carissimus 47
DESCRIPTION
Carissimus - Pismo nowicjatu Towarzystwa Jezusowego Prowincji Polski Południowej w Starej Wsi.TRANSCRIPT
1
2
Carissimus 47 – pismo na prawach rêkopisuWydawca: Nowicjat Prowincji Polski Po³udniowej Towarzystwa JezusowegoKurator numeru: o. Miros³aw Bo¿ek SJZespó³ redaguj¹cy:Nov. Bart³omiej Przepeluk SJ (redaktor naczelny), Nov. Wojciech Morañski SJ (redaktor techniczny)Adres redakcji: Stara Wieœ 778, 36-200 Brzozówtel: (0-13) 434 11 13, fax: (0-13) 434 20 61email: [email protected]: http://jezuici.pl/nowicjatpme/Druk: Chemigrafia Krosno, tel./fax (0-13) 432 54 15
Anno Domini 2006AMDG & BVMH
3
Drodzy Czytelnicy!Ju¿ po raz czterdziesty siódmy oddajemy w Wasze rêce Carissimusa. Tym razem tematem
przewodnim jest postaæ œwiêtego Andrzeja Boboli SI, mêczennika i patrona Polski. Okazjê dozadedykowania obecnego numeru Carissimusa Ojcu Andrzejowi stworzy³a zbli¿aj¹ca siêokr¹g³a trzysta piêædziesi¹ta rocznica œmierci œwiêtego, któr¹ obchodziæ bêdziemy 16 maja2007 roku. W numerze prezentujemy obszerny ¿yciorys œwiêtego, dociekamy przyczyni okolicznoœci jego mêczeñskiej, a zarazem heroicznej œmierci. Oprócz tego próbujemywyjaœniæ, co dok³adnie dzia³o siê z cia³em Boboli od momentu jego œmierci, poprzez proceskanonizacyjny, a¿ po dzieñ dzisiejszy. W artyku³ach staramy siê uczciæ œw. Andrzeja Bobolêjako naszego osobistego patrona, patrona ka¿dego Jezuity.
Miniony rok w sposób szczególny zarysowuje siê w nowicjackej kronice. Oto po razpierwszy w historii Towarzystwa najm³odsi z obydwu polskich prowincji wspólnie odprawiliswoje Wielkie Rekolekcje w gdyñskim Kolegium, pod okiem swoich Ojców Magistrów.W Carissimusie nie zabraknie œwiadectwa tamtych dni. Niew¹tpliwie t³em wszystkich wyda-rzeñ sta³ siê Jubileusz Towarzystwa Jezusowego. W sercach nowicjuszy z pewnoœci¹ zaowoco-wa³ g³êbszym poznaniem ojca Ignacego, pierwszych Towarzyszy, a zarazem sk³oni³ dorefleksji nad rol¹ Towarzystwa w dzisiejszych czasach. W Carissimusie relacjonujemy m.in.nasz¹ obecnoœæ i wk³ad w centralny dzieñ obchodów Jubileuszu. Piszemy te¿ o spotkaniunowicjatów polskich, czesko-s³owackiego i, po raz pierwszy, Regionu Rosyjskiego! Tymrazem by³ on po³¹czony z trzydniowym wyjazdem na S³owacjê. Prze¿ywaliœmy równie¿pielgrzymkê Ojca Œwiêtego Benedykta XVI do Polski – na krakowskich b³oniach nie zabrak³onaszej obecnoœci. Fotogalerie z wakacji oraz z tegorocznych, trzecich z kolei, IgnacjañskichDni M³odzie¿y (IDM) w Starej Wsi uka¿¹, w jaki sposób spêdzaliœmy wolne chwile. Postano-wiliœmy równie¿ dotrzeæ do Ÿróde³ Magisu (Jezuickiego Duszpasterstwa M³odzie¿owego).
Nie do ukrycia jest tak¿e prawdziwy BOOM powo³añ do naszego nowicjatu. Tym razem¿ycie zakonne rozpoczê³o a¿ szesnastu kandydatów (w tym jeden z Ukrainy). Tradycyjniezamieszczamy w numerze wspomnienia z okresu kandydatury oraz krótkie prezentacje braciz pierwszego roku. Na ³amach Carissimusa pragniemy podzieliæ siê z Wami bardziej lub mniejistotnymi epizodami nowicjackiego ¿ycia, staraj¹c siê choæ trochê przybli¿yæ jego realia.Specjalnie, z myœl¹ o zainteresowanych Towarzystwem, opisujemy przebieg jezuickiej forma-cji i metodê codziennej modlitwy zwanej medytacj¹ ignacjañsk¹. Opowiadamy równie¿o powszednich zajêciach, funkcjach, dy¿urach, tudzie¿ pos³ugach.
Obecnemu numerowi swoistego smaku dodaje dzia³: Nowicjacki groch zkapust¹, gdzie prezentujemy liczne i oryginalne wiersze, galerie, wywiady,humor oraz wzbogacony o nowe has³a s³ownik gwary nowicjackiej. W imieniuca³ego zespo³u redakcyjnego ¿yczê mi³ej i owocnej lektury.
Redaktor naczelny
4
Spis treści
PrezentacjeMariusz Bajer .......................................................... 6Mariusz Balcerak..................................................... 7Wojciech Bojanowski ............................................... 8Damian Drzyzga ...................................................... 9B³a¿ej Guz .............................................................. 10Adrian Helik ...........................................................11Andrzej Ho³owiñski ............................................... 12Jerzy Iwanow ......................................................... 13Krzysztof Jeleñ ....................................................... 14Szczepan Kizior ..................................................... 15Jaros³aw Mikuczewski ........................................... 16Wojciech Morañski ................................................ 17Kamil Mrówka ....................................................... 18Kamil Rogalski ...................................................... 19Tomasz St¹por........................................................ 20Marcin W³odarek ................................................... 22
KandydaturaAnielskie czasy ................................................................. 24Wspomnienia z okresu kandydatury.U stóp Naszej Pani ........................................................... 26Historia figurki Matki Boskiej Nowicjackiej.
Św. Andrzej Bobola SIPater Andreas Bobola SI ................................................. 30Biografia œw. Andrzeja Boboli SI.Niespokojny czas .............................................................. 34T³o historyczne okresu w którym ¿y³ i zgin¹³ œw. Andrzej Bobola SI.Ukraina i kozacy .............................................................. 39Rys historyczny mieszkañców Dzikich Pól, miejsca misji Andrzeja Boboli SI.Dzieje cia³a ........................................................................ 42Koleje losów relikwii œw. Andrzeja Boboli SI.Polska zmartwychwstanie ............................................... 45Wstawiennictwo i objawienia œw. Andrzeja Boboli SI patrona Polski.
5
Z życia nowicjatuPodwójnie Wielkie Rekolekcje ....................................... 50Œwiadectwo Wielkich Rekolekcji po raz pierwszy odprawianych wspólnieprzez nowicjuszy obydwu polskich prowincji w Gdyni.Jubileusz ........................................................................... 54Reporta¿ z centralnych obchodów Jubileuszu Towarzystwa Jezusowegow Krakowie.Zjazd nowicjatów A.D. 2006 ........................................... 56Relacja ze spotkania nowicjatów polskich, czesko-s³owackiego i, po razpierwszy, Regionu Rosyjskiego.Wizyta Ojca Œwiêtego Benedykta XVI w Polsce ........... 58Wra¿enia ze spotkania nowicjatu z Ojcem Œwiêtym podczas jegopielgrzymki do Polski.Wakacje ............................................................................ 59Fotogaleria.Funkcje i dy¿ury nowicjackie ......................................... 60Czyli dok³adniej o tym na co, gdzie, kiedy i jak, jest czas w nowicjacie.Œwiête Mury ..................................................................... 63Wiersz Nov. Kamila Rogalskiego SJ.
Po jezuickuFormacja jezuity .............................................................. 64Co ju¿ mamy za sob¹, a co nas jeszcze czeka.Litania ............................................................................... 67Wiersz Nov. Kamila Rogalskiego SJ.Medytacja ignacjañska.................................................... 68Tak siê codziennie modlimy.W Getsemani .................................................................... 71Wiersz Nov. Tomasza St¹pora SJ.
Nowicjacki groch z kapustąW poszukiwaniu prawdy o Polsce .................................. 72Wywiad z o. Wies³awem S³owikiem SJ, polskim misjonarzem w Australii.Blask Boga ........................................................................ 76Postaæ Gerarda Manleya Hopkinsa SJ – poety, jezuity.Magis, start! ..................................................................... 78Krótko o tym jak powsta³o i dzia³a jezuickie duszpasterstwo m³odzie¿oweMAGIS.IDM III ............................................................................. 82Fotogalera z dorocznego zjazdu m³odzie¿y w Starej Wsi.Humor ............................................................................... 84Kronika nowicyatu .......................................................... 86S³ownik nowicjacki .......................................................... 89
6
„O Panie, nasz Bo¿e,jak przedziwne jest Twe imiê
po wszystkiej ziemi!Tyœ swój majestat
wyniós³ nad niebiosa (...)Gdy patrzê na Twe niebo,
dzie³o twych palców,ksiê¿yc i gwiazdy, któreœ Ty utwierdzi³:
czym jest cz³owiek,¿e o nim pamiêtasz,
i czym syn cz³owieczy,¿e siê nim zajmujesz?
Uczyni³eœ go niewiele mniejszymod istot niebieskich,
chwa³¹ i czci¹ go uwieñczy³eœ.”/Ps 8, 2. 4 – 6/
N azywam siê Mariusz Bajer.Przyszed³em na œwiat 27 wrze-œnia 1985 r. w Nowej Rudzie
mieœcie malowniczo po³o¿onym w œrodko-wej czêœci Sudetów, miêdzy K³odzkiema Wa³brzychem, w kotlince, u podnó¿a GórSowich. To tu spêdzi³em wiêkszoœæ mojegodotychczasowego ¿ycia, stawia³em pierw-sze kroki, bawi³em siê z rodzeñstwem i po-znawa³em Boga.
Po przedszkolu przyszed³ czas na Szko-³ê Podstawow¹ nr 1, trwaj¹c¹ a¿ osiem lat.Wtedy zacz¹³em siê interesowaæ dos³owniewszystkim: najpierw Pismem Œwiêtym, atla-sami geograficznymi (st¹d zrodzi³y siê za-interesowania geografi¹). PóŸniej tato zacz¹³dostarczaæ mi du¿o soczewek, co zainspiro-wa³o mnie do konstrukcji lunet d³ugoœci 10cm, powiêkszaj¹cych piêædziesiêciokrotniei daj¹cych œwietny obraz. To wszystko, podkoniec podstawówki, skierowa³o moj¹ cie-kawoœæ ku g³êbinom wszechœwiata – zacz¹-³em siê zajmowaæ astronomi¹. Skoñczy³a siênudna szko³a i stan¹³em przed pierwszym sa-modzielnym wyborem – szko³y œredniej.Dokumenty z³o¿y³em do Liceum Ogólno-kszta³c¹cego, poniewa¿ by³o spokojne i naj-bli¿ej domu. Wtedy te¿ odszed³em od PanaBoga i wiary w ogóle, mimo ¿e chodzi³emna lekcje religii. Coraz bardziej wybija³emsiê z astronomii, a o Jezusie nie by³o mowy.Marzy³em, aby zostaæ odkrywc¹ odleg³ychgalaktyk – ale na tym siê skoñczy³o, bo Bógmia³ dla mnie nieco inne plany. On dotar³do mnie po trzech latach niewiary, w³aœniepoprzez obserwacje g³êbin wszechœwiata.Od tego momentu uzna³em Jezusa za moje-go Towarzysza, a Maryjê za moj¹ Matkê. Za-czê³a siê czwarta klasa, a ja robi³em karierêz astronomii w Chorzowie. Wkrótce pad³plan wielkiego astronoma, zacz¹³em myœleæo optyce i powo³aniu zakonnym. Z jednejstrony lubi³em budowaæ lunety, z drugiej in-teresowa³o mnie ¿ycie zakonne. Potem przy-sz³a matura, a po niej pytanie: co dalej?Astronomia w wydaniu Uniwersytetu Wro-c³awskiego przedstawia³a siê fatalnie.Zreszt¹ co móg³by robiæ przysz³y magister?Co najwy¿ej uczyæ w szkole! Do semina-rium nie chcia³em iœæ, ¿adnego zakonu niezna³em. W koñcu znalaz³em wyjœcie awa-ryjne z takiej sytuacji. Wybra³em fizykê naPolitechnice Wroc³awskiej z nadziej¹ zosta-nia in¿ynierem optyki i znalezienia upra-gnionego zakonu. Z drugiej strony chcia³emsiê przekonaæ, czy rzeczywiœcie jestem po-wo³any do ¿ycia zakonnego, czy to tylkomoje widzimisiê – chwilowe zafascynowa-nie.
Pod koniec wrzeœnia 2004 r. pojecha³emdo Wroc³awia. Zamieszka³em w akademi-ku Straszny Dwór na Grunwaldzie – by³ naj-
bli¿ej uczelni i mia³ du¿e pokoje. Imprezo-we ¿ycie mi nie odpowiada³o i m.in. z tegopowodu wiele czasu spêdza³em we wroc³aw-skich koœcio³ach. Po prostu czu³em to, coœw. Augustyn okreœli³ s³owami: Niespokoj-ne jest serce cz³owieka, dopóki nie spoczniew Tobie, Panie. Nieraz przed tabernakulumzdarza³o mi siê liczyæ ca³ki i rozwi¹zywaæzadania z fizyki. Od pocz¹tku zaanga¿owa-³em siê w duszpasterstwo akademickie Mostprzy salezjañskiej parafii NajœwiêtszegoSerca Pana Jezusa. Tu zrealizowa³em nie-spe³nione dot¹d pragnienie s³u¿enia Boguw roli ministranta. Pozna³em Siostry MatkiBo¿ej Mi³osierdzia i wykorzysta³em tê sy-tuacjê na pog³êbienie nabo¿eñstwa do Mi-³osierdzia Bo¿ego. Wkrótce przy³¹czy³emsiê do Wspólnoty Krwi Chrystusa, po czymzainteresowa³a mnie Odnowa w DuchuŒwiêtym. W³¹czy³em siê do tego ruchu roz-poczynaj¹c seminarium (rekolekcje ewan-gelizacyjne). To tu przyj¹³em Jezusa jakomojego Pana i Zbawiciela, uczy³em siê mo-dliæ S³owem Bo¿ym, medytowaæ i rozezna-waæ poruszenia w duchu ignacjañskim.
Na skupieniu Odnowy zobaczy³empierwszego jezuitê. PóŸniej by³y rekolekcjewielkopostne prowadzone przez jezuitówz Mocnymi w Duchu z £odzi. Coraz bardziejinteresowa³o mnie Towarzystwo Jezusowe,zdoby³em trochê informacji na temat za³o-¿yciela – œw. Ignacego i doszed³em do wnio-sku, ¿e moja droga jest najbardziej podobnado tego œwiêtego. Zdecydowa³em siê naprzerwanie studiów (po ukoñczeniu drugie-go roku) i wst¹pienie do Towarzystwa Je-zusowego. W kwietniu tego roku skontak-towa³em siê z duszpasterstwem jezuitów.Pojecha³em na rekolekcje powo³aniowe doLubomierza, ¿eby bardziej poznaæ jezuitów,póŸniej przyszed³ czas na SKB (trzydniowerekolekcje ignacjañskie), które zakoñczy³ysiê w moim przypadku rozmow¹ z o. Pro-wincja³em i oficjalnym przyjêciem do zako-nu 8 lipca. Zosta³o tylko za³atwienie kilkuspraw i spakowanie walizek, ale nie by³o³atwo po¿egnaæ siê z bliskimi i domem. Fur-tê zakonn¹ przekroczy³em 21 sierpnia oko-³o godziny 10 rano. Tak mniej wiêcej w skró-cie przedstawia siê moja dotychczasowapielgrzymka ku Panu Bogu.
Mariusz Bajer
7
Zawsze siê radujcie, nieustannie siê módlcie!
W ka¿dym po³o¿eniu dziêkujcie,taka jest bowiem wola Bo¿a
w Jezusie Chrystusie wzglêdem was. Ducha nie gaœcie,
proroctwa nie lekcewa¿cie! Wszystko badajcie,
a co szlachetne - zachowujcie! Unikajcie wszystkiego,
co ma choæby pozór z³a.Wierny jest Ten, który was wzywa:
On te¿ tego dokona./1 Tes 5, 16 –21.24/
Nazywam siê Mariusz Balceraki pochodzê z Koluszek ko³o£odzi. Urodzi³em siê 18 listo-
pada 1979 roku. Mam te¿ brata, któryma 24 lata. Gdy ukoñczy³em 8 lat, wst¹-pi³em do Liturgicznej S³u¿by O³tarzai ju¿ od tej pory s³u¿y³em memu Bogu.
W wieku 15 lat zaczê³o siê dla mnieTechnikum Elektryczne – taaaak: elek-trycy w Polsce ju¿ daleko zaszli. By³ toczas pe³en zabaw i uciech, czas buntui niepos³uszeñstwa m³odego ch³opaka.Czas grzeszenia i upadania, ale jednakniezbyt czêstego powstawania ku Bogu.W tym okresie ¿ycia bardziej intereso-wa³em siê sportem, muzyk¹ rockow¹i dziewczynami, ni¿ Bogiem.
Bardzo lubiê podró¿e, a mia³em toszczêœcie, ¿e jestem synem kolejarza,wiêc do pewnego czasu mog³em w spo-sób nieograniczony jeŸdziæ poci¹gami.Wspólnie z koleg¹ uda³o mi siê zjeŸdziæPolskê wzd³u¿ i wszerz, a nawet i naskos. W tym czasie zawsze stara³em siêuczestniczyæ w nabo¿eñstwach pierw-szopi¹tkowych i niedzielnej Eucharystii,nad czym usilnie czuwa³a moja mama.
Czas podro¿y sprzyja³ refleksji i za-stanawianiu siê nad pytaniem: Co dalejw ¿yciu? Jaki jest mój sens istnienia,jak¹ drog¹ kroczyæ? Wkrótce nadarzy-³a siê okazja, ¿eby poszukaæ odpowie-dzi. W roku 1999 do Warszawy przyje-cha³a wspólnota brata Rogera z Taizé.Wtedy coœ we mnie drgnê³o i okaza³osiê, ¿e to ja sam jestem tym wielkimpytaniem i chyba tylko Bóg mo¿e byæ
dla mnie najlepszym rozwi¹zaniem.W tym czasie Bóg, siej¹c we mnie
swoje ziarno, nie pozostawi³ mnie sa-memu i tak czyni³, aby ono dobrze wzra-sta³o. Poprzez ró¿ne uci¹¿liwe niedo-godnoœci wywo³a³ we mnie postawê po-szukiwania. Tym razem, za namow¹babci, w 2000 r. wyruszy³em na spotka-nie z Janem Paw³em II do WiecznegoMiasta – Rzymu. Ponownie pojecha³empoci¹giem, lecz tym razem samemu. Ju¿w przedziale spotka³em ksiêdza, którypo d³u¿szej rozmowie da³ mi namiaryna oo. Jezuitów w Czêstochowie, któ-rzy prowadz¹ Rekolekcje Ignacjañskie.Podj¹³em wyzwanie i w 2000 r. zg³osi-³em siê na Fundament. Potem ju¿ cy-klicznie co roku, wybiera³em siê na ko-lejny Tydzieñ Æwiczeñ Duchowych,a ca³oœæ zakoñczy³em Syntez¹w 2006 r., gdzie utwierdzi³em siêw swoim zakonnym powo³aniu.
W miêdzyczasie, w 2002 r., trafi³emrównie¿ do wspólnoty Mocni w Duchu,prowadzonej przy koœciele oo. Jezuitóww £odzi, gdzie prze¿y³em dwukrotnieSeminarium Odnowy ¯ycia w DuchuŒwiêtym. W 1999 r. zacz¹³em równie¿swoje studia na kierunku Administracjapubliczna na Uniwersytecie £ódzkimi na pewno mocno o¿ywiony kontaktz Bogiem na modlitwie by³ dla mnie po-moc¹ i wytchnieniem.
Wielka chêæ do podró¿y nadal trwa-³a. Wyjecha³em na krótk¹ wycieczkê doDanii, a nastêpnie do Szkocji, gdziedziêki napotkanym ludziom, a szczegól-nie jednemu koledze, pog³êbi³a siê mojarelacja do Maryi, Matki Jezusa Chry-stusa.
Jak wiêc widaæ, by³ w moim ¿yciuczas, ¿e, jak syn marnotrawny, jada³emstr¹ki ze œwiñskiego koryta tego œwia-ta, ale i nie zabrak³o momentów powrotui przyjêcia przez mi³osiernego Boga,Ojca. Mogê powiedzieæ, ¿e Dobry Bógpatrzy³ ³askawym okiem na wybrykimojej m³odoœci oraz by³ bardzo cierpli-wy i wyrozumia³y dla swojego psotne-go dziecka.
Po co to wszystko napisa³em? ¯ebyukazaæ, ¿e Bóg naprawdê nie ma wzglê-
Mariusz Balcerak
AMDG&
BVMH
du na osoby, ale w ka¿dym narodziemi³y jest Mu ten, co siê Go boi i wype³-nia Jego najœwiêtsz¹ wolê. Dlatego i te-raz wys³awiam Ciê, Bo¿e Ojcze, PanieNieba i Ziemi, ¿e nie przyszed³eœ po-wo³aæ sprawiedliwych, lecz grzeszni-ków. Dlatego, ¿e dla Ciebie taki ma³yi taki du¿y mo¿e œwiêtym byæ, i ¿e ty Pa-nie wybra³eœ w³aœnie to, co g³upie i nie-mocne w oczach tego œwiata, aby za-wstydziæ mêdrców i poni¿yæ mocnych.B¹dŸ uwielbiony Jezu. Chwa³a TobiePanie.
8
Wojciech BojanowskiPanie, co chcesz, abym uczyni³?
Ty wszystko wiesz,Ty przewidujesz wszystko.
WeŸ mnie za rêkê, prowadŸ,b¹dŸ dla mnie drog¹ i œwiat³em.
Proszê wiêc Ciebie o dar s³uchania,by móc lepiej zrozumieæ Twoje s³owa;
o hojnoœæ serca,by odpowiedzieæ Mi³oœci mi³oœci¹;
o dar rozeznania,abym móg³ w swym ¿yciu
pe³niæ tylko Twoj¹ wolê, Bo¿e.Amen.
/modlitwa o rozeznanie powo³ania/
Nazywam siê Wojtek Bojanow-ski. Urodzi³em siê 5 wrzeœnia1987 r. w Jaworze na Dolnym
Œl¹sku, gdzie te¿ mieszka³em do 21sierpnia 2006 r., kiedy to przekroczy-³em próg nowicjatu Towarzystwa Jezu-sowego w Starej Wsi.
Dorasta³em otoczony troskliw¹opiek¹ nie tylko moich rodziców, alerównie¿ du¿o starszego ode mnie ro-dzeñstwa (brata i dwóch sióstr), któreszybko siê usamodzielni³o i opuœci³odom. Wychowywani byliœmy w duchukatolickim. Rodzice zawsze wpajali
nam przekonanie, ¿e wiara jest najwa¿-niejsza w ¿yciu. Szybko te¿ zaowoco-wa³o to powo³aniem do ¿ycia zakonne-go mojej najstarszej siostry Agnieszki,która ju¿ czternaœcie lat jako El¿bietan-ka s³u¿y pomoc¹ potrzebuj¹cym. Tak¿emój brat Witek i druga siostra MagdaodnaleŸli swoje powo³anie, koñcz¹c stu-dia i zak³adaj¹c rodziny.
Jedn¹ z najwa¿niejszych rzeczy, któ-re zawa¿y³y na ca³ym moim ¿yciu, by³oto, ¿e maj¹c zaledwie osiem lat zacz¹-³em s³u¿yæ przy o³tarzu jako ministrant,a potem jako lektor. Wydawa³o mi siê,¿e chodz¹c czêsto do koœcio³a, jestemblisko Boga. Jednak teraz wiem, ¿e wie-le mi brakuje, by móc tak mówiæ, gdy¿przez d³ugi czas zaniedbywa³em ¿ycieduchowe, skupiaj¹c siê na sobie samymi swoich potrzebach. Mimo to, Pan ca³yczas dzia³a³ we mnie i poci¹ga³ do sie-bie. Z biegiem czasu odkrywa³em ko-lejne moje wady i powoli rozwija³em siêduchowo. Wiele osób, widz¹c mnie czê-sto przy o³tarzu, mówi³o, ¿e zostanê kie-dyœ ksiêdzem, ale ja nie wyobra¿a³emsobie tego i nie myœla³em o kap³añstwie.A¿ do czasu...
Wszystko zaczê³o siê dwa miesi¹ceprzed œmierci¹ Ojca Œwiêtego Jana Paw-³a II, w trakcie pielgrzymki do Rzymu,która by³a dla mnie wielkim prze¿yciem,a jedno krótkie spotkanie z jezuit¹ pra-cuj¹cym w Watykanie spowodowa³o, ¿ezapragn¹³em bli¿ej poznaæ Towarzy-stwo Jezusowe, myœl¹c równie¿ o tym,czy nie poœwiêciæ siê dla Boga w³aœniew tym zakonie. Wczeœniej o jezuitachwiedzia³em niewiele, wiêc zacz¹³emszukaæ informacji w Internecie. Tam tra-fi³em na ojca Andrzeja Migacza, któryzaproponowa³ mi wziêcie udzia³uw Szkole Kontaktu z Bogiem. Trzy dnispêdzone na poznawaniu siebie, pozwo-li³o zupe³nie inaczej spojrzeæ na dotych-czasowe ¿ycie. Przede wszystkim zoba-czy³em, jak ma³o czasu i si³ poœwiêcamBogu oraz drugiemu cz³owiekowi. Re-kolekcje te by³y dla mnie momentemprze³omowym i prób¹ ukszta³towaniaswojej wiary na nowo. Od tamtego cza-su zacz¹³em codziennie modliæ siê o ro-
zeznanie mojego powo³ania krótk¹ mo-dlitw¹, któr¹ zapisa³em we wstêpie pre-zentacji, gdy¿ wierzê, ¿e Pan jej wys³u-cha³ i nadal wys³uchuje, wskazuj¹c midrogê, któr¹ mam kroczyæ.
Ostatni rok przed podjêciem decy-zji o wyborze ¿ycia zakonnego, spêdzi-³em przede wszystkim na przygotowa-niu do matury. Doœwiadcza³em wielu³ask Bo¿ych, na które zupe³nie nie za-s³u¿y³em. Wtedy zrodzi³o siê we mnieprzekonanie, ¿e skoro Pan tak bardzomnie obdarowuje, to moja odpowiedŸnie mo¿e byæ skromna. W tym czasiemia³em ró¿ne plany dotycz¹ce przysz³e-go ¿ycia, jednak ci¹gle powracali w nichjezuici. Wa¿nym wydarzeniem by³yprze¿yte w listopadzie rekolekcje Œla-dami œw. Ojca Ignacego, które jeszczebardziej przybli¿y³y mi charyzmat To-warzystwa Jezusowego. Natomiast de-cyduj¹cym momentem by³ okres Wiel-kiego Postu i rekolekcje dla m³odzie¿yw mojej parafii g³oszone przez schola-styków z Krakowa. Zapragn¹³em wte-dy tak jak oni nieœæ S³owo Bo¿e lu-dziom. Tydzieñ póŸniej rekolekcje dladoros³ych g³osi³ ojciec Andrzej Migacz,a dla mnie by³ to czas utwierdzania siêw przekonaniu, ¿e droga powo³ania za-konnego jest równie¿ moj¹ drog¹.
Tak pokrótce wygl¹da moja histo-ria. Pe³en ufnoœci zaczynam teraz nowyetap ¿ycia i wierzê, ¿e tak jak do tej pory,Pan nadal bêdzie mnie prowadzi³, bymumia³ zbli¿aæ siê do Niego i pomagaæinnym w odkrywaniu Bo¿ej mi³oœci.W tym miejscu pragnê podziêkowaæwszystkim, którzy przyczynili siê dorozwoju mojego powo³ania, a w szcze-gólnoœci rodzicom za ich mi³oœæ, odda-nie i przekazan¹ wiarê.
AMDG&
BVMH
9
Mi³oœæ t³umaczy mi wszystko.Mi³oœæ wszystko mi rozwi¹zuje.
Dlatego podziwiam mi³oœæ gdziekol-wiek siê znajduje.
Wiêc jeœli mi³oœæ jest na tyle wielka coprosta, jeœli pragnienie
nawet najbardziej zwyk³e jest w no-stalgii, to nie jest dziwnym, ¿e Bóg
chce byæ otaczany przez zwyczajnych,tych, którzy maj¹ czyste serce
i którzy dla ich mi³oœci nie znajduj¹s³owa.
Bóg przeszed³ têdy i zatrzyma³ siêo krok od nicoœci,
bardzo blisko naszych oczu.¯ycie byæ mo¿e jest jedn¹ fal¹
zdumienia,fal¹ wiêksz¹ od œmierci.
Nie bójcie siê - nigdy/Karol Wojty³a/
Urodzi³em siê 7 maja 1987 rokuw Nowym S¹czu. Z tym mia-stem wi¹¿e siê wiêkszoœæ moich
wspomnieñ i tam te¿ mieszkaj¹ bliskiemi osoby.
Odk¹d pamiêtam, zawsze chcia-³em zostaæ lekarzem. Pocz¹tkowoby³a to zwyk³a fascynacja zawodem,z którym mia³em mo¿liwoœæ stykaæsiê na co dzieñ, poniewa¿ moi rodzi-ce pracuj¹ w pogotowiu ratunko-wym. Czêsto odwiedza³em ichw pracy. Tam mia³em okazjê spoty-kaæ lekarzy ró¿nych specjalnoœci.Przebywanie wœród nich doprowa-dzi³o do tego, ¿e powiedzia³em so-bie: chcê byæ jak oni! Muszê przy-znaæ, ¿e doœæ d³ugo trzyma³em siê tejmyœli, konsekwentnie podejmuj¹cpewne kroki. Z czasem moj¹ fascy-nacjê zacz¹³em przek³adaæ na idea³ybycia dla innych i s³u¿enia poprzezniesienie im pomocy. Tak dotrwa³emdo koñca gimnazjum i do czasu, kie-dy mia³em podj¹æ pierwsz¹ powa¿n¹decyzjê w moim ¿yciu, dotycz¹c¹profilu klasy, który mia³ mnie przy-gotowywaæ do przysz³ych studiów.Wybór nie sprawi³ mi wiêkszych pro-blemów – wybra³em klasê o profilubiologiczno-chemiczno-fizycznym.
Pomyœla³em wówczas: ale maszch³opie farta, wiesz, czego chcesz od¿ycia! Czas mia³ pokazaæ, ¿e jest ina-czej.
Rozpocz¹³em liceum. Zaczê³a siênauka, nowe znajomoœci i ¿ycie ca³-kowicie inne, ni¿ to w gimnazjum.Pojawi³y siê te¿ pierwsze myœli, ¿eswojego powo³ania bycia dla innychi s³u¿enia im nie muszê realizowaækoniecznie jako lekarz. I tak, mójplan na ¿ycie, jaki sobie u³o¿y³em,zacz¹³ powoli upadaæ – rozpoczê³osiê dojrza³e poszukiwanie celu ¿ycia.
W tym czasie pozna³em osobê,która pokaza³a mi na nowo Bogai Koœció³. Przyznam, ¿e podziwia-³em jej upór, bo wówczas nie by³oto ³atwe zadanie. Patrz¹c z perspek-tywy widzê, ¿e gdyby nie ona, niezacz¹³bym na nowo uczyæ siê Boga,a nade wszystko wierzyæ w Jego nie-skoñczon¹ Mi³oœæ.
I tak sta³em siê jak dziecko, któ-re zaczyna uczyæ siê wszystkiego nanowo, które zaczyna na nowo pozna-waæ Jezusa. Czas jak i osoby, którespotyka³em pomaga³y mi w tym.Z czasem trafi³em do duszpasterstwaakademickiego przy moim koœcieleparafialnym Najœwiêtszego SercaPana Jezusa w Nowym S¹czu. Tampozna³em ojca Roberta Wiêcka SI.To on pomóg³ mi uczyæ siê samegosiebie od nowa, miêdzy innymi przezuwa¿ne przygl¹danie siê moim pra-gnieniom, jakie zaczê³y siê we mniebudziæ, w tym pragnienie bycia je-zuit¹. Za jego namow¹ pojecha³emw 2005 roku na VI Jezuickie DniM³odzie¿y do Œwiêtej Lipki.
Tam pozna³em ojca Andrzeja Mi-gacza SI oraz siostrê Jadwigê WoŸ-nick¹, którzy prowadzili zajêcia dlagrup osób szukaj¹cych swojej dro-gi. Dziêki warsztatom powo³anio-wym zaczê³o siê moje powolne, alebardziej œwiadome rozeznawaniepowo³ania.
Kolejne wyjazdy z powo³a-niówk¹ oraz Szko³a Kontaktu z Bo-giem przybli¿a³y mnie do Boga, jak
Damian Drzyzgarównie¿ do Towarzystwa Jezusowe-go.
W 2006 roku zda³em maturêi podj¹³em decyzjê, co do wyboru¿yciowej drogi.
19 czerwca 2006, godzina 12:13– zosta³em oficjalnie przyjêty doTowarzystwa Jezusowego . 21 sierp-nia rozpocz¹³em nowicjat w StarejWsi. Gdy zamknê³y siê za mn¹ drzwifurty, przepe³niony ufnoœci¹ prosi-³em Boga, by prowadzi³ mnie drog¹,któr¹ w³aœnie podejmujê.
AMDG&
BVMH
10
Błażej GuzPokój mo¿na znaleŸæ tylko w „tak”
/Anthony de Mello/
N azywam siê B³a¿ej Guz.Przyszed³em na œwiat 21stycznia roku 1987. Mia-
³o to miejsce w szpitalu w Tychach.Ale w tym mieœcie siê tylko urodzi-³em, bo dom rodzinny by³ w Wiœle.Tu dorasta³em od najm³odszych lat.Mieszka³em w jednorodzinnym do-mu(taki peerelowski kloc po³o¿onyw dolinie, wœród gór) z rodzicamii trójk¹ rodzeñstwa. Otoczony cie-p³em rodzinnego domu i piêknemgór ros³em i poznawa³em œwiat.Moje dzieciñstwo by³o w pewiensposób szczególne, w specyficznysposób piêkne. Emil Cioran (ru-muñski filozof) swoje dzieciñstwow ma³ej górskiej miejscowoœciokreœla mianem raju, który utraciw-szy, przez ca³e ¿ycie boryka³ siêz piêtnem, jakie na nim ta stratawywar³a. Mo¿e nie a¿ tak drastycz-nie, ale dzieciñstwo wyry³o siêw mojej pamiêci, jako szczególnyokres mojego dotychczasowego¿ycia.
Potem by³a szko³a. Podstawów-
ka, gimnazjum i liceum mieœci³y siêw zasadzie w jednym budynku,w centrum Wis³y. Tam przez 12 latstopniowo poszerza³em mój zasóbwiedzy. Mój koœció³ parafialny jeststosunkowo blisko mojego domu.Jest to kolejne wa¿ne dla mniemiejsce. Tam zosta³em ochrzczony,by³em ministrantem. Tam dojrze-wa³a moja wiara, rodzi³o siê powo-³anie. Codziennie s³ysza³em jegodzwony, które wzywa³y na mszê.Nie zawsze udziela³em odpowiedzina to wezwanie, jak równie¿ nawiele innych wezwañ Boga w mo-im ¿yciu. Ale Bóg ca³y czas mnieprowadzi³...
I jakoœ tak siê sta³o, ¿e spotka-³em jezuitów. Zacz¹³em ich pozna-waæ i zacz¹³em poznawaæ œw. Igna-cego oraz jego duchowoœæ. W tymdorastaniu duchowym by³em czêstojak juczne ciele przed Panem .Gwa³towny i nie do koñca konse-kwentny. Franciszek Ksawery jestmi szczególnie bliski. Bóg jednak,w niezwyk³y sposób, kreœli³ prost¹liniê swej woli na krêtych œcie¿kachmojego ¿ycia.
W moim ¿yciu by³y trzy czyn-niki, które w zasadniczy sposóbmnie kszta³towa³y: rodzina, Wis³ai œw. Ignacy. Rodzice zanieœli mniedo chrztu, zaprowadzili do komu-
nii œwiêtej, a potem przekazywalimi Boga przyk³adem swojej wiary.W domu panowa³ bardzo dobry kli-mat. Mog³em tu rozwijaæ siê ducho-wo, dorastaæ emocjonalnie i wzra-staæ fizycznie w bardzo dogodnychku temu warunkach (w tym miej-scu chcê rodzicom za to podziêko-waæ).
To ¿e mieszka³em w takim mie-œcie jak Wis³a, te¿ nie jest bez zna-czenia. Oprócz dzwonów naszegokoœcio³a s³ysza³em te¿ inne, te pro-testanckie. Mój najlepszy przyja-ciel by³ ewangelikiem. Stosunkowoszybko nauczy³em siê, ¿e ka¿dy do-bry chrzeœcijanin powinien staraæsiê raczej ocaliæ zdanie drugiegocz³owieka, ani¿eli je potêpiæ. Noi góry..., ilekroæ na nie patrzy³em,rodzi³y siê we mnie wielkie pra-gnienia. A ¿e patrzy³em czêsto,znalaz³em siê u jezuitów :)
Trzecia sprawa to œw. Ignacy.Zaintrygowa³ mnie, potem zafascy-nowa³. Teraz go lubiê. Mam nadzie-jê, ¿e bêdzie mi ojcem (tutaj chcêpodziêkowaæ wszystkim jezuitom,których spotka³em na swojej dro-dze).
Moja prezentacja jest krótka, alete¿ ja nie za d³ugo na tym œwieciejestem. Resztê dopisze ¿ycie.
AMDG&
BVMH
11
„Chwa³¹ Boga jest ¿ywy cz³owiek,a ¿yciem cz³owieka widzenie Boga”
/œw. Ireneusz/
Nazywam siê Adrian Helik. Uro-dzi³em siê 1 grudnia 1987 rokuw ¯orach, w województwie
œl¹skim, w rodzinie Krystyny i Rafa³aHelików, jako ich pierworodny syn.Trzy lata po moim pojawieniu siê naœwiecie do³¹czy³a do nas Angelika,a dalsze dwa lata czekaliœmy na naj-m³odszego £ukasza, zape³niaj¹c gwa-rem dom ku uciesze dziadków.
Od samego pocz¹tku jestem zwi¹-zany z Suszcem Pszczyñskim, ¿egnaj¹cgo dopiero wraz ze wst¹pieniem do no-wicjatu starowiejskiego. W tamtejszejparafii pod wezwaniem œw. Stanis³awaBiskupa i Mêczennika, z któr¹ wi¹¿e siêosobê b³. Œwietos³awa Milcz¹cego(+1489), zosta³em ochrzczony, przyj¹-³em pierwsz¹ Komuniê œw. i przyst¹pi-³em do bierzmowania. Z rodzinn¹ miej-scowoœci¹ zwi¹zali siê tak¿e rodzice,mama – pracuj¹c jako nauczyciel, a ta-to – jako górnik. Swoj¹ edukacjê odprzedszkola a¿ do gimnazjum odbywa-³em w rodzinnej miejscowoœci. Jakomiejsce kontynuowania nauki w szkoleœredniej wybra³em I Liceum Ogólno-kszta³c¹ce im. Karola Miarki w ¯orach,kontynuuj¹c rodzinn¹ tradycjê. Wybra-³em klasê humanistyczn¹ o profilu jê-zykowym, gdzie uzyska³em maturêw bie¿¹cym roku, zdaj¹c egzaminy z jê-zyka polskiego, angielskiego, historiioraz wiedzy o spo³eczeñstwie.
Dzieciñstwo up³ynê³o mi doœæ szyb-ko pod czujnym, troskliwym okiem ro-dziców, a szczególnie dziadków, którzymieli na mnie spory wp³yw. Zobowi¹-zany jestem do wspomnienia tutaj œp.dziadka Teodora Pojdy, któremu bardzodu¿o zawdziêczam, staj¹c siê wrêczpóŸniej jego, nieuœwiadomionym nie-kiedy, naœladowc¹. Rekompensowa³emtak mo¿e jego wczesne odejœcie. Mojezainteresowania od najwczeœniejszychlat ukierunkowa³y siê na nauki humani-styczne, ze szczególnym uwzglêdnie-niem historii i zami³owania do ksi¹¿ek.
Tak¿e i moje ¿ycie religijne wpierwtoczy³o siê w œrodowisku domu rodzin-nego, gdzie wpierw rodzice, a póŸniejinni domownicy pokazywali, co w prak-tyce oznacza ¿ycie Bogiem na co dzieñ.Ju¿ przy pierwszej Komunii œw. poja-wi³a siê myœl, aby stan¹æ przy o³tarzui móc s³u¿yæ Jedynemu Panu. Odczyta-³em wtedy to pragnienie, aby zostaæ mi-nistrantem, co te¿ niezw³ocznie uczy-ni³em. Z dzisiejszej perspektywy po-strzegam ca³¹ dekadê mojej aktywnejministrantury jako wa¿ny etap, któryswój koniec znalaz³ u progu KolegiumOjców Jezuitów. Wyrabiane przezemnie poczucie raz podjêtego zobowi¹-zania, nie pozwoli³o mi siê nie anga¿o-waæ w Liturgiczna S³u¿bê O³tarza, gdziepokonywa³em kolejne stopnie wtajem-niczenia, zostaj¹c ostatecznie animato-rem ca³ej, niema³ej wspólnoty mini-strantów suszeckiej parafii.
Mój pierwszy kontakt z Towarzy-stwem Jezusowym nawi¹za³em poprzezosobê œp. o. Sylwestra Witoszka, jezu-ity z Suszca, którego mia³em okazjêpoznaæ jako pocz¹tkuj¹cy ministrant.Z pierwszych, sporadycznych spotkañi okresu póŸniejszego, wynios³em spo-strze¿enie innego, poci¹gaj¹cego wrêczsposobu bycia. Jak uœwiadomi³em so-bie póŸniej zafascynowa³o mnie to owejezuickie magis (wiêcej, bardziej). Ko-leje losu jednak sprawi³y, i¿ pozwoli-³em, aby rzeczy œwiatowe zaabsorbowa-³y mnie bardziej, odci¹gaj¹c od mi³oœciBoga, ¿ywej ³¹cznoœci z Koœcio³em,choæ z zewn¹trz wszystko wygl¹da³odoskonale, to jednak by³o groteskowopuste. Prze³om, który nast¹pi³ póŸniej,postrzegam jako szczególn¹ ³askê Bogaprowadz¹cego cz³owieka wed³ug w³a-snego zamys³u, a nie jego mniemañ.Otwieraj¹c nowy etap w ¿yciu razemz Bogiem odczu³em zwielokrotnion¹si³ê pragnienia oddania siê Jemu, roz-gl¹daj¹c siê za wzorcem godnym do na-œladowania, który móg³bym podj¹æ.Swoiste natchnienie Bo¿e skierowa³omój wzrok na dwa znane mi wzory. Po-czytuje sobie za wielk¹ ³askê Bo¿¹ mo¿-liwoœæ obcowania i wspó³pracy z kap³a-
nami, pracuj¹cymi w duszpasterstwieparafialnym, których ³¹cznie i z osobnastawiam sobie za wzory. Znajduj¹cw sobie gotowoœæ zostania kap³anem,odczuwa³em jednak¿e swoisty niedosyt,który znika³ dopiero w rozwa¿aniachnad podjêciem ¿ycia zakonnego, które-go wyk³adnie praktyczn¹ w apostol-stwie i codziennoœci widzia³em u SióstrFelicjanek pracuj¹cych i mieszkaj¹cychw Suszcu. Naturaln¹ wiêc rzecz¹ by³odla mnie pytaæ poprzez modlitwê, kon-takty, spotkania, rekolekcje, co Bógprzedstawia mi jako szczególn¹ drogêdo Niego.
Z dzisiejszej perspektywy widzê, i¿nawi¹zanie kontaktu z jezuickim dusz-pasterstwem powo³aniowym uruchomi-³o tê Bosk¹ lawinê ³ask, poruszeñ, fa-scynacji, na nowo odkrywanych pra-gnieñ, które pozwoli³y mi ju¿ dojrzalejstan¹æ wobec Boga i drogi ¿ycia, któr¹On mi proponuje.
Us³yszawszy PójdŸ za mn¹!, chcêju¿ tylko wiernie wype³niaæ to wezwa-nie ¿yj¹c naœladowaniem Chrystusa nawiêksz¹ chwa³ê Bo¿¹ dla pomocy i zba-wienia dusz.
Adrian Helik
12
„Oto ja, poœlij mnie”/Iz 6,8/
N azywam siê Andrzej Ho³o-wiñski. Urodzi³em siê 25wrzeœnia 1987 roku w Szcze-
brzeszynie, a ca³e dotychczasowe¿ycie spêdzi³em w Zamoœciu. Jestemnajm³odszym synem Kazimiery i Jana,mam troje rodzeñstwa: Aniê, Konradai Magdê.
Zosta³em ochrzczony w koœcieleMatki Bo¿ej Królowej Polski, z któ-rym œciœle zwi¹zane by³o ca³e moje¿ycie. Tam przyj¹³em po raz pierwszyPana Jezusa w Komunii Œwiêtej. RokpóŸniej zosta³em ministrantem. Ju¿wtedy bardzo cieszy³em siê i by³emdumny, ¿e mogê staæ blisko o³tarzai s³u¿yæ Panu Bogu. Po szkole podsta-wowej rozpocz¹³em naukê w gimna-zjum. Wtedy z grupy ministranckiejprzeszed³em do lektorskiej, potem zo-sta³em ceremoniarzem. ¯yj¹c bliskoKoœcio³a i staraj¹c siê byæ blisko Je-zusa czu³em, ¿e czegoœ w tym wszyst-kim brakuje. Mia³o wtedy miejscewydarzenie, które wywar³o du¿ywp³yw na moje dalsze ¿ycie. Do na-
szej parafii przyszed³ nowy wikaryi zacz¹³ organizowaæ spotkania dlam³odzie¿y. Postanowi³em wybraæ siêna jedno z nich. Z pocz¹tku by³o poprostu przyjemnie – mi³a atmosfera,nowi znajomi. Nazwaliœmy siê Grup¹Mi³osierdzia Bo¿ego. Po pewnym cza-sie ca³a nasza wspólnota wziê³a udzia³w rekolekcjach ewangelizacyjnychpod nazw¹ Kurs Filipa. By³o to jednoz takich wydarzeñ w moim ¿yciu, któ-rego nigdy zapomnê. By³ to czas, kie-dy na nowo przyj¹³em Dobr¹ Nowinêi poczu³em mi³oœæ, jak¹ ofiaruje miBóg. Od tamtego momentu nic nie by³otakie samo, mimo moich odejœæ, todziêki tamtemu doœwiadczeniu moje¿ycie nabra³o nowego sensu, a Jezussta³ siê Kimœ szczególnym. ¯yj¹c wewspólnocie zajmowa³em siê m.in.przygotowywaniem kursów ewangeli-zacyjnych oraz dbaniem o oprawê mu-zyczn¹ mszy œw. dla m³odzie¿y. Popewnym czasie powsta³ przy parafii ze-spó³, który prowadzi³em, graj¹c na gi-tarze. Wydarzeniem, w którym co rokubra³em udzia³, a które by³o dla mniewa¿ne, by³a piesza pielgrzymka na Ja-sna Górê. Za ka¿dym razem mia³emokazjê spotkaæ siê na niej z ogromn¹dobroci¹ i ¿yczliwoœci¹ ludzi. W cza-sie nauki w liceum, w klasie o profiluhumanistyczno-w³oskim, mia³em oka-zjê rozwijaæ moje zainteresowania: grê
Andrzej Hołowiński
AMDG&
BVMH
na gitarze i naukê jêzyka ³aciñskiego.Dobrze wspominam ten czas i dziêku-jê Bogu, ¿e postawi³ na mojej drodzetylu ¿yczliwych ludzi.
A gdzie w tym wszystkim jezuici?Myœli o kap³añstwie pojawia³y siê wemnie ju¿ w dzieciñstwie. Wyobra¿a³emsobie jak to musi byæ niesamowiciestaæ przy o³tarzu i odprawiaæ mszê œw.Wtedy by³y to tylko dziecinne marze-nia. Wszystko powróci³o w okresieszko³y œredniej. Nie wiedzia³em – se-minarium czy studia? Wtedy pierwszyraz us³ysza³em o jezuitach – moja star-sza siostra by³a zwi¹zana z duchowo-œci¹ ignacjañsk¹. Pocz¹tkowo myœla-³em, ¿e zakon to droga nie dla mnie.Coœ jednak mnie w tej myœli poci¹ga-³o. Poprzez ró¿ne lektury zacz¹³em po-znawaæ jezuicki charyzmat oraz oso-bê Ojca Ignacego. Pojecha³em do Kra-kowa na rekolekcje Szko³y Kontaktuz Bogiem i od tamtego czasu codzien-nie pyta³em Jezusa, czy tego w³aœnieode mnie chce.
Choæ pe³en niepewnoœci, ufaj¹cjednak dobroci Jezusa, podj¹³em decy-zjê o wst¹pieniu do Towarzystwa. Sto-j¹c na progu mojego ¿ycia zakonnegosk³adam je w rêce Jezusa i Jego Matkiwiedz¹c, ¿e to najlepszy sposób byprze¿yæ je dobrze.
13
Jerzy Iwanow„(...) Chcesz byæ tutaj Posadzk¹,
by po tobie przechodzili(...) by szli tam,
gdzie prowadzisz ich stopy (...)Chcesz byæ Tym,
który s³u¿y stopom –jak ska³a raciczkom owiec:Ska³a jest tak¿e posadzk¹
gigantycznej œwi¹tyni.Pastwiskiem jest krzy¿.”
