7.trzy siostry

10
TRZY SIOSTRY Dawno już dawno, ho, ho, jeszcze ani kołodzieja Piasta nie było na świecie, żył sobie na wsi, w tej stronie, gdzie teraz miasto Kraków się wznosi, bogaty kmieć nazwiskiem Gajda. Miał on trzy córki. Najstarsza, Czcisława, dumna strasznie była i zarozumiała; gdy uczesała swe krucze włosy w dwa piękne warkocze i przetkała je makiem z tatusiowego pola, gdy się wystroiła w gorset świecidełkami wyszywany i w jedwabne spódnice za drogie pieniądze od wędrownych Niemców kupione, a szła wyprostowana jak młoda brzózka przez wieś, to wszyscy ludzie oglądali się za nią i podziwiali jej strój i urodę. Ale ona hardo zadzierała głowę i mało kiedy odkłoniła się, kiedy ją witano. Toteż nie było w całej wsi nikogo, co by ją lubił, nie było parobka, co by ją chciał za żonę. Druga córka starego Gajdy miała na imię Krasnoroda; śliczna była jak polna róża w rannym słonku rozkwitająca, a wesoła... ino się śmiała a śpiewała po całych dniach. Ale robić to się jej wcale nie chciało. Po weselach latać, tańczyć, a skakać po całych nocach, o, to się jej podobało, do tego zawsze miała ochotę. Ale krowy podoić, w chlewie i oborze porządek zrobić, podwórko wyzamiatać, izby schludnie utrzymać, strawę dla wszystkich ugotować, tego ani Czcisława, ani Krasnoroda nigdy nawet nie spróbowały. Od śmierci matusi całym domem zajmowała się najmłodsza z sióstr, Dobrochna. Tak się krzątała i uwijała, że wszystkiemu nastarczyła i całe gospodarowanie szło jak z płatka. Ale za to ani na targowicy, ani na weselach, ani na sobótkach nigdy jej nie spotykano. Mało kto nawet we wsi wiedział, że stary Gajda ma trzy córki. Siostry żartowały z niej jak z popychadła i wyśmiewały się, że mała, brzydka i piegowata. Ale kto by się Dobrochnie z bliska przypatrzył, toby się dopiero zadziwił: włosy miała gęste, długie aż po kostki, a tak złocisto błyszczały, jakby wiecznie słońce na nie świeciło. Oczy takie ciemnoniebieskie jak bławatek, co przed godziną pączek swój rozchylił; ale co prawda, to nie grzech, te piegi po całej twarzy bardzo ją szpeciły. Za to miała uśmiech poczciwy, usta pąsowe i ząbki białe, drobniuśkie. 1

Upload: grazka1957

Post on 17-Dec-2015

220 views

Category:

Documents


0 download

DESCRIPTION

Kolejna ze zbioru jedenastu prześlicznych baśni osnutych na tradycyjnych motywach polskich podań ludowych pod tytulem "Przy kominku". Zawierają one oryginalne i nieznane dotąd w polskim baśniopisarstwie wątki wprowadzające czytelnika w świat zaklętych królewiczów, mieszkańców zaczarowanych młynów, ukrytych pod ziemią zamków... Baśnie te między innymi uczą, że nie dobra materialne, ale szlachetność oraz zdolność do poświęceń są w życiu najważniejsze. Tytuł książki nawiązuje do utrwalonego zwyczaju głośnego czytania gromadzącego wieczorami przy płonącym kominku całą wielopokoleniową rodzinę.Autorką książki jest Antonina Domańska (1853-1917).

