samodzielny Wydział Wojskowy, 8) Samodzielny Wydział Wydawnictw Obcojęzycznych”. 13 GUKPPiW, sygn. 973, t. 142/3 (Przegląd ingerencji, przeoczeń w publikacjach periodycznych, nieperiodycznych, drukach

ulotnych, 1966), s. 3.14 Ibidem, s. 12.

U schyłku lat gomułkowskich system ochrony ważnych dla kraju informacji wychwytywał winnych wykroczeń już nie tylko wśród dziennikarzy, publicystów, naukowców i literatów

101

Jak polska Pyza ujawniała tajemnicę państwową

Przykładem nieprzestrzegania tajemnicy państwowej przez sam resort może być pu-blikowanie w uchwale sejmowej (Monitor Polski Nr 70 z dnia 21.12.1967 r.) m.in. rocznej zdolności produkcyjnej Huty Miedzi w Legnicy, a w ustawie budżetowej na rok 1968 (Dziennik Ustaw Nr 47 z dnia 27.12.1967) wykazu wszystkich zjedno-czeń Ministerstwa Przemysłu Ciężkiego. Obydwie informacje zgodnie z zarządzeniem Ministerstwa Przemysłu Ciężkiego oraz dokumentacją roboczą między resortem a GUKPPiW są zastrzeżone i jako takie były usuwane w szeregu publikacji przez cenzurę. W tejże również uchwale sejmowej ujawniono informacje zastrzeżone odno-szące się do pojemności ośmiu elewatorów i dwóch chłodni o znaczeniu krajowym. Pozwalam sobie nadmienić, że zasadnicze akty normatywne, ogłaszane przez naczelne organy administracji państwowej, nie podlegają kontroli cenzury15.

W następnym akapicie tego samego dokumentu pojawiały się uwagi istotne do zro-zumienia problemów, przed którymi stanęła niegdyś Janina Zborowska i jej przełożeni. Mimo upływu prawie dwudziestu lat cenzorzy nadal zmagali się z małą komunikatyw-nością i specjalistycznymi określeniami cechującymi wytyczne, przekazywane im przez poszczególne ministerstwa i inne uprawnione do tego organy. Więcej – według określe-nia prezesa GUKPPiW – „na trudności w korzystaniu z zarządzeń własnych” skarżyli się ich wytwórcy. By nie być gołosłownym, Siemek przytaczał przykład Departamentu Współpracy z Zagranicą Ministerstwa Przemysłu Chemicznego. Władze tego resortu nie radziły sobie z odpowiedzią na pytanie: jak chronić tajemnice w informacjach z natury rzeczy przeznaczonych do jak najszerszego rozpowszechniania?

Dopiero w tym kontekście widać, że zarzut ujawniania tajemnicy wojskowo-komuni-kacyjnej, wytoczony bohaterce Hanny Januszewskiej, zdecydowanie nie mieścił się w kate-gorii „humor zeszytów szkolnych”. Pyza podzieliła doświadczenia wielu obywateli PRL-u. Jako osoba niepełnoletnia otrzymała tylko łagodne napomnienie. Nie wszyscy dorośli mieli to szczęście.

15 GUKPPiW, sygn. 1638, t. 318/6 (Instrukcja w sprawie ochrony tajemnicy państwowej, w publikacjach jawnych, 1969), s. 78.

Barbara Tyszkiewicz

Sztuka Edycji 1/2015

1. Tytuł i podtytuł Jak Polska Pyza wędrowała /Baśń o wędrującej Pyzie cz. I/2. Autor(rzy) Januszewska Hanna3. Przedsiębiorstwo wydawnicze „Wiedza – Zawód – Kultura”4. Wysokość nakładu 10 400 5. Książka nowa, czy wznowienie wznowienie6. Praca oryginalna, czy tłumaczenie oryg. 7. Język oryginału polski8. Data przekazania pracy recenzentowi 10 XI 1950

U WA G I: Recenzja powinna między innymi dawać odpowiedzi na następujące kwestie: a) Tematyka i problematyka książki. b) Ideologiczne i społeczno-wychowawcze znaczenie książki.

1950000255

WOJEWÓDZKI URZĄD KONTROLI PRASYPUBLIKACJI I WIDOWISKw KrakowieDział Publikacji Nieperiodycznych –

RECENZJA

Baśń o wędrującej Pyzie oparta jest na motywie ludowej bajki o mazowieckiej klusce, która staje się żywą postacią i rusza na zwiedzanie Polski. Podczas swej podróży Pyza spotyka rozmaitych ludzi i przeżywa rozmaite przygody, które naturalnie zawsze szczęśliwie się kończą.

Pod względem dydaktycznym książeczka posiada dużą wartość. Śledząc wędrówki Pyzy, dziec-ko poznaje swój kraj, nabiera wyobrażenia o jego strukturze geograficznej i krajobrazach, zwyczajach i obyczajach ludzi rozmaitych okolic Polski.

Rozdział XIV, który porusza ongiś palącą sprawę pomocy w żniwach na polach ziem zachod-nich, leżących odłogiem, stracił już na aktualności, ale może pozostać bez zmian bez względu na to, że napisany jest bardzo ładnym wierszem.

Praca posiada aprobatę Ministerstwa Kultury i Sztuki nr 7316/49/TW z dnia 17 sierpnia 1949 r.

9. Proponowane ingerencje i ich krótkie uzasadnienie:

Wędrowała i śpiewała,Nóżki sobie udeptała.Więc przysiadła, ot, nieboże,Koło Bobru, przy zaporze.

Zamachała nóżeczkamiKoło zapory.– Takiej wody nie widziałamAż do tej pory!

Siedziała przy tamieNa rozległym Bobrze.

103

Jak polska Pyza ujawniała tajemnicę państwową

Ale nóżki łamie –Ze zdrowiem nie dobrze.

– Zawrócę do Cieplic!Są tam ciepłe źródła!

Po kąpielach nóżce lepiej,Ale Pyza – schudła.

Należy przeredagować w myśl instrukcji o zachowaniu tajemnicy wojskowo-komunikacyjnej nr 76/48 – III – 2 s.

10. Wniosek recenzenta (niepotrzebne skreślić): a) udzielić zezwolenia b) nie udzielić zezwolenia c) udzielić zezwolenia po dokonaniu ingerencji

11. J. Zbor Kraków, dnia 16 listopada 50----------------------------------------- ------------------------------------------- Podpis recenzenta data Zborowska Janina

12. Decyzja:

Popieram wniosek

[autograf nieczytelny]

Udzielić zezwolenia na druk – ingerencja niesłuszna, 23 XI 50 r.

[autograf nieczytelny]

Summary: How Polish Pyza revealed a state secret. Hanna Januszewska’s fairy tale in the records of GUKPPiW

Key Words: Hanna Januszewska, Jak polska Pyza wędrowała, GUKPPiW, censorship in Poland, fairy-tale convention

A censorial review of Hanna Januszewska’s Jak polska Pyza wędrowała, a work published in 1951, was preserved among the archive materials of GUKPPiW (collected in Warsaw, in Archiwum Akt Nowych). Permission to printing was connected with an order to rephrase the fragment containing a certain reference to the dam on the Bóbr River. In a terse justification a censor included an instruc-tion about obligation to maintain military secret, i.e. one of fundamental duties (under the name of the official secret protection) imposed on GUKPPiW by the decree dated July 1946 and valid until the dissolution of the office in April 1990.

Barbara Tyszkiewicz

Sztuka Edycji 1/2015

This decision seems to ignore not only the fairy-tale convention of the poem addressed to younger recipients. Even if from the fictional adventures of the protagonist some elements of Polish reality could be isolated, this restriction referring to the information about the location of the build-ing, which was given back to use in the 1912 by Wilhelm Hohenzollern, seems to be a huge mis-understanding or a joke. The analysis of the questioned verses does not allow to deny that such an absurd was a key point concerning the final form of the volume. Furthermore, the context of other censorial archives questions the hypothesis about the official who signed the review.

The circumstances and procedures of preparing opinions on Januszewska’s work in GUKPPiW give rise to considerations on the scale and restrictions pertaining to the freedom of speech in the Polish People’s Republic. It is also an illustration of many internal oppositions and numerous incon-sistencies in the functioning of state censorship. A certain authorial and editorial strategy according to which the book was described in the official form as a “reprint” deserves a separate presentation. In fact, it was just continuation of the series initiated in the interwar years. With the repetition of the title used in 1938 and the same form of the work, Januszewska provided readers with the new content. Instead of referring to the pre-September map of the country, she presented the post-Yalta Poland.

105

DOI: http://dx.doi.org/10.12775/SE.2015.011

Cenzor zdezorientowanyGUKPPiW po Październiku

(przygotował Kajetan Mojsak)

Poniżej prezentujemy cenzorskie recenzje dwóch książek wydanych w 1958 roku przez Iskry – Jej perypetie Bohdana Korewickiego i Skradzione głowy Tadeusza Unkiewicza – oraz zatrzymanej przez urząd powieści Marka Domańskiego Centralny zarząd kłamstwa (Wydawnictwo Literackie, 1957). Pierwsza książka została puszczo-na do druku, mimo że dwaj pracownicy urzędu uznali ją za „grafomańską bzdurę”; druga uzyskała dwie mocno rozbieżne oceny; trzecia w końcu zyskała uznanie cen-zorów i zgodę jednego z nich, ale ostatecznie została zatrzymana ze względu na zbyt ostrą krytykę socrealizmu i wyraźnie obrachunkowy charakter. Wszystkie trzy utwory łączy to, że lokują się gatunkowo na pograniczu groteski, choć w przypadku książki Domańskiego jest to – jak czytamy w recenzjach – realistyczna groteska o celach saty-rycznych, w pozostałych przypadkach – groteska fantastyczna (w przypadku powieści Unkiewicza bliska fantastyce naukowej). O ile powieści na przypomnienie raczej nie zasługują (oczywiście nie sposób ocenić, jaką wartość literacką przedstawiała zatrzy-mana książka Domańskiego)1, o tyle recenzje cenzorskie wydają się godne uwagi jako materiał poglądowy.

Recenzje książki Bohdana Korewickiego pokazują pracowników urzędu jako cię-tych, ironicznych komentatorów. W obu tekstach przejawia się wychowawczy aspekt pracy urzędu – tu niejako bezsilny wobec nowych reguł, które (po odwilżowych zmianach) każą przepuścić utwór, jeśli tylko nie jest szkodliwy politycznie. Jedna recenzentka – zmuszona wydać zgodę na druk ze względu na brak zastrzeżeń ideolo-gicznych – żałuje, że nie może książki opisać w kategoriach oceny czysto estetycznej i pedagogicznej. Warto dla porównania wspomnieć, że nieco bardziej łaskawy dla prozy Korewickiego był recenzent „Nowych Książek” – Jerzy Siewierski. Zaklasyfikował on

1 Warto zaznaczyć, że inne książki Domańskiego z tego okresu – ani wydane w 1957 roku Klipsy z niebieskich migda-

łów, ani Porządek rzeczy z 1962 roku – nie zdradzają podobieństw do powieści opisanej przez cenzorów. Inst

ytut

Bad

ań L

itera

ckic

h PA

N, k

onta

kt: k

ajke

ron@

wp.

pl

Kajetan Mojsak

Sztuka Edycji 1/2015

Jej perypetie jako powieść z dziedziny „fantastycznej groteski z domieszką makabry i surre-alistycznego dowcipu”, dostrzegał w niej parodystyczną grę gatunkami oraz bezinteresowną grę absurdem, oceniał ją jako „lekką, wesołą książkę rozrywkową, książkę na pewno do czytania”, ale odnotowywał również wady: trywialny „erotyczny humorek”, „przeciąganie struny w niektórych dowcipach i, dla odmiany, niewykorzystanie w pełni wszystkich moż-liwości komicznych, ukrytych w opisywanych sytuacjach”2.

Ciekawym przypadkiem są rozbieżności między cenzorskimi opiniami o Skradzionych głowach Tadeusza Unkiewicza: niesmak i jednoznaczna krytyka w jednej oraz łagodna obrona w drugiej recenzji. Ponownie, warto odwołać się do opinii tego samego recenzenta „Nowych Książek”. Mieści się ona tym razem na przecięciu ocen cenzorów: łączy przeko-nanie o sprawności literackiej Unkiewicza z głębokim zaniepokojeniem moralnym. Krytyk uznaje, że mimo dłużyzn oraz powierzchowności elementów popularyzatorsko-naukowych Skradzione głowy to bardzo zręcznie i inteligentnie napisana powieść kryminalno-przygo-dowo-fantastyczna, o wartkiej, trzymającej w napięciu i zaskakującej akcji. Jednak „prze-rażające okrucieństwo niektórych pomysłów” i zimny, makabryczny realizm, sadystyczne sceny i „przerażający cynizm” rozmów bohaterów (i to tych „pozytywnych”) czynią ze Skradzionych głów „książkę nieprzyjemną, miejscami wręcz odpychającą” i „przekreślają wartość tej skądinąd bardzo inteligentnie napisanej powieści”3.

W opiniach o powieści Domańskiego zwraca uwagę przychylny ton wobec jej krytycz-nego przesłania; nawet cenzor, który decyduje o konieczności zatrzymania książki, wyraża zrozumienie dla „słusznych i cennych myśli” i dla jej literackiego poziomu. Niemniej jed-nak to właśnie ta książka – pod względem i artystycznym, i intelektualnym przez cenzorów oceniona najwyżej – jako jedyna zostaje zatrzymana. Zestawienie tych kilku drobnych re-cenzji daje wgląd w ówczesne rozterki pracowników urzędu i w nowe reguły cenzurowania, które kształtowały się między przełomem październikowym a 1958 rokiem, kiedy doszło do ponownego zaostrzenia kursu.

2 J. Siewierski, Bardzo dziwne perypetie, „Nowe Książki” 1958, nr 21, s. 1303–1304.3 Idem, Popularyzacja makabry, „Nowe Książki” 1958, nr 7, s. 410–411.

107

Cenzor zdezorientowany

Marek Domański, Centralny zarząd kłamstwa (Wydawnictwo Literackie, 1957)

Recenzja nr 1

Powieść Domańskiego podporządkowana jest prawom groteski – i to groteski doprowa-dzonej często do nonsensownych przejaskrawień. Przyjęta przez autora i konsekwentnie doprowadzona do końca tego rodzaju konwencja służy Domańskiemu do ośmieszenia i wykpienia nie tylko socrealizmu jako metody twórczej, ale kanonów polityki kulturalnej tzw. minionego okresu. Przewodnią myśl powieści możnaby [sic!] wyrazić lapidarnie na-stępująco: Socrealizm jest metodą służącą do wypaczania rzeczywistości, do jej zakłamania i zafałszowania. Ponadto metoda ta najlepiej służy karierowiczom i szujom, którzy talent zastępują donosicielstwem, szpiegostwem itd. Główny bohater – młody, utalentowany de-biutant, nie może wydać swojej powieści. Wszędzie napotyka na siuchty [sic!] i kliki złych, ale posłusznych pisarzy ze skorumpowanymi wydawcami, urzędnikami CUW i przedsta-wicielami KC. Ci ludzie nie popierają talentu, obce i obojętne są im losy literatury. Celem ich działania jest namawianie pisarzy do kłamstwa w imię wielkich celów przyszłości. Każdy nowy utalentowany pisarz musi wyrzec się wszelkiej samodzielności, ideałów, rzetelnej prawdy i piękna – musi pisać nie tak, jak chce i czuje, lecz tak, jak chcą oni, sko-rumpowani grafomani, wydawcy i przedstawiciele partii.

Powieść ma charakter obrachunkowy. Napisana jest dobrym literackim językiem, sta-nowi zwartą całość. Pisarz panuje nad postaciami. W tym obrachunku jest wiele słusznych i cennych myśli, spostrzeżeń. Nie one jednak niestety decydują. Ogólna wymowa powieści jest nie do przyjęcia ze względu na te uogólnienia, o których pisałem. Ingerencje moim zdaniem nie są w stanie uratować tej dobrej literacko powieści1.

Recenzja nr 2

Powieść Domańskiego, której akcja toczy się w środowisku literackim, ma wszelkie cechy groteski – mamy tu karykaturalne przejaskrawienia i bardzo gorzką, czasem aż bolesną satyrę. Co i kogo atakuje autor? Przede wszystkim karierowiczów – pisarzy bez talentu, żerujących na łatwowierność i bojaźliwość innych. Potrafią oni zręcznie wykorzystać każdą sytuację, chwytają w lot najmniejszą okazję. Ekstraktem tego typu ludzi jest Kurkuć – bez-względny egoista stosujący pirackie metody zarówno wobec kolegów, jak i własnej rodziny. Ten pozbawiony wszelkich skrupułów grafoman marzy o jednym: o karierze dyploma-tycznej. […] Jak już wspomnieliśmy – powieść należy do gatunku groteski, ale tej, która przejaskrawia negatywne strony życia i ludzi, stąd mało w książce Domańskiego pozytyw-nych – w potocznym tego słowa znaczeniu – osób czy sytuacji. Powieść swoim ostrzem uderza w jasno określone punkty środowiska literackiego i wydawniczego: kliki, geszef-ciarstwa, karierowiczostwo, łapownictwo, hochspaplerstwo [sic!], grafomaństwo ożenione z bezczelnością. Atakując więc te ujemne strony, które były poddane krytyce w okresie

1 AAN, GUKPPiW, I. 427, teczka 34/8, k. 272. Recenzję podpisał cenzor Rutkowski. Na jej odwrocie (k. 273) znajduje się dopi-

sek: „Tow. Zawadzki (?) powiadomił kolegium Urzędu o decyzji nie wydania zezwolenia na druk. Kolegium zaakceptowało. 30 VIII 57”.

Ingerencje moim zdaniem nie są w stanie uratować

tej dobrej literacko powieści

Kajetan Mojsak

Sztuka Edycji 1/2015

popaździernikowym przez samo środowisko literackie lub ludzi z zewnątrz. Jednak krytyka ta nosiła piętno dorywczych porachunków osobistych, nie mogła tym samym spełnić roli katalizatora ogólnych nastrojów – dlatego powieść Domańskiego jest potrzebna: daje upust zadawnionym żalom i pretensjom pisarzy do wydawnictw, a porachunki osobiste między pisarzami sprowadza do słusznego problemu porachunków ze szkodliwym społecz-nie i politycznie grafomaństwem.

Wreszcie powieść akcentuje bardzo istotne zagadnienie: pomimo pewnego pesy-mizmu, pomimo przewagi negatywnych postaci – obrysowany bardzo grubym, bardzo czarnym konturem, tym plastyczniej wyłania się obraz pisarza potrzebnego, oczekiwanego i dojrzałego, utalentowanego, odpowiedniego człowieka2.

Bohdan Korewicki, Jej perypetie (ISKRY, 1958)

Recenzja nr 1

Autor zaznacza, że ma to być powieść „trochę niesamowita”, ale nie jest ona wcale po-wieścią fantastyczną ani absurdalną, które to gatunki literackie mają swoje tradycje i jako lektura mogą być zabawne. Książka Korewickiego jest potworną, grafomańską bzdurą, napisaną ordynarnie i z posmakiem makabrycznego erotyzmu, w czym autorowi poma-ga grafik ilustracjami. Fabularnie sprawa przedstawia się następująco:

Grupa ludzi uczestniczy w katastrofie okrętowej i następnie jako rozbitkowie jadą róż-nymi drogami po różnych krajach i przeżywają różne przygody. Jedna z kobiet poddaje się eksperymentowi naukowemu, polegającemu na „wydrążeniu” ciała ze wszystkich zawartości podskórnych, i trzeba ją potem napełniać wodą lub nadmuchiwać. Służy to autorowi do stworzenia absurdalnych sytuacji. Jednak nie absurdalne koleje losów bohaterów są wadą książki, lecz sposoby ich opisywania, złe stylistycznie, ordynarne, idiotyczne. Wstyd, by się taka książka w polskim języku ukazała. /Zych/3

Recenzja 2

Jeżeli człowiek uparł się, że ma talent i że musi pisać, to w Polsce Ludowej nie może się znaleźć nikt, kto by to mu wyperswadował, nie narażając na straty Państwa. Aby p. Korewickiemu wytłumaczyć, że jego książka nie posiada absolutnie żadnych wartości literackich, ani nawet nie budzi zaciekawienia, naprawdę nie trzeba wydawać pieniędzy na druk, skład i kolportaż poronionej książki. Można być – to na użytek redakcji – pobłażli-wym dla debiutanta (a nie spotkałam dotąd tego nazwiska). Jednakże pobłażliwość winna mieć pewne grancie.

Zajrzyjmy do książki.

2 Na górze strony dopisek: KC PZPR, Wydz. Pr. I Ag. 3 AAN, GUKPPiW, I. 597, teczka 68/4, k. 122; wyróżnienie oryginalne.

Powieść swoim ostrzem uderza w jasno określone punkty środowiska literackiego i wydawniczego

109

Cenzor zdezorientowany

W luksusowym salonie transatlantyku poznajemy bohaterkę naprawdę niesamowitych perypetii – Isię. Młody Amerykanin namawia ją, by poddała się operacji wydrążenia swego wnętrza przez fantastyczny, epokowy wynalazek wuja tegoż młodzieńca. Isia zgadza się – i właściwie można by natychmiast po przyjeździe do Ameryki skończyć powieść tak, jak ona jest skończona, tzn. operacją i jej skutkami, ale wtedy perypetie Isi nie dałyby materiału na 282 str. Toteż prowadzi ją autor przez wszystkie możliwe lądy i najróżniejsze, zupełnie nieprawdopodobne przygody, by wreszcie osiągnąć Chicago i zoperować się. Oczywiście – nie koniec na tym. Wydrążoną Isię należy wypchać – i po kilku kolejnych perypetiach bohaterka została wypchana (nota bene sceny u fachowca, który jest polskim żydem i mówi „czysto po polskiemu językowości” – są dość niesmaczne), następnie wychodzi za mąż, wreszcie się rozchodzi i żyje już zupełnie normalnie.

Oczywiście, zdaję sobie sprawę, że powyższe streszczenie książki jest tendencyjnie złośliwe. Jednakże z wielkim trudem w lawinie niesamowitych i nieprawdopodobnych przygód wyłapałam coś, co z trudem i biedą dałoby się zinterpretować jako sens czy raczej ideę przewodnią książki. (Oczywiście – za ścisłość mojej interpretacji nie ręczę – gdyby książka nie byłaby tak nudna, podobnych interpretacji można by wymyśleć [sic!] kilka, traktując to jako rozrywkę umysłową). Otóż – sądzę, że w zamierzeniu autora obok wykła-du o całkowitej niezależności losu człowieka od jego woli książka miała zawierać obszer-ną satyrę społeczno-obyczajową. Szkoda, że nie mogę skonfrontować swojego wrażenia z autorem. Ciekawe, czy zgadłam. Pierwiastki tej satyry niestety w moim mniemaniu nie usprawiedliwiają autora ani redakcji. I jeszcze jedno niestety: gdyby podpunkt b/ Uwagi nagłówka niniejszej recenzji – mógł być argumentem, a nie zezwoleniem na druk! Wtedy, miast wszystkiego, co powyżej, napisałabym po prostu: książka nie ma żadnego znaczenia ideologicznego ani społeczno-wychowawczego. Nie należy jej wydać. Ale ponieważ walory wychowawcze czy artystyczne ostatnio nisko są cenione, a politycznych zastrzeżeń nie mam, przeto udzielić zezwolenia. / Kobyłecka/ 29.05.584

Tadeusz Unkiewicz, Skradzione głowy (ISKRY, 1958)

Recenzja nr 1

Jest to powieść fantastyczno-naukowo-kryminalna, której akcja toczy się współcześnie w Warszawie. Dosyć trudno jest podać, bodaj w przybliżeniu, tok wydarzeń, tak autor roz-bujał swoją fantazję, tak zaskakuje czytelnika niesamowitością i makabrycznością sytuacji. Chwilami ma się wrażenie, że przytłoczy człowieka cała ta koszmarna sceneria z okropnych snów. Autor wyraźnie lubuje się w makabrycznych opisach, w niesamowicie udziwnionych sytuacjach. W rezultacie przesadne nagromadzenie tego rodzaju elementów budzi w czy-telniku – zamiast dreszczu zainteresowania – zniecierpliwienie i uśmiech politowania dla dziwacznej, chorobliwej wyobraźni autora.

Główną myślą tej książki jest pokazanie daremnych wysiłków przedłużenia życia od-rębnym częściom ciała ludzkiego bądź też stworzenia dziwolągów ze sztucznym korpusem i głową nieboszczyka. Szalony eksperymentator w tej powieści – rektor akademii medycz-

4 Ibidem.

Oczywiście, zdaję sobie sprawę, że powyższe streszczenie książki

jest tendencyjnie złośliwe

Kajetan Mojsak

Sztuka Edycji 1/2015

nej – chce w ten sposób zapewnić ludzkości jak najdłuższą, a może wieczną działalność wybitnych umysłów. Do swych doświadczeń kradnie on głowy i inne części ciała niebosz-czyków. Ponosi jednak sromotną klęskę, gdyż prawdziwa wiedza zwycięża w myśl teorii Pawłowa o jedności biologicznej i psychicznej organizmów. Do zwycięstwa tej prawdy w powieści przyczyniają się: domorosły detektyw – naukowiec pozytywny, dzielny proku-rator z awansu i poczciwa milicja.

Książka jest niesamowitą bzdurą, budzącą niesmak i zdziwienie, że tego rodzaju „literaturę” wydają dla młodzieży „Iskry”. Mam nadzieję, że krytyka rozprawi się z tym „dziełem” w sposób ostateczny. Politycznych zastrzeżeń do książki mieć nie można, choć należy stwierdzić, że nie wzbogaci ona psychiki młodego czytelnika. Moim zdaniem należy ją wydać w niezbyt dużym nakładzie. Drobne ingerencje:

str. 8 – tu chodzi o milicję.str. 180 – po co mieszać i czynniki partyjne do tej makabry? Burczyn M.5

Recenzja nr 2

Powieść ta zawiera 2 idee przewodnie: Pierwsza, o której wspominała tow. Burczyn w swej recenzji, to udowodnienie niesłuszności mechanistycznych teorii w biologii, druga to teza, że motorem prac naukowych musi być chęć służenia ludzkości. Wiedza naukowa i geniusz u ludzi amoralnych, wyobcowanych ze społeczeństwa może, a nawet musi prowadzić do straszliwych zbrodni.

Nie mogę zgodzić się z tezą, że jest to powieść pisana przez szaleńca. Jeśli tak, to szaleńcem był Wells, gdy tworzył Historię pana Elveshama lub „niewidzialnego człowieka”. Nie mam zamiaru oczywiście porównywać tych utworów, jeśli chodzi o poziom, wartość literacką. Niemniej tezę swą przeprowadza Unkiewicz logicznie, wybiegając w swych ro-zumowaniach daleko w przyszłość (à propos – akcja toczy się zresztą w przyszłości), tak jak robią to wszyscy autorzy utworów fantastycznych.

Tow. Burczyn uważa, że powieści tej nie należy wydawać w „Iskrach”, gdyż jest to wydawnictwo młodzieżowe. Jeśli uważać za „młodzież” osoby w wieku lat 14–15 – to oczywiście ma rację. Młodzieżą są jednak również osoby w wieku lat 18–25 – wtedy spra-wa przedstawia się inaczej.

Wartość literacka tej powieści nie jest wysoka, tym bardziej że akcja jest zbyt rozwlekła (przydałoby się zredukować jej do 1/3-ej), ale nie można w żadnym wypadku nazwać jej szmirą6.

Summary: The confused censor. GUKPPiW after Polish October

Key Words: Bohdan Korewicki, Tadeusz Unkiewicz, Marek Domański, Jej perypetie, Skradzione głowy, Centralny zarząd kłamstwa, Polish October, GUKPPiW, censorship in Poland, censorial reviews

The article presents censorial reviews of two books published in 1958 by Iskry – Jej perypetie by Bohdan Korewicki and Skradzione głowy by Tadeusz Unkiewicz – as well as Centralny zarząd

5 AAN, GUKPPiW, I. 597, teczka 68/4, k. 51.6 Ibidem, k. 54.

Książka jest niesamowitą bzdurą, budzącą niesmak i zdziwienie, że tego rodzaju „literaturę” wydają dla młodzieży „Iskry”

111

Cenzor zdezorientowany

kłamstwa by Marek Domański, a novel suppressed by censorship. Although the first work was considered the effect of the author’s graphomania and called “rubbish” by two censors, it appeared in print; the second received divergent evaluations. The last finally gained the censors’ approval; however, it could not be published because of the harsh critique of socialist realism and the work’s explicitly critical nature. All three books are placed on the border of grotesque, but Domański cre-ated – as it is claimed in the reviews – realistic grotesque with satirical features whereas Korewicki and Unkiewicz offered fictional grotesque (in the case of Unkiewicz’s novel it was close to science fiction). Although the novels do not deserve to be remembered (obviously, it is impossible to assess the literary value of Domański’s work), the censorial reviews seem to be noteworthy as demonstra-tive documentation.

113

DOI: http://dx.doi.org/10.12775/SE.2015.012

Cenzorskie perypetie Dramatów Witkacego

(przygotował Kajetan Mojsak)

Pierwsza edycja dramatów Witkacego – ta PIW-owska z 1962 roku, opatrzona wstę-pem Konstantego Puzyny i obejmująca dwadzieścia dwa utwory, w większości niewy-dawane i niewystawiane wcześniej – okazała się jednym z najważniejszych wydarzeń w polskim powojennym życiu literackim i teatralnym. O doniosłej roli, jaką odegrało to wydanie, pisał po latach Janusz Degler:

Historia recepcji Witkacego w minionym ćwierćwieczu jest właściwie historią odkrycia. I to w wielorakim znaczeniu. Było to przede wszystkim – podobnie jak w przypadku Norwida – odkrycie edytorskie1.

Tym, czym dla Młodej Polski było odkrycie Norwida, tym dla nas stało się wy-danie Witkacego. […] odkrycia literackie o tak doniosłym znaczeniu zdarzają się rzadko, bardzo rzadko. W naszej literaturze są to właśnie te dwa przypadki. [...] Dziś, po prawie czterdziestu latach żywej i stałej obecności Witkacego w polskiej kulturze, nie ma potrzeby rozwodzić się nad znaczeniem Puzynowego wydania. Pod tym względem niewiele dokonań edytorskich po wojnie może się z nim równać. Wystarczy przypomnieć, że właściwie od razu zmienił się obraz polskiej dramaturgii XX wieku, odwróciły się proporcje, zawaliły ustalone hierarchie. […] nikt wtedy nie mógł przewidzieć, że wydanie Dramatów otworzy Witkacemu drogę na cały świat. Jego błyskawiczna kariera zaczęła się w 1963 roku. […] Wkrótce po wydaniu Dramatów rozbiła się nad Polską bania ze sztukami Witkacego. Grano go wszędzie. W Warszawie i Białymstoku, Krakowie i Zielonej Górze, Poznaniu i Słupsku, we Wrocławiu i Olsztynie. Na scenach zawodowych, amatorskich, studenckich, lalkowych2.

1 J. Degler, Obecność Witkacego. Próba bilansu, „Dialog” 1986, nr 8, s. 83.2 Idem, Puzyna i „kłębowisko zwane Witkacym”, „Dialog” 1990, nr 4, s. 117, 118 i 119, przedruk w: K. Puzyna, Witkacy,

oprac. i red. J. Degler, Warszawa 1999, s. 5–19. Inst

ytut

Bad

ań L

itera

ckic

h PA

N, k

onta

kt: k

ajke

ron@

wp.

pl

Kajetan Mojsak

Sztuka Edycji 1/2015

Jak zauważa Degler, jeszcze w 1957 roku można było sądzić, że Witkacy pozostanie w polskiej kulturze zjawiskiem osobliwym i barwnym, ale marginalnym. W ciągu kilku lat nastąpił jednak radykalny zwrot w recepcji, zwrot niemający precedensu w polskiej kulturze. Co prawda już w 1957 roku – na fali popaździernikowej liberalizacji – ukazało się Nienasycenie, a dwa lata później Nowe formy w malarstwie i inne pisma estetyczne, ale – jak podkreślają i Degler, i Jan Błoński – dla recepcji Witkacego momentem przełomowym okazało się właśnie wydanie Dramatów w 1962 roku z przedmową Puzyny, która do tej zmiany przyczyniła się w ogromnym stopniu i na długie lata wytyczyła główne kierunki interpretacji tej twórczości3.

Przypomnijmy, że pierwsza powojenna edycja dramatów Witkacego to tomik W małym dworku / Szewcy, który ukazał się pod koniec 1948 roku w Czytelniku w serii „Biblioteka Dramatyczna Nowy Teatr”, redagowanej przez Stefana Flukowskiego. Znana jest nam – kuriozalna z dzisiejszego punktu widzenia – recenzja cenzorska tego wydania. Pracownik urzędu dokonujący recenzji wtórnej w 1950 roku ocenia sztuki Witkacego jako „wulgarny bełkot”, złożony z „mętniackiej filozofii”, „niezdrowego erotyzmu”, jako utwory pisane przez nienormalnego człowieka „dla nienormalnych ludzi” i dziwi się, że w ogóle ukazały się one drukiem w 1949 roku4. Jedynym omówieniem prasowym tego wydania był artykuł Konstantego Puzyny Porachunki z Witkacym: śmiała próba obrony pisarza i zapew-nienia mu trwałego miejsca w kulturze Polski Ludowej, podjęta już po zjeździe szczeciń-skim i skazana na niepowodzenie.

Pod koniec 1955 roku Puzyna podjął ponowne starania o publikację dramatów. Kilkuletnie zmagania wokół planowanej edycji opisał szczegółowo po latach Tomasz Jodełka-Burzecki5, ówczesny redaktor PIW-u, który w ogromnej mierze przyczynił się do ostatecznego powodzenia przedsięwzięcia, zakończonego ukazaniem się Dramatów w 1962 roku. Co prawda cenzura zgodziła się na druk trzech tysięcy egzemplarzy (wo-bec planowanych przez wydawnictwo pięciu tysięcy), jednak, jak konkluduje swą relację Jodełka-Burzecki, ta liczba wystarczyła, by zaczął się „triumfalny pochód” Witkacego „przez wszystkie kontynenty”6.

Oczywiście jednorazowa zgoda na druk dramatów, i to w niewielkim nakładzie, nie równała się pełnej i trwałej zgodzie na obecność Witkacego w teatrze. Zasięg scenicznego oddziaływania sztuki Witkacego był o wiele większy, a tym samym – znacznie bardziej niebezpieczny z punktu widzenia cenzury; do tego dochodziły trudne do skontrolowania

3 J. Degler, Obecność Witkacego, s. 82.4 AAN, GUKPPiW, I/145, teczka 31/26, k. 839–840; D. Jarosz, Zapisy cenzury z lat 1948–1955, „Regiony” 1996, nr 3, s. 26–27;

K. Budrowska, Literatura i pisarze wobec cenzury PRL. 1948–1958, Białystok 2009, s. 108.5 Dwudziestego drugiego października 1955 roku Puzyna napisał do dyrekcji PIW-u list z propozycją przygotowania edycji

sztuk Witkacego (tzn. wyboru tekstów i opracowania przypisów), „o ile projekt taki jest realny”. Krytyk, ostrożnie dobierając słowa,

przekonywał, że autor Szewców „przy najsurowszej nawet ocenie, pozostaje przecież jednym z najwybitniejszych pisarzy polskiego

dwudziestolecia, na pewno zaś najwybitniejszym i najoryginalniejszym dramaturgiem okresu, może jedynym, który w dramacie dwu-

dziestolecia dostrzegł koniec burżuazyjnej formacji ustrojowej, walenie się starego świata”, i że warto wydać przynajmniej dramaty

dotąd niepublikowane, istniejące jedynie w rękopisach i narażone na zagubienie czy stopniowy rozpad. Pomysł został przyjęty, datą

złożenia maszynopisu w wydawnictwie miał być grudzień 1956 roku. Jak relacjonuje Jodełka-Burzecki, po długiej zwłoce i dwóch

ponagleniach ze strony wydawnictwa Puzyna zakończył pracę na początku 1958 roku, ale wówczas właśnie zaczęły się kłopoty.

Dyrektor PIW-u, zapoznawszy się z treścią dramatów, opatrzył rękopis adnotacją: „Oczywiście – nie! Niesamowite brednie! Chyba

nikt przy zdrowych zmysłach nie potrafi przeczytać 10 stron!”. Kolejna próba „przepchnięcia” dramatów, podjęta przez Jodełkę-Bu-

rzeckiego, również została utrącona. Z czasem jednak udało się mu zdobyć dwie recenzje wydawnicze, podpisane przez wpływowe

wówczas osobistości życia literackiego: Jaszcza (Jana Józefa Szczepańskiego) i Stefana Żółkiewskiego. Posłużyły one jako „ubez-

pieczenie ideologiczne”, dzięki któremu Jodełka-Burzecki zyskał możliwość działania na własną rękę i doprowadził przedsięwzięcie

do końca; T. Jodełka-Burzecki, Niesamowite brednie (?) Witkacego, „Kierunki” 1983, nr 8, s. 1 i 8.6 Ibidem, s. 8. Jak podaje Degler (Obecność Witkacego, s. 88), pierwsza premiera światowa Witkacego – W małym dworku

w reżyserii Tadeusza Kantora – odbyła się w marcu 1966 roku w Baden-Baden. Do końca 1983 roku odnotowano około stu sześć-

dziesięciu premier w dwudziestu krajach, aczkolwiek są to dane niepełne.

Pod koniec 1955 roku Puzyna podjął ponowne starania o publikację dramatów

115

Cenzorskie perypetie Dramatów Witkacego

możliwości niewłaściwej – z punktu widzenia polityki kulturalnej władz – interpretacji, zagrania Witkacego „przeciw ustrojowi” (co zresztą, jak zauważa Degler, chętnie i czę-sto ze szkodą dla dramatów Witkacego czyniono)7. W okresie PRL-u rola dramaturgii Witkiewicza wyraźnie wzrastała w przełomowych momentach, o czym zaświadcza fala inscenizacji Szewców po Grudniu 1970 roku i ponownie w stanie wojennym8. Cenzuralne perypetie kolejnych spektakli – od premierowej inscenizacji Szewców z 12 października 1957 roku na Scenie Kameralnej Teatru „Wybrzeże” w Sopocie w reżyserii Zygmunta Hübnera (wkrótce zdjętej na polecenie władz partyjnych)9, przez wybitne realizacje w la-tach sześćdziesiątych i kolejne „zapisy na Witkacego” – szczegółowo opisał Janusz Degler w szkicach Szewcy na zakrętach historii i Witkacego perypetie z cenzurą10. Z kolei Tadeusz Jodełka-Burzecki dokładnie zrelacjonował zmagania o pierwszą edycję dramatów – od strony wydawnictwa.

Warto ten stan badań uzupełnić i przyjrzeć się, jak sprawa wyglądała od strony urzędu cenzury: jak tam próbowano rozwikłać „kłębowisko zwane Witkacym”, co trapiło cenzo-rów pracujących nad PIW-owską edycją i na jakiej podstawie podjęto ostateczne decyzje. Odnośne materiały znajdują się w zbiorach GUKPPiW, przechowywanych w Archiwum Akt Nowych. W teczce opatrzonej sygnaturą I.745 (teczka 68/135) zostały złożone re-cenzje pierwszego i drugiego tomu dramatów; obie kończą się wnioskiem o dopuszczenie do druku po uwzględnieniu proponowanych drobnych ingerencji w przedmowie Puzyny. Decyzje zostały zatwierdzone przez dyrektora urzędu – Wilhelma Strassera. Tę grupę materiałów dopełnia korespondencja między PIW-em a GUKPPiW: drobne dokumenty przesyłane przez PIW, zawierające prośby o zezwolenie na druk całości lub o zgodę na druk aneksu, skrzydełek obwoluty, o przesłanie egzemplarza z powrotem do wydawnictwa („gdyż będą poczynione pewne zmiany w tekście”); zazwyczaj z odręcznymi potwierdze-niami odbioru lub zgody na druk i z listą stron, na których należy dokonać zmian (strony 17, 19, 35, 42 w przedmowie Puzyny)11.

Zamieszczone poniżej cenzorskie recenzje warto opatrzyć kilkoma uwagami. Początek lat sześćdziesiątych to – jak wiadomo – czas, kiedy literatura potępiana wcześniej jako „for-malistyczna”, „dekadencka” czy „burżuazyjna” cieszyła się już przyzwoleniem władz, miała zapewnione miejsce w polskim życiu kulturalnym. W przypadku Witkacego dodatkowych trudności nastręczały jednak – wciąż drażliwe, podlegające kontroli – tematy związane z rewolucją, przyszłym społeczeństwem itd. To przede wszystkim z tą problematyką musiał uporać się cenzor. Warto zwrócić uwagę, że mamy tu do czynienia z pewną wyraźną ścieżką interpretacyjną, zmierzającą do wyłowienia wszystkich możliwych problemów, ale też – do ich zneutralizowania. Można wyróżnić kilka strategii tej neutralizacji czy „oswajania” Witkiewicza.

Po pierwsze zatem, cenzor wskazuje na komplikacje interpretacyjne, na niejasność tek-stów Witkiewicza i brak pełnej egzegezy krytycznej („spośród licznych krytyków piszących o Witkacym, ani jeden nie rozgryzł jego dzieł do końca”). Oczywiście dramaty mogły być

7 J. Degler, „Szewcy” na zakrętach historii, w: Literatura, kultura, komunikacja. Księga pamiątkowa ku czci Profesora Jerzego Ja-

strzębskiego w 60. rocznicę urodzin, pod red. K. Stasiuk i M. Graszewicz, Wrocław 2006, s. 13–26.8 Idem, Obecność Witkacego, s. 85.9 Jak podaje Janusz Degler, oficjalnym powodem tej decyzji były „pojawiające się w akcie III napisy »Nuda«, »Nuda coraz gorsza«,

za bardzo korespondujące z nastrojami popaździernikowych rozczarowań, oraz słowo »PAX« na kostiumie Gnębona Puczymordy,

niedwuznacznie utożsamiające tę postać z kierownikiem PAX-u, Bolesławem Piaseckim”; idem, „Szewcy” na zakrętach historii, s. 13–

–26. Zob. też: M. Bukowska, Sprawa prapremiery, „Dialog” 1985, nr 12.10 J. Degler, Witkacego perypetie z cenzurą, w: Muzy i Hestia. Studia dedykowane Profesor Ludwice Ślękowej, pod red. M. Cień-

skiego i J. Sokolskiego, Wrocław 1999. 11 AAN, GUKPPiW, I.745, teczka 69/135, k. 45, 87 i 11.

Cenzor wskazuje na komplikacje

interpretacyjne, na niejasność tekstów

Witkiewicza i brak pełnej egzegezy krytycznej

Kajetan Mojsak

Sztuka Edycji 1/2015

lekturą trudną, również dla cenzorów, którzy, także po Październiku, operowali głównie w polu tradycji realistycznej i byli obciążeni pewnym bagażem myślenia „zdroworozsąd-kowego”. Ale też tego rodzaju „zamglenie”, wskazanie na trudność jednoznacznej egzegezy, pozwalało być może zmniejszyć ciężar osobistej odpowiedzialności za ocenę dramatów, a przy tym również umniejszyć wagę „problemu z Witkacym”.

Po drugie, cenzor poszukuje elementów pozytywnych ideologicznie: wypunktowuje takie aspekty dramatów, jak krytyka formacji ustrojowej i społecznej dwudziestolecia, stosunek do Polski sanacyjnej, krytyka high life, przeczucie zmierzchu burżuazyjnego świata, przekonanie o nieuniknioności rewolucyjnych zmian itd. Z kolei w odniesieniu do najbardziej drażliwych kwestii, tam, gdzie światopogląd pisarza jest trudny do zaakcepto-wania (lęk przed rewolucją, „zglajszachtowaniem” i mechanizacją, zanikiem uczuć meta-fizycznych w przyszłym społeczeństwie), pojawia się – poniekąd zaskakująca – strategia: dezaktualizacja czy może raczej uhistorycznienie (poglądy Witkacego jako wytwór ówczes- nych warunków społecznych i intelektualnych) wykorzystane – co wcale nieoczywiste – w celu „uniewinnienia” autora; a także coś, co można nazwać „argumentem z dobrej woli” („Witkiewicz usiłował obiektywnie podejść do prawdy o ustroju socjalistycznym i oddać komunizmowi pełną sprawiedliwość”, ale lęk i ciążenie klasowych przesądów okazały się silniejsze, „nie rozumiał sedna przemian historycznych”). Ujmując rzecz szerzej: dopuszcza się tu możliwość omyłki ideologicznej, która jednak – inaczej niż w latach dominacji socre-alizmu – nie skutkuje jednoznacznym potępieniem, nie skazuje automatycznie na miejsce pośród ideowych wrogów, na „śmietniku historii”.

