sikorski - urbańczyk mieszko pierwszy.pdf

21
ROCZNIKI HISTORYCZNE Rocznik LXXIX 2013 ARTYKUŁY RECENZYJNE I RECENZJE DARIUSZ ANDRZEJ SIKORSKI (POZNAŃ) MIESZKO PIERWSZY TAJEMNICZY I JESZCZE BARDZIEJ TAJEMNICZA METODA HISTORIOGRAFICZNA [Przemysław U r b a ń c z y k, Mieszko Pierwszy Tajemniczy (Monograe Fundacji na Rzecz Nauki Polskiej), Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, Toruń 2012, ss. 502 + 44 il.] I. UWAGI WSTĘPNE Trudno podejmować polemikę z Autorem, który już we wstępie – zapewne po doświadcze- niach z krytycznie przyjętą poprzednią publikacją 1 – ma gotową odpowiedź dla potencjalnych krytyków: „Zapewne różni specjaliści od wąskich zagadnień znów będą mnie boleśnie smagać zarzutami nieznajomości »całej« literatury, braku orientacji w »bardzo ważnych« szczegółach czy też »błędnego« odczytania klasycznych źródeł. Wszystkim im już teraz odpowiadam: na- piszcie lepszą książkę o Mieszku I” (s. 16). Czy naprawdę ma być to jedyna forma krytyki dla czytelnika zorientowanego w przedmiocie książki, który widzi, że Autor rzeczywiście nie opa- nował nawet podstawowej literatury, nie wykazuje często orientacji w zasadniczych problemach oraz ma kłopoty nie tylko z interpretacją zapisów źródłowych, ale wręcz z ich odczytaniem, imputuje zaś cytowanym badaczom poglądy przez nich nie wypowiadane, które służą mu za podbudowę własnych hipotez? Oczywiście – nie! Nie można nie zauważyć, że jest to ze strony Autora próba takiego ustawienia pola ewentualnej krytyki jego książki, która w praktyce jest nie do zrealizowania. Temu samemu celowi ma też służyć deklaracja Autora, który zapowiada: „nie będę polemizował ze wszystkimi autorami rozmaitych koncepcji”, chociaż – jak sam zauważa – w ostatnich latach ukazało się kilka rozpraw, które „zasługiwałyby na szczegółową analizę(s. 10). Zwolniwszy się zatem z obowiązku uzasadnienia odrzucenia przez siebie większości jak najściślej związanych z tematem książki najświeższych propozycji, Autor poczuł niczym nieskrępowaną swobodę pomijania zwłaszcza niewygodnych dla siebie ustaleń i propozycji, co – i tu trzeba zrozumieć jego intencje – zdecydowanie ułatwiło mu snucie własnych koncep- cji. Jak wiadomo, nieznajomość literatury przedmiotu albo jej świadome ignorowanie sprzyja „odkryciom” naukowym, a przynajmniej pomaga wywrzeć wrażenie dokonywania takowych. Nie trzeba pisać kolejnej biograi Mieszka I tylko po to, żeby wykazać, że większość poglądów wyrażanych przez P. Urbańczyka jest w oczywisty sposób błędna albo nieuzasadniona. Wystar- czy – jak sądzę – pokazanie na przykładach, jak Autor swoje rozważania konstruuje i uzasadnia, aby czytelnik mógł wyrobić sobie opinię o całości. P. Urbańczyk we wstępie deklaruje: „nie przyłączam się do modnego dziś w polskiej historio- grai trendu »dziennikarskiego«, którego zwolennicy programowo odżegnują się od zajmowania własnego stanowiska wobec przeszłej rzeczywistości” (s. 13). Dalej zostałem – obok Pawła 1 P. U r b a ń c z y k, Trudne początki Polski, Wrocław 2008; G. L a b u d a, Początki państwa polskiego w trudnym oświetleniu, Roczniki Historyczne 74, 2008, s. 209-230; W. D u c z k o, Kwartalnik Historyczny 117, 2010, nr 4, s. 115-121.

Upload: darek-sikorski

Post on 24-Nov-2015

97 views

Category:

Documents


1 download

TRANSCRIPT

  • ROCZNIKI HISTORYCZNERocznik LXXIX 2013

    ARTYKUY RECENZYJNE I RECENZJE

    DARIUSZ ANDRZEJ SIKORSKI (POZNA)

    MIESZKO PIERWSZY TAJEMNICZY I JESZCZE BARDZIEJ TAJEMNICZA METODA HISTORIOGRAFICZNA

    [Przemysaw U r b a c z y k, Mieszko Pierwszy Tajemniczy (Monografi e Fundacji na Rzecz Nauki Polskiej), Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu Mikoaja Kopernika, Toru 2012, ss. 502 + 44 il.]

    I. UWAGI WSTPNE

    Trudno podejmowa polemik z Autorem, ktry ju we wstpie zapewne po dowiadcze-niach z krytycznie przyjt poprzedni publikacj1 ma gotow odpowied dla potencjalnych krytykw: Zapewne rni specjalici od wskich zagadnie znw bd mnie bolenie smaga zarzutami nieznajomoci caej literatury, braku orientacji w bardzo wanych szczegach czy te bdnego odczytania klasycznych rde. Wszystkim im ju teraz odpowiadam: na-piszcie lepsz ksik o Mieszku I (s. 16). Czy naprawd ma by to jedyna forma krytyki dla czytelnika zorientowanego w przedmiocie ksiki, ktry widzi, e Autor rzeczywicie nie opa-nowa nawet podstawowej literatury, nie wykazuje czsto orientacji w zasadniczych problemach oraz ma kopoty nie tylko z interpretacj zapisw rdowych, ale wrcz z ich odczytaniem, imputuje za cytowanym badaczom pogldy przez nich nie wypowiadane, ktre su mu za podbudow wasnych hipotez? Oczywicie nie! Nie mona nie zauway, e jest to ze strony Autora prba takiego ustawienia pola ewentualnej krytyki jego ksiki, ktra w praktyce jest nie do zrealizowania. Temu samemu celowi ma te suy deklaracja Autora, ktry zapowiada: nie bd polemizowa ze wszystkimi autorami rozmaitych koncepcji, chocia jak sam zauwaa w ostatnich latach ukazao si kilka rozpraw, ktre zasugiwayby na szczegow analiz (s. 10). Zwolniwszy si zatem z obowizku uzasadnienia odrzucenia przez siebie wikszoci jak najcilej zwizanych z tematem ksiki najwieszych propozycji, Autor poczu niczym nieskrpowan swobod pomijania zwaszcza niewygodnych dla siebie ustale i propozycji, co i tu trzeba zrozumie jego intencje zdecydowanie uatwio mu snucie wasnych koncep-cji. Jak wiadomo, nieznajomo literatury przedmiotu albo jej wiadome ignorowanie sprzyja odkryciom naukowym, a przynajmniej pomaga wywrze wraenie dokonywania takowych. Nie trzeba pisa kolejnej biografi i Mieszka I tylko po to, eby wykaza, e wikszo pogldw wyraanych przez P. Urbaczyka jest w oczywisty sposb bdna albo nieuzasadniona. Wystar-czy jak sdz pokazanie na przykadach, jak Autor swoje rozwaania konstruuje i uzasadnia, aby czytelnik mg wyrobi sobie opini o caoci.

    P. Urbaczyk we wstpie deklaruje: nie przyczam si do modnego dzi w polskiej historio-grafi i trendu dziennikarskiego, ktrego zwolennicy programowo odegnuj si od zajmowania wasnego stanowiska wobec przeszej rzeczywistoci (s. 13). Dalej zostaem obok Pawa

    1 P. U r b a c z y k, Trudne pocztki Polski, Wrocaw 2008; G. L a b u d a, Pocztki pastwa polskiego w trudnym owietleniu, Roczniki Historyczne 74, 2008, s. 209-230; W. D u c z k o, Kwartalnik Historyczny 117, 2010, nr 4, s. 115-121.

  • 184 Artykuy recenzyjne i recenzje

    mudzkiego przedstawiony jako przykad tego wanie stylu, ktry prowadzi nas rzekomo do unikania jakichkolwiek uoglnie historycznych (s. 13). Widocznie Autor przynajmniej moich prac nie czyta, bo nie stroni w nich od uoglnie tam, gdzie s ku temu przesanki2. Jeli zatem dociekliwo, branie pod uwag rnych gosw i opinii, staranno w kwerendach, unikanie pisania pod z gry zaoone tezy oraz unikanie formuowania jednoznacznych wnio-skw tam, gdzie dostpne dane na to nie pozwalaj tak, jak sam oceniam swoj metod, stosowan przez wielu innych historykw nazywa Autor stylem dziennikarskim, to przeczy to powszechnemu odczuciu, e niewielu reprezentantw tego zawodu postpuje zgodnie z tymi zasadami. Jeli natomiast powierzchowno, skupianie si na sprawach bahych, ale sensacyjnych, dobieranie faktw do z gry przyjtej tezy, z pomijaniem tych niepasujcych, oraz niezwyk miao w formuowaniu ostatecznych wnioskw, bez wzgldu na ich uzasadnienie, uznamy za styl rzeczywicie dominujcy w polskim dziennikarstwie, to co w tej metaforze jest na rzeczy mianowicie omawiana ksika nosi wanie wszystkie te cechy, ktre mona uzna za tak pojmowane historiografi czne dziennikarstwo.

    Zadanie swe Autor wyznaczy bardzo ambitnie: nie byo moim celem napisanie kolejnej biografi i, skupiem si natomiast na wybranych problemach, podjem prb zrozumienia kwestii najtrudniejszych (s. 13). Oczywistoci jest, e biografi e wikszoci postaci z wczesnego redniowiecza s tylko z nazwy biografi ami i si rzeczy ich autorzy zajmuj si dan postaci na tle wycinka dziejw, w ktrym ich bohaterowie dziaali. Wybr podjtych przez P. Urbaczyka problemw jest dyskusyjny, ale nie mona oprze si wraeniu, e w pewnej czci podyktowany zosta wzgldami praktycznymi. Autor wczy do ksiki teksty ju wczeniej publikowane, z ktrych tylko cz (po przysposobieniu ich na uytek ksiki) wie si z Mieszkiem i jego czasami. Std pojawiaj si zagadnienia, ktre z najwysz trudnoci mona uzna za wane dla nawet problemowej biografi i Mieszka I, jak: Wisa jako identyfi kator polskiej czci Europy, etniczny obraz Europy rodkowej wedug rde arabskich (dlaczego nie wedug wszelkich rde?) czy obszerny wywd o wsppracy archeologii z histori.

    Dla uatwienia ledzenia wywodu zachowuj w poniszej dyskusji kolejno rozdziaw recenzowanej ksiki.

    II. PASTWO PIASTOWSKIE

    Problem pocztkw pastwa pojawia si w pracach P. Urbaczyka przynajmniej od kilku-nastu lat3. Tym bardziej musi dziwi do powierzchowne potraktowanie i niestety tak samo powierzchowna, jak w poprzednich publikacjach, znajomo literatury przedmiotu, take w spra-wach odnoszcych si do kwestii teoretycznych wok koncepcji pastwowoci we wczesnym redniowieczu. Wprawdzie wikszo badaczy uznaje Mieszka I za budowniczego pastwa i konsekwentnie jego wadztwo traktuje jako pastwo, ale nie znaczy to, e czyni tak jak bdnie twierdzi P. Urbaczyk wszyscy historycy. Sam miaem okazj zasadno takiego ujcia kwestionowa4, ale moje argumenty nie s Autorowi znane. Nie tylko zreszt moje. Znajomo problematyki koncepcji pastwa we wczesnym redniowieczu ogranicza si u P. Urbaczyka do kilku lektur. Ewidentnie wida, e ywej na ten temat ostatnio dyskusji nie przeledzi5.

    2 Obu nas Autor potraktowa jako przykad postmodernistycznego trendu historiografi cznego, co w przypadku mojej osoby, ju okrelanej przez innych jako zatwardziay pozytywista lub historyk konserwatywny, jest szczeglnie zabawne, ale fakt ten pokazuje, jak metodologiczna wiadomo wspczesnych badaczy jest nacechowana stereotypami i daleko idcymi uproszczeniami.

    3 P. U r b a c z y k, Wadza i polityka we wczesnym redniowieczu, Wrocaw 2000; t e n e, Trudne pocztki.

    4 D. A. S i k o r s k i, O stosunkach polsko-niemieckich w X i XI wieku, Studia Historica Slavo-Germanica 26, 2004-2005, s. 254 n.; t e n e, Powstanie pastwa Piastw w wietle najnowszych bada archeologii redniowiecznej, Roczniki Historyczne 77, 2011, s. 210 n.; w ujciu popularnym: t e n e, Powstanie pastwa, w: Dynastie Europy. Piastowie, Warszawa 2010, s. 60-65.

    5 Stan dyskusji dokumentuj dwa monumentalne tomy: Staat im frhen Mittelalter, red. S. Airlie, W. Pohl, H. Reimitz, Wien 2006; Der frhmittelalterliche Staat europische Perspektiven, red. W. Pohl, W. Wieser, Wien 2009. Wprawdzie Autorowi musiay one by znane, gdy powouje si na dwa teksty

  • Artykuy recenzyjne i recenzje 185

    Ledwie sygnalizujc, e w literaturze wiatowej od dawna cz badaczy kwestionuje zasadno rozpatrywania struktur politycznych wczesnego redniowiecza w kategoriach pastwa, stara si wypracowa wasne stanowisko, ale waciwie ogranicza si do kilku lunych uwag (s. 31-38), ktre koczy nadzwyczaj banaln konkluzj, e pastwo byo organizacj trwa w czasie i wyznaczon przestrzennie, scentralizowan wok wadcy, ktry nadzorowa populacj za-mieszkujc jego terytorium. W tych ramach egzekwowa on swj zwierzchni autorytet u podda-nych, wykorzystujc wsparty uyciem przemocy potencja negocjacyjny do narzucenia wasnej wizji porzdku spoecznego oraz do systematycznego eksploatowania zasobw naturalnych, demografi cznych i gospodarczych (s. 39). atwo dowie, e uyteczno takiej defi nicji jest niewielka, skoro rwnie dobrze opisuje ona systemy wodzowskie, jak i to, co w dawnej histo-riografi i uznawano za struktury plemienne, na czele ktrych stali plemienni ksita, a nawet nowoytne monarchie. Autor, prbujc skonkretyzowa swoj propozycj, wybra prost drog wyznaczenia pewnych wymaga progowych, ktry wyostrzyyby bynajmniej nie oczywist granic midzy rozwinitym wodzostwem a wczesnym pastwem (s. 41) oraz wykorzystywany od dawna chwyt, polegajcy na posugiwaniu si terminem wczesne pastwo, ktry w ujciu wielu badaczy w praktyce jest jedynie mask ukrywajc realne problemy zwizane z pojciem pastwowoci we wczesnym redniowieczu.