TRANSCRIPT

  • TRZY SIOSTRY

    Dawno ju dawno, ho, ho, jeszcze ani koodzieja Piasta niebyo na wiecie, y sobie na wsi, w tej stronie, gdzie terazmiasto Krakw si wznosi, bogaty kmie nazwiskiem Gajda.Mia on trzy crki. Najstarsza, Czcisawa, dumna straszniebya i zarozumiaa; gdy uczesaa swe krucze wosy w dwapikne warkocze i przetkaa je makiem z tatusiowego pola,gdy si wystroia w gorset wiecidekami wyszywany i wjedwabne spdnice za drogie pienidze od wdrownychNiemcw kupione, a sza wyprostowana jak moda brzzkaprzez wie, to wszyscy ludzie ogldali si za ni i podziwialijej strj i urod. Ale ona hardo zadzieraa gow i mao kiedyodkonia si, kiedy j witano. Tote nie byo w caej wsinikogo, co by j lubi, nie byo parobka, co by j chcia zaon.

    Druga crka starego Gajdy miaa na imi Krasnoroda;liczna bya jak polna ra w rannym sonku rozkwitajca, awesoa... ino si miaa a piewaa po caych dniach. Alerobi to si jej wcale nie chciao. Po weselach lata, taczy,a skaka po caych nocach, o, to si jej podobao, do tegozawsze miaa ochot. Ale krowy podoi, w chlewie i oborzeporzdek zrobi, podwrko wyzamiata, izby schludnieutrzyma, straw dla wszystkich ugotowa, tego aniCzcisawa, ani Krasnoroda nigdy nawet nie sprboway.

    Od mierci matusi caym domem zajmowaa si najmodszaz sistr, Dobrochna. Tak si krztaa i uwijaa, ewszystkiemu nastarczya i cae gospodarowanie szo jak zpatka. Ale za to ani na targowicy, ani na weselach, ani nasobtkach nigdy jej nie spotykano. Mao kto nawet we wsiwiedzia, e stary Gajda ma trzy crki. Siostry artoway zniej jak z popychada i wymieway si, e maa, brzydka ipiegowata. Ale kto by si Dobrochnie z bliska przypatrzy,toby si dopiero zadziwi: wosy miaa gste, dugie a pokostki, a tak zocisto byszczay, jakby wiecznie soce na niewiecio. Oczy takie ciemnoniebieskie jak bawatek, co przedgodzin pczek swj rozchyli; ale co prawda, to nie grzech,te piegi po caej twarzy bardzo j szpeciy. Za to miaaumiech poczciwy, usta psowe i zbki biae, drobniukie.

    1

  • Jednego razu pojecha Gajda do drugiej wsi, do brata, napostrzyyny. Zabawi si dugo, miodu moe troch wicejwypi, ni trzeba, do e drzemic na wozie wraca dodomu. Konie si take jako zamedytoway i naglegospodarz z wozem lea w rowie, a siwek i gniady omal ngnie poamay. Przejedajcy ssiedzi poratowali Gajd,wycignli wz na rwn drog i jako tako dowloky sikonie do domu.

    Ale nazajutrz pokazao si, e stary dobrze sobie kocipoprzetrca czy na wntrzu cosik oberwa, bo ani ruszwsta z ka. Posali po znachora, wysmarowa goborsuczym skromem , jeszcze gorzej bolao. Posali poowczarza, prostowa mu nogi i rce, ae stawy strzelay, inogo si puchlina chycia z tego prostowania. Posali po babMdroch do Niepoomskiej Puszczy. Przyjechaa z hardmin niczym krlowa, ugotowaa ziek i korzonkw siedemgarnuszkw; z jednego daa si napi, z drugiego laa nark i koci mu smarowaa, z trzeciego mu gow umya, zczwartego ko i izb wykropia, z pitego crkom,parobkom i dziewkom pi kazaa, z szstego koniom owiespolaa, a sidmy zostawia przy ogniu, eby si do cnawygotowa, niby na znak, co i choroba jak ta para ma si wpowietrzu rozpyn. Miaa ze sob zioa suszone, tymi caizb wykadzia, ae si w gardle gorzko robio, sowem,uczynia, co ino trza byo. Zadzili jej za to fur krupwszelakich, miodu, chleba, sera, jabek, obdarowali bab jaksi patrzy, pomruczaa, e mao, i zabraa si do swojej noryna skraju puszczy. eby cho co pomogo, nic a nic.

