gawith

Download Gawith

If you can't read please download the document

Upload: adam-white

Post on 17-Jan-2016

215 views

Category:

Documents


0 download

DESCRIPTION

herp derp

TRANSCRIPT

Biec, byle ucieka. Nie da si zapa, przey. Reszta towarzyszy Gawitha na pewno ju nie yje, a on sam bieg w panice midzy drzewami, byle si oddali od zagroenia. W chwili, gdy zobaczy ich mier spanikowa. A teraz by cakiem sam, sun przez las, ktrego nie zna. I pozostao mu da si poprowadzi przez instynktown wol przetrwania. Wszystko wywrcio si tak nagle.Pod wpywem adrenaliny nie zwaa uwagi na to, e dawno ju przekroczy swoje granice. Prdko nie pozwalaa mu nawet na unikanie drzew. Pracowa rkoma jak mg, eby tylko odbi si od przeszkody, lekko zmieniajc swj kierunek. Krew w nim wrzaa, ale ciao zaczo odmawia posuszestwa, powoli opada z si.W kocu kiedy panika ustpia miejsca zwykemu strachowi, Gawitha przeszy wszechobecny bl. Zatrzyma si w parowie, strzepn z siebie kilka pajkw, a potem cay si trzsc i dyszc ciko opad na cik. Nie wiedzia co si stao, wszystkie wspomnienia stay teraz za mg. Pozostao par niewyranych obrazw ucieczki, poza tym jego umys by czyst kartk, wic jego oczy chony kady szczeg otoczenia.Widzia soce, ktre wiecio jasno. Wysokie konary drzew sigay nieba, a promienie soneczne przewityway midzy limi, tworzc supy wiata. Sycha byo kojcy szum wiatru i piew ptakw, ktre gdzieniegdzie przelatyway z gazi na ga. cika bya mikka, ale dla Gawitha nie by to czas odprenia, przez dryfujce resztki minionych emocji i bl.Nagle przypomnia sobie sytuacj z przeszoci, kiedy zosta dotkliwie pobity przez starszych chopcw, ktrym co si w nim nie spodobao. By wtedy pewien, e ju niedugo umrze, e to jest koniec wiata. Ale wiat dla Gawitha uparcie trwa nadal, a jego istnienie byo coraz bardziej pewne, gdy przyszed mu z pomoc Stary Terry, ktry przegoni band obuzw. Od tamtej pory z wdzicznoci i sympatii Gawith regularnie odwiedza staruszka, ktry w kocu zniedonia.Po tym wspomnieniu wracay nastpne, jedno po drugim, jakby kamienie staczajce si z gry, ktre potem przerodz si w lawin wypeniajc dotychczas pusty umys. Przypomnia sobie swj dom na wsi, gdzie spdzi cae dotychczasowe ycie. Pamita swoich rodzicw. Troskliw i agodn matk, ktra zawsze przejmowaa si swoimi dziemi, oraz ojca, ktry bywa surowy i stanowczy, ale poza tym by uczciwy. Swojemu bratu, Jackowi, mgby powierzy ycie. I przypomnia sobie te ukochan Seydel. No i dlaczego tu jest.

Do planowania wojny potrzebne s mapy. Oczywicie dowdztwo Noxus posiada ich wiele, ale gdy dochodzi do sytuacji, gdzie najeda si jakie pastwo po raz pierwszy, trzeba takie skompletowa. Dlatego rozpoczto nabr ludzi, ktrzy, jeszcze w czasie wzgldnego pokoju, mieliby pomaga w prowadzeniu rozpoznania terenu. To byy atwe pienidze: krtkie szkolenie, przydzia do grupy z dowiadczonym zwiadowc i par miesicy poza domem. Na dodatek praca miaa by bezpieczna, bo nikt nie zakada ryzykowania ycia podczas spacerw maych grup ludzi po kach i lasach. Atrakcyjna oferta, ktrej celem byli gwnie mieszkacy okolicznych wsi. Dla Gawitha bya to doskonaa okazja, aby zarobi troch pienidzy i rozpocz nowe ycie z Seydel. Zwin tob, poegna si ze znajomymi i rodzin, i wskoczy na wz, ktry mia zaprowadzi go do przyszoci.

