paddington daje sobie rade

Download Paddington daje sobie rade

If you can't read please download the document

Upload: michael-bond

Post on 09-Jan-2017

220 views

Category:

Documents


1 download

TRANSCRIPT

Michael BondPADDINGTON DAJE SOBIE RADPaddington Helps OutTumaczy Kazimierz PiotrowskiWydanie oryginalne: 1960

Wydanie polskie: 1998ROZDZIA PIERWSZYWYCIECZKA NAD TAMIZPaddington z wielce zdziwion min usiad na ku. W domu pod numerem 32 przy ulicy Windsor Gardens wszystkie wydarzenia, a zwaszcza niadanie, nastpoway w cile okrelonym czasie i obudzenie go o tak wczesnej porze byo czym cakiem niezwykym.Rozejrza si bacznie, ale w pokoju wszystko byo na miejscu.Fotografia cioci Lucy, zrobiona krtko przed przyjciem jej do domu dla emerytowanych niedwiedzi w Limie, staa na stoliku przy ku wraz ze sojem marmolady, a obok leao jeszcze par innych rzeczy.Stary kapelusz i paszcz z flauszu wisiay na drzwiach, peruwiaskie drobne monety leay pod poduszk. Co najwaniejsze, kiedy podnis kodr i zajrza pod ni, maa skrzana walizka z tajn kieszeni, w ktrej znajdowa si notes i sporo wanych dokumentw, nadal leaa w nogach ka.Paddington odetchn z ulg. Chocia mieszka u pastwa Brown ju ponad rok, jeszcze niezupenie si przyzwyczai do tego, e ma wasny pokj, a ponadto nie nalea do niedwiedzi lubicych ryzykowa.Kiedy z roztargnieniem woy ap do soja z marmolad i znw mia zasn, nagle nastawi uszy i wyty such.Z ogrodu dobiegay liczne gosy. Par razy trzasny drzwi, z dala da si sysze niewtpliwy brzk talerzy, a potem gos pana Browna wykrzykujcego rozkazy.Paddington wygramoli si z ka i podbieg do okna. Musiay si dzia jakie bardzo ciekawe rzeczy i byby niepocieszony, gdyby co przegapi. Gdy wyjrza przez okno, omal nie przewrci si na plecy ze zdumienia na widok, jaki si ukaza jego oczom. Chucha na szyb i wyciera j ap, by si upewni, e to nie sen.Albowiem na trawniku koo domu, wok sporego kosza z wikliny, zebraa si caa rodzina - pastwo Brown, Jonatan i Judyta. Co wicej, po chwili z kuchni wysza pani Bird, gospodyni pastwa Brown, z ogromnym pmiskiem, na ktrym pitrzy si stos kanapek.Paddington zszed ze stopnia pod oknem i zbieg na d. Wszystko to byo tajemnicze i stanowczo wymagao zbadania.- Naturalnie, Paddington! - zawoali wszyscy.Wyszed z kuchni wanie, gdy zamykali pokryw kosza.- Ten niedwied na mil zwszy kanapk z marmolad - mrukna pani Bird.- Sowo daj - powiedziaa Judyta groc mu palcem. - To miaa by niespodzianka. Specjalnie wczenie wstalimy.Paddington wodzi po nich wzrokiem z coraz wikszym zdziwieniem.- Nic si nie stao - powiedziaa miejc si pani Brown. - Nie masz si czego ba. Po prostu wybieramy si nad Tamiz.- I bd zawody! - krzykn Jonatan wymachujc sieci na ryby. - Tatu przyrzek nagrod temu, kto pierwszy zowi ryb.Paddingtonowi oczy si zaokrgliy.- Wycieczka?! - zawoa. - Chyba nigdy w yciu nie byem na wycieczce nad rzek.- A to dobrze - owiadczy pan Brown, dziarsko podkrcajc wsa. - Bo wanie wybieramy si na wycieczk. Wic popiesz si i zjedz niadanie. Jest pikny dzie, musimy si nim nacieszy.Paddingtona nie trzeba byo dwa razy prosi. Podczas gdy caa rodzina koczya pakowa do samochodu wycieczkowy sprzt, szybko wrci do domu, gdzie czekao na niego niadanie. Lubi robi nowe rzeczy i bardzo si cieszy na caodzienn wypraw. Mieszkanie u pastwa Brown miao t wielk zalet, e obfitowao w niespodzianki.- Wie pani - powiedzia do pani Bird, gdy przysza do jadalni, by sprawdzi, czy ju zjad grzank z marmolad - mam nadziej, e jeszcze nie zrobiem w yciu wszystkiego, bo gdybym zrobi, to nie czekayby mnie ju adne niespodzianki.- Hm - surowym tonem odpara pani Bird wypychajc go z jadalni. - Spotka ci niespodzianka, jak przed wyjciem z domu nie zmyjesz z wsw plam po jajkach na bekonie. Jak yj, nie widziaam niedwiedzia, ktry by potrafi si tak upaka.- Staraem si tylko popieszy, prosz pani - wyjani.Niemniej pobieg na gr do azienki. Mia do zaatwienia par wasnych spraw przed wyjazdem na cay dzie. Przede wszystkim naleao spakowa walizk, a potem zajrze do atlasu. By wielkim mionikiem geografii, a wycieczka nad rzek bardzo go zainteresowaa. Zapowiadaa si niezwyka przygoda.- Nie wiem, jak to si dzieje - powiedziaa pani Bird, po raz czterdziesty chyba poprawiajc kapelusz na gowie - ale ilekro pastwo wybieraj si z dziemi, zawsze zapasy na drog wystarczyyby na utrzymanie przez miesic caego puku.Wszyscy cisnli si w samochodzie, ktry wolno poda drog w stron Tamizy. Oprcz pastwa Brown, dzieci, pani Bird i Paddingtona, upchnito w samochodzie kosz, patefon, stos pyt, pokan ilo paczek i sieci rybackich, nie mwic ju o kilku parasolkach od soca, namiocie i stercie poduszek.Pani Brown zgodzia si z uwag pani Bird i sprbowaa przybra wygodniejsz pozycj.Skrzana walizka Paddingtona uwieraa j w plecy, a jego stary kapelusz - niedwiadek upar si, e go nie zdejmie, bo si obawia poraenia sonecznego - askota j po twarzy.- Daleko jeszcze? - spytaa.Paddington, ktry siedzia z przodu obok pani Brown, sprawdzi na mapie.- Moim zdaniem, bdzie to najbliszy zakrt na prawo - owiadczy i przejecha ap tras na mapie.- Oby tak byo - powiedziaa pani Brown.Ju raz le skrcili dzi rano, kiedy Paddington przez omyk poprowadzi ich ladem wyschnitej skrki owocu na mapie.- Do czego to podobne - burcza pan Brown - eby skrci na prawo, bo tak si przylepia skrka do mapy. Ten policjant wcale nie by zachwycony.Paddington bardzo chcia naprawi bd, wychyli wic gow przez okno i pocign nosem.- Na pewno ju niedaleko! - zawoa. - Czuj jaki niezwyky zapach.- To gazownia - odpar pan Brown spogldajc w kierunku wskazanym przez Paddingtona. - A rzeka jest z tej strony.Mwic to wzi zakrt. Tu przed nimi ukaza si rozlegy obszar wody.Kiedy wygramolili si z samochodu, Paddingtonowi oczy si roziskrzyy. Wszyscy wyadowywali baga, a on sta na brzegu rzeki i obserwowa widok. By pod wielkim wraeniem.Na ciece holowniczej roio si od ludzi, a na rzece unosio si mnstwo dek, kajakw, odzi paskodennych i aglwek, ktrych biae agle trzepotay na wietrze. Parowiec sun po rzece pozostawiajc za sob du fal, ktra zakoysaa odziami. Pasaerowie na pokadzie statku byli weseli i szczliwi. Wielu wskazywao palcem na Paddingtona i kiwao mu rkami.Paddington ukoni si im kapeluszem i odwrci si do Brownw.- Zdaje si, e polubi rzek - owiadczy.- Mam nadziej, mj drogi - powiedziaa pani Brown niezbyt pewnym gosem. - Wycieczka jest dla ciebie.Spojrzaa na rzd odzi przycumowanych do pomostu. Wczoraj pomys ma, by wybra si nad Tamiz, wydawa si doskonay. Ale kiedy ju si tutaj znaleli, przychodziy jej do gowy niedobre myli i wiedziaa, e pani Bird te czuje si nieswojo. Z bliska odzie byy strasznie mae.- Czy jeste pewny, Henryku, e te odzie s bezpieczne? - spytaa patrzc nerwowo na ma.- Bezpieczne? - powtrzy pan Brown prowadzc ich do pomostu. - Ale naturalnie. Zdaj si na mnie.- Tobie powierz wszystkie linki i tym podobne rzeczy - powiedzia do Paddingtona. - Znaczy to, e bdziesz sterowa.- Bardzo panu dzikuj - odpar Paddington.Nabra poczucia wanoci. Oczy byszczay mu z podniecenia. Wlaz do odzi i wszystko dokadnie sprawdza apami.- Dozorca przystani jest bardzo zajty - owiadczy pan Brown pomagajc reszcie towarzystwa wej do odzi. - Powiedziaem mu, e sami odepchniemy si od brzegu.- Paddington! - zawoaa pani Brown podnoszc z dna odzi najlepszy kapelusz od soca pani Bird. - Uwaaj, co robisz z ryback sieci. Bo urwiesz komu gow.- Przepraszam - powiedzia Paddington do pani Bird. - Tylko sprawdzaem.- No dobrze - oznajmi pan Brown. Usiad ju na aweczce i krzepko chwyci w donie wiosa. - Odjazd, Paddington, sta w pogotowiu przy sterze.- Co mam robi? - odkrzykn niedwiadek.- Cignij linki! - zawoa pan Brown. - No ju! Lew ap.- O Boe - westchna pani Bird. Jedn rk kurczowo trzymaa si boku odzi, a w drugiej mocno ciskaa parasolk. Ktem oka widziaa ju sporo ludzi patrzcych w ich stron.W tyle odzi Paddington cign co si dwie linki przywizane do steru. Nie by cakiem pewny, czy pan Brown mia na myli wasn, czy jego lew rk, cign wic, na wszelki wypadek, obie linki. Wszyscy czekali, co bdzie dalej - pan Brown wyta siy przy wiosach.- Dopiero teraz przyszo mi na myl - powiedziaa pani Brown po chwili - e byoby ci znacznie lej, gdyby najpierw odwiza d od pomostu.- Co?! - zawoa pan Brown. Otar czoo i gniewnie spojrza przez rami. - Czy nikt jeszcze tego nie zrobi?- Ja to zrobi, prosz pana! - zawoa z przejciem Paddington przepychajc si bokiem odzi. - Mnie powierzy pan linki.Wszyscy cierpliwie czekali, kiedy Paddington bada link. Nie najlepiej radzi sobie z wzami, bo odmawiay posuszestwa apom, ale w kocu oznajmi, e wszystko gotowe.- W porzdku! - krzykn pan Brown znw zbierajc siy.- Odjazd. Odrzu to, Paddington. Trzyma si!- Co mam zrobi, prosz pana? - zawoa Paddington przekrzykujc plusk wody. Wyprawa na rzek bya o wiele trudniejsz spraw, ni sobie wyobraa. Tyle linek trzeba byo cign, e troch si zgubi. Pan Brown najpierw kaza odwiza link. A teraz woa, eby si trzyma.Zamkn oczy i obiema apami jak najmocniej przytrzyma link.Niezupenie zda sobie spraw, co si stao potem. Przed chwil sta w odzi - teraz odzi ju nie byo.- Henryku! - zawoaa pani Brown, gdy da si sysze donony plusk. - Na mio bosk! Paddington wpad do wody!- Niedwied za burt! - krzykn Jonatan, kiedy d szparko odbia od brzegu.- Trzymaj si Paddington! - zawoaa Judyta. - Zaraz wrcimy.- Ale ja si trzymaem! - odkrzykn Paddington wynurzajc si z wody, by zaczerpn powietrza. - I wanie dlatego wleciaem do rzeki.Pani Brown dziobaa wod parasolk.- Prdzej, Henryku! - zawoaa.- Paddington na pewno nie umie pywa - powiedziaa Judyta.- Co mwisz? - zawoa Paddington.- Mwi, e nie umiesz pywa! - rykn pan Brown.Usyszawszy to Paddington zacz jak szalony wywija apami w powietrzu - woda zabulgotaa i poszed na dno.- No widzisz, Henryku! - zawoaa pani Brown. - Popatrz, co narobi. Dobrze si trzyma do chwili, gdy zacz dawa mu rady.- adna historia - owiadczy pan Brown wymownie spogldajc na on.- Dobra jest! - zawoa Jonatan. - Kto rzuci mu pas ratunkowy!Kiedy rodzina dotara do pomostu, Paddington by ju wyratowany i lea na plecach otoczony tumem gapiw. Wszyscy patrzyli na niego i udzielali rad, a dozorca przystani gimnastykowa mu apy stosujc sztuczne oddychanie.- Bogu dzikowa, e ocala - powiedziaa pani Brown.- Dlaczego miaby nie ocale? - spyta dozorca. - Gdyby si pooy, woda signaby mu zaledwie do wsw. Przy brzegu jest zaledwie dziewi cali gbokoci. Teraz pewnie znacznie mniej, jak si niedwied nayka wody. Poszed na dno z otwartymi ustami, to jasne.Judyta pochylia si i spojrzaa na Paddingtona.- Zdaje si, chce co powiedzie - owiadczya.Usiad.- Brrr - powiedzia.- Pole spokojnie jeszcze chwil, mody panie niedwiedziu - poradzi mu dozorca i pchn go z powrotem na deski.- Brrr - powiedzia Paddington. - ZGUBIEMZDAJESIKAPELUSZ.- ZGUBIEMZDAJESIKAPELUSZ - powtrzy dozorca patrzc na niego ze wzrastajcym zainteresowaniem. Czy pan naley do zagranicznych niedwiedzi? O tej porze roku mao tu bywa goci z zagranicy - wyjani zwracajc si do pastwa Brown.- Pochodz z Peru - wybekota Paddington, gdy zapa oddech. - Ale mieszkam pod numerem trzydziestym drugim przy Windsor Gardens w Londynie i zdaje si, zgubiem kapelusz.- O Boe! - zawoaa pani Brown ciskajc rami ma. - Syszae, Henryku? Paddington zgubi kapelusz!Czonkowie rodziny spogldali po sobie z przeraeniem. Czsto narzekali na kapelusz Paddingtona, zazwyczaj gdy nie sysza. By to bardzo stary kapelusz. Na ulicy ludzie pokazywali go palcami, byo to zawstydzajce. A jednak nie mogli sobie wyobrazi Paddingtona bez tego kapelusza.