Ponadto, omawiając światopogląd wyłaniający się z dramatów, cenzor odwołuje się do rozróżnienia między wypowiedziami postaci a rekonstruowanymi poglądami autora. Niektóre wypowiedzi na temat rewolucji czy socjalizmu/komunizmu zostają zatem przypi-sane bohaterom negatywnym (takim jak mistrz neokrzyżaków – „młody, bykowaty, faszy-stowski bałwan”) czy reprezentującym partykularny punkt widzenia, a tym samym niejako unieważniane. Trzeba zaznaczyć, że ten – najzupełniej fundamentalny i oczywisty – ele-ment interpretacji nie zawsze był konsekwentnie stosowany przez pracowników cenzury.

Strategii „uniewinniania” Witkiewicza towarzyszą pewne zabiegi wokół czytelniczego odbioru: fragment mówiący o tym, że „dla współczesnego czytelnika” katastroficzne wizje autora „mogą kojarzyć się wyłącznie z faszyzmem” to przejaw (znowu – nieco zaskakującego) zaufania do czytelnika, powiązany jednak z „ubezpieczającą” wskazówką interpretacyjną. Na ile takie zaufanie było wyrazem myślenia życzeniowego, a na ile – „przymknięciem oka” na nieprawomyślną lekturę, trudno ocenić.

I w końcu pojawia się stale powracający w cenzorskich recenzjach argument pragma-tyczny, często przesądzający sprawę na rzecz wydania danego utworu: wskazanie na elita-ryzm, wąskie grono odbiorców, a w rezultacie – niską szkodliwość społeczną. Zmniejszenie nakładu, tak jak w wielu innych przypadkach, okazało się wystarczającym zabiegiem unieszkodliwiającym.

Trudno nie odnieść wrażenia, że cenzorska lektura dramatów Witkiewicza – choć nie omijała drażliwych kwestii i starała się je drobiazgowo oświetlić – wykorzystała wszystkie możliwości obrony pisarza. Materiały nie dostarczają wskazówek w tej sprawie, można się jednak domyślać, że duże znaczenie miały recenzje wydawnicze, o których pisał Jodełka- -Burzecki. Stanowiły one niejako glejt, który mógł z góry ukierunkować reakcje cenzorów. Warto wspomnieć, że bliższy wgląd w materiały GUKPPiW pozwala podejrzewać, że szeregowi recenzenci cieszyli się pewną autonomią sądu, ale jednocześnie zawsze niejako odgadywali życzenia zwierzchników. Wyrażali własne opinie, ale ich oceny i decyzje bywa-

117

Cenzorskie perypetie Dramatów Witkacego

ły już wstępnie wytyczone i ukierunkowane, nie tylko przez jasno określone, stałe reguły, ale często również przez nieudokumentowane odgórne wskazówki, dotyczące konkretnej publikacji. Nie zawsze da się wyznaczyć punkt ciężkości i określić główny ośrodek decy-zyjny, układ sił między cenzorem a wyższymi instancjami. Niemniej jednak wydaje się, że tym razem najwyraźniej „klimat sprzyjał” wydaniu Witkiewicza i bardzo prawdopodobne, że negatywne opinie cenzorów nie zaważyłyby na losach dramatów – gdyż na wyższym szczeblu zapadła decyzja o ich wydaniu.

Na szczególne przywileje i łagodzące zabiegi nie mógł liczyć Konstanty Puzyna jako autor Wstępu. Warto tu wspomnieć, że komentarze towarzyszące wznawianym utworom, tym z dwudziestolecia i starszym, bywały kontrolowane bardziej surowo i drobiazgowo niż teksty literackie; nie mogły liczyć na ulgowe potraktowanie ze względu na czasowy dystans, a przy tym pełniły rolę drogowskazu, interpretacyjnej ramy ukierunkowującej lekturę, swego rodzaju ideologiczny bezpiecznik. Co więcej, nie obejmowała ich reguła minima-lizowania ingerencji, którą stosowano wobec tekstów artystycznych. Przedmowa Puzyny, stanowiąca popis eseistycznego kunsztu i przecierająca szlaki dla witkacologii12, została napisana językiem możliwym do zaakceptowania z punktu widzenia cenzury; strategicznie przemilczała niektóre drażliwe kwestie (co jedna cenzor odnotowała z zadowoleniem), inne oświetlała w taki sposób, by uspokoić kulturalnych „decydentów”, a jednocześnie od-dać sprawiedliwość dziełu Witkiewicza. Jak oceniał po latach Janusz Degler, Puzyna zdawał sobie sprawę, że przyczyną cenzuralnych kłopotów nie będą już koncepcje teoretyczne Witkacego, „ale jego historiozofia, która stwarza pokusę łatwej aktualizacji”13. Teksty Witkacego zaakceptowano ostatecznie w całości, przedmowa Puzyny również została przyjęta (cenzor wyraźnie zaznacza, że niektóre jego tezy, choć „niesłuszne” – ingerencji nie podlegają); jednak poddano ją niewielkim korektom.

W Sprawozdaniu z kontroli prewencyjnej nr 13 z 26 kwietnia 1962 roku cenzor zapro-ponowała ingerencje w tekście przedmowy na stronach: 19, 35 i 42.

We fragmencie ze strony 19 skreślono ostatnie zdanie, będące cytatem z Miłosza (mimo że nazwisko poety nie pada):

Nazwanie Witkacego Piątym Wieszczem byłoby pomysłem złośliwym. I fałszywym: nie miał takich ambicji. Lecz jego narodowe proroctwa sprawdziły się znacznie do-kładniej niż wróżby księdza Piotra. Sprawdziły się we Wrześniu. „Żeby to zrozumieć – pisał podczas okupacji polski poeta – trzeba było przekroczyć rok 1939; zakończenie Pożegnania jesieni i Nienasycenia jest zresztą akurat takie samo, jak koniec Polski Piłsudskiego”14.

Zastąpiono je zdaniem:

Dopiero podczas okupacji zaczęto sobie zdawać sprawę, że fantastyczna historia gene-ralnego kwatermistrza Kocmołuchowicza przerosła nagle w rzeczywistość15.

12 Puzyna, stale zabiegający o przywrócenie do obiegu twórczości Witkacego, już wcześniej przygotowywał grunt pod wydanie

dramatów. W styczniowym numerze „Dialogu” z 1957 roku zamieścił dyskusję o pisarzu z udziałem Haliny Auderskiej, Stefana Flu-

kowskiego i Andrzeja Stawara, a także artykuł O dramaturgii Witkiewicza Aliny Grabowskiej. 13 J. Degler, Puzyna i „kłębowisko zwane Witkacym”, s. 116.14 AAN, GUKPPiW, I/755, teczka 68/146, k. 60.15 K. Puzyna, Wstęp, w: S. I. Witkiewicz, Dramaty, t. 1, oprac. K. Puzyna, Warszawa 1962.

Na szczególne przywileje i łagodzące

zabiegi nie mógł liczyć Konstanty Puzyna jako autor Wstępu

Kajetan Mojsak

Sztuka Edycji 1/2015

Na stronie 35 cenzor zaznaczyła czerwoną kredką akapit dotyczący „katastrofistów” i „dekadentów”. Jedno zdanie poddano subtelnej korekcie. Wersja pierwotna brzmi: „Lecz w epokach kataklizmów dziejowych, wojen, rewolucji, przewrotów politycznych – owi histeryczni kabotyni wiedzą czasami więcej i więcej widzą niż krzepcy i optymistyczni racjonaliści”16. W wydaniu z 1962 roku czytamy natomiast: „Lecz w epokach kataklizmów dziejowych, wojen, rewolucji, przewrotów politycznych – owi histeryczni kabotyni widzą czasami rzeczy, których nie dostrzegają krzepcy i optymistyczni racjonaliści”17.

Pozwolono zatem dekadentom i katastrofistom widzieć to, czego inni nie widzą, ale niekoniecznie widzieć i wiedzieć więcej… Co ciekawe, w 1972 roku to prawo im przywró-cono – drugie wydanie dramatów z tym samym wstępem Puzyny różni się od wydania z 1962 roku tylko w tym jednym miejscu. (Pozostałe korekty cenzury pozostały niezmie-nione).

Dalej na tej samej stronie cały akapit został zaznaczony na marginesie czerwoną kred-ką; przy czym całe drugie zdanie podkreślone zostało dodatkowo przekreślone:

Witkacy zobaczył koniec Polski szlacheckiej w perspektywach, jakie przeczuwał w latach dwudziestych może tylko Żeromski. Ale poszedł znacznie dalej niż autor Przedwiośnia: ujrzał rozkład – ostateczny, jak mniemał – pewnej cywilizacji. Fakt, że Polskę Kocmołuchowicza, a w konsekwencji także Europę, zaleją w Nienasyceniu akurat wojska chińskie, jest nie tylko fantazją powieściową, parodiującą sanacyjne bru-kowe broszurki o żółtym niebezpieczeństwie. Ma ona sens głębszy – i szerszy zarazem, niż konstatacje kresu formacji burżuazyjnej, wciąż u Witkiewicza powracające, choć obie te sprawy się łączą. Sens katastroficzny? Zapewne, ale dwuznaczny: „żółte niebez-pieczeństwo – kto wie, czy nie największe właśnie bezpieczeństwo na tej naszej nudnej gałce” – czytamy nagle w Nienasyceniu18.

Ostatecznie usunięto fragment o „żółtym niebezpieczeństwie” i dopuszczono do dru-ku wersję nieco zmienioną, która brzmiała:

Ale poszedł znacznie dalej niż autor Przedwiośnia: ujrzał rozkład – ostateczny, jak mniemał – pewnej cywilizacji. Cywilizacji europejskiej. Pożegnanie jesieni nawet w ty-tule stawia taką diagnozę. Ma ona sens głębszy – i szerszy zarazem, niż konstatacje kresu formacji burżuazyjnej, wciąż u Witkiewicza powracające, choć obie te sprawy się łączą. Sens katastroficzny? Zapewne, ale dwuznaczny: zginie metafizyka i sztuka, zszarzeje życie po potopie, lecz w finałach obu Witkacowskich powieści bohaterowie, wolni od uczuć metafizycznych, są nareszcie w jakiejś mierze szczęśliwi19.

I jeszcze jednej ingerencji dokonano na stronie 42. Zaznaczono na marginesie następu-jący fragment:

Dopiero w latach 1947–1950 Witkacy mógł był podbić Europę. Dopiero podczas dru-giej wojny i okupacji Zachód przeżywa w pełni ten krach wartości, zachwianie miesz-czańskiego ładu i dziewiętnastowiecznych pojęć politycznych, terror, głód, paroksyzm

16 AAN, GUKPPiW, I/755, teczka 68/146, k. 60.17 K. Puzyna, op. cit. 18 AAN, GUKPPiW, I/755, teczka 68/146, k. 60. 19 K. Puzyna, op. cit., s. 35.

119

Cenzorskie perypetie Dramatów Witkacego

strachu i rozpaczy, które Witkacy przeżył wcześniej o ćwierć wieku. Dopiero pierwsze lata powojenne – Armia Czerwona w Niemczech, blokada Berlina, początki zimnej wojny – budzą w krajach Zachodu ową psychozę daremności i lęku, ową czarną próż-nię bez dna, w którą patrzał kiedyś Witkacy20.

Wtrącenie w ostatnim zdaniu zostało skreślone; do druku przeszła nieco inna, „bezpieczna” wersja, w której słowa o Armii Czerwonej i blokadzie Berlina zastąpiono wyrażeniem „rosnące napięcie międzynarodowe”21. Dalej na tej samej stronie – na margi-nesie – oznaczono zdanie: „W obojętnych murach krajowego Ciemnogrodu pozostał nie-zrozumiany, oczekujący potopu, bezsilnie patrząc, jak spełniają się coraz inne jego przewi-dywania”, które jednak ostatecznie puszczono do druku. Poddany tym, w sumie drobnym, korektom wstęp Puzyny okazał się wystarczająco bezpieczny i mógł się ukazać22.

Swoistym postscriptum do sprawy Witkacego, wiele mówiącym o ewolucji urzędu cenzury i całej polityki kulturalnej, jest fakt, że późniejsze o dziesięć lat drugie wydanie dramatów nie napotkało żadnych właściwie trudności, a nakład – dwadzieścia tysięcy egzemplarzy – był, jak na teksty dramatyczne, ogromny. Również powieść 622 Upadki Bunga, czyli Demoniczna kobieta dopuszczono do druku bez oporów23. Powieść – choć zdaniem cenzora obrazuje dekadenckie środowisko: wyuzdane, snobistyczne i zdegenero-wane moralnie – nie dawała większych powodów do niepokoju; była wszak pozbawiona wątków politycznie niebezpiecznych, obecnych w Pożegnaniu jesieni i Nienasyceniu. Ale i „czasy” (tj. mechanizmy polityki kulturalnej) były już inne – system ulegał stopniowej dezideologizacji i rosnącemu pragmatyzmowi.

Prezentowane tu recenzje dramatów i 622 upadków Bunga stanowią kolejny, istotny element obrazu wydawniczych losów dzieł Witkiewicza. Nie składają się one oczywiście na komplet materiałów cenzorskich dotyczących Witkacego; możliwe, że inne źródła wypły-ną w czasie dalszej kwerendy archiwalnej.

20 AAN, GUKPPiW, I/755, teczka 68/146, k. 60; wyróżnienie – K. M.21 „Dopiero pierwsze lata powojenne, rosnące napięcie międzynarodowe, początki zimnej wojny budzą w krajach Zachodu ową

psychozę daremności i lęku, ową czarną próżnię bez dna, w którą patrzał kiedyś Witkacy”; K. Puzyna, op. cit., s. 42. 22 Co ciekawe, Jan Błoński, omawiając rok później pierwsze wydanie dramatów w „Dialogu”, podjął wątek polityczny. Oczywi-

ście krytyk subtelnie rozłożył akcenty: zastrzegł, że u Witkiewicza dominuje perspektywa metafizyczna i antropologiczna; wskazał na

zrozumienie dla „dziejowej konieczności”, jaką jest rewolucja, ale i „przemycił” myśl o degeneracji przywódców rewolucji w Szewcach

i skonfrontował pobieżnie Witkacowską wizję kultury z myślą Karola Marksa. Błoński pisał m.in.: „Gwoli prawdzie dodajmy, że obrazy

rewolucji mają u Witkiewicza niejedno podobieństwo do rewolucji komunistycznej. Ale ani wyzwoleńczy akt przemocy, ani społecz-

ne władania gospodarką niczym Witkiewicza nie przerażają. Przeciwnie nawet: rozumiał, że przewrót woła o przymus, nikim zaś bar-

dziej nie pogardzał niż »żuiserami«, którzy metafizyczną brednią usprawiedliwiają pasożytowanie na społeczeństwie. Nie był ani hu-

manitarystą, ani demokratą. Uważał po prostu proletariacką rewolucję za etap – najlepiej, oczywiście, widać to w Szewcach, gdzie

Witkiewicz w pełni sympatyzuje z Kajetanem Tempe i czeladnikiem, skoro jednak tylko obejmą władzę, wewnętrznie wysychają…

[…] Witkiewicz spotyka się również z myślą Marksa o klasowym charakterze kultury. Odwraca ją jednak, dochodząc do wniosków

diametralnie przeciwnych. […] Witkiewicz podzielał pogląd, że kultura ma cechy klasowe, mniemał jednak, że zniesienie alienacji spo-

woduje likwidację kultury: w społeczeństwie przyszłości spełni się nie jednostka, ale gatunek, którego jedynym celem jest przetrwa-

nie i wewnętrzna równowaga”; J. Błoński, Powrót Witkacego, „Dialog” 1963, nr 9, s. 82–83.23 Powieść wydał PIW w tymże 1972 roku. Było to pierwsze wydanie, dokonane na podstawie rękopisu, dzięki Annie Micińskiej.

Dodajmy, że między pierwszym i drugim wydaniem Dramatów ukazało się jeszcze, dzięki staraniom Jodełki-Burzeckiego, również po

raz pierwszy – Jedyne wyjście (Warszawa 1968). Wśród materiałów z 1972 roku, dotyczących PIW-u (AAN, GUKPPiW, I. 936, teczka

122/13), można znaleźć – obok recenzji 622 upadków Bunga – także drobną korespondencję między PIW-em a GUKPPiW dotyczą-

cą Nienasycenia (k. 148). Są to pisma z wydawnictwa z prośbą o zezwolenie na druk, o zwrot egzemplarza nieocenzurowanego

„w związku z wycofaniem tytułu” (k. 269/257), a także polecenie dyrektora Strassera, by „zwrócić Wydawnictwu jedną odbitkę

szczotkową, a drugą, roboczą, przekazać do działu Dokumentacji GUKP” itd.

Kajetan Mojsak

Sztuka Edycji 1/2015

Witkiewicz, Dramaty, t. 1*

W tym tomie zamieszczono dramaty napisane w latach 1918–1921. Wielu krytyków głowiło się już nad rozszyfrowaniem tych dzieł, ale nie wszystko zostało (jeszcze) już wyjaśnione. Nie ulega wszakże wątpliwości, że Witkiewicz przewidywał i przeczuwał krach współczesnego mu społeczeństwa – w niektórych utworach zawarte są ostre akcenty demaskujące zarówno polski, jak i obcy „high life”. Z drugiej strony bał się panicznie prze-wrotu i tego, co mogło po nim nastąpić – następstwa objawiały mu się w rozmiarach zgoła apokaliptycznych. Przyszłość ludzkości po rewolucji widział w zmechanizowaniu życia, w unicestwieniu kultury przez jakieś obce komitety (np. Oni, str. 285–7), w panowaniu oszalałych i krwiożerczych, a zarazem absurdalnych dyktatorów (np. Gyubal Wahazar, czyli na przełęczy bezsensu). Możliwe, że strach przed rewolucją […] był przyczyną niektórych jego wizji przyszłości. Jednak dla współczesnego czytelnika, bogatszego o te kilkadziesiąt lat doświadczeń historycznych od autora, te katastroficzne wizje mogą kojarzyć się wy-łącznie z faszyzmem. Nawet dramat, który w zakończeniu mógłby, przez swą terminolo-gię i scenerię, w jakiś sposób kojarzyć się z rewolucją – mam na myśli napisany w 1918 r. dramat Maciej Korbowa i Bellatrix – wskazuje tylko, jak dalece autor nie rozumiał sedna przemian historycznych1.

Utwory te powinny ukazać się. Dwie konkretne wzmianki o bolszewikach (str. 186 i 251), znajdujące się zresztą w dramatach, które nie mają nic wspólnego z wyżej omówioną tematyką – w Tumorze Mózgowiczu i Bziku tropikalnym – uważam, że trzeba zostawić.

Przedmowę napisał Konstanty Puzyna. Umiejętnie i rzeczowo starał się on rozsupłać witkiewiczowski „kłębek”. Udowodnił, że Witkiewicz był w jakiejś mierze prekursorem wszystkich, światowej sławy, dekadentów (Kafka, Sartre, Ionesco, Huxley jako autor Nowego wspaniałego świata), podczas gdy on nie był niczyim epigonem. Poszczególne aspekty twórczości Witkiewicza omawia on w sposób jednocześnie przystępny i naukowy, kreśląc obraz pisarza i artysty na tle absurdalnego tworu państwowego, jakim była Polska sanacyjna. Nie wspomniał natomiast o tych problemach, nad którymi zatrzymałam się w mojej notatce – uważam, że słusznie.

Puzyna w swym wstępie wiele mówi o literaturze, sztuce i filozofii dekadenckiej. Nazywa ją po imieniu – a jednocześnie uważa ją za ostatni wyraz współczesności, twórcom i filozofom dekadenckim przyznaje prawdziwe i głębokie zrozumienie przemian zachodzą-cych w naszym wieku. Na ogół, mimo że niesłuszne, te tezy nie podlegają naszej ingerencji. Kilka jednak drobnych ustępów trzeba będzie usunąć: str. 17, 35, 422.

Stawar został wspomniany na str. 6, 7, 8, 363 – uważam, że należy zostawić bez zmian.Na str. 19 został zamieszczony cytat z Miłosza, bez podania jego nazwiska. Uważam,

(że) to za niedopuszczalne. Zresztą merytorycznie cytat też budzi wątpliwości. Opracowania (przypisów itd.) nie przysłano.

Na odwrocie karty recenzji znajdują się następujące dopiski:Ingerencje i propozycje: str. 19– ? / Str. 17, 35, 42 – ing.4 – 11 kwietnia 1962, R. Światycka

* AAN, GUKPPiW, I.745, teczka 68/135, k. 45–47.1 Tu zdanie skreślone, nieczytelne.2 Numer 17 skreślony, pozostałe wzięte w kółko.3 Wszystkie numery wzięte w kółko na czerwono.4 17 – skreślone.

121

Cenzorskie perypetie Dramatów Witkacego

Dopisek w dziale „Decyzje i uwagi naczelnika”: „Tow. Strasser zapoznał się z recenzją. Ustalono inger. na str. 19, 35, 42” (data: 26 kwietnia 1962)

Na odwrocie druku z PIW-u z prośbą o zgodę na druk (AAN, GUKPPiW, I.745, teczka 68/135, k. 33–34) znajduje się dopisek: „Z recenzjami zapoznał się tow. Strasser i kolegium zaakceptowało wniosek o wydanie do druku bez zmian” (28 maja 1962).

Witkiewicz, Dramaty, t. 2*

W dramatach zamieszczonych w II tomie – a więc pisanych w okresie późniejszym – lęk Witkiewicza przed zbliżającymi się ostatecznymi rozwiązaniami staje się jeszcze bardziej widoczny, coraz częściej wypowiada się wprost, bez przenośni. Wprawdzie w Bezimiennym dziele /str. 60/ rewolucja i związane z nią wydarzenia odbywają się w jakimś fikcyjnym kraju i w sposób, w którym można dopatrywać się jedynie aluzji, ale już tam znajduje się wierszyk bezpośrednio godzący w socjalizm /str. 107/. W Matce czy Sonacie Belzebuba akcja jest całkowicie odrealniona, ale w dialogach, które toczą się na temat Czystej Formy czy też chwistkowej wielości rzeczywistości, autor wkłada w usta występujących postaci swe sądy na temat komunizmu, sądy bazujące na strachu, jaki odczuwać musiała elita – przed tłumem, dążącym, według niej, do zglajszachtowania, unicestwienia indywidualizmu itd. /str. 368, 370, 464/.

Niesłychanie ciekawy i odkrywczy jest dramat pt. Janulka córka Fizdejki. „Czas stał się względny nawet w historii… Przy naszym przyspieszeniu przyjąć musimy i w historii formuły Einsteina” – stwierdza bohater. A więc w sztuce czas toczy się wstecz. Występuje tam (skreślone: więc) mistrz neokrzyżaków – potomek zaś wielkich książąt. Fizdejko ma się koronować na króla Litwy i Białorusi. „Historia stanęła zadem do pyska” – ale wszystko to dzieje się w sąsiedztwie „socjalistycznych republik”, na temat których stale się któraś z postaci wypowiada. /str. 305, 313, 314, 315, 317, 321, 324, 327, 338/. Trzeba jednak zaznaczyć, że termin „zbydlęcenie” ma u Witkiewicza inne znaczenie niż w potocznej mowie. Mam wrażenie, że w tym wypadku oznacza ono raczej stan człowieka lub społe-czeństwa, nie odczuwającego żadnych tęsknot ni pożądań „metafizycznych” – obejmuje nim autor masy o przyziemnych dążeniach, „zwykłych zjadaczy chleba”. Z drugiej strony w tym samym utworze znajduje się bardzo pozytywna ocena mas w socjalistycznej republi-ce /str. 313/, a wspomniane wyżej pogardliwe wzmianki wypowiadane są przez „mistrza neokrzyżaków” – młodego, bykowatego, faszystowskiego bałwana – lub przez głupkowa-tego Fizdejkę. Witkiewicz bowiem, mimo braku entuzjazmu dla nadchodzącej rewolucji – potępiał jak najbardziej współczesny mu ustrój i we wszystkich swych utworach zawarł ostre akcenty demaskujące, tzw. high life, mieszczaństwo, poszczególne odłamy, a w sztuce Wścieklica nawet… Witosa.

* AAN, GUKPPiW, I.745, teczka 68/135, k. 45–47 (maszynopis).

Kajetan Mojsak

Sztuka Edycji 1/2015

Bardzo poważnym zagadnieniem z punktu widzenia cenzorskiego jest sztuka pt. Szewcy. Witkiewicz napisał ją w 1934 r., jej wymowa jest jak najbardziej aktualna. Akcja toczy się kolejno w 3 ustrojach. Mistrz szewski, Sajetan, oraz jego czeladnicy są jak gdyby przedstawicielami poglądów i dążeń klasy robotniczej, Gnębon Puczymorda jest swoj-ską odmianą faszysty. Tęsknoty Sajetana i czeladników przybierają często postać marzeń o langustach, wspaniałych dziwkach itp., ale nie ograniczają się jedynie do tego spłycenia – autor widział szerzej problemy.

Można przytoczyć taki dialog: „prokurator Scurvy”: „gdyby można było urządzić otwartą polityczną czerezwyczajkę, nie mającą nic wspólnego z sądami”. Odpowiada Sajetan: „tylko wielkie społeczne idee usprawiedliwiają takie instytucje i dualizm sprawie-dliwości. W imię spasionych… żołądków paru maniaków koncentracji kapitału będzie to wprost świństwem” /str. 495/. Rzecz dzieje się w ustroju faszystowskim. Dyskusja między zdegenerowanym sługą kapitału i faszystów, prokuratorem Scurvym a Sajetanem, toczy się w trakcie 2 z aktów. Scurvy dowodzi, że w każdym ustroju jest jakaś górna warstwa, mająca przywileje. Gdy Sajetan i czeladnicy dojdą do władzy, oni właśnie będą pożerali owe lan-gusty, a inni będą cierpieli głód. I mimo że Sajetan stale z nim polemizuje, w III-im akcie, po rewolucji syndykalistycznej, przyznaje mu w jakiś sposób rację: „lepiej było szewcem śmierdzącym być i idejki mieć, i sobie słodko w tym smrodku o ich spełnieniu myśleć, niż teraz w tych jedwabiach u szczytu lokajskiej władzy”… /str. 524/. Sajetan zostaje zabity przez swego czeladnika, gdyż wodzem dalej być nie może, martwy będzie służył jako mit…

Sztuka kończy się klęską wszystkich. Na pobojowisko wkraczają towarzysz X i towa-rzysz Abramowski, tocząc jakiś mało zrozumiały, ale bardzo charakterystyczny spór /str. str. 546–547/. Za nimi idzie straszny hiperrobociarz.

Sztuka jest jakimś wielkim skrótem historii współczesnej – przeżywanej przez autora, jak również i przewidywanej. Jest skrótem apokaliptycznym. Mimo że Witkiewicz usi-łował obiektywnie podejść do prawdy o ustroju socjalistycznym i oddać komunizmowi pełną sprawiedliwość /np. str. 521/ – strach zwyciężył. Muszę zaznaczyć, że autor nie robi żadnych aluzji do jakichś konkretnych wydarzeń politycznych czy metod działania. Jemu chodzi o sam fakt władztwa mas – motłochu w jego pojęciu. Przeciwko temu burzy się jego dusza.

Decyzja w sprawie tego utworu, jak i poszczególnych ustępów w innych, jest niezwykle trudna. Nie można wydać Dramatów bez Szewców, nie należy również, moim zdaniem, szatkować pozostałych. Jest to przy tym dzieło wyjątkowo skomplikowane, dostępne wy-łącznie dla jednostek. Mam wrażenie, że spośród licznych krytyków piszących o Witkacym ani jeden nie rozgryzł jego dzieł do końca – w każdym razie jeśli chodzi o Szewców. Wydaje mi się, że w tej sytuacji jedynym wyjściem będzie wydać II tom Dramatów w całości, ale w dużo mniejszym nakładzie1. Ustępy, których nie wymieniłam w notatce: str. 107, 368, 370, 464, 474, 4852. Poza „Janulką” są one nieliczne.

16 maja 1962, Renata Światycka

Na s. 1 znajduje się dopisek ołówkiem: „Zreferowałem dziś na kolegium. Tow. zaakceptowali wniosek o wydanie z Szewcami łącz-nie”. Strasser, 27 czerwca 1962.

1 Ostatnie zdanie zamazane.2 Wszystkie numery stron podkreślone na czerwono, dodatkowo cztery pierwsze skreślone na krzyż na niebiesko.

Nie można wydać Dramatów bez Szewców, nie należy również, moim zdaniem, szatkować pozostałych

123

Cenzorskie perypetie Dramatów Witkacego

Witkiewicz, 622 upadki Bunga, czyli Demoniczna kobieta*

Pierwszą powieścią S. I. Witkiewicza była książka pt. 622 upadki Bunga, czyli Demoniczna kobieta. Napisana została ona w latach 1910–1911. Z powodów niezależnych od au-tora powieść ta długo była niewydawana. Przyczyn było kilka. Jedną z nich było to, iż autor nie był postacią znaną. Również wydawcy mieli zastrzeżenia natury stylistycznej. Prawdopodobnie w grę wchodziła także wysokość honorarium autorskiego. Jeszcze w la-tach 1935–1936 Witkacy prowadził pertraktacje z wydawcami. Wskutek tego rękopis był uzupełniany i poprawiany. Autor zamierzał powieść tę wydać pod pseudonimem Tomasz Błuzden i dedykować swemu bratu Ignacemu. Jednak debiutu wówczas nie wydano. Dalsze losy powieści były takie, iż rękopis przeżył samego twórcę.

Treść powieści zawiera opis pewnego środowiska. Jego specyfikę i strukturę. Główny bohater jest jednocześnie narratorem, w opowiadaniu podane są losy młodego człowieka, który obraca się w środowisku snobistycznym, zdegenerowanym moralnie. Przy czym sam jest jeszcze człowiekiem niedoświadczonym. Zajmuje się trochę malarstwem, jest również początkującym prozaikiem. W sumie robi wszystko i nic. Marnotrawi czas na różnych błahostkach. W powieści podane są obyczaje, (wyraz nieczytelny), przygody i miłostki bo-hatera, który spotyka na swojej drodze dojrzałą kobietę, wyrafinowaną i wyuzdaną. Pod jej wpływem przechodzi metamorfozę i zmienia charakter i postępowanie. Z naiwnego mło-dego człowieka staje się także cynicznym, wykolejonym, zakłamanym i wyuzdanym typem. Powieść nie zawiera opisu charakteru społecznego otoczenia, nie wysuwa także wniosków konstruktywnych. Natomiast opisane są różne sceny miłosne, w całości jednak nie budzą zasadniczych zastrzeżeń. Problemów cenzorskich nie stwierdzam1.

Summary: Censorial vicissitudes of Witkacy’s dramas

Key Words: Witkacy, Witkacy’s dramas, 622 upadki Bunga, czyli Demoniczna kobieta, PIW, GUKPPiW

The first edition of Witkacy’s dramas – the one published in 1962 by PIW, with the introduc-tion by Konstanty Puzyna, consisting of twenty-two unpublished works – proved to be one of the most important events in the Polish post-war literary and theatrical life. In 1957, it was possible to think that Witkacy would remain a peculiar and colourful yet marginal phenomenon in the Polish culture. However, in the next few years a sudden change in the perception of his works took place. In 1957 – as a result of the post-October liberalization – Nienasycenie was published and two years later Nowe formy w malarstwie i inne pisma estetyczne became known to the public. However, as it is emphasized by Degler and Błoński, it is the publication of Dramaty with the preface by Puzyna that proved to be crucial for the writer’s critical reception as the edition influenced the ways of his works’ interpretation. Censorial materials pertaining to Dramaty can be found in the collection of GUKPPiW stored in Archiwum Akt Nowych. The reviews of two volumes present a conclusion that the edition is allowed to be published after the implementation of changes in Puzyna’s preface. The documents were endorsed by the director of the office – Wilhelm Strasser. The materials are enriched with the correspondence of PIW and GUKPPiW: documents with requests for permis-sion to publication, for sending copies to the publishing house etc.

* AAN, GUKPPiW, I. 936, teczka 122/13, k. 148.1 Recenzja z 19 lutego 1972 roku. Na odwrocie karty znajduje się dopisek: „29 lutego 1972 – zezwolić na druk”, oraz nieczytel-

ny podpis oznaczający potwierdzenie zgody z tą samą datą. Recenzji towarzyszy formularz zawierający przesłaną z PIW-u do

GUKPPiW prośbę o zgodę na zmianę nakładu na: 25 000 + 290 (z 12 lutego 1972 roku).

125

DOI: http://dx.doi.org/10.12775/SE.2015.013

Listy Feliksa Wrotnowskiego

do Eustachego Januszkiewicza

z lat 1859–1868(wstęp i opracowanie tekstologiczne Urszula Klatka)

Seweryn Goszczyński w liście do Lucjana Siemieńskiego z 13 kwietnia 1839 roku tak charakteryzował nowo poznane osoby:

Tylko co wracam od Kazimirskiego, z którym o kilkanaście kroków sąsia-duję. Poznałem tam znowu dwie ilustracje emigracyjne: Wrotnowskiego i Januszkiewicza. Pierwszy wymuskany, jak jego styl, drugi – mniejsza o niego. Zresztą oba – do pożycia1.

Powyższa opinia doskonale oddaje również proporcje, w jakich publikowane poniżej listy portretują obydwu emigrantów. Niewielki fragment korespondencji Eustachego Januszkiewicza (1805–1874), jakim są listy pisane do niego przez Feliksa Wrotnowskiego (1803–1871)2, przedstawia obraz życia codziennego uchodźców popowstaniowych w Paryżu na przestrzeni dziewięciu lat. Okres 1859 1868 to czas, gdy pokolenie Wielkiej Emigracji zdążyło już osiąść w realiach państwa francuskiego i stworzyć instytucjonalne mechanizmy dla współrodaków pozostających na obczyź-nie3. Obydwie postaci reprezentują główne instytucje paryskiej emigracji. W latach wymiany publikowanych listów Eustachy Januszkiewicz jest doświadczonym paryskim

1 Listy Seweryna Goszczyńskiego (1823–1875), zebrał i do druku przygotował S. Pigoń, Kraków 1937, s. 44.2 Rkps Przyb. BJ 221/69.3 W tym czasie w Paryżu działają m.in. Towarzystwo Historyczno-Literackie, Biblioteka Polska, Towarzystwo Dobroczyn-

ności Dam Polskich, Szkoła Wyższa Polska, Instytut Panien Polskich, Zakład św. Kazimierza. Bibl

iote

ka Ja

giel

lońs

ka, k

onta

kt: u

rszu

la.k

latk

a@uj

.edu.

pl

Urszula Klatka

Sztuka Edycji 1/2015

wydawcą, a pochodzący z Karaciszek w powiecie Troki Feliks Wrotnowski ma za sobą m.in. sześć lat bycia dyrektorem Biblioteki Polskiej w Paryżu.

Swą pisarską aktywność Feliks Wrotnowski rozpoczął około 1825 roku, tuż po ukoń-czeniu studiów na Wydziale Prawa (nazywanym wówczas Moralnym) na Uniwersytecie Wileńskim, kiedy to zaczął tłumaczyć, a potem samodzielnie pisać artykuły dla „Dziennika Wileńskiego”. Po 1827 roku, dzięki namowom przyjaciela, Leona Rogalskiego, zarabiał na utrzymanie przekładami popularnych powieści Jamesa Fenimore’a Coopera4. W 1831 roku został wysłany do Rządu Narodowego w Warszawie z misją przekazania powstań-czych postulatów i sprawozdań z Litwy. Znalazłszy się w sztabie generała Dezyderego Chłapowskiego, po upadku powstania przeszedł do Prus, następnie trafił do Paryża. Tam, głównie z braku innych możliwości zawodowych, oddał się pracy pisarskiej jako doku-mentalista i historyk powstania, inaugurując książką Ogólny rys powstania na Litwie serię pamiętników o zrywie narodowym wydawanych w latach 1831–1835. Wybrany na stano-wisko sekretarza powstałego w 1832 roku Towarzystwa Pomocy Naukowej, które ogłosiło konkurs na podręcznik dla dzieci do nauki języka polskiego na emigracji, wziął w nim udział i w 1841 roku wydał w Księgarni Polskiej w Paryżu Elementarz dla dzieci polskich5. W kwietniu tego samego roku objął stanowisko redaktora „Dziennika Narodowego”, ukazującego się dzięki funduszom Władysława Platera. Na łamach gazety publikował sprawozdania z prelekcji słowiańskich Adama Mickiewicza w Collège de France, które tłu-maczył i opracowywał na potrzeby wydania książkowego dla polskojęzycznego czytelnika6. Dwanaście map z objaśnieniami, opracowanych dzięki badaniom geograficznym Adolfa H. Dufoura oraz Ignacego Domeyki, wydanych w 1850 roku jako Atlas de l’ancienne Pologne pour servir à l’étude de la géographie naturelle, stanowiło kolejną pozycję w jego dorobku wydawniczym.

Od 1854 roku Wrotnowski zajmował stanowisko dyrektora Biblioteki Polskiej, z którego ustąpił w 1860 roku. W zastępstwie Waleriana Kalinki w latach 1860 1861 redagował „Wiadomości Polskie”. Jednocześnie w celach zarobkowych bywał korepetyto-rem w domach arystokracji, udzielając lekcji m.in. Róży i Zofii Potockim, Wincentemu Tyszkiewiczowi, wreszcie podopiecznemu, który najczęściej jest przywoływany w jego zapi-skach i listach, Zygmuntowi Szembekowi. W opublikowanym wspomnieniu pośmiertnym Bronisław Zaleski tak oceniał styl pisarstwa Feliksa Wrotnowskiego:

[...] wszystko spod jego pióra wychodziło wykończone zupełnie, zbudowane z prawdzi-wym kunsztem pisarskim i odziane w formę wytworną. Wrotnowski należy niezawod-nie do najpoprawniejszych u nas pisarzy swojego czasu, a tę jeszcze oddać mu należy sprawiedliwość, że zawód swój pojmował zawsze poważnie i nigdy go do niskich lub płochych celów nie nagiął7.

Zmarł 2 lipca 1871 roku w domu zdrowia przy rue Babylone 19, będącym pod zarzą-dem Braci Jana Bożego, pochowano go na cmentarzu w Montmorency.

4 J. F. Cooper, Szpieg, romans amerykański Jakóba Fenimora Kupera, tł. przez F. Wrotnowskiego, Wilno 1829; Ostatni Mohikan.

Powieść historyczna z roku 1757 Jakóba Fenimora Kupera, t. 1, tł. przez F. Wrotnowskiego, Wilno 1830. 5 J. Nowak, Feliks Wrotnowski i jego „Elementarz dla dzieci polskich” 1839–1851, w: Materiały V Sympozjum Biografistyki Polonij-

nej, Kraków, 22–23 września 2000 r., pod red. A. Judyckiej i B. Klimaszewskiego, Lublin 2000, s. 132–144.6 Z. Stefanowska, Prolegomena do przyszłej edycji prelekcji paryskich Mickiewicza, w: Ecriture / Pisanie. Materiały z konferencji

polsko-francuskiej, Warszawa, październik 1992, pod red. Z. Mitosek i J. Z. Lichańskiego, Warszawa 1995, s. 115–118.7 Br. Z[aleski], [Zmarli na wychodźstwie] Wrotnowski Felix, „Rocznik Towarzystwa Historyczno-Literackiego w Paryżu” 1870–

–1872, s. 668.

Od 1854 roku Wrotnowski zajmował stanowisko dyrektora Biblioteki Polskiej, z którego ustąpił w 1860 roku

127

Listy Feliksa Wrotnowskiego do Eustachego Januszkiewicza z lat 1859–1868

Podobne zdarzenia, charakterystyczne dla losu pokolenia Wielkiej Emigracji, znala-zły się w biografii Eustachego Januszkiewicza8. Urodzony w 1805 roku, wywodzący się ze spowinowaconej z Tadeuszem Kościuszką rodziny9, należał również do wychowanków Wydziału Prawa Uniwersytetu Wileńskiego, gdzie po raz pierwszy spotkał się z Joachimem Lelewelem, uczestnicząc w jego wykładach. Podobnie jak Wrotnowski, w młodości współ-pracował z „Dziennikiem Wileńskim”. Przez jakiś czas zajmował się przekładem dzieła Frédérica Ancillona, z którego zostały opublikowane tylko fragmenty na łamach prasy. Po upadku powstania 1830 roku znalazł się w Paryżu, gdzie już w listopadzie 1832 roku wydał pierwszy numer czasopisma „Pielgrzym Polski”, z którym współpracował Adam Mickiewicz. Dzięki wspierającemu Lelewelowski Komitet Narodowy francuskiemu księgarzowi Hektorowi Bossange’owi (1795–1860) Januszkiewicz najpierw poszerzył możliwości składu wydawnictw, a od lutego 1833 roku stworzył z nim spółkę pod na-zwą Księgarnia i Dom Kommisowy Polski Hektora Bossange Spółka i Januszkiewicz10. Po 3 lipca 1833 roku wraz z kilkoma innymi Polakami Eustachy Januszkiewicz zmuszony był opuścić Paryż; najpierw został aresztowany na osiem dni, a w sierpniu po opuszczeniu Francji postanowił osiąść w Brukseli. W jego przypadku jako przyczynę wydalenia podaje się publikację broszury pt. Polacy w Oporto, skierowanej przeciwko popieranej przez rząd francuski portugalskiej wyprawie Józefa Bema. Januszkiewicz powrócił do Paryża pod zmienionym nazwiskiem w listopadzie 1833 roku, a w 1835 roku wraz z Aleksandrem Jełowickim i Stefanem Dembowskim założył nową spółkę Księgarnia Polska z siedzibą przy Quai Voltaire. Wśród emigrantów legendarna była zaradność Januszkiewicza i jego zmysł finansowy11, mniejsze zdolności wykazywał w działalności politycznej, od której nieco się odsunął po przymusowym pobycie w Brukseli. Księgarnia Polska, która opubli-kowała ponad osiemdziesiąt tytułów obcych oraz trzy tytuły czasopism, dwadzieścia cztery dzieła prozą oraz pięć tomów wierszy, w 1839 roku z powodu problemów ekonomicznych i konfliktów z drukarzami została sprzedana Juliuszowi Marylskiemu, a Januszkiewicz pozostał z nim w spółce księgarskiej12. W 1856 roku wraz z Julianem Klaczką i Walerianem Kalinką w ramach Spółki Wydawniczej powołanej przy Towarzystwie Historyczno- -Literackim rozpoczął edycję źródeł do historii Polski oraz dzieł Adama Mickiewicza13. Spółka ta do 1861 roku wydawała m.in. „Wiadomości Polskie”. Dzięki kręgom konser-watywnym z otoczenia rodziny Larischów Januszkiewicz nawiązał współpracę z krakow-skim „Czasem”, publikując na jego łamach korespondencje z Francji. W jego niewielkim dorobku pisarskim znalazły się także opublikowane wspólnie z Sewerynem Gałęzowskim Ostatnie chwile J. Lelewela (1861) oraz zamieszczone w „Przeglądzie Polskim” w 1871 roku Wspomnienia z czasu oblężenia Paryża. Eustachy Januszkiewicz zmarł w Paryżu 27 sierpnia 1874 roku, jego ciało spoczęło na cmentarzu w Montmorency.

W publikowanych listach Wrotnowski porusza wiele tematów życia codziennego emigrantów. Z powodu pośpiechu, niemożności spotkania lub mijania się w przestrzeni ogromnego miasta, jakim był już wówczas Paryż, listy zastępują codzienne rozmowy, stąd

8 [Zmarli na wychodźstwie] Januszkiewicz Eustachy, „Rocznik Towarzystwa Historyczno-Literackiego w Paryżu” 1873–1878,

s. 302–341.9 Matka Eustachego, Tekla z Sokołowskich, była wnuczką Anny z Kościuszków, siostry Tadeusza.10 A. F. Grabski, Z dziejów księgarstwa polskiego w Paryżu, „Roczniki Biblioteczne” 1960, R. 4, z. 1–2, s. 151–207.11 Słynna anegdota mówi, że wystarczy wrzucić nagiego Litwina do Sekwany, a wypłynie we fraku i z dwoma zegarkami w kie-

szonkach kamizelki; F. Hoesick, Juliana Klaczki pisma polskie, Warszawa 1902, s. 279.12 W. Zachorowski, Januszkiewicz Eustachy, hasło w: Słownik pracowników książki polskiej, Warszawa–Łódź 1972, s. 365–

–366.13 T. Winek, Eustachy Januszkiewicz i Julian Klaczko jako wydawcy „Pism” Adama Mickiewicza, „Pamiętnik Literacki” 2005,

z. 4, s. 193–207.

