2016 06 05 301 11

16
Dwutygodnik parafii Zmartwychwstania Pańskiego Poznań–Wilda www.jajestemzmartwychwstaniem.pl nr 11 (301) 5 czerwca 2016 r. Ołtarz przy ul. Rolnej na tegorocznej procesji Bożego Ciała, 26 maja. Fot. M. Świderska Ja Jestem Zmartwychwstaniem Liturgia słowa Czytanie z Listu św. Pawła Apostoła do Galatów (Ga 1, 11-19) Oświadczam wam bracia, że głoszona przeze mnie Ewangelia nie jest wy- mysłem ludzkim. Nie otrzymałem jej bowiem ani nie nauczyłem się od ja- kiegoś człowieka, lecz objawił mi ją Jezus Chrystus. W tym numerze polecamy: Kwestionariusz ks. Tomasza – na poże- gnanie – str. 4, Refleksje wokół zmiany proboszcza w pa- rafii – str. 5-8, Ważne osoby-instytucje z historii parafii – str. 13, Ostatni odcinek wspomnień p. Emilii o poznańskiej estradzie str. 16

Upload: dwutygodnik-jjz

Post on 01-Aug-2016

217 views

Category:

Documents


1 download

DESCRIPTION

W tym numerze polecamy: Kwestionariusz ks. Tomasza – na pożegnanie – str. 4, Refleksje wokół zmiany proboszcza w parafii – str. 5-8, Ważne osoby-instytucje z historii parafii – str. 13, Ostatni odcinek wspomnień p. Emilii o poznańskiej estradzie – str. 16

TRANSCRIPT

Page 1: 2016 06 05 301 11

Dwutygodnik parafii Zmartwychwstania Pańskiego Poznań–Wilda www.jajestemzmartwychwstaniem.pl nr 11 (301) 5 czerwca 2016 r.

Ołtarz przy ul. Rolnej na tegorocznej procesji Bożego Ciała, 26 maja. Fot. M. Świderska

J a J e s t e m Zmartwychwstaniem

Liturgia słowa Czytanie z Listu św. Pawła Apostoła do Galatów (Ga 1, 11-19) Oświadczam wam bracia, że głoszona przeze mnie Ewangelia nie jest wy-mysłem ludzkim. Nie otrzymałem jej bowiem ani nie nauczyłem się od ja-kiegoś człowieka, lecz objawił mi ją Jezus Chrystus.

W tym numerze polecamy: Kwestionariusz ks. Tomasza – na poże-gnanie – str. 4, Refleksje wokół zmiany proboszcza w pa-rafii – str. 5-8, Ważne osoby-instytucje z historii parafii – str. 13, Ostatni odcinek wspomnień p. Emilii o poznańskiej estradzie – str. 16

Page 2: 2016 06 05 301 11

List do parafian

Strona 2

ZAPROSZENIE

17 maja 2016 otrzymałem informację,

że Ojciec Prowincjał wraz ze swoimi Radnymi odwołał mnie z funkcji pro-

boszcza naszej parafii.

W związku z tym serdecznie zapraszam 11 czerwca (sobota) na mszę świętą

o godz. 16. Chciałbym ją sprawować w in-tencji Was, parafian, prosząc Boga o Boże

błogosławieństwo dla Was i dziękując za dziesięć lat wspólnej posługi.

Po mszy św. spotkajmy się na dziedzińcu

kościoła na agapie.

o. Adam CR

Moi Drodzy, rozpoczęliśmy czerwiec. Miesiąc, który poświęcony

jest Sercu Jezusa. Codziennie odprawiamy nabożeństwa ku czci Najświętszego Serca Jezusa. W naszej polskiej pobożności (jakkolwiek myślę, że i tak jesteśmy jednym z nielicznych Kościołów partykularnych w Europie, który podtrzymuje tę tradycję) owe nabożeństwa nie są tak silnie odczuwane jak majowe, poświęcone Najświętszej Maryi Pannie, to jestem przekonany, że warto im poświęcić nieco czasu i uwagi.

Kult Najświętszego Serca Jezusa swoimi początkami sięga mistyki średniowiecza, ale ukonstytuował się (jeśli tak mogę powiedzieć) dzięki skromnej francuskiej zakonnicy, św. Małgorzacie Marii Alacoque, która żyła pod koniec XVII wieku. Dzięki objawieniom, których dostąpiła, kult Serca Jezusa rozpowszechnił się na cały Kościół. Ale i tak z oficjalnym uznaniem tego kultu trzeba było czekać prawie sto lat. W jakimś sensie kropkę nad i postawił papież Leon XIII, kiedy w 1899 r. w opiekę Sercu Jezusowemu oddał cały Kościół i ludzkość.

W kulcie Serca naszego Zbawiciela chodzi o to – tak przynajmniej ja czytam tę tradycję – aby raz jeszcze rzucić nam przed oczy tajemnicę miłości Boga, która objawiła się (i objawia) najpełniej, najpiękniej i najdobitniej we Wcieleniu Słowa, czyli w człowieczeństwie Jezusa Chrystusa.

Serce? Tak. To prawda, to kawałek mięsa, które pompuje krew. Ale to także symbol tego, co w człowieku najbardziej intymnego, najbardziej osobistego. My w czerwcu kontemplujemy serce Jezusa, które zostało na krzyżu przebite dla naszego zbawienia.

Jedną z form czci dla tej tajemnicy miłości są czerwcowe nabożeństwa, podczas których odmawiamy litanię do Najświętszego Serca. Czasami uskarżamy się na tę litanijną monotonię (to zresztą dotyczy wszystkich litanii), ale jeśli zdobędziemy się na wysiłek przekroczenia naszych uprzedzeń to odkryjemy, że

litania to jakiś sposób opowiedzenia nam (po części kategoriami teologicznymi czy też filozoficznymi, po części kategoriami biblijnymi ) po raz któryś historii zbawienia.

Moi Drodzy, zapraszam na nabożeństwa czerwcowe, zachęcam do odmawiania litanii do Najświętszego Serca Jezusa. Najlepiej to czynić we wspólnocie, ale jeśli ktoś z Was nie może wieczorami zachodzić do kościoła niech to czyni w domu, prywatnie.

Nigdy za wiele opowiadania o Tym, który nas zbawił.

Jak zawsze z sympatią o. Adam CR

Rozważanie nad Ewangelią Wspólnoty GALILEA

Słowa Jezusa – jakie one są?

...tobie mówię, wstań. (Łk 7, 11-17)

U bram miasta spotykają się dwa kondukty, jeden ża-łobny, ze smutną matką i drugi z Jezusem, pełen życia. Wielu ludzi dziś obiecuje nam rzeczy, które wydają się nam niezbędne w naszym życiu. Proponują oni zdrowy styl życia, który sprawi, że będziemy dłużej żyć. Polecają produkty która ułatwią nam życie codzienne. Według ich słów skończą się nasze problemy, i te zdrowotne i te bytowe. Ze wszystkich stron słyszymy zachwyt wielu ludzi, którzy już skorzystali z tych dobrodziejstw, a ich życie zmieniło się na lepsze. Słowa tych obiecujących mają wielką moc, przyciągają oni do siebie rzesze ludzi. Ale czy na pewno jest tak, czy ich słowa mają moc? Czy ktoś powie do sparaliżowanego: WSTAŃ! A on wsta-nie? Czy powiedzą tobie: Twój bliski jest zdrowy, możesz iść do niego i porozmawiać z nim? Czy staną nad grobem twojego bliskiego i każą mu wstać, a on wstanie? Nie, nic z tych rzeczy. Taką moc mają tylko słowa Jezusa. To na jego słowa dzieją się takie rzeczy. To tylko słowo Jezusa przywraca życie tam, gdzie ono obumarło, bo ono, Słowo, ma Moc. Moc, która wypływa Jego Miłości

do nas. |

Page 3: 2016 06 05 301 11

Z życia parafii

5-6-2016 Strona 3

Myśli o miłosierdziu Miłosierdzie to droga, która łączy Boga z człowiekiem, ponieważ otwiera serce na nadzieję, że będziemy kochani na zawsze, pomimo ograniczenia, jakim jest nasz grzech.

Papież Franciszek Bulla Misericordiae Vultus

Parafia Zmartwychwstania Pańskiego ul. Dąbrówki 4, 61-501 Poznań, tel. 0 61 833-34-62 Strona internetowa: www.poznancr.pl, e-mail: [email protected] Konto bankowe: PKO Bank Polski S.A. III oddział Poznań 44 1020 4027 0000 1902 0313 5498 Biuro parafialne czynne: od poniedziałku do piątku w godz. od 10 do 12, w poniedziałki, środy i piątki (z wyłączeniem pierwszego piątku miesiąca) od godz. 16 do 17.30.

Jeśli w nagłych wypadkach potrzebny jest ksiądz, prosimy dzwonić: 61 833 35 60 lub 61 833 34 62.