    Autor wyrni a 15 kryteriw pastwowoci (s. 42 n.), ale nie ujawni, na jakiej podstawie; nie dowiemy si rwnie, do jakiej koncepcji pastwa si odwouje. Ze znanych mi licznych propozycji adna nie nawizuje do tego, co si ma kry za pastwem pojmowanym wedle kryteriw P. Urbaczyka. Niewiele wyjania tu fakt, e 10 spord 15 punktw zostao przejtych z pracy Waltera Pohla6. Ten ostatni badacz skupi si na stanie bada nad pastwem wczesnego redniowiecza, a jego lista cech dystynktywnych nie wynika z analizy, lecz ma charakter czysto spekulatywnych propozycji, pomylanych jako dyspozycje do dalszych bada. P. Urbaczyk wzbogaci list W. Pohla o dalsze 5 cech wybranych w drodze podobnej spekulacji. O wartoci poznawczej tej propozycji niech wiadczy fakt, e zastosowanie wyrnionych kryteriw do pa-stwa litewskiego w kocu XIV w. skutkowaoby tym, e nie speniaoby ono wikszoci z nich.

    Sdz, e dobr tych cech zwaszcza owych piciu dodanych podyktowany by wcze-niej przyjtym przez Autora rozstrzygniciem kwestii pastwa piastowskiego: za czasw Mieszka I pastwa miao jeszcze nie by, natomiast za Bolesawa Chrobrego ju byo. Tylko przy zaoeniu takiego celu nabieraj sensu takie kryteria, jak (s. 42-56): (4) zewntrzne uznanie geopolityczne; (7) egzekwowanie lojalnoci ideologicznej; (8) uniezalenienie lokalnego Ko-cioa od obcej zwierzchnoci; (9) wprowadzenie ponadetnicznej nomenklatury; wasna moneta z jednoznaczn deklaracj zwierzchnictwa politycznego nad konkretnym ludem; (11) pisemna rejestracja wydarze politycznych; (15) rozdzielenie instytucji politycznych i kocielnych, czyli przerwanie wzajemnego przenikania si monarchii i Kocioa. Wszystkie one pasuj do czasw Chrobrego, natomiast nie zachodz w czasach Mieszka I. Jak naleao oczekiwa, Autor doszed w podsumowaniu (s. 57 n.) do wniosku, e wikszo z tych kryteriw speni dopiero Bolesaw Chrobry, chocia fundamenty pod pastwo pooy Mieszko I7.

    w nich zamieszczone, ale bez ladw refl eksji. Nie chodzi o to, eby Autor zreferowa jej cao, co przekracza granice tematyczne biografi i Mieszka I, ale, eby ta dyskusja bya mu znana i uwzgldniana przy wypracowaniu wasnej, autorskiej koncepcji problemu. P. Urbaczyk nie wykorzystuje nawet tych gosw, ktre wspieraj jego wasne propozycje (np. I. H. G a r i p z a n o v, Coins as Symbols of Early Medieval Staatlichkeit, w: Der frhmittelalterliche Staat, s. 411-422).

    6 W. P o h l, Staat und Herrschaft im Frhmittelalter. berlegungen zum Forschungsstand, w: Staat im frheren Mittelalter, s. 9-38.

    7 Przy okazji warto zwrci uwag na pewien fakt. Przed 13 laty P. U r b a c z y k (Wadza i polityka we wczesnym redniowieczu, Wrocaw 2000) poleca wszystkim historykom jako teoretyczny przewodnik po problemach zwizanych z powstaniem pastw ksik Michaela Manna, ktra jest prb spekulatywnego wypracowania oglniejszych regu powstawania rnych systemw wadzy (M. M a n n, The Source of Social Power, t. I: A History of Power from the Beginnings to A.D. 1760, Cambridge 1986; potem ukazay si jeszcze dwa kolejne tomy obejmujce czasy nowoytne i najnowsze). Nawoujc wwczas do szukania gotowych konceptw teoretycznych wskazywa badaczom: macie Manna! W kolejnej publikacji P. Urbaczyka (Trudne pocztki Polski) M. Mann jest zaledwie wzmiankowany, w tej najnowszej nazwisko

  • 186 Artykuy recenzyjne i recenzje

    III. MIESZKO NIE BY PIERWSZY

    Ju w poprzedniej ksice Autor prbowa wykaza, e nie istniao adne plemi Polan w Wielkopolsce, a nazwa Polonia powstaa ok. 1000 r. niejako na zamwienie i jest sztucznie urobiona. Co wicej, Autor stara si wykaza, e w ogle nie istniay jakie podziay plemienne. Jego zdaniem w przypadku Polski przedmieszkowej mamy do czynienia z wielkim, wzgldnie jednorodnym jzykowo i kulturowo regionem etnohistorycznym, charakteryzujcym si do jednolitym stylem ycia uksztatowanym w drodze podobnych dowiadcze uwarunkowanego geografi cznie rozwoju gospodarczego, z pewnoci zrnicowanym etnicznie i dynamicznym politycznie, ale nie w stopniu umoliwiajcym zewntrzn (archeologiczn, lingwistyczn czy historyczn) identyfi kacj trwaych stref etnopolitycznych (s. 108). W konsekwencji dochodzi do wniosku, e to nie akceptacja starych podziaw plemiennych, lecz narzucenie nowych podziaw administracyjnych spowodowao pojawienie si w rdach takich choronimw jak Pomorze, Kujawy, czy Mazowsze, a zatem adnych stabilnych podziaw etnoterytorialnych po prostu nie byo (s. 109).

    Autor, wiadom, e w przekazach rdowych z epoki (np. saskich) znajdujemy posugiwanie si przez wczesnych ludzi konkretnymi nazwami dla okrelonych grup, poczu si zobowizany do zakwestionowania pogldu, i za nimi kryj si realne jednostki etniczne zamieszkujce kon-kretne terytoria. Posugiwania si tymi nazwami tumaczy naturaln potrzeb opisu barbarzy-cw w kategoriach ulokowanych przestrzennie etnosw, co pozwalao uporzdkowa niepokojcy chaos polityczny za pnocnymi i wschodnimi granicami cesarstwa (s. 110). Nazwy te zatem wedug Autora wymylali Sasi czy inni zewntrzni obserwatorzy (np. tzw. Geograf bawarski) po to, eby bezadnej masie ludzi zamieszkujcych tereny barbarzycw nada jaki porzdek. Dziwi musi, e zapewne nieznajcy sowiaskiego jzyka autorzy tak akuratnie wymylali owe nazwy w jzyku Sowian. Jeszcze bardziej musi dziwi trwao tych nazw, skoro np. Dziadosza-nie pojawiaj si zarwno u Geografa bawarskiego, jak i po 150 latach u nieznajcego tego dzieka Thietmara. P. Urbaczyk chce czytelnika przekona, e gdy Widukind (I 36) napisa: gentes a rege Heinrico factae essent tributariae, Apodriti, Wilti, Hevelli, Dalamanci, Boemi, Redarii, to opisa zmylone nazwy i nieistniejce plemiona. Gdyby tak byo, to dlaczego podobne nazwy pojawiaj si w innych, niezalenych rdach? Podobnie, gdy Widukind wymienia grup zwan mianem Licicaviki, to je sobie wymyli; podobnie margrabia Gero, preses Sclavos qui dicuntur Lusiki, rzdzi wymylonymi uyczanami, a w rzeczywistoci jak zakada Autor bya to cz bez-ksztatnej pod wzgldem etnicznym i politycznym masy Sowian, ktrych dopiero Sasi postrze-gali z powodu wasnych porzdkujco-administracyjnych celw jako pewn uyck cao.

    Autor ma racj, gdy stwierdza, e pojcie plemienia w historiografi i jest uywane intuicyj-nie, ale intuicje nie musz by bdne. Propozycja, rzekomo odzwierciedlajca wspczesne koncepcje antropologiczne (s. 109), i plemi to pozbawiona scentralizowanej struktury wa-dzy wsplnota odwoujca si przede wszystkim do wizw krwi (s. 109), a w konsekwencji uwarunkowana osobistymi kontaktami jej czonkw, a tym samym ograniczona liczebnie (s. 109), jest, krtko mwic, niezgodna ze znanymi faktami. Po pierwsze dlatego, e antropo-logiczne zakorzenienie owej defi nicji nie jest poparte analiz dyskusji nad tym pojciem wrd antropologw. Spord wielu propozycji P. Urbaczyk wybra t, ktra wydaje mu si najmniej pasujca do stosunkw wczesnoredniowiecznej Sowiaszczyzny. Po drugie dlatego, e opinia Autora przeczy temu, co wiemy o plemionach barbarzyskiej Europy pierwszego tysiclecia, kiedy strefa ta zostaa opisana przez Rzymian; widzimy plemiona liczce ponad 100 tysicy ludzi,

    to ju w ogle nie pada. Musz si mocno zdziwi ci z badaczy, ktrzy przed laty podyli za wskazwkami Autora, widzc dzi, e gwny propagator koncepcji Manna sam z tego chykiem zrezygnowa. Przypadek ten ilustruje naturalny proces eliminacji w historiografi i spekulatywnych koncepcji, ktre zazwyczaj wyjtkowo szybko poddaj si negatywnej weryfi kacji, o ile czytelnik podda je krytycznej ocenie. Autorowi zajo to 13 lat, innym wystarczya pierwsza lektura dziaa Manna. Zestaw czytanek, na ktrych Mann opar swe spekulacje na temat wczesnego redniowiecza, jest bowiem nadzwyczaj skromny i bardzo przypadkowy. Sam M. Mann dobitnie podkreli spekulatywny charakter swych propozycji (The Source, s. 538): my repeated claim that I have written a historical account is a s h a m. I have written a developmental account of an a b s t r a c t i o n, p o w e r [podkrelenie DAS].

  • Artykuy recenzyjne i recenzje 187

    posiadajce scentralizowan wadz, nawet ze zoonymi strukturami, chocia jednomylnie nie traktowanymi jako pastwowe.

    Najwczeniejszym i najobszerniejszym rdem pod wzgldem liczby podawanych nazw plemiennych, lokalizowanych na terenie pniejszej Polski, jest krtki tekst pochodzcy z oko-o poowy IX w. tzw. Geograf bawarski. Kady, kto zaprzecza istnieniu plemion na ziemiach Sowian i Polski, musi przekonujco wykaza, e rdo to nie odnosi si w jakimkolwiek stopniu do stanu rzeczywistego. Nic zatem dziwnego, e i Autor stara si warto informacyjn Geografa podway. Jego zdaniem twrca rda nie mia adnej wiedzy na temat zamieszku-jcych opisywane terytorium ludw i jedynie odda swe wyobraenia o wiecie pogan, ktry musia by jako uporzdkowany (s. 110 n.). Zatem z przekonania o istnieniu jakich gentes na pnocy, Geograf bawarski wymyli ich nazwy i wielko wyraon liczb przynalenych grodw. Dowodem niewiedzy Geografa bawarskiego ma by fakt, e nie uwzgldni Morawian, ktrzy stanowili najwiksze zagroenie (a raczej partnera politycznego) pastwa wschodnio-frankijskiego. Jednak sam P. Urbaczyk zauwaa, e w tekcie znajduj si dwie nazwy, ktre mona identyfi kowa z Morawianami. Przeciw identyfi kacji ktrej z nich z Morawianami ma wszake zdaniem Autora wiadczy fakt, e przypisana im liczba civitates (11 lub 30) wydaje si zbyt maa. Jeli jednak zaoylibymy, e informacje te oddaj wielko nie caego pastwa wielkomorawskiego, ale samego plemienia Morawian, to uzyskujemy obraz zgodny ze stanem wiedzy archeologicznej o ich terytorium, na ktrym rzeczywicie wystpuje niewielka liczba grodw. By moe z tego samego powodu nazwy ludw bardziej odlegych, o ktrych informacje mogy by niezbyt dokadne, oddaj stan odwrotny, tzn. ujmowany jest cay obszar podporzdkowany wyrniajcym si plemionom (wraz z terytoriami zalenymi), lub te rzeczywicie opis Geografa przerysowuje ich wielko odwrotnie proporcjonalnie do rzeczywistego stanu wiedzy w swoim rodowisku. Kwestionujc warto geografi i plemiennej Geografa bawarskiego, P. Urbaczyk musiaby jeszcze wyjani, skd wziy si tam pewne nazwy, zwaszcza te, ktre znamy z innych rde.

    Autor zdy ju w poprzedniej ksice obali przynajmniej w swoim mniemaniu pogld o istnieniu w Wielkopolsce plemienia Polan, teraz si zrefl ektowa, e istnienie innych, naddnieprzaskich Polan, moe t konstrukcj podway, zatem stara si wymow faktw zdecydowanie osabi. Zdaniem Autora ruscy Polanie to nazwa, ktra zostaa przejta przez rusk tradycj dynastyczn. Zawarta w niej deklaracja podporzdkowania sobie Polan, choby okookijowskich, automatycznie wzmacniaa autorytet Rurykowiczw i sytuowaa genez pa-stwa ruskiego na tym samym poziomie, co pocztki pastwa piastowskiego (s. 112). To jednak sprzeczno. Przecie wedug P. Urbaczyka nazwa Polonia nie ma oparcia o jakkolwiek nazw plemienn i miaa by nazw dla caego pastwa, nazw ponadetniczn. Tutaj z kolei propo-nuje si, e Rusowie na pocztku XI w. przejli j (cho fi kcyjnie) jako nazw etniczn. Autor odsya przy tym do prac Wadysawa Duczki i Oleksieja P. Tooczki, gdzie kwestia Polan jest przedstawiona w cakowicie odmienny sposb. Niezorientowany czytelnik moe jednak sdzi, e za wywodami Autora stoj dwa autorytety w kwestii wczesnych dziejw Rusi.

