dzicy, lucie lomova
DESCRIPTION
Komiksowa opowieść biograficzna oparta na autentycznych wydarzeniach, które przedstawił w swoich zapiskach młody czeski podróżnik i botanik Alberto Vojtěch Frič. Zimą 1908 roku przywozi on z Paragwaju do Europy indianina Czerwiusza, którego plemię dziesiątkuje nieznana choroba. Ujmująca historia o spotkaniu dwóch ludzi z zupełnie innych światów i kultur...TRANSCRIPT
Lucie Lomová
Dzicy© Lucie Lomová. All rights reserved.Tytu! orygina!u: Divo"i.
T!umaczenie z j#zyka czeskiego: Micha! S!omkaKorekta: Agata WalasRedakcja: Magdalena NowickaLiternictwo: gabinet.co.ukProjekt i $%&: gabinet.co.uk
Fundacja Tranzyt / Centrala – Central Europe Comics ArtPozna' ()*(Wydanie +Nak!ad: ,-) + () egz.
www.ligatura.comwww.centrala.org.plwww.fundacja-tranzyt.blogspot.comcentrala@centrala.org.pl
Druk i oprawa:Drukarnia Diamentwww.diamentdruk.pl+./0: 1,---2-32-1(-)(-1
Lucie Lomová
Pozna! "#$"
MO!ESZ PATRZE", ALE
NIE ZAS#ANIAJ. POTRZEBUJ$ %WIAT#A!
...POTRAFI CUDA!
MOG$ TE! ZOBACZY"?
JAK TAKIE MA#E ZWIE-RZ&TKA MOG& KOMU%
ZASZKODZI"?
NO, TO JEST TAK...
WIESZ, CZASEM ZUPE#NIE NIE-WA!NE JAKIE CO JEST DU!E...
NA PRZYK#AD TAKA HISZPA-NIA, JEST WIELE RAZY MNIEJ-
SZA NI! AMERYKA PO#U-DNIOWA, A ZOBACZ CO Z NI&
ZROBI#A...
ALE MY TO ZNAJDZIEMY, EUSEBIO. ROZGRYZIEMY T$ CHOROB$, BO LUDZKI
MÓZG, CHO" STOSUNKOWO MA#Y...
CZEMU NIE? POKA!$ CI JEDNEGO Z TYCH POTWORKÓW, KTÓ-
RYCH MASZ PE#NO WE W#OSACH...
MUSISZ ZAJRZE" DO %RODKA!
RATUNKU! ONE MNIE PO!R"!
RATUNKU!
ZNALAZ# PAN CO$?
NIE, NA RAZIE NIC
SPECJALNEGO...
NIE WIEM CZY TO BY# DOBRY POMYS#, POKAZYWA% MU WSZY POD MIKRO-
SKOPEM. TERAZ NAM NIE ZA$NIE!ROZSZARPI" MI G#OW&!
PRZYKRO MI...
ALE PRZYNAJ-MNIEJ SI&
DOWIE-DZIA#...
TO FASCYNUJ"CE! NIE CHCE PAN SPOJRZE%?
12
MO!ESZ PATRZE", ALE
NIE ZAS#ANIAJ. POTRZEBUJ$ %WIAT#A!
...POTRAFI CUDA!
MOG$ TE! ZOBACZY"?
JAK TAKIE MA#E ZWIE-RZ&TKA MOG& KOMU%
ZASZKODZI"?
NO, TO JEST TAK...
WIESZ, CZASEM ZUPE#NIE NIE-WA!NE JAKIE CO JEST DU!E...
NA PRZYK#AD TAKA HISZPA-NIA, JEST WIELE RAZY MNIEJ-
SZA NI! AMERYKA PO#U-DNIOWA, A ZOBACZ CO Z NI&
ZROBI#A...
ALE MY TO ZNAJDZIEMY, EUSEBIO. ROZGRYZIEMY T$ CHOROB$, BO LUDZKI
MÓZG, CHO" STOSUNKOWO MA#Y...
CZEMU NIE? POKA!$ CI JEDNEGO Z TYCH POTWORKÓW, KTÓ-
RYCH MASZ PE#NO WE W#OSACH...
MUSISZ ZAJRZE" DO %RODKA!
RATUNKU! ONE MNIE PO!R"!
RATUNKU!
ZNALAZ# PAN CO$?
NIE, NA RAZIE NIC
SPECJALNEGO...
NIE WIEM CZY TO BY# DOBRY POMYS#, POKAZYWA% MU WSZY POD MIKRO-
SKOPEM. TERAZ NAM NIE ZA$NIE!ROZSZARPI" MI G#OW&!
PRZYKRO MI...
ALE PRZYNAJ-MNIEJ SI&
DOWIE-DZIA#...
