poza toruń nr 82

32
BEZPŁATNA GAZETA REGIONU TORUŃSKIEGO Jesteśmy też na facebook.com/pozatorun www.pozatorun.pl NR 82 | 13 LISTOPADA 2015 | ISSN 2084-9117 | NAKŁAD 30.000 EGZ. Gmina Łysomice 20 Impreza charytatywna dla 9-letniego Marcela Gmina Lubicz Przestrzegali na konferencji przed dopalaczami 23 *** Chełmża 19 Podsumowaliśmy jesienną run- dę w wykonaniu Legii *** Gmina Chełmża 18 Gmina przygotowuje się do Święta Niepodległości *** Gmina Zławieś Wielka Nastrojowe zaduszki w jazzo- wym klimacie 24 *** Gmina Wielka Nieszawka Dentyści przebadali dzieci z gminy 25 *** Cudem ocalona Dwaj wędkarze spod Aleksandrowa utonęli, bo byli nietrzeźwi i dodatkowo osłabili swoje serca napojami energetycznymi. Ich towarzyszka spędziła kilkadziesiąt minut w zimnej wodzie i wypłynęła tuż przy figurce Matki Boskiej. 12 O powołaniu do Narodowej Rady Rozwoju, skandalicznym sposobie przyznawania za- pomóg suszowych i możliwości wejścia do rządu rozmawiamy z Jerzym Zająkałą, wójtem gmi- ny Łubianka Telefonu od premier Szydło nie było

Upload: poza-torun

Post on 20-Feb-2016

861 views

Category:

Documents


0 download

DESCRIPTION

Poza Toruń nr 82

TRANSCRIPT

Page 1: Poza Toruń nr 82

BEZPŁATNA GAZETA REGIONU TORUŃSKIEGO Jesteśmy też na facebook.com/pozatorun

www.pozatorun.pl

NR 82 | 13 LISTOPADA 2015 | ISSN 2084-9117 | NAKŁAD 30.000 EGZ.

Gmina Łysomice

20Impreza charytatywna dla 9-letniego Marcela

Gmina LubiczPrzestrzegali na konferencji przed dopalaczami 23

***

Chełmża

19Podsumowaliśmy jesienną run-dę w wykonaniu Legii

***

Gmina Chełmża

18Gmina przygotowuje się do Święta Niepodległości

***

Gmina Zławieś WielkaNastrojowe zaduszki w jazzo-wym klimacie 24

***

Gmina Wielka NieszawkaDentyści przebadali dzieci z gminy 25

***

Cudem ocalonaDwaj wędkarze spod Aleksandrowa utonęli, bo byli nietrzeźwi i dodatkowo osłabili swoje serca napojami energetycznymi. Ich towarzyszka spędziła kilkadziesiąt minut w zimnej wodzie i wypłynęła tuż przy figurce Matki Boskiej. 12

O powołaniu do Narodowej Rady Rozwoju, skandalicznym sposobie przyznawania za-pomóg suszowych i możliwości wejścia do

rządu rozmawiamy z Jerzym Zająkałą, wójtem gmi-ny Łubianka

Telefonu od premier Szydło nie było

Page 2: Poza Toruń nr 82

pozatorun.pl 13 listopada 2015 r.2 FELIETON

F E L I E T O N

JACEKKIEŁPIŃSKI

Metropolia klecona fortelem

Red. Łukasz Piecykczeka na informacje

Kontakt pod numerem: 733 842 795

Masz dla nas temat?

stopka redakcyjna

Redakcja „Poza Toruń”Złotoria, ul. 8 marca [email protected] naczelnyRadosław RzeszotekRedaktor wydaniaKinga Baranowska Dział reportażu i publicystykiJacek Kiełpiński (GSM 723 030 103) Tomasz Więcławski (GSM 535 405 385)Dział informacyjnyŁukasz Piecyk,Aleksandra Radzikowska, Michał CiechowskiKulturaAleksandra Radzikowska, Michał CiechowskiZdjęcia Łukasz PiecykREKLAMAAleksandra Grzegorzewska (GSM 512 202 240), Agnieszka Korzeniewska (GSM 534 206 683),Małgorzata Kramarz (GSM 607 908 607), Karol Przybylski (GSM 665 169 292),Iwona Zuchniak (GSM 500 324 572)[email protected]ładStudio Poza ToruńDrukAgora S.A

ISSN 4008-3456Redakcja nie odpowiada za treść

ogłoszeń.***

Na podstawie art.25 ust. 1 pkt 1b ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim

i prawach pokrewnych Agencja Public Relations Goldendorf zastrzega, że dalsze rozpowszechnianie materiałów opubliko-wanych w “Poza Toruń” jest zabronione

bez zgody wydawcy.

Śluzę i pompownię w Czar-nowie, pomiędzy Toruniem i Bydgoszczą, otwierano uro-czyście (str. 24). Oficjele nie kryli jednak, że u genezy inwe-stycji tkwił błąd, polegający na dopuszczeniu do osiedlenia się blisko 2 tys. bydgoszczan na terenie powiatu toruńskiego, w gminie Zławieś Wielka, na zachodnim skraju Czarnowa. Gdyby nie oni, uniknięto by kosztownej inwestycji. A do-datkowo bolało, że zasiedlenie tego miejsca to prywatna inicja-tywa bydgoskiego biznesmena Mieczysława Rolirada, który na terenach zalewowych postawił osiedle „Nasze Dolina”. Oso-biście, wbrew temu, co mówi sam Rolirad, nie wierzę, by nie wiedział o tym, że to miejsce zalewowe. To wiedzą wszyscy jeżdżący drogą nr 80 między Bydgoszczą i Toruniem, ale fak-tem jest, że dostał odpowiednie pozwolenia. Zadziałał metodą faktów dokonanych. I to, wyda-je się, najbardziej drażni władze. Nikt nie lubi być stawianym pod murem. A tego z zimną

krwią dokonał Rolirad. Pozwo-liliście postawić tu domy? To teraz wyskakujcie z kasy i bu-dujcie zabezpieczającą budowlę hydrotechniczną!

Wszystkich kulisów tej spra-wy pewnie nie poznamy nigdy. Plotki będą się mnożyć, legenda narastać. Ale najważniejsze są skutki – w niezbyt jasnych oko-licznościach doszło do powsta-nia budowli podnoszącej zna-cząco poziom bezpieczeństwa przeciwpowodziowego na tere-nach pomiędzy miastami ska-zanymi na partnerstwo i zbliże-nie. Teraz tym szybciej pojawią się tam ludzie, a ich obecność w tym miejscu stworzy metro-polię, z którą nie radzą sobie politycy.

I jeszcze jedno. Prezy-dent Bydgoszczy Rafał Bruski w wywiadzie, którego mi udzie-lał jakiś czas temu, wspomniał, że metropolii bydgosko-toruń-skiej nie będzie, bo oba miasta dzielą tereny zalewowe. Na my-śli miał właśnie Czarnowo. Cie-kawe, co teraz powie?

F E L I E T O N

ŁUKASZPIECYK

Nowoczesny tabletgate

Polska powoli podnosi się po powyborczym kacu. Część zachlała z radości, inni pili na smutno. Jeszcze inni, mimo in-tensywnych prac nad zagłusze-niem wyników PKW, chodzili cały czas trzeźwi, bo jak tu się upić czymś, co ma mniej niż 5 procent. No ale zanim się po-lityczne lwy wprowadziły do sejmowych ław, wybuchła już pierwsza afera (Platforma może pozazdrościć tempa). W roli głównej bydgoski poseł Michał Stasiński z Nowoczesnej Ryszar-da Petru.

Otóż ów parlamentarny no-wicjusz został przyłapany na wyczerpującej grze na tablecie. Zdjęcie opublikował kampanij-ny profil Pawła Kukiza na Face-booku. I poszło, że złodziej, że darmozjad, że się ledwo świnia dopchała do koryta, a już nic nie robi. Sam zainteresowany wy-tłumaczył, że w chwili zrobienia zdjęcia trwała właśnie powtórka (podobno nudnego) szkolenia dla nowych posłów. A że Stasiń-ski nie w ciemię bity i wszystek wiedzę przyswoił za pierwszym razem, to pomógł córce w po-

konaniu kolejnego poziomu strategicznej gry. Na drugi dzień nawet zaczepił Kukiza, żeby się z nim rozmówić, ale nasz artysta sejmowy tak, jak nie ma pro-gram, tak nie miał pojęcia, że na Facebooku zwrócił uwagę posło-wi z Bydgoszczy. Obaj panowie są jednak muzykami i myślą o wspólnych występach. Nieofi-cjalnie wiemy, że mają grać pod szyldem “Piersi Ryszarda”.

Tablet, jak się okazuje, w pol-skiej polityce jest bardzo ważny. Przypomnijmy sobie zapośred-niczone wystąpienie prof. Gliń-skiego w sejmie. Przemawiał do posłów właśnie z tabletu. Oczy-wiście, gdyby nie prezes Kaczyń-ski, to nie byłoby to możliwe. Ktoś musiał w końcu go włączyć. Natomiast tablety dla posłów zakupione w 2012 roku koszto-wały 1,5 mln złotych. Podobno dzięki nim zaoszczędzono na papierze. Teraz posłowie mogą

wykupić urządzenia średnio za kwotę 10-krotnie mniejszą od ceny nowego tabletu. Wyceniła je specjalna firma (która pewnie też swoje zainkasowała). Urzą-dzenia, które nie zdobędą na-bywców, zostaną zniszczone ze względów bezpieczeństwa, bo zaprawieni w boju informatycy mogą odczytać skasowane dane Nic jednak nie stoi na przeszko-dzie, żeby poseł sprzedał później swój tablet i to z nawiązką bez patrzenia na względy bezpie-czeństwa.

Skoro jednak wykorzystu-jemy te tablety, to zupełnie nie rozumiem, czemu nie wykorzy-stać ich na szczycie na Malcie? Premier Czech mógłby przecież włączyć wideokonferencję z udziałem premier Ewy Kopacz i prezydenta Andrzeja Dudy. Tyl-ko komu przypadnie miejsce po lewej stronie ekranu?

Page 3: Poza Toruń nr 82

pozatorun.pl13 listopada 2015 r. 3REKLAMA

Page 4: Poza Toruń nr 82

RAPORT pozatorun.pl 13 listopada 2015 r.4

Wiele osób, które zja-dły zęby na szkolnic-twie, widzi problemy

w obecnym systemie. Niewielu przyznaje się, że było zwolennika-mi powoływania do życia gimna-zjów. Ale większość boi się także kolejnej zmiany. Ona może spo-wodować zwol-nienia nauczycieli, mętlik w głowach uczniów i pustki w portfelach ro-dziców. Bo prze-cież podstawa programowa znów ulegnie zmianie.

Andrzej Wal-czyński jest dy-rektorem Zespołu Szkół w Górsku w gminie Zławieś Wielka. W szkol-nictwie działa od ponad dwudziestu lat. Ma mieszane uczucia w stosun-ku do pomysłów Prawa i Sprawiedliwości, partii, która tworzy właśnie nowy rząd.

– Przede wszystkim nie mamy konkretnego projektu zmian – mówi dyrektor placówki w Gór-sku. – Jeżeli mamy likwidować gimnazja, to trzeba zastanowić się nad całym systemem. Prze-cież to sieć naczyń połączonych. Przypominam, że reforma z 1999

roku została rozmontowana tak naprawdę już kilka lat temu, kie-dy ostatecznie wygaszono dzia-łalność liceów profilowanych i przywrócono trzyletnie szkoły zawodowe.

Walczyński przyznaje, że zga-dza się ze stwierdzeniami, które zawarte są także w kilku opraco-waniach naukowych, iż poprzed-nia reforma nie wpłynęła pozy-tywnie na wyrównywanie szans wśród młodzieży, a problemy wy-chowawcze przeniosły się do klas szkoły podstawowej i zaczynają się w coraz młodszych roczni-kach. Jest jednak przeciwny gene-ralizacjom, bo widzi stabilizację w podległym mu gimnazjum,

w którym wiele kwestii się unor-mowało.

– Słyszę w telewizji, że mamy mieć do czynienia z systemem 4+4+4 – mówi Andrzej Walczyń-ski. – Tylko co z godzinami po-szczególnych przedmiotów, które spadają w czwartej klasie szkoły

podstawowej i trzeciej gimna-zjum? Przecież będzie ich mniej, więc stracą na tym nauczyciele. Nie ma też w naszej gminie fi-zycznej możliwości, żeby w Pę-dzewie czy Czarnym Błocie, przy obecnej bazie lokalowej, pomie-ścić osiem klas podstawówki. W naszym systemie co chwilę następują zmiany. Przecież roz-

porządzenia odnośnie nadzoru pedagogicznego też zmieniały się już wielokrotnie. Papierów do wypełnienia mamy teraz więcej niż w 1994 roku, kiedy zaczyna-łem pracę, a przecież informaty-zacja poszła bardzo do przodu. No i trzeba zadać pytanie: czy kończąc ośmioletnią podstawów-kę, uczeń miałby wypełniony obowiązek szkolny?

W Górsku Związek Nauczy-cielstwa Polskiego przeprowadził ankietę wśród nauczycieli. Orga-nizacja jest sceptycznie nastawio-na do projektów zmian. Wyniki ankiet jednoznacznie wskazują, że nauczyciele widzą pozytyw-ną rolę gimnazjum w systemie

i zmiany w jego funkcjonowaniu w ostatnich latach i nie uważają, że przywrócenie starego modelu

będzie korzystne.Zdecydowanie pozytyw-

niej nastawiona do zmian jest Honorata Żeglarska, dyrektor SP w Warszewicach.

– Od ośmiu lat nie pracuję w gimnazjum, więc trudno mi mówić o jego obecnym funk-cjonowaniu tylko na bazie moich doświadczeń – mówi dyrektor placówki. – Nato-miast gdy oddajemy dzieci kończące szóstą klasę do tych szkół, dobrze ukształtowane i pewne swoich możliwości, to zawsze robimy to z bólem serca. Często bowiem ro-dzice szybko przychodzą do nas i mówią, że bardzo długo zajmuje proces aklimatyza-

cji w nowym środowisku, gdzie znów trzeba przekonać do swoich zdolności, pokazać, co się potrafi. Pracowałam w szkole ośmiokla-sowej z radością i uważam, że był to dobry system.

Redukcji zatrudnienia wśród nauczycieli dyrektor SP się nie boi.

– Myślę, że bardziej nam za-graża niż demogra-ficzny niż planowa-na reforma – mówi Honorata Żeglar-ska. – Będzie to spore wyzwanie dla samorządów, żeby dobrze wyznaczyć obwody na danym terenie. Uważam, że wszystkie zmia-ny nam służą, bo wymuszają rozwój. To mobilizuje pra-cowników do jesz-cze cięższej pracy i staje się kolejnym, pozytywnym, bodź-

cem do działania. Bez względu na trudności organizacyjne takiego przedsięwzięcia polska szkoła się obroni. Nie mam co do tego wąt-pliwości.

Jacek Żebrowski miał do czy-nienia w swojej karierze z ośmio-klasową podstawówką, gimna-zjum i zespołem szkół. Widzi szansę w planowanych zmianach, ale podkreśla, że polskie szkolnic-two nieustannie poddawane jest jakimś zabiegom.

– Każdy kolejny rząd grzebie przy tym systemie – mówi Ja-cek Żebrowski. – To na pewno nie powoduje poczucia stałości – ani w uczniach, ani w rodzi-cach, a tym bardziej w nauczy-

cielach. Wprowadzenie gimna-zjów szesnaście lat temu nie było najszczęśliwszym rozwiązaniem. Nie udało się u nas, przynajmniej w warunkach wiejskich, wypra-cować możliwości przechodzenia dzieci między gimnazjami, jak to jest np. w Niemczech. Najczę-ściej młodzież trafia do tych naj-bliższych miejscu zamieszkania. Pomysł czteroletniego nauczania wczesnoszkolnego uważam jed-nak za zły. Przecież niedawno sta-nowisko ministerialne zmierzało w kierunku uczenia matematyki

już od najmłodszych klas szkoły podstawowej. Poza tym cztery lata z jedną, tylko jedną, nauczy-cielką, to chyba za długo.

Dyrektor ZS konkluduje, że patrząc od strony nauczycieli, lepiej byłoby chyba zostać przy obecnym systemie, ale dla rodzi-ców i dzieci lepsze mogłoby być przywrócenie ośmiu klas szkoły podstawowej i czteroletnich lice-ów. Krytykuje też dość otwarcie system testowy. Podobne o nim zdanie deklaruje również Hono-rata Żeglarska.

– Doprowadził on do tego, że szkoły, chociaż nie powinno się tego robić, porównuje się pod

względem wyników testów – mówi dyrektor SP w Warszewi-cach. – A przecież każda działa w innym środowisku. Szkoła win-na przede wszystkim uczyć życia i wychowywać, a nie być cyferką w tabelce z wynikami sprawdzia-nów. Coraz więcej dzieci trafia do nas z pewnymi deficytami i pro-blemami. Nie da się, jak oczeku-je się tego teraz, przyłożyć linijki i każdego ucznia odmierzyć.

A co na to wszystko przedsta-wiciele nauczycielskiej „Solidar-

ności”?– Mamy

nadzieję, że praktyka po-przedniego rządu, który nic z nami nie konsul-tował, ule-gnie zmia-nie – mówi S ł a w o m i r Liczkowski, przewodni-czący komi-sji między-zakładowej W o l n e g o Związku Za-w o d ow e g o

„Solidarność – Oświata” w Toru-niu. – Jeżeli mają zachodzić jakieś zmiany w systemie, to powinny być one szeroko konsultowane społecznie. Nauczyciele boją się o swój los i wcale im się nie dzi-wię. Może lepiej te pieniądze, które reforma pochłonie, wydać na walkę z problemami w gimna-zjach? Przecież samo przerzuce-nie dzieci z tych placówek do szó-stej i siódmej klasy nie sprawi, że problemy wychowawcze znikną.

Do debaty nad sytuacją w oświacie i oceny tego proble-mu przez uczniów, rodziców i sa-mych nauczycieli wrócimy.

System do demontażu?

Pomysł likwidacji gimnazjów wywołał znów ogólnonarodową dyskusję o edukacji. Reformę z 1999 roku rozmontowuje się od kilku lat. Czy powinniśmy wrócić do

modelu z ośmioletnią szkołą podstawową? Zapytaliśmy ekspertów

Tomasz Więcławski

Co dalej z gimnazjami? Czy w ramach nowej reformy znikną z polskiego systemu oświaty? Fot. ŁUKASZPIECYK

W naszym systemie co chwilę następują zmiany. Przecież rozporządzenia od-nośnie nadzoru pedagogicz-nego też zmieniały się już wielokrotnie

Andrzej Walczyński

‘‘

Pracowałam w szkole ośmioklasowej z rado-ścią i uważam, że był to dobry system

Honorata Żeglarska

‘‘[ ]71%nauczycieli ZS

w Górskuobawia się, że straci pracę

w wyniku planowanych zmian w oświacie

[ ]85%nauczycieli ZS

w Górskujest przeciwna twierdzeniu, że w gimnazjum nie moż-na wypracować dobrych wyników edukacyjnych

Page 5: Poza Toruń nr 82

5REKLAMApozatorun.pl13 listopada 2015 r.

Page 6: Poza Toruń nr 82

6 REGION pozatorun.pl 13 listopada 2015 r.

Ewenement na skalę świa-tową, skarb narodowy, a zarazem pośmiewisko.

Kuracjusze, tłumnie w sezonie odwiedzający okolice tężni, nie mogą zrozumieć, dlaczego muszą płacić za spacerowanie alejkami położonymi pod nimi, skoro ścią-ga się z nich opłatę środowiskową za przebywanie w uzdrowisku. – Tężnie to nie miasto? – pytają.

Otóż – nie. Tężnie do mia-sta nie należą. To gordyjski wę-zeł Ciechocinka. Problem numer jeden. Tężnie należą do spółki P r z e d s i ę b i or-stwo Uzdrowi-sko Ciechocinek, s p a d k o b i e r c y dawnej państwo-wej firmy o tej samej nazwie. Za komuny pieniądze na kosz-towne remonty kunsztownych konstrukcji szły z Warszawy, dziś spółka musi je wygospodarowy-wać sama. Na co nie ma szans – tężnie mają bowiem łącznie dwa kilometry długości, a remont 100 metrów kosztuje 2 miliony. Stąd od lat ponawiana propozycja pre-zesa PUC, Marcina Zajączkow-

skiego, by miasto przejęło tężnie. Bo też miasto na nich zarabia. To do miasta wpływają opłaty śro-dowiskowe i dotacje związane z działalnością uzdrowiskową – łącznie około 6 milionów rocznie. Miasto więc z tężni ma pieniądze, a PUC koszty. Dlatego, ratując się, spółka wprowadziła opłaty za przebywanie w pobliżu tężni. Że

to absurdalne, przyznają wszyscy. Absurd jednak poszedł o krok da-lej – miasto postawiło rząd ławek dwa metry za „płatnymi” ławka-mi PUC, na swoim terenie. Kura-cjusze od tego głupieją, ostatecz-nie śmieją się, a nawet jawnie kpią z Ciechocinka, który nie potrafi doprowadzić do normalnej sy-tuacji wokół swego największego

skarbu, jakim są tężnie właśnie. Zdaniem Pawła Kanasia, miej-

skiego radnego, PSL-owskie wła-dze miasta, które kiedyś odrzu-cały możliwość przejęcia tężni, unikały tego tematu jak ognia, zaczynają mięknąć. – Radni prze-konują bowiem od dawna, że to nasza wspólna sprawa – tłuma-czy. – Bez tężni nie ma Ciecho-

cinka. To miasto ma problem i musi go rozwiązać.

