echlwlat - warsaw university of technologybcpw.bg.pw.edu.pl/content/2101/02wszech31_nr_1.pdf ·...

32
ECHlWlAT PISMO PRZYRODNICZE ORGAN POLSKIEGO TWA PRZYRODNIKÓW IM. KOPERNIKA Nr. 1 (1685) Styczeń 1931 Treść zeszytu: Zdzisław Pazdro. Wycieczka geologiczna do Marokka. Bolesław Skarżyński Chemja hormonów płciowych. Irena Wasiutyńska. Kilka słowo działaniu jednego z typów ł cznic automatycznych. Kronika naukowa. Nowe metody laboratoryjne. Ochrona przyrody. Krytyka i bibljografja Miscellanea. Od Redakcji. W chwili, gdy Ws zechświat" rozpoczyna drugi rok. swego istnienia pod egid Polskiego Towarzystwa Przyrodników im. Kopernika, pragniemy zastanowić si nad tem, co „Wszechświat" już osi gn ł, i czem może i powinien stać si w przyszłości. Dochodził nas zarzut, że „Wsz echś W i a t" jest za trudny, że biolog i lekarz nie rozumiej artykułów, dotycz cych przyrody martwej, zaś fizyk, chemik, mineralog nie maj korzyści z artykułów biologicznych. Zarzut ten wymaga skrupulatnego zbadania. Punktem Wyjścia naszym było d żenie do nadania pismu charakteru popularno naukowego, przez co rozumieliśmy, że chcemy godzić popularność z naukowości . „Wszechświat", choć może podawać te tylko wiado mości, które s dost pne szerszemu k°łu czytelników, musi mieć autorytet naukowy, musi być źródłem wiadomości, na kłórem można si oprzeć. Ze takie pogodzenie charakteru naukowego z popularności jest możliwe, dowodzi szereg artykułów już ogłoszonych, utrzymanych całko wicie na poziomie wiedzy współczesnej, a jednak, J a k słyszeliśmy, zrozumiałych. Nie mniej nie jest to zadanie łatwe. Chc c przedstawić rzecz popularnie, uczony musi spojrzeć na zaga dnienie z innej strony, niż z tej, z której spogl dać na nie przywykł: od strony genezy, nie zaś od strony rozwi zania. Dlatego też nawet tym, którzy znajduj sens i przyjemność W pisy waniu artykułów popularnych, z trudności nieraz przychodzi przedstawienie tematu w sposób zrozumiały. Mamy wprawdzie w Polsce Wzory piśmiennictwa popularno naukowego, naogół jednak. k ra J nasz nre posiada w tym wzg dzie tradycji takiej, jak poszczycić si może np. Anglja Prosimy Wi c czytelników naszych o pobłażanie, jeśli niektóre artykuły nasze nie osi gn ły jeszcze lego ideału, do którego wytrwale d żymy: pisać o zdobyczach chwili dzisiejszej, ale pisać prosto i jasno, pisać „po polsku", a nie narzeczem laboratoryjnem. Stworzenie tego typu pisarskiego nie może dokonać si z dnia na dzień, mamy jednak przekonanie, iż jest to natu ralnem zadaniem „Wszechświata", któramu możemy sprostać, gdyż sprostać mu powinniśmy.

Upload: others

Post on 22-Jun-2020

0 views

Category:

Documents


0 download

TRANSCRIPT

Page 1: ECHlWlAT - Warsaw University of Technologybcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2101/02wszech31_nr_1.pdf · siras w roku 191 nada2 prawnł ą formę protektoratowi, Począwszy od tego czasu postępuje

ECHlWlAT

P I S M O P R Z Y R O D N I C Z EORGAN POLSKIEGO TWA PRZYRODNIKÓW IM. KOPERNIKA

Nr. 1 (1685) Styczeń 1931

Treść zeszytu: Z d z i s ł a w P a z d r o . W y c i e c z k a g e o l o g i c z n a do M a r o k k a . B o l e s ł a w S k a r ż y ń s k iC h e m j a h o r m o n ó w p ł c i o w y c h . I r e n a W a s i u t y ń s k a . K i l k a s ł o w o d z i a ł a n i u jednego z t y p ó w łącznica u t o m a t y c z n y c h . K r o n i k a n a u k o w a . N o w e m e t o d y l a b o r a t o r y j n e . O c h r o n a p r z y r o d y . K r y t y k a i bibljografja

M i s c e l l a n e a .

Od Redakcji.W chwili, gdy „ Ws zechświat" rozpoczyna drugi rok. swego istnienia pod egidą

Polskiego Towarzystwa Przyrodników im. Kopernika, pragniemy zastanowić się nad tem, co„Wszechświat" już osiągnął, i czem może i powinien stać się w przyszłości. Dochodziłnas zarzut, że „Wsz echś W i a t" jest za trudny, że biolog i lekarz nie rozumieją artykułów,dotyczących przyrody martwej, zaś fizyk, chemik, mineralog nie mają korzyści z artykułówbiologicznych. Zarzut ten wymaga skrupulatnego zbadania. Punktem Wyjścia naszym byłodążenie do nadania pismu charakteru popularno-naukowego, przez co rozumieliśmy, że chcemygodzić popularność z naukowością. „Wszechświat", choć może podawać te tylko wiado-mości, które są dostępne szerszemu k°łu czytelników, musi mieć autorytet naukowy, musi byćźródłem wiadomości, na kłórem można się oprzeć. Ze takie pogodzenie charakteru naukowegoz popularnością jest możliwe, dowodzi szereg artykułów już ogłoszonych, utrzymanych całko-wicie na poziomie wiedzy współczesnej, a jednak, Jak słyszeliśmy, zrozumiałych. Nie mniejnie jest to zadanie łatwe. Chcąc przedstawić rzecz popularnie, uczony musi spojrzeć na zaga-dnienie z innej strony, niż z tej, z której spoglądać na nie przywykł: od strony genezy, niezaś od strony rozwiązania. Dlatego też nawet tym, którzy znajdują sens i przyjemność W pisy-waniu artykułów popularnych, z trudnością nieraz przychodzi przedstawienie tematu w sposóbzrozumiały. Mamy wprawdzie w Polsce Wzory piśmiennictwa popularno-naukowego, naogółjednak. kraJ n a s z n r e posiada w tym wzgędzie tradycji takiej, jaką poszczycić się może np.Anglja- Prosimy Więc czytelników naszych o pobłażanie, jeśli niektóre artykuły nasze nieosiągnęły jeszcze lego ideału, do którego wytrwale dążymy: pisać o zdobyczach chwili dzisiejszej,ale pisać prosto i jasno, pisać „po polsku", a nie narzeczem laboratoryjnem. Stworzenie tegotypu pisarskiego nie może dokonać się z dnia na dzień, mamy jednak przekonanie, iż jest to natu-ralnem zadaniem „Wszechświata", któramu możemy sprostać, gdyż sprostać mu powinniśmy.

Page 2: ECHlWlAT - Warsaw University of Technologybcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2101/02wszech31_nr_1.pdf · siras w roku 191 nada2 prawnł ą formę protektoratowi, Począwszy od tego czasu postępuje

WSZECHŚWIAT Nr. 1

ZDZISŁAW PAZDRO.

WYCIECZKA GEOLOGICZNA DO MAROKKA.

Marokko jest krajem należącym do wiel-kiej jednostki geograficznej, która różniesię zowie: Berberja, Afryka Mniejsza,Afryka Północna lub Maghreb po arabsku.W skład jej wchodzą Tunis, Alger i Ma-rokko, które jest „ziemią najbardziej za-chodnią" — Maghreb el Aksa.

Pod względem politycznym jest dziś Ma-rokko sułtanatem, pozostającym pod pro-tektoratem Francji. Wprawdzie najwyż-szym władcą marokańczyków jest sułtan(obecnie młody 22-letni Sidi MohammedIII), lecz władza jego jest niezmiernieograniczona, a faktycznie rządzi krajemgeneralny rezydent Francji,

Francuska polityka koktojalna w Afry-ce Północnej szła i idzie w kierunku zupeł-nego jej opanowania. O ile akcja okupa-cyjna w Algerze rozpoczęła się 100 lat te-mu, a w Tunisie około 60-ciu, to stawianiepierwszych kroków Francji w Marokkuprzypada na koniec ubiegłego stulecia.W istocie dopiero traktat zawarty w Alge-siras w roku 1912 nadał prawną formęprotektoratowi, Począwszy od tego czasupostępuje okupacja francuska w głąb kra-ju. W chwili obecnej nie została ona by-najmniej zakończona. Akcja okupacyjnatrwa w dalszym ciągu, obecnie już na po-łudniowych stokach Atlasu i w obszarzeprzysaharskim. Rzecz jasna, że nie odby-wa się ona bez rozlewu krwi.

W maju i czerwcu b. r, wziąłem na za-proszenie Francuskiego Towarzystwa Geo-logicznego udział w wycieczce geologicznejdo Marokka. Była to jedna z 20 wycieczek,które Towarzystwo1 zorganizowało weFrancji, na Korsyce i w Afryce Północnejz okazji 100-lecia swego istnienia.

W wycieczce naszej brało udział 20 osóbróżnej narodowości. Ta nader przyjemnawycieczka pozostawiła po sobie jak najlep-sze wspomnienia. Odnosi się to zarównodo jej sympatycznych kierowników pp.

Neltnera i Rocha, jak też i do całego śro-dowiska marokańskiego, gdzie wśród potę-żnej i dzikiej przyrody i egzotycznego lu-du, zachowującego skrupulatnie swe swoi-ste obyczaje, widzi się wspaniałe dziełofrancuskiej kultury, tem bardziej podziwie-nia godne, że dokonywa się w tempie ame-rykańskiem.

Niejeden pragnąłby widzieć Marokko1,Alger czy inny egzotyczny kraj takim, ja-kim on był pierwotnie, bez tej warstwykultury zachodnio-europejskiej, jaka sięosadzała na nich i osadza. Trzeba jednakrozumieć wielkie zagadnienie kolonizacjijako konieczne i jedyne ujście dla sił po-tencjalnych nadmiernie rosnących w wiel-kich narodach i państwach Europy. W od-niesieniu do Marokka możemy się wzdry-gać, że kulturalny podbój jego odbywa sięz orężem w ręku, a mieć sympatję raczejdla Berberów, którzy dzielnie bronią swychdzikich gór, pustyń i stepów, lecz objekty-wnie patrząc, musimy przyznać, że koloni-zacja francuska ugruntowuje się tam napodstawach zdrowych i racjonalnych.Idzie z jednej strony o to, by kolonizacja,wyzyskując warunki przyrodzone, dałaobu stronom wzrost dobrobytu i zadowo-lenie, z drugiej zaś by nie zatarła, nie zni-szczyła pierwotnej indywidualności krajui jego przyrody, W Marokku widzimy wła-śnie dobrze współpracę tubylców z protek-torami, widzimy imponująco szybki wzrostdobrobytu tego' kraju.

Kto odbywa drogę do Marokka parow-cem z Marsylji, ten zazwyczaj wyła-dowuje w największym porcie marokań-skim, w Casablance. Miasto to do1 niedaw-na było małą mieściną rybacką i nazywałosię Dar el Beida — biały dom. Dziś liczycno 110,000 mieszkańców, a robi wrażenieruchliwego, pełnego życia miasta półmiljo1-nowego, Stare miasto arabskie czyli medi-na wiąże się bezpośrednio z dzielnicami

Page 3: ECHlWlAT - Warsaw University of Technologybcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2101/02wszech31_nr_1.pdf · siras w roku 191 nada2 prawnł ą formę protektoratowi, Począwszy od tego czasu postępuje

Nr. 1 W S Z E C H Ś W I A T

europejskiemi, czego zazwyczaj w innychmiastach marokańskich niema. W innychmiastach dzielnica europejska oddalona

righi i Oued Zem. Trakcja częściowo jestelektryczna.

W przeciwieństwie do dróg żelaznychwidzimy w Marokku olbrzymi rozwój drógasfaltowych i bitych, przystosowanych zna-komicie do szybkiej komunikacji automo-bilowej i autobusowej. Istnieje tu cały sze-reg dalekobieżnych linij autobusowych zregularnym rozkładem jazdy, dochodzą-cych na drugą stronę Atlasu aż do! granicstrefy wolniej, to znaczy jeszcze nieokupo-wanej.

Przecinając kraj wzdłuż i wszerz podzi-wiamy krajobraz coraz to inny, zależnieod tego w jakiej znajdujemy się strefieklimatycznej i jaka jest rzeźba powierzchniziemi.

Rys. 1. Fez. Charakterystyczna studnia w dzielni-cy arabskiej.

Przez cały Maghreb przebiega rozległysystem młodych gór zwany Atlas. W Ma-rokku jest on najpotężniejszy i najwyższy.Atlas rozpada się tu na 3 równoległe pa-sma: Atlas Średni, Wysoki i Anti-Atlas.W Atlasie Wysokim, a zwłaszcza w jegoczęści zwanej Masywem Centralnym, po-tężne, śmiałe i strome szczyty górskie się-gają ponad 4000 m (Tamjout, Likoumt, AriAiachi).

Atlas są to góry dzikie. Północne stoki

jest od mediny w zasadzie przynajmniej•o 2 km. Największą chlubą Casablanki jestjej port, posiadający dwa olbrzymie mola,z których jedno ma 2250 długości, a basentak głęboki, że mogą do niego zawijaćtransoceaniczne olbrzymy mające 30000tonn wyporności, Ruch w porcie wielki i zroku na rok wzrastający najlepiej świad-czy o rozwoju Marokka, W roku 1929 we-szło do portu 2300 okrętów, a przewinęłosię towarów i surowców w ilości trzech mi-1 jonów tonn, wartości trzech mil jardówfranków.

Z Casablanki możemy udać się w głąbkraju, albo koleją żelazną, albo automobi-lem, Koleje w Marokku nie są zbyt rozbu-dowane. Z Casablanki rozchodzą się dwielinje: północna do Fezu z odgałęzieniemw Petitjean do Tangeru, oraz południowado Marrakech z odgałęzieniem do Kou- Rys. 2. Obrazek z wielkiej oazy w Marrakech.

Page 4: ECHlWlAT - Warsaw University of Technologybcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2101/02wszech31_nr_1.pdf · siras w roku 191 nada2 prawnł ą formę protektoratowi, Począwszy od tego czasu postępuje

WSZECHŚWIAT Nr. 1

Jtarokko?zkic tektoniczny

PlfULLA

Rys. 3. Szkic tektoniczny Marokka.

pokryte są czasem mniej szemi lub większe-mi płatami zielonych lasów cedrowych, so-snowych lub tuj owych. Wonny jałowiecrośnie krzaczastemi kępami prawie wszę-

dzie. W dolinach, w sąsiedztwie osad ludz-kich — niezawodna oliwka. Na południo-wych zaś stokach Atlasu gorące tchnieniaSahary niszczą szatę roślinną. Tu i ówdzietylko widzieliśmy pełne kity pustynnejhalfy. Zasadniczą, najczęściej spotykanąbarwą skał jest niesamowite wrażenie czy-niąca barwa czerwona. Pochodzi ona odlądowych lub przylądowych tropikalnychosadów permo - triasu, górnej jury, ne-okdmu i oligomiocenu, O rozmaitych odcie-niach czerwone zlepieńce, piaskowce, pia-szczyste margle i łupki układają się na-przemianlegle i ciągną się całemi milami.

Na północy zgrabnym łukiem przebie-gają góry Rif, nagie i skaliste, zamieszka-łe przez najbardziej wojownicze plemionaRifenów. Od północy opadają te góry stro-mo ku Morzu Śródziemnemu. Ku.południo-

wi przechodzą zwolna w szeroki pas pa-górkowaty, w tak zwane podgórze rifeń-skie. Ten pas pagórkowaty razem z rozcią-gającym się wzdłuż niego basenem Seboujest sercem starego Marokka. Na ziemiżyznej, w miarę nasyconej wilgocią dająsię uprawiać różne zboża. Sady przynosząobfite zbiory kawonów, fig, jabłek, moreli,winogron, a większe miasta tu położone,Taza, Fez, Riata, Meknes słyną ze świet-nych targów owoców i rasowych koni arab-skich,

Basen Sebou jest naturalnym szlakiemku Algerji i Śródziemnemu Morzu; to teżodegrał on i swą rolę historyczną. Tu spo-tykamy najczęściej stare ruiny pochodzą-ce z czasów rzymskich. Tu w Moulay Idrissosiadła pierwsza dynastja Idrissidów. Sto-licą sułtana do ostatnich lat był Fez, a nie-daleko położona Meknes zwana jest słu-sznie sułtańskim Wersalem,

Pomiędzy podgórzem rifeńskiem, Atla-sem i Oceanem Atlantyckim leży wielka

Page 5: ECHlWlAT - Warsaw University of Technologybcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2101/02wszech31_nr_1.pdf · siras w roku 191 nada2 prawnł ą formę protektoratowi, Począwszy od tego czasu postępuje

Nr. 1 W S Z E C H Ś W I A T

kraina o charakterze naogół nizinnym,zwana Mesetą Marokańską. Jest ona zna-komicie chroniona od pustynnych wpływówSahary przez barj erę Atlasu, a podlega wcałej pełni zbawiennym, ożywczym wpły-wem Atlantyku. W krainie tej, nie wyko-rzystanej wcale dotąd przez tubylców, wi-dzą dziś Francuzi doskonałe warunki dlarozwoju rolnictwa. Meseta jest przede-wszystkiem tem co nazywają oni słusznie,,le Maroc utile".

Wpływ Atlantyku jest bardzo poważny.Zimny prąd oceaniczny, tak zwany kana-ryjski, przebiegający południkowo wzdłużbrzegów Marokka, ochładza znacznie sze-roki pas nadbrzeżny. W porównaniu z in-nemi krajami Północnej Afryki klimat Ma-rokka jest naogół znacznie wilgotniejszy,a dzięki niższej amplitudzie wahań tempe-ratury bardziej umiarkowany.

Nad brzegiem oceanu klimat przypomi-na zupełnie Riwjerę francuską. Wykorzy-stują to Francuzi w kierunku stworzenia izareklamowania marokańskiej riwjery imarokańskiego Cannes, Juan les Pins czyNicei. Już zbudowana szereg wspaniałychhoteli i pensjonatów utrzymanych w stylumarokańskim, w takich miejcowościaeh jakMogador, Mazagan, Azemnour i w wieluinnych. Czar Atlantyku i szerokie, płaskieplaże z cudownym piaskiem zapewniająpowodzenie.

Wnętrze Mesety jest nieco gorętsze i su-chsze. Jednak stosunki hydrograficzne po-zwalają na odpowiednią irygację kraju.Rozbudowują się na całej Mesecie olbrzy-mie fermy oparte na najnowszych meto-dach pracy w dziedzinie kultury południo-wych owoców.

Na południu Marckka Atlas Średni od-dzielony jest od Wysokiego trójkątną pła-ską depresją Haouz, Z wyjątkiem wąskie-go pasa nadbrzeżnego (kraina Chiadma iMeskala) jest Haouz typową kamienistąpustynią — el Hammada. Pustynia takajest zupełnie płaska, a powierzchnia ziemijest tu pokryta drobnemi ostremi kamycz-kami. El Hammada jest dziełem erozjieolicznej, wynikiem pracy wiatru zwanejdeflacją. Wiatr wiejąc zmiata drobniejsze

cząstki powstałe z mechanicznego rozkła-du skał, unosi je daleko, a pozostawia namiejscu szczątki większe, które nadają pu-styni jednolity charakter pola usłanego nie-zliczonemi, drobnemi, ostrokrawędzistemiodłamkami skał. Większych odłamów skal-nych tu się nie spotyka. Doskonała pła-szczyzna nadaje się bardzo dobrze do po-dróżowania samochodem. Dlatego też wgruncie rzeczy przeprawa samochodemprzez Saharę nie przedstawia zbyt wielkichtrudności terenowych, gdyż wykorzystujesię dla przejazdu kamienistą hammadę. Ja-dąc przez hammadę byliśmy niejednokrot-nie świadkami fascynującego zjawiska fa-tamorgany.

