i miejsce w ogólnopolskim konkursie forum pismaków...

27
Batorak Numer 1 (51) ISSN 2081-6863 paźdzIerNIk 2012 marzeNia się spełNiaJą Grzegorz rak laureatem międzynarodowej olimpiady chemicznej! Numer poleca NoWa redaktor NaczelNa JustyNa ŻarkoWska Wyszedł im tylko sport Koniec kadencji Mateusza Dobosza. Co mu się udało, a co czeka nas po kolejnych wyborach? I miejsce w Ogólnopolskim Konkursie Forum Pismaków 2012

Upload: dinhdan

Post on 28-Feb-2019

213 views

Category:

Documents


0 download

TRANSCRIPT

BatorakNumer 1 (51) ISSN 2081-6863 paźdzIerNIk 2012

marzeNia się spełNiaJąGrzegorz rak laureatem międzynarodowej olimpiady chemicznej!

Numer poleca NoWa redaktor NaczelNa

JustyNa ŻarkoWska

Wyszedł im tylko sportKoniec kadencji Mateusza Dobosza. Co mu się udało,

a co czeka nas po kolejnych wyborach?

I miejsce w Ogólnopolskim Konkursie Forum Pismaków 2012

2 Batorak Październik 2012batorak.pl

TytułSpis treści

PaźDziernikSpis treściTytułSpis treści

Na okładce: Grzegorz Rak,absolwent Batorego (matura 2012)

Foto: Paweł Błaszczyk

Spis treści

batorak.pl

„Batorak” Gazetka Szkolna Gimnazjum i Liceum

im. Stefana Batorego w Warszawieul. Myśliwiecka 600-459 Warszawa

Redaktor Naczelna: Justyna ŻarkowskaSekretarz Redakcji: Patrycja Piotrowska

Redaktorzy:

Damian Artyszak, Kuba Zowczak, Joanna Bieńko, Joanna Kobiałka, Julia Tokarczyk, Julia Lange, Julia Skulimowska, Filip Fijałkowski, Natalia Stępińska, Karolina Sadowska, Nina Ledwoch, Anna Orłowska, Natalia Poruszek, Agata Zdanowicz, Jacek Spaliński

Korekta:

Patrycja Piotrowska, Zuzia Żychowicz, Kacper Kresa

Projekt layoutu:

Bartłomiej Pograniczny

Skład:

Justyna Żarkowska

Sponsorem Gazetki jest Rada Rodziców.Dziękujemy!

nie zabrakło wzruszeń 4Święto szkoły

PrzYGoDa w baTorYM rozPoCzĘTa! 5przeżycia po pierwszym miesiącu w nowej szkole

Po TYM DłuGo nie TknĘ TosTów 6wycieczka do Londynu

Lubisz rozbawiać LuDzi? zGłoŚ siĘ! 7warszawski Festiwal kabaretów uczniowskich

wYszeDł iM TYLko sPorT 8co udało się zrobić Prezydium Mateusza Dobosza

koła MusiałY siĘ ToCzYć 11kursbuch Deutsche reichsbahn

ParanorMaLne CaMbriGDe 12trzy tygodnie w Corpus Christi College

Pan raCzY żarTować, Panie FeYnMan 13genialny fizyk

Marzenia siĘ sPełniają 14Grzegorz rak laureatem Międzynarodowej olimpiady!

nowY jork, CzYLi jak sMakuje wieLkie jabłko 17miejsce, które przyprawia o zawrót głowy

Mozaikowe MiasTo 19Florencja

wiernY iDeałoM... Do końCa 20przechadzka nadwiślańskim brzegiem

jaroCin 21relacja z festiwalu

iMPaCT FesTivaL 22relacja z festiwalu

zaPowieDzi i nowoŚCi w PaźDzierniku 24książki

CzekająC na wĘDrowYCza 25Piąty zbiór opowiadań andrzeja Pilipiuka

uwiĘzionY we wsPoMnieniaCH 26Carlos ruiz zafon „więzień nieba”

jesienne zaPowieDzi TeaTraLne 26co nowego w teatrze

PieniąDze To nie wszYsTko 27Polonia warszawa

REDAKCJA BATORAKA BatorakNumer 1 (51) ISSN 2081-6863 PAŹDZIERNIK 2012

MARZE�IA SIĘ SPEŁ�IAJĄGrzegorz Rak laureatem Międzynarodowej Olimpiady Chemicznej!

�UMER POLECA �OWA REDAKTOR �ACZEL�A

JUSTY�A ŻARKOWSKA

WYSZEDŁ IM TYLKO SPORTKoniec kadencji Mateusza Dobosza. Co mu się udało,

a co czeka nas po kolejnych wyborach?

I miejsce w Ogólnopolskim Konkursie Forum Pismaków 2012

Pa d ierni 2012 batora .pl

T tuł

Źr

:zn

iczfu

tbl

wp

l

Pa d ierni 2012batora .pl

T tuł

Październik 2012 Batorak 3batorak.pl

Na początek

zMianY, zMianY, jeszCze raz

zMianY!

w tym numerze zauważamy nową czcionkę, zmie-niony układ tekstu w pewnych miejscach, czy choć-by nowe nazwisko przy napisie „redaktor naczelna”w stopce. Ten numer to jedna wielka zmiana w funk-cjonowaniu właścicielki tegoż nazwiska. Podobnezmiany zaobserwujemy przy napisie „sekretarz re-dakcji”. z kolei właścicielka tego nazwiska ogromniepomogła tej pierwszej, która bardzo jej za to dzięku-je i życzy powodzenia w dalszej współpracy. Ma na-dzieję, że ta zmiana wyjdzie gazecie na dobre.

Ludzie, którzy wierzą w siebie i ciężko pracują, żebyosiągnąć swój cel, mogą zmienić swoje życie. o takimmałym chłopcu, który zapragnął być lekarzem i poparu latach został laureatem prestiżowej, międzyna-rodowej olimpiady chemicznej pisze natalia stępiń-ska na stronie 14.

Podobnie zmienia się władza. jedna odchodzi,druga przychodzi. Czy zeszłorocznemu Prezydium supod przywództwem Mateusza Dobosza udało sięwprowadzić jakieś nowości do szkoły z tradycjami?a co zamierzają kolejni chętni na posadę Przewod-niczącego? o tym na stronie 8.

nowa szkoła, nowi ludzie, to wszystko budzi tyleemocji, że czasem trudno je opisać. na szczęście dwóm

pierwszoklasistkom się udało. swoje przeżycia popierwszym miesiącu (teraz już właściwie dwóch)w batorym, na stronie 5, opisują asia kobiałka i jul-ka Tokarczyk.

klasy dziewiąte na początku roku w Londynie to aku-rat stały punkt programu. jednak reporterzy co roku inni.Tym razem dla Państwa – julia Lange. na stronie 6.

w te wakacje podczas letniego obozu usłyszałamod pewnego mądrego człowieka: „nas, harcerzy, zawszeciągnie do ognia. nikt z nas nie byłby w stanie powie-dzieć dlaczego. Tego się nawet nie da sprecyzować. ogni-sko się po prostu czuje. To jest jedna z tych pozorniebłahych rzeczy, których się nigdy, przenigdy nie zapomni.ognisko ma się w sercu”. ania orłowska poznałaczłowieka z ogniskiem w sercu. Ten tekst mi się szale-nie spodobał, może po prostu rozumiem podziw dla tegoczłowieka. wszystko na stronie 20.

To mój pierwszy numer, zapewne nie jest ideal-ny. ale tu po raz kolejny powtórzę – trzeba się zmie-niać, rozwijać. wszystko po to, żeby „batorak” był co-raz lepszy. Tych, którzy chcą się do tego przyczynić,zapraszam do współpracy. Dziennikarzy, łamaczy, ko-rektorów czy twórców stron internetowych przyj-miemy z otwartymi ramionami. <

justyna żarkowska

reDakTor naCzeLna

jedyną stałą rzeczą jest to, że ciągle coś się zmienia. jedni przychodzą, inni odchodzą, tego nie da się zatrzymać.

Czasem każdy z nas ubolewa nad tym faktem. Choć nie zawsze jest ku temu powód.

4Batorak Październik 2012batorak.pl

z życia szkoły

nie zabrakło wzruszeń

Tradycja i pamięć

Główne uroczystości związane ze Świę-tem szkoły zaczęły się o godzinie 11:00w auli. rozpoczęto oczywiście od wpro-wadzenia pocztów sztandarowych-szkol-nego oraz 23 wDH „Pomarańczarnia”.następnie wszyscy odśpiewali hymn pań-stwowy i wysłuchali „Pochodem idziemy”w wykonaniu członkiń szkolnego chóru.Potem przedstawiciele uczniów złożylikwiaty pod tablicami upamiętniającymikrzysztofa kamila baczyńskiego i bato-raków poległych w latach 1939-1945 orazna patio pod popiersiem batorego.

zebranych w auli powitał pan wicedy-rektor krzysztof Ściechowski i poprosiło zabranie głosu panią dyrektor barbarękordas. Przedstawiła ona program uro-czystości, a także zwróciła uwagę na tra-dycję naszej szkoły i na potrzebę zacho-wania jej ciągłości. zauważyła także, że ba-torakiem jest się przez całe życie, nawet poukończeniu edukacji, a wszyscy absol-wenci i obecni oraz teraźniejsi uczniowietworzą jedna, wielką rodzinę.

Po krótkiej przemowie dyrekcji przy-szedł czas na ślubowanie uczniów klasi gimnazjum i liceum. Pani dyrektor bar-bara kordas zaprzysiężając „pierwsza-ków”, oficjalnie włączyła ich do batorackiejspołeczności. nowi uczniowie ślubowaliwierność ideałom naszej szkoły oraz god-ne jej reprezentowanie.

nagrody

następnie na scenie pojawili się prze-wodniczący samorządu szkolnego- Ma-teusz Dobosz- i rady rodziców-pan an-drzej joński. wręczyli nagrodę dla nau-czyciela roku 2011/12. według gimnazja-listów na to wyróżnienie zasłużył nau-czyciel matematyki, profesor Paweł Lu-bowiecki, natomiast licealiści największą

liczbą oddanych głosów obdarzyli histo-ryka, profesora krzysztofa Fishera.

nagroda dla najlepszego nauczycielanie była jedyną wręczoną tego dnia. wy-różnienie przyznano także najlepszemu ba-torakowi-medykowi, czyli absolwentowinaszego liceum, który uzyskał indekswuM-u z najlepszym wynikiem. w tymroku laureatem nagrody ufundowanejprzez profesora krzysztofa Filipiaka, ab-solwenta batorego z roku 1991, zostałGrzegorz rak, który w tym roku odniósłrównież wielki sukces na arenie między-narodowej zajmując 3 miejsce na 44. Mię-dzynarodowej olimpiadzie Chemicznej.niestety, z powodu obowiązków na uro-czystości zabrakło obu panów, dlategoteż nagrodę na ręce profesor Lenart i pro-fesor zapędowskiej, które uczyły Grzego-rza, przekazał ubiegłoroczny najlepszybatorak-medyk-Piotr Gajewski.

Pożegnania

nie zabrakło także wzruszających mo-mentów, bowiem żegnaliśmy wieloletnichnauczycieli batorego. na emeryturę przeszło

wielu zasłużonych profesorów, którzy wy-chowali olimpijczyków i studentów najlep-szych polskich uczelni. szkolne mury opuś-cili nauczycielka geografii, profesor Grażynabaranowska, pani pedagog krystyna bed-narek-naruszewicz, nauczycielka języka fran-cuskiego, profesor ewa Cieplińska, a także nau-czyciel fizyki, profesor Tomasz Gorazdowskii legenda batorego-nauczycielka matematy-ki, pani profesor alfreda klimczewska.uczniowie pożegnali popularną „kicię” grom-kimi i bardzo długimi owacjami na stojąco.wszyscy profesorowie za trud, jaki włożyliw edukowanie kolejnych pokoleń, otrzyma-li pamiątkowe dyplomy i medale.

Przeszłość, teraźniejszość, przyszłość

kolejnym punktem uroczystości byłorozdanie dyplomów dla absolwentów ba-torego sprzed 50 lat. wręczał je prezes sto-warzyszenia wychowanków, kolega krzysz-tof Fiok. w swojej wypowiedzi nawiązałdo wcześniejszych słów pani dyrektoro ciągłości i kultywowaniu tradycji bato-rego, a także zapowiedział zainaugurowa-nie nagrody Pro Publico bono, która będziewręczana przez stowarzyszenie wycho-

wrzesień jest miesiącem szczególnym dla naszej batorackiej społeczności. nie ze względu na powrót w szkolne progi po wakacyjnej przerwie, ale z powodu Świętaszkoły, które przypada właśnie w tym miesiącu. w tym roku uroczystość miała miejscedzień po rocznicy urodzin naszego patrona-króla stefana batorego, czyli 28 września.

Foto: justyna ż

arkowska

Pożegnanie zasłużonych nauczycieli batorego

joanna bieńko

Pa d ierni 2012 batora .pl

T tuł

Pa d ierni 2012batora .pl

T tuł

Październik 2012 Batorak 5batorak.pl

z życia szkoły

wanków uczniowi, który udziela sięspołecznie. Głos zabrał również inny przed-stawiciel stowarzyszenia wychowanków, kole-ga jarek szulski. Przypomniał onagrodzie „nonsibi”, która jest fundowana przez absolwentównaszej szkoły osobie, która aktywnie uczestniczywżyciu społecznym. Mówił także o tym, zero-zum i serce stanowią jedność, a uczniowie ba-torego stanowią jedną, wielką rodzinę. zwróciłtakże uwagę na to, jak ważne jest działanie na rzeczinnych, atroska obliźnich jest niezbędnym wa-runkiem dbałości o samego siebie.

na koniec na scenie pojawił się TomekHollanek z 3ib, który powiedział, że nie li-czy się tylko wspominanie przeszłości, alerównie ważne jest myślenie o przyszłości. Po-informował, że w sekretariacie zostanie wy-stawiona skrzynia, do której uczniowie będąmogli wrzucać różnego rodzaju pamiątki: lis-ty, pamiętniki, zeszyty. będzie stanowiłapewnego rodzaju wehikuł czasu. zostanie za-mknięta i schowana, a następcy obecnych ba-toraków otworzą ją dopiero za 50 lat. Potemna aulę wjechał piękny i pyszny tort, wszakŚwięto szkoły łączy się z urodzinami nasze-go patrona, a czymże są urodziny bez tegoprzysmaku? wokół ciasta natychmiast zgro-madził się tłum, każdy chciał bowiem dostaćjego kawałek. Tortu nie zabrakło dla niko-go i wszyscy zadowoleni opuścili aulę.

Futbolowa gorączka

28 dzień września nie był tylko oficjalnymi uroczystym Świętem szkoły, ale obfitowałtakże w wiele sportowych emocji. na estadiobatory trwały rozgrywki Coppa del olo. Dozmagań stanęło 20 drużyn, w tym 6 ekip ab-solwenckich. w półfinałach zmierzyły siężubry kielona i 2D oraz oLej dupeczki z ba-torego z barley juniors. w wielkim finale Tur-namentu naprzeciwko siebie stanęły ekipy re-prezentujące rocznik ‘94-żubry kielonai oLej dupeczki z batorego. rozstrzygnięcienastąpiło po rozegraniu serii rzutów karnych,ponieważ przy stanie 1:1 zawodnik drużynyz 3a, janek sarnecki, doznał kontuzji i ko-nieczne było przerwanie meczu. ostatecznietryumfatorami turnieju zostały żubry kielo-na, natomiast na najniższym stopniu podiumuplasowała się drużyna 2D, która w meczuo trzecie miejsce pokonała „barley juniors”.

rozgrywki dostarczyły wielu emocji za-równo zawodnikom, jak i licznie przy-byłym kibicom. warto dodać, że dziew-czyny z 2e przygotowały nawet specjalnąoprawę meczową. Miejmy nadzieję, że ta-kich sportowych wydarzeń będzie w naszejszkole jeszcze więcej! <

Czym byłaby szkoła, gdyby nie ludzie?