Sęk w tym, że tężnie to tyl-ko jeden z elementów układan-ki. Solanka ze słynnej fontanny „Grzybek”, czyli ujęcia nr 11, płynie podziemnym rurociągiem do tężni, przepływa przez nie, oddając część leczniczych soli do atmosfery (czego oczekują od uzdrowiska kuracjusze), a potem płynie do warzelni soli. Problem w tym, że cały proces nie jest w dzisiejszych czasach opłacalny. PUC, właściciel ujęć solanki, za-cząłby przeżywać okres prospe-rity, gdyby wyłączył „Grzybka”, uśmiercił tężnie, a żył ze swych sanatoriów i sprzedawania do in-nych podobnych placówek swojej solanki.

– Oczywiście, tego nie zrobimy – uspokaja Marcin Zajączkowski, prezes PUC. – Nie chcemy upad-ku miasta. Liczymy na to, że wła-dze się ockną i jakoś wspólnie ten

problem rozwiążemy. Nadzieja w inicjatywie Urzę-

du Marszałkowskiego, właściciela spółki PUC. Prowadzone są roz-mowy ustalające szczegóły powo-łania wspólnej instytucji kultury, która miałaby przejąć cały układ krwionośny uzdrowiska – od „Grzybka” przez tężnie, a nawet słynny, zamknięty przed wielu laty, basen solankowy, będący dziś w posiadaniu spółki Termy Ciechocinek, aż po warzelnię soli. Ruszyły zarazem starania o uzna-nie tężni za pomnik historii, co otwiera drogę do pozyskiwania nadzwyczajnych środków finan-sowych.

O szczegółach nikt nie chce w Ciechocinku rozmawiać. By nie zapeszyć. Jeśli nie uda się bowiem znaleźć rozwiązania – wrzód pęknie i Ciechocinek za-cznie się sypać.

Tężnie jak wrzody

Co dalej z symbolem Ciechocinka, najwięk-szym jego skarbem? Bez tych trzech drew-

nianych konstrukcji miasto nie byłoby uzdro-wiskiem. Straciłoby sens istnienia. Na razie traci twarz, bo od lat nie chce się do tężni

przyznać. Odpycha je od siebie.

Jacek Kiełpiński

Dwa rzędy ławek pod tężniami – płatnych Uzdrowiska i darmowych miasta – to symbol problemów z największym skarbem i symbolem Ciechocinka, którego władze miasta nie chcą przejąć, bo remont drewnianych konstrukcji jest bardzo kosztowny.

Fot. JACEKKIEŁPIŃSKI

‘‘ Bez tężni nie ma Ciechocinka. To miasto ma problem i musi go rozwiązać

Page 7: Poza Toruń nr 82

7REKLAMApozatorun.pl13 listopada 2015 r.

Page 8: Poza Toruń nr 82

8 WYWIAD pozatorun.pl 13 listopada 2015 r.

Będzie pan jednym z doradców prezydenta RP Andrzeja Dudy. To nobilitacja i spore wyróżnie-nie.

Tak, chociaż grono doradców jest szerokie. Stworzymy razem Narodową Radę Rozwoju. Nie jest to etat doradcy, bo takie są bodaj w kancelarii prezydenta dwa. Dodatkowo głowę państwa otacza kilka osób wykonujących tę funkcję społecznie. Jednym z pełnoprawnych osób na takim stanowisku jest prof. Andrzej Zybertowicz z Torunia. My sta-nowimy grupę konsultacyjno--opiniodawczą. Chociaż nie chcę umniejszać roli tego gremium. Trzy osoby z naszego wojewódz-twa zostały do NRR powołane. Oprócz mnie są to Piotr Cał-becki, marszałek województwa i prof. Aleksander Nalaskowski. Każdy z nas zastanawiał się, jakie oczekiwania ma prezydent, ale po kilku tygodniach funkcjonowa-nia tego ciała wiemy więcej. Prace ruszyły sprawnie, a w sekcjach działamy prężnie nad kolejnymi zagadnieniami.

Pan będzie zasiadał w sekcji Wieś i rolnictwo.

Dobór związany był z kompe-tencjami poszczególnych osób. Chociaż, mówiąc nieskromnie, do kilku sekcji mógłbym paso-wać, ale czasowo nie jestem w sta-nie tego zrobić.

Działalność NRR będzie ustruk-turyzowana?

W naszej sekcji jest koordy-nator. Funkcję tę zajmuje Bar-bara Fedyszak-Radziejowska. To struktura konkretna, jednak bez szczegółowych wytycznych odnośnie częstotliwości spo-tkania się. Widzę natomiast, że poszczególne działy zabrały się ochoczo do pracy. Na początek, przy okazji wręczenia nominacji, odbyła się debata, która wieńczy pewien okres prac w danej dzie-dzinie, dotycząca bezpieczeństwa zdrowotnego. Teraz planowane jest kolejne spotkanie. Liczymy, że teraz pochylimy się nad pro-blemami rolnictwa i rozwoju wsi.

Dlatego zabraliśmy się czym prę-dzej do pracy. Już raz spotkaliśmy się nawet w ramach sekcji.

Debatują Państwo w Warszawie?Tak. W Pałacu Prezydenckim.

Tam mamy sprzyjające warunki do takich spotkań. Sekretarzem NRR jest sekretarz stanu minister

Maciej Łopiński, który pomaga w organizacji pracy na miejscu. Każdy z nas może już także ko-rzystać ze skrzynek e-mailowych utworzonych na prezydenckiej domenie. Działa też biuro ds. NRR.

Od paru miesięcy mówiło się o tym tworze, ale chyba zaskocze-niem jest, że zaczął on działać tak szybko?

Nie jest to podmiot zupełnie nowy. Pierwszą NRR utworzył prezydent Lech Kaczyński. Miała ona jednak krótki byt, bo odbyły się dwie debaty. Przygotowywana

była trzecia, w sprawie zdrowia, ale prace prze-rwała katastrofa smo-leńska. To gremium ma uspołeczniać proces podejmowania decyzji politycznych – w sensie profesjonalnych. Nie chodzi o to, żebyśmy doradzali prezydento-wi w codziennym dzia-łaniu. Oczekuje się od nas pewnego wizjoner-

stwa i pogłębionych analiz, wa-riantów rozwiązania poszczegól-nych problemów. Mamy działać strategicznie. Jestem zbudowany, że znalazłem się w tak zaszczyt-nym gronie.

Rozwieje Pan moje wątpliwości.

W mediach jakiś czas temu poja-wił się Pan jako członek gabine-tu cieni Prawa i Sprawiedliwości pod przewodnictwem Piotra Glińskiego. To plotka czy praw-da?

Prawda, chociaż do minister-stwa się nie wybieram (śmiech). To był okres proponowanego rzą-du technicznego prof. Glińskiego. Poproszono mnie wtedy o przy-jęcie postawy eksperckiej w dzie-dzinie rolnictwa i rozwoju wsi. To był projekt, o czym wszyscy wiedzieliśmy, teoretyczny. Prawo i Sprawiedliwość chciało takim działaniem wykazać przygotowa-nia do rządzenia.

Teraz telefonu od Beaty Szydło nie było?

Nie było. Ale jestem przekona-ny, że są osoby bardziej kompe-tentne w tej dziedzinie.

Przemawia przez Pana skrom-ność.

W żadnej mierze. W tej kwestii nie mam wątpliwości. Tu trzeba ludzi o większym doświadczeniu.

Jak takich nie ma lub nie pasują do danej koncepcji, to bierze się tych z mniejszym. I pewnie by-śmy sobie z tym jakoś poradzili, ale telefonu nie było (śmiech) i go nie przewiduję. Czuję się spełnio-ny, doradzając prezydentowi.

Są kwestie dla Pana szczególne ważne, które chce Pan poruszyć w ramach NRR?

Naturalnie. Zacznę od strate-gicznych. Podstawową kwestią jest pozycja obszarów wiejskich w strategiach rozwojowych. Wi-dzę moją pracę tam jako moż-liwość zaprezentowania swoich doświadczeń. Trzeba zburzyć podejście dyfuzyjno-polaryza-cyjne, które zakłada skupienie na miastach, których dobrobyt ma pączkować na zewnątrz. Zawsze byłem przeciwnikiem takiego podejścia. Ubolewam, że na ob-szarze UE też dość mocno taki pogląd (sprzeczny z moim my-śleniem) był forsowany. To temat bardzo szeroki i wielowątkowy.

A sprawy obecne?Jest jedna kardynalna, a mia-

nowicie zbójecki sposób pomocy udzielonej przez rząd rolnikom, którzy ponieśli straty w wyniku suszy. To wymaga przynajmniej rozliczenia, jeżeli nie uzupełnie-nia działań. Na tym polu też za-mierzam działać. Już zacząłem rozmowy w naszej sekcji. Nie można takiego problemu rozwią-zywać po „partyjniacku” i prze-kazywać nieoficjalnych informa-cji o sposobie podejścia do tego problemu przez samorząd, przy-pomnijmy, sprzecznymi z oficjal-nymi wytycznymi. Tego nie wol-no zostawić.

Zakończmy ciekawostką. Gmina Łubianka jest chyba najliczniej reprezentowanym samorządem wiejskim w Narodowej Radzie Rozwoju.

(śmiech) Wójt tej gminy za-siada w tym gremium, a druga osoba – Piotr Całbecki – w niej mieszka. To swoisty rekord. Na pewno w przeliczeniu na jednego mieszkańca.

Telefonu od premier Szydło nie było

O powołaniu do Narodowej Rady Rozwoju, zadaniach do wykonania w tej grupie doradzającej prezydentowi RP, skandalicznym sposobie przyznawania zapomóg suszowych i możliwości

wejścia do rządu – z Jerzym Zająkałą, wójtem gminy Łubianka, rozmawia Tomasz Więcławski

‘‘ Stanowimy grupę kon-sultacyjno-opiniodawczą. Chociaż nie chcę umniejszać roli tego gremium

Page 9: Poza Toruń nr 82

9REGIONpozatorun.pl13 listopada 2015 r.

Berlin, Wyspa Tropikalna czy Lipsk – to tylko niektóre z miejsce doce-lowych jednodniowych wycieczek

do Niemiec. Bliskość naszego zachodniego sąsiada i dobre połączenia pozwalają na naprawdę ekscytujący wypad.

Takie wyjazdy mogą mieć różny charak-ter. Chcesz zabrać swoich pracowników na wycieczkę integracyjną? Teraz to możliwe. Z takiego pomysłu mogą także skorzystać grupy seniorów, wszelkiego rodzaju kluby i zespoły, szkoły czy też dowolne zorgani-zowane grupy. Wszystko to z pełnym wy-żywieniem. Podróż odbywa się nowocze-snym i komfortowym autobusem.

Jaki wygląda program takiej ekspreso-wej wycieczki? Jej organizatorzy mogą go zaproponować lub dostosować się do danej grupy. Jeśli turyści chcą zwiedzić Berlin i okolice, trasa będzie obejmowała najważ-niejsze miejsca. Jeżeli jedziemy z dziećmi, to także nie ma problemu. Nasze pociechy pod profesjonalną opieką zwiedzą berliń-

skie ZOO, a dorośli wybiorą się do bro-waru. W przypadku wyjazdu firmowego świetnym pomysłem jest spotkania z firmą z podobnej lub tej samej branży zaaranżo-wane przez organizatora. Taka propozycja nie dotyczy jednak tylko ludzi biznesu. Przy okazji wizyty w Niemczech można bowiem zorganizować spotkanie z dowol-ną grupą. Może to być np. mecz pomiędzy uczniami z Polski i Niemiec.

Z okazji zbliżających się świąt można wybrać się także na Jarmark Bożonaro-dzeniowy w Berlinie i do Aqua-Domu SEALIFE. Za jedyne 219 złotych mamy za-gwarantowane: dojazd, typowe, berlińskie posiłki, ubezpieczenie, polskiego przewod-nika oraz wszelkie bilety wstępu.

Chcesz wiedzieć więcej? Zadzwoń 694 694 035 lub sprawdź na portalu Facebook, jak może wyglądać Twoja wycieczka ht-tps://www.facebook.com/pages/Wyciecz-ki-do-Niemiec/810951842321198

Ekspresowa przygodaNiska cena, wiele atrakcji i świetna organizacja to ce-chy charakterystyczne jednodniowych wycieczek z Niemcem do Niemiec

Obszar na wschodzie po-wiatu toruńskiego stał się miejscem ogromnej in-

westycji Grupy Energa. Co roku z niepozornej wsi leżącej przy drodze krajowej numer 10 po-płynie prąd, który wystarczy dla 1600 gospodarstw domowych. Instalacja, szczególnie z lotu pta-ka, robi wrażenie.

Ten teren przez wiele lat raczej straszył, niż był symbolem nowo-czesności. Jego właścicielem był skarb państwa, bo w tym miej-scu planowano budowę wielkiej bocznicy kolejowej w związku z powstawaniem tamy na Wiśle we Włocławku. Były lata siedem-dziesiąte. Mieszkańcy pamiętają ten pomysł, chociaż było to daw-no temu. Potem przejęła go firma Energa, którą gmina prosiła kil-kakrotnie o uprzątnięcie śmieci z tego areału, bo porastał krzaka-mi i wiele osób zrobiło sobie tam

dzikie wysypisko.– Teren uprzątnięto, a póź-

niej Energa wpadła na pomysł, że właśnie w naszej gminie można wybudować największą w Pol-sce farmę fotowoltaiczną – mówi Zdzisław Gawroński, wójt gmi-ny Czernikowo. – Cieszymy się z tego powodu, bo realizacja ta-kiej inwestycji właśnie u nas jest dla samorządu doskonałą formą promocji.

Włodarz gminy wskazuje, że inwestor miał pełną przychylność w czasie prac na realizacją pomy-słu.

– Pomagaliśmy logistycznie przy uzyskiwaniu potrzebnych pozwoleń i decyzji środowi-skowych – informuje Zdzisław Gawroński. – Gmina skorzysta też na tej farmie finansowo. Ze wstępnych wyliczeń wynika, że do naszego budżetu co roku tra-fi z tytułu jej działalności ok. 200

tysięcy złotych. W formie podat-ków.

Co o inwestycji mówią jej po-mysłodawcy? Na stronie inter-netowej Energii znajdujemy in-formację, że „inwestycja o mocy blisko 4 MW jest elementem projektu Smart Toruń – pilota-żowego wdrożenia inteligent-nych sieci energetycznych przez grupę Energa, obejmującego modernizację sieci dystrybucyj-nej, wytwarzanie energii w źró-dłach odnawialnych, inteligentne oświetlenie uliczne oraz elementy zarządzania popytem przy udzia-le klientów”. Cały projekt koszto-wał będzie 81,6 miliona złotych, z czego ponad 19,6 miliona sta-nowi dofinansowanie od Narodo-wego Funduszu Ochrony Środo-wiska i Gospodarki Wodnej.

Pracownik Energi, oprowa-dzający nas po terenie farmy, wskazał, że prąd wytworzony

w tym miejscu trafia do sieci, więc nie można jednoznacznie wyszczególnić gospodarstw do-mowych, które będą nim zasi-lane. Energetyka fotowoltaiczna jest nadal w Polsce raczkującą ga-łęzią energetyki jako takiej, jed-nak prężnie się rozwija i stanowi coraz ważniejszą gałąź Odnawial-nych Źródeł Energii. Farma foto-woltaiczna w Wygodzie jest, bez-sprzecznie, największą inwestycją tego rodzaju nad Wisłą.

– Uruchomienie PV Czerni-kowo, największego obiektu tego typu w Polsce, podkreśla zaanga-żowanie Grupy Energa w rozwój odnawialnych źródeł energii – informuje Andrzej Tersa, prezes Energa SA. – Nasze działania na rzecz rozwoju i dywersyfika-cji polskiego sektora OZE, także w zakresie energetyki słonecznej, nabierają szczególnego znacze-nia w kontekście nadchodzącego

szczytu klimatycznego w Paryżu oraz związanej z nim intensyfi-kacji globalnej debaty na temat walki z globalnym ociepleniem. Fotowoltaika, jako jedno z naj-czystszych źródeł energii, może być elementem odpowiedzi na to wyzwanie.

Wielkość farmy wzbudza re-spekt, a zastosowane na tym te-renie technologie są przyjazne środowisku.

– Obserwujemy modę na od-nawialne źródła energii – mówi wprost Zdzisław Gawroński. – W naszej gminie także coraz więcej osób ma świadomość eko-logiczną na wyższym poziomie. W nowej perspektywie finanso-wania unijnego, w ramach róż-nych instrumentów, zamierza-my zrealizować kilka projektów z tego sektora. Także w ramach ZiTu.

Fot. Materiały prasowe

Solary po horyzontW Wygodzie w gminie Czernikowo działa od niedawna największa w Polsce farma

fotowoltaiczna. Na ok. 2,5 ha powierzchni zamontowano 16 tysięcy paneliTomasz Więcławski

Page 10: Poza Toruń nr 82

10 GĘSINA pozatorun.pl 13 listopada 2015 r.

Kojarzy się Pana nieodwołalnie z tą akcją. Spodziewał się Pan po sied-miu latach aż takich tłumów, takiej popularności tej imprezy?

Faktycznie, wypaliło niesa-mowicie. Pomysłodawcą takiego właśnie powrotu do tradycji jest Wojtek Zaguła z SOS Music, który zaproponował przed laty pomoc w zakresie wymyślenia produktu pro-mującego region. I to był naprawdę strzał w dziesiątkę. Ale powodem nie była wcale gęsina, choć sko-jarzenie z instytutem w Kołudzie Wielkiej, skąd pochodzą znane na całym świecie gęsi, jest oczywiste. Chodziło po pierwsze o znalezienie sposobu na wspólne świętowanie Niepodległości.

Wskazaliście ludziom, co jeść tego dnia. Amerykanie czczą swoje święto indykiem...

Właśnie. Kiedyś tego dnia gę-siny się nie jadło. Ale wracając do naszej staropolskiej tradycji - gęsi-na kojarzy się z tym okresem roku i świętem św. Marcina. Bo to jest ta najwłaściwsza pora na jedzenie gęsi. Jest o tej porze roku utuczo-

na... W naturalny sposób, dodajmy, bo sztuczny tucz w Polsce jest za-broniony prawem. Teraz gęś jest po prostu najsmaczniejsza i taką pozo-staje aż do Bożego Narodzenia.

A znał Pan smak gęsiny wcześniej?Jadłem gęsinę w domu, gdy

byłem małym chłopakiem. Moja mama w naszym ogródku pasła gęsi. Ale na to konkretne święto nie było u nas zwyczaju jedzenia jej.

Czyli, udało się stworzyć tradycję. A jak ta nowa, świecka tradycja rozchodzi się po kraju?

Po tych siedmiu latach chyba nie ma już miejsca w Polsce, gdzie gęsina nie byłaby znana i kojarzona z naszym regionem. Gdziekolwiek jadę, na konwenty marszałków, różne spotkania w innych regio-nach - wszędzie "gęsina na św. Mar-cina" to zasadnicze skojarzenie z naszym województwem. Jak gdzieś podają gęsinę, to pewnie ma to jakieś związki z kujawsko-pomor-skim...

Tworząc markę udało się zarazem

sprawić, że gęsina stała się dostęp-na.

Nastąpiła mała rewolucja w świecie drobiarskim. Jedni hodow-cy są zadowoleni, inni nie, bo gęś wypiera inne produkty. Kiedyś, fak-tycznie gęsiny w sklepach nie było. Wszystko, co produkowano, szło

na eksport do Niemiec, a w Polsce w zasadzie nie było dostępne. Teraz gęś jest w każdym sklepie, jest coraz tańsza, myślę, że na kieszeń każde-go człowieka, a statystycznie efekt taki, że już o kilka tysięcy procent wzrosło spożycie gęsiny w kraju.

Pan w jakiej postaci gęś jada? Zdecydowanie preferuję gęś

pieczoną w całości. W gęsiarce, ta-kim specjalnym naczyniu. Do tego, oczywiście, sól, majeranek, jabłko...

Czyli tradycyjnie. A te wszystkie gęsie wynalazki: mięsko, pipek?

Ooo, gęsi pipek jest super, na pewno smaczna rzecz. Kto nie spróbował, ten niech żałuje. No i oczywiście półgęsek... Ale to już najwyższa liga. Naprawdę trzeba wiedzieć, jak go zrobić.

Sam Pan tę pieczoną gęś przyrzą-

dza?Tak. Ja zawsze piekę gęś. Zresz-

tą dziś też, oczywiście, mamy ją na obiad. Zaraz jadę z rodziną do domu. Rano już wstawiłem, powin-na być dobra...

Właśnie, czas na obiad, który ma być w to święto najważniejszy.

Taki uroczysty obiad sprawia, że jego uczestnicy, w tym dziecia-ki, wiedzą, że mamy właśnie świę-to narodowe, bo po prostu przy stole się o tym dziś rozmawia. Tak jak jest karp na Wigilię, tak na to święto geś. I to już przyjmuje się w całym kraju. A mało tego - takie świąteczne ucztowanie kojarzy się z województwem kujawsko-pomor-skim, bo Kołuda, bo kujawsko-po-morska gęsina na św. Marcina, bo ten Festiwal Gęsiny w Przysieku...

Czyli, dwie pieczenie na jednym ogniu.

