o pożytkach redagowania gazetki - edupagegimmlodz.edupage.org/files/marzec_2014.pdf · 2021. 8....

10
Globalną wioskę, w której żyjemy, rozsadzają co- dziennie informacje, które dostarczają nam wielu sen- sacji i manipulują naszymi emocjami. Można powie- dzieć, że odbijamy się ni- czym pingpongowe pilecz- ki między skrajnymi komu- nikatami. Masz na wycią- gnięcie ręki to, co chcesz. Po co więc gazetka szkol- na? Nie rozdmucha wszak żadnej afery, nie naglośni skandalu, nie podkręci sen- sacji. Absolwenci naszej szkoly piszący kiedyś do STYK-u mówią, że stwarzal on pewną intelek- tualną i emocjonalną wspólnotę, za którą tęsk- nią… i postanowili wobec tego wrócić do nas, znów pisząc, dzieląc się z nami tym, co chcieliby powie- dzieć. Udaje nam się mó- wić jednym językiem i chodzi tu nie tylko o polsz- czyznę, ale też o stopień wrażliwości. Witamy, cieszymy się, wlą- czamy ich glosy do naj- nowszego numeru. Mamy nadzieję, że ten wiosenny numer STYK-a przyjmie- cie życzliwie. Redakcja Ważne tematy: Memorial Krzysztofa Pi- wowarczyka Wywiad z mlodzieszyńskim proboszczem Wesele na Adamówce Gimnazjaliści w... więzie- niu Data wydania: marzec 2014 Rok szkolny 2013/2014, numer 2 www.gimmlodz.edupage.org www.gimmlodz.e-sochaczew.pl W tym numerze: Wesele po staremu? 2 Siódmy Memorial Krzysztofa Piwo- warczyka 3 Ostatnie spotkanie 3-4 Kim jest ksiądz proboszcz Dariusz Kuźmiński? 4-6 Odszedl Ten, którego znali wszyscy... 6-7 Zostać strażakiem 7 Nasza wycieczka do... aresztu w Lowiczu 8 Kuba we śnie i na jawie 8-9 Nieudana dyskoteka 10 W co się bawią gimnazjaliści? 10 O pożytkach redagowania gazetki szkolnej slów kilka

Upload: others

Post on 27-Aug-2021

2 views

Category:

Documents


0 download

TRANSCRIPT

Page 1: O pożytkach redagowania gazetki - EduPagegimmlodz.edupage.org/files/marzec_2014.pdf · 2021. 8. 3. · Chrzanowska, Klaudia Pojedynek, Kinga Fortuna i Maria Stobiecka. Ćwiczyły

Globalną wioskę, w której żyjemy, rozsadzają co-dziennie informacje, które dostarczają nam wielu sen-sacji i manipulują naszymi emocjami. Można powie-dzieć, że odbijamy się ni-czym pingpongowe piłecz-ki między skrajnymi komu-nikatami. Masz na wycią-gnięcie ręki to, co chcesz. Po co więc gazetka szkol-na? Nie rozdmucha wszak

żadnej afery, nie nagłośni skandalu, nie podkręci sen-sacji. Absolwenci naszej szkoły piszący kiedyś do STYK-u mówią, że stwarzał on pewną intelek-tualną i emocjonalną wspólnotę, za którą tęsk-nią… i postanowili wobec tego wrócić do nas, znów pisząc, dzieląc się z nami tym, co chcieliby powie-dzieć. Udaje nam się mó-

wić jednym językiem i chodzi tu nie tylko o polsz-czyznę, ale też o stopień wrażliwości.

Witamy, cieszymy się, włą-czamy ich głosy do naj-nowszego numeru. Mamy nadzieję, że ten wiosenny numer STYK-a przyjmie-cie życzliwie.

Redakcja

Ważne tematy:

• Memoriał Krzysztofa Pi-wowarczyka

• Wywiad z młodzieszyńskim proboszczem

• Wesele na Adamówce

• Gimnazjaliści w... więzie-niu

Data wydania: marzec 2014

Rok szkolny 2013/2014, numer 2

www.gimmlodz.edupage.org

www.gimmlodz.e-sochaczew.pl

W tym numerze:

Wesele po staremu? 2

Siódmy Memoriał Krzysztofa Piwo-warczyka

3

Ostatnie spotkanie 3-4

Kim jest ksiądz proboszcz Dariusz Kuźmiński?

4-6

Odszedł Ten, którego znali wszyscy... 6-7

Zostać strażakiem 7

Nasza wycieczka do... aresztu w Łowiczu

8

Kuba we śnie i na jawie 8-9

Nieudana dyskoteka 10

W co się bawią gimnazjaliści? 10

O pożytkach redagowania gazetki

szkolnej słów kilka

Page 2: O pożytkach redagowania gazetki - EduPagegimmlodz.edupage.org/files/marzec_2014.pdf · 2021. 8. 3. · Chrzanowska, Klaudia Pojedynek, Kinga Fortuna i Maria Stobiecka. Ćwiczyły

STYK lokalny Str. 2

Próbowaliście kiedyś wyobra-zić sobie, jak wyglądało wesele Wa-szych dziadków? Pewnie nie. Ja mia-łam okazję dowiedzieć się o przebiegu dawnych zabaw weselnych.

23 listopada 2013 r. w szkole w Gawłowie odbył się projekt „Ocalić od zapomnienia” pt. „Wokół wesela”, który miał nam przypomnieć lub pokazać, jak kiedyś obchodzono tę uroczystość. Pro-jekt był dofinansowany przez gminę Młodzieszyn w ramach konkursu UE dla organizacji pozarządowych. Na za-bawę przyszło wielu obecnych i byłych mieszkańców wsi Adamowa Góra. Go-ście byli w różnym wieku – od małych szkrabów do starszych pań i panów. Obecnością zaszczyciła nas pani Joanna Szymańska – wójt Gminy. Na spekta-klu, choć spóźniłam się 10 minut, sala była już zapełniona. Gdy weszłam do środka, na usta mimowolnie wpełzł mi uśmiech, bo pierwsze, co zobaczyłam, to chórek stojących pań ubranych w stroje o takim samym fasonie i śpiewa-jących dawne pieśni. Długie barwne spódnice, białe bluzki, kolorowe chusty, wianki na głowach i szyje ozdobione wieloma sznurami korali. W skład chór-ku wchodziły: narrator Małgorzata Het-man, Danuta Zatorska, Teresa Boniecka,

Monika Zatorska, Elżbieta Osińska, Agnieszka Domańska, Zofia Talarek, Katarzyna Pisarek i Wiesława Mrocz-kowska. Na akordeonie grał Krzysztof Hetman.