Gdy trzeciego września szłam na roz-poczęcie roku, zatrzymałam się przed bu-dynkiem szkoły i pomyślałam: ”Czy napewno dobrze zrobiłam, wybierając tęszkołę?”. byłam pewna obaw, tym bardziejże wiele osób przestrzegało mnie przed ba-torym. słyszałam dużo niepochlebnychopinii. jednak teraz mam wyrobione włas-ne zdanie i nie żałuję swojego wyboru.

oczywiście początki nie należały do łat-wych. Pamiętam jak w pierwszych dniachwrześnia ciągle szukałam sal lekcyjnych.Często przechodziłam przez całą szkołę, abyznaleźć odpowiednią klasę. jak dobrze,że przy schodach są tabliczki z numeramipomieszczeń. bez tego byłoby bardzo ciężko.i jak dobrze, że starsi koledzy są bardzo po-mocni i chętnie wskażą drogę zagubione-mu pierwszakowi. a tak wiele osób mówiłomi, że do batorego chodzą same ˝snoby˝,które cały czas zadzierają nosa…

no właśnie czym byłaby szkoła, gdyby nieludzie. To oni sprawiają, że codziennie z uś-miechem przekraczam progi batorego. To moikoledzy, którzy są fantastyczni. To pani z bu-fetu, która pamięta imię każdego ucznia, któ-ry robi u niej zakupy. Ludzie nadają tej szkolecharakter. sprawiają, żenie jest to tylko zwykłybudynek. Ta szkoła ma duszę, ma niezwykłą his-torię – to wszystko sprawia, że lekcje nie są dlamnie udręką i mijają bardzo szybko.

jednak w szkole jest parę rzeczy, któremi przeszkadzają. Po pierwsze na koryta-rzach jest bardzo zimno. wiele osób cho-dzi w kurtkach. Często na dworze jest cie-plej niż w budynku. Po drugie dzwonki sąstrasznie krótkie i w niektórych miejscachw ogóle ich nie słychać. Trzeba bardzouważać, żeby nie spóźnić się na lekcje.

Moja przygoda z batorym trwa ponadmiesiąc, a ja mam już pełno wspomnień,które będę pamiętała przez całe życie.odgłos trzeszczącej podłogi, zadania z obo-

zu integracyjnego. To wszystko sprawia,że batory jest dla mnie szkołą niezwykłą.szkołą, do której przychodzę z uśmiechemna ustach. Cieszę się, że dołączyłam do ba-torackiej rodziny. jestem pewna, że przeżyjętu trzy wspaniałe lata mojego życia. (j.k)

Czeka nas teraznajwiększe wyzwanie

niedawno w napięciu oczekiwaliśmy nawyniki egzaminów, teraz dołączyliśmydo społeczności batorego. zmiana szkołyto nowy etap w życiu, często wiążący sięze stresem - nowi nauczyciele, koledzy, śro-dowisko. Tymczasem przyjazna atmosfe-ra i życzliwość, z którą nas powitano, po-zwoliła nam szybko oswoić się z nowymgimnazjum. niektórych z nas początkowoprzytłoczył ogrom budynku szkolnegoale dzięki pomocy starszych kolegów i ko-leżanek szybko się w nim odnaleźliśmy.

Czujemy się zaszczyceni chodzącdo szkoły o tak bogatej tradycji, o którejfascynująco opowiedział nam nauczycielhistorii. od momentu hucznego ślubo-wania czujemy się w pełni uczniami gim-nazjum im. stefana batorego.

jest wiele powodów, dla których każde-go dnia chętnie przychodzimy do szkoły,przede wszystkim: ciekawe i wciągające lek-cje oraz podejście nauczycieli - wyma-gających lecz traktujących nas jak dojrzałychi odpowiedzialnych ludzi. Miłym zasko-czeniem okazał się również szkolny radio-węzeł, szafki zamykane na kłódki, bufet,w którym miło spędzamy przerwy i zaję-cia dodatkowe dzięki którym można rea-lizować swoje pasje i marzenia.

największe emocje już za nami, aletak naprawdę czeka nas teraz największewyzwanie: udowodnić, że zasłużyliśmy namiano batoraków oraz godnie repre-zentować batorego. „wystarczy tylkosilna wola, niekończący się zapał i światjest u naszych stóp”. (j.T.) <

PrzYGoDa w baTorYMrozPoCzĘTa!

To już ponad miesiąc w batorym! każdy przejście do nowejszkoły przeżywana swój sposób,na każdym ta szkoła zrobiłainne wrażenie. o swoichopowiedzą dwie pierwszoklasistki-

jedna z liceum, jedna z gimnazjum.joanna kobiałka i julia Tokarczyk

6Batorak Październik 2012batorak.pl

z życia szkoły

Po TYM DłuGo nie TknĘ TosTów

jak co roku, na początku września klasy dziewiąte wybrały się do Londynu. Dla wieluanglia nie była zaskoczeniem, bo mieli okazję odwiedzić ją wcześniej, na obozie

czy z rodzicami. Część jednak zobaczyła wielką brytanię po raz pierwszy w życiu.byłam jedną z tych osób.

Foto: Mich

ał zdrojew

ski

Picadilly Circus

julia Lange

Trochę jak ursynów

na początku oczywiście pojawił się za-chwyt. rodzina, u której mieszkałam,okazała się prawdziwą i typowo angielską,co jeszcze pogłębiło moje pozytywneemocje. Miałam naprawdę dużo szczęściatrafiając do sympatycznej sue miesz-kającej z dwoma psami. okolica, w którejznajdował się “nasz” dom, była cicha i spo-kojna. Piętrowe budynki z niewielkimi, za-dbanymi ogródkami wyglądały jak na fil-mach. Dopiero pod koniec pobytu, kiedynabrałam trochę dystansu, stwierdziłam,że mimo uroczej scenerii, mieszkaniew takiej okolicy jak Lewisham musi być

niezwykle monotonne, gdyż dzielnicaprzypomina bardziej sypialnię niż mias-to. Trochę jak warszawski ursynów, gdy-by zastąpić bloki domkami.

anglicy są nietolerancyjni

zupełnie inaczej przedstawiało sięcentrum Londynu. neogotycka architek-tura, kameralne zakątki i wielkie ulicehandlowe zrobiły na mnie ogromnewrażenie. Może to zamiłowanie do sztuki,a może pan profesor Marcin Miros, któryprzez cały wyjazd opowiadał nam o historiizwiedzanych budynków, sprawił, że naj-bardziej spodobały mi się takie miejsca, jak

national Gallery, gdzie można na żywoobejrzeć obrazy Turnera, velazqueza, Mo-neta czy van Gogha, natural History Mu-seum, Tate— muzeum sztuki współczes-nej, science Museum oraz The Globe,słynny szekspirowski teatr. Miło było rów-nież zobaczyć znanego z pocztówek bigbena czy budynek parlamentu. istotnymelementem Londynu są też parki, o wieleżywsze i chętniej uczęszczane przez miesz-kańców miasta niż warszawskie. jeżelichodzi o ludzi to bardzo się rozczarowałam.anglicy są nietolerancyjni i kiedy zaga-piony nieszczęśnik przypadkiem odważysię przejść prawą stroną chodnika, umy-ślnie potrącają go z niemałą siłą.

Pa d ierni 2012 batora .pl

T tuł

Pa d ierni 2012batora .pl

T tuł

L

Październik 2012 Batorak 7batorak.pl

Tytułz życia szkoły/Pod patronatem „batoraka”

Ceny przekraczają wszelkie pojęcie!

Londyn jest rajem dla ludzi lubiącychrobić zakupy wdrogich sklepach. Można ta-kie znaleźć na przykład na regent luboxford street. Dla naprawdę wytrawnychklientów pozostaje jeszcze Harrods, w któ-rym ceny przekraczają wszelkie pojęcie.wszystko, nawet jedzenie, jest na ogół nie-tanie, więc o wielu wspaniałych rzeczachmożna niestety tylko pomarzyć.

opinie na temat angielskiego żywie-nia były podzielone. nie mówię tuo obiadach, gdyż te czasami z tamtejsząkuchnią miały niewiele wspólnego, ale naprzykład o śniadaniach w rodzinnych do-mach. Minie naprawdę sporo czasu, za-nim sięgnę po tosty i sok pomarańczo-wy. stanowiło to nasz codzienny, obo-wiązkowy poranny posiłek, który potrzech dniach przestawał być przyjemny.

Mieszkanie w takim miejscu to przjemność

ogólne wrażenia z wyjazdu były dlawszystkich uczestników bardzo pozy-tywne. wszyscy będziemy miło wspo-minać zabawy w beduinów i wielbłądyorganizowane przez pana Mirosa dla za-bicia czasu, dowcipy profesora bemai rozmowy z paniami Praszczak i woj-czakowską. Śmiało mogę nadać wy-cieczce tytuł jednej z lepszych w moimżyciu. należy podkreślić, że oprócz głoś-nego i ruchliwego Londynu zobaczyliś-my też Cambridge z najwspanialsząbiblioteką, jaką kiedykolwiek widziałam,Greenwich (które zdecydowanie niejest sensacją) i rochester — malutką,uroczą mieścinkę z kameralnymi skle-pami, antykwariatami i kawiarniami.Mieszkanie w takim miejscu to z pew-nością czysta przyjemność. Można tamznaleźć kościół, na którego dziedzińcumieści się ogród różany, a każdy krzewposadzony jest dla jakiegoś zmarłego.niezwykle przypadł mi do gustu tenzwyczaj, bo, pomimo pięknego celu,jest niezwykle miły dla oka.

Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś po-jadę do anglii i niezmiernie cieszę sięz faktu, że widząc niektóre miejsca,będę mogła wspominać cudowny czas,jaki tam spędziłam. <

Festiwal ma dwa etapy: zamknięte dlapubliczności eliminacje oraz finał. Podczaseliminacji każdy uczestnik musi zaprezen-tować jeden występ o dowolnej tematycei w dowolnej formie. Ma maksymalnie 15 mi-nut, a spośród zgłoszonych ekip organiza-torzy wytypują te, które wystąpią w finale.

Finał jest dwuczęściowy. w pierwszejczęści uczestnicy przedstawiają ten samwystęp, co w eliminacjach. natomiastw drugiej przedstawiają improwizacjęna zadany temat. Czas na jej przygoto-wanie mają w przerwie między częścia-mi. jury finału przyznaje punkty uczest-nikom, co zadecyduje okolejności ze-społów w klasyfikacji generalnej.

jako jedyny tego typu festiwal w war-szawie dajemy wam niepowtarzalną szan-sę na występ przed dużą publicznością.spróbujcie swoich sił i zobaczcie, jak waszskecz rozbawia widzów do łez. zespołówtanecznych, muzycznych i kółek teatral-nych mamy aż nadto. Czas na kabarety!zgłaszajcie się! wystąpcie u nas, zanim sta-niecie się sławni w całej Polsce! na zwy-cięzców czekają atrakcyjne nagrody!

na zgłoszenia czekamy do 16 Xi. Ty-dzień później (23 Xi) odbędą się za-mknięte dla publiczności eliminacje. na-tomiast 7 Xii zapraszamy na wielki finał!

„batorak” jest patronem medialnym wydarzenia. <

Lubisz rozbawiać LuDzi?

zGłoŚ siĘ!wFku to festiwal organizowany przez uczniów. jego idea

jest prosta: promujemy kabarety uczniowskie. Chcemypokazać, że istnieją inne formy, które pozwalają na arty-

styczne wyżycie się. w swojej skromnej, dwuletniej historiifestiwalu wzięło w nim udział 7 kabaretów, a w jury zasia-

dały takie sławy jak jan Pietrzak czy zbigniew Hołdys.

szeF FesTiwaLu Damian artyszak

8Batorak Październik 2012batorak.pl

z życia szkoły

w połowie roku szkolnego na stronieinternetowej samorządu pojawiło się spra-wozdanie z dotychczasowych dokonańPrzewodniczącego i jego współpracowni-ków. wszystkie punkty z planu zostałyprzypisane do czterech kategorii: wykonane,na dobrej drodze do wykonania, być możedo wykonania i nie do wykonania.

zmodernizujmy szkołę!

Pierwszą kategorią w planach Prze-wodniczącego jest „Modernizacja szkoły”.„rozszerzenie sieci wi-Fi na całą szkołę” jestnam potrzebne, kiedy ktoś potrzebuje in-ternetu w Pauzie, nie łapie zasięgu. w spra-wozdaniu jest napisane, że sprzęt w tym celuzostał zakupiony. i sukces, dyrektor Malar-ski skutecznie się tym zajął, zasięg się po-szerzył. starano się również o adresy mai-lowe dla uczniów w domenie szkoły, jednakto było z góry skazane na porażkę. nie sądzę,by szkoła tworzyła co roku kolejnymuczniom maile, robiąc bałagan na szkolnychserwerach. automaty z ciepłymi napojamirównież nie pojawiły się, obecność gim-nazjum przy liceum skutecznie uniemożli-wiła ogólnodostępną kawę. Pomysł z elek-tronicznymi referendami również upadł.„referendów jako takich być nie mogło, gdyżwg regulaminu samorządu, musi zatwierdzićje senat, a o współpracy na linii senat-sa-morząd w zeszłym roku szkolnym nie mu-szę wspominać.- mówi Mateusz Dobosz.-Dlatego ten pomysł został zastąpiony an-kietami, które były przeprowadzane drogąelektroniczną, albo ..przez rozmowy prezy-dium z uczniami w szkole.”. Pomysł trochęprostszy, ale skuteczniejszy. kolejny punkt(wspólny dla wszystkich kandydatów naprzewodniczącego) dotyczył naszej Puszczybatorackiej. jednak ambitne plany na przy-wrócenie jej blasku i dawnej świetności rów-nież nie powiodły się, mimo wszelkich sta-rań. wprawdzie znaleziono fundacje, któremogłyby wesprzeć realizację pomysłu, aleprzez problemy ze współpracą nic nie wy-

szło z realizacji projektu. Podsumowując: 1/5wykonanych pomysłów. nieciekawie.

sekcje to martwa funkcjasekcje to martwa funkcja

następnie „uczeń jest najważniejszy”-działania pro publico bono. Dofinanso-wania dla osób z trudną sytuacją materialnąbyły załatwione już w połowie roku, fun-dacja „Pomóżmy dzieciom” zadeklarowałamiesięczną kwotę, która po wprowadzeniuw życie regulaminu miała być wypłacana,i była. Pojawił się projekt kolejnych sty-pendiów, tym razem przyznawanych przezsam samorząd, jednak, jak mówi wice-przewodniczący, konrad rydel, „zostały oneporzucone na rzecz fundacji „Pomóżmydzieciom””, poza tym nie uzyskano podpi-su na projekcie, więc nie mógł zostaćzłożony. z punktem oaktywnym uczest-nictwie gimnazjalistów w sprawach szkołynie było większych problemów, gdyż gim-nazjaliści sami zgłaszali się do pomocy,a nikt nie stwarzał problemów z ich an-gażowaniem. na organizację balu gim-nazjalnego, nawet jako charytatywnego, takjak to było rok wcześniej, nie uzyskano zgo-dy. Miały być również wprowadzone tym-czasowe sekcje uczniowskie, zajmujące sięna równych prawach sprawami szkolnymi,jednak, jak mówi konrad, „zrezygnowa-liśmy z sekcji, ponieważ to martwa funk-cja su.”, powiedział również, że w najbar-dziej wymagającej zaangażowania sekcji,sporcie mianowicie, poprosili o pomocradka Marcinkowskiego, dzięki temu bę-dzie batory Cup i odbył się batory open.Do tego dystrybutory z wodą i ciepłymi na-pojami. o ciepłych napojach wyżej- nieudało się. Dystrybutorów z wodą równieżnie widać. Tutaj 2/6. nie najlepiej.

