komuda jacek - orły na kremlu - samozwaniec tom 1 (pern)

Upload: marek-zablocki

Post on 13-Jul-2015

728 views

Category:

Documents


0 download

TRANSCRIPT

JACEK KOMUDA

SAMOZWANIECTOM I

Lublin 2009

CYKL ORY NA KREMLU1. Samozwaniec tom 1 2. Moskiewska ladacznica 3. Car z elaza

I ju rozumiem, Chryste, Ju wiem, Dlaczego Twoja twarz W krew patrzy Z dziwnym umiechem... Stanisaw Brzozowski Teodor Dostojewski Z mrokw duszy rosyjskiej

ROZDZIA I

Polskie drogiO drogach polskich, a raczej ich braku Spotkanie przy brodzie Nieboszczyk w aksamicie Podejrzana kompania Genealogia panw Bolestraszyckich Podejrzenia wirskiego Ranny ko Rozmowa pana i chamw Gniew stolnikowica Pogo Zwada w kuni Co byo w trumnie? Pan i Moskal Opowie o cudownym ocaleniu carewicza Dymitra

Die 3 julii, Anno Domini 1604 Trakt pod Denowem Godzina pita po poudniu Zryty i pobrudony koleinami przejazd przez Cygaski Potok zastawia chopski wasg zaprzony w dwjk kasztanowych wonikw. Rzecz jasna, nie byo w tym nic nadzwyczajnego zarwno w bocie, w ktrym grzz wz, jak i w nikczemnej szerokoci traktu. Drogi bowiem nie tylko w Ziemi Przemyskiej, ale w caej Koronie Polskiej prezentuj si niczym w dzikim kraju. Stercz z nich kamienie niczym guzy na bie sejmikowego krzykacza, korzenie w poprzek i wzdu przechodz trakt, a piasek i boto pozostaj na swoich miejscach podobno od czasw potopu, a na pewno od ostatniej powodzi. Jadc gocicem, podrny w kadym lesie bije pokony nieobcinanym od wiekw gaziom drzew, a kiedy wiatr wywrci sosn, musi wdrowiec drapa si po krzakach, potykajc o zmurszae pnie. O mosty lepiej nie pyta. Wiadomo: polski most, niemiecki post i cygaskie naboestwo wszystko to bazestwo. W wojewdztwie ruskim czasem zdarzy si kilka pni rzuconych w strumie albo gazy spitrzone na dnie rzeki. W Ziemi Przemyskiej jest jeden most w Przemylu. Drugi, najbliszy, stoi w Krakowie. Trzeci pojawia si czasem w Warszawie, ale tylko wwczas, gdy Wisa tego roku jest nad wyraz askawa. Na Cygaskim Potoku, uchodzcym do Sanu pod Bachorzkiem, nie tylko nie byo mostka, ale nie uwiadczye nawet paru palikw czy gazi wskazujcych, w ktrym miejscu

przekroczy mona wezbrany strumie. Nie brakowao jedynie bota zaprawionego obficie koskim i krowim ajnem. W takiej to wanie brei, zanurzony wyej osi, tkwi nieszczsny wasg z dwjk nieszczeglnych powozowych koni; tak kocistych i wychudzonych, jakby pokny obrcze starej beczki. Jacek Dydyski, stolnikowic sanocki, wracajcy z pocztem z wojny inflanckiej, podnis rk. Nie przeprawiby tdy swojego skarbnika i kolasy, nie usuwajc najpierw zawalidrogi, ktry rozkraczy si na brodzie niby pijany Mazur na karczemnej awie. Stawaj! zakrzykn Herakliusz wirski, czarny jak uk i chudy niczym smolna szczapa pocztowy. By to znany w wojsku statysta i czowiek, ktry nie pija wody chyba e po pijanemu wpad do kauy. W towarzystwie znano go jako moczygb wytrawionego ze szcztem przez mamazj i wino alikant, czeka, co z rnych piecw chleb jada, a i w niejednej babskiej duchwce pozostawi bkarta. wirski ywi si plotkami jak ko sianem. Nie ma przejazdu! Stj! Gdyby w bocie utkna kolasa piknej panny, Dydyski na wasnych rkach wynisby nadobn ani z puapki; majc jak kady szlachcic nadziej, e w zamian za to da mu uszczkn ze smacznego kska, ktry kada niewiasta nosi pod sercem, jak i w miejscu wiadomym kademu czowiekowi, ktry nie skada lubw zakonnych. Gdyby za przejazd zastawi zwyky chop albo yd, pan stolnikowic signby po nahaja i otworzy sobie drog sposobem najpewniejszym. Wszak poganianie wonicy sprawdzao si o wiele lepiej ni smaganie koni. Niestety, przy wasgu uwijao si piciu chopa, ktrych nieatwo byo skropi batem. Nie wygldali na kmieci ani miejskich yczkw, a ju w najmniejszym stopniu nie przypominali gadkich biaogw. Nie byli to take pachokowie w barwach Stadnickich czy Krasickich; prdzej swawolna kompania albo jeli kto woli kupa z gocica. Ostatecznie mogli by zbrojnym pocztem zuboaego podgrskiego szlachcica, pana na piciu kapucianych gowach i czterech krowich ogonach. Mwic krtko zbieranina. Prowodyrem tego szumnie mwic towarzystwa by szlachcic niegolony bodaj od Wielkiejnocy, z dugimi posiwiaymi wosami wymykajcymi si spod kopaka. Jego oczy byy niczym dwie ciemne szparki, a na pokiereszowanym obliczu mona byo wyczyta tyle, co na czystej karcie papieru po prostu jedno wielkie nic. Siedzia w kulbace na podsobnym, czyli lewym dyszlowym koniu, podczas gdy umorusani a po pachy kompani, zziajani i zdyszani jak brytany po biegu za niedwiedziem,

napierali na wz, prbujc wypchn go z trzsawiska. Ci te nie wygldali jak drubowie od pary. Jeden w baranicy, z czarn brod, dwch kozaczkw w hajdawerach jak parciane worki. Obok nich przycupn w bocie hajduk w magierce i bkitnym, dziurawym upanie. Kompania nie do raca i tym bardziej nie do taca, bo kady mia przy boku szabelk. Wiadomo czasy byy niespokojne. Jak bodaj od stu lat na Rusi Czerwonej. Suba! zakrzykn pan Jacek, bo cho z postawy nie bra ich za szlacht, to jednak bardziej wygldali mu na onierzy ni pielgrzymw albo zagonowych kmieci. Dlatego nawet nie podnis rki do wilczego kopaka ozdobionego zot szkofi. Jego miga klacz zwana Hetmank nie chciaa wej w boto boczya si i szarpna bem w gr, okazujc wielkie nieukontentowanie, dopki pan nie dopomg jej w podjciu waciwej decyzji ostrogami. Usucie si z drogi! Przejazd zastawiacie! Szlachetka na koniu podnis gow, opuci bat, powoli i niechtnie zsun kosmat czap na lewe ucho. Dopraszamy si aski, moci panie rzek unienie. O diabe kusiem strzeli. Ni wstecz, ni na wprost i nie chce; pewnie zejdzie nam si do nocy. Chyba e nas kto wspomoe po chrzecijasku. Do wieczora nie byo daleko; soce zniao si ku lesistym pagrom na drugim brzegu Sanu. Schodzio nad wzgrza przetykane kolorowymi atami pl, gdzie na jednych niwach cio si dojrzewajce zboe, inne za zdobione byy na przemian biaawymi rojami kwiatw gryki lub niskim owsem jak haftem utkanym z zielonych i tych plam. Rozlany potok nie dawa sposobnoci, aby wymin wasg; prdzej oferowa wtpliw przyjemno kpieli w bocku, trzcinach i tataraku, w objciach zdradliwych biaych nenufarw i sitowia. Dydyski take wody nie lubi, wic skrzywi si. Borek! Mykoa! Zaprzc nasze woniki do wasgu, a jak nie wycign, to wasnym grzbietem burty podeprze! Znaczy sje wyprzga?! zagdera niski, pleczysty Borek wiodcy dwukonny skarbny wz pana Dydyskiego. Znaczy sje po bociech mamy brodzi? My? Co, moe ja mam zej?! Korona wam ze ba nie spadnie! Wonice niechtnie zeskoczyli na ziemi. Borek poplu w garcie, zapa szory, odczepi je od orczykw, a potem poprowadzi gniadosze ku brodowi, burczc i gderajc co pod nosem. Mrukliwy i pobony Mykoa nawet si nie odezwa bez namysu wszed w gbokie, sigajce powyej kolan bocko. Dwaj pachokowie rnili si na tyle, e gdyby gadanina bya srebrem, a milczenie zotem, Borek poszedby z torbami, Mykoa za chadzaby w karmazynowych szatach.

Borek jak zwykle zamarudzi na brzegu. Stka i przestpowa z nogi na nog, jakby chadza w satynowych ciemkach krakowskiej ladacznicy, a nie prostych kowanych butach z bielskiej juchty, to jest wolej skry. Dopiero kiedy Dydyski stukn go rkojeci nahaja w rami, wykazujc, e co pan kae, suga musi, rad nierad wszed w grzskie bajoro. Oporw nie mieli pocztowi wirski i Damian Nieborski, zacny i wierny modzian na subie stolnikowica. Wpadli w bagienko na dobrych husarskich podjezdkach, podjechali do nieszczsnego wozu. A skde to Bg prowadzi? wirski jak zwykle nie mg utrzyma jzyka za zbami. Z daleka jedziecie? Nieborski krci si przy wozie, zerkajc do rodka. Niewiele zobaczy, bo wasg, cho pozbawiony pauby, zakryty by z wierzchu pacht szarego ptna. Zaronity szlachcic unis gow. Dydyski za dopiero teraz ujrza, e przy jego boku nie wisiaa szabla, ale dugi, wski rapier o czterograniastej gowni, z cebulowat gowic. Ozdobiony obkami zwieszajcymi si poniej jelca niczym dugie, niby dziegciowane kozackie wsy. Z bardzo daleka. A bliej? Z Wenecji. C tam wieziecie? Nieborskiemu nie wystarczya wida ta krtka odpowied. Wrodzona ciekawo, ktra niejeden raz doprowadzia pocztowego do awantury, a jego pana do szewskiej pasji, znw wzia gr nad rozsdkiem. Pachoek, nie pytajc, odrzuci skraj ptna. Olaboga! zakrzykn, widzc, co wyonio si spod materii. Nieboszczyk, jak pana ojca miuj! I w rzeczy samej, na wozie spoczywaa poduna skrzynia okryta czerwonym aksamitem. Prosta, zbita z czterech desek, jak cztery przymioty i ideay szlachcica, z ktrych najpierwszym bya ostra szabelka, drugim rczy rumak, trzecim wgierskie wino, a czwartym rubaszny czerep utkany z honoru podbitego niczym ferezja polsk fantazj i swawol. Jacek Dydyski prawie jkn, bo mody Damian Nieborski by jak rozbrykany rebak, a stolnikowic do ju mia wypacania za niego basarunkw, wiecenia oczami po sdach lub wycigania pacholika za eb z wie starociskich. Wiadomo kto si o sug nie ujmie, ten si o on nie ujmie. Ale po pierwsze, pan Jacek ony nie mia, a po drugie, ciekawo pana Nieborskiego przynajmniej o kilka razy za duo okazaa si pierwszym stopniem do pieka. Trumna, trumna zaronity szlachcic zachowa absolutny i niczym niezmcony

spokj. Jednak jeden z kozakw zapa rg pciennej pachty, po czym narzuci go na drewniany sarkofag, wygadzi i przyklepa. Waszmociowie nie dziwcie si, jedziemy z konduktem aobnym. Z Wenecji do Korony Polskiej. A kog to zapyta wirski, jak zwykle spragniony nowin, plotek i doniesie z caego wiata pani maodobra w tany pochwycia? Waszego patrona? Pana Janusza Bolestraszyckiego. Zszed z tego wiata im nieboszczyk; w podry zabity w pojedynku. Wieziemy ciao do ojcw franciszkanw w Przemylu, aby je pogrzeba u witej Marii Magdaleny. Pokj nad grzeszn dusz mrukn wirski, egnajc si leniwie. Nic dziwnego, e o nim nie syszaem, skoro dokona ywota w pludrackim kraju. No tak, Wenecja, przeklta Wenecja; yki pienine, a harde i pode, jakoby kije poknli, a na przedmieciach same tylko murwy, naronice francowate, kupcy i banditti jakoby szczury si mno. Miejsce rwnie zacne dla uczciwego szlachcica, co zamtuz dla siostry klaryski. Darujcie, bo zapomniaem, z ktrej linii nieboszczyk rd wid? Z Irzdza czy te z Bolestraszyc? Z Bolestraszyc rzek rapierzysty pan. Po c inaczej wielibymy nieboszczyka do Przemyla? A mnie si zdawao, e z Bolestraszyckiej gazi wywodzi si tylko piciu braci: Jan, Samuel i Krzysztof, a tako Erazm i Piotr. Gdzie tedy Janusz midzy nimi? Bo to jest najmodszy syn Jana, naszego pana. Jegomo wysa nas do Wenecji po ciao. Tak i przywielimy na jego nieszczcie. A nie zepsu si nieboszczyk? koniecznie chcia wiedzie Nieborski. Przecie z Wenecji sia drogi. Ze dwie niedziele jazdy si zejdzie. Konno i koleno. Do tego uci Dydyski dalsze wywody swoich ludzi, a zwaszcza zbliajc si dusz tyrad pana wirskiego, i Bolestraszyccy piecztuj si herbem Lis, przy czym ci z Irzdza uywaj odmiany, gdzie na tarczy jest strzaa srebrna dwa razy przekrzyowana, ci za z Bolestraszyc takiej, gdzie strzaa krzyyk ma tylko jeden, ale w zamian za to w klejnocie nad tarcz stercz trzy pira strusie zamiast czerwonego lisa. Imajcie si szorw! Wonice zaprzgli woniki do kolasy. Borek stan przy pysku lewego, wiodc go za uzd, a Mykoa podpar ty wasgu plecami. Ruszajcie! Razeeeem! Ju! Skrzypny osie, zatrzeszczay szory i powrozy. Zarwno ludzie zaronitego, jak i sudzy stolnikowica dobyli wszystkich si. Wsparli si w burty wozu, stkajc, klnc i dyszc. Jacek, trzeba przyzna, pomg im cakiem uczciwie, porzuciwszy swj szlachecki stan i wojskow rang towarzysza husarskiego. To znaczy gn par razy Myko w eb i

