saper. prawdziwa opowieść o najbardziej ryzykownym zawodzie świata

20
PRAWDZIWA OPOWIEŚĆ O NAJBARDZIEJ RYZYKOWNYM ZAWODZIE ŚWIATA „Zapierająca dech w piersiach, boleśnie prawdziwa opowieść o wojnie i o tym, z czym później trzeba się zmierzyć”. GENERAŁ WALDEMAR SKRZYPCZAK były dowódca Wielonarodowej Dywizji Centrum-Południe w Iraku

Upload: siw-znak

Post on 19-Mar-2016

217 views

Category:

Documents


1 download

DESCRIPTION

Kevin Ivison: Saper. Prawdziwa opowieść o najbardziej ryzykownym zawodzie świata Rozbrajał bomby wszędzie tam, gdzie było naprawdę gorąco: w Afganistanie, Bośni, Kosowie oraz Irlandii Północnej. Ale nawet dla niego Irak to była zupełnie inna historia. Szkolenie przechodzą tylko najlepsi. Ci, którzy się nie mylą. Nigdy. Ci, którzy mają na tyle mocne nerwy, żeby wykonywać najniebezpieczniejszy zawód świata w najniebezpieczniejszym miejscu na Ziemi. Od ponad 4 miesięcy stacjonuje w Al Amarah. Odlicza ostatnie dni do końca zmiany. Dziś czeka go horror, który na zawsze odmieni jego życie. Obok leżą ciała jego kolegów. Na dachach czają się snajperzy wroga. Wokół gromadzi się rozwścieczony tłum. Urządzenie do zagłuszania radiowych detonatorów właśnie przestało działać, a trzeba rozbroić jeszcze jeden ładunek wybuchowy.

TRANSCRIPT

Page 1: Saper. Prawdziwa opowieść o najbardziej ryzykownym zawodzie świata

P R A W D Z I W A O P O W I E Ś Ć O N A J B A R D Z I E J R Y Z Y K O W N Y M Z A W O D Z I E Ś W I A T A

Cena detal. 36,90 zł

ROZBRAJAŁ BOMBY WSZĘDZIE TAM, GDZIE BYŁO NAPRAWDĘ GORĄCO: w Afganistanie, Bośni, Kosowie oraz Irlandii Północnej. Ale nawet dla niego Irak to była zupełnie inna historia.

Szkolenie przechodzą tylko najlepsi. Ci, którzy się nie mylą. Nigdy.Ci, którzy mają na tyle mocne nerwy, żeby wykonywać

najniebezpieczniejszy zawód świataw najniebezpieczniejszym miejscu na Ziemi.

Od ponad 4 miesięcy stacjonuje w Al-Amarze. Odlicza ostatnie dni do końca zmiany. Dziś czeka go horror, który na zawsze odmieni jego życie. Obok leżą ciała jego kolegów.Na dachach czają się snajperzy wroga. Wokół gromadzi się rozwścieczony tłum. Urządzenie chroniące przed zdalną detonacją właśnie przestało działać, a trzeba rozbroić jeszcze jeden

ładunek wybuchowy. Saper powoli idzie w jego stronę.Wie, że idzie na pewną śmierć.

KAPITAN KEVIN IVISON PRZEŻYŁ SWOJĄ OSTATNIĄ MISJĘ.ZA MĘSTWO NA POLU WALKI ZOSTAŁ ODZNACZONY

MEDALEM JERZEGO.

Za życie w ciągłym napięciu płaci się straszliwą cenę. KEVIN IVISON jako pierwszy tak szczerze i otwarcie mówi o konsekwencjach, jakie spotykają wszystkich, którzy na co dzień

rzucają wyzwanie śmierci.

Zabójcze żniwo min pułapek rozsianych po całym Iraku sprawia, że eksperci pokroju Kevina Ivisona są wzywani dniem i nocą – muszą pracować skrajnie

zmęczeni i w potwornym stresie. Nie ma się co dziwić, że żołnierze, dla których saperzy narażają swoje życie, nazywają ich „bogami bomb”.

„Daily Mail”

„Zapierająca dech w piersiach, boleśnie prawdziwa opowieść o wojnie i o tym, z czym później trzeba się zmierzyć”.

GENERAŁ WALDEMAR SKRZYPCZAKbyły dowódca Wielonarodowej Dywizji Centrum-Południe w Iraku

Page 2: Saper. Prawdziwa opowieść o najbardziej ryzykownym zawodzie świata

Ivison_Saper_druk.indd 2Ivison_Saper_druk.indd 2 2012-11-22 10:40:122012-11-22 10:40:12

Page 3: Saper. Prawdziwa opowieść o najbardziej ryzykownym zawodzie świata

Kevin Ivison

SAPERPrawdziwa opowieść o najbardziej

ryzykownym zawodzie świata

tłumaczenie Łukasz Müller

Kraków 2013

Ivison_Saper_druk.indd 3Ivison_Saper_druk.indd 3 2012-11-22 10:40:122012-11-22 10:40:12

Page 4: Saper. Prawdziwa opowieść o najbardziej ryzykownym zawodzie świata

Książki z dobrej strony: www.znak.com.plSpołeczny Instytut Wydawniczy Znak, 30-105 Kraków, ul. Kościuszki 37Dział sprzedaży: tel. 12 61 99 569, e-mail: [email protected] Wydanie I, Kraków 2013Druk: Drukarnia Colonel, Kraków

Tytuł oryginałuRed One. A bomb disposal expert on the front line

Copyright © Kevin Ivison 2010

Copyright © for the translation by Łukasz Müller 2013

Projekt okładkiMagdalena Zawadzka

Fotografi e na pierwszej stronie okładki© 2012 Lélia Valduga/Flickr/Getty Images/Flash Press Media © U.S. Army photo by Sgt. Rob Summitt

Jeśli nie zaznaczono inaczej, wszystkie zdjęcia w książce pochodzą ze zbiorów autora. Dołożono wszelkich starań, żeby skontaktować się z właścicielami praw autorskich. Jeśli kogoś pominięto, jest proszony o kontakt z wydawcą.