Wśród emigrantów legendarna była

zaradność Januszkiewicza i jego zmysł finansowy

Urszula Klatka

Sztuka Edycji 1/2015

też wrażenie skrócenia dystansu, charakterystycznego dla sztuki epistolarnej. Współczesne wydarzenia polityczne, ruchy społeczne są pomijane przez Wrotnowskiego milczeniem, nie ma też komentarzy do zdarzeń i zjawisk, które dzieją się poza środowiskiem emigracyjnym. Powstanie styczniowe, które jest zaledwie wzmiankowane jako informacja przekazywana od jednego z przyjaciół, skłania Wrotnowskiego do przywołania cytatu z listu z kraju: „[…] wspomagajcie nas czym możecie i modlitwami, nigdy bardziej nie potrzebowa-liśmy miłosierdzia Bożego”. Jest to jedyna uwaga, która mówi o sytuacji powstańców w kraju. W korespondencji dominuje problematyka wydawnicza, związane z nią udręki pracy terminowej oraz finanse. Nadawca opisuje swoje perypetie związane z opracowy-waniem Żywota Adolfa14, przygotowaniem kolejnej edycji prelekcji paryskich Adama Mickiewicza15, próbami napisania podręcznika do nauki geografii dla Szkoły Batignolskiej oraz usiłowaniem zdobycia matryc do druku, tzw. mapy Chrzanowskiego16. Oprócz sięgania po tematy wydawnicze Wrotnowski podaje szczegóły ekonomiczne życia na uchodźstwie, często pochyla się nad swoim zdrowiem i niedolą, skrzętnie odnotowuje spotkania z rodakami, przywołuje cytaty z rozmów. Listy te niewątpliwie stanowią frag-ment opowieści autobiograficznej, w której Wrotnowski, przez wyraziste odmalowy-wanie swojej kawalerskiej egzystencji, próbuje wpływać na szczodrość Januszkiewicza17. Codzienność Wrotnowskiego zanurzona w emigracyjnej „kulturze samotnych mężczyzn”18 upływa na zmaganiach z problemami bytowymi: kolejne przeprowadzki, obniżanie się statusu materialnego, podupadające zdrowie, życie poza kręgiem rodzinnym. Obok plotek z polskiego środowiska w Paryżu, opisów sytuacji towarzyskich, relacji z pobytu na kuracji w Pirenejach, komentarzy do wydarzeń w Towarzystwie Historyczno-Literackim, opisu snu, można tu znaleźć sporo informacji biograficznych z życia współziomków. Autor nie stroni bowiem od wyrazistych charakterystyk postaci oraz mocno subiektywnych ocen.

Istotną okolicznością wiążącą się z listami Wrotnowskiego jest paralelność ich tekstu z zapiskami w pamiętniku prowadzonym w latach 1856–187119, który bardziej przypomi-na dziennik, a niekiedy nawet agendę. Niejednokrotnie całe frazy, które zamieszcza w li-stach, pokrywają się z dziennikowymi notatkami. Są autocytatami, trudno jednak ustalić porządek chronologiczny powstawania pamiętnika i listów; można tylko przypuszczać, że wcześniej – „na gorąco” – pisane były listy. W kilku przypadkach zamieszczone w przypi-sach przytoczenia z pamiętnika posłużyły jako komentarze do listów; dzięki nim udało się zidentyfikować niektóre osoby oraz ustalić realia czasowe i przestrzenne, co z kolei pozwo-liło nadać listom prawdopodobną datację.

Na listach Wrotnowskiego znalazły się również „robocze” notatki ręką Januszkiewicza, głównie będące zapiskami o charakterze rachunkowym. Zapewne dla Januszkiewicza listy Wrotnowskiego stanowiły główne źródło informacji o jego aktywności pisarskiej, stanie prac nad zleconymi wydawnictwami oraz o zapotrzebowaniach pieniężnych piszącego.

14 A. Januszkiewicz, Żywot Adolfa Januszkiewicza i jego listy ze stepów kirgizkich, wyd. i oprac. F. Wrotnowski i E. Januszkie-

wicz, Berlin–Poznań 1861.15 Literatura słowiańska wykładana w kolegium francuskim przez Adama Mickiewicza, t. 1: Rok pierwszy, 1840–1841, tłum.

F. Wrotnowski, Poznań 1865.16 Karta dawnej Polski z przyległymi okolicami krajów sąsiednich według nowszych materiałów na 1/300000, Paris [1840–]1859,

Imp[rimer]ie de Louis Antoine, Rue des Noyers 70, W. Chrzanowski (kier.), J. Kowalski, F. Wrotnowski (kier.), T. Zabłocki et al.,

rys. A. H. Dufour.17 „Styczeń 1869. 29. Piątek. Napisałem do Eustachego, tłumacząc się, jak pomimo najsilniejszych chęci, nie mogę się mu

uiścić”; F. Wrotnowski, „Pamiętnik. Tom II: październik 1862–wrzesień 1870”, rkps MAM 1025, t. 2, s. 250.18 Tytuł jednego z rozdziałów pracy: A. Witkowska, Cześć i skandale. O emigracyjnym doświadczeniu Polaków, Gdańsk 1997.19 Rkps MAM 1025, t. 1–3: „Pamiętnik. Tom I: styczeń 1856–wrzesień 1862”; „Pamiętnik. Tom II: październik 1862–wrzesień

1870”; „Pamiętnik. Tom III: maj 1870–wrzesień 1871”.

Na listach Wrotnowskiego znalazły się również „robocze” notatki ręką Januszkiewicza

129

Listy Feliksa Wrotnowskiego do Eustachego Januszkiewicza z lat 1859–1868

W przypadku publikacji Żywota Adolfa dotyczący go list ma formę instrukcji dla drukarzy. Wrotnowski nie stroni od udzielania rad i pouczeń, chociażby w sprawie ortografii, gdy dłuższy passus poświęca objaśnieniom, jak używać wielkiej litery. Wnikliwie też anali-zuje, a nawet recenzuje, edytorską pracę Juliana Klaczki nad wydaniem wierszy Adama Mickiewicza.

Język, którym posługuje się Wrotnowski, to wyrazista polszczyzna, często ozdabiana łacińskimi wtrętami oraz kilkoma powiedzeniami białoruskimi. Styl Wrotnowskiego – mimo poruszania się w przestrzeni raczej prozaicznej, bytowej – czerpie ze sztuki retorycz-nej, autor nie szczędzi Januszkiewiczowi apostrof, dla podkreślenia swej sytuacji stosuje pytania retoryczne, prowokacyjnie zawiesza zdania. Z jednej strony są to listy pisane w interesach, z drugiej, mimo wszystko, pozostają w konwencji zwierzeń i osobistych opowieści.

Dwadzieścia jeden listów Feliksa Wrotnowskiego do Eustachego Januszkiewicza z lat 1859–1868 stanowi fragment archiwaliów, które z księgozbioru Popielów w Czaplach Wielkich koło Miechowa zostały przekazane 9 marca 1948 roku Bibliotece Jagiellońskiej jako depozyt za pośrednictwem Witolda Zachorowskiego20. Papiery Eustachego Januszkiewicza trafiły do rąk Popielów przez małżeństwo jego jedynej córki, Marii Anny Tekli Januszkiewiczówny (ur. 1853), z Konstantym Chościak Popielem (ur. 1841), zawarte w 1870 roku.

Wśród pięćdziesięciu sześciu jednostek rękopiśmiennych21 znajdują się m.in. autograf pamiętnika Eustachego Januszkiewicza22, jego korespondencja oraz pamiętnik spisany przez Eugenię z Larischów Januszkiewiczową. Część zasobu rękopiśmiennego stanowią Mickiewiczowskie druki z oficyny wydawniczej Januszkiewicza. Jako nadawcy listów do Januszkiewicza pojawiają się m.in. gen. Henryk Dembiński, Michał Czaykowski, Walerian Kalinka, Wojciech Biberstein Kazimirski, Julian Klaczko, Konstanty Jelski, Joachim Lelewel, w spuściźnie występują również listy gen. Józefa Chłopickiego pisane do Karoliny z Grabowskich Larisch oraz listy generałów Samuela Różyckiego i Jana Skrzyneckiego adresowane do Karola Larischa.

Listy Wrotnowskiego w większości pisane na oznaczonym wytłoczonymi inicjałami „FW” papierze listowym nie sprawiają trudności w odczycie, grafia autora jest staran-na, wręcz kaligraficzna, kompozycja akapitów tekstu na kartach przemyślana i czytelna. Przypadki wyrazów, których nie udało się odczytać lub ich wyjaśnienie nie wydaje się pewne, oznaczono trzema kropkami w nawiasie kwadratowym. W odczytanych z rękopisu listach tam, gdzie było to istotne dla zrozumienia sensu tekstu, wstawiono stosowne znaki interpunkcyjne, zwłaszcza segmentujące tekst przecinki. Do wymogów współczesnej de-klinacji dostosowano m.in. końcówki w przypadkach mianownika liczby mnogiej, np. „in-teresa”, czy narzędnika liczby pojedynczej, np. „gorszem”. W wypadku pisowni łącznej i rozłącznej, m.in. przeczenia czy partykuły „-by”, dokonano korekty według obowiązują-cych współcześnie norm. Uwspółcześniono pisownię wyrazów, m.in. „paryzki”, „kommis-syoner”, „assygnata”, „wexlem”, „exemplarz”, „mię”.

20 Witold Marian Zachorowski (1909–1964) – bibliotekarz w Bibliotece Jagiellońskiej w latach 1931–1964, w czasie okupacji

pracował jako buchalter w majątku Popielów Czaple Wielkie, w latach 1945–1947 był zastępcą Delegata Ministerstwa Oświaty do

spraw zabezpieczania księgozbiorów opuszczonych i porzuconych; Akta personalne BJ oraz Słownik pracowników książki polskiej,

Warszawa–Łódź 1972, s. 999.21 Sygnatury: rkps BJ Przyb. 205–260/69.22 E. Januszkiewicz, Uspamìny (1805–1831), ukladanne, peraklad z pol’skaj movy, ustupny art., kament., pakaz. V. V. Garbačo-

vaj, Mińsk 2011.

Urszula Klatka

Sztuka Edycji 1/2015

1.

[Ręką Eustachego Januszkiewicza:][W]ysłano f. 50

Wtorek, 14 czerwca [1859]

Mój kochany Eustachy, posyłam umyślnego z prośbą gwałtowną i wymagającą skutecz-nej przez niego odpowiedzi. Obejrzałem się, że jutro przypada zapłacić bilet wydany na 50 franków. Szczepan chory i widać, że kasa redakcyjna chora, bo odpowiedział, że w ża-den sposób do końca miesiąca nic mi na rachunek pensji dać nie może. Ratuj więc w na-głym a niespodzianym przypadku. Policzymy się z Tobą przy skończonej robocie, którą popycham, albo jeślibyś tak nie chciał, to ci zwrócę 50 fr. in natura, skoro Szczepan i kasa cokolwiek ozdrowieje.

Przez pięć dni cierpiałem szalenie na newralgię w szczęce. Wczoraj Kalinek nauczony przez księżną Marcelinę wyleczył mnie magnetycznie; ale ból pomału odzywać się znów poczyna.

Słyszałem, że Miś Kamiński stracił rękę. Biedny chłopiec, mocno mnie to zasmuciło. Jeśli wiesz jakie szczegóły o nim, donieś, bo mi nie umiano powiedzieć ani którą rękę, ani w jakiej bitwie, ani gdzie on jest teraz.

Bądź zdrów, a zrób, co proszę.

Twój Felix6, Quai d’Orléans

Objaśnienia

Szczepan – Ignacy Szczepanowski (1811–1869), uczestnik powstania listopadowego, publicysta, w latach 1859–1861 był

sekretarzem redakcji paryskich „Wiadomości”, od 1856 roku pracował w Agencji Głównej przy Hôtel Lambert, która wy-

syłała Polaków do Turcji.

Kalinek – Walerian Kalinka (1826–1886), historyk, zmartwychwstaniec, polityk konserwatywny, od 1861 roku bibliotekarz

w Bibliotece Polskiej w Paryżu.

księżną Marcelinę – Marcelina z Radziwiłłów Czartoryska (1817–1894), pianistka, uczennica Fryderyka Chopina, filantrop-

ka, żona Aleksandra Romualda, bratanka ks. Adama Czartoryskiego.

wyleczył mnie magnetycznie – „12 czerwca [1859]. Od kilku dni cierpiałem bardzo na nerwowy ból w zębach i szczę-

kach, mianowicie z prawej strony. Dziś w niedzielę prawie jeść nie mogłem. [Ludwik] Kastory przy obiedzie powiedział,

że Księżna Marcelina Czartoryska ma sekret leczenia bólu zębów. Gdy księżna była wieczorem u Państwa Zamoyskich,

Kalinka prosił jej o radę. Nauczyła go, że palec wskazujący trzeba trzymać przez parę minut na chorym zębie. Przyszedł

do mnie na górę, i po dwóch takich próbach uczułem ulgę, a gdy położyłem się spać, ból ustał zupełnie”; F. Wrotnowski,

„Pamiętnik. Tom I: styczeń 1856–wrzesień 1862”, rkps MAM 1025, t. 1, k. 12v.

Miś Kamiński – Mieczysław Kamieński [Kamiński] (1832–1859), syn Mikołaja Kamieńskiego, pisał felietony i poezję saty-

ryczną po francusku, próbował kariery wojskowej i marynarskiej jako ochotnik w służbie francuskiej, zmarł na skutek ran

odniesionych w bitwie pod Magentą.

5

10

15

4

9

10

12

131

Listy Feliksa Wrotnowskiego do Eustachego Januszkiewicza z lat 1859–1868

2.

[Ręką Eustachego Januszkiewicza:]Pieśń Legionowa z Dypl[omu] Wileńsk[iego]

Wtorek, 20 grudnia 1859 [?]

Mój kochany Eustachy, zwracam brulion kontraktu z Bockiem. Wszystko dobrze, tylko czy nie można jednego punktu rozszerzyć. Jak rzecz urzędowa i na papierze stemplowym, to mnie strach bierze. Otóż lękam się terminu ściśle oznaczonego na 31 grudnia 1860. Upłynęło kawał czasu na przygotowaniach i jeszcze trochę upłynąć musi; początek roboty będzie mi najtrudniejszy; są zatrudnieńka do pokończenia i nowe na mnie spadają; z tego wynika, że niekoniecznie zaraz nazajutrz po nowym roku zasiądę nad fabrykacją i że ko-niecznie w wigilię drugiego nowego roku dojdę do Amen!

Moim interesem i moim życzeniem jest dojść; wszakże nóż prawny na gardle – to strach. Czy nie można tedy położyć: „robota będzie skończona najdalej do 1go kwietnia 1861go”?

Szkoda, że w sobotę, będąc w Bibliotece, nie zaszedłeś na górę albo nie przysłałeś po mnie. Miałem wiele do gadania, a wypisać się z tym niepodobna. Gadając, lepiej bym ci wyłożył potrzebę przedłużenia terminu. Dwa główne są do tego powody.

1. Adolfa do nowego roku stricte skończyć nie mogę. Wszystko przepisano, ale wszystko potrzeba jeszcze raz odczytać z piórem w ręku – dla jednostajności pisowni, poprawności nazwisk i zesztukowania listów z wyjątkami z dziennika. Pozostaje życiorys, a dla nakreś- lenia jego muszę doczytać do końca zbiory listów, których ledwo połowę odczytałem. Myślałem, że będzie dosyć przebiec okiem, zobaczyć daty zmian pobytu etc. Nieprawda! Odczytać trzeba, a przy tym raz zacząwszy tę lekturę, porzucić ją trudno. Przywiązuje się interes do wszystkich okoliczności życia tak dziwnie uplecionego z drobnostek prawie dziecinnych na tle wielkiego bólu i wielkiej tęsknoty. Ot, nie mogę być spokojnym, póki nie będę wiedział dokładnie, co się stało na koniec z ulubionym koniem, z jego faworytą krową i z jego poczciwą kuchareczką, tak jak dowiedziałem się nareszcie, co się stało ze Stefanią. Ty tych listów nie czytałeś – ile tam szczegółów dla was braci, i dla nas dawnych przyjaciół, ciekawych! Szczegóły do życiorysu niepotrzebne nie wejdą, ale w umyśle moim wyrabia się z nich ogół, tak że już ten życiorys stał się potrzebą moją własną, muszę go napisać, choćbyś nie pozwalał. Co za biedna moja dola literacka, że całe życie przychodzi mi pisać nie to, co chciałbym, ale co muszę dla chleba!

2. Książę dziś wezwał mnie do siebie i wsadził na mnie opiekowanie się dyktatorskie „Wiadomościami” przez 1szy kwartał 1860. Wymówić się nie mogłem: na wszystkie wa-runki przystał, wszystkie pomoce obiecał. Przyznam się zresztą, że ja do tego starego mam słabość.

O tych obydwóch rzeczach byłoby wiele do gadania i powiem tobie, jeśli kiedy będę mógł na chwilkę ułapić cię w biegu za ogon.

Teraz rzecz trzecia, naglejsza:Gonię ostatkami! Ergo, przynieś mi naprzód we czwartek do Bronci fr. 30, które zapła-

ciłem za przepisywanie. Później, ale nie odkładając na długo, zrób tak, żebym mógł mieć jeżeli nie cały kwartał panieński, to 200 fr. na rachunek z Paniusią. Dnia 28 grudnia mam

5

10

15

20

25

30

35

Urszula Klatka

Sztuka Edycji 1/2015

do zapłacenia bilet 80 franków. A różne drobne rachuneczki, a [...]! aż w głowie szumi i dzwoni, kiedy człowiek o tym pomyśli!

Ani Szyllera, ani żadnej rzeczy o wojnie 30letniej Biblioteka nasza nie posiada. Są niektó-re, ale te w narzeczu germańskim.

Jeżeli czego zapomniałem teraz napisać, to rozgadamy się ustnie. Bądź zdrów.

FWrotnowski

6, Quai d’Orléans

[Na odwrocie, ręką Eustachego Januszkiewicza:]Felix14 Juin  – f. 5027 Juillet  – f. 1021 Sierp.  – f. 1008 Mars 1860 – f. 1001 Juillet – f. 200

________ f. 460 opłaciłem Feliksowi Wrotnowskiemu

Objaśnienia

z Bockiem – Emil Bock (1816–1871), berliński wydawca i współwłaściciel księgarni Bernarda Behrsa, w 1855 roku od-

kupił od Z. Schlettera wrocławskie wydawnictwo, które od 1834 roku drukowało polskie książki, w 1860 roku uruchomił

jego filię w Poznaniu.

„Adolfa” do nowego roku „stricte” skończyć nie mogę – „1860 Czerw[iec] 26. Skończyłem redagować i przepisywać

Dziennik podróży Adolfa J. po stepach kirgizkich – Uf! [Czerwiec] 29. Piątek. Odesłałem rękopis Eustachemu”; F. Wrot-

nowski, „Pamiętnik. Tom I: styczeń 1856–wrzesień 1862”, rkps MAM 1025, t. 1, k. 17v.

co się stało ze Stefanią – Stefania z Ginowskich Kaczkowska (zm. 1865), młodzieńcza miłość Adolfa Januszkiewicza.

W listach do Adolfa Stefania oznajmiła gotowość wyjazdu za ukochanym na Syberię; „Ile ja wieków na ten list czekałem...”.

Listy Stefanii Ginowskiej do Adolfa Januszkiewicza, oprac. J. Trynkowski, „Blok-Notes Muzeum Literatury im. Adama Mic-

kiewicza” 1999, nr 12–13, s. 279–328.

Książę – Adam Jerzy Czartoryski (1770–1861), polityk, dyplomata, mecenas kultury. Po upadku powstania listopadowe-

go przebywał we Francji, gdzie przewodził obozowi politycznemu Hôtel Lambert, prezes Towarzystwa Historyczno-Lite-

rackiego w Paryżu.

Książę dziś wezwał mnie do siebie i wsadził na mnie opiekowanie się dyktatorskie „Wiadomościami” przez 1szy kwartał

1860 – „1860 styczeń. Pod koniec grudnia r[oku] z[eszłego] Książę zobowiązał mnie, żebym na kwartał przynajmniej zajął

się redakcją »Wiadomości«, z powodu, że podczas Kongresu Kalinka będzie musiał odwrócić się zupełnie do innych za-

trudnień”; F. Wrotnowski, „Pamiętnik. Tom I: styczeń 1856–wrzesień 1862”, rkps MAM 1025, t. 1, k. 14.

do Bronci – Bronisława Pauli, dama do towarzystwa, prawdopodobnie zarządzająca domem Anny z Tyszkiewiczów Po-

tockiej, po jej śmierci przechowywała w Sielcach rękopis Mémoires de la ctesse Potocka (1794–1820). „1864 Wrze-

sień 16. piątek. Byłem wieczorem na ulicy d’Astorg, dla widzenia się z Panią Bronisławą Paoli [Pauli]”; F. Wrotnowski, „Pa-

miętnik. Tom II: październik 1862–wrzesień 1870”, rkps MAM 1025, t. 2, s. 105.

Szyllera […] Biblioteka nasza nie posiada – Historia wojny trzydziestoletniej przez Fryderyka Schillera w języku niemieckim

oryginalnie napisana, Wilno 1837

40

45

50

55

2

15

24–25

30

30–31

37

42

133

Listy Feliksa Wrotnowskiego do Eustachego Januszkiewicza z lat 1859–1868

3. Piątek, 23 marca 1860 [?]

Mój kochany Eustachy, ja od trzech dni krwią pluję i cierpię okropny ból piersi. Wczoraj ledwo mogłem pójść na lekcję do dziewcząt. Znalazłem tam twój listek, w którym mi przy-pominasz roboty, a zapomniałeś, mój drogi, o co cię prosiłem. Wszakże wiesz, że innych dochodów nie mam i niepodobna, żeby mi sto franków na miesiąc wystarczyło, kiedy stół kosztuje fr. 70, a same lekarstwa co tydzień regularnie fr. 8. Dziś już nie brałem lekarstwa, bo nie miałem za co kupić.

Ja się nie opuszczam i robię, co mogę. Nie jestem także bez uczucia powinności, ale tylko za większą powinność uważam zrobić dobrze, należycie, choćby trochę terminowi uchybić.

Do moich zmartwień dodałeś jeszcze goryczy twymi smutnymi przeczuciami czy przewidywaniami. Wiele razy tej struny dotkniesz, zawsze głos jej mocno mnie przeszy-wa, bo wiem, że kiedy ciebie czarna myśl ogarnia, to musi być tego dotkliwa przyczyna. Rozumiem, że z Osieka nie przychodzi żadna wieść pocieszająca, ale nigdy dobrze pojąć nie mogłem twego zamiaru rzucenia całej działalności w Osiek. Mnie się zdaje, że póki stary Baron żyje, darmo o tym i myśleć, a później trzeba byłoby dobrze rozważyć, czy gra warta świecy. Dajmy na teraz pokój tym przyszłym kłopotom. Kto wie, jak Bóg wszystko obróci. Mnie wśród najsmutniejszych poglądów na niedaleką drogę do grobu mimowolnie coś szepce, że nim pomrzemy, zobaczymy początek spełnienia się największych nadziei naszego życia, a to będzie w takich zmianach, że i nasze położenie, kto wie, jak się zmieni. Co tu rachować na dalekie czasy! Wracam więc do dzisiaj.

Fafule broszurkę jutro oddam, bo tylko jeden punkt mam dopisać. Co do Adolfa, po-zostaje mi odczytać jego listy z dwóch lat ostatnich, po czym miałem wziąć się do życiory-su, czyli wstępu. Powtarzam tobie, że ta robotka leży mi na sercu i dlatego chciałem dobrze przygotować swoją głowę. Rad jestem, że zmusiłem siebie do żmudnego przeczytania całe-go zbioru listów, trud to niepróżny, chociaż mało się uzbierało do przytoczenia w słowach. Powziąłem dokładne wyobrażenie jego cierpień moralnych przez ciąg dwudziestoletniego zamierania – nim umarł. Będę mógł coś więcej skreślić niż zwykłą i dla czytelników dość obojętną biografię. Nie sądzę, żeby ten wstęp zajął więcej nad 1 ½ arkusza. Można by więc dać mu numeracją kart odmienną, rzymską, a nawet druk inny. Więc nic by nie przeszka-dzało zacząć zaraz drukować same listy kirgiskie, ale w takim razie trzeba byłoby i aneksy na końcu, jak kazanie pogrzebowe, wydrukować odmiennie i z osobną paginacją. Zrobimy, jak zechcesz, a za pierwszym spotkaniem się uradzimy wszystko szczegółowie [!].

Bock nie ma powodu niecierpliwić się. Z powodu dziennika prosiłem o jeden kwartał zwłoki i termin kontraktowy poczęcia roboty jest 1go kwietnia. Bylebym ułatwił się z in-nymi zatrudnieniami i miał spokojność, ta robota pójdzie regularnie jak machina i będzie skończona na 1szy kwietnia 1861 – jeżeli nie skończę się pierwej. To już od mojej woli nie zależy.

Mickiewicza przysłali mi do portiera, a nie przynieśli do mnie na górę, formę 12ą. Była przy niej twoja oprawa, ale nie było oryginału poprawianego przez Klaczkę, który mi ko-niecznie potrzebny. Znalazłem błędy gramatyczne niepoprawione, które, nie wiem, jakby Klaczko prześlepił. Pisownia przez jego przyjęta osobliwsza. Dwukropków jak maku, sens przeto bynajmniej nie jaśniejszy, a wiersz toczy się jak po grudzie. Napisałem na oprawie, żeby mi zawsze oryginał przysyłano. Poprzyj to swoim zaleceniem.

5

10

15

20

25

30

35

40

Znalazłem błędy gramatyczne

niepoprawione, które, nie wiem,

jakby Klaczko prześlepił

Urszula Klatka

Sztuka Edycji 1/2015

Otóż i wszystko. Pamiętaj naprzód, że jestem bez grosza, obierz potem dzień do spo-kojnej i kategorycznej rozmowy w przyszłym tygodniu, a na koniec nie dawaj się gnębić smutnym myślom i bądź zdrów.

F. Wrotnowski

6, Quai d’Orlèans

Objaśnienia

z Osieka – Osiek, miejscowość w powiecie bielskim będąca własnością rodziny Larischów, tam znajdował się dom ro-

dzinny żony Eustachego Januszkiewicza, Eugenii.

póki stary Baron żyje – Karol Józef Larisch (1788–1869), ojciec Eugenii Januszkiewiczowej, właściciel Osieka, który przed

1840 rokiem dokonał gruntownej przebudowy tamtejszego pałacu.

Fafule – najprawdopodobniej chodzi o drukarza Karola Królikowskiego

Co do Adolfa – Adolf Januszkiewicz (1803–1857), brat Eustachego Januszkiewicza, poeta, uczestnik powstania listopa-

dowego, zesłany na Syberię do Tobolska. Zafascynowany folklorem Kirgizów, prowadził dziennik podróżny. Ułaskawiony

w 1856 roku, zmarł w kraju; A. Januszkiewicz, Żywot Adolfa Januszkiewicza i jego listy ze stepów kirgizkich, wyd. i oprac.

F. Wrotnowski i E. Januszkiewicz, Berlin–Poznań 1861.

ta robota pójdzie regularnie jak machina i będzie skończona na 1szy kwietnia 1861 – najprawdopodobniej chodzi

o Pisma Adama Mickiewicza (t. 1, który zawiera m.in. Ballady i romanse, Sonety, Powiastki i bajki), wyd. E. Januszkiewicz

i J. Klaczko, Paryż 1861.

ale nie było oryginału poprawianego przez Klaczkę – Julian Klaczko (1825–1906), pisarz, krytyk literacki, działacz politycz-

ny związany z Hotelem Lambert. Od 1856 roku członek Komitetu Wydawniczego Towarzystwa Historyczno-Literackiego

w Paryżu. Autor pośmiertnego wspomnienia pt. Eustachy Januszkiewicz, Kraków 1874.

4.

Piątek, 11 maja [1860]

Mój kochany Eustachy, co za dziwne pretensje masz do mnie o korekty, jak to kazałeś powiedzieć Koci.

Od czasu przerwy z powodu hiszpańskiego wyrazu żadnej nie przetrzymałem dłużej nad 24 godzin, a zrobione i złożone przeze mnie u portiera, często tam po dwa dni leżały. We środę – polskim zwyczajem korzystania z okazji – przysłano mi formę 23. przez Ordyńca. Ordyniec złożył ją u portiera i byłbym jej do wieczora nie widział, gdybym trafem nie zszedł do Biblioteki. Wczoraj rano była gotowa i wzięli ją, kiedy byłem na lekcji, a zostawili mi formy 24. i 25., dziś zaś przynieśli 26tą. Trzy te ostatnie robione były przez ciebie 9 maja. Są już gotowe i wieczorem zabiorą, jeśli pofatygować się raczą.

Gadasz wszystkim o moim wyjeździe do wód, jak na pewno. Skąd ta pewność: czy masz mi zrobić siurpryzę jakim przygotowanym środkiem? Ja żadnego zapewnionego nie mam. Na ostatniej sesji bibliotecznej, kiedy wszyscy gadali o projektach wyjazdu, Książę spojrzał na mnie z litością i zapytał, czy myślę dokąd wyjechać. Odpowiedziałem, że szukam sposobu wyjechania do wód, koniecznie mi potrzebnych. Po chwili zbliżył się znowu i zapytał, czy nie mógłby czym przyłożyć się do mojego wyjazdu. Podziękowałem za dobrą wolę, odłożył resztę do widzenia się później – ot! i cała nadzieja. Nie mogę spodzie-wać się, żeby Książę na cały koszt dostarczył, skąd dosztukować? Wszakże prócz podróży trzeba przed wyjazdem to i owo kupić, to i owo zapłacić, a tu i na dziś nic nie masz. Czy ty myślisz, że owe 250 fr., które za kwartał lekcji wziąłem, są niewyczerpane, jak wasze

45

14

15–16

22

36–37

40

5

10

15

20

135

Listy Feliksa Wrotnowskiego do Eustachego Januszkiewicza z lat 1859–1868

miny ołowiu? Po zapłaceniu koszul zostało mi tylko 160 fr. Z tego dotąd ciągnąłem, ale do wyjazdu – do połowy czerwca, nie dociągnę bez alterum tantum.

Chciałem o tym wszystkim, jak i o innych drobnostkach, rozmówić się z tobą. Cóż, kiedy ciebie ani złapać, im starszy, tym prędszy! W poniedziałek ledwo skończyłem win-szować Jenerałowi, już byłeś na ulicy, tylko kapelusz postrzegłem przez bramę.

Z papierów zostawionych przez Klaczkę nie masz co robić pakietów. Leżą w porządku i każdej chwili możesz je zabrać. Sam bym pamiętał przed wyjazdem oddać je tobie.

Ten wyjazd jakoś zdaje się ci zupełnym przerwaniem wszystkiego. Gdyby Bóg dał wy-jechać, przecież w sześć tygodni byłbym na powrót i wziąłbym się do zawieszonych robót, może lepiej i czynniej – jeśli wody pomogą. Ja w skuteczność ich nie mam głębokiej wiary, ale ponieważ wszyscy doktorowie i od tylu lat jedno i to samo mówią, pragnę jakimkolwiek wysiłkiem zdobyć się na tę próbę. Przynajmniej na winę własnego zaniedbania nie będę mógł składać tej ciężkiej mojej nędzy. Tak żyć to nieznośnie: człowiek sobie ciężarem, innym niepożyteczny.

Nie miej więc słownika za projekt upadły, chociaż przed wyjazdem do niego nie zasiądę. Wolę skończyć zupełnie Adolfa. Rękopis cały będzie poprawiony, a poprawek tych nie-mało. Gdy przyszło do Dziennika podróży, pokazało się, że najwięcej trzeba przepisywać. Z przepisania oryginału przez skrybentów ta tylko pomoc, że jest pod okiem manuskrypt czytelny. Będę się starał napisać teraz i „życiorys”, żeby już nic z tej kategorii nie zostawało na potem. Mój kochany Eustachy, nie powątpiewaj o moich obietnicach i pamiętaj, że jeżeli czasem nie dotrzymuję, to jedynie z zupełnej niemożności. Dziękuj Bogu, żeś zdrów, a bądź wyrozumiały dla tych, co zdrowia nie mają. „Duch ochoczy – ciało mdłe”.

Zabrałeś u mnie w jesieni Broszurkę Komitetową Bernatowicza. Oddaj, bo potrzebna do życiorysu. Na teraz już więcej interesów nie pamiętam. Do zobaczenia lub do nowego listu.

Twój Felix

Objaśnienia

przysłano mi formę 23. przez Ordyńca – Jan Kazimierz Ordyniec (1799–1863), literat, na emigracji w Paryżu kustosz Bi-

blioteki Polskiej.

jak wasze miny ołowiu? – miny, tj. kopalnie, z franc. les mines

„alterum tantum” – alterum tantum (łac.), drugie tyle

ledwo skończyłem winszować Jenerałowi – Władysław Zamoyski (1803–1868), syn Stanisława Kostki i Zofii z Czartory-

skich, współpracownik ks. Adama Czartoryskiego, uczestnik powstania listopadowego, generał.

Zabrałeś u mnie w jesieni Broszurkę Komitetową Bernatowicza – A. Bernatowicz, B. Niemojowski, Zdanie sprawy Rządowi

Narodowemu przy złożeniu rachunków Komitetu Legii Litewsko-Wołyńskiej, Warszawa 1831

5. 30 maja [1860]

„Po lekcji idź do Wolfa – a Wolf, jak wyjdzie z rana, to aż w nocy powraca”: tak mi po-wiedziano w hotelu. Trzeba obmyślić inną kombinację zetknięcia się z Wolfem, ale taką, żebym od razu mógł pokazać mu mapy i rzecz skończyć, bo istotnie rzecz z natury swojej do skończenia w dwóch słowach przy dobrej woli.

25

30

35

40

45

6–7

20–21

22

24–25

43

5

Urszula Klatka

Sztuka Edycji 1/2015

Wczoraj przyniesiono mi pierwszy arkusz Adolfa. Pierwej nim twoją kartkę przeczyta-łem, uderzyła mnie niestosowność (i niezgrabność) tytułu bieżącego.

Cui bono tytuł bieżący, jeżeli przez całą książkę ma być ten sam? Tytuły takie kładą się na to, żeby czytelnik, otworzywszy wolumen, wiedział, jaki rozdział, jaką materię ma przed nosem.

W naszej książce są trzy materie:1. Wspomnienie o Adolfie Januszkiewiczu.2. Listy ze stepów kirgiskich (tu należy i objaśnienia).3. Wyjątki z Dziennika podróży.Na teraz mamy tylko do czynienia z listami i Dziennikiem podróży. Niechże czytelniko-

wi będzie wskazany przynajmniej numer listu i miesiąc wędrówki. Jestem zdania, żeby tak położyć:

str. str.LISTY ZE STEPÓW OBJAŚNIENIA

‘’ ‘’ LIST PIERWSZY‘’ ‘’ ‘’ DRUGI‘’ ‘’ ‘’ TRZECI itd.

Kiedy zaś przyjdzie do wyjątków z dziennika:

DZIENNIK PODRÓŻY MAJ‘’ ‘’ CZERWIEC itd.

Nie mogłem tego dobrze wskazać na oprawie, bo w niej stronice pomieszane, a przy tym nie wiem, od której stronicy (od 1szej czy dopiero odwrotnej) tytuł bieżący poczynać zwyczaj typograficzny wymaga.

Kto tam porobił złe poprawki rękopisu i położył: „Maja”, „Matki”, „tłómacz”? Nazwiska miesięcy wszędzie powinny mieć pierwszą literę małą. Podobnież: „matka”, „brat”, „swat”, zawsze z literami małymi, bo przecież i w tekście masz: Kochana mamo! Kochany bracie itd. Nie „tłómacz”, nie „półkownik”, ale „tłumacz”, „pułkownik”, „pułk” itd. Tak chce Tow[arzystwo] Przyjaciół Nauk i Mroziński, na przekorę Kalince i Klaczce.

Z pisownią naszą nieskończony kłopot; starałem się jednak przyjąć stałe zasady i jed-nostajność zachować w całym rękopisie. Pilnuj się rękopisu (prócz przypadków ludzkich pomyłki). Wyjeżdżając, zostawię tobie tabliczkę do radzenia się przy korekcie, w razie wątpliwości.

Tytuł bieżący należałoby robić jeszcze mniejszymi kapitalikami: będzie to ładniej, a tak jak jest, tytulisko to gniecie kolumnę, lezie bezpotrzebnie w oczy czytelnikowi, który ciągle spotykając tę zbyt natrętną posługę, gotów powiedzieć: „całuj … łaska”.

Zresztą, druk piękny, poprawność wielka – aż miło. Warto by to pokazać Wasilewskiemu et consort[es].

[dopisek ołówkiem, najprawdopodobniej ręką drukarza:]Nie wiem, czy Pan widział ten list, dlatego posyłamy. Zastosuję uwagi powyższe do naszej roboty, o ile one z życzeniem Pana zgodne będą.[dopisek Januszkiewicza piórem:]Kreski koniecz[nie] wykasować [?]

10

15

20

25

30

35

40

45

Z pisownią naszą nieskończony kłopot; starałem się jednak przyjąć stałe zasady i jednostajność zachować w całym rękopisie

137

Listy Feliksa Wrotnowskiego do Eustachego Januszkiewicza z lat 1859–1868

Objaśnienia

Po lekcji idź do Wolfa – August Robert Wolff (1833–1910), współtwórca firmy wydawniczej i księgarskiej „Gebethner

i Wolff” założonej w 1857 roku w Warszawie, która rozwinęła się w sieć filii w kraju, miała także placówki w Paryżu i No-

wym Jorku.

„Cui bono” – cui bono (łac.), tj. dla czyjego dobra, dla kogo

Tow[arzystwo] Przyjaciół Nauk – Towarzystwo Przyjaciół Nauk w Warszawie powołało w 1814 roku Deputację Ustalenia

Prawideł Pisowni Polskiej.

Mroziński – Józef Mroziński (1784–1839), językoznawca, autor opracowania Pierwsze zasady gramatyki języka polskiego,

Warszawa 1822.

Warto by to pokazać Wasilewskiemu – prawdopodobnie Ksawery Wasilewski (1813–1888), emigrant.

„et consort[es]” – et consortes (łac.), oraz towarzysze, wspólnicy

6.

[Paryż, lipiec 1860?]

Dziękuję Ci, mój kochany, za 200 fr. Kwit załączam. Nad Adolfem siedzę. Czytam ostatni plik listów, co za kilka dni skończę i zabiorę się do życiorysu, czyli wstępu. To jedna tylko prawdziwa robota pozostała, bo reszta wszystko gotowe, przepisane, ledwo małego przeglą-du potrzebuje dla zrównania ortografii. Jeśli nie będę bardziej chory, to spodziewam się, że na początku marca oddamy dzieło do drukarni. Ale od dwóch dni nic gorzej, piersi zawsze tak samo, głowa zaś szelma buntuje się: znowu zapada w jakieś paralityczne oszołomienie z bolikiem nerwowym.

Byłem wczoraj u Raciborskiego i nie zastałem, dziś znowu jechać muszę.A co tam słychać u biednej Cesi Goreckiej? Do widzenia, mój kochany.

FW

Objaśnienia

Byłem wczoraj u Raciborskiego – Adam Raciborski (1810–1871), lekarz, wraz z bratem, Józefem Kazimierzem, brał udział

w powstaniu listopadowym, w 1834 roku dokończył przerwane studia medyczne w Paryżu, opublikował w języku francu-

skim około osiemdziesięciu prac naukowych oraz m.in. tłumaczony na wiele języków podręcznik metody diagnostycznej

przez opukiwanie i osłuchiwanie, otrzymał Order Legii Honorowej z gwiazdą.

A co tam słychać u biednej Cesi Goreckiej? – Celina Gorecka (1858–1860), córka Marii z Mickiewiczów i Tadeusza Go-

reckich. Zmarła na zapalenie mózgu; E. K. Kossak, Rodzina M., Warszawa 1991, s. 18.

2

8

33

41–42

42

5

10

9

10

Urszula Klatka

Sztuka Edycji 1/2015

7.

Paryż, 21 sierpnia 1861

Kochany Eustachy, Edward wyjechał wczoraj; dziś tedy, zabierając się wrócić na zwykły tor życia i zatrudnień, chciałem począć od napisania do Ciebie – wtem przyszła twoja kartka: odpowiadam porządkiem kategorii w niej objętych.

Pieniądze, które masz u siebie „dla mnie”, nie są dla mnie, ale do rąk moich na cudzy użytek. Będą potrzebne dopiero na 1szy września; nie mam więc czego kwapić się i z ich odebraniem. Wyniknie stąd nawet trochę kłopotu. Edward przeznaczył r[ealnych] śr[od-ków] 100 i spodziewał się, że będzie za to do 400 franków; gdy widać, że podług realizacji papierów wypadło bardzo mniej, nie wystarczy to zupełnie przeznaczeniu. Ale w tym nie moja bieda; napiszę o tym do Edwarda nad morze.

Zapytujesz, czy wyjeżdżam – to mnie już zadziwia. Za jakie pieniądze, dokąd i po co miałbym wyjechać? Czy ty mnie masz za utajonego kapitalistę, czy myślisz, że jaki lata-wiec pieniądze mi przynosi? Gdybym i miał pieniądze, nie wyjechałbym nigdzie, a to dla powodów:

1od Do wód pirenejskich jechać już dawno czas minął; za dni dziesiątek wszyscy się stamtąd rozjeżdżać zaczną. Żebym miał był siłę skończyć Adolfa przed 1m lipca i nadzieje moje mnie nie zawiodły, byłbym odbył podróż do wód i wrócił w połowie sierpnia dla wie-dzenia [!] się z Edwardem. Kiedy inaczej się stało, trzeba tylko westchnąć i zdrowie polecić miłosierdziu Bożemu.

2ga Mówiłem ci przecież, że muszę przemieścić się na inne mieszkanie. To wymaga starań i zachodów wczesnych: jakżebym mógł zostawić wszystko do ostatniej chwili i poje-chać sobie na przejażdżkę?

3cia Pamiętam ja, mój kochany, co winienem. Pamiętam, że wziąłem 100 franków i obowiązany jestem dać rękopis Jeografii dla Szkoły. Byłaby ona dawno już wydrukowana, gdybym nie obrócił się całkiem do roboty „żywotu Adolfa”. Dwóch rzeczy (zarabiając przy tym czym innym na potrzeby codzienne) razem robić niepodobna, kiedy jedna z nich cały mi czas zabrała. Kto inny może by potrafił zrobić to prędzej i lepiej; ja myślałem tylko o tym, żebym zrobił, ile możności mojej, jak najlepiej, a na czas i związane z nim wzglę-dy finansowe nie oglądałem się wcale. Jeszcze ostatni arkusz Adolfa nie był odbity, kiedy Niemczyński z twego polecenia zgłosił się do mnie o rękopis Jeografii. Rozumiałem, że i od-powiedź moją tobie zakomunikował. Widziałbyś z niej, że na pierwszym widoku miałem tę robotę i obiecałem rozpocząć druk 15go września, dając ryczałtem z połowę rękopisu. Dziś też, przed odebraniem twojej kartki, zabierając się do Ciebie pisać, miałem ci donieść, że przede wszystkim i zaraz zasiadam do Jeografii; a o innych robotach czy zamiarach robot będziemy gadali wtedy, gdy ta będzie skończona.

Ale, mój kochany Eustachy, z bólem serca muszę ci nareszcie powiedzieć, że obok tych wszystkich zapytań, jakie mi dajesz, miałem prawo spodziewać się, że ci przyjdzie na myśl serio jedno jeszcze zapytanie: „Z czego się też ten Felix teraz utrzymuje?”. Twoja troskliwość przyjacielska przy twojej praktyczności powinna była przyjść do tego punktu. Wszakże wiesz, że lekcje Koci skończyły się 1go lipca; wiesz także – bo ci to mówiłem, że Szembek miał wyjechać, jakoż już i wyjechał. Od pierwszego sierpnia przerwały się jego lekcje i rozpoczną się chyba pierwszego listopada. Łatwy więc wniosek, że wszystkie źró-dełka moich dochodów oschły. Przez trzy miesiące nie będę miał znikąd grosza, a trzeba co

5

10

15

20

25

30

35

40

139

Listy Feliksa Wrotnowskiego do Eustachego Januszkiewicza z lat 1859–1868

miesiąc wydać paręset franków i odbyć przenosiny. Owoż, tak rzecz wyłożywszy i ponie-waż clara negotia claros amicos faciunt, ja zmuszony jestem Ciebie po prostu, otwarcie, dali-bóg prawdziwie po przyjacielsku zapytać: Czy ty w twojej myśli przeznaczyłeś co dla mnie i wiele na twoją pomoc w moim trudnym położeniu dzisiejszym rachować mogę? Trzeba, żebym dokładnie to wiedział i do tego się zastosował, a o Jeografią możesz być spokojny, postaram się z mojej strony tak zrobić wszystko, że kiedy przyjdzie czas rozpoczęcia lekcji, żebym nie miał tego kłopotu na głowie.

W tych dniach zawędruję zobaczyć Panny, tymczasem oddaj im ode mnie ukłony i poleć ich dobrej pamięci.

Twój Felix

6, Quai d’OrléansO której porze najłatwiej zastać Panny w domu?