/Jan Pawe³ II/
Poœród piêknych okolic, g³êbo-kich i wij¹cych siê jarów, naskalistym pó³wyspie utworzo-
nym przez rzekê Smotrycz, po³o¿onejest piêkne miasto Kamieniec Podolski.Miasto, które od wieków by³o antymu-rale christianorum, twierdz¹ broni¹c¹wiary chrzeœcijañskiej przed licznymizagro¿eniami ze strony muzu³mañskie-go wschodu oraz miejscem œcierania siêwielu kultur, mentalnoœci i œwiatopogl¹-dów. To tu urodzi³em siê w rodzinieWiktora i Ireny dnia 24 sierpnia 1987roku, stawia³em swe pierwsze kroki, po-znawa³em œwiat i nowych ludzi. Wsku-tek komplikacji zwi¹zanych z porodemi s³abego zdrowia mamy jestem jedy-nym dzieckiem w rodzinie i zawsze ma-rzy³em o tym, ¿eby mieæ brata (terazmam ich dwudziestu trzech). W Ka-mieñcu ukoñczy³em przedszkole i dzie-wiêæ klas szko³y œredniej, po czym roz-
pocz¹³em naukê w liceum ogólnokszta³-c¹cym w Warszawie. Przed wyjazdemdo szko³y uczestniczy³em w rekolek-cjach oazowych w miejscowoœci Blizne.W czasie tych rekolekcji odwiedzi³emwraz z grup¹ bazylikê starowiejsk¹.Podczas zwiedzania ktoœ za¿artowa³i powiedzia³ mi, ¿e moje miejsce jest tu.Wtedy to zrodzi³a siê we mnie nadzie-ja, by powróciæ do Starej Wsi za trzylata i tak siê te¿ sta³o.
W liceum chodzi³em do klasy o pro-filu matematyczno-fizycznym, dlategona maturze zdawa³em matematykê.Ucz¹c siê w szkole, zacz¹³em coraz bar-dziej interesowaæ siê jezuitami. Czyta-³em o nich w ksi¹¿kach. Lubi³emw weekendy jeŸdziæ na mszê œwiêt¹ dosanktuarium œw. Andrzeja Boboli przyulicy Rakowieckiej lub do koœcio³aMatki Bo¿ej £askawej na Starym Mie-œcie. Tam rozmawia³em parê razy z oj-cami na temat wst¹pienia. Czêsto te¿zagl¹da³em na stronê www.jezuici.pl.
W ten sposób powoli dojrzewa³a wemnie decyzja o wst¹pieniu do Towarzy-stwa. Po zdaniu matury wróci³em dodomu. Bêd¹c ju¿ na Ukrainie skontak-towa³em siê z ojcem Dawidem Naza-rem, prowincja³em Regionu Rosyjskie-go, po czym pojecha³em do Lwowa narozmowê odnoœnie moich pragnieñ.Tam dowiedzia³em siê, ¿e wybór pro-wincji nale¿y do mnie. Nie by³a to ³atwa
AMDG&
BVMH
decyzja, gdy¿ od ma³ego dziecka cho-dzi³em na msze œw. po polsku, nale¿a-³em do parafii Chrystusowców orazskoñczy³em szko³ê w Polsce, zaœ wiêk-szoœæ jezuitów pracuj¹cych na Ukrainie,³¹cznie z o. prowincja³em, nale¿y doobrz¹dku wschodniego, który dla mniepozostaje nieznany i obcy. Dlatego te¿,po przedyskutowaniu podjêtej przezemnie decyzji z ojcem Dawidem, przy-by³em do Krakowa, gdzie spotka³emo. Andrzeja Migacza oraz scholastykaKrzysztofa Nowaka. W Krakowieotrzyma³em, tak zwany, list mi³osny,z którego dowiedzia³em siê, kiedy mamprzyjechaæ do Starej Wsi i oto jestem tu.
Obecnie moim najwiêkszym pra-gnieniem jest wytrwaæ w powo³aniu a¿do œmierci, s³u¿¹c cz³owiekowi nêkane-mu przez w³asne s³aboœci. Dla mnie byæzakonnikiem, kap³anem, to znaczy, jakpowiedzia³ Jan Pawe³ II, staæ siê po-sadzk¹, po której bêd¹ mogli iœæ zd¹¿a-j¹cy do Pana. Wbrew pozorom, posadz-ka nie jest jedynie po to, ¿eby j¹ deptaæ,lecz jest tak¿e fundamentem, na którymmo¿na siê oprzeæ i bezpiecznie zmierzaæw kierunku jedynego prawdziwegoCelu. Chcê byæ posadzk¹!
14
Krzysztof Jeleń„Wszystko mi wolno,
ale nie wszystko przynosi korzyϾ.Wszystko mi wolno,
ale ja niczemunie oddam siê w niewolê.”
/1Kor 6,12/
Urodzi³em siê 9 lipca 1985 r. w Bystrzycy K³odzkiej. Swojepierwsze dwa lata spêdzi³em
w Jaszkowej, aby póŸniej przenieœæ siêdo K³odzka, gdzie mieszka³em a¿ doczasu wst¹pienia. Mam troje rodzeñ-stwa: Dorotê – 23 lata, Leszka – 11 lati rocznego Piotrka.
W moim rodzinnym mieœcie jezu-itów mia³em za rogiem. W 1994 przy-j¹³em pierwsz¹ Komuniê Œwiêt¹, rokpóŸniej wst¹pi³em do LiturgicznejS³u¿by O³tarza.
Edukacjê zacz¹³em od szko³y pod-stawowej. Czas ten wspominam jakospokojny okres w moim ¿yciu. Potemnadszed³ moment wyboru szko³y œred-niej: niestety tam gdzie chcia³em, niedosta³em siê i, wybieraj¹c z poœróddwóch innych szkó³, wybra³em szko-³ê zawodow¹. Szko³a zawodowa by³a
doœæ burzliwym okresem. D³u¿szenocne wypady i zmiana otoczenia od-bi³y siê na ocenach oraz na ¿yciuw Koœciele. Wiêkszoœæ moich znajo-mych nie uczêszcza³a do Koœcio³a.Równie¿ i moje uczestnictwo w Ko-œciele zaczê³o polegaæ bardziej na by-ciu, ni¿ na uczestniczeniu w Euchary-stii.
Zwrot mia³ miejsce w po³owietrzeciej klasy. Gdy by³em na niedziel-nej mszy œwiêtej mój przyjaciel zapy-ta³ mnie, czy nie chcia³bym pójœæz nim na jedno ze spotkañ Oazy, któ-rej moderatorem by³ o. Maciej Szczê-sny. Nie by³a to ³atwa decyzja. Pierw-sze spotkania zniechêci³y mnie i my-œla³em ¿e nie ma sensu przychodziæ,bo te klimaty nie s¹ dla mnie. Jednakzosta³em i by³a to decyzja trafna.
Z biegiem czasu Oaza przekszta³-ci³a siê w jezuickie duszpasterstwom³odzie¿owe o nazwie Magis. Czasczteroletniego pobytu we wspólnociewspominam bardzo dobrze. Uczestni-czy³em w rekolekcjach, spotkaniach,wyjazdach. Pozna³em wielu cieka-wych ludzi. Sprawowa³em pos³ugêlektora w koœciele parafialnym.
Nie robi³em dalekich planów.Chcia³em skoñczyæ szko³ê œredni¹.Podj¹³em wiêc naukê w szkole œred-niej oraz dziêki dobrej znajomej, za-cz¹³em pracowaæ. Myœla³em o wyjeŸ-
AMDG&
BVMH
dzie za granicê. Star¹ Wieœ i nowicjatpozna³em w trakcie rekolekcji Magi-sowych i Ignacjañskich Dni M³odzie-¿y. Bli¿szy kontakt z nowicjatem na-wi¹za³em w paŸdzierniku 2005, kiedypojecha³em na weekend z jezuitami.
Pierwsze konkretne myœli o wst¹-pieniu przysz³y w zimie, ale nie wi¹-za³em z tym wiêkszych planów, boprzede mn¹ by³a matura. Zdawa³emstar¹ maturê, wiêc wyniki mia³em odrazu. Po dwóch tygodniach od³o¿y³emksi¹¿ki na bok.
W tym te¿ czasie dosta³em infor-macjê o rekolekcjach powo³aniowych.Pojecha³em na nie, ale nie zdecydo-wa³em siê. Po rozmowie z o. Andrze-jem Migaczem postanowi³em poje-chaæ na rekolekcje Szko³y Kontaktuz Bogiem. Jednak ju¿ wtedy by³emprzekonany o tym, ¿e chcê wst¹piæ.Na rekolekcjach, w ciszy i skupieniu,mog³em wszystko to dok³adniej prze-myœleæ i oddaæ Jezusowi, aby On za-dzia³a³.
Do nowicjatu w Starej Wsi zosta-³em przyjêty 26 lipca przez Ojca Pro-wincja³a Krzysztofa Dyrka.
Po powrocie do domu zosta³o mitylko zwolniæ siê z pracy, po¿egnaæz rodzin¹, znajomymi, przyjació³mii oczekiwaæ na dzieñ 21 sierpnia, abystan¹æ w bramie Kolegium…
15
Szczepan KiziorPotem wielki znak siê
ukaza³ na niebie:Niewiasta obleczona w s³oñce
i ksiê¿yc pod jej stopami,a na jej g³owie wieniec
z gwiazd dwunastu./Ap 12,1/
Urodzi³em siê 26.12.1976 w Dê-bicy. Szko³ê podstawow¹i œredni¹ ukoñczy³em w Boch-
ni. W drugiej klasie szko³y podstawo-wej, kiedy przygotowywa³em siê dopierwszej Komunii Œwiêtej, otrzyma-³em ³askê bo¿¹, która popchnê³a mniedo rozwoju swego ¿ycia religijnego.W tym czasie czyta³em wiele ksi¹¿eko tematyce religijnej i du¿o siê modli-³em. Jest to wa¿ny okres w moim¿yciu. PóŸniej, przy wyborze mojejdrogi ¿yciowej, bêdê wspomina³ latadzieciñstwa: wtedy pozna³em s³owaChrystusa mówi¹ce o dzieciêcej wie-rze. W ósmej klasie uczestniczy³emw olimpiadzie historycznej. Chocia¿nie osi¹gn¹³em znacz¹cych wyników,to jednak doœwiadczenie to by³o dlamnie niezwykle inspiruj¹ce, a historiainteresuje mnie do dzisiaj. W roku1991 rozpocz¹³em naukê w Techni-kum Ekonomicznym o profilu Ekono-mika i organizacja przedsiêbiorstwprzemys³owych. W trakcie trwania na-uki by³em za m³ody, ¿eby rozpoznaæswoje powo³anie. Interesowa³o mnietyle rzeczy, wszystko chcia³em zoba-czyæ i tak po m³odzieñczemu u¿yæœwiata.
Po ukoñczeniu Technikum Ekono-micznego, chc¹c rozwin¹æ swoje za-interesowania, podj¹³em naukê naAkademii Pedagogicznej, kierunek:politologia i nauki spo³eczne. Pracêmagistersk¹ pisa³em o doktrynach po-litycznych administracji amerykañ-skiej wobec zagro¿enia komunizmuw latach 1945-1960. Czas studiowaniamija³ szybko i trzeba by³o pomyœleæo przysz³ej karierze zawodowej. Dlamnie naturalne by³o, ¿e zostanê ¿o³-nierzem. W roku 2001 odby³em zasad-nicz¹ s³u¿bê wojskow¹ i tym samym
moje marzenie ziœci³o siê. Mimo ry-goru i dyscypliny czas spêdzonyw wojsku wspominam dobrze. S³u¿bawojskowa to okres brania odpowie-dzialnoœci za siebie, to okres spraw-dzenia jakim jest siê naprawdê. Do-œwiadczenie jakie naby³em w tym cza-sie procentuje dzisiaj.
PóŸniej jednak przysz³o rozgory-czenie: nie mia³em szans by zostaæ ¿o³-nierzem zawodowym. Z jednej stronyoszczêdnoœci pañstwa na obronê,z drugiej zaœ strony moje lenistwo.Gdy opuszcza³em mury jednostki, za-cz¹³em szukaæ nowych dróg realizacjisiebie. Ca³y czas poszukiwa³em tegoczegoœ, czyli sensu ¿ycia. PóŸniej do-sz³o do mnie, ¿e tym ostatecznym sen-sem ¿ycia jest Jezus, a wszystko to,o co do tej pory zabiega³em, by³o prze-mijaj¹ce i dawa³o szczêœcie tylko nachwile. By³ to jednak dopiero pocz¹-tek mojej drogi do powo³ania i nawró-cenia. Zacz¹³em dzia³aæ w myœl zasa-dy od dobrego do lepszego. Du¿¹ po-moc¹ okaza³y siê tutaj ksi¹¿ki o. Józe-fa Koz³owskiego SJ o odnowie chary-zmatycznej. Dziêki modlitwie, dobrymuczynkom, rozeznaniu duchowemui zaparciu siê siebie, podj¹³em decy-zjê o przyjêciu powo³ania danego miprzez Jezusa. Moja decyzja o kap³añ-stwie zaskoczy³a rodziców: myœleli, ¿ewybiorê inn¹ drogê. Jak to zwyklebywa, pocz¹tki s¹ trudne i tak by³oz przekonaniem moich rodziców domojego wyboru. Jednak z Bo¿¹ po-moc¹, wszystko skoñczy³o siê szczê-œliwie. Jeszcze raz Jezus pokaza³, ¿ejest Bogiem i dla Niego nie ma nie-mo¿liwych czy trudnych spraw. Taknaprawdê to my ludzie utrudniamysobie ¿ycie i nie wiemy jak z tego wy-brn¹æ.
Dlaczego jezuici? Poniewa¿, jakwyczyta³em w Internecie, Towarzy-stwo Jezusowe jest zakonem o struk-turze wojskowej, a na czele tego za-konu stoi genera³. Nic mi wtedy nietrzeba by³o mówiæ. Wiedzia³em, ¿e tojest to czego szuka³em przez ca³e ¿ycie.PóŸniej zrozumia³em, czym jest cha-
ryzmat zakonu, kim s¹ jezuici i czymsiê zajmuj¹.
Poczt¹ elektroniczn¹ skontaktowa-³em siê z o. Andrzejem Migaczem. Onmnie zaprasza³ na rekolekcje, gdziemog³em poznaæ jezuitów i zapoznaæsiê z duchowoœci¹ ignacjañsk¹. Naj-pierw by³y rekolekcje w Opolu, gdziepozna³em Autobiografiê œw. Ignacegoi wstêpnie zapozna³em siê z Æwicze-niami Duchowymi. W grudniu uczest-niczy³em w Szkole Kontaktu z Bogiem.Na tych rekolekcjach uporz¹dkowa³emswoje uczucia i poszukiwa³em woliBo¿ej wobec mnie. W maju – nieza-pomniane spotkanie w Wiœle. To tamdowiedzia³em siê du¿o o wspó³cze-snych jezuitach, a tak¿e po raz pierw-szy mog³em zobaczyæ piêkne okoliceWis³y. Na czerwcowe spotkanie w Lu-bomierzu przyjecha³em zdecydowanywst¹piæ do Towarzystwa Jezusowegoz zamiarem s³u¿enia ludziom i Bogu.Dziêki Bo¿ej Opatrznoœci i decyzjiOjca Prowincja³a zosta³em przyjêty donowicjatu w Starej Wsi.
Jezuici doprowadzili mnie do Bogai Bóg im zap³aæ.
16
„Jak przedziwne jest Twoje imiêPanie po Ca³ej ziemi ...”
/PS 17/
N azywam siê Jaros³awMikuczewski, przywita-³em ten œwiat 17 czerwca
roku 1982 we Wroc³awiu. Pierwszechwile mego ¿ycia up³ynê³y miw troskliwych ramionach rodzicóworaz pod czujnym i ciekawskimokiem mojej starszej o dwa lata sio-stry Aleksandry.
Nied³ugo dane mi by³o cieszyæsiê dobrodziejstwami bycia naj-m³odszym. Po roku pojawi³ siê bratDamian, po dwóch latach siostraMonika, a po piêciu siostra Magda.
I tak, w zaledwie siedem lat Bógw swej ogromnej dobroci stworzy³wspania³¹ siedmioosobow¹ rodzi-nê.
Okres dzieciñstwa, to opróczpierwszych prób religijnego uœwia-damiania mojej osoby (doœæ mozol-ny), up³yn¹ mnie i mojemu rodzeñ-stwu na niezwykle ¿mudnej pracy
intelektualnej. A rzecz precyzuj¹c,na poszukiwaniu odpowiedzi na py-tanie w co siê bawiæ? Intensywnoœætych poszukiwañ musia³a ust¹piæpierwszego wrzeœnia pamiêtnegoroku, kiedy to po raz pierwszy prze-kroczy³em szkolne progi. Od tam-tych chwil, a¿ do dnia dzisiejsze-go, i z pewnoœci¹ jeszcze przez d³u-gie lata, matka nauka bêdzie mi to-warzyszk¹ ¿ycia.
Da³ Bóg, ¿e wraz ze wzrostemintelektualnym wzrasta³em równie¿w œwiadomoœci religijnej.
Pos³uga w Liturgicznej S³u¿bieO³tarza by³a dla mnie okazj¹ do ob-cowania z czymœ tajemniczym, nie-ogarnionym, œwiêtym, co dopieropo wielu latach przysz³o mi zrozu-mieæ i pokochaæ.
Szukaj¹c Ÿróde³ mego powo³a-nia, nie mogê nie wspomnieæ o cza-sie studiów.
To on pozwoli³, by dojrza³egokszta³tu nabra³y moje pragnieniai relacje z Bogiem.
Piêæ lat zg³êbiania tajemnic bio-technologii da³y mi odkryæ wielk¹m¹droœæ Stwórcy, zamkniêt¹ w z³o-¿onoœci szlaków metabolicznych,tajemnicy dziedziczenia, w tym cochoæ mikro to jednak tak makro!
Mi³ujcie wiedzê, lecz nad ni¹przedk³adajcie mi³oœæ. Te s³owa
Jarosław Mikuczewskiœw. Augustyna s¹ dla mnie ogrom-nie wa¿ne. Podczas studiów danemi by³o odnaleŸæ przestrzeñ wype³-nion¹ mi³oœci¹.
Duszpasterstwo akademickieMaciejówka na zawsze ju¿ w sercumoim mieæ bêdzie miejsce szcze-gólne. PrzyjaŸnie, wspólne modli-twy, poszukiwania, pragnienia,obawy i w koñcu decyzje – te na za-wsze. Oto treœæ minionych wspól-notowych lat.
„Jak mam Ci dziêkowaæ Bo¿e¿eœ da³ mi tak wiele
¿em nie jest na tym œwieciejak pielgrzym przygodny
lecz zaproszony na weselenie odszed³em g³odny.
Jesieñ ma z³ot¹ pogoda siê g³osio pe³nym ciszy spokojnym wie-
czorzeI rozczulone serce moje wo³a
Bóg Ci zap³aæ Bo¿e ”L.STAFF
Zaiste przedziwne jest Twoje imiêPanie po ca³ej ziemi.
AMDG&
BVMH
17
Gdybym te¿ mia³ dar prorokowaniai zna³ wszystkie tajemnice,i posiada³ wszelk¹ wiedzê,i wszelk¹ mo¿liw¹ wiarê,tak i¿bym góry przenosi³.a mi³oœci bym nie mia³,
by³bym niczym./1 Kor 13, 2/
Swe pielgrzymowanie na tymœwiecie rozpocz¹³ w niedzie-lê, dnia 28 grudnia Roku Pañ-
skiego 1980 w Tarnowie, gdzie przy-szed³ na œwiat jako pierworodny synLidii i Mariana. Do czternastego rokuswego ¿ycia wzrasta³ tam w towarzy-stwie swojego rodzeñstwa: siostry Ma³-gorzaty i bliŸni¹t Anety i Tomasza.W mieœcie tym s³u¿y³ tak¿e Panu Boguœpiewem w Katedralnym Chórze Ch³o-piêcym Pueri Cantores Tarnoviensesprowadzonym przez ksiêdza AndrzejaZaj¹ca. W roku 1994, wraz z rodzin¹,zamieszka³ w Jamnicy k/Nowego S¹-cza. Tam ukoñczy³ szko³ê podstawow¹i w roku 1995 dosta³ siê do TechnikumElektrycznego w Nowym S¹czu. PanBóg obdarzy³ go wówczas ³ask¹ nauki,co zaowocowa³o bardzo dobrymi wy-nikami w szkole, a póŸniej na maturze.Dziêki temu te¿ dosta³ siê na studia naAkademii Górniczo Hutniczej w Krako-wie na oblegany kierunek: Informaty-ka. Czas nauki w technikum pozwoli³
mu po raz pierwszy obserwowaæ dzia-³alnoœæ Towarzystwa Jezusowego za-równo na lekcji katechezy, jak równie¿w postaci dzia³alnoœci duszpasterskiejw tzw. Koœciele Kolejowym, do które-go nierzadko uczêszcza³ wraz ze swoj¹rodzin¹. Pomimo tego, w tym czasiejeszcze nie odkrywa³ w sobie powo³a-nia do s³u¿enia Panu Bogu w zakonie.
Kolejnym wa¿nym etapem w ¿yciuWojciecha by³ wyjazd na studia do Kra-kowa. Tam po raz pierwszy powa¿niezacz¹³ rozwa¿aæ ¿ycie w stanie duchow-nym, pocz¹tkowo nie wi¹¿¹c swoichpragnieñ z Towarzystwem Jezusowym.Wol¹ jednak Pana by³o zbli¿enie go doTowarzystwa, tote¿ bohater opowieœcizamieszka³ w Bursie Studenckiej przyulicy Skarbowej 4 w Krakowie, mo¿naby rzec, przypadkiem prowadzonejprzez ksiê¿y Jezuitów. Czas spêdzonyna bursie by³ niezwykle owocny w prze-miany jego osobowoœci, pozwoli³ murównie¿ zaanga¿owaæ siê w kilka dzia-³alnoœci na tej placówce. Dziêki temumóg³ rozwin¹æ posiadane umiejêtnoœci(obs³uga sieci komputerowej) oraz zdo-byæ ciekawe doœwiadczenie pracyz ludŸmi bêd¹c przez ok. pó³tora rokuzatrudnionym na stanowisku opiekunastudentów. W czasie tym pozna³ wieluJezuitów, miêdzy innymi o. AdamaMaleskê, o. Seweryna W¹sika, o. Jaku-ba Cebulê, których œwiadectwa mocno
Wojciech Morańskizbli¿y³y go ku wst¹pieniu do Towarzy-stwa. W wakacje 2002 roku odby³ rów-nie¿ niezwykle interesuj¹c¹ studenck¹wyprawê rowerow¹ z Frankfurtu nadMenem do Krakowa w towarzystwie,miêdzy innymi, o. Stanis³awa Moragallii o. Martina Löwensteina. Wyjazd tenzaowocowa³ poznaniem zarówno sa-mych Jezuitów, ich stylu bycia, ducho-woœci, metod spêdzania wolnego czasujak i obserwacj¹ wielu placówek Towa-rzystwa w Niemczech i w Polsce.
W roku 2005, na rok przed skoñcze-niem studiów, Wojciech skontaktowa³siê z o. Andrzejem Migaczem, ówcze-snym duszpasterzem powo³aniowym,celem zg³oszenia swej chêci wst¹pieniado Towarzystwa. Dziêki tej znajomoœciodby³ dwa stopnie rekolekcji Szko³yKontaktu z Bogiem, prze¿y³ rekolekcjepowo³aniowe Œladami Ojca Ignacegow Opolu oraz w Lubomierzu. Po skoñ-czonych studiach, w sierpniu 2006 roku,pe³en wiary i nadziei wst¹pi³ do nowi-cjatu Towarzystwa Jezusowego w Sta-rej Wsi, gdzie do tej pory stara siê jaknajlepiej s³u¿yæ Panu.
AMDG&
BVMH
18
Duch Pañski spoczywa na Mnie,poniewa¿ Mnie namaœci³
i pos³a³ Mnie,abym ubogim niós³ dobr¹ nowinê,
wiêŸniom g³osi³ wolnoœæ,a niewidomym przejrzenie;
abym uciœnionych odsy³a³ wolnymi,abym obwo³a³ rok ³aski od Pana
/£k 4, 18-19/
Moja wêdrówka rozpoczê³asiê 2 sierpnia 1987 rokuw mieœcie po³o¿onym
w po³udniowej czêœci województwaMa³opolskiego, w Nowym S¹czu. Dzie-ciñstwo i m³odoœæ spêdzi³em w Zago-rzynie, pod czu³¹ opiek¹ moich rodzi-ców Zbigniewa i Ireny. Uczêszcza³emdo podstawówki i gimnazjum w tej sa-mej miejscowoœci. W 2003 roku, po za-koñczeniu gimnazjum z pomyœlnymwynikiem, z³o¿y³em papiery i zosta³emprzyjêty do Zespo³u Szkó³ Elektryczno– Mechanicznych w Nowym S¹czu.
Imprezy, muzyka, taniec, wspólnerozmowy by³y moim chlebem powsze-dnim. Jako cz³owiek wierz¹cy przyjmo-wa³em prawdê, ¿e Jezus jest mi³oœci¹i ¿e Jego mi³oœæ mo¿e zmieniæ œwiat.
Ale by³o to tylko przekonanie intelek-tualne, nie maj¹ce potwierdzenia w oso-bistym doœwiadczeniu wiary. Moja mo-dlitwa stawa³a siê samym obowi¹zkiem,jak nauka polskiego. Dlaczego postano-wi³em zrezygnowaæ, zostawiæ to, co lu-bi³em, co mnie poci¹ga³o i pójœæ zaChrystusem drog¹ powo³ania zakonne-go? Dlaczego do jezuitów? Hm... Kie-dy patrzê na moje powo³anie troszkêz boku, dostrzegam enigmatyczne dzia-³anie Ducha Œwiêtego. Ju¿ jako dziec-ko uwielbia³em podró¿e. Marzeniemmojego dzieciñstwa by³o zwiedzenieœwiata, poznanie nowych miejsc, posze-rzenie horyzontów myœlowych. Te ma³e,dziecinne, niewinne pragnienia by³ypowodem tego, ¿e szuka³em czegoœnowego, jakichœ nowych doznañ. Bar-dzo lubi³em jeŸdziæ na Oazy. Kiedyœwydawa³o mi siê, ¿e ON¯ (Oaza Nowe-go ¯ycia) nie pomog³a mi w poszuki-waniu Boga, ale teraz? Stwórca podczastych dwutygodniowych rekolekcji zasia³ziarno, które z biegiem lat wyda³o plonstokrotny. Chrystus pamiêta³ o mniei z³o¿onej Mu dawno temu obietnicy.Poprzez spotkania z wartoœciowymiludŸmi, ksi¹¿ki duchowe, powraca³emdo Bo¿ych przykazañ, powraca³em doJego mi³oœci. Przez ten czas wiele razyupada³em tylko po to, ¿eby potem wzbiæsiê jeszcze wy¿ej.
Pragnienie kap³añstwa powróci³oz ogromn¹ si³¹ w kwietniu 2005 roku.Wtedy przysz³a œwiadomoœæ, trudna,a jak¿e piêkna, ¿e wiêkszoœæ tychspraw, na które zwracam uwagê jest po-zbawiona sensu. To ¿ycie, w którymcz³owiek w ci¹g³ym zagonieniu zaspo-kaja swoje najdziwaczniejsze potrze-by nie jest dla mnie. Szuka³em czegoœinnego. Pragnienie przebudzenia,otwarcia oczu, zmienienia ¿ycia, abylepiej pod¹¿yæ za Chrystusem by³obardzo silne. Podczas jednej z mszyœwiêtych kolega napomkn¹³ coœ o je-zuitach. Kierowany impulsem, poszu-ka³em o nich informacji na stronachinternetowych. Od o. Andrzeja Miga-cza otrzyma³em zaproszenie na Szko-³ê Kontaktu z Bogiem (SKB). Coraz
bardziej upewnia³em siê w drodze, któr¹mam wybraæ. Jednak w miarê jak upew-nia³em siê co do swego powo³ania, co-raz bardziej w nie w¹tpi³em. W lutymbie¿¹cego roku pojecha³em na drugi sto-pieñ SKB. Je¿eliby ktoœ myœla³, ¿e popowrocie z rekolekcji lutowych mia³emprzez ca³y czas pewnoœæ, ¿e chcê zo-staæ jezuit¹, to siê grubo myli. Terazzaczê³a siê dopiero walka o moje powo-³anie. Niepewnoœci, trudnoœci, proble-my i wahania wyrasta³y jak spod ziemi.Walka ze swoimi uczuciami, s³aboœcia-mi, w¹tpliwoœciami ros³a w miarê jakzbli¿a³ siê czas konkretnego wyboru.Z tymi problemami nie by³em sam. Po-maga³a mi Maryja i sam Jezus poprzezbliskich przyjació³ w codziennym ¿yciu.Powierzy³em siê Jezusowi, a sam,w miarê swoich si³, poszukiwa³em woliBo¿ej we wszystkim, co mnie otacza³o.Rozwa¿a³em ka¿d¹ mo¿liw¹ drogê,któr¹ mogê wybraæ w przysz³oœci.O Towarzystwie Jezusowym czyta³emna stronach internetowych oraz dowia-dywa³em siê od nowicjuszy. Id¹c za rad¹œw. Ignacego, patrzy³em na pragnienieswojego serca. Ono ko³ata³o z radoœcina myœl o zakonie.
I sta³o siê! Dnia 21 czerwca 2006roku na rozmowie w Krakowie zosta-³em przyjêty przez prowincja³ao. Krzysztofa Dyrka do TowarzystwaJezusowego. Dwa miesi¹ce potem mia-³em przyjechaæ do Starej Wsi ko³o Brzo-zowa w woj. podkarpackim. Pozosta³owiêc radosne oczekiwanie na czas roz-poczêcia nowej drogi. Nie wiem, comnie tu spotka i jak potoczy siê mojedalsze ¿ycie. Duch Œwiêty prowadzi³dotychczas zadziwiaj¹cymi, trudnymido zrozumienia œcie¿kami. Wiem, ¿ez Jezusem zawsze bêdzie mi dobrze.
Có¿ wiêc na to powiemy?Je¿eli Bóg z nami,
któ¿ przeciwko nam?/Rz 8, 31/
Kamil Mrówka
19
Owocem zaœ Ducha jest: mi³oœæ,radoœæ, pokój, cierpliwoœæ,
uprzejmoœæ, dobroæ, wiernoœæ,³agodnoœæ, opanowanie.
/Ga 5,22-23/
Nazywam siê Kamil Rogalski.Urodzi³em siê 3 maja 1987roku w Katowicach, jako syn
Gra¿yny i Jana. Tam te¿, mieszkaj¹cw zabytkowym osiedlu, spêdzi³em mojedzieciñstwo. Mam dwóch braci: Danie-la (17 lat) i Dawida (15 lat).
Najbli¿si mówili, ¿e urodzi³em siêw szczególnym czasie. Przecie¿ 3 maja,dzieñ moich urodzin, to co najmniejdwie wielkie uroczystoœci: NajœwiêtszejMaryi Panny Królowej Polski oraz rocz-nica uchwalenia Konstytucji majowych.W duchu tych wydarzeñ rozwija³o siêmoje ¿ycie – stara³em siê byæ dobrymchrzeœcijaninem i Polakiem. Bardzodu¿o zawdziêczam moim rodzicom. Tooni nauczyli mnie wiary i byli pierwszy-mi aposto³ami. Do dziœ pamiêtam, jakrazem, ca³¹ moj¹ rodzin¹, zbieraliœmysiê co wieczór na modlitwê.
Naukê rozpocz¹³em w szkole pod-stawowej nr 53 w Katowicach. Nastêp-nie, naturaln¹ kolej¹ rzeczy, trafi³em dopobliskiego gimnazjum, gdzie przez3 lata uczy³em siê w klasie o profilumatematyczno – informatycznym. Ko-lejnym etapem by³a nauka w II LiceumOgólnokszta³c¹cym w Katowicach, któ-re ukoñczy³em w 2006 roku zdaj¹c ma-turê. By³ to dla mnie czas szczególny,w którym zacz¹³em powa¿nie myœleæo swojej przysz³oœci. W tym czasie je-dyn¹ drog¹ wydawa³y mi siê studia in-formatyczne na Politechnice Œl¹skiej.Co prawda, co jakiœ czas pojawia³y siêmyœli o wst¹pieniu do stanu duchowne-go, jednak t³umi³em je, poniewa¿ wma-wia³em sobie, ¿e nie jestem godny byætak blisko mojego Pana.
Od pocz¹tku gimnazjum na drodzedo Boga towarzyszy³ mi Ruch Œwiat³o-¯ycie. Pamiêtam moje zafascynowanieOaz¹ po ewangelizacji w szkole. Szcze-rze mówi¹c, na pocz¹tku podoba³y misiê g³ównie œpiewy oraz uœmiech i ¿ycz-
liwoœæ panuj¹ce w tej wspólnocie. Tojednak wystarczy³o, by Bóg mnie z³a-pa³ w swoje sieci. Anga¿owa³em siêcoraz bardziej. Spotkania cotygodnio-we, czuwania, kolejne rekolekcje, orazprowadzenie grupy sprawi³y, ¿e odkry-wa³em Boga ¿ywego i prawdziwie dzia-³aj¹cego; sta³ siê dla mnie Kimœ bardzobliskim. Poprzez wspólnotê oazow¹w³¹czy³em siê tak¿e w dzia³alnoœæ mi-nistranck¹. Pe³ni³em pos³ugê lektorai ceremoniarza oraz przygotowywa³emkandydatów do s³u¿by przy o³tarzu.
Prze³omowym wydarzeniem wpisa-nym w historiê mojego powo³ania by³yrekolekcje oazowe III stopnia w Kalwa-rii Zebrzydowskiej i Krakowie. W trak-cie rekolekcji poruszano tematy powo-³ania zarówno do stanu duchownego jaki ma³¿eñstwa. Pozna³em wtedy RomkaGroszewskiego SI, który g³osi³ konfe-rencje oraz uczy³ medytacji i ignacjañ-skiego rachunku sumienia. Bardzospodoba³a mi siê duchowoœæ ignacjañ-ska, a szczególnie has³o: Ad MaioremDei Gloriam – Na Wiêksz¹ Chwa³êBo¿¹, które od tego czasu sta³o siê dlamnie bardzo bliskie. Na tych rekolek-cjach w atmosferze ciszy i skupieniamog³em wejœæ w siebie i ws³uchiwaæ siêw g³os Boga. O moich poruszeniach po-dzieli³em siê z Romkiem. Potem przezca³y rok utrzymywaliœmy kontakt elek-troniczny.
W celu bli¿szego poznania Towarzy-stwa Jezusowego wybra³em siê na Szko-³ê Kontaktu z Bogiem do Ciê¿kowic.Okres przed matur¹ by³ czasem przy-gotowywania siê do egzaminów, orazbacznego przygl¹dania siê sobie. Chêæwst¹pienia do jezuitów na tyle dojrza³aw mojej g³owie, ¿e po maturze posta-nowi³em pojechaæ na rekolekcje powo-³aniowe. Wtedy, w Lubomierzu, pozna-³em, jak siê póŸniej okaza³o, moichprzysz³ych wspó³braci. Oficjalnie doTowarzystwa zosta³em przyjêty29 czerwca, w uroczystoœæ aposto³ówPiotra i Paw³a, kiedy to jezuiccy diako-ni przyjmowali œwiêcenia kap³añskie.
Okres poprzedzaj¹cy przyjazd doStarej Wsi spêdzi³em z rodzin¹ oraz na
Kamil Rogalskirekolekcjach ministranckich. Przygoto-wywa³em siê do rozpoczêcia nowegoetapu w swoim ¿yciu. Teraz, bêd¹c ju¿w nowicjacie, przypominaj¹ mi siê s³o-wa mojej mamy, która, gdy by³em ma³ymówi³a mi, ¿e chcia³aby przyj¹æ Komu-niê Œwiêt¹ z moich r¹k. Z Bo¿¹ pomoc¹oraz za wstawiennictwem Matki Bo¿eji moich œwiêtych patronów wierzê, ¿edost¹piê tej wielkiej ³aski – bycia ka-p³anem i towarzyszem Jezusa.
AMDG&
BVMH
20
Tomasz StąporWracaj¹c do swoich korzeni...
Pan od samego pocz¹tku pro-wadzi³ mnie po drogach pe³-nych zaskoczenia i zachwytu.
By³y to równie¿ drogi d³ugie i mono-tonne, lecz nic dziwnego, gdy¿ wszelkaniespodzianka pojawia siê w³aœniew szarej rzeczywistoœci. Inaczej nie by-³oby nigdy zaskoczenia i przygody.
Przyszed³em na ten œwiat we wrze-œniu roku 1987 w Bytomiu. ¯ycie, któ-re otrzyma³em od Stwórcy by³o powa¿-nie zagro¿one ze wzglêdu na moje zbytwczesne narodziny. Jako wczeœniak zo-sta³em przewieziony karetk¹ do szpita-la specjalistycznego i otrzyma³em jez r¹k Boga Ojca powtórnie. Swe ocale-nie uwa¿am za „ponowne narodziny”.
Jestem najm³odszym dzieckiem Ja-nusza i Janiny. Mój brat Piotrek jest star-szy od mnie o piêæ lat, zaœ siostra Justy-na o rok. Okaza³o siê jednak, ¿e naj-m³odszemu z rodziny przysz³o najszyb-ciej opuœciæ dom i rozpocz¹æ wêdrów-kê now¹, nieznan¹ drog¹. Moje wcho-dzenie na nowy szlak mia³o ró¿ne eta-py rozeznawania i walki wewnêtrznej.
Rozdzieraj¹cy, jak Tygrysa pazurantylopy plecy,
jest smutek cz³owieczy.../E. Stachura/
Bóg w moim ¿yciu by³ obecny odzawsze, jednak w okresie dzieciñstwa a¿do pocz¹tku gimnazjum moja wiêŸz Nim by³a bardzo s³aba. Boga spoty-ka³em w konkretnym czasie „obowi¹z-ku” modlitwy, b¹dŸ id¹c do koœcio³a namszê œwiêt¹. Wiedzia³em, ¿e On Jest,lecz przez d³ugie lata nie rozumia³em,¿e Jest Mi³oœci¹. St¹d ani uczucia, aniwspólne cele nie ³¹czy³y mnie z Nim,gdy¿ nie by³o tego co najwa¿niejszew wierze – Osobowej Wiêzi.
Poniewa¿ w œrodowisku szkolnymczu³em siê bardzo wyobcowany i nieakceptowany, moj¹ ucieczk¹ pocz¹tko-wo sta³y siê ksi¹¿ki, a póŸniej wiara. Tow³aœnie wiedza, a potem wiara da³y mipodstawy œwiatopogl¹dowe sankcjonu-j¹ce moj¹ separacjê od kolegów, którzy,w moim ówczesnym mniemaniu, mielitylko bardzo p³ytk¹ wizjê œwiata: liczysiê grupa, sport i zabawa, dostrzeganiecnoty w buncie przeciwko zasadomi autorytetom. Izolacja i samotnoœæ nieoznacza³a dla mnie niezdolnoœci do po-dejmowania koniecznej wspó³pracyi rozmowy z innymi ludŸmi, lecz raczejutrzymywanie ci¹g³ego dystansu orazbycie nieufnym wobec bliŸniego. Z jed-nej strony taka postawa uchroni³a mnie
przed z³ym wp³ywem œrodowiska,z drugiej jednak czyni³a nieludzko cy-nicznym. Wszak wiem teraz, ¿e Ka¿dycz³owiek, którego spotka³em w swoim¿yciu, ma wielkie pragnienia i posiadawielk¹ godnoœæ, gdy¿ zosta³ stworzonyz Mi³oœci i Dla Mi³oœci. Faktu tego nieumniejsza ¿adne postêpowanie ludzkie.Ponadto, poza chorob¹ obojêtnoœci, po-stawa ta nios³a ze sob¹ inne zagro¿eniedla mnie samego: samotna ziemia, prze-orana ¿elaznym p³ugiem surowoœcii buntu jest doskona³a zarówno dla ziar-na S³owa Bo¿ego, jak i czarnego ziarnazamêtu.Wci¹¿ uczê siê ¿yæ na w³asnej skórze
i p³acê jak umiemten dziwny rachunek...
/A. Ziemianin/Choæ nie uda³o mi siê unikn¹æ plo-
nu sarkazmu, melancholii i pysznegoegocentryzmu, to Chrystus wci¹¿ pra-cowa³ we mnie i leczy³ mnie z mychb³êdów. Samotnoœæ ostatecznie sta³a siêdobrym pod³o¿em pod rozwój modlitwyi wiêzi z Synem Cz³owieczym. Bunt³¹czy³ mnie z gniewnym wo³aniemChrystusa o sprawiedliwoœæ, któregogorliwoœæ o dom Bo¿y poch³ania(J 2, 7). Wa¿nym czasem dla mnie by³okres przygotowywania siê do sakra-mentu bierzmowania, w którym posta-nowi³em jednoznacznie stan¹æ po stro-nie Jezusa. Uœwiadomi³em sobie wów-
AMDG&
BVMH
21
czas, ¿e samotna walka przeciwko ca-³emu œwiatu jest bezcelowa, zaœ z takimWodzem jak Chrystus zwyciê¿ê ka¿de-go! Choæ ta motywacja daleka by³a oddojrza³oœci chrzeœcijañskiej, to mo¿nauznaæ j¹ za pierwszy impuls, któryzwróci³ mnie w stronê s³u¿by Bo¿ej.
Bóg Ojciec jest najlepszym wycho-wawc¹ na œwiecie. Dlatego te¿ dozwalaswoim dzieciom uczyæ siê na w³asnychb³êdach, szanuje dar wolnoœci, jaki imofiarowa³. Moja nauka ¿ycia w Jegoszkole nie stanowi³a wyj¹tku. Bardzopowoli i niestrudzenie Pan prowadzi³mnie od wojowniczych pragnieñ i bun-tu, przez uœwiadomienie sobie Jego Bez-dennej Mi³oœci ku mnie, a¿ do mi³oœcibliŸniego, która jest dowodem auten-tycznej mi³oœci Boga.
Obraz Boga jako gniewnego Wodzai Króla by³ dla mnie bardzo wymownyw okresie buntu. Niestety, sta³ on na drodzedo realizacji woli Bo¿ej. By³ podporz¹dko-wany bardziej moim wyobra¿eniom i pra-gnieniom, ni¿ dobru godziwemu. Nauka w li-ceum by³a czasem coraz g³êbszego przeko-nywania siê o tym, ¿e moja wiara musi doj-rzeæ, gdy¿ stajê siê powoli Barier¹ pomiê-dzy ludŸmi a Bogiem, walecznym, lecz z³yms³ug¹.
(...) Daj mi – o Panie – zawsze byæ cz³owiekiem,
a serce mojeniech w Tobie zap³onie.
/A. Ziemianin/Dziêki rekolekcjom ignacjañskim
(Szko³a Kontaktu z Bogiem) przekona-³em siê, jaka jest mi³oœæ Boga do mnie.Kochaæ Boga to pe³niæ Jego wolê, Jegozaœ wol¹ jest Kochaæ Mnie Bezwarun-kowo. Jeœli nie nauczê siê mi³osierdziawzglêdem siebie samego, nie bêdê po-trafi³ równie¿ przekazywaæ tego daruinnym ludziom. Chrystus zapragn¹³,abym poda³ dalej Jego Mi³oœæ. Po re-kolekcjach SKB, przez osobê mojegokierownika duchowego i przyjacielao. Andrzeja Migacza SJ, Pan zaprosi³mnie do dzia³ania we wspólnocie m³o-dzie¿owej Magis (Jezuickie Duszpaster-stwo M³odzie¿y) w Krakowie. Dziêkitej w³aœnie wspólnocie, najpierw jakouczestnik, a póŸniej animator odkrywa-³em co to znaczy Byæ dla bliŸnich. By-cie dla innych ma dla mnie wielkie zna-czenie, bo jest to coœ wiêcej ni¿ samotrwanie, to trwanie w mi³osnej uwadzena potrzeby innych. Lecz mi³oœæ bliŸ-niego nie mo¿e byæ mi³oœci¹ paternali-styczn¹, ³askawie bezinteresown¹. Jest
odkrywaniem Piêkna w drugim cz³o-wieku i g³êbok¹ wiar¹ w to piêkno. Tokochanie go nie tylko ze wzglêdu, i¿ jestdzie³em Stwórcy, lecz przez sam¹ jegoistotê. Tej prawdy, odpowiedzialnoœci zadrugich oraz wielu barw uczuæ uczy³emsiê we wspólnocie Magis, jednym z naj-wiêkszych darów Boga dla mnie.
Jezus Chrystus - Bóg i Cz³owiek,Odkupiciel teraz i na wieki.
Bycie blisko Magisu oznacza³o tak-¿e przesi¹kanie na wskroœ jezuickoœci¹.Chrystocentryzm oraz walecznoœæw sprawach duchowych by³y tymi ce-chami, które ³¹czy³y mojego ducha z du-chem œw. o. Ignacego i ca³ego Towarzy-stwa Jezusowego. Chocia¿ przez te osta-nie trzy lata mojego ¿ycia doœwiadcza-³em ró¿norakich strapieñ duchowychi chwiejnoœci w powo³aniu, moje sercewci¹¿ wo³a³o jednym pragnieniem: Byæwy³¹cznie z Jezusem! Postanowi³emwiêc pod¹¿yæ za tym pierwotnym pra-gnieniem i odpowiedzieæ na wezwanieChrystusa Króla:
Oto ja, poœlij mnie! /Iz 6, 8/I tak otrzyma³em ¿ycie po raz trzeci.
22
Kto wpuszcza Chrystusa,nie traci nic,
absolutnie nic z tego,co czyni ¿ycie wolnym,
piêknym i wielkim./Benedykt XVI/
Z ka¿dym nowym dniem mo-jego ¿ycia uœwiadamiam so-bie, jak bardzo wa¿ni byli dlamnie wszyscy spotkani lu-
dzie, wszystkie sytuacje, wydarze-nia, miejsca, których doœwiadczy-³em, prze¿y³em, pozna³em. Wszyscyi wszystko, co mia³o miejsce w ró¿-noraki sposób, ale na swój sposób,chcia³o mi coœ przekazaæ. Oddaj¹cte wszystkie osoby, sytuacje Bogu,widzê Jego nieustann¹ obecnoœæ,prowadzenie w moim ¿yciu.
Ka¿da osoba ma dla mnie prze-ogromn¹ wartoœæ, bo bez jej poja-wienia siê w moim ¿yciu nie wiemczy dane by mi by³o pisaæ te s³owaz takim spokojem, wolnoœci¹, rado-œci¹ w sercu czuj¹c i wiedz¹c, ¿eMistrz jest blisko, bardzo blisko...
Zacznê od tego za czym têskniê
w obecnej chwil i czêsto w myœlachuciekam, aby byæ blisko Niego. Todziêki tej têsknocie, która siê zro-dzi³a kiedyœ tam, zacz¹³em zadawaæsobie fundamentalne pytania, szuka-j¹c odpowiedzi w osobie Jezusadzia³aj¹cego poprzez ludzi w moim¿yciu.
Ka¿da fascynacja w swoim pro-cesie przechodzi pewne etapy. Je¿elifascynacja afektywna przerodzi siêw efektywn¹ i do³o¿ymy do niej sys-tematycznoœæ, wiernoœæ, wytrwa³oœæwówczas jest szansa na to, ¿e bê-dziemy mówiæ o tym, ¿e jest to pa-sja. Bez w¹tpienia tak¹ moja ma³¹pasj¹ sta³y siê dla mnie góry. To w³a-œnie dziêki tej górskiej œcie¿ce, za-pragn¹³em wejœæ na w³aœciw¹ Dro-gê, która prowadzi do Prawdy, a wostatecznoœci daje nowe ¯ycie.
Zacz¹³em stawiaæ moje pierwszekroki na ma³ych wysokoœciachucz¹c siê alfabetu cz³owieka gór,pewnej etyki, któr¹ powinien ¿yæcz³owiek, który stwierdza odwa¿nie,¿e kocha góry.
Uczy³em siê szanowaæ przyrodê,rozkoszowaæ siê tym wszystkim, como¿na spotkaæ w górskim krajobrazie,a tak¿e szanowaæ drugiego cz³owieka,jego wolnoœæ i prawo do kontemplacjiBoga w ¿yciu, jego sposobu i tempapokonywania trudnoœci i s³aboœci.
W sercu mym wytworzy³y siêpragnienia wiêcej, wy¿ej i bli¿ejBoga. W górskiej scenerii du¿o³atwiej szukaæ odpowiedzi. Kto matakie wyczucie, tyle smaku? Kto matyle w sobie piêkna, ¿e stworzy³ towszystko, co mnie onieœmiela i spra-wia, ¿e serce siê raduje i roœnie.
Jak¿e piêknym i wra¿liwymmusi byæ Ten, który nie zaspokajasiê jednym odcieniem zieleni na list-ku, ale potrafi z niego wydobyæ ca³¹paletê kolorów w zale¿noœci od poryroku.
Nie zaspokoi³ siê stwarzaj¹cjedn¹ górê, ale na œwiecie nie madrugiego takiego samego szczytu,pagórka, wzniesienia, prze³êczy,doliny. U Niego nie ma jednakowychwzorców, nie ma masowej produk-cji. Wszystko, a przede wszystkimka¿dy z nas jest niepowtarzalnyi wyj¹tkowy. To zmusi³o mnie do re-fleksji, ¿e je¿eli w przyrodzie za-chodz¹ takie piêkne przemiany, tojedynie Bóg to wszystko obdarzy³i wyposa¿y³.
To co wydaje siê, ¿e jest chore,usch³e, martwe, odradza siê, wy-puszcza soki, daje nowe ¿ycie.
Tym bardziej wiêc Dobry Bógpost¹pi³ w ten sposób z cz³owie-kiem, czêsto grzesznym i nie-wdziêcznym; z cz³owiekiem, które-
Marcin Włodarek
AMDG&
BVMH
23
go tak umi³owa³, którego stworzy³w ostatnim dniu swej pracy stwier-dzaj¹c, ¿e wszystko mu siê uda³o,a szczególnie cz³owiek, który jestzwieñczeniem Jego mi³oœci i piêk-na.
Moja konfrontacja piêkna, któ-rym siê nasyca³em w górach, czê-sto nie wytrzymywa³a napiêæ co-dziennoœci w dolinach cz³owie-czeñstwa. Grzech, egoizm, ego-centryzm bra³y górê nad tym,czym ¿y³em w sercu i do cze-go têskni³em. Jezus podnositych, którzy le¿¹, uzdrawiai nie ³amie tego, co nad³ama-ne. On wyzwala i stwarza no-wego cz³owieka tak, aby ¿y³w g³êbokiej osobowej relacjiz Nim.
