i czesc trzecia. semantyka zwiazków slownych bez... · nym tekscie jest, a co nie ... dzieki tej...

14
~ r I j Czesc trzecia. Semantyka zwiazków slownych . I t l l Rozdzial I METAFORA BEZ GRANIC I 1. Jednym z nieodpartych impulsów, które zwracaja mnie ku sprawom metafory, jest poczucie dotkliwej nieprzystawalnosci wiedzy o metaforze do praktyk semantycznych wspólczesnej poezji, a wiec zastanawiajaca paradok- salnosc sytuacji, na która skladaja sie i powszechne przekonanie o wiekszej niz kiedykolwiek roli procesów metaforycznych, i zywe teoretyczne zaintere- sowanie metafora, i elementarne trudnosci w prostym, chocby dla celów analityczno-dydaktycznych przedsiebranym, wskazaniu, co we wspólczes- nym tekscie jest, a co nie jest metafora. Pracy swojej nie koncentruje na wspólczesnej poezji, a tylko na rozwaza- niu jezykowych granic, podstaw i motywacji metafory. Uwazam jednak, ze poezja ta w swojej intensywnosci, programowym ekstremizmie i swiadomym wypróbowywaniu semantyzacyjnych mocy jezyka stanowi doswiadczenie, które badaczowi wypowiedzi "daje do myslenia" i to pomimo 24 wieków poarystotelesowskich medytacji o metaforze i pomimo wielkiej rozmaitosci i bezliku przedsiewziec objasniajacych, które zrodzily sie w ostatnich dziesie- cioleciach tego 24-wiekowego okresu. , L 2. Zauwazyc od razu wypada, ze nowoczesna aparatura dzisiejszej seman- tyki, niezaleznie od orientacji badawczej, z upodobaniem bywa angazowana do modelowania ciagle podobnych, wielce spatynowanych przykladów, cze- sto jeszcze antycznej proweniencji, jak wieczór zycia, okret, który zamiast plynac. stoi, leci. biezy, orze fale lub je pruje; stale tez powracaja: ktos, kto jest lwem w walce, ludzie - wilcy, nie mówiac juz o per/ach zebów, koralu ust. kobiercu zimy oraz o prostych animizacjach, personifikacjach lub kata- chrezach, przy czym te ostatnie, kwalifikowane jako przeniesienie nazwy, zazwyczaj zbywane sa lekcewazaco.

Upload: buinhi

Post on 02-Mar-2019

212 views

Category:

Documents


0 download

TRANSCRIPT

~

rI

j

Czesc trzecia. Semantyka zwiazków slownych

.

I

tll

Rozdzial I

METAFORA BEZ GRANIC

I

1. Jednym z nieodpartych impulsów, które zwracaja mnie ku sprawommetafory, jest poczucie dotkliwej nieprzystawalnosci wiedzy o metaforze dopraktyk semantycznych wspólczesnej poezji, a wiec zastanawiajaca paradok-salnosc sytuacji, na która skladaja sie i powszechne przekonanie o wiekszejniz kiedykolwiek roli procesów metaforycznych, i zywe teoretyczne zaintere-sowanie metafora, i elementarne trudnosci w prostym, chocby dla celówanalityczno-dydaktycznych przedsiebranym, wskazaniu, co we wspólczes-nym tekscie jest, a co nie jest metafora.

Pracy swojej nie koncentruje na wspólczesnej poezji, a tylko na rozwaza-niu jezykowych granic, podstaw i motywacji metafory. Uwazam jednak, zepoezja ta w swojej intensywnosci, programowym ekstremizmie i swiadomymwypróbowywaniu semantyzacyjnych mocy jezyka stanowi doswiadczenie,które badaczowi wypowiedzi "daje do myslenia" i to pomimo 24 wiekówpoarystotelesowskich medytacji o metaforze i pomimo wielkiej rozmaitosci ibezliku przedsiewziec objasniajacych, które zrodzily sie w ostatnich dziesie-cioleciach tego 24-wiekowego okresu.

,L

2. Zauwazyc od razu wypada, ze nowoczesna aparatura dzisiejszej seman-tyki, niezaleznie od orientacji badawczej, z upodobaniem bywa angazowanado modelowania ciagle podobnych, wielce spatynowanych przykladów, cze-sto jeszcze antycznej proweniencji, jak wieczór zycia, okret, który zamiastplynac. stoi, leci. biezy, orze fale lub je pruje; stale tez powracaja: ktos, ktojest lwem w walce, ludzie - wilcy, nie mówiac juz o per/ach zebów, koraluust. kobiercu zimy oraz o prostych animizacjach, personifikacjach lub kata-chrezach, przy czym te ostatnie, kwalifikowane jako przeniesienie nazwy,zazwyczaj zbywane sa lekcewazaco.

Sklonnosc do wywodzenia nowych teorii z takich uswieconych tradycjaprzykladów ma sens glebszy - jest wyrazem uswiadamianego lub nie uswia-damianego przekonania badaczy, ze wszyscy umiemy rozpoznac metafore, anawet pojac jej znaczenie, natomiast istote trudnosci stanowi dopiero odtwo-rzenie jej ogólnego modelu czy tez - prosciej - jednolite objasnienie mecha-nizmu jej budowy.

Wsród wielosci przedstawianych propozycji pojawiaja sie jednak i takie,które wybieraja krancowo odmienny sposób postepowania. Rozpoczynajabowiem od wypracowania definicji metafory, ustanawiajac tym samym kry-terium dla selekcji zjawisk podejrzewanych o metaforycznosc. Czasem selek-cja taka bywa zalozona z góry i bezwzgledna, czesciej - jest prosta konsek-wencja mniejszych lub wiekszych zdolnosci absorpcyjnych proponowanegomodelu, nawet jesli w autorskiej intencji mial on wchlonac ogól metaforycz-nych przypadków.

Rzucajacym sie w oczy przykladem ostracyzmu pierwszego rodzaju bylaopublikowana w 1971 roku praca Andrzeja Boguslawskiego, który poza ob-reb skonstruowanego przezen pojecia metafory wyrzucil wszystkie najklasy-czniejsze przyklady jej realizacji, a wiec "tzw. metafory genetyczne" w ro-dzaju gleboki zal czy zlapac na goracym uczynku, wyrazenia o charakterzeskrótowym (metonimie, synekdochy, a takze "wyrazenia, VIktórych tak czyinaczej przejawia sie zwiazek podobienst~a, a nie stycznosci" - tu przede .wszystkim "tzw. metafory dopelniaczowe typu perly zebów, blamy lasów"),wreszcie "wyrazenia uzyte z a m i a s t s c i s l e ok r e s lon y c h innychwyrazen", np. skonwencjonalizowane synonimy wieczór zycia =starosc orazwymyslone ad hoc nazwy-zastepniki, a na ostatek jeszcze skondensowaneporównania dotyczace ukladów relacyjnych!.

Przykladami lagodnej tyranii - wyniklej ze zludzenia, ze jedna formulageneralizujaca mozna ogarnac caly zywiol metafory, sa np. ramy eksplika-cyjne skonstruowane dla metafory przez Anne Wierzbicka i Terese Dobrzyn-ska, przy czym pierwsza autorka przewiduje tylko jedna postac takiej ramy2,druga zas zdaje sie sklaniac ku wiekszemu liberalizmowe.

I A. Boguslawski. O metaforze. ,,Pamietnik Literacki". 1971, z. 4, s. 111-126.

2 A. Wierzbicka, Porównanie - gradacja - metafora, ibidem. s. 127-147. Rama modalna

metafory ma w jej ujeciu nastepujaca postac: ..rzeklbys, ze to nie lecz......

3 T. Dobrzynska, O semantycVlej reprezentacji niektórych wyrazen metaforycVlych, [w zb.:]Semantyka i slownik. pod red. A. Wierzbickiej, Wroclaw 1972, s. 191-208; Ora2 T. Do-

brzynska. Metafora czy basn? O interpretacji semantycVlej utworów poetyckich. ..Pamietnik

138

......

~

~

I

~

Podobnie selekcyjne efekty musialaby spowodowac calkowicie odmiennaod poprzednio wspomnianych, ale takze charakterystyczna i budzaca zain-teresowanie propozycja Doroty Mack, kontaminujaca idee gramatyki genera-tywno-transformacyjnej i teorii aktów mowy, a sprowadzajaca sie do tezy, ze

metafora to wyrazenie, któregg.-W.boka st~uJa.jesLJca-mbina~polaczonej z nia p;:-zezporównanie - presupozycji.Warunkiemfortunnosclmetafory jest przy tym odtworzenIe porównanIa4. ~

Wybralam te przyklady nie tylko, aby zilustrowac tok mojego rozumowa-nia, ale równiez dlatego, ze prezentuja one pewne aktualne i niezbanalizowa-ne style interpretacji. Moje zastrzezenia co do restrykcyjnych skutków spro-wadzania metafory do jakiejkolwiek stalej formuly wzorcowej równie dobrzemoglabym egzemplifikowac chocby za pomoca parafrazowanej w nieskon-czonosc formuly arystotelesowskiej, ze metafora to skrócone porównanie.

Idzie mi przede wszystkim o sama sprawe wytyczania granic metafory, adopiero na drugim planie o reguly takiego postepowania. Jestem bowiemprzeswiadczona, ze granic tych nie mozna ustaJic, gdyz stoimy wobec wiel-kiej rzeki zjawisk semantycznych, ruchliwych, ciaglych i plynnych. Ci, któ-rzy w swojej argumentacji zadowalaja sie utartymi przykladami, dzialaja tak,jakby nurt tej rzeki opisac chcieli na podstawie laboratoryjnych ogledzinwycietych z przerebla bryl lodu. Ci drudzy zas, wzorcotwórcy, tak - jakgdyby interesowala ich tylko ta woda, która zdolaja zatrzymac w skonstruo-wanych przez siebie basenach, brodzikach czy wodotryskach, aJbo tez prze-puscic przez wlasnej roboty rury, kanaly, jazy i tamy.