Ciekawostką jest to, że kronika naszej wsi dotarła do Niemiec i Nowego Jorku. Gdy wspominano obyczaje weselne, na salę weszła panna młoda. W jej rolę wcieliła się Agnieszka Klejnglew, a panem młodym był Andrzej Chłystek. Podczas śpiewu wyszły dwie panie. Sądzę, że wszyscy domyślali się, dokąd mogły zmierzać członkinie chóru... Na-sza ciekawość została zaspokojona – zaproszono nas skecz, najbardziej znany kawał „Przyszła baba do lekarza”. Bar-dzo mi się podobało, innym gościom zresztą też. Bielizna i inne części garde-roby latały w stronę publiczności… Po skończonych opowieściach o tradycjach weselnych przyszedł czas na poczęstu-nek i oglądanie przede wszystkim czar-no-białych zdjęć ślubnych mieszkańców Adamowej Góry.

Podczas zabawy udało mi się przepro-wadzić szybki wywiad z panią Małgo-rzatą Hetman, który dotyczył organiza-cji całej zabawy.

STYK: Czy wybór piosenek był trud-ny?

Pani Małgorzata Hetman: Znalezienie ich nie, bo wielu mieszkańców pamięta pieśni i przyśpiewki. Wyzwaniem było wybranie ich właśnie ze względu na ilość. Musieliśmy zdecydować, które są najlepsze.

STYK: A skompletowanie strojów?

MH: Mieliśmy mały budżet, ale zmie-ściliśmy się w nim. Wianki robiłyśmy same.

STYK: Czy mieszkańcy byli chętni do pomocy?

MH: Bardzo.

STYK: Jak widzieliśmy, niektóre pa-nie śpiewały solo. Pani je wybierała czy same się zgłaszały?

MH: Niektóre się zgłaszały, ale część pań trzeba było namówić.

W tym czasie zdążył przyjechać wodzi-rej ubrany w kowbojski kapelusz. Zaba-wa zaczęła się od wężyków i kaczuszek, przy których tańczyły dzieci i dorośli. O 20 wodzirej puszczał piosenki disco polo i pop. Tak minęła reszta wieczoru – na tańcach i na rozmowach. Mieszkańcy byli bardzo zadowoleni, a my mamy nadzieję, że niedługo ruszy kolejny pro-jekt.

Dominika Marciniak

Wesele po staremu?

Page 3: O pożytkach redagowania gazetki - EduPagegimmlodz.edupage.org/files/marzec_2014.pdf · 2021. 8. 3. · Chrzanowska, Klaudia Pojedynek, Kinga Fortuna i Maria Stobiecka. Ćwiczyły

STYK sportowy Str. 3

Już po raz siódmy Memoriał Krzysztofa Piwowarczyka odbył się w Szkole Podstawowej w Ja-nowie na hali sportowej w ostatni dzień stycznia 2014 roku.

Na trybunach zasiedli przedstawiciele sponsorów, władz gminnych Młodzieszyna i Sochaczewa, sejmiku woje-wódzkiego i starostwa, powiato-wi działacze Szkolnego Związ-ku Sportowego, a przede wszystkim młodzież gimnazjal-na. Gimnazjum w Młodzieszy-nie gościło szkoły z Rybna, Iło-wa i Lasocina. Celem spotkania było upamiętnienie niezwykłego wychowawcy młodzieży i wuefi-sty - Krzysztofa Piwowarczyka.

Już siódmy raz gimna-zja z powiatu sochaczewskiego walczyły w turnieju siatkówki. Na początku kibice, zaproszeni goście i młodzi sportowcy obej-rzeli z córką patrona zawodów, panią Dorotą Szymańską, multi-medialną prezentację przypomi-nającą we wzruszających sło-wach i obrazach sylwetkę Krzysztofa Piwowarczyka. Po-kaz przygotowała pani Elżbieta Bryzek.

Potem zaczęła się gra. Gospo-darze w pierwszym półfinale pokonali kolegów z Lasocina, w drugim gimna-zjaliści z Rybna zwyciężyli z Iłowem.

W meczu o trzecie miejsce Lasocin okazał się lepszy od Iłowa. Finałową

potyczkę stoczyli młodzieszynianie z uczniami gimnazjum w Rybnie i oczy-wiście wygrał Młodzieszyn. Nie zwy-ciężylibyśmy, gdyby nie uczniowie

oraz cheerleaderki z naszego Gimna-zjum. Nasze koleżanki i koledzy wcieli-

li się w kibiców i dopingowali naszą drużynę oklaskami, śpiewem i wy-machiwaniem transparentami z ha-słami zagrzewającymi do walki. Cheerleaderkami z naszej szkoły były dziewczyny z różnych klas: Aleksandra Bartosiak, Joanna Poryszewska, Anna Lisek, Wiktoria Chrzanowska, Klaudia Pojedynek, Kinga Fortuna i Maria Stobiecka. Ćwiczyły układy tańców przez trzy tygodnie. Cheerleaderki w czasie skończonego seta wychodziły na środek sali i tańczyły do różnych piosenek, trzymając w rękach żółto-niebieskie pompony i w ten sposób dodawały otuchy naszej drużynie.

Na zakończenie memoriału uczniowie Państwowej Szkoły Mu-zycznej 1. i 2. stopnia w Sochacze-wie pod batutą pani Iwony Niemy-skiej dali koncert instrumentalno-wokalny, w którym nie zabrakło wspaniale interpretowanych utwo-rów muzyki klasycznej, filmowej oraz kolęd.

Dyrektor Gimnazjum w Mło-dzieszynie, Dariusz Kosiński, po-dziękował wszystkim uczestnikom Memoriału za ducha sportowej rywalizacji, godne uczczenie pa-

mięci Zmarłego i zaprosił na siatkarskie boje w przyszłym roku.

Joanna Poryszewska

Siódmy Memoriał Krzysztofa Piwowarczyka

Ostatnie spotkanie

To był chłodny sobotni poranek. Weekend zapowiadał się pełen wrażeń. Tego dnia miałam jechać do Nowego Jorku odwiedzić swoich polskich znajo-mych, których mi tak brakowało. Chcia-łam się wyrwać z szarej rzeczywistości, z jaką stykałam się na co dzień, mieszkając w jakby cofniętym w czasie mieście Hazleton w stanie Pensylwania.

Tego dnia zadzwoniła moja mama z bardzo smutną wiadomością. Powiedziała krótko: ,,Pan Piwowarczyk nie żyje”. Do dziś te słowa odbijają się w mojej pamięci jak echo. Czułam się jak po utracie kogoś bliskiego, członka rodzi-ny. Łzy cisnęły się do oczu, serce wypeł-nił smutek i żal. Przed oczami miałam tylko różę, która przed laty podarowałam Krzysiowi przed jego pójściem do szpita-la. Ten uschnięty kwiat zawisł nad jego

biurkiem w kantorku wuefistów. Miałam go złożyć na jego grobie jako ostatnia, takie było życzenie pana Piwowarczyka.

Nie mogłam się pogodzić z fak-tem, że już go więcej nie zobaczę, że nie będę mogła się z nim pożegnać i oddać ostatnich pokłonów. Właśnie wtedy uświadomiłam sobie, że tak naprawdę Krzysztof już się ze mną pożegnał. Nasze pożegnanie miało miejsce we śnie…Tak, dobrze czytacie, we śnie. Wtedy jeszcze ten sen nie miał żadnego sensu.