Opieka redakcyjnaJulita CisowskaJakub Kulasa

Konsultacja merytorycznaMarcin Rak

AdiustacjaJulita Cisowska

KorektaBarbara Gąsiorowska

Projekt typografi cznyIrena JagochaDaniel Malak

ŁamanieIrena Jagocha

ISBN 978-83-240-2329-5

Ivison_Saper_druk.indd 4Ivison_Saper_druk.indd 4 2012-11-22 10:40:122012-11-22 10:40:12

Page 5: Saper. Prawdziwa opowieść o najbardziej ryzykownym zawodzie świata

9

P R O L O G

Przepust

S t y c z eń 2 0 0 6

Podniosłem osłonę hełmu i ogarnąłem wzrokiem miejsce akcji, pró-bując ocenić czekające mnie zadanie: dwie bomby, największe, jakie widziano w południowym Iraku od czasu, kiedy koalicja obaliła reżim Saddama Husajna ponad dwa i pół roku temu. Mój cel był jasny: roz-broić je. To była nie lada gratka – chwila, o której marzyłem i z myślą o której się szkoliłem, odkąd przed siedmiu laty wstąpiłem do wojska.

Było jednak coś jeszcze, czego dawniej przez wiele lat nie umia-łem sobie wyobrazić: strach. Przytłaczające, obrzydliwe, paraliżują-ce uczucie patrzenia śmierci w oczy. Znajdowałem się teraz zaledwie 20 metrów od miejsca, gdzie, jak mi powiedziano, zostały podłożo-ne bomby, i czułem znajomy przypływ adrenaliny oraz przerażenie. Po raz pierwszy poczułem to podczas szkolenia, a jeszcze bardziej, kiedy rozbrajałem na poligonie swój pierwszy granat, teraz zaś towa-rzyszyło mi niemal każdego dnia, odkąd mój zespół i ja stanęliśmy do walki z zamachowcami ze wspieranej przez Iran Armii Mahdie-go. Miałem do czynienia z najbardziej wyrafi nowanymi bombami

Ivison_Saper_druk.indd 9Ivison_Saper_druk.indd 9 2012-11-22 10:40:122012-11-22 10:40:12

Page 6: Saper. Prawdziwa opowieść o najbardziej ryzykownym zawodzie świata

PROLOG

10

w najniebezpieczniejszym kraju na świecie – i rozkoszowałem się dosłownie każdą chwilą.

Teraz, kiedy byłem tak blisko swej zwierzyny, nadszedł czas walki lub ucieczki: musiałem stoczyć we własnej głowie bój, żeby stłumić wszelkie emocje oraz instynkt, który nakazywał mi natychmiast odejść, i nie słuchając jego protestów, pchać się dalej, po raz kolejny wystawiać życie na niebezpieczeństwo. Jak dotąd zawsze przeważa-ła chęć walki.

Byłem saperem, amunicyjnym ofi cerem technicznym, w skrócie ATO (ammunition technical offi cer) – tak w wojsku określa się ofi ce-ra zajmującego się amunicją i działalnością saperską – w Al-Amarze, najniebezpieczniejszym mieście południowego Iraku. Wcześniej słu-żyłem w najbardziej niespokojnych rejonach Irlandii Północnej, na Bałkanach, a nawet w Afganistanie, ale Al-Amara to było coś zupeł-nie innego. Bandycki kraj, kresowe miasto „Dzikiego Zachodu” le-żące przy irańskiej granicy, w którym od obalenia reżimu Saddama Husajna w 2003 roku przelano już wiele brytyjskiej krwi.

Od zakończenia wojny lądowej w tym mieście stacjonowało ko-lejno siedem brytyjskich grup bojowych, które przez ten czas wy-grywały każdą bitwę, każde starcie czy potyczkę z wyjątkiem tej naj-ważniejszej – walki o serca i umysły. Nawet teraz, po upływie trzech lat od pojawienia się pierwszych brytyjskich żołnierzy w Al-Amarze, pomimo tak wielu ofi ar śmiertelnych i milionów funtów przezna-czonych na projekty odbudowy, miejscowi nadal nie mogli ścierpieć naszej obecności i często dawali nam to do zrozumienia, ostrzeliwu-jąc nocami nasz obóz rakietami, a za dnia wysadzając w powietrze patrole. Moje zadanie polegało na chronieniu grupy bojowej, którą tworzyła formacja Scots Dragoon Guards, przed jednym i drugim. Jak dotąd nie straciliśmy nikogo w żadnym z takich ataków. Nie za-mierzałem dopuścić, żeby dzisiaj się to zmieniło.

Stałem na drodze numer 6, głównej arterii prowadzącej z Basry przez Al-Amarę do Bagdadu, i rozglądałem się dokoła. Teren był

Ivison_Saper_druk.indd 10Ivison_Saper_druk.indd 10 2012-11-22 10:40:122012-11-22 10:40:12

Page 7: Saper. Prawdziwa opowieść o najbardziej ryzykownym zawodzie świata

PR ZEPUS T

11

płaski, pylisty, przecięty jedynie szeroką asfaltową szosą – pod nią leżała moja zdobycz – i upstrzony gdzieniegdzie niewielkimi cegiel-niami, z których nieustannie wydobywały się kłęby dymu. Woń wy-palanej gliny snuła się po całej Al-Amarze, nadając miastu charak-terystyczną atmosferę smogu i zabarwiając powietrze na żółto. Była wszechobecna, może z wyjątkiem obszarów gęsto zabudowanych, gdzie zagłuszał ją smród ścieków płynących bez przerwy zaniedba-nymi, popękanymi rurami pod drogą i obok niej.