Minęło W sobotę, 28 maja, grupa dzieci pierwszokomunijnych wraz z ks. Tomaszem udała się z pielgrzymką dziękczynną do Lichenia. W minionym tygodniu grupa parafian wraz z ks. Adamem zwiedzała sanktuaria Podlasia. W czwartek, 2 czerwca, świetlica parafialna świętowała Dzień Dziecka. Nadejdzie Zapraszamy na nabożeństwa czerwcowe: w dni powszednie o godz. 18, zaś w niedziele i uro-czystości o godz. 18.30. Dzisiaj, w niedzielę, o godz. 16.30 kolejne spotkanie Wspólnoty Osób Żyjących w Związkach Niesakramentalnych. W sobotę, 11 czerwca, o godz. 16 zapraszamy na mszę św., podczas której ks. Adam pożegna się z parafianami. Po mszy zapraszamy na agapę. W sobotę, 18 czerwca,

członkowie wspólnoty Nie Jesteś Sam wraz ks. Adamem udają się na tygodniowy wypoczynek do Zaniemyśla. W niedzielę, 19 czerwca, na mszy św. o godz. 11 pożegnamy ks. Tomasza Sułkowskiego, który kończy posługę w naszej parafii. Zapraszamy seniorów na spotka-nia wspólnoty Nie Jesteś Sam we wtorki o godz. 15 do świetlicy. W każdy wtorek mszą św. o godz. 18.30 swoje spotkanie rozpoczyna Dom Zmartwych-wstania Wspólnoty Chrystusa Zmartwychwstałego Galilea. Po mszy św. spotkanie w mieszkaniu animatora. Spotkania są otwarte. Również w każdy wtorek o godz. 18.30 odprawiamy mszę św., modląc się w intencji Duszpa-sterstwa Trzeźwości. Po Eucha-rystii spotkanie grupy wsparcia osób współuzależnionych w salce obok kancelarii parafialnej. W czwartki o godzinie 19.15 spotkanie lectio divina. Konty-nuujemy cykl poświęcony Ewan-gelii wg św. Łukasza. W każdy czwartek od godz. 15 do 21 zapraszamy na adorację Naj-świętszego Sakramentu. Na za-

kończenie adoracji odmawiamy kompletę. W maju, ze względu na apel jasnogórski, adoracja Najświętszego Sakramentu koń-czyć się będzie o godz. 20.30. Każdego 13. dnia miesiąca o godz. 18.30 msza św. w intencji Ojca Świętego, kapłanów, ojczy-zny i społeczności Radia Maryja. Każdego 25. dnia miesiąca o godz. 18.30 msza św. w intencji dzieła duchowej adopcji dziecka poczętego. |

Kalendarz liturgiczny 6 VI – poniedziałek 1 Krl 17, 1-6; Mt 5, 1-12 7 VI – wtorek 1 Krl 17, 7-16; Mt 5, 13-16 8 VI – środa, św. Jadwigi Królowej 1 Krl 18, 20-39; Mt 5, 17-19 9 VI – czwartek 1 Krl 18, 41-46; Mt 5, 20-26 10 VI – piątek, św. Bogumiła, bp., patrona archidiecezji 1 Krl 19, 9a. 11-16; Mt 5, 27-32 11 VI – sobota, św. Barnaby, ap. Dz 11, 21b-26; 13, 1-3; Mt 10, 7-13 12 VI – 11. niedziela zwykła 2 Sm 12, 1. 7-10. 13; Ga 2, 16. 19-21; Łk 7, 36 – 8, 3 13 VI – poniedziałek, św. Antoniego z Padwy, pr. i dK. 2 Krn 18, 3-8. 12-17. 22; Mt 5, 38-42 14 VI – wtorek, bł. Michała Kozala, bp. i m. 2 Krn 18, 25-31a. 33-34; Mt 5, 43-48 15 VI – środa, bł. Jolanty, zak. 2 Krl 2, 1. 6-14; Mt 6, 1-6. 16-18 16 VI – czwartek Syr 48, 1-14; Mt 6, 7-15 17 VI – piątek, św. br. Alberta Chmielowskiego, zak. 2 Krl 11, 1-4. 9-18. 20; Mt 6, 19-23 18 VI – sobota 2 Krn 24, 17-25; Mt 6, 24-34 19 VI – 12. niedziela zwykła Za 12, 10-11; Ga 3, 26-29; Łk 9,18-24 |

Page 4: 2016 06 05 301 11

Z życia parafii

Strona 4

Kwestionariusz ks. Tomasza W tym roku duszpasterskim swoją posługę w naszej parafii kończy po czterech latach ks. Tomasz Sułkowski, który dekretem prowincjała zgromadzenia zostanie prze-niesiony do parafii w Złocieńcu. W niedzie-lę 19 czerwca, o godz. 11.00 ks. Tomasz odprawi swoją pożegnalną mszę św. Z czasu mojej posługi w tej parafii najbardziej jestem zadowolony z... … ze wspólnoty Liturgicznej Służby Ołtarza. Udało się zbudować piękną i odpowiedzialną wspólnotę opartą nie wyłącznie na osobie księdza, lecz na samych ministrantach i ich rodzi-cach... Bardzo dużo wspólnie stwo-rzyliśmy, czerpiąc z doświadczenia historii wspólnoty. Zadowolony jestem również z posłu-gi wśród dzieci. Nauczyłem się dużo od najmłodszych i mam nadzieję, że dalej będę czerpał pomysły od dzieci i ich rodziców. Nie udało się… Hm... co się nie udało? Myślę, że nie udało mi się powiększyć aż tak licz-

nie ministrantów, jak bym chciał i jak założyłem sobie na początku mojej posługi. Mam nadzieję, że wspólnota w przyszłości powiększy się i będzie dalej pięknie służyć przy ołtarzu Pańskim. Żałuję... … a raczej przepraszam, że czasem w mojej posłudze duszpasterskiej nie dawałem z siebie 150 procent. Mam nadzieje, że zostanie mi to wybaczone. Najmilej będę wspominał... … współpracę z ministrantami, Załogą Pana Boga i ich rodzicami. Dzięki wspólnej pracy z Grzegorzem i Mariką udało się stworzyć filmik promujący naszą piękną parafię z wielkimi tradycjami, o których może czasem zapominamy. Za trud pracy Grzegorza i Mariki jestem bardzo wdzięczny. Poza tym: wspólne wyjazdy dzie-ciaków na ferie, Mini-Emaus i każde miłe chwilę spędzone w tej wspólnocie Ministranckiej, Załogi Pana Boga i parafialnej.

Życzę... … wspólnocie Ministranckiej i Załodze Pana Boga, aby jeszcze bardziej wzrastali poprzez swoją posługę w parafii. Niech zawsze pamiętają, że to, co robią w para-fii, robią na chwałę Pana, a nie swoją. Do miłego spotkania! | (RED) Fot. Ks. Tomasz – trener na tego-rocznych zawodach w ramach Mini-Emaus Przeszczep się Potrzebna dalsza pomoc Wnuk naszej parafianki, Kajetan Lipowicz, cierpiący na pęcherzowe oddzielanie się naskórka, przebywa w Stanach Zjednoczonych. Ma już za sobą pierwszy przeszczep komórek macierzystych, ale niestety – nie przyjął się. Konieczne jest powtórze-nie operacji, co wiąże się z wyższy-

nie przyjął mi kosztami leczenia. Dlatego po-nownie apelujemy o pomoc. Tym razem wpłat należy dokonywać bez-pośrednio na konto fundacji, pod skrzydłami której jest Kajtek. | Wpłata darowizny Nazwa OPP: Fundacja Dzieciom "Zdążyć z Pomocą" KRS 0000037904 Cel szczegółowy: 22074 Lipowicz Kajetan

Page 5: 2016 06 05 301 11

Z życia parafii

5-6-2016 Strona 5

Wołanie na puszczy

Z odwołaniem księdza proboszcza było tak… 17 maja gruchnęła wiadomość, że ks. Adam decy-zją prowincjała i radnych zgromadzenia został odwo-łany z funkcji proboszcza naszej parafii. I rozdzwoniły się u nas telefony, skrzynka mailowa nie nadążała odbierać reakcji wzburzonych parafian – „dlaczego tak nagle?!”, „co się stało?!”. Większość oburzał sam fakt, że ks. Adam zostaje przeniesiony. Jak tłumaczył jednak sam zainteresowa-ny, odwołanie proboszcza po trzech kadencjach odby-tych w jednym miejscu mo-że przyjść w dowolnym czasie, niekoniecznie po skończeniu rozpoczętej czwartej kadencji. Bywa z tym różnie, bo takie – dość indywidualne – pro-cedury obowiązują w zgro-madzeniu zmartwych-wstańców. Nie pozostaje nic innego, jak się temu podporządkować. Jednak mało komu to tłumaczenie się spodobało – fala emocji rosła i – co pokazały kolej-ne dwa tygodnie – wciąż rośnie. Wykorzystaliśmy więc ten konkretny przypadek, by księżom zmar-twychwstańcom zaproponować nieco inne podejście. Szczególnie, gdy po tylu kadencjach odwołuje się ko-goś z miejsca i wspólnoty, którym poświęcił z pełnym zaangażowaniem tyle czasu. Okazję do rozmowy stworzyła wizytacja prowincjała odbywająca się w domu księży na Wildzie w dniach 19-20 maja. Nadmienimy, że wszelkie podjęte przez nas kroki, łącznie z publikacją tego tekstu, nie były konsultowa-ne z ks. proboszczem Błyszczem. Informowaliśmy jedynie o zamiarach, nie czekając ani na opinię, ani tym bardziej na zgodę. Były to wyłącznie oddolne inicjatywy, zresztą niejedyne. Poza poniżej opisaną wiemy o dziewczętach z Camapanelli, które rozma-wiały z księdzem prowincjałem o odwołaniu ks. Adama, oraz innych apelach naszych parafian – oso-bistych i listownych.

