mis zwany paddington

Download Mis zwany Paddington

If you can't read please download the document

Upload: michael-bond

Post on 08-Jan-2017

215 views

Category:

Documents


1 download

TRANSCRIPT

Michael BondMI ZWANY PADDINGTONA Bear Called PaddingtonTumaczy Kazimierz PiotrowskiWydanie oryginalne: 1958

Wydanie polskie: 1998ROZDZIA PIERWSZYPROSZ ZAOPIEKOWA SI TYM NIEDWIADKIEMPastwo Brown po raz pierwszy ujrzeli Paddingtona na peronie stacji kolejowej. I wanie to sprawio, e Paddington otrzyma takie niezwyke, jak na misia, nazwisko. Paddington bowiem jest nazw stacji kolejowej w Londynie.Pastwo Brown przyszli na stacj po crk Judyt, ktra miaa przyjecha ze szkoy do domu na wakacje.By ciepy letni dzie, na dworcu zebray si tumy ludzi wyjedajcych nad morze. Lokomotywy gwizday, takswki trbiy, tragarze biegali pokrzykujc jeden na drugiego i w ogle by taki haas, e pan Brown, ktry pierwszy ujrza niedwiadka, musia kilka razy powtrzy onie wiadomo o swym odkryciu, zanim zrozumiaa, o co mu chodzi.- Niedwied? Na stacji? - spytaa pani Brown, spogldajc na ma ze zdumieniem. - Co ty opowiadasz, Henryku! To niemoliwe!Pan Brown poprawi okulary na nosie.- A jednak - upiera si. - Widziaem go na wasne oczy. O, tam, za workami z poczt. Na gowie ma bardzo mieszny kapelusz.Nie czekajc na odpowied ony, pan Brown wzi j mocno pod rami i zacz si z ni przepycha przez tum. Okryli wzek z czekolad i herbat, minli kiosk z ksikami i wskim przejciem midzy stosami walizek przedostali si do biura rzeczy znalezionych.- No, prosz! - z dum oznajmi pan Brown, wskazujc w stron ciemnego kta magazynu. - A nie mwiem!Pani Brown spojrzaa w kierunku wskazanym przez ma i w ciemnym kcie z trudem dostrzega co maego i kudatego. Siedziao to na walizce i miao zawieszon na szyi kartk, na ktrej co napisano. Walizka bya stara i bardzo zniszczona. Na jej boku kto napisa duymi literami: BAGA PODRCZNY. Pani Brown cisna rami ma.- Och, Henryku! - zawoaa. - Miae chyba racj. To jest niedwied!Przyjrzaa si uwanie stworzeniu siedzcemu na walizce. Wygldao ono na bardzo niezwykego niedwiedzia. Byo brunatne, w brudnym odcieniu, a na gowie miao przedziwny kapelusz z szerokim rondem - mieszny kapelusz, jak powiedzia przed chwil pan Brown. Spod ronda spozieraa na pani Brown para duych, okrgych oczu.Widzc, e w tej sytuacji wypada co zrobi, niedwiadek wsta i uprzejmie uchyli kapelusza, odsaniajc dwoje czarnych uszu.- Dzie dobry - rzek cicho i wyranie.- Hm... dzie dobry - odpar pan Brown do niepewnym gosem.Nastaa chwila ciszy.Niedwied obdzieli ich pytajcym spojrzeniem.- Czym mgbym suy? - zapyta.Na twarzy pana Browna odmalowao si zakopotanie.- Eee... niczym. Hm... prawd mwic, to mymy si zastanawiali, czy nie moglibymy panu w czym pomc.Pani Brown schylia si.- Jest pan bardzo maym niedwiedziem - powiedziaa.Mi wypi pier.- Jestem niezmiernie rzadko spotykanym okazem niedwiedzia - owiadczy z wielk godnoci. - Niewiele nas ju zostao tam, skd pochodz - doda.- To znaczy gdzie? - spytaa pani Brown.Mi, zanim odpowiedzia, bacznie si rozejrza.- Tam, w mrocznych ostpach Peru. Szczerze mwic w ogle nie powinno mnie tu by. Jestem pasaerem na gap!- Na gap? - pan Brown zniy gos i niespokojnie obejrza si przez rami. Wcale by si nie zdziwi, gdyby zobaczy, e za jego plecami stoi policjant z notesem i owkiem w rce i skrztnie wszystko notuje.- Tak - przyzna niedwiadek. - Wyemigrowaem, pan rozumie? - Oczy mu posmutniay. - Mieszkaem w Peru u cioci Lucy, ale ciocia musiaa pj do domu dla emerytowanych niedwiedzi.- Nie powie pan chyba, e ca podr z Poudniowej Ameryki odby pan samotnie! - zawoa pan Brown.Mi skin gow.- Ciocia Lucy zawsze mwia, e chce, bym wyemigrowa z Peru, jak tylko podrosn. Dlatego wanie nauczya mnie mwi po angielsku.- Ale jak pan radzi sobie z jedzeniem? - spytaa pani Brown. - Pewnie pan godowa.Mi si schyli, otworzy walizk kluczykiem, ktry - wraz z kartk - mia zawieszony na szyi, i wyj ze rodka prawie pusty, duy, szklany sj.- Jadem marmolad - owiadczy nie bez dumy. - Niedwiedzie lubi marmolad. Ukryem si w odzi ratunkowej.- Ale co pan teraz bdzie robi? - zapyta pan Brown. - Nie mona przecie siedzie na stacji Paddington i czeka na zmiowanie boskie.- Och, jako sobie poradz... jestem dobrej myli.Pochyli si, by zamkn walizk. Pani Brown zerkna na kartk wiszc na szyi niedwiadka. Byo na niej napisane tylko tyle: PROSZ ZAOPIEKOWA SI TYM NIEDWIADKIEM. DZIKUJ.Zwrcia si tonem proby do ma:- Och, Henryku, co zrobimy z tym fantem? Nie mona go tutaj zostawi. Nie wiadomo, co si z nim stanie. Londyn to wielkie miasto. Kto nie wie, dokd si uda, jest zgubiony. Czy ten mi nie mgby par dni zatrzyma si u nas?Pan Brown nie by przekonany.- Ale, moja droga Mary, nie moemy go wzi z sob... tak bez namysu. Przecie...- Przecie co? - w gosie pani Brown zabrzmiaa stanowcza nuta. Spojrzaa na niedwiadka. - On jest bardzo miy. Byby wietnym towarzyszem dla Jonatana i Judyty. Niechby pomieszka u nas cho par dni. Dzieci nigdy ci nie wybacz, jak si dowiedz, e go tu zostawi.- Caa ta historia moe nas narazi ma grube nieprzyjemnoci - odpar pan Brown nie bez wahania. - Na pewno istniej przepisy, ktre obowizuj w takich przypadkach. - Pochyli si nad misiem.- Czy zechciaby pan zatrzyma si w naszym domu? - zapyta. - To znaczy - szybko doda, by nie urazi misia - jeli nie ma pan innych planw.Niedwiadek podskoczy z radoci i o mao kapelusz nie spad mu z gowy.- Oooch, tak, bardzo chtnie. Ogromnie by mi to odpowiadao. Nie mam gdzie si uda, a tutaj wszyscy s tacy zabiegani.- No, to sprawa zaatwiona - stwierdzia pani Brown szybko, eby m si nie rozmyli. - A marmolad moe pan co dzie rano dosta na niadanie i... - wysilaa umys, by doda co jeszcze, co mog lubi niedwiedzie.- Co dzie? - mi zrobi tak min, jakby wasnym uszom nie wierzy. - W domu marmolad jadem tylko w wielkie wita. W najmroczniejszej czci Peru marmolada jest bardzo drogim specjaem.- No to od jutra co dzie rano bdzie pan jad marmolad - zapewnia go pani Brown. - A mid co niedziela.Na twarzy misia pojawi si wyraz zmartwienia.- Czy to duo bdzie kosztowao? - spyta. - Widzi pani, z pienidzmi nie jest u mnie najlepiej.- Skde znowu! Do gowy by nam nie przyszo za cokolwiek wystawia panu rachunek. Chcielibymy uwaa pana za czonka naszej rodziny, prawda, Henryku?Pani Brown spojrzaa na ma, by j popar.- Ale naturalnie - rzek pan Brown. - A swoj drog, skoro wybiera si pan do nas, nie od rzeczy bdzie, jeli si przedstawimy. Ta pani jest moj on, a nazywamy si Brown.Niedwiadek uprzejmie unis w gr kapelusz - dwa razy.- Waciwie nie mam nazwiska - owiadczy. - Mam tylko peruwiaskie nazwisko, ktrego tu nikt nie zrozumie.- W takim razie bdziemy musieli nada panu jakie angielskie nazwisko - owiadczya pani Brown. - To ogromnie uproci spraw. - Rozejrzaa si po stacji, jakby szukaa natchnienia. - To musi by co oryginalnego - powiedziaa zamylona.Jakby w odpowiedzi, stojca przy jednym z peronw lokomotywa gono gwizdna i wypucia obok pary.- Ju wiem! - zawoaa pani Brown. - Znalelimy pana na stacji Paddington, wic bdzie si pan nazywa Paddington!- Paddington! - mi powtrzy to sowo par razy, eby si upewni, czy dobrze usysza. - Nazwisko to wydaje mi si nieco przydugie.- Ale jest cakiem wytworne - zapewnia pani Brown. - Tak, podoba mi si to nazwisko. I niech ju tak zostanie.Pani Brown wyprostowaa si.- No dobrze. Panie Paddington - powiedziaa - musz teraz odebra z pocigu nasz creczk Judyt. Przyjeda ze szkoy do domu na wakacje. Na pewno po tak dugiej podry chce si panu pi, moe wic pjd panowie do bufetu i m zafunduje panu filiank pysznej herbaty.Paddington obliza wargi.- Bardzo mi si chce pi - przyzna. - Woda morska budzi pragnienie.Podnis walizk, mocno nacign kapelusz na czoo, uprzejmym gestem apy wskaza w stron bufetu i rzek:- Pan bdzie askaw, panie Brown.- Hm, hm... dzikuj, panie Paddington - odpar pan Brown.- Henryku, uwaaj na niego! - zawoaa pani Brown za nimi. - I, na miy Bg, zdejmij mu czym prdzej t kartk z szyi. Wyglda z ni jak paczka. Jestem pewna, e gdy zobaczy go tragarz, wrzuci go na wzek z bagaem!W bufecie by tok, ale panu Brownowi udao si znale w kcie stolik na dwie osoby. Paddington stan na krzele, co pozwolio mu wygodnie oprze apy na szklanym blacie stolika. Rozglda si zaciekawiony, gdy tymczasem pan Brown poszed po herbat. Zobaczy, e wszyscy jedz, co mu przypomniao, jak bardzo jest godny. Na stoliku leaa nie dojedzona sodka bueczka z rodzynkami. Ju siga po ni, gdy nadesza kelnerka i zmiota mu j spod apy do miski na odpadki.- Nie ruszaj tego, kochanie - powiedziaa i przyjanie poklepaa go po ramieniu. - Nie wiesz, kto mg je t bueczk.Paddington czu tak pustk w brzuchu, e byo mu obojtne, po kim by jad t bueczk, ale by zbyt grzeczny, aby si sprzeciwi kelnerce.- No, Paddington - powiedzia pan Brown, stawiajc na stoliku dwie parujce filianki herbaty i talerz, na ktrym wznosia si gra ciastek. - Jak my si do tego wemiemy?Paddingtonowi zawieciy si oczy.- Bardzo panu dzikuj - odpar mierzc herbat niepewnym wzrokiem. - Ale do trudno jest pi z filianki. Jak pij, to zawsze wkadam gow do naczynia, bo inaczej kapelusz wpada do rodka i psuje cay smak.Pan Brown si zastanowi.- Najlepiej bdzie, jak pan da mi ten kapelusz. Nalej herbaty na spodek. Co prawda, w najlepszym towarzystwie tak si nie robi, ale jeli raz tak postpimy, na pewno nikt nam tego nie bdzie mia za ze.Paddington zdj kapelusz i ostronie pooy go na stoliku. Pan Brown tymczasem nala herbaty na spodek. Mi godnymi oczami spoglda na ciastka, a zwaszcza na due kremowe z demem lece na talerzyku, ktry pan Brown postawi przed nim.- No to do dziea, panie Paddington - powiedzia. - auj, e nie maj tu ciastek z marmolad, ale wziem, co mieli najlepszego.- Dobrze zrobiem, e wyemigrowaem - rzek Paddington, sigajc ap po talerzyk i przycigajc go do siebie. - Czy paskim zdaniem mgby kto wzi mi za ze, gdybym wszed na stolik i zjad to ciastko?Zanim pan Brown zdy odpowiedzie, mi wdrapa si na stolik i praw ap mocno przycisn ciastko, najwiksze i najbardziej lepkie ze wszystkich, jakie pan Brown mg dosta w bufecie. W cigu paru sekund znaczna cz ciastka oblepia wsy Paddingtona.Ludzie w bufecie zaczli si trca okciami i spoglda w jego stron. Pan Brown aowa, e nie wybra zwykego, suchego ciastka, ale niewiele wiedzia o obyczajach niedwiadkw. Miesza cukier w swej filiance, wyglda przez okno i udawa, e przez cae ycie przychodzi do bufetu na stacji Paddington napi si herbaty z niedwiedziem.- Henryku, c ty wyrabiasz z tym biednym niedwiadkiem? Spjrz na niego. Cay si usmarowa kremem i demem.Pan Brown, wielce zmieszany, zerwa si z krzesa.- By chyba bardzo godny - odpar nie znajdujc lepszej odpowiedzi.Pani Brown zwrcia si do crki:- Sama widzisz, co si dzieje, jak na pi minut zostawi twego ojca samego.Judyta z radoci klasna w donie.- Och, tatusiu, czy on naprawd bdzie mieszka z nami?- Jeli tak si stanie - powiedziaa pani Brown - nie ulega wtpliwoci, e nie twj ojciec bdzie si nim opiekowa. Spjrz tylko, jak on si upaka!W czasie caej tej rozmowy Paddington by zbyt zajty ciastkiem, eby zaprzta sobie gow tym, co si dziao wok. Teraz nagle uprzytomni sobie, e mowa o nim. Podnis wzrok i zobaczy pani Brown w towarzystwie dziewczynki o rozemianych niebieskich oczach i dugich, jasnych wosach. Podskoczy, chcia podnie kapelusz, ale w nadmiernym popiechu polizn si na demie poziomkowym, ktrego spora porcja w bliej nie wyjaniony sposb znalaza si na szklanym blacie stolika. Nagle wydao mu si, e cay wiat wok niego stan na gowie. Rozpaczliwie zamacha apami w powietrzu, po czym, zanim mona go byo przytrzyma, fikn koza w ty i chlapn na spodek z herbat. Zerwa si jeszcze prdzej, ni usiad na spodku, bo herbata bya bardzo gorca, i wawo wdepn w filiank pana Browna.Judyta odrzucia gow w ty i miaa si, a jej si zy potoczyy po policzkach.