Po mojej lewej i prawej stronie pozycje zajęły czołgi Challenger 2 i opancerzone wozy bojowe Warrior, tworząc kordon mający za za-danie chronić mnie przed snajperami czyhającymi w pobliskich wio-seczkach oraz, co ważniejsze, chronić miejscowych mieszkańców przed wybuchem bomb, które – byłem tego pewien – okazałyby się najbardziej niszczycielskimi improwizowanymi ładunkami wybu-chowym (improvised explosive device, IED), z jakimi kiedykolwiek mieliśmy do czynienia. Dowódcy czołgów, wyposażeni w lornetki, po-jawiali się na wieżach i dostrzegłszy potencjalnych snajperów, znikali z powrotem w środku, żeby obrócić działo i popatrzeć przez celownik na podczerwień. Potem znów się pojawiali, znikali i tak w kółko. Jak dotąd spoglądanie w lufę armaty kalibru 120 mm z jej silnie wybu-chową zawartością i słuchanie chrzęstu 72 ton pancerza obracającego się w kierunku niedoszłych zabójców skutecznie przekonywało ich wszystkich, że dzisiejszy dzień nie jest najlepszy do walki.

Czołgi stale szukały lepszego punktu obserwacyjnego i przemie-rzały płaski teren po obu stronach drogi, żeby znaleźć idealne miejsce, z którego byłoby widać jak największy obszar i skąd w razie potrzeby mogłyby użyć swej budzącej grozę siły ognia. Dla czołgów była to wymarzona okolica: płaski, monotonny teren, gdzie nikt nie zdołał-by się ukryć przed celownikiem na podczerwień, pociskami armat-nimi, seriami z karabinu maszynowego strzelającego nabojami ka-libru 7,62 mm lub amunicją ze zubożonym uranem, którą bluzgały te machiny bojowe, jeśli zachodziła taka konieczność.

Ivison_Saper_druk.indd 11Ivison_Saper_druk.indd 11 2012-11-22 10:40:122012-11-22 10:40:12

Page 8: Saper. Prawdziwa opowieść o najbardziej ryzykownym zawodzie świata

PROLOG

12

Gdy tylko otworzyły się tylne drzwi warriorów, z każdego z nich wypadło siedmiu żołnierzy piechoty biegnących zygzakiem, aby schronić się za skałami i w naturalnych zagłębieniach terenu. Do-świadczone oczy patrzyły przez celowniki termowizyjne warrio-rów i przez celowniki optyczne SUSAT zamontowane na używanych przez żołnierzy karabinach szturmowych SA80 i lekkich karabinach maszynowych Minimi. W każdym wozie bojowym czyjaś stopa spo-czywała na pedale spustowym, gotowa wystrzelić trzydziestomili-metrowe pociski w kierunku wszelkich napastników znajdujących się w promieniu 1,5 kilometra, niszcząc wszystko, poza najtwardszy-mi celami.

W górze krążył śmigłowiec Lynx, a w jego drzwiach po lewej stro-nie siedział strzelec pokładowy wypatrujący przypuszczalnych po-zycji nieprzyjaciela, gotowy w każdej chwili uderzyć i rozpętać burzę pocisków 7,62 mm. Jeszcze wyżej czuwał nad nami amerykański F-18 Hornet ze swym fenomenalnym arsenałem, niewidocznym zarówno dla nas, jak i dla naszych wrogów na ziemi, lecz gotowym pomknąć w dół i zmienić w parę każdego, kto zdecydowałby się przystąpić dzi-siaj do walki. Gdyby ktoś okazał się takim samobójcą, żeby nas za-atakować, odczułby skutki moich „serdecznych pozdrowień z góry”, zanim przebrzmiałoby echo jego własnego strzału.

Ta budząca grozę machina wojenna miała dziś na celu tylko jed-no: pomóc mi rozbroić bomby i pozwolić mieszkańcom Al-Amary prowadzić normalne życie.

Przez kilka godzin z pewnością byłem największym chłopakiem na boisku.

Zaledwie chwilę wcześniej iracki policjant powiedział nam, że w przepuście pod drogą umieszczono dwie bomby. Przepusty pełniły funkcję rur odwadniających, miały mniej niż metr wysokości, biegły przez całą szerokość szosy, a wzdłuż drogi numer 6 były rozmiesz-czone co 200 metrów. Z czasem wiele z nich wypełniło się stopnio-wo ściekami, błotem, gruzem, a w Al-Amarze także ładunkami IED.

Ivison_Saper_druk.indd 12Ivison_Saper_druk.indd 12 2012-11-22 10:40:122012-11-22 10:40:12

Page 9: Saper. Prawdziwa opowieść o najbardziej ryzykownym zawodzie świata

PR ZEPUS T

13

Policjant opisał widziane przez siebie „smocze bomby” – tak miej-scowi nazywali ładunki kumulacyjne. Potrafi ły one przebić najgrub-szy pancerz, więc nawet załoga czołgu nie miałaby żadnych szans na przeżycie. Ktokolwiek patrolowałby tę szosę, nie widziałby ani przepustu, ani jego zabójczej zawartości, zanim droga nie eksplo-dowałaby pod nim.

Pasywny czujnik podczerwieni wykryłby ciepło wydzielane przez opancerzony wóz bojowy i przekazał elektroniczny sygnał do detona-tora, który wysłałby naddźwiękową falę uderzeniową przechodzącą z prędkością ponad 8000 metrów na sekundę przez materiał wybu-chowy C4 stanowiący zasadniczą część bomby. Już sama eksplozja wystarczyłaby, żeby zerwać drogę i cisnąć trzydziestotonowego war-riora na odległość dziesiątków metrów, gdzie wylądowałby na da-chu, miażdżąc znajdujących się wewnątrz ludzi. Gorzej, że detonacja natrafi łaby również na umieszczony po jednej stronie w materiale wybuchowym miedziany stożek, powodując jego deformację i zmie-niając go w niemożliwy do powstrzymania strumień roztopionego metalu, który przepala pancerz pojazdu i zwęgla wszystkich w środ-ku. Nie bez powodu te bomby są nazywane smoczymi.