wielkie sukcesy su

kolej na sport, tutaj wyczyny samo-rządu były dość widoczne. CzerwcowyTurniej Czterech szkół, pamiętamy, odbył

się, i to jeszcze zwycięsko dla batorackiejreprezentacji. rozbudowa i profesjonali-zacja batory Cup- m. in. wprowadzenie ga-zetki turniejowej (pojawiła się jako doda-tek do „batoraka”). Tamten turniej też pa-miętamy, był on wielkim sukcesem su.obiecali turniej siatkówki i koszykówki,turniej koszykówki się odbył, MateuszDobosz uważa to za kolejny sukces su.w ramach Dnia sportu- Turniej Czterechszkół, o nim wyżej. Pomysł na między-klasowy wyjazd na narty niestety nie zos-tał zrealizowany, sekcja kulturalna niepracowała nad tym jak należało. i ostatniakwestia – Turniej armwrestlingu- zakoń-czona sukcesem, wszyscy pamiętają emo-cje towarzyszące rozgrywkom, tłumy przedaulą. Tutaj 5/6, gratulacje.

brak chętnych, to i działań nie ma

kolejny paragraf- kultura. Troszkęuboższy, bo tylko trzy punkty. o wspólnychwyjściach do teatru ani o zniżkach na bi-lety nie było słychać, bo nie było chętnychna te wyjścia. Trochę przykre, bo te po-mysły mogłyby się wielu spodobać. zgod-nie z obietnicami odbyło się kilka spotkańz przedstawicielami literatury faktu. 1/3.

na rzecz batorackiej społeczności

i ostatnia część programu, działalnośćspołeczna. Maratony filmowe po raz kolej-ny nie powróciły, jednak winić możemysłomiany zapał uczniów, bo szybko stracilizainteresowanie pomysłem. wystawy pracuczniowskich oczywiście się pojawiały i po-jawiają się nadal, w korytarzu na parterze,w prawym skrzydle, jednak nie jestempewna, czy były przygotowywane wedługplanu. rozwijają się chyba tylko w czasieuFo, kiedy są one wyróżniane, wkońcu dlasztuki się przychodzi na uFo. nie tylko mu-zycznej. współpraca z drużynami harcer-skimi została nawiązana, w kwestii odno-wienia ogrodu, jednak skoro puszczy nie na-

wYszeDł iM TYLko sPorTwitam! w dzisiejszym odcinku przygotowałam dla was podsumowanie, doprawię je

swoimi uwagami i podam przepis na dobrego przywódcę naszego samorządu. ostatniakadencja, jak każda inna, miała swoje niedociągnięcia, ale prace postępowały. jak im to

wyszło? i skoro rok pracy dobiega końca, jak wybrać godnego następcę?

justyna żarkowska

Pa d ierni 2012 batora .pl

T tuł

Pa d ierni 2012batora .pl

T tuł

Październik 2012 Batorak 9batorak.pl

z życia szkołyFoto: b

artłomiej Pogran

iczny

Przewodniczący su Mateusz Dobosz

10Batorak Październik 2012batorak.pl

Tytułz życia szkoły

prawiono, współpracy nie było, chociażmiała być. i na sam koniec- debaty poli-tyczne dla chętnych z ciekawymi osobami.w tym kierunku nie posunęły się żadneprzygotowania, gdyż zwyczajnie na realizacjętego projektu nie było zgody. w sumie 1/4.

Poza planem Przewodniczący złożył po-danie do zTM o umieszczenie stacji wy-pożyczalni rowerów w okolicach naszejszkoły. Pomysł bardzo ciekawy i zapewneprzydatny, jednak na jego rezultaty będzie-my musieli poczekać do marca, jeśli nie dłużej.

Podsumowując: 10/24. jedyna rzecz,do której mam zastrzeżenia, to mała wi-doczność działań samorządu. osoby mało do-ciekliwe zapewne nie zauważyłyby prac sa-morządu, jakie zostały wykonane podczas jesz-cze trwającej kadencji Mateusza Doboszai konrada rydla, a zrobili oni bardzo dużow kierunku realizacji swoich pomysłów.wiem, bo jeszcze wtedy nie byłam zbytnio za-interesowana batoracką polityką, może pozasamymi wyborami. Moim zdaniem za rządynależą im się brawa. Panowie dobrze się spi-sali, szczególnie jeśli omawiamy kwestie spor-towe. Ta kadencja pokazała, że chcieć musząwszyscy, żeby się coś zmieniło i że na niektó-re sprawy nie mamy wpływu. oni ciężko pra-cowali, by wypełnić złożone obietnice.

niech wygra najlepszy!

jest czwartek, 18 października, do de-baty zostało pięć dni. kandydaci powin-ni już zaznaczać swoją obecność , a przy-najmniej w poprzednich latach o tej porzeznało się wszystkich kandydatów i ich za-mierzenia. wybory się czuło na każdymkroku, trochę jak przed świętami w su-permarketach. a na korytarzach pusto,żadnych plakatów, programów wybor-czych, nic. ostatnią deską ratunku jest,a jakże, niezawodny Facebook. na fanpa-ge’u samorządu podane są nazwiska tych,którzy się zgłosili. To popatrzmy: jasiekPrzybyłowicz, 2ib. Ma swoją osobną stro-nę. Świetnie, myślę. zabieram się za lekturęzamierzeń. jeśli dobrze liczę, jest ich 23. za-równo nowości, jak i kontynuacja trady-cji. Całkiem ciekawe pomysły, przeko-nująco opisane… jedyne, co mnie zasta-nawia, to czy wystarczy mu na tyle zapału,żeby to wszystko zrealizować. jako prze-ciętny wyborca nie wiem, czy mogę mu za-ufać. Trzeba zaczekać do debaty.

następne nazwisko na liście: Marta Gra-lec, 1C. również ma stronę. odwiedzam tęstronę. Program- jest. Trzynastopunktowy. jed-nak opisany jest tylko… sport. Dużo całkiem

ciekawych pomysłów, na ich realizację (wprzy-padku wygranej) w prezydium powołane są3 osoby. rozumiem, sport jest bardzo ważnydla wielu, jednak co mają powiedzieć osoby,które za sportem nie przepadają? Co Martama im do zaoferowania? w innych kwestiachprogram nie został przedstawiony, przynaj-mniej go nie znalazłam.

Dalej: Marcin Mazurek, 2a. jego pa-miętam z poprzednich wyborów. Programwyborczy… przypomina poprzedni. napi-sany dość odważnie. zastanawiające jest, czyw tym roku debata będzie wyglądała tak, jakw poprzednim: brawa zagłuszą to, co kan-dydat ma do powiedzenia. Miejmy nadzieję,że w tym roku dadzą mu się odezwać, a nużusłyszymy coś ciekawego.

kolejna: natasza rostocka. z trudemi pomocą, ale fanpage znalazłam. sztab za-prezentowany, całkiem umiejętnie. Pro-gram wyborczy… szału nie ma. oprócztradycyjnych kontynuacji tradycji typuwieża babel mamy kilka reaktywacjii parę nowych pomysłów. niestety, możeto mój brak doświadczenia w ocenianiu,może po prostu się nie przekonałam, alenie zachwyciło mnie to. Miałam wrażenie,że mało się różni od innych. i niech zno-wu babel będzie przykładem: „wieża ba-bel może być naprawdę świetną zabawą,pod warunkiem, że nie jest przeprowa-dzana na siłę.”. zgadzam się w stu pro-centach, ale… już to gdzieś widziałam,w tym roku, na tych wyborach.

Poniedziałek, 22 października, ósmalekcja. nadszedł dzień debaty. ósma godzinalekcyjna, zmęczeni nauką uczniowiewchodzą do auli, kandydaci powoli zajmująswoje miejsca. Publiczność z wolna zaczy-na się uciszać. Prowadzące tłumaczą zasa-dy, każdy ma swoje 4 minuty.

na pierwszy ogień idzie Marcin Ma-zurek. z początku- tak jak podejrze-wałam- publiczność stara się gozagłuszyć brawami, jak rok temu. Do-piero po głośnym upomnieniu samegoMarcina ludzie zaczynają słuchać. o siat-ce na estadio batory, o automatachz wodą, o mydle i papierowych ręczni-kach w toaletach, o przejściu między pa-tio i boiskami, maratonach filmowych(czasem zastępowanych przez Ligę Mist-rzów)… całkiem sporo tego. jeszcze pa-miętny fragment „nie będę obiecywał na-prawy ogrodu, ale jeśli to zrobię, to samgo przekopię!”. Gdy przychodzi czas napytania kontrkandydatów, jasiek Przy-byłowicz zadaje kilka pytań i gdyby nieczuwające nad przebiegiem debaty pro-

wadzące, wybuchłaby całkiem ciekawawojna, każdy zarzut odpowiednio zri-postowany, nawet zaczęłam żałować,że to się nie rozwinęło. Cóż, bywa.

Dalej Tasza rostocka. ona stawia na lud,w końcu dla ludu jest samorząd. Całkiemniegłupie pomysły, przedstawione całkiemumiejętnie, nawet podczas pytań żaden kontr-kandydat nie był w stanie się do niczego przy-czepić. sportowe wydarzenia na każdy mie-siąc, turystyka (tu całkiem ciekawe pomysłyna wycieczki poszczególnych grup języko-wych), bal gimnazjalny (jako że już raz taki balzorganizowała, szanse na niego chyba mamy,koledzy gimnazjaliści)… dużo nowości, miej-my nadzieję, że w przypadku sukcesu zostanązrealizowane. Po rozwinięciu swoich po-mysłów przed uczniami, stwierdzam, że jej pro-gram jest lepszy, niż mi się wydawało podczasodczytywania go w internecie.

następny przemawia wcześniej wspom-niany jasiek Przybyłowicz. swój programprzedstawia zwięźle, zrozumiale, pewnie iz przekonaniem. szczególnie interesujące sąpomysły na preorientację zawodową dla li-cealistów i to samo dla gimnazjum, tyleże w sprawie wyboru liceum i profilu. Dotego całkiem pokaźny projekt pomocy dladomu dziecka. na sport oczywiście są po-mysły, do jednego były zastrzeżenia, do Ligibatorego mianowicie. bo niby kiedy ma tobyć rozgrywane? Przybyłowicz zapewnia,że tyle meczów da się rozegrać w krótkimczasie, zobaczmy, jak to się skończy.

na sam koniec Marta Gralec. na samympoczątku na Facebooku podała najpierwdługa listę pomysłów na sport, potem dopieropojawił się program na „całą resztę”. Mowazaczyna się niczym fragment dobrego Cv:doświadczenia, tu Marta ma całkiem spore.Teraz pomysły: od wieszaków w damskiej toa-lecie, przez bluzy batorego i maratony nau-kowe po dni tematyczne dla gimnazjum, naco publika nie reaguje zbyt przychylnie.oprócz tego ciekawe pomysły spotkań a pro-pos studiów za granicą dla klas nie dwuję-zycznych i nie ib oraz z rzecznikiem prawucznia. Plus stare dobre kontynuacje i balgimnazjalny. w tym roku kandydaci stawiająna gimnazjum, brawa dla tych państwa.

no, Drodzy Czytelnicy. widzieliściedokonania poprzednich członków prezy-dium samorządu. Co było możliwe, zrobili,o resztę się starali. sprawdźcie zamierzenianowych kandydatów, idźcie na debatę, spre-cyzujcie wasze poglądy i – jak namieszkańców kraju demokratycznego przy-stało – GłosujCie! niech wygra najlepszy,życzę wszystkim powodzenia. <

Pa d ierni 2012 batora .pl

T tuł

Pa d ierni 2012batora .pl

T tuł

P n r m N we rku

Październik 2012 Batorak 11batorak.pl

TytułTrochę historii

Czy istotnie zachęciło to kogoś do pod-róży pociągiem? Ciężko orzec. w czasiewojny na terenach okupowanych pod-różowało się koleją zwykle nie po to, bysprawiać sobie przyjemność np. wyjazdemna letnisko, lecz po to, by przeżyć…

ewidencyjny numer 50 w Muzeumszkolnym nosi odnaleziony (wg oficjal-nej wersji w gruzach szkoły po wojnie)niemiecki książkowy rozkład jazdy po-ciągów — kursbuch Deutsche reichs-bahn, wydany w 1943 r., „straszący”okładką z hitlerowską „wroną i pająkiem”.był on bazą dla rozkładu mającego obo-wiązywać do 1945 r. (ostatnie poprawkiw 1944 r.). zawiera schematy sieci kole-jowych na terenie ówczesnych niemiec(plus kraj sudecki i ziemie odebranePolsce), Protektoratu Czech i Moraworaz Generalnego Gubernatorstwa (po-nadto na mapce europejskiej określono re-lacje w kierunku państw sąsiednich), al-fabetyczny indeks najważniejszych stacjioraz (a jakże) tabele czasowe dla wszyst-kich wykazanych linii plus połączenia pro-mowe (!) i górskie, a nawet reklamy ho-teli w różnych miastach niemiec.

Do rozkładu tego sięgnąłem w trakcieprowadzenia badań kolei wrocławsko-Trzebnicko-Prusickiej i żmigrodzko-Mi-lickiej (później wrocławskiej kolei Dojaz-dowej, †1991); oczywiście bez trudu udałosię odnaleźć szukane tabele i fragmentyschematów. Historyczny książkowy kur-sbuch obfituje w mnóstwo linii, które jużod dziesiątków lat nie istnieją, doskonale ob-razuje również praktykę przewozową na te-renach okupowanych — od germanizacjinazw części stacji przez oznaczane czarnymrombem połączenia „nur für Deutsche” poskonstruowanie tak skurczonych rozkładówjazdy niektórych kolei „zdobycznych”, bycałodniowy obieg na nawet wielokilomet-rowych liniach mogła wykonać zaledwiejedna jedyna lokomotywa…

książka miejscami zaczyna już pró-chnieć ze starości, jednak jest kompletna iz pewnością przetrwa jeszcze wiele lat. Cie-kawostką jest opatrzenie jej strony ty-tułowej pieczątką z numerem Feldpostu (po-czty polowej) oraz odnalezienie wśródostatnich mapek… jeszcze jednego ekspo-natu do szkolnego muzeum — skrzętniezłożonej, niemal nigdy nieużywanej mapy

połączeń kolejowych Polski z 1962 r. jak sięta mapa znalazła w hitlerowskim kursbuchu,trudno powiedzieć — być może historia po-zyskania tej książki wymaga uzupełnienia,a być może pozostawił ją tam ktoś, kto poprostu na początku lat 60. przeglądał wojennerozkłady jazdy... Podobne mapki widywałosię dawniej na korytarzach wagonów PkP;doskonale można było na nich rozpoznaćgranicę między zaborem pruskim (gęsta siećkolejowa) a rosyjskim (rzadka sieć kolejo-wa). Dzisiaj, gdy wiele linii odeszło w nie-byt, ten dysonans nie jest już tak dostrzegalny.z jednej strony to dobrze — znikają ślady pozaborach, z drugiej źle – często bezmyślniezniszczono wiele historycznych, ciekawychtras, stanowiących ważne dziedzictwo trans-portu szynowego na terenie kraju.

jednym z elementów tego dziedzictwajest również omawiany kursbuch — choćksiążka ta dokumentuje tragiczny okres dlapaństwa polskiego i jego sieci transpor-towej, cały czas stanowi cenne i nie-zwykle bogate źródło historyczne. na codzień niepozorne, bezpiecznie spoczy-wające w gablotce po prawej stronie przywejściu do Muzeum szkolnego. <

koła MusiałY siĘ ToCzYć…całe szczęście, że jednak (jak pokazała historia) nie dla zwycięstwa. Hasło propagandoweiii rzeszy „räder müssen rollen für den sieg!” umieszczono na oszczędnej, czarnej wstędze

pod tabelkami z rozkładem jazdy obecnej Piaseczyńskiej kolei wąskotorowej; na stronieobok, pod tabelą również kolei piaseczyńskiej, modernistyczny obrazek pociągu z parowo-

zem podłączonym do sieci telegraficznej entuzjastycznie reklamował usługę nadawaniaprywatnego telegramu u kierownika pociągu kolei Deutsche reichsbahn.