    Min tydzie, le; min drugi, jeszcze gorzej; przeszedtrzeci, ju wszyscy we wsi wiedzieli, e si staremu Gajdzieniewiele naley i lada dzie bdzie koniec.

    A tu sobie Przemko od Bytoniw przypomnia, e mu kiejsibabka opowiadali, co od swego znowu dziadka wiedzieli, etrzy mile ode wsi, na zachd soca idc, jest wwz dugiokrutnie, rodkiem strumyczek pynie, a bokami stojskaliska, wysokie a pod niebo, dwoma rzdami. Bdzie ichze trzysta albo i wicej. Ino e to nie prawdziwe skay,powiadali babka, ale miasto wielkie obrcone w kamie.

    2

  • Ot tam w jednej pieczarze, skd rdeko wypywa,mieszka dziwotwr straszny, p ryby, p czowieka, pilnujestrumienia dzie i noc, bo ma tak przykazane. Ale kto bywprost ze samej skalnej szczeliny kubek wody zaczerpn,ten choroby nijakiej ba si nie musi, choby ju dech zniego uchodzi, od jednej kropli tej wody ywicej zdrwpowstanie. Tedy pobieg Przemko do Grochalw irozpowiedzia wszystko Kalinie; Kalina poleciaa doRadostw i naradzia si z Mlad; Mlada skoczya na jednejnodze do Padziorw i poszeptaa z ywil; ywilapomkna jak strzaa do Bartnikw i mrugna na Milenk.Wysza Milenka do przeazu, tam jej ywila wytumaczya coi jak i kazaa biec do chaupy Gajdw, nie ogldajc si anina lewo, ani za siebie i strzegc si pilnie, by po drodze nasuch ga nie nadepn. Usuchaa Milenka, wypeniawiernie, co jej ywila zlecia, i zanim soce do p nieba siposuno, Czcisawa do skalistego wwozu ju spieszya.Wystroia si jak na Kupa, wosy wysmarowaa wieutkimmasem, bursztynw cztery nitki zawizaa pod szyj i dalejw drog. Idzie, idzie, troch si boi, bo nigdy tak daleko oddomu nie odchodzia, ale piewa, co ino moe najgoniej,eby nikt nie pomyla, e najstarsza Gajdzianka dry zestrachu. Jako j nic zego ani dobrego po drodze niespotkao, wczeniej, ni si spodziewaa, do wwozu dotara.Tedy za strumykiem w gr poda, gdzie rdo spod skaytryska. Patrzy, alici ley co wielkiego na mchu przy rdle ipi. Wychyla gow midzy gazie leszczyny i poglda pilniena straszydo.

    Gow to-to miao ludzk, ino wosem zielonym obronit,taka broda gsta, duga a popltana zwieszaa si na piersi.Do pasa niby na podobiestwo czowieka, ramiona szerokie,rce wielkie, cho palce bonami poczone jak u kaczki. Zato od pasa raz koo razu uskami pokryty, a nogi szkaradne,szerokie jak petwy.

    achna si Czcisawa od wielkiego obrzydzenia,zaszeleciy gazie, dziwotwr otworzy oczy.

    - A ty czego chcesz tutaj, ludzkie dziecko? - zapyta ziewajcogromn paszczk, co mu sigaa od ucha do ucha.

    - Wody przyszam zaczerpn dla chorego tatusia -

    3

  • odpowiedziaa Czcisawa pokazujc dzbanek.

    - Aha, zaraz wody? To ty mylisz, ludzkie dziecko, e jadarmo wod rozdaj? - I zamia si pokazujc kielce jak uwilka.

    - Zapac... - wyjkna dziewczyna.

    - Tak to co inszego. A wiesz, jaka to ma by zapata? Dam ciwody peen dzbanek, ale musisz zosta moj on.