Dziêki Bogu, obdarzy³ Onmnie takimi ludŸmi wokó³ mnie,którzy s¹ ¿ywym œwiadectwempiêkna i pragnienia bycia z Nimw ³¹cznoœci ka¿dego dnia, przy ka¿-dej pogodzie, porze dnia i krajobra-zie. Pokazali mi wiernoœæ w swoimpowo³aniu czy to ma³¿eñskim czykap³añskim, pokazali, ¿e nale¿y byæpasjonat¹ i Oni takim dla mnie s¹.Dziêkuje Bogu za ich obecnoœæ, zaich œwiadectwo, ich postawê ich na-ukê, cierpliwoœæ i mi³oœæ do mnie.Tu nie chodzi o wra¿enia i uniesie-nia, tu chodzi o realne ¿ycie Bo-
giem, z Bogiem w ka¿dej sekundzie¿ycia. Ignacjañska kontemplacyj-noœæ w dzia³aniu jest tym, czegoszuka³em.
Rok ten by³ dla mnie prze³omo-wy. By³ w pewnym stopniu spe³nie-
niem marzenia cz³owieka, który odkilkunastu lat chodzi po górachwchodz¹c na Bia³¹ Górê. Jednaknajwa¿niejsze jest dla mnie to, ¿epokona³em moj¹ górê lêków, któramnie parali¿owa³a na myœl o powie-dzeniu moim bliskim o tym, Kto jestmoj¹ mi³oœci¹ i jak pragnê ¿yæ. Mi-³oœæ Jezusa jest cierpliwa i ja tegodoœwiadczy³em namacalnie.
Nazwa³em moje pragnienia, po-wiedzia³em najbli¿szym, ¿e ca³ymsercem pragnê byæ blisko Tego, któ-ry pozwala, uczy i asekuruje mnieka¿dego dnia wchodzenia na moj¹górê cz³owieczeñstwa, aby byæ bli-¿ej Niego. To On uczy mnie techni-ki poruszania siê w pozycji werty-kalnej ku Niebu, nie zapominaj¹co moich wspó³braciach w wierzez³¹czonych jedn¹ lin¹ w hory-zontalnych realiach codzienno-œci.
Wysokie szczyty, te ziem-skie i duchowe, zdobywa siêtechnik¹ ma³ych, pewnych,konsekwentnych kroków.
Nale¿y byæ cierpliwym, wier-nym, ufnym, odwa¿nym. To
dary Ducha Œwiêtego, którymimo¿e nas hojnie obdarzyæ, kie-
dy bêdziemy siê do Niego zwra-caæ czêsto i ufnie. Nale¿y byæ wpa-
trzonym w osobê Jezusa, w JegoNajœwiêtsze Serce, pragn¹c Jego bli-skoœci, przyjaŸni, przewodnictwaw ¿yciu, aby ¿ycie by³o cudown¹przygod¹ w ziemskim pielgrzymo-waniu do Domu Ojca.
Ten, kto odkry³ Chrystusa,musi prowadziæ do Niego innych.Nie mo¿na zatrzymaæ dla siebie
ogromnej radoœci. Konieczne jestjej przekazywanie.
/Benedykt XVI/
24
Zjawiliœmy siê w Starej Wsi21 sierpnia wczesnym popo³udniem.By³o nas piêtnastu: Mariusz, Adrian,B³a¿ej, Tomek, Szczepan, Kamil,Mariusz, Wojtek, Kamil, Krzysiek,Andrzej, Wojtek, Damian, Jureki Marcin, a kilka dni póŸniej do³¹czy³do nas Jarek. Ka¿dy o¿ywiony tymsamym pragnieniem – zostaæ jezuit¹.Szybkie po¿egnanie z najbli¿szymii ka¿dy z dr¿eniem serca, po razpierwszy przekroczy³ próg kolegium.Otworzy³a siê przed nami nowa rze-czywistoœæ: nowe miejsce, nowi lu-dzie. Rozpoczêliœmy trzytygodniowyokres kandydatury, który by³ czasemprzygotowania dointrodukcji , czyliuroczystego rozpo-czêcia nowicjatu.
Na szczêœcie,w tych nowych re-aliach nie byliœmypozostawieni samisobie. Pierwszy, nafurcie, powita³ nasnasz Anio³, nowi-cjusz 2-go roku –Bartek Przepeluk.Od tego momentuopiekowa³ siê nasz¹szesnastk¹ ka¿degodnia. W razie po-trzeby, by³ zawszeblisko, czuwa³ nadka¿dym naszymkrokiem. Dziêki jego radom corazlepiej czuliœmy siê w naszym nowym
domu. A cierpliwoœæ musia³ mieæ na-prawdê ogromn¹ – w koñcu nie ³atwozapanowaæ nad szesnastk¹ tak¹ jaknasza. Do Anio³a mogliœmy przyjœæo ka¿dej godzinie dnia i nocy zewszystkim czego jeszcze nie wie-dzieliœmy i jeszcze nie poznaliœmy.Choæ ka¿dy z nas jest inny, to w jed-nym jesteœmy zgodni: mieliœmy iœcieniebiañskiego Anio³a, któremu wie-le zawdziêczamy.
Trzy tygodnie to niewiele, jednaktyle siê w tym czasie wydarzy³o, ¿esami nie zauwa¿yliœmy kiedy minê-³y. Na pocz¹tku poznaliœmy dok³ad-nie miejsce, w którym bêdziemy
mieszkaæ przez dwa najbli¿sze lata.Anio³ oprowadza³ nas po d³ugich sta-rowiejskich korytarzach, pokazywa³miejsca szczególnie wa¿ne: kaplicêdomow¹, skarbiec, refektarz. Staro-wiejsk¹ bazylikê mieliœmy okazjê le-piej poznaæ dziêki naszemu wspó³-bratu z 2-go roku – Tomkowi, którypodzieli³ siê z nami swoja wiedz¹ natemat tego miejsca. Kiedy ju¿ zaczê-liœmy siê orientowaæ w topografiikolegium, przyszed³ czas, by przeko-naæ siê osobiœcie, jak u¿ywa siê dink-sa, a tak¿e sprawdziæ swoje umiejêt-noœci (lub stwierdziæ ich brak) co dosprz¹tania loki (patrz: s³ownik). Przy
fachowej pomocy na-szych starszych wspó³-braci, szybko nauczyli-œmy siê, ¿e mo¿nasprz¹taæ ³atwo, szybkoi przyjemnie, a co naj-wa¿niejsze dok³adnie.
Niema³ym stresemdla ka¿dego z nas by³ypierwsze dy¿ury na re-fektarzu, a szczególnies³u¿enie do sto³u. Choænie zawsze wszystkorobiliœmy tak jak nale-¿y, to ojcowie i braciazawsze byli bardzo wy-rozumiali, widz¹c nieraz nasze trzês¹ce siêrêce i bardzo skupionetwarze (szczególnie
przy nalewaniu herbaty...).Miêdzy nami, a nowicjuszami
z drugiego roku, choæ mieszkaliœmy
S³u¿¹cy do sto³u:Dwóch Szczepanów i Krzysiek
25
na jednym piêtrze, panowa-³a separacja. By³o jednakkilka okazji, kiedy mogli-œmy siê razem spotkaæ, po-modliæ, porozmawiaæ.
Wielkim œwiêtem dla nasi dla ca³ego domu by³o z³o-¿enie œlubów przez nowicju-szy ostatniego roku: Zbysz-ka i Krzyœka. Modliliœmysiê za nich wspólnie prosz¹c PanaBoga, by im b³ogos³awi³, nieœmia³omyœl¹c, ¿e i my, jeœli Bóg pozwoli,bêdziemy za 2 lata przyrzekaæ Muczystoœæ, ubóstwo i pos³u-szeñstwo.
Okazj¹ do bycia razemby³a cotygodniowa willa .Podczas pierwszego wyjœciazosta³ rozegrany mecz pi³kino¿nej pomiêdzy nowicju-szami a kandydatami, który,zgodnie z tradycj¹, wygralici pierwsi. Kto nie przepada za bie-ganiem za pi³k¹, te¿ mia³ okazjê zna-leŸæ coœ dla siebie – gitara, œpiew,rozmowy czy po prostu stanie przygrillu i dogl¹danie kie³basek. Jednyms³owem, od pocz¹tku czwartek by³dniem, który wspominamy z radoœci¹i entuzjazmem.
Wraz z poznawaniem realiów no-wego ¿ycia podjêliœmy formacjê du-chow¹, nad któr¹ w kandydaturzeczuwa³ ojciec Socjusz Miros³aw Bo-¿ek SJ. Na konferencjach i spotka-
niach rozbudza³ on w na-szych sercach ignacjañskie-go ducha i wprowadza³ w for-my modlitwy, które stopniowopodejmowaliœmy. Jego zaanga¿o-wanie i zapa³ w prowadzeniu nas napocz¹tku naszej drogi by³y szczegól-nie widoczne w czasie tzw. trzyd-niówki – rekolekcji w milczeniu.Kiedy opad³y ju¿ pierwsze emocje,mieliœmy szansê w ciszy i skupieniuspotykaæ siê z Jezusem na modlitwiei doœwiadczaæ Jego mi³oœci i przeba-
czenia. Trzy dni rekolekcji by³y te¿bezpoœrednim przygotowaniem nachwilê przyjêcia nas w szeregi towa-rzyszy Jezusa.
Ten upragniony moment nadszed³9 wrzeœnia. Na mszy œwiêtejo godz. 7:00 staliœmy siê nowicjusza-mi I roku. Naszym szczególnym pa-tronem w tym dniu by³ œw. Piotr Kla-wer – jezuita, niestrudzony mi³oœnikbiednych i s³abych, któremu zawie-rzyliœmy czas naszego nowicjatu.Z r¹k Ojca Magistra otrzymaliœmy:krzy¿ zakonny – by upodabniaæ siêdo wisz¹cego na nim Chrystusa;Konstytucje – by poznawaæ i kochaæTowarzystwo; Æwiczenia Duchowne– aby przemieniaæ siebie, ¿yj¹c nawiêksz¹ Bo¿¹ chwa³ê; ksi¹¿eczkêO naœladowaniu Chrystusa – byz m¹droœci¹ kroczyæ za Jezusem i ró-¿aniec – by uczyæ siê od Maryi za-
wierzenia Bogu. Wszystkie teprzedmioty bêd¹ namw szczególny sposób towa-rzyszyæ w czasie naszej no-wicjackiej formacji.
Rozpoczynamy nasze za-konne ¿ycie pe³ni ufnoœci
w Bo¿¹ pomoc, powierzaj¹c siêszczególnie Naszej Pani. Chcemy ca-³ym ¿yciem wype³niaæ wezwanieOjca Ignacego: Ite inflammateomnia!
Nov. Andrzej Ho³owiñski SJ
Portret pamiêciowy naszego Anio³aAutor: Tomasz St¹por
Po introdukcji
26
Od czasu istnienia nowicjatu jezu-itów w Starej Wsi, w miejscu szcze-gólnym: czy to w kaplicy czy w asce-terium, mo¿na by³o zobaczyæ figurkêMatki Bo¿ej. Nie jest to zwyk³a statu-etka, jak mogliby s¹dziæ niektórzyspoza Towarzystwa. Zwi¹zane jestz ni¹ gor¹ce uczucie i proœby zanoszo-ne przez wiele pokoleñ nowicjuszy.O znaczeniu tej figurki dla jezuitówniech œwiadczy wypowiedŸ o. KarolaAntoniewicza, który w liœcie do ksiê¿-nej Sapie¿yny napisa³: Ta statuaz drzewa lipowego w³asn¹ s³awnego£êczyckiego rêk¹ wyrobiona, by³aprzesz³o od dwustu lat jednym z naj-dro¿szych skarbów zakonu naszego.Pod Jej opiek¹ rozwija³ siê nasz bied-ny Zakon... Przed t¹ statu¹ przez dwalata modli³em siê, codziennie odpra-wia³em rozmyœlania i nieraz walczy-³em i p³aka³em gorzk¹ ³z¹, nie ³z¹ ¿aluza œwiatem, ale ³z¹ ¿alu za grzechy,które tyle, tyle Boga obra¿a³em.1
Pisz¹c o wygl¹dzie figurki nale¿ywspomnieæ, ¿e mierzy ona 24 centy-metry i jest w najdrobniejszych szcze-gó³ach kopi¹ Matki Boskiej Loretañ-
skiej. Statuetka posiada szereg ozdób.Pierwsz¹ z nich jest pierœcionek œlub-ny ofiarowany przez o. Antoniewicza.Drugim jest szmaragd wprawionyw koronê Matki Boskiej, podarowanyprzez o. Morawskiego. Trzeci¹ jestz³ocenie na sukience wykonane weLwowie. Codziennie nowicjusze stroj¹figurkê Matki Boskiej w sukienki ró¿-nych kolorów i wzorów, wed³ug ka-lendarza liturgicznego.
Warto przyjrzeæ siê bli¿ej historiitej figurki. Ale ¿eby to uczyniæ, trze-ba najpierw przedstawiæ postaæ o. Mi-ko³aja £êczyckiego – jezuity ¿yj¹ce-go w XVI i XVII w.
Ojciec Miko³aj £êczyckiDruga po³owa XVI w., na której tle
ukazuj¹ nam siê pierwsze lata ¿ycia£êczyckiego, to okres wewnêtrznychniepokojów, walki stronnictw,a zw³aszcza sporów religijnych, któremia³y doprowadziæ Rzeczpospolit¹ dopolitycznego rozk³adu i upadku. Dru-karz, Daniel £êczycki, udaje siê wrazz ma³¿onk¹ do Wilna, by tam praco-waæ w tworz¹cej siê Akademii Wileñ-
skiej. W drodze do celu 10 XII 1574 r.rodzi siê Miko³aj. Chocia¿ jego rodzi-ce byli kalwinami, on, z braku du-chownego kalwiñskiego, zostajeochrzczony przez katolickiego kap³a-na. Wychowywany przez niañkê,uczy³ siê gorliwie jêzyków obcych(szczególnie jêzyka hebrajskiegoi greki). Bêd¹c ju¿ m³odzieñcem, wy-korzystywa³ tê wiedzê, by wraz z oj-cem prowadziæ spory religijne z kato-likami. Ich przeciwnikami w dysku-sjach byli jezuici m.in. Skarga, Lan-krewicz i Fabrycy.
W wieku szesnastu lat, dojrzewa-j¹c, pragnie dociec prawdy. Porównu-je ksiê¿y katolickich i duchownychprotestanckich. Dochodzi do wniosku,¿e nauka ojców katolickich bli¿sza jestnaukom Chrystusa. W 1589 r. odbywaspowiedŸ z ca³ego ¿ycia u znienawi-dzonych wczeœniej jezuitów i sk³adawyznanie wiary katolickiej. Podobniejak œw. Pawe³, wyrwany z side³ nie-nawiœci i fa³szu, pragnie gorliwie s³u-¿yæ Bogu. Postanawia wst¹piæ do To-warzystwa Jezusowego. Ówczesnyprowincja³, o. Ludwik Marsellus, da³
27
mu szorstk¹ i krótk¹ odpowiedŸ: Na-wróæ swojego ojca i uzyskaj jego po-zwolenie na wst¹pienie do zakonu.Chocia¿ zadanie wydawa³o siê trud-ne, Miko³aj dziêki swojej wytrwa³o-œci i modlitwie wykona³ je. W lutym1592 r. wstêpuje do zakonu.
Z etapu nowicjackiego nie znajdu-jemy wiele informacji o ¿yciu £êczyc-kiego. Wiemy, ¿e by³ on m³odzieñcemgorliwym, oddanym modlitwie, o nie-codziennych talentach. W Rzymieodby³ szereg studiów (1593-1594: re-toryka; 1594-1597: filozofia; 1597-1601: teologia). Mia³ wielkie nabo¿eñ-stwo do Najœwiêtszego Sakramentu –stara³ siê przyjmowaæ KomuniêŒwiêt¹ przynajmniej raz w tygodniu.•ród³a podaj¹, ¿e bêd¹c ju¿ kap³anemgodzinê przed i godzinê po Euchary-stii spêdza³ na modlitwie z Bogiemukrytym w Najœwiêtszym Sakramen-cie. Swoje pierwsze œluby z³o¿y³w 1594 r., a œwiêcenia kap³añskieotrzyma³ 14 IV 1601 r. Po œwiêceniachgenera³ zakonu wyznaczy³ £êczyckie-go i o. Orlandina do prowadzenia i po-rz¹dkowania archiwum jezuickiegow Rzymie. Pomaga³ wtedy tak¿e przypisaniu ¿ywotu œw. Ignacego i przykomentarzach do ustaw zakonnych.Przez krótki czas by³ tak¿e duchow-nym kolegium rzymskiego.
W 1606 r. o. £êczycki wraca do oj-czyzny i przywozi dla koœcio³ów To-warzystwa w Koronie, Litwie i Cze-chach liczne relikwie œwiêtych i mê-czenników. Wtedyte¿, jak podaj¹Ÿród³a, przy-wióz³ figurkêMatki Bo-skiej otrzy-man¹ w pre-zencie lubzaku-
pion¹ w Loretto, która teraz znajdujesiê w kaplicy domowej kolegium sta-rowiejskiego. Do roku 1611 £êczyckijest profesorem jêzyka hebrajskiego,teologii i Pisma Œwiêtego w Wilnie.15 V 1611 r. sk³ada uroczyst¹ profe-sjê zakonn¹ na rêce prowincja³a o. Pio-tra Fabrycego. W latach 1612-1615by³ rektorem w kolegium kaliskim,a od 1617 r. zajmowa³ siê porz¹dko-waniem i wydawaniem ordynacji po-przednich genera³ów Towarzystwa.W r. 1631 zosta³ prowincja³em litew-skim; przemawia³ wtedy parokrotniew sprawach ogólnokoœcielnych na sej-mie warszawskim. Do jezuitów, któ-rymi siê zajmowa³ zwyk³ mawiaæ: Otozostawiam wam trzy pami¹tki: regu³y– abyœcie ich przestrzegali, prze³o¿o-nego – abyœcie rozkazów jego s³ucha-li, duchownego – abyœcie radami jegosiê kierowali2 .Po z³o¿eniu urzêdu pro-wincja³a by³ instruktorem trzeciej pro-bacji i kierownikiem duchowym. Pra-ga, O³omuniec, Opawa, Ig³awa, Ber-no Mor., Kromiery¿, Giczyn, Glac,Kuttenberga i Neuhaus – oto miejsca,w których d³u¿ej lub krócej przeby-wa³. By³ tak¿e delegatem na VII i VIIIKongregacjê Generaln¹.
Gdy we wschodnich terenachRzeczpospolitej wybuch³a krwawawojna z Rosj¹, chorego o. £êczyckie-go przeniesiono do Kowna. Po kilku-miesiêcznej chorobie zmar³ 30 III1653 r. By³ nazywany najmilszymw ca³ym kraju zakonnikiem. Pozosta-wi³ po sobie kilka tekstów, które pod-pisywa³ swoim ³aciñskim nazwiskiem(Lancicius). W 1635 r. Szwedzi, b¹dŸMoskale spalili cia³o, a popio³y wrzu-cili do Niemna.
Najwiêksz¹ pami¹tk¹ po o. Miko-³aju £êczyckim jest figurka Matki Bo-skiej. O. Nikodem Muœnicki w Histo-ryi Towarzystwa na Bia³ej Rusi pisze:Wkrótce potem (tj. po otwarciu nowi-cjatu w Po³ocku) przys³a³ z Wilna ks.
Poczobut podarek... tj. figurkê Naj-œwiêtszej Panny... zrobion¹
wprawdzie z drewna, ale war-toœci przez pamiêæ na s³aw-
nego ze œwiêtoœci mê¿a, na-szego Miko³aja £êczyckie-go, który jej niegdyœ doprywatnego nabo¿eñstwau¿ywa³.3 Drugim argumen-tem, i¿ figurka faktycznieby³a w³asnoœci¹ £êczyc-kiego jest egzorta4 drugie-
go rektora starowiej-skiego o. AlojzegoLandesa, w którejtwierdzi, ¿e £êczyc-ki przywióz³ j¹z W³och.
Jak figurkaMatki Boskiej
znalaz³a siêw Starej Wsi?
Pocz¹tkowofigurka by³aprzechowywanaw p o k o j u£êczyckiego.Przed ni¹ pisy-wa³ swe dzie³a,przed ni¹ odna-wia³ liczneœluby. Po jegoœmierci statu-etkê MatkiBo¿ej prze-w i e z i o n oz kowieñskie-go kolegiumdo Wilna. Tu,
jak œwiadczy o. Landes, pozostawa³aa¿ do kasaty zakony w 1773 r.
W 1755 r. na XVIII KongregacjiGeneralnej ustalono podzia³ Polski nacztery prowincje: wielkopolsk¹, ma-³opolsk¹, litewsk¹ i mazowieck¹.Z prowincji mazowieckiej wyros³otzw. Towarzystwa Bia³oruskie, którejest ³¹cznikiem miêdzy dawn¹, a now¹generacj¹ zakonu. 21 VII 1773 r. Kle-mens XIV podpisuj¹c brewe Dominusac Redemptor skaza³ jezuitów na za-g³adê. By³ to wielki cios dla zakonni-ków. Wiele z nich zmuszonych zosta-³o do zmiany swego stylu ¿ycia: czêœæprzesz³a do kleru diecezjalnego, czêœæzosta³a œwieckimi wyk³adowcami nauczelniach, m³odzi zaœ wracali doswoich rodzin. By akt prawny obowi¹-zywa³, musia³ byæ oficjalnie odczyta-
Obelisk przy mogileoo. Bia³oruskich
28
ny w granicach danego pañstwa. Re-aguj¹c na niezbyt dobre wieœci, o. Sta-nis³aw Czerniewicz zostaje wicepro-wincja³em i otrzymuje zadanie kiero-wania jezuitami. Chc¹c unikn¹æ odda-wania wszystkich dóbr Komisji Roz-dawniczej, cenniejsze rzeczy da³ naprzechowanie ludziom godnym zaufa-nia. I takim sposobem figurka MatkiBoskiej trafi³a w rêce ks. Marcina Po-czobuta, rektora Akademii Wileñskiej.Z og³oszeniem papieskiego breweoci¹ga³a siê caryca rosyjska Katarzy-na II. Maj¹c sentyment do jezuitówi wiedz¹c jak wiele robili oni dla Ro-sjan nie pozwala³a, by Towarzy-stwo przesta³o istnieæ. W 1778 r.z Watykanu nadesz³a rezolucjapowo³uj¹ca biskupa Stanis³a-wa Siestrzewicza do zarz¹-dzania wszystkimi zako-nami w Rosji. Biskupdostrzegaj¹c problembraku powo³añ w naj-mniejszym Towarzy-stwie, pozwoli³w r. 1778 na utworze-nie nowicjatu w Po-³ocku.
Na uroczystoœæob³óczyn pierw-szych nowicjuszyprzywieziono tak¿estatuetkê Matki Bo-skiej, która do tegoczasu przechowywa-na by³a w Wilnie,w mieszkaniu ks. Po-czobuta. Pojawienie siêw tych niespokojnych dlaTowarzystwa czasach fi-gurki Matki Boskiej odczy-tywano jako szczególn¹ opie-kê Maryi nad nowoutworzonymdomem dla nowicjuszy. 7 III1801 r. Pius VII wydaje brewe, moc¹którego Towarzystwo Jezusowe zosta-³o przywrócone w ca³ej Rosji na tychsamych prawach, jakie dawa³y mukonstytucje Paw³a III z r. 1544. Poprzywróceniu zakonu coraz liczniejzaczêli pojawiaæ siê kandydaci. Prze-³o¿eni zatem utworzyli drugi nowicjatw Dynaburgu. Tam te¿ po pewnymczasie przeniono figurkê. Krótko trwa³pobyt Naszych w nowym miejscu.W 1811 r., z powodu fortyfikacji Dy-naburga, jezuici, a wraz z nimi figur-ka Matki Boskiej, przenieœli siê do Pu-szy. Pobyt w Puszy tak¿e by³ tymcza-
sowy. Równoczeœnie bowiem rz¹d,który Naszych nak³oni³ do opuszcze-nia Dynaburga, dla wynagrodzeniawyrz¹dzonej przez to szkody, pocz¹³budowaæ w Uszwa³dzie, wsi nale¿¹cejdo kolegium dynaburskiego, obszer-ne kolegium i dom dla nowicjatu.W 1819 r. przeniesiono siê tam.W miêdzyczasie Pius VII w 1814 r.wydaje brewe Sollicitudo omnium ec-clesiarum, przywracaj¹ce jezuitów naca³ym œwiecie, w takiej formie, jak to
wygl¹da³o przed kasat¹. O dalszym lo-sie tzw. ojców bia³oruskich zadecydo-wa³ ukaz cara Aleksandra I wydany15 III 1820 r., wydalaj¹cy jezuitówz Rosji. Szczególn¹ postaci¹ by³o. Lubsiewicz – jako rektor przygl¹-da³ siê wygnaniu jezuitów, a tak¿ecz³owiek, który odpowiada³ w du¿ejmierze za otwarcie nowicjatu w Sta-rej Wsi. Zakonnicy, których zaskoczy³ukaz carski, przenosili siê zazwyczajna zachód. Du¿a czêœæ z nich zatrzy-
mywa³a siê w Galicji, gdy¿ brakowa-³o tam ksiê¿y, a parafie czêsto by³ypuste. 24 IX 1821 r. wydany zosta³ re-skrypt carski pozwalaj¹cy osiedliæ siêojcom bia³oruskim w klasztorze po-pauliñskim w Starej Wsi. Pod koniectego samego roku zainaugurowanodzia³alnoœæ kolegium. Pocz¹tkowoklasztor stanowi³ praktycznie ruinêi wymaga³ generalnego remontu. Je-zuitom mieszkaj¹cym w kolegium tak-¿e nie ¿y³o siê najlepiej. W listopadzie1822 r. zaczêli przybywaæ pierwsikandydaci. Co ciekawe, punkta do me-dytacji i konferencje dawane w nowi-cjacie oparte by³y na dzie³ach Miko-
³aja £êczyckiego.
Matka Boska Nowicjackaw Starej Wsi
Nie wiadomo w jakisposób statuetka MatkiBoskiej Nowicjackiejtrafi³a do Starej Wsi.Przypuszczalnie ju¿w lipcu 1823 r. by³aw nowym miejscu, jed-nak pocz¹tkowo prze-chowywana by³aw pokoju rektora. Do-piero 18 I 1824 r.,w czasie odnowieniaœlubów zakonnych, zo-sta³a publicznie wysta-wiona w asceterium.
Warto w tym miej-scu wspomnieæ o ojcu
Szuszczewskim, któryw 1834 r. przej¹³ funkcjê
rektora w kolegium staro-wiejskim. Za jego rektorstwa
po raz pierwszy s³yszymyo uroczystym w³¹czaniu kandy-
datów do nowicjatu poprzez wspól-ne odmówienie litanii loretañskiej
oraz uca³owanie figurki. Za jego ka-dencji budowano II piêtro kolegium(ukoñczono prace za o. Morelowskie-go). W 1839 r. przeniesiono figurkêMatki Boskiej Nowicjackiej do asce-terium na II piêtrze. 7 V 1848 r. mini-ster Pillersdorf podsuwa dekret bani-cyjny schorza³emu cesarzowi Ferdy-nandowi. Skazuje tym samym wszyst-kich jezuitów w obrêbie pañstwa naz³o¿enie sukni i opuszczenie granicmonarchii. By unikn¹æ utraty kole-giów, przepisywano je na poszczegól-nych jezuitów w taki sposób, by sta-nowi³y one dobro prywatne. Figurka
29
Matki Boskiej Nowicjackiej trafi³a doo. Czy¿ewskiego (ówczesnego profe-sora retoryki). W 1849 r. w kolegiumstarowiejskim stacjonowa³ odzia³wojsk rosyjskich, który dokona³ spo-rych zniszczeñ i kradzie¿y. W tymczasie statuetkê Matki Boskiej prze-niesiono do Nagoszyna, do maj¹tkuStefanii Konopczyny. Zosta³a onaumieszczona w miejscowym koœciele.Jednak by figurka by³a w jeszcze bar-dziej bezpiecznym schronieniu, zde-cydowano w 1850 r. przenieœæ j¹ doStani¹tek, do klasztoru benedyktynek,gdzie kilku jezuitów stale pracowa³o.
Franciszek Józef I, w³adca monar-chii austro – wêgierskiej 20 VI 1852 r.odwo³uje dekret wydany przez Ferdy-nanda. Wraz z ponownym otwarciemnowicjatu w Starej Wsi, pojawi³a siêfigurka Matki Bo¿ej, która na d³u¿ejzadomowi³a siê w tym kolegium.
Jednym z najsmutniejszych wyda-rzeñ w kolegium starowiejskim by³po¿ar, który wybuch³ 3 VIII 1886 r.podczas nieobecnoœci wielu jezuitów.Ogieñ zaprószy³ siê w folwarku bêd¹-cym obok kolegium i obj¹³ dach oraz
wy¿sze piêtra gmachu. Tak¿e figurkamog³a zostaæ spalona, gdyby nie od-wa¿na postawa jednego z nowicjuszy,który poœród p³omieni wydoby³ uko-chan¹ figurkê. Odt¹d, na cztery mie-si¹ce, nowicjat przeniesiono na willê– dom jezuicki po³o¿ony oko³o 5 kmod kolegium. Pomimo znacznychstrat, remont kolegium zakoñczy³ siêszybko i w paŸdzierniku nowicjuszewrócili do kolegium. Pomiêdzy 1859i 1896 r. dokonano remontu kaplicy je-zuickiej na I piêtrze, której wygl¹d jestw niezmienionym stanie do dzisiaj.
Tak oto przedstawia siê historia fi-gurki Matki Boskiej Nowicjackiej.W trudnych dla jezuitów czasach za-wsze im towarzyszy³a daj¹c nadziejêi otuchê. Sta³a siê dla nas, jezuitów,którzy przecie¿ tworzymy rodzinê, jak-by matk¹, do której zwracamy siê z sza-cunkiem i przedstawiamy jej nasze ra-doœci i smutki. I podobnie jak niegdyœw wa¿nych momentach, takich jak in-trodukcja, ob³óczyny czy œluby, towa-rzyszy³a nowicjuszom, tak i dzisiaj od-dajemy jej czeœæ œpiewaj¹c hymn za-konny: Matko ma, zakonie mój.
Bibliografia:
[1] Mellin I. SJ, 1900, U stóp MatkiNowicjañskiej, Kraków
[2] Grzebieñ L. SJ (red.), 1996,Encyklopedia wiedzy o jezuitachna ziemiach Polski i Litwy 1564-1995, WAM, Kraków
[3] Ko³acz J. SJ, 2006, S³ownik jêzykai kultury jezuitów polskich, WAM,Kraków
1 „U stóp Matki Boskiej Nowicjackiej”, s. 1072 tam¿e, s. 303 tam¿e, s. 444 Egzorta to referat ascetyczny, wyg³aszany we
wspólnocie domowej. Wyg³aszanie egzortjest starym zwyczajem wszystkich wspólnotzakonnych – jest to element sta³ej formacji za-konników
Nov. Kamil Rogalski SJ
Aktualny widok kaplicy nowicjackiej p.w. œw Stanis³awa Kostki
30
„Jest naszym gor¹cym pragnieniem,¿eby wszyscy po ca³ym œwiecie
uczestnicy chlubnego miana katoli-ków, a zw³aszcza ci synowie ukochanej
przez nas polskiej ziemi, dla którychniezwyciê¿ony bohater Chrystusowy
Andrzej Bobola jest chlub¹ i wspania-³ym wzorem chrzeœcijañskiego mê-stwa, w trzechsetn¹ rocznicê jego
zgonu pobo¿nym sercem i umys³emrozwa¿yli jego mêczeñstwo i jego
œwiêtoœæ.”
/Encyklika Piusa XII Invicti Athle-tae Christi o œw. Andrzeju Boboli/
16 maja 1957 roku, w trzechsetn¹rocznicê mêczeñstwa œwiêtego Andrze-ja Boboli, papie¿ Pius XII og³osi³ ency-klikê, która wys³awia jego heroiczne ka-p³añstwo i zapa³ apostolski. Nazwa³ gowtedy ozdob¹ i chlub¹ narodu i stawi³jako wzór niez³omnej wiary i mêstwa
wszystkim wiernym na ca³ym œwiecie.W przysz³ym roku minie 350 lat od mê-czeñskiej œmierci aposto³a piñszczy-zny.
Rodzina„...z rodziców wybitnych szlachet-
noœci¹ rodu, ale znamienitszychjeszcze cnot¹ i sta³oœci¹ katolic-
kiej wiary.”*
Pierwsze wzmianki o Bobolachpochodz¹ z XIII wieku, z doku-mentów opisuj¹cych rody ówcze-snego Œl¹ska i Ma³opolski.W Krótkim zarysie dziejów Stra-chociny W³adys³aw Piotrowskipisze: „Na pocz¹tku XVI wiekuStrachocina przesz³a w rêcemo¿nego i znanego rodu ma³o-polskiego Bobolów herbu Leli-
wa. Prawdopodobnie pierwszymdzier¿awc¹ wsi z rodu Bobolów by³Jan.” Strachocina nie by³a per³¹ w ko-ronie rodu, w zwi¹zku z czym przecho-dzi³a w rêce kolejnych dziedziców.Wspomniany Jan mia³ dwóch synów:Hieronima i Krzysztofa. To temu drugie-mu przypad³a Strachocina. Z koleiKrzysztof, z ma³¿eñstwa z El¿biet¹ Wie-lopolsk¹, mia³ trzech synów: Jêdrzeja,Jana i Miko³aja. Strachocina przesz³aw rêce najm³odszego Miko³aja. Prawdo-podobnie w³aœnie Miko³aj by³ pierw-szym Bobol¹, który na sta³e zamieszka³w Strachocinie. Wczeœniej mieszkali tu-taj tylko zarz¹dcy lub nawet dzier¿awcy– zjawisko wtórnego wydzier¿awianiakrólewszczyzn by³o powszechne. JêdrzejBobola, najstarszy z braci, zosta³ podko-morzym koronnym. Zmar³ bezpotomniew 1617 r., a du¿¹ czêœæ jego znacznegomaj¹tku odziedziczy³ Koœció³. Najm³od-szy z braci Miko³aj, dziedzic Strachoci-ny, mia³ dwóch synów: Jêdrzejai Krzysztofa. Kolejnym dziedzicem Stra-chociny zosta³ m³odszy z nich, Krzysz-tof, ojciec Urszuli i Andrzeja, przysz³e-go œwiêtego.
Andrzej Bobola urodzi³ siê 30 listo-pada 1591 roku. O jego dzieciñstwiei pierwszych latach niewiele wiadomo.
Nieco œwiat³a pada dopiero na lata na-uki w szkole œredniej. Oko³o 1606 r. piêt-nastoletni Andrzej rozpocz¹³ naukêw szkole prowadzonej przez jezuitóww Wilnie. Umiejêtnoœci, zw³aszcza reto-ryczne i lingwistyczne, jakimi zaowo-cowa³ pobyt w tej szkole, mia³y muw znacznej mierze u³atwiæ przysz³¹ dzia-³alnoœæ misyjn¹.
Lata prtzygotowania„...zapragn¹³ gor¹co „lepszych
darów” i niezad³ugo, jako dziewiêtna-stoletni m³odzieniec, wst¹pi³ jak
najochotniej do nowicjatu Towarzy-stwa Jezusowego w Wilnie, by móc
bezpieczniej postêpowaæ drog¹doskona³oœci ewangelicznej.”*
31 lipca 1611r. Andrzej Bobola, jakoabsolwent jezuickiej szko³y w Branie-wie, zg³osi³ siê do litewskiej prowincjiTowarzystwa Jezusowego. Ówczesnyprowincja³ Pawe³ Beksa, poleci³ przyj¹æzg³aszaj¹cego siê kandydata. Wstêpuj¹cdo nowicjatu (który z powodu po¿aru ko-legium œw. Ignacego mieœci³ siê w za-budowaniach Akademii Wileñskiej) An-drzej wpisa³ w³asnorêcznie do specjal-nego zeszytu nastêpuj¹ce oœwiadczenie:„Ja, Andrzej Bobola, Ma³opolanin, zo-sta³em przypuszczony do odbycia pierw-szej próby, dnia ostatniego lipca 1611roku, zdecydowany za pomoc¹ Boga wy-pe³niæ wszystko, co mi przed³o¿ono”.10 sierpnia otrzyma³ sukniê zakonn¹i rozpocz¹³ w³aœciwy nowicjat.
Andrzej przeszed³ trzy spoœród sze-œciu przepisanych na czas nowicjatuprzez Konstytucje Towarzystwa Jezuso-wego prób: miesiêczn¹ pos³ugê chorym,katechizowanie oraz pielgrzymowanieo ¿ebraczym chlebie. Szczególnie dotkli-wym doœwiadczeniem sta³a siê dla nie-go ta ostatnia – by³ to bowiem czas g³ê-bokiego zacietrzewienia religijnego, kie-dy zarówno katolicy, jak i ewangelicyczy prawos³awni, nie przebierali w œrod-kach w walce z oponentami. Niechêæ dokatolików, a tym bardziej do cz³onkówTowarzystwa Jezusowego, czêsto prze-radza³a siê w otwart¹ wrogoœæ. Zwieñ-
31
czeniem nowicjatu by³y tzw. prosteœluby zakonne: wieczystego ubóstwa,czystoœci i pos³uszeñstwa. Andrzejz³o¿y³ je 31 lipca 1613 r. podczasmszy œwiêtej celebrowanej przezswojego rektora i jednoczeœnie mi-strza nowicjatu Wawrzyñca Bartiliu-sa. Jeszcze tego samego dnia prze-niós³ siê do kolegium akademickiegoœw. Jana, by rozpocz¹æ studia filozo-ficzne. Po trzech latach z³o¿y³ egza-min komisyjny z ca³oœci filozofii.Zwyczajem Towarzystwa wysy³anowówczas nowych magistrów na prak-tykê dydaktyczn¹ do któregoœ z ko-legiów. Andrzeja skierowano do bra-niewskiego Hozjanum – kolebki pol-skich jezuitów. By³a to nie tylkopierwsza (1565 r.), ale wówczas naj-s³ynniejsza szko³a za³o¿ona – zaspraw¹ kardyna³a Hozjusza – przezjezuitów na ziemiach polskich. O du-chowej prê¿noœci tego oœrodka œwiad-czy fakt, ¿e w roku, w którym Bobolaodchodzi³ z Braniewa, trzynastuuczniów tej szko³y poprosi³o o przyjê-cie do Towarzystwa. Andrzej pe³ni³ tam,pod kierunkiem swego dotychczasowe-go profesora filozofii Jakuba Markwar-ta, obowi¹zki nauczyciela klasy grama-tyki. Drugim miejscem, w którym pra-cowa³ jako wychowawca by³ Pu³tusk.Uczelnia licz¹ca wtedy ponad 800 stu-dentów by³a ulubion¹ szko³¹ magnate-rii, wyda³a wielu wybitnych absolwen-tów. Po dwuletniej praktyce pedagogicz-nej rozpocz¹³ studia teologiczne na Aka-demii Wileñskiej. Funkcjê rektora kole-gium pe³ni³ wówczas ̄ mudzin, Jan Gru-zewski, który, podobnie jak uprzednio oj-ciec Bartilius, obok zwyczajnych zajêæzwi¹zanych z pe³nionym urzêdem, z od-
daniem odwiedza³ wiêŸniów, chorychw szpitalach oraz katechizowa³ dzieci.Przyk³ady te nie pozosta³y bez wp³ywuna przysz³ego œwiêtego. Egzaminy koñ-cowe z teologii sk³ada³ 26 lipca 1622 r.Oceny by³y na tyle zró¿nicowane, ¿e nieuzyska³ stopnia licencjata teologii, co za-myka³o przed nim drogê naukow¹(trzech, spoœród czterech profesorów eg-zaminuj¹cych uzna³o wiedzê Boboli zaniedostateczn¹). 18 grudnia 1621 r. Bo-bola otrzyma³ z r¹k biskupa sufraganawileñskiego œwiêcenia subdiakonatu,a nied³ugo potem diakonatu. Œwiêceniakap³añskie otrzyma³ 12 marca 1622 r.z r¹k biskupa Eustachego Wo³³owicza,w dniu kanonizacji Ignacego Loyoli
i Franciszka Ksawerego. W 1622 r.,bezpoœrednio po ukoñczeniu studiówteologicznych, zosta³ skierowany natrzeci¹ probacjê do Nieœwie¿a, gdziepog³êbia³ znajomoœæ Konstytucji To-warzystwa i formacjê osobist¹ nadrodze Æwiczeñ Duchownych. Tamte¿, po rocznej probacji, spêdzi³pierwszy rok pracy apostolskiej –zosta³ mianowany rektorem koœcio-³a. Okaza³ siê doskona³ym admini-stratorem oraz jeszcze lepszym dusz-pasterzem: œwietnym spowiednikiemi kaznodziej¹. Oprócz zajêæ na miej-scu, podejmowa³ w okolicy prace mi-sjonarza ludowego: udziela³ chrztu,sakramentalnym zwi¹zkiem ³¹czy³pary ¿yj¹ce bez œlubu, wielu nak³o-ni³ do spowiedzi i poprawy ¿ycia.W Nieœwie¿u pe³ni³ tak¿e obowi¹z-ki prefekta bursy dla ubogiej m³o-dzie¿y. Wczeœnie musia³ zyskaæ s³a-wê jako g³osiciel S³owa Bo¿ego, sko-
ro stara³ siê o niego, w³aœnie jako o wy-bitnego kaznodziejê, dom profesóww Warszawie. Prowincja³ pos³a³ go jed-nak do Wilna, do pracy w koœciele œw.Kazimierza. Tam powierzono Andrzejo-wi Sodalicjê Mariañsk¹ mieszczan, am-bonê, konfesjona³, administracjê koœcio-³a oraz popularne wyk³ady z zakresu Pi-sma œw. i dogmatyki. Gdy w czerwcu1625 r. nawiedzi³a Wilno epidemia, niezwa¿aj¹c na niebezpieczeñstwo, gorli-wie podj¹³ pos³ugê chorym. Zebranowtedy niema³y plon duchowy: wys³ucha-no 8000 spowiedzi, a przyk³adem hero-icznego poœwiêcenia wielu nawrócono.W roku 1626 rozpoczêto starania o do-puszczenie Andrzeja do z³o¿enia uroczy-stej profesji zakonnej. Przez kolejnecztery lata ówczesny prowincja³, ojciec
Herb Leliwa
Bobolówka w Strachocinie- wzgórze na którym sta³ dom rodzinny Bobolów
32
Jamio³kowski, ponawia³ proœbê o do-puszczenie do œlubów wobec genera³aTowarzystwa Mutiusa Vitelleschiego.Pocz¹tkowo genera³ odrzuca³ j¹ argu-mentuj¹c, ¿e kandydat ma braki w wy-kszta³ceniu oraz niezadowalaj¹ce cechycharakteru. Zdaniempolskich prze³o¿o-nych, Bobola wyrów-nywa³ niedostatecznewykszta³cenie wyj¹t-kowym talentem ka-znodziejskim. Osta-tecznie zosta³ on do-puszczony do profesjiczterech œlubóww niedzielê 1 czerwca1630 r. w koœciele œw.Kazimierza w Wilnie.
Walka„...to sobie przedewszystkim wzi¹³ do
serca, ¿eby nieszczêdz¹c ¿adnych trudów, przez
kazania i misyjne wyprawy wszêdzieszerzyæ katolick¹ wiarê i to wiarê¿yw¹, w dobre uczynki bogat¹.”*
W 1630 r. Bobola zosta³ skiero-wany do Bobrujska nad Berezyn¹.W mieœcie zamieszkanym wówczasprzez oko³o 30 tysiêcy mieszkañców,by³y zaledwie dwie cerkwie prawos³aw-ne i ani jednego koœcio³a katolickiego.Piotr Tryzna, wojewoda parnawski,podj¹³ starania, ¿eby ten stan rzeczyzmieniæ. Wzniós³ koœció³ parafialnyi sprowadzi³ do miasta jezuitów. Pierw-szym superiorem zosta³ w³aœnie AndrzejBobola. Dziêki jego staraniom nowa fun-dacja zyska³a wsparcie króla W³adys³a-wa IV i jego ma³¿onki Cecylii Renaty.Po trzech latach trudnej pracy w Bobruj-sku œwiêty Andrzej z³o¿y³ urz¹d supe-riora na rêce ojca Marcina Rydzewskie-go i na polecenie prze³o¿onych uda³ siêdo Po³ocka, gdzie zaanga¿owa³ siêw dzia³alnoœæ Sodalicji Mariañskiej.W 1636 r., staraniem Jakuba Markwar-ta, profesora Boboli w czasie studiów fi-lozoficznych, a od 1636 roku prze³o¿o-nego domu profesów w Warszawie,przeniesiono Andrzeja do stolicy i po-wierzono mu urz¹d kaznodziei. W lipcu1636 roku wyjecha³ do Wilna, by jakoprofes wzi¹æ udzia³ w kongregacji pro-wincji litewskiej. W 1637 roku znalaz³siê z powrotem w P³ocku – tam powie-rzono mu obowi¹zki kaznodziei i prefek-ta nauk w kolegium. Po roku wróci³ do
Po³ocka jako kaznodzieja i prefekt miej-scowego kolegium. Lata 1638 – 1642spêdzi³ w £om¿y, gdzie pe³ni³ funkcjedoradcy rektora kolegium, kaznodzieii dyrektora istniej¹cej przy kolegiumszko³y humanistycznej. 3 lipca 1642 r.
wzi¹³ udzia³ w obradach kongregacjiprofesów w Wilnie. Po jej zakoñczeniupozosta³ w domu profesów i do koñca1642 roku pracowa³ jako doradca ojcaMarcina Hiñczy, ówczesnego prze³o¿o-nego oraz jako moderator Sodalicji Ma-riañskiej mieszczan. Z koñcem 1642 r.lub z pocz¹tkiem 1643 r. przeniesiono godo kolegium w Piñsku, gdzie a¿ do lip-ca 1646 r. pe³ni³ obowi¹zki kaznodziei,kierownika nauk i moderatora SodalicjiMariañskiej ziemian. W 1646 r., praw-dopodobnie z powodu z³ego stanu zdro-wia, zosta³ przeniesiony ponownie doWilna, gdzie przez nastêpne szeœæ lat,w domu profosów przy koœciele œw. Ka-zimierza, by³ doradc¹ prepozytów, g³o-si³ kazania i wyk³ady z Pisma œw. orazkierowa³ Sodalicj¹ Mariañsk¹.
W miêdzyczasie wybuch³o Powsta-nie Chmielnickiego. Jednym z powodówbratobójczych walk by³ g³êboki konfliktmiêdzy trzema obecnymi na kresachwyznaniami: katolicyzmem, grekokato-licyzmem i prawos³awiem. Koœció³ pra-wos³awny nie mog¹c znieœæ, ¿e tak wie-lu jego wiernych przechodzi³o na kato-licyzm lub grekokatolicyzm, wezwa³ napomoc kozaków, którzy chêtnie wpisalina swe sztandary obronê prawos³awia.
W 1652 roku œwiêty Andrzej zosta³powtórnie skierowany do Piñska – podj¹³tam obowi¹zki kaznodziei i misjonarza
ludowego w koœciele œw. Stanis³awa.Warunki pracy misyjnej na Polesiu by³ybardzo ciê¿kie. Jedn¹ z najwiêkszychtrudnoœci by³ brak dróg, zw³aszcza na po-³udnie od Piñska. We wsiach wzniesio-nych na piaszczystych wydmach, oto-
czonych lasami i bagna-mi, znacznie od siebie od-dalonych, ludzie ¿yliw bardzo prymitywnychwarunkach. Ich kondycjareligijna by³a tragiczna.Katolicy rozrzuceniwœród prawos³awnych,przyjmowali ich formyreligijne. Poza chrztemnie dbali o inne sakra-menty, wybiórczo znaliprawdy wiary, jedyn¹ ichmodlitw¹ by³a antyfona„Hospody pomy³uj”,a jedyn¹ praktyk¹ reli-gijn¹ by³ sobotni post.Bobola urz¹dza³ wypra-wy misyjne w okolice
rozci¹gaj¹ce siê miêdzy Piñskiem a Ja-nowem Poleskim. Obchodzi³ miastecz-ka i wioski, wyg³asza³ kazania, naucza³katechizmu i w przystêpny sposób t³u-maczy³ jak ¿yæ po chrzeœcijañsku. O ilezasz³a potrzeba udziela³ chrztów, œlubów,spowiada³, a ze szczególnym zaanga¿o-waniem udziela³ Najœwiêtszego Sakra-mentu. Najchêtniej pracowa³ z zanie-dban¹ m³odzie¿¹, któr¹ swym usposobie-niem przyci¹ga³ do siebie. Praca Bobolina Polesiu przypad³a na lata wielkiegozagro¿enia dla Cerkwi unickiej. Jej losyw tych niespokojnych dla Rzeczypospo-litej czasach w powa¿nym stopniu zale-¿a³y od rokowañ politycznych. Aposto³Polesia w swojej pracy misyjnej nie mia³innych argumentów, jak tylko sam¹ wia-rê i innych narzêdzi, jak tylko swoj¹ gor-liwoœæ, doœwiadczenie i talent duszpa-sterski. Tak uzbrojony, wstêpowa³ dodomów i cerkwi przeœladowanych unic-kich Rusinów, uczy³ ich o wierze kato-lickiej, podtrzymywa³ w wiernoœci dlaniej. W pracy tej przysz³o mu niejedno-krotnie dyskutowaæ z duchownymi pra-wos³awnymi. Z dysput tych, dziêki zna-jomoœci Ojców Koœcio³a i DoktorówWschodu, ¿ywych w tradycji tak prawo-s³awia jak i Koœcio³a katolickiego, wy-chodzi³ zwyciêsko. Jego praca misyjnawœród prawos³awnych przynosi³a corazobfitsze owoce. Za najwiêksze z nichnale¿y uznaæ przejœcie na katolicyzmdwóch prawos³awnych wsi – Ba³andy-
Piñsk – kolegium i koœció³ oo. Jezuitów
33
cze i Uzdro¿yn. Tak¿e Janów z miastaprawos³awnego sta³ siê w wiêkszoœci ka-tolicki. Wobec takich owoców pracy niedziwi¹ tytu³y, jakimi œw. Andrzeja jesz-cze za ¿ycia okreœlano: prawos³awni na-zywali go duszochwatem, a katolicy³owc¹ dusz i aposto³em Piñszczyzny.
