t. l. beauchamp, j. f. childress, zasady etyki medycznej ... · t. l. beauchamp, j. f. childress,...

29
Niektórzy filozofowie i teologowie dowodzili, istnieje wiele rodzajów dylematów praktycznych, lecz nigdy moralnych. Nie oni, ludzie w obliczu wyboru, i w swych opiniach, ale z naciskiem, gdyby moralne dylematy, dwie ze sprzeczne i nikt nie tego, co do niego bez tego, co do niego nie tego, co powinien, wynika zdaniem wspomnianych autorów - z niezrozumienia natury moralnego i natury Wielu filozofów w historii etyki takiego stanowiska zarówno dlatego, akceptowali - w sytuacji konfliktu wszystkie inne, jak i dlatego, stanowczo odrzucali o sprzecznych jako logicznie. Jedyna to z W do tych filozofów w ludzkim i dochodzi do konfliktu zasad moralnych. Czasami konflikt taki przeradza w dylemat, nie jest do zasady, na wybranie Mimo to my pewne sposoby wnioskowania, jak W nie- których sytuacjach dylemat w innych jednak nawet po dro- biazgowej analizie wydaje jeszcze trudniejszy na Metoda, uzasadnienia i prawda dobrej woli nie na z wydaniem w spra- wie czy konfliktu interesów. Do- w tej dziedzinie nabywamy w trakcie do norm, wzorców czy Owe moralne drogowskazy zazwyczaj nie wy- maga od nas, albo uzasadniali wydawane przez nas lub normy u ich podstaw. Kiedy jednak czujemy lub niepewni, musimy co zaleca i czego od nas Oznacza to, musimy w nad tym, jak pojawia wówczas potrzeba moralnego uzasadnienia. takie refleksje jednostki lub grupy i ocenie swe przekonania w celu decyzji. Jak John Dewey, refleksja zaczyna wraz z sobie linii Kiedy zaczynamy zwykle wybieramy z nich jako moralnie - np. dlatego, za najmocniejsze racje. Racje, które w wybieramy, warunki, w jakich naszym zdaniem - pewne moralnie uzasadnione. Czym jest jednak, uzasadnienie w etyce i w wyniku jakiego rozu- mowania do niego dochodzimy? „uzasadnienie" ma wiele z których 21 T. L. Beauchamp, J. F. Childress, Zasady etyki medycznej, Warszawa: KiW 1996, ss. 21-49

Upload: others

Post on 22-Jul-2020

64 views

Category:

Documents


3 download

TRANSCRIPT

Page 1: T. L. Beauchamp, J. F. Childress, Zasady etyki medycznej ... · T. L. Beauchamp, J. F. Childress, Zasady etyki medycznej, Warszawa: KiW 1996, ss. 21-49. część odnosi się wyłącznie

Niektórzy filozofowie i teologowie dowodzili, że istnieje wiele rodzajów dylematów praktycznych, lecz nigdy moralnych. Nie przeczą oni, że ludzie stając w obliczu wyboru, odczuwają zakłopotanie i różnią się w swych opiniach, ale podkreślają z naciskiem, że gdyby istniały moralne dylematy, dwie powinności byłyby ze sobą sprzeczne i nikt nie mógłby zrobić tego, co do niego należy, bez niewypełnienia tego, co również do niego należy. Przeświadczenie, że ktoś nie może zrobić tego, co powinien, wynika zdaniem wspomnianych autorów - z niezrozumienia natury języka moralnego i natury obowiązku. Wielu sławnych filozofów broniło w historii etyki takiego stanowiska zarówno dlatego, że akceptowali jakąś jedną - bądź moralną, bądź pozamoralną

nadrzędną wartość, wykluczającą w sytuacji konfliktu wszystkie inne, jak i dlatego, że stanowczo odrzucali myśl o sprzecznych obowiązkach jako niespójną logicznie. Jedyna powinność to powinność wynikająca z powiększania najwyższej wartościll,

W przeciwieństwie do tych filozofów będziemy utrzymywać, że w życiu ludzkim może dochodzić i rzeczywiście dochodzi do konfliktu różnych zasad moralnych. Czasami konflikt taki przeradza się w dylemat, gdyż nie jest możliwe odwołanie się do wyższej zasady, pozwalającej na wybranie nadrzędnej powinności. Mimo to może­my zaproponować pewne sposoby wnioskowania, jak powinniśmy postąpić. W nie­których sytuacjach dylemat może być rozwiązany, w innych jednak nawet po dro­biazgowej analizie wydaje się jeszcze trudniejszy niż na początku.

Metoda, uzasadnienia i prawda

Człowiek dobrej woli nie będzie miał na ogół trudności z wydaniem sądów w spra­wie prawdomówności czy uniknięcia nierozwiązywalnego konfliktu interesów. Do­~wiadczenie w tej dziedzinie nabywamy w trakcie odwoływania się do norm, wzorców czy przypowieści. Owe moralne drogowskazy zazwyczaj wystarczają, gdyż nie wy­maga się od nas, byśmy przemyśliwali albo uzasadniali wydawane przez nas sądy lub normy leżące u ich podstaw. Kiedy jednak czujemy się zakłopotani lub niepewni, musimy zapytać, co zaleca i czego żąda od nas moralność. Oznacza to, że musimy zagłębić się w rozważania nad tym, jak powinniśmy postąpić. Często pojawia się

wówczas potrzeba moralnego uzasadnienia. Snując takie refleksje jednostki lub grupy starają się rozwinąć i poddać ocenie swe

przekonania w celu podjęcia decyzji. Jak zauważył kiedyś John Dewey, refleksja zaczyna się wraz z „wyobrażeniem sobie możliwych linii postępowania"12. Kiedy zaczynamy rozmyślać, zwykle wybieramy jedną z nich jako moralnie uzasadnioną -np. dlatego, że stoją za nią najmocniejsze racje. Racje, które w końcu wybieramy, wyznaczają jednocześnie warunki, w jakich naszym zdaniem - pewne działania są moralnie uzasadnione.

Czym jest jednak, ściśle mówiąc, uzasadnienie w etyce i w wyniku jakiego rozu­mowania do niego dochodzimy? Słowo „uzasadnienie" ma wiele znaczeń, z których

21

T. L. Beauchamp, J. F. Childress, Zasady etyki medycznej, Warszawa: KiW 1996, ss. 21-49

Page 2: T. L. Beauchamp, J. F. Childress, Zasady etyki medycznej ... · T. L. Beauchamp, J. F. Childress, Zasady etyki medycznej, Warszawa: KiW 1996, ss. 21-49. część odnosi się wyłącznie

część odnosi się wyłącznie do takich dziedzin jak teologia i prawo. W zwyczajnym sensie „uzasadnić" to wykazać zasadność, dowieść, dostarczyć wystarczających do­wodów, usprawiedliwić. W tradycji teologicznej uzasadnienie jest warunkiem uwol­nienia się od grzechu i osiągnięcia cnoty. W prawie z kolei uzasadnienie polega na wykazaniu w sądzie, że ktoś ma wystarczającą rację, by kogoś oskarżyć lub by samemu uwolnić się od oskarżenia. W dyskursie etycznym uzasadnienie jest rozumiane analogicznie. Celem jest tu wykazanie, że żywione przekonania albo podejmowane działanie wspiera się na wystarczających racjach. Jeśli ktoś chce wykazać, że jego moralne przekonania są uzasadnione, musi przedstawić popierające je dowody. Nie wystarczy jednak sporządzenie listy takich przekonań. Podawane racje nie zawsze bowiem uzasadniają konkluzję. Nie wszystkie racje są dobrymi racjami, nie wszystkie zaś dobre racje są wystarczające do uzasadnienia. Pojawia się w tym miejscu potrzeba odróżnienia wartości racji sądu moralnego od jej konkluzywności. Czym innym będzie w konsekwencji uzasadnienie wartościowe, ale niekonkluzywne, a czym innym uzasadnienie wartościowe i konkluzywne.

Oto przykład: Przez długi czas uważano, że obecność niebezpiecznych związków chemicznych w miejscach pracy oferowanych przez amerykańskie koncerny chemiczne stanowi prawnie i moralnie wiarygodną rację, aby wykluczyć z tej pracy kobiety w ciąży. Jednak w 1991 r. Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych wycofał takie rozpo­rządzenie jako dyslayminującel3. Zagrożenie dla zdrowia i życia, jakie niesie kontakt z trującymi związkami chemicznymi, jest bowiem dobrą racją dla usunięcia z zagro­żonych miejsc pewnych pracowników, ale nie jest racją wystarczającą, by usuwać z nich wyłącznie kobiety. Bez względu na zajmowane stanowisko oczekujemy od wszystkich stron, że wyjaśnią nam, dlaczego uważają swoje racje nie tylko za dobre, ale i wystarczające.

Trzy modele uzasadnienia

W teoriach etycznych funkcjonuje kilka różnych modeli uzasadnienia. Obecnie poddamy analizie trzy z nich, ponieważ są pouczające, a nadto odbiły się echem w historii etyki. Pierwszy ujmuje problem uzasadnienia niejako od góry, obierając

teońę i ogólne normy za podstawę wiarygodnych sądów moralnych. Drugi przyjmuje uzasadnienie od dołu, traktując tradycje, doświadczenie i wydanie sądu jako właściwą podstawę ogólnych norm i teorii. W końcu trzeci odrzuca zarówno strategię oddolną, jak i odgórną. Spróbujmy najpierw poddać analizie dwa pierwsze modele, by zapro­ponować pod koniec model trzeci, łączący w sobie najważniejsze cechy poprzednich.

Deduktywizm: model regulatywny. Model regulatywny lub - jak nazywa się go obecnie - deduktywistyczny zastrzega, że sąd moralny uzasadniony jest wtedy, gdy da się go wywieść z istniejącej uprzednio teoretycznej struktury, na którą składają się twierdzenia normatywne. Pomysł został zaczerpnięty z matematyki, gdzie jakieś twier­dzenie uznaje się za uzasadnione, gdy wynika logicznie (dedukcyjnie) ze zbioru wiarygodnych przesłanek. Wspomniany rodzaj rozumowania, spotykany czasami

22

Page 3: T. L. Beauchamp, J. F. Childress, Zasady etyki medycznej ... · T. L. Beauchamp, J. F. Childress, Zasady etyki medycznej, Warszawa: KiW 1996, ss. 21-49. część odnosi się wyłącznie

w etyce, powinien zdaniem deduktywistów stanowić wzór uzasadniania sądów moral­nych. Zakłada się tu, że uzasadnienie możliwe jest wtedy i tylko wtedy, gdy sąd moralny da się logicznie wywieść z koniunkcji ogólnych reguł i zasad oraz zdań opisujących istotne fakty. Model ten jest prosty i zgodny ze sposobem, w jaki ludzie zazwyczaj uczą się myśleć o moralności: sąd moralny jest zastosowaniem reguły (zasady, ideału, prawa) do niekontrowersyjnego przypadku podlegającego owej regule. Deduktywistyczne uzasadnienie jest więc czasami określane jako odgórne „zastoso­wanie" ogólnych norm do poszczególnych przypadków, co dało asumpt do nazwania tej gałęzi etyki „etyką stosowaną".

Poniżej przedstawiamy przykład dedukcyjnego zastosowania reguły. Kluczowym terminem normatywnym w naszym rozumowaniu będzie raczej słowo obowiązkowy niż dozwolony czy zabroniony, chociaż model dedukcyjny obejmuje wszystkie trzy terminy:

1. Każdy czyn o deskrypcji A jest obowiązkowy. 2. Czyn b ma deskrypcję A. Zatem: 3. Czyn b jest obowiązkowy. Korzystając z tego schematu, rozważmy następujący przykład: lx. Każdy czyn, który leży w najlepiej pojętym interesie pacjenta, jest obowiązkowy

dla jego lekarza14. 2x. Resuscytacja b leży w najlepiej pojętym interesie pacjenta. Zatem: 3x. Resuscytacja b jest czynem obowiązkowym dla lekarza naszego pacjenta. Uzasadniające normy 1 i lx występują zazwyczaj na różnych poziomach ogólności.

Szczegółowy sąd, przekonanie czy hipotezę uzasadnia się przez przyporządkowa­nie ich ogólniejszym regułom i zasadom, te zaś z kolei - przez przyporządko­wanie ich jeszcze ogólniejszej teorii etycznej. Rozważmy przykład pielęgniarki, która nie zgadza się na udział w zabiegu przerwania ciąży. Odmowę może uzasadnić

odwołując się do reguły głoszącej, że zabijanie niewinnej istoty ludzkiej jest czymś złym. Spytana o uzasadnienie dla przywołanej reguły, wskaże zapewne ogólniejszą zasadę świętości życia. Sąd szczegółowy, reguła i zasada w ostatecznej instancji uzasadniane są przez teorię etyczną, pobrzmiewającą implicite w pierwotnej ocenie pielęgniarki. Z punktu widzenia deduktywisty główny problem etyki praktycznej polega na doborze odpowiedniej teorii oraz zastosowaniu jej jako pierwszego ogniwa w łańcuchu uzasadnień. Przypuszczalnie wszystkie teorie stające ze sobą w szranki odsyłają swych reprezentantów do różnych norm i proponują odmienne rozwiązania problemu.

Model deduktywistyczny wskazuje dwa kierunki: dobieranie racji do następstw i wnioskowanie z racji o następstwach. W poszukiwaniu racji każe nam przechodzić od poziomu szczegółowych sądów do poziomu ogólnych reguł i zasad, następnie zaś - od poziomu reguł i zasad do poziomu teorii etycznej. Kierunek wnioskowania biegnie odwrotnie: racjami dla sądów stają się zasady i reguły, a te z kolei wynikają

23

Page 4: T. L. Beauchamp, J. F. Childress, Zasady etyki medycznej ... · T. L. Beauchamp, J. F. Childress, Zasady etyki medycznej, Warszawa: KiW 1996, ss. 21-49. część odnosi się wyłącznie

ze zdań należących do teońi etycznej. Omawiany model możemy przedstawić na rysunku. Każda strzałka wskazuje kierunek uzasadnienia, w którym mniej ogólne zdania są uzasadniane przez odwołanie się do nadbudowanych nad nimi. ogólniejszych norm:

4. Teońa etyczna

i 3. Zasady

i 2. Reguły

i l. Sądy szczegółowe

Powyższy model funkcjonuje sprawnie tylko wtedy, gdy sąd szczegółowy może

być bezpośrednio pr.lyporządkowany jakiejś jednej regule lub zasadzie. Nie ilustruje natomiast sytuacji, gdy w grę wchodzi kilka różnych zasad, a więc gdy myślenie moralne i uzasadnianie przebiega w warunkach skomplikowanych.