Gdybym w chwili wybuchu znalazł się w odległości mniejszej niż 100 metrów od jednej z nich, wyparowałbym.

Nie chodziło tylko o bomby. Musiałem się zmierzyć także z in-nymi problemami. Kordon blokujący drogę spowodował korek, więc nawet stąd, stojąc na ziemi niczyjej, 100 metrów od najbliższego sa-mochodu, widziałem, że miejscowi są coraz bardziej wkurzeni. Męż-czyźni, którzy początkowo zachowywali się spokojne, wysiadali teraz z samochodów i podchodzili do żołnierzy piechoty, domagając się, żeby ich przepuszczono. Z wściekłością pokazywali na małe dzieci płaczące na tylnych siedzeniach i na świeże produkty spożywcze na ciężarówkach transportowane na bazary w Al-Amarze. Tłumacze robili, co mogli, żeby wyjaśnić powód opóźnienia. Jeśli ktoś prze-jechałby tą drogą, mogłoby to wywołać eksplozję, która zabiłaby

Ivison_Saper_druk.indd 13Ivison_Saper_druk.indd 13 2012-11-22 10:40:122012-11-22 10:40:12

Page 10: Saper. Prawdziwa opowieść o najbardziej ryzykownym zawodzie świata

PROLOG

14

kierowcę i wszystkich innych w promieniu 100 metrów. Rozzłosz-czeni mężczyźni wrócili do samochodów, zaciskając pięści, wyma-chując rękami i zachęcając pozostałych, żeby robili tak samo. Emo-cje były rozpalone do czerwoności.

Nagle ożyła moja radiostacja. – Musisz się pośpieszyć, ATO. – Słychać było, że nawet niewzru-

szony sierżant Spire jest zdenerwowany, a jego głęboki akcent z Glas-gow niemal zanikał pośród wrzawy tłumu. – Ci skurwiele zaczy-nają się złościć.

Było coraz gorzej. Przy południowej części kordonu inna grupa miejscowych mężczyzn wykłócała się z żołnierzami. Jeden z Ira-kijczyków, powstrzymywany przez drugiego, próbował podbiec do warriora, ściskając w prawej ręce swój but w geście największej ira-ckiej zniewagi. Z każdą minutą przybywało oczekujących samocho-dów, więc napięcie rosło.

Ten teren był idealny dla snajperów i terrorystów posługujących się bombami, a ja stałem na środku jedynej szosy prowadzącej do miasta i z miasta, co sprawiało, że łatwo było przewidzieć moje dzia-łania. Dobrze wiedziałem, że na mojej drodze do przepustu mogło się roić od mniejszych ładunków wybuchowych czekających cierpli-wie, aż nadejdę. Mogłem już być na środku krzyża celowniczego od chwili, kiedy wysiadłem z furgonetki Bucher Duro należącej do służb saperskich (EOD). Snajper zdołałby oddać tylko jeden strzał, zanim grad kul i pocisków przeciwpancernych starłby go z powierzchni zie-mi, ale to by wystarczyło. Zaledwie tydzień wcześniej kapral Alan Douglas został strącony z masztu telekomunikacyjnego umieszczo-nego na dachu posterunku policji w mieście i nawet nie usłyszał wy-strzału, który go zabił.

Zadania wykonywane poza obozem były niewątpliwie emocjo-nujące – bo to właśnie dla nich wszyscy wstąpiliśmy do wojska – ale każdy z nas zdawał sobie sprawę, że w dużej mierze cudem utrzymu-jemy się przy życiu, a od śmierci dzieli nas zaledwie jeden fałszywy

Ivison_Saper_druk.indd 14Ivison_Saper_druk.indd 14 2012-11-22 10:40:122012-11-22 10:40:12

Page 11: Saper. Prawdziwa opowieść o najbardziej ryzykownym zawodzie świata

PR ZEPUS T

15

ruch, jedno pociągnięcie spustu. W ciągu kilku ostatnich lat w tym mieście życie straciło wielu młodych Brytyjczyków, a wciąż było tu mnóstwo ludzi zdolnych doprowadzić do rozlewu krwi na znacznie większą skalę, gdyby tylko zapragnęli.

Znów podszedłem powoli do przodu, rozglądając się za wszyst-kim, co wydawało się nie na miejscu, za niewłaściwym odcieniem piaskowej żółci, za czymś zbyt nowym, zbyt drogim, żeby tu pa-sowało, czymś, czego nie było tu wczoraj, czymś, co po prostu wyglądało… źle. Życie żołnierza często zależy w dużym stopniu tylko od intuicji, tego nieuchwytnego uczucia, które podpowiada ci, że za chwilę wpadniesz w tarapaty. Po prawie trzech miesią-cach polowania na bomby na ulicach Al-Amary moja intuicja była bardzo dobra, ale przecież to samo mogłem powiedzieć o swoich wrogach.

To było zadanie, które musiałem wykonać własnymi rękami: żadnych robotów, żadnej broni, promieni laserowych czy gadżetów Jamesa Bonda. Tylko ja i para kombinerek. Ministerstwo Obrony wydało miliony funtów na wymyślne roboty, które były idealne w Londynie czy Manchesterze, ale bezużyteczne w Iraku. Mój robot często po prostu odmawiał posłuszeństwa w irackim upale, a poza tym nie było szans, żeby zjechał po stromym błotnistym zboczu do przepustu. Pomimo wszystkich tych pieniędzy wydanych na skom-plikowane urządzenia ja musiałem się zmierzyć z dwoma najwięk-szymi bombami, jakie kiedykolwiek tu widziano, mając do dyspo-zycji wyłącznie parę kombinerek.