- Miaem go na gowie, jak wpadem do wody! - krzycza macajc si po czubku gowy. - A teraz nie ma go tam.- O rany - powiedzia Jonatan. - Tyle w nim byo dziur! Pewnie uton.- Uton! - krzykn przeraony Paddington. Podbieg do brzegu pomostu i zajrza w mtn wod. - Przecie nie mg uton!- Stale go nosi - wyjania pani Brown dozorcy. - Odkd go znamy. Dosta ten kapelusz od wuja w Peru.- W najmroczniejszym zaktku Peru - doda Paddington.- W najmroczniejszym zaktku Peru - powtrzy dozorca.Zrobio to na nim wielkie wraenie. Odwrci si do Paddingtona i przyoy rk do grzywki, jak mia nad czoem.- Musi szanowny pan zwrci si do Zarzdu Tamizy.- Ja si nie zwrc - stanowczo odpar Paddington. - Niech oni mi zwrc kapelusz.- Ten pan chcia powiedzie, e Zarzd sprawuje piecz nad Tamiz, mj drogi - wyjania pani Brown. - I moe znaleziono twj kapelusz.- Nurt, prosz pana - doda dozorca. - Wystarczy odbi od brzegu, eby napotka bardzo silny nurt, ktry mg zanie kapelusz a do tamy.Wskaza na rzd budynkw daleko w dole rzeki.- Zanie do tamy? - wolno powtrzy Paddington.Dozorca skin gow.- Jeeli wir go nie wcign.Paddington zmierzy go surowym spojrzeniem.- Mj kapelusz! - zawoa wasnym uszom nie wierzc. - Daby si wcign przez wir?- Chodmy - szybko powiedzia pan Brown. - Jeeli si popieszymy, to moe zdymy zobaczy go, jak wypynie.Paddington z ponur min pobieg ciek holownicz zostawiajc za sob struk ciekajcej z niego wody. Tu za nim podali pastwo Brown, pani Bird, Jonatan, Judyta, dozorca i tum zaciekawionych gapiw.Wiadomo o zgubie dotara do tamy przed nimi i gdy przybyli, gromadka mczyzn w czapkach z daszkami pilnie wpatrywaa si w wod.- Syszaem, e zgin panu jaki Mateusz - powiedzia dozorca luzy do pana Browna.- Nie Mateusz - odpar pan Brown - tylko kapelusz. Z Peru.- Kapelusz jest wasnoci tego modego dentelmena niedwiedzia - wyjani dozorca przystani podchodzc do nich. - To rodzinna scheda.- Rodzinna scheda? - powtrzy dozorca luzy. Spojrza na Paddingtona i podrapa si w gow. - Jak yj, nie syszaem, eby kapelusz stanowi spadek rodzinny. Zwaszcza w rodzinie niedwiedzi.- A mnie si to zdarzyo - stanowczo stwierdzi Paddington. - Jest to bardzo rzadki okaz kapelusza, a w rodku bya kanapka z marmolad. Woyem j tam na wypadek, gdyby mnie gd cisn.- Kanapka z marmolad? - spyta dozorca luzy. Min mia coraz bardziej zdziwion. - Zaraz, a moe to jest rzecz, jak przed chwil wyowilimy z rzeki? Zupenie bez ksztatu... jak... jak...W aden sposb nie mg znale sw na okrelenie tej rzeczy.- To wyglda na jego kapelusz - powiedziaa pani Bird.- Herbert! - zawoa dozorca luzy do chopca, ktry sta obok i z otwartymi ustami ledzi przebieg wydarze. - Zobacz, czy jest jeszcze w szopie, to niewiedzie co.- To moe by spadek - doda zwracajc si do Brownw. - Wyglda to, jakby wiele razy przekazywane byo potomnym.Herbert znikn w maym drewnianym baraku stojcym koo luzy. Po chwili wrci z wiadrem.- Woylimy to do wiadra - tumaczy si dozorca - bomy w yciu czego takiego nie widzieli. Chcielimy posa do muzeum.Paddington zajrza do wiadra.- To nie adne niewiedzie co! - zawoa z wdzicznoci. - Tylko mj kapelusz.Wszyscy odetchnli z ulg.- Bogu niech bd dziki - powiedziaa pani Bird wyraajc to, co pomyleli wszyscy obecni.- W rodku jest ryba - powiedzia dozorca.- Co! - zawoa Paddington. - Ryba? W moim kapeluszu?- A jake - odpar dozorca. - Pewnie zapucia si za kanapk z marmolad. Dostaa si do rodka przez jedn z licznych dziur.- A to heca! - krzykn Jonatan z podziwem, gdy wszyscy otoczyli wiadro. - Rzeczywicie jest!- To znaczy, e Paddington zdoby nagrod za zowienie pierwszej ryby - powiedziaa Judyta. - Gratuluj.- Jeeli to jest jaki konkurs - owiadczy dozorca - to dam szanownemu panu sj, eby pan woy t ryb.Po czym z niedowierzaniem spojrza na kapelusz i doda:- Pewnie bdzie pan chcia to jeszcze nosi na gowie.Paddington spojrza na niego gronie. Dozorca cofn si i szybko poszed po sj.- Prosz - powiedzia po chwili wrczajc sj niedwiadkowi. - To podarunek od Zarzdu Tamizy.- Bardzo panu dzikuj - odpar Paddington i poda mu ap.- Nie ma za co - powiedzia dozorca stajc nad luz, eby pokiwa im rk na poegnanie. - Bardzo mi byo mio. Co tu mwi, nie co dzie mamy sposobno ocalenia niedwiedziej schedy przed przepuszczeniem jej przez luz. Dzisiejszy dzie dugo pozostanie w mojej pamici.- Ja te bd pamita ten dzie - wyzna pan Brown nieco pniej. Przesta wiosowa i d leniwie pyna unoszona przez nurt rzeki. - Moe nie by to najspokojniejszy, ale na pewno najmilszy dzie, jaki zdarzyo si nam spdzi na Tamizie.Caa rodzina lec na plecach w odzi i spogldajc na poyskujc w socu wod, zasuchana w muzyk z patefonu, zgodzia si ze zdaniem pana Browna.Najbardziej za zadowolony by Paddington, ktry jedn ap mocno trzyma kapelusz, a drug zanurzy w soju z ulubion marmolad. Teraz, kiedy odzyska kapelusz i wszystko wrcio do normalnego stanu, uwaa, e dawno ju nie spdzi tak miego dnia.ROZDZIA DRUGIPADDINGTON BIERZE UDZIA W LICYTACJIPan Gruber, przyjaciel Paddingtona, serdecznie si umia, gdy usysza, co si wydarzyo w czasie wyprawy nad rzek.- O Boe kochany - powiedzia ocierajc zy z oczu - panu to zawsze co si przydarzy. auj, e tam nie byem i nie widziaem na wasne oczy.By to ranek nastpnego dnia po wycieczce. Paddington natychmiast po niadaniu popieszy do pana Grubera, aby mu wszystko opowiedzie.Pan Gruber mia antykwariat przy Portobello Road. Byo to niedaleko domu pastwa Brown i Paddington w czasie porannych zakupw czsto tam wstpowa, aby o godzinie jedenastej zje z panem Gruberem po sodkiej, bueczce i wypi filiank kakao. Za modu pan Gruber by w Poudniowej Ameryce, dziki czemu mogli - rozparci w leakach na chodniku - dugo gawdzi o najmroczniejszym zaktku Peru. Paddington bardzo lubi spotyka si z panem Gruberem i czsto pomaga mu w sklepie.Wszystkie sklepy przy Portobello Road byy ciekawe, ale antykwariat pana Grubera by z nich najlepszy. Jakbymy weszli do pieczary Aladyna. Na cianach wisiay szable i stare zbroje, na pododze leay stosy byszczcych garnkw i rondli z miedzi i mosidzu, pitrzyy si a po sufit obrazy, zdobyta porcelana, kawaki mebli i skorupy naczy - istotnie, mao byo rzeczy, jakich by pan Gruber nie sprzedawa, a klienci przybywali nieraz z bardzo daleka, by zasign jego rady.Pan Gruber na tyach sklepu mia olbrzymi bibliotek uywanych ksiek i pozwala Paddingtonowi, jeli wyoni si jaki problem, wyjani rzecz u rda. Paddington uwaa to za bardzo poyteczne, bo w bibliotece publicznej nie byo dziau powiconego niedwiedziom, a pracownicy biblioteki patrzyli na niego podejrzliwie, gdy zaglda do nich przez okno.Kiedy Paddington dokadnie opowiedzia panu Gruberowi o wycieczce, przez jaki czas jedli w milczeniu sodkie bueczki i popijali kakao.Paddington siedzia wygodnie na leaku, podziwia widok ulicy i obserwowa przechodniw. I dopiero wtedy zwrci uwag na wystaw. Ku jego zdziwieniu bya niemal pusta.- Wanie - powiedzia pan Gruber spogldajc na wystaw w lad za wzrokiem swojego przyjaciela. - Miaem wczoraj, prosz pana, bardzo ruchliwy dzie. Kiedy pan wesoo si bawi na Tamizie, przysza do mnie liczna grupa Amerykanw i kupili mnstwo rzeczy.- Prawd mwic - doda pan Gruber - tak dobrze mi poszo, e dzi po poudniu musz i na licytacj, aby dokupi troch antykw.- Na licytacj? - spyta wielce zaciekawiony Paddington. - Jak to wyglda?Pan Gruber pomyla chwil.- No c - zacz - na licytacji sprzedaje si rzeczy tym, ktrzy zaoferuj najwysz cen. Najrozmaitsze rzeczy. Ale bardzo trudno wyjani, na czym to polega, jeeli sam pan nie zobaczy.Pan Gruber przetar okulary i zakaszla.- Hm... - powiedzia - nie wiem, czy mgby pan wybra si ze mn dzi po poudniu. Wtedy zobaczyby pan licytacj na wasne oczy.- Ale oczywicie! - zawoa Paddington. Oczy mu si zawieciy z podniecenia. - Bardzo chtnie si z panem wybior.Chocia spotykali si prawie co dzie, rzadko mogli wyj gdzie we dwjk, bo pan Gruber mia wiele pracy w sklepie.Teraz jaki klient wszed do antykwariatu, wic Paddington umwi si z panem Gruberem, e przyjdzie do niego po obiedzie, ukoni si kapeluszem i szybko poszed do domu, by opowiedzie wszystkim o wyprawie na licytacj.- Ha - powiedziaa pani Bird, gdy w czasie obiadu wysuchaa opowiadania Paddingtona. - auj tego biedaka licytatora, ktry bdzie si stara sprzeda co przy Paddingtonie. Przecie on kad cen potrafi zmniejszy o poow.- Och, nie zamierzam nic kupi - wyjani Paddington sigajc ap po drug porcj ciasta z melas. - Bd tylko obserwowa.Niemniej, kiedy wyszed z domu po obiedzie, pani Bird zauwaya, e zabra z sob star walizk, w ktrej przechowywa wszystkie swoje pienidze.- Nic nie szkodzi - uspokoi j Paddington machajc ap na poegnanie. - To tylko na wszelki wypadek.- Byle nie przywiz do domu kompletu mebli - owiadczya pani Bird. Zamkna za nim drzwi. - Bo jak przywiezie, postawi si je w ogrodzie.Paddington, bardzo podniecony, wszed do budynku, gdzie si mieciy sale licytacyjne. Pan Gruber woy najlepsze ubranie. Gdy weszli, niejeden odwrci si i bystro na nich spojrza.Pan Gruber kupi dwa katalogi i przecisn si przez tum do przodu, aby Paddington dobrze widzia, co si bdzie dziao. Po drodze przedstawi Paddingtona innym kupcom:Pan Brown - mj przyjaciel - mody niedwied z najmroczniejszego zaktka Peru, zainteresowany antykami.Potrzsnli ap Paddingtona i szepnli, e bardzo im mio.Wszystko odbywao si zupenie inaczej, ni Paddington sobie wyobraa. Sala przypominaa bardzo duy antykwariat, ze skrzyniami i stoami wzdu cian, zaadowanymi porcelan i srebrem. Na rodku staa gromada ludzi zwrcona twarzami do pana na podium wywijajcego w powietrzu motkiem.- To licytator - szepn pan Gruber. - Prosz nie spuszcza go z oka. Jest tutaj najwaniejszy.Paddington uprzejmie uchyli kapelusza przed licytatorem, po czym siad na walizce i bacznie rozejrza si wok.Po chwili doszed do wniosku, e lubi licytacje. Wszyscy byli tacy przyjani. I rzeczywicie, ledwo si usadowi, jaki mczyzna po drugiej stronie sali pokiwa im rk. Paddington wsta, zdj kapelusz i przyjanie pomacha ap temu mczynie.Nim zdy usadowi si na walizce, tamten znw pokiwa rk. Bdc uprzejmym niedwiedziem Paddington wsta i jeszcze raz pomacha ap.Ku jego zdziwieniu, mczyzna natychmiast przesta kiwa rk i zmierzy go zym spojrzeniem. Paddington zmiady go wzrokiem i poprawi si na siedzeniu, by obserwowa licytatora, ktry znw zacz wywija motkiem.- Po raz pierwszy! - zawoa licytator i uderzy motkiem w st. - Po raz drugi i... trzeci! Nabywc jest mody dentelmen niedwied w kapeluszu - za dwa i p funta!- O Boe! - westchn pan Gruber wielce strapiony. - Kupi pan, zdaje si, komplet narzdzi stolarskich.- Co?! - krzykn Paddington i o mao nie spad z walizki, tak si zdziwi. - Kupiem komplet narzdzi stolarskich?- Prosz tutaj - surowym tonem powiedzia licytator. - Hamuje pan licytacj. Prosz zapaci przy biurku.- Komplet! - zawoa Paddington. Zerwa si na rwne nogi i wymachiwa apami. - Ale ja przecie ani sowem si nie odezwaem!Pan Gruber mia bardzo niewyran min.- To chyba moja wina, prosz pana - powiedzia. - Powinienem by wyjani panu, na czym polega licytacja, zanim weszlimy tutaj. Wypada, ebym teraz sam zapaci, bo pan naprawd nie jest winien.- Widzi pan - doda, gdy po zapaceniu wrci na miejsce - na licytacji trzeba by bardzo ostronym...Po czym wyjani Paddingtonowi, jak to licytator wystawia przedmiot na sprzeda i kady moe zaoferowa jak cen, a wtedy wszyscy inni maj prawo podbi cen, to znaczy zaoferowa wicej.