    Doszukiwanie si przez polsk historiografi i archeologi wczesnego redniowiecza stabilnych plemion jest uzasadnione licznymi analogiami z pierwszego tysiclecia n.e. Oczy-wicie nie uzasadniaj one kadej propozycji badaczy i takie plemiona jak Lublinianie, Staropodlasianie etc. s konstruktami opartymi wycznie na przestrzennej analizie materiau archeologicznego, ktrego koncentracja daa asumpt historykom, a czciej archeologom, do wysuwania wniosku o istnieniu osobnego, nieznanego rdom historycznym plemienia, ktre prbowano jako przynajmniej roboczo nazwa. Naley przypomnie Autorowi, e to wa-nie archeolodzy, niezalenie od wizji historykw, rysujc plemienn map Polski na podstawie stanu osadnictwa, utrwalili przekonanie o strukturze plemiennej we wczesnym redniowieczu. Zgadzam si, e kwestia plemiennej Polski wymaga powanej i pogbionej dyskusji, natomiast nie zgadzam si z bardzo powierzchown krytyk, jak proponuje Autor w tej i poprzednichswoich publikacjach.

    Konkluzja Autora jest jednoznaczna: dotychczasowa geografi a plemienna ziem polskich jest dziedzin raczej fantastyki naukowej ni polem bada historycznych (s. 113). Denia badaczy

  • 188 Artykuy recenzyjne i recenzje

    do wyznaczenia szczegowych granic plemiennych rzeczywicie najczciej nie maj podstaw rdowych, ale krytyka Autora prowadzona jest wbrew wiadectwom rdowym i w tym sensie sama z pewnoci staje si fantastyk.

    Dendrochronologiczne datowanie grodw wielkopolskich doprowadzio do znacznych przewartociowa pogldw o pocztkach pastwa polskiego. Zamiast wczeniejszej wizji stopniowej ewolucji i w miar jednostajnego tempa rozwoju spoeczestw i wadzy, dzisiaj chtniej widzimy w nagym pojawieniu si wielkich inwestycji grodowych w Wielkopolsce w pierwszej poowie X w. lad gwatownych przemian, ktre interpretowane s jako tzw. prze-om pastwowy. Autor da wasn propozycj wyjanienia przyczyn tych gwatownych zmian. Uzna mianowicie, e najbardziej trafne jest upatrywanie w budowniczych pastwa nad Wart obcych przybyszw, ktrzy przenieli ze sob wiedz, jak pastwo naley zorganizowa oraz mieli rodki niezbdne do jego sfi nansowania.

    Nie baczc na brak podstawy rdowej, P. Urbaczyk znalaz ojczyzn tych ludzi Mora-wy. Inspiracj dla tej koncepcji bya hipoteza Z. Kurnatowskiej i M. Kary, ktrzy u pocztkw pastwa piastowskiego upatrywali imigrantw morawskich, jednego z nich dostrzegajc w eponi-micznym zaoycielu Poznania, ktry kojarzy im si z rodem Poznana powiadczonym w XI w. w regionie nitrzaskim. Nie przeszkadza im fakt, e imi Poznan jest powiadczone take na ziemiach polskich i byo produktywne w caej Sowiaszczynie. P. Urbaczyk poszed o kilka krokw dalej, przyjmujc, e grupa zaoycielska pastwa piastowskiego skadaa si z czon-kw panujcego na Morawach rodu Mojmirowicw, a sami Piastowie s ich nadwarciaskim odgazieniem. Jedynym argumentem rdowym jest pojawienie si imienia witopek wrd synw Mieszka8. Fakt, e poza tym jednym przypadkiem adne inne imi wystpujce u Mojmi-rowicw nie pojawia si pniej w dynastii piastowskiej, a imi witopek pojawia si rwnie u Rurykowiczw (witopek I, zm. 1019), ktrzy z pewnoci nie wywodzili si od morawskich Mojmirowicw, nie przeszkadzaj Autorowi w stwierdzeniu, e jest to wyrany lad powiza dynastycznych. Sam P. Urbaczyk przyznaje co prawda, e nie istniej mocne argumenty na potwierdzenie obcoci Mieszka I (s. 139). Przesank poredni ma by historyczna skonno wczesnoredniowiecznych Sowian do akceptacji obcego przywdztwa (s. 155). Za pny przy-kad owej etnicznej skonnoci podaje Wichmana przyjtego przez Wolinian (s. 155). Jest to argument cakowicie chybiony, gdy to, co ze rde da si odczyta o roli Wichmana, absolutnie nie pozwala traktowa go jako czasowego nawet przywdc jakiej choby niewielkiej formacji terytorialnej Sowian. Wichman by banit z Saksonii, ktry znalaz jedynie schronienie u Sowian poabskich. Odwdzicza si za nie, biorc udzia w walkach przez nich prowadzonych. Rwnie chybiony jest przykad opisanego przez Thietmara (IV 22) saskiego rycerza Kizo, ktry uciek do Lucicw, za wiern u nich sub dosta grd Brandenburg i zdradziecko wyda go Sasom. W obu przypadkach nie ma mowy o przywdczej roli Sasw u Sowian. Bardziej do wyobrani przemawia przykad Michaa I ksicia Sowian zachlumskich nad Adriatykiem, ktry wedug Konstantego Porfi rogenety wywodzi swj pogaski rd znad Wisy. Nie byo jednak tak, jak twierdzi Autor nieznajcy zreszt obszernej rozprawy T. Wasilewskiego na ten temat9 e dziad Michaa przyby i zdoby wadz u Zachlumian. W rzeczywistoci uzyska j z nadania cesarza Bazylego. By moe o wyborze jego osoby decydowa fakt, e Micha jako potomek obcych by mniej uwikany w lokalne zwizki rodowe i mg lepiej reprezentowa interesy cesarskie. Przykad ten pokazuje jedynie, e tradycja dugo pamitaa o obcym pochodzeniu wadcw. U rzekomo mojmirowskich Piastw uderzajcy byby zatem brak tej pamici. Take inne przykady obejmowania przywdztwa nad Sowianami przez obcych (kupiec Samo, Bugarzy, Rusowie) zawsze pozostawiay jakie lady.

    8 Warto przypomnie, e susznie krytykowana przez Autora teza o pochodzeniu normaskim Mieszka take oparta jest na formie jego imienia w regecie Dagome iudex.

    9 T. Wa s i l e w s k i, Wilaska dynastia i jej zachlumskie pastwo w IX-X w., Pamitnik Sowiaski 15, 1965, s. 23-61. Niestety rwnie korzystanie z kiepskiego (a w tym miejscu bdnego) tumaczenia w Monumenta Poloniae Historica, t. I, Lww 1864, s. 37, utwierdzio Autora w jego pomysach. Takie s skutki ignorowania lepszych edycji krytycznych (por. Constantine Porphyrogenitus, De administrando imperio, wyd. G. Moravcsik, Budapest 1949, s. 163 n.).

  • Artykuy recenzyjne i recenzje 189

    Prbujc uzasadni swoj propozycj, Autor czepia si wszelkich wzmianek archeologw, jak i historykw, mwicych o koneksjach poudniowych, nie gardzc nawet pomysami tak spekulatywnymi, jak np. prba wykazania przez Stanisawa Zakrzewskiego, e ona pradziada Mieszka I, Lestka, bya crk witopeka I (zm. 894)10. Rzeczywicie archeolodzy i historycy czsto posuguj si terminami wpyw, inspiracje, oddziaywania w kontekcie jakich widocznych w kulturze materialnej nawiza do zjawisk znanych z bardziej zaawansowanych orodkw. Terminy te uywane s najczciej jako sowa-wytrychy, bez sprecyzowania i bez opisu konkretnych mechanizmw, ktre miay odpowiada za wdrwk owych idei czy inspi-racji. Autor w swoich wywodach sugeruje, e chodzi o kontakty bezporednie, a wrcz o lady fi zycznego pobytu obcych (Morawian) na ziemiach polskich. Dokonujc takiej interpretacji rde, nie przeciera nowego szlaku, wrcz przeciwnie, oywia sposb interpretacji, stosowany w archeologii ju w odlegych czasach, a przekonujco skrytykowany w literaturze. Okazuje si jednak, e gdy koniecznie potrzebujemy wsparcia dla sabych hipotez, to uciekamy si do tej argumentacji nawet dzisiaj11.

    Zupenie nieprzekonujco przedstawia si obraz mechanizmu, ktry mia doprowadzi do objcia (narzucenia?) przez domniemanych Mojmirowicw wadzy nad nadwarciaskimi So-wianami. Autor snuje wizje standardowych mechanizmw negocjacyjnych (s. 155): perswazji militarnej, darw, innych obietnic oraz korzystnych mariay. Za atwoci narzucenia nowej wadzy ma przemawia szybko dokonywanych zmian. W tej sytuacji nasuwa si pytanie, ktre nie jest nawet przez Autora postawione: kto miaby by nad Wart negocjacyjnym partnerem dla obcych przybyszw? Lokalna oligarchia? Zgromadzenie na wiecu? Dlaczego miano by da sobie narzuci wadz grupki, ktra nawet w wizji P. Urbaczyka nie reprezentowaa znaczcej siy militarnej? Dlaczego miano by zawierzy ich obietnicom, bo nie sdz, eby sawa Moj-mirowicw (trzeba doda: rozgromionych wanie przez Wgrw) sigaa a nad Wart? Autor skrupulatnie te problemy pomija. Jeli jednak za punkt odniesienia wemiemy rekonstrukcj funkcjonowania strefy barbarzyskiej w I tysicleciu n.e., przedstawion przez Karola Modze-lewskiego, to z trudnoci znajdziemy miejsce na tak proste, jak sobie to wyobraa P. Urbaczyk, narzucenie wadzy przez garstk przybyszw.

    Autor dokonuje analizy porwnawczej pastwa morawskiego z polskim w X w., wskazujc (s. 158) podobiestwa w piciu punktach: (1) Morawianie, podobnie jak Piastowie, lokowali najwaniejsze orodki pastwa przy szlakach wodnych jednego dorzecza dopywu wielkiej rzeki prowadzcej do morza. Argument to do zabawny, bo P. Urbaczyk jakby nie zdawa sobie sprawy, e wszystkie, nawet najmniejsze rzeki prowadz do morza. Wszystkie pastwa le w zlewisku rzek pyncych ku morzu. (2) Grody wielkopolskie, tak jak morawskie, nie by miastami, ale rezydencjami. Gdyby ten argument bra powanie, to wpywy morawskie siga musiay na wikszo Sowiaszczyzny, gdzie wszdzie grody w IX i X w. nie peniy funkcji miast. (4) Mojmirowice i Piastowie nie bili monet we wczesnym okresie, ale dotyczy to przecie nie tylko ich, ale take dynastii czeskiej i ruskiej, a poza Sowiaszczyzn rwnie wielu wadcw ze Skandynawii. Autor odwouje si dalej do podobiestw w strukturze organizacyjnej, ale s one tak oglne, e bezwartociowe. Domniemany ukad: silnie scentralizowane centrum i luno zwizane z nim prowincje, a take struktura gospodarcza oparta na staej ekspansji, s charakte-rystyczne dla wielu tworw politycznych wczesnego redniowiecza, take w Europie rodkowej.

    Autor zauwaa te dwie wane rnice midzy Polsk a Morawami. Pierwsz ma by brak na Morawach ladw organizacji suebnej czytelnej w toponimii, drugim, brak we wadztwie Piastw orodkw produkcyjno-handlowych. Trzeba jednak pamita, e istnienie organizacji suebnej w Polsce w X w. nie jest wykazane rdowo i nie wiemy, kiedy si ona wyksztacia12.

    10 S. Z a k r z e w s k i, Mieszko jako budowniczy pastwa polskiego, Warszawa 1921, s. 41.11 Por. uwagi dotyczce moliwoci wnioskowania o obecnoci obcych grup na podstawie obcej

    ceramiki u A. P a n k i e w i c z, Relacje kulturowe poudniowego lska i pnocnych Moraw i Czech w IX-X wieku w wietle rde ceramicznych, Wrocaw 2012, zw. s. 257 n.

    12 Warto zwrci uwag na wstpn krytyk koncepcji osad suebnych: F. C u r t y, The Archaeology of Early Medieval Service Settlements in Eastern Europe, w: Europe in the Middle Ages. A Cultural History, New York 2009, s. 30-41.

  • 190 Artykuy recenzyjne i recenzje

    Druga rnica jest chyba wynikiem niezrozumienia tekstu J. Machka, na ktry P. Urbaczyk si powouje13. Podwaajc argumenty Autora na temat rnic, nie mam zamiaru wzmocni generalnej tezy o zasadniczych podobiestwach, ale tylko pokaza, e caa ta teza opiera si na bardzo powierzchownych obserwacjach. S natomiast przecie inne rnice. Najbardziej rzuca si w oczy cakowity brak u nas budownictwa murowanego przed poow X w., ktre na Mo-rawach byo bardzo rozwinite. Nie ma te w Wielkopolsce ladu chrzecijaskiego obrzdku pogrzebowego, znanego nam z Moraw, ktry jak mamy prawo si domyla powinien by kontynuowany.

    Zwrciem niedawno uwag, e linearne widzenie rozwoju dynastii piastowskiej w naj-wczeniejszym okresie jest wynikiem poddania si sugestywnemu opisowi Galla Anonima14. Interpretacja taka nie jest jedyn moliw, za w oparciu o analogie pniejszych podziaw dynastycznych przyj naleaoby raczej, e rwnie Mieszko I pocztkowo mia pod swoj wadz tylko cz schedy po swoim ojcu, skoro wiemy, e w latach szedziesitych i sie-demdziesitych X w. czynni byli jego doroli bracia. P. Urbaczyk podj ten pomys (nie podajc rda inspiracji) i wzbogaci go o kilka szczegw. Ustali zatem starszestwo w rodzie Piastw, uznajc, e zabity podczas walk z Wichmanem w 963 r. nieznany z imienia brat Mieszka by pierwszym w rodzestwie (s. 137). Widukind, uwypuklajc posta Mieszka, mia przypisa mu gwn rol z perspektywy kilku lat. Trzeciemu bratu, Czciborowi, Autor nie przypisuje samodzielnej roli, skoro brak innych wzmianek o jego losach (s. 137) tak jakby informacji o tym pierwszym bracie byo wicej15. W kadym razie nie mamy podstaw, sdzc po pniejszych przykadach, aby w braciach Mieszka I widzie jedynie jego modszych pomoc-nikw, a nie samodzielnych wadcw, wspdziaajcych z nim, kiedy wymagay okolicznoci. Konsekwencje takiej policentrycznej wizji ukadu politycznego okoo poowy X w. s znaczne; nie mielibymy zatem do czynienia z jednym, centralnym orodkiem budowy pastwa, ale z kilkoma (trzema?), ktre dopiero przez Mieszka zostay zjednoczone po mierci obu braci.

