akademicki przegląd sportowy 08/2015

32

Upload: azs-aps

Post on 25-Jul-2016

237 views

Category:

Documents


4 download

DESCRIPTION

 

TRANSCRIPT

Page 1: Akademicki Przegląd Sportowy 08/2015
Page 2: Akademicki Przegląd Sportowy 08/2015

aps nr 08 2015 (331)2

AKAD

EMIC

KI P

RZEG

LĄD

SPO

RTO

WY

Pismo Zarządu Głównego AZSRedaktor naczelny: Bartłomiej KorpakSekretarz redakcji:Halina Hanusz

Adres redakcji: 00-056 Warszawa ul. Kredytowa 1atel./faks 22 828 02 76 502 250 604 www.azs.pl e-mail: [email protected] graficzny i skład: Andrzej Kubatko © FALL tel. 12 413 35 00www.fall.plNumer zamknięto 18 grudnia 2015 r.

Redakcja nie zwraca ma-teriałów niezamówionych oraz zastrzega sobie pra-wo skracania artykułów.

Wydawnictwo zrealizowano ze środków MinisterstwaSportu i Turystyki, nakład 3000 egz. ISSN 0209-0546

[od redakcji]

Pendolino

Wahadełko to synonim przemieszczania się, ale także współczesnej techno-logii, zbiorowej mobilizacji, klimatu uniesienia. Kilkanaście listopado-wych dni, przyroda niechętnie, ale

zaczyna zbierać się do snu, liście spadają nieod-wracalnie, a kierowcy wymieniają opony na zimo-we. W Wilkasach kipi, regionalna szkoła liderów AZS, większość młodych ludzi wytypowanych przez kluby i środowiska AZS przyjechało po naukę, by lepiej realizować wolontariacką misję, niektórzy pojawili się po certyfikat, a studenci z Ukrainy po to, by zobaczyć, jak o sporcie mówią i AZS orga-nizują Polacy. Słuchają, dyskutują, grają, ćwiczą, otwierają szeroko oczy patrząc na ofertę ośrodka.

Sto kilometrów obok AZS w Olsztynie świętuje 65-lecie siatkówki i klubu. Cokolwiek by się wyda-rzyło, kolejność zawsze jest taka: siatkówka i reszta. Na sali kilkudziesięciu siatkarzy z całej plejady me-dalistów, reprezentantów, mistrzów Polski, którzy przez klub się przewinęli. Złoci z Montrealu Miro-sław Rybaczewski i Zbigniew Lubiejewski też są, minione 40 lat coś tam zmieniły, ale nie sylwetki, nie rozpoznawalność. Jest zwyczajowy w Olszty-nie dylemat, kto jest gospodarzem, a kto gościem. Wszyscy od lat kochają siatkówkę. Gronu przewodzi rektor Uniwersytetu i zarazem prezes uczelnianego AZS prof. Ryszard Górecki, a marszałek wojewódz-twa, prezydent miasta, przewodnicząca Rady Miasta i pani poseł Anna Wasilewska potwierdzają w swo-ich wystąpieniach, że czują się w tym gronie jak u siebie. To siła kreatywnej uczelni i magia sportu.

Za chwilę na jubileuszową ucztę przybywają zaproszeni kibice, pewnie dobrze powyżej 1000 osób, rozpoczyna się ligowy mecz, walkę toczy współczesne pokolenie olsztyńskiego AZS i ligowi rywale z AZS Politechniki Warszawskiej. Wszyscy krzyczą AZS, AZS, AZS... Jak tu się nie pogubić. Plan był taki, że po meczu zaplanowano wspólną jubileuszową, uroczysta kolację. Z dramaturgią nie wygrasz. Mecz zaczął się o 20.30, a skończył o 23.30. 5 setów, każdy wyrównany, wygrywa Olsz-tyn 3:2, miał być prezent – to jest. A co z kolacją? Cóż z konieczności przedłużyła się do śniadania.

Mkniemy dalej, na drugim końcu Polski, w Rze-szowie, Festiwal Akademickiego Sportu. Na salach, basenach i boiskach ponad 350 osób, studenci z Rumunii, Słowacji, Ukrainy i Polski. Sport jest po to, by się poznać, by pokazać swoje uczelnie, by powiedzieć wokół, że młodych ludzi nic nie dzieli, a wszystko łączy. Rywalizują w unihokeju, korfballu, siatkówce, koszykówce 3x3, w pływaniu i kilku innych dyscyplinach, zawsze w składach wymieszanych, damsko-męskich. Niektórzy po raz pierwszy poznają te dyscypliny. Wszyscy robią so-bie sami telefonami dużo zdjęć i uśmiechają się. Formuła festiwalu nie zostawia złudzeń, do późna w nocy trwa walka w kręgle i prezentacja umie-jętności tanecznych. Trzeciego dnia każda chwila przerwy wykorzystywana jest na sen. Szef ekipy Lwowskiego Państwowego Uniwersytetu Kultu-ry Fizycznej na zakończenie dziękuje ze sceny w auli Uniwersytetu Rzeszowskiego za zaprosze-nie, za możliwość spotkania, za wzorową organi-

zację i opiekę. Twierdzi, że spotkanie było bardzo inspirujące, a wielu studentów w dalszym ciągu nie może uwierzyć, że to nie sen. Padają dekla-racje kontynuacji sportowych spotkań.

Dwie godziny później prof. Aleksander Bobko dziękuje AZS-owi za 50 lat działalności na rzecz środowiska akademickiego, jakie w efekcie stwo-rzyło tę uczelnię. Nikt ze słuchających nie ma wątpliwości, że Jego Magnificencja wie, o czym mówi, wielekroć sam brał udział w rywalizacji piłkarskiej, a z pracownikami Wydziału Wycho-wania Fizycznego ma nadzwyczajne relacje. Ta placówka też ma swój jubileusz na tej samej uro-czystości, tyle tylko że dziesięciolecia. Przychodzi chwila nadzwyczajnego wzruszenia, Kol. Marek Ogrodniczek, Honorowy Członek AZS wywodzą-cy się z rzeszowskiego środowiska, przekazuje ufundowany sztandar klubowi uniwersyteckiemu. Mobilizował swoje środowisko do wielu spraw, wspierał dziesiątki młodych ludzi w działaniu na rzecz wspólnoty, inicjował sportowe wydarzenia, zrealizował ufundowanie sztandaru, ciągle ma nowe pomysły, mówi, że ma wielką satysfakcję ob-serwując azetesowskie zaangażowanie studentów i pracowników uczelni rzeszowskich. Przez dwie godziny przez scenę przechodzi znacząca grupa wyróżnianych i nagradzanych – zawodników, tre-nerów, pracowników naukowych. Odznaczeniami AZS też. Jubileusz to może nie ta okazja, ale cała Polska kibicować chce rzeszowskiemu AZS w bu-dowaniu pomysłu także na to prawdziwe szkolenie sportowe, na włączenie się w walkę o olimpijskie kwalifikacje. Jest potencjał.

Semafor w górę, wahadło nabiera prędkości, mkniemy do Poznania, finał Ogólnopolskich Igrzysk Studentów Pierwszego Roku. W październiku skła-dali ślubowanie, ujawnili swoje sportowe pasje, wy-grali uczelniane i środowiskowe eliminacje i w sile ponad 600 osób zjawili się w stolicy Wielkopolski. W większości to nie przypadek, uprawiali sport w swoim liceum, chcą się dalej doskonalić, z rozmów publikowanych na profilach wynika, że mają kon-kretne sportowe plany, mistrzostwa Polski, może reprezentacja, może uniwersjada. System zadziałał. Wszyscy mają stroje klubowe AZS, są pod opieką trenerów, środowiskowy AZS ich zorganizował, przywiózł, a poznański AZS dał zakwaterowanie, wyżywienie, transport i co najważniejsze szansę na sportową rywalizację. Żeby nie było wątpliwo-ści, za tym wszystkim stoją konkretni ludzie. Ka-sia i Oskar z Katowic, Ola i Agnieszka z Łodzi, Marek z Krakowa, Andrzej z Warszawy, Tomek z Wrocławia, na miejscu w Poznaniu to Emila, Kacper, Tobiasz. Politechnika, Uniwersytet i inne uczelnie udostępniły sale i obiekty, a cała spraw-dzona w bojach ekipa poznańskiego AZS stworzyła logistykę tego wydarzenia. W niedzielny poranek oglądam przekaz z igrzysk na fb, decydujące piłki siatkarskiego meczu AWF Poznań z Uniwersyte-tem Łódzkim. Wygrywa Poznań, trener drużyny przeszczęśliwy skacze razem z zawodnikami, ści-ska chłopaków, wszyscy wpadają sobie w objęcia. Poznali się miesiąc temu, już są sportową drużyną, oby jak najdłużej. Pendolino wjeżdża w Nowy Rok.

Redaktor

Czytelnikom i sympatykom

„Akademickiego Przeglądu

Sportowego” składamy naj-

lepsze życzenia z okazji Świąt

Bożego Narodzenia i Nowego

Roku 2016!

Redakcja

Page 3: Akademicki Przegląd Sportowy 08/2015

www.azs.pl 3

Gala po łódzku...Gala po łódzku...Za nami Gala Sportu Akademickiego 2015. Działacze, sportowcy i goście w tym roku zjechali się do Łodzi, by świętować podsumowanie minionego sportowego roku akade-mickiego oraz zainaugurować kolejny sezon. Tegoroczne uroczystości miały też wymiar lokalny, jakim był jubileusz 70 lat Politechniki Łódzkiej oraz 70 lat AZS Łódź.

Gospodarzem pierwszego, uroczystego dnia była Po-litechnika Łódzka. Od rana z całej Polski przybywali go-ście do Społecznego Domu

Studenta Politechniki Łódzkiej, gdzie swoją siedzibę ma Klub Uczelniany AZS. Po krótkich formalnościach kil-kudziesięciu uczestników Gali wzięło udział w konferencji pt. Aktywność sportowa studentów. Spotkanie było okazją do zaprezentowania ciekawych rozwiązań z całej Polski dotyczących wychowania fizycznego, zarówno w dużych ośrodkach akademickich, jak i tych nieco mniejszych. Swo-je prezentacje miały również Kluby Uczelniane AZS, w których są cie-kawe rozwiązania dotyczące aktyw-ności studentów. Wystąpienia zosta-ły zwieńczone dyskusją uczestników, która pozwoliła na dogłębne zrozumie-nie problematyki konferencji.

Najważniejszą częścią naszego sportowego spotkania była jak zwykle uroczysta Gala. Organizator zaprosił nas do odrestaurowanych murów hali maszyn łódzkiej elektrociepłowni. 350 gości miało przyjemność uczestniczyć w podsumowaniu minionej edycji aka-demickich mistrzostw Polski, ale także w podsumowaniu sportowych sukce-sów mijającego roku na uniwersjadach i akademickich mistrzostw Europy.

Gala została podzielona na trzy czę-ści. W pierwszej tradycyjnie gospodarz wydarzeń prorektor PŁ ds. edukacji prof. Stanisław Wiak przywitał gości zgromadzonych w hali EC1, a prezes AZS prof. Marek Rocki w okolicznym wystąpieniu podsumował miniony rok akademicki i przedstawił zada-nia na nowy rok. Po tradycyjnej for-

mule otwarcia nowego sportowego roku akademickiego wybrzmiał hymn Gaude-aums w wykonaniu 54-osobowego chóru Politechniki Łódzkiej. Następnie gospo-darze z AZS Politechniki Łódzkiej otrzy-mali z rąk władz Akademickiego Związku Sportowego złote i srebrne odznaki AZS, a także podziękowania dla aktywnych działaczy, którzy wykazali się przy orga-nizacji akademickich imprez sportowych.

Drugą część Gali wypełnił sport wy-czynowy, w której podziękowaliśmy me-dalistom za bardzo udane występy na Akademickich Mistrzostwach Świata w Strzelectwie Sportowym oraz ostat-niej Zimowej i Letniej Uniwersjadzie. Ze względu na procesy treningowe na nasze spotkanie nie mogli przybyć wszyscy, ale grono sportowców obecnych odebrało listy gratulacyjne ministra sportu i turystyki oraz ministra nauki i szkolnictwa wyższe-go. Swoją obecnością zaszczycili nas spor-towcy-studenci: Marta Puda, Joanna Fio-dorow, Paulina Guba, Małgorzata Hołub, Monika Szczęsna, Jakub Adamski, Maciej Wojatasiak i Robert Bryliński – medali-ści 28. Letniej Uniwersjady w Gwangju oraz medaliści AMŚ w Strzelectwie Spor-towym: Karolina Baszeń, Klaudia Breś, Joanna Tomala, Tomasz Wawrzonowski, Tomasz Pałamarz i Witosław Krzak. Pu-char Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyż-szego powędrował w ręce władz AWF Katowice, z którego wywodzi się najwię-cej medalistów tegorocznych uniwersjad.

Kolejna część – poświęcona sportowi powszechnemu – rozpoczęła się od wrę-czenia nagród i podziękowań wyróżnia-jącym się działaczom AZS w minionym roku. Plakietkę Za zasługi w rozwoju sportu akademickiego otrzymał gospo-darz Gali prof. dr hab. inż. Stanisław Wiak. Kolega Tomasz Wróbel z KU AZS

Politechniki Opolskiej został wy-różniony za akcję Z AZS wKOŁO Polski po MARZENIA jako wyda-rzenie promujące AZS. Medalista uniwersjad 2005 i 2007 Piotr Kędzia z Łodzi został za obecną swoją po-stawę wyróżniony jako osoba pro-mująca AZS. Po raz kolejny wręczo-no nagrodę Redakcji „Zielone Pióro Akademickiego Przeglądu Sporto-wego”. W tym roku pióra trafiły

do Aleksandry Leszczyńskiej z Łodzi i Kacpra Czarnoty z Poznania. Nagrodą im. Eugeniusza Pietrasika dla zasłużo-nych młodych działaczy AZS otrzymali: Monika Biedka z Opola, Alina Kieres z Katowic i przedstawicielka gospoda-rzy – Patrycja Cyniak z Łodzi.

Za cykl akademickich mistrzostw Europy wyróżnienia otrzymał Uniwer-sytet Warszawski za zdobycie 4 medali drużynowo i 4 medali indywidualnie oraz polscy organizatorzy pięciu imprez AME: AZS Uniwersytet Warszawski – brydż i badminton, OŚ AZS Poznań – futsal, OŚ AZS Katowice – wspinaczka, OŚ AZS Wrocław – tenis.

Zbliżając się do części poświęconej AMP pamiątkowe dyplomy otrzy mali weryfikatorzy z największą liczbą we-ryfikacji, a mianowicie: Zofia Frątczak (Łódź), Rafał Polak (Szczecin), Anna Romanowska (Lublin), Paweł Siepsiak (Lublin), Marta Soboś (Lublin), Mag-dalena Wołowiec (Wrocław) i Tomasz Wróbel (Opole).

W kulminacyjnej części Gali wręczo-no puchary, medale i dyplomy trzem najlepszym uczelniom w typach, a także w klasyfikacji medalowej i generalnej. Klasyfikację medalową wygrał AWF Katowice przed ALK Warszawa i Poli-techniką Łódzką. W klasyfikacji gene-ralnej po rocznej przerwie na najwyższy

stopień podium powrócił AGH Kraków, na drugim miejscu uplasował się Uni-wersytet Warszawski, a na trzecim Po-litechnika Gdańska.

Marek Szlachta

Foto Andrzej Domiza

Page 4: Akademicki Przegląd Sportowy 08/2015

aps nr 08 2015 (331)4

Akademia jest dumnaRozmowa APS z prof. dr hab. Anną Siwik, prorektorem ds. studenckich Akademii Górniczo-Hutniczej w KrakowieGratulacje i słowa uznania dla całej społeczno-

ści akademickiej krakowskiej Akademii. Jeste-

ście akademickim mistrzem Polski. Rywalizacja

w tej edycji mistrzostw była emocjonująca do

ostatnich zawodów. Kto i kiedy przyniósł pani

profesor informacje o zwycięstwie w punktacji

generalnej uczelnianej?

Dziękuję bardzo. Tak, rzeczywiście rywalizacja była bardzo zacięta do sa-mego końca. Informację o naszym zwy-cięstwie – jak tylko ukazała się na stro-nie ZG AZS – przekazał mi szef AZS AGH pan Jarek Jakubski, jednocześnie doktor habilitowany i pracownik nauko-wy Wydziału Odlewnictwa. Śmialiśmy się, że musimy ten wynik sfotografo-wać, jako dowód. Sukcesy sportowe AGH to nie przypadek. Od-

kąd w Centrali AZS sięgamy pamięcią, zawsze

uczelnia miała dobry pomysł na wspieranie

sportowych pasji swoich studentów i pracow-

ników. Anegdota wskazuje na prof. Walerego

Goetla, współzałożyciela AZS na Uniwersytecie

Jagiellońskim, który od 1929 r. swoją karierę

naukową i zawodową związał właśnie z Aka-

demią Górniczo-Hutniczą.

Nawet nie wiedziałam, że taka aneg-dota krąży, ale to bardzo miłe, bo profe-sor Goetel ma wielkie zasługi dla Aka-demii Górniczo-Hutniczej, nie tylko na sportowej niwie. A mówiąc poważniej, to rzeczywiście muszę potwierdzić, że AGH kładzie ogromny nacisk na rozwój sportu. To wpisuje się w misję uczelni, która stara się zapewnić wszechstron-ny rozwój swoim studentom. Sport jest szlachetną rywalizacją, uczy wytrwało-ści, kooperacji, szczególnie gry zespoło-we, a przy tym daje dużo satysfakcji. Nasi sportowcy wiedzą, że Akademia jest z nich bardzo dumna. Zawsze na koniec sezonu pan rektor spotyka się z wszystkimi sportowcami, by wręczyć dyplomy i podziękowania i mieć okazję do bardziej bezpośredniej rozmowy. Kilkadziesiąt sekcji sportowych, rywalizacja

w środowisku krakowskim i ogólnopolskim,

drużyny ligowe, szkolenie sportowe, to wszyst-

ko wymaga nie tylko organizacji, ale i znaczą-

cych nakładów fi nansowych. Czy łatwo jest

działać w tej sferze w warunkach uczelnianych?

Łatwo, jeśli pracuje się z zaangażo-wanymi ludźmi. A ja mam takie szczę-ście, że wokół są pasjonaci sportu. Bez zaangażowania nic nie dałoby się osią-gnąć. Jest wypróbowany zespół trener-ski, mamy świetnych studentów, którzy często przychodzą do mnie i proponują, co jeszcze moglibyśmy zrobić, aby mieć lepsze wyniki. Nie chcę tutaj nikogo wyróżniać, ale naprawdę to duża satys-fakcja móc pracować z takim zespołem.

Uczelnia w minionych latach stworzyła dobre

zaplecze dla sportu i rekreacji. Czy środowisko

pracowników i studentów korzysta z oferty spor-

towo-rekreacyjnej proponowanej na tych obiek-

tach? Czy w planach rozwoju uczelni jest też

jakiś pomysł na kolejne sportowe inwestycje?

O to powinien pan zapytać samych studentów. Ale sądzę, że potwierdziliby, że obiekty sportowe na Miasteczku Stu-denckim AGH (to nasz kampus z domami akademickimi) służą im całkiem nieźle. Oczywiście nie mówię tu o obiektach wy-korzystywanych do zajęć dydaktycznych i treningów dla sekcji AZS, ale o studen-tach niezrzeszonych w klubie AZS. Na terenie Miasteczka studenci mają bez-płatny dostęp do obiektów sportowych takich jak: boisko do piłki nożnej wy-posażone w sztuczną nawierzchnię tra-wiastą, boiska do koszykówki i siatkówki o nawierzchni poliuretanowej oraz korty tenisowe. Wszystkie obiekty sportowe są odpowiednio oświetlone, co umożliwia mieszkańcom korzystanie z nich do póź-nych godzin nocnych. Są rezerwowane w systemie elektronicznym i mogę oso-biście zaświadczyć, bo mieszkam blisko, że do późnych godzin studenci z nich korzystają, jak tylko warunki pogodowe pozwalają. Także pracownicy uczelni re-gularnie grają w siatkówkę i koszyków-kę na obiektach AGH. Korzystają także z naszej pływalni. Odnośnie do planów inwestycyjnych, to oczywiście chcieliby-śmy rozbudować naszą halę sportową, ale to są duże koszty. Celem działalności AZS jest upowszechnienie

modelu studenta sportowca, namawiamy do

tej dwutorowej kariery młodzież uzdolnioną

sportowo. Doświadczenia pokazują, że bez do-

brych rozwiązań uczelnianych niewiele moż-

na w tym zakresie zrobić. Czy studiowanie

na Akademii można łączyć z profesjonalnym

szkoleniem sportowym?

Rzeczywiście chcemy upowszechniać model studenta-sportowca, choć nie jest to łatwe. Bez pasji, o czym wspomina-łam na początku, niczego nie udałoby się osiągnąć. Sama jestem pełna podziwu dla wielu studentów, którym udaje się łączyć naukę na trudnych i wymagających du-żego wysiłku kierunkach z wynikami w sporcie. Przecież treningi odbywają się do później nocy albo wcześnie rano. Od kilku lat na naszej uczelni funkcjonują drużyny wyczynowe. Specyfika sportów drużynowych, które głównie rozwijamy w kierunku lig związkowych, jest taka, że często nasi zawodnicy część czasu prze-znaczonego na studiowanie spędzają na wyjazdach na mecze ligowe. Tu uczelnia wprowadza rozwiązania umożliwiające

elastyczniejszą organizację zajęć, takie jak studia indywidualne czy indywidu-alny tok studiów. Należy podkreślić, że stwarzanie sprzyjających warunków do studiowania to też zasługa prodziekanów ds. kształcenia czy poszczególnych prowa-dzących, którzy wykazują duże zrozumie-nie dla naszych zawodników. Oczywiście, nikt nie ma taryfy ulgowej. Sportowcy, tak jak pozostali studenci, muszą zaliczyć wszystkie przedmioty zgodnie z harmono-gramem studiów. Czasem robią to tylko w innym terminie niż pozostali. Z drugiej strony, chcemy nagradzać najlepszych sportowców. Został stworzony system sty-pendialny z precyzyjnym regulaminem określającym na jakich zasadach przy-znawane są stypendia sportowe. To jest także jakiś bodziec, jak sądzę.Aktywność fi zyczna ma nie tylko znaczenie

dla zdrowia i prawidłowego rozwoju, ale jest

ważnym doświadczeniem pozwalającym na

zdobywanie kompetencji w zakresie pracy

zespołowej, działania w stresie, zdobywania

doświadczeń organizacyjnych. Czy pani do-

świadczenia wyniesione z Uniwersytetu Ja-

giellońskiego potwierdzają tę prawidłowość

także na uczelni technicznej?

Sądzę, że tutaj nie ma różnicy mię-dzy uczelniami typowo humanistycz-nymi i technicznymi. Sport wszędzie wymaga tych samych kompetencji. To raczej od dobrego trenera zależy, czy potrafi wydobyć najlepsze cechy druży-ny, czy wystarczająco zmotywuje. Uwa-żam, że dodatkową motywacją jest silna identyfikacja z uczelnią. Akurat AGH jest bardzo dobrym przykładem uczel-ni, z którą czują się mocno związani zarówno pracownicy, jak i studenci. To widać, szczególnie podczas spotkań z absolwentami, kiedy po wielu latach przyjeżdżają nieraz z innych kontynen-tów, aby się spotkać. Bardzo często już trzecie pokolenie studiuje na AGH. My-ślę, że silne więzi to wyróżnik AGH. Nic tak dobrze nie promuje w środowisku

wszelkiej aktywności jak dobry przykład. W jaki

sposób pani profesor spędza czas wolny ?

Niestety nie mogę się pochwalić spor-towymi osiągnięciami. Ale lubię jeździć na rowerze, często spotykam po drodze studentów, którzy są chyba lekko za-skoczeni. Na marginesie należy pod-kreślić, że drużyna kolarska AGH jest wyjątkowo silna. Więc może tu jest ja-kiś związek. I bardzo lubię chodzić po górach, moje ulubione to Bieszczady. Dziękujemy za rozmowę.

Rozmawiał Bartłomiej Korpak

Foto Andrzej Domiza

Page 5: Akademicki Przegląd Sportowy 08/2015

www.azs.pl 5

Nagroda im. Eugeniusza Pietrasika, o czym

sam miałem kiedyś przyjemność się przeko-

nać, to najważniejsza nagroda dla studentów-

-działaczy AZS. Byłaś zaskoczona, że w tym

roku zostałaś wyróżniona?

Tak, nie spodziewałam się żadnej nagrody. Myślałam, że srebrna odznaka AZS, którą dostałam w styczniu br., będzie ostatnią moją nagrodą. Miło, że ktoś jeszcze docenił to, co robię.AZS dla jednych to tylko trzy literki, dla drugich

całe życie. Ty chyba należysz do tych drugich.

Kiedy usłyszałaś po raz pierwszy ten skrót? Jak

zaczęłaś przygodę z AZS-em?

No właśnie, to nie tylko skrót, to nie tylko zwykła organizacja. Wie-le zyskałam, odkąd zaczęłam działać w AZS, i nie ukrywam, że wiązałam z nim swoją przyszłość. A jak to się wszystko zaczęło? Chyba oglądając me-cze Plus Ligi mężczyzn w siatkówce, będąc jeszcze w liceum. Siedziałam na trybunach i myślałam, że fajnie było-by kiedyś być częścią AZS. Najpierw zaczęło się od uczęszczania na sekcję siatkówki, a po jakimś czasie dosta-łam wiadomość o propozycji zostania czynnym wolontariuszem i wyjazdu na szkolenie środowiskowe. Pamiętam, że z euforii gorąco mi się zrobiło i od razu wybiegłam z pokoju tańcząc, skacząc i powtarzając: będę działać w AZS, będę działać w AZS! Nie zapomnę tego. Jesteś też czynnym sportowcem, uprawiasz

fi tness i kulturystykę.

Sport zawsze był obecny w moim życiu, ale nigdy nie na poziomie wy-czynowym. Podstawówka to okres ogól-norozwojówki. Tu był skok wzwyż, ja-kieś biegi, a od liceum głównie tylko siatkówka. Z kolegą chodziliśmy też na siłownię szkolną. Kiedy przyszłam na studia, bardzo zainteresowałam się biochemią, fizjologią człowieka i teorią sportu. Tak trafiłam do czytelni, gdzie dodatkowo nabywałam wiedzę na te-mat treningu funkcjonalnego. Wtedy postanowiłam zrobić kurs instruktora fitness. Choć cały czas biłam się z my-ślami: ja i aerobik? To do mnie niepo-dobne, kiedyś byłam inna. Ciągle jednak to nie było to, co robisz obec-

nie…

Na drugim roku studiów (wraz z rozpoczęciem wolontariatu w AZS) zaczęłam prowadzić sekcję aerobiku. Po pierwszych zajęciach zaczęłam czuć, że to jest coś, co sprawia mi wielką

Dzięki AZS-owi moje CV nie jest puste… Rozmowa z Moniką Biedką z Klubu Uczel-nianego AZS Politechniki Opolskiej, tego-roczną laureatką Nagrody im. Eugeniusza Pietrasika

radość, i coraz bardziej zaczy-nałam odnajdo-wać się w fitnes-sie. Siatkówkę trenowałam cały czas, aczkolwiek coraz mniej mnie interesowała, na treningach nie byłam sobą, taka rozleniwiona, zniechęcona. Po głowie chodziły mi myśli, że tracę czas i mo-głabym w tym samym czasie zrobić dobry trening na siłowni. Aż w końcu pożegnałam się z drużyną i automa-tycznie przeszłam wyłącznie na fitness i treningi siłowe. W międzyczasie po-znałam Wojtka Kampę, jak się okaza-ło z czasem, mojego obecnego trenera. Fitness to także dieta. Czy możesz zdradzić

swoje codzienne menu?