- Jeeli kiwnie pan gow - powiedzia pan Gruber - a nawet podrapie si po nosie, moe to by zrozumiane jako znak, e pan chce kupi. Przypuszczam, e licytator zobaczy, jak pan zdj kapelusz, i uzna to za ofert z paskiej strony.Paddington nie bardzo wiedzia, co pan Gruber mia na myli, niemniej po upewnieniu si, e licytator nie patrzy, szybko skin gow, po czym siedzia bez ruchu i obserwowa dalszy przebieg wydarze.Chocia nic nie powiedzia panu Gruberowi, zacz aowa, e tu przyszed. W sali byo gorco i toczno - chcia zdj kapelusz. A poza tym siedzia na rczce walizki. Byo to bardzo niewygodne.Zamkn oczy, chcia si troch przespa, ale pan Gruber trci go okciem w ap i wskaza na katalog.- Prosz pana - powiedzia. - Teraz bdzie bardzo ciekawy przedmiot. Stary pistolet, jakimi posugiwali si rozbjnicy. Obecnie jest to bro bardzo poszukiwana. Chyba wezm udzia w licytacji.Paddington siad prosto i z przejciem patrzy, jak licytator podnis pistolet, aby kady mg go zobaczy.- Przedmiot trzydziesty czwarty! - zawoa. - Prosz zaoferowa cen za ten prawdziwie antyczny pistolet.- Cztery funty! - da si sysze gos z gbi sali.- Cztery i p funta! - krzykn pan Gruber wymachujc katalogiem.- Pi funtw! - zawoa inny gos.- O Boe - westchn pan Gruber robic jakie rachunki na marginesie katalogu. - Pi i p funta.- Sze - powiedzia ten sam gos.Paddington stan na walizce i spojrza w gb sali.- To ten sam, co sprawi, e kupiem przez pomyk stolarskie narzdzia - szepn gorczkowo klepic ap pana Grubera.- W takim razie, eby nie wiem co nas to kosztowao, nie pozwolimy mu kupi pistoletu! - zawoa pan Gruber. - Sze i p funta!- Siedem! - wrzasn Paddington.- Uhm - taktownie chrzkn pan Gruber nie chcc obrazi przyjaciela. - Zdaje si, e podbijamy cen midzy sob.- Czy kto da wicej ni siedem funtw? - zawoa ogromnie zadowolony licytator.Nie byo odpowiedzi, podnis wic motek.- Po raz pierwszy... po raz drugi! - zawoa. - I po raz trzeci! - Dononie hukn motkiem w st. - Nabywc, za siedem funtw, jest mody dentelmen niedwied z pierwszego rzdu.Pan Gruber szuka w portfelu pienidzy. Zaproszenie Paddingtona na licytacj okazao si kosztownym przedsiwziciem.- Przepraszam pana - ze skruszon min powiedzia Paddington, gdy pan Gruber wrci na miejsce. - Zdaje si, e mnie ponioso.- Nic nie szkodzi - odpar pan Gruber. - To jest wci jeszcze korzystny nabytek. Chciaem kupi ten pistolet. Jutro poo go na wystawie.- Nie bd ju bra udziau w licytacji - owiadczy zgnbiony Paddington. - Moim zdaniem niedwiedzie nie najlepiej licytuj.- Wprost przeciwnie - zapewni go pan Gruber. - Jak na pierwszy raz doskonale pan sobie radzi.Mimo to Paddington postanowi siedzie przez jaki czas cicho i obserwowa pana Grubera. Wszystko to byo bardzo zawie i cakiem niepodobne do zakupw na targu, gdzie mona byo kad rzecz pomaca apami i dopiero potem targowa si o cen.Pan Gruber pokaza mu rne przedmioty w katalogu i da owek, eby postawi fajk przy tych, ktre zakupi, i wpisa zapacon cen.Lista zakupionych przez pana Grubera rzeczy wci si zwikszaa i Paddingtonowi zaczo si krci w gowie od pisania. Ucieszy si, kiedy pan Gruber wreszcie owiadczy, e tego dnia ju wicej nie bdzie kupowa.- Doskonale pan to zrobi - powiedzia po sprawdzeniu notatek Paddingtona. - Dzikuj bardzo za pomoc. Nie wiem, co bym zrobi bez pana.Paddington podnis wzrok znad wasnego katalogu, ktry studiowa z powag.- Nie ma za co - powiedzia z roztargnieniem. - Przepraszam, co to jest konfitiera?- Konfitiera? - spyta pan Gruber. - Ba, mona w tym przechowywa dem lub marmolad.Paddington z roziskrzonymi oczami zabra si do otwierania kluczykiem starej walizki.- Chyba wezm udzia w licytacji - powiedzia po sprawdzeniu w tajemnej kieszeni w walizce, ile ma pienidzy. - To jest nastpny przedmiot katalogu. Przydaby mi si do marmolady.Pan Gruber, wyranie zaniepokojony, spojrza na niego.- Na paskim miejscu bybym ostrony - powiedzia. - To moe by antyk. Prawdopodobnie wart cikie pienidze.Ale zanim wyjani, ile to moe kosztowa, licytator uderzeniem motka nakaza cisz.- Przedmiot 99! - zawoa, podnoszc do wiata byszczcy srebrny przedmiot. - Prosz o wywoanie ceny za ten kosztowny okaz starego srebra.- Sze pensw! - zawoa szybko Paddington.W sali zapada cisza.- Sze pensw? - powtrzy licytator nie wierzc wasnym uszom. - Czy kto powiedzia: sze pensw?- Ja! - zawoa Paddington wymachujc katalogiem. - Chc w tym przechowywa marmolad. Pani Bird wci burczy, e moje soiki s lepkie.- Paskie soiki s lepkie? - spyta licytator wycierajc czoo rk.Rzeczywicie, by to zupenie niezwyky dzie. Sprawy przyjy nieoczekiwany obrt. Pewne przedmioty zostay sprzedane za cen, jakiej nigdy by si nie spodziewa. Za inne, jak ta konfitiera - oferowano tyle co nic. Licytator odnis nieprzyjemne wraenie, e brudzi tutaj mody niedwied, siedzcy w pierwszym rzdzie. Mimo niezwykej siy swego spojrzenia licytator starannie unika zmierzenia si ze wzrokiem Paddingtona.- No prosz - powiedzia i zamia si przenikliwie. - Wszystkich nas ubawi ten arcik. A teraz zaczynamy od pocztku. Prosz o wywoanie ceny za ten wartociowy przedmiot.- Dziewi pensw - da si sysze gos z gbi sali.Rozlegy si miechy.- Dziesi - stanowczo owiadczy Paddington.miech zamar. Nastaa cisza.- Wie pan - szepn kto za Paddingtonem. - Ten mody niedwied musi co wiedzie.- Pewnie ten antyk jest podrobiony - szepn drugi gos. - Przecie to nie jest pierwsza rzecz, jak on dzisiaj kupuje.- A poza tym jest ze starym Gruberem - szepn pierwszy gos. - Na paskim miejscu trzymabym si z daleka od tego przedmiotu.Licytator spojrza na konfitier w rce i zadra.- Kto da wicej?! - zawoa.Nastaa duga cisza.- Po raz pierwszy! - licytator podnis motek i rozejrza si z nadziej w oczach. - Po raz drugi... - Nikt si nie odezwa. - I po raz trzeci!Licytator paln motkiem, a st jkn.- Nabywc, za dziesi pensw, jest mody dentelmen niedwied z pierwszego rzdu.Paddington szybko podszed do stou.- Bardzo dzikuj - powiedzia. - Chyba nie bdzie pan mia nic przeciw temu, e zapac ppensami, ale oszczdzaem na wszelki wypadek.- Ppensami? - spyta licytator. Otar czoo chusteczk w groszki. - Nic nie rozumiem - zwrci si do swego pomocnika. - Wida starzej si. Do czego to podobne, eby czowieka z moim dowiadczeniem wykiwa mody niedwied.- Rzeczywicie, wietny nabytek - powiedzia z podziwem pan Gruber, kiedy wyszli z sali licytacyjnej. Obraca w rkach konfitier Paddingtona. - To jest warte dobre pi funtw.- Pi funtw! - zawoa Paddington wpatrujc si w pana Grubera. - Za taki garnuszek na marmolad?- Co najmniej pi. Jeli pan pozwoli, poo to na wystawie.Paddington gboko si zamyli.- Chciabym da panu t konfitier w prezencie - powiedzia wreszcie. - Nie sdz, by pan kupi narzdzia stolarskie, gdyby nie byo mnie na licytacji.Pan Gruber szczerze si wzruszy.- Bardzo to adnie z paskiej strony - powiedzia. - Naprawd. Ale wiem, e uwielbia pan marmolad i dlatego powinien pan zatrzyma konfitier. A poza tym - doda - miaem bardzo dobry dzie i uwaam, e warto byo zapaci za narzdzia stolarskie, by zobaczy min licytatora, jak pan zaoferowa sze pensw za srebrn konfitier. - Pan Gruber zachichota. - Wtpi, eby wiele mia do czynienia z modymi niedwiedziami.- Ju to mwiam - powiedziaa pani Bird pniej tego wieczoru - i powtrz jeszcze raz. Ten niedwied ma nosa do tanich zakupw.Rodzina Brownw tego dnia pno zjada kolacj. Antyk Paddingtona sta na rodku stou, na honorowym miejscu. Paddington cay wieczr spdzi na polerowaniu nabytku do chwili, gdy zobaczy wasne wsy w konfitierze jak w lustrze. Pani Bird, aby uczci ten dzie otworzya nowy sj ulubionej przez Paddingtona marmolady.Bogi nastrj malowa si na twarzy Paddingtona - na tej czci twarzy, jaka bya widoczna wrd kawakw chleba i masa oraz plam marmolady.- Uwaam - oznajmi i wszyscy si z nim zgodzili - e marmolada jeszcze lepiej smakuje, jeli j je z antyku.- A zwaszcza - doda zanurzajc ap w marmoladzie - z antyku za dziesi pensw!ROZDZIA TRZECIPADDINGTON I ZRB TO SAMPaddington do pnej nocy siedzia w ku i pisa pamitnik. Od pana Grubera dosta duy, oprawny w skr notes, w ktrym opisywa wszystkie swoje przygody i przechowywa ciekawe obrazki. Starannie wlepi do notesu otrzymany od licytatora kwit na dziesi pensw.Wreszcie zasn, ale tylko po to, by mu si nia licytacja. Sta na rodku sali, wymachiwa apami i wywoywa ceny na wszystko, co wystawiano na sprzeda. Stos zakupionych rzeczy wci rs wok niego, a w kocu prawie cakiem przesoni mu widok. Kilka wikszych przedmiotw kuo go w bok.Kiedy si obudzi, stwierdzi z ulg, e jest w swoim pokoju i e tuczenie motka licytatora to nic innego, tylko stukanie do drzwi.Usiad, przetar oczy i ze zdumieniem si przekona, e miska z marmolad stoi na ku, a cilej mwic, on ley na niej.- Paddington! - zawoaa pani Brown wchodzc ze niadaniem. - C tu si dzieje? Ca noc syszaam z twego pokoju okropne bbnienie i krzyki.- To pewnie meble skrzypiay - wyjani Paddington szybko nacigajc na uszy przecierado, eby nie zobaczya plam po marmoladzie.Pani Brown postawia tac na ku.- Meble? - zawoaa. - Jakie meble?- Meble, ktre kupiem we nie - cierpliwie tumaczy Paddington.Pani Brown westchna. Czasem w aden sposb nie moga zrozumie, o czym mwi Paddington.- Przyniosam ci niadanie do ka - powiedziaa - bo pani Bird i ja musimy zaraz wyj. Idziemy z Jonatanem i Judyt do dentysty i uwaaymy, e nie bdziesz mia nic przeciw temu, jeeli zostawimy ci samego w domu. Chyba - dodaa - e wolisz wybra si z nami.- O nie - szybko odpar Paddington. - Nie mam ochoty i do dentysty, dzikuj bardzo. Wol zosta w domu.- Pan Gruber przysa du skrzyni - powiedziaa pani Brown. - S to chyba stolarskie narzdzia, ktre wczoraj kupie na licytacji. Kazaam zoy je w szopie.- Dzikuj pani.Paddington mia nadziej, e pani Brown szybko wyjdzie. Pod kocem zrobio si bardzo gorco i miska z marmolad znw boda go w bok.Pani Brown stana w drzwiach.- Postaramy si wrci jak najprdzej. Jeste pewny, e nic ci si nie stanie?- Znajd sobie jak robot - odpowiedzia do niewyranie Paddington.Pani Brown, zamykajc drzwi, zawahaa si. Chtnie zadaaby mu jeszcze par pyta. Patrzy gdzie w przestrze, co wcale jej si nie podobao. Ale ju si spnia do dentysty, a rozmowa z niedwiadkiem, zwaszcza wczenie rano, grozia komplikacjami.Kiedy pani Bird usyszaa o dziwnym zachowaniu Paddingtona, pobiega na gr zobaczy, co si tam dzieje, ale po chwili wrcia z wiadomoci, e siedzi na ku, je niadanie i czyta jaki katalog.