mole 2/2013 (2)

154
lato 2013, numer 2/002 czasopismo literacko-kulturalne temat numeru ŚMIERĆ

Upload: olaf-pajaczkowski

Post on 13-Mar-2016

254 views

Category:

Documents


3 download

DESCRIPTION

Drugi numer niezależnego opolskiego czasopisma literacko-kulturalnego MOLE. Temat numeru: śmierć.

TRANSCRIPT

Page 1: Mole 2/2013 (2)

lato 2013, numer 2/002czasopismo literacko-kulturalne

temat numeruŚM I ERĆ

Page 2: Mole 2/2013 (2)

stałe rubryki

okiem wstecz Budzy i Trupia Czaszka 120

Koniec lata. MOLEwstępniak 4

nostalgiczny Koper Moje nostalgiczne piosenki 130

analizy, interpretacje, bełkot

Blackmeta-love songs (I) 124

Bartosz Małczyński 8miniatury z cyklu Ustronia

poezja

Kamila Byrtek Życie i śmierć w sennym uścisku — o zaburzeniach tradycyjnej dychotomii w poezji Bolesława Leśmiana

14

artykuły, felietony

Monika Ferenc Śmierć (nie)oswojona (Bolesław Leśmian)

22

Agnieszka Dyś Motywy tanatologiczne w dobie baroku oraz ich aktualność w literaturze współczesnej (na przykładzie wybranych wierszy Jarosława Marka Rymkiewicza)

32

Ciemność ciemnieje znów. Pieśni śmiertelne Rafała Wojaczka

Magdalena Kozieł 42

Śmierć Ignacego Dąbrowskiego — młodopolskie studium umierania dzisiaj

Pamela Szczerbik 52

w numerze

Page 3: Mole 2/2013 (2)

Kamila ByrtekLidia Urbańczyk

140

Studenckie Naukowe Koło Literackie— prezentacja

Karol Maluszczak

Bartosz Łącki

Piosenki śmiercionośne. Teksty Jamesa Douglasa Morrisona

Ratusz opolski. Czyli dawni noweliści z Niemiec. Albo renesansowa Florencja

Lidia Urbańczyk Odpad produkcji życia.Śmierć w kulturze współczesnej (rekonesans)

74

Motyw śmierci w Kartotece Tadeusza Różewicza

Paula Karabanowicz 64

Olaf Pajączkowski Life is a short, warm moment and death is a long cold rest. Śmierć w utworach progrockowych

96

Jarosław Kiszka Death Shall March. Śmierć w tekstach zespołów metalowych

110

88

inne7

MOLE niezależne opolskie czasopismo literacko-kulturalne

Redaktor naczelny: Olaf Pajączkowski

Redaktorzy/stali współpracownicy: Barbara Kaleta, Jarosław Kiszka, Grzegorz Koprowski, Bartosz Łącki, Karol Maluszczak, Lidia Urbańczyk

Skład/dtp/łamanie/szata graficzna: Szymon Wiatr

Autorką grafik pojawiających się w numerze jest Agata Narodowska (poza s. 32 — Agnieszka Dyś, s. 92 — Karol Maluszczak i s. 142, 145 — Olaf Pajączkowski)

Wydawca: Olaf Pajączkowski

Kontakt z redakcją: [email protected]

Studenckie Naukowe Koło Literackie

Śmierć w literaturze i kulturze XX wieku— wprowadzenie

12

w numerze

Page 4: Mole 2/2013 (2)

44

wstępniak

Pogoda nie sprzyja pisaniu wstępniaka.

Zabawom na rowerach wodnych na

pewno tak, ale jeżeli trzeba siedzieć

w zamkniętym pomieszczeniu... uffff... Lecz

cóż — upał upałem, tekst ma być na czas,

chwyciłem więc byka za rogi i zmierzyłem się

z tym zadaniem. Pora bowiem na drugi numer

„Moli”, prawie tak wyjątkowy jak poprzedni!

Nie tylko ze względu na zawartość, ale również

Koniec lata. MOLEOlaf Pajączkowski

Page 5: Mole 2/2013 (2)

Peter Bilý

5

dlatego, że od teraz będziemy publikować numery tematyczne, podporządkowane wybranemu motywowi

przewodniemu.

Cóż, mieliśmy w tym roku upalne lato (chociaż poprzednie do najchłodniejszych też nie należały),

a więc — co logiczne! — postanowiliśmy poświęcić drugie „Mole” śmierci w kulturze. No dobrze, może

na pierwszy rzut oka to nieco pokręcona logika, ale pozwólcie, że wytłumaczę, dlaczego na „letni” temat

wybraliśmy właśnie umieranie.

Otóż 15 maja 2013 roku studenci i doktoranci Uniwersytetu Opolskiego przygotowali konferencję

naukową nt. „Śmierć w literaturze i kulturze XX wieku”, podczas której przedstawili nam sposoby

percypowania kostuchy w różnych epokach, dziełach konkretnych pisarzy, a także w kulturze popularnej

i muzyce. Szybko doszliśmy więc do wniosku, że ów materiał warto pokazać Czytelnikom „Moli”, a Autorzy

z chęcią na to przystali (za co redakcja serdecznie dziękuje) i w taki oto sposób, proszę — przed Wami

kilkadziesiąt zajmujących stron!

Poza tym — co nas cieszy i bardzo nam z tego powodu miło — mamy zaszczyt gościć na naszych łamach

Pana Bartosza Małczyńskiego, doktora Uniwersytetu Opolskiego, jednego z redaktorów nieistniejącego już

(niestety!) czasopisma „Strony”, który postanowił podzielić się z nami swoją twórczością. Zapraszamy więc

do działu „Poezja”, a Panu Doktorowi jeszcze raz serdecznie dziękujemy, że zechciał podesłać nam kilka

swoich utworów. Mamy nadzieję, że jeszcze nie raz i nie dwa podzieli się z nami swoimi tekstami.

Co jeszcze? Stałe działy, czyli „Nostalgiczny Koper” i „Okiem wstecz” oraz dwa nowe cykle — jeden

poświęcony architekturze Opola, natomiast drugi — black metalowym piosenkom o miłości. Jeżeli ze

Olaf Pajączkowski

5

Page 6: Mole 2/2013 (2)

wstępniak

6

zdumieniem przetarłeś oczy, Drogi Czytelniku, zastanawiając się, czy dobrze przeczytałeś, to spieszę Ci

z pomocą i piszę raz jeszcze — black metalowe piosenki o miłości. Tak, tak! Zapraszamy do lektury.

I na koniec — wielkie podziękowania należą się Agacie Narodowskiej, utalentowanej artystce, bez

której ten numer „Moli” nie wyglądałby tak, jak wygląda. Zresztą przejrzyjcie go sami, a na pewno pierwsze,

co się rzuci Wam w oczy, to jej piękne grafiki. Robi wrażenie, prawda? Wystarczy porównać ten numer

z poprzednim, by zauważyć wielki skok jakościowy, jeśli chodzi o stronę estetyczną. Jeżeli i Wy podzielacie

mój zachwyt, to odwiedźcie stronę Agaty lub jej fanpage na Facebooku i napiszcie, jak się Wam podoba jej

twórczość. Na pewno będzie jej miło.

I jeszcze jedno — przypominamy o naszym fanpage'u na Facebooku, naszej stronie internetowej mole-

czasopismo.strefa.pl i zapewniamy, że warto czekać na kolejne numery. Tak więc — do przeczytania za cztery

miesiące!

PS Laureaci naszego pierwszego konkursu powinni już mieć nagrody w swoich skrzynkach pocztowych

— za opóźnienie w ich dostarczeniu serdecznie przepraszamy.

PPS Przypominam o tym, że moja skrzynka e-mailowa czeka na Wasze twory artystyczne. Proszę słać

na [email protected].

PPPS Oczekiwany przez Was cykl o kryptydach — od kolejnego numeru!

Page 7: Mole 2/2013 (2)

𝕊tudenckie Naukowe Koło Literackie reak-

tywowało się w listopadzie 2011 roku przy

Instytucie Filologii Polskiej (Wydział Filo-

logiczny) na Uniwersytecie Opolskim. Opiekunem

koła jest dr Bartosz Małczyński. Przewodnicząca —

Kamila Byrtek, zastępca — Monika Ferenc, sekre-

tarz — Lidia Urbańczyk.

Misją Koła jest poszerzanie wiedzy na temat li-

teratury XX i XXI wieku, szukanie związków

między literaturą a innymi mediami, gromadzenie

i  promocja twórczości studenckiej oraz uczniow-

skiej.

W 2012 roku Koło m.in. zorganizowało stu-

dencko-doktorancką sesję naukową nt.

Śmierć w literaturze i kulturze XX i XXI wieku,

spotkania z cyklu „Literatura i film”, wyjazd edu-

kacyjny do Muzeum Literatury im. Adama Mickie-

wicza w Warszawie (wystawa „Władysław Sebyła.

Nokturn†1940”) oraz Galerii Sztuki Współczesnej

w Łodzi (sprawozdanie z wyjazdu w majowo-czerw-

cowym numerze „Indeksu”), brało udział w Nocy

Nauki i w spotkaniu z profesorem Tadeuszem Sław-

kiem dotyczącym życia i twórczości Georga Trakla.

→Zapraszamy na stronę internetową Koła

oraz na nasz fanpage na Facebooku.

Lidia UrbańczykKamila Byrtek

prezentacja SNKL

7

Page 8: Mole 2/2013 (2)

poezja

Bartosz Małczyński, ur. 1978 w Częstochowie. Adiunkt w Instytucie Polonistyki i Kulturoznawstwa UO. Autor książek: „Rozwiązywanie tekstów. Poetyckie polimorfie Tymoteusza Karpowicza” (Kraków 2010), „Boczne odnogi, ciemne jamy... Studia i szkice literackie” (Opole 2011). Redaktor naukowy sześciu monografii zbiorowych. Redaktor działu literackiego w nieistniejącym już opolskim piśmie społeczno-kulturalnym „Strony”. Ponadto wielbiciel muzyki i czarnego sportu

Bartosz Małczyński

8

Page 9: Mole 2/2013 (2)

Zamglone wzgórzawydmy słównagie wierzchołki drzew

Ustronia

Małczyński

9

Page 10: Mole 2/2013 (2)

Gwieździstej nocypolecajmy siętu na dnie

poezja

10

Page 11: Mole 2/2013 (2)

Nakrywanie lusterukładanie wierszydo snu

Małczyński

11

Page 12: Mole 2/2013 (2)

12

Śm i e r ćw literaturze i kulturze

XX i XXi wiekuOpole 15 maja 2013

S e s j a n a u k o w a n t .Konferencja nt. „Śmierć w literaturze i kulturze XX i XXI wieku”, zorganizowana przez Studenckie Naukowe Koło Literackie Uniwersytetu Opolskiego odbyła się 15 maja 2013 roku. Większość z wygłoszonych na konferencji referatów prezentujemy na kolejnych stronach

Page 13: Mole 2/2013 (2)

Peter Bilý

13

Czytelników, którzy chcą przeczytać tekst dra Bartosza Małczyńskiego, zachęcamy do sięgnięcia po majowo-czerwcowy

numer „Indeksu”, czasopisma Uniwersytetu Opolskiego, a wszystkim zainteresowanym wystąpieniem Bartosza Suwińskiego polecamy

najnowszy numer „Toposu”Śm i e r ćw literaturze i kulturze

XX i XXi wiekuOpole 15 maja 2013

S e s j a n a u k o w a n t .

Page 14: Mole 2/2013 (2)

artykuł

Przewodnicząca SNKL, twórczyni i moderatorka strony snkluo.wordpress.com oraz strony na Facebooku. Studentka filologii polskiej i politologii, absolwentka pedagogiki, a z pochodzenia ścisłowiec. Dziennikarka Radia Sygnały i korektorka w Gazecie Studenckiej. Należy także do Koła Naukowego Literatury i Kultury Modernizmu UO. Kiedy nie biega szaleńczo po Opolu, czyta, pisze albo fotografuje. Zakręcona światem literatury, szczególnie polskiej. Swoje noce lubi spędzać w towarzystwie między innymi Poego, Lovecrafta i Kinga. Interesuje się m.in. przemijaniem, zatrzymywaniem chwil i melancholią w literaturze, a także teorią literatury. Zakochana w muzyce różnych gatunków (przede wszystkim metal i rock, ale także hip-hop i dancehall). Czas wakacyjny najchętniej spędza w górach (najlepiej Stołowych). W czasie akademickim spotykana w wielu miejscach naraz

Kamila Byrtek

14

Page 15: Mole 2/2013 (2)

„Cokolwiek czynimy, jest to zawsze i tylko istnienie”

— pisał Leśmian w swoich literackich szkicach1. Ist-

nieniem przeniknięta jest także jego poezja — o wie-

lorakości form bycia można przeczytać w monografii

Michała Nawrockiego „Wariacje istnieniowe. O on-

tologii poetyckiej Bolesława Leśmiana”. Jednak spo-

glądając na twórczość poety przez pryzmat ontologii,

nie można nie zauważyć tej niezwykłej, charaktery-

stycznej struktury istnienia, jej złożoności i dynami-

ki. Dwa kluczowe pojęcia metafizyczne — byt i nie-

byt — splatają się w niejednostajnym tańcu znaczeń.

1 Cyt. za: M. Nawrocki, Wariacje istnieniowe. O ontologii poetyckiej Bolesława Leśmiana, Tranów 2009, s. 5.

Śmierć i sen, wplecione w ten uścisk, w różnych

postaciach przenikają się wzajemnie. Poeta w swo-

jej twórczości oscyluje pomiędzy tymi kategoriami,

stwarza je, przekształca. „Świat przez niego kreowa-

ny jest bowiem nietrwały, istnieje i nie istnieje, zja-

wia się i znika, przebywa na granicy bytu i nicości”2.

Należy zaznaczyć, że w świecie tym nie istnieje tra-

dycyjna dychotomia, która pozwoliłaby na rozdziele-

nie życia i śmierci. Ustanowiona zarówno kulturowo

(poprzez odpowiednie tradycje i różne obrządki), jak

2 M. Wożniak-Łabienec, Niebytu wycieruch (o leśmia-nowskim poecie nicości), Prace polonistyczne 1996, Seria LI, s. 116.

w sennym uścisku — o zaburzeniach tradycyjnej dychotomii

w poezji Bolesława Leśmiana

Kamila Byrtek

15

Życie i śmierć

Page 16: Mole 2/2013 (2)

artykuł

16

i naukowo granica stanowi, wydawać by się mogło,

pewien dogmat. Samo jej istnienie zwykło się uważać

za niepodważalne, jedynie usytuowanie bywa różne.

Jak pisał Edward Stachura: „Ty wszystko pomiesza-

łeś, pomąciłeś, podzieliłeś. Życie nawet, podzieliłeś je

na życie i śmierć”3. U Leśmiana granica ta rozmywa

się — a obydwie strony przenikają się, każda zabar-

wiając przeciwną swoimi atrybutami. Nie da się ich co

prawda desygnować, odnoszą się do innych sfer, jed-

nak można ustalić formy, w które się zanurzają. Poję-

cia te są semantycznie dynamiczne — wciąż nabywają

innych znaczeń. Leśmian, umieszczając je w nowych

kontekstach, nadaje im dodatkowe sensy.

Podobnie dzieje się ze snem. Głowiński wyzna-

czył kilka różnorodnych znaczeń śnienia, które jest

jednym z elementarnych komponentów poezji Le-

śmiana. Wyróżnił on sen jako stan i jako czynność,

3 E. Stachura, Fabula rasa (rzecz o egoizmie), Olsztyn 1985, s. 15.

które miałyby być najbliższe potocznemu rozumieniu

tego leksemu, a także „sen jako sposób działania lub

istnienia”, jako element podmiotu czy natury oraz sen

urzeczowiony, zmaterializowany4. Sen może być także

motorem działań bohaterów, jak w wierszu „Po śmier-

ci”: „Lecimy obydwoje/ pośmiertnym gnani snem”5.

Lista, którą otworzył Głowiński jest jednak znacznie

szersza, śnienie można postrzegać również między

innymi w kategoriach marzenia czy śmierci6. Tak też

śmierć przeplata się ze snem w wersach: „Kopmy dół

dla smutnej wieści,/ aż się topola pomieści, / i ułóż-

my do snu ciało tak, jakby samochcąc spało”7 czy na

4 Głowiński omawia te rodzaje snów w książce Zaświat przedstawiony. Szkice o poezji Bolesława Leśmiana, w rozdziale Leśmian — sen, s. 220-232. 5 M. Głowiński, Leśmian — sen [w:] tenże, Zaświat przedstawiony. Szkice o poezji Bolesława Leśmiana, Kraków cop. 1998, s. 320.6 Joanna Pomykała, „Oniryczny” słownik Bolesława Le-śmiana, Acta Universitas Lodziensis. Folia Litteraria Polonica 2006, nr 8, s. 253-255.7 B. Leśmian, Dzieła wszystkie. Poezje zebrane, Warszawa 2010, s. 183.

Page 17: Mole 2/2013 (2)

Kamila Byrtek

17

Page 18: Mole 2/2013 (2)

artykuł

18

przykład: „Skrawki ziemi, gdzie miłość mnie do snu

złożyła”8.

W tym kontekście warto zauważyć, że sen zostaje usy-

tuowany zarówno w bycie, jak i niebycie. Jego prze-

jawy można dostrzec w życiu, są jego elementem,

ale pojawiają się także „pośmiertnie”. Ten dynamizm

i niejednorodność dotyczy wszystkich aspektów, o

których mowa. Również „nicość, nieistnienie, niebyt

nie są u Leśmiana raz na zawsze dane w jednej, nie-

zmiennej postaci, i one także się dzieją, nadchodzą

8 Tamże, s. 493.

i przechodzą, podlegają przekształceniom”9. Zmarli

nie umierają jeden raz, śmierć nie przynosi im nie-

bytu, a nicość nie jest pozbawiona „wizji istnienia”10,

nie można jej zatem umiejscowić na przeciwległym

względem życia biegunie. Relacje antagonistyczne

istnieją w sposób wyciszony, na pierwszy plan wcho-

dzi raczej bogactwo różnorakich, hybrydalnych moż-

na by rzec, form. Biorąc pod uwagę plastyczny język

Leśmiana, hybrydalność ta zostaje dodatkowo pod-

kreślona. Sama nicość zaś ujmowana jest jako „inte-

9 M. Głowiński, Poezja śmierci, [w:] Tamże, s. 269.10 M. Głowiński, Poezja przeczenia, [w:] Tamże, s. 129-130.

I śnią mu się nasze twarze, niby niczyje,Ręce nasze krwawe i lewe i prawe —I to życie, co po śmierci nie wie, gdzie żyje,Jeno szuka siebie po własnym pogrzebie

Page 19: Mole 2/2013 (2)

Kamila Byrtek

19

gralny składnik świata poetyckiego, odznaczającego

się jakby wymierną materialnością i kształtowanego

w sposób sensualistyczny”11. Warto także raz jeszcze

określić relacje panujące w tym świecie, przytakując

Łapińskiemu:

„Istnienie i nieistnienie przestają być parą rozdzielną, skoro istnieje — pozytywnie istnieje – niebyt, nicość, nic”12.

Śmierć nie przynosi ostatecznego kresu. W pośmiertnym życiu istnieje swoista świado-mość. Być może uwidacznia się tutaj procesual-ność tego zjawiska, w końcu pojawia się także „śmierć wtóra”, prowadząca ku dalszym otchła-niom nicości. A po tej pierwszej śmierci pojawia-ją się w zaświatach sny:

Dwojgu zmarłym w cmentarza zakątkuDawna miłość śni się od początku —I westchnęli i po małej chwiliWspomnieniem ust się połączyli.13

Śmierć wtóra

11 Tamże.12 Cyt. za: tamże.13 B. Leśmian, Dzieła wszystkie. Poezje zebrane, Warsza-wa 2010, s. 520.

Kochankowie łączą się ze sobą w sferze wspo-

mnień, szczęście wlało się w ich żałobne relacje. Co to

za relacje? Być może jedynie w sferze świadomości,

choć cielesność każe przypominać o spróchniałych

ustach. Radość nie trwa jednak długo, śmierć nad-

chodzi — „Straszno zmarłych umierać raz wtóry”14.

Pełna próżnia nigdy zaistnieć nie może, tak jak wśród

dwunastu braci, którzy wspólnie tłukli mur i przy nim

pozostali już na zawsze, umierając w jednym dniu —

„I powymarły jeszcze raz, bo nigdy dość się nie umie-

ra…”15.

O statucie zmarłego mowa w wierszu „Pszczoły”:

A zmarli w zachwyceniu, źrenicę rozwiewnąPrzesłaniając od blasku skruszałych rąk wiórem,Tłoczą się cień do cienia i wołają chórem:„To — pszczoły! Pamiętacie? To – pszczoły na pewno!Przytłumione snem bóle na nowo ich trawią!Wdzięczni drobnym owadom za zbudzoną ranę16

14 Tamże.15 Tamże, s. 329.16 Tamże, s. 341.

Page 20: Mole 2/2013 (2)

artykuł

20

Zmarli przebudzają się przez cierpienie, jed-

nak są wdzięczni. Przywracają im się strzępy pamięci

z minionego życia, które pozwalają na identyfikację

nowych bodźców. Ten „letarg pośmiertności” zostaje

przerwany przez ingerencję istnienia17.

Ślepy na zewnętrzne bodźce próbuje być na-

tomiast Don Kichot, który za życia wierzył w fikcyj-

ne ideały, a pośmiertnie poznał prawdę. Zmarły boi

się podejmować jakichkolwiek działań. Poddaje się

inercji, nie wierzy, nie ufa. Chociaż martwy, wykazuje

cechy i procesy myślowe człowieka żywego, przede

wszystkim jest świadomy.

Siedzi, dumając nad tym, że dumać nie warto,I pośmiertnym spojrzeniem, co nie sięga dalej,Niźli dłoń rozmodlona, obrzuca głąb alej,Gdzie ślad życia na piasku starannie zatarto.18

17 Nawrocki, Wariacje istnieniowe. O ontologii poetyckiej Bolesława Leśmiana, Tarnów 2009, s. 139.18 B. Leśmian, Dzieła wszystkie. Poezje zebrane, Warszawa 2010, s. 267.

Jego również spotyka „śmierć wtóra”:

I zachwiany w niewierze raz jeszcze umieraOwą śmiercią, co wszelkim pocałunkom wzbraniaBudzić takich zmarłych i w dniu zmartwychwstania!19

Śmierć, która przychodzi już drugi raz ma

w tym kontekście moc odbierania jakiejkolwiek drogi

powrotu. Chrześcijańska idea zmartwychwstania zda-

je się być pozbawiona sensu, nicość ogarnia podmiot

tak silnie, że nic go już nie obudzi, nie przywróci ży-

wym.

Także śmierć przenika do snu. „Śniło mi się,

że konasz samotnie…”20 to jeden ze snów, w których

życie zanika, staje się jedynie tłem. Istnienie zostaje

umownie zatrzymane, by dać rozprzestrzenić się nico-

ści. Wszystko zaczyna znikać. Podobnie w innym śnie:

Znikło miasto, gdzie wrzała bezzasadna pracaI gdzie rozbudował się śmiech, niebyt i żal,Nadaremnie się obłok — słońcu przypodzłaca,Znikł obłok — żywot wieczny — bóstw kilka — i dal.

19 Tamże.20 Tamże, s. 302.

Page 21: Mole 2/2013 (2)

Kamila Byrtek

21

Lecz ja trwam by śnić jeszcze na mogile niebaMrok, któremu śmierć chmurne rozczesuje brwi21

Wszystko zanika, chociaż w tle tli się życie.

U podstaw nicości tkwi istnienie.

Inaczej można spojrzeć na relację snu i śmierci, gdy

mowa o śnie Jezusa „W przeddzień swego zmartwych-

wstania”22. W wierszu przedstawiony zostaje obraz

Boga leżącego w mogile, któremu śni się ziemia, śnią

się ludzie:

I śnią mu się nasze twarze, niby niczyje,Ręce nasze krwawe i lewe i prawe —I to życie, co po śmierci nie wie, gdzie żyje,Jeno szuka siebie po własnym pogrzebie.23

Śmierć jest tutaj stanem wzmożonej świado-

mości, bardzo wyraźnie zasygnalizowany jest swoisty

kontakt z rzeczywistością istniejącą poza podmio-

tem. Sen, a jednocześnie moment śmierci, staje się

powrotem do życia (tutaj to np. narodziny, chodzenie

21 Tamże, s. 415.22 Tamże, s. 253.23 Tamże

po jeziorze — odzwierciedlenie życia Jezusa). W tym

kontekście życie ludzi — nasze życie — zostaje nato-

miast snem Boga. A skoro życie jest wciąż zagrożone

śmiercią, a w niebyt wciąż wkraczają różne byty, to

może cały ten krąg powtórzeń śni się jedynie?

Być może.

Page 22: Mole 2/2013 (2)

artykuł

Monika Ferenc – zastępczyni przewodniczącej (którą nie tak łatwo zastąpić) Studenckiego Naukowego Koła Literackiego. Na co dzień studentka filologii polskiej oraz typowy mól książkowy. Poza czytaniem: pasjonatka rekonstrukcji historycznej, tańca irlandzkiego oraz podróży tych dużych i tych małych. Z natury leń, co próbuje pokonać mnogością obowiązków, m.in. jako członek Studenckiego Naukowego Koła Literackiego, Koła Naukowego Literatury i Kultury Modernizmu UO, Naukowego Koła Teatrologów, Studenckiej Rady Wydziału Filologicznego oraz od niedawna dziennikarka Gazety Studenckiej. Uwielbia pisać zwłaszcza felietony, poddawać się lekturze ulubionych pisarzy i poetów (Umberto Eco, Jonathan Carroll, Neil Gaiman, Edward Stachura, Rafał Wojaczek….) lub słuchać muzyki (od muzyki klasycznej, poezji śpiewanej po rock i metal — szczególnie ten folkowy)

Monika Ferenc

Page 23: Mole 2/2013 (2)

Głowiński, parafrazując Schopenhauera, pisał,

że  śmierć od wieków jest „prawdziwym duchem

inspirującym i muzą filozofii, a także muzą poezji,

może w nie mniejszym stopniu niż miłość”1. Myśl o

śmierci wywierała wpływ na wszystkie kultury. Bano

się jej, godzono z nią, zawsze jednak traktowano z

szacunkiem, któremu towarzyszył „ogólny wstrząs,

niezwykle silne wzruszenie na widok życia, które

się kończy”2. Od wieków ludzie szukali odpowiedzi

na pytanie, czym dla człowieka jest śmierć — koń-

1 M. Głowiński, Zaświat przedstawiony. Szkice o poezji Bolesława Leśmiana, Warszawa 1981, s. 250.2 K. Bricket-Smith, Ścieżki kultury, tłum. K. Evert-Ve-adtke, T. Evert, Warszawa, s. 364.

cem czy początkiem? Czy jest ona smutną kostuchą

z sierpem, czy może młodą dziewczyną, która zamy-

ka oczy cierpiącym i konającym. Personifikowano ją,

próbowano nadać materialną postać, przedstawia-

jąc jako zakapturzoną postać, gnijącego trupa, mu-

mię, szkielet itd.

W starożytności odpowiednikiem śmierci był

Tanatos, syn Nyks — Nocy i Erebu — Mroku. Jego

bliźniaczym bratem był Hypnos — Sen. Tanatos miał

być pięknym młodzieńcem z czarnymi skrzydłami

i zgaszoną, odwróconą do dołu pochodnią, który ob-

cinał umierającemu pukiel włosów. Cytat:

Śmierć (nie)oswojona (Bolesław Leśmian)

Monika Ferenc

23

Page 24: Mole 2/2013 (2)

artykuł

24

zlatuje na czarnych skrzydłach, wchodzi niepo-strzeżony do pokoju i złotym nożem odcina kona-jącemu pukiel włosów. W ten sposób, niby kapłan umarłych, poświęca człowieka na ofiarę bóstwom podziemnym i na zawsze odrywa od ziemi.3

Inni osobę Śmierci widzieli w Charonie, bożku,

który przewoził zmarłych przez rzekę Styks do świata

umarłych — Hadesu. W średniowieczu zaczęła ona być

personifikowana na wiele sposobów, między innymi

jako gnijące ciało, szkielet lub zakapturzona postać.

Śmierć była triumfatorką, która podróżowała na wo-

zie ciągniętym przez czarne woły, zapraszała ludzi do

3 http://www.mitologia.ubf.pl/print.php?type=A&item_id=39 [dostęp 2013-04-28].

tańca lub też była „Morową Dziewicą”, wysoką i bla-

dą dziewczyną, która wędrowała po kraju rozsiewając

wokół siebie „morowe powietrze”. Wspomnę również,

iż śmierć dawniej wyobrażano sobie również pod po-

stacią zwierząt, najczęściej ptaków — sowy, łabędzia,

wrony, kruka, ale również jako czarnego psa, konia,

kota itd. W XIX wieku powrócono do przedstawiania

śmierci w postaci antropomorficznej, wzorując się na

starożytnych bóstwach, przedstawiano ją jako czarne-

go anioła, a w ludowych wierzeniach widziano ją jako

ubraną na biało kobietę. Twórczość Leśmiana, przypa-

da na czas, kiedy „topika śmierci już się rozpadła, gdy

nie można się do niej odwoływać w sposób oczywisty

i nie wymagający motywacji do utrwalonego zespołu

Głowo w koronie z chwastów niejadalnych!

Page 25: Mole 2/2013 (2)

Monika Ferenc

25

wyobrażeń, jakie funkcjonowały dawniej w historii”4.

Głowiński uważał, że rozpad tej topiki zmusił poetę

do „szukania indywidualnego języka, a  więc takich

symboli, które nie byłyby powtórzeniem symboli tra-

dycyjnych, ale zarazem nie stanowiłoby ich prostego

zaprzeczenia, czy odrzucenia symboli, które w taki,

czy inny sposób odwoływałyby się do powszechnych

przedstawień, utrwalonych w wyobrażeniach religij-

nych, w artefaktach naszej kultury i w samym języku.