3. Stanowisko, jakie chcialabym tu zarysowac, jest konsekwencja myslinieraz juz na rózne sposoby wyrazanej przez jezykoznawców, filozofówmowy, badaczy poezji i samych poetów, ze procesy metaforyzacyjne sakoniecznym warunkiem zycia jezyka jako instrumentu zdolnego do komuni-

.

Literacki". 1974, z. l. s. 107-122. Zaproponowana przez nia rama modalna dla metafory

werbalnej, rozumiana jako inwanantna formula eksplikacyj na, ma postac: ..Mozna by po-wiedziec. ze to nie SI. które jest PI. ale S2. które jest P2" przy zalozeniu, ze S! jest PI.

Autorka wyjasnia. ze powierzchniowym wykladnikiem metafory w tekscie jest fraza S I jest

P2. natomiast S2 i PI ..wymagaja interpretacji ze strony odbiorcy na podstawie potocznejwiedzy o swiecie" (Metafora czy basn? s. 107).

4 D. Mack. Metaphoring as Speech Act: Some Happiness Conditions for Implicit Similes and

Simple Metaphors. ~..Poetics". 4. 1975. s. 221-256. Pouczajace krytyczne omówienie tejpracy daja E.A. Levenston (Metaphor, Speech Act and Grammatical Form, ..Poetics", 5.1976, s. 373-382) Ora2 M.R. Mayenowa (Poetyka teoretycVla. Zagadnienia jezyka. wyd.2. Wroclaw 1979. s. 237-242).

139

Il

,..

kowania nieograniczonych tresci semantycznych. Sposród badaczy metaforywyznajacych podobne idee najwiekszy wplyw wywarl chyba Ivor ArmstrongRichards swoja praca The Philosophy ot Rhetoric opublikowana po raz pierw-szy w 1936roku. Uniwersalnosc metafory wyjasnial on jednak wlasciwoscia-mi ludzkiego myslenia, czyniac ja podstawa umyslowych procesów poznaw-czych. Moim zas staraniem jest uniwersalnosc te przedstawic w kategoriachjezykowych, co zreszta - jak sadze - wcale nie zamyka perspektyw naposzukiwanie jej motywacji takze w sferach poza jezyk wychodzacych. Me-tafore uwazam za szczególnie zintensyfikowany przejaw dzialan semantyza-cyjnych, na które nastawiony jest caly mechanizm jezyka, poczawszy odsamej dwoistosci znaku jezykowego i napiec miedzy sferami signifiant isignifie oraz wewnatrz tych sfer, napiec panujacych zarówno w obrebie po-jedynczych znaków, jak tez w ukladach serii znakowych powiazanych sie-ciami wielorakich relacji.

Rodzaca sie z tych napiec znaczeniotwórcza energie skumulowana w zna-ku jezykowym docenil i opisal w 1929 roku Sergiusz Karcewski w niezmier-nie waznej, choc zaledwie kilkunastostronicowej rozprawce, znanej u nas odlat, ale nigdy nie przetlumaczonej i ciagle jakby nie domyslanej do koncas.Jej teza zasadnicza brzmiala: "Kazdy znak jezykowy jest wirtualnie homoni-mem i synonimem równoczesnie. Inaczej mówiac, przynalezy on zarazem doserii przetransponowanych wartosci tego samego znaku oraz do serii analo-gicznych, ale wyrazonych przez rózne znaki".

I dalej - badz to cytuje, badz referuje Karcewskiego: Kazdy znak jestruchowy i nieruchomy (zmienny i staly) równoczesnie. Przystosowujac siedo konkretnej sytuacji moze on ulegac jedynie czesciowym przeksztalceniomi poprzez niezmiennosc swojej pozostalej czesci pozostaje identyczny ze sobasamym, zachowuje wiec swoja tozsamosc. Niezaleznie od stopnia konkretno-sci transpozycji znaczeniowej znaku nie siega on nigdy granicy jednostko-wosci, nie stapia sie z indywiduum. Od chwili narodzin nowa kreacja ukazujesie dalej jako znak, czyli jest zdolna do oznaczania analogicznych sytuacji,juz posiada wartosc gatunkowa i wlacza sie do serii synonimicznej. Przypusc-my, ze w rozmowie ktos zostal nazwany ryba. Stworzony zostal przez tohomonim slowa ryba, ale równoczesnie doszedl nowy czlon do serii synoni-micznej:flegmatyk, chlodny, nieczuly, ospaly. Zarówno signifiant (phonique),

s S. Karcevskij, Du Dualisme Asymetrique du Signe Lingui.ftique, Iw zb.:] A Prague SchoolReader in Linguistics, compiled by J. Vachek, Bloomington 1964, s. 81-87.

140

~

jak signifie (fonction) - kazde ogranicza przestrzen przeznaczona dla swojegopartnera; signifiant poszukuje innych funkcji niz jemu wlasciwa, signifie zasstara sie uzyskac wyraz za pomoca innych srodków niz wlasciwy mu znak.Sa one niesymetryczne; sprzegniete ze soba, pozostaja w stanie chwiejnejrównowagi. Dzieki tej wlasciwosci struktury znaku system jezykowy mozeewoluowac; "adekwatna" pozycja znaku przesuwa sie nieustannie poprzezciag adaptacji do konkretnych okolicznosci.

Karcewski nie mówi o metaforze, lecz o semiologicznych fundamentachjezyka, jednak sposób, w jaki je charakteryzuje, dostarcza znakomitych moty-wacji dla naturalnosci, ustawicznosci i koniecznosci procesów metaforyza-cyjnych.

Q

~lI)I

I

II

4. Teoria Karcewskiego, która przyjmuje za punkt wyjscia dla wlasnychrozwazan, jest teoria napietej równowagi przeciwienstw i zaleznosci miedzyplaszczyzna wyrazania a plaszczyzna tresci w obrebie ukladów znakowych,miedzy homonimia a synonimia, miedzy generalizujaca natura znaku a kon-kretnoscia jego poszczególnych uzyc, wreszcie - miedzy przyrodzona znako-wi sklonnoscia do przeksztalcen semantycznych a utrzymywaniem sie jegotozsamosci jako okreslonej jednostki jezykowej. To charakterystyczne dlaKarcewskiego, a zakorzenione w tradycji de Saussure'a, wiazanie trwaloscii zmiennosci, jednosci i wielosci, ogólnosci i konkretnosci, tozsamosci iprzeksztalcen ma dla objasnienia semantycznych mechanizmów mowy szcze-gólna wage. Przechylenie szali na którakolwiek strone daje w rezultacie wizjebadz zbyt ustatyczniona, podatna na retoryczne klasyfikatorstwo czy formali-zacyjny schematyzm, badz to zbyt rozproszona i plynna, np. znamienna dlateorii radykalnie operacyjnych, redukujacych znaczenie wyrazu do jego kaz-dorazowych uzyc, a tym samym tracacych z pola widzenia kwestie jednoscii jezykowej tozsamosci znaku.

Otóz zachowaniepoczuciajednoscislowa-znakupomimocalejjego kon-tekstowej plastycznosci i semantycznej wielowariantowosci wydaje mi sieistotnym wspólczynnikiem kompetencji mówiacych oraz gwarancja nieskon-czonej semantycznej produktywnosci samego znaku. Nie mozna zalozyc, zeslowo jest dla mówiacych pusta forma, która kazdorazowo wypelnia sie podwplywem kontekstu, .gdyz nie ma wówczas zadnych podstaw, by slowatworzace ów kontekst traktowac inaczej, a wiec uwazac za formy semanty-cznie wypelnione. Zamiast oczekiwanego prostego równania z jedna niewia-doma otrzymuje sie zatem nierozwiazywalne równanie z samymi niewiado-mymi. Tymczasem kontekstowa precyzacja znaczenia slowa mozliwa jest

141

5. Sprawa tego. jak wyodrebniac i szeregowac poszczególne wariantysemantyczne danego slowa. spedzajaca sen z powiek leksykologów i leksy-kografów, nie ma. na szczescie, dla mojego wywodu wiekszej wagi. Ma janatomiast kwestia wyrózniania i przeciwstawiania sobie rozmaitych kategoriiznaczenia wyrazu, takich jak np. znaczenia okazjonalne i uzualne (Pau]).ogólne i indywidualne (Jaberg). leksykalne i indywidualne (Wellander). cen-tralne. realizowane i emocjonalne (Erdmann). aktualne i leksykalne. orazcentralne i peryferyjne (Stem). podstawowe i szczególowe (Kurylowicz).swobodne i frazeologicznie zwiazane (Winogradow)6oraz - co dla mnie jestnajwazniejsze - znaczenia podstawowe i przenosne. Samo wyróznienie zna-czenia podstawowego nastrecza juz rozmaite trudnosci. bywa ono bowiemrozumiane jako badi znaczenie najogólniejsze i najblizsze encyklopedyczne-mu, badi najczesciej spotykane. badz najdawniejsze, badz najoczywisciejdenotatywne. badi tez niezalezne od kontekstu i sytuacji. Tak nieostro poj-mowanemu znaczeniu podstawowemu przeciwstawiane bywaja znaczeniaokazjonalne. poszczególne. emocjonalne. indywidualne itp.. przede wszyst-kim zas - metaforyczne.