- O, mamo, ale on zabawny! - zawoaa.Paddington bynajmniej nie uwaa, e stao si co zabawnego. Przez chwil sta jedn nog na stoliku, a drug w herbacie pana Browna. Ca twarz mia umazan kremem, a na lewym uchu przylepia mu si spora porcja poziomkowego kremu.- I kto by pomyla - zauwaya pani Brown - e wystarczy jedno ciastko, by kogo doprowadzi do takiego stanu.Pan Brown zakaszla. Wanie dostrzeg, e kelnerka za lad kosym okiem patrzy w ich stron.- Moe bymy ju poszli - powiedzia. - Sprbuj zapa takswk.Wzi baga Judyty i szybko wyszed z bufetu.Paddington ostronie zszed ze stou, rzuci ostatnie spojrzenie na rozpaprane resztki ciastka i pody w stron wyjcia.Judyta wzia go za ap.- Chod, mj Paddingtonie. Zawieziemy ci do domu i piknie si wykpiesz w gorcej wodzie. A potem moe opowiesz mi wszystko, co wiesz o Poudniowej Ameryce. Na pewno miae tam wiele cudownych przygd.- Miaem - z powag zapewni Paddington. - Mnstwo przygd. Wci mi si co przydarza. Nale do tych niedwiedzi, ktrym trafiaj si rozmaite historie.Wyszli na ulic. Pan Brown zdy ju zapa takswk i kiwa na nich rk. Szofer zmierzy Paddingtona surowym wzrokiem, po czym spojrza na wntrze swej piknej, schludnej takswki.- Za niedwiedzia dopaca si sze pensw - burkn. - A za umorusanego niedwiedzia dziewitk!- Nie jego to wina, e si troch usmarowa, mj panie - odpar pan Brown. - Wanie mia przykry wypadek.Takswkarz zawaha si.- No dobrze, prosz wsiada. Tylko uwaajcie, pastwo, eby si nic nie przylepio do mojej takswki. Wanie dzi rano j umyem.Caa rodzinka pooya uszy po sobie i wsiada do takswki. Pastwo Brown i Judyta siedli z tyu, a Paddington stan na podnoszonym siedzeniu za kierownic, eby mc patrze przez okno.Kiedy wyjechali na ulic, wiecio soce. Po haasie na ponurej stacji wiat wydawa si teraz jasny i wesoy. Minli gromadk ludzi czekajcych na przystanku autobusowym. Paddington pokiwa im ap. Par osb spojrzao na niego, a jaki pan odkoni si kapeluszem. Londyn wita Paddingtona przyjanie. Po kilku tygodniach samotnie spdzonych w odzi ratunkowej mi mia teraz wiele do zobaczenia. Tumy ludzi na ulicach, samochody, mnstwo wielkich czerwonych autobusw - zupenie inaczej ni w najmroczniejszym zaktku Peru.Paddington jednym lepkiem wyglda przez okno, eby niczego nie przegapi, a drugim bacznie przypatrywa si pastwu Brown i Judycie. Pan Brown by otyym wesoym mczyzn w okularach i z duym wsem. Pani Brown, do pulchna kobieta, wygldaa jak powikszone wydanie Judyty.Paddington wanie doszed do wniosku, e pobyt w domu pastwa Brown zapowiada si jak najlepiej, kiedy okienko za kierowc nagle si otwaro i da si sysze burkliwy gos:- Jak pan powiedzia? Gdzie jedziemy?Pan Brown pochyli si w stron okienka.- Ulica Windsor Gardens 32.Szofer przyoy rk do ucha.- Nie sysz! - krzykn.Paddington poklepa go po ramieniu i powtrzy:- Ulica Windsor Gardens 32.Takswkarz a podskoczy, gdy usysza gos niedwiadka, i o mao nie zderzy si z autobusem. Spojrza na rami i straszny gniew bysn mu w oku.- Krem! - jkn zbolaym gosem. - Ca now marynark usmarowa mi kremem!Judyta zachichotaa, a pastwo Brown wymienili spojrzenia.Pan Brown popatrzy na licznik. By pewny, e opata podskoczy o dalsze sze pensw.- Bardzo pana przepraszam - rzek Paddington.Schyli si i drug ap sprbowa wytrze plam na ramieniu kierowcy. Okruchy ciastka i warstwa demu dziwnym sposobem przyczyy si do plamy na marynarce. Takswkarz obejrza si i poczstowa Paddingtona przecigym zym spojrzeniem. Mi uchyli kapelusza, kierowca zatrzasn okienko.- O, Boe! - westchna pani Brown. - Rzeczywicie trzeba bdzie go wykpa, jak tylko wejdziemy do mieszkania. Bo wszystko wysmaruje.Paddington zagbi si w mylach. W zasadzie nie mia nic przeciwko kpieli, ale wcale mu nie przeszkadzao, e by pobrudzony kremem i demem. al mu byo, e tak prdko trzeba bdzie zmy z siebie tyle sodyczy. Ale zanim rzecz rozway do koca, takswka stana i trjka Brownw zacza wysiada. Paddington wzi walizk, wszed za Judyt po biaych schodkach i stan przed duymi zielonymi drzwiami.- Zaraz poznasz pani Bird - powiedziaa Judyta. - To nasza gosposia. Jest troch w gorcej wodzie kpana i lubi zrzdzi, ale naprawd to zacna dusza. Jestem pewna, e j polubisz.Paddington poczu, e trzs mu si kolana. Obejrza si za pastwem Brown, ale oni jeszcze si o co spierali z takswkarzem. Za drzwiami sycha byo zbliajce si kroki.- Na pewno j polubi, jeli ty tak mwisz - powiedzia, ogldajc odbicie swej osoby w lnicej skrzynce na listy. - Pytanie, czy ona bdzie lubia mnie?ROZDZIA DRUGIMI W GORCEJ WODZIEPaddington nie bardzo wiedzia czego si spodziewa, kiedy pani Bird otworzya drzwi. By mile zdziwiony, gdy na progu powitaa ich tga, siwowosa dama o macierzyskim wygldzie, z dobrotliw iskierk w oczach. Zobaczywszy Judyt, podniosa rce w gr.- Wielki Boe, ju przyjechaa - powiedziaa przeraona. - A ja jeszcze nie skoczyam zmywa naczy. Pewnie by si napia herbatki?- Dzie dobry pani - odpara Judyta. - Ciesz si, e znw pani widz. Jak tam pani reumatyzm?- Bardzo daje mi si we znaki... - odpara pani Bird i nagle urwaa, wlepiajc wzrok w Paddingtona. - Ce to przyprowadzia ze sob? Co to jest?- To nie jest adne co - poprawia j Judyta. - To niedwiadek. Nazywa si Paddington.- Niedwiadek - powtrzya pani Bird, nie dowierzajc wasnym oczom. - W kadym razie dobrze wychowany, to musz przyzna.- Zamieszka z nami - oznajmia Judyta. - Wyemigrowa z Poudniowej Ameryki, z Peru, jest sam jak palec i nie mia co z sob zrobi.- Bdzie mieszka z nami? - pani Bird znw podniosa rce. - Jak dugo?Judyta tajemniczo rozejrzaa si wok.- Nie wiem - odpara. - To zaley od rnych rzeczy.- Boe miosierny - zawoaa pani Bird. - Szkoda, e mnie nie uprzedzia. Nie zmieniam pocieli w pokoju gocinnym i w ogle nie jestem na to przygotowana. - Spojrzaa z gry na Paddingtona. - Cho sdzc ze stanu, w jakim on si znajduje, moe to i lepiej, e nie zmieniam pocieli.- Nie szkodzi, droga pani Bird - odezwa si Paddington. - Chyba wezm kpiel. Miaem wypadek z ciastkiem.- Och! - pani Bird przytrzymaa otwarto drzwi. - Och, skoro tak, to prosimy do domu. Tylko prosz uwaa na dywan. Dopiero co go odkurzyam.Judyta wzia Paddingtona za ap i mocno j cisna.- Ona nie ma nic przeciw tobie, moesz mi wierzy - szepna mu na ucho. - Zdaje mi si, e ju ci troch polubia.Paddington odprowadzi wzrokiem pani Bird, ktra posza w gb mieszkania.- Wyglda, jakby bya troch narwana - powiedzia do Judyty.Pani Bird si odwrcia.- Co ty, bratku, powiedzia? - spytaa.Paddington a podskoczy.- Ja... ja... - zacz.- Co powiedzia? e skd si tu wzie? Z Peru?- Tak jest - odpar Paddington. - Z najmroczniejszego zaktka Peru.- Ciekawe! - pani Bird pomylaa chwil. - To chyba lubisz marmolad? Musz kupi wicej marmolady.- A widzisz! Co ci mwiam? - zawoaa Judyta, gdy za pani Bird zamkny si drzwi. - Ona ju ci lubi.- Ciekawe, skd ona wie, e lubi marmolad - zdziwi si Paddington.- Pani Bird wie wszystko o wszystkim - zapewnia go Judyta. - No, pjdziesz teraz ze mn na gr, poka ci twj pokj. To by mj pokj, jak byam maa, na cianie wisi mnstwo obrazkw niedwiedzi, wic bdziesz si tam czu jak u siebie w domu.Poprowadzia go schodami wysoko na gr, bez przerwy do niego zagadujc. Paddington szed krok w krok za ni, trzymajc si jak najbliej ciany, eby nie stpn na dywan.- To jest azienka - objania go Judyta. - A to mj pokj. A w tamtym mieszka Jonatan, mj brat, zaraz si z nim poznasz. Tutaj s pokoje mamy i tatusia - otworzya drzwi. - A tu bdzie twj!Paddington o mao nie przewrci si z wraenia, gdy wszed za Judyt do pokoju. W yciu tak ogromnego pokoju nie widzia. Pod jedn cian stao due ko nakryte biaym przecieradem, a pod drug kilka jakich wielkich skrzy, w tym jedna z lustrem. Judyta wycigna z jednej ze skrzy szuflad.- To si nazywa komoda - wyjania. - Bdziesz mg trzyma w niej wszystkie swoje rzeczy.Paddington spojrza na szuflad, a potem na swoj walizk.- Nie mam zbyt wielu rzeczy. Jak kto jest may, to tak mu si wiedzie. Wszyscy uwaaj, e maemu nic nie trzeba.- Musimy pomyle, co si da zrobi - do zagadkowo powiedziaa Judyta. Po czym dodaa: - Postaram si namwi mam, eby wzia ci z sob, jak si wybierze na zakupy.Uklka obok niego.- Pomog ci si wypakowa.- To bardzo adnie z twojej strony - odpar Paddington szarpic si z zamkiem walizki. Ale twoja pomoc nie zda mi si na wiele. Mam sj marmolady. Tylko prawie nic z niej nie zostao, a resztki na dnie maj smak wodorostw. Mam te album. I gar centavos - to s takie poudniowoamerykaskie pensy.- O, mamo! - zawoaa Judyta. - Jeszcze takich monet nie widziaam. Jak one byszcz!- A bo ja te monety stale poleruj. To nie s pienidze do wydawania. - Wycign z walizki zniszczon fotografi. - A to jest zdjcie cioci Lucy. Daa je sobie zrobi tu przed pjciem do domu dla emerytowanych niedwiedzi w stolicy Peru, Limie.- Bardzo mia - przyznaa Judyta. - I na pewno bardzo mdra. - Zobaczya, e Paddington posmutnia i oczy mu zaszy mg, wic szybko dodaa: - No, zostawi ci teraz, eby si wykpa, a potem pikny i czyciutki zszed na d. W azience znajdziesz dwa kurki, odczytasz, ktry jest z gorc wod, a ktry z zimn. Jest tam duo myda i czysty rcznik. Aha, znajdziesz te szczotk, eby mg wyszorowa sobie plecy.- To mi wyglda na bardzo skomplikowan operacj - powiedzia Paddington. - Czy nie mgbym si w jakiej kauy albo w czym podobnym?Judyta rozemiaa si.- Nie sdz, by pani Bird si na to zgodzia! I nie zapomnij umy sobie uszu. S strasznie czarne.- I takie musz by! - zawoa Paddington z oburzeniem, gdy Judyta zamkna za sob drzwi.Wlaz na stoek przy oknie i wyjrza. Na dole by duy, bardzo ciekawy ogrd z sadzawk i drzewami, na ktre mona by si wspina. Za drzewami wida byo domy, a dalej znw domy, a do horyzontu. Paddington doszed do wniosku, e to musi by cudowna rzecz stale mieszka w takim miejscu. Stojc na stoku myla o tym tak dugo, a okno zaszo par i nic ju nie byo wida. Sprbowa wic wypisa apami swoje nazwisko na szybie. Zmartwio go troch, e jest ono takie dugie, bo nie zmiecio si na pokrytej par czci okna, a poza tym trudno byo doj, jak si je pisze.Wspi si na toaletk i przyjrza si sobie w lustrze. W kadym razie - pomyla - jest to nazwisko wyjtkowo rzadkie. Nie wydaje mi si, eby na wiecie byo duo niedwiedzi, ktre nazywaj si Paddington!.Nie wiedzia oczywicie, e wanie w tej chwili Judyta to samo mwia ojcu. Caa rodzina odbywaa w jadalni narad wojenn i pan Brown toczy walk bronic straconych pozycji. Wniosek, by zatrzyma w domu Paddingtona zgosia Judyta. Po jej stronie stan nie tylko Jonatan, ale i matka. Jonatan jeszcze nie zawar znajomoci z Paddingtonem, niemniej myl, eby rodzina powikszya si o niedwiedzia, trafia mu do przekonania. Spraw uwaa za bardzo donios.- Co tu duo mwi - zwrcia si pani Brown do ma. - Nie moesz go wygna z domu. Bo tak si nie robi.Pan Brown tylko westchn. Wiedzia, e zosta pokonany. Nie by wcale przeciwny wnioskowi Judyty. W gbi duszy by tak samo jak oni gorcym zwolennikiem tego pomysu. Ale jako gowa domu uwaa za swj obowizek wszechstronnie rozway ca spraw.- Z ca pewnoci powinnimy o tym zameldowa jakiej wadzy.- Niby z jakiej racji, tatusiu? - zawoa Jonatan. - A poza tym, jeli zameldujemy Paddingtona, to mog go zaaresztowa jako pasaera na gap.Pani Brown odoya robot na drutach.