plecy sarni nk, w ktr oprawiona bya rkoje nahaja. Dalej! Ruszajcie si! zagrzewa wszystkich pan Nieborski. Zapada si! Uwaajcie! Konie ray, baty trzaskay, wasg za nie mia ochoty, by opuci boto. Mospanowie, le czynicie wirski postanowi udzieli utrudzonym ludziom kilku zbawiennych rad. Nie przed si pchajcie, ale do gry podnocie! Uuuu... Mwiem, e nie pjdzie! Bo to najpierw podway trzeba konic! Nie wiadomo, co poskutkowao bardziej zbawienne fortele pana wirskiego czy dodatkowe konie zaprzgnite do orczykw. Nagle bowiem wz drgn, a potem ruszy naprzd. Droga do brzegu duya si nieznonie, bo pknita i wyamana o sterczca z boku zahaczaa o korzenie, przesuwaa si z chrzstem po kamieniach, pki wasg nie znalaz si na twardym gruncie. Mykoa i Borek wyprzgli konie, odprowadzili je do wozw. Szlachcic z rapierem zeskoczy na ziemi, podszed do Dydyskiego, skoni si dwornie i zdj czapk. Jestemy dunikami waszmoci rzek zmczonym gosem. Racz przyj podzikowania. Nasz pan, jegomo Jan z Bolestraszyc, bdzie si umia odwdziczy za przysug. A waszmoci ju dzi w jego imieniu na pogrzeb i styp zapraszamy. Bywajcie zdrowi! egnajcie! Ruszaj! krzykn wirski. Ostronie zajedaj! Drugi brzeg powita ich woni wieego siana i wieczornymi cieniami gstniejcymi pod koronami rozoystych lip. Wjechali na k cielc si pod kopytami zwierzt, mikk i delikatn jak perski kobierzec. Dalej, w bok od drogi, cigny si nadsaskie lasy, przeplatane bezdrzewnymi polanami dochodzcymi a do samej rzeki. Tu rozoyste jesiony i olsze kaniay si w pas strzelistym topolom, a rosochate wierzby kuliy si po brzegach traktu jak podrni odpoczywajcy po mczcym dniu. Minli any ccej si pszenicy, z rzadka przeplatane wskimi smugami gryki, poletkami owsa i dugimi zakosami pastwisk, nad ktrymi gdzieniegdzie unosiy si wte struki dymu, niekiedy miech, innym za razem dwiczny gos pasterskiej fujarki. Przejechali obok Bachorzka zasonitego drzewami, nad ktrymi sterczaa dzwonnica i krzy na dachu kocioa witej Katarzyny. Widzielicie rzek do towarzyszy pan wirski. Wieli nieboszczyka w trumnie okrytej czerwon materi jak bohatera, co krew za Rzeczpospolit przelewa. Nie ma dzi granic paska fanaberia. Lada szaraczek chowa si w murowanym sklepie w kapciach i w

czerwonym atasie, jak pukownik. Pachoek skrci kark na schodach do zamtuza, a zaraz z niego na pogrzebie defensor patriae , rotmistrz albo pukownik. Lada hoota z wiejskiej baby na eb spadnie, a zaraz ma pogrzeb jak hetman z castrum doloris i kruszeniem kopii nad trumn. Ten tutaj w zwadzie zwykej zgin, a pochowaj go pewnie jak bohatera, w trumnie obitej czerwon materi, jakby krew przela za ojczyzn. Bolestraszyccy moni panowie. Sta ich nie tylko na aksamit. Tacy to byli sudzy Bolestraszyckich jak ze mnie minister luterski! Tych drapichrustw trzeba byo kijami obada, a tego czarniawego nahajem na ziemi sprowadzi. Niby dlaczego? Konfabulowali, a zby bolay. Primo, jak oni wieli nieboszczyka, syna Jana, do ojcw franciszkanw, kiedy cay rd Bolestraszyckich od lat pozostaje przy luterskiej wierze? Moe starego rzymski krzy owieci? I rewokowa? Jak mia rewokowa, skoro ojciec i bracia to wszystko zajadli wrogowie jezuitw i Ojca witego? Wszak pomn jeszcze, e pan Samuel z Bolestraszyckiej linii przeoy na polski i wyda drukiem w Dobromilu, u pana Herburta, paskwilus na nasz wiar katolick. Nowoci papienickie przeciwstawione pierwotnemu chrzecijastwu tak si tumaczy tytu dziea Piotra de Moulins, ktremu ksia dominikanie z Przemyla przeciwstawili sdy grodzkie z takim skutkiem, e pan Bolestraszycki musia odpokutowa p roku w wiey i zapaci dwiecie grzywien kary. Spalili nawet na przemyskim rynku... Kogo?! prychn Dydyski. Chyba nie Bolestraszyckiego, bo wtedy szlachta by ksiulkom skrzyda dorobia obuszkiem, a mczesk koron ukrcia z batokw. To mwi, e jeno ksig spalili. To primo. A secundo... Nie chc ani secundo, ani tertio. Ucisz si, wa rzek Dydyski zmczonym gosem, bo pan wirski oblatany by nie tylko w pijastwie i genealogii, ale take, a moe nade wszystko, syn jako niezwyky wprost gadua, jednak tym razem pan Herakliusz nie da si tak atwo zbi z pantayku. Secundo, e u pana Jana nie ma adnego syna na przychwku. Wszyscy wiedz, e z maonki jego ichmoci Anny Pstrokoskiej przyszy na wiat tylko trzy crki: Elbieta, Zofia i Felicjana. Chyba e rzekomy Janusz jest z nieprawego zwizku. Ale po c wtedy ciao do Polski sprowadza? Do bkarta w polu pogrzeba. Jak powiadaj: Tu ley NN, wic nad jego grobem westchnij tyem, zapacz przodem. A w ogle to nie wiem, czy wam mwiem, e Bolestraszyckich z Bolestraszyc to wszystkich piciu jest. Jan, Samuel, Krzysztof, Erazm i

ac. - obroca ojczyzny ac. - zamek blu - patrz przypisy kocowe

Piotr. O onie Jana ju mwilimy, tene za Krzysztof onaty jest z Joann, z domu Wilam, Piotr za z Ann Krasick, ktra... Do! uci krtko Dydyski. To nie nasza sprawa. Bo wy, waszmociowie, nie wiecie, e by jeszcze niejaki Bolestraszycki, to jest Marcin, chopski syn spod Miechowa. Ten mia za on zwyk chopwn z Szydowa, handlowa winem i przekupywa bawatami. Pisa si za z Bolestraszyc, co jest falsum , bo ojciec jego by zwykym chamem, a zwali go Grodkiem. Tego pewnego razu we Lwowie spotka pan Krzysztof Bolestraszycki i razem z czeladzi zaszed do niego w odwiedziny niby do krewniaka. Tam w domu jego wszystko wino wypi, za kilkaset zotych, i nie zapaci, mwic: e ty Bolestraszycki, tedy nie godzi si od krewnego za to czstowanie paci, u szlachty tak nie bywa. A potem na ostatku kaza kijem po bie mu da i srogo przykaza, by si Bolestraszyckim nie zwa, bo z brami wrci i nie kij bdzie w robocie, ale powrz konopny! I mnie si nie podobali ci podrni dorzuci Nieborski, sprowadzajc pana Herakliusza na waciw drog. Niby czelad, a nie byli w jednej barwie, jak hajducy, sabaci czy kozacy po dworach. Kupa swawolna, panie bracie, a nie pocztowi. Kiedy si wz na kamieniach trzs uzupeni Nieborski to w rodku co grzechotao. Musi zota ma na sobie duo pan nieboszczyk. Moe oni sami Bolestraszyckiego zabili? Do! Dydyski wspar si na szabli. To nie moja sprawa! Nie jedziemy na przechadzk do zamtuza, moci panowie, e w kadej chwili moemy zawrci, jak nam towarzystwo nie odpowiada. Mj ojciec dobywa ostatniego ducha. Musimy stan w Dydni jak najszybciej, aby i na mnie nie czekaa tam kolejna trumna obita aksamitem. Uszanujcie moj wol i nieszczcie. Poza tym, do kroset, nie bd prowadzi o tym dyskursu, bo ja tu pan, a wy sudzy. Jedziemy do Dydni i koniec! Pocztowi pokiwali gowami, a Dydyski ruszy rysi. Nie chcia mwi o tym przy kompanach, ale powinni jecha, jakby si palio, aby stan w wiosce szybciej ni drapieny brat Przecaw, ktry na wie o chorobie pana rodzica na pewno wyruszy ju ze szk z Krakowa i pdzi co ko wyskoczy, aby zabezpieczy swoj cz ojcowizny. A zatem w konie!

ac. - fasz

Godzina szsta, moe sidma po poudniu Tene sam trakt A jednak nie dane im byo dotrze bezpiecznie do Denowa. Kiedy na tle czerwonej uny zachodzcego soca zarysowa si przed podrnymi skraj lasu, doszed ich kwik konia, a potem oskot i szelest lici. Konia wilki dorway! zakrzykn Nieborski. Dajcie guldynk, bdzie wilczur na podszewki! To ogary za dropiami szalej po krzakach! Widzicie: konie stoj spokojnie. Rzeczywicie, ani husarska Hetmanka pana Jacka, ani oba podjezdki nie zdradzay niepokoju, nie prychay, nie podnosiy gw ani nie napray grzbietw. Zastrzygy tylko uszami, owic niedalekie renie. Kwik zabrzmia znowu. Podskocz i sprawdz zaoferowa si Nieborski. Nie! uci Jacek. Bo znowu trzeba bdzie kogo z bagna za uszy wyciga. A ja wywiadczyem dzisiaj a za duo dobrych uczynkw. W krzakach co zaomotao, trzasny amane gazie, a potem rozleg si aosny, rozpaczliwy wrzask. Diabli na ludzi napadli wykrztusi pocztowy. Jeli stolnikowic sdzi, e przejad obok tajemniczego miejsca, to myli si rwnie wielce jak zagrodnik, ktry myla, e przeczeka pohaski czambu, ukrywajc si w chaupie postawionej na rodku tatarskiego szlaku. Nagle z gazi leszczyny i wysokich traw wychyn eb konia. Wierzchowiec jednym skokiem wydosta si na wieo skoszon k. Przebieg obok taboru, wzbudzajc wrd koni wyran ch pobrykania na swobodzie, ktra zamanifestowaa si od razu tumultem i podskokami wrd rumakw z pocztu, a reniem i biciem kopytami w ziemi u wonikw. Siwek nie odbieg daleko. Zwolni do kusa, zatoczy koo, przeskoczy przez niewysoki chruciany pot, ldujc zgrabnie, jak tancerka, na niwie obsianej owsem. Obejrza si na swoich pobratymcw i zamar; mokry, koyszc porwanymi, postrzpionymi wodzami, zwieszajcymi si aonie z czanek munsztuka u pyska. Pikny to by ko. Po maej, ksztatnej gwce i jeleniej szyi Dydyski pozna polskiego wierzchowca. A po skocznych ruchach, zajczej lekkoci tylnych pcin, a take paskim krzyu oraz ulanym i gibkim zadzie potomka tureckich natolijczykw i perskich agramakw zdobywanych na polach bitew i odkarmianych na kach Maej Polski.

Krzyowanych take z miejscowymi konikami o rodowodach rwnie starych, co korona Krlestwa Polskiego. Jacek ledwie spojrza, a ju wiedzia, e wierzchowiec idzie galopem rwnie wdzicznie i agodnie co ania pdzca po soczystej wiosennej trawie, i to niemal nie wybijajc jedca z kulbaki. Dydyski zna si na koniach; ktry zreszt szlachcic na nich si nie zna? Wszak ko i szlachectwo polskie byy to rzeczy dogbnie ze sob zwizane, jak niewiasta i mczyzna albo dwie powki owocu. Jak wiat wiatem nie byo bowiem Polakw bez koni, koni bez Polakw. Szlachcic by gow wierzchowca, a rczy rumak koron teje szlacheckiej gowy. Lach bez konia by jak ciao bez duszy, yd bez kozy, diak bez psaterki, a gospodarstwo bez kota na zapiecku. Oczy wierzchowca byyby ciemne, gbokie jak jezioro i pewnie gdyby wystawiono go na koskim targu, utonaby w nich niejedna szlachecka sakiewka. Byyby, bo pozostao mu tylko lewe. Zamiast prawego na ksztatnym bie widnia pusty, pokryty czarn krwi oczod. Zreszt w ogle ko wyglda, jakby uszed z pola walki; jego zad i bok pokryte byy zakrzep krwi, terlica, czyli siodo, bya przekrzywiona, a aksamitny czodar, to jest czaprak, tkany srebrn nici, by postrzpiony i obszarpany. Bogata tranzelka i reszta ekwipunku wiadczyy, e ko nie nalea do hoysza i zaciankowego gooty. Taki bowiem szaraczek chadza pieszo, a zamiast w kulbace i z szabl popisywa si na pospolitym ruszeniu ze strzelb na przepirki i okutym kijem do przepaszania wiejskich kundli. W lad za koniem z krzakw wypady trzy pokraczne postacie potrzsajce kijami i kosturami. Nie byli to, uchowaj Panie Boe, szlachcice, ani nawet kmiecie czy zagrodnicy siedzcy na spachetku ziemi. Ich ogorzae gby, smrd dziegciu i ajna, a nade wszystko nogi krzywe jak paki od cebra zdradzayby przynaleno do pospolitego plebejskiego rodzaju, nawet gdyby przebrali si w jedwabie. Wygldali na osadczykw albo borowych ludzi smolarzy lub budnikw z pobliskich lasw. Na widok zbrojnego pocztu zamarli w p drogi, ale ich gby nie stay si przez to ani odrobin mniej zuchwae. Co tu si dzieje?! zagrzmia Dydyski. Dokd to? Na pielgrzymk? Najbliszy i najbardziej zaronity chop w baranicy rozpitej na piersiach i ukazujcej tors pokryty tak gstym czarnym wosem, jak gdyby powia go wilczyca, spojrza niepewnie na sw dbow lag, a potem zmieszany opuci chopsk szabelk. Prostyte, panoczku wymamrota, popatrujc to na Dydyskiego, to na pokrwawionego wierzchowca w owsie. My za kiniem priszli... Czapk ze ba, jak z janie wielmonym gadasz! warkn wirski, ktry nie cierpia chopw, wjtw oraz chamw wszelakiej maci rwnie mocno, co faszowanego