Często po przebudzeniu nie pamiętamy snu lub nie ma on dla nas żadnego sensu. Tak też było i tym razem. Nie potrafiłam dostrzec głębszego prze-słania, ale po rozmowie z mamą tydzień późnej wszystko stało się jasne. W piąt-kowe wieczory w szkole podstawowej w Kamionie Pan Piwowarczyk prowadził

sks-y. Wyciskał z naszej żeńskiej drużyny siatkarskiej ostatnie poty, przy tym prze-kazywał doświadczenie i cenne wskazów-ki. Jego auto jak od lat stało konsekwent-nie zaparkowane w tym samym miejscu na tyłach szkoły, po prawej stronie, tuż przy lesie. Jak to ze snami bywa, są bar-dzo chaotyczne i ciężko je poskładać w jedną logiczną całość. Krzysztof stał obok swojego białego samochodu, a ja obok niego. Podszedł do mnie…Cały czas trwaliśmy w milczeniu. Objął mnie, mi-ny nie miał wesołej, a po policzku spłynę-ła mu łza. Potem wsiadł do auta i bez słowa odjechał. Stałam na parkingu zapa-trzona w oddalający się pojazd, którym mój nauczyciel odjeżdżał na druga stronę życia… Krzyczałam, lecz on nie słyszał, głos nie mógł się wydobyć mi się z gar-dła. To był ostatni raz kiedy go ,,widziałam”.

Page 4: O pożytkach redagowania gazetki - EduPagegimmlodz.edupage.org/files/marzec_2014.pdf · 2021. 8. 3. · Chrzanowska, Klaudia Pojedynek, Kinga Fortuna i Maria Stobiecka. Ćwiczyły

Absolwenci dla STYK-u Str. 4

Metaforą tego snu oprócz samego pożegnania jest także bezsilność, jaką czu-jemy wobec nieubłaganej śmierci. Nasze spotkanie było potwierdzeniem przyjaźni, na tyle silnej i ważnej, że Krzysztof przy-szedł do mnie, aby się pożegnać tydzień przed swoim odejściem.

Z każdej niedorajdy potrafił zrobić lepszego lub gorszego sportowca. Umiejęt-nie i konsekwentnie przekonywał wszyst-kich do sportu. Zaszczepił we mnie i w rzeszy młodych ludzi, których przez lata trenował, miłość do sportu. Wracał do cza-sów mojej mamy, którą także uczył. Stad dziś moja ksywa ,,Lidka’’, to on mnie tak ochrzcił po mojej mamie. To dzięki niemu mała szkoła podstawowa w Kamionie za-

słynęła z osiągnięć sportowych, a stojąca na jej korytarzu bogata w puchary gablota była tego odzwierciedleniem. Żadna szkoła nie mogłaby się powstydzić takich wyników. Krzysztof wierzył, że systematyczna, cięż-ka praca, chęci i wiara w siebie owocują. A On w nas wierzył.

Prawa fizyki wpajał nam od same-go początku, bo kto dziś nie pamięta jego słynnego powiedzenia: ,, Siła to masa razy przyspieszenie - masę jakąś masz, a przy-spieszanie to ja mam w reku” - żartobliwie wyrażał się o swojej magicznej akacjo-wej ,,różdżce” lub innym kiju, który bardzo często mu ginął…

W tym roku minęło 7 lat, odkąd Krzysztofa nie ma z nami, ale pamięć o nim nie zginie. Pamięć ludzi, których otoczył swoją niezwykłą osobą. Straciłam wielolet-niego przyjaciela i niezwykłego mentora, lecz zyskałam anioła stróża. Każdy mój fizyczny wysiłek od momentu odejścia dedykuję jemu. Nie ma biegu lub ćwicze-nia, które bym wykonywała, a w moich myślach nie byłoby go. Był człowiekiem upartym i wytrwałym, dlatego tak długo nie poddawał się chorobie i walczył, aby z na-mi móc zostać jak najdłużej. Mam nadzieję, że został wzorem dla wielu, bo dla wielu poświecił się i żył. Nigdy Cię nie zapomnę, Krzysiu…

Paulina Winnicka

Paulina Winnicka ukończyła

Gimnazjum w Młodzieszynie

w roku 2004. Wyjechała do

Stanów Zjednoczonych i tam

podjęła naukę w high school

w Hazleton w stanie Nowy

Jork. Przez wiele lat utrzymy-

wała mailowy kontakt ze

STYK-iem, zamieszczając dla

nas korespondencje. Tymi

wspomnieniami wznawia pi-

sanie do naszej gazetki. Prosi

Czytelników, aby inspirowali

ją pytaniami dotyczącymi

życia, nauki i pracy w USA.

Jarek Duplicki jest absolwentem

Gimnazjum w Młodzieszynie z

rocznika 2007. Jego pasją od zaw-

sze była historia, przede wszystkim

okres drugiej wojny światowej. Od

lat związany jest z sochaczewską

grupą rekonstrukcyjną działającą

przy Muzeum Ziemi Sochaczew-

skiej i Pola Bitwy nad Bzurą. Jako

dziennikarz STYK-u zdobył nagro-

dę za publikację o dziejach mło-

dzieszyńskiego kościoła pod we-

zwaniem Narodzenia Najświętszej

Maryi Panny. Udziela się w para-

fii, między innymi pełniąc funkcję

lektora.

Kim jest ksiądz proboszcz Dariusz Kuźmiński?

Od prawie trzech lat w naszej młodzieszyńskiej parafii probostwo sprawuje ksiądz Dariusz Kuźmiński. Ksiądz, który zastąpił w 2011 roku przechodzącego na emeryturę nie tak dawno zmarłego księdza prałata Józefa Rudzkiego.

Kim jest ksiądz proboszcz? Po-stanowiliśmy się sami przekonać.

W wywiadzie z Jarkiem Du-plickim proboszcz opowiadał o sobie.

Styk: Czy może Ksiądz powiedzieć nam, gdzie i kiedy się urodził i jak przebiegały lata Księdza dzieciństwa i młodości?

Ksiądz Kuźmiński: Urodziłem się w 1967 roku we wsi Pacyna na terenie na-szej diecezji, jednak już jako kilkuletni chłopiec wraz z rodzicami i bratem prze-prowadziłem się do Rybna, gdzie chodzi-łem do przedszkola. Tam, nota bene,

uczyła moja mama. Mieszkałem w Ryb-nie do pierwszej Komunii Świętej, póź-niej przeprowadziliśmy się do Sochacze-wa. Zamieszkaliśmy w bloku na osiedlu Ogrody. W Sochaczewie chodziłem do Szkoły Podstawowej nr 1 (moja mama uczyła w SP nr 3). Później do Liceum Ogólnokształcącego im. Fryderyka Cho-pina. Tata pracował przeważnie w War-szawie, chociaż ostatnie lata przed eme-ryturą przepracował Sochaczewie.

Po przejściu na emeryturę mojego taty rodzice przeprowadzili się do Gdańska.