W tym wypadku to właśnie tradycja narzuca granice

oryginalności”5. Tradycja ta wiąże się z „powrotem

do źródła”, poszukiwaniem unii z naturą. Owa tęsk-

nota za powrotem do pierwotności, nie pozbawiona

była jednocześnie lęku i „antropologicznego duali-

zmu bytu człowieka, jako tego, który wyszedł z byto-

wania człowieczego i rozpoczął bytowanie świadome

i społeczne”6. Poszukiwanym i postulowanym stanem

4 M. Głowiński, dz. cyt., s. 252.5 Tamże.6 J. Trznadel, Wstęp [w:] B. Leśmian, Wiersze wybrane,

według Leśmiana miał być, jak określił to Jacek Trz-

nadel: „dualizm niesprzeczny, korzystanie ze wszyst-

kich możliwości związanych z naturą i już oderwa-

nym od niej”7. Stan poeta ten opisał między innymi w

wierszu Do śpiewaka:

Wiem, ty — głowo w koronie z chwastów niejadalnych, Z byle rośnej pokrzywy, z byle złego zielska! Dusza twa na wpół smocza, a na wpół anielska Nie bez celu się tarza w bujniskach upalnych!

Szuka swej podobizny zgubionej przypadkiem Przez Tego, co ją nosił na piersi przed wiekiem On jeszcze nie był Bogiem, tyś nie był człowiekiem. A już wzajem o sobie śniliście ukradkiem.

Do śpiewaka [s.132]8

Ludowość Leśmiana oraz „mit powrotu do natury”9

wiązały się z przekonaniem o pierwotności poezji.

Wrocław 1985, s. 14.7 Tamże.8 Niemal wszystkie wiersze cytowane w tym tekście po-chodzą ze zbioru: B. Leśmian, Wiersze wybrane, Warszawa 1973. W dalszej części oznaczone będą tytułem wiersza i nu-merem strony zapisanym w nawiasie kwadratowym.9 J. Trznadel, dz. cyt., s. 15.

Page 26: Mole 2/2013 (2)

artykuł

26

W gwarze, ludowym folklorze, czy wiejskim pejzażu,

szukał języka i tematów, które oryginalnie przetwarzał

w swoich wierszach. „Największa rola w tej ludowej

stylizacji przypadła folklorowi polskiemu i słowiań-

skiemu, nie zabrakło również nawiązań do twórczo-

ści ludowej innych kręgów kulturowych, do mitologii

w szerokim tego słowa znaczeniu”10. Śmierć, która

niemalże obsesją poetycką Leśmiana, „jest pierwszą

sprawą, pierwszym tematem11, którego „tłem” pozo-

10 Tamże.11 M. Głowiński, dz. cyt., s. 252.

staje ludowość, folklor, „erotyka i fantastyka i opisy

przyrody”12 lub też, jak wcześniej wspomniałam, tra-

dycja kulturowa, jak np. Świdryga i Midryga, która

jest Leśmianowską dance macabre. W balladzie tej

śmierć ukazana jest jako dziewczyna, która namawia

tytułowych bohaterów do wspólnego tańca:

Zaskoczyła ich na słońcu Południca bladaI Świdrydze i Midrydze i tańcowi rada. 

Zaglądała im do oczu chciwie, jak do żłobu.Który w tańcu mię wyhula, bom jedna dla obu?

Świdryga i Midryga [s. 89]

Jednocześnie wiersz ten jest przykładem, jak

daleko od tradycyjnej topiki odchodzi Leśmian13.

Świdryga i Midryga walczą o względy dziewczyny:

Moja będzie — rzekł Swidryga — ta pierś i ta szyja!"A Midryga pięścią przeczy: "Moja lub niczyja!"

Świdryga i Midryga [s. 89]

12 Tamże, s. 253.13 M. Głowiński, dz. cyt., s. 254.

Nie dlatego, że widzę,

nie przeto, że słyszę

Page 27: Mole 2/2013 (2)

W wyniku walki między tańczącymi

kobieta rozdwaja się, ma cztery ręce i cztery

nogi, chce tańczyć z każdym:

I rozdwaja się po równu, rozszczepia się żwawoNa dwie dziewki, na siostrzane — na lewą i prawą.

"Dosyć ciała dwoistego mamy tu na łące!Tańczże z nami południami, dopóki jarzące!

Jedna dziewka rąk ma czworo i cztery ma łydy !Niech upoją nas do reszty twe słodkie bezwstydy!"

Świdryga i Midryga [s. 89- 90] Ostatecznie wycieńczona tańcem dziewczyna kona na parkiecie:

Tańcowali aż do zdechu i aż do upaści!Aż poczuli, że dziewczyna życie w tańcu traci,I umarła jednocześnie we dwojej postaci.

Świdryga i Midryga [s. 90]

Tu również Leśmian zaskakuje nas no-

watorskim podejściem do tradycji i kultury.

„Szalony” taniec umarłej dziewczyny, (a może

Page 28: Mole 2/2013 (2)

artykuł

28

dziewcząt?) trwa nawet po złożeniu jej do trumny. Do

tańca porywają one także obu młodzieńców:

W dwóch ją trumnach ułożyli, ale w jednym grobie —A już huczy echo ziemne — tańczą trumny obie!

Tańczą, ciałem nakarmione, syte i hulaszcze,Ukazując co raz w tańcu nie domkniętą paszczę.

Tańczą, skaczą i wirują, klepką dzwonią w klepkę,Na odkrętkę, na odwrotkę i znów na odsiebkę!

Aż się kręci razem z nimi śmierć w skocznych lamentach,Aż się wzdryga wnętrznościami przerażony cmentarz!

Aż się w sobie zatraciło błędne tańca koło,Aż się stało popod ziemią huczno i wesoło!

Świdryga i Midryga [s. 90-91]

Śmierć w poezji Leśmiana „jest w ciągłym ru-

chu”, jest „dzianiem się” („dziejbą”), „nigdy nie sta-

nowi natychmiastowego i nieodwołalnego zamknię-

cia życia. Jest procesem umieraniem, rozciąga się w

czasie”14. Opisem procesu umierania jest np. ballada

14 Tamże, s. 254.

Piła, w której to poeta określił „umieranie, jako roz-

pad ciała na części, jego dekompozycje”15.

Całowała go zębami na dwoje, na troje:"Hej, niejedną z ciebie duszę w zaświaty wyroję!"

Poszarpała go pieszczotą na równe części:"Niech wam, moje wy drobiażczki, w śmierci się poszczęści!"

Rozrzuciła go podzielnie we sprzeczne krainy:"Niechaj Bóg was pouzbiera, ludzkie omieciny!"

[…]

Oczy, wzajem rozłączne, tleją bez połysku,Jedno brzęczy w pajęczynie, drugie śpi w mrowisku.

[…]

A ta ręka, co się wzniosła w próżnię ponad drogą,Znakiem krzyża przeżegnała nie wiadomo kogo!

Piła [93-94]

Ciało po śmierci jest jednym z ważniejszych

motywów twórczości Leśmiana, poeta posługiwał się

nim bardzo często, ukazując je w sposób nietypowy —

biologiczny, a jednocześnie metafizyczny, fantastycz-

15 Tamże.

Page 29: Mole 2/2013 (2)

Monika Ferenc

29

ny. Po śmierci nie zostaje ono pozbawione możliwości

odczuwania bodźców zmysłowych. Jednocześnie nie

może jednak wrócić do pełnej egzystencji. Rozdzielona

zostaje dusza i ciało, co według Bolesława Leśmiana

jest dowodem na tragizm naszego istnienia, ponieważ

dusza nie może prawidłowo funkcjonować bez ciała:

Jak niewiele ma znaków to ubogie ciało, Gdy chce o sobie samym dać znać, co się stało... Stało się, bo się stało! Już się nie odstanie! Patrzę ciągle i patrzę, jak gdyby w otchłanie, I ciągle nasłuchuję, czy kto puka w ciszę?... Nie dlatego, że widzę, nie przeto, że słyszę. I usta moje bledną, a to ten ból biały Nie dlatego, że zmarły, lecz bardzo kochały, I uśmiech nie dlatego trwa na nich przelotem, Żeby się uśmiechały... sam uśmiech wie o tem.

A gdy ciebie wspominam — świat mi cały gaśnie, Bo tak oczom potrzeba — tak chce się im właśnie! A dłonie załamując, wiem, że nie z rozpaczy, Lecz nie mogę inaczej — nie mogę inaczej.

*** [Jak niewiele ma znaków to ubogie ciało] [s. 252]

Warto również wspomnieć, że Leśmianowska

śmierć często zdobywa panowanie nad świadomo-

ścią podmiotu, staje się jego główną rzeczywistością.

Poeta przedstawia nam ową rzeczywistość poprzez

ukazanie zaświatów, równoległego świata, w którym

„egzystują” istoty umarłe:16

Takiej nocy nie było! To noc — nietutejsza! Przyszła z innego świata i trzeba ją przeżyć... Już płaczą rzeczy martwe... Ale o to — mniejsza! Nie każdą śmierć dziś można wiecznością uśmierzyć...

Nic nowego za grobem! — Nic — poza tą bramą, Gdzie się duchy zlatują ku istnienia plewom! A cokolwiek się stanie — stanie się to samo —Złych zdarzeń powtarzalność ciąży nawet drzewom!17

16 Tamże.17 Noc, http://soror.w.interia.pl/Lesmian.htm, [dostęp 2013-04-28].

Takiej nocy nie było! To noc —

nietutejsza!Już płaczą rzeczy martwe... Ale o to —

mniejsza!

Page 30: Mole 2/2013 (2)

artykuł

30

Śmierć w twórczości Bolesława Leśmia-

na związana jest bardzo ściśle z motywem mi-

łości. Poeta przedstawia miłość dojrzałą, miłość

wspólnego życia, doli i niedoli, miłość dozgonną i po

zgonie. Kocha się nie tylko piękno młodości, ale doj-

rzałość, godzinę, w której się umiera18.

18 J. Trznadel, dz. cyt., s. 43.

Podejmując motyw miłości duchowej, wyprowa-

dzony z tradycji chrześcijańskiej nie ukazuje Leśmian

towarzyszącego mu często motywu przeciwstawienia

ducha-ciału. Ciało w religijnym średniowieczu było

przedstawione jako forma przejściowa człowieka, mi-

łość do ciała, jako miłość do trupa. To właśnie wyra-

żają średniowieczne dansesmacabres. Leśmian podej-

muje ten motyw często w takim natężeniu, że można

mówić o swoistej „nekrofilii” tych przedstawień19.

Uczył się kochać umarłą, pieścił dłoń, której nie było, Całował oczy zamknięte, każdą powiekę z osobna, Porozumiewał się z piersią jak z pełną pieszczot mogiłą Ale nie wiedział, co czuła, bo nazbyt była zagrobna.20

Poeta w swoich wierszach prowadzi grę z kon-

wencją i tradycją, bawi się nią i ukazuje w typowy dla

siebie bądź groteskowy, bądź to żartobliwy sposób:

Ja — poeta, co z nędzy chciałem się wymigać,Aby śpiewać bez troski i wieczność rozstrzygać,

19 Tamże.20 Rok nieistnienia, http://soror.w.interia.pl/Lesmian.htm, [dostęp 2013-04-28].

Leśmian przedstawia miłość dojrzałą, miłość wspólnego życia, doli i niedoli, miłość dozgonną i po zgonie. Kocha się nie tylko piękno młodości, ale dojrzałość, godzinę, w której się umiera

Page 31: Mole 2/2013 (2)

Monika Ferenc

31

Gdy mnie w noc okradziono, drwię z ziemskiej mitręgi,Bo wiem, że tam — w zaświatach mam swoje trupięgi!Dar kochanki czy wrogów chytra zapomoga? —Wszystko jedno! W trupięgach pobiegnę do Boga!I będę się chełpliwie przechadzał w zaświecie,Właśnie tam i z powrotem po obłoków grzbiecie,I raz jeszcze — i nieraz — do trzeciego razu,Nie szczędząc oczom Boga moich stóp pokazu!A jeśli Bóg, cudaczną urażony pychą,Wzgardzi mną, jak nicością, obutą zbyt licho,Ja — gniewny, nim się duch mój z prochem utożsami,Będę tupał na Niego tymi trupięgami!

Trupięgi [s. 205]

Bardzo ciężko jest odpowiedzieć na pytanie,

czy śmierć w poezji Bolesława Leśmiana dała się

oswoić, jednocześnie jednak myślę, że dzięki czer-

paniu z tak wielu tradycji historycznych i współcze-

snych poecie udało się pokazać nam nie tyle swoje

wyobrażenie śmierci, ile to, że poezja jest grą, za-

bawą z konwencją i tradycją. Poeta ma świadomość

śmierci swojej i swoich bliskich, potrafi jednak o tym

mówić w sposób pozbawiony zbędnego patosu i nie-

rzadko z humorem, dzięki czemu temat ten staje się

lżejszy. Nie można jednak generalizować, Leśmia-

nowska śmierć ma wiele twarzy, jedne niemal przyja-

zne, drugie przerażające, dlatego pytanie, czy udało

mu się oswoić śmierć pozostawiam nadal otwarte.

Page 32: Mole 2/2013 (2)

artykuł

Fascynuje ją literatura i kultura baroku

Agnieszka Dyś

32

Page 33: Mole 2/2013 (2)

Zagadnienie śmierci i przemijania jest jednym z naj-

bardziej nośnych w kulturze. W dobie baroku zyska-

ło ono swój oddzielny, niepowtarzalny koloryt. Na

istotną zmianę w kręgu tanatologicznych refleksji

zwraca uwagę Philipe Aries. Jego zdaniem na-

stąpiła wtedy szczególna koncentracja na samym

momencie odejścia: „[…] człowiek epoki nowożytnej

zaczął odczuwać pewne skrępowanie wobec chwili

swojej śmierci[…]”1, co skutkowało tym, że pojęcie

„śmierć” było zastępowane ogólnikowymi rozważa-

niami o „śmiertelności”. Takie ujęcie tematów fu-

1 P. Aries, Człowiek i śmierć, Warszawa 1978, s.310.

neralnych powoduje rozmycie temporalne — „od-

sunięcie śmierci na bezpieczną odległość”2. Wydaje

się, że nigdy bardziej niż w baroku w pełni nie reali-

zuje się średniowieczne zawołanie memento mori.

Śmierć staje się wszędobylska i jakby nieco bar-

dziej „oswojona”. I może właśnie dlatego stała się

motywem przewodnim twórczości Jarosława Marka

Rymkiewicza. Zarówno śmierć jak i barok są swo-

istym spiritus movens twórczości poety.

Barokowa wizja kresu egzystencji staje się

zbiorem niezwykłych konceptów. Śmierć wyraża się

2 Tamże, s. 310.

w dobie baroku oraz ich aktualność w literaturze współczesnej (na przykładzie wybranych wierszy

Jarosława Marka Rymkiewicza)

Agnieszka Dyś

33

Motywy tanatologiczne

Page 34: Mole 2/2013 (2)

artykuł

34

często w tym, co efemeryczne, przelotne. Poeci ze-

stawili żywot z kruchymi artefaktami: szkłem, pianą

morską, podmuchem wiatru, pajęczyną. Takie obrazo-

wanie swe korzenie czerpie z Biblii: z Księgi Koholeta

i Księgi Hioba. W jednym z manierystycznych wierszy

Sebastiana Grabowieckiego czytamy:

Mój wiek czasem krótkim jak sznurem zmierzony, A jako granicą pewną otoczony,Więc jak ja nietrwały, Ty wiesz, a pjanaWodna słusznie się zda z nim być porównana[…]

U Rymkiewicza świat jest odziany w rozkład.

Jest organiczny, opleciony kruchą pajęczyną grzyb-

ni. W sonecie Na ciało moje gdy umiera pleśń staje

się rozumną istotą. Czeka na mówiącego, wie o jego

obecności. Utożsamiając siebie z pleśnią mówca pró-

buje oswoić lęk przed odchodzeniem:

[…]A co jest próchno to się ze mną zna[…]Mój język pleśń jest i pleśń będę wszystekJa com wyśpiewał w pleśni każdy listek

Śmierć staje się procesem życiodajnym. Umar-

ły łącząc się z najmniejszymi atomami Natury obdarza

ją zdolnościami patrzenia, słuchania a nawet śpiewa-

nia. Przemienia się i tonie w zieloności niby Leśmia-

nowski Topielec Zieleni. Śmierć wydaje się kresem

życia, ale poeci często odwracają tę relację. Egzysten-

cja staje się wtedy niejako śmiercią. U barokowego

pisarza Wacława Potockiego znajdujemy podobne ze-

stawienie:

Tak komukolwiek rodzić zdarzyło się losem

Już jest w trumnie niestotyż, już jest pod profosem[…] Cóż tedy jest ten żywot ludzki? Śmierć czekana[…]

Pleśń jest jednocześnie śmiercią i życiem.

Człowiek czeka momentu pochłonięcia przez żywioł

pleśni. Jest to mu przeznaczone. Barokowy everyman

żyje w trumnie — współczesny człowiek, analogicznie,

egzystuje w pleśni. Rymkiewicz w obrazowaniu wyzy-

skuje estetykę brzydoty. Innym przykładem turpi-

Page 35: Mole 2/2013 (2)

Agnieszka Dyś

35

stycznych fascynacji autora „Ogrodu w Milanów-

ku” jest wiersz Kosz na śmieci przy stacji kolejki

WKD w Milanówku pod Warszawą. Poetycki mówca

pochyla się z troską nad zawartością kosza pełnego

odpadów. Nazywając śmieci „istnieniami” zauważa

w ich ułożeniu jakiś boży porządek. Chwytem lite-

rackim staje się znalezienie podobieństw pomiędzy

odpadkami a ciałem umarłego, wierszowy mówca

konstatuje: „[…]I śmierć super- pośród śmieci mnie

ułoży[…]”, zaskakująca jest paralela wysypiska i

cmentarza. Topos życia — śmierci Rymkiewicz wy-

korzystuje wielokrotnie. W utworze Wiersz na te sło-

wa Ewangelii św. Jana: choroba ta nie jest na śmierć

zwraca uwagę na fakt że człowiek żyjąc egzystuje

cały czas w śmierci, jak sam mówi: („Teraz i zawsze

gdy mój Bóg mnie słucha/ Teraz się rodzę i oddaję

ducha[…]”). Śmierć piętnuje życie i zamyka w

ciągłym procesie rozkładu. Poeta wykorzystu-

je przeciwstawne formy czasowników (takie jak np.

„umieram”, „rodzę się”), zestawia formy czasu prze-

Pleśń jest jednocześnie życiem i śmierciąCzłowiek czeka momentu pochłonięcia przez

żywioł pleśni

Page 36: Mole 2/2013 (2)

artykuł

36

szłego z przyszłym. Dając w ten sposób wrażenie

metafizycznych rozważań nad kolejami ludzkiego

bytowania. Takie ujęcie tematów funeralnych zna-

ne jest choćby z twórczości Daniela Naborowskie-

go czy Mikołaja Sępa-Szarzyńskiego. Znacząca jest

również figura Łazarza, do której podmiot mówiący

porównuje siebie. Otwiera perspektywę swoiście ro-

zumianego „nigdy – nie – umierania”, bycia wiecz-

nym upiorem, który nawet w momencie składania do

grobu ciągle pozostaje podmiotem, a nie przedmio-

tem śmierci .

W barokowych przedstawieniach śmierć góruje

nad wszystkim. Jest władcza i może wydawać rozkazy,

którym człowiek musi pozostawać posłuszny. Porów-

nywana bywa do czyhającego kata lub oprawcy. Tema-

tyczne obrazowania poetyckie często powołują się na

analogie bitewne, które łączą z metaforyką militarną.

U Rymkiewicza w wierszu Męczeństwo księdza Baki

Śmierć jest przedstawiona w żołnierskim rynsztun-

Page 37: Mole 2/2013 (2)

Agnieszka Dyś

37

ku. W symbolicznej scenie Baka

jest krzyżowany a Śmierć otwie-

ra mu bok włócznią. Sugestywny

portret Śmierci — przeciwniczki ro-

dzaju ludzkiego przedstawia Mikołaj

Sęp-Szarzyński w wierszu Napis na

statuę abo na obraz śmierci, gdzie

można ustalić szczegóły dotyczące

jej utrwalonego w powszechnej świa-

domości wizerunku. Śmierć to zbój-

czyni wyposażona w kosę (jak zauwa-

ża poeta:[…] Jako kosarz ziele /Ostrą

kosą ściele […]). Jest nieprzejedna-

na, nie można jej przekupić, okazu-

je się sprawiedliwa jak nikt inny, bo

każdego traktuje jednakowo. Poeta

nazywa ją rywalką i podkreśla, iż jej

ulubionym fortelem jest działanie z

zaskoczenia.

W ujęciu Rymkiewicza i Szarzyńskiego Śmierć

„ożywa” , zostaje wyposażona w cechy fizyczne i oso-

bowość. Czasem jednocześnie przeraża i śmieszy, co

wprowadza elementy fantastycznej groteski, które

są jednym z ulubionych środków wyrazu baroko-

wych „trefnisiów”. Owi aforyści wypowiadają się

żartobliwie o kondycji Śmierci, jak np. Stanisław

Serafin Jagodyński, który przedstawiał Śmierć jako

łakomą pannę, która objadła do kośćca samą siebie.

We wspomnianym utworze Rymkiewicza Męczeń-

stwo księdza Baki tytułowy bohater przeżywa piekiel-

ne tortury pod nadzorem diabła. Antropomorficzne

Śmierci wchodzą w rolę żołnierzy-katów powielają-

cych, na szczątkach doczesnych księdza, zestaw

tortur Panajezusowych. Nie bez znaczenia jest postać

Baki jako symbolu człowieka, którym targają escha-

tologiczne rozterki. Sam ksiądz był przecież baroko-

wym duchownym, który, między innymi, w Uwagach

o śmierci niechybnej przypominał o nieuniknionym

Page 38: Mole 2/2013 (2)

artykuł

38

końcu każdego z nas i bezbronności istoty ludzkiej

wobec prawideł śmierci.

Nie jest tajemnicą, że barok w swych fascy-

nacjach funeralnych nawiązuje do recepcji średnio-

wiecznych. Twórczo też przekształcał on motywy,

przystosowując je do swoistych dla siebie form od-

czuwania i myślenia. Jak słusznie zauważa Alina

Nowicka–Jeżowa w Sarmatach i śmierci, właśnie

średniowieczne motywy są w dużej mierze pre-

tekstem do kunsztowności i pomysłowości baroko-

wej. Poeci doby baroku z upodobaniem wykorzystują

elementy groteski czy makabry. Szokują motywa-

mi trupów, rozkładu ciał, brzydoty. Przedstawiają

śmierć jako fantastycznego potwora. Według Zbignie-

wa Kuchowicza, takie peredylekcje nierozerwalnie

wiążą się z warunkami, w jakich przyszło żyć ludziom

doby baroku. Nasilające się epidemie, wojny czy

„krwawy” kult męczenników wprowadzały elemen-

ty grozy do życia codziennego, powodując swoiste

znieczulenie dla tych potworności. Obojętność była

jednym ze sposobów radzenia sobie z okropnościami

wszechogarniającej śmierci.

Innym sprawdzonym sposobem była pompa-

tyczność. Jak zauważa Philipe Aries, odznaczała się

Wszystko znika bluszcz i wróble jeże kretyNawet Bartok jego skrzypce i klarnety

Page 39: Mole 2/2013 (2)

Agnieszka Dyś

39

ona pewną rytualizacją i teatralizacją, która pozwa-

lała oswoić nieco śmierć oraz uspokoić życie. Jak

wiadomo polscy Sarmaci w dziedzinie theatrum

moriendi wykazywali niemałe mistrzostwo. Mówi-

my tu przede wszystkim o sławnej pompie funebris

i jej zasadniczej symbolice oraz artefaktach. Zawar-

cie doświadczenia śmierci w skonwencjonalizowa-

nej formie pomagała pogodzić się żyjącym z własną

śmiertelnością.

Barok hołduje estetyce vanitas. Biblijny topos

przenikał każdą dziedzinę życia. W Europie zachod-

niej przybierał on najczęściej formę artystycznego

memento zawartego w symbolicznych martwych na-

turach. Wizerunek trupa i jego atrybutów przenikał

do domów w postaci obrazów, elementów wystroju

oraz, co ciekawe, jako detal ubioru. Jak wspomina

Aries, moda na makabryczne dodatki do stroju

była niebywale rozpowszechniona.

Świadomość rychłego kresu przenikała

wszystko. „Tak więc człowiek miał w domu i nosił na

sobie te same motywy i formuły, które widział na uli-

cy, na kościelnych murach[…]”3. Tu trupia dosłow-

ność traci swój urok, a nagi szkielet staje się raczej

elementem fantastyki, tylko symbolem — abstrak-

cją śmierci. W Polsce często dewocyjna religij-

ność dyktowała inne spojrzenie. W poezji i sztuce

sakralnej pojawiają się rozkładające się zwłoki, cała

potworność i dosłowność trupa. U Rymkiewicza tak-

że znajdujemy motywy estetycznej vanitas. Wiersz

Ogród w Milanówku: W okamgnieniu poświęcił

właśnie poetyckim rozważaniom nad artefaktami

kruchości. Już sam tytuł przywołuje na myśl obraz

z  cyklu Hieroglify naszych dni ostatnich hiszpań-

skiego malarza Juan’a Valdesa de Leala. Mowa tu

o dziele z napisem In Ictu Oculi (łac. W mgnieniu

oka), na którym kościotrup z kosą i trumną pod pa-

chą wypisuje tuż nad promieniem świecy złowiesz-

3 Dz. Cyt, s. 325.

Page 40: Mole 2/2013 (2)

artykuł

40

cze hasło, depcząc insygnia władzy ziemskiej, sym-

bole ziemskich wartości. Rymkiewicz otwiera wiersz

swoistą puentą:

Wszystko znika w okamgnieniu w osłupieniu[…]

Poeta zestawia świat natury z rytmem istnienia.

Pozwala się domyślić ich koneksji z motywami dan-

se macabre. Znamienny jest fakt, że pierwsze znane

nam polskie przedstawienie trumofi de la morte, jak

podkreśla Białostocki w Płci śmierci, pojawia się wła-

śnie w dobie baroku. Taniec śmierci nazywa muzyką

planetarną. Jak na obrazie de Leala wylicza wszystko

to, co charakteryzuje się nietrwałością:

Wszystko znika bluszcz i wróble jeże kretyNawet Bartok jego skrzypce i klarnety […]

Stosuje wyliczenia, powtórzenia mające ryt-

mizować wiersz dać mu pozór odwzorowywania

„śmiertelnego walczyka”. Obroty planetarnej harmo-

niki wydają się dosięgać najmniejszą nawet cząstkę

wszechświata także stany momentalne czy procesy

w nich zachodzące, takie jak wypowiadanie słów czy

samo gnicie. Nawet nieobecność (Śmierć) jest epi-

zodyczna i nietrwała, a nietzscheańskie koło świata

przyśpiesza coraz bardziej z walca przechodzi w po-

lkę. Wydaje się, że śmierć towarzyszy cały czas i cze-

ka w ukryciu, nieuświadomiona przez jakiekolwiek

istnienia, ale jest jednocześnie i paradoksalnie bliska

człowiekowi, ponieważ Nieobecność mówi do nas po

imieniu.

Śmierć w dobie baroku przybiera formy znane

ze średniowiecza (postacie kościotrupów, rozkłada-

jącego się ciała). Ponura żniwiarka obecna jest w po-

ezji, ale swoją bytnością naznacza każdy etap życia

Sarmaty. Istnieje wtedy swoista moda na napomnie-

nia wanitatywne, noszenie insygniów i oznak śmierci.

Śmierć czasami staje się również swoistą konwencją.

Rymkiewicz wykorzystuje ten świat, zdawałoby się,

Page 41: Mole 2/2013 (2)

Agnieszka Dyś

41

muzealnych artefaktów przekształca go twórczo, od-

świeża i ubiera w znaczenia bliskie współczesnemu

odbiorcy. Może się wydawać, że w jego twórczości

pobrzmiewa, jak echo fragment jednego z wierszy

Daniela Naborowskiego:

Dwakroć żyje, kto żyjąc umrzeć się gotuje;Umiera dwakroć, kto się śmiertelnym nie czuje[…].

Bibliografia:

1. P. Aries, Człowiek i śmierć, Warszawa 1978

2. J. Białostocki, Płeć śmierci [W:] tegoż, Płeć

śmierci, Gdańsk 1999

3. J. Chrościcki, Pompa funebris. Z dziejów kultury

straropolskiej, Warszawa 1974

4. Z. Kuchowicz, Człowiek polskiego baroku, Łódź

1992

5. A. Poprawa, Kultura i egzystencja w poezji

J. M. Rymkiewicza, Wrocław 1990

Page 42: Mole 2/2013 (2)

artykuł

Studentka filologii polskiej UO, członkini Opolskiego Projektora Animacji Kulturalnych, Studenckiego Naukowego Koła Literackiego, Koła Naukowego Literatury i Kultury Modernizmu oraz Wolnego Dziennikarstwa. Do swych pasji zalicza literaturę, historię Polski oraz psychotronikę. Obecnie pracuje w sieci księgarni Matras — magiczne księgi widzi wszędzie (i sny, i praca, i studia, i czas wolny…). Jeszcze nie postradała zmysłów. Jej rytuałem jest codzienne pisanie, z zapamiętaniem prowadzi dzienniki. Rzeczywistość jest dla niej fikcją literacką (lub fikcja literacka — rzeczywistością:)). Jej ukochani twórcy to między innymi: Witkacy, J. Cortazar, G.G. Márquez, R. Wojaczek, F. Dostojewski i K. Wierzyński. Każdego dnia prosi Wielką Matkę o błogosławieństwo i pogodę ducha, każdej nocy boi się, że nie zaśnie przed wschodem Słońca

Magdalena Kozieł

Page 43: Mole 2/2013 (2)

Carl Gustav Jung wiele miejsca poświęcił opisowi

tego, co dzieje się, gdy człowiek wkroczy w ciemność,

rozciągającą się za granicami jego świadomości (uży-

wał nawet zwrotu: „znaleźć się w grocie, którą każ-

dy nosi w sobie”). Wedle teorii Junga, wiąże się to

bezpośrednio z procesem przemian, oto bowiem isto-

ta ludzka wkracza w tajemniczy świat przesiąknięty

treściami nieświadomymi. Z omawianym procesem

związane jest ogromne ryzyko, gdyż trzeba liczyć się

z tym, że owe przemiany będą miały negatywne skut-

ki1.