I o to nam chodziło.

Fot. Piotr Gołębiewski, Jacek Kieł-piński, Łukasz Piecyk

Podczas Festiwalu Gęsiny w Przysieku, w trakcie pokazu Magdy Gessler, z marszałkiem Piotrem Całbeckim, jednym z pomysłodawców i promotorów akcji „Kujawsko-pomor-

ska gęsina na św. Marcina”, rozmawia Jacek Kiełpiński

Gęś a sprawa Polska

Swoje sposoby na gęsinę specjalnie dla mieszkańców województwa kujawsko-pomorskiego zaprezentowali Tomasz Jakubiak oraz Magda Gessler.

Gęsina to nie wszystko. W Przysieku można było spróbować wielu tradycyj-nych wyrobów.

Festiwal Gęsiny organizowany przez Urząd Marszałkowski przyciąga coraz więcej osób.Nie zabrakło muzyki. Publiczności zgromadzonej w Przysieku zaprezentował się zespół Georgian Voices z Gruzji.

Ooo, gęsi pipek jest super, na pewno smaczna rzecz. Kto nie spróbował, ten niech żałuje.

Piotr Całbecki

‘‘

Page 11: Poza Toruń nr 82

11REKLAMApozatorun.pl13 listopada 2015 r.

Page 12: Poza Toruń nr 82

12 REPORTAŻ pozatorun.pl 13 listopada 2015 r.

Cudem ocalona

Dwaj wędkarze spod Aleksandrowa utonęli, bo byli nietrzeźwi i dodatkowo osłabili swoje serca napojami energe-tycznymi. Ich towarzyszka spędziła kilkadziesiąt minut w zimnej wodzie i wypłynęła tuż przy figurce Matki BoskiejRadosław Rzeszotek

Gapie zbiegli się z najdal-szych okolic, żeby zo-baczyć, czy strażakom

wreszcie udało się odnaleźć tych dwóch topielców. Który wypły-nie pierwszy? Konrad czy Jarek – kuzyn czy narzeczony Natalii, ostatniej osoby, która widziała ich obydwu żywych. Gdy nad brzegiem jeziora od rana do zmroku zmieniały się grupki gapiów, Natalia wrzucała na Fa-cebooka zdjęcia z ukochanym Jarkiem. Z prośbą o jakikolwiek kontakt: Jarek może być w szo-ku. Każda informacja jest ważna, tylko nie żartujcie sobie.

Pod Aleksandrowem Kujaw-skim w sklepach, szkołach, przy urzędach i w przychodniach, ludzie wciąż o tym mówią. O dwóch facetach, którzy wybra-li się z dziewczyną na ryby. Tu, niedaleko, na jezioro w Ostro-wąsie.

* * *

Jezioro Plebanka, 8 listopada, wczesne popołudnie. Wieje jak cholera. Obok sklepu przy dro-dze do Sanktuarium Matki Bożej Ziemi Kujawskiej zatrzymuje się opel. Zza kierownicy wysiada długowłosa blondynka.

– Kupiła u nas cztery napo-je energetyczne albo nie, chyba sześć... – mówi sprzedawczyni w sklepie w Ostrowąsie w po-bliżu Sanktuarium. – Ona była trzeźwa, ale ci dwaj, co z nią przyjechali, mieli wypite. Było widać.

Kilka godzin później Natalia zeznała policji, że jej kuzyn Kon-rad oraz narzeczony Jarek wypili wspólnie pół litra wódki.

– Czyli zero siedem... – uśmie-cha się smutno sprzedawczyni. – Pół litra na dwóch? W Polsce każdy wie, że to przecież nic. Zresztą ci dwaj, to nie byli jakieś dzieciaki. Chłopy jak się patrzy! Nie wierzę, że nie chcieli się roz-grzać przed łowieniem.

Ryby jednak tego dnia nie brały. Jakby schowały się przed falami i silnym wiatrem. Za to jezioro rozkołysało się porząd-nie. Konrad wstał, żeby rozplątać żyłki, gdy w burtę uderzyła fala. Łódka przechyliła się i najpierw nabrała wody, a chwilę później poszła na dno.

– Na powierzchni unosiły się jeszcze wędki i Konrad chciał je zabierać, ale Jarek krzyknął do niego, że ma je zostawić i płynąć do brzegu – szlocha Natalia Fali-gowska. – I oni popłynęli w jed-ną stronę, a ja w drugą...

Tylko Natalia wie, co stało się później. Kiedy przestała widzieć bądź słyszeć narzeczonego i ku-zyna? Nie jest w stanie określić. Twierdzi, że płynęła do brzegu przez około pół godziny. Dla-czego Jarek i Konrad popłynęli w inną stronę?

– Wybrali krótszą trasę – uważają strażacy, którzy prze-szukiwali dno i brzeg Jeziora Plebanka. – Nie wiadomo, dla-czego ona popłynęła w zupełnie inną stronę. W kierunku kościo-ła, a nie do najbliższego brzegu. Wydawałoby się, że chłopaki po-stąpili rozsądniej...

Do brzegu nie dopłynął ani Jarek, ani Konrad.

* * *

– Bo ona do Maryi Przenaj-

świętszej płynęła! Wiecie, gdzie wyszła na brzeg? – nachyla się nad uchem starszy mężczyzna, znany w Ostrowąsie jako ten, który podczas mszy najgłośniej zawsze śpiewa. Nazywają go tu „Chórzysta Tomasz”. – Przy fi-gurce w wodzie. Bo to dziewczy-na porządna jest, jedna jedyna z nich była trzeźwa, tego świń-stwa do ust nie bierze, to ją Mat-ka Boska ocaliła. A wy co? Tylko na tego trupa czekacie, żeby było o czym przy wódzie gadać, wy, pijaki, ścierwa jedne...

Odwraca się, idzie do domu. Po drodze żegna się dwa razy – przy krzyżu i przy ogrodzie sanktuarium.

– Boga w sercu nie mają... – burczy pod nosem. – A to święte miejsce przecież.

Gapie nie odwrócili głów w stronę Chórzysty Tomasza, nie spojrzeli też na sanktuarium. Patrzyli przez cały dzień na taflę jeziora i sunącą po niej powoli łódkę z sonarem i bosakami.

– Ktoś tu już nas pytał, czy

przypadkiem to nasze jezioro nie jest pechowe – mówi ktoś z gru-py gapiów, grzecznie czekającej przy biało-czerwonej taśmie od-dzielającej strefę pracy strażaków od widowni. – Ale ludzie zaczę-li się topić dopiero w latach 90. Najpierw jeden chłop, a potem drugi. Ale faktycznie, utopili się w podobny sposób. Spadli z łód-ki i nie dopłynęli do brzegu.

* * *

Jakim cudem Natalia zdo-łała się uratować, nikt nie jest w stanie wyjaśnić. Powinna wpaść w hipotermię, czyli wy-chłodzenie organizmu, opaść z sił i utonąć.

– Nie ma się co dziwić, że człowiek, który walczy o życie, myśli tylko o sobie – mówią strażacy z Państwowej Staży Pożarnej w Aleksandrowie Ku-jawskim. – Niestety, ta śmierć to przede wszystkim wina samych ofiar. Nie tylko pili alkohol, ale jeszcze dodali do tego napoje

energetyczne. Dla funkcjono-wania serca, zwłaszcza w takiej sytuacji, to po prostu zabójstwo.

Ocalała dziewczyna długo nie mogła pogodzić się z myślą, że jej narzeczony i kuzyn nie żyją. Jeszcze w trakcie poszukiwań wrzucała na Facebooka zdjęcia z ukochanym Jarkiem, prosząc internautów o jakąkolwiek in-formację. Miała nadzieję, że wy-dostał się na brzeg, jest w szoku i dlatego do nikogo się nie ode-zwał.

– Biedula ta Natalia... – mówi Chórzysta Tomasz, modląc się pod pomnikiem Jana Pawła II przy sanktuarium w Ostrową-sie. – Zobaczcie, jakie ma dobre serce. Wciąż myśli tylko o tych, którzy ją zostawili... Ani ku-zyn, ani przyszły mąż nawet nie spróbowali jej pomóc, a przecież musieli widzieć, że płynie w złą stronę, do dalszego brzegu... Oni ją zostawili. I Matka Boska ich pokarała.

Temperatura wody w jeziorach obecnie waha się między 8 a 10 stopni. Przy takiej pogodzie osoba nie wytrenowana maksymalnie może wy-trzymać w wodzie 10 minut. W niedzielę oprócz tego, że temperatura wody była niska, to jeszcze wiało. Ogromną wolę życia trzeba mieć, aby móć w takich warunkach wytrzymać dłużej niż 10 mi-nut.

Aleksander Mackowski, prezes WOPRu w Bydgoszczy

‘‘

Page 13: Poza Toruń nr 82

13REKLAMApozatorun.pl13 listopada 2015 r.

Cudem ocalona

Page 14: Poza Toruń nr 82

14 KULTURA pozatorun.pl 13 listopada 2015 r.

1 na 1 z widzemZbliża się jubileuszowa 30. edycja Toruńskich Spotkań Teatrów Jednego Aktora. Kto w Baju Pomorskim najlepiej przeniesie widzów do swojego świata? Odpowiedzi można szukać tam w dniach 20-22 listopada

Obroni się tylko ten, kto posiada talent, bo mono-dramy to dla aktora test

najwyższej próby. Albo wciągnie widza w swoją opowieść i inte-rakcję, albo ten będzie rozmy-ślał o niedzielnym rosole. Warto jednak zaryzykować, chociaż dla artystów, którzy już niedługo przyjadą do Torunia, pewnie z ryzykiem nie ma to wiele wspólnego.

Festiwal swoim występem otworzy 20 listopada Krzysz-tof Gordon. „Śmieszny sta-ruszek” to monodram na podstawie tekstu Tadeusza Różewicza o refleksji na te-mat starości. Wstydzimy się jej, nie chcemy dostrzegać, czasem napełnia nas lękiem. A może warto wsłuchać się w to, co mówią ci, których prawdy życiowe to po prostu doświadczenie?

- Widziałam już Krzysztofa Gordona na scenie, podobnie jak Jacka Poniedziałka, który tego dnia wystąpi z monodramem „Wraki” – mówi Barbara Kamiń-

ska, kierownik realizacji TSTJA. – To mistrzowie. Gwarantują spotkanie ze sztuką najwyższej próby.

„Wraki” to dramatyczna i po-ruszająca historia życia Edwarda Carra. Widz poznaje go w domu pogrzebowym. Czuwając nad trumną z ciałem żony, Edward

próbuje „wyspowiadać się”, opo-wiedzieć o sobie i swoich naj-bliższych. O plotkach, seksie, wspólnym biznesie, kłamstwie, soli życia. To historia mężczyzny, który szukając matki odnalazł

miłość życia, a pytanie o tabu ka-zirodztwa to próba zmierzenia się teraźniejszą wersją mitu o Edypie.

W sobotę 21 listopada wie-czór monodramem „Letnie małżeństwo” otworzy Maria An-drzejczyk. Jako Kaśka, kurpianka mazurska, opowie widzom swoje siedmiotygodniowe małżeństwo ze szlachcicem. Mezalians z po-lityką, historią i absurdem w tle o niedopasowaniu i rządach za-ściankowych polityków. Mateusz Deskiewicz w „Być jak Charlie Chaplin” zmierzy się zaś z legen-dą. Scenariusz Piotra Wyszomir-skiego zestawia ze sobą i kon-frontuje współczesnego aktora z mistrzem kina niemego. Widz nie może liczyć na oczywistość, bo podobno nawet w konkursie na sobowtóra mistrza sam Char-lie Chaplin zajął dopiero trzecie miejsce.

- Na dużej scenie wystąpi też Wiesław Komasa z „Różewi-czograniem” – dodaje Barbara Kamińska. – I w tym przypadku nazwisko aktora wystarczy za od-powiednią recenzję. Kolejny raz

zmierzy się z poezją, a tęsknotę spróbuje odkryć na nowo w twór-czości Tadeusza Różewicza.

Słowacki aktor Peter Cizmar odkryje zaś na nowo „Makbeta”, który cierpi i próbuje zmierzyć się z własnym umysłem. Czy jest mordercą, czy to tylko pro-jekcja jego myśli? Czy uda mu się oddzielić rzeczywistość od iluzji? Aktor sprowokuje śmiał-ków do zabawy intelektualnej. Na widowni warto znaleźć się również trzeciego dnia festiwalu, bo najpierw Marta Czaplewska z „HM, HM!” będzie próbowała zaczarować przybyłych gości, by za chwilę odczarować mogła ich Joanna Wawrzyńska monodra-mem „Rajcula warzy”. Okaże się, czy prawdziwy archetyp śląskiej gospodyni istnieje i czy warto go-tować, jeśli nie ma dla kogo…

Aleksander Rubinovas jako przedostatni zmieni optykę pa-trzenia na świat. „Koba-Stalin” to historia przedstawiona z perspek-tywy Fudzi - przyjaciela dyktato-ra. To opowieść o tym, w co może przerodzić się strach, nierzadko przyczyna największych zbrod-ni i współczesna wersja powie-dzenia: „uchowaj od przyjaciół, z wrogami poradzę sobie sam”. Jubileuszową edycję zakończy monodramem „DIVA Show” Ka-mil Maćkowiak. Trzonem spek-taklu jest poszukiwanie własnej tożsamości płciowej. Narcyz ze zdiagnozowanym „borderline” marzy o estradowym sukcesie i poklasku. Z tej fantazji rodzi się jego własna kreacja Tiny Turner. Ten spektakl ma też drugie dno, ale żeby się o tym przekonać, trzeba wybrać się do teatru.

W zeszłym roku jeden z monodramów odbył się na parkin-gu podziemnym teatru

Fot. ŁUKASZ PIECYK

Aleksandra Radzikowska

‘‘To mistrzowie. Gwarantują spo-tkanie ze sztuką najwyższej próby.

Page 15: Poza Toruń nr 82

15CAMERIMAGEpozatorun.pl13 listopada 2015 r.

Page 16: Poza Toruń nr 82

16 pozatorun.pl 13 listopada 2015 r.

Wielkie święto operato-rów”, czyli 23. edycja Międzynarodowego

Festiwalu Sztuki Autorów Zdjęć Filmowych Camerimage odbę-dzie się w dniach 14-21 listopa-da w Bydgoszczy. Wśród gwiazd kina spotkać będzie można m.in. Chris Mengesa, autora zdjęć do słynnych „Pól śmierci” oraz „Mi-sji”, Waltera Murcha, montażystę takich dzieł jak „Czas Apokalip-sy” oraz „Angielski pacjent”, czy znanego całemu światu polskiego reżysera Jerzego Skolimowskie-go, autora głośnych ostatnio „11 minut”. Zaproszenie na Festiwal przyjął również muzyk Bryan Adams, który festiwalowym go-ściom zaprezentuje nieznane do tej pory oblicze.

Choć większość gości festi-walu nie skupia na sobie świateł reflektorów, a częściej stoją za kamerą, to właśnie tu, w Mieście nad Brdą, czerwony dywan przy-gotowano specjalnie dla nich. Od soboty, przejdzie po nim ponad pół tysiąca gości, w tym laureaci największych nagród kina.

Goście i warsztaty

Zaproszenia na Camerimage 2015 przyjęli najwięksi twórcy światowej sztuki filmu i nie tylko. W blasku fleszy przejdzie Bry-an Adams, kanadyjski muzyk i... fotograf. Przed Operą Nova po-jawią się także twórcy polskiego kandydata do Oscara 2016 - Jerzy Skolimowski oraz Wojciech Me-cwaldowski, twórcy filmu „11 mi-nut”. Z widzami Festiwalu spotka się także Łukasz Żal, twórca zdjęć do oscarowej „Idy”. Nie zabraknie również stałych gości - Roberta Więckiewicza oraz Sławomira Idziaka, laureata Nagrody za Ca-łokształt Twórczości Camerima-ge 2013, twórcy zdjęć do „Heli-koptera w ogniu”, który ostatnio współpracował z Natalie Portman nad jej reżyserskim debiutem.

Światowej klasy twórcy gosz-czący w Mieście nad Brdą za-walczą o prestiżowe nagrody w 11 konkursach festiwalowych. Najważniejszym z nich będzie Konkurs Główny, w którym przy-znane zostaną Złota, Srebrna oraz Brązowa Żaba. Studenci, których

dzieła zakwalifikowały się do konkursu etiud studenckich za-walczą o Złotą Kijankę.

Camerimage 2015 będzie tak-że doskonałą okazją, aby chwycić za kamerę. A wszystko za spra-wą organizowanych warsztatów filmowych. Wśród nich odbędą się się Warsztaty ARRI, podczas

których na profesjonalnym pla-nie zdjęciowym studenci uczyć się będą rzemiosła od najbardziej uznanych filmowców świata.

- Jednym z nich będzie tak-że Sławomir Idziak, polski autor zdjęć pracujący dla Hollywood - informuje Dariusz Kuźma, rzecz-

nik Camerimage 2015. - Przy współpracy ze szkołą filmową z Helsinek, po-prowadzi seminarium dla studentów. Jednocześnie będzie to okazja do zapre-zentowania najlepszych etiud studenckich powsta-łych w tej szkole.

Adams i Miller w Toruniu

Organizatorzy 23. edy-cji Festiwalu Camerima-ge przygotowali nie lada

atrakcję także dla mieszkańców Torunia. W Centrum Sztuki Współczesnej „Znaki Czasu” swoją wystawę zdjęć otworzy Bryan Adams. W Galerii Tumult będzie zaś można podziwiać foto-grafie autorstwa Sandro Millera, który do realizacji niezwykłego projektu fotograficzno-filmowe-

go zaprosił wybitnego amerykań-skiego aktora, laureata nagrody specjalnej Camerimage w 2001 roku, Johna Malkovicha.

Organizatorzy wydarzenia za-dbali o międzymiastową komu-nikację, ułatwiającą przemiesz-czanie się pomiędzy Toruniem a Bydgoszczą podczas festiwalo-wego tygodnia. Dla wszystkich, którzy zechcą poznać twórczość Adamsa i Millera będzie dostęp-ny Camerimage Artbus - darmo-wy autobus.

Pół tysiąca operatorów

- W tym roku odnotowaliśmy rekord, jeżeli chodzi o nadesła-ne na Festiwal filmy - zaznacza rzecznik Camerimage. - Otrzy-maliśmy prawie dwa tysiące zgło-szeń z ponad czterdziestu krajów z całego świata.

Wśród blasków fleszy przej-dzie pół tysiąca operatorów filmo-wych, tyle samo przedstawicieli branży filmowej oraz ośmiuset studentów z całego świata. Orga-nizatorzy spodziewają się wydać cztery tysiące akredytacji.

Festiwal Camerimage to uni-kalna impreza, podczas której

tworzy się wyjątkowa, filmowa atmosfera, technologia spotyka się ze sztuką. Program 23. edycji Festiwalu dostępny jest na ofi-cjalnej stronie internetowej www.camerimage.pl.

Filmy i bilety

23. edycja Międzynarodo-wego Festiwalu Sztuki Autorów Zdjęć Filmowych Camerimage odbywać się będzie w czterech miejscach Bydgoszczy. Oficjal-ne uroczystości - gala otwarcia i zamknięcia - oraz projekcje fil-mów odbędą się w Operze Nova. Spotkania z artystami, warsztaty oraz pozostałe pokazy filmowe, w tym liczne premiery, odbywać się będą w Miejskim Centrum Kultury - Kino Orzeł oraz w Mul-tikinie. Centrum Warsztatów fil-mowych zlokalizowane zostanie w Wyższej Szkole Bankowej przy ul. Marcinkowskiego.

Bilety na filmy prezentowane w Multikinie dostępne będą w ka-sach kina, w cenie 10 zł, w Operze Nova od 5 do 20 złotych. Całod-niowe bilety wstępu to koszt 70 złotych.

Gwiazdy Hollywood nad BrdąLaureaci Oscarów, najnowsze filmy i warsztaty z najlepszymi

twórcami kina na świecie - tak zapowiada się Camerimage 2015

Gala Otwarcia bydgoskiego festiwalu odbędzie się tradycyjnie w Operze Nova. Jak co roku wydarzenie zainauguruje Grażyna Torbicka. Fot. SZYMON GOSLAWSKI/ NATALIA MENTKOWSKA

Współpraca z Portman była wyzwaniem

Festiwalowi Camerimage towa-rzyszy Pan od samego początku.

Bydgoszcz kocha kino i festi-wale. Jest to najlepsze światowe święto dla operatorów i twórców kina. Podkreśla ono szczególną rolę twórczą młodego pokolenia. Ukazuje najwybitniejsze filmy od strony estetycznej i wizualnej. Bydgoskie święto to doskonała okazja do przeprowadzenia wy-kładów, warsztatów oraz semi-nariów dla studentów z całego świata.

O czym młodzi twórcy na semi-narium dowiedzą się od Pana?

Będę mówił o problemach z debiutem filmowym. W każdej produkcji znaleźć można zarów-no zalety, jak i wady. Z dużego ego nie ma wielkiej twórczości,

a ono tę pracę tamuje. Ego jest warunkiem powstania sztuki, jednak aby spełniało ono swoją rolę, musi być połączone z wrażli-wością - swoją i innych artystów.

Praca z kamerą, przy zdjęciach filmowych, wymaga rzemiosła?