Objaśnienia

Edward wyjechał wczoraj – Edward Jan Römer (1806–1878), działacz społeczny i polityczny, zesłaniec, właściciel dóbr na

Litwie, kolega Wrotnowskiego z czasów szkolnych i uniwersyteckich w Wilnie. W trakcie swej podróży przebywał 12–20

sierpnia oraz od 29 września do 5 października 1861 roku w Paryżu wraz z żoną Zofią z Białłozorów oraz synem Edwar-

dem Mateuszem (1848–1900); E. J. Römer, Wyprawa do wód z Litwy do Normandii. Kartki z dziennika 6 czerwca–16 listo-

pada 1861, oprac. i wprowadzenie D. Kamolowa, Warszawa 2006, s. 104–110.

obowiązany jestem dać rękopis „Jeografii” dla Szkoły – Wrotnowski wcześniej opracował kompendium wydane nakładem

Januszkiewicza pt. Krótki wykład historii i jeografji polskiej, Paryż 1866.

kiedy Niemczyński – prawdopodobnie Ignacy Niemczyński, uczestnik Wiosny Ludów

Szembek miał wyjechać – Zygmunt Szembek (1844–1907), urodzony w Ujściu syn Józefa i Józefy z Moszyńskich Szem-

beków, pobierał lekcje u Wrotnowskiego i jako młodzieniec pozostawał pod jego opieką. W 1875 roku we Lwowie po-

ślubił Klementynę Dzieduszycką. W późniejszych latach, często bywając we Włoszech, stał się pierwowzorem bohatera

opowiadania Josepha Conrada Il Conte. Opowieść patetyczna.

„clara negotia claros amicos faciunt” – clara negotia claros amicos faciunt (łac.), klarowne umowy czynią prawdziwych

przyjaciół

8.

Paryż, 23 sierpnia 1861

Edward, zapewne nie chcąc wyłuszczać się szeroce [!] o przeznaczeniu pieniędzy, powie-dział, że są dla mnie, bo przez moje ręce pójść mają. Nie zapierałbym się i byłbym bardzo rad, gdyby były moimi.

Słusznie, że nie taiłeś przed Edwardem mego położenia, ale go ani o nieczułość, ani o zawiedzenie nadziei obwiniać nie można. Dawny przyjaciel... to prawda, ale od lat trzy-dziestu nie widział się ze mną, nie miał żadnych obowiązków dla mnie i nie wiedział, jak stoję w interesach. Oni tam myślą, że moje pióro powinno dobrze mnie opatrywać; zdziwił się niemal, kiedy zobaczył, że jest inaczej.

Pierwszej godziny zapytał mnie o moim powodzeniu i ja, nie tając ani zbyt czarno malując, powiedziałem, jakie jest. Obiecał starać się przyjść mi w pomoc, ale ani ilości, ani czasu nie skreślił. Teraz zaś trudno po nim czegoś wymagać. Wybrał się w drogę, nie

45

50

55

5

10

2

24

29–30

41

45

Urszula Klatka

Sztuka Edycji 1/2015

rachując na tego rodzaju wydatki i jeszcze na kawał podróży przed sobą. A cóż my wiemy i o jego dochodach? To nie jest jaki Tyszkiewicz albo Tyzenhaus. Musi pamiętać o tym, że ma kilkoro dzieci, musi także odpowiadać swemu stanowisku między ludźmi. Dajmy pokój Edwardowi: nie mam powodu żalić się na niego do dziś dnia, a ufam, że obietnicom swoim, ile zdoła, uczyni zadość. Tymczasem krucho, bardzo krucho ze mną.

Chcąc tobie dogodzić, chcąc ile możności mojej zachować cały należny wzgląd dla pa-mięci Adolfa, zaszedłem w koniec drogi, gdzie ni wozu, ni przewozu. Przy twojej robocie zjadłem 1000 fr. wziętych za Jeografią, a teraz nie mam przy czym tej Jeografii wygotować do druku. Tobie zdaje się, że tylko trzeba przejrzeć rękopis, a ja mówiłem i powtarzam, że co innego notatki dla Koci, a co innego książka elementarna dla Szkoły. Choćby cała Rada gwałtu krzyczała, nie puszczę jej w świat inaczej, jak tylko taką, jaką według mego sumienia i wyobrażenia być powinna. Żeby cały rękopis wygotować od razu, mało byłoby i dwóch miesięcy pilnej pracy. Chciałbym jednak jak najwięcej dać do drukarni, a tu trzeba myśleć, skąd wziąć grosz na dzisiaj, czym się rozpłacić około starej i za co przeprowadzić się do no-wej kwatery. Bez pieniędzy to tak trudno jak odbudować Polskę. Nie rachowałem ja nigdy na grubą zapłatę od ciebie, ani nie dla zapłaty pracowałem; wszakże myślałem, że „ręka rękę myje”, i nie spodziewałem się, żeby na 350 frankach skończyć się miało, zwłaszcza kiedy i bez żadnego obowiązku, przez wzgląd na okoliczności, w jakich się znajduję, powinien byś był ulitować się nade mną. Cisnąłeś mnie, nalegałeś, jak gdybyś zapłacił z góry albo miał obsypać złotem, a teraz kwitujesz mnie swoim budżetem. Wiem ja, że ogromnych dochodów nie masz; widać jednak, że „przypadek i los” dopisuje, kiedy możesz i chcesz uchodzić za bogacza, co nie jest zapewne bez przyjemności. Wiem, że utrzymanie domu ciężko cię kosztuje: to twoja rzecz. „Wziauszy sia za uszy, nie każy szto nie duży”, mówi nasze przysłowie. Ale cóż ja temu winien? Za co to przeciw boskiej i ludzkiej sprawiedli-wości ma spadać na mnie? Czy między nami taki stosunek, jaki między panem a chłopem na Litwie, że kiedy pan potrzebuje błyszczeć świetnie, to chłop musi tym więcej pracować darmo? Wiem jeszcze, mój kochany Eustachy – i tu jest jedyny punkt dla mnie bolesny – wiem, że kiedy się twoje serce ku czemu poruszy, to środki się znajdują. Dla Pana Joachima znalazłeś kilka tysięcy. Broń Boże, żebym myślał równać się z Panem Joachimem albo nie cenił najpiękniejszego twego postępku; ale kiedy na grobie położyłeś tyle, to czemuż na ulgę w życiu gorszym od śmierci nie możesz wydobyć cząsteczki tego? – Serce ci nie każe! Daruj, mój kochany, żem się tak rozwiódł nad tym: to już raz ostatni.

Dziękuję ci za dobrą chęć wspomożenia mnie nowym układem o robotę Słownika. Ta pomoc popchnęłaby mnie o jeden stopień głębiej w biedę: mówię to oparty na doświad-czeniu i rachunku. Posłuchaj. Powróciwszy z wód w roku przeszłym, zaraz wziąłem się do tej roboty. Od 15 września do 1go grudnia, przez półtrzecia miesiąca pracując umyślnie jak najusilniej dla próby, zrobiłem tylko literę „A” i ćwierć litery „B”. Widocznie więc, że prędzej nie można skończyć jak we dwa lata; to jest, żeby zarobić 2000, trzeba zjeść 6000. Niech lepiej przepadnie praca półtrzecia miesięczna niźli półtoraroczna. Ale bo to przy lekcjach... powiesz. Zła rachuba. Jeślibym miał lekcji tyle i takich, że mi wystarczyłyby na życie, to czas i siły nie wystarczyłyby już na nic innego, i zobowiązanie się do Słownika by-łoby kajdanami. Jeślibym nie miał dosyć, to tym bardziej trzeba myśleć o skuteczniejszym zarobku. Wolę mieć ręce wolne i zdać się na miłosierdzie Boże – czy na los i przypadek, niżeli zagrodzić sobie do tego wszystkie ścieżki i, szukając ratunku „w awansie”, założyć sobie stryczek na szyję. Dwa lata ciągłej, kontraktowej pracy! Może to dłuższy proces niż życie; a potem jeszcze czekać – czego się ani razu nie doczekałem – dywidendy z zysków księgarskich: to niepowabna perspektywa.

15

20

25

30

35

40

45

50

55

Dziękuję ci za dobrą chęć wspomożenia mnie nowym układem o robotę Słownika

141

Listy Feliksa Wrotnowskiego do Eustachego Januszkiewicza z lat 1859–1868

Dodać tu muszę, że ty nie masz czystego wyobrażenia, co to może i być powinien ten Mały Słownik Języka Polskiego. Krótko powiem, że gdyby zrobić „mały”, to trzeba więcej trudu i czasu niż na „wielki”. Słownik Orgielbranda [!] jest wyborny, pomimo kilku nie-szczęśliwie przyjętych nowości ortograficznych i gramatycznych. Odrzuciwszy wyrazy techniczne, naukowe i tym podobne, zmniejszyłby się ledwo o trzecią część i byłby pla-giatem. Przerobiony jak należy, urósłby koniecznie nad plagiat. Jest w tej mierze rzecz do zrobienia, mam ją w myśli; ale o tym nie masz co gadać. Teraz takie moje zadanie: przeżyć do listopada, nim Szembek lekcje rozpocznie; przeprowadzić się na nowe mieszkanie; przy tych kłopotach nie bardzo przypadających do miary z robotą stolikową drukować Jeografią.

Bądź co bądź, proszę ciebie, żebyś wierzył i Radę szkolną upewnił, że się z mego obo-wiązku uiszczę.

Pieniądze Romerowskie odeślij mi przez dobrą okazją, jeślibyśmy się przed 1ym wrze-śnia nie spotkali. Dziś w żaden sposób na ulicy Astorg być nie mogę. Bądź mi zdrów i nie gniewaj się na mnie; ja zawsze, jaki byłem, taki dla ciebie będę.

FWrotnowski

6, Quai d’Orléans

Objaśnienia

Choćby cała Rada gwałtu krzyczała – Rada Szkoły Batignolskiej, działającej w Paryżu w siedzibie przy Boulevard des Ba-

tignalles 56 od 1844 roku, w skład której w 1866 roku wchodzili m.in. prezes Seweryn Gałęzowski, jego zastępca Ludwik

Wołowski oraz Ksawery Branicki, Aleksander Chodźko, Eustachy Januszkiewicz, Julian Klaczko, Bohdan i Bronisław Za-

lescy.

„Wziauszy sia za uszy, nie każy szto nie duży” – Узяўшыся за гуж, не кажы, што нядуж („Uziauszysia za guż/huż, nie

każy szto niaduż”), przysłowie białoruskie. W dosłownym przekładzie: „Założywszy na siebie chomąto, nie mów, że nie

jesteś silny”.

Dla Pana Joachima – Joachim Lelewel (1786–1861), historyk, działacz polityczny, zmarł 29 maja 1861 roku w Domu Zdro-

wia dr. Dubois w Paryżu, gdzie został sprowadzony z Brukseli przez Eustachego Januszkiewicza i Seweryna Gałęzow-

skiego. Został pochowany 1 czerwca na cmentarzu Montmartre, skąd w 1929 roku jego zwłoki przetransportowano do

Wilna i złożono na Rossie.

„Słownik Orgielbranda” – tzw. Słownik wileński, wydany przez Maurycego Orgelbranda jako Słownik języka polskiego [...]

do podręcznego użytku wypracowany przez A. Zdanowicza [et al.], Wilno 1861.

9.

11 listopada 1861

Kochany Eustachy, mały mój portierek żeński już nie będzie ci więcej odpowiadał, bo wczoraj wieczorem krup go zadusił. Nie dziw więc, że biedna matka nie oddała mi twego listu w porę i dopiero powróciwszy wieczorem, odczytałem go i odpisuję. Szkoda, że list nie doszedł rąk moich wcześniej, byłbym u was i widziałbym Brońcię, która już w mojej pamięci poczyna się stawać jakimś bóstwem mistycznym, a na Astorg wybrać się – czy to podobna! i w jakiej godzinie? bo wieczorem to tylko zdrowi i młodzi być tam mogą.

60

65

70

75

22–23

35

40

62

5

Urszula Klatka

Sztuka Edycji 1/2015

Pierwszym razem tylko zapewne niedosłyszałem twego dzwonienia, a później nie-wątpliwie nie było mnie w domu. Kiedy osierociałemu Tow[arzystwu] Hist[orycznemu] dorabialiście (dla proporcji) nową głowę, miałem konieczną potrzebę być daleko w Paryżu i pomimo najgorętszą chęć, na posiedzeniu być nie mogłem. A co się stało z 5 cygarami, które niosłeś mi od Błotnickiego? Czy poszły sobie gdzieś z dymem? Gałęzowski pisał do mnie o Jeografią. Odpisałem, prosząc jeszcze o trochę cierpliwości, żebym mógł dać ryczał-tem połowę rękopisu, dla uniknienia narzekań drukarni na przerwy.

Dziękuję Januaremu za kwotę, a tobie za gotowość wypłacenia jej w grudniu. Jedno i drugie prawdziwa łaska Opatrzności.

Jest Antoni Wrotnowski, dlatego nie prędzej jak na początku przyszłego tygodnia będę mógł zawitać do was. Gdyby to Broncia znalazła się z wami w oktawę, jakby to ślicznie było!

Do zobaczenia jakkolwiek bądź!

Twój FW

7, rue Cardinal Lemoine

Objaśnienia

krup go zadusił – krup, dawna nazwa błonicy krtani. „1861. Listop[ad] 11. [...] O 3ciej wychodząc do kąpieli, dowiedziałem

się, że ośmioletnia córeczka portierki od kilku dni chora na krup, umarła w nocy”; F. Wrotnowski, „Pamiętnik. Tom I: sty-

czeń 1856–wrzesień 1862”, rkps MAM 1025, t. 1, k. 28.

które niosłeś mi od Błotnickiego? – Hipolit Błotnicki (1792–1886), studiował na Uniwersytecie Wileńskim, literat,

od 1823 roku sekretarz ks. Adama Czartoryskiego i wychowawca jego synów.

Gałęzowski pisał do mnie – Seweryn Gałęzowski (1801–1878), lekarz chirurg, uczestnik powstania listopadowego, prowa-

dził m.in. praktykę medyczną w Meksyku, przewodniczący Rady polskiej szkoły na Batignolles.

Dziękuję Januaremu – prawdopodobnie January Januszkiewicz, najmłodszy brat spośród czworga rodzeństwa Eusta-

chego.

Jest Antoni Wrotnowski – Antoni Wrotnowski (1823–1900), adwokat specjalizujący się w prawie cywilnym, publicysta

i działacz społeczny. W latach 1861 i 1863 przebywał w Paryżu m.in. z misją powstrzymania wybuchu powstania. Jak pi-

sze Feliks Wrotnowski w pamiętniku, przywiózł wówczas swego syna Lucjana do Aix.

7, rue Cardinal Lemoine – „1861. Paździer[nik] 16, we środę z pomocą Fagreta przeprowadziłem się z domu zwanego 

»Biblioteki Polskiej« [!] 6 quai d’Orléans, do domu Pana Champeaut [...]. Smutno mi było nie mieć z okien rozległego wido-

ku i nie patrzeć na rzekę”; F. Wrotnowski, „Pamiętnik. Tom I: styczeń 1856–wrzesień 1862”, rkps MAM 1025, t. 1, k. 27v.

10.

Wtorek, 11 marca 1862

A cóż? – kochany Eustachy – czas by już mieć jakąś odpowiedź od Żupańskiego, a tu ani słuchu, ni od niego, ni o nim. Dziwny to człowiek. Po co było chodzić do mnie, targować, robić umowy, pisać układy, a potem rzuciwszy wszystko za płot, nakryć się ogonem i mil-czeć. Pismem zobowiązał się przysłać mi pieniądze przed 1m marca; jeżeli coś nadzwyczaj-nego zaszło, to do dziś dnia należało przecież zaspokoić mnie jakim słówkiem, nie czekając dopominań się z mojej strony, a teraz i na dopominanie się od ciebie nie odpowiada. Wprawił mnie niepotrzebnie ze swojej łaski w mitręgę, niespokojność i kłopot. Polegając

10

15

20

3

13

13–14

16

18

23

5

143

Listy Feliksa Wrotnowskiego do Eustachego Januszkiewicza z lat 1859–1868

na jego przyrzeczeniu, zastosowałem do tego plan moich przenosin, a teraz „nisi pipis nisi flaki”, nie wiadomo, jak się obrócić: siedzę albo raczej wiszę w tymczasowości i dni upływa-ją marnie. Trzebaż przy tym siak czy owak odpisać Fridlejnowi. Cóż więc robić, co począć, co przedsięwziąć: czy pisać jeszcze do Żupańskiego, czy czekać, czy jego milczenia wziąw-szy za znak i powód, iż całe układy z nim skończyły się per non sunt, wejść w negocjacje z Krakowem? Daj radę, naucz, pociesz mnie prędko, bo już i nuda, i złość bierze.

Twój FW

7, rue Cardinal Lemoine

[na odwrocie znaczek pocztowy, stempel oraz adres:]MonsieurE. Januszkiewicz3, rue de Saussaies

Objaśnienia

czas by już mieć jakąś odpowiedź od Żupańskiego – Jan Konstanty Żupański (1801 lub 1804–1883), z wykształcenia

prawnik, poznański księgarz i wydawca ponad sześciuset tytułów, bibliofil. W 1842 roku otworzył w Poznaniu czytelnię-

-wypożyczalnię książek.

Trzebaż przy tym siak czy owak odpisać Fridlejnowi – Rudolf Fryderyk Friedlein (1811–1873), syn krakowskiego księgarza

Jana Jerzego, uczestnik powstania listopadowego, wydawca.

„per non sunt” – per non sunt (łac.), [według prawa] jak gdyby ich nie było

11.

Czwartek, 13 marca, o 5ej wieczór [1862?]

Jutro twojego listu to zapewne dzień dzisiejszy, bo na pieczątce pocztowej widzę, że 12go, a zatem wczoraj był pisany.

List ten przyszedł do mnie dzisiaj po 1szej, jak mi portierka mówiła – i nie zastał mnie w domu. Wróciwszy z kąpieli, zmartwiłem się tym nieskładaniem się rzeczy, co zresztą nic dziwnego, jako w dzień fatalny 13sty miesiąca, zawsze dla mnie złowrogi.

Więc nie gniewaj się na mnie, nie narzekaj na moją ociężałość, żem nie przybył do Pałacu Przedaży. A gdybym i stawił się na miejsce i godzinę, to cóżby z tego było? Mam gotówkę i tyle tylko, ile trzeba na dywany i przenosiny. Pisałem do Żupańskiego, żeby umowy nie zrywał i pieniądze przysłał, a w najgorszym razie dał ostateczną odpowiedź przed 20m marca. Jestem tak zrażony nieregularnością ludzką i prześladującym mnie losem, że zwłaszcza co do pieniędzy, póki ich nie mam w ręku, póty uważam za „widłami pisane”. W przypadku, gdyby Żupański zawiódł, to kanapa z krzesłami musi spaść na spodziewane aż dopiero w maju zasiłki od Edwarda.

Przychodzę do konkluzji. Jeśli mniemasz, że okazja pod względem ceny i dobroci artykułów tak rarytna, że szkoda byłoby ją opuścić; jeśli jeszcze czas po temu; jeśli nareszcie masz mocną wiarę w obietnice Żupańskiego albo nie lękasz się czekać do maja i gotów je-

10

15

20

2

11

13

5

10

15

Urszula Klatka

Sztuka Edycji 1/2015

steś awansować jakich mniej więcej 300 franków, to krzesła, fotele i kanapę zakup na rzecz moją. Spuszczam się na twój gust, chociaż Wąsowiczowa ma o nim bardzo niepochlebne mniemanie.

W dodatku, gdybyś potrzebował mojej obecności na jutro, to jest na piątek (bo w so-botę nie mogę), daj mi o tym znać, ale już nie pocztą, tylko przez komisjonera, żebym mógł mieć list przed południem. Wolę 30 sous zapłacić.

Otóż na ten raz i wszystko.

Twój Felix

7, rue Cardinal Lemoine

[na odwrocie znaczek pocztowy, stempel oraz adres:]MonsieurE. Januszkiewicz3, rue de Saussaies

Objaśnienia

tak rarytna – rarytna (dawn.), intratna, korzystna

chociaż Wąsowiczowa ma o nim bardzo niepochlebne mniemanie – Anna (Anetka) z Tyszkiewiczów 1 v. Potocka 2 v. Du-

nin-Wąsowiczowa (1779–1867), na stałe przeniosła się do Paryża w 1851 roku, prowadziła tam salon towarzyski przy rue

d’Astorg, jej namiętnością była gra na giełdzie, autorka pisanych po francusku pamiętników; A. Potocka, Pamiętnik naocz-

nego świadka, Warszawa 1965.

już nie pocztą, tylko przez komisjonera – komisjoner, pośrednik przy transakcjach handlowych

12.

Poniedziałek, 9 czerwca 1862

A widzisz ty go, jaki teraz Wolf mądry i hojny! Za poprzedniej bytności, kiedym chodził do niego gadać o mapy, napomknął o Kursie i ofiarował tout compris prawo i robotę, maxi-mum fr. 800.

Z Żupańskim zerwać byłoby nic łatwiejszego; przyszłoby to bez żadnego wysilenia, na-turalnym sposobem. W umowie naszej piśmiennej stoi: że „jeżeli mu do 1go paździer[nika] połowy roboty nie oddam, umowa nasza upada i 200 fr. zwrócić jemu powinienem”.

Że połowy roboty na październik nie oddam, to nic pewniejszego. A kiedyż bym ją miał zrobić? Na końcu tego miesiąca, choćby nie wiem co, do wód wyjechać muszę – muszę – muszę. Przed wyjazdem i zaraz za powrotem nic innego do rąk nie wezmę, póki Jeografii dla Szkoły nie skończę.

Dawno więc przygotowałem się na zwrot Żupańskiemu 200 fr., ale też mniemam, że on pomimo upływu zaręczonego terminu nie zechce układu wywracać i zgodzi się na dalszy termin. A w takim razie może bym miał szkrupuł [!] opuszczać jego dla Wolfa; bo cokolwiek bądź zdaje mi się jednak, że Żupański polonus zacniejszy od Wolfa judea. Zresztą niech się oni między sobą rozprawiają; a ja czy tak, czy owak, mogę być wolny, i za pomocą twoją korzystniej moją dawną i nową pracę sprzedać.

20

25

30

16

19–20

22

5

10

15

145

Listy Feliksa Wrotnowskiego do Eustachego Januszkiewicza z lat 1859–1868

Rozpatrzywszy się, postrzegam, że nowa ta praca, to jest należyte przygotowanie tekstu do przedruku, jest diabelna. Doświadczyłem tego świeżo na Pamiętnikach Powstań. A cóż za porównanie w tym względzie Pamiętników z Kursem! Tam trzeba będzie mieć przed oczyma ciągle dwa przeszłe wydania polskie i oryginał [polski] francuski; bez końca na marginesie i na przylepkach robić zmiany i dodatki, co rzecz niesłychanie marudna i mor-dująca.

Jeśliby więc przyszło, po rozwodzie z Żupańskim, do zaślubin z Wolfem, wolałbym na dłużej mu prawo ustąpić, a stać przy trzech tysiącach! Ten, czy ów kupi to prawo, już nie spodziewam się, żebym ja mógł kiedy jeszcze o jednym wydaniu pomyśleć. Śmierć, albo coraz większy niedostatek sił, tego nie dozwoli.

Niech więc – dico – szanowni nakładcy targują się o niedźwiedzią skórę, chociaż niedź-wiedź jeszcze żyje. Mnie tymczasem wypada siedzieć cicho, ani mru-mru.

Mam wszakże małą trwogę, a to tę, żeby Żupański pozbawiony Kursu nie zrzekł się i Pamiętników, których jeszcze drukować nie zaczął i których Wolf nabyć nie może. Z tego względu może zbyt spiesznie zaczęła się walka między szanownymi Wydawcami. Wstrzymam się nawet z pisaniem przemowy do Pamiętników, póki się Żupański na odstrzał nie zdobędzie.

Co do blachy. Czy wie dobrze Wolf, o jaką to blachę chodzi? Blachy Polski już nie masz na świecie. Po odbiciu egzemplarzy, które teraz zakupił Żupański, została przetworzona na Europę Centralną, to jest na miejscu dawnego tytułu położył się wyrytowany inny; a u dołu, po odcięciu ramy, przysztukowały się do obu półarkuszy dwie lisztwy [!] obejmu-jące kraj po Dunaj.

Karta Polski właściwie jest ta sama i tylko pomnożona dodatkiem krajów blisko nas obchodzących.

Ja z Louis-Antoine ukończyłem rachunek i winienem mu tylko 22 franki. Teraz Europa Centralna będzie się odbijała na mój dochód. Z każdego egzemplarza, po odtrąceniu kosz-tów na papier i odbicie, będę miał 3 fr.

Niedawno fafuła Królikowski zapotrzebował parę tuzinów. Drukarz przyszedł do mnie, ułożyliśmy, że tylko za moim rozkazem będzie odbijał i tylko za gotowe pieniądze żądającym wydawał, a po zatrzymaniu sobie kosztów czysty dochód do rąk moich odda.

Kosmalski powiadał mi, że Polacy ciągle dopytują się o kartę Polski i nie wiedzą, że Europa Centralna jest tą kartą. Gdyby fafuła nie był fafułą, albo gdybym ja mógł zajmo-wać się interesami sprzedaży, można by rachować, że w ciągu dwóch lat przyszłoby jakich 1000 fr. z tego źródła.

Naturalnie, sprzedając blachę ryczałtem, ustąpiłbym na tym 300 fr. – Ale jestem pewien, że Wolf summy fr. 700 dać nie zechce, a ja nie widzę konieczności spuszczać niżej cenę.

Prawdę mówiąc, na co Wolfowi blacha? Niech lepiej kupi jakich 300 egzemplarzy. Ja mu wtedy z kosztem odbicia ustąpię egzempl[arz] po fr. 3; będzie miał 5 [fr.] zysku na każdym.

Zresztą wystawiwszy tę rzecz Tobie, jak jest, zdaję ją całkiem na Ciebie. Rób Wolfowi propozycję i kończ z nim, jak sądzisz najsłuszniej.

Zobaczymy się w tych dniach. Ja chciałbym zajść do Majewskiego, który jest dla mnie bardzo uprzejmy. Spotkałem go wczoraj u Byrona, gdzie byłem z Szembekami.

Twój Felix11, Quai de la Tournelle

20

25

30

35

40

45

50

55

60

Rozpatrzywszy się, postrzegam,

że nowa ta praca, to jest należyte

przygotowanie tekstu do przedruku,

jest diabelna

Urszula Klatka

Sztuka Edycji 1/2015

[na odwrocie ręką Januszkiewicza:]GarczyńskiKajsiewicz[...]Mapa Woł. Żupański Kurs.[?]Żywot Ostrowsk[iego]Pam. J. U. Niem[cewicza]Prospekt

Objaśnienia

napomknął o „Kursie” – Kurs literatury słowiańskiej (do druku dla Żupańskiego według rkps MAM 1025)

„tout compris” – tout compris (franc.), wszystko wliczone w cenę

Doświadczyłem tego świeżo na „Pamiętnikach Powstań” – F. Wrotnowski, Powstanie na Wołyniu, Podolu i Ukrainie

w roku 1831, Paryż 1837

[polski] – wyraz skreślony

„dico” – dico (łac.), powiadam

Ja z Louis-Antoine ukończyłem rachunek i winienem mu tylko 22 franki – „Luty 1863. 17, wtorek zapustny. Dałem Domini-

kowi Iwanowskiemu polecenie do Louis-Antoine, żeby na mój rachunek odbił i kazał nakolorować 30 egzemplarzy Karty

Europy Centralnej, dla umieszczenia po magazynach księgarskich Paryża”; F. Wrotnowski, „Pamiętnik. Tom II: październik

1862–wrzesień 1870”, rkps MAM 1025, t. 2, s. 32.

fafuła Królikowski – Karol Królikowski (1806–1871), drukarz, księgarz, nakładca. Od 1839 roku pracował jako zecer

w Księgarni i Drukarni Polskiej Aleksandra Jełowickiego w Paryżu, następnie prowadził własną Księgarnię Katolicką

Polską.

Spotkałem go wczoraj u Byrona – jedna z paryskich jadłodajni, w której Wrotnowski stołował się najczęściej

11, Quai de la Tournelle – „1862. Marca 29 w sobotę. Przeprowadziłem się [...] na quai de la Tournelle 11”; F. Wrotnowski,

„Pamiętnik. Tom I: styczeń 1856–wrzesień 1862”, rkps MAM 1025, t. 1, k. 32v.

13.

Środa, 11 czerwca 1862

Mój kochany Eustachy, obeszła mnie mocno twoja wymówka czy przymówka „znajomemu”. Sapienti sat. Przypominałem tedy sobie okoliczności, z których by ten pasztecik mógł wziąć początek, i przypomniałem. Któryś z dwóch K. raczył tobie uprzejmie donieść moje słowa sformułowane przez siebie.

Po stylu łatwo zgadnąć autora: Okradają Merzbacha! Już bym przynajmniej powie-dział: Okradają Orgelbranda. Ale nie tak mówiłem. Powiedziałem to, co z ust moich sam nieraz słyszałeś i co podobno w listach do ciebie pisałem, że chcesz mieć słownik krótki i prędko zrobiony, a to mi się zdaje niepodobnym; bo wypisać z Orgielbranda [!], byłoby nie tylko popełnić plagiat, ściągnąć na siebie skargę o kradzież, ale nie dogodziłoby się w niczym potrzebie publicznej; chcąc zaś zrobić jak należy, to robota i długa, i trudna; wątpię, czy Ordyniec zdoła ją zrobić. Ot, i wszystko. Litera docet, litera nocet. Wierz czy nie

65

70

3

19

21

28

42

45

61

63

5

10

147

Listy Feliksa Wrotnowskiego do Eustachego Januszkiewicza z lat 1859–1868

wierz memu objaśnieniu, a dla mnie to tylko nauka, że są ludzie, z którymi trzeba gadać ostrożnie, albo lepiej wcale nie gadać.

Dziękuję za instrukcje, jak mam umawiać się z Wolfem; ale ja sam nie będę mógł ich wykonać. Kiedyż się z nim zobaczę? On teraz w Vichy, a gdy będzie powracał, ja zapewne będę w Pirenejach, co dla mnie jest teraz jedynym i najważniejszym interesem. Czuję, że gdybym nie pojechał do wód, to na diabła wszystkie układy z księgarzami i zamiary robót.

Sprawę Kursu zrozumiałem, jak ty ją rozumiesz. Wszakżem napisał do ciebie, że póki oni z sobą nie skończą, to mi wypada siedzieć cicho, ani mru-mru.

O karcie nie będę pisał do Wolfa, aż chyba on pierwszy zgłosi się do mnie. Niech nie myśli, że się z nią nabijam jemu. Jeżeli chcesz, możesz mu donieść, żeś mi mówił o blasze i ja położyłem cenę 1000 fr.; ale pozostaje mu próbować, czy nie ustąpię, i na początek targu z jego strony położyć propozycją.

Po twoim liście z łaski [?] paszteciarzy, nie bierze mnie ochota o tych wszystkich księ-garskich korowodach prawić.

Twój Felix

11, Quai de la Tournelle

Objaśnienia

„Sapienti sat” – sapienti sat (łac.), mądremu wystarczy

Okradają Merzbacha! – Ludwik Merzbach (1820–1890), właściciel działających w Poznaniu od 1848 roku księgarni i dru-

karni, przekształconych w Instytut Litograficzny i Zakład Druków Barwnych, Perforowanych i Rękopiśmiennych. Był prze-

śladowany przez władze pruskie w latach 1864–1865 za publikowanie artykułów o powstaniu styczniowym.

„Littera docet, littera nocet” – littera docet, littera nocet (łac.), słowo uczy, słowo szkodzi

14.29 lipca 1862

A cóż tam słychać w Paryżu? – mój kochany Eustachy. Może i miałbyś donieść co ciekawe-go, a nawet potrzebnego, ale adresu mego czekasz: dlatego piszę. Zresztą jestem pewien, że do listów bezpowodnych [!] nie tęsknisz i tego dobra, we wszelkim rodzaju, masz do syta; a ja ani w powody do pisania, ani w ochotę i siły do tego nie obfituję. Ot, tak mnie wody złamały, stłukły, zbezwładniły [!], że ledwo nogami posuwać i rękoma władać mogę. Leżąc nawet, zdaje mi się, że nie mam dostatecznej podpory. A tu do jednego tylko źródła omnibusem dojechać można: najdalsze i najwyższe punkty, kto kobyłkam non habet per pedes apostolorum odwiedzać musi. Dzisiaj nogi wręcz odmówiły służby; na jutro kazałem przyprowadzić konia, ale dalibóg nie wiem, jak na niego wygramolić się i usiedzieć na nim potrafię. Lękam się, żebym nie został zdegradowany do oślej kawalerii albo nie był zmu-szony kazać siebie nosić w palankinie jak baba. Na ten ostatni przypadek nie będę wielkim ciężarem, bo od tygodnia już jeść zapomniałem. Obiad to najnieznośniejsze lekarstwo, ja-kie doktor mi nakazuje. Lecz nie trzeba desperować: wszystko to nie jest skutkiem choroby, ale leków, i było przewidziane, choć nie do takiego stopnia. Wedle zdania doktora choroba znacznie jest mniejsza, niż była przed dwoma laty, samo Cauterets wystarczy na nią, nie trzeba będzie jechać do Barège.

15

20

25

5

10

15

3

6

12

Urszula Klatka

Sztuka Edycji 1/2015

Ergo, pod koniec sierpnia mogę być z powrotem w Paryżu. Ach, żeby ten koniec sierp-nia prędzej przyszedł. Nie powiem, że mi nudno, bo zmęczony i zdrętwiały za największą mam rozrywkę leżeć spokojnie, ale wszystko razem wziąwszy, nieznośne. Nie rozumiem tych ludzi, co tu dla zabawy sobie siedzą. Publiczność tegoroczna nieliczna i nader niskie-go gatunku. Epiciery i drobne a stare rentierki małych miasteczek zmówiły się na to lato zjechać się w Cauterets. Kilka figur strupieszałej arystokracji błąka się kwaśno między tym zadowolonym tłumem. Galicynowa, którą pierwszy raz w życiu zobaczyłem, i nie wiem, co zacz jest, bo nie ta piękna i tłusta z Jezierskich, którą widziałem u Pani Wąsowiczowej, ale chuda, wybielona i wyróżowana, jeździ łozowym konobrykiem, daje u siebie herbaty i pracuje nad urządzeniem dwóch wieczorów tańcujących mocą składki. Gratulire!

Ja przez tydzień nie miałem tu żywej duszy znajomej. Aż jednego razu, przeglądając listę podróżnych, znajduję: „Januszkiewicrz [!] litographe à Bordeaux”. Więc to Albin, nie kto inny. Posyłam dla oświadomienia się [!] i w odpowiedzi sam Albin przychodzi. Bardzo się uradowałem. Co dzień wieczorkiem, siedząc na przechadzce, tniemy gawędkę. Albin, nie wiem, przez jaką hipokratyczną rachubę przyjechał leczyć się tu od hemoroidów. Wody jego nie przygnębiły, wyjedzie taki, jaki przyjechał, a niestety wyjedzie w tym tygodniu. Przed jego wyjazdem mam nadzieję widzenia innej zacnej Polonii. Mają tu przyjechać na cały dzień: kościany dziadunio Izydor, niespożyty wiekiem starosta Wołowicz i potężny Radowicki. Są oni o 4 godzin drogi w St. Sauveur.

W niedzielę miałem list od Pani Zofii. Żałuje, że nie widziała Koci, którą przywiodłeś w jej progi. Więc moja świetna Panna Kocisława wróciła na horyzont paryski, zapewne zostawiając Drezno pogrążone w żałobie, zalane łzami i pękające od westchnień. Ale cóż się dzieje z panną Bronisławą? Czy dotąd procul negotiis umila swą obecnością rura paterna, to jest rury polskie.

Już sam nie wiem, co piszą, bo – między nami mówiąc – nie tylko fizyczna, ale i umy-słowa władza moja bardzo stępiały, czyli, po prostu, zgłupiałem. A przy tym szelmy muchy rojem kręcą się koło twarzy i pokoju nie dają. Przyjemność zapomniana w Paryżu, a przy-pominająca dalekie okolice i dalsze jeszcze czasy młodości.

Dziś w omnibusie siedziało naprzeciw mnie dziewczątko z ocząt bardzo podobne do Gogi, nie mogłem wytrzymać, żebym nie zaczął z nią telegraficznie robić znajomości. Porozumieliśmy się prędko, a mama, zważając na różnicę wieku, nie kładła srogiej formy naszym skłonnościom i uśmiechała się pod zasłonką. A jakże tam moje prawdziwe Gogo i jej Mama?

Czas nadzwyczaj piękny, bez przerwy jasny, cichy i tylko o południu zanadto ciepły.Bądź tedy zdrów i napisz tam cokolwiek do mnie. Wszak to u ciebie nietrudno.Гoспoдину Мaлевскoму мое почтение i przyjacielskie pozdrowienie. Szemiotowi

ukłon ode mnie i od doktora Burona, który w żałobie po matce wyłysiał znacznie, brodę zapuścił, a zawsze czynny i od wszystkich lubiany: prawdziwy pan hrabia Cauterets.

Twój Felix W.

9, rue Raillère, maison Danos,à Cauterets (Htes Pyrenées)

20

25

30

35

40

45

50

55

W niedzielę miałem list od Pani Zofii. Żałuje, że nie widziała Koci, którą przywiodłeś w jej progi

149

Listy Feliksa Wrotnowskiego do Eustachego Januszkiewicza z lat 1859–1868

Objaśnienia

29 lipca 1862 – „Sierpień 1862. Wróciwszy do mieszkania, zastałem list Eustachego, z daty 30 lipca. Rozminął się w dro-

dze z moim, pisanym 29go”; F. Wrotnowski, „Pamiętnik. Tom I: styczeń 1856–wrzesień 1862”, rkps MAM 1025, t. 1, k. 72.

„kobyłkam non habet per pedes apostolorum” – [kobyłkam] non habet per pedes apostolorum (łac.), [kobyły] kto nie ma,

wzorem apostołów [chadza] pieszo

Cauterets – miejscowość uzdrowiskowa położona w Pirenejach

Barège – miejscowość znana jako uzdrowisko od XVII wieku, jedna z najwyżej położonych w Pirenejach

Epiciery i drobne a stare rentierki – od épicier (franc.), kupiec kolonialny, właściciel sklepiku spożywczego

„Gratulire!” – od gratulieren (niem.), gratulować, winszować

znajduję: „Januszkiewicrz [!] litographe à Bordeaux” – Albin Kazimierz Januszkiewicz (1806–1876), litograf z Bordeaux,

zmarł w uzdrowisku w Cauterets.

dziadunio Izydor – Izydor Mikulski (1800–1878), na emigracji pracował w Banku Jelskiego i do momentu upadku ban-

ku był jego przedstawicielem w Brukseli, przez jakiś czas związany z kolejnictwem, od 1851 roku był urzędnikiem Crédit

Foncier de France.

starosta Wołowicz – najprawdopodobniej Antoni Bazyli Wołłowicz (1796–1868), uczestnik kampanii napoleońskiej i po-

wstania listopadowego, członek instytucji Czci i Chleba w Paryżu.

potężny Radowicki – Włodzimierz Jan Radowicki (1814–1892), podporucznik wolnych strzelców, na emigracji we Francji

od 1832 roku, zajmował się handlem.

W niedzielę miałem list od Pani Zofii – Zofia z Kamieńskich 1 v. Mielęcka 2 v. Węgierska (1822–1869), entuzjastka, felieto-

nistka, przebywała w Paryżu od 1851 roku, prowadziła salon literacko-artystyczny przy 25 rue Laval, pisała koresponden-

cje m.in. do „Czasu”, „Kuriera Wileńskiego”.

„procul negotiis” – [beatus ille qui ] procul negotiis (łac.), [szczęśliwy, kto] z dala od interesów

„rura paterna” – rura paterna (łac.), ojczyzna

A jakże tam moje prawdziwe Gogo i jej Mama? – Maria Anna Tekla z Januszkiewiczów Popielowa (ur. 1853), córka jedy-

naczka Eustachego Januszkiewicza i Eugenii Larisch.

Гoспoдину Мaлевскoму мое почтение – Gospodinu Malevskomu moie pocztienije (ros.), moje gratulacje dla pana Ma-

lewskiego

Szemiotowi ukłon ode mnie – Franciszek Stanisław Szemiot [Szemioth] (1802–1882), studiował na Wydziale Fizyczno-

-Matematycznym Uniwersytetu Wileńskiego, przygotowywał powstanie na Litwie, od 1832 roku na emigracji we Francji,

działał w komisji oceniającej relacje w Zbiorze pamiętników o powstaniu Litwy w roku 1831, wydanym przez Wrotnowskie-

go, od 1839 roku należał do Towarzystwa Literackiego Polskiego.

15.

10 sierpnia 1862

Widać takie już przeznaczenie, żeby nasze listy rozmijały się w drodze. W jednej może chwili zawczoraj pisaliśmy do siebie i zapewne dzisiaj prawie o jednej porze czytamy się nawzajem. Potrzymajmy się.

Dlaczego za plenipotencją fr. 7 c. 50, kiedy już ja sam notariuszowi fr. 7 zapłaciłem? Tyle tylko żądał.

Co do pogrzebowych fr. 200 sądziłem, że poczekasz, póki Edward przyśle. Ale to wszystko jedno. W tej kategorii trzeba byłoby przedsięwziąć jedną ostrożność. Jeżeli Pieślak za pośrednictwem Dąbrowskiego uzyska wyrok wydania rzeczy nieboszczyka, to zapewne zwrócą jemu około 70 fr. Z opłaty domierzonej z góry w Domu Zdrowia za

1

8–9

16

17

22

27

29

35

35–36

37

40

49–50

53

53–54

5

10

Urszula Klatka

Sztuka Edycji 1/2015

dni 15. Mówiłem Pieślakowi, żeby te pieniądze złożył do rąk twoich, ale grosz to rzecz śliska i Pieślacissima [?] nie słynie ze wstrzemięźliwości. Warto byłoby dowiedzieć się u Dąbrowskiego, jak rzeczy stoją, a jeśliby wypadało napisać do Pieślaka, przypominając, że pieniądze są przeznaczone na koszta pogrzebowe. On i tak już całą ruchomość odziedzi-czył.

Adres jego:Mr Charles Pieślak.Ancienne Barrière d’Italie. Maison Blanche,Rue Neuve no 14.Wczoraj miałem list od Albina z Bordeaux. Powtarza zaprosiny; wypadnie parę dni

zmitrężyć się w drodze. Zawsze jednak przed 1m września zobaczymy się w Paryżu i rozga-damy się o wszystkim.

Bardzo tobie dziękuję za doniesienie o codicillu dotyczącym mojej Starościnki. Niezmiernie się ucieszyłem; bogdajby się tylko tak urzeczywistniło, bez późniejszej jakiej zmiany.

Hrabiego Morela poszukam, chociaż nie mam ochoty do zaznajamiania się z Francuzami. Zbliżył się do mnie uprzejmie, z przeszłej jeszcze podróży trochę znajomy Le marquis de Cugnac, pan rozległych dóbr w departamencie Gers; nieodstępnie mi towa-rzyszy jego sąsiad, sędzia z Mirandy, wielce przyjacielski i rozsądny człowiek p. Bonnecaze; ale cóż ja mam z nim robić? Zresztą, teraz tak wiele szklanek wody piję i co dzień się kąpię, że zacząwszy o 8ej rano, ledwo o 1ej po południu kończę włóczęgę po górach, a potem leżę prawie do obiadu; po obiedzie zaś w parę godzin wszyscy tutaj spać idą.

Od Pani Zofii miałem już drugi list, ale do niej dawno nie pisałem; zbiorę się w tych dniach.

Bywajcie mi zdrowi i weseli.

Felix Wrotnowski

9, rue Raillère, maison Danos,à Cauterets (Htes Pyrenées)

Objaśnienia

Jeżeli Pieślak – Karol Pieślak (1810–1880), studiował na Uniwersytecie Wileńskim, podoficer w powstaniu listopadowym,

od 1832 roku na emigracji głównie we Francji. Pracował jako szewc.

za pośrednictwem Dąbrowskiego – prawdopodobnie Jan Dąbrowski (1812–ok. 1870), wnuk generała Jana Henryka Dą-

browskiego, urzędnik.

dziękuję za doniesienie o codicillu – kodycyl, dodatek do testamentu zawierający dyspozycje majątkowe w przypadku

śmierci.

16.