- Jonatan ma suszno, Henryku - powiedziaa. - Nie wolno nam do tego dopuci. Przecie nie zrobi nic zego. Podrujc w odzi ratunkowej, na pewno nikomu adnej szkody nie wyrzdzi.- Jest jeszcze sprawa kieszonkowego - odezwa si pan Brown wyranie miknc. - Pojcia nie mam, ile wynosi kieszonkowe modego niedwiedzia.- Moe dostawa ptora szylinga tygodniowo, tyle samo, co inne dzieci - odpara pani Brown.Pan domu dugo zapala fajk, zanim odpowiedzia.- No c - rzek - oczywicie, musimy najpierw dowiedzie si, co pani Bird ma w tej sprawie do powiedzenia.Na jego sowa odpowiedzia triumfalny chr caej rodziny.- No to sam j o to zapytaj - zaproponowaa pani Brown, kiedy umilka wrzawa. - Skoro tak uwaasz.Pan Brown zakaszla. Troch si ba pani Bird i nie mia adnej pewnoci, jak ona to przyjmie. Ju chcia zaproponowa, eby jeszcze troch z tym zaczeka, gdy drzwi si otwary i pani Bird w swej wasnej osobie zjawia si wnoszc tac z herbat. Przystana i spojrzaa po twarzach penych oczekiwania.- Domylam si - powiedziaa - e chcecie mi pastwo oznajmi, ecie postanowili zatrzyma modego Paddingtona.- Pozwoli pani? - bagalnym tonem spytaa Judyta. - Gorco pani prosz! Na pewno bdzie bardzo dobry.- Ha! - pani Bird postawia tac na stole. - To si jeszcze okae. Rni ludzie rnie pojmuj, co to znaczy by dobrym. Mimo wszystko... - zawahaa si, stojc ju w drzwiach - on mi wyglda na takiego niedwiedzia, co nie ma zych zamiarw.- Wic nie sprzeciwia si pani? - spyta pan Brown.Pani Bird zastanowia si troch.- Nie. Nie mam nic przeciw temu. Sama zawsze miaam serce dla niedwiedzi. Mio bdzie mie w domu prawdziwego misia.- No - pan Brown odetchn z ulg, kiedy drzwi si zamkny. - Kto by pomyla!- Moim zdaniem, zgodzia si dlatego, e uchyli przed ni kapelusza - orzeka Judyta. - To zrobio dobre wraenie. Pani Bird lubi grzecznych ludzi.Pani Brown znw zacza robi na drutach.- Uwaam, e kto powinien napisa do cioci Lucy - powiedziaa. - Na pewno ucieszy j wiadomo, e jej pupil jest cay i zdrw.Zwrcia si do Judyty:- adnie by chyba byo, gdybycie, ty i Jonatan, napisali do cioci Paddingtona.- Ale - powiedzia pan Brown - my tu gadu, gadu, a gdzie jest nasz Paddington? Czy cigle jeszcze siedzi w swoim pokoju na grze?Judyta podniosa wzrok znad biurka, na ktrym szukaa papieru listowego.- Och, wszystko w porzdku - powiedziaa. - On si teraz kpie.- Kpie si?! - pani Brown wyranie si zaniepokoia. - Jest za may na to, eby sam mg si kpa.- Nie marud, Mary - mrukn pan Brown, rozsiadajc si w fotelu z gazet w rce. - Na pewno nigdy w yciu nie mia takiej uciechy.Pan Brown by bliski prawdy. Niestety, uciecha Paddingtona wygldaa nieco inaczej, ni pan Brown sobie wyobraa.W bogiej niewiadomoci, e na dole wa si jego losy, Paddington siedzia w azience na rodku posadzki i malowa na niej map Ameryki Poudniowej, posugujc si w tym celu kremem do golenia pana Browna.Lubi geografi. Przynajmniej to, co sam uwaa za geografi, czyli nieznane miejsca i nowych ludzi. Zanim opuci Ameryk Poudniow i wybra si w dug podr do Anglii, ciocia Lucy, ktra bya bardzo mdr star niedwiedzic, dooya stara, eby nauczy go wszystkiego, co sama wiedziaa. Udzielia mu wyczerpujcych informacji o tym, co zobaczy po drodze, i wiele godzin powicia na czytanie mu o ludziach, jakich spotka.Podr bya duga, p drogi wok wiata, wobec czego mapa Paddingtona zaja prawie ca posadzk i niewiele te zostao w tubce kremu do golenia. Resztk kremu Paddington jeszcze raz sprbowa napisa swoje nazwisko. Prbowa na kilka sposobw i wreszcie zdecydowa si na PADINTN. Robio to due wraenie.Dopiero gdy kropla gorcej wody prysna mu w nos, zda sobie spraw, e wanna jest pena i woda ju si przelewa. Westchn, wdrapa si na krawd wanny, zamkn oczy, ap zatka nos i skoczy do rodka. Woda bya gorca, pena piany i znacznie gbsza, ni si tego spodziewa. Musia sta na palcach, eby wystawi nos nad powierzchni wody.I wtedy nastpia okropna rzecz. Wle do wanny to jest jedna sprawa. Ale cakiem inn spraw jest si z niej wydosta, zwaszcza jak komu woda siga nosa, boki wanny s liskie, a w oczach ma si peno myda. Paddington nic prawie nie widzia i nie mg po omacku zakrci kurkw.- Ratunku! - zawoa, najpierw cicho, a potem na cae gardo - RATUNKU! RATUNKU!Odczeka chwil, ale nikt nie nadchodzi.Nagle co mu przyszo do gowy. Jak to dobrze, e wszed do wanny w kapeluszu na gowie. Zdj go teraz i zacz wylewa nim wod z wanny.W kapeluszu byo par dziur, bo by bardzo stary i swego czasu nalea do wuja Paddingtona, ale jeli nawet wody niewiele ubyo, to sytuacja si nie pogarszaa.- C u licha! - zawoa pan Brown, zrywajc si z fotela i wycierajc czoo. - Przysigbym, e mi woda kapna na gow!- Nie mw gupstw, mj drogi. Skd by ci mogo kapn? - pani Brown, zajta robot na drutach, nie zadaa sobie trudu, by spojrze na ma.Pan Brown chrzkn i wrci do czytania gazety. Wiedzia, e co mu kapno na gow, ale nie miao sensu spiera si z on. Spojrza podejrzliwie na dzieci - Judyta i Jonatan pochonici byli pisaniem listu.- Ile kosztuje znaczek na list do Limy? - spyta Jonatan.Judyta ju miaa odpowiedzie, gdy z sufitu znw kapno, tym razem prosto na st.- Ojejku! - krzykna Judyta.Zerwaa si na rwne nogi i pocigna za sob Jonatana. Tu nad ich gowami pojawia si na suficie nie wrca nic dobrego mokra plama, i to akurat pod azienk!- Gdzie idziesz, kochanie? - spytaa pani Brown.- Och, nic, skocz na gr zobaczy, co tam sycha u Paddingtona.Judyta wypchna Jonatana za drzwi i szybko je za sob zamkna.- Co jest? - spyta Jonatan. - Co si stao?- Paddington! - krzykna Judyta przez rami, biegnc po schodach na gr. - Zdaje si, e niele nabroi!Przebiega podestem na grze i zacza tuc pici w drzwi azienki.- Paddington! Czy nic ci si nie stao? - zawoaa.- Moemy wej?- RATUNKU! RATUNKU! - krzycza Paddington. - Prosz was, wejdcie tu prdko. Bo zaraz uton!- Och, Paddington! - Judyta pochylia si nad wann i pomoga Jonatanowi wycign na posadzk ociekajcego wod i bardzo wystraszonego Paddingtona. - Och, Bogu dzikowa, e nic ci si nie stao!Paddington lea na plecach w bajorze na posadzce.- Cae szczcie, e miaem na gowie kapelusz - powiedzia ciko dyszc. - Ciocia Lucy mwia mi, ebym nigdy si z nim nie rozstawa.- Ale czemu, do witej Anielki, nie wycigne zatyczki, ty guptasie? - spytaa Judyta.- Och! - Paddington mia bardzo strapion min. - Po... po prostu nie przyszo mi to do gowy.Jonatan z podziwem patrzy na Paddingtona.- A to heca! - powiedzia. - Kto by pomyla, e tak narozrabiasz, bracie kochany. Nawet ja czego podobnego, jak yj, nie zrobiem!Paddington usiad i rozejrza si wok. Caa posadzka bya pokryta bia pian - gorca woda zalaa map Poudniowej Ameryki.- Troch tu brudnawo - przyzna. - Doprawdy nie wiem, jak to si stao.- Brudnawo! - powtrzya Judyta. Postawia go na nogi i owina rcznikiem. - Paddington, czeka nas masa roboty, zanim zejdziemy na d. Nie wiem, co by powiedziaa pani Bird, gdyby to zobaczya.- A ja wiem! - zawoa Jonatan. - Bo sam czasem sysz od niej takie rzeczy.Judyta zacza cierk wyciera posadzk.- A ty wytrzyj si prdko rcznikiem, eby si nie przezibi - powiedziaa.Paddington potulnie si wyciera.- Musz powiedzie... - owiadczy przegldajc si w lustrze - e wiele czyciejszy nie jestem, ni byem przed kpiel. I zrobiem si mao podobny do siebie.Ale naprawd Paddington wyglda znacznie czyciej ni w chwili, gdy zjawi si w domu pastwa Brown. Jego futro okazao si cakiem jasne, a nie ciemnobrunatne jak przedtem. Przypominao teraz now szczotk, tyle, e byo mikkie i jedwabiste. Nos mu byszcza, a na uszach nie zostao ladu po kremie i demie. Paddington by do tego stopnia czyciejszy, e kiedy po chwili zszed na d i zjawi si w jadalni, wszyscy zrobili takie miny, jakby go nie poznali.- Wejcie dla dostawcw jest od podwrza - owiadczy pan Brown zza gazety.A pani Brown odoya robtk i ze zdumieniem popatrzya na Paddingtona.- Pan chyba pomyli adres - powiedziaa. - Numer tego domu jest 32, a nie 34.Nawet Judyta i Jonatan zgodzili si, e zasza tu jaka pomyka. Paddington ju si powanie zaniepokoi, gdy nagle wszyscy parsknli miechem i orzekli, e przepiknie wyglda, jak si wyszorowa, uczesa i wyszlachetnia.Przysunli mu niski fotelik do kominka, a pani Bird wesza z nowym dzbankiem herbaty i gorc grzank z masem na talerzyku.- A teraz, Paddington - owiadczy pan Brown, kiedy si wszyscy wygodnie rozsiedli - moe by zechcia opowiedzie nam o sobie i jak si dostae do Anglii.Paddington opar si w fotelu, starannie otar wsy z masa, zaoy ap za gow i wycign nogi w stron kominka. By rad, e ma wdzicznych suchaczy, zwaszcza e byo ciepo i wiat nabra rowych kolorw.- Wychowaem si w najmroczniejszym zaktku Peru... - zacz. - Ksztacia mnie ciocia Lucy. Ta sama, co teraz mieszka w domu dla emerytowanych niedwiedzi w Limie.Przymkn oczy i zamyli si gboko. W pokoju zrobio si cicho jak makiem zasia, wszyscy nadstawili uszu. Ale mina duga chwila i dalszy cig nie nastpi. Suchacze zaczli niespokojnie si krci. Pan Brown gono zakaszla.- Nie jest to nazbyt ciekawa opowie - stwierdzi troch zniecierpliwiony.Wycign rk i fajk szturchn w bok Paddingtona.- A to dopiero! - powiedzia. - Przecie on zasn!ROZDZIA TRZECIPADDINGTON W KOLEI PODZIEMNEJPaddington by bardzo zdziwiony, kiedy si na drugi dzie rano zbudzi i stwierdzi, e ley w ku. Przecign si, wzi w ap przecierado i nakry nim gow. Zrobio mu si bardzo przyjemnie. Wysun due palce ng spod przecierada i znalaz dla nich chodne miejsce.Jedn z korzyci, jakie maemu niedwiedziowi daje wielkie ko, jest to, e tyle w nim miejsca.Po chwili Paddington ostronie wychyli gow spod przecierada i pocign nosem. Jaki rozkoszny zapach przenika pod drzwiami pokoju. Zapach ten stawa si coraz mocniejszy. Day si te sysze kroki, kto szed po schodach na gr. Kroki zatrzymay si pod drzwiami, kto zastuka i rozleg si gos pani Bird:- Czy si ju obudzi, mody Paddingtonie.- Wanie w tej chwili! - odkrzykn Paddington przecierajc oczy.Drzwi si otworzyy.- Spae jak suse - powiedziaa pani Bird, kiedy ju postawia tac na ku i rozsuna zasony. - Jeste bardzo uprzywilejowan osob. W zwyky dzie tygodnia dostajesz niadanie do ka!Paddington godnym wzrokiem ogarn tac. Byo tam p grejpfruta w miseczce, talerz z jajkami na bekonie, par grzanek i cay garnek marmolady, nie mwic ju o duej filiance herbaty.- Czy to wszystko dla mnie? - zawoa.- Jeeli nie masz na to ochoty, mog zaraz wszystko zabra z powrotem - powiedziaa pani Bird.- Ale mam ochot - odpar Paddington, jak mg najprdzej. - Tylko nigdy jeszcze nie widziaem tak obfitego niadania.- No to radz si pospieszy. - Pani Bird odwrcia si w progu i spojrzaa na niego. - Bo dzisiaj rano pani Brown i Judyta zabior ci na zakupy. Powiem tylko tyle, e Bogu dzikowa, ja zostaj w domu! - I zamkna za sob drzwi.- Ciekawe, co ona miaa na myli? - powiedzia do siebie Paddington.Ale niedugo si nad tym gowi. Za wiele mia innych rzeczy do roboty. Po raz pierwszy w yciu dosta niadanie do ka i szybko si przekona, e nie jest to wcale prosta sprawa. Najpierw mia kopot z grejpfrutem. Ilekro nacisn go yk, strumie soku strzela w gr i trafia prosto w oko, co bardzo go pieko. I przez cay czas martwi si, e jajka na bekonie stygn. A poza tym bya jeszcze sprawa marmolady. Chcia zostawi dla niej miejsce w brzuchu.Ostatecznie zdecydowa, e najprociej bdzie zmiesza wszystko na jednym talerzu i si na tacy, eby to zje.