I zaprowadzi. Lea teraz sam porodku lasu, cakowicie zgubiony. I cokolwiek by miaa mu przyszo jeszcze przynie, chcia to przelee. Poera go destrukcyjny stres, ktry nie pozwala na jakiekolwiek dziaanie, jednoczenie nie dajc mu odpocz. Ostatnie wspomnienia cigle byy jak za mg. Jak sen, ktry w ogle si nie wydarzy. Jego umys broni si przed faktami. Pytanie co ja tu w takim razie sam robi? znikno gdzie za mentalnym murem. Nie potrzebowa teraz logiki. Potrzebowa przey. A nie osignie tego bez w miar spokojnego umysu.Nagle usysza szelest lici. Przeraony natychmiast si podnis i spojrza w stron rda dwiku. Sarna, na ktrej skupi swoje zmysy, przesaniaa mu cay wiat. Spogldaa na niego nieruchomo. Trwali w takim kontakcie wzrokowym jakby przez wieki, chocia to byo kilka sekund. Oboje tak samo przestraszeni, tak samo obierali drug istot jako potencjalne zagroenie, tak samo widzieli siebie nawzajem. Sarna to tylko zwierzyna owna, ale kim jest Gawith w takim ukadzie? Jej czarne oczy pochaniay go. Obserwoway bardzo uwanie, wrcz przenikay na wylot. Przez chwil w umyle dryfowao pytanie kim jestem?. Jednak to bya tylko sarna, powoli zacz to sobie uwiadamia. Westchn gboko z ulg. Zmysy wrciy do niego, uspokoi si i wsta na nogi. Zwierze ucieko. Musz wrci do gwnego obozu, pomyla.Szybko znalaz pnoc w wyuczony wczeniej sposb i rozpocz marsz w t stron. Na szczcie to nie bya droga, z ktrej przybieg. Mia nadziej dotrze do jakiego punktu orientacyjnego. Gdzie, gdzie ju wczeniej by, skd z atwoci by trafi do obozu. Nie mia przy sobie adnych map, bo one byy w posiadaniu bardziej dowiadczonego czonka druyny. W kieszeniach Gawitha by jedynie n i narzdzia do rozpalania ognia. Par dni bez jedzenia wytrzyma, a jaki strumie z wod by moe znajdzie po drodze. To tylko par dni, nie ma zmartwienia, pociesza si. Przecie nie moe si zgubi. Przejdzie tylko par krokw i bdzie na starej dobrej trasie, wtedy trafi bez najmniejszego problemu do swoich. Tylko par...Myl o zgubieniu si zostaa wyciszona, schowana gdzie w gbi, tylko jej nike echa docieray do wiadomoci. Podobnie jak inne, bya ona za mentalnym murem, nie pozwalajcym Gawithowi zupenie oszale. Lecz uwag przyciga sam ten mentalny mur. Jak dziecko by ciekaw co za nim jest, nie zdajc sobie sprawy przed jak straszn prawd broni go jego podwiadomo. Marsz dodawa mu jednak odwagi i pewnoci siebie do zmierzenia si z faktami. Kady krok by jak uderzenie mota w cian. Mia jakie niewyrane wspomnienia. Kto upad na ziemi, po nim kolejna osoba, a potem bieg. I jeszcze jaka istota. Bezwzgldna, bezlitosna. Gawitha przeszy dreszcz. Poszuka gazi na ziemi. Przerzuci kilka, wybra jedn dug, cakiem solidn, wzgldnie prost i oderwa boczne pdy. Ruszy dalej podpierajc si na niej. Kolejna czynno, ktra dodawaa mu pewnoci siebie.Soce w swej leniwej wdrwce po niebie niepiesznie docierao do horyzontu. Las powoli okrywany cieniem zacz traci swoje normalne barwy na rzecz rnych odcieni szaroci. Jeszcze tylko cienkie, cho gste strumienie pomaraczowego wiata przebijay si przez korony drzew, nadajc kolor. Temperatura si obniaa.Gawith w swej wdrwce natkn si na wski strumie. Jakie szczcie, pomyla. By ju spragniony i zmczony. Przeroczysta woda przepywaa powoli, obmywajc kamienie na swej drodze. Przykucn na brzegu, nabra jej w zoone rce i zacz apczywie pi. Zimna woda orzewiaa, dodawaa si. Gdy ju ugasi pragnienie, przemy ni twarz. I wtedy powsta wyom w jego mentalnym murze, przez ktre przedostao si wspomnienie.Szli we trjk, jeden za drugim. Lipwig, jako najbardziej dowiadczony, szed na czele, za nim Moist, ktry od kilku dni by przekonany, e kto ich obserwuje. Kolumn zamyka Gawith. W pewnym momencie Lipwig przyklk, by przyjrze si czemu, co znalaz na ziemi. Nagle rozlego si ciche i krtkie syknicie. Wyoy si na wznak, wydajc tylko krtki jk. Moist pochyli si nad nim, lecz zaraz wyprostowa si gwatownie. Wiejemy! krzykn nerwowo. Po raz kolejny syknicie. Przypadkiem przechwyci co, co byo przeznaczone Gawithowi i zaraz mia doczy do lecego na ziemi Lipwiga. Ponad upadajcym ciaem Gawith spojrza w zarola. Cokolwiek tam byo, zbyt dobrze si maskowao, jedynie roliny poruszay si, jakby miay rce i nogi. Zanim ciao kolegi upado na ziemi, on ju bieg.

