Śmietnik z podróbkami. kilka uwag na temat dyskusji o przestrzeni miejskiej okresu transformacji

13
Śmietnik z podróbkami 118 119 Fotografia została wykonana w 1992 roku przez Tade- usza Rolke, a spośród innych jego prac dokumentujących „transformację ustrojową” wyróżnia się wyraźną per- spektywą przestrzenną. Pozostałe zdjęcia (prezentowane jako cykl na wystawie Jutro będzie lepiej w Galerii Le Gu- ern w Warszawie1) zostały wykonane z niewielkiej odle- głości – przedstawiają sklepowe budki, knajpiane stoli- ki, handlarzy i handlarki oraz ich klientów i klientki czy wreszcie „bohaterki transformacji” (cykl Kobiety przełomu dla niemieckiego magazynu „Madame”). Na opisywanym zdjęciu kluczowa dla okresu transformacji przestrzeń – fragment placu Defilad wraz ze skrzyżowaniem ulic Marszałkowskiej i Świętokrzyskiej – uchwycona zosta- ła z góry, w konsekwencji ujawniając szereg sprzeczności oraz kontrowersji właściwych zarówno temu okresowi, jak i dzisiejszemu sposobowi mówienia o nim. Dzięki innym przedstawieniom transformacji, a także obrazom z naszych wspomnień, wiemy przecież doskonale, co przedstawia zdjęcie Tadeusza Rolke – chaos transformacji ustrojowej, nieuporządkowany, „dziki” handel, zaniedbaną przestrzeń, prowizoryczną architekturę. Wobec tej wiedzy niepokoić może to, że na zdjęciu chaos nabiera kształtów – nawet w najgęściej zapełnionym fragmencie przestrzeni, w le- wym górnym rogu zdjęcia (tam, gdzie w przyszłości miał stanąć, choć już wiemy, że na pewno nie stanie, budynek Muzeum Sztuki Nowoczesnej zaprojektowany przez Chri- stiana Kereza), kwadratowe blaszane dachy układają się w spokojnie biegnącą wstążkę pastelowych płaszczyzn; budki w dolnej części zdjęcia wyglądają jak futurystyczne 1 Tadeusz Rolke, Jutro będzie lepiej, Galeria Le Guern, 23 lutego–27 kwietnia 2013. Śmietnik z podróbkami. Kilka uwag na temat dyskusji o przestrzeni miejskiej okresu transformacji Magda Szcześniak Plansza do gry Uchwycone z góry miasto ujawnia chaotyczną, nieuporząd- kowaną strukturę. Na ciemnej połaci chodnika wyrosły ko- lorowe konstrukcje przypominające plastikowe klocki. Te znajdujące się na dalszym planie, widoczne jedynie z góry, wydają się spłaszczone, zaś te na bliższym, ulokowane jak- by pod stopami fotografa, nabierają trójwymiarowości. Po- między klockami tłoczą się rozmyte plamy przybierające po chwili kształt ludzkich sylwetek. Na dwóch czarnych, skrzyżowanych płachtach asfaltu widnieją uchwycone w ruchu lub stojące akurat w korku samochody – równie kanciaste i kolorowe, jak rozstawione na chodnikach klocki | ss. 122–123 | . Dokładniejsze przyjrzenie się fotografii ujawnia kolejne znaczenia oraz funkcje przedstawionych na niej przedmiotów – zaparkowane na ulicy samochody służą ich właścicielom za budki handlowe, a odbarwione kształty to nie kawałki chodnika, lecz jasne koce, na których wyło- żone zostały drobne przedmioty na sprzedaż.

Upload: uw

Post on 31-Jan-2023

0 views

Category:

Documents


0 download

TRANSCRIPT

Śmietnik z podróbkami

118 119

Fotografia została wykonana w 1992 roku przez Tade-usza Rolke, a spośród innych jego prac dokumentujących „transformację ustrojową” wyróżnia się wyraźną per-spektywą przestrzenną. Pozostałe zdjęcia (prezentowane jako cykl na wystawie Jutro będzie lepiej w Galerii Le Gu-ern w Warszawie1) zostały wykonane z niewielkiej odle-głości – przedstawiają sklepowe budki, knajpiane stoli-ki, handlarzy i handlarki oraz ich klientów i klientki czy wreszcie „bohaterki transformacji” (cykl Kobiety przełomu dla niemieckiego magazynu „Madame”). Na opisywanym zdjęciu kluczowa dla okresu transformacji przestrzeń – fragment placu Defilad wraz ze skrzyżowaniem ulic Marszałkowskiej i Świętokrzyskiej – uchwycona zosta-ła z góry, w konsekwencji ujawniając szereg sprzeczności oraz kontrowersji właściwych zarówno temu okresowi, jak i dzisiejszemu sposobowi mówienia o nim. Dzięki innym przedstawieniom transformacji, a także obrazom z naszych wspomnień, wiemy przecież doskonale, co przedstawia zdjęcie Tadeusza Rolke – chaos transformacji ustrojowej, nieuporządkowany, „dziki” handel, zaniedbaną przestrzeń, prowizoryczną architekturę. Wobec tej wiedzy niepokoić może to, że na zdjęciu chaos nabiera kształtów – nawet w najgęściej zapełnionym fragmencie przestrzeni, w le-wym górnym rogu zdjęcia (tam, gdzie w przyszłości miał stanąć, choć już wiemy, że na pewno nie stanie, budynek Muzeum Sztuki Nowoczesnej zaprojektowany przez Chri-stiana Kereza), kwadratowe blaszane dachy układają się w spokojnie biegnącą wstążkę pastelowych płaszczyzn; budki w dolnej części zdjęcia wyglądają jak futurystyczne