Uproszczeniem jest przyjęcie jednopiennej koncepcji, w której zakłada się, że sądy wynikają bezpośrednio z bardziej ogólnych zasad. Oto przykład uzasadnienia deduk­cyjnego: „Musisz powiedzieć panu Kowalskiemu, że ma raka i prawdopodobnie wkrótce umrze, gdyż reguły prawdomówności są istotne dla zachowania zasady au­tonomii pacjentów". Omawiany model zakłada, że treść zdania: „Nie powinieneś kłamać", wynika z treści stojącej za nim zasady: „Powinieneś szanować autonomię'', oraz reguły: „Nie powinieneś okłamywać pacjentów". Duża część życia moralnego da się wprawdzie z grubsza przełożyć na takie jednopienne uzasadnienia, pozostanie jednak cała sfera moralności, z którą nie da się tego zrobić. Z kilku powodów obecne myślenie moralne oraz uzasadnianie ocen wydaje się bardziej skomplikowane, niż to przedstawia deduktywizm.

Dyrektywy działania związane są bowiem nierozłącznie z elementami doświadcze­nia. Związek między ogólnymi normami i szczegółowymi kontekstami doświadczenia jest dwupienny, a nie jednopienny. Jak utrzymuje Jerome Schneewind, nie istnieje „niezależny od kontekstu porządek zależności między zdaniami moralnymi"15. Tego, czy poznajemy jakieś zdanie dzięki wnioskowaniu czy niezależnie od wnioskowania, nie rozstrzyga ani treść zdania, ani charakteryzujący je stopień ogólności. Na pytanie, czy ogólne dyrektywy działania zależą od szczegółowych doświadczeń, czy też od nich nie zależą, możemy odpowiedzieć dysponując pewną wiedzą i przeprowadzając wnioskowanie w specyficznych kontekstach. Wnioskowania logiczne przebiegają za­wsze w określonym kontekście poznawczym. Przekonania moralne powstają zarówno w wyniku uogólniania szczegółowych doświadczeń, jak i w wyniku odnoszenia szcze­gółowych sądów, uwikłanych w konkretne okoliczności, do ogólnych zasad. Nie istnieje żaden uniwersalny porządek wnioskowania czy zależności między zdaniami, który umożliwiłby osiągnięcie wiedzy moralnej.

24

Page 5: T. L. Beauchamp, J. F. Childress, Zasady etyki medycznej ... · T. L. Beauchamp, J. F. Childress, Zasady etyki medycznej, Warszawa: KiW 1996, ss. 21-49. część odnosi się wyłącznie

Wydawanie sądów moralnych często zakłada uszczegóławianie i porównywanie norm odnoszących się do konkretnych sytuacji, a nie tylko przypisywanie szczegóło­wego sądu odpowiadającej mu regule czy zasadzie. Abstrakcyjne zasady i reguły

wchodzące w skład teorii etycznych są w dużym stopniu nieokreślone. Inaczej mówiąc, w deskrypcjach czynu pozwalających przypisać im odpowiednie obowiązki brak szcze­gółowych informacji, potrzebnych do wydania szczegółowego sądu w konkretnej sytuacji. W trakcie wyważania norm, uszczegóławiania ich oraz wydawania sądów często musimy brać pod uwagę nasze rzeczywiste przeświadczenia dotyczące świata, oczekiwania rozbudzone przez kulturę, w której żyjemy, szacowane prawdopodobień­stwo, z jakim nastąpią przewidywane skutki, poprzednie doświadczenia oraz wiele innych czynników. Dopiero ich suma daje nam pełną deskrypcję czynu, nadając

konkretną treść regułom, zasadom i teoriom. Dobrym przykładem trudności, jakie wiążą się z deduktywistycznym traktowaniem

etyki, jest spór o aborcję. Uzasadnienie przerywania ciąży zależy w mniejszym stopniu od przyjmowanych reguł i zasad, a w większym - od przekonań dotyczących natury i rozwoju płodu. Oponenci zgadzają się z ogólną regułą, że zabijanie niewinnych istot jest czymś złym, przyjmują jednak odmienne deskrypcje praktyki aborcji. Nie jest to dziwne, jeśli zważyć, że na naszą interpretację rzeczywistych sytuacji mają wpływ zwyczaje wynikające z odmiennych tradycji, teorie naukowe, założenia metafizyczne, aparaty pojęciowe i wierzenia religijne. W rezultacie debaty moralne nie wynikają z poważnych różnic co do akceptacji ogólnych dyrektyw moralnych, lecz są najczę­ściej pochodną sporów o to, czy dana deskrypcja czynu jest poprawna z punktu widzenia nauki, metafizyki, religii.

Poza tym w konkretnych sytuacjach mogą pojawić się fakty, do których żadna z istniejących ogólnych reguł czy norm nie da się zastosować, nawet jeśli wszyscy zgadzają się na ten sam kodeks moralny. Zniszczenie niezdolnego do życia płodu

ludzkiego nie jest wyraźnym przykładem pogwałcenia reguł zabraniających zabójstwa czy morderstwa. Z drugiej strony aborcji nie sposób również uzasadnić odwołaniem się do reguły, że każdy ma prawo do nienaruszalności swego ciała i własności. Fakty mają najczęściej charakter złożony. Stosować się mogą do nich różne normy, ale wynik jest niezadowalający: normy nie są w stanie ogarnąć faktów albo też prowadzą do sprzecznych dyrektyw. W wypadku aborcji nawet jeśli wiemy, jakie fakty wybierać, to i tak nie musimy wybierać tak samo. Jeden i ten sam sąd może być zgodny z jednym zbiorem faktów i przyporządkowanych im reguł, a niezgodny z innym. Ani deduktywistyczny model uzasadniania sądów, ani też skorzystanie z dobrodziejstw ogólnej teorii nie wystarczy do odkrycia właściwego zbioru faktów i przyporządkowa­nia im właściwego zbioru reguł.

Inna trudność modelu deduktywistycznego polega na tym, że prowadzi on do regresu w nieskończoność w łańcuchu uzasadnień. Każde zdanie musi zostać uzasad­nione przez jakieś inne zdanie, to przez jeszcze inne itd. Zarzut ten zdołalibyśmy przypuszczalnie uchylić twierdząc, że możemy się zatrzymać na zasadzie, która sama siebie uzasadnia, albo też na takiej, której nieprzyjęcie byłoby czymś nieracjonalnym.

25

Page 6: T. L. Beauchamp, J. F. Childress, Zasady etyki medycznej ... · T. L. Beauchamp, J. F. Childress, Zasady etyki medycznej, Warszawa: KiW 1996, ss. 21-49. część odnosi się wyłącznie

Gdyby jednak deduktywiści utrzymywali, że każda norma używana do uzasadnienia jakiejś innej normy sama nie jest uzasadniona dopóty, dopóki nie podpada pod inną linię uzasadnienia, to pozbawiliby podstaw nie tylko szczegółowe sądy moralne, ale i całą instytucję moralności.

W końcu odwołanie się do teorii w deduktywistycznym modelu uzasadniania su­geruje, że może istnieć tylko jedna poprawna normatywna teoria. Wiadomo jednak, iż istnieje cała mnogość teorii i że wiele z nich znalazło swych światłych obrońców. Nie ma też zgody co tego, która najlepiej spełnia wymagania, jakie stawiamy każdej teorii. Choć narazimy się przypuszczalnie sporej części filozofów ostatnich 20 lat, uważamy, że nie ponosimy dużych strat, uwalniając proces podejmowania decyzji moralnych od ciasnego gorsetu ogólnych teorii. Reguły i zasady powtarzające się w wielu z nich lepiej nadają się na podstawę do wydawania szczegółowych sądów moralnych niż same teorie. Ta paradoksalna sytuacja doskonale wyjaśnia, dlaczego nurt deduktywistyczny stracił ostatnio na znaczeniu. Model nakładających się norm może okazać się wartościowy, jeżeli uzupełnimy go innymi modelami, lepiej sobie radzącymi ze złożonością myślenia i uzasadniania moralnego.

Induktywivn: model indywidualnych przypadków. Wielu ludzi wierzy dziś, i my do nich należymy, że uzasadnianie moralne postępuje nie tylko dedukcyjnie, czyli z góry w dół, lecz także indukcyjnie - z dołu do góry. Induktywizm utrzymuje, że musimy wychodzić od istniejących społecznych umów i praktyk, by na drodze uo­gólnień docierać do zasad i reguł. Induktywiści podkreślają rolę szczegółowych i sy­tuacyjnych sądów w kształtowaniu naszego życia moralnego. Uzasadnienia poglądów moralnych społeczeństwa nie są oparte na ahistorycznej analizie logicznej dyskursu moralnego lub jakiejś teorii racjonalności, lecz raczej na zakorzenionej w nim tradycji moralnej oraz zbiorze technik umożliwiających zmianę i rozwój. Z przedstawionej koncepcji nie musi wynikać moralny konserwatyzm. Nie wystąpi on tak długo, jak długo będziemy dysponowali tradycyjnymi technikami i metodami posuwającymi na­przód refleksję moralną, a w rezultacie i samą tradycję. Nowe doświadczenia i wy­nalazki w życiu zbiorowym prowadzą do zmiany przekonań. Instytucji moralności nie można jednak oderwać od szeroko rozumianej kultury, w której - z biegiem czasu -przekonania te się kształtowały i rozwijały.

Induktywiści utrzymują, że indukcja (wnioskowanie od poszczególnych przypadków do ogólnych twierdzeń na ich temat), a także wnioskowanie przez analogię (rodzaj indukcji, w której wnioskuje się, że jeśli jakieś zdarzenia lub czyny podobne są do siebie pod pewnymi względami, to są też podobne pod innymi), stanowią jądro procesu uzasadniania i myślenia w moralności. Induktywiści proponują, by pewne rodzaje przypadków i związanych z nimi szczegółowych sądów stanowiły wiarygodną pod­stawę wniosków moralnych niezależnie od ogólnych norm i tradycji historycznej. W miarę jak rozwija się nasze doświadczenie oraz myślenie uogólniamy nasze wyj­ściowe sądy, dochodząc z czasem do reguł i zasad obowiązujących w analogicznych kontekstach. Induktywiści sądzą jednak, że owe zasady i reguły są w porządku wiedzy czymś wtórnym, nie zaś pierwotnym. Pojawiające się nowe fakty prowadzą nas do

26

Page 7: T. L. Beauchamp, J. F. Childress, Zasady etyki medycznej ... · T. L. Beauchamp, J. F. Childress, Zasady etyki medycznej, Warszawa: KiW 1996, ss. 21-49. część odnosi się wyłącznie

stałego doskonalenia naszych sądów i uogólnień. Reguły moralne stanowią więc

tymczasowe drogowskazy na kulturowej mapie możliwych dyrektyw. Jako przykład może posłużyć rosnące od 1976 r. zainteresowanie pośmiertną rea­

lizacją decyzji, które pacjenci podejmowali jeszcze za życia. Seria przypadków za­początkowana historią Karen Ann Quinlan pobudziła etyków oraz sędziów do poszu­kiwania zupełnie nowych reguł, pozwalających określić, w jakich warunkach należy wyrazić zgodę na zastosowanie aparatury podtrzymującej życie oraz kto powinien o tym decydować. Koncepcje te rozwijały się w trakcie analizowania przypadków po­krewnych. Na nich sprawdzano użyteczność nowych regulacji, zastępujących przesta­rzałe, tradycyjne normy. W etyce i w prawie łańcuch kazusów podobnych do siebie pod pewnymi względami (i niepodobnych pod innymi) otworzył nowe horyzonty w rozstrzyganiu wspomnianych problemów. Nawet jeśli zasada czy reguła, na jaką się powoływano, nie była całkiem nowa, jej treść ulegała modyfikacji w sytuacjach wymagających rozwiązania w praktyce. Stopniowo w środowisku sędziów i etyków uzyskano w tej sprawie konsens. Fałszywie brzmiałoby stwierdzenie, że podstawy do podejmowania decyzji wyrażających ostatnią wolę pacjentów istniały już wcześniej,

a w latach siedemdziesiątych doszło jedynie do ich zastosowania w nowej sytuacji. Niektórzy induktywiści wprowadzają do swych rozważań elementy dedukcyjne

głosząc, że istniejące wcześniej normy powinny stanowić punkt wyjścia w procesie wyszukiwania analogii. Poprawka ta zwiększa atrakcyjność modelu indukcyjnego, nie chroni go jednak przed zarzutami. Najmgliściej przedstawia się rola szczegółowego doświadczenia i indywidualnych sądów. Jeśli sądy jednostek są nadrzędne, to czy ogólne normy mają jakikolwiek wpływ na modyfikowanie stronniczych sądów lub uprzedzeń przemycanych w normach uogólnionych z jednostkowych do~wiadczeń? Co mogłoby zapewnić przewagę ogólnych norm nad jednostkowymi sądami?

Omawiając ten problem, Henry Sidgwick twierdzi, że gdyby „poszczególny przy­padek mógł być właściwie oceniony przez sumienie (w sądzie praktycznym bez odniesienia do ogólnej normy)" to musiałoby „zniknąć praktyczne zapotrzebowanie na tego rodzaju ogólne reguły". Gdybyśmy z kolei byli w stanie „sformułować ogólne twierdzenia, opierając się na indukcji ze szczegółowych, choć przemyślanych sądów, a następnie ułożyć je w systematycznym porządku [ ... ], to system taki miałby charakter czysto spekulatywny", a nie praktycznyl6. Argument Sidgwicka wymierzony w czysty induktywizm prowadzi go do wniosku, że w istocie używamy ogólnych norm, by ograniczać wybujałość i oceniać wartość moralnych sądów jednostkowych. Teorety­czne zainteresowanie tym, co ogólne, nie prowadzi jedynie do spekulatywnego kla­syfikowania danych, które uzyskaliśmy już wcześniej w konkretnym doświadczeniu. Chcemy znać ogólne normy, bo chcemy wiedzieć, jak powinniśmy postępować.