wina. Zajecha plebeja od tyu i jednym kopniciem strci baranic ze ba. Dopiero teraz chop skoni si unienie, a jego kompani, niemal jak na wojskow komend, opucili konice i skulili si, z wilkw zmieniajc si w kierdel wystraszonych owiec. Pomiujcie, pane... My kinia uwidzielimy... Posoka na nim, tak my chcieli go apa... Czyj to ko? My ne znajem! A to nie wy ubilicie waciciela? spyta Nieborski. Panie wirski, we ich, wa, pod stra! zagrzmia Dydyski, bo nie podobao mu si to wszystko. Skoro ko by poraniony, to znaczyo, e jego pan musia pa ofiar napadu albo zbjeckich porachunkw. Mykoa, Borek, dawajcie tu z rusznicami. Obstawi ich, w eb mierzy, wzroku nie spuszcza! A wy, kozojeby, rzuci mi te lagi! I to zaraz! Sudzy gnali ju od wozw z nabit broni. wirski i Nieborski warowali wok chopw konno. A na brodatych, ogorzaych obliczach hultajw Dydyski dostrzeg prawdziwy, a nie udawany strach. I tak powinno by. Pomiujcie, pane! jkn najmodszy, w brudnej siermidze, porwanych postoach z lipowego yka, o przebiegej gbie wiejskiego mdrali. Pad na kolana i wznis rce ku niebu, jak gdyby szlachcic by ruskim witym. My nie winowaci. My nikogo nie ubili, jeno konia chwytalimy. Pozostali stali niepewnie. Ten trzeci mi w palcach somiany kapelusz. Panie Nieborski, sprawd, wa, tamte zarola, czy cia nie ma! rozkaza Dydyski. My ludzie pana ekonoma Charbickiego... Z folwarku. Sprawdzi moecie, pane. My nie winowaci... Nieborski pomkn, a potem wrci takim galopem, a ziemia zadudnia jak pod chorgwi jazdy. Pokrci gow. Nic nie znalazem. Jeno matki i siostry tych rezunw ryj w dbinie za odziami. To naprawd winiopasy. Prawdu kae jkn zaronity. My nie ubijce. apmy konia rzuci wirski. Bo nam w pola ujdzie. Panie wirski, pilnuj ich! Jakby ktry ucieka kula w eb! Dydyski i Nieborski ruszyli w stron zakrwawionego siwka. Stolnikowic podjecha do wolno. Bezoki wierzchowiec parskn, cofn eb.

Zdrw, zdrw powiedzia szlachcic agodnie i wycign rk, chcc zapa uzd. Nie zdy. Poraniony ko zerwa si do galopu, przemkn midzy Hetmank a cisawym podjezdkiem Nieborskiego, przeskoczy przez chruciany pot, a potem zatrzyma si na drodze. Tym razem zaszli go szerszym ukiem, podjedali stpa, przemawiajc do siwka agodnymi sowami, jakie rzadko syszeli z ust szlachcicw chopi i komornicy na folwarkach. I znw ich wysiki spaliy jak mokry proch na panewce rusznicy. Ko puci si galopem w stron kolejnej nadsaskiej dbrowy. A pan Dydyski wyranie ujrza teraz, e zakrwawiony zwierzak by klacz albo mod koby. Pucili si skokiem, niemal jak wilki za umykajc ani. Klacz wyczekaa, a zbli si do niej, a potem ucieka do lasu. Dydyski zakl. Kluczc wrd dbczakw, oddalali si od traktu i zbliali do Sanu. Umykajcy ko mign midzy drzewami, zara gono i jakby aonie, a Jacek zboczy w lewo, nad sam San, popdzi Hetmank ydkami, a potem wyjecha na niewielk polank w miejscu, gdzie skraj lasu opada stromo a do samej wody. Nieborski jak zwykle by pierwszy. Zeskoczy z konia, przywizywa wanie wodze do omszaego pniaka wynurzajcego si spomidzy mchw i wochatych paproci. Ruszy powoli, z rozoonymi rkoma, do miejsca, w ktrym staa siwa klacz. Rumak zara przenikliwie, cofa si, bi kopytami w ziemi obok stosu gazi obsypanych grub warstw podunych, postrzpionych dbowych lici. Zniy pokryty zakrzep posok eb i parskn gniewnie. Dydyski zeskoczy z kulbaki, przywiza uzd Hetmanki obok cisawego podjezdka pocztowego. Ruszy przez polan pomau, nie chcc sposzy klaczy. Do stu fur czarcich pyt, dla tej siwej dzierlatki nawet on, towarzysz husarski, gotw by na chwil zmieni si w pieszego hajduka. Nieborski uprzedzi go; pierwszy podszed do konia, powoli sign rk do udzienicy, uj pasek policzkowy, przytrzyma, chwyci chrapicego konia za postrzpion uzd, poklepa, uspokaja, przemawia do klaczy niczym do wylknionej dziewki. A potem wypuci cugle z rk i krzykn, zapa za zygmuntwk u lewego boku; sposzony ko kwikn, szarpn bem, odskoczy w bok, szamoczc si wrd zaroli. Zamiast apa wierzchowca, pocztowy pochyli si nad kup chrustu, rozrzuci gazie i cicho jkn. Panie Jacku, tutaj! Do diaba... Co ten Nieborski tam zobaczy? Chyba skrzyni ze skarbem wielkiego wezyra, skoro

wypuci dla niej cugle konia wartego ze dwiecie czerwonych zotych! Ale kiedy stolnikowic stan przy drzewie, sam cign z gowy kopak. Pod gaziami leay nagie ciaa. Trzy albo cztery trupy pokryte zakrzep krwi; klacz naleaa wida do ktrego z nich i przysza do martwego pana jak wierny towarzysz broni. W rodzinnych stronach powita pana Dydyskiego najpierw nieboszczyk na wasgu, teraz za okrwawione zwoki. By gupcem, jeli myla, e blade mary i sztywne ciaa zostawi tam, w Inflantach, pod Kokenhuz i Biaym Kamieniem. Pod Kiesi i w Wenden, gdzie towarzysze z chorgwi Szczsnego Niewiarowskiego rabowali mieszczan, a wielu, zbyt wielu Inflantczykw pozostao na niegu z krwawymi szramami od polskich szabel. Zapac tym kozim synom! warkn do Nieborskiego. Ciaa pod chrustem ukryli, a upy w jamie. Na szczcie ko im uciek i naprowadzi na trop zbrodni! Wasza mo, tego nie uczynili chopi. Patrz, tu s rany zadane elazem. Skd szable i paasze w rkach chamw? Nieborski mia racj. Ledwie Dydyski pochyli si nad pierwszym z nieboszczykw, jego fachowe oko dojrzao lini cicia, ktra przeoraa gardo nieszcznika rwnie prosto i gboko, co lemiesz kolenego puga ziemi. Kilka innych krwawych naci zdobio praw rk i rami. Prawda bya prosta jak w gb strzeli to uczyniy szable, a nie siekiery i konice winiarzy napotkanych pod Bachorzkiem. Zabitych porbano w krwawe strzpy. Trupy odarto do gaci i koszul, porzucono pod dbem i nakryto gaziami. To wiadczyoby, e ubito ich dla pienidzy, szat i moderunku. Z drugiej jednak strony zabjcy pieszyli si. Kiedy Dydyski i jego pocztowy odsonili reszt gazi, midzy limi bysny zote i srebrne monety. Grzebic w ziemi, znaleli kilka poczerniaych gdaskich ortw, kilkanacie trojakw i szstakw, a nawet czerwonego zotego i dwa pkopki. Jeden z trupw mia obernite dwa palce pewnie dla kosztownych piercieni. Drugiemu z kolei pozostawiono srebrne rapcie i szabl, warte adne par zotych, a przy nich nienaruszon sakiewk. To wszystko wiadczyo, e albo mordercy zrabowali co wartego znacznie wicej ni pas, albo te kto zaskoczy ich przy mokrej robocie. Trzeci z zabitych by bez wtpienia szlachcicem. Mode oblicze ozdobione wydatnym, orlim nosem i jasne wosy, podgolone rycerskim obyczajem po bokach gowy, przecite mia krwaw krech. Modziecze wsy ledwie rysoway si nad grn warg zotawym puchem... Zna t twarz! Dydyski podnis si chmurny i wstrznity. Poznawa zabitego. Mody pan

Jaksmanicki. Syn znanego swawolnika. Trzy lata modszy od stonikowica; towarzysz jego modzieczych szalestw i poryww, kompan z twardej szkolnej awy. Wojciech Jaksmanicki zwany Wojcieszkiem. Po jezuickim kolegium i akademii rakowskiej ich losy rozczyy si. Dydyski dosta od ojca poczet i poszed suy na wojnie inflanckiej, w chorgwi husarskiej, a Wojcieszek wstpi na sub do wojewody sandomierskiego Mniszcha. Rne losy, ale zapata ta sama. Dydyski wysuy sobie dugi, krew i wyroki sdowe za grabiee i rekwizycje w Inflantach. A Jaksmanicki leny grb pod konarami dbu, gdzie zawleczono go nagiego i obdartego, takiego, jakim przyszed na wiat. Nie mg otrzsn si ze wspomnie. Wyprawa do Sanoka, gdzie pierwszy raz upili si w karczmie u yda Moszka. I po sprawiedliwoci dostali za to od ojcw po dwadziecia bizunw. Uczciwie, przez plecy i na karmazynowym kobiercu wszak byli szlacht, wic nie uchodzio, aby kara ich na wizce somy. Dobrze, e nie wygadali si, i przy okazji odwiedzili miejski zamtuz, gdzie dwie mode skortezanki skutecznie zapoznay ich z najtajniejszymi arkanami ars amandi , bo wtedy ojcowski gniew podnisby taks do czterdziestu batw. Stare, dobre czasy... C porabiae, Wojcieszku? Jakie wichry gnay ci po przemyskich gocicach? Dlaczego leysz przede mn sprawiony jak wieprzek? Zimny niczym gaz, nieczuy jak skalne berda Bieszczadu? Pooy do na lodowatym czole trupa i wtedy dostrzeg ran na piersi. Dokadnie midzy ebrami, na wysokoci serca. Dydyski szarpn za porwan koszul, rozdar lniany materia na dwoje, odsoni blady tors Wojcieszka i dotar do samego sedna przyczyny mierci. Do wskiej czworoktnej szpary, nabrzmiaej po bokach krwaw wybroczyn. Pchnicie. Prosto pod serce. To nie bya rana od szabli; nawet koncerz nie zostawiby tak dziwnego, graniastego ladu. Nie paasz, nie szabla, a wic co? Chyba tylko jedno: woski, graniasty rapier pojedynkowy. Wspomnienia jak rcze konie puciy si cwaem do brodu przez Cygaski Potok. A pord rnych facjat i gw zamajaczya zimna jak ld, nieodgadniona i zaronita gba czowieka z rapierem u pasa. To ta czereda wisielcw znad brodu! Zamordowali Wojcieszka i jego ludzi! Minlimy si z nimi! Ja nawet nie podejrzewaem... Patrz tutaj! cisn rami Nieborskiego jak w kleszczach. To lad po rapierze, jak tamten, u tego drapichrusta na koniu... On mia tak bro!

ac. - sztuka kochania

Damian strzykn lin przez zby. Bierz t siw klacz i zbieraj dup w troki! rykn Dydyski. Dopadniemy psich synw w Dubiecku albo na gocicu. Miae wch jak dobry pies goczy. Opadli ich jak ogary niedwiedzia, zarbali, a co pobrali, to pewnie ukryli w trumnie. I wymylili bajeczk o nieboszczyku Bolestraszyckim, na ktr daem si zapa jak pijany ak na przechwaki starej murwy! Jedziemy! Zaraz! Natychmiast! Powoli, mospanie zaoponowa pocztowy. Co nagle, to po diable. Po co mamy jecha do Dubiecka? Ja na ich miejscu nie podabym przez miasto, nie lazbym w oczy ludziom. Skoro mieli upy na wozie ze strzaskan osi, tedy pewnie szukali kowala albo koodzieja. Racja. Co proponujesz? Ja na ich miejscu szukabym wioski, gdzie nikt nie zapyta, co wioz i do kogo. A najbliszy kowal jest w Kosztowej, wier mili od Dubiecka, za wzgrzami. Daj gow, e tam wanie pojechali szuka pomocy. Wojcieszek patrzy na nich martwym wzrokiem spod pprzymknitych powiek. Dydyski duma przez chwil. Zbierzemy cay poczet, a Mykoa z wozami niech tu czeka! zakomenderowa. Walimy do Kosztowej, po drodze zabierzemy wirskiego i reszt sug! Naprzd! Kosztowa Jaki czas pniej, wieczr Kunia bya pode wsi, kawaek drogi od gocica. Z daleka midzy anami pszenicy poprzerastanej ostami i kkolem, mokrej od wieczornej rosy, widzieli pegajcy czerwony ognik odblask dalekiego paleniska, czerwieszy od wieczornej zorzy. Kiedy na chwil przystanli, doszed do nich nioscy si daleko po kach i polach dwik kowalskiego mota. S rzek Nieborski, ktry wzrok mia jak sok, a such jak nietoperz. Widz jaki wz pod karczm. Stary wasg i starzy znajomi. Bra pistolety! zakomenderowa Dydyski. Panie Nieborski, przekue zapa? Zerkn na skakowy pistolet pocztowego. Bo albo saby proch masz, albo dziurk wsk, jak u wiecznej dziewicy, przy panewce tego dziwada. Przechdoyem szpil! Ruszamy! Pomknli przez pola, rozdzielili si na dwie czci, a potem wpadli na plac przed