- To dobrze - powiedziaa pani Brown z ulg. - Jak je i czyta, wielkiej szkody nie moe wyrzdzi.W ostatnich tygodniach Paddington zacz zbiera katalogi. Ilekro zobaczy w gazecie reklam jakiego ciekawego katalogu, zamawia go przez poczt. I rzeczywicie niemal codziennie listonosz przynosi list zaadresowany: Szanowny Pan P. Brown.Niektre z katalogw istotnie byy cenne. Zawieray mnstwo fotografii i rysunkw, a take byo co poczyta. Opacao si to tym bardziej, e katalogi byy bezpatne, a za znaczki zwykle pacia pani Bird.Paddington przechowywa je w szafie przy ku. Wiele z nich informowao o zagranicznych podrach - zamieszczono w nich rnokolorowe obrazki z dalekich stron. Dwa katalogi reklamoway rodki ywnociowe, a par innych pochodzio z londyskich domw towarowych.Ale w tej chwili najwicej interesowa Paddingtona i najbardziej mu przypad do serca katalog z obrazkiem na okadce, przedstawiajcym warsztat stolarski, zatytuowany: ZRB TO SAM. Paddingtona tak pochona lektura tej do grubej broszurki, w ktrej peno byo wykresw, e nagle ze zdumieniem stwierdzi, i popieprzy i osoli herbat w filiance, a do jajka w szklance nasypa cukru. Ale w ten sposb powsta wcale interesujcy smak, wic nie przejmujc si dalej czyta pilnie i chrupa grzank z marmolad.By w tej broszurce szczeglnie ciekawy rozdzia, ktry pochon jego uwag. Tytu brzmia: WPRAWISZ W ZACHWYT RODZIN I ZADZIWISZ PRZYJACI, a rozdzia zawiera opis, jak si robi stojak na gazety i czasopisma.Potrzebne do tego s - zapewnia autor broszurki tylko arkusz dykty, troch gwodzi i st kuchenny.Paddington nie by pewny, czy moe posuy si kuchennym stoem pani Bird, ale poprzedniego wieczoru pan Brown niebacznie przyrzek da mu arkusz dykty, ktry sta w szopie, a take troch starych gwodzi schowanych w soju po demie. Pan Brown stale narzeka, e nie moe doszuka si gazet. Paddington by wic pewny, e bardzo ucieszy si, jak bdzie mia stojak na czasopisma.Paddington obejrza dokadnie rysunki i fotografie, a pewne rzeczy sprawdzi w instrukcji. Wprawdzie instrukcja ani sowem nie wspominaa o niedwiedziach, ktre robi to same, ale wyranie mwia, e zawarte w niej wskazwki przeznaczone s dla tych, co maj komplet narzdzi stolarskich.Powzi decyzj. Szybko zawin resztki niadania w chusteczk na wypadek, gdyby zgodnia w czasie piowania. Po czym skrk chleba z marmolad zaznaczy w katalogu rozdzia na temat stojakw na czasopisma i popieszy do azienki, aby szybko si umy.Nie nalea do niedwiedzi skonnych do robienia niepotrzebnych rzeczy, a nie warto byo my si dokadnie, jeli zaraz potem mia si zabrudzi. Par razy szmatk do mycia twarzy przejecha po wsach, zszed na d i uda si do ogrodu.Skrzynka z narzdziami stolarskimi staa na rodku szopy. Paddington do dugo sprawdza jej zawarto. Chocia narzdzia byy raczej za due dla niedwiedzia, szybko doszed do wniosku, e mu si bardzo podobaj. Byy tam motek, hebel, trzy duta, dua pia i sporo innych rzeczy nieatwych do rozpoznania na pierwszy rzut oka, ale wygldajcych bardzo ciekawie. Skrzynia bya cika i zacignicie jej do ogrodu zabrao troch czasu. Jeszcze wicej kopotu mia z dykt pana Browna, bo bya dua i wia wiatr. Ilekro j podnis, podmuch wiatru zanosi go coraz dalej w gb ogrodu. Wanie stara si zacign dykt z powrotem na powrozie, gdy jaki znajomy gos zawoa go po nazwisku. Rozejrza si i zobaczy pana Curry, ssiada pastwa Brown, ktry obserwowa go zza potu. Pan Curry nie uznawa niedwiedzi i podejrzliwie odnosi si do tego, co wyprawia Paddington.- Co robisz, niedwiedziu? - spyta burkliwie.- Zrb to sam - odpar Paddington wygldajc zza dykty.- Co?! - rykn pan Curry. - Nie bd bezczelny, niedwiedziu!- O, nie - szybko odpar Paddington. O mao nie upuci dykty, tak go nastraszya mina pana Curry. - Nie chciaem powiedzie, e pan ma to zrobi. Miaem na myli, e ja sam zrobi. Stojak na czasopisma dla pana Browna.- Stojak na czasopisma? - powtrzy pan Curry.- Tak - z wan min przytwierdzi Paddington.Po czym opowiedzia o swoim nowym komplecie narzdzi stolarskich.Suchajc Paddingtona pan Curry wyranie si udobrucha. By znany wrd ssiadw ze skpstwa i stale czyha na okazj wyudzenia czego za darmo. Bardzo te lubi zrobi co sam i oszczdzi w ten sposb wydatku. Teraz zazdrosnym okiem spoglda na narzdzia Paddingtona.- Hm - powiedzia, gdy Paddington skoczy. - A gdzie chcesz, niedwiedziu, zrobi ten stojak? Na trawniku?- Wanie - niepewnie odpar Paddington. - To do trudna sprawa. Instrukcja powiada, e potrzebny do tego jest st kuchenny, a st pani Bird jest zajty.- Hmm - podj pan Curry. - Jeeli pozwol ci, niedwiedziu, eby mi zrobi stojak na czasopisma, mgby skorzysta z mojego stou kuchennego.- Bardzo panu dzikuj - odpar Paddington. Nie by pewny, czy to jest dobry pomys, i bez wikszego przekonania patrzy na pana Curry. - Pan jest bardzo uprzejmy - doda.- Musz wyj z domu - rzek pan Curry. - Skoczysz robot, zanim wrc.- Tylko prosz uwaa - doda sigajc rk ponad potem, by pomc Paddingtonowi trzyma dykt. - Nie ycz sobie, eby na pododze w kuchni zostao cho troch trocin. I prosz mi niczego nie drasn pi.Paddingtonowi twarz si wyduaa, w miar jak sucha pana Curry, i by rad, gdy ssiad w kocu poszed na zakupy.Ale gdy si zabra do pracy, szybko zapomnia o zakazach pana Curry, bo mia wiele wanych rzeczy do zrobienia. Przede wszystkim wzi owek i starannie nakreli ksztat stojaka na arkuszu dykty. Po czym pooy j na kuchennym stole, eby przepiowa na p.Prawd mwic nigdy niczego jeszcze nie piowa, ale czsto przyglda si, jak pan Brown rn pi polana na opa. Z bezpiecznej odlegoci wydawao si to atwe - teraz przekona si, e wcale tak nie jest. Zaczo si od tego, e dykta bya wiksza ni blat stou. Paddington za by may i musia wej na ni, a kiedy stan za blisko krawdzi, o mao go nie nakrya. Po czym okazao si, e pia, chocia adna i ostra, bya tak dua, e musia trzyma j obiema apami, co jeszcze bardziej skomplikowao spraw. Po pierwszych paru pocigniciach pia posza jak n po male, ale potem - nie wiadomo dlaczego - dykta stawiaa coraz wikszy opr.Usiad na chwil, odpocz troch i postanowi sprbowa z drugiej strony. I znw, z jakiego dziwnego powodu sam pocztek okaza si znacznie atwiejszy. Jednake, kiedy po raz ostatni ciachn pi i zlaz ze stou, z przyjemnoci zobaczy, e obydwa cicia spotkay si w rodku, dzielc dykt dokadnie na dwie poowy.Wanie gdy sign apami, by cign ze stou obie poowy dykty, dozna pierwszego wstrzsu tego ranka.Co gono trzasno. Odskoczy i w ostatniej chwili unikn uderzenia stoem, ktry nagle rozupa si na p i z wielkim haasem run na podog.Paddington dugo siedzia z pospn min na rodku podogi, patrzy na szcztki stou i zachodzi w gow, czy czasem panu Curry nie podobayby si bardziej dwa mae stoy na dwch nogach ni jeden duy na czterech.Z nadziej w sercu zajrza do instrukcji w katalogu, ale nie znalaz adnych wskazwek, jak naprawia stoy przypadkowo przepiowane na p. Na wszystkich fotografiach ludzie byli szczliwi i umiechnici, a ich kuchnie byszczay jak nowa szpilka. Natomiast Paddington, rozgldajc si z nieszczsn min po kuchni pana Curry, musia przyzna, e byo w niej troch nieadu.Sprbowa uoy dwa kawaki blatu na jakich starych pudach z kartonu, ale w rodku wci si zapaday i nawet przy zacignitych zasonach i zgaszonym wietle wida byo wyranie, e co jest nie w porzdku.Paddington nalea do niedwiedzi, ktre nie poddaj si atwo. Nagle przypomnia sobie, e wrd narzdzi stolarskich widzia tubk kleju. Gdyby nasmarowa klejem oba kanty blatu i na dodatek zbi je gwodziami, moe nawet pan Curry nie zauway, e co si nie zgadza. Przez chwil ciko pracowa. Jak skoczy, by cakiem zadowolony z siebie. Trzeba przyzna, e st miesznie si przechyla w jedn stron i troch niepewnie si trzyma na nogach, ale stanowczo by znw w jednym kawaku.Posypa mk styk dwch czci blatu i cofn si, by podziwia swoj robot.Po dokadnym obejrzeniu stou z rnych punktw widzenia doszed do wniosku, e chyba daoby si jeszcze polepszy sytuacj przez spiowanie kawaka nogi stou. Ale gdy tego dokona, st pochyli si w drug stron - znaczyo to, e trzeba skrci take inne nogi. Po tym zabiegu okazao si, e st znw si pochyli w przeciwn stron.Westchn gboko. Stolarstwo byo trudniejsz robot, ni mogo si zdawa. Nie ulegao wtpliwoci, e pan na fotografii w katalogu nie mia tak wielkich kopotw.Po duszej pracy Paddington wyprostowa si i po raz drugi tego ranka dozna wstrzsu.Kiedy zacz skraca nogi, st dorwnywa jego wzrostowi. Teraz Paddington patrzy na z gry. Rzeczywicie nie pamita, by widzia kiedy tak niski st, i oczy wylazy mu na wierzch ze zdziwienia.Usiad na stosie kawakw ng ze stou i jeszcze raz zajrza do katalogu.- Wprawisz w zachwyt rodzin i zadziwisz przyjaci! - z gorycz powiedzia Paddington, zwracajc si do caego wiata.By cakiem pewny, e jak pan Curry zobaczy st, to si zdziwi, gorzej jednak byo z zachwytem nad stojakami do czasopism, bo jeszcze si do nich nie zabra.Zaniepokojona pani Brown spojrzaa na zegar w jadalni.- Gdzie si podzia Paddington? - powiedziaa. - Zblia si pora obiadu i cakiem to do niego niepodobne, by si spni do stou.- Moe gdzie pracuje - odpar Jonatan. - Przed chwil zajrzaem do szopy. Znikna jego skrzynka z narzdziami.- I dykta, ktr da mu tatu - dodaa Judyta.- O Boe - westchna pani Brown. - Oby tylko nie obudowa si dykt i nie utkn w rodku. Wiecie sami, jaki on jest.- Nic mi o tym nie wiadomo! - zawoaa pani Bird wnoszc obiad na tacy. - Ale zdaje si, e Curry kaza zburzy swj dom. Jak yj, nie syszaam takiego haasu. W kuchni kto tuk i rn pi. Trwao to od chwili, gdymy wrcili do domu, i wanie przed chwil si skoczyo.Jonatan i Judyta wymienili spojrzenia. Rzeczywicie z domu pana Curry dobiega niezwyky haas.- A moe... - zacza Judyta.Jonatan otwar usta, ale zanim zdy si odezwa, drzwi gwatownie si otworzyy i wszed Paddington cignc za sob co duego i cikiego.- No prosz - powiedziaa pani Bird wyraajc to, co wszyscy sobie pomyleli. - Co e znowu zmajstrowa?- Co zmajstrowaem?! - zawoa wielce obraony Paddington. - Robiem dla pana stojak na gazety.- Stojak? - spytaa pani Brown, gdy Paddington odstpi na bok. - A to wietny pomys.- To miaa by niespodzianka - skromnie zapewni Paddington. - Zrobiem wszystko wasnymi apami.- O, rany! Prima - powiedzia Jonatan, gdy caa rodzina otoczya Paddingtona, by podziwia jego dzieo. - Rzeczywicie sam to wszystko zrobie?- Trzeba uwaa - ostrzeg Paddington. - Przed chwil polakierowaem stojak i jeszcze troch si lepi. Ju mi umazao apy.- To si ogromnie przyda - pochwalia go pani Bird. - Nie powiem kto, ale byby czas, eby pewne osoby w tym domu miay co na gazety. Moe teraz nie bd ich bez przerwy gubiy.- Ale zrobie dwa stojaki - stwierdzia Judyta. - Dla kogo drugi?Wyraz skruchy pojawi si na twarzy Paddingtona.- Prawd mwic dla pana Curry - powiedzia. - Ale moe lepiej zostawi ten stojak na progu jego domu, jak si ciemni. Na wszelki wypadek.Pani Bird spojrzaa na niego podejrzliwie. Usyszaa, e w domu ssiada kto okropnie omocze, i odniosa wraenie, e to ma co wsplnego z Paddingtonem.- Na wszelki wypadek? - powtrzya. - Jak mam to rozumie?Zanim jednak Paddington zdy dokadnie wyjani, co mia na myli, zdumiona pani Brown wskazaa na okno.- Wielkie nieba! - zawoaa. - To pan Curry. Co mu si stao? Biega po ogrodzie i wywija w powietrzu kuchennym stoem. - Wyjrzaa przez okno. - A ten st w ogle nie ma ng. Bardzo dziwna historia!- O rany! - zawoa podniecony Jonatan. - St pk na dwie poowy!Caa rodzina patrzya przez okno na przedziwny widok, jaki przedstawia pan Curry. Biega wok sadzawki i wywija w powietrzu dwiema poowami stou.- Niedwiedziu! - woa. - Gdzie jeste, niedwiedziu?- O Boe! - powiedzia Paddington, gdy wszyscy odwrcili si od okna i patrzyli na niego z wyrzutem. - Znw mam kopoty.- No c, jeli chcesz wiedzie - powiedziaa pani Bird, gdy wszystko im wyjani - najlepiej zrobisz ofiarujc w prezencie panu Curry swj komplet narzdzi stolarskich. Wtedy moe zapomni o kuchennym stole. A jeli nie, to powiedz mu, by przyszed do mnie.Pani Bird miaa wyrobione zdanie o tych, co starali si wykorzysta innych, i najczciej trzymaa stron Paddingtona, gdy pan Curry mia mu co do zarzucenia.- W kadym razie - owiadczya tonem nie znoszcym sprzeciwu - na pewno nie dopuszcz, by pan Curry lub ktokolwiek inny przeszkodzi nam w zjedzeniu obiadu, wic prosz siada do stou, zaraz podam.Wszyscy musieli si zgodzi ze stanowiskiem pani Bird i potulnie zasiedli do stou.Paddington jeszcze bardziej ni inni podzieli pogld pani Bird. Mia ju do stolarki. Piowanie byo cik prac - zwaszcza dla maego niedwiadka - wyjtkowo za trudn, gdy si piowao kuchenny st. A poza tym spracowa si, by godny i nie chcia urazi pani Bird - naleao zje wszystko, co przygotowaa, a do ostatniego kska.ROZDZIA CZWARTYW KINIE- Niestety - powiedziaa pani w kasie kina Odeon - nie moesz wej. To jest film A.