Mêczeñstwo„Jak wiêc ten niestrudzony aposto³
Chrystusowy sam ¿y³ wiar¹ i najgorli-wiej szerzeniu wiary siê oddawa³, taknie zawaha³ siê dla obrony tej wiary
ojczystej ¿ycie swoje oddaæ.”*
W pierwszej po³owie maja 1657 naPolesiu zaczê³y grasowaæ zgraje Koza-ków. Bobola i jego towarzysz o. SzymonMaffon, opuœcili Piñsk, ¿eby schro-niæ siê w spokojniejszej okolicy.Andrzej ukry³ siê we wsi Pe-redi³. We œrodê 16 maja, ko-zacy pojmali go, gdy pró-bowa³ zmieniæ miejsceukrycia (œwiadectwomêczeñstwa œwiêtegoAndrzeja zachowa³osiê dziêki relacji woŸ-nicy, Jana Domanow-skego, któremu uda³osiê uciec do lasu).Schwytanego, na miej-scu rozebrano i przy-wi¹zano do pala. Bito gonahajkami, by sk³oniæ doodstêpstwa od wiary, œci-skano mu g³owê dêbowymiga³êziami, bito po twarzy takmocno, ¿e wybito mu kilka zê-bów. Wyrywano paznokcie, pociêtono¿ami skórê na rêkach i p³atami zrywa-no. Odpowiedzi¹ œwiêtego by³a jedyniecicha modlitwa. Kiedy tortury nie sk³o-ni³y go do zaparcia siê wiary, odwi¹za-no go od s³upa, przywi¹zano do dwóchkoni i powleczono do Janowa. Kiedy po-stawiono go przed kozack¹ starszyzn¹,na wszystkie drwiny odpowiada³ wyzna-niem wiary i wzywaniem do nawróce-nia. W odpowiedzi kozacy ciêli go no-¿ami, a jeden z katów koñcem szabliwy³upi³ mu oko. Publiczne mêczeñstwomog³o wzbudziæ litoœæ t³umu, dlategozawleczono Andrzeja do stoj¹cej nieopo-dal rzeŸni. Kiedy i tam odmówi³ wyrze-czenia siê wiary, zaczêto przypiekaæ googniem, wbijano mu drzazgi pod pa-znokcie, no¿em œci¹gano skórê z d³oni,naigrawaj¹c siê z tonsury, oprawcy wy-ciêli mu p³at skóry na g³owie. Plecy odar-li ze skóry na kszta³t ornatu, a ranê po-
sypali sieczk¹ i plewami, obciêli nos,uszy i wargi. Od ty³u szyi wywierciliotwór i przez ten otwór wyrwali jêzyk.Potem rzeŸniczym szyd³em poranili mulewy bok. Œwiêty ci¹gle jeszcze ¿y³.Wtedy kaci zawiesili go za nogi u po-wa³y, by syciæ siê widokiem cierpienia.Wreszcie znudzeni, skrócili dalsze mêkiciêciem szabl¹ w szyjê. Tymczasem doJanowa dotar³y wieœci o zbli¿aj¹cych siêoddzia³ach polskich. Porzuciwszy cia³o,kozacy uciekli z miasta. Zw³oki mêczen-nika miejscowi przenieœli na plebaniê,a potem do koœcio³a parafialnego. Dwadni póŸniej przewieziono je do Piñska.Na miejscu w³o¿ono cia³o do drewnia-
nej trumny, na której wieku widnia³krzy¿ z napisem: Pater Andreas Bobo-la Societatis Iesu. Klerykom i uczniomnie pozwolono ogl¹daæ zmasakrowane-go cia³a. Trumnê wniesiono do podzie-mi koœcielnych i umieszczono j¹ obokinnych w krypcie znajduj¹cej siê podwielkim o³tarzem. Na liœcie zmar³ychodnotowano: Ojciec Andrzej Bobolaroku 1657, maja 16, w Janowie okrut-nie zamordowany przez bezbo¿nych ko-zaków w ró¿noraki sposób umêczony,nastêpnie obdarty ze skóry, po³o¿onyjest pod wielkim o³tarzem.
Bibliografia
[1] Bolewski J. SJ, Oszajca W. SJ,1999, Rok u boku Œw. AndrzejaBoboli. Nabo¿eñstwa – Nowenna –Modlitwy, Wydawnictwo WAM,Kraków.
[2] Borowski K., 1995, S³ownik pol-skich œwiêtych, Oficyna Wydawni-cza Impuls, Kraków.
[3] Fros H., 1992, Œwiêci i b³ogos³a-wieni Towarzystwa Jezusowego,Wydawnictwo WAM, Kraków.
[4] Gorzandt A.,1988, Mój œwiêty pa-tron, Wydawnictwo Kurii Bisku-piej w Lublinie, Lublin.
[5] Paciuszkiewicz M. SJ,1989, Podpatronatem Œw. Andrzeja Boboli,Oficyna Przegl¹du Powszechnego,Warszawa.[6] Paciuszkiewicz M. SJ,
1995, Bêdê jej g³ównym patro-nem. O œw. Andrzeju Boboli,
Wydawnictwo WAM, Kra-ków.[7] PaciuszkiewiczM., SJ, 1996, Znów o so-bie przypomnia³. Œw.Andrzej w Strachocinie,Oficyna Przegl¹du Po-wszechnego, Warsza-
wa.[8] Piotrowski W.,
2005, Piotrowscy ze Stra-chociny w Ziemi Sanockiej.
Genealogia i zarys najdaw-niejszych dziejów rodu, Wy-
danie prywatne w ograniczonejliczbie egzemplarzy, Gdañsk.
[9] Poplatek J. SJ,1936, B³ogos³a-wiony Andrzej Bobola Towarzy-stwa Jezusowego, ̄ ycie – mêczeñ-stwo – kult, Wydawnictwo Apo-stolstwa Modlitwy, Kraków.
* fragmenty zaczerpniête z encykliki Ojca Œwiê-tego Piusa XII Invicti Athletae Christi (pierw-sze polskie t³umaczenie wydane w Krakowiew 1957).
Nov. Przemys³aw Gêbala SI
Mêczeñtwo œw. Andrzeja Boboli
34
Ca³¹ historiê nale¿y rozpocz¹æ odwydarzenia, które wbi³o klin pomiêdzywschodnich i zachodnich chrzeœcijan.Oto w Roku Pañskim 1054 patriarchaKonstantynopola Micha³ Cerulariuszob³o¿y³ kl¹tw¹ nie¿yj¹cego ju¿ papie¿aLeona IX, a legat papieski kard. Hum-bert ekskomunikowa³ patriarchê Kon-stantynopola. Roz³am ten, nazywanyWielk¹ Schizm¹, by³ bezpoœrednio re-zultatem sporów dotycz¹cych liturgiii sposobu sformu³owania wyznania wia-ry. Faktycznie, o t¹pniêciu zadecydowa-³y odwieczne d¹¿enia obu stron do he-gemonii w œwiecie chrzeœcijañskim. OdXI wieku chrzeœcijanie wschodni zaczê-li byæ rozpoznawalni jako prawos³awniczyli prawowierni, zachodni zaœ jako³acinnicy. Spór ten do-prowadzi³ do trwa³egopodzia³u Koœcio³aChrystusowego i matragiczne skutki a¿ dodzisiejszego dnia.
W tych burzliwychdla Koœcio³a czasach,budzi³ siê do ¿ycia or-ganizm KrólestwaPolskiego. Od pocz¹t-ku swego istnienia na-sze pañstwo by³o naj-dalej na wschód wysu-niêt¹ placówk¹ za-chodniej cywilizacji:„W wiekach najwcze-
œniejszych widziano w nim obroñcê oko-pów oddzielaj¹cych od pruskich i litew-skich pogan, w okresie nowo¿ytnym –zaporê broni¹c¹ dostêpu islamowi i mo-skiewskim schizmatykom, w wieku XX –stra¿ szañców wzniesionych na liniifrontu walcz¹cego komunizmu. Wewszystkich okresach dziejów przezna-czone Polsce «miejsce w Europie» by³oabsolutnie jasno okreœlone jako antemu-rale, przedmurze”1 . W 1573 roku, gdydla upamiêtnienia elekcji Henryka Wa-lezego na tron polski wzniesiono w Pa-ry¿u ³uk triumfalny, napis g³osi³: PO-LONIAE TOTIUS EUROPAE ADVER-SUS BARBARORUM NATIONUM (...)FIRMISSIMO PROPUGNACULO(Polsce, najsilniejszej fortecy ca³ej Eu-
ropy przeciwko ludom barbarzyñskim).Polska by³a i jest przedmurzem katoli-cyzmu, cywilizacji ³aciñskiej, kulturyeuropejskiej.
Przenieœmy siê do wydarzeñ, któreuczyni³y Polskê tak¹ potêg¹. Otó¿ jed-nym z g³ównych pól ekspansji pañstwaby³ kierunek wschodni. Tutaj nale¿yzaznaczyæ, i¿ by³o to parcie w du¿ejmierze pokojowe. Polacy nie mieliw zwyczaju nawracaæ ogniem i mie-czem oœciennych ludów pogañskich lubinnowierczych. Pierwszym wielkimsukcesem na tym polu by³ drugi chrzestLitwy i unia z tym krajem w 1386 roku.Na przestrzeni kolejnych wieków Pol-ska odzyska³a dostêp do morza i znacz-nie umocni³a sw¹ pozycjê w Europie.
Konsekwencj¹ owejpolityki by³a unia pó³-realna2 z Litw¹ pod-pisana w 1569 rokuw Lublinie. Rzeczpo-spolita Obojga Naro-dów by³a podówczasnajwiêkszym pañ-stwem na starym kon-tynencie. Na mocyUnii Lubelskiej Koro-na powiêkszy³a siêo województwa bra-c³awskie, kijowskie,wo³yñskie i podla-skie, czyli tak zwanewojewództwa ukraiñ-
Jan Matejko – Unia Lubelska
35
skie. By³y to ziemie zamieszka³e przezosadników diametralnie ró¿nych podwzglêdem kultury i wyznania od pozo-sta³ych ziem pañstwa.
W tym samym czasie, w Roku Pañ-skim 1591, za panowania króla Zyg-munta III Wazy, przyszed³ na œwiat An-drzej, potomek ubo¿szej ga³êzi starej,mo¿nej rodziny Bobolów. Sytuacjaw Rzeczypospolitej by³a wówczas nie-zwykle skomplikowana. Król Polski,Zygmunt III Waza, który roœci³ sobierównie¿ pretensje do korony Szwedz-kiej, wci¹gn¹³ nasz kraj w d³ug¹ wojnêz tym pañstwem. Na po³udniu, ekspan-sywne Imperium Osmañskie szuka³odogodnego momentu, by zaatakowaæs³abo bronione granice. Korona wyraŸ-nie nie radzi³a sobie równie¿ z powsta-j¹cym ogniskiem zapalnym na po³u-dniowym wschodzie. Rosn¹ca w si³êmagnateria zaczê³a postrzegaæ terenywschodnie jako mo¿liwoœæ ³atwegowzbogacenia kosztem darmowej pracych³opów pañszczyŸnianych. By³o to tym³atwiejsze, ¿e król chêtnie nadawa³ za-s³u¿onym rodom puste dobra. Powsta³ew ten sposób latyfundia mia³y rozmia-ry ma³ych pañstewek, a w³adaj¹ce nimirodziny czêsto posiada³y nie tylko pry-watne armie, ale te¿ próbowa³y wywie-raæ wp³yw na politykê pañstwa. Ziemiete stawa³y siê terenem osadniczym lud-noœci szukaj¹cej tam schronienia lubkariery ¿yciowej. Nieustannie zagro¿o-ny najazdami tatarski-mi teren, wykszta³ci³specyficzn¹ organiza-cjê spo³eczn¹, z w³a-snymi oddzia³amizbrojnymi, zwanymikozakami3 . ̄ o³nierzeci, zaprawieni w licz-nych bataliach, bylinieprzewidywaln¹si³¹. Z jednej strony,zabezpieczali trudnyodcinek granicy po³u-dniowo-zachodniej,z drugiej, stanowi re-alne niebezpieczeñ-stwo dla magnaterii.Tote¿, jeszcze za czasów Zygmunta Au-gusta próbowano, rozwi¹zaæ tê sprawê,bior¹c na ¿o³d Rzeczypospolitej ogra-niczon¹ liczbê kozaków (tzw. rejestro-wych), a pozosta³ych na równi z ch³o-pami przywi¹zano do ziemi. Kozacy re-jestrowi, spisani imiennie, formalnie po-bieraj¹cy ¿o³d od Rzeczypospolitej, byli
bezpoœrednio zale¿ni od swojego do-wódcy, a w praktyce ca³kowicie nieza-le¿ni. Kwesti¹ sporn¹ by³y ci¹g³e zmia-ny rejestrów, czyli liczby kozaków po-bieraj¹cych ¿o³d, które, rzecz jasna sia³ypowszechny ferment, tym bardziej, ¿edo osad stanowi¹cych centralne oœrod-ki Kozaczyzny – Siczy, Czerkasów, Ba-zaw³uku – przybywa³o coraz wiêcejch³opów, traktuj¹cych te miejsca jakoswoistego rodzaju azyl. Ostudzenie na-strojów kozaków wziêli na swoje barkimagnaci kresowi, stanowczo t³umi¹cwszelkie bunty. Nastroje epoki okreœli
najdobitniej poni¿y cytat z dyskusji sej-mowej w izbie poselskiej: „czêœci¹ Rze-czypospolitej, (...) ale tak¹, jak¹ s¹ w³osyalbo pazury w ciele ludzkim, które gdyzbytnio wyrosn¹, w³osy g³owê obci¹-¿aj¹, pazury zaœ ostro kol¹, przeto jetrzeba obci¹æ”. Niepokoje wœród koza-ków by³y dowodem na niemoc Korony
na po³udniowo – wschodnich teryto-riach. W okresie ich przy³¹czenia doWielkiego Ksiêstwa Litewskiego woje-wództwa te le¿a³y poza zasiêgiem w³a-dzy centralnej; po roku 1569 w Koro-nie zosta³y oddane niemal¿e w ca³oœcipod administracjê kilku potê¿nych ro-dów – Wiœniowieckich, Koniecpolskich,Kalinowskich, Ostrogskich. Ludnoœcibrakowa³o poczucia pewnoœci i bezpie-czeñstwa. Izolacja maleñkich oaz ludz-kich, osad po³o¿onych wzd³u¿ rzadkorozrzuconych po stepie szlaków lub sku-pionych wokó³ samotnych oœrodkówmiejskich czy klasztorów, nieustannenajazdy tatarów i kozaków, k³ótnie miê-dzy wielkimi panami, ogromne kontra-sty spo³eczne i gospodarcze miêdzywielkimi w³aœcicielami ziemskimia zbieg³ymi ch³opami poddanymi czywolnymi kolonistami, do tego miesza-nina etniczna kilku narodów. ¯ycie naUkrainie by³o pe³ne zamêtu i przemo-cy. By³a to swoista last frontier4. Euro-py – nie mniej prymitywna i nie mniejskuteczna ni¿ jej póŸniejszy odpowied-nik w Ameryce Pó³nocnej.
Ow¹ skomplikowan¹ sytuacjê po-g³êbia³y dodatkowo podzia³y religijne.Niemal¿e ca³a Ukraina by³a prawos³aw-na i jurysdykcyjnie podlega³a a¿ do1686 roku patriarchatowi konstantyno-politañskiemu. Z drugiej strony prawo-s³awni hierarchowie i magnaci niechcieli uci¹¿liwej zale¿noœci. Wtenczas
powróci³a poruszanajeszcze we Floren-cji5 w 1439 roku spra-wa pojednania obuKoœcio³ów. StolicaApostolska w ramachdzia³alnoœci misyjnej,zaczê³a interesowaæsiê spraw¹ jednoœcinie tylko z prawos³a-wiem ruskim w Pol-sce, lecz tak¿e wszyst-kimi Koœcio³ami za-le¿nymi od Konstan-tynopola. Sprawaewentualnej unii jakzwykle ³¹czy³a siê
z polityk¹, g³ównie zaœ z planami for-mowania ligi antyislamskiej. Papie¿ po-s³a³ wiêc najwierniejszych swoich ¿o³-nierzy, jezuitów, aby swoj¹ dzia³alno-œci¹ apostolsk¹ przygotowali grunt podporozumienie. W tym celu utworzonoszereg specjalistycznych szkó³ na czelez jezuickim Collegium Graecum w Rzy-
Herb Rzeczypospolitej Obojga Narodów
Ilja Riepin – Zaporo¿cy pisz¹cy list do su³tana tureckiego
36
mie. Rozbudowanorównie¿ sieæ placówekoœwiaty na wschod-nich terenach Rzeczy-pospolitej, a w 1578roku Król Polski Ste-fan Batory ufundowa³Akademiê Wileñsk¹.Do boju ruszyli naj-zdolniejsi synowie To-warzystwa Jezusowe-go. Ju¿ w 1577 rokujezuita, Piotr Skarga,opublikowa³ dzie³oO jednoœci Koœcio³aBo¿ego, wzywaj¹c Ru-sinów, aby uznali prymat papie¿a i po³¹-czyli siê z Koœcio³em Rzymskim. Ko-œció³ katolicki przy pomocy jezuitówprzej¹³ inicjatywê i rozpoczê³y siê kon-kretne rozmowy z przedstawicielamiCerkwi. W rezultacie metropolita Mi-cha³ Rahozy, biskup ³ucki, Cyryl Ter-lecki oraz biskup w³odzimierski, Hipa-cy Pociej skierowali petycjê do papie-¿a. By³a to proœba wyra¿ona w imieniuwszystkich wiernych o przyjêcie ich doKoœcio³a Rzymskiego. 23 grudnia 1595roku papie¿ Klemens VIII uczci³ fakt za-doœæuczynienia tej proœbie uro-czyst¹ msz¹ odprawion¹ w ba-zylice œw. Piotra i og³oszeniemKonstytucji Apostolskiej Ma-gnus Dominus.
Tymczasem w kraju wrza³o.Gdy 8 paŸdziernika 1596 rokuzebra³ siê w Brzeœciu po³¹czony synoddwóch prawos³awnych prowincji, bi-skupi nie byli ju¿ jednomyœlni. Stron-nictwo skupione wokó³ biskupa Raho-zego uzna³o uniê. Z drugiej strony ksi¹-¿ê Ostrogski z grup¹ archimandrytów6
i pos³ów patriarchy z Konstantynopolaprzeklêli tych, którzy zdradzili Matkênasz¹, Koœció³ grecki. Jednolity doczasu Unii Brzeskiej Koœció³wschodni uleg³ roz³amowi naKoœció³ unicki i prawos³awny.Przepaœæ miêdzy Koœcio³amidodatkowo pog³êbia³ fakt, i¿ jedy-nym faktycznie wspieranym obrz¹d-kiem wschodnim w Rzeczypospolitejby³ Koœció³ unicki. Rozpoczê³a siê wal-ka o wp³ywy nie tylko religijne, ale rów-nie¿ i polityczne. Stoczono nawet kilkaregularnych potyczek – by³y to tak zwa-ne „wojny diaków”, podczas którychduchowni uniccy i dysuniccy walczylize sob¹ o kontrolê nad beneficjami i do-brami Koœcio³a prawos³awnego. Rów-
noczeœnie oba Koœcio³y rozpoczê³y pra-cê nad umocnieniem swych odrêbnychto¿samoœci oraz formu³owaniem w³a-snych doktryn.
Wydarzenia te w sposób oczywistyznalaz³y odbicie w nastrojachna Ukrainie. W X V Iwieku stosu- nek koza-ków do spraw r e l i g i j -nych by³ d o œ æ
obojêtny. Jednak¿e naskutek agitacji ducho-wieñstwa prawos³aw-nego, w³¹czyli oniobronê wiary greckiejdo swego bojowegoprogramu. Do Ko-œcio³a unickiego od-nosili siê z nieskry-wan¹ pogard¹, traktu-j¹c jego wyznawcówjako zdrajców wiaryojców. Sytuacji niepoprawi³o nawet ofi-cjalne uznanie przezkróla hierarchii pra-
wos³awnej w 1633 roku. Kozakom niewystarcza³ ju¿ rejestr, chcieli swobody.Niepokoje te by³y objawem postêpuj¹-cego rozk³adu ca³ej po³udniowo-za-chodniej Rzeczypospolitej. Ludnoœætych terenów nie chcia³a byæ wieczniezasobnikiem si³y ludzkiej notoryczniewykorzystywanym przez magnateriêi szlachtê. Mieszkañcy Ukrainy zawziê-cie bronili swej niezawis³oœci i protesto-wali przeciwko ingerencji ze strony sej-mu. Nic ju¿ nie mog³o uratowaæ pokojuna kresach Rzeczypospolitej Narodów.
Burza rozpêta³a siê ostateczniew 1646 roku od królewskich planówwspólnej wyprawy przeciw Turkom.Ju¿ wczeœniej król W³adys³aw IV po-siada³ od swoich szpiegów informacjêo pertraktacjach kozaków z chanemkrymskim. W³adca postanowi³ wyko-rzystaæ to do ostatecznego rozrachun-
ku z Tatarami. Wezwa³ do Warszawydelegacjê kozaków, zwierzy³ siê im zeswych planów, potwierdzi³ ich dawneprzywileje7 i przygotowa³ na wspóln¹wyprawê przeciwko Tatarom. Podczas,gdy nad kwesti¹ ewentualnej kampaniidebatowa³ sejm, sprawê postanowi³wzi¹æ w swoje rêce wojewoda ruski Je-remiasz Wiœniowiecki, który by³ potom-kiem kniazia Dymitra Wiœniowieckie-go. Magnat obawia³ siê utraty wp³ywówna Ukrainie na skutek wzrostu roli ko-zaków. Korzystaj¹c z zamieszania, wy-ruszy³ na Krym na czele prywatnegowojska w sile ponad 20 tysiêcy ludzi.Wtedy to, ura¿ony tym faktem przywód-ca kozacki, samozwañczy hetman Boh-dan Chmielnicki8 wpad³ w furiê. Zdra-dzi³ króla i Rzeczpospolit¹. Choæ histo-rycy ukraiñscy obdarzyli go mianempioniera walk o wyzwolenie narodowe,a marksiœci okrzyknêli go bojownikiemo wyzwolenie ch³opów z poddañstwa,to dla Polaków by³ on jednak dezerte-
Jan Matejko - Kazanie Skargi
37
rem. Poró¿niony ze szlacht¹ polsk¹ naUkrainie, postanowi³ przed³o¿yæ swojeosobiste porachunki nad dobro pañ-stwa9 . Uciek³ na Sicz, która by³a przy-stani¹ podobnych mu uciekinierówi malkontentów. Ura¿ona duma i poczu-cie krzywdy sprawi³y, ¿e zacz¹³ szukaæzadoœæuczynienia. Normalnie powie-szono by go, dlatego te¿ postanowi³ po-stawiæ wszystko na jedn¹ kartê. Zebra³on pod swoim dowództwem nie tylkokozaków, lecz œci¹gn¹³ te¿ na Rzeczpo-spolit¹ islamskie hordy tatarskie,z którymi siê sprzymierzy³.Chmielnicki zagrozi³, ¿e wszyscy koza-cy i osadnicy, którzy nie zg³osz¹ siê do-browolnie do jego armii zostan¹ wziêciw jasyr10 . Dziêki temu, liczebnoœæ swe-go oddzia³u zwiêkszy³ do niespe³na 100tysiêcy ludzi. W tej liczbie tylko po³o-wê stanowili kozacy, reszta by³y to po-si³ki tatarskie i zbieranina boj¹cych siêo swe ¿ycie ch³opów. Dziêki tej sileChmielnicki posuwa³ siê szybko doprzodu. W przeci¹gu kilku miesiêcy re-belia objê³a niemal¿e ca³¹ po³udniowo-wschodni¹ Rzeczpospolit¹. Choæ mili-tarnie odnosi³ zwyciêstwa, nie uda³o musiê osi¹gn¹æ zamierzonego celu, a wiêcautonomii dla Ukrainy. Jego armia zo-stawia³a za sob¹ spalone dwory, miastai wsie. Wojska Chmielnickiego dopusz-cza³y siê licznych mordów, szczególnietropi¹c wszelkie przejawy polskoœci. Ar-mia nie oszczêdza³a koœcio³ów katolic-kich i unickich, które owi ¿o³nierze ³upi-li i palili. Nale¿y w tym momencie za-znaczyæ, ¿e takie traktowanie terytoriówwojennych nie by³o jakimœ nadzwyczaj-
nym przejawem barbarzyñstwa. W Eu-ropie XVI i XVII wieku by³o co naj-mniej kilkanaœcie takich wojen, w któ-rej walcz¹ce strony by³y nie mniej bru-talne.
Chmielnickiemu z ca³¹ pewnoœci¹brakowa³o wizji, nie do koñca wiedzia³co tak naprawdê chce osi¹gn¹æ. Mimougody wynegocjowanej po nierozstrzy-gniêtej bitwie pod Zborowem,11 po³u-dniowo – wschodnie tereny Rzeczypo-spolitej by³y stale pl¹drowane przez ró¿-ne bandy, które by³y nieustannie œciga-ne przez magnatów kresowych. Warun-ki porozumienia nie zosta³y dotrzyma-ne i Chmielnicki ponownie, wraz z zeswoimi sprzymierzeñcami – Tatarami,zaatakowa³ Polskê. Tym razem poniós³klêskê, a jego wojska zosta³y rozgro-mione pod Bereseczkiem w 1651 roku.Na tym nie skoñczy³a siê rola hetmana.Chmielnicki zdo³a³ zebraæ na nowoswoj¹ armiê, aby dotrzeæ do Mo³dawiiw celu oderwania od sojuszu z Polsk¹tamtejszego hospodara Bazylego Lupu.Gdy ówczesny wódz armii koronnej,hetman polny Marcin Kalinowski po-stanowi³ udaremniæ ten plan, dosz³o dobitwy pod Batohem, w której strona Pol-ska ponios³a pora¿kê. Wieluuciekaj¹cych dosta³o siê doniewoli tatarskiej,a hetman Kali-
nowski poleg³przy próbie od-bicia swegosyna SamuelaJerzego, oboŸ-nego koronne-go. Po bitwie Ta-tarzy, z podpusz-czenia kozaków,wymordowali jeñ-ców polskich. Mia³ tobyæ odwet za pora¿kêChmielnickiego pod Bere-steczkiem w czerwcu 1651roku. Dosz³o do ca³kowitejmasakry Polaków, zginê³o8000 doborowych ¿o³nierzy.Bitwa pod Batohem mia³a prze-³omowe znaczenie, zniszczenienajlepszych oddzia³ów koron-nych pozwoli³o Chmielnickiemuprzejœæ do ofensywy. Os³abienieRzeczpospolitej wydawa³o mu siêdogodnym momentem na pertrakta-cje z Rosj¹. W 1654 roku, w przygra-
nicznym Perejes³awiu, Chmielnicki z³o-¿y³ przysiêgê na wiernoœæ, carowi od-daj¹c lewobrze¿n¹ Ukrainê Rosji, a ko-zaczyzna odda³a siê w opiekê prawo-s³awnemu carowi. Kozacy otrzymywa-li prawo wyboru w³asnego atamana(hetmana kozackiego), rejestr kozackipowiêkszono do 60 tys., a starszyznaotrzymywa³a gwarancje zachowaniaswoich maj¹tków ziemskich. Uk³ad da³Rosji pretekst do wypowiedzenia woj-ny Polsce w 1654 roku. Chcia³oby siêtu przytoczyæ powiedzenie Zag³oby, ¿eChmielnicki podarowa³ carowi Nider-landy, które rzecz jasna ani do cara, anido Chmielnickiego nie nale¿a³y.
W tym niespokojnym czasie œw. An-drzej Bobola ewangelizowa³ ludnoœæPolesia. Prowadz¹c misje ludowe, na-wraca³ najubo¿szych, czêsto jeszczewyznaj¹cych pogañskie obyczaje ch³o-pów. W roku œmierci œwiêtego – 1657,Rzeczpospolita sta³a na skraju przepa-
œci. Spl¹drowanepotopem szwedz-
kim, najazdamiRosjan, koza-ków i Rakocze-go ziemie, by³ybezkarnie pene-trowane przezró¿nego rodzajubandy. By³y to
¿ y w i o ³ y ,awantur-
n i -
Bohdan Chmielnicki
38
cy zjawiaj¹cy siê wszêdzie, gdzie zda-rzy siê sposobnoœæ ¿yæ cudzym kosz-tem. Krêci³a siê tam wataha kozacka,czy nibykozacka. I w³aœnie na jedenz takich oddzia³ów natkn¹³ siê œw. An-drzej Bobola. Zgin¹³, bo nie pasowa³ dowizji œwiata owych barbarzyñców. By³ksiêdzem, jezuit¹, Polakiem, szlachci-cem. Tego by³o za wiele. Bestialsko tor-turowany, nie wyrzek³ siê wiary. Œwiê-ty odda³ ¿ycie w obronie Chrystusowe-go Koœcio³a katolickiego i ukochanejojczyzny, Królestwa Bo¿ej RodzicielkiMatki Pana Naszego.
1 Norman Davies Bo¿e Igrzysko – HistoriaPolski s. 219
2 Unia Lubelska zak³ada³a czêœciowy roz-dzia³ miêdzy instytucjami pañstwowymiKorony i Litwy, uniê realn¹ wprowadzi³adopiero Konstytucja og³oszona 3 maja1791 roku.
3 Kozacy, grupa spo³eczna zamieszkuj¹caUkrainê i po³udniowo-wschodni¹ Rosjê.Utworzona w ci¹gu XV i XVI w. z ró¿-nych klas spo³ecznych, g³ównie ch³opów.Kozacy tworzyli swoisty wolny stanw Rzeczpospolitej i w pañstwie moskiew-skim. Du¿¹ ich czêœæ stanowili zbiegowieuchodz¹cy w stepy na Zaporo¿e (st¹d na-zwa kozacy zaporoscy) oraz tzw. ludzieluŸni. Nominalnie podlegali Rzeczpospo-litej, w praktyce byli ca³kowicie niezale¿-ni. Zajmowali siê rybo³ówstwem, myœli-stwem i hodowl¹. W obronie przed Turka-mi i Tatarami organizowali oddzia³yzbrojne (watahy), pocz¹tkowo obronne,nastêpnie tak¿e zaczepne. Ich wyprawymia³y niejednokrotnie charakter ³upie¿czy.Przed wyprawami kozacy organizowalispecjalny obóz (kosz), na którego czelestawa³ ataman koszowy, sprawuj¹cyw czasie wyprawy w³adzê absolutn¹.W czasie pokoju jego w³adzê ogranicza³atzw. czarna rada (ogólne zebranie wszyst-kich kozaków) i rada pu³kowników. Odpocz¹tku XVI w. w³adza Rzeczpospoliteji magnateria kresowa stara³a siê zwerbo-waæ kozaków na s³u¿bê. W wojsku pol-
sko-litewskim po raz pierwszy wyst¹piliw bukowiñskiej wyprawie Jana Olbrach-ta w 1489, g³ównie w charakterze zwia-dowców i przewodników. Regularne od-dzia³y kozackie pojawi³y siê w 1572, sfor-mowane z polecenia Zygmunta Augusta.
4 w wolnym t³umaczeniu dziki zachód –wschód Europy
5 Unia koœcio³ów katolickiego i og³oszonabull¹ Laetentur coeli przez papie¿a Euge-niusza IV na Soborze Florenckim 6 lipca1439. Zawarli j¹ zwolennicy papie¿a porokowaniach z delegacj¹ koœcio³a wschod-niego kierowan¹ przez patriarchê kon-stantynopolitañskiego oraz z cesarzem bi-zantyjskim Janem VIII Paleologiem. Uniaformalnie koñczy³a roz³am koœcio³ów,który nast¹pi³ w 1054 roku, jednak¿e dzie-³o to przetrwa³o do 1448 roku kiedy toznowu nast¹pi³ roz³am.
6 Jest to prze³o¿ony wiêkszego klasztorualbo kilku klasztorów obrz¹dku wschod-niego
7 Co do ¿o³du i czêœciowej niezale¿noœcidowódców kozackich
8 Bohdan Chmielnicki by³ z pochodzeniaPolakiem. Wywodzi³ siê ze szlachty ma-zowieckiej, a pieczêtowa³ siê herbem Ab-dank. Niektórzy badacze uwa¿aj¹, ¿e jegoojciec by³ banit¹ pozbawionym szlachec-twa. Uczy³ siê z ca³¹ pewnoœci¹ w kole-gium jezuickim we Lwowie, póŸniejw Krakowie. Bra³ udzia³ w bitwie pod Ce-cor¹ w 1620 roku, dosta³ siê do niewolitureckiej, sk¹d uciek³. W 1637 zosta³ pi-sarzem wojska zaporoskiego, po skasowa-niu tego urzêdu zosta³ setnikiem kozac-kim w Kurzeniu Czehryñskim. Zmar³ pod-czas Potopu Szwedzkiego z powodu wy-lewu krwi do mózgu na wieœæ o fiasku wy-prawy Rakoczego przeciwko Polsce.
9 Chmielnicki by³ poró¿niony z podstaro-œcim Czapliñskim, który rzekomo zabi³ muma³oletniego syna i uprowadzi³ ¿onê.
10Termin oznaczaj¹cy niewolê tureck¹ lubtatarsk¹
11Sprowadza³a siê ona do zwiêkszenia reje-stru wojska zaporoskiego do 40 tysiêcyi wydzielenia dla kozaków województwkijowskiego, brac³awskiego i czernichow-skiego, w których w³adzê mia³a sprawo-waæ szlachta prawos³awna.
Bibliografia:
[1] N. Davies, Bo¿e Igrzysko – Histo-ria Polski, Kraków 1989 rok
[2] Historia Koœcio³a w Polsce cz. IIod roku 1506, Praca zbiorowa, Po-znañ – Warszawa 1979 rok
[3] F. Koneczny „Œwiêci w dziejachnarodu polskiego”, Warszawa1985 rok
[4] L. Podhorodecki, Sicz Zaporoska,Warszawa 1978 rok
[5] H. Samsonowicz, Historia Polskido roku 1795, Warszawa 1990 rok
[6] Z. Wójcik, Dzikie Pola w ogniu,Kraków 1989 rok
[7] Z. Wójcik, O kozaczyŸnie w daw-nej Rzeczypospolitej, Warszawa1960 rok
Nov. Tomasz Kopczyñski SJNov. Adrian Helik SJ
39
Od Ÿróde³Jakie informacje na temat Ukrainy
mo¿na znaleŸæ we wczesnych Ÿród³ach?Gdy w 1187 r. zmar³ ksi¹¿ê po³udnio-wego Perejas³awia W³odzimierz, synGleba, wówczas to po nim te¿ ukrainawielce bola³a. W 1189 r. mieszkañcyHalicza powo³ali na tron przebywaj¹-cego w Smoleñsku ksiêcia. Ten zgodzi³siê i przyjecha³ ku ukrainie halickiej.W 1213 r. ksi¹¿ê Dani³o odebra³ Pola-kom szereg po³o¿onych w rejonie rzekiBug grodów i ca³¹ ukrainê. Wspomnia-ne Ÿród³a pozwalaj¹ przyj¹æ, ¿e Ukra-ina w XII-XIII wieku obejmowa³a zie-mie od Perejas³awia na wschodzie, porejony Dniestru (ziemia halicka) i Bu-gu na zachodzie. Jednak tak rozumuj¹c,nie uwzglêdniamy innych wzmianekkronikarskich. W roku 1271 rycerzeZakonu inflanckiego zagarnêli z ukra-iny kilka pskowskich wsi. W r. 1348 An-drzej, syn wielkiego ksiêcia Litwy Ol-gierda, ksi¹¿ê po³ocki, wyruszywszy
z wojskami ze swojej ukrainy, z³upi³ sze-reg wsi pskowskich. S³owo ukrainawystêpuje te¿ szereg razy pod koniecXV i XVI w. przy omawianiu ziem na-le¿¹cych do Wielkiego Ksiêstwa Mo-skiewskiego, Wielkiego KsiêstwaLitewskiego, Królestwa Polskiego.Gdyby Ukraina by³a pojêciem geogra-ficznym, obejmowa³aby nie tylko zie-mie od Perejas³awia do Dniestru i Bu-gu, ale równie¿ i Po³ock i Psków, Mo-skwê i ca³¹ po³udniowo-wschodni¹ Pol-skê. Tego rodzaju interpretacja s³owaukraina jest wiêc, oczywiœcie, b³êdna.¯e s³owo to nie zawiera³o tym bardziejtreœci etnicznej, wskazuje fakt, ¿e Kro-nika halicko-wo³yñska mówi o ukraiñ-skich Polakach (lachowie ukrainianie).Wskazywa³oby to, ¿e Polacy uchodziliza Ukraiñców (!), co jest nonsensowne.W istocie termin lachowie ukrainianieoznacza³ bowiem Polaków zamieszka-³ych na pograniczu swego pañstwa.
Analizuj¹c teksty Ÿród³owe, w którychwystêpuje interesuj¹cy nas wyraz,a zw³aszcza tereny, z którymi by³ onwi¹zany, widaæ wiêc, ¿e w jêzyku s³o-wiañskim ukraina oznacza³a ziemiê po-graniczn¹, kresow¹ poszczególnychpañstw. St¹d i Kijów, i Halicz, i Psków,i Po³ock, i Moskwa, i inne ksiêstwa mia-³y swoj¹ ukrainê, czyli ¿e by³ to rze-czownik pospolity, nie zaœ w³asny.W tym kontekœcie ukraina to jak poda-je Zygmunt Gloger: ka¿da ziemia nakraju czyli na krañcu, u granicy, u kra-ju pañstwa po³o¿ona. Hipoteza o istnie-niu Ukrainy jako nazwy jednego, œciœleokreœlonego terytorium w jakimkolwiekwymiarze i o narodzie ukraiñskim, natej ziemi zamieszka³ym, upada wobeckonfrontacji z faktami a¿ do koñcaXVIII wieku. W zgodzie z powy¿szympozostaje fakt, ¿e s³owo ukraina, jeœlichodzi o czêœæ po³udniow¹ wschodniejEuropy, jest nazw¹ stricte geograficzn¹.Imieniem w³asnym staje siê dopiero naprze³omie XVI-XVII stulecia; oznaczaæ
40
bêdzie województwa kijowskie, bra-c³awskie, czernihowskie, które to zie-mie w XVII wieku stanowi³y kresy pañ-stwa polsko – litewskiego. Ale i wtedy,i póŸniej, Podole, Wo³yñ, ziemia halic-ko – lwowska, a tym bardziej ziemiaprzemyska imieniem Ukrainy nie by³yobjête.
Jak stwierdza Zygmunt Gloger: Na-zwa u k r a i n y , stosowana do ziemKijowskich od czasu ostatecznego ichwcielenia (roku 1471) do Litwy, nie mia-³a nigdy charakteru oficjalnego i ozna-cza³a jedynie tyle, co „ugranicze”, po-
³udniowy kraniec, kraj Wielkiego ksiê-stwa Litewskiego od strony „ordyñ-ców”. Urzêdownie po raz pierwszy zo-sta³a ona u¿yt¹ w 20 lat po wcieleniuKijowszczyzny do Korony w tytule g³o-œnej ustawy z r. 1589 „Porz¹dek z stro-ny Ni¿owców i Ukrainy”, chocia¿ i tujak tylko imiê pospolite, a nie nazwapolityczna, urzêdowa prowincji. Weresz-czyñski, biskup kijowski, za ZygmuntaIII pierwszy chyba (w znanej swej prze-strodze Rzeczypospolitej) u¿ywa nazwy„Ukraina” w nieco œciœlejszym znacze-niu. W owym czasie pod nazw¹ Ukra-iny, w rozleg³em tej nazwy znaczeniu,poczêto w g³êbi Korony i Litwy rozu-mieæ szeroki, prawie bezbrze¿ny obszarziem, roztaczaj¹cy siê za S³ucz¹ i Mu-rachw¹, to jest granicami przyrodzony-mi Wo³ynia i Podola na dorzeczu Dnie-pru i Bohu a¿ do szlaku „murawskiego”i „pól oczakowskich”, a który aktemunii 1569 r. przy³¹czono do Korony.Obszar nie tylko stepowy, ale obejmu-j¹cy i Polesie naddnieprowe, urzêdow-nie podzielony na dwa województwa:Kijowskie i Brac³awskie.
Jak widaæ, nawet wtedy, gdy terminUkraina staje siê imieniem w³asnym,
posiada on jedynie znaczenie geogra-ficzne, a nie polityczno-pañstwowe, niemo¿na bowiem nazywaæ koszów kozac-kich pañstwem ukraiñskim.
KozacyCo do samych kozaków to termin
kozak, bêd¹cy pochodzenia turecko –tatarskiego pojawia siê pierwszy razw s³owniku mowy Po³owców – w 1303roku. Oznacza³ on wówczas wartowni-ka lub stra¿ przedni¹. W XIV i XV wie-ku terminem tym okreœlano tak¿e roz-bójników stepowych, czêsto pozostaj¹-
cych na s³u¿bie genueñ-skich miast na Pó³wyspieKrymskim. Byli tow wiêkszoœci Tatarzy.Czy mo¿na ich jednakuznaæ za protoplastówkozaczyzny ukraiñskiej?Wiêkszoœæ wspó³cze-snych historyków przyj-muje, ¿e termin ten zosta³przeniesiony na wolnespo³ecznoœci tworz¹ce siêsamorzutnie na terenachUkrainy, nie maj¹cezwi¹zku z dawnymi koza-kami.
W XV wieku terenyzasiedlone koñczy³y siê w okolicachBrac³awia, Czerkas i Czernihowa. Da-lej na po³udnie, a¿ do wybrze¿y MorzaCzarnego, rozci¹ga³y siê stepy nazywa-ne Dzikimi Polami lub Zaporo¿em (odterenów po³o¿onych za progami skal-nymi na Dnieprze). S³abo zaludnionei pozbawione sprawnej administracji te-reny przyci¹ga³y zbiegów przed uci-skiem feudalnym, w³óczêgów oraz prze-stêpców. Z czasem, z uwagi naniebezpieczeñstwo ³upie¿-czych najazdów tatarskich,spo³ecznoœci te zaczê³y for-mowaæ siê w wiêksze grupy,wybieraj¹c przywódców(atamanów) i wy-kszta ³ca j¹czacz¹tki orga-nizacji woj-skowej. Sk³adetniczny koza-ków jest trudny dosprecyzowania – na pew-no przewa¿a³ element ruski,ale by³o te¿ wielu Polaków,zbiegów z Pañstwa Moskiew-skiego, Tatarów, Wo³ochów, a na-wet Niemców i Wêgrów. Niewielka
pocz¹tkowo liczba kozaków zaczê³a siêgwa³townie powiêkszaæ w XVI wieku.W 1534 szacowano ich liczbê na 2000,w 1553 mia³o ich byæ 3000, a w pocz¹t-kach XVII wieku ju¿ przesz³o 20 000.W zwi¹zku z niewielkimi si³ami utrzy-mywanymi na pograniczu przez Rzecz-pospolit¹, kozacy byli czêsto, obok pry-watnych wojsk magnatów kresowych,jedynymi obroñcami Ukrainy przed na-jazdami tatarskimi. Militarne mo¿liwo-œci kozaków zosta³y dostrze¿one przezkresowych starostów ju¿ w XV wieku,którzy starali siê wykorzystaæ ich dowalki z Tatarami. Pierwszym os³awio-nym z nich to XVI-wieczny pochodz¹-cy ze znakomitego, spokrewnionegoz Jagiellonami rodu, ksi¹¿ê Dymitr Wi-œniowiecki, który, staj¹c na czele koza-czyzny, zbudowa³ potêgê swego rodu.Tak ok. 1550 roku ksi¹¿ê Wiœniowiec-
ki porzuci³ swoje dobra i uda³ siêna Zaporo¿e. Na jednej
z wysp na Dnieprze,na Ma³ej Chortycy,za³o¿y³ fortyfikacjêkozack¹, przysz³¹Sicz Zaporosk¹, jak-¿e wa¿n¹ dla zrozu-
mienia mêczeñstwa œw. Andrzeja Bobo-li, które mia³o miejsce przesz³o sto latpóŸniej.
Ksi¹¿ê Dymitr Wiœniowiecki
Juliusz KossakKsi¹¿ê Jeremi Wiœniowiecki wyrusza z £ubniów
41
Od ognia i od mieczaWtedy to Zadnieprze by³o pustoszo-
ne ogniem i mieczem przez zrewoltowa-ne bandy przeró¿nych konotacji. Ginê-³y tam tysi¹ce niewinnych ludzi. Zarów-no ³acinników jak i unitów, i prawo-s³awnych. Wszystko to ukszta³towa³opóŸniejsze wielkie martylologium, doktórego wydatnie przyczyni³a siê koza-czyzna g³osz¹ca wojnê przeciw unii ko-œcielnej i jezuitom. Podsycana niena-wiœæ wynika³a tak z antagonizmów go-spodarczo – politycznych, jak i zadaw-nionych krzywd nowej, wojowniczejwarstwy spo³ecznej, która w ¿adnejmierze nie mo¿e byæ postrzegana jako
reprezentatywna dla rodz¹cego siêw bólach nowo¿ytnego narodu ukraiñ-skiego. Sam obszar wydarzeñ zaœw ¿adnej mierze nie mo¿e byæ trakto-wany we wspó³czesnych kategoriachpolityczno–spo³eczno–kulturowychznanej nam Ukrainy, która, sk¹din¹d,ma s³uszne prawo wywodzenia swegorodowodu od wspó³czesnej pañstwupolskiemu Rusi Kijowskiej.
Œmieræ Andrzeja Boboli SJ,w oczach jego oprawców, by³a wiêc cio-sem zadanym wrogowi ze zwielokrot-nion¹ si³¹. Zgin¹³ rzymski katolik, pol-ski szlachcic, jezuita realizuj¹cy wolêpapie¿a. W oczach kozackich siepaczyjego œmieræ by³a ich triumfalnym zwy-ciêstwem – z naszej perspektywy wiel-ce iluzorycznym.
Bibliografia:
[1] Z. Gloger, Geografia historycznaziem dawnej Polski, Kraków, 1900rok
[2] Latopis kijowski, przek³ad E.Go-ranin, Wroc³aw 1994 rok
[3] H. Paszkiewicz, Pocz¹tki Ru-si, Kraków 1996 rok
[4] H. Paszkiewicz, Powstanie naro-du ruskiego, Kraków 1998 rok
[5] L. Podhorodecki, Sicz Zaporoska,Warszawa 1978 rok
[6] R. Romañski, Kozaczyzna, War-szawa, 1999 rok
[7] Z. Wójcik, Dzike Pola w ogniu,Kraków 1989 rok
Nov. Adrian Helik SJ
Po³udniowo – wschodnie ziemie Rzeczypospolitej w XVII w.
42
Wszystko zaczê³o siê po 16 maja1657 r., kiedy cia³o Andrzeja Bobolispoczê³o w podziemiach kolegium je-zuitów w Piñsku. Kronikarz domuw spisie zmar³ych zanotowa³: O. An-drzej Bobola w 1657 roku 16 majaubity w Janowie, w najokrutniejszysposób umêczony, wreszcie przeszyty,z³o¿ony przed wielkim o³tarzem. By³49 mêczennikiem Towarzystwa Jezu-sowego.
Z czasem zapomniano o tym wiel-kim kap³anie, który odda³ ¿ycie za wia-rê. Zmieni³o siê to w 1702 roku, kiedyrz¹dy w kolegium piñskim obj¹³o. Marcin Godebski. By³ on zatroska-ny o byt kolegium, które le¿a³o na te-renie, gdzie toczy³y siê dzia³ania wo-jenne. O. Marcin szuka³ pomocy, jed-nak bezowocnie. W nocy, 16 kwietnia,zmêczonemu troskami Godebskiemuukaza³a siê nieznana postaæ jezuity,z którego twarzy bi³a nadziemska ja-snoœæ. Obieca³ o. Marcinowi, i¿ on,Andrzej Bobola, otoczy opiek¹ kole-gium w zamian za odnalezienie jegocia³a i umieszczenie oddzielnie od in-nych. Po tych s³owach Andrzej znik³.Z nastaniem dnia przyst¹pionodo poszukiwania trumnyz cia³em Andrzeja. Nieste-ty nikt nie pamiêta³,gdzie dok³adnie le¿a³atrumna: wszak minê³oju¿ 45 lat od mêczeñ-skiej œmierci. Po dwóchdniach bezowocnych po-szukiwañ, z pomoc¹ przy-szed³ mieszczanin piñski, Jó-zef Szczerbicki, przynosz¹c18 kwietnia kartkê z zapisanym miej-
scem i dat¹ œmierci oraz ze wskaza-niem miejsca pochówku. Natomiastw nocy, z 18 na 19 kwietnia 1702 r.zakrystianinowi, Prokopowi £ukasze-wiczowi, ukaza³ siê w czasie snu An-drzej Bobola i powiedzia³: Cia³o mojeznajduje siê w ziemi, w rogu piwnicypo lewej stronie, tam szukajcie, a znaj-dziecie. Nastêpnego dnia odnalezionotrumnê z napisem: O. Andrzej BobolaTJ, umêczony i zabity przez Kozaków.Po otwarciu trumny obecnym ukaza³asiê postaæ jakby poprzedniego dnia po-chowanej osoby. Nawet zadane ranyby³y jakby œwie¿e, brak te¿ by³o nie-przyjemnej woni, jaka towarzyszyzw³okom. Cia³o oczyszczono i ubranow czarny ornat, w³o¿ono do nowejtrumny, umieszczaj¹c j¹ w œrodkukrypty na podniesieniu.
Na wieœæ o odnalezieniu cudowniezachowanego cia³a, do krypty zaczêliprzychodziæ mieszkañcy Piñska i Ja-nowa oraz miejscowa ludnoœæ. Z cza-sem za przyczyn¹ Boboli, wypraszanoliczne ³aski i cuda. W wyniku tego,w 1712 roku do grobu przyby³ biskup³ucki Aleksander Wychowski, który
wraz z komisj¹ dokona³ oglêdzin cia-³a i prze³o¿enia ich od nowej, zamy-kanej na k³ódkê trumny. W tym te¿roku, 2 paŸdziernika, rozpocz¹³ siê pro-ces informacyjny przygotowuj¹cy dobeatyfikacji. Po œmierci biskupa Wy-chowskiego prace nad beatyfikacj¹od³o¿ono. 26 maja 1730 r. zbadano cia-³o mêczennika. Tym razem chodzi³oo ustalenie przyczyn, dla których cia-³o nie uleg³o czynnikom natury, st¹dte¿ w badaniu wziêli udzia³ lekarze.W trakcie badania nie odczuwano za-pachu rozk³adaj¹cego siê cia³a. Zmie-rzono rozmiar cia³a i zbadano jegorany. Stwierdzono ponadto, ¿e czêœcicia³a by³y miêkkie, giêtkie i elastycz-ne. Po zakoñczeniu oglêdzin cia³o An-drzeja ubrano w nowe szaty i w³o¿o-no do trumny zamykaj¹c j¹ na k³ódkê.