- Och, Paddington - powiedziaa Judyta, gdy w par minut potem wesza do pokoju i zobaczya go, jak siedzi na tacy niczym kura na grzdzie. - C ty znowu wyprawiasz. Pospiesz si. Czekamy na ciebie.Paddington podnis wzrok z bog min na tej czci pyszczka, ktr wida byo spoza zlepionych jajkami wsw i zza okruchw grzanek. Chcia co powiedzie, ale doby z siebie tylko stumione mruknicie, jakby mia zakneblowane usta, co zabrzmiao jak JUIDID.- Rzeczywicie! - Judyta wyja chusteczk i wytara mu pyszczek. - Trudno sobie wyobrazi niedwiedzia bardziej lepkiego od ciebie. A jak si nie pospieszysz, przepadnie caa uciecha. Mama chce ci kupi nowy ekwipunek w domu towarowym Barkridges - sama syszaam, jak o tym mwia. No, szybko si uczesz i zejd na d.Gdy drzwi si za ni zamkny, Paddington popatrzy na resztki niadania. Zjad prawie wszystko, zosta tylko spory kawaek bekonu, szkoda by byo, gdyby si zmarnowa. Postanowi schowa go do walizki, eby mie co do przegryzienia, gdyby pniej by godny.Wbieg do azienki i mocno przetar buzi gorc wod. Potem starannie przyczesa wsy i po chwili, wygldajc moe nie tak czysto jak poprzedniego dnia wieczorem, ale cakiem wytwornie, zjawi si na dole.- Mam nadziej, e nie pjdziesz w tym kapeluszu - powiedziaa pani Brown, spojrzawszy na niego z gry.- Och, mamo, pozwl mu! - zawoaa Judyta. - Ten kapelusz jest... taki niezwyky.- Niezwyky jest niewtpliwie - odpara pani Brown.- Jak yj, czego podobnego nie widziaam. Przedziwny fason. Pojcia nie mam, jak by to nazwa.- Jest to kapelusz buszowy - z dum wyjani Paddington.- Jak to buszowy? - spytaa Judyta.- W okolicach podzwrotnikowych busz jest to obszar poronity krzewami, czsto kolczastymi. Najmodniejsze s tam takie wanie kapelusze. A ten buszowy kapelusz uratowa mi ycie.- Uratowa ci ycie? - powtrzya pani Brown. - Nie ple gupstw. Jakim cudem kapelusz mg uratowa ci ycie?Paddington ju chcia opowiedzie o swej wczorajszej przygodzie w azience, ale Judyta trcia go w bok. I potrzsna gow.- Eee... to duga historia... - zajkn si.- W takim razie opowiesz j kiedy indziej - orzeka pani Brown. - A teraz chodcie oboje.Paddington wzi sw walizk i poszed za pani Brown i Judyt do drzwi frontowych. Przy drzwiach pani Brown przystana i pocigna nosem.- To bardzo dziwne - powiedziaa. - W caym domu pachnie dzi boczkiem. Czy nic nie czujesz? - zwrcia si do Paddingtona.Paddington zadra. Zna dobrze winowajc, wic schowa walizk za plecami i pocign nosem. Mia w zapasie par min i stosowa je, gdy grozio mu niebezpieczestwo. Jedna z nich wyraaa zamylenie. Patrzy wtedy w przestrze, a brod podpiera ap. Drug bya mina witej niewinnoci, ktra, prawd mwic, bya zupenie nijakim wyrazem twarzy. Postanowi posuy si tym drugim sposobem.- Mocno pachnie - wyzna szczerze, poniewa by prawdomwnym niedwiedziem. Po czym doda, ju troch rozmijajc si z prawd: - Ciekawe, skd to si bierze?- Na twoim miejscu - szepna mu na ucho Judyta, kiedy w trjk szli w stron kolei podziemnej - bardziej bym uwaaa, jak nastpnym razem bdziesz pakowa walizk.Paddington spojrza w d. Spory kawaek bekonu wylaz z boku walizki i cign si po trotuarze.- Uciekaj! - krzykna pani Brown, kiedy jaki brudny kundel w podskokach podbieg do nich z drugiej strony ulicy.Paddington machn walizk.- Id precz, psie! - warkn.Pies si obliza, a Paddington niespokojnie obejrza si przez rami i przyspieszywszy kroku pody za pani Brown i Judyt, depczc im po pitach.- Mj Boe! - powiedziaa pani Brown. - Jestem taka niespokojna. Jakby dzi miao si sta co niedobrego. Paddington, czy ty miewasz takie przeczucia?Paddington pomyla chwil.- Czasami - przyzna z niewyran min, kiedy wchodzili na stacj.W pierwszej chwili kolej podziemna troch Paddingtona rozczarowaa. Co prawda spodoba mu si haas, tum spieszcych si ludzi i zapach ciepego powietrza, jaki go powita, gdy weszli do rodka, ale bilet zrobi na nim kiepskie wraenie.Przyjrza si bacznie zielonemu kartonikowi, ktry trzyma w apie.- Za cae cztery pensy mogliby da wicej - owiadczy. Po rozkosznym warkocie i brzku, jaki wyda z siebie automat, sam bilet sprawi mu zawd. Za cztery pensy spodziewa si dosta znacznie wicej.- Ale, Paddingtonie - westchna pani Brown - na razie dostae tylko bilet, eby mg pojecha kolej. Inaczej nie wpuciliby ci do pocigu.Jej wygld i gos wiadczyy, e jest zdenerwowana. W gbi duszy aowaa, e nie odczekali, a bdzie mniejszy tok w podziemnej kolei. Poza tym dziwne rzeczy dziay si z psami. Nie jeden, lecz sze psw rozmaitych ksztatw i rozmiarw wbiego za nimi na stacj. Doznaa dziwnego wraenia, e ma to co wsplnego z Paddingtonem, ale wystarczyo spojrze mu w oczy i zobaczy ich niewinny wyraz, by si zawstydzi, e mona go byo podejrzewa o jaki zdrony postpek.- Zdaje mi si - powiedziaa do Paddingtona, gdy stanli na ruchomych schodach - e powinnimy wzi ci na rce. Jest tu napisane, e psy trzeba trzyma na rkach, ale nie ma ani sowa o niedwiedziach.Paddington nie odpowiedzia. Szed za nimi jak we nie. By niedwiedziem bardzo nieduego wzrostu i nieatwo mu byo rozglda si na boki, ale od tego, co zdoa zobaczy, oczy z wraenia wyaziy mu na wierzch. Dokoa byo mnstwo ludzi. W yciu nie widzia takich tumw. Jedni szybko zjedali na d ruchomymi schodami, obok jeszcze wiksza masa ludzi jechaa w gr. Wszystkim strasznie si pieszyo. Gdy na dole zeskoczy ze schodw, tum ponis go, tak e si zaplta midzy pana z parasolem i dam z wielk torb na zakupy. Zanim si wydosta z potrzasku, pani Brown i Judyta znikny mu z oczu.Wanie wtedy zobaczy zadziwiajcy wprost napis. Mruy oczy i raz po raz na niego spoglda, ale ilekro szeroko otwiera oczy i patrzy, powtarzao si to samo: PADDINGTON - I ZA BURSZTYNOWYMI WIATAMI.Paddington uzna, e jest to najbardziej oszaamiajca historia, jaka mu si zdarzya w yciu. Skrci w korytarz i podrepta kierujc si bursztynowymi znakami wietlnymi, a trafi na jeszcze jeden tum ludzi czekajcych w kolejce do idcych w gr ruchomych schodw.- Eje! - powiedzia stojcy na grze kontroler po sprawdzeniu biletu Paddingtona. - A to co znowu? Pan jeszcze nigdzie nie jecha!- Wiem - odpar Paddington z nieszczsn min. - Obawiam si, e pomyliem co na dole.Kontroler podejrzliwie pocign nosem i przywoa inspektora.- Mam tu modego niedwiedzia, ktry zalatuje boczkiem - powiedzia. - Mwi, e si zgubi na dole.Inspektor woy obydwa kciuki pod kamizelk.- Ruchome schody s dla wygody pasaerw - owiadczy surowo. - A nie dla modych niedwiedzi, ktrym si zachciewa zabawy. Zwaszcza w godzinach szczytu.- Tak jest, prosz pana - odpar Paddington, uchylajc kapelusza. - Ale u nas nie ma ru... ru...- ...chomych schodw - pomg mu dokoczy inspektor.- ...chomych - powtrzy Paddington. - Nie ma w mrocznych zaktkach Peru. Nigdy w yciu nie jedziem jeszcze takimi schodami, wic mam pewne trudnoci.- W mrocznych zaktkach Peru? - spyta inspektor. Zrobio to na nim due wraenie. - Aa, w takim razie... - podnis acuch dzielcy schody idce w gr od schodw idcych na d - prosz zjecha z powrotem na d. Tylko ebym go nie zapa drugi raz na gupich kawaach.- Bardzo dzikuj - z wdzicznoci powiedzia Paddington i schyliwszy si, przeszed pod acuchem. - Bardzo to uprzejmie z paskiej strony - odwrci si, chcia zdj kapelusz i pomacha nim inspektorowi na poegnanie, ale nie zdy, bo schody ju niosy go z powrotem w czelu kolei podziemnej.W p drogi, kiedy wanie z zainteresowaniem oglda jaskrawe afisze na cianie, jaki pan stojcy na stopniu za nim szturchn go parasolem.- Tam kto woa na pana - powiedzia. Paddington obejrza si w sam por, by zobaczy, jak pani Brown i Judyta mijaj go jadc w gr schodami obok.Jak szalone machay do niego rkami, a pani Brown krzykna par razy Stj!Paddington odwrci si i sprbowa biec w gr, ale schody poruszay si tak szybko, e na swych krtkich nkach waciwie drepta w miejscu. Spuci gow, wic opasego mczyzn z teczk biegncego w d dostrzeg dopiero wtedy, gdy ju byo za pno. Tucioch rykn z gniewu, przewrci si i pocign za sob par osb. Paddington poczu, e leci na d. Bums, bums, bums - spada po stopniach, a gruchn na samym dole i pojecha dalej korytarzem, by zatrzyma si dopiero na cianie.Rozejrza si i zobaczy wok siebie wielkie zamieszanie. Tum otoczy tuciocha, ktry siedzia na posadzce i pociera sobie gow. Daleko w grze ujrza pani Brown i Judyt przepychajce si na d po schodach idcych w gr.Obserwujc ich wysiki, zobaczy jeszcze jeden napis. Umieszczony by na mosinej skrzynce u stp schodw i gosi wielkimi czerwonymi literami: W RAZIE NIEBEZPIECZESTWA ZATRZYMA SCHODY NACISKAJC TEN GUZIK.Niej, maymi literami byo dodane: Za uycie bez wanego powodu grozi kara w wysokoci 5 funtw. Ale Paddington tak si spieszy, e nie doczyta do koca. Zreszt uwaa, e niebezpieczestwo jest dostatecznie wielkie. Zamierzy si walizk i z caej siy rbn ni w guzik.Jeeli zrobio si zamieszanie, gdy schody byy w ruchu, jeszcze wikszy popoch ogarn pasaerw, kiedy stany. Paddington z niemaym zdziwieniem przyglda si, jak wszyscy zaczli biec, jedni w gr, drudzy na d, i pokrzykiwa na siebie. Jaki mczyzna zawoa par razy Pali si! i gdzie daleko zacz bi dzwon.Paddington wanie zacz si dziwi, ile to zamieszania moe wywoa jeden may guzik, gdy czyja cika rka spocza na jego ramieniu.- To on! - kto krzykn, wskazujc go palcem jako winowajc. - Na wasne oczy widziaem, jak to zrobi. A wzrok mam doskonay.- Wyrn w szafk walizk - zawoa inny gos. - Tego nie mona tolerowa!Z gbi tumu kto zaproponowa, by wezwa policj.Paddington si na dobre przestraszy. Odwrci si i spojrza na waciciela rki, ktra ciskaa mu rami.- Och! - odezwa si surowy gos. - Znw si popisa. e te tego nie przewidziaem.Inspektor wyj notes.- Nazwisko, prosz.- Ee... Paddington - odpar Paddington.- Pytam o nazwisko, a nie do jakiej stacji chcesz dojecha - wyjani inspektor.- No wanie - odpar Paddington. - Tak si nazywam.- Paddington! - z niedowierzaniem powtrzy inspektor. - Niemoliwe. To jest nazwa stacji. Jak yj, nie syszaem nigdy o niedwiedziu, ktry by si tak nazywa!- Nazwisko jest rzeczywicie niepospolite - odpar Paddington. - Ale nazywam si Paddington Brown, a mieszkam przy ulicy Windsor Gardens pod numerem 32. I straciem z oczu pani Brown z Judyt.- Och! - inspektor zapisa co w duym notesie.- Czy mona zobaczy twj bilet?- Eee... miaem bilet - odpowiedzia Paddington. - Ale zdaje mi si, e gdzie si zapodzia.Inspektor znw co zapisa.- Zabawa w ruchome schody. Jazda bez biletu. Zatrzymanie ruchomych schodw. To s powane wykroczenia - spojrza na Paddingtona. - Co masz w tej sprawie do powiedzenia, mody niedwiedziu?- Hm... eee - Paddington krci si niespokojnie i patrzy na swe apy.- Czy zajrzae pod kapelusz? - spyta inspektor znacznie agodniejszym tonem. - Pasaerowie czsto wkadaj bilety pod kapelusz.Paddington a podskoczy, tak mu ulyo.- Wiedziaem, e gdzie musi by - powiedzia z wdzicznoci, wrczajc bilet inspektorowi.Ten szybko zwrci mu bilet. Kapelusz w rodku by lepki od brudu.- W yciu nie widziaem pasaera - orzek inspektor - ktry tyle czasu straci na to, by si donikd nie dosta. Czsto jedzisz kolej podziemn?- Pierwszy raz w yciu - odpar Paddington.- I ostatni, jeli to bdzie ode mnie zaleao - dodaa pani Brown, przepychajc si przez tum.- Czy to jest pani niedwied? - spyta inspektor. - Bo jeeli tak, musz pani zawiadomi, e grubo przeskroba. - Zajrza do notesu. - Wiem, e na pewno dopuci si dwch powanych wykrocze, a moe to jeszcze nie wszystko. Bd musia wsadzi go do ciupy.- O Boe! - pani Brown przycisna si do Judyty, szukajc w niej oparcia. - Czy naprawd pan musi? On jest taki may i pierwszy raz w Londynie wyszed z domu. Rcz, e nigdy wicej tego nie zrobi.- Nieznajomo przepisw nie zwalnia od odpowiedzialnoci... - owiadczy inspektor. W jego gosie zabrzmiaa groba - ...przed sdem! - doda. - Obowizkiem obywatela jest przestrzeganie przepisw. Tak gosi prawo.