Mój dzień zaczyna się od śniadania, które jest dla mnie deserem. Zawsze na słodko. Zazwyczaj jest to owsianka lub omlet z owocami. Moje posiłki opierają się na chudym mięsie drobiowym, woło-winie, jajkach, rybach, ryżu i makaronie pełnoziarnistym. Oczywiście dodatkowo warzywa. Po nabiale nie czuję się zbyt dobrze, więc wyeliminowałam go całko-wicie. To tak w skrócie.Mimo dosyć krótkiego stażu zdążyłaś już osią-

gnąć sukcesy…

We własnej hierarchii najwyżej cenię start na Mistrzostwach Polski Juniorów w Fitness Bikini, gdzie zajęłam czwarte miejsce. Miałam wtedy najlepszą formę i nie mam sobie nic do zarzucenia. Suk-cesem na pewno jest też dostanie się do kadry narodowej na Mistrzostwa Eu-ropy Juniorów. Zdobyłam też brązowy medal AMP w typie uniwersytetów. Póki co trochę prześladuje mnie czwarte miejsce, ale jestem dobrej myśli.Bycie czynnym sportowcem to jedno, ale

oprócz tego jesteś członkiem zarządu KU AZS

Politechniki Opolskiej. Skąd pomysł, by zająć

się sportem od tej drugiej strony? Jak znala-

złaś jeszcze na to czas?

W zarządzie znalazłam się prak-tycznie po trzech miesiącach działa-nia w AZS. Bardzo szybko zaczęłam się rozwijać, żadne zadanie nie było dla mnie problemem, działałam, pozna-wałam ludzi, spełniałam się w tym, co robię. Skąd na to czas? Jestem bardzo zorganizowaną osobą i jeśli mi na czymś

zależy, to potrafię wszystko pogodzić i nie zaniedbywać swoich obowiązków, które zazwyczaj są dla mnie przyjem-nością. Nie spoczęłam na laurach, tylko zawsze po osiągniętym celu stawiałam sobie nowy, a w chwili kończenia jed-nej pracy już myślałam o następnych. Masz już jakieś pomysły, co byś chciała zro-

bić dla sportu akademickiego w przyszłości?

Nie mam jeszcze konkretnych celów, wydaje mi się, że najlepiej poddawać się biegowi czasu… Kulturystyka, AZS, studia… Czy masz już

sprecyzowane te bardziej zawodowe plany

na przyszłość?

Studiuję wychowania fizyczne, czyli łączę przyjemne z pożytecznym. Plany na przyszłość? To wielki znak zapyta-nia. Ostatnio widzę, że wiele się zmie-nia i trudno coś precyzyjnie zaplano-wać. Ale moją przyszłość wiążę z tym, co teraz robię. Nauczyciel? Instruktor? Trener? Może wykładowca? Czuję, że to powinna być praca z ludźmi, chcę się w niej rozwijać i czerpać satysfak-cję z tego, co robię. Powiedz, jak zachęciłabyś młodych ludzi do

aktywnego włączenia się w życie AZS? Co zy-

skałaś będąc w AZS-ie?

Będąc w AZS zyskałam mnó-stwo znajomości, są też przyjaźnie. Zwiedziłam kawałek Polski, zdobyłam doświadczenie, rozwinęłam skrzydła i widzę, jak wiele można zdziałać, kiedy tylko się chce, przy okazji dobrze się przy tym bawiąc. Moje CV nie jest pu-ste, a wręcz przeciwnie – dużo w nim informacji na temat odbytych szkoleń, przeprowadzonych wydarzeń sporto-wych, organizacji eventów. Doświadcze-nie, które zdobyłam, nie jest z książek, lecz z mojej działalności i wiem, że je-stem w tym dobra.Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Michał Filarski

Foto Andrzej Domiza

Page 6: Akademicki Przegląd Sportowy 08/2015

aps nr 08 2015 (331)6

Gratulacje, kilka dni temu minęło 20 lat od

podjęcia przez Senat Wyższej Szkoły Inżynier-

skiej w Opolu uchwały o utworzeniu na Wy-

dziale Elektrotechniki i Automatyki kierun-

ku wychowania fi zycznego. Dzisiaj uczelnia

ma status Politechniki, a kierunek zmienił się

w Wydział. Warto było podjąć to wyzwanie?

Okres dwudziestu lat w życiu szkoły lub uczelni może być różnie postrzega-ny, gdyż w takim czasie może się wyda-rzyć bardzo dużo lub też zupełnie nie-wiele. Jeżeli temu czasowi towarzyszą znaczące przemiany i wydarzenia, to nabiera on wielkiego znaczenia. Dlatego warto się przyjrzeć dokonaniom, jakie miały miejsce na Wydziale Wychowania Fizycznego i Fizjoterapii Politechniki Opolskiej. Wydział w krótkim czasie z Instytutu Wychowania Fizycznego i Rehabilitacji kształcącego na poziomie licencjackim został przemianowany na Wydział Wychowania Fizycznego i Fi-zjoterapii, posiadający uprawnienia do kształcenia na poziomie magisterskim na trzech kierunkach: wychowania fi-zycznego, fizjoterapii oraz turystyki i rekreacji.

Wielka dynamika zmian i rozmach w jego rozwoju to ogromna zasługa lu-dzi, którzy wpadli na pomysł podję-cia się takiego przedsięwzięcia, potem podjęli się trudu wdrożenia tego po-mysłu do realizacji, pokonując szereg trudności natury prawnej, organizacyj-nej, finansowej i logistycznej z jednej strony, a także potrzebę opracowania koncepcji zawierającej wizję pracy dy-daktycznej i naukowej, która ma być w przyszłości realizowana. W działaniu tym wszystkie dokonania były nowe i działy się szybko, często podejmowa-ne na krawędzi ryzyka i metodą prób i błędów. Czynnikiem motywującym do działania była świeżość i atrakcyjność pomysłu, co wzbudzało chęć zmierzenia się z zadaniem, które nie miało gwa-rancji powodzenia.

Rozmowa z prof. Zbigniewem

Borysiukiem, dziekanem Wy-działu Wychowania Fizyczne-go i Fizjoterapii Politechniki Opolskiej

Z perspektywy dwudziestu lat wi-dać, że zainicjowany i wyzwolony przez władze uczelni zapał i zaangażowanie w realizację tego projektu dał oczeki-wane efekty. Wydział posiada obecnie bardzo dobre warunki bazowe do swo-jego funkcjonowania. Sprawnie i sku-tecznie realizuje zadania dydaktyczne i naukowo-badawcze. Pod względem liczby studentów stał się wiodący na uczelni. Historia to fakty i wydarzenia, ale przede

wszystkim ludzie. Jeżeli wspominamy te 20

lat, to z jakimi osobami należy pomysł powsta-

nia kierunku i dalszy rozwój tej specjalności

w przypadku Opola kojarzyć? Dla ogólnego

przypomnienia: zaczęło się od wychowania

fi zycznego, potem doszła fi zjoterapia, a w 2001

roku – turystyka i rekreacja.

Prekursorami pomysłu uruchomie-nia kierunku wychowanie fizyczne byli przede wszystkim: prof. Piotr Wach, ówczesny rektor, który uważał, że wy-chowanie fizyczne pasuje do uczelni technicznych i można znaleźć cały sze-reg powiązań; prof. Jerzy Skubis, któ-ry wtedy pełnił funkcję prorektora ds. nauki i twierdził, że zapotrzebowanie w regionie na kształcenie w zakresie wychowania fizycznego i rehabilitacji jest na tyle duże, że jeśli taka inicja-tywa nie zostanie podjęta przez uczel-nię państwową, to w krótkim czasie zostanie zrealizowana jako inicjatywa prywatna; w końcu prof. Józef Woj-nar – pełnomocnik rektora ds. nowe-go kierunku wychowanie fizyczne oraz pierwszy dziekan Wydziału Wychowa-nia Fizycznego i Fizjoterapii oraz mgr Paweł Czerepok – pełnomocnik rektora

ds. nowego kierunku, a następnie pro-dziekan Wydziału WFiF.

Czynnikiem decydującym o utworze-niu Instytutu Wychowania Fizycznego, a potem Wydziału Wychowania Fizycz-nego i Fizjoterapii był silny impuls, za-cięcie i konsekwencja władz rektorskich w osobach prof. Piotra Wacha i prof. Jerzego Skubisa. To oni stworzyli wa-runki, by najpierw powstał instytut na Wydziale Elektrycznym, a następnie samodzielny wydział. Z ofi cjalnych danych wynika, że absolwentami

tych kierunków zostało już kilka tysięcy osób. To

dużo, ciągle jest zapotrzebowanie na ich pracę?

Statystyki z innych uczelni o podobnym profi lu

pokazują spadek zainteresowania kierunkami

studiów związanych z wychowaniem fi zycznym

i turystyką. Gdzie zatem trafi ają absolwenci tej

specjalności z Politechniki Opolskiej?

Władze uczelni i wydziału stworzyły studentom szanse do uzyskania dobrego wykształcenia. Nasi absolwenci są teraz liderami w swoich szkołach, w swoich klubach, promieniują na swoje środowi-ska, głównie w województwie opolskim, ale także poza nim i co więcej część z nich doskonali i rozwija się chociażby otwierając przewody doktorskie i ro-biąc doktoraty. Wprawdzie jest to ich osobisty rozwój, ale także splendor dla całego wydziału. Z naszego środowiska wywodzą się medaliści olimpijscy, mi-strzowie świata, którzy promują nasze środowisko.

Staramy się kształcić studentów w taki sposób, żeby potrafili poradzić so-bie w różnych sytuacjach życiowych. Ab-solwenci wychowania fizycznego oprócz przygotowania pedagogicznego do pracy

Page 7: Akademicki Przegląd Sportowy 08/2015

www.azs.pl 7

nauczyciela, posiadają wykształcenie trenerskie i realizują się w tej dziedzi-nie. Niektórzy dzięki ukształtowanemu hartowi ducha i wyuczonej dyscyplinie znaleźli pracę w służbach munduro-wych i nie tylko.

Ponadto dzięki zdobytej wiedzy nasz absolwent jest przygotowany do pracy w sektorze administracji publicznej, do kooperacji z organizacjami i stowarzy-szeniami sportowymi oraz do prowadze-nia własnej działalności gospodarczej. Wydział WFiF zatrudnił również swoich najlepszych absolwentów na stanowi-skach naukowo-dydaktycznych.Wiele zrobiono dla stworzenia odpowiednie-

go zaplecza dla potrzeb Wydziału, powstały

obiekty dydaktyczne, niezbędne pracownie,

obiekty sportowe i dobra infrastruktura. Czy

wszystkie planowane inwestycje udało się zre-

alizować?

Władze uczelni i wydziału konse-kwentnie od 2004 roku, kiedy to uczel-nia uzyskała pozwolenie na budowę dla inwestycji polegającej na przebu-dowie byłych koszar i budowie obiektu zespołu sportowego, dążyły do stwo-rzenia nowoczesnych warunków pracy dydaktycznej i naukowo-badawczej. Od roku akademickiego 2011/2012 zajęcia dydaktyczne na wydziale realizowane są w nowoczesnym kompleksie dydak-tyczno-sportowym w II Kampusie Poli-techniki Opolskiej.

Baza dydaktyczna składa się z dwóch obiektów, tj. z budynku dydaktycznego (oddanego do użytku w 2011 roku) i hali dydaktyczno-sportowej (funkcjonującej od roku 2006). W skład hali dydaktycz-no-sportowej (powierzchnia 4000 m2) wchodzą: hala do gier zespołowych, bież-nia lekkoatletyczna, sala gimnastyczna, siłownia, sala do ćwiczeń muzyczno-ru-chowych, sala dydaktyczna, sala wy-

kładowa na 200 miejsc, biblio-teka, czytelnia wydziałowa, sto-łówka studenc-ka. W budynku dydaktycznym znajdują się po-mieszczenia ad-

ministracji i pokoje dydaktyczne.Choć nie obyło się bez trudności, opol-

scy studenci mają odtąd możliwość na-uki na miejscu, w warunkach nieustę-pujących (a w wielu wypadkach prze-wyższających) standardy polskich AWF.Rozwój uczelni, o którym mówimy, zaowocował

też wzrostem zainteresowania studentów

i pracowników działalnością sportową. Klub

AZS Politechniki to ponad 1500 członków, kil-

kadziesiąt sekcji rywalizujących w Akademic-

kich Mistrzostwach Polski i od kilku lat moc-

na pozycja w sportowym szkoleniu, najpierw

w short tracku, a w ostatnim okresie w lekkiej

atletyce, kajakarstwie, grach zespołowych. Czy

uczelnia i wydział mają w planach budowę

uczelnianego centrum szkolenia sportowego?

Uczelnia wspólnie z władzami re-gionu ma w planach zagospodarowanie obszarów znajdujących się w głębi II Kampusu. Jeżeli uda się zrealizować choć część z nich, to Opole zyska za-plecze sportowo-rekreacyjne z prawdzi-wego zdarzenia.

To nie jedyny pomysł na uatrakcyj-nienie Kampusu. Rozmowy, jakie uczel-nia prowadzi w tej sprawie z miastem, dotyczą także powstania przychodni re-habilitacyjnej prowadzonej pod patro-natem Instytutu Fizjoterapii WWFiF, a także hotelu i restauracji, wspiera-nych przez kierunki turystyka i rekre-acja oraz technologia żywności i żywie-nie człowieka.

Wśród absolwentów Wy-

działu jest kilku reprezen-

tantów Polski, siatkarze:

Piotr Gacek, Rafał Musie-

lak, Sławomir Gierymski,

medalista olimpijski w łyż-

wiarstwie Zbigniew Bród-

ka, jego koleżanka z krót-

kiego toru Aida Bella, kilku

specjalistów od podnosze-

nia ciężarów. Czy uczelnia

stwarza jakieś specjalne

warunki dla uzdolnionej

sportowo młodzieży? Czy

otrzymuje ona pomoc w za-

kresie organizacji studiów,

pomoc materialną, opiekę szkoleniową?

Wydział Wychowania Fizycznego i Fi-zjoterapii starał się nie tylko kontynu-ować bogate osiągnięcia i tradycje spor-towe, jakie realizowane były na uczelni od początku jej powstania w roku 1966. Gromadził on nawet do 4000 studen-tów, co choćby ze statystycznego punk-tu widzenia powodowało wzrost liczby osób uprawiających sport. Taka sytu-

acja sprzyjała rozwojowi sportu akade-mickiego, a także stwarzała warunki do szerszego uprawiania sportu wyczy-nowego, bowiem na kierunki związane z wychowaniem fizycznym przychodzili na uczelnię nie tylko studenci zaintere-sowani aktywnością fizyczną, ale także w dużej mierze ludzie uprawiający sport wyczynowo. Żeby umożliwić studiowa-nie osobom ze szczególnymi wynikami sportowymi, senat uczelni zatwierdził w regulaminie studiów możliwość stu-diowania w trybie IOS (indywidualna organizacja studiów) oraz został utwo-rzony regulamin przyznawania świad-czeń dla studentów i stypendiów rektora dla wybitnych sportowców.

23 października odbyły się jubileuszowe uro-

czystości. Czy z okazji 20-lecia Wydziału pla-

nowane są jeszcze jakieś wydarzenia w tym

roku akademickim?

Rocznicowe obchody rozpoczęły się od wielkiego Balu Absolwenta, który odbył się 19 września br., następnie 23 października przyszedł czas na uro-czysty apel, przemówienia i wręczenie okolicznościowych medali oraz przyję-cie niezliczonych oficjalnych gratulacji i życzeń.

8 grudnia br. uroczystości jubile-uszowe zakończy konferencja pn. Oso-bowość trenera i wychowawcy – olim-piada wiedzy o piłce siatkowej, podczas której nastąpi zamknięcie obchodów Jubileuszu 20-lecia.Dziękujemy za rozmowę.

Rozmawiał Bartłomiej Korpak

Foto Archiwum WWFiF

Page 8: Akademicki Przegląd Sportowy 08/2015

aps nr 08 2015 (331)8

Rozmowa APS z prof. Stanisławem Sochą, pracownikiem naukowym AWF Katowice, Honorowym Członkiem AZS, w dniach jubileuszu 60-lecia pracy zawodowej w szkol-nictwie wyższym i w sporcie

Staszku, zacznijmy od gratulacji, to piękny ju-

bileusz, to dorobek związany z wieloma poko-

leniami studentów i pracowników naukowych,

to historia – jak w życiu bywa – pełna sukce-

sów i niepowodzeń, ale to też nadzwyczajna

okazja, by o środowisku akademickim związa-

nym z wychowaniem fi zycznym i w szczególny

sposób ze sportem w tym historycznym kon-

tekście porozmawiać. Nie chce się wierzyć, że

minęło już 60 lat?

Niestety minęło już 60 lat i jeszcze kilka miesięcy. Szybko czas leci. Co sprawiło, że maturzysta z liceum ogólno-

kształcącego z Andrychowa podejmuje studia

w Instytucie Kultury Fizycznej w Leningradzie?

Rok był 1951, zgliszcza i rany wojenne dopie-

ro się zabliźniały, gdzie rodzinne Sułkowice,

a gdzie dawna stolica carów Rosji? Dlaczego

nie AWF w Warszawie? Jak się wtedy studiowa-

ło, co ci zostało w pamięci z tamtego okresu?

Dlaczego w Leningradzie? Zamiar miałem taki, aby podjąć studia w War-szawie, ale niestety bardzo trudna sy-tuacja materialna rodziny na to nie po-zwalała. Wówczas na pierwszym roku, a na pewno na pierwszym semestrze studenci stypendiów nie otrzymywa-li. Na utrzymanie się w Warszawie, a więc na wyżywienie i zapłatę za aka-demik po prostu rodziny nie było stać. W sukurs przyszło pismo z kuratorium oświaty w Krakowie, w którym infor-mowano, że istnieje możliwość podjęcia studiów na terenie Związku Radziec-kiego, na różnych kierunkach, w tym także na wychowaniu fizycznym. Dalej napisano, że dla zainteresowanych wy-chowaniem fizycznym są 4 miejsca. Nie informując rodziców, podjąłem działa-nia, aby spróbować się zakwalifikować. Wtedy okazało się, że studia są w Le-ningradzie, na jednej najstarszej tego typu uczelni w Europie i na świecie. Trzeba było napisać życiorys, oczywi-ście języka rosyjskiego zupełnie nie znałem, bo w szkole w liceum obo-wiązkowym językiem obcym była ła-cina. Na szczęście w sąsiedniej wiosce był nauczyciel w szkole podstawowej, który znał język rosyjski. Napisał mi krótki życiorys, ja musiałem ten doku-ment przedstawić w 5 egzemplarzach, wtedy nie było takich możliwości, aby tekst powielić, a więc go ręcznie od-rysowywałem. Poszedł życiorys razem z moimi dokumentami do kuratorium w Krakowie.

Po pewnym czasie dostałem informa-cję, że moje dokumenty zostały przy-jęte i skierowane do ówczesnego mi-nisterstwa sportu, które nazywało się Głównym Komitetem Kultury Fizycznej i któremu podlegało szkolnictwo wyż-sze w tej dziedzinie. W czasie szkolnej nauki uprawiałem sport w klubie Be-skid Andrychów, głównie gry sportowe, wiodącą sekcją była siatkówka zarówno kobiet, jak i mężczyzn. W 1948 roku to żeńska drużyna z Andrychowa zdo-była 4 miejsce w lidze ogólnopolskiej. W owym czasie nasz męski zespół grał w siatkówkę, także w koszykówkę i na koniec w piłkę ręczną. Po eliminacjach zakwalifikowałem się na I Spartakia-dę Sportową, która rozgrywana była w 1951 roku w Warszawie. W cza-sie trwających rozgrywek finałowych dostałem informację, że zostałem za-kwalifikowany do konkursu na studia w Leningradzie. Do południa graliśmy mecze, a po południu mieliśmy egza-miny takie jak kandydaci na studia na AWF. Było nas 14 na 4 miejsca. W tym czasie odbywały się też egzaminy dla zgłoszonych na studia na warszawski AWF. Przeżywaliśmy to razem z moim starszym kolegą Tadkiem Szlagorem, wówczas już znakomitym siatkarzem, on zdawał na AWF, a ja do Leningradu.

Powiodło mi się, zostałem zakwalifi-kowany na wyjazd do Związku Radziec-kiego. Wtedy powstał najistotniejszy problem: jak przedstawić to rodzicom, a szczególnie ojcu, który w czasie oku-pacji, podczas przymusowych robót spo-tykał się z ludźmi z Kresów i wiedział, że setki tysiące Polaków podczas wojny wywiezionych zostało przez Rosjan na Sybir, że ginęli, że głodowali. Ostatecz-nie rodzice się zgodzili i udałem się na specjalny kurs przygotowawczy, gdzie uczyliśmy się trochę języka, trochę o stosunkach politycznych w Związku Radzieckim. Opanowałem dość dobrze alfabet rosyjski, ale tylko wielkie lite-ry. Wyposażony zostałem w niezbędne rzeczy, a więc garnitur, ciepłą bieliznę i dwie pary butów, skarpety, płaszcz, a jeszcze dodatkowo, ku naszej wielkiej radości, w sprzęt sportowy szykowa-ny dla reprezentacji Polski na Zimo-we Igrzyska Olimpijskie w 1952 roku.

Do Leningradu dotarłem spóźniony o 19 dni, bo w Związku Radzieckim

nauka rozpoczynała się 1 września. Ostatecznie zacząłem studia i to bez znajomości języka rosyjskiego. Pocią-giem z Brześcia jechaliśmy w jednym z ostatnich wagonów. Patrzę przez okno, pierwsza stacja nazywa się „Ki-piatok”, jedziemy dalej, kolejna stacja, znowu nazwa „Kipiatok”. Dopiero po kolejnej stacji o tej nazwie zorientowa-liśmy się, że tak opisane były miejsca na stacjach, gdzie można było się za-opatrzyć we wrzątek.

Rozpocząłem studia, po każdym wy-kładzie ze spoconą głową starałem się to, co zrozumiałem, zanotować w języ-ku polskim. I tak trwała nauka przez pierwszy semestr. Dobrze się stało, że naszą czwórkę z Polski, dwie kobiety i dwóch młodzieńców, rozparcelowano do grup specjalistycznych. Przy czym te specjalizacje ustalił z góry Główny Komitet Kultury Fizycznej: wy, Stani-sław Socha, będziecie się specjalizować w lekkiej atletyce, wy, Kwapuliński Roman, będziecie się zajmowali gra-mi sportowymi, wy, Janina Stranka, będziecie się zajmowali gimnastyką, a wy szermierką. Specjalizacje zaczy-nały się od I roku. Grup w sumie było dziesięć. Specjalizacja miała się zakoń-czyć zdobyciem tytułu trenera klasy II, a w programie na specjalizację przezna-czonych było 960 godzin zajęć. Studia skończyłem po 4 latach. W ostatnich dniach czerwca 1955 roku, po zdaniu eg-zaminów końcowych, wróciłem do kra-ju. W Warszawie oddaliśmy paszporty, dostaliśmy dowody osobiste i nakazy pracy. Po przeczytaniu tego dokumen-tu nie bylem zadowolony. Pochodzi-łem z Małopolski, jeżeli już pracować na uczelni, to w Krakowie. Niestety nakaz pracy był jednoznaczny, „Towa-rzyszu Socha, jesteście potrzebni we Wrocławiu”. Dyskusji nie było. Dzisiaj pewnie absolwenci marzą o tym, aby dostać nakaz pracy, ale wtedy nie było to wielkim szczęściem. Tak trafiłem do Wyższej Szkoły Wychowania Fizyczne-go we Wrocławiu jako asystent w Za-kładzie Lekkiej Atletyki.

Życia nie zmarnowałem

Page 9: Akademicki Przegląd Sportowy 08/2015

www.azs.pl 9

Jak wyglądała uczelnia wrocławska w tych la-

tach? Co w niej dominowało, nauka praktycz-

nego zawodu nauczyciela-trenera, budowanie

warunków dla szkolenia sportowego czy jakieś

inne wyzwania? Dla przypomnienia w tamtym

okresie tego typu uczelnie podlegały Główne-

mu Komitetowi Kultury Fizycznej.

Jak podejmowałem pracę w 1955 roku, to uczelnia powołana w 1946 roku rozpoczynała 10. rok swojej działalno-ści. Największy problem tych pierw-szych lat to było skompletowanie kadry. Pamiętajmy, Wrocław to były Ziemie Odzyskane i trzeba było ludzi wysyłać tam z innych ośrodków. Do tego bardzo skromne warunki bazowe. Przed woj-ną, w czasach niemieckich, mieściła się na tym terenie placówka kształcą-ca nauczycieli dla potrzeb wychowania fizycznego w szkołach podstawowych, mała sala gimnastyczna, boisko i bież-nia czterotorowa o obwodzie 330 me-trów. Na starcie udało się ściągnąć do Wrocławia 4 specjalistów z ty-tułem magistra, absolwentów Centralnego Instytutu Wycho-wania Fizycznego z Warszawy, których wspomagała miejsco-wa kadra z Akademii Medycz-nej. Początkowo były to stu-dia 3-letnie, zawodowe, potem w połowie lat 50. we wszystkich WSWF wydłużono studia do 4 lat. Skromne warunki dotyczy-ły wszelkich aspektów życia, także naszych warunków by-towych.Czym się wtedy zajmowałeś na uczel-

ni, skąd się wziął pomysł podjęcia

studiów na Wydziale Filozofi czno- Hi-

storycznym Uniwersytetu Wrocław-

skiego, wtedy jeszcze noszącym imię

Bolesława Bieruta? Co to był za kie-

runek?

