tu sã gôdô pò kaszëbskù! s. 3 pdf/marzec_2013.pdf · magda Świerczyńska-dolot 46 z drugiej...

77
MIESIĘCZNIK SPOŁECZNO-KULTURALNY ROK ZAŁOŻENIA 1963 www.miesiecznikpomerania.pl CENA 5,00 ZŁ (w tym 5% VAT) NR 3 (463) MARZEC 2013 Rok Ks. Janusza St. Pasierba Tu sã gôdô pò kaszëbskù! s. 3 Chojnice coraz piękniejsze s. 57 Etnofilologia czeka s. 13 w numerze BEZPŁATNY DODATEK KASZUBSKOJĘZYCZNY

Upload: others

Post on 17-May-2020

0 views

Category:

Documents


0 download

TRANSCRIPT

Page 1: Tu sã gôdô pò kaszëbskù! s. 3 pdf/MARZEC_2013.pdf · Magda Świerczyńska-Dolot 46 Z drugiej ręki 47 Z dwutygodnika „Kaszëbë” 48 Lektury 55 Wiérztë. Jerzi Stachùrsczi

MIESIĘCZNIK SPOŁECZNO-KULTURALNYROK ZAŁOŻENIA 1963 www.miesiecznikpomerania.pl

CENA 5,00 ZŁ (w tym 5% VAT)NR 3 (463) MARZEC 2013

Rok Ks. Janusza St. Pasierba

Tu sã gôdô pò kaszëbskù! s. 3

Chojnice coraz piękniejsze s. 57

Etnofilologia czeka s. 13w numerze

BEZPŁATNY DODATEK KASZUBSKOJĘZYCZNY

Page 2: Tu sã gôdô pò kaszëbskù! s. 3 pdf/MARZEC_2013.pdf · Magda Świerczyńska-Dolot 46 Z drugiej ręki 47 Z dwutygodnika „Kaszëbë” 48 Lektury 55 Wiérztë. Jerzi Stachùrsczi

POMERANIA STRËMIANNIK 2013

Numer wydano dzięki dotacji Ministra Administracji i Cyfryzacji oraz Samorządu

Województwa Pomorskiego.

W NUMERZE:

2 Od redaktora 3 ZIELONE ŚWIATŁO PO SPISIE Łukasz Grzędzicki

4 JIC ÒD CZŁOWIEKA DO CZŁOWIEKA Z Jerzim Stachùrsczim gôdô Karolëna Serkòwskô

7 LIST Z OKAZJI KASZUBSKIEJ PIELGRZYMKI DO ZIEMI ŚWIĘTEJ Ks. bp Wiesław Śmigiel

8 KASZËBIZNA DËRCH MŁODÔ Matéùsz Bùllmann

10 REPORTER: ZAWÓD I PASJA (CZĘŚĆ 2) Andrzej Busler

13 NA TO JESMË ŻDELË! Danuta Pioch

15 NIÉ LENO REKÒRD Z Béjatą Jankòwską gôdô Dariusz Majkòwsczi

16 PRZYWRACAMY PAMIĘĆ. DR JÓZEF GIERSZEWSKI (1860–1932) Maria Ollick

18 Ò PRZEZWACH Môłi Bùllmann

19 CHLUBA TCZEWA, KASZUB I POMORZA Jan Kulas

21 NA SPIÉWË DO LËPIŃC A.G.

22 POLIS I ETNOS (CZĘŚĆ 8) Jacek Borkowicz

24 NOWÒROCZNÉ PÒSTANOWIENIA ZAROBIAŁËCH Hinzów Jurk

25 TINTOWNIK rd

26 O KARCZMIE Bogusław Breza

28 DZE JES, KASZËBSKÔ KARIN STANEK? Tómk Fópka

30 NA ŻIWCA MIE WËPÔLËLË ZGNITÉ MIÃSO Francëszk Bòllin

32 Listy

33 ÙCZBA 20. BRUTKA I BRUTMAN Róman Drzéżdżón, Danuta Pioch

I–VIII Najô Ùczba35 MEDYCZNYM SZLAKIEM Marta Szagżdowicz

36 U KASZUBÓW W KANADZIE (CZĘŚĆ 2) Motoki Nomachi

37 Działo się w marcu38 CZŁOWIECZY LOS – BLASKI I CIENIE Maria Pająkowska-Kensik

39 MAŁI BJAŁI DÓMEK Zyta Wejer

40 O KSZTAŁCENIU KARTUSKIEJ MŁODZIEŻY Jerzy Nacel

43 WSZYSTKO POŚWIĘCIŁ OJCZYŹNIE Roman Robaczewski

45 WZOROWAŁEM SIĘ NA SYCHCIE Z Walerym Jermołą rozmawia Magda Świerczyńska-Dolot

46 Z drugiej ręki47 Z dwutygodnika „Kaszëbë”48 Lektury55 Wiérztë. Jerzi Stachùrsczi56 ZROZMIEC BIAŁKà Ana Glëszczëńskô

57 SPADEK PO JEZUITACH Kazimierz Ostrowski

57 SPÔDKÒWIZNA PÒ JEZËJITACH Tłom. Ida Czajinô

60 50-LECÉ CZĄDNIKA „POMERANIA” I ÒRMÙZDOWÉ SKRË Red.

61 Klëka67 BIAŁCZI DO WÒJSKA! Tómk Fópka

68 LËST DO DONALDA Rómk Drzéżdżónk

Page 3: Tu sã gôdô pò kaszëbskù! s. 3 pdf/MARZEC_2013.pdf · Magda Świerczyńska-Dolot 46 Z drugiej ręki 47 Z dwutygodnika „Kaszëbë” 48 Lektury 55 Wiérztë. Jerzi Stachùrsczi

POMERANIA MARZEC 20132

ADRES REDAKCJI80-837 Gdańsk

ul. Straganiarska 20–23tel. 58 301 90 16, 58 301 27 31e-mail: [email protected]

REDAKTOR NACZELNYDariusz Majkowski

ZASTĘPCZYNI RED. NACZ.

Bogumiła Cirocka

ZESPÓŁ REDAKCYJNY (WSPÓŁPRACOWNICY)

Danuta Pioch (Najô Ùczba) Karolina Serkowska

Maciej Stanke (redaktor techniczny)

KOLEGIUM REDAKCYJNE Edmund Szczesiak

(przewodniczący kolegium) Andrzej Busler

Roman DrzeżdżonPiotr Dziekanowski

Aleksander Gosk Wiktor Pepliński

Tomasz Żuroch-Piechowski

TŁUMACZENIA NA JĘZYK KASZUBSKI

Ida Czaja Karolina Serkowska

NA OKŁADCE

rys. Maciej Stanke

WYDAWCAZarząd Główny

Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego80-837 Gdańsk

ul. Straganiarska 20–23

DRUKFirma Fotograficzno-Poligraficzna AGNI

Zbigniew Rogalski

Numer wydano dzięki dotacji Ministra Administracji i Cyfryzacji

oraz Samorządu Województwa Pomorskiego.

Redakcja zastrzega sobie prawo skracania i redagowania artykułów

oraz zmiany tytułów.

Za pisownię w tekstach w języku kaszubskim, zgodną z obowiązującymi zasadami,

odpowiadają autorzy i tłumacze.

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść ogłoszeń i reklam.

Wszystkie materiały objęte są prawem autorskim.

Główny Urząd Statystyczny dba o to, byśmy ćwi-czyli się w cnocie cierpliwości, i bardzo niespiesz-nie podaje kolejne wyniki Narodowego Spisu Po-wszechnego z 2011 r. W lutym (ponad półtora roku po zakończeniu etapu zbierania informacji) pozna-liśmy bardzo interesujące dla nas dane dotyczące używania języka kaszubskiego w poszczególnych gminach. 19 gmin przekroczyło próg 20% – tylu mieszkańców deklarujących posługiwanie się ka-

szubszczyzną gwarantuje możliwości prawne, o których na 3. stronie tego numeru „Pomeranii” pisze prezes Zrzeszenia Kaszubsko-Pomor-skiego Łukasz Grzędzicki. Do zapoznania się z jego słowami zachęcam zwłaszcza samorządowców i liderów stowarzyszeń działających na Kaszubach. W dużej mierze to od nich zależy, czy dobry wynik spisu przekujemy w rzeczywisty sukces. Na pewno jednak trzeba podzięko-wać tym wszystkim, którzy włączyli się w „akcję spisową” i przekonali Kaszubów, że warto się przyznać do swojego języka.Wiôldżé Bóg zapłac należy się również uczestnikom gali zorganizowanej w Filharmonii Bałtyckiej z okazji 50-lecia „Pomeranii”. Jesteśmy wdzięcz-ni, że przyszło Was tak wielu. To znak, że nasz wspólny miesięcznik cią-gle zajmuje ważne miejsce w sercach Czytelników, byłych i obecnych autorów, współpracowników oraz miłośników Pomorza. Dziękujemy też wszystkim, którzy przyczynili się swoją pracą i obecno-ścią do uświetnienia tej uroczystości, zwłaszcza artystom z chóru Dis- cantus oraz zespołu Almost Jazz Group.Jesteśmy wdzięczni za życzenia, kwiaty, listy z gratulacjami i medal Se-natu RP. Postaramy się nie przynieść Wam wstydu i dbać o dobry po-ziom „Pomeranii” w każdym kolejnym numerze.

Dariusz Majkowski

Koszt prenumeraty rocznej krajowej z bezpłatną dostawą do domu: 55 zł. W przypadku prenumeraty zagranicznej: 150 zł.

Podane ceny sa cenami brutto i uwzględniają 5% VAT.

Zamawiający roczną prenumeratę obejmującą co najmniej 6 miesięcy 2013 roku otrzymają jedną z atrakcyjnych książek.

Listę pozycji do wyboru prezentowaliśmy w styczniowym numerze na stronie 8, można ją także znaleźć na stronie

internetowej www. miesiecznikpomerania.pl. Książki wyślemy we wrześniu 2013 roku.

Aby zamówić roczną prenumeratę, należy • dokonać wpłaty na konto: PKO BP S.A. 28 1020 1811 0000 0302 0129 35 13, ZG ZKP, ul. Straganiarska 20–23,

80-837 Gdańsk, podając imię i nazwisko (lub nazwę jednostki zamawiającej) oraz dokładny adres

• zamówić w Biurze ZG ZKP, tel. 58 301 27 31, e-mail: [email protected]

• Prenumerata realizowana przez RUCH S.A: zamówienia na prenumeratę (...) można składać bezpośrednio na stronie

www.prenumerata.ruch.com.pl. Ewentualne pytania prosimy kierować na adres e-mail: [email protected]

lub kontaktując się z Telefonicznym Biurem Obsługi Klienta pod numerem: 801 800 803 lub 22 717 59 59 – czynne

w godzinach 7.00–18.00. Koszt połączenia wg taryfy operatora.

Zaprenumeruj nasze pismo na 2013 rok – otrzymasz ciekawą książkę.

Od redaktora

Page 4: Tu sã gôdô pò kaszëbskù! s. 3 pdf/MARZEC_2013.pdf · Magda Świerczyńska-Dolot 46 Z drugiej ręki 47 Z dwutygodnika „Kaszëbë” 48 Lektury 55 Wiérztë. Jerzi Stachùrsczi

3POMERANIA STRËMIANNIK 2013

KASZUBSZCZYZNA W SFERZE PUBLICZNEJ

Na początku lutego br. dowiedzieli-śmy się, że w 19 gminach na Pomorzu, zgodnie z ustaleniami GUS, więcej niż 20% mieszkańców deklaruje posługi-wanie się w kontaktach domowych również językiem kaszubskim. Wyniki spisu powszechnego z 2011 r., na pod-stawie którego poczyniono te ustalenia, będą materiałem do analiz dla naukow-ców zajmujących się problematyką kaszubską, ale przekroczenie przez te gminy progu 20% deklaracji języka ka-szubskiego ma dla nas konkretne zna-czenie. Można w nich bowiem na pod-stawie obowiązującej od 2005 r. ustawy o mniejszościach narodowych i etnicz-nych oraz języku regionalnym wprowa-dzić bez konsultacji społecznych trady-cyjne nazwy miejscowości i obiektów fizjograficznych w języku kaszubskim oraz ten język uznać za pomocniczy w gminie. Decyzje, czy z tych uprawnień skorzystać, pozostawiono w ręku wspól-not lokalnych. Wejście w życie ww. ustawy, poparte jeszcze ratyfikacją Eu-ropejskiej karty języków regionalnych lub mniejszościowych, dało przed laty zielone światło na drodze do kolejnego etapu urządzania wspólnot gminnych na Kaszubach zgodnie z oczekiwaniami osób je tworzących. Niektóre społeczno-ści w naszym regionie ruszyły się z miej-sca i wprowadziły tablice z tradycyjnymi nazwami miejscowości w języku ka-szubskim (11 gmin: Stężyca, Chmielno, Sierakowice, Linia, Szemud, Sulęczyno, Parchowo, Somonino, Bytów, Brusy

Główny Urząd Statystyczny przekazał informację, że na podstawie spisu powszechnego z 2011 r. urzędowo ustalił listę gmin, w których więcej niż 20% mieszkańców posługuje się językiem regionalnym – kaszubskim. Na in-formacje te od długiego czasu wyczekiwała społeczność kaszubska, ponieważ właśnie od nich zależy możliwość wprowadzenia dodatkowych tradycyjnych nazw miej-scowości i obiektów fizjograficznych w języku kaszubskim i języka kaszubskiego jako pomocniczego w gminach. Polskie prawo uznaje, że w gminach, w których odsetek mieszkańców należących do mniejszości lub posługują-cych się językiem regionalnym kaszubskim jest na tyle wysoki (20% ogółu mieszkańców), bez konieczności

i Kartuzy), a 3 zdobyły się na symbolicz-ny gest uznania języka kaszubskiego za pomocniczy w gminie (Parchowo, Siera-kowice, Linia). A co na to mieszkańcy in-nych gmin kaszubskich? Czy nie widzą potrzeby, aby w ich otoczeniu funkcjo-nowały przynajmniej nazwy miejscowe również w języku kaszubskim?

Z prawa polskiego i opublikowa-nych niedawno wyników spisu z 2011 r. płynie wyraźny sygnał, że mieszkańcy kaszubskich gmin, jeśli tylko tego chcą, mogą upowszechniać obecność języka kaszubskiego w sferze publicznej. No właśnie: jeśli tylko mieszkańcy tego chcą. Publikację wyników ostatniego spisu powszechnego możemy uznać tylko za zakończenie jednego z etapów,

Zielone światło po spisie

przeprowadzania konsultacji społecznych można wpro-wadzić dwujęzyczne tablice z nazwami miejscowości i obiektów fizjograficznych (nazwa urzędowa w języku polskim jako pierwsza, a po niej dodatkowa tradycyjna nazwa po kaszubsku).

Zgodnie z wynikami spisu z 2002 r. w skali Polski gmin przekraczających wskaźnik 20% ujawnionych mniejszości i użytkowników języka regionalnego – było 51 (w tym 10 kaszubskich, tj. Przodkowo, Stężyca, Somo-nino, Sierakowice, Sulęczyno, Parchowo, Chmielno, Linia, Szemud, wiejska gmina Puck). Upublicznione właśnie przez GUS dane wskazują, że w skali Polski nadal mamy 51 gmin przekraczających ww. wskaźnik, ale co ważne,

zwiększyła się w tym liczba gmin z językiem kaszub-skim: z 10 do 19. Kaszubi to jedyna społeczność, która zanotowała przyrost pomiędzy spisem z 2002 a spisem z 2011 i od razu „podwoiła swój stan posiadania”. Warto przypomnieć, że właśnie w zakresie tematyki językowej w spisach z 2002 i 2011 były takie same pytania.

W związku ze spisem z 2011 r. Zrzeszenie Kaszub-sko-Pomorskie zaplanowało, przygotowało i przeprowa-dziło akcję społeczną pt. „JO/TAK Jem Kaszëbą!”  zachęca-jącą do tego, by deklarować posługiwanie się językiem kaszubskim również w kontaktach domowych.

Przebieg tej akcji i liczne materiały z niej dostępne są na www.spis.kaszubi.pl.

wcale nie najważniejszego ani najtrud-niejszego, w staraniach o urządzenie regionu zgodnie z programem wypra-cowanym przez środowisko kaszub-sko-pomorskie. W naszych działaniach powinniśmy jeszcze większą uwagę zwrócić na poszerzanie i wzmocnienie aprobaty społecznej dla szeroko pojętej kaszubszczyzny. Dlatego musimy dalej i skuteczniej przekonywać mieszkań-ców – nie tylko naszego regionu – do proponowanych przez nas rozwiązań, tłumaczyć je i edukować. Jeśli chcemy, aby Kaszuby zachowały i rozwijały swój niepowtarzalny charakter, warto to wy-zwanie podjąć, a właściwie kontynu-ować, bo Zrzeszenie Kaszubsko-Pomor-skie robi to już ponad 50 lat.

ŁU K A S Z G R Z Ę DZ I C K IGminy, w których według wyników spisu powszechnego z 2011 r. ponad 20% mieszkańców mówi po kaszubsku:ChmielnoCzarna DąbrówkaDziemianyJastarniaKartuzyKrokowaLiniaLipnicaLipuszLuzinoParchowoPrzodkowoPuckSierakowiceSomoninoStężycaSulęczynoSzemudŻukowo

Rys. Maciej Stanke

Page 5: Tu sã gôdô pò kaszëbskù! s. 3 pdf/MARZEC_2013.pdf · Magda Świerczyńska-Dolot 46 Z drugiej ręki 47 Z dwutygodnika „Kaszëbë” 48 Lektury 55 Wiérztë. Jerzi Stachùrsczi

KARTUZY – PERŁA KASZUB

Twòrzenié mùzycznëch, pisarsczich i téatralnëch dokazów, a do tegò jesz fùnkcja direktora szkòłë. Ni mòże Wasta ùsedzec w jednym môlu?

Jô jem z tegò pòkòleniô, chtërno stôwia-ło so wiele zadaniów. Chcôł jem nalezc swój plac, cos, co dô mie zjiscëwac snie-nia. Pierszą wiérztã jô napisôł w spò- dleczny szkòle, pòtemù dali jem ùsôdzôł, le blós dlô se. Bëłë téż pierszé dialogòwé próbë, téater w sklepie, chór, kòncertë. Jem òbzérôł wszëtczé dzejania i to bù-dzëło mòjã wëòbrazniã. Jô chcôł w to weńc nié leno jakno biwôcz, chcôł jem bëc krótkò ùtwórstwa i stac sã ùtwórcą. Czedë jô miôł dzesãc lat, jô ju wëmiszlôł nótë, jaczé jô próbòwôł zapisëwac. Grôł jem téż tej na akòrdionie. Ju tej jô czuł jem brëkòwnotã zapisywaniô swòjich mës-

Ò magii téatru, kaszëbiznie i ùczenim dzôtków gôdómë z Jerzim Stachùrsczim, kòmpòzytorã, pòétą, aùtorã dokazów na binã, pedagògã, chtëren latos swiãtëje 60. roczëznã i 40-lecé artisticzny robòtë.

lów. Pierszi rôz swój dokôz miôł jem leż- nosc pùbliczno pòkazac, czej jem béł w ósmi klase spòdleczny szkòłë. Miôł jem tedë wëstãp na Dzéń Białków razã z mòjim bracyną. Jesmë wëkònelë spiéwã, jakô dosta wiôldżé brawa. Bëło to dlô mie baro wôżné wëprzédnienié, bò słëchałë nas tedë aùtoritetë, taczé jak kòmpòzytór Stanisłôw Kwiatkòwsczi. Jegò pòchwała bëła dlô mie jakbë certifikatã do dalszégò dzejaniô.

I Wasta dzejôł…

Jo. W liceùm jô pisôł mùzykã do piãc téatrów pòézji. Za tim szłë nôdgro-dë, zwiedzanié swiata. Bëło to dlô mie prôwdzëwim ùniwersytetã. Miôł jem tej mòżnosc pòstawieniô sã napro-cëm pùbliczi skłôdający sã z wôżnëch

dlô mie pòétów, pisarzów, reżiserów. To wiôldżé przeżëcé móc pòkazac jima swòje dokazë. Dobiwôł jem tedë kònkùrsë, dzãka czemù móm kòl sztër-dzescë òglowòpòlsczich nôdgrodów. Wcyg zwëskiwôł jem doswiôdczenié, co brzadowało tim, że òd 1979 rokù na-pisôł jem mùzykã dlô warkòwëch téa-trów do sto trzëdzescë przedstôwków, a téż słowa do spiéwów ò rozmajitëch témach dlô solëstów, estradowëch kar-nów, spiéwôków, dzôtków. Razã bëło jich kòl trzësta – sztërësta sztëk. Ùłożił jem pôrãnôsce szkòłowëch himnów, midzë jinszima dlô szkòłów z Bòrkòwa, Wiôldżi Wsë, Kartuz, Dzerżążna, Niestãpòwa, Przedkòwa, Czeczewa, Wiela. Taczi himn je jednym z nôbar-żi drãdżich zadaniów. Mùszą w nim sã nalezc tematiczné sprawë, a téż wëchò-

4 POMERANIA MARZEC 2013

J. Stachùrsczi z białką i sënã Wòjcechã 27.07.1981 r. Òdj. Krësztof Jakùbòwsczi

Page 6: Tu sã gôdô pò kaszëbskù! s. 3 pdf/MARZEC_2013.pdf · Magda Świerczyńska-Dolot 46 Z drugiej ręki 47 Z dwutygodnika „Kaszëbë” 48 Lektury 55 Wiérztë. Jerzi Stachùrsczi

ROCZËZNË

wawczé, patrioticzne elementë. Melodiô i tekst téż ni mògą bëc za baro ùdzyw-nioné. Fëjn, że niejedne mòżna òdsłë-chac na jinternetowëch starnach szkò-łów, to są miłé wspòminczi. Czëjã sã achtniony, że to prawie jô béł proszony ò jich napisanié.

Ùdbë na dobri dokôz same wpôdają do głowë? A co, jeżlë felëje natchnie- niégò?

Nié wiedno je to blós sprawa natchnie-niô. Jak je fëjn ùdba, to mùszi włożëc përznã robòtë i wëzwëskac spòsobnosc, jaką sã mô do zjisceniô zadaniô. Rôz chcôł jem napisac kaszëbsczé wiérz-të na I Kònkùrs Kaszëbsczich Wiérz-tów w 1977 rokù òrganizowóny przez Kaszëbskò-Pòmòrsczé Zrzeszenié. Jô prawie béł tej w Łodzë. To béł dzéń mòjich jimieninów. Më bëlë w jednym z hòtelów. Tej przeprosył jem drëchów, z chtërnyma jô tam sedzôł, i rzekł, że mùszã wińc na sztót, żebë je napisac. I tak jem zrobił. Jak sã mô tã pòtrzebã, to chùtczi mòżna zrobic to, ò czim sã mësli. Pisôł jem mùzykã, a téż tekstë do spiéwów, gdze blós sã dało. Rôz jak jô béł w Bielskù-Biôłi, reżiser pòprosył mie ò dopisanié jesz dwùch spiéwów do dwadzesce ju rëchli napisónëch. Jô to mùszôł zrobic òb jednã noc. Delë mie tedë jizbã bez łóżka, z jinstrumentã, i jô pisôł. Wërobił jem w sobie stón gòtowòscë pisaniô, żebë wiedno mòżna bëło cos stwòrzëc. W kùńszce je mùsz brac na sebie wëzwania i je wëkònëwac. Òbzérôł jem wiôldżich, òsoblëwie za-służonëch lëdzy, chtërny są baro zdi-scyplinowóny i rzeczowi. Tej mòżna pòwiedzec, że talent to jedno, le jesz do te trzeba rozmiôc narzucëc so discëplinã, bëc téż baro robòcym, dzejac wszëtkò na czas.

A czë wiedno ten skùtk je taczi, jak Wasta so zaplanowôł? Jak wiele ra- zy je mùsz pòprawiac brzôd swòji robòtë?

Jeżlë je to cos zabédowónégò, to nierôz robiã nawetka trzë wariantë dokazu. Ale czasã sygnie le jedna wersjô. Na przëmiar przedstôwk w téatrze zamikô swiat, jaczi më twòrzimë, i jak kùrtina òpôdô, to ten swiat ju òstôwô, nick sã nie ùlepsziwô. Òstôwają mie pòtemù przemëszlenia, szëkòwné doznania, że

ùdało mie sã ten swiat ùfarwnic, piãkni pòkazac. Nie mëszlã nad tim, czë mógł-bëm zrobic to lepi, bò to je ju ùszłi czas. Jô swòje rzekł, a terô òdbiér słëchô pùblice.

Ju òd malinczégò chcôł Wasta òstac ùtwórcą teatralnym?

Czekawił mie wiedno sóm proces pisa-niô i wszëtkò, co zrzeszoné bëło z téa- trã. Chcôł jem widzec mòje ùdbë na binie, przełożëc je na jãzëk téatru. Pò- cygała mie jegò magiô, czarzenié òb-zérnika, ùżëcé widu, słowa, gestu, a téż kùszenié do òdbiéraniégò tegò téa-trowégò swiata.

A gazétnictwò? Òkróm PWSM (Pań- stwowa Wyższa Szkoła Muzyczna) we Gduńskù skùńcził Wasta téż m.jin. pòdiplomòwé sztudia w Wëż-szi Szkòle Gazétnictwa w Gdini. Skądka zaczekawienié tim warkã?

Òd 90. lat XX wiekù jem wespółro-bił z regionalną prasą. Móm ùznanié dlô ti robòtë, bò pòlégô òna na dokù-mentowanim swiata. Òd wiedna jem zaczekawiony lëdzama. Wierã dlôte jô sztudérowôł jaż sédmë czerënków, z czegò skùńcził jem piãc. Westrzód nëch sztudérowónëch bëła etnografiô, jakô wzãła sã z chãcë pòznaniô ùszłotë lëdzy, jich zwëczajnotë. Chcôł jem to ùmòcniwac, zatrzëmëwac w czasu. Tak je téż z gazétnictwã, zatrzëmiwô i ùpa-miãtniwô sã zjawiszcza, lëdzy, wëda-rzenia. Jak w mòjim tomikù pòd titlã Procesje, gdze jidzemë òd wôłtôrza do wôłtôrza. W żëcym jistno, jidze sã òd człowieka do człowieka. Lubiã czekawé żëcopisë, òpòwiôdanié ò sobie. Dlôte, wespółrobiącë z gazétama, zrobił jem taczi swój katalog pôrãnôsce czë na-wetka pôrãdzesąt sztëk lëdzy. Wôżné je pòdług mie, co gôdają, co mëszlą, i jich òsadzenié w strzodowiskù. To apartny lëdze, na jaczich nié wiedno dôwómë bôczënk, a czãsto są dëchòwò baro bògati. Dlôte dobrze mie sã z nima gôdô. Pitóm tedë ò nich samëch, ò jich żëcé, zajimnotë. Mój doróbk, jaczim je przëszëkòwanié kòl 300 pùblikacjów, to prawie jedna z mòżlëwòsców òstawieniégò pamiãcë ò jinszich lëdzach. Mieszkóm na zberkù gminë i jeżlë nié jô, to mòże nie bëłobë kògòs, chto bë ò nich napisôł. Òkróm tegò ti

lëdze mie znają i mie wierzą, tej lepi je sã jima przede mną òtemknąc.

A czedë sã Wasta òtemknął na ka-szëbiznã?

Jô sã wëchòwôł w Kłosowie, na pùst-kach. W latach 50. i 60. gôdało sã ù nas blós pò kaszëbskù, nawetka we Gduń-skù, tej jem wiedno czuł ten jãzëk, téż òd starka, z chtërnym jo béł baro mòc- no zrzeszony. Òkróm tegò brôł jem ùdzél w kaszëbsczich òbrzãdach. Ka-szëbizna wcyg bëła wkół mie. Ten region chcã kùlturowò rozkòscérzac, z bògactwã òbrzãdów, snôżotą nôtërë, môłëch môlów, gdze są lëdze, chtërny mają cos czekawégò do pòwiedzeniô, gdze są kòldrogòwé krziże i kaplëcz-czi, wszëtkò to są bògactwa wôrtné zmerkaniégò. Widzą mie sã téż hi-storie całëch familiów, wëdarzeniów, wiôldżich kòscelnëch procesjów, abò z jedny starnë pòswiãtnosc, a z drëdżi codniowòsc, chtërna dlô mieszkań-ców tëch môłëch môlów je czims baro wôżnym. Ceniã tëch lëdzy, jich robòtã i pòchilóm sã nad tim swiatã. Noszã w sobie te wszëtczé mëslë i chcôłbëm sã jesz nima zając w swòjim ùtwór-stwie.

Dzysô wôżnym dzélã Wastë dzeja-niô je ùczenié jinëch. Jak sã zaczãła ta pedagògicznô przigòda, chtërna dérëje do dzys?

Pòczątczi sygają 1989 rokù, czedë bëła ùdba rozwijaniô môłëch regionów i samòrządnoscë. Brëkòwelë tej lëdzy, jaczi mòglëbë wniesc w to dzejanié cos òd sebie. W tim czasu zaczãłã sã mòja znajemnota z Izabellą Trojanow-ską. Jesmë nagriwelë spiéwë z dzôt-kama z Przedkòwa dlô Radia Gduńsk. Pózni jesmë zaczãlë wespółrobic téż ze szkòłama, a pòtemù jem czuł ò kòn-kùrsu na direktora w Czeczewie. Jô sã zgłosył i dostôł ten môl. Òkróm te, że sóm piszã dlô dzecy i ò dze-cach, chcôł jem pòkazac, że òne téż są baro zdolné, dobrze spiéwają i piszą, tej wôrt dac jima mòżlëwòscë. Dzy-sô je ju widzec ù wiele dzecy, że te pòczątczi mają skùtczi w jich dalszim żëcym i dzejanim, bò ò niechtërnëch czëc, że robią, piszą, spiéwają. Terô regionalnô edukacjô brëkùje no-wëch, dopasowónëch do dzysészich

5POMERANIA STRËMIANNIK 2013

Page 7: Tu sã gôdô pò kaszëbskù! s. 3 pdf/MARZEC_2013.pdf · Magda Świerczyńska-Dolot 46 Z drugiej ręki 47 Z dwutygodnika „Kaszëbë” 48 Lektury 55 Wiérztë. Jerzi Stachùrsczi

POMERANIA MARZEC 20136

ROCZËZNË

czasów témów, tej włącziwóm sã w ten żoch i to mie dôwô redosc. Jem téż rôd z tegò, że mòje tekstë wëzwëskiwóné są w kaszëbsczich ùczbòwnikach, téż w tim slédno wëdónym dlô licealëstów. Czej widzã, że mòje piesnie są na fe-stiwalach i to fùnkcjonëje, czëjã szëk i brëkòwnotã tegò dzejaniô.

Szukô przë tim Wasta nowëch arti-sticznëch czerënków. Tak bëło chòcle w przëpôdkù szpëtôkla pòd titlã „Gwiazdy, Gwiżdże i muzykanci” zrechtowónégò razã z Mieczisławã Abramòwiczã w 1992 rokù.

Tedë to pò prôwdze bëła nowòsc. Zro-bilë jesmë przedstôwk òpiarti na zdrza-dniowim, regionalnym widzawiszczu. Jesmë mielë starã pòkazac kaszëbsczé òbrzãdë na téatralny zort. Bëłë pòstacje z Gwiżdżów, regionalné rekwizytë i mù- zykańcë.

Do wespółrobòtë Wasta czãsto rôczi lëdowëch wëkònôwców-amatorów…

Bierzã przikłôd z Léòna Schillera, chtë- ren robił w nôlepszich téatrach dzys-dniowi Pòlsczi, a téż z amatorama. Lubiã czerpac z jich bògactwa. Òni mają bëc sobą, jô leno móm starã włączëwac sã w ten przebiég twòrzeniô, brac jich prôwdzëwòsc, witalnosc, redosc... i roz-miôc to w nich ùrësznic. Mùszã wiedzec, jak z kònkretnym człowiekã mòżna razã cos zrobic. Jak sã dzejô z kims, chto ji-dze robic w téatrze, tedë sã psychiczno, fizyczno i dinamiczno „żłobi” człowieka na téatralną òsobòwòsc.

Chtërna z dostónëch nôdgrodów je dlô Wastë nôwôżniészô?

Wszëtczé są baro wôżné, nie hierar-chizëjã jich. Wôrt równak wëmienic Pòmòrską Artisticzną Nôdgrodã czë

Medal Nôrodny Edukacji za regionalną robòtã z dzôtkama.

Ju wnet wôżné jubileùsze: skùńczi Wasta 60 lat i mdze to téż 40. ro-czëzna Wastë ùsôdzkòwi robòtë. To dobri czas na pòdrëchòwania. Tej czë są jesz sprawë, jaczich nie ùdało sã zjiscëc, a jaczé Wasta planowôł?

Na gwës cos bëm zmienił. Na taczim szeroczim dzejanim wiedno chtos tra-cy. Je to familiô. Mùszi pòmëslec, czë wôrt gòdzëc sã na taczé stratë i pò- swiãcëwac blisczich na rzecz artis- ticzny robòtë. Dzysô zmieniłbëm pro-pòrcje wëzwëskiwaniégò czasu w nie-jednëch etapach żëcô.

Jaczé są Wastë snienia i planë na przińdnotã?

Snieniów móm wiele, tëch artisticz-nëch, edukacyjnëch, żëcowëch... I pra-wie snienia trzimają mie w kòndicji, w jaczi jem. Jeżlë jidze ò robòtã, chcôł-bëm wëremòntowac stôri bùdink szkòłë w Czeczewie, pòszerzëc gò ò edukacyj-ny, terôczasny segment. W ùtwórstwie sni mie sã pòstãpny tomik wiérztów. Do tegò czasu miôł jem tomiczi ò Ka-szëbach z perspektiwë całégò regionu, pòtemù pisôł jem ò procesjach w gmi- nie Przedkòwò, a terô chcôłbëm ùsadzëc cos ò Czeczewie, môlu, z jaczim czë- jã sã zrzeszony. W priwatnym żëcym chcôłbëm miec dobré zdrowié.

A jak chcôłbë Wasta bëc zapamiã-tóny?

Ni móm na to wpłiwù. Nie wiém téż na przëmiar, chtërne z mòjich dokazów wôrtné są pamiãcë, chòc chcôłbëm wie-dzec. Chcã, żebë lëdze widzelë mie jakno kògòs, chto miôł starã robic dlô swòjégò òkòlégò. Wiele jesmë razã ze starszi-ma mòjich ùczniów zrobilë dlô szkòłë w Czeczewie, dzãka czemù wëzdrzi òna terô ò wiele lepi jak przódë. Mëszlã, że ùdało sã to dzãka parłãcznémù dze-janiémù, pòmôganiémù so nawzôj i z te- gò jem bùszny.

Dzãkùjã za pòtkanié.

Gôda Karolëna SerkòwskôAùtorizowôł Jerzi Stachùrsczi, 25.02.2013 r.

Priwatno, z psã Dëziã, 01.08.2010 r. Òdj. Zofia Stachùrskô

Page 8: Tu sã gôdô pò kaszëbskù! s. 3 pdf/MARZEC_2013.pdf · Magda Świerczyńska-Dolot 46 Z drugiej ręki 47 Z dwutygodnika „Kaszëbë” 48 Lektury 55 Wiérztë. Jerzi Stachùrsczi

7

KASZUBSKIE MAGNIFICAT

Bł. Jan Paweł II w czasie homilii w Gdyni w 1987 roku wypowiedział znamienne słowa, które wiernie za-chowujemy w pamięci: „Drodzy bra-cia i siostry Kaszubi! Strzeżcie tych wartości i tego dziedzictwa, które sta-nowią o waszej tożsamości”. Różne są elementy składające się na ową tożsa-mość, ale zapewne przede wszystkim to bogata kultura, przywiązanie i szacu-nek dla ziemi oraz żywa wiara w Boga. Przecież zapisano w refrenie Marsza kaszubskiego, który często bywa okre-ślany kaszubskim hymnem, że ludzie żyjący na tej ziemi pokładają ufność w Bogu. Dbałość o tożsamość przejawia się również w tym, że społeczność ka-szubska nieustannie podejmuje wysiłki, aby wiara nie była tylko podtrzymywa-na tradycją, ale płynęła z przekonania i była dojrzała, czyli oparta na osobistej relacji do Chrystusa (por. Ecclesia in Eu-ropa, nr 47). Służą temu różnego rodza-ju rekolekcje, publikacje, pielgrzymki i nieustanne starania, aby nasze rodziny stawały się Kościołem domowym.

Swoistym świadectwem wiary oraz jej pogłębieniem były historyczne piel-grzymki Kaszubów. Wyjątkową była pielgrzymka do Ziemi Świętej w 2000 roku z okazji Wielkiego Jubileuszu Chrześcijaństwa. Wtedy udało się umieścić w kościele Pater Noster na Górze Oliwnej w Jerozolimie tablicę

z tekstem Modlitwy Pańskiej w języku kaszubskim. Tamtej, pamiętnej piel-grzymce przewodniczył J.E. ks. abp Tadeusz Gocłowski, ówczesny metro-polita gdański.

Społeczność kaszubska, posłuszna wskazaniom Kościoła, pragnie owoc-nie przeżyć Rok Wiary i po raz kolejny odbyć pielgrzymkę do „Ziemi Świętej, miejsca związanego z obecnością Je-zusa, Zbawiciela, i Maryi, Jego Matki” (Kongregacja Nauki Wiary, Nota zawie-rająca wskazania duszpasterskie na Rok Wiary, nr 2). Mamy nadzieję, że pozwo-li to nam na nowo odkryć treść wiary, którą wyznajemy, celebrujemy, przeży-wamy i przemadlamy (Porta Fidei, nr 9).

Tegoroczna pielgrzymka odbędzie się w dniach 10–17 marca br., a jej punk-tem kulminacyjnym będzie odsłonięcie i poświęcenie tablicy z tekstem Magnifi-cat w języku kaszubskim w sanktuarium Nawiedzenia św. Elżbiety w Ain Karem. W Ziemi Świętej podziękujemy Dobre-mu Bogu za lata wolności i przemiany, jakie zaszły w Polsce, a w szczególności na Kaszubach. Poprosimy o błogosła-wieństwo dla wszystkich Kaszubów żyjących w Polsce i poza jej granicami. W odpowiedzi na znaki czasu podzięku-jemy za pontyfikat Benedykta XVI i bę-dziemy prosili o wybór nowego święte-go papieża, który odważnie poprowadzi Kościół w XXI wiek.

Pragnę wyrazić wdzięczność J.E. ks. abp. Sławojowi Leszkowi Głodzio-wi, metropolicie gdańskiemu, oraz J.E. ks. bp. Ryszardowi Kasynie, biskupo-wi pelplińskiemu, za umożliwienie mi przewodniczenia tej kaszubskiej piel-grzymce – to dla mnie wyróżnienie, za- szczyt i wielka radość. Metropolicie gdańskiemu oraz J.E. ks. abp. Henry- kowi Muszyńskiemu, prymasowi Polski – seniorowi, dziękuje również za obję- cie honorowego patronatu nad piel-grzymką.

Dla mnie osobiście przewodniczenie pielgrzymce Kaszubów do Ziemi Świę-tej w Roku Wiary jest ważne jeszcze z jednego powodu: w pierwszym roku swojej biskupiej posługi chcę podzię-kować za wszelkie łaski i prosić o siły do dalszej pokornej i owocnej pracy w Winnicy Pańskiej.

Drodzy Kaszubi! Z odwagą i rado-ścią pielgrzymujmy do Ziemi Świętej, aby dotknąć śladów Jezusa Chrystusa i przez to umocnić naszą wiarę. Jesz-cze raz proszę, podziękujmy Bogu za dar wolności, za wszelkie otrzymane łaski w życiu rodzinnym, społecznym i osobistym. Polećmy Bogu losy naszej Ojczyzny. Prośmy o siłę i entuzjazm, by „nikt nie był leniwy w wierze” (Porta Fidei, nr 2) i nie ustał w pielgrzymce wiary.

Pelplin, 12 II 2013

Bp Wiesław Śmigiel, Biskup Pomocniczy Diecezji Pelplińskiej

Umiłowani w Chrystusie bracia i siostry!Drodzy Kaszubi!

Fot. Maciej Stanke

Page 9: Tu sã gôdô pò kaszëbskù! s. 3 pdf/MARZEC_2013.pdf · Magda Świerczyńska-Dolot 46 Z drugiej ręki 47 Z dwutygodnika „Kaszëbë” 48 Lektury 55 Wiérztë. Jerzi Stachùrsczi

POMERANIA MARZEC 20138

Na szasé w Mechòwie, przed kòn-kùrsã kaszëbsczi mòwë, szkólnô pitô sã z pòlska knôpa ze szkòłë w Starzënie. Wojtku, a ty masz tutaj rodzinę? Sporo wiesz o Mechowie.

Jo, zycher! – òdpòwiôdô knôp ju czëstą domôcą kaszëbizną w belacczim zorce – mòja ómka stądka pòchòdô. I jô tu tej-sej zazdrzã do naszi familie. Mechòwò jô znajã.

A jô znajã twòjã ómkã – białka ju téż przeszła na kaszëbsczi. Jak òna sã tam czëje?

Uuuu, ómka je zdrowô, ale ju përznã slabùchnô. Òna pò prôwdze ju ni mô mòcë gãsë pchnąc. Bò më jesz mómë rolô.

Richtich torf-KaszëbiPrzëznajã sã. Miôł jem përznã pòd-

czëté tã kôrbiónkã, ale mùnia mie

sã ùsmia, czej jô ùczuł kòl knôpa z gimnazjum taką kaszëbiznã i słowa „slabùchnô”, „rolô”, „pchnąc gãs”. Doch niejeden badéra rzekłbë, że to są archa-izmë (tak jak jô czuł ju ò brumberach, chtërno to słowò znają jesz, mëszlã, wszëtcë na Nordze a nié blós tam). Tak sã złożëło, że w ten sóm dzéń przéd-ny redaktora Dark Majkòwsczi (tak mëszlã, òn téż mùszôł cos pòdczëc) gôdô mie: Napiszë ò tëch młodëch z twòjich strón. Jô ju pòstãpny rôz czëjã, że òni nié blós znają dobrze kaszëbiznã, ale gôdają midzë sobą fëjn jãzëkã wënio-słim z dodomù.

Pò prôwdze nié blós më dwaji to widzelë, ale téż niechterny dzeja-rze, co są chòcbë w kòmisëjach òb czas kònkùrsów „Bë nie zabëc mòwë starków” abò Rodnô Mòwa. Zarô na zôczątk jô béł bùszny, że chwôli sã Ka-szëbów z Nordë, ale pòmalinkù, bò terô

jô wiém, że nié wszëtkò je taczé farw-né i mómë tu téż dosc tëli do robòtë. Przëzdrzôł jô sã òsoblëwie mòji richtich bëlacczi parafie w Starzënie. Pògôdôł z młodima, pòsłëchôł jich i mùszã nôprzód rzeknąc, że nie je lëchò, a dô sã nalezc bëlną grósc taczich, jak to sã gô- dô, „torf-Kaszëbów” – to je baro dobrze znającëch henëtną mòwã. I to w wiekù òd pierszich klas spòdleczny szkòłë do młodzëznë ze strzédnëch szkòłów.

Nie gôdô jak „antcë”Kòżdi Kaszëba mòże sã fëjn pò-

kôrbic z Szimónã Helandã (ë nawetka sã czegòs òd niegò naùczëc), chtëren terô chòdzy do gimnazjum. Szimón mô ju wiele razy dobiwóné na kònkùrsach gôdczi wszelejaczi niwiznë. Bëlacczi mòwë nie naùcził sã w szkòle, ale doma – òd starczi. Pierszim jãzëkã bél dlô mie równak pòlsczi, ale babcza ùczëla mie ju

KASZËBIZNA dërch młodôM AT É Ù S Z B U L L M A N N

Òdj. Maciej Stanke

Page 10: Tu sã gôdô pò kaszëbskù! s. 3 pdf/MARZEC_2013.pdf · Magda Świerczyńska-Dolot 46 Z drugiej ręki 47 Z dwutygodnika „Kaszëbë” 48 Lektury 55 Wiérztë. Jerzi Stachùrsczi

9POMERANIA STRËMIANNIK 2013

Z NORDË

òd môlégò i mùszã rzeknąc, że kaszëbsczi je mie wiele blëższi. Czëjã, że knôp gôdô biegle ë letkò. Pitóm tej, gdze szlifùje kaszëbiznã. Jô wòlã gadac pò kaszëbskù jak w jãzëkù „bosych antków” (përzinkã smieje sã knôp) ë kôrbiã z nënką, z óm- ką, ale téż w szkòle, gdze mie nikt tegò nie broni. Czasã blós proszą, żebë nie ga-dac, ale to jak ju chtos ni mòże nick zroz-miec. Równak móm drëchów w szkòle ë na pòdwórkù, z chtërnyma mògã pra-wic bez żódnégò klopòtu. Szimón gôdô taką kaszëbizną ë z taczim akceńtã, jaczé na Nordze mòżna ùczëc kòl starszich lëdzy. Taczich, chtërny żëlë ë dorôstelë w ni. To, jak pòdsztrichiwô knôp, prawie dzãka starce. Gôdô Scho-lastyka Heland ze Starzëna. Jô ùczëla Szimóna gadac, bò jô sama czedës bëla w karnie piesni a tuńca, a chcã, żebë chòc jeden wnuk téż szed tą drogą a plestôl tak jak jô. Terô jem z niegò bùsznô. Wast-nô Scholastyka bëła w karnie Belôcë, chtërno w Starzënie założił ë prowadzył Jan Piépka, chtëren béł tu szkólnym. Karno ju òd wiele lat nie dzejô, ale jegò brzôd, jak widzec, je.

Pòmògła szkòłaPòdobno bëło z Krësztofã Rôdt-

ką z Warblëni (terôzka LO w Pùckù). Òn téż mô na swòjim kònce dobë- cé w kònkùrsach niwiznë gminny, pò-wiatowi ë wòjewódzczi. Wiôldżi wkłôd w jegò ùczbã jãzëka mô ómka a cot-ka, ë jak gôdô knôp, z nima wiedno mòże pòkôrbic, ale téż wiele sã naùcził w szkòle. W spòdleczny szkòle jô sã ùczil przez trzë lata. Bél alfabet, czëtanczi, wiadla ò regionie. W gimnazjum ùczbów nie bëlo, ale tam miôl jô to szczescé, że rëchtowa mie do kònkùrsów wastnô Maria Ritz (białka, chtërna młodzëznã rëchtëje do kònkùrsów gôdczi ju òd pôrãnôsce lat, za co dosta nôdgrodã „Kôlp z Bielawë” w ùszłim rokù). Krësz-tof gôdô téż pò kaszëbskù z drëchama. Z nima równak – z wëjątkama – ni mòże pòprawic ju gôdczi. Z drëchama to nie je takô gôdka jak z ómką czë cot-ką, bò òni czãsto lëchò akceńtëją abò nie wiedzą, jak cos richtich rzeknąc. Chòc jak bë mùszelë gadac blós pò kaszëbskù, to delëbë radã. Kôrbienié pò bëlackù dôwô Krësztofòwi wiele redotë, a czasã smiéchù. Pòdsztrëchiwô òn, że ka-szëbsczi to part jegò żëcô ë przëdôwô sã w różnëch sprawach, czasã taczich, że drãgò sã spòdzôc. Rôz bél jem we-

rézowóny do Niemców. W krómie za-cząl jem gadac pò anielskù, ale ùzdrzôl jem gazétã, chtërnã jô baro chcôl do-stac w Niemcach i krziknąl „hewòle”, a bialka za tómbachã na to spita „Jes të z Kaszëb?”. Tej jô ùzdrzôl, że Kaszëbów mòżna pòtkac wszãdze.

Taczich młodëch lëdzy mòże nalezc dëcht tëli. Sygnie przebôczëc: môłégò jesz Dawida Klebã z Klanina, Wòjcecha Zielkã z Warblëni czë përzinkã starszą Grétã Dietrich z Klanina.

Gôdają, spiéwają, ale nie piszą…Młodi gôdający bëlną domôcą ka-

szëbizną, to wiôlgô wôrtnota – zgôdzô sã Józef Roszman, znóny dzejôrz z Nordë, plesta ë aktór téatru ze Strzélna. Mô to równak téż swój drëdżi kùnc. Młodi Be-lôcë są òsłëchóny, ale ju nié tak òczëtóny. Dlôte gôdają dobrze w jãzëkù domôcym, a nié lëteracczim. Z jedny starnë dzãka temù mòwa bëlackô żëje jak mało gdze môlowé zortë kaszëbiznë, ale z drëdżi pòkazëje to, że mało abò wcale nie są czëtóné ksążczi.

I to sã pòcwierdzô, czej spëtac w szkòłach, chto czëtô cos pò kaszëb-skù. Drãgò nalezc rãkã wëcygnioną do górë. Gwës stądka małé je dzejanié na niwiznie pisarsczi. Gôdô Tomôsz Fópka: Chcemë wzerac na nômłod-szich piszącëch z Nordë, pòétów… Rómk Drzéżdżón (ju nié Norda – Wejrowò) ë Lucyna Sorn. Ni ma… Ni ma… Jak pòdsztrichiwô Fópka, prawie tegò brak- nie, żebë ti młodi z Nordë sã pòka-zywelë przë wszelejaczich leżnoscach. Na przëmiar w nordowëch gminach felëje jesz tôflów z pòzwama wsów ë gardów pò kaszëbskù. Pitóm, co robią kaszëbsczi dzejarze? Młodi czë starszi. Czë òsta wëstosowóné do wójta gminë chòc pismò w ti sprawie? – zastanôwiô sã wasta Tomôsz, ale zarô chwôli za co jinégò. Na Nordze baro dobrze rozwijô sã młodô mùzyka. W tim Norda kwitnie ë na tradicjową nótã ë na barżi dzysdnio-wą. W Pôłczënie je North Studio, gdze pòwstôwô wikszosc kaszëbsczich ùdbów mùzycznëch. Młodi artiscë z Nordë są widzec. Za to felëje jich na kònkùrsach mùzycznëch, taczich jak Kaszëbsczé Spié- wë w Lëzënie czë na kònkùrsu kòlãd kaszëbsczich w Szemôłdze. A jô bë jesz przëbôcził do tegò młodëch artistów, taczich jak Wérónika Kòrthals, mòcnô reprezentacjô w kònkùrsu Kaszëbsczi Idol (m.jin Kazmiérz Pòppel – nôdgro-

da słëchińców) czë karno Bliza, chtërno jakno pierszé graje kaszëbsczé disco.

Chto rządzy na Nordze?Tak samò regionalësta z sami Nordë

Józef Roszman, jak ë dzejôrz, chtëren ni mô tu swòjich kòrzeniów, Tomôsz Fóp-ka przëznôwają, że bëlnô znajomòsc domôcy kaszëbiznë, chòc baro wôżnô, nie je jesz wszëtczim. Wôżné je téż dzejanié. Dobrze pòdrechòwùje to nen drëdżi. Na Nordze w kaszëbiznie dërch rządzą młodi plus, to je starszi. Pòkòlenié Anë Pòmieczińsczi, Zygmùnta Òrzła, Jerzégò Łiska czë Józefa Roszmana. Ë drãgò sã z tim nie zgòdzëc. Chòc pò prôwdze mùszi ceszëc to, że młodi nie wstidzą sã gadac w rodny mòwie i wi-dzą wôrtnotã trzimaniô przë se tegò jich apartnégò zortu ti mòwë.

Chcemë téż pamiãtac, że kôrbi-më tuwò w wikszoscë ò lëdzach baro młodëch. Dlôte mëszlã, że przënôm-ni tëch ze szkòłów spòdlecznëch ë téż gimnazjowëch mùsz je baro pòchwalëc ë mùsz je jima pòmagac w tim, żebë na ùczbie mòwë sã nie skùńczëło. Mają doch òni nôlepszé spòdlé do wikszégò dzejaniô, a mòże są to lëdze, chtërny mdą czedës rozsądzëwac ò przińdnoce naji spòlëznë.

Na kùńc chcã przëbôczëc słowa Arkadégò Fiedlera, chtërne zapisôł w ksążce Dywizjon 303, ë przëpasowac je përzinkã do Belôków: „(...) nie jesmë ani gòrszi, ani lepszi òd jinëch”.