22 stycznia 1863

Mój kochany Eustachy, Fagret niesie do drukarni rękopisu Jeografii na parę arkuszy druku. Za jednym zamachem sięgnie aż do Ciebie i razem z niniejszym wręczy Ci opieczętowaną i zaadresowaną skrzyneczkę. W tej skrzyneczce jest machinka elektryczna kieszonkowa,

15

20

25

30

35

8–9

9

23

151

Listy Feliksa Wrotnowskiego do Eustachego Januszkiewicza z lat 1859–1868

którą doktor Wrotnowski polecił Elżanowskiemu kupić i u mnie złożyć, żebym znalazłszy okazję, przesłał ją do Warszawy. Łebsko sobie doradził. Ja to właśnie człowiek do latania po mieście, żeby złapać kogo jadącego do kraju. Mówiłem Ci kiedyś o tej posyłce i obiecałeś ją wyprawić, a ja na to zdobyć się nie mogłem, żeby do Ciebie odnieść. Co dzień poglądając na nią, doświadczałem wyrzutów sumienia i obiecywałem nazajutrz pozbyć się jej z oczu, ale co dzień zdarzała się jakaś przeszkoda, i tak sobie owa elektryczność przeleżała u mnie ponoć ze dwa miesiące. Źle, niedołężnieję okropnie, ale cóż począć, kiedy po całych nocach nie śpiąc, a kaszlając okropnie, ani sił, ani przytomności umysłu często zupełnie nie mam.

Rok ten przy tym zacząłem bardzo smutnie, niemiłosiernie goło. Styczeń był dla mnie strasznie ciężki, trzeba było odbyć kolędy, termin mieszkania zapłacić, a wszystko z pożycz-ki, której źródła wyczerpały się do ostatka.

Na koniec otrzymałem od Edwarda list i zasiłek; lżej mi się zrobiło, rozjaśniało w oczach, nawet kaszel uśmierzył się cokolwiek. Skutkiem tej szczęśliwej zmiany daję Niemczyńskiemu 50 ćwiartek i piszę do Ciebie. Pieniędzy zaś nie odsyłam, bo zapewne w tych dniach zejdziemy się z sobą, a to z następnego powodu.

Wczoraj, idąc na obiad, spotkałem na moście Antoniego Rutkowskiego, który mnie zatrzymał, żeby zapytać się o mój adres. – Albo co? – Niosę list do Pana. – To dawaj go. – Oto jest, ale ma przy tym prośbę: na miłość boską nie odmawiaj Pan swej posługi, bo nie wiem, do czego przyjdzie. Ubliżył mi okropnie, obraził mnie haniebnie... Kto? – A nie kto inny jak pan Kazimierz. Nie spodziewałem się po nim... Jaki p[an] Kazimierz? No, pan Kazimierz Ordyniec. Alboż pan nie wiesz? – Nic nie wiem, cóż on zrobił? – A to zawsze ta nieszczęśliwa sprawa o rękopis Bogufała. Tu dopiero szeroce [!] rzecz wyłożył, a krócej wyrażoną znalazłem w liście, czyli okólniku, którego egzemplarz musiałeś otrzymać także.

Dwaj podpisani przeciwnicy zapraszają mnie i ciebie na złożenie sądu polubownego pod prezydencją Księcia Władysława. Dla samej ciekawości warto już byłoby dzień poświę-cić – i gdyby humor, można by mierzyć się najzabawniejszą sceną. Ale Rutkowski wynurzał mi swoje żale z takim akcentem wątrobicznej boleści, że już tu nie godzi się żartować.

Odpisałem, że co dzień jestem wolny od 1ej do 3ciej i skoro więc Ty z ks. Władysławem zgodzisz się na dzień który, bylebym z wieczora był uprzedzony, będę się stawił w Bibliotece. Teraz, mój kochany, rozważ, czy nie trzeba nam przedsięwziąć jakich ostroż-ności. Może by wypadało trybunałowi zaopatrzyć się w potężnego, silnej ręki woźnego... Jeszcze świat nie widział walki takich dwóch osobliwszych bibliotekarzy. Kto wie, co się może zdarzyć. Nieźle by także było pomyśleć wcześnie o sposobie rozstrzygnięcia sporu, w którym widzę dwie kategorie: 1szą rękopisu, 2gą osobistych uraz.

Z rękopisem zdaje się rzecz skończona „Mirhaj nie mirhaj, panskije papuci prapali”. Jeden będzie mówił: oddałem; drugi: nie oddałeś. – I cóż na to poradzim[y]. Czy nie moż-na by było odnowić mądrej instytucji próbowania przez ogień i wodę? – Zresztą to rzecz Prezesa: niech sobie myśli, jak odzyskać rękopis.

Naszą biedą będzie kategoria uraz. Przypomina mi się śp. Sierawski ze swoją paczką pieprzu na sesji naradczej w hotelu Vauban. Podobno, że tak będzie najlepiej. Kazać żałują-cemu i obżałowanemu wypić po szklance wody z pieprzem, potem ucałować się i rozejść się z wiecznym zapomnieniem wzajemnych żalów.

Ale czy sąd polubowny będzie miał władzę wykonawczą? A jak który z osądzonych po-wie: „Proszę Pana Prezesa i Prześwietnego sądu o jedną łaskę – Mów! – Oto żeby P. Prezes i Sąd prześwietny pocałowali mnie… gdzieś”. – A co wtedy poczniemy?

Ufam wszakże, że ty w każdym razie znajdziesz dochcipny [!] sposobik i bezpiecznie przy tobie zasiądę. Potem rozmówimy się o różnych interesach.

5

10

15

20

25

30

35

40

45

50

Urszula Klatka

Sztuka Edycji 1/2015

Ac tandem, interes nagły: portek uczciwych nie mam. Jak się światlej zrobiło, postrze-głem, że wszystkie w smutnym stanie: ani wyjść za dnia na ulicę. Do Alfreda udawać się nie chcę, bo to dobry krawiec, tylko dla wielkich panów, Loyer, który stroi Myszkoniego [?], kapcan: zapłaciłem go i pożegnałem niepowrotnie. Ergo:

Proś hospodina Majewshoho, żeby mi przysłał adres swojego krawca, ale razem, żeby go uprzedził, iż taki a taki jegomość przyjdzie z jego rekomendacji i godzien być dobrze usłużony. Na ten koniec daję moją kartkę, którą wręcz kochanemu Majewskiemu, a wytłu-macz mu, że go nie odwiedziłem dla tych samych 24 przyczyn, dla jakich od niepamięt-nych czasów i u ciebie nie byłem. Przyczyny te: kaszel, zła pogoda etc. – nareszcie brak portek.

Tyle jest słów na dzisiaj. Przychodź i będziemy sądzili i gadali.

Twój FW

11, Quai de la Tournelle

Objaśnienia

Fagret niesie do drukarni rękopisu „Jeografii” na parę arkuszy druku – „Styczeń 1863, 22 czwartek, posłałem przez Fagre-

ta 50 ćwiartek rękopisu Jeografii do drukarni Claya, a do Eustachego skrzyneczkę z machinką elektryczną dla wyprawie-

nia przez okazją do Warszawy Juliuszowi Wrotnowskiemu”; F. Wrotnowski, „Pamiętnik. Tom II: październik 1862–wrze-

sień 1870”, rkps MAM 1025, t. 2, s. 21.

doktor Wrotnowski – Juliusz Rajmund Wrotnowski (1824–1898), konspirator z lat 1848 i 1863, absolwent studiów me-

dycznych w Paryżu; P. Szarejko, Słownik lekarzy polskich XIX wieku, t. 3, Warszawa 1995, s. 400–401.

polecił Elżanowskiemu – Seweryn Elżanowski (1821–1874), aktywny w powstaniach 1848 i 1863 roku, członek paryskiej

Instytucji Czci i Chleba.

spotkałem na moście Antoniego Rutkowskiego – Antoni Rutkowski (1805–1873), w powstaniu listopadowym wziął udział

jako ochotnik. W 1832 roku przybył do Francji, początkowo należał do emigracyjnego zakładu w Bourges. Od 1843 roku

konserwator w Bibliotece Polskiej w Paryżu, w latach 1849–1852 był zatrudniony na kolei w Pagny-sur-Meuse.

rękopis Bogufała – obecnie rkps B. Czart. 1314 „Kronika tak zwana Bogufała. Rękopism (str. 168)”, „Kodex sieniawski”

Tu dopiero szeroce [!] rzecz wyłożył, a krócej wyrażoną znalazłem w liście, czyli okólniku, którego egzemplarz musiałeś

otrzymać także – „Styczeń 1863, 21, środa. [...] dwaj Bibliotekarze mają spór o zatratę rękopisu kroniki Bogufała, wziętej

przez Ordyńca z biblioteki Księcia Wł. Czartoryskiego i jakoby nieoddanej. Z tego sporu miały wyniknąć jakieś ubliżenia,

o których reparacją idzie Rutkowskiemu tyle, co Ordyńcowi o przekonanie, że rękopis oddał. Zgodził się tedy na sąd po-

lubowny pod przewodnictwem Ks. Władysława, złożony ze mnie i Eustachego. List podpisany przez obudwu [!] jest we-

zwaniem o wyznaczenie dnia na rozprawę sądową w Bibliotece Polskiej”; F. Wrotnowski, „Pamiętnik. Tom II: październik

1862–wrzesień 1870”, rkps MAM 1025, t. 2, s. 19.

pod prezydencją Księcia Władysława – Władysław Czartoryski (1828–1894), syn Anny z Sapiehów i Adama Jerzego

Czartoryskich, działacz polityczny, po śmierci ojca został dożywotnim prezesem Towarzystwa Historyczno-Literackiego,

połączywszy zbiory rodzinne, w 1876 roku ufundował w Krakowie Muzeum Czartoryskich.

„Mirhaj nie mirhaj, panskije papuci prapali” – Міргай, не міргай, панскія папуці прапалі („Mirgaj, ne mirgaj, panskija pa-

puci prapali”), powiedzenie białoruskie. W dosłownym przekładzie: „Mrugaj, nie mrugaj, pańskie pantofle zginęły”.

Przypomina mi się śp. Sierawski – Julian Jan Kanty Sierawski (1777–1849), generał, brał udział w powstaniu kościusz-

kowskim, uczestnik kampanii napoleońskiej, uczestniczył w powstaniu listopadowym, po upadku którego znalazł się na

emigracji we Francji.

„Ac tandem” – ac tandem (łac.), i wreszcie

hospodina Majewshoho – Господинa Мaевского (ros.), pana Majewskiego

55

60

2

5

20

26

26–27

29

39

43

52

56

153

Listy Feliksa Wrotnowskiego do Eustachego Januszkiewicza z lat 1859–1868

17.

13 kwietnia 1863

Kochany Eustachy, Chwałosiński był u ciebie, ale, jak powiada, nie umiał dobrze wyłożyć swego interesu, a ty nie miałeś czasu i cierpliwości dosyć go wysłuchać. Zrozpaczony, prosił mnie, żebym ci rzecz przedstawił i moim wstawieniem się poparł.

Nie mogę w żaden sposób dziś wybrać się do ciebie, więc piszę, co zresztą w tym do-godniejsze, że nikt i nic tej rozmowy nie przerwie.

Istotnie, mnie się zdaje, że Chwałosińskiego można by łatwo uratować, a to należałoby uczynić przez wzgląd na jego krytyczne położenie i na nasz polsko-paryski ogólny interes. Szkoda byłoby stracić tak dobrego i ze wszech miar dogodnego krawca.

Nagły wyjazd wielu młodych rodaków do kraju to zrobił, że 4000 franków, na które liczył w tych czasach, jeżeli nie przepadło, to chyba nieprędko do jego kieszeni wpłynie. Dał się przy tym złapać oszustkowiczowi Francuzowi. Kojarzyciel małżeństw naraził go na koszt przeszło 1000 fr., a jak przyszło do intercyzy ślubnej, chatka na lodzie potonęła. Tymczasem nadchodzą do płacenia bilety, których protest ciągnie za sobą nieuchronną ruinę warsztatu, kredytu i całej poczętej kariery krawieckiej. Chwałosiński jest tego prze-konania i dokumentami papierowymi dowodzi, że gdyby mógł mieć teraz, nie ryczałtem, ale w przeciągu miesiąca, parę tysięcy franków, wszystko by uspokoił, wyszedł z biedy i dalej warsztat prowadził. Skądże wziąć te parę tysięcy?! Najprostszy sposób: od praktyk awansem, na odrobek. Niechby pięciu lub sześciu rodaków dało po kilkaset franków, a w ciągu roku Chwałosiński wykwitowałby ich robotami. Są nawet tacy, co gotowi to zrobić, i znaleźliby się inni, co by zrobili, ale o jedną rzecz chodzi: o rękojmię, czyli opiekę dworzańską, o kuratora. Gdyby znalazł się kurator, co by wejrzał na rachunki, a widząc pewność, pokazałby ją innym i składkę urządził, listę jej napisał, żeby wszystko poszło. Jedyny w Emigracji na takiego kuratora candidatus natus, nie kto inny tylko Eustachy. Już Radowicki, Sznajderski i jeszcze ktoś mówili Chwałosińskiemu: „Niech p. Januszkiewicz powie, żebyśmy dali, to damy”. Wierzę, jak tobie trudno teraz tym się zająć; ale jeśli nie ty, to kto? Powagą i rozwagą mógłby być właściwym do tego Szemiot, ale czy zechce? Zresztą chyba ty możesz skłonić Franusia do tego kłopotu. Nic więcej nie mam dodać, powtarzam tylko, szkoda byłoby Chwałosińskiego: pewnie i p. Franciszek to powie.

Skończywszy z Chwałosińskim, teraz pro domo sua. Mój Szembek jest na wyjez[d]- nym do Krakowa, dla widzenia się z mamą i na ślub siostry przyrodniej Zosi Moszyńskiej; czeka tylko pieniędzy, które lada dzień przyjdą. Na tych pieniądzach oparta i moja dola, ale jeśli do jutrzejszego wieczora nie przyjdą, to ja we środę nie będę miał czym zapłacić terminu mieszkania. Ergo, naturalnie jak do jasnej świecy, do Eustachego po króciutki kredycik – w porze przedobiedniej. A jakbym nie chciał i Eustachemu tym się uprzykrzyć i wyruszać w podróż na drugi koniec Paryża, bo mi bardzo źle, bardzo słabo. Byłem już dwa razy u Raciborskiego, przypisał mi wiele lekarstw i przestróg, a mianowicie: „spokojność umysłu, dobry humor”. A jednak bez żartu, serio, i obiecuje polepszenie w maju! Ach! żeby w maju polepszyło się w kraju, to i ja byłbym zdrowszy.

Zawczoraj odebrałem list od Edwarda pisany 2 kwietnia z Antonosza, o 3 mile od Dyneburga. List, ma się rozumieć, bardzo ostrożny, ale widać, że im tam ciężko. „Zgłupiałem na starość – pisze Edward – i jestem jak student zarwany nagle, który lekcji nie umie. Gdybyś był obok, trąciłbym cię łokciem: podpowiadaj!”

5

10

15

20

25

30

35

40

Jakbym nie chciał i Eustachemu

tym się uprzykrzyć i wyruszać w podróż

na drugi koniec Paryża, bo mi

bardzo źle, bardzo słabo

Urszula Klatka

Sztuka Edycji 1/2015

Kołysko pokazywał mi wczoraj list od syna tejże niemal daty. Ten wyraźnie pisze, że wokoło wszystko zaburzone i dodaje: wspomagajcie nas czym możecie i modlitwami, nigdy bardziej nie potrzebowaliśmy miłosierdzia Bożego.

Choć listy tak sobie chodzą bezpiecznie, jednak nie mam pewności, czy pieniądze będą mogły przywędrować w terminie świętojerskim z Wilna do Paryża. Dlatego wziąłem się czym prędzej do wygotowywania „Kursu” dla Żupańskiego. Robota to łatwiejsza od Jeografii, a jednak głowa i ręka tak mi źle służą, że idzie żółwim krokiem.

Jeżeli nie będę miał potrzeby iść do ciebie po pieniądze, to i tak w ciągu tygodnia zawędruję dla pogadanki. Wszakże bez żadnego zamiaru obiadowego, bo brzuch mi się po-psuł okropnie, zupełnie odmówił zajmowania się trawieniem i przez to dał pochop innym cierpieniom do tym gwałtowniejszych względem mnie niegrzeczności.

Bądź mi zdrów, mój kochany. Do zobaczenia się.

Felix W.

11, Quai de la Tournelle

Objaśnienia

„candidatus natus” – candidatus natus (łac.), urodzony, naturalny kandydat

Sznajderski – Antoni Sznajderski (1805–1889), członek Towarzystwa Historyczno-Literackiego

„pro domo sua” – pro domo sua (łac.), dla swojego domu, dla siebie

na ślub siostry przyrodniej Zosi Moszyńskiej – Zofia z Moszyńskich Cielecka (1842–1896), córka Anny i Piotra Moszyń-

skich, zamężna z Włodzimierzem Cieleckim, przyrodnia siostra matki Zygmunta Szembeka, Józefy z Moszyńskich Szem-

bekowej.

Kołysko – Adam Kołysko (1796–1870), pochodził ze Żmudzi, po wybuchu powstania listopadowego pozostawił swą żonę

i dwoje dzieci, do których nigdy nie udało mu się powrócić. Osiadł w Paryżu. Od 1842 roku był związany z Andrzejem To-

wiańskim, zmarł podczas oblężenia Paryża w domu św. Kazimierza.

przez to dał pochop innym cierpieniom – pochop (dawn.), skłonność do czegoś, pobudka, zapał

18.1 lutego 1864

Kochany Eustachy, chyba tylko ty potrafisz mnie objaśnić, bo ja zgadnąć nie mogę, kto, jakim prawem i na jaki koniec usiłuje mnie wystrychnąć na autora waszych Zasad Grammatyki [!] Polskiej.

Zawczoraj Kalinka mi powiada: „Czytałem twoją gramatykę”. Uręczyłem go, że ta gramatyka wcale nie moja i nawet dotąd nie przeczytałem jej całej. „No, przecież przypisek o jocie jest twój”. Objaśniłem go, jakim sposobem powstał ten przypisek i że on bynajmniej nie czyni mnie solidarnym wspólnikiem twórców samego dzieła.

Wczoraj napotykam w felietonie „Chwili Krakowskiej” z dnia 28 stycznia cały artykuł pod tyt.: Nowa Gramatyka Polska, gdzie już bez żadnych ogródek, za to z przyprawą okle-panych komplementów, jestem ogłoszony za autora dzieła „mającego sprawić pomyślne skutki” dla mowy naszej. Na dobitkę następuje przedruk całego przypisku o „jocie”, poprze-

45

50

55

24

25

30

31

44

53–54

5

10

155

Listy Feliksa Wrotnowskiego do Eustachego Januszkiewicza z lat 1859–1868

dzony wyrazami: „Na próbę pracy p. Wrotnowskiego podajemy ustęp”. Czy to żart, czy jaki manewr księgarski? Można by wziąć za jeden i za drugi, ale ja po prostu myślę, że to tylko skutek nieszczęsnej w dziennikarstwie naszym pochopności do paplaniny o wszystkim, bez pewnej wiadomości i rozwagi, tak jak taż „Chwila” płocha, co niegodziwie ogłosiła Działyńskiego za wariata.

Wydrukowanie w dzienniku i z moim podpisem notki danej poufnie byłoby naduży-ciem, na które tylko wzruszyłbym ramionami, ale z powodu tej notki zwalenie na mnie autorstwa jest fałszem, który nie może być pominięty milczeniem. Jeżeli możesz dociec źródła, jakim sposobem ta ploteczka zawędrowała do Krakowa, donieś mi dla mojej cieka-wości, a proszę ciebie, mój kochany, staraj się mnie wyręczyć w sprostowaniu błędu. Napisz tam do kogo z redakcji, niech przedstawią rzecz, jak jest. Po co zwodzić publiczność. Niech sobie powiedzą, kiedy to już tak potrzebne, że ja dałem przypisek „O znaczeniu i używaniu głosek i, j”, ale niech nie wkładają na mnie nienależnej mi sławy ani odpowiedzialności za resztę suum cuique.

Przyślij mi adres Uruskiego, którego znowu Antoni Wrotnowski potrzebuje, i także adres owego sklepu, gdzie się kupują [!] grzyby masłem zalewane.

Pani Eugenii rączki, a Gogiemu oczki całuję.

F. Wrotnowski

11, Quai de la Tournelle.(Przewrócić)

Objaśnienia

Uręczyłem go – uręczyć (dawn.), zapewnić

Wczoraj napotykam w felietonie „Chwili Krakowskiej” – Nowa Gramatyka Polska, „Chwila” 1864, nr 22 (281). Od stycznia

do marca 1864 roku „Chwila” wychodziła jako kontynuacja krakowskiego „Czasu” pod zmienionym tytułem.

ogłosiła Działyńskiego za wariata – Jan Działyński (1829–1880), działacz polityczny, w czasie powstanie styczniowego or-

ganizował w Poznańskiem pomoc dla walczących, w 1864 roku zaocznie skazany w procesie berlińskim.

„suum cuique” – suum cuique (łac.), co się komuś należy

Przyślij mi adres Uruskiego – prawdopodobnie Seweryn Maciej Uruski (1814–1890), pochodzący spod Lwowa marszałek

szlachty guberni warszawskiej, poślubił E. H. Tyzenhaus. Autor piętnastu tomów wydanego pośmiertnie Herbarza szlach-

ty polskiej.

Pani Eugenii – Eugenia z Larischów Januszkiewiczowa (1814–1892), starsza córka Karola Józefa i Karoliny Marii Grabow-

skiej Larischów, żona Eustachego.

19.

21 marca 1867

Mój kochany Eustachy, muszę znowu udać się do twojej uczynności i prosić o podobną operacją finansową, jaką wyświadczyłeś mi pomoc w grudniu.

Czekam pieniędzy od Szembeka na 1szy kwietnia, a czekam z pewnością, bo mają przyjść z innymi kwotami, przeznaczonymi na jego własne interesy przywiązane do terminu. Przed tygodniem otrzymałem list od niego, donoszący mi o tym. Tymczasem ja na

15

20

25

30

5

9

16–17

26

27

29

5

Urszula Klatka

Sztuka Edycji 1/2015

26ty b[ieżącego] miesiąca marca mam do zapłacenia bilet 100 fr. Proszę więc ciebie o kre-dyt na ten czas krótki do kwietnia. Daj asygnatę do Wrześniowskiego, którą za przyjściem pieniędzy zaraz wykupię. To najłatwiejszy sposób. Jeśliby kasa biblioteczna nie była przy zapasie, to obmyśl inny obrót, wszak u ciebie nie brak i pomysłów, i środków, a ja na twoją dobrą chęć rachuję bezwarunkowie [!].

Donieś mi przy tym, co się tam dzieje z twoją żoną i moją panną Gogo. Aż strach, jak czas leci, my starzejemy [się], a młodzież dziewczęca mianowicie szybko dorasta. Kościa może się już okociła, Starościna choć dziś za mąż, a Gogo świeci na horyzoncie światowym.

Często mi to wszystko na myśl przychodzi, kiedy schorzały i samotny rozpamiętywam niedawne jeszcze lato, jak sen przesuwające się przez głowę. Ale, ale sen… Śniłem temu dni kilka, że Bogusia trzymała na kolanach wypchanego Bibcię i śmiała się serdecznie, a Radziszewski, stojąc przy niej, bardzo płakał. Co tam święci się w domu Paniusi, dla której także zawsze wdzięczną pamięć chowam.

Wszyscy dobrzy ludzie żyją w mojej pamięci, tylko niech nikt nie żąda, żebym chodził ich odwiedzać. „Zabijcie mnie, a z miejsca nie ruszę!”

Cierpka zima i ciągle brzydkie dni marcowe skojarzyły się z moją chorobą na mnie jak Prusak z Moskalem na kogoś.

Bądź zdrów.

Twój Felix Wrotnowski

11, Quai de la Tournelle

Objaśnienia

Daj asygnatę do Wrześniowskiego – Leon Wrześniewski (1834 [?]–1892), emigrant z 1863 roku, w latach 1872–1880 ad-

iunkt w Bibliotece Polskiej w Paryżu, w późniejszym czasie zajmował się sprzedażą książek.

20.

3 kwietnia 1867

Mój kochany Eustachy, muszę być trochę nierzetelnym i prosić ciebie o dodatek pobłaż-liwości do wyświadczonej usługi. Szembekowi, jak widać, nie wystarczyło czasu do prze-słania weksla w liście, przez telegraf więc do mnie i do Bankiera załatwił tylko wypłatę 3000 fr. konieczną na 31 marca. Ponieważ inne wypłaty mogą być zwleczone do 15 kwiet-nia i potrzeba, żeby z pieniędzmi przyszła odpowiedź na niektóre moje zapytania, wyglą-dam przeto w tych dniach listu chargé, który jednak może dopiero przyjść w samej połowie b[ieżącego] m[iesią]ca. Ergo, zahamuj Wrześniewskiego, żeby mnie nie napastował. Jak tylko otrzymam posyłkę, sam mu należność odniosę.

Marquis de Noailles przysłał mi swoje dzieło. Piękna praca, szacowny przyczynek do naszych dziejów.

Bardzo potrzebuję Szafarzyka odartego ze skóry czeskiej, a nie pokrytego polską przez naszego Bonię. Nie masz go w tutejszej, jest pewnie w Batignolskiej bibliotece. Jeśli ci nie

Donieś mi przy tym, co się tam dzieje z twoją żoną i moją panną Gogo

10

15

20

25

8

5

10

157

Listy Feliksa Wrotnowskiego do Eustachego Januszkiewicza z lat 1859–1868

będzie trudno pamiętać o tym, zobowiąż Kosiełowskiego, żeby zwiedzając jeneralskie stro-ny, przydźwigał dla mnie ten ciężar.

Jestem bardzo moją chorobą przyciśnięty i Tobie stałości w zdrowiu życzę.

FW

11, Quai de la Tournelle

Objaśnienia

przez telegraf więc do mnie i do Bankiera załatwił tylko wypłatę 3000 fr. konieczną na 31 marca – „Marzec 1867. 31. Nie-

dziela. [...] Siadłem pisać do Zygmusia i kiedy kończyłem opowiadać mu wczorajsze moje przygody, portierka przyniosła

mi list od niego, datowany z Ujścia 18 marca. List niepocieszny dla mnie, spodziewałem się bowiem, że przed 15 kwiet-

nia przyszle na moje ręce opłaty za mieszkanie, a donosi teraz, że wyprawi je prosto do Duperrona, co może zwlec się

dalej niż do 15go, i nie mogę liczyć na rychłą posyłkę dla mnie, zwłaszcza że o niej nie masz wzmianki. Podniosłem tedy

wielkie wołanie”; F. Wrotnowski, „Pamiętnik. Tom II: październik 1862–wrzesień 1870”, rkps MAM 1025, t. 2, s. 174–175.

wyglądam przeto w tych dniach listu „chargé” – chargé (franc.), tutaj: specjalny, polecony

Marquis de Noailles przysłał mi swoje dzieło – E. H. V. de Noailles, Henri de Valois et la Pologne en 1572, Paryż 1867

Bardzo potrzebuję Szafarzyka – P. J. Šafařik, Slowanské starožitnosti, Praga 1836–1837

Bardzo potrzebuję Szafarzyka odartego ze skóry czeskiej, a nie pokrytego polską przez naszego Bonię – Słowiańskie sta-

rożytności przełożył z czeskiego Hieronim Napoleon Bońkowski (Poznań 1842).

zobowiąż Kosiełowskiego – Ildefons Kosiłowski [Kossiłowski] (1829–1895), emigrant po 1848 roku, związany z Czartory-

skimi, sekretarz Rady Szkolnej Szkoły na Batignolles, kurier biura wywiadowczego ministerstwa wojny w Paryżu.

21.

10 września 1868

Mój kochany Eustachy, dopiero zawczoraj dowiedziałem się od Gałęzowskiego, żeś powró-cił. Wzięła mnie chętka zobaczyć się z tobą, świeżo naperfumowanym powietrzem krajo-wym; ale to niełatwo. Żeby cię złapać, trzeba rano wstać i szybko biegać, a ja choć teraz raniej wstaję, nie podobna mi przed południem wyruszyć w świat, bo straciłbym i herbatę, i obiad; coraz zresztą jestem cięższy i słabszy na siłach. Myślałem sobie, czemuż to ten lotny Eustachy nie zaskoczy tu czasem przez ciekawość przynajmniej, co się dzieje w nowym po-łożeniu starego inwalidy, niegdyś towarzysza młodości i tylu przebytych razem kolei. No, przynajmniej z okazji napisałeś słówko. Cieszę się z wiadomości, że Pani Eugenia ma się lepiej, a Marynia kwitnie; ale żebyż przy tym choć jakaś wzmianka, że ta Marynia pamięta jeszcze cokolwiek o swoim Gogo! Nie mogę domyślić się, kto to ten croque mort paryski, pożądany dla niej.

Dziwnie się składa, że w tym czasie zewsząd uderzyły na mnie dopominania się o pisar-stwo, z którym, jak widzę, do grobu rozstać się nie potrafię, choć raz na zawsze chciałbym je wypchnąć za drzwi od siebie, zwłaszcza że w moim ciasnym pokoiku nie masz miejsca dla tego postojalca, wymagającego szerokiego siedzenia i ciszy, równie zewnętrznej, jak wewnętrznej.

Bóg dał mi przytułek pod skrzydłem więcej niż rodzinnym, bo w całym znaczeniu braterskim, ale ręce, co mnie wyrwały z bardzo strasznych kłopotów, nie mogły dać ani zupełnie wygodnego położenia, ani uwolnić zupełnie od zaległych ciężarów. Wynosząc

15

4–5

6–7

10

12

12–13

14

5

10

15

20

Urszula Klatka

Sztuka Edycji 1/2015

się ze swojej słobody na teraźniejszą siedzibę, musiałem wypłacić do półtora tysiąca ko-niecznych długów. Co się dało zgromadzić, to poszło na to, i do nowego roku nie mogę spodziewać się żadnych wpływów, a pozostało jeszcze trochę drobnych zaległości. Między tymi najgrubsza jest 100 fr. dla Biblioteki, którą jako podręcznik musiałeś zaspokoić. Teraz prócz żołdu 35 fr. nie widzę żywego grosza przez każdy cały miesiąc, co mi ledwo wystarcza na tytuń, papier, omnibusy, opranie i tym podobne potrzeby. Po nowym roku więc, kiedy osuszone źródła poczną znowu sączyć się obiecanymi przychodami, mam nadzieję wyłusz-czyć się do reszty z zastałych debitów, a wtedy i na ciebie przyjdzie niepoślednia kolej.

Gorzej z zaległościami pisarskimi. Dwie one są: Jeografia, i Coś dla Żupańskiego, co nie ma jeszcze tytułu. Gdyby mój stan finansowy był lepszy, wolałbym Żupańskiemu oddać dwieście kilkadziesiąt franków gotówką. Dziwi mnie jego natarczywość. Czy już tak mu brak materiału do druku, czy ma taki odbyt na książki, że te, co mi przysłał, byłyby już sprzedane. Ma przecież co drukować. W roku 1861 wziął ode mnie do prze-drukowania moje dzieła o powstaniu Litwy i Rusi, z obowiązkiem niezwłócznego [!] ich wydania. Oba są wyczerpane, a Rys powstania Litwy stał się osobliwością bibliograficzną. Mógłby ten przynajmniej wziąć pod prasę. Piszę do niego kartkę osobną, którą mu prześlij. Spodziewam się, że należność za trochę książek, które by pewnie dotąd leżały w kurzu obok swoich sióstr, nie może uważać się za dług gwałtowny. Co większa, że kiedy go wypła-cę rękopisem, to Żupański będzie musiał trzy razy tyle mnie zapłacić. Tego wymaga natura obiecanej mu roboty i włożonej pracy w przygotowanie do niej. Bo jakikolwiek dam tytuł, będzie to szczegółowe rozwinięcie i poparcie dowodami naukowymi tych wszystkich pojęć o Słowiańszczyźnie, które Adam rzucił dogmatycznie, a które inni dotąd mają za śmiałe hipotezy. Do takiej roboty musiałem przegryźć niemało twardych książek i mam całe stosy materiałów. Powtarzam jednak, że gdybym miał sposobność, rad bym Żupańskiego skwi-tować gotówką, materiały przygotowane schować dla siebie, a wziąć się do Geografii, żeby wypłacić ten ostatni szeląg żywota literackiego, a już tylko spokojnie myśleć o wypłacie innych szelągów żywota ludzkiego.

Przeżywszy lat 66, przy ciągle upadającym zdrowiu, czas już spokojnie oddać się temu rozrachunkowi. Przeprowadziłem się na Barouillère 10go czerwca, a 1go lipca wyjechaliśmy niby na wieś do Bellevue całym domem. Tam, jak niegdyś w Maison, przez cały miesiąc piłem wodę Ems; ale okropne upały tak mnie z nóg zwaliły, że 1go sierpnia wróciłem do Paryża ledwo żywy. Później jednak zaczął pokazywać się dobry skutek wody i już od dni kilkunastu mogę po kilka godzin pracować. Ergo, może mi Bóg pozwoli i Żupańskiego zaspokoić, i Jeografijkę dla Szkoły doklepać, byleby Szkoła dotrwała do tego czasu. Nie- wielką mam nadzieję z wycieczki Poczciwego Seweryna do Galicji. Chyba może za pomo-cą olbrzymiego sekretarza, biorąc po prostu za gardła, potrafi co wydusić. Niech im Bóg pomaga.

Bądźże mi zdrów, kochany Kolego, do widzenia się nie wiem, gdzie i kiedy. Jego ban-kierskiej Mości Panu, Alexandrowi, moje uprzejme i życzliwe ukłony.

FW

8, rue de Barouillère

25

30

35

40

45

50

55

60

65

Co większa, że kiedy go wypłacę rękopisem, to Żupański będzie musiał trzy razy tyle mnie zapłacić

159

Listy Feliksa Wrotnowskiego do Eustachego Januszkiewicza z lat 1859–1868

Objaśnienia

„croque mort” – croque mort (franc.), żałobnik, karawaniarz

dla tego postojalca – postojalec (dawn.), lokator, współmieszkaniec, żołnierz obozujący, będący na postoju

Bóg dał mi przytułek pod skrzydłem więcej niż rodzinnym, bo w całym znaczeniu braterskim – Wrotnowski zamieszkał

w domu Marii z Kowalskich i Juliusza Wrotnowskich. Zofia Węgierska wspomina o tym w liście do Stefana Buszczyń-

skiego z 21 września 1868 roku: „Pani Wrotnowska, sama prostota – pan Wrotnowski doktór, sam rozsądek chodzący.

[…] rada tam bywam, gdyż bym tych ludzi w nogi całowała za to, co zrobili dla Feliksa – co dla niego czynią nieustannie

w miłości swojej”; Listy Narcyzy Żmichowskiej i Zofii Węgierskiej, oprac. J. Mikołajtis, Częstochowa 1933, s. 48–49;

cyt. za: A. Siemińska, Listy Zofii Węgierskiej do Bronisława Zaleskiego, „Zeszyty Naukowe WSHE”, t. 13, seria A, z. 3,

s. 123–166.

Wynosząc się ze swojej słobody – słoboda (dawn.), według Lindego: wolna osada

Gorzej z zaległościami pisarskimi. Dwie one są: „Jeografia” – temat pracy nad podręcznikiem do nauki geografii dla Szko-

ły Polskiej na Batignolles wciąż powraca nie tylko w listach Wrotnowskiego: „Wrzesień 1864. 13. Wtorek. [...] Od wczoraj

wziąłem się do roboty nad dokończeniem Jeografii dla szkoły Batignolskiej”; F. Wrotnowski, „Pamiętnik. Tom II: paździer-

nik 1862–wrzesień 1870”, rkps MAM 1025, t. 2, s. 104.

„Rys powstania Litwy” – F. Wrotnowski, Ogólny rys powstania Litwy 1831, Paryż 1834

Przeprowadziłem się na Barouillère 10go czerwca – „Czerwiec 1868. 10. środa. [...] Odprawiwszy mego pomocnika węgla-

rza i pożegnawszy portierów, obejrzałem się jeszcze raz z ulicy na gołe i pootwierane okna mojego mieszkania,

11 Quai de la Tournelle. Żal mi było tej wygodnej i swobodnej siedziby, w której od 19 marca 1862 do 10 czerwca 1868

przeżyłem lat 6 i przeszło 2 miesiące”; F. Wrotnowski, „Pamiętnik. Tom II: październik 1862–wrzesień 1870”, rkps MAM

1025, t. 2, s. 220–221.

wyjechaliśmy niby na wieś do Bellevue – Bellevue, miejscowość w pobliżu Sèvres, obecnie dzielnica Paryża

Tam, jak niegdyś w Maison – prawdopodobnie chodzi o Maison Laffitte. „1859. 19 lipca, we wtorek wyjechałem na wieś

do Wąsowiczów, mieszkających w Villa la Bla[n]che, w Maison”; F. Wrotnowski, „Pamiętnik. Tom I: styczeń 1856–wrze-

sień 1862”, rkps MAM 1025, t. 1, k. 13.

piłem wodę Ems – woda mineralna o właściwościach leczniczych, pochodząca z okolic niemieckiego kurortu Bad Ems

1go sierpnia wróciłem do Paryża ledwo żywy – „Lipiec 1868. 30. Czwartek. [...] o 4ej po południu opuściliśmy Bellevue

i o 3 kwadranse na piątą byliśmy już u siebie na Barouillère z wielkim zadowoleniem wszystkich prócz Juliusza i Feli. [...]

ja byłem udręczony upałem w bardzo ciasnym pokoiku, nie mając sił do chodzenia, ani spokojnego kąta do siedzenia

u siebie”; F. Wrotnowski, „Pamiętnik. Tom II: październik 1862–wrzesień 1870”, rkps MAM 1025, t. 2, s. 234–235.

Jego bankierskiej Mości Panu, Alexandrowi – prawdopodobnie Aleksander Straszewicz (1814–1904), emigrant, przemy-

słowiec.

Summary: Letters from Feliks Wrotnowski to Eustachy Januszkiewicz written during the years 1859– –1868

Key Words: Feliks Wrotnowski, Eustachy Januszkiewicz, letters, Paris, Polish emigrants, Żywot Adolfa

In his published letters, Wrotnowski raises the subject of emigrants’ everyday life. Due to rush, in-ability to meet or missing people in the space of a large city, Paris, letters replace daily conversations. Contemporary political events and social movements are left unsaid by Wrotnowski. Moreover, there are no comments about the events or phenomena happening outside the community of emi-grants. Publishing issues, anguish of urgent work and finances dominate the correspondence. The sender describes his experience in editing Żywot Adolfa and preparing another edition of Adam Mickiewicz’s Parisian lectures, as well as his attempts to write a geography course book for Szkoła

11

16

18–19

20–21

29

35

49

49–50

50

51

51–52

58–59

Urszula Klatka

Sztuka Edycji 1/2015

Batignolska and to sell a matrix for printing so-called Chrzanowski’s map. Except for choosing to explore publishing issues, Wrotnowski gives economic details of the refugees’ life, often discusses his health and misery, meticulously makes notes of meetings with his countrymen, quotes their conver-sations. The language used by Wrotnowski is expressive Polish, frequently ornamented with Latin phrases and several Belorussian proverbs. Wrotnowski’s style makes most of the art of rhetoric, the author does not spare apostrophes addressed to Januszkiewicz, in order to highlight his situ- ation he asks rhetorical questions or provocatively finishes his sentences. On the one hand, these are the letters written on business; on the other hand, they stay in the convention of confessions and personal stories. Twenty-one letters from Feliks Wrotnowski to Eustachy Januszkiewicz written du- ring the years 1859–1868 is part of archives donated from Popiel book collection in Czaple Wielkie near Miechów to Biblioteka Jagiellońska by the agency of Witold Zachorowski in 1948.

161

Wiktor Gardocki

W drodze do wolności

Niewygodne dla władzy pod redakcją Doroty Degen i Jacka Gzelli to wielowymiaro-wa publikacja zawierająca studia poświęcone cenzurze w Polsce. Artykuły, ułożone w większości chronologicznie (choć zdarzają się tematyczne odstępstwa od tej reguły), wiodą przez kolejne okresy, począwszy od XIX wieku – aż do lat dziewięćdziesiątych XX wieku.

Niewygodne dla władzy otwierają artykuły traktujące o cenzorskiej „prehistorii” z XIX wieku. Cenzura w Polsce, jak mogłoby się zdawać, nie zaczęła przecież działać na dobre w okresie PRL-u. Mniej lub bardziej restrykcyjna, funkcjonowała znacz-nie wcześniej. O cenzurze w nieco już zamierzchłych czasach pisze Janusz Kostecki. Przedmiotem jego artykułu są metody działania carskiego systemu cenzury zagranicz-nej, od jej początku w latach dziewięćdziesiątych XVIII wieku, do czasu uformowania się systemu – choć niepozbawionego słabości – w XIX wieku. Małgorzata Rowicka przybliża natomiast dzieje Dziadów Adama Mickiewicza, które – jak się okazuje – w pełnej wersji wydano w Polsce dopiero na początku XX wieku. Było to spowodowa-ne m.in. tym, że – jak twierdził jeden z ówczesnych cenzorów – książka charakteryzu-je się „zadziwiającą zdolnością aktualizacji”. Przykładem cenzurowania prasy z drugiej połowy XIX i początku XX wieku jest z pewnością „Przegląd Katolicki”, w którego treść ingerowano w tak znaczący sposób, że nieraz nie tyle okrajano artykuły, lecz na-wet je przeinaczano. Jacek Gzella pisze zaś o sprawie księdza Edmunda Gryglewicza, skazanego wyrokiem sądu za wygłoszenie kazania. W obronie duchownego stanęło aż dziewiętnaście polskich periodyków – wszystkie wydrukowały na swych łamach arty-kuł pod tytułem Kapłan polski w twierdzy pruskiej, co oczywiście musiało pociągnąć za sobą konsekwencje prawne.

Cenzura funkcjonowała również w czasie pierwszej wojny światowej. Znów jednak jej mechanizmy nie były pozbawione mankamentów. W tym wypadku metody działa-nia urzędu austro-węgierskiego przybliża Damian Szymczak. Nieco później natomiast, w okresie dwudziestolecia międzywojennego, istniały „podstawy prawne ograniczania wolności słowa w ustawodawstwie prasowym”, o czym w Niewygodnym dla władzy pisze Tomasz J. Kotliński. Ingerencje cenzorskie były wówczas silnie związane z aktualną sy-tuacją społeczno-polityczną. Stąd np. częste sprostowania w prasie albo… pozostawione białe strony, czyli widoczny ślad działań cenzora.

PRZE GLĄDY I SPRA WOZDA NIA

Uni

wer

syte

t w B

iały

mst

oku,

kon

takt

: wik

torg

ardo

cki@

o2.p

l

Wiktor Gardocki

Sztuka Edycji 1/2015

W dwudziestoleciu istniał również „lokalny nadzór praso-wy”, co – na przykładzie instytucji działających w Krakowie – opisuje Grażyna Wrona. Marcin Żynda – pisząc o przypadkach konfiskaty „Gazety Grudziądzkiej” z 1933 roku – ukazuje z kolei następstwa krytycznego stanowiska prasy wobec władz sanacyjnych oraz poruszania na swych łamach tematów dla władzy niewygodnych. Również temat konfiskaty, tym razem jednak w wileńskim „Słowie”, porusza Jacek Gzella. Artykuł przynosi informacje o tym, jaka tematyka znajdowała się wówczas „na cenzurowanym”, co konfiskaty miały na celu i jak wpłynęły na dalsze losy „Słowa”. O tym, jak polityka wpływała na postawę oraz – nieraz zmienne – poglądy polskich sędziów, mówi zaś artykuł Lecha Krzyżanowskiego. O przypadkach cen-zury w czasie drugiej wojny światowej – w wydaniu urzędników Generalnego Gubernatorstwa – można tymczasem przeczytać w tekście Krzysztofa Woźniakowskiego.

Jak się okazuje, narzędziem władz PRL-u w trosce o „prawi-dłowe” myślenie było również dość „subtelne” i chyba trudniej-sze do wychwycenia stosowanie „kryteriów ideologicznych”. W tym wypadku bardzo przydatna okazywała się „właściwa” bibliografia, która sugerowała czytelnikowi pewien tok my-ślenia i wskazywała mu kierunek przyszłych poszukiwań… O „bibliografii i polityce” można przeczytać w tekście Jadwigi Sadowskiej. Trzeba również pamiętać o tym, że w PRL-u, szcze-gólnie tym wczesnym, o czym pisze Małgorzata Korczyńska- -Derkacz, w polskich bibliotekach przeprowadzono skrupulat-ną akcję „oczyszczania”. Literackie wybory polskich czytelni-ków nie były zgodne z tym, czego oczekiwała partia – to dlate-go uważniej spoglądano na takie dziedziny, jak bibliotekarstwo, bibliografia czy czytelnictwo.