1 C.G. Jung, Archetypy i symbole. Pisma wybrane, War-szawa, 1976, s. 144-146.

Zapamiętanie się w śmierci, rozmyślania krą-

żące wokół tematyki zaświatów — to motyw central-

ny wierszy Wojaczka. Mamy prawo przypuszczać, iż

kresem i celem wędrówek podmiotu lirycznego jest

właśnie ona.

Ja jestem wieża, abym wyniośle wciąż nad siebie mógł rość jak kiedyś usta wyrosły mi do niebawymusić tchnieniem z bliska by, choć najmniejszą, iskręgwiazdy we wnętrze nocy – wypełniającej oczy kolorami palety co wymyśliła się sama na podobieństwo nie znanej mi tęczy — wypluło; gdy nie było w tej nocy ani śmierci poufnej: do niej serce mogłoby sobie szeptem — jeszcze siostrze słyszalnym, lecz jej nie było, gwieździe —dyszeć; i moje życie też żyło sobie snem niepodległym tej nocy — lecz teraz jest już dzień

Ciemność ciemnieje znów. Pieśni śmiertelne Rafała Wojaczka

Magda Kozieł

43

Page 44: Mole 2/2013 (2)

44

nareszcie nie skończony w opłotkach widnokręgu — ;gdy była widnokręgiem, co się nie odsłaniał,śmierć: wreszcie nie wiedziałem o niej nawet, czy jest — myślałem: już nie umrę — dłoń jeszcze jej szukała.Dziś już wiem: ta noc była mojego umieraniakształtem jawnym, co ze mnie wyszedł jakby krew2.

2 R. Wojaczek, Piosenka z najwyższej wieży, [w:] tegoż, Wiersze zebrane, Wrocław 2011, s. 304.

Już w wyżej przytoczonym fragmencie widzimy obec-

ność nocy, jej przestrzeń jest z psychoanalitycznego

punktu widzenia domeną nieświadomego. Zdaniem

Kępińskiego w ciemności zatracają się barwy, ogląd

rzeczywistości ulega zmianie, pustkę wypełniają two-

ry świata wewnętrznego.

Page 45: Mole 2/2013 (2)

Magda Kozieł

45

Przestrzeń ciemna jest zawsze przestrzenią psycho-

tyczną, w nią rzutuje się to, co tkwi w głębi człowieka

i staje się jego nierzeczywistą rzeczywistością3.

Twórczość Wojaczka jest zapisem stanu wyobcowa-

nia. Dzięki niebywałemu artyzmowi i wyszukanej for-

mie poeta przechodzi w sposób płynny od języka do

sfery zmysłów - czarując nas słowem. Obserwujemy

„ja”, które staje się obce i dalekie samemu sobie, ce-

chą charakterystyczną staje się fakt iż, ciało zaczyna

być opisywane jako podmiot zewnętrzny.

Poczucie realności własnego ciała zanika.

Co za tym idzie — jakiekolwiek działania tracą sens.

Następnie pojawia się apatia, emocje ulegają przytę-

pieniu4.

Na brzegu wielkiej wody naszego znużeniaCzekamy na znak aby oczy nam rozjaśnił

3 A. Kępiński, Melancholia, Warszawa 1985, s. 100-109.4 I.S. Kon, Odkrycie „ja”, Warszawa 1987, s. 69.

Zachwytem i zarazem ogromną pokorą.

Czekanie w nas otwiera swoje ssące ustaAle nie jest już głodem i łagodnie ssieW swe wnętrze w naszym wnętrzu melancholię zmierzchu5.

Postawa buntownicza ustępuje, pojawia się re-

zygnacja i obojętność. Gwałtowne próby utrzymania

się przy życiu schodzą na dalszy plan.

Wycofany z dzieła submiot obserwuje dokonaną

przez siebie deformację i destrukcję samego siebie.

Odosobnienie nie wyklucza więc subiektywizmu, tj.

odautorskiej perspektywy6.

Kępiński pisze:

W ciemności wszystko staje się chaotyczne, małe sprawy ulegają wyolbrzymieniu, człowiek błądzi, nie wie, co wybrać, na co się zdecydo-wać, gdyż normalne proporcje wskutek zmiany

5 R. Wojaczek, Na brzegu wielkiej wody, [w:] tegoż, Wiersze zebrane, Wrocław 2011, s. 89.6 B. Baran, Postmodernizm, Warszawa 1992, s. 51.

Page 46: Mole 2/2013 (2)

artykuł

46

kolorytu uległy przekształceniu […]. Myśli wciąż krążą wokół tych samych tematów7.

Te same motywy i obrazy powracają, są niczym

unaocznienie chorobliwych wizji, nękających psychi-

kę twórcy. Najczęściej powtarzającymi się rzeczowni-

kami są: sen, śmierć, krew, ciało, oko, kobieta, niebo,

dłoń, gwiazda oraz noc8.

Poezja Wojaczka to liryka swoistej jednolitości

tematycznej i motywistycznej, liryka — jak chcą nie-

którzy — dramaturgii wewnętrznej, ale także liryka

zróżnicowania stylistycznego9.

Wkraczamy w rzeczywistość zamkniętą w cia-

snej „czasoprzestrzeni”, nieliczne wątki tematyczne

okręcają się nam niczym pętla wokół szyi, wyczu-

wamy obecność jungowskiego „cienia”, spoglądamy

7 A. Kępiński, Melancholia, Warszawa 1985, s. 16.8 R. Cudak, Inne bajki. W kręgu liryki Rafała Wojaczka, Katowice 2004, s. 92.9 R. Cudak, Inne bajki. W kręgu liryki Rafała Wojaczka, Katowice 2004, s. 74.

w otchłań, której czasem wolelibyśmy nie

widzieć.

Mojej bolesnejprzynoszę wszystką krewto ciężkie światło nocyniech zakwitniesłońcem w Jej dniu

Mojej bolesnejoddaję wszystek oddechto drzewo niech szumiw Jej duszną noc

Mojej bolesnejśnię dobrą śmierć10.

Antyestetyzm wierszy autora Nie skończonej kru-

cjaty może męczyć mniej wytrwałych czytelników. Woja-

czek szokuje perwersją i brzydotą, stosuje wulgaryzmy,

pisze w sposób boleśnie prawdziwy — odzierając rzeczy-

wistość ze wszystkich świętości. Między innymi z tego po-

wodu jego twórczość kojarzono z nurtem turpistycznym.

10 R. Wojaczek, Mojej bolesnej, [w:] tegoż, Wiersze zebra-ne, Wrocław 2011, s. 31.

Mojej bolesnejprzynoszę wszystek oddechto drzewo niech szumiw Jej duszną noc Mojej bolesnejśnię dobrą śmierć.

Page 47: Mole 2/2013 (2)

Magda Kozieł

47

Wedle słów Tatarkiewicza:

Jeśli w „polu widzenia” świadomości dominuje czarny, to świadomość ma tendencje do widze-nia i reszty pola na czarno. Cierpienia doznane rozszerzają się w świadomości jak kręgi na wo-dzie, w którą rzucony został kamień. Mówiąc bez przenośni: przy wielu cierpieniach każde przeżycie staje się łatwo nowym cierpieniem. A wtedy człowiek cierpiący staje się człowiekiem nieszczęśliwym11.

11 W. Tatarkiewicz, Cierpienia, [w:] tegoż, O szczęściu, Warszawa 1979, s. 141-144.

Niewykluczone, iż twórczość Wojaczka jest

swojego rodzaju aktem pogodzenia się z cierpieniem

i podążeniem ścieżką, na którą został skazany. Może

to po prostu pójście dalej, dopełnienie tego, co i tak

musiało się wydarzyć; gest ukierunkowany

na szukanie Absolutu, poprzez próbę poko-

nania swojej ograniczoności. Wszystko to

mimo odczuwania obecności śmierci w sobie

samym.

Ten ruch: tak, to jest życie, napędzane wolą Sprzeciwu wobec siebie, gdyż znajduję śmierć W sobie samym […] Ten ruch, uwierz, gdy mówię Ci, jest rzeczywisty12.

Podczas lektury odbiorca może odnieść wraże-

nie, iż wiele utworów autora Sezonu jest formą dia-

12 R. Wojaczek, Ten ruch, [w:] tegoż, Wiersze zebrane, Wrocław 2011, s. 295.

Mojej bolesnejprzynoszę wszystek oddechto drzewo niech szumiw Jej duszną noc Mojej bolesnejśnię dobrą śmierć.

Page 48: Mole 2/2013 (2)

artykuł

48

logu prowadzonego z samym sobą, prowokacją (być

może zachodzi tutaj zjawisko świadomej kreacji au-

torskiego „ja”), majaczeniem osoby chorej psychicz-

nie czy też swojego rodzaju zabawą. Gry słowne, któ-

re stosuje twórca są podszyte pesymizmem.

Musimy jednak pamiętać, iż

Wyposażony w cechy biograficzne autora, boha-ter wierszy jest w gruncie rzeczy, jako postać tek-stowa – alter ego poety, jego personą. Natomiast cech takich nie zdradza „ja” tekstowe będące podmiotem wierszy13.

Mikołowski poeta w swoich utworach tworzy

pewnego rodzaju rzeczywistość alternatywną. W ob-

liczu wyobcowania i cierpienia, podmiot buduje wła-

sne światy, które (niejednokrotnie) jawią się nam jako

straszniejsze od rzeczywistości. Możemy odnieść wra-

żenie, iż kreuje się na osobę, która żywi się radością

czerpaną z rozpaczy.

Ciemność ciemnieje znów za oknem powiekBo, gdy przejrzeć miłością zasłużył,Pękła kość wzroku patrzącego w płomieńŻywego ciała prawdziwej róży.

13 R. Cudak, Inne bajki. W kręgu liryki Rafała Wojaczka, Katowice 2004, s. 205.

Ciemność ciemnieje znów za oknem powiek

Page 49: Mole 2/2013 (2)

Magda Kozieł

49

Ale on zaraz swe ręce przymusiłDo szukania w ciemno: nimi patrzy.Musiał go wprawy w cierpieniu ktoś uczyć,Że niewidoczne na drwiącej twarzy

Choć płomień rośnie, a on wciąż bez skargiSwoim bólem najuczciwiej soli.Ktoś do miłości urodził go takiej,Co na ołtarzu ofiarę mnoży!

Obrazy nachodzą na siebie, znaczenia nara-

stają, każde następne może zaprzeczyć lub spotęgo-

wać znaczenie poprzednie. Wojaczek posługuje się

prozodyjnymi możliwościami żywej mowy potocz-

nej, wykorzystuje środki ekspresji języka mówione-

go, sięga też po słowa osiągające granice archaicz-

ności. Całkowita ciemność mogłaby symbolizować

definitywny koniec. W cytowanym utworze mamy

do czynienia z ciemnością ciemniejącą. Kępiński,

pisząc o dominacji kolorytu ciemnego, zwraca uwa-

gę na to, iż często towarzyszy on stanom depresyj-

nym.

Głębokość depresji oceniamy według nasilenia ciem-

nego kolorytu. Gdy świat przybiera wygląd szary,

smutny, odpychający i takim też człowiek staje się

sam dla siebie, można jeszcze raz mówić o nerwico-

wym poziomie depresji […] W depresji wszystko usta-

la się w czerni lub jej odcieniach. Zmienność zmienia

się w niezmienność. Typowa dla depresji jest myśl,

że już nic zmienić się nie może, chyba na gorsze; cho-

ry nie wierzy w zmianę, którą przyszłość może przy-

nieść14.

Edward Kolbus, w artykule pod tytułem Z dziejów

krucjaty, której nie było, pisze o twórczości Wojacz-

ka jako o poszukiwaniach odpowiedzi na postawione

sobie pytania. Jednym z najważniejszych jest, jego

zdaniem, pytanie: „Kim jestem?”15. W opracowaniach

14 R. Cudak, Inne bajki. W kręgu liryki Rafała Wojaczka, Katowice 2004, s. 205.15 E. Kolbus, Z dziejów krucjaty, której nie było, [w:] Ka-skaderzy literatury: o twórczości i legendzie Andrzeja Bursy, Marka Hłaski, Haliny Poświatowskiej, Edwarda Stachury, Ry-

Page 50: Mole 2/2013 (2)

artykuł

50

twórczości autora Sanatorium często pojawia się hipo-

teza, iż w jego dziełach obecne są charakterystyczne

zwroty, które świadczyłyby o rozdwojeniu osobowości

czy problemach z psychiką poety16. Romuald Cudak

pisze z kolei:

Wydaje się, że wiersze autora Innej bajki to przede wszystkim domena świadomej kreacji, mozolnie i z rozmysłem budowanej fikcji17.

Podobne stanowisko reprezentuje Jacek Łuka-

siewicz.

Baudelaire pisał, iż poeta powinien zanurzać

się w podłości, nędzy i farsie, upajać się cierpieniem

— aby dzięki tym doświadczeniom wznieść się wy-

żej18. Wojaczek wysoko cenił sobie twórczość autora

szarda Milczewskiego-Bruna, Rafała Wojaczka, pod red. E. Kol-busa, Łódź 1990 s. 375.16 Ibidem, s. 374.17 R. Cudak, Inne bajki. W kręgu liryki Rafała Wojaczka, Katowice 2004, s. 208.18 E. Kolbus, Z dziejów krucjaty, której nie było, op. cit. s.

Kwiatów zła, posiadał podobne poglądy na to, kim

jest prawdziwy artysta. Na odwrocie kartki, na której

zapisał wiersz „Kocham, jestem”, zamieścił taką oto

notatkę:

Być poetą: móc robić wszystko: grzebać się w gównach, rynsztokach: samemu być rynsztokiem — a mimo to nie tracić nic ze swego anielstwa19.

Przekonania te w dużej mierze przyczyniły się

do zatarcia granicy pomiędzy życiem a pisaniem. Wo-

jaczek, będąc poetą ciemności i alienacji, uczynił bo-

haterem swych wierszy siebie samego. Autotematyzm

jest zjawiskiem charakterystycznym dla tegoż autora.

Wojaczek bardzo mocno związał swe doświadczenie

życiowe z poezją. Dla podmiotu jego poezji życie było

wartością samą w sobie. […] Każdego, kto interesował

380.19 B. Kierc, Rafał Wojaczek. Prawdziwe życie bohatera, Warszawa 2007, s. 170.

Page 51: Mole 2/2013 (2)

Magda Kozieł

51

się jego twórczością, lektura kolejnych tomików po-

ezji musiała utwierdzać w przekonaniu, iż poeta świa-

domie dąży do zatarcia granicy pomiędzy „życiem”

a „dziełem”. „Dzieło”, wzbogacając się wątkami auto-

biograficznymi i refleksją autotematyczną, coraz bar-

dziej nabrzmiewało życiem. „Życie”, stając się tworzy-

wem poezji, zastygło na kształt myślowej kreacji20.

W listach do Stefanii Cisek przyznawał się, że

pisanie jest dla niego koniecznością („Piszę żeby żyć.

Nic więcej, tylko żeby żyć21”) i sposobem autoterapii

(uważał tak już Tymoteusz Karpowicz).

Jego poezja jest świadomą autoterapią. Za-

grożony od lat stanami lękowymi, wymykającymi się

określeniom — szuka ich nazwy, jak gdyby wierzył, że

nazwane przestaną być groźne22.

20 E. Kolbus, Z dziejów krucjaty, której nie było, op. cit. s. 379.21 M. M. Szczawiński, Rafał Wojaczek, który był, Katowi-ce 1999, s. 71.22 T. Karpowicz, Debiuty, „Poezja” 1965, nr 1.

Wojaczek wielokrotnie balansował na granicy

życia i śmierci, którą, możliwe, że sam sobie obmyślił

— jako przeznaczenie i jedyną możliwość spełnienia.

Tworzył wielkimi kosztami swej duszy, co w połącze-

niu z chorobą psychiczną („nie-rzekomą schizofrenią”,

jak to metaforycznie określał23) doprowadziło do tra-

gicznego finału poety, który Długo uczył się śmierci

w niebie mu pisanej Gwiazdami. Gra, którą toczył ze

sobą i z życiem szybko okazała się śmiertelna.

Chodziło o grę, w której nie ma zysków, tylko

same straty24.

23 S. Bereś, K. Batorowicz-Wołowiec, Wojaczek wielokrot-ny. Wspomnienia, relacje, świadectwa, Wrocław 2008, s. 470.24 T. Karpowicz, Sezon na ziemi, [wstęp do:] R. Wojaczek, Utworu zebrane, Wrocław 1976.

Page 52: Mole 2/2013 (2)

artykuł

Pamela uwielbia podróże

Pamela Szczerbik

52

Page 53: Mole 2/2013 (2)

Z biologicznego punktu widzenia śmierć jest to „stan

charakteryzujący się ustaniem oznak życia i funkcji

mózgu spowodowany nieodwracalnym zachwianiem

równowagi funkcjonalnej”1. Jest pojmowana jako je-

den z podstawowych elementów egzystencji, który

wpływa na świadomość każdego człowieka. Śmierć

towarzyszy człowiekowi od początku jego istnienia.

Jest zjawiskiem obok którego nikt nie może przejść

obojętnie. Dotyka najbardziej osobistych uczuć i lę-

ków. Odbierana jest jako coś negatywnego, ponieważ

budzi strach i powoduje cierpienie. Co ważne, stano-

1 Encyklopedia Popularna PWN, Wyd. Naukowe PWN, Warszawa 2004

wi wielką tajemnicę. Są różne poziomy uświadamia-

nia sobie śmierci, zarówno przez ludzi, jak i przez

epoki historyczne: od lęku i obawy, poprzez pogodze-

nie się, aż do wyczekiwania jej.

Zagadka śmierci intrygowała artystów od za-

rania dziejów. Jej wizerunek nieobcy był również

twórcom modernistycznym. „Narodziny postawy

chorego człowieka, jego indywidualizacja, spotkanie

z nieuchronnością śmierci łączą się ściśle z drugą

połową XIX wieku”2. Absolutyzacja cierpienia, wy-

rażona najpełniej w filozofii Schopenhauera, wiąże

2 Kłosińska K., Powieści o „wieku nerwowym”, Wyd.Śląsk, Katowice 1988, s. 131

„Śmierć” Ignacego Dąbrowskiego —

młodopolskie studium umierania dzisiaj

Pamela Szczerbik

53

Page 54: Mole 2/2013 (2)

artykuł

54

nieodwołalnie ludzką kondycję z doznawaniem cier-

pienia, czyniąc z niego samą istotę życia. Zaintereso-

wanie gruźlicą w europejskiej kulturze wyraża nowy

porządek traktowania choroby

i udręki z nią związanej. Rodzi

się Schopenhauerowskie prze-

konanie o tragicznej kondycji

rodzaju ludzkiego. Dramatycz-

ny przebieg agonii, czyli wal-

ki życia ze śmiercią — który

w  przypadku osób chorych na gruźlicę trwać może

latami — sprawia, że suchoty stają się jedną z chorób

poważnych, budzących respekt, jak również i lęk.

Spośród licznych przedstawicieli „gruźliczego

uniwersum” na wyjątkową uwagę zasługuje pocho-

dząca z 1890/1891 roku powieść Ignacego Dąbrow-

skiego pod znamiennym tytułem Śmierć, ukazująca

historię wewnętrznego dojrzewania dwudziestotrzy-

letniego studenta. Opatrzenie dzieła podtytułem „stu-

dium”, sugerujące spojrzenie naukowe, wyczerpują-

ce, odmitologizowane. Studium umierania, rozumiane

jako proces stawania się chorym, następnie wchodze-

nia w  rolę pacjenta, gruźlika,

wreszcie konającego.

Początek Śmierci Dą-

browskiego stanowi preludium

do tematu, który będzie jedy-

nym obecnym w utworze moty-

wem — choroby:

Licho wie, co mi tam znów w piersi wla-zło: kręci, wierci, kłuje i strzyka, że odetchnąć porządnie nie można. I z czego się to złe przy-plątało? Jedno głupie przeziębienie nie powinno chyba takich brewerii z człowiekiem wyprawiać. A tu naprawdę wszyscy diabli piknik sobie w mo-ich płucach wyprawiają. Dalibóg, cierpliwości braknie. Bo żeby to jeszcze była jakaś poważniej-sza choroba, tak np. jaka dżuma, cholera, a choć-by i suchoty, no, toby człowiekowi i nie żal fatygi było pomocować się trochę z taką grubą sztuką — a choćby w końcu i klapnąć trzeba było — to i wielka rzecz!...

kręc i w i e r c ik łu je s t r z y k a

Page 55: Mole 2/2013 (2)

Pamela Szczerbik

55

Dąbrowski fenomen śmierci ujmuje

z  punktu widzenia umierającego. Józef Rud-

nicki (główny bohater powieści) zmaga się

ze zgodą na utratę życia i wydobywa prawdę

o swej śmierci z gęstej sieci iluzji, tanich po-

cieszeń. W Śmierci gruźlica staje się pełno-

prawnym toposem literackim. Świadczy o tym

wymownie pierwotny plan nadania powieści

tytułu Suchotnik. W rzeczy samej — utwór

Dąbrowskiego stanowi szczegółowo potrakto-

wane studium chorób doświadczanych przez

generację końca XIX wieku. Główny bohater

jako człowiek bez stałych przekonań, bez wła-

snych ideologii, nie umie zachować podobnej

powściągliwości wobec własnego umierania.

To choroba sprawia, że jego postawa przesta-

je być beznamiętna; gdy w grę wchodzi wła-

sna skończoność, gdy zagrożony jest instynkt

Page 56: Mole 2/2013 (2)

56

Page 57: Mole 2/2013 (2)

Pamela Szczerbik

57

witalny, wówczas głos chorego przemie-

nia się w skargę wykluczonego z życia.

Śmierć nie jest wyłącznie rejestrem po-

stępów choroby, lecz w równej mierze za-

pisem zmieniających się nagłych nastro-

jów, wybuchów buntu i zwątpień.

Studium choroby i oczekiwania na śmierć wypełniają gwałtowne zmiany stanów uczucio-wych o ekstremalnym natężeniu: od żalu, litości i roztkliwiania nad sobą, gniewu i rezygnacji, roz-paczy i ekstazy, przez melancholię i agresję, apa-tię i heroizm, wszechobecny lęk aż do doznania katastroficznych wizji rozpadu, martwoty i ago-nii.3

Nowatorskie ujęcie tematu przez Dąbrowskie-

go nie ogranicza się do prezentacji obyczajowego

tabu — ucieczki przed prawdą o nieodwracalności

kresu egzystencjalnego:

Śmierć — to nie czuła i tkliwa scena z  końca dramatu Dumasa — to ohydny proces

3 Dąbrowski I., Śmierć, oprac. T. Lewandowski, Kraków 2001, s. 24.

rozkładu umysłu i ciała. Ginąć gdzieś w burzach żywiołów, w kataklizmach życia, wśród walki i  zmagania się — zgadzam się na to — ale tak konać, tak nędznie, marnie, w czterech ścianach — to już nie okrutnie nawet, to obrzydliwie. Bo nie konam, tylko gniję powoli, spokojnie wydy-chając życie.

Dramatyzm autoanalizy Rudnickiego wywołu-

je w odbiorcy poczucie litości; dziennik umierającego

staje się nieuchronnie wyrazem płaczu nad samym

sobą. Bohater z nadzwyczajną sumiennością opisuje

wszelkie zauważalne zmiany:

Wychudłem jednak strasznie. Palce u rąk sprawiają wrażenie patyków. I lewa dłoń sztyw-nieje mi często. Zauważyłem, że teraz, kiedy mam ręce wolno opuszczone, palce nigdy nie schodzą się z sobą, a szpary między nimi po-większają się ciągle [...].

Bo nie konam, tylko powoli gniję

Page 58: Mole 2/2013 (2)

artykuł

58

Idę krok w krok za moją chorobą, pilnuję ją, szpieguję, krytykuję, starając się odgadnąć, co mię czeka jutro, pojutrze, aż do ostatka.

Niekwestionowana wartość Śmierci objawia się

w próbie zobrazowania psychologii człowieka umiera-

jącego. Ignacy Dąbrowski okazuje się nade wszystko

doskonałym tanatologiem. Dąbrowski próbuje oddać

stan emocji chorego z fatalną świadomością dogasa-

jącego życia, z którego Józef Rudnicki czuje się wyklu-

czony. Własna śmierć, a właściwie śmierć w pierwszej

osobie, jest największym paradoksem w życiu człowie-

ka. Nadanie własnej śmierci znamion realności wiąże

się z potrzebą uprzedmiotowienia własnego „ja”:

[…] wszyscy wiemy, że pomrzemy, ale nikt temu nie wierzy. [...], bo gdyby ludzkość tydzień

spędziła w takich rozmyślaniach, jedna jej połowa wystrzelałaby się z przerażenia, druga zwariowała. [...] Śmierć stosujemy do wszyst-kich, tylko nie do siebie.

Przed rozpadem osobowości Rudnicki broni

się rozpaczliwie, szukając azylu w kształtującym się

skrajnym indywidualizmie. Skazujący się, jak każdy

dekadent, na beznadziejność, zwątpienie w celowość

istnienia wyznaje:

„Jesteśmy pielgrzymami w pustyni”. W pragnieniu i trudzie przebywamy przepalone słońcem — troską oceany w nadziei, że wresz-cie przebrniemy to morze niedoli i tam dojdzie-my, gdzie źródła tryskają i rosną palmy. Nikt nie oglądał tego raju rozkoszy, bo nikt tam nie dotarł, nikt nawet nie wie na pewno, czy on istnieje rze-czywiście. Giniemy wszyscy po drodze, trupami swymi wyściełając szlaki, ażeby i dzieciom na-szym wskazywać, kędy droga... do nieskończono-ści. Są i oazy w tej pustyni. Zatrzymują się w nich obłąkani z pragnienia, z ułudą, że doszli już do celu — i, jak my, giną.

przerachowałem s i ę j e d n a k

Page 59: Mole 2/2013 (2)
Page 60: Mole 2/2013 (2)

artykuł

60

Śmierć Dąbrowskiego zasługuje na szczególną

uwagę już choćby i przez to, że antycypuje kanonicz-

ne ustalenia współczesnej tanatologii4. Określa wy-

raźnie nieprzystosowanie człowieka do śmierci, stan

bycia zawsze nieprzygotowanym. Opowieść o trage-

dii samoświadomości umierania, o konieczności od-

chodzenia, gdy wszystko dopiero się zaczyna, stano-

wi również świetne studium komunikacji kulturowej.

Przypadek Rudnickiego doskonale pokazuje komuni-

kacyjną bezradność w obliczu zgonu, bezradność za-

równo umierającego, jak i obserwatorów:

Przerachowałem się jednak. Przede wszystkim żądałem niemożliwości: bo niemożli-wą jest wprost rzeczą, ażeby z umierającym mó-wić ciągle otwarcie o tym, że ma umrzeć.

Autor diariusza decyduje się kontynuować swój

akt twórczy, gdyż jak mówi: „jedyne ukojenie dla mnie

— to pisanie tych kartek”. „Pisanie dziennika ma po-

4 Tamże, s. 23.

Page 61: Mole 2/2013 (2)

Pamela Szczerbik

61

dwójną rolę terapeutyczną”5: jest formą psychiczne-

go oswajania się z końcem, jego wyobrażaniem oraz

jakby samopotwierdzeniem sił witalnych; dopóki pi-

sze, dopóki kreśli litery — żyje:

Badam się i analizuję, jakbym był obcy sam sobie. Zamiera wtedy we mnie konający su-chotnik, a rodzi się spostrzegacz i krytyk. Roz-drapuję nieraz i tutaj swoje rany, ale one są już mniej bolesne, może dlatego, że je sam roztrzą-sam [...]

5 Kłosińska K., Powieści o „wieku nerwowym”, Wyd. Śląsk, Katowice 1988, s. 129.

W powieści Ignacego Dąbrowskiego również

przestrzeń odgrywa rolę szczególną. Miejscem, od

którego Józef Rudnicki jest właściwie uzależniony,

jest pokój: niewielki obszar między stołem, łóżkiem

a oknem. Ograniczona przestrzeń, duszność słabo

wietrzonego lokum wkomponowują się w specyfikę

choroby; są wymownym, bardzo realistycznym świa-

dectwem gruźlicy. I właśnie w tak „zatrutej” prze-

strzeni, Józef Rudnicki, poza końcową fazą gruźlicy,

łącząc poczucie absolutnej beznadziei i wyczerpania,

dokonuje na sobie wiwisekcji, pozornie z dystansem

n i e d a ć p o c h ł o n ą ć

bezprzytomności

Page 62: Mole 2/2013 (2)

artykuł

62

przyglądając się postępom choroby. Co warto zauwa-

żyć, prowadzenie dziennika staje się sposobem oca-

lenia sforsowanej i wyniszczonej egzystencji, sposo-

bem rozpaczliwej walki ze śmiercią, o czym świadczą

końcowe, coraz to urywane i chaotyczne notatki:

Piszę, ażeby się nie dać pochłonąć bez-przytomności.

Z wysiłkiem kreślę te litery.

Od wczoraj cierpię strasznie. Ból w pier-siach przeszedł już w wyrafinowaną męczarnię.

Diariusz Rudnickiego wypełniają relacje

o  symptomach i postępach choroby oraz o przeisto-

czeniach obrazu świata głównego bohatera; powolne

ale stopniowe docieranie do prawdy o sobie samym,

a następnie dramatyczne próby oswojenia się z wyro-

kiem śmierci i dokonania rozrachunku z życiem. Wie-

dza o otaczającym świecie jest ograniczona zasięgiem

widzenia bohatera. Bardzo wyraźnie podkreślone są

wyobcowanie i odosobnienie, a przyjęta w narracji

Diariusz Rudnickiego wypełniają relacje o symptomach

i postępach choroby oraz o przeistoczeniach

obrazu świata głównego bohatera;

powolne ale stopniowe

docieranie do prawdy o sobie

samym, a następnie dramatyczne

próby oswojenia się z wyrokiem

śmierci i dokonania rozrachunku z życiem

Page 63: Mole 2/2013 (2)

pierwszoosobowej perspektywa rozpatrywania życia

przez pryzmat śmierci, ukazuje tragizm ludzkiej eg-

zystencji. W tak przedstawiony sposób Śmierć stała

się nie tyle „powieścią o dekadencie”, ile „powieścią

dekadencką”.

