pieć okien z widokiem na szanghaj

26

Upload: muza-sa

Post on 31-Mar-2016

227 views

Category:

Documents


2 download

DESCRIPTION

Żywiołowa codzienność współczesnego Szanghaju Pełne wzlotów i upadków historie piątki bohaterów, którzy szukają pieniędzy, miłości, sukcesu, akceptacji PHOEBE przyjeżdża do Szanghaju do obiecanej pracy – ale na miejscu okazuje się, że pracy nie będzie. GARY, chłopak ze wsi, został gwiazdą pop, lecz życie zaczyna mu się wymykać spod kontroli. JUSTIN znalazł się w Szanghaju, by rozbudowywać rodzinną firmę, lecz nowe zadanie go przerasta. YINGHUI, w młodości lewicująca miłośniczka poezji, przeistoczyła się w odnoszącą sukcesy szanghajską bizneswoman. Właśnie zabiera się za wspólne przedsięwzięcie z tajemniczym WALTEREM CHAO, którego sekrety i intrygi wpłyną na życie wszystkich bohaterów. Sceną dla ich marzeń i nadziei będzie SZANGHAJ, świetlisty symbol nowych Chin, miasto nieustannych zmian, odgrywające brzemienną w skutki rolę w życiu swych mieszkańców.

TRANSCRIPT

Page 1: Pieć okien z widokiem na szanghaj
Page 2: Pieć okien z widokiem na szanghaj

2

j:a5gwia_miliarder 15-5-2014 p:2 c:1 black–text

Page 3: Pieć okien z widokiem na szanghaj

Tash AwPiêæ okien z widokiem na Szanghaj

3

prze o y

Jan Dzierzgowski

WARSZAWSKIE WYDAWNICTWO LITERACKIE

MUZA SA

j:a5gwia_miliarder 15-5-2014 p:3 c:1 black–text

Page 4: Pieć okien z widokiem na szanghaj

Tytu³ orygina³u: Five Star BillionareProjekt ok³adki: Pawe³ Panczakiewicz /PANCZAKIEWICZ ART.DESIGN

Redakcja: Beata S³amaRedakcja techniczna: Zbigniew KatafiaszKorekta: Katarzyna Szajowska

Zdjêcie na ok³adce ssguy/Shutterstock

Tash Aw 2013Published by arrangement with David Godwin Associates,London

for the Polish edition by MUZA SA, Warszawa 2014 for the Polish translation by Jan Dzierzgowski

ISBN 978-83-7758-687-7

Warszawskie Wydawnictwo LiterackieMUZA SAWarszawa 2014

4

j:a5gwia_miliarder 15-5-2014 p:4 c:1 black–text

Page 5: Pieć okien z widokiem na szanghaj

Dla Aw Tee Mina i Yap Chee Chun

5

j:a5gwia_miliarder 15-5-2014 p:5 c:1 black–text

Page 6: Pieć okien z widokiem na szanghaj

6

j:a5gwia_miliarder 15-5-2014 p:6 c:1 black–text

Page 7: Pieć okien z widokiem na szanghaj

JE¯ELI DA SIÊ ¯YÆ BEZ NARZUCONEGO OPORU,JE¯ELI DA SIÊ SAMEMU STWORZYÆ W£ASNY OPÓR,

TO NIEPRAWD¥ JEST,¯E W CZ£OWIEKU NIE MA NIC.

Czes³aw Mi³osz, Zniewolony umys³

7

j:a5gwia_miliarder 15-5-2014 p:7 c:1 black–text

Page 8: Pieć okien z widokiem na szanghaj

8

j:a5gwia_miliarder 15-5-2014 p:8 c:1 black–text

Page 9: Pieć okien z widokiem na szanghaj

PRZEDMOWA

JAK ZOSTAÆMILIARDEREM

Jakiœ czas temu – nie pamiêtam kiedy dok³adnie – postanowi-³em, ¿e pewnego dnia bêdê bardzo bogaty. Nie chodzi³o mio to, ¿e bêdzie mnie staæ na wygodne ¿ycie. Chodzi³o o wyj¹t-kowe, nieprawdopodobne bogactwo, jakie potrafi¹ sobie wyob-raziæ jedynie dzieci. Jeœli ktoœ ka¿e mi wskazaæ moment, w któ-rym w mojej g³owie urodzi³y siê marzenia o wielkiej fortunie,zawsze odpowiadam, ¿e musia³em byæ wtedy nastolatkiem.Wiedzia³em, ¿e dobrobyt ma sw¹ cenê, nie zdawa³em sobiejednak sprawy z jego z³ych stron. Nie przeczê, w moim d¹¿eniudo zdobywania pieniêdzy zawsze by³o coœ dziecinnego.

Dorasta³em na malezyjskiej prowincji. Do moich ulubio-nych programów telewizyjnych nale¿a³ wtedy serial o kancelariiadwokackiej, którego akcja rozgrywa³a siê gdzieœ w Amery-ce. Wszystkie szczegó³y – aktorzy, fabu³a, nawet miejsce akcji– dawno wylecia³y mi z g³owy, zatar³ je nie tylko up³yw czasu,ale te¿ fakt, ¿e napisy by³y kiepskie, a emisja czêsto siê rwa³a(generator pr¹du i antena psu³y siê na zmianê z okrutn¹ przewi-dywalnoœci¹, choæ w tamtych dniach wydawa³o siê to zupe³nienaturalne). Nie jestem pewien, czy móg³bym wam opowiedzieæfabu³ê choæby jednego odcinka tej opery mydlanej. Poza tymma³o obchodzi³y mnie sztuczne ma³e dramaty, które ca³y czas