Jestem najstarszym z rodzeństwa. Mam dwóch braci i dwie siostry. Jeden z braci – dwa lata ode mnie młodszy – jest żona-ty. Jedna z sióstr skończyła Akademię Sztuk Pięknych. Drugi brat dużo przeby-wał za granicą i obecnie mieszka w Gdańsku. Druga siostra także – z rodzica-mi, mieszka niedaleko mojego brata.

Styk: Czy może się Ksiądz podzielić z

nami swoimi refleksjami dotyczącymi duszpasterstwa w Młodzieszynie po pra-wie trzech latach ?

Ks. Kuźmiński: Praca w parafii jest bar-dzo naturalnym miejscem dla księdza, bardziej niż praca przełożonego w semi-narium, gdzie przez trzynaście lat byłem wicerektorem. Na pewno sprawia mi ra-dość zaangażowanie parafian. Najbar-dziej cieszą mnie sytuacje, kiedy widzę parafian podejmujących jakieś działanie z własnej inicjatywy, bez mojej inspiracji czy proszenia. Bardzo podoba mi się ta-kie angażowanie się w życie parafii. Chciałbym, aby było tego jeszcze więcej, bez oglądania się na to, co mówią inni.

Styk: Czy w tym, co Ksiądz robi jako proboszcz, jest dużo działalności zmarłe-go ks. prałata Józefa Rudzkiego?

Ks. Kuźmiński: Wszystkie sprawy prze-jąłem po Księdzu Prałacie i chcę je kon-tynuować. Uważam, że wszystkiego nie

Page 5: O pożytkach redagowania gazetki - EduPagegimmlodz.edupage.org/files/marzec_2014.pdf · 2021. 8. 3. · Chrzanowska, Klaudia Pojedynek, Kinga Fortuna i Maria Stobiecka. Ćwiczyły

zaczynam od nowa i muszę kontynuować dzieło Śp. Księdza Józefa . Miałem z nim bardzo dobry kontakt, chociaż poznali-śmy się bliżej dopiero, gdy przyszedłem do Młodzieszyna.

Styk: Powszechnie uważa się, że Mło-dzieszyn ma szczęście do proboszczów, a czy Ksiądz ma szczęście do wikarych?

Ks. Kuźmiński: Dziękuję za miłe słowa. Oczywiście, że mam szczęście do wika-rych, choćby dlatego, że jak dotychczas są to księża zaraz po święceniach kapłań-skich, pełni „świeżego” zapału. Znam ich z seminarium i dobrze mi się z nimi współpracuje.

Styk: Jak, zdaniem proboszcza, powinien wyglądać idealny wikary?

Ks. Kuźmiński: Na pewno jak każdy ksiądz (także pro-boszcz) powinien być człowiekiem wiary i modlitwy, ale też otwartym na ludzi, niezniechęcającym się słowami krytyki, która czasami jest słuszna, a czasami nie. W tym ostatnim przypadku pewnie jesteśmy jesz-cze bardziej kapłana-mi, czyli tymi, którzy składają ofiarę.

Styk: Jak Dariusz Kuźmiński postrzega siebie jako księdza?

Ks. Kuźmiński: Na pewno jako szczęścia-rza, któremu Pan Bóg bardzo dużo dał, poczynając od powoła-nia do kapłaństwa, poprzez historię moje-go życia i ludzi, których Bóg stawia na mojej drodze.

Styk: Co myślał 19-letni Dariusz, gdy wstępował do Wyższego Seminarium Duchownego?

Ks. Kuźmiński: Wstąpiłem do semina-rium w Warszawie zaraz po maturze (co zdawałem? język polski, matematykę, język rosyjski i biologię). Wtedy z mojej rodzinnej parafii – Św. Wawrzyńca w Sochaczewie - do seminarium poszło nas trzech. Jeden – tak jak ja - również jest proboszczem. Jako młody chłopak mia-łem piękne przykłady pracy księży w parafii, np. ks. Andrzej Wojtan, który potem został misjonarzem w Zambii. Wyjeżdżaliśmy w każde wakacje w góry. Siedmiokrotnie byłem też na pielgrzymce

pieszej na Jasną Górę, ale przede wszyst-kim należałem do wspaniałej grupy mło-dzieżowej przy parafii św. Wawrzyńca.

Styk: Jak wyglądała droga młodego księ-dza Kuźmińskiego po święceniach ka-płańskich aż do objęcia probostwa w Młodzieszynie w 2011 roku?

Ks. Kuźmiński: Święcenia przyjąłem 28 maja 1992 roku z rąk biskupa Alojzego Orszulika (były to pierwsze świecenia w nowo powstałej diecezji łowickiej), od razu dostałem dekret od biskupa, kierują-cy mnie na studia do Rzymu na kierunek teologii moralnej. Wyjechałem w lipcu, najpierw na intensywny kurs językowy, a od października już rozpocząłem studia. Mieszkałem w Kolegium Angielskim. Przez wszystkie lata studiów ks. biskup

polecił nam doskonalenie języka angiel-skiego, dlatego też na wakacje jeździłem do Anglii i Stanów Zjednoczonych. W 1998 roku obroniłem doktorat i wróciłem do diecezji łowickiej, od razu obejmując funkcję wicerektora Wyższego Semina-rium Duchownego. Były to początki die-cezji, nie było księży przygotowanych do pracy wykładowcy w seminarium. Pew-nie dlatego aż 13 lat pracowałem w se-minarium. O przejściu do pracy duszpa-sterskiej rozmawiałem z księdzem bisku-pem rok przed przyjściem do Młodzie-szyna, chociaż nie wiedziałem, że będzie to ta parafia.

Styk: Dowiedzieliśmy się, że został Ksiądz także mianowany kanonikiem.

Ks. Kuźmiński: Tak, rok przed tym, jak zostałem proboszczem, biskup mianował mnie kanonikiem, może uznając, że 13

lat pracy w seminarium to nie lada wy-czyn (śmiech).

Styk: Jakie są Księdza zainteresowania prywatne?

Ks. Kuźmiński: Bardzo lubię chodzić po górach, pływać, jeździć na nartach i na rowerze - nawet kupiłem sobie rower, który ciągle stoi w garażu (śmiech). Oglądam piłkę nożną - gdy byłem młody, dużo grałem z kolegami. Jestem trochę kibicem klubu piłkarskiego FC Barcelo-na, a z polskich piłkarzy - Roberta Le-wandowskiego.

Styk: Jakie Ksiądz miał marzenia, gdy był młodym chłopakiem?

Ks. Kuźmiński: Czasami chciałem zo-stać lekarzem albo kolarzem i startować w Wyścigu Pokoju. W podstawówce i

liceum dużo biegałem i uczestniczyłem w zawo-dach szkolnych i międzysz-kolnych.

Styk: Jakie są Księdza cele w parafii ?