Wòjcech Zielke z Warblëni, jeden z prôwdzëwëch nordowëch torf-Kaszëbów. Òdj. R. Tarnowsczi

Page 11: Tu sã gôdô pò kaszëbskù! s. 3 pdf/MARZEC_2013.pdf · Magda Świerczyńska-Dolot 46 Z drugiej ręki 47 Z dwutygodnika „Kaszëbë” 48 Lektury 55 Wiérztë. Jerzi Stachùrsczi

KARTUZY – PERŁA KASZUB

POMERANIA MARZEC 201310

W enklawie wolnościJuż na początku historycznego

strajku w sierpniu 1980 roku Edmund Szczesiak znalazł się w Stoczni Gdań-skiej i pozostał w niej do końca. Re-porterów „Czasu”, którzy z własnej inicjatywy znaleźli się w tym epicen-trum wydarzeń, było kilku. Dzięki temu stworzyli i opublikowali pierwszą w prasie ogólnopolskiej relację pt. „Dni obaw i nadziei”. Ukazała się jeszcze podczas trwania strajku. Szczesiak był jej współautorem.

ZAWÓD I PASJA REPORTER

(część 2)

„Czas” w okresie posierpniowym bardzo zaangażował się po stronie przemian. Po wprowadzeniu stanu wo-jennego w grudniu 1981 roku tygodnik, jak większość czasopism, zawieszono, a następnie – jako jeden z nielicznych periodyków – zlikwidowano. Piętna-stu dziennikarzy „Czasu”, wśród nich Szczesiaka, pozbawiono prawa wyko-nywania zawodu dziennikarskiego.

W czasie stanu wojennego za-wieszone było także wydawanie „Po-meranii”. Jej odwieszenie nastąpiło w połowie 1982 roku, ale kolejny nu-mer ukazał się dopiero w lutym 1983 roku, gdyż „ze względu na bezpieczeń-

stwo państwa” wstrzymano numer przygotowany do druku i cofnięto zgo-dę na wydawanie miesięcznika. Po po-wtórnym odwieszeniu „Pomeranii” jej redaktor naczelny Wojciech Kiedrowski zatrudnił dwóch szykanowanych dzien-nikarzy: Zbigniewa Gacha i Szczesiaka. Uczynił to wbrew przestrogom władz wojewódzkich. Skończyło się jednak na pogróżkach. A „Pomerania” stała się swoistą enklawą wolności, chociaż jej działanie było utrudniane przez różne-go typu szykany: zmniejszenie nakładu (pozwolenie z 1981 roku opiewało na 10 tysięcy egzemplarzy, a po powtór-nym odwieszeniu pisma zmniejszono

Latem zwiedza Kaszuby na rowerze, wyruszając ze swego domu na wsi. Fot. z archiwum ES

A N D R Z E J B U S L E R

Page 12: Tu sã gôdô pò kaszëbskù! s. 3 pdf/MARZEC_2013.pdf · Magda Świerczyńska-Dolot 46 Z drugiej ręki 47 Z dwutygodnika „Kaszëbë” 48 Lektury 55 Wiérztë. Jerzi Stachùrsczi

11POMERANIA STRËMIANNIK 2013

70. URODZINY EDMUNDA SZCZESIAKA

nakład do 4 tysięcy), pozbawianie dota-cji, ingerencje ze strony cenzury. Warto przypomnieć, że w Trójmieście tylko „Gwiazda Morza” i „Pomerania” zazna-czały ingerencje cenzury, chociaż tego prawa, wywalczonego w Sierpniu ’80, władze wojenne nie zniosły. W 1984 roku Edmund Szczesiak opublikował w „Pomeranii” relację z pogrzebu Lecha Bądkowskiego, z której cenzorzy usunęli wszystkie informacje dotyczące uczest-nictwa Lecha Wałęsy w tej uroczystości oraz związków zmarłego z Solidarnością. Niektóre teksty były w całości blokowa-ne, np. wywiad Szczesiaka z późniejszym marszałkiem Senatu RP Andrzejem Stel-machowskim, wówczas przewodniczą-cym Komitetu Organizacyjnego Funda-cji na rzecz Rolnictwa powołanej przez Episkopat Polski. W 1987 roku Szczesiak był autorem obszernej relacji „Podnie-sienie” z pobytu Jana Pawła II w Gdy-ni i Gdańsku. Własną, obszerną relację z tej pielgrzymki z pism niekościelnych zamieściła wówczas w Gdańsku jedynie „Pomerania”, miejscowe dzienniki publi-kowały wyłącznie komunikaty rządowej agencji prasowej.

Reporterskie wędrówki śladami Remusa

Dość późno zaczął uprawiać re-portaż, którego akcja działaby się na Kaszubach. W referacie wygłoszonym w latach 70. podczas Spotkań Publicy-stycznych mówił, że Kaszuby nie za bardzo nadają się do tego gatunku, bo są... za dobre. Za mało tu konfliktów, starć. A kierował się myślą ks. Jana Twardowskiego, że „zło jest krzykliwe, a dobro nudne”. Ale jeszcze w latach 70. zdał sobie sprawę, że Kaszuby jednak stanowią kopalnię ciekawych tematów i niekoniecznie musi to być zawsze ukazanie problemu poprzez konflikt, a i ten idealizowany region też nie jest taki, jak za czasów jego młodości.

Reportażem osadzonym w realiach Kaszub zajął się w dużej mierze pod wpływem Wojciecha Kiedrowskiego oraz w wyniku udziału właśnie w Spo-tkaniach Publicystycznych. Mimo że wychował się w Kartuzach, jednak przez lata nie miał świadomości, że kaszubszczyzna jest ważna. W uświa-domieniu tego pomógł mu Wojciech Kiedrowski, służąc swą bogatą biblio-teką oraz kontaktami na Kaszubach. Wojciech sam nie pisał zbyt dużo, ale

wspierał tych, w których upatrywał jakiś talent i którzy, jak czuł, mogą się tej zie-mi przysłużyć.

W latach osiemdziesiątych powstał cykl Śladami Remusa, który przyspo-rzył Szczesiakowi ogromnej popular-ności wśród miłośników „Pomeranii”. W ankiecie przeprowadzonej wów-czas wśród jej czytelników Edmunda Szczesiaka wskazano jako najchętniej czytanego autora. Wspomniany cykl nawiązywał do epopei kaszubskiej Żëcé i przigòdë Remùsa. Reportażysta podążał śladami jej tytułowego boha-tera, tropiąc jego historię i ukazując, jak zmieniły się południowe Kaszuby przez ostatnie 100 lat. Zbiór tych repor-taży został wydany przez Oficynę Czec Kiedrowskiego w postaci książki Mała Odyseja. Śladami Remusa.

Sporą popularnością cieszyły się też jego wywiady z regionalistami ka-szubskimi publikowane w „Pomeranii”. Szczególnie dobrze pamięta pierwszy z nich, z Feliksem Marszałkowskim, zrzeszyńcem, dawnym sekretarzem Aleksandra Majkowskiego. W pamięci utkwił mu także inny: Najważniejszym, najbardziej fundamentalnym, ukazują-cym regionalizm otwarty, niezaścian-kowy, a równocześnie podkreślający ogromną rolę związków z małą ojczyzną był wywiad „Mnie nie brzydzi odmien-ność” – z docentem Henrykiem Hinzem, Kaszubą pochodzącym z Gochów, pro-rektorem Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Warszawie. Uważam, że mimo upływu lat wiele myśli wypowie-dzianych wtedy przez Henryka – histo-ryka idei – jest wciąż aktualnych.

Kierowanie „Pomeranią” po raz pierwszy

W listopadzie 1987 roku Wojciech Kiedrowski udał się na dłuższy urlop, Szczesiaka mianując swoim zastępcą. Ten przyjął funkcję z dużymi oporami, zawsze bowiem się bronił przed stano-wiskami, chciał być wolnym reporterem, który w terenie szuka tematów. Ale Woj-ciechowi nie mógł odmówić. I tak przez półtora roku pełnił de facto obowiązki re-daktora naczelnego. Jak sobie radził w tej nowej roli? Dobrym duchem redakcji była jej sekretarz Krystyna Puzdrowska, osoba o ogromnym doświadczeniu redak-torskim. Kierowanie „Pomeranią” poszło mi sprawnie, z pewnością przyczyniło się do tego doświadczenie w prowadzeniu spływów „Śladami Remusa”, których po-mysłodawcą był Janusz Kowalski, a głów-nym organizatorem „Pomerania”. Zyska-łem doświadczenie, którego wcześniej, jako reporter, nie miałem.

Będąc w redakcji „Pomeranii”, przy-gotował dla Wydawnictwa Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego dwa zbiory re-portaży opublikowanych na przestrzeni kilkudziesięciu lat w prasie gdańskiej i ogólnopolskiej: Suitę kaszubską i Opo-wieść o trwaniu Kaszub. Te antologie udowadniały, że Kaszuby są jednak atrakcyjnym tematem dla reporterów. W 1987 roku Wydawnictwo Iskry opu-blikowało jego kolejną książkę, zbiór re-portaży społecznych Znachor w bloku, za którą otrzymał ogólnopolską nagro-dę im. Józefa Chałasińskiego oraz jakże przez niego cenioną nagrodę im. Lecha Bądkowskiego – za zamieszczone tam reportaże o Kaszubach.

W redakcji „Pomeranii” na Długim Targu w Gdańsku, lata 80. Od lewej Krystyna Puzdrowska, Edmund Szczesiak i Wojciech Kiedrowski. Fot. z archiwum ES

Page 13: Tu sã gôdô pò kaszëbskù! s. 3 pdf/MARZEC_2013.pdf · Magda Świerczyńska-Dolot 46 Z drugiej ręki 47 Z dwutygodnika „Kaszëbë” 48 Lektury 55 Wiérztë. Jerzi Stachùrsczi

POMERANIA MARZEC 201312

70. URODZINY EDMUNDA SZCZESIAKA

Drugie wejście do tej samej rzekiW 1989 roku współtworzył, głów-

nie z kolegami z dawnego „Czasu”, najpierw „Tygodnik Wyborczy” (uka-zały się dwa numery przed wyborami 4 czerwca, zwycięskimi dla Solidar-ności), a potem „Tygodnik Gdański”, w którym został kierownikiem działu społecznego. I tak z końcem listopa-da 1989 roku przyszedł czas rozstania z „Pomeranią”. W marcu 1991 roku został redaktorem naczelnym „Wieczo-ru Wybrzeża”, którym kierował aż do końca roku 1999. Współwłaścicielem tej gazety, w wyniku przetargu, stało się – obok gdańskiej Solidarności i francu-skiego wydawnictwa Socpresse – Zrze-szenie Kaszubsko-Pomorskie. W „Wie-czorze Wybrzeża” stworzył kaszubski dodatek „Burczybas”, a pismu nadał w dużej mierze charakter reportażowy.

W latach 1990–2000 ukazały się ko- lejne książki Edmunda Szczesiaka: Bar-wy Kaszub (1990), Kolce syberyjskiej róży (1990, wspólnie ze Stanisławem Janke), Wyspa jak marzenie (1996), wspomniana wcześniej Mała odyseja. Śladami Remusa (1996), Oni uzdrawia-ją (1998), Porwana (1999) i Jasnowidz z Człuchowa (2000).

W 2000 roku, wkrótce po zakończe- niu pracy w „Wieczorze”, otrzymał pro- pozycję ponownego poprowadzenia „Po- meranii” od ówczesnego prezesa ZKP Brunona Synaka, który – gdy Szczesiak próbował się wykręcić, bo miał inne plany – wspomniał lata osiemdziesią-te: Ma pan dług wobec „Pomeranii”. Miał! Gdyby nie „Pomerania”, byłby w sytuacji swego serdecznego kolegi Tadeusza Woźniaka, który w piwnicy u wujka produkował stojaki na kasety magnetofonowe. Szczesiak dług spłacił z nawiązką, nie traktując kolejnej przy-gody dziennikarskiej jako dopustu bo-żego. W 2001 roku pismo miało spore trudności finansowe. Obcięto o połowę dotacje. Trzeba było wymówić zatrud-nionym od lat osobom umowy o pracę i zaproponować przejście na umowy o dzieło. Sam wówczas zrzekł się wy- nagrodzenia i był społecznym redakto-rem naczelnym tego pisma. „Pomera-nią” kierował do końca września 2001 roku. Zatrudnił się następnie w „Dzien-niku Bałtyckim”, co umożliwiło mu przejście w roku 2002 na wcześniejszą emeryturę. W „Dzienniku” opubliko-wał w tym czasie wiele reportaży na

kaszubskie tematy. Niektóre z nich znalazły się w książce Powtórka z miło-ści, wydanej w 2004 roku przez Oficynę Czec.

Do trzech razy…Kolejny raz objął stery „Pomeranii”

w 2009 roku. W sytuacji niekomforto-wej, bo w wyniku narastającego kon-fliktu redakcji z władzami ZKP. Jako przewodniczący Kolegium Redakcyj-nego i „dłużnik” pisma czuł się za nie szczególnie odpowiedzialny. Na począt-ku 2012 roku przekazał pismo w ręce Dariusza Majkowskiego.

Dwa miesiące później, podczas uroczystości wręczenia Skier Ormuz-dowych w Ratuszu Staromiejskim w Gdańsku, Edmund Szczesiak został uroczyście pożegnany przez władze Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego i redakcję „Pomeranii”. Nie zerwał jed-nak kontaktu z miesięcznikiem, jest przewodniczącym jego Kolegium Re-dakcyjnego, nadal pisuje w „Pomeranii” i dzieli się z jej zespołem swoim boga-tym doświadczeniem.

Wspominając o jego pracy podczas ostatniej dekady, nie sposób ograniczyć się do miesięcznika „Pomerania”. Wydał trzy książki związane z działalnością opozycyjną i ruchem solidarnościowym: Okno na wolność (2005), Borusewicz. Jak

runął mur (2005) i My podziemni (2006). Swoimi umiejętnościami dzien-

nikarskimi i swoją pasją reporterską Szczesiak dzieli się także ze studentami. Przez osiem lat był związany z Gdańską Wyższą Szkołą Humanistyczną, od 2006 roku do dziś jest wykładowcą na Uni-wersytecie Gdańskim.

8 grudnia 2012 roku w gronie rodzi-ny i najbliższych przyjaciół świętował swoje siedemdziesiąte urodziny. Trzy tygodnie później wraz z koleżankami i kolegami ze Stowarzyszenia Pisarzy Polskich, obchodzącymi w 2012 roku 60. i 70. urodziny, miał swój benefis w Sali Mieszczańskiej Ratusza Staro-miejskiego w Gdańsku.

Jakie ma plany? Dokończyć drugą część cyklu Śladami Remusa. Będzie ona nosić tytuł „Drogą do nieba”. A po-tem napisać trzecią część – „Aromaty północy”. Tak jak Remus Majkowskiego składa się z trzech części, tak jego cykl Śladami Remusa ma również przybrać formę trylogii.

Ostatnio, po 50 latach, wrócił na narciarskie szlaki pod czujnym okiem swych wnuków. Coraz więcej czasu spędza w rodzinnych stronach, w po- wiecie kartuskim – w malowniczej miejscowości nad Jeziorem Ostrzyckim, gdzie ma swój drugi dom. Mieszkanie w Gdańsku odwiedza coraz rzadziej.

Na nartach w Wieżycy (styczeń 2013). Fot. Dorota Filipowicz

Page 14: Tu sã gôdô pò kaszëbskù! s. 3 pdf/MARZEC_2013.pdf · Magda Świerczyńska-Dolot 46 Z drugiej ręki 47 Z dwutygodnika „Kaszëbë” 48 Lektury 55 Wiérztë. Jerzi Stachùrsczi

13POMERANIA STRËMIANNIK 2013

ETNOFILOLOGIÔ KASZËBSKÔ NA ÙG

Nié blós dlô KaszëbówPierszim rokã dzejaniô czerënkù

mô bëc akademicczi rok 2013/2014, pòd zastrzegą, że bãdą lëdze zainteresowó-ny sztudérowanim na nim. Bãdze to tej egzamin dlô kaszëbsczégò strzodo-wiszcza z nastawieniô do kaszëbsczi deji. Z rozmësłã ùżëté tu są słowa „ka-szëbsczé strzodowiszcze” i „kaszëbskô dejô”: pò pierszé – nié blós Kaszëbów bãdze òbchôda ta sprawa; pò drëdżé – nié leno Kaszëbi bãdą mòglë na nym czerënkù sztudérowac, ale dlô Ka-szëbów jistné bãdą swiądë wëpłiwającé z zainteresowaniô jich sprawama.

Na taczi ôrt sztôłceniô (nôbarżi szkólnëch) Kaszëbi długò żdelë i pra-wie ju tracëlë wiarã w to, że czedës ùdô sã gò stwòrzëc. Zastąpiwałë gò pòs-trzédné fòrmë sztôłceniô: òd 2001 rokù pòdiplomòwé studia (nôpierwi na Gduńsczim Ùniwersytece, pózni na Akademii Pòmòrsczi w Słëpskù), a òd 2010 rokù specjalizacjô kaszëbisticznô w ramach pòlsczi filologii Gduńsczégò Ùniwersytetu (równak bëła to blós zastãpòwnô fòrma, wspiérającô corôz wikszé zapòtrzebòwanié na szkólnëch kaszëbsczégò jãzëka, chtërno w òs-tatnëch latach mòcno rosło – w 1991 ro- kù bëło 60 szkòłowników ùczącëch sã rodny mòwë, a w 2012 ju 16 tesący). W rokù akademicczim 2012/2013 na pòlonistikã z kaszëbisticzną specjali-zacją próbòwało sã dostac cziledzesąt lëdzy, plac béł blós dlô 30 z nich, 44 òsobë mùszałë wëbrac jinszé bédën-czi. Përznã żôl, że nie szło zagwësnic

placu wszëtczim zainteresowónym, a pierszi rôz tëli młodzëznë chcało swòjã przindnotã sparłãczëc z regionã – to ceszi i dôwô nôdzejã na to, że przë nabòrze na etnofilologiã téż bãdze do-statecznô wielëna chãtnëch.

Etnofilologiô pierszô w PòlsceNad tim, że miészëznowé jãzëczi,

w tim regionalny kaszëbsczi, brëkùją wspiarcô w dzele sztôłceniô szkólnëch, gazétników, animatorów kùlturë i sa-mòrządowëch ùrzãdników radzëło 26 séwnika 2012 rokù pòwòłóné przez Wspólną Kòmisjã Rządu i Miészëznów Nôrodnëch i Etnicznëch karno, w chtër-négò składze bëlë przedstôwcë MAC

(Ministerstwo Administracji i Cyfry-zacji), MEN (Ministerstwo Edukacji Narodowej), miészëznowëch stowarów i swiata nôùczi (juwerné dzejania bëłë w tim temace téż dwa lata rëchli). Do wëższich szkòłów trafił w 2012 rokù lëst pòdpisóny przez sekretérã stanu MAC Włodzmierza Karpińsczégò i pòd- sekretérã stanu w Minysterstwie Nô-ùczi i Wëższégò Szkòlnictwa Witolda Jurka, w chtërnym zachãcywelë do twòrzeniô etnofilologiów. W tim cza-su w Gduńskù dalek ju bëłë pòsëniãté sprawë w zôkrãżim ùtwòrzeniô kaszëb- sczi etnofilologii.

Taczégò czerënkù jesz w Pòlsce nie bëło, tej przëszëkòwóny przez Gduńsczi

Na to jesmë żdelë!

Pòd kùńc ùszłégò rokù przëszła do wiédzë Kaszëbów baro dobrô wiadomòsc: Senat Gduńsczégò Ùniwersytetu przëjął 20 gòdnika 2012 rokù Uchwałã Nr 122/12, na mòcë chtërny pòwòłôł do żëcô nowi czerënk sztudérowaniô – Etnofilologiã kaszëbską.

Rys. Maciej Stanke

DA N U TA P I O C H

Page 15: Tu sã gôdô pò kaszëbskù! s. 3 pdf/MARZEC_2013.pdf · Magda Świerczyńska-Dolot 46 Z drugiej ręki 47 Z dwutygodnika „Kaszëbë” 48 Lektury 55 Wiérztë. Jerzi Stachùrsczi

POMERANIA MARZEC 201314

ETNOFILOLOGIÔ KASZËBSKÔ NA ÙG

Ùniwersytet bédënk je pierszim taczim. Do juwernégò dzejaniô szëkùje sã Słëpsk. Prôwdã rzekłszë, Ùniwersytet Pedagògiczny w Krakòwie prowadzy ju òd dzesãc lat filologiã łemkòwską, chãtnëch nie je za wiele (kòle òsem na rokù), a przesztôłcenié ji ze stu-diów jãzëkòwëch w etnofilologiã pewno sztót zbawi, równak dałobë na gwës wikszé zainteresowanié ze stronë chãtnëch. Łemkòwie zwëskùją w sprawie prowadzeniô tegò sztôłceniô z dëtków MAC, bò ùczbòwniô bë nie bëła w sztãdze sama ùdwignąc wëso-czich kòsztów. Te kòszta téż nie bãdą nisczé na etnofilologii – nabór nié za wiôldżi, wësoczé wëmòdżi kadrowé, felënk nôùkòwi òbùdowë tresców, ma-teriałów, skriptów – to wszëtkò bãdze wëtwôrzało dosc wësoczé nakładë dëtków. Równak nôwôżniészi krok òstôł zrobiony – Gduńsk mô pierszą w Pòlsce etnofilologiã, a na dodôwk, co je wiôlgą bùchą dlô Kaszëbów, ka-szëbską etnofilologiã.

600 gòdzyn kaszëbsczégòDlô 30 chãtnëch na sztudérowa-

nié nowégò czerënkù ùczbòwniô przëszëkòwa dwie warkòwé specjal-noscë: dlô szkólnëch i dlô anima-torów kùlturë. Dzél zajãców bãdze pòspólny dlô wszëtczich (w tim baro wôżny dzejnik – wëszi 600 gòdzyn nôùczi kaszëbsczégò jãzëka, przë do-nëchczasowim wëmiarze 135 gòdzyn w 3-latnym systemie specjalizacji na pòlsczi filologii), a dzél kòżdé z dwùch karnów bãdze realizowało w swòjim zôkrãżim. Nié do przecenieniô je spra-wa ùpòrządkòwónégò kùrsu wiédzë jãzëkòznawczi, lëteraturoznawczi czë kùlturoznawczi; czedë donëchczôs fe-lowało na kòżdi z bédowónëch fòrmów czasu na taczé sztôłcenié i prawie wied-no wicy „parë” szło w sprawë jãzëkòwé (bò karna tegò wëmôgałë), a mni w òglowòkaszëbsczé sztôłcenié, co prowadzëło do niéfùlnégò edukòwaniô i wëmôgało wiele włôsny prôcë nad kómpletowanim warsztatu robòtë, chtëren barżi béł wińdzëną pasjów niż-le gruńtownégò wësztôłceniô.

Razã z pòwòłanim Etnofilologii kaszëbsczi kùńczą sã pitania mło-dzëznë ò cél zdôwaniô maturë z ka-szëbsczégò jãzëka. Nie mdze ju terô wcale mést pitania ò cél ùczeniô kaszëbsczégò w szkòłach. Donëchczôs

taczé pitania sã pòjôwiałë – młodi chcelë wiedzec, co òkróm swiądë, że wspiérają òjczësti jãzëk i przenôszają gò w przińdné pòkòlenia, mają dlô se z ùczbë kaszëbsczégò. Je terôzka na to cwardô òdpòwiédz: czerënk studiów, chtëren dô mòżlëwòtã zajãcô, wark pòcwierdzony diplomã ùczbòwni, papiór ùprôwniający do szukaniô robòtë w kònkretnym fachù. Wiémë téż ju terôzka, że wôrt bãdze zdawac maturã z kaszëbsczégò, bò wëżi niż-le 70% pùnktacji dô dodatkòwé 10 pùnktów przë nabòrze na etnofilologiã, a téż na gwës chãtni bãdą młodi lëdze przëstãpòwelë do Kaszëbsczégò Dik-tanda, czedë stawką bãdze pòstãpnëch 10 pùnktów – donëchczôs te dzejania bëłë pòdjimóné przez pasjonatów, terô je nôdzeja, że dołączą jesz do nich ti, co swòje warkòwé żëcé chcą sparłãczëc z kaszëbizną.

Nôdzeja sã zjiscywô…Milowé kroczi na stegnie ùmôl-

nianiô kaszëbiznë westrzód spraw wôżnëch dzeją sã w òstatnëch latach dosc czãsto, westrzód nich jak perla łiskô dejô sparłãczonô z etnofilolo-gią. Tak zjiscywô sã ùdba Cenôwë, chtëren w dzewiãtnôstim stolecym gôdôł „Je ju wiôldżi czas, abë żaden Kaszëba sã nie wstidzył pò kaszëbskù gadac”. Majkòwsczi téż dorzucył do te wątkù swòje, czej pisôł w Żëcym i przigòdach Remùsa pamiãtné sło-

wa „Wëbawi zaklãti zómk! Dôj wòlą zaklãti królewiónce! Jak dobądzesz, pòwiedzą lëdze, że stôł sã cud (...). Czemùż bë nasza zaklãtô mòwa ka-szëbskô ni mia wstac jak królewiónka i sadnąc na złotim tronie? Czemùż bë nasz lud kaszëbsczi ni miôł sã pòdniesc ze zemi, jak zapadłi zómk?”. To mia-ła bëc procëmwôga do złowróżbnëch słów Smãtkã wërzekłëch na Rewkòle ò kaszëbsczim ludze: „smierc jich i zgùba, to dobëcé mòje”. W miono pózniészégò pòkòleniô ùtwórców J. Trepczik wòłôł téż z nôdzeją „Ò mò-wò starków, më ce w strój òbleczemë bùszny, że mdzesz sklënia jak gwiôz-dów trój, jak słuńca wid pëszny (…) Më cë dómë w pałac przińc i w pierszé sadnąc rédżi”. I zjiscywô sã ta nôdzeja na òczach dzysdniowëch Kaszëbów, kaszëbizna wchôdô do „pałaców” (kòscoła, ùrzãdów, szkòłów), wkrôczô w szerok pòjãtą kùlturã, mô corôz wicy wątków w mediach, je przéd-nym tematã niejedny wëdôwiznë i... brëkùje corôz wicy rąk do robòtë. Może tej dlô ni z nôdzeją pòwtórzëc słowa A. Nôgla „Nie spiéwôj pùsti nocë, z dôleka mërgô wid, kaszëbskô mòwa snôżô jesz lepszich dożdô dni”. Żebë tak bëło, nót je wiele swiądnëch lëdzy i pòdjimiznów, chtërne w tim dopòmògą. Etnofilologiô kaszëbskô mòże bëc w ti sprawie wôżnym przëczinkã. Czë bãdze, to zanôlégô òd wibòrów swiądnëch lëdzy.

Page 16: Tu sã gôdô pò kaszëbskù! s. 3 pdf/MARZEC_2013.pdf · Magda Świerczyńska-Dolot 46 Z drugiej ręki 47 Z dwutygodnika „Kaszëbë” 48 Lektury 55 Wiérztë. Jerzi Stachùrsczi

15POMERANIA STRËMIANNIK 2013

DZÉŃ JEDNOTË KASZËBÓW 2013

Co Kòscérzna przërëchtowa dlô ùczãstników latoségò DJK?

Zaczinómë ju 16 strëmiannika òd kòncertu Môrcëna Wërostka, méstra akòrdionu, dobiwcë drëdżi edicji programù „Mam talent”. Dzéń pó-zni rôczimë m.jin. na ùroczëstą mszą w kòscele pw. Sw. Trójcë, przemarsz szaséjama Kòscérznë do halë Sokol-nia, gdze ùroczësto òtemkniemë to swiãto. Òkróm tegò czekô nas òdkrëcé tôflë w môlu ùrodzeniô Ksãdza Pri-masa Henrika Mùszińsczégò, głosné czëtanié dzélów Pana Tadéùsza pò kaszëbskù, w Mùzeùm Kòscersczi Zemi òtemkniãcé wëstôwkù pòswiãconégò młodokaszëbóm, turniér grë w baszkã, në i bicé rekòrdu przez akòrdionistów. Całowny plan ùroczëznë nalézeta na: http://koscierzyna.gda.pl/portal?id= 877790.

W Kòscérznie dzejô jedurné na Pò-mòrzim Mùzeùm Akòrdionu, tej gwës pòbicé rekòrdu bãdze dlô waju nadzwëkòwò wôżné.

To prôwda. Baro chcemë gò pòbic i ro-bimë wszëtkò, żebë przëjachało do nas wicy jak 300 akòrdionistów. Wierzimë, że m.jin. kòncert Môrcëna Wërostka, jaczi zacznie to swiãto, bãdze dobrą zô- chãcbą. A òb czas rekòrdowégò graniô dirigeńtã mdze Paweł Nowak, na chtër-négò zbiorach jinstrumeńtów òpiérô sã Mùzeùm Akòrdionu.

Co bãdą grelë akòrdioniscë?

Dwie spiéwë: „Hej, mòrze, mòrze” i fran-tówkã „Wiém, jô wiém”. Nótë i akòrdë są na wëżi pòdóny starnie.

DJK to dobrô leżnosc do promòcji naji kùlturë. Jak to bãdze wëzdrzało w Kòscérznie?

Taczi promòcji gwës nie zafelô. Pòjawi sã w najim miesce całô rzma lëdowëch ùtwórców, jaczi zaprezeńtëją m.jin. wësziwk, rzezbã, zachë z rogù, malën-czi na rutach itd. Do te nają kùchniã pòkôżą białczi z Kòłów Wiejsczich Gòspòdëniów. Naji fòlklor pòznómë dzãka wëstãpóm tak dzecy, jak i do-zdrzeniałëch artistów, a nowé aranża-cje zabédëje karno Strzecha. Chcemë równak przédno pòkazac kaszëbską lëteraturã. Żebë zachãcëc do czëtaniégò ksążków, jesmë zaplanowelë gło-sné czëtanié dzélów 12 knégów Pana Tadéùsza pò kaszëbskù.

Kaszëbi z Kòscérznë wëzwëskają DJK, żebë pòkazac swòje dzejania i dobëca ze slédnëch lat?

Przëszëkùjemë stojiszcze, na jaczim kòżdi bãdze mógł òbezdrzec brzôd naji robòtë, a chãtny dostóną jinfòrmacje ò naszich dzejaniach i zadaniach.

Do te w całim miesce nalézą sã ka-szëbsczé stanice, a rozegracjô mòże na długò òstac w pamiãcë miesz-

kańców. Wierzisz, że to przëcygnie do KPZ nowëch nôleżników?

Żlë jidze ò przëjimanié nôleżników, to jem dbë, że ni mòże to bëc chtos z przëpôdkù. Czej pòjawią sã chãtny, to dobrze, ale zgódno z najim sztatutã bãdą mùszelë spełnic pasowné warënczi. Móm równak nôdzejã, że taczich lëdzy, co chcą cos zrobic dlô regionu, pò Dniu Jednotë Kaszëbów mdze w Kòscérznie wiãcy niż terô.

A jak sã dzysô trzimie kaszëbizna w wajim miesce?

Pòdług mie dobrze. Rok w rok przëji-mómë nowëch nôleżników do partu i widzymë wiãkszé zajinteresowanié ka-szëbsczima sprawama westrzód miesz-kańców. Pòmôgô nama w robòce ùczba kaszëbsczégò we wszëtczich szkòłach, a téż taczé wëdarzenia, jak Tôrdżi Ka-szëbsczi i Pòmòrsczi Ksążczi Costerina, lëteracczé zéńdzenia w Miejsczi Biblotece, Kaszëbsczé Bajania. Në i wnetka stóną kòl kòscersczich dróg dëbeltné tôfle. A nôlepi sprawdzëc stojiznã kaszëbiznë w najim miesce, przëjéżdżającë do nas na roz-majité wëdarzenia, a òsoblëwie na DJK.

Gôdôł D.M.

Nié leno rekòrd19 strëmiannika mdzemë swiãtowac Dzéń Jednotë Kaszëbów. Nôwiãcy lëdzy przëjedze mést do Kòscérznë, gdze m.jin. czekô nas pòstãpnô próba bicô rekòrdu w równoczasnym granim na akòrdionie (ju 17 strëmiannika). Ò tim swiãce gôdómë z przédniczką partu Kaszëbskò-Pòmòrsczégò Zrzeszeniô w tim miesce – Béjatą Jankòwską.

Page 17: Tu sã gôdô pò kaszëbskù! s. 3 pdf/MARZEC_2013.pdf · Magda Świerczyńska-Dolot 46 Z drugiej ręki 47 Z dwutygodnika „Kaszëbë” 48 Lektury 55 Wiérztë. Jerzi Stachùrsczi

POMERANIA MARZEC 201316

NIEZWYKLI POMORZANIE

Gdy poznajemy życiorys dra Józe-fa Gierszewskiego, rodzi się poczucie satysfakcji, że Tuchola wydała tak wy-bitną postać. Mimo licznych zasług, jest jednak osobą zapomnianą, m.in. dlatego, że w powojennym okresie nie-chętnie wracano do czasów II Rzeczy-pospolitej i ludzi, którzy tworzyli ów-czesną rzeczywistość. Więcej szczęścia mieli dr Kazimierz Karasiewicz (patron ulicy i szkoły), Leon Janta-Połczyński (pa- tron szkoły), ks. Konstantyn Krefft (patron ulicy), Stanisław Saganowski (patron ulicy, a właściwie zaułka) i ks. Józef Wrycza (patron szkoły i ulicy, ma też swój pom- nik). Pierwsze przypomnienie sylwetki dra Gierszewskiego ukazało się w „Tu- cholaninie” w 1986 r., podczas przygo-towań do obchodów 700-lecia Tucholi. Później przypomniano go w słowniku biograficznym Wybitni. Niepospolici. Zasłużeni, na łamach „Tygodnika Tu-cholskiego” oraz w monografii Tucho-la. Od pradziejów do współczesności pod red. prof. Włodzimierza Jastrzębskiego.

Z „piętnem Polaka”Józef Gierszewski urodził się w pod-

tucholskiej wsi Koślinka (dzisiaj leżącej w obrębie miasta Tucholi) 19 listopada 1860 r. Jego rodzicami byli Józef i Ger-truda z domu Roeding.  Rodzinny dom ukształtował jego patriotyczne przeko-nania, dzięki którym później angażo-wał się w działania polskich organizacji. Naukę rozpoczął w szkole powszech-nej w Koślince. Pobierał również lekcje w prywatnej szkole, ufundowanej i pro-wadzonej przez Józefa Jantę-Połczyń-skiego, której głównym celem, oprócz

przekazywania wiedzy ogólnej,  była nauka języka polskiego i polskiej historii.

Edukację kontynuował w progim-nazjum w Pelplinie. Ta szkoła średnia była „kuźnią polskości” – wyszło z niej wielu działaczy narodowo-społecznych, bojowników o polską kulturę i niepod-ległość Pomorza. Następnie pobierał naukę w wejherowskim gimnazjum, gdzie w roku 1884 zdał maturę. Wśród uczniów tej placówki przeważała mło-dzież polskiego pochodzenia. W 1871 r. powstała w niej tajna organizacja filo-macka Wiec, która była odpowiedzią na nasilenie akcji germanizacyjnej i ogra-niczanie nauczania języka polskiego. Miała na celu obronę języka polskiego, zapoznawanie członków z literaturą, historią i geografią Polski. Młodzież na konspiracyjnych zebraniach, poprzez samokształcenie, zdobywała wiedzę, której nie dawała jej szkoła. Wstępując do organizacji Wiec, Józef Gierszewski przyjął pseudonim Czeczot. W latach 1880–1884 był jej prezesem. Za dzia-łalność konspiracyjną w mniemaniu

Przywracamy pamięćDr Józef Gierszewski (1860–1932)

W 93. rocznicę powrotu Tucholi do Polski, 29 stycznia br. w sali multimedial-nej Książnicy Tucholskiej odbyła się sesja – lekcja historii regionalnej poświęco-na drowi Józefowi Gierszewskiemu. Organizatorami wydarzenia byli: Zespół Szkół Ogólnokształcących im. B. Nowodworskiego w Tucholi, Miejska Biblioteka Publiczna oraz Borowiackie Towarzystwo Kultury. W sesji licznie uczestniczyła młodzież z tucholskich szkół gimnazjalnych i ponadgimnazjalnych. Przybyli rów-nież przedstawiciele władz samorządowych, członkowie stowarzyszeń społecznych i mieszkańcy zainteresowani historią miasta. Honorowymi gośćmi byli członkowie rodziny dra Gierszewskiego. Podczas sesji odczytany został list od mieszkającego w Zurychu wnuka doktora Gierszewskiego – Jerzego. W imieniu rodziny za przy-wrócenie pamięci o stryju podziękował Józef Gierszewski, mieszkaniec Tucholi. Oprawę słowno-muzyczną pod okiem nauczycielek historii, Aliny Okonek i Alek-sandry Wegne, przygotowały i zaprezentowały uczennice tucholskiego liceum – Jagoda Mówińska, Adrianna Żak, Andżelika Gołembiewska, Patrycja Kociubow-ska i Dominika Marcinek. Nad całością czuwały Ewa Pilich (Miejska Biblioteka Publiczna w Tucholi) i Maria Ollick (Borowiackie Towarzystwo Kultury).

Wszechstronnie wykształcony na znakomitych europejskich uczelniach (Berlin, Monachium, Wrocław, Würtzburg, Greifswald, Rzym). Lekarz medycyny o wielu specjalnościach, stomatolog, prawnik z pozy-tywistycznym nastawieniem do wszelakiej pracy – zawodowej i społecznej, czuły na ludzką niedolę i biedę. Działacz patriotyczno-niepodległościowy w czasach zaboru, pracujący i pełniący służbę także w wolnej Polsce. Józef Gierszewski – człowiek renesansu, niepospolita postać warta naszej pamięci.

tamtejszej władzy oświatowej szkołę ukończył z „piętnem Polaka”.

Teolog, lekarz, prawnikPo maturze Józef Gierszewski wstą-

pił do seminarium duchownego w Pel-plinie. Studia kontynuował na wydziale teologicznym uniwersytetu we Wrocła-wiu, gdzie działał w polskich organiza-cjach. Należał do Towarzystwa Literac-ko-Słowiańskiego we Wrocławiu, które zajmowało się głównie badaniem historii i literatury polskiej, odgrywając istotną rolę w podtrzymywaniu tradycji i świa-domości narodowej. W księdze pamiąt-kowej Towarzystwa opublikowanej na okoliczność jubileuszu  w 1910 r. znajdu-jemy nazwiska kilku tucholan: Teodora Dembińskiego, kasjera Towarzystwa, Bronisława Dembińskiego, sekretarza i prezesa, Kazimierza Karasiewicza oraz Józefa Gierszewskiego. Wszyscy wymie-nieni zasłużyli się później jako działacze narodowi w różnych sferach życia poli-tycznego, naukowego, gospodarczego i społecznego. Gierszewski był także

M A R I A O L L I C K

Page 18: Tu sã gôdô pò kaszëbskù! s. 3 pdf/MARZEC_2013.pdf · Magda Świerczyńska-Dolot 46 Z drugiej ręki 47 Z dwutygodnika „Kaszëbë” 48 Lektury 55 Wiérztë. Jerzi Stachùrsczi

17POMERANIA STRËMIANNIK 2013

NIEZWYKLI POMORZANIE

członkiem Kółka Towarzyskiego Aka-demików Wrocławskich Narodowości Polskiej, które działało przy wrocławskiej uczelni w latach 1867–1886. Po zdaniu egzaminu teologicznego studiował na Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie, najstarszym uniwersytecie papieskim.

Pomimo ukończenia studiów teolo-gicznych Józef Gierszewski nie został księdzem. Rozpoczął bowiem studia medyczne na uniwersytecie w Würz-burgu, które ukończył w roku 1894. Praktykę lekarską odbywał od 1895 r. w Berlinie, Gdańsku, Śliwicach oraz od roku 1897 w  Tucholi, gdzie rozwinął aktywną działalność społeczno-zawo-dową. W 1909 r. uzyskał w Monachium dyplom lekarza dentysty. Równocześnie odbywał studia prawnicze. Natomiast  w 1910 r. na uniwersytecie w Greifswal-dzie uzyskał doktorat z medycyny. Było to ukoronowanie jego pracy badawczej.  Wyniki badań naukowych zamieszczał w pismach lekarskich. Od 1906 do 1921 należał do Toruńskiego Towarzystwa Naukowego. Jest też autorem kilku po-radników medycznych.

W wolnej PolsceW 1920 r. dr Józef Gierszewski

został mianowany wiceburmistrzem Tucholi. Po ustąpieniu  burmistrza Kle-mensa Rzendkowskiego przez kilka miesięcy roku 1922 sprawował funkcję komisarycznego burmistrza miasta, a następnie do 1928 pełnił urząd wice-burmistrza. Był działaczem Polskiego Czerwonego Krzyża, współorganiza-

torem Kolejowego Przysposobienia Wojskowego, członkiem Towarzystwa Lekarskiego w Tucholi i w Chojnicach, także pierwszym lekarzem powiato-wym i kolejowym. Zbierał dokumenty i eksponaty świadczące o historii mia-sta i regionu, które  przekazane po jego śmierci przez syna Romana wzbogaciły zbiory pierwszego w Tucholi muzeum. 

Józef Gierszewski był inicjatorem bu-dowy  pomnika Matki Boskiej Królowej Korony Polskiej, który stanął na Koślince w 1928 r. Pomnik powstał ze zbieranych przez niego publicznych składek. Został postawiony jako wotum wdzięczności za odzyskaną niepodległość i ku czci miesz-kańców Koślinki poległych w I wojnie światowej oraz podczas wojny z bol-szewikami 1920–1921. W pierwszych dniach września 1939 r. Niemcy zburzyli ten pomnik.

W roku 1993 został powołany Komi-tet Odbudowy  Pomnika Matki Boskiej Królowej  Korony Polskiej. Inicjatorem odbudowy było Zrzeszenie Kaszubsko--Pomorskie Oddział w Tucholi, którego prezesem w tym czasie był Franciszek Wegner. W kwietniu 1995 r. odbudowa-ny Pomnik Królowej Korony Polskiej (twórcą repliki jest tucholski artysta Ma-rian Thiede) stanął na tucholskim rynku.

Autoportret w zapiskachWiele faktów z życia dra Gierszew-

skiego można znaleźć w jego pamiętni-ku pisanym po polsku i po niemiecku.

Opisuje w nim m.in. ówczesne życie gospodarcze i społeczne oraz swoje próby nawiązania kontaktów z krew-nymi, których bieda zmusiła do emi-gracji na zachód Europy i do Ameryki. Ponadto dowiadujemy się z niego, że doktor utrzymywał bardzo żywe kon-takty z pomorskimi rodzinami szla-checkimi i ziemiańskimi – Sikorskimi, Sierakowskimi, Łukowiczami, Janta--Połczyńskimi, Tempskimi, z przedsię-biorcami i działaczami gospodarczymi, z pracownikami administracji pań-stwowej i prawnikami, np. ze Stefanem Łaszewskim, kolegą z progimnazjum w Pelplinie, który był obrońcą w pro-cesach wytaczanych przez władze pru-skie polskim działaczom narodowym, posłem mniejszości polskiej do Reich-stagu i pierwszym wojewodą pomor-skim po 1920 r. Pasją Gierszewskiego było myślistwo. Najczęściej udawał się na polowanie z ks. Romanem Rut-kowskim, proboszczem bysławskim, znanym z patriotycznej postawy. Inną ciekawostką opisaną w pamiętniku są jego podróże na południe Europy, któ-re odbywał kilkakrotnie w celach tu-rystycznych i leczniczych. Dzięki tym zapiskom poznajemy osobowość dokto-ra, jego stosunek do rodziny oraz jego interpretację obserwowanych zdarzeń.

Józef Gierszewski zmarł 15 grudnia 1932 r. i pochowany został z pełnymi ho-norami na cmentarzu w Tucholi. „Głos Tu-cholski” pisał wówczas: „(...) Odznaczony

Pomnik MBKP wystawiony w Tucholi staraniem doktora Gierszewskiego, zniszczony we wrześniu 1939 r. przez okupanta. Fot. ze zbiorów autorki

Dr Józef Gierszewski. Fot. ze zbiorów organizatorów poświęconej mu lekcji historii regionalnej

Page 19: Tu sã gôdô pò kaszëbskù! s. 3 pdf/MARZEC_2013.pdf · Magda Świerczyńska-Dolot 46 Z drugiej ręki 47 Z dwutygodnika „Kaszëbë” 48 Lektury 55 Wiérztë. Jerzi Stachùrsczi

POMERANIA MARZEC 201318

NIEZWYKLI POMORZANIE / Z NORDË

w dowód zasług Swych na polu społecz-no-narodowym Złotym Krzyżem Zasłu-gi, śp. Dr Gierszewski rozstał się z tym światem na ziemi, która Go zrodziła i po śmierci przytuliła do siebie, kołysząc po-szumem drzew bornych wspomnienia o wiernym swym synu”.

Grobowiec rodzinny – stanowiący dzisiaj zabytek architektury sakralnej – zdewastowany przez hieny cmentar-ne zostanie (miejmy nadzieję) wkrótce odrestaurowany. W maju br. planowa-ne jest odsłonięcie tablicy pamiątkowej na froncie kamienicy, która była wła-snością dra Gierszewskiego, a w któ-rej mieści się dzisiaj Miejskie Centrum Lekarskie. Sala wykładowa  Książnicy  Tucholskiej wypełniona słuchaczami po brzegi. Fot. MBP Tuchola

Dzys dnia to sã ju zmieniwô, ale jesz nié tak dôwno na wiele kaszëbsczich wsach mieszka colemało leno czile fami-liów. Zó to dosc licznëch. Mòżna jesz to ùzdrzec na Hélsczim Półòstrowie. Stôri szpòrt gôdô, że jak brifka w Jastarni za- rëknie: „Móm lëst do Kònkòla”, to òtem-knie sã co drëdżé òkno. Do tegò chcemë téż pamiãtac, że Kaszëbi òsoblëwie lu-bią sã w niechtërnëch mionach. Mòżna tu wskazac taczé, jak: Józef, Tóna, Jan, Staszk, Michôł czë Gùst dlô chłopów, a dlô białk midzë jinyma: Łucjô, Agnes czë Éwa. Tej mëszlã, że jak taczi brifka za drëdżim razã – nôùczony na swòji felë – krziknie „Móm lëst dlô Józefa Kònkòla”, to mòże nie òtemknie sã co drëdżé òkno, ale co trzecé abò czwiôrté (gwësno jinaczi bëłobë, czejbë zarëknął „Kònkòl, móm dlô waji òdjimk z szasëjowégò fòtoradaru”).

Stądka, jak sã zdôwô, wzął sã zwëk nadôwaniô wszelejaczich przezwów, zdrobnieniów ë dodôwków.

Ne pierszé są, mëszlã, nôcekawszé. Jak ju wiéta, pisze do waji Môłi Bùllmann, a wspòmnióny brifka mòże sã zwac Pawłã Pòcztowim. Wszëtczé przikładë są

tuwò prôwdzëwé ë z żëcégò wzãté. Je jich téż dosc wiele. W wiejsczim krómie mòże przedawac Renia Krómòwô, a kùpiac kòl ni np. Gùstk ze Szpëc Knérą (òsoblëwé cechë wëzdrzatkù téż czãsto są zaczątkã przezwë), ë to prawie je jeden z przëmia-rów dodôwkù do miona abò nôzwëska. Przezwë nôczãscy bierzą sã òd tegò, gdze chtos mieszkô, czim sã zajimô abò kògò je sënã czë córką. I tak mómë Tómka Mlécznika (mieszkającégò za mléczarnią), Stôrégò Zdunka (chłopa stôwiającégò piécczi, z wielelatnym doswiôdczenim) ë jesz Zocha Fërsztowô (córka fërsztë, tj. lesnégò).

Gwësno ju widzyta, że czãsto nie piszã fùl miona, np. Aùgùstin, ale kró-tëchné Gùst abò Gùstk. To téż na nordze je westrzód Kaszëbów, mòżna rzeknąc, pòwszechné. Józefk doch mòże bëc sënã Józefa abò jinaczi – baro miłim chłopã. Józef mało wiesołi mòże bëc Józwą. Tak samò Dorota – Dórą abò Dórką.

Z taczima przezwëskama bëło mni drãgò duńc, ò kògò sã rozchòdzy. Bëło to prostszé dlô lëdzy, ale co z ùrzãdnikama, westrzód chtërnëch przódë lat bëło jesz

wiele bòsëch antków... Zachòwa sã związónô z tim stôrô pòwiôstka (i zôs wanożëmë na hélską kòsã), jak jeden rëbôk z Chalëp, 85 lat stôri chłop do-stôł zawezwanié do wòjska. Starëszk stawił sã w jednostce WKU i rzekł, że je fardich do służbë, ale mùsz je wzyc do wòjska jegò wnuka ë jesz jednégò krewnégò (òbadwaji ò tim samim mio-nie ë nôzwëskù), bò ti dwaji jesz nie bëlë, a czas bë ju béł. Òkôza sã, że òd razu chòdzëło ò jednégò z nich.

W stôrëch gazétach zachòwałë sã wiadła ò tim, jakno (pòdobno) ùrzãdnicë radzëlë so z tim, nadôwając lëdzóm numrë – w dokùmeńtach wpisóné bëło np. Stanisłôw Bùllmann I, Stanisłôw Bùllmann II abò Stanisłôw Bùllmann III.

Przezwëska czãsto pòmôgałë nordo-wim sã rozpòznac, ale doch jistnieją òne téż dzysô. Ë że są téż dosc szpòrtowné, mëszlã, że Kaszëbóm sã widzą. Téż ni ma sã za nie co òbrażac, a jak sã jaczés kòmùs nie widzy, tej wiedno mòże wërëchtowac cos, òd czegò dostónie nowé.

Mie mòje czësto pasëje.Napisôł Môłi Bùllmann.

„Môłi Bùllmann” – kùli razy jem ju czuł to przezwëskò. Ë chòc jem w naszi familie dëcht werosłi, to na wsë, a ju òsoblëwie westrzód starszich Kaszëbów, wiedno mie tak zwelë. Gwësno przez to, że długò béł jem nômłodszim przedstôwcą ti dosc wiôldżi familie. Na zaczątkù drãgò mie to bëło zrozmiec, ale nie bëło co sã ò to sztridowac, bò wnetka kòżdi miôł jakąs swòjã przezwã. Dzysô ju to rozmiejã i mëszlã, że to je taczi nordowi zwëk.

Ò przezwach

Page 20: Tu sã gôdô pò kaszëbskù! s. 3 pdf/MARZEC_2013.pdf · Magda Świerczyńska-Dolot 46 Z drugiej ręki 47 Z dwutygodnika „Kaszëbë” 48 Lektury 55 Wiérztë. Jerzi Stachùrsczi

19POMERANIA STRËMIANNIK 2013

ROK KS. JANUSZA ST. PASIERBA

Tczewian duma ze znakomitego ziomka

Pierwsza refleksja dotyczy tradycji mojego miasta, „grodu Sambora”. Już w latach 70. minionego wieku mówiło się, że Tczew jest miastem rodzinnym Ja-nusza Pasierba. Świadomie lub incyden-talnie kształtowała się opinia, że Tczew może dobrze kojarzyć się z księdzem profesorem Januszem Pasierbem. Natu-ralnie w czasach PRL takie skojarzenia i refleksje mogły mieć miejsce poza ofi-cjalnym obiegiem informacji publicz-nej. Cenzorzy bowiem wciąż czuwali. Jak się wydaje, tczewianie z pewnym poczuciem dumy odwoływali się do ks. prof. J. Pasierba jako swojego znako-mitego ziomka.

Prelekcje o kulturze w tczewskich świątyniach

Ks. prof. Janusz Pasierb stosunkowo często przyjeżdżał do Tczewa. Szczegól-nie pamiętam jego wizyty w tczewskich kościołach w latach 80. XX wieku. Był z nami w trudnym czasie stanu wojen-nego. W tym okresie bardzo popularne i cenione były Tygodnie Kultury Chrze-ścijańskiej. W trzech naszych świąty-niach, tj. w farze, w św. Józefie i w ko-ściele pw. NMP Matki Kościoła, ks. prof. Janusz Pasierb występował jako prele-gent. Miał już wtedy uznane nazwisko i duży dorobek. Wysoko ceniona była wówczas jego książka pt. Światło i sól, wydana w Paryżu w 1983 roku w reno-mowanej kolekcji „Znaki czasu”. Podczas prelekcji ks. prof. J. Pasierb jak zwykle mówił o tym, na czym znał się najle-piej, czyli o kulturze, o jej wielu wymia-

rach i różnorodności. O kulturze, która upodmiotawia człowieka i zbliża całe narody. Nade wszystko w jego interesu-jących wykładach przemawiała ponad-czasowa i uniwersalna wartość kultury. Czuło się w niej ducha dziejów naszego narodu, europejski uniwersalizm oraz nauczanie Jana Pawła II. Pasierb mówił o wielkiej i bliskiej nam kulturze. Słu-chałem go jako wybitnego polskiego in-telektualisty. Dodam, że wtedy intelek-tualiści cieszyli się niezwykle wysokim szacunkiem i autorytetem.