Tak jak już wcześniej wspomina-łem, pracowałem w Zakładzie Lekkiej Atletyki, prowadziłem zajęcia ze stu-dentami. Myślałem cały czas o własnym rozwoju zawodowym i naukowym. Wte-dy w Polsce nie było możliwości zgłę-biania wiedzy i rozwoju naukowego w naukach związanych z wychowaniem fizycznym. Aby zdobyć tytuł doktora, najpierw trzeba było ukończyć inny kierunek studiów. Po trzech latach pracy i starań zdecydowałem się na studia humanistyczne na uniwersyte-cie i specjalizację z zakresu psychologii i pedagogiki. Uznałem, że poziom le-ningradzkich studiów w zakresie fizjo-logiczno-medycznym był obiektywnie bardzo wysoki. Przed wojną w gronie wykładowców tej uczelni był między innymi wybitny fizjolog, laureat na-grody Nobla Iwan Pawłow, a także wielu wybitnych profesorów cenionych przez radziecką Akademię Nauk. Stu-dia uniwersyteckie miały mi umożliwić zdobycie stopnia naukowego doktora

i pozwolić na uzupełnienie wiedzy. W przyszłości widziałem się nie tylko jako nauczyciel akademicki, ale także jako trener. Pod koniec 1960 roku, jak zacząłem trzeci rok studiów, okazało się, że decyzjami gremiów naukowych i ministerialnych stworzono możliwość doktoryzowania się także w zakresie wiedzy związanej z wychowaniem fi-zycznym. Takie prawo otrzymała war-szawska AWF. Ponieważ równolegle z innymi obowiązkami prowadziłem też szkolenie jako trener rzutów, badania naukowe w ramach pracy doktorskiej oparłem na wynikach prowadzonych na miotaczach. Doktorat obroniłem już we wrocławskiej AWF w 1966 roku jako pierwszy na tej uczelni, a więc mam dyplom z numerem 1.A po kilku latach nowe wyzwanie... Kto i jak cię

przekonał, że podejmujesz się pracy na rzecz

utworzenia kolejnej wyższej uczelni o tym pro-

fi lu, tym razem w Katowicach?

Jako trener kadry miałem dużo kontaktów z różnymi środowiskami, a szczególnie bliskie z Górnym Ślą-skiem, gdzie pasjonatem i wielkim pro-pagatorem lekkiej atletyki był doktor Jerzy Wielkoszyński. To on mi zapropo-nował przyjazd do Katowic na spotkanie z działaczami sportowymi, z prezesem Okręgowego Związku Lekkiej Atletyki. Podczas spotkania dotarła do mnie wia-domość, że jest propozycja powołania w Katowicach kolejnej Wyższej Szkoły Wychowania Fizycznego, a potem pro-pozycja podjęcia przeze mnie pracy na tej nowej uczelni. Było mi to trochę na rękę, po pierwsze mogłem być bliżej ro-dzinnego domu, a moja mama wtedy już samotnie (ojciec zginął w wypadku komunikacyjnym) wychowywała jeszcze dwójkę moich młodszych braci. Do koń-ca nie wiedziałem, na co się porywam. Znów tak jak w przypadku początków Wrocławia, nie do końca w Katowi-cach były warunki dla działania takiej

szkoły, a więc głównie kłopoty kadrowe i bazowe. Te pierwsze były bardzo duże, już wtedy ustawowe wymagania ka-drowe były dla powołania takich szkół znacznie wyższe.

Powierzono mi funkcję dziekana i uczyniono odpowiedzialnym za zor-ganizowanie pierwszej inauguracji roku akademickiego. Uczelnia powstawała na bazie Studium Nauczycielskiego Wy-chowania Fizycznego i w pierwszym roku działalności obie szkoły pracowały równolegle: WSWF miał studentów na I roku, a SN kontynuował naukę na drugim i zarazem ostatnim roku. Szkoła była w jednym mizernym budyneczku, a obiekt sportowy to sala sportowa, która w pierwszych latach była zdaje się nawet o naturalnej, gliniastej na-wierzchni. Początkowo korzystaliśmy z pływalni Pałacu Młodzieży, ale z cza-sem, jak przybywało grup, to już pomie-ścić się nie było jak. Studenci na zajęcia

z pływania jeździli do Sosnowca, do Siemia-nowic, do Tychów. Nie mieliśmy też stadionu lekkoatletycznego, jeź-dziliśmy na zajęcia na odległy stadion Klubu Start Katowice.

Przetrwaliśmy. Po dwóch latach dosta-liśmy nowy budynek, który pierwotnie miał być siedzibą techni-kum ekonomicznego dla pracujących. Do-datkowo mogliśmy wykorzystać na dom studenta istnieją-cą już bursę szkolną. Tak więc postęp był wi-doczny. Pełniąc funkcje

dziekańskie przeprowa-dziłem pierwszą immatrykulację dla dwóch grup studenckich, wygłosiłem pierwszy wykład i tak przez 45 lat do-trwałem do 2015 roku. W roku 1970 istniały już w Polsce Wyższe Szko-

ły Wychowania Fizycznego w Gdańsku, Pozna-

niu, Krakowie i Wrocławiu, do tego AWF w War-

szawie. Skąd taka wizja masowego kształcenia

kadr dla potrzeb kultury fi zycznej? System

edukacji w takim wymiarze nie zaistniał w żad-

nym państwie europejskim.

W Polsce typowa uczelnia, nazwijmy ją skrótowo sportowa, powstała w 1929 roku w Warszawie. Do tego przy uni-wersytetach powstawały zalążki kształ-cenia w tym zakresie: katedry wycho-wania fizycznego na Uniwersytecie Ja-gielloński i Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Z czasem za-częły się one usamodzielniać w wydzia-ły. Warszawski CIWF, a potem AWF miał najlepsze zaplecze materialne, był centralną uczelnią wspieraną przez ad-ministrację rządową, kształcił także

Trening przed IO, S. Socha i R. Skowronek w 1972 r.

Page 10: Akademicki Przegląd Sportowy 08/2015

aps nr 08 2015 (331)10

dla potrzeb wojska. Po wojnie czwar-ta placówka powstaje we Wrocławiu. Na Górnym Śląsku, w okresie kiedy sekretarzem KW PZPR był Edward Gierek, ten region odgrywał wiodącą rolę w gospodarce polskiej. Uznano, że sport, szkolnictwo wyższe, kultura są znakomitym dopełnieniem tego kon-glomeratu przemysłowo-gospodarczego. Powstają wyższe uczelnie: Politechnika w Gliwicach, szkoła ekonomiczna, Uni-wersytet Śląski i uczelnie artystyczne. Myślę, że pomysł powołania wyższej uczelni sportowej wynikał także z ob-serwacji i doświadczeń bliskiej wtedy współpracy śląskiego regionu z NRD--owskim regionem Saksonii. Istniejąca w Lipsku Akademia Sportu miała już bardzo wysoką europejską renomę, któ-ra wynikała z rosnącej pozycji sportow-ców NRD na światowych arenach. Go-rącym rzecznikiem powstania uczelni sportowej w Katowicach był wojewoda śląski gen. Jerzy Ziętek. Podjęte działa-nia zaowocowały ostatecznymi rozwią-zaniami: Wyższa Szkoła Wychowania Fizycznego w Katowicach rozpoczęła działalność w 1970 roku. Pamiętajmy, że ten okres w Polsce to dosyć intensyw-ny rozwój zarówno szkolnictwa, jak rów-nież działalności klubów sportowych, które rozwijały się wraz z postępującą industrializacją. Specjaliści, nauczycie-le wychowania fizycznego, trenerzy i in-struktorzy byli poszukiwani na rynku pracy w całej Polsce, stąd taki rozwój szkolnictwa wyższego w obszarze wy-chowania fizycznego.Kiedy i w jakich okolicznościach zetknąłeś się

z Akademickim Związkiem Sportowym? Z dat

wynika, że byłeś już wtedy trenerem, a nie za-

wodnikiem. Czy w okresie wrocławskim odno-

towałeś jakieś sukcesy szkoleniowe?

Jako zawodnik z Akademickim Związkiem Sportowym się nie spo-tkałem, przypomnę że uprawiałem

sport w Andrychowie, a potem studiowałem w Leningradzie. Im-ponujących sukcesów sportowych nie mia-łem. Jak wylądowa-łem we Wrocławiu, to już o własnej karierze sportowej nie myśla-łem, ukierunkowany byłem na pracę trener-ską. To trochę wynika-ło z wzorów z uczelni radzieckiej, tam każ-dy pracownik nauko-wy był równocześnie praktykiem, trene-rem. To było niemal obligatoryjne rozwią-zanie i bardzo istotny element oceny nauko-

wej. Sukcesy sportowe potwierdzały ewident-

nie pozycję naukową. Od pierwszych dni na uczelni wrocławskiej zacząłem wyszukiwać studentów, którzy chcieli uprawiać sport. Koledzy pracownicy trochę byli tą moją działalnością zdzi-wieni, wszystko podejmowałem na wła-sną rękę, nikt mi za to nic nie płacił. Tak trafiłem do wrocławskiego AZS i na rzecz tego klubu prowadziłem nabór za-interesowanych studentów. Po jakimś czasie zostałem trenerem etatowym, z wynagrodzeniem za pracę, a do tego zaangażowałem się w organizacyjną działalność klubu AZS, zostałem pre-zesem jednostki uczelnianej. W ciągu tych 60 lat pracy moja praca trenerska zawsze związana była z AZS. Nigdy nie próbowałem mimo wielu propozycji i różnorodnych zachęt przejść do innego klubu. Szczególnie na Śląsku nacisków było sporo. We Wrocławiu zajmowałem się przede wszystkim grupą miotaczek i miotaczy. Jedna z moich podopiecz-nych, oszczepniczka Lucyna Krawce-wicz, zakwalifikowała się na Igrzyska w Meksyku w 1968 roku. Na poziomie rywalizacji krajowej wychowałem kilku mistrzów Polski w różnych kategoriach wiekowych.

Po wypadku w Zakopanem postano-wiłem się przekwalifikować jako trener z rzutów na wieloboje. W 1968 roku Ryszard Skowronek, jako student i za-wodnik AZS, wystartował na pierw-szych Mistrzostwach Europy Juniorów. Do ostatniej konkurencji był na pozycji medalowej, lecz na 1500 metrów mu nie poszło i ostatecznie był czwarty. Po ukończeniu studiów we Wrocławiu Ry-szard przeniósł się do Katowic, podjął pracę na uczelni i kontynuował karierę zawodniczą w barwach AZS. Do tej pory pracuje w Zakładzie Lekkiej Atletyki AWF w Katowicach.Okres katowicki: współtworzysz uczelnię,

ale świat sportowy zapamiętał ten czas jako

wielkie osiągnięcia polskich dziesięcioboistów.

Na Igrzyskach w Monachium Ryszard Katus

zdobywa medal, rok później na Uniwersja-

dzie w Moskwie Ryszard Skowronek wygrywa

z całą światową czołówką. Te pozycję utrzy-

muje przez kilka lat. Co najbardziej zostało ci

w pamięci z tego trenerskiego okresu w życiu

uczelnianym?

W 1970 roku mianowany zostałem trenerem kadry olimpijskiej w dziesię-cioboju. Zacząłem kompletować gru-pę zawodników na czele z Ryszardem Skowronkiem i Ryszardem Katusem. Celem były Igrzyska Olimpijskie w Mo-nachium. Były wątpliwości, czy to się wszystko uda, we wcześniejszym okre-sie krajowy dziesięciobój był na bardzo niskim poziomie. Udało się, ostatecz-nie udało się przygotować do tej ry-walizacji 3 zawodników z wynikiem powyżej 8000 punktów – w tym cza-sie na poziomie światowej elity w tej konkurencji. Wszyscy zawodnicy za-kwalifikowali się na Igrzyska, a Ry-szard Skowronek w sezonie olimpijskim osiągnął najlepszy rezultat na świecie. Nieszczęście się zaczęło od ataku gru-py „Czarnego Września” na członków ekipy Izraela w wiosce olimpijskiej w Monachium. W wyniku interwen-cji służb niemieckich zginęli wszyscy napastnicy i zakładnicy izraelscy. Po nocnych obradach MKOl podjął decyzję o kontynuacji sportowej rywalizacji, ogłosił dzień przerwy w zawodach, jako dzień żałoby. To były te dni, w których zaplanowano rozegranie dziesięciobo-ju. W drugim dniu rozgrywania kon-kurencji przyszła niesamowita burza, rano ulewa była przerażająca. Mimo wysiłków tylko częściowo usunięto na stadionie skutki oberwania chmury. Taki stan bieżni był przyczyną kontuzji Ryszarda Skowronka w biegu na 110 metrów przez płotki. Na drugim torze stały kałuże wody, na siódmym płotku Ryszard uderzył stopą w płotek, łamiąc kości. To był dla niego koniec zawo-dów. Z polskiej trójki Ryszard Katus zdobył brązowy medal. Jak się okazało – pierwszy i jedyny w tej konkurencji w historii startów olimpijskich.

Mija rok, Ryszard Skowronek do-chodzi do siebie, noga się zagoiła, rok po Monachium jedziemy w 1973 roku na Uniwersjadę do Moskwy. Obsada światowa, łącznie ze złotym medali-stą olimpijskim z Monachium. Wszyscy przygotowani i pewni na zwycięstwo Mykoły Awiłowa, dla którego przy-gotowano wielki kryształowy puchar z wygrawerowanym nazwiskiem tego sportowca jako zwycięzcy. Ale wygrał Ryszard Skowronek. Dopiero następne-go dnia wręczono mu dodatkowo jakiś puchar za ten sukces.

Miesiąc później jesienią odbywał się pierwszy drużynowy finał Pucharu Eu-ropy w dziesięcioboju. Zakwalifikowało

I wyklad inauguracyjny 1970/1971

Page 11: Akademicki Przegląd Sportowy 08/2015

www.azs.pl 11

się 8 najlepszych reprezentacji, w tym Polska. Wtedy nasza reprezentacja zwy-ciężyła, a Ryszard pokonał wszystkich medalistów igrzysk z 1972 roku. Trzeba pamiętać, że w tamtych latach dziesię-ciobój był uprawiany tylko w Europie i USA. Supremacja Ryszard Skowron-ka trwała nadal, w 1974 roku został mistrzem Europy. To były także moje trenerskie największe sukcesy.Uczelnia zmienia nazwę na Akademię Wycho-

wania Fizycznego, początek lat 80., trudny

okres w życiu naszego kraju. Zostajesz rek-

torem, podejmujesz skuteczny trud inwestycji

w bazę dydaktyczną, w akademiki i w uczelnia-

ne obiekty sportowe. Czy wszystko z planów

i zamierzeń udało się zrealizować?

Nigdy nie jest tak, że wszystkie pla-ny i marzenia uda się zrealizować. Ale faktycznie powstał projekt rozbudowy uczelni, powstają projekty architek-toniczne obiektów autorstwa Wojcie-cha Zabłockiego, wcześniej wybitnego szermierza, olimpijczyka. Makiety bu-dynków stanęły w Sali Senatu, bardzo sprzyjały nam władze miasta, mogliśmy pozyskać kolejne tereny przyległych ogródków działkowych. Ten region Ka-towic ulegał stopniowej przebudowie, powstawały nowe ciągi komunikacyj-ne, w tym autostrady. Zaczęliśmy od domu studenckiego z zapleczem gastro-nomicznym. W tym ostatnim bardzo pomogło nam ministerstwo górnictwa, swoim zapleczem dewizowym wsparło zakup nowoczesnych urządzeń na wy-posażenie stołówki, kuchni i zaplecza. Podobnej pomocy udzielono uczelni przy budowie i wyposażeniu pływalni (urzą-dzenia do filtracji wody). Wcześniej po-wstała już hala sportowa, a stopniowo zmodernizowano wszystkie dotychczas istniejące obiekty. Na terenie dawnego stadionu „Baildonu” Katowice powstał ostatecznie stadion AWF. Pod koniec dekady zakończyłem swoją podwójną kadencję rektorską. Może warto wspo-mnieć, że przez dwie kadencje jako rek-tor AWF pełniłem funkcję Przewod-niczącego Środowiskowego Kolegium Rektorów. Realizacją kolejnych zapla-nowanych inwestycji zajęli się już moi następcy w latach 90. Wymieniasz wśród swoich uczniów i współ-

pracowników liczne grono naukowców wy-

wodzących się wprost ze świata sportu. Trwa

taka zakamufl owana rywalizacja: naukowców

czystych teoretyków z ludźmi nauki wywodzą-

cymi się jednak z praktyki. Czy jest jakieś mo-

delowe rozwiązanie w tym zakresie?

Trudno mówić o jakimś specyficznym modelu przebiegu karier przedstawi-cieli nauk o sporcie1. Wymagania są podobne jak w wielu innych dziedzi-nach nauk. Przyjmując jednak, że nauki o sporcie mają charakter wdrożeniowy, skłania to do rozważań o ich znaczeniu w osiągnięciach sportowych naszego 1 Taka nazwa to skrót myślowy.

kraju. Nie podejmując szczegółowych rozważań o bardzo złożonym zjawisku, jakim jest ocena udziału nauki w po-ziomie osiągnięć sportowych, spróbuję w nieco uproszczony sposób odnieść się do tego problemu, posiłkując się przy-kładami z praktyki polskiego sportu.

W 1960 roku na Igrzyskach Olim-pijskich w Rzymie Polska zdobyła 21 medali, w tym 4 złote. W tym czasie nie było ani uczonych, ani nauk o spo-rcie. W okresie trzech ostatnich igrzysk, od 2004 do 2012 roku, kiedy mieliśmy już około 300 doktorów habilitowanych i profesorów nauk o sporcie z bogatym dorobkiem naukowym, Polska zdoby-wała zaledwie po 10 medali.XXI wiek to eksplozja sukcesów w zimowych

sportach studentów AWF Katowice, będących

pod opieką naukową i szkoleniową stworzoną

przez tę uczelnię. Medalowe osiągniecia Justy-

ny Kowalczyk, licznego grona przedstawicielek

biathlonu, Krystyny Pałki, Weroniki Nowakow-

skiej, Moniki Hojnisz, to wszystko efekt syste-

matycznej pracy czy szczęśliwy przypadek?

To efekt przemyślanej działalności uczelni. Pod koniec lat 80. podjęliśmy rozważania, dlaczego w prawie 40-mi-lionowym kraju w środku Europy żad-na kobieta nie zdobyła olimpijskiego medalu w konkurencjach narciarskich, a reprezentantki wszystkich krajów sąsiednich odnosiły wiele olimpijskich sukcesów.

Wtedy zaproponowałem, by zapo-znać się z doświadczeniami uczelni, którą ukończyłem w 1955 roku, a któ-rej studenci osiągali znakomite sukcesy sportowe. W okresie 40 lat zdobyli 224 medale na letnich igrzyskach i 62 na igrzyskach zimowych. Wtedy pojecha-łem do Leningradu, by zapoznać się z doświadczeniami uczelni i zamiarem pozyskania do pracy jednego z trenerów w biegach narciarskich. Rektor lenin-gradzkiej uczelni wyraził zgodę na od-

delegowanie jednego trenera, który roz-począł pracę z naszymi studentami. Po kilku miesiącach pracy studenci pierw-szego roku odnieśli pierwszy sukces, na mistrzostwach Polski. Zdobyli złoty medal w biegu sztafetowym 4x10 km. W następnych latach nie tylko studenci, ale również studentki na mistrzostwach Polski zdobywali w biegach narciar-skich więcej medali niż wszystkie po-zostałe kluby sportowe łącznie. Pierw-sze międzynarodowe sukcesy w biegach narciarskich kobiet rozpoczęła także studentka naszej uczelni Justyna Ko-walczyk, która jest pięciokrotną, w tym dwukrotnie złotą medalistką olimpij-ską i 11-krotną, w tym czterokrotną złotą medalistką mistrzostw świata, czterokrotnie zwyciężała też w general-nej klasyfikacji Pucharu Świata. Są to tylko najważniejsze sukcesy sportowe

Justyny. Dwukrotną złotą medalistką mistrzostw świata jest także studentka naszej uczelni Sylwia Jaśkowiec.

Pierwsze cztery medale na biathlo-nowych mistrzostwach świata zdobyły także studentki naszej uczelni: Weroni-ka Nowakowska dwa i po jednym Kry-styna Pałka i Monika Hojnisz. Ponad-to studentki i studenci naszej uczelni zdobyli 68 medali, w tym 24 złote na zimowych Uniwersjadach. Twój jubileusz wpisał się w 45-lecie uczelni,

ciągle jesteś aktywny w społeczności akade-

mickiej, ciągle ta praca daje ci satysfakcję?

W dalszym ciągu praca mnie anga-żuje, ale już na miarę możliwości. Za parę miesięcy kończę pracę na uczel-ni. Kiedy już nie będę pracować, będę mógł bardziej ocenić wartość pracy na uczelni i kontakty z ludźmi. Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Bartłomiej Korpak

Współpraca Katarzyna Karpińska-Szemes

Foto Archiwum Stanisława Sochy

Page 12: Akademicki Przegląd Sportowy 08/2015

aps nr 08 2015 (331)12

W mojej karierze stało się coś fajnego...

Podczas naszej rozmowy na

Uniwersjadzie w Trentino

mówiłaś (APS nr 1/2014

– przyp. red.), że w cza-

sie startu zawodnik

powinien być jak ka-

mień. I tak się wydaje, że

podczas Mistrzostw Świata

w Kontiolahti, tak udanych,

byłaś takim kamieniem...

Też tak myślę. W ogó-le nie da się opisać ca-

łej historii zdobycia tych medali. Zupeł-nie inny był bieg sprinterski, a zupełnie inny bieg pościgowy. Wiem, że brzmi to może trochę głupio, ale w dzień wyścigu sprinterskiego czułam się naprawdę źle. Trasa nie do końca mi odpowiadała, tuż przed startem bardzo mocno zaczął pa-dać śnieg, pojawił się wiatr. Ale mimo wszystko udało mi się zachować kon-centrację, nie wpadłam w panikę i wła-śnie, tak jak wspomniałeś, byłam może takim kamieniem. I chyba to był klucz do sukcesu. Jak podejrzewam dużo za-wodniczek „wysypało” się jeszcze przed startem. Myślały o wietrze, niesprzyjają-cych warunkach. A ja potrafiłam sobie to wytłumaczyć w głowie: Ok, jest trudno, ale wszystkim będzie trudno. Myślę, że tym zdobyłam te medale. Odetchnęłaś z ulgą, gdy po tylu latach w końcu

stanęłaś na podium?

Troszkę tak, ale też nie można po-wiedzieć, że zdobyłam wszystko i jestem w pełni usatysfakcjonowana. Skoro da-lej startuję, jestem w tym sporcie, to znaczy, że w dalszym ciągu mam coś do zrobienia. Motywacja bardziej rośnie niż spada. Ale jest takie uczucie, że w mojej karierze stało się coś fajnego. Coś na najwyższym poziomie. Podczas uniwersjady mówiłam, że byłam dobrą zawodniczką, zdobywałam medale uni-wersjady, mistrzostw Europy, ale ciągle brakowało mi medali z największych imprez. Było blisko, ale ciągle czegoś brakowało. Z reguły perfekcyjnego strze-lania. Tym razem niczego nie zabrakło. No właśnie, koszmary z Igrzysk Olimpijskich

w Vancouver i Soczi podczas ostatnich strza-

łów tym razem nie wracały...

Nie. Nie było czegoś takiego. Zacho-wałam takie „flow”. Robiłam wszystko automatycznie, nie zastanawiałem się. Podbiegałam do strzelnicy i wykonywa-łam co do mnie należy, bez zbędnych myśli. To było chyba kluczowe tego dnia.

Rozmowa APS z Weroniką Nowakowską, srebrną i brązową medalistką biathlonowych Mistrzostw Świata w Kontiolahti, wielokrotną medalistką uniwersjad, zawodniczką AZS AWF Katowice

Podejrzewam, że swoje zrobiła też współpra-

ca z trenerką od przygotowania mentalnego?

Tak, nie ukrywam, że duża część tego sukcesu jest właśnie jej zasługą. Udało się jej bardzo dobrze nastawić mnie do tych zawodów, rozgrywanych jak mówi-łam na trasie, za którą nie przepadam, w dniu, w którym nie najlepiej się czu-łam. Mam poczucie, że bardzo ciężko trenowałam całe życie i uważam, że były nawet zawody, na które fizycznie byłam przygotowana lepiej niż w Kontiolahti. Wygrałam doświadczeniem, głową i cha-rakterem. Nie uważam, by był to bieg mojego życia. W sensie wyniku tak, ale były wcześniej wyścigi, gdzie fizycznie czułam się lepiej i byłam lepiej przygo-towana. Tutaj wygrałam głową.A czułaś niedosyt, że nie było złota?

Nie, absolutnie nie. Śmiałam się, że tyle lat marzyłam o tym, żeby mieć jakikolwiek medal, a w Kontiolahti od razu dostałam dwa, dzień po dniu. Była to taka rekompensata za długie ocze-kiwanie.Od zdobycia tych medali minęło już trochę

czasu. Odczuwasz wzrost popularności, ludzie

rozpoznają cię na ulicy?

Na pewno wzrosła popularność całe-go biathlonu. I to mnie cieszy najbar-dziej. Oczywiście mojej osoby w jakimś stopniu także. Zdarzają się sytuacje, że ktoś poprosi o autograf albo jest szczę-śliwy, że po prostu udało mu się mnie spotkać. To jest bardzo miłe i w żaden sposób nie jest dla mnie uciążliwe. Na pewno wzrosła też popularność biath-lonu w telewizji, mamy tu duże szanse na sukces, bo przecież biathlon to nie tylko ja, ale też moje koleżanki, które mają bardzo wysoki poziom sportowy. A jak ten sukces przekłada się na zaintereso-

wanie sponsorów?

Rozpoczęłam współpracę indywidual-ną z marką 4F, jestem jej ambasadorką. Bardzo się z tego cieszę, ponieważ jest to polska firma i mogę swoją osobą pro-mować polską markę. W dalszym ciągu współpracuję z Viessmannem i, co mnie bardzo cieszy, będę twarzą województwa dolnośląskiego. Na razie jest to tyle, choć muszę przyznać, że firm zgłosiło się więcej. Jednak bardzo skrzętnie do-bieram partnerów. Zainteresowanie jest, nie tylko mną, ale całą dyscypliną, bo Związek też pozyskał nowych sponsorów. Jesteś bardzo aktywna w social mediach. Pro-

wadzisz stronę internetową i facebookowy

fanpage. Robisz to sama, czy ktoś ci jeszcze

w tym pomaga?

Robię to absolutnie sama. Jeśli chodzi o stronę internetową, to tylko mam osobę, która wrzuca moje tek-sty, natomiast nie prowadzi jej. Robię to sama, bo chcę być autentyczna. Nie chcę być jakimś produktem marketin-gowym, czyimś wymysłem. Myślę, że to jest fajne. Nie tylko dla sponsorów, ale przede wszystkim dla kibiców. Robię to z myślą o nich, tak by widzieli, jak wy-gląda życie sportowca od kuchni. Tak naprawdę, mimo że jestem tak aktyw-na, to są to jedynie skrawki z mojego życia sportowego, i nie tylko. Bardzo wiele się dzieje i chcę to w jakiś spo-sób pokazać innym, żeby wiedzieli jak to wygląda. Uważasz, że dziś bez obecności w social me-

diach trudniej znaleźć sponsorów? Niektórzy

twierdzą, że od sportowca powinno się głów-

nie wymagać wyników sportowych, a nie by-

cia mistrzem PR… Nie masz problemu łącząc

obie rzeczy?