TO FASCYNUJ"CE! NIE CHCE PAN SPOJRZE%?
12 13
B!DZIESZ MIESZ-KA" NA MI!DZY-
POK"ADZIE. DRUGA KLASA DLA NAS OBU BY"ABY ZA
DROGA.
ALE CODZIENNIE B!DZIE-MY SI! WIDZIE#. MUSISZ SI! NAUCZY# TROCH!
CZESKIEGO, BO JEDZIEMY DO PRAGI.
MY$LA"EM, %E JEDZIEMY DO
EUROPY?
WITAM PANA. DO KAJUT DRUGIEJ KLASY T!DY PROSZ!.
BUENOS DIAS, PANOWIE.
GUTEN TAG.
ON B!DZIE MIESZ-KA" Z NAMI?
NIE, TO MÓJ S"U%&CY. CZER-WIUSZ, POCZEKAJ NA MNIE NA
POK"ADZIE.
TAK, PANIE.
JAK DOBRZE PÓJDZIE, ZA CZTER-NA!CIE DNI B"DZIEMY W JA-
NOWIE, A POTEM... MY!LA#EM, $E JEDZIEMY DO PRAGI?
PRAGA JEST W CZECHACH, CZE-CHY S% W AUSTRO-
-W"GRZECH, A TE S% W EUROPIE. TYLKO CZECHY NIE MAJ%
MORZA.
MY TE$ NIE.
RANO PRZYJD& DO MOJEJ KAJUTY. TROCH" PO'WICZYMY. ZOBACZYSZ, POBYT NA MORZU CI" ZAHARTUJE.
CZEKAJ, BESTIO!
NIE MO-$ESZ SI" NA CHWIL" UCI-
SZY'? KTO TO MA WYTRZY-
MA'?
#APCIE J%!
MASZ REFLEKS, ALE JESTE! CA#Y ZIELONY... NA CHOROB"
MORSK% NAJLEPIEJ SI" NAJE!'. CHOD&,
DAM CI ZUPY.
30
PRAGA, WRZESIE! 1908
ALE SI" TU ZMIENI#O!
NA VE SME$KÁCH,
PROSZ".
JU! TU S"!
DZI#KI BOGU, !E WRÓCI$E%!
PROSZ#, CIASTO. MUSI PAN BY& G$ODNY...
TAK!
ON ZNA CZESKI?
ZE TRZY S$OWA.
JESZCZE NIE ZNALAZ$EM CI
MIESZKANIA, TO NIE TAKIE PROSTE.
WSZ#DZIE MNÓSTWO NOWYCH KAMIENIC, ALE
WSZYSTKIE DROGIE.
NA TE TA'-SZE, JEST OLBRZYMI
POPYT PRZEZ ASANACJ#.*
AHA... MY-%LA$EM, !E
SZYBKO B#D# SI# MÓG$ GDZIE%
PRZEPROWADZI&...
A JAK BY$O W WIEDNIU? JAK HANKA?
U NIEJ DOBRZE, TYLKO
CZERWIUSZ DA$ JEJ
POPALI&...
* ASANACJA PRASKA – RADYKALNA PRZEBUDOWA CENTRALNYCH DZIELNIC PRAGI NA PRZE$OMIE XIX I XX WIEKU. BY$A JEDN" Z NAJWI#KSZYCH SPO%RÓD PODOBNYCH AKCJI W INNYCH EUROPEJ-SKICH MIASTACH W TYM CZASIE.
42
CZERWIUSZ?
ZOSTAW TO I WRACAJ DO
DOMU!
NO I PRZEPRASZAM. PRZE-CIE! CIESZ" SI", !E JESTE#
ZE MN$ W PRADZE!
OBIECA!E", #E WE WSZYSTKIM B$DZIESZ
SI$ MNIE S!UCHA!, PAMI$TASZ?
AJE, AJE
CZERWIUSZ! IDZIEMY!
KRZYCZY NA NIEGO JAK NA PSA!
MAM JU# TEGO
DOSY%!
NIECH PAN ZOSTA-
WI TEGO BIEDAKA!
NIE WIE PANI, CO MO#E ROZW"CIECZONY INDIANIN! WI$C PROSZ$ SI$ DO TEGO
NIE MIESZA%!
PAN INDIANIN ZA-POMNIA! SWOICH
PIENI$DZY...
DZI$KUJEMY, DZIEWCZYNKO!
WIADOMO, ELITA! PRZYWIOZ& SO-BIE INDIANINA. A POTEM MU NAWET
JE"% NIE DADZ&!
MUSI BIE-DACZYSKO #EBRA%...
46 47
UWA!AJ!
!EBY" SI# NIE ZGUBI$.
CHOD!, BO NIGDY NIE DOJ-DZIEMY DO TEJ
REDAKCJI.