Ks. Kuźmiński: Jak naj-większe zaangażowanie parafian w życie Kościoła (Msza św. Sakrament po-kuty). Chciałbym, aby nikt nie pozostawał z boku sa-kramentów. Ale też ważne jest aktywne kształtowanie życia parafii, np. posługa liturgiczna, chór, który mógłby się powiększyć, no i oczywiście odnowienie naszego kościoła. Bardzo cieszą mnie lektorzy, mini-

stranci i nasza schola.

Styk: Czy pracuje Ksiądz również poza parafią?

Ks. Kuźmiński: Tak. Nadal jestem wy-kładowcą w seminarium w Łowiczu. Mam 10 godzin wykładów na III i V roku plus dodatkowo sesje profesorskie i inne spotkania.

Styk: Jaki jest ksiądz Dariusz prywat-nie ?

Ks. Kuźmiński: Lubię wieczorem lub rano przechadzać się po ogrodzie przy plebanii lub wokół kościoła. Staram się tez czytać książki teologiczne.

Styk: Co robił młody Darek Kuźmiński?

Ks. Kuźmiński: W każdy piątek i sobotę graliśmy z chłopakami w piłkę przy 80-tce, dużo jeździliśmy na rowerach. W wakacje jeździłem do babci w parafii

Absolwenci dla STYK-u Str. 5 ciąg dalszy ze str. 4.

Page 6: O pożytkach redagowania gazetki - EduPagegimmlodz.edupage.org/files/marzec_2014.pdf · 2021. 8. 3. · Chrzanowska, Klaudia Pojedynek, Kinga Fortuna i Maria Stobiecka. Ćwiczyły

Str. 6 Rok szkolny 2013/2014, numer 2

Słubice, zbieraliśmy truskawki, poma-galiśmy w żniwach. Raz nawet praco-wałem w cegielni. Nigdy natomiast nie byłem ministrantem, dlatego biskup mianował mnie opiekunem ministran-tów w całej diecezji przez 10 lat (śmiech).

Styk: Co by było, gdyby Ksiądz nie wybrał kapłaństwa?

Ks. Kuźmiński: Pewnie bym się ożenił (śmiech), może nawet znalazłbym jakąś pracę. Może teraz miałbym syna w po-dobnym wieku do Ciebie i musiałbym go ciągle pilnować, a gdybym miał córkę, to musiałbym wtedy pilnować pół wsi (śmiech).

Styk: Czy ma Ksiądz dobry kontakt z parafianami ?

Ks. Kuźmiński: Z tymi, których udało mi się poznać bliżej, myślę, że tak. Od wielu ludzi dostaję gesty sympatii. My-ślę, że powoli się poznajemy.

Styk: Jaka była reakcja rodziców i zna-jomych na to, że młody Dariusz wstąpił do seminarium?

Ks. Kuźmiński: Rodzicom powiedzia-łem dopiero w dniu, gdy złożyłem pa-piery do WSD. Zaakceptowali moją decyzje, tak jak wszystkie decyzje w moim życiu. Myślę, że niektórzy moi

znajomi mogli się domyślać mojej de-cyzji, gdyż należałem do grupy para-fialnej.

Styk: Jak wygląda dzień z życia pro-boszcza ?

Ks. Kuźmiński: Pobudka 5:45 i od razu daję klucze do kościoła panu Sta-siowi – naszemu kościelnemu. Później poranna toaleta, jutrznia i Msza św. o godz. 7:00 lub 7:30. Następnie śniada-nie i praca w kancelarii do godziny 10. Później bieżące sprawy parafii lub wy-kłady w seminarium, ewentualnie lektu-ra albo umówione spotkania z parafia-nami. Ok. godziny 15 obiad, czasami spacer. O 17 wieczorna msza św., kola-cja o 19 i telewizyjne Wiadomości. Czasami mobilizacja do jakiegoś sportu – to moje postanowienie wielkopostne. O 23 kładę się spać.

Styk: Podczas Komunii Świętej wyko-nuje Ksiądz pewien gest - opiera głowę o ołtarz, co to oznacza?

Ks. Kuźmiński: Nie zwracam uwagi na ten gest, tzn. do tej pory nie zwraca-łem uwagi. To moje przeżywanie mszy świętej. Każdy z nas pewnie ma taką swoją osobistą pobożność.

Styk: Czy ma Ksiądz dobry kontakt z młodzieżą w ministranturze i lektora-

cie ?

Ks. Kuźmiński: Myślę, że zbyt mały. Może mam taki charakter, że nie chcę przeszkadzać księdzu Mateuszowi i czegoś nie popsuć, bo to jego zakres obowiązków. Ale z pewnością ten kon-takt mógłby być większy.

Styk: Powszechnie wiadomo, że księża żyją w samotności. Czy czuje się Ksiądz samotny? Jeżeli tak, to co Ksiądz z tym robi?

Ks. Kuźmiński: Nie czuję się samotny, bo wbrew pozorom przez naszą pleba-nię przewija się wiele osób. Z drugiej strony myślę, że księża w jakimś sensie potrzebują trochę samotności.

Styk: Czy ma Ksiądz coś do przekaza-nia naszym czytelnikom?

Ks. Kuźmiński: Życzę wszystkim Ra-dosnych Świąt Wielkanocnych. Z pew-nością te kilka słów wywiadu nie spra-wi, że się bliżej poznamy. Zapraszam wszystkich do budowania naszej wspól-noty parafialnej. Chciałbym, aby każdy czuł się akceptowany takim, jaki jest, nie tylko ze swoimi talentami i darami od Boga, ale też z wadami.

Styk: Dziękujemy za rozmowę. Szczęść Boże.

Absolwenci dla STYK-u ciąg dalszy ze str. 5.

Był piątek 24 stycznia 2014

roku. W całej naszej młodzieszyńskiej

ojczyźnie zapanował wtedy smutek.

Umarł ksiądz kanonik Józef Rudzki.

Nie zamierzam wspominać wszystkich

wielkich dzieł, czy też bogatego życio-

rysu ks. Rudzkiego. Pragnąłbym Go

upamiętnić takim, jakim chciałby, że-

byśmy Go zapamiętali.

Ks. Rudzki przybył do Mło-

dzieszyna w 1983 roku. W tym czasie

wielu parafian nie chciało, żeby zastąpił

ówczesnego proboszcza, którym był ks.

Stanisław Chaber. Lecz dzięki swojemu

powołaniu i gorliwej modlitwie ks.

Rudzki przyciągnął do siebie ludzi. Od

samego początku pracy w tutejszej pa-

rafii udowodnił, że był wielkim czło-

wiekiem. Choć bardzo skromny, zrobił

wiele dobrego dla nas. Ks. Józef Rudz-

ki miał bardzo dobry kontakt ze swoimi

parafianami, co możemy potwierdzić

my sami. Uśmiechnięty kapłan, gdy

tylko wchodził na zakrystię, swoim

pozytywnym nastawieniem zarażał

ministrantów i lektorów. Dzięki temu

byliśmy gotowi do godnego służenia

Bogu przy ołtarzu. Sprawiało to, że gdy

nawet był już na emeryturze, odprawia-

ne przez Niego msze cieszyły się bar-

dzo dużą frekwencją zarówno wier-

nych, jak i ministrantów i lektorów.