Jak twierdzi Zwiegincew, a ta jego opinia wyjatkowo odpowiada kierun-kowi mojego myslenia, "dla dociekan semazjologicznych, które maja na celuzbadanie istoty znaczenia leksykalnego [rozumianego w sposób zblizony dotego. co nazywam znaczeniem ogólnym - A.O.-S.J.prawidlowoscijego roz-woju i wzajemnych stosunków miedzy jego skladnikami, takie kategorie jak»znaczenie podstawowe«. »znaczenie bezposrednie«, »znaczenie przenosne«sa zupelnie niepotrzebne. Sa to kategorie czysto umowne, pozbawione wszel-kich kryteriów lingwistycznych. W rzeczywistosci istnieja tylko wariantyleksykalno-semantyczne wyrazu. które nie znaja zadnych podzialów na pod-stawowe i pochodne. realne i przenosne i sa pod tym wzgledem zupelnierównouprawnione'" .

Otóz pomijajac na razie kwestie wskazników metaforycznosci, chcialamwpierw zwrócic uwage. ze znaczenia metaforyczne ani nie sa tworzone, anitez nie sa rozumiane wylacznie w opozycji do znaczenia podstawowego (taklub inaczej wyodrebnianego). moga bowiem nawiazywac do jakiegokolwiek(jednego lub wielu) z istniejacych wariantów semantycznych danego slowa,w tym takze do jego wariantów metaforycznych. Niezaleznie wiec od kon-trowersji co do zasad wyrózniania znaczenia podstawowego, nie uwazam tejkategorii za tak niezbedna dla opisu i rozumienia procesów metaforyzacyj-nych jak kategorii znaczenia ogólnego. ogarniajacej calosc semantyzacyjnegodorobku danego slowa w jego spolecznym funkcjonowaniu. Roli jej nieumniejsza fakt. ze w swiadomosci poszczególnych uzytkowników jezyka.zaleznie od ich indywidualnego przygotowania i przynaleznosci grupowej,owa calosc rozmaicie sie przedstawia, a w przypadkach najbardziej prymi-tywnej i bezrefleksyjnej znajomosci jezyka zaciesnia do denotacyjnej warto-sci slowa.

Trudnosci we wskazaniu znaczenia podstawowego. a takze doslownychznaczen wyrazu. zamierzam zilustrowac na przykladzie zespolu zwyklych

tylko - mówiac bardzo skrótowo - przez zharmonizowanie semantycznychimpulsów wysylanych przez kontekst z semantyczna potencja danego slowa.

Wskaznikiem tej potencji jest ogólne znaczenie slowa. okreslane najcze-sciej jako zbiór jego wszystkich wariantów semantycznych. Niezaleznie odsposobów blizszego definiowania kategorii znaczenia ogólnego, np. w termi-nach cech semantycznych. jej badawcza przydatnosc scisle wiaze sie z prze-konaniem o jednosci i tozsamosci slowa-znaku bez wzgledu na skale jegozastosowan. Podobne przekonanie wypowiadal nie tylko Karcewski. ale np.Bachtin (Woloszynow). Jakobson czy WinogradowoTozsamosc wieloznacza-cemu slowu zapewniaja zarówno pokrewienstwa i wiezi znaczeniowe miedzyjego wariantami. jak tez niemoznosc zajecia przezen pozycji juz przypisanejw obrebie istniejacych paradygmatów leksykalnych jakiemus innemu znako-wi. Jako czynniki stabilizujace w gre wchodza takze: stalosc postaci brzmie-niowej wyrazu. jego cechy slowotwórcze. zdolnosci denotacyjne, a wreszciewzgledna stalosc wlasciwosci gramatycznych, zwlaszcza podstawowych. ta-kich jak bycie okreslona czescia mowy. cecha rodzaju i liczby. prawidlowoscifleksyjne lub koniugacyjne.

6 Korzystam tu z zestawien dokonanych przez W. Zwiegincewa w ksiazce Sef1lMjologia,przel. J. Fleszner, Warszawa 1962, s. 298 i n.

7 W. Zwiegincew, Semazjologia, s. 309. Autor ilustruje swoja opinie bardzo ciekawymi

przykladami, swiadczacymi o tym, jak czesto znaczenia uwazane dzisiaj za podstawowe,byly historycznie znaczeniami przenosnymi, i jak zawodne jest tu "poczucie jezykowe".

Otóz np. za podstawowe znaczenie slowa tiomnyj (ciemny) wszystkie rosyjskie slownikiuwazaja to, które laC%ysie ze swiatlem, a za przenosne to, które dotyczy oceny moralnej,

podczas gdy "w zadnym z zachowanych zabytków jezykowych z wieku X - XIV nie moznaznaleic ani jednego wypadku uzycia tego wymzu w znaczeniu dotyczacym swiatla, nato-miast w olbrzymiej ilosci wypadków uzyto go w znaczeniu oceny moralnej. Co ciekawe,

równiez jego antonim - swietlyj (jasny) - ma w owym okresie takze tylko znaczenie ocenymoralnej"(s. 308-309). .

142 143

r

zdan polszczyzny, z których kazde tworzy inny wariant znaczeniowy slowazachodzic. Za najprostszy wskaznik odrebnosci tych wariantów przyjmuje ichprzynaleznosc do odmiennych serii synonimicznych, choc zdaje sobie sprawez mozliwosci bardziej sformalizowanego ich uporzadkowania8.

l. Po godzinie drogi zaszla do lesniczówki = isc i dojsc dokads. isc iznalezc sie u celu.

2. Slonce zaszlo =schowac sie, zniknac.

3. Podczas tegorocznej powodzi woda zaszla az pod próg domu =przebycjakas przestrzen. zajac jakas przestrzen. rozprzestrzenic sie.

4. Zaszla do niej na chwile = wpasc.wstapic.odwiedzic.5. Zaszedl jej droge znienacka = przeciac droge, nagle znalezc sie na

czyjejs drodze.6. Zaszla w zyciu wysoko =wiele osiagnac.

7. Od tej pory zaszly duze zmiany =zdarzyc sie. miec miejsce, zaistniec.8. Sprawy zaszly za daleko =rozwinac sie do tego stopnia. osiagnac taki

stan. rozwój, punkt...9. Zaszlaw ciaze=stac sie brzemienna.poczacdziecko.

10. Okulary zaszly para =pokryc sie. powlec, pojawic sie na jakiejs po_wierzchni.

11. Poly plaszcza zachodzily na siebie =nakladac sie na siebie, lezec nasobie.

12. Zachodzila w glowe. co sie z nim stalo =myslec i myslec. zastanawiacsie, starac sie dociec.

Wszystko sa to zdania z jezyka obiegowego. zrozumiale automatyczniebez zadnych zahamowan. W slowniku Doroszewskiego na pierwszym miej-scu figuruje znaczenie zwiazane z planetami, skadinad zawsze podawane jakoprzyklad utartej metafory. Jest ono rzeczywiscie tak pospolite. iz zapewnegdyby nauczycielkapoleciladzieciomz 3 klasyulozyczdaniez czasowni-kiem zachodzic. najczesciej byloby to zdanie o sloncu. Miedzy genetycznametaforycznoscia a powszechnoscia uzycia i rozumienia nie ma wiec zadnegoprzeciwienstwa.

8 Mam tu na mysli metody wypracowane przez J.D. Apresjana (m.in. w ksiazkach: Ekspieri-mienlalnoje issledowanije seman/iki russkogo glagola, Moskwa 1967; Leksiczeskaja seman-

lika. Moskwa 1974) oraz doskonaly pokaz zastosowan analizy operacyjnej do rozrózniania

znaczen czasownika w rozprawce M.M. Kopylenki. Opyl izuczenija znaczenij i soczelanij

leksem s pomoszczju opieracjonnogo analiza, [w zb.:] Slrukturnaja lipologijajazykow, podred. W.W. Iwanowa, Moskwa 1966, s. 45- 55.

144

..,......

Z kolei gdyby podstawowe znaczenie zachodzenia wiazac z osiaganiemjakiegos miejsca w przestrzeni przez poruszanie sie na nogach. wówczas ometaforycznosc nalezaloby podejrzewac rózne odniesienia slowa zachodzicdo beznogich obiektów, a wiec zachodzenie para i zachodzace zmiany. isprawy. i poly plaszcza. i wode. a moze nawet zajscie do kogos. czyli wpad-niecie na chwile lub odwiedzenie. które nie implikuje przebywania drogi napiechote. a tylko sam fakt pojawienia sie w jakims miejscu. Trudno jednakutrzymywac. ze sa to wszystko zwroty, których nie rozumie sie doslownie ibezrefleksyjnie. Blizsze metaforycznosci zdaja sie juz przyklady pozostale.ale i na nich fundowanie teorii metafory raczej odwodziloby od sedna spra-wy: zachodzenie w ciaze jest niemal terminem fizjologiczno-medycznym.zachodzenie w glowe - utartym idiomem o sztywnej laczliwosci. motywowa-nej czesciowo przez analogie do zwrotów poszedl po rozum do glowy orazprzyszlo mu do glowy; pozostaje zachodzenie dokads w zyciu jako jeden zwariantów zbanalizowanego metaforycznego obrazu drogi zycia.

Przy tym wszystkim wyrazne watpliwosci nasuwa stosunek miedzy zna-czeniem podstawowym a doslownym. Czyzby ich zakresy byly jednakowe?Przyjmujac kategorie znaczenia podstawowego nalezy chyba zakladac. zekazdy wyraz (nie bedacy homonimem w wezszym znaczeniu tego slowa) majedno takie znaczenie.Gdyby utozsamicje z doslownym,wówczasw kon-sekwencji kazdy wyraz mialby równiez tylko jedno znaczenie doslowne i calaserie znaczen metaforycznych. Jednak slownikowe zapisy róznych znaczenwyrazu. oparte raczej na wyczuciu jezykowym niz na okreslonych teoriachmetafory. opatruja tylko niektóre z zarejestrowanych wariantów metaforycz-nym kwalifikatorem. Co wobec tego jest miara doslownosci? Czy nie kreci-my sie czasem w blednym kole, rozpoznajac znaczenie metaforyczne przezopozycje do doslownego. a doslowne przez opozycje do metaforycznego?