Saper zwykle ma na sobie ciężki opancerzony kombinezon chro-niący go przed wybuchem i odłamkami, ale dzisiaj nie było szans, żeby go użyć: przepusty były zbyt małe, więc za nic nie udałoby mi się szybko wydostać na zewnątrz, gdyby coś poszło źle. Zamiast tego miałem na sobie hełm i swoją standardową przydziałową kamizel-kę kuloodporną. Absolutnie nie ochroniłaby mnie przed wybuchem bomb tego rozmiaru, co najwyżej w razie eksplozji większy kawałek

Ivison_Saper_druk.indd 15Ivison_Saper_druk.indd 15 2012-11-22 10:40:122012-11-22 10:40:12

Page 12: Saper. Prawdziwa opowieść o najbardziej ryzykownym zawodzie świata

PROLOG

16

mnie pozostałby nienaruszony. Gdybym miał szczęście, być może nie wyparowałbym całkowicie.

Zbyt długo mi z tym schodziło. Narastał we mnie strach, a pod-niecenie już dawno się ulotniło. Psychiczna walka zawsze była trud-niejsza od fi zycznej. Walczyć czy uciekać.

Serce łomotało mi tak mocno, że w końcu pomyślałem, iż słyszę, jak tłucze się o ceramiczne płyty kamizelki kuloodpornej osłania-jące mi klatkę piersiową. Pot spływał mi po twarzy, utrudniając pa-trzenie, mózg galopował 1000 kilometrów na godzinę i czułem, jak-bym miał nogi z ołowiu.

Posunąłem się kawałek do przodu.Widząc, że coś się dzieje, tłum jeszcze bardziej się ożywił. Męż-

czyźni powłazili na maski samochodów, pokrzykując, wrzeszcząc i pokazując sobie samotnego żołnierza zmierzającego ostrożnie w stronę przepustu. Irakijczykom nieobce były akty przemocy i wi-dzieli już wielu saperów wykonujących podobne zadania. To była moja pierwsza zmiana w Iraku. Irakijczycy wiedzieli znacznie więcej ode mnie o rebeliantach z Al-Amary i zdawali sobie sprawę, jak bar-dzo się narażam na ich atak. Miałem tylko nadzieję, że tłum będzie nadal wzburzony, a nie znudzony – znalazłbym się w prawdziwych tarapatach, gdyby miejscowi spróbowali się przedrzeć przez kordon. Nieco otuchy dodawał mi pokrzepiający ciężar karabinu SA80 i pi-stolet Browning przymocowany do uda, ale gdyby tłum ruszył na-przód, dostałbym nauczkę.

Posuwałem się powoli do przodu, zatrzymując się po każdym kro-ku i obserwując teren. Rozpaczliwie próbowałem dostrzec coś, co by-łoby dla mnie wskazówką, jak miały zostać zdetonowane te bomby. Wiedziałem, że pewnie jest tu gdzieś ukryty pasywny czujnik pod-czerwieni, ale równie dobrze mógł to być zapalnik naciskowy, drut odciągowy czy nawet urządzenie do zdalnej detonacji za pomocą fal radiowych. Mogłem do pewnego stopnia zapanować nad pierwszymi dwoma, ale byłem całkowicie zdany na Fitzy’ego, współpracującego

Ivison_Saper_druk.indd 16Ivison_Saper_druk.indd 16 2012-11-22 10:40:122012-11-22 10:40:12

Page 13: Saper. Prawdziwa opowieść o najbardziej ryzykownym zawodzie świata

PR ZEPUS T

17

ze mną operatora obsługującego system przeciwdziałania radioelek-tronicznego (Electronic Countermeasures, ECM), czyli na tak zwa-nego bleepa, który chronił mnie przed zdalną detonacją drogą ra-diową. Bycie saperem w dużej mierze oznaczało składanie swojego życia w ręce innych. Podziękowałem Bogu, Allahowi, którykolwiek słuchał, za to, że mam taki świetny zespół.

– Południowy kordon ma teraz przesrane. Ci faceci są cholernie wkurwieni. – Gdy tylko odzywał się sierżant Spire, słyszałem przez radio okrzyki i wrzaski tłumu.

Gdybym się pośpieszył, zginąłbym. Po prostu musiałem mieć nadzieję, że kordon wytrzyma.

Kolejny krok naprzód. Przypomniało mi się, co powiedział szef Sekcji Rozpoznania Środków Walki (Weapons Intelligence Section, WIS), dzwoniąc do mnie po bezpiecznej linii kilka minut przed moim wyjazdem z obozu.

– Musimy odzyskać te bomby w stanie nienaruszonym. Musimy dokładnie wiedzieć, jak są zbudowane.

WIS była tajną sekcją komórki wywiadu dywizji, a jej jedyne za-danie polegało na rozpracowaniu, kto podkłada improwizowane ładunki wybuchowe (IED), do czego są zdolne i jak je zwalczać. Na szczęście dla mnie WIS tworzyli byli saperzy, którzy w pełni rozu-mieli, jakie niebezpieczeństwo wiąże się z odzyskaniem IED, cho-ciaż większość z nich od lat nie rozbroiła żadnej bomby. Mogłem wysadzić te ładunki w powietrze i już godzinę temu wrócić do bazy na herbatę i czekać na odznaczenia, ale oni mieli rację: jeśli odzy-skam je w stanie nienaruszonym, w przyszłości będzie można ocalić wiele istnień ludzkich.

