zzycia padlinozercow...nuria selva fernandez pracuje w instytucie ochrony przyrody pan w krakowie,...
TRANSCRIPT
•Z ZYCIA. ;
PADLINOZERCOW
56
•
NURIA SELVAFERNANDEZ,BIOlOŻKA:
Walka o puszczę pokazuje, że przestaliśmy akceptować śmierć .Pozwólmy padać drzewom. To pokarm dla innych organizmów,
część nieprzerwanego cyklu życia.
KATARZYNAKUBISIOWSKA: "Selva"w hiszpańskim znaczy puszcza. CzyPuszcza Białowieska to Twoje miejscena ziemi?NURIASElVA FERNANDEZ:Na pewien spo-
sób. Istotne jest jednak też i to, że od lat niespędzam więcej niż trzy tygodnie w jed-nym miejscu. Albo jestem w Tatrach, albow Bieszczadach, albo w Krakowie, albow Białowieży, albo w Sewilli.
lubisz takie życie?Lubię.Kiedy jadę do Sewilli, to czekają na
mnie rodzina i bliscy. Kiedy jadę do Biało-wieży, ciocia Luda upomina mnie, pokrzy-kując: "No gdzie pani była? Pani zostawiamęża samego!". Kiedy jestem w Krakowie,czekają na mnie stęsknieni przyjaciele. Taknaprawdę dom mam wszędzie.
Opowiesz więcej o tym w Sewilli,w którym się wychowywałaś?
- Jestem jedynaczką. Mama urodziła sięi zawsze mieszkała w Andaluzji, ma ogrom-ny temperament i fantastyczne poczuciehumoru. Od lat cierpi na lupus - to choro-ba autoimmunologiczna, mocno wyniszcza-jąca organizm. Gdyby miała inny charakter,toby już nie żyła. Nie załamuje się, potrafisię z tego śmiać: wypadają jej włosy, więckupuje perukę. Ze względu na wiek skur-czyła się i z tego powodu postanowiła spra-wić sobie ubranie uwydatniające pupę - na-dal jest bardzo kobieca.
Tata pochodzi z Katalonii, z Costa Brava,To typ spokojny, na pewno nie tak ekspre-syjny i choleryczny jak mama A mimo tych
TYGODNIK POWSZECHNY + 36 I 4 WRZEŚNIA 2016
różnic rodzice rozumieją się dobrze. Podob-nie uzupełniamy się w małżeństwie z Ada-mem - on jest wyciszony, a ja z wiekiemnauczyłam się powściągać spontaniczność.Dlatego, gdy odbieram maila, który mniewkurza, nie odpowiadam natychmiast, tyl-ko wolę odczekać, najpierw pięć razy zasta-nowię się, co napisać.
Rodzice zawodowo mieli coś wspólnegoz biologią?Tata od 14. roku życia pracował w fabryce
korków. Jestmądry - nie ukończył studiów,ale był w stanie udoskonalić maszynę do ichprodukcji.
Mama pochodzi z rodziny wielodzietnej,miała -sześcioro rodzeństwa, tata jest jedy-nakiem, to też jedna z obyczajowych róż-nic między Katalonią a Andaluzją. Mamabyła mocno związana ze swoim ojcem, bar-dzo go kochała, ja dziadka nie zdążyłampoznać. On był nawet torreadorem, każdejpracy się chwytał, to z powodu biedy. A po-tem w Sewilli założył biznes: prowadził pie-karnię i sieć sklepów z chlebem. Gdy umie-rał, mama była r8-letnią dziewczyną, Bab-cia, według południowego zwyczaju, kaza-ła jej nosić żałobę i nie wychodzić z domuprzez pięć okrągłych lat. Musiała też prze-rwać studia w Madrycie, zabrakło pieniędzyna naukę. Mama wtedy była wkurzona naświat i może stąd jej krewki charakter. Niemogła wcześniej robić tego, co chciała, i te-raz nadrabia stracony czas. Nawet pali, kie-dy jej nie wolno.
Chyba jesteś trochę do niej podobna ...