Caly ten wywód nie zmierza wszakze do zakwestionowania zjawisk me-tafory. wskazuje natomiast na trudnosci w wyznaczaniu granic miedzy wy-razeniami metaforycznymi a innymi oraz prowadzi do konkluzji, ze pojecieznaczenia podstawowego czy tez doslownego, jako rozpoznawczego czlonualternatywy: niemetafora - metafora. jest wielce klopotliwe i wcale nie jed-noznaczne9. Mysle wiec. ze takiej alternatywy w ogóle nie daje sie lub nie

9 Nie jestem, jak sie zdaje, w tym przekonaniu calkiem odosobniona, wyraza je np. D. Bic-kerton w pracy Prolegomena do lingwistycznej leorii melafory, prze/. J. Japola, "Archiwumtlumaczen z teorii literatury i metodologii badan literackich", Lublin 1976, s. 7. Z naciskiemformulowal swój sprzeciw wobec "wiary w podstawowe znaczenie wyrazów" Ch. Bally,

145

warto budowac. Jesli bowiem obserwujemy cale serie wariantów znaczenio-wych jednego slowa, to zauwazamy nie binarna opozycje uzyc doslownychi metaforycznych, ale rozciagla i niepodzielna skale zjawisk zmiennych,migotliwych, wzajemnie wielokierunkowo powiazanych, nieostro przeciwsta-wialnych, dajacych sie rozmaicie z róznych punktów widzenia kwalifikowac,a wraz z zyciem jezyka wciaz sie rozrastajacych i zmieniajacych swojefunkcjonalne nacechowanie.

Z zalem przyznaje, ze takie widzenie przeze mnie omawianej sprawy zdajesie mocno odbiegac od pogladów Marii Renaty Mayenowej, której opinie natematysemantycznezawszezywo poruszajamoja wyobraznie.Komentujacaprobatywnie (w tym akurat punkcie) teze Jurija I. Lewina, ze "tekst zawie-rajacy metafore j e s t n i e o z n a c z o n y (tzn. przy doslownym, »slowniko-wym« odczytaniu - bezsensowny)"lO,autorka ta napisala: ,,Jest to kryterium,które, jak dotad, jest implicite zalozone we wszystkich rozwazaniach o me-taforze. Ale explicite sie tego zalozenia czesto nie formuluje"u. Wobec tegomusialam explicite wylozyc swoje wobec niego opory.

Z propozycji tej wydobywam mysl o zwiazku metafory z naruszaniemzasad semantycznej laczliwosci w obrebie syntagmy'3 i nad ta mysla zamie-rzam sie zastanowic.

W pracach jezykoznawczych dosc powszechnie przyjmuje sie rozróznieniesyntaktycznej i leksykalnej laczliwosci wyrazów. Laczliwosc syntaktycznautozsamiana bywa przy tym zazwyczaj z gramatyczna, leksykalna zas - zsemantyczna, który to podzial podwazaja jednak aktualne dazenia do use-mantycznienia gramatyki i zgramatykalizowania semantyki.

Laczliwosc syntaktyczna uwaza sie za zdeterminowana jezykowo, tzn.regulowana prawami gramatyki, które ustalaja, jakie klasy wyrazów moga (aw pewnych pozycjach nawet - musza) wspólwystepowac, jakie zas wspól-wystepowac nie moga. Reguly tej laczliwosci rozstrzygaja wiec, czy danasekwencja slów jest zdaniem i czy w ogóle moze podlegac pytaniu o posia-danie znaczenia.

Teoretycznie wiec sytuacja jest prosta, jednak praktyka mowy wykazujetu pewien trudny do okreslenia margines swobody. Ze wzgledu na niegopodejmowane sa próby uratowania ukladów slownych nie w pelni gramaty-cznych od bezwzglednej dyskwalifikacji (czyli nieakceptowalnosci), stawia-jacej je poza obrebem zainteresowania jezykoznawców. Polegaja one nasprawdzaniu, czy uklady te dadza sie w drodze analogii, czy tez innychoperacji, przeksztalcic w szeregi gramatycznie prawidlowel4. Sposoby doko-nywania tych przeksztalcen nie sa jednak ustalone ani sprawdzone, a decyzjeuzytkowników co do akceptowalnosci lub nieakceptowalnosci pewnych zdanokazuja sie w granicznych przypadkach chwiejne i nie do uzgodnienia.Wszystko to sprawilo, ze np. taki jezykoznawca jak John Lyons mówi wprosto "niedookreslonosci gramatyki"lS.

Sprawa laczliwosci syntaktycznej nastreczajaca wiec, wbrew pozorom,szereg problemów do rozwiazania, zajmuje jak dotychczas w pracach o me-taforze malo miejsca. Cala ich uwaga skupia sie bowiem, jesli kwestia lacz-

6. Równoczesnie jednak chcialabym podjac inna sugestie Mayenowej codo sygnalów metaforycznosci, wyplatujac ja wszakze nie tylko z opozycjiwobec znaczenia doslownego, ale i ze zwiazku z referencjalnoscia. Sugestiata dotyczy syntagmatycznej budowy wyrazenia metaforycznego.

W drugim, zmienionym i rozszerzonym, wydaniu Poetyki teoretycznej takokreslone zostaly "warunki konieczne, choc nie wystarczajace", by odróznicmetafore od niemetafory:

l. ,,Jesli czlony wchodzace w sklad jednej syntagmy [...] przy doslownymrozumieniu kazdego wyrazu naruszaja prawa semantycznej laczliwosci

/ (tworza takie nazwy lub sady, dla których nie mozna znalezc refe-rencjalnego odniesienia)" lub

2. ,,Jesli przy rozumieniu doslownym tekst nie moze byc rozumiany jakospójny,,12.

wypowiadajac przy tym bliskie Karcewskiemu zdanie, ze "we wszystkich jezykach jeden

znak ma zwykle wiele warto§ci, ajedna warto§c wyraza zwykle wiele znaków". Ch. Bally,Stylistyka a jezykoznawstwo ogólne, [w zb.:] Stylistyka Bally'ego. Wybór tekstów, pod red.

M.R. Mayenowej, przel. U. Dambska-Prokop, Warszawa 1966, s. 95-96.

10 J.l. Lewin, Struktura rosyjskiej metafory, przel. S. Balbus, "Pamietnik Literacki", 1969, z.l, s. 296.

11 M.R. Mayenowa, Poetyka teoretyczna, s. 232.12 Ibidem, s. 243.

13 Nieco inny wanant tej my§Jj przedstawil poprzednio 1. Cohen w pracy Structure du

language poetique, Paris 1966.

14 Wg J.A. Fodora i J.J. Katza, autorów antologii The Structure of LAnguage: Readings in thePhilosophy of LAnguage, Englewood Cliffs, N.J. 1964, pierwszym, który przeksztalcalno§c

zdania niegramatycznego w gramatycznie poprawne uznal za kryterium sensowno§ci, bylP. Marhenke w pracy The Criterion of Significance (1952), przedrukowanej w tejze anto-logii.

15 J. Lyons, Wstep do jezykoznawstwa, przel. K. Bogacki, Warszawa 1975, s. 174 i n.

146 147

liwosci w ogóle sie w nich wylania, na laczliwosci leksykalnej, co zreszta,jak sie dalej okaze, uwazam za nie dosc uzasadnione.

Laczliwosc leksykalna, w przeciwienstwie do syntaktycznej, zdaje sie bycdomena prawidlowosci niezwykle trudno uchwytnych, chociaz bez watpieniapodlega jakims regulom, skoro o sensownosci calkowicie poprawnych kon-strukcji gramatycznych.rozstrzyga ich leksykalne wypelnienie.

Próby ugramatycznienia zasad laczliwosci leksykalnej usilnie czynionezwlaszcza przez Z. Harrisa, a potem w kregu Chomsky'stów, nie przynioslydotad zadowalajacych swoim zasiegiem rezultatów. Jednak idea opisu seman-tyki w terminach syntaksy, chociaz zapewne w calosci nie do zrealizowania,bardzo ozywia umysly badaczy-semantyków, niezaleznie od ich ustosunko-wania wobec idei gramatyki generatywno-transformacyjnej. Szczególnie cie-kawe wyniki dala np. w pracach badaczy radzieckich nad objasniajaco-kombinatorycznym slownikiem jezyka rosyjskiego.

Trudnosc znalezienia w obrebie samego jezyka praw rzadzacych seman-tyczna laczliwoscia wyrazów powoduje, ze w wiekszosci przypadków moty-wacje jezykowe sa uzupelniane odwolaniami zewnetrznymi - do regul logiki,do pragmatycznych okolicznosci mówienia, wreszcie do wlasciwosci swiata,o którym mowa. W obrebie jezyka utrzymuja sie konsekwentnie jedyniebadania poswiecone dystrybucyjnej charakterystyce wyrazów; w skrajnej re-alizacji sprowadzajace znaczenie slowa do jego dystrybucji'6, a w rozmaitychposrednich i zróznicowanych metodologicznie wariantach postulujace, pro-blematyzujace lub przeprowadzajaceanalizy kontekstowychpowiazan slowa'?

16 Klasycznymi realizacjami takiej postawy sa prace z.s. Harrisa: Metlwds in Structural

Linguistics, Chicago 1951, przedr. pt. Structural Linguistics, 1961. Fragm. przel. H. Kur-

kowska: Zalozenia metodologiczne jezykoznawstwa strukturalnego, [w zb.:] Jezykoznaw-stwo strukturalne. Wybór tekstów, pod red. H. Kurkowskiej i A. Weinsberga, Warszawa

1979, s. 158-174; oraz Distributional Structure, "Word", vol. 10 (1954), przede. w: JAFodor i J.1. Katz, The Structure oflAnguage, s. 33-49. Wymienic równiez warto rozpraweC.C. Friesa, Meaning and Linguistic Analysis, ,,Language", vol. 30 (1954), s. 57-68, tlum.ros. [w. zb.:] Nowoje w lingwistikie, wyp. II, Moskwa 1962.