Moje życie sapera było niesamowicie surrealistyczne: w domu często sobie żartowano, że ledwie umiem podłączyć gniazdko, a jed-nak byłem tutaj, wykonując jedno z najważniejszych jak dotąd za-dań podczas tego konfl iktu, jeśli chodzi o rozbrajanie bomb. Gdy-bym nie odzyskał tych ładunków w stanie nienaruszonym, nigdy

Ivison_Saper_druk.indd 17Ivison_Saper_druk.indd 17 2012-11-22 10:40:122012-11-22 10:40:12

Page 14: Saper. Prawdziwa opowieść o najbardziej ryzykownym zawodzie świata

PROLOG

18

nie dowiedzielibyśmy się, jak je zwalczać. W tej misji stawką było nie tylko moje życie, ale i życie wielu innych ludzi.

Idź, stój, rozejrzyj się. Idź, stój, rozejrzyj się. Oddychaj. Zanim dotarłem na odległość 10 metrów od przepustu, byłem wyczerpany, a mój mundur polowy przesiąknął potem. Chodziło nie tyle o fi -zyczny wysiłek związany z dźwiganiem ekwipunku, ile o zmęczenie psychiczne wynikające z wytężonej koncentracji i strachu, że ktoś gdzieś może w każdej chwili zdecydować się nacisnąć guzik, pod-piąć baterię czy podłączyć przewód, detonując bombę i zmieniając mnie w czerwoną mgłę.

Zatrzymałem się 5 metrów przed przepustem, położyłem się na brzuchu i obserwowałem każdy drobiazg przed sobą. Nie szukałem dużych baterii akumulatorowych, długich lontów czy lasek dynamitu połączonych taśmą. Mój wróg był o wiele za sprytny, żeby zostawiać oczywiste ślady. Niczym tropiciel zwierzyny, rozglądałem się za naj-drobniejszym szczegółem, który mógłby dać mi wskazówkę, czego się spodziewać dalej: zarówno odciski stóp, niedopałki papierosów, skraw-ki papieru, jak i ślady ciągnięcia oznaczałyby, że coś tu się niedawno wydarzyło. Podczas szkolenia mówiono mi też, żebym był podejrzliwy, widząc „brak tego, co normalne, obecność czegoś nietypowego”. Jeśli ten teren wyglądałby tak, jakby został posprzątany, byłoby to równie podejrzane jak ślady stóp prowadzące do środka przepustu.

Oprócz niezamierzonych oznak działania szukałem również wszelkich celowo pozostawionych śladów niebezpieczeństwa. Ła-dunki IED, podobnie jak pola minowe, są często oznaczane, żeby ułatwić życie rebeliantom. Jeśli wróg znajdowałby się 300 metrów ode mnie, czekając, aż podczołgam się do bomby, zanim ją zdetonu-je, musiałby wiedzieć dwie rzeczy: gdzie ja jestem i gdzie jest bomba.

To wcale nie jest takie łatwe, jak się wydaje.Obrana przez wroga taktyka kamufl owania ładunków IED spra-

wiała, że często było mu niezwykle trudno dostrzec własne bom-by. Nie ulegało wątpliwości, że rebelianci mogli mnie z łatwością

Ivison_Saper_druk.indd 18Ivison_Saper_druk.indd 18 2012-11-22 10:40:122012-11-22 10:40:12

Page 15: Saper. Prawdziwa opowieść o najbardziej ryzykownym zawodzie świata

PR ZEPUS T

19

zobaczyć – przecież tylko jeden człowiek czołgał się powoli wzdłuż dwustumetrowego odcinka drogi – dlatego mogli uznać za stosow-ne oznaczyć położenie bomby za pomocą czegoś oczywistego. Mo-gli zostawić mały kopczyk kamieni na poboczu, podłożyć bombę w pobliżu latarni, z której zwisała fl aga, albo nawet ukryć ją w jakimś zwyczajnym obiekcie małej architektury przy ulicy. W ten sposób namierzenie celu było bardzo proste: wystarczyło zaczekać, aż ja, czołg czy jakiś inny patrol znajdziemy się w pobliżu znaku orienta-cyjnego, i po wszystkim. Wróg nacisnąłby guzik i zniknąłby z pola widzenia, zanim rozwiałby się dym znad krateru.

Niczego nie widziałem. Nie dostrzegłem absolutnie niczego nie-zwykłego. Bardzo trudno byłoby przetransportować dwa ciężkie ładunki kumulacyjne, nie pozostawiając zupełnie żadnych śladów. Byłem rozczarowany. Może to fałszywy alarm albo żart – operacja, która wymagała ogromnego wysiłku i narażała wielu ludzi na nie-bezpieczeństwo, poza zapewniającym ochronę obozem, bez powo-du. Zadania tego rodzaju były na porządku dziennym. Podkopy-wały morale mojego zespołu i naruszały jego ograniczone rezerwy odwagi, adrenaliny i cierpliwości, nie przynosząc w zamian żadnych realnych korzyści.

Powinienem był wiedzieć, że nie należy ufać irackiej policji. Była skorumpowana, notorycznie niesolidna i miała udział w śmierci nie-jednego Brytyjczyka.

Teraz nie miało to jednak większego znaczenia. Absolutnie nie mogłem uznać tego miejsca za bezpieczne, zanim go dokładnie do końca nie sprawdziłem. Moje procedury i umiejętności musiały po-zostać bez zarzutu, bez względu na prawdopodobieństwo znalezie-nia ładunków. Gdybym zaczął pracować byle jak, a rebelianci by się o tym dowiedzieli, wykorzystaliby to i byłbym skończony. Co gor-sza, wzięliby na cel mojego następcę.

Tylko krótkie, strome, zaśmiecone zbocze dzieliło mnie od kory-ta wyschniętego strumienia, które zbiegało się z otworem przepustu.