Wśród pustyni Haouz spotykamy tu iówdzie większe i mniejsze zielone oazy zpalmami. Największą taką oazą jest tuMarrakech, liczące około 150,000 mieszkań-ców, W okolicy znajduje się słynna pal-miarnia zajmująca powierzchnię około13,000 hektarów, założona w wieku XVII.

Nas, geologów, interesowała w Marokkuw pierwszym rzędzie geologiczna struktu-ra tego kraju. Kiedy nam w ciągu dwu ty-godni pokazano najbardziej zasadnicze jejzarysy, wyraziliśmy swój szczery podziwdla francuskich geologów pracujących tuw kraju naogół niegościnnym i w warun-kach o których u nas ma się słabe wyobra-żenie. Geolog pracujący naprzykład w gó-rach Rif musi mieć asystę złożoną z. plu-tonu żołnierzy, których zadaniem jest bro-nić go przed napadami tubylców.

Nad poznaniem budowy geologicznejMarokka pracuje przedewszystkiem wy-dział geologiczny Service des Mines (urządgórniczy). Service istnieje dopiero od 10lat. Podwaliny pod znajomość budowy ge-ologicznej Marokka położyli nie dzisiejsigeologowie, lecz dawno przed wojną dwajdzielni pionierzy, mianowicie Brives i Gen-til.

W strukturze geologicznej Marokka wy-odrębniają się ostro trzy wielkie, zasadni"cze jednostki tektoniczne:

Rif i podgórze rifeńskie,Meseta marokańska,Pasmo gór Atlas.

Page 6: ECHlWlAT - Warsaw University of Technologybcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2101/02wszech31_nr_1.pdf · siras w roku 191 nada2 prawnł ą formę protektoratowi, Począwszy od tego czasu postępuje

WSZECHŚWIAT Nr. 1

O ••••

,5 *>

-o •A! •<->

2 "« i

S Nrt "ca

'a I "8§ 1 o'3 cc ^>»18

1 M

>O Cl) C

ao*et "

Iil iT3 O

Rif jest sfałdowanem pasmem górskiem,długości 250 km, będącem bezwątpieniaprzedłużeniem Kordyljerów Betyckich wHiszpanji. Już starożytni zdawali sobiesprawę z istnienia związku pomiędzy pół-nocnem Marokkiem a Hiszpanją, co daliwyraz w pięknej legendzie o słupach Her-kulesa. Widzieli oni je w Małpiej Górzękoło Ceuty na wybrzeżu afrykańskiem i wDjebeł Tarik na wybrzeżu europejskiem(Djebel Tarik = Dżibraltar — Gibraltar),które wydają się jakby zniszczonemi fila-rami olbrzymiego sklepienia, które ponadcieśniną gibraltarską łączyło Europę zAfryką.

Góry Rif są naogół mało znane, Centrumpasma rifeńskiego zajmuje szeroko rozwi-nięta, silnie pofałdowana kreda. Po dbujej stronach, a szczególnie po stronie pół-nocnej i wschodniej istnieje szereg fałdówo jądrach, liasowych. Fałdy te przewalonesą ku S lub SW. Przedzielają je szerokiesynkliny wypełnione miocenem. Na lewymbrzegu Oued .Ouergha stwierdzono istnie-nie większej jednostki architektonicznej,która ma cechy szariażu. Jest to albo roz-legła płaszczowina, albo przynajmniej zwią-zany system łusek wnikający swem czołemdość daleko w znane nam już podgórze ri-feńskie.

Podgórze, odpowiadające tak zwanejstrefie subbetyckiej w Hiszpanj i, składa sięz utworów od permo-triasu po miocen.Utwory te zostały pofałdowane skutkiemnacisku podczas ruchów głównej masy ri-feńskiej ku południowi. Ruchy te odbywa-ły się współcześnie z powstawaniem Alp.

Na uwagę zasługuje fakt, że permo-triaspodgórza wykształcony jest w postaci fli-szu, a więc utworów płytkiego morza oscy-lującego: piaskowców, łupków, margli i zle-pieńców występujących naprzemianlegle,W tym to fliszu znaleziono ślady ropynaftowej, które rokują duże nadzieje naistnienie znaczniejszych jej złoży.

Górotwór betycko-rifeński zaczął wynu-rzać się z morza i fałdować w eocenie, zkońcem zaś miocenu był już gotów, Wowym czasie Gibraltar nie istniał. MorzeŚródziemne łączyło się z Atlantykiem dwie-

Page 7: ECHlWlAT - Warsaw University of Technologybcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2101/02wszech31_nr_1.pdf · siras w roku 191 nada2 prawnł ą formę protektoratowi, Począwszy od tego czasu postępuje

Nr. 1 WSZECHŚWIAT

Rys. 5. Karawana wielbłądów.

ma cieśninami: cieśniną Gwadałkwiwiruw Hiszpanj i i cieśniną rifeńską przebie-gającą na południe od Rifu, właśnie tędy,gdzie dziś istnieje urodzajna kraina Sebou.Ląd afrykański podnosił się zwolna, leczstale, i dzięki temu te cieśniny zamknęłysię, a na ich miejsce powstała w plioseniecieśnina gibraltarska.

Meseta marokańska jest bardzo starymmasywem sfałdowanym w okresie karboń-skim, w czasie ruchów hercyńskich, Fałdyhercyńskie w Mesecie są nieskomplikowa-ne i tworzą 3 główne antyklinorja (anfcykli-norjum Casablanki, Oulmes i Azrou) o kie-runku waryscyjskim N - N - E, Odsłaniająone na swych osiach kambr i sylur, a prze-dzielone są szerokiemi płaskiemi synkli-norjami wypełnionemi dewonem i dinan-tienem.

Masyw hercyński Mesety przykryty jestmłodszą pokrywą—płytą złożoną z płaskoleżących transgreduj ących utworów per-mo-triasu, a wyżej kredy i eocenu. W tym

ostatnim kryje się największy skarb Ma-rokka, mianowicie fosfaty, Eocen tworzydwa wielkie płaty: Abdoun i Gantcur, afacjalnie zbliżony jest do -eocenu Algerjii Tunisu. Największa kopalnia fosfatów wKouridze posiada już kilkadziesiąt kilo-metrów chodników, a produkcja jej jestbardzo wielka. W roku 1929 wydobyto1.608.000 tonn surowca. Eksploatacja jestbardzo łatwa, gdyż główne złoże fosforytuwystępuje w 2 do 3 metrowej warstwie pia-sku lub kruchego piaszczystego wapienia.Piasek ten zawiera 76% fosforanu trójwap-niowego1. Surowiec po przesianiu i wysusze-niu w odpowiednich piecach jest już gotówdo wysyłki. Ładuje się go do wagonów ko-lejowych, przewozi do portu w Casablan-ce i tu ładuje się na okręty, któremi roz-chodzi się na cały świat.

Pasmo gór Atlas i wszystkie jego trzyczęści powstały równocześnie w okresieorogenezy alpejskiej (trzeciorzęd). Ścisłeanalogje łączą jednakże tylko Atlas Średni

Page 8: ECHlWlAT - Warsaw University of Technologybcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2101/02wszech31_nr_1.pdf · siras w roku 191 nada2 prawnł ą formę protektoratowi, Począwszy od tego czasu postępuje

10 W S Z E C H Ś W I A T Nr. 1

i Wysoki, zaś Anti - Atlas zajmuje stano-wisko zagadkowe, jeszcze niezupełnie wy-jaśnione. W zachodniej części Atlas Średniod Wysokiego oddzielony jest depresjąHaouz, która w obszarze nadmorskim nosinazwę synkliny Mogadoru. Depresja Haouzku wschodowi zwęża się bardzo znaczniei prawdopodobnie przechodzi dalej w rówtektoniczny Oued Moulaya,

Równoległość budowy Średniego i Wy-sokiego Atlasu polega na następujących jejcechach: na zachodnim krańcu fałdy ichwynurzają się z pod kredowej pokrywyMesety, która ma tu budowę fleksurową.Ku N - E - E osie obu Atlasów dźwigaj ąsię i przechodzą w blok fałdów składają-cych się z utworów paleozoicznych, przy-czem występuje tu bardzo ciekawe zjawi-sko krzyżowania się waryscyjskiego anty-klinorjum Casablanki z fałdami Atlasu okierunku alpejskim ( E - N - E ) . Dalej ku"wschodowi następują kulminacje osi w trzo-nach krystalicznych Sidi Abd el Rahmanw Średnim Atlasie (Góry Djebilet) i w kry-stalicznym Masywie Centralnym Wysokie-go Atlasu, Dalej ku wschodowi osie obni-iają się a góry wskutek tego zbudowane sąz fałdów liasowo-kredowych.

Zwróćmy uwagę na profil geologicznyWysokiego Atlasu, przedstawiający sche-matycznie charakter tektoniki tych gór.Okazuje się, że Atlas jest jakby olbrzy-miem mezozoiozno - kenozoicznem sklepie-niem opartem na hercyńskim cokole. Skle-pienie to przedarte nad Masywem Central-

nym i nad blokiem paleozoicznym, pofał-dowane jest dzięki orogenezie alpejskiej.Fałdy po stronie południowej spokojniej-sze, stają się po stronie północnej bardziejintensywne, są pochylone i niekiedy zdy-zlokowane, Wysnuwamy stąd wniosek, żeAtlas powstał wskutek nacisku idącego odpołudnia, lecz nacisk ten był stosunkowosłaby, gdyż nigdzie nie wywołał nasunięć wstylu alpejskim lub karpackim.

Pomiędzy Rifem a Atlasem zachodziwielki kontrast, Betyko - Rif jest pasmempowstałem w myśl- naszych współczesnychpojęć z geosynklinali, która była częściąwielkiej geosynklinali alpejskiej. Styl tekto-niczny jest podobny do alpejskiego: istnie-ją tu płaszczowiny. Atlas natomiast ma stylprymitywny: jest to tylko pewne następ-stwo prostych fałdów w młodszej pokry-wie starego masywu. Zmiana zaś facyj osa-dów i w przestrzeni i w czasie, facyj na ogółkontynentalnych, literalnych lub przybrzeż-nych, świadczy, że było to morze płytkie,ruchliwe, kolejno transgredujące i regredu-jące, a nie geosynklina o zapadającem dnie.

Po skończeniu aktu orogenezy alpejskiejpoczęła Afryka Północna podnosić się ,,enbloc". Świadczą o tem płasko leżące pokła-dy pliocenu w niektórych punktach Atlasuna wysokości 500 m i abrazyjne terasy nad-morskie położone wysoko ponad dzisiej-szem zwierciadłem morskiem. To samostwierdzono też w Algerji, a zwłaszcza wTunisie,

BOLESŁAW SKARŻYŃSKI.

C H E M J A H O R M O N Ó W - P Ł C I O W Y C H .

Młoda stosunkowo gałąź fizjologji, jakąstanowi nauka o hormonach i wydzielaniudokrewnem, otwarła przed chemją rozległyteren pracy. Opracowanie metod pozwala-jących otrzymać z gruczołów dokrewnychwłaściwe im hormony w możliwie czystymi niezmienionym stanie, podanie ich wzorustrukturalnego i wreszcie opracowanie spo-

sobów syntetycznego ich otrzymywania, tobyły zadania, których rozwiązania doma-gały się od chemji fizjolog)a i medycynapraktyczna. Badania chemiczne nad hor-monami napotykają jednak zawsze na ko-losalne trudności. Hormony będąc związ-kami o niezmiernie silnem działaniu naustrój zwierzęcy, występują w organizmie

Page 9: ECHlWlAT - Warsaw University of Technologybcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2101/02wszech31_nr_1.pdf · siras w roku 191 nada2 prawnł ą formę protektoratowi, Począwszy od tego czasu postępuje

Nr. 1 W S Z E C H Ś W I A T 11

w ilościach minimalnych. Gruczoły, produ-kujące je, są narządami drobnemi i zawie-rają zwykle, nawet u dużych zwierząt, za-ledwie ułamki miligrama hormonu, toteż

uzyskanie odpowiedniej ilości surowca zwie-rzęcego nawet w amerykańskich warunkachnie jest łatwe, Poza tem hormony ulegająniezmiernie łatwo absorpcji przez nieswoi-ste zanieczyszczenia znajdujące się w wy-ciągach z gruczołów dokrewnych i oddzie-lenie ich od tych zanieczyszczeń dotych-czas udawało się tylko w niewielu przy-padkach. Ponadto jedynym wskaźnikiemobecności hormonu w mieszaninie różnychproduktów otrzymywanych z gruczołów•aokrewnych jest działanie danej substancjina ustrój zwierzęcy. Każdy krok przy oczy-szczaniu hormonu z nieswoistych zanie-czyszczeń musi być kontrolowany przezeksperyment fizjologiczny, W tych przy-padkach, gdy odpowiedni eksperyment nazwierzęciu jest prosty i nietrudny do prze-prowadzenia, tam gdzie reakcja zwierzę-cia na działanie hormonu jest niedwuzna-czna i łatwa do zaobserwowania, tam je-dynie można spodziewać się bardziej owoc-nych rezultatów. Mimo tych licznych trud-ności zdobycze chemji na polu poznaniahormonów są już pokaźne, dwa z nich —a d r e n a l i n a ze rdzenia nadnercza i ty-r o k s y n a z tarczycy — zostały już na-wet otrzymane na drodze syntezy chemicz-nej, a ostatni rok przyniósł bardzo cieka-we prace zbliżające nas do poznania struk-tury chemicznej hormonów płciowych.

Pierwsze systematyczne eksperymentyna zwierzętach, wykazujące wpływ gruczo-łów płciowych na organizm i psychikę, da-tują się jeszcze z r. 1846 (B e r t h o 1 d)i przez długi czas stanowiły podstawę ca-łej nauki o hormonach. Przez długie latabadano jednak zjawiska pozostające w-związku z działalnością gruczołów płcio-wych przy pomocy metodyki czysto fizjo-logicznej i dopiero bezpośrednio przed wy-

. buchem wojny, w kilku pracowniach zaczę-to próbować wyosabniania metodami che-

. micznemi hormonów produkowanych przezgruczoły płciowe. Przekonano się, że ek-strahując tkankę jajników cieczami rczpu-

szczającemi tłuszcze, można wraz z tłuszcza-mi wyciągnąć również hormon jajnikowy.Z mieszaniny ciał tłuszczowych, otrzyma-nej z jajnika, usuwano tłuszcze przez wy-mrażanie w niskiej temperaturze, choleste-ryny pozbywano się strącając ją digitoniną,z którą cholesteryna tworzy nierozpuszczal-ny związek i wreszcie otrzymano oleisteciało, którego drobne ilości odpowiedniopodane zwierzęciu wywoływały charakte-rystyczne objawy działania hormonu jajni-kowego.

Dziś wiadomo, że te pierwsze preparatyhormonu jajnikowego zawierały zaledwieślady samego hormonu i składały się prze-ważnie z nieswoistych zanieczyszczeń, alepostępy badań w tym kierunku byływówczas niezmiernie utrudnione wskutekbraku wygodnego i łatwego eksperymentufizjologicznego, pozwalającego wykrywaćobecność hormonu w otrzymywanych z jaj-ników preparatach. Początkowo takiem fi-zjologicznem kryterjum był wzrost i po-większenie organów rozrodczych u samickróliczych po podawaniu im preparatówzawierających hormon jajnikowy. Ekspe-ryment taki daleki był od ścisłości, zajmo-wał dużo czasu i pociągał za sobą duże ko-szta. To też w tempie bez porównanie szyb-szem posunęły się naprzód badania nad che-micznemi właściwościami hormonu jajniko-wego, gdy w r. 1924 dwaj badacze amery-kańscy, A l l e n i D o i s y , opracowali wy-godną i szybką metodę oznaczania hormo-nu jajnikowego na myszach lub szczurach.U samic myszy i szczurów czynności orga-nów rozrodczych przebiegają okresowo,okresy wzmożonej funkcji, czyli okresy ruiwystępują naprzemian z okresami zupełne-go zastoju czynności płciowych i okreso-wość ta wyraźnie uwydatnia się w wyglą-dzie organów rozrodczych. W okresie za-stoju funkcyj płciowych nabłonek pochwysamicy myszy zbudowany jest zaledwie zkilku warstw komórek cylindrycznych, wokresie rui komórki nabłonka mnożą sięgwałtownie, liczba warstw komórek po-większa się, przyczem komórki warstw naj-bardziej powierzchownych ulegają zrogowa-ceniu i odpadają całemi płatami. "Wystarczy

Page 10: ECHlWlAT - Warsaw University of Technologybcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2101/02wszech31_nr_1.pdf · siras w roku 191 nada2 prawnł ą formę protektoratowi, Począwszy od tego czasu postępuje

12 W S Z E C H Ś W I A T Nr 1

obejrzeć pod mikroskopem kroplę wydzie-liny wydobytej z pochwy myszy, ażeby zor-jentować się, w jakim okresie czynnościpłciowych znajduje się zwierzę, W okresiespoczynku wydzielina zawiera wielką liczbęleukocytów, swobodnie przeciskających sięprzez cienki nabłonek pochwy, podczas rui,wskutek zgrubienia nabłonka pochwy, leu-kocyty znikają w wydzielinie, natomiast po-jawiają się w dużej liczbie zrogowaciałe ko-mórki nabłonka,

U myszy wykastrowanych, pozbawionychjajników, obraz mikroskopowy wydzielinyz pochwy stale odpowiada zastojowi czyn-ności płciowych, jednak po zastrzyknięciutakiej myszy odpowiedniej ilości preparatuhormonu jajnikowego, w krótkim czasieobraz mikroskopowy wydzieliny z pochwyzmienia się, odpowiadając obrazowi jaki za-chodzi podczas rui. Na tej zasadzie oparliA l l e n i D o i s y nietylko metodę wykry-wania hormonu jajnikowego w badanychpreparatach, ale przekształcili ją w metodępozwalającą określić względną ilość hormo-nu, znajdującą się w badanych preparatach.Wprowadzili oni pojęcie t, zw, jednostkimysiej hormonu, przyjmując za jednostkętę najmniejszą ilość hormonu, którawstrzyknięta wykastrowanej myszy, po-woduje u niej występowanie objawów rui.

Zastosowanie metody A l l e n a i Doi-s y'e g o1 do określania czystości różnychfrakcyj badanych wyciągów z jajnikówułatwiło wybitnie pracę nad otrzymaniemczystego hormonu jajnikowego.

Drugim czynnikiem, posuwającym wy-. bitnie naprzód sprawę otrzymania czyste-go hormonu jajnikowego, było stwierdze-nie przez Z o n d e k a faktu, że hormonjajnikowy stale występuje w moczu kobie-cym, a podczas ciąży nawet w obfitych ilo-ściach. Dziś, mocz kobiet ciężarnych zostatnich tygodni ciąży, zawierający w 1litrze około 10000 mysich jednostek hor-monu, jest najdogodniejszym i najłatwiejdostępnym surowcem dla otrzymywaniahormonu płciowego. Wszystkie prace zostatnich lat, które doprowadziły do otrzy-mania hormonu w krystalicznym, czystym

stanie, polegały na przeróbce materjału-otrzymanego z moczu ciężarnych.