17 Prac takich jest mnóstwo. Na polskim terenie najkonsekwentniej zajmuje sie ta dziedzina

Teresa Skubalanka. Z prac obcych, a mniej u nas znanych, wypada wskazac teoretycznapropozycje E. Coseriu, Les structures lexematique, [w zb.:] Probleme der Semantik, hrsg.

W.T. Elwert, Wiesbaden 1968, s. 3-16 oraz ksiazki, które nie tylko same poswiecone satej problematyce, ale równiez zawieraja wiele informacji o innych przedsiewzieciach:G. Kjellmer, Context and Meaning. A Study of Distributional and Semantic Relations in a

Group of Middle English Words, Goteborg 1972, s. 201 oraz G. Mounin, Clefs pour lasemantique, Paris 1972, s. 268.

7. Badanie kontekstów slowa jest jedyna droga do poznania i uporzadko-wania jego semantycznego zasiegu, zarazem jednak ma nikla wartosc prospe-ktywna; pokazuje, jak i w jakich ukladach dane slo;o funKcjonujelubfunk:'

cjonowalo w mowie, jakie warianty znaczeniowe i o jakiej trwalosci czypowszechnosci wytworzylo, potrafi zarejestrowac wszystkie drgniecia seman-tyczne zwiazane z jego konkretnymi uzyciami, nie jest jednak w stanieprzewidziec jego przyszlych wariantów ani tez okreslic granic kontekstów,w których sie ono moze lub nie moze uplasowac. Kazde nowe osadzenieslowa w kontekscie wylania wiec, jakby ciagle od poczatku, kwestie jegosemantycznej waloryzacji. Znajomosc kontekstów dotychczas przez dane slo-wo opanowanych stanowi jedynie podstawe do dokonania tej waloryzacji.

W stosunku do wiekszosci uzyc operacja ta przebiega automatycznie,przyporzadkowujac nowe uzycie uzyciom juz znanym i znaczeniowo okre-slonym. W pewnych jednak wypadkach - kiedy slowo pojawi sie w kontek-scie zbudowanym z niezwyklych lub dziwnych polaczen leksykalnych -automatycznosc przyporzadkowan zostaje wylaczona, a rozpoznanie znacze-nia - zatrzymane. Powstaly wówczas impas semantyczny moze byc rozwia-zany na dwa przeciwne sposoby: albo cale wyrazenie zostanie uznane zabezsensowne, niepoprawne czy nieudolne i - odrzucone, albo tez zostaniepoddane semantycznej reinterpretacji i po raz pierwszy zrozumiane w swojejniezwyklej postaci.

Alternatywa ta przedstawia ryzyko i szanse metafory: ryzyko - odrzuceniaz pomówieniem o bezsens, szanse - aktywnego odbioru i narodzin nowegoznaczenia. Wprawdzie w jezyku nie ma sztywnych regul leksykalnej laczli-wosci, która by zakazywala polaczen niezwyklych, niezgodnych z wytworzo-nym uzusem i dezautomatyzujacych rozumienie, ale wyrazenia na takichzwiazkach oparte musza liczyc na wlasna sile przebicia i atrakcyjnosci, wy-wolywac potrzebe odcyfrowania proponowanych przez nie sensów, ustana-wiac zewnetrzne i wewnetrzne okolicznosci motywacyjne dla rozwiazan,których trafne odnalezienie dawaloby wspóltwórcza satysfakcje poznawcza,estetyczna czy jakakolwiek inna.

Skala mozliwosci semantycznego reinterpretowania i rozumienia "dziw-nych" wyrazen jest bardzo rozlegla, podejrzewam, ze od zera do nieskonczo-nosci. Zalezy bowiem nie tylko od kontekstowo-leksykalnych motywacjiwyrazenia, ale od calej sytuacji komunikacyjnej, w jakiej taka operacja prze-biega, a zwlaszcza od kompetencji odbiorcy. Dla róznie przygotowanychuzytkowników jezyka trudy znaczeniotwórcze rozpoczynaja sie i koncza wrozmaitych, byc moze wcale nie stykajacych sie, miejscach tej skali. Dla

zl

148 149

- i milcze tak, jak milczy zielone jablko przemian.

milczy - zielone, milczy - jablko, milczy - przemian, zielone - przemian,jablko - przemian.

Proces tworzenia z tego zespolu zrozumialej calosci rozpoczynam od pró-by skonkretyzowania znaczenia syntagmy najbardziej normalnej - zielonejablko, wykorzystujac to, ze jeden z jej skladników - jablko - wchodzi wobreb jeszcze dwóch innych, mniej oczywistych znaczeniowo, syntagm:jabl-ko przemian i jablko milczy. Wylania sie zatem potrzeba semantycznegodopasowania do siebie trzech równoczesnych kontekstów slowa jablko, zktórych wszystkie trzy pozostaja z nim w czytelnych relacjach skladniowo-gramatycznych, natomiast tylko jeden zgodny jest z przyjeta dla jablka lacz-liwoscia leksykalna.

Zwiazki jablka z przemianami i milczeniem, choc zrazu niejasne, odbierajamu jednak natychmiast jego sadowo-owocowa konkretnosc, co rzutuje z koleina interpretacje jego zielonosci. W slowie zielone obok znaczeniowego pier-wiastka koloru tkwi bowiem jeszcze pierwiastek niedojrzalosci. Zielone jabl-ko rozumiane nie jako jablko koloru zielonego, ale jako jablko niedojrzale,znacznie lepiej koresponduje z pierwiastkami semantycznymi mogacymi do-okreslac znaczenie slowa przemiany. Szereg synonimiczny, w którym ucze-stniczy slowo niedojrzaly, zawiera bowiem i takie komponenty, jak zbytwczesny, niegotowy, niedostaly, niedokonczony,jeszcze nie zrealizowany. Takwiec zielone jablko przemian staje sie niedojrzalym jablkiem przemian, a pouogólnieniu znaczenia jablko - niedojrzalym owocem przemian, czyli owo-

cem, który, podlegly przemianom dojrzewania, nie osiagnal jeszcze swojejpelni, a takze i przede wszystkim - niedojrzalym zielonymjablkiem, bedacymobrazowym ekwiwalentem niedojrzalosci przemian. Jablko jest przy tym nietylko nazwa owocu, ale slowem szczególnym, obdarzonym przez nasza kul-ture wielka i utrwalona w jezyku moca symbolizacyjna. Aby odczuc, cownosi to jego semantyczne nacechowanie do znaczenia analizowanego zwro-tu, wystarczy uprzytomnic sobie zubozenie, jakie pociagnelaby za soba za-miana zielonego jablka na zielonq gruszke, choc i jedno, i drugie równie mozebyc niedojrzalym owocem.

Ogarniecie sensu calego zdania wymaga jeszcze wprowadzenia don slowamilczy. Otóz zawiera ono pewne cechy dopelniajace znaczenie niedojrzalosci,wydobyte poprzednio na powierzchnie. Milczenie implikuje bowiem brakaktywnosci, nie ujawnianie sie, zamkniecie w sobie, utajenie, a wszystkie teznaczenia moga aktualizowac sie w zwiazku z niedojrzaloscia przemian,które - daloby sie tu rzec - nie doszly jeszcze do glosu. W milczeniu kryjesie równiez pewna posrednia wiez z symbolicznym znaczeniem jablka jako

6

czlowieka zzytego z bogactwem tekstów polszczyzny, osluchanego wewspólczesnej poezji i obytego z wielopostaciowoscia mowy potocznej i pra-ktycznej, procesy metaforyzacyjne maja swoje granice zupelnie gdzie indziejniz dla przecietnego zjadacza telewizyjnego ch~a powszedniego. Dla jezy-kowego ignoranta tkwic moga w martwym, bliskim zera, punKCie- najpro-stsza metaforyzacja moze stanowic dlan niepokonana bariere sensu. Liczy siezreszta nie tylko jezykowo-stylistyczne przygotowanie odbiorcy, ale równiezjego ogólne nastawienie, przekonanie o istnieniu lub nie - ukrytej sensowno-sci wyrazenia, przyznawanie autorowi prawa do wymyslania takich utrud-nien, wiara w wartosci plynace z ich przezwyciezania.

Nie wszystkie rodzaje i okolicznosci wypowiedzi stwarzaja równe szansedla znaczeniotwórczego wspóldzialania - w naszej dzisiejszej kulturze "pra-wo do metafory" ma przede wszystkim poezja. To, co w jej obrebie mozeliczyc na zainteresowanie i zrozumienie, wyrwane spod jej skrzydel zostalobyw wiekszosci przypadków odrzucone bez apelacjil8.

8. Jak przebiegaja znaczeniot~órcze procesy metaforyzacyjne i co jeumozliwia? Pelna odpowiedz na to pytanie zapewnilaby mi prawdopodobnienaukowa niesmiertelnosc. Na razie jednak zamierzam zadowolic sie pozyt-kami plynacymi z przemyslenia dosc enigmatycznego przy pierwszym zetk-nieciu fragmentu:

(IIi

Interesuje mnie przy tym zdanie tworzace drugi czlon porównania: milczyzielone jablko przemian. Gramatycznie najzupelniej poprawne, w oczywistysposób ustala skladniowe przyporzadkowania i funkcje jego czterech sklad-ników. Natomiast ich semantyczno-leksykalne powiazanie, znajdujace slabeoparcie w nawykach jezykowych, stawia pewien opór rozumieniu calosci. Naszesc mozliwych odniesien dwuwyrazowych, tylko jedno - zielone jablkotworzy odpowiadajaca uzusowi syntagme leksykalna; reszta, niezaleznie odistnienia lub braku wiezi skladniowej, semantycznie do siebie nie przystaje:

18 Efekt znaczeniotwórczy wywolany zmiana gatunkowej kwalifikacji wypowiedzi demonstru-

je w zakonczeniu rozdzialu, gdzie przeprowadzam semantyczna inte1l'retacje podanegoprzez Chomsky'ego przykladu zdania bezsensownego. tak jak gdyby bylo ono tekstem

poetyckim, a nie fragmentem rozprawy naukowej. podporzadkowanym tokowi autorskiejargumentacji.