Czysty induktywizm boryka się z podobnym problemem. Często krytykujemy nie­słuszne sądy lub tradycje odwołując się do ogólnych kryteriów, np. praw człowieka. Jakiego uzasadnienia dla tak ogólnych kryteriów mógłby narn dostarczyć induktywizm, gdyby stały się one przedmiotem krytyki poza instancją doświadczenia i szczegółowych sądów? Induktywizm ma też niewiele do powiedzenia, gdy dwie osoby o jednakowej

27

Page 8: T. L. Beauchamp, J. F. Childress, Zasady etyki medycznej ... · T. L. Beauchamp, J. F. Childress, Zasady etyki medycznej, Warszawa: KiW 1996, ss. 21-49. część odnosi się wyłącznie

wiedzy i na równi bezstronne dochodzą do uznania niezgodnych ze sobą sądów. Tak więc model indukcyjny musi oprzeć się na teorii uwzględniającej istotną rolę reguł

i zasad w rozstrzyganiu dysput i wpływaniu na szczegółowe sądy. Zanim przyjrzymy się trzeciej propozycji uzasadniania i osądzimy, czy może pełnić

rolę takiej teorii, musimy podsumować wyniki naszych rozważań. Omówiliśmy dotych­

czas dwa szerokie ujęcia metody i uzasadnienia w etyce. Jeśli dostrzeżemy ograni­czenia obu modeli, nie będziemy musieli doszukiwać się niezgodności między nimi ani z marszu ich odrzucać. Induktywizm słusznie podkreśla, że ani historia, ani filozofia nie tworzą niezmiennych systemów norm moralnych. Bez przerwy podejmu­jemy jakieś decyzje, przechodząc od nowych doświadczeń i problemów do nowych i doskonalszych dyrektyw działania. Deduktywizm natomiast ma słuszność, gdy kła­dzie nacisk na potrzebę uzasadniania szczegółowych sądów moralnych za pomocą odwołań do zbioru ogólnych dyrektyw, gdy taki zbiór już się uformował.

Przyglądając się współczesnym teoriom moralnym, odnosimy wrażenie, że dzieli je przepaść. Tymczasem deklarowane różnice w metodach oraz fałszywa rywalizacja prowadzą często do znacznych uproszczeń, płynących z upodobania do szufladkowania teorii oraz z przekonania, że zwolennicy metod przyjętych przez jedną teorię muszą odrzucać metody proponowane przez inną. W tym miejscu wypada podać przykłady postaw etyków, których poglądy będziemy jeszcze nieraz referować (zob. s. 105-107 oraz 117-119). Bernard Gert i Danner Clouser tak opisują proponowaną przez siebie metodę: „Formułując teorię zaczynamy od szczegółowych sądów moralnych, co do których jesteśmy pewni, że są słuszne, następnie wyabstrahowujemy istotne cechy ocenianych przypadków, by na tej podstawie podjąć decyzję w przypadkach niejas­nych"17. Stwierdzenie to jest uderzające, ponieważ Gert i Clouser cieszą się sławą

(mniejsza o to - zasłużoną czy nie) zdecydowanych deduktywistów. Tymczasem powyższa konstatacja ma zabarwienie raczej induktywistyczne.

Inni autorzy, Albert R. Jonsen i Stephen Toulmin, zyskali miano (mniejsza o to -zasłużone czy nie) zdeklarowanych przedstawicieli induktywizmu, kładącego nacisk na przeprowadzanie analogii, porównywanie jednego przypadku z drugim, przecho­dzenie od tego, co moralnie jasne, do tego, co niejasne; nazywali taką metodę

kazuistyką. Charakteryzują oni „dobrą kazuistykę" jako teorię, która „stosuje ogólne reguły do poszczególnych przypadków na mocy rozróżnień"18. Jonsen otwarcie popiera strategię polegającą na formułowaniu ogólnych zasad, które są na tyle pojemne, by wskazać moralny kierunek tam, gdzie zastosowanie analogii wydaje się niewystarcza­jące lub niebezpieczne. Autor ten uważa, że zgromadzone przez nas doświadczenie i nasze opisy kazusów często nie wystarczają do rozwiązywania nowo powstających problemów moralnych w takich dziedzinach jak sztuczna reprodukcja życia oraz inżynieria genetyczna19. Podobnie Toulmin przyznaje, że zasady odgrywają ważną rolę w sytuacjach, w których ma się do czynienia z ludźmi obcymi, a nie z bliskimi, a więc np. w instytucjach służby zdrowia20. Uwagi Jonsena i Toulmina wskazują jed­noznacznie na deduktywistyczny charakter proponowanej przez nich metody, co kłóci

28

Page 9: T. L. Beauchamp, J. F. Childress, Zasady etyki medycznej ... · T. L. Beauchamp, J. F. Childress, Zasady etyki medycznej, Warszawa: KiW 1996, ss. 21-49. część odnosi się wyłącznie

się ze sceptycznymi wnioskami tych autorów na temat bezpośredniej przydatności

ogólnych zasad do formułowania szczegółowych sądów. Powinniśmy zatem odnosić się ostrożnie do prób naklejania etykietek. Łatwo tu

popaść w stereotypowe myślenie o metodach filozoficznych lub kogoś niewłaściwie zaszufladkować. Szufladkowanie teońi czyni z nich łatwy cel, gdyż bez trudu możemy je odrzucić, posługując się argumentami, jakie właśnie przedstawiliśmy. Jeszcze raz podkreślamy więc z naciskiem. że w pracach zwolenników obu modeli znaleźliśmy więcej wątków pozytywnych niż negatywnych i że chcemy je na równi spożytkować. Jednocześnie nie uważamy, by oba modele, nawet połączone w jeden, właściwie ujmowały uzasadnienie w etyce. W dalszej części tego rozdziału zajmiemy się opra­cowaniem trzeciego - preferowanego przez nas - modelu uzasadnienia.

Koherentyzm. Trzeci model nazwiemy koherencyjnym. Nie proponuje on drogi z góry w dół ani z dołu do góry, lecz akceptuje oba kierunki. John Rawls używa terminu refleksyjna równowaga na oznaczenie celu tego rodzaju uzasadniania. Od Rawlsa też przejmiemy niektóre wątki pomagające zrozumieć istotę nowego modelu. Rawls, na wstępie, uzależnia akceptację teorii etycznej od tego, co nazwaliśmy „roz­ważnymi sądami", czyli przekonaniami, do których mamy największe zaufanie, że nie wynikają z uprzedzeń. Określenie Rawlsa rozważne sądy odnosimy do „sądów, w któ­rych nasza zdolność moralna objawia się w całej krasie i bez uprzedzeń". Przykładami takich sądów są negatywne oceny dyskryminacji rasowej, nietolerancji religijnej i re­prezentacji politycznej. Owe rozważne sądy obecne są na wszystkich poziomach ogólności w myśleniu moralnym. Składają się na nie sądy „dotyczące szczegółowych sytuacji oraz instytucji, powszechne kryteria i pierwsze zasady, a także formalne i abstrakcyjne warunki, jakie stawiamy teoriom moralnym"21. W medycynie rozważ­nym sądem o długiej tradycji jest reguła: „Lekarz nie może wykorzystywać pacjentów do swoich celów, gdyż najważniejszy jest interes pacjenta". Z reguły tej wynika, że nie powinno się stawiać na równi interesów lekarza i jego zobowiązań wobec pacjenta. Przedsiębiorczy lekarze, mający własne laboratoria lub dochodowe centra medyczne, mogą stanąć w obliczu niedopuszczalnego konfliktu interesów, jeśli sami zatrudnią się w takich placówkach jako lekarze. Ich postępowanie będzie niezgodne z etosem zawodowym, mimo iż w innych sferach biznesu lokowanie swych udziałów w pla­cówkach, w których się pracuje, nie jest niczym zdrożnym. Biznesmeni nie są ogra­niczeni regułą typu: „Najważniejszy jest interes nabywcy i klienta". Zasada obowią­zująca lekarzy, a nie obowiązująca w innych zawodach, stanowi właśnie przykład przemyślanego sądu na temat istoty stosunków, jakie powinny łączyć lekarzy i pa­cjentów.

Jednak nawet rozważne sądy, które uznajemy za „tymczasowe punkty odniesienia", mogą być - jak sądzi Rawls - „poddane rewizji". Celem refleksyjnej równowagi jest zestroić, przykroić oraz zsynchronizować ze sobą rozważne sądy, a następnie uzgodnić z założeniami teorii22. Inaczej mówiąc, zaczynamy od wzorcowych sądów na temat słuszności i niesłuszności, potem zaś konstruujemy bardziej ogólną teorię, maksymal­nie spójną z wyjściowymi sądami. W ten sposób wszystkie luki zostają wypełnione,

29

Page 10: T. L. Beauchamp, J. F. Childress, Zasady etyki medycznej ... · T. L. Beauchamp, J. F. Childress, Zasady etyki medycznej, Warszawa: KiW 1996, ss. 21-49. część odnosi się wyłącznie

a wszelkie postacie niekonsekwencji - wytropione. Następnie sprawdzamy powstałe dyrektywy, by przekonać się, czy nie prowadzą do niespójnych rezultatów. Jeśli

prowadzą, dokonujemy niezbędnych modyfikacji albo rezygnujemy z owych dyrektyw. Proces wciąż się powtarza, gdyż nigdy nie będziemy w stanie uzyskać kompletnej i stałej równowagi. Przykrawanie i zestrajanie odbywa się na drodze refleksji i go­dzenia przeciwieństw, a celem tych zabiegów jest zbliżanie się do ideału refleksyjnej równowagi. Odwołajmy się jeszcze raz do reguły nakazującej lekarzowi przedkładać interes pacjenta nad własny.

Osiągnięcie równowagi w tym wypadku polegałoby na uzgodnieniu wspomnianej normy z innymi rozważnymi sądami w bioetyce, odnoszącymi się do zobowiązań lekarzy wobec asystentów, przeprowadzania eksperymentów z udziałem ludzi czy stosunku personelu medycznego do rodziny pacjenta.

Jak wykażemy w rozdz. 7., trudno pogodzić wszystkie te sądy z moralnymi regułami bezstronności oraz uczciwości i zamknąć w jednym spójnym systemie. Reguła nakazująca przedkładać interes pacjenta nad własny jest wiarygodnym pun­ktem wyjścia, nie może jednak obowiązywać absolutnie we wszelkich sytuacjach. W efekcie sami musimy zdecydować, jak powinniśmy ją uszczegóławiać i kiedy przedkładać nad inne. Dopóki nie możemy wyeliminować przypadkowych konfliktów mimo akceptacji powszechnie uznanych oraz prawomocnych reguł i zasad składają­cych się na system lub teorię moralną, dopóty absolutna spójność pozostanie chimerą. Weźmy niezbyt skomplikowany przykład z zakresu etyki medycznej przeszczep organów i wyobraźmy sobie, że skłaniamy się do przyjęcia każdego z dwóch następujących stwierdzeń: I. kryterium dystrybucji organów powinna być spodzie­wana liczba lat, jakie ma do przeżycia pacjent po operacji, i 2. kryterium dystrybucji organów powinien być okres oczekiwania na nie w kolejce, co zapewnia równe szanse każdemu kandydatowi. Na pierwszy rzut oka te dwie zasady sprawiedliwego podziału nie są ze sobą zgodne. Stosując jedną, wykluczamy automatycznie drugą. Moglibyśmy jednak wykorzystać zarówno kryterium pierwsze, jak i drugie, gdyby tylko udało nam się nałożyć na oba odpowiednie ograniczenia oraz przedstawić teorię wyboru między nimi. Wspomniane modyfikacje i dodatki muszą być spójne z innymi zasadami i regułami, takimi jak normy regulujące dostęp ludzi starych do organów oraz indywidualne możliwości płacenia za kosztowne zabiegi medyczne.

Powyższe rozważania prowadzą do słusznego wniosku, że we wszystkich systemach moralnych znajduje się ziarnko nieokreśloności i niespójności, bo nie są one w stanie wyeliminować przypadkowych konfliktów zasad i reguł. Do spójności i równowagi refleksyjnej nie można dojść wyłącznie na drodze eliminacji niekonsekwencji. Osiąg­nięcie spójności jest sprawą dalszego rozwoju norm i ich dopasowania.

Tak zwana szeroka równowaga refleksyjna ma miejsce wtedy, gdy oceniamy mocne i słabe strony wszystkich możliwych do przyjęcia sądów, zasad oraz pozostających w tle odpowiednich teorii etycznych. Inaczej mówiąc, przyjmujemy jak najszerszy wachlarz różnych rodzajów prawomocnych przekonań moralnych, w tym i sądy, które sprawdziły się w doświadczeniu23. Musimy jeszcze raz mocno podkreślić idealny

30

Page 11: T. L. Beauchamp, J. F. Childress, Zasady etyki medycznej ... · T. L. Beauchamp, J. F. Childress, Zasady etyki medycznej, Warszawa: KiW 1996, ss. 21-49. część odnosi się wyłącznie

(choć nie utopijny) charakter omawianej procedury. Niezależnie od tego, jak szeroki wachlarz przekonań weźmiemy pod uwagę, nie ma powodu, by myśleć, że proces dostosowywania, cyzelowania i uzgadniania kiedykolwiek się skończy lub przyjmie doskonalszą postać. W rzeczywistości żaden zbiór teoretycznych uogólnień uzys­kanych w wyniku refleksyjnej równowagi nie osiągnie stanu pełnej zgodności

z rozważnymi sądami, dlatego też jedynym adekwatnym modelem teorii moralnej będzie najdokładniejsze zbliżenie się do ideału całkowitej spójności. Musimy pogo­dzić się z losem wiecznych tropicieli niekonsekwencji i pamiętać, że zostaliśmy na niego skazani wobec występowania niezgodnych przekonań oraz nieprzewidzianych sytuacji24.