Lekarze stwierdzili, i¿ za-chowania cia³a od znisz-czenia nie mo¿na wyt³u-maczyæ naukowo.Wszystko by³o na do-brej drodze do chwili,kiedy nowym promoto-
rem wiary (adwokatemdiab³a) zosta³ kard. Lu-
dwik de Valentibus, któ-ry podda³ krytyce dotych-
czasowe akta i za¿¹da³ uzupe³nieñ.Gromadzenie nowych akt i uzupe³nieñTrumna z relikwiami œwiêtego
43
wymaga³o sporo czasu i trudu od po-stulatora Józefa Luny. Sprawê zakoñ-czy³ dekret papie¿a Benedykta XIVz dnia 9 lutego 1755 r. Do kontynuacjiprocesu jednak nie dosz³o, gdy¿ na-stêpcy Benedykta XIV musieli zmagaæsiê z niebezpiecznymi dla katolicyzmupr¹dami, które przybra³y na sile i za-gra¿a³y Koœcio³owi. Tak¿e ze stronyJezuitów inicjatywa by³a coraz mniej-sza z powodu ciosów, które spada³y nazakon, a które to 21 lipca 1773 rokuzakoñczy³y siê jego kasat¹. W Polsce,pomimo I rozbioru, kontynuowanosprawê beatyfikacji. Proces powstrzy-mywa³y stopniowo konfederacja targo-wicka i kolejne rozbiory, prowadz¹cetym samym do znikniêcia pañstwa pol-skiego z map.
W 1784 roku, z inicjaty-wy króla Polski Stanis³awaPoniatowskiego, opiekê nadcia³em Andrzeja przejêli uni-ci, którzy z wielka czci¹ od-nosili siê do Andrzeja Bobo-li. Natomiast kiedy po drugimrozbiorze Caryca Katarzynaznios³a unick¹ diecezje, od1793 r. opiekê nad cia³emBoboli przejêli zakonnicyprawos³awni. Nastêpnie,z inicjatywy jezuitów, trumnêz cia³em Andrzeja Boboliprzewieziono do Po³ockai tam spoczê³o ono w krypciejezuickiego koœcio³a. Mia³oto miejsce 30 stycznia 1808 r.W 1820 roku Aleksan-der I wyda³ dekret, na mocyktórego Jezuici musieli opu-œciæ Rosjê. Po przybyciu je-zuitów do Galicji poczynio-no starania o wznowienie procesubeatyfikacyjnego, do którego przy-chylnie odniós³ siê papie¿ Leon XII.Wyda³ on dekret w dniu 31 maja 1826roku, poprzez który przekaza³ tê spra-wê kongregacji obrzêdów. W czasiewydalenia Jezuitów opiekê nad trumn¹z cia³em Andrzeja przejêli Pijarzy, któ-rzy opiekowali siê nim do roku 1830,a potem 8 czerwca cia³o mêczennikaprzeniesiono do koœcio³a dominikanóww Po³ocku, którzy pieczê nad nim spra-wowali do 1864 r. Po wydaleniu do-minikanów cia³em mêczennika zajêlisiê ksiê¿a diecezjalni.
30 paŸdziernika 1853 roku papie¿Pius IX wpisa³ mêczennika w poczetb³ogos³awionych. W 1857 roku arcy-
biskup Mohylewa W. ̄ yliñski przes³a³w darze dla papie¿a czêœæ lewego ra-mienia b³. Andrzeja Boboli. Kiedy kultzacz¹³ wzrastaæ, w³adze carskie wys³a-³y komisjê z Petersburga, która mia³usun¹æ relikwie. Kiedy jeden z cz³on-ków komisji uleg³ wypadkowi podczasbadañ nad relikwiami, zdecydowanosiê pozostawiæ je w spokoju. Nastêp-nie, w 1917 roku, dokonano prze³o¿e-nia relikwii przy udziale metropolity
mohylewskiego K. Roppa. Wtedyz cia³a Andrzeja wyjêto trzy ¿ebra (jed-no z nich jest w koœciele oo. Jezuitóww Czechowicach). W obliczu zagro¿e-nia ze strony Sowietów, od 6 do 15sierpnia 1920 roku z polecenia ks. pry-masa kard. Augusta Hlonda w Warsza-wie obywa³y siê nowenny i procesjez relikwiami b³. Andrzeja Bobolii W³adys³awa z Gielniowa w intencjiuproszenia zwyciêstwa nad bolszewi-kami. Mia³o ono miejsce 15 sierpnia1920 roku: by³ to tzw. Cud nad Wis³¹.W 1922 r. bolszewicy wys³ali drug¹komisjê, której celem tym razem by³ozniszczenie relikwii. Bolszewicy wy-
jêli cia³o b³ogos³awionego z trumnyi rzucali nim o ziemiê. Ku ich zdziwie-niu cia³o mêczennika nie rozsypa³o siê.Miesi¹c póŸniej uzbrojeni bolszewicywykradli relikwie b³. Andrzeja i prze-wieŸli je do Moskwy, gdzie by³y wy-stawiane w gmachu Higienicznej Wy-stawy Ludowego Komisariatu Zdro-wia. W 1923 roku Stolica Apostolskawykupi³a cia³o b³ogos³awionego w za-mian za pomoc, jakiej udzieli³ papie¿dla g³oduj¹cych Rosjan. Autentycz-noœæ relikwii potwierdzono wtedy po-przez przy³o¿enie lewego ramieniawyjêtego w roku 1857.
Po Cudzie nad Wis³¹ w 1920 rokusam marsza³ek Józef Pi³sud-ski zabiega³ o kanonizacjê b³.Andrzeja Boboli. Odby³a siêona 17 kwietnia 1938 r. Uro-czystej kanonizacji dokona³papie¿ Pius XI. Wraz z An-drzejem Bobol¹ kanonizowa-ni byli równie¿ b³. Jan Le-onardi i Salvator de Horta.W tym samym roku relikwietriumfalnie powróci³y do kra-ju przez Budapeszt, Bratys³a-wê, Ostrawê, Dziedzice,Oœwiêcim, Kraków, Katowi-ce, Poznañ, £ódŸ do Warsza-wy, gdzie spoczywaj¹ one dodzisiaj. Rok póŸniej wybu-ch³a II Wojna Œwiatowa i re-likwie œwiêtego zaczêto prze-mieszczaæ po koœcio³achWarszawy. Nie odby³o siê tobez przygód. Kiedy 26 wrze-œnia 1939 roku pocisk uderzy³w kaplicê jezuitów przy Ra-kowieckiej, trumna zosta³auszkodzona. Postanowiono j¹
przenieœæ na Stare Miasto, do je-zuickiego koœcio³a. Uczyniono to
dzieñ póŸniej, pod nadzorem ks. Chro-baka i przy udziale czterech lotników.Trumnê z obawy przed Niemcami owi-niêto w dywan. Gdy Niemcy zatrzyma-li pochód, widz¹c ksiêdza i trumnê s¹-dzili, ¿e jest to pogrzeb i pozwolili gru-pie iœæ dalej. W trakcie przenoszeniamia³y miejsce dwa naloty i ostrza³ ar-tyleryjski. Relikwie na Starym Mieœciepozosta³y do 1944 r., kiedy to pouszkodzeniu koœcio³a Jezuitów przezNiemców, trumnê z cia³em przeniesio-no do koœcio³a dominikanów, pod we-zwaniem œw. Jacka przy ulicy Freta. Pozakoñczeniu dzia³añ wojennych odpo-wiedzialny za odbudowê domu przy
Sanktuarium œwiêtego Andrzeja Boboli w Strachocinie
44
ul. Rakowieckiej ks. Aleksander Kisielpoprosi³ porucznika Holaka o pomocw przewiezieniu trumny. 7 lutego1945 r. ks. Kisiel wraz z dziesiêcioma¿o³nierzami uda³ siê do koœcio³a œw.Jacka. Przed koœcio³em pe³no by³o gru-zu. W krypcie, gdzie spoczywa³ œw.Andrzej, gruz uprz¹tniêto. Wewn¹trzkrypty, pomimo braku jakichkolwiekzabezpieczeñ, sta³a srebrna, lekko za-kurzona, lecz nietkniêta trumna.Rzecz¹ zdumiewaj¹c¹ jest fakt, ¿etrumna nie zosta³a skradziona, gdy¿w tym czasie w mieœcie grasowa³owielu szabrowników. ̄ o³nierze wynie-œli trumnê i udali siê w stronê koœcio-³a garnizonowego przy ulicy D³ugiej15. Wieczorem ruszono w dalsz¹ dro-gê na ul. Rakowieck¹. Kapelan woj-skowy ks. Stanis³aw Matyjasik otrzy-ma³ upowa¿nienie od prokuratury naprzewiezienie zw³ok jednego z ksiê¿y.
W dniu 25 marca 1950 r. w obec-noœci prymasa Polski Stefana Wyszyñ-skiego i jego sekretarza Antoniego Ba-raniaka z trumny zdjêto pieczêciei otworzono j¹ w celu oczyszczeniacia³a i przeniesienia go do drewnianejtrumny na czas renowacji srebrnej.Nastêpnie, 2 maja 1950 roku, równie¿w obecnoœci prymasa otworzono drew-nian¹ trumnê, przebrano œw. Andrzejaw nowe szaty i prze³o¿ono do wyre-montowanej srebrnej trumny. Zosta³aona nieszczelnie zamkniêta i na reli-kwii osiad³ kurz. Dlatego, za pozwo-leniem prymasa Wyszyñskiego, 6 maja1957 roku ponownie otwarto trumnê,
odkurzono szaty i cia³o, po czymuszczelniono kitem i zamkniêto.W 1988 r. znów otwarto trumnê w ce-lu zmiany szat. Wtedy te¿ wyjêto¿ebro, które rozpi³owano na 50 kawa³-ków i rozes³ano do nowo powsta³ychkoœcio³ów. 13 maja 1988 r. relikwieprzeniesiono do nowo wybudowanegosanktuarium œw. Andrzeja Boboli przyul. Rakowieckiej w Warszawie.
Ostatnie objawienie siê Œwiêtegomia³o miejsce w Strachocinie w woje-wództwie podkarpackim, w latach 80-tych XX wieku. Wtedy to œw. Andrzej
zacz¹³ ukazywaæ siê miejscowym pro-boszczom. Œwiêty objawia³ siê regu-larnie o godz. 2:10 w nocy. Ksiê¿a niewytrzymywali tego nerwowo. Dzia³osiê tak do czasu kiedy w 1983 r. no-wym proboszczem zosta³ ks. JózefNi¿nik. Docieka³ on to¿samoœci zjawy.Ksi¹dz Ni¿nik dotar³ nawet do nota-tek, z których dowiedzia³ siê, ¿e samœw. o. Pio powiedzia³ jednej z polskichzakonnic, i¿ œw. Andrzej Bobola do-maga siê kultu w Strachocinie. Ostat-ni raz postaæ zjawi³a siê w nocy 16 na17 maja 1987 r. Tak relacjonuje to ks.Ni¿nik: zjawiaj¹ca siê postaæ na mojepytanie (wypowiedziane wol¹ i pra-gnieniem, a nie ustami): kim jesteœ?i czego chcesz? - odpowiedzia³a: „Je-stem Œwiêty Andrzej Bobola. Zacznij-cie mnie czciæ w Strachocinie”. Ks.Józef nie pozosta³ obojêtny na te s³o-wa i w 1988 roku uroczyœcie wprowa-dzono relikwie do koœcio³a, umiesz-czaj¹c je w o³tarzu wybudowanym najego czeœæ.
Dzisiaj cia³o Œwiêtego mo¿na ogl¹-daæ w koœciele oo. Jezuitów przyul. Rakowieckiej w Warszawie. Reli-kwie ubrane w czerwone szaty kap³añ-skie, spoczywaj¹ u stóp prezbiterium.Wewn¹trz kryszta³owej trumny wid-nieje dobrze zachowana, zdeformowa-na twarz, œwiadcz¹c¹ o mêczeñskiejœmierci, która mia³a miejsce dok³adnie350 lat temu.
Nov. Damian Pawlik SJ
Wnêtrze Sanktuarium œw. Andrzeja Boboli w Warszawie; centralnie widoczna trumna z relikwiami
Ks. Józef Ni¿nik
45
G³êboko wierzê, ¿e powstanie Pañ-stwa Polskiego jest wyrazem niepojê-tego planu Bo¿ego. Jak¿e inaczej wy-t³umaczyæ fakt, ¿e pocz¹tki Polski da-tujemy w³aœnie od chrztu w 966 roku.Zatem ju¿ niejako w zarodku staliœmysiê pañstwem oddanym Chrystusowi,krajem, któremu zosta³a powierzonaokreœlona misja w œwiecie. Ju¿ ponadtysi¹c lat jesteœmy obecni na mapieEuropy. Przez te wszystkie lata czu-wa³a i czuwa nad Polsk¹ OpatrznoœæBo¿a. Choæ nieraz traciliœmy niepod-leg³oœæ, a nasze ziemie by³y pustoszo-ne przez ró¿nych najeŸdŸców, to jed-nak Polacy nigdy nie zw¹tpili, ponie-wa¿ byli i s¹ œwiadomi Bo¿ej opieki.Od wieków modlitwy do Boga by³ywznoszone za wstawiennictwemœwiêtych mê¿ów. Ludzie czuj¹, ¿eza ich orêdownictwem mog¹uprosiæ u Boga wiêcej, a modli-twy maj¹ wiêksz¹ moc. Polskamo¿e poszczyciæ siê wyj¹tko-wo du¿¹ iloœci¹ rzecznikóww niebie. G³ównym patronemRzeczypospolitej jest Naj-œwiêtsza Maryja Panna, obda-rzona znamienitym tytu³em Kró-lowej Polski. W pierwszych la-tach pañstwowoœci polskiej nag³ównych Patronów wyroœli mê-czennicy: œw. biskup Wojciech ma-j¹cy pod opiek¹ ³ad hierarchicznyw Polsce oraz œw. biskup Stanis³aw zeSzczepanowa orêduj¹cy za jednoœci¹
naszej ojczyzny. Do owego grona do-³¹czy³ póŸniej œw. królewicz Kazi-mierz wstawiaj¹cy siê za osobami,które podejmuj¹ s³u¿bê publiczn¹w pañstwie, oraz œw. Stanis³aw Kost-ka, m³odziutki jezuita, patron m³odzie-¿y. W koñcu przed czterema laty, pod³ugich staraniach, patronem Polskizosta³ oficjalnie uznany – bo przecie¿nieoficjalnie by³ nim od wieków –œw. Andrzej Bobola, jezuita.
Bóg powierzy³ œw. Andrzejowiw niebie niezwyk³¹ misjê. Ma on zazadanie modliæ siê za sw¹ ojczyznêi upraszaæ dla niej wszelkie mo¿liwe³aski. Niektórzy ludzie poddaj¹ siê
zw¹tpieniu twierdz¹c: „takie jest mojeprzeznaczenie”, lub „tak musi byæ”.Lecz Jezus zdecydowanie powiedzia³:Proœcie, a bêdzie wam dane, szukaj-cie, a znajdziecie, ko³aczcie,a otworz¹ wam (£k 11,9). Wystarczyjedynie zwróciæ siê do Boga w b³agal-nej modlitwie, najlepiej za wstawien-nictwem œwiêtego, a Pan nasz nie od-mówi nam niczego. Jeœli spojrzymy nadzieje Polski mo¿emy odnaleŸæ wieleprzyk³adów interwencji Bo¿ych. Otopo pierwszym objawieniu œwiêtegow 1702 roku jezuici w Piñsku orazokoliczna ludnoœæ zaczêli zwracaæ siêo pomoc do Andrzeja Boboli. Ratuneknadszed³. Na skutek wojny pó³nocnej
terytorium Rzeczypospolitej by³oniezwykle spustoszone i zniszczo-ne, a jednak ziemia piñska i kole-gium oo. jezuitów zosta³y urato-wane od wojennej po¿ogi. Do-bra te ominê³a równie¿ epide-mia trapi¹ca okoliczne tereny.Dodatkowo wys³uchane oso-biste modlitwy upowszechni-³y kult mêczennika. Niestety,wol¹ Pana by³o od³o¿enie be-atyfikacji jeszcze na d³ugielata. Kasata zakonu jezuitóworaz rozbiory Polski nie pozwo-li³y dokoñczyæ tej sprawy. Jed-
nak¿e wœród ludzi poczt¹ panto-flow¹ rozchodzi³y siê wieœci o wiel-kim mêczenniku, o dobrze zachowa-nym ciele i o licznych ranach zada-
Patroni Polski:œw. Stanis³aw, œw. Wojciech, œw. Kazimierz
46
nych mu przez kozaków. Byæ mo¿eca³a sprawa ucich³aby po kilkudzie-siêciu latach, gdyby nie objawienie.
Œwiêty Andrzej Bobola mia³ wy-g³osiæ przepowiedniê o zmartwych-wstaniu Polski. Koœció³ nie potwier-dzi³ tej przepowiedni swoj¹ powag¹,jednak osoba œwiadka, bia³oruskiegojezuity o. GrzegorzaFielkier¿amba, ka¿eprzypuszczaæ, ¿e niejest to zdarzeniezmyœlone. Drukowa-³y j¹ w swoim czasiepisma francuskie,a w 1855 r. przedru-kowa³ Przegl¹d Po-znañski.
Oto opowiadanieks. Fielkier¿amba:W roku 1819 znajdo-wa³ siê w Wilnieo. Korzeniecki, do-minikanin, kap³anwysokiej œwiêtoœcii s³awny kaznodzie-ja. Walczy³ on nie-ustannie z niezmor-dowan¹ gorliwoœci¹przeciw b³êdomschizmatyckim i to nie tylko z kazal-nicy, ale tak¿e w uczonych dzie³ach,które nañ sprowadzi³y ze strony rz¹-du rosyjskiego zakaz miewania kazañ,og³aszania jakichkolwiek pism, nawetspowiadania. Tak tedy zamkniêtyw klasztorze i skazany na nieczynnoœæ,biedzi³ siê w swojej samotnoœciz myœl¹, ¿e nic nie mo¿e zrobiæ dlachwa³y Bo¿ej i zbawienia braci.
Otó¿ jednego razu, gdy by³ przyci-œniêty smutkiem (zdarzy³o siê to w ro-ku 1819, miesi¹ca i dnia nie pomnê),otworzy³ póŸno wieczór okno swojejceli i patrz¹c w niebo zacz¹³ wzywaæWielebnego Andrzeja Bobolê, ku któ-remu od dzieciñstwa swego czu³ szcze-gólniejsze nabo¿eñstwo, chocia¿ jesz-cze Koœció³ nie by³ tego mêczennikana o³tarzach postawi³. „Wielebny An-drzeju - mówi³ - wiele ju¿ lat przesz³o,jak przepowiedzia³eœ wskrzeszeniePolski. Kiedy¿ siê ziœci twoje proroc-two? Wiesz lepiej ode mnie, z jak¹ nie-nawiœci¹ schizmatycy przeœladuj¹nasz¹ œwiêt¹ wiarê i jak staraj¹ siênasz kochany kraj, twoj¹ Ojczyznê, doschizmy popchn¹æ. Ach, œwiêty Mê-czenniku, nie pozwól na takie nieszczê-œcie; wyjednaj u Boga mi³osiernego
litoœæ dla biednych Polaków. NiechPolska stanie siê znowu jednym kró-lestwem, królestwem prawowiernymi Bogu podleg³ym”.
Ju¿ póŸno by³o w noc. O. Korze-niecki, skoñczywszy modlitwê, za-mkn¹³ okno i chcia³ iœæ spaæ; aliœci,skoro siê obróci³, ujrza³ na œrodku celi
powa¿n¹ postaæ w ubiorze jezuity. Tapostaæ ozwa³a siê: «Stawiam siê natwe wezwanie, ojcze Korzeniecki; je-stem Andrzej Bobola. Otwórz raz jesz-cze okno twoje, a dziwy zobaczysz»”.
Chocia¿ nieco przestraszony, uczy-ni³ dominikanin, co mu by³o rozkaza-ne i z wielkim zdziwieniem ujrza³ nieciasny ogródek klasztorny, ale nie-zmiern¹ przestrzeñ, rozci¹gaj¹c¹ siêa¿ do krañca horyzontu.
„P³aszczyzna, któr¹ masz przedsob¹ - mówi³ dalej Wielebny Bobola -to okolica Piñska, wœród której mia-³em szczêœcie ponieœæ mêczeñstwo dlawiary. Przyjrzyj siê, a dowiesz siêo tym, co ciê tak ¿ywo obchodzi”.O. Korzeniecki zwróci³ znowu oczy nakrajobraz. Tym razem p³aszczyznaby³a pokryta niezliczonymi bataliona-mi Moskali, Turków, Anglików, Fran-cuzów i innych ludów, których nieumia³ rozró¿niæ. Wszyscy oni walczy-li z zaciek³oœci¹ bezprzyk³adn¹. Za-konnik nie rozumia³, co to mia³o zna-czyæ; przyszed³ mu w pomoc Œwiêty.
„Kiedy - rzek³ - ludzie doczekaj¹siê takiej wojny, za przywróceniem po-
koju nast¹pi wskrzeszenie Polski, a jazostanê uznany jej g³ównym patro-nem”.
Uradowany obietnic¹ o. Korze-niecki zawo³a³: „O mój Œwiêty, jak¿emogê mieæ pewnoœæ, ¿e to widzenie,te odwiedziny niebiañskie i ta przepo-wiednia nie s¹ z³udzeniem wyobraŸ-
ni, snem jedynie?”.„Dajê ci na to
rêkê – odrzek³ wieleb-ny Andrzej. – Widze-nie twoje jest praw-dziwe i rzeczywiste.Wszystko siê tak sta-nie, jakem ci powie-dzia³. Udaj siê terazna spoczynek. Abyœzaœ mia³ znak mojegopojawienia siê, œladmojej d³oni na stoli-ku twoim zosta-wiam”.
To mówi¹c po³o-¿y³ d³oñ na stolei znik³. O. Korzeniec-ki d³ugo nie móg³przyjœæ do siebie; gdysiê nieco uspokoi³,podziêkowa³ Bogu
i swojemu kochanemu Œwiêtemu zaotrzyman¹ pociechê, potem zbli¿ywszysiê do sto³u, ujrza³ wyciœniêty na nimœlad prawej d³oni Mêczennika. Pa-mi¹tkê tê uca³owa³ stokroæ, zanim siêspaæ po³o¿y³. Nazajutrz, ledwie siêockn¹³, pobieg³ zaraz do sto³u, aby siêprzekonaæ, azali œlad cudowny pozo-sta³, a widz¹c go równie wyraŸnym jakw nocy, zby³ siê wszelkiej w¹tpliwoœci.Za czym zwo³a³ do swojej celi wszyst-kich ojców i braci klasztoru i opowie-dzia³ o nies³ychanej ³asce, jaka gospotka³a. Wszyscy tedy ogl¹dali wy-cisk d³oni przez Wielebnego dla prze-konania pozostawiony. ¯e o. Korze-niecki ¿y³ w œcis³ej przyjaŸni z ojcaminaszego Towarzystwa, uwiadomi³o wszystkim jezuitów wielkiego kole-gium w Po³ocku, miêdzy którymi znaj-dowa³em siê. Opowiadanie ca³egozdarzenia s³ysza³em na w³asne uszy.
Przepowiednia ta by³a otuch¹ dlawielu Polaków w trudnym okresie za-borów. Dawa³a nadziejê na powstanieniepodleg³ej Polski, nadziejê, którejtak bardzo ³aknêli Polacy po kolejnychnieudanych zrywach.
W 1853 roku Andrzej Bobola zo-sta³ uznany za b³ogos³awionego. D³u-
Dzia³ania zbrojne podczas I Wojny Œwiatowej
47
go czeka³a nasza umêczona wówczasojczyzna na oficjalne uznanie tego, cow œwiadomoœci rzesz by³o oczywiste.W tym samym czasie w Europie trwa-³a wojna krymska, w której okopachpo przeciwnych stronach znaleŸli siêzaborcy. Niestety, nie by³ to jeszczeczas odrodzenia siê Polski. Naszej oj-czyŸnie dane by³o jeszcze d³ugi czaspozostawaæ pod obcym jarzmem. Po-lacy nigdy siê jednak nie poddali i niezaniechali walki o niepodleg³oœæ. Je-stem g³êboko przekonany, ¿e przezten czas Andrzej Bobola uprasza³ dlanaszych rodaków ³aski wytrwa³oœcii pocieszenia. Tym bardziej, ¿e Pola-cy walcz¹c o swój niezawis³y byt, bylirównoczeœnie obroñcami wiary kato-lickiej - z jednej strony przed schi-zmatykami carskimi, z drugiej przedbismarckowskim kulturkampfem.W tym czasie o orêdownictwo œwiê-tego prosi³a równie¿ ludnoœæ prawo-s³awna. Jeden ze œwiadków tych wy-darzeñ wspomina: b³ohoczestliwe po-spólstwo ustawicznie chodzi do Bobo-lowego, d³ugo siê modli, oferta znacz-nie daje. By³o to bezprecedensowewydarzenie, które spe³ni³o marzeniaœwiêtego o jednoœci wszystkich chrze-œcijan.
W roku 1914 nast¹pi³ w koñcu wy-czekiwany przez pokolenia moment.Wybuch³a wielka wojna, i by³a to woj-na z przepowiedni œwiêtego. Jedenz najbardziej krwa-wych konfliktóww historii przyniós³wolnoœæ nie tylko Po-lakom, ale równie¿wielu narodom œrod-kowej Europy.W 1918 roku Polskawybi³a siê na niepod-leg³oœæ po 123 latachniewoli. Andrzej Bo-bola patronowa³ ¿o³-nierzom polskim nawszystkich frontachEuropy. Szczególnenabo¿eñstwo doœwiêtego mia³ gen.Józef Haller, dowódca b³êkitnej armii.Modlitwy do b³ogos³awionego doda-wa³y otuchy podczas ataku bolszewi-ków na Polskê w 1920 roku. W sierp-niu 1920 roku niemal wszyscy nasirodacy wraz z nuncjuszem apostol-skim bp. Achille Ratti1 na kolanachprosili Boga o ocalenie Rzeczypospo-
litej. S³ynny cud nad Wis³¹ by³ z pew-noœci¹ wymodlony przez œw. Andrze-ja Bobolê. Bóg po raz kolejny pos³u-
¿y³ siê talentem dowódców WojskaPolskiego i heroicznym poœwiêceniemPolaków. W obliczu dziejowej próbynasza ojczyzna nie uleg³a agresji bol-szewickiej. Rzeczpospolita jeszcze razw swej historii zatrzyma³a nawa³ê,która zagra¿a³a ca³ej chrzeœcijañskiej
Europie. To wydarzenie przyœpieszy-³o wyniesienie na o³tarze œwiêtego.W 1938 roku Andrzej Bobola zosta³kanonizowany przez papie¿a PiusaXI. Prymas August Hlond ju¿ wtedyuzna³ œwiêtego za patrona Polski, lecz
ci¹gle by³o to niepotwierdzone przezWatykan. Po wybuchu II Wojny Œwia-towej sprawa oficjalnego potwierdze-nia patronatu przycich³a. Jednak¿e ty-si¹ce Polaków, którzy powierzyliswój los œwiêtemu, nie zawiod³y siê.Œwiêty Andrzej sta³ siê szczególnymwspomo¿ycielem zes³añców na Sybir,co potwierdzaj¹ liczne œwiadectwauratowanych. Po wojnie jezuici sta-rali siê o wybudowanie godnego dlaœwiêtego sanktuarium w Warszawie.Niestety w³adza komunistyczna niepodziela³a entuzjazmu zakonnikówkonsekwentnie odmawiaj¹c.
Tymczasem otworzy³a siê nowadroga do kultu œwiêtego. Wskaza³ j¹wielki Prymas Tysi¹clecia kardyna³Stefan Wyszyñski, który w tych trud-nych czasach postanowi³ oddaæ naródpod opiekê Najœwiêtszej Maryi Pan-ny. Drog¹ odnowy przez ponowne za-wierzenie Maryi2 sta³y siê Jasnogór-skie Œluby Narodu 26 sierpnia 1956roku. Prymas u³o¿y³ ich tekst w miej-scu swego internowania w Komañ-czy. Mia³o to miejsce 16 maja 1956roku. Zatem œwiêty, który zapowie-dzia³, ¿e bêdzie patronem odrodzonejPolski, by³ obecny – w ukryciu –w kluczowym momencie na drodze doodrodzenia. Pod znakiem œw. AndrzejaBoboli dokona³ siê te¿ inny akt dope³-niaj¹cy ¿ycie wielkiego Prymasa. Zna-ny jest fakt, ¿e w s³u¿bie dla Koœcio³a
w Polsce przyœwieca³ymu s³owa kard. Hlon-da: Zwyciêstwo gdyprzyjdzie, bêdzie tozwyciêstwo Najœwiêt-szej Maryi Panny. Gdyprzed œmierci¹ przyj-mowa³ sakrament cho-rych, tak t³umaczy³ dla-czego nie zostawia te-stamentu pastoralnego:Przyjd¹ nowe czasy,wymagaj¹ œwiate³, no-wych mocy, Bóg je daw swoim czasie. Pamiê-tajmy, ¿e jak kardyna³Hlond, tak i ja, wszyst-
ko zawierzy³em Matce Najœwiêtszeji wiem, ¿e nie bêdzie s³absz¹ w Pol-sce, choæby ludzie siê zmieniali. Tenswoisty, otwarty na przysz³oœæ testa-ment, zostawi³ Prymas znowu w zna-miennym dniu – 16 maja 1981 roku.Orêdownictwa œwiêtego wzywa³oumêczone komunistycznymi szykana-mi spo³eczeñstwo, coraz liczniejsze
Genera³ Józef Haller
Wojciech Kossak, Bitwa Warszawska
48
g³osy wzywa³y do budowy sanktu-arium ku jego czci. Sta³o siê to mo¿-liwe po wizycie papie¿a Jana Paw³aII i powstaniu Solidarnoœci. W roku1988, a wiêc w czasie otwarcia sank-tuarium, biskupi polscy wystosowa-li do Kongregacji Kultu Bo¿ego i Sa-
kramentów proœbê o uznanie Andrze-ja za g³ównego patrona Polski. D³ugomusia³ czekaæ na tê decyzjê œw. An-drzej Bobola. W 345 lat po œmierci,149 lat po beatyfikacji i 64 lata po ka-nonizacji, 16 maja 2002 roku œwiêtyzosta³ uznany drugorzêdnym patro-nem Polski.
Œw. Andrzej Bobola jest przedewszystkim naszym protektorem w nie-bie, pocieszycielem, któremu zosta³adana przez Pana okreœlona misja orê-downicza. Chcia³bym w tym miejscuprzytoczyæ s³owa listu pasterskiegoEpiskopatu Polski okreœlaj¹ce wymiarpatronatu œwiêtego: (...) ¯ycie œw. An-drzeja Boboli, zakoñczone mêczeñsk¹œmierci¹, by³o jak ziarno, które pad³ow ziemie w bardzo trudnym okresiepierwszej Rzeczypospolitej, aby wydaæowoce po wiekach — w odrodzeniudrugiej Rzeczypospolitej i teraz —u pocz¹tku trzeciej... Œwiêty Andrzejjest patronem ewangelizacji w trud-nych czasach. Odzyskana dziœ wolnoœæ
polityczno-spo³eczna stanowi ci¹g³ewyzwanie i wymaga pog³êbieniaprzez odnowê religijn¹ i moraln¹.Potrzebujemy duchowego odrodze-nia, zarówno w obliczu podzia³ów,ujawnionych po upadku komunizmu,
Bronis³aw Wiœniewski, Œw. Andrzej Bobola i œw. Stanis³aw prosz¹ Maryjê o ocalenie Polski, konkatedra na Kamionku
Prymas Tysi¹cleciaStefan Wyszyñski
Jasnogórskie Œluby Narodu26 sierpnia 1956 roku;
pusty fotel Prymasa Polski
49
jak i w perspektywie nowej ewangeli-zacji jednocz¹cej siê Europy. Programodnowy Koœcio³a w Polsce, przedsta-wiony przez Ojca Œwiêtego Jana Paw-³a II, wymienia na pierwszym miejscu„jednoœæ i sta³e d¹¿enie do niej” (Pro-gram dla Koœcio³a w Polsce, JanPawe³ II do polskich biskupów, wizy-ta Ad limina 1998, Przemówieniepierwsze, n. 4). Œw. Andrzej Bobolajest w szczególny sposób patronemjednoœci, jak na to wskazuje S³owoBo¿e z jego liturgicznego œwiêta. (...)Œw. Andrzej Bobola jest og³oszony pa-tronem Polski w czasie, gdy wielu ro-daków nie mo¿e znaleŸæ pracy i znaj-duje siê w trudnej sytuacji material-nej. Nowy patron okazywa³ w swym¿yciu wielk¹ wra¿liwoœæ na ludzk¹ bie-dê. Podczas jednej z epidemii ratowa³tych, od których inni z lêkiem ucieka-li; w apostolskiej pracy kierowa³ siêdo najubo¿szych, staj¹c siê ich s³ug¹.Dlatego jako patron oczekuje od nas,abyœmy uczcili Go nie tylko uroczysto-œciami, ale konkretnymi czynami wy-ra¿aj¹cymi nasz¹ troskê o ludzi bied-nych. Nowy Patron darzy³ wielkim na-bo¿eñstwem Matkê Bo¿¹, powierzaj¹cJej wstawiennictwu swoj¹ pos³ugêduszpastersk¹ i ewangelizacyjn¹.Niech wstawiennictwo Maryi Królo-wej Polski oraz nowy patron Koœcio-³a Polskiego, œw. Andrzej Bobolawspieraj¹ wszelkie nasze wysi³ki zmie-
rzaj¹ce do odnowy duchowej i moral-nej naszej Ojczyzny.
Œwiêty jest patronem metropoliiwarszawskiej, archidiecezji bia³ostoc-kiej i warmiñskiej, diecezji drohiczyñ-skiej, ³om¿yñskiej, piñskiej i p³ockiej.Jest równie¿ czczony jako patron ko-lejarzy. O niezwykle ¿ywym kulcieœwiadczy równie¿ fakt, ¿e œwiêty jestpatronem kilkudziesiêciu parafiiw kraju i zagranic¹. T¹ najwa¿niejsz¹jest oczywiœcie sanktuarium w War-szawie, w której znajduje siê cia³oœwiêtego. W tym miejscu nale¿y pod-kreœliæ symbolikê tego miejsca. Otó¿jest ono dope³nieniem patronatu œwiê-tych nad Polsk¹. Podczas gdy cia³o œw.Wojciecha spoczywa w pradawnejstolicy Polski – GnieŸnie, a cia³o œw.Stanis³awa w Krakowie, to dzisiaj cia-³o œw. Andrzeja Boboli jest z³o¿onew obecnej stolicy naszego pañstwa.
O tym, ¿e za wstawiennictwem œw.Andrzeja Boboli warto siê modliæ,przekona³y siê ca³e pokolenia Pola-ków. Œwiêty jest naszym wielkimprzyjacielem w niebie, dlatego powin-niœmy powierzaæ mu nasze troski. Onnas nigdy nie zawiedzie, nie opuœci,nie zdradzi. To œwiêty na nasze trud-ne, wymagaj¹ce tak wiele modlitwy,czasy.
Bibliografia:
[1] o. Jacek Bolewski SI, o. MaciejSzczêsny SI, Modlitwa œladami¿ycia Andrzeja Boboli, WAM
[2] Encyklika papie¿a Piusa XIIo Œwiêtym Andrzeju Boboli Invictiathletae Christi
[3] Feliks Koneczny „Œwiêci w dzie-jach narodu polskiego” Michali-neum Warszawa 1985
1 Achille Ratti: W kwietniu 1918 zosta³ miano-wany przez papie¿a Benedykta XV wizytato-rem apostolskim w Polsce. Po odzyskaniuprzez Polskê niepodleg³oœci zosta³ nuncjuszemapostolskim. Podczas bitwy warszawskiej1920 r. jako jedyny przedstawiciel dyploma-tyczny obcego pañstwa pozosta³ w Warszawie.PóŸniejszy papie¿ Pius XI. Zmar³ w 1939 roku.
2 Po raz pierwszy zawierzy³ nasz¹ ojczyznê Ma-ryi król Jan Kazimierz, przez œluby, które z³o-¿y³ 1 kwietnia 1656, w czasie potopu szwedz-kiego, w katedrze lwowskiej. Kraj by³ prawiew ca³oœci opanowany przez Szwedów i Ro-sjan. Przyrzeczenia królewskie mia³y pode-rwaæ do walki z najeŸdŸcami nie tylko szlach-tê, ale i ca³y lud. Monarcha odda³ Rzeczpo-spolit¹ pod opiekê Matki Boskiej i obieca³, ¿epoprawi sytuacjê ch³opów i mieszczan, kiedytylko kraj zostanie uwolniony spod okupacji.Po œlubowaniu króla, w imieniu senatorówi szlachty, podobn¹ rotê odczyta³ podkancle-rzy koronny biskup krakowski Andrzej Trze-bicki, zaœ wszyscy obecni powtarzali s³owajego œlubowania. Obietnice wobec ni¿szychstanów nie zosta³y zrealizowane z powodu sta-nowczego sprzeciwu szlachty.
Nov. Tomasz Kopczyñski SJ
Sanktuarium œw. Andrzeja Boboli w Warszawie
50
Æwiczenia Duchowe i nowicjatNajwa¿niejszym doœwiadczeniem
ka¿dego jezuity, który przeszed³ drogênowicjatu, jest odprawienie ÆwiczeñDuchowych œw. Ignacego Loyoli. Wiel-kie Rekolekcje s¹ fundamentalnew kszta³towaniu siê jezuickiej to¿samo-œci i niew¹tpliwie by³y dla nas, nowi-cjuszy, prze¿yciem niezwykle istotnym.Poprzez nie rodzi siê cz³owiek ignacjañ-ski, patrz¹cy na Boga i na siebie, naœwiat, bliŸnich i wszystkie stworzeniaprzez pryzmat zawarty w Æwiczeniach.Dlatego te¿, ju¿ od pocz¹tku naszegonowicjatu, przygotowywaliœmy siê donich poprzez liczne konferencje, studio-wanie Autobiografii œw. Ignacego orazhistorii Towarzystwa. Poznawaliœmy,jak Bóg prowadzi³ œw. Ignacego, od jegonawrócenia w Loyoli po doœwiadczeniamistyczne i duchowe w Manresie,gdzie, jak sam wspomina: „Bóg obcho-dzi³ siê z nim jak nauczyciel w szkolez dzieckiem i poucza³ go” i gdzie, wrazz narodzinami jego œwiêtoœci rodzi³y siête¿ pisane przez niego Æwiczenia Du-
chowe. Uczyliœmy siê czym dla œw.Ignacego by³y Æwiczenia i jak poprzeznie Bóg zdoby³ serca pierwszych Towa-rzyszy, rozpalone ogromnym pragnie-niem s³u¿enia Mu, z którego powsta³oprzysz³e Towarzystwo Jezusowe.
Jak dzia³o siê od wieków, tak i my,starowiejscy nowicjusze, mieliœmy od-prawiæ Wielkie Rekolekcje wiedz¹c, ¿ejako czas formacji i próby, nowicjat za-sadniczo ma zmierzaæ do g³êbokiego,przemieniaj¹cego doœwiadczenia Boga,którego elementem centralnym s¹ Æwi-czenia Duchowe.1
Nowy punkt w historiiRekolekcje odprawione przez nas
w styczniu 2006 roku sta³y siê nowympunktem w historii. Otó¿, po raz pierw-szy rekolekcje te odprawi³y dwa polskienowicjaty, prowadzone przez dwóchMagistrów, w jednym miejscu – w Gdy-ni. Wydarzenie to jest owocem rozezna-wania i rozmów ojców Magistrów na-szych dwóch polskich prowincji – pó³-nocnej i po³udniowej. Ostatecznie po-
stanowiono, ¿e rekolekcje co roku bêd¹odbywa³y siê w Gdyni, natomiast w Sta-rej Wsi bêd¹ odbywaæ siê spotkaniaw ramach tradycyjnych ju¿ zjazdów no-wicjatów. Nasi Magistrowie, prowadz¹crekolekcje, podzielili siê konferencjamii homiliami oraz prowadzeniem po-szczególnych tygodni Æwiczeñ, jednak-¿e na codzienne rozmowy indywidual-ne ka¿dy z nich przychodzi³ do swoichnowicjuszy.
GdyniaTak oto po d³ugiej i doœæ mêcz¹cej
podró¿y znaleŸliœmy siê na ziemi po-morskiej i ju¿ przy dworcu kolejowymzostaliœmy bardzo ciep³o przyjêci przeznaszych wspó³braci w ten mroŸny wie-czór. Zaraz te¿ zostaliœmy odwiezieni doKolegium. Budynek Kolegium mieœcisiê na Wzgórzu œw. Stanis³awa Kostki– najwy¿szym punkcie miasta. Znajdu-je siê on przy osiedlu domków jednoro-dzinnych na pograniczu miasta i du¿e-go lasu, choæ do wybrze¿a przez cen-trum idzie siê tylko 20 minut. Z okien
51
rozci¹ga siê przepiêkna panorama Gdy-ni i jej portów oraz bezkresny horyzontmorza, które zaczyna³o w³aœnie zama-rzaæ na skutek ogromnych mrozów.Trzeba tu dodaæ, ¿e nowicjat i KolegiumGdyñskie, przy którym znajduje siê tak-¿e dom rekolekcyjny, idealnie nadaje siêdo odprawiania w nim miesiêcznychrekolekcji. Czteropiêtrowy budynek po-dzielony na dwa skrzyd³a – kolegiumi nowicjatu oraz domu rekolekcyjnego– posiada kilka oratoriów i kaplic, codaje komfortowe warunki do rozmyœlañi modlitwy, która w czasie rekolekcyj-nego dnia zajmuje nie-raz po szeœæ godzin.
Po kolacji i rozpa-kowaniu siê, ka¿dyw swoim w³asnym po-koju, zapoznaliœmy siêz gdyñskim nowicja-tem na wieczornej re-kreacji. Nastêpnegodnia da³o siê wyczuæpewne podnieceniei powagê nadchodz¹-cych dni. Odwiedzili-œmy jeszcze siostrykarmelitanki, by pro-siæ je o wsparcie mo-dlitewne i wróciliœmywybrze¿em do kole-gium. Dzieñ min¹³szybko i nadchodzi³agodzina wieczornychpunktów – rodzaju konferencji wprowa-dzaj¹cej w treœæ modlitwy i rozmyœlañdnia nastêpnego. Zaraz przed punktamiwymieniliœmy jeszcze ze sob¹ kilkazdañ. Mówiliœmy o naszych odczuciach,pragnieniach i oczekiwaniach, maj¹cw perspektywie tygodnie milczenia.
Rekolekcyjny dzieñPo punktach szliœmy w ciszy do
swoich pokojów, b¹dŸ do kaplicy, byw samotnoœci i milczeniu rozpocz¹ædrogê spotkania z Jezusem. Zgodniez planem obudziliœmy siê dnia nastêp-nego o godzinie 6:30, rozpoczynaj¹cpierwszy rekolekcyjny dzieñ pierwsze-go tygodnia Æwiczeñ. By³ to pierwszyz rekolekcyjnych dni tego miesi¹ca po-znawania siebie, miesi¹ca poznawaniaBoga, miesi¹ca wielkich wyborów.
Jak wygl¹da³ taki dzieñ? Zaczyna³siê zawsze wieczorem... Tak, w³aœniewieczorem, gdy¿ wtedy o 20:10 Magi-ster wprowadza³ nas w medytacje nadzieñ nastêpny i zgodnie z addycjami
staraliœmy siê od momentu punktów takwejœæ w modlitwê i skupiæ siê na jej tre-œci, by nastêpnego dnia budz¹c siê niedaj¹c miejsca rozmaitym myœlom, zarazzwróciæ umys³ ku temu, co ma byæ przed-miotem kontemplacji lub rozmyœla-nia (ÆD 74)2. Tak wiêc zaraz po prze-budzeniu udawaliœmy siê na modlitwêdo jednego z oratoriów lub kaplic.W zale¿noœci od tygodnia Æwiczeñ by³ato medytacja lub kontemplacja wed³ugmetody œw. Ignacego, skupiaj¹ca siêwokó³ pewnej treœci. Rekolekcje po-dzielone s¹ na 4 tygodnie, z których ka¿-
dy zawiera w³aœciw¹ sobie dynamikêi treœæ, w któr¹ wchodziliœmy poprzezmodlitwê przygotowawcz¹ oraz prze-chodz¹c przez trzy punkty: rozwa¿ania,prze¿ywania i smakowania treœci orazdecyzji, koñcz¹c podsumowuj¹c¹ roz-mow¹ koñcow¹.
Po skoñczonym rozmyœlaniu, roz-mowie z Panem i refleksji nad mo-dlitw¹, pe³ni wielkich myœli i uczuæ,udawaliœmy siê na œniadanie. S³u¿eniemdo posi³ków, jak i zadbaniem o szero-ko rozumiane zaplecze i organizacjê re-kolekcji, zajmowa³ siê gdyñski drugirok. Oni te¿ przygotowywali do ka¿de-go posi³ku odpowiedni¹ muzykê, któ-ra, p³yn¹c w tle, zapobiega³a rozprosze-niom podczas wspólnych posi³kóww milczeniu.
Ju¿ od drugiego tygodnia, pomaga-liœmy naszym wspó³braciom w labore-sach. Po œniadaniu zaczynaliœmy wiêczamiataæ korytarze lub myæ schody,
oczywiœcie w milczeniu. Nastêpnie by³czas na lekturê duchow¹, która podczasWielkich Rekolekcji by³a nam sugero-wana przez Magistrów oraz na chwilkêodpoczynku. Czas miêdzy œniadaniema konferencj¹ rozpoczynaj¹c¹ siê o go-dzinie 11:50 by³ przeznaczony tak¿e nadrug¹ medytacjê – powtórkow¹. Œw.Ignacy bardzo lubi³ powtórki, by zwró-ciæ uwagê i d³u¿ej siê zatrzymaæ nadtymi punktami, w których odczuwa³emwiêksze pocieszenie lub strapienie, albote¿ w ogóle mia³em jakieœ wiêksze prze-¿ycie duchowe (ÆD 62), gdy¿ nie iloœæ
wiedzy, ale wewnêtrz-ne odczuwanie i sma-kowanie rzeczy zado-wala i nasyca du-szê (ÆD 2).
Skoñczywszy mo-dlitwê, udawaliœmysiê do auli wyk³ado-wej na konferencjê,która, ³¹cznie z mo-dlitw¹, eucharysti¹oraz rozmow¹ indy-widualn¹, jest bardzowa¿nym elementemRekolekcji i ich inte-graln¹ czêœci¹ za-wart¹ w Æwicze-niach. Zazwyczajpodczas konferencjijeden z ojców Magi-strów wyk³ada³ nam
regu³y zawarte w Æwiczeniach, wpro-wadza³ w rozeznawanie duchów, a tak-¿e poucza³ nas o innych wa¿nych zagad-nieniach dotycz¹cych naszego ¿ycia du-chowego i zakonnego. I tak poznawa-liœmy Regu³y o rozeznawaniu duchówdla pierwszego i drugiego tygodnia, któ-re pomaga³y nam zrozumieæ poruszeniawewnêtrzne, pocieszenia i strapieniaduchowe, ich Ÿród³a i znaczenie, alei podstêpy szatana, który niema³o siê na-pracowa³ w tym œwiêtym czasie reko-lekcji. Poznawaliœmy sposoby dobregowyboru, regu³y do zaprowadzeniu ³aduw jedzeniu, regu³ê sentire cum Eclesia,s³owem, poznawaliœmy ignacjañsk¹ du-chowoœæ i nasz sposób postêpowania.Niejednokrotnie konferencje lub wie-czorne punkta wprowadza³y nas w wy-darzenia niezwyk³ej wagi, takie jak spo-wiedŸ generalna lub rozeznawanie, oce-nianie i decyzja co do wyboru powo³a-nia. Zapewne ka¿dy nowicjusz nosi g³ê-boko w sercu te momenty, które wrazz kluczowymi medytacjami zawartymi
Kaplica
52
w Æwiczeniach s¹ niejako kamieniamiwêgielnymi przysz³ego jezuity.
Po konferencji ka¿dy z nas szed³ narachunek sumienia, czekaj¹c nawdziêczny dzwonek, który da sygna³,by zejœæ na obiad. Posi³ki s¹ bardzowa¿ne podczas rekolekcji: równie¿one by³y w³¹czone w ich prze¿ywa-nie. Jednym ze sposobów na dobreprze¿ycie i wejœcie w ich treœæ by³proponowany nam trzydniowypost o chlebie i wodzie. Dalej,zgodnie z addycjami, rozwa¿aj¹cgrzech w pierwszym tygodniu, czytowarzysz¹c Jezusowi w Jegomêce w trzecim tygodniu, starali-œmy siê raczej nie myœleæ o rze-czach mi³ych i radosnych (ÆD 78).Przeciwnie zaœ, gdy wchodziliœmyw czwarty tydzieñ, gdzie rozwa¿a-liœmy tajemnicê zmartwychwstaniai tryumfu Chrystusa, œw. Ignacy ra-dzi, by pamiêci¹ i myœl¹ ogarniaæ rze-czy, które pobudzaj¹ do zadowolenia,wesela i radoœci duszy, np. chwa³êw niebie (ÆD 229b), oraz, by korzystaæz blasku dnia i mi³ych stron pór roku,np. ze œwie¿oœci na wiosnê albo ze s³oñ-ca i ciep³a zim¹ i to w tej mierze, w ja-kiej dusza myœli lub przypuszcza, ¿e jejto pomo¿e do radowania siê w Stworzy-cielu i Odkupicielu swoim (ÆD 229c).