Honorowe Obywatelstwo Miasta Tczewa

O ks. prof. Januszu Pasierbie zaczę-liśmy mówić coraz głośniej po odro-dzeniu samorządu terytorialnego w na- szym mieście – w 1990 roku. Jako rad-ni i współtwórcy demokracji lokalnej

w Tczewie, spod znaku Komitetu Oby-watelskiego, mieliśmy świadomość, że ks. prof. J. Pasierb należał do naszej małej ojczyzny. Jako pomysłodawca i propagator wyróżnienia „Honorowe Obywatelstwo Miasta Tczewa”, nie mia-łem wątpliwości, że zasługuje on na nie jak mało kto. Gwoli prawdy i rzetelności trzeba podkreślić, że największym ani-matorem tego pomysłu był nasz radny i wielki społecznik śp. Zdzisław Jaśko-wiak. Pamiętam, że podzieliliśmy się naszą inicjatywą z ks. proboszczem Pio-trem Wysgą. Korzystając z jego wiedzy, napisaliśmy życiorys ks. prof. Janusza Pasierba i uzasadnienie wniosku o nada-nie Honorowego Obywatelstwa Miasta Tczewa. W tym dziele mieliśmy także duże wsparcie wśród radnych, szcze-gólnie z Listy Solidarnościowo-Obywa-telskiej. Jako ówczesny przewodniczący

Miałem okazję do kilku bezpośrednich i pośrednich spotkań z ks. prof. Januszem Pasierbem. Powra-cając do nich, jestem świadomy, że przywołuję jedną z najwybitniejszych postaci w kulturze polskiej drugiej połowy XX wieku.

Chluba Tczewa, Kaszub i Pomorza

JA N K U L A S

Ks. Prymas Henryk Muszyński przemawia podczas uroczystej inauguracji Roku ks. Pasierba w Tczewie. Fot. J.B.

Page 21: Tu sã gôdô pò kaszëbskù! s. 3 pdf/MARZEC_2013.pdf · Magda Świerczyńska-Dolot 46 Z drugiej ręki 47 Z dwutygodnika „Kaszëbë” 48 Lektury 55 Wiérztë. Jerzi Stachùrsczi

POMERANIA MARZEC 201320

ROK KS. JANUSZA ST. PASIERBA

Rady Miejskiej w Tczewie, bez jakich-kolwiek trudności doprowadziłem do zgodnego podjęcia uchwały. 3 maja 1991 roku podczas uroczystości patriotyczno--religijnej w amfiteatrze miasta Tczewa miałem zaszczyt, w towarzystwie Prezy-denta Tczewa Ferdynanda Motasa, wrę-czyć Honorowe Obywatelstwo Miasta Tczewa naszemu dostojnemu Laureato-wi. Ks. prof. Janusz Pasierb, chociaż się wzbraniał (generalnie stronił od celebry, medali i odznaczeń), to również trochę się cieszył tym, że uhonorowało go mia-sto, gdzie się wychowywał, zdał matu-rę, pisał pierwsze artykuły i gdzie nade wszystko narodziło się jego powołanie kapłańskie.

W moim głębokim przekonaniu jako tczewianie mamy szlachetną po-winność promowania naszego honoro-wego obywatela. Cieszy fakt, że od lat zabiega o to młodzież i nauczyciele oraz dyrekcje szkół, LO w Pelplinie i ZSE w Tczewie. Niezwykle cieszą i radują kolejne edycje Festiwalu Poetyckiego im. ks. Janusza St. Pasierba.

W sejmie o znaczeniu ks. prof. Pasierba

Każdy z nas osobiście może pro-mować wielką indywidualność i po-nadczasowy dorobek ks. prof. Janusza Pasierba. Po raz kolejny zastanawiałem się nad tym w poprzedniej (VI) kaden-cji Sejmu. W formie oświadczeń po-selskich promowałem wtedy wielkie indywidualności związane z Tczewem, Kociewiem, Kaszubami i Pomorzem. 9 stycznia 2009 roku wygłosiłem oświad- czenie poselskie (www.sejm.gov.pl, VI kadencja) poświęcone Januszowi Pasierbowi – w 15. rocznicę jego śmier-ci i 10. rocznicę nadania jego imienia ZSE w Tczewie. Podkreśliłem w nim, że młodość spędził w Tczewie. Tutaj uzyskał świadectwo dojrzałości i tu miał miejsce jego debiut literacki. Mó-wiąc o znaczeniu ks. prof. Janusza Pa-sierba, wyeksponowałem jego zasługi dla Kościoła, Pomorza oraz kultury i nauki polskiej. Mam nadzieję, że nie na wyrost skonstatowałem: „Jego po-ezja i proza zachowała żywotność, jego twórczość nadal okazuje się ciekawa i atrakcyjna dla młodzieży”.

Pelplin – Jego port macierzysty Nie zapominajmy, że ks. prof. Ja-

nusz Pasierb był wybitną indywidual-

nością, a przy tym także człowiekiem o dużym poczuciu humoru – podczas spotkań i uroczystości bywał duszą to-warzystwa. Pamiętam, że podczas kola-cji w tczewskich plebaniach nie stronił od żartów i anegdot. Potrafił również poddać subtelnej krytyce i ironii osoby ulegające nadmiernie tytułom i splen-dorom tego świata.

Jak mi się wydaje, ks. Pasierb w jed-nakowym stopniu był patriotą i obywa-telem świata. W przerwach pomiędzy swoimi licznymi i dalekimi podróżami lubił pomieszkiwać w Pelplinie. Tutej-sze wielowiekowe dziedzictwo kulturo-we cystersów ujmowało go w szczegól-ny sposób. Pelplin pozostawał niejako macierzystym portem, do którego za-wsze powracał.

Ostatni raz spotkałem ks. prof. Janu-sza Pasierba właśnie w Pelplinie, w po-łowie października 1993 roku. Było to podczas debaty nad przyszłością naszej Ojczyzny w ramach sławnych i nieod-żałowanych Spotkań Pelplińskich. Mia-łem wtedy zaszczyt zabrać głos wśród kilku panelistów. Ks. prof. Janusz Pa-sierb wsłuchiwał się w nasze głosy i opinie. Pogrążył się w refleksji lub mo-dlitwie i nie zabierał głosu. A przecież mógłby powiedzieć tak wiele mądrych rzeczy. Może zabrakło już mu sił i zdro-wia. Niestety, dwa miesiące później ks. prof. Janusz zmarł w Warszawie, którą też chyba polubił.

Doceniał rolę SolidarnościZwróćmy również uwagę na to, że

ks. Pasierba nie da się zaszufladkować.

Jak mało kto dobrze i trafnie wyczuwał wagę przełomowego czasu 1980–1981, chociaż nie był propagatorem NSZZ „Solidarność”. Doceniał jednak jej rolę i znaczenie. Kiedy postawiono monu-mentalny Pomnik Poległych Stoczniow-ców w grudniu 1980 roku i później wy-dano okolicznościowy album, to nie kto inny jak właśnie ks. prof. Janusz Pasierb napisał do niego obszerny i profesjonal-ny wstęp. Album ten jest obecnie trudno osiągalny. Na ogół zapomina się o tej roli naszego wielkiego rodaka.

Inspirował, przestrzegał i dawał świadectwo

Dzisiejszy świat potrzebuje autory-tetów i wartości. Dla mnie i, jak sądzę, dla mojego pokolenia ks. prof. Janusz Pasierb był, jest i będzie takim autory-tetem. I, co równie istotne, delikatnie i inspirująco wskazywał na chrześci-jański system wartości. Odczuwało się, że on swoim życiem i twórczością zawsze pamięta o tych wartościach. Jednocześnie w Pelplinie, jesienią 1993 roku, przestrzegał, aby politycy mniej mówili o chrześcijańskich wartościach, a bardziej nimi żyli.

Gdybym zatem miał dziś i teraz powiedzieć jednym zdaniem o życiu i przesłaniu ks. Janusza Pasierba, to tak bym to ujął: Był dobrym, pogodnym i mądrym człowiekiem, dawał świadec-two uniwersalizmu kultury, tolerancji i Bożej niezgłębionej miłości.

Śródtytuły pochodzą od redakcji

Page 22: Tu sã gôdô pò kaszëbskù! s. 3 pdf/MARZEC_2013.pdf · Magda Świerczyńska-Dolot 46 Z drugiej ręki 47 Z dwutygodnika „Kaszëbë” 48 Lektury 55 Wiérztë. Jerzi Stachùrsczi

21POMERANIA STRËMIANNIK 2013

IV KASZËBSCZI FESTIWAL PÒLSCZICH I SWIATOWËCH HITÓW

Chtëż nie znaje taczich hitów, jak chòcle „Kolorowe jarmarki” Marilë Rodowicz, „Chłopaki nie płaczą” kar-na T.Love czë „Boogie, boogie” Micha- ela Jacksona? Znómë wszëtcë. Nodżi jaż sã rwą do tuńca, jak gdzes sã dô ùczëc skòczną melodiã. Ze spiéwanim nëch frantówków ù niejednëch mòże bëc roz-majice, ale tec, żebë sã dobrze bawic, nie trza zarô gãbã òtmikac i za mikrofón ła-pac. Sygnie jachac tam, gdze to rozmieją dobrze robic. I to jesz w rodny mòwie. Taczi rozegracje nie zafelëje ju za sztót w Lëpińcach na Gôchach.

Zaczãło sã w 2010 rokù, czej terô- czasny wójt, a tedë direktór szkòłë, Andrzéj Lemańczik ùdbôł sobie zrobic cos, czegò jesz na Kaszëbach nicht ni miôł widzóné. Òn sóm miôł leżnotã bëc prãdzy na tegò zortu festiwalu, gdze spiéwało sã swiatowé hitë w rodny, re-gionalny mòwie – we frizyjsczi szkòle, z jaką lëpnickô szkòła tej wëspółrobi-ła. Dejã wzął dodóm. Nalôzł chãtnëch szkólnëch do robòtë i òrganizacjô rë- szëła. Béł strach, czë nalézą sã chãtny do spiéwù, czë wszëtkò pùdze dobrze, czë nick nie òstónie pòminiãté. Wiadomò – ten pierszi rôz je wiedno nôgòrszi. Ale czej Andrzéj Lemańczik wespół z Aną Glëszczëńską wlezlë na binã, pòwitalë gòscy, ùczãstników a jurorów, czej Kristión Kwidzyńsczi jakno pierszi wëspiéwół, że „Knôpi nie rëczą...”, tej bëło ju wiedzec, że mùszi bëc dobrze. Tim na górze téż sã mùszało widzec, bò majewé grzëmòtë a richtich szlagã dało dopiérze na kùńc festiwalu, czej Paweł Ruszkòwsczi dospiéwiwôł za Riszkã Rënkòwsczim „Wszëtkò ju bëło króm nas...”. Tak to sã zaczãło. I chòcle direktór szkòłë sã zmienił, tej ni mògło nie bëc pòstãpnëch edicjów. A i wójt Lemańczik chcôł òstac czësto bliskò fe-stiwalu jakno wespółòrganizatór.

Z rokù na rok młodëch Kaszëbów chãtnëch do spiéwaniô w rodny mòwie je corôz wiãcy. Chcemë przëcygnąc do se ùczãstników z nordowëch Kaszub, bò wiémë, że tam téż rôd spiéwają. Na na-

sze miónczi garnie sã młodzëzna i dze-cë òsoblëwie z pôłniowëch i zôpadnëch strón, ale dobrze bë bëło, cobë festiwal dôł młodim z całëch Kaszub mòżlëwòtã do pòtkaniô i pòznaniô sã. Młodi lëdze mùszą dozdrzec, że kaszëbizna téż mòże bëc dobrą leżnotą, cobë zajistniec i pòkazac sã drëchóm z całégò regio-nu. Bò tec nie kòżdi rozmieje zaspiewac piesenkã swòjégò idola w kaszëbsczim jãzëkù – gôdô terôczasnô direktorka Zrzeszë Szkòłów w Lëpińcach – Lucy-na Adamczik. Widzymë téż, że je takô pòtrzeba, cobë stwòrzëc jesz jedną kategòriã dlô dzecy od 6 do 9 lat. I òna na latosym festiwalu ju mdze. Mùszi ceszëc i tec ceszi, że corôz młodszi chcą spiewac pò kaszëbskù – dodôwô jesz òrganizatorka.

To nié jedurné zmianë, jaczé mdą òd tegò rokù. Ùczãstnicë mùszą przërëch-towac – tak jak donëchczas – dwie prze- dolmaczoné frantówczi, ale na kòn-kùrsu mdą spiéwalë blós jedną, wëbró-ną przez se chùdzy. Jeżlë jury mdze miało jaczi jiwer ze wskôzanim dobiw-cë, tej bãdze mògło prosëc ò prezentacjã drëdżégò dokazu.

Mùszi jesz wspòmnąc ò wiôldżi robòce nëch, chtërny biôtkùją sã z dol- maczënkama dokazôw. Na tëch nô- lepszich w tim warkù żdaje wiedno specjalnô nôdgroda za nôbëlniészé tłomaczenié. Òkróm dobiwców w pòs-tãpnëch kategòrëjach jurorzë szëkają téż za tima, chtërnëch kaszëbizna je wôrtnô nôwikszégò wëprzédnieniô, i przëznôwają jima nôdgrodã cządnika „Pomerania” za nôlepszi jãzëk.

I latos nie zafelëje w lëpnicczi szkòle mùzycznégò zéńdzeniô lubòtników spié-wù pò kaszëbskù. Pùdą òni na miónczi w sztërzëch kategòrëjach (spòdleczné szkòłë – 6–9 lat i 10–12 lat; gimnazjalné szkò- łë – 13–15 lat; strzédné szkòłë – 16–20 lat) i pòtkają sã w sobòtã 20 łżëkwiata 2013 rokù.

Zgłoszenia ùdzélu i platczi z dwùma dokazama trzeba przësłac na adres szkò-łë do 8 łżëkwiata 2013 rokù.

Wszëtczé jinfòrmacëje i regùlamin festiwalu mòżna nalezc na starnie szkò-łë: www.zslipnica.info.

Rôczimë na Gôchë!

A.G.

Na spiéwë do Lëpińc

Dobiwcowie festiwalu z łońsczégò rokù. Latosëch pòznómë ju wnetka w Lëpińcach. Òdj. D.M.

Page 23: Tu sã gôdô pò kaszëbskù! s. 3 pdf/MARZEC_2013.pdf · Magda Świerczyńska-Dolot 46 Z drugiej ręki 47 Z dwutygodnika „Kaszëbë” 48 Lektury 55 Wiérztë. Jerzi Stachùrsczi

KARTUZY – PERŁA KASZUB

Polis i etnos (część 8)

Mówiąc o cywilizacji śródziemnomorskiej, myślimy zazwyczaj o skale Akropolu, ruinach Knossos, siedmiu wzgórzach nad Tybrem, rzymskim amfiteatrze w Arles lub akwedukcie w Tarragonie. Nie sięgamy wyobraźnią ku południowemu, afrykańskiemu wybrzeżu – tymczasem ono też jest częścią basenu Morza Śródziemnego, w nie mniejszym stopniu niż Rzym czy Grecja.

FENOMEN POMORSKOŚCI

Wybrzeże libijskiej Cyrenajki spa-da do morza urwiskiem klifowej skały. W jej tle wznoszą się wypalone słoń-cem wzgórza: to już przedsionek pu-styni. Na płaskiej nadmorskiej skale, skąpo porośniętej kępkami trawy, bie-leją kolumny antycznej świątyni. Na tym pustkowiu wyglądają, jakby stały na Księżycu. Po kulturze, która je tutaj niegdyś wzniosła, nie pozostał żaden inny ślad.

Cywilizacja – kultura miastaCyrenajskie pomorze nie dawało

człowiekowi zbyt dużych możliwości cywilizacyjnego rozwoju. Wąski pas płaskiej, kamienistej ziemi – od morza do pustynnych pagórków – nie obiecu-je rolnikom jakichś specjalnie obfitych plonów. A mimo to już przed tysiącami lat orano tu pola, zakwitały sady, a na stokach wzgórz zieleniły się winnice. Budowano też miasta. Ich pozostało-ści, w postaci samotnych, sterczących

w rozpalone niebo kapiteli, bieleją dziś nad klifowym urwiskiem.

Miast było pięć: Cyrene, Ptolemais, Arsinoe, Berenice (zwane też Hespery-dami) oraz Balagrae. Ich budowniczowie, Grecy, nadali odpowiednią nazwę tej starożytnej krainie: Pentapolis, co zna-czy Pięć Miast. Greccy żeglarze, ludzie morza, zakładali swoje kolonie wzdłuż całego brzegu Morza Śródziemnego – wszędzie tam, gdzie mogły cumować ich statki. Grecki język, grecka kultura, wespół z fenicką kulturą Kartagińczy-ków były w owych pradawnych czasach czymś w rodzaju sznurka, na który na-nizano paciorki lokalnych, nadmorskich kultur miejskich. Spajały naszyjnik śród-ziemnomorskiej cywilizacji, otaczający od północy i od południa morską arte-rię. Potem podobną, łączącą universum ludów morza, rolę pełniła łacina. Dziś jej odpowiednikiem na południowym wy-brzeżu Morza Śródziemnego jest język arabski.

Polis to coś więcej niż miasto – to styl życia. Mieszkańcy polis byli „poli-tyczni”, co znaczy: mieli świadomość

uczestnictwa w wyrafinowanej kultu-rze miasta, łączącej ich z ludźmi z in-nych miast, czasem bardzo odległych. Szewc z Cyrene porozumiewał się bez trudu nie tylko z sąsiadem z Ptolemais, lecz także z ateńskim garncarzem, kup-cem z sycylijskich Syrakuz, wreszcie z marynarzami przybyłymi do Penta-polis od zachodu, gdzieś spod Słupów Heraklesa, albo też od strony Teodozji, leżącej hen, w głębi Morza Czarnego.

Wolność jako współodpowiedzialność

O takich ludziach Rzymianie ma-wiali: cives, co znaczy „obywatele”. Stąd właśnie wzięło się pojęcie cywilizacji jako uniwersalnej wspólnoty obywa-teli miast. Wspólnoty złączonej zasadą wolności, rozumianej jako współodpo-wiedzialność. Każdy z obywateli może wyrażać swoje zdanie publicznie, na agorze, i w ten sposób wpływać na losy swojej polis (swojej, bo greckie miasto jest kobietą). Każdy może też porozu-mieć się z obywatelem innej, dowolnie wybranej polis, gdyż wszyscy mówią

POMERANIA MARZEC 201322

J A C E K B O R KO W I C Z

Page 24: Tu sã gôdô pò kaszëbskù! s. 3 pdf/MARZEC_2013.pdf · Magda Świerczyńska-Dolot 46 Z drugiej ręki 47 Z dwutygodnika „Kaszëbë” 48 Lektury 55 Wiérztë. Jerzi Stachùrsczi

23POMERANIA STRËMIANNIK 2013

FENOMEN POMORSKOŚCI

takim samym językiem. Tym to różnią się cives od pstrej masy barbarzyńców, mówiących różnymi językami, pod-danych tyranom i składających hołdy nie rozumnej zasadzie, lecz lokalnym bóstwom.

To oczywiście wizja idealna. Ani lu-dzie cywilizowani nie byli tak doskona-li, ani też „barbarzyńcy” tak dzicy. Ale to już osobna historia.

Obce królestwo etniczności Nas interesuje co innego: mieszkań-

cy polis kształtowali swoją tożsamość w opozycji do ludzi „niecywilizowa-nych”. Tych zwali ethne czyli ludy. Iden-tyczny sposób myślenia zrodził rzym-skie pojęcie gentes – narody, ale także poganie. Ta ostatnia nazwa wiąże się ze wsią: łacińskie słowo pagani wzięło się od terminu pagus – wieś. Chrześci-jaństwo pierwszych wieków rozwijało się w miastach, podczas gdy wieś nadal czciła pogańskich bożków. Rozróżnie-nie to, przez Bizancjum, przedostało się do współczesnego języka rosyjskiego, gdzie poganie to jazyczniki – ludzie na-leżący do plemion mówiących „niecy-wilizowanymi” językami.

Polis jest zatem przeciwieństwem etnosu, tak jak cywilizowana „politycz-ność” – przeciwieństwem „etniczności”.

O ile miasta-państwa należące do śródziemnomorskiej cywilizacji oku-powały na ogół wąskie pasy wybrzeża, o tyle barbarzyńskie „ludy” panowały w głębi lądu, w interiorze.

W strukturze polis najważniejsze były dwie bramy: pierwsza z nich wio-dła od morza, z portu w uliczki miasta, druga – otwierała się na lądowe zaple-cze. Tam, za rzędem podmiejskich will, za ostatnim kręgiem zielonych winnic, smaganych już suchym wiatrem pusty-ni, rozciągało się królestwo etniczności. Handlujące z miastem, często nawet od

niego zależne, częściej jednak zupełnie obce albo wrogie.

Na (nie)łasce nomadów i ArabówEtnicznymi sąsiadami obywateli

Pentapolis były berberyjskie plemio-na, które znamy pod zlatynizowany-mi nazwami Auschisae i Asbystae. Byli to koczownicy, którzy mieli mało wspólnego z rolnikami i winiarzami z Cyrenajki, a jeszcze mniej – z miesz-czanami spod białych portyków. Nie-ustannie też najeżdżali tę krainę, łupiąc dobra, nagromadzone pracą pługa i za-

morskim handlem. Upadek Pentapolis zaczął się już w późnej starożytności. Stołeczną Cyrene dwukrotnie znisz-czyły trzęsienia ziemi. Synezjusz, biskup sąsiedniej Ptolemais, opisuje miasto jako ruinę na łasce nomadów. Było to około 410 roku, w czasie gdy inni barbarzyńcy wkraczali do niezdo-bytego dotąd Rzymu.

Ostateczny cios cyrenajskiemu pa-ciorkowi śródziemnomorskiego różań-ca zadali Arabowie. Po pentapolijskich miastach pozostały tylko kolumny na skalistym brzegu.

Page 25: Tu sã gôdô pò kaszëbskù! s. 3 pdf/MARZEC_2013.pdf · Magda Świerczyńska-Dolot 46 Z drugiej ręki 47 Z dwutygodnika „Kaszëbë” 48 Lektury 55 Wiérztë. Jerzi Stachùrsczi

POMERANIA MARZEC 201324

PRZEGLĄDARKA INTERNETOWA

CËŻ NA SWIECE?

Zwëkòwò kòl kùńca starégò rokù planëjemë to, czegò w przińdnym rokù chcemë dokònac. Pòdług pòrtalu Digi-tal Spy latos nôwiãcy nosy sã z mëslą, bë wicy czëtac, bëc òbszcządniészim, a jesz përzinkã zmniészëc wôgã. Chòc pòrtale rozmajice sã wiatëją, chtërne z nowòrocznëch pòstanowieniów są nôpòpùlarniészé, niżóden z nich ni mô „chcã sã barżi narobic” wësok na swòji lësce. Żebë nie bëc òpaczno zrozmióny, wiele lëdzy chcałobë w tim rokù lepi za-robic, le przë tim nie chcą sã barżi narobic.

Skòrno ju jesmë przë témie robieniô i zarôbianiô, wszëtcë mómë chòc rôz czëté, że lëdzy mòże dzelëc na tëch, co robią, bë żëc, i tëch, co żëją, bë ro-bic (abò jak to mòji starkòwie gôdalë: to dô robòcëch i zgni-łëch lëdzy), chòc mało chto do tëch drëdżich bë sã sóm ze swòji wòlë dodôł. Niechtërny téż gôdają ò robòcoscë (czë bùmelanctwie) całëch nôro-dów i krajów. W 2011 rokù firma TribeHR ùstala lëstã 29 nôbarżi narobiałëch krajów swiata – a dokładni: jich miesz-kańców, kò kraje nie robią. I, dosc niespòdzajno, wëszło na to, że nôbarżi narobiałima są mieszkańcë Meksykù. Tipòwi Meksykóna z kòżdégò dnia prawie dzesãc (a dokładni: 9,9) gòdzyn w robòce sedzy. Zarôzkù za Meksykónama są Japó-nowie, chtërny robią pò 9,0 gòdzyn na dzéń, le tuwò wiôldżi niespòdzajnotë ni ma, kò jich ju òd dôwna za robòtohòlików sã ùznôwô. Na ti lësce mieszkańcë USA są dopiérze na 9. placu (8,3 gòdzyn), a Pòlôszë jaż na 17., ze swòjima „przepisowima” òsmë robòcogòdzynama (Kaszëbów pòd lupã w nëch badéro-waniach nie brelë, le jô mëszlã, że òni krótkò négò 17. placu téż mùszelëbë sã wpasowac).

Pòdług najich badérowaniów nômni narobiałima lëdzama są Belgòwie, chtërny le 7,1 gòdzyn na dobã zôróbkòwą robòtą sã zajimają, a blós kąsk barżi òd nich Dënowie i Niemcë, co robią pò 7,4 gòdzyn dzénnie. Ò Belgach le wiém, że je wiôlgô różnica midzë Wallonama a Flamandama, ale żlë jidze ò Niem-ców, to nie je krëjamné, że òni swój wòlny czas baro szónëją. Równak, chòc përznã krocy òd niechtërnëch Eùropejczików robią, Niemcë pòwôżno do swòji robòtë pòdchòdzą

To, jak cãżkò sã w badérowónëch krajach robi, òstało w najim rapòrce pòminiãté. Równak z analizë wiémë, że felëje pòzytiwny kòrelacji mi-dzë dobrocëzną krajów a tim wiele gòdzyn jich òbëwatele w robòce sedzą. Na przëmiar Pòrtugalowie robią prawie tak długò, jak mieszkańcë Japónie, le òb czas czej krôj kwitnący wisznie je gòspòdarczo sta-teczny, Pòrtugaliô zaczinô miec znaczącé ekònomiczné

problemë. Jich sąsadzë – Szpaniô i Italiô – do narobiałëch na lësce TribeHR nie przënôleżą (19. i 20. plac), le ò jich jiw-rach më ju òd dłëgszégò czasu czëjemë. Ò Grekach sã w nym rapòrce nie wspòminô, ale mòże smiało docygac, że Helle-nowie szlachã jinëch nacji z négò regionu Eùropë z tima, co „żëją, bë robic”, na jedno nie są, a zdrzącë na jich terną gòspòdarczą sytuacjã, òni są wierã barżi przëjãti codniowima jadłobama niżlë taczima jak mòje pleszczeniama. Rozmieje sã, że nôrozmajitszé elemeńtë mają cësk na to, jak lëdzóm w dónym kraju jidze. To, jak baro robòcyma są òbëwatele, je blós jednym z nich. Dosc przëzdrzec sã Chinóm, gdze lëdze wiele robią, krôj je mòcny gòspòdarczo, a wikszoscë lëdzy cãżkò sã żëje.

HINZÓW JURK

Lëdzy mòże dzelëc na tëch, co robią,

bë żëc, i tëch, co żëją, bë robic.

Nowòroczné pòstanowienia zarobiałëch

Ùmëslno jinyFIREFOX PO KASZUBSKUbùszno non-profit rozwijóny blós dlô Ce chùtczi, elasticzny, bezpieczny www.mozilla.org/csb/firefox

FELIETÓN FELIETÓN FELIETÓN FELIETÓN FELIETÓN FELIETÓN FELIETÓN FELIETÓN FELIETÓN FELIETÓN FELIETÓN FELIETÓN FELIETÓNFELIETÓN FELIETÓN FELIETÓN FELIETÓN FELIETÓN FELIETÓN FELIETÓN FELIETÓN FELIETÓN FELIETÓN FELIETÓN FELIETÓN FELIETÓN

Page 26: Tu sã gôdô pò kaszëbskù! s. 3 pdf/MARZEC_2013.pdf · Magda Świerczyńska-Dolot 46 Z drugiej ręki 47 Z dwutygodnika „Kaszëbë” 48 Lektury 55 Wiérztë. Jerzi Stachùrsczi

25POMERANIA STRËMIANNIK 2013

Ną razą ze stôri szafë, co stoji w ma- gazynie wejrowsczégò mùzeùm, wëskòkł stôri, klatati pies... Na gwës béł niemiecczi produkcje, ò czim swiôdczi, w dzélu zacarti, nôdpis na pòdstawie. Czej pòdniósł łep, nie za-szczekôł, leno pòkôzôł, co tacy sã bënë czôrny beczułczi, na jaczi sedzy. Béł w ni pòtłëkłi pòrcelanowi zbiérnik. Terôzka lózy, ale przódë lat mùszôł bëc w nim tint, kò òstało pò nim czile cemnëch plachców.

CËŻ NA SWIECE? / ZACHË ZE STÔRI SZAFË

Statisticzi są czãsto ùżiwóné do wspiarcô jaczis òpinie czë nôdbë, dlôte ni mòże jich bezkriticzno przëjmòwac. Na przëmiar, zdrzącë na badérowania TribeHR, szłobë rzec, że nacje chtërnëch lëdze mni czasu pòswiãcywają na robòtã, są mni robòcé, a tam, gdze sã dłëżi robi, lëdze barżi sã do ti robòtë garną. Chòc nen wniosk mô cwëk, naju statisticzi przedstôwiają cos wôżniészégò: òb czas czej Belgòwie brëkùją robic blós 7,1 gòdz., bë normalno żëc (cobë to nie òznôczało), Meksykónowie mùszą na pòrównywalny zôróbk jaż 9,9 pòswiãcywac (biorącë pòprôwkã na to, że wëmòdżi i sztan-dardë w tëch krajach są jiné). Stądka scwierdzenié, że lëdzy mòże dzelëc na tëch, co robią, bë żëc, i na tëch, co żëją, bë robic, na rówiznie pòrównywaniô krajów je falszëwé, kò robòcosc je spra-wą indiwidualną i zanôlégô òd najégò pòzdrzatkù na żëcé i tegò, czë chcemë sã pòddac spòlëznowim spòdzéwanióm. Prôwdzëwszim zdôwô sã przeswiôdcze-niô mòjich starków, że niechtërny lëdze cãżi robią, bë ò swòjã rodzëznã zadbac (są robòcy), a jiny za tim sã jaż tak nie czerëją (są zgniłi).

Przistãpné są téż badérowania, chtër- ne ùstalëłë pòzytiwną relacjã midzë pò- zdrzatkã na żëcé a dobrocëzną (np. cësk refòrmacyjnégò etosu robòtë na bòka-dosc dzélów Eùropë i USA czë japóńsczi eticzi robòtë na zwënédżi gòspòdarczi w pòwòjnowi Japónie), ale ò tim jô tuwò pisac nie bãdã.

Le dlôcze jô ò tim wszëtczim piszã? A pewno dlôte, że jô móm zgrôwã do zaprziganiô sã w rozwerk projektów, planów i rzeczów do zrobieniô. W zagò-nienim człowiek czasã miłkùje nôblëż-szich, znajomëch i sebie, co je z wiôlgą szkòdą dlô wszëtczich. Colemało naju nowòroczné pòstanowienia naczerowó-né są na robienié wicy, barżi intensyw-no, dłëżi, itp. itd. Na szczescé, w wik-szoscë, chùtkò ò najich nowòrocznëch pòstanowieniach zabôcziwómë, a bliskò łżëkwiata naju żëcé wrôcô „do normë”.

A żlë jidze ò żëczbë na 2013, czëtiń-cóm „Pòmeranie” a sobie żëczã, bësmë chòc jaczis dzél nowòrocznëch pòsta-nowieniów delë radã do kùńca docy-gnąc, a przë ti leżnoscë téż nalezlë czas na robienié wôżnëch dlô naju rzeczów, nawetka kòsztã niechaniô niechtërnëch planów. Za pôrã miesãcy bãdzemë doch mielë jesz jedną szansã je dołączëc do nôslédnorocznëch pòstanowieniów.

W Słowniku polsko-kaszubskim, w pierszim tomie, na starnie 31, pòd hasłã „atrament” czëtómë: „tint” abò „tinta”. Dali na starnie 226, pòd hasłã „kałamarz”, je jegò kaszëbskô pòzwa: „tintownik”.

Jak je wiedzec, aùtorã tegò słowni-ka je Jan Trepczik. Do niegò téż słëchôł nen tintownik z przëkriwką w sztôłce głowë psa. Kò pewno Méster Jan wiele mùszôł z niegò kòrzëstac, czej piórkã pisôł rozmajité kaszëbsczé dokazë.

rd

Tintownik

Page 27: Tu sã gôdô pò kaszëbskù! s. 3 pdf/MARZEC_2013.pdf · Magda Świerczyńska-Dolot 46 Z drugiej ręki 47 Z dwutygodnika „Kaszëbë” 48 Lektury 55 Wiérztë. Jerzi Stachùrsczi

POMERANIA MARZEC 201326

Często, i słusznie, podkreśla się ogromną rolę instytucji państwowych (w tym m.in. szkoły), Kościoła i orga-nizacji społecznych w kształtowaniu świadomości i postaw społecznych. Dotyczyło to również międzywojennej Rumi. Jednak obok nich należy też wy-mienić jeszcze jeden podmiot, w teore-tycznych, idealistycznych założeniach mniej chlubny, mianowicie ówczesne karczmy. Wynikało to z kilku wzglę-dów. Nawet szkoła, a jeszcze częściej organizacje społeczne korzystały z ich pomieszczeń. W nich spotykali się na przykład członkowie władz stowarzy-szeń, tutaj organizowano przedsta-wienia i akademie, wcale nie skromne poczęstunki po państwowych uro-czystościach. Część wiernych po za-kończeniu świątecznych nabożeństw udawała się do nich na pogawędkę z sąsiadami. Nie było zatem przypad-kiem, że najbardziej wzięte karczmy były usytuowane w centrum dwóch wsi, Zagórza (obecnie dzielnicy Rumi) i Rumi, obok kościoła i szkoły. Ponadto w nich przygotowywano – szczególnie zamożniejsze środowiska – część ro-dzinnych imprez, jak wesele czy stypa.

Powody „przesiadywania w karczmach”

Karczmy były miejscem, gdzie można było swobodniej porozma-wiać, podzielić się wiedzą o bieżących wydarzeniach, nieupowszechnianą oficjalnie, poplotkować o różnych osobach itd. Wywoływało to ważkie konsekwencje. Trudna do określenia część mieszkańców Rumi przyjmowa-ła za bardziej wiarygodne nie te dane, które uzyskiwała od kontrolowanych – w mniejszym lub większym stopniu – przez państwo podmiotów (np. ga-zet), lecz te, które usłyszała w trakcie nieformalnych spotkań w – jakbyśmy dzisiaj powiedzieli – restauracjach. Nie dziwi więc, że władze były zaintereso-wane tym, co się mówi w karczmach, i jednocześnie podejrzewały, słusznie i niesłusznie, że ktoś celowo stawia „wódkę” i rozsiewa „antypaństwową pro- pagandę” czy po prostu rumianie nie- przychylnie oceniają w rozmowach jej przedstawicieli i poczynania. Stąd w różnych opiniach sporządzanych przez organy administracji o rumia-nach przypisanie komuś „przesiady-wania w karczmach” na ogół powodo-

wało większe, utajone zainteresowanie daną osobą ze strony odpowiednich funkcjonariuszy. Takie określenie było też często obecne w donosach, ale w nich rzadziej formułowano zarzut działalności antypaństwowej, częściej „życia ponad stan” z sugestią, że było to wynikiem dokonanej defraudacji bądź kradzieży.

Były więc karczmy, obok domo-wych i sąsiedzkich spotkań, amator-skiego sportu, gry w karty, działal-ności w organizacjach społecznych jedną z podstawowych form rozrywki. Zwraca uwagę, że były to w zasadzie rozrywki niewysublimowane, mniej kosztowne. Tylko zamożniejsi mogli sobie bowiem pozwolić na droższe, wymagające bardziej specjalistyczne-go sprzętu. Wśród tych ostatnich warto wyróżnić polowanie, a czynsz z dzier-żawy terenów łowieckich był ważnym dochodem własnym przedwojennej gminy. Należy jednak zaznaczyć, że w części myśliwymi w okolicy Rumi były osoby przyjezdne. Można jeszcze wspomnieć, że niektóre rodzaje form spędzania czasu w Rumi po prostu się nie przyjęły, nie wzbudziły większego

O karczmie B O G U S Ł AW B R E Z A

Page 28: Tu sã gôdô pò kaszëbskù! s. 3 pdf/MARZEC_2013.pdf · Magda Świerczyńska-Dolot 46 Z drugiej ręki 47 Z dwutygodnika „Kaszëbë” 48 Lektury 55 Wiérztë. Jerzi Stachùrsczi

27POMERANIA STRËMIANNIK 2013

Z DZIEJÓW MIĘDZYWOJENNEJ RUMI

zainteresowania. Do nich należał mię-dzy innymi bilard, kilkakrotnie bez powodzenia oferowany rumianom przez miejscowych przedsiębiorców.

Zainteresowanie służb i władz klientami karczm

Rola karczmy w życiu codzien-nym międzywojennej Rumi sygna-lizuje funkcjonowanie w niej dwóch – wzajemnie przenikających się – sfer, tej oficjalnej, ujawnianej publicznie, i prywatnej, nieco skrywanej. Nie było pomiędzy nimi ogromnych rozbież-ności, ale nie wolno ich pomijać. Tym bardziej, że można to odnieść także do innych rodzajów działalności. Mimo obowiązywania norm demokratycz-nego państwa, znacznej świadomości prawnej rumian, wykorzystywania przez nich postępowania administra-cyjnego i sądowego, wiele spraw za-łatwiano „na słowo”, bez pisemnego tego poświadczenia czy bez prawne-go rozeznania, z negatywnymi tego konsekwencjami, gdy dochodziło do rozstrzygania ich w świetle obowiązu-jącego prawa. Było to jedną z przyczyn bankructw i znacznego zadłużenia.

Gdyby przeciętny mieszkaniec międzywojennej Rumi miał możli-wość swobodnego dostępu do ogromu rozmaitych sprawozdań policjantów, wójtów, starostów z działalności ów-czesnych karczm, opisów zachowań, rozmów ich klientów, jestem pewien, że przecierałby oczy ze zdumienia. Na myśl by mu nie przyszło, że mogły one zwrócić nie tylko uwagę władz, ale także ich zaniepokojenie. Z perspek-tywy większości przedwojennych ru-mian karczmy były normalnym miej-scem spotkań, rozrywki czy zakupu towarów spożywczych i niektórych artykułów przemysłowych, bo na ogół spełniały one wówczas również taką funkcję. Jeżeli wzbudzały zaniepokoje-nie niektórych z nich, to nie ze względu na „antypaństwową działalność”, lecz słabą wolę niektórych współmieszkań-ców, niepotrafiących zachować umiaru w długości czasu, w jakim w nich prze-bywali i oczywiście w ilości spożywa-nego w nich alkoholu.

Nie było to bezpodstawne. W źró-dłach zachowało się sporo informacji o nadużywaniu alkoholu przez niektó-rych członków miejscowej społeczności i osobistych oraz rodzinnych tragediach

z tym związanych. Jest w nich mowa między innymi o zwolnionym z po-wodu tej słabości pracowniku tutejszej gminy. Podobno wyniósł on nawet z jej urzędu jakieś bliżej nie określone do-kumenty, za co miał otrzymać wyna-grodzenie w alkoholu od kontrahenta, z którym uzgodnił to właśnie w karcz-mie. Źródła podają też informację o zrozpaczonej żonie tego pracownika, bezskutecznie zabiegającej o jego przy-wrócenie do pracy, gdyż – jak podnosiła – z czego ona i ich dzieci będą żyć, skoro ich „żywiciel” utracił miejsce zarobko-wania.

Karczmarze a konflikty narodowościowe

Jak się okazuje, niełatwa była rów-nież praca właścicieli karczm. Uderzy-ły mnie jej reperkusje w kontekście ówczesnej sytuacji narodowościowej, szczególnie polsko-niemieckiej rywa-lizacji. Do znudzenia chociażby czyta-łem w polskich dokumentach o pronie-mieckiej postawie karczmarza z Rumi, obywatela Wolnego Miasta Gdańska. Według opinii formułowanych przez Polaków, mimo polskiego nazwiska jedynie pozornie sprzyjał on Polakom, a w rzeczywistości był „zaciekłym Niemcem”. Specjalnie nie dochodzi-łem, jak dalece te stwierdzenia odpo-wiadały rzeczywistości, ale w ich świe-tle moją uwagę zwróciły też wówczas „tajne” opinie polskich urzędników o karczmarzu z Zagórza, będącym nie-wątpliwie polskiej narodowości i po-siadającym polskie obywatelstwo. Było

ich znacznie mniej niż o jego rumskim odpowiedniku, jednak kilka z nich podnosiło jego (rzekome?) zaangażo-wanie na rzecz niemieckich organi-zacji. Według mnie w tym przypadku oceniający tego polskiego restauratora trafili jak przysłowiowa kula w płot. Karczmarz ten bowiem wraz z całą ro-dziną należał do tych polskich miesz-kańców Zagórza, których hitlerowski okupant wysiedlił do Generalnego Gubernatorstwa w pierwszej kolejno-ści. Na pewno nie uczyniono by tego, gdyby rzeczywiście angażował się on na rzecz Niemców przed wybuchem wojny we wrześniu 1939 roku.

Jaki z tej historii płynie wniosek? Przypuszczam, że obaj ci karczmarze, chcąc przyciągnąć zarówno polskich, jak i niemieckich klientów, w jakimś stopniu przymilali się obu stronom ów-czesnego narodowościowego konflik-tu, równocześnie – mniej lub bardziej świadomie – wzbudzając zaintereso-wanie służb specjalnych Polski i Nie-miec z wszystkimi tego negatywnymi konsekwencją.

Należy się cieszyć, że tamte kon-flikty są już przeszłością. Tym bardziej nic nie przeszkadza, by zamiast ekscy-tować się przygodami słynnego Jamesa Bonda, przenieść się oczami wyobraźni do międzywojennej karczmy w Rumi (oraz poczuć jej specyficzną atmosferę) i zobaczyć własnego przodka podsłu-chiwanego przez polskiego lub nie-mieckiego agenta. Dalszy ciąg akcji pozostawiam już inwencji zaintereso-wanego Czytelnika.

Karczma z Rumi została w ostatnich latach przeniesiona do muzeum we Wdzydzach Kiszewskich. Fot. D.M.

Page 29: Tu sã gôdô pò kaszëbskù! s. 3 pdf/MARZEC_2013.pdf · Magda Świerczyńska-Dolot 46 Z drugiej ręki 47 Z dwutygodnika „Kaszëbë” 48 Lektury 55 Wiérztë. Jerzi Stachùrsczi

POMERANIA MARZEC 201328

NÓTAMA PRZËKRËTÉ

Dze jes, kaszëbskô Karin Stanek?

„Pòj, ë zdrzë na rodny, ë pëszny naji gard, co sã wcyg farbama sklëni apart! Pòj, ë zdrzë na nã chëcz, gdze naji dodóm je. Starce jã nama delë w spòsobie (...). Mòje Wejrowò, jes tak pëszné! Z miast naj kaszëb-sczich nôbëlniészé!”

T Ó M K F Ó PK A

Page 30: Tu sã gôdô pò kaszëbskù! s. 3 pdf/MARZEC_2013.pdf · Magda Świerczyńska-Dolot 46 Z drugiej ręki 47 Z dwutygodnika „Kaszëbë” 48 Lektury 55 Wiérztë. Jerzi Stachùrsczi

29POMERANIA STRËMIANNIK 2013

NÓTAMA PRZËKRËTÉ

Zéńdzenié na stacji„A taczi béł... elektriczny” – pòwtó-

rził jem kąsk przëkãsno za filmòwim Pawlakã, czej skrącył jem spòd benzino-wi, przeprôszóm, elektriczny stacje pòd dodóm.

To bëło krótkò pò Gromiczny, w pò-niedzôłk, przed szóstą pò pôłnim. Cem-no i zëmno. Jesz pół gòdzënë chiżni żdôł jem, przëlegnąwszë na łóżkù, na dwié- rzowi zwónk, chtëren spôł. Czekałë téż stół i zófka do sadnieniô w wiôldżi jizbie. I laptopk z wgróną kaszëbską Karin Sta-nek. A na stole leżała ÒNA.

Zazwòniło. Kòmórka. To redaktorka M. Czë mògã pòdjachac na stacjã? Nawa-lił. Pewno, że mògã pòdjachac.

– To jak bëło z tą kôrtką? – redaktor-ka M., zmiarzłô i znerwòwónô, drëdżi rôz pòdsuwô mikrofón, zdrzącë jednym òkã na radiowégò remtota, co gò ladëje kablã pò sąsedzkù. Ten kabel kôże mie gadac ò NI tuwò, w mòjim aùtole sedzącë. Pòd stacją. Pòd wieżą. Pòd Chwaszczënã. Ale laptopk...? Ale...

Krëjamnô zwãkòwô kôrtkaTej bëłë trzë. Dwie pò pòlskù, jedna

kaszëbskô. Nalazłë sã w mòji rãce midzë hip-hopòwim nagriwanim ze szkólnyma „Pasturzowi spiéwë 2011” a skãczenim, że w Słëpskù ni ma jinternetu.

– Dało to bë radã z tegò przegrac na płitã? Tu je mejl a tu telefón.

– Chcemë spróbòwac. Tadek pewno co pòradzy – mrëczã pòd nosã.

Tadéùsz wrzucył na fejsbùka, że szu-kô statków do graniô zwãkòwëch kôrt-ków z ùszłégò stalata. Nalôzł. Przegrôł. Mejlejã, zwòniã – głëchò. Nie chcą sã przeznac do kôrtczi-serotczi...

Słëchóm empetrójczi. Szëmi. Jesz szëmi. Ale pò naszémù szëmi. Je melo-diô. „Mòje Wejrowò” Jana Trepczika. Pózné lata szescdzesąté. Gitara. Perkùsjô. Òrganë, jaczich zwãk pamiãtóm jesz z lekcjów ritmiczi w Trzepòwie na zas-tãpstwie, co je za sztudérë dôwôł. Na ta-czich bëło griwóné na wiesołach a dan-cingach, niglë nastałë te „YAMAHë” i „CASIa”. Taczé pòlsczé „Hammóndë”.

Głos wchòdzy attacca z pierszą sztrófką. Mòcny, nisczi, białogłowsczi. Letkô wibracjô. Refren na dwa głosë, i drëgô, i zôs refren.

Chto to spiéwô?Szukóm w sécë czegòs pòdobnégò.

Czëjã: „Jedziemy autostopem”, „Malowa-

na lala” a jesz „Chłopiec z gitarą”. To je òna! Ten sóm ôrt spiéwaniô! Kaszëbskô Karin Stanek! Pòlskô Karin pòchòdza z Bëtomia i spiéwa z Czerwòno-Czôr-nyma, założonyma w 1960 we Gduńskù przez Francëszka Walicczégò (Olo òd ka-szë-dżezu to mòże jakô familia?) A ta na-sza? Spòd Bëtowa i Żôłto-Czôrny? Pitóm. Nicht nick nie wié.

– Tą razą nie pòmògã – pisze mie przez cyber-pòcztã Witka. Familiô aùtora piesnie jesz tegò wëkònaniô nie czëła. A pò głosu nie jidze pòznac.

Zazéróm do zdrzódłów. Sznëkrëjã w jinternece.

Czë to je nôpierszé bigbitowé karno Sami ze Gduńska? Czë mòże Chojny z... Chònic? Czë KLON z Janiną Ellwart, pó-zni Cëskòwską?

Docygómë sã. Chojny grałë kaszëb-sczi bigbit, ale leno lëdowé frantówczi. KLON – aùtorsczé Jerzégò Łiska. Nagrelë w Radio Gduńsk czile dokôzów...

– Mòże wa môta kòl se w archiwùm? – pitóm redaktorczi M. Akùmùlatór wcyg sã ladëje.

Hmm. Leno ten je leno Trepczika... I tekst, i mùzyka. A mòże Marian Selin? W refrenie spiéwô chłop. Selin spiéwôł. Tenorã. Zgôdzô sã. I w duetach. Jak Trep-czik. I dobrze sã znelë. Same dodatné plu-së. Same... „Sami”!

– To ni mòże bëc to karno. Marian Se- lin jima dôwôł repertuar, równak z nima nie spiéwôł – gôdô Jerzi Łisk z Pùcka, czej kôrbimë ò òstatnym artiklu w „Pò-meranie”.

Në i familiô Trepczika bë pòznała głos przëjôcela dodomù...

Tej chto to je?

Za to bùdowelë szkòłëÒbzéróm kôrtkã. Z jedny stronë,

ti rówkòwóny – je piastowsczi òrzéł w kòrunie, za jaczim stoji gduńsczi Neptun z trójzãbã i rôtëszowim zégrã. „Gdańsk. Wg fotografii barwnej T. Biliń-skiego” – to ju pò drëdżi starnie. Tam téż cemnoczerwòny sztãpel „ò zastrzegłëch prawach” i niewërazné „Gdynia... Stu-dio... Świętojańska...” Téż na czerwiono: „Moje Wejherowo” – pisôkã chtos napi-sôł, co nie chce kôrtczi nazôt...

Tam, dze sã nalëmiwô znaczk, je òb-rąbiony kropkoma w sztërekańce skrót „SFBSiI”. Że nibë 20 groszi z ti kôrtczi jidze na to „SFBSiI”. Kùkóm do cotczi Wiki. Samégò skrótu ni ma. Równak je „Społeczny Fundusz Budowy Szkół

i Internatów”. Znaczi, że za kaszëbską mùzykã bùdowelë szkòłë a jinternetë, żups! Internatë? Fejno!

Kôrtka wëdónô przez Biuro Wy-dawnicze „RUCH” w 1969 rokù w 30 tës. egz. Pewno na gòtowé „ruchòwsczé” kôrtczi zapisywelë mùzykã w tim stu-diu na Swiãtojańsczi w Gdini... A dze nagriwelë? Czë aùtór wiedzôł, że jegò dokôz rejestrowelë? Mòże przë tim béł? Czë państwò płacëło tej ùtwórcë jaczé tantiemë? A mòże to sã liczëło jakò „lë- dowé”?

Chto wa jesta, co za póznégò Gò-mùłczi nagriwała jesta kaszëbsczé piesnie na pòcztową kôrtkã? Jaczé karno krótkò przed a mòże pò tim, jak „Janek Wisz-niewsczi pôdł”, w miesce stoczniowëch pòrëchów chwôla „swòje” Wejrowò? Jak to bëło z promòwanim kaszëbsczi mùzyczi w tëch czasach? Czë pò prôw-dze béł taczi Strach? A mòże wiãcy Nie-wôrto? Państwòwô firma wëpùszcziwa we westrzódkù kòmùnë kaszëbsczé spiéwë... A mòże Trud? A mòże nie bëło żódny „kaszëbsczi kùlturalny martirolo-gie” a kòmùnyscë prosto wspiérelë naszą kùlturã?

Tak sobie brzątwiã, i mëszlã, i tak mie sã mekcy, słëchającë bòdôj 34. rôz wkół tegò sztëczka przegrónégò z kôrt-czi z kaszëbską stolëcą.

Prosba do CzëtińcówŻelë je jedna, mòże bëło jich wicy?

Zwòniã do Rómka Drzéżdżóna. Jo. Rómk mô pôrã. Kùpił na Allegro. Jed-na z szlagrã Tomaczkòwsczégò i Kwi-dzyńsczégò „Mój tata kùpił kòzã”, jinô –„wiązanka melodii kaszubskich”. Je wic szlach. Ùgôdómë sã. Pòsłëchómë. Zba-dérëjemë.

Ale chto spiéwie to „Wejrowò”...? Nié. Òni spiéwią „WejrowO”, bez labializacje. Dze tak spiéwią? Dze tak mówią?

Redaktorka M. przesôdô sã do swòjégò „elektricznégò”, òstôwiającë mie w dôce ùdbów i z zaropiałima rutoma...

– To pùdze do magazynu! Bądã słëchôł...Mòże Wa wiéta, kògùm je kaszëb-

skô Karin Stanek, co spiéwa „Mòje Wejrowò” na pòcztowi kôrtce z kùńca lat 60.? Chto z nią grôł? Chto nagriwôł? Dze bëło to studio na Swiãtojańsczi? Zazdrzijta do szëflôdów! Chto wié, wiele jesz taczich żôłto-czôrnëch na-graniów z ùszłégò wiekù żdaje na òdkrëcé...?