    Przedstawiona przez Autora wizja nadwarciaskich Sowian, ktrzy w czasach przedpiastow-skich mieliby by bezksztatn mas, kci si z danymi archeologicznymi, ktre potwierdzaj przecie istnienie grodw (Giecz, Nowa Grka, Moraczewo, Ld) ju przed tzw. przeomem pastwowym i przybyciem domniemanych Mojmirowicw. Musiay by zatem w tych lokalnych spoecznociach jakie wewntrzne siy, ktre umoliwiy spoeczn mobilizacj, pozwalajc na spore wysiki ekonomiczno-organizacyjne. Musiay by jakie powody, dla ktrych te tzw. przedpastwowe grody wznoszono, oraz organizatorzy tych przedsiwzi.

    IV. PIERWSZE IMI MIESZKA

    Rozdzia pod tym tytuem (s. 167-190) przynosi podsumowanie pogldw Autora w kwestii imienia Mieszka. Problem ten ju wczeniej zosta przez P. Urbaczyka nagoniony i z jego inicjatyw sta si tematem jednodniowej sesji odbytej w Poznaniu w 2012 r., ktra nie tylko, e nie przyniosa rozstrzygnicia, ale nie wniosa te do dyskusji nowych argumentw.

    Na czym polega problem imienia Mieszka? Zdaniem P. Urbaczyka, nie wiemy nawet, jak si naprawd nazywa Mieszko to przecie uczona konstrukcja historiografi czna (s. 167). W konkluzji za Autor stwierdzi: w tradycji starotestamentowej trzeba szuka wyjanienia milczcej akceptacji takiego brzmienia imienia Mieszka, jakie po raz pierwszy dotaro do inte-lektualnych elit Europy za porednictwem ydowskiego podrnika i saskiego kronikarza. W obu

    13 J. M a c h e k, Great Moravian State A Controversy in Central European Medieval Studies, Studia Slavica and Balcanica Petropolitana 11, 2012, nr 1, s. 5-25. Autor nie przejmuje si, e J. Machek konsekwentnie odmawia Morawom w IX w. cech pastwa, por. t e n e, Disputes over Great Moravia: Chiefdom or State? The Morava or the Tisza River, Early Medieval Europe 17, 2009, s. 248-267.

    14 D. A. S i k o r s k i, Koci w Polsce za Mieszka i Bolesawa Chrobrego. Rozwaania nad granicami poznania historycznego, Pozna 2011, s. 204 n.

    15 K. J a s i s k i, Rodowd pierwszych Piastw, wyd. 2, Pozna 2004, s. 71, rwnie sugerowa kolejno wieku midzy brami, ale pod tym wzgldem by sterowany przekonaniem, e Mieszko musia by najstarszy, skoro to jego dotycz najstarsze wzmianki.

  • Artykuy recenzyjne i recenzje 191

    przypadkach inspiracji naley zapewne szuka w skojarzeniach biblijnych. I dalej: Lingwistom naley powierzy zadanie ustalenia , jaki sowiaski rzeczownik posuy za punkt wyjcia takiej biblijnej racjonalizacji imienia wadcy pniejsi polscy kronikarze i dyktatorzy ofi cjalnych dokumentw tworzyli z formy wyjciowej rne kombinacje, starajc si ponow-nie spolszczy imi nadawane w piastowskiej dynastii pierworodnym [!] synom (s. 189).

    Imi Mieszka zostao zapisane w X w. a w piciu niezalenych od siebie rdach (Widukind, ywot w. Udalryka z Augsburga, dwie noty nekrologiczne oraz Dagome iudex, gdzie wymie-niony jest Mieszko, syn Mieszka I). Jeli uwzgldnimy przekazy z pocztku XI w., to mamy do dyspozycji zapisy Thietmara, Brunona z Kwerfurtu oraz autora anonimowej Pasji w. Wojciecha. We wszystkich tych tekstach zapisy imienia Mieszko s praktycznie jednobrzmice rni si tylko samogoskami, ale to zrozumiae, gdy zachodniosowiaskie samogoski a, o, oraz i nie brzmiay jednoznacznie w uszach nie tylko Sasw. Jedynym rzeczywistym problemem dla badaczy jest ustalenie etymologii imienia. Tu opinie jzykoznawcw si znacznie rni, a adna propozycja nie spotkaa si z powszechn akceptacj. Inaczej mwic wiemy, jak brzmiao imi Mieszka w formie, ktr si posugiwa, natomiast nie wiemy, co ono oznaczao. Fakt ten nie oznacza jednak, e nie znamy imienia Mieszka I. Wbrew zreszt lamentom Autora, etymologia nie jest tu problemem zasadniczym. Bo c nam z tego, e wiemy, jaka jest etymologia imienia Bolesaw czy Kazimierz albo Otto czy Heinrich etc. (nawiasem mwic, wszystkie te formy s konstrukcjami historiografi cznymi). Jaki mamy za poytek ze znajomoci etymologii imienia Czcibora (czczcy walk)? Czy fakt ten wpywa na zrozumienie dziaa tych postaci? Jeli ety-mologia imienia jest dla P. Urbaczyka tak wana, to dlaczego nie rozwija tego wtku odnonie imienia pierwszej ony Mieszka I, imi ktrej jest rwnie tajemnicze (Dobrawa czy Dbrwka?)16.

    Jednak P. Urbaczyk postanowi problem zgbi. Stan dotychczasowej dyskusji nad imieniem Mieszka jest mu niestety znany bardzo powierzchownie. Pomin nawet klasyczn rozpraw J. Hertla17, ktrej (jak wida z tego, co pisze) po prostu nie czyta. Rozwija natomiast koncepcj W. Semkowicza, ktry widzia w imieniu Mieszka nawizanie do biblijnego Masacho. Ciekawe, do jakich konkluzji by doszed, gdyby wiedzia, e polskie sowo pas i tak samo wymawiane po hebrajsku sowo nie tylko brzmi tak samo, ale i oznaczaj to samo. Misterna konstrukcja P. Urbaczyka ma wykaza, e zapis imienia Mieszka przez Ibrahima ibn Jakuba nawizuje do biblijnego ludu Meekh lub tak samo zwanej postaci biblijnej. Jak uj Autor, ktra z tych nazw (lub obie) staa u podstaw racjonalizacji obcego, sowiaskiego sowa przez Ibrahima. W konkluzji stwierdza, e slawistom pozostaje ustalenie, jakie zasyszane sowo Ibrahim sobie zracjonalizowa (s. 182). Take i dzisiaj jest zjawiskiem powszechnym, e obce nazwy wyrwnujemy (fonetycznie i w zapisie) do podobnych nazw w jzyku rodzimym, zatem zakadana racjonalizacja jest jak najbardziej uzasadnionym domysem. Konkluzja Autora byaby do przyjcia18, gdybymy dysponowali jedynie zapisami imienia Mieszka znajdujcymi si w dziele Ibrahima przekazanym przez al-Bakriego. S jednak inne, aciskojzyczne wia-dectwa, zapisane przez ludzi lepiej obytych z jzykami indoeuropejskimi, a autor jednego z nich (Thietmar) zna jzyk sowiaski i kilkakrotnie wyjania nawet znaczenie sw sowiaskich (czy w tych przypadkach rwnie miao oddziaywa skojarzenie biblijne?). Mamy zatem solidny punkt odniesienia dla formy przekazanej w tekcie al-Bakriego i jest ona moliwa do uzgod-nienia z form niewokalizowan w zapisie arabskim Mkh. Domniemania Autora, e Ibrahim, widzc podobiestwo imienia Mieszka, wadcy Sowian, do nazwy ludu Meekh, nawizywa do ydowskich i arabskich wyobrae o geografi i Pnocy (s. 176 n., zw. s. 181), s niestety wycznie spekulacjami.

    16 Przegld bada da P. N o w a k, Z antroponimii sowiaskiej. Dobrawa czy Dbrwka on Mieszka I, Przegld Historyczny 103, 2012, s. 537-542.

    17 J. H e r t e l, Imiennictwo dynastii piastowskiej we wczeniejszym redniowieczu, Warszawa 1980.18 Nie zapominajmy o opinii T. K o w a l s k i e g o (Monumenta Poloniae Historica, series nova,

    t. I, Krakw 1946, s. 63), ktry stwierdzi, e sama forma arabska imienia u Ibrahima nie moe jednak przechyli szali na korzy adnego z dwch pogldw, dopatrujcych si w brzmieniu Mieszka imienia rdzennie sowiaskiego (St. Urbaczyk) czy te biblijnego (W. Semkowicz). W uzgodnieniu z przekazem rde aciskich wida, e imi to byo sowiaskie.

  • 192 Artykuy recenzyjne i recenzje

    rda arabskie wykorzystuje Autor nie tylko w kwestii imienia Mieszka. Wszdzie jednak wida niestety skutki pobienej znajomoci literatury i samych rde, co skutkuje mnogoci ewidentnych bdw, opatrywanych, co gorsza, przypisami do cudzych prac, sugerujcymi, e bdy te zoy naley na karb cytowanych badaczy. Nie mamy pnych kopii tekstu Ibrahima (s. 172), a jedynie teksty, ktrych autorzy korzystali z jego relacji, w rnym stopniu j zmieniajc. Nieprawd jest, e w przekazie al-Udriego mamy cztery formy zapisu daty spotkania Ibrahima z Ottonem I (s. 172), gdy nie znamy tekstu al-Udriego, w ktrym ta data byaby przekazana, a jedna z dat pojawia si tylko w hipotetycznych rozwaaniach Marzeny Matli, ktre ilustroway pewien problem paleografi czny19. W przekazie al-Kazwiniego nie ma mowy o poleceniu przez Ottona I przygotowania poselstwa w celu sprowadzenia relikwii (s. 172, z bdnym powoa-niem na G. Labud). Nie ma dowodw, e Ibrahim by w Meklemburgu, a w tekcie nie ma w ogle mowy o tym grodzie20. Nie ma miejscowoci Most, a rdo mwi o dugim pomocie jako drodze przez bagna (s. 173). Autor susznie podejrzewa, e cz tekstu przypisywanego Ibrahimowi nie pochodzi od niego, ale naddatkw nie mona po prostu przypisa al-Bakriemu, gdy ten miesza ze sob rne rda, take nam dzi nieznane, niekoniecznie dodajc co od siebie21. To przykady zaledwie z dwch stron tekstu. Pokazuj, e orientacja Autora w sprawach dotyczcych rde arabskich jest do wtpliwa.

    V. MIESZKO I CHRYSTIANIZATOR

    Wywody Autora odnoszce si do problematyki kocielnej s pene bdw wynikajcych z elementarnych brakw w wiedzy o Kociele powszechnym X i XI w. Jako autor trzech tomw powiconych pocztkom Kocioa w Polsce (cznie 1000 stron) z pokor przyjmuj opini (s. 236), e nie istnieje te dobre objanienie jego [Kocioa] pocztkw, ale musz te zauway, e P. Urbaczyk nie cytuje tych prac, chocia z drugiej strony w kilku miejscach podchwytuje jednak wprowadzone przeze mnie nowe ustalenia, nie wskazujc wszake rda zapoyczenia. W swojej ostatniej ksice powiciem jeden z rozdziaw problemowi, kiedy podniesionemu przez P. Urbaczyka, ktry zakwestionowa prawne podstawy funkcjonowania arcybiskupa Gaudentego i metropolii gnienieskiej, z powodu rzekomego nieotrzymania przeze paliusza. Staraem si wykaza, e sprawa jest o wiele bardziej skomplikowana ni sobie Autor wyobraa oraz e poruszanie kwestii prawno-kanonicznych bez przygotowania musi wie na manowce. Autor nadal jednak miao formuuje fantastyczne tezy, nie prbujc nawet ich zweryfi kowa w oparciu o atwo dostpn literatur. Ogranicz si tylko do wskazania kilku przykadw tej fantastyki. Czytamy np. (s. 238), e gdyby wice biskupich udzieli mu [Jordanowi] sam papie, to skutkiem prawnym byoby utworzenie biskupstwa egzymowanego. Nie wiadomo, na jakiej podstawie Autor stwierdza, e pierwszy arcybiskup Magdeburga Adalbert konsekro-wa nie tylko znanych nam sufraganw, ale rwnie Jordana, chocia nie miao to oznacza jego zdaniem podporzdkowania kanonicznego. Wprawdzie sam uznaj, e przyjcie tezy, i konsekracja Jordana zostaa dokonana przez arcybiskupa Magdeburga, pomogaby wiele spraw z wczesnych dziejw polskiego Kocioa lepiej zrozumie, ale niestety nie posiadamy w tej sprawie adnej wiedzy. Cytowany tu przez P. Urbaczyka Thietmar pisa jedynie, e Jordan zosta doczony do grona sufraganw arcybiskupa Magdeburga. Z drugiej strony cakowicie absurdalne jest przypuszczenie, e arcybiskup Adalbert miaby w Rzymie konsekrowa biskupa, ktry nie mia by jego sufraganem. Inwestytura biskupw nie miaa mocy uruchomienia pro-cesu nominacyjnego (s. 239), bo przecie go koczya. Przy caej naszej niewiedzy dotyczcej losw Jordana przed 968 r. nazwanie jego nominacji i konsekracji niecodziennymi (s. 240) s cakowicie nieuzasadnione. Stwierdzenie, e niestandardow (do dzisiaj niejasn kanonicznie) decyzj o szybkim wysaniu biskupa na terytorium Mieszka mona zrozumie jako dziaanie prewencyjne, majce zapobiec rozprzestrzenieniu si tam odstpstwa metodiaskiego (s. 243)

    19 Por. D. A. S i k o r s k i, Pocztki Kocioa w Polsce. Wybrane problemy, Pozna 2012, s. 20 n. 20 Por. Monumenta Poloniae Historica, series nova, t. I, s. 68 n.21 Szerzej D. A. S i k o r s k i, Pocztki Kocioa, s. 20 n.; Autor najwyraniej opiera si na moim

    omwieniu stanu bada, ale go nie zrozumia.