W trakcie Rekolekcji by³ czas naspacer, podczas którego mo¿na by³otak¿e odmówiæ ró¿aniec. Miejscemnaszych przechadzek by³ pobliski las,doœæ znacznej wielko-œci, na którego terenieby³ te¿ potê¿ny miejskicmentarz. Pogoda pod-czas wielkich rekolek-cji by³a piêkna, choæbardzo mroŸna i suro-wa, przez co œnieg le-¿¹cy na leœnych œcie¿y-nach weso³o skrzypia³pod butami, a koronydrzew piêknie rysowa-³y siê na tle bezchmur-nego b³êkitnego nieba.Taki dwugodzinny spa-cer dawa³ doskona³¹mo¿liwoœæ psychicznejregeneracji i odpoczyn-ku oraz zwyczajnegorozprostowania koœcii za¿ycia sporej dawkiruchu. Nie oby³o siêtak¿e, u co poniektórych, bez cieka-wych przygód podczas obcowania
z natur¹. Kilku spotka³o dziki albostado saren. Reszcie by³o dane podzi-wiaæ dziêcio³y lub wiewiórki.
Gdy wracaliœmy ze spacerów, przy-chodzi³a kolej na codzienn¹, oko³o dwu-dziestominutow¹ wizytê ojca Magistra.Bez tej codziennej rozmowy indywidu-
alnej miêdzy daj¹cym rekolekcje a re-kolektantem, nigdy nie osi¹gnê³oby siêtych samych owoców, je¿eli w ogólerekolekcje by³yby bez niej mo¿liwe.
Po rozmowie z Magistrem, któryzawsze wiele wyjaœni³, nakierowa³i doda³ si³, przychodzi³ czas na trze-ci¹ godzinê medytacji. Jednak naj-wa¿niejsza czêœæ rekolekcyjnegodnia nastêpowa³a o godzinie17:00, gdy wszyscy zbierali-œmy siê w kaplicy na Euchary-stii. Po przebytej drodze dnia– pe³nej modlitwy, rozwa¿añ,poruszeñ, wielkich pragnieñi postanowieñ oraz walki, w¹t-pliwoœci i poszukiwañ, po pra-cy i odpoczynku, spotykaliœmysiê wszyscy wokó³ Chrystuso-wego o³tarza, by podczas Jego
jedynej i najœwiêtszej Ofiaryoddaæ Mu to wszystko i z rado-
œci¹ przyj¹æ Go do naszych serc,aby je przemienia³ i uœwiêca³. P³o-
mienne kazania ojców Magistrów po-ucza³y nas, przestrzega³y i krzepi³y
w naszych pragnieniach i pierwszychkrokach stawianych na naszej zakonnejdrodze. Po Mszy i dziêkczynieniu, nadzwonek, pe³ni pokoju serca udawali-œmy siê znów do jadalni na kolacjê, abypokrzepiæ nasze cia³a.
Posiliwszy siê, udawaliœmy siê przy-gotowaæ do czwartej godziny modlitwy,nieco innej od poprzednich. O godzinie19:00 wszyscy udawaliœmy siê do ka-
plicy, aby modliæ sie przedChrystusem utajonymw Najœwiêtszym Sakra-mencie i razem z Nimpodsumowaæ i zakoñczyærekolekcyjny dzieñ, dziê-kuj¹c za wszystkie ³askii œwiat³a, za przemianêserca, za dar powo³aniai s³u¿by i za godnoœæ by-cia Jego Towarzyszem.Gdyñscy nowicjusze za-wsze dbali o wspania³¹oprawê muzyczn¹ na-szych codziennych adora-cji oraz niedzielnych mszyœwiêtych.
Po trzech kwadransachmodlitwy udawaliœmy siêdo auli wyk³adowej. Ka¿-dy po drodze sprawdza³ ta-blicê informacyjn¹, która,
dziêki niezast¹pionym wspó³braciomz drugiego roku, co dzieñ zmienia³aGdañsk
53
swój wygl¹d koresponduj¹c z dniemi treœci¹ rekolekcji. By³ to bardzo mi³yrekolekcyjny zwyczaj, gdy¿ tablica na-prawdê robi³a wra-¿enie i by³a jakbyintegraln¹ czêœci¹w p r o w a d z a n i aw treœæ rekolekcji,raz przera¿aj¹ckrwistym koloremoraz strasznymiwojennymi foto-grafiami, podczasrozwa¿ania o grze-chu, to znowu¿promieniuj¹c rado-snymi wierszami,kolorami i ozdoba-mi w trakcie roz-wa¿ania radoœciZmartwychwsta-nia. Po chwili ocze-kiwania, gdy doauli wchodzi³ oj-ciec Magister, a myz nie lada zmêcze-niem notowaliœmypunkta, zaczyna³ siê kolejny rekolek-cyjny dzieñ...
Warto dodaæ, ¿e w drugim i trzecimTygodniu szczególnym czasem modli-twy by³a medytacja o pó³nocy. Polega-³a ona na tym, by, budz¹c siê ko³o pó³-nocy, niejako wyrwanym z kontekstudnia, wejœæ w modlitwê, w tych warun-kach ogarniaj¹cej nas ciemnoœci i sen-noœci, by tym wiêkszy przynieœæ owoc,zgodnie z poleceniem œw. Ignacego wy-ra¿onego w ksi¹¿eczce Æwiczeñ: Pierw-sze æwiczenie odprawia siê o pó³nocy;drugie zaraz po œniadaniu; trzecie przedmsz¹ lub po niej; a w ostatecznoœciprzed obiadem; czwarte w porze nie-szporów; pi¹te na godzinê przed wie-czerz¹. Takie mniej wiêcej nastêpstwo
godzin ma byæ, wedle mego rozumienia[...]. Jednak¿e stosownie do wieku, si³i usposobienia osoby odprawiaj¹cej
Æwiczenia ma siê odprawiaæ piêæ lubmniej æwiczeñ [dziennie] (ÆD72).
InterstycjeBy dope³niæ obrazu naszego histo-
rycznego rekolekcyjnego pobytuw Gdyni, nale¿y przywo³aæ tak¿e nie-zapomniane interstycje – dzienne prze-rwy miêdzy tygodniami. Przywo³amchocia¿by niezapomnian¹ wycieczkê doGdañska, w którym zwiedziliœmy Ka-tedrê i starówkê, wyjazd na Hel, najda-lej wysuniêty na pó³noc kawa³ek Pol-ski, zwiedzanie ziemi kaszubskiej i wie-le innych atrakcji. Zreszt¹, nawet zwy-k³e wspólne wyjœcie na wybrze¿e gdyñ-skie, podczas którego mogliœmy rozma-
wiaæ o tym co prze¿ywamy i wspólniespêdziæ czas, by³o dla nas ogromnymprze¿yciem. Mrozy, które sprawi³, ¿e
Ba³tyk autentycz-nie zamarz³, nieostudzi³y bynaj-mniej naszychrozpalonych re-k o l e k c y j n y m ip r z e ¿ y c i a m iserc...
Pi¹ty tydzieñRekolekcjiA gdy, po¿e-
gnaliœmy siê zew s p ó ³ b r a æ m iz pó³nocy i wra-caliœmy poci¹-giem do StarejWsi, wiedzieli-œmy, ¿e przygodai czas rekolekcjisiê nie skoñczy³,lecz dopiero siêzaczynaj¹, ¿e za-
czyna siê pi¹ty, najwa¿niejszy tydzieñrekolekcji... nasze codzienne ¿ycie.
1 Kolvenbach P. SJ, 2003, Formacja Jezuity.Dokumenty, Kuria Generalna TowarzystwaJezusowego, Rzym.
2 Ten i kolejne cytaty z Æwiczeñ Duchowych po-chodz¹ z nastêpuj¹cego wydania: Œw. IgnacyLoyola, 2002, Æwiczenia Duchowne, Wydaw-nictwo WAM, Kraków.
Nov. Szczepan Urbaniak SJ
W drodze do Gdyni
54
Kiedy wstêpowaliœmy do nowicja-tu, nie wiedzieliœmy jeszcze, ¿e jakonowicjusze – a wiêc ju¿ Jezuici – bê-dziemy œwiêtowaæ wielki jubileusz.Otó¿ dok³adnie 450 lat temu odszed³ doPana nasz za³o¿yciel, œw. o. Ignacy Loy-ola, a 500 lat mija od rozpoczêcia ziem-skiego pielgrzymowania przez dwóchinnych wielkich Jezuitów: patrona mi-sji – œw. Franciszka Ksawerego oraz b³.Piotra Fabera, pierwszego kap³anaw Towarzystwie Jezusowym. Na skutekzbie¿noœci tych dat rok 2006 zosta³og³oszony rokiem Jubile-uszowym TowarzystwaJezusowego, a dzieñ 22kwietnia, w którym Jezu-ici na ca³ym œwiecie ob-chodz¹ œwiêto Najœwiêt-szej Maryi Panny, MatkiTowarzystwa Jezusowe-go, wybrany zosta³ do ce-lebracji centralnych uro-czystoœci jubileuszo-wych. Dla polskich jezu-itów miejscem obchodówmia³ byæ Kraków.
W przeddzieñ tegowielkiego wydarzeniaprzyjechaliœmy ca³ym no-wicjatem do naszego krakowskiego ko-legium przy ulicy Kopernika. Dzieñ spê-
dziliœmy pomagaj¹c w licznych przygo-towaniach do uroczystoœci. Jak zwyklenowicjuszom dobrze udawa³o siê ³¹czyæpracê z humorem tak, ¿e dzieñ min¹³nam weso³o. Nazajutrz ju¿ od rana da³osiê wyczuæ niecodzienn¹ atmosferê.Uroczystoœci rozpoczê³a sesja naukowaw auli Wy¿szej Szko³y Filozoficzno-Pe-dagogicznej Ignatianum.
Po przywitaniu przyby³ych goœciprzez O. Prowincja³a i po s³owie wstê-pu, swój referat wyg³osi³ rektor Igna-tianum ojciec profesor Ludwik Grze-
bieñ SJ. Przybli¿y³ on tradycjê wy-¿szych uczelni jezuickich w Europiewschodniej, a poniewa¿ wielu spoœródnowicjuszów interesuje siê histori¹, re-ferat zosta³ przez nas wys³uchany z du¿¹uwag¹. Wielkie wra¿enie wywar³a nanas osoba ksiêdza kardyna³a ZenonaGrocholewskiego, prefekta watykañ-skiej Kongregacji Wychowania Katolic-kiego. Ks. kardyna³ wyg³osi³ referato roli wy¿szych uczelni katolickich naœwiecie.
Po skoñczonej sesji, wychodz¹cz wielkiej auli wyk³ado-wej, czu³em siê zbudo-wany nabyt¹ wiedz¹,zw³aszcza o niezwyk³ejhistorii i tradycjach na-szego zakonu. Najwa¿-niejsze jednak by³o przednami. G³ównym punk-tem obchodów jubile-uszowych by³a uroczystaMsza Œwiêta w BazyliceNajœwiêtszego Serca Je-zusa pod przewodnic-twem ks. kardyna³aFranciszka Macharskie-go. Kazanie Jego Emi-nencji skierowane do
polskich Jezuitów, wziêliœmy sobie g³ê-boko do serca. Bardzo wzruszaj¹ca by³aMarciny czêstuj¹ dro¿d¿ówkami
55
dla nas podnios³a chwila odnowieniaprzyrzeczeñ s³u¿by Bogu i Koœcio³owi,przez obydwu polskich prowincja³ów,a za nimi wszystkich pol-skich Jezuitów. Oto fragments³ów wypowiedzianychprzez naszych Prowincja³ówprzed samym Panem Jezu-sem ukrytym w Najœwiêt-szym Sakramencie: Królunasz i Panie, spójrz z mi³o-œci¹ na nas Jezuitów, niegod-nych s³u¿by dla Ciebie, aleprzez Ciebie powo³anychi przygarniêtych, i daj nam³askê gor¹cej mi³oœci do Cie-bie i twojego Koœcio³a, aby-œmy wsparci twoj¹ naj-œwiêtsz¹ ³ask¹ mogli œwiêcie¿yæ i umieraæ w Towarzy-stwie Jezusowym, do które-go powo³a³eœ nas na Twoj¹wiêksz¹ chwa³ê i s³u¿bê lu-dziom.
Po uroczystej mszy œw.mogliœmy trochê odpocz¹æi posiliæ siê jubileuszowymobiadem, bo co prawda du-chowo byliœmy nasyceni, alew miêdzy czasie, odezwa³osiê tak¿e i nasze cia³o, ¿¹da-j¹c posi³ku i wytchnienia.
Po po³udniu, zgodnie z pla-nem, rozpocz¹³ siê festynw ogrodach naszego kolegium. Na festy-nowe atrakcje przyby³y licznie ca³e rodzi-ny Krakowian. Niebawem zrobi³o siêgwarno, a atmosfera by³a naprawdê przy-jazna i weso³a. Z wydarzeñ warto wspo-mnieæ chocia¿by wystêp chóru akademic-kiego, z którym mo¿na by³o poœpiewaæ pio-senki biesiadne i harcerskie. Liczne wysta-
wy, stanowiska zarówno z ciep³ymi dania-mi, jak i z kaw¹ i ciastem zdecydowanieumila³y spêdzony czas. Mo¿na by³o braæ
udzia³ w loterii, pos³uchaæ kawa³ów o Je-zuitach, otrzymaæ wodê œw. Ignacego lubkupiæ, po promocyjnej cenie, któr¹œ z pu-blikacji naszego wydawnictwa (szczegól-nym powodzeniem cieszy³y siê przepisysiostry Anastazji z jej autografem).
My zajêliœmy siê pomaganiem w ob-s³udze festynu sprzedaj¹c losy na lote-riê, rozdaj¹c napoje, przy okazji, dobrze
siê bawi¹c.Wieczorem, gdy festyn do-
biega³ koñca, a rozradowanedzieci z ich rodzicami wraca³yju¿ do swoich domów, przy-szed³ czas na uroczysty koncertw naszej bazylice, koñcz¹cyœwiêtowanie jubileuszu tegodnia. Koncert ten poprzedzi³owrêczenie przez o. Prowincja-³a statuetek Ad Maiorem dlaszczególnie zas³u¿onych przy-jació³ i dobroczyñców Towa-rzystwa Jezusowego – Osobomktóre wspólnie z Jezuitamitrudz¹ siê dla wiêkszej chwa³yBo¿ej. Po tej ceremonii, roz-pocz¹³ siê koncert. CappelaCracoviensis wykona³a Com-pletorium Grzegorza Gerwaze-go Gorczyckiego oraz MszêKoronacyjn¹ C-dur WolfgangaAmadeusza Mozarta. Nam uda-³o siê dostaæ wraz ze scholasty-kami na chór naszej bazyliki,sk¹d mogliœmy doskonale kon-templowaæ i prze¿ywaæ tenwspania³y koncert.
Tak oto min¹³ dzieñ central-nych obchodów roku jubile-uszowego w Polsce, dzieñ pe-
³en prze¿yæ, uniesieñ i pracy, WielkiDzieñ dla Towarzystwa Jezusowegow Polsce i, z pewnoœci¹, jeden z bar-dziej niezwyk³ych dni na nowicjackiejdrodze.
Nov. Szczepan Urbaniak SJ
Damian i Zbyszek przy pracy
56
Tegoroczne spotkanie prawie wszyst-kich nowicjatów naszej Asystencji odby-³o siê w dniach 13 – 21 maja w StarejWsi. Oprócz sta³ej obecnoœci nowicju-szów z obu Prowincji polskich oraz cze-skiej i s³owackiej, po raz pierwszy przy-byli najm³odsi jezuici wraz ze swoim ma-gistrem o. Micha³em Desjardins z Regio-nu Rosyjskiego. Przebyli oni ponad 4000km z odleg³ego Nowosybirska. Pierwszyraz zjazd odbywa³ siê w dwóch miej-scach. Ostatnie trzy dni spêdziliœmy naS³owacji w Ru¿omberoku, gdzie nowi-cjat odbywaj¹ wspó³bracia z Czech i S³o-wacji.
Zjazd rozpocz¹³ siê w sobotê wieczo-rem. Podczas pierwszej wspólnej rekre-acji mia³o miejsce zapoznanie siê ze sob¹.Pog³êbianiu wzajemnych wiêzi i pozna-waniu siebie sprzyja³ niedzielny pobyt nawilli. W tym czasie zosta³y rozegrane tra-dycyjne ju¿ mecze miêdzyprowincjalnew pi³kê no¿n¹. Naj-wiêkszym zaintereso-waniem cieszy³a siê ry-walizacja dwóch Pro-wincji polskich, roz-strzygniêta na korzyœægospodarzy. Sportowezmagania zosta³y za-koñczone wspólnymgrillowaniem.
Dni powszechnetygodnia by³y prze¿y-wane w duchu intelek-tualnym. Nowicjuszewys³uchali wyk³adówprzygotowanych przezprelegentów z naszejprowincji.
W pierwszymi drugim dniu wyk³adyoraz æwiczenia warsztatowe, których te-matem by³a IX czêœæ naszych Konstytu-
cji, poprowadzi³ o. Bogus³aw Steczek.W ci¹gu kolejnych dni zapoznawaliœmysiê z histori¹ Naszych przed kasat¹ To-warzystwa, w czasie jego opatrznoœcio-wego zachowania w Prowincji bia³oru-skiej oraz odrodzenia w 1814 roku, a¿po rozwój dzie³ we wspó³czesnych cza-sach. Wyk³ady oraz odpowiedzi na za-dane pytania przygotowa³ o. LudwigGrzebieñ, Rektor WSFP Ignatianum.Podczas zjazdu by³ tak¿e czas przezna-czony na wymianê prze¿yæ i doœwiad-czeñ, zwi¹zanych z odprawieniem mie-siêcznych æwiczeñ duchownych przeznowicjuszów pierwszego roku. W tymczasie o. Józef Bremer wprowadza³ przy-sz³ych scholastyków w arkana studiów,które bêd¹ odbywaæ za kilka miesiêcy.Wœród zaproszonych by³ tak¿e o. Pro-wincja³ Krzysztof Dyrek, który dzieli³ siêz nami zadaniami i wyzwaniami, przedjakimi staje wspó³czesne Towarzystwo
w Polsce, w naszej prowincji. Z o. Pro-wincja³em spotkaliœmy siê tak¿e przyo³tarzu Pana Jezusa na Eucharystii.
W dniu 16 maja wieczorem, wrazz ojcami Magistrami nawiedziliœmysanktuarium œw. Andrzeja Boboli w Stra-chocinie, w³¹czaj¹c siê czynnie w prze-¿ywanie uroczystoœci odpustowych kuczci naszego wielkiego Patrona. Proce-sji z koœcio³a do miejsca urodzin œw.Andrzeja oraz Eucharystii przewodniczy³JE Biskup pomocniczy diecezji przemy-skiej Adam Szal.
W pi¹tkowy ranek, po Mszy œw. roz-poczê³a siê druga czêœæ naszego tego-rocznego spotkania. Nowicjusze obupolskich Prowincji oraz wspó³braciaz Czech i S³owacji wyruszyli autokaremdo Ru¿omberoka, gdzie znajduje siê no-wicjat Prowincji czeskiej i s³owackiej.Goœcie z Regionu Rosyjskiego zaœ udalisiê do Krakowa, gdzie rozpoczêli swoje
wakacje. Na podró¿nymszlaku do Ru¿omberokapierwszy przystanek mia³miejsce w Spiszu, gdziespotkaliœmy o. OndrejaOsvalda SJ, by³ego Pro-wincja³a s³owackiego,który towarzyszy³ namprzez ca³y czas naszegopobytu na S³owacji. ZeSpiszu udaliœmy siê doLevoczy, miasta posiada-j¹cego bardzo dobrze za-chowany mur obronny.Odwiedziliœmy tam ko-œció³ pw. Œw. Jakubaz najwy¿szym gotyckimo³tarzem na œwiecie orazkoœció³ pojezuicki wrazz kolegium, w którym
obecnie mieœci siê gimnazjum. Sam zaœkoœció³ znajduje siê pod zarz¹dem fran-Nowicjusze na odpuœcie w Strachocinie
57
ciszkanów. Po przybyciu do Ru¿ombe-roka spotkaliœmy siê na rekreacjiz o. Oswaldem, który da³ œwiadectwo zeswojego ¿ycia, opowiadaj¹c o barba-rzyñskiej nocy z 13 na 14 kwietnia 1950roku, podczas której w³adze komuni-styczne Czechos³owacji likwidowa³ymêskie klasztory na ca³ym terenie pañ-stwa oraz wyda³y otwart¹ wojnê ca³emuczesko – s³owackiemu duchowieñstwu.Ksiê¿a, którzy nie chcieli wspó³pracowaæbyli wiêzieni i poddawani ró¿nym repre-sjom, czêsto przyprawiani o œmieræ.O. Oswald najpierw pracowa³ w kamie-nio³omie, nastêpnie by³ wiêziony 4 lata,po czym przeniesiony do prac w kopalniuranu. Barbarzyñska noc zasta³a go jakoscholastyka studiuj¹cego filozofiê.
W sobotê odwiedziliœmy Nitrê.W Wy¿szym Seminarium Duchownymspotkaliœmy siê z naszym wspó³bratem,kardyna³em Janem Chryzostomem Ko-recem. Kardyna³ opowiada³ nam swoj¹historiê swojego kap³añstwa i biskup-stwa w trudnych czasach komunizmu.Mówi³ nam o wielkiej tajemnicy troskiBoga o cz³owieka, pomimo jego u³om-noœci i g³upoty grzechu. O tym, jak Bógpragnie pos³u¿yæ siê cz³owiekiem i jakwielkim darem jest ci¹g³a œwiadomoœæ,¿e bez wzglêdu na czasy i sytuacje ¿ycio-we Bóg pamiêta o cz³owieku, któregowybra³ i umi³owa³. Po po¿egnaniu z kar-dyna³em udaliœmy siê do katedry góru-j¹cej nad miastem, w której to nauczaliaposto³owie Europy: œwiêci Cyryl i Me-tody. Z Nitry pojechaliœmy do Trnawy.Po Eucharystii spotkaliœmy siê w naszej
rezydencji z o. Prowincja³em Prowincjis³owackiej. Nastêpnie nawiedziliœmyjeszcze jeden koœció³, który kiedyœ by³pod zarz¹dem Towarzystwa.
Niedzielê œwiêtowaliœmy wspólnieprzy eucharystycznym stole w koœcielerektoralnym w Ru¿omberoku, którymopiekuje siê miejscowa wspólnota jezu-itów. W godzinach popo³udniowych wy-ruszyliœmy do Preszowa. Na miejscu mo-dliliœmy siê w katedrze grecko – katolic-kiej oraz odwiedziliœmy nasz dom reko-lekcyjny – miejsce przysz³orocznegozjazdu nowicjatów. Tam te¿ po¿egnali-œmy naszych wspó³braci z Ru¿ombero-ka i skierowaliœmy siê ku granicy. Kie-
dy dotarliœmy do Starej Wsi, spotkaliœmysiê na po¿egnalnej rekreacji z nowicju-szami gdyñskimi, któr¹ ostatecznie za-mknêliœmy tegoroczne spotkanie nowi-cjuszów.
Zjazd nowicjatów w liczbach:
4000 tyle kilometrów przebyli wspó³baciaz Nowosybirska do Starej Wsi;
1046 tyle kilometrów przemierzyliœmypodczas pobytu na S³owacji;
80 tyle minut by³ opóŸniony poci¹g, któ-rym nowicjusze gdyñscy przyjechalido Rzeszowa;
38 tylu nowicjuszów wziê³o udzia³ w te-gorocznym spotkaniu nowicjatów;
10 tyle goli strzeli³ nowicjat starowiej-ski gdyñskiemu, podczas meczu;
6 a tyle goli nowicjat gdyñski staro-wiejskiemu w tym samym meczu;
5 z tylu jednostek administracyjnychTowarzystwa przybyli m³odzi jezu-ici;
4 tylu Magistrów nowicjatu by³o obec-nych w Starej Wsi
3 tylu Socjuszów towarzyszy³ooo. Magistrom;
1 tylu nowicjuszów jest na drugim rokunowicjatu czesko- s³owackiego
0 tylu nowicjuszy narodowoœci rosyj-skiej przyby³o z Regionu Rosyjskie-go do Starej Wsi
Sch. Krzysztof Faltus SJ
Nowicjusze z wizyt¹ u kard. Chryzostoma Koreca SJ
Gooooooool!!!
58
W dniach od 25 do 28 maja 2006 Pa-pie¿ Benedykt XVI przebywa³ w Polsce.
To wydarzenie by³o wa¿ne ze wzglêduna jego wymiar dla wszystkich Polaków,dla nowicjuszy ze Starej Wsi okaza³o siêrównie istotne.
Razem z wspólnotami Oazow¹ i Ma-gis z naszej parafii udaliœmy siê na krakow-skie B³onia. Uczestniczyliœmy w spotkaniuPapie¿a z m³odzie¿¹, a tak¿e we mszy œwiê-tej celebrowanej przez Niego nastêpnegodnia. Ten krótki czas, w jakim mieliœmymo¿liwoœæ zetkn¹æ siê z osob¹ Ojca Œwiê-tego, by³ na pewno cenny i dobrze wyko-rzystany.
Podró¿ autobusowa by³a okazj¹ do bli¿-szego zapoznania siê z osobami nale¿¹cy-mi do duszpasterstw w naszej parafii. Dal-sza droga na B³onia wzmog³a atmosferêoczekiwania na przyjazd Ojca Œwiêtego.Tam podczas przygotowania towarzyszy³ynam wspólnie œpiewane pieœni, szczegól-nie ta która zosta³a oficjalnym hymnem tejpielgrzymki: Nie lêkajcie siê.
Wszelkie obawy codo przyjêcia Papie¿a przezpolsk¹ m³odzie¿ okaza³ysiê niepotrzebne. Entu-zjazm, z jakim Go powi-tano, pokaza³ ¿e m³odzie¿¿ywi do Papie¿a Bene-dykta XVI równie wielkiszacunek, jak i do jego po-przednika, Jana Paw³a II.
W tak wielkim t³umieludzi uda³o nam siê spo-
tkaæ osoby bliskie, przyjació³ i znajomych,po³¹czonych tym samym pragnieniem spo-tkania z Papie¿em, wyraziæ swoje popar-cie, swoj¹ mi³oœæ do Koœcio³a przez Nie-go. Przes³anie zawarte w wyg³oszonych dom³odzie¿y s³owach, jest zrozumia³e dlam³odych: wzmacniajcie swoj¹ wiarê, po-dejmujcie odpowiedzialnoœæ, wierzciei trwajcie przy Chrystusie obecnym w Ko-œciele, a reprezentowanym przez Papie¿a.
Jest to piêkna idea, która zapala m³o-dzie¿, przynosi owoce w postaci postano-wieñ i konkretnych decyzji, zmiany w po-stêpowaniu i w sposobie myœlenia, szcze-gólnie o Koœciele.
Papie¿ Benedykt XVI chcia³ zaszcze-piæ w m³odych postawê krytyczn¹ wobecdzisiejszego œwiata, zachêcaj¹c zarazem do¿ywego uczestnictwa we wspólnocie Ko-œcio³a. Proponowa³ i zachêca³ do szukaniaodpowiedzi na trudne i bolesne pytania, dopodejmowania dojrza³ych decyzji zakorze-nionych w wierze i moralnoœci chrzeœcijañ-skiej. Specjalne miejsce w jego s³owach
znalaz³ stosunek do wiary i do Koœcio³abuntuj¹cej siê m³odzie¿y, która poszukujeodpowiedzi na nurtuj¹ce ich pytania. Pro-si³ o odwagê w szukaniu pomocy i dobrewykorzystywanie swoich talentów. Budo-wa domu, jak okreœli³ Benedykt ¿ycie ludz-kie, jest zadaniem trudnym i wymagaj¹cympoœwiêcenia, jedynym zaœ fundamentem tejbudowli mo¿e byæ Chrystus jako ska³a, naktórej budujemy.
Dla nowicjuszy Towarzystwa Jezuso-wego, dla nas, s³owa Papie¿a maj¹ jeszczeinn¹ wymowê: nasze powo³ania kszta³tuj¹siê w³aœnie po to, by wspomagaæ i towa-rzyszyæ innym ludziom podczas ich wysi³-ków w kszta³towaniu swojego ¿ycia. Ko-œció³ jako podpora i miejsce schronienia,potrzebuje nas, naszego wysi³ku, pracy na-szych r¹k i umys³ów, by wskazywaæ drogêdo Chrystusa innym. Sama obecnoœæ mo¿ebyæ œwiadectwem, jednak mi³oœæ Bo¿a do-maga siê dzia³ania. Dziêki formacji, jak¹otrzymujemy, w przysz³oœci bêdziemy mo-gli aktywnie wspieraæ wysi³ki ludzi.
G³êbokie wzruszenie,poczucie misji, doœwiad-czenie jednoœci m³odzie-¿y i jednoœci ludzi w Ko-œciele, to wszystko wywo-³ane zosta³o przez obec-noœæ jednego cz³owieka –Papie¿a Benedykta XVI.
Nov. Marcin Jarecki SI
59
60
W ka¿dej dobrze zorganizowanejspo³ecznoœci istnieje podzia³ obowi¹z-ków. Równie¿ i w naszym nowicjacieposzczególne zadania s¹ nam przydzie-lane dla usprawnienia naszego ¿yciawspólnotowego. Oprócz codziennychdy¿urów ka¿dy z nas zajmuje siê sobiew³aœciw¹ funkcj¹.Funkcje to stanowiska,na które jesteœmy mia-nowani na okres oko-³o 5 – 6 miesiêcy. Ró¿-ni¹ siê one zakresemodpowiedzialnoœcii uci¹¿liwoœci¹. Ka¿-dorazowo zmianafunkcji budzi w nasspore emocje.
Najbardziej wi-doczn¹ postaci¹ wœródnowicjuszy jest bidel*.Zajmuje siê on koor-dynacj¹ dzia³añ, pla-nowaniem i powierza-niem tygodniowychdy¿urów poszczegól-nym osobom. Przeka-zuje tak¿e decyzje, za-rz¹dzenia i postanowienia Magistra oraz
Socjusza, jak równie¿ zg³asza im pro-pozycje i pomys³y nowicjuszów. Bidelzajmuje siê tak¿e poczt¹ i pras¹, to zna-czy wysy³a listy i przynosi codzienn¹prasê dla domu. Do jego obowi¹zkównale¿y przyjmowanie (umawianie) wy-cieczek do naszego muzeum. Bidel
umieszcza og³oszenia, w imieniu ca³ejwspólnoty nowicjatu sk³ada ¿yczeniasolenizantom i jubilatom, ponadto prze-kazuje informacje odnoœnie planu dniai bie¿¹cych zadañ.
Zastêpca bidela to subbidel, który naco dzieñ troszczy siê, aby nam nie za-
brak³o œrodków higienyi czystoœci. Zaopatrujenas tak¿e w owoce, s³o-dycze i napoje na czass³odkich rekreacji i wi-zyt goœci. Subbidel pro-wadzi diariusz, tzn. za-pisuje to, co siê wyda-rzy³o, rejestruje wszelkieuroczystoœci. Do jegoobowi¹zków nale¿y tak-¿e ogólne pilnowanieporz¹dku i zwracanieuwagi na istotne szcze-gó³y.
Trzeci¹ osob¹ w hie-rarchii wa¿noœci jest ce-remoniarz, który zajmu-je siê organizacj¹ i koor-dynacj¹ przebiegu litur-gii oraz wszelkich uro-
czystoœci i wydarzeñ w naszej bazylice.Wojtek na refektarzu
61
Ceremoniarz wyznacza osoby do pos³ugliturgicznych oraz wprowadza w nie.Jego zadaniem jest wiedzieæ o wszyst-kim i wszystko kontrolo-waæ, czuwaj¹c nad po-prawnoœci¹ celebracji litur-gicznej.
Blisk¹ wspó³pracêz ceremoniarzem podej-muje sacelan, czyli ka-pliczny. Swoj¹ uwagê po-œwiêca utrzymaniu czysto-œci w kaplicy i oratoriumoraz dostarczaniu wszyst-kiego, co potrzeba do spra-wowania Eucharystii. Jegozadaniem jest ka¿dorazo-we przygotowywaniemszy œwiêtej oraz nabo-¿eñstw. Sprawuje tak¿eopiek¹ nad szatami litur-gicznymi.
Komputerowy dbao czystoœæ w komputerow-ni, pilnuje by wszelkie urz¹dzenia by³yzawsze gotowe do u¿ytku. Wraz ze swo-im zastêpc¹ zajmuje siê techniczn¹stron¹ wszelkich form naszej dzia³alno-œci elektronicznej. Wykonuje zleceniai projekty nowicjackie, opiekuje siê na-szymi katalogami i wszelkimi danymizmagazynowanymi na noœnikach cyfro-wych.
Nad miejscami wspólnego groma-dzenia siê, czyli aulami czuwa aulowy.Przypomina on o ko-niecznoœci utrzymywa-nia porz¹dku i czystoœci.Informuje subbidelao koniecznoœci uzupe³-nienia zapasu herbatyczy kawy itp. Przygoto-wuje aulê telewizyjn¹ naseanse filmowe. Zajmu-je siê od strony technicz-nej przygotowywaniemkonferencji, a wspoma-gany przez subbidela or-ganizuje bardziej uro-czyste spotkania z goœæ-mi czy rekreacje. Aulo-wy z regu³y dba te¿o kwiaty w ca³ym kole-gium.
Niewielkie awarie,uszkodzenia, problemytechniczne oraz opornoœæ rzeczy stwo-rzonych prze³amuje techniczny. Spalo-ne ¿arówki, wypadaj¹ce klamki i innetego typu incydenty rozwi¹zuje korzy-
staj¹c z nowicjackiego zaplecza tech-nicznego. Powa¿niejsze problemy prze-kazuje w rêce wyspecjalizowanych fa-
chowców. Jego najistotniejszym zada-niem jest opieka nad urz¹dzeniami co-dziennego u¿ytku tj. ¿elazkiem i pral-kami. Wspó³pracuje z rowerowym³¹cz¹c swoje wysi³ki w celu utrzymanianaszych rowerów w stanie u¿ywalnoœci.
Uciekaj¹ce chwile zatrzymuje dlanas fotograf, rejestruj¹c wydarzeniai codzienne prace. Zajmuje siê te¿ kata-
logowaniem naszych zbiorów fotogra-ficznych. Dziêki niemu up³ywaj¹cy czasnie przemija dla nas bezpowrotnie.
Dziêki jego pracy przysz³e pokoleniajezuitów zyskaj¹ wiedzê o naszym no-wicjackim ¿yciu.
Nad wielkimi zbioramibiblioteki nowicjackiejopiekê sprawuje bibliote-karz.
Jego zadaniem jestszczególna troskliwoœæo ksiêgozbiór, sporz¹dza-nie elektronicznego kata-logu zbiorów, katalogowa-nie nowych nabytków,wypo¿yczanie potrzeb-nych ksi¹¿ek i wiele in-nych. Od niedawna zaj-muje siê tak¿e przygoto-wywaniem profesjonalnejczytelni i podrêcznej bi-blioteczki.
Muzyczny zajmuje siêprzygotowaniem pioseneki pieœni na Eucharystiê,zajmuje siê akompania-
mentem, tworzy œpiewnik nowicjacki.Muzyczny prowadzi te¿ œpiewane nabo-¿eñstwa. Dba tak¿e o oprawê muzyczn¹naszych uroczystoœci i wydarzeñ orazorganizowanych przez nas czuwañ.
Sportowy dba o nasz¹ kondycjê fi-zyczn¹. Proponuje nam aktywny sposóbspêdzania wolnego czasu, organizujenp. turnieje pingpongowe, jest treneremkadry nowicjackiej na mistrzostwa no-wicjatów. Sportowy dba o sprzêt, z któ-
rego korzystamy, mo-tywuje nas do zwiêk-szenia wysi³ku dla po-prawy naszej spraw-noœci (niesprawnoœci).
Odmienn¹ czêœci¹naszej pos³ugi w do-mu s¹ pos³ugi infirma-rza i abacowego. Jakw wielu jezuickichdomach, tak i w na-szym starowiejskimznajduj¹ siê starsi oj-cowie i bracia. Abyul¿yæ im w ich choro-bach, podaj¹c leki,opiekuj¹c siê w ró¿nysposób, poœwiêcaj¹cim potrzebn¹ uwagê,ustanowiono infirma-rzy. S¹ to bracia lub,
jak w naszym przypadku, nowicjusze,którzy przez okreœlony czas oddaj¹ siêtej s³u¿bie. Cierpliwoœæ, odpornoœæ nastres oraz szacunek dla starszych i cho-
Adrian (abacowy) przy pracy
Tomek myje naczynia w abacum
62
rych, szczególnie pomagaj¹ przy tejpracy, która jest zarazem prób¹, jak¹musi przejœæ (prawie) ka¿dy nowi-cjusz w Starej Wsi. Inny charakterma pos³uga abacowego. Nadzoru-je on wykonywanie pos³ug na re-fektarzu* i w abacum*. Wspó³pra-cuje z siostrami w kuchni, nadzoru-je wydawanie posi³ków, koordynujeprace poszczególnych dy¿uruj¹-cych, jest stra¿nikiem porz¹dku i ³a-du. Jest zarówno kierownikiem, jaki pomoc¹ dla wszystkich wspó³bra-ci pe³ni¹cych dy¿ury.
Dy¿ury tygodniowe wyznacza-ne przez bidela s¹ umieszczanew grafiku na tablicy og³oszeñ. Jed-no spojrzenie i ju¿ wiadomo co ktoma do zrobienia. Poszczególne za-dania s¹ oznaczone skrótami, s¹ topos³ugi na refektarzu oraz dy¿uryporz¹dkowe czyli laboresy*. Donaszych obowi¹zków nale¿y s³u¿e-nie do sto³u jest to umiejêtnoœæ któr¹trzeba trenowaæ i ci¹gle udoskonalaæ.Wymaga ona szybkiego reagowania,spostrzegawczoœci i zachowywaniarównowagi. Do zadañ podczas posi³kunale¿y roznoszenie pó³misków, nalewa-nie herbaty zbieranie naczyñ.
Osob¹ odpowiedzialn¹ za jakoœæobs³ugi jest kierownik s³u¿enia do sto-³u.
Jest te¿ dy¿ur s³u¿enia przy œniada-niu i sprz¹tania po nim. Ktoœ inny zaj-
muje siê czytaniem lektur podczas po-si³ku, przekazywaniem informacji i ko-munikatów ró¿nego rodzaju oraz poda-waniem posi³ku s³u¿¹cym po ich pracy.Inn¹ pos³ug¹ jest dy¿ur sprz¹tania poobiedzie i kolacji, oraz nakrywanie dosto³u po obiedzie i przygotowanie na-kryæ na œniadanie; porz¹dek i czystoœæs¹ priorytetem. Wszystkie te zadania s¹
niezbêdne, gdy¿ pozwalaj¹ na spraw-ne przygotowywanie i przeprowa-dzenie posi³ków na co dzieñ.
Kolejn¹ kategori¹ prac s¹ labo-resy. Sprz¹tamy ³azienki wraz z ubi-kacjami oraz dwa d³ugie korytarze.Zawsze jest ktoœ kto sprz¹ta schodyoraz wynosi œmieci.
Poszczególne zadania wykonuj¹zwykle dwie osoby. Czas poœwiêca-ny na nie to od oko³o 40 do 80 mi-nut. Te oraz jeszcze inne zadania ucz¹nas wspó³pracy, sumiennoœci i tru-dzenia siê dla dobra wspólnoty. Po-wy¿sze opisy nie oddaj¹ ca³ego wy-miaru ró¿nych zajêæ, z jakimi siê spo-tykamy pe³ni¹c te funkcje, jest ich takdu¿o, ¿e ciê¿ko je wszystkie wymie-niaæ. Trudnoœci pojawiaj¹ siê przyich spe³nianiu z niezmiennym entu-zjazmem. Wszystkie czynnoœci maj¹te¿ swoj¹ stronê formacyjn¹, kszta³-tuj¹ charaktery, ucz¹ systematyczno-œci. Po¿ytek p³yn¹cy z tych prac jest
nie do przecenienia.
Nov. Marcin Jarecki SJ
* – Patrz s³owniczek na koñcu numeru
Wojtek sprz¹ta lokê
63
64
Formowaæ znaczy tyle, co nadawaæczemuœ okreœlon¹ formê, wyrabiaæ, na-daj¹c odpowiedni kszta³t, przywo³uj¹cdo porz¹dku. Pierwszym i niezbêdnymwarunkiem w³¹czenia do TowarzystwaJezusowego jest pragnienie bycia jezu-it¹. W Towarzystwie s¹ dwie mo¿liwo-œci prze¿ywania swojego powo³ania:jako kap³an, b¹dŸ jako brat. Wspóln¹drog¹ dla obydwu form powo³ania jestdwuletni nowicjat. Potem, w przypad-ku drogi kap³añskiej, nastêpuj¹ trzy latastudiów filozoficznych, tzw. magister-ka, i studia teologiczne. Po kilkuletnimokresie pracy, ju¿ po œwiêce-niach, jezuita jest wysy³a-ny na tzw. trzeci¹ pro-bacjê. Natomiast bratpo nowicjacie zostajewys³any na placówkêjezuick¹, w celu pod-jêcia pracy.
Kandydatu-ra (pierwszaprobacja) trwazwykle 3-4t y g o d n i e .Wed³ug Kon-stytucji zakon-nych jest to mini-mum 12-15 dni.
W tym czasiekandydaci tworz¹odrêbn¹ wspólnotê,maj¹c¹ w³asny rytmi program formacji,czytaj¹ i rozwa¿aj¹ lek-tury duchowe wprowadza-j¹ce w ¿ycie wewnêtrzne,a tak¿e opisuj¹ce cel i naturêTowarzystwa. Przed wejœciemw rzeczywistoœæ nowicjack¹, czaspierwszej probacji jest zakoñczony trzy-dniowymi rekolekcjami (tzw. Trzyd-niówka).
W nowicjacie m³odzi Jezuici po-znaj¹ podstawy duchowoœci ignacjañ-skiej, ucz¹ siê ³aciny oraz jêzyka angiel-skiego. Poznaj¹ apostolski styl ¿ycia,który wyra¿a siê w s³u¿bie drugiemucz³owiekowi. Doœwiadczenie to jestmo¿liwe dziêki kilku szczególnympróbom, jakie przechodzi ka¿dy z nas.S¹ to m. in. miesiêczne Wielkie Re-
kolekcje wychowuj¹ce do wewnêtrz-nego poznania, umi³owania i naœlado-wania Jezusa we wszystkim. W trakcieRekolekcji nowicjusze odkrywaj¹w sposób doœwiadczalny, ¿e jezuici s¹
tak naprawdêludŸmi grzeszny-mi, którym prze-baczono oraz po-
wo³ano dobycia towa-r zyszamiJ e z u s a .T u t a jBóg ob-
jawia kims¹ i pomagadojœæ do sednaswojej osobo-woœci, poznaæswoje wadyoraz zalety. Po-II rok nowicjatu
65
maga rozpoznaæ, to co nie pozwala byæcz³owiekiem wolnym, by w pe³ni pod¹-¿yæ za Chrystusem ku wiêkszej Jegochwale i s³u¿bie. Kolejne próby to: pró-ba szpitalna, katechetyczna oraz pere-grynacyjna. Dodam, i¿ ten czas jest bar-dzo dynamiczny, uczy samodzielnoœcii odpowiedzialnoœci za swoje czyny.Ka¿dy odpowiada sam przed swoim su-mieniem. Jak twierdzi nasz o. Magister,pierwszym naszym formatorem jeste-œmy my sami, potem Duch Œwiêty, a na-stêpnie prze³o¿ony. Podejmuj¹c decy-zje, uczymy siê jednej bardzo wa¿nejrzeczy, dzia³aæ ku wiêkszej chwalei s³u¿bie Jezusowi Chrystusowi.
Mo¿na powiedzieæ, ¿e celem nowi-cjatu jest sprawdzenie, w duchu roze-znawania, powo³ania do Towarzystwa,przez ró¿norakie próby i doœwiadczenia
w³aœciwe dla danego okresu. Przez niew³aœnie, z towarzyszeniem Magistra no-wicjatu, nowicjusze s¹ formowani i do-œwiadczani. Pytanie, jakie towarzyszypodczas tych dni, brzmi: Czy Bóg fak-tycznie powo³a³ mnie do Towarzystwa?Czy moje odczucia i pragnienia s¹ od-powiedzi¹ na to wezwanie i czy jestemprawdziwie wolny, by pójœæ za Chry-stusem w ca³ej swej pokorze i prosto-cie serca? Mo¿emy bez wahania stwier-dziæ, ¿e g³ówn¹ rzecz¹ jest odprawie-nie Æwiczeñ Duchownych (WielkichRekolekcji) oraz poddanie weryfikacjiich owoców.
Po nowicjacie koñcz¹cym siê z³o¿e-niem prostych œlubów wieczystych, ko-lejnym etapem s¹ trzy–letnie studia fi-lozoficzne odbywane zwykle w Wy-¿szej Szkole Filozoficzno–Pedagogicz-
nej Ignatianumw Krakowie. Ichzwieñczeniem jestuzyskanie tytu³u li-cencjusza lub magi-stra filozofii. Studias¹ dla formowane-go jezuity pierwsz¹misj¹ powierzon¹mu przez Towarzy-stwo. W tym czasiescholastycy podej-mujê ró¿nego ro-dzaju dzia³aniaapostolskie, np.chodz¹ do domówdziecka, pracuj¹w DuszpasterstwieAkademickim, itp. Doœwiad-czenie zwi¹zane z zaanga¿o-
waniem duszpaster-skim ma charakter mi-sji. Równie¿ wybórkonkretnych zadañ na-le¿y do prze³o¿onego,który bierze pod uwa-gê zarówno potrzebykonkretnej osoby, jaki program duszpaster-ski Koœcio³a. Z racjitego, ¿e czas nastêpu-j¹cy po nowicjacie jestnade wszystko poœwiê-cony studiom, pracaduszpasterska jestw jasny sposób ograni-czona. Towarzystwooczekuje od schola-styków powa¿nego
zaanga¿owania w studia.Nastêpnym etapem formacji jest
Magisterka. Trwa zazwyczaj dwalata, podczas których jezuita uczest-niczy w ró¿nych pracach podejmo-wanych przez Towarzystwo. Prace,do których jest pos³any, mog¹ byæró¿ne: pomoc przy rekolekcjach,duszpasterstwo parafialne, katechiza-cja, pomoc uchodŸcom, czy te¿ pra-ca w Radio Watykañskim. Jest onapierwszym okresem w ¿yciu jezuity,w którym praca apostolska bêdzieabsorbowaæ wiêkszoœæ jego czasui zajêæ. Jest to okres d³u¿szego po-bytu poza domem formacji. Pobudzato do tego, by braæ jeszcze wiêksz¹odpowiedzialnoœæ za swoje decyzjei czyny. Praca ta czêsto wci¹ga w wircodziennych zajêæ i wymaga od ma-gisterkowicza kontemplatywnoœci
w dzia³aniu. Magisterka jest ustano-wiona przede wszystkim dla wzrostutych, którzy j¹ prze¿ywaj¹; jej celem jestich postêp w cnocie i w dojrza³oœci psy-chicznej, ujawnienie talentów widocz-nych w sposobie w³¹czania siê w pra-ce, a przez to dostrze¿enie wszelkich po-siadanych przez scholastyka uzdolnieñdo studiów specjalistycznych.
Po magisterce scholastyk na nowozaczyna ¿ycie studenckie. Wiadomo, ¿enasze Towarzystwo jest miêdzynarodo-we, dlatego te¿ mo¿liwoœæ studiów, tak-¿e za granicami kraju, jest ogromna.Studia teologii mo¿na najczêœciej odbyæna Papieskim Wydziale Teologicznym
WSFP Ignacjanum w Krakowie
Magisterka o. Bro¿yniaka w Palermo
Œwiêcenia kap³añskie
66
Bobolanum w Warszawie, lub za gra-nic¹, np. w Rzymie, na Papieskim Uni-wersytecie Gregoriañskim. Po zakoñ-czeniu podstawowego programu teolo-gii scholastyk przyjmuje œwiêcenia dia-konatu i jako diakon mamo¿liwoœæ pracy duszpa-sterskiej b¹dŸ rozpoczêciaspecjalizacji. Studia teprzygotowuj¹ do konkret-nej pracy, która wczeœniejjest rozeznawana z prze³o-¿onym.
Po kilkuletnim okresiepracy nastêpuje tzw. trze-cia probacja. Przygotowu-je ona do z³o¿enia uroczy-stej profesji. Jezuici jesz-cze raz prze¿ywaj¹ reko-lekcje trzydziestodniowe.Ten etap odbywa siêw Polsce lub za granic¹.Ojciec Genera³ dopuszczatak uformowanego jezuitêdo z³o¿enia profesji czterech b¹dŸ trzechœlubów. Czwarty œlub polega na szcze-gólnym pos³uszeñstwie papie¿owiw sprawach misji.
Konstytucje okreœlaj¹ cel trzeciejprobacji nastêpuj¹co: Jezuici w czasieostatniej probacji æwiczyæ siê bêd¹w szkole mi³oœci i przyk³adaæ do rozwo-ju tych sfer ducha i cia³a, które siê przy-czyniaj¹ do postêpu w pokorze i w wy-
rzeczeniu siê wszelkiej mi³oœci zmys³o-wej, w³asnej woli i s¹du oraz do g³êb-szego poznania i mi³owania Boga, abykiedy ju¿ sami osi¹gn¹ wiêkszy postêpduchowy, mogli lepiej pomagaæ innym
do postêpu duchowego ku chwale Bogai Pana naszego.