- Przepraszam, nie rozumiem - odpar Paddington ze zdziwion min.- A - powtrzya kasjerka.- A co? - spyta Paddington jeszcze bardziej zdziwiony.- Jak to co? - zniecierpliwia si kasjerka. - A to znaczy, e niedwiedzie poniej lat szesnastu mog wej tylko w towarzystwie dorosych.- Szesnastu? - zawoa Paddington wasnym uszom nie wierzc. - Szesnastu! A ja mam tylko dwa lata. To jeszcze czternacie lat. Wtedy moe ju nie bd chcia przyj tutaj.- C, takie s przepisy - surowym tonem oznajmia kasjerka. Z niesmakiem spojrzaa z gry na gwk kapelusza Paddingtona. Na kapeluszu pozostao jeszcze troch wodorostw z Tamizy, w nagrzanym kinie powia zapach zgnilizny.- No, prosz si zabra std - ponaglia kasjerka. - Kolejka czeka.A kiedy odwrci si i ruszy w stron wyjcia, zawoaa za nim:- I prosz nie wraca w dugich spodniach! Znam te sztuczki.Niezmiernie zawiedziony szed wolnym krokiem przez poczekalni. W kinie panowa miy nastrj i byo ciepo, ze szczegln przyjemnoci zanurza stopy w mikkim, grubym dywanie. Godnymi oczami popatrzy przez chwil na kiosk ze sodyczami, po czym wyszed rzucajc surowe spojrzenie portierowi, ktry otwar mu drzwi.Nigdy przedtem nie by w kinie. Prawd mwic nie bardzo wiedzia, co to jest film. Ale lubi wszelkie nowoci i przez par tygodni zawzicie oszczdza z kieszonkowego, jakie w wysokoci ptora szylinga tygodniowo dostawa od pana Browna na sodkie bueczki. Oszczdza na wypadek, gdyby w kinie pojawi si ciekawy program.Paddington nalea do niedwiedzi, ktre na byle co nie wydaj pienidzy, uwanie wic czyta ogoszenia przed wejciem do Odeonu do chwili, gdy w tym tygodniu zapowiedziano rewelacyjny program z dwoma dugimi filmami fabularnymi, filmem rysunkowym i kronik. Nie koniec na tym. Dodatkow atrakcj tego wieczoru miay by wystpy Reginalda Clove, grajcego w czasie przerw na kinowych organach.Paddington zatrzyma si przed kinem i chucha mocno na szyb. Gdy zauway policjanta, obserwujcego go podejrzliwie, pomaszerowa szybko do domu. Dozna wielkiego zawodu, a szyling i dziewi pensw, z takim trudem zaoszczdzone omal nie wypaliy mu dziury w kieszeni paszcza.- Rzeczywicie nigdy nie bye w kinie? - spyta go pan Brown przy podwieczorku.- Nigdy - stanowczo zapewni Paddington biorc na talerz gorc bueczk z masem. - I przez nastpnych czternacie lat mog i tylko w towarzystwie dorosych.Pan Brown popatrzy na on.- Dawno nie bylimy w kinie - powiedzia. - Jest jeszcze do wczenie. Pjdziemy?- O rany, tatusiu, chodmy! - krzyknli razem Jonatan i Judyta.- Czy sdzisz, e to dobry film? - zapytaa Paddingtona pani Brown.- Bardzo dobre trzy filmy - z przekonaniem odpar Paddington. - Kowbojski, rysunkowy, a do tego jeden niestety film.- Jaki film?! - zawoa pan Brown.- Niestety - powtrzy Paddington. - To znaczy, e niedwiedzie poniej lat szesnastu nie mog wej same.- Ach, masz na myli film A - wyjani Jonatan.- Wanie - zgodzi si Paddington. - Tak powiedziaem.Wszyscy wymienili spojrzenia. Czasem do trudno byo wytumaczy co Paddingtonowi.- Poza tym jeden pan gra na organach - doda Paddington. - Jest to dodatkowa atrakcja, wic uwaam, e opaca si pj - powiedzia do pana Browna.- To przesdzio spraw - patrzc na zegarek owiadczy pan Brown. - Nie mona przegapi tak niezwykej okazji.Natychmiast zakotowao si w domu. Pani Bird posaa Paddingtona na gr, eby zmy z wsw lady bueczki, a reszta rodziny popieszya do pokojw, aby si przebra.Kiedy jakie p godziny pniej wmaszerowali do kina Odeon, Paddington czu si znacznie pewniej ni reszta towarzystwa. Ukoni si kapeluszem portierowi i poprowadzi pana Browna do kasy.- Jestem teraz w towarzystwie! - zawoa do kasjerki.Wlepia wzrok w pana Browna.- Sucham pana - zawoaa.Pocigna nosem i bardzo dziwnie spojrzaa na pana Browna. Byo to niepojte, ale znw wyranie poczua zapach ryby.- Co pan powiedzia? - spytaa.- Nic - szybko odpar pan Brown. - Hm, hm... poprosz trzy bilety normalne i trzy znikowe, pierwszy rzd na balkonie.- Prdzej, tatusiu! - zawoa Jonatan. - Poprzedni seans ju si koczy.Pan Brown zgarn pasek biletw, zostawi kasjerk w stanie wyranego przygnbienia i doczy do rodziny, szybko wchodzcej po schodach na balkon.Szli i szli w gr. Paddington przesta ju liczy stopnie. Byo ich tak wiele, e mia wtpliwoci, czy nie lepiej byoby zej na d. Co gorzej, gdy wszed za Brownami na balkon, okazao si, e jest tam zupenie ciemno.- Prosz - powiedziaa bileterka. Zesza pierwsza par stopni w d i powiecia latark po miejscach w pierwszym rzdzie. - Maj pastwo szczcie... Jest akurat sze wolnych miejsc.- Bardzo dzikuj - odpara pani Brown. Przeciskaa si do miejsc. - Przepraszam. Przepraszam. Dzikuj.Usiada wygodnie. Reszta towarzystwa doczya do niej.- Mielimy szczcie - szepn pan Brown. - Sze miejsc razem.- Siedem - poprawia pani Brown. - Jedno miejsce w rodku jest wolne.- A rzeczywicie! - szepn pan Brown macajc po ciemku. - To dziwne. Bileterka mwia, e jest sze. - Spojrza wzdu rzdu. - A gdzie Paddington?- Paddington?! - zawoaa pani Brown. - Nie ma go z tob, Henryku?- Nie - odpar pan Brown. - Mylaem, e jest z tob.- O rany - jkna Judyta. - Zawsze musi si zgubi.- Gdzie on si podzia? - mrukn pan Brown. Zapali zapak i zajrza pod fotele.- Jestem tu! - zawoa Paddington z koca rzdu. - Przez pomyk za daleko poszedem.- Szsz! - sykn jaki nieprzyjemny gos z nastpnego rzdu.- Jest cakiem ciemno i nic nie widz! - woa Paddington, kiedy pomagano mu przedosta si z powrotem.Wreszcie usiad koo pani Brown.- Czy wygodnie siedzisz, mj drogi? - szeptem spytaa pani Brown.- Raczej tak - odpar Paddington zerkajc na ekran.- Ej! - odezwa si ten sam gos z tyu. - Moe bymy zdjli ten kape?Paddington odwrci si i wyty wzrok.- Kape?! - zawoa. - Mam zdj kape?- A co? - odezwa si gos. - Kape, powiadam.- Ten pan ma na myli twj kapelusz, kochanie - wyjania pani Brown. - Pewnie zasania mu ekran.Paddington pomyla chwil. Nie mia wcale ochoty zdj kapelusza, bo mg zgin w ciemnociach.- Odwrc go, jeli pan sobie yczy - powiedzia askawie. - I bdzie pan mg patrze przez dziur.Po rozwizaniu trudnoci, jakie mia widz siedzcy za nim. Paddington skupi uwag na ekranie. Bardzo to byo ciekawe. Ludzie uganiali po ekranie, a muzyka bya coraz goniejsza, jednake Paddington nie mg zrozumie, o co waciwie chodzi. Ku jego zdziwieniu zaledwie po paru minutach muzyka nagle przestaa gra, a na sali zapaliy si wszystkie wiata.- Eee! - zawoa wielce rozczarowany. - Wcale mi si nie podobao.- Nic si nie martw - wyjania Judyta. - To bya tylko zapowied programu na przyszy tydzie.Ale jej sowa nie dotary do uszu Paddingtona, bo ju si zapatrzy w ekran i oblizywa wsy.- O Boe! - jkn pan Brown spojrzawszy na ekran. - Reklamuj lody. Widocznie wiedzieli, e Paddington dzi przyjdzie. - Poszuka pienidzy w kieszeni i zwrci si do Jonatana. - Przynie sze porcji lodw i nugaty lub co podobnego na film kowbojski.- Teraz bd si dobrze bawi - owiadczy w chwil potem Paddington, gdy pan Brown wrczy mu lody i sodycze.Zanurzy yeczk w kubku z lodami i wpatrzy si w ekran, wielce podniecony. wiata znw zgasy na znak, e zaraz zacznie si film kowbojski.Film ten podoba si Paddingtonowi znacznie wicej ni zapowied programu. Po chwili akcja filmu zupenie go pochona. Stan na fotelu, apy pooy na parapecie, wzrok wlepi w ekran. Co jaki czas odruchowo zanurza yeczk w kubku. Par razy lody spady z yeczki, zanim zdy donie j do ust, co byo wprost niesychane.Akcja filmu bya zrazu bardzo powikana. Wszyscy strzelali do wszystkich. Zaniepokoio to Paddingtona, bo si ba, e jak nikt nie zostanie przy yciu, bd musieli skoczy film.Ilekro czarny charakter w czarnej masce i w czarnym kapeluszu zjawia si na ekranie, Paddington go wygwizdywa, a jak tylko pokaza si bohater na biaym koniu, wita go radosnymi okrzykami i wymachiwa kapeluszem. W kocu bardzo to zmieszao pani Brown. Tote wcale nie aowaa, kiedy wreszcie bohater odjecha w stron zachodzcego soca i film si skoczy.- Bardzo to byo przyjemne - powiedziaa pani Bird do nieoczekiwanie. Nikomu dotd nie przyszoby do gowy, e pani Bird lubi kowbojskie filmy. - Podobao ci si? - spytaa pani Bird Paddingtona.Z wielkim zapaem pokiwa gow.- Bardzo mi si podobao - powiedzia. - Tylko nigdzie nie mog znale mojego nugata.Wszyscy na prno szukali zguby.- Nie martw si - powiedzia pan Brown. - Zaraz ci kupi drugiego. Ale przedtem posuchamy organw.Usiad ciko w fotelu i odwrci si do Paddingtona.- Patrz dobrze - powiedzia - a zobaczysz, jak organy wynurz si spod podogi.- Spod podogi?! - zawoa Paddington. - Jak yj, czego podobnego nie widziaem.- O Boe! - westchna pani Bird. - Chyba teraz te nie zobaczysz. Popatrz!Wskazaa palcem na ekran, na ktrym ukazao si zawiadomienie, e pan Reginald Clove le si czuje.- Co! - zawoa podniecony Paddington, gdy sowa komunikatu zanikay na ekranie. - Reginald Clove le si czuje!- To znaczy, e jest chory, mj drogi - wyjania pani Brown. - I nie bdzie gra.- To bardzo przykre - owiadczy pan Brown. - Dawno nie suchaem organw. I cieszyem si na ten koncert.Caa rodzina patrzya na reklamy. Paddington osun si w fotelu i sucha pana Browna, ktry opowiada, jak by wyglday organy, gdyby si wynurzyy spod podogi. Pan Brown lubi organy i do dugo rozwodzi si na ten temat.- Henryku - powiedziaa pani Brown, gdy skoczy. - Gdzie Paddington?- Paddington?! - zawoa pan Brown. - Nie powiesz mi chyba, e znw zgin. Przed chwil by tutaj.- Gdziekolwiek jest, mam nadziej, e dugo tam nie zabawi - powiedziaa pani Brown. - Bo jak si spni na film, rozali si na duszy czas.Paddingtona ju trudno byo dostrzec. Szed przejciem midzy rzdami - w stron drzwi z napisem: WYJCIE. Przybra zdecydowany wyraz twarzy. Gdyby Brownowie mogli zobaczy jego min, od razu by poznali, e co postanowi.Nie jeden Paddington mia zdecydowan min w tej chwili. Kiedy zbieg schodami po drugiej stronie sali, schodami z drugiej strony, prowadzcymi do kabiny projekcyjnej, wchodzi dyrektor kina.Co niezwykego dziao si w kinie i dyrektor chcia sprawdzi, o co chodzi. Chlubi si, e Odeon jest kinem wietnie prowadzonym, ale tego wieczoru wszystko od samego pocztku le si skadao.Najpierw kasjerka - osoba, ktra dotd w peni zasugiwaa na zaufanie - skarya si na zapach ryby i na jakie tajemnicze gosy, ktre mwiy z dou, e s w towarzystwie. Potem Reginaldowi Clove drzwi wahadowe przygnioty rk i artysta oznajmi, e nie moe gra na organach. Chodzio, zdaje si, o to, e nie mg jedn rk posugiwa si rejestrem i przekada nut.Jakby nie byo do tego, przyszy wieci, e co si wyprawia na balkonie. Dyrektor mia od czasu do czasu nieco kopotw na parterze, gdzie bilety byy tasze - nigdy na balkonie.Skarono si, e w czasie wywietlania kowbojskiego filmu gwizda jaki niedwied w pierwszym rzdzie. Przechodzc dyrektor zauway, e par osb, ktre siedziay na parterze pod parapetem balkonu, miao na kapeluszach plamy z lodw. Wszystko to byo bardzo niepokojce, nic wic dziwnego, e dyrektor w nie najlepszym humorze wpad do kabiny, powiewajc kartk papieru w rce.- Prosz wywietli to ogoszenie - powiedzia z irytacj. - Zaraz!- Wielkie nieba! - zawoaa w chwil potem pani Brown. - C to ma znaczy?Pan Brown poprawi okulary i wpatrzy si w ekran. WACICIEL MODEGO NIEDWIEDZIA NA BALKONIE ZECHCE NATYCHMIAST ZGOSI SI DO DYREKTORA KINA.Po przeczytaniu tego ogoszenia pan Brown powiedzia krcc si w fotelu:- Nie wiem, co to ma znaczy, ale na pewno si dowiem.- Waciciel, a to dobre! - parskna pani Bird. - Jakby Paddington mg do kogo nalee.