Nie zaprzeczam, że jest to element mojej pracy jako sportowca. Oczywiście znam i takich, którzy nawet w poło-wie nie mają takich wyników jak ja, a są bardziej popularni. Nie będę tu-taj mówić o nazwiskach, ale tak jest, po prostu. Robię swoje; jeśli ktoś chce obserwować biathlon czy mnie, to daję taką szansę. Nie przeszkadza mi to w prowadzeniu treningu. Bo to też jest gruba przesada, jeśli ktoś uważa, że zaj-mujemy się tylko tymi „facebookami”, a nie mamy czasu na trenowanie. To nie jest tak. Wrzucenie posta to moment, trzeba mieć tylko pomysł. Przed obecnym sezonem trochę się w kadrze

pozmieniało. Doszedł, już na stałe, Tomasz

Sikora, mieliście treningi strzeleckie z Ta de-

uszem Czerwińskim. A trener Kołodziejczyk

zaaplikował dużo mocniejszy trening. Wszyst-

ko to już pod kątem kolejnych igrzysk olim-

pijskich?

Faktycznie weszliśmy już w tryb przygotowań do igrzysk. Ten rok tre-ner postanowił zagospodarować na zro-bienie objętości. Trenowaliśmy dużo i ciężko. Muszę przyznać, że ostatni raz

Podczas n

Uniwers

mów

– pr

sie

pow

mień. I t

podczas

w Kontio

byłaś tak

Też t

Rozmowi brązoŚwiatauniwe

Page 13: Akademicki Przegląd Sportowy 08/2015

www.azs.pl 13

Przy akompaniamencie chóru wprowadzono sztandar uczel-ni. Zebranych gości przywitał prezes AZS UR prof. Emilian Zadarko. Uroczystego otwar-

cia spotkania dokonał prof. Aleksander Bobko, który powitał wszystkich przy-byłych gości, w tym obecnych trenerów i zawodników klubów uczelnianych AZS i sympatyków sportu akademickiego, jak również przedstawicieli uczelni Fe-stiwalu Akademickiego Sportu.

Uroczystość jubileuszowa była oka-zją do podziękowania twórcom struk-tur klubów AZS działających do chwili powstania UR (2001 r.): WSP Rzeszów, filii AR Kraków oraz filii UMCS Lublin w Rzeszowie. Słowa wdzięczności i sza-cunku skierowano do trenerów i za-wodników za ich trud i zaangażowanie w pracę na rzecz uzyskania nieprzecięt-nych wyników sportowych oraz rozwój zaplecza sportowego AZS.

Z okazji rzeszowskiego święta przy-znano 6 złotych i 27 srebrnych Odznak AZS. Wyróżniono wybitnych sportow-ców: Kamila Gurdaka, Krystiana Her-bę, Piotra Kowala, Martę Niewczas, Edytę Reli, Tomaszowa Rząsę, Artu-ra Szymańskiego, Stanisława Śwista, Bogdana Taracińskiego i Rafała Wilka. Nagrody 50-lecia KU AZS UR za godne reprezentowanie klubów uczelnianych tworzących obecne struktury AZS UR otrzymali: Wiesław Bomba, Stanisław Dudziński, Stanisław Hadam, Marek Mirkiewicz, Jerzy Rut, Marian Gajdek, Ryszard Śpiewak, Grzegorz Hajduk, Renata Kołodziej i Marian Marciniec. Wyjątkowym w środowisku rzeszow-skiego sportu akademickiego Medalem

21 listopada 2015 r. w murach Uniwersytetu Rzeszowskiego miała miejsce uroczystość 50-lecia KU AZS tej uczelni. Drugim jubilatem był Wydział Wychowania Fizycznego Uniwersytetu Rzeszowskiego, który w tym samym czasie świętował jubile-usz 10-lecia.

im. Edwarda Sądeckiego uhonorowa-no prof. Zbigniewa Barabasza, który z wielkim sentymentem wspominał byłego prezesa Klubu AZS WSP. Pa-miątkowy certyfikat ukończenia 12-mi-nutowego biegowego Testu Coopera (z wynikiem przebiegniętych 2000 m), organizowanego systematycznie przez KU AZS UR, otrzymał prof. Aleksan-der Bobko.

W uznaniu osiągnięć uniwersytec-kiego klubu przedstawiciele środowiska rzeszowskiego AZS w osobach prezesa Janusza Zielińskiego oraz członka hono-rowego AZS Marka Ogrodniczka prze-kazali na ręce prezesa klubu Emiliana Zadarki sztandar, który został poświę-cony przez ks. prałata Jana Szczupa-ka. Poczet sztandarowy reprezentowa-ny był przez brązową medalistkę MP w Boksie Klaudię Sibigę, złotą meda-listkę Młodzieżowych Mistrzostw Polski w Lekkiej Atletyce Dorotę Skibę oraz srebrnego medalistę AMP w Futsalu Mateusza Jędryasa.

Kolejnym wyróżnieniem dla klubu było przekazanie przez sekretarza ge-neralnego AZS Bartłomieja Korpaka wiceprezes Edycie Nizioł-Babiarz aktu własności jachtu Sportina 682. Zacumo-wany w Solinie jacht ma nosić na burcie nazwę przewrotną, ale znaczącą – 50+.

Jubileuszowe spotkanie uświetnił występ Zespołu Pieśni i Tańca Resovia Saltans pod kierownictwem Romualda Kalinowskiego. A wieczorem wszyscy spotkali się na uroczystym bankiecie.

W przededniu uroczystości jubile-uszowej 50-lecia KU AZS UR zorgani-zowano Festiwal Akademickiego Sportu (FAS), którego celem była integracja

społeczności akademickiej polskich i za-granicznych uczelni, rywalizacja sporto-wo-rekreacyjna, wymiana doświadczeń na tle tradycji, kultury i folkloru, ze szczególnym uwzględnieniem krajów Europy Środkowej i Wschodniej.

W odbywającym się w dniach 18–21 listopada. FAS-ie w 6 konkurencjach ry-walizowało 14 drużyn, reprezentujących Polskę (Podkarpacie), Ukrainę, Słowa-cję i Rumunię. Uroczyste otwarcie w wy-pełnionej po brzegi hali ROSiR uświet-niły pokazy akrobatyczne zespołu KAS AZS, prowadzonego przez mgr Brygidę Sakowską-Kamińską. Dla uczestników FAS-u zorganizowano także warsztaty korfballowe, które poprowadzili zawod-nicy z Warszawy i Wrocławia. Pierw-sze miejsce w klasyfikacji generalnej (pomimo tej samej liczby punktów co Uniwersytet Rzeszowski i ze wzglę-du na większą liczbę zwycięstw w po-szczególnych konkurencjach) zdobyła drużyna Wyższej Szkoły Informatyki i Zarządzania, a trzecie miejsce zajęła Politechnika Rzeszowska.

W festiwalu uczestniczyło ponad 220 studentów, a zakończenie uświet-niły występy Krystiana Herby i po-kaz akrobatyczny w wykonaniu Bartka i Delfiny.

Najlepszymi w rywalizacji w po-szczególnych dyscyplinach okazali się:

Dwa JUBILEUSZE

tak ciężko pracowałam chyba pięć czy sześć lat temu. Ciężko – mam na myśli dużo, bardzo dużo objętości. Zmieniła się struktura naszych treningów – dużo jednostek na niższej intensywności, ale długie, np. wybiegania. Dla mnie, jako sprinterki, było to niezwykle trudne. Moim atutem są raczej biegi krótkie, mój poziom siły powoduje, że szybko biegam, a tutaj taki trening wytrzyma-łości „zabijał” mnie fizycznie i psychicz-nie. Cieszę się z tego, że walczę z sobą. Mam nadzieję, że tak ciężka praca nie spowoduje, że będę wolniejsza na trasie w tym roku. Czasami tak jest, że się

wydaje, że jeżeli ktoś trenuje więcej, to będzie lepszy, ale nie zawsze to się sprawdza. Mam nadzieję, że ta duża objętość nie zaburzy tego najbliższego sezonu. Bo to, że efekty będą w przy-szłości, jestem przekonana. W tym sezonie celujecie w Puchar Świata czy

bardziej w same mistrzostwa świata?

Myślę, że trener indywidualnie pla-nuje pewne rzeczy dla poszczególnych zawodniczek. Poprzednie mistrzostwa były dla mnie bardzo udane, teraz nie mogę powiedzieć, że przygotowuję się wyłącznie na nie. Wiadomo, że to jest główna impreza, ale bardzo zależy mi

na tym, żeby trzymać równą formę w ca-łym Pucharze Świata. To jest mój oso-bisty cel.W kadrze w tym sezonie znalazło się też kilka

młodych zawodniczek. To taki zastrzyk świe-

żości i nowej energii?

Młodzi mają to do siebie, że są nie-zwykle ambitni, bardzo charakterni, mają dużo energii, radości – takiej czystej – z uprawiania sportu, bycia w reprezentacji. Nam starszym zawod-niczkom też tej radości nie brakuje, ale wiadomo, że czasem wkrada się ruty-na. Fajnie obserwować naszą młodzież, dostawać od nich tę energię. Myślę, że

do

ko

ńcz

en

ie s

. 3

1• Bowling – University of Oradea

• Tenis stołowy – Politechnika Rzeszowska

• Pływanie – Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania

• Piłka siatkowa – Lviv State University of Physical Culture

• Koszykówka – Uniwersytet Rzeszowski

• Unihokej – PWSZ Sanok.

AZS UR

Foto Jadwiga Zydroń

Page 14: Akademicki Przegląd Sportowy 08/2015

aps nr 08 2015 (331)14

To było kilka gorących dni, kilkaset osób z wie-

lu uczelni, rywalizacja sportowa w ramach Fe-

stiwalu Akademickiego Sportu, świetna at-

mosfera, a do tego w podsumowaniu uroczy-

stości jubileuszowe 50-lecia Klubu AZS. Skąd

taki pomysł?

Rok 2015 jest rokiem jubileuszowym dla naszego klubu. Obchodzimy 50-lecie jego powstania. W związku z tym stara-liśmy się bardzo, aby wszystkie imprezy sportowe organizowane przez nas w tym roku były pod szyldem tego wydarze-nia. Cieszymy się, że nasi przyjaciele z zagranicy i z klubów podkarpackich przyjęli zaproszenie do wspólnego spor-towego świętowania tej rocznicy w ra-mach Festiwalu Akademickiego Sportu.W Rzeszowie zjawili się studenci z Ukrainy,

Rumunii, Słowacji i uczelni podkarpackich,

łatwo było ich namówić na udział w Festiwalu.

Czy wcześniej twój klub miał jakieś sportowe

kontakty z tymi uczelniami? Czy partnerem

w tym przedsięwzięciu były studenckie orga-

nizacje sportowe z tych uczelni czy bardziej

struktury uczelniane?

Zarówno kontakty klubowe, jak i uczelniane pomogły nam w organizacji festiwalu. Od kilku lat współpracujemy z tymi uczelniami prowadząc wspólne badania naukowe i projekty sportowe w ramach współpracy transgranicznej obejmującej Euroregion Karpacki. Na-sze położenie geograficzne sprzyja tego typu działalności i jest bardzo natural-nym sposobem wymiany doświadczeń zarówno naukowych, jak i sportowych. Dobór dyscyplin bardzo ciekawy – korfball,

kręgle, tenis stołowy, piłka siatkowa, koszy-

kówka, pływanie, unihokej, futsal. Jak prze-

biegały zawody i czy twoim zdaniem pomysł

na sportową integrację się sprawdził?

Był to prawdziwy maraton sportowy, a rywalizacja wymagała udziału drużyn mieszanych (kobiety i mężczyźni musie-li tworzyć wspólne drużyny w każdej rozegranej konkurencji) i była bardzo zacięta, nie dając uczestnikom chwi-li wytchnienia. Najpierw odbywały się rozgrywki grupowe, potem finały. Każda konkurencja była punktowana osobno i mogła decydować o klasyfikacji gene-ralnej. Ostateczne wyniki pokazały, że ten system bardzo motywował drużyny do walki i wymagał od nich odpowied-niej strategii doboru zawodników do drużyny, która mogła liczyć jedynie 13 osób (w tym 7 mężczyzn i 6 kobiet). W związku z tym nie było zdecydowa-nych faworytów w poszczególnych kon-kurencjach, liczyła się wszechstronność. Hasło integracji brzmiało głośno od pierwsze-

go spotkania. Czy we wspólnej Europie w tej

materii powinniśmy jako AZS i środowisko

akademickie coś jeszcze robić?

Festiwal Aka-demickiego Spor-tu pokazał, że jest to wspaniała idea umożliwia-jąca studentom oprócz rywalizacji sportowej wspa-niałą zabawę i wymianę kultu-rową. Moim zda-niem Akademicki Związek Sporto-wy poprzez orga-nizację tego wy-darzenia wyszedł naprzeciw oczekiwa-niom środowisk uczelniach zaproszonych uczelni, których przedstawiciele obecni na festiwalu podkreślali, że odbiór tego wydarzenia przez studentów, jak i ich samych jest nadzwyczaj pozytywny. Pod-kreślili, że właśnie ten festiwalowy spo-sób jest tym, co powinniśmy rozszerzać i promować w Europie jako najbardziej optymalny sposób integracji środowisk akademickich.Fascynującym spektaklem były popisy tanecz-

no-gimnastyczne reprezentacji uczelnianych.

Niektóre występy wyglądały na dobrze przy-

gotowane. Kiedy uczestnicy dowiedzieli się

o takim pomyśle na prezentację?

Regulamin festiwalu zaznaczał, że drużyny mają przygotować wspólny układ taneczny. Drużyny dostały regu-lamin z miesięcznym wyprzedzeniem. Faktycznie wspaniale prezentowały się poszczególne ekipy i oglądanie przygo-towanych przez nie układów taneczno--gimnastycznych wzbudzało zachwyt i było czystą przyjemnością. Czy na zakończenie Festiwalu padły jakieś de-

klaracje na kontynuację takich sportowych

spotkań w przyszłości? Czy gospodarzem bę-

dzie Uniwersytet czy też inne uczelnie?

Chcielibyśmy kontynuować ten festi-wal w przyszłym roku. Nasi partnerzy z zagranicy już zapowiedzieli, że są go-towi w nim uczestniczyć. Przy wsparciu struktur Uniwersytetu Rzeszowskie-go jesteśmy w stanie zorganizować go na wysokim poziomie. Między innymi w tym roku przyjezdni studenci byli zakwaterowani w czterogwiazdkowym hotelu Rzeszów.Pół wieku to kilka pokoleń studentów. Jak

dzisiaj wygląda Klub Uczelniany AZS, jakie są

priorytety w jego bieżącej działalności i w per-

spektywie najbliższych lat?

Tak, to znaczący okres w historii kilku pokoleń studentów. Mamy osią-gnięcia organizacyjne i sportowe, z któ-rych jesteśmy dumni. Na naszej stronie internetowej umieściliśmy monografię dostępną w wersji elektronicznej, która

zainteresowanym naszymi osiągnięcia-mi przybliży te minione 50 lat działal-ności. Serdecznie zapraszam do jej lek-tury. Jako klub otrzymaliśmy zgodę na organizację w Rzeszowie Akademickich Mistrzostw Europy w Piłce Siatkowej Kobiet i Mężczyzn w 2017 roku i to jest obecnie nasze największe wyzwanie. Klub towarzyszy uczelni od początku jej po-

wstawania. Czy w planach rozwojowych uni-

wersytetu jest też miejsce na sport, na ak-

tywność fi zyczną studentów, na wspieranie

sportowych pasji studentów i pracowników?

Dzięki wsparciu naszych działań przez władze rektorskie oraz Wydział Wychowania Fizycznego i Centrum Sportu i Rekreacji Uniwersytetu Rze-szowskiego sport jest obecny i ważny w życiu uczelni. Mamy nadzieję, że bę-dące w planach budowy nowe obiekty sportowe przyczynią się do rozwoju za-równo sportowych, jak i rekreacyjnych form aktywności fizycznej naszych stu-dentów i pracowników.Jak długo jesteś związany z AZS i jakie cele

stawiasz sobie w realizacji swoich pasji?

Jestem związany z AZS od 25 lat. To połowa okresu jego istnienia na naszej uczelni. Poznałem tutaj wielu niesamo-witych ludzi, a jubileusz klubu jeszcze bardziej przybliżył mi ich wspaniałe do-konania. Chciałbym przede wszystkim, aby młodzi ludzie znajdowali swoje miej-sce w strukturach klubowych, realizo-wali swoje pasje i czuli się tutaj dobrze, z uśmiechem i codzienną radością łącząc naukę ze sportem, rozwijali się wszech-stronnie. Korzystając z okazji chciałbym jeszcze raz podziękować wszystkim, któ-rzy przyczynili się do tak wspaniałych i bogatych obchodów jubileuszu 50-lecia klubu. Specjalne podziękowania kieru-ję również do Marka Ogrodniczka oraz Podkarpackiego Akademickiego Związ-ku Sportowego za ufundowanie sztan-daru dla naszego Klubu.Dziękuję za rozmowę

Rozmawiał Bartłomiej Korpak

Foto Jadwiga Zydroń

Rozmowa z prof. Emilianem Zadarką – prezesem AZS Uniwersytetu Rzeszowskiego

Wspólne europejskie świętowanie

Page 15: Akademicki Przegląd Sportowy 08/2015

www.azs.pl 15

[wspomnienie]

W latach 1964–1967 na-uczyciel w liceum ogólno-kształcącym w Chojnie, od 1968 r. związany z Wyż-szą Szkołą Pedagogiczną

w Rzeszowie, która ostatecznie w 2001 r. przekształciła się w Uniwersytet Rze-szowski. Instruktor, trener, adiunkt i pro-fesor. Współtwórca i organizator kształce-nia nauczycieli wychowania fizycznego na Podkarpaciu, najpierw w ramach punktu konsultacyjnego WSP w Krośnie, potem w Katerze Wychowania Fizycznego Wy-działu Społeczno-Pedagogicznego WSP Rzeszów, a ostatecznie od 2005 r. na Wydziale Wychowania Fizycznego Uni-wersytetu Rzeszowskiego.

Od lat 70. związany z ogólnopolskim środowiskiem nauczycieli Studiów Wy-chowania Fizycznego i Sportu, dzia-łających jako Zespół ds. Koordynacji Działalności SWFiS pod auspicjami Mi-nisterstwa Nauki i Szkolnictwa Wyż-szego i Zarządu Głównego AZS. Autor badań dotyczących organizacji zajęć wychowania fizycznego na polskich uczelniach, propagator upowszechnia-nia dobrych praktyk w tym zakresie. Z AZS związany od czasów studenckich, w latach 1962–63 mistrz Polski w rugby z drużyną AZS AWF Warszawa. Jako nauczyciel akademicki prowadził przez wiele lat drużyny uczelniane klubu AZS WSP Rzeszów w ogólnopolskich i regio-nalnych rozgrywkach akademickich. Członek władz Zarządu Środowisko-wego AZS Rzeszów, w latach 1996–97 prezes tej jednostki.

Tak Kazimierz Obodyński wspomi-nał początki swojej przygody ze spor-tem: Wszystko zaczęło się w szkole pod-stawowej, pierwszym moim trenerem był znany w tamtych latach radziecki skoczek narciarski Kolesnikow, wtedy jeszcze mieszkaliśmy w Berdyczowie na terenie ZSRR. Do Polski przyjechałem jako repatriant w 1957 roku, w Rze-szowie zauważył mnie trener Resovii, zacząłem grać w siatkówkę i uprawiać lekką atletykę. Robiłem postępy, dlatego wybrałem studia na warszawskiej AWF. Wypatrzył mnie trener ligowej druży-ny rugby Marian Bondarowicz. Grałem ostatecznie w pierwszoligowej drużynie w tej dyscyplinie sportu, otrzymałem też powołanie do reprezentacji kraju. Potem miałem wypadek i przerwę w sportowej karierze. W połowie lat 60. do rugby przylgnęła etykietka sportu kapitalistycz-nego, co skutkowało cofnięciem wszelkich dotacji. Z planów grania i pracowania

KAZIMIERZ OBODYŃSKI (1941–2015)

Kazimierz Obodyński, absolwent AWF Warszawa (1964), doktor nauk o wychowaniu fi-zycznym, od 1994 roku doktor habilitowany w zakresie teorii wychowania fizycznego na podstawie oceny ogólnego dorobku naukowego i rozprawy habilitacyjnej Kształtowanie się kultury fizycznej młodzieży akademickiej w Polsce, profesor nadzwyczajny WSP Rzeszów.

w klubie „Pionier” Szczecin nic nie wyszło. Na okres trzech lat wylądowałem jako nauczyciel w liceum ogólnokształcącym w Chojnie. Po odpracowaniu stypendium wróciłem do Rzeszowa i zostałem koordy-natorem w wojewódzkim ośrodku sportu i rekreacji. W 1968 r. trafiłem ostatecznie do Studium WFiS WSP Rzeszów (APS nr 11/1997 – przyp. red.).

W Zarządzie Główny AZS Kazimierz Obodyński pojawił się w latach 70. za sprawą aktywności na forum Zespołu ds. SWFiS. Lata te zapisały się w hi-storii akademickiego sportu jako okres szczególnego rozwoju. Wychowanie fi-zyczne na wszystkich uczelniach wpisa-ne zostało do programu studiów, a jego wymiar zaleceniami ministerialnymi systematycznie się zwiększał. Normą było 240 godzin, czyli obowiązkowe wychowanie fizyczne na dwóch latach studiów. Niektóre uczelnie wprowadza-ły własne rozwiązania zwiększające te obowiązki. Celem były obowiązkowe za-jęcia przez cały okres studiów. Do pro-gramu działalności Studium wpisano nie tylko całą działalność prowadzoną przez uczelniane jednostki AZS, ale tak-że regionalną i ogólnopolską rywalizację sportową uczelni, a także powszechne obozownictwo letnie i zimowe. Wte-dy jako normę traktowano obowiązko-we pełnienie funkcji w zarządach AZS przez przedstawicieli Studium.

Z osobą Kazimierza Obydyńskiego wiąże się uruchomienie w całym kraju badań w środowisku studiującej młodzie-ży dotyczących jej sprawności fizycznej i aspektów zdrowotnych. Nie tylko bada-no, ale na bieżąco analizowano i publiko-wano wszelkie materiały i analizy. Wła-dze ministerialne przyjmowały te wnio-ski, zalecając w kolejnych latach zmiany zarówno w programie, jak i wymiarze obo-wiązkowego wychowania fizycznego. Ze-spół ds. SWFiS organizował swoją działal-ność w trybie objazdowych spotkań w całej Polsce. Pozwalało to naocznie sprawdzić sposób organizacji zajęć wf. w poszczegól-nych szkołach, a także na spotkaniach z władzami uczelni proponować najlepsze rozwiązania sprawdzone w innych pla-cówkach. Trzeba pamiętać, że w tamtym okresie AZS działał pod auspicjami tego samego ministerstwa szkolnictwa wyż-szego, a prezesem Zarządu Głównego był kierujący tym resortem prof. Janusz Gór-ski. W praktyce zarówno w ministerstwie, jak i we władzach AZS za sport i wy-chowanie fizyczne odpowiadał Eugeniusz Pietrasik, dyrektor Departamentu Wy-

chowania i Spraw Studenckich.

Okres transfor-macji ustrojowej to dla Kazimie-

rza Obodyńskiego realizacja planów związanych z rozwojem własnej karie-ry akademickiej, ale także z tworze-niem podstaw do kształcenia nauczycieli i specjalistów wychowania fizycznego. Nowe regulacje prawne, w jakich zaczę-ły działać autonomiczne szkoły wyższe, zmniejszyły możliwość administracyj-nego wpływania na programy studiów, także w zakresie obowiązkowego wf. Kontakty z Zarządem Głównym AZS znowu stały się z konieczności bardziej intensywne. Teraz już bardziej w wy-miarze eksperckiej. Do stałych przed-sięwzięć w działalności AZS wchodzą konferencje dla nauczycieli, zarówno te doszkalające w zakresie kompeten-cji zawodowych, jak i te o charakterze popularyzującym wiedzę. W kolejnych latach podczas Sejmików Akademickiej Kultury Fizycznej rozważane są różne aspekty działalności sportowej w śro-dowisku akademickim. Gospodarzem jednego z pierwszych tego typu spotkań inaugurujących rok akademicki 1997/98 był Kazimierz Obodyński i kierowany przez niego Wydział Wychowania Fi-zycznego i Zdrowotnego WSP. Refleksje, które wtedy padły w dyskusji po donie-sieniu dr. Marka Mirkiewicza Ewolucja czy regres wychowania fizycznego stu-dentów w dobie autonomii szkół wyż-szych, są pewnie aktualne 20 lat później.

Po uroczystości, na której Kazimie-rzowi Obodyńskiemu prezes ZG AZS Aleksander Ronikier wręczył medal im. Eugeniusza Piaseckiego, laureat po-wiedział: Jestem mile zaskoczony. Nie ukrywam, jest to dla mnie wyjątkowe wyróżnienie. Ta nagroda zdopinguje mnie do następnego etapu w moim ży-ciu zawodowym. Chciałbym rozszerzyć nasz kierunek w układzie jeszcze kilku samodzielnych specjalizacji. Mam na myśli fizjoterapię, która rusza już od przyszłego roku, a drugą specjaliza-cją byłaby turystyka z narciarstwem. Chciałbym też, by nasi absolwenci mieli w Rzeszowie szanse dalszej pracy na-ukowej, tj. doktoryzowania się.

Te plany ostatecznie też się spełniły, a ośrodek rzeszowski wraz z powstaniem uniwersytetu stał się od 2005 r., kiedy utworzono Wydział Wychowania Fizycz-nego, placówką dydaktyczną i naukową w tym obszarze wiedzy. Wielu wycho-wanków i współpracowników profesora Obodyńskiego z tym ośrodkiem związało swoje losy naukowe i zawodowe.

Bartłomiej Korpak

Page 16: Akademicki Przegląd Sportowy 08/2015

aps nr 08 2015 (331)16

W Igrzyskach rywalizowa-ło ponad 500 sportowców spoza województwa wiel-kopolskiego i blisko 100 reprezentantów gospoda-

rzy, wszyscy oczywiście musieli prze-brnąć przez eliminacje środowiskowe. OŚ AZS Poznań (organizator) ugościł najmłodszych studentów z aż 64 uczelni i z 7 środowisk akademickich: Katowic, Warszawy, Lublina, Krakowa, Łodzi, Wrocławia oraz Gdańska.

Zmagania studentów I roku to nie tylko fantastyczna atmosfera, ale rów-nież wysoki poziom sportowy, rekor-dy osobiste i uczelniane. Uczestnicy igrzysk długo będą wspominać zacię-tą sportową rywalizację, ale docenią też możliwość pozna-nia kolegów i koleża-nek z innych uczelni. AZS Poznań po raz ko-lejny pokazał się z jak najlepszej strony jako organizator imprezy ogólnopolskiej; uczest-nikom igrzysk zapew-niono doskonałe wa-

runki pobytu i rywaliza-cji sportowej.

W klasyfikacji ogólnej środowisk AZS zawody wy-grał Poznań przed Katowi-cami i Warszawą, a w po-szczególnych dyscyplinach zwyciężali: AZS Gdańsk (tenis stołowy mężczyzn), AZS Katowice (pływanie kobiet i męż-czyzn), AZS Kraków (ergometr kobiet), AZS Lublin (piłka siatkowa kobiet, te-nis stołowy kobiet), AZS Poznań (biegi przełajowe kobiet i mężczyzn, koszy-kówka kobiet), AZS Warszawa (ergo-metr mężczyzn, piłka siatkowa męż-czyzn), AZS Wrocław (koszykówka męż-czyzn, futsal mężczyzn).