budowl niczym tatarski zagon. Stolnikowic i wirski od strony polnej drki, Nieborski i Borek od zagonw, zmuszajc konie do skoku nad erdziami i chrucianym potem. Zakotowao si na podwrzu; w ttent kopyt wdaro si renie wierzchowcw, krzyk ludzi, gdakanie sposzonych kur. Trzeba przyzna, e widzc nadcigajcych zbrojnych, rzekomi sudzy Bolestraszyckich nie wpadli w panik. Skoczyli do wozu, zbili si w grup najeon ostrzami szabel, popatrujc spode bw na konnych mierzcych do nich z pistoletw. Napad? zapyta ochryple dowdca. Nieboszczyka chcecie ograbi?! On ju swoje wycierpia! Dydyski podjecha bliej, stan o krok z szabl dobyt z pochwy. Dziwny to nieboszczyk, co zotem brzka po mierci. A jeszcze dziwniejszy syn ojca, ktry si samych crek dochowa. Pikn piosnk zapiewalicie pod Bachorzkiem; prawie w ni uwierzyem. Szkoda, e rymy ubogie, a w koligacjach bdzilicie jak pijanica w borze. Zabilicie i ograbilicie Wojcieszka Jaksmanickiego, mego ssiada i kompana! Chcielicie ciaa zgubi, ale ko wam uciek, a potem do pana wrci. Do ju gadaniny! Kad na was areszt, jako schwytanych in recenti na mobjstwie! Jakie ciaa? Jakie mobjstwo? Zaronity strzykn lin w piach, taktownie odwracajc gow. Nas, mospanie, nie obchodz adne koligacje ani jakie tam perturbacje. Wynaj nas pan Bolestraszycki, abymy przywieli ciao nieboszczyka z Wenecji, a nie dla zaatwiania prywatnych porachunkw. Schowajcie bro, bo nie chcemy adnej zwady ani nikogo nie zabilimy. Gdzie s dowody? Gdzie protestacja wniesiona przez rodziny zabitych? Dowody s w trumnie. Pokacie, co tam macie! Chcesz waszmo upewni si, e naprawd wieziemy nieboszczyka? Chc si przekona, e rana zadana wacinym rapierem, ktr widziaem na piersi Wojcieszka, to tylko sen. Moim rapierem? Czarny wzrok zaronitego by nieodgadniony, ale posta tchna spokojem. Albo to ja tylko jeden na ziemi ruskiej rapier nosz? Jeli si myl, przeprosz waszmoci za podejrzenie. Dobrze. Ja tylko apeluj o rozwag. Nie chcemy adnej zwady, prawda, moci panowie? Otwierajcie! Zaronity unis w gr otwarte donie, jakby pokazujc wszem wobec, e jedyn broni, ktr szermuje, jest prawda. Wskoczy na wasg, a wz, ktry sta bez jednego koa i

ac. - na gorcym uczynku

wci nie by naprawiony, zakoysa si. Chwyci za rg pciennej pachty zakrywajcej wntrze, odrzuci j, odsaniajc poduny ksztat okryty wypowiaym aksamitem. I wtedy rozptaa si burza. Dydyski nagle zmruy oczy i cisn mocniej rkoje szabli. Przytrzyma uzd i w jednej chwili obrci konia wok przedniej prawej nogi, da ostrg, a Hetmanka skoczya, a raczej pofruna do przodu, jakby przyprawiono jej skrzyda. Ju wczeniej przeczu, co si wici. Ktem oka wychwyci ruch rki krpego brodacza w futrzanej czapie i porwanej huni. Widzia, jak tamten wyrywa z zanadrza pistolet, zawadza kurkiem o lew po opoczy, szarpie si z opornym materiaem, podnosi bro do strzau... Nie zdy pocign za spust! Ko wpad na niego z impetem, a jedziec chlasn szabl z gry, na odlew po rku, nieco powyej okcia. Brodacz rykn, cisn bro w piasek, zrcznie umkn spod kopyt klaczy. Majc za sob jedca na koniu, nie wdawa si w przepychanki mign jak zajc prosto pod wasg, wygramoli si po drugiej stronie, ju z szabl w rku. Dwa suche odgosy wystrzaw zabrzmiay niemal jednoczenie. wirski wypali z phaka do grubawego Niowca. Impet wystrzau obali Kozaka wstecz, na burt wozu; ranny chcia jeszcze chwyci si jej lew rk nie zdoa, osun si na bok, szorujc gow po ozowej plecionce i zostawiajc na niej wski lad krwi. Borek wygarn z bandoletu do drugiego moojca. Trafi w lewy bark, a impet kuli szarpn przeciwnika w ty. Starszy suga odrzuci za plecy bro uczepion do bandoliera, porwa za szabl, by dobi rannego. Nieborski mia mniej szczcia. Ostatni z grasantw skoczy na z chopskimi, drewnianymi widami w rku, szarowa od strony wozu w desperackiej furii, zapewne chcc przebi si poza krg pocztowych bigosujcych jego kompanw a wiry leciay. Nieborski porwa za pistolet, strzeli w lewo, przekadajc rk przez przedni k kulbaki. Kurek z krzemieniem spad na panewk, Skrzesa iskry, zapali proch i... wystrza nie pad. Hajduk krzykn w furii, wbi widy w bok jedca, przytrzyma. Nieborski by bez zbroi, w samym przeszywanym upanie; zawy z blu, jego ko szarpn si, postpi w bok. Pocztowy chcia porwa za szabl, ale wrg mia go jak na widelcu: drewniane zby przeszyy ciao szlachcica, przechodzc midzy jelcem a kabkiem i przyszpilajc rkoje zygmuntwki do ciaa! Przeciwnik popchn z caej siy, zwali jedca z kulbaki. Cisn widy i skoczy w stron uchodzcego podjezdka, chcc pewnie na jego grzbiecie wydosta si z matni. wirski

wyrs na jego drodze jak spod ziemi, ci szabl raz, drugi, trzeci... Szlachcic na wozie nie przyszed z pomoc kompanom. Pochwyci lejce w lew rk, a praw doby wskiego graniastego rapiera. Nie bawi si w popdzanie wonikw po prostu chlasn ostrzem po zadzie lewego dyszlowego. Ko zakwicza, rzuci si w przd, pocigajc za sob prawego kompana, ponis na drk wiodc w stron gocica. Dydyski pomkn za wozem, pozostawiajc pocztowym rozprawienie si z reszt swawolnikw. Wasg popdzi z turkotem, przechylony na praw stron. Zawadzi osi o drewnian barierk ogrodzenia kuni, oderwa j z trzaskiem od pionowych bali, powlk za sob... Stolnikowic zrwna si z wozem, ci z prawej, w pier, poprawi wbrew z gry, z zamachu. Przeciwnik zasoni si, chlasn pasko, ale ostrze przeszyo tylko puste powietrze. Naci! Za Wojcieszka! zakrzykn Dydyski, podjedajc do samej burty wasgu. Ci z gry, w caym pdzie zaronity ledwie da rad zasoni si ostrzem; nie mg trzyma lejcw i jednoczenie walczy, skuli si wic za burt, zasoni rapierem z gry, byle tylko przetrwa furi konnego przeciwnika. Nie uszed daleko. Rozpdzony, pozbawiony tylnego koa wz wpad w pdzie w pytkie trzsawisko, w miejscu, gdzie may strumyk przedziera si leniwie przez any bujnie rozronitej pszenicy. Wasg, zahaczajc praw tyln osi o kamienie, pochyli si na lewo, a potem wywrci. Dyszel pk w jednej chwili, woniki pocigny go za sob, obic tylnym kocem szerok bruzd w wyjedonym trakcie. Trumna spada na bok, wprost na wysok miedz, przetoczya si z oskotem i znieruchomiaa, wpltana w yto i wysokie trawy. Dydyski podjecha tam, gdzie spod przewrconego wasgu wypez tyem zaronity szlachcic, zabocony i umorusany jak swawolna dziewka wywieziona ze wsi na wozie penym gnoju. Na wp siedzc, odpycha si w ty i wlk za sob bezwadn, pewnie przetrcon nog. Nagi rapier trzyma w prawym rku, a jego oblicze wykrzywia grymas blu. Stj! krzykn dononie stolnikowic. Rzu bro i zdaj si po dobroci! Kdzierzawy cofa si, obic wasnym siedzeniem gboki rw w wyschnitym bocie. Hetmanka parskna cicho, wyrywaa do przodu, wstrzymywana na munsztuku. Rzu bro, a gardo bdziesz mia cae! Zaronity szlachetka jkn. Splun w stron pana Jacka. Chod tu, psi synu! wycharcza. Kocz ze mn! Oszczd mki. Kat z tob skoczy! Rzu rapier!

Powoli, nie spuszczajc wzroku ze stolnikowica, czarniawy odoy bro. Rzu dalej! W pole! Nie mog... Wyrzu albo kopyta dodadz ci skrzyde! Krzywic si z blu i jczc, zabjca Wojcieszka speni polecenie. Odrzuci rapier o dobre dwie stopy od siebie. Teraz wstawaj! Nie wydol, panie. Nie wydolisz, to zginiesz! Pomcie... Bagam, panie. aski! Te sowa nie pasoway do czeka, ktrego mia przed sob. Nikt o tak zwinnych ruchach i oczach zmienionych w wskie szparki nie zdobyby si na aosne skomlenie o lito. Wyjmij kinda z rkawa i odrzu precz! Albo zobaczysz, jak chadza si z dziur we bie. Dydyski porwa lew rk za rkoje koowego puffera. Czarniawy skoczy. W jednej chwili zerwa si na nogi jak dziki zwierz. Lew rk cisn w oblicze stolnikowica gar piachu, prawa w mgnieniu oka dobya z rkawa upana krtki sztylet. Pan Jacek wrzasn; strzeli olepiony niecelnie, wypuci wic pistolet, zawrci konia w miejscu, na zadzie, osoni si lew rk, czujc, jak ostrze chlasta go po przedramieniu, a stal brzczy, natrafiwszy na grub blach karwasza. A potem ci szabl, zamachn si odruchowo, zawadzi kocem pira o kopak wroga, poprawi... Rozrba mu gow, tnc z boku, nad samym uchem. Przeciwnik zwali si jak raony piorunem. Pad na twarz, lea wrd stratowanej pszenicy pokryty krwi, dygoczcy. Dydyski zeskoczy z konia. Zbliy si wolno, trzymajc w lewej rce uzd Hetmanki. Ostronie trci kdzierzawego kocem podkutego buta. W ferworze walki czapka spada z gowy tamtego, odsaniajc posiwiae, dugie kosmyki wosw, a midzy nimi gbok krwaw szram po ciciu szabl. Odwrci go na wznak i przeegna si, widzc pokryte bielmem oczy tamtego. Za Wojcieszka. Za krwaw ran na piersi dawnego kompana. Nie mia tu ju nic do roboty. Zanim odszed, zapobiegliwie obszuka nieboszczyka. Zabra chud sakiewk, odnalaz na polu rapier i wyszarpn kinda z martwej rki. Nawet po mierci czarniawy nie

puszcza broni, Dydyski musia niele si namczy, aby wycign j z zacinitych kurczowo palcw. Na szyi nieznajomego wisia prosty drewniany krzyyk. Zbadawszy, e nie by ze zota, stolnikowic nie powici mu zrazu zbyt wiele uwagi. Kiedy jednak zerkn raz jeszcze, zaciekawi si i podnis w gr, na ile pozwala rzemie. Krzy jak krzy; zwyky, o zaokrglonych kracach ramion. Jednak zamiast oblicza Chrystusa w samym rodku mia tarczk, z ktrej szczerzy zby... niedwiedzi eb. A c to znowu za osobliwo? Pierwszy raz widzia co takiego. Pobony szlachcic pewnie uznaby to za znak heretykw albo dziwactwo, ale Dydyski nie lubi wyciera hajdawerw, klczc po kocielnych kruchtach. Zerwa zatem niedwiedzi krzyyk z szyi zabitego i schowa do sakiewki jako osobliwo. Podnis puffera, wrci do rozbitego wasgu i trumny przekrzywionej, lecej na boku w zbou. Zerwa z niej atasowe obszycie, pochwyci za rg i przewrci na pasko. Zdawao mu si, e z drewnianego puda doszed guchy oskot. Szarpn za wieko, ale byo mocno przybite gwodziami. Mina duga chwila, zanim zdoa podway je kindaem. Do diaba, gdzie si podziaa czelad? Tak to ju byo, e pocztowi i rkodajni pierwsi byli do zajmowania miejsca przy penej misce, a ostatni do wspierania pana, gdy bya ku temu potrzeba. Wreszcie zrobi szczelin, podway j rkojeci i obkami zdobycznego rapiera, potem zapar si i oderwa wieko, odrzuci na bok, na zdeptane, powalone kosy. We wntrzu prostej czworobocznej trumny leao monstrum. Stolnikowic zdbia. Przeegna si, cho po tym, co widzia w Inflantach, nie nalea do bojaliwych ludzi. Wewntrz puda spoczywao na plecach ciao czowieka, a jego rce i nogi wykrcone byy do tyu zapewne zwizane rzemieniami. Nieboszczyk nie mia gowy z jego ramion wyrasta brunatny niedwiedzi pysk z wyszczerzonymi zbami. To ci dopiero historia. Znajduje na trakcie trupy swego dawnego kompana i jego sug, a w trumnie, w ktrej spodziewa si znale upy zagrabione nieboszczykom... ley wilkoek albo wooski brukoak? Jezus Maria! O co w tym wszystkim chodzi? Czyby historia z Januszem Bolestraszyckim bya prawdziwa? A moe... on by odmiecem, czekiem przekltym, zmieniajcym si w ksiycowe noce w wilkoaka? Zna takie przypadki z wasnych dowiadcze. Nie dalej wszak jak dwa lata temu w Niewistce kmie Chwistek odmieni si po mierci w upiora, bo wsta z mar i ruszy przez

wie na pohybel ywym. Dopiero kiedy obcito mu eb toporem, umar po raz drugi i ywy wicej ju nie podnis si z grobu. Nagle zamar, bo skonstatowa, e czowiek w trumnie jeszcze yje. Najpierw spostrzeg unoszc si pier, potem e nieznajomy prbowa poruszy nogami. Wreszcie zauway, e materia upana nikn pod niedwiedzi sierci. Wtedy zrozumia, e tamten nie mia niedwiedziego pyska, ale na gow woono mu mask zrobion ze skry cignitej z ba zwierzcia. Kiedy to stao si jasne, Dydyski przyklkn, szarpn nieszczsnego za rami, posadzi, a potem zerwa z gowy futrzan mask. Pod spodem ukazao si niade, okrge oblicze modziana lat okoo dwudziestu, no, moe dwudziestu piciu. Czek w mia usta zatkane drewnian gruszk, a szczk owinit szmatami. Dydyski wyrwa knebel z ust nieznajomego. Wizie spojrza na niego pprzytomnym wzrokiem, zacharcza, rozkaszla si. Modzieniec nie wyglda na wan person. Nie by potniejszy ni stolnikowic, a przecie Jacek nie nalea do wielkoludw. Wzrostu by mniej ni redniego, ale barczysty; mia gb okrg i niad, rysy za wielce pospolite. Nad szerokim czoem sterczay, jak an rwnego yta, krtkie rude wosy. Na obliczu mia dwie pokane brodawki jedn pod nosem, a drug, mniejsz, u prawego oka. Brody ani wsw nie nosi. Na chopa nie wyglda; gdyby nie strj, mona by go wzi za sug albo syna kucharki. A jednak odziany by w dostatni karmazynowy upan z falendyszu, co pozwalao sdzi, e pewnie sugiwa gdzie na zamku moe u Fredrw albo u Stadnickich. Cho prawd powiedziawszy, rwnie dobrze mgby by zwykym, moe nieco bogatszym kramarzem z targowiska w Denowie czy Sanoku. Kto ty jeste? Nieznajomy wycharcza co, czego szlachcic nie zrozumia. A potem poruszy zwizanymi z tyu rkoma. Rozetnijcie wychrypia. Doni nie czuj. Dydyski zawaha si, ale przeci rzemienie. Modzieniec jkn, prostujc rce. Wizy gboko wary si w ciao; po tak dugim pobycie w trumnie rozprostowanie ramion musiao by co najmniej tak samo bolesne, jak podciganie na linie u maodobrego mistrza. Wsta, kiedy szlachcic uwolni z wizw jego nogi, a potem jkn z blu, zatoczy si, a Dydyski musia uj go pod rami, czym zdaje si zada nowy bl i tortur nieszcznikowi. Ce przeskroba, e ywcem zamknli ci w trumnie, w niedwiedziej masce? Jestem Dymitr z rodu Ruryka, carewicz moskiewski wycharcza nieznajomy.