1 Tadeusz Rolke, Jutro będzie lepiej, Galeria Le Guern, 23 lutego–27 kwietnia 2013.

Śmietnik z podróbkami. Kilka uwag na temat dyskusji o przestrzeni miejskiej

okresu transformacji

Magda Szcześniak

Plansza do gry

Uchwycone z góry miasto ujawnia chaotyczną, nieuporząd-kowaną strukturę. Na ciemnej połaci chodnika wyrosły ko-lorowe konstrukcje przypominające plastikowe klocki. Te znajdujące się na dalszym planie, widoczne jedynie z góry, wydają się spłaszczone, zaś te na bliższym, ulokowane jak-by pod stopami fotografa, nabierają trójwymiarowości. Po-między klockami tłoczą się rozmyte plamy przybierające po chwili kształt ludzkich sylwetek. Na dwóch czarnych, skrzyżowanych płachtach asfaltu widnieją uchwycone w ruchu lub stojące akurat w korku samochody – równie kanciaste i kolorowe, jak rozstawione na chodnikach klocki |� ss. 122–123 |. Dokładniejsze przyjrzenie się fotografii ujawnia kolejne znaczenia oraz funkcje przedstawionych na niej przedmiotów – zaparkowane na ulicy samochody służą ich właścicielom za budki handlowe, a odbarwione kształty to nie kawałki chodnika, lecz jasne koce, na których wyło-żone zostały drobne przedmioty na sprzedaż.

Śmietnik z podróbkami

120 121

ujawniłby inne pragnienia i lęki związane zarówno z transformacją, jak i z charakterystyczną dla niej archi-tekturą – niechęć do tymczasowych, „prowizorycznych” konstrukcji oraz potrzebę czystej, uporządkowanej prze-strzeni miejskiej.

Zdjęcie można więc interpretować jako wizualizację konfliktów – rozpoczynającego się właśnie na początku lat 90. sporu o charakter przestrzeni publicznej4 oraz kon-fliktu o pamięć o transformacji, o to, czy rozpatrujemy ten zamknięty już okres w kategorii straconej potencjalności (wystarczyło poprzestawiać kolorowe pionki), czy jako szczęśliwe dzieciństwo, z którego wyrośliśmy (całe szczę-ście, że zmietliśmy je wszystkie z planszy). I czy rzeczywi-ście jest to okres zamknięty? Oraz przede wszystkim: jakie założenia stoją za samą ramą pojęciową „transformacji”?

Teleologia transformacji

Czy analiza architektury transformacji nie powinna w ta-kim razie zacząć się od tymczasowej i prowizorycznej architektury, architektury wernakularnej5, architektury

4 Konflikt ten toczy się rzecz jasna do dziś. Jego niedawnymi znaczącymi przejawami były dwie wielkie miejskie eksmisje i zastąpienie handlu symbolicznego instytu-cjami państwowymi – Kupieckich Domów Towarowych ciągle niezrealizowanym Muzeum Sztuki Nowoczesnej, a wieloetnicznego Jarmarku Europa szybko zbudo-wanym Stadionem Narodowym.

5 Taka propozycja jest zresztą bliska postmodernistycznym postulatom dostrzeżenia architektury wernakularnej, a także czerpania przyjemności z chaosu urbanistycz-nego oraz „wizualnego bałaganu”, który skrywa ukryty porządek. Por. Bernard Ru-dofsky, Architecture without Architects: A Short Introduction to Non-Pedigreed Architecture, Museum of Modern Art, New York 1964 oraz Robert Venturi, Denise Scott Brown, Steven Izenour, Uczyć się od Las Vegas. Zapomniana symbolika formy architektonicznej, tłum. Anna Porębska, Karakter, Kraków 2013.

konstrukcje, a stojące na jezdni samochody kojarzą się z dziecięcymi zabawkami. Fotografia przypomina plan-szę do gry – płaska, kolorowa płaszczyzna jakby zachęca do zabawy – wymień ladę na budkę, małą budkę na dużą budę, poprzestawiaj ludzkie sylwetki, popchnij palcem kolorowy samochód. Zdjęcie Tadeusza Rolke przedstawia grę toczącą się zresztą już od jakiegoś czasu – w momen-cie wykonania fotografii na skrzyżowaniu ulic Marszał-kowskiej ze Świętokrzyską handlowano już ponad dwa lata2. Widok z góry ujawnia urok transformacyjnego kra-jobrazu. Jeśli do cielesnego dystansu fotografa dodamy dzisiejsze czasowe oddalenie widza, okaże się, że zdjęcie to może służyć nie tylko za dokument polskich lat 90., ale także za metaobraz3 ujawniający ramy dzisiejszych badań nad okresem transformacji. Zwłaszcza że zaproponowana przeze mnie perspektywa zachwytu nad horyzontalno-ścią i tymczasowością architektury wernakularnej mogła-by zostać z łatwością zastąpiona innym, równie typowym gestem gracza „planszówek” – zmieceniem wszystkiego jednym ruchem ręki, tak by spod masy różnokolorowych pionków wyłoniła się „czysta” płaszczyzna. Taki gest

2 Motyw „gry w miasto” odniesiony do przestrzeni miejskiej pojawia się w manife-ście urbanistyczno-architektonicznym Czesława Bieleckiego pod tym samym ty-tułem. Moja propozycja interpretacji gry miejskiej opisana w kontekście fotografii Rolke stanowi co najmniej dyskusję, jeśli nie polemikę, z tezami Bieleckiego. Por. Czesław Bielecki, Gra w miasto, Fundacja Dom Dostępny, Warszawa 1996.

3 Pojęcie „metaobrazu” – za teoretykami kultury wizualnej takimi jak W. J. T. Mitchell – rozumiem jako ten rodzaj obrazu, który odnosi się do samej domeny obrazów, two-rzenia przedstawień. Jest to więc obraz o obrazie lub obrazach. Na temat pojęcia „metapicture” por. What do Pictures Want? Interview with W. J. T. Mitchell by Asbjřrn Grřnstad and Řvind Vĺgnes [w:] „Image and Narrative” 2006, nr 15 [na:] http://www.imageandnarrative.be/inarchive/iconoclasm/gronstad_vagnes.htm (data dostępu 30 marca 2013).

Magda Szcześniak

Śmietnik z podróbkami

124 125

wydarzeniem, o tyle dziś wznoszenie siedzib fast-foodów jest postrzegane – również przez samych architektów – jako niekoniecznie chwalebne. Jak zauważa Grzegorz Piątek, „w monografii, którą Kuryłowicz wydał na swój te-mat […], jest bardzo mało materiałów o drugiej połowie lat 80. i pierwszej lat 90. […], kiedy robił na przykład fast-fo-ody: pierwsze warszawskie kfc i Pizza Hut na ulicy Widok i w Grubej Kaśce, McDonald’s przy Sezamie. Być może to projekty, którymi architekt, osiągnąwszy potem znacznie więcej, niekoniecznie chce się chwalić. Chociaż wtedy to były bardzo zauważalne realizacje”8.