Ivison_Saper_druk.indd 19Ivison_Saper_druk.indd 19 2012-11-22 10:40:122012-11-22 10:40:12

Page 16: Saper. Prawdziwa opowieść o najbardziej ryzykownym zawodzie świata

PROLOG

20

Centymetr po centymetrze posuwałem się do przodu, a każdą wy-rzuconą puszkę po coca-coli, plastikową torebkę czy kopczyk spraw-dzałem wzrokiem, wykrywaczem metalu i ręką, zanim przesunąłem się odrobinę dalej. Lepsi ode mnie saperzy stracili kończyny lub na-wet życie z powodu drobnych błędów w ocenie sytuacji czy zwykłe-go pecha, więc byłem nadzwyczaj skrupulatny, a żadna część ciała nie wystawała mi poza oczyszczoną „bezpieczną ścieżkę”. Ostatecz-nie takie „fałszywe” zadanie jak to mogło być dobrym ćwiczeniem przed prawdziwą operacją.

W mojej radiostacji osobistej szumiał typowy dla kordonu gwar – chociaż żołnierze stali w miejscu, stale potrzebowali aktualnych in-formacji.

– Nadjeżdża czerwony samochód, zwalnia, w środku dwóch mężczyzn.

– Zrozumiałem. – Zatrzymał się. Nie ma zagrożenia.Kiedy znajdowałem się na odsłoniętym terenie, ten gwar był po-

krzepiający. Musiałem się tylko skupić na swoim zadaniu. Naprawdę ciężka robota polegająca na kontrolowaniu tłumu przypadła w udzia-le żołnierzom z kordonu.

Podczołgałem się trochę bardziej do przodu. Koryto strumienia przebiegające przez przepust było pełne odpadków, ścieków, gnijące-go zielska i wszechobecnych butelek po coca-coli. Teraz, kiedy zna-lazłem się u stóp zbocza, mogłem zajrzeć prosto do przepustu. Był ciemny, zimny i nawet węższy, niż to sobie wyobrażałem. Mój wzrok przykuły niewyraźne cienie majaczące w ciemności zaledwie kilka metrów dalej. Pewnie kolejne śmieci spłukane pod drogę. Wczołga-łem się do środka i poczułem ucisk w klatce piersiowej oraz przy-śpieszone bicie serca, kiedy ogarnęła mnie fala klaustrofobii. Led-wie zniknąłem wewnątrz przepustu, gdy z mojej radiostacji bluznęły podniesione głosy.

– STÓJ, KURWA, BO STRZELAM! – wydarł się ktoś.

Ivison_Saper_druk.indd 20Ivison_Saper_druk.indd 20 2012-11-22 10:40:122012-11-22 10:40:12

Page 17: Saper. Prawdziwa opowieść o najbardziej ryzykownym zawodzie świata

PR ZEPUS T

21

– ATO, WYPIERDALAJ STAMTĄD! – to głos sierżanta Spire’a. – STAĆ, STAĆ, STAĆ, KURWA! – inny głos odbijał się echem

po przepuście.Cholera, ktoś się do mnie zbliżał.Dźwięk odbezpieczanej broni był niedwuznaczny, i w dodatku

przerażający, bo na krótko utknąłem pod ziemią. Szybko zapomnia-łem o klaustrofobii, kiedy wypadłem z przepustu, chwyciłem ka-rabin SA80 i pognałem pod górę skarpy po ścieżce, którą właśnie oczyściłem.

Na górze panował chaos.Przez kordon po mojej lewej stronie przedarł się czerwony sa-

mochód. Na prawo ode mnie z uniesionym karabinem gnał w jego kierunku sierżant Jones, służący w Królewskich Wojskach Inży-nieryjnych specjalista od wyszukiwania środków wybuchowych. Ja stałem pośrodku drogi, w moją stronę pędził kierowca samobójca, a w przeciwną, według wszelkiego prawdopodobieństwa, zaraz mia-ły zaświstać pociski 5,56 mm. Nade mną lynx opadał jak kamień, żeby zmienić samochód w rzeszoto, gdyby przejechał choćby kawa-łek dalej. Równocześnie zawyło pół tuzina silników Perkinsa, gdy challengery i warriory zawróciły w kierunku drogi.

Samochód zwolnił i nagle cały świat pogrążył się w grobowej ciszy.

Nie tylko ja stanąłem dzisiaj przed dylematem: walczyć czy ucie-kać. W samochodzie Irakijczyk w średnim wieku zastygł na moment w idealnym bezruchu, ze wzrokiem utkwionym w drogę przed sobą, i próbował ignorować całą tą broń wycelowaną w swoją głowę.

Walka czy ucieczka. – Wysiadaj! – Sierżant Jones przebiegł całą drogę od kordonu i te-

raz stał zaledwie 20 metrów na prawo ode mnie z karabinem przy-ciśniętym do ramienia.

Czerwona plamka laserowego wskaźnika celu przymocowa-na do lufy poruszała się gwałtownie w górę i w dół w rytm jego

Ivison_Saper_druk.indd 21Ivison_Saper_druk.indd 21 2012-11-22 10:40:122012-11-22 10:40:12

Page 18: Saper. Prawdziwa opowieść o najbardziej ryzykownym zawodzie świata

PROLOG

22

przyśpieszonego oddechu, ale ani na moment nie opuszczała twa-rzy kierowcy.

Ucieczka.Nasz nowy przyjaciel uniósł ręce do góry i osunął się na siedzenie,

głośno przeklinając. To niecierpliwość, a nie złe zamiary, skłoniła go do przerwania kordonu, ale zagrożenie ze strony zamachowców samobójców było w Al-Amarze bardzo wysokie. On omal nie stra-cił życia z tego powodu.

Byliśmy podekscytowani i tłum zdawał sobie z tego sprawę. Wi-dział, jak zareagowaliśmy na pojedynczy samochód, i wiedział, że drugiej okazji nie będzie.

Ponieważ napięcie sięgnęło zenitu, jak najszybsze zakończenie zadania było teraz ważniejsze niż kiedykolwiek. Wróciłem do prze-pustu i wznowiłem poszukiwania. Miał mniej więcej 10 metrów dłu-gości, a ja przeszukałem tylko dwa. Zamierzałem szybko się z tym uporać, korzystając z tego, że jestem poza zasięgiem wzroku nieprzy-jaciela, i czym prędzej się stamtąd wynieść.