Wydaje się, że tym, co napawa współczesnego

człowieka największą trwogą nie jest sama śmierć,

a jedynie „śmierć za życia”, manifestująca się nazbyt

mocno w chorobach przewlekłych (beznadziejnych).

To zbliżanie się śmierci w chorobie, tak wyraźne

w  przypadku gruźlicy, wiąże się przede wszystkim

z niemożliwością ukrycia jej zarówno przed chorym,

jak i obserwującym otoczeniem. Stygmatyzujące

piętno nieuleczalnej choroby generuje szereg dodat-

kowych cierpień i obaw, nie związanych już bezpo-

średnio z bólem fizycznym. Diagnostyczna zapowiedź

bądź intuicyjne przeczucie zmian, jakie choroba spo-

woduje, wystawia nieraz chorego na cierpienia o wie-

le silniejsze od fizjologicznych komplikacji. Organicz-

ne spustoszenia niszczą ciało, które przestaje już

o sobie stanowić. Walka staje się trudna, a z czasem

niemożliwa.

Pamela Szczerbik

63

Page 64: Mole 2/2013 (2)

artykuł

Studiuje na pierwszym roku studiów magisterskich filologię polską ze specjalizacją kultura popularna. Uczęszcza także na koło naukowe „Gryf”. Interesuje się literaturą romantyzmu. Działa w wolontariacie „Źródło”, prowadzonym przez Siostry Szkolne de Notre Dame w Opolu, gdzie udziela korepetycji z języka angielskiego. Przyłączyła się też do projektu „Serce i język”, wspierającego naukę języków obcych w opolskich domach dziecka. Miała praktyki w NTO. W wakacje pracowała jako wychowawca kolonijny na obozie wypoczynkowym dla dzieci i młodzieży z uzdolnieniami plastycznymi „Chris”. W wolnym czasie lubi biegać, jeździć na rowerze, spacerować i słuchać relaksującej muzyki

Paula Karabanowicz

64

Page 65: Mole 2/2013 (2)

Różewicz po doświadczeniach wojennych poszukiwał

ukojenia w literaturze i sztuce. Zatapiając się w nich,

chciał odbudować to, co zostało zniszczone i zbez-

czeszczone. Zdobyte wartości miały mu pomóc po-

nownie spojrzeć na otaczający go świat. Jednak czas

wojny sprawił, ze już nigdy nie zaznał spokoju duszy,

a słowo człowiek stało się dla niego pustym wyrazem.

W dobie, kiedy to człowiek zabijał człowieka, prze-

wartościowaniu uległo pojęcie humanizmu. Z takich

też przeżyć wyrasta twórczość Różewicza, która ma

charakter retrospekcyjny. Trudne doznania wojenne

są kanwą dla opisu tego, co najokrutniejsze, tego,

co najbardziej nieludzkie. Różewicz bada ówczesne

mu czasy, próbuje złożyć rozbity na fragmenty świat.

Traumatyczne doświadczenia stanowią punkt odnie-

sienia do dalszych rozważań egzystencjalnych i roz-

patrywania przeszłości. Konieczne jest holistyczne

spojrzenie na twórczość Różewicza, nie powinno się

jej percypować w oderwaniu od kontekstu historycz-

nego.

Kartoteka pisana na przełomie lat 1958 i 1959,

zagrana po raz pierwszy w 1959 roku, na scenie Te-

atru Dramatycznego w Warszawie, stanowi wstęp

do dramaturgii Różewicza. Dramat stanowi zapis lo-

Motyw śmierci w „Kartotece” Tadeusza Różewicza

Paula Karabanowicz

65

Page 66: Mole 2/2013 (2)

artykuł

66

sów głównego bohatera.

Trudno tu jednak mówić

o postaci dramatycznej,

gdyż pominięte zostało

imię i wiek protagonisty.

Na utwór składają się:

luźne sceny, obrazy, sko-

jarzenia; postać rozpada

się, trudno ją określić,

nadać wyraźne cechy

osobowe. Nie bez po-

wodu dramat nosi tytuł

właśnie Kartoteka, jest

to bowiem zbiór luźnych

kartek w otwartej szufla-

dzie, w której mieszczą

się strzępy zapisków.

Owa metafora obrazuje

życia człowieka. U Róże-

wicza człowiek nie jest

stałym bytem, został

rzucony na pastwę losu

niczym rzeczone poje-

dyncze kartki. Staje się

niepotrzebny, bezwarto-

ściowy, wtopiony w co-

dzienną rzeczywistość.

Kartotekę określa się

mianem dramatu poko-

lenia, pokolenia Róże-

wicza. Jego kompozycja,

jak podaje Józef Keller,

ma rytm przepływu,

wygląda to jakby przez

pokój bohatera prze-

chodziła ulica. Pojawia

się jeszcze jeden sposób

odczytywania Kartoteki.

Page 67: Mole 2/2013 (2)

Paula Karabanowicz

67

Marta Piwińska dowodzi, że Kartoteka napisana jest

w konwencji snu, a wszystkie wydarzenia mają miej-

sce w podświadomości bohatera. Rzeczywistość po-

wstaje z mar sennych, całość zamyka się w konwencji

groteski: „Siadaj. Zaraz zrobimy kawę. Wprawdzie nie

mam kawy, filiża-

nek i pieniędzy, ale

od czego jest nadre-

alizm, metafizyka,

poetyka snów…”. W

Kartotece brakuje

postaci dramatycz-

nej, która związała-

by całość.

Bohater nie jest określony, ma wiele imion i wie-

le postaci. Matka i ojciec różnie się do niego zwracają.

Ojciec, postępując z nim jak z dzieckiem, obwinia go

o kradzież złotówki i wyjedzenie cukru z cukiernicy,

jest na niego zły. Z ust matki natomiast dowiadujemy

się, że protagonista piastuje stanowisko dyrektora

administracyjnego operetki. Potwierdza to również

kobieta spod kołdry, która zwraca się do niego jako do

dyrektora, przypominając mu o ważnym posiedzeniu.

Kiedy bohater przyznaje się do winy, jeśli idzie o kra-

dzież cukru, po raz

pierwszy pojawia

się słowo „śmierć”:

„Również nasza

kochana babunia,

zgładzona dzięki

mojej intrydze […]”.

Matka przekonana

jest, że babcia odeszła śmiercią naturalną, syn jed-

nak wyznaje, iż przez dziesięć lat z premedytacja po-

dawał babci strychninę. Planował również zgładzić

tatusia. Pojawia się wątek konfesyjny, bohater chce

się zwierzać, lecz kobiecy głos spod kołdry popędza

go, przypominając o konferencji. Autor wraca do te-

świat s ięk o ń c z y ła tyk ł a m a ł e ś !

Page 68: Mole 2/2013 (2)

artykuł

68

matu śmierci, kiedy to bohater rozmawia z Olgą. Ko-

bieta prosi go o podanie powodu jego piętnastoletniej

nieobecności i złamania obietnicy: „Świat się kończył,

a ty kłamałeś! […]”. Bohater tłumaczy się: „Świat się

nie skończył. Przeżyliśmy”. Widoczne jest tu nawią-

zanie do okupacji i walk II wojny światowej. Problem

śmierci podejmuje również Starzec III, który w czasie

rozmowy bohatera o piwie, doszukuje się kontekstu

podjęcia tak błahego tematu. Ponadto bohater używa

zdrobnienia „piwko”, co umniejsza znaczenie wypo-

wiedzi. Starzec III mówi: „Zlitujcie się, to nie boha-

ter. To po prostu śmierć! Gdzie się podziały dawne

bohatery, Orfeusze, woje, proroki. Mucha w „piwku”!

Nawet nie w piwie, ale w piwku! Co to jest?”. Starzec

III ubolewa nad brakiem przewodnika, który popro-

wadziłby naród do walki, do wolności. Naród skarlał,

czego dowodzi użycie zdrobnienia, jest bierny, uśpio-

ny, stopniowo dotyka go klęska. Starzec II reaguje na

to ironią: „To nie jest teatr na miarę naszych wielkich

czasów”, po czym starzec III odpowiada: „Czasy są

niby duże, ludzie trochę mali”.

Surową ocenę potwierdza rzeczywistość;

po wojnie i widoku śmierci ludziom trudno odzyskać

godność i wiarę w drugiego człowieka. Moralność zo-

stała naderwana, a społeczeństwo nie potrafi poradzić

sobie z traumatycznymi przeżyciami z przeszłości.

Sytuacja dramatyczna nabiera jednak tempa, kiedy

bohatera odwiedza wujek, jak sam mówi: „wujek jest

prawdziwy! I kapelusz prawdziwy. I wąsy prawdziwe

[…] i serce prawdziwe […] cały prawdziwy wujek”.

Wujek proponuje mu powrót do domu, ten jednak od-

mawia, usprawiedliwiając się zbyt wieloma sprawami

w i d z i p a n i , j a j e s t e m u w a l a n y w b ł o c i e

we krwi…

Page 69: Mole 2/2013 (2)

Paula Karabanowicz

69

na głowie. Po chwili do pokoju wchodzi dwóch męż-

czyzn, odwija z palców bohatera kartkę, na której za-

pisano: „Urodziłem się w roku 1920, po ukończeniu

szkoły ludowej…[…]. Po otrzymaniu świadectwa doj-

rzałości starałem się o przyjecie do magistratu. Pod

względem składni widoczne jest podobieństwo przy-

toczonego fragmentu do wiersza Różewicza Ocalony:

„Mam dwadzieścia cztery lata ocalałem prowadzony

na rzeź”. Dominują zdania zwięzłe, pojedyncze, brak

tu znaków interpunkcyjnych.

Do pokoju wchodzi mężczyzna na czworakach,

udaje psa, jest posłuszny swojemu panu, który sprze-

daje go bohaterowi za skarpetki. Piją kawę. Uwagę

czytelnika Kartoteki zwraca rozmowa, jaką podejmu-

ją na temat plamy. Pan z przedziałkiem widzi dwie

czerwone plamy na rękach bohatera, bohater wyja-

śnia: „To krew. Krew wroga.” Po raz kolejny widoczne

jest tu odniesienie do wojny i śmierci. Protagonista

Kartoteki zadaje pytanie, jak on przeżył wojnę i oku-

pację, nie wiedząc co to cierpienie, krew i śmierć.

Pan z przedziałkiem odpowiada: „Dzięki żonie!, Żona,

żonie, w żonie […]”. Bohater gwałtownie reaguje

i wyprasza go z pokoju. W kolejnej odsłonie czytelnik

dowiaduje się o wizycie kobiety, która wypominała

bohaterowi podglądanie jej w dawnych latach. Kobie-

ta, skarżąc się na dolegliwości, stwierdza, ze świat

się zmienił, a ludzie są obojętni na cierpienia swych

bliźnich. Jednym zdaniem określiła ona sytuacje, jaka

panuje w Polsce po wojnie. Wszyscy są znieczuleni,

nie potrafią już okazywać współczucia.

Po odejściu tłustej kobiety protagonista pozo-

staje sam, chór starców zaczyna się zamartwiać jed-

w i d z i p a n i , j a j e s t e m u w a l a n y w b ł o c i e

we krwi…

Page 70: Mole 2/2013 (2)

artykuł

70

nostajnością akcji: „On znów zasypia, wielkie nieba!

[…] W teatrze trzeba grać, tu musi się coś dziać!”. Bo-

hater dokonuje zbrodni, śmierć nie jest mu już obca:

„Ja z nimi skończę! Bierze ze stołu ostry kuchenny

nóż […], bohater przebija dwóch starców, trzeciemu

urzyna głowę. Układa teraz

chór na podłodze”. Śmierć

chóru starców nie zrobiła na

bohaterze wrażenia, uśmie-

cha się do widowni, myje

ręce, następnie ma proble-

my z  opanowaniem emocji:

„opiera ręce o ścianę Widzisz głupcze! No przebij gło-

wą. Wal. Gdzie ty właściwie idziesz […].” Zadaje mnó-

stwo pytań i próbuje znaleźć na nie odpowiedź, ma

nerwowe odruchy. Pojawiają się tu słowa ważne dla

zrozumienia dramatu: „Bracia moi, moje pokolenie!

Do was mówię. Nie mogą nas zrozumieć, młodzi i sta-

rzy!”. Jest to głos Tadeusza Różewicza, autora Kar-

toteki, pokazujący wyjątkowość swojego pokolenia,

ludzi okaleczonych przez los, dla których śmierć była

codziennością. Pozostały trudne do wyleczenia rany,

bohater czuje pustkę, twierdzi, że dookoła nic nie

ma. Stan marazmu przerywa wejście do pokoju mło-

dej Niemki. Bohater spoglą-

da na nią i cieszy się, że to

młoda osoba, której oczy nie

widziały przemocy i krwi.

Podziwia ją i dobrze jej ży-

czy: „Życzę, aby pani tak się

uśmiechała i była szczęśli-

wa. Widzi pani, ja jestem uwalany w błocie, we krwi…

pani ojciec i ja polowaliśmy w lasach”. Bohater opo-

wiada o minionym czasie, gdy walczono, śmierć była

na każdym kroku, dookoła panowała pustka i ciem-

ność. Widok młodej pani napawa go radością i opty-

mizmem. Twierdzi, ze reprezentuje ona pokolenie, na

którym spoczywa obowiązek ratowania świata i two-

n i e w i e l e się tu dowiedziałemza późno pan przyszedł

Page 71: Mole 2/2013 (2)

Paula Karabanowicz

71

rzenia go coraz lepszym. Wraz z życzeniami chce się

pożegnać w zgodzie i pokoju.

Do pokoju wchodzi nauczyciel, chce przepro-

wadzić maturę bohaterowi, która jest już spóźniona

o 20 lat. Liczba ta nie pojawia się bez powodu, jest to

aluzja do wiersza tegoż autora Ocalony. Podmiot

liryczny ma tam 24 lata: „Mam dwadzieścia cztery

lata ocalałem prowadzony na rzeź”. Można dojść do

wniosku, że podmiot liryczny w Ocalonym i bohater

w Kartotece to alter ego Tadeusza Różewicza. Na-

uczyciel odpytuje Starca I, na pytania dotyczące hi-

storii odpowiada wyczerpująco, jednak poproszony

o wskazanie książki, którą ostatnio czytał, wskazał na

gazetę. W piśmie tym była prośba o poradę, jak wy-

brnąć z trudnej sytuacji i zyskać szansę na lepsze ży-

cie. Nauczyciel skomentował te prośbę, stwierdzając,

że młodzi ludzie chcą tylko cieszyć się życiem. Uzna-

je to jednak za smutny fakt, bo jeśli nie oni, to nie

będzie komu cierpieć na świecie. Tutaj po raz kolejny

widać odniesienie do walki ze śmiercią, cierpieniem,

które rani i nie przemija. Przychodzą rodzice bohate-

ra, aby porozmawiać z nim o dojrzałości. Niedługo po

tym pojawia się sekretarka, której protagonista opo-

wiada, jak będąc dzieckiem, chciał kroczyć różnymi

drogami i marzył o różnych rzeczach. Teraz, kiedy

doszedł do celu, okazało się, że tylko pozornie poznał

siebie: „Nic. Wszystko jest na zewnątrz. A tam są ja-

kieś twarze, drzewa, obłoki, umarli… ale to wszystko

tylko przepływa przeze mnie. Widnokrąg jest coraz

mniejszy. Najlepiej widzę, kiedy zamknę oczy. Z za-

mkniętymi oczyma widzę miłość, wiarę, prawdę…”

Bohater zasypia. Sen przerywa Dziennikarz,

który zadaje mu pytania:

Dziennikarz: Ale przecież pan kocha ludz-kość?

Bohater: Jeszcze nie wiem. Trudno mi odpo-wiedzieć, jest dopiero piąta rano, niech pan wpadnie koło południa, może już będę wiedział.

Dziennikarz: Niewiele się tu dowiedziałem.Bohater: Za późno pan przyszedł.Dziennikarz: Do widzenia.

Page 72: Mole 2/2013 (2)

artykuł

72

Po raz kolejny dostrzegamy przewartościowa-

nie wartości. Bohater stracił już zaufanie do świata,

czuje dystans do ludzi. Miłość ma tu już inną definicję.

Zaznacza też, że zmieniło się to z czasem. Gdyby nie

poprzednie doświadczenia, byłby szczęśliwym czło-

wiekiem wrażliwym na otaczający go świat. Dramat

kończy się milczeniem bohatera.

Różewicz dołącza do Kartoteki niepublikowane

odmiany tekstu, gdzie również poruszany jest temat

wojny i śmierci. Przyjaciel z dzieciństwa odwiedza bo-

hatera, od którego dowiaduje się o wybuchu II wojny

światowej: „[…] ale za godzinę zbombardowali mia-

sto. Nasza ulica się spaliła. Później to wszystko trwało

jeszcze kilka lat. Była okupacja. W maju 45 roku wojna

się skończyła. Zginęło podobno 33 miliony ludzi” . W

opisie tym brak emocji, jest on zwięzły i schematycz-

ny, podobnie jak wcześniej wspominany wiersz autora

Ocalony. Bohater dramatu zatracił też wiarę w Boga,

sam nie wie, czy chce iść na rekolekcje czy też nie. W

Kartotece po raz kolejny pojawiają się informacje na

temat wieku bohatera, jak sam mówi do tłustej kobie-

ty: „Dwadzieścia trzy lata minęło od tego dnia, kiedy

panią zobaczyłem w wodzie, ale widzę, że pani już wy-

szła z wody” i tu po raz kolejny zacytuję Różewicza:

„Mam dwadzieścia cztery lata ocalałem prowadzony

na rzeź”.

W rozmowie bohatera z kelnerem widoczne

jest nawiązanie do okrucieństw II wojny światowej.

Bohater dostrzega szubienicę. Kelner jednak poprawia

go: „Ale gdzie tam. To jest karuzela, nie widzi pan,

że się kręci. Muzyka przygrywa, […] owszem ludzie

na wygodnych krzesłach tam wiszą […]”. Po chwili

bohater przyznaje mu rację, sam będąc w amoku,

swój stan usprawiedliwia przejedzeniem. Obraz ten

nasuwa skojarzenie z wierszem Czesława Miłosza

Campo di Fiori, a szczególnie z tą strofą:

Page 73: Mole 2/2013 (2)

Paula Karabanowicz

73

Wspomniałem Campo di Fiori W Warszawie przy karuzeli, W pogodny wieczór wiosenny, Przy dźwiękach skocznej muzyki. Salwy za murem getta Głuszyła skoczna melodiaI wzlatywały pary Wysoko w pogodne niebo

Skontrastowany został tu obraz tragicznej

śmierci ludzi i beztroskiej zabawy na karuzeli. Spo-

łeczeństwo zostało podzielone na czerpiących radość

z życia i tych, którzy zginą w męczarniach. Wraca-

jąc do Kartoteki, bohater obrazu tego nie komentu-

je. Bierność przerywa dopiero wejście chłopa, który

nazywa protagonistę podchorążym. Pojawia się nowa

rola społeczna, mężczyzna jest nie tylko poetą, ale i

podchorążym, nie chce rozmawiać z chłopem: „Da-

rujcie Wrona, ale nie mam czasu. Muszę to wszystko

uporządkować, sprawdzić, podsumować, wyciągnąć

wnioski. Nie czas teraz na wspomnienia”. Człowiek

nie chce też odpowiadać na pytania dziennikarki:

„Przeklęta gadanina, gdyby ludzkość razem ze mną

zamknęła na wieki olbrzymia jadaczkę. Niech te dwa

miliardy umilkną na jeden dzień i wszystko odzyska

swój blask”.

W rozmowie na temat śmierci między bohate-

rem a młodym mężczyzną następuje przewartościowa-

nie wartości, a o cierpieniu mówi się jako o czymś na-

turalnym. Każdy człowiek cierpiał, nie było wyjątków:

„ […] muszą cierpieć. Taki , co nie cierpiał w naszych

czasach, to najgorszy bydlak wszechświata […]. Stro-

fa o podobnej tematyce widoczna jest w  Ocalonym:

„Człowieka tak się zabija jak zwierzę widziałem: fur-

gony porąbanych ludzi którzy nie zostaną zbawieni”

. Bohater wie, że każdy cierpiał po równo, nie wierzy

w szczęście na ziemi. Bohater po raz kolejny ożywia

się na widok wujka, ten nakazuje mu przespać się, co

pozwoli mu zrozumieć wiele rzeczy, po czym wycho-

dzi: „Pokój jest pusty, później przechodzą przez niego

różni ludzie. Tak jak przez ulicę”.

Page 74: Mole 2/2013 (2)

artykuł

Lidia Urbańczyk (ur. 1988) — Gdy podejdziesz w środku nocy do lustra i wypowiesz doń trzy razy: Lidia, Lidia, Lidia, to przyjdzie Lidia i przeczyta ci straszną bajkę do snu… Lidia za życia była znawczynią literatury dla dzieci i młodzieży oraz wielką miłośniczką grozy. Połączyła obie pasje, by zająć się antropologią horrorów dla maluczkich. Doktorantka I roku na Wydziale Filologicznym UO. Interesuje się literaturą fantastyczną — ulubieni autorzy Clive Barker i Neil Gaiman. Pasjonatka warsztatów twórczego pisania

Lidia Urbańczyk

Page 75: Mole 2/2013 (2)

Śmierć jest niczym innym, jak tylko odpadem produkcji życia; bezużyteczną resztką, całkowi-cie obcą w semiotycznie bogatym, zabieganym, pewnym świecie zręcznych i pomysłowych akto-rów. Śmierć jest Innym nowoczesnego świata.

(Zygmunt Bauman, Śmierć i nieśmiertel-ność. O wielości strategii życia, s. 158)

W świecie Kirkegaardu wszystkie aspekty

ludzkiego życia podporządkowane są Matce Śmier-

ci. To jedyna panująca religia. Kapłani służą Kościo-

łowi Morii, naukowcy-tanatolodzy znają tajniki ta-

natopraksji, urzędnicy pracują w Inspektoracie do

Spraw Umarłych, a zwykli zjadacze chleba codzien-

nie stykają się ze śmiercią innych i pokornie ocze-

kują własnego końca. Decathesis to jedynie powieść

grozy1. Zdaje się, że w odniesieniu do rzeczywistości

fikcja literacka wydaje się być hiperbolą, wyrazem

obsesyjnego lęku przed śmiercią, gdyż w kulturze

XXI wieku raczej wypiera się śmierć z przestrzeni pu-

blicznej. A tak naprawdę nawet supermarket nie jest

miejscem wolnym od retoryki umierania2. Rzeczywi-

1 Ł. Śmigiel, Decathexis, Lublin 2009.2 „Ścieżka codzienności — po pieczywo i mleko, krzy-żuje się w supermarkecie ze ścieżką świątecznych czy sezo-nowych atrakcji […]. To krzyżowanie się wytwarza w SHM pewną nadwyżkę znaczeniową, przydaje naszej obecności sa-kralno-zabawowo-rozrywkowy odcień. Konsumpcja masowa zawładnęła rytualnym znaczeniem świąt i zmianą cyklów ko-

Odpad produkcji życia.Śmierć w kulturze współczesnej (rekonesans)

Lidia Urbańczyk

75

Page 76: Mole 2/2013 (2)

artykuł

76

stość jest paradoksalna, z jednej strony atakuje nas

obrazami śmierci (często brutalnymi), zaś z drugiej,

stawiając na kult ciała i młodości, każe nam zapomi-

nać o sprawach ostatecznych.

Konsumpcja życia — między śmiertel-

nością a nieśmiertelnością. „Wszyscy ludzie — i

zawsze byli — konsumentami, a zainteresowanie

człowieka konsumpcją nie jest niczym nowym. Z pew-

nością jest ono wcześniejsze niż nadejście płynnej

odmiany nowoczesności” — pisze Zygmunt Bauman3.

Ludzie cierpią na syndrom konsumpcyjny, który wiąże

się z gromadzeniem, trawieniem dóbr oraz z intensyfi-

kacją przyjemnych doznań, ale także z przesadą, roz-

smicznych. Czas transakcji nakłada się na czas transgresji”. R. Sulima, Antropologia codzienności, Kraków 2000, s. 179-180. Współcześnie w centrach handlowych pojawiają się kaplice, w których odbywają się śluby, wprowadzenie nabożeństw żałob-nych nikogo nie zdziwi. Sama śmierć wkrada do supermarketu choćby przed Świętem Zmarłych — sprzedaż zniczy, czy ga-dżetów związanych z Halloween. 3 Z. Bauman, Płynne życie, przeł. T. Knuz, Kraków 2007, s. 129.

rzutnością i marnotrawstwem. Zaś „życie konsumen-

ta to nieustanna huśtawka nastrojów. Drogi wiodące

z dna na szczyt, a zwłaszcza ze szczytu na dno są po-

rażająco krótkie: wzloty i upadki trwają nie dłużej niż

rzut kośćmi i następują bez ostrzeżenia”4. Konsument

pragnie nie tylko nabywać, ale chce także zapisać się

w pamięci, a raczej zaistnieć, osiągnąć sławę. Wszyst-

kie czynności konsumenta mają charakter „działań

urynkowionych”, wszystko staje się produktem — na-

wet ludzkie życie. Efektem tych działań są śmieci, ru-

piecie, niepotrzebny byt to też odpad… Czy zbędność,

nadmiar prowokuje do zapobiegania nowemu życiu,

bądź skracania życia istniejącego? Te trudne pytania

związane z tabu śmierci są przedmiotem wielu nauko-

wych dociekań, a odpowiedzi nigdy nie będą w pełni

zadowalające, toteż pozostawię je bez komentarza.

To oczywiste, że fizycznie każdy musi umrzeć,

trwać może natomiast pamięć o człowieku. „To wła-

4 Tamże, s. 133.

Page 77: Mole 2/2013 (2)

Lidia Urbańczyk

77

śnie nieubłagana, nieodwracalna konieczność śmierci

przydaje powabu nieśmiertelności i przekształca ma-

rzenie o życiu wiecznym w siłę ogromną, w pobudkę

do twórczego zrywu”5. Nieśmiertelność w sensie bio-

logicznym nic nie znaczy

— długowieczność przero-

dziłaby się w zgryzotę, to

przemijalność nadaje życiu

znaczenie, motywuje do

działania. Nowoczesność

wcale nie pokonała śmier-

ci (z pewności rozwój nauk

przyczynił się do przedłu-

żenia życia) lecz pozornie

wyparła ją z pola widzenia,

z codziennej konwersacji6, a nawet z obszaru religii

— ksiądz wymieniany jest dopiero na trzecim miej-

5 Z. Bauman, Ponowoczesność jako źródło cierpień, War-szawa 2000, s. 256.6 Zob. tamże, s. 261.

scu pośród osób pomagających godnie umrzeć, tuż za

pielęgniarką i psychologiem7. Śmierci nie da się prze-

zwyciężyć, można jedynie złagodzić strach przed nią.

Oswajaniu sprzyja „przeniesienie” umierania z domu

do szpitala, hospicjum, domu starców, a także zmia-

na pogrzebów z uroczystości publicznej na prywatną.

7 Zob. M. Vovelle, Śmierć w cywilizacji Zachodu. Od roku 1300 po współczesność, przeł. T. Swoboda i in., Gdańsk 2008, s. 671.

Życie konsumenta to nieustanna huśtawka nastrojów. Drogi wiodące z

dna na szczyt, a zwłaszcza ze szczytu na dno są porażająco krótkie:

wzloty i upadki trwają nie dłużej niż rzut kośćmi i następują

bez ostrzeżenia

Page 78: Mole 2/2013 (2)

artykuł

78

Znana nam śmierć jest zawsze

śmiercią Innego; odejście bli-

skich osób jest intensywnym

przeżyciem przypominającym

człowiekowi o jego śmiertelno-

ści. Człowiek musi przetrwać

własne decathexis — proces

pogodzenia się ze śmiercią dru-

giego, która jest zdarzeniem

wyjątkowym w swej tragiczno-

ści; ludzie chcą jak najszybciej

zapomnieć i żyć dalej. Nato-

miast w przestrzeni publicznej

„śmierć jako powszechny

udział człowieka wystawio-

na jest zuchwale na pokaz,

przekształcona w niekończą-

ce się widowisko rozrywkowe

[…]. Śmierć tak zbanalizowa-

Page 79: Mole 2/2013 (2)

Lidia Urbańczyk

79

na rzadko kiedy wprawia w zamyślenie i traci moc

wywoływania głębokich wzruszeń”8. Współcześnie

śmierć stała się zjawiskiem medialnym, co odejmuje

jej realności. Może warto przyjrzeć się, jakie ślady

wszechobecnej śmierci napotyka w swojej codzienno-

ści zwyczajny konsument współczesnej kultury.

Śmierć — tak zbanalizowana, że niewi-

doczna, czyli kilka uwag o kiczu i jeden dzień z

życia konsumenta. Konsument wstaje, przy poran-

nej kawie przegląda gazetę codzienną — omija nekro-

logi oraz nudne artykuły o aborcji i eutanazji, zwraca

uwagę na informację o złych warunkach na drogach

i kolejnych wypadkach, nie dziwi go wzmianka o ta-

jemniczym morderstwie i następnym samobójstwie.