Foto: Tomasz M

Fragment rozkładu jazdy obecnej wkD, 1943 r. (ekD - elektryczne koleje Dojazdowe)

Tomasz Miś, absolwent batorego (matura 2011)

12Batorak Październik 2012batorak.pl

TytułTrochę historii

Mówi się, że Cambridge jest na-wiedzone. wielu ludzi może potwier-dzić, że widziało duchy, lub też słyszałoich głosy. Historii jest wiele, ale opo-wiem tylko najciekawsze z nich, do-tyczące „nieśmiertelnych” w jednymz college’ów, Corpus Christi College,w którym przez trzy tygodnie miałamokazję mieszkać.

Dziekan z czerwoną obręczą

najbardziej znany i ciągle straszący jestduch Henry’ego buttsa (byłego dziekanacollege’u), bohatera plagi dżumy w 1630roku, który w niedzielę wielkanocną 1632roku powiesił się u siebie w mieszkaniuw Master’s Lodge. Duch buttsa był przed-miotem egzorcyzmu, rzekomo nieudane-go, wykonanego przez trzech studentóww 1904 roku. butts był widziany w 1967roku w pasażu między new Court a oldCourt. jednak jeden chłopak, będący naobozie wakacyjnym w zeszłym roku,twierdzi, że widział ducha u siebie w po-koju. Mówił, że duch był cały blady, jedy-

nie czerwona obręcz na jego szyi wyraź-nie odznaczała się od reszty ciała. Prze-straszony chłopak przerwał obóz i wróciłdo domu. zarzekał się, że już nigdy niewróci w to miejsce.

Próbowano ich rozdzielić

kolejna historia opowiada o elizabethspencer i jej młodym ukochanym. Dziew-czyna była córką dziekana Corpus Chris-ti, johna spencera i oprócz swojej matkibyła jedyną kobietą w college’u. jedenze studentów, james betts, zakochał sięze wzajemnością w elizabeth, jednak oj-ciec dziewczyny nie akceptował ichzwiązku. Pewnego razu para spotkałasię po kryjomu w jednym z pokojów, my-śląc że ojciec elizabeth jest w Londynie.usłyszawszy kroki ojca dziewczyny, prze-straszony chłopak schował się do szafy.nie przypuszczał jednak, że zatrzaśniętedrzwiczki uniemożliwią mu wyjście. Prze-czuwający coś ojciec postanowił wy-wieźć córkę za miasto na kilka miesięcy.Próby przekonania ojca do pozostania na

miejscu były bezskuteczne. Po trzechmiesiącach, gdy elizabeth wróciła, okazałosię, że drzwiczki do szafy są wciąż za-trzaśnięte. Przestraszona otworzyła je,a w jej ramiona wpadło martwe, powolijuż gnijące ciało ukochanego. od tamtejpory jej jedynym celem była śmierć.Przestała jeść. Dziewczyna wymusiła naojcu obietnicę, żeby pochować ją obok ja-mesa, ale ten złamał przysięgę. Do tej poryelizabeth i james leżą w dwóch bardzooddalonych od siebie częściach colle-ge’u. Czasami podczas Świąt bożego na-rodzenia można ich zauważyć chodzącychi trzymających się za ręce.

Miałam okazję rozmawiać też z pa-nią sarah key, właścicielką antykwaria-tu przy st edward’s Passage , która wie-lokrotnie widziała zamieszkującego jejsklep ducha. jeśli chcecie usłyszeć his-torię o pachnącej kwiatami dziewczyniei tajemniczych marshmallows węd-rujących po schodach, odwiedźcie pięk-ne miasto Cambridge i zajrzyjcie do uro-czego „The Haunted bookshop”.

<

ParanorMaLne CaMbriGDeMiasto Cambridge powstało w średniowieczu w 1209 roku wraz z założeniem drugiego

najstarszego uniwersytetu w anglii. Przez stulecia przez miasto przetoczyło się wiele bitew, a jego mieszkańców najeźdźcy często poddawali torturom.

ich tragiczne losy odcisnęły piętno na lokalnych historiach.

Źród

ło: http

://ww

w.cam

brid

ge2008.sgthom

e.co.uk

/pages/b

anq

uet.h

tm

Corpus Christi College; widok na kaplicę na new Court.

julia skulimowska

Pa d ierni 2012 batora .pl

T tuł

Pa d ierni 2012batora .pl

T tuł

Br z w med l zd b t przez Grześk

Październik 2012 Batorak 13batorak.pl

TytułLiteratura

Po co czyta się biografie wybitnych osób?Przede wszystkim po to, aby dowiedzieć sięczemu byli niezwykli. ktoś myśli sobie,że dobrze byłoby czerpać z doświadczenia ko-goś genialnego i jest to zupełnie słuszny wnio-sek. a gdyby przy tym mógł się jeszcze świet-nie bawić, to już w ogóle byłoby super.

Tak właśnie jest z biografią Feynmana– ucząc bawi, bawiąc uczy. nie chodzi na-wet o to, że jest to kolejna historia w sty-lu „uczciwością i pracą ludzie się bogacą”.Feynman był kimś niezwykłym nie tylkojako fizyk, bo chociaż w tej dziedzinie od-niósł najbardziej spektakularny sukces(nobel), to przede wszystkim można na-zwać go naukowcem. Małe dzieci ciągleszturchają rodziców, pytając: „Co to? Co to?Co to?”. wszystko jest dla nich interesujące.z czasem jednak takie podejście zanika, alepo przeczytaniu wspomnień Feynmana na-suwa się na myśl wniosek, że on nigdyz tego „nie wyrósł”. kiedy pomyślał „Hmm...Mrówki dobierają się do mojej spiżarni.Ciekawe skąd wiedzą gdzie iść?”, to nie tyl-ko się nad tym zastanawiał, ale błyska-wicznie przeprowadzał testy (zgodniez metodą naukową). wiecznie ciekawyświata, nienawidził biurokracji (co praw-da prawie nikt jej nie lubi, ale również małokto staje z nią do walki). Poza tymw młodości nauczył się, że nie należy sięprzejmować tym co myślą inni. w efekciebył dość ekscentrycznym człowiekiemo bardzo szerokich zainteresowaniach,który miał do opowiedzenia naprawdę wie-le ciekawych historii.

Dostałem dolara za patent!

na przykład: pracujący w Los alamosprzy Projekcie Manhattan naukowcyoprocentowywali dla rządu swoje po-mysły na temat ewentualnego zastoso-

wania energii atomowej. Prawo działałowówczas tak, że nie mogli oddać swojegopomysłu, jeśli im nie zapłacono, wobec cze-go podpisywali dokument o tym, że patentodstąpią za kwotę jednego dolara. była todla nich pusta formalność, ale – nie dlaFeynmana. on zażądał swojej zapłaty.

„– Gdzie mój dolar? – pyta urzęd-nika patentowego.

– To tylko formalność. nie stworzy-liśmy żadnego funduszu, żeby mócwypłacać pieniądze.

– ale stworzyliście system, w któ-rym podpisuję, że dostaję dolara.Chcę mojego dolara!

– To nonsens.– wcale nie. To dokument prawny. kazał

mi go pan podpisać, a ja jestem uczciwymczłowiekiem. z prawem nie ma wygłupów.

– niech panu będzie, niech panu bę-dzie. Dam panu dolara z własnej kieszeni.

– Doskonale”.Co dalej robi Feynman? idzie do skle-

pu, kupuje czekoladki, wraca do laborato-rium i rozdając słodycze całej reszcie nau-kowców, którzy również sprzedali swoje pa-tenty i nie dostali za to złamanego centakrzyczy: „CzĘsTujCie siĘ! DosTałeMnaGroDĘ! DosTałeM DoLara zaMój PaTenT!”. wszyscy ruszyli odebraćswoje ciężko zapracowane dolary...

jak otwierać sejfy?

naukowcy w Los alamos nie mielidostępu do zbyt wielu rozrywek. z tegopowodu Feynman szukając jakiegoś za-jęcia postanowił nauczyć się otwierać sej-fy. była to zagadka jak każda inna: „jakotwierać sejfy, których zawartością są ta-jemnice konstrukcji bomby atomowej?”.Mogłoby się wydawać, że wujek sam siępostara i będzie starannie pilnował swo-ich najważniejszych sekretów. w istocie

sprawa przedstawiała się zupełnie od-miennie. Pracę i laboratoria organizo-wano w pośpiechu, więc i procedury bez-pieczeństwa kulały. Feynman po wielu„badaniach” odkrył, że gdy sejf jestotwarty można bez problemu poznaćdwie z trzech dwucyfrowych liczb kom-binacji szyfru. Prawie wszyscy – nau-kowcy i wojskowi, gdy pracowali, zosta-wiali sejfy otwarte, a Feynman nigdy nieprzeoczył okazji by to wykorzystać. nie-którym było to na rękę, bo gdy tylko właś-ciciel jakiegoś sejfu był nieobecny, wszys-cy wiedzieli, do kogo się zwrócić. sytua-cja bardzo podobnie wyglądała w fabry-ce uranu w oak ridge, gdzie Feynmanprzeprowadzał inspekcje. Pewnego razuzademonstrował tamtejszemu pułkow-nikowi swoją metodę otwierania sejfów.

„– Panie pułkowniku. z tymi za-mkami jest następująca sprawa: jeżelidrzwi do sejfu lub górna szuflada se-gregatora są otwarte, bardzo łatwouzyskać kombinację. Powinien pan zle-cić, żeby wszyscy mieli segregatoryzamknięte podczas pracy, bo jeśli sązostawiane otwarte, to bardzo łatwo siępotem do nich włamać”.

efekt? następnym razem podczaspobytu w tej samej fabryce wszyscy, któ-rzy go znali, mówili do niego: „Proszę tędynie przechodzić”. okazało się, że tym,przez których biura przeszedł Feynmanpodczas ostatniej wizyty, polecono zmie-nić szyfry w zamkach. nie usłyszeli anisłowa o zamykaniu sejfów.

Te dwie krótkie historyjki pochodzącez książki „Pan raczy żartować, Panie Feyn-man” świetnie pokazują jej charakter – jestzbiorem niedługich, pełnych humoryanegdot z życia fizyka. są one bardzo cie-kawe i inspirujące. Polecam! Lektura spra-wia wiele przyjemności. <

Pan raCzY żarTować, Panie FeYnMan„– Pomyślałem, że chętnie się pan dowie, że dostał pan nagrodę nobla.

– Fajnie, ale ja śpię! nie mógł pan z tym poczekać do rana?”Czy normalny człowiek zareagowałby w ten sposób na tak fantastyczną nowinę? raczejnie. ale to nie był normalny człowiek. To był richard Feynman – genialny fizyk drwiący

sobie z systemu. Człowiek, którego w wojsku nie chcieli – komisja orzekła, że jest wariatem.

Filip Fijałkowski

14Batorak Październik 2012batorak.pl

Tytuł

Marzenia siĘ sPełniająkiedy pięcioletni Grześ trafił do szpitala ze złamaną nogą, nikt nie spodziewał się, że taprzykra sytuacja może mieć w przyszłości bardzo pozytywne skutki. To właśnie wtedy

brązowy medalista 44. Międzynarodowej olimpiady Chemicznej w waszyngtonie, a takżetegoroczny laureat nagrody prof. Filipiaka dla najlepszego batoraka-Medyka – Grzegorz

rak, po raz pierwszy pomyślał, że gdy dorośnie chciałby zostać lekarzem. Teraz, rozpoczynając studia na warszawskim uniwersytecie Medycznym jest już o krok

od realizacji swoich marzeń…

Temat n

natalia stępińska

Październik 2012 Batorak 15batorak.pl

at numeruFoto: M

ateriały olim

piady

Grzegorz rak (po prawej) z jedną z członkiń american Chemistry society

16Batorak Październik 2012batorak.pl

TytułTemat numeru

już w pierwszej klasie Gimnazjum im. ste-fana batorego Grzegorz był zafascynowanychemią. na początku intrygowały go naj-prostsze pytania, na które z ogromnym za-pałem szukał odpowiedzi. z czasem zainte-resowanie przedmiotem stawało się corazgłębsze, a umiejętności Grześka w tej dzie-dzinie zdecydowanie wykraczały poza pod-stawę programową. w lipcu tego roku miłośćdo niej zaprowadziła Grzegorza aż do stanówzjednoczonych, gdzie podczas 44. Między-narodowej olimpiady Chemicznej, któraodbyła się na uniwersytecie Maryland, po-kazał na co go stać, mierząc się z uczestnikamiz ponad 72 krajów i powracając do Polskiz brązowym medalem. To ogromny sukces.

jak go wybrano?

Przygotowań do olimpiady Grzesieknie traktował jako nieprzyjemnego obo-wiązku, wręcz przeciwnie — starał siępodchodzić do nich z pasją: „Chemiiod zawsze uczyłem się dla zaspokojeniawłasnej ciekawości świata, dla czystejprzyjemności poszerzania swojej wiedzy.olimpiada nie była dla mnie celem, a je-dynie dodatkową motywacją do nauki.jeśli chodzi o jej polską edycję to naj-więcej uczyłem się przed drugim etapem.wtedy rozwiązywałem zadania z po-przednich lat, czytałem wiele podręcz-ników i często chodziłem do laborato-rium, aby przeprowadzić interesującemnie doświadczenia” — wspomina. abyznaleźć się wśród najlepszych młodychchemików z różnych zakątków świata,należało pokonać dość długą drogę i z pewnością nie było to łatwe. reprezen-tacja Polski została wybrana spośródlaureatów ogólnopolskiej olimpiadyChemicznej na podstawie specjalnego al-gorytmu. brane pod uwagę były równieżwyniki z ii i iii etapu, a także osiągnię-cia z poprzednich lat.

zanim Grzegorz stał się oficjalnymreprezentantem naszego kraju wziął udzi-ał w intensywnych przygotowaniach.wiedzę i umiejętności zdobyte pod czu-jnym okiem pani profesor krystyny za-pendowskiej — nauczycielki chemii —miał możliwość wykorzystać i poszerzyćna dwutygodniowym obozie zorgani-zowanym przez uniwersytet warszawski.zajęcia odbywały się tam od poniedziałkudopiątku po 10 godzin dziennie! była toszansa nie tylko na rozwinięcie swoichumiejętności, ale także zapoznanie sięz innymi uczestnikami.

wielki finał

zadania w finale międzynarodowympodzielono na dwie części: teoretycznąi laboratoryjną. nasz batorak zapytanyo to, która sprawiła mu więcej trudności,odpowiada: „w każdej części głównymwrogiem był brak czasu, nie wiedzy. kie-dy natrafiałem na jakąkolwiek trudnośćczy zadanie wymagające dłuższego za-stanowienia, natychmiast o nim zapomi-nałem i przechodziłem do kolejnych, abyzdobyć jak najwięcej punktów z innych,prostszych zadań, a do tych trudniej-szych wrócić pod koniec”.

zdaniem Grzegorza ciężko jest teżporównać poziom trudności finałuogólnopolskiego z tym na etapie między-narodowym, ponieważ zadania i systemich oceniania znacznie się różniły. w Polscezwracano uwagę na tok rozumowania,a w waszyngtonie najistotniejszy byłwynik. ilość zadań na etapie międzynar-odowym w stosunku do czasu przeznac-zonego na ich rozwiązanie stanowiła na-jwiększą trudność.

na temat atmosfery panującej podczasolimpiady Grzegorz wypowiada się bardzopozytywnie. stosunki między reprezentacjamiposzczególnych krajów były bardzo przyjaznei pozwalały zapomnieć o rywalizacji.