Sposoby, przy których pomocy poszcze-gólni badacze pracujący w tej dziedziniedochodzili do otrzymywania w czystymstanie hormonu jajnikowego różnią się wszczegółach, w zasadzie polegają one jed-nak na kilku wspólnych wszystkim meto-dom zabiegach, Mocz zawierający hormonekstrahuje się jakimś rozpuszczalnikiemtłuszczowym, np. eterem, chloroformem lubbenzenem. Razem z różnemi nieswoistemizanieczyszczeniami przechodzi do tego roz-puszczalnika również i hormon,

Po odparowaniu rozpuszczalnika pozo-staje ciemno - brunatny olej zawierającyhormon bardzo jeszcze zanieczyszczony.Żmudne i skomplikowane usuwanie tychzanieczyszczeń polega przeważnie na tem,że wobec pewnych rozpuszczalników za-nieczyszczenia zachowują się inaczej ani-żeli sam hormon, rozpuszczają się w nichłatwiej lub trudniej, W dalszych stadjachoczyszczania hormonu bardzo pomocny jestfakt, że hormon jajnikowy rozpuszcza sięłatwo w wodnych roztworach silnych zasad.Podczas wytrząsania roztworu surowego*hormonu z ługiem sodowym, hormon wrazz zanieczyszczeniami przechodzi do wod-nego roztworu ługu. Skoro ten wodny roz-twór zostanie zakwaszony, można zeń zpo~wrotem hormon przeprowadzić do eteru,podczas gdy zanieczyszczenia pozostają wroztworze wodnym. Przy pomocy takichi tym podobnych zabiegów uzyskują siępreparaty hormonu stosunkowo już bardzoczyste, zawierające w 1 mg substancji do2,000 jednostek mysich. Mimo jednak po-zornie silnego działania farmakologicznego,jakie te preparaty okazują, sam hormonstanowi tylko pewną część masy prepara-tu. Usunięcie pozostałych zanieczyszczeńi otrzymanie hormonu w postaci j ednolitychkryształów jest zadaniem bardzo trudnemi kilku tylko badaczy rozwiązało je dotych-czas, dochodząc do czystego hormonu róż-nemi drogami, B u t e n a n d t w Getyndzei L a q u e r w Amsterdamie otrzymują czy-ste kryształki hormonu sublimując go wwysokiej próżni, M a r r i a n w Londynie

Page 11: ECHlWlAT - Warsaw University of Technologybcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2101/02wszech31_nr_1.pdf · siras w roku 191 nada2 prawnł ą formę protektoratowi, Począwszy od tego czasu postępuje

Nr. 1 W S Z E C H Ś W I A T 13

usuwa resztę zanieczyszczeń przy pomocywęgla kostnego. Krystalicznym preparatomhormonu jajnikowego uzyskanym dotych-czas w różnych pracowniach wspólna jestwielka siła działania; 1 gram czystego hor-monu rozwija siłę działania 7.5 — 10 mi-ljonów jednostek mysich. Sam hormon wczystym stanie krystalizuje dosyć łatwo i,zależnie od warunków krystalizacji, w róż-ne) postaci. W wodzie prawie zupełnie nie-rozpuszczalny, jest łatwo rozpuszczalny walkoholu, chloroformie, acetonie i w wod-nych roztworach zasad. Ta rozpuszczalnośćw alkaljach, zaobserwowana jeszcze przedwyosobnieniem hormonu w stanie czystym,była ważną wskazówką dla zorientowaniasię w strukturze cząsteczki hormonu. Przy-puszczano w cząsteczce hormonu obecnośćukładu laktonowego, śródcząsteczkowegoukładu bezwodnikowego, rozrywającego siępod działaniem zasad z wytworzeniem wol-nej grupy kwasowej, dającej z zasadamiłatwo rozpuszczalną sól. Proces ten sche-matycznie przedstawiałby się w ten sposób:

y OH

R-0OH

> R — OH

Poza tem już dawniej udowodniono obec-ność w cząsteczce hormonu wolnej grupyalkoholowej OH, W myśl tych przypuszczeńcząsteczka hormonu obok węgla i wodorupowinna zawierać 3 atomy tlenu, B u t e-n a n d t, rozporządzaj ący stosunkowo wię-kszą ilością czystego hormonu, doszedł napodstawie dokładnych analiz elementar-nych do wniosku, że skład cząsteczki hor-monu odpowiada wzorowi C]S H21 O2, T h a-y e r i D o i s y dla krystalicznego hormonujajnikowego podają wzór C1S H2:, O,. Wo-bec stwierdzenia w cząsteczce hormonu tyl-ko dwóch atomów tlenu, hipoteza laktono-wa musiała upaść a charakterystyczne za-chowanie się hormonu wobec zasad tłuma-czy B u t e n a n d t znaną izomeryzacją ke-toenolową.

W roztworach kwaśnych i obojętnych je-den atom tlenu występuje w postaci układu

'ketonowego, w roztworach zasadowych atom

wodoru przesuwa się z jednego z sąsied-nich atomów węgla do atomu tlenu i po-wstaje w ten sposób kwaśna grupa wodoro-tlenowa, dająca z zasadami rozpuszczalnesole.

,0HCn-CO

CH 2

Postać ketonowa.

, — COH

Postać enolowa.

Za słusznością tego przypuszczenia prze-mawia otrzymanie kilku odpowiednichzwiązków pochodnych hormonu.

Jeżeli weźmie się pod uwagę, że właści-we badania chemiczne nad hormonem jaj-nikowym datują się dopiero od kilku lati połączone są z kolosalnemi trudnościamitechnicznemi, to nawet tak nikłe wiadomo-ści o strukturze cząsteczki hormonu mogąbyć uważane za wielki triumf.

Sprawę komplikuje niezmiernie fakt, żeM a r r i a n otrzymał z moczu kobiecegohormon jajnikowy krystaliczny, o wielkiejsile farmakologicznej (8 mil jonów jedno-stek w 1 gramie), ale pod wielu względa-mi wybitnie różniący się od krystalicznychsubstancyj, otrzymanych przez B u t e -n a n d t a i przez D o i s y'e g o. Analizaelementarna otrzymanego przez M a r r i a-na hormonu, jak i jego pochodnych wska-zuje na wzór Cl s HS4 O8, Należy wobec te-go przypuścić, że albo* hormon jajnikowywystępuje w dwóch postaciach, chemicznieróżnych ale identycznych pod względemdeiałania na organizm zwierzęcy, albo też,że otrzymane dotychczas preparaty kry-staliczne nie są hormonem, ale jakiemśbiologicznie obojętnem ciałem, któremu to-warzyszy hormon w postaci zanieczyszcze-nia, Można mieć nadzieję, że sprawa taniedługo wyjaśni się, a co za tem idzie,może również wreszcie nastąpi ujednostaj-nienie terminologji hormonu, co do którejdotychczas panuje wielka rozbieżność; B u-t e n a n d t nazywa hormon „progynon",L a ą u e r „menformon", M a r r i a n ,,oe-stryna", a D o i s y ,,theelina".

W porównaniu z wynikami badań nadhormonem jajnikowym, rezultaty badań

Page 12: ECHlWlAT - Warsaw University of Technologybcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2101/02wszech31_nr_1.pdf · siras w roku 191 nada2 prawnł ą formę protektoratowi, Począwszy od tego czasu postępuje

14 WSZECHŚWIAT Nr. t

chemicznych nad hormonem płciowym mę-skim są, jak dotychczas, nikłe. W dużymstopniu przyczyną tego jest brak odpowie-dniego eksperymentu na zwierzęciu, któ-ryby w tak łatwy sposób, jak metoda A 1-1 e n - D o i s y'e g o, w przypadku hormo-nu jajnikowego, pozwalał wykrywać obec-ność męskiego hormonu płciowego w ba-danych preparatach. Dotychczas stosun-kowo najprostszym sposobem stwierdze-nia działania hormonu męskiego na zwie-rzę jest obserwacja odrastania zmar-niałego grzebienia u wykastrowanychkogutów i powiększania zanikającychpęcherzyków nasiennych u wykastrowa-nych szczurów. Posługując się tem kryte-rjum, w ostatnich dwu latach kilku bada-czy, jak F u n k , G a l l a h e r i M o o r e ,L a ą u e r , D o o d s i G r e e n w o o d ,L O e w e, otrzymało preparaty, którychdrobne już ilości wywoływały charaktery-styczną dla hormonu męskiego reakcję zestrony zwierzęcia, Surowcem dla otrzymy-wania hormonu są jądra zwierzęce i moczmłodych mężczyzn. Co: się tyczy pozna-nych właściwości chemicznych hormonumęskiego, to wiele z nich jest zbliżonychdo właściwości hormonu jajnikowego. Po-dobnie jak hormon jajnikowy, rozpuszczasię hormon męski łatwo' w rozpuszczalni-kach tłuszczowych, jest odporny na' dzia-łanie czynników utleniających, a w staniebardziej oczyszczonym destyluje podzmniejszonem ciśnieniem. Ilości hormonudotychczas otrzymywane są bardzo małe.

Na otrzymanie dawki hormonu powodują-cej odrastanie grzebienia u kapłona trzebaprzerobić około 1 kg jąder albo 10 litrówmoczu.

W ostatnich dwóch latach stwierdzono-w organizmie zwierzęcym występowaniejeszcze jednego hormonu, pozostającego wzwiązku z czynnościami rozrodczemi. Hor-mon ten, nazwany prolanem przez Z o n-d e k a , który wyjaśnił jego właściwościchemiczne i biologiczne, jest produkowanyprzez przedni płat przysadki mózgoweji, jak się zdaje, jest identyczny u obu płci,a działanie jego1 wyraża się w pobudzeniuczynności właściwych gruczołów płcio-wych, t, j . jajników i jąder, Występuje onrównież w moczu, a szczególnie w obfitejilości w moczu kobiet w pierwszych tygod-niach ciąży. W przeciwieństwie do hormo-nu jajnikowego nie rozpuszcza się w roz-puszczalnikach tłuszczowych, ulega łatwazniszczeniu pod wpływem wyższej tempe-ratury, silnych kwasów i zasad. Bardziejdokładnych danych o jego właściwościachchemicznych dotychczas brak.

Wyniki, jakie w przeciągu zaledwie kil-ku lat osiągnęła chemja na polu wyosab-niania i badania hormonów płciowych, po-zwalają przypuszczać, że niedługo trzebabędzie czekać na dokładniejsze poznanieich struktury chemicznej. Będzie to nie-tylko świetnym triumfem chemji jako ta-kiej, ale będzie miało decydujące znacze-nie dla badań fizjologicznych i praktykilekarskiej.

IRENA WASIUTYŃSKA.

KILKA SŁÓW O DZIAŁANIU JEDNEGO Z TYPÓW-ŁĄCZNIC AUTOMATYCZNYCH.

Telefon, nieznany zupełnie przed jakie-miś 50-u laty, stał się obecnie przedmio-tem codziennej potrzeby. Sieć telefonicznacoraz gęściej oplata nietylko już miasta,ale całą kulę ziemską (sama Ameryka li-czy obecnie 19 miljonów abonentów, nacałym świecie jest ich przeszło 29 miljo-nów).

W chwili obecnej sieci miejskie ulegająstopniowo automatyzacji, a we Włoszechjednorodna sieć automatyczna objęła na-wet całą Toskanję. Nie od rzeczy więc bę-dzie zapoznać się pokrótce z działaniemjednego chociaż typu łączenia, a mianowi-cie z systemem wprowadzonym już w Kra-kowie, Łodzi i ostatnio w Warszawie.

Page 13: ECHlWlAT - Warsaw University of Technologybcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2101/02wszech31_nr_1.pdf · siras w roku 191 nada2 prawnł ą formę protektoratowi, Począwszy od tego czasu postępuje

Nr. .1: W S Z E C H Ś W I A T 15

Jakiż jest zasadniczo przebieg połącze-nia telefonicznego?

1. Abonent wywołuje centralę, przezzdjęcie mikrotelefonu z widełek.

2. Telefonistka zgłasza się po otrzyma-niu sygnału.

3. Telefonistka wykonywa żądane połą-czenie, względnie oznajmia o zajętości żą-danego numeru.

W łączeniach automatycznych mamy doczynienia z temi samemi etapami łączenia,tylko że wszystkie czynności wykonvwująautomaty, z wyjątkiem wybrania przez abo-nenta żądanego numeru. Tak więc abonentczeka z pokręcaniem tarczą na zgłoszeniesię stacji, następnie wybiera żądany numer .i po chwili słyszy albo1 powtarzający sięsygnał wywoławczy u abonenta, albo teżczęsto przerywany sygnał zajętości linji.

Zapoznamy się teraz pokrótce z przebie-giem połączenia w łączeniach automatycz-nych.

Nie każdy z abonentów zaopatrzony jestwe wszystkie organa łączeniowe, abonen-tów zespala się w grupy i każdą z takichgrup wyposaża się w pewną liczbę — zależ-nie od potrzeb ruchu — t. zw. łącznikówwstępnych (w pierwszym etapie łączenia).Wielkość tworzonych grup jest charakte-rystyczna dla każdego z systemów. Opisy-wany tutaj maszynowy system Ericssonow-ski zespala w grupy po 500 abonentów.

Dwuprzewodowe lin je każdego z abonen-tów doprowadza się dwudziestkami dot. zw. r a m e k w i e l o k r o t n i k awstępnego, czyli wejściowego i wyjścio-wego, czyli linj owego. Na takiej pionowoustawionej ramie rozpiętych jest 60 nieizo-lowanych drutów bronzowych (w obrębieramek lin je abonentów są 3-przewodowe)— po jednej stronie 20, po drugiej 40, Dwa-dzieścia pięć takich ramek, rozstawionychpromienisto, stoi obok siebie, tworząc ra-zem jakby wycinek cylindra, na któregoosi ustawia się owe ł ą c z n i k i w s t ę p -n e (rys. 1).

Na łącznik wstępny składają się nastę-pujące części:

1, T a r c z a t a l e r z o w a (T), po któ-rej brzegu ślizgać się może pierścień (P)

0 zazębionej wewnętrznej i zewnętrznejkrawędzi. W pewnych warunkach pierścieńmoże być sztywno związany z tarczą,

2. D r ą ż e k s t y k o w y (D) zaopatrzo-ny w 2 styki — 2 po jednej i 1 po drugiejstronie. Odpowiednie zaklinowanie możezwiązać drążek sztywno z tarczą, wraz zktórą będzie się wówczas obracać; zakli-nowanie pierścienia, przy równoczesnemzwolnieniu drążka, pozwala temu ostatnie-mu na ruch posuwisty w kierunku promie-nia tarczy, a więc jednocześnie i w kierun-ku promienia cylindra.

3. W skład łącznika wschodzą jeszcze4 e l e k t r o m a g n e s y s p r z ę g ł o w e(Ej E. E,, E J . Z nich elektromagnesy (EJ1 (EJ sprzęgają tarczę z mechanizmem na-pędowym, elektromagnes (EJ, przez poło-żenie spoczynkowe swojej kotwiczki, kiinu-j e ruch obrotowy tarczy, (EJ w ten sam spo-sób uniemożliwia ruch postępowy drążka.

Zadanie łącznika wstępnego polega narównoczesnem połączeniu linji abonentaz I-ym łącznikiem grupowym oraz reje-strem. Połączenie to odbywa się w sposóbnastępujący.

Zdjęcie mikrotelefonu z widełek urucha-mia odpowiednie przekaźniki (elektroma-gnesy) i za ich pośrednictwem zamyka ob-wód elektromagnesów (EJ oraz (EJ lub(EJ. Elektromagnes (EJ przyciąga swojąkotwiczkę i zwalnia tarczę wraz z drążkiemstykowym, zaklinowanym przez położeniespoczynkowe kotwiczki elektromagnesu(EJ, do ruchu obrotowego. Elektromagnes(EJ lub (EJ sprzęga tarczę z mechaniz-mem napędowym i łącznik wstępny zaczy-na się obracać i obraca się dopóty, dopókinie zetknie się z ramką wielokrotnika, za-wierającą przewody abonenta, wywołujące-go stację, Ta bowiem ramka — z chwilązgłoszenia się abonenta — otrzymuje naswojej listwie od strony łączników pewienpotencjał wyróżniający ją z pośród pozo-stałych ramek. Zetknięcie łącznika z tąlistwą powoduje zamknięcie pewnego ob-wodu elektrycznego, który poprzez odpo-wiednie przekaźniki przerywa obwód prąduelektromagnesu (EJ, zamyka natomiast ob-wód prądu elektromagnesu (E.J, dzięki cze-

Page 14: ECHlWlAT - Warsaw University of Technologybcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2101/02wszech31_nr_1.pdf · siras w roku 191 nada2 prawnł ą formę protektoratowi, Począwszy od tego czasu postępuje

16 WSZECHŚWIAT Nr. 1

%\\\\Y\\U

Rys. 1, Szkic łącznika wstępnego.

mu łącznik nie może się dalej obracać, uru-chomiony zostaje natomiast w swym ruchuposuwistym drążek stykowy, Przyciągniętazostaje kotwiczka klinująca drążek, którypoprzez obracający się pierścień (P) i za-zębiające się z nim kółko (K) zostaje wpra-wiony w ruch. Wędrówka drążka trwa ażdo zetknięcia z przewodami danego abonen-ta, gdyż wówczas przerwany zostaje do-

pływ prądu do wszystkich 4-ech elektroma-gnesów i łącznik s ta je— Hnja abonentazostaje wówczas przedłużona do I-ego łącz-nika grupowego, a równocześnie połączonaz pomocniczym organem łączeniowym, z t.źw, r e j e s t r e m i abonent otrzymuje sy-gnał brzęczykowy zgłoszenia się stacji.

Zadanie rejestru polega na przyjęciu i za-notowaniu nadawanych przez abonenta im-

Page 15: ECHlWlAT - Warsaw University of Technologybcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2101/02wszech31_nr_1.pdf · siras w roku 191 nada2 prawnł ą formę protektoratowi, Począwszy od tego czasu postępuje

Nr. 1 W S Z E C H Ś W I A T 17

pulsów prądu 1 ] , a następnie na kierowa-niu dalszemi etapami łączenia. Liczba tychetapów zależy od pojemności centrali, za-sada działania będzie zawsze ta sama. Takwięc rejestr kieruje najpierw odpowiedniemustawieniem się I-ego łącznika grupowego,a następnie łącznika linjowego. Oba wy-mienione łączniki zbudowane są podobniedo opisanego wyżej łącznika wstępnego, ró-żnią się od niego tylko charakterem swychruchów, które odbywają się krokami kon-trolowanemi przez rejestr. Najpierw więcstanie I-szy łącznik grupowy przed odpo-wiednią ramką wielokrotnika grupowego.Wielokrotnik ten nie różni się niczem w

*) Przy pokręcaniu tarczą, a raczej podczasjej ruchu powrotnego, obwód prądu, w który wcho-dzi między innemi aparat abonenta i rejestr, zo-staje tyle razy zamknięty i przerwany, ile jedno-stek zawiera dana cyfra numeru wybieranego. Każ-de zamknięcie obwodu] czyli impuls prądu przyj-mowany jest przez rejestr; impulsy odpowiadają-ce każdej z cyfr przyjmuje inny element rejestru.

swym wyglądzie od wielokrotnika wstępne-go, inne tylko znaczenie mają rozpięte najego ramkach przewody—każdej jego ram-ce odpowiada 500 abonentów, a każda trój-ka przewodów (jest ich tak samo 20 trójek)danej ramki jest zupełnie równouprawnio-na i służy do łączenia I-ego łącznika gru-powego z łącznikiem linjowym. Po usta-wieniu się łącznika przed odpowiednią ram-ką, wsuwa się w głąb ramki drążek stykowyi bez kontroli rejestru wybiera pierwszywolny przewód połączeniowy (przewodyzajęte wyróżniać będzie od wolnych przyło-żone do nich napięcie).