Od dziecka wiedziałam, że chcę w przy-szłości mieć do czynienia z przyrodą. Niemiałam tylko pojęcia, czy zostanę wetery-narzem, czy leśnikiem. Hodowałam kacz-ki i żółwia, marzyłam o tym, by mieć dużopsów. W czasach mojej młodości popular-ne były podwodne filmy dokumentalne[acques'a-Yves'a Cousteau. Oglądałam jeoczarowana, pod ich wpływem myślałamnawet, że będę pracować jako latarnik.
Chciałaś zapalać światło w latarni?Chciałam mieszkać na wyspie z latar-
nią. bo kocham otwartą przestrzeń morzaW końcu zdecydowałam się na studiowanieoceanografii, choć wtedy było to możliwewyłącznie na Wyspach Kanaryjskich, czylidaleko od Sewilli. Kiedy miałam 18 lat, by-łam ciut nieodpowiedzialna Raz wróciłamdo domu zbyt późno, mama wkurzyła sięi zawyrokowała:" ie pojedziesz na Wyspy,musisz wybrać coś innego!".
Dowiedziała się, że tamtejszy uniwersy-tet jest mekką narkomanów, więc się bałaWtedy zdecydowałam się na biologię w Se-willi.
Doktorat robiłaś już w Polsce. Wiedzia-łaś, gdzie jedziesz?Nie miałam pojęcia. Trudno było wte-
dy zdobyć informację, internet był małodostępny. Przed wyjazdem spotkałam sięz dziewczyną. która dwa lata wcześniej byław Białowieży, pokazała mi slajdy stamtąd.Do Warszawy przyleciałam bez złotówki,w Sewilli żaden bank nie wymieniał pol-skiej waluty. Nawet nie wiedziałam, jaki tu
panuje klimat Miałam 25 lat, był rok 1995,15 sierpnia, dzień wolny, Święto Wniebo-wzięcia Najświętszej Marii Panny. Nie kur-sował pociąg do Białowieży - musiałam no-cować u znajomych. Następnego dnia by-łam już w puszczy.
Pamiętasz pierwsze wrażenia?Poruszenie. Patrzyłam na wielkie drze-
wa, prawie jak w dżungli. Na południuHiszpanii roślinność jest skarłowaciała,
krajobraz przypomina afrykański. Biało-wieża jest zielona, Sewilla żółta, spalonasłońcem.
A Polacy?Wszyscy faceci wydawali mi się przystoj-
ni, w większości blondyni o jasnych oczach.Potem mi się opatrzyli. Ale kiedy lekarcew Hiszpanii powiedziałam, że mieszkamw Polsce, ona to skomentowała: "Tamtejsimężczyźni są bardzo ładni".
Twój mąż, Adam Wajrak. w "Wilkach"pisze. że gdy Cię pierwszy raz zobaczył.zachwycił się Twoimi kruczoczarnymiwłosami i nie mógł oderwać od Ciebieoczu.A ja myślałam: "Co ten facet się na mnie
tak gapi?". Nie miałam wtedy w głowienowego związku, ten trudny zostawiłamw Hiszpanii. Ale już za rok planowaliśmywspólne życie w Białowieży, W ogóle po-winnam zacząć czytać książki Adama, t-7
TYGODNIK POWSZECHNY + 36 I 4 WRZEŚNIA 2016
58----------------------------------------------------------------------------------------------
H nie znam ich, dopiero niedawno opano-wałam polski na tyle dobrze, by robić to bezogromnego wysiłku.
Jak uczyłaś się polskiego?Pani Helenka, u której mieszkałam na po-
czątku, nauczyła mnie wielu słów. Ja ryso-wałam, a ona mówiła, co to jest. ZAdamemrozmawiałam głównie po angielsku, a jaknie znałam słowa po angielsku, to "poży-czałam" je z hiszpańskiego. Np. nigdy niewiem, jak jest i po polsku, (po angielskuespumadera.
Cedzak.Nie zdarzyła się sytuacja, by ktoś się ze
mnie śmiał, gdy popełniałam błędy języko-we. A robiłam je w zatrważających ilościach.Wszyscy mówili do mnie: "widziałaś?", i jalatami zwracałam się w ten sposób takżedo mężczyzn. Gdy ktoś mówi szybko, to sięmoże mylić "widziałeś" i "widziałaś" - dlaHiszpanów to jest to samo. Albo słowo ,,zaje-bisty" - byłam przekonana, że ono funkcjo-nuje w oficjalnym słowniku. Kiedyś odpo-wiedziałam w ten sposób profesorowi Puc-kowi, starszemu panu z manierami przedwo-jennymi, który pytał mnie o pobyt w War-szawie. I dopiero niedawno dowiedziałamsię, że przeszłość i przyszłość znaczą coś za-sadniczo innego. Nie dziwię, że w Polscejesttak dużo dyslektyków, to trudny język.