Teorie etyczne moglibyśmy zapewne lepiej uzgodnić z rozważnymi sądami za pomocą metody refleksyjnej równowagi niż kontrowersyjnych i czysto teoretycznych pouczeń na temat tego, co nam narzuca, a czego zabrania racjonalność. W ten sposób wiele wątków obecnych w życiu moralnym można poddać pod rozwagę i porównać z innymi bez wprowadzania dodatkowych zalożeń dotyczących racjonalności i niera­cjonalności teorii, a stanowiących kość niezgody między współczesnymi filozofami i teologami. Jeśli spojrzymy na moralność z tego punktu widzenia, to jej zdania będą przypominać hipotezy naukowe, które się testuje, modyfikuje lub odrzuca w świetle doświadczenia i wyników eksperymentu. Uzasadnianie nie ma charakteru jedynie dedukcyjnego (nie zakłada pierwszeństwa ogólnych dyrektyw) ani też indukcyjnego (nie zakłada pierwszeństwa doświadczenia czy analogii). Wiele różnych rodzajów rozważań wspiera się wzajemnie w próbie powiązania przekonań moralnych w spójną całość. W taki właśnie sposób przekonania te są testowane, rewidowane, uszczegóła­wiane. Koncepcja ta zasadniczo różni się od podejścia dedukcyjnego, gdyż przyjmuje, że teorie etyczne nie są nigdy dostatecznie kompletne ani wystarczające do rozwiązania problemów moralnych. Teoria sama powinna zostać poddana testowi sprawdzającemu, do jakich praktycznych konkluzji prowadzi. Założony wyżej cel - osiągnięcie reflek­syjnej równowagi chroni etykę przed wtargnięciem do niej przesądów i czysto intuicyjnych sądów szczegółowych. Teoria i praktyka wspomagają się nawzajem i ko­rygują.

Reasumując, przyznajemy rację Rawlsowi w tym, że uzasadnienie „wymaga róż­norakich rozważań, które - wspierając się wzajemnie - razem składają się na jeden spójny pogląd"25. Nadszedł czas,· byśmy rozwinęli tę tezę, opierając się na naszym własnym koherencyjnym modelu uzasadnienia.

Koherencyjna teoria uzasadnienia

W późnych latach siedemdziesiątych, kiedy ukazało się pierwsze wydanie niniejszej książki, naszkicowaliśmy pobieżnie koncepcję uzasadniania na użytek etyki praktycz­nej, co miało być odpowiedzią na marazm, jaki ogarnął nie w pełni wyartykułowaną jeszcze wtedy bioetykę. W owym czasie nie istniała bowiem ani uznana teoria bioetyki, ani też systematyczne ujęcie jej zasad i normatywnych reguł. Kiedy ukazywały się

31

Page 12: T. L. Beauchamp, J. F. Childress, Zasady etyki medycznej ... · T. L. Beauchamp, J. F. Childress, Zasady etyki medycznej, Warszawa: KiW 1996, ss. 21-49. część odnosi się wyłącznie

kolejne wydania, czytelnicy zażądali, byśmy dokładnie określili nasz pogląd w sprawie metody i uzasadnienia.

Ich życzenie spełniamy w tym rozdziale. Idąc za Joelem Feinbergiem i pewnymi tradycjami greckiej filozofii, opisaliśrw

początkowo stosunek między doświadczeniem moralnym a teoriami moralnymi jako dialektyczny. Rozwijamy teorie, by rzucić światło na doświadczenie i określić, jak powinniśmy postępować, lecz jednocześnie odwołujemy się do doświadczenia, by sprawdzać, potwierdzać i korygować teorie26. Jeśli teoria prowadzi do konsekwencji niezgodnych z rozważnymi sądami jeśli np. zezwala, by dzieci (w przeciwieństwie do dorosłych) były poddawane eksperymentom biomedycznym bez ich zgody marny powód, by do takiej teorii odnieść się podejrzliwie, zmodyfikować ją lub znaleźć inną. Taką dialektyczną strategię postępowania uważamy za sposób zbliżenia się do ideału spójności między sądami szczegółowymi a ogólnymi27. Jak zauważa Feinberg, procedura ta przypomina wnioskowanie przeprowadzane w sądach. Jeśli zasada na­kłania nas do wydania sądu, który uprzednio był - naszym zdaniem - nie do przyjęcia, to powinniśmy ją zmodyfikować albo uzupełnić tak, by pasowała do in­nych szczegółowych i ogólnych przekonań potraktowanych jako system. Jeśli zaś

wiarygodna zasada wskazuje na potrzebę zmiany szczegółowego sądu, nadrzędne

postulaty spójności wymagają, by dostosować do niej sąd28. Twierdzenie, że zasa­dy nie wywodzą się z przypadków, ale się do nich stosują, wydaje się jednak błędne. Co więcej zarówno ogólne, jak i szczegółowe rozważne sądy dostarczają podstaw teorii oraz stają się jej probierzem. Prowadzą nas do modyfikacji i udosko­nalenia pierwotnych twierdzeń, zwłaszcza przez wskazanie na ograniczenia i błędy teorii29.

Chociaż uzasadnienie jest nieodłącznie związane z pojęciem „spójność", wielu filozofów uważa jednak, że warunek czystej koherencji nie wystarcw do sformuło­wania wiarygodnego uzasadnienia. Za ich stanowiskiem przemawia fakt, że całkowicie spójny system sądów i zasad może być jednak wadliwy z moralnego punktu widzenia. Twierdzenie, że uzasadnienie polega jedynie na spełnieniu warunku spójności, wywo­łuje jeszcze jeden poważny zarzut: możemy sobie wyobrazić bez trudu cały rząd

spójnych, lecz niezgodnych ze sobą systemów moralnych. Ze względu na naszą

wyjściową przesłankę musielibyśmy przyznać, że wszystkie one są równie dobrze uzasadnione. Nie przedstawiając dodatkowych kryteriów, pozbawilibyśmy się sami możliwości uzasadnienia oraz osiągnięcia wiedzy moralnej. Pewną ilustracją tego problemu może być piracki Kodeks etyczny albo zwyczajowy braci wybrzeża?>O. Opra­cowany demokratycznie przez konfraternię piratów około 1640 r., jest przykładem spójnego kodeksu, na który składa się ostrożnie dobrany zbiór reguł mówiących o niesieniu sobie wzajemnie pomocy w niebezpieczeństwie, o karach za czyny zabro­nione, zasadach podziału łupów, sposobach porozumiewania się, zadośćuczynieniu za krzywdy i „sądach honorowych" rozwiązujących spory. Ów zbiór reguł i zasad jest spójny, ale moralnie nie do przyjęcia. Nawołuje do gromadzenia łupów, przewiduje przydział niewolników w ramach zadośćuczynienia za krzywdę i tym podobne nie-

32

Page 13: T. L. Beauchamp, J. F. Childress, Zasady etyki medycznej ... · T. L. Beauchamp, J. F. Childress, Zasady etyki medycznej, Warszawa: KiW 1996, ss. 21-49. część odnosi się wyłącznie

moralne praktyki. Co uzasadnia nasze stwierdzenie, że ten spójny kodeks jest nie do przyjęcia z punktu widzenia etyki?

Postawione pytanie wskazuje, że powinniśmy zaczynać od rozważnych sądów,

" ·rastających z ustalonych przekonań moralnych i usytuowanych w szerokiej prze­strzeni etycznej, a następnie przesiewać je, poddając uszczegóławianiu, testowaniu i dalszym korektom. Koherencyjny model uzasadniania nie wyczerpuje się w bezmy­ślnym sprowadzaniu przekonań moralnych do zbioru absolutnie spójnego.

W etyce, tak jak i w innych dziedzinach, zaczynamy od szczegółowych przekonań - zbioru rozważnych sądów (zwanych również samooczywistymi normami i wiary­godnymi intuicjami) - przyjmowanych bez żadnych dodatkowych założeń. Nie mo­żemy uzasadniać każdego sądu moralnego odwołaniem się do innego bez popadnięcia w nieskończony regres albo w błędne koło wykluczające uzasadnienie jakiegokolwiek sądu. Jedynym wyjściem z tej pułapki jest przyjęcie pewnych sądów jako uzasadnio­nych bez pomocy innych. Tylko taki zbiór może stanowić prawomocny punkt wyjścia naszych rozważań.

Owe rozważne sądy sięgają swymi korzeniami do bogatej warstwy moralne­go doświadczenia ludzi, stanowiącego podstawę zmysłu moralnego, który ocenia je jako wartościowe i godne zaufania; rozważne sądy nie są więc jedynie pro­duktem indywidualnej intuicji. Poczucie pewności moralnej towarzyszące przyję­

tym normom wywodzi się najprawdopodobniej z nabytych przekonań, które były wielokrotnie sprawdzane i modyfikowane ze względu na to, czy dobrze słu­

żyły celom, dla jakich powstały, czy nie. Zgodność z wyjściowymi normami jest czymś istotnym dla ich przyjęcia, a ich niezgodność stanowi dobrą rację do odrzu­cenia takich „fundamentalnych", lecz wadliwych twierdzeń. Kodeks piracki mógł być spójny i godny przyjęcia wśród piratów, nie zdaje jednak egzaminu dojrzałości mo­ralnej.

Zaczynamy wprawdzie od początkowo wiarygodnych przesłanek, ale ogólny obraz tworzących je osób oraz kodeksów, instytucji czy kultur, jaki wyłania się z pozosta­wionych dokumentów, nie musi za każdym razem budzić zaufania i zbierać braw z tytułu wyczerpującego potraktowania problemu. Tradycja np. hipokratejska, stano­wiąca przez wieki punkt wyjścia dla etyki medycznej, nie może już dłużej służyć jej za fundament z powodu swej wyrywkowości i małej wiarygodności. Problem ten można rozwiązać w ramach koherencyjnej teorii uzasadnienia, przywołując szerszy zespół doświadczeń pozwalających ustalić punkty styczne. Sięgnijmy do praktyki sądowniczej: Jeśli relacje wielu świadków zdarzenia pokrywają się ze sobą, to powstała wersja zdarzeń staje się wiarygodna, choćby poszczególni świadkowie wiarygodnością nie grzeszyli. I analogicznie możemy wyeliminować taką wersję wydarzeń, co do której relacje świadków nie są zgodne lub która nie jest spójna z uznanymi powszech­nie faktami. Im większa jest spójność w szerokim zbiorze konkluzji wyprowadzonych z początkowo wiarygodnych założeń, tym więcej mamy powodów, by się na nim oprzeć. To samo dotyczy teorii moralnej. Wraz z coraz większą liczbą wyprowadza­nych twierdzeń i ustalonych punktów zbieżnych oraz podwyższaniem stopnia spójności

33

Page 14: T. L. Beauchamp, J. F. Childress, Zasady etyki medycznej ... · T. L. Beauchamp, J. F. Childress, Zasady etyki medycznej, Warszawa: KiW 1996, ss. 21-49. część odnosi się wyłącznie

wzrasta poczucie, że nasz zespół twierdzeń jest uzasadniony i powinniśmy go przyjąć. Im więc silniej potwierdzane są hipotezy, tym bardziej rośnie nasze poczucie, że są one właściwe. Zdobycie takich potwierdzeń, choć trudne, stanowi zasadniczy cel teorii moralnej.

Czy z tego wynika, że uzasadnienie oraz wiedza są stopniowalne? Często możemy osiągnąć jedynie niski stopień zgodności, przytaczając mniej lub bardziej wiarygodne opinie. Stopień uzasadnienia przekonań jest względny. Zależy od przytoczonych na ich korzyść argumentów oraz od stopnia zgodności między nimi. Uzasadnienie w ta­kich dziedzinach jak aborcja czy prawa zwierząt jest rozpaczliwie trudne i nie daje się osiągnąć nawet w stanie refleksyjnej równowagi. Poniżej przyjmiemy, bez dalszych argumentów, że teza o stopniowalnym charakterze uzasadnienia jest prawdziwa. Uznamy też, iż spójność jest głównym, choć nie jedynym, warunkiem uzasadnienia moralnego.

Jeśli chcemy dokonać rekonstrukcji pojęć i norm moralnych posługując się mode­lem koherencyjnym, musimy wprowadzić dodatkowe warunki bezpieczeństwa. Będzie­my je traktować jako element chroniący nas przed błędnie pojmowanym ideałem

spójności. Pierwszy wymóg nazwijmy warunkiem podobieństwa. Warunek ten wyma­ga, by teorie moralne przypominały zasady i pojęcia, jakie posłużyły im za punkt wyjścia. Po dokonaniu selekcji danych i skonstruowaniu teorii końcowy produkt powinien przypominać zasady i pojęcia, jakie legły u jego podstaw. Przypuśćmy, że próbujemy przeforsować projekt wysuwający na pierwszy plan kwestię zaufania pa­cjentów do lekarzy, licząc, że pozwoli on rozwiązać poważne problemy moralne, z jakimi boryka się nasz obecny system opieki zdrowotnej. Wyobraimy sobie dalej, że większość miejsca w nowym projekcie zajmują postulaty poszanowania prawa do prywatności - aż do tego stopnia, że tracimy z oczu problem zaufania, sporządzając na użytek szpitali jedynie listę praw do prywatności należnej pacjentom. Jeśli problem zaufania zniknął po drodze, to nasz pierwotny plan spalił na panewce, nawet jeśli końcowy produkt odznacza się wysokim stopniem spójności. Chociaż musimy przyjąć jakiś margines niezgody dotyczącej właściwego punktu wyjścia do takiej analizy (a więc tego, w stosunku do czego musimy określać podobieństwo końcowego pro­duktu), warunek podobieństwa wydaje się ważnym ograniczeniem każdej teorii. Jed­nocześnie warunek ten nie mote służyć za parawan dla utrzymania status quo. Nie zezwala on wprawdzie na przekształcenie jednej zasady lub pojęcia w coś zupełnie innego, ale nie może przeszkodzić w uznaniu początkowego sądu czy stanowiska za całkowitą pomyłkę.

Drugim, niezwykle często przywoływanym warunkiem bezpieczeństwa jest wymóg uogólnialności. Nie wynika z niego, że rozmaite normy uznawane w jednym społe­czeństwie (a nie uznawane w innym) nie mogłyby w sensie logicznym tworzyć kodeksu moralnego lub że moralne sądy i kryteria są dla wszystkich identyczne. Nie jest też prawdą, że uogólnialność nie zostawia miejsca na indywidualne czy grupowe różnice, odmienne tradycje, specjalne związki, autonomiczne sądy i niezgodę moralną. Warunek uogólnialności wymaga raczej, by każda osoba, która twierdzi, że działanie

34

Page 15: T. L. Beauchamp, J. F. Childress, Zasady etyki medycznej ... · T. L. Beauchamp, J. F. Childress, Zasady etyki medycznej, Warszawa: KiW 1996, ss. 21-49. część odnosi się wyłącznie

x jest moralnie pożądane (wartościowe, cnotliwe itp.) w okolicznościach C1, utrzy­mywała jednocześnie, że działanie x jest moralnie pożądane (wartościowe, cnotliwe itp.) w okolicznościach C2, jeśli C1 i C2 nie różnią się od siebie pod istotnymi moralnie względami. Dokonujemy zatem uogólnienia, gdy żądamy, by wszyscy ludzie postę­powali w pewien sposób, jeśli znajdą się w określonych okolicznościach; może się jednak zdarzyć, że osoby wyposażone w jednakową wiedzę, jednakowo racjonalne i bezstronne będą w tych samych okolicznościach wymagać od ludzi zupełnie innego rodzaju postępowania. Uogólnialność nie przypomina więc materialnej zasady spra­wiedliwości czy zasady nakazującej traktować wszystkich tak samo; stanowi raczej warunek formalny niż zasadę o substancjalnej treści.