    - Jeszcze czego? - wrzasna Czcisawa i w nogi.

    - Czekaje, czekaj, toli ci nie zjem, wr si, co ci rzekn.

    Ciekawo przemoga, odwrcia gow Gajdzianka, ale zdala si trzymaa i suchaa, co jej te dziwotwr powie.

    - A z daleka ty, dziewko?

    - Trzy mile.

    - I chcesz wraca pod noc tyle pdy? Zatrzymaje si. Abywiedziaa, em dobry i bez podarunku nikt ode mnie nieodchodzi, dam ci konika na drog.

    Podnis ze ziemi czarny kamyczek i rzuci nim kudziewczynie. A to co? Mamido czy jawa? Konik osiodany,kary calusieki, ino strzaka biaa na czole, stoi przed ni,ry wesoo i nk piasek grzebie.

    - Bywaj zdrowa! - zaskrzeczao spod skay.

    Czcisawa skoczya na siodeko, uderzya konia rk po szyii wio do domu.

    Ko ani stu krokw nie ubieg, a tu z onego spokojnego,askawego zwierzcia przedzierzgn si w ognistego,prawdziwie z pieka rodem rumaka. Jak nie zacznie pdzina olep midzy jaowce i tarniny, midzy krzaki gogowe, adba stawa, a rzuca si jak wcieky, nawet kierowasob si nie da, ino lata w prawo i w lewo, naprzd i wsteczjak owca, kiedy j koowacizna ogarnie. Biedna Czcisawa

    4

  • chwycia go oburcz za szyj i tylko si wszystkim bogompolecaa, eby jej to diabelskie bydl nie zabio.

    Ca noc trwaa jazda szalona, wreszcie nad ranem wanieDobrochna sza si umy do studni, gdy ujrzaa na wpnieyw siostr przed wrotami lec. Twarz i rce miaa dokrwi podrapane, bogate suknie w strzpy podarte, wszystkiebursztyny rozsiaa po drodze... w prawej rce ciskaanieduy, czarny kamyczek.

    Dobrochna zbudzia Krasnorod, podjy z ziemi poranionsiostr i zaniosy j do izby na ko. Na wszystkie pytaniaodpowiedaa tylko:

    - Nie da wody i jeszcze zemci si srodze.

    A staremu ojcu z godziny na godzin byo gorzej.

    - Moe ja szczliwsza bd - powiedziaa Krasnoroda;wystroia si jak na Kupa i powdrowaa do rdeka. Taksamo przygodzio jej si jako i starszej siostrze, takiej samejdziwotwr zapaty da. Krasnoroda, e to zawsze domiechu bya jedyna, zachichotaa na cay gos, ukonia sizgrabnie, zataczya w kko i rzeka:

    - Oj, ty, ty, straszydo wodne przemierze! A co tobie potakiej onie jak ja, co mnie po takim mu jak ty? Anibym siludziom nie moga pokaza z tak potwor; ide, id, co cisi te zachciewa?

    Ani j serce nie zabolao, e tam w chaupie umierajcytatu ley i poratowania wyglda.

    A dziwotwr rozemia si gono, a woda w rdekuzadraa, i rzek:

    - adnie umiesz skaka, ludzkie dziecko; taczy,syszaem, lubisz nade wszystko; wracaje do domutacujcy.

    Dmuchn midzy palce. Zerwa si wicher srogi, porwadziewczyn w gr, obrci j cztery razy, rzuci na ziemi,znowu ni zakrci jak fryg, znowu dwign w powietrze na

    5

  • trzy okcie; i tak w prawo, w lewo, do gry i na d, szarpa jprzez ca noc. Na rano bya w domu, z nabrzmiaymistopami, potuczona, prawie bez tchu.

    Tatu umiera, a wody jak nie byo, tak nie byo.

    Rozpakaa si z alu Dobrochna i rzeka do sistr:

    - eby zabi i zjad srogi potwr, musi pierwej da wody.