Najjaniejszy, przesawny i niezwyciony z Boej mioci Wielikij Knia Dymitr Iwanowicz. Wsieja Rusi samodzierca... Woodomierski, moskiewski, nowogrodzki, car kazaski, astrachaski, hospodar pskowski. Tudzie innych mnogich ziem obaditiel . Aha rzek Dydyski. To taka z tob sprawa. Chyba rozumiem, dlaczego ci w wizach trzymali. Cho myl, e zamiast niedwiedziej pasowaaby ci bardziej bazeska maska. Nie chcecie, to nie wierzcie! rzuci gniewnie modzieniec. Moim ojcem by Iwan Wasylewicz, car moskiewski, ktrego jestem jedynym prawdziwym naslednikiem . Wolno ci wtpi, bo widzisz mnie bez czapki Monomacha i bez szat carskich, ale zaprawd powiadam ci, moci panie, e przyjd jeszcze czasy, i bdziesz bi mi pokony. Nie do wiary rzek pan Jacek kogo dzisiaj mona spotka na pagrach sanockich. Bo jeli ty jeste carewicz, tedy mnie znaj pod imieniem chana tatarskiego Ghazi Gereja, potomka gromowadnego Czyngisa, samowadcy jerozolimskiego, koodzieja babiloskiego, winiarza Maego i Wielkiego Egiptu, a na dokadk chana wszystkich ord, od Krakowa do Kitaju. Wielce dzikuj waszej chaskiej moci za wybawienie z niewoli odburkn modzian. A kiedy zasid w Granitowej Paacie, bd pewny, e nie omieszkam si odwdziczy. Gdyby miech Dydyskiego mg zabija, rudy pachoek byby ju na onie Abrahama. Niechaj Wasza Carska Mo zaspokoi moj ciekawo zawoa szlachcic i wyjani, jakim to dziwnym sposobem podrowa nie w carskich saniach, a na chopskim wozie, majc na gowie niedwiedzi eb zamiast czapki Monomacha? I c w ogle taka persona robi w Ziemi Przemyskiej, ktra wszak rwnie odlega jest od granic Moskwy, jak Sanok od koca wiata? Zostaem porwany. Zapewne przez sugi mego wroga, nieprawego cara Borysa Godunowa. Gdzie my w ogle jestemy? Co to za wioska? Kosztowa. P mili od Dubiecka. Napadli nas za miasteczkiem zwcym si... Dynw? Denw. To niedaleko. Moi ludzie! Wojciech Jaksmanicki, dwch pachokw... Widziae ich? Znalazem ciaa. Dydyski skonstatowa, e przynajmniej ta cz opowieci

rus. - wadca rus. - nastpc

nieznajomego bya prawdziwa. Wojcieszek by moim kompanem ze szkolnych lat. Pomciem go krwawo. mier za mier. Dymitr przeegna si szeroko, po prawosawnemu, to znaczy z prawa w lewo, a nie na odwrt. Chodmy do mojej czeladzi zakomenderowa Dydyski. Pewnie sprawili si z wacinymi porywaczami i czekaj na nas. Dosiad Hetmanki, nie oferujc jednak miejsca w kulbace Dymitrowi. Rzekomy carewicz, a prdzej czyj suka jak podejrzewa stolnikowic ypn na niego niechtnie, wida, e zo gotowaa si w jego rudawym bie, nic jednak nie powiedzia. Dydyski jecha i pogwizdywa. garz z ciebie jak jezuita Skarga na krlewskim kazaniu rzek wesoo. Przyznaj si, jeste pacholik albo suga rkodajny, co? Od Stadnickich? Od Ligzw? Moe najpierw wy, panie szlachcic, powiecie, kim jestecie? Jacek Dydyski, herbu Gozdawa, do usug. Stolnikowic sanocki, towarzysz roty husarskiej moci im Szczsnego Niewiarowskiego. Zapamitam was, panie towarzyszu. I ja was zachowam w pamici, bo takowi franci rzadko w tych lasach si rodz. Wstp do mnie na sub, modziecze! Szabl bdziesz za mn nosi i nad czeladzi mia dozr. A okaesz si wierny i pomocny, to na wity Marcin dam ci co roku dwadziecia dukatw i przyodziewek. A na sejmiku bdziesz jecha przed czeladzi na wronym koniku, z niedwiedziem chowanym na acuchu. Wa si zapominasz! Ma im pan Fredro cign Dydyski Murzyna w stroju polskim, czarnego jak sam diabe, a pan Zamoyski konikw siwych sze przy karocy cho powiadaj, e jeden farbowany bd i ja trzyma w Dydni carzyka moskiewskiego. A bdziesz ucieszne facecje o Moskwie opowiada, znajd ci on robotn i poczciw, a na staro w doywocie zapisz spache ziemi, albo i ca rol, do tego za ze trzech kmieciw razem z rodzinami. Zgodzisz si? Waci sowa rwnie harde jako kark u roboczego wou. A przecie gdy chop go w jarzmo wemie, i on zgi si musi, aby pug swj w pocie czoa cign. Bacz, by waszej gowy ku ziemi nie przygito i by nie znalaz si kij skaty i poganiacz nielitociwy. Cay ju mj rd taki twardy i niepokorny odpar wesoo Dydyski. Nikomu si kania nie bdziemy, a rk to mog tylko Ojcu witemu i Jego Krlewskiej Moci ucaowa. Wolnym czowiekiem jestem i pki u mnie szabla ostra przy boku, wolnoci

zaywa bd. A w to, e jest carzykiem moskiewskim, trudno mi uwierzy. A moe nawet i lepiej, e nie wierz. Wszak rzekomy ojciec twj, car Iwan, zwany u nas Tchrzliwym, a w Moskwie Gronym, wielkim by nieprzyjacielem Rzeczypospolitej. Inflanty nam zdoby, ludzi rzeza, a midzy nimi zabi mego stryja, Michaa Dydyskiego, w Poocku. Mylisz zatem, e my, Polacy, bdziemy mie wielk korzy ze wspierania moskiewskiego carzyka? Nie lepiej starocie w Przemylu ci odda, jako kpa i szelm? A potem w wiey osadzi in fundo ? Dymitr milcza uraony. Mw lepiej prawd. Bo podejrzewam, wzili ci w pta za amory i ars amandi na magnackim dworze. Twe porwanie przypomina histori niejakiego Smlskiego, co by poteszytelem jak na Litwie gadaj ksinej pani maonki Radziwia, kasztelana wileskiego. I ktrego porwano w podobny sposb, a po smacznym ksku dano si napi a za wiele wody. Przypomina mi si te przygoda, lecz wcale nie wojenna, mego druha, pana Samuela Maskiewicza, ktrej dowiadczy w Brahimiu, na dworze Aleksandry Winiowieckiej. Mia on tam ledwo w niebie lepiej... Do czasu, kiedy o jego amorach zwiedzia si brat ksinej Aleksander Chodkiewicz. Wtedy to narobiono mu piwa, e ledwie go zby. Ale c kto piwo warzy, to je potem wypi musi. Milcz, wa! sykn zimno Dymitr. Za mniejsze obelgi mj ojciec kaza wyrwa jzyk bojarowi Atanazemu Buturlinowi. A za uchybienia w tytulaturze bi do krwi posochem. Na kolana przed naszym carskim majestatem! W milczeniu pokony oddawaj! To ty si ucisz, pachoku odpar zimno Dydyski. Bo ja nie jestem adnym moskiewskim niewolnikiem, ale szlachcicem! I nawet jasnemu ksiciu nie pozwol tak krzycze na siebie! A nie posuchasz mnie po dobroci, tedy przemwi do ciebie mj nahaj albo szabla! Ach, prawda, jeste moim wybawc. Gniew ulotni si z oblicza Dymitra tak niespodziewanie, jak gdyby nieznajomy zdj jedn mask, a zaoy drug. Teraz mwi spokojnie, bez gniewu i wciekoci. Winienem ci zdrowie, a kto wie, moe ycie. Dlatego za grzechy moje przyjmuj twe obelgi, moci panie. Chcesz mnie chosta choszcz biczem nienawici i zym sowem, bo ja nikczemny robak, rab boy, choopiszka czarny. Za grzechy moje i mego ojca to przyjmuj. Rozerwa upan na piersi, pad na kolana, przeegna si i niespodziewanie odda pokon Panu, bijc o ziemi czoem. Cariu Niebiesnyj, Utieszytielu, Dusze istiny, ie wiezdie syj i wsia isponiajaj wymamrota cicho. Sokrowiszcze bahich i yzni Podatielu, priidi i wsielisia w ny, i oczisti ny ot wsiakija skwierny, i spasi, Bae, duszy

ac. - na dnie

nasza . Modlisz si? Bijesz pokon Panu? zdziwi si Dydyski. Zdaje si, e naprawd jeste Moskalem, bo Polacy i Rusini jeli nawet prawosawnej wiary przemawiaj do Boga jak wolni ludzie do swego ojca, najwyej na kolanach, a tylko wy oddajecie mu cze jak niewolnicy! Wstae z ziemi, czecze, bo al na ciebie spoglda! Raduj si kad ran, ktr mi zadasz, zy, nikczemny czowieku. Cieszy mnie kady mj bl i cierpienie, albowiem, jak mwi wity Izaak Syryjczyk, Jezus bdzie nas sdzi wedle mioci bliniego. To moja skrucha i pokuta, a kiedy odpokutuj za grzechy, Spasitiel przywrci me dziedzictwo... mamrota Dymitr, wstajc wolno z kolan. Jam jurodiwy, gupi w Chrystusie, rab boyj, wiem o tym dobrze od dnia, kiedy przejrzaem na oczy. On bdzie nas chosta za grzechy biczem mioci, lecz modl si, czeku maej wiary, aby nie musia si przekona, jak bardzo twj ywot jest igraszk w Jego rku. Oby Spasitiel nie wychosta ci biczem za twj cierniowy jzyk. Przed kuni zjechao bodaj ze dwadziecia koni kozakw albo czeladzi dworskiej, gdy wszyscy zbrojni mieli przy sobie spisy i szable. Dymitr przypieszy kroku. Na jego cze rozlegy si krzyki, wiwaty; kozacy jak jeden m zeskoczyli z koni, poczli pada na kolana, zdjwszy czapki i kapuzy. Niektrzy bili przed nim czoem, niczym przed ruskim witym, a Dydyski bodaj pierwszy raz obserwowa a tak czoobitno u suby. Owszem, w Koronie i na Litwie czelad zwykle kaniaa si w pas i caowaa pana w rk, czasem jaki szlachcic goota pada plackiem przed monym panem zwaszcza kiedy chcia odda syna na sub lub prosi o ask. Ale nikt nigdy nie wali czoem o posadzk. Zwaszcza pan Dydyski, ktry niechtnie skania podgolony eb nawet przed Ojcem Niebieskim. A pewnego razu po pijanemu we Lwowie, dobywszy szabli przed katedr miejsk, zawoa: Jeli Bg, bij si ze mn! A kiedy w nie stan, chepi si jeszcze przed kompani, e nie starczyo wtedy fantazji krlowi ydowskiemu. W gbi duszy pana stolnikowica tkwio przekonanie, i szlachcic polski, jeli tylko chce mwi do rwnego sobie, powinien mwi w kociele z samym Synem Boym i Duchem witym. Dymitr wyprostowa si, widzc oznaki uwielbienia, szed sztywny, jakby nagle przybyo mu ze trzy cale wzrostu. Zerkn nawet z ukosa na swego wybawc, jakby spodziewajc si, e szlachcic spuci z tonu, jednak temperament i usposobienie pana Jacka byy rogate i nieokieznane jak u samego diaba. Stolnikowic wic bynajmniej z konia nie zsiad ani nie odda pokonw. Podobnie zreszt jak jeden z nowo przybyych, ktry pokoni

patrz przypisy kocowe

si Dymitrowi w kulbace, uchyliwszy czapki. Miociwy carewiczu nasz! zakrzykn. Jestecie zdrowi? Napadli nas za Denowem, ubili pana Jaksmanickiego i dwch czeladnikw. A mnie wsadzili szmat w gb i pooyli do trumny, abym udawa nieboszczyka. Chwaa Bogu, e Wasza Carska Mo yje! Uwolni mnie ten szlachcic... Pan Dydyski. Ktry cho hardy w sowach i nieposkromiony w jzyku, przecie jednak uczyni lepszy uytek ze swojej szabli ni ze zjadliwej gby. Ja tego Dydyskiego znam odpar jedziec. Za dobrze. I za dugo. Stolnikowic westchn. Teraz ju by pewien, kim jest jego rozmwca. W mroku pozna od razu chrapliwy, zmczony gos Adama Dworyckiego, z ktrym... Ech, szkoda byo gada. Zacnie witaa go rodzinna Ziemia Sanocka po powrocie z Inflant. Zaczo si od grasantw na trakcie i martwego oblicza dawnego kompana. A teraz jeszcze Dworycki, z ktrym szlachcic mia rankor od czasu, gdy obaj suyli w Inflantach. Kto nastpny zastpi mu drog? Znienawidzony Jerzy Krasicki? A moe sam diabe i pani mier? Konia! Jeden z kozakw posusznie zeskoczy z kulbaki i odda wodze Dymitrowi. Rzekomy carewicz zwinnie wskoczy na terlic. Pragn ci podzikowa, moci panie Dydyski rzek wadczym gosem. I nawet pomimo twej niewyparzonej gby ofiarowa moj ask. Gdyby chcia pomc odzyska mi tron, ofiarowabym ci carskie zmiowanie i przebaczenie... Stolnikowic rozemia si wesoo. Majtnoci w Moskwie, czyli gruszki na wierzbie parskn. Albo asygnat na skr niedwiedzia, co ywy po lesie chodzi. Tak samo ja mog da Waszej Carskiej Moci Niderlandy. A na dokadk Jedysan i Oczakw ze wszystkimi ordami. Jeno e wej w jego progi bdziesz musia nie w towarzystwie Adama Dworyckiego i kilku ndznych semenw, ale w asycie dwudziestu tysicy szlachty polskiej! Niechaj Wasza Carska Mo plunie na tego czowieka ozwa si Dworycki. Znam go nie od dzi i zgoa ze zej strony. Pan Dydyski naley do przeciwnej nam partii, do ludzi Zamoyskiego i Ostrogskich, ktrzy nie sprzyjaj twym zamiarom. Nie nale do nikogo innego poza sob samym! zaoponowa stolnikowic. Wolno mi nie wierzy w wasz spraw, bo jestem szlachcicem, o czym waszmo chyba zapomniae!