Wymóg ten zobowiązuje nas, byśmy przy formułowaniu zasad moralnych opiera­li się raczej na cechach ogólnych niż szczegółowych. Dla moralności nie może być istotna różnica między „ja", „on", „ona" w ustalonych kryteriach słuszności i nie­słuszności31. Takie ujęcie moralności chroni przed uprzedzeniami, przesądami oraz idiosynkratycznymi preferencjami. Niemniej uznaje się niektóre różnice między oso­bami za istotne: nie jest bez znaczenia, czy ktoś jest rodzicem, doradcą czy uczniem w zawodzie. Uogólnialność żąda zatem, byśmy konsekwentnie przyjmowali na siebie zobowiązania w ramach określonego systemu sądów, reguł i zasad, choć nie wypo-

. wiada się na temat tego, jakie różnice i podobieństwa są istotne oraz czy możliwa jest jednomyślność w sprawie przyjęcia określonego zbioru reguł i zasad.

Musimy wspomnieć również o pozostałych warunkach zapewniających sprowadze­nie uzasadnienia twierdzeń moralnych do zgodności między nimi. Rozmaite teorie i zasady możemy porównywać ze względu na ich trwałość, plastyczność czy produk­tywność. Kryteriami ich wiarygodności, przyczyniającymi się do uzyskania stanu refleksyjnej równowagi, jest więc to, czy wytrzymują w starciu z innymi teoriami lub zasadami, czy łatwo adaptują się do zmian oraz czy twórczo i praktycv1ie rozwiązują nowe problemy. W rozdz. 2. określimy bliżej warunki skonstruowania poprawnej teorii. Zadaniem naszej analizy będzie dostarczenie kolejnego argumentu na rzecz tezy, że

od teorii można wymagać, by spełniała określone warunki w maksymalnym stopniu. Broniąc koherencyjnego modelu uzasadnienia, nie sugerujemy, że o wartości teorii decyduje jedynie kryterium spójności.

Koherencyjne i niekoherencyjne teorie prawdy

Tradycyjnie już w teorii moralnej, epistemologii oraz filozofii nauki zwykło się

odróżniać prawdę od uzasadnienia. Przykłady tego typu co wspomniany już kodeks piracki nasuwają wielu ludziom myśl, że teoria moralna musi być prawdziwa, a nie tylko spójna. Z kolei inni utrzymują, że koherencyjna teoria uzasadnienia może występować w podwójnej roli również jako teoria prawdy. Chodzi im o to, że test spójności (rozumiany jako zbliżanie się do stanu refleksyjnej równowagi) pomaga osiągnąć prawdę, nie zaś jedynie uzasadnienie. Jeszcze inni zaprzeczają tej opinii głosząc, że spójność nie prowadzi do prawdy. Na poparcie swej opinii przytaczają

35

Page 16: T. L. Beauchamp, J. F. Childress, Zasady etyki medycznej ... · T. L. Beauchamp, J. F. Childress, Zasady etyki medycznej, Warszawa: KiW 1996, ss. 21-49. część odnosi się wyłącznie

następujący argument: Wyobraźmy sobie kilka niezgodnych ze sobą teorii wywiedzio­nych z wiarygodnych założeń początkowych, odznaczających się wewnętrzną spójno­ścią i harmonią. Jeśli zakładamy, że spójność decyduje o prawdzie, będziemy musieli przyjąć, iż może istnieć kilka różnych prawdziwych teorii. Jednakowo prawdziwe okażą się np. niezgodne ze sobą teorie sprawiedliwości.

Trudność ta prowadzi do pytania, czy poza wymogiem spójności istnieje jeszcze jakieś inne kryterium prawdziwości systemu moralnego. Załóżmy, że model koheren­cyjny jest właściwą teorią uzasadnienia i że nie istnieje żaden inny sposób dowiedzenia dyrektyw moralnych. Nie możemy zweryfikować wyników otrzymanych przy zasto­sowaniu tego modelu inaczej niż tylko powtórnie sprawdzając spójność norm, doko­nując ostrożnego wglądu w treść pierwotnych przekonań oraz wprowadzając w życie wcześniej wymienione warunki. Aby dowieść, że jakieś przekonanie jest fałszywe, musielibyśmy poddać wiarygodnej krytyce wyniki otrzymane przy zastosowaniu ko­herencyjnej teorii uzasadnienia. Czy możemy to zrobić inaczej niż przez dokładniejsze zbadanie spójności badanych norm, czyli przez zastosowanie tej samej metody kohe­rencyjnej?

Najlepszym wyjaśnieniem faktu, że jakiś system norm jest całkowicie spójny, mogłoby być stwierdzenie, że system ten trafnie rozpoznaje istotę tego, co słuszne, cnotliwe itp. Jeśli rzeczywiście na tym polegałaby prawda moralna, to moglibyśmy powiedzieć, że spójność moralna idzie w parze z dostrzeżeniem prawdy. Tak samo postępujemy w analogicznych sytuacjach w dziedzinie nauki: Jeżeli jakiś zespół

hipotez poddawany jest wielokrotnym testom i ich spójność zostaje zachowana, to dzieje się tak dlatego, że system ten jest prawdziwy albo do prawdy się zbliża. Jeśli godzimy się na teorię prawdy w nauce, to dlaczego mielibyśmy odrzucać ją w moralności?

Wydaje się jednak wątpliwe, czy takie ujęcie moralnej prawdy jest trafne. Możemy powątpiewać, czy spójność jakiegoś systemu przekonań - niezależnie od tego, jak długo utrzymywana - rzeczywiście stanowi dowód jego prawdziwości. Po pierwsze - wątpliwe jest, czy twierdzeniom moralnym możemy przyporządkować wartości

logiczne prawdy i fałszu oraz czy kategoria prawdy ma w ogóle zastosowanie w mo­ralności. Po drugie - musielibyśmy wypracować teorię prawdy, co samo w sobie wydaje się zadaniem skomplikowanym i napotykającym sprzeciwy. Tu musimy zado­wolić się stwierdzeniem, że potrafimy z powodzeniem uzasadniać zdania etyki oraz że najlepszą metodą uzasadnienia jest model koherencyjny - zarysowany niżej, a roz­winięty w rozdz. 2. Jeśli ktoś będzie jednak upierał się, iż wszystkie uzasadnione przekonania są zdaniami prawdziwymi, nie mamy powodu, by piętnować taki punkt widzenia. Chcemy jedynie zastrzec, że w tej książce nie posuniemy się aż tak daleko. Przypisanie kwalifikacji prawdziwościowych sądom moralnym przyniosłoby więcej nieporozumień niż pożytku.

36

Page 17: T. L. Beauchamp, J. F. Childress, Zasady etyki medycznej ... · T. L. Beauchamp, J. F. Childress, Zasady etyki medycznej, Warszawa: KiW 1996, ss. 21-49. część odnosi się wyłącznie

Uszczegóławianie i równoważenie zasad

Nadszedł już czas, by przedstawić wspomniane wcześniej metody uszczegóławiania i równoważenia zasad. Metody te wypełniają treścią koherencyjny model uzasadnienia, dostarczają sposobów rozwiązywania problemów moralnych i pozwalają uniknąć nie­rozwiązywalnych konfliktów.

Uszczegóławianie

Filozof niemiecki G.W.F. Hegel słusznie krytykował Immanuela Kanta, wytykając mu „czysty formalizm" gloryfikujący obowiązek dla samego obowiązku i niezdolność do wypracowania „immanentnej doktryny powinności". Hegel myślał, że „treść

i uszczegółowienie" obecne w żywym kodeksie etycznym zostały w teorii Kanta zastąpione abstrakcyjnymi spekulacjami32• Teoria etyczna kładąca nacisk na zasady spotkała się z takim samym zarzutem33. Krytyka ta wskazuje na jeden ważny punkt. Każda ogólna norma, a nawet moralność jako całość, zawiera w sobie element nieokreśloności. Rozwój i wzbogacanie norm moralnych muszą słabość tę przezwy­ciężać. Jeśli chcemy, by zasady przedstawione w tej książce zawierały dostatecznie dużo treści, musimy sprowadzić je z wyżyn abstrakcji i umieścić w świecie konkret­nych zdarzeń, definiując przypadki, które pod nie podpadają34. Nie uszczegółowiona zasada jest pusta i niepraktyczna.

Posłużmy się przykładem zasady nieszkodzenia. Głosi ona, że nie powinmsmy wyrządzać zła lub krzywdy innym ludziom, i w takim brzmieniu dostarcza jedynie ogólnego punktu wyjścia do wyszczególnienia warunków, w jakich wyrządzanie

krzywdy jest zabronione. Normalnie uważamy zabójstwo za wyrządzenie krzywdy, ale czy rzeczywiście wyrządza krzywdę ten, kto pomaga komuś innemu w samobójstwie lub dokonuje czynnej eutanazji na prośbę cierpiącego? Mamy wątpliwości, czy w takich sytuacjach zostaje naruszona zasada niekrzywdzenia. Czy zabójstwa z litości

nie można czasem uznać za czyn nie krzywdzący, a nawet dobroczynny? Jeśli nie wiemy, czy lekarz, który pomaga pacjentowi popełnić samobójstwo, wyrządza mu krzywdę czy też dobrodziejstwo, prŁyznajemy tym samym, że z naszej nie uszczegó­łowionej zasady nieszkodzenia nie płyną żadne wskazówki praktyczne. Bez uszczegó­łowienia zasada ta staje się nieprzydatna jako punkt wyjścia do rozwiązywania pro­blemów eutanazji i samobójstwa w asyście. Abstrakcyjne zasady musimy często

poddawać obróbce pojęciowej, wydobywając z nich jednocześnie ich normatywną zawartość. Ujawnia się ona w konkretnych przypadkach, gdy umożliwia wydanie praktycznego sądu lub sformułowanie dyrektywy postępowania. Uściślając nasze za­sady, musimy brać pod uwagę takie czynniki, jak skuteczność, reguły obowiązujące w instytucjach, z którymi się stykamy, obowiązujące prawo i oczekiwany stopień

akceptacji proponowanych dyrektyw. W końcu powinniśmy opracować praktyczne sposoby radzenia sobie z tak przyziemnymi problemami, jak wymogi gry politycznej, ograniczenia prawne, niepewność co do 'ryzyka itp. Biorąc pod uwagę nieokreśloność

37

Page 18: T. L. Beauchamp, J. F. Childress, Zasady etyki medycznej ... · T. L. Beauchamp, J. F. Childress, Zasady etyki medycznej, Warszawa: KiW 1996, ss. 21-49. część odnosi się wyłącznie

cechującą ogólne normy moralne, godzimy się z myślą Henry'ego Richardsona, że uszczegóławianie naszych zasad ma istotne znaczenie dla sprecyzowania zakresu ich obowiązywania oraz dla rozstrzygnięcia niektórych konfliktów moralnych. Richardson zauważa, że czasami stosujemy normy bezpośrednio do przypadków. Często też

równoważymy niezgodne ze sobą normy. W pewnych warunkach obie metody z rów­nym powodzeniem zdają egzamin. Zajmując się jednak nowymi, złożonymi czy wątpliwymi przypadkami, powinniśmy najpierw zająć się uszczegółowieniem naszych norm, a tym samym usunięciem niejasności i trudności. W bardzo skomplikowanych sytuacjach bezpośrednie zastosowanie norm jest raczej niemożliwe. Z kolei metoda równoważenia norm wydaje się zbyt subiektywna i przez to zawodna przy rozwią­zywaniu problemów i zapobieganiu im. W najkłopotliwszych przypadkach pozostaje więc tylko uszczegóławianie - i to tak długo, jak długo potrafimy przytaczać racje przemawiające za jego stosowaniem35. Oczywiście, raz uszczegółowiona norma może w jakiejś nowej sytuacji konfliktowej wymagać dalszego uszczegółowienia. Ten po­stępujący proces przyczynia się do rozstrzygania kolejnych problemów, stopniowo eliminując wiele dylematów i konfliktów, z którymi nie mogły sobie poradzić normy ogólne.

By zrozumieć, czym jest uszczegółowienie, powróćmy do cytowanej już reguły: „Lekarze powinni przedkładać interes pacjentów nad wszystko inne". Obecnie w Sta­nach Zjednoczonych zdarza się, że pacjenci mogą sobie pozwolić na komfortowe leczenie tylko wtedy, gdy ich lekarze podadzą fałszywe informacje lub przynajmniej ominą prawdę przy wypełnianiu formularzy kierowanych do towarzystw ubezpiecze­niowych. Z reguły nakazującej przedkładać interes pacjenta nie wynika, że lekarze powinni łamać prawo i oszukiwać towarzystwa ubezpieczeniowe. Reguły zakazujące kłamstwa oraz reguły nakazujące stawiać na pierwszym miejscu interes pacjenta nie mają charakteru absolutnego. Wymagają one uszczegółowienia, by dać lekarzom mo­ralne wskazówki, czy mogą dla dobra swych pacjentów posuwać się czasami do kłamstwa, a jeśli tak, to w jakich okolicznościach.