Indywidualny talent zawsze musi być poparty wiedzą. Jest to zawód, w którym łączy się wiedza techniczna i inżynieryjna. Ważna jest także inspiracja, czyli indy-widualny talent danego artysty. Zawód ten jest bardzo rozległy, ponieważ operator sam nie decy-duje o kształcie wizualnym filmu. Współpracuje z reżyserem i waż-ne jest, aby między nimi była har-monijna współpraca.

Skoro jesteśmy przy współpracy,

jest Pan "ojcem" debiutu reżyser-skiego Natalie Portman.

Bałem się tego przedsięwzię-cia. Gwiazdy filmowe potrafią pokazać swoje humory. Natalia była inna. Jest cudownym czło-wiekiem, a spotkanie i praca z nią była dla mnie jednym z najlep-szych doświadczeń w mojej pro-fesjonalnej karierze. Najlepszym tego przykładem jest fakt, iż na moje zaproszenie przyjechała we wrześniu do Krakowa, aby wziąć udział w festiwalu filmowym.

Zdradzi Pan swoje dalsze plany zawodowe?

Obecnie całą swoją uwagę skupiam na pracy z młodzieżą. Stawiam na ich edukację filmo-wą. Projekt ten jest moim uko-chanym dzieckiem.

„Z dużego ego nie ma wielkiej twórczości” - mówi Sławomir Idziak, pol-ski operator filmowy, w 2002 roku nominowany do Oscara za zdjęcia do filmu „Helikopter w ogniu”, w rozmowie z Michałem Ciechowskim

[ ]4000 akredytacji

przyznanych na tegoroczną edycję

CAMERIMAGE

Page 17: Poza Toruń nr 82

17CAMERIMAGEpozatorun.pl13 listopada 2015 r.

Fot. SYLWESTERROZMIAREK

Camerimage nadal w drodzeRozmowa z Markiem Żydowiczem – twórcą i dyrektorem

Międzynarodowego Festiwalu Sztuki Autorów Zdjęć Filmowych

Czy organizując pierwszy festiwal Camerimage 23 lata temu, towa-rzyszyła Panu wizja zbliżona do stanu obecnego tej imprezy? Wie-rzył Pan, że tak to się potoczy?

Festiwal narodził się z prze-czucia i rozwija się dzięki prze-czuciom. Oczywiście, 23 lata temu stworzyłem na własny uży-tek ogólną wizję, jak Camerimage powinien wyglądać. Wzięła się ona trochę z doświadczeń ludycz-nych imprez, które jako dziecko obserwowałem w czasach PRL--u, trochę ze snów, a najbardziej z lektur i refleksji nad tym, jak ludzie w przeszłości zaspokaja-li swe zbiorowe potrzeby zabaw intelektualnych. Praca na uni-wersytecie, rozmowy ze studen-tami, kolegami z kadry nauko-wej, częste spotkania towarzyskie w gronie malarzy, konserwato-rów, literatów, jakie odbywały się w moim domu, uświadomiły mi, jak bardzo w naszej siermiężnej rzeczywistości wiecznej budo-wy socjalizmu brakuje ludziom miejsca i czasu na nieskrępowaną rozmowę o aktualnych sprawach naszego świata. Chodzi mi o roz-mowę z klasą, prowadzoną w ję-zyku artystów i wolnomyślicieli. Film, a właściwie ruchomy obraz, jawił mi się jako źródło tematów do takich debat.

Tymczasem świat się zmieniał... Kiedy padł mur berliński, uwie-rzyłem, że jest możliwe stworze-nie miejsca takich spotkań. Pro-blemem było jedynie [śmiech] znalezienie unikatowego pomy-

słu na takie spotkanie. Nie moż-na przecież jedynie rzucić hasło: „Zapraszamy na festiwal filmowy, który właśnie zaczynamy organi-zować" i liczyć na to, że zjadą się tłumy twórców i widzów. Kiedy powstawał Camerimage, na świe-cie istniało kilkanaście tysięcy imprez filmowych. Oznaczało to, że codziennie było wiele po-wodów, by pojechać w wiele róż-nych miejsc, gdzie spotykają się filmowcy. Dziś to już jest praw-dziwy dramat z tą liczbą festiwa-li – czy tzw. festiwali filmowych. Więc zarówno wtedy, jak i teraz, trzeba mieć atrakcyjną ofertę dla artystów, początkujących adep-tów sztuki filmowej, techników i miłośników dziesiątej muzy. Myślę, że idea Camerimage wzbudziła od razu ogromne zain-teresowanie. W Polsce nie zawsze życzliwe, czasem prześmiewcze, ale zawsze wywołujące gorącą dyskusję. Wiem, że Camerimage jest nadal w drodze. Tylko poru-szając się, nie porastasz mchem.

Jakiś moment, konkretna edycja festiwalu były przełomowe?

Pierwsza. Pierwsza edycja była najważniejsza. Następne były już jak wspinaczka na szczyt. Czasem trudniejsza, czasem łatwiejsza, czasem z obiecującymi widoka-mi, a czasem budząca grozę. Dziś, widząc szczyt, idzie się łatwiej.

Festiwal to nie tylko możliwość poznania premier filmowych...

Chcemy, żeby ludzie bawili się i jednocześnie odkrywali coś no-

wego dla siebie. Festiwal to także spotkania i rozmowy z twórcami filmów, intelektualistami komen-tującymi dzisiejszą rzeczywistość, warsztaty filmowe, seminaria, to-warzyskie rozmowy w centrum festiwalowym i klubie muzycz-nym. Studenci mają możliwość poddania swych prac ocenie specjalistów w ramach programu Talent Demo. Program Homestay umożliwia zaś zdobycie miesz-kańcom Bydgoszczy darmowych karnetów w zamian za goszcze-nie studentów w swoich domach. A zwieńczeniem wszystkiego jest oczywiście integracja w Klubie Festiwalowym.

Właśnie, jak ocenia Pan poziom studentów szkół filmowych, któ-rzy zjeżdżają na festiwal z całe-go świata? Więcej w nich pasji, czy wyrachowania związanego z perspektywą znalezienia dobrze płatnej pracy w elitarnej branży?

Myślę, że dominuje wśród nich poczucie kształcenia umie-jętności, dzięki którym będą mie-li ciekawe, kreatywne i dostatnie życie. To jest OK. Ważne, żeby przy tym nie zapomnieli o fun-damentalnych wartościach etycz-nych, by byli zawsze uczciwi wo-bec tych, o których i dla których robią filmy.

Jaką rolę odgrywają Pana pry-watne kontakty w organizacji tej imprezy?

Prywatne kontakty są, nie da się ukryć, bardzo ważne. Sporo osób przyjeżdża na festiwal dla-

tego, że się spotkaliśmy podczas różnych wydarzeń lub imprez to-warzyskich poza Polską. Nie liczę, jaki to procent gości i widzów fe-stiwalu, ale pewnie spory...

Plakat tegorocznego festiwalu, autorstwa Ryszarda Horowitza, zaprezentowano rok temu. Czy praca nad kolejną edycją zaczy-na się wraz z zakończeniem po-przedniej? Nie macie chwili od-dechu?

Tu nie ma końca i nie ma od-dechu. Cały czas tym żyjemy. Już podczas trwającej edycji festiwalu zaczynamy rozmowy o następnej. Zaczynamy się do niej solidnie przygotowywać.

Stara się Pan wzbogacać festiwal imprezami dodatkowymi o du-żym formacie. Przykładem może być wystawa prac plastycznych Boba Dylana w ubiegłym roku czy zapowiadana teraz wystawa Bryana Adamsa. Ma to być spo-sób na przekraczanie przez festi-wal ram filmu, wchodzenie w sze-roko pojętą sztukę?

Malarstwo i fotografia to ro-dzice filmu. Musimy o tym pa-miętać. A rodzicom należy się pamięć i szacunek... Warto też zawsze rozwijać wrażliwość es-tetyczną Polaków, bo jest ona na żenująco niskim poziomie. Nic w tej sprawie nie zrobiono od 25 lat. My, przy okazji naszego festi-walu filmowego, możemy jedynie prowadzić małą pracę u podstaw. Stąd te wystawy.

Z jakim przyjęciem spotyka się w Los Angeles prezentacja nagro-dzonych dzieł, czyli Camerimage Winners Show?

Camerimage Winners Show przyciąga co roku coraz większą liczbę widzów i znaczących twór-ców filmowych. Dzięki temu ro-śnie zainteresowanie festiwalem. Ludzie w Stanach pytają, jakie jest to Camerimage w Polsce, o którym tak entuzjastycznie na Winners Show mówią ci, którzy u nas byli. To działa.

Ważne miejsce podczas festiwa-lu zajmuje prezentacja nowinek technicznych.

Nowe technologie doprowa-dzą nas do projekcji, które na-zywam „kubicznymi”. Będziemy uczestnikami fabuły filmowej. Będziemy mogli, jak w grach komputerowych, zmieniać losy bohaterów opowieści filmowej. W takim kierunku to wszystko zmierza. I warto to z bliska obser-wować.

A w jakim kierunku zmierza Camerimage? Jakie są cele i ma-rzenia jego twórcy?

Na szczyt [śmiech]. Chcemy stworzyć centrum sztuki filmo-wej, w którym nie tylko prezentu-je się filmy i technologie filmowe, ale także realizuje nowe projekty związane z ruchomym obrazem. To jest marzenie i cel. Tam zmie-rzamy.

Page 18: Poza Toruń nr 82

18 pozatorun.pl 13 listopada 2015 r.GMINA CHEŁMŻA

14 listopada w Kończewicach odbędą się uroczyste obchody Narodowego Święta Niepodległości. Na ten dzień zaplanowa-no także promocję książki Jerzego Try-

bulskiego „Wzgórze nad jeziorem”

Z duchem nowoczesności

Wprowadzeniem do spo-tkania była krótka pre-zentacja, która podsu-

mowała tegoroczną działalność stowarzyszeń. Wspomniano najciekawsze fakty i najważniej-sze wydarzenia, w których pa-nie z Kół Gospodyń Wiejskich uczestniczyły.

– Po prezentacji dyrektor pro-gramu Rabat Rolniczy Jan Boczek oraz Bartłomiej Olesiński przed-stawili zasady funkcjonowania i istotę programu – mówi Kata-rzyna Orłowska. – Opowiedzieli również ciekawostki związane z pojawieniem się ogólnopolskie-

go portalu dla Kół Gospody Wiej-skich, czyli mojekgw.pl. Dzięki niemu wszyscy członkowie kół mają możliwość dokonywania zakupów po najniższych w Polsce cenach.

Rabat Rolniczy jest progra-mem zamkniętym, stworzonym i dostępnym wyłącznie dla spo-łeczności zrzeszonej w KGW i KR. Oferuje m.in. sprzęt ku-chenny oraz akcesoria do sprzą-tania, gotowania, pieczenia i ser-wowania potraw, w tym roboty kuchenne, pralki, odkurzacze czy lodówki.

– Z kolei zapoznanie się pań

z portalem stwarza im możliwość bezpłatnego tworzenia własnych stron internetowych – dodaje Katarzyna Orłowska. – To umoż-liwia pokazywanie i relacjonowa-nie bieżącej działalności KGW na forum ogólnopolskim.

Nie mniej istotnym elemen-tem spotkania były prezentacje poszczególnych kół. Panie, poza referowaniem bieżącej działal-ności, podzieliły się swoimi do-świadczeniami i pomysłami, tym samym inspirując inne grupy do kreatywnego działania.

– O dotychczasowej współ-pracy z KGW podczas spotkania

mówiła także dyrektor Centrum Inicjatyw Kulturalnych Justyna Błaszczyk – mówi Katarzyna Or-łowska. – Członkinie organizacji to uczestniczki wielu projektów realizowanych przez instytucję. Szkolenie było ciekawe i po-trzebne, a podsumował je obiad przygotowany przez panie z koła w Zelgnie. Dziękujemy im za pyszny poczęstunek, a pracowni-kom Biblioteki Samorządowej za udostępnienie sali szkoleniowej.

Z końcem ubiegłego miesiąca na gminnej sesji oficjalnie poże-gnano jedną z najbardziej zasłu-żonych liderek KGW w regionie.

Henryka Matecka organizacji w Brąchnówku przewodniczyła przez ponad trzydzieści lat i nie zamierza rezygnować z członko-stwa w niej.

– Gospodynie z Brąchnów-ka to prężnie działająca grupa z dużymi sukcesami – doda-je Katarzyna Orłowska. – Pani Henryce życzymy pomyślności w dalszym rozwijaniu wokalnych pasji w gminnym zespole Polskie Kwiaty.

(AR)

Na uroczystość co roku przybywają całe rodziny z biało-czerwonymi cho-

rągiewkami i kotylionami wpię-tymi w ubrania. Rodzice dają przykład dzieciom, że o historii nie można zapominać, a malu-chy uczą się, że patriotyzm to nie tylko czyny, ale także pamięć.

O godz. 15.00 mieszkańcy gminy wraz z zaproszonymi go-śćmi rozpoczną obchody 97. rocznicy odzyskania niepodle-głości. Do wzięcia w nich udzia-łu zaprasza gospodarz gminy Jacek Czarnecki oraz Stowarzy-szenie Budowy Kopca „Ziemia Polaków” w Kończewicach.

– Mieszkańcy gminy do tego wydarzenia już przywykli – mówi Katarzyna Orłowska. – Sami przybywają do Kończewic, by wziąć udział w patriotycznym przemarszu, który w tym roku wyruszy o godz. 14.30 z terenu miejscowej szkoły podstawowej do Miejsca Pamięci Kopiec „Zie-mia Polaków”. Wydarzenie od lat jest wyjątkowe również ze wzglę-

du na szczególną oprawę.W programie obchodów

znajdują się: apel pamięci, salwa z udziałem kompanii honoro-wej, występ orkiestry wojskowej oraz złożenie przez wyznaczone delegacje kwiatów pod Murem Pamięci.

– Swoją obecność zapowie-dzieli nam również ofiarodawcy kolejnych ziem na budowę Kop-ca „Ziemia Polaków” w Kończe-wicach – mówi Katarzyna Or-łowska. – Obecnie zbiór ziemi, pochodzących z różnych miejsc walk i męczeństwa Polaków, li-czy już 166 woreczków. Wiemy też, że udział w apelu wezmą poczty sztandarowe szkół i orga-nizacji społecznych oraz delega-cje mieszkańców z poszczegól-nych miejscowości.

Wyjątkowości wydarzeniu doda koncert pieśni patriotycz-nych w wykonaniu gminnego zespołu Polskie Kwiaty, który rozpocznie się ok. godz. 16.30 w miejscowej szkole.

– Takie pieśni odgrywają waż-

ną rolę w rozwijaniu tożsamości narodowej – mówi Katarzyna Orłowska. – To właśnie muzyka patriotyczna, czyli pieśni naro-dowe i żołnierskie, dawniej mo-tywowały do działań w obronie ojczyzny i przypominały, że Pol-ska istnieje.

Bo państwo nie oznacza tego samego, co naród. Dla tych, któ-rzy chcą włączyć się w śpiewanie pieśni, organizatorzy przygoto-wali specjalne śpiewniki. Te ak-centy nie będą jednak jedynymi, które pozwolą utrwalić pamięć o wyjątkowych wydarzeniach. W Kończewicach obędzie się również promocja książki Kazi-mierza Trybulskiego – „Wzgórze nad jeziorem”.

– Wszystkich zainteresowa-

nych zapraszamy na nią 14 li-stopada o godz. 17.00 – mówi Katarzyna Orłowska. – Publika-cja dołączy do zbiorów utrwa-lających lokalne dziedzictwo gminy. Akcja powieści toczy się w Chełmży i sąsiadujących z nią miejscowościach: Bielczynach i Głuchowie w latach 1257–1260. Myślę, że warto przeczytać histo-rię, której akcja toczy się właśnie na tych, znanych nam dziś, tere-nach.

Kazimierz Trybulski stara się przybliżyć czytelnikowi średnio-wieczną historię miejscowości, które odegrały w dziejach zie-mi chełmińskiej rolę znaczącą i trwałą. Więcej o temacie samej książki i jej treści opowiedzą ze-branym w Kończewicach słucha-

czom autor i wydawca powieści. Zainteresowani historią będą mogli kupić książkę ze specjalną dedykacją.

– Wydanie publikacji współ-finansował samorząd gminy Chełmża – dodaje Katarzyna Orłowska. – Tym, którzy nie będą mogli dotrzeć na promocję, podpowiadam, że odbędzie się ona jeszcze 15 listopada w Domu Kapitulnym w Chełmży o godz. 15.00 i 25 listopada w Muzeum Diecezjalnym w Toruniu o godz. 17.00. A na zakończenie wieczo-ru 14 listopada goście obchodów będą mieli okazję skosztować słodkiego przysmaku… marszał-ka Józefa Piłsudskiego.

Liderki Kół Gospodyń Wiejskich spotkały się w Bibliotece Samorządowej w Zelgnie, by dowiedzieć się, jak funk-cjonują program Rabat Rolniczy i portal internetowy mojekgw.pl

Organizatorzy spotkania (zdjęcie z lewej) oraz liderki KGW z terenu gminy, które wzięły udział w specjalnym szkoleniu. Fot. NADESŁANE

Aleksandra Radzikowska

Tak w ubiegłym roku mieszkańcy uczcili Święto Niepodległości. Fot. ŁUKASZPIECYK

Patriotyzm w dwóch wersjach

Page 19: Poza Toruń nr 82

19CHEŁMŻApozatorun.pl13 listopada 2015 r.

Czyste powietrzeMieszkańcy Chełmży

będą mogli uzyskać do 45% dofinansowania do

wymiany ogrzewania na nisko-emisyjne, czyli na zastosowanie ogrzewania elektrycznego lub gazowego. Wnioski do programu KAWKA III należy składać w se-kretariacie Urzędu Miasta Cheł-mży do 5 grudnia.

– Dofinansowanie możliwe jest w sytuacji, gdy likwidacja urządzeń grzewczych opalanych paliwem stałym – węglem ka-miennym, koksem czy miałem węglowym – będzie trwała – in-formuje burmistrz Jerzy Czerwiń-ski. – A warunkiem koniecznym do wzięcia udziału w programie jest oczywiście posiadanie czyn-nego ogrzewana węglowego.

To przyczyni się do likwidacji palenisk węglowych i kotłowni oraz zastąpienia ich przez źródła o wyższej sprawności wytwa-rzania ciepła. Dofinansowanie dotyczyć będzie m.in. wydatków poniesionych na demontaż stare-go źródła ogrzewania oraz zakup i montaż nowego.

O niezbędne informacje oraz szczegóły można pytać w Wydzia-le Gospodarki Miejskiej Urzędu Miasta Chełmży w pokoju nr 17 lub pod numerami tel.: (56) 639 23 35 i (56) 639 23 48.

(AR)

W tym momencie za-wodnicy z Chełmży znajdują się na drugim

miejscu w tabeli ze stratą siedmiu punktów do Wisły Nowe, ale też z przewagą dwóch punktów nad Olimpią II Grudziądz. Spotkanie z Pomorzaninem Serock zostało rozegrane po zamknięciu wyda-nia.

– Nie skupiamy się na tabeli – twierdzi Tomasz Urbański, szko-leniowiec Legii. – Za nami bar-dzo dobra runda. Wiedziałem, że w naszej kadrze jest wielu graczy, którzy posiadają odpowiednie umiejętności, aby rywalizować na co najmniej tym poziomie, ale wyniki, które osiągnęliśmy, tro-chę przerosły nawet nasze opty-mistyczne założenia. Nie chcemy się jednak podpalać. Musimy do-brze przepracować zimę, a potem dawać z siebie wszystko w każ-dym kolejnym meczu.

Legioniści spędzili dużą część sezonu na fotelu lidera rozgry-wek. Zwycięski marsz został jed-nak przerwany przez Sokół Rado-min i lidera z Nowego.

– Mieliśmy trochę kłopotów kadrowych – opowiada Urbań-ski. – Zarówno w Radominie, jak i w Nowem miałem do dyspo-

zycji tylko dwóch rezerwowych. Do tego trzeba dodać, że jeden z siedzących na ławce zawodni-ków był bramkarzem, więc pole mojego manewru było bardzo ograniczone, co przełożyło się na osiągane wtedy wyniki.

Kolejne mecze ligowe w wy-konaniu chełmżan były zdecydo-wanie lepsze, aż do zeszłej soboty, kiedy zespół zanotował pierwszą domową porażkę ze Strażakiem/Wda II Przechowo. Poprzednią drużyną, która wywiozła z Cheł-mży trzy punkty, był Piast Łasin,

a mecz został rozegrany 28 marca 2015 roku.

– Nie spodziewałem się ta-kiego wyniku – mówi trener. – Szkoda tym bardziej, że całą drugą połowę graliśmy z prze-wagą jednego zawodnika. Od początku spotkania wydawało mi się, że jest coś nie tak. Wydaje mi się, że ciążył na chłopakach fakt, iż to ostatni domowy mecz w tej rundzie i „związało” im to trochę nogi. Starałem się rozluźnić at-mosferę w przerwie, ale gra cały czas nam nie wychodziła, co wy-

korzystali nasi rywale, strzelając decydującą bramkę. To był nasz najsłabszy mecz w tej rundzie, ale nie mam do chłopaków pretensji, być może taki zimny kubeł wody wszystkim nam dobrze zrobi.

Na zawodników czeka jeszcze jeden mecz awansem z rundy wiosennej, a później rozpocznie się przerwa zimowa. To czas dla trenerów i włodarzy, którzy mają szansę uzupełnić braki kadrowe w drużynach.