Wróćmy jeszcze do początków w Biało-wieży. Przyjeżdżasz tu w konkretnymcelu: badać wilki i rysie. Chcesz poznaćich zwyczaje, zbierasz materiałydo doktoratu o padlinożercach.Na początku jest trudno, bo dziś rozwią-
zują sprawę obroże telemetryczne założonena szyi zwierząt z wmontowanym GPS-em.Idąc widzisz, że tutaj jest kupa, więc był tuwilk, albo odnajdujesz miejsce, gdzie spał.Ale 20 lat temu obroża wysyłała sygnał ra-diowy, który trzeba było ręcznie namierzyćanteną połączoną z odbiornikiem - i to byłozawodne, wystarczyło, że wilk się położył,sygnał słabł, choć zwierzę było całkiem bli-sko. Chodziliśmy po puszczy w wiele osób,bardzo trudno było znaleźć padlinę. Zimą ła-twiej, na śniegu zostawały ślady.Alepewne-go dnia sprawę tropienia rozwiązała sunia,kundelka, którą przygarnęłam. Nazwałamją Antonia.
Pies małych gabarytów, ale wielkiejodwagi.Adam kręcił nosem, gdy ją przywiozłam.
A ja wiedziałam od początku, że możemy jąuczyć tropić padlinę.
Wcześniej do Instytutu Badania Ssaków,w którym realizowaliśmy ten projekt, przy-chodził Holender trenujący rasę psów szko-lonych do tropienia wilków. Razem chodzi-
TYGODNIK POWSZECHNY + 36 I 4 WRZEŚNIA 2016
1iśmydo lasu, on z tym psem trenowanym,a ja z nieszkoloną Antonią. I jego pies byłprzestraszony, gdy widział martwego jele-nia, a Antonia natychmiast zabierała się dopałaszowania go. Antonia miała talent!
Talent do padliny. Widzę tę scenęoczyma wyobraźni: Antonia znaj-duje padlinę, a Tygrzebiesz w tym,co zwykły śmiertelnik, nierzadko samleśnik, omija szerokim łukiem.Kiedy znalazłam pierwszą padlinę, czu-
łam się najszczęśliwszą kobietą na świecie.Jeśli byłą mała, to wkładałam ją do torbyplastikowej i bez problemu ważyłam. Gdybył to cały roc-kilogramowy jeleń, używa-łam łańcuchów, do nich doczepiałam pacz-kę, podnosiłam i w ten sposób ważyłam.Mogłam to zrobić sama Do tego ubierałamgumowe rękawiczki. Potem ręce myłamw śniegu, gdy jednak dotknęłam kurtki, po-trafiłam sięwybrudzić. Kiedyśprzyjechał donadleśniczego pewien pan i na przywitaniecałował mnie w rękę, a ja na rękawie mia-łam plamy krwi.
Gdy tak chodzisz po puszczy, to o czymmyślisz?
.Jestem skupiona, wszystko wkoło mniema znaczenie, każdy ślad trzeba umieć zin-terpretować. Zimą widzisz tropy wilka, a po-tem pojawiają się kruki, bo one są zawszeblisko wilków. Dalej widzisz bielika i wieszjuż na pewno, że niedaleko jest padlina Tyjej szukasz, ale kruki nie pokazują ci, gdzieona jest, tylko zaczynają krakać w innymmiejscu.
Robią to dla zmyłki?Tak, one są bardzo sl?rytrle, wręcz ge-
nialne. I bardzo piękne. Zyją intensywnie:skaczą, kochają się, biją, na pewno nie sto-ją biernie jak te lale. Są pary, które strzegąswojego terytorium i bronią na nim padliny.Jeśli jest ona duża, usiłują się do niej przebićptaki z innego terytorium, Kruki wtedy sto-sują sztuczkę. Gdy leci do padliny stado ma-łych kruków, dołączają się do niego, udającmłode. A ta para nie rozpoznaje ryzyka - dla.młodych jest tolerancyjna, tylko wobec star-szych agresywna.