W piątek, 20 maja po mszy św. wieczornej udało nam się bez zapowiedzi spotkać z ks. prowincjałem Krzysztofem Swołem. Wspólnie z Pawłem Kamiń-skim, również członkiem rady ekonomicznej, do-słownie wymusiliśmy na prowincjale rozmowę. Mimo napiętego harmonogramu dnia ksiądz poświęcił nam prawie godzinę, za co jeste-śmy wdzięczni. Podkreśla-liśmy, że nie przyszliśmy protestować przeciwko samemu odwołaniu ks. Adama (ponoć takie prote-sty tylko bardziej odcho-dzącym księżom szkodzą (!)), aczkolwiek nie kryli-śmy rozczarowania tą de-cyzją. Szliśmy upomnieć się o głos wiernych, którzy tę parafię tworzą i nie chcą być traktowani przedmio-towo. Bo lakoniczna decy-zja ni stąd, ni zowąd o od-wołaniu szanowanego i raczej lubianego probosz-cza, który przez tyle lat bezsprzecznie wiele dobre-go zrobił dla parafii i parafian (nawet gdy nie każdy musi pochwalać każdy rodzaj działalności ks. Adama czy sposób jej prowadzenia), oraz brak informacji o tym, kto go zastąpi, została tak odebrana – jako nie-liczenie się z głosem zainteresowanych. My, parafianie Zapytaliśmy o powód odwołania. Bo skoro jest do-brze, to czemu nagła zmiana? Ksiądz Swół miał za każdym razem jedną odpowiedź – kadencyjność, któ-ra obowiązuje w zakonie, oraz śluby posłuszeństwa, które składa każdy ksiądz zmartwychwstaniec. Zmia-na zaś nie jest nagła, bo w takim trybie zawsze odwo-łuje się księży w tym zgromadzeniu. Przekonywaliśmy, że skoro ktoś tyle lat poświęca jednej wspólnocie, zostawia tu kawał swojego życia, jest związany z wieloma wspólnotami, które stworzył,

Page 6: 2016 06 05 301 11

Z życia parafii

Strona 6

bo chyba zgodzimy się, że rozpalił życie wspólnoto-we, to można było nas, jako osoby tworzące to miej-sce, przygotować na takie poważne zmiany i od razu poinformować, kto przyjdzie w zamian. „Nie ma ta-kiego obowiązku” – usłyszeliśmy. Do nas z kolei nie trafiał argument, że 11 lat temu w taki sam sposób odwoływano ks. Landzwojczaka (po dwóch kaden-cjach) czy 18 lat temu ks. Hanzewniaka (po czterech) – bo gdybyśmy tu byli, to może też zaznaczalibyśmy potrzebę nieco innych relacji na linii ksiądz przełożo-ny – wierni. Skoro, zgodnie z nauczaniem Kościoła, to wierni tworzą Kościół, to czemu nikomu nie przyszło przez myśl wysłuchać najpierw głosu wiernych? O tym, czego nam w prowadzonej dotąd przez ks. Błyszcza parafii może brakować, co chcielibyśmy zmienić przy nowym rozdaniu, a co podtrzymać. Dlaczego zgromadzenie zmartwychwstańców praktykuje od lat taką formę komunikacji, która stwa-rza asumpt do plotek? Brak podania powodów odwo-łania lub celu przenosin pozostawia miejsce na nie-zdrowe domysły. Dlatego zamierzaliśmy pokazać, o co chodzi. Po raz kolejny usłyszeliśmy o ślubie po-słuszeństwa i wyjaśnienie na temat rozdzielności funkcji przełożonego i proboszcza. Na pytanie, dla-czego by wreszcie – po tylu latach, nie odciążyć ks. Adama i zostawić mu tylko probostwo – odpowiedzi się nie doczekaliśmy się. Ksiądz Adam ma być przeło-żonym w innym miejscu i koniec. (Na marginesie – ciekawe, że tyle lat prowincji nie przeszkadzał fakt, że ks. Adam – niekoniecznie z własnej woli – te dwie funkcje tu łączył). Ksiądz Swół jest od roku prowincjałem – ale do 17 maja nie znalazł sposobności na odwiedziny parafii, jednej z 15 polskich placówek tej prowincji. Podjął decyzję przed wizytacją domu, a w parafii od czasu swojego odejścia w 2000 roku nieczęsto bywał. Twierdzi, że bacznie obserwował parafię jako radny. Z Krakowa i Gdańska? Zapytany o liczbę wspólnot, które tu są, zapewnił, że przygotował sobie ich spis w oparciu o stronę internetową parafii i rozmowy z zakonnikami i przekaże je następcy ks. Błyszcza. Ma je na piśmie po to, by za rok czy dwa sprawdzić, jak im się wiedzie. Upomnieliśmy się, że w dobrym tonie – względem parafian i osoby żegnanej – byłoby podanie, kto za-stąpi dotychczasowego proboszcza. Tak się robi we wszystkich organizacjach, firmach i instytucjach – zapowiada odejście z określonym dniem i przyjście nowej osoby, którą się przedstawia. Na tę propozycję usłyszeliśmy dobitne „to nie wchodzi w rachubę”, a uzasadnienie udowodniło, że tak chętnie wcześniej wspominane śluby posłuszeństwa są dość wybiórczo traktowane w zgromadzeniu. Jaki pomysł księża zmartwychwstańcy mają na tę parafię, w sumie też się nie dowiedzieliśmy, ponieważ jedyną ambicją jest utrzymanie tego, co już jest (czyli zmiana jest po to, by zachować stan obecny). Ale obietnicy, że tak będzie, ksiądz prowincjał absolutnie

nie może złożyć, bo nie może swoim współbraciom nakazać działań wbrew ich osobistym charyzmatom. To była odpowiedź na prośbę o gwarancję kontynu-owania Wspólnoty Związków Niesakramentalnych, która jest jedyną taką w naszym regionie i która suk-cesywnie się rozrasta. Próbowaliśmy argumentować dobrem osób, tych, które dzięki takim wspólnotom do Kościoła wróciły, a teraz – z braku duszpasterza, któ-rym przecież nie musi być nowy proboszcz – mogą nie znaleźć miejsca w parafii. Ta akurat wspólnota – mimo oddolnych wysiłków wiernych – bez księdza raczej nie ma racji bytu. Przez 40 minut na zmianę słyszeliśmy, co jest po-winnością lub odpowiedzialnością odchodzącego proboszcza lub pozostających w tej parafii świeckich. Również argument o tym, że przy takim trybie postę-powania księża zmartwychwstańcy zamrażają życie w parafii na około pół roku, nie spotkał się ze zrozu-mieniem, bo przecież mamy jeszcze czas. Trudno jed-nak wakacje uznać za miesiące aktywności – i to w każdej dziedzinie życia, poza plażowaniem i „łom-żingiem”. Zdaniem księdza prowincjała, kontynuacja wszelkich działań też zależy od nas, wiernych. Tak jakby ksiądz prowincjał zapomniał, kto ma prawo podpisywać umowy na wykonanie remontów w para-fii, kto może wyznaczyć księdza do tej czy innej po-sługi, gdy żaden na ochotnika się nie zgłosi… I jakby nie miał pojęcia o ilości spraw tego miejsca, których przekazanie i przejęcie naprawdę wymaga czasu, jeśli ktoś chce to zrobić rzetelnie i odpowiedzialnie po-dejmować ważne decyzje… No ale zgodnie z procedu-rami w zgromadzeniu jest jeden dzień na przekazanie protokołów między proboszczami w obecności dzie-kana. Jakie to proste… Wy, zgromadzenie Jako duszpasterze macie za / ze sobą stado… owiec. Nie baranów. Problem w tym, że w całej tej sytuacji poczuliśmy się potraktowani jak te drugie. Ksiądz prowincjał nie był zainteresowany naszymi propozycjami, więc nie oczekujemy nawet refleksji nad naszymi pomysłami. Zaproponowaliśmy, by na przykład we wrześniu zapowiadać wiernym, że pla-nowana jest zmiana proboszcza, więc do czerwca parafia ma być – wspólnymi siłami – przygotowana do przekazania, a szczegóły zostaną podane wiosną. Gdy jest to na rękę i wygodne, to posługujecie się definicją „Kościół to wierni” – bo wypada lekcje prze-czytać, przygotować ołtarze, wykonać remonty, po-sprzątać kościół i obejście, ale gdy przychodzi do konkretnych decyzji, to wierni nie mają nic do gada-nia i traktowani są tylko przez pryzmat złotówek wpadających do koszyka i skarbon lub jako cyferki w dorocznym liczeniu dominicantes. Jednym mało kulturalnym i mało „dzisiejszym” zachowaniem 10-letnie wysiłki ks. Adama, by udowodnić, że wierni są podmiotem, a nie przedmiotem w parafii, zostały

Page 7: 2016 06 05 301 11

Z życia parafii

5-6-2016 Strona 7

Nastawmy się pozytywnie!