Formacja brata jest krótsza, gdy¿ niewymaga studiów wy¿szych. Tu¿ przednowicjatem kandydat mo¿e zostaæ wy-s³any na jedn¹ z placówek jezuickichw celu odbycia aspirantury. Jest takw przypadku tych osób, które wczeœniejnie mia³y kontaktu z Towarzystwem Je-
zusowym. Formacja braci w nowicjacienie ró¿ni siê od formacji innych nowi-cjuszy, prócz próby katechetycznej. Bratzostaje wys³any poza wspólnotê nowi-cjack¹ np. do wydawnictwa WAM. No-
wicjat koñczy siê z³o¿eniemœlubów wieczystych: czy-stoœci, ubóstwa i pos³uszeñ-stwa. Dalsza formacja brataodbywa siê we wspólnocie,do której jest pos³any przezprowincja³a. Brat odprawiarównie¿ trzeci¹ probacjêprzed z³o¿eniem profesji.Odbywa siê to zazwyczajkilka lat po z³o¿eniu œlubóww nowicjacie i razem z wy-œwiêconymi jezuitami.W Polsce brat pos³ugujenajczêœciej w zakrystii,przy utrzymaniu kolegiów,domów rekolekcyjnych i re-zydencji, w WydawnictwieWAM oraz przy opiece nad
chorymi.Krótko mówi¹c, formacja jezuity to
przemieniaj¹ce cz³owieka pielgrzymo-wanie. To ono w³aœnie prowadzi ka¿de-go jezuitê do ogromnego pragnieniaca³kowitego oddania siebie w bezinte-resownej s³u¿bie, towarzysz¹c Jezuso-wi w zbawczej misji.
Nov. Kamil Mrówka SJ
Uroczyste œluby profesów
67
68
Medytacj¹ Ignacjañsk¹ nazywamy je-den ze sposobów modlitwy myœlnej, usys-tematyzowanej przez Œw. Ignacego Loy-olê. Jej korzenie siêgaj¹ metodzie modli-twy lectio divina, z której to rozwinê³y siêró¿norodne formy medytacji chrzeœcijañ-skich. Ignacjañska forma medytacji to na-rzêdzie, które pomaga wyzwalaæ siê z nieupo-rz¹dkowanych uczuæ poprzez nazwanie ich i podjê-cie refleksji nad nimi w œwietle S³owa Bo¿ego i prawdwiary. Jest zatem otwieraniem siê na natchnieniaDucha Œwiêtego i nieustannym szukaniem woliStwórcy.
Uznaæ inicjatywê Boga.Pierwszym warunkiem wejœcia w medytacjê igna-
cjañsk¹ jest staniêcie przed Bogiem w prawdzie: Onjest naszym Stwórc¹, my zaœ Jego stworzeniem. To Bógpierwszy wyci¹ga rêkê do nas grzesznych i daje namswojego Syna, aby umieraj¹c za nas na krzy¿u da³ œwia-dectwo Prawdzie i wskaza³ ludziom drogê odwieczn¹(Ps 139, 24). Bóg jest Ÿród³em wszelkiej mi³oœci.Uœwiadomienie sobie tej rzeczywistoœci z jednej stro-ny budzi bojaŸñ, gdy¿ nikt nie jest bez grzechu, z dru-giej jednak daje g³êbok¹ nadziejê na spe³nienie nasze-go najg³êbszego pragnienia: g³êbokiej, osobistej wiêziz Bogiem. I rzeczywiœcie, istot¹ medytacji ignacjañ-skiej jest zjednoczenie pragnieñ cz³owieka z pragnie-niami Ducha Œwiêtego.
PunktaMedytacja ignacjañska jest modlitw¹ planowan¹.
Podejmuje wczeœniej przygotowan¹ treœæ. Zwykle jestto fragment Pisma Œwiêtego lub jedna z prawd wiary.Inspiracj¹ do medytacji mo¿e byæ równie¿ fragmentdowolnej ksi¹¿ki, lub nawet wydarzenie z mojego¿ycia, w którym Bóg mówi do mnie. Bibliê jednak,jako S³owo Bo¿e, nale¿y stawiaæ ponad innymi Ÿró-d³ami.
Puncta – czyli plan medytacji – przygotowujemyw oparciu o wybrany, krótki fragment Pisma Œwiê-tego, niech to bêdzie np. fragment Ewangelii we-d³ug œw. Jana o powo³aniu dwóch uczniów JanaChrzciciela przez Chrystusa (J 1, 35-39). Powinnybyæ one krótkie i zawieraæ: modlitwê przygoto-wawcz¹, obraz medytacji (wprowadzenie pierwsze),proœbê o owoc medytacji (wprowadzenie drugie)1 –
co stanowi wa¿ny wstêp przed wejœciem w roz-myœlanie – oraz krótkie streszczenie fragmen-
tu. Treœæ medytacji najlepiej jest przygotowy-waæ dzieñ wczeœniej, wieczorem, gdy¿ wtedy S³o-
wo Bo¿e, o którym myœlimy przed udaniem siêna spoczynek, dzia³a w nas ju¿ w czasie snu.Oprócz ustalenia obrazu i proœby o owoc – doko-naæ nale¿y zarysu ogólnego treœci medytacji. Usta-lamy miejsce i czas wydarzenia biblijnego oraz cosiê dzieje na kartach Pisma Œwiêtego. Zadajemypytania: Kto bierze udzia³ w tych wydarzeniach?Gdzie widzê siebie wœród bohaterów wydarzenia?Lub te¿: jakiej prawdy wiary, czy cnoty dotyczyczytanie?
To jak przebiegnie medytacja w du¿ej mierzezale¿y od dobrego przygotowania, którego si³atkwi nie w skrajnie dok³adnej analizie tekstu, czyrozbudowanych notatkach, lecz w otwartoœci ser-ca na poruszenia Ducha Œwiêtego i aktywnymprzyjmowaniu Jego s³ów.
Planowanie modlitwy mo¿e dziwiæ, gdy¿wspó³czesna kultura masowa ceni tzw. „sponta-nicznoœæ” odnosz¹c ten termin do ka¿dej dzie-dziny ¿ycia, równie¿ modlitwy. W rzeczywisto-œci jednak prawdziwej spontanicznoœci rzetel-na refleksja nie przekreœla. Jest ona jakby ram¹obrazu, w której kreatywnoœæ i spontanicznoœæujawnia siê w sposób twórczy, lecz nie destruk-tywny. Stawianie spontanicznoœci na równiz ¿yciem bez refleksji, to myœl pochodz¹ca odZ³ego, któremu zale¿y, abyœmy nie anga¿o-wali siê czynnie w budowanie relacji z OjcemNiebieskim i trwali w „lenistwie” duchowym.
Gdy czytam list lub mail od dobrego Przy-jaciela, z którym dawno siê nie widzia³em i zaktórym têskniê, jaka jest moja reakcja? Czyjestem przejêty wiadomoœci¹ od niego? Czy-tam j¹ szybko w autobusie, czy mo¿e raczejzamykam siê w swoim pokoju lub udajê siêw dyskretne miejsce, aby to uczyniæ? Jak re-agujê na wieœci smutne, czy cieszê siê z wie-œci radosnych? Czy ten list mnie dotyczyi jak¹ rolê odgrywa jego nadawca w moim¿yciu? Podobne pytania nale¿y sobie za-dawaæ, gdy czytamy list od Ducha Œwiête-go – Pismo Œwiête! Te pytania weryfikuj¹moj¹ przyjaŸñ z Bogiem i uœwiadamiaj¹
69
mi, ¿e Bóg mówi do mnie TU i TERAZ.Nie wo³a do kogoœ nieokreœlonego, leczwzywa mnie po imieniu.
Wstêp do rozmyœlania(przygotowanie bli¿sze)
Ju¿ na pocz¹tku medytacji zostajemyzaproszeni przez Ducha Œwiêtego doadoracji mi³oœci i majestatu Boga. Ado-rujmy poprzez uœwiadomienie sobieobecnoœci Boga, b¹dŸ to w stworzeniu,b¹dŸ w niebie, lub te¿ dzia³aj¹cego w nassamych. Nastêpnie, anga¿uj¹c uczuciai wolê, oddajmy Mu czeœæ poprzez aktstrzelisty – najlepsz¹ modlitw¹ jest wes-tchnienie – oraz postawê cia³a, np. g³ê-boki pok³on. Œwiado-moœæ obecnoœci Boga,powinna byæ nie tylkowstêpem do medytacji,lecz trwaæ przez ca³yczas modlitwy, a póŸ-niej przenikaæ nasze¿ycie i nasz¹ codzien-noœæ.
Medytacja, pojmo-wana jako samo rozmy-œlanie, intelektualnaanaliza tekstu po³¹czo-na z introspekcj¹ wew³asne ja, owszem, nie-sie ze sob¹ pewne owo-ce, jednak samo rozmy-œlanie i wyci¹ganiewniosków na ludzki sposób nie jest istot¹medytacji ignacjañskiej. Uznanie inicja-tywy Boga w naszym ¿yciu oznaczaprzede wszystkim uznanie jej na modli-twie. Jeœli nie otworzymy siê na dzia³a-nie Ducha Œwiêtego i nie szukamy woliBo¿ej, lecz w³asnej, wykopujemy sobiespêkane cysterny (Jr 2, 13), zamiast czer-paæ ze Ÿród³a Wody ¯ywej. Dlatego œw.Ignacy poucza nas, aby na pocz¹tku roz-myœlania prosiæ Boga, Pana naszego,aby wszystkie moje zamiary, decyzjei czyny by³y skierowane w sposób czystydo s³u¿by i chwa³y Jego Boskiego Maje-statu.2
Obraz medytacjiPomiêdzy pierwsz¹, a drug¹ proœb¹
przechodzimy do obrazu medytacji.Omawiaj¹c puncta pos³u¿y³em siê przy-k³adem z Ewangelii œw. Jana (J 1, 35-39),gdy¿ scena ewangeliczna jest bardzodobrym tematem dla obrazu plastyczne-go. Si³¹ wyobraŸni przenosimy siê w cza-sy Jezusa Chrystusa i w Betanii nad Jor-danem uczestniczymy czynnie w wyda-
rzeniu powo³ania przez Jezusa uczniówJana Chrzciciela. Staramy siê zauwa¿yæwszystkie szczegó³y: Jak wygl¹dali Jani jego uczniowie? Jak zachowywa³ siê Je-zus? Jaki jest jego sposób mówienia?Istotna mo¿e byæ równie¿ pogoda nadJordanem i odleg³oœæ uczniów od Baran-ka Bo¿ego! Czynny udzia³ w wydarze-niach biblijnych, polega tak¿e na uto¿-samieniu siê z jednym z bohaterów. Dladuszy o ¿ywej wyobraŸni, obraz mo¿estaæ siê wielk¹ pomoc¹ do wzbudzeniauczuæ podczas medytacji. W przypadkugdy nie mo¿na sobie wyobraziæ przed-miotu medytacji – np. gdy jest to frag-ment listu apostolskiego lub jakaœ praw-
da wiary, która nie zawiera w sobiewprost wydarzeñ biblijnych, czy opisów– mo¿emy ograniczyæ go do jednego mo-tywu. Tak wiêc rozwa¿aj¹c swoj¹ grzesz-noœæ, wrócê myœl¹ do tajemnicy krzy¿ai odkupienia, Jezusa, który umi³owa³mnie do koñca (Ga 2, 20); wobec zachê-ty Œw. Paw³a: Czy jecie, czy pijecie, czycokolwiek innego czynicie, wszystko nachwa³ê Bo¿¹ czyñcie (1 Kor 10,31) po-myœlê o mojej pasji lub innym zajêciu,którym chwali³em Pana i dostrzegê do-bro zdzia³ane we mnie przez DuchaŒwiêtego. Obraz nie musi byæ obrazemdos³ownym, lecz równie¿ alegori¹ lubpewnym pojêciem. W razie rozproszeñi braku skupienia podczas medytacji,obraz pomaga wróciæ do treœci rozwa-¿añ.
Proœba o owoc medytacjiS³uchaj¹c uwa¿nie S³owa Bo¿ego
i anga¿uj¹c ca³¹ wyobraŸniê w obraz,proœba o owoc medytacji rodzi siê spon-tanicznie. Podane za przyk³ad czytania(J 1, 35-39) sugeruj¹ proœbê np. o odwa-
gê pójœcia za Jezusem, o si³y do przemia-ny swojego ¿ycia, ³askê pe³nego zaufa-nia Jezusowi, o kolejn¹ ³askê w rozezna-waniu swojego powo³ania itd. Proœbatym bardziej podoba siê Bogu im bardziejwyp³ywa z pragnieñ serca, którychdawc¹ jest On sam. Te zaœ pragnienia,które pochodz¹ od Z³ego Ducha i nieupo-rz¹dkowania uczuæ, choæ s¹ grzeszne,nale¿y równie¿ wypowiedzieæ, gdy¿ na-zwanie ich po imieniu jest pocz¹tkiemprocesu uzdrowienia. Nie bójmy siê za-tem ¿adnych pragnieñ, czy uczuæ, leczpowierzajmy je wszystkie Boskiemu Le-karzowi. Gdy bowiem nie umiemy siêmodliæ tak, jak trzeba, sam Duch przy-
czynia siê za nami w b³a-ganiach, których niemo¿na wyraziæ s³owami(Rz 8, 26). Jezus jestw stanie uleczyæ naszeserce i zjednoczyæ jez Bogiem w jednym pra-gnieniu.
Rozmyœlanie nadtreœci¹
Nastêpnie wchodzi-my w sam¹ treœæ medy-tacji. Ju¿ na samychpunctach, poddaj¹c siêporuszeniom DuchaŒwiêtego, konkretne s³o-wa trafiaj¹ do serca czy-
telnika i przyci¹gaj¹ je do siebie. Za po-ruszeniami serca idziemy równie¿w trakcie medytacji, maj¹c wci¹¿ stara-nie nie tyle o wychwycenie i zapamiêta-nie jak najwiêcej treœci, lecz raczej o we-wnêtrzne jej smakowanie3 . Rodz¹ce siêw nas uczucia mog¹ byæ bardzo ró¿ne:od zachwytu mi³oœci¹ Boga, a¿ po po-czucie duchowej pustyni (brak pociesze-nia duchowego, którego dawc¹ jest Bóg,lub strapienia, które jedynie dopuszczado nas, to sposób w jaki Stwórca uczywiernoœci na modlitwie). Niekiedy od-czuwamy wewnêtrzn¹ radoœæ i duchow¹moc, innym razem mo¿e to byæ niechêædo wchodzenia w trudne treœci, a nawetlêk przed prawd¹ o sobie samym. Nie lê-kajmy siê jednak trudu w modlitwie! Do-œwiadczenie uczy nas, ¿e tam, gdzie na-potyka siê na liczne sprzeciwy, mo¿nazazwyczaj spodziewaæ siê wiêkszychowoców.4
Odwo³uj¹c siê do przyk³adu medy-tacji nad fragmentem Pisma Œwiêtego,które przytoczy³em wczeœniej, zobacz-my jakie pytania mog¹ rodziæ siê w ser-
70
cu: co odczuwam jako uczeñ Jana? Jakajest moja reakcja na jego s³owa? Czy idêchêtnie, czy mo¿e zauwa¿am w sobiepewne przywi¹zania, nieuporz¹dkowa-ne uczucia? A mo¿e, coœ mówi mi po-stawa samego Jana Chrzciciela? Mo¿euderza mnie jego pokora, gdy usuwa siêw cieñ wobec nadchodz¹cego Mesjasza?Jak¿e jest on wolny od przywi¹zania dobliŸnich! Odpowiedzi na pytania, nurtu-j¹ce bohaterów biblijnych, znajduj¹ ana-logiê w odpowiedziach na pytanie o moj¹osobist¹ wiêŸ z Bogiem i bliŸnim TUi TERAZ. Poniewa¿ S³owo Bo¿e jest¯ywe, treœæ medytacji wi¹¿e siê œciœlez ¿yciem tego, który nad nim rozmyœla.
Praca woli podczas rozmyœlaniaPodczas rozmyœlania pracujemy nie
tylko uczuciami, lecz przede wszystkimwol¹. Dojrza³a modlitwa zasadza siê naakcie woli modl¹cego siê, który odpo-wiada na wezwanie Boga. Zatem, gdymedytujê nie tylko przyjmujê ró¿nora-kie poruszenia serca, czy treœci pojawia-j¹ce siê w kontakcie ze Stwórc¹, leczzastanawiam siê nad nimi, badam je, szu-kam Ÿród³a danych uczuæ czy myœli i po-dejmujê wspó³pracê z Bo¿¹ wol¹. Ow-szem, podczas medytacji, zw³aszcza napocz¹tku stosowania metody, uczuciaodgrywaj¹ dominuj¹c¹ rolê, jednak na-le¿y pamiêtaæ, ¿e to nie one s¹ celemmedytacji, lecz jedynie £ask¹, któr¹ Bógdaje mi dla mojego wzrostu duchowego.Stajê zatem przed Panem nie dla uzyska-nia pobo¿nych uczuæ, ale dlatego, ¿e chcêsiê spotkaæ z Bogiem. Innymi s³owy:przyjêty dar uwa¿am za cenny, bo drogimemu sercu jest sam Dawca.
Kolokwium i refleksjaKolokwium jest podsumowaniem
medytacji, a nade wszystko serdeczn¹rozmow¹ dziecka z Ojcem, przyjacielaz Przyjacielem, s³ugi ze swym Panem. S¹to chwile najgorêtszych uczuæ podczas
spotkania z Bogiem, do którego ca³amedytacja by³a wielkim przygotowa-niem. W spotkaniu tym przedk³adamBogu moje najwiêksze pragnienia, dziê-kujê Mu z otrzymane ³aski, przepraszam,gdy w modlitwie uœwiadomi³em sobieswe grzechy, proszê o ³askê konieczn¹ dowytrwania w powziêtych postanowie-niach.
Refleksja nie nale¿y ju¿ do medyta-cji, ale nale¿y odbyæ j¹ w skupieniu, gdy¿jest kolejnym etapem modlitwy. Podczasrefleksji badamy wiernoœæ sposobowimodlitwy, wytrwa³oœæ, oraz owoce któ-rymi zostaliœmy obdarzeni przez dobre-go Boga. Zastanawiamy siê siedz¹c lubspaceruj¹c. Spostrze¿enia mo¿emy zapi-saæ
Wskazówki praktyczne do medytacjiPomimo uporz¹dkowanej formy,
medytacja ignacjañska jest modlitw¹„elastyczn¹”. Czas który nale¿y poœwiê-ciæ na obraz mo¿e byæ, w zale¿noœci odwyobraŸni, o wiele krótszy, b¹dŸ d³u¿-szy od samej treœci. Czasem najwiêkszeporuszenie serca przychodzi dopiero nasamym koñcu medytacji, lub zaskakujenas na samym jej pocz¹tku. Duch Œwiê-ty jest jak wiatr, a wiatr wieje tam, gdziechce, i szum jego s³yszysz, lecz nie wiesz,sk¹d przychodzi i dok¹d pod¹¿a (J 3, 8a).Czas modlitwy to z regu³y 45 minut, zaœrefleksja po niej trwa 15 minut. Nic dziw-nego zatem, ¿e jest niejednokrotnie na-zywana przed³u¿on¹ modlitw¹ myœln¹.Œwiêty Ignacy w chêci skracania medy-tacji widzi pokusê Ducha Z³ego5 , nato-miast cierpliwoœæ zostaje zawsze nagro-dzona, bo ko³acz¹cemu otworz¹ (Mt 7,7). Serdeczna rozmowa ze Stwórc¹ mamiejsce nie tylko podczas kolokwium,lecz równie¿ w ka¿dym momencie me-dytacji i nie nale¿y od niej uciekaæ. Miej-sce medytacji powinno byæ sta³e i znaj-dowaæ siê w pomieszczeniu zamkniêtym.Pomoc¹ dla medytuj¹cego mo¿e staæ siê
œwieca lub œwiêta ikona. Postawa cia³a,której szukamy winna byæ sprzyjaj¹carozmyœlaniu, a wiêc wygodna, lecz god-na modlitwy.
Quid agendum, Domini?(Co mam czyniæ, Panie?)
Wszelkie rozmyœlanie przedmiotowetj. teoretyczne, dotycz¹ce prawdy wyni-kaj¹cej z Pisma Œwiêtego, lub nawet pod-miotowe, czyli praktyczne, odnosz¹cetreœæ przemyœleñ do ¿ycia, staje siê bez-owocne, jeœli nie oceniamy swego po-stêpowania i nie podejmujemy postano-wieñ przy ³asce Bo¿ej, której trzeba za-ufaæ. W³aœnie ufnoœæ w ³askê Boga jestpunktem zwrotnym, kieruj¹cym cz³owie-ka ku poszukiwaniu Jego woli. Nieustan-ne poszukiwanie woli Bo¿ej, z ignacjañ-skim pytaniem na ustach: quid agen-dum?, jest zatem prawdziwym celemmodlitwy.
1 Ignacy Loyola, Æwiczenia Duchowne, nr 46-48
2 ÆD 46: Modlitwa przygotowawcza3 ÆD 2: Bo przecie¿ nie obfitoœæ wiedzy, ale we-
wnêtrzne odczuwanie i smakowanie rzeczy za-dowala duszê.
4 Józef Augustyn, Co zabraæ ze sob¹?, str. 130(sentencje Œw. Ignacego)
5 ÆD 12 - 13
Nov. Tomasz St¹por SJ
Bibliografia:[1] Ks. Piotr Turbak SJ, PójdŸ za Mn¹
– Modlitewnik zakonny, str. 729-740, Wyd. Apostolstwa Modlitwy,Kraków, 1957 r.
[2] Krzysztof Osuch SJ, MedytacjaIgnacjañska w: Józef Augustyn SJ,Co zabraæ ze sob¹? Wyd. WAM,Kraków, 2002 r.
[3] Œw. Ignacy Loyola, Æwiczenia Du-chowne, Wyd. WAM, Kraków,2002 r.
71
72
Nov. Przemys³aw Gêbala SJ: Kie-dy zacz¹³ Ojciec odkrywaæ powo³aniemisyjne?
Ojciec Wies³aw S³owik SJ: W 1966roku, po dwóch latach s³u¿by wojsko-wej, wróci³em do Krakowa. Podczas in-auguracji roku akademickiego – dla naspierwszego roku filozofii – ówczesnyprowincja³ ojciec Stanis³aw Nawrocki,kilkakrotnie podkreœli³, ¿e jego prowin-cjalstwo bêdzie prowincjalstwem misyj-nym, ¿e do³o¿y wszelkich starañ, ¿ebywesprzeæ, przede wszystkim personal-nie, Naszych pracuj¹cych na misjach.Mówi³ wtedy: Prowincja bez misjona-rzy „udusi siê”. Dlatego bêdê wysy³a³nawet m³odych kleryków – powinniœciesiê zg³aszaæ ju¿ teraz. Kilka miesiêcypóŸniej zapyta³em ojca Nawrockiego,czy s¹ ju¿ jakieœ zg³oszenia, odpowie-dzia³: Do Japonii zg³osi³ siê Sierotowicz,do Ameryki i do Zambii równie¿ s¹ chêt-ni, niestety nie ma nikogo do Australii.W³aœnie wtedy poprosi³em, ¿eby wpi-sa³ mnie na listê chêtnych do wyjazdudo Australii – tak prozaicznie wygl¹da-³y pocz¹tki. Z tych samych powodówzg³osi³ siê póŸniej ojciec LeonardKiesch. Po czterech latach starañ wy-jechaliœmy do Australii.
PG: Jakie by³yokolicznoœcispo³eczno-polityczneOjca wyjaz-du?
WS: Czasy Gomu³ki, czyli g³êbokikomunizm. Jednoczeœnie wci¹¿ rozluŸ-nia³o siê uzale¿nienie od Zwi¹zku Ra-dzieckiego, próbowano stworzyæ polskikomunizm. PóŸniej, mia³em takie wra-¿enie, w Polsce zapanowa³a jakaœ zbio-rowa megalomania. Propaganda zmie-rza³a do wytworzenia w narodzie poczu-cia stabilizacji. Z drugiej strony wszy-scy odczuwali opresyjnoœæ systemu.W takich warunkach dosz³o do wysto-sowania Listu biskupów polskich do nie-mieckich i ich odpowiedzi – to by³ w³a-œciwie pierwszy krok do wyzwoleniaz permanentnego strachu, na którym ko-munistyczny totalitaryzm by³ oparty.
PG: Jak z perspektywy czasu oce-nia Ojciec swoje przygotowanie dowyjazdu?
WS: Jechaliœmy w œwiat anglojê-zyczny – tam mieliœmy kontynuowaæteologiê. Jestem jeszcze z tego pokole-nia, które filozofiê rozpoczyna³o po ³aci-nie, ale ju¿ pod koniec naszej filozofiiprzechodzono na jêzyk polski. To by³ytrudne czasy i dla nas i dla profesorów.Maj¹c przed sob¹ perspektywê wyjaz-du, próbowaliœmy siê za wszelka cenênauczyæ jêzyka. Na teologii mieliœmylektora, który – owszem – mo¿e by³wybitnym znawc¹ i t³umaczem poezjiangielskiej, ale by³ bardzo s³abym dy-daktykiem i dla nas zajêcia z nim by³ypo prostu bezu¿yteczne. Po nim przy-szed³ ojciec Dick. W³aœnie z nim poje-chaliœmy na dwutygodniowy obóz jê-zykowy do Zakopanego w czasie któ-rego nauczyliœmy siê kilku podstawo-wych zwrotów. To by³y wszystkie mo¿-liwoœci z jakich mogliœmy skorzystaæjeœli idzie o przygotowanie jêzykowe.Zatem kiedy zjawiliœmy siê w Austra-lii, to zwyczajnie nie znaliœmy angiel-skiego, a w nieodleg³ej perspektywiemieliœmy podjecie studiów teologicz-
nych w tym jêzyku. W³aœnie wte-dy, na pocz¹tku mojego po-
bytu w Australii spo-tka³em Andy’ego Ha-miltona, dzisiaj zna-nego profesora teo-logii. Dziêki niemu
73
i jego zami³owaniu do jêzyka rosyjskie-go, próbowa³em orientowaæ siê w tym,co siê dooko³a mnie dzieje. Andy cier-pliwie t³umaczy³ mi po rosyjsku pod-stawowe rzeczy: gdzie co jest, co robiæjak mnie boli g³owa, kiedy jest obiad,gdzie jest kaplica itd. Do Melbourneprzylecieliœmy w pi¹tek, w sobotê od-wiedziliœmy ojca Janusa, w niedzielêbyliœmy na polskiej mszy œwiêtej, a wponiedzia³ek, a wiêc trzy dni po przy-locie, jeden z Naszych, zawióz³ nas doszko³y jêzykowej. Siedzieliœmy z Le-onardem od 9 rano do póŸnych godzinwieczornych. Zmieniali siê profesoro-wie, studenci, a my próbowaliœmy na-uczyæ siê jak najwiêcej. W czasie wa-kacji pojechaliœmy z ca³¹ teologi¹ nadocean, ¿eby trochê odpocz¹æ. Wrócili-œmy dosyæ szybko na tzw. crash cour-se, intensywny kurs jêzyka – 8 tygodnipo 8 godzin dziennie. Po zakoñczeniukursu, w pocz¹tkach marca, rozpoczê-liœmy drugi rok teologii.
PG: Czy dostrzega Ojciec ró¿nicekulturowe, które w znacznym stopniuwp³ywaj¹ na styl pracy duszpaster-skiej Polaków w Australii?
WS: Absolutnie tak. Przede wszyst-kim jest to duszpasterstwo emigracyj-ne. Australia ró¿ni siê pod tym wzglê-dem od Stanów Zjednoczonych, odAnglii, czy od Francji. W Australii niema parafii narodowoœciowych, ka¿daparafia to mozaika etniczna. Dlategoprzede wszystkim próbujemy troszczyæsiê o Polaków, którym liturgia mszyœwiêtej po angielsku nie wystarcza. Re-ligia, szczególnie w œrodowisku emigra-cyjnym, bardzo œciœle wi¹¿e siê z kul-tur¹ – cz³owiek wyra¿a siê na obydwutych p³aszczyznach. Wielu Polaków,zreszt¹ nie tylko Polaków, tak¿e W³o-chów, Hiszpanów, czy Greków, nie od-najduje siê w nacechowanym kultur¹anglosask¹ Koœciele australijskim, czuj¹potrzebê wyra¿ania wiary, przynale¿no-œci do Koœcio³a opartego na polskiejkulturze i obyczajowoœæ. St¹d my jakoduszpasterze, staramy siê byæ pomostemmiêdzy Koœcio³em w Polsce, a Koœcio-³em polskim na emigracji. Mam wra¿e-nie, ¿e najistotniejsz¹ z ró¿nic jest sto-pieñ zaanga¿owaniu laikatu w ¿yciewspólnoty parafialnej. Ka¿dorazoweprzygotowanie liturgii, dzia³alnoœæ ko-mitetów koœcielnych i rad duszpaster-skich, kwestia stowarzyszeñ charyta-tywnych czy wszelkich rozliczeñ finan-sowych – to wszystko pozostaje w rê-
kach parafian. W koœciele œw. Ignace-go w Richmond, w którym ja pracujê,nota bene najstarszym oœrodku polskie-go duszpasterstwa na terenie Victorii, tow³aœnie komitet koœcielny, czyli grupazaanga¿owanych œwieckich, organizu-je praktycznie ¿ycie parafii. To z inicja-tywy tych oddanych ludzi zrodzi³ siê naprzyk³ad zwyczaj trzeciej sk³adki, jakoja³mu¿ny zbieranej w okresie wielka-nocnym. Zebrane œrodki s¹ przekazywa-ne na ró¿ne wa¿kie cele. Ostatnio kupi-liœmy generator dla du¿ego sierociñca
w Zambii, w którym 250 sierotami opie-kuj¹ siê Siostry S³u¿ebniczki. Przy pa-rafii dzia³a równie¿ Sodalicja Mariañ-ska, jedna z najstarszych organizacjikatolickich na Antypodach, za³o¿onaprzed 55 laty przez ojca Skudrzyka. Tos¹ w wiêkszoœci starsi ludzie, ale wci¹¿ubogacaj¹cy swoj¹ duchowoœæ przezcomiesiêczne spotkania, przygotowuj¹-cy liturgiê, spotkania dyskusyjne, podej-muj¹cy liczne inicjatywy. Dynamiczniedzia³a te¿ ko³o misyjne za³o¿one i pro-wadzone przez ojca O¿oga – podejmuj¹bardzo konkretn¹ pomoc jeœli idzieo wspieranie misji. Ponadto Towarzy-stwo Polskiej Kultury, które dzia³ai wci¹¿ siê rozwija przy naszych para-fiach. Reasumuj¹c: przed laty ca³a po-lonia ¿y³a przede wszystkim etosem nie-podleg³oœci. Po 1989 roku Polacy roz-proszeni po ca³ym œwiecie, ciesz¹c siêrzecz jasna odzyskan¹ suwerennoœci¹,odczuli jednoczeœnie, ¿e nagle zabrak³oim punktu odniesienia, czegoœ istotne-go co by³o wiêzi¹, wyrazem ca³ej dzia-³alnoœci wspólnot polonijnych. Wiado-mo by³o, ¿e coœ musi zast¹piæ etos nie-podleg³oœciowy – takim substytutem
sta³a siê polska kultura, jej pielêgnowa-nie i promowanie
PG: Czy móg³by Ojciec pokrótceprzybli¿yæ historiê misji jezuickichw Australii?
WS: W XIX wieku pracowa³ow Australii kilku jezuitów austriackich,którzy studiowali lub pracowali wcze-œniej w kolegiach galicyjskich. W 1859przyby³ do Australii brat Jakub Matu-szewski, a w 1863 ojciec Ignacy Danie-lewicz – obaj nale¿¹cy do Prowincji Au-striackiej. Pierwszym polskim jezuit¹pracuj¹cym w Australii by³ od 1869 oj-ciec Leon Rogalski. Oœrodkiem jegodzia³alnoœci by³o Seven Hill, kolebkapolskiej emigracji. W Polish Hill River,pobliskiej polskiej osadzie, zbudowa³niewielki koœció³, szko³ê i bibliotekê.Zmar³ w 1906, gdy Polacy opuszczaliSeven Hill w poszukiwaniu dogodniej-szych warunków ¿ycia. Od 1948 do1952 przyby³o do Australii oko³o 63tysi¹ce Polaków, g³ównie z zaboru pru-skiego, z ziemi lubuskiej. Do pracyz emigrantami w Melbourne uda³ siêw lipcu 1950 ojciec Stanis³aw Sku-drzyk, który, oprócz pracy duszpaster-skiej, rozwin¹³ Sodalicjê Mariañsk¹i nabo¿eñstwo do Mi³osierdzia Bo¿ego.Nied³ugo po nim, w maju 1951, przy-by³ ojciec Józef Janus. W³aœciwie odpodstaw zorganizowa³ on ¿ycie kultu-ralne i spo³eczne miejscowej polonii.Od pocz¹tku wspó³pracowa³ z Tygodni-kiem Katolickim (obecnie Tygodnik Pol-ski), a w 1954 sprowadzi³ redakcjê doMelbourne i doprowadzi³ do zakupuniewielkiej drukarni. By³ cz³owiekiemniezwykle przedsiêbiorczym. W stycz-niu 1952 sprowadzi³ do Melbourne Sio-stry Zmartwychwstanki i z datków po-lonii zakupi³ obszerny budynek, w któ-rym siostry otwar³y Dom Dziecka.W paŸdzierniku 1953 naby³ nowy DomSodalicyjny, w którym stworzy³ oœrodek¿ycia religijnego i kulturalnego Pola-ków. Obok Sodalicji znalaz³a w nimmiejsce biblioteka oraz archiwum po-lonii. Bra³ aktywny udzia³ w powstaniuDomu Polskiego (1955), by³ pomys³o-dawc¹ i organizatorem budowy polskie-go sanktuarium Matki Boskiej Czêsto-chowskiej w Melbourne, konsekrowa-nym 24 II 1973 przez kardyna³a KarolaWojty³ê. Ojciec Janus sta³ siê swoistympatriarch¹ dla wszystkich polskich dusz-pasterzy, którzy póŸniej przyje¿d¿ali doAustralii. Dokona³ wielu wspania³ychrzeczy, by³ wybitnym liderem spo³ecz-
Ojciec Leon Rogalski SJ
74
noœci polskiej. Przez 10 lat pracowali-œmy razem. Zmar³ w 1980 roku. Dla nasjako m³odych jezuickich misjonarzy,mia³ swoje osobliwe przes³anie, któreczêsto powtarza³: Ogryzki duchowne,macie niewiele czasu, ¿eby siê rozejrzeæ.Nie interesuje mnie wasza opinia o po-lonii, o Koœciele, bo zwyczajnie nie mo-¿ecie mieæ nic dopowiedzenia. S³u-chajcie, patrzcie,nie wierzcie niko-mu, a przedewszystkim niewierzcie mnie,a po roku mo¿emyporozmawiaæ. Toby³ ogromnej m¹-droœci cz³owiek.Nie narzuca³ siêz w³asnymi wi-zjami duszpaster-stwa, próbowa³nas zachêcaæ dosamodzielnoœci.
PG: Jakie s¹g³ówne obszarypracy duszpa-sterskiej jezu-itów w Austra-lii?
WS: Staramysiê wedle potrzeby byæ wszystkim dlawszystkich: duszpasterzami, t³umaczami,kapelanami w szpitalach. Podstaw¹ jestrzecz jasna sprawowanie sakramentów,bo w nich zawarty jest ca³y sens Koœcio-³a i kap³añstwa, ale istotne jest tak¿e by-cie z ludŸmi, odpowiadanie na ich potrze-by. Oprócz pracy duszpasterskiej jezuiciorganizuj¹ ¿ycie spo³eczne: interesujemysiê polskimi szko³ami, m³odzie¿¹, harcer-stwem, kombatantami, organizujemy¿ycie kulturalne, anga¿ujemy siê w ¿y-cie organizacji pozarz¹dowych, jesteœmyw zarz¹dach ró¿nych stowarzyszeñ.¯ycie spo³eczne bez zaplecza duszpaster-skiego nie bêdzie siê normalnie rozwi-jaæ i – podobnie – nasze duszpasterstwobez obecnoœci organizacji spo³ecznychby³oby bardzo ubogie. Nasz dom jestdomem otwartym, przyjaznym, bez usta-lonych godzin urzêdowania. Ludzieprzychodz¹, czuj¹ siê swojsko, u siebie.Rzecz jasna nasza praca ma równie¿ szer-szy wymiar. Prowincja australijska uwa-¿a duszpasterstwo emigracyjne za swoj¹podstawow¹ misjê i st¹d parunastu jezu-itów jest zaanga¿owanych na pe³nych ob-rotach w tym w³aœnie duszpasterstwie
wœród ró¿nych narodowoœci. Wspomnia-ny Andy Hamilton, bêd¹c nauczycielemakademickim, od lat pracuje z emigran-tami z Kambod¿y i Laosu. Jest ich dusz-pasterzem i przyjacielem – dziêki niemuodnajduj¹ siê w zupe³nie nowym kontek-œcie religijnym i kulturowym.
PG: Jakie s¹ obecnie priorytetyOjca pracy misyjnej?
Priorytetem jest zawsze kap³añstwo,Koœció³, sakramenty. Poza tym, od sze-œciu lat jestem rektorem Polskiej MisjiKatolickiej w Australii i Nowej Zelan-dii, czyli odpowiedzialnym za ponad stupolskich ksiê¿y pracuj¹cych na Antypo-dach. Nie mam nad nimi ¿adnej jurys-dykcji, jestem raczej znakiem jednoœci.Po³owa z nich pracuje wœród Polaków,po³owa w australijskim duszpasterstwieparafialnym. £¹czy nas polskoœæi chcia³bym, ¿ebyœmy umieli siê wza-jemnie dostrzec, doceniæ, wspieraæ, po-czuæ jednym Koœcio³em, jednym pol-skim kap³añstwem obecnym w Koœcie-le australijskim. Poza tym jestem kore-spondentem Radia Watykañskiego i na-czelnym kapelanem harcerstwa. Wspó³-pracujê te¿ z Towarzystwem PolskiejKultury w promocji polskiej kulturyw ró¿nych formach. Czêsto organizuje-my koncerty, wystawy – ostatnio trze-ci¹ edycjê wystawy m³odych polskichtalentów. Moim dzie³em jest dorocznykoncert pod tytu³em „Polski kwiat”. Od-
krywamy nieznane talenty, którym da-jemy szanse zaistnienia na scenie, pro-ponujemy im nagrania, wiêc ich talenttrafia do szerszego krêgu odbiorców.Ponadto jestem przedstawicielem Pol-skiego Duszpasterstwa Federacji Pol-skich Organizacji w Victorii i cz³onkiemNaczelnej Rady Polonii Australijskiej
i Nowozelandz-kiej reprezentuj¹-cej w przestrzenipublicznej ponad40 organizacji.
PG: Jak wy-gl¹da wspó³pra-ca Naszych z die-cezj¹ i innymizakonami?
WS: Tak nadobr¹ sprawê, toarchidiecezjê mel-bourneñsk¹ czyadelajdzk¹ two-rzyli jezuici. Wy-chowali oni ca³epokolenia ksiê¿y,st¹d po dziœ dzieñciesz¹ siê ogrom-nym mirem wœródlokalnego kleru.Arcybiskup Mel-bourne w³aœnie
dlatego, ¿e uwa¿a siê za naszego wy-chowanka, umieœci³ w swoim herbie je-zuickie s³oñce z IHS. Presti¿ jezuitówbierze siê równie¿ z tego, ¿e pokoleniaœwieckich Australijczyków wychowy-wa³y siê w naszych kolegiach. Absol-wenci tworz¹ swoje organizacje, sym-bole, statuty zakorzenione w duchowo-œci igancjañskiej. Lekarze, sêdziowie,czy biznesmeni rozpoznaj¹ siê po kon-kretnych emblematach, powiedzmy kra-watach – ten charakterystyczny dla ab-solwenta Kolegium œw. Franciszka Ksa-werego, tamten œw. Ignacego z Sydneyitd. S¹ nam bardzo oddani i w tym tak-¿e przejawia siê wielkoœæ Towarzystwa.
PG: Wobec jakich trudnoœci stajemisjonarz pracuj¹cy w Australii?
WS: Trzeba z ufnoœci¹, ale i reali-zmem spogl¹daæ w przysz³oœæ. W tejchwili ojciec Eugeniusz O¿óg i ojciecZygmunt Nowicki z prowincji Mazo-wiecko-Wielkopolskiej, maj¹ ju¿ ponad70 lat. Ja sam mam 62 lata, tyle samoojciec Ludwik. Je¿eli nasza praca, dzie³opolskich jezuitów w Australii, ma byækontynuowana, to musimy jak najszyb-ciej pomyœleæ o nastêpcach. Bardzo po-
Koœció³ w Seven Hill
75
zytywnie oceniamy to, ¿e prawie coroku mamy probanistów z naszej pro-wincji. Doœwiadczamy z ich strony¿yczliwego zainteresowania i wsparcia.Niedawno prowincja australijska wysz³az sugesti¹, ¿e jest gotowa przyj¹æ scho-lastyka z Polski na magisterkê – w tymroku przyje¿d¿a pierwszy, Micha³ Ka-sperek. Bêdzie przez dwa lata pracowa³w szkole, w duszpasterstwie m³odzie¿o-wym i bêdzie zaanga¿owany w przygo-towania do spotkania m³odych z OjcemŒwiêtym za dwa lata w Sydney. To, conas w tej chwili niepokoi, to stanowi-sko Koœcio³a polskiego wobec emigra-cji. Uwa¿am, ¿e odejœcie od Centralne-go Duszpasterstwa Emigracji z siedzib¹w Rzymie jest du¿ym nieporozumie-niem (przejêcie opieki nad emigracj¹przez przedstawiciela episkopatu ks.bpa Ryszarda Karpiñskiego zupe³nie nierozwi¹zuje kwestii). Nie mo¿na tak³atwo zrezygnowaæ z przesz³o 50 latskutecznego duszpasterstwa emigracyj-nego w sprawdzonej formie. St¹d naszestarania i jednoczeœnie nadzieje, ¿e b³êd-na decyzja zostanie wkrótce cofniêta.Niedawno tak¿e Ojciec Œwiêty Bene-dykt XVI wyrazi³ troskê o duszpaster-stwo emigrantów. Równie¿ za emigru-j¹cymi Polakami powinni iœæ duszpaste-rze – niestety Koœció³ polski wykazujew tym wzglêdzie jakiœ zadziwiaj¹cymarazm. Tak¿e Towarzystwo niespiesz-nie reaguje na te potrzeby. ¯yczy³bymsobie, ¿eby za t³umami m³odych Pola-ków, którzy nota bene, znakomiciesprawdzaj¹ siê w Zachodniej Europie,szli równie¿ Nasi zw³aszcza, ¿e mamymo¿liwoœci, których nie maj¹ ksiê¿adiecezjalni. To nie jest wy³¹cznie kwe-stia odprawiania mszy œwiêtej i sprawo-wania sakramentów. To jest generalnakoniecznoœæ stworzenia m³odym Pola-kom ¿yj¹cym dziœ powiedzmy w Irlan-dii, jakiegoœ œrodowiska, w którym po-czuliby siê u siebie, odnaleŸliby siê jakoPolacy i katolicy. W przeciwnym razieKoœció³ bezpowrotnie ich straci. S¹dzê,¿e jakiekolwiek próby zatrzymania m³o-dych ludzi w kraju nie maj¹ sensu, po-niewa¿ emigracja jest naturalnym na-stêpstwem rozwoju spo³eczno-ekono-micznego Polski. Ludzie, którzy dzisiajwyjad¹ za granicê, bêd¹ musieli okre-œliæ swoj¹ to¿samoœæ w tamtych warun-kach i bardzo mo¿liwe, ¿e na nowo bêd¹siê uczyli patriotyzmu – nie nacjonali-zmu, ani nie szowinizmu, ale autentycz-nego patriotyzmu – i wróc¹ inni, a jeœlinie wróc¹, to bêd¹ dla Polski godnymi
ambasadorami. My, jezuici, powinni-œmy byæ tam, gdzie nas najbardziej po-trzeba – przecie¿ to jest najbardziej cha-rakterystyczny rys naszego charyzmatuapostolskiego.
PG: Jak jezuici w Australii prze-¿ywaj¹ Rok Jubileuszowy Towarzy-stwa Jezusowego?
WS: Jest sporo inicjatyw opartychprzede wszystkim o szko³y, media, wy-dawnictwa jezuickie. Gdziekolwiek je-zuici pracuj¹, jubileusz jest jakoœ zazna-czony. Sama postaæ œwiêtego Francisz-ka Ksawerego jest ogromnie bliska Au-stralii. Jest on, po Matce Bo¿ej Wspo-mo¿ycielce Wiernych, drugim patronemAustralii, wiele instytucji nosi jego imiê.Tutaj te¿ przejawia siê znacz¹ca obec-noœæ jezuitów na terenie Australii.
PG: Jaka jest obecnie sytuacjaspo³eczna chrzeœcijan w Australii?
WS: W tym roku odby³ siê kolejnyspis ludnoœci, z którego wynika, ¿e prze-sz³o 70 procent Australijczyków tochrzeœcijanie, w tym 29 procent to ka-tolicy, jako najliczniejsza grupa wyzna-niowa (drug¹ s¹ anglikanie – 27 pro-cent). Wyszliœmy na prowadzeniew ostatnich paru latach, nie tylko dziê-ki emigrantom z Ameryki Po³udniowejczy z Europy, ale przede wszystkimdziêki nawróceniom i chrztom. Co rokuprzybywa œrednio oko³o 3-4 tysiêcywiernych. Niektórzy przyjmuj¹ chrzest,inni zmieniaj¹ wyznanie. Co ciekawe,przy wci¹¿ wzrastaj¹cej liczbie katoli-ków, od lat spada liczba powo³añ ka-p³añskich i zakonnych. Warto zazna-czyæ, ¿e 20 procent Australijczyków niezadeklarowa³o ¿adnego wyznania. Nie-koniecznie s¹ to ludzie nieochrzczeni,ale podaj¹ siê za niewierz¹cych w sen-sie braku trwa³ej przynale¿noœci do kon-kretnej religii. W Australii jest tak¿eliczna mniejszoœæ grecka, st¹d wielubardzo przywi¹zanych do swojej trady-cji przedstawicieli Koœcio³a prawos³aw-nego. S¹ oczywiœcie muzu³manie, do-syæ radykalni w swych pogl¹dach, alenie jest to wielka grupa. Dla przyk³adu:w archidiecezji melbourneñskiej, wœródmiliona stu tysiêcy katolików, jest po-nad 200 narodowoœci i ponad 150 u¿y-wanych jêzyków – taki w³aœnie jestKoœció³ w Australii. Nie ma chyba reli-gii, która nie mia³aby tam swojegoprzedstawiciela. S¹ to czêsto ma³e grup-ki, czy nawet pojedyncze osoby, ale fak-tycznie jest to mozaika przeró¿nychwyznañ. Wprawdzie wyraŸnie podkre-
œla siê, ¿e Australia jest krajem bezwy-znaniowym w sensie rozdzia³u pañstwaod Koœcio³a, ale parlament Australijskika¿d¹ sesjê rozpoczyna modlitw¹ OjczeNasz. Warto w tym kontekœcie przyjrzeæsiê naszym realiom politycznym.
PG: Najbli¿sze Ojca plany?WS: Wkrótce wracam do Australii,
tam czeka ju¿ mnóstwo spraw. Miêdzyinnymi rozpoczyna siê Festiwal Polskina Federation Square, który w poprzed-nim roku zgromadzi³ ponad 30 tysiêcyludzi i okaza³ siê du¿ym sukcesem. Cie-szê siê, ¿e trochê odpocz¹³em, ¿e na³a-dowa³em baterie. Ale ka¿dy mój przy-jazd do kraju, to nie tylko urlop, ale i za-czerpniêcie ze Ÿród³a, otworzenie siê naautentyczn¹ Polskê. Jako duszpasterz,w pewnym sensie lider œrodowisk po-lonijnych, czêsto mówiê o Polsce, pod-trzymuje jej ducha na obczyŸnie. Te trzymiesi¹ce tutaj, to by³o ustawiczne po-szukiwanie prawdy o Polsce takiej jakaona faktycznie jest, nie tylko na zasa-dzie poznawania opinii, ale tak¿e nadrodze wypracowywania w³asnego zda-nia. Jestem ogromnie zadowolony z te-go pobytu, a tym wszystkim, u którychsiê zatrzymywa³em, wdziêczny za go-œcinnoœæ.
PG: Dziêkujê za rozmowê i ¿yczêowocnej pracy.
nov. Przemys³aw Gêbala SJ
Ojciec Wies³aw S³owik SJ, urodzi³ siê21 paŸdziernika 1944 roku w Starej Wsi; tam22 paŸdziernika 1959 wst¹pi³ do nowicjatu
Towarzystwa Jezuso-wego. Jako kleryk od-bywa³ s³u¿bê woj-skow¹. W latach 1966-69 studiowa³ filozofiêna Wydziale Filozoficz-nym TJ w Krakowie.W 1969 rozpocz¹³ stu-dia teologiczne na Wy-dziale Teologicznym
Bobolanum w Warszawie. W 1970 wyjecha³do Australii, gdzie ukoñczy³ studia teologicz-ne i przyj¹³ œwiêcenia kap³añskie (25 marca1973). Wspó³pracownik ojca Józefa Janusa,a nastêpnie samodzielny duszpasterz polo-nijny w Melbourne, proboszcz i opiekun sto-warzyszeñ i organizacji polonijnych. Obec-nie, m.in. rektor Polskiej Misji Katolickiejw Australii i Nowej Zelandii
76
Duchowoœæ Ignacjañska wype³nio-na jest ogromn¹ wra¿liwoœci¹, inspiru-je do wnikliwej obserwacji otaczaj¹ce-go nas œwiata. Otwiera nasze oczy nato, co ukryte przed okiem po¿¹dliwym,wyostrza s³uch na to, co nies³yszalne dlaucha reklamy i propagandy.
Duchowoœæ Ignacjañska to nieustan-ne zdziwienie, zachwyt, to ci¹g³e tro-pienie œladów Stwórcy. Dla wielu po-koleñ aktywnoœæ taka by³a fascynacj¹¿ycia, wype³nia³a wszelk¹ pustkê i od-powiada³a na rodz¹ce siê w¹tpliwoœci.Czas, byœmy i dziœ, we wszechogarnia-j¹cej cywilizacji œmierci, odnajdywaliw niej pomoc. Pora odnaleŸæ swojegomistrza zachwytu i fascynacji!
Dla niektórych z nas osob¹ tak¹mo¿e staæ siê Gerard Manley HopkinsSI.
Urodzi³ siê on w Stratford w hrab-stwie Essex w Anglii w roku 1844. By³najstarszym z oœmiorga dzieci ManleyaHopkinsa, wy¿szego urzêdnika i zamo¿-nego przedstawiciela klasy œredniej, któ-ry wolne chwile poœwiêca³ rozleg³ymlekturom naukowym i pracom literackim.