Page 31: Tu sã gôdô pò kaszëbskù! s. 3 pdf/MARZEC_2013.pdf · Magda Świerczyńska-Dolot 46 Z drugiej ręki 47 Z dwutygodnika „Kaszëbë” 48 Lektury 55 Wiérztë. Jerzi Stachùrsczi

POMERANIA MARZEC 201330

WÒJNOWI KASZËBI

Nas bëło jednosce sztëk doma. Mòja mëma pòchòdza z Wilanowa kòl Przedkòwa. Tata pòdpisôł lëstã, bò co òn miôł zrobic. W Rãbiechòwie wnet wszëtcë pòdpiselë. Kò òni bë doch nikòmù nie delë pòkù. Tu nie bëło dze sã ùkrëc. Dze bë z Rãbiechòwa szedł, nôwëżi do Stutthofù. Chto bë chcôł na se wząc taką òdpòwiedzalnosc, żebë mielë nas wëwiezc. Tata miôł ò to strach, a nas bëło doch jaż tëli.

Nôpierwi jô dostôł wezwanié do arbeitsdienstu

Mój brat Jan robił na pòczce. Òn béł dwa lata starszi. Òn òstôł zabiti w nie- miecczim wòjskù nad aùtostradą Mò-hylew – Mińsk, to je na Biôłorusëji. Òn béł przë czołgach.

Jô dostôł wezwanié do arbeitsdien-stu, to je na przëmùsowé robòtë. A jô nie szedł. Pòtemù jô dostôł do Kòlberga wezwanié do wòjska, a jô téż nie szedł. A tej jô dostôł 20 kwietnia – na gebùr- stach Hitlera – pòwòłanié. To ju dali sã nie szło ùkriwac. Në i tej jô 24 kwietnia 1944 rokù szedł.

Më spiéwelë pò pòlskù, jak më ja-chelë z Wejrowa. To bëlë sami młodi knôpi. Më jachelë do miasta Wismar kòle Schwerina. Tam më bëlë dwie nie-dzele. Stąd nas wzãlë do Szczecëna, a tej wnet do Grëdządza. Tam jô bë béł wnet wëkùńczony w tëch nowëch koszarach.

Më tam mùszelë robic w pòlu. A tam bëła takô zemia, jaczi jô jesz nie widzôł. Tam rosła tobaka. Ten niemiecczi grom jachôł na kòniu, a nas pònëkiwôł. Òn

Na żiwca mie wëpôlëlë zgnité miãsoÒd dzecka mieszkô w Rãbiechòwie. Je ùrodzony 12 lëpińca 1926 rokù. Francëszk Bòllin (pò kaszëbskù Bòlina) do niemiecczégò wòjska zacygniãti òstôł òb lato 1944 rokù. Béł na rusczim fronce. Jaż sztërë razë òstôł reniony. Skùtczi tegò òdczuwô do dzys.

nas tak wënuzlôł w ti tłësti zemi, że më nie bëlë do pòznaniô. A na pôłnié më mùszelë bëc ju nazôd z pòla, a tej béł apel. A jak të bë przëszedł czôrny na apel, tej béł kùńc swiata. Jô stąd pisôł dodóm. Òni mie przësłelë w paczce szpiekù. Jô to na jimiã Bòsczé zaniósł tim szefóm. To kąsk pòmògło. Òni mie tej brelë do tëch, co wòzëlë te wòjskòwé lómpë do praniô. To bëła takô hëc tam, a më ni mòglë nick òdpiąc. Më w tëch hełmach przë tim pranim. To téż nie bëło do strzimaniô. Trzech dostało tam zarô zapôlenié płëców.

Mie trafiło jic na Ruska na wòjnãJedną razą òni nas wërégòwelë

i delë rozkazë. 250 chłopa nas przëdze-

lëlë do kómpanii sanitarny. Jedny dostelë tam, jinszi tam. Le nôpierwi nama delë krótczi ùrlop. To bëło 7 paz-dzerznika, pamiãtóm, bò mòja sostra mia gebùrstach. Tej jô béł przëjachó-ny dodóm. Doma wëbiérelë bùlwë. Jô òbeszedł jesz w Rãbiechòwie pò kòleżankach. Nas bëło razã dwanôsce sztëk do ti robòtë. Tej më drëdżégò dnia bùlwë mielë wëbróné. Mëma napiekła plińców. Òni mie namôwielë, żebë jô szedł w las. Ale jak jô mógł jic w las, jak tu bëło tëli młodszégò rodzeństwa. Òni bë doch jich wszëtczich wzãlë. Tej pòrenë mëma mie zawiozła do Wejro-wa na ban, bò tata béł chòri. Jô przëja-chôł nazôd do Grëdządza. Ale nasze place bëłë ju zajãté. Më spelë dze jin-

F R A N C Ë S Z K B Ò L L I N

Page 32: Tu sã gôdô pò kaszëbskù! s. 3 pdf/MARZEC_2013.pdf · Magda Świerczyńska-Dolot 46 Z drugiej ręki 47 Z dwutygodnika „Kaszëbë” 48 Lektury 55 Wiérztë. Jerzi Stachùrsczi

31POMERANIA STRËMIANNIK 2013

WÒJNOWI KASZËBI

dze. Dërch bëłë alarmë. Òni nas dërch frëszowelë, në i w kùńcu z nama karo-welë.

Òni jachelë z nama przez Dërszewò do Nowégò Pòrtu. To bëło krótkò mò- jich chëczi. Jô so tej mëslôł, jak bë sã dostac dodóm. Në i òni mie delë prze- pùstkã pò pôłniu. Tatk miôł we Wrzesz-czu znajomégò. Jô òd niegò dostôł kòło i jô jachôł do Rãbiechòwa. Ale wieczór jô mùszôł bëc nazôd. Pòrenë òni nas ladowelë na òkrãt. Tej më jachelë do Windawë, to je miasto na Łotwie. Pò drodze më sã schòwelë w Pilawie (terô to je Bałtijsk), bò nas dorwałë rusczé òkrãtë wòjnowé. Tej më jachelë dali. A tam zrobilë taczi nalot. Òni kôzelë jic w bąkrë. Ale jô nie szedł sobie tam grobù szëkac. Më sã troje schòwelë w jaczis bùdce. A òd nastãpnégò dnia më dzewiãc dni sã tłëklë baną pòd Rigã. W kùńcu më stanãlë i tam òni nas roz-dzelëlë. Kòżdi szedł do swòji kómpanii. To bëła ju zëma, a mróz tam béł jak grom.

Jô béł sztërë razy ranny5 stëcznika [1945 rokù] jô béł pier-

szi rôz ranny. Ale to nie bëło cãżkò. Jô dostôł szplëtrem. Òni mie gò wëjãlë. Pò dzesãc dniach jô nazôd béł ju w kóm-panii. Ale wnet jô dostôł drëdżi rôz. A to bëło ju wiele gòrzi. Mie wiele krwi ùlecało. Ruscë walëlë mòzdzerzama. I jô znôwù dostôł. Jô miôł z tëłu razem jaż jednôsce òdłómków. Jesz pò wòjnie mie wëlôżałë taczé żiletczi. Tej to chwilã ba-wiło, jak jô z tegò sã wëgrzebôł.

A trzecy rôz jô dostôł szosë z pe-peszczi. Jô dostôł w pôlc, a drëdżi szos mie wlôzł wësok w nodze, hewò tu, w tã słabiznã. Do dzys ten mòsãżny szos tam sedzy, bò nicht gò nie wëjął. Jô gò chcôł wëjëmac. Ale taczi stôri nie-miecczi doktór mie rzekł, że jô bë mógł ni miec nigdë dzecy. Tej jô dôł pòkù. I to sã zagòjiło. Pò wòjnie sã za to brelë w Kartuzach, ale w kùńcu nicht sã nie pòdjął. Kò to mie czasã bòlało. Do dzys jô tã nogã tej-sej zgùbiã, òna mie czësto zmôłknie. Ale pò jaczims czasu òna sã òbùdzy nazôd i wszëtkò dali graje.

A ten czwiôrti rôz to bëło tak. Më bëlë na Kùrlandii. Ruscë nas ju mielë z rédżi wënëkóny. Òbrona bëła prze-rwónô. Jedny ju sã wëcopelë. Tam bëła wiôlgô góra, na ni las rósł. Wkół ti górë szeroczé wieże, a co chwilã brómë. Ru-scë walëlë tam, że to le łiskało. Dalek

bëła rzéka. Më widzelë, jak òni ju przez niã szlë. Ale rëchli òni nadelë przez megafónë pò pòlskù. Òni gôdelë do nas: Polacy w niemieckich mundurach! Za kogo walczycie? Pò czeskù mët òni gôdelë. Ruscë szlë tej na całégò. Wiele tam jich òstało, ale to jima nick nie ro-biło. Òni le szlë. A kòle pół jednôsti sã pòjawiło jich jednôsce czołgów. Tej bëło ju pò nas.

A że jô béł sanitariusz, jô wëmëslił, żebë z jednym, co dostôł w nodżi, òn kùlduksôł, wërëwac do tëłu. Terô tam bëła ta rzéka. Më sã mùszelë przedo-stac. Jô pòcyskôł na drëgą stronã mòje granatë. Në i më sã jakòs przedostelë. Ale to béł luti. Më bëlë mòkri, a mróz béł jak seczera. Tam leżałë zabité dwa kònie i żôłniérz. Jô gò zeblôkł. Òn miôł sëché stréfle. Jô sã òblókł w jegò rzeczë. Tak më sã z tegò piekła wëdostelë. Jinszi téż ùcékelë. Nas bëło wnet piãc sztëk. Tam bëłë bliskò taczé torë, a kòle nich wëkòpóné rowë. Më tam nëkelë. Jak Ru-scë nas zmerkelë, tej òni zaczãlë strzelac, że drzewa bëłë scãté jak kòsą. Jak nie

òpasowôł, tej mógł bëc zabiti nié òd szplëtrów, le òd gałązów. Jô sã wsmaro-wôł rën łepem w ten rów, a drëdżi dwaji prosto wskòczëlë za mną. Tej jô widzôł, że ten jeden ni miôł ju rãczi, a z łepa mù krew leca. Jô leżôł pòd nima. Tej jô zmerkôł, że jô miôł dostóné niżi pleców tak dosc tëli.

Jô ledwie wëszedł z żëcymKùreszce to strzélanié ùstało. Za

jaczis czas Niemcë pòdjéżdżelë tam aùtółama. Tej më sã wëdostelë z ti dzu-rë. Òni nas wzãlë, òpatrzëlë, wëjãlë mie ten szplëter. Ale bez zastrzików. Òni mie związelë sztërzema pasama i na żiwca to wëjimelë. Jô ni mógł pòtemù jic. Ale jô sã jakòs wgramòlôł na aùtół

Page 33: Tu sã gôdô pò kaszëbskù! s. 3 pdf/MARZEC_2013.pdf · Magda Świerczyńska-Dolot 46 Z drugiej ręki 47 Z dwutygodnika „Kaszëbë” 48 Lektury 55 Wiérztë. Jerzi Stachùrsczi

POMERANIA MARZEC 201332

WÒJNOWI KASZËBI

i z nama jachelë w stronã Bałtijska na Mierzeje Wislany. Zawiozlë nas do Ką-tów Rëbacczich. Z jedny stronë czëc bëło Rusków, ale pòd Stuthoff béł swiãti bez-piek. Taką barką nas tej wloklë na Hél, a z wòdë nas wzął niemiecczi òkrãt. Nas bëło kòl 300 sztëk. Më jachelë dzes za Bòrnholm. A tej nadjacha réga rusczich fligrów. Pierszi òkrãt dostôł. W piãtnôsce minutach òn szedł na dno. To le sã taczé flëdrë lodu zamkłë za nim. A to ju béł kwieceń. Tej te fligrë nawrócëłë jesz rôz. Tej dostôł ten, co béł z tëłu za nama. Ten długò tonął. Tam sã wiele wëretało. Za trzecym razem më dostelë, ale nasz òkrãt nie szedł na dno. Më stojelë na ti wòdze. Ti naszi wzéwelë pòmòc. Przëjache-lë Szwédzë. Òni nas zebrelë i zawiozlë do Kòpenhadżi i ùjachelë, bò Szwédzë bëlë doch neùtral. Tam béł taczi dłudżi lazaretcuch. Òni mie wsadzëlë i jô leżôł. Sanitariuszczi nas dozérałë. Z te cugù nas delë do szpitala w jednym miesce. Tam bëło lëchò. Nie bëło lëdzy, cobë do-zérelë nas. Krew zaczã gnic. Co to je za smród! Ale łazëc jô mógł. Tej jô chòdzył pò miesce, a z bólu jô ni mógł strzëmac. To zaczãło gnic bënë. W kùńcu òni mie w tim szpitalu wzãlë i wëpôlëlë na żiwca to zgnité miãso. Tej to sã zagòjało.

Tam béł dlô mie wòjnë kùńc Tej przëjachelë òd generała Macz-

ka Pòlôszë i Anglicë. Më dostelë trzë mëdła i dwie szokòladë. Ale òni nas nie brelë. Pòtemù Dëńczicë nas rozdzélëlë.

Pòlôchów wëwiozlë do Schleswig--Holstein. Rozmiescëlë nas pò gbùrach. Hewò tu Sztencel z lasa, mòjégò [dzysé- szégò] zãca òjc, ten téż tam béł. Òn béł w szósti kómpanii, jô sã do niegò tej przeprowadzył. Co tam bëło Pòlôchów! Tam bëłë bùten mszë. To miasto nazé- wało sã Engelau. Stąd òni nas wëwioz- lë do Kiel, a stąd më jachelë do Nowégò Pòrtu. Tam òni ju ò tim kòmùnizmie dërch trejlowelë. Jô ju ò tim kąsk wiedzôł rëchli. Ale jô na to nie zwôżôł, le cygnął pòd dodóm. W kùńcu jô sã dostôł do Rãbiechòwa. To bëła znôwù fëst zëma. Jô przëszedł dodóm w swiãto Trzech Króli 1946 rokù.

Tej òni mie òpòwiôdelë, co tu sã dze-jało, jak Ruscë wlezlë. Ruscë jachelë òd Miszewa szesc czołgama. Dwa pòd górą w Rãbiechòwie Niemcë sprelë. Òni tu tak wszëtcë walëlë, że tu nie òstôł kamiéń na kamieniu. Tu bëłë wszëtczé bùdë rozwa-loné. Wnet w kòżdi bùdze béł chtos zabiti. Za nama płënie rzéczka do Chwaszczëna, to je Strzelniczka. Ta bëła fùl zabitëch żôł-niérzów, stąd jaż do Chwaszczëna.

Wòjnową drogã Francëszka Bòlinë spisôł Eùgeniusz Prëczkòwsczi.

Òdjimczi i dokùmeńtë z archiwùm F. Bòlinë.

Ò jedny wëprawie do Gduńska

28 stëcznika czile ùczniów z mòjégò LO wëjachało z Wastną Wandą Lew--Czedrowską i Wastą Brunã Cërocczim do Gduńska na rozdanié nôdgrodów miona Jana Heweliusza, zwónëch Gduńsczim Noblã. Jedną z nich dostôł

prof. dr hab. Bruno Synak. To wëprzéd-nienié bëło jemù przëznóné za wiôldżé dzejanié na pòlu socjologii wsë, regio-nu, etnicznoscë i gerontologii. Profe-sór Synak je téż nôùkòwim robòtnikã na Gduńsczim Ùniwersytece i apart-nym badérą swiądë Kaszëbów. Drëgą nôdgrodã za dzejanié w òbéńdze che-mii dostôł prof. dr hab. Jerzi Błażejow-sczi. Ùroczëzna òdbëła sã w Biôłi Salë Głównégò Rôtësza.

Pò zakùńczenim wrãcziwaniô wëa- partnieniów më mielë leżnosc pògadac përznã z profesorã Synakã. To je czło- wiek baro rodzynny, cepłi, miłi, òtem- kniãti na lëdzy, szpòrtowny, chòc mãczi gò chòroba. Do naju, młodëch, pòwie-dzôł, że to më jesmë nôdzeją dlô kaszë- biznë, bò bez naju òna zdżinie. Te słowa bëłë dlô nas baro wôżné, bò gwësno to

je prôwda, le téż dlôte, że wasta Profe- sór nalôzł czas, żebë chòc sztócëk z na- ma pògadac.

Wëjôzd do Gduńska më wëzwëske-lë dëbëltno. Jesmë so ùdbelë jic do ga-lerëji, gdze sã nalôżają òbrazë malarza z Düsseldorfù, a ùrodzonégò w Słëpskù – Jerzégò Chartowsczégò. Nôbëlnié- szim òbrazã, jaczi jô òbôcza, béł „Chri-stus rozłamùjący chléb” i „Wenecjô”. Szkòda, że ò tak snôżich òbrazach sã nick nie gôdô. Le na to są wanodżi, żebë nalezc to, co jesz nie je nalazłé.

Darżników Anita

Aùtorka ùczi sã w klase III c I LO w Kòs-cérznie, jaką swòjim patronatã òbjimnãła „Po-merania”.

Page 34: Tu sã gôdô pò kaszëbskù! s. 3 pdf/MARZEC_2013.pdf · Magda Świerczyńska-Dolot 46 Z drugiej ręki 47 Z dwutygodnika „Kaszëbë” 48 Lektury 55 Wiérztë. Jerzi Stachùrsczi

33POMERANIA STRËMIANNIK 2013

ÙCZBA 20

Brutka i brutmanRÓMAN DRZÉŻDŻÓN, DANUTA PIOCH

Cwiczënk 1

Przeczëtôj gôdkã i przełożë jã na pòlsczi jãzëk. Wëzwëskôj do te słowôrz kaszëbskò-pòlsczi. (Prze-czytaj rozmowę i przetłumacz ją na język polski. Wykorzystaj do tego słownik kaszubsko-polski).

– Witôj mùlkù!– Witôj, witôj…– Dôjkôj mie kùsa, mùleczkù!– Jo, terôzka mùleczkù, a z jiną të wrëjowôł.– Jô z jiną? Ale dze! Të jes ta mòja jedinô.– Jo? Pò prôwdze? A jô ce wczora widza z jiną!– Dze?– Na szasëji. Wa szła jak mój z mòją… pòd rączkã. Biôj so do ni!– Kò jô cë zarôzka wszëtkò wëtłómaczã…– Jô niechc nick czëc! Biôj do ti swòji nowi brutczi!– To nie je niżódnô mòja brutka! Të jes mòją brutką… a jô twòjim bëńlã.– Ju nié!– Nie gòrzë sã ju. To bëła mòja kùzyna…– Jô niechc nick czëc!– Ale cë gôdajã, jô szedł z mòją kùzyną.– Z kùzyną?– Jo.– A dze wa szła?– Do krómù.– Za czim?– Za piestrzeniã.– Jaczim piestrzeniã?– Prawie tim, co jô gò chcã cë dac na zrãkòwinë. Òstóniesz mòją białką?– Białką? Jo! Jem baro szczestlëwô!– Jô téż, mùlinkù.– Wiész të co, jô téż cos dlô ce móm… Pòjkôj do mie…– Cëż taczégò?– Kò wezkôj miodnégò kùsa…

Cwiczënk 2

Zapòznôj sã ze słowizną sparłãczoną z wrëjama (zapoznaj się ze słownictwem dotyczącym zalotów i swatów):

a) wrëje (wrij) – 1) zaloty, 2) swaty Pòdsztrëchnij zdania, w jaczich słowò wrëje òstało ùżëté w pierszim znaczenim. (Podkreśl zdania, w których słowo wrëje zostało użyte w pierwszym

znaczeniu).

Brutka to pò pòlskù panna. Brutman to kawaler. Mòże téż rzec dzéwczã ë bëniel. Mùlk to osoba ukochana. Wrëje to zaloty. Wrëjowac znaczi pò pòlskù zalecać się. Młodi to młodzi abò narzeczeni.

Bëniel chce jachac witro na wrëje.Kawaler z dobrim mãżã wrócëlë z wrëjów.No dwòje òd dôwna prowadzy ze sobą wrij.

b) rôjbë – swatyJic w rôjbë òznôczało wëbrac sã w towarzëstwie dobrégò mãża w jaczi czwiôrtk do chëczi dzéwczëca, do ji starszich. Żelë òstelë òni serdeczno przëjãti, mòglë miec nôdzejã, że knôp dostónie brutkã za białkã; jak na stole zjawiłë sã czôrné krëpë – droga bëła daremnô. Za wëkònanié robòtë dostôwôł dobri mąż skórzané bótë z chòlawką abò kastã bùlew.

Wëpiszë słowa-klucze z tegò tekstu i przë ùżë- cym słowarza przełożë je na pòlsczi jãzëk. Z kòż- dim z wëpisónëch słów ùłożë i zapiszë prosté zdanié. (Wypisz słowa-klucze z tego tekstu i za

pomocą słownika ustal ich polskie znaczenia. Z każdym z wypisanych słów ułóż i zapisz proste zdanie).

c) dobri mąż – swat- Czëtôj, co ò dobrim mãżu stoji napisóné w słowarzu Sëch-të (przeczytaj, co o swacie napisano w słowniku Sychty): Żebë rôjbë szłë dobrze, dobri mąż mùszi jic z szormã pòd pôchą abò krëkwią w rãce, a téż z jednym niezapiãtim gùzã przë ruchnach abò mańtlu.

Rzeczë, jak wedle lëdowégò mëszleniô mô swò-jã robòtã wëkònëwac dobri mąż, żebë wszëtkò

sã ùdało. (Powiedz, jak zgodnie z ludowym wyobrażeniem swat ma wykonywać swoją pracę, żeby wszystko się udało). Czej sã wszëtkò ùdô, gôdają, że młodi bãdą sã żenilë. (Gdy wszystko się uda, mówią, że młodzi będą się pobierali).

W kaszëbsczim je cekawô kònstrukcjô jãzëkòwô: i chłop, i biał- ka są żeniałi / żenią sã (w kaszubszczyźnie jest ciekawa kon-strukcja językowa: żeni się i mężczyzna, i kobieta): Jô jem żeniałi chłop. Jô jem żeniałô białka. Jô sã bãdã żenił. Jô sã bãdã żeniła.

- Przełożë na pòlsczi jãzëk zdania zapisóné w ramce pògrëbionym drëkã. (Przełóż na język polski zdania zapisa-ne w ramce drukiem pogrubionym).

d) rôjca, dzewòsłãbca – swat, dziewosłęb- Zwëskùjącë z pòznóny ju słowiznë i ze słowarzka na kùńcu ùczbë, przełożë trzë zdania z pòsobny stronë na pòlsczi jã-zëk (korzystając z poznanego już słownictwa i słowniczka na końcu lekcji, przełóż trzy zdania z następnej strony na język polski).

KASZËBSCZI DLÔ WSZËTCZICH

Page 35: Tu sã gôdô pò kaszëbskù! s. 3 pdf/MARZEC_2013.pdf · Magda Świerczyńska-Dolot 46 Z drugiej ręki 47 Z dwutygodnika „Kaszëbë” 48 Lektury 55 Wiérztë. Jerzi Stachùrsczi

POMERANIA MARZEC 201334

KASZËBSCZI DLÔ WSZËTCZICH

Przódë bez rôjcë bë nie bëło doszło do wieselégò. „Jes të rôjcą?”– pitają sã chłopa, czedë jidze z szormã. Je to nawleczenié do szorma, chtëren béł nieòdstójnym atribùtã dzewòsłãbcë. Czej młodi są parôd na żeńbã, tej nôpierwi je zdënk (zdô- wanié), pózni wieselé. Pòtemù czekô na nich szczescé i dłu-dżé pòspólné żëcé. Chòc niejedny gôdają przekãsno: „Wie-selé rôz, a biéda do smiercë”. (Kiedy młodzi są gotowi do ożenku, wtedy najpierw następuje ślub, potem wesele. Póź-niej czeka na nich szczęście i długie wspólne życie. Chociaż niektórzy mówią z przekąsem, że „Wesele raz, a bieda do śmierci”).

Jistniczi szczescé, żëcé, wieselé nôleżą do taczégò karna słów, co mają znankòwnikòwą i jistnikòwą òdmianã. Je to òsoblëwie widzec w drëdżim i trzecym przëpôdkù (Rzeczow-niki szczescé, żëcé, wieselé należą do takiej grupy słów, któ-re mają i przymiotnikową, i rzeczownikową odmianę. Jest to szczególnie widoczne w drugim i trzecim przypadku):

N. szczescé, żëcé, wieselé szczescé, żëcé, wieseléR. szczescégò, żëcégò, wieselégò szczescô, żëcô, wieselôD. szczescémù, żëcémù, wieselémù szczescu, żëcu, wieselu

- Przełożë zdania na kaszëbsczi jãzëk. Stosuj w nich rôz fòrmã jistnikòwi, a rôz znankòwnikòwi òdmianë słów, ò jaczich wë- żi. (Przetłumacz zdania na język kaszubski. Zastosuj w nich raz formę odmiany rzeczownikowej, a raz przymiotnikowej, o których jest mowa wyżej). Ta dziewczyna nie ma szczęścia. Teraz długo nie będzie wesela. Uważnie przyglądam się jego życiu.

e) rajic – swatać; narajic – wyswatać

Rzeczë, jak rozmiejesz taczé przësłowié (powiedz, jak rozumiesz takie przysłowie):

Gdze babë rają, tam diôblë spiéwają, a ksãża nie zdôwają.

f) wrëjôrz – 1) mężczyzna ubiegający się o rękę kobiety, 2) swat

W chtërnym ze zdaniów słowò wrëjôrz je ùżëté w drë- dżim znaczenim? Pòdsztrëchnij to zdanié. (W którym ze zdań słowo wrëjôrz zostało użyte w drugim zna-czeniu? Podkreśl to zdanie).

Jô bë nie chcôł bëc wrëjarzã, bò bë mòglë na mie całé żëcé narzekac.To dzéwczã mô wrëjarzów wicy jak palców.

g) wrëjarzëc / wrëjowac – ubiegać się o względy kobiety, cho- dzić w zaloty; zwrëjarzëc – zeswatać - Przełożë zdania na pòlsczi jãzëk (przetłumacz zdania na język polski):

Gùst dosc długò wrëjarził z Grétką, zanim òni sã òżenilë. Nen rôjca mô ju wiele pôrów zwrëjarzoné.Òni ze sobą dosc długò wrëjowelë.

Cwiczënk 3

Ùżëté w teksce słowò mùlk (osoba ukochana, narzeczona, narze-czony) mô zdrobnienia: mùleczk, mùlink, mùlitk, mùlôczk.

Rzeczë, chtërne z nich nalazłë sã w teksce gôdczi z pier- szégò cwiczënkù? (Powiedz, które z nich znalazły się

w tekście dialogu zapisanego w pierwszym ćwiczeniu?)

Cwiczënk 4

Taczé zdrobnienia, jak z cwiczënkù 3 nie są jediné, jaczé w gôdce wëstąpiłë. Mómë tam jesz taczé słowa, jak: dôjkôj, pòjkôj, wezkôj. (Takie zdrobnienia, jak w ćwiczeniu 3 nie są jedynymi, które wystąpiły w dialogu. Mamy tam jeszcze ta-kie słowa, jak: dôjkôj, pòjkôj, wezkôj).

Nalézë te zdrobnienia w teksce i spróbùj przeło-żëc razã z całima zdaniama, w jaczich stoją, na pòlaszëznã. Czë to je zadanié prosté do wëkònaniô? (Znajdź te zdrobnienia w tekście i spróbuj przełożyć

razem z całymi zdaniami, w których zostały użyte, na język pol-ski. Czy jest to proste do wykonania zadanie?)

Òsoblëwą znanką kaszëbsczi słowòtwórzbë, co mô òdnie-senié do wiele dzélów mòwë, je zjawiszcze deminutiwizacji i hipòkòrizacji, tj. twòrzeniô słów zdrobniałëch i spieszczonëch. Mni ta znanka dzëwùje w jistnikach (zbónuszk, Franuszk), barżi w znankòwnikach (daleczczi, szeroczczi, wësoczczi), za-mionach (nick, dotądka, stądka), przëczasnikach (daleczk, wësoczk, głãbòczk), a nôbarżi w czasnikach (dôjczkac, mów-kac, róbkac). (Szczególną cechą kaszubskiego słowotwórstwa, co dotyczy wielu części mowy, jest zjawisko deminutywizacji i hipokoryzacji, tj. tworzenia słów zdrobniałych i spieszczonych. Mniej ta cecha dziwi w rzeczownikach, bardziej w przymiotni-kach, zaimkach, przysłówkach, a najbardziej w czasownikach).

- Rzeczë, do kògò nôczãszczi przemôwiô sã taczim jãzëkã?(Powiedz, do kogo najczęściej mówi się takim językiem?)

Cwiczënk 5

Tématã ùczbë bëło kòchanié (lubienié, miłota, zgara, kòchba, ùlëba). To wseczëcé parłãczi sã z wiele słowama. Ò wiôldżim jich dzélu bëła gôdka w ti ùczbie. (Tematem lekcji było kocha-nie. Do tego uczucia odnosi się wiele słów. O sporej ich liczbie była mowa w tej lekcji). - Wëzwëskôj pòznóną słowiznã do przełożeniô pòlsczich zda-niów na kaszëbsczi jãzëk. (Wykorzystaj poznane słownictwo do przetłumaczenia polskich zdań na język kaszubski). Małgosia wyszła za mąż za Augustyna. Ich ślub odbył się w lutym. Zeswatał ich dziewosłęb, któremu Augustyn dał furę ziemniaków. Teraz Małgosia jest mężatką, a Augustyn żonatym mężczyzną.

białka – żona, kobieta, chłop – mąż, mężczyzna, czôrné krëpë – kasza żytnia, bez mleka, gùz – guzik, kasta bùlew – fura ziem-niaków, krëczew – laska, kùzyna/ półsostra – kuzynka, mańtel – płaszcz, miodny kùs – słodki buziak, niechc – nie chcę, nie gòrzëc sã – nie złościć (gniewać) się, piestrzéń – pierścionek, ruchna – ubrania, szorm, szorëm – parasol, zdënk – ślub, zdôwanié – ślubowanie, zrãkòwinë – zaręczyny, żeńba – ożenek

SŁOW

ÔRZK

Page 36: Tu sã gôdô pò kaszëbskù! s. 3 pdf/MARZEC_2013.pdf · Magda Świerczyńska-Dolot 46 Z drugiej ręki 47 Z dwutygodnika „Kaszëbë” 48 Lektury 55 Wiérztë. Jerzi Stachùrsczi

35POMERANIA STRËMIANNIK 2013

GDAŃSK MNIEJ ZNANY

Sława aż po JaponięGłówny gmach Uniwersyteckie-

go Centrum Klinicznego zbudowano w latach 1907–1911, ale historia medy-cyny w Gdańsku sięga czasów średnio-wiecznych. Cech chirurgów powstał już w roku 1454. Jego statut został potwierdzony przez króla Kazimierza Jagiellończyka. Lekarze, zwani wtedy fizykami, od połowy XVI wieku kształ-cić się mogli w Gdańskim Gimnazjum Akademickim, które mieściło się na Sta-rym Przedmieściu. Katedra nauk przy-rodniczych i medycyny otwarta została w 1580 roku. A w roku 1613 wykonano tu pierwszą w Europie Środkowej pu-bliczną sekcję zwłok. Dokonał jej pro-fesor Joachim Oelhafius. Badał on znie-kształcone ciało noworodka z Pruszcza Gdańskiego. Innym wybitnym na-ukowcem był Johann Adam Kulmus. W 1772 wydał atlas anatomii Tabulae Anatomicae. Dzieło poprzez Holendrów trafiło aż do Japonii. Tłumaczenie na ję-zyk japoński wywarło ogromny wpływ na stan wiedzy medycznej w tamtej części świata. Atlas Kulmusa był prze-łomem w postrzeganiu przez Japoń-czyków europejskiej nauki. Precyzyjne rysunki i opisy ciała ludzkiego wykona-ne przez gdańszczanina przekonały ich, że warto otworzyć się na dziedzictwo Europy. W 2007 roku japoński przekład Tabulae Anatomicae z 1774 roku został sprzedany w Nowym Jorku za niemal 35 tysięcy dolarów.

Wzór dla studentówPodczas spaceru nie sposób ominąć

pomnika doktora Stefana Michalaka. Znajduje się na placu przed głównym

Medycznym szlakiem

Spacerujemy dziś ulicami Marii Skłodowskiej-Curie i Dębinki. Można tu przyjść po pomoc lekarską, ale i po to, by odkryć gdańskie historie z medycyną w tle.

gmachem Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego. Stefan Michalak przybył do Gdańska w kwietniu 1945 roku, aby zorganizować w zrujnowanym mieście służbę zdrowia. Stanął przed trudnym zadaniem. Na pomoc czekało dwa ty-siące chorych, a z nim początkowo pracowało tylko dwóch polskich leka-rzy. „Z chaosu zakwitło nowe życie” głoszą słowa zapisane na monumencie – w dużej mierze dzięki poświęceniu doktora Michalaka. Żył zaledwie 38 lat, ale tyle wystarczyło, by móc nazwać go wybitnym. Uchodzi za ideał polskiego lekarza – oddany Ojczyźnie i drugie-mu człowiekowi. Zginął w roku 1947, ratując tonących kolegów. Popiersie doktora Michalaka ma wysokość 2,62 metra, a jego autorami są Zygfryd Kor-palski i Czesław Gajda. Na odsłonięciu pomnika w 2001 roku obecny był jego syn – Jacek Michalak, któremu Gdańsk zawdzięcza przywrócenie do życia la-tarni morskiej w Nowym Porcie.

Czarne karty O strasznych dziejach uniwersytetu

przypomina kamienna tablica zawie-szona na ścianie budynku przy Alei Zwycięstwa. Jej treść mówi o użyciu zwłok ludzkich jako surowca do pro-dukcji mydła przez nazistów. Działał tutaj bowiem profesor Rudolf Span-ner, którego opisała Zofia Nałkowska w książce Medaliony. Spanner wyjechał z Gdańska w 1945 roku i do śmierci, przez 15 lat, pracował w Kolonii – jako profesor anatomii. Na terenie Uniwer-syteckiego Centrum Klinicznego, obok Collegium Biomedicum, znajduje się też willa, która należała do gauleitera Wolnego Miasta Gdańska Alberta For-stera. W czasie, gdy władzę w mieście sprawowali naziści, działały tu „sądy zdrowia genetycznego”. Skazywały na sterylizację ludzi chorych, by chronić czystość rasy aryjskiej. Erich Gross- mann, ówczesny rektor, popełnił po wojnie samobójstwo.

M A RTA S Z A G Ż D O W I C Z

Najstarszy gmach Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego. Fot. M.S.

Page 37: Tu sã gôdô pò kaszëbskù! s. 3 pdf/MARZEC_2013.pdf · Magda Świerczyńska-Dolot 46 Z drugiej ręki 47 Z dwutygodnika „Kaszëbë” 48 Lektury 55 Wiérztë. Jerzi Stachùrsczi

POMERANIA MARZEC 201336

Z BADAŃ NAD KASZUBSZCZYZNĄ

Proces umierania języka rzeczywiście postępuje

W wypowiedziach moich kanadyj-skich informatorów często się powta-rzały pewne motywy. To, że kiedy byli dziećmi, w ich domu rodzinnym roz-mawiano tylko po kaszubsku, że kiedy odchodzi starsze pokolenie (rodziców) albo kiedy rodzina wyjeżdża do duże-go miasta, to coraz rzadziej używa się teraz kaszubskiego, albo że już prawie nie rozmawia się w tym języku i że w kolejnych pokoleniach ludzie z pew-nością nie będą mówić po kaszubsku. Na pytanie, dlaczego nie starali się prze-kazać dzieciom języka kaszubskiego, odpowiadali na przykład tak: „w dzie-ciństwie miałam problemy z przyswoje-niem sobie angielskiego i nie chciałam, żeby moje dzieci też się tak męczyły” albo „teraz bardzo żałuję, że nie uczy-łam dzieci kaszubskiego”.

Jak wskazuje francuski lingwista Claude Hagège (1998), brak normalnej transmisji języka, całkowity lub częścio-wy brak edukacji w języku ojczystym, nierównoprawna dwujęzyczność, użyt-kownicy języka nieposiadający „kom-petencji rodowitego użytkownika” albo inwazja przez zapożyczenie, to drogi prowadzące w konsekwencji do zaniku danego języka. Miałem okazję zetknąć się z trzema pokoleniami kanadyjskich Kaszubów – 80-latkami, 50-latkami oraz 20-latkami – i dostrzegłem, że ten proces umierania języka rzeczywiście postępu-je, a w przyszłości będzie on, zapewne, jeszcze szybszy. Podczas mojego pobytu w Kanadzie nie słyszałem ani dzieci, ani młodych osób mówiących po kaszub-sku. Pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że nie oznacza to, iż ich nie ma, ale że po prostu ich nie spotkałem. Nie mam za-miaru winić rodziców za to, że nie uczyli dzieci języka kaszubskiego. Rozumiem ludzi, którzy uważają, że dla ich dzieci

U Kaszubów w Kanadzie(część 2)

M O T O K I N O M A C H I

mieszkających w Kanadzie angielski jest ważniejszy niż kaszubski, czy to ze spo-łecznego, czy z ekonomicznego punktu widzenia. Współczuję jednak tym, któ-rzy obserwując proces zanikania języka kaszubskiego, ubolewają nad tym, że nie przekazali dzieciom wiedzy o nim. Jednocześnie jestem pełen szacunku dla nich za to, że pielęgnowali swój ję-zyk i swoją kulturę przez ponad 150 lat, i zastanawiam się nad tym, jakim sposo-bem można by dziś pokonać tę trudną do przeskoczenia barierę.

W stronę rewitalizacji kultury i języka Kaszubów kanadyjskich

Według Davida Crystala (2000) ist-nieje 6 kluczy, które pozwalają odtwo-rzyć język. Zagrożony język zacznie się rozwijać, jeśli osoby, które się nim po-sługują: 1) zwiększą swój prestiż w do-minującej społeczności; 2) powiększą swój majątek względem dominującej społeczności; 3) zwiększą swoją legal-ną władzę w oczach dominującej spo-

łeczności; 4) ich obecność będzie silnie zaznaczona w systemie edukacji; 5) po-trafią pisać w swoim języku; 6) potrafią korzystać z elektronicznych technolo-gii. To wydaje się współgrać z warun-kami wypełnianymi już od dawna dla języka kaszubskiego w Polsce, lecz nie ma to nic wspólnego z obecnym stanem rzeczy w Wilnie i jego okolicy. Jednak-że to, że David Shulist, zdolny polityk oraz lider, dołożył starań, aby ożywić język oraz kulturę kaszubską, jest świa-tłem nadziei. Także to, że wspomniany Karol Rhode wybrał się do Kanady, aby uczyć kaszubskiego, również ma głębokie znaczenie. Nie chodziło prze-cież tylko o samo „uczenie kaszubskie-go”, ta działalność ważna była także ze względu na utrwalanie tożsamości Kaszubów poprzez język i pogłębianie wymiany między Kaszubami z Polski a Kaszubami z Kanady oraz z powodu przekazywania Kaszubom kanadyj-skim doświadczeń Kaszubów polskich. Po upadku systemu komunistycznego

KASZUBYW KANADZIE

KASZUBY

Page 38: Tu sã gôdô pò kaszëbskù! s. 3 pdf/MARZEC_2013.pdf · Magda Świerczyńska-Dolot 46 Z drugiej ręki 47 Z dwutygodnika „Kaszëbë” 48 Lektury 55 Wiérztë. Jerzi Stachùrsczi

37POMERANIA STRËMIANNIK 2013

Z BADAŃ NAD KASZUBSZCZYZNĄ / DZIAŁO SIĘ W MARCU

w Polsce polepszyła się sytuacja ekono-miczna Kaszubów, zaczęła się rozwijać działalność kulturalna w języku kaszub-skim i to dlatego właśnie taka wymiana się teraz umacnia, a to, że Shulist został uhonorowany w roku 2012 Medalem Stolema, jest także częścią tej wymiany. Ponadto, niewykluczone, że polscy Ka-szubi odegrają dużą rolę w podtrzymy-waniu kultury Kaszubów kanadyjskich.

Jednak tego typu wymiana nie może być jednostronna. Na przykład szczególną uwagę powinno się po-święcić problemom językowym. Język kanadyjskich Kaszubów ma wspólne źródło pochodzenia z mową Kaszubów polskich. Jeśli język Kaszubów z Ka-nady wydaje się – w porównaniu do kaszubszczyzny z terenu Polski – języ-kiem zniekształconym elementami za-pożyczonymi z języka angielskiego, to jest to rezultat ponad 150-letniego do-świadczania wpływu innego środowi-ska i wynikających z tego trudnych do uniknięcia zmian językowych. Z tego też względu nie można zaprzeczyć, że propagowanie w Kanadzie języka kaszubskiego z terenów polskich jako tego „poprawnego” może przyspieszyć zanikanie lokalnych cech kaszubszczy-zny. Jednak należałoby może wziąć pod uwagę również to, że gdyby wprowa-dzono także w Kanadzie ten język ka-szubski, jaki w Polsce uznawany jest za „standardowy” czy „literacki” (zakła-dając, że życzyliby sobie tego Kaszubi w Kanadzie), wówczas należałoby za-pewnić kanadyjski Kaszubom repre-zentację w Radzie Języka Kaszubskiego oraz odpowiednio rozszerzyć dyskusję na temat przyszłej standaryzacji ka-szubszczyzny.

Niestety w danych UNESCO (2010) dotyczących języków zagrożonych nie ma języka kaszubskiego Kaszubów ka-nadyjskich, choć jest oczywiste, że sytu-acja tego etnolektu jest krytyczna. Aby skonstruować metody podtrzymania i ożywienia tego języka, niezbędne jest

szybkie przeprowadzenie badań i ana-liz lingwistycznych, w które włączona zostanie także lokalna społeczność. Po-nadto w akcję włączyć należy również polityków oraz specjalistów z różnych dziedzin po to, aby móc opracować plan konkretnych działań takich, jak stwo-rzenie podstaw prawnych itp. w celu ochrony tego obszaru językowego.

Cieszę się, że mogę z tobą porozmawiać po kaszubsku

Osobą, która podczas pobytu w Ka-nadzie zrobiła na mnie największe wra-żenie płynnością w posługiwaniu się językiem kaszubskim, była stuletnia Agnes Daly. Według Theresy Prince, która mi ją przedstawiła, gdy Agnes była dzieckiem, nie uczyła się w szkole angielskiego i mówiła tylko po kaszub-sku. Mimo to – może pod wpływem otoczenia – odniosłem wrażenie, że do-brze mówiła po angielsku. Gdy zagad-nąłem ją moją łamaną kaszubszczyzną, zupełnie się nie zdziwiła. Zwykle, gdy ja jako Azjata odzywałem się do innych wyrażeniem „Bóg zapłac”, Kaszubi się dziwili i chwalili mnie, a tylko jej reak-cja była inna. Powiedziała mi tylko: Cie-szę się, że mogę z tobą porozmawiać po kaszubsku. Chyba nie trzeba tłumaczyć tej prostej myśli o języku ojczystym, płynącej z głębi serca, o języku, z któ-rym wiążą się wspomnienia o rodzicach i bliskich.

PodziękowaniaPodczas swojego krótkiego pobytu

w Kanadzie dużo zawdzięczałem pomo-cy wielu ludzi. Chciałbym tutaj z serca podziękować przyjacielowi Karolowi Rhode, który stał się pośrednikiem, oraz Davidowi Shulistowi i Theresie Prince, a także lokalnej ludności, a w szcze-gólności Esther Yantha, Agnes Daly, Cliffordowi Blankowi, Lawrence’owi Beanishowi, Donaldowi Recoskiemu, Adamowi Shulistowi i Donny’emu Et-manskiemu.

www.facebook.com/kaszubiNALÉZESZ NAJU NA FACEBOOK’U

• 1 III 1833 – w Szopie (pow. kartuski) urodził się ks. Herman Ferdynand Bie- licki, nauczyciel, działacz narodowy, autor życiorysu ks. Piotra Skargi.Zmarł 2 lutego 1905 w Pelplinie.

• 9 III 1853 – w Dolnej Brodnicy urodził się Hipolit Lniski, filomata, lekarz i dzia- łacz społeczny w Chojnicach, opiekun filomatów pomorskich. Zmarł 8 kwiet- nia 1931 w Chojnicach i tam został po-chowany.

• 14 III 1853 – w Szenfeldzie (obecnie Nieżychowice, pow. chojnicki) uro-dził się ks. Antoni Wolszlegier, filo- mata pomorski, działacz społeczno--narodowy, poseł do parlamentu nie-mieckiego, I marszałek sejmiku wo-jewództwa pomorskiego w niepod-ległej Polsce, wiceprzewodniczący Naczelnej Rady Ludowej w Poznaniu. Zmarł 5 stycznia 1922 w Chojnicach i tam został pochowany.

• 25 III 1343 – położono kamień wę- gielny pod Bazylikę Mariacką w Gdańsku.

• 29 III 1893 – w Kościerzynie urodził się Edmund Jonas, działacz kaszubski i społeczny. Był m.in. prezesem Rady Żołnierzy Polaków w Gdańsku oraz współzałożycielem Zrzeszenia Miłoś- ników Kaszubszczyzny „Stanica” w To-runiu. Więzień obozu w Sachsenhau-sen-Oranienburg, gdzie 2 czerwca 1940 został zamordowany.

• 29 III 1923 – Kartuzy uzyskały prawa miejskie.

• 31 III 1873 – w Borze (dawniej Ja-starnia Gdańska) urodził się Aleksan-der Konkel, szkutnik, stolarz, rybak, I przodownik w stacji ratownictwa brzegowego w Jastarni. Tę ostatnią funkcję pełnił od 1 kwietnia 1911 do wybuchu II wojny światowej. A. Kon-kel zmarł 28 marca 1955 w Jastarni, a pochowany został na miejscowym cmentarzu parafialnym.

Źródło: Feliks Sikora, Kalendarium kaszubsko-pomorskie

DZIAŁO SIĘ w marcu

Page 39: Tu sã gôdô pò kaszëbskù! s. 3 pdf/MARZEC_2013.pdf · Magda Świerczyńska-Dolot 46 Z drugiej ręki 47 Z dwutygodnika „Kaszëbë” 48 Lektury 55 Wiérztë. Jerzi Stachùrsczi

POMERANIA MARZEC 201338

Z KOCIEWIA

Każdy wie, że „nie ma tak dobrze”, by były tylko radości. Potrzebne są smutki, by pełniej odczuć dobre chwi-le. Ks. Jan Twardowski napisał, że jak jest tylko dobrze, to niedobrze... Za-cznę jednak od jasnych myśli, bo były pierwsze. Uradowało mnie zaproszenie od Towarzystwa Społeczno-Kultural-nego im. Małgorzaty Hillar oraz wójta gminy Zblewo na uroczystość wrę-czenia nagrody Kociewskie Pióro 2012 (7 lutego 2013 r.). Jeszcze nie byłam na tego typu gali, a odbyła się ona po raz siódmy. Wiadomo, już się chwaliłam, że wszystko, co kociewskie (oczywiście: wszystko, co pomorskie) i dobre, jasne – serce raduje. Dobrze, że poszczególne kociewskie ośrodki mają swoje „impre-zy flagowe”. Gdy słyszę nazwę Zblewo, to od razu pojawia się na ekranie skoja-rzeń postać Małgorzaty Hillar, o której wiedzą licealiści z całej Polski. A przy-najmniej wiedzieć powinni. Była duże-go formatu poetką, a to, że z Kociewia, jest dodatkowo ważne dla nas!

Zblewo ma też innych swoich boha-terów, np. ks. Józef Wrycza, ale to inny wątek. Ze Zblewem kojarzy się Pinczyn. Gdy słyszę tę nazwę, to od razu zosta-je przywołany wesoły „Kuba z Pinczy-na”. Niedawno ucieszyliśmy się książ-ką Anny Juraszewskiej Między nami na Kociewiu. Wybór gawęd i widowisk w gwarze kociewskiej. W pobliskiej Byto-ni znajduje się bardzo bogata izba regio-nalna, w której można podziwiać rzeczy z kultury materialnej regionu. Kultura materialna jest uprzywilejowana. Im coś starsze, tym ciekawsze. Kultura ducho-wa – jej dawne formy i kształty – dawno by przeminęła, gdyby nie ludzie pióra, co to opisują, utrwalają, tworzą kulturowe konteksty, upowszechniają i kreują.

I jeszcze – co szczególnie ważne – nadają kształt wzruszeniom...

Mamy na Kociewiu całkiem spo-ro niepospolitych postaci – myślałam, patrząc na gości zaproszonych do Bo-rzechowa na uroczystość wręczania Kociewskiego Pióra. Przywołam choćby trzy nazwiska. Krzysztof Kowalkowski dokumentujący dzieje miejscowości w wielu opracowaniach. Ks. Franciszek Kamecki – jak dobrze, że w jego pej-zażu osobistym jest kraina nad Wisłą. Koniecznie trzeba zatrzymać się na jego poetyckich ścieżkach i ciągle od nowa szukać odpowiedzi na ważne pytania. W rozlicznych tekstach senatora An-drzeja Grzyba szukam swojskości, któ-ra sprawia, że to, co zwykłe, codzienne – staje się odświętne i tak bliskie.

W Borzechowie jest powszechnie znana chata z podcieniem, która sta-ła się wizytówką miejsca, czyli tu też trzeba choć raz w życiu być. Miejscem kociewskiego święta była restauracja K2 (nazwa osobliwa i nie-kociewska). W środku elegancko, przytulnie, cie-pło... Przebieg uroczystości dobrze zor-ganizowany. Galę umilał zespół Quartet. Spotkanie zaszczycili starostowie, prezy-denci Starogardu Gdańskiego i Tczewa, wójt gościnnej gminy. Wśród zapro-szonych – wielu znanych i cenionych regionalistów. Zaczęłam sobie notować: K. Gierszewska, S. Sierko, A. Słyszew-ska, E. Lewandowska, R. Kotłowska, A. Watkowska, M. Möller... i wielu in-nych. Znowu kociewskie święto.

Poznaliśmy osiemnastu nominowa-nych i sześciu nagrodzonych regionali-stów. Kategorie, w których przyznaje się nagrody, to: publicystyka, literatura oraz animacja kultury. W tym roku dodatko-wo za całą dotychczasową działalność na rzecz regionu przyznano nagrodę Tadeuszowi Wryczy i Józefowi Ziółkow-skiemu. Laureatami w trzech wymienio-nych kategoriach zostali: Wiesław Brzo-

skowski (publicystyka), Jolanta Stepun (literatura) oraz tczewska Fabryka Sztuk i indywidualnie wyróżniona Alina Jeleń (animacja kultury). Swoje święto miały też osoby nominowane do nagrody, co już jest wyróżnieniem i zarazem za-chętą, by nie ustawać w drodze. Warto dodać, że jury pracowało pod przewod-nictwem prof. T. Linknera, od dawna zasłużonego dla Kociewia. Nagrody pieniężne dla laureatów Kociewskiego Pióra 2012 ufundował marszałek woje-wództwa pomorskiego.

Dzień później zmienił się świat. W Zespole Szkół Ponadgimnazjalnych w Świeciu planowano – jak co roku – uroczyście obchodzić Światowy Dzień Kociewia, na co byłam też zaproszona. Bezlitosny los napisał jednak inny sce-nariusz. Uroczystość odwołano z powo-du żałoby w powiecie świeckim. W wy-padku, o którym wielokrotnie mówiono w mediach, a u nas we wszystkich ro-dzinach, zginęli trzej uczniowie – bra-cia. Po kilku dniach zmarł też czwarty, siedemnastoletni Daniel. Pogrzeby w Przysiersku stały się wielką manife-stacją lokalnej wspólnoty, współodczu-wania, refleksji nad kruchością życia i miejscem w przestrzeni Bożego świata. Swoim zbyt krótkim życiem zdążyli już dać świadectwo, że we współczesnym szalonym świecie można być ambitnym, życzliwym, razem z rodzicami chodzić co niedzielę do kościoła... Wielu pyta-ło: dlaczego właśnie oni? Nie wiem, czy ktoś znajdzie odpowiedź. Nie znałam Krzysia, Karola, Marka, ale o całej rodzi-nie słyszałam wiele dobrego. Na pewno warto zatrzymać się przy zamieszczo-nej w prasie wypowiedzi dzielnego ojca niezwykłych synów: „Tyle dobrego wy-darzyło się po śmierci moich synów... Widać Pan Bóg potrzebował ich, żeby pokazać, ile wrażliwości i współczucia drzemie w ludziach...” Te słowa niosą światło.