Intrygujący jest artykuł Tomasza Mielczarka o pisarzach w PRL-u. Było to bardzo zróżnicowane środowisko, o czym świadczą przecież niekiedy skrajnie odmienne zachowania. Jedni twórcy zażarcie walczyli z komunizmem, inni nie wie-rząc z kolei w jego ideały, starali się „nie wychylać”, kolejni – aż nazbyt zawierzyli socjalizmowi i wykorzystywali swój talent na pisanie utworów z dzisiejszej perspektywy, mówiąc oględ-nie, o niskiej (bo stricte ideologicznej) wartości artystycznej. Interesujące jest również to, jak pisarzy traktowała władza – o utworach nieraz dyskutowano na wysokim szczeblu politycz-nym. Znacznie odmienna, co oczywiste, była sytuacja polskich twórców żyjących na emigracji. Ci, zdając sobie sprawę z funk-cjonowania cenzury w Polsce, publikowali książki za granicą. Dzięki temu mieli pewność, że utwór ukaże się w pełnym kształcie. O „polskich pisarzach emigracyjnych wobec cenzury” pisze Jolanta Chwastyk-Kowalczyk. W kontekście twórców literatury warto zwrócić uwagę także na artykuł Krzysztofa

Okońskiego o tym, jak wschodnioniemiecka literatura oraz informacje o sytuacji w NRD wpływały na funkcjonowanie drugiego obiegu w Polsce.

Lata tużpowojenne przyniosły dramatyczne dla wydaw-nictw prywatnych zmiany w prawie. O ówczesnej „bitwie o handel” – na przykładzie poznańskiego rynku książki – pisze Piotr Nowak. Już kilka lat po wprowadzeniu reformy pole-gającej na upaństwowieniu doskonale zauważalne były jej konsekwencje. W tekście Wandy A. Ciszewskiej można z kolei dostrzec bardzo wyraźne różnice w podejściu władzy do wy-dawnictw państwowych i prywatnych. Świadczą o tym opinie cenzorów z lat 1945–1950. O funkcjonowaniu Komisji Oceny Wycofywanych Wydawnictw w połowie lat pięćdziesiątych, instytucji, której działania były nieraz przedmiotem żywego za-interesowania najwyższych władz w państwie, pisze natomiast Dorota Degen.

Początkowe rządy władzy ludowej w Polsce przyniosły także kontrolę prasy. Ofiarą tych działań padł chociażby „Tygodnik Warszawski” oraz dzienniki katolickie. W tym pierwszym wypadku warto docenić konsekwencję i odwa-gę redakcji, która jawnie okazywała niechęć działaniom cenzury. Zaakceptowanie ingerencji godziło bowiem w po-glądy dziennikarzy. O losach „Tygodnika Warszawskiego” w latach 1945–1948 pisze Evelina Kristanova. W tekście Mariusza Trąby – traktującym o cenzorskich ocenach „Gościa Niedzielnego” i „Niedzieli” – można natomiast przeczytać o tym, jak w działalności prasy katolickiej może przeszkodzić nadgorliwość, czyli odgórne założenie o „propagandowym” charakterze tych wydawnictw… Ograniczenie wolności prasy nie ominęło także katowickiej „Odry” (lata 1945–1950). W artykule poświęconym temu tygodnikowi Maciej Fic opisuje m.in. to, w jaki sposób próbowano wpływać na dziennikarzy, by ci nie pisali „niewygodnie dla władzy”. W pierwszej połowie lat pięćdziesiątych – jak dowodzą Iwona Pietrzkiewicz i Marcin Rogoż – wzmożone zainteresowanie cenzury przeżywała redak-cja „Dziennika Polskiego”. Najbardziej ingerowano w tematykę gospodarczą, będącą zresztą głównym przedmiotem zaintereso-wania dziennikarzy „DP”. Zdzisław Kropidłowski, w artykule poświęconym „Gwieździe Morza” po 1983 roku, opisuje z kolei ingerencje proponowane przez cenzurę na przestrzeni kilku ostatnich lat PRL-u oraz losy gdańskiego dwutygodnika już w wolnej Polsce. Niezwykle interesująca była działalność dwóch polskich pism, działającego na przełomie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych łódzkiego „Pulsu” oraz nieco młodszego, krakowskiego „BruLionu”. Oba tytuły odznaczały się ironicz-nym charakterem i, co ciekawe, nie były lubiane przez władzę, a jednocześnie – nie do końca akceptowane przez opozycję.

163

W drodze do wolności

Autorzy „Pulsu” i „BruLionu”, jak pisze Jacek Ladorucki, traktowali tych pierwszych jako „strażników cenzury”, drugich zaś – jako „uczestników iluzorycznego dyskursu politycznego”.

Początki PRL-u to również ingerencje w polskie szkolnic-two: jego politykę kadrową, programy nauczania czy uroczysto-ści szkolne. Na przykładzie województwa śląskiego pisze o tym Maciej Szaniawski. To, jak nierzadko zmienna była polityka w PRL-u, pokazuje stosunek władz do Józefa Piłsudskiego. Jako że w Polsce obowiązywał jeden podręcznik do historii dla danego rocznika, niezbędne były jego, czasem coroczne, „aktualizacje”. Znamienna dla ówczesnej metodologii historii była wybiórczość – obraz Piłsudskiego był zniekształcony, niektóre fakty pojawiały się w jego biografii, by później znik-nąć – wszystko w zależności od aktualnego „zapotrzebowania”. O takich „białych plamach” pisze w Niewygodnym dla władzy Joanna Górska. Kwestią wciąż problematyczną, nawet pod koniec lat dziewięćdziesiątych XX wieku, był również Katyń. Informacje o zbrodni katyńskiej zaczęły pojawiać się w polskich podręcznikach z wiadomych przyczyn stosunkowo późno, bo na początku lat osiemdziesiątych. Później książki stopnio-wo aktualizowano – o tym procesie oraz trudnościach z nim związanych pisze Anna Glimos-Nadgórska. Artykuł Grzegorza Niecia jest natomiast poświęcony historiografii i publicystyce w wydaniu działaczy Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego, którzy niejednokrotnie „w walce o tożsamość ruchu ludowego” wykorzystywali prawnie dozwolone koncesje.

Wracając jeszcze do wątku twórców, jednym z najbardziej zdeterminowanych i jakby niezmiennie niezrażonych dzia-łalnością cenzury publicystą był Stefan Kisielewski. Jak pisze Magdalena Mateja, Kisiel musiał znajdować luki w komunikacji literackiej, nieco ją dostosowywać i przy okazji – liczyć na do-ciekliwość czytelników, którym zalecał zresztą lekturę „palimp-sestową”. Tekst Przemysława Kanieckiego mówi zaś o Tadeuszu Konwickim i jego nieraz bezkompromisowym podejściu do cenzury (albo wydanie książki w pełnej wersji, albo wcale). Artykuł jest interesujący również w kontekście pisarskich po-czątków autora Przy budowie.

Niewygodne dla władzy dostarcza bardzo dużą i urozmaico-ną wiedzę na temat cenzury. Co ważne, książka ma charakter interdyscyplinarny i w zasadzie może przynieść pożyteczne informacje nie tylko historykom czy literaturoznawcom. Artykuły są sprawnie i ciekawie napisane, choć niektóre z nich – może zbyt hermetyczne, traktujące o bardzo wąskich wycinkach danego zjawiska. W lekturze z pewnością pomaga przejrzysty układ książki; układ ten zresztą – również dzięki bardzo klarownym tytułom artykułów – zarysowuje pewien obraz cenzury w Polsce. Niewygodne dla władzy jest jednak nie

tylko swego rodzaju opowieścią o cenzurze, jej wszelkich repre-sjach i ingerencjach, lecz również – a może przede wszystkim – o dążeniu do wolności.

Książka pod redakcją Doroty Degen i Jacka Gzelli, mimo swego chronologicznego układu (z niewielkimi odstępstwami w tym względzie), nie narzuca jednak odgórnych, sztywnych ram czasowych. Dzięki temu Niewygodne dla władzy jest także, wspomnianą już, swego rodzaju opowieścią. Opowieścią, co warto podkreślić, o płynnej narracji.

***

Niewygodne dla władzy: ograniczanie wolności słowa na zie-miach polskich w XIX i XX wieku, pod red. D. Degen i J. Gzelli, Wydawnictwo Naukowe UMK, Toruń 2009

Sztuka Edycji 1/2015

Konrad Szamryk

„Lancetem, a nie maczugą”

Przygotowana przez pracowników Ośrodka Badań Filologicznych nad Cenzurą PRL publikacja „Lancetem, a nie maczugą”. Cenzura wobec literatury i jej twórców w latach 1945–1965 stanowi pierwszą książkę wydaną w ramach nowej serii „Badania Filologiczne nad Cenzurą PRL”. Na wstępie jednak warto dodać, że na rynku wydawniczym jest już do-stępna kolejna monografia z serii, tym razem autorstwa Kamili Budrowskiej, zatytułowana Zatrzymane przez cenzurę. Inedita z połowy wieku XX (Warszawa 2013).

Chociaż praca „Lancetem, a nie maczugą” powstała jako wynik badań filologicznych, z pewnością nie powinni ograni-czać się do niej wyłącznie filolodzy. Badacze nie tylko starają się bowiem odtworzyć pierwotne wersje tekstów sprzed ingeren-cji cenzorskich – a czasem informują o odnalezieniu całych utworów zatrzymanych przez GUKPPiW (artykuł Kamili Budrowskiej) – ale też wyciągają wnioski o funkcjonowaniu mechanizmów cenzury, literatury tego okresu, prasy, życia pisa-rzy czy społeczeństwa w ogóle.

Prezentowaną pozycję otwiera szkic Barbary Tyszkiewicz Pod prąd. Jerzy Zawieyski wobec zmian w polityce kulturalnej państwa w latach 1945–1955. Autorka, korzystając zarówno z dokumentacji dostępnej w GUKPPiW, jak i nieopubliko-wanej korespondencji pisarza (wybrane listy do Stanisława Trębaczkiewicza z lat 1945–1954), wnikliwie pokazuje, że kariera Zawieyskiego – twórcy oddanego problematyce religijnej – była uwarunkowana względami pozaartystycz-nymi, a cenzura stanowiła jedną z form nacisku na pisarza. Tyszkiewicz stawia hipotezę, którą zresztą rzeczowo udowad-nia – Zawieyskiego, od 1948 roku poddanego inwigilacji przez

UB, ograniczano w prawach do publikacji po to, aby następnie mamić go wizją drukowania, ale też uzyskać od nieświadomego niczego pisarza informacje o kardynale Stefanie Wyszyńskim.

Problematyce biografii pisarza w PRL-u jest również poświęcony artykuł Elżbiety Dąbrowicz Pisarz na dorobku. Cenzuralne losy „Białego frontu” Pawła Jasienicy. Zdaniem badaczki Jasienica miał pełną świadomość funkcjonowania cen-zury. Natomiast dokumenty GUKPPiW dostarczają ciekawych informacji o zmianie nastawienia władzy do pisarza. Jasienica po wypuszczeniu z więzienia zacieśnił współpracę z władzą, stał się politycznie zaangażowany, a więc w interpretacji jego dzieł trzeba uwzględniać kontekst polityczny i biograficzny. Na przy-kładzie biografii Jasienicy Dąbrowicz pokazuje, że cenzura służyła również jako środek wychowawczy wobec twórcy.

Choć wszystkie artykuły z „Lancetem, a nie maczugą” doty-czą zagadnień edytorskich, co jest rzecz jasna związane ze spo-sobem funkcjonowania cenzury w PRL-u, to niemniej jednak szczególnie tę problematykę eksponują szkice naukowe Kamili Budrowskiej, Wiktora Gardockiego i Katarzyny Kościewicz.

Artykuł Kamili Budrowskiej „Do wyższych ja rzeczy urodzon…” – nieznany dramat przypisany Zofii Kossak dotyczy zagadnienia dość rzadkiego – zatrzymania przez cenzurę całego tekstu pisarza. W pierwszej części szkicu autorka opisuje, w ja-kich okolicznościach i gdzie odnalazła przypisaną Zofii Kossak jednoaktówkę Do wyższych rzeczy jestem urodzon... Sztuka w 3-ch odsłonach ku czci św. Stanisława Kostki. Rok 1576/1578 (zatrzymaną przez cenzurę w 1948 roku), a następnie przepro-wadza atrybucję autorstwa dramatu. Budrowska skłania się ku temu, aby rzeczywiście uznać Zofię Kossak za autorkę odnale-zionego dziełka. Druga część artykułu jest edycją odnalezione-go maszynopisu.

Wiktor Gardocki opisuje z kolei dzieje wydawnicze Drogi do nieba Kazimierza Truchanowskiego. Dzięki badaniom dokumentów GUKPPiW dowiadujemy się, że ukończona w 1948 roku książka Truchanowskiego została wstrzymana przez cenzurę, przez co ukazała się dopiero w 1957 roku. Ma to istotne znaczenia dla interpretacji dzieła – powinno się je traktować jako utwór sprzed „odwilży”. Co więcej, autor Drogi do nieba wykorzystał dany mu czas na usunięcie i przeredago-wanie najsłabszych pod względem artystycznym fragmentów swojego tekstu.

Katarzyna Kościewicz w artykule Intymistyka i cenzu-ra – na przykładzie pierwszego wydania „Dzienników” Stefana Żeromskiego pokazuje, że wydane w latach pięćdziesiątych Dzienniki Żeromskiego były cenzurowane nie tylko przez GUKPPiW. Z woli wydawcy usunięto fragmenty traktujące o życiu erotycznym Żeromskiego. Za sprawą cenzury pań-

Uniwersytet w Białymstoku, kontakt: [email protected]

165

„Lancetem, a nie maczugą”

stwowej wykreślono jednak z Dzienników ustępy o wydźwięku antysemickim, antysocjalistycznym i antyrosyjskim.

Dwa teksty Kajetana Mojsaka poruszają kwestie groteski. Pierwszy z nich, zatytułowany Wczesna twórczość Sławomira Mrożka w dokumentach cenzury, przynosi interesujące rozstrzy-gnięcia dotyczące nie tylko twórczości Mrożka, ale cenzury w ogóle. Ze względu na sposób pisania tego autora urzędnikom trudno było wskazać konkretne fragmenty, które należałoby usunąć. Co więcej, zdawano sobie sprawę, jak chociażby w przy-padku Opowiadań, że pisarz kpi z systemu, ale uważano, że jest to krytyka stosunkowo łagodna, a przy tym konstruktywna, i że przyczynia się do doskonalenia systemu. Na przykładzie utwo-rów Mrożka widać, że cenzura nie pozwalała krytykować syste-mu wprost, ale dopuszczała krytykę pośrednią i zawoalowaną.

W drugim artykule, w odniesieniu do wydawniczych utworów Stanisława Lema, Leszka Kołakowskiego i Stanisława Zielińskiego, badacz omawia natomiast funkcjonowanie cen-zury wobec prozy groteskowej w latach 1956–1965. Kajetan Mojsak pokazuje, że dzieła utrzymane w stylistyce groteski były względnie tolerowane przez cenzurę, mimo że ich język ezopo-wy był czytelny i zrozumiały również dla urzędników.

W artykule Życie pośmiertne „Wiadomości Literackich”. Wokół „Wiadomości” londyńskich Grydzewskiego i „Nowin Literackich” Iwaszkiewicza w świetle dokumentów cenzury Marzena Woźniak-Łabieniec zajmuje się analizą dokumentów cenzorskich dotyczących prasy. Badacze dotychczas podkreślali wzajemną niechęć i antagonizm londyńskich „Wiadomości” oraz wydawanych w Polsce „Nowin”. W świetle zbadanych dokumentów cenzorskich okazuje się jednak, że rozbieżność między krajowym a emigracyjnym tygodnikiem była pozorna. W przypadku „Nowin” liczne teksty poddawano cenzurze, a w związku z tym toczone przez redakcje polemiki w istocie nie dotyczyły poglądów, jakie reprezentowali autorzy, ale jakie zostały dopuszczone do druku.

Dwuczęściową strukturę ma artykuł Magdaleny Budnik Cenzurowanie serii wydawniczej „Książka Nowego Czytelnika” a realizacja „ofensywy ideologicznej”. Najpierw autorka dość szczegółowo przedstawia sytuację analfabetyzmu w powojennej Polsce oraz politykę władzy wobec zwalczania tego zjawiska, przy czym jednym z takich narzędzi była właśnie seria KNC. W drugiej części szkicu Budnik skupia się na metodach inge-rencji cenzury w serię wydawniczą KNC, takich jak forsowanie treści politycznych, ingerencje merytoryczne w treść dzieła czy odrzucanie zbioru Baśnie polskie ze względu na nieprzydatne wartości ideologiczne. Całość tekstu zamyka aneks z tytułami książek, jakie ukazały się w ramach serii wydawniczej „Książka Nowego Czytelnika”.

Publikacja „Lancetem, a nie maczugą”. Cenzura wobec lite-ratury i jej twórców w latach 1945–1965 jest pozycją niezwy-kle ciekawą i bezwzględnie zasługującą na wnikliwą lekturę. W dziewięciu szkicach pokazano, jak złożony, wielowymiarowy i skomplikowany, ale przy tym ciekawy dla współczesnych ba-daczy i czytelników, jest problem powojennej cenzury w Polsce. Okazuje się, że cenzura to nie tylko usuwanie z tekstów treści niezgodnych z komunistyczną ideologią, ale również narzę-dzie oddziaływania władzy, i to zarówno na czytelników, jak i twórców. A „lancet” w rękach urzędników cenzury działał tak różnie, jak różne były teksty, jak różna była poruszana w nich problematyka, poetyka, forma i jak różni byli pisarze i cenzorzy.

***

„Lancetem, a nie maczugą”. Cenzura wobec literatury i jej twór-ców w latach 1945–1965, pod red. K. Budrowskiej i M. Woźniak-Łabieniec, Wydawnictwo IBL PAN, Warszawa 2012

Sztuka Edycji 1/2015

Agnieszka Kloc

Nie po myśli władzy

Opatrzona intrygującym tytułem książka pod redakcją Doroty Degen i Marcina Żyndy obejmuje wybór dwudziestu czterech studiów, z niewielkimi wyjątkami, umieszczonych chronologicznie, które łączy szeroko pojęta tematyka cenzury. Mimo że w pracy nie zastosowano sztywnego podziału na roz-działy, ze zbioru można wyróżnić teksty traktujące o cenzurze rosyjskiej i pruskiej z okresu zaborów (XIX wiek) oraz ob-szerną grupę studiów odnoszących się do XX wieku. W tym ostatnim wypadku w zbiorze znalazły się rozprawy próbujące nakreślić ramy wolności słowa, nie tylko w kontekście treści pojawiających się w prasie, literaturze, podręcznikach szkol-nych, tekstach religijnych czy prywatnej korespondencji, ale również artykuły wskazujące na ograniczenia panujące w rzeczywistości pozatekstowej, choćby w życiu codziennym, które wiązały się z działalnością instytucji państwowych oraz z restrykcjami wymierzonymi w obieg księgarski (pierwotny i wtórny), zawartość bibliotek i tworzenie katalogów kart-kowych, pozbawionych wielu pozycji. Ten ostatni aspekt potwierdza przekonanie o wszechobecności władzy w Polsce w okresie powojennym. Trzecią grupę tekstów poruszających kwestie związane z dziennikarstwem i cenzurą internetową można podzielić ze względu na chronologię, a także ze wzglę-du na zagadnienia odnoszące się do okresu po transformacji ustrojowej w Polsce.

Z zarysowanego wyżej, dość szerokiego spektrum podej-mowanych tematów, warto wyróżnić najbardziej interesujące rozprawy, chociaż należy podkreślić, że pozostałe teksty, ukazujące różnorodne spojrzenie na zjawisko cenzury oraz przytaczające nieznane szczegóły, również okazują się cennym

źródłem wiedzy, choćby w wypadku analizy problematyki cenzury i mediów.

W zbiorze Nie po myśli władzy interesująco jawią się studia podejmujące temat walki o wolność słowa w XIX wieku: Polskie partie polityczne w Królestwie Polskim wobec ograniczeń wolno-ści słowa (do 1914 roku) Ilony Zaleskiej, Książki bezwzględnie i całkowicie zakazane oraz dozwolone przez cenzurę zagra-niczną Cesarstwa Rosyjskiego w latach 1952–1855 Antoniego Krawczyka oraz System cenzury represyjnej w pruskiej prowincji poznańskiej na przykładzie prasy polskiej Rafała Machniaka.

Zwracając uwagę na warunki kształtowania się cenzury carskiej, warto przywołać rozważania Ilony Zaleskiej. Autorka, zestawiając działalność dwóch przeciwstawnych ruchów politycznych działających na ziemiach polskich, narodowego i socjalistycznego, ukazała – również przez wypowiedzi czoło-wych polityków – ich stosunek do ograniczeń wolności słowa oraz metody walki z surowym prawodawstwem rozwijające się na przestrzeni lat. Negatywny stosunek do wyjątkowo destruk-cyjnej, zdaniem przedstawicieli obu nurtów, cenzury spowo-dował dwa wyjątkowo ciekawe skutki. Między działaczami politycznymi o odmiennych ideologiach niekiedy dochodziło do ścisłej, konspiracyjnej współpracy, zaś walka z ogranicze-niami wolności słowa okazywała się ponadpartyjna. Ponadto przytoczone wypowiedzi (np. Józefa Piłsudskiego) wskazują, że – paradoksalnie – rozrost „bibuły” (nielegalnego druku, w którym prezentowano poglądy) nie spowodował zintensy-fikowania represji, ale stał się skutecznym narzędziem nacisku na carat, a w konsekwencji doprowadził do ustępstw władzy w obrębie kontroli słowa pisanego.

Jedyny tekst odnoszący się do czasów II RP, autorstwa Waldemara Rezmera, zatytułowany Służba cenzury pocztowej Wojska Polskiego w 1939 roku, traktuje o ustawodawstwie i zało-żeniach funkcjonowania cenzury wojennej jako specjalistycznej służby w okresie poprzedzającym kampanię wrześniową.

Największe zainteresowanie autorów wzbudziły zagadnie-nia prasy oraz dziennikarstwa. Zestawienie tematów najchęt-niej podejmowanych przez prasę kobiecą oraz bezwzględnie omijanych jako tabu prezentuje Katarzyna Wodniak w artykule O czym nie przeczytamy w prasie kobiecej i z czego to wyni-ka? Krótki przegląd tematów „zakazanych” i „niewygodnych”. Autorka w swojej analizie – wskazując na istnienie odrębnych sfer ról społecznych, determinowanych przez płeć, mit matki Polki oraz naukę Kościoła katolickiego – koncentruje się głów-nie na XIX wieku. Ten bowiem stanowi niejako zapoczątko-wanie wielu prawidłowości w związku z postrzeganiem miejsca kobiety w polskiej mentalności i prasie. W porównaniu z pozo-stałymi tekstami czytelnik nie znajdzie tu informacji o działal-

Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej, kontakt: [email protected]

167

Nie po myśli władzy

ności cenzury jako instytucji państwowej, ale uświadomi sobie oddziaływanie pewnego zjawiska, które można określić jako „cenzurę społeczną” (choć, jak się wydaje, można rozpatrywać je w węższej kategorii autocenzury wydawniczej). Chodzi miano-wicie o funkcjonowanie w społeczeństwie określonego sposobu myślenia zawartego w mitach, stereotypach, tradycji czy religii, który wybrane kwestie akceptuje, inne uważa zaś za tabu; eg-zemplifikacją tego problemu w przypadku XIX wieku jest prasa kobieca. Warto dodać, że przy analizie „zakazanych” tematów autorka uwzględnia kontekst historyczny, społeczno-obyczajo-wy i polityczny, a także ekonomiczny.

Sytuacja prasy i dziennikarzy w okresie po 1989 roku została zanalizowana przez Tomasza Mielczarka (Wygodni dla władzy. Dziennikarze polscy po 1989 roku) oraz Magdalenę Mateję (O zmarłych tylko dobrze? Pośmiertny wizerunek Lecha Kaczyńskiego a problem wolności prasy). Na podstawie interesu-jącej analizy socjologicznej Mielczarka, sytuującej dziennikarzy w społeczeństwie polskim, oraz przytoczonych cytatów można dostrzec, że chociaż we współczesnym państwie demokra-tycznym nie istnieje urząd cenzury, to dziennikarze podlegają w pewien sposób ograniczaniu – z jednej strony przez gusta czytelnicze, a z drugiej przez uwarunkowania ekonomiczne.

Wśród tekstów odnoszących się do czasów budowania i funkcjonowania systemu komunistycznego można odnaleźć rozprawy Problematyka stosunków Kościół katolicki–państwo komunistyczne w publicystyce „Tygodnika Powszechnego” (1945– –1953) Eveliny Kristanovej, Prasa narzędziem partyjnego kierowania masami. Socjalistyczna wizja redakcji prasowej Wandy A. Ciszewskiej, „Przekrój” Mariana Eliego w opinii i ocenie krakowskich cenzorów (1948–1953) Wandy Matras-Mastalerz, Cenzura prewencyjna na przykładzie czasopisma katolickiego „Ład Boży” Bernadety Iwańskiej-Cieślik oraz Emigranci wobec krajowych badań nad romantyzmem (na pod-stawie wypowiedzi w londyńskich „Wiadomościach” z lat czter-dziestych i pięćdziesiątych XX wieku) Marcina Lutomierskiego. Warto zatrzymać się przy jednym ze wspomnianych wyżej studiów. Ciekawą perspektywą badań nad wolnością słowa jest spojrzenie na wydaną książkę jako dystrybutor określonych informacji, na który władza komunistyczna może oddziały-wać w dwojaki sposób – dopuścić do obiegu publicznego lub zatrzymać (izolować od społeczeństwa). Zarysowane wyżej ujęcie zachodzi na kilku płaszczyznach; te uwidaczniają się w zbiorze na podstawie doboru interesujących studiów: pry-watne księgarstwo, obieg antykwaryczny, biblioteki, a także katalogi biblioteczne. Tekst Marka Tobery Władza i księgarze prywatni 1945–1950 ukazuje etapy destrukcyjnego działania władz wobec prywatnego księgarstwa sortymentowego przez

bezpośrednie restrykcje wymierzone w prywatny handel (m.in. drastyczne podwyżki podatków, ustawodawstwo sprzyjające nakładaniu kar za drobne uchybienia) oraz pośredni wpływ, tj. państwową podwyżkę cen w sektorze poligraficznym, regla-mentowanie papieru drukowego itd. Rozważania uwzględniają takie aspekty, jak ogólna sytuacja rynkowa czy prawno-ustrojo-wa, działalność Związku Księgarzy Polskich oraz jego organu „Przeglądu Księgarskiego”, który znajdował się pod baczną kontrolą cenzury. Z kolei Grzegorz Nieć w artykule Książki zakazane i źle widziane w obiegu antykwarycznym w okresie Polski Ludowej, oprócz kwestii zawartych w temacie pracy, porusza również fakt istnienia tzw. antykwariatów zamknię-tych, do których zróżnicowany dostęp miały wybrane grupy klientów. Ciekawym odniesieniem jest przytoczenie sytuacji obiegu wtórnego książki w innych państwach bloku komuni-stycznego oraz nakreślenie praktycznych ram funkcjonowania antykwariatu polskiego, który nie tylko był miejscem przecho-wywania „pod ladą” książek zakazanych, ale również – będąc swego rodzaju klubem towarzyskim, miejscem wolnej wy-miany zdań – podtrzymywał więzi społeczne. W nawiązaniu do kontrolowania zasobów bibliotecznych i katalogów warto przytoczyć tekst autorstwa Teresy Górniak i Barbary Saletry zatytułowany Cenzura w polskich bibliotekach naukowych w la-tach 1945–1989 oraz Agnieszki Łuszpak – Katalogi rzeczowe w służbie ideologii (na przykładzie Biblioteki Uniwersyteckiej we Wrocławiu w latach pięćdziesiątych XX wieku). W obu przypadkach, oprócz informacji o odgórnych, ideologicznych założeniach i praktycznej realizacji selekcjonowania książek, można odnaleźć analizę dążeń władz do „wychowania” modelu bibliotekarza-cenzora, który realizuje swoje zadania w duchu marksistowskich założeń.

W zbiorze Nie po myśli władzy odnajdujemy również dwa odmienne spojrzenia na cenzurę w Polsce Ludowej – z perspektywy pisarzy państwa zachodnioeuropejskiego, które przybliża Krzysztof Okoński w studium Pisarze oraz instytucje życia literackiego RFN wobec ograniczeń wolności słowa w PRL, oraz przez analizę zastosowanych ingerencji cenzorskich w powieściach Tadeusza Konwickiego w tekście Przemysława Kanieckiego – „Otrzebione” powieści Tadeusza Konwickiego (o cięciach cenzorskich we „Wniebowstąpieniu”, „Zwierzoczłekoupiorze” i „Nic albo nic”). Szczególnie ta ostatnia pozycja (jej autor sięga do źródeł archiwalnych) przytacza wiele cennych informacji dotyczących stosunku cenzury do twórcy Małej Apokalipsy; co więcej, Kaniecki stawia tezę, że nawet wni-kliwa kontrola i znaczne cięcia zastosowane przez urzędników nie zmieniły ogólnej wymowy powieści czy obrazu ukazywanej rzeczywistości.

Agnieszka Kloc

Sztuka Edycji 1/2015

Pozostała, dość liczna grupa studiów dotyczących okresu PRL, Zabiegi cenzorskie w szkolnej edukacji historycznej w Polsce w latach 1944–1989 Zbigniewa Osińskiego, Myśl wolna od cenzury. Rekolekcje watykańskie kard. Karola Wojtyły 5–12 III 1976 Andrzeja Kalety, Działalność Głównego Urzędu Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk na przykładzie wybranych do-kumentów w okresie „karnawału Solidarności” (1980–1981) Jacka Wojsława, Cenzurowanie korespondencji w okresie stanu wojennego w Polsce Jolanty Chwastyk-Kowalczyk, Ograniczanie wolności słowa w województwie katowickim w latach osiemdzie-siątych XX wieku. Służba Bezpieczeństwa wobec niezależnego ruchu wydawniczego Katarzyny Tułać – wskazuje, że cenzura PRL budzi nie tylko wielkie zainteresowanie, ale również stanowi przyczynek do odkrywania nowych pól badawczych w tej dziedzinie, wraz z coraz ich większym uszczegółowie-niem. W najbardziej wyrazisty sposób potwierdza to tekst Adama Jachimczyka Cenzura w wersji online. Autor wskazuje, że również w krajach demokratycznych przedstawiciele władzy podejmują działania cenzorskie oraz przytacza metody bloko-wania dostępu do zakazanych stron. Do ciekawych wniosków prowadzą natomiast dane statystyczne dotyczące głosów opinii publicznej, nieudane działania rządu z 2010 roku mające na celu wprowadzenie cenzury w sieci internetowej oraz istnie-nie tzw. cenzury firmowej.

Publikacja Nie po myśli władzy w sposób wnikliwy i intere-sujący przedstawia rezultaty nierzadko innowacyjnych badań. Przez zrównoważony dobór materiałów ukazuje wiele aspektów z działań cenzury, począwszy od XIX wieku, przez II RP oraz lata komunizmu, na ostatnich wydarzeniach w naszym kraju kończąc. Ponadto ukazuje cenzurę jako zjawisko wciąż niezwy-kle ciekawe i domagające się dalszych badań.

***

Nie po myśli władzy. Studia nad cenzurą i zakresem wolności sło-wa na ziemiach polskich od wieku XIX do czasów współczesnych, pod red. D. Degen i M. Żyndy, Wydawnictwo Naukowe UMK, Toruń 2012

Beata Larenta

Rachunek pamięci

Po 1989 roku spuściznę literacką po PRL-u wzbogaca wydatnie pisarstwo o charakterze autobiograficznym. Ukazują się prowa-dzone przez lata dzienniki pisarzy, twórców kultury1, pisarstwo powstające więc poza urzędową cenzurą, co najwyżej autocen-zurowane, ale na ogół pod innym kątem i z innych względów niż obawa przed ingerencjami urzędników. Opublikowany przez wydawnictwo Więź w 2012 roku Rachunek pamięci2 również należy do spuścizny po tej epoce, ale w intencji jego autorów nie miał być wyłącznie zapisem przeznaczonym dla po-tomności. Książkę przygotowano do druku w 1957 roku, zosta-ła jednak zatrzymana przez cenzurę. Miała współtworzyć nurt odwilżowo-październikowy, stała się zaś jedynie „pamiątką z lat odwilży”, jak pisze Michał Głowiński we wstępie do wydania z 2012 roku. W związku z tym nasuwają się pytania, jaką rolę książka ta miała spełnić w swoim czasie oraz co może wnieść do dzisiejszych badań nad literaturą i kulturą PRL-u.

Rachunek pamięci czy rachunek sumienia?3 Próba rozlicze-nia się ze sobą (przed sobą? dla siebie?), każdego z osobna spo-śród autorów współtworzących książkę czy szerzej zakrojona próba bilansu win4, strat i krzywd całego środowiska pisarskie-go? Takie m.in. pytania nasuwa lektura Rachunku.

Omawiana książka zawiera teksty szesnaściorga osób, przedstawicieli różnych pokoleń pisarzy czy – ogólniej – ludzi pióra (bo są tu reprezentowani też krytycy literaccy), wśród których najmłodszy – Ludwik Flaszen – miał w 1956 roku dwadzieścia sześć lat, a najstarsza – Helena Boguszewska – siedemdziesiąt trzy lata. Wśród literatów współtworzących Rachunek znalazł się Adam Ważyk, główny teoretyk realizmu socjalistycznego, a także autor zupełnie odmiennego ideolo-

Uniwersytet w Białymstoku, kontakt: [email protected]

169

Rachunek pamięci

gicznie Poematu dla dorosłych, którym włączył się w rozlicze-niową dyskusję o socrealizmie, wywołując tym ogromną burzę w kręgach literackich i partyjnych5. Inicjatorzy stworzenia książki – Jerzy Kornacki i Helena Boguszewska – przez Marię Dąbrowską zostali zdyskredytowani jako ci, którzy „stali na warcie przy trumnie Bieruta”6. Anna Kowalska o Kornackim pisze, że popierał Józefa Stalina, ale zmienił pogląd, kiedy prze-stało to popłacać7. Współautorzy Rachunku pamięci – Paweł Hertz, Mieczysław Jastrun i wspomniany już Adam Ważyk – do 1957 roku byli członkami PZPR, Flora Bieńkowska do par-tii należała do 1966 roku. Hertz w Zjeździe Szczecińskim do-strzegł – jak głosiła ówcześnie powtarzana anegdota – „pogrzeb literatury polskiej” i ograniczył się do prac redaktorskich i tłu-maczeń8. Flaszen krytykował w literaturze socrealizmu tylko schematyzm9. Milczenie w latach stalinowskich wybrali: Jerzy Zawieyski, Hanna Malewska i Anatol Stern. Paweł Jasienica najpierw dał się poznać jako odważny publicysta „Tygodnika Powszechnego”. Aresztowany za przeszłość w AK, po zwolnie-niu wspierał swoimi publikacjami oficjalną politykę.

Odmienne życiorysy i wręcz przeciwstawne niekiedy poglądy w okresie kształtowania się nowej Polski po drugiej wojnie światowej tworzą zróżnicowane i nacechowane indy-widualnymi doświadczeniami obrazy rozrachunkowe. Jedni autorzy z animuszem popierali bowiem politykę władz komuni-stycznych, inni czynili to nie bez wewnętrznych oporów, jeszcze inni milczeli, nie godząc się z wprowadzanym na siłę systemem. Kiedy ruszyła odwilż, trzeba było zająć jakieś stanowisko wobec zmian politycznych, ale też od nowa zdefiniować rolę pisarza. Z tych konieczności wynikało powstanie Rachunku pamięci. Poszukując przyczyn powstania rozliczeniowego dzieła, Elżbieta Dąbrowicz pisze:

Pisarze z pewnością chcieli dać świadectwo, ale zarazem próbowali również odnaleźć się w zmienionych okoliczno-ściach zewnętrznych10.

Skoro zmienia się świat, musi także ulec zmianie stosunek do niego. Pisarze stanęli więc przed koniecznością zrewidowa-nia swoich poglądów i postaw wobec rzeczywistości kulturo-wej, literatury i roli twórcy w państwie i wobec społeczeństwa. Musieli ustosunkować się też do socrealizmu, jedynego dotąd słusznego i obowiązującego sposobu pisania. Odkąd ustąpił terror, potrzebna była również konsolidacja środowiska lite-rackiego, wewnętrznie podzielonego nie tylko ideologicznie, ale rozsadzanego też wzajemnymi pretensjami, żalami, zawiścią.

Z perspektywy półwiecza, w 2007 roku w Paryżu, jedy-ny żyjący do dziś współautor Rachunku pamięci – Ludwik

Flaszen – inicjator dyskusji o schematyzmie literatury socreali-zmu, tak rekonstruował kontekst książki:

Odwilż to pora smutna. Pora obrachunku. Chwila prawdy. Próba sił – dla wielu pisarzy, artystów. Czy sprosta się per-spektywie majaczącej na horyzoncie wolności?11

Wolność stanowi niełatwe wyzwanie, zwłaszcza gdy jest to – jak pisze Flaszen – wolność ledwie „majacząca”12. Rachunek pamięci powstawał w czasie, kiedy cenzura wyraźnie zelżała (przynajmniej do 1957 roku), ale nie została zniesiona. Jak zauważa Janusz Maciejewski, dotyczyła już wyłącznie spraw politycznych, a nie warstwy artystycznej dzieł13. Twórcy Rachunku pamięci starali się głęboko przeorać własną i zbio-rową świadomość, ale byli jednak ostrożni w formułowaniu sądów, ujawnianiu nazwisk. Michał Głowiński, stwierdzając, że ograniczała ich cenzura wewnętrzna, pisze:

[…] każdy z autorów miał głęboko zakotwiczonego w sobie cenzora wewnętrznego. […] Cenzura była czymś więcej niż ponurą reżimową instytucją, jednym z filarów realne-go socjalizmu, została zinterioryzowana, urosła do rangi współczynnika pisarskiej świadomości. Także w latach od-wilży […]14.

Ale chyba nie tylko to: pisarze zabierający wtedy głos mu-sieli odpowiedzieć sobie na pytanie, co wypada napisać, a czego nie można, żeby nie narazić się nie tylko władzy, ale i czytelni-kom, nie postawić siebie w złym świetle. Chcą przecież nadal ten zawód uprawiać i cieszyć się szacunkiem.

Mimo autokontroli, która niewątpliwie towarzyszyła piszącym, Rachunek pamięci został zatrzymany przez cenzurę w 1957 roku, by do rąk czytelników trafić dopiero w 2012 roku. Nie spełnił swojego najważniejszego zadania i – jak pisze w „Nowych Książkach” Wojciech Kaliszewski – „nie stał się ważnym głosem swojego czasu”15. Dziś jest przede wszystkim dokumentem źródłowym. Nie znaczy to jednak, że jest całkiem nieaktualny. Recenzenci książki starają się w Rachunku pamięci wskazać treści niezwietrzałe. Magdalena Zapadka podnosi np. kwestię „wierności swoim przekonaniom czy ideałom”16. W Rachunku pamięci jest oczywiście więcej tematów, które nigdy nie stracą swojej wartości – zawsze będą ważne rozwa-żania na temat odpowiedzialności indywidualnej i społecznej, refleksje o roli pisarza w społeczeństwie czy o funkcjach lite-ratury. Jest to zresztą jedno z ważniejszych zagadnień książki, ponieważ to właśnie pisarze czynią rachunek, piszą o sobie – o pisarzach, o własnych błędach i roli, jaką wcześniej pełnili

Beata Larenta

Sztuka Edycji 1/2015

bądź powinni pełnić. Poczucie odpowiedzialności zaznacza się dobitnie zwłaszcza w wypowiedzi Pawła Hertza. Zarazem też autor ekspresywnie przekonuje o powadze chwili:

Człowiek krzyczy, kiedy go boli, woła o pomoc, kiedy mu coś grozi, wzywa Boga czy ludzi, gdy zaskoczy go śmier-telne niebezpieczeństwo. Cisza jest siostrą śmierci. Niech umarli grzebią swoich umarłych, my, żywi, musimy mówić głośno, donośnie, żeby pierzchły wszystkie mary, wszystkie cienie snujące się po kątach, wszystkie widma i demony17.

Odwilż18 niewątpliwie obudziła nadzieję, że można coś zmienić zarówno w życiu publicznym, jak i codziennym19. Ale w Rachunku pamięci nie czuje się entuzjazmu. Wszyscy jej autorzy mają poczucie, że przeszłość ciąży nad teraźniejszością i będzie wpływała na kształt przyszłości, a bez rozliczenia się z nią w ogóle nie ma mowy o jakiejkolwiek odnowie.

Gdyby Rachunek pamięci ukazał się w 1957 roku, byłby donośnym głosem środowiska literackiego w procesie rozliczeń ze stalinizmem, być może sygnalizowałby nawet zamknięcie pewnego ich etapu. Próby rachunków i bilansów są jednak wcześniejsze niż pomysł książki. Dziesięciolecie utworzone-go po wojnie państwa stało się powodem do snucia refleksji na łamach prasy. Spośród autorów późniejszego Rachunku pamięci możemy wskazać tych, którzy odpowiedzieli na ankietę Pisarze wobec 10-lecia w redagowanej przez Pawła Hoffmana20 „Nowej Kulturze”. Byli to Paweł Jasienica, Mieczysław Jastrun, Hanna Malewska, Adam Ważyk i Jerzy Zawieyski. Już wtedy ujawniły się krytyczne postawy pisarzy wobec ograniczeń swobody twórczej i praktyk socrealizmu21. Na początku jednak wprowadzania tej ankiety w życie nie można było dostrzec w niej żadnych ciekawych wniosków; ludzie pióra posługiwali się w niej bowiem „drętwą” nowomową, ale stopniowo ulegało to zmianie. Wnikliwej analizy prasowych rozliczeń dokonują autorki książki Lawina i kamienie. Pisarze wobec komunizmu – Anna Bikont i Joanna Szczęsna – pisząc:

[…] im bliżej 1955 roku, tym ciekawsze zdarzały się wypo-wiedzi, tym swobodniej krytykowano zarówno socrealizm, jak i sposoby komenderowania życiem literackim i panującą w środowiskach intelektualnych atmosferę […]22.

Rachunek pamięci, a inicjatywa książki wyszła od Heleny Boguszewskiej i Jerzego Kornackiego na wiosnę 1956 roku, można potraktować jako kontynuację czy pogłębienie owych prasowych rozliczeń i podsumowań. Do zbioru włączono teksty opublikowane już wcześniej23 (głośny artykuł Flaszena

Nowy Zoil, czyli o schematyzmie ukazał się w 1952 roku w „Życiu Literackim”24, głos Sandauera z ankiety Pisarze wobec 10-lecia w 1955 roku, Wspomnienia z domu umarłych Pawła Hertza w „Przeglądzie Kulturalnym” w 1956 roku). Kilka z nich ogłoszono w 1957 roku: opowiadanie Andrzeja Kijowskiego Dziesięć lat życia opublikowano w zbiorze Pięć opowiadań, Próbę dialektyki Jerzego Kornackiego w paryskiej „Kulturze”, tekst Hanny Malewskiej O odpowiedzialności w „Tygodniku Powszechnym”. Nie wszyscy – jak zauważa Paweł Jasienica we wstępie – których poproszono o przygoto-wanie wypowiedzi do książki, włączyli się w rozrachunkowe dzieło. Jedni nie chcieli, inni nie mogli25. Trudno dziś odtwo-rzyć, do kogo zwrócono się z prośbą o przygotowanie wspo-mnieniowo-rozrachunkowej wypowiedzi; wiele dzienników czy listów, w których mogłyby znaleźć się takie informacje, nie zostało opublikowanych. Z Dziennika Marii Dąbrowskiej dowiadujemy się, że nie skorzystała z propozycji, by stać się współautorem Rachunku pamięci, ponieważ ceniła sobie prawo do korzystania ze „swobody milczenia”26 i obawiała się, że będzie to okazja „dla własnych porachunków”27. Wspomina także, że nie chciała wejść do książki w „nieodpowied-nim towarzystwie”28, tzn. razem z Jerzym Andrzejewskim. Możemy przypuszczać, że zaproponowano mu włączenie się w stworzenie książki, ale trudno to sprawdzić, gdyż dziennik pisarza z lat 1955–1956 zaginął29. Anna Kowalska wspomina w swoim Dzienniku30, że w spotkaniu autorów uczestniczyli Jerzy Ficowski i Jerzy Szaniawski – możliwe więc, że też należą do grupy tych, którzy negatywnie odpowiedzieli na propozy-cję Kornackiego.

Chociaż wielu ważnych nazwisk w Rachunku zabra-kło, zestaw autorów przedstawia się interesująco. Oprócz wymienionych wcześniej tekstów na książkę złożyły się: Rekrutacja Flory Bieńkowskiej, Rozmowy Krakowskie Heleny Boguszewskiej, Główne punkty Pawła Jasienicy, Z pamiętni-ka pisarza Mieczysława Jastruna, Słowo Anny Kowalskiej, Jeremiada optymisty Jalu Kurka, Kartka z dziejów Związku Literatów Polskich Jana Nepomucena Millera, Wspomnienia z wieku kamiennego Anatola Sterna, Co to było? Adama Ważyka, Mój rachunek pamięci Jerzego Zawieyskiego.