LEPIEJ PO-CZEKAJ NA ZEWN"TRZ.
ZARAZ WRACAM. I NIGDZIE NIE ODCHOD!!
48
WSTAWAJ, ALBERTO, CO! SI" STA#O NA
ULICY!
TEGO JESZCZE NIE WIDZIA#E!! GDZIE
MAMY TEN WOREK PO DREWNIE?
CO CIE ZNOWU
NAPAD#O?
ALBERTO, NA POMOC! TA SÓL TAK PALI! JAU
JAU JAU!
UMR" OD TEGO!
NO TAK, NIE OPOWIADA#EM
CI JESZCZE O !NIEGU?
JE!LI PRZYJDZIE, DAJMY NA TO, STO OSÓB I KA"DY
ZAP#ACI DWIE KORONY, TO B$DZIE DWIE!CIE KORON...
SK%D TO WIESZ? MUSISZ SI$
NAUCZY& LICZY&.
TAK, ODK%D POZWO-LI# SOBIE PRZECZY!-CI& WN$TRZNO!CI, JEST ZDROWY JAK
RYBA!
A UMIE PO ANGIELSKU?
NIE JEST MU ZIMNO
U NAS?
CO PAN NAJBAR-
DZIEJ U NAS LUBI?
WASZE GOLONKI... W$DZONE...
HA HA HI HI!
NA ZDROWIE!
PRZYSZ#Y SZE!&DZIESI%T TRZY OSOBY PO PÓ#TOREJ KORO-
NY, TO JEST DZIEWI$&DZIESI%T CZTERY I PÓ#...
92 93
MOJA UKOCHANA ZIEMIO , O ILE JESTE! JESZCZE GDZIE! DALEKO, CZY JESZCZE KIEDY!
UJRZ" KWITN#CE DRZEWA KEBRACZO? CZY B"D" CZU$
WOD" TWEJ RZEKI? CZY US$YSZ" WRZASKI PAPUG I TUPOT PANCERNIKÓW?
JESTEM SMUTNY JAK PISKL", KTÓRE WYPAD$O Z GNIAZDA. MOJA ZIEMIO, CZY WCI#% JESTE!?
CZERWIUSZ, GDZIE S# TE SZAMA&SKIE PISKL"TA?
OBOK, NIE POWI-NIENE! Z NIMI SPA'
W TYM SAMYM POKOJU...
JU% DAWNO CI MÓWI$EM.
WYPIJ T" HER-BAT", TO CI
POMO%E!
100
MY CZAMAKOCY, NIE CHCEMY WALCZY!, ALE MUSIMY BO BY"-BY Z NAMI KONIEC I ZOSTALIBY
TYLKO TUMRAHOWIE. OPOWIEM WAM JAK WYGL#DA WOJNA
Z NIMI.
ID$ NAD RZEK$, UPOLOWA-"EM KAPIBAR$...
NIE MACIE JEJ TUTAJ. TO TAKIE JAKBY WIELKIE PROSI$, ALE PROSI$ TO NIE JEST. MA DO-
BRE MI$SO. ROBI TAK:
CHRU-CHRU-KWI-TUP-TUP!
ZOSTAWIAM J# NAD BRZEGIEM I ID$ PO KOGO%, &EBY POMÓG"
MI J# PRZENIE%!.WRACAMY, A JEJ
JU& NIE MA!
WIDZIMY %LADY, &E KTO% J# CI#GN#"! IDZIEMY PO NICH I NAGLE!
WIOSKA TUMRAHÓW!
OGIE', ZAPACH PIECZONEGO
MI$SA!
ZAUWA&AJ# NAS I ZACZYNAJ# ATAKOWA!!
JA UCIEKAM...
TRAFIAJ# GO W R$K$. R$KA BOLI,
UCIEKAMY A& DO WIOSKI.
NARADZAMY SI!, CO ROBI". NIE CHCEMY WALCZY". MÓWIMY
SOBIE, #E KAPIBAR JEST DU#O, UPOLUJEMY INN$...
ALE TUMRAHOWIE W NOCY TUP TUP - PORYWAJ$ NAM KOBIET!. NIE KRZYCZY, BO ZATYKAJ$ JEJ
USTA.
TO MY ZNOWU - CO ROBI"? KOBIET! CHCEMY ODZYSKA" - MA
M!#A, DZIECI - IDZIEMY PO NI$!
LATAJ$ OSZCZE-PY, KRZY-KI, KTO%
DOSTANIE - UMRZE.
I JU# TRZEBA WALCZY"!
MALUJE-MY BARWY WOJENNE,
BIERZE-MY BRO& I IDZIEMY!
MUSIMY SZYBKO BIEC, BO NIE MA TAM ZARO%LI A TYLKO PALMY...