Jestem wdziczny za uratowanie ycia rzek Dymitr ze zmarszczonymi brwiami. Mw sobie, co chcesz, o naszym spotkaniu, ale nie posuwaj si dalej, bo moe dosign ci mj gniew. Bo ja jestem Dymitr Iwanowicz, ko z koci Rurykowiczw ruskich, a w moich yach pynie krew samego Ruryka i Monomacha, Aleksandra Newskiego i Iwana Kality. Bo kiedy Jezus Chrystus w dobroci swej i mioci do czowieka zele pokj swemu sudze, rozkae moim wrogom zaniecha walki, gdy sprawi, by stali si agodni jak owieczki, i zetrze ich na proch, ktry rozniesie wiatr, ja zasid na tronie mych przodkw w czapce Monomacha. I wtedy jedno moje sowo sprawi, e ujrzysz pieko, a Pan moj rk rozgniecie ci jak nikczemnego robaka! Gada zdrw! Na razie to Dydyski nie powici Dymitrowi uwagi wikszej ni najdorodniejszej pluskwie wycignitej ze ciany. W co ty si wpakowae, moci panie Adamie? rzuci do Dworyckiego. Co tu si w ogle dzieje? Co to za komedia? Komu suysz? Szalecowi, co si podaje za syna moskiewskiego cara? I gotw jest wywoa wojn? By ju na Ukrainie taki, co si zwa Bajd z rodu Winiowieckich, starosta kaniowski. On zamiarowa sobie zosta hospodarem wooskim i na Stambu poszed w tysic koni. A wiesz jak skoczy? Na haku. Tak samo wy razem z tym durnym carzykiem na palach ostatniego tchu dobdziecie. Ku wielkiemu ukontentowaniu cara Borysa Godunowa, moskiewskiego kata! Po tym, co ty uczynie w Inflantach dwa lata temu, nie mam gdzie zdobywa zasug odpar gucho Dworycki. Chyba nie zapomniae o tej gardowej sprawie? dorzuci zjadliwie. A ty nie uwaasz, e dziki mnie w ogle yjesz? yj i co znacz wycznie dziki Jego Carskiej Moci. A ty... Mylisz jeszcze o niej? Dydyski milcza. yczybym sobie, aby duma o niej bezustannie. Chodzc, robic, pic, w ani, w kociele, u dziewki, w karczmie i przy pacierzu! Dydyski zapatrzy si w zmczone oblicze Dworyckiego, w gb ozdobion gbokimi bruzdami cigncymi si od kracw warg przez oba policzki. Aby wci widzia, we nie i na jawie, jak modli si zamknita w celi. Sypia w trumnie. Pogrzebana ywcem, tak jak wasze szczcie. Niech ci te myli gryz jak wilki, ksaj jak wcieke szczury. Niech nie daj ci zapomnienia... Wart jeste w eb, panie Dworycki warkn Dydyski. Jed swoj drog i nie pokazuj mi si na oczy. Bo zapomn, e kiedy bye mi druhem i najmilszym kompanem.

Wedle woli waszej moci. Dydyski patrzy, jak Dworycki doczy do Dymitra, a potem ruszy na czele kozakw, roztopi si w mroku wraz z czarnymi semenami przypominajcymi okryty kirem kondukt aobny. Trakt do Denowa Nieco pniej, noc To jakie theatrum z tym Dymitrem rzek Dydyski, kiedy jechali po nocy z Kosztowej na Bachorzek, gdzie zosta Mykoa na stray wyadowanych wozw. Po prostu Plauta albo Terencjuszowa komedia! Sam krlewski bazen Staczyk lepiej by tej historii nie wymyli, a Sebastian Klonowie w Worku Judaszw nie opisa! Pan hetman Zamoyski mwi to samo wymamrota wirski z ustami penymi suchej kiebasy, ktr jego dugi nochal wywszy w jukach grasantw. e dla prywaty hospodarczyk Dymitrij zaciga swawolestwo w Rzeczypospolitej i chce Koron i Litw wcign w now wojn, amic traktaty zawarte z carem Borysem Godunowem. Dymitr czyni zacigi? To znaczy chce wyprawi si na Moskw i zbrojnie odbi tron na Kremlu? Pto kiebasy zniko bez ladu w przepacistej gardzieli wirskiego. A dziw, gdzie si to wszystko podziewao, pocztowy by bowiem chudy jak chmielowa tyka. Dydyski przypomnia sobie, e przecie jeszcze w Przemylu posilali si w karczmie dosy skromnie, bo na st zayczy sobie tylko g, wiartk skopowiny, par chudych kaponw, piecze woow, pi sztuk sera, ze trzy bochenki chleba i p beczki piwa, a na dodatek garniec bigosu hultajskiego z kapust. Jednak byli przecie niedaleko od domu, gdzie na pewno czeka na nich suto zastawiony st. Caa historia zacza si w zeszym roku, mospanie. wirski pocign yk gorzaki z bukaka. Na dworze ksicia janie pana Adama Korybuta Winiowieckiego w Brahimiu. W ani. E, nie tak... jkn blady Nieborski, ktry jecha na wozie obok nich. Przed mierci Dymitr wszystko wyjawi... Na spowiedzi... Do kroset! Te, lepiej le i si kuruj, panie bracie mrukn Dydyski. Nie gadaj za wiele, bo ci si rany rozejd! Jak na spowiedzi, skoro widzielimy go ywego? zaoponowa wirski. Mnie ludzie powiadali, e pewnego razu, kiedy ksi Jadam wybra si do ani, jaki suga,

brzydkie i szpetne chopczysko, co mu przewini. I za to pan da pachokowi w gb. Gdyby wasza mio wiedzia, kim jestem, nie biby mnie i nie przezywa w ten sposb odpar rkodajny. Ale skoro jestem twoim sug, i to z pokor znie musze. A kto ty znowu taki jeste? spyta knia i oczywicie na takie dictum da mu zaraz w gb z drugiej strony. A wtedy modzian przyzna, e jest Dymitrem Iwanowiczem, synem cara moskiewskiego Iwana Gronego, ktrego tyrannus i car teraniejszy, tfu, jaki tam car wielki ksi moskiewski Borys Godunow, kaza zareza w Ugliczu, gdzie przebywa z matk, ksin Nagoj. Dymitr dowodzi, e zosta cudownie ocalony przez Simona, Niemca z Kilonii, ktry wyprowadzi go skrycie z miasta, a zamiast jego ciaa podoy trupa wiejskiego chopca. No prosz skwitowa Nieborski, ktry chocia ranny, by ciekaw historii Dymitra jak wdzikw nadobnej kurtyzany. Pierwszy to chyba przypadek w historii, e szlachcic, brat nasz, bi po gbie carewicza i nastpc tronu. I bodaj nie ostatni mrukn Dydyski bo cae to plemi moskiewskie grube i sprone jest, i w ogle nie warte, aby na nich plun. Znam ja moskiewsk grubianitas, powiada mi ojciec, jak wojowa za Stefana i Augusta o Inflanty. Niewart moskiewski knia choby naszego psiarczyka, bo kady z nich szelma, wor i mierdzce bydl. W polu do walki nie stanie, na powitanie czoem bije, a kamie za pazuch nosi i miecz w plecy wrazi, gdy si odwrcisz taki to nard zdradliwy. Moskale by i diabu przysigali wierno, byle im majtnoci pomnoy. Caej historii pocztek by taki cign pocztowy i car dawniejszy Moskwy, Iwan zwany Gronym, ktrego pobi pan nasz Stefan Batory, by dla Moskwy srogim tyranem, co w tamtych stronach nie dziwota, bo to nard sprony, plugawy i skurwysyski, a bez kija ani przystp. Ten Iwan mia on sze, albo nawet siedem, z ktrych potomstwa doczeka si tylko z pierwsz, to jest z Anastazj Romanow Iwana i Fiodora. A z ostatni Mari Nagoj mia tego wanie Dymitra. Iwan jak to Iwan, figliki rne czyni poowicom. Mari Dogoruk utopi w jeziorze, bo prawic nie bya, inn Ann Kotowsk posa do klasztoru. Zaleca si, powiadali, nawet do sistr naszego pana Augusta Anno 1560, jednak adna mu w smak nie przypada, bo za chude byy, a baba onym moskiewskim grubym obyczajem musi by snista jak stara kobya. Tak wic mia Iwan summa summarum

trzech synw. Z czego jeden Fiodor, saby by na umyle, a drugiego Iwana, sam ojciec wasn rk zabi. Fiodor po mierci Gronego na tron wstpi, ale rzdzi jak pijany wonica. Bez przerwy kaza bi we dzwony na Kremlu i przysuchiwa si, czy mu we bie zadwicz.

ac. - powiedzenie ac. - suma sum, czyli podsumowujc

Sprowadza te sobie optanych i szalecw, ktrych oni w Moskwie zw jurodiwymi, modli si z nimi i wzdycha do Boga. Nic dziwnego zatem, e rzdy przej mony bojar Borys Godunow, zi Maluty Skuratowa, najwierniejszego sugi starego diaba Iwana. Widzc, e Fiodor nie ma dzieci, postanowi zasi na tronie, w czym wadzi mu ostatni, najmodszy syn Gronego Dymitr Iwanowicz, ktry przebywa wraz z matk w Ugliczu. Mia ten Godunow dzieci: Fiodora Borysowicza i Kseni, ktra ma teraz lat okoo... Do, do! Ty nam powiadaj o Dymitrze, a nie o Borysie! A wic Borys Godunow postanowi maego Dymitra zarzeza. I Anno 1591, lat temu trzynacie, uoy sprzysienie. Zawoa dwch synw bojarskich, zwanych Mikita Koczaow i Danika Bitiagowski, ktrzy byli clientes Borysowi. Rzek zatem do nich Borys, e jest wola hospodarska, aby jechali do Uglicza, ubili maego carewicza Dymitra, gdy rni ludzie chc wszcz bunt i usadowi go na tronie. A kiedy bojarzynowie nie chcieli o tym sysze, powiedzia im Borys: Przywiod was do hospodara, to sami usyszycie z jego ust. I wprowadzi ich do pokoju carskiego, a kiedy bili czoem Fiodorowi, powiedzia co po cichu wielkiemu ksiciu na ucho podobnym fortelem, jak Messalina onus terrae oszukaa Klaudiusza, swego ma, cesarza rzymskiego. Tych przykadw, rzecz jasna, Borys nie zna, bo ani czyta, ni pisa nie umie, chocia szczwane bydl. Potem kaza wyj obu bojarom, a do Fiodora odezwa si: Nie chc mi wierzy, co im twoim imieniem hospodarskim rozkazaem, powiedz im sam, e to jest wola twoja. Car Fiodor, rozumiejc, i idzie o to, o czym z nim mwi po cichu, a nie o gardo jego brata, przywoa bojarw i rzek im: Uczycie, jako wam Borys rozkazywa. Jako pojechali do Uglicza i zarnli maego carewicza. A przynajmniej tak potem powiedzieli Borysowi. Bo oto nagle po dwunastu latach pojawi si w Rzeczypospolitej, w Brahimiu, cudownie uratowany Dymitriaszka. I pokornie prosi o posuchanie. A co dalej? Bo na razie wszystko pasuje do siebie akuratnie. Akuratnie jak mody ku do starej piczy podsumowa Dydyski. Bujdy i bajania z tym zabjstwem w Ugliczu. Powiada mi kupiec jeden moskiewski Semen WokowskiOwsiany, i od dawna wszem wobec byo wiadomo, e knia Dymitr sam si zabi w Ugliczu, kiedy gra w pikuty. Pyta o to nawet pan Sapieha, kiedy do Moskwy posowa. I tak sam dosta od Moskali odpowied. A c na to Winiowiecki? dopytywa si Nieborski. Kaza Dymitra owiczy czy uwierzy?