Powstające w Warszawie nowe budynki, nawet tak nie-wielkie, jak pierwsza restauracja McDonald’s, w trwały spo-sób przedefiniowywały przestrzeń i porządkowały wyobraź-nię w nowym systemie politycznym. Zajmując puste – lub raczej często pozornie puste – miejsca w tkance miejskiej, stawały się żywym świadectwem rozwoju i uładzania „cha-otycznej” transformacyjnej przestrzeni.

W narracjach o transformacji kierunek oraz afektywny ładunek przejścia od starego do nowego systemu politycz-no-gospodarczego przedstawiane są często jako naturalne, nieuniknione oraz zrozumiałe same przez się. Rzekoma na-turalność, oczywistość, kryje się zresztą w samym pojęciu transformacji politycznej, które po raz pierwszy pojawiło się w amerykańskiej politologii w latach 60. i 70. i służyło określeniu zmian zachodzących w krajach Ameryki Połu-dniowej. Jak podkreśla jednak chorwacki teoretyk kultury Boris Buden, dopiero pod koniec lat 80. pojęcie to wy-

8 Grzegorz Piątek, Jarosław Trybuś, Lukier i mięso. Wokół architektury w Polsce po 1989 roku. Rozmawia Marcin Kwietowicz, Wydawnictwo 40 000 Malarzy, Warszawa 2012, s. 35.

bud i straganów, tworzonych naprędce konstrukcji wyra-stających z samochodów, wystawianych na ulicach łóżek polowych i zasłanych kocami chodników6? Prowizoryczną architekturę transformacji po jakimś czasie zastępowały niekiedy trwałe konstrukcje zaprojektowane przez uzna-nych architektów (a niekiedy jedynie architektoniczne renderingi pozostające w sferze wirtualnej). Gdyby Rolke wykonał opisywane zdjęcie pół roku później, na dole wid-niałyby już nie futurystyczne budki, lecz przypominający szklarnię budynek, w którym otwarto pierwszą w Polsce restaurację McDonald’s7 |� ss. 126–127 |. Doczepiona do domu handlowego Sezam konstrukcja została zaprojek-towana przez Stefana Kuryłowicza. Przestrzeń małego skwerku na rogu ulic Świętokrzyskiej i Marszałkowskiej ujawnia więc złożoność okresu transformacji oraz pamię-ci o niej, również pamięci o jej architekturze i pamięci zapisanej w architekturze. O ile dla zwolenników zastę-powania „prowizorki” trwałymi budynkami wybudowa-nie restauracji McDonald’s było ważnym i symbolicznym

6 Wernakularną architekturą handlu ulicznego zajmuje się wydana niedawno książka Architektura cienia prezentująca prace Aleksandry Wasilkowskiej, teksty krytyczne oraz rozmowy z warszawskimi kupcami. Estetyczne i ascetyczne projekty mebli ulicznych autorstwa Wasilkowskiej zestawione są z dokumentacją historycznych i współczesnych konstrukcji handlowych. W tomie brakuje niestety dokumentacji i analizy okresu tzw. transformacji ustrojowej, podczas której rozgorzała – używając ukutego w 1990 roku sformułowania dziennikarki „Gazety Wyborczej” – „bitwa o handel uliczny”. Krytyczna analiza architektury handlu ulicznego lat 90. pozosta-je więc nadal do napisania. Por. Architektura cienia. Tom i: Handel uliczny, red. Aleksan-dra Wasilkowska, Fundacja Inna Przestrzeń, Warszawa 2012.

7 Na temat dyskusji wokół otwarcia pierwszej restauracji McDonald’s w Polsce por. Magda Szcześniak, Od Umy do Pumy – o roli podróbki w polskiej transformacji [w:] „Wi-dok” 2013, nr 1 [na:] http://widok.ibl.waw.pl/index.php/one/article/view/13/30 (data dostępu 15 marca 2013).

Magda Szcześniak

126 127

� Grzegorz Press, Pierwszy McDonald's w Polsce – otwarcie, 1992� |ss. 122–123| Tadeusz Rolke, Warszawa. Skrzyżowanie ulic Marszałkowskiej i Święto-

krzyskiej, 1992

Śmietnik z podróbkami

128 129

pozostałości elementów tego języka w dzisiejszych deba-tach na temat architektury oraz przestrzeni publicznej.

Maciej Gdula w tomie poświęconym wizjom architek-tury xxi wieku zauważa: „Dziś wielkim wyzwaniem dla budowania wizji jest to, jak zaprojektować przestrzeń, w której konflikty będą produktywne. Czy konflikty będą poszerzały uczestnictwo, będą wciągały nowe gru-py, będą pozwalały lepiej dopasować do siebie rozmaitych aktorów […]”11.

Aby nadać podmiotowość różnorodnym grupom wal-czącym o przestrzeń publiczną (na przykład miejskim handlarzom ulicznym), a jałowym konfliktom produktyw-ny charakter, należy najpierw rozpoznać historyczno-kul-turowe korzenie języka, za pomocą którego od początku lat 90. toczone były konflikty o publiczny charakter prze-strzeni miejskiej.