- Przed sdem! - pani Brown nerwowo przesuna rk po czole. Sowo sd zawsze j zbijao z tropu. Ju widziaa, jak cign Paddingtona zakutego w kajdany, jak go bior w krzyowy ogie pyta i wyprawiaj z nim inne straszne rzeczy.Judyta wzia Paddingtona za ap i mocno j cisna, eby mu doda ducha. Paddington z wdzicznoci spojrza jej w oczy. Nie bardzo si orientowa, o czym jest mowa, ale to wszystko nic dobrego nie wryo.- Czy pan powiedzia, e obowizkiem obywatela jest przestrzeganie przepisw? - stanowczym gosem spytaa Judyta.- Wanie. I ja mam te swoje obowizki.- Ale prawo ani sowem nie wspomina o niedwiedziach? - z niewinn min zapytaa Judyta.- Ano... - inspektor podrapa si po gowie. - Przepisy nie rozwodz si szeroko na temat niedwiedzi.Popatrzy na Judyt, potem na Paddingtona i rozejrza si wok. Ruchome schody ju byy czynne, tum gapiw znikn.- To jest wyranie wbrew przepisom - powiedzia - Ale...- Och, dzikuj panu - odpara Judyta. - Jest pan najmilszym czowiekiem, jakiego poznaam w yciu. Paddington, zgadzasz si ze mn?Paddington energicznie kiwn gow par razy, inspektor si zaczerwieni.- Odtd stale bd jedzi t kolej podziemn - Paddington uprzejmie zapewni inspektora. - Nie ulega wtpliwoci, e jest to najmilsza kolej podziemna w caym Londynie.Inspektor otwar usta, ju chcia co powiedzie, ale si rozmyli.- No, chodcie, dzieci! - ponaglia ich pani Brown. - Musimy si spieszy, bo inaczej nie zdymy zrobi zakupw.Gdzie z wysoka dobiego ich uszu ujadanie psw. Inspektor westchn.- Nic nie rozumiem - powiedzia. - Bya to taka przyzwoita stacja i dotd funkcjonowaa bez zarzutu. A to co znowu?!Spojrza za oddalajc si pani Brown i Judyt. Paddington zamyka pochd. Inspektor przetar oczy.- To dziwne - powiedzia do siebie. - Co mi si chyba przywidziao. Przysigbym, e temu niedwiedziowi wyazi z walizki kawaek boczku!Wzruszy ramionami. Ale czekao go wiksze zmartwienie. Sdzc z ujadania, jakie dobiego ze szczytu schodw, ara si tam caa gromada psw. Trzeba byo zbada t spraw.ROZDZIA CZWARTYWYPRAWA NA ZAKUPYSprzedawca w dziale mskiej konfekcji domu towarowego Barkridges w sztywno wycignitej przed siebie rce trzyma kciukiem i palcem wskazujcym kapelusz Paddingtona. I spoglda na niego z wyranym niesmakiem.- Spodziewam si, askawa pani, e ten mody... eee, dentelmen ju nie bdzie potrzebowa tej rzeczy - powiedzia.- Ale bd! - stanowczo zaprotestowa Paddington. - Miaem ten kapelusz przez cae ycie - od czasu, jak byem may.- Ale czy nie chciaby, Paddingtonie, mie nowego, piknego kapelusika - pospiesznie zapytaa pani Brown. - Od wita?Paddington pomyla chwil.- Mog mie co na deszcz i niepogod - odpar. - A to jest mj najlepszy kapelusz.Sprzedawca lekko si wzdrygn i odwracajc gow na bok, pooy przedmiot sporu na najdalszym kocu lady.- Albercie! - skin na modzieca, ktry krci si w pobliu. - Zobacz no, co mamy w najmniejszym rozmiarze.Albert zacz szpera pod lad.- Skoro ju tu jestemy - powiedziaa pani Brown - chcielibymy zobaczy jaki adny, ciepy paszcz na zim. Moe co z flauszu, na koeczki, eby atwo si zapinao. Interesuje nas te nieprzemakalny paszcz na lato.Sprzedawca spojrza na ni wyniole. Nie przepada za niedwiedziami, a ten spoglda na niego spode ba, od chwili, gdy wspomnia o jego zaszarganym kapeluszu.- Czy pani szanowna nie bya jeszcze u nas w suterenie? - zapyta. - Mamy tam wyprzeda wyjtkowo tanich rzeczy.- Nie, prosz pana, nie byam - odpara pani Brown, nie ukrywajc oburzenia. - Wyprzeda tandety, rzeczywicie! Nawet nie syszaam, e co podobnego istnieje. A ty, Paddingtonie?- Ja te nie - rzek Paddington, cho nie mia pojcia, co to jest tandeta. - Nigdy!Obrzuci sprzedawc przecigym spojrzeniem, a ten odwrci wzrok. Poczu si troch nieswojo. Paddington umia zmierzy kogo upartym i przenikliwym spojrzeniem, jeli tylko uzna to za stosowne. Byo to bardzo mocne spojrzenie. Nauczya go tej sztuki ciocia Lucy i zachowywa j na specjalne okazje.Pani Brown wskazaa palcem na elegancki niebieski paszcz z flauszu z czerwon lamwk.- To by si nadawao - powiedziaa.Sprzedawca przekn lin.- Tak jest, prosz pani. Prosz bardzo.Skin na Paddingtona.- Pan pozwoli - powiedzia.Paddington poszed za sprzedawc, trzymajc si jakie dwie stopy za nim i zachowujc twarde spojrzenie. Kark sprzedawcy poczerwienia. Biedak nerwowo poprawia sobie konierzyk. Gdy przechodzili koo lady z kapeluszami, Albert, ktry y w ustawicznym strachu przed swym przeoonym, a ostatnie wydarzenia ledzi z otwartymi ustami, podnis oba kciuki w gr pod adresem Paddingtona, co miao znaczy: Trzymajmy si, nie dajmy si!. Paddington pokiwa mu ap. Zaczyna coraz lepiej si bawi.Pozwoli sprzedawcy, by woy na niego paszcz, po czym stan przed lustrem i dugo si podziwia. By to pierwszy paszcz w jego yciu. W Peru byo bardzo gorco i chocia ciocia Lucy przykazaa mu nosi kapelusz, eby nie dosta udaru sonecznego, przez cay rok byo zbyt ciepo, by nosi jakikolwiek paszcz. Spoglda na siebie w lustrze i dziwi si, e nie widzi jednego, ale dugi rzd niedwiadkw cigncy si jak okiem sign. Istotnie, gdzie tylko spojrza, wida byo misie i wszystkie wyglday nad podziw wytwornie.- Czy ten kaptur nie jest odrobin za duy? - spytaa zaniepokojona pani Brown.- W tym roku nosi si due kaptury, askawa pani - odpar sprzedawca. - To ostatni krzyk mody.Ju mia ochot doda, e poza tym Paddington ma duych rozmiarw gow, ale si rozmyli. Niedwiedzie bywaj do nieobliczalne. Nigdy nie wiadomo, co sobie myl, a ten wyglda na takiego, ktry ma wyrobione pogldy.- A tobie si podoba? - spytaa pani Brown Paddingtona.Paddington przesta liczy niedwiedzie w lustrach i odwrci si, by zobaczy, jak wyglda z tyu.- Jest to, moim zdaniem, najpikniejszy paszcz, jaki w yciu widziaem - powiedzia po krtkim namyle.Pani Brown i sprzedawca odetchnli z wielk ulg.- wietnie - odezwaa si pani Brown. - W takim razie sprawa zaatwiona. Pozostaje jeszcze kapelusz i paszcz przeciwdeszczowy.Podesza do lady z kapeluszami, gdzie Albert, ktry nie mg oderwa penych podziwu oczu od Paddingtona, uoy ogromny stos kapeluszy.Byy tam meloniki, kapelusze od soca, kapelusze filcowe, berety i nawet jeden may cylinderek. Pani Brown obejrzaa je bez przekonania.- To trudna sprawa - powiedziaa spogldajc na Paddingtona. - Chodzi przede wszystkim o jego uszy. Do odstajce.- Mona wyci otwory na uszy - poradzi Albert.Sprzedawca zmierzy go lodowatym spojrzeniem.- Wyci dziury w kapeluszu z firmy Barkridges! - zawoa. - Czego podobnego jeszcze nie syszaem!Paddington odwrci si i spojrza na niego przecigle.- To... eee... - gos sprzedawcy zawis w powietrzu. - Zaraz przynios noyczki - owiadczy nie swoim gosem.- Nie sdz, aby to byo potrzebne - prdko odpara pani Brown. - Nie zanosi si na to, by chodzi do pracy w miecie, wic nie musi si ubiera nazbyt elegancko. Ten weniany beret bardzo mi si podoba - ten z pomponem. Zielony kolor pasuje do nowego paszcza, a poza tym mona bdzie beret nacign tak, e nakryje uszy, gdy bdzie zimno.Wszyscy zgodzili si, e Paddington wyglda bardzo wytwornie. Pani Brown szukaa przeciwdeszczowego paszcza, a Paddington podrepta do lustra, by si jeszcze raz przejrze. Okazao si, e do trudno jest zdj beret, bo uszy zawadzay. Ale jak dobrze pocign za pompon, podnosi beret wcale wysoko, co waciwie rwnao si uchyleniu kapelusza. Znaczyo to, e mg by uprzejmy bez odmroenia sobie uszu.Sprzedawca chcia zapakowa paszcz, ale po duszej i gwatownej wymianie zda na ten temat uzgodniono, e cho dzie by ciepy, Paddington woy paszcz na siebie. Mi by bardzo zadowolony i chcia koniecznie sprawdzi, czy paszcz zwrci powszechn uwag.Ucisn do Albertowi, a sprzedawc obdzieli jeszcze jednym przecigym, zym, spojrzeniem. Nieszczsny ekspedient opad na krzeso i wyciera chusteczk spocone czoo, gdy pani Brown pierwsza podya w stron drzwi.Barkridges jest to duy dom towarowy, wyposaony w ruchome schody i kilka wind. Pani Brown zawahaa si przy drzwiach, po czym wzia mocno Paddingtona za ap i poprowadzia go ku windzie. Miaa na ten dzie dosy ruchomych schodw.Ale dla Paddingtona wszystko, prawie wszystko, byo nowoci i chtnie prbowa rnych dziwnych rzeczy. Po krtkim namyle doszed do wniosku, e wolaby przejecha si ruchomymi schodami. Wyglday tak adnie i poruszay si tak gadko. Ale windy! Ha! Po pierwsze, w windzie byo mnstwo ludzi obadowanych paczkami, a wszystkim si tak spieszyo, e nie mieli czasu zwrci uwagi na maego niedwiadka. Jaka kobieta opara nawet torb z zakupami na jego gowie i bya bardzo zdziwiona, gdy Paddington zepchn ap torb z gowy. Nagle wydao mu si, e jedna jego poowa oderwaa si od niego, a druga zostaa tam, gdzie bya. Ju si oswoi z tym wraeniem, gdy znw druga jego poowa dogonia pierwsz, a nawet j wyprzedzia, po czym drzwi windy si otworzyy. W drodze na d powtrzyo si to cztery razy, a ku wielkiej radoci Paddingtona windziarz oznajmi, e to parter, i pani Brown wyprowadzia Paddingtona z windy. Przyjrzaa mu si uwanie.- O Boe, Paddington, co taki blady? - spytaa. - le si czujesz?- Niedobrze mi - odpar Paddington. - Nie lubi windy. I lepiej by byo, gdybym si tak nie objad na niadanie!- Ojejej! - pani Brown rozejrzaa si wok.Judyta odesza na chwil, bo chciaa co sobie kupi. Nigdzie jej nie byo wida.- Moe dobrze ci zrobi, jak posiedzisz tu chwilk, a ja tymczasem odnajd Judyt - powiedziaa pani Brown.Paddington osun si na walizk. Wyglda bardzo smtnie. Nawet pompon na berecie mu oklap.- Nie wiem, czy to mi dobrze zrobi - odpar. - Ale postaram si.- Zaraz wrc - zapewnia go pani Brown. - Potem wemiemy takswk i pojedziemy na obiad.Paddington jkn aonie.- Biedny Paddingtonie - powiedziaa pani Brown - musisz bardzo le si czu, skoro nie chcesz sysze o obiedzie.Usyszawszy po raz wtry wzmiank o obiedzie, Paddington zamkn oczy i jkn jeszcze goniej. Pani Brown odesza na palcach.Przez dobrych par minut Paddington siedzia z zamknitymi oczami, a kiedy poczu si lepiej, uprzytomni sobie, e raz po raz przyjemny powiew powietrza chodzi mu pyszczek. Ostronie otworzy jedno oko, eby zobaczy, skd si bior te powiewy, i dopiero teraz zauway, e siedzi blisko gwnego wejcia do domu towarowego. Otwar drugie oko i postanowi zbada teren. Jeli wyjdzie i stanie za szklanymi drzwiami, zobaczy, jak nadejd pani Brown i Judyta.Pochyli si, by podnie walizk, i nage zrobio si ciemno jak w czarn noc.O rany! - pomyla. - Wszystkie wiata zgasy.Wycign apy i po omacku szed w stron wyjcia. Pchn w miejscu, gdzie powinny by drzwi, ale bezskutecznie. Posun si wzdu ciany jeszcze kawaek i znowu pchn. Tym razem drzwi si ruszyy. Musiay mie mocne spryny - pcha z caej siy, a w kocu udao mu si przelizn przez wsk szczelin. Drzwi same gono si za nim zatrzasny, ale Paddington bardzo si rozczarowa, gdy stwierdzi, e na ulicy jest tak samo ciemno, jak byo w domu towarowym. aowa teraz, e nie zosta na miejscu. Odwrci si i zacz szuka drzwi. Znikny jak kamfora.Paddington uzna, e dla wikszej swobody ruchu trzeba si pooy, i zacz si czoga. W ten sposb posun si troch i stukn gow o co twardego. Sprbowa ap odsun to na bok, ruszyo si lekko, wic pchn mocniej.Nagle hukno, jakby piorun trzasn, i zanim Paddington zorientowa si, gdzie jest, jaka ogromna gra zacza mu si sypa na gow. Wygldao to tak, jakby zwalio si na niego cae niebo. Potem nastaa cisza. Paddington lea z mocno zamknitymi oczami. Ba si nawet oddycha. Z daleka day si sysze jakie gosy, a raz czy dwa kto jakby bi pici w szyb. Paddington ostronie otworzy jedno oko i ze zdumieniem stwierdzi, e wiata znw si zapaliy. Niemiao pocign kaptur flauszowego paszcza w gr i odsoni gow. wiata wcale nie zgasy! Najwidoczniej kiedy si schyli po walizk, kaptur spad mu na gow i zasoni cay wiat.Usiad i rozejrza si, gdzie jest. Czu si znacznie lepiej. Nie bez zdziwienia zobaczy, e siedzi w maym pokoju, na ktrego rodku wznosi si olbrzymi stos puszek i misek, duych i maych. Przetar oczy, szeroko je otworzy i wlepi w widok przed sob.Za jego plecami bya ciana z drzwiami, a przed nim due okno. Za oknem zebra si wielki tum, ludzie pchali si jeden przez drugiego i pokazywali palcami w jego stron. Stwierdzi z przyjemnoci, e to wanie na niego pokazuj. Wsta - co wcale nie przyszo mu atwo, bo trudno byo utrzyma si na grze blaszanych naczy - wzi w ap pompon i pocign w gr beret, ile si tylko dao. Tum przyj to radosnymi okrzykami. Paddington zgi si w ukonie, pokiwa im ap i zacz przyglda si spustoszeniu wok siebie. Przez chwil nie bardzo zdawa sobie spraw z tego, gdzie jest, ale wkrtce olnia go pewna myl. Zamiast wyj na ulic najwidoczniej otworzy drzwi prowadzce na wystaw!Paddington by bystrym niedwiedziem i w drodze ze stacji zauway wiele podobnych wystaw. Przedstawiay si bardzo interesujco. Znajdowao si na nich tyle rzeczy, e byo na co popatrze. Raz ujrza, jak jaki mczyzna ukada na wystawie puszki i skrzynki w piramid. Teraz przypomnia sobie, e wtedy praca ta wydawaa mu si bardzo przyjemna.Rozejrza si z zamylon min.