  • Artykuy recenzyjne i recenzje 193

    zapewne pasuje do wyobrae Autora o tym okresie, ale nijak si ma do naszej wiedzy.Zdaniem Autora dostpne rda nie potwierdzaj bezwzgldnie, e Unger zosta konsekro-

    wany wanie w zwizku z planami wysania go do Polski (s. 249). To racja, gdy nie znamy adnego rda, ktre pozwalao by na snucie takich domysw. Nie przeszkadza to Autorowi w deklaracji, e takie przypuszczenie wydaje si najbardziej logiczne (s. 249 n.), chocia owego zawizku nie jest w stanie wykaza. eby uzgodni dat konsekracji Ungera, wyliczon na podstawie danych Thietmara na czas ok. 981-982 r., z kocem pontyfi katu Jordana, Autor datuje mier tego ostatniego wanie na lata 981-982, nie podajc powodw zignorowania wzmianki rocznikarskiej o jego zgonie w 984 r. Autor pomija moj rekonstrukcj, zakadajc na podstawie bardzo dobrze znanej analogii z pierwszym arcybiskupem Magdeburga, e Unger jako opat Memleben, posiadajcy wicenia biskupie uzyskane w nieznanych nam okoliczno-ciach, mg zaraz po mierci Jordana obj biskupstwo w Polsce, zachowujc przez kilka lat stanowisko opata w Memleben22. Ma Autor prawo mie inne zdanie, ale powinien uzasadni odrzucenie mojego pomysu (nie mwic ju o tym, e w ogle powinno si swoje propozycje uzasadnia). Odrzucenie to nie jest zreszt przypadkowe: zwoka midzy mierci Jordana (jakoby 981/982) a przybyciem Ungera do Polski (jakoby 992) pozwala snu dramatyczn wizj Mieszka I ukaranego przez Ottona II i Teofano pozbawieniem biskupa, ktry w osobie Ungera, konsekrowanego ju wczeniej (982), mia czeka w Memleben a 10 lat na moliwo przyjazdu do Polski23. Chodzio o kar za poparcie przez Mieszka stara Henryka Ktnika ba-warskiego o tron niemiecki. Nie mona jednak traktowa tego w kategoriach zdrady, gdy tron w Niemczech by elekcyjny i w wczesnych warunkach trudno byo wyobrazi sobie oddanie go dziecku (Ottonowi III). Skonio to cay szereg monych saskich (w tym take arcybiskupa Magdeburga) do opowiedzenia si za kandydatur ksicia Bawarii24. Mieszko zreszt szybko porzuci Henryka Ktnika na rzecz regentki i Ottona III, m. in. wspierajc Sasw w walce ze Sowianami poabskimi w latach 985 i 986, za co waciwie powinien oczekiwa wynagro-dzenia. Fakty te Autor podaje w innym miejscu, ale zapomina o nich, gdy mu to wygodne.

    Mona si zgodzi z opini Autora, e rda pisane nie potwierdzaj istnienia w pastwie Mieszka katedry z czasw Jordana (s. 245), ale nie mona z tego milczenia wyciga wniosku, e Jordan nie mia staej siedziby. Natomiast sytuacja jego nastpcy, Ungera, ktry najpraw-dopodobniej ju przed 1000 r. by biskupem Poznania, pozwala sdzi, e i jego poprzednik mia podobny status25. Jeli za chodzi o rda archeologiczne, to sytuacja architektoniczna poprzedzajca pierwsz bazylik poznask nie jest jasna. Z. Kurnatowska i M. Kara widz lady wczeniejszego budynku na planie kwadratu, ktry interpretuj jako baptysterium. By moe przysze badania powinny kwesti t wyjani mamy tu wanie pierwsz, niewielk katedr z czasw Jordana26. To, e Piastowie nie mieli wielofunkcyjnej stolicy ani precyzyjnie wyzna-czonych granic, nie stao na przeszkodzie w ustanowieniu regularnego biskupstwa, gdy w nie-wiele zmienionej sytuacji w 1000 r. mamy ju pi biskupstw i regularn prowincj kocieln.

    VI. MIESZKO PIERWSZY BUDOWNICZY

    Zdaniem Autora nie zachoway si lady podjtych przez Mieszka I prb zbudowania wielu siedzib ksicych na miar cesarskich pfalzw czy praskiego Hradu (s. 297). Takie ujcie sugeruje, e Autor jednak tego oczekiwaby, cho nie wyjania, dlaczego skoro na terenie

    22 Szerzej D. A. S i k o r s k i, Koci w Polsce, s. 186 n.23 P. Urbaczyk twierdzi (s. 252), e Unger by konsekrowany, ale ostatecznie nie otrzyma

    inwestytury, co jest cakowicie nieprawdopodobne, poniewa konsekracja biskupia bez krlewskiej inwestytury w Kociele Rzeszy bya nie do pomylenia.

    24 Jak trafnie stwierdzi C. L b k e, Regesten zur Geschichte der Slaven an Elbe und Oder (vom Jahr 900 an), cz. 3, Berlin 1986, s. 28, uczestnictwa w koalicji z Henrykiem Ktnikiem nie naley interpretowa jako opowiedzenia si przeciw linii ottoskiej. Wykorzystanie tego wydawnictwa uchronioby Autora przed popenieniem wielu bdw.

    25 Szerzej D. A. S i k o r s k i, Koci w Polsce, s. 194 n.26 T e n e, Wczesnopiastowska architektura sakralna jako rdo historyczne do dziejw Kocioa

    w Polsce, Pozna 2012, s. 52 n.

  • 194 Artykuy recenzyjne i recenzje

    caej Sowiaszczyzny nie znamy takiego naladownictwa. Z pewnoci wzorem nie mg by praski Hrad, gdy pod koniec ycia Mieszka I z tego, co wiemy na podstawie wykopalisk to wanie Pozna, jako siedziba wadcy, mg by przykadem dla Pragi, a nie odwrotnie. Z Pragi nie znamy jak dotd kamiennego palatium, s za takowe w Poznaniu, a pniej na Ostrowie Lednickim i w Gieczu; poznaska katedra z X w. znacznie przekracza rozmiarami wczesn rotund prask, penic do poowy XI w. funkcj kocioa katedralnego; praskie obwarowania jawi si przy poznaskich wyjtkowo skromnie. Piastowie mogli zadowala si budynkami drewnianymi. Zdaniem Autora zaniechanie inwestycji w architektur murowan byo wia-domym lekcewaeniem entourageu chrzecijaskich monarchw (s. 299). Autor nie ujawnia rde swojej wiedzy na temat owego entourageu. W kadym razie Mieszko I znajdowa si w doskonaym towarzystwie innych wadcw na Rusi, Czech czy Wgier, ktrzy rwnie nie wykazywali si jako budowniczowie wieckiej architektury murowanej27.

    P. Urbaczyk stara si wykaza, e jedyne pewnie datowane na czasy Mieszka palatium poznaskie moe by nawet starsze i domniemywa, i budowniczym mg by jego ojciec. Koncepcj t buduje na bdnej interpretacji jedynej pewnej wskazwki chronologicznej, mia-nowicie datowanej dendrochronologicznie dranicy znalezionej w miejscu uwaanym za wsplne wejcie do palatium i przylegej kaplicy, ale od strony palatium; dranic t interpretuje si jako belk progow. Podawana w literaturze data po 941 odnosi si do ostatniego datowanego soja i oznacza, e drzewo, z ktrego dranica pochodzi, cito po tym roku. Poniewa nie znaleziono warstwy bielastej, czyli kilku-kilkunastu najmodszych sojw, ktre strukturalnie rni si od tych cakowicie zdrewniaych w gbi drewna, naley do tej daty doda przyjty dla dbw wielkopolskich minimalny redni okres okoo 13 lat28. Zatem dranica ta powstaa z drewna citego po ok. 954 r. ale nie wiemy, czy chodzi o par lat, czy ca dekad lub nawet kilka dekad. Wnioskowanie na tej podstawie o duo wczeniejszej genezie palatium jest nieuzasad-nione. Cho nie moemy wykluczy jego powstania (wraz z kaplic) kilka lat przed przyjt dat chrztu, rwnie dobrze moe chodzi o czas kilka lub kilkanacie lat po tej dacie. Sdz, e Autor wybra wersj wczeniejsz ze wzgldu na sensacyjn wymow konkluzji: palatium z kaplic wybudowano przed chrztem!

    O braku opanowania przez Autora nawet podstawowej terminologii w zakresie architektury murowanej wiadczy m. in. wygoszenie pogldu, e formy architektury sakralnej byy regla-mentowane ju w czasach staroytnych i mogy by wwczas zdaniem Autora tylko bazy-lik (tu, s. 299, bdnie defi niowan jako prostoktny budynek z wnk/absyd otarzow29) albo rotund, a dopiero od IV stulecia wzbogacano oba wymienione typy30. Zdaniem Autora w redniowieczu may budynek okrelano by raczej jako capella, gdyby w pobliu znajdowaa si jaka dua witynia (s. 301). Autor sugeruje, e rozmiar jest wprost proporcjonalny do rangi kocioa, co jest oczywistym nonsensem, tym bardziej, e rzeczywista rnica ma charakter wycznie prawny, a nie odnosi si do wielkoci budynku31.

    Znajc gwny obszar zainteresowa naukowych Autora, naleaoby oczekiwa, e ciar jego docieka bdzie spoczywa wanie na archeologii. Sam wielokrotnie zaznacza: historycy od lat cigle przeuwaj te same rda, a jedynie archeologia dostarcza nowe. Rzeczywisty wkad Autora jako archeologa jest jednak zaskakujco skromny, co wida szczeglnie w czci powiconej archeologii grodziskowej. Poza przypomnieniem ustale co do datacji grodw (do dokadnej dziki dendrochronologii) nie wida w wywodach Autora powaniejszej prby

    27 W innym miejscu (s. 303) Autor przyznaje, e i Praga nie obfi towaa w budynki murowane.28 Liczba ta ma charakter statystyczny i odzwierciedla zmienno liczby bielu w dbach wielkopolskich

    w przedziale od 6 do 21 lat. Najstarsza z moliwych dat cicia rozciga si w przedziale od 947 do 962 r.29 Zachowana w Trewirze jednoprzestrzenna sala z absyd (Aula palatina) jest niekiedy bdnie

    okrelana jako bazylika (G. B r o w n - M a n r i q u e, Konstantinplatz in Trier: Between Memory and Place, Places 3, 1986, nr 1, s. 31-42).

    30 Ciekawe, gdzie Autor znalaz koci w postaci bazyliki starszy ni IV w.?31 Por. A. B u k o w s k a, Najstarsza katedra w Poznaniu. Problem formy i jej genezy w kontekcie

    architektury okoo roku 1000, Krakw 2011 (maszynopis rozprawy doktorskiej udostpniony przez Autork).

  • Artykuy recenzyjne i recenzje 195

    interpretacji tych danych i przeoenia ich rezultatw na jak oglniejsz wizj ksztatowania si pastwa (s. 310-314). P. Urbaczyk po prostu utosamia gwatowny wzrost budownictwa grodowego na pocztku X w. z powstaniem pastwa (s. 314). A przecie nie mamy nawet dowo-dw na to, by wszystkie grody, uznane na podstawie chronologii za wczesnopiastowskie, zostay rzeczywicie wzniesione z inicjatywy Piastw. Autor sdzi, e dokadna stratygrafi a grodzisk pozwala na zinterpretowanie [ich losw DAS] w kategoriach historycznych (s. 309). Ob-serwowane zmiany nic nie mwi jednak o ich przyczynach. To dopiero archeolog czy historyk nadaj sekwencjom stratygrafi cznym jakie znaczenie, np. interpretujc spalenizn jako lad po przypadkowym poarze, po podboju albo te po celowym zniszczeniu przez uytkownikw itd.

    Podkrelana w polskiej archeologii, rwnie przez Autora, rzekoma piastowska zdobycz techniczna w postaci techniki hakowej nie jest w rzeczywistoci niczym skomplikowanym ani wyrafi nowanym. Po prostu zachowywane przy pniach wystajce fragmenty konarw zaczepiay pnie uoone poprzecznie, co zapobiegao rozsuwaniu si konstrukcji waw. Z tego czasu znamy (np. na uycach) o wiele bardziej zaawansowane sposoby konstrukcji zabezpieczajcych przez rozsuwaniem. Pod wzgldem konstrukcyjnym grody piastowskie rniy si jednak midzy sob (nawet te nieliczne, ktrych stan zachowania pozwala na okrelenie konstrukcji), a owa technika hakowa pojawia si po raz pierwszy dopiero ok. 940 r. w Gnienie, pniej w Poznaniu, nie wystpuje za powszechnie. Uczynienie z niej stempla piastowskiego budownictwa jest nie do utrzymania32. Rozwizanie to naley zaliczy do regionalizmw w rnorodnych na zachodniej Sowiaszczynie technikach wznoszenia waw drewniano-ziemnych33. Nikt np. na podstawie zasigu wystpowania charakterystycznych grodw typu Tornow nie bdzie odtwarza zasigu jakiego ksztatujcego si tworu protopastwowego ani przypisywa tej techniki jednemu orodkowi politycznemu. Jednolito techniki wznoszenia waw na jakim szerszym terytorium jest uwarunkowana innymi, nieznanymi nam czynnikami. Analogi znajdujemy w architekturze murowanej, ktrej pojawienie si na ziemiach polskich nie jest zwizane z ekspansj terytorialn orodkw, z ktrych zostaa zapoyczona.

    Autor przedstawi za M. Kar cztery fazy budownictwa grodowego w Wielkopolsce34. Pierw-sza obejmuje trzeci dekad X w., nastpna z grubsza pit dekad, trzecia zasadniczo kocw-k szstej i sidm dekad, a w kocu faza czwarta to lata po ok. 970 r. Zdaniem P. Urbaczyka informacje te dowodz, jak wielk rol odgrywa archeologia grodziskowa w badaniach nad okresem wyaniania si w Wielkopolsce pastwa wczesnopiastowskiego (s. 314). Nie zauwa-a jednak analogii z Poabia, istotnych tym bardziej, e archeologia sowiaska w Niemczech rwnie przesza przez rewolucj dendrochronologiczn. Dysponujemy z tego terenu znaczn seri precyzyjnych dat dendrologicznych tamtejszego budownictwa grodowego, ktre, podobnie jak w Polsce, znacznie odmodziy wikszo obiektw i przesuny nasilenie budowy grodw dopiero na X w. Zestawienie danych pozwala zauway na Poabiu i Wielkopolsce podobne tempo rozwoju budownictwa grodowego, cznie ze wskazanymi fazami (poza faz IV), ktre na Poabiu wypadaj jednak okoo dekad wczeniej35. Fazy budownictwa grodowego na u-ycach wygldaj nastpujco: pierwsze, nieliczne grody powstaj w ostatniej wierci IX w., najwiksza fala przypada na lata ok. 910-930, dwie stopniowo mniejsze na lata ok. 940-950 i ok. 955-965. Warto zwrci uwag, e najwikszy boom wypada na dekad poprzedzajc ekspansj sask zapocztkowan wyprawami z lat 928-929. Grody te w swojej masie powstaj bez zwizku z jakimikolwiek procesami pastwowotwrczymi i nie cz si z adnym znanym nam jednym scentralizowanym tworem politycznym, a rda pisane potwierdzaj silne na tym

    32 Por. hak w konstrukcji wau w Langengrassau (J. H e n n i n g, Archologische Forschungen an Ringwllen in Niederungslage: die Niederlausitz als Burgenlandschaft des stlichen Mitteleuropas im frhen Mittelalter, w: Frhmittelalterlicher Burgenbau in Mittel- und Osteuropa, Bonn 1998, s. 9-29, tu s. 17, rys. 7).