Jego towarzysze zostali zamordowani, a co chciao odebra ycie take jemu. By wcieky na siebie. Gdy pojawio si niebezpieczestwo, po prostu uciek, zamiast walczy jak prawdziwy Noxianin. Pomimo tego, e w okolicznych wsiach tego miasta-pastwa panoway inne obyczaje, wieniacy byli zbyt zajci karmieniem mieszczan, eby przejmowa si na powanie noxiaskim prawem siy, to jednak zostawi swoich kolegw, ktrzy zginli za niego i nie mg tego znie. Na dodatek to miaa by bezpieczna podr! Mwili, e nikt nie ma prawa zgin! Ogarna go dza zemsty. Wyj z kieszeni n i przyjrza si mu. Mg walczy, mg zabija. I zrobi to, jeli kto znowu bdzie czyha na jego ycie. Usiad na ziemi i zacz ostrzy jeden koniec swojego kija. Tchrz, tylko chowa si umie, boi si stan do otwartej walki przeciw trzem nieuzbrojonym ludziom. adnego honoru, zupenie jak szczur. Ale tym razem bdzie gotw, przebije wroga na wylot zanim zdy si zadomowi w krzakach, wypatroszy, zemci si. Krew za krew.Wsta i par razy na prb pchn now broni w wyimaginowanego wroga. Spojrza w stron z ktrej przyszed, serce mu walio jak motem, cay dra z gniewu. Czy kto za nim poda? Bdzie musia bardziej na to uwaa, bo tym razem to on ma zamiar by myliwym. ciskajc kij oburcz, wznowi marsz. W wyobrani ukada scenariusze, w ktrych z zimn krwi morduje wroga. By teraz niepowstrzyman si agresji, pomie gniewu ogarn go cakowicie. Od czasu do czasu odwraca si do tyu bacznie obserwujc powoli szarzejcy las. Niech tylko si pojawi ktokolwiek, kto mgby by winny, a posmakuje jego zemsty. ciska oburcz swj kij jakby wisia na nim nad przepaci. Gdyby go puci, prawdopodobnie stoczyby si w otcha swojego szalestwa. Zwyka, drewniana, zaostrzona ga bya dla niego czym wicej ni nawet broni. Bya ostatnim bastionem zdrowego rozsdku. Pewno siebie sczya si do jego palcw, pyna przez rce, a docieraa do wntrza jego umysu. Dziki temu mgby zabija bez wahania, gdyby tylko kto zagraa jego yciu. Ale nie wiedzia, e jego najwikszym przeciwnikiem jest on sam.Nieubagane soce chowao si za horyzontem. Las powoli ogarn mrok. Istoty nocy budziy si do ycia, a drzewa przyjmoway przeraajce ksztaty. Aura stawaa si zowieszcza i zdawaa si atakowa Gawitha. Naciskaa na tarcz, ktr tworzya jego pewno siebie i gniew. Ciemno wzbudzaa niepokj nie moe przecie walczy, nie widzc przeciwnika. Zaczy nachodzi go wtpliwoci, jednak postanowi, e si nie podda. Bdzie silny, choby mia zgin tak, jak jego towarzysze. Za Moista, za Lipwiga, za Seydel. Choby mia zgin...Lecz jego pomie gniewu, zupenie jak wiato soneczne, powoli gas, pozostawiajc jedynie smutne pogorzelisko. Zda sobie spraw, e nie orientuje si ju w ciemnoci, nie wie w ktr stron zmierza. By zmczony, samotny i wbrew poprzedniej deklaracji bardzo nie chcia umiera. Na dodatek powyginane przez mrok konary przeraay go, a jego wasny umys dopowiada w straszny sposb to, co kryje si pod oson nocy. By jak zgubiona zwierzyna owna, ktra nie ma ju gdzie uciec.Ogarna go rozpacz. Tak bardzo chcia by teraz gdzie indziej. Gdzie, gdzie jest bezpiecznie. Chc do domu, myla, ale to jeszcze pogbiao jego al. Kade jego wspomnienie byo teraz przesczone smutkiem i tsknot. Jaki gos w jego gowie, wpierw ledwie syszalny, ale coraz goniejszy, cay czas powtarza nie wrcisz, a on nie mia ju siy mu si przeciwstawia.Podda si ciemnoci, przegra z samym sob, zosta zamany. Nie wytrzyma i opad na ziemi kajc. Jego umys bardzo szybko obraca myli i kad z osobna napenia mrokiem. Tak bardzo chcia wrci... Ale by zamknity w lesie. Gdziekolwiek by teraz nie poszed, nigdzie by nie dotar. Wszdzie jedna i ta sama czer, te same powyginane konary, ktre sprawiay wraenie, e chc pochwyci Gawitha. I by moe zabi tak jak Moista i Lipwiga. Nie ucieknie ju, wpad w sida, pozostaje mu czeka na myliwego. Chocia... nie zrezygnowa do koca.Z trudem poama o kolano swoj bro