Człowieczy los – blaski i cienieM A R I A PA JĄ KO W S K A- K E N S I K

Page 40: Tu sã gôdô pò kaszëbskù! s. 3 pdf/MARZEC_2013.pdf · Magda Świerczyńska-Dolot 46 Z drugiej ręki 47 Z dwutygodnika „Kaszëbë” 48 Lektury 55 Wiérztë. Jerzi Stachùrsczi

39POMERANIA STRËMIANNIK 2013

GADKI RÓZALIJI

Ta pjeśnia czi frantówka była łulu-bjónó śł. pamniaci braciszkóf naszygo Tatki. Braciszkóf mniał walnych, tedi jak łóne garowali, to dałó jych czuć wew całki wsi.

Tatko tan małi bjałi dómek sóm po-stawjył, eszcze pszet żaniaczkó! Tedi weselisko sia łotbiwało wew tim dóm-ku, binójmni tóńce, bo na jeście goście szli za górka, do dómu Panni Młodi.

Za jaki dobri rok żam sia wew tim dómku łurodziyła na śłat Boski. Jak żam walnie podrosła ji łusz pewnie byłóm wew łuczbach, ji tedi psziszła byfyla, żebi ty pjachudri zalesiyć. Tedi razam za mnó rosłi te chójki, ji tera nasz dó-mek, co durch je bjałi, stoji we śroćku chojnóf wew „Słóneczni Dolinie”, na Leśni 5.

Długo bi psisać, co łón pszeszet bez wojna! Dziś dóm tamu pokój ji jano wspómna, że po wojnie całki dach był pokiereszowani łot szplytróf. Przepra-wa bez rzyka Czarna Woda dló naszych oswobodzicielóf była cianszka! Wuja, chtóran był tedi łu Hallera, gadał, że durcham jano dało czuć wew radio – di jo, Szwarc Waser ji Szwarc Waser. Bez to łón sobje robjył wirzuti, że posłał dó nas, do ti Szwarc Waser, sfoja żóna zez dzieciskami. Wew naszi chałupsie był szpjital-lazaret, a mi siedzielim wew bónksze. Dali niy banda łopsisiwać, bo to bi było na ksiószka. Jano powjam, czamu byli ważne dziuri wew dachu, a niy – dejma na to – potrzaskane łok-na. Owósz tamu, że mi na wiwczasi, co sia nazyweli „Pot Gruszó”, jezdziylim co rok – gynał! A że nas było coraz wjanci, bo sia gzubi rodziyłi, to tedi musielim sia ulokować na potdaszu. A tam był raj! Jak mi leżelim we wyrach, wjidzie-lim bes ty dziuri na dachu gwjazdi ji mniesiónc. Co to była za uciecha! Nóm sia to srodze wjidziało ji żebi niy to, że zamanófszi padał deszcz, bi po dziś dziań tak pewno pożiwali. Ale Babka,

co była ajgen, binajmni wew budow-lach, zamiast potkładać mniski ji bali-ja, jak lało jak zez cybra, zarzóndziyła nowi dach!!! Tan nowi dach pszetszima trzecia wojna, ale fcale nie je róman-ticzni jak tamtan. Tera mi go durcham wspómninómi, ji ja chca napsisać na jego cześć pean. Jano niy powjycta nikómu, że ja ściógnyłóm z jinszygo wjyrsza, jano że tamtan nie był po ko-ciewsku:

Wieczór – dóm śpsi.Dach jak wew poduszka wew niebo sia wtula.Ji tam w ti pościeli śnmi, żebi był jednim zez tisiónca,Co bi sia kómpał w srybrze mniesiądza!Ślypsia mu sia mrużó.Za rance mnie tszima,a ja nie wjam, czi to lato, czi zima?Ale wjam, że ta moja chatka, to je dobra matka.Nie je zła – kedi śpsia, zawdy nas

pszijmuje, boNie je macocha – łóna nas kocha!

Żebi bić we zgodzie zez prawdó, dodóm, że pierwowzór napsisał zna-ni pjisasz-poeta zez Czarni Wodi. Łón czasto szpacyruje wedle naszi chałupki ji sztrekó jidzie wew chojni! A mi do-

prawdi, rok wew rok, sómi wew tim naszym dómku!

Siedzim se Pot Gruszó ji prawjim ło starych karabjinach. Mami ji Tati łusz ni ma! Ostała jano ta poczciwa grusza, co tak naprawdi je dzikó jabłonko zaszcze-pjóno łodmnianó dobrygo gatunku. Pot nió wjyrsze Babki se pszipómninómi ji dawne czasi, jak eszcze koniami sia łorało, żito sia kosó siekło, byli sztigi ji kopki siana. A zez łóndóf sia na fórze jechało po ciaszki robocie. Łoj łza sia wew łoku franci! Chdzie só chłopci zez tamtych lat, czi było tak? Czi było tak?

Mój sin, to skończył karjera wew Olsztynie ji robji na UWM wew Katy-drze Hodowli Kónia, bo łusz za małego knapa na kóniach rejterował!

Łojciec kochał kónie! Ja kochóm kónie ji słóneczna doli-

na!Sin kónie kocha ji żić bez niych niy

może!To ja sia pitóm, chto kónióf niy

kocha? Kożdi dobri człek musi kochać kónie.

Ji dawne małe białe dómki!!!Czujeta!?

Rózalija

Tekst w gwarze kociewskiej, zachowano pisow-nię Autorki.

Małi bjałi dómek

Z Y TA W E J E R

Fot. Maciej Stanke

Page 41: Tu sã gôdô pò kaszëbskù! s. 3 pdf/MARZEC_2013.pdf · Magda Świerczyńska-Dolot 46 Z drugiej ręki 47 Z dwutygodnika „Kaszëbë” 48 Lektury 55 Wiérztë. Jerzi Stachùrsczi

POMERANIA MARZEC 201340

Z DZIEJÓW POMORSKIEGO SZKOLNICTWA

Początki szkolnictwaO jakiejkolwiek szkole w Kartuzach

w nieco późniejszym okresie brak wia-domości. Z monografii Jerzego Stankie-wicza pt. Kartuzja Gdańska (lata 50. XX wieku) dowiadujemy się, „iż u północ-nego rozstaju dróg (rejon dzisiejszego Placu Brunona) usytuowany jest budy-nek szkolny”. Szkoła ta znajdowała się w miejscu dzisiejszej posesji państwa Zarembów. Istniała tam już w 1791 roku, chociaż według Stankiewicza mogła się tam znajdować już w połowie XVIII wieku. Pod koniec tego wieku ludność osady liczyła nieco ponad 100 osób. Byli to „przypuszczalnie wyłącz-nie miejscowi Kaszubi” (J.S.)

Z chwilą utworzenia w 1818 roku powiatu kartuskiego następuje stop-niowe przeobrażenie się Kartuz z osady przyklasztornej w osadę o charakterze miejskim. W latach 50. XIX stulecia w Kartuzach miały swoją siedzibę m.in. sąd powiatowy, nadleśnictwo, pocz-ta, szpital powiatowy i apteka. Powiat kartuski, największy w rejencji gdań-skiej, miał w XIX wieku stosunkowo gęstą sieć szkół na najniższym pozio-mie. Kiedy w 1818 roku w powiecie było zaledwie 20 szkół, to już w latach 50. XIX stulecia ich liczba wzrosła do około 60, by w przededniu wybuchu I wojny światowej osiągnąć ponad 150. Większość ich była szkołami wyznanio-wymi. Do szkół katolickich uczęszczało dwa razy więcej uczniów niż do szkół ewangelickich.

Kartuska Szkoła WydziałowaSzkoła elementarna w Kartuzach mie-

ściła się początkowo w budynku dawnej szkoły klasztornej, a potem w 1861 roku, w prowizorycznych zaadaptowanych na nauczanie pofolwarcznych pomiesz-czeniach. W tym czasie Kartuzy liczyły już około 1500 mieszkańców. Ta już te-raz gminna szkoła w roku 1864 została rozbudowana do 10-izbowego gmachu. W tym budynku, będącym dziś siedzibą I Liceum Ogólnokształcącego przy ulicy Klasztornej, mieściła się powstała w 1920 roku Koedukacyjna Szkoła Wydziałowa – prekursorka późniejszego gimnazjum w Kartuzach. Była 4-klasowa, na pod-budowie trzech klas szkoły powszech-nej (klasa wstępna), i o dość zróżnico-wanym wieku uczniów. Pamiętajmy, że były to pierwsze lata w odrodzonej

Polsce. Szkoły Wydziałowe powstawały na Pomorzu w latach 1920–1921 bodaj w każdym mieście powiatowym. Do tej szkoły uczęszczały przede wszystkim dzieci urzędników, rzemieślników, kup-ców oraz okolicznych gburów. Uczono w niej podstawowych przedmiotów ogólnokształcących, ale także łaciny i ję-zyka obcego nowożytnego. Szkoła Wy-działowa po 4-letnim funkcjonowaniu została zlikwidowana z powodu braku dotacji ze strony władz powiatowych.

Kartuska Szkoła Wydziałowa była ambitną kontynuacją świetnej tradycji szkolnictwa średniego w tym mieście. Zmiany polityczne w latach 1918–1919 doprowadziły bowiem do likwidacji istniejących tu od kilkudziesięciu lat dwóch szkół: średniej, tzw. Wyższej Szkoły Chłopców (Hohere Knaben-

O kształceniu kartuskiej młodzieżyW roku 1620 Zakon Kartuzów nabył posesję w gdańskich Starych Szkotach. Przeor kartuskiego kon-wentu pragnął tutaj – w pobliżu znanej szkoły jezuickiej – umieścić czterech ubogich uczniów z ro-dzin poddanych klasztornych lub z rodzin szlacheckich, zapewnić im naukę i pełne utrzymanie. To pierwsza wzmianka o jakiejś formie kształcenia młodzieży mieszkającej w przyklasztornej osadzie.

J E R Z Y N A C E L

Szkoła powszechna przy dawnej ul. Górnej. Pocztówka z 1918 r.

Page 42: Tu sã gôdô pò kaszëbskù! s. 3 pdf/MARZEC_2013.pdf · Magda Świerczyńska-Dolot 46 Z drugiej ręki 47 Z dwutygodnika „Kaszëbë” 48 Lektury 55 Wiérztë. Jerzi Stachùrsczi

41POMERANIA STRËMIANNIK 2013

Z DZIEJÓW POMORSKIEGO SZKOLNICTWA

schule), z programem gimnazjalnym (były w niej trzy pierwsze klasy: sexta, quinta i quarta ówczesnego dziewię-cioletniego gimnazjum) oraz Wyższej Szkoły Dziewcząt (Hohere Madchen-schule), dziesięcioklasowej, po której uczennica mogła otrzymać świadectwo dojrzałości.

Wspominając o kartuskim szkolnic-twie w okresie pruskim, należy zwrócić uwagę na systematyczną eliminację ję-zyka polskiego ze szkół elementarnych. Ten fakt doprowadził do zakładania tajnych, domowych kompletów na-uczania ojczystej mowy. Według Jerze-go Szewsa (Język polski w szkolnictwie średnim Pomorza Gdańskiego w latach 1815–1920) takie szkółki istniały rów-nież w Kartuzach na przełomie pierw-szej i drugiej dekady XX wieku.

Innym drażliwym zagadnieniem w kartuskich szkołach symultannych w czasach pruskich były zatargi mło-dzieży katolickiej, głównie kaszubskiej, z niemieckimi nauczycielami wyzna-nia ewangelickiego. Często dochodziło do poważnych konfliktów (np. w roku 1892). W obronie szykanowanej mło-dzieży stawało terenowe ogniwo Towa-rzystwa Pomocy Naukowej dla Uczącej się Młodzieży Polskiej Prus Zachodnich z jej wybitnym działaczem, kartuskim aptekarzem B. Pińkowskim.

Rozbudowa sieci szkółW Kartuzach istniały również szko-

ły prywatne. W latach 1906–1913 mie- szkał w tej miejscowości znakomity slawista, językoznawca, badacz języka

kaszubskiego Friedrich Lorentz. Ten Meklemburczyk prowadził w Kartuzach przez kilka lat prywatną szkółkę gimna-zjalną, w której również uczył.

W 1922 roku powstała w Kartuzach tzw. Szkoła Dokształcająca. Była to szko- ła, w której uczono przede wszystkim rzemiosła, handlu i usług. Ukończenie Szkoły Dokształcającej było warun-kiem składania egzaminu czeladnicze-go przed komisją Izby Rzemieślniczej. W roku 1930 przekształciła się w Pu-bliczną Szkołę Dokształcającą Zawodo-wą. Od tego czasu zajęcia odbywały się w budynku istniejącego już gimnazjum przy ulicy Klasztornej. Pomimo wielu perturbacji, jakie szkoła przechodziła,

stwierdzić trzeba, że wykształciła całą rzeszę rzemieślników, handlowców i niższych urzędników. Wiadomo rów-nież, że w 1932 roku w Kartuzach ist-niała Szkoła Kaszubskiego Przemysłu Ludowego.

Po zakończeniu II wojny światowej działała w Kartuzach szkoła zawodo-wa, przygotowująca młodzież do pracy w handlu i rzemiośle. Funkcjonowała tu także szkoła, która uczyła dziewczę-ta kroju, szycia i haftu kaszubskiego. W 1951 roku utworzono Zasadniczą Szkołę Zawodową. Te trzy szkoły były w pewnym sensie kontynuacją przed-wojennej Publicznej Szkoły Dokształca-jącej Zawodowej.

Wzmiankowana wcześniej gmin-na szkoła podstawowa (elementar-na, rozbudowana w roku 1864) już w pierwszych latach XX wieku stawała się coraz mniej funkcjonalna z powo-du wzrastającej z roku na rok liczby uczniów. Zarząd gminy podjął decyzję o budowie nowej szkoły. Według rela-cji Wiktora Negowskiego, kartuskiego drukarza i świadka tamtych czasów, duża nowoczesna szkoła podstawowa powstała „na miejscu pagórka, który był wysoki jak 8-piętrowy dom, z któ-rego był widok na Wieżycę, a las był aż do starego szpitala”. Ten duży budynek szkolny, usytuowany przy ulicy 3 Maja, wieloizbowy, z aulą oraz boisko odda-no do użytku w roku 1915. Ta począt-kowo 7-klasowa szkoła koedukacyjna już w1933 roku została przekształcona

Zespół Szkół Ogólnokształcących przy ul. Klasztornej.

Miejskie Gimnazjum im. H. Sienkiewicza. 1930 r.

Page 43: Tu sã gôdô pò kaszëbskù! s. 3 pdf/MARZEC_2013.pdf · Magda Świerczyńska-Dolot 46 Z drugiej ręki 47 Z dwutygodnika „Kaszëbë” 48 Lektury 55 Wiérztë. Jerzi Stachùrsczi

POMERANIA MARZEC 201342

Z DZIEJÓW POMORSKIEGO SZKOLNICTWA

w szkołę żeńską nr 2, która za patrona przyjęła św. Kazimierza, oraz męską nr 1 patronatu marszałka Piłsudskie-go. Po II wojnie światowej w jednym budynku nadal funkcjonowały dwie szkoły, ale już bez patronów. W 1955 roku nastąpiło ich połączenie w Szkołę Podstawową nr 1. Szkoła nr 2 powstała w baraku przy ulicy Dworcowej, a od 1969 roku funkcjonowała już w nowo

wybudowanym budynku przy ulicy Chmieleńskiej.

Gimnazjum, liceum i technikumNowym rozdziałem w kartuskim

szkolnictwie było powołanie gimna-zjum w budynku byłej Koedukacyjnej Szkoły Wydziałowej przy ulicy Klasztor-nej. Do jego utworzenia doszło 1 wrze- śnia 1927 roku z inicjatywy powołane-

go wówczas Kuratorium Szkolnego, ze starostą kartuskim B. Ostoja-Sędzimi-rem na czele. Koncesję na prowadzenie prywatnej szkoły, wydaną przez Kura-torium Okręgu Szkolnego Pomorskie-go w Toruniu, otrzymał jej pierwszy dyrektor Stanisław Reiss. Natomiast właścicielem szkoły było Kuratorium Szkolne. Pełna nazwa gimnazjum pry-watnego typu staroklasycznego brzmia-ła: Gimnazjum Koedukacyjne im. Hen-ryka Sienkiewicza w Kartuzach. Do sześcioklasowego gimnazjum przyjęto w 1927 roku na podstawie egzaminów 120 uczniów do trzech klas. Pierw-si absolwenci z małą maturą opuścili szkołę w roku 1931; było ich trzynastu, a w całym okresie międzywojennym – 94. W 1930 roku właścicielem gimna-zjum stało się miasto Kartuzy, a szkoła – pod nową nazwą: Miejskie Gimna-zjum im. H. Sienkiewicza – funkcjono-wała do wybuchu II wojny światowej. W okupacyjnych latach 1942–1944 ist-niało tu gimnazjum (Hauptschule) i filia kościerskiego liceum. Potem w budyn-ku szkoły utworzono szpital wojskowy.

W odrodzonej Polsce (w roku 1945) powstała tu pełna szkoła średnia o na-zwie Państwowe Liceum i Gimnazjum im. Hieronima Derdowskiego. Dziś w rozbudowanym dawnym gimna-zjum, przystosowanym do współczes- nych wyzwań, mieści się Zespół Szkół Ogólnokształcących. Średnio co dziesięć lat absolwenci kartuskiej Alma Mater spotykają się na tzw. zjazdach. Ostatni odbył się się w czerwcu ubiegłego roku z okazji 85-lecia Gimnazjum i Liceum Ogólnokształcącego. Z jego kalenda-rium dowiedzieliśmy się, że w latach 1927–2012 szkołę ukończyło 8185 ucz- niów.

Trudno byłoby dziś wymienić wie-lu wspaniałych nauczycieli mojej szkoły oraz jeszcze większą liczbę wybitnych absolwentów, którzy w naszej Ojczyź-nie zajmują eksponowane stanowiska w szkolnictwie wyższym, kulturze i sztuce czy też administracji państwo-wej. Wśród nich są m.in. Rektor Uniwe-sytetu Gdańskiego Bernard Lammek, aktorka Danuta Stenka czy prezes ZKP Łukasz Grzędzicki.

Ważną rolę w edukacji kartuskiej młodzieży pełni też wyłoniona w 1966 roku z Zasadniczej Szkoły Zawodowej szkoła odrębna organizacyjnie, czyli Technikum Mechaniczne. Obecnie ta

Liceum Ogólnokształcące im. H. Derdowskiego w Kartuzach, moja dobra szkoła, kształtowało nasze charaktery, nasz światopogląd, nasze widzenie świa-ta. Wspaniali nauczyciele przekazali nam uniwersalny system wartości, którymi staram się kierować w życiu, a więc: uczciwość oraz przedkładanie dobra ogółu ponad sprawy osobiste. Podjęcie studiów na Wydziale Chemicznym Politech-niki Gdańskiej zawdzięczam mojemu licealnemu nauczycielowi chemii, Sta-nisławowi Reglińskiemu, który w niezwykle sugestywny sposób potrafił nas zainteresować tym przedmiotem. Dziś, po latach, mogę stwierdzić, że ogólną wiedzę, która czyni człowieka świadomym swojej osobowości, zawdzięczam właśnie kartuskiemu liceum.

Prof. Bernard Lammek, Rektor Uniwersytetu Gdańskiego

Im więcej czasu upływa, tym cieplej myślę o kartuskim Liceum Ogólno-kształcacym przy ulicy Klasztornej i latach w nim spędzonych, które ukierunko-wały moją życiową drogę. Kiedy spotykam znajomych z lat szkolnych, dociera do mnie, jak wielki potencjał był zgromadzony w talentach uczniów tego ogól-niaka. Dumny jestem z naszego liceum, szczególnie kiedy w najróżniejszych sytuacjach odkrywam dokonania jego absolwentów i widzę, jak pozytywnie budują obraz naszego regionu i kraju. Kondycji i hartu ducha nabywali przecież, biegając na WF-ie dookoła kartuskich jezior.

Łukasz Grzędzicki, Prezes Zarządu Głównego Zrzeszenia Kaszubsko Pomorskiego

Wihelm Brauer. Kartuska Szkoła Powszechna. 1915 r.

Page 44: Tu sã gôdô pò kaszëbskù! s. 3 pdf/MARZEC_2013.pdf · Magda Świerczyńska-Dolot 46 Z drugiej ręki 47 Z dwutygodnika „Kaszëbë” 48 Lektury 55 Wiérztë. Jerzi Stachùrsczi

43POMERANIA STRËMIANNIK 2013

BOHATER Z DZIEMIAN

Wychowywał się w rodzinie zie-miańskiej Jana Łukowicza i Józefiny Bukowskiej. Familia była na wskroś patriotyczna. W domu panował duch prawdy, poszanowania człowieka i głę-bokiej wiary w Boga. Autorytet ojca bu- dowany był na zrozumieniu potrzeb chłopca i na jasno sprecyzowanych wy-maganiach. Wychowaniu towarzyszyło zaufanie i nieomalże całkowita wolność w podejmowaniu przez chłopca coraz dojrzalszych samodzielnych decyzji. Su- rowość ojca była łagodzona ciepłem i miłością matki. Krótko grzał się przy rodzinnym ognisku.

Młodzieńcze lata W wieku lat 12 został uczniem zna-

nego gimnazjum humanistycznego w Chojnicach. Nie tracił czasu. Przygo-towany do samodzielnego życia i wy-pełniania obowiązków, uczył się dobrze. Najbardziej polubił przyrodę, a w niej elementy geografii. Nic dziwnego, skoro las był dla niego naturalnym otoczeniem od najwcześniejszego dzieciństwa, już po kilku wskazówkach ojca nie miał trud-ności w odnalezieniu w nim właściwej drogi. Pływając nocą łódką po jeziorze, szybko nauczył się mowy gwiazd.

Zamieszkiwanie na wsi nie zrobiło z niego samotnika, nieśmiałka. Przeciw-nie. W chojnickim gimnazjum wodził w towarzystwie, był lubiany za otwar-tość, za obdarzanie każdego szczerym uśmiechem. Starsi koledzy zauważyli, że jest odważny, prawdomówny i oddany zniewolonej Ojczyźnie, natomiast nie-przyjaźnie nastawiony do władz niemiec-

kich. To zadecydowało o tym, że rychło wtajemniczony został w istnienie tajnej organizacji filomackiej i zaproszony do prac filomackiego kółka. Z wielkim za-pałem przystąpił do zapoznawania się z literaturą polską i historią ojczyzny.

Czas wręcz naglił do walki. Nie wy-starczało już samokształcenie w zakre-sie historii i literatury oraz poznawanie wrogich zamiarów zaborcy. Co chwilę pojawiały się jaskółki przynoszące zwiastuny wolności. Młodzież chojnic-ka nawiązała kontakty z organizacjami niepodległościowymi działającymi na terenie zaboru austriackiego, w którym panowała większa swoboda aniżeli w za- borze pruskim. Kontakty z początku lis- towne – z czasem przekształciły się w kontakty bezpośrednie. Pierwszy na „wycieczkę” do Krakowa w 1910 udał się sam prezes Towarzystwa Tomasza Za- na w Chojnicach Bronisław Sowiński z Łęga. Zapoznał się z historią i zabyt-kami królewskiego miasta i odbył ćwi-czenia harcerskie o charakterze woj-skowym. W następnym roku na taką wycieczkę wysłano Stefana Łukowicza. Brał udział w podchodach i ćwiczeniach z bronią załadowaną ślepą amunicją. Zbierał wyróżnienia i pochwały, był jednym z najlepszych. Dla niego nocne ćwiczenia patrolowe na błoniach i wzgó-rzach krakowskich, śledzenie wroga i przeprowadzanie natarcia były dzie-cinną igraszką po zabawach w okolicach Dziemian. Wieczorami poznawał teore-tyczne zasady walki z podręczników Polskich Drużyn Strzeleckich. Nie mógł się doczekać, aby zdobytą wiedzą po- dzielić się z członkami chojnickiego To-warzystwa Tomasza Zana.

placówka nosi nazwę Zespół Szkół Technicznych im. Floriana Ceynowy i mieści się w budynku przy ul. Mści-woja II. Tę szkołę ukończyło już ponad dwa tysiące dobrze wykształconych techników.

Fot. ze zbiorów autora

Szkolnictwo kartuskie dziś

Dzisiaj w Kartuzach funkcjonują zarówno szkoły publiczne, jak i niepu-bliczne, na różnych poziomach edukacji – łącznie ok. 35 placówek edukacyjnych. Gmina Kartuzy jest organem prowa- dzącym dla 23 jednostek, w tym 3 przed- szkoli, 3 punktów przedszkolnych, 12 szkół podstawowych, 4 gimnazjów oraz liceum, do których uczęszcza oko-ło 4400 uczniów.

Finansowe wsparcie unijne pozwo-liło na stworzenie nowego przedszkola w mieście i punktów przedszkolnych we wsiach. W efekcie opieką przed-szkolną w przedszkolach publicznych i niepublicznych objęto 80% dzieci, co plasuje gminę Kartuzy wśród najlep-szych w kraju pod względem dostępu do edukacji przedszkolnej.

W ostatnich sześciu latach w mo-dernizację szkół zainwestowano ponad 19 mln zł, średnio 3,2 mln zł rocznie. Dzięki temu przybyły nowe sale gimna-styczne (2), boiska sportowe (8), w tym 2 tzw. orliki, place zabaw (12). Wartość środków zainwestowanych w eduka-cję uczniów w ramach projektów unij-nych, to ok. 10 mln zł. Obecnie ucznio-wie i nauczyciele korzystają z placówek wyposażonych m.in. w komputery z dostępem do internetu wraz z dru-karką w każdej klasie lekcyjnej (354 ze-stawy), dziesiątki tablic interaktywnych oraz wiele pomocy dydaktycznych na miarę współczesności, jak np. innowa-cyjne zestawy klocków lego z funkcją programowania komputerowego do zajęć z tzw. robotyki. W każdej szkole jest nowoczesny multimedialny gabi-net logopedyczny, w gimnazjach – la-boratoria mobilne do przeprowadzania doświadczeń z fizyki, chemii i biologii, w placówkach edukacyjnych w gminie są także nowoczesne pracownie języko-we i pracownie informatyczne.

hp

Wszystko poświęcił OjczyźnieStefan Łukowicz urodził się w roku 1894 w Dziemianach. Ta wieś na zawsze pozostała w jego sercu Itaką. Z niej wyjeżdżał i do niej wracał. Jej położenie nad jeziorem, w otoczeniu lasów, rozbudziło w chłopcu żądzę podchodów, przygód, podróży, a nawet walki. A walczyć w tamtych czasach każda młoda, rozgorączkowana głowa miała z kim.

RO M A N RO B A C Z E W S K I

Page 45: Tu sã gôdô pò kaszëbskù! s. 3 pdf/MARZEC_2013.pdf · Magda Świerczyńska-Dolot 46 Z drugiej ręki 47 Z dwutygodnika „Kaszëbë” 48 Lektury 55 Wiérztë. Jerzi Stachùrsczi

POMERANIA MARZEC 201344

BOHATER Z DZIEMIAN

Okrzyknięty komendantemW drodze powrotnej z Krakowa nie

zasnął ani na moment. W głowie kłębiły mu się myśli niezwykłe, odważne; a to cza- jące się jak majaki, nierealne, a to real-ne, jak błyskawica na niebie, po chwili przybierająca gotową formułę regulami-nów i instrukcji. Z pośpiechem notował każdą myśl, każde zdanie. Do Chojnic przyjechał z gotowym planem działania. W słoneczne popołudnie wrześniowe 1911 roku na tajnym spotkaniu w lesie zaproponował zaskoczonym uczestnikom utworzenie w rejonie Chojnic Polskiej Drużyny Strzeleckiej i Tajnego Skautingu. Jego propozycje zostały przyjęte i okrzyk-nięto go komendantem. Odtąd spotyka-li się regularnie co dwa, trzy tygodnie. Ćwiczyli sprawność fizyczną i psychicz-ną, nabierali tężyzny. Zaznajamiali się z budową broni, uczyli się opatrywania rannych, ćwiczyli terenoznawstwo i pod-chodzenie wroga. Wprawiali się w walce obronnej i zaczepnej. W tych paramilitar-nych zajęciach uczestniczył kwiat mło-dzieży kaszubskiej z rejonu Chojnic, ze skraju Gochów, a nawet z Nordy. Wśród jego podkomendnych byli Franciszek Sieracki, przyszły burmistrz Chojnic, oraz Franciszek Żynda, późniejszy proboszcz w Chełmnie.

W sierpniu 1914 roku Stefan Łukowicz został powołany do wojska niemiec-kiego. Ukończył kurs podchorążych w Biedrusku pod Poznaniem. Jednakże, jako osobnik niepewny politycznie, nie otrzymał stopnia oficerskiego. W grud-niu 1918 roku został zdemobilizowany.

Nie zaniechał działańPo powrocie w rodzinne strony na-

tychmiast przystąpił do organizacji Stra-ży Obywatelskiej na Kaszubach oraz udzielał się w pracach Organizacji Woj-skowej Pomorza, m.in. przeprowadził rozbrojenie Grenzschutzu w okolicy Ko- ścierzyny i Lipusza. Uciekając Niem-com, przekroczył linię demarkacyjną i zgłosił się w Poznaniu do wojska pol-skiego. Wkrótce został oddelegowany do tworzenia Dywizji Strzelców Pomor-

skich. W 1920 roku rozpoczął jako po-rucznik służbę w 66. pułku kaszubskim w Chełmnie. Jako dowódca 3. kompa-nii uczestniczył w walkach z konnicą Budionnego na odcinku rzeki Leśnej. W czasie walk został ranny i skierowany na leczenie do Poznania. Po wyleczeniu służył w 58. Pułku Piechoty Wielkopol-skiej, w którym był najpierw dowódcą kompanii, następnie drugiego batalionu, awansując do stopnia majora.

W 1935 roku przeniesiony został w stan spoczynku. To wtedy ujawnił, skrywaną dotychczas, niechęć, ba, na-wet wrogość do Józefa Piłsudskiego, który na Kaszubach nie cieszył się taką estymą, jak w Małopolsce. Organizo-wał prywatne spotkania działaczy na-rodowościowych, którzy dyskutowali nad stanem państwa, stawiali diagnozę i precyzowali wnioski pozwalające na zmianę sytuacji. Próbowali przeciw-stawić się mitowi legionów. Walczyli z pomijaniem znaczenia stutysięcznej błękitnej armii gen. Hallera w wyzwo-leniu ojczyzny. W jego poznańskim mieszkaniu spotykali się ks. płk Józef Wrycza, księża Maksymilian Dunajski i Józef Prądzyński, red. Franciszek Kręcki z Gdańska i Cyryl Ratajski – prezydent Poznania. Kontaktował się z Władysła-wem Sikorskim i innymi działaczami Frontu Morges. Mimo odejścia z czyn-nej służby wojskowej przygotowywał tajne plany obronne dla Dowództwa Korpusu w Poznaniu i Toruniu. W 1938 roku przewodniczył delegacji Pomorza, która przedstawiła Edwardowi Śmigłe-mu-Rydzowi, Generalnemu Inspekto-rowi Sił Zbrojnych, i Józefowi Beckowi, ministrowi Spraw Zagranicznych, ściśle tajny projekt siłowego zajęcia Wolnego Miasta Gdańska. Wtedy też – na zlece-nie słynnej „dwójki” Sztabu Generalnego Wojska Polskiego – zajął się ugrupowa-niem przeciwników państwa sowieckie-go, składającym się z tzw. białych Rosjan i obywateli polskich narodowości rosyj-skiej i ukraińskiej, z których część nie skrywała zapatrywań mających na celu powrót Rosji do granic sprzed rewolucji.

Działalność w czasie II wojny W 1939 roku za namową prezyden-

ta Poznania wyjechał do Warszawy, by współorganizować 36. pułk piechoty, składający się z rezerwistów i ochot- ników. Wkrótce pułk ze stanem 3515 żoł-nierzy przystąpił do obrony Warszawy. Stefan Łukowicz, dowodzący IV batalio-nem, 13 września 1939 roku został ran-ny i przewieziony do szpitala polowego w Błoniu.

Łukowicz od płk. Stefana Rowec-kiego otrzymał instrukcje dotyczące powołania Związku Walki Zbrojnej. Z takimi zadaniami wysłał kurierów do miast wielkopolskich i pomorskich, m.in. Bydgoszczy, Chełmna, Grudzią-dza i Świecia. Z upoważnienia mjr. J. Michalewskiego, emisariusza Rządu, utworzył z działających w Poznaniu or-ganizacji wojskowych zalążki Okręgu Poznańskiego ZWZ, w którym został inspektorem rejonowym, organizując 8 komend obwodowych w Poznaniu. On, który przyczynił się do przygoto-wania młodzieży pomorskiej do wal-ki z pruskim zaborcą, przeciwny był zamiarowi wciągnięcia młodzieży do walki z okupantem, uważając, że będzie bardziej przydatna ojczyźnie po wojnie. We wrześniu 1941 został aresztowany przez gestapo. W czasie śledztwa był więziony w forcie VII w Poznaniu, zna-nym z kaźni polskich patriotów. Nie za-łamał się.

7 lipca 1942 r. późnym wieczorem, wraz z 19 innymi osobami z kierownic-twa Głównej Delegatury i ze sztabu ZWZ, m.in. z Adolfem Bnińskim, Adamem Po-szwińskim, Edwardem Piszczem, ppłk. Janem Namysłem, Mieczysławem Traj-dosem oraz o. Julianem Mirochną, został wywieziony i rozstrzelany nocą w pod- poznańskich lasach koło Stęszewa.

Za oddanie Ojczyźnie został dwu-krotnie odznaczony krzyżem Virtuti Militari V klasy, trzykrotnie Krzyżem Walecznych, Krzyżem Niepodległości, Krzyżem AK i aż czterokrotnie Meda-lem Wojska. Pośmiertnie został awan-sowany do stopnia podpułkownika.

KASZUBSKI PORTAL EDUKACYJNYwww.skarbnicakaszubska.pl

Zrealizowano dzięki dotacji Ministra Administracji i Cyfryzacji

Page 46: Tu sã gôdô pò kaszëbskù! s. 3 pdf/MARZEC_2013.pdf · Magda Świerczyńska-Dolot 46 Z drugiej ręki 47 Z dwutygodnika „Kaszëbë” 48 Lektury 55 Wiérztë. Jerzi Stachùrsczi

45POMERANIA STRËMIANNIK 2013

WAŻNE KSIĄŻKI

Skąd pomysł na wydanie kaszub-sko-rosyjskiego słownika?

Walery Jermoła: Robiłem doktorat na filologii słowiańskiej na uniwersytecie w Petersburgu. Tak się składa, że zają-łem się frazeologią kaszubską, bo bar-dzo mi się podoba i ta kultura, i język. Połączyłem więc przyjemne z pożytecz-nym. A słownik jest takim aneksem do mojej pracy doktorskiej. Ułożyłem go już dawno, bo w roku 1983.

I dopiero teraz ujrzał on światło dzienne?

Miałem ogromny problem z tym sło- wnikiem, próbowałem go wydać już w Związku Radzieckim, potem w Niem- czech – zaraz po tym jak Günter Grass dostał Nagrodę Nobla i popierał wszel-kiego rodzaju działania literackie zwią-zane z językiem kaszubskim. Napisali-śmy nawet – jako uniwersytet – list do pana Grassa, ale niestety nie dostaliśmy żadnej odpowiedzi.W Polsce też się nie udało, byłem w Gdań- sku parę razy, nikt się specjalnie taką formą połączenia języków nie intereso-wał. W Petersburgu jest Instytut Polski, który działa przy Konsulacie General-nym RP. To właśnie oni dwa lata temu zaproponowali mi wydanie tego słow-nika. Zrobili to na własny koszt, za co bardzo jestem im wdzięczny.

A zna Pan kaszubski?

Nie mówię, ale rozumiem. Nigdy jed-nak nie miałem możliwości nauczyć się tego języka. Parę razy byłem na Kaszu-bach, ale przede wszystkim w celach turystycznych. Muszę też dodać, że nie było to moim celem, bo w Petersburgu wykładam język polski.Moim promotorem był Walery Moki-lienko – światowej sławy frazeolog, któremu brakowało właśnie kaszub-skiej frazeologii, i to też było powo-dem, dla którego zająłem się słowni-kiem.

A współpracował Pan z jakimś oś- rodkiem językowym na Kaszubach? Bo tutaj w środowisku niewiele osób wie, że taki słownik powstał!

Nie. Tak się składa, że na uniwersyte-cie mamy Słownik gwar kaszubskich na tle kultury ludowej Bernarda Sychty w siedmiu tomach, wybierałem więc pozycje stamtąd. Tylko na tym się wzo-rowałem.To jest słownik, w którym hasła są bar-dzo dobrze wytłumaczone i opisane, dlatego nie miałem absolutnie żadnego problemu ze zrozumieniem.I tak w słowniku kaszubsko-rosyjskim mamy 3000 jednostek frazeologicznych, bo przetłumaczyłem wszystko, co było u Sychty. W ten sposób powstał nie-wielki dwustustronicowy słownik. Je-żeli jakieś hasło kaszubskie nie miało odpowiednika rosyjskiego, to robiłem dosłowne tłumaczenie opisowe.

Wzorowałem się na SychcieDr Walery Jermoła z Uniwersytetu w Sankt Petersburgu przygotował pierwszy rosyjsko-kaszubski słownik frazeologiczny. Rozmawiamy z nim o historii tej publikacji i przyczynach jej powstania.

Jakie będą dalsze losy słownika? Za- mierza Pan go jakoś promować?

W tej kwestii jestem niestety niedo-świadczony, ale jeżeli Pani uważa, że potrzebna jest promocja, to chętnie będę z Państwem współpracował. Wydaliśmy 500 egzemplarzy słownika, niedługo po-deślę Państwu kilka sztuk.

Dziękuję bardzo za rozmowę i liczę na współpracę!

Rozmawiała Magda Świerczyńska-Dolot.Wywiad wyemitowano 16 lutego

w Magazynie Kaszubskim Radia Gdańsk.

Page 47: Tu sã gôdô pò kaszëbskù! s. 3 pdf/MARZEC_2013.pdf · Magda Świerczyńska-Dolot 46 Z drugiej ręki 47 Z dwutygodnika „Kaszëbë” 48 Lektury 55 Wiérztë. Jerzi Stachùrsczi

POMERANIA MARZEC 201346

Twoja Telewizja Morska (TTM), Na gòscënie

Eugeniusz Gołąbek – pisarz, autor słownika kaszubskiego (9.10.2012)

– [Marlena Nadolska] Skùńcził elektriczną szkòłã i przedolmacził Nowi Testameńt na kaszëbsczi jãzëk. Sédmë lat nazôd wëdôł kaszëbsczi normatiwny słowôrz. Długò bë mòżna bëło gadac ò jegò robòce dlô kaszëbiznë i temù je-smë dzys ù niegò na gòscënie. (...)

[Eùgeniusz Gòłąbk] Jô jem związó-ny z kaszëbizną òd ùrodzeniégò. Në mie doma nie naùczëlë gadac pò kaszëbskù, dopiérze jem sã naùcził, jak miôł jem òsmënôsce – dwadzesce lat (...). [wcza-sni] jô béł òsłëchóny (...), ale nie chcôł kaléczëc kaszëbiznë (...).

– W 1993 rokù wasta Eùgeniusz Gòłąbk przedolmacził Nowi Testameńt na kaszëbsczi jãzëk.

[EG] Jô to miôł ju rëchli zrobioné, ale to mùszało tam swòje òdleżec (...), to nie bëłë te czasë, czedë tekst kompùte-rowi sã dawało do drëkarni prosto (...). Wiele problemów bëło z przetłomacze-nim (...). Na pòczątkù mie sã wëdôwa-ło, że to je baro prosté, bò nawet na tim teksce, na ksążce (...) pòd tim tekstã jô zarô pisôł kaszëbsczi. Pózni dopiérze sã copnął i zaczął òd pòczątkù... pôrã razy jô to zaczinôł (...) przë ti leżnoscë jô sã ùcził i pòznôwôł, jaczé tam są problemë związóne z tłomaczenim (...)

– Dwanôsce lat pózni fardich béł Kaszëbsczi słowôrz normatiwny.

[EG] Mój wëdôwca, to béł Wòj-cech Czedrowsczi, òn na mie nalinôł, żebë to chùtkò skùńczëc, në i przez to përznã tam je błãdów, taczich, jak bë rzec, lëtrowëch, bò w tim czasu jô miôł kłopòtë – białka bëła chòrô – i jô ni mógł sã tak dobrze przëłożëc do tegò, a òn prosył, bë to ju pòmału kùńczëc, bò òn chcôł to wëdac (...). Bëło pitanié

Òbezdrzóné

do profesora Brézë, czë më ten słowôrz mòżemë ùznac za „normatiwny”. Në i profesor Édward Bréza rzekł, że to je słowôrz aùtorsczi. (...) Jemù chòdzëło ò to, że żebë ten słowôrz miôł rangã normatiwnégò, powinien bëc zatwier-dzony przez radzëznã jãzëka kaszëb-sczégò, chtërna w tim czasu jesz nie istnia (...) a mòże w tim czasu dopiérze pòwstôwa (...). Jak jô béł w ti radzëz- nie, to jô wiém, że taczi słowôrz bë pò- wstôwôł mòże i 15 lat, bò z tim systemã zespòłowim to sã nie dô zrobic za wiele (...). Na pewno tam są błãdë meritoricz-né, bò mie to profesor Tréder przezérôł i tam wëtikôł (...) taczé rozmajité mòje zmiłczi, błãdné ùdbë, ale jô to zrobił i re-daktor dzysészi „Pomeranie” Dariusz Majkòwsczi mie gôdôł, że òn sã na tim naùcził kaszëbiznë, tak że to bëło téż pòżiteczné. (...)

(...)– Technik elektryk, chtëren dlô kaszë-

biznë zrobił wiele, dali chce robic, terô prôcëje nad nowim słowarzã pòlskò--kaszëbsczim (...).

[EG] (...) Móm nôdzejã, że ta kaszë- bizna jesz przeżëje nas i mòże nasze dzecë. Wiedno gôdelë, że kaszëbizna wëmiérô, że òna dżinie, a jakòs wiedno je. Je wiedno jaczes karno lëdzy, chtër-ny chcą ją dozerac (...), ale widzec, że je wiôldżi regres, że kaszëbizna pòdù-padła. To ju nie są te czasë, jesz w latach 60. całô wies [gôdała pò kaszëbskù], to jô béł jeden apartny, co nie gôdôł pò kaszëbskù, a mòji wszëtcë rówiennicë gôdelë, a dzys je tak, że òni sã spòlaszë- lë, nie gôdają pò kaszëbskù, a jô gôdóm (...).

Teresa Hoppe – ambasadorka Kaszub (20.11.2012)

– [Marlena Nadolska] Dzys na gòs- cënie jesmë w Gdinie a gadac bãdzemë z wastną poseł na Sejm Teresą Hoppe. (...)

Proszę nam powiedzieć, kiedy za-angażowała się Pani w pracę na rzecz kaszubskiej naszej małej ojczyzny (...)?

[Teresa Hoppe] Do Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego w oddziale gdyńskim wstąpiłam w 1983 roku (...). Zawsze mówię, że ja w Gdyni jestem takim ogniwem łączącym pierwszych działaczy tego oddziału i tworzących coś nowego, bo tymi pierwszymi dzia-łaczami – założycielami – ogólnie Zrze-

szenia i Zrzeszenia w Gdyni, to był pan Paweł Szefka, to był pan Alfons Jere-czek i Paweł Dambek. I jeszcze chce powiedzieć o Henryku Łukowiczu. To były te osoby, wszystkie cztery, które miałam okazję i przyjemność poznać, i z nimi rozpoczynałam pracę tutaj w Gdyni. (...) Wspólnie myśmy coś od-tworzyli, a potem nastąpił okres takiej bardziej ożywionej działalności.

– Mówi się, że reaktywacja Zrze-szenia Kaszubsko-Pomorskiego właśnie w Gdyni to w dużej mierze Pani zasługa. Proszę nam powiedzieć, w jakiej kon-dycji był gdyński oddział, kiedy Pani do niego wstapiła i jak by to można było po-równać do tego, co dzieje się teraz?

[TH] To była taka mała kropelka w morzu. Może powiem, jak wyglą-dało to pierwsze nasze walne zebranie (...) byłam ja i był chór męski Dzwon Kaszubski, i (...) bardzo aktywny dy-rygent pan Zbigniew Stajszczyk, i (...) pan Jurek Barthelke, który kandydował na prezesa. Przyjechała na to spotkanie pani redaktor Izabella Trojanowska, która była wtedy prezesem albo wice- prezesem Zarządu Głównego Zrze-szenia, i pytała mnie, kim ja jestem (...). Mówię, że jestem inżynierem, że interesuje się kaszubszczyzną, jestem Kaszubką, chciałabym działać... To pani Trojanowska mówi: „No to pani musi być prezesem”. A ja wtedy jeszcze w ogóle nie należałam do Zrzeszenia. (...) Chcę powiedzieć, jaki był wtedy straszny głód kadr (...). Było tych czte-rech starszych panów i pan Barthelke (...). Ale troszkę zapału, troszkę chęci i zaczęliśmy coś tam wspólnie tworzyć.

– Wskutek Pani działalności udało się w Gdyni zrobić dużo rzeczy. Z czego jest Pani najbardziej dumna (...)?

[TH] (...) Pierwsza rzecz to jest wy-budowanie pomnika Antoniego Abra-hama na Placu Kaszubskim w Gdyni. To było bardzo trudne zadanie (...). A drugie [dzieło], też bardzo ważne, to jest doprowadzenie do utworzenia w Gdyni Ośrodka Kultury Kaszubsko--Pomorskiej. [...] W przyszłym roku będzie już 10 lat, jak ten ośrodek ist-nieje, i to jest coś bardzo, bardzo waż-nego. Kompletujemy cały księgozbiór dotyczący kaszubszczyzny (...). I co najmniej raz w miesiącu są tam różne imprezy, które przybliżają kaszubszczy-znę wszystkim mieszkańcom.

(...)

Page 48: Tu sã gôdô pò kaszëbskù! s. 3 pdf/MARZEC_2013.pdf · Magda Świerczyńska-Dolot 46 Z drugiej ręki 47 Z dwutygodnika „Kaszëbë” 48 Lektury 55 Wiérztë. Jerzi Stachùrsczi

47POMERANIA STRËMIANNIK 2013

[TH] Najpierw powiem, co jeszcze ważnego zrobiłam (...) dla Kaszub. Chcę też o tym powiedzieć, bo to jest bardzo ważna sprawa, a mianowicie: szerzenie kultu Sługi Bożego biskupa Konstan-tyna Dominika. (...) Zaraził nas tym, w takim pozytywnym znaczeniu, już też świętej pamięci Henryk Łukowicz (...). Ja się tego [szerzenia kultu] po jego śmierci (...) podjęłam i zorganizowałam na terenie całych Kaszub Wielką No-wennę (...), trwała 9 lat.

(...)– Swoją młodość spędziła Pani

w Kowalewie, mieszkała Pani w Rumi, teraz mieszka w Gdyni. Ma Pani po-równanie. Gdzie słyszała Pani na uli-cach język kaszubski i gdzie ten kaszub-ski żyje nadal?

[TH] (...) Nôwiãcy kaszëbiznë bëło w Kòwôlewie, bo tam jô do sódmégò rokù żëcô gôdała blós pò kaszëbskù, tam sã jinaczi nie gôdało. Dopiérze jak më przëszlë do szkòłë pòdstawòwi, to szkólny ùcził nas përznã jinaczi i tedë trzeba bëło sã z jãzëkã pòlsczim za-pòznac. A potem, jak już przechodzimy do Rumi, Rumia była strasznie podzie-lona, tam było dużo ludzi ze wschodu i byli (...) też Kaszubi. Ta kaszubszczyz-na, którą ja w Rumi spotkałam, to była taka niedobra kaszubszczyzna, bo to (...) był taki łamany polsko-kaszubski język. To było 30 lat temu. (...) A jeżeli chodzi o Gdynię, to trzeba było mocno praco-wać, żeby odnaleźć ludzi, którzy zechcą ze sobą rozmawiać po kaszubsku. Bar-dzo dobre jest środowisko w Wielkim Kacku. Tam [i w kole w Cisowej] tak pięknie ludzie mówią po kaszubsku. (...)

– (...) A co chciałaby Pani jeszcze zmienić dla Kaszubów w Gdyni? Czego jeszcze brakuje?

[TH] Mam wielkie zadanie, wielką misję. Mianowicie: żeby ten Ośrodek Kultury Kaszubsko-Pomorskiej, który w tej chwili jest przy bibliotece, co nam naprawdę mocno utrudnia działalność (...), żeby taki ośrodek powstał w Gdy-ni jako samodzielna jednostka – to jest moje naprawdę wielkie marzenie. Myślę, że mi się kiedyś jeszcze uda to zrobić (...). Jeszcze marzę też o dobrym czasopiśmie. Mamy kwartalnik, ale to jest tylko kwartalnik. Gdyby to był chociaż miesięcznik... „Gdińskô Klëka” on się nazywa, gdyby udało się z niego stworzyć miesięcznik, to już też byłoby duże osiągnięcie.

Z dwutygodnikaZ KASZUB

Klną, ale tańczą

Niemałe tradycje posiada Zespół Pieśni i Tańca z Karwi. Chłopcy i dziewczęta z tego zespołu przygotowują obecnie nowy program, związany z obchodami 1000-lecia Państwa Polskiego. Nic w tym zapewne dziwnego, że zespół poszerza swój repertuar. Rzecz tylko w tym, że warunki, w jakich przygotowuje się nowy program, są poniżej krytyki. Świetlica jest nieogrzewana i zimno w niej jak w przysło-wiowej psiarni. Nie ma tu nawet pieca. Uczest-nicy zespołu klną na czym świat stoi i „błogo-sławią” miejscowy GS, który mimo kilkakrotnie ponawianych zamówień przez Wydział Kultury Prez. PRN w Pucku, nie może się jakoś zdobyć na dostarczenie zwykłego pieca.

(des)„Kaszëbë”, 1960, nr 5, s. 8

Świetlice i telewizory

O sile oddziaływania małego ekranu prze-konali się ostatnio kierownicy świetlic w Strzel-nie i Połchowie. Przez pewien czas nosili się z zamiarem zamknięcia prowadzonych przez siebie placówek z powodu… nadmiernej fre-kwencji. Z chwilą, gdy świetlice obydwu wsi otrzymały z WRN telewizory, zaczęły się w nich gromadzić tłumy ludzi, tak że nie można było prowadzić normalnych zajęć z zespołami. Po dwu tygodniach sprawę załatwiono kompro-misowo. Teleaudycje oglądać można tylko w niektóre dni, w pozostałe odbywają się za-jęcia zespołów.

(des)„Kaszëbë”, 1960, nr 5, s. 8

Świetlica w czynie społecznym

Rybacy zamieszkali w Kuźnicy od kilku lat dopominali się w Radzie Narodowej o wy-budowanie świetlicy. Nie doczekali się jednak pomocy i dlatego samorzutnie postanowili z własnych składek i w czynie społecznym wybudować świetlicę. W tej chwili zebrano już ze składek mieszkańców gromady 37 tys. zł. W opracowaniu znajduje się plan budowy tego obiektu.

E.S. „Kaszëbë”, 1960, nr 6, s. 8

ANTYKWARIAT KASZUBSKI

Maciej Palbicki

Wybitną postacią w dziejach Szwecji XVII wieku był MACIEJ PALBICKI (1623–1677) pochodzący z Kaszub, dyplomata w służbie królowej KRYSTYNY oraz królów KAROLA GU-STAWA i KAROLA XI.

(lu)„Kaszëbë” (dodatek Pomerania), 1960, nr 6, s. III

Karnowski

Wszystkie książki o tematyce kaszubskiej, wydane po wojnie, zostały uwzględnione w „Library of Congress East European Acce-sions Index”. Ostatnio wyszczególniono tam JANA KARNOWSKIEGO „Nowotné spiéwë”, wydane przez Wydawnictwo Morskie.

(Lu)„Kaszëbë” (dodatek Pomerania), 1960, nr 6, s. III

Z LISTÓW DO REDAKCJI

Nie nasza wina...

W związku z notatką w Waszym poczyt-nym piśmie (nr 5, 1–15 III 1960) pod na-główkiem „Klną, ale tańczą”, w której Wasz korespondent raczył wspomnieć o naszej skromnej Gminnej Spółdzielni, co nas bardzo cieszy, komunikujemy uprzejmie, że widocznie ów korespondent jest źle poinformowany. G.S. w Krokowej posiada w magazynie w Minko-wicach jeszcze w dniu dzisiejszym 17 kom-pletów pieców kaflowych, a w sezonie, to jest w jesieni, było ich 35. Dotychczas nie zgłaszali się po piece ani Wydział Kultury przy P.P.R.N. w Pucku, ani P.G.R.N. w Karwi, a szkoda, bo piece byśmy chętnie sprzedali.