9

j:a5gwia_miliarder 15-5-2014 p:9 c:1 black–text

Page 10: Pieć okien z widokiem na szanghaj

rozgrywa³y siê na ekranie, wszystkie te emocjonalne wzlotyi upadki, faceci i kobiety p³acz¹cy, bo w³aœnie siê w kimœ zako-chali lub odkochali, wszystkie k³ótnie, godzenie siê, sceny ³ó¿-kowe et cetera. Myœla³em, ¿e bohaterowie marnuj¹ czas, ¿epowinni spêdzaæ dnie i noce bardziej produktywnie. Chybanawet mnie to frustrowa³o. Ale to tylko ulotne wra¿enia. Na-prawdê dobrze zapamiêta³em jedynie czo³ówkê: przedstawia-³a rozleg³¹ panoramê wie¿owców z metalu i szk³a, lœni¹cychw upale, ludzi w eleganckich garniturach, z teczkami w d³oniachznikaj¹cych w obrotowych drzwiach, niekoñcz¹cy siê potok sa-mochodów na sk¹panych w s³oñcu estakadach. Zawsze gdysiada³em przed telewizorem, myœla³em sobie: pewnego dniabêdê w³aœcicielem takiego budynku, bêdê mia³ ogromn¹ wie¿êpe³n¹ rzutkich, inteligentnych ludzi pracuj¹cych nad spe³nie-niem swoich marzeñ.

Obchodzi³y mnie wy³¹cznie obrazki z czo³ówki. Reszta serialunie mia³a znaczenia.

Tyle zmarnowanego czasu.Gdy teraz myœlê o tych dzieciêcych fantazjach, œmiejê siê

z za¿enowaniem, bo zdajê sobie sprawê, ¿e by³em g³upi. Mia-³em zbyt skromne ambicje i za d³ugo czeka³em, by zacz¹æ jerealizowaæ.

Podobno legendarny potentat Cecil Lim Kee Huat – ma terazsto jeden lat i wci¹¿ zachowuje compos mentis – zarobi³ pierw-sze pieni¹dze w wieku oœmiu lat, sprzedaj¹c arbuzy z wózkaprzy starej nabrze¿nej drodze prowadz¹cej do Port Dickson.Jako trzynastolatek prowadzi³ stoisko z kaw¹ w Serembanie, dwalata póŸniej na przemys³ow¹ prawie skalê odzyskiwa³ i sprzeda-wa³ czêœci samochodowe. By³ geniuszem recyklingu na d³ugo,nim w ogóle ukuto ten termin. Trudno nazwaæ malajsk¹ prowin-cjê w latach dwudziestych krain¹ snów. Lim mia³ osiemnaœcielat, pracowa³ dorywczo jako tragarz w Colony Club. Tam, za

10

j:a5gwia_miliarder 15-5-2014 p:10 c:1 black–text

Page 11: Pieć okien z widokiem na szanghaj

spraw¹ szczêœliwego trafu, spotka³ m³odego podoficera z Fifenazwiskiem MacKinnon, który dopiero co przyby³ na Malaje.Nie wiemy, na czym dok³adnie polega³a ich relacja (wszystkichtych okropnych plotek o szanta¿u nigdy nie potwierdzono),zreszt¹, jak siê póŸniej przekonamy, snucie hipotez na tematminionych wydarzeñ i roztrz¹sanie rozmaitych „co mog³o siêzdarzyæ” jest zupe³nie pozbawione sensu. Licz¹ siê wy³¹czniefakty. W przypadku Lima zaœ fakty by³y takie: po przedwczesnejœmierci MacKinnona (przypadkowe utoniêcie) zosta³o mu tylepieniêdzy, ¿e móg³ otworzyæ w Singapurze firmê ubezpiecze-niow¹, ma³e przedsiêbiorstwo, które z czasem przerodzi³o siêw Overseas Chinese Assurance Company, skalne pod³o¿e male-zyjskiej i singapurskiej gospodarki – przynajmniej do niedawne-go upadku. Od ludzi pokroju Lima wiele mo¿emy siê nauczyæ.Jednak jego historia wymaga³aby osobnej ksi¹¿ki. Na razie wystar-czy, ¿e zadacie sobie pytanie: co robiliœcie, maj¹c osiem, trzyna-œcie, piêtnaœcie i osiemnaœcie lat? Podejrzewam, ¿e niewiele.

W biznesie ¿ycia ka¿de najdrobniejsze nawet wydarzenie jestsprawdzianem. Ka¿dy napotkany cz³owiek mo¿e was czegoœ na-uczyæ. Patrzcie wiêc i uczcie siê, a pewnego dnia mo¿e osi¹gnie-cie to, co ja. Ale czas biegnie szybko, szybciej, ni¿ siê wam zdaje.Marnujecie go nawet teraz, gdy czytacie te s³owa.

Szczêœliwie dostajecie drug¹ szansê. Dam wam wiêc radê:wykorzystajcie j¹. Trzecia zdarza siê bardzo rzadko.

11

j:a5gwia_miliarder 15-5-2014 p:11 c:1 black–text

Page 12: Pieć okien z widokiem na szanghaj

12

j:a5gwia_miliarder 15-5-2014 p:12 c:1 black–text

Page 13: Pieć okien z widokiem na szanghaj

1.

POD¥¯AJ ZA PIENIÊDZMI

Przy ladzie, czekaj¹c na kawê, sta³ ch³opak i kiwa³ g³ow¹w rytm muzyki. Phoebe zauwa¿y³a go, gdy tylko przekroczy³próg krokiem pewnym, miêkkim, ale i sprê¿ystym. Prawdo-podobnie dorasta³, chodz¹c po dywanach. Zamówi³ dwielatte i muffinkê o smaku zielonej herbaty, zap³aci³ srebrn¹kart¹ ICBC, któr¹ wyj¹³ z portfela w szaro-czarn¹ szachow-nicê. By³ tylko trochê m³odszy od Phoebe, mia³ dwadzieœciadwa, mo¿e dwadzieœcia trzy lata, ale ju¿ dorobi³ siê dobre-go samochodu, srebrnob³êkitnego hatchbacka. Zauwa¿y³a gowczeœniej, kiedy przechodzi³a przez jezdniê, ma³o jej nierozjecha³. Dziwne, ¿e ostatnio dostrzeganie podobnych rze-czy przychodzi³o Phoebe równie ³atwo jak oddychanie. Za-stanawia³o j¹, sk¹d wzi¹³ siê ów nawyk. Kiedyœ taka nie by³a.