Teraz łącznik linjowy wybrać musi z po-śród 500 abonentów abonenta .żądanego.Najpierw więc obraca się pod kontrolą re-jestru i staje przed odpowiednią ramkąwielokrotnika linjowego, do której ramkiwłaśnie doprowadzone są przewody żąda-nego abonenta, następnie drążek stykowywsuwa się w głąb ramki — zatrzymuje gorejestr po dojściu do tych właśnie przewo-

Rys. 2. Łącznik przed ramką wielokrotnika

Page 16: ECHlWlAT - Warsaw University of Technologybcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2101/02wszech31_nr_1.pdf · siras w roku 191 nada2 prawnł ą formę protektoratowi, Począwszy od tego czasu postępuje

18 W S Z E C H Ś W I A T Nr. 1

dów—połączenie zostało dokonane. W tejsamej chwili rejestr, który zadanie swe wy-pełnił, powraca do' położenia spoczynko-wego, a abonent słys2;y sygnał wywoław-czy, względnie sygnał zajętości linji.

Po ukończeniu rozmowy i powieszeniumikrotelefonu na widełkach, I-y łącznikgrupowy i łącznik linjowy powracają dopołożenia zerowego.

Zreasumujmy raz jeszcze charakterysty-kę łącznic opisywanego typu: 1) abonencizespoleni są w dość duże grupy, co umożli-

wia zredukowanie do minimum liczby eta-pów łączeniowych, 2) istnienie rejestru eli-minuje konieczność synchronizmu międzywybieraniem żądanego numeru i działaniemposzczególnych organów, dzięki czemu mo-żna było wprowadzić napęd maszynowy,3) łączniki wszystkich etapów łączenia sąprawie jednakowo zbudowane, co niemałąodgrywa rolę w ekonomiczności produkcji.

Ten tak prosty z pozoru, a tak złożonyw rzeczywistości mechanizm, zastępuje wzupełności czynności telefonistki.

K R O N I K A N A U K O W A

WYSTĘPOWANIE ASTERYZMU NA ROENT-GENOGRAMACH I JEGO ZNACZENIE.

Promienie X znajdują szerokie zastosowanie wbadaniu budowy ciał, gdyż pozwalają one na wy-krycie wszelkich regularności, które zachodzą wustawianiu się cząsteczek. Te promienie krótkofa-lowe, przechodząc przez ciało, zostają ugięte przezatomy i po przejściu dają na kliszy obraz, z któ-rego można wysnuć wnioski dotyczące budowy da-nego ciała. Wnioski te są przytem tem bardziejjednoznaczne, im większa regularność zachodzi wustawianiu się cząsteczek, lub atomów. Najbar-dziej doskonałą regularność spotykamy w kryszta-łach, w których położenie każdego atomu jest do-kładnie określone przez to, że znajduje się onw węźle siatki krystalograficznej. Wiązka promie-ni Rbntgena niejednorodnych, t. j . takich, w któ-rych w pewnym przedziale reprezentowane sąwszystkie długości fal, po przejściu przez jedno-lity kryształ wytwarza na kliszy fotograficznejobraz, utworzony z szeregu punktów, których roz-mieszczenie odpowiada cechom symetrji danegokryształu. W obrazie tym każdy punkt pochodziod odbicia jednego tylko składnika wiązki od jed-nego tylko z układów płaszczyzn krystalograficz-nych. Każdy układ tych płaszczyzn wybiera sobiez wiązki składnik o ściśle określonej długości fali,przepisanej przez zasadnicze prawo odbicia pro-mieni Rontgena, Prawo to, t. zw. prawo Bragga,Występuje najwyraźniej, gdy skierowujemy naswobodną płaszczyznę kryształu wiązkę monochro-matyczną. Stwierdzamy, że odbicie zachodzi wtedytylko, gdy spełniona jest zależność: n). = 2 d Sinagdzie ?. jest długością fali promienia odbitego,d — odstępem między płaszczyznami odbijające-mi, należącemi do jedne) rodziny, a kąt padania,n — liczba całkowita.

Promienie X przepuszczone przez rozmaite kry-

ształy potwierdziły istnienie idealnej sieci, w któ-rei punktach węzłowych umieszczone są atomy.

Jednak nowsze badania nad wytrzymałościąkryształów, następnie nad obliczeniem długości fa-li promieniowania charakterystycznego miedzi ijeszcze inne badania dały podstawę do przyjęciapoglądu, który zakłada, że idealna sieć przestrzen-na daje się rozbić układem płaszczyzn równole-głych da płaszczyzn sieci idealnej na mozaikę kry-ształów. Mozaika ta jednak w całości tworzy dlapromieniowania X jednolity kryształ.

Zjawisko asteryzmu może służyć jako pewnegorodzaju poparcie danego poglądu.

Asteryzm otrzymał swą nazwę od gwiazdy, któ-.ra występowała na roentgenogramacb. otrzymanychprzy przepuszczaniu wiązki promieni X przez bla-szki walcowanych metali, lub ściskanych kryszta-

Rys. 1.

łów. Na kliszy występował obraz różny od tego,który się otrzymywał przy przejściu promieni Xprzez te same metale niewalcowane. Zamiast nie-;regularnie rozrzuconych punktów, lub pierścieni wprzypadku metali wielokrystalicznych, lub regu-:larnie rozłożonych punktów w przypadku jedno-;krystalicznych, otrzymano na kliszy gwiazdę przed-stawioną na fotografji 1. Ślad wiązki pierwotnej

Page 17: ECHlWlAT - Warsaw University of Technologybcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2101/02wszech31_nr_1.pdf · siras w roku 191 nada2 prawnł ą formę protektoratowi, Począwszy od tego czasu postępuje

Nr. 1 WSZECHŚWIAT 19

tworzy jej środek. Podobną fotografję dają rów-nież wyciągane druty aluminjowe. Początkowoprzypuszczano, że mogą istnieć dwa powodygwiaździstego rozchodzenia się promieni, a mia-nowicie:

1) pod wpływem ucisku mogła zajść zmianasiatki krystalograficznej,

2) płaszczyzny krystalograficzne mogły się wy-giąć pod działaniem siły do nich przyłożonej.

Przy uwzględnieniu pierwszego założenia mieli-byśmy następujące wytłumaczenie powstawaniajednego promienia należącego do gwiazdy. Promieńtaki składałby się ze śladów powstałych dzięki od-biciu promieni X wielobarwnych od jednej rodzinypłaszczyzn. Odległości między temi płaszczyznamizmieniałyby się W sposób ciągły tak, że każda dłu-gość fali związana z przedziałem zmian stałej siat-ki d, mogłaby być odbita.

Założenie to jednak upadło, gdyż fotografje do-konane metodą Bragjfa (odbicie wiązki jednorod-nej od jednej z powierzchni kryształu ustawionejw stosunku do promienia padającego tak, by tworzyła z nim kąt przy którym dla promienia o da-nej długości fali zachodzi odbicie), lub Debye'a(wiązka jednorodna pada na nitkę ze sproszkowa-nym kryształem) dały ujemne wyniki, mianowiciew kryształach odkształconych odległości międzypłaszczyznami krystalograf icznemi nie zmiejniająsię.

Drugie założenie o istnieniu napięć wewnętrz-nych w krysztale również trzeba było odrzucić,gdyż stwierdzono, że podobne napięcia w kryszta-le odkształconym nie istnieją.

Pewne podobieństwo między fotografjami olrzy-manemi z jednej strony od kryształu przy zasto-sowaniu do niego metody całkowitego obrotu, t. j .metody w której kryształ obracamy o 360° wokołopewnej osi, a z drugiej strony od walcowanych bla-szek, nasunęło myśl, że zjawisko asteryzmu da sięwytłumaczyć na zasadzie poślizgów i obrotów drob-nych kryształów wchodzących w skład walcowane-go ciała.

Podobieństwo między obiema wzmiankowanemifotografjami polega na tem, że posiadają one pro-mienie zbiegające się w śladzie wiązki pierwotnej.Powstanie tych promieni na kliszach w tym przy-padku, gdy przepuszczamy wiązkę promieni Xprzez obracający się kryształ, wytłumaczono w na-stępujący sposób.

Jeśli wyodrębnimy w obracającym się kryszta-le pewną rodzinę płaszczyzn i będziemy badali od-bicia promieni wielobarwnych od tych płaszczyznprzy ich obrocie, to ślad promieni odbitych zakre-śli krzywą zamkniętą, która w częściach bliższychdo śladu wiązki pierwotnej jest prawie prostolin-jowa i ta część krzywej przedstawia właśnie pro-mienie uwidocznione na kliszy.

Identyfikując promienie otrzymane na kliszy odblaszek walcowanych z powyższemi promieniami

otrzymamy następujący mechanizm powstawaniaasteryzmu wskutek walcowania blaszek metalo-wych. Kryształki w metalach wielokrystalicznychślizgają się podczas walcowania w pewnej określo-nej płaszczyźnie i jednocześnie wykonywują w niejobroty.

Z obrotu jednej rodziny płaszczyzn wokołopewnej osi prostopadłej do płaszczyzny poślizgupowstaje jeden promień należący do gwiazdy.

Podobne tłumaczenie przyjęto również w przy-padku ścisłych kryształów pojedynczych, jak dru-tów aluminiowych, kryształów NaCl. W tych przy-padkach kryształ jednolity pod wpływem uciskupowinien rozpaść się na mozaikę drobnych kryszta-łów, które ślizgają się i obracają w określonej'płaszczyźnie.

Dokładny przebieg powstania asteryzmu ujawninam następująca metoda w której wiązka promie-ni X przechodzi przez kryształ NaCl poddany stop-

Rys. 2.

niowo rosnącym obciążeniom. Zasadniczą cechą tejmetody jest to, że położenie krzyształu w stosun-ku do wiązki promieni X jest stałe, a to da nammożność wysnucia pewnych wniosków dotyczącychskręcania kryształków w obciążonym krysztale.

Przyrząd do tego celu zastosowany, przedsta-wiony na rys, 2, składał się z dwóch prętów żelaz-

Page 18: ECHlWlAT - Warsaw University of Technologybcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2101/02wszech31_nr_1.pdf · siras w roku 191 nada2 prawnł ą formę protektoratowi, Począwszy od tego czasu postępuje

20 WSZECHŚWIAT Nr. 1

Rys.

nych zakończonych małemi płaszczyznami pozio-memi o średnicy równej 4 mm. Na dolnej płaszczyź-nie umieszczano mały kryształ NaCl wyłupany

• wzdłuż płaszczyzn 100 o wymiarach 0,5X0,75X3,4mm.

Wiązka wielobarwna promieni X przechodziłaprzez kolimator a o średnicy l/, mm., następnieprzez kryształ i dawała obraz na filmie umieszczo-nym w kasetce b.

Przepuszczano najpierw wiązkę promieni Xprzez kryształ nieobciążony, następnie stopniowogo obciążano przez spuszczenie górnego pręta i na-kładanie ciężarków na górny stolik.

Przy każdem obciążeniu otrzymywano nową fo-tografję przez przepuszczenie wiązki promieni Xprzez kryształy. W czasie stopniowo rosnącego ob-ciążania kryształ nie zmieniał swego położenia wstosunku do wiązki padającej.

Z jednej serji fotografij otrzymanych dla tegosamego kryształu przy coraz większem obciążeniumożna wysunąć wnioski, dotyczące przebieguskręceń poszczególnych płaszczyzn krystalogra-ficznych. !

Podajemy tu parę fotografij należących d^ jed-nej serji,

Pierwsza fotografja pochodzi od kryształu nie-'obciążonego (rys, 3),

Ślady promieni ugiętych występują na kliszyjako punkty ostro odcinające się od tła.

Na następnej fotografji (rys. 4) widzimy, żepunkty rozpadły się na dwa oddzielne ślady; po-chodzi to stąd, że pewna grupa płaszczyzn podwpływem obciążenia kryształu wykonała nagłyskręt wokoło osi prostopadłej do płaszczyzny po-ślizgu, która w NaCl jest płaszczyzną 110.

Oba punkty są połączone promieniem o slibszemzaczernieniu co dowodzi, że tylko mała liczba kry-ształków w sposób ciągły się obróciła. Z ij-ieciejfotografji (rys. 5) przy jeszcze silniejszem obcią-żeniu widzimy, że liczba oddzielnych śladów siępowiększyła, zaszły nowe nagłe skręty większejliczby kryształków.

Przy dalszem obciążeniu już podobne skrętynie dają się więcej zaobserwować, punkty stopnio-wo się rozmywają przybierając kształt promienia,który przy coraz większem obciążeniu kryształu

posuwa się w kierunku śladu wiązki pierwotne;(rys. 6).

W żadnej serji fotografii otrzymanych ze ści-skanych kryształów NaCl nie zauważono ciągłegorozmycia śladu promienia odbitego.

Zawsze przy pewnem obciążeniu zachodzą wy-żej wspomniane nagłe skręty pewnej grupy kry-ształów, co doskonale jest uwidocznione na foto-grafji podanej na rys, 7, gdzie występuje równieżślad promienia odbitego od płaszczyzny w którejodbywa się poślizg (ślad nierozmyty).

Przy silniejszem obciążeniu grupy kryształówrozpadają się i ślad promienia odbitego na kliszyrozmywa się w sposób ciągły.

To zjawisko wskazywałoby na to, że w jednoli-tym krysztale istnieją pewne płaszczyzny, wzdłużktórych odbywają się pęknięcia tak, że kryształcały najpierw wzdłuż nich się rozpada, a potemdopiero płaszczyzny między niemi położone śliz-gają się i obracają w sposób ciągły przy użyciujuż większego obciążenia.

Rys. 7.

Obecność powyższych pęknięć w krysztale nie-zdeformowanym nie dała się wykryć nawet przezzastosowanie metod tak czułych, jakiemi w tymprzypadku są promienie X. Dopiero zjawisko aste-ryzmu występujące w kryształach zniekształconychwykryło ich obecność. Asteryzm potwierdził rów-nież założenief o którem była mowa we wstę-pie, że kryształ nie tworzy jednolitej siatki prze-strzennej, a jest utworzony przez mozaikę kryształ-ków.

Page 19: ECHlWlAT - Warsaw University of Technologybcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2101/02wszech31_nr_1.pdf · siras w roku 191 nada2 prawnł ą formę protektoratowi, Począwszy od tego czasu postępuje

Nr. 1 WSZECHŚWIAT 21

Kryształ zdeformowany nie przedstawia dia okażadnych nieregularności, chociaż istnienie drobnychkryształków powinnoby wprowadzić zmętnieniekryształu z powodu rozpraszania światła przezte kryształki. Metoda roentgenowska okazała sięczulsza, chociaż i ona zawiodła w jednym przypad-ku, a mianowicie nie wykazała istnienia mozaikikryształów w krysztale niezdeformowanym; stałasię jednak owocna przy badaniu budowy kryrztałuzniekształconego.

Rozpad jednolitego kryształu na mozaiką kry-ształków przyczyni się zapewne do wyjaśnienianiektórych właściwości kryształów, między inneminp. ich wytrzymałości. 1. M.

ŁUPKI PALNE W ESTONJI.

Do utworów geologicznych, bardzo osobliwych,a dużego znaczenia zarówno teoretycznego jak ipraktycznego, należy kukersyt, czyli jedyny w swo-im rodzaju łupek palny. Prawie nieznany jeszczeniedawno, bo przed wielką wojną, dziś jest jed-nem z głównych, jeśli nie najważniejszem boga-ctwem małej republiki Estońskiej.

Wobec tego, iż o istnieniu tego łupku mało unas wiadomo, podamy kilka danych co do cazwy,miejsca i sposobu występowania.

Nazwa pochodzi od miejscowości Kukruse (poniemiecku — Kuckers), gdzie podczas meljoracjiłąk po raz pierwszy napotkano w kopanych rowachinteresujący nas łupek,

Łupek ten jest bardzo stary, powstał bowiem wokresie dolno sylurskim (ordowickim) i należy dolak zwanego w Estonji piętra C„.

Ten staro paleozoiczny łupek występuje na po-wierzchni pasem blisko stukilometrowej długości,bo od Kundy nad Bałtykiem aż po za rosyjską gra-nicę na wschodzie. Na terenie Rosji tonie podprzykryciem czerwonych piaskowców śr. dewoń-skich. Co się z utworem tym dzieje dalej, niewia-dome

Ku zachodowi ten sam poziom sylurski wy-kształcony jest w innej facji (wapiennej) i łupkipalne wyklinowują się stopniowo, choć w drobnychsoczewkach spotykają się jeszcze daleko na zachódCała ser ja sylurska, a wraz z nią i nasze łupki za-padają bardzo wolno ku południowi (2 — 3m. nakilometr). Rezultatem takiej budowy jest natural-nie fakt, iż ku północy wychodzą one jak to sięmówi w powietrze, a ku południowi zapadają coraz w głąb. Wierceniami poszukiwawczemi wykry-te jednak zostały jeszcze o 20 — 30 kim, a nawet50 na Płd, od ich wychodni na powierzchnię.

W wierceniach tych łupki nie cieniały i .niezdradzały innych cech zanikania i można przypu-szczać, że ciągną się jeszcze daleko, dalej leżącjuż jednak na głębokościach setek metrów.

Na całej znanej przestrzeni kukersyt występu-

je bardzo regularnie jako 8 warstw, leżących gę-sto jedna nad drugą o ogólnej miąższości około2,4 m. (wraz z płonemi warstwami 3,5 m,). Te pło-nę przedzielające warstwy są zbudowane z wąskichławic twardego zbitego wapienia.

Odróżnić łupek od otaczającej skały ]«at bar-dzo łatwo już ze względu na inną barwę. Gdy wa-pienie są jasno szare, łupek jest jasno broniowy(6 i 7-ma warstwa intensywnie bronzowa). Na su-cho kolor ten możnaby nazwać mleczno-kawowym, a

Mszywioł Chasmalopora z łupków palnych.

na mokro porównać z tytoniem. Mamy tu do czy-nienia z pierwszą osobliwością kukersytu: jest onjasny w przeciwieństwie do znanych przetóżnychłupków mniej lub więcej bitumicznych wykazują-cych stale barwę czarną lub prawie czarną.

Ale cech osobliwych posiada więcej: p;?.ede-wszystkiem — bogactwo w bituminy. Przeciętniebowiem kukersyt zawiera 40—50 procentów substan-cji bitumicznej a dochodzi nawet do 57%. A żeliczba ta podana jest dla skały surowej, więc poodtrąceniu 15% wody, procent bituminów w su-chej masie okaże się znacznie wyższy. Reszta ska-ły składa się przedewszystkiem z węglanu wapnia,a procent części ilastych i piaszczystych jest nie-duży.

Przy przegrzewaniu, stosowanem dla oddziela-nia bitumitów, węglan wapnia ulega rozkładowi,CO„ ulatnia się, a ma to znaczenie praktyczne, gdyżilość popiołu zmniejsza się o kilka do kilkunastuprocentów.