Na podstawie notatki wystawiliśmy faktu-rę na 1 komplet pieca kaflowego do Wydziału Kultury w Pucku w dniu dzisiejszym, sądząc, że korespondent w/w notatki jest dobrze poin-formowany, ale pracownicy danego Wydziału zwlekają z wysyłką zamówienia do nas. O ile dany Wydział nie odmówi wykupu inkasa, bę-dzie cel notatki osiągnięty, a w Karwi będą tańczyć przy ciepłym piecu, a my sprzedamy jeszcze jeden komplet pieca.

PREZES GS „Samopomoc Chłopska” w Krokowej„Kaszëbë”, 1960, nr 7, s. 5

Page 49: Tu sã gôdô pò kaszëbskù! s. 3 pdf/MARZEC_2013.pdf · Magda Świerczyńska-Dolot 46 Z drugiej ręki 47 Z dwutygodnika „Kaszëbë” 48 Lektury 55 Wiérztë. Jerzi Stachùrsczi

POMERANIA MARZEC 201348

Sołectwo nad Parzenicą

Działalność organizacyjna i wyda- wnicza Zaborskiego Towarzystwa Naukowego w Brusach budzi podziw mieszkańców południowych Kaszub. Kolejnym sukcesem tego dynamicznie rozwijającego się stowarzyszenia jest książka Antoniego Ciemińskiego Nad Niechwaszczą i Parzenicą. Autor, zamiesz-kały w Hucie, był uczestnikiem bądź świadkiem wielu wydarzeń ukazanych w tej bardzo pożytecznej publikacji.

Sołectwo, w skład którego wcho-dzą Huta, Broda, Chłopowy i Rudziny, leży w dorzeczu Wdy – nad rzeką Pa-rzenicą (dawniej zwaną Brodzką Stru-gą), łączącą się z rzeką Niechwaszcz. A. Ciemiński napisał w Przedmowie, że do napisania monografii skłoniły go „postulaty tutejszej ludności, jak i aspi-racje sołectwa w dążeniu do przedsta-wienia dostępnych źródeł historycz-nych i współczesnych. Trzeba bowiem przypomnieć, że niektóre wsie gminy Brusy i okolic doczekały się już podob-nych publikacji w XXI wieku. Warto wskazać opracowania zbiorowe Leśno – perła zaborskiej krainy (Charzykowy

2002), Kosobudy wczoraj i dziś (Chojnice 2010) oraz książeczkę Stefana Lewiń-skiego Czarniż. Przeszłość i teraźniejszość wsi i jednostki Ochotniczej Straży Pożar-nej (Brusy 2006).

Twórca Nad Niechwaszczą i Parze-nicą korzystał z pomocy i wskazówek przedstawicieli ZTN, Urzędu Gminy w Brusach oraz chojnickiego regiona-listy i współpracownika „Pomeranii” Kazimierza Ostrowskiego.

Pięcioletni trud A. Ciemińskiego zasługuje na słowa wielkiego uznania, autor ten dotarł bowiem do wspomnień krewnych i sąsiadów, korzystał z zaso-bów domowych (albumów i pamiątek) oraz odwołał się do własnych mate-riałów. Zamieszczone w monografii archiwalne fotografie, które dokumen-tują życie lokalnej społeczności, zostały skrupulatnie opisane. Zadanie to wiąza-ło się z czasochłonnymi ustaleniami ze strony autora i wielu mieszkańców, któ-rzy pomagali w identyfikacji członków swoich rodzin i innych utrwalonych na zdjęciach osób. Autor powołuje się na relacje 22 osób (s. 99). We Wstępie (bo pojawia się w tekście obok Przedmowy) A. Ciemiński podał również, że korzy-stał z dostępnych publikacji naukowych (m.in. Zofii Krotochwil i Józefa Borzysz-kowskiego), co bezspornie podnosi walor tego opracowania.

Omawiana monografia składa się z dwunastu rozdziałów, z których dwa przewyższają pozostałe swoją objęto-ścią: jeden z nich dotyczy historii (do 1914 r.) Huty, Brody, Rudzin i Chłopo-wów, drugi zaś traktuje o „rodach go-spodarskich” (np. Narlochów z Huty czy Łangowskich z Rudzin). Autor napisał ponadto o dziejach szkolnictwa, parafii, straży pożarnej, organizacji społecz-nych czy też klubu sportowego Orkan Huta. Czytelników mogą również za-ciekawić informacje o „wykorzystaniu miejscowych łąk do robienia torfu” (s. 49–50). Zawartość publikacji uzupeł-niają dwa suplementy: Szczegółowy opis zdjęć oraz Dodatek turystyczny. Autorem tego drugiego dodatku, boga-to ilustrowanego pięknymi zdjęciami, jest prezes ZTN Zbigniew Gierszewski. Podczas promocji publikacji w świetlicy wiejskiej w Hucie 10 listopada ub.r. za-prezentował on wykład multimedialny „Na wschodnich kresach gminy Brusy”.

Kazimierz Jaruszewski

Antoni Ciemiński, Nad Niechwaszczą i Parze-nicą. Przeszłość i teraźniejszość wsi Huta, Broda, Rudziny i Chłopowy, wyd. Zaborskie Towa- rzystwo Naukowe, Brusy 2012.

Pilot z Kociewia

Krzysztof Kowalkowski, członek Stowarzyszenia Autorów Polskich, mi-łośnik ziemi kaszubsko-kociewskiej, autor wielu monografii wsi i parafii pomorskich oraz prac o historii i genea- logii kilku rodzin wywodzących się z naszej ziemi, tym razem opisał bardzo ciekawe losy pilota Dywizjonu Bombo-wego 305, Alojzego Pawła Gusowskiego. Ten pochodzący ze Starogardu Gdań-skiego uczestnik Bitwy o Anglię zginął w wieku 26 lat. W swoich wierszach pi-sał o tęsknocie za Polską i do swoich ro-dzinnych stron – ukochanego Kociewia.

Dużą zasługą Krzysztofa Kowal-kowskiego jest to, że udało mu się od-kopać z otchłani niepamięci postać zwykłego żołnierza, który jak wielu innych jego kolegów z Pomorza złożył najwyższą ofiarę. Biografia bohatera została oddana niezwykle plastycznie w kontekście wydarzeń ostatniej wojny. Drobiazgowa wręcz dokumentacja oraz duża liczba ciekawych zdjęć sprawiają, że tę publikację czyta się jednym tchem.

K. Kowalkowski napisał: „nie było-by jednak tej książki, gdyby nie pomoc wielu ludzi”. Pośród nich serdecznie dziękuje swojej najbliższej rodzinie, a zwłaszcza żonie, bratanicy Alojzego

Page 50: Tu sã gôdô pò kaszëbskù! s. 3 pdf/MARZEC_2013.pdf · Magda Świerczyńska-Dolot 46 Z drugiej ręki 47 Z dwutygodnika „Kaszëbë” 48 Lektury 55 Wiérztë. Jerzi Stachùrsczi

49POMERANIA STRËMIANNIK 2013

LEKTURY

Pawła Gusowskiego. Ta ciekawa praca została współfinansowana ze środków otrzymanych od Ministerstwa Obrony Narodowej w ramach zadania Obron-ności państwa i działalności Sił Zbroj-nych Rzeczypospolitej Polskiej.

Jerzy Nacel

Krzysztof Kowalkowski, Alojzy Paweł Gu-sowski pilot 305 Dywizjonu Bombowego, Sto-warzyszenie Instytut Kociewski, Starogard Gdański 2012.

Spis Złotowian poległych w niemieckich mundurach

Nakładem Muzeum Ziemi Złotow-skiej w Złotowie ukazał się dwutomo-wy wykaz mieszkańców ziemi zło-towskiej walczących i poległych jako żołnierze armii niemieckiej w dwóch ostatnich najtragiczniejszych wojnach XX wieku. Tom pierwszy objął pole-głych podczas pierwszej wojny świato-wej, a drugi poległych w czasie drugiej wojny światowej. Publikacja ukazała się w serii Biblioteki Muzeum Ziemi Złotowskiej, odpowiednio pod nume-rem 7 i 8, a przygotowaniem do dru-ku zajęło się Wydawnictwo Eternum z Raculi koło Zielonej Góry. Autor obu książek, prof. Joachim Zdrenka, to zna-ny i ceniony historyk. Obecnie zawo-dowo związany jest z Uniwersytetem Zielonogórskim, natomiast rodzinnie, przypuszczalnie od kilku pokoleń, z ziemią złotowską, dla której napisał już niejedną publikację.

Warto przypomnieć, że ta ziemia po pierwszym rozbiorze Polski w 1772 aż do 1945 roku wchodziła w skład państwa pruskiego, a później Rzeszy Niemieckiej. W okresie międzywojennym stanowiła znaczący ośrodek działalności Związku Polaków w Niemczech.

Już na początku należy podkreślić, że praca, której podjął się Zdrenka, to pionierskie dzieło dla ziem polskich dawnego zaboru pruskiego, a objętość i zakres materiału źródłowego, który należało poddać kwerendzie, budzi uznanie.

Książka Mieszkańcy Ziemi Złotow-skiej polegli w I wojnie światowej 1914–1918 / Die Gefallenen des Flatower Lan-des im 1. Weltkrieg 1914–1918, jest pracą dwujęzyczną, polsko-niemiecką. Skła-

da się z wprowadzenia, wykazu skró-tów, zestawienia statystycznego, części źródłowej będącej wypisem poległych z 22 urzędów stanu cywilnego powia-tu złotowskiego, z wykazu wykorzy-stanej literatury oraz indeksów miejsc pochówków, jednostek wojskowych, miejsc śmierci oraz nazwisk poległych.

We wprowadzeniu autor w kilku zdaniach przybliża dzieje ziemi zło-towskiej, wspominając m.in. o tym, że niemieckie związki kombatanckie upamiętniały poległych na frontach I wojny światowej pomnikami, na któ-rych były wyryte ich nazwiska. Jak pisze (s. 4): „Niestety pomniki te padły ofiarą ślepej i niczym nieuzasadnionej polityki lokalnych władz polskich po 1945 r., które były nieświadome faktu, że wśród poległych 30–40% osób było pochodzenia polskiego”. Zdrenka wy-jaśnia ponadto (s. 5), że „Celem pracy nie jest tutaj gloryfikacja wojny i po-ległych żołnierzy, ale czysto empirycz-ne dochodzenie do prawdy, do możli-wie dokładnego ustalenia wysokości strat osobowych mieszkańców Ziemi Złotowskiej”. Następnie podkreśla, że najważniejsze jest zachowanie o tych żołnierzach pamięci dla przyszłych pokoleń.

Dane uzyskane w toku kwerendy pozwoliły autorowi ustalić konfesję po-ległych: spośród 1631 osób 940 (57,6%) było ewangelikami, 607 (37,2%) katoli-kami, a 42 (2,6%) wyznania mojżeszo-wego. Analizując dane, zdobył również wiedzę o przynależności mieszkańców ziemi złotowskiej do poszczególnych

jednostek wojskowych oraz o uczest-nictwie w walkach na konkretnych frontach i w poszczególnych bitwach. Okazało się, że najwięcej osób odda-ło życie nad Aisne, Sommą, we Flan-drii, pod Verdun i Ypern, a na froncie wschodnim pod Tamanowicami, Boli-mowem, Huminem i Łowiczem.

Na koniec wprowadzenia autor omawia źródła, które posłużyły mu do opracowania książki. Na pierw-szym miejscu wymienia księgi (przede wszystkim zgonów) urzędów stanu cy-wilnego z powiatu złotowskiego. Kwe-renda objęła 792 księgi do roku 1939 (!), gdyż jeszcze do tego czasu dokony-wano wpisów dotyczących poległych w I wojnie światowej. Ponadto wyko-rzystano księgi kościelne, materiały ze spuścizny Ericha Hoffmanna, publi-kowane historie pułków („Regiments-geschichte”), anonse z prasy lokalnej, listy wojennych strat osobowych („Armeeverordnungsblatt – Deutsche Verlustlisten”) i inne.

Część źródłowa zawiera odpisy z aktów stanu cywilnego (w porządku chronologicznym). Zostały podzielone na 22 urzędy stanu cywilnego, które zostały umieszczone w pracy alfabe-tycznie. Odpisy sporządzone są w języ-ku niemieckim, jedynie w nawiasach podano polską nazwę miejscowości, o ile taka istnieje, co jest zgodne z za-sadami edycji źródeł. Informacje na te-mat poległych, o których nie zachowa-ły się wpisy w odpowiednich (dla ich miejsca zamieszkania) księgach USC, zostały umieszczone „pod kreską” na

Page 51: Tu sã gôdô pò kaszëbskù! s. 3 pdf/MARZEC_2013.pdf · Magda Świerczyńska-Dolot 46 Z drugiej ręki 47 Z dwutygodnika „Kaszëbë” 48 Lektury 55 Wiérztë. Jerzi Stachùrsczi

POMERANIA MARZEC 201350

LEKTURY

końcu każdego roku (tego, w którym polegli). Przeszukiwanie części źródło-wej nie jest łatwe, gdyż nazwiska pole-głych niestety nie zostały wyróżnione. Z pomocą przychodzi zamieszczony na końcu indeks nazwisk, poprzedzony wykazem nazw miejscowości, w któ-rych żołnierze ponieśli śmierć, i osob-no tych, w których zostali pochowani. Ponadto zamieszczono indeks nazw jednostek wojskowych, w których służyli polegli żołnierze – w ten spo-sób publikacja stała się atrakcyjna nie tylko dla genealogów, demografów czy miłośników lokalnych dziejów, ale i dla historyków wojskowości.

Książka Mieszkańcy Ziemi Zło-towskiej polegli w II wojnie światowej 1939–1945 / Die Gefallenen des Flatower Landes im 1. Weltkrieg 1939–1945 ma podobny układ jak omówiona wyżej praca Joachima Zdrenki. Rozpoczyna się wprowadzeniem, które co praw-da miejscami zostało przekopiowane z książki Mieszkańcy Ziemi Złotowskiej polegli w I wojnie światowej…, ale obja-śnia i omawia zamieszczony w tej pra-cy materiał źródłowy. Autor wylicza, że spośród 10 000 zmobilizowanych Złotowian w czasie II wojny świato-wej poległo około 3500 żołnierzy, czyli niemal co trzeci wojak. Największe straty mieszkańcy ziemi złotowskiej ponieśli na froncie wschodnim, w tym m.in. pod Stalingradem. Podobnie jak w poprzedniej pracy, Zdrenka stara się ustalić miejsca pochówków poległych żołnierzy oraz nazwy jednostek woj-skowych, w których służyli. Autor za-strzega jednak, że ze względu na utratę wielu ksiąg urzędów stanu cywilnego (najczęściej zniszczonych podczas przejmowania tej ziemi przez Armię Czerwoną, a później władze polskie) nigdy nie będzie możliwe dokładne ustalenie strat osobowych, jakie ponio-sła ziemia złotowska podczas II wojny światowej. Zdrenka przypuszcza, że udało mu się ustalić nazwiska około 61% wszystkich poległych Złotowian. Podstawową bazę źródłową pracy, podobnie jak w poprzedniej książce, stanowią księgi urzędów stanu cywil-nego powiatu złotowskiego, notatki Ericha Hoffmanna, anonse z prasy, pu-blikacje ziomkostw w Niemczech czy strona internetowa niemieckiej orga-nizacji opieki nad grobami wojennymi Deutsche Kriegsgräberfürsorge. Część

źródłowa, podobnie jak w książce po-święconej poległym w I wojnie świa-towej, jest wzbogacona zdjęciami ilu-strującymi miejsca pamięci, groby czy dokumenty. Na końcu publikacji za-mieszczono indeksy miejsc pochówku, jednostek wojskowych, miejsc śmierci oraz wykaz nazwisk.

Obie książki, mimo opisanych we wprowadzeniu do drugiej z nich braków w źródłach, znakomicie wy-pełniają dotychczasową lukę w histo-riografii Krajny, bliskiej Pomorzanom pod każdym względem. Prace te ilu-strują tragiczny los Polaków zamiesz-kujących pograniczną prowincję III Rzeszy, zmuszonych do ponoszenia największej ofiary w imię nie swoich spraw. Dla genealogów – zarówno pol-skich, jak i niemieckich – publikacje te będą stanowić nieocenione źródło wiedzy o losach przodków i ich krew-nych w czasach I i II wojny światowej. Badaczom, a mam tu szczególnie na myśli nasze środowisko, powinny dać zachętę do pracy nad podobnymi dzie-łami dla naszych kaszubsko-pomor-skich powiatów, w których podobnych tragedii utraty najbliższych w obcym/nieobcym mundurze było wcale nie mniej.

Tomasz Rembalski

Joachim Zdrenka, Mieszkańcy Ziemi Złotow-skiej polegli w I wojnie światowej 1914–1918 / Die Gefallenen des Flatower Landes im 1. Weltkrieg 1914–1918, „Biblioteka Muzeum Ziemi Złotow-skiej”, t. 7, Wydawnictwo Eternum, Złotów 2011.

Joachim Zdrenka, Mieszkańcy Ziemi Złotow-skiej polegli w II wojnie światowej 1939–1945 / Die Gefallenen des Flatower Landes im 1. We-ltkrieg 1939–1945, „Biblioteka Muzeum Ziemi Złotowskiej”, t. 8, Wydawnictwo Eternum, Złotów 2011.

Anatomia dzieła Ceynowy

W Roku Floriana Ceynowy uka-zały się liczne publikacje, od okolicz-nościowych artykułów prasowych aż po opracowania będące wynikiem studiów nad jego biografią i intelektu-alnym dziedzictwem. Do nich należy pozycja Życie i dzieła Floriana Ceyno-wy (1817–1881), zawierająca artykuły

powstałe na podstawie referatów wy-głoszonych podczas konferencji nauko-wej zorganizowanej 21 listopada 2011 r. w Wejherowie.

Działalność Ceynowy budziła za- interesowanie już od pierwszych jego publicznych wystąpień w 1843 r. Po 170 latach nadal jest przedmiotem dociekań naukowych ze względu na niezwykłą wagę postawionych przez Ceynowę problemów. Jak zauważa w ww. publikacji Cezary Obracht--Prondzyński, pomimo całkowicie zmienionego kontekstu społecznego i politycznego, pytania wówczas zada-ne w dużym stopniu zachowały aktu-alność, a z nich najważniejsze jest „Co zrobić, aby Kaszubi przetrwali?”. Dla poznania dróg życia oraz zgłębienia idei Ceynowy jako pierwszy bardzo wiele uczynił Jan Karnowski, drugim zaś niestrudzonym „badaczem i pro-motorem postaci i dokonań Floriana Ceynowy” był prof. Andrzej Bukowski, którego pamięci została zadedykowa-na omawiana książka. A. Bukowski przygotowywał się do opracowania pełnej monografii naukowej F. Ceyno-wy, lecz zamiaru tego nie zdołał wpro-wadzić w życie. Autorem najnowszej biografii jest dr Ireneusz Pieróg, lecz jego praca bynajmniej nie wyczerpu-je problematyki badawczej dotyczącej dzieła Ceynowy. Pomimo obfitości literatury historycznej badacze raz po raz odkrywają nowe źródła, które

Page 52: Tu sã gôdô pò kaszëbskù! s. 3 pdf/MARZEC_2013.pdf · Magda Świerczyńska-Dolot 46 Z drugiej ręki 47 Z dwutygodnika „Kaszëbë” 48 Lektury 55 Wiérztë. Jerzi Stachùrsczi

51POMERANIA STRËMIANNIK 2013

LEKTURY

bądź wzbogacają wiedzę o „budzicielu Kaszubów”, bądź skłaniają do nowej interpretacji faktów.

Zygmunt Szultka, w artykule „Ceynowy droga ze Sławoszyna do Bukowca”, przedstawiając sytuację rodzinną młodego Floriana i środo-wisko Sławoszyna, zwraca uwagę, że jego przodkowie nie byli chłopami pańszczyźnianymi, lecz czynszowy-mi, a o wyjątkowości rodziny świad-czy zapewnienie wykształcenia aż trzem synom, co w owym czasie było ewenementem na Kaszubach. Autor wnikliwie prześledził tok 11-letniej nauki Ceynowy w gimnazjum choj-nickim (powtarzał trzy klasy!), a także kalendarium kilkakroć przerywanych studiów. Przed gwiazdką 1841 r. Flo-rian zapisał się na wydział filozoficzny Uniwersytetu Wrocławskiego, lecz już kilkanaście dni później, po powro-cie z domu rodzinnego, immatryku-lował się na wydziale medycznym. Prof. Szultka uważa, że zmianę wy-musili rodzice, ogromnie zawiedzeni, że śladem swych starszych braci nie wybrał studiów teologicznych. Flo-rian Ceynowa jednak myśl o stanie duchownym porzucił pod wpływem przykrych doświadczeń w kontak-tach z kurią biskupią w Pelplinie po śmierci brata Józefa, proboszcza w Wałdowie. We Wrocławiu szcze-gólny wpływ na ukształtowanie jego poglądów wywarło środowisko To-warzystwa Literacko-Słowiańskiego, co jest powszechnie znane; artykuł przybliża nam charakter i czas trwa-nia tych więzi oraz formowanie się poglądów Ceynowy. Wskazuje także na zainteresowanie kaszubszczyzną, zwłaszcza etnografią, już w okresie gimnazjalnym. Po ukończeniu trzech semestrów Ceynowa opuścił Wrocław, udając się do Królewca, a główną tego przyczyną były kłopoty materialne, czy wręcz bieda. Odbycie w Królew-cu rocznej służby w armii pruskiej i uzyskanie stypendium wojskowego pozwoliło mu nie tylko uregulować znaczne wrocławskie długi, lecz także kontynuować studia. Analizując udział Ceynowy w konspiracji, autor artyku-łu zauważa, że źródła potwierdzające jego zaangażowanie w ruchu spisko-wym pochodzą dopiero z przełomu 1845 i 1846 roku, o przygotowaniach do powstania dowiedział się 10–13 lu-

tego, a termin wybuchu poznał dopiero 17 lutego, i wówczas udał się do Klo-nówki k. Starogardu. Szczególną uwa-gę poświęca autor artykułu twórczości Ceynowy w okresie pobytu w więzie-niu. Źródłem wzmożonej aktywności była, zdaniem Szultki, obrona przed de-presją wobec groźby wykonania kary śmierci – lekarstwem miały być inten-sywne studia nad językiem ojczystym. Tak samo prof. Jerzy Treder uważa, że praca umysłowa pozwalała zapo-mnieć o beznadziejnej sytuacji, która „determinowała tematy i bezkompro-misowość poglądów”. Prace Ceynowy powstałe w Moabicie, odkryte przed kilku laty, Z. Szultka opracował i wy-dał pt. Teksty więzienne (Wejherowo – Puck 2004).

Miloš Řeznik w artykule o czeskich kontaktach Ceynowy podkreśla decy-dujący wpływ J. E. Purkyněgo oraz F. Čelakovský’ego na dalszą działalność młodego Kaszuby. Dzięki nim opuścił on Wrocław z ukształtowanymi już poglądami, przeświadczony o celowo-ści akcji na rzecz obrony kaszubskiej kultury przed zanikiem. Tam poznał także dzieła P.J. Šafařika i J. Dobrov- ský’ego, duże wrażenie wywarło na nim dzieło Córa Sławy Jana Kollára. Najważniejszym jednak kontaktem cze-skim Ceynowy w późniejszych dziesię-cioleciach był poeta i archiwista z Pragi Karel Jaromir Erben (1811–1870). Cey-nowa był dla niego jedynym źródłem wiadomości o Kaszubach; kilka baśni kaszubskich włączył do swego wyda-nia baśni i legend słowiańskich. Dłu-gotrwała znajomość, wreszcie przyjaźń z Erbenem, a dzięki jego pośrednictwu z innymi działaczami i uczonymi, za-owocowała wzrostem zainteresowania tematyką kaszubską w czeskim slawi-zmie i czeskiej slawistyce.

Działalności Ceynowy na polu lu-doznawstwa kaszubskiego poświęcony jest artykuł Anny Kwaśniewskiej. Au-torka wskazuje na jego pionierską rolę, omawia obfity dorobek, na który skła-dają się opisy obrzędów dorocznych i obyczajów, zbiory przysłów, pieśni, opowieści, podań, baśni, prócz tego ar-tykuły i rozprawy. Znaczną część ze-branych materiałów etnograficznych opublikował Ceynowa w dwunastu zeszytach Skôrbu Kaszébskosłovjnskjè mòvé, których zawartość autorka pre-zentuje. Osobliwym dziełem z zakresu

etnografii jest także praca doktorska pt. Przesądy i zabobony lecznicze w po-wiecie puckim. A. Kwaśniewska sytuuje Ceynowę w romantycznym nurcie ba-dań ludoznawczych, zarazem dostrze-ga, że występował on w podwójnej roli – działacza i badacza dokumentującego kulturę własnej grupy etnicznej. Wsku-tek tego w jego pracach naukowy opis miesza się z tworzonymi przez niego mitami i kreacjami. Nie był zresztą wyjątkiem, w owym czasie etnografia była „elementem walki o zachowanie i wzmocnienie tożsamości polskiej i kaszubskiej”.

Romantyczną proweniencję do-strzega także Daniel Kalinowski, któ-ry analizuje materiały etnograficzne Ceynowy jako formy dramaturgiczne Podkreśla wpływ estetyki i ideologii romantycznej na jego formację inte-lektualną. Przedmiotem dociekań Ka-linowskiego są: Wilëjô Nowégo Roku, Szczodrôczi, Świętojanki oraz Ścinanie kani – we wszystkich tych tekstach upatruje tendencję do teatralizowania opisu obyczajów. „Florian Ceynowa (...) tak układa swoje uwagi lub obserwacje folklorystyczne, by były atrakcyjne li-teracko i scenicznie” – zauważa autor artykułu. Dodaje, że owe teksty „moż-na potraktować jako dramaturgicznie rozpisaną scenę z postaciami w kon-kretnej przestrzeni oraz rozbudowane didaskalia dla przyszłego widowiska”. Czy w istocie takie były intencje Cey-nowy, trudno przesądzić.

O wpływie Ceynowy na badania języka kaszubskiego i jego rozwój pisze Jerzy Treder. Przekonuje, że większym sukcesem niż osiągnięcia w zakre-sie ludoznawstwa była podjęta przez Ceynowę próba usamodzielnienia ka-szubszczyzny i wprowadzenia jej do pi-śmiennictwa. Działalność na tej niwie wywołała niemały oddźwięk w świecie nauki. „Nie rozmiar i poziom naukowy czy edytorski pism Ceynowy wyznacza jego zasługi i rolę, lecz samo podjęcie przezeń owych prac, odwaga w wypo-wiedzeniu określonych zdań i podjęciu ważnych decyzji, które »wydobyły« Kaszubów i kaszubszczyznę z izolacji czy wręcz z niebytu” – twierdzi prof. Treder. Krytycznie ocenia (podobnie jak Karnowski) kaszubszczyznę Cey-nowy, zwłaszcza w sferze leksykalnej, lecz widzi przyczynę: „skaszubioną pol-szczyznę” i pisownię polską Ceynowa

Page 53: Tu sã gôdô pò kaszëbskù! s. 3 pdf/MARZEC_2013.pdf · Magda Świerczyńska-Dolot 46 Z drugiej ręki 47 Z dwutygodnika „Kaszëbë” 48 Lektury 55 Wiérztë. Jerzi Stachùrsczi

POMERANIA MARZEC 201352

LEKTURY

stosował ze względów pragmatycz-nych, pragnął bowiem być zrozumiany przez Polaków, a pośrednio także przez innych Słowian. Krytyczne uwagi nie podważają generalnej oceny wielkiego dzieła Ceynowy.

F. Ceynowa w oczach współcze-snych i potomnych – to temat artykułu Józefa Borzyszkowskiego. Jak zauważa autor, w literaturze Ceynowa zaistniał przede wszystkim dzięki kaszubskim poetom (Derdowski, Karnowski, Trep-czyk, Bieszk, Nagel); dziwić może brak w tym gronie Majkowskiego. Okładkę omawianej książki, której redaktorem jest autor artykułu, zdobi mało znany portret fotograficzny młodego Floriana z okresu królewieckiego (pochodzący ze zbiorów muzeum w Starogardzie). Wzorcem dla artystów grafików, ma-larzy i medalierów były zdjęcia póź-niejsze, których jest niewiele. Oma-wiając Ceynowy portret historyczny, prof. Borzyszkowski skupia uwagę na pracach Gustawa Pobłockiego (m.in. ukazuje ewolucję jego poglądów na postać i działalność Ceynowy), Kar-nowskiego, Bukowskiego, Roppla, Bąd-kowskiego, Tredera, Szultki, Pieroga. Imponujący dorobek tych (i innych) ba-daczy walnie wzbogaca omawiana tu książka. To wszystko jednak nie prze-kreśla potrzeby „przygotowania pełnej, wszechstronnej, naukowej biografii F. Ceynowy, a może równocześnie tak-że drugiej – popularnonaukowej” – po-stuluje J. Borzyszkowski.

Już wielu uczonych i publicystów zastanawiało się nad tym, jaką wartość ma spuścizna Ceynowy dla nas, dla współczesnego regionalizmu kaszub-skiego. Podejmując refleksję nad tym, Cezary Obracht-Prondzyński dostrze-ga w postawie Ceynowy m.in. dystans do własnej grupy, zdolność do samo- krytycyzmu, a jednocześnie nakaz aktywności, ducha społecznikostwa i bezinteresowność. Te cechy – uważa prof. Prondzyński – pożądane są i dziś, a prócz tego potrzebne jest budowanie środowiska i działanie w grupie, co jednak półtora wieku temu udać się nie mogło.

Kazimierz Ostrowski

Życie i dzieła Floriana Ceynowy (1817–1881), praca zbiorowa pod red. J. Borzyszkowskiego, Instytut Kaszubski, Gdańsk 2012.

Zwykłe... a piękne

Wobec debiutanckich tomików po-etyckich każdej tradycji literackiej na-leży zachować interpretacyjną ostroż-ność. Z jednej strony można zanadto uwierzyć w talent artystyczny autora/autorki i chwalić utwory ponad miarę, z drugiej zaś można zbyt ostro skry-tykować propozycje artystyczne, pa-stwiąc się nad literackimi pierwocina-mi. Recenzencki rozsądek podpowiada zatem, aby zachować umiar w sądach i z rodzajem życzliwego zaintereso-wania przyjąć to, co zostało napisane przez osobę wstępującą dopiero na ścieżkę twórczości. W odniesieniu do debiutanckiego tomiku Gracjany Pot- rykus Zderzenia, który pojawił się jako kolejna propozycja Wydawnictwa Re-gion w 2012 roku, można zaryzykować stwierdzenie, że jest to jeden z bardziej udanych debiutów literackich. Wśród ponaddwudziestu liryków niemal w każdym utrzymuje poetka specy-ficzny ton, który ani nie narzuca się hałaśliwością artystycznych rewela-cji, ani nie zanudza posępnością wizji. Trzeba podkreślić, że to trudna sztuka, której czasem i dojrzałym literatom zbywa. Jeśli dodamy do tego swoistą płynność i niepretensjonalny język wyrazu, to pojawi się w końcowym rezultacie dźwiękowo-retoryczny „ob-raz” poezji frapującej, pozornie prostej, a w istocie proponującej czytelnikom eksplorację tzw. szarej rzeczywistości. Najciekawsze jest to, że przy bliższym zetknięciu się z tą poezją okazuje się, że

szarość nabiera wielu odcieni, a może nawet kolorów, choć raczej nie na ma-larskości autorce zależy.

Tomik Gracjany Potrykus podzielo-ny został na dwie części zatytułowane bliskobrzmiącą formą „Zdarzenia” oraz „Zderzenia”, co od razu uzmysławia, że obcować będziemy z utworami na-śladującymi dynamiczne, momentalne i ulotne fenomeny świata. Już pierwszy wiersz Początek pachnie kawą / Zôczątk pôchnie kawą sygnalizuje, że będzie się w tym zbiorku opowiadać o szczególnie pojmowanej zwykłości. Owa zwykłość przejawia się w chwilach porannego wstawania, w czynnościach przy śnia-daniu, w przeglądaniu się w lustrze czy w jedzeniu. Jest jednak ona obję-ta specyficzną, medytacyjną uwagą, rodzajem śledzenia każdej czynności czy chwili, z czego tworzy się sytuacja epifanii codzienności. Oto bowiem do-świadczenie oddechu przynosi głębokie doświadczenie życia (Chciałabym / Jô bë chca), powolne oprzytomnianie ze snu pozwala ujrzeć pozory świata ze-wnętrznego (Zamieszkani / Zamieszkałi), a wypisywanie na kartce spraw do za-łatwienia uświadamia bezwzględność śmierci innej osoby (…bo mam pytanie /…bò móm pëtanié). Niektóre z epifa-nii zdarzają się w bardziej nietypo-wych okolicznościach, jak na przykład w nieistniejącym realnie dniu (32 paź-dziernika / 32 rujana) albo podczas po-rządkująco-szkolnych wyliczeń (Nasza / Najô). Podczas pierwszej okazuje się, że ludzkie trwanie jest rodzajem cudu, a druga uprzytamnia samotność ży-cia. Wszystkie z odkryć głębszej war-stwy rzeczywistości dokonywane są w wyciszeniu, bez trąb niebieskich czy spazmatycznej ekstazy, co nadaje tym wierszom wyważoną sugestywność i psychologiczną zrozumiałość.

Druga część zbiorku nasycona jest opisem różnorodnych relacji podmio-tu z drugim człowiekiem. Patronujące tej części określenie „Zderzenia” doty-czy siły zetknięcia się dwóch różnych indywiduów. Nie chodzi tutaj nawet o fizyczną energię, z jaką zderzają się dwie osoby, lecz o napięcie tworzące się pomiędzy obcością/innością zachowań, uczuć i wrażliwości. Dwoje ludzi opi-sanych przez Potrykus tęskni za mocą miłości, lecz nie ma w nich pewności, że emocjonalny związek może przy-nieść trwałe szczęście. Już we wstępie

Page 54: Tu sã gôdô pò kaszëbskù! s. 3 pdf/MARZEC_2013.pdf · Magda Świerczyńska-Dolot 46 Z drugiej ręki 47 Z dwutygodnika „Kaszëbë” 48 Lektury 55 Wiérztë. Jerzi Stachùrsczi

53POMERANIA STRËMIANNIK 2013

LEKTURY

tej grupy liryków pojawia się wiersz Nasza niewłasność / Najô nieswòjizna, w którym nadzieja na egzystencjalno--miłosne spełnienie jest przesłonięta poczuciem wąpliwości. W wierszu Dzień 191 / Dzéń 191 miłość objawia się od strony tyleż ożywiającej, co i nie-logicznej. Nawet w tak, wydawałoby się, szczęśliwym momencie dla ko-chanków jak pocałunek (Nasza cisza / Najô cëchòsc) wyłania się z momen-tu zastygnięcia ust smutek swoistego zawodu. Erotyki, jakie pisze Gracjana Potrykus, są napiętnowane poczuciem intelektualnej niewygody, nawet jeśli czasami zmysły zdają się przez chwi-lę dawać radość. Może zresztą nie tyle o konflikcie pomiędzy racjonalną a biologiczną stroną relacji miłosnych opowiada się w tej poezji, co o uświa-domieniu sobie nieprzekraczalnych granic pomiędzy ludźmi/kochanka-mi. Niezwykle sugestywny jest w tym zakresie liryk Szaro na białym / Szaro na biôłim, wskazujący na obcość prze-strzeni, ciał i egzystencji. Wzmacniają takie przekonanie wiersze Wysłane / Wësłóné czy W styczniu / W stëcznikù. Wynika z nich przekonanie, że bliskość fizyczna jest tylko imitacją prawdziwej pełni, co więcej – wchodzenie w rela-cje miłosne to rodzaj naiwności lub złudzenia. Dla zrównoważenia nieco posępnego tonu liryków poetka kilka-krotnie ukazała jaśniejszą stronę między- ludzkiej bliskości. Pojawia się tego ty- pu obraz w wierszu Pachnę / Cknã, w którym zmysł powonienia wyrasta na najważniejszą władzę ludzkiego po-znania. Także w utworze Podciśnienie / Pòdcësnienié szansą na doznanie sensu miłości jest możliwie intensywna czu-łość i bliskość.

Debiutancki tomik Gracjany Po-trykus oprócz omówionych dotąd ten-dencji ma jeszcze dwa ważne składni-ki czyniące z tej propozycji literackiej niezwykle ciekawe osiągnięcie. Kwe-stia pierwsza to egzystencjalna wraż-liwość feministyczna, która polega na oryginalnym ujęciu kobiecego punktu widzenia świata. W przypadku tej po-ezji zasadza się owa cecha stylistyczna nie tyle na eksponowaniu kontekstu biologicznego podmiotu, co na poszu-kiwaniu własnej metaforyki, wolnej od atmosfery „manify” czy zmityzowanej Wielkiej Bogini, a jednak wciąż kobie-cej. Feministyczna wrażliwość wyzie-

ra z wiersza Dotykali mnie / Dotikalë mie, w którym niesprecyzowani bliżej wrogowie stosują specyficzną fizycz-no-erotyczną przemoc na podmiocie--kobiecie. Nie o drastyczność w tym utworze jednak chodzi, a o nieufność oraz niechęć wobec innych ludzi i ich idei. Specyficzny nastrój pojawia się również w erotyczno-nieerotycznym liryku Kochanie / Mùlkù. Paradoksal-ność określenia o feministycznym podtekście bierze się stąd, że głównym obiektem opisu są tutaj „rozdarte ple-cy”. Są to nie plecy: „łagodne”, „białe” czy „wdzięczne”, jak by poszukiwał poetyckiego wyrazu mężczyzna, ale „rozdarte”, a zatem wyraz naznaczony pewnym bólem i cierpieniem, co wyda-je się odczuciem wyrażonym z kobiecej perspektywy erotyki.

Drugim problemem rozpatrywa-nym w tym tomiku jest kwestia za-niku wartości, braku jakiegoś punktu odniesienia dla egzystencjalnego bólu jednostki. Co ciekawe, jest to cecha, o której pisze często inna kaszubska poetka młodego pokolenia – Hanna Makurat. Tutaj jednak Potrykus wy-biera odmienną drogę ekspresji. O bra-ku trwałości w liryku W ćwierćcieniu / W cwierccenim pisze ona, posługując się formułą wspólnego doświadczenia cielesności i poczuciem winy. Owe ne-gatywności nie ustępują w wewnętrz-nym świecie opisywanych kochanków, gdyż to zewnętrzne instancje odwo-ławcze przestały już funkcjonować albo oni sami nie wyrobili w sobie własnego, dość silnego systemu samo- oceny. Z odrębnym poczuciem ograni- czenia zaznajamia poetka w liryku Mniejsze życie / Mniészé żëcé. Tym ra-zem w kreowanej szpitalno-wiwi-sekcyjnej rzeczywistości próbuje się uchwycić indywidualne „ja”, lecz poza samą konstatacją życia niewiele wię-cej można o jego celowości wypowie-dzieć. Wreszcie liryk Mówię otwarcie / Òdemkło pòwiôdóm, w którym pojawia się przekonanie o bezradności wła-snego sposobu nazywania fenomenu miłości. Poznana wcześniej literatura miłosna jest dla poetki tylko zespołem wytartych frazesów, a jej autentycz-ne uczucie może być wyrażone jako „mowa zamknięta”.

Zderzenia Gracjany Potrykus nie są lekturą, która zapewniałaby radość czytania; nie odnoszą się również do

niecodziennych zdarzeń; nie są wresz-cie stworzone po to, aby zaskakiwać formalnie wyrafinowanym językiem poetyckim. Panuje tutaj raczej obser-wacja zwykłości, docenienie drobiazgu oraz odkrycie duchowej mocy tego, co najprostsze. Nie wszystko jednak daje się w tej twórczości nazwać, poetka ma swoje tajemnice, których zrozumienie nie odkrywa się przed czytelnikiem. Tym lepiej dla literatury, jeśli nie każ-dą frazę można odczytać. Najwięcej jednak w tym tomiku przekonania, że poezja rozpoczyna się nie od zadęcia w instrument, lecz od wdechu w płuca. Zwykłe to... a piękne.

Daniel Kalinowski

Gracjana Pòtrëkùs, Zderzenia, Wydawnictwo Region, Gdynia 2012.

„Ziemia Zaborska” z 2012

Òstatny, tj. piąti numer rocznika „Ziemia Zaborska” wëdôwónégò przez Zabòrsczé Nôùkòwé Towarzëstwò trafił w mòje rãce dopiérze latos, na zôczątkù gromicznika. „Dopiérze”, bò jak sã pòkôzało, czej pôrã dni pózni na promòcje ùczbòwnika do strzédny szkòłë Felicje Baska-Bòrzëszkòwsczi ë Wòjcecha Mëszka jem sã zeszedł z jednym z przédników ZNT, na pòlëce trafił ju w smùtanie 2012 rokù. Cekawé, na jaczé „pòlëce”, kò òkróm Kaszëbsczi Chëczë w Brusach-Jaglie, gdze prawie

Page 55: Tu sã gôdô pò kaszëbskù! s. 3 pdf/MARZEC_2013.pdf · Magda Świerczyńska-Dolot 46 Z drugiej ręki 47 Z dwutygodnika „Kaszëbë” 48 Lektury 55 Wiérztë. Jerzi Stachùrsczi

POMERANIA MARZEC 201354

LEKTURY

jem nen numer dostôł, nigdze jem négò cządnika nie naszedł. Mòże to mòja wina, kò doch jaż taczim wãdrã nie jem, cobë wszëtczé nórtë Kaszëb-sczi sobą zamiatac, równak w „mòjim” Wielu, a to doch part Zabòrów, to je krôjnë, jaką przédno dzejnotą òbjimô ZNT, ò biuletinie bëło cëszi kòta ë ani widu (a mógł chòcbë bëc dóny do dodomù kùlturë, gdze mają fëjn kró-mik z ksążkama a pamiątkama).

Tak tej cekawi jem, jak to je z kòlpòr- tażã négò cządnika ë jak mòże gò dosta- wac na czas, bë pózni nie bëc zaskò-kłim, że sã mëslało „ju”, a pòkôzało sã, że „dopiérze”?

„Ju” czë „dopiérze” nie je równak jaż tak wôżné w przërównanim do te, co bënë pismiona mòże nalezc.

Czej sã òtemknie rocznik „Ziemia Zaborska” z 2012 r. (nót dodac, że jegò òbkłôdka wedle mie je nôbarżi widza-łô z donëchczasowëch) ë zazdrzi do spisënkù zamkłoscë, rzucô sã w òczë bòkadnosc (ò tim kąsk pózni). Dejade, czej człowiek sã mù blëżi przëzdrzi, to zaczinô sã, w niechtërnëch placach, dzëwòwac nad tim, jak pismiono je pòdzeloné na partë i jak są do nich pòdpòrządkòwóné tekstë, czë nad tim, co je a co nie je wstawioné w nen spi-sënk. Kò part II – „Zabory i Kaszuby” – zarô rodzy mëslã: „To Zabòrë ju nie nôleżą do Kaszub”?, recenzjô ksążczi Antona Cemińsczégò Nad Niechwasz-czą i Parzenicą mòże przeczëtac w dzélu „Informacje”, a w spisënkù zamkłoscë je wiadło ò kònkùrsu na nôlepszi licen-cjacczi, magistersczi ë pòdiplomòwi dokôz... Zakradła sã téż fela, kò „140 lat Banku Spółdzielczego w Brusach” wedle spisënkù to le „40 lat...”. Dzëwùje jesz to, że (skòrno w spisënkù zamkło-scë nawetka ògłoszenié ò kònkùrsu je dóné) pierszi tekst, tikający sã przëzna-niô Medalu Stolema dlô Kaszëbsczégò Òglowòsztôłcącégò Liceùm w Brusach,

òstôł w tim zestôwkù czësto pòminiãti. Na szczescé to leno w tim parce cząd-nika tëli rzeczë do czepiania się jem nalôzł.

Pismiono òstało wëdrëkòwóné w fòrmace A5 ë mô w se 76 starnów, czim szlachùje za pòprzédnyma num-rama (np. nr 4/2011 mô jich 84). Gra-ficzno téż nie jinaczi sã òd rëchlészich, sztërë starnë òbkłôdczi są farwné, całé bënë ju czôrno-biôłé. Le przezérają-cë pismiono, bë sã zarô chcało, cobë niechtërne òdjimczi chòc kąsynk bëłë wiãkszé. Do cządnika doparłãczony je ekòlogiczny dodôwk – broszurka „Ziemia Zaborska słoneczna i czy-sta” – wôrtny chòcbë przezdrzeniô sã òdjimkóm zasmieconëch najich bòrów czë pòczëtaniô ò „zamurowanych żyw-cem pisklętach”.

Artiklów w tim rocznikù „Ziemia Zaborska” òstało òpùblikòwónëch wnet trzëdzescë, tematiczno baro roz-majitoôrtnëch, sparłãczonëch przéd-no z Zabòrama. „Przédno”, bò są tu téż tekstë ò szerszim òbjimie, jaczé na zycher zacekawią nié le lubòtnika krôjnë, gdze „Kaszub je kùńc” (abò jak chto chce: „pòczątk”), a nawetka, że tak rzekã, barżi tikającëch sã jinszich partów naji Tatczëznë, a móm tu na mëslë tekst Zbigòrza Gerszewsczégò „Jednak elektrownia jądrowa na Kaszubach”? W nônowszim num-rze mómë téż np. tekstë roczëznowé – sparłãczoné z 140-lecym jistnieniô Bankù Spółdzelczégò w Brusach czë miniãcym 25 lat òd smiercë Mariana Mòkwë; historiczné, jak Kazmierza Jaruszewsczégò „Zaborscy akcjona-riusze spółki wydawniczej »Gazety Chojnickiej« w 1912 r.” czë Krësztofa Gradowsczégò „Historia fotografów i zakładów fotograficznych w gminie Brusy w latach 1919–2012”; spòlëznowé, jak Artura Jabłońsczégò „Kaszubi w świetle ustawodawstwa polskiego

i międzynarodowego”; turisticzné, jak Z. Gerszewsczégò „Projekt Partyzanc-kiego Szlaku Turystycznego im. Józefa Gierszewskiego” czë tikającé sã kùlturë ë lëteraturë kaszëbsczi, to je tekstë ò mùzycznym karnie Zaraz Wracam czë np. ò zéńdzenim z pòétką Idą Cza-jiną. Nie zafelowało téż „egzoticzi”, jaką dlô zwëczajnégò zjôdôcza kaszëbsczégò chleba mòże bëc artikel Tomasza Òrzłowsczégò „Gospodarka łowiec-ka”, z jaczégò czëtińc mòże sã wiele cekawégò dowiedzec ò dzëczëznie na- jich bòrów ë jachtarzach a rolë jachtar-sczich kòłów.

Dostôwómë tej cządnik „Ziemia Zaborska” jakno dokôz baro rozmaji-toôrtny, równak móm doznanié, że ta rozmajitoôrtnosc je kąsk przëpôdkòwô, że w dzélu je skùtkã swòbódnégò przësëłaniô do redakcje artiklów, a nié zjiszczeniô z górë tak ùdbónégò numra. Dejade czë... abë òprzez tã swòbòdã nie stwòrzëło sã ti piąti „Ziemi...” jesz ce-kawszi? Szkòda le, że tak mało je w ni kaszëbiznë. Kò króm wiérztë Idë Czaji-në ë krótëchnégò artikla Felicje Baska-Bòrzëszkòwsczi ò ny pòétce darmò bë w pismionie szëkac za jinszima teksta-ma w naji gôdce.

Jakno że to ju piąti numer, redak-toróm przëdałobë sã zacząc barżi bôcz-lëwie przëzerac wëzdrzatkòwi cząd-nika. Kò nieluso wëzdrzi, czej artikel zaczinô sã wnetk ù samégò dołu star-në (np. K. Gradowsczégò ò Kaszëbsczi Chëczë w Brusach-Jaglie, s. 38–40), tim barżi, że bë piãkno zajął całé dwie.

Cządnik nimò rozmajitëch, na szczescé drobnëch, niedocygniãców je dokazã, pò jaczi wôrt sągnąc. Na zycher lektura jegò bãdze zajimnô ë pòżitecznô, na dodôwk jesz za dar-môk, bò pismiono nick nie kòsztô. Zachãcywóm do czëtaniô.

Grégór J. Schramke

NAJŚWIEŻSZE INFORMACJE Z ŻYCIA ZKPW TWOJEJ SKRZYNCE MEJLOWEJZAPISZ SIĘ DO NEWSLETTERA NA WWW.KASZUBI.PL/NEWSLETTER

Fot. Maciej Stanke

Page 56: Tu sã gôdô pò kaszëbskù! s. 3 pdf/MARZEC_2013.pdf · Magda Świerczyńska-Dolot 46 Z drugiej ręki 47 Z dwutygodnika „Kaszëbë” 48 Lektury 55 Wiérztë. Jerzi Stachùrsczi

55POMERANIA STRËMIANNIK 2013

Piesń ò Perle (2)

AChtos co dzéń gôdô ò Ni głosnoChtos z nas w to nie wierzi, a chtos pùdze ji szëkacChtos szepnie na ùchò drëdżémù nigle tobieChtos òczë zasłoni przed ji snôżotą

Chtos naléze jã w drodzeChtos pòwié to je skôrb a chtos pòwié że je jinacziChtos z nią zazdrzi w zeloné òczë majewëch trôw Chtos z nią stanicã nôdzeji przëniesie w niedzelã na wiôldżé

Chtos jã naléze w nëkù przez pòle a drëdżi bãdze dali ji szukôł wkół seChtos z nią w remionach rzéczi ùspi wszëtczé kòtë smùtkùChtos dlô ni majątk òstawi na brzegù jezoraChtos na wieselné zéńdzenié òczëszczi sëmienia

Chtos rzecze że jinaczi ni mòże bëc

BTerô ju wiémMùszã co dzéń wstawac jak słuńce

Mùszã tam nëkac i szëkacTerô wiém

Tak terô ju wiémÒna tam je

To je mòje Òcalenié

CÒ mòja jasnô w nocë Perlo

Wierzã że swiat je pëszny Jak nëkającé sarnëJak ksążka zëmëJak jezora zamkłé na klucz mrozu

Jak pôcha mòrza i trôwë w czerwińcu

Perlo słowaKrëształowi drodżiFùl spiéwającëch aniołów

Jô dzysô móm nalazłé Cebie

DPerlo miłotëSkôrbnico mëslów

Statkù błogòsławionégò bólu narodzënów

Wiele razy kôżesz mie mëc skarńW jezórny wòdze

Wiele razy mie pitôsz Czë jô móm widzóné Bòga

Mądrosc wszëtczich ùczałëch jeÒsą żëcégò

Je kropla widu ò pòrénkùNa gałązkach krëzbùlów

Dlô Ce jô òstawił wszëtczé skarbë

Dzysô spiéwóm ò tobie jak skòwrónk na zymkù

Jerzi StachùrscziW strëmiannikù fejrëjemë 60. gebùrstach Jerzégò Stachùrsczégò. Wëdowiedzã z nym mùzykã, kòmpòzytorã i pòétą mòżna nalezc na str. 4–6 tegò numra najégò cządnika. W dzélëkù z wiérztama bédëjemë jegò dokôz.

Fot. Maciej Stanke

WIÉRZTË

Page 57: Tu sã gôdô pò kaszëbskù! s. 3 pdf/MARZEC_2013.pdf · Magda Świerczyńska-Dolot 46 Z drugiej ręki 47 Z dwutygodnika „Kaszëbë” 48 Lektury 55 Wiérztë. Jerzi Stachùrsczi

POMERANIA MARZEC 201356

MËSLË PLESTË

Zgniłi ògniôrz z małégò karna nie-zrzeszonëch chłopów, gdzes w zatacony na kùńcu Gôchów wsë, stojôł w krómie za régą i jiwrowôł sã baro na całi swój dopùst Bòżi, jaczi zwie sã Anusza. Jegò białka miała doma wszëtczé statczi wëtłëkłé òb czas slédnégò rëjbachù. Nie lónowało mù tëch z pòzwë kraje-wëch, chòc pò richtoscë w Chinach zro-bionëch, wiele niewôrtnëch skòrëpów sklejac. Temù téż òn, miast parłãczëc sã terô w sobòtny wieczór ze swòjima drëchama z môlowégò Partu Mòdrëch Sznutów, klaprowac ò aùtołach i pic piwò, stojôł i cerplëwie żdôł, jaż prziń-dze na niegò czas. Miôł wiôldżi górz na białkã, chtërna ju òd pół gòdzënë kùpiwa tasczi w zajce dlô swòjégò chłopa na jastrowi darënk, równocza-sno gôdającë przez móbilkã. Krómòwô wëchwôlała nen nadzwëkòwi cud nibë-pòrcelanowi nôtërë. Wierã jak sã w nã taskã leje gòrącą wòdã, zajk stôwô sã barónkã! I tak òne nad tim prawiłë: a jak to je mòżlëwé, a czegò to dzysô nie wëmëszlą, a jaczé to mô farwë, a cze- mù ten zajk je bruny, a czemù te jaja kòl niegò są taczé wiôldżé i pãkaté, tec krizys mómë!