]50 ]51

,

owocu, który, zerwany z rajskiego drzewa wiadomosci, mial cos czlowiekowipowiedziec. Rajskie jablko wiadomosci bylo dojrzale. Jak mówi Pismo Swie-te: "dobre bylo drzewo ku jedzeniu i piekne oczom i na wejrzeniu rozkosz-ne"19.Jablko z wiersza Baczynskiego, bo trzeba wreszcie te informacje po-dac20,jablko, które milczy, jest zielone, niedojrzale.

Zarysowujac przebieg semantycznej integracji, która wyrazeniu o nie doscczytelnych polaczeniach leksykalnych, nadala w rezultacie jednolity sens,pominelam calkowicie dodatkowe przeslanki motywacyjne plynace z osadze-nia tego fragmentu w calym utworze i w twórczosci pisarza. Pominelam i zbraku czasu, i z checi skupienia uwagi na najnizszym poziomie przebiegówmetaforyzacyjnych, i dlatego, ze analizowany fragment sam stworzyl dlasiebie dostateczny kontekst interpretacyjny, co bynajmniej - zwlaszcza uBaczynskiego - nie jest regula.

Próbe naszkicowania kombinacji myslowych prowadzacych do rozumienianieutartych zwiazków leksykalnych chcialabym opatrzyc kilkoma sformulo-waniami generalizujacymi.

Otóz elementarnym warunkiem semantycznego zintegrowania wyrazów,gramatycznie powiazanych w jakas syntagme, jest odkrycie w ich znacze-niach przynajmniej jednej wspólnej cechy21.Tak sformulowany warunek la-czy sie z zalozeniem, ze znaczenie wyrazu nie jest odrebna i niepodzielnacalostka, ale kompozycja cech semantycznych. Istnieje wiele koncepcji natemat zasad budowy tej kompozycji oraz rozpoznawania jej skladowychjednostek. Obserwacja zróznicowanych przebiegów ustalania sie wiezi se-mantycznychmiedzyskladnikamiwyrazeniametaforycznegopozwalaopo-wiedziec sie za hipoteza (która przedstawiam w rozdziale II czesci trzeciej),ze zbiór cech wspóltworzacych znaczenie jakiegos slowa w danym jezykuzalezy od zakresu jego laczliwosci, a wiec od wszystkich uswiadamianychlub uswiadamialnych, bezposrednich lub posrednich zwiazków tego slowa zinnymi.

Wydaje sie przeto, ze idea zaleznosci miedzy dystrybucjajakiegos elemen-tu jezykowego a jego znaczeniem nie zostala jeszcze w badaniach nad se-

mantyka wypowiedzi wyeksploatowana ani nawet tak przemyslana jak ideadystrybucyjnego ustalania gramatycznej charakterystyki wyrazu.

W przebiegu jezykowej historii slowa zespól przynaleznych mu kompo-nentów znaczeniowych ulega zmianom, rozwojowi i pomnozeniu. W obrebieokreslonej wypowiedzi tylko pewne komponenty zostaja zaktualizowane orazw taki lub inny sposób ugrupowane i zhierarchizowane, zaleznie od stymu-lacyjno-motywacyjnego oddzialywania kontekstu. Prowadzi ono do ujawnie-nia i uwydatnienia w znaczeniu slowa tych cech semantycznych, które za-pewniaja mu lacznosc z innymi skladnikami tego kontekstu. I tak np. wanalizowanym poprzednio przykladzie na plan pierwszy wystapila cecha nie-dojrzalosci i jej synonimiczne odpowiedniki, co pozwolilo na uchwyceniewiezi znaczeniowej miedzy wszystkimi czterema elementami calego wyraze-nia: zielenia, jablkiem, przemianami i milczeniem.

19 Biblia... przez ks. D,j. Wujka, Ksiegi Genesis III, 6, Warszawa 1950, s. 7.

20 K.K. Baczynski, Otwarcie przemian, [w:] Utwory zebrane, oprac. A. Kmita-Pionmowa iK. Wyka, Kraków 1970, t. I, s. 247.

21 Blizsza konkretyzacja tej tezy, wypowiadanej m.in. przez T. Todorova, autorów Rhetoriquegenerale, Paris 1970, a takte 1. Apresjana, wymaga zadowalajacych rozstrzygni~ co do

zasad wyodrebniania cech semantycznych skladajacych sie na znaczenie wyrazu.

9. Po sformulowaniu tego najogólniejszego prawidla integracji znaczenio-wej kazdego wyrazenia - w tym takze wyrazenia metaforycznego - wypadami wreszcie blizej okreslic mój stosunek do metafory. Wspominalam juz o

\trudnosciach w rozgraniczeniu znaczen metaforycznych i innych. Wyjasniewiec teraz, ze jedynym momentem, w którym metafora daje sie uchwycic,jest chwila jej semantycznego stawania sie, a wiec proces znaczeniotwórczyczy tez dzialanie metaforyzacyjne bedace szczególnym przypadkiem nadaw-czo-odbiorczej wspólpracy. Proces ten, co wspominalam, miewa rózny prze-bieg w róznych sytuacjach komunikacyjnych, ale choc zindywidualizowanyjak wiele innych faktów jezykowej swiadomosci, daje sie równiez relatywi-zowac wobec wiekszych wspólnot mówiacych.

Proces metaforyzacyjny wywolany przez szczególny uklad slowny trwa ipowtarza sie dopóty, dopóki rozpoznanie znaczenia tego ukladu wymagapewnego wysilku semantyzacyjnego, dopóki wiec stymuluje ruch znaczen wobrebie opanowanego dotychczas ich repertuaru. Konczy sie zas z chwila,gdy znaczenie tego ukladu zacznie byc rozpoznawane automatycznie i bez-refleksyjnie w stosunku do jego struktury, kiedy wiec nastapi to, czemu wstosunku do budowy wyrazu nadaje sie miano leksykalizacji. Metafora jest J ()

zatem wyrazeniem o pozornej niespójnosci semantycznej, wypróbowujacym \ ~.nowa laczliwosc kontekstowa i w ten sposób pobudzajacym mechanizm zna- , ,-czeniotwórczy. Wyrazenie takie pozostaje metafora do czasu, kiedy stanie sieautomatycznie rozumiana znaczeniowa skamielina, wchodzaca do stalegosemantyczno-leksykalnego zasobu jezyka. J

7A.

rr1IIJ'IV

152 153

22 Zrozumienie dla komunikacyjnych uwarunkowan metafory wykazuje znakomita - w moimprzekonaniu, acz zbyt p6:tno przeze mnie poznana, rozprawa W. Abrahama, A Linguislic

Approach lo Melaphor, LisselNetherlands 1975, s. 33 i n. Z innych prac o metaforze,przeczytanych juz po napisaniu mojego tekstu, a dobrze korespondujacych z jego nastawie-niem, wymienic chce H. Weinricha, Ogólnq semantyk( metafory, przel. M. Lukasiewicz,"Teksty", 1981, nr 3, s. 61-75.

tekstowej. Wyrazenie metaforyczne zatem, aby pobudzic aktywnosc znacze-niotwórcza, musi równoczesnie i ukrywac, i akcentowac swoja sensownosc.

Pierwszym koniecznym, choc nie dostatecznym, sygnalem, ze mamy doczynienia nie z przypadkowa sekwencja, lecz z przemyslanym ukladem wy-razów, jest ich zespolenie gramatyczno-skladniowe. Ono wlasnie wytwarzaelementarny bodziec dla rozpoczecia procesu integracyjnego. Ustanawia bo-wiem ramowy uklad kategorialnych odniesien semantycznych miedzy sklad-nikami najbardziej nawet niepojetego ciagu slownego, stawiajac tym samymodbiorce przed tworem jezykowym, moze niezrozumialym, ale widoczniezorganizowanym, zmuszajacym wiec do zajecia wobec niego jakiegos stano-wiska. Przymusu takiego nie wywoluje seria luino zestawionych, nie powia-ianych gramatycznie wyrazów, które przez sam fakt sasiedztwa nie wchodzajeszcze w zadne relacje znaczeniowe. Wprawdzie milosnicy alfabetycznieulo-zonych slowników, ksiazek telefonicznych, a nade wszystko - indeksów na-zwisk, lubia sprawdzac,jakie hasla ze soba sasiaduja,ale to zupelnieinna sprawa.

Semantyzacyjna funkcja zespolen skladniowych, zwlaszcza w tekstach takzyjacych z metafory jak teksty poetyckie, bywa na rózne sposoby wzmacnia-na i modyfikowana. W tradycji poetyckiej wyksztalcil sie bowiem wielceskomplikowany aparat metaforyzacyjnych motywacji. Tak wiec zespoleniaskladniowe bywaja dopelniane poprzez brzmieniowe i pozycyjne wiazaniawyrazów, których semantyczne wiezi metafora uwydatnia, sugeruje lub stwa-rza. Rezultatami podobienstw brzmieniowych, kombinowanych lub nie zsymetria usytuowania wspólbrzmiacych wyrazów w przestrzeni wersów, strofczy zdan, staja sie znane efekty paronomazji, gier slownych, reetymologizacjii falszywej etymologii, zatrzymanej homonimii itp. Poetyckie uklady brzmie-niowo-pozycyjne dysponuja na tyle silna presja spójnosciowa, ze stymulowacmoga aprobatywna percepcje nawet takich tekstów, które inaczej wydawaly-by sie kalekie lub wrecz bezsensowne.