- Jest wprost przeciwnie, jeli chce pani wiedzie - powiedzia pan Brown. - My naleymy do niego.Gdy to mwi na jego twarzy pojawi si dziwny wyraz.- Wic jak, Henryku? - spytaa pani Brown wpatrujc si w niego. - Czy zamierzasz co zrobi w tej sprawie?- Nie... nie mog wsta! - zawoa pan Brown dotykajc rk siedzenia fotela. Przylepiem si do czego... Nugat! - powiedzia z gorycz. - Nugat Paddingtona! Nic dziwnego, e dyrektor kina chce si ze mn zobaczy!Niewiadom wielkiego podniecenia, jakie zapanowao w kinie, Paddington otworzy drzwi na parterze i pomaszerowa midzy rzdami, a spotka dziewczyn sprzedajc lody. Wszed na fotel i poklepa j po plecach.- Przepraszam - powiedzia - czy mogaby pani poinformowa mnie, gdzie jest ten pan, co si le czuje?- Co si le czuje? - powtrzya dziewczyna.- A tak, prosz pani - cierpliwie odpar Paddington. - Ten, co mia wyjecha spod podogi.- A, ma pan na myli organist - domylia si dziewczyna. - Pana Reginalda Clove. Jest za tymi maymi drzwiami. Pod scen.Zanim zdya wyjani, e nikt nie ma prawa tam wej bez zezwolenia, Paddington znikn.Pan Reginald Clove przestraszy si, gdy zobaczy w drzwiach Paddingtona. Czeka na kogo, ale nie spodziewa si, e wejdzie niedwied.- Pan z pogotowia? - spyta patrzc na Paddingtona z niepewn min.- Och, nie - odpar Paddington, grzecznie uchylajc kapelusza. - Jestem z ulicy Windsor Gardens, numer 32, i przyszedem w sprawie organw.Pan Clove cofn si o krok.- W sprawie organw? - powtrzy starajc si udobrucha gocia.- Tak - przytwierdzi Paddington. - chciaem zobaczy jak wyjedaj spod podogi.- A! - twarz pana Clove rozjania si. - I nic wicej?- Nie! - z zapaem zawoa Paddington. - To bardzo wane. Pan Brown bardzo si cieszy na koncert.- Mj Boe - powiedzia pan Clove przekadajc nuty zdrow rk. - Jake mi przykro. auj, e nie mog speni yczenia pana Browna. Ale skaleczyem si w rk, nie ma kto przekada mi nut i...Spojrza na Paddingtona, jaka myl przysza mu do gowy.- Czy lubisz muzyk, niedwiedziu? - zapyta.- O tak - odpar Paddington. - Ale nie gram na adnym instrumencie, tylko na grzebieniu z bibuk, i to nie najlepiej, bo grzebie mi wciga wsy.- A mgby przekada nuty?- Hm - niepewnie odpar Paddington - to do trudna rzecz dla niedwiedzia, ale gdyby pan powiedzia mi, kiedy mam przeoy, tobym sprbowa.Pan Clove si zdecydowa.- Dasz rad - powiedzia stanowczym tonem. - Chod ze mn.- Wyprawia si! - zawoaa pani Bird wywijajc torebk przed nosem dyrektora. - Nic si tu nie wyprawia. On tylko dobrze si bawi.- Niedwied gwizda - surowym tonem stwierdzi dyrektor. - Na balkonie kina Odeon. I nugat na jednym z najlepszych miejsc.- Nie powinien pan sprzedawa nugatw - odpara pani Bird. - To paska wina.- Gdzie on si podzia? - spyta dyrektor. - Prosz mi powiedzie. Chc zacz wywietlanie filmu. Ju mamy pi minut spnienia.Brownowie wymienili niespokojne spojrzenia. Znajc Paddingtona wiedzieli, e moe by w najbardziej nieoczekiwanym miejscu, ale nie zdyli odpowiedzie na pytanie dyrektora. Zamkno im usta potne dudnienie dochodzce z przodu sali. Burza dwikw wzmagaa si, a cae kino zadygotao.- Wielkie nieba! - zawoa dyrektor, gdy na sali rozlegy si gorce oklaski. - To Reginald Clove gra hymn narodowy! Jedn rk!Brownowie utkwili wzrok w scenie. wiata przygasy. Ukazay si organy skpane w rowym wietle reflektorw.- Na lito bosk! - zawoaa pani Bird kurczowo trzymajc si fotela. - Jest nasz niedwied. C, u licha, on tam robi?Paddington czu si niezwykle wany, kiedy jechali w gr na organach. aowa, e nie moe si odwrci i pokiwa Brownom ap, aby si dowiedzieli, gdzie jest, ale zbyt by zajty wykonywaniem polece pana Clove.A jednak bya jedna przykra chwila, gdy przejty Paddington przez omyk przewrci dwie strony naraz. Pan Clove mia wielce zdziwion min, gdy nagle si zorientowa, e gra melodi z popularnej operetki zamiast angielskiego hymnu, ale szybko si poprawi, a publiczno bya tak podniecona, e nikt nie zauway omyki.Widzowie nagradzali oklaskami wszystkie utwory grane przez pana Clove. Paddington bardzo aowa, gdy pan Clove nacisn guzik obok siebie i organy zaczy z powrotem zjeda pod podog. Kiedy znikny i zamilky dwiki muzyki, zabrzmiay burzliwe oklaski i sycha byo okrzyki domagajce si bisu.Potem wszyscy si zgodzili, e chocia film by dobry, organy stay si najwiksz atrakcj programu.Nawet dyrektor kina by bardzo zadowolony i na poegnanie oprowadzi Brownw po zapleczu kina.- Nie sdz - powiedzia zamylony Paddington w drodze do domu - by wiele niedwiedzi jedzio na organach. Zwaszcza na takich, co wychodz spod podogi.Pan Brown odwrci si i surowo spojrza na niego.- A ja nie sdz - odpar - eby wielu byo takich, ktrzy si przylepili do siedzenia przy udziale niedwiedziego nugata.Ale Paddington zamkn oczy. Waciwie nie by picy. Mia wiele do zapisania w notesie tego wieczoru, kiedy znajdzie si w ku. Wyprawa do kina bardzo mu si spodobaa i trzeba byo dobrze si nagowi, eby to wszystko ubra w sowa.ROZDZIA PITYCO OKROPNEGO W KUCHNI- Dwa dni! - zawoa pan Brown, ze zgroz patrzc na doktora MacAndrew. - Chce pan powiedzie, e mamy zosta w ku przez cae dwa dni?- Tak jest - odpar doktor. - Zoliwy malutki bakcyl kry w organizmie i jeeli pastwo mnie nie usuchaj, nie odpowiadam za skutki.- Ale pani Bird wyjechaa i wrci dopiero jutro - owiadczya pani Brown. - Tak samo nie ma Jonatana i Judyty... zosta tylko... Paddington.Doktor MacAndrew zatrzasn lekarsk torb.- Dwa dni - powtrzy. - Ani chwili krcej. Dom si w tym czasie nie zawali.Przystan w drzwiach.- Jedno jest pewne - doda patrzc na pastwa Brown i mruc oko. - Cokolwiek jeszcze si stanie, nie umrzecie pastwo z godu. Ten may niedwied bardzo dba o swj odek!Po tych sowach zszed na d, by podzieli si nowin z Paddingtonem.- O Boe - jkn pan Brown, gdy drzwi si zamkny za doktorem. - Ju gorzej si czuj.Suchajc doktora i zapisujc dokadnie jego zalecenia Paddington zda sobie spraw, jak bardzo wane zadanie ma do spenienia. Odprowadzi go do drzwi, pokiwa ap na poegnanie i pobieg do kuchni po koszyk na kkach.Zazwyczaj dokonywa zakupw na rynku wcale si nie pieszc. Lubi przystawa i gawdzi z kupcami na Portobello Road, gdzie by dobrze znan postaci. Pozyskanie go na staego klienta uwaano za zaszczyt, bo mia nosa do korzystnych zakupw. Ale tego ranka nie mia czasu i tylko wpad do piekarza po sodkie bueczki.Byo wczenie i pan Gruber jeszcze nie podnis aluzji. Paddington owin jedn gorc bueczk w papier, napisa na nim, od kogo jest bueczka, oznajmi, e dzisiaj nie moe przyj o jedenastej, i wepchn paczuszk do skrzynki na listy.Dokona zakupw, wstpi do apteki z recept doktora MacAndrew i szybko pody z powrotem do domu.Nieczsto mia okazj przyoy w domu ap do czego, a c dopiero ugotowa obiad, bardzo wic si na to cieszy.Tym bardziej, e pani Bird miaa now miotek z pir do odkurzania. Od dobrych paru dni mia oko na t miotek i bardzo chcia j wyprbowa.- Musz powiedzie, e Paddington wyglda bardzo fachowo w starym fartuszku pani Bird - powiedziaa pani Brown. Siedziaa na ku z filiank na spodku w rce. - adnie z jego strony, e przynis nam kawy - dodaa.- Bardzo - zgodzi si pan Brown. - Ale wolabym, eby nie przynis tych kanapek.- Rzeczywicie, s lepkie - przyznaa pani Brown niepewnym okiem spogldajc na kanapk. - Powiedzia, e to kanapki ratunkowe. Nie bardzo wiem, co mia na myli. Mam nadziej, e nic zego.- Wcale mi si to nie spodobao - owiadczy pan Brown. - Dzi rano kilka razy zapada w domu nieprzyjemna cisza. Jakby dziao si co zego. - Pocign nosem. - Zalatuje skd ostry swd spalonych pir.- Lepiej zjedz te kanapki, Henryku - ostrzega go pani Brown. - Posmarowa je marmolad kupion po znionej cenie i jestem pewna, e uwaa to za niezwyky przysmak. Jeeli zostawisz cho jedn kanapk, dziur w brzuchu ci wywierci.- Dobrze, ale sze! - burkn pan Brown. - Wcale nie przepadam za marmolad. I to o dwunastej w poudnie! Nie zjem potem obiadu.Spojrza przecigle na okno, a potem znw na talerz z kanapkami.- Nie, Henryku - powiedziaa pani Brown czytajc jego myli. - Nic nie oddasz ptakom. Wtpi, eby lubiy marmolad.- A poza tym - dodaa - Paddington mwi co, e obiad bdzie pno, wic nie zaszkodzi, jak zjesz te kanapki.Tsknym okiem spojrzaa na drzwi.- Mimo wszystko chciaabym zobaczy, co si tam dzieje. Najgorzej, jak si nic nie wie. Mia cae wsy w mce, gdy przyszed tu przed chwil.- Masz chyba szczcie, e nic nie wiesz - powiedzia pan Brown. Dobrze ykn kawy i plujc podskoczy na ku.- Mj drogi! - krzykna pani Brown. - Uwaaj. Bo zalejesz kaw przecierada.- Kawa! - rykn pan Brown. - Czy powiedziaa, e to kawa?- Nie, mj drogi - agodnie sprostowaa pani Brown. - To Paddington powiedzia. - Sprbowaa kawy z wasnej filianki i skrzywia si. - To ma jaki niezwyky smak - przyznaa.- Niezwyky! - zawoa pan Brown. - Do niczego niepodobny. - Spojrza z furi na filiank i pomiesza w niej yeczk. - Jaka dziwna zielenina pywa w tej kawie! - zawoa.- Zjedz kanapk z marmolad - poradzia mu pani Brown. - To ci poprawi smak.Pan Brown wymownie spojrza na swoj on.- Dwa dni! - powiedzia kadc si w ku. - Cae dwa dni!Na dole Paddington znalaz si w kiepskiej sytuacji. Szczerze mwic w kuchni, hallu, jadalni i na schodach te nie byo dobrze.Sprawy przybray niepomylny obrt od chwili, gdy podnis rg dywanu w jadalni, eby wymie kurz z podogi, i znalaz pod dywanem pokan ilo bardzo ciekawych stary gazet.Westchn. Gdyby nie spdzi tyle czasu na czytaniu gazet, moe by nie musia tak si pieszy z odkurzaniem. I byby ostroniejszy strzepujc miotek nad bojlerem z gorc wod.A gdyby mioteka z pir si nie zapalia, moe miaby wicej czasu na zaparzenie kawy.Paddington mia wyrzuty sumienia z powodu kawy i aowa, e jej nie sprbowa, zanim zanis na gr pastwu Brown. Bardzo by rad, e sobie zrobi kakao.Do wczenie zabrako mu rondli. Po raz pierwszy w yciu przygotowywa tak duy posiek i chcia, eby byo to co specjalnego.Pilnie przestudiowa kucharsk ksik pani Bird, po czym czerwonym atramentem wypisa zestaw potraw - wszystkiego tam byo po trochu.Kiedy postawi na ogniu gulasz w duym rondlu, kartofle w drugim, groszek w trzecim, brukselk w czwartym, a co najmniej czterech uy do mieszania - na kapust zosta tylko garnek elektryczny. Niestety, Paddington tak si pieszy z parzeniem kawy, e na mier zapomnia wyj z garnka kapust.Teraz mia kopot z kluskami!Przepada za gulaszem, zwaszcza z kluskami, ale ju zacz aowa, e nie postanowi ugotowa czego innego na obiad.Ale jeszcze nie bardzo wiedzia, co si nie udao. Zajrza do rozdziau o kluskach w ksice kucharskiej i jak najcilej zastosowa si do przepisu. Do dwch porcji mki doda porcj tuszczu, dola mleka i wszystko to wymiesza. Ale mieszanina, zamiast zamieni si w gadkie kulki, jak byo pokazane na kolorowym obrazku, zrobia si za rzadka. A kiedy doda mki i tuszczu, wszystko zbrylio si i lepio do jego futra, musia wic dola mleka, a potem znw doda mki i tuszczu - a w kocu mia wielk gr ciasta na rodku kuchennego stou.Doszed do wniosku, e razem wziwszy, nie by to jego szczliwy dzie. Starannie wytar apy o fartuszek pani Bird i rozejrza si za dostatecznie du misk, a gdy nie znalaz, zeskroba cae ciasto do kapelusza.Byo to znacznie cisze, ni si spodziewa i z wielkim trudem donis kapelusz do kuchenki. Jeszcze trudniej byo wrzuci ciasto do garnka, bo si lepio i ledwie uwolni od niego jedn ap, ju si czepiao drugiej. W kocu musia si na pce przy zlewie i posuy si kijem od szczotki. Nie by wysokiego mniemania o kucharskiej ksice pani Bird. Przepisy si zupenie nie sprawdzay.Nie tylko trudno byo zrobi kluski, ale te, jakie pokazano na obrazkach, byy o wiele za mae. I ani troch nie przypominay klusek podawanych przez pani Bird. Nawet on rzadko zdoa zje wicej ni dwie kluski.Po zeskrobaniu z ap ciasta Paddington zrzuci pokrywk z rondla i wyskroba j do czysta. Para z rondla przemoczya mu futro. Przez dusz chwil siedzia na rodku podogi, ciko dysza i wyciera czoo star szmatk od naczy.Kiedy tak siedzia, zdrapywa resztki klusek z kapelusza i wylizywa yk, poczu, e co za nim si rusza. Co wicej, ktem oka ujrza na pododze cie, ktrego przed chwil na pewno tam nie byo.Siedzc jak trusia wstrzyma oddech i nasuchiwa. Bardziej wyczuwa to, ni sysza - czogao si coraz bliej niego cicho syczc. Poczu, jak futro jey mu si na grzbiecie - po kuchennej pododze co wolno mlaskao... ciap... ciap... ciap. A potem, wanie gdy zdoby si na tyle odwagi, by spojrze przez rami, od strony kuchenki da si sysze donony oskot. Paddington nie popatrzy ju, co to byo, tylko nacign kapelusz na gow i wybieg zatrzaskujc za sob drzwi.Gdy wpad do hallu, wanie kto zastuka do drzwi od frontu. Z ulg usysza znany mu gos woajcy jego nazwisko przez skrzynk na listy.