Na zewn¹trz ga³êzie platana walczy³y z jasnym jesien-nym s³oñcem, a ich cieñ uk³ada³ siê w przyjemny wzór nachodniku. Lekki wiatr wprawia³ liœcie w taniec.

– Lubisz muzykê, co? – zapyta³a Phoebe, nachylaj¹csiê do ch³opaka, by siêgn¹æ po kilka saszetek cukru.

Zjawi³a siê jego kawa.– To bossa nova – odpar³, jak gdyby to wszystko wyjaœ-

nia³o, choæ nie s¹dzi³, by Phoebe zrozumia³a.

13

j:a5gwia_miliarder 15-5-2014 p:13 c:1 black–text

Page 14: Pieć okien z widokiem na szanghaj

– Ei, ja te¿ lubiê hiszpañsk¹ muzykê.– ¯e co? – mrukn¹³, balansuj¹c tac¹. – To brazylijskie.

– Nawet na ni¹ nie popatrzy³, ale Phoebe by³a z tegozadowolona. Pewnie obdarzy³by j¹ spojrzeniem w stylu„jesteœ niczym”, szybkim rzutem oka, do jakiego przywyk-³a, odk¹d zjawi³a siê w Szanghaju, spojrzeniem ludzi pat-rz¹cych na ni¹ z góry.

Poza tym Brazylia i Hiszpania to prawie to samo.Kawiarnia w zachodnim stylu znajdowa³a siê niedaleko

Huaihai Lu. Na ulicach panowa³ du¿y ruch, by³a sobota.Dla Phoebe jednak, odk¹d ponad miesi¹c wczeœniej przy-jecha³a do Szanghaju, tydzieñ nie dzieli³ siê ju¿ na week-end i dni robocze. Jeden dzieñ po prostu przeistacza³ siêw drugi i tak dalej, zdecydowanie zbyt d³ugo. Nie wiedzia-³a nawet, co robi w tej czêœci miasta. Nie staæ jej by³o nazakupy w okolicznych sklepach, a w³oska kawa koszto-wa³a wiêcej ni¿ bluzka, któr¹ mia³a na sobie. Nie nale¿a³otu przychodziæ. Idiotyczny plan, co ona sobie myœla³a? Mo-¿e powinna rozwa¿yæ wszystko jeszcze raz?

Phoebe Chen Aiping, czemu ci¹gle jesteœ taka przestraszona?Nie bój siê! Pora¿ka nie wchodzi w grê! Musisz siê nieustanniepi¹æ w górê i ci¹gn¹æ za sob¹ swoich bliskich.

Zaczê³a prowadziæ pamiêtnik. Ka¿dego dnia pisa³a o swo-ich najmroczniejszych lêkach i najbardziej szalonych ma-rzeniach. Nauczy³a siê tej techniki od guru samopomocyw Kantonie. Siedzia³a w knajpie z makaronem, zabijaj¹cczas po wizycie w agencji zatrudnienia. Na szklanej ladzie,ko³o s³oika ze s³odyczami Bia³y Królik, sta³ ma³y telewizor.Pocz¹tkowo Phoebe nie zwraca³a na niego uwagi, myœla³a,¿e lec¹ wiadomoœci. Po chwili zda³a sobie jednak sprawê, ¿ektoœ puœci³ DVD. Kobieta na ekranie g³osi³a inspiruj¹c¹lekcjê ¿yciow¹. Odmieni³a swój los i chcia³a, byœmy wszyscy

14

j:a5gwia_miliarder 15-5-2014 p:14 c:1 black–text

Page 15: Pieć okien z widokiem na szanghaj

te¿ zamienili nasz¹ marn¹, niewidzialn¹ egzystencjê nasukces i wieczne szczêœcie. Phoebe podoba³o siê, ¿e kobietapatrzy³a prosto na ni¹, ¿e wbija³a w ni¹ intensywne spojrze-nie, a¿ Phoebe poczu³a siê zmieszana, zawstydzona swoj¹pora¿k¹, brakiem najskromniejszych choæby ¿yciowychosi¹gniêæ. Kobieta mia³a lœni¹ce, spryskane lakierem w³osy,eleganckie, ale nie staroœwieckie. Demonstrowa³a, ¿e doj-rza³e kobiety te¿ mog¹ byæ piêkne i odnosiæ sukcesy, nawet– jak to ujê³a ze œmiechem – jeœli pierwsz¹ wiosnê maj¹ ju¿dawno za sob¹. Mówi³a mnóstwo m¹drych rzeczy, raz zarazem rzuca³a jak¹œ b³yskotliw¹ uwagê na temat sukcesu.Phoebe ¿a³owa³a, ¿e nie ma przy sobie d³ugopisu i kartki– zanotowa³aby ka¿de zdanie. Teraz pamiêta³a tylko od-wagê, któr¹ da³a jej tamta kobieta, pamiêta³a, ¿e nie wolnobaæ siê samodzielnego ¿ycia z dala od domu. Zupe³nie jakgdyby kobieta zajrza³a Phoebe do g³owy i pozna³a wszyst-kie k³êbi¹ce siê tam lêki, jak gdyby by³a u jej boku, gdydziewczyna le¿a³a w nocy bezsennie, zastanawiaj¹c siê, czyw ogóle da sobie radê z nadchodz¹cym dniem. Phoebepoczu³a ulgê. Ktoœ zdj¹³ jej z pleców wielki g³az, ktoœpowiedzia³: „Nie jesteœ sama, rozumiem, co ciê nêka, rozu-miem twoj¹ samotnoœæ, ja te¿ jestem taka jak ty”. A Phoebepomyœla³a: Jak tylko bêdê mia³a jakieœ pieni¹dze, pierwsz¹rzecz¹, któr¹ kupiê, bêdzie twoja ksi¹¿ka. Nie kupiê torebkiLouisa Vuittona ani smartfona HTC. Kupiê twoje spisanem¹droœci i bêdê je studiowa³a tak pilnie, jak niektórzystudiuj¹ Bibliê.