W trakcie trwania igrzysk swój kunszt dziennikarski ćwiczyli przy-szli korespondenci „Akademickiego Przeglądu Sportowego”. Dużo spo-

VI Ogólnopolski Finał Igrzysk Studentów Pierwszego Roku, Poznań 27–29.11.2015

Pierwszacy z polskich uczelni wyższych w ostatni week-end listopada rywalizowali w Poznaniu w Ogólnopolskim Finale Igrzysk Studentów Pierwszego Roku. Zmagania toczyły się na obiektach Politechniki, AWF, Uniwersytetu Przyrodniczego oraz UAM (trzy z nich były arenami zma-gań sierpniowych AME w Futsalu). Szeroki program Finału obejmował koszykówkę, piłkę siatkową, biegi przełajowe, pływanie, ergometr, tenis stołowy kobiet i mężczyzn oraz futsal mężczyzn – łącznie 13 konkurencji.

tkań, warsztatów, rozmów – ogólnie wytężona praca od rana do wieczora. Przyniosło

to bardzo dobre rezultaty w postaci wielu ciekawych rozmów, które zostały spisane i których fragmenty możecie przeczytać poniżej. Przeprowadzili je nowi korespondenci „Akademickiego Przeglądu Sportowego”, którzy spo t-kali się w Poznaniu na zorganizowa-nych redakcyjnych warsztatach dzien-nikarskich (w kolejności): Piotr Rej-mer (AZS Lublin), Aneta Rachwał (AZS PWSZ Krosno), Witalij Bohatyrewicz (AZS AJD Częstochowa), Anna Błasz-kowska (OŚ AZS Toruń) Katarzyna Karpińska-Szemes (OŚ AZS Katowice), Eunika Polowiec (AZS PWSZ Krosno)

i fotoreporter Katarzyna Dudek (KŚ AZS Wrocław).

Wszystkim przybyłym do Poznania serdecznie dziękujemy i gratulujemy sukcesów! Mamy nadzieję, że sporo osób powróci do nas jeszcze w tym roku aka-demickim, żeby rywalizować w Akade-mickich Mistrzostwa Polski rozgrywa-nych w Poznaniu.

Kacper Czarnota

Foto Paweł Adler

Page 17: Akademicki Przegląd Sportowy 08/2015

www.azs.pl 17

Wiktor Wieruszewski,

UMCS LublinJak oceniasz swój start ?

Na pewno było bardzo ciężko. Faj-ny klimat, wspaniała atmosfera i do-bry doping znajomych. Uważam, że był to udany występ. To nie oznacza, że nie mogło być lepiej.Czy udzieliła ci się atmosfera igrzysk?

Atmosfera jest sprzyjająca pozna-waniu nowych osób. Osobiście nie brałem udziału w imprezach integra-cyjnych, ponieważ nie jestem stylem imprezowicza. Natomiast grupa osób z Lublina jest bardzo wspaniała. Miło jest ich poznać i cieszę się, że mogę tu z nimi być.

Janusz Węgrzyniak i Ra-

dosław Łyko, Uniwersytet

Ekonomiczny KrakówCo zadecydowało o tym, że jesteście w Po-

znaniu?

Przeszliśmy eliminacje krakow-skie i dzięki wielkiej woli i walce znaleźliśmy się tutaj. Z Krakowa stawiła się oprócz nas jeszcze jedna drużyna. Wygraliśmy mecz, dlatego tu jesteśmy.Jak długo gracie w koszykówkę?

Od dziecka.Jak się czujecie na tych igrzyskach?

Fajnie się odnajdujemy, dużo po-zytywnych przeżyć. Jesteśmy pod wrażeniem warunków tej sali i or-ganizacji tych zawodów.

Szymon Wolanko,

AZS ŁódźJak oceniasz swój start w Poznaniu?

– „Dno, wodorosty, 3 metry mułu”. W sprincie nie mam jeszcze opty-malnej prędkości, z reguły też pły-wałem dłuższe dystanse – od 200 do 400 m. Dzisiaj osiągnięciem jest dla mnie to, że dopłynąłem do mety bez dyskwalifikacji. Udało nam się jed-nak z chłopakami wywalczyć medal w sztafecie, z czego bardzo się cieszę.Czy start w igrzyskach wpisał się w twój

sezon przygotowawczy?

– Mój okres przygotowawczy był trochę okrojony z powodu studiów i dodatkowych zajęć. Igrzyska są dla mnie pewną formą sprawdzianu.Jak podobają ci się igrzyska? Jak oceniasz

organizację, atmosferę, ludzi?

– Ludzie są całkiem fajni. Cieszę się z możliwości bycia częścią takiego przedsięwzięcia.

Weronika Zawidzka,

AWF WrocławJakie są twoje pierwsze odczucia na igrzy-

skach?

Podoba mi się organizacja, jest miła atmosfera i można pograć, to najważniejsze. Ludzie są w porządku, wszystko na miejscu; rywalizacja na boisku, a poza nim integracja.To twój pierwszy kontakt z AZS-em?

W zasadzie tak, startowałam w eliminacjach do drużyny akade-mickiej, ale się nie udało. Trener nas pocieszał, że zagramy na igrzyskach dla studentów pierwszego roku. I fak-tycznie, jesteśmy, ale za rok będę próbować wejść do składu drużyny uczelnianej.

Katarzyna Karpińska-

-Szemes, AZS KatowiceReprezentanci której dyscypliny są w twojej

drużynie najsilniejsi?

Mimo braku wsparcia ze strony zawodników AWF Katowice, jak co roku mocno liczę na pływanie. Spor-ty drużynowe również są na przy-zwoitym poziomie. Trudno ferować wyniki, bo są to zawodnicy nowi, których jeszcze nie obserwowaliśmy przez dłuższy czas na boiskach, w ha-lach czy na pływalni. Generalnie czas pokaże, a najważniejsze akurat w tej imprezie są integracja i pokazanie nowym studentom, czym jest AZS.Jakie są twoje prognozy dotyczące klasyfi -

kacji generalnej?

To pytanie zawsze na początku każdego roku akademickiego zadaje-my sobie wszyscy w środowisku, nie tylko w Katowicach. Igrzyska są taką imprezą sportową, gdzie możemy ze sobą rywalizować jako całe środowi-ska, bez podziału na uczelnie i ja kibi-cuję całemu naszemu województwu.

Page 18: Akademicki Przegląd Sportowy 08/2015

aps nr 08 2015 (331)18

warmiñskowarmiñsko-mazurskie

W tym roku olsztyńska siat-kówka obchodzi jubileusz 65-lecia istnienia. Z tej okazji 14 listopada zorga-nizowano obchody, które

zakończyły się meczem PlusLigi – aka-demickimi derbami pomiędzy AZS Olsz-tyn a AZS Politechniką Warszawską.

Wyjątkowym wydarzeniem tego dnia był Regionalny Test Wiedzy o siatkówce. Pytań było 80, a poziom wiedzy uczest-ników bardzo wysoki. Maciej Pichłacz zwyciężył i dzięki swojej wiedzy wygrał 4000 zł! Podchodziłem do tego testu jak do zabawy. W domu wręcz śmiali się ze mnie, że w nim startuję. Teraz przyj-dę i pokażę im ten czek i zobaczymy, kto się będzie z kogo śmiał – mówił ze śmiechem zwycięzca. – Urodziłem się w Olsztynie i z siatkówką jestem zwią-zany, więc nie potrzebowałem wertować książek. Dzisiaj rano wszedłem tylko na klubową stronę internetową, poczytałem trochę i wystarczyło.

Maciej Pichłacz to podopieczny tre-nera Andrzeja Grygołowicza – jednego z najbardziej utytułowanych trenerów siatkówki. Gra w zespole AZS UWM Olsztyn. To tylko udowadnia jak ta dys-cyplina sportu jest w Olsztynie popularna i przekazywana z pokolenia na pokolenie.

Celem testu było przypomnienie sukcesów oraz propagowanie wiedzy o najbardziej utytułowanym klubie sportowym Warmii i Mazur. To była niezwykła okazja do spotkania pasjona-tów siatkówki w tym mieście, a przede

wszystkim sprawdzenia swojej wiedzy o historii i osiągnięciach olsztyńskie-go AZS-u.

Niespodzianką dla wszystkich był Puchar za mistrzostwo świata, które wywalczyła reprezentacja Polski w roku 2014 w katowickim Spodku. Przywiózł go do Olsztyna Paweł Papke – prezes Polskiego Związku Piłki Siatkowej, były

Ach, co to był za jubileusz!

AZS Olsztyn to 65 lat pięknej i bogatej historii. Szczególnie sekcja piłki siatkowej zapisała się

złotymi zgłoskami w dziejach akademickiego sportu stolicy Warmii i Mazur.

siatkarz AZS Olsztyn, z którym zdobył 4 medale mistrzostw Polski.

Przy tej okazji w Olsztynie pojawi-li się nie tylko kibice, ale również byli siatkarze i trenerzy AZS Olsztyn. Prosto z Francji przyjechał Mirosław Rybaczew-ski – mistrz olimpijski i mistrz świata, z Holandii przybył Stanisław Zduńczyk – zawodnik, który przez całą swoją ka-rierę zawodniczą związany był z AZS-em Olsztyn i z którym to zdobył mistrzostwo Polski 1973. Obecny był również złoty medalista olimpijski Zbigniew Lubiejew-ski. Na pytania odpowiadali także Stani-sław Iwaniak – olimpijczyk z Montrealu, oraz trener Andrzej Grygołowicz.

Obecny był również Jarosław Szal-puk, mistrz Polski z 1992 r., który przy-pominał ostatnie mistrzostwo Polski, które zdobył z drużyną przyjaciół, a które to kibice biorący udział w teście mogli oglądać na telebimie. W klubie nie było pieniędzy. I pamiętam, jak przed decy-dującym meczem z AZS-em Częstochowa Mariusz Szyszko, kapitan drużyny, po-wiedział do nas w szatni: „Chłopaki, jeśli mamy się spotkać za 20–30 lat w tym gronie, to spotkajmy się jako mistrzowie Polski”. Wyszliśmy i wygraliśmy. I spo-tkali się… w Olsztynie w 2015 r. przy okazji jubileuszu 65-lecia AZS.

Po spotkaniu wszyscy goście i uczest-nicy przeszli do Muzeum Sportu Uni-wersytetu Warmińsko-Mazurskiego, aby obejrzeć wystawę 65 lat sportu akade-mickiego. W ponad 30 gablotach zostały zaprezentowane medale, puchary, pro-porczyki, oryginalne stroje sportowe, dy-

plomy i listy gratulacyjne dokumentują-ce najlepsze karty historii sportu aka-demick iego w Olsztynie. Bardzo dużą część wystawy poświęcono kortowskiej s i a t k ó w c e .

Galerię rozpoczyna fotografia Stanisła-wa Zduńczyka, siatkarza, uczestnika olimpiady w Meksyku w 1968 r. Na wielu zdjęciach jest również długoletni kapitan zespołu AZS, trzykrotny mistrz Polski i brązowy medalista mistrzostw Europy w Belgradzie w 1975 r. – Sta-nisław Iwaniak. Wszyscy obecni siatka-rze i trenerzy złożyli podpisy na swoich

fotografiach. Były to niezwykłe emocje, bo wartość tej ekspozycji wzrosła jesz-cze bardziej.

Po wizycie w Muzeum Sportu w kor-towskiej hali sportowej rozgrywany był mecz II ligi. Prowadzona przez legen-dę olsztyńskiej siatkówki – Andrzeja Grygołowicza, drużyna AZS UWM II Olsztyn triumfowała 3:2 nad BAS Bia-łystok. Mecz był niezwykle wyrównany i dostarczył kibicom wielu emocji.

Obchody 65-lecia AZS zakończyły się akademickimi derbami w hali Uranii. Było to niezwykłe uhonorowanie tych uroczystości, bo i mecz był niezwykły – trwał trzy godziny, co jak na spotkanie siatkarskie jest istnym rekordem. Ale akademickie derby pomiędzy tymi dru-żynami zawsze wywołują emocje i elek-tryzują olsztyńską publiczność.

Indykpol AZS Olsztyn choć przegry-wał już z AZS Politechniką 0:2, to od-wrócił losy spotkania i doprowadził do tie-breaka. Piąty set to była gra nerwów i emocji, ale ostatecznie lepsi okazali się gospodarze, którzy przy swoim święcie robili wszystko, aby ich kibice opuszczali halę w dobrym humorze. Cieszymy się z tego meczu, z tego całego dnia. Takie widowiska bardzo cieszą kibiców, nas to spotkanie troszeczkę wymęczyło. Przegry-wając 0:2, odrabiając straty, trzeba wło-żyć w grę jeszcze więcej siły. Dla kibiców na pewno było to superwidowisko, więc cieszy nas to i cieszy nas wynik – powie-dział jeden z najlepszych w tym dniu na boisku, Bartosz Bednorz.

Obchody 65-lecia AZS-u Olsztyn trwały niemal cały dzień. Rozpoczęły się o godzinie 11.00 Regionalnym Te-stem Wiedzy o Siatkówce, a zakończyły w hali Uranii, którą to ostatni kibice opuszczali po godzinie 23.30.

Ale przecież nie codziennie świętuje się takie urodziny, takiego Klubu! To wspaniała inicjatywa! Bawiliśmy się świetnie, miło było powspominać, ry-walizować i kibicować! – mówili kibice wychodzący z hali. – Oby częściej była okazja do świętowania takich jubile-uszy – dodał kibic Wojciech.

Czego życzymy naszemu dawnemu Klubowi z okazji urodzin? Żeby włączył się do gry o medale, żeby zajmował naj-wyższe miejsca, tak jak to było dawniej za naszych czasów, bo na to zasługuje – mówił najlepszy siatkarz w historii AZS-u Olsztyn, Mirosław Rybaczewski.

Marta Panasiuk

Foto Janusz Pająk

Page 19: Akademicki Przegląd Sportowy 08/2015

www.azs.pl 19

Jakub Kochanowski jako szesna-stolatek podpisał swój pierwszy wieloletni kontakt. Klubem, któ-ry widział potencjał w młodziut-kim siatkarzu, był Indykpol AZS

Olsztyn. Wychowanek MOSIR Giżyc-ko w 2013 r. został uczniem Szkoły Mistrzostwa Sportowego w Spale, ale wcześniej podpisał długofalową umowę z olsztyńskim klubem.

Jakub Kochanowski jest mistrzem Polski młodzików z 2012 r., które roz-grywane były w Kobyłce. Młodziutki środkowy zachwycił obserwatorów oraz uczestników mistrzostw i został uzna-ny za najwartościowszego siatkarza, otrzymując statuetkę MVP turnieju. Kolejnym sukcesem siatkarza było zdo-bycie srebra w Finałach Ogólnopolskiej Olimpiady Młodzieży.

W 2012 r. brał udział w Turnieju Na-dziei Olimpijskich, gdzie został zauwa-żony przez trenerów, otrzymując powo-łanie na KAMP-y do Spały. Siatkarskie KAMP-y to jeden z pierwszych kroków przybliżających utalentowaną młodzież do wpisania się na listę uczniów szkoły mistrzostwa sportowego. Po KAMP-ach Jakub został zaproszony na konsultacje, po czym już jako zawodnik Indykpol AZS Olsztyn został uczniem SMS w Spale.

Umowę podpisaliśmy już dwa lata temu z rodzicami Jakuba Kochanow-skiego – wyjaśnia prezes Zarządu Piłki Siatkowej AZS UWM SA Tomasz Jan-kowski. Kontrakt został podpisany na pięć lat, ale po osiągnięciu pełnoletności zawodnik musiał potwierdzić wszystkie zapisy w umowie. Cieszymy się, bo Ja-kub właśnie potwierdził wszelkie ustale-nia, więc jesteśmy związani na kolejne trzy lata. Teraz nasz zawodnik skupia się na maturze, więc mamy nadzieję, że za rok dołączy już do nas.

Mistrzowska młodzież!

Ma dopiero 18 lat, a na swoim koncie sukcesy, których mógłby pozazdrościć

niejeden doświadczony gracz. Jakub Kochanowski został tegorocznym mi-

strzem świata, a przecież jest dopiero na początku swojej siatkarskiej drogi.

Młody siatkarz wielokrotnie był na-gradzany statuetkami MVP w rozgry-wanych spotkaniach, zarówno na are-nie krajowej, jak i międzynarodowej. Młody siatkarz jest reprezentantem Polski w swojej kategorii wiekowej – juniorów i kadetów. Mało tego – bardzo dobre występy młodziutkiego środko-wego zaprocentowały powołaniem go przez Stephana Antigę na konsultacje do seniorskiej kadry narodowej!

Środkowy Indykpolu AZS Olsztyn jest kapitanem reprezentacji Polski ka-detów i srebrnym medalistą mistrzostw Europy juniorów z 2014 r. oraz mi-strzem Europy kadetów, które zdobył zaledwie pół roku temu.

Pod koniec sierpnia 2015 r. osią-gnął kolejny sukces. Po mistrzostwie Europy przyszedł czas na mistrzostwo świata kadetów! To ogromny sukces młodziutkiego zawodnika. W Olsztynie wszyscy są dumni ze swojego zawodni-ka. Klub AZS oraz sponsor tytularny Indykpol nagrodzili Jakuba czekami finansowymi, aby wesprzeć w dalszym rozwoju młodego siatkarza. Marszałek Województwa Warmińsko-Mazurskie-go – Gustaw Marek Brzezin, zapro-sił Jakuba na spotkanie, aby osobiście pogratulować mu ogromnego sukcesu.

Co dalej? Przed nim otwiera się powoli seniorska kariera. Naj-bliższy rok czeka mnie w Szkole Mistrzostwa Sportowego w Spa-le. Zaraz po maturze przenoszę się do Olsztyna – zdradza Jakub Kochanowski. Będę trenować jak najciężej, żeby wykorzystać swoją szansę i pokazać się z jak najlep-szej strony – dodaje mistrz świata kadetów.

Marta Panasiuk

Foto fivb.com

Jakub Kochanowski – mistrz świata kadetów…

Dotarło już to do ciebie?

Po kilku oficjalnych spotkaniach powoli to do mnie dotarło. Wszyscy, zaraz po tym turnieju, nie mogliśmy uwierzyć w to, co się wydarzyło. Radość była ogromna i nie do opisania. Chociaż jechaliśmy na te mi-strzostwa z nastawieniem, żeby je wygrać, to jednak długo to do nas nie docierało. Ale po uspokojeniu, opanowaniu emocji, całej tej radości, na spokojnie zaczęło to do nas dochodzić.Jesteś kapitanem reprezentacji Polski kade-

tów. Za co odpowiadasz i jaka jest twoja rola

na tak wielkiej imprezie jak chociażby ta ostat-

nia – mistrzostwa świata kadetów?

Jak każdy kapitan jestem odpowiedzial-ny za reprezentowanie całej drużyny. Sta-ram się wywiązywać z tej roli najlepiej, jak tylko potrafię. Motywuję drużynę do walki. Chociaż muszę przyznać, że nie tylko ja to czynię, bo wszyscy w zespole o to dbamy. Kiedy widzimy, że ktoś ma jakiś kłopot czy z czymś problem, to wspólnie nad nim pracujemy. Ja mam tylko tytuł kapitana.Co dalej? Jakie plany ma mistrz świata Jakub

Kochanowski?

Właśnie rozpocząłem rok szkolny w Szkole Mistrzostwa Sportowego w Spale i oczywiście sezon ligowy. Z SMS-em PZPS Spała występujemy w I lidze, i liczymy na jakiś dobry wynik.To plany na najbliższe dwanaście miesięcy. Póź-

niej czekają cię poważne, seniorskie plany…

Zaraz po maturze przenoszę się do Olsz-tyna. Podpisałem całkiem niedawno nowy kontrakt. To znaczy bardziej go potwierdzi-łem, bo umowa była już wiążąca od dwóch lat. Bardzo się z tego cieszę. Mam nadzieję, że dostanę swoją szansę i ją wykorzystam. Przez najbliższy czas będę trenować naj-ciężej, jak się tylko da.

Kto wie? Być może klub zainwestuje we mnie na dłuższy czas? Będę robić wszystko, by pokazać się z jak najlepszej strony i żeby zaowocowało to w przyszłości. Tak, aby obie strony miały z tego jak największy pożytek.

Mistrz świata Jakub Kochanowski

Jakub Kochanowski

Ur. 17.07.1997

Pozycja: środkowy

Klub: Indykpol AZS Olsztyn

Sukcesy: mistrz Polski młodzików (2012),

Tytuł MVP mistrzostw Polski młodzików

(2012), II miejsce w Ogólnopolskiej Olimpia-

dzie Młodzieży (2012), mistrzostwo Wschod-

nioeuropejskiej Federacji Piłki Siatkowej

EEVZA (2013), wicemistrzostwo Europy ju-

niorów (2014), młodzieżowe mistrzostwo

Polski (2014), tytuł najlepszego atakującego

Mistrzostw Polski Kadetów (2014), mistrzo-

stwo Europy Kadetów (2015), mistrzostwo

świata kadetów (2015)

Pochodzi z Giżycka, uczy się i trenuje w Spale, kontrakt podpisał w Olszty-nie. Człowiek orkiestra i mistrz świata kadetów – siatkarz Indykpolu AZS Olsztyn – Jakub Kochanowski.

Page 20: Akademicki Przegląd Sportowy 08/2015

aps nr 08 2015 (331)20

W listopadzie br. odbyło się w Pałacu Branic-

kich sympatyczne spotkanie po latach, czyli

wieczór wspomnień w murach, w których 65

lat temu powołano AZS w Białymstoku. Jak

się ma to do rzeczywistości?

Wieczorem 27 listopada w piwni-cach Pałacu Branickich w Białymstoku odbyło się bardzo ciekawe spotkanie. Licznie przybyli białostoccy AZS-siacy postanowili spędzić ten jesienny wie-czór wspólnie na wspomnieniach. Był czas na pachnącą kawę, smaczne ciasto i przede wszystkim wspaniałe opowieści. Wydarzenie to było wspólną inicjatywą Józefa Grajewskiego oraz Mieczysława Kuczyńskiego, którzy wraz z sekretarz OŚ AZS Haliną Fiedorowicz postanowili przypomnieć szerszemu gronu azetesia-ków, jak kształtowali serca i umysły młodych ludzi u zarania dziejów AZS Białystok i swoim postępowaniem stali się autorytetami dla młodzieży akade-mickiej.Na spotkanie przyszło wielu gości. Kto to był?

W spotkaniu wzięli udział byli prezesi Organizacji Środowiskowej AZS w Białymstoku: Ryszard Kinal-ski (1950–1951), Zbigniew Bujnowski (1964–1966), Józef Grajewski (1967–1974, 1977–1981), Andrzej Błachno (1981–1982), Jerzy Milewski (1983–1986), Mieczysław Kuczyński (1987–1988), Kazimierz Trzęsicki (1991–1992), Bogusław Nowowiejski (2002–2003), Antoni Prokop (2007–2009).

W naszych sercach i wspomnie-niach pojawili się również ci, którzy już od nas odeszli: śp. Zbigniew Woll-ny (1976–1996), śp. Franciszek Siemie-niako (1996–2001), śp. Edward Koby-lec (2006–2007), śp. Mestwin Kostka (2010–2011). Zaprosiliśmy również wybitnych sportowców i działaczy, za-przyjaźnionych z nami przedstawicieli lokalnych mediów oraz władz miejskich i samorządowych. Wspomnienie po latach. Jak komentowali swo-

ją działalność? Czy kusili się na recepty na XXI

wiek?

Spotkanie przyciągnęło przede wszystkim starsze pokolenie azetesia-ków. To oni na wyświetlanych fotogra-fiach rozpoznawali swoich znajomych i przyjaciół w myśl maksymy spotkania Szczęśliwe chwile w AZS-ie. Wspólnie wspominali dawne czasy, wspólnie się uśmiechali i komentowali – często dow-cipnie – dawne wydarzenia. Szczególnie wzruszyło zebranych wystąpienie kolegi

Zbigniewa Bujnowskie-go o początkach AZS--u w Białymstoku w latach 50. i 60., kiedy to zaczął rozwijać się w mieście nurt sportu uczelnianego i powstały róż-norodne formy rozgrywek sportowych dla ogółu studentów, bardziej w wymiarze rekreacyjnym niż wyczynowym. Poświę-cenie, bezinteresowność, zaangażowanie, a przede wszystkim uczciwość cechowa-ły ówczesnych sportowców i działaczy, a więc te cechy, których zdaniem obec-nych brakuje współczesnemu sportowi akademickiemu.Białystok jest miastem uczelni, tak państwo-

wych: Uniwersytet Białostocki, Uniwersytet

Medyczny, i bliska koledze Politechnika, jak

i wielu prywatnych. Czy jest przychylność

uczelni, władz miasta do AZS? Czy możecie

liczyć na ich pomoc w działalności na rzecz

sportu studenckiego?

Sport akademicki powinien być wizy-tówką miasta, które szczyci się mianem miasta akademickiego z 60-tysiącami studentów w 300-tysięcznym mieście, lecz tak nie jest. O akademickości mia-sta nie stanowi tylko i wyłącznie liczba studentów, szkół wyższych czy organiza-cji studenckich. Akademickość miasta to miasto przyjazne studentom i studenci umiejący z tego miasta korzystać i się nim cieszyć. Akademickość miasta to również sport akademicki, uczelniany i między innymi w liczbie studentów uprawiają-cych czynnie różne dyscypliny sportowe, w liczbie zawodów i imprez sportowych należy jej upatrywać. Przychylność, za-chęta i dobre słowa nie wystarczą. Nie konkursy ofert dotyczące realizacji poje-dynczych działań publicznych, lecz dzia-łania systemowe opierające się na stałej współpracy w trójkącie władze miejskie i samorządowe, uczelnie oraz kluby uczel-niane mogą wznieść sport akademicki na wyższy jakościowo poziom. Dążymy do tego uparcie od wielu lat przegrywa-jąc z medialnymi eventami sportowymi, lecz „kropla drąży skałę”. Bez pojmowa-nia aktywności sportowej jako wartości samej dla siebie, wartości zmieniającej przyszłe społeczeństwo regionu trudno wyobrazić sobie rozwój społeczny miasta i regionu, i ta prawda zdaje się powoli przebijać w umysłach naszych włodarzy.Proszę powiedzieć, w jakiej kondycji jest AZS

Białystok? Jak można was wspierać?

Wsparcie mniejszych akademickich środowisk sportowych może być tylko jedno. Jest to ciągły nacisk ma organy konstytucyjnie powołane do wspierania rozwoju sportu akademickiego, by wy-

wiązały się ze swoich powinności w spo-sób prawidłowy, czyli taki, który jest zgodny z oczekiwaniami sportowców, zwłaszcza z tych mniejszych środowisk, gdzie samowystarczalność klubów jest bardzo mała.