...A W ZARO%LACH I%" OSTRO#NIE,
MOG$ SI! TU CZA-I" TUMRAHOWIE!
JU# PRAWIE JESTE%MY
I NAS'UCHUJEMY..
112 113
WYDAJE MI SI!, DON ALBERTO, "E PA#SCY IN-
DIA#SCY PRZYJACIELE JU" O NAS WIEDZ$... TAM! WIDZI
PAN TE DZIECI?
CZERWIUSZ, GDZIE POLAZ%E&? CHOD'
MI POMÓC! CO TO ZA LUDZIE?
JE&LI PANA INDIANIN SI! ICH BOI, TO MO"E DORZUC! DO
PIECA...
CO TU ROBISZ?
JA SI! NIE BOJ!. TO CZAMAKO-
CY, LUDZIE NACZELNIKA DAHAGETOTA.
PO TAKIM CZA-SIE ZNOWU WI-DZI ZIOMKÓW.
CHYBA CHCE IM DA( PREZENT. MO"E BY&MY
ICH WZI!LI NA POK%AD I KAWA%EK
PRZEWIE'LI?
DAHAGETO-CIE! TO JA,
CZERWIUSZ PJOSÁD
ALBERTO MENDOZA!
DODA%E& SOBIE MOJE IMI!?
PODWIE-ZIEMY WAS KAWA%EK POD PR$D, CHCECIE?
P!YN"!EM PO MORZU!
I BY!EM W EUROPIE!
ZOBACZ! TO POLICYJNY KAPELUSZ!
NIKT CI# O NIC NIE
PYTA!, CH!OPCZE.
PODZIEL-CIE SI# TYMI KORALIKAMI! JUTRO JU$
B#DZIESZ W DOMU.
130 131
145
Pos!owie
Historia Czerwiusza zdarzy!a si" napraw-d". By!a tak samo niewiarygodna, zabaw-na i s!odko smutna, jak przedstawi!a j# Lucie Lomová. Po kilku pojedynczych od-cinkach, podstarza!y ju$ %.&. Fri' konty-nuowa! j# dla popularnego czeskiego pis-ma „Barwny Tydzie(” („Pestr) t)den”) w r. *+,-. W owym czasie, ten legendarny podró$nik i hodowca kaktusów zapu.ci! brod", niczym po!udniowoameryka(scy barbudos i w prote.cie przeciw niemieckiej okupacji Czechos!owacji nawet nie wycho-dzi! z domu. Pisanie by!o dla niego jedn# z niewielu mo$liwo.ci zarobkowania pod-czas drugiej wojny .wiatowej. Opowia-dane przez niego z humorem, dystansem i $yczliwo.ci# historyjki o przygodach dzikusa w cywilizowanym .wiecie osta-tecznie rozros!y si" w wielk# egzysten-cjaln# opowie./ – nie tylko o Czerwiuszu, ale zarazem i o samym Fri'u. To opowie./ o odwa$nym !owcy przygód, niezale$nym w my.leniu i w – cz"sto niezbyt rozwa$-nym – dzia!aniu, o marzycielu i awantur-niku, niestrudzonym odkrywcy bia!ych plam zarówno na mapie .wiata, jak i ludz-kiej my.li, maj#cym doskona!y zmys! ob-serwacji i mnóstwo trafnych pyta(, o g!o-sicielu prawdy, której do.wiadczy! na w!asnej skórze, o obro(cy inno.ci.
Podró$nik, etnograf, botanik, fotograf, publicysta i swoisty my.liciel, Alberto (po czesku Vojt0ch, po polsku Wojciech) Fri' (*112–*+,,), pochodzi! ze znanej patrio-tycznej rodziny, która wnios!a istotny wk!ad w polityczne, kulturalne i nauko-we $ycie spo!eczno.ci czeskiej od po!owy 343 w. Uparty beniaminek, przedk!ada! pasj" do kaktusów (które pod koniec 343 wieku by!y jeszcze w Europie rzadko.ci# w hodowli) nad wi"kszo./ nudnych przed-miotów w szkole .redniej. Ju$ za swych lat szkolnych zgromadzi! w Pradze jed-n# z najwi"kszych europejskich kolekcji ro.lin egzotycznych, staj#c si" cenionym
Czerwiusz w Pradze, !"#$ - !"#"
146
mi"dzynarodowym specjalist# w tej dzie-dzinie. Ucz#c si" do matury, nie po.wi"ci! swym szklarniom zwyk!ej uwagi i jego ko-lekcja zmarz!a w ci#gu jednej zimowej nocy. Zamiast kontynuowa/ nauk" w roku *+5*, niespe!na dziewi"tnastoletni ch!opak wy-je$d$a do Brazylii, by zebra/ now# kolek-cj" ro.lin. Roczny pobyt tam by! dla niego szko!# $ycia i nie!atwym egzaminem. Na india(skiej kanoe p!yn#! rzekami z São Paulo w g!#b l#du, a$ do Mato Grosso; tam niewiele brakowa!o, by odebra! mu $ycie ja-guar. Nim rany zd#$y!y si" zagoi/, Fri' by! ju$ zdecydowany wyruszy/ w podró$ jesz-cze dalej, aby odnale6/ niemaj#cych kon-taktu z cywilizacj# Indian.