Jakiego rodzaju związki bitumiczne wchodzą wskład skały, o tem mało dotychczas wiemy, 3ą oneo tyle mało lotne w stanie surowym, iż skała ta bezuderzenia nie wydaje żadnego specjalnego rapa-chu. Wiemy, iż nie ma ona ani śladu parafiny, za-wiera ułamki procentu benzyny. Przy ogrzewaniudo 500° otrzymujemy znaczne ilości metanu i in-nych lotnych związków węgla i wodoru, a w chłod-nicy skrapla się około 24% wagowych surowej ska-ły oleju skalnego, Tutaj pod tą nazwą kryje się

Page 20: ECHlWlAT - Warsaw University of Technologybcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2101/02wszech31_nr_1.pdf · siras w roku 191 nada2 prawnł ą formę protektoratowi, Począwszy od tego czasu postępuje

22 WSZECHŚWIAT Nr. 1

zapewne bogaty i zawiły zespół związków, w znacz-nej mierze już wtórnych.

Niema najmniejszych wątpliwości, iż mamy doczynienia z utworem morskim i to osadzonym nadnie morza pełnej słoności i według wszelkich da-nych daleko od brzegu; tę odległość od brzegu ba-dacz O pik ocenia na kilka setek kilometrów.

Dowodu morskiego pochodzenia kukersytu do-starczają liczne szczątki fauny morskiej, przepeł-niające zarówno łupek jak i przewarstwiające goławice wapienne.

Tutaj znowu spotykamy się z inną osobliwościąnaszego łupku, a tą jest niezwykle dobre przecho--wanie szczątków szkieletów. Wprost nie cht;e siewierzyć, iż zachowane szkielety pochodzą z przedtylu setek miljonów lat, Łodygi mszywiołów usta-wione pionowo, sterczą niepołamane tak, jak żyłyzagrzebane w morskim mule. Na muszlach możnastudjować nietylko zewnętrzne, ale i wewnętrzneszczegóły budowy skorupek. Zachowanie kolców,oczu i innych szczegółów u trylobitów należy dorzadkości w świecie. Fauna ta jest bogata zarównopod względem liczby osobników, jak i różnorodno-ści grup i rodzai zwierząt. Dotychczas opisano prze-szło 260 gatunków. Jest ona tak obfita, iż przypu-szczano pierwotniet że części miękkie zwierząt by-ły źródłem z którego powstała substancja bitu-miczna.

Dopiero niedawno badania mikroskopowe Ro-sjanina Z a l e s k i e g o ustaliły, iż skała jest prze-pełniona szczątkami glonów morskich, która autorten ochrzcił mianem Gloeocapsamorpha prisca. Glo-ny te według wszelkiego prawdopodobieństwa do-starczyły większości substancji, z której powstałkukersyt, Nie umiemy jednak narazie zupełnie zdaćsobie sprawy, czy glony te pływały swobodnie bier-nie unoszone przez fale, a w takim razie należałydo planktonu, czy też żyły przymocowane do dnai należały do benthosu. Sprawa jest ważna prze-dewszystkiem dlatego, iż bez tego rozstrzygnięciajej nie możemy zdać sobie sprawy z głębokościmorza, w którem gromadził się osad, zmienionypóźniej na kukersyt.

Przejdziemy teraz z kolei do znaczenia prak-tycznego kukersytu.

Łupek (licząc tylko do 100 m gł.) zajmuje po-wierzchnię powyżej 2000 kl2, a ilość jego obliczająna przeszło 2,5 miljarda tonn. Przy spalaniu do-starcza nasz łupek 3500 kaloryj na kilogram. Posia-da 15% H.,0 i 40% popiołu, Przytem pop:ół jestw °/10 wypalonym wapieniem, który może być użyty

• j ako środek wiążący.Praktyczne znaczenie łupków palnych zostało

ocenione właściwie z końcem wojny, tak iż po uzy-skaniu niepodległości przystąpiono do eksploata-cji zużyciu łupków i to odrazu na poważną skalę.Obecnie produkcja wynosi około miljona dwustutysięcy tonn rocznie i wzrasta szybko z roku na rok.

Pracują trzy duże kopalnie, z których jedna

państwowa (Kothla - Jarva). Początkowo przezpierwsze kilka lat pracowano na odkrywkę. Obec-nie roboty prowadzi się systemem kopalnianym,prawidłowo zaprojektowanych sztolni.

Warunki eksploatacji są wprost wyjątkowo wy-godne. Lekkie a prawidłowe nachylenie ułatwiaogromnie odwadnianie pól górniczych. Materjałupłonego pozostaje właśnie tyle, ile potrzeba dlazałożenia wyrobionych pól. Wobec tego innej pod-sadzki nie używa się, nie zachodzi też potrzebawywożenia materjału płonego. Grubość ogólnawydobywanych warstw wynosi 2,5 m. jest więc bar-dzo wygodna do praktycznego wydobycia. Wre-szcie eksploatacja odbywa się nie głęboko (parędziesiątków metrów). Strop jest wapieniem bardzozwięzłym i nie grozi obrywaniem się. Gazów nie-bezpiecznych niema.

Trylobit Asaphus z kukersytu.

Zużycie łupku jest dwojakie. Przedewszystkiemw stanie surowym, po drugie w stanie przerobio-nym na oleje skalne i gaz. Przytem z każdym ro-kiem druga kategorja wzrasta kosztem pierwszej.

W stanie surowym kukersyt pali się pod kotła-mi jak węgiel, wymaga tylko przerobienia rusztów wpiecach i paleniskach w związku z dużą ilością po-piołu. Głównym odbiorcą są koleje, które używająkukersytu do opalania lokomotyw zamiast węgla, icementownie. Jest to jednak mało ekonomiczne zu-

Page 21: ECHlWlAT - Warsaw University of Technologybcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2101/02wszech31_nr_1.pdf · siras w roku 191 nada2 prawnł ą formę protektoratowi, Począwszy od tego czasu postępuje

Nr. 1 WSZECHŚWIAT 23

życie energji i dlatego Estończycy przechodzą co-raz bardziej na opalanie lokomotyw olejami skal-nemi, otrzymanemi z tegoż kukersytu.

Przy każdej z dużych kopalń łupku istnieją du-że fabryki przerabiające łupek na oleje. W tym ce-lu poddaje się łupek surowy bez uprzedniego osu-szenia silnemu ogrzewaniu bez dostępu powietrza.Następnie jeszcze podwyższa się temperaturę i jed-nocześnie przepuszcza się prąd powietrza pozba-wionego tlenu o temperaturze 600 — 700° C.

Wraz z gazem uchodzi wtedy prawie cala za-wartość bituminów w postaci związków lotnych wtej temperaturze, na dnie zaś pieca gromadzą siępopioły i drobna ilość substancji organicznej| któ-rą odpędza się przez dalsze podwyższenie tem-peratury.

Gorący gaz przeprowadza się przez -szereg chłod-nic, w których kolejno kondensują się różne frak-cje olejów skalnych według temperatury swegcskraplania. Z reszty gazu oddziela się jeszcze ga-zolinę; pozostaje jeszcze ogromna ilość gazu pal-nego, który służy w pierwszym rzędzie do ogrze-wania pieców i kotłów samej destylarni. Tak żecała fabryka idzie na gazie, bez dowozu innegoźródła energji z zewnątrz. Co więcej, zostaje jeszczenadmiar gazu, który obsługuje kolonje robotnicze,a częściowo jest wypuszczany w powietrze.

Otrzymuje się przytem około 24% wagowychsurowej skały, jako oleje skalne. Jak już zazna-czyłem benzyny w tym produkcie, a raczej produk-tach prawie niema, parafiny ani śladu, zato sąwśród frakcyj ciężkich związki typu asfaltów, uży-wane do budowy bruków i nawierzchni szosowych.Z oleju daje się odciągać 30 — 35% masy! jakosmoły, które pod względem jakości nie ustępująnajlepszym asfaltom.

Aby otrzymać benzynę, poddaje się otrzymaneoleje skalne jeszcze jednej destylacji w specjal-nych fabrykach (chodzi tu o proces w zasadzie swejzbliżony do procesu krakowania).

W obecnej chwili buduje się wielkie benzyniar-nie, dotychczasowe mogą zaś przerobić tylko nie-wielkie ilości oleju.

Otrzymaną benzynę segreguje się odrazu na sa-mochodową, lotniczą i t. d.

Podczas procesu otrzymywania benzyny udajesię dotychczas uzyskać 21 kg. benzyny z każdych100 kg. oleju skalnego.

W rezultacie więc procesu około 4% wagowychsurowej skały daje się przerobić na benzynę. Eko-nomicznie opłaca się to bardzo. Możności rozsze-rzenia produkcji są właściwie nieograniczone i za-leżą jedynie od sytuacji gospodarczej i koniunktury.

To też może żaden inny dział produkcji w Esto-nji nie cieszy się taką opieką rządu jak kopalnictwokukersytu i związanego z tem przemysłu olejowe-go i benzynowego,

Kwestja benzyny jest jedną z kapitalnych kwe-sty j ekonomicznych naszych czasów. Nietylko dla-

tego, iż zapotrzebowanie, już i tak ogromne, wzra-sta w niesłychanem tempie, ale może przedewszyst-kiem dlatego, iż złoża naftowe szybko się wyczer-pują. Wobec tego wielkie trusty naftowe i państwastarają się zabezpieczyć teren na przyszłość. Toteż uzyskanie koncesji na eksploatację kukersytujest celem zabiegów różnych grup kapitalistów za-granicznych, głównie angielskich, szwedzkich i nie-mieckich.

Posiadanie surowca w ogromnych ilościach, któ-ry daje się przerabiać masowo na benzynę, jestatutem gospodarczym dużej wartości. Uniezależniaon Estonję gospodarczo w jednej z najważniej-szych dziedzin życia ekonomicznego, a nawet po-zwala realnie myśleć o eksporcie benzyny zagrani-cę, przynajmniej na sąsiednie rynki: fiński, łotew-ski, szwedzki. Szaro - bronzowy, czy żółtawy nie-pozorny łupek, na który przed wojną nikt nićzwracał uwagi, urasta do wielkości jednego z pod-stawowych czynników życia małej republiki.

Z. S.

RUCH FOTONÓW WEWNĄTRZ GWIAZD,

Na ostatniem posiedzeniu Oddziału Warszaw-skiego Polskiego Towarzystwa Fizycznego C z.B i a ł o b r z e s k i przedstawił komunikat pod po-wyższym tytułem o wynikach swych badaii teore-tycznych nad budową gwiazd. Jak wiadomo, współ-czesne teorje astrofizyczne opierają się na założe-niu, że wewnątrz gwiazd panuje t, zw. równowagapromienista. Ażeby słowo to zrozumieć, należyuprzytomnić sobie, że równowaga jakiegokolwiekukładu nie jest pojęciem bezwzględnem, lecz możebyć określona jedynie w odniesieniu do czynnika,który decyduje o ustaleniu się tej równowagi, t, i.pośredniczy w działaniach wywieranych wzajemniena siebie przez poszczególne części układu. Równo-wagą jest taki stan układu, który raz osiągnięty,nie zmienia się pod wpływem owych działań wza-jemnych. W równowadze promienistej czynnikiemwymiany działań między poszczególnemi częściamiukładu jest ich promieniowanie cieplne. W kulachgazowych, jakiemi są gwiazdyf są do pomyśleniai inne typy równowagi, np. równowaga „konwek-cyjna", zwana także adjabatyczną, w której czyn-nikiem „wyrównawczym" jest przenoszenie się masgazu z okolic zimniejszych do cieplejszych i od-wrotnie, lub równowaga „kondukcyjna"( w którejrolę decydującą odgrywa przewodzenie ciepła. Ła-two jednak okazać, że wewnątrz gwiazd promie-niowanie jest czynnikiem, który tak dalece przewa-ża nad wszystkiemi innemi, że jedyną możliwą for-mą równowagi jest równowaga promienista. W isto-cie promieniowanie wzrasta z temperaturą nadzwy-czaj szybko, mianowicie proporcjonalnie do T4

(T — temperatura bezwzględna), i dzięki temu usu-wa na dalszy plan inne wspomniane czynniki, któ-rych wzrost w wyższych temperaturach o wiele jestpowolniejszy. Tak więc promieniowanie jest regu-

Page 22: ECHlWlAT - Warsaw University of Technologybcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2101/02wszech31_nr_1.pdf · siras w roku 191 nada2 prawnł ą formę protektoratowi, Począwszy od tego czasu postępuje

24 WSZECHŚWIAT Nr. 1

latorem równowagi wewnątrz gwiazd i to zarównorównowagi cieplnej jak i mechanicznej. Warunekrównowagi cieplnej orzeka, że każdy element ob-jętościowy gwiazdy wysyła i pochłania w jednostceczasu tę samą ilość energji promienistej. Równo-waga mechaniczna możliwa jest wtedy tylko, gdywypadkowa wszystkich sił, działających na każdyelement, jest zerem. Siłami temi są: siły grawitacyj-ne, skierowane ku środkowi, siły hydrostatyczne,działające w kierunku odśrodkowym, wzmożoneprzez charakterystyczne dla równowagi promieni-stej siły, wywierane przez samo promieniowanie.Należy podkreślić, że B i a ł o b r z e s k i w pracy,ogłoszonej w r. 1913 pierwszy zwrócił uwagę naznaczenie tych sil — zwanych pospolicie ciśnieniempromieniowania — w ustroju wewnętrznym gwiazd.Założenie istnienia równowagi promienistej stałosię w rękach E d d i n g t o n a podstawą słynnej,stworzonej przez niego teorji budowy gwiazd, teo-rji, która, jak wiadomo, prowadzi między innemido zdumiewającego wniosku, że całkowita jasnośćgwiazdy1) zależy w pierwszem przybliżeniu tylkood jej masy. W teorji E d d i n g t o n a promie-niowanie traktowane jest „klasycznie", jako zja-wisko ciągłe w przestrzeni i w czasie. Wiadomojednak na pewno — pewność ta jest przecież fun-damentem doświadczalnym nauki o kwantach —•że wszystkie cechy promieniowania, dotyczące wy-miany energji promienistej lub ciśnienia promie-niowania, dają się równie dobrze opisać z pomocązałożenia, że promieniowanie składa się z fotonów— pocisków, pędzących z prędkością światła c,posiadających energję ,,kwantu" h v oraz pęd me-chaniczny kije. Gdy element materjalny pochła-nia w ciągu sekundy, powiedzmy N fotonów, prze-kazane mu zostają energja i pęd fotonów; w szcze-gólności działa na element siła mechaniczna: ci-śnienie promieniowania Nfr/fc W komunikacie,o którym mowa była wyżej, B i a ł o b r z e s k ipostawił sobie za zadanie przełożyć teorję E d -d i n g t o n a na język „kwantowy", t. j . opisaćwarunki równowagi gwiazd z pomocą własnościfotonów. W teorji klasycznej siła mechaniczna wy-warta na element w dowolnym kierunku propor-cjonalna jest do ułamka energji promienistej, prze-pływającej w tym samym kierunku, pochłoniętegoprzez element; jest zatem zależna od współczynni-ka absorpcji promieniowania w materji, z którejelement jest utworzony, W teorji fotonów siła maźródło w unicestwieniu pędu fotonów; jest miano-wicie proporcjonalna do liczby fotonów, którekończą swój bieg wewnątrz uważanego elementu,t. j . doznają zderzeń z jego atomami. Do wylicze-nia liczby zderzeń znać musimy „drogę swobodnąfotonu", proste rozumowanie wykazuje, że obaobrazy dają wynik jednakowy, jeżeli założymy, że

*) Mowa tu o t. zw. jasności bolometrycznej,propocjonalnej do całkowitej energii, wypromie-niowanej przez gwiazdę.

droga swobodna równa się odwrotności współczyn-nika absorpcji. Wewnątrz słońca ta „droga swobo-dna" jest rzędu 10--1 cm. B i a ł o b r z e s k i zakłada,że wnętrze gwiazdy wypełnione jest prócz materji,gazem fotonowym, t. j . gazem, w którym rolę atomówodgrywają fotony. Fotony te biegną we wszystkichkierunkach z prędkością światła i zderzają sięz atomami materji. Gęstość fotonów jest propor-cjonalna do gęstości energji promienistej w obra-zie „klasycznym", jest zatem tem większa, im bliżejśrodka gwiazdy. Wniosek ten jest zresztą słusznyjedynie pod warunkiem, że traktować będziemywszystkie fotony, jako należące do promier.iowa-nia o tej samej częstości. W rzeczywistości jednakczęstość promieniowania wzrasta w miarę zbliża-nia się ku środkowi, t. j . w miarę wzrastaniatemperatury: jest to konsekwencja t. zw. prawaW i e n a, według którego promieniowanie cieplnetem bardziej obfituje w krótkie fale, t. j . w skład-niki o wielkiej częstości, im wyższa jest tempera-tura. B i a ł o b r z e s k i jednak dąży jedynie doujęcia całości zjawisk, zachodzących wewnątrzgwiazdy, i dlatego wprowadza pojęcie fotonu„przeciętnego", identycznego we wszystkich miej-scach gwiazdy. Wprowadzając to uproszczenie,mamy prawo mówić o proporcjonalności międzygęstością fotonów a gęstością energji, W teorjiE d d i n g t o n a zmniejszanie się gęstości energjiw miarę oddalania się od środka oznacza, że po-przez masę gwiazdy od środka na zewnątrz płyniestrumień energji promienistej, który, gdy dosięgniepowierzchni gwiazdy, ujawnia się nam, jako jejpromieniowanie w przestrzeń. W ujęciu fotono-wem B i a ł o b r z e s k i e g o odpowiednikiem te-go strumienia energji jest dyfuzja fotonów w kie-runku odśrodkowym; w istocie, jak w każdym ga-zie, tak i w gazie fotonów, dyfuzja przenosi czą-steczki od miejsc o większej do miejsc o mniejszejkoncentracji, t, j , od środka na zewnątrz. Znającdrogę swobodną, możemy wyliczyć współczynnikdyfuzji z pomocą prostych wzorów teorji kinttycz-nej gazów. Teorja E d d i n g t o n a podaje zależ-ność między siłą mechaniczną, wywieraną na ka-żdy element masy gwiazdy, a strumieniem energji.Zupełnie tę samą zależność otrzymujemy również,— jak tego zresztą należało się spodziewać, w o-brazie „fotonowym" B i a ł o b r z e s k i e g o .

Teorja E d d i n g t o n a pozwala wyliczyć cał-kowite promieniowanie gwiazdy. W obrazie foto-nowym sprawa ta przedstawia się w sposób nie-zwykle prosty i poglądowy. Autor wylicza czaspotrzebny na to, aby foton wydostał się z wnętrzagwiazdy na jej powierzchnię. Jeżeli założymyidentyczność wszystkich fotonów, możemy mówićo ruchu fotonu w ciągu długich nawet okresówczasu. Wprawdzie foton, ulegając zderzeniu, zo-staje pochłonięty, t. j . znika, na miejsce jego jed-nak powstaje nowy foton; z punktu widzenia ra-chunku mamy prawo mówić, że to ten sam foton,

Page 23: ECHlWlAT - Warsaw University of Technologybcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2101/02wszech31_nr_1.pdf · siras w roku 191 nada2 prawnł ą formę protektoratowi, Począwszy od tego czasu postępuje

Nr. 1 WSZECHŚWIAT 25

który wskutek zderzenia zmienił tylko kierunekruchu. Tak traktowany ruch fotonu jest identy-czny z ruchem Brownowskim; czas potrzebny doprzeniesienia się fotonu np. od środka na powierz-nię gwiazdy, możemy wyliczyć z pomocą teorji ru-chu Brownowskiego. Jest on rzędu 100 tysięcylat, co brzmi paradoksalnie, gdy zważymy, że wruchu bezpośrednim światło przebyłoby tę samądrogę w ciągu kilku sekund. Widzimy odrazu bezżadnego rachunku, że czas ten jest tego samegorzędu wielkości, co czas, w ciągu którego całaenergja promienista ulotniłaby się w przestrzeń,gdyby nie była zasilana przez źródła wewnątrz-atomowe. Z drugiej jednak strony czas ten równasię stosunkowi między całkowitą energją promie-nistą gwiazdy, a energją wypromieniowywaną wjednostce czasu, stosunkowi, który możemy wyli-czyć z teorji E d d i n g t o n a . I tym razem obaujęcia: fotonowe i klasyczne dają wynik jednako-wy, jednak transpozycja B i a ł o b r z e s k i e g oposiada tę zaletę, że bezpośrednio przemawia dowyobraźni. K. N.