ac. - klienci, czyli sudzy ac. - ciar ziemi

Da mu karoc z poszstnym cugiem i szeciu hajdukw. A potem wyprawi po znajomych dworach i zamkach, aby wie posza w Polsk. I wnet poczli zjawia si ludzie, ktrzy chcieli Dymitra obejrze. Najpierw przyjecha do Brahimia jegomo Lew Sapieha, kanclerz Wielkiego Ksistwa, a co wicej, przywiz ze sob chopa, co by niegdy powinnym carewicza Dymitra. Ujrzy chopisko carewicza i buch na kolana! A zaniemwi z wraenia. A to dlatego, e kiedy w Moskwie suy, Dymitr zwa go Pietruch, gdy za do naszej Rzeczypospolitej uciek, to on ju nie by Pietrucha, ale Jurij Pietrowski. Gow dabym, e jego synowie zwa si bd Piotrowskimi. I pewnie wiar odmieni, a potem osid gdzie w Maopolsce. Tak to kady cham, co si rubuje na szlachectwo w Maopolsce, pisze si z Mazowsza albo z Ukrainy, a na Mazowszu z Maej Polski. Rozpozna Dymitra? Carewicz sam go powita. A wtedy Pietrucha stwierdzi, e poznaje swego pana i przyszego wielkiego ksicia po nierwnych rkach i brodawkach. Te go poznaem po brodawkach wtrci z przeksem Dydyski. Co za wzrost, co za poza, co za majestat. Prawdziwy imperator rzymski! Ale, co tu duo gada, kada nacja ma takiego Juliusza Cezara, na jakiego zasuguje. Wystarczyo wiadectwo jednego chopa, aby zdoby pask ask? Waniejsze ni wiadectwo Pietruchy byo to, e sam car Borys Godunow, skoro si o tym dowiedzia, zaniepokoi si i zacz wysya poselstwa. Pierwsze do Konstantego Ostrogskiego z Atanazym Paczykowem na czele. Drugie do Winiowieckiego. Co wicej, obieca nawet, e odda ksitom Przyuki i Sniaty na samej granicy, o ktry bya midzy nimi wieczna wojna, bo tam limes nie zosta dokadnie wyznaczony, jeli wydadz mu Dymitra. A te grody to prawie stolica Winiowiecczyzny zadnieprzaskiej. I co dalej? Kiedy Winiowiecki odmwi, car kaza wojewodzie czernihowskiemu zburzy grdki, wyrn ludno i kozakw. I tak da powd do wielkiej nienawici do siebie, bo teraz wiadomo ju, e Winiowieccy ziemi i niebo porusz, aby poszuka zemsty na carze. Troch daleko z Brahimia do Moskwy. C z tego, skoro Winiowieccy maj w rku Dymitra, ktrego zaczto zwa samozwacem, carzykiem czy rostryg? Albo soneczkiem naszym, umiowanym carewiczem, najjaniejszym, przesawnym witej Rusi obaditielem zaley, ktrej strony posuchamy. Wnet ruszyli w Ru i w Polsk wichrzyciele, podegacze i daleje agitowa za Dymitrem e biedny, nieszczsny prawowity nastpca tronu. e z rk siepaczy cara

ac. - granica

Godunowa uszed. e trzeba Moskw uwolni od Borysa, to wtedy w sojuszu z Rzeczpospolit rozkwitnie. A pod koniec zeszego roku Konstanty, brat Adama, wzi sprawy w swoje rce i najpierw przedstawi Dymitra naszemu najjaniejszemu panu, a potem nuncjuszowi Rangoniemu. A w lutym, o, w lutym sprawy Dymitra tak wysoko stay jako wiee zamku krakowskiego na Wawelu. Pokaza bowiem Konstanty Winiowiecki swego carzyka Jerzemu Mniszchowi, wojewodzie sandomierskiemu w Samborze. I co Mniszech? Nagle zosta partyzantem sprawy carewicza? Nie tylko go popar, ale rwnie zgodzi si da za niego swoj crk, Maryn. T modsz, czwart w kolejnoci, bo crek, prosz waszmoci, u Mniszchw chowa si cay kierdel. I to zarwno w Samborze, jak i u braci pana wojewody. Policzmy zreszt Herakliusz zgina palce: najstarsza, Anna, posza za Piotra Szyszkowskiego, kasztelana wojnickiego. Urszula za Konstantego Winiowieckiego. Wesele byo roku Paskiego tysic szeset trzeciego, dziewitnastego januariusa, wesoe, a dwch goci umaro z przepicia pan Apolinary Suchorzewski i Jakub Peka z naszego powiatu. A Eufrozyna ma i jak syszaem za Jordana z Zakliczyna. Te nieza partia. A najmodsza Maryna bdzie carow moskiewsk. Niezy frant z wojewody mrukn Dydyski. Zgaduj, e biorc wzgld na swj mizerny majtek, nie odda crki pro publico bono i z wielkiej przyjani do Dymitra? Dymitr spad panu starocie jakoby wity wybawiciel z nieba, bo jegomo wojewoda Mniszech jest w wielkich kopotach. Po tym jak dosta Anno 1588 ekonomi Samborsk, wyproszon u krla przez biskupa krakowskiego Maciejowskiego, nie paci rat dzierawnych i kwarty nie tylko z Sambora, ale i z up ruskich. A kiedy mia z tego spraw zda na sejmie, dowodzi, e sama tylko ndza i mizeria, e ssiedzi li, Tatarzy sproni tudzie konfederaci wojskowi, szelmy i wydziercy, wniwecz wszystko obrcili. I z tego mia dugw, jak powiadali, na ponad czterdzieci tysicy zotych! To wszystko falsum, a wywodami janie owieconego wojewody mona sobie tyek podetrze mrukn Dydyski. Byem ja w Samborze i widziaem, na co poszy te sumy. Na opatrzenie zamku i Luxuri , w ktrej pan wojewoda kocha si mocniej ni stary dziad w modej dziewicy. Na okna ze szka weneckiego, na drzwi fladrem sadzone, na piece malowane i posadzki dbowe, stolarskiej roboty. Na kominy ciosowe, rzebione, na podniebienia sufitowe z kasetonami, na marmurowe odrzwia, na komnaty i izby obite brytami

ac. - dla dobra publicznego ac. - bogini rozpusty i pychy

adamaszku i atasu. Na brokatele, suknie, upany, delie, szuby, doomany, ferezje i szpalery! Na sze koni u karocy i hajdukw we srebrze. To wszystko kosztowao fortun. A powiem waszmociom, e kiedy Dymitr jedn bram do Sambora wjeda, drug przyjechaa krlewska komisja, bo na trybunale roku Paskiego 1603 wzili starocie w sekwestr ca ekonomi. Obiecywali sobie komisarze, e pana Mniszcha puszcz w samych batystowych gaciach, ktre sprowadza z Gdaska. A przecie szelma wojewoda lat temu ze czterdzieci wzi z brami trzysta tysicy, zagrabi po krlu Zygmuncie Augucie srebra i klejnoty koronne, wic pienidzy mia jak lodu na Wile. Pytanie, gdzie to wszystko poszo?! Od najwaniejszych dugw wojewoda ledwie si wykupi wtrci Nieborski sprzedajc majtnoci dziedziczne i pacc krlowi dwadziecia osiem tysicy zotych. Dlatego te Dymitr trafi si Mniszchowi jak lepej kurze ziarno. I wojewoda chtnie swadbi mu creczk, ktra, jak powiadaj, rwnie hardej jest natury, co jej ojciec. Znam Maryn skwitowa krtko Dydyski. Bywaem w Samborze i rczk jej caowaem. Mia to rczka, mia i twarzyczka, ale partia nietga dla tych, co lubi ony w domu trzyma. Nie jest to dzieweczka, co w cichoci dworku bdzie ci kwiatuszki wyszywa. Ale opowiadaje dalej o Dymitrze! Za lub z Maryn i poparcie swojej sprawy da wojewodzie carewicz czternacie zamkw siewierskich i jak powiadaj milion zotych polskich na podr jego cry do Moskwy. A Maryna? Wzi j na pikne oczy? Gdzie tam. Jako wiano poszed Pskw i Nowogrd ten sam, ktry ojcu jego si rebelizowa. Ponadto przyobieca jej klejnotw i zota ze skarbu carskiego na kolejny milion zotych. Buuuu, cha, cha rozemia si Dydyski. Tak samo ja mog darowa waszmoci karzeka, co w brokatach na zamku w acucie chodzi. Jed teraz i odbierz go sobie od Stanisawa Diaba Stadnickiego. Czy wojewoda myli, i car Borys odda mu Siewierszczyzn, kiedy si go grzecznie poprosi? A tak gupi nie jest. A jego czyny dowodz, e ma eb na karku. Primo zatem: w marcu tego roku ukaza Dymitra krlowi Zygmuntowi w Krakowie i o wsparcie poprosi. Znaczy musia mu Dymitr co obieca. A c by Szweda uradowao? Przywrcenie utraconej korony i unia z Moskw, jak zgaduj? Trafnie wpad, panie bracie. A mnie dziw, e aden Dydyski w senatory nie poszed. Bywali! rzek z przeksem pan Jacek. I jeszcze bd niejedni.

Chyba tacy wtrci Nieborski co usugiwali senatorom. Jeno tym drkowym, somianym... Ciebie, panie pocztowy, jak kiedy w eb paln, to a ci rozum w pity pjdzie. I moe wreszcie uronie tobie co, co chopu potrzebne! Czego, jak wnioskuj po sowach, wielki masz niedostatek! Le lepiej i milcz, bo drugi raz nie bd woa cyrulika. Panowie przyjmowali Dymitra w Krakowie jak udzielnego ksicia cign wirski. Szstego martiusa na uczcie pisarz wielki litewski Maciej Wojna rozpozna go jako carewicza, a trzeba pamita, e ichmo pan widywa maego ksicia dzieckiem. A potem mog si tylko domyla coraz to kto nowy rozpoznawa Dymitra? W rzeczy samej. Kto tylko frant i eb ma na karku, ten zaraz gna do Sambora bi Dymitrowi czoem i dziwowa si e taki podobny do ojca, e majestat ma prawdziwy, carski, e bd go wspiera, e wreszcie pjd z nim na Moskw. Wszelako Dymitr nic nie uzyska od krla. Chcia przekona naszego pana do wojny z Godunowem, jednak Zygmunt przyj go chodno i tyle carewicz dosta, e Waza pozwoli Mniszchowi obrci zalege sumy z Sambora na przygotowanie moskiewskiej wyprawy. Skoro si nuncjusz przy nim krci, wic chyba Dymitr musia rewokowa na nasz wiar? Nic pewnego nie wiem, ale pono obieca Rangoniemu i Ojcu witemu, e nawrci Moskali. Za to krl da mu medal i ze czterdzieci tysicy rocznego jurgieltu. Alchemik Waza darowa tyle intraty faszywemu carzykowi? Dymitr przyobieca, e zawrze z Rzeczpospolit przymierze przeciwko Szwecji, a nade wszystko odda Ziemi Smolesk, a do Moskwy sprowadzi jezuitw. Mno si jak te pluskwy! Tak wic poza nimi jedynie Mniszchowie i Winiowieccy wspieraj Dymitra? Nikt z panw koronnych nie wierzy Samozwacowi. Bo prawd powiedziawszy, troch to ryzykowna impreza. Ale wojewoda i Winiowieccy rozpisali zacigi. Ryzykowna? Prociej chyba Tatarw wykurzy z Budziaku albo chana z Bachczysaraju! Kozacy ju si zbieraj. A z nimi ochotnicy z Polski w Samborze i pod Glinianami. Ataman Korea i Mierakow znad Donu uznali carewicza prawdziwym nastpc tronu i nie chc duej suy Godunowowi. Tak samo Zaporocy chc i na Moskw. Przysta te do Mniszcha Adam Dworycki, po tym... zajkn si wirski sam wiesz waszmo po czym. Wiem. Niechaj id wszyscy z Bogiem. Mniej bdzie kpw w Rzeczypospolitej,

kiedy ich carzyk wyprowadzi za granic. Bogactwa s do zdobycia w Moskwie rozmarzy si Nieborski. Zamki wielkie, cerkwie zote, ikony diamentami sadzone, skarbce kremlowskie i bojarskie. Panny cudne, sobole i futra! Tylko i i bra, bo c znaczy Moskwa przy naszej jedzie? Ot, plewy na wietrze. Dmuchn w otwart do. A zapa przekue i oczycie, panie Nieborski? zapyta grobowym gosem Dydyski. Czy znw strza na panewce spali? A przecie prosiem jak przyjaciel przekuj zapa, bo mistrz Sztok przy tym pistolecie fuszerk odstawi, e wart, aby go kijami dobrej roboty nauczy! Ja zaraz poprawi, podsypi, prosz waszmoci zajcza Nieborski. Teraz to le. Za pno. Po co w ogle byy ci takie nowomodne pistolety? Nie starczyyby ci koowe phaki albo puffery? Gadali, e te celniejsze. Kto gada? Pludracy we Lwowie? Na trzy razy, co je z olstra dobye, czy chocia raz wypaliy? Nie chce ci si, panie zapominalski, kka nakrca i sprawie sobie pistolety z flint, bo gadaj, e z Niderlandw nowe idzie. O mao przez to nowe nie zgin, inni musieli za ciebie karku nadstawia. I ty chcesz i na Moskw? Z bokiem przebitym? Boli? Boli, jegomo. Jak diabli. Tedy le w spokoju, bo do Denowa jeszcze p mili. A ty, panie wirski, milcz ju, bo mi eb pka od wacinego gadania. Wedle rozkazu!