– Dużo zależy od zarządu – twierdzi Urbański. – Jeżeli po naszych rozmowach dojdziemy do wniosku, że po tak dobrej run-dzie jesiennej walczymy o awans, to sądzę, że będziemy musieli do-konać dwóch lub trzech transfe-rów. Myślę, że potrzebny będzie wtedy doświadczony i kreatywny środkowy pomocnik oraz ktoś do obrony i na bok pomocy. Jeżeli jednak zostanie podtrzymany cel przedsezonowy, czyli utrzymanie, to myślę, że spokojnie damy radę z kadrą, jaką aktualnie posiada-my. Wszyscy jesteśmy z Chełm-ży lub okolic, nie przynieśliśmy wstydu w tej rundzie i jestem pewien, że na wiosnę będzie tak samo.

(KŻ)

Świetna runda LegiiKiedy Tomasz Urbański obejmował Legię Chełmża, celem postawionym przed nim było utrzymanie. Po zakończeniu rundy jesiennej śmiało możemy stwierdzić – zespół będzie wal-czył do końca rozgrywek, ale o awans!

Przestępczość na terenie, któ-ry Państwo kontrolujecie, wciąż sukcesywnie spada?

Tak, w odniesieniu do tego okresu z ubiegłego roku to spa-dek o 15 %. Nie odnotowaliśmy w tym czasie szczególnych zda-rzeń, które wymagają szerszego omówienia, ale na pewno muszę wspomnieć o kwestii wyłudzania pieniędzy na tzw. „wnuczka”, czy „policjanta”.

Oszuści specjalizują się w no-wych technikach wyłudzania?

Metoda na wnuczka, który potrzebuje natychmiastowe-go wsparcia finansowego, jest szerzej znana. Oszuści podają się też za policjantów i mówią, że uczestniczą w działaniach mających zabezpieczyć mają-tek na kontach. Nakłaniają do wypłaty pieniędzy i przekaza-nia ich „funkcjonariuszowi”, by uchronić je przed działającymi w Internecie hakerami. To nowa i niebezpieczna metoda, bo po-licjanci cieszą się zaufaniem pu-blicznym. Na naszym terenie, w którego skład wchodzą miasto i gmina Chełmża oraz Łubianka, Łysomice i Zławieś Wielka, do-

chodziło do takich prób. A przy-pominam – policjanci nigdy nie każą nikomu, żeby przekazał im pod opiekę pieniądze. Wyzwa-niem dla nas jest również zabez-pieczenie imprez sportowych i plenerowych w kwestii porząd-ku. Liczba wydarzeń ciągle ro-śnie.

Od niedawna służy Państwu ko-lejny, nowy radiowóz.

Jestem za to wdzięczny samo-rządom, bo współpraca pomię-dzy nami jest autentyczna, nie tylko kurtuazyjna. To wpływa na naszą mobilność - szybciej mo-żemy dotrzeć w miejsca zgłoszo-nych interwencji. Czas reakcji na zdarzenie to jeden z mierników naszej pracy, a samochód tereno-wy pomoże nam jeszcze, w pe-wien sposób, zwiększyć poczucie bezpieczeństwa u mieszkańców.

Liczba kradzieży też maleje?Kiedy w 2012 roku zaczyna-

łem pracę na stanowisku komen-danta, kradzieży i włamań od-notowywano ok. 250. Teraz jest ich 70. Pospolitej przestępczości jest coraz mniej. Chciałbym też wspomnieć o naszych sukcesach,

na przestrzeni ostatniego roku. Zabezpieczyliśmy pół kilograma amfetaminy i w Dni Chełmży ustaliliśmy sprawców dwóch rozbojów.

A co z dopalaczami?Otrzymaliśmy w ostatnim

okresie dwa sygnały w związku z dopalaczami, przed którymi bardzo mocno przestrzegam. Na naszym terenie nie ma punktu ich dystrybucji. Środki psycho-tropowe zawsze gdzieś się po-jawiają, ale na pewno nie jest to problem w obrębie szkół. Mu-simy kształtować świadomość młodych ludzi, żeby mieli wiedzę o tym, jak bardzo niebezpieczne jest ich zażywanie. Współpracu-jemy z 27 placówkami oświato-

wymi z naszego terenu i dbamy o to, by organizować tam spo-tkania o różnej tematyce - od odpowiedzialności i zagrożeń w Internecie do kwestii kamize-lek odblaskowych.

A te dwa wspomniane przypadki to handel czy próba zażycia?

Jeden przypadek to próba za-życia przez dwie młode osoby, a drugi – kwestia nabycia dopa-laczy.

W odniesieniu do ubiegłego roku zmieniła się kwestia waka-tów?

W komisariacie brakuje nam sześciu pracowników, czyli to niecałe 10%. Nie ukrywam, że jest to dla nas utrudnienie. Na

całe szczęście nadrabiamy to pracowitością policjantów. Sześć osób to trzy patrole w terenie. Można sobie wyobrazić, ile pra-cy przez rok mogliby wykonać. Wakaty są jednak w jednostkach w całym kraju.

A jak ocenia Pan współpracę z mieszkańcami?

Jest coraz lepsza, rośnie po-ziom zaufania do funkcjona-riuszy. Zawsze powtarzam po-licjantom, że obywateli muszą traktować przyjaźnie, a wobec przestępców być bezkompromi-sowi i zdecydowani. Mieszkańcy nie mogą bać się funkcjonariu-szy, musimy ze sobą współpra-cować. Takie podejście przynosi efekty każdej ze stron.

Podinspektor Mariusz Sobiecki kieruje komisariatem w Chełmży od 2012 roku. Fot. ŁUKASZPIECYK

Maleje liczba przestępstw

Mieszkańcy nie mogą bać się policjantów, musimy ze sobą współpracować - mówi po-dinspektor Mariusz Sobiecki, komendant komisariatu w Chełmży, w rozmowie z Alek-

sandrą Radzikowską

Page 20: Poza Toruń nr 82

20 pozatorun.pl 13 listopada 2015 r.GMINA ŁYSOMICE

Przez trzy godziny ludzie wielkiego serca oddadzą się aktywności fizycznej

w rytm muzyki. Wszystko po to, żeby pomóc ciężko choremu dziecku. Środki zebrane podczas tego wydarzenia pomogą sfinan-sować jego rehabilitację.

Marcel ma 9 lat i cierpi na porażenie mózgowe, hipoplazję robaka móżdżku oraz padaczkę. Kamila Kowalska, licencjonowa-na trenerka zumby-fitness, która w gminie Łysomice prowadzi za-jęcia dla osób w różnym wieku, nie mogła przejść obojętnie obok historii chłopca i postanowiła mu pomóc.

– Chłopiec pochodzi z Brzeźna w gminie Lubicz, ale charytatyw-ność nie ma ram terytorialnych – mówi Kamila Kowalska. – Razem z kadrą ZS nr 2 w Turznie współ-organizuję maraton zumby, coraz popularniejszej formy dbania zdrowie i nienaganną sylwetkę. Taniec połączony z elementami aerobiku mogą trenować osoby w każdym wieku i mam nadzie-ję, że takie pojawią się w sobotę w szkole w gminie Łysomice.

Rodzina Marcela walczy o to, żeby przez cały czas znajdował się pod opieką specjalistów.

– Mamy jednak ograniczone środki finansowe – mówi wprost Agata Judycka, mama chłopca. – Nasz najdroższy skarb reaguje na otoczenie, więc jesteśmy w stanie poprawić jego funkcjonowanie

i komfort życia. Wymaga to jed-nak ogromnych nakładów...

Odzew instruktorów zumby, których o pomoc poprosiła Ka-mila Kowalska, był natychmia-stowy.

– Dwanaście osób z całego kraju będzie prowadziło trening w Turznie – mówi inicjatorka ak-cji. – Nie zabraknie atrakcji dla osób w różnym wieku. Wiele in-stytucji i sponsorów włączyło się w to przedsięwzięcie i zdecydo-wało się pomóc.

Rodzice Marcela już są nieby-

wale wzruszeni.– Nie wiemy, w jaki sposób

wyrazić naszą wdzięczność – mówi mama chłopca. – Nasz syn niedawno zaczął porozumiewać się z nami prostymi słowami. Trudno oddać, ile sprawiło nam to radości i wzruszenia. Może już także samodzielnie chodzić, co znacznie ułatwia opiekę nad nim.

Dziewięciolatek jest niezwy-kle dzielny. Pomimo wrodzonych wad stara się walczyć i robi stałe postępy.

– Nie możemy pozostawać

obojętni wobec takich sytuacji – mówi Kamila Kowalska. – Ta rodzina codziennie podejmuje wielki trud i wysiłek, żeby żyć normalnie. My nie robimy nic niezwykłego. Każdy na naszym miejscu zachowałby się podob-nie.

Marcelem cały czas muszą opiekować się m.in. logopeda i pedagog. I Charytatywny Mara-ton Zumby w Turznie ma pomóc w zapewnieniu stałej opieki spe-cjalistów dla tego, doświadczone-go przez los, dziecka.

– Zapraszamy do gminy Łyso-mice wszystkich – mówi Kamila Kowalska. – Ci, którzy nie mogą przyjechać w sobotę, mogą wes-przeć chłopca wpłatami na konto. Jego uśmiech i piękne oczy, któ-rymi przewierca każdego, z kim się spotka, niech będą najlepszym podziękowaniem za okazane ser-ce.

Maraton zumby rozpocz-nie się na sali gimnastycznej ZS w Turznie w sobotę 14.11 o go-dzinie 16. (WT)

Zumba dla MarcelaJuż w najbliższą sobotę 14 listopada w Zespole Szkół nr 2 w Turznie odbędzie się impreza charytatywna

Tomasz Więcławski

Odzew instruktorów zumby, których o pomoc poprosiła Kamila Kowalska, był natychmiastowy. Fot. NADESŁANE

Radni dla RP Rada Gminy Łysomice obradowała podczas uroczystej sesji w hotelu Monet 9 listopada. Spotkanie wpisywało się w obchody Święta Niepodległości.

Page 21: Poza Toruń nr 82

GMINA ŁUBIANKA 21pozatorun.pl13 listopada 2015 r.

Fanów czarnego sportu w tym samorządzie nie brakuje. Wielu zagorzałych

sympatyków Apatora mieszka w Pigży i okolicach. Teraz mają szansę sami doświadczyć współ-zawodnictwa na torze. Tyle że wirtualnym.

W tej grze motocykle stero-wane są klawiaturą lub myszką. Wszystko wyświetlane jest na ekranie telewizora. Każdy z za-wodników ma inny kolor swojej kreski, który nawiązuje do barw kasków spotykanych na torach żużlowych. Zasady są takie same, jak w realnej rywalizacji sportow-ców.

– W Toruniu od 2001 roku działa liga kreskowa – mówi Ra-dosław Kowalski z Urzędu Gmi-ny Łubianka. – Ta gra jest znana i popularna od wielu lat, a teraz chcemy sprawdzić, czy przyjmie się w naszej gminie.

Każdy może spróbować swo-ich sił w rywalizacji na torze – w sieci. Wersji gier jest naprawdę sporo. 11 grudnia w Łubiance zawodnicy zmierzą się w edycji

„Żużel 2001” na prędkości nr 4. Każdy może także pobrać grę i poszczególne areny ze strony www.kreski.liga.torun.pl.

– Nasze zawody odbędą się w Centrum Kultury – zdradza Ra-dosław Kowalski. – Żeby się od-były, potrzebujemy 16 chętnych. Nie ma ograniczeń ze względu na płeć. Wystarczy mieć ukończone 15 lat. Zgłoszenia przyjmujemy do 20 listopada.

Zainteresowani winni je prze-słać na adres: [email protected]. W wiadomości wysła-nej organizatorom trzeba zawrzeć imię i nazwisko, wiek, miejsce za-mieszkania oraz telefon kontak-towy.

– Decyduje kolejność zgło-szeń, ale pierwszeństwo mają mieszkańcy naszej gminy – mówi Radosław Kowalski. – Ostateczny regulamin uczestnicy dostaną po zamknięciu listy zgłoszeń. Zwy-cięzca otrzyma puchar ufundo-wany przez wójta. Na każdego uczestnika czekają drobne upo-minki.

(WT)

Dosiądź rumakaW grudniu odbędą się I Mistrzostwa Gminy Łubianka w „Kreski”. Gra komputerowa imitująca zmagania żużlowe cieszy się coraz większą popularnością w regionie

Polskie smaki

Kiermasz odbędzie się w sali Centrum Kultury w Łubiance w godzinach

11.00-14.00. Urząd Gminy czeka na zgłoszenia wystawców. W tym roku nie muszą to być wyłącznie mieszkańcy gminy.

– Otwieramy się na zewnątrz – mówi Jerzy Zająkała, wójt gminy Łubianka. – Chcemy, żeby ofer-ta jarmarku była jak najszersza. A mamy w regionie czym się po-chwalić. Wiele rodzin kultywuje wielowiekowe tradycje świątecz-ne.

Impreza odbędzie się po raz czwarty. Frekwencja z roku na rok jest coraz wyższa.

– Pamiętajmy, że podczas tego spotkania mogą wystawić się nie tylko mistrzowie kulina-riów – mówi Radosław Kowal-ski z Urzędu Gminy Łubianka. – Zapraszamy ludowych twórców – rękodzielników, malarzy, pla-styków. Wszyscy są mile widzia-ni. Razem zbudujemy niezwykłą przedświąteczną atmosferę.

Zgłoszenia przyjmowane są do 27 listopada w Gminnej Bibliote-ce Publicznej oraz pod numerem telefonu: 698 49 93 18.

(WT)

Dariusz Meller kultywuje tradycje naszych przod-ków od wielu lat. Histo-

ryk szczególną uwagę poświęca Chełmży – swojemu rodzinne-mu miastu. O miejscowości i jej sąsiedztwie opowiadał będzie już 19 listopada.

Organizatorem prelekcji jest Gminna Biblioteka Publiczna w Łubiance. Dariusz Meller jest radnym powiatu, sekretarzem gminy Łubianka, historykiem i regionalistą. Posiada bardzo bogatą kolekcję archiwów po-morskich – głównie fotografii i pocztówek przedstawiających Chełmżę i inne miejscowości znajdujące się w powiecie toruń-skim.

– Staram się ocalić od zapo-mnienia prawdziwe skarby – mówi Dariusz Meller. – Dla wielu osób takie „starocie” nie mają już obecnie wartości. A to ogrom-ny błąd, bo są one bezcenne dla naszej przyszłości. Tylko bowiem

znając przeszłość, można budo-wać przyszłość.

Meller jest autorem kilku ksią-żek opowiadających o naszym regionie, m.in. „Słownika gwary używanej w Chełmży i okolicach”, „Krótkiej historii Chełmży. Łod pirszych poczuntków do dzisiaj” i publikacji pt. „Chełmża. Kultura w dziejach miasta”.

Wieczór autorski przybli-ży historię gwary chełmińskiej (wymiennie nazywanej chełm-żyńską). Jest to dialekt wyjątko-wy i niezwykle barwny. Każdy uczestnik spotkania będzie miał także okazję nabycia słownika au-torstwa Dariusza Mellera. Liczba miejsc jest ograniczona. O moż-liwości uczestniczenia w tym wydarzeniu decyduje kolejność zgłoszeń. Są one przyjmowane pod numerem telefonu 698 49 93 18. Początek spotkania zaplano-wano na godzinę 16.00.

(WT)

Łod pirszych poczuntków

W Centrum Kultury w Łubiance odbędzie się szczególny wieczór autorski. Motywem przewodnim będzie gwara chełmżyńska

Narodowe szlagieryJuż po raz dwunasty w Zamku Bierzgłowskim odbył sie Festiwal Pieśni Patriotycznej –Tobie Polsko

Dzieci i młodzież zaprezen-towały swoją interpretację kilkudziesięciu utworów

opowiadających o losie Rzeczy-pospolitej. Taką formę świętowa-nia 11 listopada wybierają od lat w gminie Łubianka. W Diecezjal-nym Centrum Kultury czuć było podniosłą atmosferę i patriotycz-nego ducha.

Festiwal odbył się 6 listopa-da. Występowały w nim osoby z całego regionu. Nauczyciele muzyki ze szkół i ośrodków kul-tury starannie przygotowywali swoich podopiecznych. Ze sceny wybrzmiały klasyczne utwory pa-triotyczne, jak również te nieco mniej znane.

– W całym kraju widać, że Święto Niepodległości obchodzo-ne jest z coraz większym rozma-chem – mówi Jerzy Zająkała, wójt gminy Łubianka. – Szanujemy swoją tradycję i podkreślamy ją w sposób godny. To bardzo cie-szy. W naszym samorządzie od lat stawiamy na świętowanie w rytm muzyki i pieśni patriotycznych, a także wspólne bieganie.

Tegoroczny Bieg Niepodległo-ści odbył się 11 listopada. Wystar-towało w nim kilkaset osób.

– To nasze sztandardowe wy-darzenie, ale warto podkreślić za-angażowanie młodego pokolenia w festiwal pieśni patriotycznej – mówi Jerzy Zająkała. – Człowiek wychodzi z takiego spotkania nie-zwykle zbudowany, bo przecież to kolejne roczniki będą budowały

przyszłość naszej ojczyzny, a ich wiedza o przeszłości i przodkach pozwoli im na poszanowanie na-rodowych tradycji.

Jury festiwalu złożone było z profesjonalnych muzyków. Organizatorzy przedsięwzięcia współpracują bowiem od lat ze Szkołą Muzyczną w Toruniu. W imprezie biorą też udział kom-batanci. Spotkanie pokoleń, które odbywa się przy tej okazji, cieszy się niezmienną popularnością.

Jakie utwory mogliśmy usły-szeć 6 listopada w murach zamku w miejscowości Zamek Bierz-głowski? Wybrzmiały m.in.: „Jak długo w sercach naszych”, „O mój rozmarynie”, „Rozkwitały pąki białych róż”, „Piechota”, „Dziew-czyna z granatem”, „Modlitwa obozowa”, „Krajobrazy polskie” czy „Mury” z repertuaru Jacka Kaczmarskiego.

– Wyniki w tym dniu są spra-wą drugorzędną – mówi Jacek Żebrowski, dyrektor Zespołu Szkół im. Janusza Korczaka w Łu-biance. – Najważniejsze, że tyle osób wzięło udział w tak pięk-nym, nastrojowym i przejmują-cym przedsięwzięciu.

Warto podkreślić, że tego sa-mego dnia rozstrzygnięto także w Diecezjalnym Centrum Kul-tury kolejną edycję konkursu plastyczno-literackiego pt. „Za-wdzięczamy niepodległość”.

(WT)

Fot. Łukasz Piecyk

Page 22: Poza Toruń nr 82

22 GMINA LUBICZ pozatorun.pl 13 listopada 2015 r.

Na co dzień pracuje w Urzędzie Marszał-kowskim. Zajmuje się

kwestiami współpracy między-narodowej. Ma dziesięcioletnie doświadczenie. Pracowała dwa lata w Brukseli, a wcześniej stu-diowała w Szwecji. Zakwalifiko-wanie do programu Young Le-aders jest jednak jej największym zawodowym osiągnięciem.

– Niewielu Polakom udaje się wyjechać na roczny staż do Japonii – mówi Olga Ossowska, mieszkanka Lubicza Górnego. – Razem ze mną była jedna osoba

z naszego kraju, a w poprzednich latach kwalifikowały się jednost-ki, a czasami nikt. Procedura re-krutacyjna jest wielostopniowa. Najpierw trzeba przejść wąskie sito eliminacji w Polsce, a póź-niej decyzja należy do Japoń-czyków, którzy bardzo starannie dobierają zapraszane osoby.

Wyjazd jest formą wymiany doświadczeń pomiędzy pracow-nikami administracji z różnych stron świata, ale także przybiera postać nauki o samorządzie.

– Program jest bardzo napięty i rozbudowany – zdradza miesz-

kanka gminy Lubicz. – Oni tam pracują bardzo długo. Nie zawsze efektywnie (śmiech), ale w miej-scu pracy spędzają więcej godzin niż my w Polsce. Poznałam tam wspaniałe osoby, które pokazały mi nieco inne spojrzenie na ad-ministrację. Europejczyków było niewielu. Zaprzyjaźniłam się z osobami z krajów leżących na południu Azji.

Co naszą krajankę najbardziej zaskoczyło w odległym pań-stwie?

– Takich rzeczy jest mnó-stwo – mówi Olga Ossowska. –

Przede wszystkim warto podkreślić rolę formy w życiu codziennym. Oni kierują się ścisły-mi regułami. Jeżeli jakaś decyzja raz zapadnie, to nie ma odwrotu. Na-wet najdrobniejsze spotkania mają specjalną agendę. Musi być porzą-dek, a każdy wi-nien wiedzieć, co ma robić i jak się zachować.

Japończycy, jak wynika z relacji pracownicy Urzędu Marszałkowskiego, dużą rolę przywiązują do celebrowania zmieniających się pór roku.

– Chcieli nam pokazać, jak ważna jest dla nich przyroda – mówi Polka. – Chodziliśmy po-dziwiać zmieniające swój kolor liście. Dla mnie nie było to szo-kiem, bo w Polsce pory roku są również ostro zaznaczone, ale tłum Japończyków z aparatami, uwieczniający to „wydarzenie”, był małym zaskoczeniem.

Staż w Japonii był okazją do poszerzenia wiedzy teoretycznej o funkcjonowaniu samorządu w tym i innych państwach, a tak-że możliwością skonfrontowania jej z praktyką działania urzędów.