Ksi¹¿ka nosi³a tytu³ Sekrety piêciogwiazdkowego miliardera.Phoebe nigdy tego nie zapomni.

Jedna porada, która szczególnie utkwi³a jej w pamiêci,dotyczy³a dziennika. Kobieta nie nazywa³a go dzienni-kiem, lecz Zapiskami mego sekretnego „Ja”. Nale¿a³o w nim

15

j:a5gwia_miliarder 15-5-2014 p:15 c:1 black–text

Page 16: Pieć okien z widokiem na szanghaj

notowaæ wszystkie rzeczy napawaj¹ce cz³owieka groz¹,wszystko, co czyni³o go s³abym i lêkliwym, ale te¿ wszyst-kie marzenia. Chodzi³o o to, by dobrych marzeñ by³owiêcej ni¿ ci¹¿¹cych cz³owiekowi lêków. Gdy coœ wpisa³eœdo dziennika, nie mog³o ciê to wiêcej skrzywdziæ – ka¿d¹obawê pokonywa³o marzenie na s¹siedniej stronie. A jakju¿ odniesiesz sukces, przeczytasz dziennik po raz ostatni,po czym siê go pozbêdziesz i bêdziesz siê œmiaæ z tego,jak strasznie by³eœ zalêkniony i nierozwiniêty i jak dalekouda³o ci siê zajœæ. Ksi¹¿kê zaœ wrzucisz do rzeki Huangpui twoje dawne „ja” zniknie. Pozostanie tylko nowy, wspa-nia³y produkt snów.

Zaczê³a dziennik pó³ roku wczeœniej, lecz marzenia niezdo³a³y dot¹d pokonaæ lêków. Ale uda im siê. Ju¿ wkrótce.Wiedzia³a, ¿e tak siê stanie.

Nie mogê pozwoliæ, by to miasto mnie zniszczy³o.Phoebe rozejrza³a siê po kawiarni. Krzes³a by³y szare lub

w kolorze musztardy, œciany z surowego betonu. Mog³osiê wydawaæ, ¿e ich nie wykoñczono, ale Phoebe wiedzia-³a, ¿e celowo nadano im taki wygl¹d. Uchodzi³ za modny.Na tarasie siedzieli obcokrajowcy, wystawiaj¹c twarze dos³oñca. NajwyraŸniej nie bêdzie im przeszkadza³o, jeœliich skóra zmieni siê w dermê. Nagle ktoœ wsta³ i zwolni³siê stolik obok mi³oœnika muzyki brazylijskiej. By³ z dziew-czyn¹. Mo¿e to jego siostra, a nie partnerka?

Phoebe usiad³a ko³o nich, zwrócona nieco w drug¹ stro-nê, by zademonstrowaæ, ¿e nie obchodzi jej, co robi¹. Alew odbiciu w szybie – s³oñce œwieci³o tego dnia jasno; zbli¿a-³o siê Œwiêto Œrodka Jesieni, a dzieñ by³ pogodny, z³ocisty,idealny, by marzyæ – widzia³a oboje bardzo wyraŸnie. Dziew-czyna sk¹pana by³a w przejrzystym œwietle, jak gdyby sta³ana scenie. Ch³opaka w po³owie zakrywa³ ukoœny cieñ.

16

j:a5gwia_miliarder 15-5-2014 p:16 c:1 black–text

Page 17: Pieć okien z widokiem na szanghaj

Wy³ania³ siê z niego za ka¿dym razem, gdy siê nachyla³.Skórê mia³ lœni¹c¹ niczym wosk.

Dziewczyna zaczê³a czytaæ jakieœ czasopismo, a Phoebestwierdzi³a, ¿e to z pewnoœci¹ nie siostra, lecz partnerka.W³osy opada³y jej na twarz, nie da³o siê wiêc zobaczyæ, czyjest ³adna. Siedzia³a jednak w sposób, w jaki siedz¹ ³adniludzie. Mia³a na sobie d³ug¹ czarn¹ bluzkê pokryt¹ napi-sami przypominaj¹cymi graffiti, napisami pozbawionymiznaczenia w rodzaju PEACE, $$$ € ♥♥ PARIS. Doprawdy,wygl¹da³o to koszmarnie, a cia³o dziewczyny wydawa³o siêbezkszta³tne niczym duch. Jednak bluzka musia³a sporokosztowaæ i by³o to po niej widaæ. Le¿¹ca ko³o krzes³atorebka zrobiona by³a z miêkkiej skóry, z wygl¹du niemalp³ynnej; zdawa³o siê, ¿e zaraz wsi¹knie w ziemiê. Rozpo-œciera³a siê u stóp dziewczyny niczym egzotyczne zwierzê.Phoebe chcia³a pog³askaæ kraciasty wzór torebki, by prze-konaæ siê, jaka bêdzie w dotyku. Ch³opak znów siê nachyli³i dostrzeg³ spojrzenie Phoebe w odbiciu w szybie. Powie-dzia³ coœ po szanghajsku do dziewczyny. Phoebe nie zrozu-mia³a jego s³ów. Dziewczyna spojrza³a na Phoebe z ukosa.Szanghajskie dziewczyny doprowadzi³y takie spojrzenia doperfekcji, doskonale opanowa³y sztukê patrzenia bez od-wracania twarzy. W ten sposób demonstrowa³y swoje wy-datne koœci policzkowe, a jednoczeœnie sprawia³y wra¿eniekompletnie niezainteresowanych. Czu³eœ, ¿e w ogóle siêdla nich nie liczysz, ¿e nie zas³ugujesz nawet na porz¹dnespojrzenie.