Choć wielu z nas jest w minorowym nastroju z powodu odej-ścia osoby darzonej sympatią, spróbujmy nieco pozytywniej spoj-rzeć w czekającą nas przyszłość, tj. na przyjście nowego probosz-cza oraz jednego księdza (w miejsce ks. Tomasza Sułkowskiego). Prawdą bowiem jest, że wiele zależy od nas samych. Po pierwsze, nie zrażajmy się – kontynuujmy wszystko to, co dotąd robiliśmy, w czym uczestniczyliśmy, co popieraliśmy z równym zaangażowaniem i determinacją – wyznaczajmy termi-ny spotkań wspólnot, które dotąd się spotykały, i zapraszajmy nowych księży do współudziału. Jeśli sami się nie zainteresują wspólnotą, to drążmy, bo część naszych wspólnot bez księdza funkcjonować nie może. Po drugie, domagajmy się – mam nadzieję, że wprowadzony dobry zwyczaj kazań katechetycznych będzie utrzymany – czy to siłą jednego czy wszystkich tu posługujących księży. Tematów zapewne nie zabraknie. Takich dzieł do kontynuacji jest więcej – każdemu zależy na innych, ale mówmy o tym głośno do osób de-cyzyjnych, a nie tylko między sobą. Po trzecie, jeśli taka będzie wola nowego proboszcza, działaj-my w Radzie Parafialnej. Wraz ze zmianą proboszcza, zgodnie z przepisami archidiecezji poznańskiej, wygasa kadencja Rady Parafialnej. Czy nowy proboszcz powoła tych samych członków – choćby na początek? Trudno powiedzieć, choć ks. Błyszcz deklaru-je, że będzie to rekomendował. Po czwarte, dajmy szansę – inaczej nie znaczy, że gorzej. Może nowy ksiądz proboszcz będzie lepiej posługiwał się zegarkiem? Może dotrze do tych, którzy obecnie czuli się – zasadnie lub nie – zmarginalizowani, nie odsuwając pozostałych? A może zapropo-nuje coś innego, jeśli gdzieś jednak powstanie pustka? Zmiany nie zawsze oznaczają pogorszenia. Jeśli jednak zacząłby się pisać gorszy scenariusz, a rozmowy, próby mediacji i wpływu na życie parafialne spełzłyby na niczym, to ponownie przypomni-my o sobie władzom zgromadzenia. |

ROMANA ZYGMUNT

przekreślone. Pozostaje nam walczyć dalej, tj. działać z równym zacięciem co dotąd, ale już przy boku nowego proboszcza, i udowadniać, że mamy głos oraz swój rozum, a czasy feudalizmu w Kościele wolno, acz nieuchronnie przemijają. Wol-ność wyboru objawia się zaś tym, że cho-dzi się za duszpasterzami do innych parafii czy kościołów, co niestety osłabia wspól-notowość w opuszczanej parafii. No i to w drugim kościele daje się na tacę. To już się dzieje w Polsce i przyprawia o siwe włosy lub łysinę księży opłacających ra-chunki lub regulujących zobowiązania wobec kurii. Martwi fakt, że jako zgromadzenie nie mówicie jednym głosem, nie macie jedne-go wspólnego celu (tj. świeccy go nie wi-dzą). Wizja, strategia to pojęcia z gatunku since fiction. Jako swój charyzmat określa-cie prowadzenie parafii jako wspólnoty wspólnot, a macie problemy z utrzyma-niem dorobku swoich poprzedników – nie chcecie się nawet postarać, by dzieła były odgórnie pielęgnowane i doglądane, pozo-stawiacie to w gestii poszczególnego czło-wieka. Zamiast cieszyć się tym, co i jak udało się zrobić, pozostajecie obojętni tylko dla-tego, że wam – osobiście – coś się mniej podoba, albo w tym się nie odnajdujecie – „nie czujecie tego duszpasterstwa”. A gdzie tu szczęście, błogosławieństwo wiernych, których to dobro dotknęło? Gdzie tu tro-ska o dusze – gdzie właśnie duszpaster-stwo? No i gdzie wasza wspólnota – sięga-nie do wspólnych zasobów i ratowanie się tymi, którzy owe duszpasterstwo napraw-dę czują i mogliby je kontynuować? Gdzie troska o pielęgnowanie wypracowanego dobra? Powiedzmy, że kupiliśmy argument, że liczy się dobro wyższe od parafialnego – zasady zgromadzenia. Tylko nie usłyszeli-śmy, co zmartwychwstańcy lub wyżej – Kościół zyskają, przenosząc ks. Adama na wieś, nie wyznaczając żadnych celów duszpasterskich. Czy ze wszystkich dzieł prowadzonych przez zmartwychwstańców to mały dom zakonny w liczącej kilkuset mieszkańców świętokrzyskiej wsi potrze-buje talentów homiletycznych, języko-wych, medialnych, organizacyjnych, pisar-skich czy retorycznych w jednej osobie? Albo: czy właśnie te talenty tego zakonni-ka zostaną tam optymalnie wykorzystane w posłudze przełożonego domu (w myśl ewangelicznej przypowieści o talentach)?

Page 8: 2016 06 05 301 11

Z życia parafii

Strona 8

W obliczu takich przenosin obecnego księdza pro-boszcza zasłanianie się tym, że prowincjał nie może zmusić nikogo do działania wbrew jego osobistym charyzmatom, brzmi doprawdy mało logicznie. Na tę zmiennę i czasem nieprzewidywalną rze-czywistość w parafiach zmartwychwstańczych skarżą się ludzie – nasi rozmówcy, o dużo dłuższym stażu w tej parafii. O ile zrozumiałe jest, że zakony częściej wymieniają proboszczów niż biskupi księży diece-zjalnych i stoją za tym praktyczne argumenty (choćby o nadmiernym przywiązywaniu się do miejsca i ludzi czy braku zapału i energii przy zbyt długim pobycie w parafii), o tyle brakuje tu często logiki i planu w wymianie. Niektóre zmiany personalne (w skali kraju) wyglądają jak przestawianie pionków na sza-chownicy bez pomysłu na całą grę – ani sami księża nie powinni być traktowani tak przedmiotowo, choć ślubują posłuszeństwo, ani wierni, którym się pod-suwa lub odsuwa jakąś osobę – niczym pionek. I o ile takie roszady znajdują jeszcze uzasadnienie forma-cyjne i rozwojowe u 20- czy 30-latków, tj. młodych księży, którzy muszą nabrać różnorodnych doświad-czeń (co też nie oznacza, że wszystkich możliwych), to u 50- czy 60-latków nie zawsze odbywa się to z godnością i poszanowaniem dla wieloletniej posługi i talentów. Parafian razi fakt, że przynoszące efekty działania zapoczątkowane przez jednego księdza podczas jego czasowej nieobecności są zawieszane, a po jego odej-ściu odchodzą do annałów, o ile nie jest to opieka nad ministrantami, młodzieżą czy dziećmi – swoistym parafialnym must be w Polsce. Nie gracie do jednej bramki nawet w ramach jednej wspólnoty parafialnej. My to widzimy! Trudno też dziś znaleźć wspólny wyróżnik parafii zmartwychwstańczych na tle innych – właśnie wspólnotowe życie mogłoby nim być – niech wasze parafie tętnią wspólnotami, nabożeństwami, spotka-

niami okołoreligijnymi. Ale tego nie załatwi się wokół tylko tych trzech wspomnianych grup – to ważne, ale za mało na dzisiejsze potrzeby duchowe. Na tym tle parafia wildecka zaczęła się wyróżniać. Co z tego? Czas pokaże. Na Wildzie mamy wysoko postawioną poprzeczkę, a przed nami – parafianami i nowym proboszczem – trudne zadanie jej utrzymania. Czy się uda? Oby! Będziemy się o to modlić, a nowemu dusz-pasterzowi z całych sił w tym pomagać – dla wspól-nego dobra. Chcieliśmy zaproponować księżom zmartwych-wstańcom, że może nadszedł czas na przemiany i bardziej przemyślane dokonywanie zmian we funk-cjach proboszczów w całej Polsce – poprzedzone do-głębnym rozeznaniem – zarówno wśród braci, jak i wiernych. My – współpracując z księżmi na co dzień mamy swoje obserwacje, uwagi i wnioski, ktoś pa-trzący z góry lub daleka – swoje. I one mogą się spo-tkać z korzyścią dla obu stron. Albo przynajmniej bez straty dla obu. Bez pośpiechu (którego zresztą młyny Kościoła tak nie znoszą), za to w wyniku dialogu (choćby Rady Parafialnej z przedstawicielami władz zgromadzenia). Niestety to chyba zbyt śmiałe propo-zycje i w polskim Kościele jeszcze wielu wiernych zdąży się zniechęcić do sklerykalizowanej struktury, nim ktoś odważy się na skuteczniejsze korzystanie z roztropności i zdrowego rozsądku. A przecież model zmiany proboszczów funkcjonu-jący w zgromadzeniu zmartwychwstańców nie jest jedyny. Nie jest też elementem doktryny wiary. W różnych krajach, różnych zakonach wygląda to różnie. Nie twierdzimy, że – dla przykładu – model szwajcarski, gdzie wspólnota parafialna za sprawą Rady Parafialnej zatrudnia (wynajmuje) księdza, któ-ry na jej rzecz posługuje, jest optymalny. Ale pomię-dzy decyzją administracyjną (ukazem carskim) a umową zleceniem z wybranym księdzem jest sporo przestrzeni – na wzajemny szacunek i poznanie opinii (rozeznanie). Bo przecież ostateczna decyzja i tak zależy – w naszym wypadku – od zgromadzenia. Czy jesteśmy zadowoleni z tej rozmowy? Tak – że ogóle do niej doszło. Nie – ponieważ z niej, według nas, nic nie wynikło, a wydźwięk zdominowały emo-cje i próba sprowadzenia wszystkiego do żalu za od-chodzącym księdzem oraz strachem przed zmianą. Czy żałujemy? Nie – bo mimo wszystko wierzymy, że ten głos kiedyś gdzieś dotrze tam, gdzie i jak powi-nien. | ROMANA I LESZEK ZYGMUNTOWIE