- O Boe! - powiedzia gono pod adresem caego wiata. - Znw wpadem.Jeli zwali ca t gr, a niechybnie to zrobi, kto bdzie si gniewa na niego. Co tu ukrywa, wielu ludzi bdzie miao pretensje. Bo ludzie w ogle nie s skorzy do suchania wyjanie i wcale nieatwo bdzie im wytumaczy, jak to kaptur spad mu na gow.Schyli si i zacz podnosi rne rzeczy. Na pododze leay szklane pki, pewnie pospaday z gry. Na wystawie byo coraz cieplej, zdj wic paszcz i starannie powiesi go na gwodziu. Potem podnis szklan pk i sprbowa umieci j na stosie puszek tak, eby nie zleciaa. Jako si trzymaa, pooy wic na niej par puszek, a na wierzchu umieci miednic. Niezbyt pewnie to si trzymao, ale... cofn si i spojrza na swe dzieo... Tak, widok by nie najgorszy.Oklaski tumu za oknem doday mu ducha. Pokiwa ap ludziom na ulicy i podnis nastpn pk.Tymczasem w domu towarowym pani Brown prowadzia powan rozmow z miejscowym detektywem.- Powiada pani, e zostawia go tutaj? - spyta detektyw.- Tak jest. Czu si niedobrze i poleciam mu, eby si nie rusza z miejsca. Nazywa si Paddington.- Paddington - detektyw dokadnie zapisa nazwisko w notesie. - Jakiego rodzaju niedwiedziem jest ten Paddington?- Och, ma zociste futro - odpara pani Brown. - Ubrany by w niebieski paszcz z flauszu, a w apie trzyma walizk.- I ma czarne uszy - dodaa Judyta. - Bez trudu pan go rozpozna.- Czarne uszy - powtrzy detektyw i obliza owek.- Wtpi, czy to panu wiele pomoe - powiedziaa pani Brown. - Bo na gowie mia beret.Detektyw przyoy do do ucha.- Mia co?! - krzykn.Rzeczywicie da si sysze straszny haas, z kad chwil coraz wikszy. Potem do ich uszu dobiegy oklaski, ktre powtrzyy si par razy. Detektyw usysza wyranie, e gdzie tum wznosi radosne okrzyki.- Mia beret! - krzykna mu do ucha pani Brown. - Weniany, zielony, nacignity na uszy. Z pomponem.Detektyw zamkn notes, a trzasno. Z ulicy dobiega coraz wikszy haas.- Pani wybaczy - powiedzia z surow min. - Tam si dziej jakie dziwne rzeczy, musz zbada t spraw.Pani Brown i Judyta wymieniy spojrzenia. Rwnoczenie pomylay to samo. Jednym gosem zawoay: Paddington! i pobiegy za detektywem. Pani Brown trzymaa si poy jego marynarki, a Judyta paszcza matki, kiedy we trjk przepychali si przez tum na trotuarze.Wanie gdy przedarli si do wystawy, tum zawy z uciechy.- To byo do przewidzenia - powiedziaa pani Brown.- Paddington! - krzykna Judyta.Paddington wanie wdrapa si szczyt piramidy. W kadym razie miaa to by piramida, ale niezupenie si udaa. Nie miao to okrelonego ksztatu i kiwao si na wszystkie strony. Paddington ulokowa ostatni puszk na szczycie swej budowli i znalaz si w trudnej sytuacji. Chcia zej na d, ale nie mg. Wycign przed siebie ap, gra si zachwiaa. Nie wiedzc, co pocz, uczepi si puszek i huta si z nimi w powietrzu. Tum patrzy z zapartym tchem.Nagle, cakiem niespodziewanie, caa gra runa. Tylko tym razem Paddington znalaz si na wierzchu, a nie na spodzie rumowiska. Z piersi tumu wydar si jk zawiedzionej nadziei.- Od lat nie widziaem takiego widowiska - powiedzia jaki mczyzna z tumu do pani Brown. - Trzeba przyzna, e maj oni pomysy nie z tej ziemi.- Mamusiu, czy on zrobi to jeszcze raz? - spyta jaki may chopczyna.- Chyba nie, syneczku - odpara matka. - Myl, e dzi ju nic wicej nie pokae.I wskazaa palcem na wystaw, z ktrej detektyw ciga zakopotanego Paddingtona.Pani Brown pobiega do wejcia, a za ni Judyta.W domu towarowym detektyw popatrzy na Paddingtona i zajrza do notesu.- Niebieski paszcz z flauszu - powiedzia. - Zielony weniany beret! - cign beret z gowy Paddingtona. - Czarne uszy! Wiem, kim jeste - rzek gronym tonem. - Jeste Paddington!Paddington o mao nie przewrci si na plecy ze zdumienia.- Skd pan wie? - zapyta.- Jestem detektywem - opar tamten. - Naley do moich obowizkw wiedzie takie rzeczy. Bez przerwy czyhamy na przestpcw.- Ale ja nie jestem przestpc - gorco zaprotestowa Paddington. - Jestem niedwiedziem! A poza tym staraem si tylko zrobi porzdek na wystawie...- Porzdek na wystawie! - zapieni si detektyw. - Ciekawe, co na to powie pan Perkins. Wanie dzi rano ustawi na wystawie t dekoracj.Paddington niepewnie si rozejrza.Pani Brown i Judyta biegy w jego stron. Poza tym jeszcze par innych osb zdao w tym samym kierunku, a wrd nich pan z wan min, w czarnej marynarce i sztuczkowych spodniach.Wszyscy dopadli Paddingtona rwnoczenie i wszyscy zaczli mwi naraz.Paddington siad na walizce i spokojnie im si przyglda. Bywaj takie chwile, kiedy najlepiej jest siedzie cicho. Wanie nadesza taka chwila. W kocu pan z wan min wzi gr nad innymi, bo mwi najgoniej i nie przesta mwi, gdy reszta zamilka.Ku zdziwieniu Paddingtona wany pan schyli si, chwyci go za ap i zacz ni potrzsa tak mocno, e o mao mu jej nie urwa.- Jake mio mi pozna pana, mj niedwiedziu! - zagrzmia pan w sztuczkowych spodniach. - Bardzo si ciesz. I gratuluj.- Nie ma za co - odpar Paddington, troch zbity z tropu.Nie wiedzia dlaczego, ale wygldao na to, e wany pan jest bardzo zadowolony.Pan zwrci si do pani Brown.- Mwi pani, e on si nazywa Paddington? - zapyta.- Tak jest - odpowiedziaa pani Brown. - Z ca pewnoci nie chcia zrobi nic zego.- Nic zego? - pan ze zdumieniem spojrza na pani Brown. - Tak pani powiedziaa? Moja droga pani, dziki popisom tego niedwiedzia w naszym domu towarowym zebray si takie tumy, jakich nie ogldalimy od wielu lat. Nasze telefony dzwoni bez przerwy. - Wskaza rk w stron wejcia. - I ludzie dalej si pchaj do rodka. - Pooy rk na gowie Paddingtona. - Firma Barkridges- powiedzia - Firma Barkridges - powtrzy - jest wdziczna! - Podnis drug rk na znak, e prosi o cisz. - Chcielibymy jako da wyraz naszej wdzicznoci. Jeli cokolwiek... jeli mamy na skadzie co, co by pana interesowao...Paddingtonowi roziskrzyy si oczy. Dobrze wiedzia, czego chce. Widzia to, kiedy jechali na gr, do dziau konfekcji. Stao samotnie na ladzie w ywnociowym dziale sklepu. Najwiksze, jakie widzia w swym yciu. Niemal jego wielkoci.- Chciabym - rzek - dosta sj marmolady. Z tych najwikszych.Jeli nawet dyrektor firmy Barkridges si zdziwi, nie da tego pozna po sobie.Z wyrazem szacunku na twarzy stan obok wejcia do windy.- Bdzie marmolada - owiadczy naciskajc guzik.- Jeli pan nie ma nic przeciwko temu, wolabym posuy si schodami - powiedzia Paddington.ROZDZIA PITYPADDINGTON I STARY MISTRZPaddington szybko si zadomowi u pastwa Brown i sta si jednym z czonkw rodziny. Rzeczywicie ju po paru dniach nie sposb byo sobie wyobrazi ycia bez niego. Stara si pomaga w domu. Dni szybko mijay. Pastwo Brown mieszkali niedaleko Portobello Road, ulicy, na ktrej miecio si wielkie targowisko. Bardzo czsto, kiedy pani Brown bya zajta, posyaa misia po zakupy. W tym celu zrobia mu wzek. By to stary kosz na kkach z drkiem do kierowania.Paddington mia talent do zakupw i niebawem wszyscy handlarze na targu dobrze go znali. Okaza si niedwiedziem dokadnym w rachunkach, a zakupy traktowa z naleyt powag. Gnit ap owoce, by sprawdzi, czy s odpowiednio twarde, jak nauczya go tego pani Bird. I stale mia oko na okazje taniego zakupu. Zdoby sobie popularno wrd handlarzy. Ze skry wychodzili, eby mu dogodzi, i co mieli najlepszego, odkadali dla Paddingtona.- Nasz niedwiadek potrafi za szylinga dosta wicej ni ktokolwiek inny - mawiaa pani Bird. - Doprawdy, nie wiem, jak on to robi. Chyba jest dusigroszem.- Nie jestem dusigroszem - z oburzeniem odpar Paddington. - Po prostu si staram.- Tak czy inaczej - powiedziaa pani Bird - jeste misiem na wag zota.Paddington bardzo serio odnis si do sw pani Bird i sporo czasu spdza w azience, wac si na wadze, ktra tam staa. Wreszcie postanowi zasign w tej sprawie rady swego przyjaciela, pana Grubera.Duo czasu zajmowao mu ogldanie sklepowych wystaw, a z wszystkich jakie si znajdoway przy Portobello Road, wystawa pana Grubera bya najlepsza. Po pierwsze, bya nie tylko adna, ale i niska, Paddington nie musia wic stawa na palcach, by j obejrze, a po drugie, miecio si na niej wiele ciekawych rzeczy. W sklepie zgromadzono tak duo towaru - stare meble, medale, garnki i rondle, obrazy - e trudno byo wej do rodka, tote stary pan Gruber przewanie siedzia na leaku przed sklepem.Pan Gruber uzna Paddingtona za bardzo ciekaw posta i rycho serdecznie si zaprzyjanili. Po drodze do domu, wracajc z zakupw, Paddington czsto odwiedza pana Grubera i nieraz caymi godzinami rozprawiali o Poudniowej Ameryce, ktr pan Gruber pozna jako may chopiec. O godzinie jedenastej pan Gruber zjada ma bueczk z rodzynkami i wypija filiank kakao. Bardzo chtnie zaprasza swego przyjaciela na to drugie niadanie.- Wielka to przyjemno pogawdzi sobie przy sodkiej bueczce i filiance kakao - mawia.Paddington za, ktry lubi wszystkie te trzy rzeczy, godzi si z pogldem pana Grubera, mimo e kakao przydawao jego wsom miesznego koloru.Paddington od dawna interesowa si byszczcymi przedmiotami i pewnego ranka zapyta pana Grubera, co sdzi o jego peruwiaskich centavos. W skrytoci ducha liczy na to, e jeli jego monety duo s warte, mgby je sprzeda i kupi prezent pastwu Brown. Ptora szylinga kieszonkowego, jakie co tydzie dostawa od pana Browna, nie byo sum do pogardzenia, ale jak w sobot kupi par sodkich bueczek, niewiele mu zostawao.Pan Gruber dugo si zastanawia, a w kocu poradzi Paddingtonowi, by si nie wyzbywa swych monet.- Nie zawsze za to, co si najbardziej wieci, mona dosta najwicej pienidzy, panie Brown - powiedzia. Pan Gruber stale tak nazywa Paddingtona, ktry bardzo by z tego powodu dumny.Pan Gruber zaprowadzi go w gb sklepu, gdzie stao jego biurko, i z szuflady wyj tekturowe pudeko pene starych monet. Byy brudne i wyglday nieszczeglnie.