Wokół Pałacu

Symbolicznym terenem, matrycą konfliktu o przestrzeń w Polsce lat 90., była – i pozostaje skądinąd do dziś – przestrzeń wokół placu Defilad wraz z dominującym nad okolicą budynkiem Pałacu Kultury i Nauki [pkin]. Na tym małym obszarze jak w soczewce skupiają się problemy, na-dzieje i lęki transformacji. Niewygodna, acz niemożliwa do całkowitego wyeliminowania przeszłość komunizmu współ-istnieje tu z utopijną, pozytywnie waloryzowaną przeszło-ścią międzywojnia (w postaci siatki ulic przedwojennej

11 Maciej Gdula, Przestrzeń produktywnych konfliktów [w:] Coś, które nadchodzi. Architektura xxi wieku, red. Bogna Świątkowska, Fundacja Bęc Zmiana, Warszawa 2011, s. 38.

pełniło się znaczeniem, służąc za formę opisu procesów zachodzących w państwach Europy Wschodniej. Słowo „transformacja” – którego polskimi synonimami są „prze-istoczenie”, „przekształcenie”, „przemiana” – zakłada bowiem nie tylko punkt wyjścia (stary układ polityczny), ale też punkt dojścia (nowy system). Upragnionym i jedy-nym możliwym końcem transformacji w krajach postko-munistycznych był, rzecz jasna, zachodni system wolno-rynkowy. Według Budena „to przejście jest teleologiczne, to znaczy determinowane przez swój cel, i polega na pięciu się w górę po demokratycznej skali aż do samego szczytu – stanu urzeczywistnionej wolności w systemie demokracji liberalnej”9. Równocześnie pojęcie transfor-macji otwarcie definiuje moralną przewagę nowego sys-temu nad starym, ponieważ „zamiast przepracowywać stary system, skupia całą swoją siłę i wrażliwość na ruchu ku przodowi. [...] Jest to więc pojęcie przydatne dla tych, którzy starają się wytworzyć wiedzę zorientowaną na przyszłość”10.

W tym kontekście zasadne jest pytanie: czy powstająca po 1989 roku polska architektura wpisywała się w ramy kulturowe transformacji jako porządku symbolicznego? Czy dążyła ku odcięciu się od przeszłości i kładła nacisk na wytwarzanie nowych praktyk kulturowych? Pozostawiając te pytania historykom architektury, sądzę, że na początek warto przeanalizować język dyskusji dotyczącej przemian przestrzeni miejskiej w czasach transformacji, wskazując

9 Boris Buden, Strefa przejścia. O końcu postkomunizmu, tłum. Michał Sutowski, Wydaw-nictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2012, s. 36.

10 Michael D. Kennedy, Cultural Formations of Postcommunism. Emancipation, Transition, Nation, and War, University of Minnesota Press, Minneapolis-London 2002, s. 5.

Magda Szcześniak

Śmietnik z podróbkami

130 131

Defilad wyższego od pkin, lecz wyrastającego z bryły Pała-cu, Obelisku Wolności (projekt: Czesław Bielecki)13.

Nie powinno więc dziwić, że plac Defilad jest jednym z głównych bohaterów specjalnego numeru pisma „Architek-tura” z roku 1990 poświęconego architekturze nadchodzącej dekady. We wstępie do numeru Ewa Przestaszewska-Porębska pisze: „Pozostało już niecałe 10 lat do końca xx wieku. Jaka jest polska architektura u schyłku stulecia, w wolnym kraju, w nowej sytuacji politycznej i gospodarczej? Można by sądzić, że w stolicy najbardziej uchwytne będą zachodzące przemia-ny, stąd tytuł »Warszawa lat 90.«”14.

Rozpoznanie redaktorki „Architektury” o skupieniu pro-cesu przemian na terenie Warszawy wydaje się oczywiste, jed-nak pytać można również o to, czy taki gest redaktorów pisma i innych teoretyków zajmujących się architekturą nie miał w latach 90. charakteru performatywnego. Czy rzeczywiście jest tak, że przemiany w stolicy zachodzą szybciej w sposób naturalny, czy też są raczej skutkiem koncentracji architektów oraz (być może przede wszystkim) środowisk władzy na War-szawie jako mieście reprezentatywnym, wizytówce kraju15?

13 Kompleks wieży Obelisku Wolności i Pałacu Kultury i Nauki miał być budynkiem ko-mercyjnym oraz siedzibą Muzeum Komunizmu. Jak opisywał swój projekt architekt Czesław Bielecki: „projekt ten jest wynikiem wielu prób zmierzenia się z monstrum, które było darem narodu sowieckiego dla narodu polskiego”. Inny projekt Muzeum wiązał się z rezygnacją z budowy Obelisku Wolności na rzecz umieszczenia Muzeum w podziemiach Pałacu i zagospodarowania placu Defilad przez umieszczenie na nim symboli antykomunistycznych (m.in. zwalony pomnik Józefa Stalina). Por. Czesław Bielecki, SocLand – Muzeum Komunizmu [w:] tegoż, Więcej niż architektura. Pochwała eklek-tyzmu, bosz, Olszanica 2006, ss. 164–176.

14 Ewa Przestaszewska-Porębska, Dostrzec architekturę [w:] „Architektura” 1990, nr 1, s. 2. 15 Na temat warszawocentrycznego charakteru polskiej architektury po 1989 roku

por. rozdział Warszawa i reszta świata [w:] Grzegorz Piątek, Jarosław Trybuś, dz. cyt., ss. 208–241.

Warszawy, której nie da się odbudować, ale i całkowicie real-nych żądań wysuwanych przez przedwojennych właścicieli) i pozornie otwartą na zagospodarowanie pustką przestrzen-ną. Ponadto, jak pokazują między innymi zdjęcia Tadeusza Rolke, przestrzeń ta szybko została wypełniona architekturą wernakularną, przemieniając się dzięki temu w żywą, co-dziennie przekształcającą się i pączkującą przestrzeń handlu i wymiany. Równocześnie – w sferze wirtualnych archi-tektonicznych renderingów, makiet, przedrukowywanych w prasie wizualizacji – okolice placu Defilad bezustannie podlegały symbolicznej przebudowie oraz ciągle planowa-nym „zagospodarowaniom”. Równie żywa dyskusja toczyła się wokół budynku Pałacu Kultury i Nauki – materialnego wspomnienia epoki prl-u, którego dominująca w centrum miasta obecność zdawała się utrudniać płynne przejście od starego do nowego systemu politycznego. Historia planów poradzenia sobie z trudną architektoniczną przeszłością budynku pozostaje do napisania, różnorodne żądania wy-suwane wobec pkin-u świadczą bowiem o skonfliktowa-nych ze sobą wizjach przekształcania postkomunistycznej przestrzeni publicznej. Rozmaite propozycje poradzenia sobie ze spuścizną budynku zakładały między innymi prze-istoczenie Pałacu Kultury i Nauki w Warsaw International Trade Center „The Palace”12 czy wybudowanie na placu