    33 Podobnie S. B r a t h e r, Archologie der westlichen Slawen. Siedlung, Wirtschaft und Gesellschaft im frh- und hochmittelalterlichen Ostmitteleuropa, wyd. 2, Berlin 2008, s. 133.

    34 M. K a r a, Najstarsze pastwo Piastw rezultat przeomu czy kontynuacji? Studium archeologiczne, Pozna 2009, s. 253-316.

    35 J. H e n n i n g, Archologische Forschungen, s. 24.

  • 196 Artykuy recenzyjne i recenzje

    obszarze rozdrobnienie polityczne. Gdyby nie ta wiedza, na podstawie analogicznych do Wiel-kopolski obserwacji budownictwa grodowego mona by wnioskowa o tworzeniu na uycach struktur pastwa uyckiego, co z jakich powodw ulego zastopowaniu. Co wicej, technika wznoszenia grodw u Poabian bya przejta rwnie przez Sasw. Podobne obserwacje moemy czyni w Czechach. Tam ju w IX w. wiele grodw zanika i powstaj nowe, a jednoczenie sy-szymy w 845 r. o przynajmniej 14 ksitach36. Dopiero w pniejszym okresie Przemylidzi, by moe wywodzcy si od jednego z owych ksit, potrafi li zdominowa i podporzdkowa sobie pozostae rody. Nie mona w kadym razie zakada, jak czyni to polscy archeolodzy, e budownictwo grodowe dokumentuje koncentracj wadzy piastowskiej.

    VII. MIESZKO I POLITYK

    W sprawach zwizanych z polityk archeologia nie ma samodzielnego gosu. Jest to dziedzina, ktra wymaga przede wszystkim znajomoci warsztatu historyka, jak i orientacji w literaturze przedmiotu. Wyranie braki w umiejtnociach Autor ujawni ju w poprzedniej pracy (Trudne pocztki Polski), ale dziwi z pewnoci, e podniesione wtedy gosy krytyczne, dotyczce tych wanie spraw, nie skoniy go do nadrobienia brakw albo przynajmniej zaprzestania zajmowania si sprawami przerastajcymi jego kompetencje. Nie ma sensu dokonywanie szczegowego rozbioru tego rozdziau, wystarczy kilka przykadw.

    Zupenie fantastyczny jest domys, e to dopiero Ibrahim ibn Jakub uwiadomi cesarzowi i Sasom istnienie potnego ssiada na wschd od Odry (s. 318). Kci si to z itinerarium Ibrahi-ma, ktry wpierw przybywa do Magdeburga, a potem uda si do Pragi i wraca chyba drog po-udniow. Przed przybyciem do Magdeburga (z pnocy) nie mg zatem posi wiedzy o Miesz-ku, ktra byaby niedostpna Sasom. Informacje mg uzyska w Saksonii albo w Czechach.

    Wichman, zdaniem P. Urbaczyka, chocia by banit, to dziaa w interesie cesarstwa. Margrabia Gero mia nawet koordynowa swoj polityk z jego aktywnoci (s. 319). Wszystko, co wiemy o Wichmanie, wiadczy jednak, e dziaa wycznie w interesie wasnym. W 955 r. powid nawet jaki Sowian przeciw Sasom. Autor nie dostrzeg jednak (bo nie zna literatury!) problemu fundamentalnego: o wydarzeniach z 963 r. mamy relacje Widukinda i Thietmara, ktre si rni. Kluczowa dla ich interpretacji jest kwestia, kto jest w tych relacjach podmiotem, pokonujcym Mieszka: Wichman (jak mona odczyta tekst Widukinda) czy Gero (jak te mona interpretowa Widukinda, a jak jednoznacznie napisa Thietmar)37. Polska historiografi a (poza wyjtkami), idc tu za autorytatywnymi gosami Kazimierza Tymienieckiego i Gerarda Labudy, opowiedziaa si przeciw wiadectwu Thietmara, widzc w przeciwniku Mieszka wycznie Wichmana. Oprcz przesanek rdowych dziaay i dziaaj tu na historykw i inne motywy. Pogld taki odsuwa czas podporzdkowania Mieszka wadzy cesarskiej, ktr na wschodzie reprezentowa Gero, dopiero na 972 r., dajc wicej przestrzeni na samodzielny rozwj pa-stwa polskiego. Nawet jednak przyjmujc tak wykadni, za nieprawdopodobn uzna trzeba interpretacj Autora (przejt od Christiana Lbkego) o skoordynowanej jakoby akcji Wichmana i Gerona. W tym czasie Redarzy nie byli sojusznikami Sasw czy Gerona, a ich interesy byy sprzeczne (i dlatego wanie do nich uciek Wichman), wobec czego nie yczyli sobie wzajemnie sukcesw38. P. Urbaczyk twierdzi jednak, e zwycistwa Gerona i Wichmana byy potrzebne cesarzowi (s. 320) w obliczu jawnego buntu papiea (w tym przypadku nie chodzio zreszt o spisek z maja 963 r., jak pisze Autor, ale sojusz papiea z krlem Italii Adalbertem), a Gero mia jakoby nawet wspiera cesarza w Rzymie w 963 r. w detronizacji papiea. Po zdobyciu Rzymu przez Ottona depozycja papiea zaleaa wycznie od woli cesarza, chocia formalnie podejmowana bya przez synod. Cesarz nie potrzebowa adnego wsparcia sukcesami w walce

    36 P. C h a r v a t, Emergence of the Bohemian State. East Central and Eastern Europe in the Middle Ages 450-1450, Leiden 2010, s. 105 n.

    37 Szerzej D. A. S i k o r s k i, O stosunkach polsko-niemieckich, s. 263 n., gdzie zreferowane te pogldy na temat redakcji dziea Widukinda (P. Urbaczyk, s. 321, zna tylko jedn, powsta po 968 r.).

    38 W innym miejscu (s. 320 n.) Autor snuje domysy o motywach przemilczenia przez Thietmara zwycistw Wichmana, nie zdajc sobie sprawy, e merseburski kronikarz uznaje je za dzieo Gerona.

  • Artykuy recenzyjne i recenzje 197

    ze Sowianami, a Gero nie mgby go nawet udzieli osobicie jak sugeruje Autor, gdy ostatni raz by w Rzymie w 961 r.

    Dywagacje wok tytuu rex, uytego wobec Mieszka I przez Widukinda, s cakowicie chybione (s. 325), gdy w czasach saskiego kronikarza terminem tym dowodnie okrelano kadego znaczniejszego wadc39. Uywanie przez rne rda rnej terminologii (rex, dux) wobec wadcw sowiaskich nie wynikao z jakiej ewolucji stosunku do nich, jak sugeruje P. Urbaczyk, ale z nieustabilizowanej terminologii. Nie mona te identyfi kowa arabskiego sowa malik, uytego odnonie Mieszka przez Ibrahima ibn Jakuba, jako rwnowanego termi-nowi rex, bowiem oznacza po prostu wadc. Pisarze arabscy nie zachowywali hierarchii tytuw wiata aciskiego: cesarz Otto by krlem (malik) Rzymu.

    Zdaniem P. Urbaczyka kontrakt lubny nakaza Mieszkowi nada synowi imi po teciu (Bolesaw), co naruszao wczesne zwyczaje. Pogld na zasady nadawania imion wyrobi sobie Autor wycznie na podstawie publikacji Fiodora Uspienskiego (ktry analizowa tylko tradycj skandynawsk), a wnioski te bezpodstawnie przenis na Piastw, nie weryfi kujc ich nawet tablic genealogiczn Piastw40. Nawet pobieny przegld pokazuje niezgodno postulowanej zasady z faktami. Mieszko I nada tylko jednemu synowi z drugiego maestwa imi dynastyczne (Mieszko, pomijam bowiem witopeka), a spord piciorga znanych dzieci Bolesawa Chro-brego tylko jedno (Mieszko II) nosio imi sowiaskie i rzeczywicie dynastyczne. Popularno imion obcych wida w kolejnych pokoleniach (Kazimierz-Karol, Wadysaw-Herman). Autor sugeruje, e imi Bolesaw miao znaczenie dla czeskich monych, gdy decydowali si uzna Chrobrego za swego wadc. Nie ma to oparcia ani w rdach, ani w jakiejkolwiek analogii.

    To uwagi do zaledwie paru stron tego rozdziau.

    VIII. TERYTORIUM MIESZKA I

    W pracy o Mieszku I musi pojawi si regest Dagome iudex. Cho Autor pisze, e nie wiemy niestety, czy kardyna Deusdedit przepisa cay dokument, czy te dokona skrtu, albo wrcz przerbki (s. 369), problem ten jest dawno rozstrzygnity: chodzi o regest, czyli skrt, poddany przerbce redakcyjnej. Tekst zosta przez Autora ponownie zinterpretowany przez lek-tur czysto geografi czn, pozbawion emocji. Bez najmniejszych wtpliwoci i dodajmy, e bez znajomoci literatury Autor rozstrzygn, e nazwa Schinesghe/Schniesghee/Schignesne/Schniesche/Schinesne oznacza Szczecin, ktry bardziej zasuguj[e] w tym czasie na miano civitas ni Gniezno (s. 370). Metody, jak zmierzy zasugi czy rang obu orodkw, Autor niestety nie ujawni. Tylko takie odczytanie nie budzi jakoby adnych wtpliwoci geografi cz-nych. P. Urbaczyk zapomnia jednak, e rozstrzygajce dla identyfi kacji s przede wszystkim argumenty jzykoznawcze, do ktrych si nie odwouje, gdy albo ich nie zna, albo ustalenia te nie s dla niego wygodne. Jzykoznawcy ju dawno odrzucili t wanie identyfi kacj: tak jak da si uzasadni zastan w tekcie form dla nazwy Gniezno, tak absolutnie nie da si wy-jani drogi, jak miaaby ulec znieksztaceniu pierwotna nazwa Szczecina41. Autor wyjania, e o rozpoczciu opisu od Schinesghe-Szczecina moe po prostu zadecydowao europejskie przyzwyczajenie do rozpoczynania lektury tekstu od lewego grnego rogu (s. 377). Zapomi-na, e w tym czasie mapy (w kraju Mieszka chyba i tak nieznane) byy zazwyczaj odwrotnie

    39 Przypomina o tym P. B o r o , Kniaziowie, krlowie, carowie. Tytuy i nazwy wadcw sowiaskich we wczesnym redniowieczu, Katowice 2010, s. 135-140, z obszern dokumentacj; cenne uwagi da W. M i s c h k e, w rec. tej pracy, Studia rdoznawcze 51, 2013, s. 202 n.

    40 Autor korzysta wycznie z jego pracy: The Advent of Christianity and Dynastic Name-giving in Scandinavia and Rus, w: Early Christianity on the Way from the Varangians to the Greeks, Kiev 2011, s. 108-119, pomijajc obszern monografi : Name und Macht. Die Wahl des Namens als dynastisches Kampfi nstrument im mittelalterlichen Skandinavien, Frankfurt am Main 2004.

    41 Identyfi kacj ze Szczecinem wprowadzi S. R o s p o n d, Pierwotna nazwa Szczecina, Slavia Occidentalis 18, 1939-1947, s. 290-304. Pogld ten podwayli G. L a b u d a, Schinesghe: Gniezno czy Szczecin?, Przegld Zachodni 7, 1951, nr 7-8, s. 588-592, a take ju w latach pidziesitych XX w. jzykoznawcy (por. F. G r u c z a, Szczecin, w: Sownik staroytnoci sowiaskich, t. V, Wrocaw 1975, s. 518 n.).

  • 198 Artykuy recenzyjne i recenzje

    orientowane ni dzisiaj, a ewentualny lewy grny rg wypadby midzy Krakowem a Rusi. P. Urbaczyk aja wic historykw za to, e wymylili sobie nieistniejce pastwo gnienieskie (civitas Schinesghe), ale sam wymyla pastwo szczeciskie.

    Zakwestionowana zostaa take stoeczno Gniezna we wadztwie Mieszkowym. Autor susznie co prawda uzna (s. 372), e dowodem owej stoecznoci nie moe by znana moneta z napisem GNEZDUN CIVITAS. Nieprawd jest jednak, e przekonanie o stoecznej roli Gnie-zna stoeczno rozumiana tu adekwatnie do czasw nie ma podstaw rdowych. Podstawy takie s, nie tylko w postaci Dagome iudex (ktrego wymow Autor podwaa), ale take tradycji przekazanej przez Galla Anonima. W jego opowieci o pocztkach dynastii pozycja Gniezna jest szczeglnie uwypuklona. Maj zatem niektrzy historycy prawo przypuszcza, e to Gniezno stanowio przynajmniej ideologiczne centrum Piastw. Istnienie tam potnego, wieloczonowego grodu dodaje tym domysom dodatkowy argument.

    Odczytanie przez Autora zasigu wadztwa Mieszka I na podstawie Dagome iudex wpro-wadza oprcz uwypuklenia Szczecina jeszcze jedn powaniejsz modyfi kacj wobec dotychczasowych ustale. Granica z Rusi miaa mianowicie przebiega wzdu Wisy. Autor znalaz kilka grodw nadwilaskich, ktre na podstawie do dowolnych przesanek uzna za wyznaczajce wschodni zasig wadzy Mieszka. Musi w takim razie dziwi niejednoznaczny opis w Dagome iudex, skoro wystarczyoby wskaza Wis jako najbardziej precyzyjn lini graniczn, podobnie jak uczyniono to z Odr. Obecno w opisie granic wschodnich duych jednostek etniczno-politycznych Autor wyjania chci podkrelenia faktu, e pastwo piastow-skie byo przedmurzem chrzecijastwa aciskiego, wprowadzajc tym samym pojcie dla X w. absolutnie ahistoryczne (s. 381). P. Urbaczyk nie zdaje sobie sprawy (a wtek ten pojawia si czciej), e w tym czasie nie mona traktowa chrzecijastwa aciskiego i wschodniego jako oczywistej opozycji.