ZDOLNOŚĆ REGULACYJNA ZARODKÓWPŁAZÓW BEZOGONOWYCH.

W jednym z ostatnich zeszytów Arch. f Entw.Mech. (t. 122, zesz. 3, str. 663 — 669) ukazały siętrzy notatki w sprawie determinacji wczesnych za-rodków płazów bezogonowych. Dotąd uważano po-wszechnie za ustalone, że determinacja narządównastępuje tu bardzo wcześnie, już na początkubrózdkowania ( B r a c h e t ) , w przeciwieństwie dozarodka traszki — klasycznego objektu studjów nadpóźną determinacją i różnicowaniem narządów podwpływem organizatorów, powstających w czasie ro-zwoju. Jak wiadomo, u traszki w stadjum gastruliokreślona część zarodka (górna warga blastoporu!jest ośrodkiem organizacyjnym, z którego rozchodząsię wpływy, określające kierunek rozwoju i.kaneki narządów. Poza organizatorem, materjał gastrulijest obojętny, t. zn. nie jest zgóry przeznaczony nawytworzenie takich, a nie innych części organizmuJeśli przesadzić takiego ^organizatora" w jakikol-wiek inny punkt ciała zarodka, wpłynie on na ota-czające go tkanki, pobudzając je do wytworzenianarządów, które w danym punkcie zarodka nor-malnie nigdy nie powstają, np, system nerwowy,rozwijający się na grzbiecie, może wytworzyć się ztkanek brzucha lub boku ciała.

S c h o t t e podaje wyniki nowych transplan-tacyj, dokonanych na gastrulach kumki, ropuchy,rzekotki i żaby zielonej. Po wszczepieniu górnejwargi blastoporu (organizatora) do jamy wewnętrz-nej młodej gastruli innego osobnika, powstaje napowierzchni gastruli całkowita dodatkowa cewkanerwowa. Tenże organizator w różnych okolicachgastruli może wywołać wytworzenie się nadliczbo-wej cewki nerwowej( wraz z towarzyszącemi jej

narządami osiowemi (struna grzbietowa, zawiązkimięśni), głowy, oczu i przyssawek głowowych. Tran-splantowany kawałek dachu prajelita również peł-ni rolę organizatora, pobudzając tkanki do wytwo-rzenia cewki nerwowej. Powstałe pod wpływemtransplantatu narządy nie pochodzą bynajmniej ztkanek samego organizatora, lecz tworzą się z włas-nych miejscowych tkanek zarodka, li tylko podwpływem przesadzonego ośrodka organizacyjnego.Wymiana wzajemna różnych części gastruli wyka-zuje, iż nie są one jeszcze ostatecznie zdetermino-wane w rozwoju; los części zarodka zależy raczejod jej położenia w całości ustroju, niż od jaj włas-nych zdolności.

S c h m i d t opracował metodę przewężania jajakumki i żaby zielonej zapomocą pętli włosiennej.Doświadczenia tego rodzaju, wykonywane na ja-jach traszki, dawały w pewnych warunkach tworypodwójne. U płazów bezogonowych zaś, jak są-dzono, skoro jajo podzieli się na dwie komórki,każda z nich jest już zdeterminowana ostateczniei może wytworzyć tylko pół zarodka. S c h m i d tudowodnił, że po przewężeniu całkowitem jajakumki lub żaby w stadjum pierwszego podziału,każda z dwóch połów może wydać całkowitą ki-jankę, o ile przewężenie było ściśle symetryczne.Otrzymał on również twory bliźniacze, o dwóchnormalnie rozwiniętych cewkach nerwowych. Prze-wężenie w stadjum blastuli daje bliźniaki o dwóchcałkowitych kompleksach narządów osiowych.Wreszcie przewężenie gastruli także daje tworybliźniacze, jednakże z pewnemi defektami w na-rządach pochodzenia mezodermalnego. W każdymrazie zdolność regulacyjna gastruli płazów bezogo-nowych jest oczywista.

V o g t i B r u n s , na podstawie doświadczeńz wycinaniem części zarodka lub transplantacji,podają również, że blastula kumki nie jest zde-terminowana ostatecznie. Po j ednostronnem usu-nięciu materjału, • z którego rozwijają się mózg,pęcherze oczne i zwoje nerwowe, części te jednakmogą rozwinąć się zupełnie symetrycznie. Z do-świadczeń można było pośrednio wnosić, iż a pła-zów bezogonowych zawiązek cewki nerwowsj róż-nicuje się pod wpływem organizatora, jak to mamiejsce u traszki, nie zaś samodzielnie.

Publikacje wymienionych autorów są narazietylko zawiadomieniami tymczasowemi. Nie mniejjuż obecnie jest jasne, iż chodzi tu o fakt o dużejdoniosłości teoretycznej. Niezrozumiała dwoistośćsamej zasady rozwoju u dwóch tak blisko ze sobąspokrewnionych grup zwierzęcych, jak płaz/ ogo-niaste, a bezogonowe daje się wytłumaczyć popro-stu niejednakową dla obu grup techniką badań,spowodowaną różnym stanem skupienia protopla-zmy jajowej, W rzeczywistości zasada jest jedno-lita. Obie grupy wykazują jednakową plastycznośćrozwoju i zastępczość wzajemną czyści zarodka.

j.d.

Page 24: ECHlWlAT - Warsaw University of Technologybcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2101/02wszech31_nr_1.pdf · siras w roku 191 nada2 prawnł ą formę protektoratowi, Począwszy od tego czasu postępuje

26 WSZECHŚWIAT Nr. 1

MEDUZY SŁODKOWODNE.

Ciekawe szczegóły o meduzach słodkowodnychpodaje W. E. W h i t e (Biolog. Bullet. t. 59, 1930,str. 222). Pierwszą taką meduzę znalazł S o w e r -by w roku 1880 w basenie z Victoria regia w Re-gent^ Park w Londynie. Meduzę tę opisał L a n-k e s t e r, nadając jej nazwę Craspedacusta so-werbii. Znaleziono w tymże basenie formę hydroi-dalną. W roku 1893 meduzy znikły i nie pojawiłysię od tego czasu, P o t t s (1897) odkrył w Sta-nach Zjednoczonych gatunek Craspedacusta ryderi.Forma hydroidalna była znana przedtem, pod na-zwą Microhydra ryderi. Gatunek ten znalezionow Ameryce kilkakrotnie, ostatnio w Boss LakeT

Indiana ( P a y n e 1924). R o c h (1924) opisałbardzo drobne meduzy, występujące koło młyna,pod Berlinem. Meduzy te, nazwane Microhydragermanica, miały zaledwie 0,68 mm średnicy Po-za tem znane są meduzy słodkowodne z bardzoróżnych miejscowości: Limnocnida tanganajicaez Afryki ( G i i n t h e r 1893), Craspedacusta ka-waii z Chin (O ka 1908), Limnocnida indica z In-dyj ( A n a n d a l e 1912)! znaleziono je w Stras-burgu ( G o e t t e 1908), w Lyonie ( P e l o s s e1919), S z c z e c i n i e (Backhoff 1924), ponowniew Regenfs Park w Londynie (F 1 o w e r i L o c-k y e r 1928), w Exeter ship canal (V a 11 e n t i n1930).

Obecnie W h i t e komunikuje o nowem stano-wisku Craspedacusta ryderi. Jest niem StallworthLakę koło Tuscaloosa (Alabama U. S. A.). Jezio-ro to jest sztucznym zbiornikiem, założonym wroku 1918. Powstało przez obsypanie około 4akrów powierzchni bagna. Jezioro jest zasilaneprzez źródła, wypływa z niego strumyk, wpadają-cy do Warrior River. Głębokość zbiornika sięga20 stóp, dno przy brzegach jest piaszczyste, bliżejśrodka zamulone. Woda jeziorka, barwy zielonej,obfituje w faunę mikroskopową. Jeziorko jestsztucznie zarybione. Nie było ono ani razu dreno-wane , ale co roku spuszczano część wody dla uła-twienia oczyszczania. Jezioro nie zamarza, pHwody w okresie, gdy znajdowano meduzy, wyno-siło 7,2.

We wrześniu 1928 autor po raz pierwszy od-krył w Stallworth Lakę liczne meduzy. Jednakżepo upływie miesiąca meduzy znikły i pomimo wie-lokrotnych poszukiwań, nie znaleziono ich więcej.Ciekawe, że wszystkie złowione przez autora me-duzy były samcami. Rozmiary meduz z Alabamasą znaczne, gdyż najmniejsze miały 14 mm średni-cy. Formy hydroidalnej nie znaleziono.

Mamy do czynienia z organizmem prawdziwiezagadkowym. Jego niezwykle szerokie rozsiedle-nie (Afryka, Ameryka, Europa, Azja) wskazuje naznaczny stopień niezależności występowania odklimatu. Meduzy mogą występować masowo, abynagle zniknąć na wiele lat i potem pojawić się

znowu. Może szczegółowe zestawienie własnościwszystkich zbiorników, w których znaleziono do-tąd meduzy, da jakieś wskazówki w sprawie wa-runków ich występowania i można będzie przystą-pić do planowego poszukiwania meduz. Jak dotądwszystkie odkrycia były czysto przypadkowe. Na-si limnologowie mają przed sobą wdzięczne zada-nie: odnaleźć Craspedacusta polonica i zbadaćczynniki jej rozsiedlenia. /', d.

NOWE POGLĄDY NA SPRAWĘ INWERSJIPŁCIOWEJ.

We współczesnej literaturze biologicznej spra-wa determinacji płci oraz odwracania stosunkówpłciowych rozważana jest z dwóch' różnych pun-któw widzenia: ze stanowiska konstytucji chromo-somalnej w związku z prawami Mendla, i ze sta-nowiska hormonów płciowych. Istnieje jednak po-nadto nieliczna grupa autorów, reprezentującychtrzeci punkt widzenia: poszukują oni warunkówfizyko-chemicznych, skorelowanych ze zmianą płci.Jednym z przedstawicieli lego kierunku jest J o-y e t-L a v e r g n e, którego poglądy (p. Protopla-sma, t. 11, 1930, str. 321) tu referujemy.

Istnieje możliwość, że przyczyna zmiany płcileży we właściwościach fizyko-chemicznych cyto-plazmy, co wymieniony autor nazywa ^seksdaliza-cją cytoplazmatyczną". Formułuje on dwa podsta-wowe prawa, rządzące zjawiskami płciowości:1) Wartość potencjału oksydacyjno-redukcyjnego(rH) wewnątrzkomórkowego jest wskaźnikiemseksuałizacji cytoplazmatycznej, W granicach jed-nego gatunku, komórki o kierunku rozwojowymżeńskim posiadają niższy rH, niż komórki o kie-runku męskim. 2) Drugim wskaźnikiem seksualiza-cji jest różnica w ilości i składzie substancyj zapa-sowych lipoidalnych i tłuszczowych. Komórki okierunku żeńskim zawierają zapasy tłuszczów, re-dukujących kwas osmowy, komórki o typie mę-skim są ich pozbawione.

Bardzo liczne i różnorodne fakty dają się do-skonale ułożyć w ramki tego prostego schematu.Możemy przytoczyć tu tylko niektóre próbki ob-fitego materjału faktów, jakim operuje autor.Z niezliczonych badań nad płciowością roślin i zwie-rząt bezkręgowych i kręgowców wiemy odctawna,iż obfite odżywianie zwiększa procent samic, gło-dzenie zwiększa stosunkową liczbę samców. Roz-ważenie dwóch przykładów wyjaśni istotę działa-jącej tu przyczynowości. C h a m p y opisał przy-padek całkowitej inwersji płciowej u Triton alpe-stris, jako skutek zmienionego odżywiania. Jeśliw okresie, poprzedzającym ruję i tworzenie sięplemników, głodzić samce traszek, to spermatoge-neza. zostaje wstrzymana i nie rozwijają się wtór-ne cechy płciowe. U takich traszek znalazł C h a m -py, w miejsce jądra, podłużną masę tłuszczową,nazewnątrz której leżały rozsiane pierwotne ko-

Page 25: ECHlWlAT - Warsaw University of Technologybcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2101/02wszech31_nr_1.pdf · siras w roku 191 nada2 prawnł ą formę protektoratowi, Począwszy od tego czasu postępuje

Nr.. 1 WSZECHŚWIAT 27

mórki płciowe (gonocyty). Zewnętrznie zwierzęprzedstawiało się jak zwykły samiec w okresie zi-mowym, a więc było pozbawione charakterystycz-nych dla okresu rui cech samczych. Zwierzęta ta-kie zaczęto obficie karmić. Po 2 miesiącach jedenz samców posiadał silnie rozwiniętą masę tłuszczo-wą, wewnątrz niej znajdował się wyraźny jajo-wód. Obok znaleziono jajnik, napełniony częściowomłodemi owocytami. Zwierzę posiadało wszelkiecechy młodej samicy. Drugi przykład dotyczy tu-czenia gęsi samców. S t i e v e stwierdził, iż tucze-nie młodych samców wstrzymuje rozwój plemni-ków, natomiast następuje przytem przepełnienietkanki śródmiąższowej tłuszczem, W tych dwóchprzykładach dwa przeciwne sobie zabiegi: głodze-nie i tuczenie, wywołały analogiczny efekt. Przy-tem przypadek traszki przeczy regule powszechnejże obfite karmienie sprzyja powstawaniu samic.W rzeczywistości oba zabiegi doprowadziły doskupiania się tłuszczów w narządach płciowych,zmieniając seksualizację cytoplazmatyczną w stro-nę samiczą.

Analogiczne może być działanie czynników pa-tologicznych. C r e w opisuje przypadek inwersjipłci u kury. Kura stopniowo zaczęła nabierać cechkogucich: przestała składać jaja, wyrósł jej grze-bień, powstało upierzenie kogucie, zjawiły się in-stynkty samcze, wreszcie kura mogła zapładniaćsamice. Autopsja wykazała posuniętą gruźlicę na-rządów jamy brzusznej. C r e w wnosi, iż obecnośćnowotworu gruźliczego, zmieniając metabolizmogólny, nadała samicy konstytucję samca. Autorten skłonny jest związać te fakty ze znaną koncep-cją G o l d s c h m i d t a , pozostającą na grunciestosunków chromosomowych. Istnieje jednak innai bliższa możliwość. Wiadomo jest powszechnie, żegruźlica znacznie zwiększa produkcję ciepła. Coza tem idzie, rozwój gruźlicy w ustroju musi spo-wodować zakłócenie mechanizmu oksydacji ko-mórkowej. Zakłócenie to prowadzi do wzmożeniametabolizm^ dzięki czemu organizm zbliża się dowarunków, charakteryzujących samca, a więc ko-

mórki płciowe mogą ulec inwersji w kierunkusamczym. Znana reakcja M a n o i ł o w a wykazu-je istnienie stałych różnic chemicznych pomiędzyosobnikami płci obojga. Stosując ją, stwierdził Po-pów, że kobiety chore na gruźlicę dają reakcjętypu męskiego.

Dalszych argumentów na korzyść tezy autoradostarcza wpływ zawartości wody na płeć. K i n gwykazał dla ropuchy, że częściowa dehydratacjajaj zapomocą roztworów hypertonicznych lub wy-suszania znacznie zwiększa procent samic. Wynikten nie zależy od selektywnego zapłodnienia, gdyżodwadnianie stosowano po zapłodnieniu, ani odselektywnej śmiertelności, która była wogóle mi-nimalna. Determinacja płci została zmienionaprzez nowe warunki fizyko-chemiczne. Wysokiprocent samców, rozwijających się z przejrzałychjaj żaby (R. H e r t w i g , K u s c h a k e w i t s c h )tłumaczy się większą hydratacją jaj. Otóż zwięk-szona zawartość wody wzmaga intensywność prze-miany oddechowej ( A m a r ) ( zbliżając tem komór-ki do typu męskiego.

Wreszcie wpływ temperatury. W i t s c h i pod-dał kijanki żaby (Rana syhałica) w wieku 5 ty-godni, gdy płeć jest już wyraźnie zaznaczona,działaniu temperatury 32°. Po paru tygodniachwszystkie samice zmieniły się w samce. Ogółemotrzymał W i t s c h i 53 przypadki zmiany samicw samce, 62 samce zachowały swoją płeć, zaś pró-ba kontrolna, nie ogrzewana, dała 100 samic i 92samce. Badacz ten zauważył jednocześnie znacznezmniejszenie się ciała tłuszczowego u kijanekogrzewanych. I w tym przypadku temperaturawzmaga intensywność przemiany oddechowej, zbli-żając ustrój do przemiany typu męskiego.

Wszystkie fakty dają się więc tłumaczyć zestanowiska podanych dwóch praw. Wynika stąd,że obok chromosomów i hormonów, punkt widze-nia fizyko-chemiczny może stać się ciekawą próbąwytłumaczenia tak zawiłych zjawisk i płodną hi-potezą badawczą. Autor zapowiada obszerniejsząmonografję tego zagadnienia. /• d.

N O W E M E T O D Y L A B O R A T O R Y J N E .

OPTYCZNA METODA POMIARU DROBNYCHZMIAN DŁUGOŚCI.

Aparat do pomiaru współczynników rozszerzal-ności ciał stałych składa się z zamkniętej u dołupionowej rury kwarcowej, do której górnego końcajest przymocowane małe pionowe przezroczystezwierciadełko — płaski pasek szklany, pokrytycieniutką warstewką platyny. Wewnątrz rury spół-środkowo z nią znajduje się próbka substancji ba-danej w postaci rurki lub pręta, spoczywająca nadnie rury kwarcowej, zaś górny jej koniec stykasię. z prętem kwarcowym, wystającym z rury kwar-cowej. Oś pręta jest tak ustawiona, że kreska najego górnym końcu znajduje się w tej samej pła-szczyźnie pionowej, co i urojony odbity obraz kre-ski na przedniej powierzchni zwierciadełka, prźy-

czem jedno i drugie obserwuje się jednocześnieprzez mikroskop. Gdy ogrzać część rury kwarcowej,wewnątrz której znajduje się badana próbka, odle-głość między temi kreskami ulega zmianie, którasłuży za podstawę do obliczenia współczynnika roz-szerzalności substancji badanej w stosunku do kwar-cu. Przy pomocy tego aparatu wyznaczono współ-czynniki rozszerzalności różnych gatunków szkłaoraz materjałów ceramicznych aż do 1200° C.

(Z. anorg. allgem. Chem. 1&9, 367 — 87 (1930).

LABORATORYJNY POMIAR POJEMNOŚCIWIELKIEGO NACZYNIA.

Pojemność naczynia ok. 9000-litrowego wyzna-czono napełniając je do kreski wodą, dodając &

Page 26: ECHlWlAT - Warsaw University of Technologybcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2101/02wszech31_nr_1.pdf · siras w roku 191 nada2 prawnł ą formę protektoratowi, Począwszy od tego czasu postępuje

28 WSZECHŚWIAT Nr. 1

litrów nasyconego roztworu NaCl, i oznaczającstężenie tej soli w otrzymanym w ten sposób roz-cieńczonym roztworze. (Proc, Soc, Chetn. Ind. Vi-ctoria 30, 361 (1903)).