- Dostaem wiadomo od pana - zacz pan Gruber, gdy Paddington otworzy drzwi - e nie moe pan zaj do mnie o jedenastej, i przyszo mi na myl, eby tu wstpi i zobaczy, czy nie mgbym w czym pomc...Urwa i wlepi wzrok w Paddingtona.- A to co, panie Brown! - zawoa. - Pan jest biay! Czy co si stao?- Niech si pan nic nie martwi! - odkrzykn Paddington, wymachujc apami. - To tylko troch mki pani Bird. Nie mog uchyli kapelusza, ciasto przylepio mi go do gowy, ale bardzo si ciesz, e pan przyszed, bo w kuchni jest co okropnego!- Co okropnego? - powtrzy jak echo pan Gruber. - Co takiego?- Nie wiem - odpar Paddington szamoczc si z kapeluszem. - Ale to ma cie i dziwnie syczy.Pan Gruber nerwowo si rozejrza za czym do obrony.- Zaraz si tym zajmiemy - powiedzia zdejmujc ze ciany grzak do ka.Paddington poprowadzi go do kuchni i stan obok drzwi.- Pan pierwszy - powiedzia uprzejmie.- Hm... dzikuj - niepewnym gosem odpar pan Gruber.Obiema rkami mocno uj gak i jednym kopniciem otwar drzwi.- Wyjd! - zawoa. - Kimkolwiek jeste!- Prosz pana, chyba to nie jest kto - powiedzia Paddington zagldajc do kuchni. - To jest co!- Rany boskie! - zawoa pan Gruber wpatrujc si w widok, jaki mu si ukaza. - C tu si dziao?Caa kuchnia pokryta bya cienk warstw mki. Mk przysypany by st, zlew, podoga, w gruncie rzeczy - wszystko. Ale nie oglny stan kuchni sprawi, e pan Gruber krzykn ze zdziwienia. Uczyni to na widok czego duego i biaego zwisajcego z kuchenki.Pan Gruber przez chwil wpatrywa si w t rzecz, po czym ostronie podszed i stukn j rczk grzaki. Da si sysze gony syk. Pan Gruber odskoczy - cz tej rzeczy urwaa si i z chlupniciem upada na podog.- Rany boskie! - znw zawoa pan Gruber. - Jestem wicie przekonany, e to jest jaka odmiana klusek, prosz pana. Jak yj, nie widziaem tak duej kluchy - doda, kiedy Paddington doczy si do niego. - Przerosa rondel i zrzucia na podog pokrywk. Nic dziwnego, e pana to tak zaskoczyo.Pan Gruber otar czoo i otwar okno. W kuchni byo bardzo gorco.- Jakim cudem to tak uroso?- Nie wiem, prosz pana - odpar Paddington, zbity z tropu. - To moje kluski i na pocztku wcale nie byy due. Sdz, e w rondlu co si pokrcio.- Mnie si te tak zdaje. Na paskim miejscu wyczybym kuchenk, zanim si kluchy zapal i narobi nowych szkd. Nie wiadomo, co si moe sta, jak nam si to wymknie z rk.- Jeli pan pozwoli - pan Gruber doda taktownie - pomog panu. Musi by bardzo trudno gotowa dla tylu osb.- Bardzo - z wdzicznoci przyzna Paddington - jak si ma tylko apy.Pan Gruber pocign nosem.- Musz powiedzie, e to wszystko pachnie bardzo przyjemnie. Jeeli szybko dorobimy troch klusek, reszta akurat bdzie gotowa.Poda Paddingtonowi mk i tuszcz. Wyjani mu, e kluski gotujc si bardzo rosn i e do zrobienia duych klusek trzeba niewiele ciasta.- Nic dziwnego, e paskie kluski s tak due - powiedzia adujc ciasto Paddingtona w misk do zmywania naczy. - Uy pan chyba caej torby mki.- Dwie torby - odpar Paddington patrzc przez rami na pana Grubera. - Nie wiem, co powie pani Bird, jak si o tym dowie.- Moe, jeli dokupimy mki - odpar pan Gruber zataczajc si z misk, ktr wynosi do ogrodu - nie bdzie zbytnio si gniewaa.- To dziwne - powiedzia pan Brown wygldajc przez okno sypialni. - W ogrodzie zjawia si nagle biaa grka. Tu za nasturcjami.- Nie opowiadaj - odpara pani Brown. - Co ci si przywidziao.- Wcale nie - pan Brown przetar okulary i spojrza jeszcze raz. - To jest biae, bezksztatne i wyglda okropnie. Pan Curry te to zobaczy. Wyglda zza potu. Czy wiesz, co to jest? - spyta Paddingtona.- Biaa grka? - powiedzia Paddington wymijajco i podszed do okna. - Moe to nieka.- W lecie? - podejrzliwie zapyta pan Brown.- Henryku, odejd od tego okna - poprosia pani Brown. - i zdecyduj si wreszcie, co chcesz na obiad. Paddington zada sobie wiele trudu i nawet wypisa dla nas menu.Pan Brown wzi od ony duy arkusz papieru do rysowania. Gdy zacz czyta, twarz mu si rozjania. Spis da brzmia tak:MeniuZpa...RybaOmletyPiecze woowaGlasz z klskami - Kartofle -Brksleka - Groszek - Kapusta - Sos...Marmolada i krem...Kawa- wietnie! - zawoa pan Brown po przeczytaniu. - Doskonay pomys - karta zilustrowana z boku kawakami jarzyn. Nigdy czego podobnego nie widziaem.- Prawd mwic, prosz pana, nie miaem tego zamiaru - wyjani Paddington. - Troch jarzyn wyleciao mi z ap.- Ha - powiedzia pan Brown gadzc wsa w zamyleniu. - No c, prosibym o zup i ryb.- Niestety, ju nie ma - spiesznie odpar Paddington pamitajc, jak kiedy zabrano go na obiad do restauracji i przyszli pno.- Ju nie ma? - zapyta pan Brown. - Ale to niemoliwe. Jeszcze nikt niczego nie zamwi.Pani Brown odcigna go na bok.- Powinnimy zamwi gulasz z kluskami, Henryku - szepna. - S podkrelone.- O co ci chodzi, Mary? - spyta pan Brown, ktry czasem wolno myla. - Och! Ach, rozumiem... hm... po namyle prosibym o gulasz.- A to dobrze - powiedzia Paddington - bo mam gotowy gulasz pod drzwiami na tacy.- Na miy Bg! - zawoa pan Brown, gdy Paddington ciko dyszc wtoczy si z talerzem, na ktrym leaa gra gulaszu, i zaraz potem wnis drug porcj. - Musz przyzna, e nie spodziewaem si czego podobnego.- Czy sam wszystko ugotowae? - spytaa Paddingtona pani Brown.- Hm... prawie - wyzna prawd Paddington. - Miaem may wypadek z kluskami i pan Gruber pomg mi dorobi.- Czy na pewno wystarczy take dla ciebie? - spytaa zaniepokojona pani Brown.- O tak - odpar Paddington uwaajc, by nie wspomnie, jak wyglda kuchnia - wystarczy na wiele dni.- No c, trzeba ci pogratulowa - owiadczy pan Brown. - Ogromnie mi smakuje. Zao si, e niewiele niedwiedzi moe pochwali si ugotowaniem takiej potrawy. Ten gulasz nadaby si na st krlowej.Paddingtonowi oczy wieciy si z radoci, gdy sucha pochwa pastwa Brown. Mia z tym wiele cikiej roboty, ale cieszy si, e trud nie poszed na marne, nawet jeli doprowadzenie kuchni do porzdku wymagao nie lada wysiku.- Wiesz, Henryku - powiedziaa pani Brown, gdy Paddington zbieg na d do pana Grubera - powinnimy uwaa si za bardzo szczliwych ludzi, bo w trudnej sytuacji zawsze moemy liczy na Paddingtona.Pan Brown opar gow na poduszce i przyglda si grze jedzenia na talerzu.- Co do jednego doktor MacAndrew mia suszno - powiedzia. - Jak dugo opiekuje si nami Paddington, cokolwiek jeszcze nam si zdarzy, nigdy nie bdziemy godowali.ROZDZIA SZSTYKOPOTY W PRALNIZielone frontowe drzwi domu pod numerem trzydziestym drugim przy ulicy Windsor Gardens wolno si uchyliy i w szparze ukazay si wsy oraz para czarnych uszu. Zwrciy si najpierw na prawo, potem na lewo i nagle znikny.Par sekund pniej cisz poranka zakcio dziwne terkotanie, po czym nastpia seria oskotw. To Paddington zjecha po schodach taczkami pana Browna i wypchn je na jezdni. Jeszcze raz zerkn w obie strony ulicy i wbieg z powrotem do domu.Wielokrotnie wdrowa midzy domem a taczkami i za kadym razem wynosi przez drzwi frontowe duy stos rzeczy.Byy tam odzie, przecierada, powoczki na poduszki, rczniki, obrusy, nie mwic o wikszej iloci starych swetrw pana Curry - wszystko to Paddington starannie uoy na taczkach.By zadowolony, e nikt tego nie widzia. Nie mia wtpliwoci, e ani Brownowie, ani pan Curry nie zgodziliby si na to, by zawiz bielizn do prania na taczkach. Ale powstaa naga konieczno, a Paddington nie nalea do niedwiedzi, ktre poddaj si drobnym przeciwnociom.Mia pene apy roboty z kilku powodw. Spodziewano si powrotu pani Bird przed obiadem i trzeba byo wszystko posprzta. Wczesnym rankiem dobrze si nauwija po domu z tym, co zostao z mioteki. Czyci plamy z mki po wczorajszym gotowaniu i stara si, aby wszystko byo czyste i schludne.Wanie gdy omiata kominek w jadalni, natkn si na kupk bilonu i kartk pani Bird. Czsto zostawiaa w rnych miejscach kartki przypominajce mieszkacom domu, co maj zrobi. Nagwek tej kartki, mocno podkrelony, brzmia: Pranie.Z kartki nie tylko wynikao, e pranie pastwa Brown miao by zabrane akurat tego dnia, ale w dopisku na dole byo powiedziane, e pan Curry chce odda par rzeczy i prosi, aby je odebrano.Paddington uwija si jak tylko mg, ale zebranie caego prania Brownw zajo sporo czasu, a trzeba byo te przynie swetry pana Curry, co spowodowao dodatkow zwok. By tak zajty sporzdzaniem listy wszystkich rzeczy, e nie dosysza w por stukania do drzwi od frontu i stan w drzwiach, by zobaczy, jak furgonetka z pralni ju si oddala. Pobieg za ni, woa i wymachiwa apami, lecz kierowca albo go nie widzia, albo nie chcia widzie, bo skrci za rg, zanim Paddington przebieg p drogi.Kiedy siedzia w hallu na stosie bielizny, zastanawiajc si, co zrobi i jak wytumaczy si przed pani Bird, przysza mu na myl pralnia.Pan Gruber czsto opowiada mu o samoobsugowych pralniach. Sam zanosi swoj bielizn do takiej pralni co rod, kiedy pralnie samoobsugowe byy otwarte do pnego wieczora.- To bardzo dobra rzecz - mawia. - Po prostu wkada si bielizn do duego automatu i siedzi si wygodnie, a ta maszyna wykonuje ca robot za nas. Spotyka si tam interesujcych ludzi. Nieraz mio sobie porozmawiaem. A kto nie ma ochoty na pogawdk, moe obserwowa bielizn wirujc w automacie.Pan Gruber umia zaciekawi swymi opowiadaniami, Paddington wic nieraz myla, e warto by zbada t spraw. Jedyn trudnoci, w jego przekonaniu, byo dostarczenie bielizny do pralni. Brownowie mieli zawsze duo bielizny do prania, w adnym razie nie zmieciaby si w jego koszyku na kkach, a pralnia znajdowaa si na szczycie wzgrza, do daleko od ich domu.Ostatecznie jego wybr pad na taczki, ktre mogy rozwiza problem transportu. Ale gdy ju je zaadowa i mia ruszy w drog, patrzy na nie bez przekonania. Ledwie mg sign apami do uchwytw, a kiedy chcia podnie taczki, okazay si znacznie cisze, ni si spodziewa. Do czego naley doda, e tyle byo na nich bielizny, e nic nie widzia z obu stron, a tym bardziej gr. W tej sytuacji niezmiernie trudno byo pcha taczki.Aby nie by naraonym na niespodzianki, przywiza chusteczk do koca kija od mioty i zatkn go z przodu - w ten sposb ludzie mogli zauway, e nadjeda. Nieraz widzia, jak robili to kierowcy ciarwek, kiedy wieli ciki adunek, a nie lubi ryzykowa.Niemao przechodniw odwracao si, by odprowadzi wzrokiem Paddingtona, wolno podajcego dug drog pod gr. Par razy koo utkno w rynsztoku i Paddington musia skorzysta z pomocy uprzejmego przechodnia. Kiedy przecina ruchliw ulic, policjant zatrzyma dla niego cay ruch.Paddington serdecznie mu podzikowa i ukoni si kapeluszem wszystkim czekajcym samochodom i autobusom, ktre odpowiedziay trbieniem.Dzie by gorcy, musia wic nieraz przystan i otrze czoo powoczk na poduszk, wobec czego by raczej zadowolony, gdy skrci i znalaz si przed pralni.Posiedzia chwil na krawniku trotuaru, eby troch odsapn. Kiedy wsta, zobaczy ze zdziwieniem stare, zardzewiae koo od roweru, ktre leao na wierzchu bielizny.