Ciekawą przygodą dla Grzegorza byłdziesięciodniowy pobyt w stanach zjed-

noczonych. na szczęście zmaganiachemiczne trwały tylko przez dwa z nich,dzięki czemu pozostało jeszcze dużo cza-su na zwiedzanie. uczestnikom za-pewniono wiele atrakcji. odwiedzili an-napolis, baltimore i waszyngton. Mieliokazję obejrzeć mecz baseballowy, a takżeodstresować się w parku rozrywki, którydostarczył im niesamowitych wrażeń.

jak nauczyć się chemii?

Czy Grzesiek ma swoje „magiczne”sposoby na bardziej efektywną naukęchemii? Możecie być rozczarowani, alenie. jego zdaniem nie istnieją metody,które sprawią, że w kwadrans całą wiedzępotrzebną do napisania pracy klasowejbędziemy mieć „w małym paluszku ”, jed-nak chemia jest bardzo logicznym przed-miotem, a znając jej podstawy można wie-le rzeczy wywnioskować i wykombinować.

Godne podziwu jest to, że mimonatłoku zajęć Grzegorz znajduje jeszcze czasna inne pasje. w wolnym czasie m.in. grana gitarze elektrycznej, czyta książki i uczysię mało popularnych języków obcych.

serdecznie gratulujemy Grześkowi takznacznych sukcesów i życzymy powo-dzenia na studiach!

<

Brązowy medal zdobyty przez Grześka

Foto: archiw

um G

rzegorza raka

Pa d ierni 2012 batora .pl

T tuł

Pa d ierni 2012batora .pl

T tuł

Źr

:h

ttp://w

ww

cm

brid

es

thm

ec

uk

/pes/b

nq

uet

htm

Październik 2012 Batorak 17batorak.pl

TytułDookoła świata

kipiący życiem kocioł

jeśli musiałabym określić to miasto tyl-ko w paru słowach, powiedziałabym,że jest etnicznym tyglem, w którym mie-sza się wiele kultur. na ulicach widocznisą ludzie wszystkich ras i narodowości,mówi się tu w prawie każdym dialekciei języku – od mandaryńskiego do broo-klyńskiego. Pierwszego dnia po wyjściuz hotelu doznałam szoku, poczułam siętrochę skołowana. na ulicy panowałolbrzymi ruch. odgłosy klaksonów, szumsamochodów i inne, bliżej nieokreślone dź-więki powodowały nieustający hałas. Lu-dzie śpieszyli do pracy, wszyscy gdzieś pę-dzili. być może to dziwnie zabrzmi, alew takich okolicznościach wydawało mi się,że warszawa jest niczym spokojna wios-ka, w której czas płynie niezwykle wolno.nowy jork jest bowiem miejscem, gdzie– dosłownie i w przenośni – nie czeka sięna zielone światło. i choć z początku całyten gwar może wydawać się trochęmęczący, to jest w nim coś urzekającego.

w tej miejskiej dżungli jest na szczęś-cie jedno miejsce, w którym można ode-rwać się od ciągłego gwaru i zapomniećo pośpiechu. Central Park to opróczolbrzymiego terenu rekreacji swego ro-dzaju oaza spokoju i jednocześnie płucacałego Manhattanu. Park jest naprawdęogromny – zajmuje 340 hektarów, a na jegoobszarze znajduje się 36 mostów i 4 mi-liony drzew. Mieszkańcy nowego jorku niepotrafią wyobrazić sobie bez niego życia– to popularne miejsce do odpoczynku pomęczącym dniu, spotkań ze znajomymi,joggingu, jeżdżenia na rowerze czy po pro-stu opalania się na przystrzyżonej trawie.ulice naokoło Central Parku to najbardziejpożądane adresy, gdzie w astronomicznie

drogich apartamentach mieszkają takiegwiazdy jak Madonna, woody allen,Demi Moore czy Diane keaton; kiedyśmieszkał tu też john Lennon.

na turystycznym szlaku

zwiedzanie wielkiego jabłka rozpo-częłam od Times square, słynnego placu,na którym nowojorczycy obchodzą syl-westra i witają nowy rok. jest to miejsce,przez które przewijają się całe rzesze tu-rystów. Gdzie nie spojrzeć, wszędzie po-tężne, przyciągające uwagę bilbordy i ko-lorowe reklamy. Człowiek może się tutajpoczuć nieco przygnieciony natłokiem bo-dźców atakujących ze wszystkich stron.nieopodal Times square znajduje się kul-towa Fifth avenue, targowisko próżnoś-ci. To tam znajdują się najbardziej eks-kluzywne butiki, od których trudno ode-rwać wzrok. jednak najbardziej niewia-rygodny jest po prostu spacer w gąszczutych wszystkich budynków sięgającychnieba. niezapomniane uczucie.

nuda? jaka nuda?!

Miasto, które nigdy nie śpi oferujenam naprawdę dużo – koncerty, spek-takle tańca współczesnego, pokazy stre-et art i wreszcie zapierające dech w pier-siach przedstawienia na broadwayu.nowy jork to prawdziwy raj dla miłoś-ników sztuki. w Metropolitan Museumof art, największym muzeum na półku-li zachodniej, możemy znaleźć dosłowniewszystko – od olbrzymich zbiorów ma-larstwa największych malarzy wszech-czasów i rzemiosła artystycznego po-czynając, poprzez skarby starożytnego

egiptu i Grecji, a kończąc na ekspozy-cji pochodzącej z krajów arabskich czyazjatyckich. bogatą kolekcją sztukiwspółczesnej może poszczycić się Mu-zeum Gugenheima mieszczące się w nie-samowitym budynku przypominającymwielkiego ślimaka oraz MoMa, czyliMuseum of Modern art, gdzie obok ob-razów Picassa znajdziemy też wykona-ne ze złomu instalacje artystyczne. war-to pójść także do natural History Mu-seum, szczególnie atrakcyjny i działającyna wyobraźnię jest pokaz w planetarium.naprawdę nie z tej ziemi…

zderzenie światów

nowy jork to miasto kontrastów. Coparę skrzyżowań otoczenie zmienia siędiametralnie. Poruszamy się po luksu-sowej dzielnicy zamieszkiwanej przez eli-ty, ale po przejściu dosłownie kilku ulicdalej znajdziemy się w okolicy bied-nych imigrantów. oderwani od rzeczy-wistości miliarderzy żyją tuż obok naj-niższych klas społecznych. Luksus prze-plata się z brudem, którego czasami niesposób nie zauważyć na zaśmieconymchodniku. na Manhattanie numery ulic,będące jednocześnie ich nazwami, rosnąz południa na północ, a numery alejze wschodu na zachód. Tak przejrzystasiatka prostopadłych do siebie alej i ulicułatwia poruszanie się po mieście. Mimoto jednak w nowym jorku w zasadzienikt nie porusza się samochodem.ze względu na wszechobecne korkii wąskie ulice nie ma to najmniejszegosensu. o wiele lepszym rozwiązaniem jestmetro, którym z łatwością można dostaćsię do wszystkich dzielnic i poruszać się

nowY jork, CzYLi jak sMakuje wieLkie jabłko

Gdyby Forest Gump miał opisać stany zjednoczone, pewnie powiedziałby, że są jakpudełko czekoladek – nigdy nie wiadomo, co się trafi. To prawda, bo to państwo jest

naprawdę olbrzymie, a co za tym idzie – bardzo zróżnicowane. w te wakacje spędziłamw ameryce trzy niezapomniane tygodnie. Podczas naszej wyprawy zwiedzaliśmy wielkiemiasta i podziwialiśmy cuda natury w parkach narodowych. byliśmy w tętniących życiemmetropoliach i na zupełnie dzikich pustkowiach. odwiedziliśmy boston i okolice, pozna-liśmy zachodnie wybrzeże. jednak pierwszym przystankiem w podróży był nowy jork –

miejsce, które przyprawia o zawrót głowy.

karolina sadowska

18Batorak Październik 2012batorak.pl

TytułDookoła świata

po mieście naprawdę szybko. nowojor-skie metro może się poszczycić naj-większą na świecie ilością stacji, schematlinii jest naprawdę imponujący. innymrozwiązaniem jest złapanie jednejze słynnych żółtych taksówek, któredosłownie zalewają tamtejsze ulice. więk-szość kierowców to imigranci z afryki,azji i bliskiego wschodu. koncesja naprowadzenie Yellow Cab kosztuje baga-telną sumę ponad 250 tysięcy dolarów.

Chińskie „american dream”

będąc w nowym jorku koniecznietrzeba się wybrać do Chinatown i Little ita-ly. na uliczkach włoskiej dzielnicy możnaskusić się na pizzę w jednym z licznych lo-kali prowadzonych przez imigrantów.w dzielnicy chińskiej możemy poczuć siętak, jakbyśmy przenieśli się do azji. Miesz-ka tam ponad 125 tysięcy Chińczyków.wszystkie napisy są w języku manda-ryńskim lub syczuańskim, a niektórzymieszkańcy nawet nie potrafią rozmawiaćpo angielsku. Można poczuć prawdziwą at-mosferę chińskiej ulicy, a w sklepikach beztrudu kupimy oryginalne chińskie wyro-by. Dobrym pomysłem po całym dniuzwiedzania jest posiłek w którejś z licznychrestauracji – jeśli nie chińskiej to tajskiejlub malezyjskiej.

Legenda wolności

żelaznym punktem programu jestrejs na Liberty island, gdzie znajduje sięchyba najważniejszy z symboli nowegojorku i stanów zjednoczonych – statuawolności. Dla milionów imigrantów, któ-rzy przypłynęli statkami z europy, byłapierwszym obrazem ameryki. niesamo-wita jest wizyta na ellis island, wyspie,przez którą przewinęło się mniej więcej 12milionów ludzi. Przodkowie ponad 40%amerykanów przybyli do usa przez tenpunkt imigracyjny. w znajdującym się tammuzeum można poznać losy pojedynczychimigrantów, byłam zdziwiona jak wielez tych opowieści to historie Polaków. Porejsie odwiedziłam również wall street –serce finansów, ulicę, która stała się sym-bolem kapitalizmu. wokół budynku Giełdynowojorskiej (new York stock exchange)najczęstszym widokiem są panowiew idealnie skrojonych garniturach, ludziesterujący światową gospodarką. Punktem,w którym każdy koniecznie powiniensię znaleźć, jest tak zwana strefa zero. Do-piero stając w miejscu, w którym 11września 2001 roku śmierć poniosło nie-mal 3000 ludzi, zdałam sobie w stu pro-centach sprawę z ogromu tej tragediii dotarło do mnie, jak wielkiego szoku mu-siała doznać tamtego dnia ameryka. Prze-

bywanie tam, gdzie kiedyś stały bliźniaczewieże, wprawia stan odrętwienia, okrop-nie przygnębia. Teraz trwa budowa Free-dom Tower – następczyni world TradeCenter.

najpiękniej z lotu ptaka

z empire state building, obecnie naj-wyższego budynku wielkiego jabłka, roz-ciąga się absolutnie cudowna panoramamiasta. z punktu widokowego położone-go na 102. piętrze rozpościera się impo-nujący widok na drapacze chmur, budy-nek Chryslera, rockefeller Center, siedzi-bę onz i Central Park. Doskonale widać,jak gęsto zabudowany jest nowy jork; niema nawet metra kwadratowego wolnejprzestrzeni. Dopiero na szczycie zdajemysobie sprawę z tego, że Manhattan jest taknaprawdę cyplem otoczonym z trzechstron wodą. Do budowy empire state buil-ding potrzeba było 60 tysięcy ton stali, 10milionów cegieł, 750 tysięcy metrów kab-li elektrycznych, 193 kilometrów rur i 7milionów godzin roboczych.

jedno jest pewne – w nowym jorkunie można się nudzić. Podobno nie da siępozostać wobec tego miasta obojętnym.Można je pokochać całym sercem, alboznienawidzić. ja pokochałam. <

Foto: karolin

a sadowska

Panorama Nowego Jorku

Pa d ierni 2012 batora .pl

T tuł

Pa d ierni 2012batora .pl

T tuł

Październik 2012 Batorak 19batorak.pl

TytułDookoła świata

rawenna leży na wschodzie włoch,w prowincji emilia– romania, zaledwie 10km od adriatyku i 150 km od wenecji. Po-dobnie do wenecji, miasto kiedyś leżałonad samym adriatykiem, na lagunie, aleprzez stulecia w wyniku zamulenia od-sunęło się od morza.

budował, remontował, marzył

najpierw mieszkali tu umbrowie,a prężny rozwój miasta rozpoczął się na po-czątku v wieku, kiedy cesarz rzymski Ho-noriusz przeniósł tu swój dwór. rawennastała się miastem rezydencjalnym dla cesarzyzachodniorzymskich aż do czasów zdetro-nizowania ostatniego z nich przez odoak-ra. Miasto wiele zawdzięcza królowi ostro-gotów, Teodorykowi, który po wojniez odoakrem założył państwo ostrogockie,uznając jednak zwierzchnictwo Cesarstwawschodniorzymskiego. Teodoryk budował,remontował i marzył, by rawenna była co-raz piękniejsza. w viii wieku zdobyli jąLongobardowie, a potem przez PepinaMałego została włączona do Państwa koś-cielnego. Miasto zachwyciło króla karolawielkiego do tego stopnia, że budowlerawenny kazał skopiować w swojej stolicy,akwizgranie. niestety, przy okazji wywiózłz rawenny marmury, mozaiki, złoto. To cow zostało w mieście, nadal zachwyca, ale jakto musiało wyglądać kiedyś!...

Powalające piękno

zaczynam zwiedzanie od bazylikisant’apollinare nuovo, która pochodziz vi wieku, ale nazwę „Święty apolinary”otrzymała dopiero w iX wieku, kiedyprzewieziono do niej relikwie świętegoze starszej bazyliki – sant’apollinare inClasse. z zewnątrz jest tak niepozornai skromna, ale kiedy wchodzę do środkawprost powala mnie piękno i koloryt mo-

zaik. niesamowity kontrast pomiędzyprostotą budowli, a wewnętrznymi zdo-bieniami! otaczają mnie sceny z nowe-go Testamentu, apostołowie i prorocy,wszystkie postaci i ornamenty wykonanez ogromną precyzją. aż trudno uwierzyć,że są tak stare, że niemal 1500 lat temu lu-dzie potrafili tworzyć z tak wielką pre-cyzją. Czuję lekkie ukłucie zazdrości,patrzę na dzieła sztuki wczesnochrześci-jańskiej z vi wieku. Przecież to naszkrąg kulturowy, a jaka przepaśćw osiągnięciach i umiejętnościach… wte-dy u nas nie było niemal nic…

bazylika san vitale jest wyższa, górujenad otoczeniem. jej mozaiki przedstawiająsceny ze starego Testamentu. jest tam takżeportret cesarza justyniana wielkiego –sponsora budowli, który rozpoznaję od razu,bo często pojawia się w podręcznikach. nasklepieniu przedstawiono Chrystusasiedzącego na ziemskim globie, towa-rzyszących mu archaniołów oraz świętegowitalisa – patrona kościoła. To właśnie sanvitale tak zachwyciło karola wielkiego, że najego wzór kazał sobie wybudować katedręw akwizgranie. nic dziwnego, minęło tylelat, mimo to raweńskie mozaiki nadal po-walają urodą. bogata kolorystyka sprawia,że wnętrza świątyń wyglądają pogodnie,czuje się w nich zachwyt nad doskonałoś-cią świata tak bliski antykowi. Może to kli-mat, słońce, upał, wszystko razem, ale od-bieram je jako niesamowicie radosne.

zaraz za san vitale stoi niewielkiemauzoleum Galli Placydii, córki cesarzaTeodozjusza, zbudowane na palnie krzyżagreckiego. z uwagi na rozmiary i w tros-ce o mozaiki, do środka wpuszczane są kil-kunastoosobowe grupy. na ścianach,oprócz apostołów, przedstawionych jestwiele gołębi pijących wodę. To symbolwody życia – życia wiecznego. w mau-zoleum znajduje się też wizerunekDobrego Pasterza, niemal symbol ra-

wenny, często występujący na pocztów-kach i w folderach. bije z niego spokój. Tużprzy wejściu umieszczone są okna z ala-bastru – światło przenika przez nie, rzu-cając refleksy na ściany.

boscy poeci

ufff, czuję zawrót głowy. nie spo-dziewałam się takiego nagromadzeniawrażeń. Przysiadam w kafejce na mrożonyjogurt. Muszę odpocząć, poukładać w so-bie doznania wzrokowe. jestem obok koś-cioła Świętego Franciszka, a przy nim znaj-duje się grób Dantego z 1780. Poeta byłobywatelem Florencji, jednak w santaCroce jest tylko jego symboliczny grób.z powodów politycznych musiał opuścićrodzinne miasto. Tu trafił pod skrzydłarządzącego rodu Da Polenta i skończył„boską komedię”. zmarł w rawenniew 1321r. Miasto nie oddało ciała Floren-cji z komentarzem: „nie chcieliście go zażycia, nie będziecie go mieć po śmierci”.Poeta został najpierw pochowany w koś-ciele franciszkańskim, a w Xviii wieku po-stawiono obok oddzielny grobowiec.

kilka uliczek dalej widnieje napis nadomu „Tu mieszkał byron”. angielski po-eta czuł się wspaniale we włoszech,a szczególnie w rawennie – miasto ota-czało go szacunkiem, szczęśliwe, że ma takznakomitego mieszkańca.