Jak napisałam wcześniej, książka jest wielogłosem o różnie rozłożonych akcentach. Można zastanawiać się jednak, jaki problem wybrzmiał w niej najsilniej. Witold Gombrowicz, pa-trząc z perspektywy emigranta na zmiany zachodzące w Polsce w 1956 roku, czytając przesyłane mu przez Jerzego Giedroycia pisma krajowe: „Nowa Kultura”, „Życie Literackie”, „Przegląd Kulturalny”, „Po prostu”, zanotował w swoim dzienniku:

171

Rachunek pamięci

Czy jest możliwe takie zduszenie słowa, że ono niczym się nie zdradzi?31

Krytyczna ocena całego pisarstwa w powojennej Polsce wynikała stąd, że zaburzono w nim relację między słowem a rzeczywistością, że słowo zniszczono, że wynaturzeniu uległa motywacja pisania, które stało się produkcją, realizacją narzu-conych tematów. Proces niszczenia słowa i autentyczności wyra-zu były dostrzegane nie tylko z zewnątrz, ale także od środka, przez tych, którzy bezpośrednio w nim uczestniczyli. Anna Kowalska pisała o pozbawianiu słów kluczowych dla ideologii wszelkiej treści:

W wielogodzinnych przemówieniach padały gęsto wiel-kie słowa: sprawiedliwość, wola ludu, socjalizm, naród. Wypowiadano je bezkarnie, wierzono, że raz na zawsze zostały unieszkodliwione przez wygnanie z nich treści i że poza sloganem i transparentem nie istnieją32.

Słowo pisarka pokazała jako narzędzie sprawowania autorytarnej władzy. Używanie „wielkich” słów w taki sposób doprowadziło do ich zniszczenia, bo została „storturowana […] treść”33. Autorzy Rachunku mają świadomość, że w po-wojennej Polsce i z ich również udziałem słowo zniewolono i słowem zniewalano. Analizy słowa – jego roli, znaczenia i aberracji – dokonał także Mieczysław Jastrun:

[…] epoka, w której nam żyć wypadło, doprowadziła do ostatecznego kresu upadek słowa […], sprofanowała je w stopniu wyższym niż wszystkie jej poprzedniczki. […] zatrute było również słowo, zatrute bezsilnością wobec nieludzkiej grozy wypadków. Funkcję jego obejmowało milczenie34.

Jastrun powyższe uwagi zanotował w sierpniu 1956 roku na potrzeby rozrachunkowej książki, ale nieco później (choć jeszcze przed wydaniem Rachunku), w grudniu 1956 roku na VII Zjeździe Związku Literatów Polskich, również poruszył kwestię wolności słowa. W tekście wydrukowanym w „Po prostu” czytamy:

Bo wolność słowa to jest zarazem wolność sumienia […]. Chodzi tu o coś więcej niż wolność słowa, chodzi o przy-wrócenie godności pracy pisarza35.

Wydaje się, że właśnie refleksja nad słowem, które zosta-ło zniszczone, „sprofanowane”, „zatrute”, i w związku z tym

pytanie, czy możliwe jest jego odrodzenie, a wraz z nim odbudowanie etosu pracy pisarskiej, stanowi problemowy rdzeń Rachunku pamięci. Ciekawe w tym kontekście są wypo-wiedzi pisarzy, którzy nie zaangażowali się w zaprowadzanie komunistycznej władzy w Polsce, wybrali odsunięcie się od życia społeczno-kulturowego. Taką postawę wybrała Hanna Malewska, podkreślając, że nikt nie był zmuszony do mówienia. Utrzymywała, że żaden z literatów

nie posuwał się nigdy do mniemania, że ktoś może mu naprawdę przeszkodzić być pisarzem, czyli zmusić go, żeby nie był sobą36.

Jej zdaniem zatem, jeśli ktoś decydował się na uczestnictwo w budowie socjalizmu, ponosi za to pełną odpowiedzialność. Wielu literatów czyniło to z przekonaniem; niejeden zaakcep-tował socrealizm jako dobrą zasadę twórczą.

Mimo że współtwórcy Rachunku pamięci reprezentowali w minionym okresie bardzo różne postawy wobec rzeczywi-stości, wszyscy postrzegali podobnie rolę pisarza – widzieli konieczność zaangażowania w sprawy bieżące kraju i społeczeń-stwa. Każdy jednak misję tę określał nieco inaczej. Hertz pisał o związku pisarza z narodem, wracając do retoryki romantycz-nej, której w okresie stalinowskim unikano:

[…] artysta nie istnieje poza narodem. […] Z wojny i z wydarzeń, które stały się moim udziałem od września 1939 roku, wyniosłem niezbite przekonanie, że literatura jest nieodłączną częścią życia narodowego, że artysta po-winien być przede wszystkim solidarny ze środowiskiem, w którym żyje – z narodem37.

Jalu Kurek w Jeremiadzie optymisty łączył z kolei rolę pisa-rza z troską o człowieka, człowieka w liczbie pojedynczej, a nie, powiedzmy, klasy robotniczej (sporo przy tym pisał o sobie, za co krytykuje go Głowiński)38:

Jestem za najściślejszą jednością pisarza z człowiekiem i pisarstwo jest dla mnie funkcją osobistej moralności. […] Pisarstwo […] jest wołaniem, upominaniem się o czło-wieka. I dlatego literatura nasza zawsze powinna iść z czło-wiekiem […]39.

Mówiąc o służbie dla „narodu” i „człowieka”, pisarze mówili oględnie, że nie chcą być narzędziem w rękach władzy. Zdawali też sobie sprawę, że misja tak pojęta wymagała wolno-ści słowa, a tego właśnie władza im zagwarantować nie chciała.

Beata Larenta

Sztuka Edycji 1/2015

W recenzjach cenzorskich oburzano się na atak, jaki autorzy Rachunku mieli przypuścić na politykę kulturalną i cały system, który doprowadził wręcz do nieprawdopodobnej, największej w dziejach zapaści w literaturze, nie akceptowano otwartego sprzeciwu wobec partyjnego kierowania literaturą40. Cenzorzy uznali za niedopuszczalny ton i zakres krytyki. Najważniejszym argumentem na niekorzyść książki było jednak to, że mimo Października partia bynajmniej nie zamierzała dać pisarzom wolności. Dlatego też Rachunek pamięci nie został wówczas dopuszczony do druku.

***

Rachunek pamięci, wstęp M. Głowiński, przypisy, noty, indeksy P. Kądziela, Biblioteka „Więzi”, Warszawa 2012

........................................................................1 Takich publikacji jest bardzo wiele, podaję kilka przykładów: M. Jastrun, Dziennik

1955–1981, Kraków 2002 (syn pisarza – Tomasz Jastrun – tak zanotował we wstępie zatytuło-

wanym Ucisk historii i uczucie poezji: „Mój ojciec, Mieczysław Jastrun, zaczął pisać swój Dzien-

nik w roku 1955. To był dobry czas, by rozpocząć notowanie dni: już puściły lody, topniał cień

Stalina i zaczynał się okres wychodzenia z epoki »zniewolonego umysłu«. Wcześ-

niej dzienniki pisali tylko nieliczni, bano się nie tylko tajnej i jawnej policji, ale też spotkania

z sobą i z własnym sumieniem – dziennik bywa takim spotkaniem”, s. 5); K. Brandys, Nierzeczy-

wistość, Chotomów 1989 (książka wydana wcześniej w Paryżu przez Bibliotekę „Kultura”);

S. Kisielewski, Dziennik, Warszawa 1996; A. Kijowski, Dziennik 1955–1969, Kraków 1998;

Z. Nałkowska, Dzienniki, t. 6: 1945–1954, Warszawa 2001; M. Dąbrowska, Dzienniki, Warszawa

2009 (pełna edycja trzynastotomowa); J. J. Szczepański, Dziennik, t. 1–2, Kraków 2009–2011.2 Anna Kowalska w Dziennikach przywołuje projektowany tytuł zbiorowej pracy – Księ-

ga wspomnień – i nadmienia, że Kornacki wolał Rachunek pamięci; A. Kowalska, Dzienniki

1927–1969, Warszawa 2008, s. 267. 3 Jerzy Zawieyski w Dzienniku nazywa Rachunek pamięci książką upamiętniającą „ha-

mowanie literatury przez administrację”, a także zawierającą „wspomnienia pisarzy milczą-

cych i opornych”; J. Zawieyski, Dzienniki, t. 1: Wybór z lat 1955–1959, Warszawa 2011, s. 249.

Córka Flory Bieńkowskiej wspomina, że Rachunek pamięci miał być poświęcony temu, „jak

pisarze polscy przeżywali stalinizm”; E. Bieńkowska, Dom na Rozdrożu, Warszawa 2012,

s. 97–98. Maria Dąbrowska pisze w Dzienniku, że w liście otrzymanym od Kornackiego prze-

czytała o powziętej myśli książki, do której każdy pisarz podałby „dokumenty dotyczące

jego krzywd doznanych od cenzury”. Pisarka ocenia to jednak jako okazję, by pokazać, „jacy

to oni byli wspaniali”; M. Dąbrowska, Dzienniki powojenne 1955–1959, t. 3, Warszawa 1996,

s. 108–109. 4 Michał Głowiński pisze: „[…] jeśli autorzy biją się w piersi, są to z reguły piersi własne”;

M. Głowiński, Pamiątka z lat odwilży, w: Rachunek pamięci, Warszawa 2012, s. 8. 5 Opublikowany w „Nowej Kulturze” w sierpniu 1955 roku Poemat dla dorosłych zna-

lazł wielu krytyków i zwolenników. Ważyk po latach wyjaśniał (jak ustaliły Bikont i Szczęsna):

„Dynamika Poematu dla dorosłych […] tłumaczy się chyba tym, że rozbijałem mitologię, w któ-

rą sam przedtem wierzyłem. Gdybym w nią nie wierzył, to, jak sądzę, nie byłoby dynamiki, by-

łoby biadolenie”; A. Bikont, J. Szczęsna, Lawina i kamienie. Pisarze wobec komunizmu, War-

szawa 2006, s. 251. 6 M. Dąbrowska, Dzienniki, s. 108. 7 A. Kowalska, Słowo, w: Rachunek pamięci, s. 295. 8 A. Bikont, J. Szczęsna, op. cit., s. 126.9 Ibidem, s. 176.10 E. Dąbrowicz, Biurokracja i klika przy władzy. Wokół dyskursu odwilżowego (artykuł

udostępniony przez autorkę). 11 L. Flaszen, Dzieci Października patrzą na Zachód. Odczyt Ludwika Flaszena „Kon-

formizm i bunt w kulturze polskiej w okolicach 1956 roku”, wygłoszony w Bibliotece Polskiej

w Paryżu 4 października 2007 r., przeł. E. Veaux, „Gazeta Wyborcza” z 22 lutego 2009 r., tekst

dostępny na stronie internetowej: http://wyborcza.pl/1,97737,6302274,Flaszen__Dzieci_Paz-

dziernika_patrza_na_Zachod__cz_.html (dostęp: 26.02.2014). Flaszen podkreś-

la, że publikował zgodnie z kreacją Lisa-pomyleńca, językiem ezopowym. 12 Kazimierz Brandys tak komentuje czas odwilży: „O tych latach, a to były nieca-

łe dwa lata, mówi się dziś Październik. W trzecim roku zaczęto rozwiązywać kluby i wyciszać

prasę, w czwartym było już po wszystkim i było wiadomo, że z tego nie będzie wolności”;

K. Brandys, op. cit., s. 60. 13 J. Maciejewski, Warszawskie środowisko literackie w czasach PRL, „Twórczość”

2009, nr 7, s. 62. 14 M. Głowiński, op. cit., s. 16. 15 W. Kaliszewski, Zaległe rachunki, „Nowe Książki” 2013, nr 6, s. 61–62. 16 M. Zapadka, „Rachunek pamięci”. Recenzja książki, „Konserwatyzm.pl. Portal myśli

konserwatywnej”, tekst dostępny na stronie internetowej: http://www.konserwatyzm.pl/arty-

kul/9211/rachunek-pamieci-recenzja-ksiazki (dostęp: 10.01.2014). 17 P. Hertz, Wspomnienia z domu umarłych, w: Rachunek pamięci, s. 75.18 O odwilży tak pisze Agnieszka Osiecka: „Za właściwy początek odwilży, tej odwilży

mitochłonnej i mitotwórczej, która mnie interesuje, uważam rok 1954 i słynne wówczas Ple-

num KC pod hasłem »Troska o człowieka«. Za koniec tego okresu przyjmuję zamknięcie

»Po prostu«”; A. Osiecka, Szpetni czterdziestoletni, Warszawa 1985, s. 132. 19 Z listów nadsyłanych do „Po prostu” w latach 1956–1957 można wyczytać ponury

obraz codzienności, skarżono się, że mimo „odwilży” zmieniło się zbyt mało albo wcale;

A. Leszczyński, Sprawy do załatwienia. Listy do „Po prostu” 1955–1957, Warszawa 2000,

s. 18. 20 Adam Hoffman stracił to stanowisko po opublikowaniu w sierpniu 1955 roku Poe-

matu dla dorosłych Adama Ważyka: http://lewicowo.pl/poemat-dla-doroslych/.21 Prasa, w: Historia literatury polskiej w dziesięciu tomach, t. 10: Literatura współczes-

na (1956–2005), pod red. A. Skoczek, Bochnia–Kraków [s.a.], s. 19.22 A. Bikont, J. Szczęsna, op. cit., s. 238.23 Myli się Magdalena Bajer, pisząc, że wszystkie teksty powstały w 1956 roku; M. Ba-

jer, Zapiski w przerwie, „PAUza Akademicka. Tygodnik Polskiej Akademii Umiejętności”

2013, nr 208–209, 25 kwietnia–2 maja, s. 4, tekst dostępny na stronie: http://pauza.krakow.

pl/208_209_2013.pdf (dostęp: 10.01.2014). 24 Tekst Flaszena Nowy Zoil, czyli o schematyzmie został wygłoszony w 1951 roku

na zebraniu Sekcji Prozy ZPL, a opublikowany rok później w „Życiu Literackim”; M. Blige, Fla-

szen Ludwik, w: Instytut im. Jerzego Grotowskiego, tekst dostępny na stronie: http://www.

grotowski.net/node/1567 (dostęp: 26.02.2014). O schematyzmie Maria Kierczyńska pisa-

ła na łamach „Nowej Kultury” (1952, nr 3); T. Chrząstek, Struktura zawartości „Nowej Kultury”

w latach 1950–1952. Komunikat z badań, „Kieleckie Studia Bibliograficzne” 2000, t. 5, tekst

dostępny na stronie: http://www.ujk.edu.pl/ibib/studia/pdf/5/struktura_zawarosci.pdf (dostęp:

26.02.2014). 25 P. Jasienica, Wstęp, w: Rachunek pamięci, s. 19. 26 M. Dąbrowska, Dzienniki, s. 108–109. 27 Ibidem. 28 Ibidem.29 A. Bikont, J. Szczęsna, op. cit., s. 273. 30 A. Kowalska, Dziennik, s. 267.31 W. Gombrowicz, Dziennik 1953–1956, Paryż 1957, s. 324. Gombrowicz notuje tak-

że: „Na tych niezbyt ciekawych szpaltach pełno obrachunków z tytułu dziesięciolecia Polski

Ludowej, takie tam bilansy jak z każdej innej produkcji […]” (s. 324); „Nowy stos pism przysy-

ła Giedroyc – te są już z ostatnich miesięcy, marzec, kwiecień. Po mowie tow. Chruszczowa

i rewelacjach XX-ego Zjazdu. Nowe etap i zmiana kursu. Są szczęśliwi i dumni. […] Jeden te-

mat niepodzielnie króluje. XX Zjazd i nowy kurs. […] Temat tam nie rodzi się spontanicznie,

nie bywa znaleziony na własną rękę, stworzony, odkryty – jest zawsze zadany” (s. 332–333).32 A. Kowalska, Słowo, w: Rachunek pamięci, s. 177. 33 Słowa Kowalskiej brzmią: „Słowo storturowanej treści”; ibidem, s. 177.34 M. Jastrun, Z pamiętnika pisarza, w: Rachunek pamięci, s. 124. 35 Idem, O wolności słowa. Wypowiedź na VII Zjeździe Związku Literatów Polskich,

„Po prostu” 1956, z 9 grudnia.36 H. Malewska, O odpowiedzialność, w: Rachunek pamięci, s. 196.37 P. Hertz, op. cit., s. 75–76.38 M. Głowiński, op. cit., s. 10.39 J. Kurek, Jeremiada optymisty, w: Rachunek pamięci, s. 195. 40 Recenzje cenzorskie Rachunku pamięci zachowały się w zespole GUKPPiW, sygn.

596 (68/2); 424 (31/37). Informację o nich zawdzięczam Kajetanowi Mojsakowi. „W Archiwum

Akt Nowych, w teczce Wydziału Kultury KC, znajduje się lista blisko pięćdziesięciu pozycji za-

trzymanych w latach 1956–1958 przez cenzurę. Najczęstsze przyczyny to: »jednostronna ob-

rachunkowość«, »groźba wykorzystania przez adenauerowców«, »apoteoza AK«, »obiektyw-

nie antyradziecka wymowa«, »szkalowanie ustroju«”; A. Bikont, J. Szczęsna, op. cit., s. 306.

173

Bartłomiej Kuczkowski

Mickiewicz – romantyk

odzyskiwany

Ukończone przed dekadą siedemnastotomowe Wydanie Rocznicowe Dzieł Adama Mickiewicza, choć monumentalne i cenne, nie zaspokoiło w pełni potrzeby edytorskiego namysłu nad twórczością naszego poety. Nie wystarczy jedynie przy-pomnieć, że edycja pod redakcją Zbigniewa Jerzego Nowaka, Marii Prussak, Zofii Stefanowskiej i Czesława Zgorzelskiego – jako wydanie o charakterze popularno-krytycznym – z definicji nie może stanowić takiego zamknięcia. Trzeba także pochylić się nad nową edycją francuskojęzycznej prozy artystycznej Mickiewicza, ponieważ jej lektura pozwala wskazać wiele ważnych powodów, dla których edytorska praca nad spuścizną autora Dziadów jest w dalszym ciągu nie tylko potrzebna, ale wręcz niezbędna dla historii literatury. Należy dodać: historii literatury powszechnej.

Joanna Pietrzak-Thébault przygotowała bowiem edycję dwujęzyczną; zarówno teksty Mickiewicza, jak i cały aparat filologiczny mogą służyć odbiorcom polskim i francuskim. Autorka nie ukrywa zresztą swego ambitnego i doniosłego zamierzenia. Pod koniec Wstępu do edycji wyraża nadzieję: „Ufamy, że głos francuskiej prozy Adama Mickiewicza roz-brzmiewać będzie wśród głosów literatury powszechnej”1. Co szczególnie godne podkreślenia, za wartość samą w sobie zo-stała przez edytorkę uznana czystość owego głosu. Dlatego nie znajdziemy w publikacji żadnych śladów często tyleż kuszącej, ile obsesyjnie traktowanej drobiazgowości edytorskiej, która dominowałaby nad twórczością autora. Są natomiast prze-

myślane, odpowiedzialne i rzetelne komentarze, pozwalające przemawiać przede wszystkim Mickiewiczowi.

Joanna Pietrzak-Thébault upominała się kilka lat temu o francuskojęzyczną twórczość Zygmunta Krasińskiego. Troska o dostrzeżenie i wnikliwą analizę tej części spuścizny autora Irydiona mają prowadzić nie tylko do uzyskania peł-niejszego, bliższego prawdzie obrazu twórczości Krasińskiego, lecz skłonić badaczy do tego, „by przewartościować miejsce polskiego romantyzmu w ówczesnym europejskim kontek-ście”2. W kontekście dwujęzyczności zestawienie Mickiewicza i Krasińskiego jest przecież naturalne: „[...] francuskie utwo-ry Mickiewicza pozwalają zobaczyć inną twarz tego autora, utwory Krasińskiego zaś – przynieść właściwy, pełny obraz tej twórczości”3. Omawianą edycję prozy Mickiewicza widzę zatem jako konsekwentną praktyczną realizację ważkich zamierzeń badawczych autorki.

Przedmiotem zainteresowania edytorki jest piętnaście tekstów prozatorskich, ponownie przełożonych na język polski, uznawanych dotąd – zarówno z powodu języka francuskiego, jak i niewielkich, kilkustronicowych rozmiarów – za marginal-ną część twórczości Mickiewicza. Większość z nich pomiesz-czono w piątym tomie Wydania Rocznicowego, zawierającego „prozę artystyczną i pisma krytyczne”. Nie stanowiły one wów-czas samodzielnego korpusu tekstów; w jednym tomie znajdu-jemy utwory polskie (Księgi narodu polskiego i pielgrzymstwa polskiego, Opowiadania, Pisma krytyczne o literaturze, Uwagi o języku) oraz francuskie – w tłumaczeniu Artura Górskiego. Już na poziomie nazewnictwa zastosowanego w obu edycjach ujawnia się określony sposób myślenia o tekstach. Podtytuł „opowiadania, szkice, fragmenty” nie ma tematyzować twór-czości Mickiewicza, nie chce jej podporządkowywać wyrazi-stym kategoriom o demarkacyjnym charakterze. Eksponuje za to romantyczność tekstów, które domagają się podejścia respektującego ich autonomię i specyfikę. Respektującego, to jest takiego, które nie zatraci romantycznego ducha przez chęć jednoznacznej, definitywnej odpowiedzi na wszystkie tekstolo-giczne pytania – o przyczynę powstania tekstu niedokończone-go, o jego miejsce w obrębie konkretnego tematu w twórczości autora. Przekonanie, że „to, w czym upatrywano słabości tych utworów – ich fragmentaryczność – stanowić dzisiaj może właś- nie ich siłę i atrakcyjność”4, jest przekonującym argumentem na rzecz powstania nowej edycji francuskiej prozy Mickiewicza- -romantyka.

Za sposobem, w jaki autorka edycji patrzy na teksty, stoi przyjęcie konkretnych założeń metodologicznych. Najważniejszym z nich jest sformułowane przez Zofię Stefanowską – Jej pamięci Pietrzak-Thébault poświęca swą

Uniwersytet Mikołaja Kopernika, kontakt: [email protected]

Bartłomiej Kuczkowski

Sztuka Edycji 1/2015

pracę – stanowisko: „[…] nie ma oczywistości, która mogłaby położyć kres pracy edytorów, ponieważ nie ma i nie będzie tekstu ne varietur, tekstu kanonicznego”5. Podobne przeko-nania żywi Jerome McGann, na którego również powołuje się tłumaczka-edytorka Mickiewicza. Amerykański wydawca m.in. dzieł George’a Gordona Byrona (The Complete Poetical Works), przedstawiciel krytyki genetycznej, mówi o utopijnej wierze w tekst idealny, zawsze możliwy do zrekonstruowania, oraz niemożliwości wydestylowania tekstu z jego recepcji i ingeren-cji kolejnych pośredników – kopistów, redaktorów, wydaw-ców6. Joanna Pietrzak-Thébault przeciwstawia tego rodzaju iluzjom poszukiwanie prawdy o tekście. Taka postawa sprawia, że właśnie teksty nieukończone, fragmentaryczne mogą zostać dowartościowane.

Spójrzmy, jak przedstawione założenia badawcze są przez edytorkę realizowane w praktyce. Wydany z autografu tekst opowiadania [Jaka jest różnica między miłością poety a miłością filozofa] Pietrzak-Thébault starannie oczyszcza ze szkodliwych zmian, jakich dokonał Władysław Mickiewicz, opracowując pierwodruk. Edytorskie decyzje autorki są wyłożone precy-zyjnie i dobrze uzasadnione – chęcią uniknięcia interpre-tacji narzuconej odbiorcom przez wydawcę pierwodruku. Modyfikacje, dotyczące nie tylko interpunkcji niewystępującej w autografie, ale również stylistyki i słownictwa, mają bardzo poważne konsekwencje. Skutkują bowiem jednoznaczną inter-pretacją wypowiedzi bohaterek utworu, a nawet, momentami, banalizacją stylu Mickiewicza. Edytorska odpowiedzialność i troska autorki wydania pozwalają uniknąć takich pułapek i zaprezentować czytelnikowi „czysty głos” Mickiewicza.

„Prawda o tekście” to także staranne przedstawienie jego dziejów. A te są często burzliwe, jak w przypadku Odezwy do cywilizowanych narodów w sprawie utworzenia biblioteki i poda-rowania jej Polsce. Podstawę jej wydania – podobnie jak wszyst-kich innych tekstów, które ukazały się za życia Mickiewicza – stanowi pierwodruk. Edytor, mierząc się z odezwą, dysponuje dwoma autografami, trzema przekazami, które ukazały się w ciągu zaledwie dwóch tygodni od powstania tekstu, oraz dokonaną przez Władysława Mickiewicza kompilacją dwóch autografów. Postępowanie edytorskie Pietrzak-Thébault bardzo dobrze broni się również w tak skomplikowanych przypadkach. Opisy dziejów tekstu nie pomijają bowiem fascynujących detali, a jednocześnie zestawienia odmian słusznie nie odnotowują wszystkich zabiegów służących modernizacji ortografii w ko-lejnych przekazach oraz błędów oczywistych, wynikających z pośpiechu czy nieuwagi autora.

Kolejne świadectwo respektu dla swoistości tekstu daje edytorka, publikując Rzut oka na „Dziady”. Otrzymujemy dwie

równoprawne wersje tekstu – jedną na podstawie Mélanges posthumes d’Adam Mickiewicz z 1879 roku, drugą zaś przereda-gowaną, będącą wstępem do tłumaczenia fragmentów Dziadów wydanego w 1834 roku w Paryżu. Nota edytorska przedstawia w sposób klarowny dzieje i znaczenie obu wersji tekstu, czego nie można powiedzieć o dodatku krytycznym odnoszącym się do tekstu w Wydaniu Rocznicowym (zawierającym zresztą tyl-ko jedną jego wersję). Czytamy tamże: „Napisany po francusku wstęp do Dziadów został częściowo wykorzystany w przedmo-wie do przekładu dokonanego przez Jana Henryka Burgaud des Marets [...] Paris 1834 [...]. Władysław Mickiewicz opublikował tę rozprawkę [...] w Mélanges posthumes”7. Nie jestem przeko-nany o jednoznaczności i czytelności tego fragmentu aparatu krytycznego (którą wersję publikuje Zygmunt Dokurno? być może nie uznaje obu rozpraw za odmienne teksty?). Nie jest to, jak sądzę, kwestia li tylko różnicy między wydaniem popular-no-krytycznym a krytycznym, lecz dowodem przejrzystości i starannej konstrukcji wywodu Joanny Pietrzak-Thébault.

Autorka w aparacie krytycznym nie tylko z należytą starannością referuje ustalenia poprzedników (a tych było nieraz wielu, np. tekstem Historii przyszłości zajmowali się m.in. Władysław Mickiewicz, Józef Kallenbach, Stanisław Pigoń, Stefania Skwarczyńska, Wacław Walecki), lecz przez szczegó-łową analizę materiału dociera do nowej wiedzy o tekstach. Dobrym przykładem jest dostępny jako kopia stenogramu tekst Początki Italii, którego pierwodruk edytorka odnalazła we florenckim „Revue Internationale” z 1884 roku, unieważniając tym samym obowiązujące dotąd ustalenia, że znajdował się on w „Przewodniku Naukowym i Literackim” wydanym czterna-ście lat później8.

Nie można wreszcie pominąć tych naukowych walorów publikacji, które wykraczają poza sztukę edycji dzieł literackich. Wstęp do nowego wydania nie ogranicza się do standardowych elementów, które czasem nazywa się „ogólną notą edytorską”, czyli: określenie korpusu tekstów, uzasadnienie dla nowego wydania, status opracowywanych tekstów, wskazanie wydań poprzednich. W interesującej mnie edycji jest to oryginalna rozprawa naukowa, zawierająca rozważania z zakresu języko-znawstwa, stylistyki francuszczyzny, którą władał Mickiewicz, a nawet historii języka francuskiego. Otrzymujemy zatem bezcenną, specjalistyczną wiedzę, niedostępną nawet dla wielu filologów.

To ważna i potrzebna edycja, która moim zdaniem może wskazywać drogę innym badaczom, zmagającym się z dziewięt-nastowiecznymi tekstami. Pokazuje, jak przedstawić odbiorcom teksty prawdziwie romantyczne, swoiste i oryginalne, a jedno-cześnie nie zagubić się w meandrach licznych przekazów, wa-

175

riantów, mnogości tytułów i poprawek nanoszonych na teksty. Jak wykonać ogromną i ważną pracę nad tekstami, opatrzyć je rzetelnym komentarzem, a jednocześnie „pozostać w cieniu”: nie rzucać światła na siebie i własny aparat badawczy, lecz delikatnie oświetlić teksty, by umożliwić innym ich odczytanie i zrozumienie.

Szkoda tylko, że zamykając Prozę artystyczną, czytelnik musi przypomnieć sobie o doznanym jeszcze przed lekturą dysonansie estetycznym – zwłaszcza jeżeli wcześniej odłożył na bok obwolutę. Zaproponowany przez Wydawnictwo IBL PAN kolor okładki na palecie barw mieści się zapewne gdzieś między turkusem, błękitem a cyjanem. Obawiam się jednak, że najbliżej mu do tego ostatniego: jadowita barwa jest istotnie trucizną dla oczu, tym bardziej że są one na co dzień narzędziem pracy filo-loga. Może zamierzeniem grafików było nawiązanie do roman-tycznych motywów marynistycznych? Nie wiem. Pokrzepiająca jest wiara, że oprawą zaczytanych – oby jak najbardziej! – eg-zemplarzy zajmą się w przyszłości niestrudzeni bibliotekarze. A przecież można było nie czekać i od razu dobrać stonowaną kolorystykę, podkreślającą rangę tej edycji.

***

A. Mickiewicz, Prose artistique. Contes, essais, fragments / Proza artystyczna. Opowiadania, szkice, fragmenty, wstęp i opracowa-nie J. Pietrzak-Thébault, Wydawnictwo IBL PAN, Warszawa 2013

........................................................................

1 J. Pietrzak-Thébault, Wstęp, w: A. Mickiewicz, Prose artistique. Contes, essais, frag-

ments / Proza artystyczna. Opowiadania, szkice, fragmenty, wstęp i opracowanie J. Pietrzak-

-Thébault, Warszawa 2013, s. 32.2 J. Pietrzak-Thébault, Francuskojęzyczna twórczość Krasińskiego – czy, komu, po co

potrzebna? Rozpoznanie, w: Wokół Krasińskiego, pod red. M. Sokalskiej, Kraków 2012, s. 19.3 Ibidem.4 J. Pietrzak-Thébault, Wstęp, w: A. Mickiewicz, Proza artystyczna, s. 15.5 Z. Stefanowska, Status tekstu kanonicznego (romantyzm), w: Polonistyka w przebu-

dowie, t. 1, Kraków 2005, s. 457.6 J. J. McGann, A Critique of Modern Textual Criticism, Chicago 1983. Zob. też: Ł. Cy-

bulski, Krytyka tekstu i teoria dzieła. Jerome McGann wobec anglo-amerykańskiej tradycji edy-

torstwa naukowego, „Teksty Drugie” 2014, z. 2, s. 21–47. 7 A. Mickiewicz, Dzieła, t. 5: Proza artystyczna i pisma krytyczne, oprac. Z. Dokurno,

Warszawa 1999, s. 362.8 Idem, Proza artystyczna, s. 52 i 488.

Magdalena Kowalska

Relacje z doświadczeń

podróżniczych, „na które nie

masz w słowniku ludzkim wyrazu”*

Do opracowywania antologii relacji pisarzy i podróżników przekonują zarówno książki wydawane obecnie na świecie, m.in. praca Le voyage en Orient. Anthologie des voyageurs français dans le Levant au XIXe siècle z 1992 roku przygotowa-na przez Jean-Claude’a Bercheta czy Travellers to the Middle East from Burckhardt to Thesiger: An Anthology pod redakcją Geoffreya P. Nasha z 2011 roku, jak i polska tradycja serii „Biblioteczka Romantyczna”, w której ukazały się tomy: Podróż Juliusza Słowackiego na Wschód (Ryszarda Przybylskiego) czy Sybir romantyków (Zofii Trojanowiczowej). Do obu tych ten-dencji nawiązuje autorka wydanej w 2013 roku książki Ziemia Święta w dobie romantyzmu. Antologia – Dorota Kulczycka. Warte dostrzeżenia jest jednak przede wszystkim to, że potrze-bę stworzenia zbioru, zamykającego w sobie wyjątkowość do-świadczenia wyprawy na Wschód, zauważali w pewnym sensie już dziewiętnastowieczni autorzy, przyznający, że „podróż do Ziemi Świętej musi mieć odmienny charakter jak podróże po innych krajach”1. Antologia ta musiała zatem powstać, lecz jej

Uniwersytet Warszawski, kontakt: [email protected]

Magdalena Kowalska

Sztuka Edycji 1/2015

opracowaniem mogła zająć się tylko osoba tak kompetentna jak Kulczycka, która przygotowując W stronę Orientu. Polscy i francuscy romantycy o Bliskim Wschodzie (Zielona Góra 2012) oraz Obraz Ziemi Świętej w prozie polskiej doby romantyzmu (Zielona Góra 2012), nie tylko sięgnęła po teksty zapomniane, często niemające swoich edycji w XX i XXI wieku, lecz dogłęb-nie je zanalizowała, biorąc pod uwagę aspekty topograficzne, historyczne, religijne czy mitologiczne2. Publikacją z 2013 roku autorka powraca do tych wątków, pozwalając, aby do czytelnika przemówili wędrowcy z epoki statków parowych wiodących na Wschód.

Wystarczy zapoznanie się z wykazem skrótów dzieł, zamieszczonym na początku książki, aby przekonać się o ga-tunkowym bogactwie przedstawionych w niej relacji. W tytu-łach dziewiętnastowiecznych tekstów pojawiają się najczęściej określenia: „podróż”, „pielgrzymka” i „wspomnienia”, niekiedy można spotkać także listy, dzienniki oraz „żywot”. Ta odmien-ność genologiczna, każdorazowo wpływająca na kształt relacji – czym innym będzie epistolograficzny fragment, zbliżony do diariuszowego zapisu, ale skierowany do jednego, konkretnego adresata, czym innym wspomnienia z pielgrzymki, spisane po powrocie, z zamysłem, aby czytelnik raczył „dla miłości Boga, przyjąć krótką nauczkę od księdza, który ciałem i duszą tego sobie życzy, aby wszyscy z całego serca, z całej duszy umiłowali Chrystusa Pana”3 – nie rozbija jednak jednolitości i harmonii kompozycyjnej panującej na kartach książki. Teksty relacji, przedrukowane według autorskiego porządku i kształtu (daty notatki w dzienniku czy pisania listu oraz dane o adresatach zostały usunięte), są zaopatrzone we własne tytuły (cytaty wybrane przez Kulczycką), imię i nazwisko autora oraz tytuł cytowanego dzieła. Informację, z którego wydania tekst jest przedrukowywany, można zaczerpnąć nie z przypisu teksto-wego, lecz danych zamieszczonych na końcu tekstu głównego w nawiasie okrągłym. Najczęściej pierwszy z przypisów rzeczo-wych zawiera notę o autorze fragmentu. Mimo że w krótkim wstępie do antologii brakuje informacji o rozwijających się współcześnie badaniach nad podróżą i jej produktywności ga-tunkowej (pojawia się tylko klasyczna praca Stanisława Burkota z 1988 roku), to należy zauważyć, że w interesujący, uporząd-kowany sposób zostały te wątki omówione w monografii, do której zresztą autorka odsyła – szczególnie wyjątkowe jest tam ujęcie peregrynacji/pielgrzymki4.

Jak daje do zrozumienia Kulczycka w tytule książki, jej antologia była ukierunkowana na ukazanie Ziemi Świętej „w dobie romantyzmu”. Nazwiska niektórych autorów rela-cji z podróży mogą w tym kontekście zaskakiwać, ponieważ są znane z syntez historycznoliterackich oraz podręczników

epoki pozytywizmu. Należy wymienić tu zwłaszcza Stanisława Tarnowskiego, który dla badaczy okresu romantyzmu pozostaje bardziej niż autorem podróży monografistą pierwszoplanowych twórców pierwszej połowy XIX wieku, czy Maurycego Manna, redaktora „Czasu”. Mogłoby też zastanawiać wprowadzenie do antologii kilku fragmentów z podróży François-Renégo de Chateaubrianda. O tym, że wybór tekstów jest wynikiem rozległych studiów nad duchowością epoki, przekonuje mo-nografia autorki – do jej wstępu odsyła ona po „uzasadnienie […] ram czasowych”5. Kulczycka buduje w swojej pracy wyja-śnienia wielostopniowe, po pierwsze, zauważając, że: „Chociaż Mann i Tarnowski przyczynili się do rozwoju następnej już epoki, podróżowali do Ziemi Świętej w dobie romantyzmu”6. Po drugie zaś, oceniając, że „badana w niniejszej książce lite-ratura nie zawsze jest stricte romantyczna, ale zawsze – choćby w kilku aspektach – odzwierciedla światopogląd romantycz-ny”7. Zarówno data otwierająca okres, który autorka pragnie nam przedstawić, jak i zamykająca go, została odpowiednio uzasadniona: jest to „rozbudzenie naukowych badań Orientu w latach 90. XVIII stulecia”8 u progu epoki oraz rozwój tury-styki masowej u jej końca. Co do Chateaubrianda – rozwią-zanie przyjęte w antologii, czyli przedstawienie francuskiego twórcy jako autorytetu, a jego relacji jako wzoru czy modelu dla późniejszych pisarzy europejskich, jest moim zdaniem jeszcze bardziej trafne niż ujęcia z monografii, w których występuje jako twórca bezdyskusyjnie romantyczny9.

Zgodnie z dynamiką każdej odbywanej podróży frag-menty relacji zamieszczone jako pierwsze dotyczą powo-dów, okoliczności i przygotowań do niej – tytuł pierwszego rozdziału książki akcentuje czynnościowy charakter przez użycie rzeczownika odczasownikowego: „pielgrzymowanie”. Autorzy tych inicjujących pracę relacji to: Feliks Gondek, Maurycy Mann, Ignacy Hołowiński oraz Stanisław Tarnowski, czytelnik zostaje więc wprowadzony od razu w kontekst podróżniczy lat czterdziestych i pięćdziesiątych XIX wieku. Decyzja o rozpoczynaniu tomu tekstami dość późnymi może dziwić, ale dzięki niej czytelnik zyskuje sposobność odbycia niezwykłej podróży w głąb czasu. Autor fragmentu pierwsze-go, Gondek, informuje bowiem, że przed podróżą zapoznał się z dziełem Manna10, zaś autor fragmentu drugiego, przywo-łany tu Mann, zapewnia, że „wziął był z sobą Biblię Wujka”11. To porównanie pokazuje, jak celne Kulczycka wprowadziła uwagi co do charakterystyki pielgrzymki, jak po zbadaniu wielu tekstów zsyntetyzowała jej właściwości i postanowiła je zaprezentować czytelnikom w antologii: „Z tego względu zawiera też [pielgrzymka – M. K.] zapis różnych litanii, pieśni, kolęd i kantyczek. Możliwe są w niej również aluzje do Biblii,

177

Relacje z doświadczeń podróżniczych, „na które nie masz w słowniku ludzkim wyrazu”

pism historyków i Ojców Kościoła oraz tekstów innych piel-grzymów”12.

Drugi rozdział zatytułowany W Judei stanowi właściwy początek tego „topograficznie” uporządkowanego zbioru i rozpoczyna się tekstem chronologicznie najwcześniejszym – fragmentem Itinéraire de Paris à Jérusalem Chateaubrianda. Warto nadmienić, że antologia posługuje się tym samym klu-czem miejsc, co wydana wcześniej przez Kulczycką monografia, niekiedy tylko są one ułożone w innej kolejności (w zbiorze tekstów najpierw są prezentowane relacje z Betlejem, potem z odwiedzin Grobu Pańskiego, w monografii dzieje się odwrot-nie). Autorka uchwyciła znakomicie pewne cechy szczególne tych zapisów, jak nagromadzenie słów, wzruszeń i skojarzeń, towarzyszące odwiedzinom Groty Narodzenia (twórcy chętnie sięgają w tych fragmentach po słowa kolęd13, „pieśni gmin-nych”14, pragnąc oddać cześć temu miejscu przez nawiązanie do wielowiekowej tradycji), a zarazem pewien ascetyzm opisowy charakterystyczny dla nocy u Grobu Pańskiego.

Przechodząc wraz z kolejnymi tekstami od doliny Jordanu do ogrodów Jerycha, czytelnik docenia układ treści przedsta-wiony przez autorkę, pozwalający mu na jak najbliższe spo-tkanie z tym wielokulturowym terytorium. Dzięki wyborowi odpowiednich fragmentów oraz wiedzy, którą dzieli się z od-biorcą, Kulczycka pozwala na przetarcie szlaków do wielowar-stwowych pokładów tekstów, których najlepszym przykładem jest chyba krótki fragment dotyczący Ośm oliwnych drzew w Ogrójcu Manna. Nieustannie powołuje się on na inne teksty, zarówno polskie, jak i francuskie: Joseph-François Michauda, Michała Krzysztofa Radziwiłła-„Sierotki”, Chateaubrianda, Alphonse’a de Lamartine’a15. Zgromadzenie tak obszernego materiału, zapanowanie nad jego chronologią, uchwycenie powracających słów kluczy, jak cedry Libanu, bramy Jerozolimy czy smaki i zapachy rajskich ogrodów, przyczyniają się do wy-sokiej wartości książki Kulczyckiej. Nie należy wątpić, że zbiór, podobnie jak i monografia, znajdzie zastosowanie nie tylko wśród badaczy zainteresowanych Ziemią Świętą, lecz będzie służyć jako inspiracja i pomoc interpretatorom romantycznych tekstów. Przykładem mogą być znakomite partie antologii poświęcone „jabłkom sodomskim” (omówione zarazem w pod-rozdziale Metafora jabłek popiół rodzących monografii)16, które pozwolą na sformułowanie nowych hipotez badawczych co do utworów: Maria Antoniego Malczewskiego, Lambro Juliusza Słowackiego czy Z sycylijskiej podróży kart kilka Zygmunta Krasińskiego, w których pojawia się ten motyw, a nie został on dostatecznie skomentowany w pracach literaturoznawców.

Za ważny i potrzebny uważam szósty, ostatni rozdział antologii, który z wymiaru przeżyć duchowych nad kontempla-

cją miejsc związanych z wydarzeniami biblijnymi wprowadza czytelnika w obszar rozgrywek politycznych pierwszej poło-wy XIX wieku: Kwestia Miejsc Świętych. Ponadto w aneksie zamieszczono kilka relacji, które z wielu rozmaitych powodów nie mogły być włączone do właściwych rozdziałów: nieodbycia podróży do Ziemi Świętej, a jednocześnie naukowego charak-teru tekstu (Wincenty Pol) lub znaczącego przekroczenia ram czasowych antologii (Michał Krzysztof Radziwiłł oraz Gustave Flaubert). Z relacjami pisarzy jest skorelowana szata graficzna książki, na którą składają się ilustracje: dość tradycyjne wize-runki autorów z czasów podróży, strony tytułowe edycji ich tekstów podróżniczych oraz mniej znane polskiemu odbiorcy szkice z relacji Chateaubrianda, Lamartine’a, a także zdjęcia własne Kulczyckiej.

Wygodnym dla czytelnika rozwiązaniem jest umieszczenie przypisów rzeczowych pod tekstem na dole strony. Zawierają one objaśnienia, których charakter przekonuje, że mamy do czynienia z edycją popularnonaukową. O ile „drogman” znany będzie przede wszystkim wielbicielom Sonetów krymskich i historykom literatury romantyzmu, a hasła „Biblia Wujka” czy „Wulgata” nie potrzebowałyby być objaśniane biblistom, to „rabin” czy „fuzja” są dość powszechnie zrozumiałymi określe-niami, prawdopodobnie przystępne byłyby też niektóre z wy-jaśnianych oboczności: „ółtarz” czy „sałasz”. Zasługą autorki dla kolejnych pokoleń badaczy (po antologię sięgną studenci, naukowcy oraz pielgrzymi i pasjonaci turystyki biblijnej) są liczne sprostowania, przede wszystkim: ustalenie prawidłowej formy nazwisk17 – błędny zapis niejednokrotnie utrudniał doszukanie się podstawowych informacji o danym autorze; wskazanie na błędy dotyczące fauny i flory Ziemi Świętej18 czy korekta datowania wydarzeń19. Duża liczba przypisów oraz ich wyczerpująca treść sprawiają, że niknie pośród nich nota o au-torze, jak zaznaczyłam, zazwyczaj z pierwszym numerem, lecz rozwinięta w tym samym stopniu, co informacje o pozostałych wspomnianych osobach, a to skutkuje poczuciem niedosytu w tej materii. Autorka jednak słusznie zauważa, że właściwe „noty o autorach” zawiera jej monografia20. Zachowano indeks osobowy, który niewątpliwie może pomóc, jeśli odszukanie informacji w przypisach będzie zbyt czasochłonne. Ważne jest również w moim przekonaniu konfrontowanie lakonicznych niekiedy aluzji autorów relacji z fragmentami biblijnymi, dlate-go niezwykle przydatne okazują się odnośniki do konkretnych wersetów. Dzięki temu czytelnik nie pozostaje bezradny wobec nagromadzenia wielu wątków, czym charakteryzuje się m.in. fragment poświęcony Kafarnaum Ignacego Hołowińskiego, zbudowany z kilku paralelnych zdań rozpoczynających się od zaimka „Tu” („Tu setnik poprosił o uzdrowienie sługi […].