    Wdziaa na siebie wieo upran bia ptniank, zaplotawosy zote, dzbanuszek wzia do rki i posza do wwozu.Zdao jej si, e przy rdle nie ma nikogo, i uradowanaprzyklka, by zaczerpn wody. Wtem, z gbi pieczary, cosi odezwao:

    - Kiedy bdzie koniec tego aenia? Spokoju mi nie dacie!

    - Darujcie, panie... - rzeka Dobrochna ze zami - tatuumiera, musz mu wody zanie, musz.

    - A wiesz ty, czego ja dam? Nie mwiy ci siostry?

    Pojrzaa dziewczyna ku jaskini, a j omdlenie chwycio; alesi skrzepia czym prdzej i miao odpowiedziaa:

    - Chtnie si zgadzam i on wasz zostan, bylecietatusia uzdrowili.

    - Tak to lubi - odparo straszydo; wysuno si z jamy,zaczerpno spod skalnej szczeliny wody oywiajcej wcudne szmaragdowe naczynie i podao Dobrochnie. - Apamitaj sowa dotrzyma.

    - Dobrze, panie; bd wasz on.

    - Poczekaje, narzeczonej podarunki si nale.

    To mwic prysn na ni oburcz rdlan wod. A gdziepada kropelka, czy na sukienk, czy na wosy, wszdzieskrzyy si pery i drogie kamienie.

    - Przyklknij tu w trawie, umyj twarz.

    6

  • Usuchaa.

    - Teraz popatrz w zwierciadeko.

    Poda jej mae lusterko w zotych ramkach; spojrzaa...gdzie si podziay piegi i blada, nika twarzyczka. licznedziewcztko zrobia woda z Dobrochny.

    - Aby prdzej do domu zajechaa, masz tu powz i konie.

    Ustawi trzy biae kamyczki na ziemi, dmuchn na nie,zrobiy si dwa biae koniki w srebrnej uprzy i powozik cayalabastrowy.

    - Bg wam zapa, dobry panie - rzeka wdzicznaDobrochna, wsiada do kolasy i pojechaa.

    Czcisawa i Krasnoroda tymczasem wyszy przed wrota zzawici w sercu i ze skryt nadziej, e najmodszasiostrzyczka rwnie z niczym, tylko z sicami od straszydapowrci. Jake si zdumiay widzc przecudnie strojn ajaniejc urod Dobrochn, w licznym wzeczkuzajedajc przed dom.

    - A oczy bol od tego blasku... - mrukna Czcisawa.

    - Umalowa j czy co, e taka pikna? - dodaa Krasnoroda.

    A Dobrochna ani chwili si nie zatrzymujc pobiega do izby.Siostry za korzystajc ze sposobnoci chciay siprzejecha alabastrowym wzeczkiem, nim jednak doszy zawrota, zerwa si wicher nieopisany; sypn im w oczypiaskiem i kurzem... musiay twarz rkami zasoni. Po chwilipatrz, ani ladu wzka, ani ladu koni, ino przed bram trzybiae kamyki le.

    - Czarownik przemierzy! - sykna rozzoszczona Czcisawa.

    - Bodaj go febra majowa! - zakla Krasnoroda.

    Dobrochna tymczasem z rozradowanym sercem zbliya sido chorego tatusia i podaa mu szmaragdowe naczynie.

    7

  • Ledwie je do ust przytkn, blado mierci znikna z jegotwarzy; gdy wypi poow, usiad wawo na pocieli, gdywypi ostatni kropl, wyskoczy zdrw i wes, jakby nigdynie chorowa.

    - O moja cru, moja cru najmilejsza, ty mi zdrowie iycie przyniosa!

    A siostry kaniay si nisko Dobrochnie.

    - Witaj nam, abia krlowo, kiedy wesele?

    - Ot, ma bdzie miaa urodnego, jakiego wiat nie widzia.

    A tu o pnocy, gdy wszyscy w domu twardo ju spali,tucze si kto do bramy.