W latach *+5--*- odby! trzy odkryw-cze wyprawy w rejony dzisiejszej Argenty-ny, Boliwii, Brazylii, Paragwaju i Urugwaju. Naniós! na map" rzek" Pilcomayo, prze-prowadza! pierwsze wykopaliska archeolo-giczne na tzw. sambaqui (prehistorycznych .mietniskach), pozna! dziesi#tki plemion india(skich, od Pantanal i Chaco Boreal a$ po Patagoni". Spo.ród ówczesnych europej-skich podró$ników wyró$nia! si" humani-stycznym podej.ciem do tubylców, zrozu-mieniem ich mentalno.ci i umiej"tno.ci# porozumiewania si" z nimi. Zgromadzi! bogaty zbiór materia!ów socjologicznych i etnolingwistycznych, notowa! mitologi" rdzennych mieszka(ców, wnika! w tajni-ki szama(skiej medycyny. Dla .wiatowych muzeów pozyska! tysi#ce obiektów etno-gra7cznych oraz uczestniczy! – z cennymi prelekcjami – we wszystkich kongresach amerykanistycznych, które mia!y miejsce na pocz#tku 33 wieku. Za cen" przykro.ci osobistych i utrudnie( w pracy naukowej, zabiega! o prawa Indian i ochron" ich kul-tury. Jego bezkompromisowy stosunek do ob!udy, k!amstwa i dyletantyzmu w nauce, prostolinijny sposób bycia i ci"te dzienni-karskie pióro przysporzy!y mu wielu wro-gów po.ród wp!ywowych przedstawicieli kr"gów naukowych i politycznych. Publi-kowa! referaty naukowe w kilku j"zykach
Wujek Indianin, !"#% - !"#$
Alberto Vojt&ch Fri' na zdj(ciu ).*. Bufki, oko+o roku !"!,
146 147
w ca!ej Europie, jest on jednak przede wszystkim autorem popularnonaukowych artyku!ów, szkiców i opowiada(, skiero-wanych do szerokiego grona czytelników, dzieci i m!odzie$y. By! samoukiem, co wy-tykano mu jako s!abo./ w .wiecie nauki, ale okaza!o si" to zalet# dla jego pisarstwa. W Ameryce cz"sto zarabia! jako dzien-nikarz, korespondent z pampy i sprawo-zdawca wojenny. Tematyk" po!udniowo-ameryka(sk# podejmowa! – pos!uguj#c si" swym oryginalnym beletrystycznym sty-lem – w ksi#$kach „Prawo d$ungli” (Zákon pralesa, *+*8), „W.ród Indian” (Mezi indiá-ny, *+*+), „O kaktusach i ich narkotycznym dzia!aniu” (O kaktech a jejich narkotick!ch ú"incích, *+2,), „Wujek Indianin” (Str!"ek indián, *+-9), „Indianie Ameryki Po!udnio-wej” (Indiáni Ji#ní Ameriky, *+,-), „Wy-soki !owca” (Dlouh! lovec, *+,-), „Wyspa W"$y” (Hadí ostrov, *+,9) oraz „Czerwiusz”
($erwui%, pierwsze wydanie *++:).Po utworzeniu Czechos!owacji, prowa-
dzi! w Argentynie i Urugwaju misj" dy-plomatyczn# w s!u$bie nowego pa(stwa (*+*+-25), znacznie zas!u$ywszy si" dla popularyzacji swej ojczyzny w tamtych krajach. Ca!e $ycie po.wi"ci! upowszech-nianiu wiedzy o Ameryce Po!udniowej w Czechach, uwa$a! wr"cz za swój mo-ralny obowi#zek informowa/ publiczno./ czytelnicz# oraz wszelkich zainteresowa-nych o mo$liwo.ciach podró$y czy emigra-cji, o swych do.wiadczeniach i warunkach, jakie czekaj# za oceanem. Praktycznie ka$dy Czech, chc#cy w latach dwudzie-stych przenie./ si" do Argentyny, zwra-ca! si" do Fri'a z pro.b# o rad", osobi.cie lub korespondencyjnie.