Konsument wychodzi do pracy, mija zakład pogrzebo-

wy, reklamujący się sloganem Płacisz raz, korzystasz

całą wieczność, przechodzi też obok ubezpieczalni

oferującej pakiety na wypadek nagłej śmierci lub

8 Z. Bauman, Ponowoczesność…, s. 268.

choroby. W pracy surfuje po Internecie. Dowiaduje

się, że twórcy serialu chcą uśmiercić jego ulubionego

bohatera, fani są tym oburzeni i planują protest (nie

dbają o to, że serial jest oparty na książce, gdzie po-

stać ginie i już), jednocześnie konsument natrafia na

informację o śmierci gwiazdy rock i tysiące postów

fanów oraz antyfanów (tylko po co te „lajki”: umar-

ła gwiazda — lubię to!); śmierć bohatera fikcyjnego

czy rzeczywistej osoby — to bez znaczenia. Po pracy

idzie na zakupy do supermarketu, stos zniczy przy-

pomina mu, że za miesiąc Święto Zmarłych i będzie

trzeba odwiedzić groby, przygląda się także maskom

na Halloween, powtarzając w myślach utartą frazę

Cukierek czy psikus? Wstępuje do księgarni, prze-

biera w promocjach — tu głównie poradniki w stylu

jak dobrze żyć i jak pogodzić się ze śmiercią, nawet

Mała książka o śmierci dla najmłodszych. Wśród po-

wieści króluje fantastyka — długowieczne wampiry

wciąż w modzie, zombie też nie mają się najgorzej.

Page 80: Mole 2/2013 (2)

artykuł

80

W domu włącza komputer, wstawia post na bloga —

musi zaistnieć, pozostawić po sobie ślad; uruchamia

ulubioną grę, musi osiągnąć kolejny level, nie poddaje

się, gdy jego postać ginie, ma przecież jeszcze kilka

żyć. Konsument wieczór spędza przy telewizji, a tu

bogata oferta, można zabawić się na śmierć9. Przełą-

cza program dokumentalny o drugiej wojnie świato-

wej — zupełna abstrakcja, zresztą to była tak dawno,

jego to nie dotyczy. Z zaciekawieniem zatrzymuje się

na Discovery Investigation i ogląda program o du-

chach, by ostatecznie wybrać ulubioną tragikomedię

pt. Ze śmiercią jej do twarzy. Konsument zasypiając

przygląda się krzyżowi na ścianie, rozmyśla — co to

9 Zabawić się na śmierć to tytuł książki Neila Postmana. Myślą przewodnią książki jest wskazanie, że telewizja nie skła-nia do wyrażania myśli, bowiem operuje gotowymi obrazami, często wyrwanymi z kontekstu, bez znaczenia. Wywołuje emo-cje, ale nie nawiązuje do racji rozumu. Proponuje rozrywkę, a nie racjonalny dyskurs — zob. N. Postman, Zabawić się na śmierć. Dyskurs publiczny w epoce show-businessu, przeł. L. Niedzielski, wstęp M. Mrozowski, Warszawa 2002 (wstęp do wydania polskiego).

za Bóg, który dał się zabić? Ale przecież zmartwych-

wstał, więc jednak…

W tym krótkim przedstawieniu zarysowałam

kilka istotnych problemów, na które natrafia badacz

kultury. „W ostatnich latach wyraźnie wzrasta zain-

teresowanie śmiercią i nasila się zapotrzebowanie na

podejmowanie problematyki z nią związanej. Zadania

tego podejmują się badacze różnych dyscyplin na-

ukowych […]. Stale rośnie liczba różnej proweniencji

specjalistów od śmierci”10. Wśród wielu dzieł można

wskazać prace klasyczne, takie jak: Człowiek i śmierć

(Philippe Ariés); Śmierć w cywilizacji Zachodu. Od

roku 1300 po współczesność (Michel Vovelle); Trup.

Od biologii do antropologii (Louis-Vincent Thomas).

Interesującą pracą jest Księga żałoby i śmierci (red.

Mieczysław Wańczowski i Mirosław Lenart) — ujęcie

encyklopedyczne oraz Śmierć. Antologia tekstów fi-

10 Śmierć. Antologia tekstów filozoficznych, wyboru doko-nał, przypisami i wstępem opatrzył T. Sahaj, Toruń 2008, s. 10.

Page 81: Mole 2/2013 (2)

Lidia Urbańczyk

81

lozoficznych (oprac. Tomasz Sahaj) — zbiór cytatów.

Inne tytuły: Wokół śmierci i umierania (red. Włodzi-

mierz Galewicz, Kraków 2009) — tematy zw. z bio-

etyką; Choroba i śmierć w perspektywie społecznej

w XIII-XXI wiek (red. D.K. Chojecki, E. Włodarczyk,

Warszawa 2010); konferencje naukowe: Człowiek

wobec śmierci na przestrzeni dziejów (Warszawa

2010/11), Ze śmiercią nam do twarzy. Rytuały pogrze-

bowe, symbolika sepulkralna, akt rozkładu w sztuce

i kulturze (Łódź 2011), Kulturowe obrazy śmierci. Od

przełomu romantycznego do dziś (Łódź 2006). Na

szczególną uwagę zasługują konferencje Wrocław-

skiego Towarzystwa Naukowego. Pierwsze spotkanie

z cyklu Problemy współczesnej tanatologii. Medycy-

na — antropologia kultury — humanistyka (red. Jacek

Kolbuszewski) odbyło się w 1997, a jego ideą było

stworzenie płaszczyzny integracji dla naukowców

z różnych dziedzin.

W dalszej części referatu przedstawię katalog

tematów, które mogłyby zainteresować badacza kul-

tury masowej, w obszarze której można wskazać wie-

le zagadnień powiązanych ze śmiercią, a jeszcze nie

w pełni zbadanych.

1. Podporządkowywanie śmierci obrazom

ekranowym. „Zawrotne tempo przezwyciężania tabu

i barier związanych ze śmiercią odbiera […] kinu i in-

nym mediom audiowizualnym coś niezwykle istotne-

go, ogranicza ową tabuiczną sferę, chociażby przez

to, że ekrany z dnia na dzień tracą możliwość szoko-

wania, ale odbiera zapewne również coś samej real-

ności i wywiera wpływ na ludzkie myślenie (a może i

postępowanie człowieka?) wobec prawdziwej śmier-

ci” — jak pisze filmoznawca Tadeusz Miczka11.

11 T. Miczka, O śmierci na ekranie, Bielsko-Biała 2011, s. 9.

Page 82: Mole 2/2013 (2)

artykuł

82

2. Wirtualizacja kultury — problem życia i umie-

rania w sieci. Rzeczywistość wirtualna (oznaczana jako

RW) to nie technologia, a cel i przeznaczenie kultury

ponowoczesnej12. RW to z jednej strony poszukiwania

idealnej kopii realności, którą można przekształcać,

zaś z drugiej strony — pragnienie ucieczki od rze-

czywistości fizycznej. Z cyberprzestrzenią wiąże się

problem nieśmiertelności, pragnienia zostawienie po

12 Zob. W.J. Burszta, W. Kuligowski, Dlaczego kościotrup nie wstaje. Ponowoczesne pejzaże kultury, wstęp Z. Bauman, Warszawa 1999, s. 65-86.

sobie śladu, ale także gier komputerowych i wielości

żyć, postaci, które przypadają graczowi.

3. Życie pozagrobowe, wiara w zjawiska pa-

ranormalne. Wciąż wzrasta zainteresowanie sferą

nadprzyrodzoną, rodzą się nowe formy poznawania

rzeczywistości — formy, które nie mieszczą się w ra-

mach nauki. Sekret życia i śmierci nigdy nie zostanie

ujawniony, a świat niematerialny nie zniknie z ludz-

kiej świadomości13.

4. Nieśmiertelność. Poszukiwania nieśmiertel-

ności wiążą się bezpośrednio z lękiem przed śmiercią.

Religie okazują się być formą godzenia się z umie-

raniem na ziemi, gdyż obiecują życie wieczne w in-

nym świecie (koncepcja nieśmiertelnej duszy). Jednak

13 A. Olchowska-Kotala, Wiara w duchy i zjawiska pa-ranormalne w świetle badań psychologicznych, [w:] Problemy współczesnej tanatologii, Vol. XIV, red. Jacek Kolbuszewski, Wrocław 2010, s. 101-107.

Halloween nie może być uważane tylko za zwykły interes czy drugi karnawał: trzeba poznać i umieć właściwie ocenić jego korzenie kulturowe, a także implikacje ezoteryczne, które nałożyły się na siebie

Page 83: Mole 2/2013 (2)

Lidia Urbańczyk

83

wielu poszukiwało magicznej substancji dającej nie-

śmiertelność już za życia doczesnego. Dziś ludzkość

zna wiele sposobów na przedłużenie życia, a samo

pojęcie nieśmiertelności związało się z pojęciem sła-

wy.

5. Horror, gatunek intermedialny, zwierciadło

współczesności i groza śmierci. „Horror jest formułą

uniwersalną kulturowo, występującą i oddziaływują-

cą powszechnie, która spotyka się z szerokim rezo-

nansem społecznym”14. W szerokiej ofercie książko-

wej i filmowej roi się od istot naznaczonych śmiercią

— wampiry, zombie, duchy. Potwory, budzące lęk

i obrzydzenie, stają się metaforami ludzkich obaw.

6. Halloween. „Halloween nie może być uwa-

żane tylko za zwykły interes czy drugi karnawał:

14 A. Has-Tokarz, Horror w literaturze współczesnej i fil-mie, Lublin 2011, s. 457.

trzeba poznać i umieć właściwie ocenić jego korze-

nie kulturowe, a także implikacje ezoteryczne, które

nałożyły się na siebie […]15”. Warto bliżej przyjrzeć

się „dyniomani”, zagłębić się w zjawisko i wyodręb-

nić jego cechy, a także prześledzić w jaki sposób sta-

rożytny mit zmienił się w bajkę.

7. Śmierć idola. Fani przeżywają śmierć idola,

którego pogrzeb staje się wręcz spektaklem, to miło-

śnicy wpływają na utrwalenie wizerunku ulubieńca,

tworzą opinie na jego temat16.

8. Nowe trendy: e-cmentarze, eko-cementa-

rze, spopielenie w diament. Polny kamień lub drzewo

zamiast nagrobka, trumny wykonane z naturalnych

surowców, wirtualne grobowce i kremacja ciała do

15 P. Gulisano, B. O’Neil, Noc podświetlonej dyni. Hallo-ween – neopogański biznes, przeł. P. Borto, Kielce 2007, s. 8.16 Zob. M. Czubaj, Biodra Elvisa Presleya. Od paleohero-sów do neofanów, Warszawa 2007, s. 146-163.

Page 84: Mole 2/2013 (2)

artykuł

84

czystej postaci węgla — to praktyki, które zyskują

wielu zwolenników, ale również i przeciwników17.

9. Kategoria kiczu, gadżety śmiercią podszyte.

Kicz — „tandetne piękno” i oznaka kiepskie gustu,

który staje się gustem powszechnym, zawitał do tzw.

przestrzeni śmierci (tu chyba banalnym kiczem sta-

ły się nagrobne figury aniołków). Co ciekawe może

on pełnić funkcję terapeutyczną i pomóc w oswojeniu

śmierci18.

10. Poradniki (gł. jak mówić z dziećmi o śmier-

ci), przemysł funeralny i śmierć w przestrzeniach

turystycznych. „Nowe tendencje” w branży funeral-

17 A. Olchowska-Kotala, E-cmentarze, eko-cmentarze i spopielenie w diament – poglądy młodych Polaków, [w:] Proble-my współczesnej tanatologii, Vol. XV, red. Jacek Kolbuszewski, Wrocław 2011, s. 61-69.18 J. Kolbuszewski, Kicz w przestrzeniach śmierci, [w:] Pro-blemy współczesnej tanatologii, Vol. XV, red. tenże, Wrocław 2011, s. 109-128.

nej pojawiają się w Polsce w wyniku oddziaływania

wzorców zachodnioeuropejskich (głównie włoskich).

Wyroby i usługi funeralne to po prostu wyroby konsu-

menckie, które podlegają prawom marketingu. Kon-

sument może zachowywać się jak racjonalny aktor lub

stać się naiwną ofiarą19.

Neil Gaiman jest twórcą znanej serii komiksów

o Sandmanie. Morfeusz — władca snów to jeden z Nie-

skończonych, istot pradawnych, uosobień pojęć. Są

więc: Sen, Pożądanie, Rozpacz, Los, Maligna, Znisz-

czenie i oczywiście Śmierć. Nie jest nią tylko dlatego,

że to „srogie imię pasuje do mocno pomalowanych

oczu i czarnych dżinsów. Ona naprawdę jest Śmier-

cią, kosiarzem, kimś, kto zabiera nas, gdy nasz czas

dobiega końca. Okazuje się, że płaszcz, kosa i szkielet

19 Ł. Kałużny, „Zapłać raz, korzystaj całą wieczność”. Kon-sumpcja dóbr i usług pogrzebowych: zaniedbywany obszar ba-dań, [w:] Problemy współczesnej tanatologii, Vol. XV, red. Jacek Kolbuszewski, Wrocław 2011, s. 71 – 81.

Page 85: Mole 2/2013 (2)

Lidia Urbańczyk

85

e-cmentarze, eko-cementarze, spopielenie w diament. Polny kamień lub drzewo

zamiast nagrobka, trumny wykonane z naturalnych surowców, wirtualne

grobowce i kremacja ciała do czystej postaci

węgla

Page 86: Mole 2/2013 (2)

artykuł

86

to tylko zła prasa. W postaci Śmierci nie ma niczego ponurego” — tak charakteryzują śmierć twórcy komiksu,

dodając „jeśli podczas lektury uśmiechniecie się na myśl o Śmierci, pamiętajcie, że można ją spotkać nie tylko

tutaj”20. Przyłączam się do tej myśli, przypominając oczywisty aksjomat — człowiek to istota śmiertelna.

20 N. Gaiman, Śmierć, rys. Ch. Bachalo i in., przeł. P. Braiter, Warszawa 2007, s. 196-197.

Page 87: Mole 2/2013 (2)

Lidia Urbańczyk

87

Bibliografia:

1. BAUMAN ZYGMUNT, Płynne życie, przeł. T. Knuz,

Kraków 2007

2. BAUMAN ZYGMUNT, Ponowoczesność jako

źródło cierpień, Warszawa 2000

3. BAUMAN ZYGMUNT, Śmierć i nieśmiertelność.

O wielości strategii życia…

4. BURSZTA W.J., KULIGOWSKI W., Dlaczego

kościotrup nie wstaje. Ponowoczesne pejzaże

kultury, wstęp Z. Bauman, Warszawa 1999

5. CZUBAJ M., Biodra Elvisa Presleya. Od

paleoherosów do neofanów, Warszawa 2007

6. GAIMAN NEIL, Śmierć, rys. Ch. Bachalo i in.,

przeł. P. Braiter, Warszawa 2007

7. GULISANO P., O’NEIL B., Noc podświetlonej dyni.

Halloween – neopogański biznes, przeł. P. Borto,

Kielce 2007

8. HAS-TOKARZ A., Horror w literaturze

współczesnej i filmie, Lublin 2010

9. SULIMA ROCH, Antropologia codzienności,

Kraków 2000

10. ŚMIGIEL ŁUKASZ, Decathexis, Lublin 2009

11. VOVELLE MICHAEL, Śmierć w cywilizacji

Zachodu. Od roku 1300 po współczesność, przeł. T.

Swoboda i in., Gdańsk 2008, s. 635-721 (Umieranie

dzisiaj)

12. Problemy współczesnej tanatologii, Vol. XIV, red.

Jacek Kolbuszewski, Wrocław 2010

13. Problemy współczesnej tanatologii, Vol. XV, red.

Jacek Kolbuszewski, Wrocław 2011

14. Śmierć. Antologia tekstów filozoficznych,

wyboru dokonał, przypisami i wstępem opatrzył

T. Sahaj, Toruń 2008

Page 88: Mole 2/2013 (2)

Mieszka w Opolu. Studiuje filologię polską. Interesuje się literaturą amerykańską lat 50. i 60. XX wieku — zwłaszcza twórczością beatników. Poza tym ciekawi go poezja m. in. P. Celan, G. Trakl., J. D. Morrison, Ch. Bukowski, T. Miciński. J. Przyboś, T. Różewicz, L. Staff. Pola poetyckie, które go najbardziej interesują to: samotność, melancholia, mrok, mistycyzm, smutek, noc. Od kilku lat uprawia biegi długodystansowe, często odwiedza podopolskie wsie: Winów, Górki; poza tym lubi jeździć na rowerze i słuchać muzyki (Tom Waits, The Doors, The Cure, Pink Floyd, Jarecki, Bisz, oldschoolowy rap). Uwielbia także nocą jeździć samochodem

Karol Maluszczak

Page 89: Mole 2/2013 (2)

Twórczość Jamesa Douglasa Morrisona była silnie

naznaczona przez śmierć. Metafora tanatyczna

pojawia się w jego poezji oraz utworach muzycz-

nych nierzadko. Fascynacja śmiercią oraz tema-

tami bezpośrednio z nią korespondującymi bierze

się z traumatycznego wydarzenia, które spotka-

ło Morrisona, gdy był jeszcze małym chłopcem.

Kiedy przejeżdżał wraz z rodzicami po pustynnej

szosie, chwilę wcześniej na drodze miał miejsce

krwawy wypadek — samochód zderzył się czołowo

z ciężarówką wiozącą grupę Indian Hopi. W wy-

niku tego wypadku ucierpiało wielu Indian, część

z nich zginęła. Zafascynowany tym krwawym wy-

darzeniem Morrison usiłował wybiec z auta, by

przyjrzeć się temu bliżej, ale został zatrzymany

przez matkę. Wszystko oglądał zza szyby samo-

chodu. Rodzice chłopca przekonywali go, że to,

co zobaczył, było tylko złym snem. Sam Morrison

nigdy do końca nie otrząsnął się z tego wydarze-

nia i nie zdołał wyrzucić z pamięci obrazu konają-

cych Indian. Jak sam wspominał wiele lat później:

„Wtedy po raz pierwszy odkryłem śmierć”1.

1 S. Davis, Jim Morrison. Życie, śmierć, legenda, przeł. I. Michałowska, Wrocław 2006, s. 13.

Piosenki śmiercionośne. Teksty Jamesa Douglasa Morrisona

Karol Maluszczak

89

Page 90: Mole 2/2013 (2)

artykuł

90

***

Lider The Doors był autorem ponad stu piose-

nek w rozmaitych gatunkach: blues, rock, pop. Morri-

son, jednocześnie jako gwiazda rocka lat 60. i 70. XX

wieku oraz poeta, nadawał swoim piosenkom bardzo

osobisty, charakterystyczny ton. „Mając do dyspozy-

cji The Doors i muzykę rockową jako medium, uczy-

nił teksty piosenek poezją, a poetę gwiazdą”2. To, co

spajało wiersze i piosenki Morrisona w całość, to ich

temat. Piosenki, podobnie jak wiersze, były nasyco-

ne ciemnością, mrokiem, mistycyzmem, ale przede

wszystkim śmiercią — kresem. Wizje końca były wy-

rażane przez Morrisona w sposób przejmujący grozą.

Kiedy Morrison śpiewał piosenki, przeżywał każde

słowo, można powiedzieć, że słowa przeszywały go

2 The Doors. Teksty i przekłady, wybrał Danny Sugerman, przeł. Jędrzej Polak, Poznań 1997, s. 295.

na wylot, czyniąc każdy utwór bardzo autentycznym.

W piosenkach-wierszach krył się inny, mroczny i prze-

rażający świat. „W czasie gdy Morrison pracował na

swoim dachu, odkrył że pisana przez niego poezja

płynie swobodniej, gdy myśli o niej w kategoriach

tekstów piosenek. Nie potrafił wyrazić muzyki, którą

słyszał w głowie w czasie pisania tekstów, ale zauwa-

żył, że kiedy jej nie tłumi, jego słowa nabierają nie-

spotykanej wcześniej głębi, intensywności i rytmu”3.

Swoje pierwsze piosenki-wiersze Morrison zaczął pi-

sać latem 1965 roku, wtedy też powstał zespół The

Doors. Wiąże się z tym historia na plaży w Venice (Los

Angeles), kiedy to Ray Manzarek przypadkowo spo-

tkał na plaży spacerującego Morrisona, którego znał

wcześniej ze studiów na wydziale filmowym UCLA. Na

pytanie, co Morrison robi, ten odparł, że pisze piosen-

ki. Informacja ta bardzo zaciekawiła Manzarka i po

3 Ch. Crisafulli, Moonlight Drive. The Doors – teksty bez tajemnic, przeł. K. Malita, Kraków 2001, s. 21.

Page 91: Mole 2/2013 (2)

Karol Maluszczak

91

chwili rozmowy Manzarek poprosił Morrisona, aby

zaśpiewał mu jakąś piosenkę. Początkowo przyszły

lider The Doors odmówił, gdyż uznał, że nie ma zbyt

dobrego głosu, jednak po namowie kolegi uczynił to i

zaśpiewał jedną ze swoich piosenek — Przejażdżka

w świetle księżyca (Moonlight Drive), którą zacy-

tuję w całości, by móc przyjrzeć się jej budowie i do-

strzec elementy, o których pisałem wcześniej.

Popłyńmy do księżycaPrzez fale się przedrzyjmyW wieczór zanurzmy Gdy miasto śpi, by twarz swą skryćWypłyńmy dziś wieczór kochanaNaszej próby przyszedł czasNad ocean przywiozłem cięW świetle księżyca jadąc.

Popłyńmy do księżycaPrzedrzyjmy się przez falePoddajmy się światom, które czekająI w nas się wtulić chcąWszystko już załatwiliśmy tuWahań minął czasW rzekę wkroczyliśmyW świetle księżyca jadąc.

Popłyńmy do księżyca

Przedrzyjmy się przez faleWyciągasz dłoń, bym trzymał cię chceszLecz ja prowadzić cię nie mogę.Spokojnie, kocham cięSpadamy w dół przez mokre lasyW świetle księżyca jadącPółnocą, w świetle księżyca.Chodź kochana, na przejażdżkę.

W dół, dół, gdzie oceanu szumPojedziemy całkiem blisko.Będzie nieźle nam,Ale kochana,Zatoniemy dziś.W dół pojedziemy, dół, dół, dół. [A 109]4

W Moonlight Drive Morrison zawarł historię

o miłości, która jest w uścisku ze śmiercią. Piosenka

ta nie jest typowa dla piosenki rockowej, to raczej ma-

lowniczy pejzaż, który Morrison zapisał w swoim umy-

śle, pisząc pewnej nocy na dachu w Vince, wsłuchując

się w szum fal, słysząc uliczny ruch oświetlany przez

4 Fragmenty wierszy Jamesa D. Morrisona cytował będę wg wydań oznaczonych następującymi sygnaturami: [A] Ame-rykańska noc, przeł. A. Brodowicz, Kraków 1999; [Dz] Dzikie pustkowie, przeł. A. Brodowicz, Kraków 1994; [W] Władcy i Nowe stworzenia, przeł. A. Brodowicz, Kraków 1993.

Page 92: Mole 2/2013 (2)

artykuł

majestatyczny księżyc. Morrison zaprosił kochankę na

nocną przejażdżkę w świetle księżyca, która to kończy

się albo wodnym romansem albo śmiercią.

Kolejnym tekstem traktującym o śmierci jest

The End (Kres). Kompozycja ta pełna jest urzekają-

cych dźwięków, przerażających obrazów i furii Edypa.

Piosenka ta stała się utworem pożegnalnym — nią ze-

spół kończył koncerty. Tekst piosenki wzbudził olbrzy-

mie kontrowersje, ponieważ Morrison zaprezentował

w niej przerażający, zwięzły dramat Edypa, który stał

się najbardziej znaną częścią tego utworu.

To już nasz koniec kochana To już koniec jedyna koniec naszych marzeń i planów koniec wszystkiego, co było i jest koniec pewników i niespodzianek koniec nigdy nie spojrzę już w oczy twe.

[...]

Zabójca wstał przed świtem Założył buty Przybrał wizerunek z dawien dawna znany I ruszył korytarzem Wszedł do pokoju swej siostry

Page 93: Mole 2/2013 (2)

Karol Maluszczak

93

i odwiedził brata, a potem ruszył dalej

Podszedł do drzwi Zajrzał do środka „Ojcze?ˮ „Tak synu?ˮ „Chcę cię zabić. Mamo, chciałbym się z tobą... ˮ

[...]

To już koniec, kochana To już koniec, jedyna koniec boli, gdy wolno puszczam cię lecz nie podążysz za mną, wiem Koniec śmiechu, koniec słodkich kłamstw, Koniec nocy, gdy śmierci szukaliśmy To już koniec jest. [A 127-129]

Następnym utworem, na który warto zwrócić

uwagę jest Gdy ucichnie muzyka (When the mu-

sic's over). Podobnie jak The End, także i When the

music's over stał się utworem, na którym The Doors

budowali swoją sławę. Piosenka ta jest 10 minutową

wyprawą, do miejsca, gdzie „wyłącza się światło”. Te-

mat śmiertelności człowieka i niszczenia naszej pla-

nety jest coraz bardziej widoczny w dalszym rozwoju

piosenki. Podrzyj me podanie o zmartwychwstanie Lepsze będzie dla mnie więzienne posłanie Przyjaciół więcej ujrzę tam. [...] Nim zapadnę w głęboki sen Usłyszeć chcę, usłyszeć chcę motyka krzyk [...] Co uczynili z ziemią? Cóż uczynili z naszą kochaną siostrą? Zniszczyli i splądrowali porwali i pogryźli ją Nożami pokaleczyli po świtu stronie Spętali płotami I w dół wtłoczyli

[...]

Page 94: Mole 2/2013 (2)

artykuł

94

Bo muzyka przyjaciółką twą jest W jej ogniu tańcz, jak każe ci Bo muzyka z tobą będzie jak dotąd nikt Do końca aż Aż po kres Po Kres Krew na ulicach

[A119-121]

Utwór ten stał się poetycką recytacją, Morrison

tworzył swoją poezję na żywo w swoich wierszach, a

jeszcze bardziej w tekstach piosenek. Frazę „Motyla

pisk” autor zaczerpnął z napisu nad kinem dla doro-

słych, reklamującego nowy film The Scream Of The

Butterfly. Dowodzi to, że inspiracją dla Jamesa Do-

uglasa mogło być wszystko, nie tylko grecka mitolo-

gia, pogańskie legendy, poeci francuskiego egzysten-

cjalizmu, wielcy filozofowie, ale również rzeczy bardzo

skrajne, w tym przypadku — tytuł filmu dla dorosłych.

W przeciwieństwie do utworu Kres (The End), gdzie

obraz śmierci jest bardzo czytelny, gdyż mowa jest

o zabiciu ojca, tak w trwającej ponad dziesięć minut

piosence Gdy muzyka ucichnie już obraz śmierci

jest przedstawiony znacznie subtelniej. Tutaj śmierć

przyjmuje metaforę głębokiego snu. Znacznie bardziej

obrazowo przedstawiona jest agonia naszej planety,

która jest niszczona przez społeczeństwo. Zwrotka

poświęcona temu problemowi przyjmuje postać hym-

nu, manifestu politycznego.

Ostatnim już, wielkim tekstem i chyba najbar-

dziej kojarzonym z zespołem The Doors jest utwór

Jeźdźcy burzy (Riders on the Storm).

Morderca wyszedł na szlakW głowie gniazdo węży maWyjedź szybko stądDzieci same już sąA jeśli podwieziesz goSłodka rodzinka zginieMorderca na drodze5

5 The Doors. Teksty i przekłady, dz. cyt., s. 245.

Page 95: Mole 2/2013 (2)

Karol Maluszczak

95

Riders on the Storm porusza tematy, które

dominowały w wielu wcześniejszych piosenkach i

wierszach Jima Morrisona. Na tle spokojnego, mia-

rowego rytmu utworu pojawiają się miłość, śmierć,

morderstwo, rodzina i przeznaczenie. Pojawia się

także motyw „mordercy na drodze”. Zauważyć zatem

można, że w poezji Morrisona śmierć zawsze przyj-

muje jakąś maskę, postać. Można mówić o swoistej

liryce roli i liryce maski. Różne ciała i twarze w poezji

lidera The Doors ma śmierć, jest zwierzęciem, czło-

wiekiem w antycznej masce, mordercą czyhającym na

drodze. Samemu poecie śmierć objawiła się, gdy był

jeszcze dzieckiem, w postaci konającego na drodze

Indianina. Od tamtej pory Morrison stał się „cieniem

śmierci”, a ów cień padał na poezję, którą tworzył.

***

Według poety śmierć człowieka jest szczyto-

wym momentem. Morrison uważał, że śmierć nie jest

końcem, ale początkiem — śmierć oczyszcza nas z

doczesnego życia, w którym o naszej pozycji społecz-

nej decydują pieniądze, ubiór itp. Według Morrisona

śmierć czyni z ludzi anielskie istoty.

Śmierć z nas wszystkich czyni aniołów i daje nam skrzydław miejsce ramion gładkie niczym krucze szpony

Bez pieniędzy, cudacznych strojówTo Królestwo tak inne najlepszym się wyda,póki kazirodczą naturę swą ukryć zdołai posłuszeństwo prawom roślinnym

Nie pójdęWolę Święto PrzyjaciółOd Wielkiej rodziny

[A 17]

Page 96: Mole 2/2013 (2)

artykuł

Olaf Pajączkowski (ur. 1988) – interesuje się muzyką, filozofią, literaturą, filmem, fotografią, przede wszystkim jednak jest twórcą rzeczy wszelakich, od utworów prozatorskich do etiud filmowych. Współpracował/współpracuje z portalami „Coolturka” i „Adventure Zone”, prowadził dwa blogi kulturalne, wygrał ze trzy konkursy recenzenckie, udzielał się w kultowym – w pewnych kręgach – zespole rockowym Post Mortem; kilka jego wierszy ukazało się w „Migotaniach Przejaśnieniach”, proza jeszcze czeka na swój debiut. Ostatnio stworzył „Znak zapytania”, komputerową przygodówkę w starym stylu

OlafPajączkowski

Page 97: Mole 2/2013 (2)

Mój tekst należałoby zacząć od zdefiniowania poję-

cia rocka progresywnego. Najprostsza, żartobliwa

definicja, powtarzana przez miłośników: „rock pro-

gresywny to wszystko to, co brzmi jak rock progre-

sywny”. Można jednak pokusić się o bardziej rozbu-

dowany opis i określić go jako łączący rocka z innymi

gatunkami muzycznymi, uznawanymi za trudniejsze

w odbiorze, takimi jak avant garde, jazzem, rockiem

eksperymentalnym czy rockiem psychodelicznym,

ale przede wszystkim muzyką klasyczną. Piosenka

progrockowa jest często kilkudziesięciominutową

suitą czy nowoczesną symfonią, charakteryzuje się

skomplikowaniem, posiada długie, rozbudowane pa-

saże instrumentalne, a albumy są często tzw. concept

albumami — podporządkowanymi jakiejś naczelnej

idei.