- Widocznie kto wzi pana za niedwiedzia handlarza - powiedziaa tga matrona, kierowniczka pralni. Wysza na ulic zobaczy, co to si dzieje.- Handlarz starzyzn?! - zapalczywie zawoa Paddington. Mia wielce obraon min. - Nie jestem niedwied handlarz starzyzn. Jestem niedwied pracz.Pani kierowniczka wysuchaa Paddingtona, ktry wyjani jej, po co przyszed, po czym zawoaa sw pomocnic, eby wraz z Paddingtonem wepchna taczki po schodkach.- Pan, zdaje si, robi pranie dla caej ulicy? - spytaa kierowniczka, jak zobaczya gr bielizny.- O, nie - odpar Paddington, wskazujc ap w stron ulicy Windsor Gardens. - Dla pani Bird.- Dla pani Bird? - powtrzya tga dama spogldajc na swetry pana Curry i stare, ogrodnicze skarpetki pana Browna lece na szczycie stosu. Chciaa co powiedzie i ju otworzya usta, ale czym prdzej zamkna, gdy zobaczya, e Paddington si w ni wpatruje.Wesza za kontuar.- Do tego majdanu trzeba bdzie czterech automatw - powiedziaa stanowczo. - Dobrze si skada, e dzi nie ma u nas ruchu. Dam panu ostatnie automaty, numery: jedenasty, dwunasty, trzynasty i czternasty - nie bdzie pan nikomu zawadza. - Spojrzaa na niego. - Pan wie, jak si to robi?- Raczej tak - odpar Paddington usilnie starajc si przypomnie sobie wszystko, co mwi mu pan Gruber.- No c, gdyby pan mia jakie trudnoci, na cianie wisi pouczenie. - Wrczya mu osiem plastikowych miarek proszku. - Ma pan tu proszek do prania - dodaa. - Po dwie miarki na automat. Ilekro zapali si czerwone wiato, wsypie na jedn miark do otworu na grze. Poprosz o jedenacie szylingw, cztery pensy.Paddington odliczy naleno z pienidzy pani Bird, podzikowa pani kierowniczce i potoczy taczki na drugi koniec pralni.Sterujc taczkami wrd ng klientw z zaciekawieniem rozglda si po pralni. Wygldaa dokadnie tak, jak j opisa pan Gruber. Automaty, biae i lnice, stay wzdu obu cian, a na rodku ustawiono dwa dugie rzdy krzese. W drzwiach automatw byy okrge, oszklone okienka. Zajrza do paru z nich, kiedy je mija, i przypatrzy si, jak bielizna krci si w wirze wody z mydem.Wreszcie dotar na drug stron. By oywiony i ciekaw, jak te mu pjdzie to pranie.Wdrapa si na krzeso, przeczyta wiszce na cianie pouczenie. Potem zrzuci cae pranie na podog i zacz je sortowa na cztery czci. Swetry pana Curry woy do jednego automatu, a wszystkie rzeczy Brownw do pozostaych trzech.Mimo e bardzo uwanie przeczyta pouczenie, do prdko zacz aowa, e nie byo tu pana Grubera, ktry by mg udzieli mu rad. Najpierw powstaa wtpliwo co do gaki z przodu automatu. Byy tam napisy: Pranie na gorco i Pranie na ciepo. Nie mia w tej sprawie wyrobionego zdania. Ale bdc niedwiedziem, ktry lubi wiedzie, za co paci, postanowi wczy wszystkie automaty na gorco.A potem nastrczyy si trudnoci z proszkiem. Obsugiwanie czterech automatw byo bardzo trudn spraw, zwaszcza e musia wchodzi na krzeso, ilekro trzeba byo dosypa proszku. Ledwie jedno czerwone wiato zgaso, ju si zapalao drugie. Pierwsze dziesi minut Paddington spdzi na bieganiu przy czterech automatach i gorczkowym sypaniu proszku do otworw u szczytw pralek. Raz powstaa nieprzyjemna sytuacja. Przez pomyk nasypa proszku do automatu numer dziesi i woda bulgoczc wycieka bokiem, ale pani, ktra praa w tym automacie, bardzo piknie si znalaza i wyjania mu, e sama ju wsypaa dwie miarki proszku. Paddington ucieszy si, kiedy wszystkie czerwone wiata zgasy. Mg wreszcie usi na krzele i da wypocz spracowanym apom.Siedzia czas jaki i patrzy, jak bielizna lekko krci si w koo, ale w przyjemny ruch dziaa kojco, a Paddington by tak zmczony cik prac, e bardzo prdko zmorzy go sen. Nagle obudzi go jaki ruch w pralni. Kto go szturcha.Bya to tga kierowniczka. Wpatrujc si w jeden z jego automatw spytaa:- Co pan ma w czternastce?- W czternastce? - pomyla chwil, po czym zajrza do listy. - Zdaje si, e wrzuciem tam swetry.Tga pani ze zgroz wzniosa rce.- Och, Elza! - zawoaa do jednej ze swych pomocnic. - Mody niedwied wrzuci przez pomyk swoje swetry do czternastki!- Co?! - krzykn Paddington. - Wcale nie przez pomyk - zrobiem to wiadomie. A poza tym - doda wielce strapiony wyrazem twarzy pani kierowniczki - to nie s moje swetry, tylko pana Curry.Kierowniczka szybko wyczya automat.- Ktokolwiek jest ich wacicielem - powiedziaa - mam nadziej, e jest bardzo wysoki i chudy.- Mj Boe - powiedzia Paddington. By coraz bardziej zmartwiony. - Pan Curry jest raczej niskiego wzrostu.- A to szkoda - z ubolewaniem owiadczya kierowniczka - bo teraz bdzie mia dugie i wskie swetry. Nastawi pan automat na gorce pranie, a weny nigdy tak si nie pierze. Instrukcja wyranie przed tym przestrzega.Paddington ze zgroz patrzy, jak kierowniczka wyciga z automatu ociekajce wod weniane achy i kadzie je na taczkach.- Swetry pana Curry! - powiedzia z gorycz, zwracajc si z t skarg do caego wiata, i osun si w krzele.Od samego pocztku troch si niepokoi o swetry ssiada. Po wydarzeniu z kuchennym stoem niezbyt si pieszy do spotkania z panem Curry.Musia si czai i dopiero po sprawdzeniu, e mu nic nie grozi, wlizn si do kuchni. Przy zlewie lea stos swetrw, ale nie byo adnej wiadomoci, czy maj by wyprane, czy nie. W gbi duszy obawia si, e odpowied brzmiaa nie - teraz by tego pewny.Paddington wiele razy stwierdzi, e wstrzsy chodz parami. Kiedy siedzia na krzele, dozna drugiego wstrzsu tego ranka.Oczy nieomal wyszy mu na wierzch, gdy jeden automat z bielizn Brownw zacz przedziwnie warcze. Potem nastpio par trzaskw i Paddington z osupieniem zobaczy, e bielizna coraz szybciej wiruje, a nagle znikna, zostawiajc po sobie przeraliw pustk w rodku automatu.Zerwa si z krzesa i przez okienko wpatrywa si w puste miejsce, gdzie jeszcze przed chwil bya bielizna. Czym prdzej przekrci gak z boku aparatu. Wszystko to byo nad wyraz dziwne i stanowczo wymagao zbadania.Nie bardzo zdawa sobie spraw, co si stao potem.Do na tym, e gdy otwar drzwi automatu, wystrzeli z nich strumie gorcej wody z mydem i omal nie zerwa mu kapelusza. Upad na plecy, bielizna zwalia mu si na gow.Lea w stawie na pododze i sucha przeraliwych krzykw, jakie rozlegy si wok niego. Po czym zamkn oczy, zatka uszy apami i czeka na najgorsze.- Zdaje mi si, e co niedobrego stao si w naszej pralni - powiedziaa pani Bird. - Jak przed chwil przejedaam tamtdy autobusem, przed pralni zebra si tum i woda si laa przez drzwi, nie mwic ju o tym, e baniek mydlanych byo tam zatrzsienie.- Przed pralni? - spytaa pani Brown, wyranie zaniepokojona.- Wanie - odpara pani Bird. - A u pana Curry byo wamanie. Kto w jasny dzie wama si do kuchni i zabra swetry wyoone przez pana Curry do cerowania.Pani Bird wani wrcia z urlopu i dzielia si z pani Brown nowinami.- Gdybym wiedziaa, co si tu dzieje - dodaa - nie miaabym chwili spokoju. Nie ma Jonatana i Judyty, a pastwo oboje le chorzy.Na myl o tym wszystkim ze zgrozy podniosa rce. Pan Brown usiad na ku.- Bardzo dobrze nam si powodzio - rzek - Paddington opiekowa si nami.- Hm... ano wanie - zauwaya pani Bird.Wchodzc po schodach na gr dostrzega lady gorczkowego sprztania, znalaza te resztki mioteki z pir, ukryte w stojcej w hallu szafce.- Czy nie widziaa pani Paddingtona? - zapytaa pani Brown. - Wyszed przed chwil. Powiedzia, e zaraz wrci.- Nie - odpara pani Bird. - I jeszcze jedno. Widziaam lady taczek. Prowadz z szopy, przez kuchni na ulic.- lady taczek? - spyta pan Brown. - Przecie cae dwa dni przeleelimy w ku.- Wanie o to mi chodzi - surowym tonem stwierdzia pani Bird.Kiedy pastwo Brown starali si rozwiza zagadk taczek, Paddington w pralni brn w coraz wiksze trudnoci.- Ale ja tylko otworzyem drzwi, eby zobaczy, co si stao z bielizn - wyjania.Siedzia na ladzie owinity w koc, podczas gdy pracownice pralni staray si doprowadzi j do porzdku.- Nic si nie stao z bielizn - powiedziaa kierowniczka. - To tylko tak wygldao, jakby znikna, bo si bardzo szybko krcia. Normalna rzecz. - Szukaa sw, ktre by wyjaniy spraw. - To jest... to jest takie zjawisko.- Zja-wi-sko? - powtrzy Paddington. - W pouczeniu ani sowem nie wspomina si o zjawisku.Kierowniczka westchna. Trudno byo wyjani mechanizm pralki, a kierowniczka niewiele miaa dotd do czynienia z niedwiedziami.- Automaty okryte pian z myda! - zawoaa. - Podoga zalana wod! Jak yj, nie widziaam takiego nieporzdku!- O Boe! - ze smutkiem powiedzia Paddington. - Znw mam kopoty.Spojrza na stos na wp upranej bielizny. Nie wiedzia, co powie pani Bird, gdy si o wszystkim dowie, a pan Curry...- Co panu powiem - zacza kierowniczka widzc jego min. - Ze wzgldu na to, e jest pan tu pierwszy raz, a nie mamy za wiele pracy, moe bymy zrobili to jeszcze raz. Nie mog pozwoli, eby klient pralni by niezadowolony. - Zmruya do niego oko. - Potem woymy to wszystko do elektrycznej suszarki, a jak bd miaa czas, moe nawet wyprasuj w pokoju z tyu. Co tu ukrywa, nie co dzie pierzemy dla niedwiedzia.Pani Bird zmierzya okien stos czystej, uprasowanej bielizny i zwrcia si do pastwa Brown, ktrzy wanie po raz pierwszy zeszli na d.- No, prosz - powiedziaa z zadowoleniem. - Nie spodziewaam si czego podobnego. Sama bym lepiej tego nie zrobia.- Mam nadziej, e wszystko jest w porzdku - powiedzia niezbyt pewny siebie Paddington. - Spotkaem si w pralni ze zjawiskiem.- Zjawiskiem? - spytaa pani Brown. - Nie moe by adnego zjawiska w automacie do prania.- A mnie si zdarzyo - stanowczo zapewni Paddington - I caa woda si wylaa.- Chyba co ci si przywidziao, mj drogi - owiadczya pani Brown. - Zjawisko to co dziwnego.- Skoro ju mowa o dziwnych rzeczach - powiedziaa pani Bird mierzc go wzrokiem - to przed chwil zastuka do drzwi pan Curry i zostawi dla ciebie toffi. Mwi, e jest bardzo zadowolony ze swetrw. Nie wie, co z nimi zrobi, ale po raz pierwszy od lat le na nim jak ula. Dotd byy za due.- Moe jednak nastpio w pralce zjawisko - zauway pan Brown.Paddington, wielce zadowolony z siebie, szed do swego pokoju na grze. Cieszy si, e wszystko ostatecznie dobrze si skoczyo. Gdy zamkn drzwi do jadalni, usysza, co powiedziaa pani Bird.- Uwaam, e naprawd mamy wielkie szczcie - mwia. - Zajmowa si takim wielkim gospodarstwem przez dwa dni, a na dodatek wszystko upra. Nasz mody niedwied jest ze starej szkoy.Paddington gowi si nad uwag pani Bird i w kocu poszed poradzi si swego przyjaciela, pana Grubera.Ten wyjani mu, e pani Bird chciaa powiedzie, i Paddington jest osob, na ktr zawsze mona liczy. Bardzo to ucieszyo Paddingtona. Pani Bird nie bya skonna do pochwa.- Tym cenniejsze s takie pochway - powiedzia pan Gruber. - Tym cenniejsze.ROZDZIA SIDMYPADDINGTON W RESTAURACJI- Proponuj - owiadczy pan Brown - bymy dla uczczenia tego dnia wybrali si do restauracji. Kto jest za, niech powie tak.Propozycja gowy domu zostaa rnie przyjta. Jonatan i Judyta od razu zawoali tak! Pani Brown miaa do niewyran min, a pani Bird nie odrywaa oczu od roboty na drutach.- Czy uwaasz to za roztropne, Henryku? - spytaa pani Brown. - Wiesz, jaki bywa Paddington, gdy si go zabierze do miasta. Rne rzeczy si dziej.- Ale dzi s jego urodziny - odpar pan Brown.- I rocznica - dodaa Judyta. - Mniej wicej.Rodzina odbya narad wojenn. Byy to letnie uro