12. Wiazania skladniowe nie odgrywaja w tworzeniu metafory tak prosteji porzadkujacej roli, jak to sie na ogól wydaje. Rzeczywiscie bowiem muszautrzymywac gramatyczna spoistosc calego wyrazenia, przy czym margineslicencji dla niegramatycznosci jest dosc waski. Ale poza jawna niekoherencjalub bledem, ilez jest jeszcze mozliwych wariantów skladniowo-leksykalnych,mniej lub bardziej Odksztalconych, niezwyklych, nie dosc jasnych, czy wreczuderzajaco wieloznacznych. Wlasnie one bywaja i iródlem, i motywacja dlametafory. Konstrukcje metaforyczne powstawac bowiem moga miedzy inny-mi w rezultacie celowych przeksztalcen frazeologiczno-skladniowych i dzieki

Takie wlasnie skamieliny wykorzystywane bywaja najczesciej jako przy-klady metafor. W dorobku jezyka tworza one wielka czesc repertuaru jegoznaczen, a wszystkie ich podzialy na mniej lub bardziej utarte, poetyckie iprozaiczne sa wysilkami beznadziejnymi. Rozumiem przeto intencje Bogu-slawskiego, który chcial zasieg metafory bezwzglednie ograniczyc. Jestemjednak przekonana, ze nie mozna tego uczynic wskazujac, jakie konstrukcjegramatyczne nie sa metaforami (np. konstrukcje dopelniaczowe), metaforapowstaje bowiem tylko w wyniku szczególnego leksykalnego wypelnieniatych konstrukcji.

10. Ujmujac metafore w terminach komunikacyjnych22,wyrazam tym sa-mym przekonanie o jej pragmatycznych uwarunkowaniach i zrelatywizowa-niu. Sadze zatem, ze kazde wyrazenie metaforyczne implikuje w ramie mo-dalnej wypowiedzi obecnosc szczególnej instrukcji pragmatycznej, wchodza-cej kazdorazowo w jakas konfiguracje z innymi skladnikami tej ramy, wla-sciwymi ponadto danej wypowiedzi. Wyobrazam sobie, ze owa pragmatycz-na instrukcja dla odbiorcy metafory brzmi mniej wiecej tak: "celowo mówiew taki wlasnie niezwykly (metaforyczny) sposób; chce zebys odkryl, co przezto zamierzam powiedziec". Szczatkowe ramy pragmatyczne pojawiajace siew formulach eksplikacyjnych Wierzbickiej i Dobrzynskiej (rzeklbys, ze orazmozna by powiedziec) uwazam za niewystarczajace, byc moze zreszta nieksztaltowane calkiem swiadomiejako odpowiedniki nadawczo-odbiorczej in-strukcji towarzyszacej metaforze, a odgrywajace raczej taka role jak cyceron-skie czy kwintylianskie formy retorycznych zastrzezen, majace przychylnieusposobic sluchacza do przyjecia trudniejszych metafor - ut ita dicam czy silicet dicere.

11. Jak instrukcja pragmatyczna zapisana zostaje w samej budowie wyra-zenia metaforycznego? Otóz musi ono zawierac, a nawet eksponowac, pewnesygnaly spoistosci i umotywowania, które stwarzalyby przeciwwage dla nie-odlacznych od metafory pozorów niespójnosci oraz zaklócen laczliwosci kon-

154 155

aluzyjnosci do utartych fonnul zyskiwac uzasadnienie. Jest to najlepiej bodajrozpoznany chwyt znaczeniotwórczy we wspólczesnej poezji:

Wyjdziesz z suteryny zapadlych klameki wykluczenze swego losu wycietego z drobnych ogloszen

(1. Pnybos, Opowiesc wiosenna)

kawy fragment ze Slowackiego, który chcialabym poddac troche uwazniej-szej lekturze:

[...] wielki ów kraj teraz placzacyWolnosci ... i wierzbami rozwieszony nad grobemZbudze...

(Sni mi sie jakas wielka powiesc...)

(M. Jachimowicz, Dolina)

Jakkolwiek w wyrazeniu kraj placzacy wolnosci od razu mozna rozpoznaci personifikacje, i metonimie, to jednak rzeczywiste zastanowienie budzidopiero polaczenie z dalszym ciagiem wypowiedzi. Uderza przede wszystkimprzeksztalcenie zwyklych odniesien skladniowo-semantycznych miedzy ze-spolami slownymi. Szczególna wymiana ról nastepuje w obrebie ukladówleksykalnych obroslych wokól slów kraj i wierzba. Zamiast banalnego ukladuwierzba placzaca rozwieszona (zwieszajaca sie) nad grobem pojawia sie krajplaczacy i wierzbami rozwieszony nad grobem. Miedzy slowami wierzba ikraj wytwarza sie w ten sposób intensywna a niezwykla poetycka ekwiwa-lencja, znacznie silniejsza od wiezi, jaka wynikalaby z nonnalnego, a zalo-zonego tu w charakterze presupozycji zdania kraj, w którym placzace wierzbyrozwieszaja sie nad grobem.

Metaforyzacyjne przemiany - poza ta najwazniejsza, ale i w zwiazku z nia- polegaja tu jeszcze na zwielokrotnieniu znaczen poszczególnych slów przezrównoczesne przyporzadkowanie ich kilku róznym zwiazkom semantycznym.Mam tu na mysli: l) wielorakie odniesienia slowa placzacy (do wierzby,kraju, wolnosci, grobu) oraz takiez do slowa grób; 2) ustanowienie semanty-cznej analogii miedzy krajem placzacym wolnosci a krajem rozwieszonymnad grobem jako równowaznymi pod pewnym wzgledem stanami martwoty;3) uwydatnienie semantycznej sprzecznosci w okresleniach slowa kraj, amianowicie miedzy wielki a placzacy wolnosci i rozwieszony nad grobem; -wreszcie 4) zaktualizowanie w zwrocie rozwieszony wierzbami nad grobempierwiastka semantycznego meki ukrzyzowania pod wplywem paradygmaty-cznych zwiazków slowa rozwieszony z seria wiszacy, zwieszony, powieszony,rozpiety, rozciagniety oraz kontekstowych przemian narzedzia meki - wierz-by w drzewo krzyza.

W ten sposób dzieki skladniowo-leksykalnym przesunieciom, które zde-tenninowaly budowe analizowanego tekstu, w przeksztalcone metaforyczniezdanie o ojczystym krajobrazie wpisana zostala mesjanistyczna idea krajuukrzyzowanego i oczekujacego zmartwychwstania, która zapowiada zarówno

Wielki to koszt wywodzic dusze z pokuszenia

(W. Szymborska, Hania)

Trawa porasta rozlake

Jedno z charakterystycznych zbakierowan, równiez czesto wykorzystywa-ne jako bodziec semantyzacyjny, polega na tym, ze polaczenia gramatyczno-skladniowe ustanawiaja w obrebie wyrazenia inne relacje miedzyslowne nizte, których pozwala oczekiwac zwykla laczliwosc leksykalno-semantyczna.Oto wyjatkowo prosty przyklad takiego dzialania z Poematu opisowego Ste-fana Napierskiego:

Ksiezyc zwisa zólto

Mimo iz naturalna laczliwosc leksykalna kaze odniesc okreslenie koloru

do slowa ksiezyc, to jednak kategoryzacje skladniowe ustanawiaja tu metafo-

ryczna syntagme zwisa zóho, motywowana wlasnie mechanizmem tegoostentacyjnego przesuniecia. Wedlug tej samej zasady powstawac moga takskomplikowane i bogate semantycznie konstrukcje poetyckie, jak fragmentKrajobrazu Juliana Przybosia zbudowany na interferencji i wymianach mie-dzy dwoma ukladami semantycznymi, jednym zogniskowanym wokól moty-

wu powozenia konmi i drugim - wokól wieczornego krajobrazu:

Droga, powtarzana kopytami, okracza wzniesienie,widac ja, jak jedzie w uprzezy z kasztanów, przez któreprzewleka dwa lby konskie, wzdluzone od pedu.

Wieczór, woznica cienia, wzgórzami jak konmipowozi, zatrzymujac widok przed miastem zamknietym,po czym slonce, zwieszone nisko, u strumienia poi.

13. Podobne, konwencjonalizujace sie na naszych oczach, choc owocujacerówniez swietnymi tekstami, dzialania poetyckie - znacznie wyprzedza cie-

156 157

i ojczenasze [...] ubiorew dawneciala.

14. We wszystkich przypadkach wyrazen metaforycznych bodzcem dlazalozonej w ich pragmatycznym statusie operacji znaczeniotwórczej jest na-piecie miedzy arbitralnym na pozór ustanawianiem wiezi slownych a wzmoc-nionymi w porównaniu ze zwykla wypowiedzia sygnalami motywacyjnymidla takich wlasnie polaczen. Metaforyczna integracja znaczeniowa nie polegajednak na zatarciu sladów niezwyklosci, a wiec i niespójnosci, które napierwszy rzut oka zdaja sie podminowywac cale wyrazenie, ale na odkryciuich celowosci i semantycznego uzasadnienia.

Zrozumiec metafore to rozpoznac sens wyrazony wlasnie poprzez dziw-nosci, niedopasowanie czy tez wieloznacznosc jej slownego wypelnienia izespolenia. Tym wlasnie rózni sie rozumienie metafory od rozumienia kon-strukcji blednych, niezdarnych czy wykolejonych; te bowiem sprowadza sie,jezeli mozna, do postaci poprawnej i zwyklej, i wtedy - jako zwykle -pojmuje. Metafory ani jej skladników nie sprowadza sie do zadnej innej"wlasciwej" postaci, a tylko znajduje powody semantycznej akceptacji tejpostaci, w jakiej sie objawila.