W roku *+2- Fri' przedsi"wzi#! ekspe-dycj" botaniczn# do Meksyku, za. relacje z owej podró$y oraz masa unikalnych zna-lezisk wzbudzi!y w Europie ogromne zain-teresowanie kaktusami. Z!e do.wiadczenia z komercyjnymi zbieraczami ro.lin sk!o-ni!y go do tego, by w przysz!o.ci nie ujaw-nia/ miejsc ze stanowiskami kaktusów ani dok!adnych tras swych w"drówek. Wiemy jednak, $e w roku *+28 przedosta! si" z Pa-tagonii do Tucumán i przez Santiago, Cha-co, Corrientes i Cordiller" z powrotem do Buenos Aires, oraz $e zebra! okaza!# ilo./ nasion i $ywych okazów kaktusów, brome-lii i orchidei. Ósma, ostatnia podró$, z lat *+21-2+, wiod!a z Buenos Aires na pó!noc-ny zachód, w rejon pasm górskich na po-graniczu Argentyny, Chile i Boliwii, gdzie dokona! odkry/ botanicznych (np. Rebulo-bivia einsteinii), które przesz!y jego wszel-kie oczekiwania, wywo!uj#c jednocze.nie sensacj" w kr"gach specjalistów. W latach trzydziestych i czterdziestych, ju$ w swej ojczy6nie, po.wi"ci! si" hodowli oraz ge-netyce, tworz#c nowe unikatowe gatunki ro.lin metod# szczepienia, krzy$owania i na.wietlania. Po tym, jak na pocz#tku 44 wojny .wiatowej zmarz! mu w Pradze je-den z najwi"kszych .wiatowych zbiorów
Czerwiusz na zdj(ciu z Doma-lic, !"#$ -!"#"
148
kaktusów, przeniós! swe zainteresowania na eksperymentaln# hodowl" ro.lin u$yt-kowych. Zmar! w Pradze na t"$ec w roku *+,,; drasn#! si" zardzewia!ym gwo6-dziem przy sprz#taniu klatki królikom.
Jego podró$nicze autobiogra7czne przygody ukszta!towa!y w jego ojczy6nie pokolenie dorastaj#cej m!odzie$y, lecz dzi. ju$ dziadkowie i ojcowie na pró$no pod-suwaj# ch!opcom jego ksi#$ki. W.ród cze-skich hodowców kaktusów do teraz jest uznawany za niedo.cignionego guru, lecz ma!o kto zna jego nazwisko na .wiecie, po-niewa$ w latach trzydziestych odmówi! przyj"cia nowej mi"dzynarodowej syste-matyki kaktusów. W kr"gach antropolo-gicznych nie cytuje go niemal nikt (wi"k-szo./ prac nigdy nie zosta!a prze!o$ona na $aden obcy j"zyk) i do dzi. pokutuje tam jego reputacja niegrzecznego awanturni-ka, któr# wystawili mu jego ówcze.ni zago-rzali konkurenci zza zielonych muzealnych sto!ów. Na jego losy poma!u opada zaku-rzona kurtyna czasu.
Sto lat po perypetiach Czerwiusza, przydarzy!a si" wszak$e inna historia. Dwóch m!odych Czechów wybra!o si" z ka-mer# do Ameryki, w poszukiwaniu osa-dy Czamakoków, gdzie niegdy. zacz"!a si" europejska przygoda Czerwiusza. Od-nale6li j# bez trudu, Fri' w swych wspo-mnieniach opisa! drog" ca!kiem dok!ad-nie. Znale6li nawet .wiadków, od których dowiedzieli si", $e Czerwiusz zmar! bez-dzietnie, kiedy. w latach siedemdziesi#-tych 33 wieku. Mia! opini" znawcy cywi-lizowanego .wiata, a estyma dla( zacz"!a wzrasta/ od chwili, gdy nad Chaco przele-cia! pierwszy samolot. Fri'a nie pami"ta! nikt. Nawet bardzo stara Indianka, której przez ca!e $ycie towarzyszy!o jego nazwi-sko: Fric. Nie ma o niej wzmianki w jego r"kopisach ani dziennikach. Zachowa!a si" tylko tkliwa love-story o india(skiej na-rzeczonej imieniem Lorai – Czarna Kacz-ka, z któr# po!#czy!a go mi!o./. Opu.ci! j# w roku *+5:, wyje$d$aj#c na kongres ame-rykanistyczny, a potem wyrzuca! sobie, $e
Alberto Vojt&ch Fri' z orchide. w obiektywie syna Ivana
148 149
bezmy.lnie rozmin#! si" z mi!o.ci# swego $ycia. W ka$dym razie, córeczka Hermi-nia dorasta!a bez ojca (a wkrótce te$ i bez matki), opiekowa! si" ni# pewien india(-ski !owca, przyjaciel Alberta. By!a pono/ bardzo !adna, a jej blada cera i jasne w!osy dziwi!y antropologów, którzy w 44 po!owie 33 wieku zacz"li szturmowa/ Czamako-ków, by utrwali/ ich znikaj#c# jak kamfora kultur". W roku 2555, gdy odnale6li j# cze-scy 7lmowcy, Herminia by!a ju$ wpraw-dzie zasuszon# starowink#, ale przekaza!a przez nich cz!onkom swej nieznanej euro-pejskiej rodziny, $e wci#$ na nich czeka, by móc pozna/ swe korzenie.