Ślady ciągnięcia.Zamarłem. Ślady były głębokie i prowadziły do cieni, które wi-

działem wcześniej. Czyżby to było to? Kontynuowałem poszukiwa-nia ostrożnie, centymetr po centymetrze, posługując się obydwie-ma rękami. Posuwałem się naprzód potwornie wolno, bo robiłem to stopniowo, a moja mała latarka trzymana w ustach pozwalała wi-dzieć tylko na 30 centymetrów.

Dobrze znałem wroga, dlatego próbowałem sobie wyobrazić, jak zaplanowałby ten atak. Tak łatwo byłoby umieścić tutaj minę pu-łapkę, żeby mnie zabić. Nieprzyjaciel wiedział, że mój robot abso-lutnie nie zdoła tutaj dotrzeć, więc nie będę miał wyboru i będę musiał sam oczyścić teren. Nietrudno byłoby ukryć w przepuście niewielki ładunek IED aktywowany naciskiem. Jeden fałszywy ruch, jeden chwilowy spadek koncentracji… Nawet nie chciałem o tym myśleć.

Ivison_Saper_druk.indd 22Ivison_Saper_druk.indd 22 2012-11-22 10:40:122012-11-22 10:40:12

Page 19: Saper. Prawdziwa opowieść o najbardziej ryzykownym zawodzie świata

PR ZEPUS T

Wśród zalegających w przepuście śmieci był stary, nikomu nie-potrzebny drut oraz resztki zepsutego telewizora, który został po-rzucony na przeciwległym końcu i przez lata niszczał w strumieniu. Stare zardzewiałe płytki elektroniczne i przewody z czasem się po-odrywały i osiadły w błocie. Wróg wybrał miejsce, gdzie wszystko wyglądało na bombę. Taki był sprytny.

Każdy element mógł zostać podłączony do miny pułapki, dlate-go za wszelka cenę starałem się zachować dyscyplinę, przeszuku-jąc teren wokół każdego przedmiotu, zanim odrzuciłem go za sie-bie i kontynuowałem pracę. Czas uciekał, a ja byłem coraz bardziej sfrustrowany. Moja radiostacja już dawno zamilkła z powodu masy piętrzącego się nade mną betonu, więc nie miałem pojęcia, jak za-chowuje się tłum.

Teraz musiałem być już tylko pół metra od miejsca, gdzie wcześ-niej widziałem cienie. Położywszy przed sobą wykrywacz metalu, szukałem koniuszkami palców mat naciskowych i luźnych drutów inicjujących eksplozję. Była to robota saperska w najczystszej postaci.

Chwilę później wycofałem się do wejścia do przepustu, oparłem się ciężko o skarpę i wyjąłem radiostację. To był długi dzień. Sięg-nąłem do małego zielonego przełącznika „naciśnij i mów” i znajome elektroniczne piknięcie poinformowało mnie, że nadaję.

– Bingo! Mam je.

Ivison_Saper_druk.indd 23Ivison_Saper_druk.indd 23 2012-11-22 10:40:122012-11-22 10:40:12

Page 20: Saper. Prawdziwa opowieść o najbardziej ryzykownym zawodzie świata

P R A W D Z I W A O P O W I E Ś Ć O N A J B A R D Z I E J R Y Z Y K O W N Y M Z A W O D Z I E Ś W I A T A

Cena detal. 36,90 zł

ROZBRAJAŁ BOMBY WSZĘDZIE TAM, GDZIE BYŁO NAPRAWDĘ GORĄCO: w Afganistanie, Bośni, Kosowie oraz Irlandii Północnej. Ale nawet dla niego Irak to była zupełnie inna historia.

Szkolenie przechodzą tylko najlepsi. Ci, którzy się nie mylą. Nigdy.Ci, którzy mają na tyle mocne nerwy, żeby wykonywać

najniebezpieczniejszy zawód świataw najniebezpieczniejszym miejscu na Ziemi.

Od ponad 4 miesięcy stacjonuje w Al-Amarze. Odlicza ostatnie dni do końca zmiany. Dziś czeka go horror, który na zawsze odmieni jego życie. Obok leżą ciała jego kolegów.Na dachach czają się snajperzy wroga. Wokół gromadzi się rozwścieczony tłum. Urządzenie chroniące przed zdalną detonacją właśnie przestało działać, a trzeba rozbroić jeszcze jeden

ładunek wybuchowy. Saper powoli idzie w jego stronę.Wie, że idzie na pewną śmierć.

KAPITAN KEVIN IVISON PRZEŻYŁ SWOJĄ OSTATNIĄ MISJĘ.ZA MĘSTWO NA POLU WALKI ZOSTAŁ ODZNACZONY

MEDALEM JERZEGO.

Za życie w ciągłym napięciu płaci się straszliwą cenę. KEVIN IVISON jako pierwszy tak szczerze i otwarcie mówi o konsekwencjach, jakie spotykają wszystkich, którzy na co dzień

rzucają wyzwanie śmierci.

Zabójcze żniwo min pułapek rozsianych po całym Iraku sprawia, że eksperci pokroju Kevina Ivisona są wzywani dniem i nocą – muszą pracować skrajnie

zmęczeni i w potwornym stresie. Nie ma się co dziwić, że żołnierze, dla których saperzy narażają swoje życie, nazywają ich „bogami bomb”.

„Daily Mail”

„Zapierająca dech w piersiach, boleśnie prawdziwa opowieść o wojnie i o tym, z czym później trzeba się zmierzyć”.

GENERAŁ WALDEMAR SKRZYPCZAKbyły dowódca Wielonarodowej Dywizji Centrum-Południe w Iraku