Phoebe natychmiast odwróci³a wzrok. Pali³y j¹ policzki.Nie pozwól, by inni ludzie po tobie deptali.Czasem Szanghaj przyt³acza³ j¹ ciê¿arem dziesiêciu dra-

paczy chmur. Ludzie byli tu strasznie wynioœli, ich dia-lekt brzmia³ szorstko. Kiedy ktoœ zwraca³ siê do Phoebe

17

j:a5gwia_miliarder 15-5-2014 p:17 c:1 black–text

Page 18: Pieć okien z widokiem na szanghaj

w tutejszym jêzyku, czu³a siê atakowana samym dŸwiê-kiem. Przyjecha³a pe³na nadziei, jednak w niektóre noce,mimo ¿e ca³¹ sw¹ odrazê i trwogê zdeponowa³a w tajnymdzienniku, wci¹¿ mia³a wra¿enie, ¿e spada coraz ni¿ej i ni-¿ej, bez szansy wdrapania siê na górê. Podjêcie ca³ego tegoryzyka okaza³o siê pomy³k¹.

Nie pochodzi³a z Chin, lecz z kraju po³o¿onego tysi¹cekilometrów na po³udnie. W tamtym kraju dorasta³a w ma-³ym miasteczku na dalekim pó³nocnym wschodzie. By³ toregion tak biedny i peryferyjny, ¿e przywyk³a, i¿ wszyscyuwa¿ali j¹ za gorsz¹, nawet w ojczyŸnie. W ma³ym mias-teczku niewiele zmieni³o siê przez ostatnie piêædziesi¹t lati zapewne nigdy ju¿ nie mia³o siê zmieniæ. Ludzie przyje¿-d¿aj¹cy ze stolicy nazywali miasteczko uroczym, ale niemusieli tam ¿yæ. Nie by³o to dobre miejsce dla marzeñi ambicji, tote¿ Phoebe ¿adnych marzeñ nie snu³a. Zrobi³ato, co z regu³y robi¹ ch³opaki i dziewczyny koñcz¹cy szko³êw wieku szesnastu lat: pojecha³a za góry przecinaj¹ce krajna pó³, by znaleŸæ pracê na zachodnim wybrze¿u. Potemwêdrowa³a coraz bardziej na po³udnie, a¿ w koñcu trafi³ado stolicy.

Oto niektóre prace wykonywane przez jej przyjació³ w ro-ku, w którym opuœcili dom: kelner praktykant, pomoc-nik w³aœciciela straganu z podróbkami zegarków, hostessaw knajpie z karaoke, robotnik w fabryce pó³przewodników,hostessa w barze, dziewczyna od szamponów, dostaw-ca baniaków z wod¹ do dystrybutorów, sprz¹taczka w re-stauracji z owocami morza. (Jedn¹ z tych prac wykonywa³aPhoebe, ale wola³aby nie mówiæ któr¹). Piêæ lat w tegorodzaju zawodach. Mija³y tak powoli.

18

j:a5gwia_miliarder 15-5-2014 p:18 c:1 black–text

Page 19: Pieć okien z widokiem na szanghaj

A potem jej siê poszczêœci³o. Jedna dziewczyna zniknê³a.Wszyscy myœleli, ¿e mia³a jakieœ k³opoty – prowadza³a siêz gangsterem, typem ch³opaka z wielkiego miasta, o któ-rym nie mówisz swoim ma³omiasteczkowym rodzicom,i wszyscy myœleli, ¿e nied³ugo zacznie æpaæ albo siê prosty-tuowaæ, byli tego wrêcz pewni, kiedy któregoœ dnia pojawi-³a siê w pracy z wielk¹ nefrytow¹ bransoletk¹ i podbitymokiem. A¿ tu nagle Phoebe dosta³a od dziewczyny e-mail.Dziewczyna nie wpakowa³a siê w tarapaty. By³a w Chi-nach. Uzna³a, ¿e ma doœæ, i pewnego dnia wyjecha³a, niemówi¹c o niczym swojemu ch³opakowi. Od³o¿y³a wystar-czaj¹co du¿o pieniêdzy, by dostaæ siê do Hongkongu,gdzie przez jakiœ czas pracowa³a jako hostessa w knajpiez karaoke – nie wstydzi³a siê tego, ka¿dy robi takie rzeczy,a poza tym to tylko dorywcza robota – a teraz znalaz³azatrudnienie w Shenzhen. By³a kierowniczk¹ restauracji– i to eleganckiej, dla miêdzynarodowej klienteli, nie ja-kiejœ tam byle jakiej. Zarz¹dza³a szesnastoma osobami. Mia-³a nawet w³asne mieszkanie (fotka w za³¹czniku – ma³e, alejasne i nowoczesne, na szklanym stole wazon z plastiko-wymi ró¿ami). Rzecz w tym, ¿e pozna³a biznesmena z Pe-kinu, który zamierza³ siê z ni¹ o¿eniæ i zabraæ na pó³noc,i chcia³a siê przedtem upewniæ, ¿e z restauracj¹ wszystkobêdzie w porz¹dku. W restauracji Nowy Œwiat zawszepotrzeba dobrej obs³ugi. Przyje¿d¿aj! Nie przejmuj siê wi-z¹, da siê za³atwiæ. Na koñcu e-maila by³y dwie uœmiech-niête buŸki i jedna puszczaj¹ca oko.