W swej ojczy6nie Fri' o$eni! si" dopie-ro jako dojrza!y m"$czyzna, a w roku *+22 urodzi! mu si" jedyny syn. Za. osiemdzie-si#t lat pó6niej jego syn, Pavel, wraz z $on#
Yvonn#, postanowili pozna/ now# niezwy-k!# cioci" i jej krewnych – dalsza rodzina Herminii liczy w pi"ciu pokoleniach nie-mal 255 osób.
Od czasów Fri'a rodzinne strony Cza-makoków bardzo si" zmieni!y. Wykarczo-wano lasy, znad brzegów rzek wybito im czaple, a z g!ów – tradycje i wierzenia. In-dianie nie mog# ju$ porusza/ si" swobod-nie po dziewiczych terenach, polowa/ na dzikie zwierz"ta i krokodyle, nie mog# zbiera/ owoców runa le.nego, !owi/ ryb, rozpala/ ognia ani obozowa/, gdzie du-sza zapragnie. Ich utracony raj jest dzi. rozparcelowany i otoczony p!otami pa-stwisk dla byd!a. To wci#$ jednak ich uko-chane Gran Chaco, przez bia!ych nazywa-ne „zielonym piek!em” – jeden z najmniej go.cinnych zak#tków .wiata – a Indianie
Do/a Herminia Ferreira Fric z rodzin., 0##$
150
Czamakoko niezmiennie podkre.laj# swe pochodzenie. Niektórzy z nich dodaj#, $e s# te$ troch" checo (Czechami), potwier-dzaj#c ten fakt typowo czeskim poczuciem humoru. Mianem Checomacoco nazwano organizacj" spo!eczn#, dzia!aj#c# w Repub-lice Czeskiej i stowarzyszenie w Paragwaju, oba stworzone przez potomków Fri'a, któ-rzy odnale6li si" pó! wieku po jego .mierci. Czesi staraj# si" pomóc by!ym nomadom, zmuszonym do osiedlenia si" w jednym miejscu, by mogli $y/ tak, jak $yj# inni mieszka(cy biednej paragwajskiej wsi. ;eby nie musieli wyje$d$a/ do slamsów w stolicy i mogli pracowa/ u siebie. Aby ich dzieci otrzyma!y wykszta!cenie i .wiado-mo./, $e mog# wzi#/ swoj# przysz!o./ we w!asne r"ce. By mia!y potrzeb" wspierania swej wioski, któr# ich rodzice – ze wzgl"-du na nie – nazwali Puerto Esperanza, Port Nadziei. Staraniami czeskiej rodziny p!y-n# tam pieni#dze ze zbiórek na projekty
„Rolnictwo”, „Nauka”, „Zdrowie”, „Woda”. W „czeskiej zagrodzie” za wsi# pasie si" oko!o ,55 krów, ubogie poletka nawadnia-ne s# prostym systemem zraszania, miej-scowa szko!a ma nowy dach, o.rodek zdro-wia – leki, rybacy dostali dwie ch!odnie do przechowywania po!owu, a kobiety – dwie maszyny do szycia, kilkoro m!odych lu-dzi uczy si" w szko!ach .rednich i na wy$-szych uczelniach.
Swoj# ostatni# ksi#$k", „Indianie Ame-ryki Po!udniowej” (Indiáni Ji#ní Ameriky, wyd. Novina, *+,-), %.&. Fri' ze smutkiem dedykowa! „swym przyjacio!om, którzy wymarli, jak nakaza!y im honor i prawo”. Nied!ugo potem – mówi#c obrazowo po in-dia(sku – z!ama! si" jego w!asny !uk, a du-sza uwolni!a si", by móc w krainie cieni !owi/ dusze strusi i go.ci/ dusze tych, któ-rzy kiedy. go.cili jego. Je.li prawd# jest, $e duchy zmar!ych w"druj# do Krainy Wiecz-nych <owów, to duch jego córki Hermi-nii z pewno.ci# oznajmi! mu jego pomy!-k". Jego Czamakokowie maj# si" dobrze, a nowo narodzone dzieci ostatnimi czasy cz"sto otrzymuj# czeskie imiona.