Podziel się żywnością! Dziś, w pierwszą niedzielę miesiąca, zbiórka żywności dla potrzebujących, którymi opiekuje się parafialny zespół Caritas. Prosimy o przynoszenie trwałych produk-tów. Przypominamy, że jesteśmy zdani wy-łącznie na pomoc parafian. Za wszelką pomoc Bóg zapłać!

Page 9: 2016 06 05 301 11

Wiara

5-6-2016 Strona 9

Pewna wieczerza Kazanie wygłoszone przy IV ołtarzu procesji w Uroczystość Najświętsze-go Ciała i Krwi Chrystusa. Czy bohaterem dzisiejszej uroczystości jest serratia marcescens? Pytacie, kto to taki. Już odpowiadam. To taka bak-teria, którą każdy z nas posiada. Należy do flory fizjologicznej człowieka. Ra-czej nie stanowi zagrożenia. Chyba że ktoś z nas ma obniżoną odporność fi-zjologiczną.

Przywołanie jej dzisiaj nie jest jednak związane z tym, że to taka niechciana towarzyszka naszego organizmu i nam może zaszkodzić. Nawiązał do niej jeden z najbardziej poczytnych polskich portali, pu-blikując materiał dotyczący uroczystości Bożego Cia-ła. Materiał opublikowany w Internecie stanowi po-kłosie pewnego artykułu (o czym jednak autorzy ma-teriału nie informują), który w 1994 roku ukazał się w czasopiśmie American Society for Microbiology. Jego autorka, Johanna C. Cullen, dowodzi, że wspomniana bakteria, żerując na skrobi (składnik hostii), produkuje czerwony pigment stwarzający wrażenie krwi. Takie miałoby być (w dużym uproszczeniu) racjonalne wytłumaczenie cudów eucharystycznych, którymi żyła chrześcijańska Europa. I tak być może jest. Być może serratia marcescens wywołuje takie

skutki. I te wszystkie cuda eucharystyczne mają swo-je wytłumaczenie w niej. Być może. Ale ja nie jestem tutaj, przy tym czwartym ołtarzu procesji Bożego Ciała, ze względu na jakąś bakterię. Ja tutaj jestem ze względu na pewną wieczerzę. Wieczerzę, którą pewien Rabbi z Nazaretu spożywał ze swoimi przyjaciółmi i uczniami. Najprawdopodobniej miało to miejsce w jakiś kwietniowy wieczór na początku lat trzydziestych naszej ery. Niektórzy z tych uczniów zostawili rabbiego. Niektórzy go zdradzili. Niektórzy nie rozumieli, co się dzieje. Zachowujemy się podobnie, więc nie powinno nas to ani gorszyć, ani dziwić. Podczas tej wieczerzy Rabbi, wiedząc, że za kilkanaście godzin zostanie skazany i ukrzyżowany, interpretował tę swoją śmierć. To testament. W tej interpretacji, przekazanej przez ewangelistów, wydaje się, że trzeba uchwycić pewien szczegół. Ten szczegół to deklaracja, że Rabbi robi to ze względów na uczniów. Dla nich. W nich – bo tak trzeba to widzieć – dla nas. Dla mnie zatem również. Dlatego jestem tutaj. Ze względu na to, że prawie dwa tysiące lat temu Jezus, Rabbi z Nazaretu, powiedział do tych, którzy za Nim podążali, że tej jego obecności potrzebują. Że ta obecność ma swój wymiar odkupieńczy, zbawczy. A to oznacza, że muszę uznać, że On widzi we mnie coś, co sprawia, że potrzebuję Jego łaski, Jego obecności, Jego czułości. To coś to moja grzeszność. Do grzeszności można odnosić się na wiele sposobów. Można ją wypierać i mówić, że jej nie ma. Można z niej zrobić produkt medialny i nią się chełpić. Można do niej się przyzwyczaić i wypracować pewną kohabitację. Można ją także przyjąć jako jedyne i ostateczne słowo na temat człowieka. Piętno, które nas radykalnie unicestwia. Jak Jezus odnosi się do grzeszności człowieka? Do mojej grzeszności? W swoim przepowiadaniu, w swojej misji przyjmował grzeszników. Jak dalece ta otwartość była posunięta, najlepiej widać na krzyżu. W chwili śmierci modli się o miłosierdzie dla swoich oprawców. Nigdy nie będzie za wiele powtarzać, że została objawiona miłość, która nikogo nie wyklucza,

Page 10: 2016 06 05 301 11

Kazanie

Strona 10

nie elimnuje. Nawet tego,

kto mieni się wrogiem

Jezusa.

Teologia wypraco-wała

taki urzekający sposób

mówienia, że Bóg

grzesznika przyjmuje,

a odrzuca grzech. To

brzmi bardzo przekony-

wająco. I zapewne jest

prawdziwe. Ale...

Zarzucano Jezusowi, że

jada z grzesznikami,

z celnikami i z prosty-tutkami. Próbuję sobie

wyobrazić tamte spotkania. I zastanawiam się, w jaki

sposób dokonać rozróżnienia (tego teologicznego)

między kobietą, która włosami ociera stopy Pana, a

tym, że się prostytuuje? Jak oddzielić jej osobę od jej

czynów? Jak odseparować Szymona, przyjaciela

Jezusa, od faktu wyparcia się tej przyjaźni na

dziedzińcu pałacu arcykapłańskiego? Takich sytuacji

w ewangeliach jest znacznie więcej.

Być może istnieje jakaś konstrukcja myślowa,

która pozwala na to, aby oddzielać grzesznika od

grzechu. Ale egzystencjalnie, konkretnie bez zgody na

dwuznaczność, nie da się tej bliskości okazywanej

przez Jezusa grzesznikowi obronić.

Być może kiedyś znajdziemy czas i możliwość, aby

o tej dwuznacznej miłości Jezusa, Boga opowiedzieć.

Dzisiaj spróbujmy przyjąć te dwie intuicje: ze względu

na nas, dla mnie i w sposób radykalnie

niewykluczający. Amen. |

KS. ADAM BŁYSZCZ CR

Fot. M. Świderska

Uroczyście,

choć coraz ubożej

czwartek 26 maja ulicami naszej parafii prze-szła uroczysta procesja Bożego Ciała, tym razem przez część parafii usytuowaną przy

ulicach: Rolnej, Partyzanckiej, Czwartaków. Pomimo pochmurnej aury nie spadła ani kropla deszczu.

W procesji licznie wzięli udział parafianie, choć nie można oprzeć się wrażeniu, że z roku na rok ich ubywa. Znaleźli się na szczęście panowie do niesienia baldachi-mu, nie brakowało kompletu ministrantów z kadzidłami, pań niosących feretrony, biednie jednak na tle tego or-szaku prezentowały się dzieci pierwszokomunijne, w tym dziewczynki sypiące kwiatki. Tu nadrabiały młodsze dzieci i chwała im za to, a właściwie ich rodzicom za poświęcenie czasu i przygotowanie białego stroju dla swych córek i dopilnowanie samego sypania kwiatków.

Gdy jednak przypomnieć sobie procesje sprzed lat, to trochę bawi widok ma-tek idących razem z dziećmi procesji – tworzy się alter-natywna kolumna pań z siatkami z kwiatami, każ-da samodzielnie pilnująca porządku. Dawniej były od tego oddelegowane dwie-trzy osoby, a dla małych dziewczynek udział w takiej procesji i pełnienie tej

kwiatowej roli było nie lada wyzwaniem i sprawdzianem z samodzielności. Żal dziś, że spośród tylu dzieci przy-stępujących w naszej parafii do Pierwszej Komunii Świę-tej znalazła się zaledwie garstka dziewczynek uczestni-czących w procesji Bożego Ciała. I znów – kiedyś było to nie do pomyślenia. Przejście z procesją było wpisane w całą uroczystość przystąpienia do stołu Pańskiego. Udział w procesji był często wyrazem dumy – że ja też uczestniczę już w pełni w Eucharystii. Zrozumiałe jest, że dawniej tyle osób nie korzystało z takich wynalazków jak długi weekend i po prostu więcej nas było na miejscu. Ale długie weekendy są co roku, a dziecko przystępuje do Pierwszej Komunii raz. Niestety to kolejny dowód tego, że po przyjęciu przez dzieci Pierwszej Komunii rodziny kończą swoje zainteresowanie życiem kościel-nym i parafialnym.