– Odwiedziliśmy przez rok wiele instytucji – mówi Olga Ossowska. – Sporo podróżowa-liśmy. Przy tej okazji też warto zwrócić uwagę na jedną kwe-stię. To kraj wyspiarski, więc przemieszczanie się jest nieco utrudnione. W Europie kolej jest względnie tania i wolna, a samo-loty szybkie, ale drogie. U nich jest odwrotnie. Superszybkie pociągi zawiozą cię w moment do wielu miejscowości, ale to

kosztowne. Podróżowanie samo-lotem trwa dłużej, ale jest dużo tańsze.

Polka zaprzyjaźniła się z urzędnikami z Filipin, Kam-bodży, Indonezji czy Malezji. Łącznie na stażu było 11 osób, a krajów zaproszonych do udzia-łu w projekcie jest 30.

– Obostrzenia związane z udziałem w tym projekcie są takie, że trzeba mieć mniej niż 40 lat, minimum 3 lata pracy i do-brze znać język angielski – mówi urzędniczka. – Na koniec zdaje się bowiem egzamin w tym języ-ku, a poza tym ciężko byłoby bez jego znajomości porozumiewać się tam przez cały rok.

W Japonii był też urzędnik z Czech i urzędniczka z Urzędu Miasta Gdańska.

– Teraz ich rząd oczekuje, że będziemy, w miarę możliwości, w swoim środowisku budowali więzi z ich krajem – mówi Olga Ossowska. – Mam nieco łatwiej, bo Urząd Marszałkowski od ja-kiegoś czasu prowadzi już taką współpracę. Przywiozłam ze sobą do domu pałeczki, cerami-kę i ich klasyczne laleczki. Chcia-łabym jednak jeszcze kiedyś tam wrócić, bo kilka miejsc mnie za-fascynowało, a paru wysp jeszcze nie widziałam.

Każdy zna swoje miejsce

i zadania

Olga Ossowska wyjechała do Japonii rok temu. Zapraszał rząd Kraju Kwitnącej Wiśni. Teraz wróciła

i dzieli się z nami swoimi doświadczeniamiTomasz Więcławski

‘‘ Obostrzenia związane z udziałem w tym projekcie są takie, że trzeba mieć mniej niż 40 lat, minimum trzy lata pracy

Olga Ossowska jest zafascynowana Japonią. To naród niezwykle ceniący porządek. Fot. ŁUKASZPIECYK

Troje uczniów szkoły podstawowej w gmi-nie Lubicz bierze udział

w rywalizacji pt. „Mój region – moja szkoła”. Młodzież sta-nęła w szranki ze swoimi ró-wieśnikami z innych krajów UE. Zabawę organizuje grupa polityczna European Alliance, działająca w Komitecie Regio-nów.

Zadaniem dzieci było przed-stawienie wizji szkoły przez pryzmat regionu. Miały w swo-ich pracach plastycznych poru-szyć dowolne aspekty związane z funkcjonowaniem instytucji, jej otoczeniem lub językiem danego kraju. Trzeba było tak-że uzupełnić zgłoszenie o opis swojego pomysłu w języku an-gielskim.

W „podstawówce” w Złoto-rii najpierw odbyły się elimi-nacje. W nich najlepsi okazali się Jakub Sowiński i Nikola Fuerstenau z VI B oraz Kamil Ciborski z V B. Zadowolenia i uznania dla kreatywności swoich podopiecznych nie kry-je nauczycielka plastyki i histo-rii w tej placówce.

– Nasi uczniowie mają wiele talentów – mówi Daria Czer-mińska-Falk. – Startują w róż-nych konkursach i wygrywają w nich nagrody. Teraz musia-

ły dodatkowo pokazać swoje zdolności obserwacji najbliż-szego otoczenia. Wiele pomy-słów zaczerpnęły z lekcji histo-rii i zajęć kółka historycznego działającego w naszej szkole. Swoją wizję przeniosły na pa-pier przy użyciu kredek i pa-steli.

Walorem konkursu jest tak-że połączenie dbałości o kulty-wowanie regionalnych tradycji z nauką języka obcego.

– To jest bardzo ciekawy, ale też trudny konkurs – mówi Anna Chrzanowska, nauczy-cielka z SP w Złotorii. – Trze-ba wykazać się zdolnościami

językowymi, plastycznymi i znajomością historii regionu. Takiej propozycji dla naszych uczniów wcześniej nie było.

Co uwieczniły na swoich pracach dzieci ze Złotorii? Ni-kola Fuerstenau narysowała ru-iny zamku z czasów Kazimierza Wielkiego, które znajdują się w jej rodzinnej miejscowości.

– Wiele razy przechodzi-łam obok tego miejsca – mówi dziewczynka. – Obiecywałam sobie, że je narysuję i teraz była do tego okazja. Myślę nawet o szkole plastycznej, bo rysu-nek jest moim hobby i pasją.

Jakub Sowiński w swojej pracy przedstawił najstarszy dąb w Złotorii, a także kościół św. Wojciecha i drewniany most. Na jego rysunku pojawi-ła się też Drwęca i podróżujący nią flisak.

– Wybrałem pierwszy po-mysł, który wpadł mi do gło-wy – mówi uczeń. – Jeżeli się spodobało, to chyba nieźle mi poszło?

Jego kolega Kamil także ujął w swojej pracy flisaka rodem ze Złotorii, który płynie drugą z rzek wijących się przez region – Wisłą – na pomoc Toruniowi.

– To mój autorski pomysł – mówi z dumą chłopak. – Mam nadzieję, że w Brukseli też nam

się poszczęści.W szkole z dużymi nadzie-

jami czekają na ostateczne wyniki konkursu. Wyróżnio-ne dzieła zawisną na ścianach Komitetu Regionów 3 grudnia. Zostaną przedstawione także w okazjonalnej broszurze i tra-fią na pocztówki.

Region malowany pastelamiDzieci ze Złotorii powalczą o nagrody w europejskim konkursie plastycznym. Ich dzieła ocenią w BrukseliTomasz Więcławski

Od lewej: Daria Czermińska-Falk (z pracą Kamila Ciborskiego), Anna Chrzanowska oraz Nikola Fuerstenau i Jakub Sowiński.

Fot. NADESŁANE

Sukcesy uczniów ze Zło-torii w roku szkolnym 2014/2015:

1. Ogólnopolska olimpiada z języka angielskiego Olimpus 2015 – laureat;

2. Przedmiotowy konkurs z j. polskiego – finalista;

3. Przedmiotowy konkurs z j. angielskiego – dwóch finalistów;

4. VII Ogólnopolski Konkurs Mitologiczny KLIO 2015 – 1. miejsce w kraju w kategorii „praca fotograficzna”;

5. Mała Liga Zadaniowa – 4. miejsce w województwie;

5. III Ogólnopolski Konkurs Historyczny KLIO 2014 – 5. miejsce w kraju w kategorii „praca fotograficzna”.

Page 23: Poza Toruń nr 82

23GMINA LUBICZpozatorun.pl13 listopada 2015 r.

Zapobiec zrujnowanym życiorysomW Zespole Szkół nr 1 w Lubiczu Górnym odbyła się konferencja profilaktyczna pt. „Dopalaczom stop!”.

Rodzice i dzieci wysłuchali przejmujących opowieści osób, które musiały zmierzyć się z nałogiem

Tomasz Więcławski

Organizatorami spotkania byli wójt gminy Lubicz Marek Olszewski i Gmin-

na Komisja Rozwiązywania Problemów Alkoholowych. Sto-warzyszenie „Jestem” z Torunia przedstawiło nie najłatwiejszy w odbiorze, ale niezwykle poru-szający spektakl „Wolność”.

W konferencji brali udział przedstawiciele władz samorzą-dowych i policji, wolontariusze i założyciele stowarzyszenia nio-sącego pomoc potrzebującym, a także założyciel Ośrodka Rea-daptacyjnego „Mateusz” Walde-mar Dąbrowski wraz ze swoim podopiecznym. Spotkanie miało szczególny wymiar, bo uwypu-klono przykłady głównych pro-blemów z uzależnieniami, a nie, jak to często bywa, jedynie suche fakty i statystyki.

W przemówieniu inaugura-cyjnym Marek Olszewski, wójt gminy Lubicz, mówił o szczegól-nej roli rodziny w procesie wy-chowania i zapobiegania proble-mom z alkoholem i narkotykami.

– Więzi rodzinne, dobry kli-mat w rodzinie i poczucie zro-zumienia to fundamenty, na których powinniśmy budować strategię walki z zagrożeniami. One zawsze będę występowały. Co do tego nie mam wątpliwości. Ale trzeba minimalizować ryzyko dosięgnięcia przez nie naszych dzieci. Najdroższego, dla nas

wszystkich, skarbu. Dlatego jeste-śmy tu dzisiaj razem.

W gminie Lubicz od dłuższe-go czasu realizowanych jest kilka kampanii społecznych, które po-magają rodzinie, m.in. program „Stawiamy na rodzinę” i „Bez-pieczna gmina”. W ten drugi wpi-sywała się lubicka konferencja, która odbyła się w czwartek 5 li-stopada.

Głos w sprawie dopalaczy za-brał także komendant komisa-riatu w Lubiczu Ireneusz Lewan-dowski.

– Nie mamy zgłoszeń z tere-nu gminy odnośnie stosowania takich środków – mówił przed-stawiciel policji. – To nie oznacza

jednak, że ten problem nie wy-stępuję. Musimy przełamać opór i skończyć z milczeniem w tej sprawie, bo ono nie rozwiąże sy-tuacji. Jeżeli nie wiemy, do kogo się zgłosić, to warto przyjść po radę do dzielnicowego. On bę-dzie wiedział, jak państwa pokie-rować.

Zachowanie osoby po zażyciu dopalaczy próbowała opisać Mał-gorzata Świątkowska-Olewińska z KMP w Toruniu.

– Osoby uzależnione od tych substancji zachowują się jak ty-grys w klatce – mówiła funkcjo-nariuszka. – Niezwykle agresyw-nie. Pamiętajmy, że każdy kontakt naszych dzieci z tymi substancja-

mi, o których pochodzeniu czę-sto nic nie wiemy, to śmiertelne zagrożenie.

W bardzo ekspresyjnym i wi-dowiskowym przedstawieniu te-mat wolności człowieka podjęli członkowie stowarzyszenia „Je-stem”. Działa ono w Toruniu od 11 lat. Występ przyjęty został przez lubicką publiczność owa-cjami na stojąco.

Niezwykle przejmująca i da-jąca do myślenia była także opo-wieść Waldemara Dąbrowskiego, założyciela ośrodka readapta-cyjnego „Mateusz”, który na co dzień ma do czynienia z byłymi więźniami, pacjentami szpitali psychiatrycznych czy osobami,

które trafiły do poprawczaka. Zazwyczaj w wyniku problemów z uzależnieniami i konsekwencji, które one niosą.

Słowa Waldemara Dąbrow-skiego miały również wymiar osobisty.

– Sam walczyłem z alkoholem – mówi. – Dziś nie sięgam nawet po kropelkę. Każdy łyk przybliża nas do śmierci.

Jego podopieczny Grzegorz opowiedział swoją historię, w której centralne miejsce miały narkotyki – począwszy od mari-huany, a skończywszy na próbo-waniu w wieku 18 lat heroiny.

– Nie sięgajcie po to gówno – apelował młody człowiek do dzieci i młodzieży. – Widziałem ludzi, którzy przez nie spadali na samo dno.

Konferencję podsumowała Hanna Anzel.

– Nie ma w naszej gminie przyzwolenia na używki w szko-łach – mówiła przewodnicząca Rady Gminy i członkini Gminnej Komisji Rozwiązywania Proble-mów Alkoholowych. – Będzie-my stanowczo reagowali na takie przypadki. Skupienie młodych ludzi w czasie dzisiejszego spo-tkania jest godne podkreślenia. Usłyszeliście sporo. Wyciągnij-cie z tego mądre wnioski. Każdy, kto ma problem, może się do nas zgłosić. Pomożemy.

Konferencję uatrakcyjnił występ stowarzyszenia „Jestem”. Fot. ŁUKASZPIECYK

Page 24: Poza Toruń nr 82

24 pozatorun.pl 13 listopada 2015 r.GMINA ZŁAWIEŚ WIELKA

Koncert oktetu Dixie Team odbył się w sobotę 7 li-stopada. Miłośnicy jazzu

spotkali się w sali koncertowej GOKiS-u, żeby wspominać zmar-łych w 2015 roku ludzi muzyki. To tradycja znana w naszym kra-ju od lat.

– Z naszej sceny można było usłyszeć standardy jazzowe i popularne utwory we własnych, oryginalnych interpretacjach ze-społu – mówi Maria Karpińska, dyrektor Gminnego Ośrodka Kultury i Sportu w Złejwsi Ma-łej. – Jazzmani wprowadzili nas w stan zadumy i refleksji nad przemijającym ludzkim życiem.

Muzycy grający na żywo w tak szerokim składzie są rzadkością w czasie imprez w powiecie to-ruńskim. Dlaczego w Złejwsi Ma-łej zdecydowano się na ten rodzaj uczczenia Święta Zmarłych?

– To stara, polska tradycja – mówi Maria Karpińska. – Ja-zzmani często spotykają się na początku listopada, żeby wspo-mnieć tych, z którymi kiedyś grali lub z którymi zagrać nie zdążyli. W tym roku ze sceny wspomnia-łam 13 nazwisk wybitnych twór-ców. Odeszli od nas m.in. Zbi-gniew Kurtycz, Jan Skrzek, Jan Kusiewicz, Sławomir Gołaszew-ski czy Włodzimierz Szymański.

Dyrektor GOKiS-u zapew-nia, że planuje kontynuować tę imprezę. W tym roku uczestni-

czyło w niej kilkadziesiąt osób. We środę 11 listopada w gminie Zławieś Wielka świętowano ko-lejną rocznicę odzyskania nie-podległości. O godzinie 15.00 odbyła się msza święta w kościele w Złejwsi Wielkiej. Po niej zgro-madzeni goście udali się na część oficjalną i artystyczną do budyn-ku GOKiS-u. Tam grupa Melodia zaprezentowała swój scenariusz słowno-muzyczny złożony z tek-stów i piosenek o wymowie pa-triotycznej.

– W kolejnych tygodniach również będzie się wiele u nas działo – mówi Maria Karpińska. – 18 listopada mamy koncert „Przebój mamy i taty”. Realizuje-my go po raz kolejny. W festiwalu wezmą udział dzieci i młodzież z terenu gminy.

Dyrektor instytucji ogłosiła także konkurs na najpiękniejszą kartkę bożonarodzeniową i IV Gminny Konkurs Szopek Bożo-narodzeniowych. Przygotowują je rodziny z terenu gminy. Na jar-marku przedświątecznym przed urzędem będą wręczane nagro-dy dla twórców najpiękniejszych dzieł. Swoje odrębne wyróżnienia przyznają wójt, przewodniczący rady gminy i dyrektor GOKiS-u.

Fot. Łukasz Piecyk

Nastrojowo i patriotycznie

Dzieje się w gminie Zławieś Wielka. Za nami zaduszki jazzowe i akademia

z okazji 11 listopada w Gminnym Ośrodku Kultury w Złejwsi Małej

Tomasz Więcławski

Tej śluzy brakowało, by można było uznać zachod-nie tereny gminy Zławieś

Wielka za zabezpieczone przed powodzią. Ostatnio Wisła upo-mniała się o te ziemie w 2010 roku. Jej cofka i napływające Kanałem Górnym wody z Wyso-czyzny Chełmińskiej podtopiły wówczas wiele domów. Ten sce-nariusz ma już się nie powtórzyć.

Podczas uroczystego otwarcia śluzy i pompowni w Czarnowie 27 października pojawiły się najwyższe władze, z wojewodą i marszałkiem na czele. Z ust wojewody Ewy Mes padły słowa o „naprawie błędu z przeszłości”.

W tle inwestycji za blisko 8 mi-lionów, czyli bardzo – co wielo-krotnie podkreślano – kosztow-nej, kryje się bowiem poważny spór. Dość powiedzieć, że przed laty padały propozycje, by wy-siedlić z tego terenu mieszkań-ców i o inwestycji zapomnieć. Ostatecznie powstała śluza wa-łowa w przepuście pod drogą nr 80, pełniącą w tym miejscu rolę wału przeciwpowodziowe-go, i pompownia składająca się z trzech pomp o różnej mocy i wydajności, które są w stanie przerzucać za wał wodę napły-wającą Kanałem Górnym.

– Konstrukcja przewidzia-

na jest na wodę stuletnią, czy-li mamy tu najwyższy poziom ochrony – tłumaczy Roman Woźniakowski, kierownik budo-wy z firmy Melbud.

W rozmowach kuluarowych wracał temat genezy powsta-nia pompowni. Krótko mówiąc, gdyby nie inwestycje prowadzo-ne w tej części gminy przez Mie-czysława Rolirada, który przed laty kupił 300 hektarów i zaczął budować osiedle „Nasza Dolina” – pompowni by nie było. Niektó-rzy dość złośliwie komentowali, że geneza powstania osiedla jest mętna, poprzedni radni i wójt działali „pod” Rolirada. I to jest

ten błąd, o którym mówiła chwi-lę przed przecinaniem wstęgi wojewoda Ewa Mes. Ponadto ubolewano, że biznesmen nie dołożył się do kosztownej inwe-stycji, mimo że to on najbardziej na niej skorzysta – ceny ziemi w tym miejscu zdecydowanie wzrosną.

– Znam te zarzuty – przy-znaje Mieczysław Rolirad. – Po-wtarzają się od dawna. Ziemię kupiłem w dobrej wierze. Ża-den urzędnik, żadne służby nie informowały mnie, że to tereny zalewowe. Dziś na moim osiedlu mieszka blisko 2 tysięcy ludzi, pochodzących głównie z Byd-

goszczy. Osiedli się tu docelowo 40 tysięcy osób, bo okolica jest piękna, a teraz jeszcze bezpiecz-na. Przecież miała być metropo-lia bydgosko-toruńska, czyż nie? Tu widać, że ona już jest. Powsta-je spontanicznie, dzięki miesz-kańcom wybierającym te tereny. A śluza chroni bezpośrednio bli-sko 700 hektarów, więc zaludnie-nie może tu być jeszcze większe. Zamiast się cieszyć, że następuje rozwój, o którym tak wiele ga-dają, ciągle im coś nie pasuje. Politycy są oderwani od rzeczy-wistości...

Pompy zamiast wysiedleńTo jedna z najważniejszych inwestycji pomiędzy dwoma miastami stołecznymi naszego województwa.

Jej uruchomienie umożliwia zaludnienie tych terenów i realne zbliżenie Bydgoszczy z ToruniemJacek Kiełpiński

Wojewoda Ewa Mes, wójt Jan Surdyka i marszałek Piotr Całbecki podczas przecięcia wstęgi w trakcie uroczystego otwarcia pompowni. Obok pokazowy spust wody na nowej konstrukcji i osiedle „Nasza Dolina” - chronione w pierwszym rzędzie przez nowy obiekt.

Fot. JACEKKIEŁPIŃSKI

Page 25: Poza Toruń nr 82

25pozatorun.pl13 listopada 2015 r. GMINA OBROWO i WLK. NIESZAWKA

W zestawieniu sklasyfi-kowano 1566 gmin wiejskich z całej Pol-

ski. Zostało ono przygotowane przez Wydział Administracji i Nauk Społecznych Politech-niki Warszawskiej, Fundację Polskiego Godła Promocyjne-go „Teraz Polska” oraz Komi-sję Samorządu Terytorialnego i Polityki Regionalnej Sejmu RP. Gmina Wielka Nieszawka znalazła się na 19. miejscu.

– To bardzo ważne wy-różnienie – mówi Kazimierz Kaczmarek, wójt gminy Wielka Nieszawka. – Jego kryteria są jasne i klarowne, więc trudno mówić o uznaniowości sporzą-dzających zestawienie.

Czym jest ów ranking? Jego twórcy wskazują, że „jest anali-zą rozwoju gmin i województw na terenie kraju oraz oceną i promocją zrównoważonego rozwoju jednostek samorządu

terytorialnego w świetle Polity-ki Strukturalnej Unii Europej-skiej”. Uwzględnione w nim sa-morządy podzielone zostały na cztery grupy: gminy wiejskie, miejskie, miejsko-wiejskie i miasta na prawach powiatu.

Za jego przygotowanie od-powiedzialny był prof. dr hab. inż. Eugeniusz Sobczak z Wy-działu Administracji i Nauk Społecznych PW. Zastosowa-na metoda pozwala oszacować poziom rozwoju konkretnej jednostki samorządowej o ob-szarach: społecznym, gospo-darczym i ochronie środowiska naturalnego. Autorzy zestawie-nia użyli do jego skonstruowa-nia aż 16 zmiennych.

– Ten ranking jest nieza-leżny i rzetelny, bo bazuje na liczbach – mówi Kazimierz Kaczmarek. – Tym bardziej cieszymy się z tak wysokiej lo-katy.

Dziewiętnaści w kraju

Gmina Wielka Nieszawka po raz kolejny zajęła bardzo wysokie miejsce

w ogólnopolskim Rankingu Zrównoważonego Rozwoju Jednostek Samorządu Terytorialnego za 2014 rok

Tomasz Więcławski

Nagrodzą najlepszych

Rada Gminy Wielka Nie-szawka podjęła decyzję, że uczniowie z jej terenu mogą ubiegać się o sty-pendium wójta gminy

Uchwała radnych doty-czy młodzieży uczącej się w klasach III gimnazjów,

mieszkającej w gminie Wielka Nieszawka. Kwota wsparcia będzie wynosiła 100 zł miesięcznie. Wnio-ski o przyznanie nagrody można składać do 20 listopada.