Krizys to prawie ju przëszedł na tegò chłopa, ale cëż... Żdôł dali i nie gôdôł nick, bò bez brëkòwnëch statków ni miôł za czim jic nazôd dodóm. Wie-czerzë bë i tak nie bëło na co nałożëc. A z białkama nie ma co zaczënac. Pón Bóg téż ò tim wiedzôł. Żebë òn béł na to przëszedł trzë gòdzënë przódë...

Trzë gòdzënë przódë

Òna: Co të tak sedzysz?Òn: Jak?Òna: Jaczis taczi markòtny. Przódë të taczi nie béł...Òn: Nie jem markòtny. Czëtóm gazétã. A przënômni jô bë chcôł.Òna: Przódë të nie czëtôł, jak jô bëła kòl ce.

Òn: Przódë të nie bëła mòją białką. Terôzka jes wiedno blëskò mie. A za gazétã jô bë téż chcôł czasã chwëcëc.Òna: Tobie sã ju nie widzy, że JÔ jem twòją białką? Pierwi të béł z tegò rôd.Òn: Jô wcale nie rzekł, że mie to sã nie widzy...Òna: I terô jesz gôdôsz, że jô łżã! Tegò të téż nigdë nie robił.Òn: Wcale nie gôdóm, że të łżesz. Cëż të òd mie chcesz?Òna: Dëcht nick. Blós, żebë të zdrzôł na miã, jak to pierwi biwało.Òn: Mdã miôł starã.Òna: Miôł starã? Przódë të nie brëkòwôł miec niżódny starë! Samò sã dało.Òn: Dôj mie swiãti bezpiek.Òna: Mògã bëc cëchò. Jem leno cekawô, czë przódë të bë mie téż tak prawił.Òn sedzy i nick nie gôdô.Òna: Tobie sã ju nawetka ze mną gadac nie chce! Przódë të sã tak wiedno cesził z kòżdi kôrbiónczi ze mną. Nie bëło tak? No, wez le rzeknij sóm. Bëło czë nié?Òn: Jo, bëło.Òna: Kùreszce të rzekł prôwdã! Tej jô móm rëcht.Òn: W czim zôs môsz rëcht?Òna: W czim? Że na miã zdrzisz czësto ji- naczi jak przódë! Że wszëtkò je czësto jinaczi! Że të môsz na miã terô czësto nam- kłé!Òn: Ò czim të gôdôsz?Òna: Dobrze, że të to sóm rzekł. Wez mie jesz leno pòwiédz, czemù të sã zmienił? Òn: Ò co tobie białkò jidze? Dôj mie pòkù! Co të chcesz?Òna: Blós tegò, żebë të béł taczi, jak dôw-ni... Cëszô. Nie bãdzesz? Dobra. Żebë të pózni nie wërzékôł na miã. Jak chcesz.Òn: Czegò jô zôs chcã? Co të gôdôsz?Òna: Tec të sóm prawie rzekł, że mie ju wiãcy nie kòchôsz. Przenômni terôzka wszëtkò wiém. Kùńc z rojitwą, że wró-cy nen czas, jak të béł taczi... taczi jiny.Òn: Jô nick nie rozmiejã z tegò, co të mie tuwò pleszczesz. Wez jidz dali, bò mie cos zarô trafi. Jô chcã spòkójno gazétã pòczëtac!

Òna: A të mie jesz kòchôsz? Tak... tak jak to bëło pierwi? Òn cziwô głową. Tobie pewno je terô żôl, że jô mògła pòmëslec, że je jinaczi... Tej fëjn. Nié, jô nie jem złô. Cëszô. Co të tak sedzysz?Òn: Jak?Òna: Jaczis taczi markòtny. Przódë të taczi nie béł...

Zgniłi ògniôrz nie béł jaż tak zgni-łi, cobë nie pòdniesc z ómczinégò zesla swòjich sztërzëch lëtrów a nie wëdol-maczëc głosno, co òn ò tim wszëtczim mësli. Òna ni mògła zaòstac w tëlé. Kùńc kùńców statczi téż miałë swój ùdzél. Kąsk trzôskù, kąsk skòrëpów i béł spòkój.

Zrozmiec białkã

A N A G L Ë S Z C Z Ë Ń S KÔ

Page 58: Tu sã gôdô pò kaszëbskù! s. 3 pdf/MARZEC_2013.pdf · Magda Świerczyńska-Dolot 46 Z drugiej ręki 47 Z dwutygodnika „Kaszëbë” 48 Lektury 55 Wiérztë. Jerzi Stachùrsczi

57POMERANIA STRËMIANNIK 2013

Z PÔŁNIA

FELI

ETÓN

FEL

IETÓ

N

FE

LIET

ÓN

FE

LIET

ÓN

FE

LIET

ÓN

FE

LIET

ÓN

FE

LIET

ÓN

FE

LIET

ÓN

FE

LIET

ÓN

FE

LIET

ÓN

FE

LIET

ÓN

FE

LIET

ÓN

FE

LIET

ÓN

Czejbё chto szukôł przikładu bёlny wёspółrobòtё w dokazu retaniô stôrodôwnotё, tej z czёstim przeswiôd-czenim jô bё mógł wskazac na òdrestaùrowóné kòscołё w Chònicach – bazylikã i pòjezёjicczi kòscół, òglowò nazёwóny gimnazjalnym. Czile lat chùdzy wёcmanowi projekt przédnictwa gardu i parafie pw. Zetnieniô sw. Jana Chrzcёcela tikający bazyliczi dostôł bёlnégò dёtka z kapitału parłãcznoscё Ùnie Eùropejsczi, a zjiscёnk projektu przёniósł nadzwёkòwną ùdałosc. Gòlawny XIV-latny kòscół òstôł na nowò wёdakòwóny, bёłё wёsёszoné cegłowé mùrё. Jesz rôz ùszёkòwelё plac Kòscelny (môl dôwnégò smãtarza kòl kòscoła) i téż przёgrańczną darżёcã razã z pòdzemnyma jin-stalacjama.

Sztelownô pòdjimizna dożdała sã nié le wёchwałё, ale i pòstãpnégò wątku. Ùmёslёlё z négò samégò placu zwёskac dёtkòwné wspiarcé na òdnowiznã kòscoła Zwiastowaniô NMP, a do wёspółbёtnictwa dorôczёlё jesz Przédnictwò Krézu, chtёrno je miéwcą przёlgłégò bùdinkù bёtégò kò-legium (dzys liceùm), a téż aùlë. Projekt pòzwóny „Jezёjicё bez jezёjitów” zwёnégòwôł przёzwòlenié i brekùjącé dёtczi.

Pòjezёjicczé kòscołё, jaczé móm widzóné w pòlsczich i eùropejsczich gardach, mają dёcht apartné rёtё, a òsoblёwò metafizyczną symbólikã, chtёrna pòzwôlô je jidentifikòwac

Jeśliby ktoś szukał przykładu dobrej współpracy w dzie-le ratowania zabytków, to ze szczerym przekonaniem mógł-bym wskazać na odrestaurowane kościoły w Chojnicach – bazylikę i kościół pojezuicki, powszechnie nazywany gimnazjalnym. Kilka lat temu wspólny projekt władz miasta i parafii pw. Ścięcia św. Jana Chrzciciela dotyczący bazy-liki został znacząco dofinan-sowany z funduszu spójności Unii Europejskiej, a realizacja projektu przyniosła efekt nad-zwyczajny.

Potężny XIV-wieczny ko-ściół otrzymał nowe pokrycie dachu, osuszono fundamenty i odwodniono najbliższe ich otoczenie, odnowione i zakon-serwowane zostały ceglane mury. Na nowo urządzono plac Kościelny (teren dawnego przykościelnego cmentarza) oraz przyległą ulicę, wraz z instalacjami podziemnymi.

Udane przedsięwzięcie doczekało się nie tylko pochwał i wyróżnień, lecz także kontynuacji. Postanowiono z tego

samego źródła zdobyć finansowe wsparcie na restaurację kościoła Zwiastowania NMP, a do współuczestnictwa dopro-szono jeszcze Starostwo Powiatowe, które jest właścicielem przyległego gmachu byłego kolegium (dziś liceum) oraz auli. Projekt pod nazwą „Jezuici bez jezuitów” uzyskał aprobatę i potrzebne pieniądze.

Pojezuickie kościoły, które widziałem w miastach pol-skich i europejskich, posiadają pewne charakterystyczne

rysy, a zwłaszcza metafizyczną symbolikę, która pozwala je identyfikować jako dziedzic-two Towarzystwa Jezusowe-go. Refleksja ta nasunęła mi się już dawniej, ale odżyła, gdy w grudniu minionego roku pro- boszcz bazyliki chojnickiej, ks. prał. Jacek Dawidowski, zaprosił społeczeństwo do zwiedzania filialnego kościoła. Po zakończeniu niemal dwu-

letnich prac ukazał się on odwiedzającym w całym baroko-wo-rokokowym przepychu. Zabiegi odnawiające i po części rekonstrukcyjne przywróciły świątyni świeżość i pierwotny blask, dzięki któremu historyk sztuki pomorskiej ks. Bole-sław Makowski nie wahał się stwierdzić, że kościół pojezuicki

Spadek po jezuitach

Spôdkòwizna pò jezëjitach

KAZIMIERZ OSTROWSKI

Jest on najpiękniejszą perłą

późnego baroku na Pomorzu.

Gimnazjalny kòscół w Chònicach. Òdj. Maciej Stanke

Page 59: Tu sã gôdô pò kaszëbskù! s. 3 pdf/MARZEC_2013.pdf · Magda Świerczyńska-Dolot 46 Z drugiej ręki 47 Z dwutygodnika „Kaszëbë” 48 Lektury 55 Wiérztë. Jerzi Stachùrsczi

POMERANIA MARZEC 201358

Z POŁUDNIA

w Chojnicach „jest szczęśliwym pod każdym względem two-rem”, a wnętrze nazwał „wybitnym i oryginalnym”. Z ust znawców można także dziś usłyszeć, że jest on najpiękniejszą perłą późnego baroku na Pomorzu.

Takim chcą ten kościół widzieć mieszkańcy, a wielu chojniczanom jest on szczególnie bliski. Wzniesiony w la-tach 1733–1744, służył ojcom jezuitom do celów misyjnych (w mieście w większości protestanckim) oraz jako dom mo-dlitwy dla młodzieży prowadzonego przez nich kolegium. Władze pruskie w 1815 r. przekazały go nowo utworzonemu katolickiemu gimnazjum. W okresie międzywojennym i po II wojnie był kościołem filialnym parafii farnej, ale zawsze pełnił funkcję kościoła szkolnego dla gimnazjum i liceum. Podczas okupacji hitlerowskiej zawłaszczyli go ewangelicy. W l. 1975–2004 stanowił ośrodek duszpasterski osobnej pa-rafii, po czym wrócił do dawnego statusu w łonie centralnej parafii chojnickiej.

Starsi mieszkańcy miasta wiążą z kościołem gimnazjal-nym pamięć o własnej młodości; wspomnienie niedzielnych mszy, uroczystości inaugurujących i kończących rok szkolny, wielkopostnych rekolekcji. W kościelnych ławkach, po wy-prowadzeniu nauki religii ze szkoły, słuchaliśmy mądrych wykładów prefekta, ks. dra Jana, z dogmatyki i historii Ko-ścioła. Wśród młodzieży przyjął się zwyczaj wstępowania do kościoła na krótką modlitwę w drodze do szkoły i po lekcjach

bądź przystawania na moment skupienia przed drzwiami. Niektórzy odnajdywali się w służbie przy ołtarzu, drudzy – tych było znacznie więcej – wędrowali regularnie na chór, towarzysząc koledze organiście, albo jeszcze wyżej – na em-porę nad południową nawą, gdzie już trudniej było zachować nabożną postawę. Poza nabożeństwami ciekawość prowadziła do krypty z trumnami zakonników, na poddasze i na wieże...

Dziesięciolecia zaniedbań mocno odbiły się na stanie za-bytkowej świątyni. Kilkanaście lat po wojnie odbudowano jedną z wież, spaloną w 1945 r., odkryto zamalowane przez hitlerowców freski (na szczęście pokryte były kredą), lecz innych koniecznych prac nie podejmowano aż do tej pory. Dodać trzeba, że wykonane teraz prace wykraczały poza zwykły remont i konserwację. Założono bowiem, że kościół, oprócz swej oczywistej funkcji sakralnej, będzie służył kultu-rze, nie tylko religijnej. Pod dachem znajduje się sala wysta-wowa (o pow. 400 m kw.!), gdzie na początek eksponowano malarstwo prof. Macieja Świeszawskiego z ASP w Gdańsku, a w podziemiach kościoła sala kominkowa, udostępniana organizatorom koncertów, wykładów, spotkań itp. Ponadto z przyznanych środków pozostało jeszcze 800 tys. zł, które ks. Dawidowski (za zgodą marszałka województwa) zamie-rza przeznaczyć na nowe organy. Radość wielka i pożytek dla miasta. Jak widać, zgodne współdziałanie przynosi nad-spodziewane korzyści.

jakno spôdkòwiznã Jezёsowi Stowôrё. Do ti mёslё nadczi-dôł jem chùdzy, leno òdżёła, czej łoni w gòdnikù probòszcz chònicczi bazyliczi, ks. prał. Jack Dawidowsczi rôcził spòlёznã do òbzéraniô filialnégò kòscoła. Czej sã skùńczёłё prawie dwalatné robòtё, pòkôzôł sã òn òbzérającym w ca-łowny barokòwò-rokòkòwi widzałoscё. Stara òdnowieniô i w dzélach rekònstrukcyjnô wrócёła swiãtnicё swiéżosc i pierwòszny pòwid, wedle chtёrnégò historik pòmòrsczégò kùńsztu ks. Bòlesłôw Makòwsczi bez namiszlaniô scwierdzył, że pòjezёjicczi kòscół w Chónicach „hewò dokôz na kòżdy ôrt szczestlёwi”, a wёstrzódk òbtaksowôł jakno „zawòłóny i apartny”. Z lёpów znajarzów je téż dzysô czёc, że je òn nôsnôżniészą drogòcёną pózdnégò barokù na Pòmòrzu.

Taczim chcą nen kòscół widzec mieszkańcё, kò wiele chòniczónóm je òn òsoblёwò blёsczi. Zbùdowóny w la-tach 1733–1744, służił òjcóm jezёjitóm do misyjnёch célów (w gardze w wikszoscё protestancczim) a téż jakno do-dóm mòdlёtwё dlô młodzёznё prowadzonégò òprzez nich kòlegium. Prёskô panowizna w 1815 r. przekôza gò nowò ùsadzonémù katolёcczimù gimnazjum. W midzёwòjnowim cządze i pò II wojnie béł filialnym kòscołã farny parafie, le wiedno sprôwiôł fùnkcjã szkòłowégò kòscoła dlô gim-nazjum i liceùm. Òbczas hitlerowsczi òkùpacje zarabczёlё gò ewanielicё. W l. 1975–2004 robił za dёszpastérzczi môl òsóbny parafie, a tej wrócył do dôwnégò sztatusu w klinie centralny chònicczi parafie.

Starszi mieszkańcowie gardu parłączą z gimnazjalnym kòscołã pamiãc ò gwôsny młodoscё; wdôr niedzelnёch mszów, ùroczёznów jinaùgùrującёch i kùńczącёch szkòłowi rok, wiôlgòpòstnёch rekòlekcjów. W kòscelnёch łôwkach,

jak wёprowadzёlё ùczbã religie ze szkòłów, mё słёchalё jesmё mądrëch wëkładów prefekta, ks. dra Jana, z dogmaticzi i historie Kòscoła. Wёstrzód młodzёznё przёjął sã zwёk wstą-pianiô do kòscoła na krótką mòdlёtwã òb drogã do szkòłё i pò zajãcach abò przёstawaniô na sztёrk wdamieniégò przed dwiérzama. Niejedny nalezlё swój môl w służbie kòl wôłta-rza, drёdżi, jaczich bёło zacht wicy – rézowalё regùlarno na chór dlô kamroctwa òrganisce abò jesz dali – na empòrã wёżi pôłniowi nawё, dze ju bёło barżi drãgò ùtrzёmac pòbòżny wёzdrzatk. Pò nabòżeństwach cekawòsc prowadzёła do kriptё z zarkama zôkònników, na ùstrzechã i na wieże...

Lateczné òpùstnotё mòckò òdczidałё sã na stónie stôro-dôwny swiãtnicё. Czilenôsce lat pò wòjnie òdbùdowelё jednã z wieżów, spôloną w 1945 r., òdkrëlё zamalowóné òprzez hitlerowców fresczi (na szczescé pòkrёté bёłё kalkã), leno jinёch kòniecznёch robòtów nie zaczinãlё jaż donёchczas. Dorechòwôłbё, że terô robòtё bёłё wёsmùczóné wicy jak zwёczajné òdnôwianié i zabezpieka. Bò wej, ùdbelё so, że kòscół, króm swòji jawerny fùnkcje sakralny, bãdze służił dlô kùlturё i ni blós religijny. Pòd dakã je pòkôzkòwô zala (ò wiéchrz. 400 m. kw.!), dze na zôczątk ekspònowelё malarztwò prof. Maceja Swieszawsczégò z ASP w Gduńskù, a w sklepach kòscoła kòminkòwô zala ùżёczёwónô òrganizatoróm kòncertów, wëkładów, pòtkaniów itp. Do te z przёznónёch dёtków zaòstało 800 tёs. zł, chtёrne ks. Dawidowsczi (za zgòdą marszôłka wòjewództwa) ùmёslił przeznaczёc na nowé òrganё. Wiôlgô redota i zwёnéga dlô gardu. Jak wi-dzec, zgódné wёspółdzejanié przёnôszô niespòdzajné profitё.

Tłomaczenié Ida Czajinô

FELIETON FELIETON FELIETON FELIETON FELIETON FELIETON FELIETON FELIETON FELIETON FELIETON FELIETON FELIETON FELIETON

Page 60: Tu sã gôdô pò kaszëbskù! s. 3 pdf/MARZEC_2013.pdf · Magda Świerczyńska-Dolot 46 Z drugiej ręki 47 Z dwutygodnika „Kaszëbë” 48 Lektury 55 Wiérztë. Jerzi Stachùrsczi

59POMERANIA STRËMIANNIK 2013

KARTUZY – PERŁA KASZUB

FELI

ETÓN

FEL

IETÓ

N

FE

LIET

ÓN

FE

LIET

ÓN

FE

LIET

ÓN

FE

LIET

ÓN

FE

LIET

ÓN

FE

LIET

ÓN

FE

LIET

ÓN

FE

LIET

ÓN

FE

LIET

ÓN

FE

LIET

ÓN

FE

LIET

ÓN

Tak dzysô wëzdrzi gimnazjalny kòscół

w Chònicach.Òdj. Maciej Stanke

Page 61: Tu sã gôdô pò kaszëbskù! s. 3 pdf/MARZEC_2013.pdf · Magda Świerczyńska-Dolot 46 Z drugiej ręki 47 Z dwutygodnika „Kaszëbë” 48 Lektury 55 Wiérztë. Jerzi Stachùrsczi

KARTUZY – PERŁA KASZUB

POMERANIA MARZEC 201360

1. Skrë żdają na swòjich miéwców. Latosé rzezbë wëkùmôł Wòjcech Wesserling. 2. Łukôsz Grzãdzëcczi pòdzãkòwôł m.jin. Kristinie Pùzdrowsczi, jakô òddała „Pomeranii” 29 lat żëcô. 3. Pòspólny òdjimk Skrów 2012. 4. Na zakùńczenié snôżi kòncert dôł Paweł Nowak i jegò Almost Jazz Group. Lëdzóm òsoblëwie widzała sã „Kòza” zagrónô na jazzowò. 5. Ùroczëzna przëcygnãła do Bôłtowi Filharmónie rzmë lëdztwa. 6. Dôwny redaktór dwùtidzennika „Kaszëbë” i miesãcznika „Pomerania” òstôł wëprzédniony nôdgrodą Marszôłka Pòmòrsczégò Wòjewództwa. 7. Chór Discantus bëlno ùczestnił swiãto.

Òdj. Maciej Stanke. Wiãcy òdjimków i relacjô z tegò wëdarzeniô na starnie www.kaszubi.pl

1

2

5 6 7

3 4

50-lecé cządnika „Pomerania” i Òrmùzdowé SkrëPòlskô Filharmóniô Bôłtowô we Gduńskù, 26.02.2013

Page 62: Tu sã gôdô pò kaszëbskù! s. 3 pdf/MARZEC_2013.pdf · Magda Świerczyńska-Dolot 46 Z drugiej ręki 47 Z dwutygodnika „Kaszëbë” 48 Lektury 55 Wiérztë. Jerzi Stachùrsczi

61POMERANIA STRËMIANNIK 2013

KLËKA

19 stëcznika w paradny zalë Pòmòr-sczi Akademii kòl szas. Bòhaterów We-sterplatte 64 w Słëpskù òdbëło sã ùro- czësté skùńczenié pòstãpny edicji Pò-

Ju òd gòdnika łońsczégò rokù kar-no Zaraz Wracam z Brus promùje swòjã platkã „Trans Kaszebia”. Jedno z pòtkaniów ze słëchińcama òdbëło sã w Centrum Kùlturë i Bibloteczi m. Jana Karnowsczégò w Brusach òbczas gòdo-wégò zéńdzeniô tamecznégò partu Ka- szëbskò-Pòmòrsczégò Zrzeszeniô. Pro-mòcjô przëcygnãła wiele lubòtników ùtwórstwa karna. Bëlë na ni nôleż-

W Tawernie Mestwin 24 stëczni-ka promòwelë dwie ksążczi wëdóné przez Kaszëbsczi Institut: mònografiã ò Francëszkù Fenikòwsczim – Fran-ciszek Fenikowski. Kaszuby na nowo opisane – pòd redakcją prof. Daniela

SŁËPSK. NOWI SZKÓLNY KASZËBSCZÉGÒ

BRUSË. GRAJĄ Z KASZËBSCZIM AKCEŃTÃ

GDUŃSK. Ò CENÔWIE I FENIKÒWSCZIM

diplomòwégò Metodiczno-Kùlturo- znawczégò Studium Ùczbë Kaszëb-sczégò Jãzëka [Studium Podyplo-mowe Metodyczno-Kulturoznawcze Nauczania Języka Kaszubskiego]. Dôwóné bëłë swiadectwa skùńczeniô pòdiplomòwëch sztudiów i zaswiôdcze-nia o znajemnoscë kaszëbsczégò jãzëka na brëkòwnotë ùczeniégò.

W swòjich przemòwach prof. Jo-ana Bernagewicz (prorektorka do spra- wów sztôłceniô sztudérów) i prof. Adela Kùik-Kalinowskô (czerowniczka i òrga- nizatorka tegò pòdiplomòwégò stu-

nicë KPZ z Brus i téż ze zdrëszonëch Chòniców i Kònôrzënów.

Mùzykã, jaką graje Zaraz Wracam, mòżna pòzwac kaszëbską miészónką rocka, folkù i bluesa. Kaszëbską, bò tek-stë spiéwónëch przez nich dokazów są napisóné prawie w tim jãzëkù. Nimo że karno pòwstało przez piãtnôsce lat temù (òd 1995 r. grelë pòd pòzwą Wiarus), jegò dzejanié nabrało wiôldżi chùtkòscë w 2010 rokù. Jesmë dostelë bédënk za-graniô w sedzbie Radia Kaszёbë, w tzw. gòspòdze. Radiowcowie mielë taką ùdbã (jesz przed naszim wëstãpã), żebë më za-grelë dokôz swòji aranżacji. I tak pòwsta pierszô nasza spiéwa „Z Brus” – gôdô przédnik karna Arkadiusz Zblewsczi. Na zôczątkù 2011 rokù rozpôdł sã pierszi zestôwk karna, le nowi zagrôł kòncert ju pôrã miesący pò rozpadënkù, łoni

Kalinowsczégò ë Życie i dzieła Floria-na Ceynowy (1817–1881), zredagòwóné przez prof. Józefa Bòrzëszkòwsczégò. Laùdacjã ksążczi prof. D. Kalinowsczégò wëgłosył prof. Józef Bachórz. Wspòmnął repòrtaże Fenikòwsczégò, dôł téż bô-

dium) z bùsznotą pòdczorchiwałë, że absolwentowie są dobrze przërëchto-wóny do ùczbë kaszëbsczégò jãzëka. Jich wiédza przësłużi sã do rozkòscé-rzaniégò jãzëka, kùlturë i kaszëbsczi tradicji. Sztudérowie mielë leżnosc pòdzãkòwaniô profesoróm i szkólnym za pòspólną robòtã i pòdzeleniô sã swòjima doznaniama i zmerkaniama, jaczé zebrałë sã òbczas półtorarocznëch sztudiów.

jb, tłom. KSNa òdjimkù: pòspólné zdjãcé zrobioné zarô pò rozdanim diplomów. Òdj. Andrzéj Kraùze

w łżëkwiace. Mùzycë wëstąpilë tedë ju pòd nową pòzwą Zaraz Wracam. Stwòrzëlë tedë nastãpné sztëczczi, taczé jak „Dobré wczasё” czë „Pòj do tuńca”.

Na platce „Trans Kaszebia” nalazło sã òsmë spiéwów w kaszëbsczim jãzëkù. Dokazë parłãczą tekstë tradicyjnëch lëdowëch piesni z aùtorską mùzyką kar-na. Grómë z kaszëbsczim akceńtã, m.jin. dlôte, że czëjemë sã zrzeszony z tradi-cją môlowégò fòlkloru przez rëchlészą dzejnotã w karnie Krёbane. Jesmë so ùdbelë zrobic cos w tim czerënkù na swòjã nótã – wëjasniwô A. Zblewsczi.

Wérónika Synak, tłom. KS Na òdjimku: karno Zaraz Wracam i nôleżnicë KPZ z przédnikã Stanisławã Kòbùsã. Òdj. Môr-cën Piekarsczi

czënk na kòntaktë pùblicystë z Lechã Bądkòwsczim, Janã Drzéżdżónã i jiny-ma dzejarzama. Wëchwałã pùblikacji pòswiãcony Cenôwie wëgłosëła prof. Adela Kùik-Kalinowskô.

jb, tłom. KS

MOŻESZ POMÓC! PRZEKAŻ NA RZECZ ZRZESZENIA KASZUBSKO-POMORSKIEGO SZCZEGÓŁY: WWW.KASZUBI.PL

Page 63: Tu sã gôdô pò kaszëbskù! s. 3 pdf/MARZEC_2013.pdf · Magda Świerczyńska-Dolot 46 Z drugiej ręki 47 Z dwutygodnika „Kaszëbë” 48 Lektury 55 Wiérztë. Jerzi Stachùrsczi

POMERANIA MARZEC 201362

KLËKA

25 stëcznika 2013 r. we Wiôldżich Cedrach òdbëła sã ùroczëstosc òdkrëcô pòmnika z pamiątkòwą tôflą na tczã pòjmańców lagru Stutthof, chtërny w tpzw. Marszu Smiercë w stëcznikù

Mieszkańcowie Kòscérznë 27 stëcz-nika swiãtowelë roczëznã ùwòlnieniô gardu pò 148 latach prësczégò pano- waniô. Ùroczëstoscë zaczãté bëłë mszą

Na ścianie kaplicy pw. NSPJ przy dawnym szpitalu umieszczona została tablica upamiętniająca siostrę francisz-kankę Adelgund Kunegundę Tumińską. Pamiątkę uroczyście odsłonięto i po-święcono w 68. rocznicę jej męczeńskiej śmierci; została zamordowana przez żołnierzy sowieckich 15 lutego 1945 r., następnego dnia po ich wkroczeniu do miasta.

Kunegunda była czwartym dziec-kiem w wielodzietnej rodzinie Broni-sława i Julianny (z d. Ostrowskiej) Tu-mińskich. Urodziła się 24 lipca 1894 r. w Kwiekach k. Czerska. Wkrótce Bro- nisław, nauczyciel szkoły ludowej, został przeniesiony do Małego Gli-śna k. Brus. Tam się wychowała, w bruskim kościele przyjęła sakra-ment eucharystii. W 1919 r. wstąpi-

WIÔLDŻÉ CEDRË. ÙROCZËSTÉ ÒDKRËCÉ PÒMNIKA

KÒSCÉRZNA. SZWOLEŻÉROWIE ZÔS NA RËNKÙ

CHOJNICE. PAMIĘĆ O BOHATERSKIEJ FRANCISZKANCE

1945 r. przechòdzëlë przez gminã Wiôl- dżé Cedrë.

W pamiãtnicë wzãlë ùdzél m.jin. przedstôwcowie państwòwëch i samò-rządzënowëch wëszëznów, wëszëznë Mùzeùm Stutthof i ùszłi pòjmańc la-gru Sztefón Lewandowsczi, stanice ze szkòłów z gminë Wiôldżé Cedrë i ògniarze z gminnëch Òchòtniczich Ògniowëch Strażów. Pò nôbòżeństwie gòsce przeszlë na plac kòl parafialnégò kòscoła, gdze ksądz dzekón Tadéùsz Losak pòswiãcył pòmnik i zmówił mòdlëtwã za pòjmańców. Pòd tôflą kła-dłé bëłë kwiatë i pôloné znitë. Dalszi dzél

swiãtą w kòscele pw. Sw. Trójcë w Kòs-cérznie. Pòtemù, na wspòmink zdarze-niów z 31 stëcznika 1920 r., czedë to do Kòscérznë weszło karno pòlsczich żôł-niérzów, a dokładno 2. Regimeńt [Pułk] Rokitniańsczich Szwoleżérów pòd przédnictwã płk. Sztefana Suszińsczégò, zòrganizowónô òsta jinscenizacjô. Na rënk, tak jak 93 lata przódë, wmaszéro-wała tim razã Szwadróna Kawalerie m. 2. Regimeńtu Rokitniańsczich Szwole-żérów ze Starogardu pòd przédnictwã rotméstra Krësztofa Landowsczégò. Na òbchòdë przëszlë przedstôwcowie

ła do klasztoru Sióstr Franciszkanek od Pokuty i Miłości Chrześcijańskiej w Chojnicach, w 1921 r. została przy-jęta do nowicjatu i otrzymała zakon-ne imię Adelgund, a śluby wieczyste złożyła w 1926 r. w domu prowincjal-nym w Nonnenwerth w Niemczech. W zakonie kształciła się i pełniła różne funkcje, m.in. była instruktor-ką i wychowawczynią w szkole go-spodarstwa domowego w Zakładzie św. Boromeusza w Chojnicach, zało-życielką i kierowniczką przedszkoli w Chojnicach, Lipnicy i Więcborku, przełożoną wspólnoty św. Antoniego w Więcborku, przełożoną wspólnoty sióstr w Poznaniu, w czasie II wojny światowej przełożoną wspólnoty św. Teresy w Zamartem, pracownicą rent-gena i pielęgniarką w szpitalu chojnic-

swiãta òdbéł sã w Żuławsczim Òstrzodkù Kùlturë i Spòrtu, gdze pòkôzóny béł wëstôwk ze zbiérów Mùzeùm Stutthof, a historiã wëprowôdzaniô pòjmańców przedstawiła czerowniczka tegò mùzeùm Elżbiéta Grot. Òb czas tegò dzéla pòtkaniô wójt Gminë Wiôldżé Cedrë Janusz Gòlińsczi dôł pòdzãkòwania lëdzóm, chtërny baro pòmòglë w ùwdôrzenim tamtëch bòlesnëch wëdarzeniów.

Na spòdlim prasowégò przekazu Ù.G. Wiôldżé Cedrë, tłom. KS

Na òdjimkù: pòmnik na tczã pòjmańców lagru Stutthof. Z archiwùm ÙG Wiôldżé Cedrë

Przédnictwa Zjednoczeniô Piłsudczi-ków RP.

Marszôłk Marión Édmùnd Ząbek wëprzédnił Złotim Hònorowim Krziżã ùdbòdôwców i òrganizatorów òbchò- dów roczëznë wëdarzeniów z 1920 r.: rotméstra Krësztofa Landowsczégò, bùrméstra Zdzysława Czuchã, ks. pra-łata Mariana Szczepińsczégò i Czesława Wòlsczégò.

jb, tłom. KSÙdbòdôwcë i òrganizatorzë òbchòdów dostelë Złoti Hònorowi Krziż. Òdj. Jadwiga Bògdón.

kim. W pamięci wszystkich, którzy ją znali, siostra Adelgund utrwaliła się jako osoba ciepła i łagodna w sposobie bycia, nadzwyczaj dobra, opiekuńcza, wrażliwa i pomocna potrzebującym.

Po wkroczeniu oddziałów armii radzieckiej 14 lutego, zmuszona przez żołnierzy, towarzyszyła im podczas in-spekcji szpitala. Rano dnia następnego usłyszała z piwnicy krzyki i wołania o pomoc trzech dziewcząt napastowa-nych przez żołdaków. Były to dziewczy-ny, które pomagały w kuchni szpitalnej. Bez wahania pobiegła do piwnicy, aby je bronić. Dziewczętom udało się wy-mknąć z opresji, natomiast broniąca je siostra została zamordowana. Dzień później zmasakrowane ciało znalazł w piwnicy na węglu ks. Brunon Rie-bandt, administrator parafii chojnickiej,

Page 64: Tu sã gôdô pò kaszëbskù! s. 3 pdf/MARZEC_2013.pdf · Magda Świerczyńska-Dolot 46 Z drugiej ręki 47 Z dwutygodnika „Kaszëbë” 48 Lektury 55 Wiérztë. Jerzi Stachùrsczi

63POMERANIA STRËMIANNIK 2013

KLËKA

który w szpitalu był kapelanem i wo-lontariuszem. Zwłoki zamęczonej sio-stry Adelgund pochowano w klasztor-nym ogrodzie przy ul. Wysokiej i tam nadal spoczywają.

Pamięć o bohaterskiej siostrze trwa- ła przez dziesięciolecia w zakonie i w społeczeństwie, z czcią wspominano ją w rodzinie. Nie wolno nam było mó-wić o cioci, surowo przykazywano, aby

nie rozpowszechniać wiadomości o jej śmierci. Nawet nie znaliśmy miejsca jej pochówku – mówiła podczas uroczysto-ści Gizela Chojnacka z Gdańska, brata-nica s. A. Tumińskiej.

Jest ona symbolem wszystkich kobiet skrzywdzonych i zamordowanych przez czerwonoarmistów na polskiej ziemi – powiedziała przełożona prowincjalna s. Mirona Barbara Turzyńska, autorka

dokumentalnego filmu o siostrze Adel-gund. Jej sylwetkę przedstawiła licznie zgromadzonym gościom s. Fabiola Irena Szreder, która opracowała biograficzną publikację pt. Świadek – czy tylko… Sio-stra Adelgund Kunegunda Tumińska. (Orlik 2012). Broszurę wydał Zarząd Główny ZKP w Gdańsku

K.O.

GDUŃSK. NÔDGRODA DLÔ PROF. BRUNONA SYNAKA28 stëcznika w Radnicë Przédnégò

Gardu Gduńsk dôwóné bëłë Nôùkòwé Nôdgrodë m. Jana Heweliusza. Latos wëprzédnienié dostôł jeden z nôbarżi znónëch ùczałëch pòdjimającëch sã ka-szëbsczich témów – prof. Bruno Synak. Wëprzédnienié laùreatowi dôł prezydeńt Gduńska Paweł Adamòwicz.

Nôdgrodã przëznała Kapituła, chtër-ną czerëje przédnik Gduńsczégò Òddzéla

Pòlsczi Akademii Nôùk i przédnik Gduń- sczégò Nôùkòwégò Towarzëstwa. W zes- tôwk Kapitułë Nôdgrodë wchòdzą téż rektorzë państwòwëch wëższich ùcz-bòwniów Gduńska, przedstôwca Prezy-denta Gardu Gduńska, donëchczasowi dobiwcowie Nôdgrodë, a téż przedstôwca niepùblicznëch wëższich ùczbòwniów.

jb, tłom. KSÒdj. Sławòmir Lewandowsczi

93. roczëzna przëłączeniô Chòniców do Pòlsczi òsta ùtczonô w tim miesce 31 stëcznika. Zaczãło sã òd òdsłoniãcô wspòminkòwi tôflë zasłużonégò òbë- watela Chòniców Antoniégò Ùlan-dowsczégò, dzejarza straconégò przez Niemców w Dolëznie Smiercë w 1939 r. Pòtemù w mniészi bazylice òdprawionô òsta mszô sw. w jintencji òjczëznë i gardu. Brało w ni ùdzél wiele staniców,

CHÒNICE. PAMIÃTAJĄ Ò STËCZNIKÙ 1920 w tim chònicczégò partu Kaszëbskò-Pòmòrsczégò Zrzeszeniô. Pò nôbòżeństwie swiãtëjący przeszlë w pòchòdze pòd Człëchòwską Brómã, gdze delegacje zło-żëłë kwiatë pòd tôflą wspòminającą wëda-rzenia z 31 stëcznika 1920 r.

Do swiãtowaniô 93. roczëznë włączë- ła sã téż Spòdlecznô Szkòła nr 3 w Chò-nicach, òrganizëjącë dlô ùczniów klas IV–VI kònkùrs wiédzë ò historii gardu,

chònicczich zabëtkach i terôczasnëch dzejach. Do te w Chònicczim Dodomie Kùlturë młodzëzna ze Zrzeszë Kato-lëcczich Szkòłów wëstawiła szpëtôczel „Gloria victis” na spòdlim romana Elizë Òrzeszkòwi. Téż w tim dniu w radnicë òdbëła sã promòcjô pòstãpnégò numra pismiona „Zeszyty Chojnickie”. 

jb, tłom. KS

8 gromicznika w zalë francëszkań-sczégò Dodomù Pielgrzima w Wejrowie zeszlë sã przedstôwcowie dwanôsce spi-éwnëch karnów Pòmòrzô zrzeszonëch

WEJROWÒ. PÒTKANIÉ KASZËBSCZICH SPIÉWÔKÓWw Radzëznie Kaszëbsczich Chórów. Pòtkelë sã przedstôwcowie taczich kar-nów, jak: Harmonia z Wejrowa, Har-monia z Żukòwa, Lutnia z Lëzëna, Mo-rzanie z gminë Kòsôkòwò, Nadolanie z Nadolô, Rumianie z Rëmi, Kaszubki z Chwaszczëna, Towarzystwo Śpiewacze im. Jana Trepczyka z Wejrowa, Strzelen-ka z Tëchómia, Jubileum z Żelëstrzewa, Dzwon Kaszubski z Gdini i Kosako-wianie.

Òbczas pòtkaniô w Wejrowie ùs- talony òstôł kalãdôrz pòspólnëch wës-tãpów. Wëbróny òstôł téż zôstãpca

latoségò I Dirigenta Radzëznë Kaszëb-sczich Chórów, prof. Przemësława Stanisławsczégò, chtërnym òstôł Tomôsz Fópka, dirigent lëzyńsczégò karna Lutnia.  Òrganizacyjnym direktorã Radzëznë òstôwô bez zmianów przédnik wejrow-sczi Harmonii Riszard Nalepka.

jb, tłom. KS Na òdjimkù: Radzëzna Kaszëbsczich Chórów mô terô szesnôsce aktiwnëch nôleżników z pùcczégò, kartësczégò i wejrowsczégô krézu, i téż dwa kar-na, jaczé są lubòtnikama RKCH. Òdj. T.F.

MOŻESZ POMÓC! PRZEKAŻ NA RZECZ ZRZESZENIA KASZUBSKO-POMORSKIEGO SZCZEGÓŁY: WWW.KASZUBI.PL

Page 65: Tu sã gôdô pò kaszëbskù! s. 3 pdf/MARZEC_2013.pdf · Magda Świerczyńska-Dolot 46 Z drugiej ręki 47 Z dwutygodnika „Kaszëbë” 48 Lektury 55 Wiérztë. Jerzi Stachùrsczi

POMERANIA MARZEC 201364

GDUŃSK – BRUSË. ÙCZBÒWNIK DLÔ LICEÙMJô w Kaszëbsczi, Kaszëbskô w swie-

ce to pierszi ùczbòwnik namieniony dlô ùczniów wëżigimnazjowëch szkòłów. Jegò aùtorama są Felicjô Baska-Bòrzë- szkòwskô i Wòjcech Mëszk. Pòkazywô òn kùlturalny ùróbk Kaszëbów, roz-majité wëjimczi z nôwôżniészich tek- stów kaszëbsczi lëteraturë i rozmaji- tëch ùtwórców. Z leżnoscë wëdaniô nowégò ùczbòwnika òstałë zòrgani-

zowóné promòcyjné zéńdzenia w gduń- sczi Tawernie Mestwin (29 stëcznika) i w Kaszëbsczim Òglowòsztôłcącym Liceùm w Brusach (8 gromicznika).

dmNa òdjimkù: òb czas promòcji wëstãpòwa absol-wentka liceùm w Brusach Izabela Wiszniewskô, jakô zaspiéwa w duece ze znónym artistą i re-żisérą Marianã Wiszniewsczim. Òdj. M. Stanke

WEJROWÒ. Ò KASZËBSCZICH ZWËKACH I NAJI KÙCHNIZ piersza bëłë zajãca ò kaszëbsczich karnawałowëch zwëkach. Prowadzëła je regionalëstka z Bólszewa Teréza Szczodrowskô. Dzecë przërëchto-wałë wielefarwné larwë i rozmajité rzeczë do przëkrëcô głowë, a wastnô Teréza òpòwiedzała jima ò dôwnëch karnawałowëch zwëkach, chtërnëch

Kaszëbi trzimają sã do dzys. Pòstãpné warkòwnie òstałë pòswiãconé rëbóm, lubòtnémù jestkù, co wastowało na stołach naszich przódków. Dlôte téż dzôtczi òb czas ùczbë, pòd òkã wastnë Terézë, zrobiłë sałatkã ze sledzama.

jb, tłom. KS

Pùblicznô Bibloteka Gminë Wej- rowò m. Aleksandra Labùdë w Bólsze- wie òrganizowała w stëcznikù war-kòwnie z cyklu Mòje Kaszëbë. Do tegò czasu òdbëłë sã dwa pòtkania dlô dzecy z Kaszëbsczégò Kòła przë Samòrządowi Spòdleczny Szkòle w Bólszewie, chtër-no dzejô pòd dozérã Jirenë Samson.

CHMIELNO. PERLE KASZUB – ÙDBA NA PROMÒCJÃ REGIONU

GOCHY. UCZCZENIE PATRIOTYCZNYCH WYSTĄPIEŃ

1 gromicznika w chmieleńsczim Gminnym Òstrzódkù Kùlturë dôwóné bëłë rokroczné nôdgrodë Kartësczégò Starostë – Perle Kaszub (pòl. Perły Kaszub). Superperle, perle i wëprzéd-nienia dostelë pòdjimcowie, hòtelarze, restaùratorzë, artiscë, spòrtowcë, ani-matorzë kùlturë i mecenasowie kùlturë z kartësczégò krézu. Perla Kaszub to

to od odsłonięcia i poświęcenia tablicy głównej Panteonu Pamięci Gochów o nazwie „Oni i Ojczyzna to Jedno”. Ma ona utrwalać nazwiska poległych i za-mordowanych przez hitlerowców we wrześniu 1939 r.

Następnie wręczono wyróżnienia Fundacji – Bazuny.

Wielką Bazunę 2012 otrzymali Barbara Stormann – była wieloletnia dyrektorka i nauczycielka ZS w Boro-wym Młynie, oraz ks. prałat Henryk Cyrzan – proboszcz parafii pw. Świętej Jadwigi Królowej w Chojnicach.

Honorowe wyróżnienie Bazuna 2012 – Strażnik Rodny Chëczë przy-znano Agnieszce Cyrze z Lipnicy – li-

jedna z nôwôżniészich nôdgrodów przëznôwónëch przez samòrządzënã krézu jegò mieszkańcóm, chtërny swòją dzejnotą i pòstawą na òsoblëwi ôrt zasłużëlë sã dlô promòcji i rozwiju regionu. Kandidaturë zgłosziwają sami mieszkańcowie krézu.

jb, tłom. KSÒdj. Môrcën Zelińsczi

derce Zespołu Kaszubskiego GOCHY, oraz Zygmuntowi Zmuda Trzebiatow-skiemu z Gdyni – propagatorowi ka-szubszczyzny na terenie Gdyni.

Honorowe wyróżnienie Bazuna 2012 – Kaszëbskô Klëka wręczono historykowi i publicyście, autorowi Herbarza szlachty kaszubskiej, Przemy-sławowi Pragertowi z Gdyni. Nagrodę tę otrzymali też Krzysztof Kowalkow-ski z Gdańska – regionalista kociewski i kaszubski, publicysta, autor wielu mo-nografii wsi i parafii kociewskich, oraz Tomasz Zmuda Trzebiatowski z Gdań-ska – edytor, a także inicjator wydania wielu cennych opracowań autorów ka-szubsko-pomorskich.

Obchody 93. rocznicy wystąpień ludności Gochów na rzecz ustanowie-nia korzystnego dla II RP odcinka gra-nicy polsko-niemieckiej (tzw. wojny palikowej) zorganizowała Fundacja Naji Gochë i Zespół Szkół im. ks. Bernarda Gończa w Borowym Młynie. Rozpoczę-

KLËKA

Page 66: Tu sã gôdô pò kaszëbskù! s. 3 pdf/MARZEC_2013.pdf · Magda Świerczyńska-Dolot 46 Z drugiej ręki 47 Z dwutygodnika „Kaszëbë” 48 Lektury 55 Wiérztë. Jerzi Stachùrsczi

65POMERANIA STRËMIANNIK 2013

Natomiast honorowe wyróżnienie Bazuna 2012 – Ten, co dobéł nad Smãtkã otrzymali Stanisław Szroeder z Kłączna – nestor i orędownik kul-tury oraz tradycji Kaszub, gorący pa-

triota i wychowawca młodzieży, oraz Kazimierz Kopp-Ostrowski z Chojnic – dziennikarz, publicysta, działacz re-gionalny i Zrzeszenia Kaszubsko-Po-morskiego.

Na podstawie tekstu Zbigniewa Talewskiego.Na zdjęciu: senator Jan Wyrowiński wręcza odznaczenie Zygmuntowi Zmuda Trzebiatow-skiemu. Fot. Maria Rogenbuk

GÒWIDLËNO. NOWÔ KSĄŻKA DO KASZËBSCZÉGÒ DLÔ DZECY

CHOJNICE. HOŁD DLA WYBITNEGO DZIAŁACZA

Z kaszëbsczim w swiat – taczi ti-tel nosy wëdóny przez Kaszëbskò- -Pòmòrsczé Zrzeszenié nônowszi ùcz- bòwnik do kaszëbsczégò jãzëka dlô ùczniów klas I–III w spòdleczny szkòle. Aùtorka Danuta Pioch rôczëła do wespółrobòtë Éwã Warmòwską. W ksążce nalazłë sã téż spiéwë Toma-sza Fópczi napisóné wespół z Wéróniką

skowej Pomorza. 31 stycznia 1920 r., w dniu wkroczenia do Chojnic Wojska Polskiego, jako komisarz przejął dla władz polskich urząd prokuratury oraz objął zarząd komisaryczny nad spół-dzielnią mieszkaniową. Wszedł w skład pierwszej Rady Miejskiej, a w styczniu 1922 r. demokratycznie wybrana RM powierzyła mu funkcję nieetatowego wiceburmistrza Chojnic, którą pełnił społecznie przez półtora roku, po czym nadal w tej i następnych kadencjach pozostawał radnym i członkiem magi-stratu. W lipcu 1922 r. rada nadzorcza Urzędniczej Spółdzielni Mieszkanio-wej wybrała go prezesem zarządu, stanowisko to piastował do wybuchu wojny w 1939 r. Działał w Polskim Związku Zachodnim, Towarzystwie Gimnastycznym Sokół, Bractwie Kur-kowym (w 1931 r. zdobył tytuł króla), był wieloletnim prezesem Towarzystwa Pszczelarzy i Ogródków Działkowych. Kilkakrotnie był wybierany do Powia-

Kòrthals-Tartas i Jerzim Stachùrsczim. Wôrt dodac, że jesz latos pòwstónie platka z tima spiéwama i aranżacjama, chtërna mdze pòmòcą dlô kòrzistającëch z ùczbòwnika. Promòcjô ksążczi òdbëła sã 5 gromicznika w Spòdleczny Szkòle w Gòwidlënie.

jb, tłom. KS

towej Rady Szkolnej. W 1933 r. odszedł na emeryturę ze stanowiska naczelne-go sekretarza prokuratury okręgowej, pozostając nadal aktywnym społecz-nikiem. Jego córka Wanda i jej mąż Bronisław Lange byli nauczycielami, komendantami hufców (żeńskiego i męskiego) ZHP.

23 października 1939 r. Antoni Ulandowski został aresztowany przez gestapo wraz z synem Leonem (ur. 1914), studentem Akademii Handlowej w Krakowie. Obaj zostali wywiezieni do podmiejskiej Doliny Śmierci i tam straceni. Z inicjatywą upamiętnienia A. Ulandowskiego wystąpił oddział ZKP w Chojnicach. W uroczystości odsło-nięcia tablicy pamiątkowej uczestniczy-li mieszkańcy i władze miasta Chojnic, a także przedstawiciele rodziny wybit-nego działacza: wnuczka Aleksandra i wnuk Jan, prawnuk Krystian i prapra-wnuczek Antoni.

KO

W 93. rocznicę powrotu Chojnic do odrodzonej ojczyzny odsłonięto tablicę upamiętniającą Antoniego Ulandow-skiego, jednego z najwybitniejszych obywateli miasta w XX wieku. Tabli-ca, umieszczona na domu przy ulicy Warszawskiej 23, w którym mieszkał, przypominać będzie kolejnym pokole-niom o jego zasługach i patriotycznej postawie.

Antoni Ulandowski urodził się w 1879 r. w Witosławiu na Krajnie. Pracował w pro- kuraturze w Grudziądzu, w 1912 r. został przeniesiony do Chojnic na stanowi-sko sekretarza prokuratury i tłumacza. W czasie wojny światowej powoła-no go do armii niemieckiej. W 1918 r. został wybrany sekretarzem Powiato-wej Rady Ludowej w Chojnicach, w lip-cu 1919 r. współtworzył Towarzystwo Ludowe, w następnym miesiącu został komendantem Straży Ludowej pow. chojnickiego. Był także komendantem powiatowym Tajnej Organizacji Woj-

KLËKA

Page 67: Tu sã gôdô pò kaszëbskù! s. 3 pdf/MARZEC_2013.pdf · Magda Świerczyńska-Dolot 46 Z drugiej ręki 47 Z dwutygodnika „Kaszëbë” 48 Lektury 55 Wiérztë. Jerzi Stachùrsczi

POMERANIA MARZEC 201366

BÒRZESTOWÒ. MŁODOKASZËBI W REMÙSOWIM KRÃGÙÒb czas slédnégò zéńdzeniô Re-

mùsowégò krãgù, 7 gromicznika, gòs-cama bëlë prof. Józef Bòrzëszkòwsczi i prof. Cezari Òbracht-Prondzyńsczi, aùtorowie ksążczi Młodokaszubi. Szki-ce biograficzne. Zbògacylë òni wiédzã nôleżników karna ò młodokaszëbsczi rësznoce.