Z ostatnich badań postaw lekarzy wobec kłamstwa wynika, że uszczegółowienie

ich zobowiązań wobec pacjentów przy jednoczesnym uznawaniu reguły prawdomów­ności jest sprawą ogromnie złożoną. Dennis H. Novack i jego współpracownicy przygotowali specjalny kwestionariusz, by zbadać opinie lekarzy na temat czterech trudnych problemów etycznych. Potencjalnym rozwiązaniem było m.in. dopuszczenie się oszustwa. W jednym z przykładów lekarz zaleca 52-letniej kobiecie poddanie się rutynowemu badaniu mammograficznemu. Kobieta stwierdza, że w poprzednim roku towarzystwo ubezpieczeniowe nie zwróciło jej pieniędzy za takie badanie i musiała opłacić je z własnej kieszeni, choć nie było jej na to stać. Sekretarka sugeruje, że towarzystwo ubezpieczeniowe pokryłoby koszt badania, gdyby lekarz napisał w for­mularzu, że powodem przeprowadzenia testu jest „wykluczenie raka", a nie rutynowe badanie mammograficzne, choć w rzeczywistości tylko ten drugi powód był prawdzi­wy. Z badanej grupy prawie 70% lekarzy oświadczyło, że w przedstawionej sytuacji wpisaliby „wykluczenie raka", a 85% stwierdziło, że taki czyn nie jest „oszustwem"36.

38

Page 19: T. L. Beauchamp, J. F. Childress, Zasady etyki medycznej ... · T. L. Beauchamp, J. F. Childress, Zasady etyki medycznej, Warszawa: KiW 1996, ss. 21-49. część odnosi się wyłącznie

Decyzję lekarzy możemy uznać za prymitywną próbę uszczegółowienia reguł w ce­lu wykluczenia oszustwa. Większość z nich nie zgadzała się na sugerowaną przez badaczy definicję oszustwa („oszukać kogoś znaczy sprawić, by myślał, że coś jest prawdą, choć nią nie jest, innymi słowy - wprowadzić go w błąd"). Może lekarze byli naprawdę przekonani, że oszustwem jest odmowa udzielenia informacji lub po­danie informacji mylnej komuś, kto ma prawo do informacji prawdziwej. Jeśli więc

uważali, że towarzystwa ubezpieczeniowe prowadzą niesprawiedliwą politykę wobec swych klientów, to mogli dojść do wniosku, że nie mają one prawa do prawdziwej informacji. A może myśleli, że oszustwo ma miejsce wówczas, gdy bez dania racji wprowadza się kogoś w błąd. Tymczasem za wprowadzeniem w błąd towarzystw ubezpieczeniowych przemawiają potężne racje, toteż nie będzie ono oszustwem. Jest też możliwe, że przez regułę zabraniającą dopuszczania się oszustwa lekarze rozumieli zakaz podejmowania działań krzywdzących innych lub czynów mających na widoku osobistą korzyść. Nie jest wykluczone, że w ich mniemaniu zakaz taki mógł dopusz­czać oszustwo dla dobra tych, których interes powinien przeważać.

Ankietowani lekarze nie zgodziliby się przypuszczalnie na jedną wersję uszczegó­łowienia reguły zabraniającej oszustwa oraz reguły nakazującej przedkładanie intere­sów pacjenta nad interesy innych. Wprawdzie wszystkie wersje uszczegółowienia

rozwiązywałyby konflikt (lub raczej: pozbywały się go), ale powstałby zapewne spór na temat właściwego ich uzasadnienia. Kwestionariusz dostarcza przykładu elimino­wania pozornego dylematu bez uciekania się do „wprowadzania norm w życie" czy ich „równoważenia". Mimo to proponowane wersje uszczegółowienia nie muszą do­starczać najtrafniejszego albo najlepiej uzasadnionego rozwiązania. „Rozwiązanie" lub „zlikwidowanie" problemu polega na przyjęciu, iż treść norm została na tyle określona, że w każdym wypadku, w którym znajduje ona zastosowanie, potrafimy zadecydować, jak powinno się postąpić.

Poprawne uszczegółowienie musi spełniać jeszcze warunek spójności z innymi uznanymi przez nas normami. Uszczegóławianie jest sposobem rozwiązywania pro­blemów poprzez refleksję, ale żadne uzasadnienie nie będzie poprawne, jeśli nie wykażemy dodatkowo, że uszczegółowiona norma jest zgodna z innymi przyjętymi normami. Wszystkie normy mogą zostać w zasadzie poddane takiej rewizji, czyli uszczegóławianiu i uzasadnianiu. Skłania nas do tego ciągła potrzeba powiększania ich zawartości. Jak zauważa Richardson, „złożoność moralnych zjawisk zawsze prze­kracza naszą zdolność do ich ujmowania za pomocą ogólnych norm"37. Powyższe trudności nie mogą zmniejszyć znaczenia faktu, że czasami udaje nam się rozstrzygać konflikty i dylematy właśnie dzięki poprawnemu uszczegółowieniu norm.

Wiarygodność naszej koncepcji i jej przydatność w etyce medycznej zależą w dużej mierze od tego, czy reguły i zasady, które proponujemy, mogą być uszczegółowione, a kolejne uszczegółowienia - uzasadnione. Reguły materialne, reguły pierwszeństwa oraz reguły proceduralne dyskutowane poniżej (s. 48-49) zawierają uszczegółowione wersje głównych zasad, rekomendowanych w tej książce. W rozdz. 3.-7. będziemy starali się pokazać, jak proces uszczegóławiania powinien przebiegać.

39

Page 20: T. L. Beauchamp, J. F. Childress, Zasady etyki medycznej ... · T. L. Beauchamp, J. F. Childress, Zasady etyki medycznej, Warszawa: KiW 1996, ss. 21-49. część odnosi się wyłącznie

Musimy jednak odnotować kilka ograniczeń i słabości związanych nieodłącznie

z metodą uszczegóławiania, by dać jasno do zrozumienia, że nie zamierzamy jej traktować jako panaceum na wszystkie dręczące nas dylematy. Po pierwsze - nie możemy przeceniać różnicy między uszczegóławianiem a równoważeniem i stosowa­niem norm do poszczególnych przypadków. Nic nie stoi na przeszkodzie, byśmy mogli równoważyć zasady i reguły jednocześnie je uszczegóławiając. Posługiwanie się mo­delem uszczegóławiania nie wyklucza bezpośredniego stosowania ogólnych norm tam, gdzie jest to możliwe. W razie jakiejkolwiek kontrowersji czy dylematu uszczegóło­wione wersje ogólnej normy będą stanowić możliwe rozwiązania problemu, przenosząc nas z powrotem do sytuacji wyjściowej, w której musieliśmy dokonać wyboru i po raz pierwszy odwołać się do uszczegółowienia. (Model polegający na równoważeniu norm wyjaśnimy później). Po drugie ponieważ (a zgodzi się z tym chyba każdy) konflikty moralne są nieuchronne i nie można ich wyeliminować czy obejść nawet przy najszczelniejszej sieci uszczegółowień zakres stosowania naszej metody zostanie ograniczony do tych przypadków, w których uszczegółowienie zdaje egzamin. Po trzecie - uszczegóławianie norm nie chroni przed przemycaniem ani uprawomocnia­niem własnych przesądów, uprzedzeń, smaków czy irracjonalnych poglądów. Gdyby­śmy w wyniku uszczegółowienia zdołali wyeliminować wszystkie przypadkowe kon­flikty, to i tak uszczegółowiona wersja pietWotnej normy może mieć charakter arbi­tralny, odznaczać się brakiem bezstronności oraz innymi wadami. Richardson bez ogródek stwierdza: „Jeśli proces uszczegóławiania rozumiemy właściwie, dochodzimy do wniosku, że musimy połączyć go z metodą równoważenia i stosowania norm w dostatecznie pojemnym hybrydowym modelu"38.

Metodę uszczegóławiania należy traktować jako część modelu koherencyjnego, opartego z jednej strony na rozważnych sądach, z drugiej zaś dążącego do wypraco­wania ostatecznej zgodności między nimi, możliwej do osiągnięcia właśnie na drodze uszczegóławiania. Naszym celem jest obrona tak pojętego ogólnego modelu, który akceptuje również cytowany przez nas Richardson (przyznaje on zresztą, że uszczegó­ławianie i spójność muszą iść w parze, ale zaznacza, że mają do spełnienia odmienne funkcje). Tak rozumiany proces uszczegółowienia otwiera przed nami możliwość

rozwijania naszego moralnego punktu widzenia zgodnego z wyjściowymi przekona­niami (których się nie wyrzekliśmy), a następnie uściśla raczej niż rozluźnia zgodność akceptowanych przez nas norm.

Jaką zaletę posiada uszczegóławianie w porównaniu z innymi sposobami rozwią­zywania konfliktów? Podobnie jak Richardson sądzimy, że na to pytanie powinniśmy „odpowiedzieć, odwołując się do ostatecznej spójności i wzajemnego wsparcia udzie­lanego sobie przez zbiór norm [ ... ]. Wymóg spójności w odniesieniu do logiki usz­czegóławiania [ ... ] faktycznie jest próbą sprowadzenia idei «szerokiej refleksyjnej równowagi» Rawlsa do poziomu konkretnych przypadków"39. Z tego punktu widzenia uszczegóławianie stanowi jeden z filarów ogólniejszej metody koherencji, wzmacnia­jący nasze wcześniejsze przekonanie, że głównym warunkiem U7lłsadniania jest spój­ność i że interpretacja, konstrukcja i rekonstrukcja norm odgrywają kluczową rolę

40

Page 21: T. L. Beauchamp, J. F. Childress, Zasady etyki medycznej ... · T. L. Beauchamp, J. F. Childress, Zasady etyki medycznej, Warszawa: KiW 1996, ss. 21-49. część odnosi się wyłącznie

zarówno w teorii etycznej, jak i w etyce praktycznej. Tylko taka wersja uszczegóło­wionej zasady jest uzasadniona, która bardziej niż inne wersje alternatywne zgadza się z całością uznawanych przez nas norm.

Z naszej analizy wymogu spójności i uszczegółowienia wynika następująca kon­kluzja: Pierwszym celem teorii moralnej, kluczowym zwłaszcza dla koncepcji uzasad­nienia, jest przejście od ogólnego poziomu teorii do szczegółowych reguł, sądów

i programów, mających bezpośredni wpływ na decyzje podejmowane w codziennym życiu. Jak rzeka z wieloma dopływami zagarnia dla siebie coraz to nowe obszary, tak zasady i reguły będące odgałęzieniami teorii penetrują w procesie uszczegóławiania nie znane dotąd tereny życia moralnego. Właściwe uszczegółowienie zachowuje lub powiększa stopień spójności, jakim już wcześniej odznaczała się teoria. W obliczu konfliktu moralnego uszczegóławianie stanowi idealną okazję do ponownego przepro­wadzenia testu spójności i do modyfikowania zasady lub reguły tak długo, aż konflikt zniknie. Uszczegóławianie stanowi też pożyteczne narzędzie w tworzeniu programów na polu bioetyki.

Zgoda na taką linię postępowania nie gwarantuje, że konflikty będą znikać za każdym razem, gdy uszczegółowimy jakąś regułę lub program. Zmorą moralności są bowiem i pozostaną konflikty przypadkowe, których nie sposób wyeliminować. Nasz cel ma charakter pragmatyczny. Jest nim wypracowanie cząstkowej metody rozwią­zywania problemów, pomocnej w wielu wypadkach, a nie poszukiwanie algorytmu rozwiązującego nasze moralne problemy raz na zawsze.

Wyważanie i przedkładanie

Zasady, reguły i prawa wymagają wyważania nie mniej niż uszczegóławiania.

Zasady mogą wskazywać nam pewne sposoby postępowania jako właściwe, same z siebie nie mogą jednak tworzyć sytuacji konfliktowych. Dokonując uszczegółowienia rozwijamy treść i powiększamy zakres norm, natomiast wyważanie polega na okre­śleniu, która z nich ma większe znaczenie. Wyważanie pomaga czasem przy uszcze­góławianiu, a uszczegóławianie przy wyważaniu. Obie czynności powinny więc jawić się nam jako wzajemnie uzupełniające się podejścia, metody czy strategie zespolone w całość w ?Pisanym wcześniej modelu koherencyjnym. Wyważanie przynosi szcze­gólnie dużo pożytku przy ocenie indywidualnych przypadków, uszczegóławianie -przy opracowywaniu programów.

Odejście od „absolutnych" norm. Różnorodne normy, jakie możemy wyważać, a więc zasady, reguły, prawa itp., traktowaliśmy zawsze jako normy prima facie (zob. s. 42--46). Nie rozpatrywaliśmy ich ani jako nakazów absolutnych, ani jako reguł wskazujących jedynie ogólny kierunek, czyli tzw. reguł kciuka, ani też jako zasad ułożonych w porządku leksykalnym, czyli hierarchicznym. Jednak pewne specyficzne normy mają wydźwięk zdecydowanie absolutny i zazwyczaj nie mogą być przedmiotem wyważania. Należą do nich ro.in. zakaz torturowania i okrutnego obchodzenia się

z ludźmi. Czyny te można określić jako niczym nie usprawiedliwione zadawanie bólu

41

Page 22: T. L. Beauchamp, J. F. Childress, Zasady etyki medycznej ... · T. L. Beauchamp, J. F. Childress, Zasady etyki medycznej, Warszawa: KiW 1996, ss. 21-49. część odnosi się wyłącznie

i cierpienia. (Inne zakazy, np. reguły wymierzone przeciwko morderstwu, są absolutne na mocy znaczenia słów w nich użytych. Stwierdzenie, że ,;morderstwo jest absolutnie złe" jest równoważne zdaniu „nieuzasadnione zabójstwo jest nieuzasadnione").

Normy absolutne są dokładnymi i rozstrzygającymi wersjami uszczegółowionych zasad i reguł. Występują rzadko i ze względu na swój absolutny wymiar nie podlegają dyskusji. Ciekawsze zjawisko stanowią normy kontrowersyjne, pretendujące do wyli­czenia własnych wyjątków. Przykładem takiej normy jest: „Przed podjęciem interwen­cji medycznej staraj się zawsze uzyskać świadomą zgodę pacjenta - ustną lub pisemną - jeżeli jest on kompetentny, chyba że zajdzie co najmniej jeden z trzech warunków: I. pacjent znajdzie się w sytuacji krytycznej, 2. interwencja nie będzie dla niego zbyt ryzykowna, 3. zrzekł się on swego prawa do pełnej informacji". Powyższą normę trzeba oczywiście poddać dalszej interpretacji i uszczegółowieniu, bo nie wiadomo, co znaczą wyrażenia „świadoma zgoda", „stan krytyczny", „zrzeczenie się prawa", „zbyt ryzykowna". Teoretycznie jednak rzecz biorąc, po wymienieniu wszystkich uprawnionych wyjątków w uszczegółowionej regule nabiera ona wymiaru absolutnego. Jeśli uda nam się w procesie uszczegóławiania uwzględnić wszystkie wyjątki i wy­kazać, iż są one uzasadnione, reguła stanie się absolutną i nie będzie już musiała być wyważana, gdyż możliwość, że dojdzie do konfliktu między nią a innymi normami, spadła do zera. Jeśli jednak takie absolutne normy istnieją, to są niezmiernie rzadkie. Biorąc pod uwagę możliwość wystąpienia nieprzewidzianych, przypadkowych konfli­któw między zasadami, sformułowanie normy absolutnej, zawierającej w sobie wszy­stkie swe wyjątki, stanowi raczej ideał etyki niż jej gotowy produkt.