    Zdaniem Autora opis granic nie jest bynajmniej oglnikowy wrcz przeciwnie wydaje si bardzo logiczny i skonstruowany wedug prostych zasad, zgodnie z wczesnym standardem operowania liniami i punktami (s. 380). Prbowaem ju wskaza, e kwestia ta jest o wiele bardziej skomplikowana, co wida przy porwnaniu innych opisw w Ksidze kanonw kardy-naa Deusdedita42. Gdyby P. Urbaczyk spraw t nieco zgbi, byby z pewnoci ostroniejszy w swych sdach. Pozostaje jedynie pozazdroci miaoci wobec przekazu rdowego (Ksiga kanonw), ktrego Autor (poza samym regestem Dagome iudex) po prostu nie zna, a wic nie zna kontekstu, w ktrym ten krtki fragment funkcjonowa.

    W konkluzji Autor stwierdza, e dokument by przeznaczony dla odbiorcy zewntrznego, ktrego interesowa wycznie zasig pastwa Mieszka I (s. 386). Nie mona tego oczywicie stwierdzi na podstawie regestu, bez znajomoci tekstu caego dokumentu. Jako autor obszernego podsumowania dyskusji nad Dagome iudex, widz z pewnym rozczarowaniem, e cigle mona traktowa ten przekaz w oderwaniu od stanu bada, wybierajc sobie te wtki, ktre pasuj do preferowanej koncepcji, zmilczajc za inne. Rozczarowanie jest tym wiksze, e nawet gdy P. Urbaczyk powouje si na mj tekst, to przypisuje mi pogldy, ktrych tam nie wyraaem (por. odnonik na s. 376). Regest Deusdedita nie musi, jak pokazuj przykady innych streszcze z jego zbioru, dobrze oddawa treci dokumentu.

    IX. MIER I PIERWSZY POCHWEK MIESZKA I

    O dokonanym przez Mieszka I podziale pastwa midzy synw dowiadujemy si nie z Da-gome iudex, jak twierdzi Autor (s. 387), ale od Thietmara (IV 58). Przywoane przez Autora wiadectwo Saxo Gramatyka (zm. 1220) jest rdem cakowicie wtrnym wobec Thietmara i nie ma samodzielnej wartoci. Thietmar za jednoznacznie stwierdzi, e Bolesaw doszed do jedynowadztwa, wygnawszy trzech braci43. Dywagacje na ten temat s wic niepotrzebne. Z faktu, e Mieszko podzieli pomidzy synw terytorium, na ktrym sprawowa wadz, nie

    42 D. A. S i k o r s k i, Koci w Polsce, s. 236 n.43 Tame, s. 258 n.

  • Artykuy recenzyjne i recenzje 199

    wynika, e traktowa je jako swoj wasno44 podobnie, jak nie mona tego powiedzie o wspczesnym mafi oso dzielcym midzy synw sfery wpyww na terytorium swego dzia-ania. Trudno zrozumie, dlaczego ewentualne dziaania Ody na rzecz synw po mierci ma, wedug wiadectwa Thietmara zgodne z wol Mieszka, Autor traktuje w kategoriach buntu. Byo wrcz przeciwnie: to Bolesaw by buntownikiem, gdy wystpi przeciw woli ojca, ale to on zwyciy i nada ton pniejszym ocenom tych wypadkw.

    Pozostanie tajemnic Autora, na podstawie jakiego fragmentu Dagome iudex doszed do przekonania, e dokument ten by sterowan przez polsk arystokracj prb zalegalizowania papieskim autorytetem korzystnej jakoby dla monych wielowadzy maoletnich synw Mieszka (s. 389). Podobnie tajemnicze bo niczym nie uzasadnione s dywagacje wok rzekomego gbokiego kryzysu po mierci Mieszka, kiedy to moliwe, e doszo do arystokratycznej re-belii, zmierzajcej do uzurpacji, a wic pozbawienia Piastw monarszego monopolu a moe oligarchia arystokratyczna prbowaa jedynie podda monarchw wikszej kontroli (s. 393). Wprawdzie fantazje te s poprzedzone swkami moe, ale nawet dla przypuszcze musimy mie jakie podstawy rdowe. Rwnie dobrze mona by domniemywa, e cae monowadz-two w jednej chwili i bez wahania opowiedziao si za Bolesawem Chrobrym i oczekiwao od niego silnej wadzy gdyby akurat potrzebna bya taka teza.

    Nie mona si zgodzi z Autorem, e szybkie przejcie sukcesji przez Bolesawa moe wiad-czy o tym, e wtedy pastwo wczesnopiastowskie funkcjonowao w zbiorowej wiadomoci jako instytucja ponadpersonalna dla tego okresu jest to pojcie po prostu ahistoryczne. Fakt ten moe wiadczy jedynie o skutecznoci Bolesawa jako polityka i wodza, a pamita te trzeba, e wrd synw Mieszka by on po prostu najstarszy i najbardziej dowiadczony. Gdyby byo tak, jak sugeruje Autor, to Piastowie wyprzedziliby wspczesnych sobie Ottonw, gdy w Niemczech wadza albo, jak chce P. Urbaczyk, pastwo bya cigle silnie spersonali-zowana i nie wytworzono jeszcze instytucji ponadpersonalnych45.

    P. Urbaczyk szczeglnie duo uwagi powici miejscu pochwku Mieszka I. Bez adnej argumentacji rdowej uzna, e pogrzebem zaj si Bolesaw Chrobry. Susznie natomiast podkreli, e przeznaczenie grobw w katedrze poznaskim, uznanych przez wikszo badaczy za groby Mieszka I i Bolesawa Chrobrego, jest dyskusyjne. Cho pochowano tu osoby o szcze-glnie wysokim statusie, nie mamy jednak (poza pnoredniowieczn tradycj o pochwku Bolesawa Chrobrego) pozytywnych przesanek rdowych pozwalajcych na ich identyfi kacj z pierwszymi Piastami. Autor stara si wypracowa wasn hipotez. Uprzedzajc dalsze moje wywody, mona powiedzie, e jest to koncepcja jeszcze mniej uzasadnion ni ta krytykowa-na46. Wywd ten doskonale ilustruje metod tym razem archeologiczn konstruowania przez Autora sensacyjnych hipotez.

    Podczas wykopalisk w poznaskiej katedrze odkryto w okolicach grobowca dwa fragmen-ty pytek: jedna ciemnoszara, dwustronnie polerowana o gruboci 8 cm nosi lady zaprawy przymocowujcej j do podoa oraz rdzawe plamy bdce ladem po mocujcym elaznym haku. Druga, zielonkawa, jednostronnie polerowana ma grubo 2,5 cm. Dotd oba fragmenty uznawano za pozostaoci okadzin grobowca lub innego elementu z najbliszego ich otoczenia, tym bardziej, e byy wykonane z tego samego rodzaju kamienia gabro, ktry nie jest spotykany w Wielkopolsce i zosta przywieziony na specjalne zamwienie. Argumentacja Autora majca uzasadni przyjt hipotez skada si z kilku elementw skadowych. Przyjrzyjmy si im bliej.

    Wobec jednoznacznych ladw (resztki zaprawy, rdzawe przebarwienia pozostawione przez hak) wskazujcych, i jedna z pytek jest fragmentem wikszej pyty kamiennej wykorzystanej jako okadzina, P. Urbaczyk musia rozdzieli oba fragmenty. Zakwestionowa wic atry-bucj materiau na podstawie (jak wynika z kontekstu) jego barwy. Autor uzna, e gabro ma tylko barw zielonkaw, zatem drugi fragment (ciemnoszary) musi by innym mineraem (acz

    44 Do krytyki koncepcji pastwa patrymonialnego zob. t e n e, Powstanie pastwa Piastw, s. 219 n.45 Por. H. K e l l e r, Zum Charakter der Staatlichkeit zwischen karolingischem Reichsreform und

    hochmittelalterlichem Herrschaftsaufbau, Frhmittelalterliche Studien 23, 1989, s. 248-264.46 Autor proponuje podjcie bada nad grobowcami przy uyciu metod wspczesnej kryminalistyki,

    ale nie wyjania, na czym miayby polega.

  • 200 Artykuy recenzyjne i recenzje

    nie okreli, jakim). Jest to oczywicie niecise, gdy gabro wystpuje w wielu odcieniach, najpowszechniejsza jest za wanie ciemnoszara. Kwesti t moe rozstrzygn ponowna ekspertyza petrografi czna, ktra podwayaby poprzedni, ale dopki jej nie ma, argumenty Autora s cakowicie niewystarczajce.

    Kolejny etap polega na przekonaniu czytelnika, e kamienie w przenonych otarzach miay zawsze (s. 403) kolor czerwony bd zielony oraz e wybr tych kolorw by podyktowany ich znaczeniem symbolicznym (s. 407). Jedynie waciwym materiaem mia by porfi r, a jeli musiano go zastpi, zachowywano kolor: czerwie bd ziele (s. 412). Zdaniem P. Urbaczyka czerwie/purpura kamienia otarzowego miaa nawizywa do imperialnej symboliki czerwonych porfi rw przydawanej Chrystusowi, jak i do Krwi Paskiej, a porfi ry zielone miay odnosi si do wiosennej zieleni, jako staroytnego symbolu powtrnych narodzin i podnoci (s. 407). Ta symbolika zarwno porfi ru czerwonego jak i zielonego jest wycznie pomysem Autora niepopartym odpowiedni literatur47.

    W 30 znanych przykadach przenonych otarzy z VII-XI w. (z czego 25 datowanych jest na XI w.) w 7 s uyte kamienie czerwone, w 9 zielone (wszystkie porfi rowe), reszta natomiast, wykonana z innych materiaw (szko typu millefi ori, szary upek, biae, szarobiae i pstrokate marmury, kryszta grski, brzowy jaspis, drewno), ma inne kolory. Zaleno jest wic odwrot-na od sugerowanej przez Autora: to wybr rodzaju kamienia decydowa porednio o kolorze. Nic o doborze kolorystycznym nie wiedz podstawowe monografi e na temat otarzy48. aden ze znanych nam tekstw redniowiecznych odnoszcych si do przenonych (a take staych) otarzy nie wskazuje, jakiego koloru ma by uyty kamie. Zakazywano wprawdzie wicenia otarzy, ktre byyby w caoci z kamienia i nie posiaday drewnianego tabletu, ale kolor kamienia otarzowego nie odgrywa adnej roli49.

    Wskazanie (s. 406), e Saksonia i pnocna Nadrenia byy centrami produkcji otarzy przenonych, ma zapewne sprawi wraenie, e uywa ich rwnie polski Koci, bdcy w orbicie wpyww Rzeszy (w rzeczywistoci tylko 1/3 pochodzi z Saksonii). P. Urbaczyk wskazuje nawet na resztki saskiego warsztatu majcego produkowa otarze w Paderborn. Powoana w tym miejscu literatura mwi jednak zupenie co innego, wic odkryte fragmenty porfi ru z pracami przy przebudowie katedry w pocztku XI w.50 Reinterpretacji dokona sam P. Urbaczyk, prawdopodobnie sugerujc si faktem, e fragmenty s dwustronnie szlifowane. Nic jednak nie wiadomo o szlifowaniu kamieni w otarzach przenonych, bo w zachowanych egzemplarzach widoczna jest tylko jedna strona (w jednym, uszkodzonym, wida wprawdzie szlif obustronny, ale to zbyt maa prbka)51.

    eby wzbogaci przesanki forsowanej hipotezy, P. Urbaczyk stwierdza: jak wskazuj przytoczone przykady angielskie, skadanie otarzykw w grobach ich wacicieli byo star tradycj (s. 412). Ma jednak tylko dwa przykady z VII i VIII w. Jaka to tradycja? Jeli ju chcemy j widzie, to ograniczon do wskiego okresu i Wysp Brytyjskich. Generaln zasad byo natomiast wanie niechowanie przenonych otarzy wraz z uytkownikami. Argumentem

    47 Pomijam tu uwagi Autora dotyczce historii wykorzystania porfi ru (nie majce zreszt dla problemu adnego znaczenie), ktre podane s bez specjalistycznej literatury, ale porwnanie z danymi R. D e l b r c k a, Antike Porphyrwerke, Leipzig 1932, zw. s. 1-32, pokazuje znaczne rozbienoci.

    48 J. B r a u n, Der christliche Altar in seiner geschichtlichen Entwicklung, t. I-II, Mnchen 1924 (cznie 1750 stron), tu zw. t. I, s. 430-433; M. B u d d e, Altare portatile. Kompendium der Tragalt re des Mittelalters 600-1600, Mnster 1998 (wydane wycznie na dwch pytach CD). P. Urbaczyk twierdzi (z powoaniem na Buddego), e zachowao si kilkaset podobnych zabytkw, ale Budde wylicza ich dla badanego okresu zaledwie 150. Nie jest to pewnie zestawienie kompletne (ostatnio M. S a c z y s k a, Prywatna przestrze sakralna. Przykady wykorzystywania otarzy przenonych w pnoredniowiecznej Polsce, w: Dom, majtek, klient, suga. Manifestacja pozycji elit w przestrzeni materialnej i spoecznej (XIII-XIX) wiek, Warszawa 2010, s. 112, wskazaa na dwa nieuwzgldnione pnoredniowieczne zabytki polskie), ale ewentualne rnice nie s raczej znaczce.

    49 Por. J. B r a u n, Der christliche Altar, t. I, s. 425 n.50 G. S v e v a, Katalog, nr 111 a-c, w: Fr Knigtum und Himmelreich. 1000 Jahre Bischof Meinwerk

    von Paderborn, Regensburg 2009, s. 375.51 M. B u d d e, Altare, Katalogband 1, s. 21 n.

  • Artykuy recenzyjne i recenzje 201

    dodatkowym w przypadku Jordana ma by fakt, e nie mia on nastpcy, ktry mgby bez-porednio przej jego duszpasterskie obowizki (s. 413). Biskupi jednak z zasady umierali nie znajc swego nastpcy, a desygnacja za ycia poprzednika bya w prawie kocielnym od pocztku surowo potpiana. Normaln sytuacj byo te, e nowy biskup obejmowa urzd jaki czas po mierci i pogrzebie poprzednika.