USUWANIE ŚLADÓW TLENU Z AZOTU.

Wewnątrz rury Pyrex o śr. zewu, 34 mm znajdujesię 60-cen.tymetrowa rura z siatki miedzianej (16oczek na 1 cm. linjowy). Wewnątrz rury z siatkimiedzianej znajduje się cewka (5 mm) z drutu ni -chromowego (7,5 m. dług.) nawinięta na paseczekmikowy. Końce oporu grzejącego są połączone zdrutami miedzianemi, przeprowadzonemi (wtopio-nemi) przez wyciągnięte końce rury Pyrex. Przyprzepływie 500 ml/min tworzenie się CuO nie sięgadalej, niż 4 cm. od otworu wejściowego. Przed uży-ciem po raz pierwszy, jak również po dłuższemużywaniu, należy miedź powlec tlenkiem, przepu-szczając przez rurę powietrze. Następnie redukujesię wodorem, co znakomicie powiększa powierzch-nię miedzi ze względu na popękaną powierzchnięCuO.

PODGRZEWACZ O STAŁEJ TEMPERATURZE.

Cylindryczne (6 X 20 cm) naczynie Dewara jestzamknięte korkiem, przez który przechodzą: 1)ogrzewacz elektryczny 300 W, 2) rurka z otworamin dołu. doprowadzająca wodę, 3) rurka dla odpły-wu i 4) termometr. Temperaturę wypływającej wo-dy można regulować, zmieniając prędkość przepły-wu wody, oraz, dokładniej, regulując ogrzewanieelektryczne przy pomocy opornicy suwakowej, włą-czonej w szereg z ogrzewaczem. Ogrzewacz jestowinięty kłębem siatki miedzianej, co zapewniarównomierne rozchodzenie się ciepła. Przy pomocypowyższego urządzenia można utrzymywać tempe-raturę 25" C z dokładnością do 0,05" C.

PROSTY POTENCJOMETR KOMPENSACYJNYZ LAMPĄ KATODOWĄ DO OZNACZANIA STĘ-

ŻENIA JONÓW WODOROWYCH.

Oi jest to klucz, który, nienaciśnięty, łączy siat-kę lampy z katodą [E—), zaś po naciśnięciu •—anodę [E + ) i urządzenie kompensacyjne (Ri) zsiatką. Do mierzenia zarówno napięcia anodowego,jak i potencjału kompensacyjnego służy jeden i ten

sam woltomierz (G). Gdy nacisnąć klucz (O_>), łą-czy się G z oporem (i?n), zaś po zwolnieniu kluczamierzy się napięcie prądu anodowego. i?3 jest rów-ne oporowi wewnętrznemu galwanometru G, za-stępując ten opór w urządzeniu kompensacyjnem.Dla uzyskania właściwego kierunku prądu w Gnatężenie prądu anodowego zostaje skompensowanez nadmiarem przez prąd z A przez opór Rn. E jestto elektroda chinhydronowa. Rt składa się z oporustałego i zmiennego. i?a jest opornicą o 900 ohmach,w której 500 ohmów można spiąć krótko, zmienia-jąc przez to dwukrotnie czułość. A jest baterją2-woltową. B —• 22-woltową, C składa się z dwóchbateryj do lampek kieszonkowych, połączonych wszereg, (Svensk Kem, Tids, 41, 213 — 6 (1929)),

F. L.

O C H R O N A P R Z Y R O D Y

PRACA NAUKOWA W POLSKICH PARKACHNATURY I REZERWATACH, i).

J ó z e f P a c z o s k i : Lasy Białowieży.Wyd. Państw. Rady Ochrony Przyrody. Monogra-fje naukowe Nr. 1. Kraków, 1930. Str. 575. ryc. 30,tablic 6, mapa 1.

Praca niniejsza, imponująca zarówno swym za-kresem jak i rozmiarami jest owocem długoletnichstudjów Józefa Paczoskiego na terenie PuszczyBiałowieskiej i oparta jest na wyjątkowej znajo-mości jej stosunków florystycznych i typologicz-nych. Rozpada się na trzy części (zresztą przezautora w tekście nie wyodrębnione).

Wstępem możnaby nazwać pierwsze dwa roz-działy: „Ideologiczne podstawy fitosocjologji" i„Zagadnienia topologji leśnej",

W rzeczy właściwej, opisuje autor wszystkiewydzielone przez siebie typy lasu, jakie występująna terenie całej Puszczy Białowieskiej.

Zamykają pracę cztery rozdziały o charakterze

1) W rubryce ,,Ochrona Przyrody" będziemyrównież zamieszczali sprawozdania z prac nauko-wych, wykonanych na terenie już istniejących lubmających powstać Parków Natury i rezerwatów.

syntetycznym; „Dane fitogeograficzne i botanicz-no-historyczne", „Dane fitosocjologiczne", „Za-kończenie" i „Ogólne wyniki badań' , spis litera-tury i streszczenie w języku niemieckim.

W sprawozdaniu niniejszem ograniczymy się zkonieczności rzeczy do szerszego omówienia tylkopierwszej i ostatniej części pracy.

Przystępując do tak wielkiego i trudnego zada-nia, jak przedstawienie zbiorowisk leśnych Pusz-czy Białowieskiej, wysuwa autor zupełnie słuszniena początek swych rozważań ,,Ideologiczne pod-stawy fitosocjologji", gdyż ideolog ja każdej nauki„jest tym fundamentem, na którym buduje sięgmach nauki i od którego uzależniona jest jegotrwałość". U podstawy ideologji fitosocjologicznejleży pojęcie „asocjacji roślinnej", t, j . tej częścipowłoki ziemi, na którą składają się: szata roślin-na, gleba, fitoklimat, fauna i człowiek. Pod a s o -c j a c j ą rozumie autor „różnogatunkowe skupie-nia (stowarzyszenia) roślinne, powstałe w drodzeżyciowej konkurencji elementów, zróżnoważonedynamicznie,' uzgodnione z siedliskiem, posiadają-ce im właściwą fizjonomję (skład gatunkowy) istrukturę (zajmowanie miejsc odpowiadających bip-logji i ekologji poszczególnych elementów). Autoridentyfikuje więc pojęcie asocjacji z pojęciem„klimaksu' i odmawia prawa do miana asocjacjiinnym pośrednim fazom rozwojowym roślinności.

Page 27: ECHlWlAT - Warsaw University of Technologybcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2101/02wszech31_nr_1.pdf · siras w roku 191 nada2 prawnł ą formę protektoratowi, Począwszy od tego czasu postępuje

Nr. 1 WSZECHŚWIAT 29

Tak pojęta asocjacja odznacza się szeregiem swoi-stych właściwości. Jest odwracalnym u k ł a d e ms y n t e t y c z n y m , nie genetycznym, nie możnajej więc utożsamiać, ani nawet analogizować z or-ganizmem, który jest nieodwracalny, nie możnamówić o ,,osobnikach asocjacji", o „rasach asocja-cji" i wogóle wprowadzać do socjologji pojęć ge-netycznej natury 1 ) . Należy natomiast kłaść głównynacisk na d y n a m i k ę , jaka zachodzi w jej ło-nie i na poznanie jej praw. Wierny tej zasadzieautor w opisach typów lasu stara się wnikać i wich dynamikę przez wyrażanie drzewostanu w po-staci szeregów warjacyjnych klas grubości, a pod-rostu w postaci klas wysokości. W sporze, czyasocjacja jest czemś realnem, czy też pojęciema b s t r a k c y j n e m przechyla się autor do dru-giego obozu.

W rozdziale „Zagadnienia typologji leśnej"analizuje autor w dalszym ciągu pojęcie asocjacji.Znaczenie poszczególnych jej składników zależyod względnej wielkości m a s y , (t. j . liczby istopnia rozwoju osobników) oczywiście w obrębiewarstwy, do której należy badany składnik. W bu-dowie asocjacji odgrywa dalej ważną rolę r o z -m i e s z c z e n i e jej elementów w przestrzeni iw czasie. Nie uznaje natomiast autor pojęcia,,w i e r n o ś c i" socjologicznej, a także pojęć do-tyczących „niby dynamiki asocjacji", jak n. p. po-jęcie „gatunku budującego", lub „gatunku niszczą-cego" asocjację.

Kształtowanie się asocjacji zależy od c z y n -n i k ó w s i e d l i s k o w y c h , b i o t y c z n y c hi h i s t o r y c z n y c h . Autor kładzie głównynacisk na pierwsze, nie zapoznając jednak ważnejroli dwu innych czynników.

Nader charakterystyczne jest ścisłe rozgranicze-nie między jednostkami typologicznemi, Autorwyróżnia: t y p y d r z e w o s t a n ó w , t y p ya s o c j a c y j l e ś n y c h i t y p y l a s ó w .

„W pierwszym przypadku chodzi nam właści-wie o drzewostan, pewną część asocjacji leśnej..."Mówiąc o asocjacji leśnej, myślimy nietylko o drze-wostanie, ale i o wszystkich innych warstwach, awięc o podszycie, o runie, o ściółce i o glebie le-śnej. W typach lasów ogarniamy już wspomnianywyżej całokształt zjawisk, a więc i asocjację ro-ślinną i gleby i fitoklimat i faunę (hylologja=nau-ka o lesie).

Autor w pracy swej zajmuje się t y p a m i a s o -c j a c y j l e ś n y c h , gdyż ,,typy drzewostanówdla naszych celów byłyby czemś zupełnie nie wy-starczaj ącem, a typy lasów są dopiero rzeczą przy-szłości".

Zastanawiając się nad p o d s t a w a m i k l a -s y f i k a c j i asocjacyj leśnych (i wogóle roślin-nych), autor przypomina, że ponieważ asocjacjaroślinna nie jest układem genetycznym, lecz syn-tetycznym, przeto i genetyczna klasyfikacja asocja-cyj w takiem znaczeniu, jak dla organizmów, jestniemożliwa. Klasyfikacja asocjacyj leśnych możesię natomiast opierać na innych podstawach n. p.na złożeniu i na socjalnej strukturze lasu w związ-ku z typem siedliska (por. praca autora „DąbrowyBiałowieży"), na wydajności i wilgoci gleb (por.Romanowa: „Zarys przyrodniczo-leśnych podstawracjonalnej gospodarki w Puszczy Białowieskiej"],na podstawie cech siedliska, wreszcie, na podsta-wie tych ostatnich i całej szaty roślinnej. Na innej

1) Autor proponuje zamiast pojęcie „osobnikaasocjacji", wprowadzenie pojęcia „stała asocjacji',przyjętego już zresztą w socjologji francusko-szwajcarskiej.

zasadzie opiera i autor swoją klasyfikację, którąpo tym wstępie podaje.

Wracając do podziału lasów Białowieży nagrupy typów i typy asocjacyj leśnych, jest on na-stępujący:

I. Grudy: świerkowy, dębowo-świerkowy, dębo-wy, osikowy, leszczynowy, typowy, podmokły, klo-nowy, jesionowy.

II. Olesy: olesogrudy, oles jesionowy, dębowy,świerkowy, borowy, brzozowy.

III. Świerczyny:a. Świerczyny suche:bór świerkowy, mieszany, sosnowo-świerkowy,

sosnowo-świerkowy podszyty leszczyną, świerko-wo-sosnowo-dębowy, świerkowo-dębowy, świerko-wo-dębowy podszyty leszczyną, świerkowy mszy-sly, świerkowo-jesionowy podszyty lipą.

b. Świerczyny podmokłe:bór świerkowo-osikowy, świerkowo-dębowy.c. Świerczyny podolesowe:podoles świerkowo-jesionowy, świerkowy nod-

szyty olchą, świerkowo-sosnowy bagnisty,IV. Dąbrowy: dąbrowa z dębu bezszyp., dąbro-

wa (bezsz.) sosnowo-świerkowa, dąbrowa z dębuszypułkowego, dąbrowa (szyp.) podszyta leszczy-ną, dąbrowa sosnowa podszyta olchą, dąbrowa je-sionowa, jesionowo-brzostowa, sosnowa na bagnie,błotnista z brzozą.

V. Bory sosnowe: bór jałowcowy, świeży, so-snowo-grabowo-dębowy,> sosnowo-grabowo-podszyty,sosnowo-grabowy, sosnowo-dębowy, bór molinjo-wy, bór-bagno, bór brzozowy na bagnie.

Jak z powyższego wynika podział na grupydokonany jest na podstawie panującego gatunkudrzew. Dalszy podział w obrębie grup na typyoparty jest na innych cechach drzewostanu: nazmianach siedliska, na różnicach w podszycie, wrunie, wreszcie w strukturze biologicznej, którajest wyrazem wewnętrznej dynamiki asocjacji le-śnej.

Omawiając poszczególne asocjacje leśne opisu-je więc autor najpierw rozmieszczenie jej w tere-nie i jej stosunki glebowe, przestrzeń jaką zajmu-je (ew. nazwę nadleśnictwa i Nr. oddziału), na-stępnie skład drzewostanu na 1 ha w liczbach bez-względnych i w procentach, równomierność roz-mieszczenia gatunków w badanych przez siebie po-wierzchniach próbnych, strukturę biologiczną wy-rażoną w frekwencji klas grubości pni (z wykre-sami), która pozwala autorowi wysnuć zawsze sze-reg ciekawych i daną asocjację pod względem jejdynamiki i historji doskonale charakteryzującychwniosków; dalej podaje autor niekiedy odmianydanej asocjacji. Po drzewostanie opisuje stosunkiw niższych warstwach, a więc w podszycie, młod-niku i w runie i ich zmienność w przestrzeni (w za-leżności od rzeźby terenu, naświetlania, obfitościpróchnicy), i w czasie (aspekty); runo rozpatrujejako synuzje. Opis asocjacji zamykają dane doty-czące wpływu na nie człowieka, a więc sposobugospodarstwa zrębowego lub przerębowego, paster-stwa, pożarów. W powyższy, nader wyczerpującysposób omówione są nie wszystkie asocjacje leśne,lecz te, które w Puszczy odgrywają większą rolęjwemi rozmiarami i ciągłością występowania.

W rozdziale „Dane fitogeograficzne i history-czno-botaniczne" tłumaczy autor różne zjawiskageograficzno-roślinne na terenie Puszczy. R o z e r -w a n y w n i e j z a s i ę g l i p y i w y s p o w es t a n o w i s k a d ę b u b e z s z y p u ł k o w e -g o wyjaśnia charakterem reliktowym tych gatun-ków, których zasięgi są obecnie w fazie kurczeniasię. Z pomiędzy różnych geograficznych elemen-tów największą rolę odgrywają we florze Puszczy

Page 28: ECHlWlAT - Warsaw University of Technologybcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2101/02wszech31_nr_1.pdf · siras w roku 191 nada2 prawnł ą formę protektoratowi, Począwszy od tego czasu postępuje

30 W S Z E C H Ś W I A T Nr 1

e l e m e n t y z a c h o d n i e . Wspomniane wyżejkurczenie się zasięgów n. p. lipy i dębu bezszy-pułkowego ma przyczynę zarówno w zmianachklimatu na niekorzystny dla tych gatunków, jakoteż w pojawianiu się silniejszych od nich konku-rentów. W tym względzie wyróżnia autor o k r e-s y klimatyczno-leśne w ciągu całej epoki polodow-cowej, a więc okres ,,pionierski" z brzozą, sosną,osiką, okres ciepły z lipą i dębem, okres chłodniej-szy i wilgotniejszy z bukiem, grabem, jodłą i ci-sem i okres dzisiejszy jeszcze zimniej szy ze świer-kiem, który na terenie Puszczy ma charakter ga-tunku, wciskającego się w różne zespoły. W każ-dym razie flora Puszczy jest młoda, migracyjna. Wzakończeniu tego rozdziału czyni autor dłuższy od-skok w dziedzinie o s t o i i przechowywania sięelementów przedlodowcowych, polemizując z po-glądami na tę sprawę innych uczonych.

Rozdział ,.Dane fitosocjologiczne" zawiera roz-ważania z dziedziny socjologicznej.

S k ł a d a s o c j a c y j l e ś n y c h zależy nie-tylko od czynników siedliskowych i socjalnych alei od sąsiedztwa innych asocjacyj. Stałość drzewo-stanu (w czasie) przy różnicy, jaką w stosunku doniego wykazują podrost i podszyt (n. p. dąbrowapodszyta grabem) tłumaczy się s a m o o b r o n ąa s o c j a c j i l e ś n e j przed wszelką zmianągatunków. Samoobrona ta polega na ocienianiudna leśnego i pokrywaniu gleby ściółką i kobier-cem zielnym, co razem utrudnia kiełkowanie i roz-wój ew. wykiełkowanych okazów innego gatunkudrzewa. Zjawisko to należy do tej samej katego-rji, co samoobrona asocjacji leśnej przed nadmia-rem własnego młodnika. Autor przedstawia przytej sposobności nader interesujące sposoby samo-obrony w zespołach pustynnych, stepowych i łąko-wych; rozprawia się też ze zwolennikami p ł o d o-

z m i a n u w lesie, którego jest stanowczym prze-ciwnikiem.

Pracę zamyka rozdział „Ogólne wyniki badań".Całe dzieło nosi piętno nawskroś indywidualne-

Czytelnik przywykły do pewnego — sui generis —szablonu prac socjologicznych i typologicznychszkół zachodnio-europejskich, znajduje w ,,LasachBiałowieży", zupełnie odrębną „ideologię" socjo-logiczną, odrębne metody wydzielania jednosteksocjologicznych i odrębne wreszcie sposoby ichopisywania. Ta zupełna oryginalność ujęcia iprzedstawienia zagadnienia, jak również nieprze-brane bogactwo cennych spostrzeżeń i myśli z za-kresu geografji roślin, socjologji, ekologji i biolo-gji drzew i lasu — czynią dzieło Paczoskiego rów-nie cennem dla naukowca, jak i dla leśnika-prak-tyka. Nie znaczy to oczywiście, by nasi socjologo-wie, geografowie roślin i leśnicy podzielali wszyst-kie zapatrywania autora. Geobotanicy będą mieliwiele punktów spornych n, p, w dziedzinie poglą-dów na relikty, ostoje, wędrówki roślin i t, p,; je-szcze większe różnice będą dzieliły Paczoskiegood naszych socjologów, pracujących przeważnie wduchu szkoły francusko-szwajcarskiej, której Pa-czoski jest zdecydowanym przeciwnikiem; leśnicymogą czynić zastrzeżenia co do trudności zastoso-wania do celów praktycznych tak obszernie rozbu-dowanej typologji. Nad ,,Lasami Białowieży" mo-głaby się rozwinąć równie rozległa jak gorąca dy-skusja wszechstronna. Ale właśnie ona zaświadczy-łaby najlepiej o wielkiej wartości dzieła.

Nawet po wyłączeniu punktów spornych, doty-czących głównie strony „ideologicznej" i metody-cznej, pozostaje zawsze cały bogaty materjał rze-czowy, z którego będą mogli korzystać w pełni inaukowcy i praktycy, bez względu na przynależ-ność do tej czy innej „szkoły".

Marjan Sokofowski.

K R Y T Y K A I B I B L J O G R A F J A .

U r b a n o w i c z ó w n a K. Ameba i wymo-czek. Bibljoteka biologiczna pod red. J. Wilczyń-skiego, Nr, 10, 1930. Str. 82, 50 rys.