Zresztą wydaje mi się, że niestety nasze parafialne procesje ubożeją z roku na rok. Coraz mniej przystrojo-nych okien, wywieszonych flag, a co za tym idzie, święto to jakby traci na swym znaczeniu. Co będzie, gdy za-braknie tych starszych parafian, którzy dziś jeszcze hoł-dują tym tradycją? Czy młodsi ludzie je przejmą? Sądząc po frekwencji ludzi młodszych, nie rokuje to najlepiej, młodzież wszak generalnie ma dość lekceważący stosu-nek do samego Kościoła i większości obrzędów. Dało się to zauważyć podczas procesji – gdy przy podniesieniu monstrancji i błogosławieństwie na cztery strony świata na skrzyżowaniu Hetmańskiej i Rolnej jakiś rozbawiony młodzieniec krzyknął, wychylając się z samochodu: „Nie klękajcie przede mną, nie musicie” (dołączając kilka przekleństw). Dało się słyszeć karcące szepty i widać było zdziwione spojrzenia uczestników procesji. Głośno nikt nie zwrócił uwagi chłopakowi – ignorancja często jest najlepszą reakcją. Być może ów człowiek był niewie-rzący, ale czy nie żyjemy w kraju katolickim, czy procesje w tym dniu są czymś niezwykłym lub czymś tak nachal-nym? Czy tak mu przeszkadzało zatrzymanie ruchu na małe 10 minut, że musiał wulgarnie zareagować? A może myślał, że jego żart rozbawi resztę towarzystwa. Przykre są takie zachowania i dlatego tak ważne jest dzisiaj świadectwo nas, ludzi wierzących, nasze uczest-nictwo w życiu Kościoła i naszej wildeckiej wspólnoty. |

(MŚ)

W

Page 11: 2016 06 05 301 11

Wiara

5-6-2016 Strona 11

UCZYNKI MIŁOSIERDZIA WZGLĘDEM DUSZY 1. Grzesznych upominać, 2. Nieumiejętnych pouczać, 3. Wątpiącym dobrze radzić, 4. Strapionych pocieszać, 5. Krzywdy cierpliwie znosić, 6. Urazy chętnie darować, 7. Modlić się za żywych i umarłych.

Sąd Ostateczny (Mt 25, 31-39) Gdy Syn Człowieczy przyjdzie w swej chwale i wszyscy aniołowie z Nim, wtedy zasiądzie na swoim tronie peł-nym chwały. I zgromadzą się przed Nim wszystkie na-rody, a On oddzieli jednych [ludzi] od drugich, jak pa-sterz oddziela owce od kozłów. Owce postawi po pra-wej, a kozły po swojej lewej stronie. Wtedy odezwie się Król do tych po prawej stronie: "Pójdźcie, błogosławieni Ojca mojego, weźcie w posiadanie królestwo, przygo-towane wam od założenia świata! Bo byłem głodny, a daliście Mi jeść; byłem spragniony, a daliście Mi pić;

byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie; byłem nagi, a przyodzialiście Mnie; byłem chory, a odwiedziliście Mnie; byłem w więzieniu, a przyszliście do Mnie". Wów-czas zapytają sprawiedliwi: "Panie, kiedy widzieliśmy Cię głodnym i nakarmiliśmy Ciebie? Spragnionym i daliśmy Ci pić? Kiedy widzieliśmy Cię przybyszem i przyjęliśmy Cię? lub nagim i przyodzialiśmy Cię? Kiedy widzieliśmy Cię chorym lub w więzieniu i przyszliśmy do Ciebie?" A Król im odpowie: "Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili".

Uczynki miłosierdzia Kazanie katechetyczne z niedzieli 22 maja Nieumiejętnych pouczać

Czynimy kolejny krok w rozważaniach o uczyn-kach miłosierdzia i przechodzimy do drugiego uczyn-ku co do duszy. Jest to chyba jeden z najtrudniejszych uczynków, jaki jest nam dane spełniać. Trudność ta wynika z wielu aspektów, między innymi z tego, że każdy z nas, nie tylko osoba duchowna, jest zobowią-zana do wypełniania tego uczynku. Podstawa ta zo-stała zawarta w encyklice papieża Franciszka Miseri-coriae Vultus. Mówi ona, że jedną z cech miłosierdzia Bożego jest odpowiedzialność Boga za każdego z nas, abyśmy doszli do pełni szczęści do zbawienia. Ta Bo-ża odpowiedzialność jest zatem wyznacznikiem dla każdego z nas, abyśmy wypełniając przykazanie mi-łości względem bliźniego, brali również współodpo-wiedzialność za jego postępowanie. W tym właśnie miejscu musimy szukać siły do wypełniania tego uczynku wobec drugiej osoby. Musimy sobie uświadomić, że w naszej pielgrzym-ce do nieba nie jesteśmy osamotnieni, nie wędrujemy pojedynczo. Każdy z nas zbawia się we wspólnocie, do wieczności dochodzimy razem. Zatem o tyle żona się zbawi, o ile jej mąż; o tyle rodzice się zbawią, o ile ich dzieci; o tyle kapłan – o ile jego parafianie. Wiary nie otrzymujemy w próżni, do-stajemy ją za pośrednic-twem wspólnoty, wyznaje-my ją we wspólnocie, żyje-my nią we wspólnocie, dla-tego też jedni za drugich jesteśmy odpowiedzialni. Sposób postępowania, wia-ra, moralność drugiej osoby

nie powinny być dla mnie obojętnymi. Nikt z nas przed Bogiem nie jest samotną wyspą. Właśnie w tym fakcie leży podstawa i nakaz wypływający z uczynku miłosierdzia: Nieumiejętnych pouczać. Każdy z nas musi sobie uświadomić, że nie istnieje coś takiego jak ślepy los czy przypadek, ale że nasze życie i życie innych jest poddane inteligentnej Opatrzności. Nikt nas do niczego nie zmusi, nie po-dejmuje za nas decyzji, ale ścieżki naszego życia krzy-żują się z osobami, które są „nieumiejętne”, popełniły zło, grzech lub też nie dokonały dobra. I właśnie może to my jesteśmy tymi osobami, którym została zwró-cona uwaga przez kogoś innego. Zatem współodpo-wiedzialność jest kluczowa w dążeniu do nieba. Za każdym razem, kiedy w naszych sercach rodzi się pragnienie upomnienia braterskiego, a jest ono na pewno w naszych sercach, nie powinniśmy opierać się podszeptom Ducha św. Każdy z nas nosi w sumie-niu podstawowe prawo, właściwe dla wszystkich nie zależnie od wyznania, religii czy wychowania: Czyń dobro, zła unikaj! Wedle tej prawdy każdy z nas może kształtować swoje życie, ale też każdy z nas ma prawo i możliwość oceny moralnej. Oczywiście pojawia się py-tanie: W imię czego mam prawo upomnieć kogoś? Chyba najlepszą odpowie-dzią na to pytanie będzie odpowiedź na inne pytanie: W imię czego/kogo mam prawo nie upomnieć mojego bliźniego? Bo to on w danym momencie jest osobą nie-

Page 12: 2016 06 05 301 11

Kazanie

Strona 12

Skrupuły pustelnika ks. Jan Twardowski Tak zająłem się sobą że czekałem aby nikt nie przyszedł stale prosiłem o jeden tylko bilet dla siebie nawet nic mi się nie śniło bo śpi się dla siebie ale sny ma się dla drugich jeśli płakałem - to niefachowo bo do płaczu potrzebne są dwa serca broniłem tak gorliwie Boga że trzepnąłem w mordę człowieka myślałem że kobieta nie ma duszy a jeśli ma to trzy czwarte założyłem w sercu tajną radiostację i nadawałem tylko swój program przygotowałem sobie kawalerkę na cmentarzu i w ogóle zapomniałem że do nieba idzie się parami nie gęsiego nawet dyskretny anioł nie stoi osobno

umiejętną, która potrzebuje pouczenia. Brakuje mu zatem jakiejś zdolności, umiejętności, wiedzy, ma w sobie jakiś defi-cyt, który nie pozwala mu w podjęciu właściwej decyzji. Ten uczynek miłosierdzia wzywa nas do pouczania, czyli do pokazania błędu, nazwania go oraz podpowiedzenia do-brego rozwiązania. Nie można wypełniać tego uczynku po-przez krytykanctwo czy abso-lutną negację osoby. To nic nie daje i nie działa wychowawczo. Musimy w sobie odnajdywać pokłady miłości, z których bę-dziemy czerpać siłę i cierpli-wość w pouczaniu naszych braci i sióstr. Podstawowym wymiarem wypełniania tego uczynku jest wychowanie dzieci przez rodziców. To oni są oczywiście przede wszystkim odpowiedzialni za pouczanie dzieci, wychowywanie poprzez uczenie, Z katechezy Papieża Po co nam modlitwa?