Wdrażana w szkołach wyższych ustawa dotycząca Europejskich Ram Kwalifikacji wymaga, by poza okre-śleniem odpowiedniego zasobu wiedzy efekty kształcenia uwzględniały rów-nież kompetencje personalne i społecz-ne studenta, wśród których znajdujemy wszechstronny rozwój fizyczny i spo-łeczny. Programy studiów będą mu-siały zawierać zajęcia kształtujące te kompetencje, a więc różnorodne for-my sportu akademickiego. Powinno to prowadzić do rozkwitu tych zajęć, do istotnej poprawy aktywności sportowej studentów. Wiążemy z tym nadzieje.Kiedy studenci z całego kraju przyjadą na zawo-

dy ogólnopolskie, np. AMP, do Białegostoku?

Akademickie Mistrzostwa Polski są w Białymstoku zawsze ogromnym wy-darzeniem. Staramy się je organizować w sposób najlepszy spełniając oczekiwa-nia uczestniczących drużyn oraz oka-zując tradycyjną wschodnią gościnność. Traktujemy je nie tylko jako powinność organizacyjną, lecz głównie jako nobi-litację środowisko. Dlatego tak bardzo o nie corocznie zabiegamy, ale z reguły z niewielkim skutkiem.

Niestety tendencją istniejącą już od wielu lat jest pomijanie małych środo-wisk i gromadzenie wielu imprez rangi mistrzowskiej w dużych ośrodkach aka-demickich. Obniża to ich poziom organi-zacyjny, zubaża doświadczenia uczest-ników, nie sprzyja osiąganiu wysokich wyników sportowych oraz – co jest tu najważniejsze – uniemożliwia rozwój mniejszych ośrodków akademickich, nie dając szansy na promocję sportu akademickiego w ich otoczeniu. Jest to bardzo zły symptom działania obecnych władz związku. Jednakże pomimo tego w 2016 r. Białystok będzie areną zmagań judoków w Akademickich Mistrzostwach Polski oraz pływaków w Mistrzostwach Polski Uniwersytetów Medycznych.

Zapraszamy wszystkich uczestników i gości do przyjazdu do Białegostoku. Będziecie tu mile ugoszczeni.Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała Halina Hanusz

Foto AZS Białystok

PodlaskiePodlaskie

Spotkanie po latach

Rozmowa z dr hab. inż. Mirosławem Broniewiczem,

prezesem AZS Białystok

Page 21: Akademicki Przegląd Sportowy 08/2015

www.azs.pl 21

Gratulacje, podsumowanie zawodów wypadło

okazale, uczestnicy zostali nagrodzeni, wyglą-

dali na bardzo zadowolonych. To były już XVIII

Mistrzostwa Polski Seminariów Duchownych

w Tenisie Stołowym, od początku organizowane

są w Częstochowie. Kto tym razem ostatecznie

wystartował i był bohaterem tej rywalizacji?

W tegorocznych mistrzostwach udział wzięło około 50 kleryków, którzy reprezentowali 16 seminariów diecezjal-nych i zakonnych. Zawodnicy zmagali się w dwóch kategoriach. W rywalizacji drużynowej zwyciężyła reprezentacja Archidiecezjalnego Wyższego Semina-rium Duchownego w Białymstoku, któ-ra w finale pokonała kleryków z Opola 3:2. Trzecie miejsce wywalczyli alumni z Przemyśla. W turnieju indywidual-nym tytuł mistrza Polski zdobył Ję-drzej Baranowski z Seminarium Mi-sjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej. Wicemistrzem został Ireneusz Gierczyc-ki z WMSD w Opolu. Trzecie miejsce zajął Piotr Sady z białostockiego AWSD.

W Seminarium działa klub AZS, powstał w roku

1998, inicjatywa wyszła od ówczesnego rektora

ks. dra Jana Wątroby. Całkiem serio mówił wte-

dy o tym, że dla alumnów aktywność fi zyczna

to istotne uzupełnienie w budowaniu własnej

osobowości, ale także uzupełnienie w nabywa-

niu kompetencji tak potrzebnych w późniejszej

pracy. Czy dzisiaj jako studenci seminarium

podobnie na to patrzycie?

Racja w przysłowiu: „W zdrowym ciele, zdrowy duch”. Na studiach, a zwłaszcza w seminarium prowadzi-my dość siedzący tryb życia. Czas spę-dzony w kaplicy czy na wykładach jest bez wątpienia najważniejszy. Jednak, żeby mieć do tego siłę, dobrze jest się czasem zmęczyć. Pomaga w tym za-plecze sportowe, jakim dysponujemy w seminarium: bardzo dobrze wyposa-żona sala gimnastyczna oraz siłownia. Sport jest także językiem komunikacji z innymi ludźmi, zwłaszcza z młodym pokoleniem.

Jak jest zorganizowany AZS, jak są zorganizo-

wane zajęcia, czy poza tenisem stołowym rywa-

lizujecie jeszcze w jakiś innych dyscyplinach?

Specyfiką naszego klubu jest dość ograniczona działalność. Wynika to z or-ganizacji życia w seminarium. Chociaż nie jesteśmy w stanie grać w wielu roz-grywkach miejskich czy ogólnopolskich, to staramy się startować przynajmniej w tych między seminariami. Może nie jest to powszechnie znane, ale polscy klerycy – oprócz tenisa stołowego – ry-walizują jeszcze m.in. w siatkówce, piłce nożnej czy koszykówce.

Jak na każdej uczelni, także u nas na pierwszych dwóch latach są zajęcia wychowania fizycznego. Rozgrywamy także wiele innych meczów, już poza obowiązkowym grafikiem. Ułatwia nam to zaplecze sportowe, o którym już wspominałem. Oprócz możliwości sprzętowych to także duża zasługa na-szego trenera – pana Janusza Haszcza, wybitnego zawodnika i miłośnika teni-sa stołowego, a także nauczyciela wf. w naszym seminarium.Na podsumowaniu mistrzostw w auli semina-

rium zjawili się też poprzedni prezesi klubu. Czy

utrzymujecie kontakty? Jak im się teraz wiedzie?

Większość z nich to obecni wikariu-sze na różnych parafiach. Jednak pomi-mo wielu obowiązków duszpasterskich znajdują siły na aktywne spędzanie cza-su. Miłość do sportu, którą rozwijali w czasie studiów, często trwa nadal. Oprócz seminaryjnych klubów sporto-wych istnieją także drużyny siatkarskie czy piłkarskie księży. Doświadczenie zdobyte w naszym klubie przekłada się na pracę w parafii. Owocuje to różnymi zawodami, które rozgrywamy razem z ministrantami czy młodzieżą. Wróćmy do zakończonych mistrzostw: dużo

nagród, dobry pomysł na prezentacje bohate-

rów i własnych przemyśleń i na koniec koncert

księdza Jakuba Bartczaka, trochę unikatowy,

bo w stylu popularnego rapu. Kto to wszystko

wymyślił – partnerów, sponsorów, oprawę, i jak

się udało całe to przedsięwzięcie sfi nalizować?

Były to już XVIII Mistrzostwa Pol-ski w Tenisie Stołowym organizowane przez nasz Klub AZS. Czerpiemy więc z doświadczeń poprzednich edycji, jed-nak każde zawody chcemy robić jeszcze lepiej. Co roku wielu dobrych ludzi – wła-ścicieli firm i sklepów – funduje nagrody dla wszystkich uczestników. Tegorocz-ne mistrzostwa postanowiliśmy połączyć z wydarzeniem ewangelizacyjno-kultu-ralnym. Udało się nam zaprosić ks. Ja-kuba, a dzięki wsparciu pana Krzysztofa

Witkowskiego, prezesa firmy President Electronics Poland, cała gala nabrała profesjonalnego charakteru. I tak przy najlepszym oświetleniu i wspaniałym sprzęcie muzycznym mogliśmy słuchać ciekawego i oryginalnego przekazu, jaki niesie ze sobą muzyka ks. Jakuba Bart-czaka. Ale mistrzostwa by się nie odbyły,

gdyby nie ciężka praca wielu kleryków – członków i sympatyków naszego Klu-bu. Wszystkie filmy i prezentacje, całą grafikę począwszy od logo, a skończyw-szy na banerach robimy co roku sami. Dlatego tym bardziej jesteśmy dumni z mistrzostw, ponieważ przy małych środ-kach własnych jesteśmy w stanie – dzięki wsparciu sponsorów i własnej pracy – zrobić imprezę na światowym poziomie.Uczelniany AZS to przede wszystkim relacje

i działalność na rzecz własnej uczelni, widać

było podczas trwania turnieju spore zaintere-

sowanie zarówno rektorów, jak i pracowników

seminarium. Czy podobnie jest w codziennej

działalności?

Od samego początku działalności na-szego Klubu doświadczamy wsparcia naszych przełożonych. Rektorzy wielo-krotnie poświęcali swój czas, by zawieźć nas na zawody albo w sprawach przy organizacji mistrzostw. Bywa także tak, że profesorowie czy pracownicy grają razem z nami.W Częstochowie zaproponowane rozwiązania

znalazły pomysł na realizację. Czy jest szansa,

aby przenieść je na inne tego typu uczelnie? Co

powinniśmy jako AZS zrobić, aby pomóc zorga-

nizować się studentom w innych seminariach?

Przede wszystkim wystarczy chcieć. Gdy tylko się zachce coś zrobić, to znaj-dą się ludzie, którzy wpadną na ciekawe pomysły i pomogą w organizacji. Także nie trzeba się przejmować słabymi środ-kami materialnymi – te również się znaj-dą, gdy tylko będzie na co. I nie należy się bać, że się nie uda – trochę wiary, również w siebie, nikomu nie zaszkodzi.Dziękujemy za rozmowę.

Rozmawiał Bartłomiej Korpak

Foto AZS Częstochowa

Œl¹skieWystarczy chciećRozmowa z Michałem Sokalskim, prezesem KU AZS Wyższego Semina-

rium Duchownego w Częstochowie

Œl¹skie

Page 22: Akademicki Przegląd Sportowy 08/2015

aps nr 08 2015 (331)22

Œl¹skieŒl¹skie

VI Gala Śląskiego Sportu Aka-demickiego odbyła się 28 paź-dziernika br. w kinoteatrze

Rialto. Jak co roku oprócz środowiska sportowego w uroczystości uczestniczy-ły władze miast regionu i województwa śląskiego oraz rektorzy i pracownicy studiów wychowania fizycznego i spor-tu. Po powitaniu Beaty Widawskiej, wiceprezes Organizacji Środowiskowej AZS Katowice, miłe słowa o sporcie akademickim powiedział Waldemar Bo-jarun, wiceprezydent Katowic, a Bartło-miej Korpak, sekretarz generalny AZS, docenił działalność śląskiego AZS-u. Po oficjalnych przemowach rozpoczęła się właściwa (i ta najbardziej oczekiwana) część Gali – podsumowanie, a co za tym idzie – nagradzanie.

Na początku przystąpiliśmy do wrę-czenia wyróżnień AZS. Śląska Gala stanowi dla nas zawsze wspaniałą oka-zję do odznaczenia najbardziej zasłużo-nych, czy to na gruncie organizacyjnym czy sportowym, postaci naszego środo-wiska. Tym razem wręczyliśmy sporo, bo 17 odznak AZS. Srebrne otrzymali: Michał Stanisławski (ATH Bielsko-Bia-ła), Kamil Cieloszyk (AWF Katowice), Mariusz Furmanek (AWF Katowice), Leszek Kukulski (ŚUM Katowice), Ma-ciej Wroński (ŚUM Katowice), Michał Grabowski (UE Katowice), Alina Kie-res (UE Katowice), Krzysztof Strzel-czyk (UE Katowice), Dariusz Świercz (UE Katowice), Szymon Śleziona (UŚ Katowice), Marek Witor (UŚ Katowice/OŚ AZS Katowice), Oskar Belcik (WSB Dąbrowa G.), Tadeusz Wohn (WSZOP Katowice), natomiast złotymi odznacze-ni zostali: Bogusław Oleksy (OŚ AZS Katowice), Henryk Sorys (ŚKR OŚ AZS Katowice), Marcin Kunicki (PWSZ Ra-cibórz), Maciej Sadowski (WSB Dąbro-wa G.).

Na ten rok przypadł ponadto bardzo ważny w śląskim środowisku jubileusz – 60-lecia zdobycia tytułu mistrza Pol-ski w piłce ręcznej mężczyzn przez AZS Katowice. Rocznica tym wznioślejsza, że 3 spośród żyjących 5 zawodników mistrzowskiego składu nadal działa w AZS. Nie mogło zatem w programie październikowej uroczystości zabraknąć części poświęconej owemu wydarzeniu. Panowie Wiktor Garcorz, Zygfryd No-

wak, Sylwester Hauffe otrzymali listy gratulacyjne i zostali uhonorowani pa-miątkowymi statuetkami z węgla. Wi-waty na cześć seniorów AZS trwały dobrych kilka minut.

Po wątku historycznym wróciliśmy do sezonu 2014/2015 i podziękowaliśmy władzom miast, z którymi współpraco-waliśmy podczas organizacji Akademic-kich Mistrzostw Polski w Judo (Bytom), we Wspinaczce Sportowej (Sosnowiec) i Siatkówce Plażowej (Dąbrowa Gór-nicza) oraz Akademickich Mistrzostw Europy we Wspinaczce Sportowej (Ka-towice).

Emocjonującą pierwszą część zakoń-czył efektowny pokaz tańca orientalne-go, po którym przyszła kolej na nagrody w ramach Akademickich Mistrzostw Śląska. Tradycyjnie wprowadzeniem do tej partii był film autorstwa Mi-

chała Waluszy, podsumowujący cykl rozgrywek. Wyróżnienie dla organizatora za-wodów otrzymał U n i w e r s y t e t Śląski w Kato-wicach, który w minionym se-zonie zorganizo-wał 21 imprez sportowych w ra-mach AMŚ, na-tomiast najwięk-

Klasyfi kacja generalna uczelni niepublicznych Akademickich Mistrzostw Śląska

1. Wyższa Szkoła Biznesu w Dąbrowie Górniczej (702 pkt)

2. Wyższa Szkoła Zarządzania Ochroną Pracy w Katowicach (643 pkt)

3. Wyższa Szkoła Bankowa w Chorzowie (238 pkt)

Klasyfi kacja generalna Akademickich Mistrzostw Śląska

1. Politechnika Śląska w Gliwicach (1019 pkt)

2. Akademia Wychowania Fizycznego w Katowicach (892 pkt)

3. Uniwersytet Śląski w Katowicach (880 pkt)

4. Uniwersytet Ekonomiczny w Katowicach (774 pkt)

5. Wyższa Szkoła Biznesu w Dąbrowie Górniczej (702 pkt)

6. Śląski Uniwersytet Medyczny w Katowicach (693 pkt)

Klasyfi kacja medalowa Akademickich Mistrzostw Śląska

1. Politechnika Śląska w Gliwicach (Z-22, S-14, B-5)

2. Akademia Wychowania Fizycznego w Katowicach (Z-11, S-7, B-7)

3. Uniwersytet Śląski w Katowicach (Z-4, S-11, B-7)

szym awansem roku mógł poszczycić się Uniwersytet Śląski w Cieszynie, który poprawił swą pozycję w klasyfikacji ge-neralnej o 4 miejsca.

Następnym punktem programu było wręczenie statuetek Śląskich Gryfów. Są to wyróżnienia w siedmiu katego-riach, do których nominacje przesyła-ją kluby AZS. Od sześciu lat Śląskie Gryfy zajmują stałą pozycję podczas Gali i stanowią najbardziej oczekiwany punkt uroczystości. W tym roku statu-etkami bordowego gryfa w laurowych liściach uhonorowani zostali: AZS UE Katowice za Akademickie Mistrzostwa Polski w Szachach w kategorii wydarze-nie sportowe roku, Monika Hałasa (KU AZS UŚ Katowice) za sukces sportowy, Oskar Belcik (KU AZS WSB Dąbrowa G.) został człowiekiem roku, a Maciej Sadowski (WSB Dąbrowa G.) – pracow-nikiem studium wychowania fizycznego

Czas podsumowań – czas nadziei

Jesień to w AZS-ie tradycyjnie okres podsumowania. Kluby AZS organizują swoje bardziej

lub mniej oficjalne bale sportowca, a coraz więcej jednostek decyduje się na uroczyste

gale. Luźne „spotkania przy kotlecie” często korzystniej wpływają na współpracę niż

nadęte zebrania w owalnych gabinetach. No, sceneria przynajmniej atrakcyjniejsza.

Page 23: Akademicki Przegląd Sportowy 08/2015

www.azs.pl 23

roku. Tytuł trenera roku otrzymał Euge-niusz Bronder (UE Katowice). Wybrali-śmy także sponsora AZS, którym została Galen Rehabilitacja (sponsor KU AZS UŚ Katowice w cyklu AMP) oraz miasto partnerskie – Katowice (za współpracę przy AMP w Koszykówce Mężczyzn).

Emocje miał ostudzić (w rezultacie jeszcze bardziej je podkręcił) kolejny występ artystyczny – tym razem taniec arabski z rekwizytami, w którym wybi-jając rytm uczestniczyli wszyscy goście.

W dalszej części swe nagrody wręczył Bogusław Oleksy. Za najlepsze fotogra-fie wyróżnienia otrzymali Alina Kieres oraz Jarosław Jędraszek. Prezes OŚ AZS Katowice uhonorował także medalistów XXVIII Letniej Uniwersjady w Gwan-gju. Listy gratulacyjne otrzymali Justy-na Święty (AWF Katowice, złoty medal w sztafecie 4x400 m), Monika Szczęsna (AWF Katowice, złoty medal w szta-

fecie 4x400 m), Marta Puda (UE Katowice, brązowy medal w szabli) oraz Michał Pietrzak (AWF Katowice, brązowy me-dal w sztafecie 4x400 m).

Nagroda Specjalna Preze-sa tym razem powędrowała do rąk Oskara Belcika, który w ostatnich latach jest jed-nym z najbardziej aktywnych działaczy w śląskim środowi-sku AZS.

Na zakończenie uroczystości mie-liśmy jeszcze okazję zobaczyć film podsumowujący najważniejsze wy-darzenie tego sezonu – Akademickie Mistrzostwa Europy we Wspinaczce Sportowej.

Podczas już mniej oficjalnego ban-kietu, dosyć naturalnie od wspomnień minionego roku przeszliśmy do pla-nów na kolejne miesiące. Kuluarowe rozmowy toczyły się głównie wokół nowych pomysłów, odwiecznych dą-żeń i szczytnych idei. Co z naszych wizji (a może marzeń?) dojdzie do skutku, czas pokaże...

Katarzyna Karpińska-Szemes

Foto OŚ AZS Katowice

Zawody prowadzili dr Wiesław Pię-ta i Cyprian Tomza. Udział wzięli przedstawiciele władz uczelni: JM

Rektor dr hab. inż. prof. AJD Zygmunt Bąk i prorektor ds. rozwoju dr hab. prof. AJD Anna Wypych-Gawrońska oraz przedstawiciele poszczególnych wydziałów. Wydział Nauk Społecznych reprezentował prodziekan dr Henryk Popowski. Byli również obecni przedsta-wiciele Wydziału Sztuki – prodziekan prof. A. Snarska, Wydziału Pedagogicz-nego – prodziekan dr L. Rak.

Odbyły się oczywiście zawody spor-towe, w których młodzież studencka rywalizowała w kilku konkurencjach: bieg australijski, podnoszenie ciężarów, czyli konkurs siłaczy, tenis stołowy, ko-szykówka, ciągnięcie sznura, kopanie piłki (5 prób), miękkie biodra, latająca zośka i wiosłowanie. Przedstawiciele władz poszczególnych wydziałów rów-nież brali czynny udział w zawodach.

Święto Sportu w Akademii im. Jana

Długosza w Częstochowa

19 listopada 2015 r. na Akademii im. Jana Długosza w Częstochowie odbyło się Święto

Sportu. Głównym organizatorem wydarzenia był KU AZS AJD i Samorząd Studencki AJD.

Oprawę muzyczną przy-gotowali studenci Instytutu Muzyki. Zespół muzyczny urozmaicał imprezę wspa-niała grą. Po każdej z wy-mienionych wyżej konku-rencji wykonywany był utwór muzyczny. Po pod-sumowaniu wszystkich wyników okazało się, że w zawodach zorganizowa-nych z okazji Święta Sportu zwyciężył Wydział Pedago-giczny AJD. Reprezentanci Wydziału Pedagogicznego otrzymali Puchar Rektora i skrzynkę jabłek. Repre-zentanci Wydziałów zostali wyposażenie w okoliczno-ściowe koszulki (każdy wydział inny kolor).

Reasumując należy dodać, że nie za-brakło pozytywnych emocji i zdrowej rywalizacji w trakcie trwania tego wy-

darzenia. Czekamy na kolejne imprezy sportowe na Akademii im. Jana Długo-sza w Częstochowie.

Witalij Bohatyrewicz

Foto AZS AJD Częstochowa

Page 24: Akademicki Przegląd Sportowy 08/2015

aps nr 08 2015 (331)24

wielkopolskiewielkopolskie

Wydanie WielkopolskieRedakcja: Kacper Czarnota

e-mail: [email protected]

Bo łączy nas sport... i AZS!

N ie bardzo wiem, jak mogło dojść do tej sytuacji, bo przecież ciężkim młotem w tej fazie sezonu już się

na treningach nie rzuca, a ten standar-dowy z zawodów, ważący ponad 7 kg, powinien pofrunąć na bezpieczną od-ległość, taką do przewidzenia zarówno dla zawodnika, jak i trenera – zasta-nawiał się wtedy prezes AZS Poznań, Tomasz Szponder.

Dr Czesław Cybulski urodził się w Mosinie, tam też w klubie piłkar-skim, w którym trenował, powiedzie-li mu, że w piłce się zmarnuje. I tak Czesław poszedł w stronę lekkiej atle-tyki. Studiował i doktoryzował się na poznańskim AWF, a w 1968 r. dołączył do kadry trenerskiej AZS Poznań. Spod jego skrzydeł wyszło wielu zawodników, właściwie należy powiedzieć wielu wy-bitnych zawodników, co potwierdzają wszystkie statystyki. W 2000 r. otrzy-mał Nagrodę im. Eugeniusza Piasec-kiego, w 2012 r. godność honorowego członka AZS, a w 2013 tytuł Zasłużo-nego dla miasta Poznania.

Trener mistrzów olimpijskich i mi-strzów świata: Szymona Ziółkowskiego

oraz Pawła Fajdka, Kamili Skolimow-skiej, Anity Włodarczyk, Joanny Fiodo-row, Malwiny Kopron, Mariusza Toma-szewskiego. 25 medali dużych imprez światowych dla Polski, z czego 19 dla Poznania. 113 tytułów mistrza Polski we wszystkich kategoriach wiekowych, 110 rekordów kraju – wyliczał na spo-tkaniu trener Czesław Cybulski.

JUBILAT Spóźnione ponad

cztery miesiące spo-

tkanie urodzinowe

z trenerem Czesławem

Cybulskim nareszcie

doszło do skutku. Spo-

tkanie, które nie mogło się odbyć 18 czerwca

w dniu 80. urodzin trenera, gdyż w przeddzień tego wydarzenia

został trafiony młotem przez jednego ze swoich podopiecznych,

Pawła Fajdka. Nawet tak doświadczony trener nie przewidział

toru lotu młota latającego na treningu prawie 80 metrów.

Ale mało kto wie, że najwybitniejszy trener rzutów, kapral młociarzy – Cze-sław Cybulski, prawie został trenerem rugby! W marcu 1956 r. w jednej z ga-zet przeczytałem ogłoszenie o kursie trenerskim rugbistów w „Ogniwie” Po-znań. Poszedłem się zapisać do siedzi-by klubu przy obecnej redakcji „Głosu Wielkopolskiego”, ale tak się złożyło, że przy okienku stał ówczesny prezes „Energetyka” Franciszek Kaczmarowski. Kazał mi zabrać wszystkie dokumenty i powiedział, że podpisze ze mną umowę na prowadzenie sekcji lekkoatletycznej – opowiadał Czesław podczas swoje-go spotkania urodzinowego w siedzibie AZS Poznań.

Historie opowiadane przez Czesła-wa Cybulskiego, zawsze interesujące i pełne szczegółów, spowodowały, że prawie 20 osób przez półtorej godziny z zaciekawieniem chłonęło każde słowo wypowiadane przez trenera. W chwili obecnej przygotowuje do Igrzysk Olim-pijskich w Rio Joannę Fiodorow, Pawła Fajdka oraz Malwinę Kopron. A szan-se na medal są wysokie. Jak wszyscy zgodnie powtarzali, Czesław jako jedyny trener uczy rzucać młotem, a nie tyl-

ko go wypuszczać. Tre-nerowi życzymy zdrowia i wielu sukcesów jego za-wodników!

Kacper Czarnota

Foto AZS Poznań

Tyle s ię działo w ostat-ni weekend l i s t o p a d a . W Poznaniu odbyły się fi-na ły Ogól-n o p o l s k i c h Igrzysk Stu-dentów Pierw-szego Roku, których moty-

wem przewodnim była przede wszyst-kim rywalizacja sportowa, ale nie tyl-ko. Dużo rozmawialiśmy o atmosferze, o nowych przyjaźniach, odnalezieniu miejsca na nowym etapie swojego ży-cia, i doszliśmy do wspólnej konklu-zji – wszystko to oferuje Akademicki Związek Sportowy!

Podczas igrzysk odbyły się również Spotkania Redakcyjne „Akademickiego Przeglądu Sportowego”, podczas których wielu młodych ludzi uczyło się, jak zo-stać dobrym korespondentem. Igrzyska były dla nich idealną okazją, by poroz-mawiać z innymi osobami, poznać ich historie, plany, motywacje. W każdej takiej rozmowie podkreślane było, że najważniejsza jest atmosfera i ludzie wokół. Bo przecież... Trzy literki, jedno serce – AZS!

Dodatkowo jeszcze podziękowania dla wszystkich uczestników warsztatów. Wasza praca była wspaniała! Wytrwa-łości i wielu interesujących materiałów na łamach „APS”, i nie tylko...

KCz

Page 25: Akademicki Przegląd Sportowy 08/2015

www.azs.pl 25

Na czym polega fenomen Klubu AZS UEP? Skąd

tyle energii do działania?

Zarząd Klubu AZS UEP składa się ze studentów i myślę, że stąd właśnie ta energia. Są to młodzi ludzie, pełni pasji, zaangażowania i chęci do działa-nia. Nie traktujemy działalności w AZS jako naszego obowiązku, tylko jako na-szą pasję i sposób na spędzanie wolnego czasu. Każde organizowane wydarzenie to okazja, by się spotkać, pośmiać, po-rozmawiać, a przy tym zrobić coś po-żytecznego dla innych. Jesteśmy dla siebie nie tylko partnerami do realiza-cji projektów, ale także zgraną ekipą na gruncie prywatnych relacji. Dzięki temu ufamy sobie i wzajemnie się „na-kręcamy” do działania, co jest według mnie niesamowite.Jakimi projektami możecie się pochwalić?

Projektów w minionej kadencji zre-alizowaliśmy naprawdę sporo i najchęt-niej opowiedziałabym o wszystkich, gdyż każdy ma w sobie coś wyjątko-wego. Niemniej jeżeli mam wskazać czołówkę, to są to Nocne Turnieje oraz Święto Sportu.