ROZDZIA II

GospodarstwoPowrt z wojny wit nad Sanem Opisanie Dydni Pikna Biaonka Nahajka w robocie W modrzewiowym dworku Grzechy ojca Haba rodowa Nadciga starosta trembowelski Braterskie pogawdki Exitus Castrum doloris Pogrzeb pana stolnika Kruszenie kopii

Die 5 julii, Anno Domini 1604 Dydnia, o wicie Do wsi zjechali z pierwszym brzaskiem, gdy nad dbowymi borami bysn wit pikny jak oblicze panny modej jedyny w swoim rodzaju, soneczny i ciepy. Poranek, ktry napenia serce wieoci, moe zdarzy si jedynie w lipcu, w lecie. Taki wit mona zobaczy tylko w Polsce. Pierwszy brzask w Ziemi Sanockiej zaczyna si spokojnie: najpierw niebo nad grami staje si bkitne. Potem z mrokw wyaniaj si drzewa, a wczeniej spltana grzywa konia, ktry rzeko i dumnie stpa po trakcie i ce, wypoczty po trudach poprzedniego dnia. Niemal czujesz, jak pry smuke pciny, stawia nogi raz za razem, niosc jedca przez opary. lad jego drobnych kopyt znaczy zielonymi kresami rosist, pobiela od wilgoci traw. Powietrze przepojone jest wie gorycz piounu, miodem gryki i koniczyny. W dali na szczytach wzgrz byszcz lasy niczym ciany warownego zamku. Za Temeszowem sycha wycie wilkw. Nadciga dzie. Biaa kurniawa schodzi ze wzgrz pynie nad spienionym po deszczach Sanem. Przez opary przedziera si wielka okrga tarcza soca sunca nad wierzchokami jode i modrzewi niczym okrt na spokojnym morzu. Jeszcze chwila i skowronki zaczynaj swoje trele. Od nadrzecznych szuwarw odzywaj si czaple, krzycz derkacze, do lotu wzbija si wodne ptactwo z mikkim szumem i trzepotem. Odzywa si dzwon w Dydni. Spiowy gos bije na jutrzni, a jego echo kona wrd

ac. - zgon

k i lasw. Wie ju nie pi. Z daleka na p mili niesie si szczekanie psw, sycha skrzyp urawi studziennych, oskot otwieranych okien, beczenie owiec, pomruki byda. Poranny wietrzyk rozpdza mg, niesie ludzkie gosy daleko. Dydyski wstrzyma konia, obejrza si na pocztowych. Dwa lata z dala od domu. Nie do wiary, waszmociowie... Jak Odys mrukn Nieborski. Penelopa ju by z alu sczeza, gdyby na waszmoci czekaa. Oby nas powitali dobrym obiadem westchn wirski. I piciem. Jedmy! Opary znad rzeki znikay jak senne mary w Zaduszki odpdzane kropidem w rku ksidza. Minli krzy, skrcili w prawo, do rozoystej doliny zwieczonej poszarpan lini lasw. Pocitej poprzecznymi anami, odchodzcymi w bok od drogi, podzielonymi na niwy poronite na przemian mokrym ytem, ktre gdzieniegdzie zaczynao si ju pochyla ku ziemi, gruboziarnistymi kiciami pszenicy, poletkami owsa, jczmienia i gryki. Na poudniu rysowa si ciemnozielon krech las dbowy zwany Dbkami, ustpujc dalej miejsca borom z bukw, grabw, jaworw i olch. Na pnocy strzelay w niebo masztowe jody i modrzewie, jedynie nieco niej, na zapadliskach, utaio si troch podych chrustw z soniny i wierku. Pomau zakomenderowa Dydyski, bo droga, rozjedona przez chopskie wozy, pokryta bya kamieniami i korzeniami. Ostronie zajedaj! Przystawaaaj! Wjechali midzy zagrody Dydni dugie, wskie, zwrcone bokiem do traktu, pogrodzone chrucianymi potami, ocienione wizami, lipami i dbami, ktre wyrastay z korzenia, to jest bez wiedzy i starania gospodarza. Dymne chaty bielone byy wapnem od podwaliny po strzech, inaczej ni u Koroliwcw i Hyrniakw nad Osaw i Bieszczadem. Kada miaa wnk i mae podcienia, tak e z czarnej izby mona byo przej na boisko such nog. Z boku rosy sady pene przysadzistych, spltanych grusz, liw i jaboni; na gaziach pojawiay si pierwsze zielone owoce. Ruch by we wsi, jakby si palio. Przemknli przez spienion Dydniank, poszc stado kaczek i kilka starych bab okutanych w burki i fartuchy, tukcych paskimi kijankami zmoczone wod chusty i koszule. Zwolnili midzy chaupami, bo tum przystrojony w czemery, hunie i siermigi wyroi si spomidzy chaup jak z mrowiska. Karbowy Smoliws prowadzi gromad dziewuch i chopw zbrojnych w kosy i grabie na dworskie ki nad rzeczk. By czas drugich sianokosw, trawy powyrastay wyej koskich pcin, soczyste,

zielone, mokre od rosy. Widzc nadcigajcych panw, chopi signli do somianych kapeluszy, baranich kopakw i magierek, cigali je poczerniaymi rkoma. Starzy, czerstwi, poczerniali od soca i dymu wieniacy schylali si przed modym panem dziedzicem a do ziemi, modzi ledwie odkaniali czapki; dziewki i chopwny zerkay na Jacka zaciekawione, zalotne. A mody Dydyski nie omieszka otaksowa najbliszych, widzc, e kilka powyrastao jak mode topole przy studni. Dobrze byoby wzi je do posug na dworze, no i wiadomo poobraca w onicy, nim za m pjd. Kada przecie dziewka chtna za posag i wiano, za suknie i przyodziewek; a z panem nie grzech, wszak jego prawo. Nie mia za wiele wsplnego z wasnymi poddankami, stary pan ojciec nie pozwala, straszy rzg. Zmieni si wkrtce te zwyczaje, oj, zmieni... Czas rozweseli zacne suki, nim powychodz za m, a po paru latach zwidn jak stare chwasty, zgrubiej, wykolawi si w biodrach od czstych porodw, pki nie przeminie ich dzika i nieposkromiona wiejska uroda. Nim nie zmieni si po trzydziestej wionie ycia w stare jdze i ropuchy, inaczej ni jasne panny z dworw. Co byo niezbitym dowodem, e tylko rodzaj szlachecki obdarzy Pan Bg nieskoczon ask. Na bok, na bok! Dajcie przejazd! krzycza Smoliws, walc w harde karki i wygite plecy trzonkiem od korbacza. Czujc wzrok dziedzica, zgi si kornie wp, mnc w rkach postrzpiony kopak. Ponure to jednak byo i zowieszcze bydl. Cho trzeba przyzna umia krtko trzyma chopstwo, i to nie tylko komornikw i zagrodnikw, ale take monych kmieci. Ej, nawet dziewki dworskie bija. Popdz go ze dwora za moich rzdw, pomyla pan Jacek. Dzie wstawa nasycony bkitem zwiastujcym upa, ale wrd somianych strzech nie rozlega si ryk byda, bo o tej porze roku przez cae dnie i noce pozostawao na pastwiskach. Nie sycha byo chrzkania i kwiku szczeciniastych wi, ktre wypasano w okolicznych dbrowach, jedynie na przyzbach chaup piay koguty. Dobra wie, mospanie! zagada wirski. Warta grzechu i zacnych pienidzy! wita racja! odrzek stolnikowic. Za sam Dydni wezm w gotowinie z pitnacie tysicy, doda w mylach. A za reszt, ile Bg da, co tam komu przypadnie w udziale. Ale pewnie mi wicej, bom w kocu starszy z braci. Sprzeda to trzeba jak najszybciej, pki s urodzaje na zboe. Dwr sta niemal taki sam, jakim zostawi go, wyjedajc na inflanck wojn. Cichy, stary i poczerniay, niby dziad pana stolnikowica siadujcy przy piecu w wietlicy z wnukami. Obwarowany okopem gbokim na trzy okcie, szerokim na cztery, wzmocnionym waem i czstokoem wiekowym, lecz jeszcze nie sprchniaym. Od strony wioski bya brama i

zwodzony mostek z dwojgiem wrt nabijanych wiekami. Pomagaj Bg! zawoa Dydyski. Oto wrciem! Otwierajcie wrota! zawtrowa wirski. Zbudzony hajduk trzymajcy stra nad bram wyjrza spoza parapetu, przecierajc zaspane oczy. Patrzy, patrzy i nie dowierza. A potem obrci si, krzykn co w ciemn czelu izby straniczej. Mina jedna chwila, druga, a kiedy Dydyski szarpn za rkoje puffera, aby wypali nad czstokoem z pistoletu, znienacka nad bram zamajaczya wielka, okrga jak dynia gowa obramowana wiecem siwych, podgolonych wosw. Stolnikowic dojrza czerstwe oblicze pene zmarszczek, z wsami, ktre nad wydatnymi wargami rozchodziy si na dwie grube kicie. Pan stolnikowic wrci! zagrzmia tamten basem, od ktrego, zda si, zadraa w posadach brama. W sam por, w sam czas! Otwierajcie wierzeje! Koowrt drgn, na wp uniesiony most opad w d, rozwary si wrota i poczet pana Jacka wjecha na podwrze. Stanli przed dworem, z gankiem i podsieniami wspartymi na solidnych supach, zrobionych ciesielsk robot z jodowych bali. Po obu stronach byszczay trzy weneckie okna, po bokach za rozpocieray si wielkie alkierze, kady z miedzian bani zwieczon powietrznikiem grotem z gak i strzakami wyznaczajcymi kierunek wiatrw. Na prawo bya duga chruciana stajnia, obok niej modrzewiowy lamus penicy zarazem rol obronnej wiey. Na jego pitro wiody szerokie, zadaszone dbowe schody. Pan Damazy Stocki czeka na nich przed gankiem, w towarzystwie starszego sugi i hajdukw w krasnych barwach Dydyskich. By to ekonom ustanowiony przez Jacka przed odjazdem na wojn w Inflantach, czek okrgy i wypasiony jak brytan, ktrego na dwa dni zamknito w spiarni penej mis. Klasn w pulchne rce, podkrci wsa i wybieg naprzeciw. Moja suba, panie stolnikowicu! rzek wylewnie. Pomagaj Bg! Suba, suba odrzek Dydyski, a potem zeskoczy z konia i zanim wpad w ramiona swego sugi, ucaowa ziemi na dziedzicu i przeegna si. A potem czekay go wylewne uciski pana Damazego, przyjmowanie unionych ukonw hajdukw i ochmistrza ze dworu. Dobrze, e wasza mio wrci zajcza Stocki i porwa si za eb, jakby chcia wyrwa z niego resztki siwych wosw. Dziada tu tylko z bab brak, a najwikszy szelma i zodziej to Toboka, ktry na dziedzictwo waszej moci zawzity jest jakoby kot na szperk! Ju mi si nie starcza broni przed nim skrzy i dobytku!

Toboka by drugim ekonomem na folwarku. Wyjedajc bowiem na wojn, nie mogli si z bratem zgodzi, kto zarzdza bdzie Dydni i innymi wioskami w imieniu ich chorego ojca. I tak zamiast jednego powoali dwch ekonomw. Dydyski wybra starego Stockiego, jego brat Przecaw za modszego, ale bezwzgldnego Tobok. Nie byo niczym niezwyczajnym, e po odjedzie braci obaj ekonomowie yli tu jak pies z kotem, pilnie baczc sobie na rce i wyrywajc dostatki, skrzynie i procenty; wszak kady z nich wiernie trzyma stron swego pana. Brat jest? zapyta bez ogrdek Dydyski. Niestety pokiwa gow Stocki. Wczoraj przyjecha. Z metres dorzuci jadowicie z t Skotnick, co j by kupi za kwart gorzaki i dziesi zotych od Chyliczka kunierza, upikota z Krakowa. Z maym bkartem przyby, a jake. I z jeszcze wiksz zoci! Ju mi tu niejeden raz kod grozi i dybami, chocia ja szlachcic! A teraz, mospanie, jego rkodajny rzdzi si tutaj jak wadyka! Patrz! Wanie mienie twoje rabuje, niewdziczny szarpacz, zodziejski wydzierka, psi syn pohaski, bodaj go diabli rozdarli! W rzeczy samej, ze stajni wychodzi wanie we wasnej osobie chudy jak pogrzebacz Toboka, cignc za sob opierajc si siw natolijsk klaczk Biaonk, najcenniejsz perek ze stajni ojca Jacka. Konik by z niej nieco mniejszy od husarskich wierzchowcw, lecz tak subtelny jak miga charcica z wygit, abdzi szyj, nieduym ebkiem i czarnymi, wiecznie wystraszonymi oczyma niczym u niemiaej dziewicy, co pierwszy raz spoglda w oczy piknemu ksiciu. Tego byo o wiele za duo. Raz, e Toboka rzdzi si w Dydni jak w udzielnym ksistwie. Dwa, e wyprowadza wanie najpikniejsz klaczk z dworskiej stajni. Dydyski porwa za nahaj i szybkim krokiem podszed do ekonoma. Toboka stropi si, widzc bojowy nastrj pana. Uchyli niemrawo czapki, dygn sztywno. Lecz nie wypuci z rki uzdy. Dokd to, panie Toboka? Co chcesz zrobi z moim koniem? Za posfoleniem wasmosci od kiedy w zwadzie wybito mu czekanem przednie zby, ekonom sepleni jak zasmarkany bachor, co nie robio zego wraenia, bo i tak reszta jego manier bya godna podpitego Mazura. Pan Psecaw ksa sabra t kuresk koby do Wydnej. Nie tylko j! zagrzmia z tyu pan Damazy. Wzili, psie syny, sobaki krwiopijcze, dwa woniki od kolasy i podjezdka wooskiego do dworu modego pana Przecawa! Czy mi si tylko zdaje, panie Toboka, e stary pan stolnik jeszcze dycha? Czyje tu

rzdy Przecawa czy pana ojca? A moe mego rodzica te cichcem wyprowadzilicie? Nogami do przodu, na cmentarz? Toboka nic nie odrzek, ale nie wypuci cugli z rki. Poniechaj tego konia, dobrze ci radz! Ekonom pocign za sob opierajc si Biaonk. Syszae, co do ciebie mwiem?! Zostaw! Pan Psesaw ksa wystka Toboka. So pan kas, suga musi... Puszczaj! Damazy porwa za wodze i chcia wyrwa je z rk Przecawowego ekonoma. Do dytka jasnego! Oddawaj, szelmo! Szarpn za rzemienie, ale nie wyrwa ich z rk wroga. Toboka rozejrza si jak zaszczute zwierz, a potem krzykn z rozpacz: Do mnie! Bywaj! Na majdanie nie byo chyba nikogo z czeladzi Przecawa, bo obaj hajducy, ktrzy witali Dydyskiego, nie kwapili si, by pomc znienawidzonemu ekonomowi. Wcieky i zapdzony w kozi rg Toboka szarpa si z Damazym. Pojmujc, e prdzej ruszy z posad Bieszczad, ni wyrwie cugle z rk Stockiego, pchn go oburcz w pier, a opasy ekonom zatoczy si i mao nie pad. A wtedy Jacek Dydyski smagn Tobok z caych si nahajem w eb, pozostawiajc na gbie szerok czerwonaw blizn, zawin raz jeszcze, poprawi sarni nk na rkojeci bicza. Toboka zarycza, zawy jak ranny tur, zasoni rozcit, krwawic gb rkawem, skoczy na stolnikowica, nie baczc, e to szlachcic i de nomine jego pan; chcia zaprawi go bykiem w odek, ale Dydyski uskoczy w bok, chlasn ekonoma po plecach, a Damazy z zadziwiajc jak na czeka takiej postury szybkoci kopn zapiekego wroga w kolano, a ten si potkn. A kiedy nahaj Dydyskiego zawin si wok jego ramienia, pad w zryty koskimi kopytami piach. Zarbcie skurwego syna! wrzasn stolnikowic. Bij, kto w Boga wierzy! Damazemu nie trzeba byo tego powtarza. Pan da przyka