Przysz³y poeta wyniós³ z domu ro-dzinnego odziedziczon¹ po matce reli-gijnoœæ (rodzice byli anglikanami)i przejêt¹ po ojcu wszechstronnoœæ za-interesowañ artystycznych.
Hopkins ukoñczy³ z doskona³ymwynikiem Highgate School (gdzie, ma-j¹c lat szesnaœcie, zdoby³ Nagrodê Po-etyck¹) i w roku 1863 rozpoczy¹³ stu-dia filologii klasycznej w Balliol Col-lege w Oxfordzie. Podczas studiówHopkins dosta³ siê pod silny wp³yw Joh-na Henry’ego Newmana, który w roku1845 podj¹³ g³oœn¹ wtedy decyzjê przej-œcia na katolicyzm. W roku 1866 Hop-kins zdecydowa³ siê pójœæ w œlady mi-strza, zaœ po ukoñczeniu studiów wst¹-pi³ w roku 1868 do nowicjatu Towarzy-stwa Jezusowego.
Jest to w³aœciwie jedna z zaledwiedwu naprawdê prze³omowych dat w je-go krótkim, czterdziestopiêcioletnim¿yciu. Prze³omowa równie¿ dla jegopoezji, gdy¿ wstêpuj¹c do zakonu Hop-kins pali ca³y swój dotychczasowy do-robek poetycki (ocala³y bez jego wie-dzy tylko cztery m³odzieñcze wiersze)
i postanawia nie zajmowaæ siê pisaniemjako nie nale¿¹cym do mego zawodu,chyba, ¿e na ¿yczenie prze³o¿onych.
Rozpoczyna siê dziewiêcioletniokres studiów przygotowuj¹cych dokap³añstwa. Dla Hopkinsa jest to okresduchowego dojrzewania, formowaniasiê œwiatopogl¹du, którego pierwszezarysy tworzy³y siê ju¿ w okresie wcze-snej m³odoœci.
Do dnia dzisiejszego zachowa³ siêniezmiernie interesuj¹cy dziennik przy-sz³ego poety, obejmuj¹cy okres od maja1866 r. do lutego 1875 r. a wiêc czas,który w tej chwili nas interesuje. W za-piskach tych od razu uwagê zwraca jed-no: obfitoœæ obserwacji, szczegó³owychnotatek i refleksji dotycz¹cych œwiatanatury. Dociekaj¹c istoty piêkna zawar-tego w drzewie, pagórku, chmurze,Hopkins buduje stopniowo swój pogl¹dna zewnêtrzn¹ rzeczywistoœæ, wedlektórej ka¿dy przedmiot jest indywidu-alny i niepowtarzalny, zawiera w sobieswoist¹, sobie tylko w³aœciw¹ we-wnêtrzn¹ jakoœæ; zarazem zaœ w³aœniedziêki temu stanowi konkretne odbicie
77
obecnoœci Boga w œwiecie. Aby okre-œliæ tê wewnêtrzn¹ jakoœæ przedmiotu,Hopkins tworzy w dziennikach trudnoprzet³umaczalny neologizm inscape,oznaczaj¹cy tyle, co z³o¿on¹ z danychzmys³owych poszczególnoœæ i niepo-wtarzalnoœæ przedmiotu, która sk³ada siêna jego wewnêtrzn¹ jednoœæ; z kolei ter-min instress (t³umaczenie dos³owne –nacisk, ciœnienie, skierowanie do we-wn¹trz) oznacza komplementarne poje-cie energii egzystencjalnej, która okre-œla i pobudza do ¿ycia inscape. Te dwaterminy odegraj¹ podstawow¹ rolê nietylko dla kszta³towania siê pojêæ Hop-kinsa na temat œwiata natury, ale tak¿edla formowania siê jego teorii poetyc-kiej*.
Powróæmy raz jeszcze do ¿yciory-su, gdy¿ oto nastêpuje druga prze³omo-wa data w biografii Hopkinsa: rok 1875.W grudniu tego roku przerywa on na
¿yczenie swego rektora siedmioletniemilczenie i w gwa³townym wybuchuzmagazynowanej energii twórczej piszeswoje najwiêksze dzie³a. W roku 1877,kiedy to podejmuje s³u¿bê kap³añsk¹,powstaje seria wspania³ych tzw. Sone-tów natury, Blask Boga, GwieŸdzista noci inne.
Gerard Manley Hopkins to poeta,który za ¿ycia by³ niezrozumiany i nie-doceniany. Jego przyjaciel Robert Brigestak pisa³ o jego stylu: Poezja pe³na rzad-kiego piêkna i mistrzostwa, nie wolnawszak¿e od niejasnoœci, udziwnieñ, afek-tacji i b³êdów smaku. Dla wspó³czesnychnatomiast Hopkins jest jednym z najg³êb-szych poetów religijnych, prawdziwymmistrzem jêzyka i nowatorskich technikpoetyckich. Nie sposób go naœladowaæ.Dla literatury angielskiej jest tym, czymdla nas jest Norwid, wyprzedzaj¹cy nietylko swoj¹ w³asn¹ epokê.
O ile jego styl literacki jest poza na-szym zasiêgiem, o tyle wra¿liwoœæ napiêkno i obecnoœæ Boga staje siê dla naswyzwaniem.
Szukaæ i odnajdywaæ Boga wewszystkim — zawo³anie to doskonaleurzeczywistnia siê we wra¿liwoœci Hop-kinsa. Poznaj¹c Jego teksty powoliwkraczamy w œwiat bystrych oczu, wy-tê¿onego s³uchu, delikatnego dotykui otwartego serca. Nasi¹kamy zapa³emtropienia bo¿ych œladów. Siêgajmy za-tem jak najczêœciej do jego poezji i szu-kajmy w niej Blasku Boga.
Nov. Jaros³aw Mikuczewski SJ
* Stanis³aw Barañczak Gerard Manley Hopkins-Wybór poezji. Wydawnictwo Znak Kraków1981.
78
Jak powsta³ Magis ?Jezuickie Duszpasterstwo M³odzie¿owe
MAGIS w ci¹gu trzech lat swej dzia³alnoœciskupi³o w swych szeregach ponad czterystam³odych osób pragn¹cych pod¹¿aæ w swym¿yciu œcie¿kami wytyczonymi przez za³o¿y-ciela Towarzystwa Jezusowego – œw. Ignace-go z Loyoli. Pe³ni entuzjazmu m³odzi ojco-wie jezuici pomagaj¹ im ¿yæ BARDZIEJ, nawiêksz¹ chwa³ê Bo¿¹, oraz do-strzegaæ obecnoœæ Boga w co-dziennoœci m³odego cz³owieka.
Pewnego rodzaju fenomenukryty w tak szybkim rozwo-ju Duszpasterstwa obudzi³ wemnie chêæ odkrycia pocz¹t-ków i poznania fundamen-tów magisowych. W kilkuakapitach chcê podzieliæ siêz Wami wynikami mojego
œledztwa.
Na pocz¹tku by³a … Œwiêta Lipka.Wszystko zaczê³o siê w Œwiêtej Lipce
podczas letniego obozu na Mazurach. W tejcichej ustroni, gdzie poœród jezior i starych lipkróluje Maryja wyobra¿ana w œwiêtolipskiejfigurce, wœród uczestników znalaz³a siê Ka-rolina Wilczek z Krakowa. Tam te¿ dowiedzia-
³a siê o rekolekcjach Szko³yKontaktu z Bogiem, od rokuprowadzonych przez jezuitówz pó³nocnej prowincji. M³odadziewczyna wraz z grupk¹przyjació³ postanowi³a zapi-saæ siê do owej Szko³y. Re-kolekcje odby³y siê w £odzi.Do £odzi przyby³ tak¿e
nowy duszpasterz powo³añ prowincji po³u-dniowej o. Andrzej Migacz, aby zobaczyæ,w jaki sposób wspó³bracia z pó³nocy pro-wadz¹ ignacjañskie rekolekcje dla m³odychludzi. Kiedy przejmowa³ pracê w powo³a-niówce zrodzi³y siê w nim pragnienia za³o¿e-nia jezuickiego duszpasterstwa m³odzie¿owe-go. Podczas rekolekcji dosz³o do poznaniam³odych krakowian z o. Andrzejem. Po po-wrocie do domu, skrupulatnie realizuj¹c zale-cenia kierownika duchowego o podtrzymywa-niu i rozwijaniu owoców rekolekcji we wspól-nocie, grupka kilku osób na czele z Karolin¹przysz³a do domu przy Ma³ym Rynku, doo. Andrzeja, aby on prowadzi³ ich dalej t¹drog¹. Grupa wraz ze swoim pasterzem spo-tyka³a siê co dwa tygodnie. Na owych spotka-niach po raz pierwszy pad³a propozycja na-zwania siê grup¹ MAGIS, pragn¹c¹ bardziej¿yæ dla Pana, jako owoc rekolekcji. Zapa³ tenzaowocowa³ systematycznym powiêkszaniemsiê grupki, do której zaczê³y przy³¹czaæ siênowe osoby. Te kilka osób stanowi³o ¿ywyzal¹¿ek potê¿nego duszpasterstwa, które ju¿
wkrótce mia³o wyro-sn¹æ w prowincji.
Ty m c z a s e mo. Andrzej wyruszy³do placówek Na-szych w ca³ej pro-wincji, aby przedsta-wiæ superioromi duszpasterzomm³odzie¿owymswój projekt przy-sz³ego duszpaster-stwa. Propozycja tamia³a byæ oparta naduchowoœci igna-cjañskiej, skierowa-na do m³odzie¿y po
II stopniu OAZY, jako kontynuacja drogi wy-Œwiêta Lipka
79
tyczonej przez Ruch Œwiat³o – ¯ycie, wzbo-gacona o elementy duchowoœci œw. IgnacegoLoyoli. Szybko pozyska³ aprobatów swego po-mys³u wœród ojców jezuitów, opiekuj¹cych siêm³odzie¿¹ w parafiach. Pozosta³o teraz spy-taæ m³odzie¿ o zdanie. Do pierwszej konfron-tacji dosz³o w K³odzku. Zebranym animato-rom oazowym przedstawi³ program duszpa-sterstwa, po czym pozostawi³ im go do oceny.OdpowiedŸ m³odzie¿y by³a zaskakuj¹ca. Po-mys³ tak im siê spodoba³, ¿e wszyscy chcieliopuœciæ OAZÊ i rozpocz¹æ formacjê wed³ugprogramu MAGIS od razu. Postawili przedojcami trudne zadanie, gdy¿ w nied³ugim cza-sie trzeba by³o napisaæ program formacyjnyod podstaw. Trudu tego w du¿ym stopniupodj¹³ siê wspomagany przez innych ojcówduszpasterz z K³odzka – o. Maciej Szczêsny.M³odzie¿ k³odzka sta³a siê prekursorem tejdrogi oraz przyk³adem dla m³odych z innychparafii. W poszczególnych parafiach bardzoró¿nie wygl¹da³o zaszczepienie duszpaster-
stwa wœród m³odzie¿y. Bardzo szybko dusz-pasterstwo rozwija³o siê we Wroc³awiu, rów-nolegle z OAZ¥ w Gliwicach i Bytomiu.W Opolu by³o ono tworzone od podstaw. Ani-matorzy z K³odzka odegrali wa¿n¹ rolê w roz-przestrzenianiu ruchu. Wraz z o. MaciejemSzczêsnym brali udzia³ w szkoleniu animato-rów z innych placówek.
Droga proponowana przez MAGISKrêgos³up duszpasterstwa stanowi piêæ
g³ównych punktów, wed³ug których przebie-ga formacja. Na ka¿dym z poszczególnych eta-pów formacji moderatorzy k³ad¹ nacisk nacztery wymiary bycia szczêœliwym. Wymia-rami tymi s¹ MODLITWA, WSPÓLNOTA,EWANGELIZACJA i S£U¯BA. Pierwszedwa odnosz¹ siê do budowania relacji z Bo-
giem – otwierania siê na Niego oraz œwiad-czenia o Nim. Pozosta³e otwieraj¹ na ludzi,maj¹ na celu budowanie œrodowiska przyja-ció³ oraz dostrzeganie potrzeb bliŸnich i otwie-ranie siê na nie.
Celem pierwszego roku formacji jest prze-jêcie siê Ewangeli¹. M³odzi staraj¹ siê postrze-gaæ chrzeœcijañstwo jako Dobr¹ Nowinê o mi-³uj¹cym Bogu, poznaj¹ siebie nawzajem, ucz¹siê budowaæ wspólnotê. Drugi rok formacjiprzebiega wed³ug has³a Jezus moim Przyja-cielem. S³u¿y on pog³êbieniu osobistej relacjiz Jezusem, poznaniu swoich talentów oraz od-nalezieniu sposobu podzielenia siê nimi jaknajlepiej z innymi. Trzeci stopieñ dotyka pro-blemu wspólnoty Koœcio³a i misji. Prze¿ywa-j¹c ten czas, ka¿dy cz³onek MAGIS jest ju¿tak odwa¿ny i pe³en radoœci, ¿e potrafi dzieliæsiê nadmiarem szczêœcia z potrzebuj¹cymi re-alizuj¹c na przyk³ad jak¹œ formê wolontariatuna rzecz otoczenia. Kolejne dwa stopnie przy-gotowuj¹ do podjêcia wyborów zwi¹zanych
Animatorzy MAGIS wraz z duszpasterzamina I Rekolekcjach FAN
80
z matur¹, s¹ kontynuacj¹ rozpoczêtego wolon-tariatu oraz przygotowuj¹ do prze¿ycia reko-lekcji Szko³y Kontaktu z Bogiem. Realizowa-nie za³o¿eñ duszpasterstwa przebiega na spo-tkaniach w grupkach kilkuosobowych pod kie-runkiem animatorów. Animatorzy maja sta³ykontakt z moderatorem miejscowym. Razw tygodniu ca³a wspólnota lokalna spotyka siêna Eucharystii i wspólnej modlitwie oraz abycieszyæ siê sob¹ podczas ró¿nych gier i zabaw.Charakterystyczn¹ modlitw¹ m³odych jest ró-¿aniec oparty na kontemplacji imienia Jezus.Zwieñczenie ka¿dego etapu formacji stano-wi¹ dziewiêciodniowe rekolekcje wakacyjnew Starej Wsi, które wieñcz¹ Ignacjañskie DniM³odzie¿y oraz, w trakcie roku formacyj-nego, zimowe rekolekcje trzydniowe.Ponadto dwa razy w roku animato-rzy prze¿ywaj¹ osobno swoje re-kolekcje (FAN – FormacjaAnimatorów Najfajniej-szych), podczas których s¹przygotowywani przezmoderatorów do pe³nieniapos³ugi w swoich grup-kach.
WspólnotaKto tworzy wspólno-
ty MAGIS? Do wspólnotymo¿e nale¿eæ ka¿dy w wieku od14 do 20 lat. Wiêkszoœæ wspólnot napocz¹tku by³a tworzona przez m³odzie¿ oa-zow¹, która przesz³a w ca³oœci lub czêœciowodo ruchu magisowego. Z up³ywem czasu,w jego szeregi wstêpuj¹ znajomi, koledzyi przyjaciele m³odych, nale¿¹cych do dusz-pasterstwa. Wielu m³odych dowiaduje siêo MAGISIE uczestnicz¹c w SzkoleKontaktu z Bogiem. To jedna z pro-pozycji kontynuowania ¿ycia bli¿ejBoga oraz pog³êbiania kontaktuz Nim we wspólnocie. Tak¿e po-przez Internet m³odzi maj¹ mo¿-liwoœæ dowiedzenia siê czegoœwiêcej o jezuickich wspólnotachm³odzie¿owych. Duszpasterstwoma swój serwer, stronê internetow¹oraz forum. Drogi do uczestniczeniaw spuœciŸnie œw. Ignacego na sposób pro-ponowany przez MAGIS s¹ ró¿ne. A co s¹dz¹sami m³odzi o duszpasterstwie? Wczytajmysiê w œwiadectwo magisowicza zaanga¿owa-nego we wspólnotê.
Wojtek (po magisowemu – Larion)Moja historia z Magisem rozpoczê³a siê
dok³adnie w rok po moim ca³kowitym nawró-ceniu. Dziœ, z perspektywy czasu, jestem w sta-nie zauwa¿aæ Rêkê Bo¿¹ i Jego dzia³anie
w moim ¿yciu. A by³o to tak: Moja mama (dziœju¿ nie mam w¹tpliwoœci, ¿e Bóg ka¿degoz nas posadzi³ w odpowiedniej rodzinie) by³aumówiona w jakiejœ sprawie z ojcem jezuit¹z naszej parafii w Opolu. Zadzwoni³a do nie-go by, siê umówiæ. Lecz ojca tego nie by³o,a telefon odebra³ o. Bogdan, duszpasterz na-szego Magisu. I podczas tej rozmowy mamadowiedzia³a siê o ruchu Magis. I bez chwilinamys³u zaci¹gnê³a mnie (na si³ê, bo mia³emstraszne opory – skoro ju¿ by³em ministran-tem, to, po co jesz-cze gdzieœs i ê
udzielaæ? I tak siê wszystko zaczê³o. To by³pierwszy, jaki zauwa¿am, „manewr Boga”.Kolejnym by³o to, ¿e w owym czasie wœródch³opców ze wspólnoty by³ ktoœ z mojej szko-³y, kto mnie wprowadzi³ w „tajniki” tego ru-chu, przez co uda³o mi siê weñ wkrêciæ. Za-cz¹³em uczêszczaæ na spotkania i wci¹ga³emsiê w to. Cieszy³em siê tym, co otrzymywa³emi jeszcze bardziej tym, co mog³em dawaæ. Pew-
81
nego pi¹tku (na cotygodniowej agapie Magi-su) zosta³em poruszony przez kolejn¹ osobê,która w sposób niesamowity prowadzi³a spo-tkanie i zabawy. Pomyœla³em wtedy, ¿e te¿chcê byæ taki, tak du¿o z siebie innym dawaæ- trochê czasu minê³o zanim pozna³em, ¿e niedajê z siebie, tylko to Bóg daje przeze mnie.Tych osób by³o jeszcze kilka, które niesamo-wicie na mnie wp³ynê³y (m. in. animator i mo-derator). Poci¹gniêty poruszeniem byciaBARDZIEJ (MAGIS) sta³em siê sob¹ – spon-tanicznym, doœæ zwariowanym i cieszy³em siê,czuj¹c jak wspó³tworzê wspólnotê. Myœla³em
te¿ o byciu animato-rem, o wlewaniu ¿ycia w grupê, o pro-
wadzeniu grupy. I gdy mówiono, ¿e nied³ugobêdzie zak³adana nowa grupa ch³opców, zg³o-si³em siê do moderatora, mówi¹c, ¿e chcia³-bym j¹ poprowadziæ. Ojciec siê zgodzi³ – jaksiê dowiedzia³em rok póŸniej, ju¿ wczeœniejzosta³em wybrany. I tak rozpoczê³a siê mojahistoria animatorska – z pocz¹tku pe³na b³ê-dów i nieodpowiedzialnoœci. Z czasem – porekolekcjach w Starej Wsi i okresie przemy-œleñ – Bóg mnie umocni³ i jasno pokaza³ dro-gê, po której mia³em kroczyæ i sposób, w jaki
mia³em iœæ. Ju¿ nie by³em animatorem, tylkos³ug¹, bo tak zacz¹³em postrzegaæ tê funkcjê.W³o¿y³em w grupê ca³e zaanga¿owanie, ca³e¿ycie i natchnienie, jakie mi zsy³a³ Duch ŒwiêtyTeraz odchodzê na studia, zostawiam Magisi grupê Tfaszy – moich przyjació³. Jestemwdziêczny za to, ¿e mog³em im oddaæ swoje¿ycie i choæ w czêœci prowadziæ ich do PanaJezusa, ¿e mog³em byæ narzêdziem w Jegorêku, ¿e mog³em coœ uczyniæ dla Jego wiêk-szej Chwa³y. Dziœ mogê powiedzieæ z czystymi radosnym sercem, ¿e odchodzê z poczuciemdobrze odbytej i prze¿ytej s³u¿by Panu Jezu-sowi. I za ka¿dy dzieñ tej piêknej s³u¿by Chwa-³a Panu!!!
Magis dziœNa dzieñ dzisiejszy MAGIS
to ponad czterystuosobowawspólnota m³odych,
skupiona prawieprzy wszystkichparafiach naszejprowincji. Naj-l i c z n i e j s z ewspólnoty sku-piaj¹ siê przy ko-œciele kolejowymw Nowym S¹-
czu, gdzie modera-torem jest o. Fabian
B³aszkiewicz. Kolejne miej-sca zajmuj¹ wspólnoty z Opola –
o. Bogdana D³ugosza, Wroc³awia – o. Stani-s³awa Tabisia i K³odzka – o. Witolda Trawki.
Prê¿nie dzia³aj¹ m³odzi z Gliwic i Krako-wa pod opiek¹ ojców: Tomasza No-
gaja i Andrzeja Migacza. Nie wol-no tak¿e zapomnieæ o najmniej licz-nej wspólnocie ze Starej Wsi, gdzieopiekunem jest o. Miros³aw Bo¿ek.
Wiêcej szczegó³ów o samymduszpasterstwie oraz kontakty do po-
szczególnych placówek mo¿na znaleŸæna stronach internetowych:
http://www.magis.win.pl/forum/http://www.jezuici.pl/szkola/http://jezuici.pl/idm/Moje dociekania z wolna czas zakoñczyæ.
Serdecznie pragnê wyraziæ moje podziêkowa-nia wszystkim, którzy przyczynili siê do po-wstania tego artyku³u. W szczególnoœci chcia³-bym wymieniæ tutaj o. Andrzeja Migacza SJ,o. Macieja Szczêsnego SJ, now. Bartka Prze-peluka SJ, Karolinê Wilczek, Wojtka Werhu-na i Ulê Kwiatkowsk¹. Szczêœæ Bo¿e!
Sch. Krzysztof Faltus SJ
82
83
84
W pokoju siedzi franciszkanin, domini-kanin i jezuita. Gaœnie œwiat³o. Fran-ciszkanin zaczyna wielbiæ Pana zaistnienie siostry naszej ciemnoœci.Dominikanin wyg³asza laudacjêku czci Boga, Stwórcy porz¹d-ku dnia i nocy, a jezuitawstajê i wymienia ¿arów-kê.
Franciszkanin, dominikanin i jezuita p³yn¹ ³odzi¹ po jeziorze,po tygodniu dryfowania brakuje im jedzenia.Jezuita wpada na pomys³: Niech ktoœ przyniesie jedzeniez wyspy któr¹ tam widzimy (wskazuje).Franciszkanin: Ja za³atwiê jedzenie. Wychodzi z ³odzi i kroczypo wodzie w stronê wyspy.Wraca, ale po kolejnym tygodniuznowu brakuje jedzenia.Jezuita: Teraz ja pójdê.I tak jak franciszkanin, wczeœniej,wychodzi z ³odzi i kroczy po wodzie na wyspê. Wraca.Po kolejnym tygodniu, brakuje jedzenia.Teraz idzie Dominikanin, wychodzi z ³odzi i zaczyna siê topiæ.Na to wspó³towarzysze:Franciszkanin: Po palach durniu, po palach!Jezuita: Po jakich palach?!
Ch³opak, zaintereso-wany zakonem, pyta siê jezuitê:– Czy to prawda, ¿e wy jezuicizawsze odpowiadacie pytaniemna pytanie?– A kto Ci takie g³upotynaopowiada³?!
Dominikanin, franciszkanin i jezuita id¹ do nieba; œw. Piotr pytaich, kogo chcieliby zobaczyæ jako pierwszego;Dominikanin chce zobaczyæ patrona swojego zakonu i zostajeskierowany na alejki niebiañskie, gdzie œw. Dominik spacerujew³aœnie z Matk¹ Bosk¹; franciszkanin chce zobaczyæ œw. Franciszkai zostaje mu wskazane miejsce, gdzie ten g³osi mowê do niebiañskichstworzeñ;jezuita chce zobaczyæ œw. Ignacego i s³yszy, ¿e to niemo¿liwe;– jak to? nie ma go tu?!– jest, jest, ale bardzo zajêty – udziela w³aœnie Æwiczeñ DuchowychTrójcy Œwiêtej – us³ysza³ w odpowiedzi...
Trzej zakonnicy spotkali siê aby wymieniæ swojesposoby dzielenia niedzielnej kolektypierwszy mówi jezuita:– Ja, rysujê krechê i podrzucam pieni¹dze w górê i cospadnie na prawo od kreski to dla mnie, a co na lewo
to dla Pana Boga.Drugi mówi dominikanin:–Ja rysujê okr¹g, podrzucam pieni¹dzei co wpadnie do œrodka to dla mnie,a co na zewn¹trz to dla Pana BogaNa to franciszkanin:–Ja podrzucam pieni¹dze w górê i coPan Bóg z³apiê to dla Niego, a cospadnie, to dla mnie...
85
W tej samej grocie betlejemskiejspotkali siê przedstawiciele ró¿nychzakonów. Benedyktyn zaœpiewa³œwiêtej rodzinie na chwa³ê gregoriañ-ski chora³. Dominikanin przedyskuto-wa³ wznios³y sens Wcielenia. Francisz-kanin wyszed³ na zewn¹trz, by u¿ebraæcoœ dla Dzieci¹tka. Jezuita natomiastpodszed³ do Maryi i powiedzia³:– Wznios³a Pani, powierzcie Ma³egonam, przy nas wyjdzie na ludzi!
Dla mniej wtajemniczonych oficjalnanazwa jezuitów to TowarzystwoJezusowe. A sk¹d siê ta nazwa wziê³a?Ma³y Pan Jezus budzi siê w stajencew Betlejem. Otwiera prawe oko, patrzy– wó³. Otwiera lewe oko, patrzy –osio³. Ot – pomyœla³ sobie – to dopierotowarzystwo jezusowe.
Pewien mê¿czyzna wzi¹³ udzia³ w loterii fantowej, w którejg³ówn¹ wygran¹ by³ samochód marki Lexus. Bardzo zale¿a³omu na tej wygranej. W tym celu postanowi³ zamówiæ w jakimœkoœciele modlitwê w tej intencji. Wiedzia³, ¿e mszy nikt byw takiej intencji nie odprawi³, ale myœla³ sobie: nowennê tomo¿e odprawi¹, jak zap³acê.Poszed³ do franciszkanów.– Ojcze ja chcê nowennê zamówiæ.– A w jakiej intencji?– ¯ebym Lexusa wygra³.– A co to ten Lexus?
– Taki luksusowy japoñski samochód.– O la boga! O takie rzeczy siê nie wolno modliæ!
– Dobrze... Z Panem Bogiem.By³ tak zdeterminowany, ¿e próbowa³ dalej. Poszed³ do dominikanów.– Szczêœæ Bo¿e! Chcia³bym nowennê zamówiæ.– Szczêœæ Bo¿e! W jakiej intencji?– ¯ebym Lexusa w loterii wygra³.
– O takie rzeczy nie wypada siê modliæ. Pomodlê siê, ale nie w tejintencji.– Dobrze... Z Panem Bogiem.
Do trzech razy sztuka – pomyœla³. Poszed³ do jezuitów.– Ojcze proszê mi pomóc. Chcê Lexusa wygraæ w loterii fantowej. Móg³bymnowennê w tej intencji zamówiæ?– Lexus fajna sprawa: 300 koni, 8s do setki i pali 7 na 100, ale nie do koñca
wiem, co to ta nowenna.
86
StyczeñStyczeñStyczeñStyczeñStyczeñ
W Gdyni nowicjusze I roku obu Pol-skich prowincji odprawiali Wielkie Re-kolekcje. (patrz str. 50)
LutyLutyLutyLutyLuty
II rok nowicjatu uczestniczy³ w obcho-dach Dnia ¯ycia Konsekrowanegow katedrze przemyskiej. Nowicjuszebyli œwiadkami przyjêcia, z r¹k arcybi-skupa Józefa Michalika, sakry biskupiejprzez ks. nominata Mariana Rojka.
Bracia I roku przyjêli sutanny – ze-wnêtrzne znamiona przynale¿noœci doChrystusa i Jego Towarzystwa.
W dniu ob³óczyn zgodnie z tradycj¹nowicjack¹ równie¿ mia³a miejscezmiana funkcji.
Odby³a siê wizytacja kolegium przezo. Prowincja³a. Podczas pobytu prze³o-¿onego nowicjusze z³o¿yli swoj¹ spra-wê sumienia.
Wraz z duszpasterzami powo³aniowymiprzyjechali na swoje skupienie m³odzizainteresowani Towarzystwem. Na jed-nej z rekreacji, przy kawie i ciastkachdzieliliœmy siê z ch³opakami tajnikaminaszego codziennego ¿ycia.
87
Pod koniec miesi¹ca bracia I roku roz-poczêli swoj¹ próbê szpitaln¹.
Kultywuj¹c tradycjê Ojców Bia³oru-skich czas karnawa³u up³yn¹³ nam nas³awetnej grze w mattony.
MarzecMarzecMarzecMarzecMarzec
Uroczyœcie obchodziliœmy szeœædzie-si¹t¹ rocznicê œwiêceñ o. dr. FranciszkaBargie³a SJ.
KwiecieñKwiecieñKwiecieñKwiecieñKwiecieñ
Wyruszamy na Emaus – ca³odzienn¹wyprawê po okolicy by spotkaæ Zmar-twychwsta³ego Pana
Obchody Jubileuszu Towarzystwa Jezu-sowego. (patrz str. 54)
Pod konec miesi¹ca w kolegium mia³miejsce zjazd rodziców. W czasie tychparu dni nasi najbli¿si mogli zapoznaæsiê z tym gdzie i jak ¿yjemy.
MajMajMajMajMaj
Zjazd nowicjatów (patrz str. 56).
Pielgrzymka papieska.(patrz str. 58)
CzerwiecCzerwiecCzerwiecCzerwiecCzerwiec
Wakacje (patrz str. 59)
LipiecLipiecLipiecLipiecLipiec
IDM III (patrz str. 82)
88
A.M.D.G. & B.V.M.H.
SierpieñSierpieñSierpieñSierpieñSierpieñ
Przyjazd kandydatów. (patrz str. 24)
Pod koniec miesi¹ca nowicjusze II roku:Krzysztof Faltus oraz Zbigniew Szul-czyk, zakoñczyli swój nowicjat sk³a-daj¹c swoje pierwsze œluby: czystoœciubóstwa i pos³uszeñstwa.
WrzesieñWrzesieñWrzesieñWrzesieñWrzesieñMiesi¹c rozpocz¹³ siê pracami polowy-mi:
wykopkami
oraz zbieraniem korzeni z pól
Introdukcja – uroczyste przyjêcie kan-dydatów do wspólnoty nowicjackiej.
W œwiêto œw. Micha³a Archanio³auczestniczyliœmy w uroczystoœciachodpustowych w Bliznem.
PaŸdziernikPaŸdziernikPaŸdziernikPaŸdziernikPaŸdziernik
PaŸdziernikówka – ca³odniowa wypra-wa w Bieszczady, bogata w s³oneczn¹pogodê i mnóstwo wra¿eñ.
Kiszenie kapusty czyli wiemy co jemy.
Miesi¹c zakoñczy³ siê uroczystym prze-kazaniem relikwii œw. Stanis³awa Kost-ki wspólnocie parafialnej z Maækowic.
ListopadListopadListopadListopadListopad
W tym miesi¹cu w sposób szczególnypamiêtamy o Naszych zmar³ych.
Po¿egnaliœmy zmar³ego Br. Mieczys³a-wa Sobotê SI
GrudzieñGrudzieñGrudzieñGrudzieñGrudzieñPierwszy rok przygotowuje siê do Wiel-kich Rekolekcji, a drugi do próby kate-chetycznej.Zakoñczenie Jubileuszowego Roku To-warzystwa Jezusowego we Wroc³awiu.
Nov. Wojciech Morañski SJNov. Bart³omiej Przepeluk SJ
89
Słownik NowicjackiA
Abacowy – nowicjusz koordynuj¹cypracê w abacum, odpowiedzialny zaporz¹dek i przygotowanie jadalni.
Abacum (³ac.) – pomieszczenie przy re-fektarzu; miejsce, gdzie nowicjuszewprawiaj¹ siê w sztuce zmywaniai wycierania naczyñ.
Agere contra (³ac.: dzia³aæ przeciw) –ignacjañskie has³o okreœlaj¹ce zasa-dê i metodê postêpowania, maj¹cegona celu uwolnienie siê od wszystkie-go, co byœ mo¿e sprawia przyjem-noœæ, lecz nie jest dzia³aniem nawiêksz¹ chwa³ê Bo¿¹.
AMDG (³ac.) – Ad Maiorem Dei Glo-riam (wszystko na wiêksz¹ chwa³êBo¿¹); has³o przewodnie jezuitów.
AMDG et BVMH (³ac.) – Ad MaioremDei Gloriam et Beatissimae VirginisMariae Honorem (wszystko nawiêksz¹ chwa³ê Bo¿¹ i ku czci Naj-œwiêtszej Maryi Panny); has³o prze-wodnie jezuitów, rozszerzone o na-wi¹zanie do tak mocno wpisanegoszczególnie w pobo¿noœæ polsk¹ kul-tu Maryjnego.
Anio³ – nowicjusz starszego rocznikaopiekuj¹cy siê tymi, którzy zg³osilisiê do zakonu i rozpoczêli miesiêczn¹kandydaturê. Do jego zadañ nale¿ywprowadzenie kandydatów w zwy-czaje ¿ycia nowicjackiego.
Apostolat – jedno z zaanga¿owañ ze-wnêtrznych, duszpasterskich, jakiepodejmuj¹ nowicjusze lub scholasty-cy w trakcie swych studiów.
Asceterium – dawniej pomieszczenie,w którym nowicjusze spêdzali ca³ydzieñ na wspólnej nauce, modlitwiei rekreacji; obecnie sala wyk³adowa.
Asceza – s³u¿ba Bogu i Koœcio³owiw ka¿dych warunkach; wiernoœæ i lo-jalnoœæ.
Aspirantura – czas wstêpnej próby(zwykle kilka miesiêcy) kandydata nabrata zakonnego.
Aula rekreacyjna – pomieszczeniewspólne, w którym zakonnicy spoty-kaj¹ siê przy okazji czasu wolnego.
Aulowy – nowicjusz opiekuj¹cy siê aul¹rekreacyjn¹, odpowiedzialny za po-rz¹dek i wyposa¿enie.
BBidel – „starosta” wœród nowicjuszy,
maj¹cy w stosunku do innych pewn¹w³adzê (nieroz³¹czn¹ z dziesi¹tkaminie³atwych obowi¹zków).
Bia³oruskie Towarzystwo – jezuici, któ-rzy w czasie kasaty Towarzystwa Je-zusowego (1773) przebywali na Bia-³ej Rusi, gdzie nie og³oszono brewekasacyjnego.
Bobolanum ew. Wydzia³ TeologicznyBobolanum – Wy¿sza jezuicka uczel-nia teologiczna otwarta w 1926 r.w Lublinie. Ostatecznie wydzia³przeniesiony zosta³ w 1952 r. doWarszawy.
Brat – jezuita, który nie jest kap³anem.Budz¹cy – nowicjusz, którego zadaniem
jest codzienne budzenie wspó³nowi-cjuszy.
Bursa – internat, dom dla studentów;instytucja wychowawcza.
CCarissimus (³ac.) – najdro¿szy, trady-
cyjne s³owo okreœlaj¹ce nowicjusza.Ceremoniarz – mistrz ceremonii; oso-
ba czuwaj¹ca nad poprawnoœci¹i piêknem obrzêdów koœcielnych.
Czytanie do sto³u – lektura duchowa,czytana podczas wspólnego posi³ku.
Czytanie duchowne – czytanie lekturyo tematyce duchowej
Æwiczenia duchowne (Æwiczenia du-chowe) – ksi¹¿eczka napisana przezœw. Ignacego, opisuj¹ca sposób od-prawiania rozmyœlañ, rachunków su-mienia itp.; w szerszym kontekœcie –rekolekcje ignacjañskie oparte nawskazaniach wspomnianego œwiête-go, podzielone na cztery etapy – tzw.
tygodnie; cech¹ charakterystyczn¹tych rekolekcji jest zachowywaniemilczenia w trakcie ich odprawiania.
DDeo gratias (³ac.) – Bogu niech bêd¹
dziêki – na refektarzu równie¿ znak,¿e mo¿na prowadziæ rozmowy.
Diariusz – ksiêga zawieraj¹ca zapis co-dziennych wydarzeñ; kronika domuzakonnego, dziennik, historia.
Dinks – kloc drewna na kiju s³u¿¹cy, pouprzednim owiniêciu szmat¹, do fro-terowania korytarzy.
Dom – ka¿da placówka jezuicka, nieza-le¿nie od jej statusu i charakteru.
Druga probacja – okres formacji obej-muj¹cy: nowicjat, studia oraz czaspracy, a¿ do rozpoczêcia trzeciej pro-bacji.
Duchowny – ojciec duchowny. Ojciecktóry pe³ni funkcjê spowiednikadomu.
Duszpasterstwo – konkretny obszar pra-cy apostolskiej.
Dyrektor dzie³a – jezuita lub osobaœwiecka kieruj¹ca jednym z dzie³ pro-wadzonych przez zakon.
Dyspensa – pozwolenie lub zwolnieniez obowi¹zku udzielenie przez prze-³o¿onego.
Dzieñ skupienia – dzieñ odnowy ducho-wej i wyciszenia.
Dzieñ willowy – dzieñ wolny od zajêæ,po³¹czony z wyjœciem na willê.
EEgzamin – rozmowa egzaminatora
z kandydatem przed przyjêciem dozakonu.
Egzaminator – jezuita wyznaczonyprzez prowincja³a i odpowiedzialnyza przyjmowanie kandydatów.
Egzorta – referat ascetyczny, wyg³oszo-ny we wspólnocie domowej.
Ekonom prowincji – jezuita zarz¹dza-j¹cy finansami prowincji; odpowie-dzialny za gospodarkê finansow¹.
90
Emaus – w nowicjacie wyprawa odby-waj¹ca siê po Œwiêtach Paschalnych;nowicjusze na ca³y dzieñ opuszczaj¹kolegium, aby nawiedzaæ lokalnemiejsca kultu religijnego; nazwa na-wi¹zuje do Ewangelii wg œw. £uka-sza (£k 24,13).
FFilozofia – studia filozoficzne; pierwszy
etap studiów w zakonie.Filozofowie – scholastycy jezuiccy od-
bywaj¹cy studia filozoficzne.Flexoriae (³ac.) – w nowicjacie pó³ go-
dziny dowolnej modlitwy.Formacja – trud kszta³towania m³ode-
go jezuity na wzór i podobieñstwonajdoskonalszej formy – Jezusa.
Formator – osoba odpowiedzialna zaformacjê m³odych jezuitów; w nowi-cjacie funkcjê tê pe³ni o. Magister
Funkcje nowicjackie – drobne sta³eobowi¹zki, dotycz¹ce ró¿nych obsza-rów ¿ycia wspólnotowego, powierza-ne nowicjuszom i traktowane jakojedna z prób.
Funkcyjny – osoba, której powierzonojedn¹ z funkcji w domu.
Furta – pomieszczenie przy wejœciu dokolegium; portiernia.
Furtian – brat zakonny lub osoba œwiec-ka pracuj¹ca na furcie.
GGenera³ – jezuita sprawuj¹cy najwy¿sz¹
w³adzê w zakonie.Gorzkie ¿ale – ¿artob. konferencja po-
rz¹dkowa; przypomnienie regu³ ¿yciawspólnotowego.
Gregorianum ew. Papieski Uniwersy-tet Gregoriañski – jezuicki uniwer-sytet w Rzymie, za³o¿ony w 1551 r.przez Ignacego Loyolê, zwany daw-niej Collegium Romanum.
IIgnatianum w³aœc. Wy¿sza Szko³a Fi-
lozoficzno – Pedagogiczna Ignatia-num w Krakowie – Krakowska wy-¿sza szko³a jezuicka.
Infirmarz – nowicjusz który opiekuje siêchorymi jezuitami.
Infirmeria – miejsce dla chorych; tunowicjusze ucz¹ siê realizowaæw praktyce przykazanie mi³oœci bliŸ-
niego, opiekuj¹c siê chorymi braæmii ojcami; w infirmerii m³odzi jezuicipoznaj¹ co to szacunek do ludzkiejs³aboœci, u³omnoœci; szko³a cierpli-woœci, pokory, mi³osierdzia.
Introdukcja – obrzêd uroczystego w³¹-czenia kandydatów do nowicjatu.
KKandydat – osoba przyjêta na pierwsz¹
probacjê, przed introdukcj¹.Kandydatura – czas próby wstêpnej,
poprzedzaj¹cej formalne przyjêcie donowicjatu.
Kapliczny – nowicjusz opiekuj¹cy siêkaplic¹ domow¹.
Kasata – zniesienie, likwidacja zakonu.Kolegium – dom zakonny w którym
mieszkaj¹ jezuici w trakcie formacjiKolokwium wzrostu – praktyka spotkañ
osobistych miêdzy formatorem a for-mowanym
Konstytucje Towarzystwa Jezusowe-go – dokument u³o¿ony przez œw.Ignacego, okreœlaj¹cy jezuicki spo-sób postêpowania i funkcjonowanieTowarzystwa.
Kontemplacja – modlitwa wewnêtrznacz³owieka, który dziêki specjalnej³asce doœwiadcza szczególnej obec-noœci Boga.
Kontemplatywnoœæ w dzia³aniu – cha-rakterystyczna dla jezuitów zdolnoœædo kontemplacji Boga, po³¹czonaz umiejêtnoœci¹ aktywnego dzia³ania.
Krajka – w¹ski p³ócienny pasek, wi¹-zany na sutannie przez nowicjuszy.
Ksi¹dz – okreœlenie jezuity, który ukoñ-czy³ nowicjat, ale nie otrzyma³ jesz-cze œwiêceñ kap³añskich.
LLaboresy – prace wykonywane przez
nowicjuszy w ramach dbania o po-rz¹dek i higienê w kolegium.
Loca (³ac.) – miejsca; w nowicjacie: to-aleta.
MMagis (³ac.) – wiêcej; to s³owo wyra¿a
pragnienia ka¿dego jezuity. Równie¿nazwa jezuickiego duszpasterstwam³odzie¿owego.
Magister – mistrz nowicjatu; prze³o¿o-ny maj¹cy „wgl¹d” do sumieñ nowi-cjuszy.
Magisterka – etap formacji, jaki mamiejsce po zakoñczeniu studiów fi-lozoficznych, a przed rozpoczêciemteologii.
Magisterkowicz – scholastyk odbywa-j¹cy magisterkê.
Majówka – majowy, wspólny wyjazdwspólnoty domowej.
Manduktor – patrz Bidel.Mattony – gra karciana pamiêtaj¹ca cza-
sy ojców bia³oruskich; przypominatrochê mieszankê Piotrusia i wojny.
Medytacja – godzinne rozmyœlanie;modlitwa podejmuj¹ca zwykle treœciPisma Œwiêtego.
Minister – osoba odpowiedzialna zasprawy socjalne w domu.
MM, PS, refektarskie, ST1, ST2 itd. –oznaczenie poszczególnych prac narefektarzu, np. MM – sprz¹tanie poposi³kach; ST1 – s³u¿enie do sto³uw czasie obiadu.
NNabo¿eñstwo po³udniowe – po³udnio-
wa modlitwa wspólnotowa.Nawiedzenie – udanie siê do kaplicy na
krótk¹ modlitwê przed NajœwiêtszymSakramentem.
Nasi – jezuici, niezale¿nie od stopnia,sta¿u ¿ycia zakonnego oraz narodo-woœci.
Nowicjat – u jezuitów dwuletnia próba,po której sk³ada siê wieczyste œluby;jest to dla nowicjusza wa¿ny czasrozeznania swego powo³ania, podczujnym okiem formatora.
Nowicjusz – jezuita odbywaj¹cy nowi-cjat, przygotowuj¹cy siê do z³o¿eniaœlubów.
OOb³óczyny – obrzêd przyjêcia sukni za-
konnej.Ojciec – jezuita, który otrzyma³ œwiêce-
nia kap³añskie.
91
Opowieœæ pielgrzyma – autobiografiaœw. Ignacego z Loyoli; tradycja sta-nowi, ¿e nowicjusze pierwszegoroku, id¹c w œlady za³o¿yciela, rów-nie¿ spisuj¹ historiê swojego ¿ycia.
PPaŸdziernikówka – paŸdziernikowy,
rekreacyjny wyjazd.Peregrynacja – wêdrówka; jedna z prób
nowicjuszy; kilkudniowa, pieszapielgrzymka do Rostkowa (miejscanarodzin œw. Stanis³awa Kostki SI)bez w³asnych œrodków do ¿ycia.
Probacja – próba; w nowicjacie m³o-dzi jezuici przechodz¹ kilka próbm.in. szpitaln¹, katechetyczno-wspólnotow¹, peregrynacyjn¹, czyWielkie Rekolekcje.
Pierwsza probacja – patrz kandydatu-ra.
Placówka – dom; miejsce zamieszkaniai pracy jezuity.
Podwspólnota – grupa scholastyków,wyodrêbniona w celach formacyj-nych z ca³ej wspólnoty domu.
Powo³aniowiec – jezuita pracuj¹cyw Duszpasterstwie Powo³añ.
Powo³aniówka – Duszpasterstwo Powo-³añ.
Profes – kap³an, który z³o¿y³ uroczyst¹profesjê.
Profesja – ostatnie i uroczyste œluby.Prowincja – jednostka administracyjna,
kilka domów zakonnych podleg³ychprowincja³owi.
Prowincja³ – g³ówny prze³o¿ony pro-wincji.
Próby nowicjackie – elementy forma-cji maj¹ce na celu przystosowaniei uodpornienie na trudne sytuacje¿yciowe; elementy formacji ducho-wej.
Przechadzka – spacer, rozumiany jakopunkt dnia w harmonogramie nowi-cjackim.
Puncta (³ac.) – opracowane wieczorem,syntetyczne punkty s³u¿¹ce do póŸ-niejszego wykorzystania na porannejmedytacji.
RRachunek sumienia – codzienna prak-
tyka modlitewna ka¿dego jezuity;kwadrans szczeroœci miêdzy cz³owie-kiem a Bogiem.
Refektarz – jadalnia; tu nowicjusze„wzrastaj¹ w powo³aniu”.
Rekreacja – czas spêdzany wspólnie(osobno nowicjusze oraz bracia i oj-cowie) na rozmowach, grach orazprzegl¹daniu prasy przy kawie i mu-zyce.
Rektor – prze³o¿ony kolegium.
SSacelan – patrz kapliczny.Sacrum silentium (³ac.) – czas wycisze-
nia, skupienia w ci¹gu dnia; staramysiê wtedy nie prowadziæ rozmów.
Scholastyk – jezuita po pierwszych œlu-bach.
Scholastykat- czas formacji obejmuj¹-cy studia filozoficzne i teologiczne.
Separacja – oddzielenie. Sprowadza siêdo ograniczenia kontaktów poszcze-gólnych grup formacyjnych.
SI (S.I.) – skrót od ³ac. Societas Iesu (To-warzystwo Jezusowe; w Polsce sto-sowany by³ równie¿ skrót TJ lub T.J.).
SJ (S.J.) – skrót od ang. the Society ofJesus (j/w).
SKB – Szko³a Kontaktu z Bogiem, re-kolekcje w milczeniu dla m³odzie-¿y prowadzone przez jezuitów.
Skupienie – jeden lub kilka dni poœwiê-conych modlitwie.
Socjusz magistra – prawa rêka Magi-stra; ojciec, który przywo³uje nas doporz¹dku oraz zaopatruje w œrodki doegzystencji.
Sportowy – nowicjusz opiekuj¹cy siêsprzêtem sportowym.
Sprawa sumienia – coroczna, szczerarozmowa z Prowincja³em.
Subbidel – nowicjusz odpowiedzialny zazaopatrzenie szafy, w której znajduj¹siê œrodki czystoœci, zeszyty itp.
Superior – prze³o¿ony ni¿szy, stoj¹cy naczele lokalnej wspólnoty.
Œluby zakonne – wieczyste przyrzecze-nie pos³uszeñstwa, ubóstwa i czysto-œci; dla jezuitów charakterystycznyjest czwarty œlub – pos³uszeñstwa pa-pie¿owi.
TTeologia – studia teologii; okres forma-
cji podstawowej, od zakoñczeniamagisterki, bêd¹cy przygotowaniem
do œwiêceñ kap³añskich, a zakoñczo-ny uzyskaniem odpowiedniego stop-nia naukowego.
Towarzysz – jezuita – przyjaciel i s³ugaChrystusa.
Trzecia probacja – ostatni etap forma-cji podstawowej, którego zakoñcze-nie jest warunkiem do z³o¿enia ostat-nich œlubów.
Trzydniówka – modlitewne skupienie,trwaj¹ce trzy dni, najczêœciej w mil-czeniu; czas poœwiêcony na modli-twê i duchow¹ odnowê.
UUmartwienie – postawa wewnêtrzna
i zewnêtrzna, polegaj¹ca na przyjmo-waniu bez szemrania tego, co w da-nej chwili jest dostêpne, choæby roz-s¹dek, poczucie w³asnej godnoœcii prawo zezwala³o na coœ wiêcej.
Upomnienie braterskie – przyjacielskiei ¿yczliwe zwrócenie uwagi lub wy-tkniêcie b³êdu miêdzy wspó³braæmi.
Wielkie rekolekcje – rekolekcje mie-siêczne, obejmuj¹ce cztery tygodnieÆwiczeñ Duchownych; jest to naj-wiêksza próba dla ka¿dego nowicju-sza i zarazem mocne prze¿ycie du-chowe.
WWilla – dom wypoczynkowy, zwykle
nale¿¹cy do kolegium lub domu for-macji.
Wizytacja – doroczne odwiedziny pro-wincja³a ka¿dej wspólnoty lokalnej,po³¹czone z szeroko pojêt¹ kontrol¹jej ¿ycia.
Wspólnota – zespó³ jezuitów, wyodrêb-niony prawnie, kierowany przezprze³o¿onego lokalnego.
Wspó³brat – patrz Nasi.
ZZmiana funkcji – nowicjacka oficjalna
zmiana obszarów odpowiedzialnoœciza ¿ycie wspólnotowe.
Zobaczyæ Abrahama – ukoñczyæ piêæ-dziesi¹ty rok ¿ycia.
Bibliografia[1] S³ownik jêzyka i kultury Jezuitów pol-
skich Jakub Ko³acz SI
Nov. Bart³omiej Przepeluk SJ
92