- Dobrze im si pan przyjrza, panie Brown? - spyta. - To s tak zwane suwereny. Jak si na nie spojrzy, nie wygldaj na to, by wiele byy warte, a jednak jest inaczej. S ze szczerego zota i jeden taki suweren wart jest siedemdziesit szylingw. Inaczej mwic, mona dosta ponad dziesi funtw za uncj tych monet. Gdyby pan kiedy znalaz takiego suwerena, prosz przynie go do mnie.Pewnego dnia Paddington dokadnie zway si w azience i pobieg do pana Grubera z wyrwan z notesu kartk papieru, zapisan tajemniczymi obliczeniami. Po sutym niedzielnym obiedzie Paddington stwierdzi, e way prawie szesnacie funtw. To by byo - jeszcze raz spojrza na kartk, gdy by ju niedaleko sklepu pana Grubera - prawie dwiecie szedziesit uncji, co znaczy, e by wart, okrgo liczc, dwa tysice piset funtw!Pan Gruber pilnie wysucha wszystkiego, co Paddington mia mu do powiedzenia, po czym zamkn oczy i pogry si w mylach. By zacnym czowiekiem i nie chcia rozczarowa Paddingtona.- Nie wtpi - odezwa si wreszcie - e pan rzeczywicie jest wart tyle pienidzy. Jest pan bezsprzecznie bardzo cennym modym niedwiedziem. Wiem o tym. Wiedz o tym pastwo Brown. A take pani Bird. Ale czy fakt ten jest znany innym ludziom?Spojrza na Paddingtona zza okularw- Na tym wiecie, drogi panie Brown, niejedna rzecz nie jest tym, na co wyglda - powiedzia ze smutkiem.Paddington westchn. By szczerze zawiedziony.- Wielka szkoda - powiedzia. - ycie byoby pikniejsze.- By moe - odpar pan Gruber z do zagadkow min. - By moe. Ale wtedy nie spotykayby nas mie niespodzianki.Wprowadzi Paddingtona do sklepu, podsun mu krzeso i znikn w magazynie. Za chwil wrci niosc duy obraz, na ktrym wymalowany by statek. cilej mwic, statek zajmowa poow miejsca na ptnie. Na drugiej poowie wida byo dam w wielkim kapeluszu.- No prosz - powiedzia z dum. - To miaem na myli mwic, e nie wszystko jest tym, na co wyglda. Chciabym usysze paskie zdanie o tym obrazie, panie Brown.Paddingtonowi to pochlebio, ale i wprawio go w zakopotanie. Obraz wyglda na ni to, ni owo - Paddington podzieli si z panem Gruberem swoim zdaniem.- Ba! - zawoa pan Gruber wielce uradowany. - Rzeczywicie, teraz jest tak, jak pan powiedzia. Ale prosz poczeka, a wyczyszcz ten obraz! Daem za niego pi szylingw! Byo to przed wielu laty. Obraz przedstawia tylko ten aglowiec. I co pan powie? Kiedy niedawno wziem si do odczyszczania obrazu, farba zacza zazi i odkryem pod ni inny obraz. - Rozejrza si i ciszy gos. - Nikt o tym nie wie - mwi szeptem - ale zdaje mi si, e ten obraz pod spodem jest cennym dzieem sztuki. Moliwe, e namalowa go, jak to mwi, jaki stary mistrz.Widzc, e Paddington dalej nic nie rozumie, wyjani mu, e w dawnych czasach, kiedy u malarzy krucho byo z pienidzmi i nie sta ich byo na kupno ptna, malowali czasem na starych obrazach. I zdarzao si, cho bardzo rzadko, e malowali na obrazach malarzy, ktrzy potem stali si sawni i za ich dziea pacono mnstwo pienidzy. Skoro jednak na wierzchu byo namalowane co innego, nikt nie wiedzia, e pod spodem jest dzieo starego mistrza.- To jaka bardzo zawia historia - powiedzia Paddington, gboko zamylony.Pan Gruber dugo jeszcze mwi o malarstwie, by to bowiem jego ulubiony temat. Ale Paddington, cho zazwyczaj ogromnie ciekawio go wszystko, co mu pan Gruber opowiada, tym razem nie bardzo sucha. W kocu podzikowa za drug filiank kakao, zelizn si z krzesa i ruszy w drog do domu. Odruchowo uchyla kapelusza, ilekro kto mu powiedzia dzie dobry, ale jego oczy bdziy gdzie bardzo daleko. Nawet nie zauway zapachu sodkich bueczek, zalatujcego z piekarni. Pewna myl zawitaa mu w gowie.Po powrocie do domu od razu poszed do swojego pokoju, pooy si na ku i dugo lea, wpatrzony w sufit. Trwao to tak dugo, e wielce zaniepokojona pani Bird uchylia drzwi i wsuna gow do pokoju, by zobaczy, czy Paddingtonowi nic si nie stao.- Wszystko w porzdku, dzikuj - powiedzia Paddington z roztargnieniem. - Po prostu myl.Pani Bird zamkna drzwi i zbiega po schodach, by wszystkim oznajmi nowin. Wiadomo zostaa przyjta bez wikszego entuzjazmu.- Nie miaabym nic przeciwko temu, gdyby tylko myla - odezwaa si pani Brown. Na jej twarzy odmalowao si zmartwienie. - Ale kiedy on zaczyna myle o czym, awantura wisi w powietrzu.Bya jednak tak pochonita domowymi zajciami, e szybko o tym zapomniaa. Nie ulega wtpliwoci, e zarwno pani Brown, jak i pani Bird miay tyle do roboty, e nie zauwayy maej postaci niedwiadka skradajcej si w chwil potem przez podwrze w stron szopy, w ktrej pan Brown przechowywa rne rzeczy. Nie widziay te, jak Paddington wraca uzbrojony w butelk pynu do zmywania farb i stert szmat. Gdyby go zobaczyy, pewnie by cierpa im skra. A gdyby jeszcze pani Brown spostrzega, jak Paddington skrada si na palcach do salonu i ostronie zamyka za sob drzwi - jej spokj na pewno zostaby na dobre zmcony.Na szczcie, wszyscy byli zbyt zajci, aby mogli cokolwiek zauway. Jeszcze szczliwiej si zoyo, e przez duszy czas nikt nie wszed do salonu. Faktem jest, i Paddington znalaz si w opaach. Sprawy bowiem przybray obrt zgoa nieoczekiwany. aowa teraz, e uwaniej nie sucha, co pan Gruber mwi na temat zmywania farby z obrazw.Przede wszystkim - cho zuy prawie p butelki pynu do zmywania farby stanowicego wasno pana Browna - farba z obrazu zlaza tylko czciowo, i to smugami. Po drugie, a byo to jeszcze wiksze nieszczcie, tam gdzie farba zesza, okazao si, e byo pod ni tylko biae ptno.Paddington cofn si par krokw i spojrza na swoje dzieo. Przedtem obraz przedstawia jezioro, nad nim bkitne niebo i rozsiane na wodzie aglwki. Teraz wygldao to jak burza na morzu. Wszystkie aglwki diabli wzili, niebo dziwnie poszarzao, a p jeziora w ogle znikno.Jak to dobrze, e znalazem t star skrzynk z farbami - pomyla Paddington. Sta w pewnej odlegoci od obrazu, trzyma w wycignitej przed siebie apie pdzel i mruc oczy spoglda na jego koniec, jak to podpatrzy u prawdziwych malarzy.Na palet, ktr trzyma w lewej apie, wycisn troch czerwonej farby i rozsmarowa j pdzlem. Obejrza si niespokojnie przez rami, po czym mazn farb po ptnie.Farby znalaz w szafce pod schodami. W kolorach czerwonym, zielonym, tym i niebieskim. Ca skrzynk. Prawd mwic kolorw byo tyle, e nieatwo przyszo mu si zdecydowa, od ktrego zacz.Starannie wytar pdzel o kapelusz i sprbowa nastpnej farby, a potem jeszcze jednej. Wszystko to byo bardzo interesujce, chcia sprbowa kadego koloru i szybko zapomnia, e ma namalowa obraz.Wynik jego zabiegw okaza si bardziej deseniem ni obrazem - byy to kreski, kka i krzyyki w rozmaitych kolorach. Samego Paddingtona zdja zgroza, gdy wreszcie si cofn, by zobaczy swe dzieo. Z pierwotnego obrazu nie zostao ani ladu. W do smutnym nastroju woy tubki z farbami z powrotem do skrzynki, a obraz w pcienny pokrowiec i opar go o cian, dokadnie tam, gdzie go znalaz. Z pewn niechci postanowi, e pniej sprbuje jeszcze raz. Samo malowanie byo zabawne, ale nie takie atwe, jak si mogo zdawa.W czasie kolacji milcza jak zaklty, do tego stopnia, e pani Brown par razy zapytaa go, jak si czuje, a w kocu przeprosi towarzystwo i uda si na gr.- Miejmy nadziej, e nic mu nie jest - powiedziaa pani Brown, gdy Paddington wyszed. - Kolacji nawet nie tkn, a to zupenie do niego niepodobne. I na caej twarzy mia jakie dziwne czerwone plamy.- A to heca! - zawoa Jonatan. - Czerwone plamy! Mam nadziej, e ju si od niego czym zaraziem i nie bd musia wrci do szkoy!- Ha, mia te zielone plamy - powiedziaa Judyta. - Na wasne oczy widziaam!- Zielone plamy! - nawet pan Brown si zaniepokoi. - Czy on si nie nabawi jakiej choroby? Jeeli te plamy nie znikn do rana, wezw lekarza.- A tak si cieszy, e pjdzie na wystaw dzie artystw amatorw - powiedziaa pani Brown. - To byoby straszne, gdyby musia zosta w ku.- Czy tatu spodziewa si dosta nagrod za swj obraz? - zapyta Jonatan.- Najwicej ze wszystkich zdziwiony byby twj ojciec, gdyby mu dali nagrod - odpara pani Brown. - Ani razu nie spotkao go takie szczcie!- A co to za obraz, tatusiu? - spytaa Judyta. - Czy mgby nam powiedzie?- To ma by niespodzianka - ze skromn min odpar pan Brown. - Kosztowa mnie ten obraz wiele pracy. Malowaem z pamici.Malarstwo byo konikiem pana Browna i co roku dawa jeden obraz na wystaw amatorskich dzie, jaka si odbywaa w dzielnicy Kensington, niedaleko od ich domu. Paru sawnych ludzi przychodzio oceni obrazy, przyznawano sporo nagrd. Poza malarstwem wystawa obejmowaa jeszcze inne dziea sztuki. Pana Browna bolao to, e nigdy nie zdoby nagrody, a jego ona dwa razy dostaa nagrod za wasnorcznie zrobione dywany.- Tak czy inaczej - owiadczy pan Brown tonem zamykajcym dyskusj na ten temat - nie ma ju o czym mwi. Dzi po poudniu posaniec zabra mj obraz i niech si dzieje, co chce.Nastpny dzie by soneczny i publiczno tumnie przybya na wystaw. Caa rodzina cieszya si, e wygld Paddingtona znacznie si poprawi. Plamy zupenie znikny. Mi zjad obfite niadanie, by powetowa sobie stracon wczorajsz kolacj. Tylko pani Bird nasuny si pewne podejrzenia, gdy na jego rczniku w azience ujrzaa plamy podobne do tych, jakie mia na twarzy, ale to, co jej przyszo do gowy, zachowaa dla siebie.Rodzina Brownw zaja pi rodkowych miejsc w pierwszym rzdzie na sali, w ktrej miay by oceniane prace, nadesane na wystaw. Wszyscy byli ogromnie podnieceni. Wiadomo, e pan Brown maluje, zaskoczya Paddingtona i bardzo chcia zobaczy obraz, ktry wyszed spod pdzla osobicie mu znanego malarza.Na podium krcio si paru brodaczy, ktrzy wygldali na wane osoby i rozprawiali midzy sob wymachujc przy tym rkami. Najwyraniej tematem gorcej dyskusji by jeden obraz.- Henryku - szepna podniecona pani Brown. - Jestem pewna, e mwi o twoim obrazie. Poznaj go po pokrowcu.Pan Brown mia niewyran min.- Pokrowiec rzeczywicie jest mi dobrze znany - odpar. - Ale nie sdz, by to byo moje dzieo. Cae ptno przylepio si do pokrowca. Nie zauwaya tego? Zupenie jakby kto woy do rodka obraz wieo namalowany. A ja namalowaem ten pejza bardzo dawno temu.Paddington siedzia jak trusia, patrzy prosto przed siebie i nie mia nawet poprawi si w krzele. Dziwnie jako mdlio go w doku, czu, e tylko patrze, jak stanie si co strasznego. aowa, e rano zmy plamy z twarzy. Mgby wtedy zosta w ku. Judyta trcia go okciem w bok.- Paddington, co si z tob dzieje? - spytaa. - Wygldasz jak ptora nieszczcia. Dobrze si czujesz?- Nie jestem chory - cienkim gosem odpar Paddington. - Ale zdaje si, e znowu wpadem.- O rany! - powiedziaa Judyta. - Skrzyuj apy na szczcie. Patrz!Paddington wyprostowa si na krzele. Na podium mwi co pan, ktry wyglda na najwaniejszego z wszystkich brodaczy, a i brod mia najwiksz. A potem... Paddingtonowi zaczy trz si kolana... potem na sztalugach rozstawionych na podium oczom caej publicznoci ukaza si jego obraz!Paddington by tak oszoomiony, e sysza tylko urywki tego, co mwia brodata osobisto:- ...wybitne wyczucie koloru... ...wysoce oryginalne dzieo... ...bujna wyobrania... podziw dla artysty...Po czym Paddington o mao nie spad z krzesa ze zdumienia.Pierwsz nagrod otrzyma pan Henryk Brown, zamieszkay przy ulicy Windsor Gardens 32.Nagroda zadziwia nie tylko Paddingtona. Pan Brown, ktremu kto pomg wdrapa si na podium, wyglda jak raony piorunem.- Ale... ale... - wyjka - to na pewno jaka pomyka.- Pomyka? - zawoa brodacz. - Co pan opowiada, drogi panie? Paskie nazwisko jest wypisane na odwrotnej stronie ptna. Pan Brown, tak? Pan Henryk Brown?Pan Brown spojrza na obraz nie dowierzajc wasnym oczom.- Obraz jest niewtpliwie podpisany moim nazwiskiem - powiedzia. - To mj charakter pisma...Nie dokoczy i spojrza na sal. Mia swoje zdanie w tej sprawie, ale nie sposb byo spojrze w oczy Paddingtonowi, zreszt jak zwykle wtedy, gdy komu bardzo na tym zaleao.