Nocne Turnieje rozgrywamy dwa razy do roku (na mikołajki i na powi-tanie wiosny) w trzech dyscyplinach – piłce siatkowej, koszykówce i od 2015 r. także w futsalu. Wiemy, że studenci uwielbiają te wydarzenia. Na ostatni turniej siatkówki miejsca dla 16 drużyn rozeszły się w 5 minut od uruchomienia zapisów drogą elektroniczną! Wnioski nasuwają się same. Niezmiernie się cieszymy, że mamy tylu „zakręconych” studentów, którzy spędzają całą noc na

hali sportowej, budując przy tym nie-samowitą atmosferę.

Święto Sportu odbywa się raz w roku na UEP i jest to nasz najważniejszy dzień. Do godziny 14.00 na uczelni oraz w parku przed budynkiem głównym roz-stawione są stacje, przy których można spędzić aktywnie czas. Są to np. stół do tenisa stołowego, piłkarzyki, ergometr, wszelkiego rodzaju piłki, którymi stu-

Rozmowa z Martyną Ciukszą

Klub Uczelniany AZS Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu, jeden z prężn iej działających

klubów w Wielkopolsce, już z nowymi władzami. Pora na podsumowanie ostatnich dwóch lat,

podczas których klub dyrygowany był przez Martynę Ciukszę.

denci wykonują określone zadania, dart i wiele innych (ok. 25 stacji). Druga część dnia odbywa się już na hali spor-towej, gdzie najpierw prowadzony jest kurs samoobrony dla kobiet, a następ-nie odbywa się mecz koszykówki – wła-dze uczelni kontra studenci. Uważam, że dla studentów jest to bardzo cieka-we doświadczenie (np. walczyć o piłkę z rektorem), stąd chętnych do zasilenia składu drużyny studenckiej nie brakuje. Wieczorem, organizowany jest pub quiz o tematyce sportowej i relaks po jakże pięknym, ale także bardzo pracowitym dla zarządu dniu.Sympatycy AZS – cóż to takiego?

Sympatycy AZS to grupa osób, któ-re chcą działać i pomagać przy orga-nizacji naszych projektów. Są to oso-by, które dołączają do nas w trakcie trwania kadencji lub którym zabrakło kilku głosów na wyborach, aby dostać się do zarządu. Przy wzrastającej licz-bie organizowanych wydarzeń przez KU AZS UEP, każda para rąk do pomocy jest niezwykle cenna. Postanowiliśmy więc stworzyć grupę studentów, obok zarządu, których angażujemy do pro-jektów i „wprowadzamy” do AZS od strony organizacyjnej. Z moich obserwa-cji wynika, że na wyborach do zarządu osoby działające w sympatykach mają dużo większe szanse, aby zasilić szeregi zarządu klubu, gdyż wiedzą, co robimy i w jaki sposób, czym zyskują sporą przewagę nad konkurentami.Jak zachęcacie studentów do wstąpienia w sze-

regi AZS?

Nasza rola głównie sprowadza się do tego, że po prostu opowiadamy o AZS,

o tym, co robimy, o niesamo-witej atmosferze, o tym, co działalność w AZS pozwoli-ła nam osiągnąć i jak bardzo rozwinęła nasze umiejętności – zarówno te interpersonalne, jak i bardziej specjalistyczne. Osobiście zawsze podkreślam fakt, że to dzięki prężnej dzia-łalności w Związku dostałam już na trzecim roku studiów pracę w wymarzonym zawo-dzie, gdyż miałam czym się wyróżnić na rozmowie kwa-

lifikacyjnej spośród wielu innych stu-dentów.

Jak studenci słuchają naszych opo-wiadań, to nie musimy ich zachęcać, aby wstąpili w nasze szeregi – sami pytają, jak można się dostać do AZS, aby móc działać.Jakie są plany na przyszłą działalność klubu?

Myślę, że o plany to już należy za-pytać nowego prezesa klubu. Ale wiem

jedno – wydarzenia i projekty, które re-alizowaliśmy przez ostatnie dwa lata, będą na pewno zorganizowane ponow-nie. Do tego jestem przekonana, że nowo wybrany zarząd dołoży coś od siebie. Dzięki temu AZS UEP z roku na rok może się pochwalić coraz większą liczbą organizowanych wydarzeń.Czy masz jakieś porady dla innych klubów

w sprawie aktywizacji studentów?

Trzeba próbować wszystkiego i do skutku, żeby zachęcić studentów do ak-tywnego spędzania wolnego czasu. Je-żeli studenci nie są chętni na „typowe” dyscypliny, to trzeba pomyśleć albo nad zmianą formy (np. nocne rozgrywki), albo spróbować w innych obszarach – może studenci chętnie przypomną sobie, jak to na wcześniejszych etapach nauki grali na wf. w dwa ognie? A może będą mieli ochotę na coś jeszcze bardziej nie-typowego – np. paintball czy bitwa na śnieżki. Nagłaśnianie wydarzeń spor-towych i chwytne hasła też mają duże znaczenie – chęć uczestnictwa w danym wydarzeniu rośnie wraz ze wzrostem jego popularności wśród społeczności akademickiej. Możliwości jest mnóstwo. „Chcieć to móc”!.

Rozmawiał Kacper Czarnota

Foto AZS Poznań/AE AZS

Page 26: Akademicki Przegląd Sportowy 08/2015

aps nr 08 2015 (331)26

Wydanie LubuskieRedakcja: Dawid Lis

e-mail: [email protected]

Kto da „lajka”?

lubuskielubuskie

Nie od dziś wia-domo, że najwięk-szym medium jest obecnie internet, a dokładniej porta-le społecznościowe. To właśnie tam wszystkie informa-cje przekazywane są najszybciej i do-

cierają do szerokiego grona odbiorców. W związku z tym KU AZS Uniwersytetu Zielonogórskiego wpadł na pomysł, aby połączyć przyjemne z pożytecznym. Ogło-szony został przedświąteczny konkurs zbierania „lajków” na oficjalnym profilu KU AZS UZ na facebooku.

Na jakich zasadach? Wyzwanie podję-ło siedem sekcji, które miały przydzielone konkretne terminy, w czasie których miały zebrać jak najwięcej polubień. Każda sekcja miała na to cztery dni. Przyznam szczerze, że zachęcanie ludzi do polubienia strony, której nie znają, nie jest łatwe. Wiem o tym, bo pomagałem jednej z sekcji. Ale warto było. Sekcje walczą o nagrodę. Jest nią 2000 złotych na sprzęt do wykorzystania w sklepie hurtowniasportowa.net. Niewąt-pliwie dzięki takiej akcji profil KU AZS UZ zyskał wielu nowych odbiorców. I miejmy nadzieję, że zostaną tam na dłużej!

Dawid Lis

MOSiR AZS UZ nie dał szans ry-walom i oba spotkania wygrał bez większych problemów, po-

konując Mundial 7:3 i Persę 6:2. W ten sposób to właśnie AZS awansował do centralnej rozgrywki w Pucharze Polski.

Turniej był dobrym przetarciem i jed-nocześnie pokazał, że akademicy mają spory potencjał i będą chcieli powalczyć o najwyższe cele w sezonie. Takie też jest założenie, choć wiadomo, że o awans łatwo nie będzie. Ale zielonogórzanie wzmocnili się i mają nadzieję, że w obec-nym składzie personalnym będą w stanie rywalizować o awans do pierwszej ligi.

Akademicy w listopadzie rozpoczęli zmagania w powiększonej drugiej lidze futsalu. W tym roku jest dziesięć zespo-łów, poprzednio było osiem. Na inaugu-

rację MOSiR AZS UZ podejmował Red Dragons II Pniewy, którzy debiutowali w tych rozgrywkach. Zielonogórzanie poradzili sobie bez problemów z ekipą, która składa się głównie z zawodników do lat 16, i zwyciężyli 7:2.

W drugiej kolejce akademicy poje-chali do Żar na spotkanie z miejsco-wym Mundialem. Pojedynek derbowy lubuskich zespołów zakończył się po-dobnie jak w starciu przed sezonem, a więc ponownie lepsi okazali się biało--zieloni (9:5).

Początek sezonu pokazał, że zielono-górzanie potrafią zdobywać wiele bra-mek i łatwo się nie poddają. Miejmy nadzieję, że zespół będzie w stanie po-walczyć o awans do wyższej klasy roz-grywkowej.

Dawid Lis

Foto AZS UZ

Podopieczni trenera Bronisława Malego dobrą formę zaprezentowali jeszcze przed nowym sezonem, wygrywając

towarzyski turniej z okazji Winobrania. Wtedy bez problemów pokonali gorzowską Stal (35:22) i MKS Real Astromal Leszno (31:26). To był optymistyczny prognostyk przed startem ligi.

Inauguracja piłkarzy ręcznych w II lidze zakończyła się sukcesem. I to w dodatku na wyjeździe, w pojedynku ze Spartą Oborni-ki Wlkp. Akademicy po zaciętej walce wy-wieźli dwa „oczka”, pokonując rywali 26:25.

Na początku sezonu szkoleniowiec ekipy zapowiadał, że chciałby, aby zielonogórska hala stała się twierdzą nie do zdobycia. To właśnie u siebie zawodnicy AZS UZ mieli wygrywać wszystko, a dodatkowo prezen-tować się z jak najlepszej strony na terenie przeciwników. Jednak okazało się, że już pierwszy mecz przed własną publicznością nie przebiegł po jego myśli. Biało-zieloni ule-gli Grunwaldowi Poznań (21:28). Jedynym pocieszeniem może być fakt, że po dziewięciu kolejkach Grunwald wciąż jest niepokonany.

Kolejne dwa pojedynki zielonogórzanie rozegrali na wyjazdach, odpowiednio z re-zerwami Zagłębia Lubin i Śląska Wrocław.

Skuteczni szczypiorniści

Po nieudanym sezonie na zapleczu Superligi szczypiorniści musieli

pogodzić się z losem i ponownie rozpocząć zmagania w drugiej

lidze. Z uwagi na zaledwie cztery grupy na tym poziomie rozgrywek,

zespół po raz kolejny trafił do grupy dolnośląskiej.

Oba te spotkania w łatwy sposób za-wodnicy AZS rozstrzygnęli na własną korzyść.

Ponownie we własnej hali podopieczni Bronisława Malego zagrali w derbowym starciu z ZEW-em Świebodzin, którego szkoleniowcem jest dobrze znany w Zie-lonej Górze Mariusz Kwiatkowski. Derby zawsze mają dodatkowy smaczek, te na-wet uzyskały miano „wielkich derbów”. Gospodarze jednak od samego początku kontrolowali przebieg meczu i spokojnie zwyciężyli (30:21). Warto dodać, że w tym spotkaniu sędziowie w sumie podyktowali 32 minuty kary oraz 11 rzutów karnych. Chociażby ta statystyka pokazuje, jak ostra jest walka w meczach derbowych.

W kolejnych czterech seriach spotkań zielonogórzanie stracili tylko punkt, no-tując trzy zwycięstwa i remis. Ten remis miał miejsce w Komprachcicach, gdzie w ostatnich sekundach Tomasz Gin-towt wykorzystał rzut karny i ustalił wynik spotkania na 31:31. Później aka-demicy odpowiednio pokonywali: u sie-bie SPR Bór Oborniki Śląskie (32:25), na wyjeździe UKS Dziewiątkę Legnica (28:24) oraz we własnej hali Polonię Środę Wlkp. (36:19).

Po dziewięciu kolejkach na czele nie-zmiennie pozostaje Grunwald Poznań przed MKS Żagiew Dzierżoniów. AZS UZ z dorobkiem 15 punktów uzupełnia

podium, tracąc „oczko” do Dzierżoniowa oraz trzy punkty do lidera.

Oczywiście poza zmaganiami w roz-grywkach ligowych zielonogórzanie spróbowali także swoich sił w Pucharze Polski. Akademicy najpierw zdobyli tro-feum na lokalnym podwórku, pokonując Astrę Nowa Sól (28:27), aby móc przy-stąpić do gry na szczeblu centralnym. Los sprawił, że już na początek ekipa podejmowała Nielbę Wągrowiec, a więc spadkowicza z Superligi. Jasne było, że faworytem jest nasz rywal.

Zielonogórzanie, w hali wypełnionej po brzegi, nie dawali za wygraną. Pierwsza połowa zakończyła się remisem 16:16. Po przerwie toczył się wyrównany bój, ale to miejscowi sprawili wielką radość swoim kibicom i niespodziewanie pokonali wyżej notowaną Nielbę 31:28, awansując do ko-lejnej rundy Pucharu Polski. W niej po raz kolejny biało-zieloni musieli podejmować przeciwnika z I ligi, wylosowana została Moto-Jelcz Oława. Niestety rywal okazał się lepszy. Zielonogórzanie dzielnie wal-czyli, ale ostatecznie to przyjezdni zwy-ciężyli 30:27, a przygoda drugoligowca w Pucharze Polski dobiegła końca.

Teraz podopieczni Bronisława Male-go mogą skupić się wyłącznie na roz-grywkach ligowych, i miejmy nadzieję, że osiągną w nich bardzo dobry rezultat!

Dawid Lis

Foto AZS UZ

Dobry początek Podopieczni trenera Macieja Góreckiego jeszcze przed rozpo-

częciem sezonu rozegrali turniej Pucharu Polski na szczeblu

wojewódzkim, w którym udział wzięły trzy drużyny. Prócz AZS

zagrały w nim – Mundial Żary i Persa Old Profes Zielona Góra.

Page 27: Akademicki Przegląd Sportowy 08/2015

www.azs.pl 27

Dariusz Maciejewski jest trene-rem koszykówki od 1990 r., a go-rzowski AZS prowadzi od 2000 r.

W ciągu 15 lat pracy z akademiczkami wywalczył cztery medale w koszykar-skiej ekstraklasie.

Od 25 lat jest pan trenerem koszykówki, a od 15

związany z AZS-em. Jak pan wspomina ten czas?

Wydarzyło się w moim koszykarskim życiu bardzo dużo. Przeżyłem upadłość klubów, śmierć zawodniczki, medale, porażki i sukcesy. Wykreowałem nowy program szkolenia, napisałem książkę. Pracowałem w swojej karierze z kobie-tami, mężczyznami i dziećmi. Myślę, że mam bardzo bogate doświadczenie i na pewno jeszcze trochę przede mną.Co spowodowało, że od 2000 r. jest pan w AZS-ie?

Zacząłem swoją pracę w Gorzowie, jestem z Gorzowa i gdyby nie upadłość Stilonu, to myślę, że cały czas praco-wałbym tutaj. Patrząc z perspektywy czasu to dobrze, że spróbowałem pracy na obczyźnie. Wiem, czym to smakuje. Życie na walizkach jest trudne i trzeba maksymalnie dbać o to, co się ma na miejscu. Trzeba myśleć o tym, że będą zawsze lepsze dni, kiedy się będzie cięż-ko pracować.Łatwo jest o motywację do dalszej pracy po

tylu latach w jednym środowisku?

Motywacji nigdy nie brakuje. Tak naprawdę na te 15 lat pracy w AZS-ie miałem jeden sezon, kiedy musiałem podjąć decyzję, czy wyjeżdżać do Ro-sji do pracy, czy zostawać w Gorzowie. Wtedy było wiadomo, że nasz klub tak szybko nie wróci na dobre tory. Było dużo problemów, duże zaległości finan-sowe. Musiałem podjąć bardzo trudną decyzję. Jak już zostałem, to przez pe-wien czas biłem się jeszcze z myślami, czy dobrze zrobiłem. Cały czas było coś, co utrudniało mi pracę trenerską. Moja praca w tamtym sezonie nie była na sto procent. Głowa była przez dużą część sezonu gdzie indziej. Miałem taki jeden moment, a tak to motywacji mi nie bra-kuje. Jestem cały czas zwarty, gotowy i przede wszystkim kreatywny. Wspomniał pan ofertę z Rosji. Dlaczego pan

ją odrzucił?

Jedną z najważniejszych cech dla mnie jest lojalność. Jeżeli lojalność jest zachowana z dwóch stron i zależy lu-dziom na tym, byś został, to kwestie finansowe potrafią zejść u mnie na bok. Motywacja finansowa jest ważna, szcze-gólnie kiedy ma się rodzinę, ale naj-istotniejsza jest ta wewnętrzna, która napędza cię do dalszej pracy.Jakbyśmy te 15 lat pracy w AZS-ie podzielili na

okresy, to który dla pana był najtrudniejszy,

a który najlepszy?

Najważniejsza jest lojalność

Rozmowa z Dariuszem Maciejewskim, trenerem KSSSE AZS PWSZ Gorzów Wlkp.

Na pewno moment od drugiej ligi do Euroligi to był fenomen. Nie tylko w Polsce odbiło się to szerokim echem. Jak zaczęliśmy występować w Eurolidze i zaczęliśmy czytać miejscowe gazetki, to właśnie ten fakt był najbardziej podkre-ślany. Nie było ani jednego roku stagna-cji, cały czas krok do przodu, a czasami potrafiliśmy przeskoczyć po 3–4 schody. To na pewno najfajniejszy okres. Póź-niej niestety spotkała nas sytuacja nie-sprawiedliwości w mieście i wpadliśmy w kolosalne kłopoty. Z budżetu miasta mieliśmy otrzymać milion złotych pod-czas gry w Eurolidze, a dostaliśmy tylko 100 tys. zł. Trzeba być bardzo ostroż-nym w planowaniu budżetu, nie ufać na słowo. To nas wtedy załatwiło. Minęło trochę czasu i pokazaliśmy wszystkim, że mimo wielkich trudności potrafiliśmy utrzymać się w ekstraklasie.Ile lat według pana musi jeszcze upłynąć, aby

AZS PWSZ Gorzów Wlkp. wrócił do walki o me-

dale w ekstraklasie?

Przyjęliśmy plan długofalowy, bo wia-domo, że nie da się łatwo zejść z długów, utrzymując poziom ekstraklasy. Konse-kwentnie go realizujemy. To się zawsze odbywa kosztem kontraktów. Przy ta-kim szkoleniu, jakie mamy, to nam się udaje. Nie dochodzą do nas zawodniczki z zewnątrz, tylko koszykarki wychowane przez klub, które widzą szansę swojego rozwoju. To jeszcze może potrwać, ale ta grupa, która teraz weszła, robi bar-dzo duże postępy. Są to zawodniczki, które dwukrotnie zdobyły wicemistrzo-stwo Polski juniorek starszych, a w tym roku są faworytkami do tytułu. Ten trzon jest mocny, a od dołu pukają już kolejne młode zawodniczki. To na pewno bardzo fajny moment dla trenera.Byłby pan w stanie wymienić najlepszą piąt-

kę zawodniczek z tych, które grały w AZS-ie?

Tych zawodniczek było naprawdę dużo. Myślę, że trzeba by było zrobić zestawienie zawodniczek zagranicznych i osobno Polek. Jeżeli chodzi o graczy za-granicznych, to na pewno Samantha Ri-chards, Lindsay Taylor, Nicky Anosike, Sharnee Zoll, Ludmila Sapova. Trudno wybrać tylko pięć, by żadnej nie pominąć. O Richards będę bardzo długo pamiętał, bo to był wojownik z sercem, kompletny gracz. Rzadko można o kimś tak powie-dzieć. Bardzo fajny człowiek i kompletna zawodniczka. Tak naprawdę tylko Shar-nee jest zawodniczką w tym zestawieniu, która nie grała u nas o medale. Nato-miast jeżeli chodzi o Polki, to na pewno Kasia Dźwigalska, która jest od początku w klubie, Justyna Żurowska-Cegielska, Agnieszka Kaczmarczyk, Agnieszka Sko-bel i Agnieszka Szott-Hejmej.Wróćmy do teraźniejszości. Sezon jest trudny,

a zarazem bardzo ciekawy. Jak pan go ocenia?

Wiedz ia łem, że będzie trudny, ale nie spodziewa-łem się, że będzie aż tak trudny. Są dwa główne powo-dy. Po pierwsze pojawiły się większe pieniądze w klubach. Wcześniej były wielkie w Wiśle Kraków i duże w 2–3 klubach, a na podobnym poziomie w po-zostałych drużynach. W tej chwili Wisła już nie ma aż takiego budżetu, a inne kluby się wzmocniły. Ten sezon jest cie-kawy i nie ma zdecydowanego faworyta i do końca będzie bardzo ciekawie. Nie jestem w stanie powiedzieć, kto tę ligę wygra. Jest też duża grupa klubów, któ-re mają budżety co najmniej dwa razy większe niż w poprzednim roku. My nie-stety nie. Zaryzykowaliśmy i zeszliśmy z finansami, żeby jeszcze mocniej ciąć długi. Postanowiliśmy też bardziej na naszą młodzież. Poza tym wymieniliśmy trzy zawodniczki zagraniczne i tak na-prawdę od początku musimy wszystko budować. W naszych realiach graczy ściągamy na ostatnią chwilę, żeby za-oszczędzić. I te pierwsze mecze w lidze są dla nas spotkaniami sparingowymi, ale tak naprawdę gramy już o punkty. Mam nadzieję, że wrócimy do czasów, kiedy mieliśmy cały skład w Gorzowie już co najmniej trzy tygodnie przed ligą.Na sam koniec – trenerskie marzenie?

W tej chwili mamy zespół zbudowany w 70 procentach z zawodniczek wycho-wanych w Gorzowie albo te, które są u nas już co najmniej pięć lat i można je zaliczać do systemu szkolenia go-rzowskiego. Mamy pomysł na szkolenie i na pewno jesteśmy pewnym wzorem. Mamy jedyną ligę wewnętrzną na po-ziomie szkół podstawowych, obejmu-jemy 618 dziewczynek w trzech woje-wództwach. Jeżeli nie zabraknie nam zapału i dostaniemy środki finansowe, to myślę, że jesteśmy w stanie wrócić do walki o medale z polskim składem na poziomie reprezentacji, wychowa-nym w Gorzowie. Liczymy, że reszta naszej młodzieży wtedy będzie w ka-drach w swoich kategoriach wiekowych. Wtedy poszukamy 2–3 prawdziwych gwiazd, które będą także magnesem na kibiców. W tej chwili pierwszy zespół jest bardzo ważny, ale nie najważniej-szy. Koszykówka w Gorzowie to gra od drugiej klasy szkoły podstawowej do zespołu seniorskiego. Ekstraklasowa drużyna jest czubkiem piramidy. Na pewno jesteśmy na dobrej drodze, by spełnić to marzenie. Gwarantem tego wszystkiego jest jednak wybudowanie hali z prawdziwego zdarzenia w mieście.

Rozmawiał Dawid Lis

Foto Radosław Siuba

Page 28: Akademicki Przegląd Sportowy 08/2015

aps nr 08 2015 (331)28

ma³opolskiema³opolskie

Wydanie MałopolskieRedakcja: Marek Szlachta

[email protected]

Koniec roku…Jarku, po roku przerwy odzyskujecie fotel

zwycięzcy AMP. Jakie to powoduje uczucie

u Prezesa KU?

Wielką radość, szczególnie, że wal-ka o zwycięstwo rozstrzygnęła się podczas finałów AMP w piłce ręcz-nej mężczyzn, które były rozgrywane jako ostatnie. Tegoroczna rywalizacja zakończyła się różni-

cą 1 punktu, który przy blisko 2249,5 punk-

tach przez was zdobytych jest minimalną

przewagą nad Klubem Uczelnianym AZS Uni-

wersytetu Warszawskiego. W którym starcie

upatrujesz najważniejsze zwycięstwo?

Trudno wskazać jedną dyscyplinę, która była najważniejsza. Sporty zi-mowe, pływanie i siatkówka przyniosły nam sporo punktów. Ale bez dobrych wyników w pozostałych dyscyplinach nie byłoby końcowego sukcesu. Staramy się startować we wszystkich dyscypli-nach Akademickich Mistrzostw Polski, co w mojej ocenie jest kluczem do do-brego wyniku w klasyfikacji general-nej. Przy 43 dyscyplinach nawet jeśli w którejś konkurencji zdarzy się słab-szy start, to jest szansa, że zawodnicy w innej zaskoczą i zrobią bardzo dobry wynik. Na pewno pozytywnym zasko-czeniem było pierwsze miejsce w ergo-metrze wioślarskim mężczyzn. Cieszy mnie też rozwój sekcji jeździeckiej, co do powołania której mieliśmy wątpli-wości, a już w drugim roku istnienia członkowie sekcji uzyskali wynik wlicza-ny do punktacji w klasyfikacji general-nej. Oczywiście należy znów wspomnieć o piłkarzach ręcznych, którzy postawili przysłowiową kropkę nad i, co było do-brym podsumowaniem ciężkiej pracy wszystkich członków KU AZS AGH.Zwycięzców się nie ocenia, ale którą ze swoich

sekcji zachęcisz do większej walki, aby w tym

roku przewaga była większa?

Zachęcam wszystkie. Ci, którzy osią-gali lokaty medalowe, nie będą mieli łatwo, żeby je utrzymać, bo konkurencja jest naprawdę duża, a ci, którzy zdoby-li trochę mniej punktów, mają szansę poprawić się na tyle, żeby ich wyniki wchodziły do punktacji w klasyfikacji generalnej. Ktoś z moich współpracow-ników policzył, że średnio trzeba było zająć piąte miejsce w każdej dyscypli-nie, żeby zostać mistrzem. Z perspektywy współpracy z sekcjami i tre-

nerami bardzo ważną rolę spełniał Kazimierz

Wojciechowski, który pilnował wszystkich wy-

jazdów, rozliczał je i skrupulatnie liczył punk-

ty. Kto był jeszcze niewidocznym ojcem suk-

cesu AGH?

Oczywiście trener Wojciechowski jest tu nieoceniony, od wielu lat czuwa nad

tym, żeby nasi reprezentanci startowali w Akademickich Mistrzostwach Polski możliwie w najlepszych warunkach. Ale trzeba też wspomnieć o Wojtku Brodzie czy Monice Ziembowicz, którzy pilno-wali, aby zgłoszenia na poszczególne zawody były dostarczone w terminie i wszyscy zawodnicy mieli odpowied-nie dokumenty uprawniające do startu. Szereg osób przyczyniło się do końco-wego sukcesu. Dla mnie, i podkreślam to w każdej rozmowie, sukces bierze się głównie z zaangażowania studen-tów i ich chęci uprawiania sportu, czy to na poziomie wyczynowym, czy czy-sto amatorskim. Często trzeba duże-go samozaparcia, żeby przychodzić na treningi powiedzmy o godzinie 22.00. Oczywiście nie można też zapominać o trenerach sekcji, którzy w wielu przy-padkach poświęcają dodatkowy czas na jak najlepsze przygotowanie zawodni-ków do startów.AGH Kraków stawia również na sport wyczy-

nowy. Jakie plany na nowy sezon?