12 Plan remontu Pałacu Kultury i Nauki oraz zmiany jego nazwy na Warsaw Internatio-nal Trade Center „The Palace” opisywała w latach 1990 i 1991 kilkakrotnie „Gazeta Wyborcza”. W styczniu 1991 roku amerykański biznesmen polskiego pochodzenia, John Kowalczyk, podpisał z miastem list intencyjny dotyczący przekształcenia bu-dynku pkin w komercyjny biurowiec. Por. Po amerykańsku [w:] „Gazeta Stołeczna” z dnia 31 marca 1990, s. 1; Mecenas dla Pałacu [w:] „Gazeta Stołeczna” z dnia 28 maja 1990, s. 1; Dolary w Pałacu Stalina [w:] „Gazeta Stołeczna” z dnia 10 października 1990, s. 1; Druga młodość prezentu [w:] „Gazeta Stołeczna” z dnia 1 lutego 1991, s. 1.

Magda Szcześniak

Śmietnik z podróbkami

132 133

zyskuje na sile16. Według wielu architektów i teoretyków architektury zdegradowana przestrzeń publiczna Warszawy przypomina miasta Wschodu, podczas gdy powinna dążyć do wzorów europejskich. W odpowiedzi na pytanie o to, co kryje się pod „nadużywanym dziś hasłem »bliżej Europy«”, Tadeusz Szumielewicz w rozmowie zatytułowanej Zacznijmy od porządku odpowiada: „To oznacza wprowadzenie porząd-ku. Miasto europejskie jest czyste, uporządkowane, z dyscy-pliną społeczną, świetnie zarządzane. My na razie jesteśmy bliżej Azji. Europejczyk powinien u nas czuć się jak u siebie, powinien być kulturalnie obsłużony, nie może być atako-wany przez włóczęgów, narkomanów czy handlarzy. To jest pierwsza sprawa. Potem dopiero można zająć się architektu-rą”17. Z kolei w dyskusji redakcyjnej Tadeusz P. Szafer ape-luje, by „niwelować deprawację estetyczną, która przyszła do nas ze Wschodu, cieknące krany, dziury w chodnikach, obskurne przystanki, jesteśmy z tym oswojeni. Próbujmy zmienić nasz sposób patrzenia, starajmy się, żeby nasz kraj był dobrze urządzony, dobrze zorganizowany, zanim jeszcze uporamy się z kwestią mieszkaniową”18.

W obu wypowiedziach uderza nie tylko utożsamienie Wschodu z bałaganem oraz prowizorką, lecz również prze-konanie o tym, że myślenie o kształcie miasta po przełomie ustrojowym zaczynać należy od doprowadzenia przestrze-ni do estetycznego porządku polegającego zarówno na

16 Na temat ambiwalentnej pozycji Polski jako kraju „niezachodniego” i „niewschod-niego” por. Jan Sowa, Fantomowe ciało króla. Peryferyjne zmaganie z nowoczesną formą, Uni-versitas, Kraków 2011.

17 Tadeusz Szumielewicz, Zacznijmy od porządku [w:] „Architektura” 1990, nr 1, s. 73.18 Dyskusja redakcyjna. Koniec estetyki pogardy, red. Małgorzata Jasser-Gajl [w:] „Architek-

tura” 1990, nr 1, s. 84.

Podobny mechanizm działa, gdy rozmowy o metropolii sprowadza się do gorących dyskusji na temat tej jej części, która zgodnie z oczekiwaniami powinna być najbardziej okazała. Czy w takim razie powinniśmy powiedzieć, że plac Defilad nigdy nie był i wciąż nie jest prawdziwie reprezen-tatywny? Czy może raczej pogodzić się z tym, że to właśnie ten centralny kawałek przestrzeni miejskiej reprezentu-je nas jako społeczeństwo, ujawnia toczące się pomiędzy nami konflikty i ukazuje dominujące praktyki, zaś dysku-sje na temat tego terenu mogą nam pomóc w zrozumie-niu oczekiwań wobec przestrzeni publicznej w latach 90. oraz dziś?

Czyszczenie, estetyzowanie, nadganianie, podrabianie

Warszawska „Architektura” z 1990 roku wybiega w przy-szłość, próbując nakreślić zmiany, które mogą nastąpić w stolicy w ostatniej dekadzie xx wieku. Trzonem nu-meru jest prezentacja projektów architektonicznych (głównie zabudowy centrum Warszawy). Uzupełniają go rozmowy z architektami o Warszawie, dyskusja redakcyj-na o stanie stołecznej architektury oraz ciekawe mate-riały wizualne – fotoreportaże Metamorfozy (prezentujące zdjęcia placu Defilad w czasach prl-u i po przełomie roku 1989) oraz Butiki warszawskie. Wertując numer, widzimy wybijające się na pierwszy plan lęki i pragnienia związane z niejasnym umiejscowieniem Warszawy między Wscho-dem a Zachodem. Ambiwalentna pozycja Polski, jej status „pomiędzy”, jest stałym elementem tożsamości kraju, jed-nak w dyskursie transformacyjnym narracja dogonienia Za-chodu i odrzucenia elementów kojarzonych ze Wschodem

Magda Szcześniak

Śmietnik z podróbkami

134 135

a więc architektoniczną formą uprawomocnioną przez europejską, „cywilizowaną” tradycję. „Nie można zrobić z tego miasta największego bazaru świata”, wtóruje Dzie-końskiemu Szumielewicz21. Opozycyjnym wobec bazarów obiektem są sklepy zaprezentowane w fotoreportażu Butiki warszawskie budzące według redakcji „nadzieję, że poraże-nie estetyczne ustępuje”22. Butiki o zachodniobrzmiących nazwach – Angelo, Tifany, Dada – stają się „estetycznymi” alternatywami dla bezładnie rozrzuconych po mieście stra-ganów i bud23.