Podobno kiedy zginą rodzice, nad pi-sklęciem kruków przejmuje opiekę innapara dorosłych.Tego nie wiem, ale z pewnością są to bar-
dzo rodzinne i mądre ptaki. Kruki wiedzą,co się w puszczy dzieje, interesują je nawetpolowania, latają za myśliwymi, bo wiedzą,że będą flaki do spałaszowania
Aby się do kruków zbliżyć, konstruowa-liśmy specjalne namioty, ale to nic nie da-wało. Kracząc przelatywały obok. W koń-cu wpadłam na pomysł, by zbudować
szczelną, izolowaną, chroniącą przed tem-peraturą spadającą do 20 stopni poniżej
-zera budkę z maleńką dziurką, przez któ-rą można będzie je podglądać. I to zadziała-ło. Ale jeszcze musieliśmy zrozumieć jednąprawidłowość. Gdy najpierw zostawiliśmypadlinę, a dopiero potem postawiliśmy tębudkę, to kruki mogły umierać z głodu,a nie lądowały. Są do tego stopnia ostrożne,znakomicie znają swoje terytorium, każ-dy nowy element budzi w nich nieufność.W końcu odwróciliśmy kolejność działa-nia - najpierw stawialiśmy budkę, by sięmogły do niej przyzwyczaić, a potem pod-rzucąliśmy padlinę.
Bardzo Cię proszę, opowiedz jeszczewięcej o Twoich wędrówkachpo puszczy.Jak nie ma słońca, a w zimie to standard,
nie wiesz dokładnie, gdzie jesteś. Gdy jesz-cze nie było GPS-ówi znajdowałam ofiarywilka, musiałam zapamiętać, gdzie padli-na leży, zwąiyć ją, zobaczyć tropy, zaob-serwować, co i ile zostało zjedzone, i jak tosię przez kolejne dni zmieniło - musiałamprzecież do tego miejsca wracać, by pro-ces monitorować, dopóki całość nie zostałaskonsumowana .
Południowa Hiszpania jest terenem otwar-tym, nieustannie ma się więc jakiś referen-cyjny punkt. Inaczej jest w klaustrofobicznejpuszczy. Gdy ją poznawałam, robiłam mapyw stylu: dwadzieścia kroków na zachód i jestmrowisko, a potem dziesięćna północ i zwa-lone drzewo. To wyćwiczyło moją pamięćprzestrzenną, do dzisiaj jestem w stanie do-trzeć do miejsc, gdzie była padlina, którą na-mierzałam, bez kompasu.
Niedźwiedziami zainteresowałaś siędlatego, że należą do rodziny padlino-żerców? •Kiedyś miałam sen: siedzę w budce, z któ-
rej obserwuję to, co się dzieje wokół padliny,i w pewnym momencie zza drzewa wychy-la się niedźwiedź, podchodzi do budki i pró-buje ją otworzyć. Gdy zaczęłam pracowaćw Krakowie w Instytucie Ochrony Przyro-dy, powiedziałam, że niedźwiedzie bardzomnie interesują. Usłyszałam: "To dobrze,bo my tutaj mamy dotyczące ich projekty".I tak się zaczęła moja przygoda z nimi.
W Białowieży niedźwiedzi już nie ma,w całej Polsce żyje ok. 100, główniew Bieszczadach i Tatrach.Ale cała populacja karpacka ma około
7 tysięcy. W Europie z drapieżników wy-stępują wilk, ryś, rosomak i najliczniej pre-zentowany właśnie niedźwiedź. W Rumu-nii niedźwiedzi było ponad 6 tysięcy. Naj-pierw je dokarmiano, potem na nie polowa-no, z tego zasłynął Ceausescu, Dokarmianie
____________________________________________ KULTURA~ 59
w Europie to ogromny problem - niedź-wiedzie chodzą teraz na pola kukurydzianei śmietniki. Ostatnio trochę czasu spędziłamna Alasce.Byłam zaskoczona, jak skuteczniepilnuje się tam jedzenia. Zcampingu w Par-ku Narodowym mogłaś wyruszyć na spacer,ale do lasu nie wolno było zabierać jedzenia,tylko butelkę wody.