Od kilku lat rzeczywiście rozwijamy sport wyczynowy. Dla sekcji występu-jących w drugich ligach celem jest wal-ka o awans do lig wyższych. Chodzi tu o koszykarzy i siatkarki. Już w ubie-głym roku było blisko, siatkarki grały w turnieju półfinałowym, koszykarze w dwumeczu o awans do I ligi przegrali gorszym bilansem punktów. Oczywiście w przypadku sukcesu dojadą nam ko-lejne problemy do rozwiązania (głównie dostęp do obiektów i dostosowanie hali do wymogów organizatorów rozgrywek), ale oby takich problemów było jak naj-więcej. Dla siatkarzy celem jest spokojne utrzymanie w I lidze i walka w play-off o jak najwyższą pozycję. W badmintonie pojawiło się dużo młodych zawodników, więc dajemy im czas na spokojne wej-ście do dorosłego sportu. A pływacy jak co roku ucieszą nas dużą liczbą medali na Mistrzostwach Polski, ale nie ukry-wam, że w przypadku tej sekcji celem jest osiągnięcie minimum na igrzyska olimpijskie przez studenta AGH.Powołaliście Klub Sportowy AGH. Czy w na-

zwach drużyn wyczynowych nie zabraknie

trzech magicznych literek A Z S?

Ostatni numer zwykle zbiega się z końcem roku. A jak koniec roku, to czas na podsumowania mijającego roku. Ze względu na objętość naszego pisma na pewno nie uda się podsumować wszyst-kich wydarzeń, ale

spróbuję przynajmniej część…Był to bardzo udany rok Akademii Gór-

niczo-Hutniczej. Powrót na pierwsze miejsce w klasyfikacji generalnej Akademickich Mi-strzostw Polski 2014/2015 to wielki sukces uczelni, a przede wszystkim studentów spor-towców AGH, a także sukces organizacyjny Klubu Uczelnianego AZS. Poza triumfem w AMP po raz kolejny KU AZS AGH okazał się najlepszy w klasyfikacji generalnej Akade-mickich Mistrzostw Małopolski. Zobaczymy, jak będzie w nowym roku kalendarzowym.

Na arenach sportowych złoty medal zdobyły futsalistki AZS Uniwersytetu Ja-giellońskiego. Broniąc tytuł udowodniły, iż konsekwentna praca sztabu trenerskie-go przynosi efekt mimo zmian kadrowych.

Brązowy medal Drużynowych Mistrzostw Polski wywalczyli badmintoniści AGH. Pomi-mo bardzo ograniczonych środków finanso-wych zapał trenera Krzysztof Hodura i jego zawodników przyniósł Uczelni kolejny sukces.

Nie sposób wymienić wszystkich sukcesów, ale widać gołym okiem, że jest zapotrzebowa-nie na sport wśród studentów. Choć z roku na rok spada liczba członków AZS, to wg mnie nie wynika to braku chętnych, tylko z braku obiektów, które coraz częściej muszą zarabiać na siebie w budżecie poszczególnych uczelni. Dlatego chwała tym dyrektorm/kierownikom (CSiR/CSA/SWFiS/SWF), którzy udostępniają obiekty w szerokim wymiarze dla studentów godzą c to z polityką finansową.

Był to także bardzo trudny rok dla AZS Kraków. Wielka liczba spraw sądowych spo-wodowanych niewypłaconymi kontraktami zawodniczek po zlikwidowanej sekcji piłki siatkowej kobiet AZS Uniwersytetu Ekono-micznego spowodowała też kilka egzekucji komorniczych. Jednakże AZS Kraków nadal istnieje, i choć nie jest łatwo, to jeśli znajdą się przyjaźni ludzie, to być może przetrwa…

W szerokim sporcie AZS był to rok dwóch uniwersjad. Szczególnie ta letnia w odległym koreańskim Gwangju była wyzwaniem or-ganizacyjnym. Jednakże wszystko się uda-ło, a i nie brakowało sukcesów sportowych.

Powodzenia w kolejnym roku!

Marek Szlachta

Rozmowa z Jarosławem

Jakubskim prezesem KU AZS AGH o Akademickich Mistrzostwach Polski

Page 29: Akademicki Przegląd Sportowy 08/2015

www.azs.pl 29

PomorskiePomorskie

Mogliśmy porównać, jakie warunki do treningu były w starej przy-stani zbudowanej „czynem spo-

łecznym” przez samych wioślarzy w la-tach pięćdziesiątych i w tej nowej z lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. Obie przystanie łączy osoba Ryszarda Bielańskiego – pasjonata wioślarstwa, którego ponad pięćdziesiąt lat trwał Romans z wioślarstwem. Tak zatytuło-wał swoje wspomnienia w książce Sport i indeks w życiorysach.

Uroczystość odsłonięcia tablicy pa-miątkowej otworzył prof. dr hab. Wal-demar Moska. Rektor AWFiS w Gdań-sku odczytał uchwałę senatu uczelni, jednocześnie podkreślając znaczenie, jakie dla uczelni i rozwoju wioślarstwa miała działalność i osoba śp. Ryszarda Bielańskiego. Z kolei minister sportu Adam Korol, znakomity wioślarz, przy-pomniał, że na tej przystani szlifował sportową formę, próbując naśladować swoich starszych kolegów Tomasza To-miaka i Macieja Łasickiego – brązowych medalistów Igrzysk Olimpijskich z Bar-celony. Zachęcał młodzież, by garnęła się do uprawiania wioślarstwa i korzysta-ła z pięknego obiektu, który wspólnym wysiłkiem ministerstwa sportu i uczelni doczeka się być może „liftingu”. Hanna Zych-Cisoń, wicemarszałek woj. pomor-skiego, podkreśliła pozytywne związki uprawiania sportu, a zwłaszcza wioślar-stwa, ze zdrowym stylem życia.

Przystań Wioślarska

im. Ryszarda Bielańskiego

2 października br. w Gdańsku przy Moście Siennickim odbyła się bar-

dzo miła uroczystość nadania Przystani Wioślarskiej AWFiS imienia

Ryszarda Bielańskiego. Przy pięknej pogodzie zgromadziło się ponad

100 osób, dawnych wioślarzy, gości i trenujących w sekcji wioślar-

skiej uczniów sąsiedniej szkoły nr 6. Głównym momentem uroczystości

było odsłonięcie tablicy pamiątkowej poświęconej Ryszardowi Bielańskiemu, którego dokonał minister sportu Adam Korol w towarzystwie rektora AWFiS oraz wdowy po Ryszardzie – Elżbiecie Bielańskiej. Część oficjalną zakończyło wręczenie Złotych Odznak AZS przy-znanych Adamowi Korolowi i Tomaszo-wi Tomiakowi. W części towarzyskiej zebrani mogli zapoznać się z wystawą pamiątek i albumami dawnych fotogra-fii sekcji wioślarskiej przygotowanych przez Edwarda Szymańskiego, a przede wszystkim znaleźli okazję do interesują-cych rozmów i wspomnień. Dzięki Jan-kowi Sawickiemu i Rafałowi Zakrzew-skiemu cała przystań była pięknie ude-korowana elementami azetesowskimi.

Janusz Rybicki

Foto AWFiS Gdańsk

Ryszard Bielański (25.08.1930–08.08. 2014), urodzony w Bełżcu , studia na Wy-dziale Mechanicznym Politechniki Gdań-skiej w latach 1951–1955, nakaz pracy w Zakładach Zbrojeniowych w Łabędach Śląskich 1955–1956. PP „MORS” (Morska Obsługa Radiowa Statków) w Gdyni 1957, Zakłady RADMOR w Gdyni, kierownik wy-działu mechanicznego. W AZS Politechniki Gdańskiej od 1951 r.: zawodnik, bosman, kierownik sekcji wio-ślarskiej i budowniczy przystani, prezes Okręgowego Związku Towarzystw Wioślar-skich w Gdańsku, wiceprezes Zarządu Śro-dowiskowego AZS Gdańsk, prezes Klubu Międzyuczelnianego AZS Gdańsk, członek

Zarządu Główne-go AZS, Członek Honorowy AZS. O d z n a c z o n y m.in.: Krzyżem Oficerskim Or-deru Odrodzenia Polski, Złotą Od-znaką „Zasłużony Działacz Kultury Fizycznej, Zasłu-żony Ziemi Gdań-skiej, Członek Ho-norowy PZTW.

Tak, od tego roku nasze sekcje wyczy-nowe w rozgrywkach ligowych startują korzystając z osobowości prawnej KS AGH. Jest to jeden z kroków porządko-wania struktur sportowych istniejących na naszej uczelni. W obecnym sezonie wszystkie drużyny ligowe występują pod nazwą AGH Kraków. Nie ukry-wam, że to była moja decyzja. Chodzi-ło mi o zwiększenie rozpoznawalności marki AGH w środowisku sportowym, która jest głównym partnerem nasze-go klubu. Poza tym ułatwi to, mam nadzieję, porządkowanie nazewnictwa w mediach. Zapewne sam spotkałeś się z artykułami, w których nasze drużyny funkcjonują jeszcze pod nazwą sponso-rów, którzy w obecnym sezonie akurat z nami nie współpracują.Bardzo dobrze układa się współpraca z wła-

dzami uczelni, a w szczególności z panią prof.

Anną Siwik, prorektorem ds. studenckich. Czy

władze AGH nadal pragną mocno wspierać

sport studencki?

W tym miejscu chciałbym bardzo go-rąco podziękować władzom naszej uczel-ni, w szczególności panu rektorowi prof. Tadeuszowi Słomce, pani prorektor prof. Annie Siwik i panu Tadeuszowi Lacho-wiczowi – kierownikowi Działu Spraw Studenckich. Bez ich przychylności na pewno nie byłoby pierwszego miejsca w Akademickich Mistrzostwach Polski i drużyn AGH w sporcie wyczynowym. I nie mam tu na myśli tylko wsparcia finansowego uczelni, bez którego oczy-wiście nie udałoby się osiągać takich wyników, ale również dużą przychylność i chęć pomocy w sprawach, które czasem wydają się bardzo trudne w realizacji, a okazuje się, że można je rozwiązać, wszystko zależy tylko od odpowiedniego

nastawienia ludzi. W imieniu własnym i AZS AGH mogę z przyjemnością po-wiedzieć, ze współpraca na linii uczelnia – AZS AGH układa się bardzo dobrze. Myślę, że bierze się to z tego, że władze naszej uczelni bardzo dobrze rozumieją, że sport jest jednym z czynników, które kształtują charakter młodych osób i po-zwalają im łatwiej wejść w dorosłe ży-ciem, a takie kształtowanie charakteru, poza doskonałym wykształceniem, jest cechą najlepszych uczelni, do których zalicza się AGH. Poza tym sport jest doskonałą promocją marki AGH często w nowych środowiskach, co pozytywnie wpływa na pozyskiwanie nowych stu-dentów w kolejnych latach rekrutacji na naszą uczelnię.Dziękuję za rozmowę.

Tekst i foto Marek Szlachta

Page 30: Akademicki Przegląd Sportowy 08/2015

aps nr 08 2015 (331)30

œwiêtokrzyskie

Wydanie ŚwiętokrzyskieRedakcja: Michał Filarski,

Maciej Wadowski e-mail: michal.fi [email protected]

Z bocznej trybuny

œwiêtokrzyskie

M ecz, jak to derby, był bardzo eks-cytujący od samego początku. Wyszliśmy bardzo zmobilizowa-

ni. Naprawdę dobrze zaczęliśmy. Moje interwencje? Łatwiej się broni, jak po-maga obrona, chłopaki dawali dzisiaj z siebie wszystko – mówił Adrian Go-dzwon, bramkarz Politechniki, którego zdecydowanie można nazwać bohate-rem pierwszych minut meczu. Wybro-nił niemal wszystko, w tym dwa rzuty karne wykonywane przez zawodników UJK. Efekt? 10:2 na tablicy wyników po pierwszych 12 minutach spotkania. Trochę nas przytłoczyła ilość osób na trybunach, trochę też presja. Stąd ten nieudany początek – tłumaczył swoich zawodników trener AZS UJK Tomasz Błaszkiewicz. „Inżynierowie” bezlito-śnie wykorzystywali każdy błąd go-ści prezentując różnorodny repertuar akcji w ataku. Jak zwykle skuteczny

Politechnika lepsza od

UJK w akademickich derbach

KielcTo była wspaniała promocja sportu akademickiego i piłki ręcznej

w Kielcach. Przy nadkomplecie publiczności w ramach drugoligowych

rozgrywek spotkały się drużyny AZS dwóch największych kieleckich

uczelni – Politechniki Świętokrzyskiej i Uniwersytetu Jana Kochanow-

skiego. Ostatecznie wygrali „inżynierowie” 34:25 notując swoje dzie-

wiąte zwycięstwo z rzędu. był Marek Glita, najlepszy strzelec nie tylko Politechniki, ale i całej ligi. Kapitalnymi asystami popisywał się Dominik Nowakowski.

W pierwszej połowie chłopaki zreali-zowali w 95 procentach to, co sobie za-łożyliśmy przed meczem. Niestety w dru-giej połowie było widać, że koncentracja gdzieś nam uciekła. W pewnych momen-tach wkradł się niepotrzebny chaos – mówił trener AZS-u Politechniki Paweł Sieczka. Miał rację, bo w drugiej połowie od stanu 26:13 w 43. minucie zrobiło się tylko 29:23 w 56. minucie. To był bardzo dobry okres gry w wykonaniu podopiecznych Tomasza Błaszkiewicza. W drugiej połowie nie mieliśmy nic o stracenia. Chcieliśmy przyspieszyć grę i to po części się udało – dodał zawodnik AZS UJK Mirosław Curyło. Podopieczni Pawła Sieczki nie pozwolili sobie jednak wyrwać zwycięstwa, do końca kontrolo-wali wynik i zasłużenie wygrali 34:25. W ekipie Politechniki najskuteczniejszy,

Ostatnio przy okazji domowych porządków moja ciocia znalazła na strychu starą gazetę – „Echo Dnia”, wydanie z 1978 r. Szybko oka-zało się, że pozostawio-no je nie bez przyczy-ny. Na jednej ze stron w rubryce „Z bocznej trybuny” znajdował się

felieton mojego wujka Kazimierza Hahna. Wujek był wieloletnim działaczem Szkolnego Związku Sportowego, wychowawcą młodzie-ży, propagatorem sportu w Kielcach. Pozwo-lę sobie przytoczyć fragmenty:

W latach pięćdziesiątych czy sześćdzie-siątych (…) sport szkolny miał za zadanie wychowywać, czyli kształtować charakte-ry, dusze i serca młodych ludzi, rozwijając jednocześnie harmonijnie ich ciała. Dzisiaj trudno już o te wzniosłe cele, ponieważ w ca-łym sporcie, a więc i szkolnym, dominu-je wyczyn. Walka o punkty zniekształciła w sporcie to, co jest w nim najpiękniejsze – koleżeńskość, wspaniałomyślność, rycerskość. Wzorując się na sporcie dla dorosłych uczy się młodzież zwycięstwa za wszelką cenę (…).

O tym, że nasze poprzednie rozumienie sportu jako czynnika wychowawczego było prawidłowe, świadczą ludzie, których wy-chowaliśmy. To ludzie wykształceni i no-wocześni, często na wysokich stanowiskach. Wszyscy stwierdzają, że sport nauczył ich wytrwałości w realizacji życiowych planów i zamierzeń, uporu, szacunku dla pracy i sympatii dla ludzi. Sport nigdy nie był dla nich celem samym w sobie, chociaż potrafili do upadłego walczyć o zwycię-stwa na boiskach, halach czy basenach. My, wychowawcy, z uśmiechem satysfak-cji patrzyliśmy na ich zapasy, wiedząc, że w ogniu sportowej walki hartują oni swoje charaktery do dalszego życia wśród doro-słych. Dlatego z sentymentem wspominam tamten sport, tamtą młodzież, tamtych kolegów, nauczycieli i działaczy.

Słowa pisane prawie 40 lat temu są na-dal tak samo aktualne. I to zarówno w sto-sunku do sportu dzieci i młodzieży, jak też akademickiego. Gdzieś powoli tracimy tego niezwykłego ducha dawnych konfrontacji międzyuczelnianych, tej wyjątkowej atmos-fery, zabawy. Rozgrywki akademickie nam się coraz bardziej profesjonalizują, liczą się tylko kolejne punkty do rankingu uczelni. A chyba nie do końca o to w tym chodzi… Sport akademicki to nie tylko wyczyn, to również współzawodnictwo, realizowanie swojej pasji, a może przede wszystkim do-bra zabawa.

Nie zapominajmy o tym.Michał Filarski

Gala dla najlepszych nauczycieli UJK odbyła się po raz czwarty. Nagrodę w wyniku glosowania

przyznają sami studenci. Jest to nie-samowite docenienie tego, w co się an-gażuję, i tego, co uwielbiam robić, czy-li pracy z młodzieżą – ocenia Tomasz Błaszkiewicz.

Jestem nie tylko belfrem, nauczycie-lem, ale i przyjacielem. Zawsze do tego tak podchodzę. Oczywiście te granice między przyjaźnią a luźnym stosunkiem studenta muszą być zachowane z racji bycia wykładowcą. Natomiast będąc wykładowcą można być przyjacielem – dodaje Błaszkiewicz.

Wyróżnienie przyznane przez stu-dentów to także mobilizacja do dalszej jeszcze cięższej pracy. Nie osiądę na lau-rach. Zawsze robiłem swoje i będę to ro-bił – komentuje trener szczypiornistów AZS UJK. To nie pierwsze wyróżnienie

Wiceprezes AZS UJK

wykładowcą rokuTomasz Błaszkiewicz, wiceprezes klubu uczelnianego AZS UJK Kiel-

ce i trener uczelnianej drużyny piłkarzy ręcznych, otrzymał nagro-

dę Wykładowca Roku 2015.

dla Tomasza Błaszkiewicza przyznane przez studentów. W 2012 r. otrzymał też nagrodę Przyjaciel Studenta.

Podczas tegorocznej gali w katego-rii sport wyróżniony został też Łukasz Michalski z firmy MM Invest. Niegdyś filar uczelnianej drużyny piłkarzy ręcz-nych, obecnie wspiera finansowo klub uczelniany AZS UJK Kielc e.

Maciej Wadowski

Foto Archiwum AZS UJK

Page 31: Akademicki Przegląd Sportowy 08/2015

www.azs.pl 31

tradycyjnie, był wspominany wcześniej Marek Glita, zdobywca sześciu bramek, natomiast dla Uniwersytetu najwięcej bramek rzucił Paweł Papaj – pięć.

Trener zwycięzców Paweł Sieczka po meczu nie krył zadowolenia: Każdy z moich chłopaków zagrał na swoim poziomie, tak jak sobie zakładaliśmy. Cały zespół zasługuje na wyróżnienie. Wciąż jesteśmy liderami razem z dwoma zespołami ze Śląska, ale nie patrzymy na to. Gramy z meczu na mecz i w każdym kolejnym meczu staramy się zdobyć kolejne dwa punkty – przekonywał. Natomiast trener AZS UJK Tomasz Błaszkiewicz wskazy-wał, że o wyniku zdecydowało ogranie Politechniki w lidze: Zabrakło nam doświadcze-nia. Jesteśmy beniaminkiem w II lidze, dopiero uczymy się tu grać – tłumaczył swoich zawodników i dodał: Mamy przed sobą dwa kolejne me-cze i to w nich musimy szu-kać punktów. Za dziś trzeba pochwa-lić bramkarzy Politechniki, naprawdę pokazali klasę.

Spotkanie w hali Politechniki Świę-tokrzyskiej oglądała rekordowa liczba kibiców (650 widzów – nadkomplet), która oklaskiwała grę obu akademickich zespołów. Czuć było atmosferę sporto-wego święta. Z perspektywy parkietu mogę stwierdzić, że przy takiej widowni

i takim dopingu świetnie się gra-ło! Liczę, że będzie więcej takich meczów, z takimi kibicami, z ta-kim dopingiem i z taką atmosferą – podsumował kołowy Politechni-ki Szymon Żaba-Żabiński.

Zwycięstwo z rywalem zza miedzy było już dziewiątym z rzę-du dla piłkarzy ręcznych Poli-techniki. Jak do tej pory jedyną porażkę odnieśli na inaugurację

rozgrywek z Grunwaldem Ruda Śląska. Od tej pory trwa zwycię-ska passa, która wywindowała ich na pozycję lidera rozgrywek II ligi (wspólnie z Grunwaldem i ASPR Zawadzkie). Nieco gorzej radzą sobie zawodnicy AZS UJK, którzy z bilansem 4 zwycięstw i 5 porażek plasują się w środ-ku ligowej stawki, co jak na be-niaminka rozgrywek i tak jest wynikiem godnym zauważenia.

Kolejne akademickie derby Kielc już na wiosnę, tym razem w hali UJK. A potem oba zespoły być może spotkają się jeszcze podczas Akademickich Mi-strzostw Polski, których półfinał zor-ganizuje na przełomie kwietnia i maja AZS Politechnika Świętokrzyska.

Michał Filarski

Foto Patryk Ptak, Paula Lesiak

AZS Politechnika Świętokrzyska – AZS UJK

Kielce 34:25 (20:10)

AZS PŚk: Godzwon, Foks, Smagór – Glita 6,

Sadecki 5, Kołodziej 4, Lenty 4, Styrna 4, Kwie-

ciński 3, Kamys 2, Kurek 2, Nowakowski 2,

Nowak 1, Rączka 1, Żaba-Żabiński.

AZS UJK: Barański, Duda, Kiczka - Papaj 5,

Wójcik 4, Curyło 3, Hady 3, Boszczyk 2, Bysiak

2, Kumański 2, Bar 1, Dobrowolski 1, Grzesik

1, Kutwin 1, Chrząszcz, Wojda.

oni też sporo zyskują – wzajemnie się od siebie uczymy, my możemy dzielić się z nimi naszym doświadczeniem. I to jest bardzo przyjemne dla mnie. Widać, że biathlon się rozwija i coś po nas jeszcze będzie.W dalszym ciągu reprezentujesz AZS AWF Ka-

towice, jesteś też studentką AWF.

Tak, obecnie jestem na czwartym roku wychowania fizycznego, skończy-łam licencjat. Studiuję w swoim wła-snym trybie, wiadomo: większość dni w roku jestem na zgrupowaniach. Dzię-ki indywidualnemu tokowi mogę kon-tynuować studia i budować swoją przy-szłość. Po zakończeniu kariery, w prze-ciwieństwie do większości sportowców, będę miała wyuczony zawód. I to mnie bardzo cieszy.Nie myślisz o tym, żeby iść w ślady Justyny

Kowalczyk i zrobić doktorat?

Zobaczymy. Na razie nic nie planu-ję, to są moje drugie studia, wcześniej skończyłam studia pedagogiczne na Uniwersytecie Wrocławskim. Na razie koncentruję się na swojej karierze i do-kończeniu studiów na AWF. W przy-szłości – nie mówię nie. Mówisz o sobie, że jesteś osobą, która zawsze

szuka nowych celów. Jakie pozasportowe cele

ma obecnie Weronika Nowakowska?

Niedawno rozpoczęłam naukę języka niemieckiego. Jestem na takim wła-śnie etapie.Pamiętam, że jak rozmawialiśmy w Trentino,

to uczyłaś się włoskiego...

Tak. Na poziomie komunikatywnym go opanowałam i dlatego teraz zaczę-łam niemiecki. Wiem, że interesujesz się też coachingiem. Masz

ciekawe przemyślenia, nie myślałaś o napisaniu

książki – poradnika dla sportowców i nie tylko?

Powiem tak: na pewno na przestrze-ni tych ostatnich kilku lat w reprezen-tacji mam bardzo dużo doświadczeń w tym względzie. Dużo refleksji doty-czących pracy trenerów, pracy zawodni-ków. Uważam, że generalnie w polskim sporcie psychologia i trening mentalny są bardzo zaniedbane. Faktycznie, wi-dzę tutaj dużą przestrzeń do działania. Nie wiem, czy książka, ale na pewno coaching jest czymś, czym także bym się chciała zająć po zakończeniu kariery.Od jakiegoś czasu zyskałaś nowego, ale bar-

dzo wiernego kibica – Majkę, małego pieska.

Zabierasz ją na wszystkie zawody?

W czasie sezonu niestety nie, nato-miast zabieram go na każde zgrupo-wanie w lecie. Zimą, kiedy są starty i ważny jest wypoczynek oraz koncen-tracja, pies zostaje w domu. Niestety.

Tęskni? Ogląda zawody w telewizorze?

Siedzi na kolanach, jak mama ogląda.Za trzy lata igrzyska... Dotychczas i w Van-

couver i Soczi otarłaś się o medal. Jest takie

powiedzenie – do trzech razy sztuka...

Tak mówią... I sama też zaczęłam tak mówić. Zobaczymy, nie porzucam swoich marzeń o zdobyciu medalu olimpijskiego. Mam nadzieję, że uda mi się to w Korei. Dziękuję za rozmowę.

Również dziękuję i korzystając z oka-zji wszystkich kibiców proszę o poparcie mojej osoby w Plebiscycie „Przeglądu Sportowego” i TVP na 10 Najlepszych Sportowców Polski. Będę wdzięczna za każdy głos!

Rozmawiał Michał Filarski

Foto archiwum prywatne zawodniczki,

Pierre Teyssot

do

ko

ńcz

en

ie z

e s

. 1

3

Page 32: Akademicki Przegląd Sportowy 08/2015

Akademickie Mistrzostwa Świata 2016Dyscyplina Miejsce Kraj Datanarty na orientację Tuła RUS 11 – 16 lutego

łyżwiarstwo szybkie Basselga di Pine ITA 3 – 6 marca

biegi przełajowe Cassino ITA 12 marca

kolarstwo Tagaytay PHI 23 – 27 marca

szachy Abu Dabi UAE 9 – 15 kwietnia

łucznictwo Ułan Bator MGL 1 – 5 czerwca

futbol amerykański Monterrey MEX 1 – 11 czerwca

golf Brive-la-Gaillarde FRA 23 – 26 czerwca

piłka ręczna Malaga ESP 27 czerwca – 3 lipca

jeździectwo Flyinge SWE 29 czerwca – 2 lipca

rugby7 Swansea GBR 7 – 9 lipca

siatkówka plażowa Parnu EST 13 – 17 lipca

netball Miami USA 13 – 17 lipca

unihokej Porto POR 19 – 24 lipca

baseball Raleigh Durham USA 24 lipca – 2 sierpnia

biegi na orientację Miszkolc HUN 30 lipca – 4 sierpnia

triathlon Nyon SUI 7 sierpnia

karate Braga POR 10 – 13 sierpnia

brydż Łódź POL 22 – 28 sierpnia

futsal Goiania BRA 22 – 29 sierpnia

wioślarstwo Poznań POL 2 – 4 września

squash Kuala Lumpur MAS 5 – 11 września

narciarstwo wodne Akita JPN 7 – 11 września

badminton Ramenskoe RUS 12 – 18 września

strzelectwo sportowe Bydgoszcz POL 14 – 18 września

kajakarstwo Cuemanco MEX 24 – 27 września

żeglarstwo Perth AUS 24 – 30 września

boks Chiang Mai THA 3 – 8 października

wspinaczka sportowa Shanghai CHN 12 – 16 października

woodball Tajpej TPE 21 – 26 października

zapasy Corum TUR 25 – 30 października

podnoszenie ciężarów Monterrey MEX 13 – 17 listopada

koszykówka 3x3 Xiamen CHN 22 – 24 listopada

sambo Larnaka CYP 9 – 11 grudnia

SHOOTING SPORT