Oczywiste, ze w tym stwierdzeniu kryje sie dezaprobata dla wszelkiegorodzaju substytucyjnych objasnien metafory czy tez któregokolwiek z jejskladników oraz przekonanie o jej zasadniczej nieprzekladalnosci. Zadnaparafraza nie moze stanowic semantycznego ekwiwalentu metafory. Szeregitakich parafraz moga jedynie byc kolejnymi ogniwami prowadzacymi douchwycenia sensu calosci w jej jedynej, takiej wlasnie, odczuwanej jakometaforyczna - postaci.

Dopóki rozumienie wyrazenia metaforycznego wymaga aktywnosci zna-czeniotwórczej, a nie dokonuje sie w sposób automatyczny i ustabilizowany,dopóty jego sens pozostaje w pewnych granicach zmienny, pulsujacy, nie-ostateczny, zalezny od niuansów semantycznych skojarzen i dopasowan, ja-kie go determinuja. Zaleznie od jedno- czy wielokierunkowosci motywacyj-nych determinant sensy metaforyczne albo skladaja sie na pewna jednolitacalosc, albo objawiaja sie jako sensy zwielokrotnione, przeblyskujace jedenspod drugiego, wrecz wieloznaczne czy niedopowiedziane.

Nie jest to jednak powód, by traktowac metafore jako wyrazenie o zna-czeniu pietrowym, nadbudowanym nad prostym znakiem jezykowym o zna-

czeniu doslownym. Koncepcje semantycznej dwupoziomowosci znaku, bar-dzo rozpowszechniona w semiotyce francuskiej (np. u Levi-Straussa, Barthe-sa, Guirauda, Cohena) i odnoszona do coraz to innych wytworów znakowych- do mitu, metafory, symbolu, chcialabym w obrebie semantyki poetyckiejwykorzystywac dla rozróznienia miedzy metafora a symbolem. A zatemuznawac mechanizm znaczeniotwórczy metafory za normalny, a tylko inten-sywniej eksploatowany mechanizm jezykowy. Dlatego wlasnie kladlam po-przednio taki nacisk na to, ze znaczenie metaforyczne ani nie powstaje, aninie jest rozpoznawalne w opozycji do doslownego, i ze utrwalone w jezykuwarianty znaczeniowe jednego slowa tworza skomplikowane i wielowezloweciagi, nie dajace sie dychotomicznie porzadkowac ze wzgledu na ceche meta-forycznosci lub doslownosci.

15. Kazde slowo ustala, a wiec i modyfikuje, swoje znaczenie zaleznie odkontekstu, w jakim aktualnie zostalo uzyte, oraz od zasiegu usankcjonowanejprzez obyczaj jezykowy laczliwosci tego slowa z kontekstami takiego czyinnego rodzaju. Wspóldzialaja tu wiec równoczesnie i syntagmatyczne osa-dzenie znaku, i jego przynaleznosc do róznych serii paradygmatycznych. Tesame zaleznosci determinuja znaczenie metafory. Mozna by tylko o niejpowiedziec, ze jest bardzo niecierpliwym wypróbowywaniem granic i przy-spieszaniem procesów semantyzacyjnych wskutek zuchwalosci swoich kon-tekstowych czy tez syntagmatycznych propozycji. Jezyk jednak przystajetylko na propozycje dosc przekonywajaco umotywowane, nie reaguje nato-miast na zbyt wyzywajace i niewczesne, skazujace sie przez to na porazkeniezrealizowania.

Nie musi to byc jednak nieodwolalna porazka na wieczne czasy. Granicedla metafory wyznacza semantyczna laczliwosc jej skladników. Ta zas wwielkim stopniu stymulowana bywa przez kontekst. Wyrazenie w jednychokolicznosciach niespójne i bezsensowne, w innych objawia nagle swojazasadnosc. Granice metafory sa wiec ruchome. Jest to prawda banalna, u nasprzynajmniej od czasu pamietnego sformulowania Peipera w polemice zIrzykowskim: ,,Nie ma takich dwóch slów, które by nie mialy jakiejs sytuacjimogacej uzasadnic ich metaforyczne polaczenie". Dla umotywowania "tyfoi-dalnego milczenia" zbudowal wówczas Peiper cala sfabularyzowana opo-wiesc23. .

bezposrednia deklaracja autorska zbudze, jak i nastepujaca po niej obietnicawskrzeszenia:

23 T. Peiper, Komizm. dowcip. metafora, [w:]: Tedy. Nowe usta, Kraków 1972, s. 292 i n.

158 159

f

16. Czy jednak rzeczywiscie kombinacyjno-motywacyjne operacje znacze-niotwórcze moga postepowac w nieskonczonosc? Wymyslony przez Chom-sky'ego, a potem stale powtarzany przyklad wyrazenia bezsensownego, chocpoprawnego gramatycznie, moze przez to powtarzanie, moze dzieki pewnymwlasciwosciom polskiej frazeologii, a najbardziej wskutek szczególnego na-stawienia lekturowego - wydaje mi sie zupelnie dorzeczny. Podaje go wprzekladzie polskim:

Bezbarwne zielone idee wsciekle spia24

Zawiera on dwa zestawienia wewnetrznie sprzeczne: bezbarwne zielone orazwscieklespia- oba spelniajace funkcje predykatywna w stosunku do wyrazuidee. Milosnicy paradoksów z reguly bardzo gustuja w takich oksymoronicz-nych polaczeniach, traktujac je jako niezastapione wehikuly, a nie barierysensu. Pozostaje wiec zastanowic sie nad ich semantycznym wypelnieniem.

Najzupelniej przypadkowy, choc w rezultacie pouczajacy, zbieg okolicz-nosci sprawil, ze podobnie jak przy urywku z Baczynskiego uwage mojaprzyciaga zwlaszcza semantyczna konkretyzacja i promieniowanie slowa zie-

24 N. Chomsky. Syntactic Structures. 'S-Gravenhage 1957. s. 15: "Colorless green ideas sleepfuriously". Tym samym przykladem posluzyl sie; Chomsky w ksiazce Aspects of the Theoryof Syntax. Cambridge Mass. 1965. s. 202 (po polsku; N. Chomsky. Zagadnienia teorii

skladni. przel. I. Jakubczak. Wroclaw 1982. s. 202). Od tej pory pojawia sie; on czesto wpracach semantycznych. przytaczany za Chomskym bez dodatkowych komentarzy. badz tezpoddawany rozmaitym interpretacjom (por. np. B. Uspienski. Gramatyczna poprawnosc i

metafora poetycka. Tezy. [w zb.:] Semiotyka kultury. wyd. i oprac. E. Janus i M.R. Maye-

nowa, przel. A. Jc;drzejkiewicz. Warszawa 1975. s. 380-383; W. Abraham. A LinguisticApproach to Metaphor. s. 6); D. Bickerton. Prolegomena zestawil green ideas Chom-

sky'ego i green thought ze slynnego dwuwiersza (komentowanego m.in. przez W. Empsona

oraz Y. Wintersa) z poematu Garden. autorstwa Andrew Marvella, wspóltwórcy angielskiejpoezji metafizycznej:

Annihilating all that's madeTo a green thought in a green shade (w. 47-48)

Przeklad polski:[...] zmienia kazda rzecz stworzona

W zielonym cieniu w my~1 zielona.

(Ogród. w. 51-52, przel. 1.S. Sito. [w:] Poeci jezyka angielskiego. t. I. wyb. i oprac.H. Krzeczkowski, J.S. Sito, 1. Zulawski, Warszawa 1%9, s. 707).

Z przeinaczenia wzmianki Bickertona wzic;la zapewne poczatek mylna infonnacja, która

podaje JJ. Thomas, ze przyklad Chomsky'ego jest cytatem z utworu Marvella (Theoriegenerative et poetique litteraire. ..Languages". 51, 1978, s. 40). Cale to wyjasnienie dedy-kuje; drogiemu przyjacielowi. Michalowi Glowinskiemu. który zalecil mi przemy~leniewskazówki Thomasa.

160

lone. Okazuje sie jednak natychmiast, ze aktywizujacy sie tym razem zespólcech semantycznych owego slowa jest zupelnie inny niz poprzednio, co zwielka ostroscia uprzytamnia znaczeniotwórcza sile kontekstu.

W "utworze" Chomsky'ego zwiazek miedzy zielone a bezbarwne okazujesie niezbyt trudny do pojecia, jesli uznac, ze bezbarwnosc charakteryzuje tukolor zielony wsród innych jako nie wyróiniajacy sie barwnoscia, blady(mówi sie: byla tak blada, az zielona), a poza tym - juz ogólniej - jako malociekawy, nie zwracajacy uwagi, zniechecajacy (mówi sie: cóz za bezbarwnyczlowiek). Uchwytny tez okazuje sie zwiazek miedzy ogólnie negatywnienacechowana zielenia a wsciekloscia. Zielen bowiem bywa równiez wskaz-nikiem pejoratywnie waloryzowanych odruchów czy stanów psychicznychzwiazanych zwykle z podenerwowaniem (mówi sie: zzieleniala z zazdrosci,z zawisci, ze strachu, ze zlosci), moze zatem jakos odnosic sie i do wscieklegospania, czyli do tylko pozornego spokoju, w rzeczywistosci podszytegowsciekloscia, irytacja, niebezpiecznego, zagrazajacego wybuchem. Takiewlasnosci juz mozna sensownie przypisywac uspionym ideom, zwlaszczabezbarwnym i zielonym, jesli na dodatek pamieta sie, ze zielen moze bycjadowita (a wiec równiez zagrazajaca).

Tak wiec wydaje mi sie, ze pojmuje, co znaczy, iz bezbarwne zielone ideewsciekle spia, czyzby to jednak zarazem znaczylo, ze metafora naprawde niema granic?