Być może więc ostatecznym triumfem i zakończeniem transformacji, świadectwem dogonienia utopijnego Zacho-du, jest moment przeniesienia handlu z bazarów do zlokali-zowanych często na obrzeżach miast centrów handlowych. Przestrzeń bezpośredniego handlu i negocjacji zostaje w dużej mierze zastąpiona przez skonwencjonalizowane praktyki kupowania w sklepach firmowych24. Ciekawym projektem na tym tle wydaje się niezrealizowana propozycja rewitalizacji centrum Jastrzębia Zdroju autorstwa Czesława

21 Tadeusz Szumielewicz, dz. cyt.22 Dyskusja redakcyjna…, dz. cyt.23 Handel uliczny był jednym z najczęściej dyskutowanych tematów w lokalnych me-

diach w latach 90. Należy podkreślić, że poza przytaczanymi powyżej negatywnymi ocenami skutków handlu ulicznego, istniały również głosy podkreślające jego po-zytywne aspekty. Wilhelmina Skulska w artykule Bitwa o handel uliczny ironizowała: „Całą tę kampanię niby porządkującą wygląd miasta, niby zabezpieczającą zdrowie jego mieszkańców, uważam nie tylko za szkodliwą, ale wręcz groźną. […] Czyścio-chy spod znaku nomenklatury! We Francji, a szczególnie w Paryżu, stoiska uliczne, z których sprzedaje się żywność, stanowią ozdobę paradnych arterii. A w Warszawie przeszkadzają?”. Por. Wilhelmina Skulska, Bitwa o handel uliczny [w:] „Gazeta Wybor-cza” z dnia 19 lutego 1990, s. 1.

24 Na temat nienormatywnych praktyk zakupowych oraz przestrzeni pogranicza Stadionu Dziesięciolecia por. Roch Sulima, Stadion – bazar [w:] „Konteksty” 2009, nr 1–2, s. 138.

naprawianiu usterek i łataniu dziur, jak i wprowadzeniu „dyscypliny społecznej” wiążącej się z wykluczeniem okre-ślonych osób z przestrzeni publicznej. Pierwszym krokiem ku europejskiej wielkomiejskości staje się więc estetyzacja przestrzeni, a nie na przykład – sugerowana skądinąd przez dwóch innych autorów numeru (Krzysztofa Herbsta i Pio-tra Choynowskiego) – próba przemyślenia struktury miasta tak, by służyło przede wszystkim mieszkańcom oraz ich po-trzebom w trudnym okresie przejściowym19. Równocześnie tęsknoty wielu architektów i krytyków wypowiadających się w specjalnym wydaniu „Architektury” odwołują się do mitycznej, utopijnej sfery publicznej „cywilizowane-go” miasta europejskiego, które nie tylko nie przystawało do warunków Polski czasów transformacji, ale również za-pewne nie istniało nigdy w przywoływanej formie. Mimo to wyidealizowane zachodnie miasto funkcjonuje jako wzór, do którego należy dążyć, wzór oparty przede wszystkim na porządku i czystości. Najbardziej negatywnym skojarzeniem ze Wschodem jest niekontrolowany przez państwo, nieupo-rządkowany i „nieestetyczny” handel. Roman Olgierd Dzie-koński, architekt i wiceprezydent Warszawy, w wywiadzie dla „Architektury” orientalizuje handel na placu Defilad: „Przyzwyczailiśmy się do tego, że jest suk na placu Defilad i odrażające budki wzdłuż ulicy Marszałkowskiej. Wstydzę się tego i zrobimy wszystko, żeby to zjawisko sprowadzić do bardziej cywilizowanych wymiarów”20.

Zgodnie z pomysłem Dziekońskiego „suk” – arabski ba-zar, targowisko – ma zostać zastąpiony „pasażem miejskim”,

19 Krzysztof Herbst, Warszawa – miasto światowe [w:] „Architektura” 1990, nr 1, ss. 4–8; Piotr Choynowski, Warszawa wobec zmian [w:] „Architektura” 1990, nr 1, ss. 78–80.

20 Roman Olgierd Dziekoński, Najważniejszy jest duch [w:] „Architektura” 1990, nr 1, s. 71.

Magda Szcześniak

Śmietnik z podróbkami

136 137

lat 90. – zwieńczonej spektakularnymi akcjami usunięcia kupców z placu Defilad oraz Stadionu Dziesięciolecia – nie dziwi, że „czas po 1989 roku [...] jest okresem, w którym modernistyczna koncepcja Warszawy jako hierarchicznej metropolii z wielofunkcyjnym city i wianuszkiem dzielnic wyposażonych w swoje lokalne centra doczekała się trawe-stacji w postaci centrów handlowych zastępujących stare lub od dawna planowane, ale nigdy niezrealizowane, agory. [...] Jest [...] dość naturalne (w darwinowskim sensie), że to centra handlowe przejmują rolę symboliczną i funkcję wizytówek dzielnic. Szczególny sukces symboliczny odniosły w tych dzielnicach, w których do dziś czekają tereny pod nowe lo-kalne centra”27.

Narracja głosząca potrzebę dogonienia nowoczesnej cy-wilizacji zachodniej – leżącej u podstaw kultury polskiej, lecz wskutek procesów historycznych nieco z niej wyrugo-wanej – do dziś ujawnia się w dyskusji wokół przestrzeni publicznej w Warszawie. Wypowiedź burmistrza dzielnicy Śródmieście po zamknięciu baru mlecznego Prasowy zna-komicie wpisała się w retorykę lat 90. Według Wojciecha Bartelskiego „modernizacja jest procesem trudnym, ale koniecznym. Realny wybór jest taki, że albo będzie tanio i przaśnie, albo nieco drożej, ale nowocześnie. Warszawiacy z ich europejskimi aspiracjami zasługują na ten drugi wa-riant”28. W cytowanej szeroko wypowiedzi warto zwrócić

27 Grzegorz Piątek, Nowa symboliczna mapa Warszawy. Co nam (na razie) zostało po xxi wieku [w:] Coś, które nadchodzi…, dz. cyt., s. 291. Jedną z tych dzielnic jest rzecz jasna również samo Centrum, w którym wśród niewielu budynków ostatecznie wybudowanych na terenach wokół Pałacu Kultury i Nauki znajduje się centrum handlowe Złote Tarasy.