Urząd Gminy Wielka Nieszaw-ka informuje, że „Stypendium może otrzymać uczeń zamieszkały na terenie gminy Wielka Nieszaw-ka, po ukończeniu drugiego roku nauki w gimnazjum, który uzyskał na świadectwie szkolnym za ostat-ni rok nauki średnią ocen z obo-wiązkowych zajęć edukacyjnych na poziomie co najmniej 4,75, a także, co najmniej, ocenę bardzo dobrą z zachowania”.

– Stypendium przyznawane jest na wniosek rodzica lub opiekuna prawnego ucznia – wyjaśnia Ka-zimierz Kaczmarek, wójt gminy Wielka Nieszawka. – Staramy się doceniać pracę młodzieży z na-szego terenu, bo to od niej zależy przyszłość gminy.

Do wniosku o przyznanie sty-pendium trzeba dołączyć stosowne zaświadczenie ze szkoły bądź po-twierdzoną przez szkołę kseroko-pię świadectwa. Nagroda przyzna-wana jest na okres od września do czerwca.

Dokumenty związane ze sty-pendium można znaleźć na stronie internetowej www.wielkanieszaw-ka.pl.

(WT)

Podstawówka w gminie Obrowo nie jest dużą szko-łą. Uczęszcza do niej stu

kilkudziesięciu uczniów. Dzięki pasji i zaangażowaniu udało im się jednak dostać do europejskie-go programu, w którym bierze udział zaledwie trzydzieści pla-cówek z Polski. W planach mają realizację kolejnych projektów.

– Byliśmy niedawno we Wło-szech – zdradza Dominika, uczennica szkoły w Łążynie II. – Mieszkałam u bardzo bogatej ro-dziny. Miałam dużo miejsca i mo-głam sobie wybierać jedzenie, na które akurat miałam ochotę. W ich domu jest dziewięć pokoi. Koleżanka z Włoch ma dwa psy, dwa koty i rybkę. I dwóch star-szych braci (śmiech).

Co zaskoczyło uczniów na Sy-cylii?

– Przede wszystkim tempera-tura – mówi Martyna Dąbrowska. – W Polsce już robiło się chłodno, a u nich mogliśmy chodzić cały czas w podkoszulkach. Pozwie-dzaliśmy też sporo. Było bardzo miło i sympatycznie.

Kulinaria też były sporą nie-spodzianką.

– We Włoszech je się dużo słodkiego – dodaje Martyna Dą-browska. – Nawet na obiad. Po-siłki mogą trwać wiele godzin.

Szczególnie kolacja. U nas jemy ją ok. 18-19. Tam zaczyna się o 21.00 i często trwa do północy. Region, w którym byliśmy, był niezwykle urokliwy. Jak w soczewce, można było tam zobaczyć wszystko, co w tym kraju najpiękniejsze – góry i morze.

Razem z uczniami w wyjaz-dach projektowych uczestniczą nauczyciele. Program jest bar-dzo napięty, bo w Erasmus Plus chodzi o realizację konkretnych zadań, które mają zbliżać dzie-ci z różnych państw. Młodzież z gminy Obrowo była już wcze-śniej w Anglii i Turcji. Uczniowie z innych państw przebywały też w Polsce, gdzie zostały odpo-

wiednio ugoszczone. – Włosi słabo znają język an-

gielski – mówi Patrycja, która także uczestniczyła w wyjeździe. – Ale są za to bardzo sympatycz-ni, więc można się porozumiewać na migi albo dzięki pomocy róż-nych urządzeń multimedialnych.

W każdym wyjeździe uczest-niczą inne osoby. Ważne jest bo-wiem, żeby jak najszersza grupa młodzieży poznała inne kraje.

– W kwietniu mamy wyjazd do Grecji – mówi Hanna Affelt, dyrektor SP w Łążynie II. – Tam pojadą głównie chłopcy, bo takie zadania projektowe będą tam re-alizowane.

We Włoszech dzieci z różnych

państw poznawały tańce ludowe i przepisy kulinarne zaczerpnięte z różnych kultur. Turcy przygoto-wywali kebaby, Włosi najróżniej-sze pasty, a nasi przedstawiciele poczęstowali swoich rówieśników bigosem i schabowym z ziemnia-kami. Dużą popularnością cieszył się wulkan Etna, który młodzież mogła zobaczyć na Sycylii. Ar-chitektura i klimat włoskich mia-steczek, same w sobie, zapierały dech.

– Zapamiętamy pomarańcze rosnące wzdłuż ulic, a także fakt, że jak pada deszcz, to oni zamy-kają szkoły od razu – mówi Pa-trycja. – Śnieg pada tam rzadko, ale jak już jest, to traktują to jako

kataklizm. Dbają niesamowicie o bezpieczeństwo uczniów, a ci, gdy tylko załamuje się pogoda, mają wolne.

Wszystko w Łążynie II zaczęło się od projektu „Z małej szkoły w wielki świat”. Teraz plany kadry pedagogicznej są coraz ambit-niejsze.

– Chcielibyśmy współpraco-wać z krajami Beneluxu – mówi Hanna Affelt. – To pozwoliłoby naszym uczniom poznać język angielski jeszcze lepiej. A moż-liwość wyjazdu za granicę, co wiemy już z doświadczenia, jest doskonałą mobilizacją do nauki.

Na ważną rzecz zwraca uwagę Marta Frygier, nauczycielka języ-ka angielskiego w placówce oraz szkolny koordynator programu Erasmus Plus.

– Te wyjazdy dają możliwość sprawdzenia wiedzy w praktyce – mówi nauczycielka. – W szkolnej ławie jest spokój i nic złego się nie może stać. W kontakcie z osoba-mi z innych państw trzeba często wybrnąć z sytuacji problema-tycznych. To duża nobilitacja dla naszej szkoły, że wypłynęliśmy na szerokie wody. Mamy jednak w sobie sporo zapału i chcemy działać dalej. A jak raz się udało, to teraz powinno być tylko ła-twiej.

Wypłynęli na szerokie wodyDzieci ze Szkoły Podstawowej w Łążynie II podbijają świat. Niedawno kolejna grupa wróciła z Sycylii. W ramach

programu Erasmus Plus poszerzają horyzonty, a także szlifują w praktyce znajomość języka angielskiegoTomasz Więcławski

Ostatnia wizyta projektowa w ramach programu Erasmus Plus przeniosła dzieci z gminy Obrowo do słonecznej Sycylii.

Fot. NADESŁANE

Zęby na lataDzieci z gminy Wielka Nieszawka

uczestniczyły w akcji PCK w Toruniu „Chroń Dziecięce Uśmiechy”. Do Małej Nie-

szawki przyjechał 10 listopada mobilny gabinet dentystyczny

Fot. Łukasz Piecyk

goszczy. Osiedli się tu docelowo 40 tysięcy osób, bo okolica jest piękna, a teraz jeszcze bezpiecz-na. Przecież miała być metropo-lia bydgosko-toruńska, czyż nie? Tu widać, że ona już jest. Powsta-je spontanicznie, dzięki miesz-kańcom wybierającym te tereny. A śluza chroni bezpośrednio bli-sko 700 hektarów, więc zaludnie-nie może tu być jeszcze większe. Zamiast się cieszyć, że następuje rozwój, o którym tak wiele ga-dają, ciągle im coś nie pasuje. Politycy są oderwani od rzeczy-wistości...

Pompy zamiast wysiedleń

Fot. JACEKKIEŁPIŃSKI

Page 26: Poza Toruń nr 82

26 SPORT pozatorun.pl 13 listopada 2015 r.

Co sprawia, że ludzie są ak-tywni fizycznie? Co może ułatwić aktywność tym,

którzy od lat się nie ruszali? Jak projektować przestrzeń publicz-ną, by skłaniała do ruchu? Jak wreszcie budować system współ-zawodnictwa sportowego, który da zawodnikom z Kujaw i Po-morza upragnione medale? Pro-gram „Obywatele dla aktywności” ma przynieść odpowiedź na te pytania.

Jego koncepcja wzięła się z twórczego spotkania różnych partnerów: Urzędu Marszałkow-skiego Województwa Kujawsko--Pomorskiego, Stowarzyszenia „Run To Run”, Fundacji Rozwoju Kultury Fizycznej, Uniwersytetu Warszawskiego. W ostatnich la-tach jednym z najważniejszych zadań dla regionu było wsparcie budowy infrastruktury sporto-wej. Powstało ponad 400 obiek-tów, w tym 213 orlików, kilka-dziesiąt hal i sal sportowych, krytych pływalni, stadionów lek-koatletycznych i centrów sporto-wych. Samorząd województwa przeznaczył na ten cel ponad 422 mln złotych.

– Teraz konieczne jest skupie-nie się na nowych wyzwaniach prowadzących do celu, którymi są aktywność, zdrowie i sportowy tryb życia mieszkańców naszego regionu – mówi marszałek Piotr

Całbecki. – Dobrym pretekstem do tego jest opracowanie Kujaw-sko-Pomorskiego Programu Roz-woju Sportu. Chcemy, żeby był to żywy, pomocny różnym podmio-tom dokument – swoista mapa drogowa dla sportu i aktywności fizycznej w naszym regionie. Dla-tego pytamy mieszkańców, kluby sportowe, przedstawicieli samo-rządów, jakie mają pomysły na sport i jakiego wsparcia potrze-bują.

Z ogólnopolskich badań

prowadzonych przez Centrum Wyzwań Społecznych Uniwer-sytetu Warszawskiego wynika, że w polityce sportowej często problemem są trzy mechanizmy: brak bazy danych o sporcie, brak wymiany dobrych praktyk i brak partnerstw strategicznych. Pro-jekt „Obywatele dla aktywności” ma dać odpowiedź na te trzy de-ficyty.

Dotychczas w ramach progra-mu odbyły się trzy konferencje wojewódzkie, cykl konsultacji

powiatowych: w Tucholi, Żninie, Ciechocinku, Brzoziu (powiat brodnicki) i Toruniu oraz spo-tkania konsultacyjne. W Byd-goszczy – słusznie uważanej za najsilniejsze centrum sportowe regionu – przeprowadzono spo-tkania eksperckie o tematyce: sport wyczynowy, sport i nauka, sport i zdrowie. Zlecono także studia przypadku – dogłębną analizę sportu w Radziejowie, Dobrzyniu nad Wisłą, Kowalewie Pomorskim, Mroczy, Łubiance,

Bydgoszczy, Rypinie i Inowrocła-wiu. Przeprowadzone zostały ba-dania ankietowe wśród jednostek samorządu terytorialnego – od-powiedzi nadesłało 91 gmin i 16 starostw powiatowych.

– Teraz na podstawie zebrane-go materiału będziemy przygoto-wywać projekt Kujawsko-Pomor-skiego Programu Rozwoju Sportu – wyjaśnia Marcin Drogorób, zastępca dyrektora Departamen-tu Promocji, Sportu i Turystyki Urzędu Marszałkowskiego. – Bę-dzie to zbiór postulatów zgłasza-nych przez środowiska sportowe w ramach konsultacji w odniesie-niu do ram programowych, jakie nakłada na nas Strategia Rozwoju Województwa 2020+.

Wszystkie materiały dotyczące projektu oraz zebrane dotychczas opinie można znaleźć na stronie internetowej www.run-torun.pl, tam również na bieżąco zamiesz-czane są informacje o kolejnych spotkaniach i konsultacjach.

– Jesteśmy otwarci na każdy głos i zachęcamy do uczestnicze-nia w tym tak ważnym dla rozwo-ju sportu w naszym regionie pro-cesie – dodaje Marcin Drogorób.

Projekt „Obywatele dla aktyw-ności” jest realizowany w ramach programu Obywatele dla Demo-kracji, finansowanego z Funduszy EOG.

Obywatele dla aktywnościTrwa seria konsultacji społecznych, spotkań z ekspertami i badań poprzedzających

stworzenie Kujawsko-Pomorskiego Programu Rozwoju Sportu

Pan Wojtek jest rodowitym torunianinem. Jak wielu młodych chłopaków lubił

grać w piłkę, więc pewnego dnia poszedł na trening do klubu. Naj-pierw do Włókniarza, z którego jednak szybko trafił do Elany.

– Bardzo mi się tam spodoba-ło – opowiada Wojciech Świde-rek, aktualny szkoleniowiec Orła Głogowo. – Już w juniorach, kie-dy wszyscy moi koledzy marzyli o tym, żeby się wybić i wyjechać do klubów z wyższych lig czy też z zagranicy, to ja twierdziłem, że fajnie by było grać w jednym klu-bie i w nim pozostać. Kolejnym czynnikiem, który wpłynął na pozostanie w Toruniu, była moja praca w szkole. Nauczycielem zo-stałem już w wieku 22 lat.

Lata mijały, Elana awansowa-ła lub spadała, a Wojciech Świ-derek był niezmiennie pewnym punktem drużyny. Wszystko zakończyło się z końcem sezonu 2013/2014.

– To była moja decyzja – tłu-maczy Świderek. – Urodziło mi się drugie dziecko, chciałem poświęcić więcej czasu w rodzi-nie. Zdecydowałem się pozostać w szkole w Dobrzejewicach, a zre-zygnować z gry w piłkę nożną.

Mimo zakończenia piłkarskiej kariery pan Wojciech nie miał jednak nawet chwilowego rozbra-tu z futbolem, gdyż już wtedy był w pewnej części związany z Or-

łem Głogowo.– Jest to klub działający do-

piero czwarty sezon – mówi tre-ner. – Założenie Orła to wspólna inicjatywa – moja, mieszkańców oraz pana wójta. Zauważyłem, że uzdolniona młodzież naszej gminy nie ma gdzie rozwijać swoich umiejętności piłkarskich, w odróżnieniu od ich rówie-śników z innych gmin. Wspól-nym wysiłkiem udało się dopiąć wszystko i zgłosić drużynę do

rozgrywek. W klubie, od początku jego

istnienia, mogą grać wyłącznie zawodnicy pochodzący z terenu gminy.

– Stawiamy na swoich – opo-wiada szkoleniowiec. – Nie sztu-ką jest stworzyć drużynę, ściąga-jąc zawodników z Torunia czy też innych gmin i zrobić wynik, ale większym wyzwaniem i na pew-no przyjemnością będzie osią-gnięcie sukcesów z miejscowymi

chłopakami, a jestem pewien, że taki czas przyjdzie. Patrząc teraz na tych chłopaków, którzy znają się od dziecka i wielu z nich gra u boku swojego przyjaciela, moż-na zauważyć coraz lepiej krystali-zujący się kolektyw.

Większość zawodników Orła Głogowo nie miało wcześniej do czynienia z piłką na dużym bo-isku.

– Tym bardziej jestem pod wrażeniem, jakie robią postępy

– mówi Świderek. – Poruszanie się po boisku, realizowanie za-dań taktycznych, ustawianie się przy stałych fragmentach gry. Z każdym miesiącem widzę coraz większy progres w tych elemen-tach, a trzeba zauważyć, że nie jest to łatwy element piłkarskiego rzemiosła.

Efekty widać na boisku. Po za-kończeniu rundy jesiennej Orzeł Głogowo znajduje się w czubie ta-beli B-klasy, a konkretnie sytuuje się na czwartym miejscu.

– Myślę, że w tym sezonie jest jeszcze za wcześnie, aby mówić o awansie – twierdzi trener. – Zespoły, które zajmują pierwsze dwa miejsca, czyli Zamek Bierz-głowski i Victoria Czernikowo, znacząco się wzmocniły i ciężko będzie nadrobić obecną stratę do nich. Cieszymy się jednak, że jesteśmy w górnej połowie tabeli i będziemy cierpliwie czekać na swoją szansę, jak nie teraz, to być może w przyszłym sezonie.

Jakie są najbliższe plany zawo-dowe Wojciecha Świderka?

– W tym momencie na pewno się nigdzie nie wybieram – pew-nie stwierdza trener. – Bardzo podoba mi się projekt, w którym uczestniczę, lubię być wierny cze-muś i mam nadzieję na odniesie-nie sukcesu z Orłem. Czy marzy mi się trenowanie Elany? Kto wie, na tę chwilę jednak jestem tutaj, zobaczymy, co czas pokaże.

Lubię się przywiązywaćZe swoim klubem, czyli Elaną Toruń, był na dobre i na złe. Po zakończeniu

piłkarskiej przygody zajął się trenowaniem B-klasowego Orła Głogowo i jak sam Wojciech Świderek twierdzi – szybko rozstawać się z klubem nie zamierza

Karol Żebrowski

Tak przebiegają konsultacje społeczne w ramach programu. Fot. NADESŁANE

Fot.ŁUKASZPIECYK

Page 27: Poza Toruń nr 82

27pozatorun.pl13 listopada 2015 r.

Każdy z nas doskonale zda-je sobie sprawę z tego, że ruch to zdrowie. Każda

forma aktywności fizycznej jest mile widziana. Jednak jesie-nią i zimą, kiedy dni są coraz krótsze nasza chęć do ćwiczeń bardzo spada. Wolimy położyć się przed telewizorem, pod cie-płym kocem z kubkiem kakao w ręku. A wtedy rozleniwiamy się, przybywa nam kilogramów i w nowym roku znowu sobie obiecujemy: „od wiosny zaczy-nam ćwiczyć, biorę się za siebie”. Warto jednak zmusić się i zmo-tywować nawet do najdrobniej-szego wysiłku, ponieważ ćwicze-nia bardzo pozytywnie wpływają nie tylko na nasze zdrowie, ale też samopoczucie. Podczas tre-ningu wydzielają się endorfiny, czyli hormony szczęścia, które poprawiają nasz nastrój i do-dają nam energii do kolejnych

działań. Regularne ćwiczenia przyniosą nam wymierny efekt. Dzięki nim zmniejszamy ryzyko zapadania na różnego rodzaju choroby serca, spalimy tkankę tłuszczową, poprawimy krążenie krwi i usprawnimy metabolizm.

Nie musimy spędzać długich godzin na siłowni, aby poprawić swoją kondycję. Wystarczy kil-kanaście minut rano i wieczo-rem. Podczas takich ćwiczeń możemy wykonywać skłony, przysiady, brzuszki czy pajacyki. Gimnastyka z rana dobrze wpły-nie na nasz organizm- rozcią-gniemy się i rozbudzimy. Kolej-nym rozwiązaniem jest spacer. Jeśli za oknem jest ładna pogoda zrezygnujmy z auta i do pracy czy szkoły pojedźmy autobu-sem lub pójdźmy pieszo. Nawet najkrótsza droga na przystanek pozytywnie wpłynie na nasz or-ganizm. Rower, to nie tylko do-

bre rozwiązanie w lecie. Możemy na nim jeździć praktycznie przez cały rok. Kiedy dni są chłodniej-sze, załóżmy szal, czapkę i ręka-wiczki, wtedy mamy gwarancję, że nie zmarzniemy, a z pewno-ścią zrobimy dobrze dla ciała i ducha. Popularną formą ak-tywności stało się bieganie. Jeśli dopiero zaczynamy tę przygodę, to róbmy krótkie dystanse, a bieg przeplatajmy z marszem. W ten sposób łatwiej będzie nam przy-zwyczaić organizm do wysiłku. Modne stały się również siłow-nie na świeżym powietrzu. Pod chmurną możemy wykonywać różne ćwiczenia na sprzęcie, który jest do tego przeznaczony. Warto wybrać się na taką siłow-nię z partnerem lub koleżan-ką, bo w grupie raźniej i łatwiej będzie nam się zmotywować. Wśród pań coraz większym za-interesowaniem cieszą się zajęcia

zumby i pole dance. Zumba to nic innego, jak układy choreo-graficzne do różnych rytmów. Na te zajęcia może zapisać się każda kobieta, która lubi taniec. Nie ma ograniczeń ze względu na poziom czy wiek. Pole dance to trening siły, gibkości, piękna i elastyczności. Przeznaczony jest dla pań twardych i wytrwa-łych. Wydawać by się mogło, że taniec na rurze to prosta rzecz, jednak wymaga on sporo siły i zdeterminowania, ponieważ do wykonania niektórych sztuczek akrobatycznych potrzeba wiele czasu. Nie prawdą jest jednak, że na takie zajęcia mogą zapi-sać się wyłącznie szczupłe panie z doskonałą kondycją. Pole dan-ce jest dla kobiet silnych i takich, które przy pierwszej porażce się nie poddają i nie zniechęcają.

Jest wiele form aktywności fi-zycznej. Nie warto siedzieć przed telewizorem. Namówmy rodzinę i przyjaciół do wspólnych ćwi-czeń. W ten sposób możemy wiele zyskać. Poprawimy nasze zdrowie i samopoczucie oraz na-bierzemy pewności siebie. Do-wiedziono, że codzienne choć krótkie ćwiczenia są w stanie odmłodzić nasze ciało. Ponad-to dzięki treningom możemy bezkarnie, czyli bez zagrożenia przyrostem masy ciała, spożyć o 15% kalorii więcej, co ozna-cza, że mamy pewnego rodzaju przyzwolenie na drobne, słodkie przyjemności.

DODATEK

ZDROWIE

Ruch to zdrowie

Nawet kilka skłonów i przysiadów dziennie oraz krótki, popołudniowy spacer, mogą pozytywnie

wpłynąć na nasze zdrowie i samopoczucieMałgorzata Kramarz

Page 28: Poza Toruń nr 82

28 pozatorun.pl 13 listopada 2015 r.

