dzieŃ dziecka - includoincludo.com.pl › data › files › chldday.pdf · tatą ustawili mały...
TRANSCRIPT
„Kiedy śmieje się dziecko, śmieje się cały świat” - Janusz Korczak
Pewnego słonecznego ranka Wiercipiętek, nie budząc nikogo, wziął swój rower i wybrał się na przejażdżkę do lasu. Po drodze spotkał znajomego wróbla, który zaćwierkał:
Ooo! Wiercipiętek" Wszystkiego najlepszego! – Ale z jakiej okazji? – spytał zdziwiony Wiercipiętek, lecz wróbel zdążył już odlecieć Po chwili, gdy przejeżdżał koło dziupli rudej wiewiórki, ta zawołała: – Zatrzymaj się na chwilę. Wiercipiętku" po czym dała mu woreczek jego ulubionych bukowych orzeszków i dodała:-Wszystkiego do-brego! – Dziękuję-powiedział zdziwiony Wiercipiętek i pomyślał: „Dziwne, przecież urodziny już miałem, czyżby wiewiórka o tym nie wiedziała?", ale nic nie powiedział, bo nie chciał być niegrzecz-ny. Gdy wracał do domu opowiedzieć mamie, co go dziś spotkało, usłyszał głos myszki: – Wiercipiętku! Wszystkiego najlepszego! Pozdrów też Wierciłapkę i Wiercinoska! |tu Wiercipiętek już zupeł-
nie nie wiedział, co odpowiedzieć, bąknął tylko „dziękuję"i szybko odjechał
„Dobrze"- myślał sobie – wiewiórka jesz-cze mogła się pomylić, ale żeby myszka myślała, że ja, Wierciłapka i Wiercinosek, mamy wspólne urodziny? Coś tu nie gra, oni chyba są w jakiejś zmowie – muszę spytać mamę, o co tu chodzi". Gdy zdy-szany zajechał przed dom, aż buzię otwo-rzył ze zdziwienia, W ogródku mama z tatą ustawili mały stolik, a na nim – wielki tort orzechowy i lemoniadę w wielkim dzbanku. Przy stole czekali już Wiercino-sek z Wierciłapką, – Nareszcie jesteś, Wiercipiętku – ucieszyli się rodzice, – Dzieci życzymy Wam wszystkiego najlep-szego z okazji waszego święta! Wiercipię-tek spytał szeptem.
Wiercinosku, jakie to dzisiaj święto? –Jak
to?- roześmiał się Wiercinosek – Nie wiesz? Dzisiaj jest święto wszystkich dzieci –
Dzień Dziecka. – Ale ze mnie gapa – pomyślał Wiercipiętek, zjadając wielki kawał
tortu.
DZIEŃ DZIECKA
WIERCIPIĘTEK I DZIEŃ DZIECKA—M. GALICA
Nie ma dnia, kiedy dorośli nie robiliby wszystkiego, by ich dzieci
były radosne, szczęśliwe i bezpieczne.
Nie ma dnia, kiedy dzieci nie wywoływałyby uśmiechu na twarzach
dorosłych.
W Dniu Dziecku każde dziecko śmieje się jeszcze głośniej i jeszcze
szczerzej.
Podarujmy im więcej powodów do radości, spędzając z nimi czas,
bawiąc się i dokazując.
Tego życzymy wszystkim dzieciom, tym małym i tym większym.
Zespół
Jestem sobie Wiercipiętek,
a oto moja historyjka.
Życzę Wam wszystkich
cudownego Dnia Dziecka.
Pamiętajcie, 1. czerwca to
dzień, kiedy WSZYSTKIE
dzieci są najważniejsze.
Ale, ale—dzieci są najważ-
niejsze cały czas.
ZABAWA W CHOWANEGO
Tejże historii nikt nie pamięta, ale pewnego razu zwierzęta (wszystkie
zwierzęta – wierz mi, kolego)
zaczęły bawić się w chowanego.
„Kto będzie szukał, ten ma nie patrzeć,
reszta – się schować i ślady zatrzeć.
Najpierw policzyć trzeba do setki,
szukamy sami – i bez lornetki!”.