    - Pjd, otwrz z aski swojej, narzeczony w bramie stoi.

    Zbudzia si Dobrochna, zatulia gow w poduszki, udaje, enie syszy.

    Cikie kroki jakie id przez podwrze i znowu puk... puk...

    - Pjd, otwrz z aski swojej, narzeczony w sieni stoi.

    Ach nie otworz... - pomylaa Dobrochna i zakrya sipierzyn po same oczy.

    Co idzie po schodach na piterko, gdzie izdebka trzechsistr.

    Puk... puk...

    - Pjd, otwrz z aski swojej, narzeczony u drzwi stoi.

    - Obiecaam, nic nie pomoe, musz sowa dotrzyma... -westchna Dobrochna. - Zaczekajcie, panie, ino siprzyodziej! - zawoaa drcym gosem i wyskoczya zka. Za chwil otwara drzwi, straszydo weszo do izby.

    - Jue gotowa, ludzkie dziecko?

    8

  • - Gotowam, panie - odpowiedziaa Dobrochna zy poykajc.

    - To i pojedziemy; wz i konie przed bram czekaj. Inojeszcze wody przynie ze studni a umyj mnie.

    Przyniosa wody, rcznik haftowany zmaczaa i paszczkdziwotworowi obmya. Alici... skoro go tylko rk dotkna,szarozielona skra zacza pka i opada kawaami naziemi, obleciay kudy szkaradne, rybie uski gdzie sipodziay, krlewicz mody, pikny i strojny stoi przed ni i wte sowa si odzywa:

    - Dziki ci, dobra dziewczyno. Twoje to serce sprawio, eczarownika zaklcie moc sw nade mn stracio. W postacistrasznej poczwary pdzi mi ywot sdzono, a znajdziesi litociwa, co zechce zosta m on. Czekaem lat trzytysice... ale mnie adna nie chciaa; za zdrowie ojca miegoty mi swe ycie oddaa. Zrzucam splenia skorup ikrlem przed tob staj, serce me, bero, koron na wiekitobie oddaj.

    Sprowadzi Dobrochn z poddasza, wsiedli razem do zotejkarocy, stangret strzeli z bata, konie pobiegy chyej wiatruza rzeki, za lasy, do dzikiego wwozu.

    A tam gdzie od lat tysicy ino skay nagie szarzay nadstrumieniem, zdumione oczy Dobrochny ujrzay miastopikne i wesoe. Grd warowny, chramy [witynie] bogate,dworzyszcza modrzewiowe, sady kwieciste mieniy siwiosenn zielonoci i przernymi kwiatami, sowem, dziwyi czary dokoa.

    - Chyba to sen przecudny... - szeptaa Dobrochnaprzecierajc oczy.

    Karoca potoczya si ku pagrkowi zielonemu, na szczyciektrego wznosi si zamek krlewski. Oddzia wojskawyszed z muzyk na powitanie dostojnej pary, a naschodach i w przedsionku starszyzna i dworzanie skadaliniskie pokony.

    I rozpoczo si nowe ycie dla Dobrochny, pene uciechy ibogactwa, przy boku umiowanego maonka. Lecz wrd

    9

  • tych skarbw i wrd szczcia nie zapomniaa o tatusiustarekim, sprowadzia go do swej stolicy i daapomieszczenie w krlewskim dworcu. Chciaa i siostryzabra do siebie, ale z onej zoci, e przez wasn gupotponiechay tak wielkiego dobra, cho im samo w rce sidawao, wolay zosta w chaupie i nie patrze na Dobrochnykrlowanie.

    A ona ya w weselu wielkim; za rok po lubie synkalicznego, tak jako ojciec zotowosego - powia; znanych,nieznanych wszystkich poddanych - sprosia. Tumniepieszyli, jedli i pili a rado. I ja tam byam, mid i winopiam, cho si spniam, ale uyam - wszystkiego zado.

    Skromem - sadem

    10