    P. Urbaczyk snuje dalej niepoparte adnym dowodem rdowym przypuszczenia o wkada-niu do grobw innych hierarchw drewnianych substytutw przenonych otarzy, ktre miay si po prostu nie zachowa (s. 414). Jedyn przesanka jest tu kilka znanych przykadw wkadania miniaturowych kielichw i paten do kompletu brakuje tu przenonych otarzy, ale Autorowi to nie przeszkadza. Zastanawia jednak, e o ile zwyczaj skadania do grobu kielichw i paten jest bardzo dobrze powiadczony, o tyle otarze znamy tylko dwa.

    Dalszemu uwiarygodnieniu hipotezy suy prba wykazania, e w X wieku nie panowa jeszcze zwyczaj chowania chrzecijaskich wadcw porodku gwnej nawy (s. 415); kogo w tym czasie demonstracyjnie chowano porodku nawy gwnej, bo na pewno nie wadcw, jak wczeniej sugerowao wielu badaczy (s. 418). Autor zarzuca Krystynie Jzefowiczwnie, e odkryte przez siebie groby przypisaa Piastom, kierujc si takim wanie przekonaniem. W rzeczywistoci poznaska badaczka stwierdzia majc przy tym sporo racji e rodki naw gwnych kociow X i XI wieku budowanych w zasigu wpyww cesarstwa ottoskiego [suyy] jako kompletne nekropolie panujcych, fundatorw lub kocielnych przeoonych tych wity52. Autor dostrzeg wprawdzie, e po rodku nawy gwnej w Gandersheim zosta pochowany Henryk Ktnik (995), ale pomin inne analogie. Krl Henryk I zosta pochowany w 936 r. w przed otarzem w nawie gwnej w zaoonym przez siebie kociele w Kwedlinburgu53. Podwjny grb (msko-eski) odkryty w jednonawowym kociele NMP w Pradze i datowany na pierwsz poow X w. zawiera najprawdopodobniej szcztki czeskiego ksicia Spitygniewa i jego maonki54. Wadcy Danii od drugiej poowy X w. regularnie chowani s w kocioach: Harald Sinozby (zm. ok. 985) i Swen Widobrody (zm. 1014) w katedrze w Roskilde, ich nastpcy w innych wityniach (Winchester, Trondheim)55.

    Z drugiej strony Autor podkrela, e w Rzeszy w X w. w katedrach chowano gwnie bisku-pw. To prawda, ale analogia nie jest jednak trafna, gdy w Rzeszy byo okoo 40 biskupstw, a wadcy ottoscy wybierali na miejsce swoich pochwkw gwnie kocioy przez nich samych fundowane np. przyklasztorne. Pochwek Henryka II (zm. 1024) w katedrze bamberskiej nie jest tu wyjtkiem, gdy koci ten (jak i biskupstwo) by przez niego ufundowany56. Sigajc po najblisze nam analogie poabskie, Autor stwierdza, e na takie pochwki [w nawach gw-nych] zasuyli te pierwsi biskupi Brandenburga, Mini, Merseburga i ytyc (s. 418), ale to nieprawda, bo nie wszyscy oni byli chowani we wasnych katedrach. W katedrze minieskiej zosta pochowany dopiero biskup Eid w 1015 r. Pierwszy biskup Merseburga zosta pochowany w kociele w. Jana, a dopiero pniej przeniesiono go do katedry. Biskupi byli zreszt czsto chowani np. w nalecych do biskupstwa klasztorach lub we wasnych fundacjach. Nie byo co do tego w X-XI w. adnej reguy. I ta cz argumentacji, zbudowana na rzekomej wyjtkowoci domniemanych pochwkw pierwszych Piastw w katedrze poznaskiej, jest zatem chybiona. Reinterpretacja piastowskich pochwkw oparta jest zatem na zaoeniach, ktre nie znajduj potwierdzenia. Autor mg je z atwoci sam zweryfi kowa, gdyby wobec wasnych pomysw

    52 K. J z e f o w i c z w n a, Z bada nad architektur przedromask i romask w Poznaniu, Wrocaw 1963, s. 57.

    53 Widukind (I 41), s. 61: sepultum in basilica sancti Petri ante altare. Por. U. H a l l e, 936 Begrbnis Heinrichs I. 1936 die archologische Suche nach den Gebeinen in Quedlinburg und die NS-Propaganda, Mitteilungen der Deutschen Gesellschaft fr Archologie des Mittelalters und der Neuzeit 16, 2005, s. 15 n.

    54 I. B o r k o v s k , Kostel Panny Marie na praskm hrad, Pamtky archeologick 44, 1953, s. 129-200, tu s. 147 n.

    55 M. M l l e r - W i l l e, Knigsgrab und Knigsgrabkirche. Funde und Befunde im frhgeschichtlichen und mittelalterlichen Nordeuropa, Bericht der Rmisch-Germanischen Kommission 63, 1982, s. 349-413, tu s. 400 n.

    56 Dopiero wraz z pochwkiem Konrada II stworzono wasn nekropoli dynastii salickiej w katedrze w Spirze.

  • 202 Artykuy recenzyjne i recenzje

    wykaza chocia cz swego zmysu krytycznego, jaki potrafi najczciej susznie wykaza wobec cudzych konfabulacji.

    Osobnym problemem w ksice P. Urbaczyka jest specyfi czny sposb cytowania pogldw innych badaczy, ktrzy maj wspiera prezentowane pogldy. Autor wycina pasujce mu sfor-muowania z kontekstu, w ktrym dany cytat si pierwotnie znajdowa (i znaczy co innego), po czym wcza go w sw narracj, ale ju w nadanym przez siebie kontekcie, tak by potwierdza jego wnioski. Jest to praktyka nazbyt czsto stosowana, aby mona j uzna za przypadkowe przekamania. Pokazuje to kilka przykadw. Autor przyjmuje, e Jordan zosta mianowany przez Ottona I biskupem w Polsce na mocy plenipotencji udzielonych cesarzowi przez papiea Agapeta. Na poparcie cytuje Gerda Althoffa: Najwaniejszy przywilej papie Agapit [recte: Agapet DAS] przyzna Ottonowi osobicie: miao nim by pozwolenie na zakadanie biskupstw, gdzie sobie wadca zayczy (s. 239). W cytacie dokonano maej zmiany, opuszczajc sowo pono (miao nim pono by pozwolenie) i zmieniajc tym samym sens. Dalej Althoff stwierdza, e niezwyke i z punktu widzenia prawa kanonicznego bardzo problematyczne upowanienie papieskie dla Ottona faktycznie istniao, nie jest bynajmniej pewne57. Poniewa jednak P. Urba-czykowi potrzebne byo owo penomocnictwo, bez adnych wtpliwoci wskazuje je jako na fakt bezsporny, poparty autorytetem niemieckiego historyka. W innym miejscu Autor przypisuje mi podejrzenia, e Mieszko I z potomstwem i maonk wczeniej uzyskali gwarancje cesarskie w kwestii dziedziczenia wadzy w Polsce (s. 391). W rzeczywistoci nie wypowiadaem takich podejrze, a cytowany fragment pochodzi z wypowiedzi, w ktrej wskazuj, jakie byyby skutki przyjcia pewnej hipotezy, z ktr si nie zgadzam.

    X. ZAKOCZENIE

    Przemysaw Urbaczyk stara si wykaza, e nowe spojrzenie na najstarsze dzieje Polski jest utrudnione ze wzgldu na brak wsppracy midzy archeologami a historykami. Jego prace zarwno ta, jak i poprzednie maj nadrobi ten brak i pokaza wanie to nowe podej-cie, w ktrym obie dyscypliny bd si nie tylko wzajemnie uzupenia, ale bd traktowane rwnorzdnie. Czytelnik spodziewaby si od archeologa P. Urbaczyka pooenia nacisku na interpretacj rde archeologicznych, ale (podobnie jak w ksice poprzedniej) znajdziemy tu wyjtkowo mao archeologii58. Historyk ledzcy te wtki podejmowane przez Autora, ktre wymagaj przede wszystkim kompetencji (i erudycji!) historyka, stwierdzi, e ma niejednokrotnie do czynienia z (nie bjmy si tego sowa) amatorszczyzn, archeolog za zauway, e sposb interpretowania materiau archeologicznego jest w pewnych punktach wicej ni kontrower-syjny (grb Jordana), w innych za (archeologia grodziskowa) zaskakujco powierzchowny. Natomiast w sprawie postulowanego przez Autora czenia historii i archeologii, z ksiki nie wynika nic ponad to, co byo do tej pory znane. Doprawdy nie widz nowej jakoci, chocia jestem, podobnie jak P. Urbaczyk, od dawna przekonany, e t now jako uzyskamy gwnie dziki rdom archeologicznym.

    Historyk/archeolog, jak kady naukowiec, nie moe si obej bez wyobrani. S jednak granice, mniej lub bardziej wyranie, oddzielajce refl eksj naukow od nienaukowej P. Urba-czyk co rusz je przekracza, zapuszczajc si w sfer cakowitej fantazji. Z pewnoci nie wy-nika to z braku umiejtnoci krytycznej analizy cudzych pogldw, gdy w tym zakresie Autor wielokro da pozna swoje umiejtnoci. Okazuje si niestety cakowicie bezbronny wobec wasnych pomysw, z ktrymi najwidoczniej bardzo trudno mu si rozsta nawet wwczas, kiedy wystarczyo by odwoa si do cakowicie zdroworozsdkowej analizy, aby stwierdzi, e pozbawione s one dostatecznego wsparcia.

    Jedyn zalet ksiki jest jej niezamierzony walor dydaktyczny. Na jej przykadzie mona uczy studentw, jak popiech, wynikajca z tego powierzchowno, forsowanie na si tez kon-

    57 G. A l t h o f f, Ottonowie. Wadza krlewska bez pastwa, Warszawa 2009, s. 84.58 Zwrci na to uwag ju W. D u c z k o, rec. z Trudnych pocztkw Polski, Kwartalnik Historyczny

    117, 2010, nr 4, s. 115.

  • Artykuy recenzyjne i recenzje 203

    trowersyjnych (w tym gorszym znaczeniu tego sowa), a tym samym nonych medialnie, musi si odbi na naukowej jakoci wynikw bada. Moe niektrzy z modych adeptw wycign wniosek odwrotny i uznaj, e jest to wanie najlepsza droga do promocji wasnej pozycji w na-uce, gdy produkty rzetelnych i skrupulatnych bada nie zawsze s przez rodowisko waciwie doceniane. Dlatego jak sdz tego rodzaju produkty historiografi czne, jak omawiana ksi-ka, naley poddawa drobiazgowej analizie, a tym samym ukazywa ich rzeczywist warto poznawcz, zwaszcza, gdy ich autorzy przedstawiaj si lub s postrzegani jako reprezentanci bada postpowych czy bardziej zaawansowanych teoretycznie bd warsztatowo.

    Podczas lektury nieustajco powracao pytanie: jak ksika, ktra swoim poziomem nauko-wym tak znacznie odbiega (in minus) od przecitnej dla innych naukowych prac historycznych, przesza wszystkie procedury kwalifi kujce j do wydania w serii, pragncej uchodzi za presti-ow ze wzgldu na szczeglnie wysoki poziom naukowy? Jakie merytoryczne rekomendacje stay za wyrnieniem jej przez ministra MNiSW jako ksiki akademickiej roku 2013? To s dopiero prawdziwe tajemnice zwizane z Mieszkiem Pierwszym Tajemniczym.

    ANTONI GSIOROWSKI (Puszczykowo)

    NAD EDYCJ FONTES IURIS POLONICI

    [Ksiga kryminalna miasta Krakowa z lat 1554-1625, opracowali i wydali Wacaw U r u s z c z a k, Maciej M i k u a, Anna K a r a b o w i c z (Fontes Iuris Polonici, seria: Prawo Miejskie, t. I), Wydawnictwo Uniwersytetu Jagielloskiego, Krakw 2013, ss. XLII + 614.]

    I. KSIGA

    Foliant opatrzony w kancelarii rady miejskiej Krakowa tytuem Acta damnatorum seu male-fi ciorum alias smola jest najstarsz zachowan ksig sdownictwa kryminalnego teje rady1. Rejestruje ponad 260 spraw karnych toczonych przed sdem rady w latach 1554-1625, przy bardzo nierwnomiernym nasyceniu sprawami poszczeglnych lat (w ogle brak spraw nie wiemy, dlaczego z lat 1578 i 1579, 1589-1596, 1601, 1608, 1616-1621, 1623-1624). Wydawcy podnosz, e Ksiga jest te jednym z cenniejszych zabytkw kultury prawnej dawnej Polski (s. XIII). Dodajmy, e jeszcze w postaci rkopimiennej wykorzystywana bya przez badaczy marginesu spoecznego w nowoytnej Polsce2. Teraz otrzymujemy j w postaci drukowanej. To cieszy. Wydawcy publikuj Ksig jako pierwsze wydawnictwo w nowej, powoanej przez siebie serii wydawniczej (o niej niej), zapowiadajc jednoczenie kolejne edycje. Mona uzna, e wydanie niniejsze jest wic edycj wzorcow dla pozycji nastpnych, std potrzeba bliszego si jej przyjrzenia.

    Publikacj tekstu Ksigi poprzedzaj dwa autorskie wstpy3: Wacaw Uruszczak pisze o krakowskiej radzie miejskiej, uwypuklajc jej funkcje sdowe, omawia rkopis Ksigi, wresz-cie dokonuje charakterystyki zawartoci Ksigi i ocenia jej warto badawcz (s. XI-XX). Maciej Mikua przedstawia Zasady wydania rkopisu (s. XXI-XXIV). W pierwszym wstpie prno szuka informacji o miejscu przechowywania Ksigi. W opisie rkopisu (s. XIII) czytamy tylko, i znajduje si on w zbiorach Archiwum Miasta Krakowa. Gdzie owo archiwum si dzi

    1 Najstarsza zachowana ksiga sdownictwa kryminalnego sprawowanego przez wadze miasta Krakowa rozpoczyna si w 1360 r. i siga 1422 r. Zwana jest ksiga proskrypcji (liber proscriptionum). Wyda j czciowo Franciszek Piekosiski, ostatnio, w caoci Boena Wyrozumska pt. Ksiga proskrypcji i skarg miasta Krakowa 1360-1422, Towarzystwo Mionikw Historii i Zabytkw Krakowa (Fontes Cracovienses 9), Krakw 2001; tam te dzieje wczeniej