Więc szybko każdy szuka kryjówki,
szukają słonie oraz ryjówki
(te mają lepiej, bo słoń nie
może tak jak ryjówka się scho-
wać w norze).
Zebra po cichu do miasta spie-
szy, by się na przejściu scho-
wać dla pieszych.
Serce żyrafie z przejęcia bije –
z daleka widać jej długą szyję.
[autor: Tomek Nowaczyk]
MODNA ŚWINKA
W małej zagrodzie, w skromnym chle-
wiku,
Trzymał gospodarz świnek bez liku,
A każda sztuka bardzo dorodna,
Bo je gospodarz z troską doglądał.
Wszystkie grubiutkie i okrąglutkie,
Ledwo je noszą ich nóżki krótkie,
Tak trudno unieść ten wielki ciężar,
Muszą się nóżki bardzo wytężać.
Lecz w każdym stadzie zdarzyć się
może,
To, co zdarzyło się w tej oborze,
Gdzie na świat przyszła w miesiącu
maju świnka jedyna w swoim rodzaju.
Nie chciała tak, jak inne świnki
Jeść, żeby nabrać grubej słoninki,
Wprowadzać chciała nowe zwyczaje,
Gdzie młoda starszym przykład daje,
By odtąd wszystkie modne świnie
Zaczęły w końcu dbać o linię.
"Kuzynki świnki, droga nie tędy,
Trzeba wprowadzić nowe trendy,
Chcecie już zawsze być toporne?
Zacznijcie wreszcie liczyć kalorie!
Idźcie na basen, na aerobik
Coś trzeba z waszym wyglądem zro-
bić,
Do kosmetyczki pójść, do fryzjera,
Tak się zaniedbać, toż to afera!"
Wtem odezwała się maciora:
"Nie pokaz mody to, lecz obora,
Więc nie słuchajcie tych głupot, świnie,
Tego nie było w naszej rodzinie,
Żeby myślała świnka mała,
Że cały rozum pozjadała.
Musi w przyrodzie być równowaga,
W świńskiej naturze jest duża waga,
Więc się nie mądrzyj, głupiutka świnko,
Tylko obrastaj równo słoninką.
Ogłady nabierz i kultury,
Nie próbuj zmieniać praw natury!"
[autor: Eliza Rozdoba]
Zanim pójdziesz spać przytul mnie, a ja będę Ci oświetlać drogę do snów.
EuroTrain mknie przez pola, lasy, łąki
Magiczny pociąg Arkadiusz Łakomiak
W pociągu naszych marzeń
jest pełno dziwnych zdarzeń.
Bajeczne świeci słońce.
Wagonów są tysiące.
Pan bóbr jest konduktorem,
ma wszystko pod nadzorem.
A kogut – maszynistą,
pilnuje palenisko.
Trzymajcie się za boki,
przybyły śmieszne foki
i małpy, i głuptaki,
więc skład nie byle jaki.
Na korytarzu stoją:
żyrafa z mamą swoją.
Pomiędzy przedziałami,
krokodyl wraz z żabami.
Dosiadły się żurawie,
bociany kruk i pawie,
trzy osy oraz trzmiele
i mrówek bardzo wiele.
W jadalnym chrupią świnki,
radosne mają minki;
w sypialnym zaś wagonie,
leniwiec śpi na słomie.
A przy otwartym oknie,
kaczuszce główka moknie,
lecz trzeba to powiedzieć,
że lubi w wodzie siedzieć.
W cyrkowym wagoniku,
króliczek w meloniku,
szympansy strusie emu,
lecz nie wiadomo czemu;
na końcu tego składu,
nie można dojść do ładu,
bo pociąg jest bajkowy,
do drogi już gotowy.
Ruszamy wszyscy śmiało,
przygoda jakich mało.
Jedziemy w stronę słońca,
by bawić się bez końca.
Ten pociąg to prawdziwy odjazd. Jedzie i sadzi
dominowy lasek. Jedno małe pyk i domina sypią
się.
ODWAŻNI STRAŻACY—O WOJTKU, KTÓRY ZOSTAŁ STRAŻAKIEM
POCIĄG DOMINO
Spójrzcie: pędzi drogą
Straży oddział chwacki. Wojtek jedzie pierwszy,
Gra sygnał strażacki.