Ks. Rudzki był członkiem

Gminnej Komisji Rozwiązywania Pro-

blemów Alkoholowych w Młodzieszy-

nie. Niewielu wiedziało, że świetnie

Odszedł Ten, którego znali wszyscy

Page 7: O pożytkach redagowania gazetki - EduPagegimmlodz.edupage.org/files/marzec_2014.pdf · 2021. 8. 3. · Chrzanowska, Klaudia Pojedynek, Kinga Fortuna i Maria Stobiecka. Ćwiczyły

Str. 7 Absolwenci dla STYK-u

mówił po angielsku. Gdy był młodym

kapłanem, wiele lat studiował w Sta-

nach Zjednoczonych, co także było

bardzo rzadko wspominane przez same-

go księdza. Mieszkał przy ulicy Socha-

czewskiej 2. Każdy mógł przyjść tu

porozmawiać, poprosić o radę.

Był wielkim autorytetem w

dzisiejszych czasach, dzięki czemu

potrafił przyciągnąć do Kościoła ludzi

w różnym wieku. Jako skromny kapłan

ciągle walczył o godność drugiego

człowieka. Sami doświadczyliśmy, że

nigdy nie przeszedł obok drugiego obo-

jętnie i bez modlitwy.

Miejscem, w którym mogli-

śmy znaleźć ks. Rudzkiego poza ko-

ściołem, było jego gospodarstwo, gdzie

spędzał bardzo dużo czasu, pracując

przy swoich zwierzętach, a także ba-

wiąc się ze swoim psem.

26 stycznia br., gdy żegnali-

śmy ks. prałata i uczestniczyliśmy w

Jego ostatniej drodze, Młodzieszyn

zamarł, gdyż żegnaliśmy człowieka

pełnego wiary, który był nam bliski.

Przede wszystkim człowieka wielkiej

skromności, wiary i miłości do Boga

oraz drugiego człowieka. Warto wspo-

mnieć, że ksiądz kanonik Józef Rudzki

spędził w naszej parafii 27 lat jako pro-

boszcz. Od 2011 roku był rezydentem,

a od 2009 roku kanonikiem Archikole-

giackiej Kapituły Łęczyckiej. Nigdy nie

chwalił się swoimi osiągnięciami, dlate-

go w naszej pamięci pozostanie jako

skromny i dobry kapłan.

Ks. Józef Rudzki spoczywa na

naszym parafialnym cmentarzu w alei

głównej. Jego grób stał się miejscem,

przy którym modlą się wszyscy, wie-

rząc, że wspiera nas ten wielki czło-

wiek.

Jarosław Duplicki

ciąg dalszy ze str. 6.

Zostać strażakiem

Nieprawdą jest, że tylko chłop-cy marzą o byciu strażakiem. Od kiedy pamiętam, zawsze

chciałam nim zostać . Mieszkam we wsi Stare Budy, gdzie całe rodziny należą do Ochotniczej

Straży Pożarnej. Od 3 lat działa przy OSP żeńska grupa. Ludzie z gminy zna-ją naszych strażaków.

To oni pełnią straż przy Grobie Pana Jezusa w kościele, idą dumnie w procesji Bożego Ciała. Wielu twierdzi , że budniki to najprzystojniejsi strażacy. Gdy wybucha pożar, nasi strażacy po-rzucają błyskawicznie swoje zajęcia i

pędzą do remizy, aby uruchomić sprzęt i jak najszybciej

dotrzeć na miejsce katastrofy. Wiem jak bardzo denerwują się wtedy rodziny, bo moi oboje rodzice należą do OSP. Dla-tego dla mnie informacja o wypalaniu traw czy podniesieniu poziomu wody na Wiśle są alarmujące. Boję się o moich bliskich, ale jestem też dumna, że mam takich rodziców, którzy działają, a nie stoją w tłumie gapiów.

Gdy ogłoszono w naszym Gimnazjum Ogólnopolski Turniej Wie-dzy Pożarniczej, natychmiast się zgłosi-łam. Od opiekunki - Pani Danuty Jasiń-skiej otrzymałam materiały. Przy-

swoiłam sobie wiedzę, jak należy udzie-lać pierwszej pomocy, jak należy postę-pować podczas pożaru, jak posługiwać się sprzętem ratowniczym. Pomyślałam sobie, że nawet jeśli nie wygram tego konkursu, to wiedza i tak zostanie w mojej głowie i przyda mi się, gdy wstą-pię już niedługo do PSP. Szkolny etap konkursu udało mi się wygrać, ale na powiatowym zajęłam piąte miejsce. Do tej pory czuję gorycz porażki. Pomyśla-łam sobie, że jeszcze pokażę komu trze-ba, na co mnie stać! Pójdę do Liceum Pożarniczego .

Będę strażakiem!

Kinga Orlińska

STYK szkolny

Rys. Angelika Pawlicka

Page 8: O pożytkach redagowania gazetki - EduPagegimmlodz.edupage.org/files/marzec_2014.pdf · 2021. 8. 3. · Chrzanowska, Klaudia Pojedynek, Kinga Fortuna i Maria Stobiecka. Ćwiczyły

Rok szkolny 2013/2014, numer 2 Str. 8

Styk szkolny

Gdy coś przeskrobiemy z chłopakami, rodzice straszą nas wię-zieniem. W Łowiczu znajduje się Ośrodek Penitencjarny. Wielu na-szych znajomych, którym nie podobało się przestrzeganie prawa, tam trafiło.

Gdy pani Cichy - szkol-ny pedagog, zaproponowała nam wyjazd do więzienia w Łowiczu, poczuliśmy dreszczyk emocji.

Na początku wrażenie na nas zrobiły solidne drzwi, przy których sprawdzono nasze legitymacje. Dalej w budynku wszyscy przechodziliśmy przez bram-kę, aby poddać się rutynowej kontroli. Gdy wszyscy zostali przeszukani, uda-liśmy się całą grupą na świetlicę. Tam na sali czekało na nas 7 więźniów. Za-częli opowiadać nam o swojej prze-

szłości i o tym, jak zmarnowali swe życie. Dokładnie w naszym wieku za-częli popadać w nałogi, twierdzili, że uzależnienie nie zaczyna się od papie-

rosów ani alkoholu, ale gdy wpadamy w nieodpowiednie towarzystwo.

W pewnym momencie nasi opiekunowie opuścili salę i zostaliśmy sami ze skazańcami. Najbardziej w

pamięci utkwiła mi historia pierwszego więźnia, który chciał podpalić własną matkę, ale nie mógł znaleźć zapalnicz-ki. Potem bardzo żałował swojego czy-

nu i wszystkiego złego, co wyrządził matce. Mówił, że teraz za 5 minut rozmowy z nią oddałby swoje życie. Opo-wieści innych więźniów były równie dramatyczne. Wszyscy byli juz po kilkuletniej terapii i potrafili panować nad swymi emocjami. Przestrzegali nas, żebyśmy nie popełniali ich błędów.