Zéńdzenié bëło równoczasno pòd-rechòwanim 2012 rokù. Jegò ùczãstnicë

doznelë sã téż ò pòstacji patrona latoségò rokù ks. Janusza St. Paserba i – jak wied-no – ùczëlë dzél ksążczi Żëcé i przigòdë Remùsa, napisóny przez mést nôbar-żi znónégò młodokaszëbã Aleksandra Majkòwsczégò.

jb, tłom. D.M.Na òdjimkù: nôleżnicë Remùsowégò krãgù pòtkelë sã z profesorama. Òdj. z archiwùm RK

BÙKÒWINA. ZÔPÙSTË 2013

BRUSY. WYDANO OPOWIEŚCI HUMORYSTYCZNE KRËBANÓW

9 gromicznika kaszëbsczé zôpùstë. Pù-blika nie zawiodła! Zala bùkòwińsczégò òstrzodka bëła fùl skòpicą. Pòd batu-tą Hùberta Szczipiorsczégò wëstąpilë m.jin.: Gduńsczi Simfònicë (Symfo-nicy Gdańscy), Chór Gminë Cewice i Młodzëznowô Dãtô Òrkestra Gminë Serakòjce. Westrzód 30 dokazów mòżna bëło ùczëc téż pôrã kaszëbsczich mùzycznëch sztëczków.

Kòło Wiejsczich Gòspòdëniów z Bùkòwinë przërëchtowało smaczné

matorów: Józefa Chełmowskiego, Ma-riana Wróblewskiego, Józefa Wardina, Antoniego Ziółtkowskiego i Andrzeja Majkowskiego. Wielokrotnie słyszałam tego typu opowieści od mojego ojca, po-jawiały się w nich postacie Józefka, Wic-ka itd. Kiedy odkryłam, że inne osoby w Brusach również opowiadają o tych postaciach, wykorzystując podobne wątki, postanowiłam spisać te historie. Jednak zadanie nie było łatwe. Pewien problem stanowił sposób transkrypcji, ponieważ opowiastki zostały przekazane w południowej odmianie kaszubszczy-zny – mówi autorka. Do wydania pra-cy w formie książki, jak twierdzi sama autorka, nakłonił ją Krzysztof Gradow-ski, lokalny działacz i aktywny czło-

jestkù, chtërno mòżna bëło òszmakac w przerwie kòncertu. Béł téż mini-kermasz platków i ksążków. Jimprezã zòrganizowała stowôra Rozwój Buko- winy, chtërna przërëchtowa pòtka-nié w òbrëmienienim projektu dofi-nansowónégò przez Minysterstwò Ro-bòtë i Spòlëznowi Pòliticzi.

jb, tłom. KSÒdj. T. Fópka

nek bruskiego Zrzeszenia Kaszubsko--Pomorskiego. Opublikowanie książki nie byłoby też możliwe bez pomocy bruskiego oddziału ZKP oraz Gminy Brusy, która w większości sfinanso-wała publikację. Dzięki tej książeczce opowiastki znane głównie w Brusach zostaną utrwalone, pozostanie po nich ślad, kiedy nie będą już funkcjonowały w obiegu ustnym. Przede wszystkim nie zostaną zapomniani ludzie, którzy nadal w tych historyjkach żyją – podkreśla Ju-styna Piekarska.

Weronika SynakNa zdjęciu: autorka książki odbierająca gratula-cje. Fot. Marcin Piekarski

W Szkòlno-Przedszkòlny Zrzeszë w Bùkòwinie (gmina Cewice) òdbëłë sã

Justyna Piekarska zaczęła opraco-wywać tę książkę już podczas studiów na Wydziale Filologicznym Uniwersy-tetu im. Mikołaja Kopernika w Toruniu, przygotowując pracę magisterską pod kierunkiem dr hab. Marii Jakitowicz.

Publikacja zawiera dowcipy i hu-moreski przekazane przez kilku infor-

KLËKA

Page 68: Tu sã gôdô pò kaszëbskù! s. 3 pdf/MARZEC_2013.pdf · Magda Świerczyńska-Dolot 46 Z drugiej ręki 47 Z dwutygodnika „Kaszëbë” 48 Lektury 55 Wiérztë. Jerzi Stachùrsczi

67POMERANIA STRËMIANNIK 2013

Białczi do wòjska!

Jadã sobie aùtołã do robòtë i dzes midzë Kòleczkòwã a Bieszkòwicama (krótkò wòjskòwi jednostczi) czëjã przez radio, że pòsobné roczniczi mają sã na kòmeńdã zgłôszac. I knôpi, i dzéwczãta.

Co?! Białczi do wòjska chcą brac? Zarô dopòwiôdają, że jich zbadadzą a tej do rezerwë przeniesą, chiba że chto bãdze chcôł òstac za żôłniérza.

Në, ale białczi...?Gôdają, że leno pò szkòłach: medicznëch, weterinarijnëch i

psychòlogicznëch. Zarô so docygóm. Doktorczi na fronce i psy- chòlóżczi są na pewno brëkòwné, ale weterinôrzczi...?

Mòże zwierzãta téż do wòjska bierzą? Mòże ùłańskô tra-dicjô wrôcô? Kóńską rótã kôżą wëstawic. Tak kòżdi pòwiôt pò jedny. Tedë ta reszta kòni-ków z pòla zdżinie a spòd so-dłów miastowëch rétrów sléd-né hiszczi wëcygną...

Abò psë na cëzą armiã pùszczą, żebë żelë radarë chùt- czi nie namierzą – wëckłë cë- zyńca. Kaszëbsczé Szariczi wëtropią nieprzëjôcelów i za- gònią na rodné mòkwë, pòpławë i mòczëdła.

A mòże ptôchë? Chcemë wząc chòc dzãcełë. Żóden, chòc nôcwiardzészi szołm nie strzimie jich dzobã bëkaniô. A warbelczi? Pòlecą całą ùrmą i òbsadną szpiegòwsczé sa-telitë i jinternet wësadnie w trón jasny. Wòjskòwi zôs, jak piérwi biwało, zaczną wzerac w gwiôzdë. Szëkac, dze òni są i dze mają pùszczac strzélë z kanónów, fligrów i òkrãtów.

A mòże jak Hannibal na słoniach mdą ajtakòwac... Cze-dës wiele pòlsczich „maluchów” przedelë do Jindiów, terô... sprowadzą tamstądka karno trąbistëch z wiôldżima ùszama prosto w mirôchòwsczé lasë.

A mòże jidze ò biologiczną barń? Bakterie, wirusë a jiné wszë czë bùnczi? Kò to téż są zwierzãta i chtos sã mùszi nima zajëmac.

A rëbë i żabë? Ksądz arcëbiskùp dwòjga mionów, téż generôł, gôdôł niedôwno w radio przë leżnoscë kôrbiónczi ò wicemarszôłkach pòlsczégò sejmù ò dwùch zortach ża-bów. Normalnëch i kątorach. Taczi kątór mógłbë taką armią niejednã òkrãtową szruwã wząc a na òbslëzgłëch gnôcëkach i szczeżlëkach rozniesc.

A jesz są pszczołë, mëdżi, mòrë i łasëcë – co leno lôtô, brzãczi a ùszë mãczi. Takô psychòlogicznô bróń.

A mòże prosto jidze ò to, że dzél bracô i sostrów żôłniérzów dostnie zwierzãcëch nëków, wsceknie sã abò òchwëcy? Czasã żôłniérzoma le blëżi do zwierzãt jak do lëdzy...

Pòwiéta, ale białczi są armie pòtrzebné. Tec chtos ne mùńdurë szëje, jedzenié robi i do biôtczi zagrzéwô...

Jô pòwiém tak: białka sã na zwëczajnégò żôłniérza nie nadôwô. Je trzeba zarô na ge-nerałczi awansowac! Tej wierã kòżdi chłop bë chcôł pòd taką służëc i rozkôzë zjiscywac. To sã nawetkã jakòs ùczało na-zywô... „Sadło masło” – czë jakòs tak...

Czejbë bëło wicy białk w wòjskù, pewno łóżka bë bëłë lepi pòsceloné, a mòże prawie nié? Chto wié...?

Jo, ale w ti wòjskòwi kòmisji dlô białk, to mùszi bëc fejnô robòta! Kò kandidatczi mùszi dokładno òbezdrzec, bòjową przëdatnosc scwierdzëc a kategòrie wëstawic:

A – Amariczné bùksë! Czëstô marszôłka!B – Baro pasëje! Bierzemë do sztabù!C – Cenkò czëje... Do artilerie!D – Dobrze wëzdrzi – służba w kùchni!E – E tam! Nastãpnô!

Wejle, sms òd mòji Generałowi: kùpic! przëwiezc! do lo-dówczi i kòmòrë włożëc!

Tak je! Pòdzãkòwôł! Òdmaszerowôł!

Białka sã na zwëczajnégò żôłniérza nie

nadôwô.

TÓMK FÓPKA

Pòsobné – kolejne; docygóm so – domyślam się; brëkòwné – potrzebne; róta – tu: oddział konny; réter – jeździec; slédné – ostatnie; hiszczi – pieszczotl. koniki; wëckłë - wyniuchały; cëzyńc – obcy; mòkwë, pòpławë i mòczëdła – mokradła, trzęsawiska, topiele, bagna, moczary; dzãceł – dzięcioł; szołm – hełm; dzobã bëkanié – walenie dziobem; ùrma – mnóstwo; w trón jasny – do cna, w cholerę; zôs – znów; kanóna – armata; barń – broń, oręż; bùnczi – pchły; kątór – ropucha; gnôcëk – kosteczka; szczeżlëk – maleńka ość; mëga – komarzyca; mòra – ćma; łasëca – tu: osa; nëk – narów, złe przyzwycza-jenie; òchwat – schorzenie, zwłaszcza koni; tec, kò – przecież, wszak; biôtka – bitwa, walka; zjiscywac – spełniać; amariczné bùksë! – ojojoj!

SŁOW

ÔRZK

FELI

ETÓN

FEL

IETÓ

N

FE

LIET

ÓN

FE

LIET

ÓN

FE

LIET

ÓN

FE

LIET

ÓN

FE

LIET

ÓN

FE

LIET

ÓN

FE

LIET

ÓN

FE

LIET

ÓN

FE

LIET

ÓN

FE

LIET

ÓN

FE

LIET

ÓNSËCHIM PÃKÃ ÙSZŁÉ

Page 69: Tu sã gôdô pò kaszëbskù! s. 3 pdf/MARZEC_2013.pdf · Magda Świerczyńska-Dolot 46 Z drugiej ręki 47 Z dwutygodnika „Kaszëbë” 48 Lektury 55 Wiérztë. Jerzi Stachùrsczi

POMERANIA MARZEC 201368

FELIETÓN FELIETÓN FELIETÓN FELIETÓN FELIETÓN FELIETÓN FELIETÓN FELIETÓN FELIETÓN FELIETÓN FELIETÓN FELIETÓN FELIETÓN

Z BÙTNAZ BÙTNA

Lëst do DonaldaCzej jô béł môłi knôp, tej jô baro lubił òbzerac wszëtkò, co

le w zdrzélnikù nadôwalë. W tamtëch latach béł òn dlô mie prawie że bògã. Czësto jinaczi jak dlô mòjégò ópë, chtëren nierôz nó miã rikôł: „Wëłączisz të mie tegò pùrtka!”. Wiele lat pózni, czej jem zamieszkôł w mòjim zataconym Pëlckòwie, jô sã z nym przegrzeszonym diôbłã rozlôzł. Ë jem z tegò baro rôd. Móm cëszã, ùbëtk a czas, jaczégò nen niekara lëdzóm tak wiele kradnie.

Jinaczi je z brifką. Nen cë ale je telewizjowim lubòtnikã. Kò prôwda, że òd czasu, czej naju Pëlck TV szła bańkrut, òn ju tak długò przed ekranã nie sedzy, ale ne wszëtczé seriale rôd òbzérô.

Tak to, wejle, ju z najim brifką je: abò òn je rozgòrzony, abò wiesołi. Nigdë kòl niegò ni ma tegò „westrzódka”. Ną razą, czej do mie zajachôł, béł tak ner-wés, że swòjim skrzëpiącym kòłã na dwiérzach mòji chëczë zaparkòwôł. Z taszi wëcygnął cedel, a miast rzec „niech bą-dzë...” zaklął:

– Do sto tësący diôbłów sedzącëch jeden na drëdżim w kùflu òd kwasnëch gùrków! To dlô ce... Òd zekùtnika – pò-dôł mie grifel a pôlcã pòkôzôł, dze móm pòdpisac.

Òd zekùtnika? Kò jô niżód-nëch kreditów nie brôł, na ratë nie kùpiajã, niżódny sztrôfë za jazdã baną bez bilietu jô so téż nie przëbôcziwóm.

– Zó co to? – wezdrzôł jem ze strachã na drëcha.– Diôblëszcze! Za radiowi ë telewizjowi abònameńt.– Skąd wiész? Czëtôł të to?– Ale dze! Jô a pół Pëlckòwa... më dostelë jistny nakôz do

płaceniô. – Jô doch ni móm ani radia, ani zdrzélnika!– Ale pewno jes miôł.– Jo. Przódë lat, ale jem sã z nym pùrtekã rozeszedł na

wiedno.– A wërejestrowôł të zdrzélnik?– Wërejestrowôł? Je to aùtół?– Czej të jegò ni miôł wërejestrowóné, tej terô môsz kłopòt. – Kłopòt, kò jô nen mój stôri zdrzélnik szmërgnął pòd

dwiérze Pòtrëskùsów Anë na pòlterabend. To cë dało trzôsk – ùsmiechnął jem sã na nen wspòmink.

– Kineskòp wëbùchnął? – zajinteresowôł sã drëch.– Jo... Ana téż. Ta zaczãła nó miã wrzeszczec, a ji brutman

miast mie kòrnusa wlôc, wlôł mie pò gãbie. To cë béł szpòrt. Ji mëma szandarów zawezwa, a jô mùszôł za smiecenié płacëc.

– Në, òpasôj, żebë terô szandarzë nie przëjachalë... z zekùtnikã mët a cë zdrzélnika nie wzãlë. Jô swój na pszãtrze móm ju schòwóné.

– Kò jô cë gôdajã, że pòd dwiérzama Anë wëbùchnął.– Tej ce kòmpùtr wezną – mie nic tobie nic, rzekł brifka.– Kòmpùtr? Doch za kòmpùtr abònameńtu ni mùszi płacëc.– Kòmpùtr cë wezną za zdrzélnik... bò jes nie płacył.– Jakùż jô miôł płacëc, kò òn w lëft szedł!– Donalda to nie jinteresëje.– Jaczégò zôs Donalda?– Jenkù jo, jaczi të jes dzysô lelekòwati. Donalda Tuska!

Premiérë.– A cëż òn mô do mòjégò kòmpùtra?– Jakùż co? Je szefã rządu, a rząd brëkùje dëtków...– Ë jô móm rządowi je dac?– A chto? Jô, të a wszëtcë ti, co zdrzélnik mają i gò ni mają

– brifka chcôł ju sadnąc na kòło a jachac dali.– Dożdżë drëchù – pòcyg-

nął jem gò za remiã.– Ni móm czasu, zdrzë,

kùli jô tëch papiorów móm do rozwiezeniô – òtemkł taszã, w jaczi bëło z tësąc piãcset sto dzewiãcset cedlów.

– Alana! – riknął jem, bò do głowë przëszła mie mësla. – Rzeczë mie, czasã to nié Do-nald gôdôł, żebë abònameńtu nie płacëc?

– Jo! Ala smãtcë dwa! Prôwdã gôdôsz! Czej òn tak rzekł, tej më z mòją òprzestalë płacëc!

– Tej co? – wcësnął jem nazôd brifce mój cedel òd zekùtnika w taszã.

– To je twòje, ni mògã tegò nazôd wzyc – brifka pòkrãcył banią.

– Nié, to nie je mòje, le Donalda. Wez ne wszëtczé cedle zrzeszë w jeden paczét, a sélôj do Sopòt. Niech le nen, chto do niepłaceniô abònameńtu lëdzy nagôdôł, terôzka płacy! A na-piszë jesz do niegò lëst, nôlepi tak: Tczëwôrtny Wasto Premié- ro. Jak Wasta wié, bò je z naju krwie a gnôta wërosłi, më tuwò w Pëlckòwie baro szónëjemë kòżdé wërzekłé bez Wastã słowò. Czej Wasta pôrã lat temù rzekł A – bònameńtu nie płacëc, tej niech terô Wasta rzeczë B – ëlno, jô za waju rôd zapłacã. Baro Wasce dzãkùjemë. Pëlckòwiôcë.

– Alaże, to cë je ale dobrô ùdba! – ną razą jem brifczi nie zatrzimiwôł, ale czej jô widzôł, jak ten flot do Pëlckòwa gnaje, zawòłôł jem za nim:

– Le òpasôj na nen nowi fòtoradar! Żebë të czasã mańdatu nie zapłacył.

– Jo, jo, jakbë co, to wëslajã mańdat do tegò, co nen fòtoradar pòstawił...

Biédny Donald, pòmëslôł jem, czej òn mdze mùszôł za naju wszëtczich płacëc, ruk-cuk a pùdze bańkrut.

Niech le nen, chto do niepłaceniô

abònameńtu lëdzy nagôdôł, terôzka płacy!

RÓMK DRZÉŻDŻÓNK

FELIETÓN FELIETÓN FELIETÓN FELIETÓN FELIETÓN FELIETÓN FELIETÓN FELIETÓN FELIETÓN FELIETÓN FELIETÓN FELIETÓN FELIETÓN

Page 70: Tu sã gôdô pò kaszëbskù! s. 3 pdf/MARZEC_2013.pdf · Magda Świerczyńska-Dolot 46 Z drugiej ręki 47 Z dwutygodnika „Kaszëbë” 48 Lektury 55 Wiérztë. Jerzi Stachùrsczi

Wëdanié ùdëtkòwioné przez Minystra Administracji i Cyfrizacji NAJÔ ÙCZBA, NUMER 2 (64), DODÔWK DO „PÒMERANII” I

EDUKACYJNY DODÔWK DO „PÒMERANII”, NR 2 (64), STRËMIANNIK 2013

Zéńdzenié pierszé: z Aleksandrã Majkòwsczim

Janusz Mamelsczi WDÔRË Z ÙSZŁËCH LAT

– Witôj, Móniczkò! Rôczã ce na nadzwëkòwą rézã!– Witôj, Szczepankù. A co to bãdze za réza?– To bãdze réza pò kaszëbsczi lëteraturze. Môsz chãc sã na niã wëbrac?– Jo, móm. Tej òd cze më zaczniemë?– Nôprzód òdwiedzymë nôwiãkszégò kaszëbsczégò pisa-rza! Tak tej jô ce zabiéróm do Kartuz!

– Widzysz nen fëjn bùdink? – Ten na górce?– Jo, gôdają na niegò erem. Tam ze swòją białką òd 1921 rokù mieszkô Aleksander Majkòwsczi. Pòj, òni pewno ju na nas żdają.– Pòwiédz le mie, dze Majkòwsczi mieszkôł przedtim?– Òn sã ùrodzył i wiele lat mieszkôł w Kòscérznie. Jaczis czas téż we Gduńskù, w Sopòce, w Grëdządzu i we wiele jinëch môlach. Në, më ju jesmë na placu.Szczepón zaklepôł w dwiérze. Za sztót òdemkł jima dosc wësoczi, łësawi chłop, z môłim wąsã, òkrãgłima òkùlôrama i wiesołim ùsmiéwkã:– Aaa! Witôjta! Ceszã sã, że wa do mie przëszła. Pòjta le dali, rôczã waju do jizbë.

Òni wlezlë do paradnicë, dze czeka ju na nich białka i dwa dzéwczątka. – Hewò je mòja białka Aleksandra. A to mòje dzecë: Baszka i Witosława. Starszich, Damroczi i Mestwina, pra-wie ni ma doma. Òbezdrzijta sobie jizbã, smiało.Na westrzódkù stojôł stół, a wkół niegò stółczi. W nórce pòlëce z ksążkama. Midzë wiele kriminalnyma romanama òni ùzdrzelë téż ksążczi napisóné przez Majkòwsczégò: zbi-érk wiérztów Spiéwë i frantówczi, prowadnik Zdroje Radu-ni, dokôz na binã Jak w Kòscérznie kòscelnégò òbrelë.... Niżi leżało wiele numrów cządników Gryf i Pomorzanin.– A jakô ksążka widzy sã Wama nôbarżi? – spita Mónika.– Ti tu ni ma, òna jesz wiedno żdaje na wëdanié, leżi w mòji szuflôdze. Wëdóné są blós ji wëjimczi.– A jaczi òna mô titel?– Żëcé i przigòdë Remùsa. To je dokôz mòjégò żëcô. Mie sã zdaje, że wszëtkò, co jô przedtim napisôł, prowadzëło mie do ti jedny ksążczi. Jo, tak to je.– A czë Wë jesz môce cos napisóné, co nie je wëdóné?– Ooo! Je tegò dosc wiele. Wëdónô jesz nie je Histo-ria Kaszubów. Nieskùńczony je roman Pomorzanie. Piszã jesz Gramatikã kaszëbską. Nie wiém, czë zdążã to wszëtkò skùńczëc.– A czemù je taczi jiwer z wëdôwanim kaszëbsczich ksąż-ków?– Chtëż to wié? To nie je takô prostô sprawa. Wiele bë pòmògło, żebë Kaszëbi wiãcy kùpiwelë i czëtelë kaszëb-sczé ksążczi.W ti chwile białka Majkòwsczégò wniosła arbatã:– Sadnijta terô do stołu. Tu mòżeta dali gadac – rzekła Majkòwskô.– A co dlô Was je wôżniészé, lékarzenié lëdzy czë pisa-nié? – dali pëtałë dzecë.– Hmm, na taczé pëtanié nie je letkò òdpòwiedzec. Jak to gôdają, czej ksądz spiéwô, òrganista zéwô. Kò cëż, jakno

Page 71: Tu sã gôdô pò kaszëbskù! s. 3 pdf/MARZEC_2013.pdf · Magda Świerczyńska-Dolot 46 Z drugiej ręki 47 Z dwutygodnika „Kaszëbë” 48 Lektury 55 Wiérztë. Jerzi Stachùrsczi

NAJÔ ÙCZBA, NUMER 2 (64), DODÔWK DO „PÒMERANII”II

WDÔRË Z ÙSZŁËCH LAT

doktór mògã lékarzëc cała Kaszëbów, a jakno pisôrz léczã Kaszëbów dësze. A co je wôżniészé? Wezta òdpòwiédzta sobie sami.– A jakô robòta je cãżészô, pisanié czë lékarzenié?– Jedna i drëgô robòta nie je letkô. Żebë bëc doktorã, jô sã mùszôł długò ùczëc, a jesz przeszkôdzałë mie w tim biéda i to, że jem Kaszëbą. Pisaniô jô sã ekstra ni mùszôł ùczëc, to òd wiedna sedzało dzes we mie bënë. Żebë cos dobrze napisac, je trzeba wiele czasu i wiele próbòwaniô. I trzeba miec nôdzejã, że z tegò bãdze cos dobrégò, chòc pewno nié tak zarô. Kòwôl piérwi żelazo rozżôlô, a tej je kùje.– Tej jak Wóm nimò biédë ùdało sã skùńczëc medicynã?– To nie bëło letkò, mój òjc béł gbùrã, a pózni kùczrã, òn ni miôł dosc dëtków na mòjã nôùkã. Czejbë nié wspòmóżk òd stowôrë, jô bë ni miôł dërch ani progimnazjum w Kòs-cérznie, ani Gimnazjum w Chònicach. Żebë zacząc sztu-dérowac, jô sóm mùszôł zarobic i zebrac dëtczi. Pózni, jak jô so ju nie wiedzôł radë, jô znôwù dostôł wspòmóżk. Dobri lëdze mie wëpòmòglë. Dobrze miec pieniądze, lepi szczescé. Mòje rozmajité zwadë z Niemcama sprawiłë, że sztudia jô zaczął w Berlinie, pózni jô sã przeniósł do Grifii, a titel doktora jô dostôł w Mònachium. Nôbarżi jem rôd z tegò, żem béł w Grifii. Tam jem ùzdrzôł pòrtrétë kaszëb-sczich ksążãtów. Tam zapôla sã we mie kaszëbskô skra, Òrmùzdowô skra.– Në jo, to nie bëła lëtkô droga, kò mëszlã, że òb czas I swia-towi wòjnë żëcé bëło jesz cãżészé?– Të môsz prôwdã, dzeckò. To bëłë baro cãżczé czasë. Tak czegòs jô jesz nie widzôł. Czej jedna òwca òbarchnieje, tej wszëtczé za nią barchnieją. Jô tej béł doktorã w wòjskù i òbjachôł pół Eùropë: Prësë, Ùkrajinã, Rumùniã, Francëjã. To nie je do òpòwiedzeniô. Szczescé ta wòjna przëniosła Kaszëbóm to dobré, że nazôd nasta kòl nas Pòlskô. – Jo, jo, bò Wë doch ju przed wòjną rzeklë, że wszëtkò, co kaszëbsczé, to pòlsczé.– To je nôwôżniészô deja Towarzëstwa Młodokaszëbów, ja-czé më jesmë założëlë w 1912 rokù we Gduńskù. Karnow-sczi, Heyke, Sãdzëcczi, jô i jesz wiele jinszich.– Tej w Pòlsce Kaszëbóm je lepi?– Jo, je lepi, kò wszëtczé nôdzeje równak sã nie zjiscëłë, chòc më próbòwelë, jak szło. Jô téż dzejôł we wiele òrganizacjach, chòcbë w grańczny kòmisëji a téż w Pòmòrsczi Radze. Leno terô pòlskô władza nie chce wspòmagac Kaszëbów i jich kùlturë. I cëż wa na to rzeczeta?Tak òni so sedzelë, pòpijelë arbatã, jedlë kùszczi òd Drawca, a so pòwiôdelë. Na kòmódze stojałë òdjimczi. Wiele z nich przedstôwiało codniowé żëcé Kaszëbów. Na jinëch widzec bëło Majkòwsczégò z widzałima Pòlôchama: z Wincentim Witosã, Józefã Piłsudsczim, Józefã Hallerã. Wëżi wisa gablo-ta z òrderama a midzë nima Złoti Krziż Zasłëdżi, Òficersczi Krziż Òrderu Òdrodzeniô Pòlsczi i Strzébrzny Wawrzin Akademicczi Pòlsczi Akademii Lëteraturë. Na wiele pòlë-

cach stojałë rozmajité dokazë kaszëbsczich ùtwórców. Maj- kòwsczi widzôł, że dzecë na nie wzérają:– Jô baro lubiã òdjëmac żëcé Kaszëbów. Zbiéróm téż jich dokazë. Móm jich baro wiele. Wiéta wa co, chcemë so zro-bic òdjimk wszëtcë razã!Wtim za dwiérzama dôł sã czëc jaczis chłopsczi głos. Maj-kòwsczi cëchò zdradzył swòjim gòscóm:– Në, wiéta wa! To Feliks „Marszôłk” Marszôłkòwsczi, mój sekretéra. Zarô tu wléze i kôże mie cos robic.I pò prôwdze za sztót òdemkłë sã dwiérze, a w nich pòkôzôł sã jaczis chłop i rzekł:– Witóm serdeczno. A tej do Majkòwsczégò:– Mòżece wë przińc do bióra, bò żdają tam na waju Labùda i Trepczik z nowim numrã „Zrzeszë”?– Niech le chwilã pòczekają. Dóm tu cos czekawégò mòjim gòscóm, a tej do nich przińdã, jo?Tej Majkòwsczi wstôł, zdżinął za dwiérzama, a za sztót òn przëszedł nazôd. W rãkach niósł wiôldżé pùdło i pôrã albùmów:– Hewò są mòje pòcztowé kartë i znaczczi. Jô rôd je zbiéróm i jak widzyta, móm jich dosc wiele. Wa tu so fëjn òbzérôjta, a jô mùszã chwilã pògadac tam z tima. Òni cygną dali tã robòtã dlô kaszëbiznë, jaczi jô ju ni móm mòcë cygnąc. Në, jo. Tak długò grónk wòdã nosy, jaż sã ùchò ùrwie. Jô ju jem przë latach, a zdrówkò sã psëje.Majkòwsczi wëszedł, a Mónika i Szczepón zaczãlë przezerac jegò bògaté zbiorë. Òni ani nie zaùważëlë, jak minãło pół gòdzënë i Majkòwsczi béł z nima nazôd.– Në jo, widzyta, jak to flot zminãło.– Jenë, më ju mùszimë jic dodóm – rzekł Szczepón.– Pò prôwdze? Szkòda. Jô bë rôd so jesz z wama pògôdôł. A mòże przińdzeta w pòniedzôłk reno, co? Më bë sã wëbre-lë razã na grzëbë? Jô baro lubiã chòdzëc na grzëbë. Nôwiãcy jich rosce w mirochòwsczim lese. Tej co?– Baro dzãkùjemë za rôczbã, ale w pòniedzôłk më mùszimë jic do szkòłë – òdrzekła Mónika.– Në jo. Szkòda. Tej jô wama cos dóm. Pòczekôjta le.Majkòwsczi znôwù na sztót wëszedł. Tim razã òn jima przëniósł jakąs rzezbã.– Wezta, to je dlô waju – rzekł Majkòwsczi i dôł jima sztaturã wësoczégò, cenczégò chłopa z karą.– Bóg zapłac. A chto to je?– To je Remùs, przédny bòhatéra mòjégò romana. Òn chò-dzył pò Kaszëbach z karą i sprzedôwôł rozmajité rzeczë, mi-dzë jinszima kaszëbsczé ksążczi. Tak próbòwôł retac zapadłi zómk i zaklãtą królewiónkã. I głëpc mądri, ga pòznô, czegò mù felëje. A wa bë chca wëbawic zapadłi zómk? Chca wa bë ùretac zaklãtą królewiónkã?– Jo, chcemë. Leno jak? – òdrzekł Szczepón.– Ò tim mùszimë so pògadac drëdżim razã. Ale nôprzód prze-czëtôjta mòjã ksążkã. Mòże do te czasu òna ju bãdze wëdónô.

Page 72: Tu sã gôdô pò kaszëbskù! s. 3 pdf/MARZEC_2013.pdf · Magda Świerczyńska-Dolot 46 Z drugiej ręki 47 Z dwutygodnika „Kaszëbë” 48 Lektury 55 Wiérztë. Jerzi Stachùrsczi

Wëdanié ùdëtkòwioné przez Minystra Administracji i Cyfrizacji NAJÔ ÙCZBA, NUMER 2 (64), DODÔWK DO „PÒMERANII” III

ÙCZNIOWIE GIMNAZJUM

Janusz Mamelsczi

Céle ùczbë

Ùczéń:• zapòznôwô sã z pòstacą Aleksandra Majkòwsczégò, jegò

żëcym i ùtwórstwã,• wëszukiwô w teksce jinfòrmacje, òdpòwiôdô na pëtania

do tekstu,• znaje i rozmieje kaszëbsczé rzeczónczi, wskôzywô jich

kòntekst,• zabiérô głos w diskùsji, wëpòwiôdô swòje zdanié,• znaje miona i nôzwëska młodokaszëbów i zrzeszińców,• znaje fòrmë czasu ùszłégò,• pisze charakteristikã,• ùkłôdô biografiã.

Metodë robòtë

• robòta z tekstã, słowarzã, jinternetã • kôrbiónka • cwiczënczi

Didakticzné pòmòce

• tekst „Zéńdzenié pierszé: z Aleksandrã Majkòwsczim” Janusza Mamelsczégò, wëjimczi z ksążków, słowarze, jinternet

Cyg ùczbë

1. Przeczëtôj ùwôżno pòwiôstkã Mamelsczégò ò Majkòwsczim.

Na gòscënie ù Aleksandra Majkòwsczégò

(1876–1938)(scenarnik na dwie gòdzënë)

2. Z tegò tekstu mòże sã wiele dowiedzec ò Majkòwsczim. Òdpòwiedzë na pëtania:

1) Dze ùrodzył sã Aleksander Majkòwsczi?2) Jaczé szkòłë òn skùńcził?3) Dze òn sztudérowôł?4) Jak zarôbiôł na żëcé?5) Dze mieszkôł Majkòwsczi?6) Wiele miôł dzecy, wiele dzéwczãtów i wiele knôpów?7) Jak nazywa sã jegò białka?8) Jaczé dokazë napisôł Majkòwsczi?9) Jakô ksążka bëła dlô nie nôwôżniészô?10) Jaczich ksążków bëło wiele na jegò pòlëcach?11) W jaczich òrganizacjach dzejôł Majkòwsczi?12) Jaczé òrderë òn miôł dostóné?13) Z jaczima znónyma Pòlôchama òn sã pòtikôł?14) Co lubił robic w wòlnym czasu?15) Co zbiérôł Majkòwsczi?16) Kim béł Remùs?

3. Hewò je spisënk wëdónëch ksążków Majkòwsczégó. Przeczetôj gò.

• Pielgrzymka wejherowska, Gdańsk 1899, Gdynia 1992.

• Jak w Koscérznie koscelnygo obrele abo Pięc kawa- lerów a jedna jedyno brutka. W osem spiewach..., Gdańsk 1899, Gdańsk – Kościerzyna 2008.

• Spiewe i frantówci, Poznań 1905.

Page 73: Tu sã gôdô pò kaszëbskù! s. 3 pdf/MARZEC_2013.pdf · Magda Świerczyńska-Dolot 46 Z drugiej ręki 47 Z dwutygodnika „Kaszëbë” 48 Lektury 55 Wiérztë. Jerzi Stachùrsczi

NAJÔ ÙCZBA, NUMER 2 (64), DODÔWK DO „PÒMERANII”IV

ÙCZNIOWIE GIMNAZJUM

• Zdroje Raduni. Przewodnik po Szwajcaryi Kaszubskiej z mapą i 22 ilustracyami, Polskie Towarzystwo Krajo-znawcze, Warszawa 1913.

• Żëcé i przigodë Remusa. Zvjercadło kaszubskji, Toruń 1938.

• Historia Kaszubów, Gdynia 1938.• Pomorzanie. Powieść, Gdańsk 1973.• Pamiętnik z wojny europejskiej roku 1914, Wejherowo

– Pelplin 2000

A terô òdpòwiedzë na pëtania:

1) Czë Majkòwsczi doczekôł wëdaniô całi ksążczi Żëcé i przigòdë Remùsa? 2) Czë skùńcził dokazë, ò jaczich je gôdka w teksce?3) Z jaczi ksążczi mòże sã wiãcy dowiedzec na témat tegò, jak wëzdrzało żëcé Majkòwsczégò òb czas I swiatowi wòjnë?4) Ò jaczim dokazu Majkòwsczégò ni ma nic rzekłé w teksce?5) Hewò są pòdóné lata żëcô dzecy Majkòwsczégò: Damro-ka (1922–1979), Mestwin (1924–1944), Barbara (1928–1983) i Witosława (1929–1955). Pòrechùj i pòwiédz:a) Jaczé dzeckò Majkòwsczégò żëło nôdłëżi? Czë òno żëło wicy lat jak sóm Majkòwsczi?b) Jaczé dzeckò żëło nôkrodzy?c) Wiele lat miało kòżdé dzeckò, jak ùmarł Majkòwsczi?d) Wiele lat miôł Majkòwsczi, jak rodzëłë sã jegò dzecë?6) Co, wedle Majkòwsczégò, mòglëbë robic Kaszëbi, żebë mòżna bëło wëdawac wiãcy kaszëbsczich ksążków? Czë ta rada je jesz dzysô aktualnô? Co të ò tim mëslisz? Mòże znajesz jiné spòsobë, żebë wëdawac wiãcy kaszëbsczich ksążków? Pòdiskùtujta ò tim w klase.7) Majkòwsczi béł doktorã, leno dzysô barżi je znóny ze swòjégò pisaniô. Czemù òn pisôł ksążczi? Jak òn sóm to tłó-macził? Co wedle cebie znaczą jegò słowa?

4. W teksce mòże nalezc czile rzeczónków. Spróbùj wëjasnic jich znaczenié. Kògò òne sã tikają w teksce?

Czej ksądz spiéwô, òrganista zéwô.Kòwôl piérwi żelazo rozżôlô, a tej je kùje.Dobrze miec pieniądze, lepi szczescé.Czej jedna òwca òbarchnieje, tej wszëtczé za nią barchnieją.Tak długò grónk wòdã nosy, jaż sã ùchò ùrwie.I głëpc mądri, ga pòznô, czegò mù felëje.

5. Ò jaczim placu Majkòwsczi rzekł: Tam zapôla sã we mie kaszëbskô skra, Òrmùzdowô skra? Jak rozmiejesz te słowa? Dzãka czemù tak sã stało? Jeżlë nie wiész, pòprosë szkólnégò, niech to wëjasni.

6. Jak zwelë bùdink, w jaczim Majkòwsczi mieszkôł w Kartu-zach? Czë domiszlôsz sã, skąd mògła sã wząc ta pòzwa? Jeżlë nie wiész, dowiédz sã, skądka wzãła sã pòzwa Kartuzë.

7. Spróbùj sã dowiedzec, jakô stowôra dôwa Majkòwsczémù wspòmóżk na nôùkã.

8. Majkòwsczi je wespółzałóżcą Towarzëstwa Młodokaszë- bów. W teksce òn wspòminô, z kim je zakłôdôł. Wëpiszë fùl miona i nôzwëska młodokaszëbów a téż jich przédné hasło.

9. Pòsobnikama młodokaszëbów bëlë zrzeszińcë. Aleksander Majkòwsczi sã z nima pòtikôł w Kartuzach i jima pòmôgôł. Jak sóm rzekł: Òni cygną dali tã robòtã dlô kaszëbiznë, jaczi jô ju ni móm mòcë cygnąc. Wëpiszë miona i nôzwëska zrzeszińców.

10. Majkòwsczi je téż aùtorã herbù Kartuz. Czë wiész, jak òn wëzdrzi? Jeżlë nié, szëkôj za nim w jinternece.

11. W zdaniach wëpisónëch niżi mòże nalezc cekawé fòrmë czasników. Co to są za fòrmé? Przełożë je na pòlsczi.

To je nôwôżniészô deja Towarzëstwa Młodokaszëbów, jaczé më jesmë założëlë w 1912 rokù we Gduńskù.A czë Wë jesz môce cos napisóné, co nie je wëdóné?

12. Ò jaczi ksążce Majkòwsczi rzekł w pòwiôstce: To je dokôz mòjégò żëcô. Mie sã zdaje, że wszëtkò, co jô przedtim napisôł, prowadzëło mie do ti jedny ksążczi? Czë të ju môsz przeczëtó-né tã ksążkã? Czë wiész, co to znaczi wëbawic zapadłi zómk i ùretac zaklãtą królewiónkã?

13. Na spòdlim tekstu i cwiczënków napiszë charakteristikã Aleksandra Majkòwsczégò.

14. Ùłożë krótką biografiã Aleksandra Majkòwsczégò.

15. Jeżlë jes cekawi/cekawô wiãcy sã dowiedzec ò Aleksandrze Majkòwsczim, zazdrzë do tëch ksążków:

• Józef Borzyszkowski, Aleksander Majkowski (1876–1938). Bio-grafia historyczna, Gdańsk 2000.

• Wiktor Pelpliński, Aleksander Majkowski jako twórca „Gryfa” oraz Towarzystwa Młodokaszubów (1908–1912), [w:] Litera-tura kaszubska – książka, twórca i biblioteka, Gdańsk 2000.

• Augustyn Klemens Hirsz, Kronika życia i twórczości Aleksandra Majkowskiego, Banino 2008.

abò wëzwëskôj starnë jinternetowé:

• http://monika.univ.gda.pl/~literat/remus/0101.htm An-drzej Bukowski, Życie i twórczość Aleksandra Majkowskie-go, Toruń 1938

• http://monika.univ.gda.pl/~literat/remus/0099.htm Tade-usz Linkner, Aleksander Majkowski

• http://muzeum.wejherowo.pl Muzeum Piśmiennictwa i Muzyki Kaszubsko-Pomorskiej w Wejherowie

Page 74: Tu sã gôdô pò kaszëbskù! s. 3 pdf/MARZEC_2013.pdf · Magda Świerczyńska-Dolot 46 Z drugiej ręki 47 Z dwutygodnika „Kaszëbë” 48 Lektury 55 Wiérztë. Jerzi Stachùrsczi

Wëdanié ùdëtkòwioné przez Minystra Administracji i Cyfrizacji NAJÔ ÙCZBA, NUMER 2 (64), DODÔWK DO „PÒMERANII” V

MÙZYCZNÉ SZTÔŁCENIÉ

Prima aprilis – jidze sã zmilëc!Pierszi łżëkwiata – zrób fif dlô swiata!

W bùksach môsz dzurãPòd stołã kùra

W arbace mùchaMóm dlô ce kùcha...

Prima aprilis...

Fliger na scanieDzysô egzamin

Przëszłi są gòsceCyrk w naszim miesce...

Prima aprilis...

Lëst przëniósł brifkaTë w telewizjiLe wipkùj tëli

Bë nie nawielëc...

Tomôsz Fópka

Szpôsuj pò nosu!

Page 75: Tu sã gôdô pò kaszëbskù! s. 3 pdf/MARZEC_2013.pdf · Magda Świerczyńska-Dolot 46 Z drugiej ręki 47 Z dwutygodnika „Kaszëbë” 48 Lektury 55 Wiérztë. Jerzi Stachùrsczi

NAJÔ ÙCZBA, NUMER 2 (64), DODÔWK DO „PÒMERANII”VI

ÙCZNIOWIE STARSZICH KLASÓW SPÒDLECZNY SZKÒŁË

Céle ùczbë

Ùczéń:• rozmieje czëtac ze zrozmienim tekst pò kaszëbskù,• znaje zasadë pisënkù lëtrów ò, ù• pòdôwô rodzënã słowa zëma,• szukô rimów,• wié, co to je ùòsobienié,• szukô jistników w rozmajitëch ôrtach,• bédëje spòsobë pòmòcë zwierzãtóm òb czas zëmë.

Metodë robòtë

• robòta w karnach• prôca z dërżéniowim tekstã i słowarzama• kôrbiónka

Didakticzné pòmòce

• tekstë dokazu J. Mamelsczégò „Bôjka ò òwcë i kòze” dlô kożdégò ùcznia, słowarze

Cyg ùczbë

1. Z pòdónégò cygù lëtrów wëkreslë co drëgą, a dowiész sã, co bãdze tématã naji ùczbë.

BAÔKJTKÒAFÒLÒEWGCIËPIXKSÒSZRE

Przeszło latkò, jeséń przeszła,na Kaszëbë zëma przëszła.Spadłe lëstë, spadłë sniedżi,Chòwa w chléwach dërchã sedzy.

W jedny bùchce, bliskò òknazëmą z kòzą mieszka òwca.A na kòzã i na òwcãzëma cygnã òd te òkna.

Kòza zmiartô, gnôt prze gnôce,Wszëtkò na ni wcyg dërgòce.„Je to zëmno! Alaże! Mróz ju przëszedł! Mróz ju je!”

Òwca w cepłą wełnã skrëtô,mróz ji wcale nie dotëkô.Nawet nie wié, że òn je:„Mróz le przińdze! Mróz le mdze!”

W jedny bùchce, blisko òknów,zëmą òwca z kozą mieszkô.Midzë nima tak sã dzeje:jedna drëdżi nie rozmieje.

2. Pò przeczëtanim bôjczi ju wiész, w jaczim cządze rokù dzeją sã òpisóné zdarzenia. Zapiszë wszëtczé pòzwë cządów rokù, a pòzwã wëzwëskóną w teksce pòdsztrëchnij.

3. Wëpiszë z tekstu słowa sparłãczoné z zëmą i ùłożë z nima zdania.

Òd kòżdégò słowa wëpisónégò przed sztótã twòrzë dalszé jegò pòchódné i zapisywôj to w taczi pajiczënie, jak pòkôzywô mòdło.

– zamrozëc

– mrozny – Mróz – mrozëc – wëmrozëc– mrozno – òdmrozëc

Elżbiéta Bùgajnô

Bôjka ò òwcë i kòze

Page 76: Tu sã gôdô pò kaszëbskù! s. 3 pdf/MARZEC_2013.pdf · Magda Świerczyńska-Dolot 46 Z drugiej ręki 47 Z dwutygodnika „Kaszëbë” 48 Lektury 55 Wiérztë. Jerzi Stachùrsczi

Wëdanié ùdëtkòwioné przez Minystra Administracji i Cyfrizacji NAJÔ ÙCZBA, NUMER 2 (64), DODÔWK DO „PÒMERANII” VII

ÙCZNIOWIE STARSZICH KLASÓW SPÒDLECZNY SZKÒŁË

4. Ùłożë słowa spòkrewnioné ze słowã zëma (np. zëm-no, zëmny, zëmòwi, zëmòwac, zëmizna). Mòżesz do te wëzwëskac słowarze.

5. Przë ùżëcym słowarza nalézë i zapiszë synonimë i antoni-më słowa zëmno.

6. Òbmëslë i zapiszë zëmòwą prognozã pògòdë na witrzészi dzéń.

7. W bôjce pòznajemë kòzã i òwcã. Jaczé òne są? Czegò sã ò nich dowiadëjemë z tekstu?

8. Zwierzãta gôdają jak lëdze. Jak nazéwómë taczi spòsób przedstawieniô pòstacjów w bôjkach?

9. Bôjczi colemało są òdzdrzadlenim swiata lëdzy. Jaczé prôwdë ò lëdzach òstałë skrëté pòd pòstacama zwierząt? Prowadzë w ti sprawie kôrbiónkã w karnach.

10. Wëpiszë z tekstu bôjczi rimë, òsóbno rimë dokładné, òsóbno – niedokładné.

11. Wëpiszë z tekstu słowa, w jaczich wëstãpiwają lëtrë ò, ù. Przëbôczë, czedë je piszëmë, i co to je labializacjô.

12. Dofùluj tabelkã jistnikama z bôjczi.

Chłopsczi ôrt Białgłowsczi ôrt Dzecny ôrt

13. Jak mòżemë pòmòc dzëczim zwierzãtóm i chòwie przetrwac zëmã? Zabédôj czile spòsobów.

14. Naùczë sã piãkno czëtac tekst bôjczi.

Kòżdé o, u je labializowóné na zôczątkù słów, a we wes- trzódkù słów pò p, b, k, g, ch (h), w, f, m.Ùwôga: Jeżlë słowa, chtërne mają na pòczątkù ò, ù, są za- pisóné z przedrostkama abò w złożeniach (słowach ze-stawionëch), nót je zachòwac labializacjã, np. przeòczëc (przeoczyć).

WëzgódkaÒbliczë wińdzënë w dólnëch kratkach zestôwków, ùstawi je òd nômiészi do nôwikszi i òdczëtôj hasło, chtërno je przësło-wim. Òbjasnij, jaczé znaczenié skrëło sã w tim przësłowim.

I S P J I W I Ë O C B Ù E R Ó Ë

15+17 7+23 30-2 16+10 29-5 18-17 27-24 6+5 17-11 14+7 24-7 18-10 9+6 25-7 5+8 11+9

T Ã H N E S Ù M T E Ż D N P S Z

12+19 19-15 10+12 25-9 17+8 17-12 32-3 28-26 18-8 14+13 5+7 23-9 12+11 3+4 31-22 11+8

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32

Page 77: Tu sã gôdô pò kaszëbskù! s. 3 pdf/MARZEC_2013.pdf · Magda Świerczyńska-Dolot 46 Z drugiej ręki 47 Z dwutygodnika „Kaszëbë” 48 Lektury 55 Wiérztë. Jerzi Stachùrsczi

NAJÔ ÙCZBA, NUMER 2 (64), DODÔWK DO „PÒMERANII”VIII

GRAMATIKA

Redakcjô: Danuta Pioch. Òbrôzczi: Joana Kòzlarskô. Stałô wespółrobòta: Róman Drzéżdżón, Hana Makùrôt, Janusz Mamelsczi.

Dôwny strzódgłosowi dwùzwãk el nachôdający sã midzë dwùma spółzwãkama, òglowò w zôpadnosłowiańsczich jãzëkach, do jaczich przënôlégô téż kaszëbizna, rozwił sã na nen ôrt, że karno nëch zwãków ùległo procesowi przestawieniô (metatezë). Tak tej w terôczasnym kaszëbsczim jãzëkù co-lemało wëstąpiwô w negò ôrtu słowach dwùzwãk le, np. ple- wa, wlec, nachôdający sã midzë dwùma spółzwãkama. W nie- chtërnëch przëmiarach mògło w nëch słowach duńc do sces-nieniô samòzwãkù e (czej béł òn dłudżi), tak tej mòżlëwé je téż karno lé, np. mlécz, mléczarniô, mlécznik, mléczôk, mlékò, slédz. Równak w kaszëbsczim jãzëkù czãscy nigle w pòlaszëznie to strzódgłosowé karno rozwiło sã w dwùzwãk ło, m.jin. w słowach: młoc, młoleczka ‘zabôwka dlô dzecy abò strëch na wróble’, młolôk ‘wietrznik, wietrzny młin’, młoto ‘tobaka pòsekónô, przërëchtowónô do młocô’, płoc, pòmłoti, słodzëna ‘śledziona’, szłom (w stôropòlszczëznie istniała téż fòrma: szłom), wëpłoti, zemłoti, żłódz (w pòlsczich dialektach téż żłódź), i zgódno z terôczasną pòlaszëzną w słowach: człowiek, człón, człónk, płowi, żłobic, żłób.

Pierwòszné strzódgłosowé karno or, nachôdającé sã midzë dwùma spółzwãkama, w zôpadnosłowiańsczich jãzëkach, midzë chtërnyma je kaszëbsczi jãzëk, òglowò ùległo fòneticznémù procesowi przestawczi i rozwiło sã w dwùzwãk ro (czasã dodôwkòwò ze zdłużenim samòzwãkù o do pòstacë ó), np. w słowach: broda, bróna, droga, krowa, mrowic sã, mrowiszcze, mrówka, próg, prószëc, sroka, strona, wrona, wro- ta, wróbel, zôgroda. Wëmienioné pòstacë słowów tipiczné są dlô lëteracczi kaszëbiznë i colemało wëstąpiwają téż w ka- szëbsczich gwarach, równak w dialekce nordowim mòże pòt-

kac w przëwòłónëch leksemach dwùzwãk ra i pòwëższé sło- wa artikùłowóné są pòsobicą jakno: barda, barna, darga, kar- wa, marwic sã, marwiszcze, marwa, parg, parszëc, sarka, starna, warna, warta ‘w znaczenim: wiôldżé dwiérze, bróma’, warbel, zôgarda. Rozwij dwùzwãkù or nachôdającégò sã midzë dwùma spółzwãkama w dwùzwãk ar je tipiczny dlô pôłniowòsłowiańsczich jãzëków i dlô czeszczëznë a słowac-czëznë, téż dlô wëmarłégò pòłabsczégò jãzëka i dialektów słowińsczich. Równak takô realizacjô, bierzącë za mòdło nordowé gwarë, przëjãła sã téż w niejednëch słowach w lëte- racczi kaszëbiznie, np. bardawica, bardawiszcze, bardawka, bardawkòwati, charna ‘trôwa’, charnisti, charst ‘lëché sano; òstrô trôwa’, gard, karwina ‘trzoda, na jaką skłôdają sã krowë, celãta i wòłë’, karwińc ‘pòl. nawóz krowi’, parpac, parmiéń, parmiszk, pònarwa ‘pòl. pędrak’, skarniô, skarniszcze, smar-glëna ‘pòl. smrodynia, czeremcha’, smargla, stôrniô ‘bańtka, flądra’, stôrnew, wągarda ‘miedza, grańca pòla’, zôparg ‘pierszô z brzegù głãbiô w mòrzu’. Wtórznie hiperpòprawno metateza zaszła téż w fòrmach grósc, grónk, chòc trzeba pòdsztrëchnąc, że pierwòszné są taczé pòstacë nëch słowów, jak garnk i gôrsc, pòtikóné przede wszëtczim w westrzédnëch i pôłniowëch gwarach. Nót je téż dac bôczënk na słowò starża, w jaczim ùchòwała sã archajiznowô pòstac bez przestôwczi, ale z przejinaką samòzwãkù o w samòzwãk a.

Zdrzódło: Atlas językowy kaszubszczyzny i dialektów sąsiednich, oprac. przez Zakład Słowianoznawstwa PAN, pod kierunkiem H. Popowskiej-Taborskiej, z. XIII, s. 51–81; E. Breza, J. Treder, Gramatyka kaszubska, Gdańsk 1981, s. 23–24.

Hana Makùrôt

Rozwij dôwnëch strzódgłosowëch dwùzwãków el, or nachôdającëch sã w pòzycji midzë dwùma spółzwãkama

Kaszubskie Bajania to spòlëznowô kampaniô realizowónô przez Kaszëbskò-Pòmòrsczé Zrzeszenié i Radio Gduńsk. Pòwsta òna z mëslą ò dzecach, żebë ju òd nômłodszich lat pòznôwałë kùlturową spôdkòwiznã Kaszub. Jednym z célów kampanii je pòdniesenié w spòlëznie swiądë tegò, jak wiôldżé znaczenié mô czëtanié dzecóm.

wicy na