Ale¿ to by³o ekscytuj¹ce, gdy wysy³a³y ka¿dego dnia dosiebie po kilka e-maili. Jakie mam wzi¹æ ubrania? Jak tamjest zim¹? Jakich butów bêdê potrzebowa³a do stroju kel-nerskiego? Ka¿dy e-mail przychodz¹cy z Chin sprawia³,¿e Phoebe czu³a siê coraz bli¿ej lepszego œwiata. Salon

19

j:a5gwia_miliarder 15-5-2014 p:19 c:1 black–text

Page 20: Pieć okien z widokiem na szanghaj

fryzjerski, w którym pracowa³a, wyda³ jej siê nagle straszniema³y. Klienci byli ma³ymi ludŸmi, nie wiedzieli nawet, jakbardzo. Gdy mówili: „Hej, Phoebe, w ogóle nie uwa¿asz”,uœmiecha³a siê w duchu, bo wiedzia³a, ¿e wkrótce to onabêdzie wydawa³a polecenia i zostawia³a napiwki. Czeka³a j¹przygoda i rzeczy, o jakich tym tutaj nawet siê nie œni³o.

Po kilku tygodniach uda³o siê jej usk³adaæ na bilet doHongkongu i jeszcze trochê, by dostaæ siê do Shenzhen.Potem mia³o pójœæ g³adko. Czeka³a na ni¹ praca, przezpierwsze miesi¹ce mia³a mieszkaæ u przyjació³ki, póki nieznajdzie sobie mieszkania. Nie potrzebowa³a du¿o pieniê-dzy. Przecie¿ od razu zacznie dobrze zarabiaæ, przekonywa³aprzyjació³ka. Wszystko wydawa³o siê mo¿liwe. Za³o¿y firmê,co tylko jej siê zamarzy – niektóre z by³ych kelnerek zaled-wie rok po odejœciu mia³y ju¿ w³asne samochody z szoferem.Nowe Chiny to niesamowite miejsce, Phoebe sama siê o tymprzekona. Nikt nie zadaje zbyt wielu pytañ, nikogo nieobchodzi, sk¹d jesteœ. Licz¹ siê tylko zdolnoœci. Jeœli umieszwykonywaæ swoj¹ robotê – witamy na pok³adzie.

Ludzie mówi¹, ¿e nie³atwo zostawiæ za sob¹ dotychcza-sowe ¿ycie. ¯e przychodzi czas, gdy czujesz têsknotê zadomem. Ale tacy ludzie zostawili sympatyczne, fajne ¿ycie.Dla pozosta³ych sprawy maj¹ siê inaczej. Zerwanie przyno-si ulgê.

Przychodzi³y kolejne e-maile, jak zawsze pe³ne WY-KRZYKNIKÓW!!!, ale coraz rzadziej. A¿w koñcu w kawiar-ni internetowej niedaleko dworca Tsim Sha Tsui Wschod-niego, czekaj¹c na poci¹g do Shenzhen, Phoebe zalogowa³asiê po raz pierwszy od czterech dni i nie zasta³a w skrzynce¿adnej wiadomoœci od przyjació³ki. Nie by³o nawet parus³ów w rodzaju „Spiesz siê, ju¿ siê nie mogê doczekaæ”i rzêdu uœmiechniêtych buziek.

20

j:a5gwia_miliarder 15-5-2014 p:20 c:1 black–text

Page 21: Pieć okien z widokiem na szanghaj

Wreszcie Phoebe dotar³a do Shenzhen. Znalezienie re-stauracji zajê³o jej sporo czasu. Szyld by³ lœni¹cy i dumny:„Miêdzynarodowa restauracja Nowy Œwiat”, nad dwomaz³otymi smokami. Phoebe pozna³a go ze zdjêæ wys³anychprzez przyjació³kê. W szklanej gablotce przed wejœciemwywieszono menu – nieomylny atrybut lokalu z klas¹.Kiedy jednak podesz³a bli¿ej, serce zaczê³o nagle nieprzy-jemnie trzepotaæ jej w piersi, jak skrzyd³o nietoperza ude-rzaj¹ce w policzek. Uczucie to mia³o póŸniej towarzyszyæPhoebe przez resztê pobytu w Chinach. Szklane drzwi sta³yotworem, ale w œrodku panowa³ pó³mrok, choæ by³o wczes-ne popo³udnie. Gdy wesz³a, ujrza³a pust¹ przestrzeñ, ¿ad-nych krzese³ ani stolików. Czêœæ pod³ogi zerwano, na beto-nie pozosta³y niechlujne resztki kleju w miejscu, gdzieniegdyœ le¿a³ dywan. By³ te¿ bar, ozdobiony scenamiz chiñskich legend wykutymi w br¹zie, ¿urawie lec¹ce po-nad górami i jeziorami. Jacyœ robotnicy przenosili maszynyi narzêdzia w drugi koniec restauracji. Phoebe zawo³a³a coœdo nich. Wydawali siê zaskoczeni. Restauracjê zamkniêtokilka dni temu, teraz ma tu byæ sieciówka huogo. Co z ludŸ-mi, którzy tu pracowali? Pewnie znaleŸli ju¿ robotê gdzieindziej. W Shenzhen nikt zreszt¹ nie pracuje d³ugo w jed-nym miejscu.

Nie jest dobrze, pomyœla³a Phoebe.Próbowa³a dzwoniæ na komórkê przyjació³ki, bezsku-

tecznie. „Nie ma takiego numeru”, powtarza³ automatycz-ny g³os w s³uchawce. Za ka¿dym razem to samo. Nie matakiego numeru.