Dlaczego dokarmianie zwierząt jest takdla nich szkodliwe?Bo nie jest naturalne. awet sens dokar-
miania ptaszków zimą w karmnikach spro-wadza się do naszej przyjemności -lubimyje obserwować. A dokarmianie zwierząt za-częło się 100 lat temu, w ten sposób ludziechcieli ułatwiać sobie polowania.
Niedźwiedzie z obrożami co 30 minut wy-syłają do nas sygnał esemesem z dokładny-mi współrzędnymi swojej lokalizacji. Słyn-ny jest niedźwiedź Iwo, pierwszy z zaobro-żowanych, który z Tatr wędrował na Węgry,a potem wrócił przez Słowację w Bieszcza-dy i jeszcze sobie wyskoczył na Ukrainę. aSłowacji obłowił się w jedzenie na niezelek-tryfikowanej stacji fundowanej przez UE,gdzie segreguje się śmieci.
Tatrzański Park bardzo dobrze rozwią-zał problem zabezpieczenia śmietników,ale w Bieszczadach nikt się tym nie inte-resuje. Co mnie wkurza, bo pisaliśmy jużw roku 2011 do Ministerstwa Środowi-ska, że to są realne problemy. Do dziś ra-port leży na półkach i nikt sobie nim niezawraca głowy. .
Niedźwiedź blisko śmietnika staje sięzagrożeniem dla człowieka.Czasami myślę, że nie chcemy skończyć
z problemem dokarmiania i tego, że jakieśzwierzęta korzystają ze śmieci, bo człowiekma w tym interes: pretekst do strzelania.
Mogłabyś stworzyć profil psychologtez-ny niedźwiedzia?Trochę krukowaty, bo wyjątkowo mądry.
I ma coś z kota - bezszelestnie potrafi znikaći się pojawiać. Niesamowite, bo to wielkiezwierzę. Najważniejszy jego zmysł to węch- narzędzie do badania świata. Chciałabymchoćby przez jeden dzień mieć węch niedź-wiedzia ...
Szybko się uczy. W polskie Tatry, napowierzchnię ok. 175 km kwadratowych,przybywa rocznie trzy miliony turystów.I niedźwiedź z ludźmi nie wchodzi w kon-flikty. Działa w nocy, kiedy człowiek śpi.Wyjątkowo inteligentny. Kiedyś istnia-ły szkoły wyspecjalizowane w tresowaniuniedźwiedzi: uczone tańca, miały zapew-niać rozrywkę w cyrkach i na festynach.W Polsce znana jest smutna historia niedź-wiedzia Wojtka. Płakałam, gdy oglądałamonimfilm.
Zakładanie ogrodówzoologicznych miało sens
w XIXwieku, kiedy nie byłotelewizji i przeciętni ludzie
nie mogli wiedzieć, jakzwierzęta wyglądają.
Ale teraz filmy na ich tematsą wszędzie! W XXIwieku
zoo jest nie do pojęcia
Niedźwiedź Wojtek, oswnjony przezżołnierzy z Armii Andersa, przeszedłz nimi szlak bojowy, towarzyszył impod Monte Cassino, nadano mu nawetstopień kaprala. Po wojnie trafił do zoow Edynburgu. 16 lat spędził w klatceo powierzchni 10 m kw.Wojtek, przypuszczam, był bardzo nie-
szczęśliwy nie tylko w zoo, ale i z żołnierza-mi, choć może na pierwszy rzut oka na ta-kiego nie wyglądał. Niedźwiedzie są szczę-śliwe tylko w naturze, Zakładanie ogrodów
.zoologicznych w XIXwieku miało uzasad-nienie - nie było telewizji i przeciętni ludzienie mogli wiedzieć, jak zwierzęta wygląda-ją. Ale zwierzę w niewoli w wieku XXI,kie-dy informacje na jego temat dosłownie leżąna ulicy - to dla mnie sytuacja nie do poję-cia. Dodam, że sytuacja wielu niedźwiedzitrzymanych w Polsce w niewoli jest bardzoniedobra.