Magdalena Kowalska

Sztuka Edycji 1/2015

Tu uleczył świekrę Piotrową […]. Tu oblegały go zawsze liczne rzesze […]”)21.

Wydanie antologii Kulczyckiej otwiera nową epokę w ba-daniach literaturoznawców epoki romantyzmu zainteresowa-nych relacjami z polskich podróży na Wschód, którzy dotych-czas musieli sięgać po nieocenione, lecz dawne pozycje: po przedwojenną pracę Jana Stanisława Bystronia Polacy w Ziemi Świętej, Syrii i Egipcie (1147–1914) czy ponad czter-dziestoletnią książkę Jana Reychmana Podrożnicy polscy na Bliskim Wschodzie w XIX w. Badaczka korzysta z ich usta-leń, dodając nowe, fascynujące wątki i rozszyfrowując wciąż nieeksplorowane do tej pory zapisy polskich romantycznych wędrowców. Wydając antologię, zaprasza jednocześnie do wspólnego namysłu nad tymi świadectwami. Mimo że teksty przytaczane przez Kulczycką są coraz częściej dostępne wszyst-kim zainteresowanym dzięki zbiorom bibliotek cyfrowych takich jak Europeana, ustalenia badaczki pomagają podjąć decyzję, do których relacji trzeba zajrzeć w poszukiwaniu konkretnych tematów. Badaczka z jednej strony postawiła na ciągłość pewnych zachowań, przywołując obok siebie relacje Juliusza Słowackiego i Gondka, lecz z drugiej warto zauwa-żyć, że charakterystyczny dla każdego z autorów rys nie znika, uwidacznia się w tym zderzeniu. Lektura antologii, mogąca wystąpić samoistnie jako przygoda intelektualna, połączona z zapoznaniem się z monografią, przybliży odbiorcy i piękno zawarte w tych pierwszoosobowych narracjach, i bogactwo myślowe ich autorów.

***

Ziemia Święta w dobie romantyzmu. Antologia, oprac. D. Kulczycka, Oficyna Wydawnicza Uniwersytetu Zielonogórskiego, Zielona Góra 2013

........................................................................

* Korespondencja Józefa Bohdana Zaleskiego, t. 1, wyd. D. Zaleski, Lwów 1900, s. 257

(list z 5 września 1843 roku).1 I. Hołowiński, Pielgrzymka do Ziemi Świętej; cyt. za: Ziemia Święta w dobie romanty-

zmu. Antologia, oprac. D. Kulczycka, Zielona Góra 2013, s. 19.2 D. Kulczycka, Obraz Ziemi Świętej w prozie polskiej doby romantyzmu, Zielona Góra

2012, s. 238–257.3 F. Gondek, Wspomnienia z pielgrzymki do Ziemi Świętej w roku 1859 odbytej, Kra-

ków 1871, s. 4.4 D. Kulczycka, Obraz Ziemi Świętej w prozie polskiej doby romantyzmu, s. 41–44.5 Eadem, Wstęp, w: Ziemia Święta w dobie romantyzmu, s. 9.6 Eadem, Obraz Ziemi Świętej w prozie polskiej doby romantyzmu, s. 14; eadem,

Wstęp, w: Ziemia Święta w dobie romantyzmu, s. 9.

7 Eadem, Obraz Ziemi Świętej w prozie polskiej doby romantyzmu, s. 33.8 Ibidem, s. 23.9 Ibidem, s. 14: „[…] przedstawiciele epoki romantyzmu: François-René de Chateau-

briand”; s. 24: „najsławniejszy pielgrzym w okresie romantyzmu”. Wobec francuskich prac do-

tyczących „drugiego oświecenia” lub „preromantyzmu” we Francji lat 1789–1815 mogą te

określenia wydać się zbyt jednostronne; M. Delon, Les secondes Lumières en France, „Studi

francesi” 1998; Entre deux eaux: les secondes Lumières et leurs ambiguïtés, 1789–1815,

éd. A. Vasak, Paris 2012.10 F. Gondek, Wspomnienia z Pielgrzymki do Ziemi Świętej; cyt. za: Ziemia Święta

w dobie romantyzmu, s. 15.11 M. Mann, Podróż na Wschód; cyt. za: ibidem, s. 17.12 D. Kulczycka, Obraz Ziemi Świętej w prozie polskiej doby romantyzmu, s. 42.13 I. Hołowiński, op. cit., s. 51; M. Mann, op. cit., s. 60.14 Ziemia Święta w dobie romantyzmu.15 Ibidem, s. 30–32.16 D. Kulczycka, Obraz Ziemi Świętej w prozie polskiej doby romantyzmu, s. 368–374.17 Ziemia Święta w dobie romantyzmu, s. 18 i 160.18 Ibidem, s. 107.19 Ibidem, s. 162.20 D. Kulczycka, Wstęp, w: ibidem, s. 9.21 I. Hołowiński, op. cit., s. 149.

179

Dzieje Biblioteki Polskiej w Paryżu

Mirosław Strzyżewski

Dzieje Biblioteki Polskiej

w Paryżu

Któż z nas, zajmujących się zawodowo historią, kulturą czy litera-turą, nie zna mitycznego adresu na paryskiej wyspie Saint- -Louis 6, Quai d’Orleans. Kamienica pochodzi z XVII wieku, podobnie jak i niemal cała zabudowa Wyspy Świętego Ludwika, wraz z pobliskim Hotelem Lambert, byłą już niestety siedzibą rodu Czartoryskich. Okazała nieruchomość przy Quai d’Orleans z wewnętrznym dziedzińcem, znacznie większym w połowie XIX wieku, i obustronną zabudową, dziś po remoncie uno-wocześnioną i dostosowaną do współczesnych potrzeb i norm, pierwotnie należała do dworskich współpracowników Króla- -Słońce, Ludwika XIV. Zakup posiadłości w 1853 roku przez Władysława Zamoyskiego przy współudziale składek emigran-tów polskich (w tym Zygmunta Krasińskiego), w dość burzli-wych okolicznościach, pozwolił na stałe ulokowanie powiększa-jących się zasobów istniejącej od 1838 roku Biblioteki Polskiej, wcześniej kilkakrotnie zmieniającej adres. Wkrótce przeprowa-dziło się tam również Towarzystwo Literackie (od 1853 roku występujące jako Towarzystwo Historyczno-Literackie), by od połowy XIX wieku aż do dziś wspólnie gospodarzyć i zawia-dywać placówką, która była traktowana przez emigrantów jak Archiwum Narodowe czy Biblioteka Narodowa na uchodź-stwie, zalążek przyszłej prawdziwej narodowej biblioteki, która miała powstać po odzyskaniu przez Polskę niepodległości.

To wyjątkowe miejsce. Magiczne ze względu na położenie, jakże ważne z powodów patriotycznych, jakże istotne dla trady-cji kultury polskiej, jakże bogate w zasoby archiwalne. Miejsce dla nas bezcenne. Poważnym błędem była przedwojenna prze-

prowadzka równie bogatych zbiorów Muzeum w Rapperswilu do Warszawy. Rzecz jasna nie przypuszczano, że wkrótce spłoną w trakcie barbarzyńskiej pacyfikacji stolicy. Ale spłonęły, i dokumenty szwajcarskie, i wyjątkowe archiwum Krasińskich. Los z paryskimi archiwaliami obszedł się łaskawiej, mimo konieczności ukrycia cenniejszych zbiorów podczas okupacji hitlerowskiej Paryża. Zostały przechowane dla kolejnych po-koleń. W tym cenne manuskrypty i bruliony z pracami literac-kimi Adama Mickiewicza oraz bogatym archiwum powstania listopadowego. Znajdują się tam przeważnie w dobrym stanie. I niech tak już pozostanie. Lubomir Gadon, pierwszy mono-grafista dziejów Wielkiej Emigracji, autor dawnego, ale cenio-nego i dziś opracowania Wzrost i stan obecny Biblioteki Polskiej w Paryżu (1883), zbiory placówki nazwał „magazynem ocalałej zbroi duchowej”, jej oddanych pracowników i darczyńców po-stawił zaś na straży „wiary Ojców, myśli ojczystej, tradycji naro-dowych”. Nikt dziś w podobnej retoryce nie ośmieli się zapew-ne określić zadań tej instytucji użytku publicznego. Ale i bez nadmiaru słów czy sloganów patriotycznych mamy świadomość trwałego zakorzenienia się myśli, że podstawowe cele i funkcje Biblioteki Polskiej powinny nadal pozostać niezmienne, mimo przemian historycznych i politycznych.

Osobiście wiele zawdzięczam kontaktom naukowym z paryską Biblioteką Polską. W ostatniej dekadzie XX stulecia często gościłem w jej starych, nieco podniszczonych i jeszcze niewyremontowanych pomieszczeniach. Pamiętam wilgotny zaduch ciasnych piwnic magazynowych i sterty nieskatalogo-wanych materiałów zdeponowanych przez rodziny dawnych emigrantów, w kartonach i wielkich pakach, które pokazywał mi zawsze pogodny ówczesny Prezes THL, Leszek Talko, przyjmując także prywatnie nieznanego młodego doktora z miasta Kopernika i namawiając go (chyba z pożądanym skutkiem) do wytężonych kwerend. Mam tedy przed oczyma sterty map i starych ksiąg na ogromnym, zabytkowym biurku Ryszarda Matury, który pozorny bałagan w pełni kontrolo-wał, choć ciągle był w biegu i nawet kawę w pobliskim bistro pił nerwowo i pośpiesznie, rozprawiając przy tym zawsze chętnie o archiwaliach Biblioteki. Spokojny i dystyngowany Marek Prokop, świetny badacz dziejów emigracji i zasobów rękopiśmiennych Biblioteki, zawsze służył fachową pomocą i radą, podsuwał co ciekawsze materiały, które dodatkowo wynajdywał dla poszukującego czytelnika, zaś Henio Citko, ceniony redaktor „Zeszytów Literackich”, archiwista depozytu Zbigniewa Herberta, dziś znakomity szef w Dziale Rękopisów warszawskiej Biblioteki Narodowej, miał zazwyczaj pogląd szerszy i bardziej od innych wyważony na polskie sprawy bieżące, jego przyjaźń cenię sobie niezmiernie od tamtych

Uniwersytet Mikołaja Kopernika, kontakt: [email protected]

Mirosław Strzyżewski

Sztuka Edycji 1/2015

lat. To byli i są nadal znakomici, profesjonalni bibliotekarze i archiwiści, którzy odziedziczyli po poprzednikach oddanie pracy, bezinteresowną życzliwość, empatię. W ich gronie czułem się zawsze znakomicie. Tak jest i dziś, choć w Paryżu są już inni pracownicy, zatrudniani często na czasowych gran-tach tudzież delegowani przez polskie placówki. „Strażnikiem pieczęci” rękopiśmiennych zasobów pozostaje na szczęście niezmiennie od lat Madame Ewa Rutkowski. Bez jej fachowej pomocy, śmiem twierdzić, znalezienie właściwych materia-łów interesujących badacza, mimo wydanych katalogów, jest bardzo trudne. Zaś życzliwy i wielce zasłużony Prezes THLP, Kazimierz Piotr Lubicz-Zaleski, dba jak może o bieżącą kon-dycję organizacyjną i finansową Biblioteki, która − jak niemal zawsze w swoich dziejach − i dziś przeżywa trudne chwile. Oczywiście Biblioteka Polska zmieniła się. Zwłaszcza zewnętrz-nie. Musiała się zmienić. Ale duch miejsca pozostał. Zadomowił się on tam − wierzę − na stałe od czasów pierwszego Prezesa Biblioteki, księcia Adama Jerzego Czartoryskiego, i pierwszego bibliotekarza, Karola Sienkiewicza, głównego organizatora tego wyjątkowego przedsięwzięcia, choć w kamienicy przy 6 Quai d’Orleans już nie rezydował.

Wyjątkowe dzieje dziewiętnastowieczne tego szczególnego miejsca przedstawił w znakomitej monografii Janusz Pezda. Historia Biblioteki Polskiej w Paryżu w latach 1838−1893 jest książką wyjątkową, w całości bowiem opartą na dotąd w pełni niewykorzystanych źródłach rękopiśmiennych, przechowy-wanych w Paryżu i (w mniejszym stopniu) w krakowskim Muzeum Czartoryskich. Książka przedstawia burzliwe losy biblioteki od czasów powstania aż po koniec stulecia, kiedy to opiekę kuratoryjną, w sytuacji ciągłego braku środków finan-sowych i zagrożenia likwidacją, zaczęła sprawować krakowska Akademia Umiejętności, z pożytkiem, jak miało się okazać, dla dalszego rozwoju zasłużonej już wówczas instytucji paryskiej, zaś dyrektorem placówki został Władysław Mickiewicz. Zanim Biblioteka przeniosła się, mimo sprzeciwu i niezrozumiałej niechęci Karola Sienkiewicza do nowego miejsca na Wyspie Świętego Ludwika, kilkakrotnie zmieniała swój adres. Jej powiększające się zasoby, od dwóch tysięcy tomów w okresie początkowym do około dwudziestu pięciu tysięcy w poło-wie wieku (książki, czasopisma, dokumenty, mapy, zbiory numizmatyczne, pamiątki narodowe, w okresie późniejszym także zbiory graficzne i malarskie), nie mieściły się w kolejnych dzierżawionych lokalach, zazwyczaj prywatnych, i konieczność właściwego przechowywania i udostępniania zbiorów stała się pilnym problemem, przekraczającym jednak możliwości skład-kowe biednej emigracji francuskiej. Stąd desperacki poniekąd i skuteczny krok Władysława hr. Zamoyskiego, który zaciągając

kredyty hipoteczne, na własną odpowiedzialność kupił za zgodą księcia Czartoryskiego okazałą nieruchomość i przystosował jej parter do celów bibliotecznych, zajmując z rodziną mieszkanie na piętrze. To wielu emigrantom było nie w smak i stanowiło zarzewie konfliktów.

Dzieje Biblioteki Polskiej autor monografii przedstawia na tle historycznych wypadków i wielu sporów emigracji. Śledzi skrupulatnie z archiwalną dociekliwością szeregi dokumentów, korespondencję, dzienniki i wspomnienia, odtwarzając idee, dyskusje, argumentację zainteresowanych, którzy bez wątpie-nia dbali zawsze o tę placówkę, mimo często istotnych różnic w poglądach co do jej funkcji, roli, usytuowania i finansowania. Spory i kłótnie nie przeszkodziły na szczęście w długim trwaniu Biblioteki Polskiej, która z czasem rozrosła się poważnie i obro-sła w legendę. A rozpoczynała swą działalność w 1838 roku bez mała amatorsko, scalając stosunkowo niewielkie księgozbiory Towarzystwa Literackiego, Historycznego, Statystycznego oraz Pomocy Naukowej. Janusz Pezda na podstawie obszernej dokumentacji ukazuje rozwój organizacyjny, strukturę, sposoby pozyskiwania zbiorów, ciągłą walkę o finanse i trudne relacje z rządem francuskim. Wypadki historyczne Wiosny Ludów, powstania styczniowego, wojny francusko-pruskiej i Komuny Paryskiej odciskały swoje piętno na kolejnych etapach funkcjo-nowania Biblioteki, która przetrwała wszystkie zawirowania i spory emigrantów, stając się jedną z najlepiej działających placówek narodowych poza granicami kraju.

Jak w romantycznym zwierciadle w dziejach tej wyjątkowej instytucji odbijają się losy naszego narodu, zwłaszcza emigra-cji. I jak w soczewce mikroskopu można dostrzec życiodajne i szkodliwe bakterie, tak i w pogmatwanej historii tej naszej Biblioteki widać blaski i cienie, dobre i złe cechy charakteru narodowego Polaków, często analizowanego po przegranym powstaniu listopadowym. Przewijają się w książce Janusza Pezdy wszystkie znaczniejsze i barwne postaci emigrantów, którzy zaznaczyli swój bezpośredni tudzież pośredni tylko udział w formowaniu się Biblioteki Polskiej: książę Adam Jerzy Czartoryski, Karol Sienkiewicz, Julian Ursyn Niemcewicz, Ludwik Plater, Adam Mickiewicz, Karol Kniaziewicz, Władysław hr. Zamoyski, Stanisław Małachowski, Eustachy Januszkiewicz, Feliks Wrotnowski, Jan Kazimierz Ordyniec, Walerian Kalinka, Jakub Malinowski i wielu innych, ale praw-dziwym bohaterem tej monografii jest archiwum Biblioteki Polskiej. To dzięki skrupulatnej analizie materiałów źródłowych otrzymaliśmy tak wiarygodne i szczegółowe opracowanie. Bardzo ważne dla obecnych i przyszłych czytelników Biblioteki, dla badaczy wielu dziedzin życia kulturalnego emigracji i dla edytorów, którzy nie wyzyskali jeszcze nawet drobnej części

181

ciekawych zbiorów prasy emigracyjnej, wspomnień, pamięt-ników i korespondencji zdeponowanych przy paryskiej Quai d’Orleans, choć pracowali w niej i korzystali ze zbiorów m.in. Stanisław Pigoń, Wacław Borowy, Czesław Zgorzelski i Zofia Stefanowska, by wymienić tylko znaczniejsze nazwiska edyto-rów-polonistów.

Kilka osób zna dziś tajemnice zbiorów archiwalnych Biblioteki Polskiej, a chyba tylko Janusz Pezda wie niemal wszystko o ich gromadzeniu, pozyskiwaniu, dokumentowaniu i kształtowaniu w toku burzliwych dziejów stulecia romanty-ków i spiskowców. Doprawdy − imponująca to robota, mimo raczej skromnej szaty graficznej książki.

***

J. Pezda, Historia Biblioteki Polskiej w Paryżu w latach 1838−1893, Towarzystwo Wydawnicze „Historia Iagellonica”, Kraków 2013

Teresa Winek

Imponujące dzieje

wydawnicze i cenzuralne

Książka Małgorzaty Rowickiej Wydawnicze i cenzuralne losy twórczości Adama Mickiewicza w okresie zaborów przynosi materiały ważne dla historyków oraz badaczy literatury, kultury i życia społecznego w XIX wieku, dookreśla istotne zjawiska tego czasu, konkretyzuje liczbami i statystyką, czyli dokumentuje to, co już wcześniej bywało przedmiotem zainteresowania, ale raczej w perspektywie hipotez, sugestii oraz intuicyjnych interpretacji niż rozpoznań zaświadczonych analizą kompletnego materiału źródłowego, dlatego będzie pewnie przywoływana w dyskusjach nad różnorakimi zjawiskami dotyczącymi polskich dziejów z okresu zaborów.

Warto również zadać pytanie o znaczenie tej pracy dla dzi-siejszych edytorów, nie tylko Adama Mickiewicza, ale też innych pisarzy, także tych określanych jako współczesnych. Czego uczą zbierane z benedyktyńską pieczołowitością wiadomości o wy-dawniczych i cenzuralnych dziejach najpopularniejszego pisarza, nazywanego wieszczem narodowym? Wydawnicze i cenzuralne losy twórczości Adama Mickiewicza pokazują, jak fundamentalne znaczenie dla prac edytorskich ma bibliograficzne rozpoznanie i opisanie dziejów twórczości poszczególnych pisarzy. Edytor (ale też każdy badacz kultury i rzeczywistości społecznej) musi mieć pewność, że dysponuje kompletem materiałów filolo-gicznych lub przynajmniej wiedzą o ich braku. Z powodu niekompletności danych o charakterze bibliograficznym klęską

Instytut Badań Literackich PAN, kontakt: [email protected]

Teresa Winek

Sztuka Edycji 1/2015

skończyła się część prac nad dziewiętnastowiecznym Wydaniem Pomnikowym Kochanowskiego (a potem wielu pomniejszych pisarzy). Prace nad bibliografią Mickiewicza podjęto w tym samym czasie i w tym samym środowisku, co prace nad wyda-niem krytycznym (lwowska szkoła filologiczna i Towarzystwo Literackie im. Adama Mickiewicza), a potem je jeszcze wielo-krotnie ponawiano. Mimo jednak ponad stuletniego zaintere-sowania tym zagadnieniem, Rowickiej udało się zarejestrować kolejne wydania lub ich mutacje, a to przekonuje niezbicie, jak wielostronne i żmudne bywają te fundamentalne dla działań edytorskich prace bibliograficzne.

Wiek XIX był okresem szczególnym dla Polaków, wyjąt-kowo niekorzystnym dla oficjalnego życia literackiego. Sytuacja polityczna zawłaszczonego państwa, kordony oddzielające mieszkańców poszczególnych zaborów, brak instytucji typowych dla innych społeczności narodowych spowodowały, że książka (nie tylko literacka, jednak losy literatury pięknej okazują się szczególnie dramatyczne) i dzieło literackie zostały uwikłane w rozliczne zależności prowadzące do zniekształcenia tekstu lub ograniczenia jego dostępności dla czytelnika. Z tego powodu zagadnienie cenzury to temat dla wieku „pary i elektryczności” podstawowy. Trochę już wiemy o działaniach tej instytucji nad-zoru nad myślą społeczną, wciąż jednak czekają na opracowanie tematy związane z wpływem cenzury na twórczość poszcze-gólnych pisarzy i ich dzieł oraz recepcją pisarstwa. Książka Rowickiej świetnie wypełnia tę lukę w stosunku do Mickiewicza, ale też tylko w cząstkowej mierze, obejmuje bowiem wydawni-cze losy Mickiewicza do pierwszej wojny światowej, a przecież o dwudziestowiecznych represjach cenzury wobec spuścizny wieszcza też można by napisać sporą rozprawę.

Czas bezpośrednich kontaktów autora Konrada Wallenroda z urzędem cenzury to lata dwudzieste XIX wieku. Każde z wyda-nych wówczas dzieł zostało naznaczone w jakiejś mierze świa-dectwem cenzorskiego nadzoru, a niektóre z tych faktów stały się już niezbędną egzemplifikacją do historii tego okresu. Znamy też – z korespondencji – niektóre wypowiedzi poety związane z instytucją cenzury. Pojawiały się jednak niekiedy głosy, że wy-jazd pisarza z kraju pod zaborami to równoczesne uwolnienie się spod cenzorskiej ręki; od bezpośrednich spotkań z cenzo-rem – tak, ale od jego kontroli nad życiem utworu literackiego na pewno nie. Wydarzenia związane ze zjawiskiem – Mickiewicz a cenzura – w imponujący sposób narastały od lat trzydziestych, a absurdalne wymiary uzyskały pod koniec stulecia, i ten właśnie proces unaocznia praca Rowickiej. Nie jest możliwe omówie-nie w tym miejscu zgromadzonej przez Autorkę dokumentacji. Warto jednak zwrócić uwagę przynamniej na niektóre z poczy-nionych przez nią rozpoznań.

Niezwykle interesujący okazuje się np. fragment pracy oma-wiający stosunek cenzury carskiej do poszczególnych utworów. Przegląd zagadnienia Rowicka rozpoczyna od Ksiąg narodu polskiego i pielgrzymstwa polskiego; z jej ustaleń wynika, że w za-borze rosyjskim do początku XX wieku nie tylko „nie zezwo-lono umieścić tego tekstu w żadnej edycji miejscowej, ale także zakazywano go w wydawnictwach importowanych” (s. 127), a wypisy z opinii cenzorskich dokumentują zarówno skalę po-litycznego terroru, jak i przewrotność ludzkiej inteligencji, gdy zostanie obrócona w służbę przeciw drugiemu człowiekowi lub jego twórczości. Księgi narodu polskiego (podobnie jak Dziadów część III) to utwór sztandarowy dla Mickiewiczowego progra-mu, jego niecenzuralność wydaje się więc niejako „naturalna”. Okazuje się jednak, że cenzorskie absurdy znaczyły wydawniczy żywot wszystkich utworów poety, a „najbardziej skomplikowane były jednak cenzuralne losy Pana Tadeusza, utworu najczęściej wydawanego w czasie zaborów” (s. 211).

Czego uczy opracowany przez Rowicką przegląd ingerencji cenzorskich w kolejnych utworach Mickiewicza? To najbogatszy, jak dotąd, wykaz metod cenzorskich i cenzuralnych zniekształ-ceń Mickiewiczowej twórczości. Autor Grażyny nie był jednak wyjątkiem. Był pisarzem wyjątkowym, znaczącym dla narodu, o czym wiedzieli jego prześladowcy, dlatego pisma wieszcza Polaków czytali ze szczególną uwagą i starannością, jednak te same metody kontroli tekstu stosowali także wobec innych pisa-rzy. Gdyby więc dzisiejsi badacze XIX wieku w sposób planowy i konsekwentny zanalizowali dzieje wydań poszczególnych pisa-rzy i utworów, otrzymalibyśmy wstrząsający obraz dokumentują-cy dzieje totalitarnej głupoty. Książka Rowickiej to pośredni apel o wykonanie tej niezbędnej pracy; ważnej dla badaczy literatury i życia społecznego. Przekonuje bowiem, że prawda o wieku XIX kryje się także w tym, czego nie pozwalano drukować lub drukowano, fałszując.

Zgromadzone przez Rowicką dane dotyczące działań cenzury nad dziełami Mickiewicza (mimo licznych prac w tej dziedzinie) są wstrząsające dla dzisiejszego badacza wieku XIX i mimo woli jednoznacznie oceniają współistniejące z nimi zja-wiska społeczne i kulturalne. Pamiętajmy jednak, że jest to ogląd z perspektywy badacza XXI wieku; dziewiętnastowiecznym czytelnikom Mickiewicza cenzorskie metody nie były znane nawet w niewielkim jednostkowym wymiarze – nie zawsze więc wzbudzały emocje. Ale nie tłumaczyły też złożoności życia literackiego ani sytuacji konkretnych utworów pisarza. Niektóre dzieła były bowiem dostępne zarówno czytelnikom, jak i bada-czom życia literackiego w wydaniach popularnych, w kształcie narzuconym przez instytucje cenzuralnego nadzoru, a cechą tego organu kontroli jest przecież maskowanie swego istnienia

183

Imponujące dzieje wydawnicze i cenzuralne

i ukrywanie swych działań. Ogląd badawczy okazuje się możliwy dopiero po zamknięciu pewnego okresu historii, otwarciu archi-wów i udostępnieniu dokumentów. Książka Rowickiej jest więc swego rodzaju przestrogą dla wydawców, zwłaszcza stosunkowo niedawno powstałej literatury (opisane w niej „przypadki” nie są bowiem historią zamkniętą, właściwą już tylko przeszłości), uczy czujności wobec zjawisk, w jakie może być uwikłane dzieło literackie w każdym czasie, rozpoznawanie tych zagrożeń na bie-żąco, bez dystansu, okazuje się zaś bardzo trudne.

Szczególnie instruktywny pod tym względem jest rozdział zatytułowany Obronne działania nakładców i księgarzy. Stanowi on próbę opisu działań „przebiegłego wydawcy” (to określe-nie z tytułu poprzedniej książki Rowickiej), który próbował przechytrzyć czuwających nad poprawnością życia społecznego rosyjskich urzędników i stosował rozmaite zabiegi „uzdatniające” książki do życia w zakazanych rewirach, co nie zawsze prowa-dziło do jedynie pozytywnych rezultatów. Przeciętny obywatel okupowanego kraju wiedział o istnieniu cenzury oraz nadzorze policyjnym, nie miał natomiast żadnych możliwości, by ocenić dostępne mu dzieło literackie pod względem jego wierności prze-kazowi autorskiemu. Nieświadomy „obronnych” działań wydaw-ców, nie wiedział, jakim manipulacjom został poddany konkret-ny utwór, zrzucając odpowiedzialność za jego niedoskonałości wyłącznie na autora (a preparowania dzieła dopuścił się m.in. Władysław Mickiewicz, przygotowując edycje dzieł ojca dla kra-jowych czytelników). Oczywiście, działania wydawców, wypró-bowane na Mickiewiczu, były też praktykowane wobec innych autorów, także tych współczesnych dla drugiej połowy XIX wie-ku (wiemy już trochę o dziejach wydawniczych Józefa Ignacego Kraszewskiego czy Stefana Żeromskiego, dużo mniej o innych pisarzach), drobiazgowe omówienia Rowickiej mają więc ważkie znaczenie dla każdego z edytorów, gdyż niemal wszyscy autorzy (jak i przeważająca część publikacji) byli wówczas poddawani jakiejś formie wydawniczej manipulacji. Zjawiskiem nowym dla końca XIX wieku było świadome uczestniczenie pisarzy (np. Stefana Żeromskiego czy Henryka Sienkiewicza) w tych „obronnych” działaniach wydawców, co stało się źródłem dodat-kowych problemów (ciągle dyskutowanych) dla edytorów.

Książka Rowickiej pokazuje, jak bezbronne bywa dzieło literackie poddane politycznej manipulacji, ale też dokumentuje pośrednio, jak bezradny pozostaje czytelnik, skazany na efekty pracy wydawcy tkwiącego w szponach politycznych decyden-tów. Apeluje więc do „edytorskiego sumienia” osób włączonych w tworzenie społecznego obiegu dzieła literackiego. Pośrednio zwraca bowiem uwagę na jeszcze jeden aspekt dziejów wy-dawniczych i życia literackiego: wciąż mało wiemy o edycjach dziewiętnastowiecznych utworów i pisarzy nienależących

do grupy wieszczów. Sporo z nich nadal znamy jedynie z wydań pierwodrukowych lub późniejszych popularnych przedru-ków (seria „Klasyka Mniej Znana”), podczas lektury książki Rowickiej natrętnie powraca więc pytanie: co czytamy? Jaki kształt utworów jest nam dostępny? Jaki wymiar mają ingerencje cenzorskie w dziełach np. Wincentego Pola, Bohdana Zaleskiego czy Andrzeja Struga? Wydawnicze i cenzuralne losy twórczości Adama Mickiewicza wskazują obszar do objęcia pracą edytor-ską: rozpoznania historii wydawniczej utworu, by wnioski z niej uwzględnić w następnych jego wydaniach. Zazwyczaj będzie to zadanie trudne do wykonania (bo dokumentacja do wielu faktów historycznoliterackich bywa cząstkowa i rozproszona), jednak niezbędne, jeśli chcemy czytać utwory takie, jakie wyszły spod pióra autorów, a nie przefiltrowane ręką cenzuralnego nad-zoru. Dotyczy to nie tylko lektur „dla przyjemności”, ale też za-wodowego czytania przez badaczy literatury. Książka Rowickiej prowokuje bowiem także do refleksji o relacjach między sytuacją wydawniczą literatury a rozwojem literaturoznawstwa.

I jeszcze jedna uwaga na marginesie: w pracy znalazło się sporo cytatów z dziewiętnastowiecznych wypowiedzi cenzorów i wydawców. Fragmenty te przekonują o potrzebie moderniza-cji tekstu przez edytora. Tekst niemodernizowany, trudniejszy w lekturze, ukrywa mimo woli część znaczeń, co dobrze pokazują umieszczone obok siebie wypisy z odkrywanych materiałów źródłowych oraz inne, przywoływane z publikacji.

Polskie edytorstwo naukowe powstało i rozwijało się dzięki filologicznym oglądom pisarstwa Jana Kochanowskiego oraz Adama Mickiewicza, przy czym autor Pana Tadeusza bardzo szybko „zdystansował” poetę z Czarnolasu – z powodu bogat-szej spuścizny dokumentacyjnej, łatwiejszego dostępu do niej oraz jej staranniejszego rozpoznania bibliograficznego. Książka Rowickiej okazuje się świetnym pośrednim komentarzem do tego ważnego zjawiska z historii polskiej nauki o literatu-rze. Zawikłane dzieje wydawnicze Mickiewicza domagały się filologicznej analizy nie tylko dla naukowej akrybii, ale przede wszystkim po to, by poszczególne utwory wieszcza wyszły z cenzuralnego zniewolenia i dotarły do czytelników w kształcie zamierzonym przez autora. Dlatego Wydawnicze i cenzuralne losy twórczości Adama Mickiewicza świetnie uzasadniają racje bytu filologii – jeśli są jeszcze osoby i środowiska, które takiego uzasadnienia potrzebują.

***M. Rowicka, Wydawnicze i cenzuralne losy twórczości Adama Mickiewicza w okresie zaborów, Biblioteka Narodowa, Warszawa 2014

185

INFORMACJE O AUTORACH

Kamila Budrowska, dr hab. prof. UwB, pracuje w Zakładzie Literatury Międzywojennej i Współczesnej, nadto kieruje Ośrodkiem Badań Filologicznych nad Cenzurą PRL na Uniwersytecie w Białymstoku. Jej zainteresowania naukowe obejmują takie zagadnienia, jak: cenzura a edytorstwo, cenzura wobec literatu-ry pięknej w latach czterdziestych i pięćdziesiątych XX wieku, proza najnowsza, literatura kobieca. Autorka ponad siedemdziesięciu publikacji naukowych, w tym trzech monografii: Kobieta i stereotypy. Obraz kobiety w prozie polskiej po roku 1989 (Białystok 2000), Literatura i pisarze wobec cenzury PRL. 1948–1958 (Białystok 2009), Zatrzymane przez cenzurę. Inedita z połowy wieku XX (Warszawa 2013). Jej ważniejsze artykuły związane z problematyką edytorską to: „Tekst kanoniczny”, „intencja twórcza” i inne kłopoty. Z zagadnień terminologicznych tekstologii i edytor-stwa naukowego („Pamiętnik Literacki” 2006, z. 3), Perspektywy edytorskie wyni-kające z penetracji archiwów cenzury (1948–1958) („Teksty Drugie” 2011, nr 5), Nieznane archiwum wydawnictwa „Gebethner i Wolff”, czyli o pożytkach z przeglą-dania „Przewodnika polonisty” („Pamiętnik Literacki” 2014, z. 4). 

Elżbieta Dąbrowicz, dr hab. prof. UwB, historyk literatury XIX wieku w Instytucie Filologii Polskiej na Uniwersytecie w Białymstoku. Autorka książek: Cyprian Norwid. Osoby i listy (Lublin 1997) oraz Galeria ojców. Autorytet publicz-ny w literaturze polskiej lat 1800–1861 (Białystok 2009), współredaktorka prac zbiorowych: Sztuka pisania. O liście polskim w wieku XIX (Białystok 2000), Teatr wymowy: formy i przemiany retoryki użytkowej (Białystok 2004), Literatura w grani-cach prawa (XIX–XX w.) (Warszawa 2013).

Wiktor Gardocki, absolwent filologii polskiej (Uniwersytet w Białymstoku), pracownik Ośrodka Badań Filologicznych nad cenzurą PRL. Publikował artykuły w czasopismach oraz tomach zbiorowych (m.in. „Folia Litteraria Polonica”, „Prace Literaturoznawcze”, „Wschodni Rocznik Humanistyczny”).

Agata Grabowska-Kuniczuk, asystent w Pracowni Literatury II Połowy XIX Wieku Instytutu Badań Literackich Polskiej Akademii Nauk. Autorka artykułów w książkach zbiorowych i czasopismach naukowych (m.in. „Napis”, „Pamiętnik Literacki”, „Wiek XIX”, „Wiek Oświecenia”, „Prace Polonistyczne”). Główne obszary jej zainteresowań naukowych to: twórczość Bolesława Prusa (ze szczegól-nym uwzględnieniem ostatnich lat życia pisarza), zjawiska z pogranicza literatury i kultury, literatura okolicznościowa i użytkowa schyłku XVIII oraz XIX wieku, wspomnienia i felietonistyka drugiej połowy XIX stulecia, a także edytorstwo tek-stów dawnych. Przygotowuje pracę doktorską poświęconą pełnej krytycznej edycji ostatniej ukończonej powieści Bolesława Prusa Dzieci.

Urszula Klatka, doktor nauk humanistycznych w zakresie literaturoznawstwa, pracuje jako kustosz w Sekcji Rękopisów Biblioteki Jagiellońskiej, jest współau-torką kolejnych tomów Inwentarza rękopisów Biblioteki Jagiellońskiej (Kraków 2008, 2012), opracowała również informator o zasobie Archiwum Zygmunta Lubicz Zaleskiego w zbiorach Biblioteki Polskiej w Paryżu (Kraków 2011). Zajmuje się edycją naukową tekstów literackich z XIX i XX wieku. Autorka monografii Wyobraźnia w czasie. O poezji Jana Brzękowskiego (Kraków 2012).

Sztuka Edycji 1/2015

Informacje o Autorach

Agnieszka Kloc, doktorantka w Zakładzie Historii Najnowszej Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie, absolwentka historii i filologii polskiej UMCS, uczest-niczka grantu naukowego „Cenzura wobec literatury polskiej w latach 1945–1989” przyznanego przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego w ramach „Narodowego Programu Rozwoju Humanistyki”.

Magdalena Kowalska, doktor nauk humanistycznych w zakresie literaturoznawstwa, pracuje w Instytucie Literatury Polskiej Uniwersytetu Warszawskiego i prowadzi badania w Pracowni Poetyki Wiersza. Jej zainteresowania naukowe obejmują zagadnienia: litera-tura polskiego romantyzmu, polsko-francuskie związki literackie.

Agnieszka Kramkowska-Dąbrowska, dr, badaczka twórczości Zbigniewa Herberta i Janusza Krasińskiego. Interesuje się także dramaturgią radiową XX wieku oraz dra-maturgią najnowszą. Autorka opracowań edytorskich, m.in. Korespondencji rodzinnej Zbigniewa Herberta (Lublin 2008) oraz tomu dramatów Janusza Krasińskiego Krzak gorejący. Dramaty (Warszawa 2013). Jest redaktorem prowadzącym serii „Dramat Polski. Reaktywacja” powstającej w Ośrodku Badań nad Polskim Dramatem Współczesnym (Instytut Badań Literackich Polskiej Akademii Nauk).

Bartłomiej Kuczkowski, doktorant w Zakładzie Tekstologii i Edytorstwa Dzieł Literackich Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Interesuje się problemami tekstologii i edytorstwa, zwłaszcza tekstów dziewiętnastowiecznych, kreacjami bohate-rów literackich w prozie XIX wieku, problematyką powiązań literatury i filozofii, zagad-nieniami etyki. Pisze rozprawę doktorską poświęconą tekstom filozoficznym Zygmunta Krasińskiego.

Beata Larenta, absolwentka filologii polskiej Akademii Podlaskiej w Siedlcach (specjal-ność edytorska i nauczycielska), doktorantka na Wydziale Filologicznym Uniwersytetu w Białymstoku, współpracuje z Zakładem Oświecenia i Romantyzmu oraz Ośrodkiem Badań Filologicznych nad Cenzurą PRL. Pod opieką naukową dr hab. Elżbiety Dąbrowicz przygotowuje rozprawę doktorską: Człowiek pióra: los i rola publiczna. Władysław Lech Terlecki. Kajetan Mojsak, dr, pracownik Instytutu Badań Literackich Polskiej Akademii Nauk. Absolwent Szkoły Nauk Społecznych Instytutu Filozofii i Socjologii PAN. Publikował w „Pamiętniku Literackim”, „Kulturze Współczesnej”, „Societas Communitas”, „Kulturze Popularnej” i książkach zbiorowych. Obecnie członek Ośrodka Studiów Kulturowych i Literaturoznawczych nad Komunizmem w IBL PAN oraz Ośrodka Badań Filologicznych nad Cenzurą PRL przy Uniwersytecie w Białymstoku. Zajmuje się m.in. prozą współczesną, krytyczną analizą dyskursu, związkami między estetyką a ideologią, wpływem cenzury na literaturę w PRL-u.

Małgorzata Rowicka, dr, pracuje w Instytucie Książki i Czytelnictwa Biblioteki Narodowej w Warszawie. Zajmuje się historią cenzury w zaborze rosyjskim, dziejami ruchu wydawniczego oraz czytelnictwa. Opublikowała m.in.: Granice wolności słowa w zaborze rosyjskim w latach 1865–1904. Wykaz publikacji polskojęzycznych zakwestiono-wanych oraz dopuszczonych do obiegu przez carską cenzurę zagraniczną (t. 1–3, Warszawa

187

Informacje o Autorach

2006, wspólnie z Januszem Kosteckim), O neurotycznym cenzorze, przebiegłym wy-dawcy i manipulowanym czytelniku, czyli „Pan Tadeusz” w Warszawie w okresie zaborów (Warszawa 2004), Wydawnicze i cenzuralne losy twórczości Adama Mickiewicza w okresie zaborów (Warszawa 2014) oraz wiele artykułów w książkach zbiorowych i czasopismach naukowych.

Mirosław Strzyżewski, prof. dr hab., kierownik Zakładu Tekstologii i Edytorstwa Dzieł Literackich Instytutu Literatury Polskiej i dyrektor Wydawnictwa Naukowego Uniwersytetu Mikołaja Kopernika. Specjalizuje się w historii literatury polskiej XIX i XX wieku, edytorstwie naukowym i krytyce literackiej. Autor m.in. książek: Maurycy Mochnacki. Rozprawy literackie (Toruń 2000), Mickiewicz wśród krytyków. Studia o prze-mianach i formach romantycznej krytyki w Polsce (Toruń 2001), Romantyczna nieskoń-czoność. Studium identyfikacji pojęcia (Toruń 2010). Kierownik grantu „Dzieła zebrane Zygmunta Krasińskiego. Nowe wydanie krytyczne”.

Alicja Szałagan, dr, dokumentalista dyplomowany, pracuje w Instytucie Badań Literackich Polskiej Akademii Nauk w Pracowni Dokumentacji Literatury Współczesnej. Jej główne kierunki zainteresowań naukowych to: historia literatury, do-kumentacja literacka, biografistyka XX i XXI wieku oraz bibliografia literatury polskiej XX i XXI wieku. Autorka książek: Polska literatura i kultura literacka w latach II wojny światowej. Bibliografia przedmiotowa 1945–1985 (Wrocław 1992), Maria Kuncewiczowa. Monografia dokumentacyjna 1895–1989 (Warszawa 1995), Józef Czapski w wydawnic-twach Instytutu Literackiego w Paryżu. Bibliografia (Warszawa 2007), Witold Gombrowicz w wydawnictwach Instytutu Literackiego w Paryżu. Bibliografia (Warszawa 2007).

Konrad Szamryk, dr, asystent w Zakładzie Historii Języka Polskiego Wydziału Filologicznego Uniwersytetu w Białymstoku, lektor języka polskiego. Autor rozprawy doktorskiej Język rękopiśmiennych kazań Krzysztofa Kluka, artykułów o języku Krzysztofa Kluka oraz publikacji z zakresu leksykografii polsko-łotewskiej.

Barbara Tyszkiewicz, magister filologii polskiej, zatrudniona w Instytucie Badań Literackich Polskiej Akademii Nauk w Pracowni Dokumentacji Literatury Współczesnej w Warszawie. Współautorka słowników biobibliograficznych: Współcześni polscy pisa-rze i badacze literatury (t. 1–10, Warszawa 1994–2007) oraz Polscy pisarze i badacze literatury przełomu XX i XXI wieku (t. 1–2, Warszawa 2010–2014). Ogłaszała artykuły dotyczące historii literatury i życia literackiego w okresie PRL-u w większości poświę-cone twórczości i biografii Jerzego Zawieyskiego (fragmenty przygotowywanej rozpra-wy doktorskiej pt. Zawieyski – pisarz w roli polityka). Jako uczestniczka prac Ośrodka Badań Filologicznych nad Cenzurą w PRL (przy Wydziale Filologicznym Uniwersytetu w Białymstoku) zajmowała się także problematyką emigracyjną oraz kulturą popularną.

Beata Utkowska, dr hab., prof. w Instytucie Filologii Polskiej Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach. Zajmuje się historią literatury Młodej Polski i edytor-stwem. Autorka książki Poza powieścią. Małe formy epickie Reymonta (Kraków 2004) i opracowania edytorskiego: W. S. Reymont, Dziennik nieciągły. 1887–1924 (Kraków 2009), współredaktorka tomu Literatura i życie artystyczne XIX i XX wieku (Kielce 2006, razem z Krzysztofem Jaworskim). Publikowała m.in. w „Aktach Towarzystwa

Sztuka Edycji 1/2015

Informacje o Autorach

Historyczno-Literackiego w Paryżu”, „Przeglądzie Humanistycznym”, „Napisie”, „Wieku XIX”.

Teresa Winek, dr, adiunkt w Instytucie Badań Literackich PAN i Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Główne kierunki zainteresowań badawczych: edy-torstwo naukowe, zwłaszcza literatury romantycznej, bibliografia, literatura dla dzieci i młodzieży. Autorka wielu artykułów, rozpraw oraz książek Nauki pomocnicze litera-turoznawstwa (Warszawa 2007), „Pan Tadeusz” Adama Mickiewicza. Autografy i edycje (Toruń–Warszawa 2011).