Sprawdzi³a, ile ma pieniêdzy, i zaczê³a szukaæ tanie-go noclegu. Na ulicach by³o czysto, ale t³oczno. Wszyscywygl¹dali, jakby spieszyli siê na spotkanie, ka¿dy musia³dok¹dœ dotrzeæ. W t³umie przechodniów op³ywaj¹cym j¹

21

j:a5gwia_miliarder 15-5-2014 p:21 c:1 black–text

Page 22: Pieć okien z widokiem na szanghaj

niczym gêsta b³otnista rzeka Phoebe zaczê³a dostrzegaæpewien szczególny typ osób. Potem ju¿ tylko one rzuca³yjej siê w oczy. M³ode samotne kobiety. By³y wszêdzie,bieg³y do autobusów lub maszerowa³y sztywno z zaciêtymwyrazem twarzy, chodzi³y od sklepu do sklepu, rozdaj¹cswoje CV, ca³e ¿ycie na jednej kartce. Ani chwili odpo-czynku, ci¹g³y ruch. Wszystkie szuka³y pracy, spotyka³osiê je wszêdzie, gotowe wcisn¹æ swoje ¿ycie ka¿demu, ktozechce wzi¹æ.

A wiêc tak siê to odbywa. W taki sposób stanê siê jedn¹z nich, pomyœla³a Phoebe. W ci¹gu zaledwie kilku godzinprzesz³a z jednego œwiata do drugiego. Przed chwil¹ by³aju¿ prawie zastêpc¹ mened¿era w eleganckiej miêdzynaro-dowej restauracji. Teraz – migrantka zarobkowa. Za spraw¹igraszki losu nowe ¿ycie wy³oni³o siê znik¹d: ¿ycie osobysamotnej, bez powi¹zañ, zmuszonej do szukania pracy.Powiada siê czasem, ¿e jeœli spotkasz ludzi, którzy s¹ tacyjak ty, którzy znaleŸli siê w tym samym po³o¿eniu, poczu-jesz siê lepiej, bêdziesz mniej samotny. Phoebe uzna³a, ¿eto nieprawda. Œwiadomoœæ, ¿e nie ró¿ni siê od milionówinnych kobiet, wzmog³a tylko jej poczucie osamotnienia.

Znalaz³a typowy pokój w miejscu, które nazywa³o siêhotelem, ale mia³o tak niski standard, ¿e sprawia³o wra¿e-nie hostelu. W drzwiach nie by³o zamka, Phoebe spa³a wiêczwiniêta ciasno w kszta³t litery C, przyciskaj¹c torebkê dobrzucha.

Pierwsze miesi¹ce w Shenzhen minê³y bardzo szybko.Phoebe mia³a kilka prac, o których wola³aby na razie niemówiæ. Mo¿e kiedyœ, ale nie teraz.

Mo¿esz polegaæ tylko na sobie. W tym œwiecie nie ma praw-dziwych przyjació³. Ufaj¹c innym, ryzykujesz, ¿e stanie ci siêkrzywda.

22

j:a5gwia_miliarder 15-5-2014 p:22 c:1 black–text

Page 23: Pieć okien z widokiem na szanghaj

Pojecha³a autobusem do Kantonu i dosta³a pracê w fab-ryce Guangdong Bigfaith Quality Garment Company, szy-j¹cej ubrania dla zachodnich marek – nie by³y to drogiemarki, które Phoebe zna³a ze s³yszenia, raczej nieco tañ-sze, specjalizuj¹ce siê w sprzeda¿y ubrañ kolorowych i tro-chê krzykliwych. Inne dziewczyny mówi³y jednak Phoebe,¿e ubrania te trafiaj¹ do bardzo modnych sklepów, chocia¿nie s¹ drogie. Podobno na Zachodzie nawet bogaci kupuj¹niekiedy tanie ubrania. Phoebe osobiœcie nie chcia³abynosiæ spódniczek, ¿akietów ani bluzek z tej fabryki. Wyda-wa³y siê jej ma³o szykowne. Praca polega³a na przyporz¹d-kowywaniu odpowiednich przesy³ek odpowiednim zamó-wieniom i sprawdzaniu, czy wszystko siê zgadza. Nie by³oto trudne, ale Phoebe ka¿dej nocy p³aka³a. Najpierw mu-sia³a spêdzaæ d³ugie godziny w fabryce, a potem znosiæmieszkanie w hotelu robotniczym z innymi dziewczyna-mi, z ca³¹ mas¹ dziewczyn. Nienawidzi³a widoku ich bie-lizny porozwieszanej w ka¿dym pokoju, a nawet w ko-rytarzu, schn¹cej na sznurach w wilgotnym powietrzu.Gdziekolwiek siê odwróciæ, wszêdzie sznury z mokr¹ bie-lizn¹. Ca³y hotel pachnia³ proszkiem do prania i potem.K³ótnie i p³acze nie ustawa³y przez ca³y dzieñ i ca³¹ noc.Phoebe tego nienawidzi³a, zw³aszcza nocnego ³kania. Jakgdyby wszyscy myœleli, ¿e skoro jest ciemno, nikt nie us³y-szy ich p³aczu. Musia³a siê st¹d wyrwaæ. Nie by³a przecie¿jak ci tutaj. Na razie jednak nie mia³a wyboru.