Prog podejmuje tematy trudniejsze i poważ-

niejsze, niż typowa piosenka popowa. Teksty traktują

o wojnie, wolności jednostki, osamotnieniu, empatii

międzyludzkiej, filozofii. Prog rock nie unika również

tematu śmierci. W moim wystąpieniu skupię się na

obrazie śmierci przedstawionym w tekstach jednych

z najsłynniejszych i najważniejszych angielskich ze-

społów progowych — Pink Floyd, King Crimson i Je-

„Life is a short, warm moment and death

is a long cold rest”. Śmierć w utworach progrockowych

Olaf Pajączkowski

97

Page 98: Mole 2/2013 (2)

artykuł

98

thro Tull — oraz najpopularniejszej polskiej grupy, tj.

Riverside. Co prawda grup progrockowych powstało

multum, lecz, po pierwsze, analiza tak wielkiej ilości

tekstów zapełniłaby zapewne karty całkiem sporej

książki, a mój referat musi być synteza. Po drugie,

wybrane przeze mnie zespoły są moim zdaniem re-

prezentatywne dla prog rocka — są jednymi z najważ-

niejszych, najpopularniejszych i najbardziej poważa-

nych grup tego gatunku — a także poruszany przeze

mnie temat śmierci jest w ich utworach bardzo częsty

i przedstawiany w bardzo ciekawy sposób, co za chwi-

lę pokażę.

Twórcy progowi zazwyczaj przedstawiają

śmierć jako proces biologiczny, nieodłączną część ist-

nienia lub siłę, której człowiek nie jest zdolny do koń-

ca pojąć, bez popularnych we wszystkich odmianach

metalu personifikacji (zombie, kościotrupy z kosą).

Najbliższe procesowi personifikującemu są postaci

zdeformowanych żołnierzy i myśliwców-stalowych

ptaków z animacji filmu The Wall Pink Floyd.

Bardzo rzadko pojawiają się techniki mają-

ce na celu oswojenie śmierci — zazwyczaj jest ona

czymś przerażającym i nie do końca poznanym, dla-

tego też twórcy prog rockowi nie czynią ze śmierci

maskotki. Co więcej, nawet jeśli teksty progowe nie

traktują bezpośrednio o umieraniu, to jednak ta siła

Twórcy progowi zazwyczaj przedstawiają śmierć jako proces biologiczny, nieodłączną część istnienia lub siłę, której człowiek nie jest zdolny do końca pojąć

Page 99: Mole 2/2013 (2)

Olaf Pajączkowski

99

jest bardzo często obecna, choćby „w tle” wydarzeń.

King Crimson znani są z niepokojących, metaforycz-

nych tekstów, gdzie obrazy wręcz baśniowe mieszają

się z psychodelicznymi, narkotycznymi majaczenia-

mi i mrocznymi wizjami. W fantastycznych światach

przedstawionych czai się Tanatos. Na dworze Kar-

mazynowego Króla, na pierwszy rzut oka archety-

picznego średniowiecznego władcy, podmiot liryczny

dostrzega nie tylko ludzi, tańczących niczym mario-

netki dla swego pana, ale również „czarną królową,

która śpiewa pogrzebowy marsz1” i szybko zdaje so-

bie sprawę z tego, że wokół niego trwa maskarada —

to nie Eden, to mroczny dwór szaleńca, lecz nie mo-

gąc wyrwać się z przedstawienia, musi dalej grać2.

W Cirkus bohater wybiera się do cyrku, którego sza-

lony właściciel więzi gości. Znamienne jest jednak to,

że zanim wyrusza w podróż, otrzymuje od ukochanej

1 „The black queen chants/the funeral march” [wszystkie tłumaczenia tekstów – Olaf Pajączkowski]2 „I run to grasp divining signs/To satisfy the hoax.”

świt, konia i cmentarz, zapowiedź jego przyszłego

uwięzienia i śmierci.

Wykorzystanie tematu śmierci jest najczęściej

przyczynkiem do refleksji nad kruchością ludzkiego

życia, pewnego rodzaju rekwizytem, który pozwala

na snucie przypuszczeń nt. przyszłości gatunku ludz-

kiego lub pretekstem do refleksji nad sensem istnie-

nia. Tak jest w piosence Pink Floyd Time, która przy-

pomina, że z każdym oddechem człowiek zbliża się

ku kresowi swego życia. Tak jest też we Free Four,

gdzie życie jest tylko chwilą, bezsensowną walką, a

po śmierci nie ma nic, jedynie zimny spoczynek. Sam

moment umierania jest czymś banalnym, w którym

nie ma ani chwały ani poezji; ostatnie chwile są na-

wet groteskowe („Wspomnienia starca/To czyny czło-

wieka w sile wieku/Miotasz się w mroku szpitala/I

gadasz sam do siebie, aż umrzesz/Życie jest krótkim,

ciepłym momentem/A śmierć jest długim zimnym

spoczynkiem/Dostajesz szansę, którą musisz wy-

Page 100: Mole 2/2013 (2)

artykuł

100

korzystać/W mgnieniu oka/Jeśli sprzyja ci szczęście

dostaniesz osiemdziesiąt lat, jeśli nie, mniej[...]3”).

W tekście Free Four nie ma nadziei, jedynie ponura

akceptacja przyszłości, podobnie w Childhood's End

(„Niektórzy się rodzą/A inni umierają pod jednym nie-

skończonym niebem/Będzie wojna, będzie pokój/Lecz

pewnego dnia wszystko umilknie/Żelazo zmieni się

w rdzę/A wszyscy dumni ludzie w proch/I w ten spo-

sób wszystko naprawi czas4”).

Umieranie przybiera różne rozmiary — od kre-

su jednostki, poprzez śmierci setek ludzi na wojnach,

aż do apokaliptycznych wizji końca świata. Nie jest to

jednak apokalipsa sprowadzona przez Boga, siły nad-

3 „The memories of a man in his old age/Are the deeds of a man in his prime./You shuffle in gloom in the sickroom/And talk to yourself till you die./Life is a short, warm moment/And death is a long cold rest./You get your chance to try/In the twinkling of an eye:/Eighty years, with luck, or even less.[...]”4 „Some are born/Some men die beneath one infinite sky/There'll be war, there'll be peace/But everything one day will cease/All the iron turned to rust/All the proud men turned to dust/And so all things, time will mend.”

przyrodzone czy naturalne katastrofy — winowajcami

są ludzie. Teksty, traktujące o przerażającym końcu

naszej cywilizacji, o przyszłości, gdzie silni niszczą

słabych, służą refleksji na temat stanu współczesnego

człowieka i społeczeństwa — wnioski nie są optymi-

styczne. W najbardziej znanym utworze King Crim-

son, Epitaph, pojawiają się słowa: „Mur, na którym

pisali niegdyś prorocy/Pęka na kawałki/A promie-

nie słoneczne odbijają się/Od porzuconych wszędzie

narzędzi śmierci/Gdy każdy człowiek rozdarty jest/

Pomiędzy koszmarami i marzeniami/Nikt nie założy

wieńca laurowego/Bo wszystkie krzyki utonęły w ci-

szy/[...]Los ludzkości, widzę to/Znajduje się w rękach

głupców5”. W twórczości Pink Floyd przeważa tema-

tyka antywojenna — Roger Waters, autor większości

5 „The wall on which the prophets wrote/Is cracking at the seams./Upon the instruments of death/The sunlight bri-ghtly gleams./When every man is torn apart/With nightmares and with dreams/Will no one lay the laurel wreath/As silen-ce drowns the screams./The fate of all mankind I see/Is in the hands of fools.”

Page 101: Mole 2/2013 (2)

Olaf Pajączkowski

101

tekstów, stracił ojca na froncie II wojny światowej.

W utworze Free Four pisze wprost: „Jestem synem

martwego człowieka6”. Waters nie akceptuje śmierci

ojca i zastanawia się, jaki był jej sens, skoro wybu-

chają kolejne wojny, przez co ofiara rodzica wydaje

się całkowicie bezsensowna; słowa muzyka aż ocie-

kają cynizmem („Powiedzcie mi prawdę, powiedzcie

po co Jezus został ukrzyżowany?/Po co umarł mój ta-

6 „Im a dead man's son.”

to?/A może to przez ciebie? Może przeze mnie?/Czy

może dlatego, że oglądałem za dużo telewizji?7”). Nie

wiadomo, jak żyć w rzeczywistości, która nie wynio-

sła nic z doświadczenia II wojny. Zapowiadany przez

wszystkich nowy, wspaniały świat, w którym miało

już nie być przemocy i mordów, nie nadszedł, a zagu-

bieni ludzie zbyt często myślą o ostatecznej ucieczce

przed straszną codziennością („[…] I na pewno ich to

nie cieszy [...] Że ich dzieci popełniają samobójstwa/

Maggie [Margaret Thatcher], cośmy uczynili, cośmy

uczynili?/Cośmy uczynili Anglii?/Czy mamy krzy-

czeć:/Co się stało z naszym powojennym snem?/Och,

Maggie, co mamy robić?8”). Ludzie, jako gatunek,

wręcz zdają się dążyć ku autodestrukcji, czego wyra-

7 „Tell me true tell me why was Jesus crucified/Is it for this that daddy died?/Was it you? Was it me?/Did I watch too much t.v.?”8 „[...]And it can't be much fun for them/[...]With all their kids committing suicide/What have we done Maggie what have we done/What have we done to England/Should we shout should we scream/What happened to the post war dre-am?/Oh Maggie Maggie what did we do?”

Ziarno śmierci, chciwość ślepców/Poeci mrą z głodu, dzieci krwawią

Page 102: Mole 2/2013 (2)

artykuł

102

zem są kolejne wojny (jak np. krytykowana przez Wa-

tersa wojna angielsko-argentyńska o Falklandy) i do-

piero śmierć – choć jest to siła przerażająca, po której

niczego nie ma — przynosi objawienie i zrozumienie,

że walki i konflikty są bezsensem. Waters cynicznie

zauważa, że śmierć czyni wszystkich równymi sobie

(w Two Suns in the Sunset opisuje zagładę atomową

— gdy bomby uderzają w ziemię, podmiot liryczny do-

chodzi do wniosku: „W końcu zrozumiałem, o czym

mówili nieliczni/Popiół i diament/Wróg i przyjaciel/Na

końcu wszyscy byliśmy równi9”).

Przy tym — w przeciwieństwie do metalowych

zespołów — o wiele rzadziej pojawiają się dosłowne,

turpistyczne opisy — są jednak wyjątki od tej reguły,

jak np. 21 Century Schizoid Man King Crimson. Pio-

senka w brutalny sposób przedstawia rzeczywistość

dwudziestego pierwszego wieku („Stos pogrzebo-

9 „Finally I understand the feelings of the few/Ashes and diamonds/Foe and friend/We were all equal in the end.”

wy polityków/Niewinni zgwałceni ogniem napalmu/

Schizofrenik dwudziestego pierwszego wieku/Ziarno

śmierci, chciwość ślepców/Poeci mrą z głodu, dzieci

krwawią10”).

Najciekawsze przedstawienie śmierci zbioro-

wej pojawia się jednak w utworze Saucerful of Secrets

Pink Floyd, bitwa zostaje bowiem w całości opisana

za pomocą muzyki. Pierwsza część utworu, mroczna i

10 „Politicians funeral pyre/Innocents raped with napalm fire/Twenty first century schizoid man/Death seed blind mans greed/Poets starving children bleed.”

O, mój Aniele StróżuZabierz mnie stąd!

Page 103: Mole 2/2013 (2)

Olaf Pajączkowski

103

dynamiczna, przedstawia samo starcie zbrojne, koń-

cowe, psychodeliczne odgłosy „odmalowują” pole bi-

twy, wraz z leżącymi na nim martwymi ciałami, a po-

jawiające się w ostatnich minutach niebiańskie chóry

są lamentem zabitych żołnierzy.

Jeśli chodzi o śmierć jednostki, to najczęściej

opisywana jest śmierć człowieka wrażliwego, który

staje się ofiarą bezwzględnych, silniejszych bliźnich

albo okrutnej rzeczywistości. Zazwyczaj staje się on

ofiarą wojny, w której uczestniczy z przymusu albo

próbuje uciec przed światem, decydując się na samo-

bójstwo. Tak jest np. z Pinkiem, bohaterem The Wall

(„Żegnaj, okrutny świecie/Opuszczam cię dziś/[...]11”)

i Final Cut, który wyznaje, że był gotów popełnić sa-

mobójstwo, lecz powstrzymał go dźwięk telefonu.

Płyty Out of Myself, Second Life Syndrom

i Rapid Eye Movement Riverside opowiadają hi-

storię zagubionego człowieka, który postanawia

odebrać sobie życie, lecz w momencie umierania,

przerażony wizją nieznanego, dochodzi do wnio-

sku, że chce żyć (Co ciekawe, opis momentu śmier-

ci jest lapidarny i ogranicza się do słynnego obra-

zu światła w tunelu: „Krwawię/Teraz wszystko mi

jedno/Głupio zrobiłem/Ale już nie mogę zawrócić/

Światło lśni w ciemności/Nie chcę tam iść/O, mój

Aniele Stróżu/Zabierz mnie stąd”). Modlitwy zo-

stają wysłuchane i podmiot liryczny wraca na zie-

11 „Goodbye cruel world/I'm leaving you today/[...]Go-odbye all you people/There's nothing you can say/To make me change my mind/Goodbye.”

O, mój Aniele StróżuZabierz mnie stąd!

Page 104: Mole 2/2013 (2)

artykuł

104

mię — i chociaż dalej nie jest zadowolony z życia,

postanawia walczyć – doświadczenie śmierci było

dla niego na tyle traumatyczne, że nie chce go po-

wtarzać12.

Jednostki wrażliwe (artyści) jako jedyne zdają

sobie sprawę z destrukcyjnego kierunku, jaki obrała

nasza cywilizacja, lecz jest ich zbyt mało, nie posiadają

12 Warto zauważyć, że progowe podmioty liryczne, pomi-mo początkowego zamiaru odebrania sobie życia, nie popeł-niają samobójstwa — wybierają walkę z otaczającą ich rzeczy-wistością

siły przebicia i pewności siebie, któ-

rymi charakteryzują się żądni władzy

przywódcy (Epitapth King Crimson:

„Zagubienie będzie mym epitafium/

Gdy przyjdzie mi pełzać popękaną

i  zniszczoną ścieżką13”). Żoł-

nierze, ginący na „jakiejś ob-

cej ziemi”, stają się mięsem

armatnim w konflikcie, któ-

rego nie rozumieją i którego

nie popierają. Bohater utworu

Pink Floyd Gunners Dream,

pilot myśliwca, tuż przed swo-

ją śmiercią marzy o świecie,

gdzie nie będzie przemocy i gdzie

nikt „nie będzie już zabijał dzieci”.

Jednakże pomimo tego, że Waters

13 „Confusion will be my epitaph./As I crawl a cracked and broken path.”

Jest to więc śmierć, ale nie fizyczna, lecz śmierć człowieczeństwa

Page 105: Mole 2/2013 (2)
Page 106: Mole 2/2013 (2)

artykuł

106

sympatyzuje z jego wizją, jest pewien, że w obecnej

chwili jest nie do ziszczenia.

Dostrzec możemy także motyw „małej apoka-

lipsy” — utwór King Crimson, Fallen Angel, przedsta-

wia historię człowieka, którego bliski przyjaciel zosta-

je zamordowany w ciemnych zaułkach Nowego Jorku.

Od tej pory podmiot liryczny traci sens życia i można

powiedzieć, że w metaforyczny sposób umiera.

Inna metafora pojawia się w Pictures of the

City i Cat Food King Crimson. Mamy tu do czynienia

z krytyką kapitalizmu i konsumpcyjnego stylu życia,

które zamienia ludzi w automaty do robienia zaku-

pów. Gdy przyjrzeć się bliżej, możemy dostrzec, że

obraz dehumanizacji powiązany jest nierozerwalnie

z semantyką tanatologiczną. Obywatele z Pictures of

the City przypominają zombies, a samo miasta przy-

wodzi na myśl futurystyczne piekło („Zimny beton,

twarze wyryte w stali/Ostro wycięte szklane oczy pę-

kają i się łuszczą/Słup jasnego światła wylewa się na

zewnątrz i piszczy/Czerwony, biały, zielony, biały, koło

neonu/[...] Betonowe marzenie, skóra martwą powło-

ką/Zagubiona dusza zgubiła drogę, zagubiła się w

piekle14”). Jest to więc śmierć, ale nie fizyczna, lecz

śmierć człowieczeństwa — ludzie zmieniają się w ro-

boty, uwięzione w betonowym piekle, które sami sobie

stworzyli.

Jako że większość przedstawicieli czołowych

zespołów progrockowych jest ateistami lub ich stosu-

nek do religii i wiary jest dość swobodny, śmierć rza-

dziej pojawia się w konotacjach religijnych i jej opis

ogranicza się do samego momentu umierania, opisy

rzeczywistości pozagrobowej są rzadsze. Najciekaw-

szym wyjątkiem od tej reguły jest obraz życia poza-

grobowego, przedstawiony przez Jethro Tull w 40 mi-

nutowym utworze A Passion Play, będącym swoistym

14 „Concrete cold face cased in steel/Stark sharp glass-ey-ed crack and peel/Bright light scream beam brake and squeal Red white green white neon wheel./[...]Concrete dream flesh broken shell/Lost soul lost trace lost in hell.”

Page 107: Mole 2/2013 (2)

Olaf Pajączkowski

107

pastiszem pasyjnych widowisk i trawestacją Boskiej

komedii Dantego. Jest to obraz iście szalony. Bohater

Passion Play, Ronnie Pilgrim, najpierw przygląda się

swemu pogrzebowi jako duch, następnie zostaje za-

prowadzony przez anioły na mroźne pustko-

wia, będące w istocie czyśćcem. Tu trafia do

pokoju, gdzie na wideo ogląda sceny ze swo-

jego życia i musi bronić swych ziemskich de-

cyzji i wyborów przed ławą przysięgłych. W

tym miejscu zespół przestaje snuć historię

Ronniego, by  w komediowym interludium

opowiedzieć o podróży antropomorficznych

zwierząt pod wodzą zająca, który zgubił

swoje okulary. Ostatecznie Pilgrim zostaje

wpuszczony do Raju, tutaj jednak nie po-

trafi znaleźć sobie miejsca. Wszystkie dusze lamen-

tują, wspominając poprzednią egzystencję na ziemi

— wszyscy są ogarnięci obsesją życia i na okrągło

opowiadają o tym, co robili, gdy jeszcze posiadali cia-

ła. Pilgrim, znudzony jękami współtowarzyszy, prosi

o przeniesienie do piekła. Tutaj jednak jest jeszcze

gorzej. Lucyfer (nazwany przez zespół pieszczotli-

wie „Lucy”) pragnie wszystko kontrolować i Pilgrim,

przerażony perspektywą utraty autonomii, ucieka z

piekła („Uciekam przed mroźnym Lucyferem! Och,

wredny z niego gość!”). W końcu bohater zdaje so-

bie sprawę z tego, że nie ma dla niego miejsca ani w

Jako że większość przedstawicieli czołowych zespołów progrockowych jest ateistami lub ich stosunek do

religii i wiary jest dość swobodny, śmierć rzadziej pojawia się w konotacjach religijnych i jej opis

ogranicza się do samego momentu umierania, opisy rzeczywistości poza-

grobowej są rzadsze

Page 108: Mole 2/2013 (2)

artykuł

108

Niebie ani w Piekle, nie jest bowiem ani zły, ani dobry

— nie należy do żadnego ze światów. Z pomocą przy-

chodzi mu jednak Magus Padre, który pomaga wydo-

stać się z zaświatów i zmartwychwstać. Można tu za-

uważyć nie tylko dość prześmiewcze przedstawienie

życia pozagrobowego i paralelę pomiędzy wędrówką

po zaświatach Chrystusa i Ronniego Pilgrima. ale tak-

że strategię oswajania śmierci właśnie przez śmiech.

Poruszanie tematyki śmierci w utworach pro-

grockowych jest więc wynikiem niepokojów przedsta-

wicieli ówczesnych społeczeństw; wynikiem strachu

pokolenia lat 40 przed powtórką II Wojny Światowej,

strachu ludzi żyjących w latach 50. i 60. przed woj-

ną atomową, wynikiem zagubienia młodszych po-

koleń w zastanej rzeczywistości. W przypadku Pink

Floyd umieranie jest nie tylko tematem piosenek,

ale wręcz inspiracją, siłą napędową twórczości; wła-

śnie w śmierci członka rodziny jednego z muzyków

należy dopatrywać się nihilizmu wielu ich piosenek.

Śmierć jest też pewnego rodzaju narzędziem używa-

nym przez artystów — jest przedstawiana jako kara,

której widmo ma uświadomić słuchaczom, w jakiej

kondycji znajduje się współczesne społeczeństwo i jak

niewiele dano nam czasu, którego po prostu nie może-

my zmarnować. I chociaż niektórzy — jak Jethro Tull

— próbują oswoić śmierć, wyśmiewając ją, to jednak

w większości przypadków jest ona wielka i przeraża-

jąca, wszechobecna, pojawia się nawet w światach

fantastycznych i zmyślonych, jest całkowitym kresem

bytu. Musimy więc zastanowić się, co w życiu jest naj-

ważniejsze i nie czynić z niego piekła — tak dla siebie,

jak i dla innych. Wszakże „życie to krótki, ciepły mo-

ment, a śmierć to długi, zimny odpoczynek”.

Page 109: Mole 2/2013 (2)

Olaf Pajączkowski

109

Utwory przywołane w niniejszym tekście

pochodzą z płyt:

1. Pink Floyd – A Saucerful of Secrets (1968)

2. King Crimson – In the Court of the Crimson King

(1969)

3. King Crimson – In The Wake of Poseidon (1970)

4. King Crimson – Lizard (1970)

5. Pink Floyd – Obsured by Clouds (1972)

6. Pink Floyd – The Dark Side of the Moon (1973)

7. Jethro Tull – A Passion Play (1973)

8. King Crimson – Red (1974)

9. Pink Floyd – The Wall (1979)

10. Pink Floyd – The Final Cut (1983)

11. Riverside – Out of Myself (2003)

12. Riverside – Second Life Syndrom (2005)

13. Riverside – Rapid Eye Movement (2007)

Bibliografia:

1. Blake Marc, Pink Floyd: Prędzej świnie zaczną

latać, Kraków 2012

2. Macan Edward, Progresywny urock, Toruń 2001.

3. Wilczyński Michał, Polski rock progresywny,

Sosnowiec 2008

Page 110: Mole 2/2013 (2)

artykuł

Rasa: człowiek; level: 25; klasa: bard czarcich dźwięków; charakter: chaotyczny dobry; specjalne umiejętności: łowca chwil i uniesień; największe zwycięstwo: zabijanie nudy i obłudy. Absolwent dziennikarstwa i komunikacji społecznej na UO, fotoreporter freelancer, prowadzący audycje Godzina Śmierci i Bez Słów w Radiu Emiter, wyróżniony na Medionaliach 2012 za reportaż Dziki Zachód. Fanatyk dobrej muzyki i koneser wybornych trunków

Jarosław Kiszka

Page 111: Mole 2/2013 (2)

Śmierć w tekstach zespołów metalowych. Temat ni-

szowy i do tej pory nie poruszany. Przynajmniej wyni-

ki w Google nie wskazują na nic konkretnego. Zada-

nie zatem tym trudniejsze, bo nie ma od kogo ukraść,

przepraszam: pożyczyć, choćby części pracy.

Jak brzmi metal, w tym przypadku brutalny?

Puśćmy kawałek na zachętę, bo być może ktoś nie

wie, a w żadnym komercyjnym radiu czy telewizji

tego nie usłyszy. [kawałek Cannibal Corpse — Dead

Human Collection]

Nie mogę krzyczeć, moje usta są zadrutowane Nie widzę, moje oczy są wypełnione krwią

Muszę umrzeć w czasie cierpienia będąc pionkiem męczącej kary Tracę wszystkie powody do życia Pieszczę tę bolesną śmierć By stać się częścią kolekcji trupów

Od razu uprzedzę pytania i odpowiem.

Tak — to była piosenka z tekstem.

Nie — wokalista nie wymiotował, a jest to

technika wokalna nazywana growlem.

Niestety taka forma ekspresji wywołuje u prze-

ciętnego słuchacza ignorancję i ironiczne skwitowa-

nie — co to za darcie… a zdecydowana większość lu-

dzi odpowie, że jest to jeno pseudo-twórczy bełkot,

„Death Shall March” Śmierć w tekstach zespołów metalowych

Jarosław Kiszka

111

Page 112: Mole 2/2013 (2)
Page 113: Mole 2/2013 (2)

Jarosław Kiszka

113

w którym co jakiś czas pojawiają się zrozumiałe

słowa. Owszem, np.: „zabij ojca”, „krew”, „zło”,

„szatan” i coś o jedzeniu kotów.

Nasze społeczeństwo ma spory dystans do

subkultury metalowej i za nic nie chce jej zrozu-

mieć i zmienić swego błędnego stanowiska. Trzy-

ma się utartych, podłych stereotypów. Muzyka

jest wściekłym warczeniem, pozbawionym sensu.

Ludzie słuchający takich dźwięków to: urodzeni

mordercy, kotożercy, sataniści, dewianci i psycho-

paci, którzy całe dnie i noce spędzają obmyślając

nowy sposób na wybicie ludzkiej rasy.

Jednak ciężkie granie to także forma eks-

presji, tak jak muzyka techno, taneczna, pop czy

disco polo. Z tą różnicą, że bardziej wymaga, za-

równo od strony słuchacza jak i twórcy. Niestety

tam, gdzie przychodzi samodzielnie myśleć i sens

nie jest podany na tacy, wielu często odpuszcza.

Śmierć spotykamy regularnie. Spowsze-

Page 114: Mole 2/2013 (2)

dniała. Przy śniadaniu byle telewizja serwuje newsa

o  kilku ofiarach pijanego kierowcy, radio przy obie-

dzie informuje o mrożonych dzieciach, a na kolację

portale internetowe prześcigają się ilością maka-

brycznych zdjęć z miejsca zamachu terrorystycznego.

Stare dziennikarskie porzekadło mówi „nic tak nie

ożywi gazety, jak trup na pierwszej stronie”.

Tymczasem wróćmy do głównego tematu —

teksty zespołów metalowych. To nie jest wyłącznie

rzecz o czarnej mszy i koncepcji mordu, lecz przede

wszystkim różnego rodzaju prawdy życiowe, osobiste

przemyślenia inspirowane codziennymi wydarzenia-

mi, okultyzm, ezoteryka, deprawacje społeczne, reli-

gie, filozofie, historia, a nawet literatura.

Kapitalnym przykładem mariażu muzyki me-

talowej z tą ostatnią dziedziną jest twórczość Budze-

go i Trupiej Czaszki. Kompakt Uwagi Józefa Baki jest

oparty na tekstach księdza Józefa Baki, powstałych

w XVIII wieku. Głównymi tematami poezji tego kon-

artykuł

114

Page 115: Mole 2/2013 (2)

Jarosław Kiszka

115

trowersyjnego jezuity są śmierć, rozkład i przemija-

nie. Przez wiele lat jego twórczość była uważana za

grafomaństwo i dopiero w ostatnich latach doceniono

"groteskę i śmiałe obrazowanie" w jego wierszach.

Spośród 15 utworów na płycie, będącej bezkompro-

misowym, hardcorowym traktatem o grzechu i śmier-

ci, najlepiej koncept ten realizuje druga piosenka —

Śmierć.

Przez świat sławny mój Polaku,Dla wolności jedynakuPo tobie! Bo w grobieNiewola, niedola.Śmierć, śmierć, śmierć!

Śmierć papuga lada jakaUczy gadać twego ptakaTu ślisko, grób bliskoGnij nisko, orlisko.Śmierć, śmierć, śmierć!

Ej Polaku, orli ptakuNie ulecisz na rumaku.Śmierć sidłem, wędzidłemUchodzi, dogodzi.Śmierć, śmierć, śmierć!

Page 116: Mole 2/2013 (2)

artykuł

116

Czy ty orzeł, czy ty kawkaWkrótce zdłabi kaszel, czkawka.Śmierć szyję zaszyje,Zawali, obali.Śmierć, śmierć, śmierć!

Trzy wieki różnicy a tekst szokująco nie archa-

iczny i aktualny.

W muzyce metalo-

wej wyodrębnił się gatu-

nek, który ze śmiercią ma

najwięcej wspólnego. De-

ath metal. W dosłownym

znaczeniu metal śmierci,

powstał na początku lat 80.

XX wieku. Za twórcę termi-

nu powszechnie uznawa-

ny jest  Jeff Becerra, autor

utworu o tym samym tytu-

le z albumu Seven Churches grupy Possessed z 1985

roku. Czym się charakteryzuje ten gatunek, jak po-

wstawał i jakie ma podgatunki — to temat na dłuż-

szą prelekcję. Ciekawie, rzetelnie i głęboko analizuje

owo zagadnienie Adrian Mudrian w książce Wybie-

rając Śmierć. Niewiarygodna historia Death Metalu

i Grindcore’a. Polecam zainteresowanym.

Ile jest zespołów

metalowych parających

się dźwiękami martwymi?

Wstępne, ostrożne szacun-

ki mówią o 32 tysiącach ka-

pel. Spośród wszystkich do

pierwszej ligi zaliczyłbym:

Morbid Angel, Napalm De-

ath, Entombed, Carcass,

Suffocation, Autopsy, De-

icide, Brutal Truth, Immo-

lation, Incantation.

W bazie danych strony Metal Archives jest za-

rejestrowanych 828 kapel mających w swej nazwie

Tu ślisko, grób bliskoGnij nisko, orlisko

śmierć!śmierć!śmierć!