Adlaczego niedźwiadek Kacper, któryw kwietniu kręcił się w okolicachKasprowego, został zabity przez doro-słego osobnika?Prawdopodobnie na początku ktoś go do-
karmiał i dlatego tak blisko podchodził ondo ludzi. Park musiał zareagować i zwieźligo na dóŁA na dole napatoczył się dorosłysamiec, który go zabił i zjadł. Podniosły sięgłosy, dlaczego nie dostawał jeść, taki bied-ny, nikt go nie ratowaŁ Ale to są reguły na-tury. Musimy liczyć się z tym, że niedźwie-dzie, identycznie jak lwy, dokonują dziecio-bójstwa. W ten sposób reguluje się dzika po-pulacja.
Na reguły świata zwierzęcego przykła-damy te ludzkie, w których życie jestnadrzędną wartością.Pamiętam łosia, który leżał połamany
przy drodze. Cierpiał, ale żaden weterynarznie chciał go uśpić. Uczyniono z tego me-dialny show, nikt nie zważał na to, co czujezwierzę. Podobnie jest z uśpieniem psa - to
bardzo trudna decyzja, jednak profesjonali-sta musi umieć ją podjąć.
To samo dzieje się z padliną - ona jest ży-ciem po śmierci. Wilk zabija słabsze zwie-rzęta i karmi w ten sposób nie tylko siebie,ale' i całą masę innych istot. Szczególniew zimie to jest ważne. Żubry umierają na-turalnie, bo są chore lub stare, a potem ichciało stanowi przez kilka miesięcy wielkąucztę dla całego lasu.
Na początku mojego pobytu w Białowie-skim Parku Narodowym strażnicy parkunakrywali ciało żubra gałęziami, by byłoniedostępne dla kruków, wilków, myszoło-wów ...Lata minęły, zanim udało mi się wy-tłumaczyć, że dzięki temu, że jedno zwierzęumiera, inne mogą przetrwać. To samo do-tyczy kornika czy wichury zwalającej drze-wa. To normalne, że w lesie jest umieranie.
Cała ta walka o puszczę jest dowodemna to, że przestaliśmy akceptować śmierćjako część życia. To samo dzieje się w świe-cie ludzkim: dziś umieramy w szpitalu, zaparawanem, a kiedyś w domu, pośród bli-skich. Dlatego jeśli jeden niedźwiedź urnie-ra, to robi się skandal i słychać zewsząd gło-sy:"Dlaczegoon nie trafił do zoo?".Ludziomwydaje się, że śmierć można oszukać, a onisami stali się nieśmiertelni. Pora, by zaczęliprzyjmować do wiadomości, że tak nie jest.
Pytasz teraz o moje ciało po śmierci?Chciałabym oddać organy na przeszczepy,a resztę dla nauki - wszystko, co mogłobysię jej przydać.
Zakończmy jednak naszą rozmowę tym,co związane bezpośrednio z życiem. Zewszystkich zwierząt, które są najbliż-sze Twojemu sercu, to ...?Psy - Antonia, Trapo, Misio. Każdy miał
inny charakter. Trapo to był posłuszny spa-niel. Misio należał do nieźle postrzelonych,o Antonii opowiadałam. Teraz jest Lolo.Ktoś go musiał bić. Gdy zobaczył w mojejręce patyk, to uciekał i płakał. Ale już jestz nim lepiej, oswaja lęki.
Psy żyją bardzo krótko. Gdy widzę stare-go psa, budzi się we mnie ogromna miłość,Stare pieski mają ducha, przypominają lu-dzi w delikatności i w bezbronności, możenawet moich rodziców. To mnie wzrusza.©
Rozmawiała KATARZYNA KUBISJOWSKA
NURIA SELVA FERNANDEZ pracuje w InstytucieOchrony Przyrody PAN w Krakowie, zajmujesir badaniem niedźwiedzi iwilków. Obecniew ramach Carpathian Brown Bear Projectrealizuje projekt "Rozpoznanie czynników .ekologicznych determinujących występowanieszkód powodowanych przez niedźwiedziebrunatne (Ursus arctos) na poziomie biogeo·graficznym, populacyjnym iosobniczym.Ekologia konfliktu w relacji człowiek - dzikiezwierzęta".
TYGODNIK POWSZECHNY + 36 I 4 WRZEŚNIA 2016