W swojej katechezie 25 maja Ojciec Święty poru-szył temat: „Wytrwała modlitwa pozwala doświadczyć Bożego miłosierdzia”. Na podstawie przypowieści z Ewangelii św. Łukasza o wdowie, która swoim uporem i natarczywością nakłoniła sędziego, aby stanął w jej obronie, chce nam powiedzieć, że modlitwa nie może być okazjonalna, omawiana wtedy, kiedy nam się chce. Musimy rozmawiać z Ojcem regularnie, żarliwie, nie-ustannie. Trzeba nadmienić, że wdowy w owych czasach należały do gorszych obywateli. Można było je lekcewa-żyć, były bezbronne, z trudem dochodziły swych praw. Jezus ukazał sędziego jako bezdusznego człowieka, który dbał tylko o swój interes, dla którego ludzie się nie liczy-li. Wdowa wykorzystała jedyną broń, jaką miała, nacho-dziła sędziego, natarczywie przedstawiając swój pro-blem. Osiągnęła swój cel i sędzia zaopiekował się nią. Chodź nie był to odruch miłosierdzia – zrobił to jedynie dla swojego spokoju, by kobieta przestała go nachodzić. Jezus pokazuje na tym przykładzie, że skoro zwykłej wdowie udało się nakłonić niesprawiedliwego sędziego,

jak należy postępować. Kształtowanie odpowiednich postaw ludzkich, moralnych, wiary jest fundamental-ne dla przyszłości każdego człowieka. | ks. Tomasz Baniak CR to o ileż bardziej Bóg, który jest miło-siernym Ojcem, „weźmie w obronę swoich wybranych, którzy dniem i nocą wołają do niego” i „nie będzie zwlekał w ich sprawie”. Modlitwa powinna być nieustająca. Znużenie i zniechęcenie towarzyszy nam bardzo często, zwłaszcza gdy nasza modlitwa wydaje się mało skuteczna, ale Jezus zapewnia, że Bóg wysłuchuje swoje dzieci, choć nie w czasie i w sposób, jaki my by-śmy chcieli. Modlitwa nie jest czarodziejską różdżką, pomaga za to zachować wiarę i oddać się Ojcu, nawet wtedy gdy nie rozumiemy Jego woli. Co czyni modlitwa? Przemienia i prowadzi do zjedno-czenia z Bogiem. Dlatego nie możemy zaprzestawać modlitwy, nawet gdy jest niewysłuchana, bo rozmowa z Ojcem zachowuje wiarę, bo bez tego dialogu nasza więź z Bogiem słabnie, bo jej brak sprawia, że wycho-dzimy z Kościoła. Ile czasu poświęcasz kolorowej prasie? Ile czasu spę-dzasz przed telewizorem? Ile chwil surfujesz po Interne-cie, oglądając bzdury? A ile razy wziąłeś Pismo Święte do ręki i przeczytałeś kilka linijek? Czy choć rozpocząłeś dzień znakiem krzyża? Może warto z tego uszczknąć kilka minut na spędzenie chwili z Ojcem. |

EWA KOŁODZIEJ Wspólnota Galilea

Page 13: 2016 06 05 301 11

Z historii parafii

5-6-2016 Strona 13

Zapomniana instytucja porządkowo-wychowawcza

ata przedwojenne, powojenne, aż do połowy lat 80. poprzedniego wieku to czas, w którym działała w naszej parafii instytucja marszał-ków. Było ich zazwyczaj od czterech do sześciu, a ich zadaniem było, ogólnie rzecz biorąc, utrzymanie porządku organizacyjnego w kościele i na zewnątrz. Dawniej, kiedy prawie na każdej mszy św. świątynia wypełniona była po brzegi, musiał ktoś dyrygować tłumem, przesuwać ludzi, kierować w wolniejsze miejsca w kościele, czy czasami po prostu zwracać uwagę na niestosowne zachowanie, np. młodzieży czy dzieci. Dorośli też podlegali jurysdykcji marszałków, szczególnie w sytuacji, gdy zajmowali ławki nie od ich środka, ale z brzegu. (Dzisiaj też przydałoby się czasami stuknięcie laską o podłogę, bo sytuacja w tej kwestii nie zmieniła się ani na jotę). Również podczas wszelkich uroczystości religijnych, odbywających się poza terenem świątyni, takich jak procesja Bożego Ciała, obecność marszałków była ko-nieczna i widoczna. Jak wyróżniali się oni od pozostałych parafian? Otóż byli ubrani w spe-cjalne uniformy, a atrybutem ich „władzy” były laski marszałkowskie wyko-nane w postaci ozdobnych drzewców. Na ich wierzchołkach umieszczona była kulka zwieńczona krzyżykiem. W oryginale, do dzisiaj, przetrwały dwa komplety tych akcesoriów w naszym kościele. W wielu sytuacjach stukot laski marszałkowskiej wystarczał, by zdyscyplinować lud. Jakby to było wczoraj, mam przed oczyma tzw. orszak składkowy. Zaraz wytłumaczę, co to było: w latach 50. i na początku 60. ub. w. dwuzłotówki i pięciozłotówki były emitowane w formie banknotów, a takie nominały były najczęściej ofiarowane przez parafian. Nie trudno przewidzieć, że przy pełnym kościele

i kruchtach, a czasem i z ludźmi stoją-cymi na dworze, przejście przez ko-ściół było bardzo utrudnione, a koszyk po krótkim czasie napełniał się po brzegi. Radą na to był ów orszak składkowy, którego zespół stanowili: prowadzący – pan marszałek, dalej ksiądz z koszykiem i na końcu mini-strant z workiem. I jak to działało? Ano odgłos laski marszałkowskiej po-wodował, że ludzie rozstępowali się, robiąc wolną drogę orszakowi, ksiądz zbierał składkę do koszyka, a gdy ko-szyk się napełnił, kapłan przesypywał pieniądze do worka, z którym masze-rował ministrant. I tak to działało, działało znakomicie, co dobrze było widać patrząc z góry, najlepiej z apsy-dy. Często też marszałek torował dro-gę księdza do konfesjonału czy towa-rzyszył przy rozdawaniu komunii św. na kościele. Oprócz zadań porządkowych mar-szałkowie pełnili również funkcje re-prezentacyjne, towarzysząc przy chrztach czy ślubach. Dowodem tego niech będzie zdjęcie ze ślubu, z roku 1950, państwa Haliny i Karola Schmid-tów, nieżyjących już niestety moich sąsiadów z ul. Łanowej. Muszę wspo-mnieć, że śpiewali oni w naszym chó-rze Zmartwychwstanie, gdzie się po-znali. Kiedy piszę o tych ludziach, mar-szałkach, oddanych parafii, muszę wspomnieć też o moim do-świadczeniu z nimi, a szcze-gólnie z tym trochę niższym, z krótkim wąsikiem. Szkoda że nie znamy Ich nazwisk, bo zasługują, aby wspomnieć o ich działalności chociażby w alei zasłużonych, na stro-nie internetowej. Jeśli ktoś z Was, drodzy czytelnicy, posiada takie dane, to proszę o kontakt. Wróćmy jednak do mojej przygody z panem marszałkiem. Było to latem, pamiętam że kościół nie był specjalnie zapełniony, kiedy jak zwykle w niedzielę poszedłem na mszę św. młodzieżową. Mia-łem wtedy pewnie ze 12 lat. Byłem bez rodziców, bo

L

Page 14: 2016 06 05 301 11

Wspomnienia

Strona 14

„Ja Jestem Zmartwychwstaniem” – dwutygo-dnik parafii Zmartwychwstania Pańskiego w Poznaniu. Ukazuje się od 1989 r. Redaguje zespół: o. Adam P. Błyszcz, Romana Zygmunt, Agnieszka Kubczak, Danuta i Hieronim Piotrowie, Małgorzata Świderska, Leszek Zyg-munt. Projekt graficzny i skład: Romana Zygmunt. Współpraca: Małgorzata Heigelmann, Janusz Marczewski, Emilia Mrowińska (teatr), Tomasz Szymczak (Rzym). Adres redakcji: ul. Dąbrówki 4, 61-501 Poznań www.jajestemzmartwychwstaniem.pl Teksty i listy prosimy przekazywać mailowo: [email protected] lub [email protected] albo osobi-ście członkom redakcji. Druk: EUROPRINT, ul. Pamiątkowa 19, tel./faks 0 61 833 73 85 Redakcja zastrzega sobie prawo do opraco-wania i skracania nadesłanych materiałów.

Imionnik chrześcijański 8 czerwca Jadwiga

Ta, która się zwie imieniem Jadwiga, Każdy, nawet najcięższy krzyż udźwiga, bo może liczyć na świętą królową, że ona weźmie ciężaru połowę.