Wyważanie norm prima facie. Idąc za W.D. Rossem, wyróżniamy obowiązki prima facie oraz obowiązki aktualne. Pierwsze są obowiązkami, które muszą być spełnione, jeżeli w pewnych okolicznościach nie popadną w konflikt z obowiązkami mocniej­szymi lub o takiej samej mocy. Obowiązek prima facie jest wiążący, dopóki nie zostanie przeważony czy zdominowany przez jakiś inny. Czynom przypisujemy za­zwyczaj pewne istotne cechy i konsekwencje, np. kłamstwo może przyczynić się do czyjegoś dobra, zabicie - do złagodzenia lub uśmierzenia bólu, a nawet do poszano­wania cudzej autonomii, gdy cierpiący pacjent prosił o skrócenie jego męczarni. Czyny takie są jednocześnie prima facie słuszne i niesłuszne, jeżeli w danych okolicznościach dochodzi do konfliktu norm. Decydent musi dokonać wyboru, jak powinien postąpić. Musi zatem uznać któryś obowiązek za nadrzędny czy też aktualny (w odróżnieniu od obowiązku prima facie), musi odnaleźć „największą nadwyżkę" słuszności nad niesłusznością. Aktualny obowiązek człowieka w danej sytuacji określony jest przez bilans ciężaru obowiązków prima facie (względny ciężar wszystkich obowiązków prima facie, takich jak dobroczynność, dotrzymywanie obietnic, sprawiedliwość)40.

Porównanie siły obowiązków do ciężarów, które mogą być ważone na szali, dobrze oddaje to, co mamy na myśli mówiąc o „wyważaniu", choć z drugiej strony może zaciemnić rzeczywisty proces wyważania obowiązków sugerując, że ma on charakter całkowicie intuicyjny i subiektywny. Uzasadniony wybór jednej z porównywanych opcji zakłada tymczasem, że sąd, jaki wydajemy, poparty jest przez dobre racje.

42

Page 23: T. L. Beauchamp, J. F. Childress, Zasady etyki medycznej ... · T. L. Beauchamp, J. F. Childress, Zasady etyki medycznej, Warszawa: KiW 1996, ss. 21-49. część odnosi się wyłącznie

Wyobraźmy sobie, że lekarka styka się z przypadkiem krytycznym i musi zostać w szpitalu po godzinach pracy, przez co nie może spełnić obietnicy danej synowi, że zabierze go do biblioteki. W takiej sytuacji musi ona rozważyć, jak silna jest potrzeba syna, by odwiedzić bibliotekę, czy nie mógłby pójść tam wieczorem, czy jakiś inny lekarz nie zechciałby jej zastąpić itp. Jeśli lekarka zdecyduje się zostać z pacjentem, to obowiązek ten stanie się nadrzędny. Stawką w grze jest bowiem ludzkie życie, a tylko ona wie, jak je ratować. Decyzja o odwołaniu spotkania z synem może być bolesna i kłopotliwa, ale za to poparta dobrą i wystarczającą racją. Wyważanie jest więc procesem uzasadniania na podstawie dobrych racji.

Pod pewnym względem proces wyważania przypomina, a nawet krzyżuje się

z uszczegóławianiem. Jak uświadomił nam David DeGrazia, dobre i wystarczające racje proponowane przez kogoś w akcie wyważania obowiązków można interpretować jako rodzaj uszczegółowienia norm włączający jego racje. Racje te mogą być uogól­niane na podobne przypadki: „Jeśli stawką jest życie pacjenta, a lekarz będący w pobliżu jest jedyną osobą, która wie, jak je ratować, to obowiązek wobec pacjenta musi przeważyć nad innymi, niezgodnymi z nim obowiązkami domowymi". Połączenie uszczegóławiania i wyważania ma swoje zalety, ale wypowiadanie ogólnych uwag na temat wszystkich sytuacji, w których mogłoby to mieć miejsce, byłoby zbyt śmiałe i niefrasobliwe. Wyważanie odbywa się często w trakcie uszczegóławiania, nie jest to jednak reguła. Uszczegóławianie często zawiera w sobie wyważanie, ale wprowa­dzone poprawki mogą mieć postać jedynie retuszu. Nie mamy zamiaru utożsamiać obu metod. Chodzi tylko o to, byśmy zdali sobie sprawę, że uszczegóławianie i wy­ważanie nie leżą na antypodach, lecz razem składają się na model koherencyjny. Proponujemy zatem, by połączyć obie wspomniane metody w jeden ogólny model, wymagający od nas uzasadniania racji dla działań i norm. Jak wcześniej zauważyliśmy, wyważanie jest szczególnie użyteczne przy analizie konkretnych przypadków, nato­miast uszczegóławianie przydaje się do formułowania programów.

Warunki ograniczające wyważanie. Odpowiadając na zarzut, że wyważanie norm jest zbyt intuicyjne i doraźne, wymienimy kilka warunków ograniczających dowolność w tej dziedzinie, a pomagających sprecyzować poprzedni postulat uzasadniania norm i działań dobrymi racjami.

Aby uzasadnić naruszenie jakiejś normy prima facie w celu zadośćuczynienia innej, trzeba spełnić następujące warunki:

1. Norma wybierana musi być poparta lepszymi racjami niż nonna odrzucana (zazwyczaj jeśli ktoś ma do czegoś prawo, to jego interes przeważa nad po­równywanymi z nim interesami innych osób, które nie mają analogicznego prawa).

2. Moralny cel, jaki nam przyświeca, gdy naruszamy jakąś normę, musi mieć szansę realizacji.

3. Nie istnieje moralnie lepsza alternatywa niż podjęcie działania naruszającego jakąś normę.

43

Page 24: T. L. Beauchamp, J. F. Childress, Zasady etyki medycznej ... · T. L. Beauchamp, J. F. Childress, Zasady etyki medycznej, Warszawa: KiW 1996, ss. 21-49. część odnosi się wyłącznie

4. Pogwałcenie normy musi mieć postać najłagodniejszą z możliwych, proporcjo­nalną do najważniejszego celu założonego w działaniu.

5. Decydent minimalizuje negatywne skutki pogwałcenia normy. Wymienione warunki mają charakter norm prima facie, a więc nie obowiązują

absolutnie. Chociaż niektóre z nich wydają się tautologiczne albo przynajmniej nie­kontrowersyjne, nie zawsze są przestrzegane w życiu. Gdybyśmy się ich trzymali, przypuszczalnie część naszych działań miałaby zupełnie inny przebieg. Wiele np. propozycji w bioetyce, dotyczących użycia nowoczesnych technologii, aby przedłużyć życie ludzkie, nie spełnia warunku 2., gdyż podejmowane interwencje nie mają szans na powodzenie. Do działań takich dochodzi na ogół wtedy, gdy lekarze uważają, że wymaga ich prawo. Czasami stanowią one element rutynowej praktyki, jaką stosuje się od lat. Jeszcze częściej łamany jest warunek 3. Zwykle podejmujemy działania bez poważnego rozważenia wszystkich alternatywnych czynów, możliwych w sytuacji konfliktu między dwoma obowiązkami. W kwestiach dotyczących właściwej opieki nad zwierzętami powtarza się np. konflikt między obowiązkiem sporządzenia wiary­godnych protokółów z badań a obowiązkiem niezadawania niepotrzebnych cierpień. Zazwyczaj komisje naukowe uznają protokóły za wiarygodne wtedy, gdy wspomina się w nich, że podczas eksperymentów stosowano zwykłe sposoby znieczulania. Jednak zwykłe sposoby znieczulania nie są najlepszą formą ochrony zwierząt przed cierpieniami. Aby stwierdzić, jakie analgetyki są dla nich najlepsze w trakcie eksperymentów, trzeba przeprowadzić osobne badania. Z naszego zbioru warunków wynika, że uznawanie wiarygodności protokółów opisujących znieczulanie zwierząt zwykłymi środkami jest czymś nieuzasadnionym, podobnie jak kontynuowanie eksperymentów bez osobnych badań, określających najlepsze formy analgezy. Wydaje nam się, że wymienione warunki są nie tylko oczywiste i tautologiczne, lecz ponadto mają moc moralnych żądań. W połączeniu z wymogami spójności powinny pomóc nam w wypracowaniu bariery ochronnej przeciwko arbitralnym i czysto intuicyjnym sądom.

Niezależnie od wspomnianych zabezpieczeń i tak powstanie kontrowersja wokół tego, która z dwóch niezgodnych ze sobą norm powinna przeważyć. Moglibyśmy wprawdzie wprowadzać kolejne ograniczenia w rodzaju: „prawa są nadrzędne w sto­sunku do niepraw" lub „zasada wolności jest nadrzędna w stosunku do innych zasad'', lecz wszystkie te metareguły zawiodą z pewnością w sytuacji, gdy powoływanie się na przysługujące komuś prawa lub zainteresowanie wolnością nie będzie miało wię­kszego znaczenia. Zwykła uczciwość każe nam przypomnieć to, co powiedzieliśmy już o dylematach moralnych: zdarza się, że w pewnych okolicznościach nie potrafimy wskazać normy nadrzędnej. Wyważanie obowiązków komplikuje dodatkowo obecność innych względów, które mogą się okazać istotne w danej sytuacji. Czasami takim względem będzie istnienie jakiegoś długiego związku między dwojgiem ludzi, co może skłonić nas do rozwiązania konfliktu na rzecz jednej ze stron. Czasem znów okaże się, że na naszej decyzji zaważy niewspółmierność poczucia krzywdy obu stron przy każdej wersji rozwiązania konfliktu, np. jednej stronie można wynagrodzić przegraną,

44

Page 25: T. L. Beauchamp, J. F. Childress, Zasady etyki medycznej ... · T. L. Beauchamp, J. F. Childress, Zasady etyki medycznej, Warszawa: KiW 1996, ss. 21-49. część odnosi się wyłącznie

drugiej nie. Innym znów razem uznamy, że fakt, iż ktoś jest odpowiedzialny za krzywdę, daje skrzywdzonemu przewagę, której druga strona jest pozbawiona. Ilustra­cją może być tu sytuacja, w której pan X powoduje swym działaniem skutki szkodliwe dla pana Y. Skłaniamy się, by myśleć, że pan Y ma większe prawo żądać zadośću­czynienia od pana X niż pan Z, który także - podobnie jak pan Y - doznał szkody, ale nie od pana X; interes pana Y powinien więc mieć większą wagę w starciu z interesem pana X, nawet jeśli pan Z poniósł większą szkodę.

We wszystkich tych sytuacjach nie możemy uniknąć intuicyjnych sądów i subie­ktywnego porównywania racji stron znajdujących się w konflikcie, podobnie jak nie możemy uniknąć porównywania różnych dóbr w życiu - wszystko jedno, czy będzie to jedzenie, sposoby nauki gry w tenisa czy też czas po~więcany różnym zajęciom w naszym planie dnia. Fakt ten jednak nie uzależnia porównywania i wyważania obowiązków od kapryśnych, subiektywnych preferencji. Wyobraźmy sobie typowy przykład chorych na AIDS oraz zderzenie dwóch zasad: zasady szacunku dla auto­nomii i zasady dobroczynności (wymagającej działań nie dopuszczających do krzyw­dzenia innych). Szacunek dla autonomii sprzeciwia się prima facie nakazowi poddania grup zwiększonego ryzyka testom na wykrycie wirusa HIV. Z drugiej strony swo­bodne działania ludzi zarażonych wirusem mogłyby narazić na niebezpieczeństwo ludzi zdrowych. Społeczeństwo ma obowiązek prima facie niedopuszczania do krzyw­dy zagrożonych. Te dwie zasady prima facie kolidują ze sobą. Broniąc obowiązko­wych testów, musimy wykazać, iż nakaz poddania się im jest konieczny, by nie dopuścić do wyrządzenia krzywdy innym. Musimy też udowodnić, że wprowadzenie tego nakazu w życie rzeczywiście przyczyni się do zapobieżenia krzywdzie. Naru­szenie autonomii musi mieć wreszcie postać najłagodniejszą z możliwych, a decy­denci powinni starać się zmniejszyć uboczne efekty całego przedsięwzięcia (np. konsekwencji stosowania testów, czego badani się obawiają). Jak pokażemy w rozdz. 7., wiele prób (choć nie wszystkie) wprowadzenia obowiązkowych testów na obecność wirusa HIV nie jest uzasadnionych, bo istnieją moralnie lepsze alternatywy - o wyższym prawdopodobieństwie osiągnięcia tego samego celu bez naruszania zasady autonomii41.

Podobnie jak na uszczegóławianie, również na wyważanie teoria etyczna nie daje uniwersalnej recepty. Model zakładający wyważanie nie zadowoli ani tych, którzy poszukują jasnych i dokładnych wskazówek, jak się zachować w konkretnych sytu­acjach, ani tych, którzy wierzą, że zasady można ułożyć w porządku leksykalnym - w charakterze wyczerpującej instrukcji, ułatwiającej korzystanie z nich. Nic dziw­nego, że niektórzy próbowali w swych teoriach wyszydzić procedurę wyważania norm, wypunktowując cechy decydujące jednoznacznie o nadrzędności jednych nad drugimi. Inni z kolei przywiązywali wielką wagę do praw, nazywając je „kartą

atutową" (Ronald Dworkin) albo „bocznym wiązaniem" dopuszczalnych sądów (Ro­bert Nozick). Wysiłki te jednak spełzły na niczym, gdyż okazało się, że „karty atutowe" i „boczne wiązania" muszą same w wielu sytuacjach podlegać procesowi wyważania (zob. rozdz. 2., s. 82-83).