na kawaki i uoy na ziemi. Na szczcie miejsce byo dobre, wic wycign rozpak z kieszeni i za pomoc krzesiwa wznieci ogie. Ostatnia nadzieja, ktra swym wiatem i ciepem mwia to tylko drzewa, nie ma si czego ba, teraz trzeba odpocz, a rano znowu szuka drogi. Siedzia wpatrujc si w ogie i chon energi, ktrej mu dodawa. Za jaki czas pewnie znowu wrci do siebie, wtedy powinien zbudowa sobie jakie schronienie na noc i dorzuci drewna do ognia. Ale pki co zy cigle cieky mu po policzkach. Cay czas myla o bliskich, obiecywa sobie mas rzeczy, ktre zrobi, gdy bdzie ju w domu. Stara si uspokoi, jednak nadmiar emocji i strach sprawia, e jego myli byy chaotyczne. Wic siedzia tak gapic si w ogie. Nie zauway, e co si zblia w ciemnoci.Czas dla Gawitha nagle drastycznie zwolni, gdy zobaczy przybysza. Ponad ogniem staa maa posta, jakby dziecko z du gow. Blask pomieni owietla jego twarz pokryt futrem, ktra nie wyraaa adnych emocji. Na gowie mia zielon czapk, w ktre byy powsadzane gazki. Wystaway z niej uszy, czciowo schowane za limi. Czerwony konierz futra zdobi jego szyj. Wygldaby do zabawnie, gdyby nie owietlenie, ktre dodawao mu znacznej iloci grozy. Kim jeste? wyjka cicho. Nastpia duga chwila milczenia, ktr wypenia trzask ognia. Obaj wpatrywali si w siebie, a w gowie Gawitha pojawio si peno pyta. Kim jest ten przybysz z mroku? Nadzieja podpowiadaa mu, e by moe on go std wycignie. Ale jaki gos w jego gowie podpowiada mu inn, straszniejsz moliwo. W kocu posta postanowia przerwa milczenie. Jestem kapitan Teemo odpar chodnym jednak wysokim tonem. Jego due oczy cigle nie zdradzay adnych emocji ani zamiarw, zamiast tego przebijay na wylot, jakby byy szpikulcem chodnego metalu. Jego prawa rka w powolnych ruchu podnosia si, wdrowaa za plecy przybysza. Czego chcesz? wykrztusi Gawith. Pytanie z trudem przeszo mu przez gardo, bo obawia si odpowiedzi. Tak bardzo chciaby by teraz gdzie indziej, najlepiej w domu i nigdy nie pozna intencji yordla. Byo co koszmarnego w jego pozbawionej jakichkolwiek emocji aparycji. Skoczy robot powiedzia. To byo jak kube zimnej wody dla Gawitha. Jak robot? Zza plecw Teemo wyania si powoli jaki patyk, jakby flet, lecz bez dziurek, prcz dwch otworw na obu kocach. Dwik syknicia z krzakw... Jego mzg wskoczy na wysze obroty, zacz kojarzy fakty. To bya dmuchawka! Za jej pomoc wysya miercionone pociski! To ty... Gdyby cel trzeci tak szybko si nie zorientowa, nie musiabym chodzi tyle po lesie przerwa mu Zmiana kolejnoci celw nieco utrudnia prac westchn i sign lew rk do maej torby, ktr nosi zawieszon z boku.To Gawith mia by drugim celem, jednak podejrzliwo Moista spowodowaa u niego szybsze reakcje i przypadkowe przechwycenie pocisku. Przeadowanie dmuchawki zajmuje troch czasu, Teemo wiedzia o tym. By dowiadczony, umia wic odpowiednio obiera cele. Wpierw mia pa jeden z przodu, aby zatrzyma marsz. Gdy pozostaa dwjka zastanawiaa si co si stao, mia pa ten z nich, ktry akurat nie jest obserwowany, aby ten drugi nie zdy si w niczym zorientowa. Jednak nie przewidzia reakcji jednego z nich. Moist mia racj, kto ich obserwowa. To prawdziwe szczcie, e uszed wtedy z yciem.Gawith by przeraony, gdy zobaczy ma strzak, ktr yorld wycign ze swojej torby. Ledwo zmusi swoje minie do ruchu, aby zmieni pozycj z siedzcej na klczc. Nadzieja umiera ostatnia. Nie zabijaj mnie, prosz baga Zrobi wszystko, tylko bagam, oszczd mnie! zy znowu pyny mu po twarzy. Patrzy na yordla, jak powoli aduje strzak do dmuchawki i ca si woli stara si nie dopuci do tego, co miao si wydarzy, chcia zatrzyma czas swoimi byskawicznie przeskakujcymi mylami. Bolaa go gowa. Teemo powoli przystawia bro do ust. To si nie moe tak skoczy! Niech czas stanie! Bagam, wszystko zaka.Dmuchawka zatrzymaa si kilka centymetrw przed twarz Teemo. Czas stan. Tak, jest nadzieja!