Page 117: Mole 2/2013 (2)

Jarosław Kiszka

117

słowo „śmierć”. Pewien zespól jest szczególnie warty

uwagi — Death, amerykańska grupa muzyczna, jeden

z prekursorów metalu śmierci. Powstali w 1983 roku

z inicjatywy gitarzysty i wokalisty Chucka Schuldi-

nera. Niestety, już świętej pamięci, gdyż przegrał on

walkę z guzem mózgu. Po heroicznej zbiórce fanów

na operację, zmarł 13 grudnia 2001 roku na zapale-

nie płuc, tym samym pieczętując koniec działalności

grupy.

Przetrwały jednak kompozycje, tworzące nowy

rozdział w historii muzyki. Z płyty na płytę słychać

coraz większą dojrzałość tekstów, jak i dźwięków,

niemal w całości autorstwa Schuldinera. Który utwór

wybrać? Twardy orzech do zgryzienia. Pójdę więc

kluczem ilości wyświetleń na popularnej stronie z fil-

mikami. Rok 1988, płyta Leprosy i fragment tytuło-

wej piosenki.

Co miał na myśli autor? Skorzystam z tłuma-

czenia:

Trąd

Niewiarygodnie zdeformowane ciała Wyrzuceni ze swojego zaniepokojonego społeczeństwa  Ciało wykrzywia się z dnia na dzień Wybryk mrocznego świata — tak ludzie mówią Ich życia rozkładają się przed ich oczami Nie ma nadziei na wyzdrowienie Żyją wśród własnego gatunku Życiem, które jest tak ponure Najpierw ramię a następnie nogę Wyniszczenie ogarnia Gniją podczas oddychania — śmierć nadchodzi powoli

Śmierć szyję zaszyje,Zawali, obali.śmierć!śmierć! śmierć!

Page 118: Mole 2/2013 (2)

artykuł

118

Tych kilka wersów w pełni oddaje cierpienie

i samotność człowieka dotkniętego tą zakaźną choro-

bą skóry i nerwów. Obnaża także bezduszną reakcję

otoczenia na jego boleści. Trąd może być tu postrze-

gany również jako jakakolwiek bądź odmienność od

przyjętych norm. Inność nie jest akceptowana, a jed-

nostka jest skazana na udrękę odrzucenia.

Przenieśmy się na polską scenę metalową. Ta,

obok amerykańskiej i szwedzkiej, jest uznawana za

jedną z najlepszych na świecie. Takie nazwy jak Va-

der, Behemoth, Decapitated czy Antigama są znane

w każdym zakątku ziemi, a i ich płyty sprzedawane

w setkach tysięcy egzemplarzy.

Na początek fragment utworu, który był iskrą

zapalną, dzięki której wziąłem udział w tej konferen-

cji. Masachist — Womb.

Łono

Wolą naszego życiaJest dążenie ku śmierci

Zabierzesz nas — zabierzesz nas stądZabierzesz nas Zabierzesz nas — zabierzesz nas stąd

Prosto i z sensem. Gorzka prawda o której wie-

lu już zapomniało, płynąc z nurtem konsumpcjonizmu

i uciech doczesnych.

Dz ięk i za bó l ,dz i ęk i za t rąd ,dz ięk i za wszyi w ie lk i ga rb !

Dz ięk i za

śmierć!

Page 119: Mole 2/2013 (2)

Jarosław Kiszka

119

Twórczości kolejnego zespołu także nie moż-

na lekceważyć i pomijać. Katowicki KAT z Romanem

Kostrzewskim na czele ma jedne z najlepszych i da-

jących do myślenia tekstów na polskiej scenie. Frag-

ment Odi Profanum Vulgus z płyty Róże miłości naj-

chętniej przyjmują się na grobach bluźnierczo odnosi

się do darów płynących od tak dobrego stwórcy.

Dzięki za ból, dzięki za trąd, dzięki za wszy i wielki garb, Dzięki za śmierć!

Wykrzykuje w ostatnim wersie Kostrzewski.

Czy tak powinno być? Winniśmy za nią dziękować czy

przeklinać? A może to sposób oswojenia się człowie-

ka z tym aspektem życia.

Słowem podsumowania. Śmierć w tekstach ze-

społów metalowych przyjmuje różne oblicza. Przed-

stawienie wszystkich w tak krótkim czasie jest nie-

możliwe, a ilu badaczy, tyle teorii. Kompleksowa

analiza zagadnienia wymagałaby co najmniej elabo-

ratu. Faktem jest, że death metal jest stylem w mu-

zyce bezustannie się rozwijającym, szczególnie jeśli

idzie o teksty traktujące o bieżących wydarzeniach.

Autorzy metalowi reagują natychmiast na

aspekty codzienności.

Śmierć jest niezbywalnym elementem ludzkiej

egzystencji, jeszcze daleka droga do długowieczno-

ści. I zapewne sposoby jej obrazowania będą się wie-

lokrotnie zmieniać. Jednak co nam do tego, bo po-

wiedzmy sobie szczerze — kto chce żyć wiecznie?

Page 120: Mole 2/2013 (2)

okiem wstecz

120

Podstawowe informacje Zespół: Budzy i Trupia Czaszka Album: Uwagi Józefa Baki Rok: 2004 Gatunek: Punk/metal Lista utworów (wszystkie teksty napisane przez księdza Józefa Bakę, muzyka autorstwa Trupiej Czaszki):

1. Żaby i węże2. Śmierć3. Źle żyjesz4. Zły pies5. Polski groch6. Larum7. Łopata8. Fiut9. Stul ogona10. Uwagi

11. Fryc12. Boginie13. Boskie rany14. Terminy15. Wstań

Wystąpili: Tomasz Budzyńskiego — wokal, bas Dariusz „Popkorn” Popowicz — gitary Maciej „Ślepy” Głuchowski — perkusja

Wytwórnia: Fronda

Budzy i Trupia Czaska

Page 121: Mole 2/2013 (2)

W tym odcinku recenzja płyty idealnie pasu-

jącej do tematyki tego numeru MOLI. Nawet nazwa

grupy — Trupia Czaszka — pasuje jak ulał, chociaż

w połączeniu z czerepem, szczerzącym się do słu-

chacza z okładki, mylnie konotować może klimaty

ala Morskie opowieści (Jolly Roger). Od razu trzeba

zwrócić uwagę na nazwiska Józefa Baki i Tomasza

Budzyńskiego, które to z marynistyką nie mają wie-

le wspólnego. O ile pierwsze raczej niewiele powie

przeciętnemu zjadaczowi chleba, o tyle drugie znane

jest chyba wszystkim fanom polskiego rocka i od razu

przywodzi na myśl gitarowe dźwięki zespołu Armia.

Skojarzenie jak najbardziej prawidłowe, aczkolwiek

aby jak najlepiej wyobrazić sobie, jak brzmi Trupia

Czaszka, należy przywołać pierwszy słynny projekt,

w  którym uczestniczy Budzy, mianowicie Siekierę

(no, ewentualnie debiutancką płytę Armii). O, i wła-

śnie do takiego ostrego, surowego gitarowego łojenia

wraca na tym krążku Budzyński, rzec można — do ko-

rzeni.

Do korzeni, czyli do ściany dźwięku z soczysty-

mi, metalowymi riffami gitarowymi (polecam Polski

groch), pulsującym basem, szybką perką i punkowym

wokalem, który często ociera się o melorecytacje.

Nie ma tu miejsca na zwolnienie tempa czy złagodze-

nie stylistyki — na tej płycie rządzi moc i czad, bez

półśrodków. Kawałki podporządkowane są punko-

wym zasadom kompozycji — szybkie, zwarte i pozba-

wione wszelkich ozdobników (choć np. w Źle żyjesz

pojawia się ciekawa, „nawiedzona” partia gitary, a w

Złym psie i Larum intrygująca solówka) czy dłużyzn.

Płyta przewala się przez głośniki odtwarzacza niczym

stalowy taran i nie ma możliwości, by puszczona póź-

nym wieczorem ukołysała słuchacza do snu. Może —

jakby zauważył Wujek D. — brakuje tu trochę melo-

dii, ale ekspresja wszystko wynagradza.

I na tym można by zakończyć recenzję — moc-

na, szybka płyta, nadaje się do słuchania przy bie-

Olaf Pajączkowski

121

Page 122: Mole 2/2013 (2)

okiem wstecz

122

ganiu — ale nie można nie wspomnieć o warstwie

tekstowej. W tym przypadku zespół zrezygnował z na-

pisania własnych słów, a zamiast tego sięgnął po XVIII

wieczne teksty jezuity Józefa Baki. I chociaż łączenie

współczesnej muzyki z tekstami powstałymi kilka wie-

ków temu na pierwszym rzut oka może wydawać się

nieco dziwnym pomy-

słem, to jednak efekt

jest zdumiewający. O

dziwo, chociaż poezje

duchownego powsta-

ły ponad trzysta lat

temu, to jednak do-

skonale wpasowują się

w punkową stylistykę albumu (czyżby więc Baka był

pierwszym punkiem?), a — co niepokojące — poza

nieco archaicznym językiem, niewiele straciły ze swej

aktualności (np. „Fiut” — „Świat skorupa liczykrupa/

Skąpo daje, hojnie łaje”, „Żaby i węże” — „Mości księ-

że, pieścidełko/Proszę zgadnąć, gdzie pudełko/Zam-

czyste, sklepiste/Co księży mitręży?/Mój duchowny,

dość wymowny/Lecz na stronie, nie w ambonie./On ci-

cho: grzech licho/Nam robi, nie zdobi./Bożych darów

nie z pucharów/Ampułeczką, nie lampeczką/Używaj,

przebywaj,/By nad stan nie był dzban.[...] Zła nowi-

na, mości księże:/Nas

czekają żaby, węże”

czy „Źle żyjesz”).

Baka krytykuje wprost

wszystko, co uznaje za

godne potępienia i nie

przebiera w słowach,

co w połączeniu z cięż-

ką muzyką Trupiej Czaszki daje naprawdę agresyw-

ny przekaz, jakkolwiek nieco złagodzony skocznym

rytmem i prostymi rymami, które nadają lirykom żar-

tobliwego charakteru. Co więcej, obecne w tekstach

duchownego motywy tanatologiczne dodają całości

na tej płycie rządzi moc i czad, bez półśrodków

Page 123: Mole 2/2013 (2)

Olaf Pajączkowski

123

mroku, którego nie powstydziłby się niejeden współ-

czesny twórca black czy death metalu i są niestety

kolejną kwestią, która się nie zmieniła przez wszyst-

kie te lata (bo przecież śmierć zawsze będzie nam

towarzyszyć). I chociaż groteskowe ujęcie tematu nie

pozwala słuchaczowi popaść w depresję, to jednak

całość traktuje o bardzo „ciężkich” tematach — jest

to gorzka rozprawa o ludzkiej chciwości, kruchości

życia, przemijalności etc.

Tak więc Budzemu i ekipie należą się brawa za

odkurzenie zapomnianej już poezji i tchnięcie w nią

nowego ducha — genialny pomysł. Ciekawe, czy za

przykładem Czaszki pójdą inni artyści i niedługo za-

prezentują nam doom metalową wersję trenów Ko-

chanowskiego (chciałbym to usłyszeć!)?

Trupia Czaszka to kawał dobrej muzyki, jed-

nakże użycie tekstów powstałych trzy wieki temu

podnosi jakość całości. Pokazuje nam to dobitnie, że

chociaż świat idzie do przodu i czasy się zmieniają,

to jednak umysł ludzki ciągle pozostaje mniej więcej

taki sam, jak na początku naszych dziejów. Czy cie-

szyć się z tego, czy płakać, nie wiadomo, w każdym

razie wiemy, że nasi przodkowie wcale tak bardzo się

od nas nie różnili, jakby mogło się na pierwszy rzut

oka wydawać. No i muzyka jest bardzo dobra, choć

może ciut monotonna, ale taki urok tego gatunku. Po-

lecam.

Ocena 4.5/5

PS. Specjalne podziękowania należą się Jaro-

sławowi za zainspirowanie mnie do napisania tej re-

cenzji.

Page 124: Mole 2/2013 (2)

analizy, interpreracje...

Bartosz Łącki (ur. 1988) – życie swe pędzi w Opolu

Bartosz Łącki

124

Page 125: Mole 2/2013 (2)

Alcohol is in my veins Tears fall as I think of you.The true memory you left me withis a key to the wine of melancholy.

(Alkohol w moich żyłach tętniWyciska łzy, jak myślę o tobiePrawdziwe wspomnienie, któreś zostawiła miJako klucz do wina melancholii)

I drown myself in the deepest of sorrows-As you Burned on that stake they burntmy soul as well.Your pure feelings, your flaming hate;it was not enough!

Blackmetal-love songs (I)analizy, interpretacje, bełkot

Bartosz Łącki

125

Page 126: Mole 2/2013 (2)

analizy, interpreracje...

126

(Zatapiam swoje najgłębsze smutkiJak spłonęłaś na tym stosie, tak terazSpalają moją duszęTwoja czysta namiętność, rozogniona nienawiść.To było za mało!)

Natassja, my beloved satanic witch,The power in your eyes and yourself.Worked for the noble in man.Pass the bottle, pass the knife,Pass me your unholy crafts.

(Nataszo, moja ukochana diablico,Moc twych oczu, i tyś samaUczyniła mężczyznę wzniosłym.Przekaż mi flakon, nóż,Wreszcie: swą biegłość w grzeszności)

I shall never forget you, the bestof all there is, I lick your cold lips,I embrace your coffn as I sigh in woe.You never kissed the priest, you neverDrank the blood of Jesus. Weird, they say well, turn it upside down like you did,and they kill, kill, and they take you away!

(Miałżebym cię zapomnieć, wszystko to,co najlepsze? — Liżę przeto twe chłodne wargi,obejmuję twoją trumnę, trawiąc żałośćNigdyś nie ucałowała księdza, nigdy teżnie piłaś bożej krwi. Dobrze więc —rzekli fatalnie — odwróć go tak, jako zwykłaś robići wtedy zabili, zabili, przeganiajac precz!)

Now, centuries later, I do yours and my sign.You live in me, like you moved in with my soul.Your resurrection is the spirit of you Installed in me. So now, your thoughtsand your pains are my wine; and Natassja:I'll get these goddam angels drunk.

(Teraz, wieki później, odtwarzam twój gest.Ty jesteś we mnie, jakbyś wtargnęła w moją duszę.Zmartwychwstałaś, zamieszkującwe mnie. Teraz więc twoje myślioraz męki są moim winem; i , Nataszo,ja, naprany, dorwę tych cholerników!)

Przychodzę dzisiaj z nowym cyklem. Będą to

rozmyślania nad piosenkami. Mam zamiar rozpocząć

je serią o wyznaniach (czy też raczej: wyzwaniach)

miłosnych, które miały to szczęście zaistnieć w muzy-

ce blackmetalowej.

— Chyba będzie to miłość do Diabła — powiesz

drwiąco. I nie do końca chybiasz ze swoją kpinką. Tyle

że obiektem westchnień (no, powiedzmy) okazuje się

być raczej Diablica. Można by ryzykownie powiedzieć,

że Beatrycze w krzywym zwierciadle, wybranka ma-

drygalistów — lecz na odwyrtkę. Lub też inaczej —

Page 127: Mole 2/2013 (2)

Bartosz Łącki

127

Beatrycze nocną porą, kiedy już nie musi dalej nicze-

go udawać.

I nie powiem, że-

bym przebierał w utwo-

rach blackmetalowych

o tematyce miłosnej.

Stąd problemu z se-

lekcją nie mam żadne-

go. Biorę wszystko, jak

leci. Dlatego też niniej-

sza seria zamknie się na kilku „pieśniach”. Chyba że

w międzyczasie natrafię na coś, czego dotąd nie zna-

łem.

Ale też z drugiej strony — jeśli owe teksty oscy-

lują wokół szeroko pojętej nienawiści — to już pozo-

stał tylko krok do miłości. Czyli jej bliźniaczej siostry.

Mówię wtedy o delikatnej zmianie kąta mojego spoj-

rzenia. Czy też o chwili zastanowienia się.

Zatem do dzieła.

Niech na pierwszy ogień powędrują słowa utwo-

ru Natassja in eternal sleep grupy Darkthrone. Tytuł

ów przekładam na Śnią-

cą wieczny sen Nataszę.

Wspomnę, że musiałem

znaleźć zapisane gdzieś

słowa owej „piosenki”. Bo

słuchając, wyłapałem je-

dynie imię kobiece — „Na-

tasza”. Skądinąd — ładne.

No i jeszcze okrzyk rozpaczny — „To było za

mało”. Intuicja mi podpowiadała — „Słuchaj, oto masz

deklarację miłosną blackmetalowca, na dodatek Nor-

wega. Zwróć na nią uwagę. To jest rzadkość”.

Gdy sięgnąłem po tekst — moje przeczucie oka-

zało się trafne.

Przy czym — jest to pijacki hymn do martwej

od stuleci wiedźmy. Tutaj uwaga: „satanic witch” tłu-

maczę swobodnie jako „diablicę”. W podobny bowiem

Natasza najprawdopodobniej sprofanowała krzyż, sytuując go do góry nogami. I na dobitkę — ani razu nie przystąpiła do Komunii Świętej

Page 128: Mole 2/2013 (2)

analizy, interpreracje...

128

sposób, myślę, Baudelaire zwracał się do swych, zazwy-

czaj ciemnoskórych, kochanek. I nie bez kozery jego tu

przywołuję. Przecież nikt inny, jak właśnie on pierwszy

zaczął pisać teksty prawdziwie

blackmetalowe. Ale o nim będzie

jeszcze później.

Tymczasem powracam do

Nataszy. Jej cierpliwość prze-

cież musi się kiedyś wyczerpać.

Otóż mam silne wrażenie,

że przytoczone na początku sło-

wa „wyśpiewuje” pijany wyrostek.

Miewa on pierwsze kontakty z al-

koholem. Który to rozognia jego

słabą głowę i niedoświadczone

jeszcze serce. Pierwsze upijanie

się ma konkretną wagę.

Znajduje się on w posępnej euforii. Wzbiera w nim roz-

pacz. Znajduje ona, zresztą tylko po części, ujście w pieśni.

Dwie pierwsze strofy zostały ułożone w oparach

wina. Ono raptem uderzyło do głowy, potęgując uczu-

cie tak silnie, że on go już dłużej nie tłamsi w sobie.

Dowiaduję się też, że ową

„wybrankę” spotkał zwyczajny

dla kobiet jej profesji los. Stra-

wił ją ogień przebłagalny.

Ponadto ona jest dla niego

nauczycielką, nawet więcej, mi-

strzynią. Jest takim pedagogiem

na opak. Bo przyucza do grze-

chu. On sam ją odnalazł i teraz

zwraca się z prośbą płomienną.

Chce przeto, by „przekazała mu

swą biegłość w grzeszności”.

A jej dziełem nie były jakieś tam

drobne przewinienia, grzeszki,

jak: złodziejstwo, cudzołóstwo czy morderstwo. Jak

słyszę — Natasza najprawdopodobniej sprofanowała

Dowiaduję się też, że ową „wybrankę” spotkał zwyczajny dla kobiet jej profesji los.

Strawił ją ogień przebłagalny.

Page 129: Mole 2/2013 (2)

Bartosz Łącki

129

krzyż, sytuując go do góry nogami. I na dobitkę — ani

razu nie przystąpiła do Komunii Świętej.

Wcześniej wspomniałem o rozpaczy. Wynika

ona z pewnej niemożności. W tym wypadku może to

być brak sposobności ku spełnieniu żądzy natury ero-

tycznej. Natasza wszakże jest martwa od bez mała kil-

ku stuleci. Ale to jeszcze nie jest największa przeszko-

da. Natasza jest wiedźmą czy — jak wolę — diablicą.

Niepodobna taką zaspokoić. Kontakt z nią przyniósł-

by, jak się domyślam, upokorzenie, zwątpienie w swe

(niebyłe)moce. Dlatego słyszę — „It was not enough”.

Czyli — to było niewystarczające.

Baudelaire by powiedział — sed non satiata.

Utwór o tymże tytule ów poeta kończy bezsilnie: „jam

nie Styks/ by cię objąć dziewięćkroć ramieniem”. Co

jest niezłym eufemizmem, przykrywającym oczywistą

impotencję.

Natomiast tekst pieśni zamykają wygraża-

nia — już naprawdę „gotowego” — młodego pijani-

cy. Wzniosłe zapewnienia, wyznania kończą się, jak

uważam, pustym, trochę sentymentalnym, pijackim

gestem. Podmiot liryczny potrząsa pięścią, zapowia-

dając akt zemsty.

A ja pozwalam sobie dopowiedzieć — że za-

raz potem wpada do jakiegoś rowu i — utraciwszy

uprzednio świadomość — wyczekuje brzasku i powol-

nego trzeźwienia.

Page 130: Mole 2/2013 (2)

nostalgiczny Koper

Grzegorz Koprowski (ur. 1988) – mieszkaniec Opola, miłośnik dobrej muzyki, dobrego filmu i mocnej kawy, przy której lubi sobie zapalić papieroska

Grzegorz Koprowski

130

Page 131: Mole 2/2013 (2)

Ludzką pamięć można porównać do domina. Przy-

kład: idziesz sobie spokojnie ulicą, gdy nagle Twój

nos staje się celem ataku znanego tobie zapachu, od-

ruchowo rozglądasz się dookoła, jednak nie potrafisz

zlokalizować źródła tej woni. Sytuacja ta zainicjowała

upadek pierwszego klocka domina, a ten, upadając,

strącił drugi, a tamten trzeci i czwarty. A w każdym

klocku kryją się wspomnienia, emocje, inne wrażenia

zmysłowe. Chwila refleksji, zadumy nad minionym

czasem, wciągasz jeszcze raz mocno ten zapach, by

sobie dokładnie przypomnieć, co wiązało się z tą pod-

nietą zmysłową. Kojarzysz tę nutę z dwiema osoba-

mi. Pierwsza z nich to koleżanka z ogólniaka. Widzisz

siebie na palarni, jak razem z nią popalacie Davidof-

fy (och, jak te papierosy wtedy dobrze smakowały!).

Druga osoba to matka, wiążesz z nią takie rzeczy jak:

obiady niedzielne, śniadania, lekturę baśni do podusz-

ki. Po chwili jednak kobieta, która używa tych per-

fum odchodzi; zapach także. Twoja wizja przeszłości

pierzcha, i wracasz do rzeczywistości. Jeszcze jeden

przykład. Spacerujesz po dawno nieodwiedzanym

mieście, z którym konotujesz przyjemne wspomnie-

nia. Chodzisz i widzisz te same ulice, budynki, skle-

py, w dwóch wymiarach. Pierwszy — to stan obecny;

Moje nostalgiczne piosenki

Grzegorz Koprowski

131

Page 132: Mole 2/2013 (2)

nostalgiczny Koper

132

w drugim widzisz siebie jak ileś lat temu byłeś tam,

może z miłą Twemu sercu osobą. W krainie wyobraźni

chodzisz z Tą osobą po sklepach, restauracjach, śmie-

jecie się, palicie papierosy. Oczywiście nie każde tego

typu wspomnienie wywołane wrażeniem zmysłowym

musi być pozytywne, bo czasem wywołuje w nas smu-

tek za rzeczami, które już nie wrócą.

Jeżeli chodzi o mnie, moja pamięć mocno zako-

twiczyła się w obszarze mózgu, który służy za odbie-

ranie muzyki. I o tym chciałbym napisać.

W gimnazjum należałem do gazetki szkolnej, pi-

sałem tam felietoniki muzyczne, z których wszyscy się

śmiali, ale mimo to z perspektywy czasu jestem kon-

tent z tego, co wtedy „stworzyłem”. Jeden ze swoich

felietonów poświęciłem Mobiemu. I to jest pierwszy

artysta i pierwsza moja Nostalgiczna piosenka. Jest to

utwór Sunday (The Day Before My Birthday). Słucha-

jąc tego amerykańskiego jarosza, przypominam sobie

jak z przyjacielem jeździłem się kąpać na pobliskie sta-

wy. Jest lato. Wracam samochodem do domu; jest bar-

dzo ciepło, słonecznie, niebo jest krystaliczne czyste.

Jestem zmęczony po całym dniu spędzonym nad wodą,

ale nim dojadę, chcę jeszcze raz usłyszeć ten jeden ka-

wałek, ale to nie ten, o którym wcześniej wspomnia-

łem, tylko Jam for the ladies. Kolejne wspomnienie,

tym razem bardziej refleksyjne. Z czasów gimnazjal-

nych, leżę sobie na łóżku, za oknem pada śnieg, mróz,

zimno. Wówczas zazwyczaj czytałem książkę, i słucha-

łem płyty Mobiego. Gdy dochodziłem do utworu numer

11, brałem pilot do ręki, i jak piosenka się kończyła,

włączałem ją od nowa. Smutna, refleksyjna, ale dzięki

ciepłej barwie wokalistki, jest taka…. mhm… nie wiem,

chyba „optymistyczna”. Snułem sobie wtedy swoje

młodzieńcze filozofie o życiu. Słuchając tego utworu

w te mroźne noce, zacząłem bać się śmierci, oraz tej

„przeklętej wieczności”. Pamiętam, iż wtedy poprosi-

łem Boga, by zamiast dawać mi życie wieczne po zgo-

nie, wyłączył moją świadomość, niby światło pstrycz-

Page 133: Mole 2/2013 (2)

Grzegorz Koprowski

133

kiem. Byłem wtedy przekonany, iż brak świadomości

jest lepszy niż nieskończoność. Te przemyślenia mają

nadal na mnie wpływ; nie lękam się już teraz tak bar-

dzo śmierci; ale wydaje mi się, iż ukształtowały one we

mnie stosunek do życia. Staram się patrzeć na wszyst-

ko z dystansu, cieszyć życiem, i nie przejmować mało

znaczącymi rzeczami.

Kolejny utwór: byłem wtedy w Niemczech,

a lat miałem czternaście lub piętnaście. U kuzyna na

komputerze poznawałem nieznaną mi dotąd muzykę.

Najpierw była Buena Vista Social Club. W trakcie po-

bytu we Freiburgu słucham praktycznie tylko jednego

utworu. Chan Chan. Nie miałem pojęcia o czym jest

tekst, ale to było tak piękne, takie proste, z ogromną

dawką emocji. Z czym mi się kojarzy, przede wszyst-

kim z pobytem u ciotki, z wakacjami, ze zwiedzaniem

Alzacji (piękna kraina!), Szwajcarii, czy wycieczką

do największego parku rozrywki w Europie — Euro-

pa Parku. Zanim wróciłem do domu, zgrałem sobie

na płytę to oraz jeszcze kilka innych rzeczy. W Opolu

często powracałem do tego kompaktu. Z czasem po-

znałem teksty, historię zespołu. A nawet obejrzałem

film na ich temat. I dzięki temu coraz bardziej ci sta-

rzy faceci mnie urzekali. Moja przygoda z nimi trwała

długo, teraz tylko od czasu do czasu ich słucham, ale

mimo to na zawsze ten zespół będzie mi się kojarzył

z wakacjami i ogromną karuzelą, której nazwa ulecia-

ła mi już z głowy.

Kolejną Nostalgiczną Piosenkę poznałem także

podczas pobytu w Niemczech. Był nią utwór Leo Leo

pochodzący ze składanki Cafe Del Mar vol. 4. O kom-

pozycji tej zapomniałem na długie lata. Przypomnia-

łem sobie, kiedy Youtube zaproponował mi do prze-

słuchania rzecz z dwunastej już edycji składki Cafe

Del Mar. Słuchając go, przypomniałem sobie o poby-

cie u ciotki, oraz o mojej Nostalgicznej Piosence. Dłu-

go szukałem — nie pamiętałem z jakiej była płyty — a

składanek z tej serii jest dość sporo. Po dość żmud-

Page 134: Mole 2/2013 (2)
Page 135: Mole 2/2013 (2)
Page 136: Mole 2/2013 (2)

nostalgiczny Koper

136

nym przeczesywaniu sieci wreszcie znalazłem, a kie-

dy mi się to udało, cieszyłem się jak małe dziecko. Za

każdym razem, gdy słyszę ten utwór przechodzą mnie

dreszcze. Staję się także nostalgiczny, i to bardzo. Tę-

sknię za czymś nieokreślonym, nie pojawiają się żad-

ne konkretne wspomnienia, tylko taka chęć, by cofnąć

czas i życie stało się ponownie beztroskie. Przy okazji

chciałbym wyróżnić kolejną ścieżkę z tej samej płyty:

Grillos — Paco Fernadez. Moje ulubione chilloutowe

utwory. Śliczne.

Nie wszystkie kompozycje, o których będę pi-

sał, poznałem bardzo dawno, jedna jest nowsza. Jest to

drugi koncert na fortepian Rachmaninoffa. Początek:

pianista odgrywa kilka cudownych mocnych akordów,

jeszcze parę, i po chwili orkiestra wchodzi z przytu-

pem. Dalej jest coraz to lepiej, pianista piękne współ-

gra z orkiestrą, mamy popisy kunsztu muzyka, który

z gracją baletmistrza tańczy palcami po klawiaturze

fortepianu, trochę marszu, spokojne przejścia smycz-

ków. Niestety, nie jestem znawcą muzyki klasycznej,

więc piszę, co słyszy laik. Utwór wywołuje ciarki na

plecach. No i za każdym razem gdy go słucham, koja-

rzy mi się z osobą, którą kocham.

Jest piątkowy czy sobotni wieczór, na parkiecie dużo osób, hałas, tłoczno, czuć zapach papierosów, potu oraz perfum. W żyłach krąży mi alkohol

Page 137: Mole 2/2013 (2)

Grzegorz Koprowski

137

Kolejna muzyczna wędrówka w czasie. Wham i

ich taneczny kawałek „Wake Me Up Before You Go-

Go” przenosi mnie do Wrocławia, a konkretnie do

klubu Liverpool. Jest piątkowy czy sobotni wieczór,

na parkiecie dużo osób, hałas, tłoczno, czuć zapach

papierosów, potu oraz perfum. W żyłach krąży mi al-

kohol. Ja zaś na swoich drewnianych nogach udaję,

że tańczę do rytmu. Nie pamiętam, ile razu tam by-

łem, ale chyba dość dużo. Za każdym razem następo-

wał podobny rytuał. Godzina 21-22 to czas przyjścia

do klubu. O tej porze było tam jeszcze mało osób, sia-

dało się do wolnego stolika, szło się po piwo, czy po

drinka. Piło się, gadało. Po pewnym czasie impreza

zaczynała się rozkręcać, wbijało się na scenę i szalało

w duecie, samemu lub razem z grupą przypadkowo

poznanych osób. Gdy się już nie miało sił na więcej

lub po prostu zamykali lokal, wracało się do domu.