Na sam koniec wszyscy mu-sieliśmy powiedzieć, czego się nauczy-liśmy.

Konrad Duplicki

Nasza wycieczka do... aresztu w Łowiczu

STYK literacki

W ubiegłym tygodniu miałem bardzo dziwny i intrygujący sen. Było to o tyle dziwne, że bardzo rzadko coś mi się śni i budząc się, zwykle nic z tego nie pamiętam. W tym przypadku jednak wiele szczegółów tak mi utkwi-ło w pamięci, że przez cały następny dzień byłem pod wrażeniem tego ma-rzenia.

Przyśnił mi się mój zmarły przed trzema laty dziadek. Kochałem Go bardzo i zawsze miałem z Nim do-skonały kontakt, ale jakoś do tej pory mi się ani razu nie przyśnił. W moim śnie byłem z dziadkiem w Wyszogro-dzie u dentysty, a potem dziadek miał coś załatwić w banku. Rozmawialiśmy serdecznie - jak zawsze - w poczekalni i nagle przeżyłem prawdziwy szok. Czekałem na przegląd u dentysty, a okazało się, że mam bardzo popsute zęby i część z nich się chwiała. Na domiar złego dziadek gdzieś zniknął. Wyszedłem z poczekalni i poszedłem szukać Go w banku, ale tam też Go nie było. Zobaczyłem za to dużą grupę ludzi idących na most wiślany i posze-dłem z nimi. Na środku mostu zoba-czyłem wreszcie dziadka, jak z dużą grupą ludzi przechodził na drugą stronę

Wisły. Zacząłem biec, aby się do Nie-go przyłączyć, ale nie mogłem Go do-gonić. Na domiar złego woda w Wiśle zaczęła się podnosić, była mętna i spie-niona, a do mostu zbliżała się powoli olbrzymia fala. Ledwo zdążyłem uciec z powrotem do Wyszogrodu, ale tutaj przeżyłem kolejną traumę. Dobrze znam to miasto, bo moja mama stam-tąd pochodzi, ale w tym momencie nie mogłem poznać żadnej ulicy, budynku czy też innych szczegółów. Wszystko było inne, obce, porośnięte dziką ziele-nią i wszędzie rosły grzyby, nawet na trawnikach.

W tym momencie tata obudził mnie do szkoły. Później nie mogłem otrząsnąć się z tego przez cały dzień i to nie tylko dlatego, że do tej pory nie miałem snów. Nigdy nie leczyłem zę-bów w Wyszogrodzie i nigdy nie mia-łem problemów z moim uzębieniem. Po drugie, nigdy nie byłem tam z moim dziadkiem, a dziadek nigdy by mnie nie zostawił samego. Nie dawało mi to spokoju, więc po zajęciach w szkole wszedłem w internet i postanowiłem sprawdzić, czy zapamiętane sny mają jakieś przesłanie czy symbolikę. Ze zdumieniem odkryłem, że w moim śnie

były aż cztery symbole. Zmarły, szcze-gólnie z bliskiej rodziny, może ozna-czać ostrzeżenie przed czymś albo też symbolizować poradę w trudnej sytu-acji życiowej. Chore zęby mogą zwia-stować choroby i cierpienia. Z drugiej jednak strony wypadające zęby można zinterpretować jako uwolnienie od zatruwających życie problemów. Rów-nież sny o grzybach nie są optymi-styczne. Można je odczytać jako nad-chodzące problemy ze zdrowiem. Na-tomiast wysoka i wzburzona woda mo-że oznaczać przygnębienie i dołek emocjonalny.

Wieczorem postanowiłem podzielić się moimi spostrzeżeniami z rodzicami. Mama w dużej części zgo-dziła się z moją interpretacją. Tata na-tomiast uważał, że marzenia senne to produkt mózgu wynikający z wszech-stronnej analizy posiadanej wiedzy i przeżyć. Poradził mi także, żebym ograniczył mój narcyzm, przestał się nad sobą roztkliwiać i mniej jadł na kolację, to będę sypiał spokojnie i nie miał nocnych koszmarów.

Jakub Zarzyński

Kuba we śnie...

Page 9: O pożytkach redagowania gazetki - EduPagegimmlodz.edupage.org/files/marzec_2014.pdf · 2021. 8. 3. · Chrzanowska, Klaudia Pojedynek, Kinga Fortuna i Maria Stobiecka. Ćwiczyły

Str. 9 STYK literacki

Dzisiaj, cały świat obiegła straszliwa wiadomość - wszystkie elek-trownie zaprzestały swej działalności aż na miesiąc. To miał być eksperyment naukowy, żeby sprawdzić, czy człowiek w XXI wieku może poradzić sobie bez prądu.

Gdy się o tym dowiedziałem, myślałem, że dostanę furii. Natychmiast pojechałem do najbliższego sklepu elek-trycznego z nadzieją, że sprzedawca ma na zbyciu kilkadziesiąt baterii, a może nawet i agregat prądotwórczy. Na moje przeogromne nieszczęście, okazało się, że wszystko zostało zawczasu sprzedane bardzo wpływowym i dobrze poinfor-mowanym ludziom. Pozostałe w handlu baterie były niewyobrażalnie drogie. Zrezygnowany wróciłem do domu. Na-stało istne średniowiecze. Wszystkie zakłady przemysłowe stanęły, a ludzie musieli wziąć urlopy bezpłatne. Sklepy spożywcze były kompletnie puste, gdyż każdy robił miesięczne zapasy. Nie działały banki, więc zaczął pojawiać się handel wymienny. Stanął również trans-port, ponieważ rafinerie nie wytwarzały paliwa. Gospodarki poszczególnych

krajów stawały na skraju zapaści. Wy-jątkiem były niektóre kraje afrykańskie, gdzie od średniowiecza niewiele się zmieniło. Po domach chodziło się z ka-gankami lub świeczkami, żeby coś wi-dzieć, a prawdziwym luksusem były lampy naftowe z powodu wysokich cen nafty. Jedyną możliwą rozrywką było czytanie książek, a także z powodu bra-ku Faktów i Wiadomości telewizyjnych, znacznie wzrósł popyt na gazety. Pisane one były na starych maszynach do pisa-nia, lub drukowane na archaicznych ręcznych drukarkach i powielaczach. Niestety ceny gazet także ogromnie wzrosły. W znaczącym stopniu rozwinę-ło się radio - na czele z Radiem Maryja, zasilanym przez agregaty, które deklaro-wało, iż brak prądu to efekt międzynaro-dowego spisku i tylko w Polsce, w jako jedynym kraju, taki stan rzeczy już po-zostanie. Ja jednak nie miałem zamiaru się poddawać- razem z moimi kolegami wpadliśmy na pomysł stworzenia urzą-dzenia, które energię mechaniczną, za-mieni na energię elektryczną. Z kilku części przyniesionych ze złomowiska stworzyliśmy dwa wspaniałe prototypy

urządzeń. Jeden był starym rowerem, który unieruchomiony z dodatkiem prądnicy tworzył prąd elektryczny. Dru-gi prototyp wyglądał jak kółko dla cho-mika i działał na tych samych zasadach co poprzedni. Zbudowaliśmy również urządzenie (ze szkła i kilku części meta-lowych), które byłoby w stanie zamie-niać energię słoneczną na energię elek-tryczną.