- Chciabym - owiadczy pan Brown, kiedy umilky oklaski i brodacz wrczy mu czek na dziesi funtw - chciabym - powtrzy - z dum przyjmujc nagrod, przekaza ca sum na rzecz pewnego domu dla emerytowanych niedwiedzi w Ameryce Poudniowej.Szmer zdziwienia obieg sal, ale przeszed mimo uszu Paddingtona. Bardzo by si ucieszy, gdyby wiedzia, co wywoao zdziwienie publicznoci.Uporczywie wpatrywa si w obraz oraz w pana z najwiksz brod, na ktrego twarzy coraz wyraniej malowaa si irytacja i znudzenie.- A ja uwaam - powiedzia Paddington pod nosem - e mogliby nie odwraca tego obrazu do gry nogami. Nie co dzie si zdarza, e niedwied dostaje pierwsz nagrod na wystawie malarstwa.ROZDZIA SZSTYIDZIEMY DO TEATRUCa rodzin ogarno niemae podniecenie. Pan Brown dosta bilety do loy w teatrze. Bya to premiera najnowszej sztuki, w ktrej gwn rol mia gra wiatowej sawy aktor sir Sealy Bloom. Nawet Paddington zarazi si oglnym podnieceniem. Odby kilka wypraw do swego przyjaciela, pana Grubera, eby mu wyjani, co to jest teatr. Pan Gruber uzna, e niedwiadka spotkao wielkie szczcie, skoro bdzie mia mono by na premierze nowej sztuki.- Zjawi si tam wszelkiego rodzaju sawni ludzie - owiadczy. - Nie sdz, by wielu niedwiedziom, choby raz w yciu, zdarzya si taka gratka.Pan Gruber poyczy Paddingtonowi par uywanych ksiek o teatrze, jakie mia na skadzie. Paddington nie by zbyt biegy w sztuce czytania, ale w ksikach znalaz mnstwo ilustracji, a w jednej z nich by model teatralnej sceny z grubego papieru. Zoony, gdy ksika bya zamknita, model niemal sam si ustawia w miniaturow scen, ilekro Paddington otworzy ksik w odpowiednim miejscu. Paddington postanowi, e jak doronie, zostanie aktorem. Czsto wic wchodzi na toaletk w swoim pokoju i przed lustrem przybiera aktorskie pozy, jakie widzia w ksikach o teatrze.Pani Brown miaa wyrobione zdanie w tej sprawie.- Miejmy nadziej - powiedziaa do pani Bird - e bdzie to przyjemna sztuka. Sama pani wie, jaki jest nasz Paddington... niezwykle serio traktuje rzeczy tego rodzaju.- Ano wanie - odpara pani Bird. - Ja bd siedziaa w domu, spokojnie suchaa radia i nic mi nie grozi. Ale dla niego bdzie to przeycie, bardzo jest asy na nowe wraenia. Trzeba jednak przyzna, e ostatnio dobrze si sprawowa.- Wiem - powiedziaa pani Brown. - I to mnie najbardziej niepokoi!Jak si okazao, sama sztuka nie przyczynia pani Brown adnego kopotu. W drodze do teatru Paddington siedzia nad podziw cicho. Po raz pierwszy znalaz si poza domem po zapadniciu zmroku i po raz pierwszy zobaczy wiata Londynu. Jechali samochodem - pani Brown pokazywaa Paddingtonowi sawne miejsca, jakie mijali w drodze do teatru. W kocu wesoa gromadka Brownw wmaszerowaa do teatralnego budynku.Paddington z radoci stwierdzi, e wszystko dokadnie si zgadza z opisem pana Grubera, nawet portier w generalskim mundurze, ktry otworzy im drzwi i zgi si w ukonie, gdy wchodzili do foyer.Paddington w odpowiedzi na ukon portiera pomacha mu grzecznie ap, po czym pocign nosem. Wszystko byo wymalowane na czerwono i zoto, a teatr mia zapach przyjemny, ciepy i przyjazny. Przy szatni doszo do maego nieporozumienia, gdy si okazao, e za przechowywanie flauszowego paszcza i walizki trzeba zapaci sze pensw. Szatniarka okazaa si osob po prostu le wychowan, kiedy Paddington zada zwrotu swoich rzeczy.Dononym gosem jeszcze si wypowiadaa w tej sprawie, gdy bileterka prowadzia korytarzykiem cae towarzystwo, by wskaza miejsca. Bileterka stana przy wejciu do oy.- Program dla pana? - zapytaa Paddingtona.- Owszem - odpar Paddington, biorc pi programw. - Bardzo pani dzikuj - doda.- Czy poda kaw w czasie przerwy? - spytaa bileterka.Paddingtonowi bysny oczy.- A jake, prosz - powiedzia przekonany, e teatr stara si dogodzi im wszystkim.Chcia si przepchn do loy, ale dzielna kobieta zagrodzia mu drog.- To bdzie razem dwanacie szylingw i sze pensw - owiadczya. - Po sze pensw za programy i po dwa szylingi za pi kaw.Paddington zrobi tak min, jakby wasnym uszom nie wierzy.- Dwanacie szylingw i sze pensw - powtrzy. - Dwanacie szylingw i sze pensw - powiedzia jeszcze raz z naciskiem.- Nie ma o czym mwi, mj drogi - wtrcia si pani Brown w obawie, e bdzie nowa awantura. - Dzisiaj ja funduj. A ty wejd do loy i usid sobie wygodnie.Paddington usucha i jak bomba wpad do loy. Niemniej obdzieli bileterk paroma cierpkimi spojrzeniami, kiedy ukadaa mu poduszki na fotelu w pierwszym rzdzie loy. Mimo wszystko rad by, e przydzielia mu fotel najbliej sceny. Wysa ju kartk do cioci Lucy i doczy do niej plan widowni, ktry starannie przerysowa z planu znalezionego w jednej z ksiek pana Grubera, i w rogu kopii zrobi krzyyk z objanieniem Moje miejsce.Sala bya pena. Paddington pokiwa ap widzom na parterze. Pani Brown wielce si zmieszaa, kiedy niektrzy widzowie z dou zaczli pokazywa palcami na Paddingtona i macha mu rkami.- Wolaabym, eby si powstrzyma od tych serdecznoci - szepna mowi.- Czy nie zechciaby zdj paszcza? - spyta pan Brown. - Jak wyjdziesz z teatru, bdzie ci zimno.Paddington stan na fotelu.- Chyba si rozbior - powiedzia. - Ciepo si tutaj robi.Judyta pomoga mu zdj paszcz.- Uwaaj na moj kanapk z marmolad! - zawoa Paddington, kiedy kada paszcz przed nim na barierce loy.Ale byo ju za pno. Paddington rozejrza si z min winowajcy.- A to ci heca! - powiedzia Jonatan. - Kanapka spada komu na gow. - Przechyli si przez porcz i spojrza w d. - Siada jakiemu panu na ysinie. Ze zoci o mao nie dosta apopleksji.- Och, Paddington! - pani Brown spojrzaa na niego z wyrazem rozpaczy w oczach. - Po co przyniose do teatru kanapki z marmolad?- Nic nie szkodzi - wesoo odpar Paddington. - Mam wicej kanapek w drugiej kieszeni, gdyby kto z pastwa chcia si poczstowa. Pewnie troch si zgnioty, bo siedziaem na nich w samochodzie.- Zdaje si, e na parterze doszo do awantury - powiedzia pan Brown, wycigajc szyj, by spojrze w d. - Jaki facet grozi mi pici. O jakich to kanapkach z marmolad mwilicie przed chwil?Pan Brown czasem myla do wolno.- Nic takiego - szybko zapewnia go ona. Wolaa przemilcze spraw kanapek. Na dusz met atwiej byo y, jeli si czasem nabierao wody w usta.Paddington w tym samym czasie walczy z sob, by nie ulec pokusie. Zobaczy na barierze loy pudeeczko z napisem: LORNETKA, SZE PENSW. W kocu, po duszym namyle, otworzy kluczykiem walizk i z tajnego schowka wycign szeciopensow monet.- Nie jestem zachwycony t lornetk - powiedzia po chwili, obserwujc przez ni publiczno. - Wszyscy zrobili si mniejsi.- Bo, guptaku, przytkn lornetk do oczu odwrotn stron - powiedzia Jonatan.- To prawda, ale i tak wielkie cudo to nie jest - owiadczy Paddington po odwrceniu lornetki.- Gdybym wiedzia, tobym jej nie kupi. - Namyli si i doda: - A jednak moe mi si przyda nastpnym razem.Nim zdy wypowiedzie swoje zdanie o lornetce, orkiestra skoczya wanie uwertur i kurtyna posza w gr. Scena przedstawiaa salon w duym domu. Sir Sealy Bloom w roli pana dziedzica ze wsi duymi krokami przemierza scen. Widownia powitaa sawnego aktora oklaskami.- Nie wemiesz tej lornetki do domu - szepna Judyta. - Wychodzc musisz j woy z powrotem tam, skd j wyje.- Co?! - krzykn Paddington na cae gardo.Z ciemnej widowni dao si sysze sykanie, a sawny aktor przystan i wymownie spojrza w stron loy pastwa Brown.- Czy to ma znaczy... - gos uwiz Paddingtonowi w gardle. - Sze pensw - powiedzia z gorycz. - Za te pienidze mona dosta trzy bueczki z rodzynkami! - po czym skierowa wzrok na sir Sealy Blooma.Sawny aktor by rozdraniony. W ogle nie lubi premier, a ta szczeglnie kiepsko si zacza. By zreszt przygotowany na najgorsze. Z przyjemnoci gra bohaterw bez skazy, bo wtedy sympatia widowni bya po jego stronie, a w tej sztuce gra czarny charakter. Byo to pierwsze przedstawienie i sawny aktor jeszcze nie najlepiej panowa nad tekstem roli. Na dodatek, kiedy zjawi si w teatrze, stwierdzi, e sufler gdzie si zapodzia i nikt go nie moe zastpi. Potem, tu przed podniesieniem kurtyny, z jednej loy co spado na widowni. Bya to kanapka z marmolad, tak przynajmniej twierdzi inspicjent. Gupstwo, oczywicie, a jednak rozproszyo uwag publicznoci. A do tego jeszcze towarzystwo w tej loy zachowywao si haaliwie.Mistrz westchn. Niewtpliwie zapowiadao si pechowe przedstawienie.Jeli jednak sawny aktor straci serce do swej roli, to Paddington usposobiony by entuzjastycznie. Szybko zapomnia o zmarnowanych szeciu pensach i ca uwag skupi na treci sztuki. Od razu doszed do wniosku, e nie lubi pana Blooma, i zym okiem mierzy go przez lornetk. Pilnie ledzi kady jego ruch na scenie, a kiedy pod koniec pierwszego aktu mistrz, grajc rol ojca o sercu z kamienia, wygna wasn crk z domu nie dajc jej ani grosza na drog, Paddington stan na fotelu i z oburzeniem wywija programem groc w ten sposb wyrodnemu ojcu.Paddington by pod wieloma wzgldami niezwykym niedwiedziem i mia silnie zakorzenione poczucie sprawiedliwoci. Gdy opada kurtyna, energicznie pooy lornetk na barierce loy i zlaz z fotela.- Podoba ci si sztuka? - spyta go pan Brown.- Bardzo ciekawa - odpar Paddington.W jego gosie zabrzmiaa stanowcza nuta. Pani Brown bacznie mu si przyjrzaa. Ten ton co jej przypomina i bardzo j zaniepokoi.- Dokd to, mj miy? - spytaa widzc, e Paddington zmierza do drzwi loy.- Och, chc si troch przespacerowa - odpowiedzia wymijajco.- Byle nie za dugo! - zawoaa pani Brown, gdy drzwi zamkny si za nim. - eby nie spni si na drugi akt.- Daje mu spokj, Mary - powiedzia pan Brown. - Na pewno chce rozprostowa nogi czy co w tym rodzaju. Moliwe, e poszed do toalety.Tymczasem Paddington wcale nie szed do toalety, tylko w stron drzwi prowadzcych za kulisy. Widnia na nich napis: WEJCIE TYLKO DLA AKTORW. Paddington pchn drzwi, wszed i od razu znalaz si w cakiem innym wiecie. Ani ladu foteli pokrytych czerwonym pluszem. Bieda wyzieraa z kadego kta. Mnstwo sznurw zwisao z dachu, cz dekoracji upchnito przy cianach. Wszyscy gorczkowo si krztali. W normalnej sytuacji to, co si tu dziao, bardzo by Paddingtona zaciekawio, ale teraz mona byo pozna po jego minie, e przyszed tutaj z wyranie okrelonym zamiarem.Zobaczy mczyzn pochylonego nad jak dekoracj. Podszed i poklepa go po ramieniu.- Przepraszam - zagadn. - Czy mgby mi pan powiedzie, gdzie on jest?Mczyzna nie przerwa pracy.- On? - spyta. - Jaki on?- A ten - cierpliwie wyjani Paddington. - Ten pody czowiek.- Aa, sir Sealy, o niego pan pyta? - wskaza palcem dugi korytarz. - Jest w swojej garderobie. Lepiej niech go pan zostawi w spokoju, bo jest w nie najlepszym humorze. - Podnis wzrok na Paddingtona. - Hej! - zawoa! - Jakim prawem pan tu si wkrci? Kto pana wpuci?Paddington by ju za daleko, aby odpowiedzie, nawet gdyby sysza, co tamten woa. Zrobi ju p drogi korytarzem, uwanie spogldajc na wszystkie drzwi. Wreszcie dotar do drzwi z wielk gwiazd i napisem zoonym z duych zotych liter: SIR SEALY BLOOM. Paddington gboko odetchn i mocno zapuka do drzwi. Nie byo odpowiedzi, zapuka wic jeszcze raz. I znw nikt si nie odezwa, wobec czego Paddington bardzo ostronie nacisn ap klamk i pchn drzwi.- Wynocha! - burkn gos ze rodka. - Nie chc nikogo widzie.Paddington rozejrza si po garderobie. Sawny aktor lea wycignity na wielkiej kanapie. Wida byo, e jest zmczony i zy. Otworzy jedno oko i ypn nim na Paddingtona.- adnych autografw nie podpisuj - warkn.- Nie potrzebuj paskiego autografu - odpar Paddington, mierzc mistrza twardym spojrzeniem. - Nie chciabym mie paskiego autografu, nawet gdybym zabra mj album do teatru, ale go nie przyniosem, wic nie ma o czym mwi.Mistrz usiad na kanapie.- Nie chce pan mego autografu? - spyta zdziwiony. - Wszyscy przecie nieustannie prosz mnie o autografy!