Piękne wspomnienia wiążę z tym miejscem; czasy

studiów, pierwszej miłości, beztroski. Wtedy żyłem,

jakbym nie miał umrzeć, jakby to, co było wtedy, mia-

ło trwać cały czas. Byłem przekonany, że co tydzień

będę mógł tam przybyć, napić się piwka i bawić do

upadłego. Życie jednak zrewidowało moje plany. Nie-

dawno będąc we Wrocławiu, chciałem przez moment

odwiedzić ów lokal, jednak szybko zrezygnowałem,

bo to już nie jest moje miejsce, zresztą nie chciałem

burzyć Sali w moim Muzeum Wyobraźni, gdzie znaj-

duje się ten klub znad Odry.

Kończąc już, napiszę o mojej pierwszej Nostal-

gicznej Piosence. Wtedy, kiedy byłem mały i chodzi-

łem do podstawówki, słuchałem prawie wszystkiego,

czym zadowalała się moja Starsza Siostra. Najbar-

dziej utkwiły mi w pamięci zespoły: Korn, Offspring,

Kaliber 44, Slipknot. Były i inne kapele, które teraz

odkrywam na nowo, słuchając muzyki na Youtubie.

I jeszcze raz o czasach wczesnych. Okres,

o którym chcę napisać jest dość długi, ale ma wiele

wspólnych cech. Ciągnie się on od lat szkoły podsta-

Page 138: Mole 2/2013 (2)

nostalgiczny Koper

138

wowej aż po gimnazjum. Podzielę ten okres nie we-

dług lat, ale uporządkuję według innego kryterium,

którym jest nostalgia.

Wspomnę o Telewizji. Słuchałem wtedy często

MTV i VIVĘ (pamiętacie Celebrity Deathmach? Czy

muzykę z tamtych lat?). Pamiętam z tego okresu, że

nie lubiłem powolnych kawałków, wolałem muzykę

szybką, żywiołową, przy której można by potańczyć

. Dość dobrze pamiętam piosenkę Ironic, przy której

nieraz zaszalałem. Przypominam sobie, jak to w kół-

ku kręcę się po pokoju, i wariuję razem z wokalistką.

Jeszcze pamiętam zimne kafelki ze sklejki, jak się po

nich chodziło, krzywą podłogę, zapach mebli; czy woń

płynąca z kuchni. Taka domowa sielanka.

Jeszcze muzyka, której słuchałem dzięki kum-

plom i ich rekomendacjom. Jest to moje najpóźniej

powstałe źródło nostalgii. Zaistniało w gimnazjum.

Wtedy mój gust muzyczny się sporo zmienił. Wówczas

też poznałem takie zespoły jak Pink Floyd, Kult (przez

chwilę myślałem, że na początku istnienia zespołu był

inny wokalista, „bo się później wokaliście tak mocno

zmienił głos”). I jeszcze Björk – ale ją już nie kumpel

mi polecił, tylko nauczycielka polskiego. Pożyczyła mi

kilka płyt tej islandzkiej wokalistki: Debut, Hegeom-

no, Post. Zakochałem się w tej Islandce, w jej głosie,

jej muzyce, jej osobie. Byłem młody, mój umysł pra-

gnął innej, nowej muzyki. Ujściem dla tych dążeń była

Björk. Była symbolem tych zmian, szukania czegoś

mniej znanego, mniej popularnego, ale bardzo dobre-

go, innego, alternatywnego. Z Björk kojarzą mi się

inne zespoly, które wtedy odnajdywalem i słuchałem,

BVSC, Sigur Ros, The Knife, Mum, Pj Harvey i wiele

innych.

Powrócę jeszcze na chwilę do mojej Starszej Sio-

stry. Pamiętam, jak siedziałem u niej w pokoju, gdzie

słuchałem muzyki i czytałem książki. Były u niej kase-

ty, z czasem pojawił się też odtwarzacz CD i parę no-

Page 139: Mole 2/2013 (2)

Grzegorz Koprowski

139

wych płyt. Lubiłem zapach tego zakątka, nie do końca

umiem teraz określić tę nutę, ale coś mi po głowie ko-

łacze, że to może była woń dywanu, kadzidełka, per-

fum. Te zapachy wydobywane z historii, ciągną mnie

ku innym wspomnieniom. Do czytania baśni przed za-

śnięciem, słuchania płyt gramofonowych, dziecięcych

zabaw w domu i na podwórku. Ogromna gama obra-

zów, odczuć, emocji. Chciałbym opowiedzieć teraz o

jednym wydarzeniu, które pamiętam do dziś i nadal

wywołuje u mnie dziwne uczucie. Słuchałem muzyki.

Korn. Ich, o ile pamiętam, debiutancka płyta. Czyta-

łem książkę Świat Zofii. Teraz wydaje mi się banalna,

ale wtedy na młodym umyśle wywarła dość mocne

wrażenie. Kończyłem akurat lekturę, doszedłem do

momentu, w którym okazuje się że ZOFIA nie IST-

NIEJE. Jak to NIE MA JEJ, jak może istnieć tylko jako

FANTAZJA autora? Mnie też może NIE MA, nie IST-

NEIEJĘ, jestem NICZYM. Tym myślom towarzyszyły

mi dźwięki Korna. To była wybuchowa mieszanka dla

mojego umysłu. NIE ISTNIAŁA MOJA pamięć, moje

Ja, nie wiedziałem, kim jestem, jak się nazywam, co

ja tutaj robię. Wszedłem do ubikacji jako Grzegorz

Koprowski, wyszedłem jako Tabula Rasa, niezapisany

wspomnieniami, nie wiem jak, nie wiem, jakoś mi się

udało i wróciłem jako Grzegorz, tak tak tak tak, ja

się tak nazywam. Cieszyłem się, wracały wspomnie-

nia niby fale przypływu. Powróciłem.

Page 140: Mole 2/2013 (2)

artykuł

140

Najpierw zamyśliłem sobie, że w kilku oszczędnych

zdaniach napiszę o dziejach renesansowej Floren-

cji. Trochę o tym, o owym. Także nieco o stosunkach

z Rzymem.

Ukazawszy wszystko to, mógłbym następnie

swobodnie opowiedzieć historię opolskiego ratusza.

Którą to podbiłbym barwną anegdotą. Dobrze by to

wyglądało na tle italskim.

Jakkolwiek zrezygnowałem z podobnego planu.

I to pomimo przewidzianej zięzłości, klarowności —

zgodnego z prawem logiki — wywodu.

Bo też Czytelniku mógłbyś, i pewnie byś to zro-

bił, zarzucić mi jednakże pewne ciągoty ku pisaniu

w sposób zawiły. Jeślibyś coś dodał. To zapewne to, że

bajdurzę. Dlatego rezygnuję z takiego oto wstępu. Bo

obawiam się, że miałbyś rację.

Muszę więc inaczej.

No to zacznę od niemieckich literatów. Choć

również i innych będzie to dotyczyło. Być może także

tych z gatunku niepiśmiennych. Pewnie i rzeźbiarzy.

Idzie mi o nieutulony żal za stratą, zatem —

o odwieczną tęsknotę. Ona, całkiem prawdopodobne,

Ratusz opolski. Czyli dawni noweliści z Niemiec. Albo renesansowa Florencja

Page 141: Mole 2/2013 (2)

rosła wspólnie z człowiekiem już w łonie jego matki.

Sięga tedy czasów niepamiętnych. Strata, jak się wy-

daje, jest z kategorii tych poważnych — nie jakichś

tam błahostek, kiedy się mówi: „no trochę szkoda, ale

to nic”.

Postradany przeto został Raj. I siłą rzeczy roz-

krzewił się o Nim sen, śmiała kompensacja. W każ-

dym razie: doniosły majak o innej krainie, niżeli ta,

którą jest posępna, słynąca z ciemnych lasów Ger-

mania. Im bardziej na Północ, tym zimniej — i tym

trudniej o ekstazę. Ona jest w słońcu i winie.

Ad rem. Kiedy to zapoznałem się z antologią

dawnej noweli niemieckiej przed moimi oczami jakby

przemaszerował oddziałek niemieckich pisarzy, którzy

nie raz, nie dwa osadzali akcję swych utworów nigdzie

indziej, jak właśnie we Włoszech — najczęściej rene-

sansowych, okołorenesansowych, czy nawet pseudore-

nesansowych.

Tak, ażeby móc nadać swym bohaterom nieco

wdzięczniejsze imiona niż Ulf, Gotfryd. — Niechże więc

wesołego wędrowca przyozdobię mianem Antonia.

I niech taki Hans pozostanie szwabskim piekarzem, sły-

nącym skądinąd z pewnej ręki do rzetelnych wypieków.

I choć Helga jest bez dwóch zdań ładnym, bar-

dzo kobiecym imieniem — to już niekoniecznie musi je

nosić całkiem młoda, czarnobrewa dziewczyna, słyną-

ca z dumnego, niby to rzeźbionego w marmurze czoła

oraz tanecznego chodu.

Bartosz Łącki

141

I choć Helga jest bez dwóch zdań ładnym, bardzo kobiecym imieniem — to już niekoniecznie musi je nosić całkiem młoda, czarnobrewa dziewczyna, słynąca z dumnego, niby to rzeźbionego w marmurze czoła oraz tanecznego chodu

Page 142: Mole 2/2013 (2)

Wtedy kochanką naszego protago-

nisty, by pozostał pogodny, będzie Włosz-

ka.

Całą historię zaś przenieśmy znad

Renu, w którym chciał się topić Robert

Schumann, nad Morze Śródziemne, może

i Adriatyk. Oraz do miast białych, klarow-

nych. Wreszcie: na rozgrzane mocą słoń-

ca nabrzeża.

Tak mi chodzi po głowie, że pisząc o nie-

mieckich literatach powinienem gwoli

dobrego wychowania i obycia z kulturą w

ogóle zainicjować mą opowieść słowem

o Goethem. Bo także i on za sprawą mod-

nych podówczas zapatrywań wybrał się

w podróż do Italii.

Przy czym dość ciężko i bez nad-

miernych wzruszeń przewalił się on po-

Page 143: Mole 2/2013 (2)

Bartosz Łącki

143

wozem przez wyrzeźbiony działaniem wiatru, słońca,

a także i morza krajobraz. Temu, co widział, pozostał

bądź to obojętny, bądź niechętny.

Dlatego chyba muszę rozpocząć to wszystko

od drugiego w kolejności. Czyli że od Eichendorffa.

On to bowiem, gdy tylko chciał się wspiąć na wyży-

ny swego stylu pisarskiego, gdy więc zamyślił sobie

opowiedzieć morał o dobru, o czystości, nie pozosta-

wiając na poboczu miłości — to przerzucał swych bo-

haterów i rekwizyty im towarzyszące, cały ów sztafaż

hen, na południe.

Nie szło mu wyłącznie o to, by móc popisać

się giętkością swego pióra, charakteryzując spraw-

ną ręką oblicze śniadego dziewczęcia czy smukłego

rycerza zakutego w pozłacane żelazo. Nadto czyniąc

urodny opis klasycznej miejskiej zabudowy. Samo

okno wykrojone w białym domu neapolitańskim — ja-

kiż to wdzięczny temat dla językowych wariacji!

O to mu też chodziło, oczywista. Lecz nie tylko.

Nade wszystko tam, gdzie najwyżej wyrastają okazy

przyrodnicze, tam i rzeczy nienamacalne — zazwy-

czaj nietknięte — mają wszystko, co niezbędne, by

wzróść.

Znajduję i innych. Że też wymienię Paula Hey-

sego, Conrada Ferdinanda Meyera czy Isoldę Kurz.

Każde z nich w swym dorobku pisarskim ma choćby

cykl nowel włoskich.

Przeskakuję raptem do Hermanna Hessego,

który — to już tak na marginesie — jest jednym z mo-

ich ulubieńców. Najsilniej w mojej pamięci spośród

jego utworów zapisało się opowiadanie, które to zna-

lazłem w raczej obszernym tomie dzieł drobniejszych.

Jest on mocno autobiograficzny. Oto młody artysta,

nieformalny członek bohemy bytuje wesoło i uroczy-

ście zarazem w ciepłej krainie. Jest to — uwaga —

Italia. Wszystko uznaje się za ważne, a także lekkie i

jasne. Zabawa jest poważna. Powaga natomiast pełna

od śmiechu. W tle zaś: woda, zatem — kąpiele, nie-

Page 144: Mole 2/2013 (2)

artykuł

144

odzowne słońce. Oraz jego owoc — i być może jedyny

powód, dla którego Ono jest — czyli wino.

Jednakże: nie otumaniające, nie czyniące piją-

cego ciężkim, a raczej stwarzające mu dogodną at-

mosferę, aby jego duch wzbił się w nieco wyższe rejo-

ny.

Choć jest i śmierć, wiadomo. To ważne — ale

tak po prawdzie, to co z tego?

Niezbyt teraz pamiętam, o czym tam mówiono,

czy była w tym wszystkim właściwie jakaś akcja. Wi-

dzę co innego — obrazy. Ale też, nie powiem, żebym

dokładnie je dostrzegł.

Są bowiem tak jasne.

Jak tak teraz tu spoglądam, to wiem, że zbytnio się

rozpisałem. Znów poniosłem fiasko. Ponownie wywa-

żyłem owe ramy, nie osiągając mistrzostwa. Jakim bez

dwóch zdań jest zwięzłość i celność spostrzeżeń oraz

stylu.

Jest tak — niemalże za-

pomniałem o głównym obiekcie

moich rozważań.

Niemniej teraz on wróci.

I odtąd będzie wyłącznie o nim

mowa. Zwłaszcza, że jest on ra-

czej zgrabny. Powiem więcej: ra-

tusz opolski jest ładny. Jest taki,

jak i samo miasto. Czyli może nie

piękny, od razu przylegający do

serca, nie zanadto duży. Taki, po-

wiedziałbym, w sam raz. I choć

niewielki, to przecież trochę wy-

smukły.

Jakiego jest koloru? Nie

wiem. Jasnego — to na pewno.

Może kremowego, niewykluczone,

że jasnoszarego. W każdym razie

— akuratnie został ubarwiony.

Page 145: Mole 2/2013 (2)
Page 146: Mole 2/2013 (2)

artykuł

146

No i koniec końców — bym zapomniał o czymś

doniosłym. Ratusz w Opolu jest jak gdyby wzorowa-

ny na swym odpowiedniku ze znów nie tak odległej

Florencji. Nie jest trudno się o tym dowiedzieć. Ale

już, żeby dociec, co jest mianowicie grane, to trzeba

pogłówkować nie lada.

Czemu właśnie Florencja?

Ale też dlaczego by nie?

Wcale nieźle to sobie zaplanowali. Zwłaszcza,

że mój ratusz jest doń podobny co do barwy — chcia-

łoby się rzec, cery — i kilku może jeszcze nieodgad-

niętych przeze mnie, przecież laika, detalów. Inne —

pozostało inne.

Przecież starszy brat, czyli Pałac Vecchio, jest

wręcz monumentalny w swych rozmiarach. Bo też zna-

mionuje siłę, prężność miejsca i czasu, w których to

został on wybudowany, i w jakich przyszło mu trwać.

Któż się w nim nie znajdował. Że wspomnę tyl-

ko wspaniałych rajców: Medyceuszy czy obdarzonego

Mój ratusz jest mniejszy, i to bez dwóch zdań. Nie ma też niebosiężnych aspiracji. I dobrze, w to mi graj. Jest przeto skromny — ale i na swój sposób dumny. W każdym razie nie stanowi jakiejś tam miniaturki florenckiego zabytku czy, jak kto woli, niewydarzonej młodszej siostry

Page 147: Mole 2/2013 (2)

Bartosz Łącki

147

przenikliwym okiem Makiawela.

Mój ratusz jest mniejszy, i to bez dwóch zdań.

Nie ma też niebosiężnych aspiracji. I dobrze, w to

mi graj. Jest przeto skromny — ale i na swój sposób

dumny. W każdym razie nie stanowi jakiejś tam mi-

niaturki florenckiego zabytku czy, jak kto woli, niewy-

darzonej młodszej siostry.

Gdy jest zła pogoda — czyli że towarzyszy mu

średnio korzystne światło — to istotnie, zdaje się być

trochę biedny. Ale jednakże dalej — a może zwłaszcza

wtedy — w tej swej biedzie musi być kochany.

A kiedy tylko pierzchają zwaliste cielska chmur

i na moje miasto spływa złoto słońca — ratusz ów jaśnie-

je, pełga, jest opromieniony. Wówczas po części świeci

swym własnym pięknem.

Lecz po części i florenckim. Zwłaszcza, jak się

zna rodzinne miasto Dantego. Lub też, jak ja, posiada

się o nim pogodne — zapewne wybujałe i jednak wygod-

ne — wyobrażenie.

Ratusz opolski swój zasadniczy

kształt — czy też, bo jest mi raczej bliski, pomyślę

chętniej o talii, rysach oblicza —

osiągnął na dwóch etapach. Najpierw w drugiej

połowie XIX w. A następnie —

jeszcze na kilka lat przed wybuchem

kolejnej wojny światowej

Page 148: Mole 2/2013 (2)

artykuł

148

Przynajmniej nie ma tego ryzyka, że odurzony

i  — jak mi się wyda — olśniony słońcem na niebie,

i tym odbijającym się od pysznych renesansowych fa-

sad — wyznam amor fati. Czyli że nie zaręczę się z lo-

sem na dobre, i na złe. Ale to i tak wyłącznie wtedy,

gdy okoliczności natury i kultury temu towarzyszące

będą tak urodziwe.

Ratusz opolski swój zasadniczy kształt — czy

też, bo jest mi raczej bliski, pomyślę chętniej o talii,

rysach oblicza — osiągnął na dwóch etapach. Naj-

pierw w drugiej połowie XIX w. A następnie — jeszcze

na kilka lat przed wybuchem kolejnej wojny światowej.

Na Opole, tak się jakoś przyjęło, mówiło się

wtedy Oppeln. I dobrze, że inaczej, bo — jak by nie

myśleć — było to inne miasto. Zupełnie różne — ktoś

doda. A inny jeszcze uzupełni — że także identyczne.

Projekt owego centralnego dla miasta budynku

skreślił — uwaga — Niemiec. Także budowniczowie

byli najpewniej jego rodakami.

Ów konstruktor nie musiał nigdy być we Flo-

rencji. Ale z racji swego zawodu — projekt Pałacu Vec-

chio był mu znany.

A jeśli nie był nigdy w rzeczonym mieście wło-

skim — to tym bardziej musiał nim być urzeczony Ja-

Mowa o świetle. Z niego to naprawdę wywodzi się Akropol

Page 149: Mole 2/2013 (2)

Bartosz Łącki

149

każ to przemawiała przez niego tęsknota. Za czymś,

czego nigdy się nie miało. Trudno mi to pojąć, wszak-

że nigdy takiej nie miałem.

Niemiec to uczeń Mahometa. Przywołał do

Opola ratusz florentyński. A jako że znał się na swym

zawodzie — przykroił go odpowiednio, przebudował

— by współgrał z bliskimi mu budynkami.

I oto, by wszystko, co napisałem nie było fanta-

zjowaniem, czyli wytworem skołatanej głowy — chcę

nadać całości, już przy zakończeniu, pewnej rzetel-

ności. Dlatego powinienem raczej przekazać głos ko-

muś innemu. Całkiem roztropnie postąpię, jeśli tym

razem dla odmiany będzie to ktoś posiadający realną

wiedzę.

Zatem — grecki architekt, Kyriopos, w pew-

nym eseju tak pisze:

„Kolebką właściwego podejścia do nagiego głazu, porzuconego kamienia jest Grecja. Pierwszym i ostatecz-

nym — więc: doskonałym — odkryciem stała się kolumna. Tymczasem różne jej porządki — to szczegół. Nie rozwo-dzę się nad tym. Nie chcę. Pomyślmy — jak to wówczas wytwory antycznych budowniczych mogły zauroczyć, skoro nawet dziś, gdy to piszę, tłumy pielgrzymów, żądni piękna wędrowcy ciągną do mojej ojczyzny. Po to, by uczuć esteyczny wzlot, widząc trochę już spłowiałe ułomki dawnych monumentów. Jeśli bezręka Nike jest najwyższym wykwitem urod-ności, to jakże musiała się prezentować i podobać, gdy miała jeszcze komplet konczyn. Nie do wyobrażenia. Jednak powinienem pozostać rozważny — dojrzeć więc, w czym rzecz. Owszem, ci planiści, asystenci, cała reszta byli dość utalentowani. Ale tutaj potrzebne było coś jeszcze, więcej. Nie tylko coś tak pospolitego, jak talent, biegłość rąk czy ostrość spojrzenia. Także i zamiłowanie do ładu – to jeszcze za mało. Mowa o świetle. Z niego to naprawdę wywodzi się Akropol. Wiem, co prawię. Ciągle mam następujący sen oraz widzenie: oto rząd kolumn. One za sprawą słońca wyłaniają się z cienia”.

Cóż mi dodać? Podzielam zdanie przedmówcy.

I z niczym się nie będę wtrącał, ja, niewykształcony.

Niech tedy wybrzmią słowa znawcy tematu.

Page 150: Mole 2/2013 (2)

biogramy

150

Kamila Byrtek — przewodnicząca SNKL, twórczyni i mode-ratorka strony snkluo.wordpress.com oraz strony na Face-booku. Studentka filologii polskiej i politologii, absolwentka pedagogiki, a z pochodzenia ścisłowiec. Dziennikarka Radia Sygnały i korektorka w Gazecie Studenckiej. Należy także do Koła Naukowego Literatury i Kultury Modernizmu UO. Kiedy nie biega szaleńczo po Opolu, czyta, pisze albo foto-grafuje. Zakręcona światem literatury, szczególnie polskiej. Swoje noce lubi spędzać w towarzystwie między innymi Po-ego, Lovecrafta i Kinga. Interesuje się m.in. przemijaniem, zatrzymywaniem chwil i melancholią w literaturze, a także teorią literatury. Zakochana w muzyce różnych ga-tunków (przede wszystkim metal i rock, ale także hip-hop i dancehall). Czas wakacyjny najchętniej spędza w górach (najlepiej Stołowych). W czasie akademickim spotykana w wielu miejscach naraz.

Agnieszka Dyś — fascynuje ją literatura i kultura baroku.

Monika Ferenc — zastępczyni przewodniczącej (którą nie tak łatwo zastąpić) Studenckiego Naukowego Koła Literac-kiego. Na co dzień studentka filologii polskiej oraz typowy mól książkowy. Poza czytaniem: pasjonatka rekonstrukcji historycznej, tańca irlandzkiego oraz podróży tych dużych i tych małych. Z natury leń, co próbuje pokonać mnogością obowiązków, m.in. jako członek Studenckiego Naukowego Koła Literackiego, Koła Naukowego Literatury i Kultury Mo-dernizmu UO, Naukowego Koła Teatrologów, Studenckiej Rady Wydziału Filologicznego oraz od niedawna dziennikar-ka Gazety Studenckiej. Uwielbia pisać zwłaszcza felietony, poddawać się lekturze ulubionych pisarzy i poetów (Umber-to Eco, Jonathan Carroll, Neil Gaiman, Edward Stachura, Ra-fał Wojaczek….) lub słuchać muzyki (od muzyki klasycznej, poezji śpiewanej po rock i metal – szczególnie ten folkowy).

Biogramy

Page 151: Mole 2/2013 (2)

Paula Karabanowicz — studiuje na pierwszym roku stu-diów magisterskich filologię polską ze specjalizacją kultura popularna. Uczęszcza także na koło naukowe „Gryf”. Inte-resuje się literaturą romantyzmu. Działa w wolontariacie „Źródło”, prowadzonym przez Siostry Szkolne de Notre Dame w Opolu, gdzie udziela korepetycji z języka angiel-skiego. Przyłączyła się też do projektu „Serce i język”, wspierającego naukę języków obcych w opolskich domach dziecka. Miała praktyki w NTO. W wakacje pracowała jako wychowawca kolonijny na obozie wypoczynkowym dla dzie-ci i młodzieży z uzdolnieniami plastycznymi „Chris”. W wol-nym czasie lubi biegać, jeździć na rowerze, spacerować i słuchać relaksującej muzyki.

Jarosław Kiszka — Rasa: człowiek; level: 25; klasa: bard czarcich dźwięków; charakter: chaotyczny dobry; specjalne umiejętności: łowca chwil i uniesień; największe zwycię-stwo: zabijanie nudy i obłudy. Absolwent dziennikarstwa i komunikacji społecznej na UO, fotoreporter freelancer, prowadzący audycje Godzina Śmierci i Bez Słów w Radiu Emiter, wyróżniony na Mediona-liach 2012 za reportaż Dziki Zachód. Fanatyk dobrej muzyki i koneser wybornych trunków.

Grzegorz Koprowski (ur. 1988) — mieszkaniec Opola, mi-łośnik dobrej muzyki, dobrego filmu i mocnej kawy, przy której lubi sobie zapalić papieroska.

Magdalena Kozieł — studentka filologii polskiej UO, czło-nek Opolskiego Projektora Animacji Kulturalnych, Studenc-kiego Naukowego Koła Literackiego, Koła Naukowego Lite-ratury i Kultury Modernizmu oraz Wolnego Dziennikarstwa.

Do swych pasji zalicza literaturę, historię Polski oraz psy-chotronikę. Obecnie pracuje w sieci księgarni Matras — ma-giczne księgi widzi wszędzie (i sny, i praca, i studia, i czas wolny…). Jeszcze nie postradała zmysłów. Jej rytuałem jest codzienne pisanie, z zapamiętaniem prowadzi dzienniki. Rzeczywistość jest dla niej fikcją literacką (lub fikcja lite-racka — rzeczywistością:)). Jej ukochani twórcy to między innymi: Witkacy, J. Cortazar, G.G. Márquez, R. Wojaczek, F. Dostojewski i K. Wierzyński. Każdego dnia prosi Wielką Matkę o błogosławieństwo i pogodę ducha, każdej nocy boi się, że nie zaśnie przed wschodem Słońca.

Bartosz Łącki (ur. 1988) — życie swe pędzi w Opolu.

Karol Maluszczak — mieszka w Opolu. Studiuje filologię polską. Interesuje się literaturą amerykańską lat 50. i 60. XX wieku — zwłaszcza twórczością beatników. Poza tym ciekawi go poezja m. in. P. Celan, G. Trakl., J. D. Morrison, Ch. Bukowski, T. Miciński. J. Przyboś, T. Różewicz, L. Staff. Pola poetyckie, które go najbardziej interesują to: samot-ność, melancholia, mrok, mistycyzm, smutek, noc. Od kilku lat uprawia biegi długodystansowe, często odwiedza podo-polskie wsie: Winów, Górki; poza tym lubi jeździć na rowe-rze i słuchać muzyki (Tom Waits, The Doors, The Cure, Pink Floyd, Jarecki, Bisz, oldschoolowy rap). Uwielbia także nocą jeździć samochodem.

Bartosz Małczyński, ur. 1978 w Częstochowie. Adiunkt w Instytucie Polonistyki i Kulturoznawstwa UO. Autor ksią-żek: „Rozwiązywanie tekstów. Poetyckie polimorfie Tymote-usza Karpowicza” (Kraków 2010), „Boczne odnogi, ciemne jamy... Studia i szkice literackie” (Opole 2011). Redaktor

MOLE #2

151

Page 152: Mole 2/2013 (2)

artykuł

152

naukowy sześciu monografii zbiorowych. Redaktor działu li-terackiego w nieistniejącym już opolskim piśmie społeczno-kulturalnym „Strony”. Ponadto wielbiciel muzyki i czarnego sportu.

Agata Narodowska — Prawie socjolożka z powołania, niespełniona pisarka i dziennikarka, z wykształcenia tech-nik informatyki, która lubi obserwować ludzi, ale nie tylko. Nie gardzi dobrym kinem grozy, topi się od kilkunastu lat w azjatyckiej kulturze i nadal jej mało, a hobbistycznie wyraża się artystycznie poprzez grafikę komputerową. Nie ma dla niej rzeczy niemożliwych, a „ekstrema” to jej drugie imię.

Olaf Pajączkowski (ur. 1988) — interesuje się muzyką, fi-lozofią, literaturą, filmem, fotografią, przede wszystkim jed-nak jest twórcą rzeczy wszelakich, od utworów prozatorskich do etiud filmowych. Współpracował/współpracuje z porta-lami „Coolturka” i „Adventure Zone”, prowadził dwa blogi kulturalne, wygrał ze trzy konkursy recenzenckie, udzielał się w kultowym — w pewnych kręgach — zespole rockowym Post Mortem; kilka jego wierszy ukazało się w „Migotaniach Przejaśnieniach”, proza jeszcze czeka na swój debiut. Ostat-nio stworzył „Znak zapytania”, komputerową przygodówkę w starym stylu.

Pamela Szczerbik — Pamela uwielbia podróże.

Lidia Urbańczyk (ur. 1988) — Gdy podejdziesz w środ-ku nocy do lustra i wypowiesz doń trzy razy: Lidia, Lidia, Lidia, to przyjdzie Lidia i przeczyta ci straszną bajkę do snu… Lidia za życia była znawczynią literatury dla dzieci i młodzieży oraz wielką miłośniczką grozy. Połą-

czyła obie pasje, by zająć się antropologią horrorów dla maluczkich. Doktorantka I roku na Wydziale Filologicznym UO. Interesuje się literaturą fantastyczną — ulubieni autorzy Clive Barker i Neil Gaiman. Pasjonatka warsztatów twórczego pisania.

Page 153: Mole 2/2013 (2)

MOLE # 2

153

puppet-soul.deviantart.com

AgAtA NArodowskA

Page 154: Mole 2/2013 (2)

artykuł

154 154

poczytalne i poczytne

MOLEmole-czasopismo.strefa.pl