Od tego momentu wszystko zmieniło się na lepsze - w moim domu powrócił prąd, a ja dzięki wytwarzaniu go znacząco schudłem. Pozostały już tylko 3 dni „bezrobocia” elektrowni- po nich, cały świat odetchnie z ulgą, mogąc znów spokojnie wrócić do swoich sta-rych nawyków. Z tego „miesiąca ciem-ności” może wyniknąć jedna ogromna korzyść. W wielu krajach europejskich, w tym w Polsce znów nastanie wyż de-mograficzny. Oddalimy w ten sposób groźbę dominacji rasy żółtej w Europie, a nasz rząd przestanie się martwić o przyszłe emerytury.

Jakub Zarzyński

...i na jawie

Page 10: O pożytkach redagowania gazetki - EduPagegimmlodz.edupage.org/files/marzec_2014.pdf · 2021. 8. 3. · Chrzanowska, Klaudia Pojedynek, Kinga Fortuna i Maria Stobiecka. Ćwiczyły

Rok szkolny 2013/2014, numer 2 Str. 10 STYK felietonowy

Wszyscy uczniowie domagają się dys-kotek szkolnych, ale czy potrafią się na nich bawić? Niedawna dyskoteka z okazji WOŚP dowiodła, że nie...

Parkiet świecił pustkami, a znudzona młodzież podpierała ściany. Każdy cze-kał, aby wyjść ze szkoły i udać się do gimbusu. Czy o to chodzi w dyskote-kach szkolnych?! Na pewno nie!

Dyskoteka szkolna powinna być od-skocznią od codziennej rutyny dnia szkolnego. Za czasów naszych rodziców parkiety były pełne ludzi. Wszyscy świetnie się bawili i korzystali z dysko-tek jak tylko mogli. Nikt nie stał pod ścianą i nie był znudzony tylko dlatego, że patrząc na innych, samemu chciało

się tańczyć. Dyskoteka była dla po-przedniego pokolenia nagrodą, a nie tak jak dla nas pewnego rodzaju karą.

Dlaczego ostatnia impreza była całkowi-tym niewypałem? Może poprzedzający dyskotekę spektakularny mecz siatków-ki odebrał uczniom chęci do zabawy?

Wraz z koleżankami postanowiłyśmy zrobić anonimową ankietę na temat po-przedniej dyskoteki. Zawarłyśmy w niej cztery pytania do uczniów:

1. Czy podobają ci się szkolne dyskote-ki? (30 osób na 30 zapytanych odpowie-d z i a ł o , ż e t a k ) 2. Co byś w nich zmienił/a? (18 osób na 30 zapytanych odpowiedziało, że nic. 3

- że ilość osób, a 9 – muzykę) 3. Czy chciałabyś/chciałbyś aby na dys-kotekach był wodzirej, który by zaba-wiał uczniów? (wszyscy ankietowani o d p o w i e d z i e l i , ż e n i e ) 4. Jakie godziny dyskoteki odpowiadają ci bardziej: w czasie lekcji czy po nich? (30 ankietowanych wybrało dyskoteki p o z a l e k c y j n e )

Z ankiety wynika, że jednym z głów-nych powodów nieudanej dyskoteki jest termin. Miejmy nadzieję, że na kolej-nych imprezach wszyscy będą się świet-nie bawić, a wychodząc, ze zniecierpli-wieniem będą czekać na następne.

Karina Grzesiak

Nieudana dyskoteka

W co się bawią gimnazjaliści?

W co się bawią gimnazjaliści? – zapy-tała moja babcia podczas niedzielnej kolacji. Miałam problem z udziele-niem przemyślanej, zgodnej z prawdą odpowiedzi – młodzież przecież zabie-ga o to, by być traktowaną poważnie i z należytym szacunkiem, jednak jej zachowanie można porównać do popi-sów przedszkolaków.

Gimnazjaliści nie przyznają się do bez-sensownego ganiania po korytarzach, nie szczycą się próbami wejścia na drze-wa, grą w klasy, układaniem puzzli ani budowaniem domków z kart... Najpopu-larniejszą zabawę jest ,,Bądź pozerem” albo ,,Siej postrach jako zadufany w sobie gbur”. Zasady są proste: nawet jeśli jesteś inteligentny i nauczono cię kultury, zachowuj się jak cham.

W ostatnim czasie pojawiła się moda na bezmyślne niszczenie, więc dużo osób

za ulubioną zabawę uznaje kopanie pojemników na odpa-dy lub obserwowanie zakłopo-tanych osób, które kolejno chwytają się oplutej wcześniej poręczy.

Dużym uznaniem, zarówno wśród dziewcząt, jak i chłop-ców, cieszy się zabawa telefo-nem – cudzym lub własnym, w zależności od poziomu baterii. Gry w aplikacjach telefonicz-nych mogą być różne – zaczy-nając od tych przeznaczonych dla małych dzieci, przez edukacyjne i przygodowe, kończąc na tych, które emanują przemocą lub pornografią.

Szkolni ekscentrycy, czyli osoby uważa-jące się za niezależne, niebiorące udzia-łu w owczym pędzie, próbują spożytko-wać wolny czas na bardziej kreatywne

zajęcia. Niektórzy uczą się tań-czyć, inni grać na instrumentach. Dużą grupę zwolenników mają też przeróżne akcje ogłoszone w internecie, mające pomóc zwie-rzętom, ludziom czy środowisku. Istnieją też osoby, które z wiel-ką pasją przeprowadzają ekspe-rymenty, chociażby z użyciem kuchenki mikrofalowej. Jedni wkładają do niej surowe jajka, inni żarówki, ale bez względu na efekt i wyrządzone szkody, na

twarzach eksperymentatorów pojawia się uśmiech.

Młodzież zwykle chętnie uczestniczy w wydarzeniach szkolnych, które nie mają wiele wspólnego z nauką. Podczas trwa-jącej dyskoteki woli ukryć się gdzieś na terenie placówki, by w spokoju ,,bawić się”, spożywając tanie napoje alkoholo-we zakupione przez starsze rodzeństwo.

Babcia przyglądała mi się z politowa-niem, kręcąc głową. Później zaczęła powtarzać, że za jej czasów to by było nie do pomyślenia i jesteśmy zdemora-lizowaną bandą ignorantów. Powinnam żałować, że w ogóle cokolwiek powie-działam, ale dzięki mnie babcia bar-dziej doceniła czasy, w których żyła.

Angelika Pawlicka

Drugi (marzec 2014) w roku szkolnym 2013/2014 numer gazetki szkolnej STYK opracował zespół gimnazjalistów z Młodzieszyna pod opieką pp. Alicji i Janusza Wlazło.

Zamieszczone zdjęcia pochodzą z archiwum gazetki.