Tak wiele w tak małym

rawenna nie jest duża, tym większewrażenie robi mnogość tutejszych zabyt-ków. kilka kroków od grobowca Dante-go znajduje się najstarszy zabytek raweń-ski (z iv wieku) –baptysterium, gdziechrzczono wiernych: najpierw namasz-czani byli olejami, a następnie zanurzali siętrzykrotnie w stojącej po środku ka-miennej okrągłej wannie.

Mozaikowe MiasToCudowne, że tak mało tu turystów! ulicami Florencji przecisnąć się można z tru-

dem, Canale Grande zatłoczony, a tu… spokój, prawie nie ma zwiedzających. Miasto jestdzięki temu prawdziwsze, bardziej przyjazne. w niedzielny poranek niemal puste.

na szczęście, bo tym mocniej można smakować jego uroki.

nina Ledwoch

20Batorak Październik 2012batorak.pl

TytułDookoła świata/spotkania nad wisłą

Dwie kolejne ważne budowle znajdująsię za miastem - bazylika sant’apollina-re in Classe i mauzoleum Teodoryka.

w bazylice przyciąga uwagę central-nie umieszczony mozaikowy krzyż narozgwieżdżonym niebie oraz 12 owieczek– apostołów. Mauzoleum Teodoryka jestniewielkie i bardzo skromne, zbudowane

na planie dziesięcioboku. nie ma tu mo-zaik, w środku stoi ciężka wanna z porfi-ru – pusty sarkofag.

we wszystkich obiektach można robićzdjęcia, pstrykam więc bez opamiętaniaz nadzieją, że uchwycę barwy i precyzjęmozaikowych ornamentów. na wszelkiwypadek kupuję jednak równie bez opa-

miętania pocztówki. nie zapomnę ra-wenny. To niezwykłe miasto, z dala od tu-rystycznych szlaków, tak bogate w bez-cenne zabytki. anonimowi artyści wczes-nochrześcijańscy zostawili nam świadec-two swej ogromnej cierpliwości i kunsz-tu. na pewno kiedyś tu wrócę.

<

był słoneczny, ciepły dzień z jasnymipromykami słońca na ulicach, co jakiś czasna niebie pojawiała się niewielka chmura.Trójka młodych ludzi przechadzała siębrzegiem wisły, rozmawiając o rzeczach zu-pełnie przyziemnych z uśmiechem na twa-rzy, witając kolejną złotą jesień. Mijali wie-lu starszych ludzi, zastanawiając się ile to pas-jonujących historii kryją ich życiorysy.

właśnie wtedy wpadłam na pomysł, byje opisać. jak niesamowite muszą być ichwspomnienia, bogate doświadczenia, jakwiele możemy się od nich nauczyć.

Harcerz potrafi rozpoznać harcerza

idę aleją i obserwuję. To niezwykle cie-kawe! spróbujcie przejść korytarzem szkol-nym, chodnikiem, pojechać autobusem ipopatrzeć na ludzi, na ich specyficzne za-chowania. każdy jest inny, każdy wyjątko-wy. Moją uwagę przykuwa starszy pan wokularach. siedzi na ławeczce, trzymając wręku laskę. Trzeba wam wiedzieć, że jestemharcerką, nie wstydzę się tego, a wręcz prze-ciwnie. kocham to co robię. Harcerz po-trafi rozpoznać harcerza. Tak już jest.

w tym starszym panu zobaczyłamwłaśnie harcerza, dlatego podeszłam.Podchodzę i przedstawiam się, pytamczy jest może harcerzem? odpowiada z uś-miechem, że owszem. „urodziłem sięprzed wojną, 19 marca 1922 roku. Ponad90 lat temu..”− rozpoczyna opowieśćmój rozmówca. w dalszej rozmowiesłucham mnóstwa niezwykle ciekawychrelacji z życia druha juliana.

„już w szkole podstawowej, w mojejszkole im. królowej jadwigi we Lwowie na-leżałem do 26 Lwowskiej Drużyny Har-cerskiej. Miałem takie szczęście, iż w1936 byłem na zlocie skautingu w rumuni.byliśmy jedyną drużyną harcerską, którareprezentowała Harcerstwo Polskie.” Druhjulian opowiedział także o obozach har-cerskich, na których bywał i o niezwykłychprzygodach, które spotkały jego drużynę.

Podziwiam Go niezwykle za to, że poponad 75 latach z tak ogromną pasją potrafimówić o tak odległych czasach. jak potężneduchowe fundamenty zbudował w sobie tenczłowiek. wciąż żyje tymi wartościami,tymi ideałami, które wypracował lata temu.

Próba charakteru i wierności

Gdy pytam o jego dalszą drogę har-cerską słyszę: „Czym ta przygoda z har-cerstwem się skończyła? wojną się skoń-czyła...” szczerze mówiąc wzruszyły mniete słowa. Ta gorycz, smutek w głosie dru-ha juliana. widać, że te uczucia gdzieśgłęboko w nim żyją, czas się zatrzymał.

„w czterdziestym drugim roku zos-tałem złapany i wywieziony do prac przy-musowych w niemczech.” To musiałobyć traumatyczne przeżycie. jednak har-cerstwo niewątpliwe wzmocniło fizycznie,a przede wszystkim duchowo osobowośćtego młodego człowieka.

rozmawiamy o tych czasach. o czasiepróby charakteru i próby wierności. bo ktodziś wśród współczesnych ludzi mówi oprzyjaźni na śmierć i życie? Honorze?

Prawdzie? Pięknie duszy? sprawiedliwoś-ci? rycerskości? kto dziś mówi o obo-wiązku i służbie wobec ojczyzny? owszem,czasem ktoś coś tam przebąkuje, ale uczy-nić z tego cel swojego życia, najwyższą war-tość i to dla tysięcy młodych ludzi?

„we mnie żyje ten mały harcerz”

„Moja wnuczka kasia do tej pory jest har-cerką” − mówi. Możemy zauważyć, że har-cerstwo wciąż żyje. Ciągle znajdują się ludzie,którzy widzą w tym sens swojej drogi.

zawsze fascynowały mnie wielopoko-leniowe rodziny harcerzy typu „mój dziadekbył harcerzem, moi rodzice także, więc i jajestem”. zapytałam także o najlepsze wspo-mnienie z lat spędzonych na harcerskim szla-ku... „Tych wspomnień jest dużo, bardzodużo, nie ma jednego jedynego. ale harcer-stwo dziś to nie jest to samo harcerstwo.”

Tak. Druh julian ma rację. wiele sięzmieniło. jedne rzeczy na lepsze, drugie nagorsze, lecz tak to już jest w naszymżyciu. wszystko ulega zmianie, nieza-leżnie czy tego chcemy czy nie.

robi się chłodniej, czuję, że czas jużkończyć. „Cały czas chodzę na spacery,muszę to robić. Głęboko we mnie żyje tenmały harcerz, który wciąż domaga się węd-rówki.” - mówi dh. julian.

Dziękuję za miłą rozmowę i żegnam sięz druhem harcerskim pozdrowieniemCzuwaj. odchodzę pełna nadziei, że za70 lat będę potrafiła mówić o moimmłodym życiu z takim przekonaniem ipasją płynącą prosto z serca. <

wiernY iDeałoM... Do końCanasza gazeta opisuje między innymi wspaniałe miejsca polskiej stolicy. i słusznie!

zasługują na uwagę. jednak nie wolno zapomnieć nam o ludziach, którzy tworzyli historiętych właśnie miejsc. Podczas tego cyklu spróbujemy ich poznać. Przeróżne historie i orygi-

nalne osobowości. ruszajmy więc na przechadzkę nadwiślańskim brzegiem!

anna orłowska

Pa d ierni 2012 batora .pl

Pa d ierni 2012batora .pl

T

Damian artyszak

Październik 2012 Batorak 21batorak.pl

Tytułkultura

Legenda jarocina ciągle jest żywa.współczesne edycje festiwalu mają małowspólnego z buntem, ale nadal przyciągająrzesze fanów rockowej muzyki. było to wi-doczne już przy wjeździe do miasta. jaro-cin po raz kolejny przeżył oblężenie bojó-wek, irokezów i skórzanych kurtek. szcze-gólnie tłoczno było przy pomniku glanai oczywiście w sklepach monopolowych.

Ludzka mozaika

atmosfera stanowiła jedną z najwięk-szych zalet imprezy. każdy, nawet ten, ktouważa ludzi z irokezami za niebezpiecznychbrudasów, powinien choć raz w życiu wy-brać się do jarocina podczas trwania festi-walu. Fani rocka stanowili razem ogromną,kolorową i niepowtarzalną mieszankę. Dlakażdego coś miłego. irokezy małe i duże,dredy we wszystkich odcieniach tęczy, skó-ry, glany, naszywki… wymieniać możnadługo. Takiej ludzkiej mozaiki nie da się zo-baczyć nigdzie indziej w Polsce (no, ewen-tualnie na Przystanku woodstock).

Dzięki dobremu doborowi artystówkażdy mógł znaleźć coś dla siebie. Tak więcobok młodych równie dobrze bawili sięweterani peerelowskich edycji, rodzicez dziećmi i staruszkowie. Festiwal nie zos-tał zdominowany przez zespoły punk- czyhardrockowe. organizatorom udało siędobrze zbalansować ostre riffy z nastro-jowymi brzmieniami.

Piknik rodzinny?

Festiwal miał dwa oblicza. Do okołogodziny 17.30 można było odnieśćwrażenie, że zamiast na koncercie rocko-wym jest się na wielkim pikniku rodzin-nym lub obchodach święta miasta. Ludzierozkładali się w pobliżu sceny na trawcelub śpieszyli do strefy gastronomicznej napiwko i kiełbasę. nieliczni rzucali się podsamą scenę. o porządnym pogo możnabyło pomarzyć. Dopiero pod wieczór ja-rocin pokazywał swoje rockowe zębiska,

a im bliżej nocy, tym lepiej. występy ko-lejnych zespołów rozbudzały apetyt przedostatnim koncertem dnia.

skrzypek w hełmie

Piątkowa noc należała bezapelacyjniedo weteranów z ksu. Legendarna grupapunkrockowa wcale się nie zestarzałai pokazała moc drzemiącą w swoich ka-wałkach. równie mocno zagrał poprze-dzający ich illusion. było ostro, dyna-micznie, ale za krótko! w piątek szalelirównież punkowcy z ameryki: set YourGoals i ich starsi koledzy z against Me!swoje pięć minut mieli snowman, buldogoraz zespół noko, czyli ubiegłorocznilaureaci konkursu młodych zespołów.Świetnie ubawiłem się przy funkowych kli-matach łąki łan. Tradycyjnie ich występbył bardzo kolorowy. Chwilą odpoczyn-ku dla zmęczonych ostrą muzyką uszu byłwystęp katarzyny nosowskiej. Może niepasował do klimatu festiwalu, ale słuchałosię go bardzo przyjemnie.

sobotnie granie rozpoczęli Dead onTime i Lunatics. Całą publiczność porwalido wspólnego śpiewania „skóry” Dziecijarocina (nazwa nieco myląca, ponieważw skład zespołu wchodzili wykonawcyw wieku od 5 do 85 lat). Pogodne klimatypodtrzymała formacja Paula i karol. Ponich po raz kolejny na scenie pojawił sięTomasz „Lipa” Lipnicki, tym razem podbanderą Lipali. zaczęło się ostre granie,a potem było już tylko lepiej. najpierw je-lonek porwał tłumy tak, jak się już ni-komu tego dnia nie udało. Charyzma-tyczny skrzypek w hełmie z rogami(oczywiście jelenimi) inicjował kolejnei kolejne pogo. było energetycznie, byłyskrzypce, była też duża dawka humoruoraz budowanie „ścianki-jarocianki”.

energia nie zeszła z publiczności dzię-ki punkowcom z Tzn Xenna i biohazard.wieczorem nadszedł czas na kolejną zmia-nę muzycznych klimatów, gdy scenązawładnęła kolejna gwiazda tegorocznej

edycji – within Temptation. noc należałajednak do muzyków z Lao Che, którzy za-grali cały materiał ze swojego kultowego jużalbumu „Powstanie warszawskie”. Moimzdaniem był to najlepszy sobotni występ.

Głosuj wrzaskiem!

Festiwal w jarocinie to nie tylko gwiaz-dy na dużej scenie: na terenie imprezy znaj-dowała się również scena mała (scena byłamała dosłownie i w przenośni, artyści wy-stępowali bowiem na dachu busa), gdzie jużpo raz kolejny odbył się red bull Tourbusrytmy Młodych. konkurs odbywał sięw piątkowy i sobotni wieczór, w prze-rwach między występami na dużej scenie.uczestnicy: młodzi, zdolni i obiecujący ar-tyści mieli po 20 minut, aby przekonaćdo siebie jury i publiczność. stawką byłamożliwość występu na dużej scenie podczasostatniego dnia festiwalu. na swoich ulu-bieńców należało głosować wrzaskiem. imwięcej decybeli od publiczności „zdobył” ze-spół, tym więcej otrzymał punktów. naj-więcej przychylnych głosów jury i najgłoś-niejsze krzyki uzyskali Power of Trinity, Cur-ly Head i rust. Muszę przyznać, że przy-jemnie słuchało się ich zarówno podczaskonkursu, jak i w niedzielę.

Pogo do arki noego

uczestników festiwalu czekały teżniespodzianki; kto mógł przewidzieć,że jedną z gwiazd ostatniego dnia fes-tiwalu zostanie… arka noego, któraspecjalnie dla jarocińskiej publikipołączyła siły z zespołem Luxtorpeda.Dzieciaki dokonały czegoś niezwykłego– udało im się przyciągnąć tłumy tużprzed 15:00! ba, pod sceną było takiepogo, że aż się kurzyło! zespół wyko-nywał znane piosenki z lat osiemdzie-siątych, m.in. „Gaz na ulicach” i „spy-taj milicjanta”. a na bis „Taki mały, takiduży” w nowej, rockowej aranżacji.

jaroCinTysiące widzów. Ponad trzydzieści zespołów. Trzy dni pełne muzyki. kto nie był, niech

żałuje – oto nasze wrażenia z jarocin Festiwal 2012!