28 Burmistrz: Śródmieście nie może być tanie i przaśne. Z Wojciechem Bartelskim rozmawia Mał-gorzata Zubik [na:] http://warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,34889,10857632,Burmistrz___Srodmiescie_nie_moze_byc_tanie_i_przasne_.html (data dostępu 15 marca 2013).

Bieleckiego25. Pochodzący z 1991 roku projekt wbrew mo-dernizacyjnym tendencjom nie eliminuje z centrum miasta przestrzeni handlowych, lecz je dowartościowuje. Plan wy-budowania wielkiego bazaru, wokół którego cylindrycznie przyrastałaby nowa miejska zabudowa, miał być odpowie-dzią na zanik przestrzeni publicznej spowodowany według Bieleckiego przez rozrost modernistycznej architektury blokowej. Architekt zaproponował władzom miasta „spar-celowanie terenu wokół ronda i stworzenie, samodzielnie lub wspólnie z kupcami, korporacji, która wybuduje fasady i mury graniczne centrum handlowego Koloseum”; nega-tywnym odniesieniem dla Bieleckiego jest oczywiście „gi-gantyczny bazar […] straszący” na placu Defilad w Warsza-wie26. Sposobem na pogodzenie rosnących potrzeb sektora handlowego z estetyką przestrzeni publicznej staje się zaś kontrolowane oddanie centrum miasta kupcom. Z jednej strony widzimy więc u Bieleckiego uznanie kulturotwórczej roli handlu, z drugiej strony jednak niepokoi niepewność dotycząca stopnia udziału samych handlujących w procesie planowania przestrzeni i zarządzania nią („sami lub wspól-nie z kupcami”). Ciekawym elementem opisu rewitalizacji miasta jest skontrastowanie ze sobą „porządnego” wzoru zachodniego – inspiracją dla rynku w Jastrzębiu Zdroju miała być zabudowa miejska we włoskiej Lucce – i bałaga-niarskiego targowiska w Warszawie. W Jastrzębiu Zdroju powstać miał więc nie bazar, lecz „centrum handlowe Kolo-seum”. Wobec walki z targami toczonej od samego początku

25 Czesław Bielecki, Koloseum w Jastrzębiu [w:] tegoż, Więcej…, dz. cyt., ss. 152–159. Wizu-alizacje projektu na stronie http://www.dim.com.pl/index.php?option=com_conten-t&view=article&id=91&Itemid=98&lang=pl (data dostępu 30 marca 2013).

26 Czesław Bielecki, Koloseum…, dz. cyt., s. 159.

Magda Szcześniak

Śmietnik z podróbkami

138 139

najbardziej na zachód wysuniętym przyczółkiem Azji”31. Ciągła niepewność związana z byciem nie-Zachodem wy-daje się uniemożliwiać rozpoczęcie namysłu nad poten-cjalnością wynikającą ze specyficznych warszawskich uwa-runkowań przestrzennych i nad konfliktami dotyczącymi przestrzeni publicznej.

Rewersem chęci dorośnięcia do Zachodu i wprowadze-nia „europejskiego” porządku w przestrzeń publiczną War-szawy jest jednak obawa przed brakiem oryginalności zabu-dowy. Lęk przed ślepym naśladownictwem i podrabianiem stylów architektonicznych – w latach 90. głównie oswojo-nego już na Zachodzie postmodernizmu – stał się kolejnym elementem nerwicy tożsamościowej architektury. Krytycy architektury marzą bowiem o zabudowie równie dobrej, jak ta „europejska” (zrównana w swojej jakości do jedne-go poziomu), a jednak jej nieimitującej. Strach przed naśla-downictwem słychać w wypowiedziach rozmówców Hen-ryka Drzewieckiego i Zyty Kusztry w specjalnym wydaniu „Architektury”. Według Adama T. Kowalewskiego „nawet najlepsze [polskie] projekty trudno uznać za osiągnięcia o skali europejskiej i światowej. Z zasady są to bowiem imi-tacje modnych w danym momencie rozwiązań zachodnio-europejskich [...]. Nieliczne są oryginalne osiągnięcia [...]”32. A Marek Budzyński w tym samym numerze „Architektu-ry” zauważa, że „nowinki zachodnie zupełnie nie przystają do naszej sytuacji. [...] Jesteśmy obecnie zarzucani tym, co na Zachodzie dawno już się przeżyło, czego nikt już nie chce budować, tanią efektywnością tandety”33.

31 Tamże, s. 275. 32 Z Adamem Kowalewskim rozmawiał Henryk Drzewiecki [w:] „Architektura” 1990, nr 1, s. 71.33 Marek Budzyński, Rodzaj choroby [w:] „Architektura” 1990, nr 1, s. 76.

uwagę na użycie kategorii „nowoczesności” – abstrakcyj-nej, a jednak używanej jakby była oczywista i powszechnie zrozumiała. Należy również zauważyć identyczną jak przed dwudziestu laty retorykę „europejskich aspiracji” funkcjo-nujących jako zrozumiałe samo przez się usprawiedliwienie neoliberalnych przemian wprowadzanych przez władze miasta. Retoryka upragnionej, lecz ciągle nieosiągniętej eu-ropejskości powraca również w niektórych wypowiedziach krytyków i teoretyków architektury zebranych w tomie Coś, które nadchodzi. Architektura xxi wieku, książce powsta-łej już w zupełnie innym kontekście. Wydany w 2012 roku przez Fundację Bęc Zmiana tom ciekawie współbrzmi ze specjalnym wydaniem „Architektury” zadającej podob-ne pytania na temat przyszłości architektury i przestrzeni miejskiej. Marek Cichocki narzeka, że „[...] sposób, w jaki planowany jest rozwój Warszawy, stanowi bardzo dobry przykład braku formy i brak ciągłości. Gdy porównamy go ze sposobem planowania przestrzeni miejskiej w ii Rzecz-pospolitej, to ukażą się nam dwa różne światy, dwa rodzaje cywilizacji. Ta z przeszłości bliższa była łacińskiej, dzisiej-sza natomiast przypomina cywilizację orientalną”29.