Ks. Kazimierz Wójtowicz CR Wydawnictwo Alleluja, 2014

zapewne uczestniczyli we wcześniejszej liturgii. To był też pewnie przyczy-nek do mojego bliższego spotkania z przedstawicielem służby porządkowej. Pozbawieni kurateli rodziców, razem z moim kolegą, postanowiliśmy omó-wić pewne nurtujące nas wówczas problemy w bardziej ustronnym miejscu kościoła niż pierwszy sektor ławek. Wybór padł na klęcznik z boku konfe-sjonału, znajdującego się do dzisiaj, obok ołtarza św. Antoniego. Wycofali-śmy się na tył kościoła, usiedliśmy na wspomnianym klęczniku i zaczęliśmy konwersację przekonani, że miejsce jest niezbyt widoczne, a przy tym dość kameralne. Niestety, nie trwało długo, gdy nagle usłyszeliśmy złowieszczy stuk laski marszałkowskiej, a potem ujrzeliśmy marsową minę pana mar-szałka, który w te słowy do nas przemówił: „Ino mi do przodu, ale już!”. „Już idziemy” odpowiedzieliśmy, wstając, a ponieważ nie był zbyt nachalny w egzekucji swoich słów i poszedł dalej, siedliśmy na powrót, kontynuując nasze rozmowy. Nie na długo jednak! Nie doceniliśmy wszak determinacji pana marszałka. Wrócił niebawem i wskazując palcem przód kościoła, wy-cedził: „Więcej nie będę powtarzał, ale mi już na początek”. Kolega wstał i ruszył do przodu, ja natomiast nie miałem większej ochoty na posłuszeń-stwo, więc stróż porządku chwycił mnie bezceremonialnie za ucho, pod-niósł na nogi i szliśmy tak złączeni przez jedną trzecią długości kościoła. Czując uciśniętą małżowinę, uznałem, że opór jest bezcelowy, więc sze-dłem potulnie, co wyczuł mój „kat” i zwolnił ją szybko. Odprowadził mnie jednak konsekwentnie do przestrzeni pomiędzy pierwszym sektorem ławek a ołtarzem i na odchodnym przestrzegł, aby nie musiał ponownie interwe-niować. Jak ja to zdarzenie wówczas postrzegałem? Przede wszystkim była to, mówiąc ówczesnym językiem, poruta, czyli wstyd, a w dzisiejszym języku młodych to obciach. Nie to było jednak najważniejsze. Największe obawy budziła we mnie ewentualność dotarcia informacji o zdarzeniu do moich rodziców, bo na pewno nie mogłem liczyć na ich wyrozumiałość, a już w ogóle na ich interwencję u pana marszałka. W tamtych czasach reakcja osoby dorosłej (również obcej) na naganne zachowanie dzieciaka czy mło-dzieńca była społecznie akceptowana.

Co by to było dzisiaj!? Pewnie po-zwaliby marszałka za znęcanie się nad biednym chłopakiem, a proboszcza zamknęliby profilaktycznie, żeby cza-sami nie mataczył w sprawie. Dzisiaj też, nie dość, że taka reakcja doro-słych uważana jest za wysoce nagan-ną, to jeszcze publicznie występuje pewien „świecki święty” i mówi do młodych „róbta, co chceta”. No i efek-ty można opisać tym samym językiem: „mota, co chcieliśta”. Patrząc z mojej perspektywy na przedstawione zda-rzenie, nie tylko że nie mam pretensji do nieżyjącego już dzisiaj pana mar-szałka, a wręcz przeciwnie – jestem mu wdzięczny, bo to, co się wówczas wydarzyło, było jednym z elementów mojego wychowania. | Z serdecznymi pozdrowieniami wytargany za ucho w młodości

HIERONIM OLEJNICZAK

Page 15: 2016 06 05 301 11

Polecamy

5-6-2016 Strona 15

KINO PARAFIALNE Zapraszamy we wtorek, 14 czerwca o godz. 16.30 na emisję kolejnego filmu: IDEALNA FALA

Zapraszam wszystkich na ostatni film przed wakacjami. Wyjątkowo spotkamy się w drugi wtorek czerwca. Film „Idealna fala” przenosi nas w scenerię wakacyjnych przygód, tropiku i pięknych krajobrazów. Zdjęcia kręcono w Kapsztadzie w RPA, na wyspie Bali w Indonezji, w Republice Mauritiusu i w Londy-nie. Reżyser, Bruce MacDonald, przedstawia opartą na faktach, hi-storię Iana McComarcka - pocho-dzącego z Nowej Zelandii pasjonata surfingu. Ian w poszukiwaniu ideal-

nej fali, „prawdziwej” wolności i innych „głębszych” doznań prze-mierza Australię, Azję i Afrykę. Pew-nej nocy wraz z grupą znajomych wybiera się na połowy homarów. Podczas nurkowania zostaje uką-szony przez jadowitą meduzę. Akcja ratunkowa jest nieskuteczna. Ian jest w stanie śmierci klinicznej. Ten czas to zrozumienie, że szu-kał niewłaściwej fali w swoim życiu, to czas odkrycia prawdziwego sensu swojego bytu. Czy nie jest za późno? Czy otrzyma drugą szansę? Polecam ten film ze względu na ciekawą fabułę, piękne widoki, wa-

kacyjną atmosferę i oczywiście głęb-sze przesłanie. Kolejne spotkanie w ramach na-szego Kina już we wrześniu. | Zapraszamy do Sali Portretowej, wejście od ul. Zmartwychwstań-ców. Wstęp bezpłatny. EWA CZERWIŃSKA

R E K L A M A * R E K L A M A * R E K L A M A

Page 16: 2016 06 05 301 11

Estradowe wspomnienia

Strona 16

Z estradowego pamiętnika (7)

Czyli jak rozwijała się poznańska estrada

To już ostatni odcinek moich wspomnień estrado-

wych. Obiecałam napisać o Akademickim Klubie Seniora,

który rzeczywiście odegrał ważną rolę w życiu Nurtu. Wieloletnim prezesem klubu jest Andrzej Jacek Kowalski – Prezes z Szablą. To człowiek ogromnej charyzmy, pe-łen pomysłów, które konsekwentnie realizuje. Jest oto-czony miłością i szacunkiem. Członkowie tego klubu to byli działacze studenccy z Poznania, także znane osobi-stości z naszego miasta, np. Włodzimierz Łęcki, Agniesz-ka Duczmal, Zbigniew Górny, Krzysztof Jaślar, Wojciech Kaczmarek, Grażyna Kulczyk, Sławomir Pietras, Andrzej Wituski i wielu innych. Dużo członków tego klubu było naszą publicznością w czasie występów w Nurcie. Stąd chyba wziął się ich sentyment do nas. Z okazji 40-lecia AKS-u 6 lutego 2004 r. zorganizowali oni w Sali Pod Iglicą (Pawilon 11 MTP) koncert pt. „Wspominamy lata sześćdziesiąte mi-nionego wieku” (fot. obok). Z tej też okazji wydali książkę „Studencki Teatr Nurt – lata sześćdziesiąte”.

AKS ma na swym koncie wiele charyta-tywnych akcji. Wspomnę tylko o niektó-rych: zaangażowali się mocno w Odbudo-wę Zamku Królewskiego w Poznaniu, w Bucharzewie koło Sierakowa zbudowali Chatę Zbójców, która ma już 46 lat (w ofercie noclegi, wyżywienie, catering, jazda konna, zielone szkoły, imprezy inte-gracyjne). Także w pobliżu odnowili znisz-czony całkowicie cmentarz ewangelicki w Bucharzewie – Bukowcach, gdzie co

roku w listopadzie odbywa się uroczyste nabożeństwo z udziałem księży wyznania rzymsko-katolickiego i ewangelicko-augsburskiego. Miałam przyjemność trzy-krotnie uczestniczyć w takiej ceremonii. Składamy wtedy znicze dla zmarłych członków Nurtu i AKS-u.

Kiedyś pisałam o Bieszczadach, w których byłam wła-śnie z członkami tego klubu (jestem jego honorowym członkiem). Wspomniałam wtedy o ks. Zenonie o nazwi-sku Bieszczad, który tam właśnie pełni swą posługę ka-płańską w kilku parafiach. Właśnie jemu także klub bar-dzo pomaga, wysyłając co roku prezenty i paczki dla potrzebujących (bieda tam, aż piszczy). Podobnie wspie-rają kilka osób z Ukrainy. Także piękne fiordy norweskie podziwiałam w 2014 r. z członkami tego niezwykłego klubu.

Trzy lata temu, 19 października 2013 r., z okazji 50-lecia AKS-u odbył się uroczysty koncert w Akademii Ekonomicznej (fot. poniżej). Do wzięcia udziału w koncercie zostali zaproszeni niektórzy nurtowcy. Po koncercie czekała nas uroczysta kolacja i bal.

Cały ten ostatni felieton brzmi właściwie jak wielki pean na cześć tego klubu. Rzeczywiście – to wspa-niali ludzie i zasługują na te pochwa-ły.

Na tym kończę moje wspomnie-nia estradowe i przepraszam, jeśli trochę przynudzałam. |

EMILIA MROWIŃSKA