22Batorak Październik 2012batorak.pl

Tytułkultura

naładujmy się Luxtorpedą!

niedzielne granie zainaugurowała for-macja Magnificent Muttley, zwycięzcyubiegłorocznego konkursu red bull Tour-bus rytmy Młodych. Punkowe granie za-prezentowali starzy sida, a po nich nastąpiłakompletna zmiana klimatu – na scenie po-jawił się wojciech waglewski z zespołemvoo voo. baterie publiczności raz jeszczepodładowała Luxtorpeda, która tym razempojawiła się bez asysty śpiewających dzie-ciaków. Przy obowiązkowych przebojach, ta-kich jak „autystycznie” i „Hymn”, świetniebawiła się cała publiczność.

Potem do energicznej muzyki doszedłpolityczny wydźwięk. To zasługa jellobiafry, lidera grupy Dead kennedys, któ-ry wystąpił wraz z punkowcami z TheGuantanamo school of Medicine. na za-kończenie pojawiła się Coma, któraurzekła ciekawym klimatem i charakte-rystycznym głosem Piotra roguckiego.Mimo wszystko byłem nieco zawiedzio-ny. Po zespole takiej klasy spodziewałemsię czegoś więcej, choć „Los Cebula i kro-kodyle łzy” zagrany na bis nieco poprawiłu mnie notowania zespołu.

kultowy finał

i tak nadszedł upragniony, wielki finał:30-lecie kultu. był to niecodzienny koncertnie tylko z powodu rocznicy. To fani za-decydowali o jego przebiegu w interneto-wym głosowaniu. Tak więc koncert kazi-ka i spółki zmienił się w kultową listę prze-bojów. każdy mógł znaleźć coś dla siebie.Co ciekawe wśród piosenek znalazły się nietylko ich autorskie utwory, ale również tespopularyzowane przez zespół w Polsce, ta-kie jak “Dziewczyna o perłowych włosach”(“Gyöngyhajú lány”) węgierskiej grupyomega. a na podium wylądowały, kolej-no od miejsca trzeciego, „baranek”, „arah-ja” i „Polska”. na deser, a raczej na bis za-grano „sowietów”.

występ kultu był pięknym podsu-mowaniem działalności artystycznejzespołu i całego festiwalu w jarocinie.był to najlepszy spośród wszystkichwystęp, ale nie jest to żadne zaskocze-nie. Cała widownia szalała, skakała,wrzeszczała, śpiewała, po prostu bawiłasię w najlepsze aż do drugiej w nocy.życzę sobie i wszystkim innym fanomrocka, aby cały następny festiwal byłtaki, jak ten ostatni koncert. widzimy sięza rok w tym samym miejscu!

<

uff, jak gorąco

atmosfera na imprezie była bardzogorąca. Dosłownie i w przenośni. Miaływ tym swój udział zaproszone gwiazdy, któ-re rozpalały wyobraźnię przybyłych fanóworaz iście kalifornijskie upały. wielu oso-bom, w tym i mnie, udzieliła się pikniko-wa atmosfera. większość koncertów wi-downia słuchała albo na siedząco, albow pozycji horyzontalnej (szkoda, że na lot-nisku cała trawa została szybko wydepta-na…). nielicznym szczęśliwcom udało sięschronić w cieniu, a pozostali radzili sobiez pogodą w inny sposób. większość osóbznalazła orzeźwienie i odrobinę pożądanegochłodu w zimnej porcji piwa. Mało komuchciało się biegać od sceny do sceny, abyposłuchać kolejnych wykonawców.

impact Festival rozpoczął się od polskichakcentów. zespoły Chemia i Power of Tri-nity (ich występ praktycznie niczym się nieróżnił od tego w jarocinie) dali przyzwoitekoncerty, ale tłumów nie porwali. w walcez koszmarnym upałem byli na straconej po-zycji. rockowy nastrój, w jaki wprowadziłymnie polskie formacje, szybciutko uleciał, gdyna scenie pojawił się Marlon roudette (je-den z twórców przeboju „big City Life”). kli-matycznie nie pasował do poprzedzającychgo występów. koncert i blame Coco stanowiłkolejną mieszankę rocka i popu. Mógł się po-dobać, ale wielki minus należy się córce stin-ga, Coco summers (tak, sting naprawdę mana nazwisko summers), za spartolony cover„another brick in The wall”.

bez zaangażowania

Ci, którzy mieli siłę, aby przemóc sza-lejący upał (a nie było ich wielu), udali siępod dużą scenę, gdzie zaraz miał wystąpićzespół Public image Limited. sam byłembardzo ciekaw, jak zagrają. nie mogłem siędoczekać, aby zobaczyć legendarnego

johna Lydona vel johnny’ego rottena,wokalistę sex Pistols. brzmiał naprawdę fe-nomenalnie, a w telebimach można byłodostrzec szaleńczy błysk w oku z czasówjego punkowej młodości.

występ przypadł mi do gustu, alebyłem w zdecydowanej mniejszości. kon-cert PiL-u nie spotkał się z dobrym od-biorem widowni. nie wiem, czy była togłównie zasługa nieszczęsnej pogody, czypo prostu ludzie zebrani na bemowie spo-dziewali się czegoś innego. Może liczyli napunk w starym, sexpistolsowym stylu?Trzeba przyznać, że muzyka zespołu niepasowała do klimatu imprezy (o ile możnamówić o czymś takim). zespół o wiele le-piej pasuje do atmosfery off Festivalu,gdzie dał w zeszłym roku świetny występ.Tym razem im nie szło. sam Lydon był zi-rytowany postawą publiczności i jej mar-nym zaangażowaniem. wokalista nie prze-bierał w słowach. jego „You’re fuckin’weak!” zapamiętam na długo.

brytyjska inwazja

Całe szczęście z godziny na godzinęsłońce doskwierało coraz mniej. Mimo toatmosfera nadal była gorąca – nie-ubłaganie zbliżał się występ „Papryczek”.nie ma co ukrywać, że to na ich koncertprzyszła większość fanów, jednak jedenz zespołów kompletnie na to nie zważałi postanowił urządzić swój własny show.kasabian, bo to o nim mowa, spisał sięświetnie. Chłopaki opromienieni sukce-sem płyty “velocilaptor!” dali świetny,energiczny koncert, który jeszcze bardziejrozbudził moje apetyty na red Hotów. niemożna im niczego zarzucić. rockmeni tejgrupy powoli wyrastają na gwiazdy bry-tyjskiego rocka, o ile już nimi nie są.

swoją drogą festiwal równie dobrzemógłby się nazywać britFest. kolejni wyko-

iMPaCT FesTivaLCzy ma szansę zagościć na stałe w kalendarzu letnich im-prez? Czy organizatorzy dadzą radę zaprosić gwiazdę po-

kroju red Hot Chili Peppers w przyszłym roku? oto naszarelacja z pierwszej edycji impact Festival!

Damian artyszak

Pa d ierni 2012 batora .pl

T tuł

Pa d ierni 2012batora .pl Październik 2012 Batorak 23batorak.pl

Tytułkultura

nawcy, The vaccines i The Charlatans rów-nież pochodzą z wysp brytyjskich, podob-nie jak cała reszta zaproszonych zespołów (zawyjątkiem polskich Power of Trinity i Che-mii oraz amerykańskiego red Hot Chili Pep-pers). występy brytyjczyków nie różniły sięzbytnio od siebie. była to porządna dawkarocka, ale mogły one zainteresować jedyniewiernych fanów. Cała reszta zbierała się jużpod dużą sceną, gdzie niedługo miały się po-jawić gwiazdy wieczoru.

skalifornizowani

no i w końcu pojawili się. rozpoczęliod „Monarchy of roses”, utworu otwie-

rającego ich ostatni album „i’m withYou”, ale na szczęście przeważały ich sta-re, sprawdzone kawałki. Publicznośćszalała przy „snow (Hey oh)”, „scar Tis-sue”, „Look around”, „by The way”,„Californication” oraz innych znanychi lubianych utworach. każdy z członkówgrupy dał z siebie tej nocy wszystko. an-thony kiedis (ze swoim charaktery-stycznym wąsikiem) czarował głosemi mimo pięćdziesiątki na karku wyczy-niał takie harce, że niejeden młodzik bymu pozazdrościł. Potem eksponowałswoją umięśnioną klatę (on naprawdęma pięćdziesiąt lat?!). równie sprawnyfizycznie był Flea, którego można było

z daleka zobaczyć dzięki niebieskiejfryzurze. Tradycyjnie basista „Papryczek”wyskoczył na scenę już bez koszulki,a potem nawet chodził na rękach (on na-prawdę ma pięćdziesiąt lat?!). najwi-doczniej na gitarze basowej radzi sobietak dobrze, że równie dobrze może naniej grać stopami.

Chad smith szalał na perkusji i widaćbyło po nim niespożyte siły (on na-prawdę ma pięćdziesiąt lat?!). najmłod-szy członek zespołu (ze swoimi trzy-dziestoma trzema latami na karku jestwśród pozostałych istnym młodzie-niaszkiem), josh klinghoffer, również dałz siebie wszystko. Czasami można go byłopomylić z jego poprzednikiem, johnemFrusciantem. umiejętnościami mu do-równywał i miał tę samą fryzurę, zarost,koszulę, a nawet pozę.

koncert rHCP po prostu kipiałenergią. Ciężko będzie ich pobić w przy-szłych latach. widownia wprost sza-lała. Duża w tym zasługa duetuFlea&klinghoffer, którzy dawali pokazsoczystych i wirtuozerskich solówek.i tak przez ponad półtorej godziny.„Papryczki” grali na równym pozio-mie. jak mocno zaczęli, tak mocnoskończyli. ani przez moment nie uleciałaz nich funkowa para. Cudownymi wy-konaniami „under The bridge” i „Giveit away” pożegnali się z warszawską pub-licznością. wisienką na muzycznymtorcie była piosenka-niespodzianka:“warsaw” Davida bowie w ich funkowejaranżacji. na długo zapamiętam równieżlas rąk machających skarpetami podczaswykonywania „around The world”. byłato specjalna akcja zorganizowana przezpolski fan klub red Hotów.

Po raz pierwszy i ostatni?

Tym niezwykle udanym akcentemzakończyła się pierwsza edycja impact Fes-tivalu. na plus należy przede wszystkimzaliczyć występ gwiazdy wieczoru orazsam fakt, że nowa impreza pojawiła sięw letnim kalendarzu. niestety jest jeszczesporo do poprawy. największą wadą byłrażący brak klimatu, myśli przewodniej.organizatorzy przy wyborze części ar-tystów korzystali chyba z pomocy cy-gańskiej wróżki. Festiwal nie był mu-zycznie spójny. jeśli ten element zostaniepoprawiony, to przyszłość impact Festivaluzapowiada się naprawdę interesująco.

<

źród

ło: kararokita.pl

Plakat festiwalu

24Batorak Październik 2012batorak.pl

TytułLiteratura

Pisarz naiwny i sentymentalnyautor: orhan Pamuk (turecki pisarz, lau-reat nagrody nobla w dziedzinie litera-tury w 2006)Data premiery: 11 października 2012

Czy warto kupić?książka „Pisarz naiwny i sentymental-

ny” autorstwa orhana Pamuka ma charakterautobiograficzny, ale jest w niej również nut-ka osobistej refleksji autora. Dzieło znane-go pisarza i noblisty to zapis wykładówwygłoszonych przez niego w 2009 roku nauniwersytecie Harvarda. książka najogól-niej mówiąc porównuje i rozróżnia poetównaiwnych — piszących spontanicznie, podwpływem natchnienia oraz poetów senty-mentalnych — bardziej skupionych na sa-mym procesie twórczym, zastanawiającychsię nad ograniczeniami literatury i nie-możnością oddania rzeczywistości wsłowach. „Pisarz naiwny i sentymentalny”to książka, którą każdy powinien mieć wdomu nie tylko dlatego, że ma niesamowi-te przesłanie, ale również po to, by dowie-dzieć się więcej o bardzo ważnym epizodziew życiu orhana Pamuka.

bezlitosny oceanautor: bear GryllsData premiery: 3 października 2012

Czy warto kupić?„bezlitosny ocean” to książka znanego

brytyjskiego podróżnika i alpinisty, bea-ra Gryllsa oraz kontynuacja cyklu powieściMisja: Przetrwanie opisująca niesamowi-cie ciekawe i budzące grozę wspomnieniaz jednej z jego najbardziej niebezpiecznychi nieprzewidywalnych wypraw morskich.Początkowo miała być to tylko próbapokonania północnego atlantyku wotwartej łodzi bez pomocy z zewnątrz. zczasem jednak wyprawa przerodziła się wstraszną bitwę z huraganowym wiatrem,ogromnymi falami o niewyobrażalnej sile

oraz niezmiernie masywnymi górami lo-dowymi. „bezlitosny ocean” to bez wątpie-nia lektura obowiązkowa przede wszyst-kim dla osób, które preferują książkiprzygodowe z nutką grozy i napięcia,przepełnione silnymi emocjami oraz o bar-dzo rozwiniętej akcji.

jesteś bogiem. Historia Paktofonikiautor: Maciej PisukData premiery: 21 września 2012

Czy warto kupić?Może książka „jesteś bogiem. Historia

Paktofoniki” Macieja Pisuka to nie nowo-ść w polskiej literaturze, ale słychać o niejbardzo dużo zwłaszcza ostatnimi czasy. wistocie rzeczy stała się ona zaledwie w ciąguprzeszłego miesiąca bardzo kultową i roz-chwytywaną opowieścią dramatyczną.Przedstawia dzieje najważniejszego ze-społu hiphopowego w Polsce. Losy Magi-ka, rahima i Fokusa to historia o marze-niach (tych spełnionych, jak i tych nie-spełnionych) oraz trudach ich realizacji wbrutalnej rzeczywistości ubogiego Śląskai dopiero rozwijającego się przemysłumuzycznego. książkę „jesteś bogiem”

niewątpliwie powinien mieć każdy z nas,zarówno ci bardziej obeznani w muzycehiphopowej jak i ci mniej, ponieważ wrzeczywistości to pozycja opowiadająca osile marzeń i ich spełnieniu.