We współczesnem nauczaniu przyrody pierwo-tniaki powinny odegrać dużą rolę. Łatwość hodo-wli i wszechstronne opracowanie metodyki ekspe-rymentalnej dają możność zademonstrowania namaterjale pierwotniaczym szeregu ważnych zależ-ności biologicznych. Dlatego też z żywem zadowo-leniem witamy książeczkę p, Urbanowiczówny,czyniącą zadość tej nader aktualnej potrzebie na-szego szkolnictwa. Po krótkim wstępie, w którymautorka omawia historję protozoologji i daje ogól-ną klasyfikację pierwotniaków, następuje rozdziało zbieraniu materjału i metodach hodowli ameboraz Paramaecium. Szczegółowo przedstawionajest metoda hodowli sianowej, ze wskazaniem nasukcesję pierwotniaków w kulturach, wreszcie przy-toczona jest lista przedmiotów, niezbędnych dozałożenia szkolnego laboratorjum protozoologicz-nego. Rozdział II poświęcony jest systematyczne-mu przeglądowi korzenionóżek i wymoczków, wrazz opisem najważniejszych form. Rozdział ten za-wiera szereg rysunków, ilustrujących formy ameb(A. proteus, verrucosa, oespertilio, lima%, Pelomy-xa, Entamoeba) i wymoczków (Paramaecium, Opa-lina, Stenłor, ŃoHicella, Spirostomum, Stylonychia,Ophryoscolexj. W dalszych rozdziałach przedsta-wione są kolejno: budowa komórki pierwotniaczej,pospolUe metody barwienia in toto, ruch ameboi-

dalny, próby jego sztucznego odtwarzania, ruchrzęsek, mionemy i kontrakcja ciała różnych wy-moczków, tropizmy (termo, foto, chemo, tigmo,galwano i geotropizm), pobieranie pokarmu u amebi wymoczków, wybór pokarmu, trawienie, odżywia-nie się symbiontów i pasorzytów, oddychanie i wy-dalanie, podział, otarbianie się ameb, konjugacjawymoczków, kopulacja \orticella, regeneracjaStentor. pasorzyty pierwotniaków, Wpływ środowi-ska, wreszcie rozsiedlenie geograficzne. W końcuksiążeczka zawiera spis ważniejszej literatury orazskorowidz alfabetyczny.

Całość tworzy dziełko, które odda niewątpliwieusługi zarówno nauczycielowi przyrody, jak i mło-dzieży szkolnej. Wykład jest jasny, dobór rysun-ków staranny i wogóle książeczka robi wrażeniebardzo dobre. Jej stronę ujemną stanowi może,obok zbytniej pobieżności niektórych opisów, opar-cie się autorki na materjale częściowo przestarza-łym. Ze względu na doniosłe znaczenie pedagogicz-ne studjum pierwotniaków, byłoby dobrze dać nau-czycielowi informacje bardziej wyczerpujące, codałoby się uskutecznić drogą bardzo nieznacznegopowiększenia objętości książki. Wreszcie książkanie jest wolna od pewnych nieścisłości, zresztąmniejszej wagi.

Na str, 8 we wstępie historycznym autorka•przytacza dzieła Leuwenhoeka, Miillera i Ehren-berga, mające dziś znaczenie tylko historyczne, po-mija natomiast klasyczne opisy Steina i Biitschlie-

Page 29: ECHlWlAT - Warsaw University of Technologybcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2101/02wszech31_nr_1.pdf · siras w roku 191 nada2 prawnł ą formę protektoratowi, Począwszy od tego czasu postępuje

Nr. 1 WSZECHŚWIAT 31

go, które i dziś mogłyby oddać nauczycielowi zna-czne usługi. Na str. 13 hodowla ameb została omó-wiona zbyt ogólnikowo. Znamy obecnie szereg me-tod stałej hodowli, które łatwo dałyby się zastoso-wać w laboratorjum szkolnem, Wzmianka o tleno-lobji Spirostomum (str. 14) jest przestarzała. Wy-moczki te dają się doskonale hodować w obecnościtlenu (por. Czerniewski). Na str. 16 autorka zale-ca przenosić Paramaecia ze środowiska naturalne-go wprost do 2—3 dniowego wywaru siana. Taknagła zmiana stosunków osmotycznych zabiłabywymoczki, konieczne jest przejście bardziej stop-niowe. Na tejże str. pisze autorka: „Hodowlę, po-wstałą z jednego osobnika, nazywamy czystą kul-turą, zawiera ona jednak inne drobne pierwotnia-ki". Czysta kultura nie może zawierać innych pier-wotniaków. Autorka ma oczywiście na myśli czy-stą linję, nie czystą kulturę. Pojęcie czystej linjina tym poziomie jest zbędne. Natomiast czystośćkultury jest koniecznym warunkiem jej dłuższegoprosperowania i nie jest wcale pewne, że ,,po pew-nym czasie Paramaecium o tyle się rozmnoży, żegóruje ilościowo nad innemi pierwotniakami". Me-todę zakładania czystej hodowli należałoby konie-cznie podać, ze wskazaniem, iż zaniedbanie konie-cznych ostrożności może w pewnej chwili pozbawićhodowcę całego materjału. Podczas tworzenia sięnibynóżki ameby „następuje wodotryskowe przele-wanie się endoplazmy" (str. 40). Znając ajawisko,można domyślić się, co autorka chciała tu powie-dzieć, jednak należało to wyjaśnić, a najlepiejzilustrować. „Prawo natężenia powierzchniowe-go" (str. 42) z pewnością gra rolę w ru-chach ameby, nie stanowi jednak bynajmniej wy-starczającego wytłumaczenia tych ruchów, jakmożnaby niesłusznie mniemać ze słów autorki.Na tejże str. 42 autorka definjuje tropizm, jako„odpowiedź organizmu na jakiekolwiek bądź po-drażnienie jednostronne, wyrażoną ruchem". Defi-nicja jest zupełnie niedostateczna. Wyraz „jedno-stronne" jest dwuznaczny (możnaby sądzić, że idzieo podrażnienie, działające z boku), a ponadto wmyśl przytoczonej definicji, np, cofnięcie oparzo-nej ręki byłoby tropizmem Autorka nie mówi okierunkowości bodźca i kierunkowości ruchu całe-go ustroju. Na str. 44, wbrew nagłówkowi, niemawcale mowy o ruchach wymoczków, lecz tylko mó-wi się o ruchach rzęsek wymoczków. A przecie ru-chy Paramaecium: sposób pływania, obroty, cofa-nie się, omijanie przeszkód i t. d., są to zjawiskawysoce charakterystyczne i łatwo dostępne ob-serwacji, o wiele łatwiej, niż ruch rzęsek. Pierw-sze, co rzuci się w oczy uczniowi, zaglądającemudo mikroskopu, to właśnie ruch pierwotniaków inie było żadnego powodu pominąć opis tego takciekawego zjawiska. Tigmotropizm u Paramaeciumjest nietylko dodatni (str. 52), w przypadkach od-bicia jest on ujemny. Skupianie się wymoczków wgórnych częściach naczynia hodowlanego jest zło-żonem zjawiskiem, z pewnością nie mającem wie-le wspólnego z geotropizmem (str. 53). Że Para-maecia przestają po pewnym czasie pobierać kar-min, gdyż nie jest on dla nich pożywny (str. 59)jest nietylko niedowiedzione, ale i bardzo wątpli-we. Czysty roztwór ..barwnika kongo" (czerwienikongo) mało nadaje się do demonstracji zmianyreakcji wodniczków pokarmowych (str. 60), reak-cja zmieni się tylko wtedy, gdy wodniczek zawie-ra jednocześnie jakieś cząstki pokarmowe. Dosko-nałe wyniki daje karmienie wymoczków drożdża-mi, barwionemi czerwienią kongo. Barwnik ten jestniebieski w środowisku kwaśnem, zaś czerwony wzasadowem, a nie odwrotnie. Sprawa oddychaniawymoczków została potraktowana nazbyt sumary-

cznie (str, 62). Conaj mniej należało wskazać naciekawy fakt, że Paramaecia mogą doskonaleistnieć w środowisku nadzwyczaj ubogiem w tleni że normalne, gęste kultury nie zawierają tlenuprawie wcale, jakkolwiek w innych warunkachprzemiana tlenowa wymoczka może być intensyw-na. Bynajmniej nie wszystkie pierwotniaki morskiepozbawiona są wodniczków kurczliwych (str. 63)Mechanizm tworzenia się wodniczka kurczliwegojest o wiele bardziej zawiły, niż to przedstawia au-torka na str. 63. Nie idzie tu tylko c przewagę ci-śnienia osmotycznego wewnętrznego, na co wska-zuje chociażby współczynnik termiczny, omówionyna tejże stronicy. Wydaliny wymoczków (str. 64)podaje autorka na podstawie badań przestarzałych.Paramaecium wydala mocznik, Didinium i Spirosto-mum — amonjak (Weatherby). Trzymając wymo-czki w czystej wodzie, nie można wywołać u nichrozrodu płciowego (str. 69). Potrzebny jest do te-go szereg innych warunków, których autorka nieuwzględnia. W opisie konjugacji (str. 69 i nast.)nie wspomina autorka wcale o endomiksji i nieomawia tak ważnej sprawy, jak nieśmiertelnośćpierwotniaków. W wodzie destylowanej pierwot-niaki giną zwykle nie z powodu braku soli mine-ralnych (str. 77), lecz z powodu nadmiernie kwaś-nej reakcji. Istnieją wskazówki, ża Paramaeciumpotrafi się otarbiać (prace Ivanića i Michelson).

Jestem zdania, że wprowadzenie wymienionychpoprawek i uzupełnień przyczyniłoby się do zwię-kszenia stosowalności książeczki w praktyce szkol-nej. Jednakże i w swojej obecnej postaci dziełkop. Urbanowiczówny odpowiada rzeczywistej po-trzebie szkolnictwa i należy życzyć autorce jegojaknajwiększego rozpowszechnienia.

Jan Dembowski.

J. B r z e z i ń s k i , Moroszka, (Rubus chamae-morusj. Ogrodnictwo, 'zesz. 7—8, 1930, str. 195—201, 1 ryc. w tekście.

P. B r z e z i ń s k i otrzymał od jednej ze swo-ich uczenie okazy „różowej" ożyny, hodowane wLubelskiem, dokąd zostały przywiedzione z nadBajkału i, uważając je za moroszkę, posadził napolu doświadczalnem U. J. celem zbadania ogrod-niczej wartości tego rzadkiego u nas gatunku/W omawianym artykule zdaje sprawę z wyniWfhodowli. Do artykułu dołączył autor fotografięswego okazu, na której widzimy roślinę 7 owoco-stanem groniastym i liśćmi złożonemi. w7 opisiezwraca autor uwagę na liczne kolce pokrywającepędy, pączki kwiatowe i liście od spodniej E tronyoraz na pewne podobieństwo liść <*o liści ożyno-wych. Wszystko to dowodzi, że p. B r z e z i ń s k imiał w ręku ożynę, która przypl m>n a moroszkętylko o tyle, że posiada jagody ró*>we i pędy nad-ziemne jednoroczne. P. B r z e'z i ii' * • przypusz-czał, iż dla rośliny syberyjskiej nij^^jsłiwszi™stanowiskiem będzie miejsce .zacienione, a przeko-nał się w swem doświadczaniu, że najlepiej owo-cowały rośliny wysadzone w miejscu względniesłonecznem. Ten wynjjj doświadczenia jest zupeł-nie poprawny i był ł4uwy do przewidzenia. Latona Syberji jest bowievn, jak wiadomo i jak sam au-tor wspomina, krótkie lecz bardzo słoneczne, a tru-dność hodowli takich roślin jak moroszka w na-szej szerokości geograficznej polega nie na nad-'miernej u nas insolacji, lecz na trudności sztuczne-go stworzenia odpowiednich warunków edsiicz-nych, związanych z podglebiem torfowem i szybkorosnącym kobiercem mchów. Czy jednak roślina p.Brzezińskiego należy, tak, jak moroszka, do roślintorfowiskowych — tego, nie znając gatunku, po-wiedzieć niepodobna. J. Lilpop.

Page 30: ECHlWlAT - Warsaw University of Technologybcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2101/02wszech31_nr_1.pdf · siras w roku 191 nada2 prawnł ą formę protektoratowi, Począwszy od tego czasu postępuje

32 WSZECHŚWIAT Nr. 1

M e i s e n h e i m e r J, Geschlecht and Gc-schlechłer im Tierreiche. Bd. II: Die allgemeinenProbleme. Jena, Fischer, 1930. 614 str., 291 rys.

Spis rozdziałów; Wpływ osobowości płciowej,dualizm komórek rozrodczych, mechanizm chro-mosomów płciowych, dziedziczenie płci i teorjachromosomów płciowych, metagamiczna determi-nacja płci, gynandromorfizm, interseksualność, ka-stracja i jej skutki, transplantacja gruczołówpłciowych, hormony płciowe, teorja stosunkówhormonalnych, wyniki.

Spis literatury obejmuje około 2200 numerów.

Archiwum Mineralogiczne. Tom VI-ty, rok1930, Treść; M. K o ł a c z k o w s k a . Przyczynekdo badania praw bliźniaczych w skaleniach trój-skośnych. J. M a r k o w s k a, O rozpuszczalnościkryształów mieszanych m(NHi)2S0i+n(NH.i)2Cr0'i1 m Nl(NO,)26HaO + nMg(NOa)26H2O. B, Pf u t z -n e r, O kaolinianach rubidu i cezu. Z. G r y c z k o .Izodymorficzne kryształy mieszane. P. M y r o n o-w i c z. Przyczynek do oświetlenia istoty równopo-staciowych kryształów mieszanych z punktu widze-nia chemji fizycznej. Z, L a s t . O równowadze po-między kryształami mieszanemi sześciowodnegoazocianu mangąnawego z magnezowym oraz manga-

nawego z cynkowym, a ich roztworami nasyconenu.H. K a 1 i s m a n. Kryształy mieszane mrówczanóww równowadze z ich roztworami nasyconemi. S.D u r k a c z . O rozpuszczalności ciał stałych i cie-kłych. A. Ł a s z k i e w i c z . Własności krystalo-graficzne jednochlorooctanów kadmu i kobaltu. Li-sty do Redakcji. Wykaz prac polskich treści krysta-lograficznej, mineralogicznej i petrograficznej ogło-szonych w roku 1930.

L. P a u l i n g a n d S. G o u d s m i t. TheStructure of Linę Spectra. Mc Graw Hill. NewYork. 1930. 263 + X. Cena około 40 złotych.

Spis rozdziałów: Teorje budowy atomów i mo-dele atomowe. Stany stateczne atomu wodoru.Budowa poziomów atomów typu alkalicznengo.Elektron wirujący i subtelna budowa widma. Mo-del wektorowy atomów typu alkalicznego. Modelwektorowy atomów o dwu elektronach zewnętrz-nych. Modele wektorowe atomów o większej licz-bie elektronów zewnętrznych. Natężenie i polary-zacja linij widmowych. Zasada Pauli'ego i perjo-dyczny układ pierwiastków. Widmo promieni X.Hypersubtelna budowa linij widmowych i momentmagnetyczny jądra atomowego. Zjawiska magne-tyczne różne od efektu Zeemanna. 4 noty dodat-kowe.

M I S C E L L A N E A

WYSTAWY ZAKŁADOWE NA JUBILEUSZU• POLITECHNIKI ZURYSKIEJ.

Z okazji jubileuszu 75-lecia istnienia Politech-niki Zuryskiej, w którym wzięły udział delegacjez 22 państw, a liczba gości honorowych wynosiłaprzeszło 1600 osób, zostały urządzone w zakładachnaukowych wystawy dla zwiedzających, dające oile możności dokładny obraz metod nauczania

w. i środków pomocniczych, a również ilustrujące kie-\runek badań, uprawianych w danym zakładzie.

"Wszystkich zakładów w czasie na to przeznaczo-nym niepodobna było zwiedzić, to też notatka ni-niejsza dotyczy jedynie części zakładów przyrod-niczych, mieszczących się w osobnym, przed 17 latywybudowanym gmachu, W zakładzie geograficz-nym więc wystawiono mapy topograficzne różnychpaństw, wśród których jednak nie było jeszcze mapnaszego Wojsk. Instytutu Geograficznego; brak,któremu nasz Wojsk. Inst. Geogr. na prośbę pi-szącego te słowa' już zaradził, Pozatem była tamserja_bardzo cjiekawyfch tablic poglądowych, przed-

x śtffwiafąci^typy krajobrazów, nietkniętych przez• iSzłowieka i coraz to bardziej przez niego zmienio-'nych; jako typ krajobrasu zupełnie sztucznego wid-

f niały okolice dworca głównego w Lipsku. Niezmier-f»r nie ciekawe wykresy ilustrowały ostatnie badania

/ zmian prędkości wiatru w przekrojach pionowych,dokonywane metodą kinematograficzną. W zakła-dzie mineralogicznym w każdej sali wystawione

- -kbyły nietylko typy środków pomocniczych z odpo-wiedniej dziedziny mineralogii, ale nawet, jak np,vii dziale krystalografii praktycznej — schematyrzeczywistych obliczeń kryształów i wzory rysun-ków krystalograficznych. Aparatura Roentgenow-

ska do badania struktury i przykłady roentgeno-gramów, modele struktury, mikroskopy metalogra-ficzne do badania minerałów nieprzezroczystych,'bardzo ciekawe laboratorjum dmuchawkowe z przy-rządami działającemi samoczynnie, laboratorjumdo badań skał osadowych z przyrządami do anali-zy mechanicznej, przyrządy do badania fluorescen-cji minerałów — to najważniejsze działy, któreminie każdy zakład polski poszczycić się może.

W lokalu Komisji Geologicznej Szwajcarskiej,która ze szczupłej dość subwencji rządowej pro-wadzi badania geologiczne i wydaje wspaniałe nie-raz publikacje i mapy geologiczne, główną uwagęzwracała będąca w opracowaniu mapa petrograficz-ną Szwajcarji, będąca bodaj pierwszą próbą przed-stawienia rzeczywistego występowania skał, a nierozmieszczenia fprmacyj geologicznych. Zakładgeologiczny wystawił liczne okazy stratygraficznei pięknie wykonane profile i mapy tektoniczne.Bardzo urozmaicona była wystawa zakładu foto-graficznego, obejmująca prócz urządzeń do pracstudenckich również przyrządy do badań kinema-tograficznych, technikę reprodukcji, powiększeń,przyrządy do oznaczania szybkości migawek, czu-łości , klisz i t. p. W zakładzie higjeny przede-wszystkiem zwracała uwagę znana i stale wystawio-na kolekcja narkotyków. Zakład bakteriologicznyprzedstawił kultury bakteryj w różnych stadjachrozwoju.

Jeżeli zważyć, że wszystkie te wystawy, a byłoich dużo jeszcze po wszystkich gmachach politech-niki, urządzone były, jako pokaz jednodniowy, towysiłek ten przedstawiał się naogół imponująco.

T. W.

Redaktor odpowiedzialny Jan Dembowski. Wydawca Polskie T-wo Przyrodników im. Kopernika.

Page 31: ECHlWlAT - Warsaw University of Technologybcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2101/02wszech31_nr_1.pdf · siras w roku 191 nada2 prawnł ą formę protektoratowi, Począwszy od tego czasu postępuje

SZCZYT ROMSDALSHORN (NORWEGJA).

Page 32: ECHlWlAT - Warsaw University of Technologybcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2101/02wszech31_nr_1.pdf · siras w roku 191 nada2 prawnł ą formę protektoratowi, Począwszy od tego czasu postępuje