45

Page 26: T. L. Beauchamp, J. F. Childress, Zasady etyki medycznej ... · T. L. Beauchamp, J. F. Childress, Zasady etyki medycznej, Warszawa: KiW 1996, ss. 21-49. część odnosi się wyłącznie

Rozróżnienie wprowadzone przez Rossa na obowiązki prima facie i obowiązki aktualne, a także jego metoda porównywania „wagi" różnych obowiązków prima facie wyglądają obiecująco również dlatego, że zgadzają się z naszymi moralnymi doświad­czeniami. Ciągła troska o rolę intuicji i subiektywnych elementów w podejmowaniu decyzji, nawet jeśli przeciwstawiamy je koncepcji dobrych racji, nie dyskwalifikuje naszego modelu. Możemy rozważać trudne problemy moralne nawet wtedy, gdy istnieje różnorodność niezgodnych ze sobą wartości, utrudniająca wyważanie. Mnogość wartości i sądów nie stoi na przeszkodzie w snuciu rozsądnych rozważań, wyważaniu obowiązków, uzasadnianiu i podejmowaniu decyzji. Prawie codziennie ścieramy się

z sytuacjami, w których musimy dokonywać wyboru między wieloma niezgodnymi wartościami obecnymi w naszym życiu, a zatem musimy porównywać ze sobą różne racje. Niektóre z tych wyborów mają charakter moralny, inne - pozamoralny. Planując budżet domowy, musimy np. zdecydować się, czy kupić książki czy bilet na pociąg, którym pojedziemy odwiedzić rodziców. Brak książek nie bardzo nam się uśmiecha, bo oznacza pewną stratę, a rezygnacja z wizyty w domu zasmuci rodziców.

Wybór nie jest może łatwy, ale zazwyczaj zastanawiamy się wtedy nad innymi możliwościami, rozważamy „za" i „przeciw", porównujemy różne warianty postępo­wania, a w końcu znajdujemy rozwiązanie.

Naszym celem w tym paragrafie nie było przeforsowanie jakiejś mechanicznej metody wyważania, tak jak w poprzednim nie zamierzaliśmy przedstawić jakiejś

ostatecznej metody uszczegóławiania norm. Stwierdziliśmy tylko, że zarówno wywa­żanie, jak i uszczegóławianie wymagają najwyższej uwagi, gdyż obie te czynności są niezbędne dla rozumienia sądów moralnych. Zanim sformułujemy końcowe wnioski na temat metody i uzasadniania, musimy zająć się obroną normatywnych założeń czy zasad, które legły u podstaw naszej koncepcji. W pozostałej części tego rozdziału naszkicujemy (choć jeszcze nie uzasadnimy) normatywne przesłanki teorii przyjętej

w tej książce.

Miejsce zasad i moralności potocznej

Bronimy stanowiska, które czasami bywa nazywane teorią czterech zasad w etyce medycznej42, a czasami - nieco z przekąsem - pryncypializmem43. Zasady te wywodzą się z rozważnych sądów obecnych w moralności potocznej oraz z tradycji medycznej, którą w tym rozdziale uczyniliśmy punktem wyjścia. Zasada np. dobroczynności

pochodzi częściowo z tradycyjnego obowiązku lekarza, którym było używanie wiedzy medycznej dla dobra pacjenta. Naszym celem jest uszczegółowienie i wyważenie wspomnianych zasad za pomocą teoretycznych metod naszkicowanych wcześniej. Taki a nie inny zbiór przedstawionych zasad oraz ich treść wynikają z chęci ujęcia potocz­nej moralności w spójną całość. W niniejszym paragrafie przedstawimy zarys naszej koncepcji, zaczynając od analitycznego rozbioru jej podstawowych elementów. Teo-

46

Page 27: T. L. Beauchamp, J. F. Childress, Zasady etyki medycznej ... · T. L. Beauchamp, J. F. Childress, Zasady etyki medycznej, Warszawa: KiW 1996, ss. 21-49. część odnosi się wyłącznie

retyczny szkielet tej koncepcji tworzą rozne rodzaje normatywnych komponentów, takich jak zasady, reguły, prawa i cnoty. Wprawdzie reguły, prawa i cnoty mają największe znaczenie dla etyki medycznej, ale zasady, czyli najogólniejsze normy, są jej kręgosłupem.

Każdą z czterech zasad poddamy osobnej analizie w następnych rozdziałach. Tutaj przedstawimy jedynie teoretyczną strukturę naszej koncepcji.

Cztery kategorie podstawowych zasad

Zacznijmy od naszych założeń. Teza, że cztery kategorie „zasad" moralnych (w in­nych koncepcjach mogą one występować jako „prawa'', "cnoty" lub „wartości") są fundamentem etyki medycznej, nie została jeszcze w pełni uzasadniona. Sięga korze­niami do naszych poszukiwań rozważnych sądów i ustalenia zgodności między nimi. Jednak w kolejnych rozdziałach spróbujemy uzasadnić wybór takich a nie innych zasad oraz niezwykłe znaczenie każdej z nich. Wprowadzone przez nas rozróżnienie na reguły i zasady również nie jest ścisłe. Obie te kategorie odnoszą się do norma­tywnych uogólnień regulujących nasze działania. Z tego, co powiedzieliśmy, wynika jednak, że treść reguł jest w porównaniu z treścią zasad bardziej szczegółowa, a ich zakres - bardziej określony. Zasady nie funkcjonują jako ścisłe dyrektywy pouczające nas, jak w każdej sytuacji mamy postępować. Jest to zadanie szczegółowych reguł. Zasady są ogólnymi drogowskazami, pozostawiającymi nam wolną rękę w wydawaniu sądów w poszczególnych sytuacjach. Wskazują z grubsza kierunek bardziej konkret­nym regułom czy programom. Ograniczenie to nie jest wadą zasad, lecz naturalną

cechą życia moralnego, w którym jesteśmy rozliczani z tego, w jaki sposób zastosu­jemy ogólne wskazówki do rozwiązywania szczegółowych problemów. Musimy także odróżnić reguły i zasady od ścisłego systemu norm składających się na teorię. Nasza dyskusja na temat spójności teorii dała nam już pewien wgląd w jej naturę oraz sposób jej konstruowania. Do kwestii tej powrócimy jeszcze w rozdz. 2.

Cztery kategorie zasad to: 1. Szacunek dla autonomii (norma nakazująca poszanowanie dla woli autonomi­

cznych osób podejmujących decyzję). 2. Niekrzywdzenie (norma zakazująca wyrządzania krzywdy). 3. Dobroczynność (zbiór norm nakazujących wyświadczanie dobra oraz maksy­

malizację nadwyżki zysków nad kosztami i ryzykiem). 4. Sprawiedliwość (zbiór norm nakazujących odpowiednią dystrybucję dobra, ry­

zyka i kosztów). Niekrzywdzenie i dobroczynność zawsze odgrywały w etyce medycznej główną

rolę, podczas gdy szacunek dla autonomii i sprawiedliwość przez długi czas były

lekceważone - aż do dziś, kiedy to znalazły się na fali zainteresowań epoki. Pewną ilustracją nierównego stosunku do czterech wymienionych zasad może być

stanowisko brytyjskiego lekarza Thomasa Percivala, który w 1803 r. wystąpił po raz pierwszy z dobrze opracowaną doktryną etyki medycznej. Jego praca zainspirowała

47

Page 28: T. L. Beauchamp, J. F. Childress, Zasady etyki medycznej ... · T. L. Beauchamp, J. F. Childress, Zasady etyki medycznej, Warszawa: KiW 1996, ss. 21-49. część odnosi się wyłącznie

Amerykańskie Towarzystwo Lekarskie (American Medical Association - AMA) do uchwalenia w 1847 r. pierwszego w Ameryce kodeksu etycznego. Niezwykle wpły­wowy na polu etyki medycznej w Ameryce i Anglii Percival utrzymywał (używając nieco innego języka), że niekrzywdzenie oraz dobroczynność wyznaczają granice najważniejszych obowiązków lekarza i w razie poważnego konfliktu dominują nad preferencjami pacjentów oraz ich prawami44. Percival nie docenił znaczenia zasady szacunku dla autonomii i zasady sprawiedliwości dystrybutywnej, ale musimy odnieść się do jego poglądów ze zrozumieniem: na początku XIX w. w Wielkiej Brytanii nie interesowano się tematami, które dzisiaj rozpalają wyobraźnię etyków.

Rodzaje reguł

Obok czterech kategorii zasad będziemy bronić rozmaitych reguł powstałych w wy­niku uszczegółowienia zasad i służących jako dyrektywy działania.

Reguły treściowe. Reguły prawdomówności, dochowania tajemnicy lekarskiej, pry­watności, dotrzymywania obietnic, finansowania i racjonowania opieki zdrowotnej, powstrzymania się od leczenia, asystowania przy samobójstwie oraz świadomej zgody muszą być sformułowane jako dyrektywy działania o pewnej konkretnej treści, nie zaś jako abstrakcyjne normy. Typowym przykładem reguły uszczegóławiającej zasadę szacunku dla autonomii poprzez wzbogacenie jej treści jest dyrektywa: „Słuchaj wcześ­niejszego zalecenia pacjenta, jeśli jest ono istotne i jasno wyrażone".

Reguły upoważnienia. Będziemy również bronić reguł upoważnienia do podejmo­wania decyzji, czyli reguł określających, kto może lub powinien podejmować decyzje. Reguły upoważnienia w zastępstwie określają np., kto powinien występować w cha­rakterze pełnomocnika niepoczytalnego pacjenta. Reguły upoważnienia z racji zawodu orzekają, czy i kto może odrzucić lub zaakceptować nie przemyślaną i medycznie nie uzasadnioną decyzję pacjenta, a reguły upoważnienia do dystrybucji wskazują osoby i instytucje odpowiedzialne za podejmowanie decyzji w sprawie rozdziału niewystar­czających środków medycznych. Reguły upoważnienia nie ustalają konkretnych kry­teriów podejmowania decyzji. Przykładami norm, które miałyby już pewną treść, są reguły wskazujące, jak należy podejmować decyzje z upoważnienia kogoś innego. Liczy się tu wcześniejsza wola pacjenta, jego interes oraz wczucie się w jego prefe­rencje. Innym przykładem są reguły racjonowania deficytowych środków medycznych. Mogą one np. zalecać, by przy dystrybucji takich środków brać pod uwagę zgodność z odpowiednim prawem oraz użyteczność medyczną. Wspomniane reguły są moral­nymi dyrektywami, należącymi do pierwszej kategorii reguł treściowych. Reguły

upoważnienia różnią się zasadniczo od reguł treściowych, ale współwystępują zarówno w teorii, jak i w praktyce. Reguły upoważnienia są częściowo uzasadnione stopniem, w jakim wyrażają reguły i zasady treściowe.

Reguły proceduralne. Będziemy też uzasadniać reguły, których rola polega na ustanowieniu określonych procedur wiążących. Typowymi przykładami mogą tu być procedury precyzujące warunki wyboru deficytowych środków medycznych lub pro-

48

Page 29: T. L. Beauchamp, J. F. Childress, Zasady etyki medycznej ... · T. L. Beauchamp, J. F. Childress, Zasady etyki medycznej, Warszawa: KiW 1996, ss. 21-49. część odnosi się wyłącznie

cedury kierowania zażaleń do wyższych władz. Do reguł proceduralnych odwołujemy się zazwyczaj wtedy, gdy nie mamy pod ręką odpowiednich reguł treściowych lub gdy reguły upoważnienia są niekompletne czy niewystarczające. Jeśli reguły treściowe albo upoważnienia błędnie określają, którym pacjentom powinniśmy przyznać deficy­towe środki medyczne, odwołujemy się do reguł proceduralnych w rodzaju: „Kto pierwszy, ten lepszy", „Każdemu według miejsca w kolejce", „Ciągnijmy losy" (zob. s. 399-401 w rozdz. 6.)

Prawa, cnoty, uczucia i wybrane względy moralne

Nasza koncepcja oparta na zasadach i regułach raczej nie odwołuje się do praw jednostek, charakterów i cnót działających czy uczuć moralnych, chociaż wszystkie te moralne względy zasługują na swoje miejsce w dostatecznie pojemnej teorii. Prawa, cnoty i reakcje uczuciowe liczą się czasem bardziej niż zasady i reguły. Etyka cnoty pomoże nam przekonać się, dlaczego do dokonania słusznych wyborów moralnych nie wystarczy przestrzeganie zasad i reguł. Może także ułatwić - i to w większym stopniu niż etyka oparta na zasadach ocenę charakteru człowieka. W tym miejscu odnotujemy tylko dwie uwagi na temat przedstawionej przez nas teorii. Po pierwsze - nie rezygnuje ona z takich terminów, jak prawa, uczucia i cnoty; w odpowiednim czasie postaramy się włączyć te pojęcia do naszych rozważań. Po drugie - uważamy,

że zasady i reguły są jądrem bioetyki, bez którego nie mogłaby ona spełniać funkcji kompasu w działaniu moralnym. Ostateczny wniosek w tej sprawie wyciągniemy jednak w rozdz. 2. i 8., gdzie rzucimy więcej światła na wspomniane pojęcia.

Wnioski

W niniejszym rozdziale wyjaśniliśmy, dlaczego dyskurs moralny jest bardziej skom­plikowany, niż to sugeruje niemodne określenie „etyka stosowana". Wspomnieliśmy mimochodem o interdyscyplinarnej naturze bioetyki. Każda solidnie ugruntowana dys­cyplina etyki musi dysponować wiedzą faktograficzną, umieć oceniać tę wiedzę,

zaplanować alternatywne rozwiązania opisanych problemów. W trakcie tych czynności przyjdzie nam czasem przedstawiać - i bronić - racje uzasadniające cały wachlarz deskryptywnych, pojęciowych i moralnych sądów, a jednocześnie analizować i oceniać leżące u ich podstaw założenia i zobowiązania. Teoria etyczna stanowi więc tylko fragment mozaiki, na którą składają się oprócz niej takie dyscypliny, jak nauki medyczne, pielęgniarstwo, zdrowie publiczne, prawo i nauki społeczne.

Naszą dyskusję w tym rozdziale ograniczyliśmy do metody, rozważań moralnych, uzasadnienia i prawdy, a więc do kwestii stanowiących przedmiot metaetyki. Zrezyg­nowaliśmy na razie - odstępstwem jest krótki zarys naszej teorii normatywnej -z omawiania teorii normatywnych pretendujących do wzbogacenia etyki medycznej nowymi wątkami, bo tematowi temu poświęcimy miejsce w następnym rozdziale.

49