łapa w łapęautor: andrzej łapicki, kamila łapickaData premiery: 19 października 2012

Czy warto kupić?„łapa w łapę” to książka szczególna,

zważywszy zarówno na formę, jak i treść.jest zapisem rozmów wielkiego aktora an-drzeja łapickiego z jego żoną kamilą, roz-mów o życiu, poglądach, wielkich aktorach,literaturze. Dialog, w formie któregoksiążka powstała, tryska humorem i bo-gactwem odniesień do współczesności.książka powstała tuż przed nieoczekiwa-nym odejściem wielkiego aktora, toteżstanowi unikalne, bo ostatnie świadectwojego wspomnień, myśli i refleksji o życiu.Pozycja ta jest przeznaczona nie tylko dlamiłośników polskiej kinematografii, alerównież dla osób chcących mieć pa-miątkę po tak niezwykłym aktorze, jakimbył andrzej łapicki. <

zaPowieDzi i nowoŚCiw PaźDzierniku

oto kilka opublikowanych w tym miesiącu książek, po które warto sięgnąć, o ile znajdzieciewolną chwilę w natłoku szkolnych obowiązków. Mam nadzieję, że

lektura będzie dobrym sposobem na odprężenie.natalia Poruszek

Pa d ierni 2012 batora .pl

Pa d ierni 2012batora .pl Październik 2012 Batorak 25batorak.pl

TytułLiteratura

nowatorskich pomysłów jest w naj-nowszym zbiorze jak na lekarstwo. Dlafanów to zaleta, ale osobiście liczyłem nacoś świeżego. Po raz kolejny mamydo czynienia z alternatywnymi wymia-rami, tajemniczymi zagadkami z prze-szłości, paskudnymi potworami i przy-godami z magią w tle.

starzy znajomi

w aż siedmiu z dziesięciu zamiesz-czonych opowiadań występują bohatero-wie, których poznaliśmy w poprzednichdziełach Pilipiuka. i tak po raz kolejnydoktor Paweł skórzewski zmaga się z de-monami choroby, a dodatkowo wypo-wiada walkę zabobonom szerzącym sięw zapyziałej wsi zaboru rosyjskiego(„Traktat o higienie”). natomiast w „se-krecie wyspy niedźwiedziej” zostajewplątany w„kuriozalną aferę szpiegowsko-ornitologiczną” (cytat z okładki książki).

nie próżnuje również archeolog To-masz olszakowski, który podczas kolej-nych prac wykopaliskowych styka sięz lapońskimi szamanami („Świątynia”)i zagadkowymi śladami stóp w wykopie(opowiadanie pod tytułem... „Ślady stópw wykopie”). wtedy też spotyka się z an-tykwariuszem robertem stormem, któryprzeżywa najwięcej przygód ze wszystkichbohaterów. oprócz badania owych ta-jemniczych śladów, poznaje sekrety pew-nej górskiej wioski („Ludzie, którzywiedzą”), szuka śladów yeti grasującychw przedwojennej warszawie („Yeti ciągnąna zachód”), a w tytułowym opowiadaniupoluje na szewca-nazistę.

kolejny malujący Hitler

równoległe wymiary i historie al-ternatywne, tak uwielbiane przezPilipiuka, pojawiają się pozostałychopowiadaniach: „wunderwaffe”, „Pa-rowóz” i „w okularze stereoskopu”.

szczególnie polecam to pierwsze.jest to wizja świata, w której HermanGöring i adolf schickelgruber, ma-larz o pseudonimie artystycznymHitler, zamiast myśleć o podbijaniuświata zmagają się ze zbyt wysokimczynszem kamienicy. Mamy też wie-le innych historycznych smaczków,a w tym świetny epizod z doktoremMengele, dilerem morfiny, który mana pieńku z żydowską mafią. „wun-derwaffe” jest okraszone sporą dozą„pilipiukowego” humoru i czyta sięje bardzo przyjemnie.

równie ciekawe są opowiadaniao doktorze skórzewskim. Choćpierwsze z nich jest dosyć przewi-dywalne, to nadrabia klimatem. na-tomiast tajemnica skrywana na nie-dźwiedziej wyspie zaskakuje, koncepttakże. Pozostałe opowiadania czytasię lekko i szybko, bez większego za-stanowienia. w niektórych pomysłna fabułę jest ledwie zarysowany,ale to nie przeszkadza w lekturze.

Dużym plusem są bohaterowie. zwłasz-cza storm jest postacią wyrazistą i nietu-zinkową. To pasjonat historii, kolekcjonerwszelakich rupieci i wielbiciel zagadekz przeszłości. nie sposób go nie polubić.Przyjemnie śledzi się jego kolejne przygodyi osobiście mam nadzieję, że spotkam sięz nim jeszcze niejednokrotnie na kartachkolejnych książek Pilipiuka.

kopalnia doświadczenia

s am autor b ardz o s t a r ann ies t worzy ł h i s tor yczno-arche o lo -g i c z n ą o t o c z k ę w o k ó ł s w o i c hdzieł , co jest jedną z jego cechcharakterystycznych. bardzo dro-biazgowo opisuje m.in. prace nawykopal iskach i przebieg reno-wacj i starej f igurki . widać, że Pi-l ipiuk wie, o czym pisze (autor

jest z wykształcenia właśnie ar-cheologiem). Dla historyków-ama-torów jest to dodatkowy smaczek.

Podsumowując, „szewc z Lich-tenrade” nie ma poważnych wad.z kar t kolejnych opowiadań niewieje nudą, ale lektura nie jest po-rywająca. Mało jest zaskakującychmomentów, a wykorzystane po-mysły są już t rochę sztampowe(i le razy można powtarzać histo-r y jkę o nawiedzonym miastecz-ku?). Pilipiuk zaczyna się wypalać,a le nadal jego książki czy ta s ięprzy jemnie. Tom jest idea lny napodróże komunikac ją miejską.

Ps: uprzejmie donoszę, że jakubwędrowycz, którego nie widzieliśmyjuż od dłuższego czasu, zawędrujew listopadzie do księgarń wraz z nowąporcją swoich przygód. Czekamy!

oCena: 7/10 <

CzekająC na wĘDrowYCza„szewc z Lichtenrade” to piąty zbiór opowiadań andrzeja Pilipiuka. jednocześnie jest to

aż czterdziesta czwarta (!) książka tego pisarza. Czy jest on jeszcze w stanie czymś zaskoczyć swoich wiernych (i nie tylko) czytelników?

Damian artyszak

26Batorak Październik 2012batorak.pl

TytułLiteratura/Teatr

Fanów „Cienia wiatru”, powieści, któ-ra przyniosła jej autorowi niewyobrażalnąwręcz sławę, z pewnością ucieszy fakt, żeCarlos ruiz zafon postanowił prowadzićdalej historię swoich bohaterów, choćw inny nieco sposób, niż poprzednio.

na kartach „więźnia nieba” znów spo-tykamy Daniela, prowadzącego księgarnięswojego ojca i Fermina romero de Torres,który współpracuje z Danielem od kilku lat.Gdy w drzwiach księgarni pojawia się star-szy mężczyzna, owiana tajemnicą przeszłośćFermina powoli zaczyna się ujawniać…

„więzień nieba” nie jest podobna doinnych powieścią zafóna. Delikatniewpada w dość popularny już schemat tegogatunku: początkowa tajemnica roz-wiązuje się dzięki przyspieszonej akcji.książka jest lekka, przyjemna, rozdziałykrótkie, choć rozwiązywanie zagadki niejest tak ekscytujące jak w „Cieniu wiatru”,a fabuła przewidywalna.

kryminał, powieść akcji — „wię-źnia” można sklasyfikować na wieleróżnych sposobów, nie można też od-mówić mistrzowi charakterystycznego

dla niego stylu. Mimo to książka nie jestaż tak intrygująca jak poprzednie, odno-szę wrażenie, że nowatorstwo autorai jego tak znamienna fantazja nie są naj-mocniejszymi stronami powieści.

oczywiście „więźnia nieba” nie możnanazwać powieścią przeciętną, nawet prze-widywalna miejscami akcja nie możezepsuć końcowego efektu. Mam jednaknadzieję, że kolejna książka zafóna będzienieco lepsza.

<

uwiĘzionY we wsPoMnieniaCHCarlos ruiz zafon „więzień nieba”

Pierwszą sztuką wartą polecenia(chociaż wcale nie najważniejszą) jest„Mewa” Czechowa. zostanie wysta-wiona 26, 27 i 28 października w Teat-rze narodowym. Miałam przyjemnośćzobaczyć ją jeszcze przed wakacjamii muszę przyznać, że byłam zachwyco-na. wielbicielom specyficznego stylurosyjskiego pisarza zdecydowanie po-lecam zakupić bilety jak najszybciej,gdyż nie wiadomo, jak długo trzeba bę-dzie czekać na powrót „Mewy” na sce-nę. Treść sztuki porusza do głębi, graaktorska jest doprawdy świetna. oso-bom, które nigdy wcześniej nie spotkałysię z twórczością Czechowa równieżproponuję ten spektakl, gdyż jest toesencja stylu i charakteru pisarza.

Miłośników baletu jak zwykle skieru-ję do opery narodowej. Tym razem jed-nak z nieco smutną wiadomością, gdyż wy-gląda na to, że na razie nie pojawi się nicbardziej sensacyjnego niż wystawiany nie-dawno „Tristan i izolda”, który nota benepowróci w zimie i wtedy koniecznie trze-ba się nań wybrać. nie wiadomo równieżnic o wydarzeniu podobnym do„rodina”- petersburskiego baletu, który był jednymz najlepszych, jakie w życiu widziałam.

opera, co prawda, prezentuje jakiś reper-tuar i może coś ciekawego dla niektórychsię w nim zjawi. w końcu sam fakt, iż jestto Teatr wielki daje gwarancję zachwytu.

Trzeba wspomnieć także o jednejz najgłośniej reklamowanych sztuk,czyli „Deszczowej piosence” w romie.Pewnie ciężko będzie dostać bilety tużpo premierze, ale nie należy się tymszczególnie martwić, gdyż wszystkowskazuje na to, że nowy musical zastąpiniezapomnianych „nędzników”. Czyjednak ich przebije? Myślę, że warto wy-brać się na „Deszczową piosenkę” cho-ciażby po to, by się o tym przekonać.będzie grana dość często.

jeśli chodzi o lekkie sztuki to całeich mnóstwo prezentuje Polonia.oprócz obowiązkowych pozycji, ta-kich jak „shirley”, jest sporo innych cie-kawych spektakli. Powrócił „Pan jo-wialski” − jedna z najzabawniejszychsztuk wystawianych przez krystynęjandę. z nią w roli głównej odbywa sięrównież „biała bluzka” − coś na kształtteatralnej biografii agnieszki osieckiej.w och-teatrze również jest całkiem cie-kawie. Pojawiła się sztuka pod tytułem„Trzeba zabić starszą panią”, która,

chociaż bez jandy, zapowiada się na-prawdę dobrze. Ma przyjemną fabułę(planowany jest napad na bank, w któ-rym przeszkadza trudna do „usunięcia”starsza pani). spektakl będzie możnazobaczyć 30 i 31 października.

najistotniejszą sztuką, którą w tym nu-merze opisuję, jest „oresteja” w Teatrzenarodowym. To również pierwsza pozy-cja, co do której nie mam pojęcia, czy jąpolecać, czy też nie. warto ją zobaczyćze względu na ciekawą stronę muzycznąi multimedialną oraz naturalnie rewela-cyjną grę stenki (jej monolog zapiera dechw piersiach). Chociaż to sztuka antyczna,w Teatrze narodowym bynajmniej niestosuje się zasady decorum. i tutaj poja-wia się główny problem. widzomo słabych nerwach zdecydowanie odra-dzam „oresteję”. uważam się za osobę do-syć opanowaną i tolerancyjną, ale bywałymomenty, w których poważnie zastana-wiałam się nad opuszczeniem sali. Popierwszym akcie widownia zmniejszyła sięo około jedną trzecią. ze względu na to,że sztuka jest bardzo krwawa i momen-tami obrzydliwa, na salę wpuszczanebędą tylko osoby pełnoletnie lub młod-sze pod opieką rodzica. <

jesienne zaPowieDzi TeaTraLnena dworze powoli robi się coraz chłodniej i długie spacery czy popołudnia na huśtawkach

już nie wchodzą w grę. na takie właśnie zimne, jesienne wieczory najlepsze jest wyjściedo teatru, a trzeba przyznać, że w tym roku naprawdę jest na co.

agata zdanowicz

julia Lange

Pa d ierni 2012 batora .pl

N p cz tek

Pa d ierni 2012batora .pl

T tułSpis treściSpis treściT tułSpis treściSpis treści

batora .pl

Numer 1 (51) ISSN 2081-6863 PAŹDZIERNIK 2012

MARZE�IA SIĘ SPEŁ�IAJĄGrzegorz Rak laureatem Międzynarodowej Olimpiady Chemicznej!

�UMER POLECA�OWA REDAKTOR �ACZEL�A

JUSTY�A ŻARKOWSKA

WYSZEDŁ IM TYLKO SPORTKoniec kadencji Mateusza Dobosza. Co mu się udał

a co czeka nas po kolejnych wyborach?

I miejsce w Ogólnopolskim Konkursie Forum Pismaków 2012

Październik 2012 Batorak 27batorak.pl

Tytułsport/Poezja

kiedy chimeryczny właściciel Polonii,józef wojciechowski, ogłosił, że wycofu-je się z piłki, wydawało się, że klub stoi nadprzepaścią. wojciechowski okazał się zno-wu nieprzewidywalny i mimo zaintere-sowania wielu kupców, postanowił sprze-dać najstarszy klub piłkarski w stolicy ire-neuszowi królowi, biznesmanowi zeŚląska. związany do tej pory z Gks-em ka-towice pan król planował połączyć (a defacto zlikwidować) te dwa kluby w nowytwór o nazwie kP katowice. oczywiścieto nie mogło się udać dzięki protestom ki-biców zainteresowanych drużyn i osta-tecznie Polonia pozostała przy konwik-torskiej. ale to już jest inna Polonia…

Podczas tych zawirowań z zespołuodeszło wielu ważnych zawodników, chy-ba w sumie szesnastu (!), sytuacja innychbyła niejasna. wprawdzie przyszli na ichmiejsce zmiennicy, ale były wątpliwości,czy będą oni wartościowymi wzmocnie-niami i czy uda im się zgrać bez normal-nego okresu przygotowań do sezonu.

zmienił się również trener. Prowadzącydo tej pory zespół w Młodej ekstraklasie

Piotr stokowiec dostał wreszcie okazję nadłuższą pracę z pierwszym zespołem. jestto człowiek bardzo związany z Polonią, boi sama Polonia ma być teraz bardziej po-lonijna. kibice w radzie nadzorczej, sta-wianie na wychowanków i koniec z tzw.,,kominami płacowymi” − to tylko niektórez pomysłów nowego właściciela na funk-cjonowanie klubu.

i jak dotąd te rozwiązania zdają eg-zamin. Polonia jest rewelacją rozgrywek,zachwyca ofensywnym stylem gry. Cowięcej o jej sile decydują młodzi zawod-nicy, którzy wcześniej nie dostawali szans,aby pokazać się w seniorskiej piłce w więk-szym wymiarze czasowym. Drużynawreszcie gra z ogromną ambicją, którejprzecież tak brakowało w zeszłym sezo-nie. okazuje się, że wielkie pieniądze niegwarantują sukcesów, a dużo lepsze re-zultaty może dać trochę spokoju, zaan-gażowania i rozsądku. a młodzi gracze tejodrodzonej Polonii zaczynają pukać dodrzwi reprezentacji narodowej.

<

PieniąDze To niewszYsTko

wielkie pieniądze nie gwarantują sukcesów, a dużo lepsze rezultaty może dać trochę spokoju, zaangażowania i rozsądku.

TerMoPiLe

achillu, któryś natchnął do walki acha-jów,

by śmiercią śmierć zadawać i wedlezwyczajów,

stać i naprzód! Paść... z piersi żywytworząc szaniec,

sław czyny, ozdób chwałą, kto ginie —wybraniec!

Mrok płaszczem kryje Greków — jużnikną polegli...

strach serce wroga kąsa, truchleją cowiedli

nieposkromioną armię w Termopilskieskały —

widzieli silne dłonie, co gromy ciskały!

zorza ranna wolnością mimo klęskiwschodzi,

krwi chwalebne potoki historia nagro-dzi.

Grecy, nad waszym męstwem olimpgłowy chyli,

obyście drogowskazem dla potomnychbyli,

niby gwiazdy żeglarzom, słońce o po-ranku,

aby najjaśniejszą z dróg kroczyć bezustanku!

aleksandra żytko

w batorym jest paru po-etów, swoją drogą całkiem

zdolnych. jeśli jesteś jednymz nich i chciałbyś się podzie-lić ze światem swoją twór-czością, czekam na Twoje

teksty! Pierwszą chętną jużmamy, efekty przypływu na-tchnienia możecie przeczy-

tać właśnie tu.

Źród

ło: znicz2000.fu

tbolow

o.pl

Logo Polonii warszawa

jacek spaliński

Nu er 1 (51) ISSN 2081-6863 paźdzIerNIk 2012

marzeNia się spełNia ąGrze rz r k l ure tem międz n r d wej olimpi d chemicznej!

Numer polecaNo a redaktor NaczelNa

ustyNa Żarko ska

yszedł im tylko sportK iec a e cji Mate sza D sza C m się ał

a c cze a as lej c w rac ?

I miejsce w Ogólnopolskim Konkursie Forum Pismaków 2012