Konrad Kucza-Kuczyński zauważa, iż „architektura Warszawy [...] ma dwa oblicza. Pierwsze jest od kilkuna-stu lat zdecydowanie europejskie. [...] Drugie oblicze, czy-li relacja w skali urbanistycznej, kwalifikuje Warszawę do miast słabo ucywilizowanych w tej dziedzinie”30. A Marcin Kwietowicz dodaje, że Warszawa „wbrew geografii wy-daje się [...] nie tyle klasycznym miastem europejskim, ile

29 Marek Cichocki, Tożsamość i forma [w:] Coś, które nadchodzi…, dz. cyt., s. 80.30 Czym jest architektura xxi wieku w Warszawie? Czym może być? Czym będzie? [w:] Coś, które

nadchodzi…, dz. cyt, s. 273.

Magda Szcześniak

140 141

Jak zatem być europejskim miastem bez równoczesnego „ślepego naśladowania”, podrabiania Zachodu? Retory-ka potępiania podróbki przy równoczesnym zapatrzeniu i wierze w moc oryginału zasadniczo ogranicza możliwość wyobrażania sobie innych dróg projektowania przestrzeni publicznej oraz powstających w niej budynków.

Warszawa, jaka będzie?

Rozmowom z architektami i teoretykami architektury na te-mat przyszłości Warszawy w specjalnym wydaniu „Architek-tury” towarzyszył jednostronicowy, utrzymany w satyrycz-nym tonie rysunek autorstwa Antoniego Chodorowskiego zatytułowany Warszawa, jaka będzie?34 |� s. 141 |. Pokazuje on sześć możliwości rozwoju stolicy, każdy z mniejszych ry-sunków doskonale reprezentuje lęki i niepewności (raczej to właśnie niż nadzieje) związane z nadchodzącą dekadą transformacji systemowej. Bohaterką rysunków jest oczywi-ście rozpoznawalna bryła Pałacu Kultury, a jej relacja z oto-czeniem miejskim stanowi klucz do zrozumienia Warszawy przyszłości. Warszawa zaprojektowana przez ekologów pokazuje Pałac otoczony gęstymi drzewami sięgającymi niemal do tarasu widokowego budynku; Projekt Japończyków – węzeł ko-munikacyjny wokół Pałacu prezentuje Pałac orientalny (iglicę ozdobiono elementami pagodowymi, z okien zaś wywieszo-ne są banery z orientalnymi napisami), ale również hiperno-woczesne otoczenie (Pałac okala futurystyczna autostrada, a budynek obwieszony jest billboardami z nazwami znanych japońskich firm); na rysunku Centrum Warszawy po prywatyzacji

34 Antoni Chodorowski, Warszawa, jaka będzie? [w:] „Architektura” 1990, nr 1, s. 70.

Magda Szcześniak

Antoni Chodorowski, Warszawa, jaka będzie?, 1990

142 143

Mity o city. Warszawa w poszukiwaniu swojego centrum

Aleksandra Stępień

Mamy w Warszawie wielki plac z ogromną budowlą w środku […]. Powstał podobno,

by służyć defiladom, ale nigdy mi się z defiladami nie kojarzył. Bardziej z kiermaszami

książek, które też już stamtąd zniknęły. […] Nikt w Warszawie nie kocha tego placu,

którego rozległość powiększa wbity weń nieproporcjonalnie wielki Pałac Kultury, na-

dając całości kształt monstrual nego sześcianu powietrza nakrytego niebem. Bardzo źle

się tamtędy chodzi. Zimą wieją lodowate wichry i nie ma się gdzie schronić przed nagłą

ulewą czy zamiecią. Latem bezlitośnie praży słońce. Te rozmaite niewygody połączone

z okropną nudą marszu po byle jakiej przestrzeni, rozszerzają wymiary owego śródmiej-

skiego prostokąta prawie do nieskończoności 1.

Warszawa, dziwne miasto. Ta słodko-gorzka diagnoza upowszechniona dzięki książce Marty Zielińskiej trafnie podsumowuje szerokie spektrum wzajemnych relacji ar-chitektonicznych, urbanistycznych i społecznych w sto-licy. Nie trzeba specjalnie wyostrzonego spojrzenia, żeby zauważyć, jak bardzo niejednorodna i niejednoznaczna bywa Warszawa pozszywana grubymi nićmi zbyt szerokich

1 Marta Zielińska, Warszawa – dziwne miasto, Instytut Badań Literackich, Warszawa 1995, s. 5.

Pałac Kultury i Nauki zanika pośród nowoczesnych drapaczy chmur; Warszawa bazarowa przedstawia pkin na drugim pla-nie, na pierwszym zaś rozciągają się bazarowe budki, wśród których tłoczą się ludzie; Gmina Warszawa stanowi wyobra-żenie Warszawy wiejskiej – do Pałacu prowadzi ubita dro-ga, a po niej chodzą kury; Miejsce uciech dla byłych komunistów przedstawia miasto zdeprawowane, w którym Pałac służy za siedzibę Pewexu, Casina, Club House’u, dysponuje również lądowiskiem dla helikoptera senatora Henryka Stokłosy.

Ironiczny komentarz do planowania i rozmyślania nad cze-kającymi nas wielkimi zmianami pozwala również na wydo-bycie i uchwycenie lęków okresu transformacji: przed dziką i skrajną prywatyzacją, która doprowadzi do okupacji prze-strzeni miejskiej; utratą miejskiego charakteru Warszawy i jej zamiany w miasto quasi-wiejskie35; brakiem rozliczenia się z komunistyczną przeszłością oraz wpływem postkomunistów na rozporządzanie własnością państwową; czy wreszcie przed rozprzestrzenieniem się architektury tymczasowej i prowi-zorycznej. Być może powrócenie do tych lęków dwadzieścia lat później pozwoli nam zrozumieć te dzisiejsze.

Projekt został sfinansowany ze środków Narodowego Centrum Nauki przyznanych na

podstawie decyzji numer dec-2012/05/n/hs2/03077.

35 Ciekawym świadectwem dyskusji wokół tożsamości Warszawy okalanej przez małe miejscowości oraz wioski jest tekst Krzysztofa Herbsta mierzący się z wielkomiejski-mi marzeniami władz stolicy i zwracający uwagę na potrzebę wypracowania tożsamo-ści miasta razem z jego mieszkańcami. Por. Krzysztof Herbst, dz. cyt.

Magda Szcześniak