Pędzi straż pożarna
Przez drogi i dróżki. Wybiegają z domów
całe Kozie Różki. Wojtek – strażak siedzi
tuż przy Bonifacym.
Patrzcie, patrzcie, lu-
dzie, To nasi strażacy!
Śpieszą na ratunek. Uciekajmy z drogi!
Niech żyją strażacy,
Co nie znają trwogi!!!
[Autor: Czesław Janczarski]
Zabawki przedstawione w powyższych historyjkach są przystosowane do zabawy z pomocą przycisków* *z wyjątkiem Igglepiggle i Mr. Tumble
W odległej krainie, pod morskimi falami,
gdzieś bardzo głęboko znajdował się pod-
wodny park. Rybki uwielbiały spędzać w
nim czas, gdzie znajdywały spokój, bawiły
się, huśtały na glonach, skakały na gąb-
kach, zbierały muszelki albo zwyczajnie
odpoczywały i rozprostowywały płetwy.
Dobra zabawa nie kończyła się nigdy, a
każdego kolejnego dnia w parku zjawiło się
coraz więcej mieszkańców oceanu. Były tu
kraby, a nawet raki. Były małże, ostrygi i
inne skorupiaki. Nie zapomnijmy przede
wszystkim o ośmiornicy i jej koleżance
krewetce. Przybył nawet glonojadek z no-
sem w chusteczce. I makrela zwinna, i łosoś
skoczny.
I tak się dobrze rybkom powodziło, że w
całym oceanie o tym parku już trąbiło.
Zaczęło robić się już tłoczno, a pewien stary
węgorz narzekać zaczął, że mu duszno.
Wszyscy o tym parku się dowiedzieli, lecz
następnego dnia swój błąd zrozumieli. Gdy
wszyscy rano przybyli, na placu bawiły się
rekiny. Żarłacz błękitny na huśtawce pląsał,
rekin młot rozbijał muszelki, a orka pogry-
zła wszystkie gąbki.
Miejsca dla rybek już nie było, bo drapież-
niki między sobą park podzieliły. Wszyscy
musieli o zabawie zapomnieć i darować
sobie wycieczkę. Nie dość, że plac zajęły to
jeszcze muszelki rozbiły i huśtawkę zepsu-
ły…
Tak być nie mogło i trzeba było zaradzić.
Zebrały się rybki na rafie koralowej i tak
powiadają. Żadna z nich wygonić ich nie
mogła, bo to przecież drapieżniki. Jak im
się coś nie spodoba to pożrą w całości,
nawet bez gryzienia ości. Sytuacja wydawa-
ła się beznadziejna. Stary węgorz chciał
wysłać meduzę, lecz ona jak to ona ze stra-
chu galaretowata się zrobiła i ten plan prze-
kreśliła.
Minęło sporo czasu, a rozwiązania dalej nie
było. Wszystkim zaczęło wydawać się, że to
noc zapadła, bo słonka nie widać. Jednakże
to był tylko cień wieloryba. Olbrzymi płe-
twal błękitny słoneczko zasłonił i na rybie
obrady pogonił. Gdy się dowiedział cóż
takiego te rekiny wyprawiają szybko zarea-
gował. Popłynął do parku na dnie oceanu i
kości drapieżnikom pokiereszował.
Od tej pory każdy ma wstęp do parku o ile
jednej, wielorybiej zasady dochowa. Bawić
się możesz do woli, ale nie niszcz niczego,
bo to wieloryba boli. A płetwal błękitny
park ten wziął pod swoją opiekę i odtąd
teraz się zowie nie parkiem na dnie oceanu,
a parkiem wieloryba bowiem.
Nie ma już strachu, że rekin nam coś
brzydkiego powie, czy że orka zmajstruje
nam psikus. Dopóki na straży porządku
wieloryb stoi, nikt już niczego się w parku
nie boi.
[Autor: Maksymilian Zienkiewicz]
ZŁOTA RYBKA, CO BAŃKI PUSZCZAŁA
Includo Assistive and Rehabilitation Technology
Adres ul. Myśliborska 85c lok. 3
03-185 Warszawa
Phone: 739 011 999 E-mail: [email protected]