ZDROWIE

DODATEK

Jesień jest szczególną porą roku dla naszego wzroku?

To bardzo trudny okres dla oczu. Po całej masie słońca, na-turalnego światła, przychodzi gorszy okres dla wzroku. Zdecy-dowanie rzadziej jesteśmy w tym dogodnym dla oka świetle. Za-miast słoneczka i grillowania w zieleni, tkwimy przed laptopa-mi i telewizorami, czego nasze oczy nie lubią.

Ile jest prawdy w stwierdzeniu, że komputery niszczą wzrok?

Same komputery to nie urzą-dzenia, które jak Wandale czy Hunowie niszczą nasz wzrok. To raczej my, ślęcząc przed nimi go-dzinami, demolujemy własne wi-dzenie. Problemy w tym zakresie są trzy. Po pierwsze, mniej natu-ralnego światła i słońca, co powo-duje mniejsze wydzielanie rod-opsyny, czyli purpury wzrokowej – enzymu dobrego widzenia. Po drugie, podczas wszechobecnych szarówek i po ciemku nasze, czę-sto niewielkie, wady wzroku stają się bardziej dokuczliwe. Właśnie jesienią wiele osób po raz pierw-szy sięga po okulary – do czyta-nia, siedzenia przed kompute-rem, nocnej jazdy samochodem.

A trzeci problem?

Są nim wymienione przez pana wcześniej urządzenia elek-troniczne z ekranami i wyświetla-czami – komputery, iPady, tablety czy telefony. Nasze oczy męczy ogromna ilość niebieskiego świa-tła, które one wytwarzają. To nie są nasze warunki naturalne, dla-tego męczymy się z nimi niemi-łosiernie.

Nie przystosowaliśmy się do no-winek XXI wieku?

Człowiek to drapieżnik, który zszedł z drzewa całkiem niedaw-no. Jego widzenie i wzrok mają

zupełnie inne warunki naturalne niż te tworzone przez tablet. Czu-jemy się świetnie w naturalnym świetle – patrząc w dal. Bo w taki sposób się poluje. Nasze oczy od tysięcy lat miały służyć do pracy i polowania na zewnątrz – wśród zieleni lasów, pasteli pól i stepów. A teraz zamiast chodzić po la-sach, z dzidą czy łukiem, siedzimy po kilka lub kilkanaście godzin przed monitorami w sztucznym, najczęściej jarzeniowym czy le-dowym, świetle. W ten sposób torturujemy nasze oczy. One nie są na to gotowe.

Powinno się wrócić do glinianych tabliczek i liczydeł?

Tego procesu, który zaszedł, nie da się już odwrócić. Nie po-trafimy już i chyba także nie chce-my, żyć bez cywilizacji. Dlatego tak ważne jest, żeby korygować wszelkie, nawet te najmniejsze, wady wzroku i stosować w tym celu nowoczesne rozwiązania, so-czewki okularowe czy kontakto-we. Współczesna optyka potrafi już radzić sobie z takimi proble-mami. Trzeba jedynie korzystać z porad profesjonalistów i stoso-wać nowe rozwiązania i techno-logie.

Na co powinniśmy więc zwrócić szczególną uwagę?

Trzeba badać wzrok i kontro-lować jakość widzenia. Nie moż-na bagatelizować wad takich jak +/– 1 dioptria, bo to często uby-tek ostrości wzroku o ponad 50%. Dla kierowców to wręcz niezbęd-na pomoc w trakcie jazdy po ciemku czy nocą, co jesienią i po zmianie czasu jest codziennością. Wada wzroku to nie choroba, więc takie badania mogą wyko-nywać optometryści, co pozwoli ominąć długie kolejki w przy-chodniach okulistycznych. Warto także stosować w swoich szkłach

specjalne powłoki antyrefleksyj-ne czy filtrujące szkodliwe świa-tło niebieskie, szczególnie, jeżeli długo pracujemy przed ekranami i komputerami.

Soczewki możemy dobrać pod wymiar?

Od kilku lat istnieją technolo-gie, pozwalające na indywidual-ne konstruowanie soczewek. To trochę tak, jak z odzieżą. Można kupić ciuch bez mierzenia, zdając się na wielkość L czy S, a można zlecić szycie garnituru czy bluzki na miarę. Teraz dzięki fotografii cyfrowej i specjalnym technolo-giom Freeform oraz potężnym maszynom liczącym możemy skonstruować szkła dla każdego indywidualnie. Tylko dla jego wady, wybranej oprawy i określo-nych soczewek, np. progresyw-nych czy biurowych. To prawdzi-wy skok milowy w optyce XXI wieku.

Dziękuję Panu w imieniu czytel-ników za garść nowinek ze świata optyki.

Z radością służymy poradą w naszych salonach, gdzie omó-wimy, OCZY-wiście, szczegóły i znajdziemy najlepsze rozwiąza-nia.

Soczewki na miaręJesień jest szczególną porą roku dla naszego wzroku? Na to i inne pytania dotyczące

naszego wzroku odpowiada nam Maciej Karczewski, toruński optometrysta, szef firmy Optomeria Karczewski, w rozmowie z Tomaszem Więcławskim

Page 29: Poza Toruń nr 82

29pozatorun.pl13 listopada 2015 r. DODATEK

ZDROWIE

Podjęłam stanowczą decy-zję – koniec ze szpetnymi krągłościami! Popijając

słodką colą ostatni kawałek ser-nika spojrzałam na siebie z nie-dowierzaniem. Jak mogłam do tego dopuścić? Jeszcze nigdy nie było aż tak źle!” – powiedziała 25 kg temu pacjentka Poradni Do-bry Dietetyk.

Przerażenie cyframi na wa-dze, centymetrami w pasie, nie za ciekawe wyniki badań, żal jaki czuła Pani Małgosia patrząc na zgrabne dziewczyny, spowodo-wały, że rosła motywacja i deter-minacja . Tego dnia podjęła osta-teczną decyzję: „Albo teraz albo nigdy!”. Zaufała dietetykowi kli-nicznemu z Poradni Dobry Die-tetyk. „To była najlepsza decyzja jaką podjęłam!” – przyznała.

Zdrowe odchudzanie ≠ niejedzenie

Na liście przebojów od lat niezmiennie królują diety gło-dówkowe. Większość kobiet rozpoczyna sumienne liczenie kalorii. Oczywiście wynik na wa-dze po tygodniu katowania się „posiłkami dla wróbelka” napa-wa optymizmem. Waga mocno spadła. Niestety po pewnym cza-sie okazuje się, że cyfry na wadze stoją w miejscu. Dodatkowo co-raz gorsze samopoczucie, słabną siły, a ciało w cale nie wygląda atrakcyjniej.

„No cóż, nie na tym polega pozbywanie się tkanki tłuszczo-wej. Nasz organizm funkcjonuje jak maszyna, potrzebuje paliwa (i to dobrego) do działania. Czy jak wlejemy do diesel’a benzynę, to odjedzie? Nie! Tak samo jest z naszym organizmem, musimy dostarczyć mu odpowiednich składników, aby prawidłowo

funkcjonował i co najważniejsze miał siłę spalać tkankę tłuszczo-wą”. - tłumaczy dietetyk Poradni dietetycznej Dobry Dietetyk.

Pani Małgorzata przekona-ła się o tym na własnej skórze. Po pierwszym miesiącu czuła ogromną różnicę: samopoczu-cie lepsze, cera ładniejsza, brak wahań nastrojów i głowa nagle przestała boleć, więcej energii, boczki mniejsze, skóra bardziej napięta, miesiączka co do dnia.

„Teraz jak słyszę swoje kole-żanki mówiące: nie jem po 18.00; nie jem po treningu, przecież nie po to ćwiczę, żeby później jeść, to mnie krew zalewa! Tłumaczę, że nie mają racji, że to nie tak, ale przecież one wiedzą najlepiej, bo przeczytały jakieś forum w Inter-necie. Znam to z autopsji. Kiedyś też tak myślałam”.

Kolacja do 18:00? Mit!

„Wykładnikiem tego, kiedy należy spożyć ostatni posiłek nie powinny być jakieś sztyw-ne schematy, lecz czas pójścia spać. Ostatni posiłek powinien przypadać ok. 3 godzin przed snem! Jeśli kładziemy się o 21:00 to oczywiście kolacja o godzi-nie 18:00 jest w porządku. Na-tomiast jeżeli lądujemy w łóżku około północy zjedzenie posiłku o 21:00 jest jak najbardziej wska-zane” – radzi dietetyk kliniczny Poradni Dobry Dietetyk.

Prawidłowe odżywianie pozwala zdrowo schundnąć

Pani Małgorzata nie tylko poprawiła jakość swojego życia i zdrowia, wypiękniała, ma smu-kłą sylwetkę, jest o 25 kg tkanki tłuszczowej mniejsza, ale także nauczyła się zasad prawidłowego

odżywiania. Wizyty w gabinecie Dobrego Dietetyka spowodowa-ły, że zrozumiała, że jedzeniem można zdziałać wszystko, po-cząwszy od poprawy nastroju do leczenia 90 proc. przypadłości, na które cierpi dzisiejsze społe-czeństwo.

Słynne słowa Hipokratesa „Niech żywność będzie twoim lekiem, a lek twoją żywnością” niosą wielką prawdę, o której powinniśmy pamiętać każdego dnia przygotowując swoje posił-ki.

„Jeżeli ktokolwiek identyfiku-je się z moją sytuacją serdecznie polecam Poradnię Dobry Diete-tyk, gdyż efekty jakie osiąga się w tym gabinecie są nie do prze-cenienia. Nie ma co zwlekać! Czas leci, jesteśmy coraz starsi, a choroby i kg same nie odejdą. Umów się już dziś!” – przekonuje każdego Pani Małgorzata.

Kilogramy same nie odejdą

Jesień, to taka pora roku, w któ-rej bardzo łatwo o przeziębie-nie. Średnio, dorośli ludzie

chorują ok. 2-4 razy w roku, na-tomiast dzieci znacznie częściej. Wszystko przez to, że ich układ odpornościowy nie jest w pełni wykształcony. Podatne na róż-nego rodzaju infekcje są też oso-by starsze, u których odporność jest obniżona i nie działa tak jak powinna. Pierwsze oznaki prze-ziębienia nie każdego skłaniają do wizyty u lekarza. Nasze mamy i babcie znają doskonałe metody, aby poradzić sobie z cieknącym nosem, drapaniem w gardle czy kaszlem.

Wśród najczęstszych i spraw-dzonych domowych sposobów na walkę z przeziębieniem wy-mienia się rosół z kury, herbatę z sokiem malinowym i imbirem, gorącą kąpiel czy wódkę z pie-przem. Ale nie tylko to pomo-że nam się uporać z objawami. Na męczący nas katar dobrze sprawdzą się wszelkiego rodzaju

inhalacje. Wystarczy dodać kilka kropel olejku rumiankowego lub eukaliptusowego do wrzątku, na-kryć głowę ręcznikiem i wdychać opary przez 15 minut. To powin-no udrożnić nasze drogi odde-chowe. Naczynia krwionośne się rozszerzają i zmniejsza się obrzęk śluzówki, co ułatwi nam dmu-chanie. Równie pomocne będą okłady. Kilka razy dziennie nale-ży na nasadę nosa położyć zimny kompres z dodatkiem kilku kro-pel olejku mięty. To z pewnością zmniejszy ilość kataru spływa-jącego z naszego nosa. Według naszych babć, niezawodny na kaszel jest syrop z cebuli. Wystar-czy pokroić ją w piórka, dodać soku z cytryny, miodu (najlepiej lipowego) i odstawić. Kiedy soki puszczą, taką miksturę należy pić co najmniej 3 razy dziennie. Z kaszlem pomoże nam się upo-rać również kamfora. Tą wcie-ramy w klatkę piersiową i plecy tuż przed zaśnięciem i ciepło się ubieramy. Rozgrzewająca maść

wspomaga produkcję i wydalanie śluzu, a co za tym idzie zmniejsza się częstotliwość kaszlu. Właści-wości rozgrzewające ma także gęsi smalec. Możemy wysmaro-wać nim plecy i klatkę piersiową, ale także dodać go do gorące-go mleka z miodem. Ta metoda przyniesie nam ulgę w męczącym kaszlu. Jeśli te sposoby nam nie pomagają kupmy syrop w aptece, ale pamiętajmy, że nie możemy go zażywać po godzinie 18. Na początku przeziębienia, w walce z wirusami pomoże nam gorąca kąpiel. Ponieważ wirusy najlepiej czują się w temperaturze 33-34 st. C, podczas zażywania gorącej ką-pieli będą się z pewnością wolniej mnożyły. Jeśli do wody dodamy jeszcze olejku z eukaliptusa lub mięty, to opary udrożnią nasze drogi oddechowe. Mówi się, że z podwyższoną temperaturą nie należy walczyć. Stan podgorącz-kowy to naturalny mechanizm obronny naszego organizmu w walce z chorobą. Są jednak tacy,

którzy uważają, że temperaturę należy zbijać. W tym pomogą nam środki z apteki lub herbata z dodatkiem malin i świeżo star-tego imbiru. Maliny mają właści-wości przeciwgorączkowe, a im-bir przeciwzapalne. Bardzo często podczas przeziębienia towarzyszy nam ból gardła. Zanim sięgnie-my po tabletki warto postawić na płukanki. Jedną z nich jest roz-twór wody utlenionej z tą prze-gotowaną. Na pół szklanki wody wlewamy 5 łyżek wody utlenio-nej i płuczemy gardło kilka razy dziennie- nie połykamy mieszan-

ki. Równie dobrze na ukojenie bólu działa sparzona szałwia lub rumianek. Kiedy napar ostygnie, możemy nim płukać gardło.

Domowe sposoby walki z przeziębieniem pomogą nam odetkać nos, obniżyć podwyż-szoną temperaturę i złagodzić chrypkę lub kaszel. Pamiętajmy jednak, że jeśli objawy nie ustę-pują powinniśmy odwiedzić leka-rza, ponieważ nieleczone lub źle leczone przeziębieni może mieć groźne skutki dla naszego zdro-wia lub życia.

Na zdrowieZ przeziębieniem możemy walczyć domowymi sposobami.

Syrop z cebuli, gorąca herbata z malinami i imbirem, to tylko niektóre metody aby pozbyć się uciążliwego kaszlu i kataru

Małgorzata Kramarz

Page 30: Poza Toruń nr 82

30 pozatorun.pl 13 listopada 2015 r.

ZDROWIE

DODATEK

1. Najlepszym przygotowa-niem do sportów zimowych jest trening funkcjonalny, którego zadaniem jest uzyskanie funkcjo-nalności ruchu czyli możliwość wykorzystania go w konkretnym przypadku np. narciarstwo.

2. Wszystkie sporty zimowe wymagają od nas siły mięśniowej oraz wydolności mięśniowej, aby jazda na nartach była przyjemna.

3. Ćwiczenia sensomotorycz-ne, stabilizacyjne oraz wzmac-niające siłę mięśniową powodują wzmocnienie aparatu więzadło-wo-stawowego, co daje małe ry-zyko kontuzji podczas jazdy na nartach.

4. Podczas jazdy na nartach wykorzystujemy aktywność wszystkich mięśni, jednak nie-które z poniższych są najważniej-sze:

• Mięsień czworogłowy uda - odpowiedzialny za wyprost stawu kolanowego (w przypadku nar-ciarstwa utrzymanie ciała w od-powiedniej pozycji narciarskiej oraz stabilizację stawu kolanowe-go),

• Mięsnie pośladkowe - w przypadku narciarstwa utrzy-mujące ciało pochylone do linii bioder,

• Mięśnie przyśrodkowe oraz zewnętrzne ud, które na stoku pozwalają nam trzymać narty

przy sobie oraz zmieniać czasami gwałtownie kierunek jazdy,

• Mięśnie łydki – które na sto-ku pozwalają nam utrzymać po-zycje pionową,

• Nie możemy zapomnieć o ćwiczeniach mięśni tułowia (plecy i brzuch) oraz ramion (biceps i triceps), które pomaga-ją nam się odpychać kijkami od podłaoża.

5. Trening do sezonu nar-ciarskiego najlepiej zacząć jak najszybciej im dłuższy czas przy-gotowań to mamy pewność do lepszej dyspozycji fizycznej a co za tym idzie psychicznej.

6. Najczęściej bywa tak, że pa-cjenci przychodzą i mówią „za tydzień jadę na narty co mam zrobić? Potrzebuję dobrego i sku-tecznego planu treningowego!” Oczywiście jest to bardzo krótki okres ale jak to mówią lepiej póź-no niż wcale :)

7. Najważniejsze w treningu przygotowującym do sezonu nar-ciarskiego jest systematyczność oraz duże zaangażowanie osób chętnych oraz chcących uniknąć poważniejszych kontuzji.

8. Uzyskanie najlepszego in-dywidualnego treningu, który z pewnością przyda się podczas szaleństwa na stoku przygotują państwu doświadczeni fizjotera-peuci.

Przygotowanie do sezonu narciarskiego

Gabinet Ortus Med Dom Zdrowiaul. Szosa Chełmińska 84/86 (parter i III piętro)

87-100 Toruń tel. 56 621 11 83 kom. 883 666 659

Seniorzy na fotografii

Michał Ciechowski

Akcja została zatytułowana „Młodość – stan ducha. Metryka? Co to takie-

go?” i trwać będzie przez dwa dni w Międzynarodowym Cen-trum Spotkań Młodzieży – mówi Anna Świtoń-Nowak z Fundacji „Łączymy Pokolenia”. – Ze zdjęć powstanie wystawa, którą moż-na będzie obejrzeć już w grudniu w MCSM przy ulicy Łokietka 3 w Toruniu. Ponadto dwanaście fotografii zostanie wybranych do powstającego na rok 2016 kalen-darza. Dochód z jego sprzedaży

przeznaczony zostanie na speł-nianie marzeń toruńskich senio-rów.

Wyjątkowa sesja będzie miała na celu przełamanie konwencji starości. Jak zaznaczają organiza-torzy akcji, chcą pokazać, że doj-rzałość nie musi być szara i smut-na, bo osoby powyżej 60. roku życia wciąż są aktywne, otwarte, uśmiechnięte i bardzo sponta-niczne.

– Pan Jacek Kutyba to foto-graf obrazujący stany, których nie widać – zachwala artystę przed-

stawicielka Fundacji. – Ukazuje przede wszystkim emocje. War-to więc stanąć przed jego obiek-tywem i poznać siebie na nowo. Zobaczyć, że jest się pięknym.

Powstały kalendarz z dwu-nastoma zdjęciami z sesji foto-graficznej będzie można zakupić podczas Dnia Babci i Dziadka zorganizowanego 21 stycznia w Centrum Handlowym Toruń Plaza. Tego dnia udostępniona zostanie tam również wystawa.

Fundacja „Łączymy Pokolenia” oraz Międzynarodowe Centrum Spotkań Młodzieży w Toruniu zapraszają wszystkich seniorów na sesję zdjęciową z toruńskim fotografem Jackiem Kutybą. Wydarzenie odbędzie się w dniach 19 i 20 listopada o godzinie 10.00

Page 31: Poza Toruń nr 82

31pozatorun.pl13 listopada 2015 r. DODATEK

ZDROWIE

Jak budować ślubny wizerunek i na co zwrócić szczególną uwagę, by dobrze i zdrowo

wyglądać? Tego dowiedzą się w dniach 14-15 listopada uczest-nicy Targów Ślubnych i Dnia Akademii Piękności, które zo-staną zorganizowane w Centrum Targowym "PARK", przy ul. Szosa Bydgoska 3.

Targi Toruńskie Sp. z o.o. jako organizator targów zadbała

o atrakcyjny program imprezy. Oprócz prezentacji mody ślubnej, wieczorowej i męskiej, odbędą się także pokazy tańca oraz degusta-cja, którą przygotowała Cukier-nia Franciszek Pokojski.

Dla wszystkich gości przepro-wadzone zostaną warsztaty z za-kresu pierwszej pomocy, a także konsultacje profilaktyczne dot. chorób zakaźnych oraz uzależ-nień. Obecni na Targach Ślub-

nych i Dniu Akademii Piękności będą mogli również bezpłatnie zbadać poziom cukru, ciśnienia i zawartości tlenku węgla w wy-dychanym powietrzu. Podczas targów odbędzie się kampania informacyjna dot. rzucenia pa-lenia oraz akcja "Jabłko zamiast papierosa".

Oprócz wielu znanych marek odzieżowych, kosmetycznych, fotografów, kamerzystów, projek-

tantów i artystów, organizatorzy na targi zaprosili dietetyków oraz trenerów personalnych. Zainte-resowani, podczas dwudniowych targów, będą mogli uzyskać fa-chowe porady i otrzymać atrak-cyjne rabaty. Rozlosowane zosta-ną także liczne upominki, m.in. od firmy Avon. Do wygrania będą klasyczne obrączki ślubne od Firmy Cardano – salony obrą-czek ślubnych, Firma Pawo ufun-

dowała garnitur dla Pana Młode-go, a Vizarro aż 6 sztuk męskich koszul ślubnych. Rozstrzygnięcie konkursu na zwrot 50% kosztów sukienki ślubnej zapowiedziała Firma Elena.

W Targach Ślubnych i Dniu Akademii Piękności będzie moż-na uczestniczyć w sobotę i nie-dzielę w godzinach od 10.00 do 17.00. Wstęp wolny. Zapraszamy.

Jeden najpiękniejszy dzień

Page 32: Poza Toruń nr 82