Herminia zmar!a wiosn# 255+ r. w wie-ku *5, lat. Jako dziecko pewnie s!ucha!a t"sknych .piewów Czerwiusza, wspomina-j#cego w tropikalne noce podró$ po za.nie-$onych Czechach, któr# odby! z Fri'em w ramach jego cyklu wyk!adów. S!owa pie.-ni Czerwiusza w tej ksi#$ce u!o$y!a wpraw-dzie Lucie, lecz przecie$ brzmi# w narzeczu Czamakoków – na potrzeby tej opowie.ci prze!o$y!a je na swój ojczysty j"zyk prapra-wnuczka Fri'a, studentka ekologii, Hadasa. Wstuka!a je do laptopa i wys!a!a do Pra-gi mailem. Barwna historia, która wzi"!a swój pocz#tek przed stu laty w pó!nocnym Chaco, wcale si" nie ko(czy.
Yvonna Fri"ová, www. checomacoco.cz
Prze&o'y&a Martyna M. Lema(czyk
NOTES . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Lucie Lomová
Dzicy
zak!adkiz " tytu!ów
to #$% zni&ki w Kiosku Ruchu na Rzecz Wolnej Sprzeda&y i Szybkiego
Kupna
!"#$%&%'() * %+,#-(./:
Marzena Sowa, Sandrine Revel Dzieci i ludzieOlga Wróbel Ciemna strona ksi!"yca
Szawe0 P0óciennik, S0awomir Go0aszewski Moja terapiaTom Gauld Goliat
Line Hoven Podejd# bli"ejAnke Feuchtenberger Somnambule
Janek Koza Polaków uczestnictwo w kulturze.Raport z bada$ %&&'-()%(
Jeroen Funke Wiktor i WisznuBoris Stani1 Radosav. Poranna mg*a
Jay Wright + e Lonely MatadorAleksandar Zograf Pozdrowienia z Serbii. Dziennik komiksowy
z czasów kon, iktu w SerbiiHoward Cruse Stuck Rubber Baby
Luca de Santis, Sara Colaone We W*oszech wszyscy s- m!"czyznami
Lucie Lomová Anna chce skoczy.Jaroslav Rudi2, Jaromir 33 Z*ote Góry. /0123 45650
Jaroslav Rudi2, Jaromir 33 Dworzec G*ówny. /0123 45650Jaroslav Rudi2, Jaromir 33 Bia*y Potok. /0123 45650
*4-5#%+:
Martin Ernstsen PustelnikKatarzyna Kaczor Powroty
Bastien Vivès, Merwan Chabane Za Imperium
Je6li kupisz wszystkie komiksy, jakie wydamy w 7897 roku, w naszym sklepie internetowym, to pierwszy, który wydamy
w 789: roku dostaniesz z !" # zni$k%.
&'()*+,-. /.0(1 23-425-)4,5&3064()278
Szczegó0y w sklepie internetowym:www.centrala.org.pl/sklep
; <=>?@<> ABC=AD CE=EFBGE HB HB=A <I=AJ ;
www.ligatura.euwww.centrala.org.pl
www.zeszytykomiksowe.orgwww.fundacja-tranzyt.blogspot.com
&'()*+,-. /.0(1 23-425-)4,5&3064()278&'()*+,-. /.0(1 23-425-)4,5&3064()278&'()*+,-. /.0(1 23-425-)4,5&3064()278
Komiksowa opowie!" biograficzna oparta na autentycznych wydarzeniach, które przedsta-wi# $w swoich zapiskach m#ody czeski podró%nik i botanik Alberto Vojt&ch Fri'. Zim( )*+, roku przywozi on z Paragwaju do Europy indianina Czerwiusza, którego plemi- dziesi(tkuje niezna-na choroba.
Ujmuj(ca historia o spotkaniu dwóch ludzi z zupe#nie innych !wiatów i kultur...
Komiks Dzicy zdoby# dwie g#ówne nagrody na praskim festiwalu Komiksfest .+)):
- najlepszy czeski komiks .+)), - najlepszy scenariusz .+)), oraz nominacj- do Prix Artemisia .+)., nagrody, która od .++/ roku jest przyznawana artystkom komiksowym przez francuskie stowarzyszenie Artémisia.
Komiks Dzicy by# równie% nominowany jako najlepszy projekt na festiwalu w Algierze w .+). roku.
) 0 od ceny ok#adkowej komiksu jest przeznaczo-ny dla czeskiego Stowarzyszenia 12314561414, która wspiera programy pomocy dla indian z ple-mienia Czamakoko (hiszp. Chamacoco).
9 788363 892029
ISBN 978-83-63892-02-9cena: !!."# z!
"#$%: &'(-()-*)(&+-,+-&