Wr prdko powiedziaa Seydel mocno tulc si do niego. Gos jej dra. Poczu wilgo na ramieniu. Nie martw si zapewni Gawith i pogaska j po jej jasnych wosach To tylko par miesicy, a potem bdziemy mieli cae ycie dla siebie doda pocieszajco. Trwali w ucisku jeszcze przez jaki czas. Musz ju i powiedzia w kocu, spojrza w jej niebieskie i przekrwione oczy, po czym pocaowa j ostatni raz. Uwolni si z obj i ruszy w drog. Do zobaczenia! zawoa jeszcze. Odmachaa, ale nie odpowiedziaa, gdy al ciska jej gardo Opiekuj si Terrym! doda. Jest co co moesz zrobi Teemo odpar po zastanowieniu. Gawith sucha w skupieniu i napiciu. Udao mu si go przekona, to napenio go nadziej na przyszo. Wiedzia, e to nie mogo si tak skoczy, on ma przecie inne przeznaczenie. Nie obchodzi go wojsko, gdy rodzina i Seydel czekaj na niego w domu. Cokolwiek powie, zrobi dla niego wszystko, byle by mg wrci. Da mu wszystkie nazwiska, poda dokadn lokalizacj gwnego obozu, wyrecytuje plany i daty, niech tylko o to poprosi. Po prostu si nie ruszaj i wystrzeli.

Byo jednak co dziwnego w sposobie bycia yordla, ycie zdawao si nie mie dla niego adnej wartoci. Jego cele byy wycznie przedmiotami, zupenie jak tarcze do strzelania, to czynio z niego bezwzgldnego zabjc. Ale czsto owca sam staje si taki jak swoje ofiary. Wic by moe dla niego jego wasne ycie te byo bez znaczenia. By precyzyjny jak prawdziwa maszyna do zabijania, perfekcjonista w swoim fachu, artysta mordu. Nie byo przed nim ucieczki, o czym Gawith si przekona. Ale za co on waciwie taka istota walczy? Co jest jego wyszym celem? Jest kapitanem, wic suy swojemu pastwu, moe par informacji, ktrych moe mu udzieli, oka si przydatne.