Poza tym by³a jeszcze zazdroœæ. Wszystkie te rzeczy,które o niej mówili. (Jakim cudem z marszu dosta³a dobr¹pracê? Od razu w administracji, a nie przy taœmie produk-cyjnej? S³ysza³am nawet, ¿e wcale d³ugo nie szuka³a…) Nocó¿, chcia³aby wyjaœniæ Phoebe, to dlatego, ¿e mówiê poangielsku i po kantoñsku, a tym jêzykiem pos³uguj¹ siê tu,

23

j:a5gwia_miliarder 15-5-2014 p:23 c:1 black–text

Page 24: Pieć okien z widokiem na szanghaj

na po³udniu, wszyscy bogaci w³aœciciele fabryk. A pozatym jestem lepsza od ca³ej reszty. Wiedzia³a jednak, ¿emusi siedzieæ cicho. Ba³a siê du¿ych grup dziewczyn z du-¿ych prowincji, zw³aszcza dziewczyn z prowincji Hunan,które krad³y ró¿ne rzeczy z fabryki, by je sprzedawaæ nazewn¹trz, i grozi³y, ¿e zabij¹ ka¿dego, kto na nie doniesie.Lubi³y bójki. Ka¿dy móg³ liczyæ na ochronê swojego klanu.Syczuañskie dziewczyny opiekowa³y siê sob¹ nawzajem.Nawet tych z prowincji Anhui by³o na tyle du¿o, ¿e mog³ysiê wspieraæ. Tylko Phoebe nie mia³a nikogo. Ale wkrót-ce siê wybije, bo jest m¹drzejsza. Wci¹¿ powraca³o w jejmyœlach jedno zdanie, rada milionerki zawdziêczaj¹cej suk-ces wy³¹cznie sobie: „Nie pokazuj, ¿e jesteœ wybitna, pozo-stawaj w cieniu”. Phoebe musia³a wiêc znosiæ zazdroœæi proszek do prania, i pot, i p³acz. Pytanie tylko, jak d³ugo?

Nie pozwól, by miernoty poci¹gnê³y ciê na dno. Jesteœ gwiazd¹œwiec¹c¹ jasnym blaskiem.

Nad ³ó¿kiem powiesi³a zdjêcie tajwañskiego gwiazdoramuzyki pop, wyrwane z jakiegoœ pisma. By³a to reklamakrowiego mleka, dekoracja znacznie lepsza ni¿ wszechobecnemajtki. D³ugo walczy³a z taœm¹ klej¹c¹ i farb¹ olejn¹ naœcianie; wilgotne powietrze sprawia³o, ¿e jeden róg ca³y czassiê odrywa³. W koñcu jednak siê uda³o i teraz mog³a patrzeæna piosenkarza i marzyæ o œwiecie, w którym nie by³oby³kania. Kiedy uk³ada³a siê na boku i patrzy³a na zdjêcie, bylisami. Lubi³a jego delikatny uœmiech i wodniste oczy, nawetg³upie w¹sy z mleka nad górn¹ warg¹ uwa¿a³a za czaruj¹ce.£agodnoœæ piosenkarza pozwala³a zapomnieæ o okrutnejteraŸniejszoœci, pozwala³a Phoebe uwierzyæ, ¿e da radê ciê¿-ko pracowaæ i pokazaæ œwiatu swoje wewnêtrzne piêkno.Mo¿e nawet pewnego dnia zostanie dziewczyn¹ gwiazdora?Och, wiedzia³a, ¿e to tylko taka fantazja, ale on by³ jak ze

24

j:a5gwia_miliarder 15-5-2014 p:24 c:1 black–text

Page 25: Pieć okien z widokiem na szanghaj

snu. Przypomina³ ch³opaków, z którymi dorasta³a, którychna zawsze zapamiêta³a jako nastolatków, choæ wszyscy prze-nieœli siê ju¿ do miast i handlowali portfelami ze sztucznejskóry i mo¿e – na boku – amfetamin¹. Kiedyœ wszyscy oni,równie¿ Phoebe, byli szczêœliwi, a teraz tak szybko siê starzeli.

„Ale przecie¿ jesteœ m³oda, siostro”. Tak przynajmniejpewnego dnia powiedzia³ do niej nowy mened¿er oddzia³u.Pochodzi³ z Hongkongu, nie by³ gruby ani brzydki, aniprzystojny. Po prostu cz³owiek z Hongkongu. Raz w mie-si¹cu przyje¿d¿a³ na cztery, piêæ dni do fabryki. Za ka¿dymrazem wzywa³ Phoebe do swojego biura i dawa³ jej prezenty– torbê nieprawdopodobnie soczystych mandarynek, ma³es³odkie ananasy z Tajwanu, truskawki, jak¹œ zagraniczn¹czekoladê o gorzkim, m¹czystym smaku. Przysmaki, którekupowa³eœ, jeœli by³o ciê staæ na podró¿e. Paczka z owocamiczeka³a zawsze na jego biurku, zawiniêta w sztywny, po-marszczony plastik, który szeleœci³ g³oœno, gdy siê go do-tyka³o. Phoebe nie wiedzia³a, jak uda jej siê donieœæ to dohotelu przez wielki dziedziniec i boiska do koszykówki.Nie wiedzia³a, gdzie trzymaæ paczkê ani co odpowiedzieæna pytania dziewczyn. Nadal trochê jej zazdroœci³y. Fala narazie opad³a, ale w ka¿dej chwili znów mog³a siê podnieœæniczym tsunami. Wiedzia³a, ¿e prezent jest podejrzany, ¿ena niego nie zas³u¿y³a. Gdy jednak patrzy³a na dojrza³epersymony, czu³a siê wyj¹tkowa. Ktoœ j¹ zauwa¿y³, ktoœmyœla³ o niej i kupowa³ mi³e podarki. Dawno ju¿ nie spo-tka³o jej coœ takiego, przyjê³a wiêc prezent.

Nios¹c koszyk, sz³a korytarzem do swojego pokoju i czu-³a na sobie gor¹ce, zazdrosne spojrzenia dziewczyn. Poci³asiê, serce jej pêcznia³o od poczucia winy, stawa³o siê znacz-nie ciê¿sze ni¿ koszyk. Kiedy jednak wesz³a do pokoju, od-kry³a, ¿e mówi swobodnie. S³owa przychodzi³y same.

25

j:a5gwia_miliarder 15-5-2014 p:25 c:1 black–text

Page 26: Pieć okien z widokiem na szanghaj